Pobierz - Otwarte Klatki

Transkrypt

Pobierz - Otwarte Klatki
BIULETYN
#1
12 zwycięstw roku 2012 /s.4/ VEGGIE PRIDE /s.9/
Cena futra /s.12/ ZAKAZ W HOLANDII I JEGO
KONSEKWENCJE DLA POLSKI /s.15/ Jedne kochasz,
inne zjadasz /s.18/ DRASTYCZNE CZY SŁODKIE? /s.22/
Wywiad z Olegiem Ozerowem (269 life) /s.27/
WSTĘPNIAK
B
iuletyn Otwartych Klatek ma na celu przede
wszystkim analizę działań Stowarzyszenia, ale także
innych grup i organizacji, które
uważamy za wyjątkowo wartościowe i warte przedstawienia. Biuletyn będzie również
platformą służącą do wymiany
wiedzy na temat skutecznej
walki o prawa zwierząt. Zamierzamy pisać o tym, jak najbardziej efektywnie przekonywać
do praw zwierząt i jak najlepiej używać dostępnych nam
metod i środków, aby osiągnąć
nasze cele.
Zapraszamy do komentowania i przesyłania swoich opinii. Przede wszystkim jednak
zachęcamy do kontaktu z nami
każdą osobę, która ma bezpośredni dostęp do materiałów
pokazujących realia życia zwierząt w przemysłowej hodowli,
laboratoriach i tych, które są
wykorzystywane w rozrywce.
Koniecznie skontaktuj się
Paweł Rawicki
Stowarzyszenie Otwarte Klatki
DROGIE czytelniczki,
DRODZY czytelnicy!
z nami, jeśli posiadasz tego
typu zdjęcia czy filmy lub też
masz możliwość ich nagrania!
Jednym z naszych pierwszych sukcesów po tym, jak
kampania antyfutrzarska nabrała rozpędu, było odebranie
lisa z fermy w Karskach pod
Ostrowem Wielkopolskim.
Lis miał na skutek stanu zapalnego tak powiększone dziąsła,
że przyjmowanie pokarmu było
dla niego coraz trudniejsze.
Stan ten był wynikiem zaniedbania ze strony właściciela
– na tej fermie opieka weterynaryjna nie była przewidziana.
W wyniku wspólnej interwencji
Otwartych Klatek i Ekostraży
właściciel fermy zgodził się
dobrowolnie zrzec lisa.
Z niecierpliwością czekaliśmy na wyniki badań i opinię weterynarza. Niestety na
początku roku okazało się, że
zmiany u lisa są zbyt daleko
posunięte, aby można mu był
jeszcze pomóc.
Ekostraż musiała podjąć decyzję o uśpieniu lisa ze
względów humanitarnych.
Pierwszy numer
Biuletynu Otwartych
Klatek dedykujemy
właśnie temu lisowi.
Był tylko jednym z kilkuset
tysięcy przedstawicieli
swojego gatunku, które co roku
zabija się w Polsce na futro,
jednak dla nas stał się lisem
wyjątkowym.
Stał się symbolem tego, że
nasza aktywność ma realny
wpływ na zwierzęta, które dziś
są przetrzymywane w klatkach,
i że jesteśmy w stanie wpływać
na to, jak będzie wyglądała ich
rzeczywistość jutro. Będziemy
o nim pamiętać, walcząc o koniec przemysłu futrzarskiego
w Polsce, a także o koniec wykorzystywania zwierząt
w każdy inny sposób.
Jeśli kampania będzie rozwijać się w takim
tempie to w ciągu powiedzmy 5 lat 269 stanie się
szeroko rozpoznawalnym symbolem sprzeciwu wobec zagłady
zwierząt lub ich holokaustu, jak powiedzieliby moi izraelscy
przyjaciele.
OLEG OZEROW, S.27
www.facebook.com/otwarteklatki Stowarzyszenie Otwarte Klatki ul. Fredry 5/3A 61-701 Poznań
[email protected]
MISJA
P
rzemoc wobec zwierząt
odbywa się z reguły
w ukryciu, schowana za
grubymi murami i drutem pod
napięciem. Niekiedy w mediach
pojawiały się obrazy
z miejsc, w których to się dzieje: ferm przemysłowych, rzeźni,
laboratoriów, cyrków, ogrodów
zoologicznych czy hodowli.
Za każdym razem ludzie
wrażliwi reagowali złością,
smutkiem i poczuciem bezradności.
Stowarzyszenie Otwarte
Klatki powstało po to, żeby te
uczucia zamienić w wolę działania. Chcemy uczynić mury
ferm i rzeźni przezroczystymi –
żeby nikt nie mógł powiedzieć,
że nie wiedział, nie zdawał
sobie sprawy, został oszukany.
Chcemy, by te obrazy zagościły
na stałe w społecznej świadomości, tak by decyzje podejmowane przez ludzi były rzeczywiście świadome. Naszym celem
jest przeciwdziałanie okrucieństwu wobec zwierząt i budowa
społeczeństwa, w którym zwierzęta są traktowane z należytym
współczuciem i szacunkiem.
Nie mamy złudzeń, że zmiany nadejdą z dnia na dzień. Są
jednak możliwe, choć na pewno
nie przyjdą same.
Wymagają informowania
na temat prawdziwych warun-
ków tzw. „produkcji zwierzęcej”,
szczególnie poprzez publikowanie materiałów ze śledztw
na fermach przemysłowych
i prowadzenie kampanii opartych o te materiały.
Wymagają wywierania presji na organy ustawodawcze,
jako że to one mogą – poprzez
zmianę prawa – skutecznie
położyć kres cierpieniu zwierząt. Wymagają promowania
weganizmu jako sprzeciwu
wobec wykorzystywania zwierząt. Wierzymy też, że to różnorodność taktyk doprowadzi nas
do celu.
To wszystko nie uda się
jednak bez Twojej pomocy.
Możesz nas wesprzeć finansowo poprzez przelew na nasze
konto. Działanie Stowarzyszenia opiera się obecnie głównie na
prywatnych środkach członków i członkiń, dlatego każda kwota
jest ważna i mile widziana.
81 2030 0045 1110 0000 0257 1960
Stowarzyszenie Otwarte Klatki
ul. Fredry 5/3A
61-701 Poznań
Tytuł przelewu: DAROWIZNA
Zachęcamy jednak przede
wszystkim do członkostwa
wspierającego w naszym
Stowarzyszeniu (www.otwarteklatki.pl/wstap). Pozwoli Ci to
być na bieżąco ze wszystkimi
wydarzeniami, oraz uzyskiwać
najbardziej aktualne informacje. Przyczynisz się też do
budowania silnego środowiska,
któremu los zwierząt nie jest
obojętny. Razem możemy dzia-
łać skutecznie i osiągać realne
zmiany.
Historia dzieje się
teraz. Możemy dopisać
swój rozdział.
12 zwycięstw
ROKU
I
2012
nterwencje, zakazy, protesty – jakkolwiek by
na to nie spojrzeć, rok 2012 obfitował w wydarzenia na rzecz praw zwierząt. I choć nie
wszystkie z zorganizowanych akcji zakończyły się oczekiwanym sukcesem, porusza
tłum. Monika Gawlik
PRZETŁUMACZONE
NA PODSTAWIE
WPISU Z BLOGA
STRIKING AT THE
ROOTS
fakt, że na ulice wychodzi coraz większa ilość
zaangażowanych osób, co dobrze wróży na
przyszłość ruchu. Poniżej, w porządku chronologicznym, przedstawiamy najważniejszych
12 zwycięstw roku 2012:
2.
TYSIĄCE KUR
URATOWANYCH
Z FERMY JAJEK
1.
IRLANDIA ZAKAZUJE MASOWEJ HODOWLI
SZCZENIAKÓW
Rok 2012 rozpoczął się dość obiecująco po tym, jak
w styczniu ustanowiono w Irlandii całkowity zakaz hodowli szczeniaków na tzw. „fermach przemysłowych".
Fermy te w zasadzie niczym nie różniły się od innych
ferm dla zwierząt gospodarskich – stłoczone szczenięta
trzymano w ciasnych klatkach, natomiast suki powyżej
4-miesiąca życia, zdolne do rozpłodu, zapładniano ciąża
po ciąży, bo jak to zwykle bywa na fermach przemysłowych, zysk jest o wiele ważniejszy niż „dobrostan”
zwierząt.
Z racji tego, iż hodowle były bardzo popularne, Irlandię nazywano „Europejską Fabryką Szczeniaków”. Całe
szczęście wraz ze zmianą Ustawy o Hodowli Psów, która
weszła w życie z dniem 1.01.2012, wszyscy hodowcy muszą zarejestrować się w związku kynologicznym
i spełniać ścisłe standardy hodowli, w których zwierząt
nie wolno trzymać w brudnych i małych klatkach, należy
im zapewnić miejsce do spania oraz odpowiednią dawkę
ruchu. I co najważniejsze, suki można szczenić tylko raz
do roku. Miejmy tylko nadzieję, że przepisy ustawy będą
dokładnie przestrzegane i kontrolowane przez lokalne
władze i obowiązkowe inspekcje weterynaryjne.
4 otwarteklatki.pl
Akcja ta została nazwana
największą interwencją na fermie
przemysłowej w historii stanu
Kalifornia. Na przełomie lutego
i marca aktywiści z Animal Place,
Farm Sanctuary i Harvest Home
uratowali ponad 4,4 tys. kur
z fermy jajek w Turlock po tym,
jak właściciele po prostu porzucili
gospodarstwo, w którym znajdowało
się ponad 50 tys. kur. O tym fakcie
władze zostały zawiadomione
dopiero po kilku tygodniach, wskutek
czego prawie 20 tys. zwierząt
umarło z głodu, kilka tysięcy wpadło
do gnojowicy znajdującej się pod
klatkami, a pozostałe 25 tys. zwierząt
trzeba było poddać eutanazji.
Po akcji przeprowadzonej przez
wymienione wyżej organizacje,
Animal Legal Defense Fund (ALDF)
i firma prawnicza Schiff Hardin
pozwały właścicieli fermy, oskarżając
ich o haniebne zaniedbania
i szczególne okrucieństwo wobec
zwierząt.
Mimo tego, iż farmerzy zażądali
umorzenia postępowania, 5 grudnia
sąd odrzucił ich wniosek i wznowił
postępowanie.
3.
JAPONIA PRZEDWCZEŚNIE ZAKOŃCZYŁA POŁOWY WIELORYBÓW
Każdy z nas jest fanem opowiadań, w których to zły przegrywa. Dlatego pewnie każdemu
spodoba się historia japońskich rybaków, którzy
już w marcu zakończyli połowy wielorybów, nie
osiągając nawet 1/3 zaplanowanego połowu.
Jak podaje Japońska Agencja ds. Rybołówstwa,
w tegorocznych połowach złowiono jedynie
266 płetwali karłowatych i jednego finwala
(po płetwalu błękitnym to drugi co do wielkości
waleń – przyp. red.), co nie stanowi nawet
1/3 zaplanowanego na 900 sztuk połowu. Oficjalne stanowisko Agencji, tłumaczące tak niski
wynik, obarcza winą nie tylko złe warunki pogodowe, lecz także akcje sabotażowe aktywistów
z grupy Sea Shepherds, którzy oskarżani są
m.in. o zrzucanie „śmierdzących bomb” na
pokłady kutrów czy używanie lin w celu splątania śmigieł rybackich. Grupa Sea Shepherds
została oskarżona o akcje sabotażowe także
przez Japoński Instytut Badań nad Waleniami (ICR), który co roku odławia znaczną liczbę
osobników do celów „naukowych”. Ciekawe, jak
Sea Shepherds, którzy właśnie rozpoczynają
nową kampanię, ustosunkują się do oficjalnego, sądowego zakazu atakowania „biednych”
japońskich rybaków
4.
PANAMA ZAKAZUJE WALK BYKÓW I INNYCH BRUTALNYCH SPORTÓW
15 marca Panamskie Zgromadzenie Narodowe przegłosowało bezprecedensową ustawę o całkowitym zakazie jakichkolwiek walk
byków, zaczynając od hiszpańskiej corridy,
a kończąc na „bezkrwawych” walkach w stylu
portugalskim. Pomimo tego, że w Panamie
nigdy nie odbywały się walki byków, to ustawa ta ma charakter zapobiegawczy przed
napływem corridy z państw sąsiednich,
w których także traci ona na popularności.
Nowa ustawa, podpisana przez prezydenta Ricarda Martinelli w listopadzie, zabrania
także walk psów, pogoni chartów za zającem,
czy wyścigów chartów. Co więcej, znajdujące
się w niej regulacje dotyczące zwierząt cyrkowych są tak ścisłe, że najprawdopodobniej
doprowadzą do całkowitego wycofania wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Niestety,
ustawa nie obejmuje zakazu wyścigów konnych i walk kogutów.
5.
WŁOSCY AKTYWIŚCI
UWALNIAJĄ 30 BEAGLI
Z GREEN HILL
Kiedy już włoscy aktywiści zabierają się
do roboty, to konkretnie. Historia kwietniowego uwolnienia 30 szczeniaków beagle hodowanych do wiwisekcji jest tylko malutką częścią akcji, która według nas jest największym
osiągnięciem ruchu proanimalistycznego
w 2012. Historia ta rozpoczyna w październiku 2011 r., kiedy to pięciu aktywistów
z grupy Fermare Green Hill wdarło się na
dach budynku Green Hill, największej europejskiej zwierzętarni, w której hodowano
psy do celów doświadczalnych. Do klientów
Green Hill zaliczały się laboratoria uniwersyteckie, kompanie farmaceutyczne oraz zniesławiony angielski instytut Huntingdon Life
Sciences. Po tej głośnej akcji we Włoszech
nastąpiła wrzawa oraz społeczne zniesma-
czenie tematem wiwisekcji. Z każdym dniem
przybywało przeciwników tej okropnej metody badawczej, dzięki czemu wywarto presję
na rząd, aby ten zmienił prawo, zakazując
przeprowadzania wiwisekcji na kotach, psach
i naczelnych. Dzięki pospolitemu ruszeniu
w kwietniu 2012 udało się zgromadzić prawie
tysiąc osób na demonstracji przed budynkiem Green Hill. To właśnie na tej demonstracji kilkadziesiąt osób wtargnęło na teren
zwierzętarni i uwolniło sukę z 12 szczeniaotwarteklatki.pl
5
kami. Zdjęcia z tych wydarzeń, szczególnie
jedno na którym szczeniak przekazywany
jest z rąk do rąk nad drutem kolczastym,
obiegły cały świat i stały się symbolem walki
o wyzwolenie zwierząt. Dalsza historia
przedstawia się następująco: oprócz postępowania karnego dotyczącego naruszenia
mienia Green Hill, ruszyło równoległe śledztwo sprawdzające warunki hodowli psów.
Ku zdziwieniu wszystkich, okazało się że
właściciel zwierzętarni, firma Marshall Farm
z USA, nie tylko łamała przepisy dotyczące
hodowli psów, ale także manipulowała danymi. W związku z tym rząd nakazał czasowe
zamknięcie placówki na okres prowadzenia
dalszego śledztwa, a wszystkie psy zostały
umieszczone w domach tymczasowych. Jak
informują jednak aktywiści z Femare Gre-
en Hill, wszyscy „tymczasowi” opiekunowie
psiaków nie mają najmniejszego zamiaru
oddawać psów firmie Marshall Farm w razie
umorzenia śledztwa.
Grupa Fermare Green Hill — po zmianie
nazwy na Animal Amnesty — obecnie przygotowuje się do kampanii przeciwko firmie
Harlan Sprague Dawley, która hoduje na cele
wiwisekcyjne nie tylko beagle, lecz także
marmozety, koty, króliki, świnki morskie,
szczury, myszy, myszoskoczki i chomiki.
W swojej ofercie posiada ona także zwierzęta
hybrydowe, mutanty i osobniki transgeniczne. Mamy jednak nadzieje, że tak jak w przypadku kampanii przeciwko Green Hill, współpraca aktywistów ze zwykłymi mieszkańcami
Włoch przyniesie kolejne sukcesy i uratuje
wiele tysięcy stworzeń.
6.
BLOKADA NAJWIĘKSZEJ
FERMY JAJEK W NOWEJ
ZELANDII
7.
6
KALIFORNIA WPROWADZIŁA
ZAKAZ SPRZEDAŻY FOIE GRAS
Potrzeba było aż siedem lat, by wprowadzić
w życie ustawę z 2004 r., zakazującą sprzedaży
jakichkolwiek produktów pochodzących z przymusowego tuczu ptaków.
Z dniem 1 lipca 2012 w stanie Kalifornia, jednym
spośród 51 stanów USA, zaczął obowiązywać całkowity zakaz sprzedaży foie gras. W zamierzeniu 7,5
letni okres od przegłosowania ustawy do wprowadzenia zakazu miał dać rolnikom czas na wymyślenie mniej okrutnych metod uzyskiwania stłuszczonych ptasich wątrób. Bez zaskoczenia – nie udało
się wymyślić takiej metody. Lauren Ornelas, jedna z
aktywistek walczących o zakaz, w bardzo ciekawy
sposób opisała na swoim blogu, w jaki sposób udało się osiągnąć to zwycięstwo.
Po tym, jak śledztwo przeprowadzone na fermach ukazało, że właściwie brak jest jakichkolwiek różnic
pomiędzy zachwalaną hodowlą
w systemie klatek wzbogaconych
a istniejącym systemem klatek konwencjonalnych, aktywiści z New
Zealand Open Rescue i Koalicji na
Rzecz Zakazu Chowu Przemysłowego
spędzili kilka miesięcy na planowaniu
protestu przeciwko największemu
producentowi jaj w Nowej Zelandii –
firmie Mainland Poultry.
Efektem działań była akcja,
w której trójka aktywistów podwiesiła
się na metalowych stelażach ustawionych przed wjazdem do siedziby firmy,
blokując jej wjazd, przez co Mainland
Poultry zmuszone było do czasowego
zaprzestania dystrybucji jajek.
„Tego dnia ryzykowaliśmy własnym życiem, ale dzięki temu Mainland Poultry jest świadome, do czego
jesteśmy zdolni. Akcja ta była swoistego rodzaju ostrzeżeniem nie tylko
dla Mainland Poultry, lecz dla całego
przemysłu” – powiedziała Deirdre
Sims, jedna z aktywistek biorących
udział w czerwcowej akcji.
8.
NIEDŹWIADEK BEN
ZNAJDUJE DOŻYWOTNI DOM
Przez sześć nieszczęsnych lat niedźwiedź Ben przebywał w ciasnym, jałowym kojcu przydrożnego zoo w Północnej Karolinie.
Sześć lat chodził po betonie, nadgryzał metalowe pręty ogrodzenia i przebywał w brudnym kojcu. Na szczęście po
latach ciągania po sądach i składania
pozwów przez organizacje takie jak ALDF
i PETA, w sierpniu 2012 roku sędzia pozwolił na dożywotnie umieszczenie Bena
w kalifornijskim sanktuarium dla zwierząt,
prowadzonym przez organizację PAWS
(Performing Animal Welfare Society).
Dziś Ben może cieszyć się dużym
zielonym wybiegiem, na którym spędza
praktycznie całe dnie; ma do dyspozycji
także stawek, w którym schładza się
w upały.
Zainteresowani mogą tutaj obejrzeć
krótką historię uwolnienia niedźwiadka.
9.
ADIDAS REZYGNUJE Z UŻYWANIA
KANGURZEJ SKÓRY
Marka ta jest rozpoznawana na całym świecie,
ich buty są noszone przez sportowców od 1920
r., a dzięki innowacyjności i świetnemu designowi, dziś Adidas jest jedną z największych marek
odzieżowo-obuwniczych na świecie. Przez długie
lata Adidas wykorzystywał skórę z kangurów do
produkcji różnych modeli korków piłkarskich, przez
co dotował największą komercyjną rzeź dzikich
zwierząt na świecie, jak o polowaniach na kangury
mówi organizacja Animals Australia.
Po latach prowadzenia kampanii przez organizacje takie jak Viva!, czy Viva! USA, Adidas ogłosił
we wrześniu, że wycofuje użycie kangurzej skóry
do produkcji obuwia.
10.
HISTORIA WOŁÓW BILLA I LOU NA
PIERWSZYCH STRONACH GAZET
Pomimo że tak jakbyśmy sobie tego życzyli,
wiadomość ta nie kończy się happy-endem, historia wołów Billa i Lou, które przez dziesięć lat były
wykorzystywane do badań naukowych w Vermont’s Green Mountain College (GMC), przyczyniła się
w Stanach do gorącej debaty na temat wykorzystywania i hodowli zwierząt do celów naukowych
i konsumenckich.
Cała historia przedstawia się następująco – Bill
i Lou są hodowane do celów naukowych w GMC.
Następnie jeden z wołów – Lou doznaje kontuzji
nogi, tak poważnej, że nie może być dłużej wykorzystywany do celów badawczych. Co decyduje
GMC? Para zwierząt powinna zostać zabita celem
spożycia przez studentów. Gdy wiadomość ta
dostała się do mediów, opinia publiczna zawrzała.
I pomimo, że liczne sanktuaria dla zwierząt, m.in.
VINE, zabiegały o możliwość opieki nad parą wysłużonych zwierząt, GMC w listopadzie zdecydował
się na eutanazję Lou. Jednak dzięki presji wywartej
przed media i społeczeństwo, GMC zobowiązał się
do dożywotniej opieki nad drugim wołem – Billem,
który został umieszczony na fermie należącej do
uczelni. Jakkolwiek kontrowersyjne wydaje się nagłaśnianie sprawy jedynie dwójki zwierząt, a przyzwalanie na ubój milionów pozostałych zwierząt
gospodarskich, historia Billa i Lou przyczyniła się
do, jakże istotnej i długo oczekiwanej, dyskusji na
temat postrzegania i wykorzystywania zwierząt
jako zwykłych surowców.
11.
KOSTARYKA ZAKAZUJE MYŚLISTWA JAKO FORMY SPORTU
Po jednomyślnym i ostatecznym głosowaniu w grudniu ubiegłego roku parlament Kostaryki,
jako pierwszy w całej Ameryce Południowej, wprowadził w życie ustawę całkowicie zakazującą
uprawiania myślistwa dla sportu. Dzięki temu osoby, które przyłapie się podczas polowania, mogą
podlegać karze do czterech miesięcy pozbawienia wolności lub $3,000 grzywny.
Kostaryka, jako jeden z niewielu krajów na świecie, w którym zachowała się bioróżnorodność
gatunków, jest wielką atrakcją dla myśliwych, którzy przyjeżdżają na łowy w poszukiwaniu egzotycznych kotów, kolorowych papug i innych zwierząt atrakcyjnych dla przemysłu zoologicznego.
Dlatego też wprowadzony zakaz daje szansę na utrzymanie różnorodności gatunków
i odrodzenie się prawdziwej turystyki.
Warto także wspomnieć, że przegłosowana ustawa weszła w życie tylko dzięki determinacji
aktywistów, którzy dwa lata temu zebrali na petycji domagającej się zakazu myślistwa prawie
177 tysięcy podpisów, a następnie przedłożyli parlamentowi obywatelski projekt ustawy. Brawa!
12.
HOLENDERSKI SENAT PRZEGŁOSOWAŁ
ZAKAZ HODOWLI NOREK NA FUTRA
W dekadę po tym, jak Holandia urosła na trzecią na świecie, zaraz po Danii i Chinach, potęgę
w produkcji futer z norek, z rocznym wynikiem na poziomie 6 milionów skór, pod koniec roku holenderski senat przegłosował zakaz hodowli norek dla futer.
Kilka miesięcy wcześniej Minister Rolnictwa wystosował ankietę do obywateli Holandii. Okazało
się, że aż 93% Holendrów i Holenderek jest przeciwko zabijaniu zwierząt na futra. Na zamknięcie
swoich ferm hodowcy norek mają czas do 2024 roku.
Holenderski przemysł futrzarski obecnie składa się ze 170 ferm norek, na których zwierzęta
trzymane są zazwyczaj w jałowych, metalowych klatkach długości ludzkiego przedramienia.
W naturalnych warunkach norki zasiedlają najczęściej doliny rzeczne, a ich potrzeby terytorialne
szacuje się na ok. 800 ha. Poprzez stres wywołany hodowlą w ciasnych, często stłoczonych klatkach, norki przejawiają objawy stereotypii i kanibalizmu. Holandia wprowadziła zakaz hodowli lisów
na futra już w 1995 roku, w dwa lata
później wprowadziła zakaz hodowli
szynszyli na futra.
Zakaz hodowli norek oznacza, że
za 12 lat holenderski przemysł futrzarski będzie tylko wstydliwym wspomnieniem, a ludzie z niedowierzaniem
będą kręcić głowami i zastanawiać się
Jak mogliśmy to
robić zwierzętom?
Tą dobrą informacją kończymy
nasze zestawienie. Wydawać by się
mogło, że rok 2012 był dość przychylnym rokiem dla aktywistów, jednak
my życzymy sobie i Wam, żeby nadchodzący 2013 obfitował w jeszcze
więcej akcji dążących do wyzwolenia
zwierząt!
8 otwarteklatki.pl
Jola Cora
PIERWSZA Międzynarodowa
VEGGIE PRIDE
G
enevAnimaliste oraz LausAnimaliste
organizują pierwszą Międzynarodową
Veggie Pride, która odbędzie się
18 maja 2013 r. w Genewie (Szwajcaria).
Będzie to weekend (16-20 maja) pełen atrakcji,
takich jak wykłady, koncerty, spotkania oraz
happeningi przed WHO i ONZ i wręczenie
petycji przeciw wegefobii.
Pierwsze, lokalne Veggie Pride miały miejsce
we Francji na początku lat 2000, jako odpowiedź
na ataki i dyskryminację, które musieli znosić
francuscy wegetarianie i weganie.
Wyszli oni na ulice po to, aby pokazać że
istnieją i że oczekują poważnego traktowania,
ponieważ cierpienie i śmierć miliardów zwierząt
jest sprawą poważną i polityczną. Powstało też
wtedy pojęcie wegefobii, czyli tego, z czym pewnie każdy z nas miał do czynienia w postaci ataków, głupich komentarzy, wyśmiewania się itd.
Ważne jest, żeby nazywać rzeczy takimi, jakie
są i na tego typu ataki odpowiedzieć, że jest to
wegefobia; staje się to wtedy kwestią polityczną,
a nie prywatną. Dlaczego ważne jest, żeby było
nas jak najwięcej na Veggie Pride?
Ponieważ jest to jedyna
taka okazja, by pokazać
międzynarodowym instytucjom,
takimi jak WHO czy ONZ, że jest nas
dużo.
otwarteklatki.pl
9
Ze względów osobistych jest to jedyna taka okazja, by zwiedzić Genewę
(bardzo drogie miasto) taniej, ponieważ
komitet Veggie Pride zapewnia możliwie najtańsze noclegi, a wegańskie
wyżywienie za „co łaska”.
Nie wspominając już o radości
spędzenia czasu z weganami z całego świata oraz chodzenia na wykłady,
koncerty itp.
Rezerwujmy sobie
czas/urlop już teraz!
Strona ogólna o Veggie Pride:
http://www.veggiepride.org/en/
Strona (w budowie) o tegorocznej
Veggie Pride:
http://www.veggiepride.ch/
Petycja przeciw wegefobii
(zachęcamy do podpisania!), która będzie
wręczona podczas Veggie Pride:
http://www.avaaz.org/en/petition/Respect_of_
the_rights_of_vegans_and_vegeterians/
Wydarzenie na Facebooku:
http://www.facebook.com/
events/126216770855732/
Grupa na Facebooku dot. wyjazdu z
Polski do Genewy na Veggie Pride;
dodawajcie siebie, jeśli chcecie w niej być:
http://www.facebook.com/
groups/308055985967799/
Dobrusia Karbowiak
ANIMAL IMPACT: Secrets Proven to Achieve Results
and Move the World to jedna z najnowszych pozycji
poruszających tematykę strategii działania na rzecz zwierząt.
Autorka, Caryn Ginsberg, jest osobą łączącą w sobie zainteresowanie
problematyką zwierząt oraz wiedzę z dziedziny marketingu.
To połączenie zdarza się wśród aktywistów niezwykle rzadko, więc na
pewno warto sięgnąć po książkę, która podpowiada nam, jak myśleć
o prowadzeniu kampanii, aby jej skuteczność była możliwie najwyższa.
Ginsberg tłumacząc swój sposób patrzenia na aktywizm, podaje
jednocześnie mnóstwo przykładów działań i kampanii, które odniosły
sukces. Przykłady te dotyczą zarówno promowania adopcji czy sterylizacji jak i walki z hodowlami przemysłowymi albo promowania diety
wegańskiej, więc praktycznie każda osoba lub organizacja działająca
w ramach ruchu praw zwierząt znajdzie jakieś inspiracje dla swoich
działań. Można się zgadzać lub nie zgadzać z autorką albo poszczególnymi akcjami i organizacjami zaprezentowanymi w książce, ale na
pewno warto przeczytać i wszystko solidnie przemyśleć.
www.animal-impact.com
10 otwarteklatki.pl
Agata Wilkowska
ETYKA, A TO CO JEMY – Peter Singer, Jim Mason
Nakładem wydawnictwa Czarna Owca ukazała się kolejna już książka autorstwa Petera Singera - australijskiego etyka znanego dzięki pozycji
„Wyzwolenie zwierząt” praktycznie wszystkim aktywistom i aktywistkom
prozwierzęcym. Jego nowa książka adresowana jest przede wszystkim do
ludzi, którzy w supermarketach wybierają kuszące produkty, jednocześnie nie
zastanawiając się nad ich pochodzeniem, składem czy wartością odżywczą.
Peter Singer wraz z Jimem Masonem, prawnikiem specjalizującym się
w prawach ludzi i zwierząt, odsłaniają przed czytelnikami prawdę ukrytą
za ładnymi etykietkami. Książka jest doskonałą odpowiedzią na niezwykle
ważne pytanie: jak kupować i jeść etycznie? Autorzy poruszyli w niej tematy
związane z przemysłową hodowlą zwierząt i weganizmem, ale zwrócili uwagę także na kwestię żywności Fair Trade i organicznej.
Pozycję polecamy przede wszystkim osobom, którym wciąż jeszcze nie
udało się zrezygnować z mięsa i innych produktów odzwierzęcych. Jednak
aktywiści i aktywistki również powinni się z nią zapoznać, aby odświeżyć
swoją wiedzą i zdobyć wiele nowych argumentów na rzecz weganizmu.
wyd. Czarna Owca, Warszawa 2012
HENRY: ONE MAN'S WAY
Film ten jest wciąż aktualny, mimo że nakręcono go już prawie 20 lat
temu. Co więcej, można go polecić wszystkim aktywistom i aktywistkom,
bez względu na obszar działań. Henry Spira (1927-1998) był działaczem
związków zawodowych, zaangażowanym w ruchu na rzecz praw obywatelskich. W latach 70., po poznaniu Petera Singera, zaczął skupiać się na
obronie zwierząt. Dzięki temu, że potrafił trzeźwo ocenić sytuację i wyznaczyć realne cele, osiągał sukcesy. Reprezentowany przez niego model
aktywizmu powinien stanowić inspirację dla każdego i każdej z nas.
Spira przekonał do swoich działań wielu dziennikarzy i naukowców, co w znaczącym
stopniu wpłynęło na zmianę oblicza wielu amerykańskich koncernów, takich jak Revlon
i Avon. Firmy te, dzięki jego działaniu, zdecydowały się na finansowanie badań nad alternatywami dla testowania kosmetyków na zwierzętach. Poprzez liczne protesty Spira doprowadził również do tego, że Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku zrezygnowało
z eksperymentów na kotach. Jeśli widział szanse na zwycięstwo, potrafił dla osiągnięcia
celu wystąpić nawet przeciwko Ministerstwu Rolnictwa. Film o nim można więc śmiało
potraktować jako warsztat z wystąpień publicznych czy przeprowadzania kampanii.
reż. John Swindells, 1997 (do pobrania z www.alterkino.org)
PROJEKT VEGAN BUDDY
Portal społecznościowy „Wegański przyjaciel” skupia wegan i weganki z całej Polski,
którzy służą poradami i odpowiedzią na wszelkie pytania dotyczące weganizmu.
Ideą serwisu jest prosta: umożliwić ludziom, którzy chcą przejść na weganizm,
poznanie osób, które po prostu im w tym pomogą. Osoby z doświadczeniem
to kopalnie wiedzy, więc jeżeli nie wiecie, jak i z czego zrobić pyszne wegańskie
ciasto, gdzie znaleźć nieskórzane buty, czy jak przyrządzić bigos, żeby oszukać
mięsożernych znajomych, od razu kontaktujcie się z nimi! Weganie i weganki również
mogą wykazać się aktywnością i zarejestrować się w serwisie, dzięki czemu osoby
szukające pomocy szybko znajdą odpowiednią osobę ze swojego miasta. Całe
zadanie polega na tym, aby odpowiadać na pytania, zaoferować wsparcie i pokazać
innym, jakie to wszystko jest proste. Jeżeli obie strony wykażą dobre chęci, można
umówić się na wspólne zakupy czy gotowanie obiadu!
www.veganbuddy.pl
otwarteklatki.pl
11
Joanna Stiller
CENA FUTRA
rzeczywistość polskich ferm futrzarskich
S
tereotypia, apatia, choroby oczu i uszu, rany ciała
– na każdej spośród 52
ferm objętych śledztwem wystąpiło co najmniej jedno z tych
zjawisk.
Materiały ze śledztw na
fermach zwierząt hodowanych
na futra były w ostatnich latach
wielokrotnie publikowane
w różnych krajach, szczególnie
w tych będących potentatami na światowych rynkach
skór, jak Dania czy Finlandia.
Wszystkie śledztwa wykazały, że problem zapewnienia
zwierzętom odpowiednich
warunków na fermach przemysłowych jest poważny, a jego
konsekwencjami są m.in. liczne
okaleczenia zwierząt oraz
zmiany behawioralne.
12 otwarteklatki.pl
Joanna Stiller
W latach 2011-2012 podobne śledztwo zostało przeprowadzone na fermach na terenie
całej Polski. Stowarzyszenie
Otwarte Klatki otrzymało od
anonimowego źródła materiały filmowe i fotograficzne,
dokumentujące rzeczywiste
warunki hodowli i chowu zwierząt. Śledztwo objęło 52 fermy
mięsożernych zwierząt futerkowych (lisy, norki, jenoty).
Warto wspomnieć, że
w 2011 r. NIK przeprowadziła
kontrolę 23 ferm futrzarskich
w Wielkopolsce, skupiając się
jednak na zbadaniu skuteczności egzekwowania przepisów
ochrony środowiska, budowlanych oraz weterynaryjnych.
Wyniki kontroli wskazują na
wysoki stopień nieprawidłowości i uchybień w stosunku
do obowiązujących przepisów.
Niezwykle istotny jest wniosek
dotyczący Inspekcji Weterynaryjnych, które według raportu
w dużej mierze przeprowadzają
kontrolę ferm oraz dokumentują je w sposób nierzetelny oraz
zawężają zakres kontroli.
Poza tym na terenie wszystkich ferm przynajmniej raz do
roku powinna zostać przeprowadzona kontrola weterynaryjna przez odpowiednią jednostkę Powiatowego Inspektoratu
Weterynaryjnego. Wszelkie
nieprawidłowości i problemy
zostały zatem zaobserwowane
na fermach, które takiej kontroli
zostały poddane.
Śledztwo, którego wyniki
opublikowało Stowarzyszenie
Otwarte Klatki, koncentruje się
na warunkach bytowania zwie-
rząt z uwzględnieniem zarówno
stanu psychofizycznego zwierząt, jak i warunków,
w jakich są hodowane i chowane.
Powszechnym zjawiskiem
występującym na fermach
objętych śledztwem i udokumentowanym w materiałach
jest stereotypia. Polega ona na
mechanicznym wykonywaniu
i sukcesywnym powtarzaniu
zachowań, niekiedy również
aktów autoagresji, jak np. wyrywanie futra. Zwierzęta biegają
od jednego końca klatki do
drugiego, zataczają koła albo
próbują przegryźć pręty klatki.
Przyczyną takiego zachowania
jest fakt, że mięsożerne zwierzęta hodowane na futra nie
zaliczają się do kategorii zwierząt w pełni udomowionych; są
one tym samym nieprzystosowane do życia w klatce.
Brak także jakichkolwiek
elementów, które mogłyby
urozmaicić życie zwierząt.
Warto również dodać, że w niektórych miejscach klatki były
większe od wymaganych,
a mimo to nie udało się uniknąć
tego typu problemów.
Kolejnym powszechnym
zjawiskiem zaobserwowanym
na przemysłowych fermach
zwierząt hodowanych na futra
są objawy apatii. Mogą one
wynikać przynajmniej z kilku
powodów, należy jednak podejrzewać, że w dużej mierze
są, podobnie jak stereotypia,
wynikiem bytowania w klatkach
i związanych z tym zmian
w behawiorze zwierząt. Apatyczne zwierzęta kulą się na
tyłach klatek, są osowiałe, nie
reagują na bodźce i nie wykazują żadnych oznak zainteresowania. Dotyczy to zarówno
młodych, jak i starych zwierząt,
choć z wiekiem zachowanie to
znacznie się nasila.
Innym zauważalnym na fermach problemem są choroby
oczu oraz jamy ustnej. Zaobserwowano, iż oprócz zwiększonej podatności na kontakt
z patogenami, która wynika
z przemysłowej formy chowu,
duże zagęszczenie zwierząt
wyraźnie koreluje z występowaniem wszelkiego rodzaju ran
oraz innych problemów zdrowotnych. Są one konsekwencją
zarówno przebywania w klatce,
jak i przebywania wespół z innymi osobnikami na zbyt małej
przestrzeni.
Choć przypadki agresji
zostały zarejestrowane na
stosunkowo niewielkiej liczbie ferm objętych śledztwem,
można przypuszczać, że zjawisko to jest powszechnie
występujące. Terytorialność
mięsożernych zwierząt hodowanych na futra w warunkach
fermowych jest jednym z głów-
ności: ugryzienia głowy, okolic
karku i tułowia, rany łap
i ogona.
Również stan sanitarny
ferm pozostawia wiele do
życzenia. Udokumentowano
przypadki nieusunięcia zwłok
padniętych zwierząt z klatek,
również takich, w których przebywają inne zwierzęta, co może
stanowić poważne zagrożenie
epidemiologiczne. Dodatkowo
zaobserwowano i udokumentowano przypadek kanibalizmu,
czyli zjadania zwłok padłego
zwierzęcia przez inne zwierzęta
w klatce. Ponadto występują częste zabrudzenie klatek
kawałkami sierści, resztkami
karmy czy innymi zanieczyszczeniami. Warunki sanitarne na
terenie oraz w okolicach fermy
także często nie są prawidłowe.
Najpowszechniejszym problemem jest duża ilość odchodów
zgromadzona pod klatkami.
nych czynników powodujących
występowanie aktów agresji
pomiędzy nimi. Do typowych
ran zadawanych przez inne
zwierzęta należą w szczegól-
Poza aspektem epidemiologicznym wpływają one na
zwiększenie odorów. Poza terenem fermy kilkakrotnie zaobserwowano i udokumentowano
otwarteklatki.pl
13
oskórowane tuszki zwierząt
zgromadzone nieopodal płotu.
Należy pamiętać, że otrzymane materiały nie zawsze
pokazują wszystkie problemy
występujące na danej fermie.
Można więc przypuszczać, że
statystyki podane w raporcie to
wartości minimalne i prawdopodobnie przy dłuższej i bardziej dokładnej kontroli byłyby
wyższe.
W związku
z powyższymi
faktami nasuwa się
wniosek, iż w hodowli
przemysłowej nie
da się zapewnić
odpowiednich
warunków do
bytowania zwierząt
i sama w sobie tego
typu hodowla jest
zaprzeczeniem ich
dobrostanu.
Jedynym skutecznym
rozwiązaniem jest całkowity
zakaz hodowli zwierząt na
futra.
W związku z wynikami
śledztwa Fundacja Viva! Polska,
działająca w ramach Kolacji na
rzecz Zakazu Hodowli Zwierząt
na Futra w Polsce, skierowała
do prokuratury zawiadomienia
o łamaniu prawa dotyczące
trzech miejsc, na których zaobserwowano największe zaniedbania.
Kilka dni po publikacji raportu, w listopadzie 2012 r.,
Ekostraż oraz Otwarte Klatki
przeprowadziły wspólnie interwencję na fermie pod Ostrowem Wielkopolskim. Jeden
z trzymanych tam lisów miał
ogromne narośla w jamie
ustnej i został odebrany właścicielowi oraz przewieziony do
Wrocławia, gdzie poddano go
leczeniu. Zdaniem pracowników Powiatowego Inspektoratu
Weterynarii w Ostrowie Wielkopolskim, który kontrolował tę
fermę zaledwie dwa tygodnie
wcześniej, w dniu interwencji
„kondycja wszystkich zwierząt
na fermie była bardzo dobra".
Odebrany lis nigdy nie był leczony przez właściciela,
a w ujawnionym podczas in-
Kiedy przygotowywaliśmy publikację materiałów
ze śledztwa, zupełnie nie wiedzieliśmy, czego
się spodziewać. Oczywiście padły oskarżenia,
że to oszustwo, że flash aparatu bardziej szkodzi zwierzętom w klatkach niż samo życie na
fermie. Jednak w reakcjach ludzi dominowały
gratulacje za dobrze wykonaną pracę i szczera
wściekłość na to, co robi w Polsce przemysł fu-
14 otwarteklatki.pl
terwencji stanie znajdował się
przynajmniej od kwietnia 2012
r. Pomimo udzielenia fachowej opieki, nie udało się ocalić
mu życia. Zmiany okazały się
na tyle rozległe, że skazywały
go na ciągłe cierpienie, a ich
chirurgiczne usunięcie było
niemożliwe.
Pełen tekst raportu
dostępny jest
na stronie
www.otwarteklatki.pl
Bibliografia:
NIK Delegatura w Poznaniu „Informacja o wynikach kontroli sprawowania nadzoru przez inspekcje
państwowe nad funkcjonowaniem
ferm zwierząt futerkowych w województwie wielkopolskim”
Raport Stowarzysenia Otwarte
Klatki - „Cena Futra - rzeczywistość
polskich ferm futrzarskich”
trzarski. Wiedzieliśmy już, że obraliśmy właściwy
kurs i że warto iść tą drogą.
Nabraliśmy pewności, że właśnie upublicznienie prawdziwego obrazu hodowli zwierząt na
futro jest tym, czego przemysł futrzarski boi się
najbardziej. Tak samo jest w przypadku każdego
innego przemysłu opartego na wyzysku
zwierząt.
Zakaz w
Holandii
Dobrusia Karbowiak
Paweł Brzeziński
i jego
konsekwencje
dla Polski
C
ałkiem niedawno byliśmy świadkami historycznego wręcz wydarzenia. Parlament Holandii
przegłosował zakaz hodowli
zwierząt na futra z 12-letnim
okresem przejściowym. Nie jest
to pierwszy kraj, który wprowadził taki zakaz – jednak
w przypadku Holandii sytuacja
jest wyjątkowa przede wszystkim dlatego, że nigdy wcześniej
zakaz nie objął przemysłu,
który był tak silny. Statystyki
z ubiegłego roku pokazują, że
Holandia jest w ścisłej światowej czołówce jeśli chodzi
o produkcję skór z norek.
Organizacja Bont voor
Dieren (Futro dla Zwierząt)
powstała w 1986 roku i wtedy
mniej więcej rozpoczęły się
pierwsze starania Holendrów
o wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futro. Po raz
ostatni do mobilizacji w sprawie zakazu doszło w roku 2006.
W październiku tamtego roku
SP (Partia Socjalistyczna) oraz
Partij van de Arbeid (Partia
Pracy) zaproponowały ustawę
zakazującą takiej hodowli.
Od tamtego momentu
ruch prozwierzęcy zaczął
skupiać się na lobbowaniu
w parlamencie. Aby uzyskać
większość konieczną do
wprowadzenia zakazu, trzeba
było przekonać kilka partii do
głosowania za nim. W ocenie
Femke Zandberg, członkini
Bont Voor Dieren, dużą rolę
odegrały również śledztwa na
fermach hodujących zwierzęta
na futro.
Jeden obraz
wart jest tysiąca
słów. W 2008 roku
nagrano więc materiał
na kilku fermach
norek i filmy te zostały
pokazane politykom.
Nagrań używaliśmy
także w trakcie
kampanii.
Hodowcy nie przyglądali się
tym działaniom bezczynnie.
Wydali miliony euro na reklamy
w telewizji i prasie. Na szczę-
ście ta kampania nie przyniosła
im sympatii społecznej, której
się z pewnością spodziewali.
Dyskusja zaczęła skupiać się
na sytuacji materialnej poszczególnych właścicieli ferm.
Po okresie lobbowania,
większość parlamentarna
głosująca za zakazem składała
się z następujących partii: SP
(Partia Socjalistyczna), Partij
van de Arbeid (socjal-demokraci), Partij voor de Dieren (Partia dla Zwierząt), GroenLinks
(Zieloni, partia lewicowa), D66
(demokraci) i Partij voor de
Vrijheid (Partia Wolności, prawica). Partie, które głosowały
przeciwko zakazowi to VVD
(partia liberalna), Liberals, CDA
(chadecja), ChristenUnie i SGP
(obie są partiami religijnymi).
Zandberg zauważa również,
otwarteklatki.pl
15
że „futer na ulicach jest więcej
niż kiedykolwiek wcześniej.
Z drugiej strony rośnie też
ilość ludzi, którzy zdecydowanie występują przeciwko
futrom”. Bont voor Dieren nie
zaprzestało więc protestów
przeciwko futrom tylko dlatego,
że przemysł został zdelegalizowany. Teraz środek ciężkości
przeniósł się na zachowania
konsumentów. Organizacja
współpracuje z projektantami
mody i markami, aby wspólnie
zmieniać podejście ludzi do
mody. Efektem tej współpracy
jest m.in. prezentacja „Sustainable Stories” przedstawiona
w trakcie Amsterdamskiego
Tygodnia Mody. Prezentacja
dotyczyła praw zwierząt oraz
dwóch marek, które bardzo poważnie podchodzą do tematu
niewykorzystywania surowców
odzwierzęcych oraz ekologii:
Ecological Textiles i Honest By.
Zdaniem Zandberg, jeśli
chodzi o sprawy dotyczące
zwierząt, Holandia zdecydowanie podąża w dobrym kierunku.
„Coraz więcej uwagi poświęca
się dobrostanowi zwierząt i ich
prawom. Coraz więcej ludzi
zdaje sobie sprawę z tych rzeczy. W 2012 roku Holendrzy po
raz pierwszy zjedli mniej mięsa, ale więcej za nie zapłacili.
Mamy też Partij voor de Dieren
(Partię dla Zwierząt), która inspiruje różne działania na rzecz
zwierząt”.
Co ten zakaz oznacza
dla Polski?
Już teraz Polska jest atrakcyjnym krajem dla zagranicznych inwestorów. Główną
zaletą są niskie koszty prowadzenie fermy, niższe płace dla
pracowników, mniej restrykcyj-
16 otwarteklatki.pl
ne prawo i stosunkowo nieduży
sprzeciw okolicznych mieszkańców i społeczności. Dodatkowo całość produkcji jest
sprzedawana do zagranicznych
domów aukcyjnych, co w obliczu niższych kosztów generuje
dodatkowy zysk. Należy zatem
podejrzewać, że zakaz hodowli
zwierząt na futra w Holandii
i wynikający z niego dwunastoletni okres przejściowy będzie
oznaczał znaczny wzrost liczby
inwestycji z holenderskim kapitałem w Polsce.
W jaki sposób zagraniczne firmy działają w krajach o
bardziej sprzyjających warunkach inwestycyjnych, pokazuje
przykład amerykańskiej firmy
Smithfield Foods, która w 1999
roku przejęła firmę Animex S.A.,
jednego z największych producentów mięsa w Polsce.
W 2003 roku Inspekcja
Ochrony Środowiska wraz
z Państwową Inspekcją Sanitarną, Inspekcją Weterynaryjną
i Nadzorem Budowlanym przeprowadziła kontrolę na
14 fermach trzody chlewnej
należących do koncernu. Podczas kontroli stwierdzono, iż
„kierownictwa wszystkich
14 kontrolowanych ferm należących do amerykańskiego
koncernu Smithfield Foods
dopuściło do naruszenia przepisów ochrony środowiska oraz
przepisów prawa budowlanego,
jak też wymagań wynikających
z przepisów sanitarnych i weterynaryjnych.”
Stwierdzone naruszenia to
między innymi: brak pozwoleń
na wyprowadzanie gazów i płynów do powietrza, zanieczyszczanie środowiska gnojowicą,
brak wymaganych szczepień
u pracowników, czy wręcz niezarejestrowanie prowadzenia
działalności u Powiatowego
Lekarza Weterynarii.”
W 2005 roku brytyjska
organizacja Compassion
in World Farming
przeprowadziła
śledztwo na dwóch
fermach świń
w Polsce należących
do Smithfield Foods.
Film pokazuje bardzo złe
warunki, w których zwierzęta
są hodowane. Tak więc okazało
się, że po raz kolejny kontrole
nie były w pełni skuteczne.
Obecnie w Polsce istnieje przynajmniej kilka ferm norek
z kapitałem holenderskim.
Ferma w Żdżarach została
w zeszłym roku ukarana za
zatruwanie pobliskiego strumyka ściekami przemysłowymi.
I choć mandat został przyjęty,
to nieznaczna kwota 500 zł
powinna być dla właściciela,
holenderskiej firmy Futrex, jedynie potwierdzeniem tego, że
w Polsce przepisy dla tego typu
działalności są dużo bardziej
korzystne niż w innych krajach.
Kolejna ferma, w Radachowie
w województwie lubuskim, należąca do holenderskiej spółki
Farm Equipment International,
przez pracowników była oskarżana o łamanie ich praw. Chodzi między innymi o brak dostępu do wody pitnej, urągające
warunki noclegowe dla pracowników czy ich zastraszanie. Mieszkańcy miejscowości
Karsko w województwie zachodniopomorskim oskarżają
Farm Equipment International,
że należąca do spółki ferma
przyczynia się do znacznego
obniżenia jakości życia, jak
również stwarza zagrożenie dla
okolicznej fauny. W ostatnim
czasie spółka zapowiedziała plan powiększenia obsady
fermy do 140 tysięcy zwierząt.
Jeśli lokalne władze miałyby na
to przystać, ferma będzie jedną
z największych, jeśli nie największą fermą norek w Polsce.
Bowiem „holenderski styl”
to duże fermy, na których
hodowanych jest kilkadziesiąt
tysięcy zwierząt. Fermy są
szczelnie otoczone wysokimi
murami, ogrodzeniami z siatki
stalowej, drutami pod napięciem.
Wyposażone są w szczelny
system monitoringu i innych
zabezpieczeń elektronicznych,
nad którymi dodatkowo dyżurują pracownicy ochrony.
Zakaz prowadzenia hodowli
zwierząt na futra w Holandii
oznacza, że w Polsce tego typu
ponurych miejsc może zacząć
przybywać.
Może, chociaż nie musi. Nie
tylko mieszkańcy Karska protestują przeciwko budowie
i rozbudowie ferm norek
w swojej okolicy. Protesty
trwają między innymi w takich
miejscowościach jak Krąpiel,
Sobieszczany-Kolonia, Budzieszwice, Mięcierzyn Jarząbki czy Wola Skorzęcka. Jest to
jedynie kilka miejsc na mapie
Polski, w których mieszkańcy
domagają się godnych warunków życia i realnego wpływu
na to, co dzieje się
w ich gminach. Bo to właśnie
mieszkańców i gmin (oraz
przede wszystkim zwierząt na
fermach) dotyczą tego typu
inwestycje. Znaczenie tych
protestów jest kluczowe
z tego powodu, iż niedopuszczenie do powstania fermy
oznacza, że nie powstaje problem, z którym później trzeba
się zmagać. Równocześnie
protesty stwarzają nieprzyjazny
klimat, w którym inwestorzy nie
czują się bezkarni, gdyż wiedzą,
że ich działania są monitorowane i spotykają się ze
sprzeciwem.
Dotychczasowe doświadczenia pokazują jednak, że
mimo protestów przynajmniej
część ferm powstanie, co przy
prawdopodobnym masowym
exodusie holenderskich hodowców na wschód oznacza
mimo wszystko kolejne miliony
zwierząt zabijane na terenie
Polski. I choć rola protestów
jest nie do przecenienia, najistotniejsze wydaje się obecnie
wstąpienie w ślady Holendrów
i zainicjowanie poważnej i merytorycznej dyskusji na temat
wprowadzenia zakazu hodowli
zwierząt na futra w Polsce.
Rządy krajów takich
jak Wielka Brytania
i Austria doszły
już do wniosku, że
najskuteczniejszym
sposobem zapobiegania
cierpieniu zwierząt
jest niedopuszczanie
do niego. Parlament
Słowenii głosował
w tej sprawie pod
koniec stycznia. Kiedy
ta sprawa znajdzie się
w polskim Sejmie,
zależy również od nas.
otwarteklatki.pl
17
Mikołaj Szulczewski
JEDNE
KOCHASZ,
INNE
Dobrusia Ka
Paweł Br
ZJADASZ
czyli jak działa
dysonans
poznawczy
T
ym artykułem rozpoczynamy cykl, którego celem jest przedstawienie w perspektywie
psychologii relacji między człowiekiem a innymi zwierzętami1 w kontekście ich eksploatacji oraz omówienie technik z zakresu psychologii wpływu społecznego przydatnych
osobom działającym na rzecz zmian w społeczeństwie.
Praktycznie każdy zajmujący się kwestią ochrony praw
zwierząt w pewnym momencie
przeżywał wielką frustrację
spowodowaną niespójnością
ludzkiego zachowania. Z jednej
strony większość z nas uznaje
zdolność zwierząt do odczuwania bólu. Według badań CBOS-u z 2006 roku aż 82% osób
deklaruje przekonanie
o tym, że wszystkie zwierzęta
odczuwają ból tak samo jak
ludzie. Potępienie krzywdzenia
zwierząt jest obecnie normą
społeczną, choć zauważalne są
różnice między mieszkańcami
wsi, którzy będąc grupą trudniącą się w eksploatacji zwierząt, niejako z konieczności
18 otwarteklatki.pl
przejawiają mniejsze dla nich
współczucie, a mieszkańcami
miast. Również pewne różnice
w deklarowanym podejściu do
zwierząt są widoczne pomiędzy mężczyznami a kobietami,
co ma związek z kulturową
symboliką mięsa i koncepcją
męskości. Dominujący współcześnie stosunek do zwierząt
wyraża się również istnieniem
takich dokumentów jak Światowa Deklaracja Praw Zwierząt
przedłożona w UNESCO w 1997r.
oraz nasza Ustawa o ochronie
praw zwierząt. Oba teksty zaczynają się pięknymi słowami, które,
mogłoby się wydawać, powinny
nieść za sobą realną poprawę
w naszym stosunku do zwierząt.
Według analiz Stevena
Pinkera poziom przemocy na
świecie stale spada. Żyjemy
prawdopodobnie w najspokojniejszych czasach, jakie do tej
pory miały miejsce.
W XVI wieku popularną w Paryżu rozrywką było palenie kotów.
Wiszące na sznurku zwierzę,
ku uciesze gapiów, było powoli
opuszczane w płomienie. Dziś
trudno sobie wyobrazić, by w
Europie społeczeństwo przyzwoliło na tego typu publiczne
torturowanie zwierząt. Mimo
tej ogromnej zmiany, która
dotyczy nie tylko zwierząt, ale
również kobiet, dzieci, ludzi
o innym pochodzeniu etnicznym, innej orientacji płciowej
itp., nadal nasz świat jest pełen
przemocy i ze względu na
wzrost populacji oraz uprzemysłowienie rolnictwa, a co za tym
idzie wzrost konsumpcji produktów odzwierzęcych, prawdopodobnie ilość cierpienia
zadawanego przez ludzi innym
gatunkom jest nieporównywalnie większa niż w przeszłości.
Właśnie ta niezgodność
arbowiak
pomiędzy
tym jak ludzie trakturzeziński
ją zwierzęta, a tym jaką troskę
i sympatię względem nich
deklarują jest częstym źródłem
konsternacji wśród aktywistów
prozwierzęcych, czy po prostu
wegan, w kontaktach z osobami jedzącymi produkty
odzwierzęce.
Aby lepiej zrozumieć, jak
to jest możliwe, żeby naraz
kochać zwierzęta i produkty
odzwierzęce, odwołam się do
koncepcji człowieka w psychologii społecznej. Ten dział
psychologii zajmuje się poszukiwaniem czynników wpływających na nas z zewnątrz, takich
jak inni ludzie czy kultura, nie
przywiązując wagi do tego, co
poszczególnych ludzi od siebie
różni. W związku z tym psychologia społeczna w ogromnej
mierze opiera się na eksperymentach, w których modyfikuje
się ludzkie poglądy czy zacho-
wania za pomocą manipulowania zewnętrznymi zmiennymi.
Tego typu badania dają dość
spektakularne rezultaty, które
w dużym stopniu zaprzeczają
archaicznej koncepcji człowieka
jako zwierzęcia racjonalnego.
Elliot Aronson, jedna z najważniejszych postaci w krótkiej
historii psychologii społecznej,
napisał w kontekście koncepcji zwanej teorią dysonansu
poznawczego, że teoria ta „nie
przedstawia człowieka jako
istotę racjonalną, lecz raczej
skłonną do racjonalizacji”.
Racjonalizacja to uzasadnianie
własnych czynów pozornie logicznymi i racjonalnymi argumentami w celu między innymi:
zmniejszenia poczucia winy
i wzmocnienia samoakceptacji.
Intelektualna akrobatyka, jaką
potrafi przejawiać wiele osób
w konfrontacji z faktem, że
konsumpcja pokarmów odzwierzęcych powoduje cierpienie i śmierć wielu zwierząt, wyjątkowo pasuje do tej definicji.
Jako pierwszy użycie teorii
dysonansu poznawczego
w celu wyjaśnienia niespójności w zachowaniu i poglądach
ludzi względem zwierząt, zaproponował prof. Scott Plous.
Jego opublikowany w 1993
roku artykuł pt. „Psychologicz-
ne mechanizmy w eksploatacji
zwierząt” stanowi obecnie dodatek do podręcznika na temat
uprzedzeń i dyskryminacji.
Dysonans poznawczy to
teoria opracowana w latach
50-tych przez amerykańskiego
psychologa społecznego Leona
Festingera. Zakłada ona istnienie silnej potrzeby wewnętrznej
spójności, szczególnie pomiędzy
poglądami i zachowaniem. Gdy
występuje niezgodność między
dwoma elementami poznawczymi np. tym, co robię a tym,
co uważam, że powinienem
robić, konieczne staje się zredukowanie owego dysonansu.
Uważa się, że dysonans
poznawczy wywołuje
napięcie, którego
chęć zredukowania
staje się motywacją
do np. zmiany
poglądów czy zmiany
zachowania. Typowym przykładem
przywoływanym w celu zobrazowania jak działa dysonans poznawczy jest palenie
papierosów. Wszyscy obecnie
wiedzą, że jest ono szkodliwe
dla zdrowia. Niewielu ludzi jest
w stanie palić z pełną świadomością jego konsekwencji dla
zdrowia. Stąd średnio wśród
palaczy występuje przekonanie
o niższej szkodliwości palenia
niż wśród osób niepalących,
usłyszeć też można od nich
wiele anegdot o palącej babci
żyjącej do 90-ego roku życia
czy inne próby bagatelizowania
szkodliwości palenia.
Modelowym przykładem
dysonansu poznawczego jest
również kwestia konsumpcji
pokarmów odzwierzęcych.
otwarteklatki.pl
19
Ludzie nie lubią krzywdzić
zwierząt a jednocześnie lubią
jeść mięso. Zadawanie cierpienia zwierzętom jest powszechnie uważane za niemoralne,
a większość z nas uważa siebie
za dobrych ludzi i nie zamierza
przestać tak o sobie myśleć
nawet w obliczu faktów na
temat konsekwencji własnych
decyzji konsumenckich. Motywacja do obrony wizji siebie
jako osoby dobrej i moralnej
jest bardzo silna.
Ta niespójność
nazywana jest
w psychologii
społecznej
„paradoksem mięsa”.
Co można zrobić w sytuacji dysonansu poznawczego
tego typu? Przede wszystkim
można zrezygnować z jedzenia produktów odzwierzęcych.
Niestety zmiana zachowania
zazwyczaj przychodzi ludziom
trudniej niż zmiana poglądów.
Wiąże się z tym większy dysonans i tym bardziej spektakularne metody jego redukcji, które coraz intensywniej
zmniejszają możliwość racjonalnego myślenia.
Prof. Scott Plous wymienił
kilka przykładowych sposobów
w jakie ludzie radzą sobie z
tą wewnętrzną niespójnością:
unikanie tematu; uznanie, że
eksploatacja zwierząt jest
niezbędna do przetrwania, np.
„musimy jeść białko zwierzęce”; umniejszanie kwestii za
pomocą poczucia humoru, np.
„rośliny też czują”; negowanie
tego, że zwierzęta odczuwają
ból tak samo jak ludzie (co jest
zdaniem Plousa najczęstszym
mechanizmem). Oczywiście
lista metod radzenia sobie
20 otwarteklatki.pl
z dysonansem poznawczym
związanym z eksploatacją
zwierząt nie ogranicza się do
wymienionych powyżej. W ciągu ostatnich kilku lat pojawiła
się seria badań eksperymentalnych omawiających ostatni
z wymienionych przez Plousa
mechanizm. Badania te zostaną omówione w następnym
numerze biuletynu.
Scott Plous wyróżnił kilka
kwestii dotyczących naszej kultury, które pomagają ludziom
unikać doświadczania dysonansu poznawczego. Przede
wszystkim finalny produkt,
z którym obcuje konsument
zostaje na kilka różnych sposobów oddzielony od żywego
zwierzęcia. To oddzielenie
sprawia, że w codziennym życiu nie musi się konfrontować
z niewygodną prawdą na temat
pochodzenia kupowanych
przez niego produktów.
Eufemizmy stosowane
w myślistwie (np. krew – farba,
pióro – ptak) są dobrym przykładem użycia języka, który
ma moc maskowania tego, co
się naprawdę dzieje. Język od
zawsze był doskonałym moralnym narzędziem obronnym
służącym zmniejszaniu wyrzutów sumienia. Stosowanie eufemizmów pomaga złagodzić
brutalny sposób, w jaki traktuje
się zwierzęta. W rzeźniach nie
zabija się zwierząt tylko ubija,
krowy są żywcem wołowym,
a potem tylko tuszami. Finalny
produkt rzadko kiedy nazywa
się tak samo jak zwierzę, którego ciała jest częścią. Ludzie nie
jedzą krów tylko wołowinę. Ta
subtelna różnica w kategoryzacji pomaga oddalić od świadomości fakt, że ten produkt to
fragment czyjegoś ciała.
Kolejnym elementem jest
sam wygląd produktów odzwierzęcych. W naszej kulturze
unika się eksponowania w sklepach elementów ciała, które
są skojarzone z osobowością,
jak np. twarz, oczy, czy mózg.
Są one również rzadko jedzone. Cytując za prof. Plousem
czasopismo branży mięsnej:
„poznać klienta z wiedzą że ten
kawałek baraniny, który właśnie kupił, był częścią anatomii
jednego z tych pięknych, małych stworzeń, które widzimy
hasające po polach wiosną,
jest prawdopodobnie najpewniejszym sposobem uczynienia
z niego wegetarianina”.
Dodatkowo ważne jest to,
by przemysł mięsny był niewidoczny dla przeciętnych ludzi.
Oddalony od miasta, trudno dostępny, tak by jak najmniej ludzi
miało pojęcie o tym, co właściwie się za tymi murami dzieje.
Dzięki temu wiedza na temat praktyk stosowanych
w hodowli zwierząt jest w społeczeństwie minimalna. Mało
kto wie o kastrowaniu żywcem,
odbieraniu cieląt od matek,
kojcach porodowych, ciasnych
klatkach. Większość ludzi ma
bardzo nikłe pojęcie na temat
pochodzenia produktów odzwierzęcych, co pozwala im
uniknąć niewygodnej sytuacji
konfrontacji z faktami na temat
warunków i sposobu traktowania zwierząt w rolnictwie.
Plous zwrócił również uwagę na rolę socjalizacji w kształtowaniu się naszych postaw
wobec produktów odzwierzęcych. Oddzielanie od wiedzy na
ten temat ma swoje początki
we wczesnym dzieciństwie.
Zabawki
przedstawiające
szczęśliwe zwierzęta
gospodarskie na
farmie, książeczki,
w których zwierzęta
opowiadają o tym co
„dają” ludziom i jak
bardzo są szczęśliwe,
specjalne kolorowe
opakowania produktów
mięsnych mające
zachęcić dzieci do ich
jedzenia – wszystko
to przyczynia się
do stworzenia
nieprawdziwych
przekonań na temat
tego jak traktowane są
zwierzęta.
Oczywiście dzieci pytają
również rodziców o pochodzenie produktów odzwierzęcych,
a odpowiedzi nie mogą przecież zniechęcać do jedzenia,
w związku z czym ciężko oczekiwać szczerego, dosadnego
W następnym numerze omówione zostaną
opublikowane w ciągu ostatnich 3 lat badania
nad jednym z mechanizmów redukcji dysonansu poznawczego w kontekście jedzenia zwierząt
- dehumanizacji.
wyjaśnień ze strony rodziców.
Sytuacja ta prowadzi u dzieci
do całkowitego zniekształcenia
obrazu losu zwierząt.
W badaniu przeprowadzonym przez Plousa, w którym
uczniowie szkoły podstawowej
szacowali, jak często zwierzęta
czują się nieszczęśliwe, zwierzęta dzikie uznano za najbardziej nieszczęśliwe, drugie
miejsce zajęły zwierzęta domowe, a najszczęśliwsze według
dzieci są zwierzęta gospodarskie. Badanie było przeprowadzone 20 lat temu w USA,
w związku z tym trudno stwierdzić, czy jego wyniki można
odnieść do Polski. Mimo tego
pokazują one doskonale, jak
bardzo wypaczony może być
obraz hodowli zwierząt wśród
dzieci.
Wszystkie wymienione
powyżej elementy sprawiają, że
większości osób udaje się
w codziennym życiu unikać
stanu dysonansu poznawczego. Gdy natomiast dojdzie już
do sytuacji konfrontacji z faktami, ludzki umysł ma niezwykłą
zdolność generowania ogromnej ilości często absurdalnych
argumentów.
Warto wtedy pamiętać, że
to czego swoimi argumentami
w tym momencie broni dana
osoba to w dużym stopniu jej
przekonanie o tym, że jest dobra i moralna.
Pozytywny obraz własnej
osoby jest dla człowieka bardzo ważny, więc motywacja do
jego utrzymania jest również
bardzo duża.
Eksperymenty te wykorzystywały techniki
używane do badania relacji międzygrupowych,
w związku z czym dotykają kwestii podobieństwa dyskryminacji zwierząt i innych dyskryminowanych grup.
otwarteklatki.pl
21
DRASTYCZNE
CZY SŁODKIE?
wpływ materiałów graficznych na działanie
aktywistów i aktywistek praw zwierząt
P
oniższy artykuł pochodzi
z bloga Striking at the
Roots, którego twórca,
Mark Hawthorne, od wielu lat
zajmuje się aktywizmem na
rzecz zwierząt.
Nawet po dziesięciu latach to
zdjęcie wciąż staje mi przed
oczami. Byłem wtedy jeszcze
świeżo upieczonym weganinem starającym się znaleźć
sposób na wcielenie mojej
nowo odkrytej pasji w czyn.
22 otwarteklatki.pl
tłum. Paweł Brzeziński
Otrzymałem maila od Humane
Society International dotyczącego corocznej rzezi fok
w Kanadzie. Do wiadomości
dołączono wstrząsające zdjęcie zakrwawionych ciał dziesiątek świeżo oskórowanych
fok, rozrzuconych bez ładu na
lodzie. Na dole zdjęcia widać
fokę, której udało się uniknąć
rzezi. Obserwuje tę przerażającą scenę. Zastanawiałem się:
O czym myśli? Czy szuka swojej matki? Przyjaciół? Odpowie-
dzi na pytanie co tu się wydarzyło – i dlaczego?
Kilka lat później, gdy pisałem i mówiłem o wpływie drastycznych obrazów na wypalenie aktywistów i aktywistek, to
właśnie to zdjęcie stawało
mi przed oczami i nie pozwalało zasnąć.
To nie jest tak, że tego typu
obrazy nie powinny być wykorzystywane przez aktywistów
i aktywistki praw zwierząt –
wręcz przeciwnie. Zdjęcia i na-
grania z ferm przemysłowych,
ubojni, polowań, laboratoriów
wiwisekcyjnych, ferm futrzarskich i innych tego rodzaju
miejsc ilustrują przemocowy
stosunek społeczeństwa do
zwierząt. Są ważnym świadectwem naszej niechlubnej
historii. Lecz ruch praw zwierząt się rozwija – podobnie jak
technologia i media społeczne
– a wraz z rozwojem pojawia
się dyskusja, jak w możliwie
najlepszy sposób kształtować
przekaz do społeczeństwa.
W tej dyskusji ważnym zagadnieniem jest wykorzystywanie
potencjalnie odpychających
obrazów. Kiedy i w jaki sposób
powinniśmy wykorzystywać
drastyczne zdjęcia i nagrania
próbując wpłynąć na zachowania konsumenckie?
Udowodniono, że stosowanie strategii odstraszania w
kampaniach antynikotynowych
– na przykład umieszczanie
na opakowaniach papierosów zdjęć chorych płuc – jest
skuteczniejsze w odwodzeniu
ludzi od palenia niż jakiekolwiek
ostrzeżenie Ministra Zdrowia.
Zdjęcia a filmy
W październiku 2012 r. opublikowano wyniki dwóch badań
dotyczących wykorzystywania
zdjęć i nagrań w kampaniach
informacyjnych. Podczas jednego z nich, przeprowadzonego
dzięki finansowemu wsparciu
organizacji FARM (Farm Animal
Rights Movement), badanym
osobom pokazywano trzy
różne zdjęcia: jedno o niskim
stopniu drastyczności (martwa
świnia na brudnej podłodze
ubojni), jedno o średnim poziomie drastyczności (martwa
świnia na zakrwawionej podłodze ubojni) i jedno o wyso-
kim poziomie drastyczności
(martwa świnia z poderżniętym
gardłem na zakrwawionej podłodze ubojni). Następnie zmierzono oddziaływanie każdego
zdjęcia i jego wpływ na stosunek osób badanych do praw
zwierząt według „skali praw
zwierząt Wuenscha”: wysoki
wynik wskazuje na pozytywny,
a niski na negatywny stosunek
do praw zwierząt. Na blogu
FARM wyjaśniono: „najbardziej
skuteczne okazało się zdjęcie
o niskim poziomie drastyczności, to o średnim poziomie było
mniej skuteczne, o wysokim
poziomie zaś najmniej, choć
statystycznie nie miało to żadnego znaczenia. Oznacza to,
że chociaż zdjęcia te w różnym
stopniu wpływały na postrzeganie praw zwierząt, istnieje
15% prawdopodobieństwo, że
udałoby osiągnąć się taki sam
wynik nawet wtedy, jeśli wpływ
zdjęć byłby zerowy”.
Drugie badanie zostało
przeprowadzone przez Humane Research Council (HRC) na
zlecenie VegFund. W ramach
tego badania proszono osoby
w wieku od 15 do 23 lat, by
obejrzały informacyjny materiał
filmowy i wypełniły kwestionariusz. Zgodnie z popularnym
modelem paid-per-view każdy
uczestnik i uczestniczka otrzymał/a jednego dolara za obejrzenie każdego z poniższych
filmów:
1.
Farm to Fridge
(autorstwa Mercy For Animals):
drastyczny film skupiający
się na aspekcie etycznym/
wzbudzaniu współczucia,
w którym wykorzystano
materiał filmowy zawierający
sceny okrucieństwa wobec
zwierząt na fermach
przemysłowych. Wykorzystany
materiał pochodzi przede
wszystkim ze śledztw.
2.
Maxine's Dash for
Freedom (autorstwa Farm
Sanctuary): film skupiający
się na aspekcie etycznym/
wzbudzaniu współczucia,
opowiadający historię krowy,
która uciekła przed ubojem
i została uratowana.
3.
A Life Connected
4.
Geico Couple
(autorstwa Nonviolence
United): film skupiający się na
przekonaniu konsumentów
do zastanowienia się nad
wpływem ferm przemysłowych
na zwierzęta, środowisko
naturalne i zdrowie ludzi.
(autorstwa Physicians
Commitee for Responsible
Medicine): film skupiający
się na aspekcie zdrowotnym,
opowiadający historię pary,
która przeszła na weganizm
i z powodzeniem zrzuciła kilka
kilogramów.
Po obejrzeniu każdego
z filmów przedstawiono osobom uczestniczącym w badaniu listę pytań na temat
tego, czego się dowiedziały:
czy chciałyby uzyskać więcej informacji na temat diety
wegetariańskiej i wegańskiej,
jak kształtuje się ich obecne
spożycie mięsa, nabiału i jajek,
jak również czy rozważają
ograniczenie spożycia produktów pochodzenia zwierzęcego.
W przeciwieństwie do badania
przeprowadzonego z finansową pomocą FARM, badanie
HRC wykazało, że na uczestników i uczestniczki najmocniej
oddziaływały drastyczne obrazy. Po obejrzeniu przerażająco
otwarteklatki.pl
23
dosłownego Farm to Fridge
36% osób biorących udział
w badaniu stwierdziło, że
rozważa ograniczenie spożycia produktów odzwierzęcych
– średnio o 7% więcej niż w
przypadku pozostałych mniej
drastycznych filmów. I to biorąc
pod uwagę, że średnio osoby te
były w stanie obejrzeć jedynie
78% filmu Mercy For Animals.
Poleje się krew
W oparciu o te wyniki łatwo
dojść do wniosku, że w przypadku zdjęć skuteczniejsze są
łagodniejsze obrazy, natomiast
drastyczne sceny lepiej sprawdzają się w filmach. Niestety,
nie jest to takie proste.
„Uważam, że metodologia
badań FARM nie jest najlepsza,
jeśli chodzi o zadawane pytania i wybrane obrazy”, mówi
założyciel Mercy For Animals,
Nathan Runkle. W trakcie badania zmierzono między innymi
stosunek do praw zwierząt, nie
zapytano jednak o to, czy obrazy wpłynęły na podejście do
chowu i hodowli zwierząt lub
czy skłoniły do zmiany przyzwyczajeń – jak na przykład do
przejścia na weganizm.
„W badaniu HRC ten czynnik
został ujęty”, mówi Nathan,
„Uwzględniono w nim zmianę
zachowań badanych osób,
a przecież o to właśnie cho-
24 otwarteklatki.pl
dzi aktywistom i aktywistkom
praw zwierząt. Trudno będzie znaleźć kogokolwiek, kto
stwierdziłby, że chce oglądać
drastyczne obrazy, ale już po
obejrzeniu to właśnie te osoby
częściej zmieniają swoje przyzwyczajenia”. Nathan stwierdza, że wykorzystywanie drastycznych obrazów kojarzy mu
się z wyborami prezydenckimi.
„Wyborcy twierdzą, że są zmęczeni i zniechęceni negatywnymi spotami. Mimo tego rok
w rok politycy z nich korzystają – bo są skuteczne”. Choć
Nathan przyznaje, że obrazy
wykorzystane w pierwszym badaniu są poruszające, uważa,
że niekoniecznie przedstawiają
one okrucieństwo: „Na wszystkich trzech zdjęciach zwierzę
jest już martwe”, stwierdza,
„Moim zdaniem nie obrazują
one drastycznego okrucieństwa dlatego, że zwierzę na
nich jest już martwe i niezdolne
do odczuwania bólu. Tak więc
można by dyskutować, czy
to, co w tym badaniu zostało
uznane za „drastyczne” rzeczywiście takie jest”. Bez względu
na wszelkie badania, aktywiści
i aktywistki praw zwierząt zgadzają się, że drastyczne obrazy są skuteczne. „Najchętniej
wykorzystuję drastyczne filmy
podczas akcji informacyjnych
przeprowadzanych
w systemie paid-per-view
(osoba otrzymuje małą kwotę
pieniężną za obejrzenie filmu)
lub w szkołach – o ile oczywiście uda się namówić nauczyciela/kę do pokazania Farm
to Fridg.”, mówi Chris Van
Breen. Wpływ, jaki wyświetlany
film miał na widownię, ocenia
między innymi po późniejszych
komentarzach. „Ludzie skarżyli się, że powinienem był ich
ostrzec i że nigdy nie będą już
w stanie zjeść mięsa. Że gdyby wiedzieli, co to za film, to
na pewno by go nie obejrzeli”.
Podobne komentarze słyszał
podczas rozdawania ulotek
z drastycznymi zdjęciami.
Jedna z osób powiedziała mu:
„Nie powinieneś rozdawać tych
ulotek. Dostałam tę ulotkę
w zeszłym tygodniu i od tego
czasu nie tknęłam mięsa. Na
jego widok zrobiło mi się niedobrze”. Hm, jak dla mnie wygląda to na strategię prowadzącą
do celu.
„Byłam wegetarianką przez
wiele lat, ale dopiero gdy zobaczyłam nagrania z ferm przemysłowych zdecydowałam się
przejść na weganizm”, mówi
Jasmin Singer, współzałożycielka (wraz z Marian Sullivan)
organizacji Our Hen House.
„Tak więc jak najbardziej uważam, że w wielu wypadkach
drastyczne obrazy mogą być
skuteczne. Jednak paradoksalnie nie wydaje mi się, by zawsze taka forma trafiała
do ludzi”.
Gdzieś pośrodku
„Staram się być gdzieś
pomiędzy”, pisze Doris Lin na
swojej stronie o prawach zwierząt w portalu About.com.
Myślę,
że najbardziej
drastycznym zdjęciem,
jakie dotychczas
opublikowałam było
to ćwiartowanego
w Japonii wieloryba.
Sądzę, że za pomocą
drastycznych zdjęć
można przekazać coś,
czego nie da się ująć
w słowa, ale
korzystając z nich,
byłabym ostrożna.
Wieloryb jest słabo
oświetlony, a zdjęcie
zostało zrobione
z pewnej odległości,
co odejmuje mu
drastyczności.
Z sondy umieszczonej na
jej stronie wynika, że czytelnicy
i czytelniczki zgadzają się na
wykorzystywanie przez ruch
prozwierzęcy drastycznych obrazów – o ile będą one wykorzystywane z głową.
„Sądzę, że zarówno jedne, jak i drugie są skuteczne”,
mówi Jo-Anne McArthur , której zdjęcia wykorzystywanych
i uratowanych zwierząt potrafią być zarówno przerażające,
jak i piękne. „Wszystko zależy
od odbiorcy. Jedna osoba po
zobaczeniu drastycznych obrazów postanowi wprowadzić
zmiany w swoim życiu, druga
po prostu odwróci wzrok. Różne obrazy trafiają do różnych
osób, w związku z tym potrze-
ba różnych taktyk, by doprowadzić do zmian – tego uczy nas
również historia innych ruchów
społecznych. Drastyczne obrazy do jednych osób przemawiają, do innych nie”, zauważa
McArthur, „Dlatego też powinny
być wykorzystywane przez
ruch prozwierzęcy tak samo,
jak mniej drastyczne obrazy
i informacje, opracowania naukowe, sanktuaria dla zwierząt,
pisanie listów, demonstracje,
rozdawanie ulotek”. Podaje przykład: „Do przejścia na
weganizm skłoniły mnie trudne i drastyczne obrazy. Tim
Pachirat, autor Every Twelve
Seconds, pracował przez sześć
miesięcy w ubojni i nie zrezygnował z jedzenia mięsa. Zdecydował się na ten krok dopiero
po spotkaniu jednej z uratowanych krów w sanktuarium
w Woodstock”.
Jasmin dostrzega tu pewną
prawidłowość.
Osobiście nie
wydaje mi
się, by statystyczny,
jedzący mięso Kowalski
kliknął na drastyczny
obraz, by zobaczyć
więcej – lecz wyniki
tych badań pokazują,
że się mylę. Chodzi
o to, że tak naprawdę
wcale się nie mylę,
lecz autorzy i autorki
badań także mają
rację. Bo pokazywanie
zdjęć „milusich,
mięciutkich kotków”,
jak również zdjęć
tego rodzaju z ferm
przemysłowych
też jest skuteczne,
nieprawdaż? Myślę,
że w tym wypadku
najważniejsze jest
przesłanie, które rzecz
jasna powinno być jak
najbardziej wyraziste
i strategicznie
dopasowane.
Podobnego zdania jest
również Karin Davis, założycielka United Poultry Concerns.
„Obecnie Internet pełen jest
obrazów cierpienia zwierząt,
za które winę ponosi człowiek”,
mówi. „Jednak jeśli tym obrazom nie będzie towarzyszyło
pełne pasji przesłanie – niekoniecznie w tym samym miejscu, raczej w postaci posługiwania się etycznym językiem
i tworzenia etycznych kontekstów – wydaje mi się, że większość ludzi może stwierdzić, że
to okropne, lecz nie dostrzec,
że również oni są za to odpowiedzialni i mogą to zmienić.
Myślę też, że obrazy cierpiących i poniewieranych zwierząt
należy zestawiać z obrazami
otwarteklatki.pl
25
tych samych zwierząt żyjących
szczęśliwie – obrazów, które
nie tylko są ładne, lecz również
pełne ekspresji, budzą emocje
i poruszają”.
Również w tym punkcie
Karen i Jasmin się zgadzają.
„Czasami”, mówi Jasmin, „to
właśnie obrazy szczęśliwych
zwierząt bardziej przemawiają do ludzi, jako że – tak było
w moim przypadku – osoba
je oglądająca stwierdza: JAK
MOGĄ IM TO ZABIERAĆ! Dla
mnie najbardziej przejmujący
jest na przykład widok kurczaków z sanktuarium VINE
w stanie Vermont, które nawet
podczas najsroższej zimy wolą
spać na drzewach”. (Przyroda stoi w rażącej opozycji do
brudu ferm przemysłowych, na
których rocznie miliardy kurczaków i kur są chowane
i więzione dla ich ciał i jajek).
Oprócz pokazywania cierpienia zwierząt szczególnie
istotne jest przedstawianie ich
jako jednostek, przeciwstawianie się koncepcji zwierząt jako
towaru, mówi lauren Ornelas,
założycielka Food Empowerment Project. „Jeśli będziemy
pokazywać tylko ich cierpienie,
nie pokażemy, że mogą one
wieść też normalne życie. Weźmy na przykład kość słoniową.
Jeśli będziesz pokazywać jedynie martwe słonie z odpiłowanymi kłami, to i tak przemówi
to do ludzi, bo chyba każdy/a
widział/a obraz słonia stąpającego po sawannie. Większość
ludzi jest w stanie znacznie
lepiej wyobrazić sobie słonia
w jego środowisku naturalnym, niż na przykład kurczaka”.
lauren, która również niejednokrotnie korzystała z poruszających materiałów ze śledztw,
uważa, że drastyczne obrazy
odgrywają istotną rolę w pokazywaniu ludziom, w jakich
warunkach chowane są tzw.
zwierzęta gospodarskie. „Niemniej jednak czasami obawiam
się, że skupianie się na scenach
szczególnie okrutnych – nawet
jeśli wiemy, że to codzienność
– może bardziej zaszkodzić niż
pomóc”.
Jej zdaniem lepiej jest
położyć nacisk na przedstawianie obrazów niezaprzeczalnie
okrutnych, takich jak na przykład przetrzymywanie zwierząt
w niewoli lub okaleczanie ich
(przypalanie dziobów, obcinanie ogonów i rogów).
Wciąż czekamy na ostatnie
słowo na temat wykorzystywania obrazów, choć przypuszczalnie nigdy ono nie padnie.
Możemy liczyć na dalsze dyskusje i badania, które pozwolą
ruchowi udoskonalić swoje
metody i przekaz. Jednak na
chwilę obecną przygnębiające
obrazy, przede wszystkim ze
śledztw, zdają się brać górę.
Nathan dodaje:
Tak, jak mówiłem
wcześniej, żaden konsument
czy konsumentka nie powie ci, że
chce oglądać drastyczne obrazy.
Jednak niezaprzeczalnym faktem
jest to, że skutecznie przyczyniają
się one do zmiany postaw
i zachowań. Drastyczne obrazy,
obok których ciężko przejść
obojętnie i których nie da się
zapomnieć, stwarzają emocjonalną
więź z tematem i dają początek
dyskusjom na temat etyki.
A to właśnie te rzeczy wpływają na
decyzje konsumenckie.
Wywiad z OLEGIEM OZEROWEM, jednym
z uczestników akcji wypalania liczby
pytania: Olga Plesińska
2
października 2012, w Światowym Dniu
Zwierząt Hodowlanych, na Placu Rabina
Yitskhaka w Tel-Awiwie, aktywiści ruchu
praw zwierząt przeprowadzili akcję solidarnościową, mająca na celu ukazać głęboką empatię w stosunku do zwierząt zniewalanych
i wykorzystywanych przez gatunek ludzki.
Trójka aktywistów, w tym jeden, który
specjalnie przyleciał z Rosji, wypaliła sobie
na skórze numer „269". Znakowanie poprzez
wypalanie piętna rozgrzanym metalem jest powszechną praktyką stosowaną wobec niewinnych zwierząt, będących ofiarami eksploatacji
dokonywanej przez ludzi na całym świecie.
Ta demonstracja miała za zadanie skierować
naszą empatię w stronę obecnie najbardziej
uciskanej grupy żywych istot, które mogą
Byłeś jednym z aktywistów, którzy w akcie
solidarności wypalili sobie
na ciele numer 269. Skąd
pomysł na taką akcję?
Pomysł zrodził się wiele
269
tłumaczenie i redakcja: Marlena Kropidłowska
odczuwać ból i cierpienie – w stronę zwierząt
hodowlanych.
A dlaczego właśnie „269"? „269" to symboliczny, ale naprawdę istniejący cielak, który
urodził się na izraelskiej fermie mlecznej. Jego
życie zostanie zakończone w chwilę po tym,
gdy się zaczęło. Poprzez wypalenie sobie tego
numeru na własnych ciałach aktywiści pokazali swoją solidarność z ofiarami ferm przemysłowych i zapewnili wieczną pamięć sprawie,
o którą walczą.
Aktywistą, który specjalnie przyleciał z Rosji
był Oleg Ozerow, wieloletni działacz na rzecz
praw zwierząt, który w poniższym wywiadzie
opowiada o samej akcji, reakcjach ludzi, granicach poświęcenia oraz wielu innych ciekawych
i ważnych kwestiach.
lat temu w głowie Saszy. On
mieszka w Tel-Awiwie, jeszcze
jako dziecko przeniósł się tam
z Mołdawii. W temacie praw
zwierząt Sasza działa już od 15
lat (może troszkę mniej). Taką
akcję wymyślił już bardzo dawno temu, ale na początku sam
pomyślał, że taki pomysł to
jednak za dużo. Kilka lat później
opowiedział o swoim pomyśle
innym izraelskim aktywistom,
otwarteklatki.pl
27
ale ich reakcja była na tyle
negatywna, że znów odłożył go
na kiedy indziej. Ostatecznie,
rok później, Sasza jeszcze raz
przedstawił zarys akcji, tym razem wąskiemu kręgowi znajomych-aktywistów, i tym razem
spotkał się ze wsparciem
i entuzjazmem.
Jak to się stało, że znalazłeś się w Tel-Avivie?
Ponad 2 lata temu poznałem izraelskiego aktywistę.
Przez cały ten czas utrzymywaliśmy kontakt, od czasu do
czasu wymienialiśmy wiadomości na Facebooku czy
rozmawialiśmy na Skypie.
Dodatkowo wraz z innymi aktywistami w Rosji wspieraliśmy
izraelską kampanię przeciwko
cieszącej się bardzo złą sławą
fermie Mazor, gdzie hodowano
małpy, które potem wysyłano
do laboratoriów, żeby przeprowadzać na nich badania.
I kiedy Sasza przedstawił
swój pomysł znajomym, wyniknęła taka sytuacja, że ze względów bezpieczeństwa (w Izraelu
łatwo można zniszczyć swoją
karierę zawodową biorąc udział
w podobnych wydarzeniach)
w danym momencie, poza Saszą, w akcji mógł wziąć udział
tylko jeszcze jeden człowiek.
Ten człowiek też kiedyś przyjechał ze swoją rodziną z Rosji.
Przy okazji, ciekawostką jest,
że pomimo tego, że akcja była
izraelska, to jej uczestnikami
byli ludzi mający w mniejszym
lub w większym stopniu korzenie w Związku Radzieckim.
Znów odbiegam od tematu.
Okazało się, że w Izraelu nie
da się znaleźć trzech osób do
przeprowadzenia takiej akcji,
a minimalna liczba uczestników to właśnie troje - tak
zdecydowali aktywiści, bo
28 otwarteklatki.pl
mniej uczestników wyglądałoby naprawdę niezbyt dobrze.
Więc ten aktywista, którego
poznałem dwa lata temu, zapytał mnie, czy chciałbym wziąć
udział w takiej akcji.
zgodnie z izraelskim prawem
nie wolno wykonywać celowych oparzeń na skórze, nawet
w specjalnych salonach, a co
dopiero w przestrzeni
publicznej!
Czy od razu się zgodziłeś?
Przyznaję, że chwilę się
zastanawiałem. Po prostu, żeby
pod wpływem impulsu nie napisać „Tak, tak!", tylko pozwolić
informacji powoli przeniknąć
do mózgu. Przez ten moment
nie zastanawiałem się nawet
zbyt dużo nad tym co robić,
a bardziej nad tym, że ruch nie
jest w stanie znaleźć w całym
kraju nawet trójki do udziału
w takiej akcji, że tak nie może
być. W stosunku do siebie,
gdybym odmówił, odebrałbym
to jako osobisty wstyd aktywisty. Przecież to też wymaga
pewnego rodzaju poświęcenia
– przyznać się, że u ciebie w
kraju, do tego w takim, w którym jest wielu wegan, brakuje
jednego (!) człowieka do przeprowadzenia w pełni legalnej
akcji. Cóż, przynajmniej wtedy
tak myślałem, że to w pełni
legalna akcja. Dopiero kilka
dni przed dowiedziałem się, że
Co na to Twoi bliscy?
Na początku powiedziałem o tym tylko kilku osobom,
ponieważ izraelscy aktywiści
poprosili, żeby informację przekazywać tylko tym rosyjskim
aktywistom, którym w 100%
ufam i którzy mogą być gotowi
przyjechać do Izraela i zrobić to
samo. Takich nie udało się znaleźć z różnych względów (komuś nie dali wolnego w pracy,
u kogoś nie było paszportu,
żona nie pozwoliła itd.). Krewnym nic nie mówiłem. Jednak
kiedy dowiedzieli się o akcji
i obejrzeli wideo, to zaczęło
się! Wszyscy dzwonili sto razy
i analizowali co ze mną nie tak.
W rezultacie analiz powstały
dwie główne wersji tego co się
stało, i tak albo 1) zwariowałem
albo 2) musi chodzić o jakieś
narkotyki.
Jak Izraelki i Izraelczycy
odebrali tą akcję? Mó-
wienie w Izraelu o holokauście to coś naprawdę
mocnego.
W tym temacie mogę opowiedzieć dość interesującą historię. Jeden z naszych „wypalaczy", także aktywista z długim
stażem, kiedyś brał udział
w pewnej akcji w Tel-Awiwie.
Podczas tamtej akcji stał
z plakatem, który również przyrównywał sytuację zwierząt do
Holokaustu. Podszedł do niego
turysta i zaczął się oburzać
na takie porównanie, mówić,
że jest to niewłaściwe. Wtedy
aktywista odpowiedział: "Ty,
turysta, będziesz mówił mnie,
Żydowi i obywatelowi Izraela,
który ma w rodzinie ocalałych
z Holokaustu co jest właściwe,
a co niewłaściwe?"
Głośno było o Was
w mediach?
Media głównego nurtu
w ogóle nie wykazały zainteresowania akcją. Inną kwestią jest to, że akcja wywołała
niebywałe poruszenie wśród
wegan i obrońców praw zwierząt. Na chwilę obecną kampanię "269" wspiera 20 krajów.
Niedawno w Chorwacji miała
miejsce akcja tatuowania liczby
269, a w Argentynie zrobiono
w zasadzie dokładnie to samo
co w Tel-Awiwie. Myślę, że to
przełom, zwłaszcza biorąc pod
uwagę to, że obecnie kampania
ma na celu stworzenie międzynarodowego symbolu protestu
i oporu, ale nie działającego
w ukryciu tak jak ALF. Działania
mają być legalne i jawne, ale
równie bezkompromisowe.
Na dzień dzisiejszy
symboliczny tatuaż
z liczbą 269 wykonało
już ponad sto osób,
a to przecież dopiero
początek!
W związku z tym ćwiczyliśmy
przebieg akcji na dachu domu,
gdzie zebraliśmy wszystkie
W akcji wzięli udział sami niezbędne narzędzia. Każdego
faceci - to przypadek? Nie wieczoru, przez cztery kolejne
było chętnych kobiet? Czy dni. Po kilka razy, od początku
do końca. Następnie przy pomoże to była akcja dla
mocy lin spuściliśmy
„twardzieli”?
Na jednym ze zdjęć na stro- z dachu wszystkie sprzęty. Ponie kampanii możesz zobaczyć tem sami zjechaliśmy z dachu
i zaczęliśmy przymocowywać
dziewczynę, która naśladując
wszystko do dachu samochonas wyraziła swój sprzeciw.
du. Trzeba było widzieć miny
Ona nawiasem mówiąc była
prawdziwą bohaterką. Skręciła przechodniów w tamtym moz drutu kolczastego ten symbo- mencie! Wszystko to działo
się w miejscu, gdzie mieszkają
liczny numer, rozżarzyła każdą
cyfrę i przyłożyła ten rozgrzany głównie Erytrejczycy i Sudańczycy, czyli ludzie względnie
drut do ręki i przycisnęła twardalecy od takich kwestii. I nagle
dym przedmiotem. I tak trzy
widzą zagrodę z drutu kolczarazy! Mało kto zdobyłby się na
stego, załadowywaną na dach
coś takiego. Ja na przykład
samochodu i trzech ludzi, któnie dałbym rady zrobić tego
rzy mają w uszach przywieszki
stopniowo. Oczywiście wszyscy bardzo chcieli, żeby w akcji z numerem "269", takie jak
u krów i jeden z tych ludzi (ja)
wzięła udział dziewczyna, tak
jeszcze trzyma czarne spodenżeby całość nie wydawała się
ki
dwoma palcami, żeby nie
zbytnio hardcore'owa. Nieubrudzić się świeżą farbą, którą
stety, na tamtą chwilę żadnej
trzeba była zamazać firmowe
nie udało się znaleźć. [W stale
znaczki.
trwających akcjach solidarnoNasze relacje ze wszystkimi
ściowych tatuowania/wypaosobami,
które wzięły udział
lania sobie „269" bierze udział
w akcji stały się oczywiście
wiele kobiet - OK].
bliższe. Ale nie na poziomie
częstszej komunikacji – po
Ci, którzy wypalali nuprostu czuję, że gdzieś tam damer na waszych ciałach
leko są ludzie, z którymi przenie bali się was skrzywdzić? Trudno było znaleźć żyłem bardzo ważne dla mnie
dni; uczucia, które są z tym
chętnych? Jak układają
związane trudno opisać, można
się wasze stosunki już po
powiedzieć, że jest to uczucie
wszystkim?
wypełniającego ciepła. Już na
Wszyscy oni to obrońcy
zawsze będę związany z tymi
praw zwierząt z długim staludźmi niewidzialnymi więzami.
żem. Aby im nie zaszkodzić,
I nie tylko z nimi. W pierwszej
nie będę się o nich rozpisywał;
kolejności ze zwierzętami.
powiem tylko, że znalezienie
ich w gronie wolontariuszy nie
Wypuściliście naprawdę
było trudne. Oczywiście bali się,
mocny i kontrowersyjny
że mogą nam zrobić większą
materiał. Ale czy samokrzywdę niż planowaliśmy
okaleczanie się jest „wei bardzo chcieli, żeby wszystko
gańskie”? W sensie: szaposzło w miarę gładko.
otwarteklatki.pl
29
nujemy innych, staramy
się działać na ich rzecz,
pomagać. Po to, by to robić, wielu z nas dba
o dobrą kondycję,
zarówno fizyczną, jak
i intelektualną. Szanujemy ciała zwierząt, ich
nietykalność. Nietykalność
i autonomię innych ludzi.
A wy ranicie swoje ciała.
Rozumiem intencję… Ale
czy tędy droga?
Ja uważam, że tak. Akcja
nie jest jeszcze wystarczająco ekstremalna, skoro sprawa
dotyczy mordowania ponad
150 miliardów istnień rocznie.
Ja mógłbym zedrzeć z siebie
skórę, gdybym miał pewność,
że takie coś pozwoli zatrzymać
to szaleństwo. Niestety, tak by
się nie stało. Właśnie teraz
w pełni to rozumiemy. Jak
powiedział Sasza: „Więcej nie
można było zrobić". Ludzie
w większości nawet zbytnio się
nie przerazili odkryciem prawdy. Chociaż kilkoma osobami
jedzącymi mięso, nawet tu
w Rosji, ta akcja wstrząsnęła. Na zasadzie szoku - w ten
dzień, w który obejrzeli wideo
nie mogli zjeść mięsa na obiad.
Nie wiem na ile można ocenić
takie zwycięstwo. Ale podkreślę
jeszcze raz, to dopiero początek.
Co się tyczy weganizmu
i cielesności - weganizm
często jest sprowadzany
do jedzenia. Pokazaliście,
dość spektakularnie, że
jest to o wiele więcej.
Że weganizm jest aktem
solidarności. Również
cielesnej. Jakkolwiek
patetycznie to nie brzmi –
połączyliście się ze zwierzętami w części ich bólu.
Jak czujesz siebie po tym
doświadczeniu? Bliższy
30 otwarteklatki.pl
zwierzętom? Bardziej
zaangażowany?
Nie uwierzysz, ale takie
samo pytanie zadałem Lazarosowi Gorelikowi, ojcu Zohara,
trzeciemu aktywiście, który zrobił sobie znamię.
A Lazaros zrobił sobie tatuaż
w ramach izraelskiej akcji.
Zadałem to pytanie,
bo sam poczułem, że
stałem się bliższy
zwierzętom, że mój
los stał się bliższy
ich losowi, przecież
my wszyscy jesteśmy
bezimiennymi
stworzeniami
z numerami
porządkowymi
wypalonymi na naszych
ciałach.
I zwierzęta nie mogą liczyć
na nikogo więcej niż na swoich
braci, obrońców praw zwierząt.
Oznacza to, że oprócz bliskości
poczułem jeszcze coś ważniejszego, pewnego rodzaju potrzebę wzięcia jeszcze większej
odpowiedzialności za swoje
działania i aktywizm. Zrozumiałem, ze muszę robić więcej
i wahać się mniej. Zrozumiałem, ze strach i wątpliwości nie
pomogą, kiedy toczy się taka
poważna i istotna walka.
Tu bym chciała wrócić do
bólu: czy warto było go
doświadczyć? Czym ten
ból jest dla Ciebie? Jaki
jest dla Ciebie jego symboliczny, głębszy wymiar?
Wszystko, co robiłem dla
zwierząt, uważam za warte
doświadczenia. Absolutnie
wszystko. Teraz w Rosji zaczyna się prawdziwa wojna
z mordercami psów, których
jest kilkuset w całym kraju.
A aktywistów, którzy są gotowi
realnie działać w tym temacie
(także legalnymi metodami)
można policzyć na palcach.
Właśnie dzisiaj ogłoszono, że
hycle donoszą na policję na
obrońców praw zwierząt, w tym
na mnie. Czym by się to nie
skończyło to jestem pewien,
że warto to robić.
Nie pamiętam o bólu, ale
każdego dnia patrzę na znamię
i ono przypomina mi, dzień za
dniem, ze moje osobiste
i domowe życie to niepotrzebna
krzątanina. Staram się na nią
tracić coraz mniej i mniej czasu. Planuję zrezygnować
z pracy w biurze, tak by w pełni
móc się poświęcić obronie
praw zwierząt. Jeśli to wszystko brzmi zbyt patetycznie –
wybaczcie. I nie próbuję tu
z siebie robić żadnego bohatera, w żadnym wypadku. Przeciwnie, wydaje mi się, że nie
udało mi się osiągnąć przesadnie dużo w ciągu tych moich
30 lat życia... Oczywiście, tak
jak wspominałem wcześniej,
symboliczne znaczenie „269”
jest bardzo duże. Jeśli kampania będzie rozwijać się w takim
tempie to w ciągu powiedzmy
5 lat „269” stanie się szeroko
rozpoznawalnym symbolem
sprzeciwu wobec zagłady
zwierząt lub ich holokaustu,
jak powiedzieliby moi izraelscy
przyjaciele. Ludzie będą widzieć te cyfry i będą wiedzieć,
ze człowiek, który je nosi – nieważne czy na koszulce, czy
jako tatuaż czy znamię, jest
radykalnie nastawiony przeciwko temu, co się dzieje.
Na koniec – warto
było to zrobić?
Niedawno rozmawialiśmy
z Saszą na ten temat. Rozmawialiśmy w kontekście
zachęcenia ludzi w Rosji do
akcji tatuowania się 18 grudnia.
Mówiłem, że istnieje bardzo
duże prawdopodobieństwo, ze
nie znajdziemy w Rosji ludzi,
którzy będą chcieli zrobić coś
takiego i zapytałem Saszę czy
może ja powinienem dodatkowo zrobić jeszcze tatuaż, żeby
w ten sposób i Rosja wsparła
dalej akcję. I Sasza odpowiedział: „Oleg, wiesz, że jeśli to
by zależało od nas, to dawno
już byśmy pokryli swoje ciała
piętnami i tatuażami od głowy
do pięt?” Ale nam są niezbędni
nowi ludzie w kampanii. Innymi
słowy, powtarzanie akcji nie ma
większego sensu. Żeby rozwinąć kampanię konieczne są
nowe, radykalne działania
i ja z przyjemnością wezmę
w nich udział. Przy okazji mogę
wspomnieć, że w ramach międzynarodowej tatu-akcji tatuaż
269 wykonało 4 Rosjan
i 2 Białorusinów.
To znaczy, że sytuacja
nie jest beznadziejna
i z pewnością uda nam
się zwyciężyć. Musimy
zwyciężyć.
otwarteklatki.pl
31
Kiedy jest mi źle, myślę o tym jak źle
jest bezsilnym, bezbronnym
zwierzętom w tych potwornych gułagach
rozpaczy. To nadaje perspektywę mojemu
bólowi. Pamiętam również o tym, że ja
znalazłem się tu z wyboru. Zwierzęta nie.
Zachęcam aktywistów, aby dbali o swoje
zdrowie. Trzymajcie się blisko swoich rodzin
i ludzi, których kochacie. Bądźcie dla siebie
dobrzy. Miejcie poczucie humoru. Ostatnio
trochę medytowałem i bardzo mi to pomogło.
Polecam również, by pić duże ilości wody,
regularne ćwiczyć, uprawiać chociaż jeden
sport, słuchać muzyki, dużo czytać i choć
raz dziennie wybuchnąć radosnym śmiechem.
Stres pojawi się na pewno. Życie aktywistów
jest bardziej intensywne, wrażliwe i czujne
niż życie wielu innych osób. Z definicji jest
więc nieustannie podatne na wszechobecną
przemoc. Gdybym jednak miał wybrać jedno
z dwojga, to wolałbym się spalić wiodąc
autentyczne życie pełne współczucia niż
powoli rdzewieć prowadząc życie pełne
przemocy i pozbawione refleksji. Nie ma
powodów, żeby czegokolwiek żałować.
Nie ma odwrotu.
PHILIPP WOLLEN
na temat aktywizmu

Podobne dokumenty

cena futra - Otwarte Klatki

cena futra - Otwarte Klatki W  głównej części raportu przedstawiona została analiza materiałów zebranych podczas przeprowadzonego w latach 2011-2012 śledztwa na fermach futrzarskich w Polsce. Jako że jest to pierwszy tego rod...

Bardziej szczegółowo