Konfraternia Turystyczna - Wyższa Szkoła Turystyki i Hotelarstwa w

Transkrypt

Konfraternia Turystyczna - Wyższa Szkoła Turystyki i Hotelarstwa w
ISSN 2082-8454
Konfraternia Turystyczna
Czasopismo o badaniach i dydaktyce w turystyce
R.10: 2011, nr 19 (361)
20 sierpnia 2012 roku
__________________________________________________________________________
Spis działów
● Konferencje naukowe i branżowe – zapowiedzi ….. s. 1
● Nowości wydawnicze ……………………………………. s. 3
● Ekspertyzy i wyniki badań …………………………..… s. 9
● Informacje dla fachowców ……………………………... s. 15
Miejsce na logo
sponsora
KONFERENCJE NAUKOWE I BRANŻOWE
– zapowiedzi
Kulinaria w soczewce wiedzy
sesja naukowa, Warszawa, 4 września 2012 roku
Oddział Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich w Warszawie serdecznie zaprasza na sesję naukową „Kulinaria w soczewce wiedzy” poświęconą historii badań nad pożywieniem.
Sesja odbędzie się w 4 września 2012 roku
w gmachu Państwowego Muzeum Archeologicznego,
ul. Długa 52 w Warszawie, w sali odczytowej im. Erazma Majewskiego.
Program sesji „Kulinaria w soczewce wiedzy”
10.10
10.30
10:50
11.10
11.30
11.50
12.10
4 września 2012 roku
10.00 – Uroczyste otwarcie sesji przez Dyrektora PMA
dr Wojciecha Brzezińskiego oraz prezesa Oddziału
w Warszawie SNAP mgr Hannę Pilcicką-Ciura
– dr Agnieszka Białek, prof. Andrzej Tokarz (Katedra i Zakład Bromatologii Warszawski Uniwersytet Medyczny): Wartość odżywcza i jakość zdrowotna produktów spożywczych i potraw przygotowanych według „receptur wczesnosłowiańskich” - mariaż bromatologii z archeologią doświadczalną
– dr Hanna Krajewska (Archiwum PAN): Bale noblistów
– prof. dr hab. Iwona Arabas (IHN PAN): Osobliwki w apteczce i kuchni
– Michał Szubski (UKSW): Badania nad gospodarką żywnościową w epoce kamienia
– mgr Małgorzata Krasna-Korycińska (UKSW): Z problematyki kulinarnej na wczesnośredniowiecznym Mazowszu: urządzenia kuchenne i magazynowe
– mgr Ewelina Więcek (MHW) Dieta dzieci w XIX wieku
– Dyskusja i przerwa
1
13.00 – dr hab. Jarosław Dumanowski, prof. UMK: Historia historii kuchni
13.20 – mgr Marta Sikorska (UMK): „Ein Hecht auf Polnisch”: niemieckie książki kucharskie z XVI
i XVII wieku jako źródło do historii kuchni polskiej
13.40 – mgr Maciej Mazurkiewicz (UMK): Kuchnia z kalendarza: kalendarze doby saskiej jako źródło do
badań historii kuchni
14.00 – mgr Paweł Lis, mgr Hanna Lis (Muzeum Nadwiślańskie w Kazimierzu Dolnym): Pożywienie
wczesnośredniowiecznych Słowian - projekt archeologii doświadczalnej Muzeum Nadwiślańskiego
14.20 – dr Wojciech Borkowski (PMA): Doświadczenia archeologiczne związane z kuchnią ludów zbieracko-łowieckich
14.40 – Dyskusja
15.30 – Zamknięcie sesji
Źródło: Stowarzyszenie Naukowe Archeologów Polskich, data dostępu 15.08.2012
Uwarunkowania rozwoju zagranicznej turystyki przyjazdowej w Europie
Środkowej i Wschodniej: Regiony i regionalizacja turystyczna w Europie
12. Międzynarodowa konferencja naukowa, Wrocław, 10-12 października 2012 roku
Organizator: Zakład Geografii Regionalnej i Turystyki Uniwersytetu Wrocławskiego.
W nawiązaniu do rozmów w trakcie konferencji na Zamku Książ w 2010 roku zdecydowaliśmy kontynuować zapoczątkowane przez profesora Jerzego Wyrzykowskiego dzieło badań nad uwarunkowaniami
rozwoju zagranicznej turystyki przyjazdowej w naszej części Europy, prowadzonych przez nieformalną
międzynarodową grupę naukowców i profesjonalistów stworzoną przez profesora.
Temat dwunastej Konferencji został sformułowany dość szeroko: Regiony i regionalizacja turystyczna w Europie. Wśród wiodących tematów nawiązujących do problematyki konferencji nie sposób
pominąć:
● podstaw teoretycznych regionalizacji turystycznej,
● waloryzacji turystycznej jako podstawy regionalizacji turystycznej,
● badań ruchu turystycznego jako przesłanki regionalizacji turystycznej,
● przykładów regionalizacji turystycznej w skali regionu, kraju, kontynentu.
Całkowity koszt konferencji – 500 zł zawiera oficjalny bankiet, study tour oraz publikację materiałów
w języku angielskim.
Mamy nadzieję, że dwunasta Konferencja będzie okazją do szerokiego spotkania wszystkich dotychczasowych uczestników konferencji i wciągnięcia do naszych spotkań kolejnych badaczy turystyki.
Z serdecznymi pozdrowieniami
dr Krzysztof Widawski
Kierownik Zakładu Geografii Regionalnej i Turystyki
Instytutu Geografii i Rozwoju Regionalnego
Uniwersytetu Wrocławskiego
● kierownik konferencji: e-mail: [email protected]
● sekretarz konferencji: email: [email protected]
● Komunikat II: http://www.geogr.uni.wroc.pl/Aktualnosci/KOMUNIKAT%20-%20II.pdf
Źródło: Instytut Geografii i Rozwoju Regionalnego Uniwersytetu Wrocławskiego, data dostępu
12.08.2012
Terminarz konferencji naukowych i branżowych znajdziesz
● w „Aktualnościach Turystycznych”, dokument online:
http://www.aktualnosciturystyczne.pl/kalendarz-konferencji-naukowych/
● w „Konfraterni Turystycznej”, dokument online:
http://konfraternia.bloog.pl/id,330782904,title,Konferencje-naukowe-i-branzoweterminarz,index.html
2
NOWOŚCI WYDAWNICZE
Gospodarka i rachunkowość w gastronomii
Gospodarka i rachunkowość w gastronomii / Zofia Mielczarczyk,
Beata Urbańska. – Wyd. 10. – Warszawa: Wydawnictwa Szkolne
i Pedagogiczne, 2012. – 191 s.: il.; 24 cm. Dla uczących się w zawodzie kelnera. ISBN 978-83-02-08311-2
Podręcznik polecamy uczniom technikum i szkoły policealnej do nauki przedmiotu
gospodarka i rachunkowość przedsiębiorstw gastronomicznych, w zawodach: kelner, kucharz, technik organizacji usług gastronomicznych oraz kucharz małej gastronomii.
Zaprezentowany materiał obejmuje zagadnienia związane ze zjawiskami
ekonomicznymi (gospodarką, dochodem, produkcją, rynkiem, popytem, podażą,
inflacją, bezrobociem itp.). Autorki omawiają tworzenie różnego rodzaju podmiotów
gospodarczych charakterystycznych dla gastronomii, środki gospodarcze przedsiębiorstwa gastronomicznego oraz organizację i działanie podmiotów gospodarczych
i wybrane zagadnienia z rachunkowości.
Książka zawiera wiele przykładów - pomagających w zrozumieniu omawianych zagadnień, oraz
pytań kontrolnych - ułatwiających powtórzenie materiału i utrwalenie zdobytych wiadomości.
Stan prawny 2012.
Źródło: Księgarnia internetowa Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, dokument online:
http://sklep.wsip.pl/produkty/gospodarka-i-rachunkowosc-w-gastronomii-2459/,
data
dostępu
16.08.2012
Konkurencyjność regionalna: koncepcje – strategie – przykłady
Konkurencyjność regionalna: koncepcje – strategie – przykłady
/ red. nauk. Ewa Łaźniewska, Marian Gorynia. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe „PWN”, 2012,– 310 s.; ISBN 978-83-01-
16951-0
Ze wstępu. Proponowana książka została przygotowana przez zespół pracowników kilku katedr z Wydziału Gospodarki Międzynarodowej Uniwersytetu
Ekonomicznego w Poznaniu, Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu,
Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego oraz przez radcę Ministerstwa Rozwoju Regionalnego. Pomysł napisania takiego podręcznika zrodził
się na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, w Katedrze Strategii
i Polityki Konkurencyjności Międzynarodowej, w związku z faktem, że
w ramach badań i zajęć dydaktycznych katedry znajduje się przedmiot konkurencyjność regionalna i prowadzone są szerokie studia empiryczne na ten
temat. Doniosłość tematu i dorobek różnych ośrodków w zakresie badań dotyczących konkurencyjności regionalnej sprawiły, że zrodziła się myśl o połączeniu sił wielu autorów specjalizujących się
w wybranych obszarach i o stworzeniu przewodnika na temat konkurencyjności regionalnej. Współpraca powiodła się i dzięki temu powstała książka o charakterze teoretyczno-empirycznym. Ponieważ
praca jest adresowana do uczniów, studentów oraz innych środowisk poszukujących zwartych informacji o przekrojowym charakterze, referowane zagadnienia są przedstawione możliwie przystępnie
i interdyscyplinarnie. Na końcu podręcznika zamieszczono spis literatury, który może być pomocny
przy studiowaniu i poszerzaniu wiedzy zawartej w publikacji.
Temat konkurencyjności regionalnej przewija się bardzo często w literaturze polskiej
i zagranicznej. Nie ma jednak pracy, która ujmowałaby to zagadnienie kompleksowo. Niniejsza książka
jest monografią traktującą o konkurencyjności regionalnej i jej znaczeniu w praktyce gospodarczej, jest
także pracą komplementarną z Kompendium wiedzy o konkurencyjności (Gorynia, Łaźniewska, red.,
2009). Powstała ona z myślą o promowaniu zmian postrzegania konkurencyjności regionalnej.
Monografia jest podzielona na trzy główne części.
Rozdział 1 dotyczy konkurencyjności jako terminu w ekonomii. Omówiono w nim uwarunkowania historyczne i podłoże ekonomiczne konkurencyjności regionalnej, jej definicje, wskaźniki
i źródła, jak również problemy metodologiczne budowy wskaźników i indeksów konkurencyjności.
Książka nawiązuje do prac z zakresu ekonomii, geografii ekonomicznej, ekonomii politycznej i geografii
politycznej. Celem stawianym przez autorów jest rozłożenie terminu koncepcji konkurencyjności regionalnej na wiele składowych, czyli dekompozycja tego pojęcia. Praca powstała na podstawie wiciu ważnych prac teoretycznych. Obejmują one idee, które ukształtowały powszechne rozumienie pojęcia
3
„rozwój regionaly” i na nie wpłynęły, m.in. debatę nad Nowym regionalizmem, opierającą się na teorii
wzrostu cndogenicznego oraz na pracach autorstwa m.in. Johna Loveringa (1999) i Fidela EzealaHarrisona (2006), domagających się ponownego sprecyzowania założeń funkcji regionu. W pracy skorzystano głównie z bardzo wartościowych pozycji dotyczących konkurencyjności regionalnej autorstwa
Gillian Bristow i Rona Martina.
W rozdziale 2 opisano związki i zależności konkurencyjności regionalnej z innymi ważnymi
terminami. W pierwszym podpunkcie tego rozdziału autorzy podjęli próbę powiązania koncepcji konkurencyjności regionu oraz klastrów. Ta część pokazuje klastry z perspektywy gospodarczego powodzenia regionu. Oddziaływanie klastra na konkurencyjność regionu zostało zaprezentowane w trzech
wymiarach, które korespondują z wymiarami konkurencyjności w ogóle. Najpierw zastanawiano się,
jak funkcjonowanie klastrów w danym regionie może rozbudowywać potencjał konkurencyjny regionu.
Potem postawiono pytanie o to, czy klastry w regionie modyfikują kształt i charakter instrumentów tej
strategii. W przypadku regionu strategię konkurowania utożsamia się z regionalnymi instrumentami
polityki gospodarczej, które mają nakierować region na pozycję konkurencyjną nacechowaną przewagą
nad rywalami, czyli w tym konkretnym przypadku nad innymi regionami. Ten trzeci wymiar konkurencyjności regionu próbowano scharakteryzować za pomocą określonych miar i krótko omówiono, jak
na poziom tych mierników może oddziaływać funkcjonowanie klastrów. Następnie przedstawiono koncepcję regionu uczącego się w świetle konkurencyjności regionalnej. Umieszczono ją wśród innych terytorialnych modeli innowacji, podając zarazem jej podwaliny teoretyczne i artykułując znaczenie procesu regionalnego uczenia się dla sprawnego funkcjonowania leaming region. Wskazane zostały ponadto instrumenty służące podnoszeniu pozycji konkurencyjnej regionu i pogłębieniu procesu uczenia
się. W ścisłym związku z tym pozostają dwa podrozdziały traktujące o regionalnych systemach innowacji w świetle konkurencyjności regionalnej oraz o innowacyjności i przedsiębiorczości i jej związkach
z konkurencyjnością regionalną. Co jest istotne dla tych punktów to fakt, że zawierają one konstruktywną krytykę wielu opinii. W kolejnym podpunkcie zostało opisane znaczenie obszarów metropolitalnych jako tych, które w dzisiejszych realiach gospodarczych są najbardziej konkurencyjne. W powiązaniu z tym podpunktem powstał rozdział traktujący o uwarunkowaniach normatywnych w Polsce,
które wpływają na konkurencyjność regionalną gminy, powiatu i województwa. Przedstawiono również
wiele instrumentów służących podnoszeniu konkurencyjności regionów, głównie przez działania
w obszarze marketingu terytorialnego. W ostatnich latach marketing terytorialny zyskał na znaczeniu
w kontekście budowania konkurencyjności regionalnej. Jest on odpowiedzią na potrzebę przenoszenia
klasycznych koncepcji marketingowych na grunt jednostek terytorialnych. Konsekwentne wdrażanie
strategii promocji jednostek terytorialnych może przynosić wymierne korzyści w postaci pozyskiwania
nowych inwestorów, turystów, rezydentów czy pobudzania aktywności społeczności regionalnych.
Marka w odniesieniu do jednostki terytorialnej może hyc rozpatrywana w różnym kontekście. Z jednej
strony za markowe, flagowe, uważa się produkty wytworzone, powstałe w danym miejscu (marki regionalne, lokalne), z drugiej zaś przez markę regionu rozumie się cały dany obszar (np. województwo).
Jednostki terytorialne dostarczają znacznie więcej możliwości kreowania marki i budowania wizerunku
niż tradycyjne produkty. System całościowej identyfikacji pozwala zogniskować prowadzone działania
promocyjne i lepiej przedstawić wszystkie atuty danej jednostki terytorialnej.
W rozdziale 3 podjęto próbę zaprezentowania studiów przypadków, które umożliwiają spojrzenie praktyczne na konkurencyjność regionalną. Osoby zaangażowane w poszczególne działania przygotowały studia przypadków dotyczące logistyki, gospodarki nieruchomościami, turystyki, wsparcia instytucjonalnego oraz marketingu terytorialnego. Poprzez odniesienie się do instytucjonalnego wsparcia
francuskich regionów wskazano na uwarunkowania społeczno-gospodarcze rozwoju regionalnego we
Francji oraz we włoskim regionie Emilia Romagna.
● Fragment książki znajdziesz tutaj: http://wiedzaiedukacja.eu/archives/56769
Zamówienia realizuje Księgarnia internetowa Wydawnictwa Naukowego „PWN”, dokument online:
http://ksiegarnia.pwn.pl/produkt/154169/konkurencyjnosc-regionalna.html,
data
dostępu
16.08.2012
Obsługa informatyczna w hotelarstwie
Obsługa informatyczna w hotelarstwie / Mariola Milewska,
Andrzej Stasiak. – Wyd. 3. – Warszawa: Wydawnictwa Szkolne
i Pedagogiczne, 2012. – 301, [1] s.: il. (gł. kolor.); 24 cm. – (TH
Technik Hotelarstwa). Dla technikum i szkół policealnych. Bibliogr. s. 301-[302] i przy rozdz. ISBN 978-83-02-11260-7
Podręcznik w sposób wyczerpujący, przejrzysty i spójny prezentuje treści
związane z obsługą informatyczną w hotelarstwie. Obejmuje takie zagadnienia, jak:
● technika komputerowa (organizacja stanowiska pracy, budowa sprzętu
komputerowego, system operacyjny Windows, oprogramowanie biurowe, sieć
Internet, techniki pisania na klawiaturze),
4
● użytkowe programy specjalistyczne do obsługi hotelu,
● praca biurowa (rodzaje dokumentów, zasady sporządzania pism, obieg i przechowywanie dokumentów, obsługa sprzętu biurowego i urządzeń multimedialnych).
Do książki dołączono płytę CD-ROM, na której znajduje się autorski program do obsługi informatycznej hotelu – prosty w obsłudze i jednocześnie zawierający wszystkie moduły, które mają profesjonalne programy stosowane w hotelach.
Podręcznik jest pierwszym na rynku syntetycznym źródłem wiedzy z tego zakresu. Nie tylko
prezentuje treści związane z obsługą informatyczną w hotelarstwie, ale także dzięki licznym pytaniom
i ćwiczeniom umożliwia kształtowanie określonych umiejętności praktycznych, które są niezbędne
w późniejszej pracy w hotelarstwie.
Zamówienia realizuje księgarnia internetowa Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, dokument online: http://sklep.wsip.pl/produkty/obsluga-informatyczna-w-hotelarstwie-4827/, data dostępu
16.08.2012
Ochrona środowiska w aspekcie zrównoważonego rozwoju społecznogospodarczego Pogórza Dynowskiego
Ochrona środowiska w aspekcie zrównoważonego rozwoju społeczno-gospodarczego Pogórza Dynowskiego = Environmental
protection in the aspect of the sustainable development of social-economic Foothills Dynowskie / pod red. Jana Krupy, Tomasza Solińskiego. – Dynów: Związek Gmin Turystycznych Pogórza Dynowskiego, 2012. – 261, [1] s.: il.; 24 cm. Materiały
z konf., 2-3 czerwca 2011 r., Harta. – Streszcz. ang. przy ref. Bibliogr. przy ref. ISBN 978-83-912615-6-9
Spis treści :: Contents
Wstęp:: Introduction
●
●
●
●
Część 1 :: Part 1: Innowacyjne i ekologiczne rozwiązania w gospodarce i turystyce:: Innovative and ecological solutions in the economy and tourism
Jan Krupa, Beata Dec: Proekologiczne działania w usługach turystycznych:: Environmentally friendly activities in tourist services
Tomasz Soliński: Znaczenie klastrów w transferze innowacji i rozwoju turystyki:: The importance of
clusters in the transfer of innovation and tourism development
Grażyna Dyrda, Tomasz Maciołek: Uwarunkowania rozwoju turystyki zrównoważonej na obszarze
Pogórza Dynowskiego w świetle założeń polityki turystycznej Unii Europejskiej:: Conditions for
sustainable tourism development in the Foothills Dynowskie in light of the tourism policy of
the European Union
Beata Dec, Jan Krupa: Wykorzystanie odnawialnych źródeł energii w aspekcie ochrony środowiska::
The use of renewable energy sources in the aspect of environmental protection
Część 2 :: Part 2: Dziedzictwo kulturowe w rozwoju turystyki:: Cultural heritage in tourism development
● Robert Bańkosz, Jan Krupa: Ślady wielkich wojen w Karpatach, na pograniczu polskim, słowackim
i ukraińskim – potencjał turystyczny i jego wykorzystanie w regionie, w kraju i w Europie::
Traces of the great wars in the Carpathians, on the border of Polish, Slovak and Ukrainian –
tourist potential and its use in the region, in the country and in Europe
● Franciszek Mróz, Łukasz Mróz: Zmiany po II wojnie światowej w liczebności, rozmieszczeniu i użytkowaniu cerkwi na terenie Pogórza Dynowskiego:: Changes after World War II in the number,
distribution and use of Orthodox churches in the Foothills Dynowskie
● Franciszek Mróz, Łukasz Mróz: Sanktuaria na Pogórzu Dynowskim – geneza i funkcjonowanie::
Sanctuaries in the Foothills Dynowskie – genesis and functioning
Część 3 :: Part 3: Technologia, nauka a ochrona środowiska:: Technology, science and environmental
protection
● Witold Niemiec, Feliks Stachowicz, Mariusz Szewczyk, Tomasz Trzepieciński: Postęp techniczny
w produkcji, pozyskiwaniu i obróbce biomasy:: Technical progress in production, reclaiming
and processing of biomass
● Ewa J. Lipińska: Przewidywalność i chaos na obszarach Natura 2000 – lokalizacja inwestycji
z gospodarki odpadami:: The predictability and chaos in the Nature 2000 – the location of waste management investment
● Barbara Romankiewicz, Jan Krupa: Stan i perspektywy rozwoju rolnictwa ekologicznego w województwie podkarpackim:: Condition and prospects of organic farming in the Podkarpackie Province
5
● Stanisław Rymar: Zarys historii badań geologicznych obszaru Pogórza Karpackiego:: The outline of
geological research history of the Carpathian Foothills area
● Joanna Kubit, Dorota Rohan: Możliwości rozwoju geoturystyki w obrębie Pogórza Dynowskiego::
Geotourism development opportunities within the Foothills Dynowskie
Część 4 :: Part 4: Problemy ekologiczne w gospodarce wodno-ściekowej:: Ecological problems in waste
water management
● Katarzyna Czoch, Krzysztof Kulesza: Uwzględnianie aspektów ekologicznych w inwestycjach hydrotechnicznych:: Hydro investments with regard to ecological aspects
● Piotr Koszelnik, Adam Masłoń: Problemy gospodarki wodno-ściekowej w aglomeracjach poniżej 2000
RLM:: Problems of waste water management in agglomerations below 2000 people
● Krzysztof Chmielowski: Ocena funkcjonowania oczyszczalni ścieków w Dynowie:: The evaluation of
wastewater treatment plant in Dynów
● Bernadeta Rajchel: Zarys oceny charakteru wód wgłębnych w rejonie Pogórza Dynowskiego:: An outline assessment of the nature of groundwater in the area of the Foothills Dynowskie
● Wojciech Maciejko: Zezwolenie na amatorski połów ryb:: Permission to amateurish fishing
Indeks autorów:: List of authors
Monografię można otrzymać bezpłatnie w biurze Związku Gmin Pogórza Dynowskiego, prześlę ją zainteresowanym pocztą.
Renata Kaniuczak
Związek Gmin Turystycznych Pogórza Dynowskiego,
ul. Rynek 2, skr. poczt. 3,
36-065 Dynów, tel./fax (16) 652-19-90,
email: [email protected],
www.pogorzedynowskie.pl
Źródło: Renata Kaniuczak, korespondencja nadesłana 06.08.2012
Świadomość ekologiczna turystów
Świadomość ekologiczna turystów: interpretacja badania socjologicznego „Turyści
a Natura 2000” / Jolanta Kamieniecka. Warszawa: Instytut na rzecz Ekorozwoju,
2012,– 36 s.; il., tab., wykresy. ISBN 978-83-89495-98-3
Ekopolityka w dziedzinie turystyki jest potrzebna przede wszystkim samej
turystyce, a to dla zrównoważonego jej rozwoju – zintegrowania go z dbałością
o środowisko przyrodnicze jako naturalną bazę atrakcyjności tej branży – oraz
z potrzebami turystów, a także społeczności lokalnych.
Badanie socjologiczne “Turyści a Natura 2000″ zostało ukierunkowane na poznanie stosunku polskich turystów do potrzeby ochrony przyrody
w kontekście turystycznych funkcji środowiska przyrodniczego.
Niniejsza publikacja zawiera interpretację tego badania, a zarazem
stanowi przyczynek do dalszych badań świadomości ekologicznej Polaków
w świetle uwarunkowań zrównoważonego rozwoju turystyki w Polsce.
● Wersja elektroniczna do pobrania: http://natura2000.org.pl/wpcontent/uploads/2012/05/publikacja_swiadomosc_eko_turystow.pdf
Źródło: Natura 2000 a turystyka, data dostępu 15.08.2012
Turystyka w 2011 r.
Turystyka w 2011 r.:: Tourism in 2011 / red. Piotr Łysoń;
Główny Urząd Statystyczny, Departament Badań Społecznych
i Warunków Życia. Warszawa: Zakład Wydawnictw Statystycznych, 2012,– s.; tab., wykr., mapy. ISSN 1425-8846. Seria: Informacje i Opracowania Statystyczne
● Pobierz (8650,32 KB):
http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/kts_turystyka_w_2011.pdf
Przekroje: dla bazy noclegowej – województwa, podregiony, rodzaje obiektów;
dla ruchu granicznego –przejścia graniczne, obywatelstwo osób z państw trzecich (tj. spoza UE) przekraczających granice.
Opis. Publikacja „Turystyka w 2011 r.” jest kolejną edycją opracowania, wydawanego corocznie przez GUS, w serii „Informacje i opracowania statystycz-
6
ne”. Celem publikacji jest zaprezentowanie podstawowych danych o infrastrukturze turystycznej, jej
wykorzystaniu i o ruchu granicznym. Od 2008 roku dane dotyczące przekroczeń granic obejmują jedynie granice Polski będące jednocześnie zewnętrznymi granicami strefy Schengen - Polska stała się
częścią strefy Schengen z dniem 21 grudnia 2007 roku.
Publikacja składa się z dwóch części. Pierwsza ma charakter metodologiczny i analityczny, zaś
druga zawiera wykresy, mapy oraz tabele stanowiące uzupełnienie informacji zawartych w komentarzu
analitycznym. Część tabelaryczna obejmuje informacje o:
● liczbie turystycznych obiektów zbiorowego zakwaterowania i ich wykorzystaniu (działy I i II),
● ruchu granicznym Polaków i cudzoziemców na granicach będących jednocześnie zewnętrznymi granicami strefy Schengen, a także o granicznym ruchu środków transportu (dział III),
● Polskim Towarzystwie Turystyczno-Krajoznawczym i jego działalności (dział IV),
● obiektach zbiorowego zakwaterowania i ich wykorzystaniu w krajach Unii Europejskiej, a także o aktywności turystycznej mieszkańców UE w latach 2002-2010 (dział V).
Informacje prezentowane w publikacji pochodzą z badań statystycznych i opracowań GUS,
Straży Granicznej, Instytutu Turystyki i Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego oraz Eurostatu.
Komentarz analityczny wzbogacony został o informacje dotyczące uczestnictwa mieszkańców
Polski w podróżach turystycznych w 2011 roku.
● Archiwum publikacji: http://www.stat.gov.pl/gus/5840_1758_PLK_HTML.htm
Źródło: Główny Urząd Statystyczny: portal informacyjny, data dostępu 16.08.2012
Walory przyrody nieożywionej Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich
Walory
przyrody
nieożywionej
Wzgórz
NiemczańskoStrzelińskich / red. Robert Tarka, Krzysztof Moskwa; Uniwersytet Wrocławski.– Wrocław: Ocean, 2012. – 48 s.: il.; 21 cm. Bibliogr. przy rozdz. ISBN 978-83-913121-2-4
Dostęp: http://geopark.org.pl/WaloryPrzyrody.pdf
Spis treści
● Teresa Oberc-Dziedzic: Geologia masywu strzelińskiego: dlaczego musimy
chronić geostanowiska?
● Anna Solarska: Geoturystyczne walory geomorfologiczne Wzgórz Strzelińskich
● Zdzisław Jary, Piotr Owczarek, Anna Solarska, Monika Maziarz: Unikatowa
rzeźba lessowa Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich
● Stanisław Madej, Adam Szuszkiewicz, Roksana Knapik: Przegląd wybranych geostanowisk Wzgórz
Strzelińskich pod kątem geoturystycznego zagospodarowania regionu
● Robert Tarka: Koncepcja utworzenia geoparku na obszarze Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich
O sesji. Z inicjatywy Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego odbyła się we wtorek,
19 czerwca [2012 roku] sesja popularno-naukowa pn. „Walory przyrody nieożywionej Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich”. W spotkaniu, którego gospodarzem był powiat strzeliński uczestniczyli m.in.
przedstawiciele lokalnych samorządów oraz kadry naukowej Uniwersytetu Wrocławskiego i Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, właściciele gospodarstw agroturystycznych, członkowie organizacji
pozarządowych i stowarzyszeń, przedstawiciele zakładów górniczych oraz pracownicy administracji
rządowej i samorządowej. Ponadto na konferencję przybyli dziennikarze lokalnych mediów. Uczestnicy
otrzymali materiały konferencyjne opracowane przez pracowników Instytutu, panów: dr hab. Roberta
Tarkę oraz mgr Krzysztofa Moskwę.
Sesję, w której uczestniczyło ponad 60 osób, prowadził Starosta Strzeliński Jerzy Krochmalny
oraz prof. dr hab. Stanisław Staśko - dziekan Wydziału Nauk o Ziemi i Kształtowania Środowiska Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jako pierwsza głos zabrała prof. dr hab. Teresa Oberc-Dziedzic, która przedstawiła zagadnienia związane z geologią masywu strzelińskiego oraz ochroną zlokalizowanych w nim geostanowisk.
Po tym wystąpieniu, geoturystyczne walory geomorfologiczne Wzgórz Strzelińskich przybliżyła
mgr Anna Solarska. Kwestie związane z geoturystycznym zagospodarowaniem regionu Wzgórz Strzelińskich omówił dr Stanisław Madej, przedstawiając zagadnienia opracowane wspólnie z dr Adamem
Szustkiewiczem i mgr Roksaną Knapik. Kolejnym prelegentem był dr inż. Bartosz Jawecki z Uniwersytetu Przyrodniczego, który zaprezentował istniejące i proponowane sposoby zagospodarowania terenów
poeksploatacyjnych. Jako ostatni wystąpił dr hab. Robert Tarka, przedstawiając, bardzo ciekawą koncepcję utworzenia geoparku na obszarze Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich. Za utworzeniem geoparku
przemawia między innymi duża atrakcyjność przyrodnicza terenu oraz wybitne walory geologiczne.
Konferencja była tez okazją do zaprezentowania albumu pn.: „Przyroda powiatu strzelińskiego.
Sukcesja naturalna wyrobisk” oraz otwarcia stałej ekspozycji skał i minerałów na I piętrze budynku
starostwa.
7
Konferencja odbyła się w ramach projektu „Walory przyrody nieożywionej Wzgórz Niemczańsko-Strzelińskich” o koszcie ogólnym 7499,10 zł, przy dotacji z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony
Środowiska i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu w kwocie 5900,00 zł.
Źródło: Powiat strzeliński, data dostępu 16.08.2012
Sierpniowy numer czasopisma „Turystyka Kulturowa” już dostępny!
Nr 8/2012. W numerze m.in.:
Artykuły
Recenzje publikacji
Turystyka kulturowa dzieci szkolnych
Kamel Marta
Niedoceniany potencjał turystyczny wschodnich regionów Turcji w aspekcie rozwoju turystyki kulturowej
Michalina Lewandowska
Podróże malarzy graffiti – nietypowa forma
turystyki kulturowej
Michał Urbański
Recenzje eventów
Mozartiana
Anna Rzepa
Vivat Vasa!
Anna Rzepa
Specjalizacja i profesjonalizacja we współczesnym pilotażu i przewodnictwie
Magdalena Banaszkiewicz
Pekin – przewodnik National Geographic
Anna Szmyt
Martyna Wojciechowska „Kobieta na krańcu
świata”
Martyna Gościniak
Raport
Bibliografia światowej i polskiej refleksji naukowej na temat turystyki kulturowej....
Miejsca i szlaki
Inne
Powiat bieszczadzki
oraz: nowości wydawnicze z dziedziny,
konferencje, szkolenia
Itineraria
Wersja PDF
Szafir w koronie Oceanu Indyjskiego czyli Sri
Lanka
www.turystykakulturowa.org
Michał Jarnecki
Zapraszamy do lektury, dyskusji i współpracy
[email protected]
6 sierpnia 2012
www.turystykakulturowa.org
Więcej informacji o nowościach wydawniczych znajdziesz
● w „Aktualnościach Turystycznych”, dokument online:
http://www.aktualnosciturystyczne.pl/wydawnictwa/
● w „Konfraterni Turystycznej”, dokument online:
http://konfraternia.bloog.pl/kat,486562,index.html
8
EKSPERTYZY I WYNIKI BADAŃ
EURO 2012 – wydatki turystów zagranicznych powyżej oczekiwań
Zgodnie z oficjalnymi danymi, opublikowanymi na koniec lipca przez
Instytut Turystyki, wydatki turystów zagranicznych podczas Euro 2012
w Polsce, okazały się znacznie wyższe od prognoz zawartych w raporcie
Impact, dotyczącym wpływu Euro 2012 na gospodarkę Polski oraz
wstępnych szacunków, sporządzonych tuż po zakończeniu Turnieju.
Zamiast zakładanych ok. 800 mln zł, obcokrajowcy w trakcie trzech tygodni Mistrzostw wydali w Polsce blisko 1 mld zł.
Z opublikowanych przez Instytut Turystyki danych wynika, że
obcokrajowiec w trakcie całego pobytu na Euro 2012 w Polsce wydał
średnio 1541 zł, a jego średnie dzienne wydatki wyniosły 243 zł. Biorąc
pod uwagę wydatki związane z Euro 2012, poniesione jeszcze przed
przyjazdem do Polski, takie jak na przykład rezerwacja miejsca noclegowego, transport, czy ubezpieczenie, turysta zagraniczny wydał średnio
2654 zł. Łączne wydatki turystów zagranicznych, którzy odwiedzili Polskę w trakcie Euro 2012, wyniosły 980 mln zł.
Zyski finansowe osiągnięte podczas trzech tygodni Turnieju to jednak nie jedyna i przede
wszystkim nie najważniejsza korzyść dla Polski, związana z organizacją Euro 2012. Niezwykle ważne
jest wzmocnienie wizerunku Polski na arenie międzynarodowej, osiągnięte przede wszystkim dzięki
dobrej organizacji trzeciej co do wielkości imprezy sportowej na świecie. Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez PBS, 85 proc. obcokrajowców bawiących się w trakcie Mistrzostw w Polsce bardzo
dobrze ocenia organizację Turnieju, co jest wynikiem znacznie lepszym od rezultatu podobnego badania przeprowadzonego w trakcie Euro 2008 w Austrii, gdzie dobrze organizację Mistrzostw oceniło
68 proc. obcokrajowców. Dobra organizacja i wysokie oceny obcokrajowców w tym zakresie z pewnością przełożą się w przyszłości na wzrost zagranicznego ruchu turystycznego w Polsce. Zgodnie z badaniami PBS, prawie 80 proc. turystów zagranicznych obecnych w Polsce w trakcie Euro 2012 deklaruje,
że ponownie odwiedzi nasz kraj, a niemal wszyscy, bo aż 92 proc. poleci Polskę swoim znajomym, jako
kraj atrakcyjny turystycznie – mówi Mikołaj Piotrowski, Dyrektor ds. Komunikacji w spółce PL.2012.
Według przygotowanego przez polskich naukowców raportu Impact, dotyczącego wpływu Euro
2012 na gospodarkę Polski, dzięki poprawie wizerunku po Mistrzostwach, Polskę będzie rocznie odwiedzać 500 tys. turystów zagranicznych więcej. W efekcie, przychody z turystyki zagranicznej do roku
2020, wzrosną łącznie o 4,2 mld zł. Dane te są zbieżne z odczuciami Polaków – zgodnie z badaniami
przeprowadzonymi przez PBS, aż 93 proc. spośród nich uznało, że organizacja Euro 2012 przyczyniła
się do wzmocnienia wizerunku Polski za granicą.
Źródło: Dziennik Turystyczny, data dostępu 17.08.2012
W „naszej” części Europy turystyka ma się jeszcze nieźle, ale spowolnienie
już nadchodzi
Hotele w krajach Europy Środkowej i Wschodniej odnotowały w pierwszym półroczu br. wyniki lepsze
niż przed rokiem, natomiast w znacznej części destynacji w Europie Południowej nastąpił spadek frekwencji w hotelach. W większości subregionów Europy widać utrzymywanie się umiarkowanych
wskaźników wykorzystania pokoi hotelowych, wynika z raportu European Travel Commission (ETC)
„European Tourism in 2012 - Trends & Prospects”.
Najważniejsze wnioski z raportu to:
● W pierwszej połowie z 2012 europejski rynek podróży wykazała się odpornością wobec słabej
i niepewnej sytuacji globalnego otoczenia gospodarczego.
● Rynek podróży lotniczych wykazuje pozytywne oznaki, do połowy czerwca liczba pasażerów linii lotniczych w Europie wzrosła o ok. 6 proc. a współczynniki wypełnienia zostały wzmocnione.
● Globalna gospodarka jest ograniczona przez ograniczenia budżetowe rządów i zmniejszający się popyt, a podstawowe wskaźniki sugerują, że większość głównych gospodarek będzie zwalniać tempo
wzrostu. W odpowiedzi na pogorszenie warunków gospodarczych, globalne banki centralne obniżyły
stopy procentowe.
● Niekorzystne tło ekonomiczne nie spowodowało jeszcze znacznych spadków popytu turystycznego,
jednak zarysowuje się trend spowolnienia wzrostu.
● Wyniki hoteli w europejskich subregionach są różne. Podczas Europy Środkowej i Wschodniej są one
dobre, to w wielu miejscowościach Europy Południowej odnotowano spadek wykorzystania pokoi.
W większości subregionów Europy widać utrzymywanie się umiarkowanych wskaźników wykorzystania pokoi hotelowych.
9
● Turystyka przyjazdowa w pierwszym półroczu 2012 roku wykazała się nierównym poziomem wzrostu
na najważniejszych rynkach europejskich. Najwyższy, odnotowany na wszystkich rynkach, wzrost dotyczy turystów przyjeżdżających z Rosji.
Załączone wykresy pochodzą z raportu ”European Tourism in 2012 - Trends & Prospects”.
European Travel Commission powstała w roku 1948 jako międzynarodowa organizacja typu
non-profit. Organizacja ta nie wchodzi w skład struktur unijnych, chociaż część środków pochodzi
z tego właśnie źródła. Siedziba ETC znajduje się w Brukseli. Celem powstania ETC było powołanie organizacji, która będzie odpowiedzialna za promocję Europy jako celu podróży turystycznych. Członkami organizacji są narodowe organizacje turystyczne krajów europejskich, także tych spoza Unii Europejskiej.
Pełny raport „European Tourism in 2012 - Trends & Prospects” jest (format PDF – 1,5 MB)
tutaj: http://www.ehotelarstwo.com/files/1334000810/file/etc_july_2012_trends_and_outlook_final.pdf
Źródło: e-hotelarstwo, data dostępu 17.08.2012
Minął szczyt sezonu turystycznego, ceny spadają
Ostatni tydzień potwierdził obawy touroperatorów - sprzedaż letnich wyjazdów osiągnęła już szczyt
i teraz spada. Dopomóc w tym mógł strach przed biurami podróży i ładna pogoda w kraju.
Z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że najlepsze tygodnie sprzedaży w tym sezonie
letnim biura podróży mają już za sobą. Drugi tydzień z rzędu sprzedaż wycieczek jest mniejsza niż
w ubiegłym roku. Trzeci tydzień z rzędu - spada. Rezerwacji było bowiem mniej niż rok temu o 9,2 procent, a samych klientów o 6,5 procent. […]
Filip Frydrykiewicz
Cały artykuł znajdziesz na portalu: Turystyka.rp.pl, data dostępu 08.08.2012
10
Komu AAA, a komu tylko CCC - rating biur podróży
Neckermann, Itaka, Alfa Star, Rainbow
Tours, Sun & Fun, TUI - to sześć najbardziej stabilnych ekonomicznie biur
podróży. Pokazuje to pierwszy w Polsce
rating touroperatorów przygotowany
przez serwis Turystyka.rp.pl
Wymagało to dużego nakładu
pracy, a przede wszystkim opracowania
kryteriów i metodologii, ale udało się Turystyka.rp.pl ogłasza pierwszy w Polsce rating 20 największych biur podróży. Sporządził go niezależny ekonomista
i ekspert turystyczny Andrzej Betlej,
który oparł go na ratingu touroperatorów przygotowanym według międzynarodowych zasad.
Mamy nadzieję, że ranking, będzie służył nie tylko przedsiębiorcom,
urzędnikom i ludziom zawodowo zajmującym się turystyką, ale także zwykłym
turystom, poszukującym informacji, na temat sytuacji ekonomicznej organizatorów ich wakacji. W dobie dużej niepewności na rynku usług turystycznych, spowodowanych licznymi upadkami biur podróży, ranking da zainteresowanym pewne oparcie, bo sporządzony został na obiektywnych, niepodważalnych wskaźnikach.
Obiecujemy, że ranking, systematycznie aktualizowany i poszerzany, wejdzie do kalendarza
naszych cyklicznych publikacji. Już dziś zapraszamy też do dyskusji nad tym przedsięwzięciem i zgłaszania uwag (turystyka.rp.pl).
Filip Frydrykiewicz, redaktor serwisu Turystyka.rp.pl
Pierwsza dwudziestka. Rośnie liczba niewypłacalnych biur podróży. Rośnie też liczba zaniepokojonych klientów oraz agentów turystycznych. Wzrastają obawy urzędów marszałkowskich odpowiedzialnych za sprowadzanie pechowych turystów do kraju. Jedno co nie wzrasta, to wiedza tych środowisk odnośnie bezpieczeństwa poszczególnych touroperatorów i branży zagranicznej turystyki wyjazdowej.
Poglądy w tym zakresie kształtowane są często przez wpisy internetowe i opinie „dobrze poinformowanych”. Sęk w tym, że źródła te są o tyle mało wiarygodne, że wcale nierzadko stoją za nimi
pracownicy poszczególnych touroperatorów, a nawet osoby specjalnie do tego wynajęte. Powoduje to
powstanie chaosu informacyjnego, w którym nikną biura rzeczywiście ryzykowne, a często po głowie
obrywają akurat te, których sytuacja finansowa nie budzi zastrzeżeń.
Dlatego, aby zwiększyć wiedzę konsumentów i agentów o sytuacji poszczególnych biur podróży, autor zdecydował się – nie bez wahań – opublikować główne dane dotyczące dwudziestu największych krajowych touroperatorów. Aby materiał był dla każdego zrozumiały, biurom nadano rangi na
wzór tych, które są powszechnie stosowane przez wiodące międzynarodowe agencje ratingowe, oceniające sytuację ekonomiczną państw oraz przedsiębiorstw.
Ponieważ wydaje się, że stosunkowo najbardziej przejrzysty i łatwy do zapamiętania sposób
oznaczania oceny stosuje agencja Standard & Poors, zastosowano ten sam system oznaczeń. […]
Andrzej Betlej
● Cały artykuł znajdziesz tutaj: Turystyka.rp.pl, dokument online:
http://www.rp.pl/artykul/706099,922193-Komu-AAA--a-komu-tylko-CCC---rating-biurpodrozy.html, data dostępu 06.08.2012
Wakacyjne podróże autokarowe Polaków
Dotarliśmy do półmetka wakacji, możemy więc zacząć analizować tegoroczne preferencje wyjazdowe
Polaków. Dokąd najchętniej udawali się podróżnicy wybierający przejazd autokarem – i dlaczego? Raport przygotowała redakcja portalu www.BiletyAutokarowe.pl, korzystając z danych zgromadzonych we
własnym zakresie.
Bez większych przetasowań. Jak od wielu lat, i tym razem najpopularniejszymi celami podróży
autokarowych Polaków były Niemcy i Wielka Brytania. Zakupy biletów do obu tych krajów stanowiły
łącznie około 40 proc. wszystkich złożonych na wakacje rezerwacji.
Choć mówiąc o Niemczech nie sposób wyróżnić jednego miasta, które pod względem popularności przewyższałoby pozostałe, to w przypadku Wielkiej Brytanii rezerwacje biletów do Londynu były
wykonywane nieporównywalnie częściej niż rezerwacje biletów do innych miejscowości.
11
Kolejne pod względem popularności są Holandia i Belgia. Co ciekawe, gdyby porównać stosunek liczby zarezerwowanych biletów do wielkości kraju, to one cieszyłyby się największą popularnością. Ich wynik może zresztą okazać się jeszcze lepszy, ponieważ część podróżnych wybierała się do
Belgii, ale wysiadała w przygranicznych miastach w Niemczech – w tym przypadku jednak rezerwacja
była liczona na korzyść Niemiec.
Następne w rankingu są kraje skandynawskie, tzn. Norwegia i Szwecja, natomiast po nich plasują się Włochy. W ostatnich miesiącach sieci połączeń przewoźników oferujących przejazdy do Włoch
zostały znacznie rozbudowane, dzięki czemu dużą popularnością cieszą się małe włoskie miejscowości,
do których dojazd jeszcze niedawno był niemożliwy.
Dobry wynik osiągnęła Chorwacja. Warto zauważyć, że w tym roku stała się ona bardzo popularna wśród turystów, co przełożyło się na uruchomienie dodatkowych połączeń sezonowych przez linię
Roma Bus. Przewozy do Chorwacji zapewnia także przewoźnik GlobTourist – choć bilety obu linii są
jeszcze dostępne, nie warto czekać z rezerwacją.
Polacy zaczęli również rezerwować bilety do Francji, choć są to rezerwacje głównie na terminy
wrześniowe.
Autokar dla zapracowanych. Dlaczego popularniejsza od Francji - turystycznego raju - była
nawet Szwecja czy Belgia? Ponieważ autokarami jeżdżą przede wszystkim osoby udające się za granicę
w celach zarobkowych. Choć nie dysponujemy podobnymi danymi dla transportu powietrznego, możemy z dużym prawdopodobieństwem stwierdzić, że to branża lotnicza obsługuje większość turystów.
Praca była głównym motywem wyjazdu w przypadku pasażerów udających się Niemiec (gdzie
popularne jest sezonowe zatrudnienie w charakterze opiekunki do dziecka lub opiekuna osób starszych), do Anglii (rozmaite prace w firmach budowlanych, fabrykach itp.), Holandii i Belgii (praca przy
zbiorach owoców i przetwarzaniu żywności), krajów skandynawskich (głównie praca w firmach budowlanych) oraz do Włoch (zbiory owoców). Do Francji Polacy wybierają się we wrześniu ze względu na odbywające się w tym miesiącu zbiory winogron, które stanowią okazję do szybkiego i atrakcyjnego zarobku.
Drugim najczęstszym celem podróży autokarowych są odwiedziny u rodziny mieszkającej za
granicą. Cel ten przyświecał głównie pasażerom udającym się do Wielkiej Brytanii, Niemiec i krajów
Beneluksu. Regiony, do których osoby korzystające z autokarów wybierały się głównie w celach turystycznych, do nadmorska część Włoch oraz Chorwacja.
2012 a 2011. W roku 2012 Polacy kupili około 40 proc. więcej wakacyjnych biletów autokarowych niż w roku 2011. Dlaczego coraz więcej osób decyduje się na rezerwację biletów online?
- Są dwie główne przyczyny – wyjaśnia Mirosław Nikolin. - Po pierwsze, średni czas od złożenia
rezerwacji do otrzymania biletu wynosi 10 minut. Podróżnym podoba się możliwość zorganizowania
wyjazdu drugi koniec Europy dosłownie w kwadrans. Po drugie, rośnie liczba posiadaczy internetowych kont bankowych, które umożliwiają korzystanie z naszej oferty. Przypominamy, że serwis BiletyAutokarowe.pl oferuje płatności online już z 31 banków.
Rok 2012 jest bardzo udany dla branży transportu autokarowego. Jak na jego tle wypadanie
rok 2013? Wszystko wskazuje na to, że coraz więcej osób będzie przekonywać się do jazdy autokarami.
Raport przygotowała redakcja portalu www.BiletyAutokarowe.pl, oferującego bilety na 24 000
połączeń do całej Europy. Zapraszamy do zapoznania się z nową wersją portalu, która pozwala na
jeszcze łatwiejszy zakup tanich biletów autokarowych.
Źródło: Turystyka24h.pl, data dostępu 02.08.2012
Lotnisko Modlin pokazuje statystyki
Prawie 80 tysięcy pasażerów obsłużyło lotnisko w Modlinie w pierwszych dwóch tygodniach działania.
Port lotniczy pochwalił się statystykami za okres od 15 do 31 lipca. Obsłużono w tym czasie
78 567 pasażerów przy 550 operacjach lotniczych, co daje średnie wypełnienie samolotu na poziomie
143 pasażerów.
- Wynik tym bardziej imponujący, iż Wizz Air w pełni przeniósł operacje do Modlina od 18 lipca
(jedynie 8 operacji przez 3 pierwsze dni), a Ryanair operuje od 16 lipca (15 lipca odbył się jedynie lot
bez pasażerów) - podkreślają władze lotniska.
Wizz Air przewiózł w tym czasie 57 857 osób, a Ryanair – 20 710. Najwięcej pasażerów obsłużono 20 lipca – 6 251. Najwięcej rozkładowych przylotów i odlotów jest w piątki - aż 42.
- Każdego tygodnia obsługiwanych jest około 37 400 pasażerów, co ulegnie zmianie z początkiem września - zapowiadają władze lotniska.
F.F.
Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 10.08.2012
12
Tanie latanie po kraju - tak, ale nie za 100 zł
Dzięki OLT Express Polacy uwierzyli, że można tanio latać po kraju. Tę wiarę chce podtrzymać Eurolot.
Walkę o rynek zapowiada też Ryanair.
Prezes Polskich Linii Lotniczych LOT Marcin Piróg uważa, że nie da się latać po Polsce bez
strat, jeśli bilet kosztuje poniżej 200 zł. – Połączenia krajowe nie są dochodowe, traktuję je więc jako
inwestycję w pozyskiwanie pasażerów tranzytowych, których zawieziemy dalej. Bilet za 100 zł, jaki stosował OLT Express, nie pokrywał nawet kosztów przewoźnika – mówi Piróg.
To samo przyznawał dyrektor zarządzający OLT Express Jarosław Frankowski, który na kilka
godzin przed uziemieniem linii poinformował o ograniczeniu puli biletów po promocyjnych cenach
z połowy miejsc w samolocie do jednej czwartej. Jednocześnie Frankowski przyznał, że z radością przyglądał się, jak pasażerowie na najbardziej obleganych trasach (Warszawa – Gdańsk, Kraków – Gdańsk)
kupowali bilety w ostatniej chwili, płacąc nawet po 800 zł.
Tanio to mit.
- Połączenia krajowe to najtrudniejsza część biznesu lotniczego w Polsce – uważa Krzysztof
Moczulski z portalu Lotnictwo.net. – Oczywiście są trasy, na których bez problemu się zarabia: Warszawa – Wrocław czy Warszawa – Gdańsk, ale problem się pojawia przy innych połączeniach,
np. między mniejszymi aglomeracjami z pominięciem Warszawy.
Jego zdaniem kluczem do powodzenia w przewozach krajowych są samoloty dopasowane
do przewidywanego ruchu i dobrze dopasowane taryfy w zależności od relacji czy pory dnia. – Tanie
latanie, które chciał zaszczepić OLT, jest mitem. Nie da się rozdać połowy samolotu za 99 zł, bo taka
cena z trudem pokrywa opłaty lotniskowe i nawigacyjne. A paliwo, rata leasingowa i pozostałe koszty?
– wskazuje.
Według niego minimalna cena gwarantująca zysk przewoźnikowi to 200 – 250 złotych
przy założeniu wypełnienia na poziomie 70 – 75 proc. Łatwo więc dostrzec zależność, że za każdego
pasażera płacącego 99 zł ktoś musi zapłacić 300 – 350 zł, o co na mało obleganych trasach może być
trudno.
Kiedy ceny mogą być „atrakcyjne”.
Cenę 99 zł za jeden odcinek, jako zachętę do latania, zamierza utrzymać Eurolot. Po tej cenie
sprzedaje też bilety niedoszłym pasażerom OLT, pod warunkiem, że pokażą bilet wystawiony
z zastosowaniem takiej taryfy. Można też trafić na bilet powrotny LOT za 148 zł, ale pod warunkiem, że
został kupiony z dużym wyprzedzeniem.
– Da się tanio latać po Polsce, ale przewoźnik musi mieć strukturę kosztów znacznie niższą niż
LOT – uważa Jan Litwiński, były prezes LOT.
– Eurolot nie jest typową tanią linią, przede wszystkim ze względu na wykorzystywane samoloty – średniej wielkości maszyny turbośmigłowe, a nie duże 180-, 190-miejscowe samoloty odrzutowe.
Koszty Eurolotu muszą być niższe niż LOT-u i były takie, kiedy zakładałem Eurolot, ze względu
na znacznie prostszą i tańszą strukturę organizacyjną. Ale różnica ta dzisiaj nie jest bardzo duża –
zwraca uwagę Litwiński.
I przypomina, że Ryanair zapowiedział wejście na polski rynek przewozów krajowych
za kilkanaście miesięcy. Jeżeli tak się stanie, to ceny, które będzie oferował, powinny być „bardzo
atrakcyjne”.
Na polskie trasy wewnętrzne chciał wejść kilka lat temu także norweski Norwegian. Kiedy jeszcze miał bazę w Warszawie, rozważał uruchomienie połączeń krajowych w Polsce. – Ostatecznie nie
zdecydował się na to, bo prognozowane wpływy nie pokrywały kosztów operacji. Bardziej efektywne
okazało się wykorzystanie samolotów na rejsach międzynarodowych. Argumentem przeciw takim planom Norwegiana były też doświadczenia z rynków zachodnioeuropejskich, gdzie na trasach długości
300 – 400 km, a takich jest w Polsce większość, przewoźnicy lotniczy nie są w stanie konkurować
z transportem lądowym – wskazuje Marek Sławatyniec, dyrektor polskiego oddziału Aviareps, firmy
obsługującej Norwegiana w Polsce.
Zamieszanie wokół LOT
Nie ma w Ministerstwie Skarbu Państwa tematu bankructwa LOT – zapewnia „Rzeczpospolitą”
resort. „W czerwcu 2012 roku PLL LOT zakończył program inwestycyjny związany z pozyskaniem samolotów Boeing 787 Dreamliner, który polegał na sfinansowaniu własnego udziału spółki w projekcie”
– czytamy w komunikacie. W założeniach biznesowych pozyskanie wspomnianych samolotów stanowi
kluczowy element rozwoju. Nie ma więc planów postawienia PLL LOT w stan upadłości. Właściciel chce
zaś dalej zwiększać konkurencyjności linii. Analizowana jest też „koncepcja optymalizacji gospodarczej
aktywów lotniczych Skarbu Państwa i spółek z udziałem Skarbu Państwa poprzez ich ulokowanie
w funduszu inwestycyjnym typu zamkniętego”. Jego celem byłaby restrukturyzacja i prywatyzacja aktywów lotniczych. Resort rozważa wykorzystanie w tym projekcie ARP.
Zdaniem Moniki Trappmann z Frost & Sullivan tworzenie funduszu mającego pozyskać środki
na restrukturyzację i inwestycje w LOT przypomina przypadek greckich Olimpic Airlines. Tam przejęcie
majątku spółki pozwoliło na ochronę rynku przed konsekwencjami bankructwa.
Danuta Walewska
Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 10.08.2012
13
Turystów coraz więcej, biur podróży też
O połowę wzrosła w tym roku liczba Polaków wypoczywających za granicą - policzył Instytut Turystyki.
Lawinowo rośnie też liczba biur podróży.
Choć gospodarka słabnie, polska turystyka się rozpędza. Zwłaszcza wyjazdowa - według najnowszych danych Instytutu Turystyki, do których dotarła „Rzeczpospolita”, w pierwszej połowie roku
liczba wyjazdów podskoczyła w porównaniu z pierwszymi sześcioma miesiącami ubiegłego o 51,6 proc.
Od stycznia do końca czerwca turystycznie za granicę wyjechało ponad 1,5 mln osób. Rok wcześniej –
tylko milion. Jeszcze bardziej wzrosła w tym czasie liczba wszystkich wyjazdów zagranicznych, włącznie z podróżami służbowymi – z 2,25 mln do prawie 3,8 mln. – Po okresie regresu wróciliśmy
do dobrych wyników sprzed lat – tłumaczy Krzysztof Łopaciński, prezes Instytutu Turystyki.
Dlaczego właśnie teraz, gdy konsumenci coraz mocniej odczuwają skutki kryzysu? Eksperci
uważają, że odkładając inne wydatki, oszczędzamy więcej pieniędzy na urlopowy wyjazd. A z tego
ostatniego rezygnować nie chcemy. – Ludzie odkładają na przykład remont mieszkania, ale nie wyobrażają sobie urlopu bez wyjazdu – twierdzi Łopaciński.
Turystyczne ożywienie widać w biurach podróży. Tu liczba wyjazdów wzrosła o 10 proc.,
do 550 tys. Wzrostowy trend widoczny był także w lipcu. Itaka, największy polski touroperator, sprzedała w ubiegłym miesiącu rekordowe 67 tysięcy wyjazdów.
Nic dziwnego, że szybko rośnie liczba firm, które na turystyce chcą zarabiać. W końcu ubiegłego tygodnia w całym kraju wpisanych było 3292 organizatorów turystyki, o ponad tysiąc więcej niż
w roku 2009. W całym roku ubiegłym działalnością turystyczną zajęło się 370 nowych podmiotów,
a w siedmiu miesiącach tego roku przybyło już 331 kolejnych.
Ten boom odbija się jednak negatywnie na jakości branży. Potwierdza to narastająca fala bankructw. Z dziewięciu biur podróży, które w tym sezonie splajtowały, dwie trzecie rozpoczęło działalność
w roku 2010 lub później. W dodatku nowe biura otwierają osoby, które były w zarządach wcześniejszych bankrutów. Przykładowo właścicielem upadłego w lipcu poznańskiego biura Alba Tour jest Egipcjanin, który w 2010 roku doprowadził do upadłości biura podróży Top Tours w Estonii. Z kolei właścicielem innego lipcowego bankruta – Blue Rays – był dawny pracownik upadłego w połowie 2009
roku biura podróży Kopernik. Równie niepokojący jest fakt, że większością tegorocznych bankrutów
zarządzali obcokrajowcy, głównie z państw północnoafrykańskich.
– W przepisach dotyczących funkcjonowania biur podróży potrzebne są pilne zmiany. Część
takich właścicieli zaczęła je wykorzystywać jako okazję do wyprowadzenia pieniędzy z Polski – uważa
Jan Korsak, ekspert branży, były prezes Polskiej Izby Turystyki.
Rosnąca liczba wyjazdów wzmocni w tym roku pozycję dużych touroperatorów. Największe
firmy już przejmują klientów, których wcześniej do małych, nieznanych biur przekonywała atrakcyjna cena. –Zmienia się nastawienie klientów. Zaczynają wybierać dużych i silnych – przyznaje Piotr Henicz, wiceprezes Itaki.
Większa koncentracja branży. Z przeszło trzech tysięcy firm turystycznych działających
na polskim rynku zdecydowana większość to drobnica. Dużych biur, które zatrudniają dziesięć osób
albo więcej, jest około setki. Tych naprawdę liczących się na rynku zaledwie kilkanaście. W branży
nasila się koncentracja. Największe biura systematycznie zwiększają udział w sprzedaży wycieczek, te
mniejsze finansowo słabną.
Dwadzieścia największych biur podróży zgarnęło w ubiegłym roku z rynku 4,05 mld zł. Ale ścisłą czołówkę dzieli od reszty przepaść: z tej kwoty aż 3,4 mld zł należy tylko do pierwszej dziesiątki touroperatorów, która inkasuje prawie 80 proc. przychodów całej branży. Najwięcej, bo 670 firm turystycznych działa na Mazowszu. Ponad 400 spółek z tej branży zarejestrowanych jest jeszcze
w województwach: śląskim (442) i małopolskim (420).
Adam Woźniak
Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 13.08.2012
Turystyka przyjazdowa Niemiec w maju 2012
Turystyka przyjazdowa do Niemiec utrzymała stabilny kurs wzrostowy również w maju 2012 roku
i wykazuje dwucyfrowe wzrosty.
Imponującymi liczbami z pierwszych pięciu miesięcy tego roku Niemcy potwierdzają swoją pozycję jako jednego z najpopularniejszych krajów turystycznych w Europie – oznajmia Ernst Burgbacher, członek niemieckiego Bundestagu, parlamentarny sekretarz stanu przy federalnym ministrze
gospodarki i technologii oraz pełnomocnik rządu Niemiec ds. małych i średnich przedsiębiorstw oraz
turystyki.
Wedle danych Niemieckiego Urzędu Statystycznego liczba noclegów spędzonych przez gości zagranicznych w maju wzrosła o ponad dziesięć procent w porównaniu z tym samym miesiącem roku
poprzedniego. Ogółem naliczono od początku roku do końca maja 2012 blisko 24 milionów noclegów
gości z zagranicy w obiektach zakwaterowania turystycznego liczących więcej niż dziesięć łóżek. W porównaniu do adekwatnego okresu roku ubiegłego liczba ta również odpowiada ponad dziesięcioprocentowemu wzrostowi. W okresie od stycznia do maja 2012 odnotowano dziesięcioprocentowy wzrost liczby turystów z Holandii, która jest najważniejszym rynkiem źródłowym dla Niemiec jako kraju tury-
14
stycznego. Szwajcaria, drugi co do ważności rynek źródłowy, wykazała nawet wzrost o ponad 16 procent. Ogółem w pierwszych pięciu miesiącach roku 2012 naliczono już ponad 3,3 miliona noclegów
spędzonych przez gości holenderskich. W tym samym okresie Niemcy odwiedziło prawie 1,8 miliona
gości ze Szwajcarii. Dzięki wolnym dniom w czasie Zielonych Świątek, które wypadły w 2012 właśnie w
maju, niezwykle nasiliła się aktywność innych sąsiadów: Belgii (plus 29,4 proc.) i Danii (plus 26,9
proc.) w porównaniu z majem roku poprzedniego. Liczba noclegów udzielonych turystom z Polski
od stycznia do maja 2012 wzrosła o 24,4 proc. w porównaniu z takim samym okresem w roku
ubiegłym. Od stycznia do maja zanotowano 786,148 noclegów z Polski.
Wśród państw spoza Europy nadal na wysokim poziomie znajdują się państwa BRICS. Szczególnie wysokim wzrostem może znowu pochwalić się w maju Brazylia z plusem 32,2 proc. Również Rosja odnotowała poważny wzrost na poziomie prawie 17 proc., a tuż za nią plasują się Chiny z 13 proc.
na plus. Nadal bardzo pozytywnie rozwijają się Indie, które tym razem zanotowały plus o ponad osiem
proc.
Źródło: Dziennik Turystyczny, data dostępu 14.08.2012
Więcej informacji o ekspertyzach i wynikach badań znajdziesz w „Konfraterni Turystycznej”, dokument online: http://konfraternia.bloog.pl/kat,41445074,index.html
Więcej informacji statystycznych o turystyce znajdziesz w „Konfraterni Turystycznej”, dokument
online: http://konfraternia.bloog.pl/kat,41444144,index.html
INFORMACJE DLA FACHOWCÓW
Poszukiwana/poszukiwany
Od redaktora. W kolejnym wydaniu „Konfraterni Turystycznej” (z 3 września 2012 roku) chciałbym
uruchomić w tym dziale rubrykę „Poszukiwana/poszukiwany”, w którym proponuję umieszczenie
przez poszczególne uczelnie kształcące kadry dla turystyki polskiej informacji o poszukiwanych nauczycielach akademickich, ich specjalnościach oraz o warunkach współpracy.
Z drugiej zaś strony jestem przekonany iż wśród P.T. Partycypantów „Konfraterni Turystycznej” znajdą się nauczyciele akademiccy zainteresowani podjęciem współpracy ze wspomnianymi uczelniami.
Oczekuję na uwagi i zgłoszenia od nauczycieli akademickich oraz z uczelni.
Wojciech Rozwadowski
Redaktor naczelny „Konfraterni Turystycznej”
tel. 503.382.910
mail: [email protected]
lub [email protected]
Turystyczny fundusz gwarancyjny - pierwsza odsłona
Rozpoczął się proces ustanawiania ważnego dla branży turystycznej prawa - powoływania turystycznego funduszu gwarancyjnego. Publikujemy projekt ustawy o tej nowej instytucji.
W środowisku turystycznym trwają debaty nad lepszym zabezpieczeniem klientów biur podróży na wypadek bankructwa organizatora turystyki. Po konsultacjach z organizacjami reprezentującymi
to środowisko - Polską Izbą Turystyki, Izbą Turystyki RP, Polskim Związkiem Organizatorów Turystyki
i Ogólnopolskim Stowarzyszeniem Agentów Turystyki - Ministerstwo Sportu i Turystyki uznało, że najlepiej będzie, jeśli powoła się osobną ustawą fundusz, dzięki któremu będzie można uzupełnić niewystarczającą gwarancję ubezpieczeniową, którą obowiązkowo wykupuje każdy organizator wyjazdów
turystycznych.
Na fundusz złożą się opłaty organizatorów turystyki. Mają to być składki od każdego turysty,
który wykupił imprezę. Nie ma jednak jeszcze żadnych obliczeń, ile owe składki miałyby wynieść. Jak
informowała jedynie pod koniec lipca wiceminister sportu i turystyki Katarzyna Sobierajska, składka
pobierana od sprzedanego pakietu turystycznego to byłoby 5 - 10 zł.
Fundusz ma podlegać ministrowi sportu i turystyki, a dysponować nim będą marszałkowie.
Przy ministrze powstanie rada funduszu (jej skład patrz art. 10). Ma być prosto i tanio, bez dodatkowych etatów - taka jest wizja ministerstwa. […]
Filip Frydrykiewicz
Cały artykuł dostępny na portalu: Turystyka.rp.pl, dokument online:
http://www.rp.pl/artykul/706099,922852-Turystyczny-fundusz-gwarancyjny---pierwszaodslona.html, data dostępu 08.08.2012
15
Touroperatorzy: Fundusz turystyczny do kosza
- To bubel – mówią o projekcie ustawy o turystycznym funduszu gwarancyjnym szefowie największych
organizacji zrzeszających touroperatorów. - Spokojnie, to dopiero wstęp do dyskusji – odpowiada Ministerstwo Sportu i Turystyki.
Ministerstwo rozesłało do organizacji turystycznych i do ubezpieczycieli projekt ustawy o turystycznym funduszu gwarancyjnym. Fundusz miałby stanowić drugi filar zabezpieczenia klientów biur
podróży na wypadek ich plajty.
Dwie debaty. W sprawie funduszu ministerstwo konsultowało się wcześniej z organizacjami
zrzeszającymi touroperatorów (Izba Turystyki RP. Polska Izba Turystyki, Polski Związek Organizatorów
Turystyki, Polska Izba Turystyki Młodzieżowej) i ubezpieczycieli (Polska Izba Ubezpieczeń). Odbyło się
też posiedzenie podkomisji turystyki sejmowej Komisji Sportu i Turystyki poświęcone temu tematowi
(czytaj: „Turystyczny fundusz tuż, tuż?”: http://www.rp.pl/artykul/705167,920271-Turystycznyfundusz-tuz--tuz-.html).
Według koncepcji ministerstwa, fundusz miałby podlegać ministerstwu, a dysponowaliby nim
marszałkowie. Tak, jak dzisiaj dysponują gwarancją, którą biura podróży wykupują na wypadek plajty.
W razie kłopotów jakiegoś biura, z funduszu dobierane byłyby pieniądze na wypłaty dla klientów, którzy stracili zaliczki na wycieczki.
Projekt, jak i cała idea funduszu, od razu wywołał emocje. Pokazała to debata, jaką na temat
sytuacji w branży turystycznej zorganizowało turystyczne wydawnictwo TTG. Wtorkowe spotkanie
[07.08.2012] był drugim z kolei. Pierwsza debata (czytaj: „Ustawa o turystyce do korekty”:
http://www.rp.pl/artykul/705167,916764-Ustawa-o-turystyce-do-korekty.html), która odbyła się dwa
tygodnie wcześniej, pozostawiła u zebranych poczucie niedosytu – bardzo skrócono czas na wypowiedzi
touroperatorów zgromadzonych w sali, oddając głównie głos działaczom, posłom, urzędnikom. Kolejna
dyskusja miała więc zadość uczynić członkom środowiskowych organizacji za tamto poczucie krzywdy.
Tym razem organizatorzy odwrócili kolejność - najpierw głos zabierali touroperatorzy, potem dopiero
oficjalni przedstawiciele władz izb i Ministerstwa Sportu i Turystyki.
Za dużo oszustów. Z ich wypowiedzi przebijała frustracja i zaniepokojenie projektem ustawy
o funduszu. Touroperatorzy pytali, czy ktoś policzył, jakie trzeba będzie płacić składki na fundusz? Ile
będzie kosztowało jego utrzymanie? Czy wszyscy będą płacić tyle samo, niezależnie od charakteru
i rozmiaru prowadzonej działalności? Czy nie będzie tak, że kolejne przepisy zostaną uchwalone w pośpiechu, bez wysłuchania przedstawicieli środowiska?
- Nie będziemy płacić na oszustów – mówiła w imieniu Krakowskiej Izby Turystyki Anna Jędrocha. – Niech każdy odpowiada za siebie. Trzeba zmienić ustawę, która pozwala zaniżać touroperatorom
gwarancje ubezpieczeniowe.
Jędrocha apelowała o eliminowanie oszustów z grona organizatorów turystyki. – Zacznijmy od
siebie – apelowała. – Niech każdy ubezpieczy się na adekwatną do rozmiarów działalności kwotę.
Jednocześnie postulowała zaostrzenie uprawnień kontrolnych marszałków.
Teresa Wilk z krakowskiego biura podróży Jaworzyna Tour zwracała uwagę, że ministerialny
projekt ustawy o funduszu zostawia w rękach ministra sportu decyzję o corocznym wyznaczaniu wysokości składek od touroperatorów, co grozi ich podnoszeniem, gdy tylko jakieś biuro upadnie i fundusz zostanie uszczuplony.
Postulowała też wpisanie do ustawy wymogu ubezpieczania klientów i całego biura u jednego
ubezpieczyciela. Dzięki temu będzie on miał wgląd na bieżąco w rozmiary działalności danego biura, bo
będzie widział jaką liczbę turystów biuro obsługuje.
Małgorzata Mastalerz z łódzkiego PIT przedstawiła katalog postulatów pod adresem ustawy
o usługach turystycznych. Podnieść stawki ubezpieczenia dla firm wchodzących na rynek turystyczny,
wprowadzić dla rozpoczynających działalność kryteria w postaci wykształcenia i stażu, wyeliminować
możliwość zakładania kolejnej firmy przez touroperatora, którego jedna firma już upadła. Od firm
ubezpieczeniowych Mastalerz oczekuje wprowadzenia ubezpieczeń od bankructw. – Bezpieczeństwo
musi kosztować, klienci powinni móc kupować takie ubezpieczenia – namawiała.
Mój klient zawsze wróci. Niektórzy mówcy godzili się na powołanie funduszu choć niechętnie
i zawsze z zastrzeżeniem, by starannie przemyśleć jak ma on działać. Byli jednak i zdecydowani przeciwnicy nowego ciała. – Urzędy marszałkowskie mówią, że nie mają narzędzi do oceniania sytuacji finansowej touroperatorów. To dać im takie narzędzia – mówił Włodzimierz Kolat z Wielkopolskiej Izby
Turystyki. – Najpierw zobaczmy, co można poprawić w ramach ustawy, a potem dopiero sięgajmy po
inne środki.
- Dlaczego wszyscy organizatorzy turystyki mają być tak samo traktowani? – pytała Jolanta
Maciejewska-Menuet prezes New Poland. Jej biuro przygotowuje wyjazdy „szyte na miarę”, klienci mają
z góry opłacone hotele i samoloty, bo lecą liniami rejsowymi. Nie ma ryzyka, że jak biuro upadnie to
marszałek będzie ich musiał ściągać. – Mój klient zawsze wróci, to dlaczego mam płacić składkę na
fundusz?
Maciejewska-Menuet postulowała też wprowadzenie zasady, że jeśli ktoś kupuje wycieczkę
w ofercie last minute, często za cenę poniżej kosztów organizatora, to w razie upadku biura nie powi-
16
nien mieć prawa do zwrotu całej sumy. Tak samo jak w sklepie z przecenionymi rzeczami, których nie
można zwracać.
Poparł ją Marek Śliwka z poznańskiego Logos Travel, którego firma organizuje egzotyczne wyprawy. – Zostaliśmy wrzuceni w ustawie turystycznej do jednego worka z firmami czarterowymi, czyli
wysokiego ryzyka – narzekał.
- Utyskujemy, narzekamy, ale czy ktoś to notuje i coś z tym zrobi? – pytał prezes Ecco Holiday
Grzegorz Płókarz. - Trzeba działać, nie tylko debatować.
Małgorzata Karwat z Łodzi wskazywała, że głos ludzi z branży jest lekceważony, dzięki czemu
szara strefa, zwłaszcza w turystyce młodzieżowej (wycieczki szkolne organizowane przez nauczycieli nie
są uznawane za imprezy turystyczne), jeszcze została wzmocniona.
Z kolei Piotr Sućko z Fun Clubu przyczyn złej sytuacji turystyki wyjazdowej upatrywał w jej niskiej rentowności, która prowadzi do utraty płynności finansowej, ale to wystarczy. Trzeba więc wprowadzić ocenę rentowności firm turystycznych, by określić ryzyko ich upadłości. - Mój wniosek – dopracować ustawę, bo jest wadliwa. Fundusz jest niepotrzebny – mówił Sućko.
Projekt do kosza. Prezes Polskiej Izby Turystyki Paweł Niewiadomski wyjaśnił, że nie ma odwrotu od wprowadzenia w życie zaleceń dyrektywy unijnej, która nakazuje zwracać klientom wszystkie
pieniądze w razie bankructwa biura podróży. Europoseł Zbigniew Ziobro już zadał w tej sprawie pytanie w Europarlamencie i zaraz Komisja Europejska nakaże polskiemu rządowi naprawić tę sytuację.
Powołanie funduszu jest więc koniczne, bo „alternatywą jest automatyczne podniesienie sum gwarancyjnych, co wywoła gorsze skutki dla branży turystycznej”, ale nie w formie proponowanej w projekcie.
- Jest tam mowa o funduszu jako o rachunku bankowym, na którym mają być gromadzone składki.
Tymczasem bez mechanizmu kontrolnego fundusz będzie mógł być wykorzystywany do działań pozaprawnych – ocenia Niewiadomski.
W jego opinii składka na fundusz powinna uwzględniać także elementy rynkowe. - O cenie imprezy decyduje wiele czynników, np. ceny walut czy ceny paliwa lotniczego - wyjaśniał.
Podsumować obecny stan dyskusji o sytuacji w turystyce próbował prezes Polskiego Związku
Organizatorów Turystyki Krzysztof Piątek. Ministerstwo obiecało analizę obecnego sytemu gwarancji po
roku jego działania, Polska Izba Ubezpieczeń obiecała, że przygotuje materiał, pokazujący, jak działają
podobne fundusze za granicą, a urzędy marszałkowskie zapowiedziały, że podzielą się wnioskami
z ostatnich kontroli u touroperatorów. – Pozwólmy im to zrobić. To będzie materiał do kompleksowej
zmiany ustawy. Nie ma powodu podnosić gwarancji, ani szybko powoływać fundusz. Projekt w jego
sprawie to bubel, lepiej byłoby go w ogóle wycofać – uznał.
Beata Kalitowska, dyrektor firmy ubezpieczeniowej ERV, reprezentująca Polską Izbę Ubezpieczeń, odpowiadała na postulaty zgłaszane pod adresem ubezpieczycieli. Wyjaśniła, że ubezpieczyciele
nie mają możliwości ani chęci kontrolować organizatorów turystyki, nie zamierzają też wprowadzać
indywidualnych polis od bankructw, bo nie można oszacować ryzyka takich ubezpieczeń.
Czekamy na konstruktywne uwagi. Na zakończenie dyrektor departamentu turystyki w Ministerstwie Sportu i Turystyki Maria Napiórkowska zadeklarowała, że resort myśli o „uszczelnieniu systemu”, w tym o przepisach, które zamkną drogę do wielokrotnego rozpoczynania działalności przez te
same osoby.
Z kolei jej zastępczyni Elżbieta Wyrwicz uspokajała, że projekt ustawy o funduszu turystycznym to wersja wstępna. Zanim ministerstwo nada dokumentowi oficjalny charakter i wyśle go do rządu, by ten skierował go do Sejmu, chce zebrać opinie przedstawicieli środowiska. Jest to więc dopiero
początek drogi legislacyjnej, nie jej koniec, jak obawiali się niektórzy.
- Projekt ma wywołać dyskusję, chcemy zebrać konstruktywne opinie. Państwa propozycje,
wątpliwości, uwagi będą uwzględnione – tłumaczyła dyrektor Wyrwicz. - Ustawę przyjmuje Sejm; jeśli
to będzie w przyszłym roku, to będzie bardzo szybko.
Filip Frydrykiewicz
Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 08.08.2012
Fundusz lekarstwem na bankructwa biur podróży
Składki odprowadzane od każdej wycieczki zabezpieczą roszczenia klientów upadających touroperatorów. Rząd zamierza utworzyć fundusz, na który biura podróży odprowadzałyby składkę od każdego
wysłanego na urlop turysty. W razie bankructwa organizatora ze zgromadzonych w ten sposób pieniędzy osoby, które wykupiły wycieczkę, a na nią nie wyjechały, otrzymają zwrot. Zgodnie z projektem
Turystyczny Fundusz Gwarancyjny byłby zabezpieczeniem dodatkowym, obok dotychczasowych gwarancji bankowych lub ubezpieczeniowych. – Dodatkowe zabezpieczenie jest dobrym pomysłem. Branża
turystyczna domaga się tego od kilku lat – mówi Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystyki.
– Takie fundusze funkcjonują w Europie, na przykład w Danii, na Węgrzech czy w Grecji. Tam
zdały egzamin – mówi prof. Hanna Zawistowska z Katedry Turystki Szkoły Głównej Handlowej.
9 biur podróży upadło podczas tegorocznych wakacji. Zgodnie z projektem ustawy o TFG podstawowym zabezpieczeniem pozostaną obecne gwarancje. To z nich w pierwszej kolejności finansowany
będzie powrót do kraju i pokrywane roszczenia turystów. Dopiero jeśli zabraknie pieniędzy z gwarancji,
marszałek złoży wniosek o przekazanie środków do banku obsługującego Fundusz. Po 30 dniach bank
17
powinien pokryć roszczenia klientów upadłego biura. Gdy jednak zgromadzone środki okażą się niewystarczające, termin wypłaty zostanie przesunięty o czas na uzupełnienie finansów Funduszu.
Wysokość składki
– Nie jest jeszcze znany mechanizm ustalania wysokości składki – mówi Jan Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.
– Od turysty wyjeżdżającego na wczasy w Polce wyniosłaby pewnie niecałe euro, ale za osoby
lecące na urlop za granicę trzeba zapłacić więcej. Niższa powinna być przy tym składka za turystów
jadących do innego kraju autokarem – wyjaśnia Jan Korsak, ekspert rynku turystycznego.
Zapłacą najwięksi. Nie wszyscy są zadowoleni z ministerialnego projektu.
– Do Funduszu wiele wniosą duże biura, bo mają najwięcej klientów. Ci, którzy otwierają działalność, aby po kilku miesiącach upaść, tego nie odczują – ocenia Radomir Świderski z Rainbow Tours.
27,9 proc. wpłaconej na wycieczkę kwoty otrzymali klienci biura Selectours.
Marszałek województwa śląskiego Adam Matusiewicz ma pomysł, jak sobie radzić z nieuczciwymi przedsiębiorcami. Jego zdaniem urzędy marszałkowskie powinny mieć prawo wglądu
w dokumentację finansową biur podróży i możliwość składania wniosków o upadłość tych firm.
– To niewykonalne – ocenia Hanna Zawistowska. I dodaje, że należy rozważyć rozszerzenie
działania rachunków powierniczych na inne biura podróży, nie tylko te, które organizują wycieczki
krajowe. Byłoby to jednak rozwiązanie bardzo obciążające biura. Z rachunków można by pobierać
środki dopiero po pomyślnie zakończonej imprezie. Touroperator musiałby za przelot i hotel zapłacić
z własnej kieszeni, a więc dysponować ogromnym kapitałem. – Turyści powinni mieć również możliwość ubezpieczenia od upadku biura – uważa Hanna Zawistowska.
– Obecnie żaden ubezpieczyciel nie oferuje swoim klientom ochrony przed upadłością biura
podróży – mówi Michał Gołębiewski, SIGNAL IDUNA Polska TU SA.
Katarzyna Wójcik-Adamska
Źródło: Prawo.rp.pl, data dostępu 13.08.2012
Jest bat na nieuczciwe biura podróży
Nie trzeba wielkich zmian w prawie, aby wyeliminować z rynku nieuczciwe biura podróży. Wystarczy
egzekwować obowiązek składania przez nie sprawozdań finansowych – zauważa ekspert.
Polska żyje obecnie wydarzeniami związanymi z firmą o wdzięcznej nazwie Amber Gold, która
najprawdopodobniej okazała się klasykiem gatunku zwanego „piramida finansowa”. Gromy sypią się
na Komisję Nadzoru Finansowego (KNF), UOKiK, prokuraturę, sądy i inne organy państwa. Organy te
rzeczywiście przespały sprawę, ale raczej nie ze złej woli, lecz z braku przygotowania zawodowego
i zdolności do pewnej życiowej refleksji.
O ile piramidami finansowymi zajmie się zwołany naprędce przez szefa rządu Komitet Stabilności Finansowej, o tyle działające na podobnych zasadach biura podróży mają chwilowo spokój.
Tajemnicze piramidy turystyczne. Przynajmniej jedna trzecia krajowych touroperatorów ma
ujemne fundusze własne. W takich firmach jedni klienci wyjeżdżają, bo ich wycieczki opłacają następni, a z kolei wyjazdy tych drugich - kolejni. Są to więc klasyczne przykłady finansowych piramid. Taka
karuzela może się jakiś czas kręcić, szczególnie gdy rynek turystycznych wyjazdów szybko wzrasta, ale
może się łatwo załamać przy poważniejszym zachwianiu koniunktury lub też w wyniku indywidualnych błędów danego touroperatora.
Zdezorientowane media, za namową działaczy turystycznych, wprowadzają w błąd konsumentów, powtarzając tezę, że gwarancją udanych wakacji jest... wpis danego biura do Centralnej Ewidencji
Organizatorów i Pośredników Turystycznych oraz posiadanie gwarancji ubezpieczeniowej. To tak jakby
twierdzić, że gwarancją uczciwości człowieka jest jego akt urodzenia przechowywany przez księdza na
plebanii. (Patrz też tekst: „Panów prezesów koszałki opałki”: http://www.rp.pl/artykul/909828Panow-prezesow-koszalki---opalki.html)
O tym, że o stabilności biura podróży decydują jego finanse, działacze turystyczni przyznają
raczej niechętnie. Powód? Większość biur ukrywa stan swoich finansów nie składając sprawozdań finansowych w Krajowym Rejestrze Sądowym (KRS). Nikt z działaczy nie jest więc specjalnie zainteresowany kwestią kontrolowania finansów touroperatorów, choć ostatnio, pod wrażeniem seryjnej ich niewypłacalności, przebąkiwać zaczęto, że ma to, być może, jakiś tam sens.
Konsekwencją tradycyjnie arcyliberalnego podejścia do wydawania zezwoleń na działalność
biur podróży jest sytuacja, że turystyką czarterową, a więc bardzo ryzykowną, może zajmować się firma z ledwie kilkudziesięciotysięcznym kapitałem oraz z gwarancją w wysokości 40 tysięcy euro. Może,
ponieważ „minister finansów do ostatniej chwili prowadził konsultacje z reprezentantami branży turystycznej i ubezpieczeniowej w sprawie rozwiązań zawartych w nowych rozporządzeniach”, a ostateczny
rezultat był taki, że zupełnie nieświadomi meandrów turystycznego biznesu urzędnicy państwowi, dali
się ograć jak dzieci grupce obrotnych turystycznych działaczy. (Patrz też tekst: „Krótka pamięć PIT”:
http://www.rp.pl/artykul/916084-Krotka-pamiec-PIT.html).
Jak opłakane są konsekwencje ustalonych niewiele przed ponad półtora roku przepisów pokazała praktyka ostatnich upadłości biur podróży. Nie tylko, że niedoszli turyści nie mogą w większości
wypadków liczyć na zwrot wpłaconych pieniędzy, ale i marszałkowie zmuszeni są prosić budżet pań-
18
stwa o zasiłek, nie starcza im bowiem pieniędzy nawet na sprowadzenie pechowych turystów z zagranicy. […]
Andrzej Betlej
● Cały artykuł dostępny na portalu Turystyka.rp.pl, dokument online:
http://www.rp.pl/artykul/706099,925024-Jest-bat-na-nieuczciwe-biura-podrozy.html, data dostępu
16.08.2012
Im mniejsze gwarancje w turystyce, tym lepiej
Firmom ubezpieczeniowym coraz trudniej ubezpieczać polskich touroperatorów. Cieszylibyśmy się,
gdyby odciążył nas fundusz turystyczny - deklaruje Beata Kalitowska, dyrektor ERV.
Jakie prawo dla turystyki? Turystyka.rp.pl śledzi dyskusję na temat rozwiązań prawnych, jakie należałoby przyjąć w związku z serią upadłości biur podróży. W rozmowach z ludźmi z branży lub
z nią związanych pytamy, co należy zrobić, by system zabezpieczeń klientów działał należycie, ku zadowoleniu samych touroperatorów.
Zmieniać ustawę o usługach turystycznych? Wprowadzać nową instytucję, jak proponowany
przez Ministerstwo Sportu i Turystyki turystyczny fundusz gwarancyjny. A może są jeszcze inne możliwości?
Publikowaliśmy już rozmowę z Izabelą Stelmańską z Departamentu Kultury, Promocji i Turystyki Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego („Ustawa turystyczna jest dziurawa jak
sito”: http://www.rp.pl/artykul/705167,925279-Ustawa-turystyczna-jest-dziurawa-jak-sito.html).
Dzisiaj przedstawiamy opnie Beaty Kalitowskiej, dyrektora największej na rynku ubezpieczeń
turystycznych firmy ERV i członka zarządu Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Filip Frydrykiewicz, Turystyka.rp.pl: Czy, kiedy rok temu weszły w życie nowe przepisy
o wyższej gwarancji ubezpieczeniowej dla biur podróży, Sky Club zwracał się do was z pytaniem o
ubezpieczenie?
Beata Kalitowska, dyrektor ERV: Nie, ale na zapytanie ofertowe (mieliśmy złożyć ofertę na
gwarancję) robiliśmy ocenę sytuacji finansowej Triady na koniec 2010 roku. I widzieliśmy, że jej sytuacja finansowa była trudna w tym okresie. Nie zdecydowaliśmy się jej asekurować.
Gdyby Sky Club się zgłosił, to też zrobilibyście dla niego taką ocenę?
Nie lubię rozpatrywać scenariuszy „co by było, gdyby”. Każda analiza opiera się na dokumentach finansowych i na szacowaniu ryzyka. Na pewno wzięlibyśmy pod uwagę sytuację z Triadą, przejęcie klientów tej marki przez Sky Club, bo byłoby to kluczowe w ocenie ryzyka. Tym bardziej, że Sky
Club to była spółka dużo mniejsza, jeśli chodzi o liczbę klientów i obroty, od Triady. Bardzo trudno
byłoby jej udźwignąć zobowiązania Triady.
Sky Club zbankrutował, a wraz z nim upadła marka Triady. Dzisiaj musi być pani zadowolona, że to nie wy ubezpieczaliście tę firmę. Współczuje pani Towarzystwu Ubezpieczeniowemu Europa?
Współczuję to chyba nie jest właściwe słowo. Jest to ich działalność biznesowa, jak każda inna. Ubezpieczyciel oferuje pewien produkt i liczy się z ryzykiem.
Miesiąc po podniesieniu gwarancji z 17,5 miliona na 25 milionów złotych Sky Club
upadł. Co sądzić o ubezpieczycielu, który daje gwarancje takiej firmie?
Myślę, że trzeba popatrzeć na to w szerszej perspektywie. Przede wszystkim, o ile mi wiadomo,
był to wymóg urzędu marszałkowskiego, żeby podnieść sumę gwarancyjną.
Ale nikt nie wymagał od Europy, żeby brała w tym udział.
A jaka jest alternatywa dla zakładu ubezpieczeń? Jeśli nie podniósłby sumy gwarancyjnej,
a urząd marszałkowski wykreśliłby Sky Club z listy organizatorów turystyki, to byłoby to prawdopodobnie jednoznaczne z upadłością tej firmy. Zwiększenie gwarancji zapobiegło takiej sytuacji.
Oczywiście, ryzyko ubezpieczyciela wzrosło. Być może Europa jakoś jeszcze zabezpieczyła to
zwiększone ryzyko, tego nie wiemy. Mogła zażądać większego zabezpieczenia, np. depozytu gotówkowego, czy nieruchomości, są różne metody.
Niemniej, towarzystwo ubezpieczeniowe we własnym, dobrze pojętym, interesie, powinno zbadać rozmiary działalności danej firmy i jakość jej finansów.
Ja bym tu rozdzieliła dwie rzeczy. Oczywiście firmy ubezpieczeniowe szacują ryzyko na podstawie informacji finansowych. Nie udzielamy gwarancji, jeśli uważamy, że ryzyko jest zbyt wysokie.
Ale my nie jesteśmy organem nadzoru. Zupełnie czym innym jest wykonywanie funkcji państwa, funkcji kontrolnych. Bo my szacujemy ryzyko i badamy standing finansowy, ale proszę nie zapominać, że badamy dane historyczne. To nie jest tak, że jeśli zbadamy dane finansowe za ubiegły rok,
to to już daje stuprocentową pewność, że nic się nie zdarzy. Są różne sytuacje rynkowe. Choćby zmieniające się kursy walut stwarzają duże ryzyko w prowadzeniu działalności touroperatorskiej.
Sky Club, Alba Tour, Africano Travel, Mati World, Aquamaris, Blue Rays, Summerelese...
- jakie wnioski wyciągają ubezpieczyciele z tych upadłości?
Każdy ubezpieczyciel wyciąga własne wnioski. Na przykład Alba Tour była zupełnie nowym
podmiotem. A nowy podmiot nie przedstawia żadnych dokumentów finansowych, bo ich jeszcze nie
ma. To, co może przedstawić, żeby uwiarygodnić swoją działalność, to jest biznesplan i źródła finansowania. Ale może się zdarzyć, że dana firma przedstawi realistyczny plan i źródła finansowania działal-
19
ności, a w praktyce zachowa się inaczej i mamy do czynienia z oszustwem. Takich rzeczy nie jesteśmy
w stanie zweryfikować, kiedy podpisujemy umowę na gwarancję.
Podczas debaty na temat sytuacji w turystyce powiedziała pani, że trzeba zmienić prawo
i to szybko, nie czekając, jak niektórzy sugerowali, na przyjęcie przez Komisję Europejską poprawionej dyrektywy unijnej 90/314.
Możemy się domyślać, że dyrektywa narzuci jeszcze ostrzejsze warunki zabezpieczenia klientów biur podróży. Ale ona tylko wyznacza kierunek, nie wskazuje konkretnych sposobów, jak to zrobić.
Dlatego już dzisiaj warto pracować nad znalezieniem źródeł finansowania tego zabezpieczenia, bo i tak
prace legislacyjne potrwają długo.
Jest pani zwolenniczką turystycznego funduszu gwarancyjnego?
Wszyscy zainteresowani są chyba zgodni, że musi być jakiś drugi filar zabezpieczenia finansowego klientów biur podróży. Takie rozwiązania funkcjonują na innych rynkach europejskich. Czasami
są to mieszane systemy. Na przykład organizator przedstawia gwarancję do funduszu – ta gwarancja
jest na niższy procent obrotu niż u nas – a oprócz tego pobierana jest dodatkowa opłata od każdego
klienta biura podróży. Czyli jest cena imprezy plus jakaś tam niewielka kwota.
Obowiązkowa?
Obowiązkowa - to jest kluczowy warunek powodzenia funduszu. Jeśli opłata byłaby dobrowolna, to nie byłoby szansy, by w przeciągu nawet kilku lat zebrać odpowiednie fundusze.
Chętnie powołuję się na przykład duński, bo tam fundusz jest odpowiedzialny za sprowadzanie klientów upadłego biura z zagranicy. Członkowie funduszu, czyli biura podróży, też
mogą zgłaszać mu jakieś niepokojące sygnały.
Czyli, w wypadku Polski, taki fundusz zdjąłby obowiązek sprowadzania turystów z marszałków
województw?
Tak, ale to tylko przykład. Nie mówię, że musimy skopiować to rozwiązanie.
Działanie funduszu w takim kształcie musiałoby kosztować.
Tak, ale weźmy pod uwagę, ile jest urzędów marszałkowskich i jakie jest ich doświadczenie w
organizowaniu ludziom powrotów. Pięć urzędów marszałkowskich, według danych Ministerstwa Sportu
i Turystyki, w ogóle nie obsługiwało nigdy żadnej upadłości. Jest to rzecz nowa dla nich. W związku
z tym jest pytanie, czy mamy mieć szesnaście wyspecjalizowanych jednostek w całym kraju, które być
może w ciągu roku nie będą miały żadnej niewypłacalności. Czy może lepiej byłoby to scentralizować,
czyli mieć kilka takich osób w jednym miejscu, które potrafiłyby tę sprawę obsłużyć, miałyby już wcześniej kontakty do linii lotniczych, do placówek polskich za granicą. Może byłoby to lepsze rozwiązanie.
To są kwestie do przedyskutowania.
Co jeszcze przemawia za funduszem z punktu widzenia firm ubezpieczeniowych?
Dzięki funduszowi klienci na pewno dostaną pełny zwrot wpłaconych pieniędzy. Poza tym,
rozwiążemy problem dostępności ubezpieczeń na rynku turystyki wyjazdowej. Bo sytuacja w tej chwili
jest taka, że tylko kilka towarzystw ubezpieczeniowych je oferuje. Do tego mają one ograniczone możliwości reasekuracji, dlatego że reasekuratorzy (wyspecjalizowane firmy międzynarodowe) nie są zainteresowani ponoszeniem ryzyka w turystyce, często nam odmawiają reasekurowania albo mogą windować stawki. W związku z tym, może się okazać, że jeżeli ustawodawca podniósłby na rynku polskim
sumy gwarancji, nie będzie miał kto zaoferować takiego zabezpieczenia. Banki na przykład zupełnie się
wycofały z dawania gwarancji.
Prace nad ustawą o funduszu turystycznym już trwają. Prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń
Grzegorz Prądzyński mówi, że żeby powołać fundusz trzeba przeprowadzić bardzo skomplikowane wyliczenia, powinni się tym zająć aktuariusze.
Wymaga to wysiłku. Pewnie należałoby zróżnicować opłaty na fundusz w zależności od charakteru działalności danego touroperatora. Kto wyjeżdża na wycieczkę krajową płaciłby mniej niż ten kto
leci samolotem za granicę.
Już teraz rozporządzenie ministra finansów w sprawie gwarancji ubezpieczeniowych wyodrębnia trzy grupy organizatorów - pierwsza to są ci, którzy organizują wyloty czarterami, druga grupa to
organizatorzy wyjazdów autokarowych po całej Europie, a trzecia – biura wysyłające turystów jedynie
do krajów sąsiadujących z Polską. Od tego są uzależnione sumy gwarancyjne. Można analogicznie przy
tworzeniu funduszu te wpłaty uzależnić.
To ile trzeba będzie wpłacić na fundusz?
Nikt tego panu nie powie w tej chwili. Jeszcze jest za wcześnie, by mówić, że to będzie taka
kwota, czy inna. Trzeba zebrać dane z rynku.
Touroperatorzy obawiają się dodatkowego obciążenia.
Być może, jeśli wprowadzimy fundusz, gwarancję ubezpieczeniową będzie można zmniejszyć.
Branża też na tym zyska.
Jak to zyska? Przecież firmom ubezpieczeniowym powinno zależeć, by gwarancje były
wysokie, bo na ich sprzedawaniu zarabiają.
Często widzę, że jest zupełne niezrozumienie problemu. Gwarancja ubezpieczeniowa w turystyce jest obciążona wielkim ryzykiem. Jako ubezpieczyciele mamy problem, żeby oferować ten produkt. Branża ubezpieczeniowa jest bardzo uregulowaną branżą. Nie możemy brać całości ryzyka na
siebie. Czyli, jeżeli jest gwarancja, załóżmy, na 25 milionów złotych, musimy znaleźć reasekuratora,
20
który jakąś część tego ryzyka przejmie od nas. My musimy mu za to zapłacić, a przede wszystkim, musimy go przekonać, żeby się na to zgodził.
Z tego punktu widzenia, my ten problem zmniejszymy po naszej stronie. Obniżenie sum gwarancyjnych uznajemy za pozytywne zjawisko.
Czy ktoś kto wchodzi dopiero na rynek powinien płacić wyższą gwarancję? Pojawiają się
takie postulaty.
Należy się zastanowić nad sumami minimalnymi dla grupy pierwszej, czyli dla wyjazdów czarterowych. One obracają dużymi sumami - wynajęcie jednego samolotu nad Morze Śródziemne kosztuje
około dwustu tysięcy złotych.
A co by pani powiedziała na weryfikowanie standingu finansowego biur podróży w ciągu
roku?
Przeciwko jest bardzo prozaiczny argument, że byłby to ogromny nakład pracy. Poza tym,
większość podmiotów zarejestrowanych, to są osoby fizyczne, które składają PIT raz w roku. W związku z tym, co można kontrolować w trakcie roku? Niewiele albo nic.
Niektórzy touroperatorzy zgłaszają postulat wprowadzenia przez firmy ubezpieczeniowe
ubezpieczenia od upadłości biura podróży, indywidualnego, które mógłby sobie wykupić sam
klient.
To nie jest dobry pomysł. W takiej sytuacji nie robiłoby się nawet standingu finansowego biura, od bankructwa którego, klient chciałby się ubezpieczyć. Nie byłoby więc kontroli nad tym.
Obawiałabym się zachowań klientów. Klient znalazłby na rynku organizatora, który sprzedaje
wycieczki o 50 procent taniej niż inni. I mówi tak: to jest podejrzanie tanio, ale przecież mogę się ubezpieczyć. Natomiast turysta, który będzie kupował wyjazd u sprawdzonego touroperatora, za normalną
cenę – uzna, że dodatkowego ubezpieczenia nie potrzebuje. My to nazywamy negatywną selekcją ryzyka. Czyli ubezpieczenie byłoby tylko dla tych, którzy są słabi, krążą o nim jakieś niedobre pogłoski, że
nie płacą, i tym podobne itp. I znowu - nikt by nie chciał takich ubezpieczeń reasekurować.
Rozmawiał: Filip Frydrykiewicz
Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 18.08.2012
Jak chronić klientów biur podróży
Podnieść gwarancje albo powołać fundusz, a przede wszystkim wyeliminować przez kontrolę nieuczciwe biura podróży - radzi ekonomista Hubert A. Janiszewski
Od początku tego roku zbankrutowało już kilka biur podróży, z czego najbardziej spektakularnym bankructwem był upadek Sky Clubu, który pozostawił za granicą około pięciu tysięcy klientów.
Urzędy marszałkowskie, szczególnie mazowiecki i wielkopolski, miały pełne ręce roboty
w sprowadzaniu do kraju klientów zbankrutowanych biur, ponieważ to one, w myśl ustawy z 29 sierpnia 1997 o usługach turystycznych sprawują – pospołu z Ministerstwem Sportu i Turystyki – nadzór
nad ich działalnością.
Według ustawy urzędy marszałkowskie prowadzą rejestry biur podróży, określają wymogi formalne, jakie biura powinny spełnić oraz co najważniejsze – określiły wraz z ministrem finansów zespół
zabezpieczeń klientów biur w przypadku umyślnego lub nieumyślnego niewywiązania się ze swoich
zobowiązań wobec klientów.
Do najważniejszych zabezpieczeń należą obowiązkowe ubezpieczenia – wysokość poziomu
ubezpieczenia zależy od wielkości sprzedaży biura - oraz gwarancje bankowe wystawiane przez banki.
Ten system powinien teoretycznie być wystarczający dla zapewnienia środków w przypadku bankructwa lub niewypłacalności dla zabezpieczenia zobowiązań biura wobec klientów, linii lotniczych
i właścicieli sieci hotelowych.
Jak praktyka pokazała, „Polak potrafi” i biura ubezpieczały się od obrotów, ale pomniejszonych
np. o opłaty za przeloty, co skutkowało obniżonym poziomem ubezpieczenia, o czym – obawiam się –
niebawem przekonają się klienci Sky Clubu i innych zbankrutowanych biur podróży.
Co można w pilnym trybie zrobić, aby zabezpieczyć rzeszę Polaków wybierających się często
na wymarzone wakacje pod palmą?
Obecnie obowiązujące przepisy pozwalają na doprecyzowanie obrotu biura, w oparciu o które
biura mają obowiązek się ubezpieczyć. Można też podnieść poziom obowiązkowego ubezpieczenia.
Pilna kontrola przez Ministerstwo Finansów pozwoliłaby „wyłapać” nieuczciwe biura. Innym
zagadnieniem jest kosztowna gwarancja bankowa – tutaj urzędy marszałkowskie mogłyby „sfinansować” koszty, które potencjalnie mogłyby być rozliczane na koniec roku obrachunkowego.
I wreszcie może warto wrócić do funduszu gwarancyjnego – czegoś na kształt Bankowego Funduszu Gwarancyjnego – opartego na składkach wszystkich biur podróży i z których – gdyby brakowało
środków z polisy lub gwarancji bankowej – zaspokajane byłyby roszczenia klientów. Podniesie to niewątpliwie koszty, w tym koszty zagranicznego urlopu, ale chyba warto zapłacić te 100 czy 200 zł więcej
i mieć pewność spokojnego urlopu, niż przeżyć koszmar wegetacji na lotnisku w oczekiwaniu niepewnej ewakuacji.
A co ważniejsze, proponowane zmiany można wprowadzić jeszcze w trakcie trwającego sezonu
wakacyjnego!
Hubert A. Janiszewski
21
Hubert A. Janiszewski jest doktorem ekonomii, członkiem PRB oraz członkiem rad nadzorczych spółek
notowanych na GPW
Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 08.08.2012
Trwają rozmowy o dodatkowych zabezpieczeniach dla turystów: wycieczki
będą bezpieczniejsze, ale i droższe
Obowiązkowe gwarancje ubezpieczeniowe biur podróży to często za mało, by pokryć nie tylko roszczenia klientów, ale również ich powrót do kraju
w przypadku ogłoszenia niewypłacalności przez touroperatora. Dlatego uczestnicy rynku rozmawiają
na temat powstania specjalnego funduszu na ten
cel, utworzonego przez same firmy turystyczne. Według Polskiej Izby Ubezpieczeń, to lepsze rozwiązanie niż podnoszenie sum gwarancyjnych. Jedno i drugie może oznaczać, że wycieczki w przyszłym
sezonie będą droższe.
Od początku lipca wniosek o upadłość złożyło już dziewięć polskich biur podróży. Efektem czarnej serii na rynku są negocjacje dotyczące
uszczelnienia systemu gwarancyjnego.
– Toczą się w tej chwili rozmowy nad rozwiązaniem tego problemu tak, aby obok gwarancji
ubezpieczeniowej istniał fundusz zabezpieczający interesy klientów – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Marcin Tarczyński, ekspert Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Środki na fundusz pochodziłyby od touroperatorów i byłyby uruchamiane w przypadku upadłości jednej z firm, gdyby jej gwarancje ubezpieczeniowe okazały się niewystarczające na pokrycie
kosztów powrotu turystów do kraju lub też na uregulowanie roszczeń klientów, np. z tytułu wpłaconych przez nich wcześniej zaliczek.
Dziś podstawę systemu stanowią gwarancje ubezpieczeniowe.
– Każdy operator turystyki ma obowiązek wykupienia gwarancji – przypomina Marcin Tarczyński. – Te kwestie regulują przepisy, a zasady dotyczące tego, jak duże mają być te gwarancje, odpowiednie rozporządzenie.
Przy obliczaniu wysokości gwarancji brane jest pod uwagę kilka czynników, m.in. wielkość
prowadzonego biura podróży, łączna liczba jego klientów i uzyskiwane przychody. Po drugie, touroperator musi zadeklarować się, czy zamierza pobierać od klientów przedpłaty oraz jaki rodzaj turystyki
(np. krajową czy zagraniczną) chce oferować klientom.
– Rzeczywiście, zdarza się tak, że w momencie upadłości biura podróży wysokość sumy gwarancyjnej nie wystarcza na pokrycie wszystkich roszczeń klientów – zauważa ekspert PIU. – Wówczas
takim osobom oddaje się pieniądze proporcjonalnie, czyli na tyle, na ile gwarancja wystarczy.
Stąd pomysł stworzenia dodatkowego funduszu. Jak zapewnia Marcin Tarczyński, to pomysł
lepszy od podnoszenia sum gwarancyjnych.
– Nie każda firma turystyczna będzie mogła sprostać składce, którą trzeba zapłacić za wyższą
gwarancję. Nie każdy ubezpieczyciel będzie chciał brać na siebie dodatkowe ryzyko związane ze znacznie wyższą sumą gwarancyjną – tłumaczy ekspert. – Ubezpieczyciel ma prawo odmowy ochrony ubezpieczeniowej tak samo, jak bank ma prawo odmowy kredytu, ale nigdy bez powodu.
Przesłanką ku temu mogą być podejrzenia, co do nierzetelności danego organizatora wypoczynku albo jego nie najlepszej kondycji finansowej.
– Nie uzyska on na rynku gwarancji lub będzie ona bardzo droga – tłumaczy ekspert Polskiej
Izby Ubezpieczeń.
Zdaniem Marcina Tarczyńskiego, oba rozwiązania – fundusz i wyższe sumy gwarancyjne – wiążą się z większymi kosztami po stronie organizatorów turystycznych. To zaś może oznaczać, że część
podwyżek zostanie przerzucona na klientów w postaci wyższych cen wycieczek.
– Bardzo prawdopodobne, że zapłacą za to turyści, ale to ich te przepisy będą chronić – zwraca
uwagę Marcin Tarczyński. – Nie ma ochrony, która będzie za darmo.
Źródło: Newseria.pl, data dostępu 14.08.2012
22
Krzysztof Piątek (PZOT): przyczyną upadłości biur podróży jest ich nieuczciwość
Wydłuża się lista biur podróży, które ogłosiły w tym
roku upadłość. Tylko w lipcu z rynku zniknęło sześć
firm. Mimo że to zaledwie mały odsetek działających
w Polsce biur, to opinia publiczna już deklaruje
spadek zaufania do tych przedsiębiorstw. Wiarygodność rynku obniżyły głównie sytuacje, kiedy upadający touroperator zostawiał na pastwę losu turystów
za granicą, bez zapewnionego powrotu do kraju. –
Częściowo to kwestia nieuczciwości przedsiębiorców – przestrzega Krzysztof Piątek, prezes Polskiego
Związku Organizatorów Turystyki (PZOT).
Zdaniem szefa PZOT, na rynku nie brakuje
firm, które wykorzystują luki w przepisach prawnych, by oszukać klientów. Przykładem tego jest opłacanie minimalnej kwoty zabezpieczenia, które uruchamiane jest przez organ nadzorujący, czyli urząd
marszałkowski, w wypadku upadku biura. Jak twierdzą samorządowcy, kwoty te często nie pozwalają
nawet na opłacenie samolotów, którymi turyści przebywający na wakacjach za granicą mogliby powrócić do kraju. Wtedy to urząd musi dokładać do takiej akcji.
– Na przykładzie ostatnich upadłości można dostrzec, że ich przyczyną jest w części nieuczciwość przedsiębiorców. Jeśli trafimy na złodzieja, to nie ma silnych. Można liczyć tylko na to, że działalność organizatorów turystyki, która jest działalnością regulowaną, będzie na tyle dobrze nadzorowana przez urzędy do tego powołane, ażeby przez to sito otrzymywania zezwoleń, gwarancji i masy kontroli, jakim podlegają organizatorzy, nie prześlizgnęli się nieuczciwi ludzie – mówi Agencji Informacyjnej Newseria Krzysztof Piątek, prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki (PZOT).
Mniejsze firmy i nowe podmioty na rynku często nie potrafią sobie poradzić z silną konkurencją, co prowadzi do późniejszych zawirowań w branży turystycznej. Krajowy Rejestr Długów informuje,
że wciąż przybywa podmiotów z kłopotami finansowymi – dziś jest ich prawie 450.
– Pracuje w turystyce blisko 30 lat, ale nazwy tych biur, które ogłosiły niewypłacalność
w ostatnich tygodniach są mi zupełnie nieznane. Na pewno jest problem z organizatorami turystyki,
którzy niedawno rozpoczęli działalność i w obliczu bardzo licznej konkurencji nie bardzo radzą sobie.
Trzeba z tą sytuacją zrobić porządek – sugeruje prezes Związku.
Na polskim rynku działa około 3,2 tys. biur podróży i – jak podkreśla szef PZOT – zdecydowana większość to solidne, istniejące od lat firmy.
– Czołowe biura podróży przeszły w swojej historii różne przeciwności losu, zagrożenia klimatyczne, polityczne i gospodarcze. Więc logicznym zaleceniem dla potencjalnych klientów jest korzystanie ze znanych marek i doświadczonych przedsiębiorców – radzi prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki.
Jak ocenia szef Związku, kłopoty touroperatorów mogły odstraszyć niektórych klientów od wypoczynku z biurem podróży za granicą. Przekonuje jednak, że to wciąż bardzo bezpieczna forma podróżowania.
– Mieli to możliwość stwierdzić na podstawie ostatnich przypadków obserwatorzy rynku
i potencjalni konsumenci, którzy dostrzegają sprawność urzędów marszałkowskich przy likwidacji
szkód spowodowanych niewypłacalnością – twierdzi Krzysztof Piątek.
Tylko w lipcu obserwowaliśmy serię upadków takich firm jak Alba Tour, Africano Travel, Sky
Club, Blue Rays, Atena Aquamaris oraz linii, która m.in. zajmowała się lotami czarterowymi, OLT
Express Poland.
– Chcemy poprawiać wizerunek organizatorów turystyki poprzez większą transparentność ich
działań, przejrzystość ich kondycji finansowej, organizacji, zdolności sprawnego funkcjonowania. To
będziemy czynili, żeby rozwiewać wątpliwości potencjalnych klientów, czy korzystać, czy nie korzystać
z usług biur podróży – wyjaśnia prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki (PZOT).
Zdaniem ekspertów i przedstawicieli branży, wiele błędów, popełnionych przez właścicieli tych
biur, wynikało z braku doświadczenia.
– Te przypadki, którymi zainteresowały się media w ostatnim okresie, to są w większości przypadki albo nieuczciwości, albo niewiedzy, nonszalancji, braku profesjonalizmu w podejmowaniu działalności, która jest skomplikowana i podlega ogromnej konkurencji – mówi Krzysztof Piątek.
Przedstawiciele branży uważają, że przyczyną wielu problemów touroperatorów jest nieprawdłowa nowelizacja ustawy o usługach turystycznych.
Źródło: Newseria.pl, data dostępu 07.08.2012
23
Agenci turystyczni: Przez luki w przepisach cierpi cała branża turystyczna
W szczycie wakacyjnego sezonu z polskiego rynku
zniknęło aż 9 polskich biur podróży. Podważyło to
zaufanie do innych podmiotów działających na rynku. Ogólnopolskie Stowarzyszenie Agentów Turystycznych (OSAT) domaga się zmian w prawie, które
utrudnią dostęp do rynku mało wiarygodnym firmom. – Nowe podmioty powinny być sprawdzane
przez wiele służb – przekonuje prezes stowarzyszenia Artur Grocholski.
W Polsce działa 3,2 tys. touroperatorów.
Z krajowego rejestru dłużników wynika, że w ciągu
ostatniego roku liczba biur z kłopotami finansowymi
wzrosła dwukrotnie. Prawie 400 firm zadłużonych
jest na około 8,5 mln złotych.
Zdaniem OSAT prawo dopuszcza do rynku każdego i nie pozwala odpowiednio kontrolować
działających firm. Stowarzyszenie postuluje wprowadzenie ograniczeń, ale nie przez pisanie nowej
ustawy, ale doskonalenie obowiązującego prawa.
– Są luki prawne, które powodują, że dzisiaj fryzjer czy kosmetyczka mogą otworzyć biuro podróży, a odpowiedzialność jest znaczna – tłumaczy w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria Artur
Grocholski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Agentów Turystycznych.
Prawo nakazuje touroperatorom m.in. wykupienie obowiązkowego ubezpieczenia i jest to,
w zależności od kategorii ryzyka, od 3 do 20 proc. rocznych przychodów (są w sumie 3 kategorie, przydział odbywa się po ocenie wiarygodności firmy). Z najniższych stawek korzystają również firmy, które
dopiero wchodzą na rynek.
– Sprowadzenie turystów z powrotem do kraju kosztuje krocie, a nowo powstający podmiot
płaci stosunkowo małe pieniądze, nie zabezpieczające nawet jednego samolotu, który sprowadzi turystów do kraju – podkreśla Artur Grocholski. – Nowo powstająca firma powinna być sprawdzana
przez wiele służb, ponieważ jest to temat wrażliwy, odbijający się na całym społeczeństwie.
Organizacje zrzeszające przedsiębiorców działających w branży turystycznej proponowały już
w ubiegłym roku, kiedy wprowadzano rozporządzenie w sprawie minimalnych sum gwarancyjnych, by
powołać Fundusz Zabezpieczeń Turystycznych. To zwiększyłoby cenę potencjalnej wycieczki o około 10
euro. Pieniądze te byłyby przeznaczone na pomoc turystom, którzy wpadli w kłopoty z powodu touroperatora.
Większych kompetencji domagają się również urzędy marszałkowskie – to one odpowiadają m.in. za
ściągnięcie turystów do Polski, ale nie mają nawet uprawnień pozwalających odmówić wydania zgody
na działalność konkretnej firmy.
– Poprawienie wytycznych, za którymi by szła możliwość kontrolowania przez urzędy marszałkowskie istniejących podmiotów, a co za tym idzie, również możliwość kontrolowania przez ubezpieczycieli tych podmiotów, mogłaby spowodować, że nie przyszłoby nikomu do głowy „kombinowanie”
z turystami, a po drugie spowodowałoby, że nowe podmioty by nie powstawały – mówi prezes OSAT.
Ministerstwo Sportu i Turystyki zapowiedziało już, że wspólnie z resortem finansów pracuje
nad pomysłami zmian w przepisach. Prace dotyczą m.in. uszczelnienia systemu dotyczącego wchodzenia na rynek nowych podmiotów.
Do czasu, kiedy większej ochrony prawnej nie będzie, przedstawiciele branży apelują
o rozsądek do klientów i przypominają: nie ma bardzo tanich, dobrych, bezpiecznych wakacji typu all
inclusive.
– Klient, któremu nie chciałem sprzedać taniej oferty danego touroperatora, wychodzi ode mnie
z biura, dzwoni do tego touroperatora i zamawia 8 miejsc. Tego touroperatora już obecnie nie ma. Mam
satysfakcję, że go nie obsłużyłem, ale to nie zmienia faktu, że klient idzie także za ceną. I teraz te niskie ceny powinny być dawać do zrozumienia klientom, że za złotówkę nie polecimy tam i z powrotem –
przekonuje Grocholski.
Najwyższa Izba Kontroli zapowiedziała, że skontroluje Ministerstwo Sportu i Turystyki
oraz wszystkie urzędy marszałkowskie, by sprawdzić m.in. zasady przyznawania koncesji biurom turystycznym warunki świadczenia usług turystycznych.
Część Polaków zniechęcona falą upadających biur podróży zrezygnowała z dalekich podróży
albo postanowiła korzystać z ofert największych graczy – co nie najlepiej wróży pozostałym 3 tys. touroperatorów.
Źródło: Neseria, data dostępu 13.08.2012
24
Najwyższa Izba Kontroli oceniła pozytywnie wykonywanie zadań marszałka
województwa
W związku z zapowiadaną przez NIK kontrolą Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz marszałków województw [http://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-skontroluje-nadzor-nad-biurami-podrozy.html], warto
przypomnieć, że w roku 2010 NIK opublikowała raport pt. Informacja o wynikach kontroli realizacji
zadań wynikających z ustawy o usługach turystycznych przez marszałków województw, które przygotowują się do turnieju Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej UEFA EURO 2012.
W raporcie tym w następujący sposób oceniono ogólnie wykonywanie tych zadań:
Najwyższa Izba Kontroli ocenia pozytywnie, pomimo stwierdzonych nieprawidłowości, realizację zadań
wynikających z ustawy o usługach turystycznych przez marszałków województw, na terenie których
leżą miasta zgłoszone do organizacji w 2012 roku Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej.
Pełna treść raportu dostępna jest tutaj: http://www.nik.gov.pl/kontrole/wyniki-kontrolinik/kontrole,5387.html.
Źródło: Prawo turystyczne – Piotr Cybula, data dostępu 10.08.2012
Kłopotowski: polski rynek lotniczy po dwóch trzęsieniach ziemi.
Oba z powodu OLT
Upadek OLT Express, a
tym
samym likwidacja wielu krajowych połączeń
lotniczych
to
nie tylko
strata
dla pasażerów. Oznacza to też, że staną
inwestycje związane z rozwojem mniejszych
lotnisk w kraju. – Lukę po OLT może wypełnić tylko któryś z działających przewoźników: LOT lub Eurolot – uważa Eryk Kłopotowski, ekspert rynku lotniczego. – Próba
wejścia nowej firmy na polski rynek będzie
dla niej ogromnym ryzykiem.
Zdaniem Eryka Kłopotowskiego,
polski rynek lotniczy przeżył w ostatnim
czasie nie jedno, a dwa trzesięnia ziemi.
– Pierwsze to było pojawienie się OLT i udostępnienie kilkudziesięciu tysięcy miejsc na przeloty
po kraju, drugie – to upadek firmy. Te dwa wydarzenia pokazały, jak duży jest polski rynek i jak duży
potencjał w nim drzemie – podkreśla ekspert w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria.
Liczba pasażerów latających po kraju podwoiła się w stosunku do tego, co było rok temu. To
spowodowało wzmożony ruch na regionalnych lotniskach, które w pierwszej połowie roku obsłużyły
blisko 11,5 mln pasażerów. Rok temu było to mniej niż 10 milionów. Ruch na lotnisku w Gdańsku
wzrósł o ponad 25 proc., w Rzeszowie - o 30 proc. Port lotniczy w Szczecinie obsłużył o ponad 50 proc.
podróżnych więcej niż w I połowie 2010 roku.
– Wzmożony ruch oznaczał dużo większe zatrudnienie na lotniskach regionalnych oraz szansę
na to, że inwestycje w tych regionach ruszą bardzo szybko. Bankructwo przewoźnika oznacza absolutny hamulec dla tych wszystkich inwestycji, utratę kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset potencjalnych
miejsc pracy w całym kraju – uważa Eryk Kłopotowski.
Ratunkiem może być przejęcie pasażerów OLT przez innych przewoźników. A jest o co się starać – w ciągu trzech miesięcy działalności OLT Express zdobył 80 proc. udziału w rynku lotów krajowych.
– Mam nadzieję, że firmy należące do Skarbu Państwa, czyli LOT i Eurolot wykorzystają tę
szansę i to, że pojawił się ktoś, kto wprawdzie zbankrutował i fatalnie prowadził biznes, ale zbudował
solidny rynek lotów krajowych – przekonuje ekspert rynku lotniczego.
Jak podkreśla, szybciej na tę nową sytuację na rynku reaguje Eurolot. W ubiegłym tygodniu
spółka podała, że od 20 sierpnia zamierza wznowić loty na trasie Poznań – Kraków. Pasażerowie, którzy posiadają bilety OLT na tę trasę, mogą zarezerwować lot w tej samej cenie. Wcześniej przewoźnik
zapowiadał, że rozważy „przejęcie” kilku tras, które obsługiwał OLT.
Zdaniem Eryka Kłopotowskiego, pasażerowie raczej nie mają co liczyć na niższe ceny u krajowych przewoźników.
– Na pewno LOT nie będzie sam z siebie obniżał cen. Eurolot wprawdzie proponuje bilety za 99
zł, ale nie jest to tak duża ilość jak proponował OLT. Nie spodziewam się też, że jedyny gracz na rynku
będzie walczył tylko i wyłącznie ceną, raczej również serwisem. Eurolot wymienia np. tradycyjną prasę
na ipady, co może też zachęcić podróżnych, by wybrać samolot, a nie inny środek transportu – mówi
ekspert.
Mają ich też zachęcić nowe samoloty.
25
– Między innymi to, że Eurolot ostatnio zamówił nowe Bombardiery, wygodne, ciche, szybkie
i bardzo ekonomiczne maszyny może spowodować spowoduje, że firma ta może zacząć bardzo dobrze
funkcjonować na naszym rynku – podkreśla Eryk Kłopotowski.
W jego opinii pasażerowie latający z OLT, zwłaszcza na trasach krajowych, z których wcześniej
zrezygnował LOT i Eurolot, czyli omijających stolicę, będą poszukiwali alternatywy. Jednak skorzystają
z niej jedynie wówczas, gdy trasy będzie obsługiwał solidny przewoźnik. Dlatego – jego zdaniem – ze
względu na duże ryzyko nieprędko pojawi się na polskim niebie nowa spółka.
– W tej chwili każdy gracz, który będzie chciał wejść na rynek krajowy, będzie solidnie prześwietlany zarówno przez media, jak i potencjalnych pasażerów. To będzie samonapędzające się koło.
Pasażerowie będą czekali, czy przewoźnik utrzyma się dłużej niż pół roku czy rok, zanim zdecydują się
kupić bilet. Z drugiej strony, przewoźnik nie będzie mógł utrzymać się przez taki czas, jeśli nikt
nie będzie chciał z nim latać – wyjaśnia ekspert.
Taka sytuacja może się utrzymywać nawet przez kilka kolejnych lat.
– Mam obawy co do tego, czy ludzie zaufają nowemu przewoźnikowi, który będzie chciał zaistnieć na naszym rynku w przeciągu następnych 3-4 lat – uważa Eryk Kłopotowski.
Źródło: Newseria, data dostępu 06.08.2012
Europejczyk w hotelu
Rośnie zapotrzebowanie na noclegi w hotelach cztero- i pięciogwiazdkowych. Ruch w nich napędzają
Rosjanie i Brytyjczycy. Niemcy rezygnują z luksusów na rzecz średniego standardu.
Jak pokazują najświeższe badania IPK International na zlecenie berlińskich targów ITB Berlin,
nocleg w hotelu wybiera większość europejskich turystów podróżujących po świecie.
Około 234 z 413 milionów Europejczyków podróżujących za granicę, nocuje w hotelu, to więcej
niż pięć lat temu. W 2007 roku ten rodzaj zakwaterowania wybierało 52 procent podróżujących Niemców, a obecnie 58 procent. Ale zdecydowanymi liderami są w tej mierze Rosjanie (66 proc.) i Anglicy
(60procent). Wśród Polaków i Holendrów ten rodzaj zakwaterowania jest mniej popularny – odpowiednio 44 i 45 procent.
O ile liczba podróżnych nocujących w hotelach średniej klasy i tańszych nie zmienia się, o tyle
wzrasta liczba gości hoteli cztero- i pięciogwiazdkowych (4 proc. i 2 proc.). W luksusowych hotelach
gustują szczególnie turyści z Rosji -26 proc. z badanych wybiera podczas zagranicznych podróży pięciogwiazdkowy komfort. Ten standard wybiera też 22 procent Brytyjczyków, co plasuje ich na drugim
miejscu w tej kategorii.
W ciągu ostatnich pięciu lat liczba Rosjan i Brytyjczyków wybierających luksusowe hotele
zwiększyła się o 2 procent, a Rosjan o 4 procent. Podczas gdy liczba Niemców w tym segmencie rynku
zatrzymała się na poziomie 13 procent. W ogóle zresztą Niemcy wybierają raczej hotele średniej klasy.
Można nawet mówić o tendencji spadkowej -coraz mniej turystów z Niemiec wybiera obiekty luksusowe.
Martin Buck, dyrektor centrum podróży i logistyki targów berlińskich widzi kilka przyczyn
wzrostu zainteresowania i wyboru luksusowych hoteli. Po pierwsze w ostatnich latach oferta hotelowa
zdecydowanie się powiększyła o nowe usługi. Po drugie, coraz częściej pokoje w hotelach czterogwiazdkowych można zarezerwować on-line w cenach pokoju w hotelu średniej klasy. Poza tym luksusowe
hotele coraz częściej oferują spore rabaty. Po trzecie jest to rezultat prowadzenia przez hotele programów lojalnościowych i bardzo aktywnej sprzedaży hoteli wysokiej klasy przez biura turystyczne. Zdaniem Bucka ta tendencja utrzyma się w najbliższych latach.
Poza noclegami w hotelach, popularnością wśród Europejczyków cieszą się inne rodzaje zakwaterowania. 20 procent ankietowanych wynajmuje lub kupuje dom na wakacje, a 10 procent spędza
wakacje u znajomych lub krewnych. Pobyty na kempingu i polach namiotowych są ledwie odnotowywane w statystykach (3proc.).
Raport jest oparty na danych zebranych przez IPK International w 33 krajach Europy i opublikowanych w „World Travel Monitor”. IPK International specjalizuje się w badaniach rynku turystycznego i marketingu turystycznego. W swoich cyklicznych badaniach na temat szeroko pojętego rynku
turystycznego podróży bierze pod uwagę m.in.: cel podróży, rodzaje wakacyjnych i świątecznych wyjazdów, rodzaje podróży służbowych, czas trwania podróży, rodzaj transportu, zakwaterowania, sposób
rezerwacji itp. F.F.
Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 17.08.2012
26
Czujniki ruchu liczą turystów w Beskidzie Sądeckim
Już wkrótce dowiemy się ilu turystów przemierza szlaki turystyczne Beskidu Sądeckiego. Popradzki
Park Krajobrazowy, jako pierwsza tego typu placówka w kraju zainstalowała na szlakach specjalne
czujniki ruchu.
● Posłuchaj relacji Bartosza Niemca: http://www.radiokrakow.pl/www/index.nsf/ID/AWOK-8X6N3H
Do tej pory dokładne określenie liczby osób, które wędrują szlakami turystycznymi w Popradzkim Parku Krajobrazowym na Sądecczyźnie było niemożliwe. Dzięki nowoczesnej technologii te informacje są jednak w zasięgu ręki.
- Na szlakach umieściliśmy 23 specjalne czujniki – mówi Michał Wacławek, z Popradzkiego
Parku Narodowego.
- Mamy całodobową obserwację, ile w danym miejscu przeszło osób w jedną, jak i drugą stronę
w ciągu każdej godziny. W tym momencie możemy określić, które miejsca i kiedy są najbardziej obciążone turystycznie. Gdzie stawiać infrastrukturę zabezpieczającą, gdzie urządzać ścieżki edukacyjne
i tablice informacyjne. Dowiemy się również, który rejon należy jeszcze bardziej chronić – dodaje Michał Wacławek.
Na najnowocześniejsze czujniki ruchu placówka wydała blisko 400 tysięcy złotych, które
otrzymała z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Działają one na podczerwień i liczą tylko ludzi.
Pierwsze opracowane i szczegółowe dane pracownicy Parku przedstawią w połowie września.
Na ich wyniki czekają włodarze gmin powiatu nowosądeckiego. Jak powiedział nam Władysław Wnętrzak, wójt Rytra, informacje posłużą do zaplanowania przyszłorocznego kalendarza imprez.
- To da nam kierunek działań promocyjnych. Dowiemy się kiedy odwiedza nas najwięcej turystów i w tym czasie będziemy zachęcać piechurów do uczestniczenia w naszych imprezach. Powiedzmy,
że ktoś będzie schodził ze szlaku czerwonego, czy niebieskiego, to na tablicach umieścimy plakaty
z zaproszeniem na dane wydarzenia.
Inwestorzy również zacierają ręce. Dzięki pozyskanym informacjom będzie wiadomo, przy którym szlaku warto wybudować pensjonat, hotel, czy sklep.
Bartosz Niemiec
Źródło: Radio Kraków, data dostępu 16.08.2012
Byliśmy na wczasach...
A może tak, zamiast korzystać z oferty biura podróży, pojechać na urlop do zakładowego ośrodka? Czy
są jeszcze firmy, które oferują wczasy pracownikom.
W latach 70. czy 80. turnus w zakładowym ośrodku wypoczynkowym nad morzem, w górach
czy nad mazurskim jeziorem był marzeniem wielu milionów Polaków. Od tamtego czasu przedsiębiorstwa wiele z nich sprzedały, ale nadal są firmy, które mają własne ośrodki, choć ich charakter się
zmienił.
Kto zachował największy stan posiadania z dawnych czasów? Prawdopodobnie największą
liczbą własnych pokoi gościnnych oraz ośrodków wypoczynkowych może się pochwalić Poczta Polska.
Na stronie poczty można znaleźć ich 141. – Zlokalizowane są zazwyczaj przy placówkach pocztowych –
mówi Zbigniew Baranowski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej.
Sporo obiektów pozostało w posiadaniu wielkich energetycznych i węglowych. W 15 miejscowościach ośrodki wypoczynkowe, szkoleniowe albo mieszkania przeznaczone do celów wypoczynkowych ma grupa Enea. – W grupie kapitałowej PGE funkcjonuje 30 hoteli i ośrodków wypoczynkowych –
mówi Emilia Cieniuch, rzeczniczka koncernu energetycznego.
– Ośrodki wczasowe należące do dużych konglomeratów miedziowych, węglowych i chemicznych stawały się często własnością spółek od nich zależnych. Wtedy też zwykle zaczynały działalność
komercyjną – tłumaczy prezes Instytutu Turystyki Krzysztof Łopaciński.
W ramach grupy górniczej Jastrzębskiej Spółki Węglowej działalność turystycznowypoczynkową prowadzi Jastrzębska Spółka Ubezpieczeniowa, która dysponuje czterema ośrodkami
wczasowymi, w tym jednym na sprzedaż. Wszystkimi ośrodkami wypoczynkowymi czy hotelami należącymi do grupy PKP zarządza dzisiaj Natura Tour (19 obiektów). W wyniku restrukturyzacji KGHM
(związanej z wejściem spółki na giełdę w 1997 roku) powstała spółka Interferie (obecnie również
na GPW). 17 z 30 hoteli i ośrodków wypoczynkowych należących do grupy PGE należy do spółki Elbest, a reszta do spółek zależnych.
Krzysztof Łopaciński mówi, że znacząca część zakładowych ośrodków została sprzedana w latach 90. Z danych GUS wynika, że jeszcze w 1990 roku liczba wszystkich ośrodków wczasowych wynosiła 4,2 tys. W 2000 roku było ich o połowę mniej, a w 2010 roku (ostatnie dostępne dane) tylko 1,2 tys.
Sprzedaż ośrodków wypoczynkowych firmy tłumaczą zwykle tym, że chciały skoncentrować się
na podstawowej działalności. Nie bez znaczenia okazała się też opłacalność prowadzenia takich ośrodków. –Ośrodki wypoczynkowe należące do zakładów pracy znajdowały się często w atrakcyjnych lokali-
27
zacjach – przyznaje Paweł Grząbka, szef CEE Property Group. – A to oznacza, że sprzedaż nie była problemem.
Ale wiele z wystawionych na sprzedaż obiektów cieszy się mniejszym zainteresowaniem, bo leżą
w mniej atrakcyjnych miejscach. A wiele zakładowych ośrodków świeci po prostu pustkami.
Co ciekawe, nie wszystkie ośrodki wypoczynkowe należące do pracodawców, oferują pracownikom zniżki. Zwykle obiekty te działają na zasadach komercyjnych. Z dwóch ośrodków NBP
w Zakopanem i Rucianem-Nidzie pracownicy korzystają na tych samych zasadach co osoby
z zewnątrz. Podobnie jest w ośrodkach należących do PKP. Ale już pracownicy PKO BP mają w należącym do banku hotel Jarzębina w Dusznikach-Zdroju przywilej w postaci niższej ceny.
– Interferie inicjują obecnie program lojalnościowy dla pracowników KGHM, oferujący rabaty
od 5 do 10 procent na oferowane usługi – wyjaśnia Dariusz Wyborski, dyrektor Departamentu Komunikacji w KGHM.
Jak pokazują badania prowadzone przez Sedlak & Sedlak, około 50 procent przedsiębiorstw
współfinansuje pracownikom świadczenia wypoczynkowe. – Wśród firm, które dopłacają
do wypoczynku zatrudnionych, średnia kwota przeznaczona na ten cel w 2011 roku wyniosła 738 zł
na pracownika – mówi Renata Kucharska-Kawalec, kierownik projektu z firmy Sedlak & Sedlak. 90
procent firm czerpie środki na pokrycie benefitów wypoczynkowych z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. – 10 proc. organizacji korzysta z innych sposobów finansowania, zwanych często tzw.
budżetami celowymi – wyjaśnia Kucharska-Kawalec.
Niemal połowa badanych organizacji oferuje też zatrudnionym dofinansowanie kolonii i obozów
dla dzieci i młodzieży.
Katarzyna Ostrowska
Źródło: Turystyka.rp.pl, data dostępu 11.08.2012
Jak Polacy widzą Lublin? Pięć lat temu mówili: Nijaki
Pudełko z szarego papieru - do tego pięć lat temu miejscy marketingowcy porównywali wizerunek Lublina, bo tak, jakby go nie było. Teraz ratusz chce sprawdzić, czy pięcioletni okres intensywnych akcji
promocyjnych i organizowania dużych imprez dał efekty.
Badania, jakie miasto przeprowadzi na przełomie sierpnia i września, to od pięciu lat pierwszy
duży sondaż na temat wizerunku Lublina. - Chodzi m.in. o sprawdzenie efektów pracy nad strategią
marki miasta, efektów akcji promocyjnych - mówi Krzysztof Łątka, dyrektor wydziału projektów nieinwestycyjnych urzędu miasta.
Efekty poprzednich badań, przeprowadzonych w 2007 roku, były z jednej strony przerażające,
ale z drugiej dawały miastu szansę. Wówczas większości respondentów Lublin nie kojarzył się z niczym
– z żadnym miejscem ani znaną osobą. Badani wymieniali miasto wśród tych biednych i zacofanych.
Ale kierujący wtedy miejskim marketingiem Michał Krawczyk, porównując wizerunek Lublina do szarego pudełka, twierdził, że dobrą stroną jest możliwość pokierowania kreacją wizerunku miasta w dowolnym kierunku.
Potem wybrano m.in. nowe miejskie logo, hasło „Miasto Inspiracji”, a za tym poszły intensywne
akcje promocyjne: billboardy w największych miastach Polski, filmy reklamowe w warszawskim metrze
czy pamiętna, różnie odbierana akcja z oryginalnie przebranymi autostopowiczami (np. król i wielka
marchewka) łapiącymi okazję do Lublina na rogatkach dużych miast.
- Badania będziemy prowadzić dwutorowo, w internecie i na ulicach Lublina wśród obecnych
tu turystów. Wprawdzie szczyt sezonu już minie, ale z pewnością turyści jeszcze tu będą - uważa Łątka
i tłumaczy, że nie dało się tego zrobić wcześniej, bo sporo czasu zabrały formalności związane z przygotowaniem przetargu na badania. A przetarg właśnie został ogłoszony. Badania będą prowadzone w ramach projektu „Lublin i Rzeszów - współpraca i wyrównywanie szans rozwojowych” realizowanego
dzięki programowi operacyjnemu Rozwój Polski Wschodniej.
O wynik badań spokojny jest Krawczyk, były szef miejskiego marketingu, a obecnie miejski
radny Platformy Obywatelskiej. - Oczywiście nie wiem, co wykażą, ale chciałbym, by okazało się, że
w odbiorze Polaków Lublin jest obecnie miastem oryginalnych i ciekawych imprez kulturalnych, takich
jak choćby Carnaval Sztuk-Mistrzów czy festiwal Inne Brzmienia - mówi Krawczyk.
Marcin Bielesz
Źródło: Lublin.gazeta.pl, data dostępu 06.08.2012
Uniejów zreperuje nasze zdrowie
W 1993 roku we wsi podhalańskiej Bańska Niżna koło Nowego Targu pierwsze 5 domów ogrzewała gorąca
woda z podziemi, a w 2008 roku powstało publiczne kąpielisko geotermalne. Komunalną ciepłownię zasilaną
gorącą wodą z podziemi mają od 1997 roku zachodniopomorskie Pyrzyce. W Uniejowie koło Łodzi są w głębi
ziemi gorące wody, do ogrzewania sąsiednich bloków mieszkalnych, a ostatnio też do urządzenia uzdrowiska.
Nad Wartą gorące wody podziemne służą w tym mieście poprawianiu zdrowia i gospodarce komunalnej.
Uniejów znany jest od 1136 roku a już w 1285 miał prawa miejskie, które stracił w 1870 roku by je
odzyskać dopiero w 1919 roku i ponownie w lipcu 1945 roku. Miasto leży nad Wartą w woj. łódzkim, w pow.
poddębickim, do 1998 roku było w woj. konińskim. Dziś ma około 3 tys. mieszkańców. Władze miasta od
28
kilku lat starały się, aby podziemny majątek wykorzystać na powierzchni, czyli na podstawie przepisów o
wykorzystaniu energii odnawialnej i ustawy z 2005 roku o lecznictwie uzdrowiskowym, uzdrowiskach i obszarach ochrony uzdrowiskowej oraz o gminach uzdrowiskowych.
Uniejowski wniosek z sierpnia 2011 roku uznano w Ministerstwie Zdrowia za uzasadniony uznano,
że miasto i gmina ma odpowiednie warunki naturalne do stworzenia uzdrowiska i prowadzenia lecznictwa
uzdrowiskowego. Miasto i cała gmina znane są ze swoich walorów turystycznych. Tryskające spod ziemi
w Uniejowie gorące wody na mocy Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 27 czerwca 2012 roku pozwoliły
nadać status uzdrowiska miastu Uniejów wraz z sąsiednimi sołectwami: Spycimierz, Spycimierz Kolonia,
Zieleń i Człopy położonymi na obszarze gminy Uniejów. (Dzienniku Ustaw z 2012 roku poz. 782). Tak formalnie doszło do powstania 45 polskiego, a zarazem pierwszego uzdrowiska termalnego. Dojdzie niebawem
do zmiany nazwy miasta na Uniejów Termalny, lub Uniejów Zdrój.
Taka ilość – i to coraz bardziej znanych uzdrowisk także w skali międzynarodowej - przemawia za
uznaniem naszych zasobów naturalnych za liczące się w Europie, a oprócz tego jest jeszcze około
70 miejscowości o walorach potencjalnie uzdrowiskowych. Jeśli w kolejnych latach uda im się spełnić wymagania, zwłaszcza zrealizować odpowiednie inwestycje, mogą uzyskać status uzdrowiska. A oprócz tego
miejscowości te otaczają bardzo bogate pod względem przyrodniczym, krajobrazowym i kulturowym tereny,
niejako uzupełniające ich walory lecznicze czy uzdrowiskowe.
Znaczenie naszych uzdrowisk dopełnia wysoki poziom lecznictwa, od klasycznych zabiegów leczenia
wodą (coraz bardziej modne spa, czyli sanus per aquam – zdrowy przez wodę) aż po wysoko wyspecjalizowaną medycynę kosmetyczną i rehabilitację po skomplikowanych urazach. Sanacja to po łacinie uzdrowienie,
stąd sanatorium, placówka dla zdrowia i sanacja uzdrawianie społeczeństwa i ustrój w polityce. Od 2011
roku w Uniejowie rozwija działalność uzdrowiskową, leczniczą, rehabilitacyjną i rekreacyjną dla dzieci i dorosłych warszawski Instytut Zdrowia Człowieka.
Sławę polskie miejscowości uzdrowiskowe zdobyły nie tylko poprzez wspaniałe walory krajobrazowe,
niepowtarzalne i różnorodne naturalne surowce lecznicze (gazy, wody i borowiny). Dzisiejsze uzdrowiska to
wielofunkcyjne, nowoczesne ośrodki leczenia uzdrowiskowego i odnowy biologicznej, wzbogacone licznymi
kompleksami do rekreacji wodnej, czyli spa, nowoczesnymi technologiami medycznymi.
Nasze uzdrowiska to już od dawna nie tylko wanny kąpielowe czy natryski z wodami leczniczymi, ale
ponadto nadmorskie plaże, trasy do spacerów w okolicy uzdrowisk górskich, także żywiczne lasy, bogata
przyroda z terenami chronionymi. Ale także z tzw. atrakcjami dla pomnażania walorów uzdrowiskowych,
terenami do turystyki aktywnej i wielu rodzajów kwalifikowanej przez tzw. okrągły rok.
Dla przypomnienia: właściwości lecznicze Szczawy w gorczańskiej dolinie Kamienicy i innych nikomu nieznanych wsiach badał Stanisław Staszic w 1805 roku podczas krajoznawczo-naukowych wędrówek
po terenach górskich i podgórskich. Jednym z wybitnych twórców polskiej balneologii, czyli badania właściwości leczniczych wód źródlanych i leczenia kąpielami, był krakowski uczony Józef Dietl (1804 – 1878), wybitny lekarz, higienista, a nawet prezydent Krakowa. W 1905 roku mieliśmy bez niepodległego państwa Polskie Towarzystwo Balneologiczne, a w 1910 roku powstał Krajowy Związek Zdrojowisk i Uzdrowisk. W 1922
roku uchwalono pierwszą polską ustawę o uzdrowiskach. Do 1937 roku istniały w dawnych granicach
Rzeczpospolitej 54 miejscowości uznane za uzdrowiskowe. Obecnie nasze uzdrowiska zrzesza Stowarzyszenie
Unia Uzdrowisk Polskich.
A więc Uniejów dołączył do tak znanych – często od setek lat – uzdrowisk, jak Lądek Zdrój, Cieplice
Śląskie Zdrój, Ciechocinek, Szczawnica, Krynica, Iwonicz, Rymanów, Rabka, Wysowa, Międzyzdroje, Świnoujście, Gołdap, Świeradów Zdrój, Muszyna, Połczyn, Ustroń, Busko, Nałęczów…
Tomek Kowalik
Źródło: Tomasz Kowalik, korespondencja nadesłana 05.08.2012
Istota jakości kształcenia
Nie wszystko, co się liczy, może być policzone,
i nie wszystko, co może być policzone, liczy się.
Albert Einstein
W trakcie ewaluacji rezultatów jakości kształcenia akademickiego nie może umykać pracownikom naukowo-dydaktycznym świadomość odpowiedzi na takie pytania, jak: „W jakim zakresie troska o jakość
edukacji jest zarazem dbałością o przyzwoitość? Dlaczego nie określa się, kto ma oceniać samych ewaluatorów? Jaką rolę odgrywają w tym procesie ukryte programy kształcenia i ewaluacji? Dlaczego ten
proces nie jest transparentny dla wszystkich jego podmiotów? Jak dalece czynniki wpływające na
utrzymanie czy podnoszenie jakości kształcenia powinny być „sterowalne” i przez kogo? Czy partnerom
interakcji edukacyjnych chodzi o to samo podczas zabiegów ewaluacyjnych? Jakie stosować kryteria
ewaluacji, skoro nie wszystkie zmienne są mierzalne? Jak przygotowywać nauczycieli akademickich do
doskonalenia procesu kształcenia? Kto powinien ponosić za ten proces odpowiedzialność?” (E. Ciekot,
Funkcje ewaluacji w zapewnianiu jakości kształcenia w uczelniach wyższych, Wrocław 2007. Por. recenzję tej książki B. Śliwerskiego, Kłopoty z ewaluacją, „Forum Akademickie” 2008, nr 9, s. 63).
Najczęściej jakość kształcenia akademickiego definiuje się jako stopień doskonałości, porównanie z oczekiwaniami. Polska norma PN-EN-28402 określa jakość jako ogół cech i właściwości wyrobu lub usługi decydujących o ich zdolności do zaspokojenia stwierdzonych lub przewidywanych potrzeb klientów.
29
Na potrzeby tego artykułu przyjmiemy, że jakość uniwersyteckiego kształcenia wyraża jego
właściwość i wartość. Rozpatruje się ją w wymiarze rezultatu. Podporządkowane są temu europejskie
i krajowe ramy kwalifikacji.
Wyższa jakość dydaktyki. Maksyma nauczyciela akademickiego zawiera się w słowach „badaj
i kształć”. Tymczasem procesy umasowienia i urynkowienia szkolnictwa wyższego spowodowały zanik
wspólnotowości (universitas ) profesorów i studentów, uwiąd relacji mistrz – student, zdeformowały
sens i funkcjonowanie uniwersytetu, zdegradowały jego jakość.
Nasze uniwersytety, aby znaleźć się wśród najlepszych tego typu uczelni Unii Europejskiej,
muszą porzucić szablony, wzmocnić swoją obecność w naukowych programach europejskich, konfrontować się z nauką światową i prowadzić zajęcia dydaktyczne na najwyższym poziomie w sensie społecznym, merytorycznym, metodologicznym, metodycznym i utylitarnym.
Potrzeba podwyższania jakości dydaktyki wynika już nie tylko z odpowiedzialności pracownika
naukowo-dydaktycznego za swą pracę, lecz także z jego społecznej odpowiedzialności i przeobrażania
się uniwersytetu. Jego efektywność postrzega się coraz częściej przez pryzmat jakości kształcenia.
Samo przekazywanie wiedzy już nie wystarcza, aby należycie wykonywać obowiązki dydaktyczne. Chodzi o to, żeby dydaktyk kreował właściwe relacje uczestników procesu kształcenia, budził
w studencie zdolność bycia aktywnym, kreatywnym i innowacyjnym.
W warunkach coraz łatwiejszego i szerszego dostępu do wiedzy bardziej palące niż jej przekazywanie staje się to, jak ją spożytkować i pomnożyć. Skoro student ma dostępną w zasięgu ręki wiedzę,
to nauczyciel akademicki ma go skłonić do poszukiwania jej, pomóc mu w ocenie, co jest wartościowe
i ją uporządkować.
Bycie studentem przypada na okres życia człowieka określanego w psychologii rozwojowej jako
późna adolescencja i wczesna dorosłość. Trzeba do niej dostosować dydaktykę poszczególnych przedmiotów studiów.
Przełamać bariery. Barierami, które hamują modernizację Polski i utrudniają uniwersytecki
postęp w zakresie zwiększania jakości badań naukowych i kształcenia, są: erozja myślenia społeczeństwa w kategoriach dobra wspólnego, jego niski poziom etyki codzienności, postawy roszczeniowe, bardziej taktyczne niż strategiczne podchodzenie do rzeczywistości, niski poziom edukacji. Powstaje pytanie, czy uniwersytet jest w stanie przełamać te bariery w ramach rzetelnego wypełniania swej promodernizacyjnej misji.
Uniwersytet stoi przed koniecznością zwrócenia baczniejszej uwagi, aby wytwarzana przezeń
wiedza była użyteczną (w sensie społecznym, cywilizacyjnym, kulturowym, ekonomicznym), dla gospodarki narodowej, organizacji pozarządowych, samorządowców i animatorów społeczeństwa wiedzy
i była przykładem zobowiązującym do kreatywności, autonomii, intelektualnego nonkonformizmu,
permanentnej transgresji poza zastane schematy.
Istoty jakości akademickiego kształcenia i jej uwarunkowań wewnątrz uniwersytetu i poza nim
nie da się zrozumieć bez dostosowywania uczelni do społeczeństwa wiedzy i gospodarki narodowej
opartej na niej. Wymaga to odpowiedzi na szereg pytań: Jak zwiększać jakość kształcenia uniwersyteckiego w masowym do niego dostępie studentów? Jak optymalne spożytkować szeroki dostęp do wiedzy? Jak pogodzić wysokie wymagania stawiane absolwentom uniwersytetu ze zróżnicowaną zdolnością młodzieży do studiowania? Jak określić odpowiedzialność uniwersytetu za jakość kwalifikacji
i kompetencje jego absolwentów? Jak zadbać, żeby studenci byli przygotowani na takie wyzwania, jak:
ochrona naturalnego środowiska, wyczerpujące się źródła energii, niezbędność ograniczenia odpadów,
konieczność innowacyjności w gospodarce, postęp w rozwoju techniki i technologii, szanse i zagrożenia
wynikające z globalizacji? Jak podnieść efektywność ćwiczeń, konwersatoriów, lektoratów, wykładów,
seminariów ze studentami w dobie zaniku ciekawości z ich strony?
Pytania te trzeba uzupełnić o rozstrzygnięcie następujących kwestii: Jak rozumieć jakość
kształcenia w społeczeństwie wiedzy, w którym niełatwo o punkty odniesienia w jej określaniu? Jak
ustalać jakość kształcenia, gdy dotychczasowy system nauczania i studiowania znajduje się na wirażu
i pojawiają się liczne alternatywne źródła wiedzy wraz z jej natychmiastowym udostępnieniem
w elektronicznych formach komunikacji? Czy i o ile możliwe jest podniesienie jakości kształcenia przy
olbrzymim wzroście skolaryzacji studiów i minimalnym zwiększaniu się liczby nauczycieli akademickich oraz obniżaniu się poziomu wiedzy młodzieży, masowo ubiegającej się o indeks uniwersytetu i jej
rekrutacji bez selekcji w uczelniach niepublicznych? Jak wyrażać jakość kształcenia w poszczególnych
naukach przy coraz większej presji w polityce systemu oświaty, nauki i szkolnictwa wyższego, edukacji
i zarządzaniu uczelniami na użyteczność edukacji kosztem jej humanistycznego aspektu?
Niestety, znowelizowane Prawo o szkolnictwie wyższym nie daje zadowalających odpowiedzi na
te i im podobne pytania. Natomiast trafnie zakłada tak istotne zmiany w funkcjonowaniu uniwersytetu, jak: nowoczesny system kształcenia, więcej praw dla studentów, uproszczenie ścieżki kariery akademickiej oraz integracja uniwersytetu z gospodarką i kształcenie na potrzeby rynku pracy.
Realizacja tych zadań nie będzie łatwa, ponieważ uniwersytet piętrzy problemy, wybiera częściej strategię przetrwania, a w mniejszym stopniu adaptacji czy restrukturyzacji.
Uwarunkowania jakości kształcenia. Jakość kształcenia uniwersyteckiego jest uwarunkowana:
wartością nauczycieli akademickich, poziomem intelektualnym studentów, programami studiów
i infrastrukturą uczelni.
30
Jako wyznacznikami jakości akademickiego kształcenia można posłużyć się czynnościami
zmierzającymi do tego, żeby: było w nim więcej nauki niż dydaktyki, odbywało się wprowadzanie studentów w obszary kultury symbolicznej, otaczano szczególną troską język ojczysty (H. Kwiatkowska,
Jakość kształcenia – ale jaka? (w:) Jakość kształcenia akademickiego w świecie mobilności i ryzyka,
red. H. Kwiatkowska, R. Stępień, Pułtusk 2011).
Określenie jakości kształcenia akademickiego można usytuować między poglądami słynnego
brytyjskiego fizyka i matematyka lorda Kelvina, czyli Williama Thomsona oraz G. Higheta.
Pierwszy z nich twierdzi: „Jeżeli możesz mierzyć to, o czym mówisz i wyrazić to w liczbach,
wiesz coś o tym, ale kiedy nie możesz mierzyć, kiedy nie możesz tego wyrazić w liczbach, twoja wiedza
jest uboga i niezadowalająca”. Natomiast G. Highet uważa, że określając zbyt dokładnie, czym ma być
proces kształcenia, ryzykujemy marnowaniem szans, które on stwarza. Autor ten dowodzi, że nauczanie nie jest nauką, lecz sztuką. Utrzymuje, że stosowanie celów i zasad nauk ścisłych do ludzi jest niebezpieczne. Stwierdza, że „jest nieodzowne, aby każdy nauczyciel był systematyczny w planowaniu
swej pracy i ścisły w podawaniu faktów. To jednak nie czyni jego nauczania «naukowym». Nauczanie
wiąże się z emocjami. […] Dziecko wychowane «naukowo» byłoby pożałowania godnym monstrum. […]
Nauczanie nie jest podobne do wywoływania reakcji chemicznej: znacznie bardziej przypomina malowanie obrazu lub komponowanie utworu muzycznego […] uprawianie ogrodu lub pisanie listu do przyjaciela. Musisz włożyć w nie serce, musisz zdawać sobie sprawę, że nie wszystko można załatwić formułkami, gdyż w przeciwnym razie zmarnujesz całą swoją pracę, swoich uczniów i samego siebie […].
Czy wszystko musi być zdefiniowane, rozłożone na czynniki pierwsze i zmierzone? Czy w nauczaniu nie
ma już miejsca dla spontaniczności. Dla sztuki uprawianej przez wykształconego człowieka”.
Stanowisko pośrednie wyraża pogląd A. Einsteina, który stanowi motto tego artykułu.
Najczęściej badanie jakości kształcenia sprowadza się do porównania jego warunków z założonymi
standardami lub badania stopnia zaspokojenia potrzeb oraz oczekiwań. Postępując w ten sposób odpowiadamy odpowiednio na pytanie: jak organizowane jest kształcenie, po co to czynimy?
O uniwersytecie wysokiej jakości można mówić wtedy, jeśli wszystkie obszary jego działania –
badania naukowe, kształcenie, zarządzanie uczelnią – sprawnie funkcjonują. Dobry uniwersytet określa swoją misję i realizuje zadania, które zaspokajają potrzeby studentów, nauczycieli akademickich,
społeczność regionu i kraju zainteresowaną jego działalnością. Takie podejście wynika z oddania
w ręce uniwersytetu wielu decyzji jego dotyczących, gdyż zgodnie z tradycją uczelnia ta sama decyduje
o sposobach realizacji ogólnych celów edukacyjnych. Najważniejsze jest jednak tworzenie warunków
rozwoju studentów.
Pytanie o jakość pracy uniwersytetu znacznie wykracza poza dotychczasowe European Standard Guidelines for Quality in HE i inne znane akredytacje studiowania. By uniwersytet mógł poradzić
sobie z oczekiwaniami swej społeczności musi być instytucją kształcącą się. Dlatego sprawnie funkcjonujący system działalności uniwersytetu powinien kierować się zdolnością do rozwoju, gdyż istotą dobrej uczelni jest efektywne kształcenie i studiowanie. Jest to cel jej istnienia, dlatego w jakości pracy
uniwersytetu zasadnicze znaczenie ma tworzenie warunków umożliwiających studentom
i nauczycielom akademickim osiągnięcie efektywnego kształcenia.
Określanie jakości pracy uniwersytetu wymaga badań jej efektywności. Efektywność jest istotną i złożoną właściwością działań ludzkich. Dotyczy to także aktywności w sferze edukacji. Szersze
przedstawienie istoty i rodzajów efektywności realizacji procesu kształcenia, jej licznych uwarunkowań, kryteriów, wskaźników, ujęć wymagałoby obszernego studium.
O efektywności realizacji procesu kształcenia w uniwersytecie możemy mówić wówczas, gdy
korelaty jego edukacji współprzyczyniają się w optymalnym stopniu do osiągania wartości. Wspólnymi
dla uniwersytetu państw Unii Europejskiej wartościami są: prawa człowieka (godność osoby), ochrona
praw i swobód człowieka, praworządność demokratyczna, równość szans jednostek, budowanie kultury pokoju, odrzucanie przemocy, poszanowanie innych ludzi, respektowanie praw mniejszości narodowych i etnicznych, solidarność międzyludzka, zrównoważony rozwój, ochrona ekosystemu, odpowiedzialność jednostkowa. Opierając się na nich przyjęto następujące strategiczne cele edukacji: równość
szans edukacyjnych; demokratyzacja edukacji; rozwój aktywności twórczej człowieka; autokracja; szacunek dla różnicy. Ponadto zwrócono uwagę na edukację, która zorientowana jest na uczestnictwo
w kształtowaniu warunków społeczeństwa demokratycznego w naszym kraju oraz na taką integrację
Polski z państwami UE, bez utraty własnej tożsamości.
Ze względu na pośpiech legislacyjny w nowelizacji interesującej nas tu ustawy nie uniknięto
usterek, a nawet błędnych rozstrzygnięć.
Zarzewie dalszych nowelizacji. Nie do wszystkich zmian ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym
jestem przekonany. Niepokoi brak jasnych, przejrzystych koncepcji wychowywania studentów, utrzymywanie rosnącej biurokracji w życiu uniwersytetu i zachowawcze podejście do wyzwań, przed którymi
stoi ta uczelnia. Uderza otwieranie drogi do pierwszego stopnia naukowego (doktora) osobom nieposiadającym tytułu zawodowego magistra. Natomiast dysertację doktorską może stanowić kilka artykułów
lub rozdział w monografii. Z kolei nadanie stopnia naukowego doktora habilitowanego nie wymaga publikacji związanej z nim rozprawy i odbycia kolokwium. Czy te drogi awansu naukowego nie prowadzą
do dalszego obniżenia poziomu badań naukowych i kształcenia uniwersyteckiego? Zakłada się w nim
wprowadzenie nowoczesnego finansowania nauki dzięki powierzeniu tej czynności ekspertom skupionym wokół Narodowego Centrum Nauki i Narodowego Centrum Badań. Rozwój w oparciu o przejrzyste
31
zasady oceny działalności naukowej i badawczo-rozwojowej Komitetu Ewaluacji Jednostek Naukowych. Powstaje pytanie, czy w tej procedurze finansowania nauki nie występuje zbyt wielu decydentów?
Wprowadza się przeprowadzenie parametryzacji jednostek naukowych uniwersytetu (wydziałów i instytutów), a następnie ich klasyfikację na kategorię A, B C i A+ (w terminie do 30 września
2012 roku). Zadaniem Komitetu Ewaluacji Jednostek Naukowych będzie wyłonienie, wykreowanie
z jednostek A najlepszych, którym zostanie przyznana kategoria A +. Jest to istotne, ponieważ ustawa
uzależnia finansowanie ich działalności statutowej w zależności od przyznanej kategorii. Niewątpliwie
system ten mobilizuje i motywuje do polepszenia poziomu badań naukowych i dbałości o jakość akademickiej dydaktyki. Czy uda się tego dokonać obiektywnie w sposób nie budzący sporów i krytyki
skoro nie dysponuje się jednoznacznymi i czytelnymi kryteriami produktywności naukowej, parametryzacji i kategoryzacji jednostek uniwersytetu? Istnieje niebezpieczeństwo, że nowa „ustawa o szkolnictwie wyższym, pozwalająca na zatrudnianie doktorów bez habilitacji na stanowiskach profesorskich, wzmocni rodzinno-towarzyski układ rządzący nauką polską” (M. Kosmulski, Arytmetyka demograficzna, FA 3/2011). Nieporozumieniem jest następujący algorytm w odniesieniu do minimum kadrowego: dwóch magistrów liczy się tyle, co jeden doktor, a dwóch doktorów stanowi równowartość
jednego doktora habilitowanego. Tymczasem uniwersytetowi „jest potrzebna właściwa polityka rozwoju
nowej kadry, oparta na solidnych, zdrowych fundamentach, a młodym pracownikom taka atmosfera
pracy, w której czuliby się odpowiedzialni za swój los i swoją przyszłość. Jedynie dobrze przygotowana
młoda kadra, mająca solidny dorobek naukowy w renomowanych czasopismach, jest w stanie konkurować z naukową czołówką światową” (K. Sangwal, My, nauczyciele, FA 9/2010).
Czy nie zbytnio preferuje się model biznesowy w nauce, przygotowujący kadry dla innowacyjnej gospodarki?
Jednym z zasadniczych problemów nauki polskiej są niskie zarobki nauczycieli akademickich.
To one wywołały wieloetatowość i nakazują szukanie dodatkowych źródeł zarabiania, odciągających od
zasadniczych powinności badawczych i dydaktycznych. Niestety, reforma uniwersytetu nie rozwiązuje
tego nabrzmiałego od wielu lat problemu.
Rodzina nie powinna się wzajemnie zatrudniać i nadzorować. To niedobry obyczaj. Podobnie
jak ten, że doktorat i habilitację przeprowadza na tej samej uczelni, gdzie się zaczynało i kończyło studia. To zmniejsza mobilność nauczycieli akademickich i w najwyższym stopniu nie motywuje do rozwoju naukowego. Dlatego słusznie zakłada się w nowym prawie, że między bliskimi i krewnymi nie może
istnieć stosunek podległości służbowej. Mąż nie może być kierownikiem dla żony, ojciec dla córki czy
brat dla brata.
Bijemy rekordy w liczbie kierunków kształcenia uniwersyteckiego. Stąd przyznanie jednostkom
organizacyjnym uniwersytetu, posiadającym uprawnienia habilitacyjne, prawa do samodzielnego uruchamiania i prowadzenia studiów na kierunku i poziomie kształcenia stwarza niebezpieczeństwo dalszego pogłębiania ich mozaikowatości. Nie służy ona zwiększaniu jakości studiów uniwersyteckich.
Współfinansowanie (opłacanie studiów przez budżet państwa i studentów) jest niezbędne, bo
szkolnictwo wyższe jest coraz droższe i wymagania studentów są coraz wyższe. Mogłoby zostać wprowadzone wraz z uruchomieniem systemu stypendiów, kredytów i pożyczek dla studentów.
Dokonywanie wyboru rektora z grona społeczności własnego uniwersytetu ogranicza możliwość wskazania najlepszego lidera uczelni. Kryje też źródło patologii, ponieważ w ten sposób wyłoniony
szef staje się zakładnikiem tych, którzy na niego głosowali. Często jest obligowany przez ich interesy,
które nie zawsze pokrywają się z interesami uniwersytetu. Rektorem uczelni publicznej nie musi być
uznanej renomy profesor. Ma on być przede wszystkim menedżerem. W praktyce może to oznaczać
zastępowanie rektora przez menedżera.
Jakkolwiek z roku na rok rośnie liczba studentów zagranicznych w uniwersytetach Polski, to
nasz kraj ma najniższy wskaźnik umiędzynarodowienia studiów krajów należących do Organizacji
Współpracy Ekonomicznej i Rozwoju (OECD). Trzeba tę sytuację zmienić.
Dążność do poprawy jakości dydaktyki i możliwości jej porównywania spowodowały żądania
określonych standardów kształcenia. Tymczasem samo pojęcie standard kształcenia zawiera w sobie
sprzeczności. Od standardów wymaga się, żeby były rozpoznawalne w kompetencjach działań studentów, a nawet dawały się mierzyć. Natomiast kształcenie i studiowanie są otwartymi, zmiennymi,
a jednocześnie kompleksowymi stanami uczestników procesu nauczania i uczenia się, niezwykle opornymi na pomiar.
Za sukces znowelizowanej ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym uważa się, że nie akcentuje
ona procesu kształcenia, lecz jego efekty. Czy można je osiągnąć nie zwiększając dbałości o jakość tego
procesu?
Stąd rodzą się pytania, czy nowe Prawo o szkolnictwie wyższym: wpłynie na wzrost efektywności badawczej, dydaktycznej i innowacyjnej uniwersytetu; przyczyni się do uporządkowania funkcjonowania i zdynamizowania nauki i kształcenia akademickiego; skieruje uniwersytet ku jego rozwojowym trendom, którym na imię: otwartość, jakość, różnorodność, gospodarka, rynek pracy, dialog
z otoczeniem?
Kazimierz Denek
32
Prof. dr hab. Kazimierz Denek, specjalista w dziedzinie dydaktyki ogólnej i ekonomiki kształcenia, jest
kierownikiem Zakładu Dydaktyki Ogólnej na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pracuje także w Wyższej Szkole Pedagogiki i Administracji im. Mieszka I
w Poznaniu.
Źródło: Forum Akademickie, data dostępu 11.08.2012
Wznowienie monografii w świetle nowych zasad punktowania
Na początku miesiąca pisałem o aktualnie obowiązujących wytycznych w sprawie punktowania publikacji
[http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/aktualnie-obowiazujace-definicje-oraz-punkty-zapublikacje-ogloszono-rozporzadzenie-w-dzienniku-ustaw/] oraz przyjętej definicji monografii. Jeżeli
ktoś wczytał się dokładnie w gotowe rozporządzenie, zauważył zapewne w punkcie trzecim paragrafu
ósmego takie sformułowanie: „Do osiągnięć naukowych i twórczych jednostki naukowej nie zalicza się
monograficznych artykułów opublikowanych w czasopismach, skryptów i podręczników akademickich,
powieści, zbiorów poezji, zbiorów opowiadań i reportaży, pamiętników i dzienników oraz wznowień monografii naukowych”.
O podręcznikach oraz skryptach już kiedyś pisałem i nadal uważam, że bez wyraźnej zachęty
do publikowania takowych możemy znaleźć się za kilka/kilkanaście lat w sytuacji, w której nie będzie
aktualnych i dobrych podręczników akademickich. Jeśli chodzi o punktowanie, to tutaj sprawa jest
klarowna – za takie publikacje nie ma punktów.
Otrzymałem ostatnio kilka wiadomości, które uświadomiły mi, że środowisko prawnicze ma
pewien problem związany ze wznowieniami monografii. Napisał do mnie m.in. profesor Piotr Machnikowski oraz Pani Bożena Kamińska z pytaniem o to, czym dokładnie jest wznowienie. Jest to o tyle
ciekawe, że w naukach prawnych wydaje się (i jest na to po prostu zapotrzebowanie) zaktualizowane
publikacje ze względu na zmianę stanu prawnego.
Czym jest dodruk a czym wznowienie? W rozporządzeniu nie ma definicji wznowienia, zatem
wydaje się, że najrozsądniejszym punktem odniesienia będą wytyczne Biblioteki Narodowej zawarte
w Komunikacie Biblioteki Narodowej w sprawie ISBN na dodrukach [http://www.bn.org.pl/programyi-uslugi/isbn/zasady-nadawania-isbn]. Czytamy tam:
● Wznowienie (ang. re–edition, fr. réédition): publikacja różniąca się od wydań poprzednich
zmianami wprowadzonymi w treści (wydanie przejrzane) lub w kompozycji (nowe wydanie) i wymagająca nowego numeru ISBN (ISO 9707:2008 punkt 2.34).
● Dodruk (ang. reprint, fr. réimpréssion): nowy nakład bez żadnych zmian w formie fizycznej,
w treści ani w kompozycji (poza poprawieniem błędów drukarskich), który nie wymaga nowego numeru
ISBN. (ISO 9707:2008 punkt 2.35).
W związku z tym wznowienie może zawierać drobne zmiany i uzupełnienia – wtedy nie jest dodrukiem, ale nie jest też wtedy – tak by wynikało – traktowane przez MNiSW jako nowa monografia.
Z definicji przytoczonych powyżej wynika, że zależnie od okoliczności danego przypadku mamy do czynienia albo z dodrukiem, albo ze wznowieniem.
Oznaczałoby to zatem, że to Autor lub Wydawca muszą jasno określić, czy jest to wznowienie
czy nowa monografia (byleby tylko ktoś nie poddał w wątpliwość decyzji i nie wytknął „autoplagiatu”
i ”wymuszania dorobku”, ale to już raczej zależy od specyfiki dyscypliny).
Emanuel Kulczycki
Źródło: Warsztat badacza komunikacji, data dostępu 16.08.2012
Jak znaleźć czasopisma Open Access ze swojej dziedziny?
Jednym z podstawowych składników Otwartej Nauki są czasopisma wydawane w trybie otwartego dostępu. O Open Access pisałem już kilka razy (m.in. w kontekście świetnej konferencji
[http://ekulczycki.pl/teoria_komunikacji/open-access-w-bydgoszczy-wrazenia-z-konferencji/], która
odbyła się w Bydgoszczy, deklarując otwarty dostęp do wyników projektu grantowego
[http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/deklaracja-otwartego-dostepu-do-wynikow-z-grantufinansowanego-przez-ncn/] czy też proponując utworzenie czasopisma naukowego poświęconego
otwartemu dostępowi: http://ekulczycki.pl/teoria_komunikacji/bibliotekarze-i-naukowcy-dla-openaccess-pewna-propozycja/). Więcej na temat otwartego dostępu można dowiedzieć się np. z kursu
„Open Access – Otwarta Nauka” [http://otwartanauka.cel.agh.edu.pl/] redagowanego przez Karolinę
Grodecką i Bożenę Bednarek-Michalską – serdecznie zachęcam do zapoznania się z nim, bowiem
w pigułce dostaniemy przewodnik do poruszania się w świecie otwartości.
Chociaż coraz więcej osób wie, czym jest otwarty dostęp oraz poszukuje czasopism Open Access, to nie zawsze wszyscy zdają sobie sprawę, od czego rozpocząć poszukiwania. Poniżej zebrałem
podstawowe informacje, które mogą posłużyć poruszaniu się w bazach czasopism Open Access. Mam
nadzieję, że ten wpis będzie przydatny zarówno autorom (którzy poszukują miejsca do publikacji) jak
i czytelnikom, którzy mogą znaleźć ciekawe materiały i nowopowstające periodyki.
Zdaję sobie sprawę, że jest dużo więcej miejsc, w których można znaleźć informacje o czasopismach Open Access. Jednakże zaawansowani użytkownicy znajdą je bez większych problemów,
33
a mniej zaawansowani zostaliby zarzuceni niepotrzebnymi linkami. To, co tutaj prezentuję, to i tak
brama do przeogromnej liczby czasopism wydawanych w otwartym dostępie.
Wpis podzielony jest na trzy części:
1. Co zrobić, jeśli znamy tytuł czasopisma, ale nie wiemy, jaką politykę publikowania przyjmuje?
2. Przeglądanie katalogu czasopism Open Access.
3. Dalsze poszukiwania w wielodyscyplinowych listach.
Trzeba pamiętać, że wiele czasopism jest wydawanych przez małych wydawców i mogą nie znaleźć się w poniżej wskazywanych źródłach (chociażby dlatego, że katalog DOAJ bardzo długo weryfikuje
wszelkie zgłoszenia). Dlatego zawsze warto wejść na stronę konkretnego czasopisma i tam poszukać
informacji. Jeśli natomiast nie ma jasnej informacji, najlepiej napisać do wydawcy.
1. Co jeśli wybraliśmy czasopismo, ale nie wiemy, czy umożliwia Open Access?
W przypadku, gdy wybraliśmy czasopismo, w którym chcemy coś opublikować, ale nie jesteśmy pewni, czy wydawca umożliwia publikację w trybie otwartego dostępu, najlepiej sprawdzić to
w katalogu SHERPA/RoMEO [http://www.sherpa.ac.uk/romeo/search.php]. Jest to zbiór informacji
na temat polityki wydawniczej poszczególnych wydawców naukowych. Ta wyszukiwarka pozwoli nam
również odpowiedzieć sobie na bardzo ważne pytanie: ”Czy mogę wrzucić pdfa z artykułem
z czasopisma X na swoją stronę?”.
Wpisując w wyszukiwarce słowa występujące w tytule periodyku lub pełną nazwę czasopisma,
uzyskamy najważniejsze dane na temat Open Access. Poniżej zamieściłem printscreen z modelu wydawniczego czasopisma „Communication Theory”.
Wynika z tego, że z czasopisma tego mogę archiwizować pre-printy, ale nie mogę zamieszczać
nigdzie ostatecznej wersji pliku PDF stworzonego już przez wydawcę. Problematyczne jest natomiast
samo rozumienie tego, czym jest pre– i post– print.
Serwis SHERPA RoMEO charakteryzuje pre-print jako wersję dokumentu przed przeglądem (peer-review) oraz post-print jako wersję dokumentu po przeglądzie z uwzględnieniem zmian dokonanych
w czasie procesu recenzowania.
Oznacza to, że ze względu na treść, post-print należy traktować jak opublikowany artykuł. Jednak pod względem wyglądu może on nie być taki sam jak opublikowany artykuł, ponieważ wydawcy
często zastrzegają sobie własny układ i formatowanie. Zazwyczaj oznacza to, że autor nie może korzystać z generowanego przez wydawcę pliku PDF, ale może posługiwać się własną wersją pliku PDF
w celu umieszczenia go w repozytorium.
Źródło: Wydział Elektroniki i Technik Informacyjnych Politechniki Warszawskiej:
http://www.elka.pw.edu.pl
Dlatego też warto zapoznać się z oznaczeniami (kolorami RoMEO), które katalog wprowadził dla ułatwienia zrozumienia i porównania różnych polityk wydawniczych.
34
Kolor
Polityka archiwizowania
Green
wolno archiwizować pre-printy i post-printy
Blue
wolno archiwizować post-printy
Yellow
wolno archiwizować pre-printy
White
nie wolno archizować
2. Przeszukiwanie katalogów
Natomiast kiedy chcemy po prostu przeszukać katalogi czasopism wydawanych w otwartym dostępie,
to najlepiej rozpocząć przeglądanie od chyba najbardziej znanego katalogu, jakim jest DOAJ – Directory of Open Acces Journals [http://www.doaj.org/].
DOAJ – Directory of Open Access Journals
Katalog możemy przeszukiwać na wiele sposobów. Ważne jest to, że w jednym miejscu otrzymujemy wiele informacji na temat różnych czasopism. DOAJ informuje o kraju wydawcy, językach publikacji, roku rozpoczęcia wydawania oraz – co ważne – o opłacie wydawniczej i przyjętej licencji. Poniżej widoczny jest fragment wyników po wpisaniu hasła „communication”.
Open J-Gate
Open J-Gate [http://www.openj-gate.com/] to jedna z większych baz agregujących informacje
o czasopismach Open Access. Niestety w maju tego roku została zamknięta na „kilka miesięcy”
i obecnie pojawia się komunikat: „Wracamy wkrótce”. Dlatego też, wierząc w powrót, zamieszczam link
[http://www.openj-gate.com/] do tego miejsca.
3. Dalsze poszukiwania
Na zakończenie warto również sięgnąć do różnych zestawień tematycznych. Poniższe listy pochodzą
z angielskiej Wikipedii ze strony Open-access journal [http://en.wikipedia.org/wiki/Openaccess_journal].
Wielodyscyplinowe listy czasopism
● Die Elektronische Zeitschriftenbibliothek (English version) (EZB):
http://rzblx1.uni-regensburg.de/ezeit/index.phtml?bibid=AAAAA&colors=7&lang=en
● J-STAGE [http://www.jstage.jst.go.jp/browse/-char/en] – Czasopisma japońskie – nie cała treść jest
w otwartym dostępie.
● Genamics JournalSeek: http://journalseek.net/
● Journals4Free: http://www.journals4free.com/
● LivRe!: http://livre.cnen.gov.br/
● JURN directory: http://www.jurn.org/directory/
● Open Access Journals Search Engine (OAJSE): http://oajse.com/
● Revistas CSIC: http://revistas.csic.es/
● University of Nevada Collection of Free Electronic Journals:
http://www.library.unr.edu/ejournals/free.aspx
● Directory of Open Access Journals: http://www.doaj.org/
35
Tematyczne listy czasopism Open Access
● Alphabetical list of Open Access Journals in Ancient Studies:
http://ancientworldonline.blogspot.com/2009/10/alphabetical-list-of-open-access.html
● ABC-Chemistry: Directory of Free Journals in Chemistry: http://abc-chemistry.org/
● Open Access Journals in the Field of Education: http://aera-cr.asu.edu/ejournals/
● Geoscience e-Journals: http://wwwtmp.univ-brest.fr/geosciences/e-journals/
● FreeMedicalJournals: http://www.freemedicaljournals.com/
● Perspectivia.net: http://www.perspectivia.net/?set_language=en
● Open Access Journals in East Asian Studies: http://www.foreast.org/journals
● Directory of full-text open journals in business research: http://www.jurn.org/fuse/fuse-titles.html
Czy coś jeszcze powinno się znaleźć w tym zestawieniu? Warto przeczytać również:
● „Nie” dla Otwartej Nauki i Open Access, czyli strach kota przed myszą:
http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/nie-dla-otwartej-nauki-i-open-access-czyli-strach-kota-przedmysza/
● Bibliotekarze i naukowcy dla Open Access. Pewna propozycja:
http://ekulczycki.pl/teoria_komunikacji/bibliotekarze-i-naukowcy-dla-open-access-pewnapropozycja/
● Open Access w Bydgoszczy. Wrażenia z konferencji: http://ekulczycki.pl/teoria_komunikacji/openaccess-w-bydgoszczy-wrazenia-z-konferencji/
● Ubuntu + Zotero + LibreOffice – świetny kombajn do pisania publikacji naukowych:
http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/ubuntu-zotero-libreoffice-swietny-kombajn-do-pisaniapublikacji-naukowych/
● Deklaracja „Otwartego dostępu” do wyników z grantu finansowanego przez NCN:
http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/deklaracja-otwartego-dostepu-do-wynikow-z-grantufinansowanego-przez-ncn/
Źródło: Warsztat badacza komunikacji, data dostępu 13.08.2012
Google Scholar rozwija się – dodano rekomendacje na podstawie profilu
Google Scholar poinformowało na swoim blogu [http://googlescholar.blogspot.com/2012/08/scholarupdates-making-new-connections.htmlś o uruchomieniu nowej funkcji. O Google Scholar pisałem już
wielokrotnie (chociażby w poradniku dla redaktorów: http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/jakzglosic-czasopismo-do-google-scholar-poradnik-dla-wydawcow-i-redaktorow/) czy też o Google Scholar
Metrics – nowym narzędziu bibliometrycznym [http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/google-scholarmetrics-nowe-narzedzie-bibliometryczne/]. Jednakże z perspektywy autora publikacji naukowych najciekawszą składową jest Google Scholar Citations [http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/googlescholar-citations-nowe-narzedzie-do-obliczania-indeksu-h-i-sledzenia-cytowan/] umożliwiające założenie własnego profilu (wyświetlanego w wynikach wyszukiwania Google Scholar) i śledzenie swojego dorobku.
Wczoraj [08.08.2012] natomiast została uruchomiona nowa funkcja „My updates” (nie działa
jeszcze w polskiej wersji, zatem trzeba wejść poprzez stronę scholar.google.com).
Warunkiem używania tego narzędzia jest posiadanie własnego profilu. Dlaczego? Bowiem „My
updates” to rekomendacja najnowszych artykułów naukowych, książek i publikacji, które Google
przedstawia nam na podstawie naszych tekstów oraz bibliografii zawartych w nich.
Jak piszą sami twórcy [http://googlescholar.blogspot.com/2012/08/scholar-updates-making-newconnections.html]:
We analyze your articles (as identified in your Scholar profile), scan the entire web looking for new articles relevant to your research, and then show you the most relevant articles when you visit Scholar. We
determine relevance using a statistical model that incorporates what your work is about, the citation
graph between articles, the fact that interests can change over time, and the authors you work with and
cite. You don’t need to configure updates or enter any queries. We’ll notify you about new updates by
displaying a preview on the homepage and highlighting a bell icon on search results pages.
36
Po wejściu na Google Scholar pod wyszukiwarką wyświetlają nam się najnowsze rekomendacje
– ale nawet jak na nie nie klikniemy, to pojawi się o nich informacja w formie „dzwonka” w prawym
górnym rogu. Możemy również przejść do wszystkich rekomendacji.
Muszę przyznać, że rekomendacje, które przedstawiło mi Google są świetnie dopasowane – jestem z nich naprawdę zadowolony.
Kiedyś na blogu napisałem post o programie ReadCube „ReadCube — bądź na bieżąco z publikacjami ze swojej dziedziny” [http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/readcube-badz-na-biezaco-zpublikacjami-ze-swojej-dziedziny/]. Wówczas nie do końca zadowalały mnie prezentowane w tym programie propozycje, aczkolwiek trzeba podkreślić, że sposób działania i wyłaniania rekomendacji jest
w obu rozwiązaniach inny. Google analizuje nasze własne publikacje, ReadCube natomiast publikacje,
które tam „wrzucimy”.
Cieszy tak dynamiczny rozwój Google Scholar – co chwilę dostajemy jakieś nowe funkcje, które powoli
(ale jednak) rozwijają to – już ośmioletnie – narzędzie.
Emanuel Kulczycki
Źródło: Warsztat badacza komunikacji, data dostępu 09.08.2012
Badania Horizon 2020 będą w OA?
Jak zapowiada Neelie Kroes, komisarz ds. agendy cyfrowej Komisji Europejskiej, Projekt Horizon 2020
sfinansuje badaczom możliwość publikowania prac w wolnym dostępie. O sprawie tej pisze Colin Macilwain z Research Professional.
Projekt zapewniłby badaczom wolna rękę w kwestii publikowania prac. Wdrożony zostanie tzw.
„złoty OA”, w ramach którego autorzy publikacji płaciliby z góry wydawcom, ale będą mogli także wybrać model „zielonego OA”, w ramach którego autorzy zamieszczaliby swoje materiały w otwartych archiwach bezpośrednio lub też krótko po ich opublikowaniu w wersji papierowej.
Plan przewiduje, ze wszystkie artykuły powstałe z wykorzystaniem funduszy z Projektu Horizon 2020, realizowanego w latach 2014-2020 roku, zostaną opublikowane w wolnym dostępie. Plan
zakłada, ze do 2016 roku 60% badań wspieranych przez fundusze publiczne w Europie będzie miało
status open access.
37
Niestety, plan nie zawiera szczegółowych wskazówek dla stypendystów, jak osiągnąć wolny dostęp. Niektórzy sponsorzy, np. angielski Wellcome Trust, zagrozili sankcjami w razie utrudniania wolnego dostępu do danych. Nadal nie wiadomo czy polityka Komisji wpłynie na nawyki badaczy i zmobilizuje ich do zapewnienia szerszego dostępu do badań.
OpenAIRE, repozytorium finansowane przez Komisję Europejska, zdołało już zgromadzić ponad 8000 prac wspieranych finansowo przez Program Ramowy. Pozostałe 16,500 prac oczekuje na publikacje po zakończeniu rocznego okresu embargo. Pilotażowy projekt dotyczący OA w Programie Ramowym wspiera i monitoruje proces wdrażania wolnego dostępu do około 20% projektów finansowanych przez VII Program Ramowy.
Niemniej, urzędnicy nie są w stanie przytoczyć dokładnych danych dotyczących liczby publikacji faktycznie udostępnionych w OA.
Nadal istnieją wątpliwości dotyczące zastosowania obu opcji OA: „złotej” i „zielonej”. Tim Hunt,
biolog, który przewodniczy grupie roboczej Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych pracującej nad
wolnym dostępem twierdzi, że głównym problemem „złotego” OA jest to, czy badacze Beda skłonni zapłacić za opublikowanie ich prac po wygaśnięciu ich stypendiów.
Przestawicie Komisji Europejskiej zapewnił, że KE zdaje sobie sprawę z problemu i że w projekt
Horizon 2020 będzie posiadał odpowiednie mechanizmy, aby go rozwiązać.
Rzecznik Nellie Kroes ponownie podkreślił zalety zarówno „złotego” jak i „zielonego” OA i zaproponował, w ramach popierania „złotej” opcji, przeznaczenie funduszy z już istniejącego 1procentowego odpisu od wszystkich stypendiów Programu Ramowego na wsparcie lepszego rozpropagowania wyników badań. Dodał, że obecnie ów 1% jest najprawdopodobniej marnowany na finansowanie produkcji, np.:. „filmów video, które są być może interesujące, ale niezbyt często oglądane”.
Urzędnicy twierdza, że to inne szczegółowe rozwiązania dotyczące wdrażania otwartego dostępu powstaną dopiero uzgodnieniu wspólnego stanowiska Komisji Europejskiej, Parlamentu Europejskiego i państw członkowskich w kwestii projektu Horizon 2020.
Zamiar wprowadzenia wolnego dostępu został ogłoszony zaraz po tym, jak Europejska Rada
ds. Badań Naukowych opublikowała wyniki analiz, z których wynika, że 3/5 z 630 dokumentów dotychczas opublikowanych przez stypendystów Rady znajduje sie w wolnym dostępie. Jest to zaskakująco wysoka liczba, która pokazuje, jak wiele liczących się czasopism naukowych publikuje obecnie
materiały w OA natychmiast po zakończeniu sześciomiesięcznego lub rocznego embargo.
13 lipca br. Rada, która jest na poły autonomiczną instytucją i może ustanawiać własne zasady dotyczące open access, ogłosiła, że od listopada br. przystępuje do repozytorium UK PubMed Central. Od tego momentu będzie ono działać pod nazwa: Europe PubMed Central.
Źródło: Horizon 2020 research will be open access, [w:] Research, dokument online:
http://www.researchresearch.com/index.php?option=com_news&template=rr_2col&view=article&artic
leId=1217256
JGS
09.08.2012
Źródło: EBiB, Elektroniczna Biblioteka, data dostępu: 09.08.2012
Nie dostałeś grantu? Może to Twoja wina?
W tym wpisie nie chcę się mądrzyć. Nie jestem specjalistą w zakresie zdobywania grantów, ani nie jestem „człowiekiem NCN-u” odpowiedzialnym za informowanie o możliwościach pozyskiwania środków
na badaniach. Chciałbym się jednakże podzielić kilkoma refleksjami, do których pchnęły mnie różne
rozmowy i spotkania z potencjonalnymi grantobiorcami. Od razu chcę zaznaczyć: ten wpis nie jest
o osobach, które złożyły rzetelnie przygotowany wniosek i (1) nie starczyło dla nich środków w konkursie, dlatego nie dostały finansowania; (2) recenzent napisał nierzetelną recenzję, nie zrozumiawszy „co
autor miał na myśli” lub po prostu napisał recenzję złośliwą; (3) o osobach, których wnioskowane badania zostały ocenione jako nieinnowacyjny, wtórne itd., ale które to osoby rzetelnie do sprawy. To jest
zupełnie inna sprawa.
Tutaj chodzi mi o przewinienia piszących wnioski. Tego wpisu nie należy traktować jako wytykania palcami, czy deprecjonowania czyichś starań – chodzi o to, aby wskazać, że naprawdę można
być sobie samemu winnym. Część sformułowań, może ktoś uznać za „buńczuczne” – trudno. Chodzi
mi skondensowanie pewnych ważnych rzeczy w jednym tekście.
Jeżeli po przeczytaniu tekstu stwierdzisz: „to nie o mnie!” – to świetnie. Jeżeli natomiast, coś
wyda Ci się znajome – to wiesz, co zmienić.
Wielokrotnie rozmawiałem z osobami piszącymi wnioski, miałem okazję siedzieć kilka miesięcy
za biurkiem w dziale nauki jednej z uczelni i obserwować osoby, które piszą wnioski, otrzymują je
i realizują.
Co zatem może być nie tak? Przed podjęciem starań warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań.
W ogóle wiesz, co chcesz badać?
Nie raz spotkałem się z taką sytuacją. „Słuchaj! Słyszałeś, że można dostać X tysięcy z takiej to
a takiej instytucji? Napiszmy projekt, tylko nie wiem, na co…”. Jeżeli nie wiesz, na co potrzebujesz
pieniędzy (poza wynagrodzeniem;-), to jak masz napisać dobry wniosek grantowy. Sądzisz, że ktoś da
Ci 10, 100, 800 tys. tak po prostu?
38
Wiem, że bardzo często pisze się wnioski „pod konkurs”. Istną plagą były wnioski składane
w różnych programach unijnych (najjaśniejszą gwiazdą był konkurs PO IG 8.1 na „innowacyjne” projekty internetowe). Jednakże instytucje grantowe naprawdę potrafią ocenić wnioski, dlatego jeżeli nie
wiesz, co chcesz badać – odpuść sobie.
Przeczytałeś wytyczne i znasz je od deski do deski?
Piszmy wniosek! Okej, ale czy przeczytałeś wszystkie dokumenty potrzebne do wypełnienia
wniosku. Wiesz, jakie zasady obowiązują i czy na pewno jesteś uprawniony do składania wniosku. Po
co się męczyć, jeśli wszystko pójdzie na marne. Spotkałem profesora zwyczajnego, który przyniósł gotowy wniosek do działu nauki na konkurs…. SONATA z NCN-u (dla młodych naukowców do 5. lat po
doktoracie).
Studiowanie wszystkich dokumentów pozwoli dobrze napisać wniosek i uniknąć błędów formalnych. Umówmy się: mieć odrzucony wniosek z powodu błędów formalnych, to tak jakby nie wiedzieć, w którą stronę powinno się biec w maratonie. Przecież nie o to chodzi – lepiej poświęcić dużo
czasu i zrezygnować, niż poświęcić jeszcze więcej czasu, czekać pół roku na wyniki, a potem rwać włosy z głowy. Nie dość, że błąd formalny, to jeszcze może znalezienie się w „prestiżowym” klubie 20% najgorszych wniosków.
Rozumiesz wszystkie zapisy i przepisy?
To naprawdę jest bardzo ważne. Trzeba sobie zdawać sprawę, że wynagrodzenie wpisuje się
w tzw. kwocie brutto-brutto („superbrutto”), czyli wynagrodzenie zawierające koszty pracownika
i pracodawcy. Prosty przykład: wpiszesz sobie 1000zł miesięcznego wynagrodzenia – nie zdziw się, że
na przelewie zobaczysz ~560 zł. Chcesz wydać monografię z grantu? Dobrze oblicz budżet, wlicz w to
korektę, adiustację, skład, łamanie, projekt okładki itd. – bo na 90% Twoja książka będzie musiała iść
na przetarg przez dział zamówień publicznych uczelni. Chyba nie chcesz, aby wynik pracy w grancie
był wydany w „Wydawnictwie Pieczątki i Długopisy – Jan Nowak”, prawda? Wiesz, co zrobić, żeby tego uniknąć?
Jak wiesz, to super. Jak nie wiesz, masz dwa wyjścia: albo się tego nauczyć (część naukowców
powie: ja nie jestem od tego i będą mieli częściowo rację), albo znaleźć osobę w zespole, która to potrafii.
Oczywiście można złożyć wniosek i dostać finansowanie bez tego. Ale wówczas życzę anielskiej
cierpliwości podczas realizacji.
Byłeś w jednostce swojej uczelni odpowiedzialnej za realizację projektów?
Wiesz, kiedy będziesz rozliczał pierwszy rok projektowy, prawda? Kto podpisuje Twoje umowy
z wykonawcami. A kogo masz się pytać o realizację grantu. Dział odpowiedzialny za realizację projektów, powinien być pierwszym punktem odwiedzin na mapie „Droga do grantu”. Tam się dowiesz, dlaczego.
Masz co wpisać w dorobku?
To będzie brutalne, ale takie musi być. Chcesz być kierownikiem wniosku. Świetnie. A masz
jak „zapełnić” rubrykę z 10 najważniejszymi publikacjami. Masz tylko trzy? Pomyśl, czy ktoś da Ci
wówczas 500 tys. Ja wiem, mogą to być trzy publikacje zmieniające świat nauki. Ale postaw się w roli
recenzenta. Przecież on nie zna tych publikacji.
Ktoś zaraz powie: nie ma publikacji, bo nie mam finansowania – błędne koło. Może i tak, ale
trzeba zakasać rękawy i dobić do tego „poziomu minimum”.
Nie chcę wynagrodzenia. Po co mi?
Po co mi wynagrodzenie? Pracuję dla idei? Tak jak w KBN-ie i MNiSW takie projekty przechodziły, tak NCN raczej rozumie, że praca za darmo „to nie jest to”. Naprawdę załóż, że powinieneś za
pracę otrzymać wynagrodzenie i nie pozostawiaj tej rubryki pustej.
A w ogóle to finansowanie zacznę od drugiego roku. To co z kosztami pośrednimi?
Niemalże w każdym konkursie grantowym jest rubryka „koszty w pierwszym roku realizacji”.
Masz tam „zero”? To źle. Pamiętaj, że grantem przynosisz pieniądze dla uczelni. Ten „narzut” to nawet
do 30% całości budżetu grantowego – w teorii idzie m.in. na obsługę projektów. Jeżeli w pierwszym
roku będziesz chciał zero złotych (usłyszałem od wnioskodawczyni: „bo ja będę tylko czytać i się rozpędzać”), to ile z tego dostanie twoja uczelnia. Sądzisz, że kwestor chętnie podpisze taki wniosek?
A musisz mieć podpis.
Kupię sobie komputer…
Tutaj akurat uważam, sądne jest kupienie sobie nowego komputera. Ale większość recenzentów zakłada inaczej. Przyjmują, że nie można uprawiać nauki bez komputera – więc po co Ci komputer, jeśli jesteś naukowcem – tzn. masz już komputer? Dla własnego dobra, odpuść sobie kupowanie
laptopa jeszcze z innej przyczyny. Wiesz, co to są „ogólnouczelniane przetargi na sprzęt komputerowy”?
Nie wiesz? Nie chcesz wiedzieć:)
Napiszę wniosek w dwa tygodnie
Oczywiście, że napiszesz wniosek w dwa tygodnie. Tylko pomyśl, że dobry wniosek pisze się
wiele miesięcy. Nie przesadzam. Zapytaj osób, które realizowały/realizują granty, czy swój wniosek
pisały w dwa tygodnie? Dwa tygodnie, to powinieneś przeznaczyć na odpoczęcie od gotowego wniosku,
aby znów przeczytać go „na świeżo”.
Jak napiszesz wniosek w dwa tygodnie i on cudem przejdzie, to na etapie realizacji grantu na
pewno czekają cię niespodzianki.
39
Szef kazał napisać w piątek, w poniedziałek składam
Dwa tygodnie do dużo czasu. Szef w piątek powiedział, że piszemy wniosek, a w poniedziałek
był już gotowy. Brawo! Właśnie niemalże zapewniłeś sobie miejsce w prestiżowym klubie „20%”.
No i najczęstsza przypadłość…
„Grantowiec gawędziarz”… on ciągle pisze. Pisze, pisze, pisze – tylko że konkursy mijają,
a wniosku nie złożył żadnego.
Emanuel Kulczycki
Źródło: Warsztat badacza komunikacji, data dostępu 14.08.2012
Amazon wypożyczy studentom papierowe książki, czyli rusza z komercyjną
biblioteką
Dzięki usłudze wypożyczania książek od Amazona studenci będą mogli zaoszczędzić do 70% ceny detalicznej danej książki. Gigant e-rynku będzie więc płatną alternatywą dla bibliotek.
Pod koniec ubiegłego roku zastanawialiśmy się w DI, czy e-booki zastąpią studenckie kserówki
[http://di.com.pl/news/41761,0,E-booki_zastapia_studenckie_kserowki.html]. Być może w USA uda
się zastąpić kserówki zwykłymi wydaniami książek i to bez zmuszania studentów do zakupu podręcznika.
Amazon poinformował wczoraj o uruchomieniu wypożyczalni książek dla studentów. Dzięki
temu studenci będą mogli zamówić przez internet papierowe wydania książek. Te książki będą mogli
zachować na okres 130 dni, czyli mniej więcej jednego semestru w amerykańskich warunkach (usługa
jest dostępna tylko w USA).
Czytaj: Rusza biblioteka Amazona - tylko na Kindle:
http://di.com.pl/news/41345,0,Rusza_biblioteka_Amazona_-_tylko_na_Kindle.html
Potem książkę trzeba będzie zwrócić, ale odbędzie się to bez opłat po stronie wypożyczającego. Student
będzie musiał jedynie wydrukować etykietę, którą naklei na przesyłkę z książkami. Tę przesyłkę będzie
można nadać amerykańską pocztą (USPS).
Wypożyczanie książek w ten sposób ma pozwolić na zaoszczędzenie do 70% wartości książek.
Jeśli student będzie chciał zatrzymać książkę na zawsze (kupić ją w okresie wypożyczenia), po prostu
zgłosi to przez internet i dopłaci różnicę w cenie. Ten, kto zapomni zwrócić książki, będzie obciążony
opłatami za przedłużenie okresu wypożyczenia.
Zwracana książka musi być oczywiście w dobrym stanie, bez nadmiaru zakreśleń i notatek.
Książka nie może być zalana wodą, uszkodzona, oklejona taśmą, pozbawiona wybranych stron, podpalona lub śmierdząca (sic!). Na to ostatnie będą musieli uważać studenci-palacze.
Więcej informacji o usłudze można znaleźć na stronie www.amazon.com/textbooks.
Nowa usługa Amazona jest bardzo ciekawa z kilku powodów.
Po pierwsze trafia ona w społeczne zapotrzebowanie. Studenci potrzebują książek, a posiadanie papierowej kopii daje niezwykły komfort nauki. Zdarza się też, że przyjście z określoną książką na
zajęcia jest doceniane przez wykładowców. Wszyscy jednak wiedzą, że książki papierowe są bardzo,
bardzo drogie, a bywają też trudno dostępne.
Po drugie - Amazon chcąc nie chcąc uruchomił usługę komercyjną oraz dostępną online będącą alternatywą dla zwykłych bibliotek. Ta usługa prawdopodobnie przyniesie przychody, co potwierdza
tezę, że dostępność darmowych alternatyw nie wyklucza przychodu z ofert płatnych. Rzecz w tym, by
oferta płatna była skrojona na miarę faktycznych potrzeb.
W Polsce trwa obecnie dyskusja o podręcznikach. Wydawcy mają za złe Ministerstwu Edukacji
Narodowej
[http://di.com.pl/news/46118,0,Aktualizacja_Epodreczniki_to_jeszcze_nie_postep_Szkola_bez_podrecznika_to_jest_postep.html], że chce ono stworzenia otwartych podręczników, które mogą być darmowymi alternatywami dla książek dostępnych na
rynku. Ciekawe jak zareagowaliby wydawcy na usługę Amazona. Usługa ta może przecież uderzać
w przychody ze sprzedaży nowych kopii książek, czyż nie? Ta usługa odpowiada jednak na potrzeby
wielu ludzi, którzy są gotowi płacić za książki, tylko chcieliby płacić nieco mniej, a właściwie to nie potrzebują danej książki na zawsze.
Zaraz za niechęcią do płacenia za pewne rzeczy stoi chęć do zapłacenia nieco mniej, za nieco
inne rzeczy. Amazon najwyraźniej o tym wie.
Marcin Maj
Źródło: Dziennik Internautów, data dostępu 07.08.2012
40
Certyfikat bibliotekarza dyplomowanego
Minister sprawiedliwości, przedstawiając projekt likwidacji warunków ograniczających dostęp do wykonywania niektórych zawodów, wskazał na potrzebę likwidacji dodatkowych uprawnień w zawodzie
bibliotekarza. W projekcie ustawy zwanej „deregulacyjną” wprowadzono zmiany przepisów ustawy
Prawo o szkolnictwie wyższym, określających kwalifikacje wymagane na stanowisku bibliotekarza dyplomowanego (ilekroć w tekście mowa o bibliotekarzu dyplomowanym, dotyczy to również dyplomowanego pracownika dokumentacji i informacji naukowej) oraz tryb pozyskiwania tych uprawnień. Proponowane zmiany prowadzą w praktyce do likwidacji uznanego wieloletnią praktyką trybu nadawania
statusu bibliotekarza dyplomowanego, ale samego stanowiska nie likwidują. Zmiany nie dotyczą całego
zawodu (jak to wynikało z anonsów prasowych), a tylko uprawnień do zajmowania czterech, spośród
ponad piętnastu stanowisk w bibliotekach szkół wyższych.
Proponowana zmiana budzi zdecydowany sprzeciw pracowników bibliotek, i to zarówno tych,
którzy są zwolennikami, jak i zdecydowanych przeciwników obecnego trybu pozyskiwania tych kwalifikacji. Wyrażane są obawy, że całkowita dowolność decyzji senatów uczelni w określaniu wymagań
kwalifikacyjnych może skutkować stopniową likwidacją tych stanowisk. Równie negatywnie przyjmowana jest możliwość odwrotnej sytuacji, czyli nadania statusu „dyplomowanego” wszystkim pracownikom bibliotek z wyższym wykształceniem. Żadna z tych decyzji nie wpłynie na poprawę jakości oferowanych usług ani obniżkę ich kosztów. Niewątpliwie będzie jednak przedmiotem ważnych decyzji senatów uczelni, skoro liczbę bibliotekarzy dyplomowanych uwzględnia algorytm podziału dotacji dydaktycznej stosowany od kilku lat przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Warto więc dyskutować, czy chcemy mniej pracowników o wyższych, wyraźnie określonych kwalifikacjach i zadaniach, czy
lepiej wykazać większą grupę bibliotekarzy, niekoniecznie realizujących zadania nauczycieli akademickich, ale przecież działających w bibliotekach szkół wyższych na rzecz uczelni i jej społeczności.
O wadach obecnego systemu pisano już wiele, m.in. w ”Forum Akademickim” (nr 5/2010 i 78/2010). Warto może więc tylko podsumować tę dyskusję wskazując najczęściej zgłaszane zastrzeżenia:
• niejasny status formalny certyfikatu bibliotekarza dyplomowanego, określanego jako „naukowo−zawodowy” – sformułowanie to, jak i tryb powoływania komisji, nie mają odpowiednika w innych
zawodach, w trybie określania kwalifikacji innych nauczycieli akademickich w Polsce ani w wykazie
stanowisk pracowników bibliotek w innych krajach;
• nieadekwatność do potrzeb bibliotek szkół wyższych – jest to teoretyczny egzamin w minimalnym
stopniu nawiązujący do doświadczenia zawodowego kandydata oraz do zadań, jakie realizuje biblioteka
szkoły wyższej.
Trudno więc całkowicie kwestionować potrzebę wprowadzenia zmian, ale przede wszystkim
trzeba wskazać, co mogą one zmienić w obecnym systemie.
Kompetencje i uprawnienia. Na pytanie, czy stanowiska bibliotekarzy dyplomowanych są
w ogóle w uczelniach potrzebne, można odpowiedzieć – tak, ale z pewnym zastrzeżeniem. Bibliotekarze dyplomowani powinni wykonywać zadania naukowe, dydaktyczne lub organizacyjne (te formy
ich aktywności podlegają okresowej ocenie), gdyż tak stanowi ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym
w odniesieniu do nauczycieli akademickich. W praktyce natomiast wykonują wiele typowych prac bibliotecznych, realizując zadania naukowe niejako przy okazji i dodatkowo. Stąd mylne przekonanie, że
są to stanowiska stanowiące raczej kolejny etap w karierze zawodowej niż tworzące odrębną grupę zawodową o specyficznych kwalifikacjach i zadaniach.
Stosunkowo najłatwiej zdefiniować kwalifikacje pracowników bibliotek wykonujących zadania
naukowe. Tryb nadawania stopni i tytułów naukowych oraz warunki awansu są określone w Prawie
o szkolnictwie wyższym. Zasady te powinno się stosować również w bibliotekach, zatrudniając absolwentów studiów III stopnia oraz osoby ze stopniem naukowym doktora habilitowanego czy tytułem
profesorskim, o ile będą oni realizowali zadania o charakterze badawczym lub dydaktycznym. Podstawowym kryterium zatrudniania i awansowania byłyby realizowane zadania, okresowe oceny oraz potwierdzone uzyskanym stopniem naukowym kwalifikacje do ich wykonywania. Podkreślmy –
kwalifikacje z zakresu bibliologii i informatologii, dziedzin związanych ze specjalnością danej szkoły
wyższej lub specyfiką gromadzonych zbiorów.
Udokumentowane stopniem naukowym umiejętności w zakresie prowadzenia działalność naukowej i badawczej nie są jedyną kwalifikacją oczekiwaną od nauczycieli akademickich zatrudnianych
w bibliotekach. Równie ważne są kwalifikacje dydaktyczne.
Obecnie nie wymaga się żadnych odrębnych kwalifikacji dydaktycznych i zadania te najczęściej są realizowane siłami pracowników tzw. służby bibliotecznej, a nie osób na stanowiskach nauczycieli akademickich (gdyż tych jest zbyt mało i zwykle ograniczają swoją aktywność do pracy badawczej,
organizacyjnej lub specjalistycznych szkoleń). Można jednak przyjąć, że wraz z wdrożeniem Krajowych
Ram Kwalifikacyjnych udział pracowników bibliotek szkół wyższych w dydaktyce będzie większy. Jest
to związane z planowanymi efektami kształcenia w kategoriach wiedzy, umiejętności i kompetencji
społecznych, w tym wiedzy w zakresie pozyskiwania informacji naukowej, umiejętności wyszukiwania,
selekcji i porządkowania pozyskanych informacji w celu jej wykorzystania w pracy zawodowej, badaw-
41
czej i naukowej. Zapewnienie takich efektów kształcenia może wymagać szerszego udziału pracowników bibliotek w dydaktyce realizowanej na uczelni.
Oznacza to, że pracownicy bibliotek mogą prowadzić nie tylko godziny nieśmiertelnego „przysposobienia bibliotecznego”, ale także zajęcia z informacji naukowej czy ochrony własności intelektualnej. Stąd konieczność określenia kompetencji zawodowych na stanowisku bibliotekarza dyplomowanego prowadzącego takie zajęcia. Ich kompetencje powinny być oceniane podobnie jak instruktora, lektora i innych nauczycieli akademickich bez stopnia naukowego. Najważniejszym elementem tej oceny
powinny być wysokie kwalifikacje merytoryczne i uprawnienia zawodowe – rozumiane jako konglomerat kompetencji bibliotekarza i specjalisty z danej dziedziny. Decyzje dotyczące konkretnych potrzeb
i kwalifikacji będą zapewne podejmowane indywidualnie w konkretnych szkołach wyższych.
Teczka dokonań. Jest to zgodne z proponowanym w ustawie „deregulacyjnej” przeniesieniem
kompetencji w zakresie uprawnień zawodowych bibliotekarzy dyplomowanych do statutów uczelni. To,
co słuszne z punktu widzenia autonomii każdej uczelni, jest wysoce niekorzystne dla zawodu bibliotekarza, który ma zdecydowanie szerszy zasięg działania, nieograniczony potrzebami i specjalizacją konkretnej szkoły wyższej. Zasada mobilności zawodowej, potrzeba rozwijania współpracy bibliotek różnych typów w celu podnoszenia jakości świadczonych usług i nadążania za globalizacją usług oferowanych przez Internet wymaga raczej ujednolicania zasad określania kwalifikacji zawodowych niż tworzenia odizolowanych enklaw kompetencyjnych.
Jest to szczególnie ważne na stanowiskach o zadaniach przede wszystkim organizacyjnych (dyrektorzy, kierownicy projektów). Nawiązując współpracę w zakresie tworzenia np. bibliotek cyfrowych
czy budowy wspólnych katalogów centralnych, chcemy wiedzieć, jakimi kwalifikacjami
i umiejętnościami dysponują nasi partnerzy. Odrębności są mile widziane, gdyż rozwijają i pozwalają
na nowe spojrzenie na wykonywane zadania, ale pewien kanon wiedzy w danej dziedzinie jest wymagany. Szczególnie jeśli zamierzamy realizować wspólnie projekty badawcze czy przedsięwzięcia organizacyjne wymagające udziału nauczycieli akademickich. Czy będą nim dysponowali bibliotekarze dyplomowani, których kwalifikacje będą określać tylko statuty uczelni? A co w sytuacji, gdy uczelnie nie
zdecydują o wprowadzeniu takich zapisów? Istnieje uzasadniona obawa o jakość współpracy w takich
warunkach. Szczególnie, jeśli nie będzie żadnego punktu odniesienia, żadnych zasad, do których senaty uczelni mogłyby się odwołać, tworząc własne regulacje.
Wydaje się, że ważną rolę do spełnienia mają tu korporacje i stowarzyszenia zawodowe. To one
powinny „nazywać” i oceniać kompetencje czy specjalności, które tworzą zawód bibliotekarzy. One powinny tworzyć warunki do ustawicznego podnoszenia kwalifikacji zawodowych w taki sposób, aby nie
ograniczać ich do jednego środowiska i zamkniętej listy uprawnionych do ich oferowania. Warto wzorować się tu trochę na środowisku medycznym, gdzie towarzystwa naukowe wskazują (poprzez nadawanie im punktacji) seminaria, szkolenia, konferencje polecane w danej dziedzinie.
Lista certyfikowanych wydarzeń, w których warto i należy brać udział, wraz z ”teczką dokonań”
zawodowych (wzorowaną na dokumentacji gromadzonej w oświacie przez nauczycieli dążących do statusu mianowanego lub dyplomowanego), może być w przyszłości podstawą nadawania uprawnień także zatrudnionym na stanowiskach nauczycieli akademickich pracownikom bibliotek, którzy będą
chcieli podjąć się zadań organizacyjnych, a może także dydaktycznych.
W środowisku bibliotekarzy brytyjskich podobną funkcję pełni stowarzyszenie The Chartered
Institute of Library and Information Professionals (CILIP), które wskazuje właściwe dla zawodu bibliotekarza i pracownika informacji formy kształcenia i uzupełniania kwalifikacji. W Polsce najstarsza
i największa organizacja zawodowa – Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich działa od 95 lat. Nie ma
tradycji typowej korporacji zawodowej, choć ma ambicje szerokiego udziału w szkoleniach
i wypracowywaniu dobrych praktyk tego zawodu. Tym bardziej daje to szanse, że SBP (lub inna organizacja o takim profilu działania) może wypracować nowe zasady certyfikacji – sprzyjające współpracy
i podnoszeniu kwalifikacji, bez ograniczania dostępu do zawodu. Będą one przydatne nie tylko dla bibliotekarzy dyplomowanych.
Otwartość zawodu bibliotekarza, gwarantowana szeroką gamą stanowisk bibliotecznych – dla
osób o różnych kwalifikacjach, poziomie wykształcenia i stażu zawodowym, nie wymaga likwidacji barier podejmowania pracy w tym zawodzie. Wymaga uporządkowania sposobu określania kwalifikacji
i kompetencji zawodowych, tak aby efektywnie realizować wspólne projekty i przedsięwzięcia, a także
ułatwiać podnoszenie kwalifikacji zawodowych, wszystko to dla poprawy jakości świadczonych przez
biblioteki usług.
Mgr Jolanta Stępniak
– dyrektor Biblioteki Głównej Politechniki Warszawskiej.
Źródło: Forum Akademickie, data dostępu 11.08.2012
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
42
Prośba o wzajemność
Będę wdzięczny niezmiernie za aktywne redagowanie naszego elektronicznego czasopisma informacyjnego, czyli o nadsyłanie informacji:
● o planowanych konferencjach i seminariach naukowych (wraz z adresem strony internetowej),
● o nowościach wydawniczych z zakresu nauk o turystyce, w tym o materiałach pokonferencyjnych
będę wdzięczny za elektroniczną wersje: okładki oraz spisu treści), o sposobie ich bezpłatnego
pozyskania lub o warunkach zakupu,
● o zakończonych badaniach naukowych,
● o zakończonych przewodach doktorskich i habilitacyjnych.
● o innych faktach, które można zamieścić w kronice dokumentującej działalność naukowo-badawczą
w turystyce.
Zapewniam rozpowszechnienie informacji:
● w formie elektronicznego tygodnika „Konfraternia Turystyczna”,
● umieszczenie ich na blogu Konfraterni Turystycznej.
Serdecznie dziękuję i pozdrawiam
Wojciech Rozwadowski
Uwaga! Bieżące informacje Konfraterni Turystycznej, aktualizowane w zasadzie codziennie, znajdziesz
pod adresem: http://konfraternia.bloog.pl oraz na Facebooku:
http://www.facebook.com/pages/Konfraternia-Turystyczna/174569065948556?sk=wall
Konfraternia Turystyczna: czasopismo o badaniach i dydaktyce w turystyce
jest dostępna na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska
http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/pl/.
___________________________________________________________________________________________________
Patronat merytoryczny: Sekcja Bibliotek Niepaństwowych Szkół Wyższych
Zarządu Głównego Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich
Redakcja „Konfraterni Turystycznej”. Redaktor naczelny: Wojciech Rozwadowski.
Adres redakcji: ul. Renesansowa 13, lok. 38, 01-905 Warszawa, tel. 503.382.910,
email: [email protected] * [email protected] *
http://konfraternia.bloog.pl.
____________________________________________________________________________________________________
Redakcja „Konfraterni Turystycznej” dokłada wszelkich starań, aby nie rozsyłać niechcianej poczty.
Uprzejmie informujemy, iż Państwa adres email został pozyskany bezpośrednio z Państwa strony internetowej lub z oficjalnych i ogólnie dostępnych baz danych i w związku z tym, w myśl art.10 par. 2
Ustawy z dnia 18 lipca 2002 roku, o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. 2002 144.1204)
niniejszy email nie stanowi przesyłki mającej znamiona spamu. Jeżeli jednak nie życzycie sobie Państwo dalszych informacji na temat naszej oferty prosimy o odpowiedź z NIE w tytule.
43

Podobne dokumenty