Konfraternia Turystyczna - Wyższa Szkoła Turystyki i Hotelarstwa w
Transkrypt
Konfraternia Turystyczna - Wyższa Szkoła Turystyki i Hotelarstwa w
ISSN 2082-8454 Konfraternia Turystyczna Czasopismo o badaniach i dydaktyce w turystyce R.10: 2011, nr 19 (361) 20 sierpnia 2012 roku __________________________________________________________________________ Spis działów ● Konferencje naukowe i branżowe – zapowiedzi ….. s. 1 ● Nowości wydawnicze ……………………………………. s. 3 ● Ekspertyzy i wyniki badań …………………………..… s. 9 ● Informacje dla fachowców ……………………………... s. 15 Miejsce na logo sponsora KONFERENCJE NAUKOWE I BRANŻOWE – zapowiedzi Kulinaria w soczewce wiedzy sesja naukowa, Warszawa, 4 września 2012 roku Oddział Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich w Warszawie serdecznie zaprasza na sesję naukową „Kulinaria w soczewce wiedzy” poświęconą historii badań nad pożywieniem. Sesja odbędzie się w 4 września 2012 roku w gmachu Państwowego Muzeum Archeologicznego, ul. Długa 52 w Warszawie, w sali odczytowej im. Erazma Majewskiego. Program sesji „Kulinaria w soczewce wiedzy” 10.10 10.30 10:50 11.10 11.30 11.50 12.10 4 września 2012 roku 10.00 – Uroczyste otwarcie sesji przez Dyrektora PMA dr Wojciecha Brzezińskiego oraz prezesa Oddziału w Warszawie SNAP mgr Hannę Pilcicką-Ciura – dr Agnieszka Białek, prof. Andrzej Tokarz (Katedra i Zakład Bromatologii Warszawski Uniwersytet Medyczny): Wartość odżywcza i jakość zdrowotna produktów spożywczych i potraw przygotowanych według „receptur wczesnosłowiańskich” - mariaż bromatologii z archeologią doświadczalną – dr Hanna Krajewska (Archiwum PAN): Bale noblistów – prof. dr hab. Iwona Arabas (IHN PAN): Osobliwki w apteczce i kuchni – Michał Szubski (UKSW): Badania nad gospodarką żywnościową w epoce kamienia – mgr Małgorzata Krasna-Korycińska (UKSW): Z problematyki kulinarnej na wczesnośredniowiecznym Mazowszu: urządzenia kuchenne i magazynowe – mgr Ewelina Więcek (MHW) Dieta dzieci w XIX wieku – Dyskusja i przerwa 1 13.00 – dr hab. Jarosław Dumanowski, prof. UMK: Historia historii kuchni 13.20 – mgr Marta Sikorska (UMK): „Ein Hecht auf Polnisch”: niemieckie książki kucharskie z XVI i XVII wieku jako źródło do historii kuchni polskiej 13.40 – mgr Maciej Mazurkiewicz (UMK): Kuchnia z kalendarza: kalendarze doby saskiej jako źródło do badań historii kuchni 14.00 – mgr Paweł Lis, mgr Hanna Lis (Muzeum Nadwiślańskie w Kazimierzu Dolnym): Pożywienie wczesnośredniowiecznych Słowian - projekt archeologii doświadczalnej Muzeum Nadwiślańskiego 14.20 – dr Wojciech Borkowski (PMA): Doświadczenia archeologiczne związane z kuchnią ludów zbieracko-łowieckich 14.40 – Dyskusja 15.30 – Zamknięcie sesji Źródło: Stowarzyszenie Naukowe Archeologów Polskich, data dostępu 15.08.2012 Uwarunkowania rozwoju zagranicznej turystyki przyjazdowej w Europie Środkowej i Wschodniej: Regiony i regionalizacja turystyczna w Europie 12. Międzynarodowa konferencja naukowa, Wrocław, 10-12 października 2012 roku Organizator: Zakład Geografii Regionalnej i Turystyki Uniwersytetu Wrocławskiego. W nawiązaniu do rozmów w trakcie konferencji na Zamku Książ w 2010 roku zdecydowaliśmy kontynuować zapoczątkowane przez profesora Jerzego Wyrzykowskiego dzieło badań nad uwarunkowaniami rozwoju zagranicznej turystyki przyjazdowej w naszej części Europy, prowadzonych przez nieformalną międzynarodową grupę naukowców i profesjonalistów stworzoną przez profesora. Temat dwunastej Konferencji został sformułowany dość szeroko: Regiony i regionalizacja turystyczna w Europie. Wśród wiodących tematów nawiązujących do problematyki konferencji nie sposób pominąć: ● podstaw teoretycznych regionalizacji turystycznej, ● waloryzacji turystycznej jako podstawy regionalizacji turystycznej, ● badań ruchu turystycznego jako przesłanki regionalizacji turystycznej, ● przykładów regionalizacji turystycznej w skali regionu, kraju, kontynentu. Całkowity koszt konferencji – 500 zł zawiera oficjalny bankiet, study tour oraz publikację materiałów w języku angielskim. Mamy nadzieję, że dwunasta Konferencja będzie okazją do szerokiego spotkania wszystkich dotychczasowych uczestników konferencji i wciągnięcia do naszych spotkań kolejnych badaczy turystyki. Z serdecznymi pozdrowieniami dr Krzysztof Widawski Kierownik Zakładu Geografii Regionalnej i Turystyki Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego ● kierownik konferencji: e-mail: [email protected] ● sekretarz konferencji: email: [email protected] ● Komunikat II: http://www.geogr.uni.wroc.pl/Aktualnosci/KOMUNIKAT%20-%20II.pdf Źródło: Instytut Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego, data dostępu 12.08.2012 Terminarz konferencji naukowych i branżowych znajdziesz ● w „Aktualnościach Turystycznych”, dokument online: http://www.aktualnosciturystyczne.pl/kalendarz-konferencji-naukowych/ ● w „Konfraterni Turystycznej”, dokument online: http://konfraternia.bloog.pl/id,330782904,title,Konferencje-naukowe-i-branzoweterminarz,index.html 2 NOWOŚCI WYDAWNICZE Gospodarka i rachunkowość w gastronomii Gospodarka i rachunkowość w gastronomii / Zofia Mielczarczyk, Beata Urbańska. – Wyd. 10. – Warszawa: Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, 2012. – 191 s.: il.; 24 cm. Dla uczących się w zawodzie kelnera. ISBN 978-83-02-08311-2 Podręcznik polecamy uczniom technikum i szkoły policealnej do nauki przedmiotu gospodarka i rachunkowość przedsiębiorstw gastronomicznych, w zawodach: kelner, kucharz, technik organizacji usług gastronomicznych oraz kucharz małej gastronomii. Zaprezentowany materiał obejmuje zagadnienia związane ze zjawiskami ekonomicznymi (gospodarką, dochodem, produkcją, rynkiem, popytem, podażą, inflacją, bezrobociem itp.). Autorki omawiają tworzenie różnego rodzaju podmiotów gospodarczych charakterystycznych dla gastronomii, środki gospodarcze przedsiębiorstwa gastronomicznego oraz organizację i działanie podmiotów gospodarczych i wybrane zagadnienia z rachunkowości. Książka zawiera wiele przykładów - pomagających w zrozumieniu omawianych zagadnień, oraz pytań kontrolnych - ułatwiających powtórzenie materiału i utrwalenie zdobytych wiadomości. Stan prawny 2012. Źródło: Księgarnia internetowa Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, dokument online: http://sklep.wsip.pl/produkty/gospodarka-i-rachunkowosc-w-gastronomii-2459/, data dostępu 16.08.2012 Konkurencyjność regionalna: koncepcje – strategie – przykłady Konkurencyjność regionalna: koncepcje – strategie – przykłady / red. nauk. Ewa Łaźniewska, Marian Gorynia. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „PWN”, 2012,– 310 s.; ISBN 978-83-01- 16951-0 Ze wstępu. Proponowana książka została przygotowana przez zespół pracowników kilku katedr z Wydziału Gospodarki Międzynarodowej Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu, Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego oraz przez radcę Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Pomysł napisania takiego podręcznika zrodził się na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, w Katedrze Strategii i Polityki Konkurencyjności Międzynarodowej, w związku z faktem, że w ramach badań i zajęć dydaktycznych katedry znajduje się przedmiot konkurencyjność regionalna i prowadzone są szerokie studia empiryczne na ten temat. Doniosłość tematu i dorobek różnych ośrodków w zakresie badań dotyczących konkurencyjności regionalnej sprawiły, że zrodziła się myśl o połączeniu sił wielu autorów specjalizujących się w wybranych obszarach i o stworzeniu przewodnika na temat konkurencyjności regionalnej. Współpraca powiodła się i dzięki temu powstała książka o charakterze teoretyczno-empirycznym. Ponieważ praca jest adresowana do uczniów, studentów oraz innych środowisk poszukujących zwartych informacji o przekrojowym charakterze, referowane zagadnienia są przedstawione możliwie przystępnie i interdyscyplinarnie. Na końcu podręcznika zamieszczono spis literatury, który może być pomocny przy studiowaniu i poszerzaniu wiedzy zawartej w publikacji. Temat konkurencyjności regionalnej przewija się bardzo często w literaturze polskiej i zagranicznej. Nie ma jednak pracy, która ujmowałaby to zagadnienie kompleksowo. Niniejsza książka jest monografią traktującą o konkurencyjności regionalnej i jej znaczeniu w praktyce gospodarczej, jest także pracą komplementarną z Kompendium wiedzy o konkurencyjności (Gorynia, Łaźniewska, red., 2009). Powstała ona z myślą o promowaniu zmian postrzegania konkurencyjności regionalnej. Monografia jest podzielona na trzy główne części. Rozdział 1 dotyczy konkurencyjności jako terminu w ekonomii. Omówiono w nim uwarunkowania historyczne i podłoże ekonomiczne konkurencyjności regionalnej, jej definicje, wskaźniki i źródła, jak również problemy metodologiczne budowy wskaźników i indeksów konkurencyjności. Książka nawiązuje do prac z zakresu ekonomii, geografii ekonomicznej, ekonomii politycznej i geografii politycznej. Celem stawianym przez autorów jest rozłożenie terminu koncepcji konkurencyjności regionalnej na wiele składowych, czyli dekompozycja tego pojęcia. Praca powstała na podstawie wiciu ważnych prac teoretycznych. Obejmują one idee, które ukształtowały powszechne rozumienie pojęcia 3 „rozwój regionaly” i na nie wpłynęły, m.in. debatę nad Nowym regionalizmem, opierającą się na teorii wzrostu cndogenicznego oraz na pracach autorstwa m.in. Johna Loveringa (1999) i Fidela EzealaHarrisona (2006), domagających się ponownego sprecyzowania założeń funkcji regionu. W pracy skorzystano głównie z bardzo wartościowych pozycji dotyczących konkurencyjności regionalnej autorstwa Gillian Bristow i Rona Martina. W rozdziale 2 opisano związki i zależności konkurencyjności regionalnej z innymi ważnymi terminami. W pierwszym podpunkcie tego rozdziału autorzy podjęli próbę powiązania koncepcji konkurencyjności regionu oraz klastrów. Ta część pokazuje klastry z perspektywy gospodarczego powodzenia regionu. Oddziaływanie klastra na konkurencyjność regionu zostało zaprezentowane w trzech wymiarach, które korespondują z wymiarami konkurencyjności w ogóle. Najpierw zastanawiano się, jak funkcjonowanie klastrów w danym regionie może rozbudowywać potencjał konkurencyjny regionu. Potem postawiono pytanie o to, czy klastry w regionie modyfikują kształt i charakter instrumentów tej strategii. W przypadku regionu strategię konkurowania utożsamia się z regionalnymi instrumentami polityki gospodarczej, które mają nakierować region na pozycję konkurencyjną nacechowaną przewagą nad rywalami, czyli w tym konkretnym przypadku nad innymi regionami. Ten trzeci wymiar konkurencyjności regionu próbowano scharakteryzować za pomocą określonych miar i krótko omówiono, jak na poziom tych mierników może oddziaływać funkcjonowanie klastrów. Następnie przedstawiono koncepcję regionu uczącego się w świetle konkurencyjności regionalnej. Umieszczono ją wśród innych terytorialnych modeli innowacji, podając zarazem jej podwaliny teoretyczne i artykułując znaczenie procesu regionalnego uczenia się dla sprawnego funkcjonowania leaming region. Wskazane zostały ponadto instrumenty służące podnoszeniu pozycji konkurencyjnej regionu i pogłębieniu procesu uczenia się. W ścisłym związku z tym pozostają dwa podrozdziały traktujące o regionalnych systemach innowacji w świetle konkurencyjności regionalnej oraz o innowacyjności i przedsiębiorczości i jej związkach z konkurencyjnością regionalną. Co jest istotne dla tych punktów to fakt, że zawierają one konstruktywną krytykę wielu opinii. W kolejnym podpunkcie zostało opisane znaczenie obszarów metropolitalnych jako tych, które w dzisiejszych realiach gospodarczych są najbardziej konkurencyjne. W powiązaniu z tym podpunktem powstał rozdział traktujący o uwarunkowaniach normatywnych w Polsce, które wpływają na konkurencyjność regionalną gminy, powiatu i województwa. Przedstawiono również wiele instrumentów służących podnoszeniu konkurencyjności regionów, głównie przez działania w obszarze marketingu terytorialnego. W ostatnich latach marketing terytorialny zyskał na znaczeniu w kontekście budowania konkurencyjności regionalnej. Jest on odpowiedzią na potrzebę przenoszenia klasycznych koncepcji marketingowych na grunt jednostek terytorialnych. Konsekwentne wdrażanie strategii promocji jednostek terytorialnych może przynosić wymierne korzyści w postaci pozyskiwania nowych inwestorów, turystów, rezydentów czy pobudzania aktywności społeczności regionalnych. Marka w odniesieniu do jednostki terytorialnej może hyc rozpatrywana w różnym kontekście. Z jednej strony za markowe, flagowe, uważa się produkty wytworzone, powstałe w danym miejscu (marki regionalne, lokalne), z drugiej zaś przez markę regionu rozumie się cały dany obszar (np. województwo). Jednostki terytorialne dostarczają znacznie więcej możliwości kreowania marki i budowania wizerunku niż tradycyjne produkty. System całościowej identyfikacji pozwala zogniskować prowadzone działania promocyjne i lepiej przedstawić wszystkie atuty danej jednostki terytorialnej. W rozdziale 3 podjęto próbę zaprezentowania studiów przypadków, które umożliwiają spojrzenie praktyczne na konkurencyjność regionalną. Osoby zaangażowane w poszczególne działania przygotowały studia przypadków dotyczące logistyki, gospodarki nieruchomościami, turystyki, wsparcia instytucjonalnego oraz marketingu terytorialnego. Poprzez odniesienie się do instytucjonalnego wsparcia francuskich regionów wskazano na uwarunkowania społeczno-gospodarcze rozwoju regionalnego we Francji oraz we włoskim regionie Emilia Romagna. ● Fragment książki znajdziesz tutaj: http://wiedzaiedukacja.eu/archives/56769 Zamówienia realizuje Księgarnia internetowa Wydawnictwa Naukowego „PWN”, dokument online: http://ksiegarnia.pwn.pl/produkt/154169/konkurencyjnosc-regionalna.html, data dostępu 16.08.2012 Obsługa informatyczna w hotelarstwie Obsługa informatyczna w hotelarstwie / Mariola Milewska, Andrzej Stasiak. – Wyd. 3. – Warszawa: Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, 2012. – 301, [1] s.: il. (gł. kolor.); 24 cm. – (TH Technik Hotelarstwa). Dla technikum i szkół policealnych. Bibliogr. s. 301-[302] i przy rozdz. ISBN 978-83-02-11260-7 Podręcznik w sposób wyczerpujący, przejrzysty i spójny prezentuje treści związane z obsługą informatyczną w hotelarstwie. Obejmuje takie zagadnienia, jak: ● technika komputerowa (organizacja stanowiska pracy, budowa sprzętu komputerowego, system operacyjny Windows, oprogramowanie biurowe, sieć Internet, techniki pisania na klawiaturze), 4 ● użytkowe programy specjalistyczne do obsługi hotelu, ● praca biurowa (rodzaje dokumentów, zasady sporządzania pism, obieg i przechowywanie dokumentów, obsługa sprzętu biurowego i urządzeń multimedialnych). Do książki dołączono płytę CD-ROM, na której znajduje się autorski program do obsługi informatycznej hotelu – prosty w obsłudze i jednocześnie zawierający wszystkie moduły, które mają profesjonalne programy stosowane w hotelach. Podręcznik jest pierwszym na rynku syntetycznym źródłem wiedzy z tego zakresu. Nie tylko prezentuje treści związane z obsługą informatyczną w hotelarstwie, ale także dzięki licznym pytaniom i ćwiczeniom umożliwia kształtowanie określonych umiejętności praktycznych, które są niezbędne w późniejszej pracy w hotelarstwie. Zamówienia realizuje księgarnia internetowa Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, dokument online: http://sklep.wsip.pl/produkty/obsluga-informatyczna-w-hotelarstwie-4827/, data dostępu 16.08.2012 Ochrona środowiska w aspekcie zrównoważonego rozwoju społecznogospodarczego Pogórza Dynowskiego Ochrona środowiska w aspekcie zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego Pogórza Dynowskiego = Environmental protection in the aspect of the sustainable development of social-economic Foothills Dynowskie / pod red. Jana Krupy, Tomasza Solińskiego. – Dynów: Związek Gmin Turystycznych Pogórza Dynowskiego, 2012. – 261, [1] s.: il.; 24 cm. Materiały z konf., 2-3 czerwca 2011 r., Harta. – Streszcz. ang. przy ref. Bibliogr. przy ref. ISBN 978-83-912615-6-9 Spis treści :: Contents Wstęp:: Introduction ● ● ● ● Część 1 :: Part 1: Innowacyjne i ekologiczne rozwiązania w gospodarce i turystyce:: Innovative and ecological solutions in the economy and tourism Jan Krupa, Beata Dec: Proekologiczne działania w usługach turystycznych:: Environmentally friendly activities in tourist services Tomasz Soliński: Znaczenie klastrów w transferze innowacji i rozwoju turystyki:: The importance of clusters in the transfer of innovation and tourism development Grażyna Dyrda, Tomasz Maciołek: Uwarunkowania rozwoju turystyki zrównoważonej na obszarze Pogórza Dynowskiego w świetle założeń polityki turystycznej Unii Europejskiej:: Conditions for sustainable tourism development in the Foothills Dynowskie in light of the tourism policy of the European Union Beata Dec, Jan Krupa: Wykorzystanie odnawialnych źródeł energii w aspekcie ochrony środowiska:: The use of renewable energy sources in the aspect of environmental protection Część 2 :: Part 2: Dziedzictwo kulturowe w rozwoju turystyki:: Cultural heritage in tourism development ● Robert Bańkosz, Jan Krupa: Ślady wielkich wojen w Karpatach, na pograniczu polskim, słowackim i ukraińskim – potencjał turystyczny i jego wykorzystanie w regionie, w kraju i w Europie:: Traces of the great wars in the Carpathians, on the border of Polish, Slovak and Ukrainian – tourist potential and its use in the region, in the country and in Europe ● Franciszek Mróz, Łukasz Mróz: Zmiany po II wojnie światowej w liczebności, rozmieszczeniu i użytkowaniu cerkwi na terenie Pogórza Dynowskiego:: Changes after World War II in the number, distribution and use of Orthodox churches in the Foothills Dynowskie ● Franciszek Mróz, Łukasz Mróz: Sanktuaria na Pogórzu Dynowskim – geneza i funkcjonowanie:: Sanctuaries in the Foothills Dynowskie – genesis and functioning Część 3 :: Part 3: Technologia, nauka a ochrona środowiska:: Technology, science and environmental protection ● Witold Niemiec, Feliks Stachowicz, Mariusz Szewczyk, Tomasz Trzepieciński: Postęp techniczny w produkcji, pozyskiwaniu i obróbce biomasy:: Technical progress in production, reclaiming and processing of biomass ● Ewa J. Lipińska: Przewidywalność i chaos na obszarach Natura 2000 – lokalizacja inwestycji z gospodarki odpadami:: The predictability and chaos in the Nature 2000 – the location of waste management investment ● Barbara Romankiewicz, Jan Krupa: Stan i perspektywy rozwoju rolnictwa ekologicznego w województwie podkarpackim:: Condition and prospects of organic farming in the Podkarpackie Province 5 ● Stanisław Rymar: Zarys historii badań geologicznych obszaru Pogórza Karpackiego:: The outline of geological research history of the Carpathian Foothills area ● Joanna Kubit, Dorota Rohan: Możliwości rozwoju geoturystyki w obrębie Pogórza Dynowskiego:: Geotourism development opportunities within the Foothills Dynowskie Część 4 :: Part 4: Problemy ekologiczne w gospodarce wodno-ściekowej:: Ecological problems in waste water management ● Katarzyna Czoch, Krzysztof Kulesza: Uwzględnianie aspektów ekologicznych w inwestycjach hydrotechnicznych:: Hydro investments with regard to ecological aspects ● Piotr Koszelnik, Adam Masłoń: Problemy gospodarki wodno-ściekowej w aglomeracjach poniżej 2000 RLM:: Problems of waste water management in agglomerations below 2000 people ● Krzysztof Chmielowski: Ocena funkcjonowania oczyszczalni ścieków w Dynowie:: The evaluation of wastewater treatment plant in Dynów ● Bernadeta Rajchel: Zarys oceny charakteru wód wgłębnych w rejonie Pogórza Dynowskiego:: An outline assessment of the nature of groundwater in the area of the Foothills Dynowskie ● Wojciech Maciejko: Zezwolenie na amatorski połów ryb:: Permission to amateurish fishing Indeks autorów:: List of authors Monografię można otrzymać bezpłatnie w biurze Związku Gmin Pogórza Dynowskiego, prześlę ją zainteresowanym pocztą. Renata Kaniuczak Związek Gmin Turystycznych Pogórza Dynowskiego, ul. Rynek 2, skr. poczt. 3, 36-065 Dynów, tel./fax (16) 652-19-90, email: [email protected], www.pogorzedynowskie.pl Źródło: Renata Kaniuczak, korespondencja nadesłana 06.08.2012 Świadomość ekologiczna turystów Świadomość ekologiczna turystów: interpretacja badania socjologicznego „Turyści a Natura 2000” / Jolanta Kamieniecka. Warszawa: Instytut na rzecz Ekorozwoju, 2012,– 36 s.; il., tab., wykresy. ISBN 978-83-89495-98-3 Ekopolityka w dziedzinie turystyki jest potrzebna przede wszystkim samej turystyce, a to dla zrównoważonego jej rozwoju – zintegrowania go z dbałością o środowisko przyrodnicze jako naturalną bazę atrakcyjności tej branży – oraz z potrzebami turystów, a także społeczności lokalnych. Badanie socjologiczne “Turyści a Natura 2000″ zostało ukierunkowane na poznanie stosunku polskich turystów do potrzeby ochrony przyrody w kontekście turystycznych funkcji środowiska przyrodniczego. Niniejsza publikacja zawiera interpretację tego badania, a zarazem stanowi przyczynek do dalszych badań świadomości ekologicznej Polaków w świetle uwarunkowań zrównoważonego rozwoju turystyki w Polsce. ● Wersja elektroniczna do pobrania: http://natura2000.org.pl/wpcontent/uploads/2012/05/publikacja_swiadomosc_eko_turystow.pdf Źródło: Natura 2000 a turystyka, data dostępu 15.08.2012 Turystyka w 2011 r. Turystyka w 2011 r.:: Tourism in 2011 / red. Piotr Łysoń; Główny Urząd Statystyczny, Departament Badań Społecznych i Warunków Życia. Warszawa: Zakład Wydawnictw Statystycznych, 2012,– s.; tab., wykr., mapy. ISSN 1425-8846. Seria: Informacje i Opracowania Statystyczne ● Pobierz (8650,32 KB): http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/kts_turystyka_w_2011.pdf Przekroje: dla bazy noclegowej – województwa, podregiony, rodzaje obiektów; dla ruchu granicznego –przejścia graniczne, obywatelstwo osób z państw trzecich (tj. spoza UE) przekraczających granice. Opis. Publikacja „Turystyka w 2011 r.” jest kolejną edycją opracowania, wydawanego corocznie przez GUS, w serii „Informacje i opracowania statystycz- 6 ne”. Celem publikacji jest zaprezentowanie podstawowych danych o infrastrukturze turystycznej, jej wykorzystaniu i o ruchu granicznym. Od 2008 roku dane dotyczące przekroczeń granic obejmują jedynie granice Polski będące jednocześnie zewnętrznymi granicami strefy Schengen - Polska stała się częścią strefy Schengen z dniem 21 grudnia 2007 roku. Publikacja składa się z dwóch części. Pierwsza ma charakter metodologiczny i analityczny, zaś druga zawiera wykresy, mapy oraz tabele stanowiące uzupełnienie informacji zawartych w komentarzu analitycznym. Część tabelaryczna obejmuje informacje o: ● liczbie turystycznych obiektów zbiorowego zakwaterowania i ich wykorzystaniu (działy I i II), ● ruchu granicznym Polaków i cudzoziemców na granicach będących jednocześnie zewnętrznymi granicami strefy Schengen, a także o granicznym ruchu środków transportu (dział III), ● Polskim Towarzystwie Turystyczno-Krajoznawczym i jego działalności (dział IV), ● obiektach zbiorowego zakwaterowania i ich wykorzystaniu w krajach Unii Europejskiej, a także o aktywności turystycznej mieszkańców UE w latach 2002-2010 (dział V). Informacje prezentowane w publikacji pochodzą z badań statystycznych i opracowań GUS, Straży Granicznej, Instytutu Turystyki i Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego oraz Eurostatu. Komentarz analityczny wzbogacony został o informacje dotyczące uczestnictwa mieszkańców Polski w podróżach turystycznych w 2011 roku. ● Archiwum publikacji: http://www.stat.gov.pl/gus/5840_1758_PLK_HTML.htm Źródło: Główny Urząd Statystyczny: portal informacyjny, data dostępu 16.08.2012 Walory przyrody nieożywionej Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich Walory przyrody nieożywionej Wzgórz NiemczańskoStrzelińskich / red. Robert Tarka, Krzysztof Moskwa; Uniwersytet Wrocławski.– Wrocław: Ocean, 2012. – 48 s.: il.; 21 cm. Bibliogr. przy rozdz. ISBN 978-83-913121-2-4 Dostęp: http://geopark.org.pl/WaloryPrzyrody.pdf Spis treści ● Teresa Oberc-Dziedzic: Geologia masywu strzelińskiego: dlaczego musimy chronić geostanowiska? ● Anna Solarska: Geoturystyczne walory geomorfologiczne Wzgórz Strzelińskich ● Zdzisław Jary, Piotr Owczarek, Anna Solarska, Monika Maziarz: Unikatowa rzeźba lessowa Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich ● Stanisław Madej, Adam Szuszkiewicz, Roksana Knapik: Przegląd wybranych geostanowisk Wzgórz Strzelińskich pod kątem geoturystycznego zagospodarowania regionu ● Robert Tarka: Koncepcja utworzenia geoparku na obszarze Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich O sesji. Z inicjatywy Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego odbyła się we wtorek, 19 czerwca [2012 roku] sesja popularno-naukowa pn. „Walory przyrody nieożywionej Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich”. W spotkaniu, którego gospodarzem był powiat strzeliński uczestniczyli m.in. przedstawiciele lokalnych samorządów oraz kadry naukowej Uniwersytetu Wrocławskiego i Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, właściciele gospodarstw agroturystycznych, członkowie organizacji pozarządowych i stowarzyszeń, przedstawiciele zakładów górniczych oraz pracownicy administracji rządowej i samorządowej. Ponadto na konferencję przybyli dziennikarze lokalnych mediów. Uczestnicy otrzymali materiały konferencyjne opracowane przez pracowników Instytutu, panów: dr hab. Roberta Tarkę oraz mgr Krzysztofa Moskwę. Sesję, w której uczestniczyło ponad 60 osób, prowadził Starosta Strzeliński Jerzy Krochmalny oraz prof. dr hab. Stanisław Staśko - dziekan Wydziału Nauk o Ziemi i Kształtowania Środowiska Uniwersytetu Wrocławskiego. Jako pierwsza głos zabrała prof. dr hab. Teresa Oberc-Dziedzic, która przedstawiła zagadnienia związane z geologią masywu strzelińskiego oraz ochroną zlokalizowanych w nim geostanowisk. Po tym wystąpieniu, geoturystyczne walory geomorfologiczne Wzgórz Strzelińskich przybliżyła mgr Anna Solarska. Kwestie związane z geoturystycznym zagospodarowaniem regionu Wzgórz Strzelińskich omówił dr Stanisław Madej, przedstawiając zagadnienia opracowane wspólnie z dr Adamem Szustkiewiczem i mgr Roksaną Knapik. Kolejnym prelegentem był dr inż. Bartosz Jawecki z Uniwersytetu Przyrodniczego, który zaprezentował istniejące i proponowane sposoby zagospodarowania terenów poeksploatacyjnych. Jako ostatni wystąpił dr hab. Robert Tarka, przedstawiając, bardzo ciekawą koncepcję utworzenia geoparku na obszarze Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich. Za utworzeniem geoparku przemawia między innymi duża atrakcyjność przyrodnicza terenu oraz wybitne walory geologiczne. Konferencja była tez okazją do zaprezentowania albumu pn.: „Przyroda powiatu strzelińskiego. Sukcesja naturalna wyrobisk” oraz otwarcia stałej ekspozycji skał i minerałów na I piętrze budynku starostwa. 7 Konferencja odbyła się w ramach projektu „Walory przyrody nieożywionej Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich” o koszcie ogólnym 7499,10 zł, przy dotacji z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu w kwocie 5900,00 zł. Źródło: Powiat strzeliński, data dostępu 16.08.2012 Sierpniowy numer czasopisma „Turystyka Kulturowa” już dostępny! Nr 8/2012. W numerze m.in.: Artykuły Recenzje publikacji Turystyka kulturowa dzieci szkolnych Kamel Marta Niedoceniany potencjał turystyczny wschodnich regionów Turcji w aspekcie rozwoju turystyki kulturowej Michalina Lewandowska Podróże malarzy graffiti – nietypowa forma turystyki kulturowej Michał Urbański Recenzje eventów Mozartiana Anna Rzepa Vivat Vasa! Anna Rzepa Specjalizacja i profesjonalizacja we współczesnym pilotażu i przewodnictwie Magdalena Banaszkiewicz Pekin – przewodnik National Geographic Anna Szmyt Martyna Wojciechowska „Kobieta na krańcu świata” Martyna Gościniak Raport Bibliografia światowej i polskiej refleksji naukowej na temat turystyki kulturowej.... Miejsca i szlaki Inne Powiat bieszczadzki oraz: nowości wydawnicze z dziedziny, konferencje, szkolenia Itineraria Wersja PDF Szafir w koronie Oceanu Indyjskiego czyli Sri Lanka www.turystykakulturowa.org Michał Jarnecki Zapraszamy do lektury, dyskusji i współpracy [email protected] 6 sierpnia 2012 www.turystykakulturowa.org Więcej informacji o nowościach wydawniczych znajdziesz ● w „Aktualnościach Turystycznych”, dokument online: http://www.aktualnosciturystyczne.pl/wydawnictwa/ ● w „Konfraterni Turystycznej”, dokument online: http://konfraternia.bloog.pl/kat,486562,index.html 8 EKSPERTYZY I WYNIKI BADAŃ EURO 2012 – wydatki turystów zagranicznych powyżej oczekiwań Zgodnie z oficjalnymi danymi, opublikowanymi na koniec lipca przez Instytut Turystyki, wydatki turystów zagranicznych podczas Euro 2012 w Polsce, okazały się znacznie wyższe od prognoz zawartych w raporcie Impact, dotyczącym wpływu Euro 2012 na gospodarkę Polski oraz wstępnych szacunków, sporządzonych tuż po zakończeniu Turnieju. Zamiast zakładanych ok. 800 mln zł, obcokrajowcy w trakcie trzech tygodni Mistrzostw wydali w Polsce blisko 1 mld zł. Z opublikowanych przez Instytut Turystyki danych wynika, że obcokrajowiec w trakcie całego pobytu na Euro 2012 w Polsce wydał średnio 1541 zł, a jego średnie dzienne wydatki wyniosły 243 zł. Biorąc pod uwagę wydatki związane z Euro 2012, poniesione jeszcze przed przyjazdem do Polski, takie jak na przykład rezerwacja miejsca noclegowego, transport, czy ubezpieczenie, turysta zagraniczny wydał średnio 2654 zł. Łączne wydatki turystów zagranicznych, którzy odwiedzili Polskę w trakcie Euro 2012, wyniosły 980 mln zł. Zyski finansowe osiągnięte podczas trzech tygodni Turnieju to jednak nie jedyna i przede wszystkim nie najważniejsza korzyść dla Polski, związana z organizacją Euro 2012. Niezwykle ważne jest wzmocnienie wizerunku Polski na arenie międzynarodowej, osiągnięte przede wszystkim dzięki dobrej organizacji trzeciej co do wielkości imprezy sportowej na świecie. Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez PBS, 85 proc. obcokrajowców bawiących się w trakcie Mistrzostw w Polsce bardzo dobrze ocenia organizację Turnieju, co jest wynikiem znacznie lepszym od rezultatu podobnego badania przeprowadzonego w trakcie Euro 2008 w Austrii, gdzie dobrze organizację Mistrzostw oceniło 68 proc. obcokrajowców. Dobra organizacja i wysokie oceny obcokrajowców w tym zakresie z pewnością przełożą się w przyszłości na wzrost zagranicznego ruchu turystycznego w Polsce. Zgodnie z badaniami PBS, prawie 80 proc. turystów zagranicznych obecnych w Polsce w trakcie Euro 2012 deklaruje, że ponownie odwiedzi nasz kraj, a niemal wszyscy, bo aż 92 proc. poleci Polskę swoim znajomym, jako kraj atrakcyjny turystycznie – mówi Mikołaj Piotrowski, Dyrektor ds. Komunikacji w spółce PL.2012. Według przygotowanego przez polskich naukowców raportu Impact, dotyczącego wpływu Euro 2012 na gospodarkę Polski, dzięki poprawie wizerunku po Mistrzostwach, Polskę będzie rocznie odwiedzać 500 tys. turystów zagranicznych więcej. W efekcie, przychody z turystyki zagranicznej do roku 2020, wzrosną łącznie o 4,2 mld zł. Dane te są zbieżne z odczuciami Polaków – zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez PBS, aż 93 proc. spośród nich uznało, że organizacja Euro 2012 przyczyniła się do wzmocnienia wizerunku Polski za granicą. Źródło: Dziennik Turystyczny, data dostępu 17.08.2012 W „naszej” części Europy turystyka ma się jeszcze nieźle, ale spowolnienie już nadchodzi Hotele w krajach Europy Środkowej i Wschodniej odnotowały w pierwszym półroczu br. wyniki lepsze niż przed rokiem, natomiast w znacznej części destynacji w Europie Południowej nastąpił spadek frekwencji w hotelach. W większości subregionów Europy widać utrzymywanie się umiarkowanych wskaźników wykorzystania pokoi hotelowych, wynika z raportu European Travel Commission (ETC) „European Tourism in 2012 - Trends & Prospects”. Najważniejsze wnioski z raportu to: ● W pierwszej połowie z 2012 europejski rynek podróży wykazała się odpornością wobec słabej i niepewnej sytuacji globalnego otoczenia gospodarczego. ● Rynek podróży lotniczych wykazuje pozytywne oznaki, do połowy czerwca liczba pasażerów linii lotniczych w Europie wzrosła o ok. 6 proc. a współczynniki wypełnienia zostały wzmocnione. ● Globalna gospodarka jest ograniczona przez ograniczenia budżetowe rządów i zmniejszający się popyt, a podstawowe wskaźniki sugerują, że większość głównych gospodarek będzie zwalniać tempo wzrostu. W odpowiedzi na pogorszenie warunków gospodarczych, globalne banki centralne obniżyły stopy procentowe. ● Niekorzystne tło ekonomiczne nie spowodowało jeszcze znacznych spadków popytu turystycznego, jednak zarysowuje się trend spowolnienia wzrostu. ● Wyniki hoteli w europejskich subregionach są różne. Podczas Europy Środkowej i Wschodniej są one dobre, to w wielu miejscowościach Europy Południowej odnotowano spadek wykorzystania pokoi. W większości subregionów Europy widać utrzymywanie się umiarkowanych wskaźników wykorzystania pokoi hotelowych. 9 ● Turystyka przyjazdowa w pierwszym półroczu 2012 roku wykazała się nierównym poziomem wzrostu na najważniejszych rynkach europejskich. Najwyższy, odnotowany na wszystkich rynkach, wzrost dotyczy turystów przyjeżdżających z Rosji. Załączone wykresy pochodzą z raportu ”European Tourism in 2012 - Trends & Prospects”. European Travel Commission powstała w roku 1948 jako międzynarodowa organizacja typu non-profit. Organizacja ta nie wchodzi w skład struktur unijnych, chociaż część środków pochodzi z tego właśnie źródła. Siedziba ETC znajduje się w Brukseli. Celem powstania ETC było powołanie organizacji, która będzie odpowiedzialna za promocję Europy jako celu podróży turystycznych. Członkami organizacji są narodowe organizacje turystyczne krajów europejskich, także tych spoza Unii Europejskiej. Pełny raport „European Tourism in 2012 - Trends & Prospects” jest (format PDF – 1,5 MB) tutaj: http://www.ehotelarstwo.com/files/1334000810/file/etc_july_2012_trends_and_outlook_final.pdf Źródło: e-hotelarstwo, data dostępu 17.08.2012 Minął szczyt sezonu turystycznego, ceny spadają Ostatni tydzień potwierdził obawy touroperatorów - sprzedaż letnich wyjazdów osiągnęła już szczyt i teraz spada. Dopomóc w tym mógł strach przed biurami podróży i ładna pogoda w kraju. Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że najlepsze tygodnie sprzedaży w tym sezonie letnim biura podróży mają już za sobą. Drugi tydzień z rzędu sprzedaż wycieczek jest mniejsza niż w ubiegłym roku. Trzeci tydzień z rzędu - spada. Rezerwacji było bowiem mniej niż rok temu o 9,2 procent, a samych klientów o 6,5 procent. […] Filip Frydrykiewicz Cały artykuł znajdziesz na portalu: Turystyka.rp.pl, data dostępu 08.08.2012 10 Komu AAA, a komu tylko CCC - rating biur podróży Neckermann, Itaka, Alfa Star, Rainbow Tours, Sun & Fun, TUI - to sześć najbardziej stabilnych ekonomicznie biur podróży. Pokazuje to pierwszy w Polsce rating touroperatorów przygotowany przez serwis Turystyka.rp.pl Wymagało to dużego nakładu pracy, a przede wszystkim opracowania kryteriów i metodologii, ale udało się Turystyka.rp.pl ogłasza pierwszy w Polsce rating 20 największych biur podróży. Sporządził go niezależny ekonomista i ekspert turystyczny Andrzej Betlej, który oparł go na ratingu touroperatorów przygotowanym według międzynarodowych zasad. Mamy nadzieję, że ranking, będzie służył nie tylko przedsiębiorcom, urzędnikom i ludziom zawodowo zajmującym się turystyką, ale także zwykłym turystom, poszukującym informacji, na temat sytuacji ekonomicznej organizatorów ich wakacji. W dobie dużej niepewności na rynku usług turystycznych, spowodowanych licznymi upadkami biur podróży, ranking da zainteresowanym pewne oparcie, bo sporządzony został na obiektywnych, niepodważalnych wskaźnikach. Obiecujemy, że ranking, systematycznie aktualizowany i poszerzany, wejdzie do kalendarza naszych cyklicznych publikacji. Już dziś zapraszamy też do dyskusji nad tym przedsięwzięciem i zgłaszania uwag (turystyka.rp.pl). Filip Frydrykiewicz, redaktor serwisu Turystyka.rp.pl Pierwsza dwudziestka. Rośnie liczba niewypłacalnych biur podróży. Rośnie też liczba zaniepokojonych klientów oraz agentów turystycznych. Wzrastają obawy urzędów marszałkowskich odpowiedzialnych za sprowadzanie pechowych turystów do kraju. Jedno co nie wzrasta, to wiedza tych środowisk odnośnie bezpieczeństwa poszczególnych touroperatorów i branży zagranicznej turystyki wyjazdowej. Poglądy w tym zakresie kształtowane są często przez wpisy internetowe i opinie „dobrze poinformowanych”. Sęk w tym, że źródła te są o tyle mało wiarygodne, że wcale nierzadko stoją za nimi pracownicy poszczególnych touroperatorów, a nawet osoby specjalnie do tego wynajęte. Powoduje to powstanie chaosu informacyjnego, w którym nikną biura rzeczywiście ryzykowne, a często po głowie obrywają akurat te, których sytuacja finansowa nie budzi zastrzeżeń. Dlatego, aby zwiększyć wiedzę konsumentów i agentów o sytuacji poszczególnych biur podróży, autor zdecydował się – nie bez wahań – opublikować główne dane dotyczące dwudziestu największych krajowych touroperatorów. Aby materiał był dla każdego zrozumiały, biurom nadano rangi na wzór tych, które są powszechnie stosowane przez wiodące międzynarodowe agencje ratingowe, oceniające sytuację ekonomiczną państw oraz przedsiębiorstw. Ponieważ wydaje się, że stosunkowo najbardziej przejrzysty i łatwy do zapamiętania sposób oznaczania oceny stosuje agencja Standard & Poors, zastosowano ten sam system oznaczeń. […] Andrzej Betlej ● Cały artykuł znajdziesz tutaj: Turystyka.rp.pl, dokument online: http://www.rp.pl/artykul/706099,922193-Komu-AAA--a-komu-tylko-CCC---rating-biurpodrozy.html, data dostępu 06.08.2012 Wakacyjne podróże autokarowe Polaków Dotarliśmy do półmetka wakacji, możemy więc zacząć analizować tegoroczne preferencje wyjazdowe Polaków. Dokąd najchętniej udawali się podróżnicy wybierający przejazd autokarem – i dlaczego? Raport przygotowała redakcja portalu www.BiletyAutokarowe.pl, korzystając z danych zgromadzonych we własnym zakresie. Bez większych przetasowań. Jak od wielu lat, i tym razem najpopularniejszymi celami podróży autokarowych Polaków były Niemcy i Wielka Brytania. Zakupy biletów do obu tych krajów stanowiły łącznie około 40 proc. wszystkich złożonych na wakacje rezerwacji. Choć mówiąc o Niemczech nie sposób wyróżnić jednego miasta, które pod względem popularności przewyższałoby pozostałe, to w przypadku Wielkiej Brytanii rezerwacje biletów do Londynu były wykonywane nieporównywalnie częściej niż rezerwacje biletów do innych miejscowości. 11 Kolejne pod względem popularności są Holandia i Belgia. Co ciekawe, gdyby porównać stosunek liczby zarezerwowanych biletów do wielkości kraju, to one cieszyłyby się największą popularnością. Ich wynik może zresztą okazać się jeszcze lepszy, ponieważ część podróżnych wybierała się do Belgii, ale wysiadała w przygranicznych miastach w Niemczech – w tym przypadku jednak rezerwacja była liczona na korzyść Niemiec. Następne w rankingu są kraje skandynawskie, tzn. Norwegia i Szwecja, natomiast po nich plasują się Włochy. W ostatnich miesiącach sieci połączeń przewoźników oferujących przejazdy do Włoch zostały znacznie rozbudowane, dzięki czemu dużą popularnością cieszą się małe włoskie miejscowości, do których dojazd jeszcze niedawno był niemożliwy. Dobry wynik osiągnęła Chorwacja. Warto zauważyć, że w tym roku stała się ona bardzo popularna wśród turystów, co przełożyło się na uruchomienie dodatkowych połączeń sezonowych przez linię Roma Bus. Przewozy do Chorwacji zapewnia także przewoźnik GlobTourist – choć bilety obu linii są jeszcze dostępne, nie warto czekać z rezerwacją. Polacy zaczęli również rezerwować bilety do Francji, choć są to rezerwacje głównie na terminy wrześniowe. Autokar dla zapracowanych. Dlaczego popularniejsza od Francji - turystycznego raju - była nawet Szwecja czy Belgia? Ponieważ autokarami jeżdżą przede wszystkim osoby udające się za granicę w celach zarobkowych. Choć nie dysponujemy podobnymi danymi dla transportu powietrznego, możemy z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że to branża lotnicza obsługuje większość turystów. Praca była głównym motywem wyjazdu w przypadku pasażerów udających się Niemiec (gdzie popularne jest sezonowe zatrudnienie w charakterze opiekunki do dziecka lub opiekuna osób starszych), do Anglii (rozmaite prace w firmach budowlanych, fabrykach itp.), Holandii i Belgii (praca przy zbiorach owoców i przetwarzaniu żywności), krajów skandynawskich (głównie praca w firmach budowlanych) oraz do Włoch (zbiory owoców). Do Francji Polacy wybierają się we wrześniu ze względu na odbywające się w tym miesiącu zbiory winogron, które stanowią okazję do szybkiego i atrakcyjnego zarobku. Drugim najczęstszym celem podróży autokarowych są odwiedziny u rodziny mieszkającej za granicą. Cel ten przyświecał głównie pasażerom udającym się do Wielkiej Brytanii, Niemiec i krajów Beneluksu. Regiony, do których osoby korzystające z autokarów wybierały się głównie w celach turystycznych, do nadmorska część Włoch oraz Chorwacja. 2012 a 2011. W roku 2012 Polacy kupili około 40 proc. więcej wakacyjnych biletów autokarowych niż w roku 2011. Dlaczego coraz więcej osób decyduje się na rezerwację biletów online? - Są dwie główne przyczyny – wyjaśnia Mirosław Nikolin. - Po pierwsze, średni czas od złożenia rezerwacji do otrzymania biletu wynosi 10 minut. Podróżnym podoba się możliwość zorganizowania wyjazdu drugi koniec Europy dosłownie w kwadrans. Po drugie, rośnie liczba posiadaczy internetowych kont bankowych, które umożliwiają korzystanie z naszej oferty. Przypominamy, że serwis BiletyAutokarowe.pl oferuje płatności online już z 31 banków. Rok 2012 jest bardzo udany dla branży transportu autokarowego. Jak na jego tle wypadanie rok 2013? Wszystko wskazuje na to, że coraz więcej osób będzie przekonywać się do jazdy autokarami. Raport przygotowała redakcja portalu www.BiletyAutokarowe.pl, oferującego bilety na 24 000 połączeń do całej Europy. Zapraszamy do zapoznania się z nową wersją portalu, która pozwala na jeszcze łatwiejszy zakup tanich biletów autokarowych. Źródło: Turystyka24h.pl, data dostępu 02.08.2012 Lotnisko Modlin pokazuje statystyki Prawie 80 tysięcy pasażerów obsłużyło lotnisko w Modlinie w pierwszych dwóch tygodniach działania. Port lotniczy pochwalił się statystykami za okres od 15 do 31 lipca. Obsłużono w tym czasie 78 567 pasażerów przy 550 operacjach lotniczych, co daje średnie wypełnienie samolotu na poziomie 143 pasażerów. - Wynik tym bardziej imponujący, iż Wizz Air w pełni przeniósł operacje do Modlina od 18 lipca (jedynie 8 operacji przez 3 pierwsze dni), a Ryanair operuje od 16 lipca (15 lipca odbył się jedynie lot bez pasażerów) - podkreślają władze lotniska. Wizz Air przewiózł w tym czasie 57 857 osób, a Ryanair – 20 710. Najwięcej pasażerów obsłużono 20 lipca – 6 251. Najwięcej rozkładowych przylotów i odlotów jest w piątki - aż 42. - Każdego tygodnia obsługiwanych jest około 37 400 pasażerów, co ulegnie zmianie z początkiem września - zapowiadają władze lotniska. F.F. Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 10.08.2012 12 Tanie latanie po kraju - tak, ale nie za 100 zł Dzięki OLT Express Polacy uwierzyli, że można tanio latać po kraju. Tę wiarę chce podtrzymać Eurolot. Walkę o rynek zapowiada też Ryanair. Prezes Polskich Linii Lotniczych LOT Marcin Piróg uważa, że nie da się latać po Polsce bez strat, jeśli bilet kosztuje poniżej 200 zł. – Połączenia krajowe nie są dochodowe, traktuję je więc jako inwestycję w pozyskiwanie pasażerów tranzytowych, których zawieziemy dalej. Bilet za 100 zł, jaki stosował OLT Express, nie pokrywał nawet kosztów przewoźnika – mówi Piróg. To samo przyznawał dyrektor zarządzający OLT Express Jarosław Frankowski, który na kilka godzin przed uziemieniem linii poinformował o ograniczeniu puli biletów po promocyjnych cenach z połowy miejsc w samolocie do jednej czwartej. Jednocześnie Frankowski przyznał, że z radością przyglądał się, jak pasażerowie na najbardziej obleganych trasach (Warszawa – Gdańsk, Kraków – Gdańsk) kupowali bilety w ostatniej chwili, płacąc nawet po 800 zł. Tanio to mit. - Połączenia krajowe to najtrudniejsza część biznesu lotniczego w Polsce – uważa Krzysztof Moczulski z portalu Lotnictwo.net. – Oczywiście są trasy, na których bez problemu się zarabia: Warszawa – Wrocław czy Warszawa – Gdańsk, ale problem się pojawia przy innych połączeniach, np. między mniejszymi aglomeracjami z pominięciem Warszawy. Jego zdaniem kluczem do powodzenia w przewozach krajowych są samoloty dopasowane do przewidywanego ruchu i dobrze dopasowane taryfy w zależności od relacji czy pory dnia. – Tanie latanie, które chciał zaszczepić OLT, jest mitem. Nie da się rozdać połowy samolotu za 99 zł, bo taka cena z trudem pokrywa opłaty lotniskowe i nawigacyjne. A paliwo, rata leasingowa i pozostałe koszty? – wskazuje. Według niego minimalna cena gwarantująca zysk przewoźnikowi to 200 – 250 złotych przy założeniu wypełnienia na poziomie 70 – 75 proc. Łatwo więc dostrzec zależność, że za każdego pasażera płacącego 99 zł ktoś musi zapłacić 300 – 350 zł, o co na mało obleganych trasach może być trudno. Kiedy ceny mogą być „atrakcyjne”. Cenę 99 zł za jeden odcinek, jako zachętę do latania, zamierza utrzymać Eurolot. Po tej cenie sprzedaje też bilety niedoszłym pasażerom OLT, pod warunkiem, że pokażą bilet wystawiony z zastosowaniem takiej taryfy. Można też trafić na bilet powrotny LOT za 148 zł, ale pod warunkiem, że został kupiony z dużym wyprzedzeniem. – Da się tanio latać po Polsce, ale przewoźnik musi mieć strukturę kosztów znacznie niższą niż LOT – uważa Jan Litwiński, były prezes LOT. – Eurolot nie jest typową tanią linią, przede wszystkim ze względu na wykorzystywane samoloty – średniej wielkości maszyny turbośmigłowe, a nie duże 180-, 190-miejscowe samoloty odrzutowe. Koszty Eurolotu muszą być niższe niż LOT-u i były takie, kiedy zakładałem Eurolot, ze względu na znacznie prostszą i tańszą strukturę organizacyjną. Ale różnica ta dzisiaj nie jest bardzo duża – zwraca uwagę Litwiński. I przypomina, że Ryanair zapowiedział wejście na polski rynek przewozów krajowych za kilkanaście miesięcy. Jeżeli tak się stanie, to ceny, które będzie oferował, powinny być „bardzo atrakcyjne”. Na polskie trasy wewnętrzne chciał wejść kilka lat temu także norweski Norwegian. Kiedy jeszcze miał bazę w Warszawie, rozważał uruchomienie połączeń krajowych w Polsce. – Ostatecznie nie zdecydował się na to, bo prognozowane wpływy nie pokrywały kosztów operacji. Bardziej efektywne okazało się wykorzystanie samolotów na rejsach międzynarodowych. Argumentem przeciw takim planom Norwegiana były też doświadczenia z rynków zachodnioeuropejskich, gdzie na trasach długości 300 – 400 km, a takich jest w Polsce większość, przewoźnicy lotniczy nie są w stanie konkurować z transportem lądowym – wskazuje Marek Sławatyniec, dyrektor polskiego oddziału Aviareps, firmy obsługującej Norwegiana w Polsce. Zamieszanie wokół LOT Nie ma w Ministerstwie Skarbu Państwa tematu bankructwa LOT – zapewnia „Rzeczpospolitą” resort. „W czerwcu 2012 roku PLL LOT zakończył program inwestycyjny związany z pozyskaniem samolotów Boeing 787 Dreamliner, który polegał na sfinansowaniu własnego udziału spółki w projekcie” – czytamy w komunikacie. W założeniach biznesowych pozyskanie wspomnianych samolotów stanowi kluczowy element rozwoju. Nie ma więc planów postawienia PLL LOT w stan upadłości. Właściciel chce zaś dalej zwiększać konkurencyjności linii. Analizowana jest też „koncepcja optymalizacji gospodarczej aktywów lotniczych Skarbu Państwa i spółek z udziałem Skarbu Państwa poprzez ich ulokowanie w funduszu inwestycyjnym typu zamkniętego”. Jego celem byłaby restrukturyzacja i prywatyzacja aktywów lotniczych. Resort rozważa wykorzystanie w tym projekcie ARP. Zdaniem Moniki Trappmann z Frost & Sullivan tworzenie funduszu mającego pozyskać środki na restrukturyzację i inwestycje w LOT przypomina przypadek greckich Olimpic Airlines. Tam przejęcie majątku spółki pozwoliło na ochronę rynku przed konsekwencjami bankructwa. Danuta Walewska Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 10.08.2012 13 Turystów coraz więcej, biur podróży też O połowę wzrosła w tym roku liczba Polaków wypoczywających za granicą - policzył Instytut Turystyki. Lawinowo rośnie też liczba biur podróży. Choć gospodarka słabnie, polska turystyka się rozpędza. Zwłaszcza wyjazdowa - według najnowszych danych Instytutu Turystyki, do których dotarła „Rzeczpospolita”, w pierwszej połowie roku liczba wyjazdów podskoczyła w porównaniu z pierwszymi sześcioma miesiącami ubiegłego o 51,6 proc. Od stycznia do końca czerwca turystycznie za granicę wyjechało ponad 1,5 mln osób. Rok wcześniej – tylko milion. Jeszcze bardziej wzrosła w tym czasie liczba wszystkich wyjazdów zagranicznych, włącznie z podróżami służbowymi – z 2,25 mln do prawie 3,8 mln. – Po okresie regresu wróciliśmy do dobrych wyników sprzed lat – tłumaczy Krzysztof Łopaciński, prezes Instytutu Turystyki. Dlaczego właśnie teraz, gdy konsumenci coraz mocniej odczuwają skutki kryzysu? Eksperci uważają, że odkładając inne wydatki, oszczędzamy więcej pieniędzy na urlopowy wyjazd. A z tego ostatniego rezygnować nie chcemy. – Ludzie odkładają na przykład remont mieszkania, ale nie wyobrażają sobie urlopu bez wyjazdu – twierdzi Łopaciński. Turystyczne ożywienie widać w biurach podróży. Tu liczba wyjazdów wzrosła o 10 proc., do 550 tys. Wzrostowy trend widoczny był także w lipcu. Itaka, największy polski touroperator, sprzedała w ubiegłym miesiącu rekordowe 67 tysięcy wyjazdów. Nic dziwnego, że szybko rośnie liczba firm, które na turystyce chcą zarabiać. W końcu ubiegłego tygodnia w całym kraju wpisanych było 3292 organizatorów turystyki, o ponad tysiąc więcej niż w roku 2009. W całym roku ubiegłym działalnością turystyczną zajęło się 370 nowych podmiotów, a w siedmiu miesiącach tego roku przybyło już 331 kolejnych. Ten boom odbija się jednak negatywnie na jakości branży. Potwierdza to narastająca fala bankructw. Z dziewięciu biur podróży, które w tym sezonie splajtowały, dwie trzecie rozpoczęło działalność w roku 2010 lub później. W dodatku nowe biura otwierają osoby, które były w zarządach wcześniejszych bankrutów. Przykładowo właścicielem upadłego w lipcu poznańskiego biura Alba Tour jest Egipcjanin, który w 2010 roku doprowadził do upadłości biura podróży Top Tours w Estonii. Z kolei właścicielem innego lipcowego bankruta – Blue Rays – był dawny pracownik upadłego w połowie 2009 roku biura podróży Kopernik. Równie niepokojący jest fakt, że większością tegorocznych bankrutów zarządzali obcokrajowcy, głównie z państw północnoafrykańskich. – W przepisach dotyczących funkcjonowania biur podróży potrzebne są pilne zmiany. Część takich właścicieli zaczęła je wykorzystywać jako okazję do wyprowadzenia pieniędzy z Polski – uważa Jan Korsak, ekspert branży, były prezes Polskiej Izby Turystyki. Rosnąca liczba wyjazdów wzmocni w tym roku pozycję dużych touroperatorów. Największe firmy już przejmują klientów, których wcześniej do małych, nieznanych biur przekonywała atrakcyjna cena. –Zmienia się nastawienie klientów. Zaczynają wybierać dużych i silnych – przyznaje Piotr Henicz, wiceprezes Itaki. Większa koncentracja branży. Z przeszło trzech tysięcy firm turystycznych działających na polskim rynku zdecydowana większość to drobnica. Dużych biur, które zatrudniają dziesięć osób albo więcej, jest około setki. Tych naprawdę liczących się na rynku zaledwie kilkanaście. W branży nasila się koncentracja. Największe biura systematycznie zwiększają udział w sprzedaży wycieczek, te mniejsze finansowo słabną. Dwadzieścia największych biur podróży zgarnęło w ubiegłym roku z rynku 4,05 mld zł. Ale ścisłą czołówkę dzieli od reszty przepaść: z tej kwoty aż 3,4 mld zł należy tylko do pierwszej dziesiątki touroperatorów, która inkasuje prawie 80 proc. przychodów całej branży. Najwięcej, bo 670 firm turystycznych działa na Mazowszu. Ponad 400 spółek z tej branży zarejestrowanych jest jeszcze w województwach: śląskim (442) i małopolskim (420). Adam Woźniak Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 13.08.2012 Turystyka przyjazdowa Niemiec w maju 2012 Turystyka przyjazdowa do Niemiec utrzymała stabilny kurs wzrostowy również w maju 2012 roku i wykazuje dwucyfrowe wzrosty. Imponującymi liczbami z pierwszych pięciu miesięcy tego roku Niemcy potwierdzają swoją pozycję jako jednego z najpopularniejszych krajów turystycznych w Europie – oznajmia Ernst Burgbacher, członek niemieckiego Bundestagu, parlamentarny sekretarz stanu przy federalnym ministrze gospodarki i technologii oraz pełnomocnik rządu Niemiec ds. małych i średnich przedsiębiorstw oraz turystyki. Wedle danych Niemieckiego Urzędu Statystycznego liczba noclegów spędzonych przez gości zagranicznych w maju wzrosła o ponad dziesięć procent w porównaniu z tym samym miesiącem roku poprzedniego. Ogółem naliczono od początku roku do końca maja 2012 blisko 24 milionów noclegów gości z zagranicy w obiektach zakwaterowania turystycznego liczących więcej niż dziesięć łóżek. W porównaniu do adekwatnego okresu roku ubiegłego liczba ta również odpowiada ponad dziesięcioprocentowemu wzrostowi. W okresie od stycznia do maja 2012 odnotowano dziesięcioprocentowy wzrost liczby turystów z Holandii, która jest najważniejszym rynkiem źródłowym dla Niemiec jako kraju tury- 14 stycznego. Szwajcaria, drugi co do ważności rynek źródłowy, wykazała nawet wzrost o ponad 16 procent. Ogółem w pierwszych pięciu miesiącach roku 2012 naliczono już ponad 3,3 miliona noclegów spędzonych przez gości holenderskich. W tym samym okresie Niemcy odwiedziło prawie 1,8 miliona gości ze Szwajcarii. Dzięki wolnym dniom w czasie Zielonych Świątek, które wypadły w 2012 właśnie w maju, niezwykle nasiliła się aktywność innych sąsiadów: Belgii (plus 29,4 proc.) i Danii (plus 26,9 proc.) w porównaniu z majem roku poprzedniego. Liczba noclegów udzielonych turystom z Polski od stycznia do maja 2012 wzrosła o 24,4 proc. w porównaniu z takim samym okresem w roku ubiegłym. Od stycznia do maja zanotowano 786,148 noclegów z Polski. Wśród państw spoza Europy nadal na wysokim poziomie znajdują się państwa BRICS. Szczególnie wysokim wzrostem może znowu pochwalić się w maju Brazylia z plusem 32,2 proc. Również Rosja odnotowała poważny wzrost na poziomie prawie 17 proc., a tuż za nią plasują się Chiny z 13 proc. na plus. Nadal bardzo pozytywnie rozwijają się Indie, które tym razem zanotowały plus o ponad osiem proc. Źródło: Dziennik Turystyczny, data dostępu 14.08.2012 Więcej informacji o ekspertyzach i wynikach badań znajdziesz w „Konfraterni Turystycznej”, dokument online: http://konfraternia.bloog.pl/kat,41445074,index.html Więcej informacji statystycznych o turystyce znajdziesz w „Konfraterni Turystycznej”, dokument online: http://konfraternia.bloog.pl/kat,41444144,index.html INFORMACJE DLA FACHOWCÓW Poszukiwana/poszukiwany Od redaktora. W kolejnym wydaniu „Konfraterni Turystycznej” (z 3 września 2012 roku) chciałbym uruchomić w tym dziale rubrykę „Poszukiwana/poszukiwany”, w którym proponuję umieszczenie przez poszczególne uczelnie kształcące kadry dla turystyki polskiej informacji o poszukiwanych nauczycielach akademickich, ich specjalnościach oraz o warunkach współpracy. Z drugiej zaś strony jestem przekonany iż wśród P.T. Partycypantów „Konfraterni Turystycznej” znajdą się nauczyciele akademiccy zainteresowani podjęciem współpracy ze wspomnianymi uczelniami. Oczekuję na uwagi i zgłoszenia od nauczycieli akademickich oraz z uczelni. Wojciech Rozwadowski Redaktor naczelny „Konfraterni Turystycznej” tel. 503.382.910 mail: [email protected] lub [email protected] Turystyczny fundusz gwarancyjny - pierwsza odsłona Rozpoczął się proces ustanawiania ważnego dla branży turystycznej prawa - powoływania turystycznego funduszu gwarancyjnego. Publikujemy projekt ustawy o tej nowej instytucji. W środowisku turystycznym trwają debaty nad lepszym zabezpieczeniem klientów biur podróży na wypadek bankructwa organizatora turystyki. Po konsultacjach z organizacjami reprezentującymi to środowisko - Polską Izbą Turystyki, Izbą Turystyki RP, Polskim Związkiem Organizatorów Turystyki i Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Agentów Turystyki - Ministerstwo Sportu i Turystyki uznało, że najlepiej będzie, jeśli powoła się osobną ustawą fundusz, dzięki któremu będzie można uzupełnić niewystarczającą gwarancję ubezpieczeniową, którą obowiązkowo wykupuje każdy organizator wyjazdów turystycznych. Na fundusz złożą się opłaty organizatorów turystyki. Mają to być składki od każdego turysty, który wykupił imprezę. Nie ma jednak jeszcze żadnych obliczeń, ile owe składki miałyby wynieść. Jak informowała jedynie pod koniec lipca wiceminister sportu i turystyki Katarzyna Sobierajska, składka pobierana od sprzedanego pakietu turystycznego to byłoby 5 - 10 zł. Fundusz ma podlegać ministrowi sportu i turystyki, a dysponować nim będą marszałkowie. Przy ministrze powstanie rada funduszu (jej skład patrz art. 10). Ma być prosto i tanio, bez dodatkowych etatów - taka jest wizja ministerstwa. […] Filip Frydrykiewicz Cały artykuł dostępny na portalu: Turystyka.rp.pl, dokument online: http://www.rp.pl/artykul/706099,922852-Turystyczny-fundusz-gwarancyjny---pierwszaodslona.html, data dostępu 08.08.2012 15 Touroperatorzy: Fundusz turystyczny do kosza - To bubel – mówią o projekcie ustawy o turystycznym funduszu gwarancyjnym szefowie największych organizacji zrzeszających touroperatorów. - Spokojnie, to dopiero wstęp do dyskusji – odpowiada Ministerstwo Sportu i Turystyki. Ministerstwo rozesłało do organizacji turystycznych i do ubezpieczycieli projekt ustawy o turystycznym funduszu gwarancyjnym. Fundusz miałby stanowić drugi filar zabezpieczenia klientów biur podróży na wypadek ich plajty. Dwie debaty. W sprawie funduszu ministerstwo konsultowało się wcześniej z organizacjami zrzeszającymi touroperatorów (Izba Turystyki RP. Polska Izba Turystyki, Polski Związek Organizatorów Turystyki, Polska Izba Turystyki Młodzieżowej) i ubezpieczycieli (Polska Izba Ubezpieczeń). Odbyło się też posiedzenie podkomisji turystyki sejmowej Komisji Sportu i Turystyki poświęcone temu tematowi (czytaj: „Turystyczny fundusz tuż, tuż?”: http://www.rp.pl/artykul/705167,920271-Turystycznyfundusz-tuz--tuz-.html). Według koncepcji ministerstwa, fundusz miałby podlegać ministerstwu, a dysponowaliby nim marszałkowie. Tak, jak dzisiaj dysponują gwarancją, którą biura podróży wykupują na wypadek plajty. W razie kłopotów jakiegoś biura, z funduszu dobierane byłyby pieniądze na wypłaty dla klientów, którzy stracili zaliczki na wycieczki. Projekt, jak i cała idea funduszu, od razu wywołał emocje. Pokazała to debata, jaką na temat sytuacji w branży turystycznej zorganizowało turystyczne wydawnictwo TTG. Wtorkowe spotkanie [07.08.2012] był drugim z kolei. Pierwsza debata (czytaj: „Ustawa o turystyce do korekty”: http://www.rp.pl/artykul/705167,916764-Ustawa-o-turystyce-do-korekty.html), która odbyła się dwa tygodnie wcześniej, pozostawiła u zebranych poczucie niedosytu – bardzo skrócono czas na wypowiedzi touroperatorów zgromadzonych w sali, oddając głównie głos działaczom, posłom, urzędnikom. Kolejna dyskusja miała więc zadość uczynić członkom środowiskowych organizacji za tamto poczucie krzywdy. Tym razem organizatorzy odwrócili kolejność - najpierw głos zabierali touroperatorzy, potem dopiero oficjalni przedstawiciele władz izb i Ministerstwa Sportu i Turystyki. Za dużo oszustów. Z ich wypowiedzi przebijała frustracja i zaniepokojenie projektem ustawy o funduszu. Touroperatorzy pytali, czy ktoś policzył, jakie trzeba będzie płacić składki na fundusz? Ile będzie kosztowało jego utrzymanie? Czy wszyscy będą płacić tyle samo, niezależnie od charakteru i rozmiaru prowadzonej działalności? Czy nie będzie tak, że kolejne przepisy zostaną uchwalone w pośpiechu, bez wysłuchania przedstawicieli środowiska? - Nie będziemy płacić na oszustów – mówiła w imieniu Krakowskiej Izby Turystyki Anna Jędrocha. – Niech każdy odpowiada za siebie. Trzeba zmienić ustawę, która pozwala zaniżać touroperatorom gwarancje ubezpieczeniowe. Jędrocha apelowała o eliminowanie oszustów z grona organizatorów turystyki. – Zacznijmy od siebie – apelowała. – Niech każdy ubezpieczy się na adekwatną do rozmiarów działalności kwotę. Jednocześnie postulowała zaostrzenie uprawnień kontrolnych marszałków. Teresa Wilk z krakowskiego biura podróży Jaworzyna Tour zwracała uwagę, że ministerialny projekt ustawy o funduszu zostawia w rękach ministra sportu decyzję o corocznym wyznaczaniu wysokości składek od touroperatorów, co grozi ich podnoszeniem, gdy tylko jakieś biuro upadnie i fundusz zostanie uszczuplony. Postulowała też wpisanie do ustawy wymogu ubezpieczania klientów i całego biura u jednego ubezpieczyciela. Dzięki temu będzie on miał wgląd na bieżąco w rozmiary działalności danego biura, bo będzie widział jaką liczbę turystów biuro obsługuje. Małgorzata Mastalerz z łódzkiego PIT przedstawiła katalog postulatów pod adresem ustawy o usługach turystycznych. Podnieść stawki ubezpieczenia dla firm wchodzących na rynek turystyczny, wprowadzić dla rozpoczynających działalność kryteria w postaci wykształcenia i stażu, wyeliminować możliwość zakładania kolejnej firmy przez touroperatora, którego jedna firma już upadła. Od firm ubezpieczeniowych Mastalerz oczekuje wprowadzenia ubezpieczeń od bankructw. – Bezpieczeństwo musi kosztować, klienci powinni móc kupować takie ubezpieczenia – namawiała. Mój klient zawsze wróci. Niektórzy mówcy godzili się na powołanie funduszu choć niechętnie i zawsze z zastrzeżeniem, by starannie przemyśleć jak ma on działać. Byli jednak i zdecydowani przeciwnicy nowego ciała. – Urzędy marszałkowskie mówią, że nie mają narzędzi do oceniania sytuacji finansowej touroperatorów. To dać im takie narzędzia – mówił Włodzimierz Kolat z Wielkopolskiej Izby Turystyki. – Najpierw zobaczmy, co można poprawić w ramach ustawy, a potem dopiero sięgajmy po inne środki. - Dlaczego wszyscy organizatorzy turystyki mają być tak samo traktowani? – pytała Jolanta Maciejewska-Menuet prezes New Poland. Jej biuro przygotowuje wyjazdy „szyte na miarę”, klienci mają z góry opłacone hotele i samoloty, bo lecą liniami rejsowymi. Nie ma ryzyka, że jak biuro upadnie to marszałek będzie ich musiał ściągać. – Mój klient zawsze wróci, to dlaczego mam płacić składkę na fundusz? Maciejewska-Menuet postulowała też wprowadzenie zasady, że jeśli ktoś kupuje wycieczkę w ofercie last minute, często za cenę poniżej kosztów organizatora, to w razie upadku biura nie powi- 16 nien mieć prawa do zwrotu całej sumy. Tak samo jak w sklepie z przecenionymi rzeczami, których nie można zwracać. Poparł ją Marek Śliwka z poznańskiego Logos Travel, którego firma organizuje egzotyczne wyprawy. – Zostaliśmy wrzuceni w ustawie turystycznej do jednego worka z firmami czarterowymi, czyli wysokiego ryzyka – narzekał. - Utyskujemy, narzekamy, ale czy ktoś to notuje i coś z tym zrobi? – pytał prezes Ecco Holiday Grzegorz Płókarz. - Trzeba działać, nie tylko debatować. Małgorzata Karwat z Łodzi wskazywała, że głos ludzi z branży jest lekceważony, dzięki czemu szara strefa, zwłaszcza w turystyce młodzieżowej (wycieczki szkolne organizowane przez nauczycieli nie są uznawane za imprezy turystyczne), jeszcze została wzmocniona. Z kolei Piotr Sućko z Fun Clubu przyczyn złej sytuacji turystyki wyjazdowej upatrywał w jej niskiej rentowności, która prowadzi do utraty płynności finansowej, ale to wystarczy. Trzeba więc wprowadzić ocenę rentowności firm turystycznych, by określić ryzyko ich upadłości. - Mój wniosek – dopracować ustawę, bo jest wadliwa. Fundusz jest niepotrzebny – mówił Sućko. Projekt do kosza. Prezes Polskiej Izby Turystyki Paweł Niewiadomski wyjaśnił, że nie ma odwrotu od wprowadzenia w życie zaleceń dyrektywy unijnej, która nakazuje zwracać klientom wszystkie pieniądze w razie bankructwa biura podróży. Europoseł Zbigniew Ziobro już zadał w tej sprawie pytanie w Europarlamencie i zaraz Komisja Europejska nakaże polskiemu rządowi naprawić tę sytuację. Powołanie funduszu jest więc koniczne, bo „alternatywą jest automatyczne podniesienie sum gwarancyjnych, co wywoła gorsze skutki dla branży turystycznej”, ale nie w formie proponowanej w projekcie. - Jest tam mowa o funduszu jako o rachunku bankowym, na którym mają być gromadzone składki. Tymczasem bez mechanizmu kontrolnego fundusz będzie mógł być wykorzystywany do działań pozaprawnych – ocenia Niewiadomski. W jego opinii składka na fundusz powinna uwzględniać także elementy rynkowe. - O cenie imprezy decyduje wiele czynników, np. ceny walut czy ceny paliwa lotniczego - wyjaśniał. Podsumować obecny stan dyskusji o sytuacji w turystyce próbował prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki Krzysztof Piątek. Ministerstwo obiecało analizę obecnego sytemu gwarancji po roku jego działania, Polska Izba Ubezpieczeń obiecała, że przygotuje materiał, pokazujący, jak działają podobne fundusze za granicą, a urzędy marszałkowskie zapowiedziały, że podzielą się wnioskami z ostatnich kontroli u touroperatorów. – Pozwólmy im to zrobić. To będzie materiał do kompleksowej zmiany ustawy. Nie ma powodu podnosić gwarancji, ani szybko powoływać fundusz. Projekt w jego sprawie to bubel, lepiej byłoby go w ogóle wycofać – uznał. Beata Kalitowska, dyrektor firmy ubezpieczeniowej ERV, reprezentująca Polską Izbę Ubezpieczeń, odpowiadała na postulaty zgłaszane pod adresem ubezpieczycieli. Wyjaśniła, że ubezpieczyciele nie mają możliwości ani chęci kontrolować organizatorów turystyki, nie zamierzają też wprowadzać indywidualnych polis od bankructw, bo nie można oszacować ryzyka takich ubezpieczeń. Czekamy na konstruktywne uwagi. Na zakończenie dyrektor departamentu turystyki w Ministerstwie Sportu i Turystyki Maria Napiórkowska zadeklarowała, że resort myśli o „uszczelnieniu systemu”, w tym o przepisach, które zamkną drogę do wielokrotnego rozpoczynania działalności przez te same osoby. Z kolei jej zastępczyni Elżbieta Wyrwicz uspokajała, że projekt ustawy o funduszu turystycznym to wersja wstępna. Zanim ministerstwo nada dokumentowi oficjalny charakter i wyśle go do rządu, by ten skierował go do Sejmu, chce zebrać opinie przedstawicieli środowiska. Jest to więc dopiero początek drogi legislacyjnej, nie jej koniec, jak obawiali się niektórzy. - Projekt ma wywołać dyskusję, chcemy zebrać konstruktywne opinie. Państwa propozycje, wątpliwości, uwagi będą uwzględnione – tłumaczyła dyrektor Wyrwicz. - Ustawę przyjmuje Sejm; jeśli to będzie w przyszłym roku, to będzie bardzo szybko. Filip Frydrykiewicz Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 08.08.2012 Fundusz lekarstwem na bankructwa biur podróży Składki odprowadzane od każdej wycieczki zabezpieczą roszczenia klientów upadających touroperatorów. Rząd zamierza utworzyć fundusz, na który biura podróży odprowadzałyby składkę od każdego wysłanego na urlop turysty. W razie bankructwa organizatora ze zgromadzonych w ten sposób pieniędzy osoby, które wykupiły wycieczkę, a na nią nie wyjechały, otrzymają zwrot. Zgodnie z projektem Turystyczny Fundusz Gwarancyjny byłby zabezpieczeniem dodatkowym, obok dotychczasowych gwarancji bankowych lub ubezpieczeniowych. – Dodatkowe zabezpieczenie jest dobrym pomysłem. Branża turystyczna domaga się tego od kilku lat – mówi Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystyki. – Takie fundusze funkcjonują w Europie, na przykład w Danii, na Węgrzech czy w Grecji. Tam zdały egzamin – mówi prof. Hanna Zawistowska z Katedry Turystki Szkoły Głównej Handlowej. 9 biur podróży upadło podczas tegorocznych wakacji. Zgodnie z projektem ustawy o TFG podstawowym zabezpieczeniem pozostaną obecne gwarancje. To z nich w pierwszej kolejności finansowany będzie powrót do kraju i pokrywane roszczenia turystów. Dopiero jeśli zabraknie pieniędzy z gwarancji, marszałek złoży wniosek o przekazanie środków do banku obsługującego Fundusz. Po 30 dniach bank 17 powinien pokryć roszczenia klientów upadłego biura. Gdy jednak zgromadzone środki okażą się niewystarczające, termin wypłaty zostanie przesunięty o czas na uzupełnienie finansów Funduszu. Wysokość składki – Nie jest jeszcze znany mechanizm ustalania wysokości składki – mówi Jan Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. – Od turysty wyjeżdżającego na wczasy w Polce wyniosłaby pewnie niecałe euro, ale za osoby lecące na urlop za granicę trzeba zapłacić więcej. Niższa powinna być przy tym składka za turystów jadących do innego kraju autokarem – wyjaśnia Jan Korsak, ekspert rynku turystycznego. Zapłacą najwięksi. Nie wszyscy są zadowoleni z ministerialnego projektu. – Do Funduszu wiele wniosą duże biura, bo mają najwięcej klientów. Ci, którzy otwierają działalność, aby po kilku miesiącach upaść, tego nie odczują – ocenia Radomir Świderski z Rainbow Tours. 27,9 proc. wpłaconej na wycieczkę kwoty otrzymali klienci biura Selectours. Marszałek województwa śląskiego Adam Matusiewicz ma pomysł, jak sobie radzić z nieuczciwymi przedsiębiorcami. Jego zdaniem urzędy marszałkowskie powinny mieć prawo wglądu w dokumentację finansową biur podróży i możliwość składania wniosków o upadłość tych firm. – To niewykonalne – ocenia Hanna Zawistowska. I dodaje, że należy rozważyć rozszerzenie działania rachunków powierniczych na inne biura podróży, nie tylko te, które organizują wycieczki krajowe. Byłoby to jednak rozwiązanie bardzo obciążające biura. Z rachunków można by pobierać środki dopiero po pomyślnie zakończonej imprezie. Touroperator musiałby za przelot i hotel zapłacić z własnej kieszeni, a więc dysponować ogromnym kapitałem. – Turyści powinni mieć również możliwość ubezpieczenia od upadku biura – uważa Hanna Zawistowska. – Obecnie żaden ubezpieczyciel nie oferuje swoim klientom ochrony przed upadłością biura podróży – mówi Michał Gołębiewski, SIGNAL IDUNA Polska TU SA. Katarzyna Wójcik-Adamska Źródło: Prawo.rp.pl, data dostępu 13.08.2012 Jest bat na nieuczciwe biura podróży Nie trzeba wielkich zmian w prawie, aby wyeliminować z rynku nieuczciwe biura podróży. Wystarczy egzekwować obowiązek składania przez nie sprawozdań finansowych – zauważa ekspert. Polska żyje obecnie wydarzeniami związanymi z firmą o wdzięcznej nazwie Amber Gold, która najprawdopodobniej okazała się klasykiem gatunku zwanego „piramida finansowa”. Gromy sypią się na Komisję Nadzoru Finansowego (KNF), UOKiK, prokuraturę, sądy i inne organy państwa. Organy te rzeczywiście przespały sprawę, ale raczej nie ze złej woli, lecz z braku przygotowania zawodowego i zdolności do pewnej życiowej refleksji. O ile piramidami finansowymi zajmie się zwołany naprędce przez szefa rządu Komitet Stabilności Finansowej, o tyle działające na podobnych zasadach biura podróży mają chwilowo spokój. Tajemnicze piramidy turystyczne. Przynajmniej jedna trzecia krajowych touroperatorów ma ujemne fundusze własne. W takich firmach jedni klienci wyjeżdżają, bo ich wycieczki opłacają następni, a z kolei wyjazdy tych drugich - kolejni. Są to więc klasyczne przykłady finansowych piramid. Taka karuzela może się jakiś czas kręcić, szczególnie gdy rynek turystycznych wyjazdów szybko wzrasta, ale może się łatwo załamać przy poważniejszym zachwianiu koniunktury lub też w wyniku indywidualnych błędów danego touroperatora. Zdezorientowane media, za namową działaczy turystycznych, wprowadzają w błąd konsumentów, powtarzając tezę, że gwarancją udanych wakacji jest... wpis danego biura do Centralnej Ewidencji Organizatorów i Pośredników Turystycznych oraz posiadanie gwarancji ubezpieczeniowej. To tak jakby twierdzić, że gwarancją uczciwości człowieka jest jego akt urodzenia przechowywany przez księdza na plebanii. (Patrz też tekst: „Panów prezesów koszałki opałki”: http://www.rp.pl/artykul/909828Panow-prezesow-koszalki---opalki.html) O tym, że o stabilności biura podróży decydują jego finanse, działacze turystyczni przyznają raczej niechętnie. Powód? Większość biur ukrywa stan swoich finansów nie składając sprawozdań finansowych w Krajowym Rejestrze Sądowym (KRS). Nikt z działaczy nie jest więc specjalnie zainteresowany kwestią kontrolowania finansów touroperatorów, choć ostatnio, pod wrażeniem seryjnej ich niewypłacalności, przebąkiwać zaczęto, że ma to, być może, jakiś tam sens. Konsekwencją tradycyjnie arcyliberalnego podejścia do wydawania zezwoleń na działalność biur podróży jest sytuacja, że turystyką czarterową, a więc bardzo ryzykowną, może zajmować się firma z ledwie kilkudziesięciotysięcznym kapitałem oraz z gwarancją w wysokości 40 tysięcy euro. Może, ponieważ „minister finansów do ostatniej chwili prowadził konsultacje z reprezentantami branży turystycznej i ubezpieczeniowej w sprawie rozwiązań zawartych w nowych rozporządzeniach”, a ostateczny rezultat był taki, że zupełnie nieświadomi meandrów turystycznego biznesu urzędnicy państwowi, dali się ograć jak dzieci grupce obrotnych turystycznych działaczy. (Patrz też tekst: „Krótka pamięć PIT”: http://www.rp.pl/artykul/916084-Krotka-pamiec-PIT.html). Jak opłakane są konsekwencje ustalonych niewiele przed ponad półtora roku przepisów pokazała praktyka ostatnich upadłości biur podróży. Nie tylko, że niedoszli turyści nie mogą w większości wypadków liczyć na zwrot wpłaconych pieniędzy, ale i marszałkowie zmuszeni są prosić budżet pań- 18 stwa o zasiłek, nie starcza im bowiem pieniędzy nawet na sprowadzenie pechowych turystów z zagranicy. […] Andrzej Betlej ● Cały artykuł dostępny na portalu Turystyka.rp.pl, dokument online: http://www.rp.pl/artykul/706099,925024-Jest-bat-na-nieuczciwe-biura-podrozy.html, data dostępu 16.08.2012 Im mniejsze gwarancje w turystyce, tym lepiej Firmom ubezpieczeniowym coraz trudniej ubezpieczać polskich touroperatorów. Cieszylibyśmy się, gdyby odciążył nas fundusz turystyczny - deklaruje Beata Kalitowska, dyrektor ERV. Jakie prawo dla turystyki? Turystyka.rp.pl śledzi dyskusję na temat rozwiązań prawnych, jakie należałoby przyjąć w związku z serią upadłości biur podróży. W rozmowach z ludźmi z branży lub z nią związanych pytamy, co należy zrobić, by system zabezpieczeń klientów działał należycie, ku zadowoleniu samych touroperatorów. Zmieniać ustawę o usługach turystycznych? Wprowadzać nową instytucję, jak proponowany przez Ministerstwo Sportu i Turystyki turystyczny fundusz gwarancyjny. A może są jeszcze inne możliwości? Publikowaliśmy już rozmowę z Izabelą Stelmańską z Departamentu Kultury, Promocji i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego („Ustawa turystyczna jest dziurawa jak sito”: http://www.rp.pl/artykul/705167,925279-Ustawa-turystyczna-jest-dziurawa-jak-sito.html). Dzisiaj przedstawiamy opnie Beaty Kalitowskiej, dyrektora największej na rynku ubezpieczeń turystycznych firmy ERV i członka zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń. Filip Frydrykiewicz, Turystyka.rp.pl: Czy, kiedy rok temu weszły w życie nowe przepisy o wyższej gwarancji ubezpieczeniowej dla biur podróży, Sky Club zwracał się do was z pytaniem o ubezpieczenie? Beata Kalitowska, dyrektor ERV: Nie, ale na zapytanie ofertowe (mieliśmy złożyć ofertę na gwarancję) robiliśmy ocenę sytuacji finansowej Triady na koniec 2010 roku. I widzieliśmy, że jej sytuacja finansowa była trudna w tym okresie. Nie zdecydowaliśmy się jej asekurować. Gdyby Sky Club się zgłosił, to też zrobilibyście dla niego taką ocenę? Nie lubię rozpatrywać scenariuszy „co by było, gdyby”. Każda analiza opiera się na dokumentach finansowych i na szacowaniu ryzyka. Na pewno wzięlibyśmy pod uwagę sytuację z Triadą, przejęcie klientów tej marki przez Sky Club, bo byłoby to kluczowe w ocenie ryzyka. Tym bardziej, że Sky Club to była spółka dużo mniejsza, jeśli chodzi o liczbę klientów i obroty, od Triady. Bardzo trudno byłoby jej udźwignąć zobowiązania Triady. Sky Club zbankrutował, a wraz z nim upadła marka Triady. Dzisiaj musi być pani zadowolona, że to nie wy ubezpieczaliście tę firmę. Współczuje pani Towarzystwu Ubezpieczeniowemu Europa? Współczuję to chyba nie jest właściwe słowo. Jest to ich działalność biznesowa, jak każda inna. Ubezpieczyciel oferuje pewien produkt i liczy się z ryzykiem. Miesiąc po podniesieniu gwarancji z 17,5 miliona na 25 milionów złotych Sky Club upadł. Co sądzić o ubezpieczycielu, który daje gwarancje takiej firmie? Myślę, że trzeba popatrzeć na to w szerszej perspektywie. Przede wszystkim, o ile mi wiadomo, był to wymóg urzędu marszałkowskiego, żeby podnieść sumę gwarancyjną. Ale nikt nie wymagał od Europy, żeby brała w tym udział. A jaka jest alternatywa dla zakładu ubezpieczeń? Jeśli nie podniósłby sumy gwarancyjnej, a urząd marszałkowski wykreśliłby Sky Club z listy organizatorów turystyki, to byłoby to prawdopodobnie jednoznaczne z upadłością tej firmy. Zwiększenie gwarancji zapobiegło takiej sytuacji. Oczywiście, ryzyko ubezpieczyciela wzrosło. Być może Europa jakoś jeszcze zabezpieczyła to zwiększone ryzyko, tego nie wiemy. Mogła zażądać większego zabezpieczenia, np. depozytu gotówkowego, czy nieruchomości, są różne metody. Niemniej, towarzystwo ubezpieczeniowe we własnym, dobrze pojętym, interesie, powinno zbadać rozmiary działalności danej firmy i jakość jej finansów. Ja bym tu rozdzieliła dwie rzeczy. Oczywiście firmy ubezpieczeniowe szacują ryzyko na podstawie informacji finansowych. Nie udzielamy gwarancji, jeśli uważamy, że ryzyko jest zbyt wysokie. Ale my nie jesteśmy organem nadzoru. Zupełnie czym innym jest wykonywanie funkcji państwa, funkcji kontrolnych. Bo my szacujemy ryzyko i badamy standing finansowy, ale proszę nie zapominać, że badamy dane historyczne. To nie jest tak, że jeśli zbadamy dane finansowe za ubiegły rok, to to już daje stuprocentową pewność, że nic się nie zdarzy. Są różne sytuacje rynkowe. Choćby zmieniające się kursy walut stwarzają duże ryzyko w prowadzeniu działalności touroperatorskiej. Sky Club, Alba Tour, Africano Travel, Mati World, Aquamaris, Blue Rays, Summerelese... - jakie wnioski wyciągają ubezpieczyciele z tych upadłości? Każdy ubezpieczyciel wyciąga własne wnioski. Na przykład Alba Tour była zupełnie nowym podmiotem. A nowy podmiot nie przedstawia żadnych dokumentów finansowych, bo ich jeszcze nie ma. To, co może przedstawić, żeby uwiarygodnić swoją działalność, to jest biznesplan i źródła finansowania. Ale może się zdarzyć, że dana firma przedstawi realistyczny plan i źródła finansowania działal- 19 ności, a w praktyce zachowa się inaczej i mamy do czynienia z oszustwem. Takich rzeczy nie jesteśmy w stanie zweryfikować, kiedy podpisujemy umowę na gwarancję. Podczas debaty na temat sytuacji w turystyce powiedziała pani, że trzeba zmienić prawo i to szybko, nie czekając, jak niektórzy sugerowali, na przyjęcie przez Komisję Europejską poprawionej dyrektywy unijnej 90/314. Możemy się domyślać, że dyrektywa narzuci jeszcze ostrzejsze warunki zabezpieczenia klientów biur podróży. Ale ona tylko wyznacza kierunek, nie wskazuje konkretnych sposobów, jak to zrobić. Dlatego już dzisiaj warto pracować nad znalezieniem źródeł finansowania tego zabezpieczenia, bo i tak prace legislacyjne potrwają długo. Jest pani zwolenniczką turystycznego funduszu gwarancyjnego? Wszyscy zainteresowani są chyba zgodni, że musi być jakiś drugi filar zabezpieczenia finansowego klientów biur podróży. Takie rozwiązania funkcjonują na innych rynkach europejskich. Czasami są to mieszane systemy. Na przykład organizator przedstawia gwarancję do funduszu – ta gwarancja jest na niższy procent obrotu niż u nas – a oprócz tego pobierana jest dodatkowa opłata od każdego klienta biura podróży. Czyli jest cena imprezy plus jakaś tam niewielka kwota. Obowiązkowa? Obowiązkowa - to jest kluczowy warunek powodzenia funduszu. Jeśli opłata byłaby dobrowolna, to nie byłoby szansy, by w przeciągu nawet kilku lat zebrać odpowiednie fundusze. Chętnie powołuję się na przykład duński, bo tam fundusz jest odpowiedzialny za sprowadzanie klientów upadłego biura z zagranicy. Członkowie funduszu, czyli biura podróży, też mogą zgłaszać mu jakieś niepokojące sygnały. Czyli, w wypadku Polski, taki fundusz zdjąłby obowiązek sprowadzania turystów z marszałków województw? Tak, ale to tylko przykład. Nie mówię, że musimy skopiować to rozwiązanie. Działanie funduszu w takim kształcie musiałoby kosztować. Tak, ale weźmy pod uwagę, ile jest urzędów marszałkowskich i jakie jest ich doświadczenie w organizowaniu ludziom powrotów. Pięć urzędów marszałkowskich, według danych Ministerstwa Sportu i Turystyki, w ogóle nie obsługiwało nigdy żadnej upadłości. Jest to rzecz nowa dla nich. W związku z tym jest pytanie, czy mamy mieć szesnaście wyspecjalizowanych jednostek w całym kraju, które być może w ciągu roku nie będą miały żadnej niewypłacalności. Czy może lepiej byłoby to scentralizować, czyli mieć kilka takich osób w jednym miejscu, które potrafiłyby tę sprawę obsłużyć, miałyby już wcześniej kontakty do linii lotniczych, do placówek polskich za granicą. Może byłoby to lepsze rozwiązanie. To są kwestie do przedyskutowania. Co jeszcze przemawia za funduszem z punktu widzenia firm ubezpieczeniowych? Dzięki funduszowi klienci na pewno dostaną pełny zwrot wpłaconych pieniędzy. Poza tym, rozwiążemy problem dostępności ubezpieczeń na rynku turystyki wyjazdowej. Bo sytuacja w tej chwili jest taka, że tylko kilka towarzystw ubezpieczeniowych je oferuje. Do tego mają one ograniczone możliwości reasekuracji, dlatego że reasekuratorzy (wyspecjalizowane firmy międzynarodowe) nie są zainteresowani ponoszeniem ryzyka w turystyce, często nam odmawiają reasekurowania albo mogą windować stawki. W związku z tym, może się okazać, że jeżeli ustawodawca podniósłby na rynku polskim sumy gwarancji, nie będzie miał kto zaoferować takiego zabezpieczenia. Banki na przykład zupełnie się wycofały z dawania gwarancji. Prace nad ustawą o funduszu turystycznym już trwają. Prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń Grzegorz Prądzyński mówi, że żeby powołać fundusz trzeba przeprowadzić bardzo skomplikowane wyliczenia, powinni się tym zająć aktuariusze. Wymaga to wysiłku. Pewnie należałoby zróżnicować opłaty na fundusz w zależności od charakteru działalności danego touroperatora. Kto wyjeżdża na wycieczkę krajową płaciłby mniej niż ten kto leci samolotem za granicę. Już teraz rozporządzenie ministra finansów w sprawie gwarancji ubezpieczeniowych wyodrębnia trzy grupy organizatorów - pierwsza to są ci, którzy organizują wyloty czarterami, druga grupa to organizatorzy wyjazdów autokarowych po całej Europie, a trzecia – biura wysyłające turystów jedynie do krajów sąsiadujących z Polską. Od tego są uzależnione sumy gwarancyjne. Można analogicznie przy tworzeniu funduszu te wpłaty uzależnić. To ile trzeba będzie wpłacić na fundusz? Nikt tego panu nie powie w tej chwili. Jeszcze jest za wcześnie, by mówić, że to będzie taka kwota, czy inna. Trzeba zebrać dane z rynku. Touroperatorzy obawiają się dodatkowego obciążenia. Być może, jeśli wprowadzimy fundusz, gwarancję ubezpieczeniową będzie można zmniejszyć. Branża też na tym zyska. Jak to zyska? Przecież firmom ubezpieczeniowym powinno zależeć, by gwarancje były wysokie, bo na ich sprzedawaniu zarabiają. Często widzę, że jest zupełne niezrozumienie problemu. Gwarancja ubezpieczeniowa w turystyce jest obciążona wielkim ryzykiem. Jako ubezpieczyciele mamy problem, żeby oferować ten produkt. Branża ubezpieczeniowa jest bardzo uregulowaną branżą. Nie możemy brać całości ryzyka na siebie. Czyli, jeżeli jest gwarancja, załóżmy, na 25 milionów złotych, musimy znaleźć reasekuratora, 20 który jakąś część tego ryzyka przejmie od nas. My musimy mu za to zapłacić, a przede wszystkim, musimy go przekonać, żeby się na to zgodził. Z tego punktu widzenia, my ten problem zmniejszymy po naszej stronie. Obniżenie sum gwarancyjnych uznajemy za pozytywne zjawisko. Czy ktoś kto wchodzi dopiero na rynek powinien płacić wyższą gwarancję? Pojawiają się takie postulaty. Należy się zastanowić nad sumami minimalnymi dla grupy pierwszej, czyli dla wyjazdów czarterowych. One obracają dużymi sumami - wynajęcie jednego samolotu nad Morze Śródziemne kosztuje około dwustu tysięcy złotych. A co by pani powiedziała na weryfikowanie standingu finansowego biur podróży w ciągu roku? Przeciwko jest bardzo prozaiczny argument, że byłby to ogromny nakład pracy. Poza tym, większość podmiotów zarejestrowanych, to są osoby fizyczne, które składają PIT raz w roku. W związku z tym, co można kontrolować w trakcie roku? Niewiele albo nic. Niektórzy touroperatorzy zgłaszają postulat wprowadzenia przez firmy ubezpieczeniowe ubezpieczenia od upadłości biura podróży, indywidualnego, które mógłby sobie wykupić sam klient. To nie jest dobry pomysł. W takiej sytuacji nie robiłoby się nawet standingu finansowego biura, od bankructwa którego, klient chciałby się ubezpieczyć. Nie byłoby więc kontroli nad tym. Obawiałabym się zachowań klientów. Klient znalazłby na rynku organizatora, który sprzedaje wycieczki o 50 procent taniej niż inni. I mówi tak: to jest podejrzanie tanio, ale przecież mogę się ubezpieczyć. Natomiast turysta, który będzie kupował wyjazd u sprawdzonego touroperatora, za normalną cenę – uzna, że dodatkowego ubezpieczenia nie potrzebuje. My to nazywamy negatywną selekcją ryzyka. Czyli ubezpieczenie byłoby tylko dla tych, którzy są słabi, krążą o nim jakieś niedobre pogłoski, że nie płacą, i tym podobne itp. I znowu - nikt by nie chciał takich ubezpieczeń reasekurować. Rozmawiał: Filip Frydrykiewicz Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 18.08.2012 Jak chronić klientów biur podróży Podnieść gwarancje albo powołać fundusz, a przede wszystkim wyeliminować przez kontrolę nieuczciwe biura podróży - radzi ekonomista Hubert A. Janiszewski Od początku tego roku zbankrutowało już kilka biur podróży, z czego najbardziej spektakularnym bankructwem był upadek Sky Clubu, który pozostawił za granicą około pięciu tysięcy klientów. Urzędy marszałkowskie, szczególnie mazowiecki i wielkopolski, miały pełne ręce roboty w sprowadzaniu do kraju klientów zbankrutowanych biur, ponieważ to one, w myśl ustawy z 29 sierpnia 1997 o usługach turystycznych sprawują – pospołu z Ministerstwem Sportu i Turystyki – nadzór nad ich działalnością. Według ustawy urzędy marszałkowskie prowadzą rejestry biur podróży, określają wymogi formalne, jakie biura powinny spełnić oraz co najważniejsze – określiły wraz z ministrem finansów zespół zabezpieczeń klientów biur w przypadku umyślnego lub nieumyślnego niewywiązania się ze swoich zobowiązań wobec klientów. Do najważniejszych zabezpieczeń należą obowiązkowe ubezpieczenia – wysokość poziomu ubezpieczenia zależy od wielkości sprzedaży biura - oraz gwarancje bankowe wystawiane przez banki. Ten system powinien teoretycznie być wystarczający dla zapewnienia środków w przypadku bankructwa lub niewypłacalności dla zabezpieczenia zobowiązań biura wobec klientów, linii lotniczych i właścicieli sieci hotelowych. Jak praktyka pokazała, „Polak potrafi” i biura ubezpieczały się od obrotów, ale pomniejszonych np. o opłaty za przeloty, co skutkowało obniżonym poziomem ubezpieczenia, o czym – obawiam się – niebawem przekonają się klienci Sky Clubu i innych zbankrutowanych biur podróży. Co można w pilnym trybie zrobić, aby zabezpieczyć rzeszę Polaków wybierających się często na wymarzone wakacje pod palmą? Obecnie obowiązujące przepisy pozwalają na doprecyzowanie obrotu biura, w oparciu o które biura mają obowiązek się ubezpieczyć. Można też podnieść poziom obowiązkowego ubezpieczenia. Pilna kontrola przez Ministerstwo Finansów pozwoliłaby „wyłapać” nieuczciwe biura. Innym zagadnieniem jest kosztowna gwarancja bankowa – tutaj urzędy marszałkowskie mogłyby „sfinansować” koszty, które potencjalnie mogłyby być rozliczane na koniec roku obrachunkowego. I wreszcie może warto wrócić do funduszu gwarancyjnego – czegoś na kształt Bankowego Funduszu Gwarancyjnego – opartego na składkach wszystkich biur podróży i z których – gdyby brakowało środków z polisy lub gwarancji bankowej – zaspokajane byłyby roszczenia klientów. Podniesie to niewątpliwie koszty, w tym koszty zagranicznego urlopu, ale chyba warto zapłacić te 100 czy 200 zł więcej i mieć pewność spokojnego urlopu, niż przeżyć koszmar wegetacji na lotnisku w oczekiwaniu niepewnej ewakuacji. A co ważniejsze, proponowane zmiany można wprowadzić jeszcze w trakcie trwającego sezonu wakacyjnego! Hubert A. Janiszewski 21 Hubert A. Janiszewski jest doktorem ekonomii, członkiem PRB oraz członkiem rad nadzorczych spółek notowanych na GPW Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 08.08.2012 Trwają rozmowy o dodatkowych zabezpieczeniach dla turystów: wycieczki będą bezpieczniejsze, ale i droższe Obowiązkowe gwarancje ubezpieczeniowe biur podróży to często za mało, by pokryć nie tylko roszczenia klientów, ale również ich powrót do kraju w przypadku ogłoszenia niewypłacalności przez touroperatora. Dlatego uczestnicy rynku rozmawiają na temat powstania specjalnego funduszu na ten cel, utworzonego przez same firmy turystyczne. Według Polskiej Izby Ubezpieczeń, to lepsze rozwiązanie niż podnoszenie sum gwarancyjnych. Jedno i drugie może oznaczać, że wycieczki w przyszłym sezonie będą droższe. Od początku lipca wniosek o upadłość złożyło już dziewięć polskich biur podróży. Efektem czarnej serii na rynku są negocjacje dotyczące uszczelnienia systemu gwarancyjnego. – Toczą się w tej chwili rozmowy nad rozwiązaniem tego problemu tak, aby obok gwarancji ubezpieczeniowej istniał fundusz zabezpieczający interesy klientów – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Marcin Tarczyński, ekspert Polskiej Izby Ubezpieczeń. Środki na fundusz pochodziłyby od touroperatorów i byłyby uruchamiane w przypadku upadłości jednej z firm, gdyby jej gwarancje ubezpieczeniowe okazały się niewystarczające na pokrycie kosztów powrotu turystów do kraju lub też na uregulowanie roszczeń klientów, np. z tytułu wpłaconych przez nich wcześniej zaliczek. Dziś podstawę systemu stanowią gwarancje ubezpieczeniowe. – Każdy operator turystyki ma obowiązek wykupienia gwarancji – przypomina Marcin Tarczyński. – Te kwestie regulują przepisy, a zasady dotyczące tego, jak duże mają być te gwarancje, odpowiednie rozporządzenie. Przy obliczaniu wysokości gwarancji brane jest pod uwagę kilka czynników, m.in. wielkość prowadzonego biura podróży, łączna liczba jego klientów i uzyskiwane przychody. Po drugie, touroperator musi zadeklarować się, czy zamierza pobierać od klientów przedpłaty oraz jaki rodzaj turystyki (np. krajową czy zagraniczną) chce oferować klientom. – Rzeczywiście, zdarza się tak, że w momencie upadłości biura podróży wysokość sumy gwarancyjnej nie wystarcza na pokrycie wszystkich roszczeń klientów – zauważa ekspert PIU. – Wówczas takim osobom oddaje się pieniądze proporcjonalnie, czyli na tyle, na ile gwarancja wystarczy. Stąd pomysł stworzenia dodatkowego funduszu. Jak zapewnia Marcin Tarczyński, to pomysł lepszy od podnoszenia sum gwarancyjnych. – Nie każda firma turystyczna będzie mogła sprostać składce, którą trzeba zapłacić za wyższą gwarancję. Nie każdy ubezpieczyciel będzie chciał brać na siebie dodatkowe ryzyko związane ze znacznie wyższą sumą gwarancyjną – tłumaczy ekspert. – Ubezpieczyciel ma prawo odmowy ochrony ubezpieczeniowej tak samo, jak bank ma prawo odmowy kredytu, ale nigdy bez powodu. Przesłanką ku temu mogą być podejrzenia, co do nierzetelności danego organizatora wypoczynku albo jego nie najlepszej kondycji finansowej. – Nie uzyska on na rynku gwarancji lub będzie ona bardzo droga – tłumaczy ekspert Polskiej Izby Ubezpieczeń. Zdaniem Marcina Tarczyńskiego, oba rozwiązania – fundusz i wyższe sumy gwarancyjne – wiążą się z większymi kosztami po stronie organizatorów turystycznych. To zaś może oznaczać, że część podwyżek zostanie przerzucona na klientów w postaci wyższych cen wycieczek. – Bardzo prawdopodobne, że zapłacą za to turyści, ale to ich te przepisy będą chronić – zwraca uwagę Marcin Tarczyński. – Nie ma ochrony, która będzie za darmo. Źródło: Newseria.pl, data dostępu 14.08.2012 22 Krzysztof Piątek (PZOT): przyczyną upadłości biur podróży jest ich nieuczciwość Wydłuża się lista biur podróży, które ogłosiły w tym roku upadłość. Tylko w lipcu z rynku zniknęło sześć firm. Mimo że to zaledwie mały odsetek działających w Polsce biur, to opinia publiczna już deklaruje spadek zaufania do tych przedsiębiorstw. Wiarygodność rynku obniżyły głównie sytuacje, kiedy upadający touroperator zostawiał na pastwę losu turystów za granicą, bez zapewnionego powrotu do kraju. – Częściowo to kwestia nieuczciwości przedsiębiorców – przestrzega Krzysztof Piątek, prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki (PZOT). Zdaniem szefa PZOT, na rynku nie brakuje firm, które wykorzystują luki w przepisach prawnych, by oszukać klientów. Przykładem tego jest opłacanie minimalnej kwoty zabezpieczenia, które uruchamiane jest przez organ nadzorujący, czyli urząd marszałkowski, w wypadku upadku biura. Jak twierdzą samorządowcy, kwoty te często nie pozwalają nawet na opłacenie samolotów, którymi turyści przebywający na wakacjach za granicą mogliby powrócić do kraju. Wtedy to urząd musi dokładać do takiej akcji. – Na przykładzie ostatnich upadłości można dostrzec, że ich przyczyną jest w części nieuczciwość przedsiębiorców. Jeśli trafimy na złodzieja, to nie ma silnych. Można liczyć tylko na to, że działalność organizatorów turystyki, która jest działalnością regulowaną, będzie na tyle dobrze nadzorowana przez urzędy do tego powołane, ażeby przez to sito otrzymywania zezwoleń, gwarancji i masy kontroli, jakim podlegają organizatorzy, nie prześlizgnęli się nieuczciwi ludzie – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Krzysztof Piątek, prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki (PZOT). Mniejsze firmy i nowe podmioty na rynku często nie potrafią sobie poradzić z silną konkurencją, co prowadzi do późniejszych zawirowań w branży turystycznej. Krajowy Rejestr Długów informuje, że wciąż przybywa podmiotów z kłopotami finansowymi – dziś jest ich prawie 450. – Pracuje w turystyce blisko 30 lat, ale nazwy tych biur, które ogłosiły niewypłacalność w ostatnich tygodniach są mi zupełnie nieznane. Na pewno jest problem z organizatorami turystyki, którzy niedawno rozpoczęli działalność i w obliczu bardzo licznej konkurencji nie bardzo radzą sobie. Trzeba z tą sytuacją zrobić porządek – sugeruje prezes Związku. Na polskim rynku działa około 3,2 tys. biur podróży i – jak podkreśla szef PZOT – zdecydowana większość to solidne, istniejące od lat firmy. – Czołowe biura podróży przeszły w swojej historii różne przeciwności losu, zagrożenia klimatyczne, polityczne i gospodarcze. Więc logicznym zaleceniem dla potencjalnych klientów jest korzystanie ze znanych marek i doświadczonych przedsiębiorców – radzi prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki. Jak ocenia szef Związku, kłopoty touroperatorów mogły odstraszyć niektórych klientów od wypoczynku z biurem podróży za granicą. Przekonuje jednak, że to wciąż bardzo bezpieczna forma podróżowania. – Mieli to możliwość stwierdzić na podstawie ostatnich przypadków obserwatorzy rynku i potencjalni konsumenci, którzy dostrzegają sprawność urzędów marszałkowskich przy likwidacji szkód spowodowanych niewypłacalnością – twierdzi Krzysztof Piątek. Tylko w lipcu obserwowaliśmy serię upadków takich firm jak Alba Tour, Africano Travel, Sky Club, Blue Rays, Atena Aquamaris oraz linii, która m.in. zajmowała się lotami czarterowymi, OLT Express Poland. – Chcemy poprawiać wizerunek organizatorów turystyki poprzez większą transparentność ich działań, przejrzystość ich kondycji finansowej, organizacji, zdolności sprawnego funkcjonowania. To będziemy czynili, żeby rozwiewać wątpliwości potencjalnych klientów, czy korzystać, czy nie korzystać z usług biur podróży – wyjaśnia prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki (PZOT). Zdaniem ekspertów i przedstawicieli branży, wiele błędów, popełnionych przez właścicieli tych biur, wynikało z braku doświadczenia. – Te przypadki, którymi zainteresowały się media w ostatnim okresie, to są w większości przypadki albo nieuczciwości, albo niewiedzy, nonszalancji, braku profesjonalizmu w podejmowaniu działalności, która jest skomplikowana i podlega ogromnej konkurencji – mówi Krzysztof Piątek. Przedstawiciele branży uważają, że przyczyną wielu problemów touroperatorów jest nieprawdłowa nowelizacja ustawy o usługach turystycznych. Źródło: Newseria.pl, data dostępu 07.08.2012 23 Agenci turystyczni: Przez luki w przepisach cierpi cała branża turystyczna W szczycie wakacyjnego sezonu z polskiego rynku zniknęło aż 9 polskich biur podróży. Podważyło to zaufanie do innych podmiotów działających na rynku. Ogólnopolskie Stowarzyszenie Agentów Turystycznych (OSAT) domaga się zmian w prawie, które utrudnią dostęp do rynku mało wiarygodnym firmom. – Nowe podmioty powinny być sprawdzane przez wiele służb – przekonuje prezes stowarzyszenia Artur Grocholski. W Polsce działa 3,2 tys. touroperatorów. Z krajowego rejestru dłużników wynika, że w ciągu ostatniego roku liczba biur z kłopotami finansowymi wzrosła dwukrotnie. Prawie 400 firm zadłużonych jest na około 8,5 mln złotych. Zdaniem OSAT prawo dopuszcza do rynku każdego i nie pozwala odpowiednio kontrolować działających firm. Stowarzyszenie postuluje wprowadzenie ograniczeń, ale nie przez pisanie nowej ustawy, ale doskonalenie obowiązującego prawa. – Są luki prawne, które powodują, że dzisiaj fryzjer czy kosmetyczka mogą otworzyć biuro podróży, a odpowiedzialność jest znaczna – tłumaczy w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria Artur Grocholski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Agentów Turystycznych. Prawo nakazuje touroperatorom m.in. wykupienie obowiązkowego ubezpieczenia i jest to, w zależności od kategorii ryzyka, od 3 do 20 proc. rocznych przychodów (są w sumie 3 kategorie, przydział odbywa się po ocenie wiarygodności firmy). Z najniższych stawek korzystają również firmy, które dopiero wchodzą na rynek. – Sprowadzenie turystów z powrotem do kraju kosztuje krocie, a nowo powstający podmiot płaci stosunkowo małe pieniądze, nie zabezpieczające nawet jednego samolotu, który sprowadzi turystów do kraju – podkreśla Artur Grocholski. – Nowo powstająca firma powinna być sprawdzana przez wiele służb, ponieważ jest to temat wrażliwy, odbijający się na całym społeczeństwie. Organizacje zrzeszające przedsiębiorców działających w branży turystycznej proponowały już w ubiegłym roku, kiedy wprowadzano rozporządzenie w sprawie minimalnych sum gwarancyjnych, by powołać Fundusz Zabezpieczeń Turystycznych. To zwiększyłoby cenę potencjalnej wycieczki o około 10 euro. Pieniądze te byłyby przeznaczone na pomoc turystom, którzy wpadli w kłopoty z powodu touroperatora. Większych kompetencji domagają się również urzędy marszałkowskie – to one odpowiadają m.in. za ściągnięcie turystów do Polski, ale nie mają nawet uprawnień pozwalających odmówić wydania zgody na działalność konkretnej firmy. – Poprawienie wytycznych, za którymi by szła możliwość kontrolowania przez urzędy marszałkowskie istniejących podmiotów, a co za tym idzie, również możliwość kontrolowania przez ubezpieczycieli tych podmiotów, mogłaby spowodować, że nie przyszłoby nikomu do głowy „kombinowanie” z turystami, a po drugie spowodowałoby, że nowe podmioty by nie powstawały – mówi prezes OSAT. Ministerstwo Sportu i Turystyki zapowiedziało już, że wspólnie z resortem finansów pracuje nad pomysłami zmian w przepisach. Prace dotyczą m.in. uszczelnienia systemu dotyczącego wchodzenia na rynek nowych podmiotów. Do czasu, kiedy większej ochrony prawnej nie będzie, przedstawiciele branży apelują o rozsądek do klientów i przypominają: nie ma bardzo tanich, dobrych, bezpiecznych wakacji typu all inclusive. – Klient, któremu nie chciałem sprzedać taniej oferty danego touroperatora, wychodzi ode mnie z biura, dzwoni do tego touroperatora i zamawia 8 miejsc. Tego touroperatora już obecnie nie ma. Mam satysfakcję, że go nie obsłużyłem, ale to nie zmienia faktu, że klient idzie także za ceną. I teraz te niskie ceny powinny być dawać do zrozumienia klientom, że za złotówkę nie polecimy tam i z powrotem – przekonuje Grocholski. Najwyższa Izba Kontroli zapowiedziała, że skontroluje Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz wszystkie urzędy marszałkowskie, by sprawdzić m.in. zasady przyznawania koncesji biurom turystycznym warunki świadczenia usług turystycznych. Część Polaków zniechęcona falą upadających biur podróży zrezygnowała z dalekich podróży albo postanowiła korzystać z ofert największych graczy – co nie najlepiej wróży pozostałym 3 tys. touroperatorów. Źródło: Neseria, data dostępu 13.08.2012 24 Najwyższa Izba Kontroli oceniła pozytywnie wykonywanie zadań marszałka województwa W związku z zapowiadaną przez NIK kontrolą Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz marszałków województw [http://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-skontroluje-nadzor-nad-biurami-podrozy.html], warto przypomnieć, że w roku 2010 NIK opublikowała raport pt. Informacja o wynikach kontroli realizacji zadań wynikających z ustawy o usługach turystycznych przez marszałków województw, które przygotowują się do turnieju Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA EURO 2012. W raporcie tym w następujący sposób oceniono ogólnie wykonywanie tych zadań: Najwyższa Izba Kontroli ocenia pozytywnie, pomimo stwierdzonych nieprawidłowości, realizację zadań wynikających z ustawy o usługach turystycznych przez marszałków województw, na terenie których leżą miasta zgłoszone do organizacji w 2012 roku Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Pełna treść raportu dostępna jest tutaj: http://www.nik.gov.pl/kontrole/wyniki-kontrolinik/kontrole,5387.html. Źródło: Prawo turystyczne – Piotr Cybula, data dostępu 10.08.2012 Kłopotowski: polski rynek lotniczy po dwóch trzęsieniach ziemi. Oba z powodu OLT Upadek OLT Express, a tym samym likwidacja wielu krajowych połączeń lotniczych to nie tylko strata dla pasażerów. Oznacza to też, że staną inwestycje związane z rozwojem mniejszych lotnisk w kraju. – Lukę po OLT może wypełnić tylko któryś z działających przewoźników: LOT lub Eurolot – uważa Eryk Kłopotowski, ekspert rynku lotniczego. – Próba wejścia nowej firmy na polski rynek będzie dla niej ogromnym ryzykiem. Zdaniem Eryka Kłopotowskiego, polski rynek lotniczy przeżył w ostatnim czasie nie jedno, a dwa trzesięnia ziemi. – Pierwsze to było pojawienie się OLT i udostępnienie kilkudziesięciu tysięcy miejsc na przeloty po kraju, drugie – to upadek firmy. Te dwa wydarzenia pokazały, jak duży jest polski rynek i jak duży potencjał w nim drzemie – podkreśla ekspert w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria. Liczba pasażerów latających po kraju podwoiła się w stosunku do tego, co było rok temu. To spowodowało wzmożony ruch na regionalnych lotniskach, które w pierwszej połowie roku obsłużyły blisko 11,5 mln pasażerów. Rok temu było to mniej niż 10 milionów. Ruch na lotnisku w Gdańsku wzrósł o ponad 25 proc., w Rzeszowie - o 30 proc. Port lotniczy w Szczecinie obsłużył o ponad 50 proc. podróżnych więcej niż w I połowie 2010 roku. – Wzmożony ruch oznaczał dużo większe zatrudnienie na lotniskach regionalnych oraz szansę na to, że inwestycje w tych regionach ruszą bardzo szybko. Bankructwo przewoźnika oznacza absolutny hamulec dla tych wszystkich inwestycji, utratę kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset potencjalnych miejsc pracy w całym kraju – uważa Eryk Kłopotowski. Ratunkiem może być przejęcie pasażerów OLT przez innych przewoźników. A jest o co się starać – w ciągu trzech miesięcy działalności OLT Express zdobył 80 proc. udziału w rynku lotów krajowych. – Mam nadzieję, że firmy należące do Skarbu Państwa, czyli LOT i Eurolot wykorzystają tę szansę i to, że pojawił się ktoś, kto wprawdzie zbankrutował i fatalnie prowadził biznes, ale zbudował solidny rynek lotów krajowych – przekonuje ekspert rynku lotniczego. Jak podkreśla, szybciej na tę nową sytuację na rynku reaguje Eurolot. W ubiegłym tygodniu spółka podała, że od 20 sierpnia zamierza wznowić loty na trasie Poznań – Kraków. Pasażerowie, którzy posiadają bilety OLT na tę trasę, mogą zarezerwować lot w tej samej cenie. Wcześniej przewoźnik zapowiadał, że rozważy „przejęcie” kilku tras, które obsługiwał OLT. Zdaniem Eryka Kłopotowskiego, pasażerowie raczej nie mają co liczyć na niższe ceny u krajowych przewoźników. – Na pewno LOT nie będzie sam z siebie obniżał cen. Eurolot wprawdzie proponuje bilety za 99 zł, ale nie jest to tak duża ilość jak proponował OLT. Nie spodziewam się też, że jedyny gracz na rynku będzie walczył tylko i wyłącznie ceną, raczej również serwisem. Eurolot wymienia np. tradycyjną prasę na ipady, co może też zachęcić podróżnych, by wybrać samolot, a nie inny środek transportu – mówi ekspert. Mają ich też zachęcić nowe samoloty. 25 – Między innymi to, że Eurolot ostatnio zamówił nowe Bombardiery, wygodne, ciche, szybkie i bardzo ekonomiczne maszyny może spowodować spowoduje, że firma ta może zacząć bardzo dobrze funkcjonować na naszym rynku – podkreśla Eryk Kłopotowski. W jego opinii pasażerowie latający z OLT, zwłaszcza na trasach krajowych, z których wcześniej zrezygnował LOT i Eurolot, czyli omijających stolicę, będą poszukiwali alternatywy. Jednak skorzystają z niej jedynie wówczas, gdy trasy będzie obsługiwał solidny przewoźnik. Dlatego – jego zdaniem – ze względu na duże ryzyko nieprędko pojawi się na polskim niebie nowa spółka. – W tej chwili każdy gracz, który będzie chciał wejść na rynek krajowy, będzie solidnie prześwietlany zarówno przez media, jak i potencjalnych pasażerów. To będzie samonapędzające się koło. Pasażerowie będą czekali, czy przewoźnik utrzyma się dłużej niż pół roku czy rok, zanim zdecydują się kupić bilet. Z drugiej strony, przewoźnik nie będzie mógł utrzymać się przez taki czas, jeśli nikt nie będzie chciał z nim latać – wyjaśnia ekspert. Taka sytuacja może się utrzymywać nawet przez kilka kolejnych lat. – Mam obawy co do tego, czy ludzie zaufają nowemu przewoźnikowi, który będzie chciał zaistnieć na naszym rynku w przeciągu następnych 3-4 lat – uważa Eryk Kłopotowski. Źródło: Newseria, data dostępu 06.08.2012 Europejczyk w hotelu Rośnie zapotrzebowanie na noclegi w hotelach cztero- i pięciogwiazdkowych. Ruch w nich napędzają Rosjanie i Brytyjczycy. Niemcy rezygnują z luksusów na rzecz średniego standardu. Jak pokazują najświeższe badania IPK International na zlecenie berlińskich targów ITB Berlin, nocleg w hotelu wybiera większość europejskich turystów podróżujących po świecie. Około 234 z 413 milionów Europejczyków podróżujących za granicę, nocuje w hotelu, to więcej niż pięć lat temu. W 2007 roku ten rodzaj zakwaterowania wybierało 52 procent podróżujących Niemców, a obecnie 58 procent. Ale zdecydowanymi liderami są w tej mierze Rosjanie (66 proc.) i Anglicy (60procent). Wśród Polaków i Holendrów ten rodzaj zakwaterowania jest mniej popularny – odpowiednio 44 i 45 procent. O ile liczba podróżnych nocujących w hotelach średniej klasy i tańszych nie zmienia się, o tyle wzrasta liczba gości hoteli cztero- i pięciogwiazdkowych (4 proc. i 2 proc.). W luksusowych hotelach gustują szczególnie turyści z Rosji -26 proc. z badanych wybiera podczas zagranicznych podróży pięciogwiazdkowy komfort. Ten standard wybiera też 22 procent Brytyjczyków, co plasuje ich na drugim miejscu w tej kategorii. W ciągu ostatnich pięciu lat liczba Rosjan i Brytyjczyków wybierających luksusowe hotele zwiększyła się o 2 procent, a Rosjan o 4 procent. Podczas gdy liczba Niemców w tym segmencie rynku zatrzymała się na poziomie 13 procent. W ogóle zresztą Niemcy wybierają raczej hotele średniej klasy. Można nawet mówić o tendencji spadkowej -coraz mniej turystów z Niemiec wybiera obiekty luksusowe. Martin Buck, dyrektor centrum podróży i logistyki targów berlińskich widzi kilka przyczyn wzrostu zainteresowania i wyboru luksusowych hoteli. Po pierwsze w ostatnich latach oferta hotelowa zdecydowanie się powiększyła o nowe usługi. Po drugie, coraz częściej pokoje w hotelach czterogwiazdkowych można zarezerwować on-line w cenach pokoju w hotelu średniej klasy. Poza tym luksusowe hotele coraz częściej oferują spore rabaty. Po trzecie jest to rezultat prowadzenia przez hotele programów lojalnościowych i bardzo aktywnej sprzedaży hoteli wysokiej klasy przez biura turystyczne. Zdaniem Bucka ta tendencja utrzyma się w najbliższych latach. Poza noclegami w hotelach, popularnością wśród Europejczyków cieszą się inne rodzaje zakwaterowania. 20 procent ankietowanych wynajmuje lub kupuje dom na wakacje, a 10 procent spędza wakacje u znajomych lub krewnych. Pobyty na kempingu i polach namiotowych są ledwie odnotowywane w statystykach (3proc.). Raport jest oparty na danych zebranych przez IPK International w 33 krajach Europy i opublikowanych w „World Travel Monitor”. IPK International specjalizuje się w badaniach rynku turystycznego i marketingu turystycznego. W swoich cyklicznych badaniach na temat szeroko pojętego rynku turystycznego podróży bierze pod uwagę m.in.: cel podróży, rodzaje wakacyjnych i świątecznych wyjazdów, rodzaje podróży służbowych, czas trwania podróży, rodzaj transportu, zakwaterowania, sposób rezerwacji itp. F.F. Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 17.08.2012 26 Czujniki ruchu liczą turystów w Beskidzie Sądeckim Już wkrótce dowiemy się ilu turystów przemierza szlaki turystyczne Beskidu Sądeckiego. Popradzki Park Krajobrazowy, jako pierwsza tego typu placówka w kraju zainstalowała na szlakach specjalne czujniki ruchu. ● Posłuchaj relacji Bartosza Niemca: http://www.radiokrakow.pl/www/index.nsf/ID/AWOK-8X6N3H Do tej pory dokładne określenie liczby osób, które wędrują szlakami turystycznymi w Popradzkim Parku Krajobrazowym na Sądecczyźnie było niemożliwe. Dzięki nowoczesnej technologii te informacje są jednak w zasięgu ręki. - Na szlakach umieściliśmy 23 specjalne czujniki – mówi Michał Wacławek, z Popradzkiego Parku Narodowego. - Mamy całodobową obserwację, ile w danym miejscu przeszło osób w jedną, jak i drugą stronę w ciągu każdej godziny. W tym momencie możemy określić, które miejsca i kiedy są najbardziej obciążone turystycznie. Gdzie stawiać infrastrukturę zabezpieczającą, gdzie urządzać ścieżki edukacyjne i tablice informacyjne. Dowiemy się również, który rejon należy jeszcze bardziej chronić – dodaje Michał Wacławek. Na najnowocześniejsze czujniki ruchu placówka wydała blisko 400 tysięcy złotych, które otrzymała z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Działają one na podczerwień i liczą tylko ludzi. Pierwsze opracowane i szczegółowe dane pracownicy Parku przedstawią w połowie września. Na ich wyniki czekają włodarze gmin powiatu nowosądeckiego. Jak powiedział nam Władysław Wnętrzak, wójt Rytra, informacje posłużą do zaplanowania przyszłorocznego kalendarza imprez. - To da nam kierunek działań promocyjnych. Dowiemy się kiedy odwiedza nas najwięcej turystów i w tym czasie będziemy zachęcać piechurów do uczestniczenia w naszych imprezach. Powiedzmy, że ktoś będzie schodził ze szlaku czerwonego, czy niebieskiego, to na tablicach umieścimy plakaty z zaproszeniem na dane wydarzenia. Inwestorzy również zacierają ręce. Dzięki pozyskanym informacjom będzie wiadomo, przy którym szlaku warto wybudować pensjonat, hotel, czy sklep. Bartosz Niemiec Źródło: Radio Kraków, data dostępu 16.08.2012 Byliśmy na wczasach... A może tak, zamiast korzystać z oferty biura podróży, pojechać na urlop do zakładowego ośrodka? Czy są jeszcze firmy, które oferują wczasy pracownikom. W latach 70. czy 80. turnus w zakładowym ośrodku wypoczynkowym nad morzem, w górach czy nad mazurskim jeziorem był marzeniem wielu milionów Polaków. Od tamtego czasu przedsiębiorstwa wiele z nich sprzedały, ale nadal są firmy, które mają własne ośrodki, choć ich charakter się zmienił. Kto zachował największy stan posiadania z dawnych czasów? Prawdopodobnie największą liczbą własnych pokoi gościnnych oraz ośrodków wypoczynkowych może się pochwalić Poczta Polska. Na stronie poczty można znaleźć ich 141. – Zlokalizowane są zazwyczaj przy placówkach pocztowych – mówi Zbigniew Baranowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej. Sporo obiektów pozostało w posiadaniu wielkich energetycznych i węglowych. W 15 miejscowościach ośrodki wypoczynkowe, szkoleniowe albo mieszkania przeznaczone do celów wypoczynkowych ma grupa Enea. – W grupie kapitałowej PGE funkcjonuje 30 hoteli i ośrodków wypoczynkowych – mówi Emilia Cieniuch, rzeczniczka koncernu energetycznego. – Ośrodki wczasowe należące do dużych konglomeratów miedziowych, węglowych i chemicznych stawały się często własnością spółek od nich zależnych. Wtedy też zwykle zaczynały działalność komercyjną – tłumaczy prezes Instytutu Turystyki Krzysztof Łopaciński. W ramach grupy górniczej Jastrzębskiej Spółki Węglowej działalność turystycznowypoczynkową prowadzi Jastrzębska Spółka Ubezpieczeniowa, która dysponuje czterema ośrodkami wczasowymi, w tym jednym na sprzedaż. Wszystkimi ośrodkami wypoczynkowymi czy hotelami należącymi do grupy PKP zarządza dzisiaj Natura Tour (19 obiektów). W wyniku restrukturyzacji KGHM (związanej z wejściem spółki na giełdę w 1997 roku) powstała spółka Interferie (obecnie również na GPW). 17 z 30 hoteli i ośrodków wypoczynkowych należących do grupy PGE należy do spółki Elbest, a reszta do spółek zależnych. Krzysztof Łopaciński mówi, że znacząca część zakładowych ośrodków została sprzedana w latach 90. Z danych GUS wynika, że jeszcze w 1990 roku liczba wszystkich ośrodków wczasowych wynosiła 4,2 tys. W 2000 roku było ich o połowę mniej, a w 2010 roku (ostatnie dostępne dane) tylko 1,2 tys. Sprzedaż ośrodków wypoczynkowych firmy tłumaczą zwykle tym, że chciały skoncentrować się na podstawowej działalności. Nie bez znaczenia okazała się też opłacalność prowadzenia takich ośrodków. –Ośrodki wypoczynkowe należące do zakładów pracy znajdowały się często w atrakcyjnych lokali- 27 zacjach – przyznaje Paweł Grząbka, szef CEE Property Group. – A to oznacza, że sprzedaż nie była problemem. Ale wiele z wystawionych na sprzedaż obiektów cieszy się mniejszym zainteresowaniem, bo leżą w mniej atrakcyjnych miejscach. A wiele zakładowych ośrodków świeci po prostu pustkami. Co ciekawe, nie wszystkie ośrodki wypoczynkowe należące do pracodawców, oferują pracownikom zniżki. Zwykle obiekty te działają na zasadach komercyjnych. Z dwóch ośrodków NBP w Zakopanem i Rucianem-Nidzie pracownicy korzystają na tych samych zasadach co osoby z zewnątrz. Podobnie jest w ośrodkach należących do PKP. Ale już pracownicy PKO BP mają w należącym do banku hotel Jarzębina w Dusznikach-Zdroju przywilej w postaci niższej ceny. – Interferie inicjują obecnie program lojalnościowy dla pracowników KGHM, oferujący rabaty od 5 do 10 procent na oferowane usługi – wyjaśnia Dariusz Wyborski, dyrektor Departamentu Komunikacji w KGHM. Jak pokazują badania prowadzone przez Sedlak & Sedlak, około 50 procent przedsiębiorstw współfinansuje pracownikom świadczenia wypoczynkowe. – Wśród firm, które dopłacają do wypoczynku zatrudnionych, średnia kwota przeznaczona na ten cel w 2011 roku wyniosła 738 zł na pracownika – mówi Renata Kucharska-Kawalec, kierownik projektu z firmy Sedlak & Sedlak. 90 procent firm czerpie środki na pokrycie benefitów wypoczynkowych z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. – 10 proc. organizacji korzysta z innych sposobów finansowania, zwanych często tzw. budżetami celowymi – wyjaśnia Kucharska-Kawalec. Niemal połowa badanych organizacji oferuje też zatrudnionym dofinansowanie kolonii i obozów dla dzieci i młodzieży. Katarzyna Ostrowska Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 11.08.2012 Jak Polacy widzą Lublin? Pięć lat temu mówili: Nijaki Pudełko z szarego papieru - do tego pięć lat temu miejscy marketingowcy porównywali wizerunek Lublina, bo tak, jakby go nie było. Teraz ratusz chce sprawdzić, czy pięcioletni okres intensywnych akcji promocyjnych i organizowania dużych imprez dał efekty. Badania, jakie miasto przeprowadzi na przełomie sierpnia i września, to od pięciu lat pierwszy duży sondaż na temat wizerunku Lublina. - Chodzi m.in. o sprawdzenie efektów pracy nad strategią marki miasta, efektów akcji promocyjnych - mówi Krzysztof Łątka, dyrektor wydziału projektów nieinwestycyjnych urzędu miasta. Efekty poprzednich badań, przeprowadzonych w 2007 roku, były z jednej strony przerażające, ale z drugiej dawały miastu szansę. Wówczas większości respondentów Lublin nie kojarzył się z niczym – z żadnym miejscem ani znaną osobą. Badani wymieniali miasto wśród tych biednych i zacofanych. Ale kierujący wtedy miejskim marketingiem Michał Krawczyk, porównując wizerunek Lublina do szarego pudełka, twierdził, że dobrą stroną jest możliwość pokierowania kreacją wizerunku miasta w dowolnym kierunku. Potem wybrano m.in. nowe miejskie logo, hasło „Miasto Inspiracji”, a za tym poszły intensywne akcje promocyjne: billboardy w największych miastach Polski, filmy reklamowe w warszawskim metrze czy pamiętna, różnie odbierana akcja z oryginalnie przebranymi autostopowiczami (np. król i wielka marchewka) łapiącymi okazję do Lublina na rogatkach dużych miast. - Badania będziemy prowadzić dwutorowo, w internecie i na ulicach Lublina wśród obecnych tu turystów. Wprawdzie szczyt sezonu już minie, ale z pewnością turyści jeszcze tu będą - uważa Łątka i tłumaczy, że nie dało się tego zrobić wcześniej, bo sporo czasu zabrały formalności związane z przygotowaniem przetargu na badania. A przetarg właśnie został ogłoszony. Badania będą prowadzone w ramach projektu „Lublin i Rzeszów - współpraca i wyrównywanie szans rozwojowych” realizowanego dzięki programowi operacyjnemu Rozwój Polski Wschodniej. O wynik badań spokojny jest Krawczyk, były szef miejskiego marketingu, a obecnie miejski radny Platformy Obywatelskiej. - Oczywiście nie wiem, co wykażą, ale chciałbym, by okazało się, że w odbiorze Polaków Lublin jest obecnie miastem oryginalnych i ciekawych imprez kulturalnych, takich jak choćby Carnaval Sztuk-Mistrzów czy festiwal Inne Brzmienia - mówi Krawczyk. Marcin Bielesz Źródło: Lublin.gazeta.pl, data dostępu 06.08.2012 Uniejów zreperuje nasze zdrowie W 1993 roku we wsi podhalańskiej Bańska Niżna koło Nowego Targu pierwsze 5 domów ogrzewała gorąca woda z podziemi, a w 2008 roku powstało publiczne kąpielisko geotermalne. Komunalną ciepłownię zasilaną gorącą wodą z podziemi mają od 1997 roku zachodniopomorskie Pyrzyce. W Uniejowie koło Łodzi są w głębi ziemi gorące wody, do ogrzewania sąsiednich bloków mieszkalnych, a ostatnio też do urządzenia uzdrowiska. Nad Wartą gorące wody podziemne służą w tym mieście poprawianiu zdrowia i gospodarce komunalnej. Uniejów znany jest od 1136 roku a już w 1285 miał prawa miejskie, które stracił w 1870 roku by je odzyskać dopiero w 1919 roku i ponownie w lipcu 1945 roku. Miasto leży nad Wartą w woj. łódzkim, w pow. poddębickim, do 1998 roku było w woj. konińskim. Dziś ma około 3 tys. mieszkańców. Władze miasta od 28 kilku lat starały się, aby podziemny majątek wykorzystać na powierzchni, czyli na podstawie przepisów o wykorzystaniu energii odnawialnej i ustawy z 2005 roku o lecznictwie uzdrowiskowym, uzdrowiskach i obszarach ochrony uzdrowiskowej oraz o gminach uzdrowiskowych. Uniejowski wniosek z sierpnia 2011 roku uznano w Ministerstwie Zdrowia za uzasadniony uznano, że miasto i gmina ma odpowiednie warunki naturalne do stworzenia uzdrowiska i prowadzenia lecznictwa uzdrowiskowego. Miasto i cała gmina znane są ze swoich walorów turystycznych. Tryskające spod ziemi w Uniejowie gorące wody na mocy Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 27 czerwca 2012 roku pozwoliły nadać status uzdrowiska miastu Uniejów wraz z sąsiednimi sołectwami: Spycimierz, Spycimierz Kolonia, Zieleń i Człopy położonymi na obszarze gminy Uniejów. (Dzienniku Ustaw z 2012 roku poz. 782). Tak formalnie doszło do powstania 45 polskiego, a zarazem pierwszego uzdrowiska termalnego. Dojdzie niebawem do zmiany nazwy miasta na Uniejów Termalny, lub Uniejów Zdrój. Taka ilość – i to coraz bardziej znanych uzdrowisk także w skali międzynarodowej - przemawia za uznaniem naszych zasobów naturalnych za liczące się w Europie, a oprócz tego jest jeszcze około 70 miejscowości o walorach potencjalnie uzdrowiskowych. Jeśli w kolejnych latach uda im się spełnić wymagania, zwłaszcza zrealizować odpowiednie inwestycje, mogą uzyskać status uzdrowiska. A oprócz tego miejscowości te otaczają bardzo bogate pod względem przyrodniczym, krajobrazowym i kulturowym tereny, niejako uzupełniające ich walory lecznicze czy uzdrowiskowe. Znaczenie naszych uzdrowisk dopełnia wysoki poziom lecznictwa, od klasycznych zabiegów leczenia wodą (coraz bardziej modne spa, czyli sanus per aquam – zdrowy przez wodę) aż po wysoko wyspecjalizowaną medycynę kosmetyczną i rehabilitację po skomplikowanych urazach. Sanacja to po łacinie uzdrowienie, stąd sanatorium, placówka dla zdrowia i sanacja uzdrawianie społeczeństwa i ustrój w polityce. Od 2011 roku w Uniejowie rozwija działalność uzdrowiskową, leczniczą, rehabilitacyjną i rekreacyjną dla dzieci i dorosłych warszawski Instytut Zdrowia Człowieka. Sławę polskie miejscowości uzdrowiskowe zdobyły nie tylko poprzez wspaniałe walory krajobrazowe, niepowtarzalne i różnorodne naturalne surowce lecznicze (gazy, wody i borowiny). Dzisiejsze uzdrowiska to wielofunkcyjne, nowoczesne ośrodki leczenia uzdrowiskowego i odnowy biologicznej, wzbogacone licznymi kompleksami do rekreacji wodnej, czyli spa, nowoczesnymi technologiami medycznymi. Nasze uzdrowiska to już od dawna nie tylko wanny kąpielowe czy natryski z wodami leczniczymi, ale ponadto nadmorskie plaże, trasy do spacerów w okolicy uzdrowisk górskich, także żywiczne lasy, bogata przyroda z terenami chronionymi. Ale także z tzw. atrakcjami dla pomnażania walorów uzdrowiskowych, terenami do turystyki aktywnej i wielu rodzajów kwalifikowanej przez tzw. okrągły rok. Dla przypomnienia: właściwości lecznicze Szczawy w gorczańskiej dolinie Kamienicy i innych nikomu nieznanych wsiach badał Stanisław Staszic w 1805 roku podczas krajoznawczo-naukowych wędrówek po terenach górskich i podgórskich. Jednym z wybitnych twórców polskiej balneologii, czyli badania właściwości leczniczych wód źródlanych i leczenia kąpielami, był krakowski uczony Józef Dietl (1804 – 1878), wybitny lekarz, higienista, a nawet prezydent Krakowa. W 1905 roku mieliśmy bez niepodległego państwa Polskie Towarzystwo Balneologiczne, a w 1910 roku powstał Krajowy Związek Zdrojowisk i Uzdrowisk. W 1922 roku uchwalono pierwszą polską ustawę o uzdrowiskach. Do 1937 roku istniały w dawnych granicach Rzeczpospolitej 54 miejscowości uznane za uzdrowiskowe. Obecnie nasze uzdrowiska zrzesza Stowarzyszenie Unia Uzdrowisk Polskich. A więc Uniejów dołączył do tak znanych – często od setek lat – uzdrowisk, jak Lądek Zdrój, Cieplice Śląskie Zdrój, Ciechocinek, Szczawnica, Krynica, Iwonicz, Rymanów, Rabka, Wysowa, Międzyzdroje, Świnoujście, Gołdap, Świeradów Zdrój, Muszyna, Połczyn, Ustroń, Busko, Nałęczów… Tomek Kowalik Źródło: Tomasz Kowalik, korespondencja nadesłana 05.08.2012 Istota jakości kształcenia Nie wszystko, co się liczy, może być policzone, i nie wszystko, co może być policzone, liczy się. Albert Einstein W trakcie ewaluacji rezultatów jakości kształcenia akademickiego nie może umykać pracownikom naukowo-dydaktycznym świadomość odpowiedzi na takie pytania, jak: „W jakim zakresie troska o jakość edukacji jest zarazem dbałością o przyzwoitość? Dlaczego nie określa się, kto ma oceniać samych ewaluatorów? Jaką rolę odgrywają w tym procesie ukryte programy kształcenia i ewaluacji? Dlaczego ten proces nie jest transparentny dla wszystkich jego podmiotów? Jak dalece czynniki wpływające na utrzymanie czy podnoszenie jakości kształcenia powinny być „sterowalne” i przez kogo? Czy partnerom interakcji edukacyjnych chodzi o to samo podczas zabiegów ewaluacyjnych? Jakie stosować kryteria ewaluacji, skoro nie wszystkie zmienne są mierzalne? Jak przygotowywać nauczycieli akademickich do doskonalenia procesu kształcenia? Kto powinien ponosić za ten proces odpowiedzialność?” (E. Ciekot, Funkcje ewaluacji w zapewnianiu jakości kształcenia w uczelniach wyższych, Wrocław 2007. Por. recenzję tej książki B. Śliwerskiego, Kłopoty z ewaluacją, „Forum Akademickie” 2008, nr 9, s. 63). Najczęściej jakość kształcenia akademickiego definiuje się jako stopień doskonałości, porównanie z oczekiwaniami. Polska norma PN-EN-28402 określa jakość jako ogół cech i właściwości wyrobu lub usługi decydujących o ich zdolności do zaspokojenia stwierdzonych lub przewidywanych potrzeb klientów. 29 Na potrzeby tego artykułu przyjmiemy, że jakość uniwersyteckiego kształcenia wyraża jego właściwość i wartość. Rozpatruje się ją w wymiarze rezultatu. Podporządkowane są temu europejskie i krajowe ramy kwalifikacji. Wyższa jakość dydaktyki. Maksyma nauczyciela akademickiego zawiera się w słowach „badaj i kształć”. Tymczasem procesy umasowienia i urynkowienia szkolnictwa wyższego spowodowały zanik wspólnotowości (universitas ) profesorów i studentów, uwiąd relacji mistrz – student, zdeformowały sens i funkcjonowanie uniwersytetu, zdegradowały jego jakość. Nasze uniwersytety, aby znaleźć się wśród najlepszych tego typu uczelni Unii Europejskiej, muszą porzucić szablony, wzmocnić swoją obecność w naukowych programach europejskich, konfrontować się z nauką światową i prowadzić zajęcia dydaktyczne na najwyższym poziomie w sensie społecznym, merytorycznym, metodologicznym, metodycznym i utylitarnym. Potrzeba podwyższania jakości dydaktyki wynika już nie tylko z odpowiedzialności pracownika naukowo-dydaktycznego za swą pracę, lecz także z jego społecznej odpowiedzialności i przeobrażania się uniwersytetu. Jego efektywność postrzega się coraz częściej przez pryzmat jakości kształcenia. Samo przekazywanie wiedzy już nie wystarcza, aby należycie wykonywać obowiązki dydaktyczne. Chodzi o to, żeby dydaktyk kreował właściwe relacje uczestników procesu kształcenia, budził w studencie zdolność bycia aktywnym, kreatywnym i innowacyjnym. W warunkach coraz łatwiejszego i szerszego dostępu do wiedzy bardziej palące niż jej przekazywanie staje się to, jak ją spożytkować i pomnożyć. Skoro student ma dostępną w zasięgu ręki wiedzę, to nauczyciel akademicki ma go skłonić do poszukiwania jej, pomóc mu w ocenie, co jest wartościowe i ją uporządkować. Bycie studentem przypada na okres życia człowieka określanego w psychologii rozwojowej jako późna adolescencja i wczesna dorosłość. Trzeba do niej dostosować dydaktykę poszczególnych przedmiotów studiów. Przełamać bariery. Barierami, które hamują modernizację Polski i utrudniają uniwersytecki postęp w zakresie zwiększania jakości badań naukowych i kształcenia, są: erozja myślenia społeczeństwa w kategoriach dobra wspólnego, jego niski poziom etyki codzienności, postawy roszczeniowe, bardziej taktyczne niż strategiczne podchodzenie do rzeczywistości, niski poziom edukacji. Powstaje pytanie, czy uniwersytet jest w stanie przełamać te bariery w ramach rzetelnego wypełniania swej promodernizacyjnej misji. Uniwersytet stoi przed koniecznością zwrócenia baczniejszej uwagi, aby wytwarzana przezeń wiedza była użyteczną (w sensie społecznym, cywilizacyjnym, kulturowym, ekonomicznym), dla gospodarki narodowej, organizacji pozarządowych, samorządowców i animatorów społeczeństwa wiedzy i była przykładem zobowiązującym do kreatywności, autonomii, intelektualnego nonkonformizmu, permanentnej transgresji poza zastane schematy. Istoty jakości akademickiego kształcenia i jej uwarunkowań wewnątrz uniwersytetu i poza nim nie da się zrozumieć bez dostosowywania uczelni do społeczeństwa wiedzy i gospodarki narodowej opartej na niej. Wymaga to odpowiedzi na szereg pytań: Jak zwiększać jakość kształcenia uniwersyteckiego w masowym do niego dostępie studentów? Jak optymalne spożytkować szeroki dostęp do wiedzy? Jak pogodzić wysokie wymagania stawiane absolwentom uniwersytetu ze zróżnicowaną zdolnością młodzieży do studiowania? Jak określić odpowiedzialność uniwersytetu za jakość kwalifikacji i kompetencje jego absolwentów? Jak zadbać, żeby studenci byli przygotowani na takie wyzwania, jak: ochrona naturalnego środowiska, wyczerpujące się źródła energii, niezbędność ograniczenia odpadów, konieczność innowacyjności w gospodarce, postęp w rozwoju techniki i technologii, szanse i zagrożenia wynikające z globalizacji? Jak podnieść efektywność ćwiczeń, konwersatoriów, lektoratów, wykładów, seminariów ze studentami w dobie zaniku ciekawości z ich strony? Pytania te trzeba uzupełnić o rozstrzygnięcie następujących kwestii: Jak rozumieć jakość kształcenia w społeczeństwie wiedzy, w którym niełatwo o punkty odniesienia w jej określaniu? Jak ustalać jakość kształcenia, gdy dotychczasowy system nauczania i studiowania znajduje się na wirażu i pojawiają się liczne alternatywne źródła wiedzy wraz z jej natychmiastowym udostępnieniem w elektronicznych formach komunikacji? Czy i o ile możliwe jest podniesienie jakości kształcenia przy olbrzymim wzroście skolaryzacji studiów i minimalnym zwiększaniu się liczby nauczycieli akademickich oraz obniżaniu się poziomu wiedzy młodzieży, masowo ubiegającej się o indeks uniwersytetu i jej rekrutacji bez selekcji w uczelniach niepublicznych? Jak wyrażać jakość kształcenia w poszczególnych naukach przy coraz większej presji w polityce systemu oświaty, nauki i szkolnictwa wyższego, edukacji i zarządzaniu uczelniami na użyteczność edukacji kosztem jej humanistycznego aspektu? Niestety, znowelizowane Prawo o szkolnictwie wyższym nie daje zadowalających odpowiedzi na te i im podobne pytania. Natomiast trafnie zakłada tak istotne zmiany w funkcjonowaniu uniwersytetu, jak: nowoczesny system kształcenia, więcej praw dla studentów, uproszczenie ścieżki kariery akademickiej oraz integracja uniwersytetu z gospodarką i kształcenie na potrzeby rynku pracy. Realizacja tych zadań nie będzie łatwa, ponieważ uniwersytet piętrzy problemy, wybiera częściej strategię przetrwania, a w mniejszym stopniu adaptacji czy restrukturyzacji. Uwarunkowania jakości kształcenia. Jakość kształcenia uniwersyteckiego jest uwarunkowana: wartością nauczycieli akademickich, poziomem intelektualnym studentów, programami studiów i infrastrukturą uczelni. 30 Jako wyznacznikami jakości akademickiego kształcenia można posłużyć się czynnościami zmierzającymi do tego, żeby: było w nim więcej nauki niż dydaktyki, odbywało się wprowadzanie studentów w obszary kultury symbolicznej, otaczano szczególną troską język ojczysty (H. Kwiatkowska, Jakość kształcenia – ale jaka? (w:) Jakość kształcenia akademickiego w świecie mobilności i ryzyka, red. H. Kwiatkowska, R. Stępień, Pułtusk 2011). Określenie jakości kształcenia akademickiego można usytuować między poglądami słynnego brytyjskiego fizyka i matematyka lorda Kelvina, czyli Williama Thomsona oraz G. Higheta. Pierwszy z nich twierdzi: „Jeżeli możesz mierzyć to, o czym mówisz i wyrazić to w liczbach, wiesz coś o tym, ale kiedy nie możesz mierzyć, kiedy nie możesz tego wyrazić w liczbach, twoja wiedza jest uboga i niezadowalająca”. Natomiast G. Highet uważa, że określając zbyt dokładnie, czym ma być proces kształcenia, ryzykujemy marnowaniem szans, które on stwarza. Autor ten dowodzi, że nauczanie nie jest nauką, lecz sztuką. Utrzymuje, że stosowanie celów i zasad nauk ścisłych do ludzi jest niebezpieczne. Stwierdza, że „jest nieodzowne, aby każdy nauczyciel był systematyczny w planowaniu swej pracy i ścisły w podawaniu faktów. To jednak nie czyni jego nauczania «naukowym». Nauczanie wiąże się z emocjami. […] Dziecko wychowane «naukowo» byłoby pożałowania godnym monstrum. […] Nauczanie nie jest podobne do wywoływania reakcji chemicznej: znacznie bardziej przypomina malowanie obrazu lub komponowanie utworu muzycznego […] uprawianie ogrodu lub pisanie listu do przyjaciela. Musisz włożyć w nie serce, musisz zdawać sobie sprawę, że nie wszystko można załatwić formułkami, gdyż w przeciwnym razie zmarnujesz całą swoją pracę, swoich uczniów i samego siebie […]. Czy wszystko musi być zdefiniowane, rozłożone na czynniki pierwsze i zmierzone? Czy w nauczaniu nie ma już miejsca dla spontaniczności. Dla sztuki uprawianej przez wykształconego człowieka”. Stanowisko pośrednie wyraża pogląd A. Einsteina, który stanowi motto tego artykułu. Najczęściej badanie jakości kształcenia sprowadza się do porównania jego warunków z założonymi standardami lub badania stopnia zaspokojenia potrzeb oraz oczekiwań. Postępując w ten sposób odpowiadamy odpowiednio na pytanie: jak organizowane jest kształcenie, po co to czynimy? O uniwersytecie wysokiej jakości można mówić wtedy, jeśli wszystkie obszary jego działania – badania naukowe, kształcenie, zarządzanie uczelnią – sprawnie funkcjonują. Dobry uniwersytet określa swoją misję i realizuje zadania, które zaspokajają potrzeby studentów, nauczycieli akademickich, społeczność regionu i kraju zainteresowaną jego działalnością. Takie podejście wynika z oddania w ręce uniwersytetu wielu decyzji jego dotyczących, gdyż zgodnie z tradycją uczelnia ta sama decyduje o sposobach realizacji ogólnych celów edukacyjnych. Najważniejsze jest jednak tworzenie warunków rozwoju studentów. Pytanie o jakość pracy uniwersytetu znacznie wykracza poza dotychczasowe European Standard Guidelines for Quality in HE i inne znane akredytacje studiowania. By uniwersytet mógł poradzić sobie z oczekiwaniami swej społeczności musi być instytucją kształcącą się. Dlatego sprawnie funkcjonujący system działalności uniwersytetu powinien kierować się zdolnością do rozwoju, gdyż istotą dobrej uczelni jest efektywne kształcenie i studiowanie. Jest to cel jej istnienia, dlatego w jakości pracy uniwersytetu zasadnicze znaczenie ma tworzenie warunków umożliwiających studentom i nauczycielom akademickim osiągnięcie efektywnego kształcenia. Określanie jakości pracy uniwersytetu wymaga badań jej efektywności. Efektywność jest istotną i złożoną właściwością działań ludzkich. Dotyczy to także aktywności w sferze edukacji. Szersze przedstawienie istoty i rodzajów efektywności realizacji procesu kształcenia, jej licznych uwarunkowań, kryteriów, wskaźników, ujęć wymagałoby obszernego studium. O efektywności realizacji procesu kształcenia w uniwersytecie możemy mówić wówczas, gdy korelaty jego edukacji współprzyczyniają się w optymalnym stopniu do osiągania wartości. Wspólnymi dla uniwersytetu państw Unii Europejskiej wartościami są: prawa człowieka (godność osoby), ochrona praw i swobód człowieka, praworządność demokratyczna, równość szans jednostek, budowanie kultury pokoju, odrzucanie przemocy, poszanowanie innych ludzi, respektowanie praw mniejszości narodowych i etnicznych, solidarność międzyludzka, zrównoważony rozwój, ochrona ekosystemu, odpowiedzialność jednostkowa. Opierając się na nich przyjęto następujące strategiczne cele edukacji: równość szans edukacyjnych; demokratyzacja edukacji; rozwój aktywności twórczej człowieka; autokracja; szacunek dla różnicy. Ponadto zwrócono uwagę na edukację, która zorientowana jest na uczestnictwo w kształtowaniu warunków społeczeństwa demokratycznego w naszym kraju oraz na taką integrację Polski z państwami UE, bez utraty własnej tożsamości. Ze względu na pośpiech legislacyjny w nowelizacji interesującej nas tu ustawy nie uniknięto usterek, a nawet błędnych rozstrzygnięć. Zarzewie dalszych nowelizacji. Nie do wszystkich zmian ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym jestem przekonany. Niepokoi brak jasnych, przejrzystych koncepcji wychowywania studentów, utrzymywanie rosnącej biurokracji w życiu uniwersytetu i zachowawcze podejście do wyzwań, przed którymi stoi ta uczelnia. Uderza otwieranie drogi do pierwszego stopnia naukowego (doktora) osobom nieposiadającym tytułu zawodowego magistra. Natomiast dysertację doktorską może stanowić kilka artykułów lub rozdział w monografii. Z kolei nadanie stopnia naukowego doktora habilitowanego nie wymaga publikacji związanej z nim rozprawy i odbycia kolokwium. Czy te drogi awansu naukowego nie prowadzą do dalszego obniżenia poziomu badań naukowych i kształcenia uniwersyteckiego? Zakłada się w nim wprowadzenie nowoczesnego finansowania nauki dzięki powierzeniu tej czynności ekspertom skupionym wokół Narodowego Centrum Nauki i Narodowego Centrum Badań. Rozwój w oparciu o przejrzyste 31 zasady oceny działalności naukowej i badawczo-rozwojowej Komitetu Ewaluacji Jednostek Naukowych. Powstaje pytanie, czy w tej procedurze finansowania nauki nie występuje zbyt wielu decydentów? Wprowadza się przeprowadzenie parametryzacji jednostek naukowych uniwersytetu (wydziałów i instytutów), a następnie ich klasyfikację na kategorię A, B C i A+ (w terminie do 30 września 2012 roku). Zadaniem Komitetu Ewaluacji Jednostek Naukowych będzie wyłonienie, wykreowanie z jednostek A najlepszych, którym zostanie przyznana kategoria A +. Jest to istotne, ponieważ ustawa uzależnia finansowanie ich działalności statutowej w zależności od przyznanej kategorii. Niewątpliwie system ten mobilizuje i motywuje do polepszenia poziomu badań naukowych i dbałości o jakość akademickiej dydaktyki. Czy uda się tego dokonać obiektywnie w sposób nie budzący sporów i krytyki skoro nie dysponuje się jednoznacznymi i czytelnymi kryteriami produktywności naukowej, parametryzacji i kategoryzacji jednostek uniwersytetu? Istnieje niebezpieczeństwo, że nowa „ustawa o szkolnictwie wyższym, pozwalająca na zatrudnianie doktorów bez habilitacji na stanowiskach profesorskich, wzmocni rodzinno-towarzyski układ rządzący nauką polską” (M. Kosmulski, Arytmetyka demograficzna, FA 3/2011). Nieporozumieniem jest następujący algorytm w odniesieniu do minimum kadrowego: dwóch magistrów liczy się tyle, co jeden doktor, a dwóch doktorów stanowi równowartość jednego doktora habilitowanego. Tymczasem uniwersytetowi „jest potrzebna właściwa polityka rozwoju nowej kadry, oparta na solidnych, zdrowych fundamentach, a młodym pracownikom taka atmosfera pracy, w której czuliby się odpowiedzialni za swój los i swoją przyszłość. Jedynie dobrze przygotowana młoda kadra, mająca solidny dorobek naukowy w renomowanych czasopismach, jest w stanie konkurować z naukową czołówką światową” (K. Sangwal, My, nauczyciele, FA 9/2010). Czy nie zbytnio preferuje się model biznesowy w nauce, przygotowujący kadry dla innowacyjnej gospodarki? Jednym z zasadniczych problemów nauki polskiej są niskie zarobki nauczycieli akademickich. To one wywołały wieloetatowość i nakazują szukanie dodatkowych źródeł zarabiania, odciągających od zasadniczych powinności badawczych i dydaktycznych. Niestety, reforma uniwersytetu nie rozwiązuje tego nabrzmiałego od wielu lat problemu. Rodzina nie powinna się wzajemnie zatrudniać i nadzorować. To niedobry obyczaj. Podobnie jak ten, że doktorat i habilitację przeprowadza na tej samej uczelni, gdzie się zaczynało i kończyło studia. To zmniejsza mobilność nauczycieli akademickich i w najwyższym stopniu nie motywuje do rozwoju naukowego. Dlatego słusznie zakłada się w nowym prawie, że między bliskimi i krewnymi nie może istnieć stosunek podległości służbowej. Mąż nie może być kierownikiem dla żony, ojciec dla córki czy brat dla brata. Bijemy rekordy w liczbie kierunków kształcenia uniwersyteckiego. Stąd przyznanie jednostkom organizacyjnym uniwersytetu, posiadającym uprawnienia habilitacyjne, prawa do samodzielnego uruchamiania i prowadzenia studiów na kierunku i poziomie kształcenia stwarza niebezpieczeństwo dalszego pogłębiania ich mozaikowatości. Nie służy ona zwiększaniu jakości studiów uniwersyteckich. Współfinansowanie (opłacanie studiów przez budżet państwa i studentów) jest niezbędne, bo szkolnictwo wyższe jest coraz droższe i wymagania studentów są coraz wyższe. Mogłoby zostać wprowadzone wraz z uruchomieniem systemu stypendiów, kredytów i pożyczek dla studentów. Dokonywanie wyboru rektora z grona społeczności własnego uniwersytetu ogranicza możliwość wskazania najlepszego lidera uczelni. Kryje też źródło patologii, ponieważ w ten sposób wyłoniony szef staje się zakładnikiem tych, którzy na niego głosowali. Często jest obligowany przez ich interesy, które nie zawsze pokrywają się z interesami uniwersytetu. Rektorem uczelni publicznej nie musi być uznanej renomy profesor. Ma on być przede wszystkim menedżerem. W praktyce może to oznaczać zastępowanie rektora przez menedżera. Jakkolwiek z roku na rok rośnie liczba studentów zagranicznych w uniwersytetach Polski, to nasz kraj ma najniższy wskaźnik umiędzynarodowienia studiów krajów należących do Organizacji Współpracy Ekonomicznej i Rozwoju (OECD). Trzeba tę sytuację zmienić. Dążność do poprawy jakości dydaktyki i możliwości jej porównywania spowodowały żądania określonych standardów kształcenia. Tymczasem samo pojęcie standard kształcenia zawiera w sobie sprzeczności. Od standardów wymaga się, żeby były rozpoznawalne w kompetencjach działań studentów, a nawet dawały się mierzyć. Natomiast kształcenie i studiowanie są otwartymi, zmiennymi, a jednocześnie kompleksowymi stanami uczestników procesu nauczania i uczenia się, niezwykle opornymi na pomiar. Za sukces znowelizowanej ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym uważa się, że nie akcentuje ona procesu kształcenia, lecz jego efekty. Czy można je osiągnąć nie zwiększając dbałości o jakość tego procesu? Stąd rodzą się pytania, czy nowe Prawo o szkolnictwie wyższym: wpłynie na wzrost efektywności badawczej, dydaktycznej i innowacyjnej uniwersytetu; przyczyni się do uporządkowania funkcjonowania i zdynamizowania nauki i kształcenia akademickiego; skieruje uniwersytet ku jego rozwojowym trendom, którym na imię: otwartość, jakość, różnorodność, gospodarka, rynek pracy, dialog z otoczeniem? Kazimierz Denek 32 Prof. dr hab. Kazimierz Denek, specjalista w dziedzinie dydaktyki ogólnej i ekonomiki kształcenia, jest kierownikiem Zakładu Dydaktyki Ogólnej na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracuje także w Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji im. Mieszka I w Poznaniu. Źródło: Forum Akademickie, data dostępu 11.08.2012 Wznowienie monografii w świetle nowych zasad punktowania Na początku miesiąca pisałem o aktualnie obowiązujących wytycznych w sprawie punktowania publikacji [http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/aktualnie-obowiazujace-definicje-oraz-punkty-zapublikacje-ogloszono-rozporzadzenie-w-dzienniku-ustaw/] oraz przyjętej definicji monografii. Jeżeli ktoś wczytał się dokładnie w gotowe rozporządzenie, zauważył zapewne w punkcie trzecim paragrafu ósmego takie sformułowanie: „Do osiągnięć naukowych i twórczych jednostki naukowej nie zalicza się monograficznych artykułów opublikowanych w czasopismach, skryptów i podręczników akademickich, powieści, zbiorów poezji, zbiorów opowiadań i reportaży, pamiętników i dzienników oraz wznowień monografii naukowych”. O podręcznikach oraz skryptach już kiedyś pisałem i nadal uważam, że bez wyraźnej zachęty do publikowania takowych możemy znaleźć się za kilka/kilkanaście lat w sytuacji, w której nie będzie aktualnych i dobrych podręczników akademickich. Jeśli chodzi o punktowanie, to tutaj sprawa jest klarowna – za takie publikacje nie ma punktów. Otrzymałem ostatnio kilka wiadomości, które uświadomiły mi, że środowisko prawnicze ma pewien problem związany ze wznowieniami monografii. Napisał do mnie m.in. profesor Piotr Machnikowski oraz Pani Bożena Kamińska z pytaniem o to, czym dokładnie jest wznowienie. Jest to o tyle ciekawe, że w naukach prawnych wydaje się (i jest na to po prostu zapotrzebowanie) zaktualizowane publikacje ze względu na zmianę stanu prawnego. Czym jest dodruk a czym wznowienie? W rozporządzeniu nie ma definicji wznowienia, zatem wydaje się, że najrozsądniejszym punktem odniesienia będą wytyczne Biblioteki Narodowej zawarte w Komunikacie Biblioteki Narodowej w sprawie ISBN na dodrukach [http://www.bn.org.pl/programyi-uslugi/isbn/zasady-nadawania-isbn]. Czytamy tam: ● Wznowienie (ang. re–edition, fr. réédition): publikacja różniąca się od wydań poprzednich zmianami wprowadzonymi w treści (wydanie przejrzane) lub w kompozycji (nowe wydanie) i wymagająca nowego numeru ISBN (ISO 9707:2008 punkt 2.34). ● Dodruk (ang. reprint, fr. réimpréssion): nowy nakład bez żadnych zmian w formie fizycznej, w treści ani w kompozycji (poza poprawieniem błędów drukarskich), który nie wymaga nowego numeru ISBN. (ISO 9707:2008 punkt 2.35). W związku z tym wznowienie może zawierać drobne zmiany i uzupełnienia – wtedy nie jest dodrukiem, ale nie jest też wtedy – tak by wynikało – traktowane przez MNiSW jako nowa monografia. Z definicji przytoczonych powyżej wynika, że zależnie od okoliczności danego przypadku mamy do czynienia albo z dodrukiem, albo ze wznowieniem. Oznaczałoby to zatem, że to Autor lub Wydawca muszą jasno określić, czy jest to wznowienie czy nowa monografia (byleby tylko ktoś nie poddał w wątpliwość decyzji i nie wytknął „autoplagiatu” i ”wymuszania dorobku”, ale to już raczej zależy od specyfiki dyscypliny). Emanuel Kulczycki Źródło: Warsztat badacza komunikacji, data dostępu 16.08.2012 Jak znaleźć czasopisma Open Access ze swojej dziedziny? Jednym z podstawowych składników Otwartej Nauki są czasopisma wydawane w trybie otwartego dostępu. O Open Access pisałem już kilka razy (m.in. w kontekście świetnej konferencji [http://ekulczycki.pl/teoria_komunikacji/open-access-w-bydgoszczy-wrazenia-z-konferencji/], która odbyła się w Bydgoszczy, deklarując otwarty dostęp do wyników projektu grantowego [http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/deklaracja-otwartego-dostepu-do-wynikow-z-grantufinansowanego-przez-ncn/] czy też proponując utworzenie czasopisma naukowego poświęconego otwartemu dostępowi: http://ekulczycki.pl/teoria_komunikacji/bibliotekarze-i-naukowcy-dla-openaccess-pewna-propozycja/). Więcej na temat otwartego dostępu można dowiedzieć się np. z kursu „Open Access – Otwarta Nauka” [http://otwartanauka.cel.agh.edu.pl/] redagowanego przez Karolinę Grodecką i Bożenę Bednarek-Michalską – serdecznie zachęcam do zapoznania się z nim, bowiem w pigułce dostaniemy przewodnik do poruszania się w świecie otwartości. Chociaż coraz więcej osób wie, czym jest otwarty dostęp oraz poszukuje czasopism Open Access, to nie zawsze wszyscy zdają sobie sprawę, od czego rozpocząć poszukiwania. Poniżej zebrałem podstawowe informacje, które mogą posłużyć poruszaniu się w bazach czasopism Open Access. Mam nadzieję, że ten wpis będzie przydatny zarówno autorom (którzy poszukują miejsca do publikacji) jak i czytelnikom, którzy mogą znaleźć ciekawe materiały i nowopowstające periodyki. Zdaję sobie sprawę, że jest dużo więcej miejsc, w których można znaleźć informacje o czasopismach Open Access. Jednakże zaawansowani użytkownicy znajdą je bez większych problemów, 33 a mniej zaawansowani zostaliby zarzuceni niepotrzebnymi linkami. To, co tutaj prezentuję, to i tak brama do przeogromnej liczby czasopism wydawanych w otwartym dostępie. Wpis podzielony jest na trzy części: 1. Co zrobić, jeśli znamy tytuł czasopisma, ale nie wiemy, jaką politykę publikowania przyjmuje? 2. Przeglądanie katalogu czasopism Open Access. 3. Dalsze poszukiwania w wielodyscyplinowych listach. Trzeba pamiętać, że wiele czasopism jest wydawanych przez małych wydawców i mogą nie znaleźć się w poniżej wskazywanych źródłach (chociażby dlatego, że katalog DOAJ bardzo długo weryfikuje wszelkie zgłoszenia). Dlatego zawsze warto wejść na stronę konkretnego czasopisma i tam poszukać informacji. Jeśli natomiast nie ma jasnej informacji, najlepiej napisać do wydawcy. 1. Co jeśli wybraliśmy czasopismo, ale nie wiemy, czy umożliwia Open Access? W przypadku, gdy wybraliśmy czasopismo, w którym chcemy coś opublikować, ale nie jesteśmy pewni, czy wydawca umożliwia publikację w trybie otwartego dostępu, najlepiej sprawdzić to w katalogu SHERPA/RoMEO [http://www.sherpa.ac.uk/romeo/search.php]. Jest to zbiór informacji na temat polityki wydawniczej poszczególnych wydawców naukowych. Ta wyszukiwarka pozwoli nam również odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie: ”Czy mogę wrzucić pdfa z artykułem z czasopisma X na swoją stronę?”. Wpisując w wyszukiwarce słowa występujące w tytule periodyku lub pełną nazwę czasopisma, uzyskamy najważniejsze dane na temat Open Access. Poniżej zamieściłem printscreen z modelu wydawniczego czasopisma „Communication Theory”. Wynika z tego, że z czasopisma tego mogę archiwizować pre-printy, ale nie mogę zamieszczać nigdzie ostatecznej wersji pliku PDF stworzonego już przez wydawcę. Problematyczne jest natomiast samo rozumienie tego, czym jest pre– i post– print. Serwis SHERPA RoMEO charakteryzuje pre-print jako wersję dokumentu przed przeglądem (peer-review) oraz post-print jako wersję dokumentu po przeglądzie z uwzględnieniem zmian dokonanych w czasie procesu recenzowania. Oznacza to, że ze względu na treść, post-print należy traktować jak opublikowany artykuł. Jednak pod względem wyglądu może on nie być taki sam jak opublikowany artykuł, ponieważ wydawcy często zastrzegają sobie własny układ i formatowanie. Zazwyczaj oznacza to, że autor nie może korzystać z generowanego przez wydawcę pliku PDF, ale może posługiwać się własną wersją pliku PDF w celu umieszczenia go w repozytorium. Źródło: Wydział Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej: http://www.elka.pw.edu.pl Dlatego też warto zapoznać się z oznaczeniami (kolorami RoMEO), które katalog wprowadził dla ułatwienia zrozumienia i porównania różnych polityk wydawniczych. 34 Kolor Polityka archiwizowania Green wolno archiwizować pre-printy i post-printy Blue wolno archiwizować post-printy Yellow wolno archiwizować pre-printy White nie wolno archizować 2. Przeszukiwanie katalogów Natomiast kiedy chcemy po prostu przeszukać katalogi czasopism wydawanych w otwartym dostępie, to najlepiej rozpocząć przeglądanie od chyba najbardziej znanego katalogu, jakim jest DOAJ – Directory of Open Acces Journals [http://www.doaj.org/]. DOAJ – Directory of Open Access Journals Katalog możemy przeszukiwać na wiele sposobów. Ważne jest to, że w jednym miejscu otrzymujemy wiele informacji na temat różnych czasopism. DOAJ informuje o kraju wydawcy, językach publikacji, roku rozpoczęcia wydawania oraz – co ważne – o opłacie wydawniczej i przyjętej licencji. Poniżej widoczny jest fragment wyników po wpisaniu hasła „communication”. Open J-Gate Open J-Gate [http://www.openj-gate.com/] to jedna z większych baz agregujących informacje o czasopismach Open Access. Niestety w maju tego roku została zamknięta na „kilka miesięcy” i obecnie pojawia się komunikat: „Wracamy wkrótce”. Dlatego też, wierząc w powrót, zamieszczam link [http://www.openj-gate.com/] do tego miejsca. 3. Dalsze poszukiwania Na zakończenie warto również sięgnąć do różnych zestawień tematycznych. Poniższe listy pochodzą z angielskiej Wikipedii ze strony Open-access journal [http://en.wikipedia.org/wiki/Openaccess_journal]. Wielodyscyplinowe listy czasopism ● Die Elektronische Zeitschriftenbibliothek (English version) (EZB): http://rzblx1.uni-regensburg.de/ezeit/index.phtml?bibid=AAAAA&colors=7&lang=en ● J-STAGE [http://www.jstage.jst.go.jp/browse/-char/en] – Czasopisma japońskie – nie cała treść jest w otwartym dostępie. ● Genamics JournalSeek: http://journalseek.net/ ● Journals4Free: http://www.journals4free.com/ ● LivRe!: http://livre.cnen.gov.br/ ● JURN directory: http://www.jurn.org/directory/ ● Open Access Journals Search Engine (OAJSE): http://oajse.com/ ● Revistas CSIC: http://revistas.csic.es/ ● University of Nevada Collection of Free Electronic Journals: http://www.library.unr.edu/ejournals/free.aspx ● Directory of Open Access Journals: http://www.doaj.org/ 35 Tematyczne listy czasopism Open Access ● Alphabetical list of Open Access Journals in Ancient Studies: http://ancientworldonline.blogspot.com/2009/10/alphabetical-list-of-open-access.html ● ABC-Chemistry: Directory of Free Journals in Chemistry: http://abc-chemistry.org/ ● Open Access Journals in the Field of Education: http://aera-cr.asu.edu/ejournals/ ● Geoscience e-Journals: http://wwwtmp.univ-brest.fr/geosciences/e-journals/ ● FreeMedicalJournals: http://www.freemedicaljournals.com/ ● Perspectivia.net: http://www.perspectivia.net/?set_language=en ● Open Access Journals in East Asian Studies: http://www.foreast.org/journals ● Directory of full-text open journals in business research: http://www.jurn.org/fuse/fuse-titles.html Czy coś jeszcze powinno się znaleźć w tym zestawieniu? Warto przeczytać również: ● „Nie” dla Otwartej Nauki i Open Access, czyli strach kota przed myszą: http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/nie-dla-otwartej-nauki-i-open-access-czyli-strach-kota-przedmysza/ ● Bibliotekarze i naukowcy dla Open Access. Pewna propozycja: http://ekulczycki.pl/teoria_komunikacji/bibliotekarze-i-naukowcy-dla-open-access-pewnapropozycja/ ● Open Access w Bydgoszczy. Wrażenia z konferencji: http://ekulczycki.pl/teoria_komunikacji/openaccess-w-bydgoszczy-wrazenia-z-konferencji/ ● Ubuntu + Zotero + LibreOffice – świetny kombajn do pisania publikacji naukowych: http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/ubuntu-zotero-libreoffice-swietny-kombajn-do-pisaniapublikacji-naukowych/ ● Deklaracja „Otwartego dostępu” do wyników z grantu finansowanego przez NCN: http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/deklaracja-otwartego-dostepu-do-wynikow-z-grantufinansowanego-przez-ncn/ Źródło: Warsztat badacza komunikacji, data dostępu 13.08.2012 Google Scholar rozwija się – dodano rekomendacje na podstawie profilu Google Scholar poinformowało na swoim blogu [http://googlescholar.blogspot.com/2012/08/scholarupdates-making-new-connections.htmlś o uruchomieniu nowej funkcji. O Google Scholar pisałem już wielokrotnie (chociażby w poradniku dla redaktorów: http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/jakzglosic-czasopismo-do-google-scholar-poradnik-dla-wydawcow-i-redaktorow/) czy też o Google Scholar Metrics – nowym narzędziu bibliometrycznym [http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/google-scholarmetrics-nowe-narzedzie-bibliometryczne/]. Jednakże z perspektywy autora publikacji naukowych najciekawszą składową jest Google Scholar Citations [http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/googlescholar-citations-nowe-narzedzie-do-obliczania-indeksu-h-i-sledzenia-cytowan/] umożliwiające założenie własnego profilu (wyświetlanego w wynikach wyszukiwania Google Scholar) i śledzenie swojego dorobku. Wczoraj [08.08.2012] natomiast została uruchomiona nowa funkcja „My updates” (nie działa jeszcze w polskiej wersji, zatem trzeba wejść poprzez stronę scholar.google.com). Warunkiem używania tego narzędzia jest posiadanie własnego profilu. Dlaczego? Bowiem „My updates” to rekomendacja najnowszych artykułów naukowych, książek i publikacji, które Google przedstawia nam na podstawie naszych tekstów oraz bibliografii zawartych w nich. Jak piszą sami twórcy [http://googlescholar.blogspot.com/2012/08/scholar-updates-making-newconnections.html]: We analyze your articles (as identified in your Scholar profile), scan the entire web looking for new articles relevant to your research, and then show you the most relevant articles when you visit Scholar. We determine relevance using a statistical model that incorporates what your work is about, the citation graph between articles, the fact that interests can change over time, and the authors you work with and cite. You don’t need to configure updates or enter any queries. We’ll notify you about new updates by displaying a preview on the homepage and highlighting a bell icon on search results pages. 36 Po wejściu na Google Scholar pod wyszukiwarką wyświetlają nam się najnowsze rekomendacje – ale nawet jak na nie nie klikniemy, to pojawi się o nich informacja w formie „dzwonka” w prawym górnym rogu. Możemy również przejść do wszystkich rekomendacji. Muszę przyznać, że rekomendacje, które przedstawiło mi Google są świetnie dopasowane – jestem z nich naprawdę zadowolony. Kiedyś na blogu napisałem post o programie ReadCube „ReadCube — bądź na bieżąco z publikacjami ze swojej dziedziny” [http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/readcube-badz-na-biezaco-zpublikacjami-ze-swojej-dziedziny/]. Wówczas nie do końca zadowalały mnie prezentowane w tym programie propozycje, aczkolwiek trzeba podkreślić, że sposób działania i wyłaniania rekomendacji jest w obu rozwiązaniach inny. Google analizuje nasze własne publikacje, ReadCube natomiast publikacje, które tam „wrzucimy”. Cieszy tak dynamiczny rozwój Google Scholar – co chwilę dostajemy jakieś nowe funkcje, które powoli (ale jednak) rozwijają to – już ośmioletnie – narzędzie. Emanuel Kulczycki Źródło: Warsztat badacza komunikacji, data dostępu 09.08.2012 Badania Horizon 2020 będą w OA? Jak zapowiada Neelie Kroes, komisarz ds. agendy cyfrowej Komisji Europejskiej, Projekt Horizon 2020 sfinansuje badaczom możliwość publikowania prac w wolnym dostępie. O sprawie tej pisze Colin Macilwain z Research Professional. Projekt zapewniłby badaczom wolna rękę w kwestii publikowania prac. Wdrożony zostanie tzw. „złoty OA”, w ramach którego autorzy publikacji płaciliby z góry wydawcom, ale będą mogli także wybrać model „zielonego OA”, w ramach którego autorzy zamieszczaliby swoje materiały w otwartych archiwach bezpośrednio lub też krótko po ich opublikowaniu w wersji papierowej. Plan przewiduje, ze wszystkie artykuły powstałe z wykorzystaniem funduszy z Projektu Horizon 2020, realizowanego w latach 2014-2020 roku, zostaną opublikowane w wolnym dostępie. Plan zakłada, ze do 2016 roku 60% badań wspieranych przez fundusze publiczne w Europie będzie miało status open access. 37 Niestety, plan nie zawiera szczegółowych wskazówek dla stypendystów, jak osiągnąć wolny dostęp. Niektórzy sponsorzy, np. angielski Wellcome Trust, zagrozili sankcjami w razie utrudniania wolnego dostępu do danych. Nadal nie wiadomo czy polityka Komisji wpłynie na nawyki badaczy i zmobilizuje ich do zapewnienia szerszego dostępu do badań. OpenAIRE, repozytorium finansowane przez Komisję Europejska, zdołało już zgromadzić ponad 8000 prac wspieranych finansowo przez Program Ramowy. Pozostałe 16,500 prac oczekuje na publikacje po zakończeniu rocznego okresu embargo. Pilotażowy projekt dotyczący OA w Programie Ramowym wspiera i monitoruje proces wdrażania wolnego dostępu do około 20% projektów finansowanych przez VII Program Ramowy. Niemniej, urzędnicy nie są w stanie przytoczyć dokładnych danych dotyczących liczby publikacji faktycznie udostępnionych w OA. Nadal istnieją wątpliwości dotyczące zastosowania obu opcji OA: „złotej” i „zielonej”. Tim Hunt, biolog, który przewodniczy grupie roboczej Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych pracującej nad wolnym dostępem twierdzi, że głównym problemem „złotego” OA jest to, czy badacze Beda skłonni zapłacić za opublikowanie ich prac po wygaśnięciu ich stypendiów. Przestawicie Komisji Europejskiej zapewnił, że KE zdaje sobie sprawę z problemu i że w projekt Horizon 2020 będzie posiadał odpowiednie mechanizmy, aby go rozwiązać. Rzecznik Nellie Kroes ponownie podkreślił zalety zarówno „złotego” jak i „zielonego” OA i zaproponował, w ramach popierania „złotej” opcji, przeznaczenie funduszy z już istniejącego 1procentowego odpisu od wszystkich stypendiów Programu Ramowego na wsparcie lepszego rozpropagowania wyników badań. Dodał, że obecnie ów 1% jest najprawdopodobniej marnowany na finansowanie produkcji, np.:. „filmów video, które są być może interesujące, ale niezbyt często oglądane”. Urzędnicy twierdza, że to inne szczegółowe rozwiązania dotyczące wdrażania otwartego dostępu powstaną dopiero uzgodnieniu wspólnego stanowiska Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i państw członkowskich w kwestii projektu Horizon 2020. Zamiar wprowadzenia wolnego dostępu został ogłoszony zaraz po tym, jak Europejska Rada ds. Badań Naukowych opublikowała wyniki analiz, z których wynika, że 3/5 z 630 dokumentów dotychczas opublikowanych przez stypendystów Rady znajduje sie w wolnym dostępie. Jest to zaskakująco wysoka liczba, która pokazuje, jak wiele liczących się czasopism naukowych publikuje obecnie materiały w OA natychmiast po zakończeniu sześciomiesięcznego lub rocznego embargo. 13 lipca br. Rada, która jest na poły autonomiczną instytucją i może ustanawiać własne zasady dotyczące open access, ogłosiła, że od listopada br. przystępuje do repozytorium UK PubMed Central. Od tego momentu będzie ono działać pod nazwa: Europe PubMed Central. Źródło: Horizon 2020 research will be open access, [w:] Research, dokument online: http://www.researchresearch.com/index.php?option=com_news&template=rr_2col&view=article&artic leId=1217256 JGS 09.08.2012 Źródło: EBiB, Elektroniczna Biblioteka, data dostępu: 09.08.2012 Nie dostałeś grantu? Może to Twoja wina? W tym wpisie nie chcę się mądrzyć. Nie jestem specjalistą w zakresie zdobywania grantów, ani nie jestem „człowiekiem NCN-u” odpowiedzialnym za informowanie o możliwościach pozyskiwania środków na badaniach. Chciałbym się jednakże podzielić kilkoma refleksjami, do których pchnęły mnie różne rozmowy i spotkania z potencjonalnymi grantobiorcami. Od razu chcę zaznaczyć: ten wpis nie jest o osobach, które złożyły rzetelnie przygotowany wniosek i (1) nie starczyło dla nich środków w konkursie, dlatego nie dostały finansowania; (2) recenzent napisał nierzetelną recenzję, nie zrozumiawszy „co autor miał na myśli” lub po prostu napisał recenzję złośliwą; (3) o osobach, których wnioskowane badania zostały ocenione jako nieinnowacyjny, wtórne itd., ale które to osoby rzetelnie do sprawy. To jest zupełnie inna sprawa. Tutaj chodzi mi o przewinienia piszących wnioski. Tego wpisu nie należy traktować jako wytykania palcami, czy deprecjonowania czyichś starań – chodzi o to, aby wskazać, że naprawdę można być sobie samemu winnym. Część sformułowań, może ktoś uznać za „buńczuczne” – trudno. Chodzi mi skondensowanie pewnych ważnych rzeczy w jednym tekście. Jeżeli po przeczytaniu tekstu stwierdzisz: „to nie o mnie!” – to świetnie. Jeżeli natomiast, coś wyda Ci się znajome – to wiesz, co zmienić. Wielokrotnie rozmawiałem z osobami piszącymi wnioski, miałem okazję siedzieć kilka miesięcy za biurkiem w dziale nauki jednej z uczelni i obserwować osoby, które piszą wnioski, otrzymują je i realizują. Co zatem może być nie tak? Przed podjęciem starań warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań. W ogóle wiesz, co chcesz badać? Nie raz spotkałem się z taką sytuacją. „Słuchaj! Słyszałeś, że można dostać X tysięcy z takiej to a takiej instytucji? Napiszmy projekt, tylko nie wiem, na co…”. Jeżeli nie wiesz, na co potrzebujesz pieniędzy (poza wynagrodzeniem;-), to jak masz napisać dobry wniosek grantowy. Sądzisz, że ktoś da Ci 10, 100, 800 tys. tak po prostu? 38 Wiem, że bardzo często pisze się wnioski „pod konkurs”. Istną plagą były wnioski składane w różnych programach unijnych (najjaśniejszą gwiazdą był konkurs PO IG 8.1 na „innowacyjne” projekty internetowe). Jednakże instytucje grantowe naprawdę potrafią ocenić wnioski, dlatego jeżeli nie wiesz, co chcesz badać – odpuść sobie. Przeczytałeś wytyczne i znasz je od deski do deski? Piszmy wniosek! Okej, ale czy przeczytałeś wszystkie dokumenty potrzebne do wypełnienia wniosku. Wiesz, jakie zasady obowiązują i czy na pewno jesteś uprawniony do składania wniosku. Po co się męczyć, jeśli wszystko pójdzie na marne. Spotkałem profesora zwyczajnego, który przyniósł gotowy wniosek do działu nauki na konkurs…. SONATA z NCN-u (dla młodych naukowców do 5. lat po doktoracie). Studiowanie wszystkich dokumentów pozwoli dobrze napisać wniosek i uniknąć błędów formalnych. Umówmy się: mieć odrzucony wniosek z powodu błędów formalnych, to tak jakby nie wiedzieć, w którą stronę powinno się biec w maratonie. Przecież nie o to chodzi – lepiej poświęcić dużo czasu i zrezygnować, niż poświęcić jeszcze więcej czasu, czekać pół roku na wyniki, a potem rwać włosy z głowy. Nie dość, że błąd formalny, to jeszcze może znalezienie się w „prestiżowym” klubie 20% najgorszych wniosków. Rozumiesz wszystkie zapisy i przepisy? To naprawdę jest bardzo ważne. Trzeba sobie zdawać sprawę, że wynagrodzenie wpisuje się w tzw. kwocie brutto-brutto („superbrutto”), czyli wynagrodzenie zawierające koszty pracownika i pracodawcy. Prosty przykład: wpiszesz sobie 1000zł miesięcznego wynagrodzenia – nie zdziw się, że na przelewie zobaczysz ~560 zł. Chcesz wydać monografię z grantu? Dobrze oblicz budżet, wlicz w to korektę, adiustację, skład, łamanie, projekt okładki itd. – bo na 90% Twoja książka będzie musiała iść na przetarg przez dział zamówień publicznych uczelni. Chyba nie chcesz, aby wynik pracy w grancie był wydany w „Wydawnictwie Pieczątki i Długopisy – Jan Nowak”, prawda? Wiesz, co zrobić, żeby tego uniknąć? Jak wiesz, to super. Jak nie wiesz, masz dwa wyjścia: albo się tego nauczyć (część naukowców powie: ja nie jestem od tego i będą mieli częściowo rację), albo znaleźć osobę w zespole, która to potrafii. Oczywiście można złożyć wniosek i dostać finansowanie bez tego. Ale wówczas życzę anielskiej cierpliwości podczas realizacji. Byłeś w jednostce swojej uczelni odpowiedzialnej za realizację projektów? Wiesz, kiedy będziesz rozliczał pierwszy rok projektowy, prawda? Kto podpisuje Twoje umowy z wykonawcami. A kogo masz się pytać o realizację grantu. Dział odpowiedzialny za realizację projektów, powinien być pierwszym punktem odwiedzin na mapie „Droga do grantu”. Tam się dowiesz, dlaczego. Masz co wpisać w dorobku? To będzie brutalne, ale takie musi być. Chcesz być kierownikiem wniosku. Świetnie. A masz jak „zapełnić” rubrykę z 10 najważniejszymi publikacjami. Masz tylko trzy? Pomyśl, czy ktoś da Ci wówczas 500 tys. Ja wiem, mogą to być trzy publikacje zmieniające świat nauki. Ale postaw się w roli recenzenta. Przecież on nie zna tych publikacji. Ktoś zaraz powie: nie ma publikacji, bo nie mam finansowania – błędne koło. Może i tak, ale trzeba zakasać rękawy i dobić do tego „poziomu minimum”. Nie chcę wynagrodzenia. Po co mi? Po co mi wynagrodzenie? Pracuję dla idei? Tak jak w KBN-ie i MNiSW takie projekty przechodziły, tak NCN raczej rozumie, że praca za darmo „to nie jest to”. Naprawdę załóż, że powinieneś za pracę otrzymać wynagrodzenie i nie pozostawiaj tej rubryki pustej. A w ogóle to finansowanie zacznę od drugiego roku. To co z kosztami pośrednimi? Niemalże w każdym konkursie grantowym jest rubryka „koszty w pierwszym roku realizacji”. Masz tam „zero”? To źle. Pamiętaj, że grantem przynosisz pieniądze dla uczelni. Ten „narzut” to nawet do 30% całości budżetu grantowego – w teorii idzie m.in. na obsługę projektów. Jeżeli w pierwszym roku będziesz chciał zero złotych (usłyszałem od wnioskodawczyni: „bo ja będę tylko czytać i się rozpędzać”), to ile z tego dostanie twoja uczelnia. Sądzisz, że kwestor chętnie podpisze taki wniosek? A musisz mieć podpis. Kupię sobie komputer… Tutaj akurat uważam, sądne jest kupienie sobie nowego komputera. Ale większość recenzentów zakłada inaczej. Przyjmują, że nie można uprawiać nauki bez komputera – więc po co Ci komputer, jeśli jesteś naukowcem – tzn. masz już komputer? Dla własnego dobra, odpuść sobie kupowanie laptopa jeszcze z innej przyczyny. Wiesz, co to są „ogólnouczelniane przetargi na sprzęt komputerowy”? Nie wiesz? Nie chcesz wiedzieć:) Napiszę wniosek w dwa tygodnie Oczywiście, że napiszesz wniosek w dwa tygodnie. Tylko pomyśl, że dobry wniosek pisze się wiele miesięcy. Nie przesadzam. Zapytaj osób, które realizowały/realizują granty, czy swój wniosek pisały w dwa tygodnie? Dwa tygodnie, to powinieneś przeznaczyć na odpoczęcie od gotowego wniosku, aby znów przeczytać go „na świeżo”. Jak napiszesz wniosek w dwa tygodnie i on cudem przejdzie, to na etapie realizacji grantu na pewno czekają cię niespodzianki. 39 Szef kazał napisać w piątek, w poniedziałek składam Dwa tygodnie do dużo czasu. Szef w piątek powiedział, że piszemy wniosek, a w poniedziałek był już gotowy. Brawo! Właśnie niemalże zapewniłeś sobie miejsce w prestiżowym klubie „20%”. No i najczęstsza przypadłość… „Grantowiec gawędziarz”… on ciągle pisze. Pisze, pisze, pisze – tylko że konkursy mijają, a wniosku nie złożył żadnego. Emanuel Kulczycki Źródło: Warsztat badacza komunikacji, data dostępu 14.08.2012 Amazon wypożyczy studentom papierowe książki, czyli rusza z komercyjną biblioteką Dzięki usłudze wypożyczania książek od Amazona studenci będą mogli zaoszczędzić do 70% ceny detalicznej danej książki. Gigant e-rynku będzie więc płatną alternatywą dla bibliotek. Pod koniec ubiegłego roku zastanawialiśmy się w DI, czy e-booki zastąpią studenckie kserówki [http://di.com.pl/news/41761,0,E-booki_zastapia_studenckie_kserowki.html]. Być może w USA uda się zastąpić kserówki zwykłymi wydaniami książek i to bez zmuszania studentów do zakupu podręcznika. Amazon poinformował wczoraj o uruchomieniu wypożyczalni książek dla studentów. Dzięki temu studenci będą mogli zamówić przez internet papierowe wydania książek. Te książki będą mogli zachować na okres 130 dni, czyli mniej więcej jednego semestru w amerykańskich warunkach (usługa jest dostępna tylko w USA). Czytaj: Rusza biblioteka Amazona - tylko na Kindle: http://di.com.pl/news/41345,0,Rusza_biblioteka_Amazona_-_tylko_na_Kindle.html Potem książkę trzeba będzie zwrócić, ale odbędzie się to bez opłat po stronie wypożyczającego. Student będzie musiał jedynie wydrukować etykietę, którą naklei na przesyłkę z książkami. Tę przesyłkę będzie można nadać amerykańską pocztą (USPS). Wypożyczanie książek w ten sposób ma pozwolić na zaoszczędzenie do 70% wartości książek. Jeśli student będzie chciał zatrzymać książkę na zawsze (kupić ją w okresie wypożyczenia), po prostu zgłosi to przez internet i dopłaci różnicę w cenie. Ten, kto zapomni zwrócić książki, będzie obciążony opłatami za przedłużenie okresu wypożyczenia. Zwracana książka musi być oczywiście w dobrym stanie, bez nadmiaru zakreśleń i notatek. Książka nie może być zalana wodą, uszkodzona, oklejona taśmą, pozbawiona wybranych stron, podpalona lub śmierdząca (sic!). Na to ostatnie będą musieli uważać studenci-palacze. Więcej informacji o usłudze można znaleźć na stronie www.amazon.com/textbooks. Nowa usługa Amazona jest bardzo ciekawa z kilku powodów. Po pierwsze trafia ona w społeczne zapotrzebowanie. Studenci potrzebują książek, a posiadanie papierowej kopii daje niezwykły komfort nauki. Zdarza się też, że przyjście z określoną książką na zajęcia jest doceniane przez wykładowców. Wszyscy jednak wiedzą, że książki papierowe są bardzo, bardzo drogie, a bywają też trudno dostępne. Po drugie - Amazon chcąc nie chcąc uruchomił usługę komercyjną oraz dostępną online będącą alternatywą dla zwykłych bibliotek. Ta usługa prawdopodobnie przyniesie przychody, co potwierdza tezę, że dostępność darmowych alternatyw nie wyklucza przychodu z ofert płatnych. Rzecz w tym, by oferta płatna była skrojona na miarę faktycznych potrzeb. W Polsce trwa obecnie dyskusja o podręcznikach. Wydawcy mają za złe Ministerstwu Edukacji Narodowej [http://di.com.pl/news/46118,0,Aktualizacja_Epodreczniki_to_jeszcze_nie_postep_Szkola_bez_podrecznika_to_jest_postep.html], że chce ono stworzenia otwartych podręczników, które mogą być darmowymi alternatywami dla książek dostępnych na rynku. Ciekawe jak zareagowaliby wydawcy na usługę Amazona. Usługa ta może przecież uderzać w przychody ze sprzedaży nowych kopii książek, czyż nie? Ta usługa odpowiada jednak na potrzeby wielu ludzi, którzy są gotowi płacić za książki, tylko chcieliby płacić nieco mniej, a właściwie to nie potrzebują danej książki na zawsze. Zaraz za niechęcią do płacenia za pewne rzeczy stoi chęć do zapłacenia nieco mniej, za nieco inne rzeczy. Amazon najwyraźniej o tym wie. Marcin Maj Źródło: Dziennik Internautów, data dostępu 07.08.2012 40 Certyfikat bibliotekarza dyplomowanego Minister sprawiedliwości, przedstawiając projekt likwidacji warunków ograniczających dostęp do wykonywania niektórych zawodów, wskazał na potrzebę likwidacji dodatkowych uprawnień w zawodzie bibliotekarza. W projekcie ustawy zwanej „deregulacyjną” wprowadzono zmiany przepisów ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, określających kwalifikacje wymagane na stanowisku bibliotekarza dyplomowanego (ilekroć w tekście mowa o bibliotekarzu dyplomowanym, dotyczy to również dyplomowanego pracownika dokumentacji i informacji naukowej) oraz tryb pozyskiwania tych uprawnień. Proponowane zmiany prowadzą w praktyce do likwidacji uznanego wieloletnią praktyką trybu nadawania statusu bibliotekarza dyplomowanego, ale samego stanowiska nie likwidują. Zmiany nie dotyczą całego zawodu (jak to wynikało z anonsów prasowych), a tylko uprawnień do zajmowania czterech, spośród ponad piętnastu stanowisk w bibliotekach szkół wyższych. Proponowana zmiana budzi zdecydowany sprzeciw pracowników bibliotek, i to zarówno tych, którzy są zwolennikami, jak i zdecydowanych przeciwników obecnego trybu pozyskiwania tych kwalifikacji. Wyrażane są obawy, że całkowita dowolność decyzji senatów uczelni w określaniu wymagań kwalifikacyjnych może skutkować stopniową likwidacją tych stanowisk. Równie negatywnie przyjmowana jest możliwość odwrotnej sytuacji, czyli nadania statusu „dyplomowanego” wszystkim pracownikom bibliotek z wyższym wykształceniem. Żadna z tych decyzji nie wpłynie na poprawę jakości oferowanych usług ani obniżkę ich kosztów. Niewątpliwie będzie jednak przedmiotem ważnych decyzji senatów uczelni, skoro liczbę bibliotekarzy dyplomowanych uwzględnia algorytm podziału dotacji dydaktycznej stosowany od kilku lat przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Warto więc dyskutować, czy chcemy mniej pracowników o wyższych, wyraźnie określonych kwalifikacjach i zadaniach, czy lepiej wykazać większą grupę bibliotekarzy, niekoniecznie realizujących zadania nauczycieli akademickich, ale przecież działających w bibliotekach szkół wyższych na rzecz uczelni i jej społeczności. O wadach obecnego systemu pisano już wiele, m.in. w ”Forum Akademickim” (nr 5/2010 i 78/2010). Warto może więc tylko podsumować tę dyskusję wskazując najczęściej zgłaszane zastrzeżenia: • niejasny status formalny certyfikatu bibliotekarza dyplomowanego, określanego jako „naukowo−zawodowy” – sformułowanie to, jak i tryb powoływania komisji, nie mają odpowiednika w innych zawodach, w trybie określania kwalifikacji innych nauczycieli akademickich w Polsce ani w wykazie stanowisk pracowników bibliotek w innych krajach; • nieadekwatność do potrzeb bibliotek szkół wyższych – jest to teoretyczny egzamin w minimalnym stopniu nawiązujący do doświadczenia zawodowego kandydata oraz do zadań, jakie realizuje biblioteka szkoły wyższej. Trudno więc całkowicie kwestionować potrzebę wprowadzenia zmian, ale przede wszystkim trzeba wskazać, co mogą one zmienić w obecnym systemie. Kompetencje i uprawnienia. Na pytanie, czy stanowiska bibliotekarzy dyplomowanych są w ogóle w uczelniach potrzebne, można odpowiedzieć – tak, ale z pewnym zastrzeżeniem. Bibliotekarze dyplomowani powinni wykonywać zadania naukowe, dydaktyczne lub organizacyjne (te formy ich aktywności podlegają okresowej ocenie), gdyż tak stanowi ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym w odniesieniu do nauczycieli akademickich. W praktyce natomiast wykonują wiele typowych prac bibliotecznych, realizując zadania naukowe niejako przy okazji i dodatkowo. Stąd mylne przekonanie, że są to stanowiska stanowiące raczej kolejny etap w karierze zawodowej niż tworzące odrębną grupę zawodową o specyficznych kwalifikacjach i zadaniach. Stosunkowo najłatwiej zdefiniować kwalifikacje pracowników bibliotek wykonujących zadania naukowe. Tryb nadawania stopni i tytułów naukowych oraz warunki awansu są określone w Prawie o szkolnictwie wyższym. Zasady te powinno się stosować również w bibliotekach, zatrudniając absolwentów studiów III stopnia oraz osoby ze stopniem naukowym doktora habilitowanego czy tytułem profesorskim, o ile będą oni realizowali zadania o charakterze badawczym lub dydaktycznym. Podstawowym kryterium zatrudniania i awansowania byłyby realizowane zadania, okresowe oceny oraz potwierdzone uzyskanym stopniem naukowym kwalifikacje do ich wykonywania. Podkreślmy – kwalifikacje z zakresu bibliologii i informatologii, dziedzin związanych ze specjalnością danej szkoły wyższej lub specyfiką gromadzonych zbiorów. Udokumentowane stopniem naukowym umiejętności w zakresie prowadzenia działalność naukowej i badawczej nie są jedyną kwalifikacją oczekiwaną od nauczycieli akademickich zatrudnianych w bibliotekach. Równie ważne są kwalifikacje dydaktyczne. Obecnie nie wymaga się żadnych odrębnych kwalifikacji dydaktycznych i zadania te najczęściej są realizowane siłami pracowników tzw. służby bibliotecznej, a nie osób na stanowiskach nauczycieli akademickich (gdyż tych jest zbyt mało i zwykle ograniczają swoją aktywność do pracy badawczej, organizacyjnej lub specjalistycznych szkoleń). Można jednak przyjąć, że wraz z wdrożeniem Krajowych Ram Kwalifikacyjnych udział pracowników bibliotek szkół wyższych w dydaktyce będzie większy. Jest to związane z planowanymi efektami kształcenia w kategoriach wiedzy, umiejętności i kompetencji społecznych, w tym wiedzy w zakresie pozyskiwania informacji naukowej, umiejętności wyszukiwania, selekcji i porządkowania pozyskanych informacji w celu jej wykorzystania w pracy zawodowej, badaw- 41 czej i naukowej. Zapewnienie takich efektów kształcenia może wymagać szerszego udziału pracowników bibliotek w dydaktyce realizowanej na uczelni. Oznacza to, że pracownicy bibliotek mogą prowadzić nie tylko godziny nieśmiertelnego „przysposobienia bibliotecznego”, ale także zajęcia z informacji naukowej czy ochrony własności intelektualnej. Stąd konieczność określenia kompetencji zawodowych na stanowisku bibliotekarza dyplomowanego prowadzącego takie zajęcia. Ich kompetencje powinny być oceniane podobnie jak instruktora, lektora i innych nauczycieli akademickich bez stopnia naukowego. Najważniejszym elementem tej oceny powinny być wysokie kwalifikacje merytoryczne i uprawnienia zawodowe – rozumiane jako konglomerat kompetencji bibliotekarza i specjalisty z danej dziedziny. Decyzje dotyczące konkretnych potrzeb i kwalifikacji będą zapewne podejmowane indywidualnie w konkretnych szkołach wyższych. Teczka dokonań. Jest to zgodne z proponowanym w ustawie „deregulacyjnej” przeniesieniem kompetencji w zakresie uprawnień zawodowych bibliotekarzy dyplomowanych do statutów uczelni. To, co słuszne z punktu widzenia autonomii każdej uczelni, jest wysoce niekorzystne dla zawodu bibliotekarza, który ma zdecydowanie szerszy zasięg działania, nieograniczony potrzebami i specjalizacją konkretnej szkoły wyższej. Zasada mobilności zawodowej, potrzeba rozwijania współpracy bibliotek różnych typów w celu podnoszenia jakości świadczonych usług i nadążania za globalizacją usług oferowanych przez Internet wymaga raczej ujednolicania zasad określania kwalifikacji zawodowych niż tworzenia odizolowanych enklaw kompetencyjnych. Jest to szczególnie ważne na stanowiskach o zadaniach przede wszystkim organizacyjnych (dyrektorzy, kierownicy projektów). Nawiązując współpracę w zakresie tworzenia np. bibliotek cyfrowych czy budowy wspólnych katalogów centralnych, chcemy wiedzieć, jakimi kwalifikacjami i umiejętnościami dysponują nasi partnerzy. Odrębności są mile widziane, gdyż rozwijają i pozwalają na nowe spojrzenie na wykonywane zadania, ale pewien kanon wiedzy w danej dziedzinie jest wymagany. Szczególnie jeśli zamierzamy realizować wspólnie projekty badawcze czy przedsięwzięcia organizacyjne wymagające udziału nauczycieli akademickich. Czy będą nim dysponowali bibliotekarze dyplomowani, których kwalifikacje będą określać tylko statuty uczelni? A co w sytuacji, gdy uczelnie nie zdecydują o wprowadzeniu takich zapisów? Istnieje uzasadniona obawa o jakość współpracy w takich warunkach. Szczególnie, jeśli nie będzie żadnego punktu odniesienia, żadnych zasad, do których senaty uczelni mogłyby się odwołać, tworząc własne regulacje. Wydaje się, że ważną rolę do spełnienia mają tu korporacje i stowarzyszenia zawodowe. To one powinny „nazywać” i oceniać kompetencje czy specjalności, które tworzą zawód bibliotekarzy. One powinny tworzyć warunki do ustawicznego podnoszenia kwalifikacji zawodowych w taki sposób, aby nie ograniczać ich do jednego środowiska i zamkniętej listy uprawnionych do ich oferowania. Warto wzorować się tu trochę na środowisku medycznym, gdzie towarzystwa naukowe wskazują (poprzez nadawanie im punktacji) seminaria, szkolenia, konferencje polecane w danej dziedzinie. Lista certyfikowanych wydarzeń, w których warto i należy brać udział, wraz z ”teczką dokonań” zawodowych (wzorowaną na dokumentacji gromadzonej w oświacie przez nauczycieli dążących do statusu mianowanego lub dyplomowanego), może być w przyszłości podstawą nadawania uprawnień także zatrudnionym na stanowiskach nauczycieli akademickich pracownikom bibliotek, którzy będą chcieli podjąć się zadań organizacyjnych, a może także dydaktycznych. W środowisku bibliotekarzy brytyjskich podobną funkcję pełni stowarzyszenie The Chartered Institute of Library and Information Professionals (CILIP), które wskazuje właściwe dla zawodu bibliotekarza i pracownika informacji formy kształcenia i uzupełniania kwalifikacji. W Polsce najstarsza i największa organizacja zawodowa – Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich działa od 95 lat. Nie ma tradycji typowej korporacji zawodowej, choć ma ambicje szerokiego udziału w szkoleniach i wypracowywaniu dobrych praktyk tego zawodu. Tym bardziej daje to szanse, że SBP (lub inna organizacja o takim profilu działania) może wypracować nowe zasady certyfikacji – sprzyjające współpracy i podnoszeniu kwalifikacji, bez ograniczania dostępu do zawodu. Będą one przydatne nie tylko dla bibliotekarzy dyplomowanych. Otwartość zawodu bibliotekarza, gwarantowana szeroką gamą stanowisk bibliotecznych – dla osób o różnych kwalifikacjach, poziomie wykształcenia i stażu zawodowym, nie wymaga likwidacji barier podejmowania pracy w tym zawodzie. Wymaga uporządkowania sposobu określania kwalifikacji i kompetencji zawodowych, tak aby efektywnie realizować wspólne projekty i przedsięwzięcia, a także ułatwiać podnoszenie kwalifikacji zawodowych, wszystko to dla poprawy jakości świadczonych przez biblioteki usług. Mgr Jolanta Stępniak – dyrektor Biblioteki Głównej Politechniki Warszawskiej. Źródło: Forum Akademickie, data dostępu 11.08.2012 ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 42 Prośba o wzajemność Będę wdzięczny niezmiernie za aktywne redagowanie naszego elektronicznego czasopisma informacyjnego, czyli o nadsyłanie informacji: ● o planowanych konferencjach i seminariach naukowych (wraz z adresem strony internetowej), ● o nowościach wydawniczych z zakresu nauk o turystyce, w tym o materiałach pokonferencyjnych będę wdzięczny za elektroniczną wersje: okładki oraz spisu treści), o sposobie ich bezpłatnego pozyskania lub o warunkach zakupu, ● o zakończonych badaniach naukowych, ● o zakończonych przewodach doktorskich i habilitacyjnych. ● o innych faktach, które można zamieścić w kronice dokumentującej działalność naukowo-badawczą w turystyce. Zapewniam rozpowszechnienie informacji: ● w formie elektronicznego tygodnika „Konfraternia Turystyczna”, ● umieszczenie ich na blogu Konfraterni Turystycznej. Serdecznie dziękuję i pozdrawiam Wojciech Rozwadowski Uwaga! Bieżące informacje Konfraterni Turystycznej, aktualizowane w zasadzie codziennie, znajdziesz pod adresem: http://konfraternia.bloog.pl oraz na Facebooku: http://www.facebook.com/pages/Konfraternia-Turystyczna/174569065948556?sk=wall Konfraternia Turystyczna: czasopismo o badaniach i dydaktyce w turystyce jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl/. ___________________________________________________________________________________________________ Patronat merytoryczny: Sekcja Bibliotek Niepaństwowych Szkół Wyższych Zarządu Głównego Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich Redakcja „Konfraterni Turystycznej”. Redaktor naczelny: Wojciech Rozwadowski. Adres redakcji: ul. Renesansowa 13, lok. 38, 01-905 Warszawa, tel. 503.382.910, email: [email protected] * [email protected] * http://konfraternia.bloog.pl. ____________________________________________________________________________________________________ Redakcja „Konfraterni Turystycznej” dokłada wszelkich starań, aby nie rozsyłać niechcianej poczty. Uprzejmie informujemy, iż Państwa adres email został pozyskany bezpośrednio z Państwa strony internetowej lub z oficjalnych i ogólnie dostępnych baz danych i w związku z tym, w myśl art.10 par. 2 Ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku, o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. 2002 144.1204) niniejszy email nie stanowi przesyłki mającej znamiona spamu. Jeżeli jednak nie życzycie sobie Państwo dalszych informacji na temat naszej oferty prosimy o odpowiedź z NIE w tytule. 43