Untitled - Forum MP3Store

Transkrypt

Untitled - Forum MP3Store
Spis treści| w tym numerze
AUDIOSHOW 2012
Bohater RPG
u psychologa
STR. 6
NOWOŚCI | Co w trawie piszczy
STR. 40
Kącik filmowy | Filmy, które warto zobaczyć
STR. 4
STR. 41
ZAPOWIEDZI | PREMIERY
Nowe produkty Fatmana - str. 10
RECENZJE | TESTY i PORÓWNANIA
DragonAudio Dream 32 - str. 13
iRiver AK100 - str. 15
Sony MH1c - str.19
Nuforce NE770X vs hiSound Popo - str. 21
Colorfly C3 - str. 24
Phiaton MS400 VS. Focal Spirit One - str. 29
kącik płytowy| MUZYKA DLA SERCA I DUSZY
O tym się pisze | poradnik świąteczny
Modujemy Androida, cz.2 - str. 33
Android Commander - str. 34
Muzyka z internetu - str. 35
Świat audio oczami dziewczny - str. 37
STR. 42
Fundatorem nagrody w poprzednim konkursie była
firma Audiomagic – www.audiomagic.pl
PROMOCJA W OFERCIE MP3STORE
Promocja Cresyn na wszystkie wyroby – 20%
Promocja Phiaton na wszystkie wyroby – 10%
Promocja SoundMagic na wszystkie wyroby – 10%
Promocja ważna od 01-01-2013 do 15-01-2013 we wszystkich sklepach stacjonarnych
sieci Mp3store. Warunek - wycięty kupon.
2
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
Redakcja
Witamy
Redaktor naczelny:
Wojtek „WojtekC” Cicherski
Redaktorzy:
Piotr „Siekiera” Obarski
Marceli „Marcel1609” Wróblewski
Marcin „Kurop” Kuropka
Robert „Azahiel” Kruk
Piotr „Syler” Długokęcki
Grzegorz „PACZANGA” Konieczny
Korekta:
Jakub „magnet13” Cybulski
Piotr „wrq” Mihilewicz
Projekt graficzny i skład:
Rafał „Duran” Pokora
oraz koledzy z forum mp3store, wolni strzelcy:
Rolandsinger, fallow, piotrusg, aallen, 4ndr3 i
inni...
Wyzwania w bierzącym roku
Śnieg znów sypie. Mam deja vu, bo w
podobnych klimatach pisałem wstępniak do
poprzedniego numeru naszego czasopisma.
Koniec roku, pora na podsumowania.
Jestem osobiście zadowolony z efektu jaki
uzyskujemy jako czasopismo hobbystycznie
robione przez wariatów. Udało nam się
ukazać drukiem – wreszcie! W przyszłym
roku postaramy się częściej ukazywać na
„papierze”.
Wydawca:
Multimedia Intelligent Products sp. j.
ul. Siedmiogrodzka 11/MIP
01-232 Warszawa
T +48 22 424 8254
F +48 22 885 9380
Dostajemy od Was więcej maili, co jest informacją dla nas, że
wykonujemy dobrą robotę. Dzięki za wsparcie!
Co nowego i ciekawego w tym numerze? Temat główny to zakończone
niedawno Audioshow 2012. Zapraszam też na test możliwości AK100
i pierwszy na łamach naszego magazynu test kolumn podłogowych.
Postanowiliśmy uruchomić też kilka nowych działów – szczegóły w środku
numeru. Doczekaliśmy się również tekstu spod pióra kobiety! Mamy
nadzieję, że pysiaDK będzie stale z nami współtworzyć.
Wszystkim czytelnikom naszego pisma pragnę życzyć wszystkiego
najlepszego w nowym 2013 roku! Zapraszam do lektury!
Wojciech Cicherski
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
3
NOWOŚCI | Co w trawie piszczy
Meizu MX2
Meizu MX2 oficjalnie zadebiutował.
Jeszcze kilka lat temu to była czysta
fantastyka, a teraz? Proszę bardzo 4-rdzeniowy procesor w telefonie. Czy
to właściwie jeszcze telefon? Oprócz
procesora MX5S wykonany jest w
technologii 32 nm. otrzymujemy ekran HD
i aż 2 GB pamięci RAM.
Kamera ma 8 mpx i obiektyw o jasności
f/2.4. Umożliwia wykonywanie 9 zdjęć na
sekundę oraz zdjęć panoramicznych.
Smartphonem
zarządza
najnowszy
Android Jelly Bean w wersji 4.1., a za
wygląd softu odpowiada autorska nakładka
o nazwie Flyme 2.0 UI, która na zdjęciach
prezentuje się bardzo ciekawie i estetycznie.
Ceny w przeliczeniu na złotówki zaczynają
się od 1250 zł za model 16 GB, przez 1550
zł za 32 GB, aż po 2050 zł za wersję 32
GB. Ekipa Mp3store już stara się o modele
testowe tego cacuszka.
Słuchawki dla tv
maniaków - Sennheiser
Set 840-TV
Set
840–TV
to
słuchawki
bezprzewodowe, szczególnie polecane
osobom
niedosłyszącym.
Dzięki
budowie
stetoskopowej
obsługa
słuchawek nie wymaga fachowej wiedzy
- wystarczy rozgiąć ramiona słuchawek,
by te się włączyły. Regulacja głośności
odbywa się za pomocą dużego pokrętła
na module spoczywającym na klatce
piersiowej użytkownika.
Cechy produktu:
• Łatwy w skonfigurowaniu i działaniu.
• Bezprzewodowa mobilność w
promieniu do 100 metrów.
• Transmisja sygnału nawet przez
ściany.
• Trzy przełączalne ustawienia
charakterystyki odsłuchu dostępne w
nadajniku.
• Wzmocnienie górnego pasma może
być indywidualnie regulowane.
• Duży, ergonomicznie ukształtowany
kontroler głośności na odbiorniku.
• Regulacja balansu umieszczona na
odbiorniku pozwalająca na niezależne
ustawienie głośności dla prawego i
lewego ucha.
• Odbiornik automatycznie włącza się,
gdy jest zakładany oraz wyłącza po
zdjęciu.
• Automatyczne wyszukiwanie
wolnego kanału transmisji.
Sennheiser Momentum –
luksus nie dla każdego
Sennheiser Momentum oparte są
na neodymowych magnesach. Co
je wyróżnia to wykonanie. Robione
są ręcznie ze stali nierdzewnej i
„oddychającej” skóry naturalnej.
Membrany są, według producenta,
zestrojone tak, aby dźwięk był pełen
detali z mocnym, dynamicznym, ale
nie dominującym basem. Cena może
nie zapiera tchu, ale 1299zł to niemało.
Redakcja stara się o model testowy tych
słuchawek, więc niedługo poczytacie o
nich więcej.
Dane techniczne:
• Konstrukcja: wokół uszna
• Przetworniki: dynamiczne, zamknięte,
magnesy neodymowe
• Maksymalny poziom ciśnienia
akustycznego (SPL): 110 dB
• Impedancja: 18 Ω
• Zniekształcenia harmoniczne (THD):
<0,5%
• Waga: 198 g
• Materiały: stal nierdzewna, skóra
naturalna
W komplecie: pokrowiec, przewód
standardowy, przewód z pilotem i
złączem jack, które możemy według
naszego uznania ustawić pod różnymi
kątami, przejściówka Jack 3,5 mm Jack 6,3 mm
Cena katalogowa: 949 zł
Cena promocyjna (do 31.12.2012): 849 zł
Mobilny system
Microlab MD 220
Najnowszy
produkt
Microlaba
to niewielki, przenośny głośnik typu
soundbar. To idealna propozycja dla
użytkowników smartphone’ów, tabletów
czy odtwarzaczy przenośnych. Czysty,
mocny
dźwięk,
wszechstronność
zastosowań oraz nowoczesny design
to cechy wyróżniające MD220. Cena
ok. 80zł skusi pewnie niejednego.
4
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
SMS ma 20 lat
3 grudnia 1992 roku pracownik
brytyjskiej sieci Vodafone, Neil Papworth,
wysłał pierwszą na świecie krótką
wiadomość tekstową z życzeniami
świątecznymi dla swoich kolegów.
Magiczne 160 znaków tak wpisało się w
nasze życie, że nie wyobrażamy sobie
jak mogłoby ono wyglądać bez SMSów.
NOWOŚCI | Co w trawie piszczy
JBL Cinema SB 200 – głośnik dla twojego
telewizora
Cinema SB 200 jest głośnikiem zewnętrznym do telewizora, który
dodatkowo potrafi odtwarzać bezprzewodowo muzykę za pomocą
bluetooth. SB 200 jest konstrukcją plug&play co oznacza brak konieczności
konfiguracji systemu. W coraz bardziej płaskich telewizorach montowane są
coraz mniejsze i słabsze głośniki, przez co cierpimy na niedobór głośności.
JBL wyciąga do nas pomocna dłoń właśnie w postaci Cinema SB 200.
Głośnik wyposażony jest w autorski system HARMAN Display Surround,
wbudowany dekoder Dolby Digital, analogowe i optyczne wejście audio
i funkcję wzmocnienia basu, a także łączność Bluetooth z niemal każdym
urządzeniem przenośnym. Brzmi ciekawie?
JBL Tempo – nowa seria
słuchawek
Tempo to nowa seria słuchawek dla
mniej wymagających melomanów, którzy
jednak cenią sobie dobre wykonanie i
markę posiadanego sprzętu. Tempo to
trzy rodzaje słuchawek nauszne, pchełki
oraz dokanałówki.
Specyfikacja:
• Przetwornik: 9 mm / 15 mm / 40 mm
• Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz
• Impedancja: 16 Ω / 32 Ω / 32 Ω
• Skuteczność: 96 dB / 113 dB / 112 dB
• Maks. moc wejściowa: 10 mW / 4 mW
/ 30 mW
• Długość przewodu: 1,2 m
• Wtyk: 3,5 mm, pozłacany
Sennheiser wkłada dres po
raz drugi
Swego czasu zachwycił nas sportowy
model słuchawek CX680 Sennheisera.
Teraz doczekaliśmy się nowej edycji
słuchawek dla sportowców, powstałej z
udanej współpracy Adidasa i Sennheisera.
W ramach nowej edycji powstało pięć
Samsung Galaxy S4? Już
jest pierwszy projekt!
Telefon ma być wyposażony w ekran
o wielkości 4,99 cala w technologii Super
AMOLED o rozdzielczości HD (1920 X
1080). Sercem będzie układ Exynosa
5450, czyli czterordzeniowa platforma
modeli, różniących się sposobem noszenia,
odpornych na deszcz, pot czy zimno.
Trzy z nowych modeli są wyposażone w
piloty (także wodoodporne) do sterowania
odtwarzaczem i rozmów przez telefon.
Nowe modele to: PX 685i, PMX 685, MX
685, CX 685 (następca wspomnianego
CX680) i ostatni OCX 685i. Słuchawki w
sprzedaży od października 2012r.
który maksymalnie może mieć taktowanie
2,0 Ghz. Co ciekawe może to być pierwszy
telefon, który będzie wykorzystywał
technologię big.LITTLE Processing, czyli
parowanie z drugim układem np. A7. Aparat
będzie posiadał 13 mln pikseli, a pamięć
wewnętrzna telefonu to 64 GB. Oj, będzie
się działo!
Cena: 119 zł / 59 zł / 219 zł
Pro-Ject - Hear It One/Two
Firma Pro-Ject znana jest głównie
z gramofonów, wzmacniaczy, czy
przetworników
cyfrowo-analogowych.
Teraz postanowili spróbować swych sił
w segmencie słuchawek. Hear It One i
Hear It Two świata pewnie nie zwojują, ale
chciałbym się mylić. Parametry podawane
przez producenta wskazują raczej na
produkt typowo portable.
Słuchawki produkowane są w
kolorach - czerwonym, białym i czarnym.
Ciekawe czy tylko design jest nam dobrze
znany, czy także w brzmieniu doszukamy
podobieństw?
Dodatkowy ekran
twojego iPhone’a
dla
Firma PopSlate wprowadza do
sprzedaży futerał do iPhone’a z 4 calowym
ekranem w technologii e-ink. Zapewne
będzie osobna aplikacja do kontrolowania
tego gadżetu. Ciekaw jestem jakie będą
możliwości tego ekranu.
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
5
FOTOREPORTAŻ | AUDIOSHOW 2012
Nasi tu byli. Fotoreportaż z najważniejszej imprezy audio w Polsce.
Audioshow 2012
Czy byliście na tegorocznych targach Audioshow? Zapraszam na naszą krótką relację
szczególnie tych, którzy nie mieli takiej okazji. Mamy sporo zdjęć z tej imprezy. Ponadto
przedstawicielom firm nam bliskich, czyli tym stale uczestniczącym w życiu naszego
forum zadaliśmy po trzy pytania.
1. Jakie najciekawsze produkty
prezentowaliście podczas Audioshow2012?
2. Twoim zdaniem, co było najlepsze, a co
okazało się kompletnym niewypałem na
tegorocznych targach?
3. Jakie trzy rzeczy prezentowane na
Audioshow sam byś kupił?
Pierwsza i dla nas najważniejsza, bo
„rodzima” firma to Mp3store (czyli MIP),
przecież na ich forum działamy. Stoisko
prezentowało się bardzo ciekawie. Miało swój
klimat, połącznie nowoczesności z domowym
zaciszem. Na Audioshow premierę miał nowy
flagowiec iRivera AK100, o którym możecie
poczytać więcej na łamach bieżącego
wydania. Na nasze pytania odpowiadał D@
rkSid3 – Krzysztof Pyzel.
MIP:
1. Najciekawszy i najważniejszy na
naszym stoisku był bez wątpienia odtwarzacz
Iriver AK100. Do tej chwili nie było tak
zaawansowanego i tak grającego sprzętu
przenośnego. Zachwyt wielu odsłuchujących
wzbudziły swoim wykonaniem i przekazem
muzyki nauszne modele słuchawek od
SoundMAGICa.
Pokazaliśmy też sporą
gamę produktów Phiatona, do tej pory słabo
znanego na polskim rynku pod względem
słuchawek. Nie zabrakło też produktów FiiO
z przetwornikami cyfrowo-analogowymi i
wzmacniaczami na czele.
2. Bardzo interesujące okazały się kolumny
Definitive Technology Mythos STS. To
niesamowite, jakim sposobem z tak szczupłej
konstrukcji (jak na kolumny podłogowe)
może wyjść tak potężny dźwięk. Nie wiem
6
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
czy wypada, ale dla mnie najlepszy był też
nasz AK100. Za to mocno rozczarowałem
się systemem Kondo za 2 mln zł. System z
MBLami za 300 tyś, które były mistrzostwem w
naturalnym przekazie dźwięku, zrobił na mnie
większe wrażenie .
FOTOREPORTAŻ | AUDIOSHOW 2012
naszych forumowiczów to Audiomagic.
Dlaczego bez tego jednego zdania z
oryginału? Bez tego zdania brzmi nijak.
Na ich stoisku królował Nuforce i głośniki
Amphion. Nie zabrakło też testowych modeli
słuchawek Westone’a. Na pytania odpowiadał
przedstawiciel Audiomagic - Patryk Lauryn.
AM:
1. Najciekawsze z naszych tegorocznych
systemów to rozwiązania biurkowe z serii
NuForce 100. Wzmacniacz zintegrowany
NuForce DDA-100 w połączeniu z monitorami
Amphiona Helium 410 i 520 charakteryzował się
wyjątkową synergią. Co warto zauważyć wiele
osób odwiedzających nasz pokój nie narzekała
na wszechobecny i dudniący bas, który był
naszym problemem podczas zeszłorocznych
targów. Nauczeni na własnych błędach
postawiliśmy w tym roku na rozwiązania
bardziej kompaktowe i jak się okazało był to
trafny wybór, który do chwili obecnej polecamy
klientom do mniejszych pomieszczeń. Zestaw
ten nie wymaga praktycznie żadnej zabawy z
wystrojami akustycznymi – zagra wszędzie.
Odsłuchy u nas w sklepie na Siennej 61
możliwe, więc zapraszamy.
3. Jeśli chodzi o kolumny, gdyby tylko
finanse pozwoliły, to kupiłbym wymienione
na początku Mythosy STS. Bardzo ładny był
gramofon Pro-Ject Debut Carbon, ale nie
było możliwości posłuchania go. Ciekawe ze
względu na gabaryty i dźwięk były też monitory
Guru QM10 Two. Gdybym potrzebował
czegoś małego, wybrałbym pewnie te. Na
miasto oczywiście nasz AK100.
Kolejna firma ciesząca się uznaniem
2. Najlepszym pomysłem według mnie
było otwarcie się AudioShow na recenzentów
z zagranicy. Wizyta recenzentów z 6moons w
naszym pokoju to prawdziwy zaszczyt. Jeśli
zaś chodzi o systemy audio to największy
„WOW factor” był w trakcie odsłuchów Harpia
Acoustics. Te głośniki podeszły moim gustom
muzycznym praktycznie od pierwszego
usłyszanego dźwięku. Myślę, że ciekawym
pomysłem w następnych latach mogłoby
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
7
FOTOREPORTAŻ | AUDIOSHOW 2012
3. Trzy rzeczy, które bym chętnie nabył:
Wspomniane wcześniej Harpie. Blaty i
podstawki od Franca, bo designersko są jak dla
mnie mistrzostwem świata. PC-Audio oparte o
Icona HDP, bo swoje też trzeba pochwalić :)
Pora na RMS. Firma ta od niedawna działa
na naszym forum. Zaprezentowali masę
sprzętu od kolumn podłogowych, przez
słuchawki, na „kabelkach” kończąc. Na nasze
pytania odpowiadał Rafał Koc.
RMS:
1. Bez dwóch zdań najważniejszym dla nas
debiutem na tegorocznym Audioshow było
Definitive Technology. Kolumny dostaliśmy
ledwo 8 godzin przed rozpoczęciem targów,
wiec działaliśmy na wariackich papierach.
Do kolumn Mythos STS podpięliśmy dosyć
przypadkową elektronikę, ale cały system
zagrał świetnie, szczególnie jeśli chodzi o bas.
Wiem, że na forum MP3store padło wiele
pozytywnych komentarzy na temat naszego
systemu. Kolumny pokazały nieprzeciętną
dynamikę.
Do tego były kolumny Roth Audio oraz
oddzielny pokój dla kolejnej nowości - włoskich
kolumn Indiana Line, oraz oczywiście HiFiMAN
z modelem HE-300, który otrzymał nagrodę
Produkt Roku HighFidelity.
być także zatrudnienie animatora/speakera,
który z głośników powinien informować
wszystkich odwiedzających o atrakcjach i
8
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
planach przygotowanych przez wystawców i
organizatorów. Na korytarzach zdecydowanie
za mało się działo.
2. Myślę, że ta wystawa cierpi na chorobę
wieku średniego. Wiele osób wypowiada się,
że nie ma już nic ciekawego na Audioshow,
że akustyka beznadziejna, że wystawcy
nieprzygotowani. Te narzekania przypominają
FOTOREPORTAŻ | AUDIOSHOW 2012
Na plus: Everesty, TAD, i jak wiele osób
twierdziło Definitve Technology.
3. Jak już będę młody, piękny i bogaty,
wtedy zakupie cały system TAD-a do sypialni, a
do mojego 300-metrowego salonu - Everesty.
Jako sprzęt przenośny skorzystam z systemu
HM-602 i HE500. Jak na razie bliżej jestem
tego ostatniego, niż czegokolwiek ponadto.
Komercyjni już się wypowiedzieli, więc
teraz pora na osobę niezależną, forumowy
Johnys. Z oczywistych względów ograniczył
się do odpowiedzi na dwa ostatnie pytania.
Johnys:
problemy faceta w średnim wieku. Nie
zgadzam się z tymi głosami i wiele osób
zapewne by mnie poparło. Świadczy o tym
awans wystawy - w opinii wielu wpływowych
dziennikarzy Audioshow awansowało z 3. na
2. miejsce pod względem rangi w Europie.
Podsumowując na minus - nastawienie
niektórych ludzi (i dziennikarzy).
2. Trudno wskazać jednoznacznego
zwycięzcę, ale trzy zestawy pozostaną u mnie
na długo w pamięci, mianowicie prezentacja
Szemis Kondo z kolumnami Snell A, system
Avantgarde i system Graj End. Pokaz Avantgarde
Acoustic był znakomity - dźwięk wielki, potężny,
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
9
FOTOREPORTAŻ | AUDIOSHOW 2012
najbardziej czysty i wciągający, a jednocześnie
najbardziej realistyczny i bliski (minimalny
brak kontroli na basie można wybaczyć, bo
cała reszta była tak efektowna, że trudno to
opisać słowami - po prostu trzeba usłyszeć!).
Bezsprzecznie można stwierdzić, że Avantgarde
nie mają żadnych ograniczeń na dynamice, a
autentyczność i bezpośredniość przekazu jest
na takim poziomie, iż słuchając ich można
się było przenieść na salę koncertową. Moim
drugim wielkim pozytywnym zaskoczeniem
był pokój Graj-End. Muszę powiedzieć, że takie
granie to zupełnie „coś innego” - inna bajka,
inne klimaty, inna prezentacja dźwięku. Jakbym
miał ten system określić jednym słowem,
byłaby to naturalność. Byłem zachwycony
tą holografią, trójwymiarowością sceny,
lekkością i łatwością powstawania dźwięku,
a barwa instrumentów akustycznych była
jak dla mnie najbardziej zbliżona do ideału ze
wszystkich systemów. Balans tonalny tego
zestawu był dla mnie idealny, a przyjemność
słuchania ogromna. Koszmarnie drogi system
10
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
Kondo z legendarnymi kolumnami Snell A
zrobił na mnie co najmniej tak samo duże
wrażenie jak w zeszłym roku - co oczywiście
nie usprawiedliwia jego kosmicznej ceny nic a
nic (sam dystrybutor prowadząc prezentację
wspomniał obecnym, że „nie wie dlaczego to
tyle kosztuje”)! Wracając jednak do dźwięku bardzo gęsty, potężny, pełen kolorów i bardzo
realistyczny, a co najważniejsze - przyjemny,
bas referencyjny . Wszechogarniająca bliskość
dźwięku prezentowana przez ten zestaw tak samo dobra w każdym miejscu na sali
- przywołała mi na myśl jedyny system tej
wystawy który mógł się mierzyć ze Snellami.
Mam oczywiście na myśli Avantgarde
Acoustic! Tuż za tą trójką uplasował się dla
mnie system Reimyo z kolumnami BravoConsequence spięty kablami Harmonix.
Takiego „znikania” kolumn z pomieszczenia i
budowania planów przestrzennych dawno nie
słyszałem na żadnym systemie. Największymi
rozczarowaniami dla mnie były m. in.
systemy prezentacje AKKUS (gdzie można
było usłyszeć na żywym przykładzie jak źle
można zaaplikować znakomite ceramiczne
przetworniki Accutona) , Vaessen Audiodesign,
system Amphion & Hegel (tym bardziej dziwne
że w zeszłym roku Hegel z Xavianami Piccola
nieźle pozamiatał) i parę innych - generalnie
coś się nie udało w przypadku tych systemów.
3. Graj Pudła nr 1, ustroje akustyczne, które
były w pokoju DIY Audiostereo i jakąś dobrze
nagraną płytę ze stajni Stockfisch Records.
Tak też uczyniłem, stając się szczęśliwym
posiadaczem wybitnie nagranego krążka
Eugene Ruffolo :-)
Jak widać, „nasi” potrafili się pokazać, a my
możemy być z nich dumni. Zapraszam do
zapoznania się ze zdjęciami z imprezy.
Autor: WojtekC
Zdjęcia udostępnili: Mp3store,
Audiomagic, RMS i Johnys
ZAPOWIEDŹ | Fatman
Być może z racji krótkiej historii marka Fatman jest słabo znana na naszym
rynku. Dużo bardziej popularna jest brytyjska firma TL Audio, produkująca
profesjonalny sprzęt do studiów nagraniowych. To właśnie oni postanowili w
2006 roku stworzyć „Grubasa”.
Fatman – „Grubas” śpiewa i ładnie wygląda
Ciekawy ruch ze strony Brytyjczyków - znaleźli na rynku chińskim godnego zaufania
producenta sprzętu audio i zmówili u niego kilkanaście wzmacniaczy, a potem poddali
je swojej modyfikacji. To właśnie te zmodyfikowane produkty są podstawą oferty.
Niezaprzeczalną
cechą
charakterystyczną Fatmana jest wygląd
ich produktów - do potężnych nie należą.
Wręcz przeciwnie, rozmiary wzmacniaczy
są niewielkie w porównaniu do konstrukcji
high-endowych. Stylistycznie wyglądem
nawiązują do sprzętów amerykańskich
gospodarstw domowych z przełomu
lat 50’ i 60’ ubiegłego stulecia. Fani
Fallouta będą zachwyceni. Wzmacniacze
Fatmana to projekty lampowe. Dzięki ich
podświetleniu i ciekawemu designowi w
każdym salonie będą wyglądały doskonale.
Zdaje się to sugerować, jakby docelowym
„targetem” byli – przynajmniej w kategorii
produktów tańszych – ludzie młodzi.
Jak wiadomo, wygląd
to nie wszystko.
Nie chciałbym aby ten tekst został
potraktowany jako recenzja lub test. To
raczej „zajawka”, wstęp do konkretnych
testów produktów tej marki. Przyjrzeliśmy
się dwóm modelom: iTube II oraz iTube
Carbon Trinity – obydwa posiadają stację
dokującą dla urządzeń przenośnych.
Literka „i” wskazuje jasno, do użytkowników
jakiej marki skierowane są te produkty.
na bazie iPoda tworzył swój system,
dlatego nie dziwi mnie takie podejście
producenta.
Nie
oczekiwałem
wiele
po
wzmacniaczach takiej wielkości, dźwięk
jest jednak zaskakująco dobry. Nie
przesadzony, spokojny, z nutą „lampy”. Do
obu wzmacniaczy podłączone miałem
dwa zestawy głośników - Dali A1 i KEF
C60. Są to głośniki z których korzystam
codziennie (średnica zdecydowanie z
przodu, dzięki czemu wokalista wychodzi
trochę przed szereg towarzyszących
muzyków). Wysokie tony są lekko poddane
przytemperowaniu, przez co przekaz traci
na szczegółach. W tym aspekcie Trinity
radzi sobie lepiej. Nie ma w tym zakresie
niepotrzebnych szelestów, zniekształceń
czy sybilantów. Bałem się o bas, że będzie
rozlany i słabo kontrolowany. Co prawda oba
wzmacniacze utrzymały moje głośniczki
w ryzach (z A1 zero problemów) to w
przypadku KEFa basu było zdecydowanie
więcej i trochę nie trzymał formy - lekko
zamulał, wolniej wybrzmiewał.
Scena
natomiast zasługiwała na oklaski. Szeroka,
całkiem dobrze wypełniona i bardzo
plastyczna. Nie spodziewałem się aż
tak wiele, przecież to sprzęt z kategorii
„popularny”. Półka cenowa też sugeruje
zdecydowanie niższej jakości produkt.
Jako osoba wymagająca chciałbym jednak
więcej dynamiki, ciosu w twarz! Jest tylko
poprawnie z plusem. Patrząc obiektywnie
trzeba docenić oba produkty, z lekkim
wskazaniem na iTube MK2.
Na uwagę zasługuje fakt, że oba modele
to konstrukcje hybrydowe z wbudowanym
DAC-em, umożliwiającym podłączenie
przez USB komputera, co może być
dobrym pomysłem
w zatłoczonych
blokowiskach, gdzie nie ma miejsca na
porządny zestaw stereo. Współpraca z
iPodami jest bezproblemowa. Podłączenie
samego wzmacniacza jest bardzo proste.
Niejeden młody człowiek będzie właśnie
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
11
ZAPOWIEDŹ | FATMAN
Specyfikacja Fatman iTube MK2:
Wejścia: 2xRCA, USB
Moc: 25W x2
Zakres częstotliwości: 20Hz - 20kHz (±
1.5dB)
Odstęp od szumów: 86dB
Przetwornik cyfrowo-analogowy - DAC:
TI2702 (Texas Instruments): zakres dynamiki:
100db, SNR: 105dB, THD+N: 0.002%
Czułość wejściowa: 350mV
Zniekształcenie: ≤ 0,5%
Impedancja wejściowa 100K Ohm
Użyta lampy: 6N1 (ECC85 trioda) X 2 oraz
6E2 (EM87 Magiczne oczko)
Impedancja: 4ohm / 8ohm
Wymiary: 260mm x 145mm x 130mm
W zestawie pilot zdalnego sterowania oraz
komplet okablowania
Waga: 4,3kg
Specyfikacja Fatman iTube Carbon
Trinity :
Wejścia: 2xRCA, USB, mini jack (3,5mm),
złącze do IPoda
Wyjścia: SUB, S-Video, composite
Moc: 25W x2
Zakres częstotliwości: 20Hz - 20kHz (±
1.5dB)
Odstęp od szumów: 86dB
Czułość wejściowa: 200mV
Zniekształcenie: ≤ 0,5%
Impedancja wejściowa 100K Ohm
Użyta lampy: 6N2 (trioda) X 2 oraz 6E2
(Magiczne oczko)
Impedancja: 4ohm / 8ohm
Wymiary: 374mm x 205mm x 155mm
W zestawie pilot zdalnego sterowania oraz
komplet okablowania
Waga: 5,8kg
Bardzo
ciekaw
jestem
innych,
bardziej zaawansowanych konstrukcji
Fatmana, np. iTube 452 lub Mi Tube
Valve. W tym drugim zaimplementowana
jest
technologia
bezprzewodowego
przesyłania danych Bluetooth. Oczywiście
sprawdzimy również jak działają „dziurki”
w „Grubaskach”.
Na tle europejskich
masówek produkty Fatmana wyróżniają
się (na szczęście) nie tylko wyglądem.
Oczekujcie wiadomości o kolejnych
produktach na łamach naszego pisma.
Autor: WojtekC
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
12
RECENZJA| DragonAudio Dream 32
Dla mnie na targach Audioshow 2012 najważniejsze było znaleźć coś dobrego, w miarę taniego,
co będzie skierowane do zwykłych melomanów, mieszkańców M2 lub M3. Bez zbędnej pompy i
wydawania tysięcy złotych. I znalazłem…
DragonAudio Dream 32
Minął już szał, który ogarnął nas, fanatyków audio. Audioshow 2012 zakończone.
Największe wrażenie zrobiły jak zwykle ceny. Najwyższa, jaką wyłapałem na targach, to
2 miliony złotych! Zapewniam was jednak, że ceny mają znaczenia, a w wypadku tak
drogiego zestawu wywołują odruch pukania się w czoło. Czy musimy płacić krocie,
aby móc posłuchać muzyki dobrej jakości?
Małe, wąskie sześciany podpięte pod
zestaw Dynavox z serii 307 – wzmacniacz
hybrydowy, cd plus DAC – zestaw równie
skromny jak kolumny.
Głośniki to z
wyglądu nic specjalnego - jedne z wielu
kolumn podłogowych tego typu, ale to, co
najważniejsze - dźwięk - był niesamowity.
Do tego cena 999 zł – nie mogłem uwierzyć
jak oni to zrobili.
Błyskawicznie
wykonałem
kilka
telefonów i zestaw testowy dokładnie taki
jak na targach (ten sam?) trafia do mnie. Ale
po kolei…
Budowa i wygląd
Dwa solidne, dość duże pudła, w których
zapakowane były kolumny, plus podobnych
gabarytów trzecie, w którym znajdował
się Dynavox i jego klocki. Mój kurier mnie
nie lubi, musiał trzy razy „obracać” do
samochodu. Nie rozpakowałem sprzętu od
razu, a niech tam apetyt rośnie. Poczekałem
do późnego popołudnia na kolegów
z forum. Szybko się z tym uporaliśmy.
Rozpakowanie, rozstawienie i podłączenie –
gotowe. Dream 32 to kolumny podłogowe
o smukłej budowie: wysokość to 118cm,
szerokość 14,5 cm, głębokość 35,5 cm,
waga - 16kg sztuka. Konstrukcja jest
trzydrożna, czterogłośnikowa z bassreflexem z tyłu obudowy. Głośnik basowy
umieszczony został trochę nietypowo, gdyż
na bocznej ściance kolumny pod niezbyt
ładną maskownicą. Na uwagę zasługują
masywne zaciski przewodów, które
sprawiają wrażenie, jakby trafiły tu z dwa
razy droższego zestawu. W wyposażeniu
znalazły się kolce, które mają za zadanie
odseparowanie kolumn od podłoża.
Mocujemy je do specjalnej podstawy
antywibracyjnej, zaprojektowanej dla tego
modelu i tworzącej całość z korpusem
kolumny. Są też niestety minusy – wykonanie
- lekkie niedoróbki w wykończeniu. Może
to kwestia tego, że nasz zestaw testowy
odziedziczyłem po targach.
Brzmienie jest
najważniejsze
Pierwsze wrażenie jeszcze lepsze niż
na Audioshow. Min kolegów, którzy nie
dowierzali jak to zagra, mógł pozazdrościć
świąteczny karp. Pierwsze co rzuca się w
uszy, to szeroka scena i bardzo plastyczne
rozmieszczenie dźwięków w przestrzeni, a
zarazem masa urzekających szczegółów i
bogatego brzmienia.
Górna część pasma jest jasna i
wyraźna, ale w tym aspekcie dużo zależy
od dobranych przewodów i „klocków”, z
którymi zestaw ma współpracować. Na
dostarczonym Dynavoxie jak dla mnie
było za ostro, ale nadal akceptowalnie. Po
małych kombinacjach z okablowaniem
również Dynavox zagrał pięknie.
Średnica bardzo dojrzała, bez utraty
szczegółów czy wyrazistości przekazu.
Instrumenty dęte blaszane brzmią bardzo
sugestywnie. Śpiew kobiecy jest intymny,
kiedy trzeba, i ostry, jeśli jest to zamierzone.
Trudno uwierzyć, że tak grają głośniki w
cenie przeciętnych (trochę więcej niż
średnich) słuchawek.
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
13
RECENZJA| DragonAudio Dream 32
Niskie częstotliwości są dla mnie troszkę
dziwnie prezentowane, gdyż wybrzmienie
basu potrafi zostać z nami troszkę za długo.
Taki mały efekt subwoofera. Dlatego przed
przystąpieniem do odsłuchu pobawmy się
ustawieniem „Smoków” w pomieszczeniu.
Minimalny wkład pracy, a da to nam
naprawdę wspaniały efekt końcowy.
Bas schodzi całkiem nisko, brakuje mu
jednak trochę jakby mocniejszej faktury,
potężnego uderzenia w brzuch. Niskich jest
sporo, dają radość, ale czasem gdy potrzeba
w mocniejszych kawałkach poczuć moc
uderzenia, bas jedynie poklepie nas po
brzuchu, jak po sytym obiedzie.
spostrzeżenie. Wszystkie niedociągnięcia
brzmieniowe
można
zminimalizować
lub zniwelować poświęcając chwilę na
dobór odpowiednich komponentów lub
ustawienie kolumn. Nie oznacza to, że
musisz rezygnować ze swojego domowego
zestawu, zdecydowanie nie. Czasem
wystarczy wymiana konektora, aby uzyskać
zadawalający efekt.
Na koniec słów kilka
DragonAudio Dream 32 są bardzo
uniwersalne. Starałem się ich słuchać
praktycznie na wszystkim co miałem pod
ręką. Ważne też było miejsce odsłuchu. Nie
była to żadna sala, czy miejsce specjalnie do
tego stworzone. Odsłuchy prowadziłem w
typowym mieszkaniu (postkomunistycznym
M3).
Nie było zawodu. To doskonały
produkt za nieduże pieniądze. Polecam.
Podsumowując,
jest
to
dojrzałe
brzmienie niespotykane w zestawach
głośnikowych w tej cenie.
Podziękowania dla firmy Audio–Top
za udostępnienie sprzętu do testów.
Zapraszamy na www.audio-top.pl
Jedyna rzecz, której może brakować
to oderwanie muzyki od głośników.
Znający się na rzeczy wiedzą jak trudno
to osiągnąć w zestawach nawet za
kilkanaście tysięcy złotych, więc przy
zestawie za 999 zł to nie wada, a jedynie
Test Dynavox serii 307 w przyszłym
numerze.
14
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
Autor: WojtekC
Autor zdjęć: Robert Kruk
Dane techniczne:
moc znamionowa : 120 W
moc muzyczna : 180 W
pasmo przenoszenia : 24 - 28.000 Hz
impedancja : 4 Ω
skuteczność : 91,5 dB
Zestaw testowy:
Dynavox Set VXR 307 – zestaw 1;
Amplituner Sony GX707ES
Philips CD650 – zestaw 2;
Yamaha Power Amp M2
Yamaha Control Amp C4
Sony CDP750 – zestaw 3;
Arcam Alpha 8 CD+Amp – zestaw 4;
BOOM
WYKONANIE
CENA
POWER
OCENA KOŃCOWA
Dream 32
RECENZJA | iRiver AK100
iRiver AK100 - spełnienie marzeń fanów marki, najlepszy odtwarzacz przenośny
na rynku audio?
iRiver AK100 – najlepszy z najlepszych
W poprzednim numerze naszego czasopisma mieliśmy już krótkie wprowadzenie na
temat tego modelu: „układ DAC Woflson WM8740 oferuje potężne brzmienie 110bB w
zakresie 10Hz do 20kHz.
obudowy, jak i gniazda jack oraz line-out
prezentują się bardzo dobrze. Matowy
czarny kolor dodaje uroku całemu
urządzeniu. Jednym minusem jest
klapka zasłaniająca slot odpowiedzialny
za karty pamięci. Wygląda trochę
nieprofesjonalnie. Działa znakomicie, ale
pozostawia niedosyt. Urządzenie pod
względem klasy przypomina Colorfly C4,
a jest może nawet od niego lepsze.
Brzmienie
Podwójny slot na karty pamięci plus
pamięć wewnętrzna daje możliwość aby
osiągnąć całkowitą pojemność 96GB –
sporo. Czas pracy na jednym ładowaniu
przy plikach FLAC to ok 12 godzin (np.
przy MP3 wzrasta do 20 godzin).
Nie zabrakło wyjść i wejść optycznych,
co pozwala rozbudować system o
wzmacniacze zewnętrzne bez utraty
jakości dźwięku na połączeniu. To tyle
w dużym skrócie, jeśli chodzi o budowę.
Wygląd natomiast jest sprawą względną.
Mnie osobiście bardziej podoba się
wiekowa stylistyka C4. Ten od AK100 na
pewno jest charakterystyczny, jeśli jednak
miałbym wybierać sprzęt do kieszeni,
zdecydowanie
wybrałbym
nowego
iRivera, po prostu jest znacznie mniejszy.”
Budowa się nie zmieniła, ale od
poprzedniego
modelu
(testowego),
różni się przede wszystkim poziomem
dopracowania
detali
oraz
lepiej
działającym softem. Potencjometr działa z
wyraźnym skokiem, co ułatwia ustawienie
poziomu głośności. Słychać też większą
lekkość w graniu.
Budowa
Odtwarzacz
wykonany
jest
ze
szczotkowanego
aluminium.
Zwarta
bryła i waga powodują, że trzymając
urządzenie mamy wrażenie obcowania
z czymś luksusowym, produktem z
najwyższej półki. Z przodu znajdziemy
dotykowy ekran (pojemnościowy) o
wielkości 2,4” w technologii (uwaga!)
IPS. To bardzo dobry krok ze strony
producenta, że dodał matrycę, która jest
stosowana w monitorach dla grafików.
Sprawiło to, że okładki albumów na AK100
wyglądają rewelacyjnie. Poprawie uległo
kółeczko zmiany głośności, znajdujące
się na prawym boku urządzenia. Działa
teraz z większym oporem, jest lepiej
zamontowane. Przyciski z lewej strony
Odsłuchy
wykonywałem
na
słuchawkach AKG Q701, Superlux Hd668b (recablowane) i Sennheiser MX980.
O dziwo, grajek wysterował wszystkie
słuchawki bardzo dobrze. Q701 co
prawda nie pokazały maksimum swoich
możliwości, jednak to już ten poziom, gdzie
siadamy w wygodnym fotelu i delektujemy
się muzyką. iRiver AK100 cechuje się
bardzo dobrą średnicą. Nie ma tutaj ani
wycofania, ani wypchnięcia średnicy jest ona jak najbardziej neutralna. Mnie to
osobiście bardzo cieszy, bo nieraz właśnie
średnica stwarza największe problemy
z doborem odpowiednich słuchawek.
Także holografia przypadła mi do gustu.
Może nie jest to poziom Colorfly C4,
jednak niewiele brakuje. Wszystko ładnie
się niesie po naszej wirtualnej scenie i
mamy wrażenie dobrze ustawionego pod
względem akustycznym pomieszczenia.
Pisząc o scenie, jej wielkość porównałbym
do dużego pokoju. Tak dużego, że
spokojnie pomieści zespół i nagłośnienie.
Tworzy głębię porównywalną tylko do
Colorfly C4. Osobiście nie znam innego
odtwarzacza portable potrafiącego to
zrobić.
Wysokie częstotliwości prezentowane
przez AK100 to jedne z lepszych jakie
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
15
RECENZJA | iRiver AK100
Na koniec
słyszałem, nie tylko w segmencie sprzętu
przenośnego. Nie uświadczymy efektu
zapiaszczenia, czy innej niedogodności.
Wszelkie instrumenty są bardzo wiernie
oddane.
„Wysokie”
bardzo
fajnie
uzupełniają resztę pasm, tworząc z
Q701 synergię, której inne grajki mogą
pozazdrościć.
Niskie tony w iRiver AK100 należą
do tych bardziej „technicznych”. Bas jest
zwarty, szybki i punktowy. Niestety, brakuje
trochę tego najniższego. Jeśli jednak
uzupełnimy iRivera o słuchawki, które go
mają więcej (np. ATH M50) to zyskamy
bardzo fajny bas, zapewniający także sporą
dawkę radości. Odtwarzacz jest na tyle
mocny, że poradził sobie z wytworzeniem
odpowiednio basu dla słuchawek AKG
Q701. Oczywiście nie ma tutaj mowy o
100% basu w tych słuchawkach, gdyż
16
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
wiele dużych zestawów poradzi sobie
lepiej.
Jak granie AK100 ma się do klasyków
iRivera? Jest po prostu inne, bardziej
dojrzałe i wysublimowane. Słychać klasę
urządzenia, chociaż H320, czy H120
to po prostu inny charakter, bardziej
ciepły od AK100. Dodatkowo, w starych
iRiverach brak obsługi plików 24bit i
MQS. Dzięki tym formatom nie ma w
tej chwili na rynku żadnego tak dobrze
grającego i przyjaznego odtwarzacza
portable. Urządzenie obsługuje popularne
formaty, takie jak: mp3, ogg, ape, wma,
acc, a także wav oraz flac o wartości 24bit
96/192kHz, z czego te ostatnie w jakości
MQS są odtwarzane bez najmniejszego
zająknięcia, a to przecież aż 4608 kbps!
Inżynierowie iRivera przeszli samych
siebie.
Podsumowując przygodę z iRiver
AK100, przypomnę: nie ma i nigdy nie
będzie ideału, ale produktowi iRivera
jest do niego blisko. Otrzymaliśmy
jakość brzmienia dostępną sprzętom
stacjonarnym lub jedynakowi Colorfly
C4. Z tym, że w przypadku AK100 nadal
możemy mówić o sprzęcie typowo
portable do kieszeni, a także obsługa nie
jest tak wymagająca jak u konkurenta..
Wybór najlepszego zostawiam Wam. Dla
mnie jest to remis, jeśli chodzi o kwestie
audio. Mecz C4 vs AK100 zakończony
wynikiem 1:1.
Autor: Robert „Azahiel” Kruk
BOOM
WYKONANIE
CENA
POWER
OCENA KOŃCOWA
IRIVER SK100
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
17
18
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
Recenzja | Sony MH1c
Jakiś miesiąc temu, przeglądając zagraniczne strony head-fi.com oraz
inearmatters.net, napotkałem na testy nietypowych słuchawek – właściwie
zestawu słuchawkowego firmy Sony - model MH1c. Zarówno autorzy recenzji
(jak również osoby komentujące) rozpływali się nad tymi, z pozoru prostymi,
słuchawkami, rozpisując się w samych superlatywach, często porównując je do
modeli z półki cenowej powyżej 500zł.
Sony MH1c – Monster Sound
Jak jest naprawdę? Czy to kolejny hype na head-fi, czy też może mamy do czynienia
z wyjątkowym sprzętem? Na to pytanie spróbuję odpowiedzieć w niniejszym teście.
Kurier przywiózł mi MH1c szczelnie
zapakowane w stretch. Po przedarciu
się przez gąszcz folii ukazuje nam się …
nie, nie jest to pudełko. Ukazuje nam się
mały woreczek ze słuchawkami, trzema
parami tipsów i klipsem do ubrania. MH1c
to słuchawki OEM-owe, więc na zestaw
„prezentowy” nie ma co liczyć. Dołączone
nakładki to Sony Hybrids. W tym modelu
posiadają dodatkowo - poza typową
szorstką powłoką - śliski silikonowy pasek,
który zapobiega wysuwaniu się tipsów.
Sprawdza się to dobrze podczas aktywności
fizycznej. Biorąc pod uwagę pilota (który
swoje waży), słuchawki są bardziej narażone
na wypadanie, ale dzięki tym tipsom
problem nie występuje.
gramów i nieco ciągnie słuchawki. Pomimo
tego faktu, wygodę można uznać za dobrą.
Słuchawki posiadają micro driver i tulejkę
t200, zatem można je dość głęboko włożyć
do ucha. Izolacja jest powyżej przeciętnej,
zdecydowanie MH1c nadają się do użytku w
środkach komunikacji publicznej.
Zestaw składa się z dwóch modeli:
– Sony Ericsson MH1 - do starszych
telefonów, czyli wszystkich Sony Ericssonów
ARC, RAY itp. Powinien również pracować z
Nokią, ale tutaj nie daję gwarancji.
- Sony MH1c - zwany dalej jako Smart
Headset - współpracuje z nowymi
telefonami Sony. Pilot posiada mikrofon,
przycisk odbierania połączeń, przyciski
głośności oraz Smart Button, który można
sobie programować aplikacją z Google
Play. Zestaw Smart Headset działa również
z nowszymi Samsungami (od modelu SII)
oraz HTC. Umożliwia odbiór połączeń,
rozmowy (przyciski głośności zmieniają w
tym przypadku utwory), a niestety Smart
Button jest „martwy”. Jakość rozmów przez
wbudowany mikrofon oceniam bardzo
pozytywnie, ze względu na umiejscowienie
go blisko samej słuchawki - nawet gdy
jesteśmy ubrani w zimowe kurtki, spokojnie
możemy przez niego rozmawiać.
Brzmienie
Jakość dźwięku prosto z pudełka jest,
szczerze mówiąc, taka sobie. Cały dźwięk
zmulony jest rozlanym basem zachodzącym
Budowa
Same słuchawki nie wyróżniają się
niczym szczególnym. Są to typowe
dokanałówki wyglądem przypominające
nieco Hisound Audio Crystals, tyle że z
płaskim kablem. Jakość wykonania jest
przyzwoita, nie ma na co narzekać. Są dobrze
spasowane, nie widać nigdzie śladów kleju,
czy też niedoróbek. Wadą jest według mnie
płaski kabel. Fakt faktem - nie plącze się i
nieźle wygląda, ale za to potwornie hałasuje.
Przy cichym słuchaniu efekt mikrofonowy
potrafi drażnić, pomocny jest tutaj klips z
zestawu. Kabel jest asymetryczny, co bardzo
rzadko zdarza się w IEMach. Myślę, że
konstruktorzy postanowili je zaprojektować
w ten sposób ze względu na masywnego
pilota z mikrofonem, który waży kilka
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
19
Recenzja | Sony MH1c
na średnicę, która jest przekolorowana i
ewidentnie mocno wycofana. Ogólnie gra
to porównywalnie do typowego zestawu
HF Sony znanego z bieżącej serii Xperia.
Po około 100 godzinach wygrzewania,
postanowiłem
ponownie
sprawdzić
co oferuje MH1c i muszę przyznać, że
oferowany dźwięk mocno mnie zaskoczył.
Słuchawki grają dość specyficznie.
Określiłbym to jako imprezowe brzmienie a’la
dobrej klasy zestaw 2+1. Małe przetworniki
zapewniają niesamowite wręcz zejście
basu po najniższe znane mi rejestry (MH1c
spokojnie schodzą poniżej 30Hz). Niski bas
jest w nich podbity, co może niektórym
przeszkadzać i męczyć. Średniego basu jest
nieco mniej, wyższego jeszcze mniej, ale
jest zaznaczony. Ogólnie bas określiłbym
jako miękki, ale nie przesadnie dudniący, jest
dobrze kontrolowany, choć moim zdaniem
jest go ciut zbyt wiele - trzeba go lekko
equalizować dla zapewnienia naturalnego
brzmienia. Dalej mamy przykład podobny
do testowanych przeze mnie jakiś czas
temu Yamaha EPH100, czyli naturalną
średnicę. Jest nieco ocieplona, ale ogólnie
brzmi ona przy przepastnym basie dość
chudo, stąd skojarzenie z zestawem 2+1.
Średnica nie jest specjalnie wycofana,
brzmi wiernie, bardzo mi się podoba jej
barwa. Jest nasycona, ale nie przesycona,
świetnie brzmią zarówno gitary jak i wokale,
niezależnie czy damskie czy męskie.
Wybrzmiewanie wszelkich instrumentów
jest na piątkę. Idąc dalej, mamy górę - jest
ona bardzo czysta, wręcz niesamowita. Zero
zapiaszczenia, jest nieskazitelna, precyzyjna,
wchodzi w bardzo wysokie rejestry, nie jest
przesadzona, ale też nie można narzekać
na jej brak. Doskonale odwzorowane jest
brzmienie talerzy perkusji, szczególnie gdy
słuchamy muzyki z prawdziwa perkusją
- słuchawki pod kątem wysokich tonów
potrafią oczarować swoją barwą i niezłą
szczegółowością i separacją.
Prezentacja w słuchawkach jest ich
słabszą stroną. Słuchawki mają scenę
kreowaną w głąb, a nie wszerz. Mamy
wrażenie bycia na koncercie w klubie, ale
stojąc dość daleko od wykonawców, a
sala jest wąska. Do plusów należy dodać
świetną stereofonię i niezłą lokalizację
dźwięków, ale głównie z przodu. MH1c
nie zaskoczą nas dźwiękiem zza ucha.
Szczegółowość prezentowanego modelu
jest na zdecydowanie wyższym poziomie
niż znane mi modele do 200zł, jednak do
Triple.fi czy EPH100 troszkę im brakuje.
Podsumowanie
MH1c są wrażliwe na źródło. Moim
sprzętem testowym był HTC One S, z którym
słuchawki zgrywają się bardzo przyzwoicie.
Nie mogę tego niestety powiedzieć o
Samsungu F2, na którym Soniaki zwyczajnie
mulą. Całkiem przyzwoicie zgrywały się
również z DACem Fiio E10 - wyraźnie
poprawia się brzmienie przy wykorzystaniu
mocniejszego wzmacniacza, zapewniając
lepsze zróżnicowanie basu i (o dziwo!)
zmniejszając jego ilość do poziomu
niewymagającego według mnie equalizacji.
Dla kogo zatem są MH1c? Na pewno
dla miłośników miękkiego, ale mimo
wszystko nieźle kontrolowanego basu.
Osób, które lubią brzmienie dużego
sprzętu. Dla słuchaczy, którzy ponad
analizowanie najdrobniejszych szczegółów,
stawiają sobie barwę dźwięku z dobrym
wykopem.
Słuchawek
nie
polecam
osobom niezaprzyjaźnionym z korektorem,
lub z kiepskim korektorem dla niskich
częstotliwości.
Czy warto? Zdecydowanie warto!
Jeżeli odpowiada nam charakterystyka
brzmienia tego modelu… Przy tej cenie
jest to zdecydowanie świetna okazja dla
miłośników muzyki ze smartphone’onów. W
moim odczuciu słuchawki można spokojnie
pozycjonować wśród słuchawek klasy
EPH100. Soniaki oferują o wiele więcej niż
produkty Sennheisera, SoundMAGICa, czy
też Fischer Audio w cenie do 250zł. Jedynym
warunkiem jest akceptacja potężnego
basu, który pomimo dobrej kontroli, jest
elementem nieco dominującym brzmienie
tych słuchawek. W ogólnym rozrachunku,
niewiele od nich odstają.
Autor: Marcin Kuropka
BOOM
WYKONANIE
CENA
POWER
OCENA KOŃCOWA
20
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
Sony MH1c
Recenzja | Nuforce NE770X vs hiSound Popo
Jakiś czas temu, gdy do Audiomagic trafiły najnowsze modele NuForce, na
forum mp3store pojawiło się ogłoszenie „naboru” chętnych do recenzji modeli
NE600x oraz NE770x. Pierwszy z tych modeli podjąłem ja, natomiast los
drugiego... rozmył się jak mgła i chętnych nie było.
“Nowy vs “Odmieniec”
Tuż po tym jak wygrałem trzeci etap konkursu Audiohead i zdobyłem hiSound
Popo, pomyślałem, że dobrze byłoby znaleźć im godnego rywala do porównania.
Z uwagi na fakt, iż w moich zbiorach dokanałówek znajdują się albo modele z półki
zarówno do 100zł, albo powyżej 300zł, musiałem szukać rywala dla Popo gdzie
indziej. Przypomniałem sobie o NuForce’ach i skontaktowałem się z Patrykiem, w celu
wypożyczenia modelu, który nie został jeszcze zrecenzowany. Jak więc wypada starcie
„młodego wilka” z „drewnianym egzotykiem”?
Rozpakujmy więc...
Pierwsze co rzuca się w oczy w
przypadku NE770x, to ich budowa. Do
złudzenia przypominają starszy model
NE700x. Główną różnicą jest zastosowanie
poliwęglanu, zamiast metalu, w efekcie
czego słuchawki są o wiele lżejsze
i delikatniejsze dla ucha. To cenne,
ponieważ 700-ki, poza sporą średnicą,
miały równie dużą masę, co powodowało
dyskomfort (do tego metalowe słuchawki
dokanałowe są bardzo nieprzyjemne w
użyciu zimą). Dość istotną zaletą braku
metalowych części jest też jack. W NE700x
był to najsłabszy punkt konstrukcyjny
- tym razem wydaje się, że z uwagi na
bardziej plastyczny i giętki materiał ma
on szansę na to, aby nie powtórzyć roli
„łamacza kabla”, jak w starszym modelu.
Gdy już zwracamy uwagę na budowę
NE770x, muszę stwierdzić, że są one
bardzo miłe dla oka. W przeciwieństwie
do surowych starszych braci, kształtem
(zwłaszcza tylnej ścianki) przypominają
brylant. Daje to nam specjalny dodatkowy
efekt wizualny, w postaci ciekawych
załamań światła (już w wersji grafitowej
- wersja biała bądź niebieska, które są
półprzezroczyste, zapewne ma jeszcze
ładniejsze odbicia). Pozostaje jeszcze
kwestia
ekwipunku,
jaki
dostajemy
wraz z 770-kami. Nie ma zaskoczenia
- standardowo w tej półce cenowej, w
pudełku znajdziemy 3 pary tipsów (S, M i
L) oraz woreczek na słuchawki. Bez szału.
Po drugiej stronie barykady - w postaci
Popo - mamy czystą egzotykę i to nie tylko
z uwagi na fakt, iż hiSoundów nie kupimy w
Polsce. Obudowy są wykonane z drewna i
posiadają świetny jakościowo, czerwony
kabel. Muszę przyznać, że prezentują
się nad wyraz efektownie. Dodatkowo,
tulejka i część, która przytwierdza ją do
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
21
Recenzja | Nuforce NE770X vs hiSound Popo
drewnianego korpusu, wykonane są z
metalu. Cała otoczka wyjątkowości zostaje
jednak lekko popsuta, gdy przyjrzymy się im
dokładniej, gdyż drewno jest porowate. To
akurat mi się nie spodobało, bo przywodzi
na myśl stary stół. Wyjątkową zaletą
„drewniaczków” jest ich budowa. Są smukłe
i dość długie, przez co nie uwierają w ucho
oraz pozwalają na głęboką insercję. Muszę
przyznać, że wśród modeli dokanałówek
których słuchałem są w czołówce wygody.
Jako że przy okazji NE770x pochwaliłem
poprawiony względem poprzednika jack,
tak nie mógłbym w Popo nie zwrócić
uwagi na świetną wtyczkę. Jej odgiętka jest
mięciutka podobnie jak całe body wtyku.
IMHO (ang. In My Humble Opinion – Moim
skromnym zdaniem; przyp. red.) należy się
solidna piątka za budowę. Kolejną wysoką
ocenę hiSound dostaje za wyposażenie.
Muszę przyznać, że takiej ilości tipsów nie
widziałem dawno i nie wiem czy nawet
„wypasione” pod tym względem Westone
22
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
nie dostaną kopniaka. Popo mają w
zestawie 4 pary tipsów single-flange (L, 2
pary M podobnych do Sony Hybrids oraz
S, odrobinę innego kształtu, bardziej slim),
3 pary bi-flange (typowe L oraz S i M w
kształcie przywodzącym na myśl ostatnio
przebojowe Yamahy EPH100) i parkę triflange. Moim zdaniem każdy znajdzie coś
dla siebie. Do ideału zabrakło tylko Comply
w zestawie. Dodatkowo, razem z Popo
dostajemy klips do ubrania. Małą skazą jest
jednak brak futerału... ja osobiście zamiast
niego wolę dużą ilość tipsów.
tragiczne, z punktu widzenia recenzenta,
podejście. Wydaje mi się, że chyba
wymagałem od nich zbyt wiele, odrobinę
odruchowo porównując je do... Triple.
fi, gdyż mózg troszkę uznał, że „skoro
jedne mogą tak zagrać, to czemu te nie?”.
W efekcie sam siebie zniechęcałem.
Wymagałem od NE770x, żeby zagrały
jak model pozycjonowany kilka półek
cenowych wyżej! Gdy już podejdziemy
do nich zdroworozsądkowo, dostajemy
typową dla NuForce szkołę grania z
wyraźnym akcentem na bas, którego, co
mnie zaskoczyło, jest chyba najmniej ze
wszystkich modeli tego producenta. Bas
ten jest całkiem fajnej jakości - głęboki
(perkusja... możemy poczuć niemal
objętość kotłów przy uderzeniu), ale nie
schodzi jakoś super nisko, zwłaszcza
w porównaniu do szorującego po dnie
basu konkurenta. Środek jest poprawny,
nawet dość szczegółowy, jednak mamy
tu przypadłość chyba każdych basowych
słuchawek, a mianowicie niższe rejestry
lubią zakłócać środkowe. Przy bardziej
„rzeźniczych” kawałkach, w których wiele
się dzieje, NuForce zaczynają się gubić w
okolicach gitar, które stopniowo „zjadają”
wokal. Perkusja jednak dzielnie walczy.
Moim zdaniem najsłabsza część pasma
to góra. Jest jej mało (jak dla mnie zbyt
mało), a gdy już się pojawia, lubi szeleścić.
Talerze mają spory problem żeby się
przebić i zamiast nich, słyszymy coś w
stylu niemrawego cykania. Brakuje im
ostrości. Scena NE770x jest całkiem spora,
tylko znów odzywa się tu ilość basu. Ten
kożuszek powoduje uczucie jej stłumienia
i zbicia tak, jakby muzycy grali otuleni
w pierzynę. Trzeba jednak przyznać, że
niedobory NuForce są głównie widoczne
w mniej syntetycznych gatunkach. David
Guetta albo Skrillex potrafią czerpać
pełnymi garściami z ich zalet (głęboki
bas i ciepełko), nie odkrywając braków
(schowana góra i zalewanie basem środka).
Pojedynek na dźwięk
Nadeszła
chyba
pora
na
najbardziej
istotną
część
recenzji,
a
mianowicie
postawienie
pytania
jak
obaj
zawodnicy
grają?
Na pierwszy ogień idą NuForce. Powiem
szczerze, że początkowo miałem do nich
Nadeszła kolej na Popo. Gdy je
pierwszy raz usłyszałem przypomniało
mi się hasło reklamowe Brainvawz
Alpha. Brzmiało ono „One Word: Bass”.
Muszę przyznać, że zdecydowanie lepiej
pasuje ono do hiSoundów. Ich bas jest
Recenzja | Nuforce NE770X vs hiSound Popo
po odjęciu FiiO odniosłem wrażenie, że
otrzymujemy lepszą synergię. Bas stał się
bardziej zwarty, a pasma powyżej niego
odsłonięte. Charakter pozostał ciepły
i gęsty, ale już nie tak bardzo, NE770x
jakby się otworzyły. Muszę więc przyznać,
że może nie uznam połączenia tego
lekko ocieplonego jabłka z najnowszymi
NuForce jako przełomowego, ale może
się ono podobać. Na pewno bardziej
niż z dodanym FiiO. Obstawiam, że z
jaśniejszymi modelami Apple poprzednich
generacji, NE770x powinny zagrać jeszcze
lepiej.
Podsumowując...
potężny i niesamowicie nisko schodzący.
Wręcz trzęsący głową. Ich styl grania to
zdecydowanie loudness. W porównaniu do
NE770x mamy zdecydowanie większego
„kopa”. Przypomina to nieco stanie przy
wooferze podczas koncertu. Na każde
uderzenie stopy perkusji, nasze bębenki
otrzymują cios. Najsłabszym punktem
Popo, moim zdaniem, jest góra oraz
wyższy środek. Te rejestry wydają mi się
bardzo szeleszczące, wręcz nieprzyjemne,
zwłaszcza na wokalach. Wydaje mi się, że
dla ludzkiego ucha jednak mniej drażniąca
jest „gąbka” na szczycie skali NuForce’ów.
A jak wypadną „drewniaczki” w
repertuarze
jakim
potraktowałem
wcześniej
przeciwnika?
Ponownie,
zdecydowanie najlepiej w elektronice.
Tyle, że tym razem dostajemy jeszcze
więcej tupotu oraz granie, które najlepiej
określi słowo „efekciarskie”. Bez dwóch
zdań są to jedne z najbardziej rajcujących
słuchawek do D’n’B oraz dubstepu. Czuje
się tę moc. Ta zaleta bywa też wadą,
gdyż na Popo bardziej klasyczne gatunki
są strasznie męczące i trudne. Ilość basu
powoduje, że z gitar basowych i perkusji
tworzy się bagno, które pochłania oba
damskie wokale zespołów, których
muzyki do odsłuchu użyłem. Niby solidny
impakt na dole pozwala ładnie podkreślić
perkusję jednak... co to zmienia, gdy ona
tonie w mule? Spokojniejsze utwory na
przykładzie Adele są już przyjemniejsze w
odsłuchu, jednak i tutaj często natykamy
się na kluskowate granie ze specyficznym
„napompowaniem”.
Nadal legendarne
zestawienie?
Jako osobny punkt postanowiłem
sprawdzić aktualność, do niedawna niemal
sławetnej teorii, że najlepszy kompan dla
NuForce to sprzęt Apple. Z uwagi na fakt,
iż źródłem do testów jest iPod Nano 6g,
pozbawiłem go dodatku w postaci FiiO
E6 i posłuchałem jak bardzo lubią się dwa
najświeższe produkty obu tych marek.
Muszę przyznać, że w przypadku NE770x
BOOM
hiSound Popo
NE770x oraz Popo są pozornie
podobne charakterem, a jednak mocno
różne. Podczas, gdy model NuForce’a
dąży małymi (oj bardzo małymi) kroczkami
w stronę zrównoważonego brzmienia, tak
konkurent od hiSound jest zdecydowanie
podkolorowany i napompowany. Wybór
pomiędzy tymi modelami tak naprawdę
sprowadza się do tego, czego słuchamy.
Fani elektroniki, którzy nie słuchają
niczego innego, powinni wybrać Popo.
To dla nich idealne słuchawki w tej okolicy
cenowej. Podobnie radykalni bassheadzi
(muszę przyznać, że choć sam uważam
się za bassheada, tak początkowo z Popo
czułem wyraźny nadmiar dołu) znajdą tu
swój mały ideał. Dla odmiany, NuForce
zagrają dużo bardziej uniwersalnie,
ponieważ pomimo ciepłego brzmienia
potrafią zaoferować pozostałą część
pasma w bardziej rozsądnych ilościach niż
konkurent.
W tym miejscu chciałem podziękować
Audiomagic.pl za użyczenie NuForce
NE770x do testu.
Autor: 4ndr3
BOOM
WYKONANIE
WYKONANIE
CENA
CENA
POWER
POWER
OCENA KOŃCOWA
OCENA KOŃCOWA
GRUDZIEŃ 2012
Nuforce NE770X
BOOM
23
Recenzja | COLORFLY C3
High-end dla każdego?
Colorfly C3
Producent z Dalekiego Wschodu po sukcesie, jaki odniósł
C4, postanowił pójść za ciosem i przedstawił kolejny
model z serii bezkompromisowych DAPów, oznaczony
jako C3. Niższy numerek w nazwie oznacza tym razem
odtwarzacz z niższej półki cenowej, ale zastosowanie
w nim tego samego układu co w starszym bracie ma
owocować wysoką jakością dźwięku. Zapraszam do
testu.
Złe miłego początki
Zdziwiłem się, gdy z czarnego,
tekturowego pudełka o przyjemnej
fakturze wyjąłem jedynie odtwarzacz,
zamszopodobny woreczek oraz kartę
gwarancyjną. Zestaw nie zawierał nawet
kabla USB! Na szczęście w przypadku C3
jest to popularny wtyk mini-USB, który
zawsze gdzieś się znajdzie. Jak na tę
klasę produktu zestaw oceniam poniżej
przeciętnej, natomiast samo opakowanie
24
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
od początku sprawia bardzo dobre
wrażenie i emanuje lekkim luksusem.
że wszystko jest idealnie spasowane.
Wrażenie robi też duży ciężar, który
potęguje wrażenie solidności. W kwestii
jakości wykonania Colorfly nie odwaliło
fuszerki i możemy się cieszyć najwyższym
poziomem.
Ciekawym
akcentem
stylistycznym jest zaokrąglenie dolnej
krawędzi odtwarzacza, na której znajdują
się: wyjście słuchawkowe, dziurka reset,
gniazdo kart pamięci MicroSD (testowałem
na swojej 32Gb Adata Class 4 i wszystko
działało szybko, jak należy. Podobno
działają również karty o pojemności
64GB co daje nam niezwykle szerokie
pole do manewru), oraz port mini-USB.
To tyle jeśli chodzi o wszelakie gniazda
i porty. Reszta obudowy odtwarzacza
świeci nagością (poza napisem na tylnym
panelu), co mnie osobiście przypadło do
gustu, bo lubię minimalistyczny design.
W dolnej części przedniego panelu
znajduje się jedyny fizyczny przycisk w
C3 a mianowicie włącznik-wyłącznik,
posiadający również funkcję blokady
ekranu
dotykowego.
Swoją
drogą,
proces ten jest nieco skomplikowany, bo
po szybkim naciśnięciu owego guzika
musimy przejechać palcem przez 3
środkowe dotykowe przyciski, dopiero
wtedy panel dotykowy jest zablokowany.
Znajduje sie na nim siedem przycisków: do
zmniejszania i zwiększania głośności, play/
pause, poprzedni i następny utwór (służą
również do przewijania, które odbywa
się w 10 sekundowych skokach i nie
można tego zmienić), przycisk menu oraz
przycisk wstecz. Na samej górze znajduje
się wyświetlacz OLED o przekątnej 0.82
cala wyświetlający 2 linie. Jak na dzisiejsze
standardy to bardzo mało, jednak można
się z nim zaprzyjaźnić bo jest kontrastowy
i czytelny.
Monolit
Droga przez mękę?
To słowo idealnie odwzorowuje jakość
wykonania tego odtwarzacza. Mamy
bowiem do czynienia z bryłą wykonaną
z metalu i polakierowaną na srebrny
kolor. Jedynie czarny panel dotykowy
(łatwo zbiera odciski palców) jest pokryty
najprawdopodobniej plastikiem. Biorąc
jednak C3 do ręki można poczuć,
Mogłoby się wydawać, że przy
takich
parametrach
wyświetlacza
i
panelu dotykowym użytkowanie jest
bardzo trudne jednak pozory mylą. Już
po kilkudziesięciu minutach zabawy
odtwarzaczem połapałem się o co we
wszystkim chodzi i obsługa była naprawdę
szybka (nie ma porównania do Nationite
Recenzja | COLORFLY C3
N2), może prócz wyszukiwania danego
albumu, gdzie przy 200 pozycjach (w
moim przypadku) i wyświetlaniu 2 linii na
raz szło to trochę wolniej. Raz na jakiś
czas zdarzały się też kilkusekundowe
zacięcia panelu dotykowego (generalnie
w większości przypadków reagował
dość szybko i poprawnie w stosunku do
wybranego polecenia), jednak nie było to
mocno uciążliwe. Odtwarzanie odbywa
się po folderach. W menu wchodzimy
przytrzymując
dedykowany
przycisk,
obojętnie gdzie się aktualnie znajdujemy.
Układ jest bardzo prosty i przedstawia się
następująco :
- Menu Odtwarzania -> Pojedyncze
powtórzenie utworu, Zapętlenie utworu,
Pojedyncze powtórzenie wszystkich
utworów, Zapętlenie wszystkich utworów,
Tryb Intro, Shuffle
- Wybór EQ -> Normal, Rock, Pop, Classic,
Bass, Jazz
- Opcje wyświetlania -> Czas
Podświetlenia -> 5s, 10s, 15s, 20s, 30s,
cały czas włączone
-> Jasność wyświetlacza -> Poziom 1, 2,
3, 4, 5
- Język -> wiele do wyboru, jest m.
in. polski (lekkie niedoróbki), angielski,
niemiecki
- Informacje systemowe -> Model
odtwarzacza i wersja firmware
Ekran odtwarzania jest czytelny. W
lewym górnym rogu mamy ikonkę play/
pause, w prawym górnym rogu wskaźnik
poziomu baterii (3 kreskowa skala) oraz
ikonkę trybu odtwarzania. Przez środek
ekranu przemyka nam wykonawca i tytuł
utworu, a nieco niżej pasek odtwarzania
w postaci ciągu kropek, które są połykane
przez linię ciągłą (niczym w popularnej
grze Snake na telefony komórkowe)
wraz z upływem czasu utworu. Na
samym dole, po lewej stronie, mamy
czas odtwarzania danego utworu, a po
prawej jego czas całkowity. Pomiędzy
tymi dwoma wskaźnikami widnieje
jeszcze rozdzielczość pliku, u mnie
akurat 16bit. Dodam, że odtwarzacz nie
miesza zawartości karty pamięci i pamięci
wewnętrznej (która w tym przypadku
wynosi 8GB, jest też wersja 4GB), po
włączeniu mamy możliwość wyboru
pamięci z jakiej chcemy korzystać.
Jak to gra?
Uprzedzając
nieco
dokładniejsze
wywody muszę powiedzieć, że gra bardzo
dobrze. Albumy jakie wykorzystałem do
testu to :
- Tomasz Stańko Quartet - Suspended
Night
- Red Hot Chili Peppers - Blood Sugar Sex
Magik
- Nine Inch Nails - The Slip
- Foster The People - Torches
- Cesaria Evora - Cafe Atlantico
- The Nordic Sound - 2L Audiophile
Reference Recordings
- Annihilator - King of the Kill
- Dream Theater - Awake
- Eric Clapton - Unplugged
- Grzegorz Turnau - Nawet
- Obywatel G. C - Selekcja
- Perfect - Symfonicznie
Starałem się dobrać jak najszersze
spektrum gatunkowe. Wszystkie albumy w
formacie FLAC, 16bit, 44.1 kHz, kompresja
5. Dodam, że w pełni naładowana bateria
przy odtwarzaniu tego typu plików, na
poziomie głośności 20/40 rozładowywała
się po ok. 14 godzinach, co należy uznać
za wynik dobry, acz nie rewelacyjny.
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
25
Recenzja | COLORFLY C3
Słuchając plików mp3 czas ten powinien
się wydłużyć. Słuchawki jakich użyłem
do testu to: Superlux HD-330, Brainwavz
HM3 oraz Etymotic MC5. Po tym nudnym
wstępie
przejdźmy
do
konkretów.
Od razu po puszczeniu pierwszego
utworu (Bliss z płyty Annihilatora) na
Etymoticach MC5 stwierdziłem, że dźwięk
płynący z tego odtwarzacza jest neutralny,
szczegółowy i posiada świetną separację
instrumentów, zatem ułatwia nam to
dobór słuchawek, bowiem w zasadzie
z każdym typem brzmienia spisze się
co najmniej poprawnie. Należy jedynie
być ostrożnym w przypadku armatur.
Zestawienie
najbardziej
analitycznie
grających z C3 nie każdemu może się
spodobać. Rozpoczynając nieco bardziej
szczegółową analizę brzmienia zacznę
od basu. Muszę przyznać, że właśnie to
pasmo najbardziej podoba mi się w tym
odtwarzaczu. Jego kontrola, wypełnienie i
siła uderzenia są naprawdę świetne. Może
to zabrzmi zaskakująco, ale takiego basu
nie miał nawet osławiony iRiver iHP-120,
którego byłem swego czasu posiadaczem.
Uderzenia w bębny są soczyste i mają
znakomite kontury. Stopa w utworach z
albumu Annihilatora słuchana na HD-330
brzmi znakomicie i mimo, że słuchawki
mają 150Ω to zestawienie podobało
mi się najbardziej ze wszystkich, choć
słychać było, że C3 nie jest w stanie
w pełni wysterować Superluxów. Na
Etymoticach bas raczej stanowił świetne
dopełnienie całości, niż wiódł prym jak
to było w przypadku HD-330. Na HM3
było podobnie, jednak zdarzało się, że
potrafił zaskoczyć swoim impaktem. Tony
średnie również są bardzo dobrze oddane,
jednak nie było takiego zaskoczenia, jak
w przypadku niższych częstotliwości. Są
szczegółowe i nie wybijają się ponad inne
pasma. Wokale najbardziej spodobały
mi się na HM3. Na Superluxach były
one lekko wycofane i ocieplone, na
Etymoticach intymne i zbyt rozjaśnione.
Zdarzało się, że czasami sybilizowały. W
przypadku Brainwavz były one rozsądnym
kompromisem pomiędzy poprzednimi
sposobami przekazu. Słuchanie głosu
Cesarii Evory było naprawdę przyjemne
i umilało mi pierwsze jesienne wieczory.
26
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
Z kolei gitary najbardziej wciągająco
brzmiały na HD-330. Miały grube kontury
i coś co określiłbym analogowym
nalotem, co bardzo lubię. Było tak w
przypadku utworów Erica Claptona. Na
pozostałych słuchawkach gitary brzmiały
nieco zbyt chudo. Tony wysokie nie
odstają jakością od pozostałych pasm.
Są bardzo szczegółowe i cechują się
świetną dynamiką. Pozwalają cieszyć
się z wyłapywania smaczków w postaci
wybrzmień dzwonków, czy subtelnych
uderzeń w talerze. Niejednokrotnie
miałem banana na twarzy, gdy słuchałem
utworu 6:00 z płyty Awake, a szczególnie
wejścia na perkusji. Szczegółowość i
lokalizacja instrumentów w przestrzeni jest
znakomita. Nic nie szeleści.
Scena generowana przez Colorfly
C3 jest sporych rozmiarów. Element
ten zaskoczył mnie najbardziej na MC5
i albumie Red Hotów, który znany
jest ze swojej przestrzenności. Dobre
rozbudowanie zarówno w głąb jak i
wszerz. Czuć powietrze i przestrzeń
pomiędzy instrumentami, co jest również
wyróżnikiem modelu C4. Separacja jest
właśnie tym elementem, który najbardziej
mi przypadł do gustu po basie. Albumem,
który świetnie nadaje się do testowania
tego elementu jest Cafe Atlantico Cesarii
Evory, gdzie w większości utworów
jesteśmy atakowani ze wszystkich stron
instrumentami strunowymi. Na każdej
z 3 par słuchawek owa separacja była
zaskakująco dobra, nie było mowy o
zlewaniu się instrumentów.
Dla kogo? - czyli
podsumowanie
Dla kogo jest ten odtwarzacz? Myślę,
że dla każdego, komu zależy wyłącznie
na wysokiej jakości dźwięku za relatywnie
niewielkie pieniądze (w porównaniu
do innych odtwarzaczy z segmentu
audiofilskich „klocków”) i jest w stanie
zaakceptować pewne niedogodności w
związku z obsługą. Test pokazał świetną
jakość dźwięku i wykonania tego modelu.
Jest to niewątpliwie ta sama półka (a
w niektórych aspektach nawet wyższa)
co Cowon J3, Touch 4G czy Sony X.
Colorfly zaprezentował dobrą alternatywę
dla osoby, która nie chce w swoim
odtwarzaczu żadnych wodotrysków, jak
ma to miejsce w większości współczesnych
odtwarzaczy. Jedyne podsumowanie jakie
ciśnie mi się na usta to fakt, że w tej cenie
nie znajdziemy nowego i lepiej grającego
odtwarzacza.
Autor: Marceli
„Marcel1609” Wróblewski
BOOM
WYKONANIE
CENA
POWER
OCENA KOŃCOWA
COLORFLY C3
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
27
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
28
RECENZJA | Phiaton MS400 VS. Focal Spirit One
Starcie na szczycie
Phiaton MS400 VS. Focal Spirit One
Phiaton MS400 (Moderna Series) jest aktualnie najwyższym modelem w ofercie
producenta. Wcześniej flagowcem był PS500 (Primal Series), przeznaczony do użytku
domowego. MS400 na początku występowały tylko w wersji czerwonej, jednak pod
wpływem próśb klientów, firma wprowadziła też bardziej klasyczny, czarny kolor.
Słuchawki są dostępne na rynku od 2008 roku. Wtedy Phiatony dostały pierwszą
nagrodę na International Design Awards 2008. Czy jedne z seksowniejszych słuchawek
mają też pociągające brzmienie?
Focal Spirit One to pierwszy model
słuchawek u francuskiego producenta
głośników, który na pewno jest znany osobom
posiadającym droższy sprzęt stacjonarny.
Focal chwali się tym, że projektowanie
słuchawek zajęło dwa lata intensywnej pracy
inżynierów i wiele konsultacji w fazie testów
„beta”. Czy Francuzi sprostali oczekiwaniom?
Czy Focal będzie mógł się chwalić Spirit One
tak samo, jak swymi kolumnami Utopia?
Design i Technologia
Obie firmy chwalą się zastosowanymi
materiałami, technologiami i wyróżniającym
się designem. MS400 zostały skonstruowane
przy użyciu włókien węglowych i polimerów
o wysokiej gęstości. Reszta konstrukcji opiera
się głównie na polimerach i metalowych
elementach. Obicie pałąka i pady zostały
wykonane z wysokiej jakości skóry, być może
syntetycznej (producent nie chwali się tym
na swojej stronie). Prawda jest taka, że jest
to jeden z najlepszych materiałów spotykany
w słuchawkach. Kabel może na początku
sprawiać obawy, jest on jednak wytrzymały..
Pod względem wyglądu, są to słuchawki
prezentujące się genialnie! Połączenie
czerwieni i czerni, powłoka karbonowa,
oraz drobne srebrne akcenty sprawiają,
że Phiatony wyglądają równie dobrze co
bolidy Ferrari. Jedyna rzecz jaka przychodzi
mi na myśl, gdy patrzę na te słuchawki, to
właśnie luksusowe samochody sportowe.
Focale są skonstruowane w dużej
mierze z plastiku, gumy i śladowych ilości
anodyzowanego duraluminium (z czego
to ostatnie pełni głównie rolę ozdobną).
Nie zostało ono użyte w newralgicznych
punktach konstrukcji, czyli miejscach
mocowania muszli do pałąka – niestety
zastosowany tam plastik może budzić
wątpliwości. Na jednym z zagranicznych
for można znaleźć zdjęcia sztuki sklepowej,
która miała wyłamaną muszlę z zawiasów
pałąka. akość wykonania padów stoi na takim
samym poziomie co w Phiatonach, jednak
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
29
RECENZJA | Phiaton MS400 VS. Focal Spirit One
także tutaj Spirit One zaliczają wpadkę pady są przyklejane, a w moim egzemplarzu
zostało to na dodatek zrobione krzywo (w
wyniku tego słuchawki na prawym uchu nie
układają mi się poprawnie i gryzą z moimi
okularami). Dużym zaskoczeniem jest kabel.
Gruby, jednostronny, w oplocie nylonowym,
odpinany, bez żadnego systemu blokady.
Wtyczka od strony słuchawek to najzwyklejszy
jack 3.5mm. Wszystkie elementy na kablu
(wtyki z obu stron i mikrofon) są metalowe.
Wygląd słuchawek jest bardziej stonowany dużo czerni, aluminiowe elementy, łagodne i
proste linie. Konstrukcja jest na prawdę ładna.
Słuchawki spokojnie można kłaść obok
kluczyków do naszego nowego Maserati..
Wygoda i Praktyczność
Obie konstrukcje można z powodzeniem
wykorzystywać zarówno do odsłuchu
domowego, oraz jako sprzęt przenośny.
Obie pary słuchawek są wokółuszne, z tym,
że Phiatony maja trochę mniejsze muszle
od Focali - są od nich trochę węższe osoby z większymi uszami mogą mieć
problemy z zakryciem ich w MS400. W
FSO jest też większy docisk muszli niż w
Phiatonach, co skutkuje znacznie lepszą
izolacją, ale również szybszym zmęczeniem.
W moim wypadku co godzinę trzeba
było robić sobie obowiązkową przerwę.
Oba modele są składane - mimo różnic w
mocowaniu muszli sposób jest taki sam - „na
płasko”. Wynika to z tego, że mają twarde
futerały w zestawie, które mają za zadanie
zabezpieczać słuchawki podczas transportu.
Cena i Zawartość pudełka
Co dostajemy w zestawie? Wcześniej
wspomniane, twarde futerały, Focale
posiadają jeszcze nylonowy woreczek na
słuchawki, jak by komuś twardy się nie podobał,
pozłacane przejściówki z 3,5mm na 6,3mm (
MS400 – nakładana, Spirit One – nakręcana).
Focale mają dodatkowo bardzo dobrze
wykonaną przejściówkę z przewodem w
oplocie nylonowym z 4-pinowego wtyku na
3-pinowy. Miło.
Marketing i SQ
Dane techniczne:
Phiaton MS400
• Typ konstrukcji: Zamknięty, słuchawki
30
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
nauszne
• Przetwornik: 40 mm elektrodynamiczne
przetworniki klasy studyjnej
• Zakres częstotliwości: 15 Hz ~ 22,000 Hz
• Impedancja: 32 Ohm
• Czułość: 98 dB SPL/ 1mW dla 1kHz
• Maksymalna moc wejściowa: 1000 mW
• Długość kabla: 1.2 m
• Waga: 185 g bez kabla
Focal Spirit One
• Typ konstrukcji: Zamknięty, słuchawki
nauszne
• Rozmiar przetwornika: 40 mm
• Zakres częstotliwości: 6 Hz – 22,000 Hz
• Impedancja: 32 ohm
• Czułość: 104 dB SPL/ 1mW dla 1kHz
• Długość kabla: 1.2 m
• Waga: 225 g bez kabla
Phiatony
posiadam
już
dosyć
długo. Scena jest porównywalna do tej,
prezentowanej przez FSO, co bardzo mi się
podoba. MS400 wyróżnia to, że są ciemne.
Cechuje je mniejsza ilość tonów wysokich,
tzw. roll-off (na szczęście jest łagodny i nie
sprawia, że nagle nic nie słychać po 14kHz.
Po prostu wyższe tony zostały elegancko
wytłumione). Proponuję podbić o może
jakieś 4dB, mnie taki manewr wystarcza.
MS400 podają dźwięk w sposób
bardzo przyjemny, casualowy. Jest ciepło,
a wysokie tony nie męczą. Średnica jest
bardzo klarowna, nie ma wycofanych albo
podbitych fragmentów pasm. Lubię jej
niebezpośredniość. W sumie słuchawki
można określić mianem intymnych. Nie grają
nam „na twarz”. Źródła dźwięku są od nas
oddalone, ale jednocześnie na tyle blisko,
aby było przyjemnie. Nie czujemy się jak
na wielkiej sali - prędzej odnajdziemy się w
jakimś pubie. Do tego zadymionym, bo musi
być jakiś powód ugładzenia brzmienia.
Bas: wielu ludzi zwraca na niego uwagę,
mniej skupiając się na pozostałych pasmach.
W końcu to on nami potrząsa, jednak nie
w wypadku słuchawek - tutaj możemy go
tylko usłyszeć. Można go też podziwiać, bez
obawy że nam coś zaraz z szafek pospada.
O ile część użytkowników może się zawieść
wysokimi tonami, które w Koreańczykach nie
próbują nam się gwałtem wedrzeć w głąb
kory mózgowej, to bas na pewno przypadnie
im do gustu. Bas posiada masę której brakuje
RECENZJA | Phiaton MS400 VS. Focal Spirit One
w Focalach. Gdy go potrzeba, Phiatony
spiszą się znacznie lepiej niż Spirit One. Jest
obszerniejszy, bez wgryzania się w średnicę,
która i tak jest nim bardziej dopieszczona,
niż w FSO (jej eteryczność w Focalach
może być dokuczliwa, na pewno części
osób nie przypadnie do gustu). Fakt, że jazzu
przyjemnie się słucha na Francuzach, to
jednak Korea ma więcej do powiedzenia.
Odsłuch zacząłem od: Agnieszki Zaryan,
Milesa Davisa, Mala Waldrona, Kenny’ego
Burrella, Kena Ishiwaty i innych. Dały mi one
dużo satysfakcji. Wszystko to jazz. Bardzo
przyjemnie ogląda się filmy oraz gra w tych
słuchawkach. Lepsza podstawa basowa daje
dużo ciekawszy efekt, niż szczuplejszy bas w
FSO, kiedy na ekranie pojawiają się wybuchy,
strzały itp. Niestety, szczupły bas w Spirit
One daje się we znaki, zwłaszcza podczas
filmów akcji.
Focal jest dobrze znany wśród osób które
zajmują się domowym audio. Firma chwaliła
się, że słuchawki prezentują sposób grania
taki, jak kolumny tego producenta. Niestety,
nie znam tych konstrukcji, więc tego nie
zweryfikuję.Zajmijmy się więc tym, co mamy.
FSO
są
konstrukcją
genialnie
zbalansowaną. Inżynierowie przygotowali
bardzo równe pasmo, bez żadnej
znacznej dominacji w którymś z pasm.
Nie ma sztucznie napompowanego basu,
jest za to lekko wycofany. Szybkie uderzenie,
idealna kontrola, niskie zejście - dobrze to
słychać zwłaszcza w muzyce elektronicznej.
Nie ma mowy o jakiś „plamach” w tym
zakresie częstotliwości. Faktura basu jest
wielowarstwowa. Mimo wyraźnie mniejszej
ilości, w stosunku do inny pasm, jesteśmy
w stanie poczuć jak instrument wibruje. Fani
niskich tonów w stylu Monster Beats nie mają
czego tutaj szukać – w FSO liczy się jakość,
nie ilość.
Średnie częstotliwości prezentują się
bardzo klarownie. Wokal brzmi lekko, blisko,
ale nie bezpośrednio. Wynika to pewnie
z mniejszej ilości niskich tonów, które nie
dociążają wokalu, dając nam wrażenie
eteryczności. Jest to jednocześnie wada
i zaleta. Kwestia ta jest mocno zależna od
materiału, którego słuchamy. Jeśli są to
brzmienia w stylu The Killers, Hurts, Depeche
Mode, czy Placebo, to powinno być bardzo
przyjemnie. Głos uroczej Katie Melua brzmi
ślicznie, aż chce się siedzieć i słuchać. Nawet
Maria Peszek z albumem Maria Awaria,
na którym wokal jest dość bezpośredni,
zabrzmiał łagodnie.
Scena jest budowana w bardzo przyjemny
sposób.. Muszę przyznać, że jest dość
spora jak na zamknięte słuchawki. Bardzo
dobrze słychać to przy kameralnej muzyce
, gdzie mamy pojedyncze instrumenty na
scenie. Świetnie sprawdza się również, gdy
mamy do czynienia z dużymi orkiestrowymi
wykonaniami (sprawdzane na utworach Mala
Waldrona oraz duecie Martin O’Donnell &
Michael Salvatori w soundtracku z Halo 3 polecam utwór Behold A Pale Horse).
Wysokie tony są jak najbardziej obecne.
Szczególnie w stosunku do konkurencji
dają o sobie znać. Dla części osób mogą
być zbyt natarczywe, jednak niezasłonięta
góra jest jak najbardziej pozytywnym
zjawiskiem w słuchawkach. Wysokie mają
być cykające, ale w takim stopniu, aby tym
cykaniem słuchawki nie wybiły dziury w
głowie. Tutaj nie było takiego zjawiska.
Z ciekawości puściłem sobie kilku
wykonawców z Francji, m.in: Air, Daft Punk,
Justice, Arielle Par Nature, Brigitte Bijoux,
Mr. Oizo, Jean Michel Jarre, Frank Duval,
Era, Edith Piaf, Alain Souchon i innych.
Stara elektronika brzmi genialnie. Nie
wiem czy przypadkiem nie stworzyli
sygnatury specjalnie pod taką muzykę
Focale można określić konstrukcją neutralną,
skupioną na średnich tonach. Coś, czego
nie spotyka się w konstrukcji przenośnej,
które przeważnie mają cechę grania dołem i
górą. Tutaj inżynierowie poszli w przeciwnym
kierunku - mamy dużą przejrzystość
brzmienia, lekkość w prezentacji i odbiorze.
Muzyka bogata w średnicę będzie genialnie
na nich brzmieć. Pomimo techniczności w
BOOM
PHIATON MS400
brzmieniu, są bardzo muzykalne. Nie męczą
graniem (czego nie można powiedzieć o
konstrukcji, która po godzinie daje o sobie
znać).
Czas na wniosek
Ktowygrał?Nikt.Niemożnajednoznacznie
stwierdzić które są lepsze. Każda konstrukcja
posiadawady i zalety. Phiaton MS400 to
typowy all-rounder, natomiast Focal Spirit
One są bardziej wyspecjalizowane. Obie
pary zostały przeznaczone do używania ich
podczas ruchu, dlatego spełniają założenia
mobilnego sprzętu jednak bardzo wyraźnie
różnią się dźwiękiem. Już po pierwszych
sekundach słychać jakie mają charaktery.
Mnie bardzo przypadł do gustu
charakter FSO, lecz bardziej uniwersalny i
przyjemniejszy sposób prezentacji dźwięku
sprawia, że to Phiatony MS400 zostaje u
mnie na dłużej. Niestety wpadka z krzywym
padem spowodowała, że Spirit One dość
słuchawkom mocno stracił w moich
oczach. Dodatkowo bas, którego nie ma za
dużo, ma tendencję do zanikania podczas
podróży przez miasto, co przeważyło na
rzecz Phiatonów.
Autor: Krzysztof Pyzel
BOOM
WYKONANIE
WYKONANIE
CENA
CENA
POWER
POWER
OCENA KOŃCOWA
OCENA KOŃCOWA
GRUDZIEŃ 2012
FOCAL SPIRIT ONE
BOOM
31
32
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
O tym się pisze| Modujemy Androida, cz.2
Witajcie w drugiej części poradnika. Poznamy podstawowe komendy
wykonywane przez ADB oraz Fastboot’a, oraz bardzo użyteczny program
Android Commander.
Modujemy Androida, cz.2
Jednymi z podstawowych czynności wykonywanych w trybie ADB jest podmiana
plików dostępnych dla użytkownika, jak również systemowych z poziomu komputera.
Jak już wspomniałem w poprzedniej
części, aby połączyć urządzenie w trybie ADB
należy włączyć debugowanie. Na systemach
poniżej wersji 4.0 wykonujemy to poprzez
menu ustawienia -> aplikacje. W przypadku
Androida 4.0 i nowszych poprzez ustawienia
-> opcje programistyczne -> debugowanie
usb.
Następnie podłączamy nasz telefon
do komputera i uruchamiamy wiersz
poleceń poprzez start -> w oknie
wyszukiwarki
wpisujemy
cmd.
Aby
sprawdzić czy nasz komputer wykrywa
prawidłowo telefon wpisujemy komendę
adb devices. Jeżeli komputer wyświetli
nam informacje o naszym telefonie,
wszystko jest w najlepszym porządku.
Informacja wyświetlana jest w formie
List of deviced attached
XXXXXXXX
device – gdzie XXXXXXX
oznacza identyfikator naszego urządzenia.
Jeżeli nie pojawił się taki komunikat,
musimy sprawdzić sterowniki albo instalację
ADB, w szczególności ścieżkę PATH.
Teraz przejdziemy do konkretnych
komend które pomogą nam w obsłudze
telefonu z poziomu naszego komputera
INSTALACJA APLIKACJI
Okazuje się, że przy odrobinie chęci
nie musimy do tej czynności korzystać
wyłącznie z Google Play lub Menadżera
plików. Aby zainstalować aplikację należy
wykonać poniższe polecenie:
adb install /ścieżka/nazwa_aplikacji.apk
Tutaj dwie uwagi – jeżeli aplikacja nie
chce się zainstalować, należy w ustawieniach
aplikacji (w telefonie) zaznaczyć opcję
nieznane źródła. Druga uwaga, jeżeli chcecie
ułatwić sobie zadanie przy szukaniu ścieżki,
możecie po prostu kliknąć w otwartym oknie
z naszą APK’ą prawym przyciskiem i wybrać
„otwórz wiersz poleceń tutaj”. Okno wiersza
poleceń od razu domyślnie otworzy nam
właściwą lokalizację.
INSTALACJA APLIKACJI JAKO
SYSTEMOWEJ ( WYMAGANY
ROOT )
W niektórych przypadkach warunkiem
koniecznym do prawidłowego działania
aplikacji jest instalacja jako aplikacja
systemowa. Dotyczy to przede wszystkim
Androida ICS (4.0), żeby prawidłowo działały
widgety w opcjonalnym launcherze. Do
wykonania tej komendy niezbędne są
uprawnienia roota.
adb remount
adb push nazwa_aplikacji.apk /system/
app/
USUWANIE BLOKADY EKRANU
LUB HASŁA
Jedną z częstych przyczyn wizyt
klientów w naszym serwisie telefonów jest
zapomniany kod odblokowania ekranu
lub hasła. Można się z tym uporać poprzez
ADB, jednak warunkiem koniecznym jest
zrotowane urządzenie i uruchomiony
tryb debugowania. Operacja polega to
na usunięciu pliku systemowego poprzez
komendę.
DLA HASŁA PIN:
adb remount
adb shell rm /data/system/password.key
adb reboot
DLA GESTU/WZORU:
adb remount
adb shell rm /data/system/gesture.key
adb reboot
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
33
O tym się pisze | Modujemy Androida, cz.2
URUCHOMIENIE W TRYBIE
RECOVERY
Zwykle uruchomienie trybu recovery
wiąże się z wyłączeniem telefonu I
uruchomieniem kombinacją przycisków.
Można ułatwić sobie życie, używając do tego
adb i komendy.
adb reboot recovery
URUCHOMIENIE W TRYBIE
BOOTLOADERA
Analogicznie możemy uruchomić tryb
bootloadera
adb reboot bootloader
TRYB FASTBOOT ORAZ 3
PODSTAWOWE KOMENDY
Tryb fastboot uruchamiamy zwykle
poprzez
równoczesne
przytrzymanie
przycisku głośności i włącznika, jednak
dla różnych modeli kombinacja może być
inna. Warto poszperać w sieci informacji dla
danego modelu przed próbą uruchomienia.
Można też spróbować przejść w tryb
poleceniem z ADB, jednak nie na każdym
telefonie ona zadziała, wynika to z różnych
bootloaderów. Np. w produktach HTC do
Fastboota wchodzimy poprzez HBOOTA,
do tego drugiego bez problemu wejdziemy
komendą adb reboot bootloader, skąd
ręcznie trzeba wejść do recovery.
W trybie fastboot możemy podmieniać
bootloader oraz recovery na takie, jak nam
się podoba. Można tutaj również zmieniać
kernel naszego romu np. na umożliwiający
Wygodna, graficzna obsługa ADB.
Android Commander
Jakiś czas temu, chcąc ułatwić sobie życie, szukałem
programu do zarządzania telefonem na Androidzie
bez pisania komend w wierszu poleceń. Po krótkich
poszukiwaniach natknąłem się na polski program Android
Commander. Do dzisiaj gości on na moim komputerze.
Jest bardzo wygodny i prosty w obsłudze.
PODSTAWOWY EKRAN
TRYBY PRACY, ZARZĄDZANIE
APLIKACJI
podkręcanie procesora, czy też (dla
użytkowników Samsungów) postawienie
VOODOO MOD’a. Podstawowe komendy
przedstawione zostały poniżej:
fastboot flash recovery recovery.img – tą
komendą instalujemy recovery
fastboot flash boot boot.img – komenda
odpowiedzialna za kernel lub bootloader
fastboot reboot – restart urządzenia
Oczywiście nazwa recovery.img może
być różna dla różnych recovery, nazwy
można zmieniać do woli, ważne jest tylko
rozszerzenie .img.
Autor: Marcin „Kurop” Kuropka
instalację, możemy też zdobyć więcej
informacji o programie, który instalujemy
klikając w zakładki na górze. Program również
zapyta nas o typ instalacji – w urządzeniu, czy
na karcie SD.
DODATKOWE OPCJE
Android Commander posiada również
sporo dodatkowych opcji, takich jak konsola,
z poziomu komputera. Możemy dzięki
temu chociażby sprawdzić nasz chip audio
komendą:
cat /proc/asound/cards
Jak widzicie na screenshocie program
przedstawiony jest w formie prostego
menadżera plików, gdzie po lewej stronie
mamy pliki z komputera, a po prawej z naszego
urządzenia. Do woli można wymieniać pliki
systemowe. Na dolnym pasku mamy dostęp
do informacji o wolnym miejscu w naszym
urządzeniu, uprawnieniach roota oraz
poziomie naładowania baterii.
34
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
Na drugim screenshocie przedstawiłem
wam zarządzanie aplikacjami. Można je
instalować, usuwać, przenosić, możliwości
są naprawdę spore, a obsługa banalnie
prosta.
Aby zainstalować aplikację należy wybrać
aplikację na komputerze i dwukrotnie kliknąć,
pojawi się nowe okno, gdzie wybieramy
Android Commandera można również
używać poprzez WiFi. Umożliwia on także
flashowanie telefonu w trybie fastboota.
Jak widzicie mały i prosty program, a
może naprawdę sporo. Korzystanie z
Android Commandera jest zdecydowanie
najwygodniejszym sposobem instalowania
aplikacji na urządzeniach z Androidem.
Gorąco polecam. Program jest do pobrania za
darmo ze strony: http://androidcommander.
com/
Autor: Marcin „Kurop” Kuropka
O tym się pisze| Muzyka z internetu
Od kilku lat przeżywamy cyfrową rewolucję w kwestii dystrybucji muzyki. Sam
pamiętam czasy, gdy byłem dzieciakiem i miałem pierwszego „walkmana”,
kiedy kasety, w niedużej miejscowości w jakiej mieszkałem, były dość trudno
dostępne. O płytach CD, czy winylu, nie było w sumie mowy.
Skąd teraz ściągać muzykę.
Co za darmo, a co kosztuje ??
Dostęp do internetu był wtedy czymś niezwykle rzadkim, a ten, gdy już się go miało,
był ślamazarny i drogi. Wspominam, że wtedy jedynym źródłem muzyki było dla mnie
radio i nagrywanie ulubionych utworów na kasety, korzystając z mini-wieży rodziców.
Z perspektywy czasu muszę przyznać, że miało to nawet swój urok, ten dreszczyk
emocji by „upolować” dany kawałek od samego początku do końca. Z czasem, gdy
dostałem pierwszy odtwarzacz CD, udawało mi się, korzystając z okazyjnych pobytów
w Warszawie, kupić jakąś płytę w Empiku. Tak, to było coś! Człowiek dostał poczucie,
że jest w stanie nabyć na trwałym nośniku album wykonawcy, którego lubi słuchać.
Od tamtych czasów minęło jednak
trochę lat. Po drodze przeżyłem etap
pierwszych zgrywanych mp3-ek, wymiany
osiedlowej itp. Kupno legalnej muzyki tak
na poważnie zainteresowało mnie w sumie
dopiero, gdy dostałem się na studia do
Warszawy. Powód był oczywisty - wiele
sklepów, łatwy dostęp i duży wybór. Od
jakiegoś czasu dałem się też lekko wciągnąć
przez dystrybucję muzyki przez Internet. Z
tego co widać w obecnych trendach, niesie
to za sobą wielkie nadzieje i ma duże szanse
powoli wypierać z rynku nośnik CD.
Jak obecnie wygląda obecnie rynek
muzyki dostępnej z sieci? Najprostszym i
najbardziej oczywistym źródłem muzyki w
Internecie są oczywiście pirackie serwisy,
których jest mnóstwo. Wszelkiej maści
masowe hostingi, warezy, P2P (np. torrenty).
Sprawa wygląda pozornie pięknie - ogromna
ilość muzyki dostępna szybko i łatwo. Ba...
za darmo! Z własnego doświadczenia wiem
jednak, że to źródło mimo wszystko posiada
więcej wad, niż zalet. Ktoś mógłby spytać:
„Dlaczego? Przecież dostajemy muzykę za
darmo.” Pomijając aspekt moralny piractwa,
który jest dla każdego sprawą indywidualną,
do wad można głównie zaliczyć fakt, że
35
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
tak naprawdę nie wiemy co pobieramy.
Notorycznym jest zjawisko, gdzie pliki
FLAC okazują się brzmieć słabo, gdyż tak
naprawdę są przekonwertowanym plikiem
mp3 w niskim bitrate. W efekcie zrażamy się
do muzyki. Podobnie często okazuje się, że
pobrane archiwum zawiera śmieci lub coś
zupełnie innego, niż zapewniał uploader.
Z drugiej strony, mamy też kilka źródeł
legalnej muzyki. Chyba najbardziej znanym
i lubianym przeze mnie jest iTunes. Cenię w
nim fakt, iż mamy ogromny wybór muzyki
na wyciągnięcie ręki. Często dostępne
są albumy, których w Polsce nie kupimy i
musielibyśmy sprowadzać je np. z Amazona.
To cenne. Dużą zaletą jest opcja odsłuchu
sampli - wiemy na co się decydujemy,
zanim zapłacimy. Sama operacja zakupu
jest błyskawiczna - kilka kliknięć, podajemy
hasło i (gdy mamy iPoda) muzyka już po kilku
chwilach jest na nim gotowa. Żeby jednak nie
było zbyt różowo, iTunes ma zasadniczą wadę
jaką są ceny. Muszę przyznać, że o ile płyty
w polskich sklepach jakoś specjalnie tanie
nie są, tak kupując w sklepie Apple wychodzi
O tym się pisze | Muzyka z internetu
popularyzacji mało pojemnych dysków
SSD w komputerach, streaming może być
interesującą alternatywą dla przetrzymywania
dużej biblioteki z utworami.
Poza płatną muzyką mamy też kilka
źródeł legalnych materiałów w Internecie
za darmo. Na naszym forum jakiś czas temu
został spopularyzowany serwis Jamendo.
Nie jest to może miejsce, gdzie powinni
się udać fani znanych zespołów chcący
zdobyć ich muzykę, za to może być trafne
dla chcących poszerzać horyzonty. Serwis
ten jest składnicą materiałów artystów mniej
znanych i dość niszowych. Jest on dla nich
drogą do przedstawienia się szerszej publice.
Dla jednego taki serwis będzie ciekawym
źródłem, dla innego nie - pozostaje kwestia
indywidualnych preferencji i chęci poznania
czegoś nowego. Osoby mające grupkę
swoich ulubionych twórców powinni za to
śledzić ich ruchy na oficjalnych stronach,
czy zapomnianym już lekko mySpace. Z
tego co zauważyłem, czasami sami artyści
udostępniają różnej maści EPki, bądź utwory
promocyjne, na swoich stronach, za darmo,
tak, aby sprawić radość fanom, bądź dać się
poznać osobom sceptycznym.
często jeszcze drożej. Drożej, mimo że
nie dostajemy fizycznie nośnika, a wręcz
otrzymujemy niejako niepełny produkt, gdyż
muzyka jest w formacie stratnym. Z listy wad
można od niedawna skreślić brak możliwości
ponownego pobrania utworów na koncie
polskim. Dla mnie to dość skandaliczne
podejście do klienta, który płacąc więcej
sam musi zadbać o archiwizację plików.
Od jakiegoś czasu pojawiło się kilka klonów
iTunes na naszym podwórku. Strony takie jak
np. Muzodajnia oferują muzykę w naprawdę
atrakcyjnych (na pewno względem sklepu
Apple) cenach, w tym w abonamentach
na pobieranie. Niestety nie doświadczymy
tak dużego wyboru jak u konkurenta, który
często jest czynnikiem kluczowym.
Dość przełomowym i bardzo ciekawym
rozwiązaniem, jakie niedawno poznałem,
jest serwis Deezer. Początkowo nie umiałem
się do niego przekonać, jednak obecnie
bardzo go chwalę. Jest on o tyle ciekawy,
iż oparty został głównie o streaming muzyki
zarówno na komputerach, jak i urządzeniach
mobilnych poprzez dedykowaną aplikację.
Opłata za korzystanie z serwisu jest bardzo
atrakcyjna, za 15zł miesięcznie możemy
słuchać ile chcemy, w tym wielu nowości.
Muzyka jest w niezłej jakości, a serwery
dostawcy działają bardzo sprawnie. Jeszcze
nie doświadczyłem żadnych problemów
z tym serwisem. Dodatkowo, jeżeli
zapłacimy za usługę „plus” mamy możliwość
odsłuchiwania ulubionych utworów w trybie
offline. Tak naprawdę wydaje mi się, że jest
to idealne rozwiązanie np. dla osób które
pracują przy komputerze. Nie chcę trzymać
plików z muzyką na komputerze w pracy,
więc Deezer pozwala mi posiadać wszystko
w jednym miejscu z dostępem wszędzie
tam, gdzie jest internet. Dodatkowo w erze
Jakie więc drogi wyboru ma osoba
poszukująca muzyki w sieci? Wszystko zależy
od preferencji. Słuchacze popularnych
twórców z reguły są skazani na płatne
serwisy. Osoby lubiące szperać i poznawać
mają większe szanse na znalezienie perełek
za darmo, a przy tym legalnie. Pozostaje też
streaming. Skoro możemy kupić abonament
na filmy w TV to czemu by nie móc podobnie
z muzyką? Ja wiem, że jak najdłużej się da,
chcę pozostać wierny muzyce na płytach
CD. Uważam bowiem, że nic nie równa się
temu uczuciu powrotu ze sklepu z nową
zdobyczą, odfoliowania boxu, poczucia
zapachu tłoczni, a następnie oczekiwania
aż materiał zrippuje się na komputerze. Dla
mnie pobieranie muzyki np. z iTunes nie
ma już w sobie tej magii. Jednak może dla
niektórych praktyczne względy i łatwość
dostępu przesądzą o wyborze internetowych
źródeł. Wybór jednak należy do każdego
indywidualnie i jest zależny od wymagań.
Autor: 4ndr3
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
36
O tym się pisze| SWIAT AUDIO OCZAMI DZIEWCZYNY
Pasmo przenoszenia, oporność, moc wejściowa, wyjściowa, zniekształcenia
harmoniczne, skuteczność, przetwornik dynamiczny, armaturowy…
Świat audio oczami dziewczyny
Przeciętna dziewczyna odpowie: zaraz, to sprzęt audio nie gra tak po prostu? Ot tak,
sam z siebie? Niestety, nie gra. I tu się zaczyna problem. Witajcie Panowie w świecie
audio od strony zwykłej, przeciętnej przedstawicielki płci ciut piękniejszej!
Generalnie dziewczyny boją się
zaawansowanych
technologii.
Strach
ten wynika głównie z niewiedzy, czy też
jej niedostatecznej ilości, i tutaj ja jestem
dobrym przykładem. Niegdyś zagubione
dziewczę w świecie wszelkich parametrów
technicznych, dziś – w pewien sposób
potrafię się odnaleźć w gąszczu omów,
herców i decybeli, chociaż nie twierdzę, że
nie zdarzają się problemy. Oczywiście nie
tylko z czysto fizycznych terminów muzyka
się składa, ale tekst ten jest swego rodzaju
przerysowaniem, aby każdy, kto żyje za
Pan Brat z pędzącą naprzód techniką był w
stanie zrozumieć sytuację, w jakiej, na własną
prośbę w zasadzie, znajduje się duża część
(jeśli nie zdecydowana większość) kobiet.
To, jak dany sprzęt gra, jest skutkiem
wielu składających się na spójną całość
fragmentów i każdy z czytających z pewnością
to wie, ale dla moich koleżanek nie jest to
tak oczywiste. Nawet to, że w ogóle coś gra
jest ciągiem przyczynowo – skutkowym i w
tym momencie przypomina mi się historia
zakupu wzmacniacza kolumnowego i to, jaki
problem w zrozumieniu potrzeby samego
jego posiada miała moja koleżanka. Zadała
mi proste pytanie: „Czemu tych kolumn po
prostu nie podłączysz do komputera? To
już potrzebny Ci do tego jakiś wzmacniacz?
Z komputera nie będą grały wystarczająco
głośno?” Chwilę zajęło mi wytłumaczenie jej,
że kolumny, aby w ogóle grały, potrzebują być
uraczone odpowiednią ilością prądu i takie
zadanie spełnia właśnie wzmacniacz. Jest to,
rzecz jasna, bardzo duże uproszczenie, ale
za to koleżanka stała się bogatsza o wiedzę
na temat wzmacniacza kolumnowego i
jego roli w całym „torze audio”. Kolejnym
punktem było objaśnienie, że nie każdy
37
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
gra tak samo, a w zasadzie każdy model
prezentuje odmienne brzmienie. Tutaj już nie
wdawałam się w szczegóły, bo tak naprawdę
sama nie znam się na tym aż tak dobrze, aby
ją edukować, a przynajmniej nie czuję się na
siłach, ale jakieś podstawy wiedzy otrzymała.
Podobna sytuacja wynikała wielokrotnie,
kiedy
przychodziło
mi
tłumaczyć
zastosowanie przenośnego wzmacniacza.
Wszystkim koleżankom przychodziło do
głowy tylko to, że dzięki niemu można
głośniej słuchać muzyki. Zazwyczaj dobrych
parę minut zajmowało mi wytłumaczenie
po co go tak naprawdę używam - iż
wzmacniacz podpinam do iPoda specjalnym
kablem, pod specjalne wejście, aby „ominąć”
wbudowany wzmacniacz w urządzeniu, a
dzięki wykorzystaniu tego zewnętrznego,
lepszego, uzyskać dźwięk na jeszcze
wyższym poziomie. Całość zazwyczaj była
raczej łatwa do zrozumienia i przyswajana
przez odbiorczynie. Ba, nawet pochwalały
to rozwiązanie, ale zazwyczaj do czasu,
kiedy pozyskały wiedzę na temat ceny takiej
małej grającej zabaweczki. Tutaj dochodziły
po prostu do wniosku, że gra nie jest warta
świeczki, że im to i tak niepotrzebne. W
zasadzie słuszna uwaga, nie każdy ma
wybujałe wymagania.
Wiele dziewczyn nie do końca zdaje sobie
sprawę z tego, że odtwarzacz, wzmacniacz
czy słuchawki można brzmieniowo dobrać
pod własne preferencje, a całość zestawić
również w taki zestaw, który najbardziej
będzie odpowiadał osobistym wymaganiom.
Oczywiście, „własnousznie” sprawdzając te
O tym się pisze | SWIAT AUDIO OCZAMI DZIEWCZYNY
różnice brzmieniowe – zauważają zmiany,
ale tak naprawdę gdyby zapytać czego one
same by wymagały od swojego sprzętu
grającego – podejrzewam, że albo nie
wiedziałyby czego chcą, albo tych wymagań
nie potrafiłyby sprecyzować. Ale powiedzmy
sobie szczerze – aż tak wielkim wysiłkiem
nie jest wytłumaczenie w prostych słowach,
jak najbardziej zrozumiale, czym jest ciepłe,
a czym zimne brzmienie, co zawiera się w
dolnych rejestrach, a co w średnicy i górze,
czym jest scena i przestrzeń. Wszystko zależy
tylko od dobrych intencji tłumaczącego i
chcącego zrozumieć słuchającego.
Podsumowując, Panowie, zadanie
domowe – edukujcie! Tłumaczcie swoim
partnerkom, siostrom, mamom, koleżankom
cały ten skomplikowany świat audio, ale
unikajcie zawiłych i trudnych słów, używajcie
maksymalnie uproszczonych schematów.
Lepiej wiedzieć mniej, ale rozumieć o co
chodzi, niż słuchać, kompletnie nie pojmując
na czym to wszystko polega. A nuż odkryjecie
na swojej drodze kogoś, kto podzieli waszą
pasję? Mając kogoś takiego u boku, życie
staje się łatwiejsze.
Dziewczyna na zakupach
Wygląd ma znaczenie. Niestety Panowie,
pogódźcie się z tym. Kiedy kobieta ma coś
kupić, to przede wszystkim ma to być ładne,
nie ma kompletnie znaczenia co to ma
być. Doskonałe przełożenie ma to na świat
audio. Bo czemu niby słuchawki nie mają być
ładne?
1 II w wersji Originals, które w przeciwieństwie
do cywilnej wersji mogą się podobać. Na
pierwszy ogień zostały rzucone Beatsy.
Zapytaliście
kiedyś
swojej
żony,
dziewczyny, czy chociaż siostry, jakie
chciałaby mieć słuchawki? Jeśli nie –
zachęcam do przeprowadzenia takiego
bardzo prostego testu. Uważam, że
znaczna większość „testowanych” kobiet,
jako pierwszą cechę wymieni właśnie
to, że słuchawki mają być ładne. Później
funkcjonalne, być może wygodne, a kwestia
tego jak grają, jeśli w ogóle się pojawi, to
prawdopodobnie znajdzie się na końcu.
Przykro stwierdzić, ale niewielki odsetek
kobiet zwraca uwagę na to, jak dany sprzęt
gra. Ba! Zaryzykuję stwierdzenie, że wiele z
nas nawet nie wie, że różne sprzęty mogą
grać w odmienny sposób. Przecież słuchawki
to słuchawki – jaka jest różnica pomiędzy
tymi z kiosku, kosztującymi 5zł, a firmowymi,
za wielokrotnie większą sumę? Gdyby zadać
takie pytanie wielu moim koleżankom to
podejrzewam, że niewielu z nich wpadłoby
do głowy, że mogą one grać w inny sposób.
Do czasu, aż by ich posłuchały, bo mimo
wszystko, dziewczyny nie są głuche.
Pierwsze zdanie na temat Solo? „Ależ one
są ładne!” Zgrabne, o prostym, schludnym
kształcie, niewielkie, do tego w modnym
ostatnio białym kolorze. Zdecydowanie
mogą przyciągać uwagę, tutaj koleżanki
były zgodne. Idąc dalej, zwróciły uwagę
na jakość wykonania, która stoi na dosyć
wysokim poziomie, jak również na patent ze
składaniem słuchawek. Mała rzecz, a cieszy,
zdecydowanie in plus. Następnie słuchawki
wylądowały na głowie. Tutaj też obyło się
bez narzekania – wygodne, nie uciskają
zbytnio uszu, mają miękkie pady, ogólnie
rzecz biorąc – nie ma za bardzo do czego
się przyczepić. Zatem czas włączyć muzykę.
Tutaj posłużyłam się moim iPodem Touch
pierwszej generacji, cywilnie po wyjściu
słuchawkowych, aby uniknąć konieczności
tłumaczenia co to jest to takie małe, czarne i
z niebieską diodą (chodzi o mój wzmacniacz
przenośny – hippo cricri). Za plik odsłuchowy
posłużyła piosenka zespołu Poluzjanci,
mianowicie „Ona czyli ja”. Włączam play
i… No właśnie. Mina pierwszej z koleżanek
była bezcenna. Otóż Panowie, jakie było
moje zdziwienie, kiedy po 30 sekundach
zdjęła słuchawki i zapytała, czemu w tych
słuchawkach jest wszędzie bas. Kolejna
stwierdziła, że nie mogłaby ich używać, bo
Ostatnio
przeprowadziłam
swego
rodzaju eksperyment na koleżankach ze
studiów. Wiedząc, że jedna z nich jest w
posiadaniu słuchawek Beats Solo HD, dla
porównania przyniosłam Sennheisery HD25-
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
38
O tym się pisze| SWIAT AUDIO OCZAMI DZIEWCZYNY
nie słyszy tekstu przez wszędobylskie niskie
tony, a kolejna, że słuchawki grają bardzo
fajnie, ale tak naprawdę ona by ich nie
chciała, bo po 5 minutach byłaby zmęczona
ich sposobem prezentacji dźwięku, ale
nie wyklucza, że komuś takie granie może
się właśnie podobać. Proszę mi uwierzyć,
byłam totalnie skonsternowana, tym
bardziej, iż dwie z nich „z widzenia” znają
firmę Beats Audio i wiedzą z czym wiąże się
posiadanie takich słuchawek – z podziwem
w oczach innych przechodniów, a nawet
jedna była święcie przekonana, że kolejne
nadprogramowe pieniądze wyda właśnie na
słuchawki sygnowane przez Dr. Dre, chociaż
w zasadzie nie wiedziała tak naprawdę ile
musiałaby tychże pieniędzy wydać, aby
dołączyć do grona posiadaczy słuchawek
będących owocem współpracy znanego
rapera i firmy Monster. Opinia posiadaczki
Beatsów jest moim zdaniem łatwa do
przewidzenia – słuchawki grają najlepiej
na świecie. No, może nie najlepiej, bo dwa
wyższe modele Beatsów grają jeszcze
bardziej cudownie. Tutaj komentarz chyba
zbędny, przejdźmy zatem do Sennheiserów.
„A czemu tylko woreczek? Nie mają
takiego futerału, jak te pierwsze?” No
niestety, nie mają. Jak widać, koleżankom nie
spodobała się idea worka na buty w miejsce
porządnego pokrowca na słuchawki. Przypadł
im za to do gustu sam wygląd słuchawek,
chociaż nie aż tak, jak ten reprezentowany
przez pierwsze słuchawki. Wszystkie były
zgodne co do tego, że czerń plastiku jest
idealnie dopełniona niebieskimi padami,
gąbką na pałąku i kablem. Nie były zbytnio
pozytywnie nastawione do częściowo
ruchomych muszli i mimo wszystko, nie
dały się przekonać, że to jest tylko plus tych
słuchawek, że bardzo poprawia to wygodę
użytkowania – dla nich słuchawki przez to
wydawały się „rozjechane” i już. Nie doceniły
tego nawet mając słuchawki na głowie,
chociaż mimo wszystko zgodnie stwierdziły,
że są one bardzo wygodne, chociaż
materiał pokrywający pady mógłby bardziej
przypominać skórę, a nie taką trochę ceratę.
Ale przejdźmy do kwestii brzmieniowych.
Oczywiście jako źródło posłużył ten sam
iPod, aby było sprawiedliwie – piosenka
również się nie zmieniła. Jak łatwo się
domyśleć – sposób prezentacji dźwięku,
jaki przedstawiają HD25-1 II zdecydowanie
przypadł koleżankom do gustu. Mniej
39
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
basu, lepiej słyszalny wokal, talerze perkusji
mniej przeszywające mózg to tylko kilka
wymienionych przez nie aspektów na plus
dla Sennheiserów. W ogólności – biorąc
pod uwagę samo brzmienie, jednogłośnie
stwierdziły iż Beatsy nie mają zbyt wiele do
powiedzenia, a mi spadł kamień z serca, bo
powróciła mi wiara w percepcję dźwięków
wśród młodych Polaków, a konkretniej Polek.
Jedyną, wyłamującą się, była posiadaczka
Beatsów, ale nie uważam, że jest to
zaskakujące.
Kolejnym pytaniem, które zadałam
koleżankom, było prośbą o wycenę obu par
słuchawek. Zaletą było to, że nie wiedziały
dokładnie ile kosztują Beatsy, ani tym
bardziej ile Sennheisery. Solo zatem zostały
wycenione na ok. 250zł, a Sennheisery na
ok. 400zł. Zaskakujące? Jak dla mnie tak. Ale
bardziej zdziwione były moje towarzyszki z
uczelni, kiedy dowiedziały się, że słuchawki
sygnowane przez Dr. Dre w Media Markt
wycenione są na 799zł, natomiast HD25-1
II w wersji kolorystycznej Originals na 999zł.
Po raz kolejny koleżanki były zgodne – ceny
uznały za szalone i na pewno nie wydałyby
takich kwot na tego rodzaju przedmiot.
Obszernie
opisany
„eksperyment”
pokazuje pewną prawidłowość – schemat,
wg. którego kobiety kierują się przy wyborze.
Na początek – wygląd, później wygoda,
na koniec brzmienie, ale tak naprawdę
jeśli którykolwiek z aspektów nie spełnia
wymagań – przedmiot zostaje odrzucony.
Dobrym tutaj przykładem są właśnie Solo –
pod względem wizualnych słuchawki prawie
idealne, ale to, co przedstawiają sobą w
kwestiach dźwiękowych pozostawia wiele
do życzenia i w ogólnym rozrachunku nie
wygrywają starcia z również ładnymi, ale nie
wywołującymi aż tak wielkich zachwytów,
ale za to solidnie brzmiącymi, Sennheiserami.
Reasumując, dziewczyny, mając do
wyboru kilka konkretnych przedmiotów,
zdecydowanie potrafią wybrać ten najbardziej
im odpowiadający. Nie denerwujcie się
Panowie, jeśli nie będzie to ten najlepiej
grający, ale najładniejszy. Nie każdy potrafi
przedłożyć kwestię nienagannego brzmienia
ponad przykuwający oko wygląd. Jednakże
wierzę, że jest wśród nas, kobiet, duża część,
która w pełni świadomie nie wybierze tego
co najładniejsze, ale weźmie również pod
uwagę aspekt brzmieniowy.
Autor: PysiaDK
ROZRYWKA | Bohater RPG u psychologa
na poprawę humoru.
Bohater RPG u psychologa
Zawsze byłem ciekaw, jak jest ze zdrowiem psychicznym tych wszystkich bohaterów
znanych z najlepszych serii rpg i jrpg. Teraz mamy okazję przyjrzeć się temu zagadnieniu.
-Dzień dobry panie… yyy… Przepraszam,
właściwie to jak się pan nazywa?
-Dzień dobry. Proszę wpisać dowolne imię.
-Ok, niech będzie pan Bezimienny,
przejdźmy do sedna sprawy. Co pana trapi?
-Oj, wiele rzeczy. Nawet nie wiem od czego
zacząć… Może rozpocznę od tego że żyję
w wiecznym stresie. Ciągle tylko praca i
praca, a nawet jak sobie załatwię coś na
boku - żeby oderwać od niej myśli - to
doświadczenie jakie uzyskam podczas tej
„robótki” ma silny związek z moją robotą.
-Oh,
to
fascynujące.
Mógłby
pan
rozwinąć
te
zagadnienie?
-Zauważyłem, że niezależnie co robię:
czy rąbię 30 metrowego smoka, czy
zbieram kwiatki, to nabieram coraz
większej wprawy w walce bronią białą
-Rozumiem, rozumiem. Skąd jednak
tak ogromna rozbieżność w pracach,
od
wojownika
po
ogrodnika?
-To ciekawa kwestia. Niech pan sobie
wyobrazi, że czuję kiedy ktoś potrzebuje,
bym odwalił za niego robotę. Nawet
jak pracowałem przez jakiś czas w
biurze, to wiedziałem dokładnie, że pani
Elwira z bankowości miała za zadanie
„znaleźć męża, w miarę możliwości
żywego”, a Marek z biura obsługi klienta
zawsze poszukiwał „naładowanej broni”.
-Aaa rozumiem. Jest pan po prostu bardzo
empatyczny i rozumie potrzeby innych?
-Nie do końca. Po prostu gdy niedaleko mnie
stoiktośzbytleniwy,bypracować,aposiadający
z jakichś powodów masę pieniędzy, to
wtedy nad jego głową widzę taką aurę.
-Często podejmuje się pan tych zadań?
-Panie doktorze, w tej kwestii jestem jak
18-letni chłopak przed gołą babą - robię po
prostu wszystko, co mi karzą, ściągam nawet
portki, maluję sobie tyłek smołą i latam po
całej wsi za świniami, które uciekły z zagrody
- wszystko by uzyskać doświadczenie.
-Nie czuje się pan wykorzystywany? Jak
to się odnosi do pana życia prywatnego?
Mam na myśli kontakty damsko-męskie.
-Znaczy się kobitki? No w tej kwestii to
tragedia. Każdą którą spotkam to albo
nosi w sobie jakąś zemstę, albo uciekła z
ojczyzny, która została spalona. Na miłość
boską, chciałbym choć raz porozmawiać z
nimi o czymś kompletnie nieinteresującym,
jak ich ulubiony kolor firanek albo coś w
tym guście. Sam flirt to droga przez mękę.
Dopiero po wybiciu połowy batalionu orków,
taka delikwentka zwraca na mnie uwagę.
-Rozumiem,żegdydojdziedo„zbliżenia”,tonie
ma pan problemów w sprawach łóżkowych?
-Całe szczęście nie. Od momentu spotkania
Luizy (mojej aktualnej miłości) zdolność
siekania mieczem wzrosła mi 200 krotnie.
Nie
do
końca
rozumiem...
- Ja też, ale pan wybaczy, odczułem silną
potrzebę wyeksplorowania mojej piwnicy, w
której grasuje 12 szczurów…
Autor: PACZANGA
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
40
KĄCIK FILMOWY | Filmy, które warto zobaczyć
Postanowiliśmy rozpocząć nowy cykl artykułów skierowany do wielbicieli
kina, jak i widzów „z doskoku”. Opiekunem rubryki został kolega „Eternia” – do
dyspozycji na naszym forum.
Filmy, które warto zobaczyć
Kino francuskie można kochać lub nienawidzić. Postanowiłem przedstawić Wam dwie
produkcje pochodzącego z tego pięknego kraju. Liczę na to, że uda mi się zaskoczyć
lubiących francuskie kino, a tych, którzy nie są jeszcze przekonani - zachwycić :)
Café de flore
Film opowiada dwie historie. Jedna
z nich ukazuje nam losy mężczyzny po
trzydziestce szczęśliwego, mającego
rodzinę, piękny dom i pracę, która daje mu
mnóstwo satysfakcji. Antoine, bo tak mu na
imię, jest didżejem, absolutnie pochłoniętym
muzyką, wspomnieniami, które związane
są z poszczególnymi momentami z jego
życia. Bohater odczuwa dźwięki w piękny
i nadzwyczaj wrażliwy sposób. Z pozoru
szczęśliwe życie całej rodziny zakłóca miłość
Antoine’a do pewnej kobiety. Okazuje się, że
życie to nieopisany labirynt w którym stoimy
chwilami jak bierni świadkowie wydarzeń,
które nas dotykają. O tym właśnie jest ta historia
- o miłości, która potrafi dotknąć każdego na
nowo, wkradając w pozornie uśmiechniętą
żonę bohatera masę smutku, bólu i próbę
pogodzenia się z tym co nieuniknione.
Druga część to historia opowiadająca o
losach młodej kobiety o imieniu Jacqueline,
która wychowuje samotnie dziecko z
zespołem downa. Bohaterka za wszelką
cenę próbuje wychować syna, zaprzeczając
medycznym statystykom o wczesnej
śmierci dzieci z taką chorobą. Całe jej
życie zostaje podporządkowane planom
rozwoju własnego dziecka, a moment
krytyczny następuje wtedy, gdy jej młody
syn zakochuje się w koleżance ze szkoły,
niszcząc tym samym heroiczne próby
wychowawcze Jacqueline. Całość filmu
dopełnia fantastycznie dobrana ścieżka
dźwiękowa (Sigur Rós, The Cure, Pink Floyd
etc).
Les Petits Mouchoirs
– Niewinne kłamstewka
Film ten jest jednym z moich ulubionych
w ostatnim czasie. Reżyser kreuje przed
nami obraz przyjaźni, stopniowo zostajemy
wciągani w losy poszczególnych bohaterów.
Każdy z nich robi w życiu coś innego,
historia zaczyna się tak naprawdę po
wypadku jednego z przyjaciół. Bohaterowie
postanawiają wyjechać na wspólne coroczne
wakacje. Na miejscu okazuje się, że pod
pozorem radości, będąc w towarzystwie,
tak naprawdę każdy zmaga się z własnymi
problemami. Najtrudniejszym przypadkiem
okazuje się Max, który nie jest w stanie dać
sobie rady z wiadomością o rzekomym
homoseksualizmie przyjaciela, który od lat
ma żonę, syna i obwieszcza Maxowi, że
tylko przy nim odczuwa tak dziwne uczucie,
którego sam do końca nie rozumie. Wszyscy
41
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
bohaterowie wikłają się w drobne kłamstwa,
niejako raniąc się wzajemnie. Klimat, jaki
stworzył reżyser, pozwala nam, oglądającym,
na momenty pełnego odprężenia przy
wieczornym świetle, dźwiękach gitary, ciszy,
wspólnych posiłkach i wielu rozmowach,
jakie podczas tych wakacji odbywają.
Całość tworzy naprawdę wyjątkowy klimat,
który sprawia, że po zakończonym seansie
mamy w swojej duszy sporo uśmiechu jak
i zadumy nad życiem. Czy spirala drobnych
kłamstw sprawi, że paczka skłóci się na
zawsze, a może los sprawi, że się pogodzą?
Odpowiedzi szukajcie w filmie. Polecam!
Autor: Eternia
KĄCIK PŁYTOWY| MUZYKA DLA SERCA I DUSZY
Ruszamy z nową rubryką w naszym magazynie.
Muzyka dla serca i duszy
Każdy z czytelników będzie mógł polecić „swoją” wyjątkową płytę. Mam nadzieję
odkryć wspólnie z Wami wiele nieznanych mi do tej pory perełek.
polecić zarówno tym wszystkim, którzy
zdołali odkryć uroki muzyki klasycznej, jak
również wszystkim tym, którzy dopiero
zaczynają swoją przygodę z tym niełatwym
gatunkiem muzycznym.
Wykonanie/brzmienie: 10/10
Wojciech Pitra
tekstu ciężko nie przytupywać do rytmu!
Akordeon, dudy, skrzypce, ciężkie gitary
tworzą wraz z bębnami znakomitą całość.
Wszystko okraszone melodyjnym i miękkim
fińskim językiem jest obowiązkową pozycją
zarówno dla fanów gatunku, jak i ludzi
szukających nowych i ciekawych brzmień.
Jednym słowem – polecam!
Wykonanie/brzmienie:
„fińska” 9/10; angielska: 7/10
Wojciech Pitra
Wolfgang Amadeus Mozart:
Requiem - Herreweghe Philippe
(Harmonia Mundi)
Krótki rys historyczny: Mozart rozpoczął
jedno ze swoich największych dzieł w 1791
roku. Nie udało mu się go jednak ukończyć,
ponieważ zmarł. Samo requiem zostało
dokończone przez bliskich Mozartowi
kompozytorów oraz jego ucznia.
Do tej pory za jedyne „słuszne”
wykonanie uznawałem to, popełnione
przez Sir Neville Marriner: Academy And
Chorus Of St. Martin In The Fields. Do czasu.
Philippe Herreweghe tchnął nowego ducha
w to wielkie dzieło. Na szczególną uwagę
zasługują genialne partie wokalne - wyraźne,
przeszywające siłą wyrazu. W odniesieniu
do wykonania Marrinera, Herreweghe
uczynił muzykę bardziej drapieżną, pełną
życia (o ile oczywiście można powiedzieć
tak o mszy żałobnej). Lekkie, „pływające”
partie smyczkowe idealnie wpasowują się
w nastrój zadumy nad życiem, dyskretne
wiolonczele dodają głębi, natomiast
występujące miejscami puzony, oboje oraz
trąbki nie pozwalają całkowicie zatonąć w
tej epokowej kompozycji. Podsumowując,
przedstawione przeze mnie wydanie mogę
Korpiklaani – Manala
(Warner Music Poland)
Nie ukrywam, że od kilku lat jestem
fanem tej fińskiej grupy folk-metalowej,
założonej w 2003 roku przez Jonne
Järvelä. Ich muzykę można określić mianem
udanego połączenia fińskiej muzyki ludowej
z melodyjnym i ciężkim metalem.
Najnowszy album doczekał się wydania
na dwóch krążkach. Jeden z nich nagrany
został w ojczystym języku zespołu –
fińskim, drugi zaś w całości śpiewany jest
po angielsku. Moim zdaniem zabieg ten
był zbyteczny. Te same nagrania śpiewane
w najpopularniejszym języku tracą swój
urok. Płytka „angielska” po chwili odsłuchu
wylądowała w szafie.
Inaczej sprawa ma się z wersją fińską.
Słuchając ich muzyki podczas pisania tego
The Ghost Inside - „Get What You
Give” (Epitaph Records)
Założona w 2004 roku The Ghost
Inside to kapela pochodząca z Los Angeles,
tworząca muzykę z pogranicza metalcore’u i
hardcore’u. „Get What You Give” to już trzeci
krążek grupy, wydany po zmianie nazwy
zespołu z „A Dying Dream”, oraz pierwszy z
udziałem perkusisty - „Andrzeja” Tkaczyka.
Album został wydany 19 czerwca 2012
roku przez studio Epitaph Records stojące
za sukcesami takich zespołów jak Bad
Religion, czy Parkway Drive. Płyta została
zadedykowana pamięci bratu wokalisty Ryanowi. Album trwa nieco poniżej 40 minut.
GRUDZIEŃ 2012
BOOM
42
KĄCIK PŁYTOWY | MUZYKA DLA SERCA I DUSZY
Z twórczością zespołu zapoznałem
się poprzez obejrzenie wideoklipu do
utworu „Engine 45”, który jest niewątpliwie
jednym z najlepszych kawałków zawartych
na płycie. Myślę, że warto polecić również
poprzednie dokonania muzyków. „Get
What You Give” jest to niewątpliwie
materiał stojący na wysokim poziomie
sceny metalcore’owej. Co ciekawe, jest to
jedna z nielicznych kapel łącząca czysty
wokal i „darcie mordy” w tak świetny
sposób. Słuchając krążka ma się ochotę
wyładować energię, poskakać, pokrzyczeć
- daje on niesamowite zasoby energii.
Co do brzmienia: gitary mają ciekawą
głębię i melodyjne riffy, perkusja posiada
rewelacyjnie nagrane talerze i frazowania
podwójną stopą, wokal jest agresywny, a
chórki porywają do wspólnego śpiewu.
Mam nadzieję, że każdy, kto sięgnie po
ten album nie będzie czuł się znudzony,
lecz przeciwnie - pobudzony. Serdecznie
polecam.
Wykonanie/brzmienie: 8+/10
43
BOOM
GRUDZIEŃ 2012
rockowej muzyce charakterystycznego,
niepokojącego brzmienia. Kompozycje są
dłuższe, a teksty bardziej dosadne od tego,
co Janerka robił w Klausie.
W plebiscycie „Magazynu Muzycznego”
na polską płytę lat 80, „Historia podwodna”
znalazła się na pierwszym miejscu.
Niezależnie czy lubimy taką muzykę, czy
nie, naprawdę warto sięgnąć po to wydanie
przynajmniej z jednej przyczyny – poznania
historii polskiego rocka. Polecam.
Autor : Yoshikuni
Lech Janerka – Historia podwodna
(Tonpress)
„Historia podwodna” to pierwszy solowy
album Lecha Janerki, nagrany po odejściu z
grupy Klaus Mitffoch.
Moim zdaniem jest to jedna z najlepiej
zrealizowanych polskich płyt lat 80’ ubiegłego
wieku. Do dziś nie zestarzała się stylistycznie
i muzycznie. Artyście na płycie towarzyszy
małżonka - wiolonczelistka - która dodała
Dla zachęty przytoczę fragment tekstu
piosenki „ Konstytucje”:
Są wesołe konstytucje
Które mają jeden cel
Chcą oddalać rewolucje
Ale my to mamy gdzieś
Dokładnie tam
Dokładnie tam
Wykonanie/brzmienie: 8/10
Autor: WojtekC
GAMESTORE
44
BOOM
GRUDZIEŃ 2012

Podobne dokumenty