KAMIEŃ ZA KAMIENIEM Gniewnym. Drogi komisarzu, na początku

Transkrypt

KAMIEŃ ZA KAMIENIEM Gniewnym. Drogi komisarzu, na początku
KAMIEŃ ZA KAMIENIEM
Gniewnym.
Drogi komisarzu, na początku chciałbym wyjaśnić, że nie prosiłem, żeby to pan przyjął moje
zeznanie, bo miałem nadzieję na łagodniejsze potraktowanie lub coś w tym rodzaju. Tak, wiem, że rok
temu przychodził pan do naszego bloku do narzeczonej i od tamtej pory kłaniamy się sobie, ale nikt,
rozumie pan, nikt nie może powiedzieć, że jesteśmy zaprzyjaźnieni, dlatego niech się pan nie obawia,
niczego od pana nie oczekuję. Proszę jedynie, żeby mi pan pozwolił opowiedzieć wszystko od
początku, bo teraz widzi mnie pan zupełnie spokojnego i potulnego, i mógłby pan odnieść wrażenie,
że zrobiłem, co zrobiłem, bo jestem kontrrewolucjonistą i prowokatorem, chciałem zabawić się we
wroga, ale przysięgam na duszę mojej matki, że to nie ma nic do rzeczy. Oczywiście, rozumiem,
dlaczego Brygada Specjalna policji, tak zwane czarne berety, rzuciła się na mnie z kijami w kształcie
litery L, ach, pałkami gumowymi? Zawsze można się czegoś nowego dowiedzieć… Prawdę mówiąc
biją tak, że to cud, że nic mi nie połamały, z takimi siniakami nie będę mógł wyjść na ulicę przez co
najmniej dwa tygodnie… oczywiście, dureń ze mnie, i tak nie będę mógł nigdzie wyjść, prawda?
Rozumiem i wie pan co? Ja też kiedyś byłem policjantem, osiem lat temu, ale nie w Brygadzie
Specjalnej ani w dochodzeniówce, jak pan. Kiedy miałem iść do wojska, zapytali mnie, czy chciałbym
odsłużyć w Hawanie trzy lata z pensją, a potem może przejść na zawodowstwo… A ja jestem z Alto
Songo… niedaleko Guantánamo, pierwszy raz ktoś, komu podaję nazwę tej miejscowości, wie, gdzie
to jest… Aaa, pochodzi pan z Contramaestre? Więc wie pan, jak to wygląda, mówią: co stolica, to
stolica, nie? Założę się, że dawno już pan nie słyszał, żeby ktoś powiedział stolica zamiast Hawana…
Nie, nie mam śpiewnego akcentu, mieszkam tu od lat i tutaj się uczyłem, nikt nie lubi być nazywany
wieśniakiem, zwłaszcza, jeśli nim nie jest i, dla jasności, komisarzu, nie chodzi o rasizm, choć nie
mam skóry koloru mahoniu, a moje włosy są takie, jakie są… Nie uwierzy pan, zostało mi parę słów i
zwrotów z prowincji Oriente, czasem wyrywa mi się i na spódnicę mojej żony mówię - kiecka, na
spodnie - portki i mnóstwo innych rzeczy, ale nie chcę, żeby pan pomyślał, że wycwaniłem się i liczę
na coś, bo obaj jesteśmy z Republiki Ludowej Dalekiego Wschodu, jak mówią dupki ze stolarni.
Zapewniam pana, że ja, który nawet w policji byłem raczej pacyfistą, gdybym w czasie, kiedy nosiłem
mundur, dopadł kogoś, kto zrobił to, co sam zrobiłem po południu, spuściłbym mu lanie. Niezłe
trzepanie, jak mówi się w moich stronach, co komisarzu? Rzecz w tym, że nie wiedzieli, o co poszło…
Już przechodzę do sedna, panu może się wydaje, że mam ochotę sobie pogadać, kiedy sto wat świeci
mi prosto w oczy? Zupełnie jak w filmach kryminalnych, które puszczali w soboty… Wciąż
puszczają, ale miesiąc temu zepsuł mi się telewizor…
Oczywiście, że ma do rzeczy, proszę sobie wyobrazić, że od tego wszystko się zaczęło, od
telewizora właśnie. Wie pan, że sam go zepsułem? Jednym celnym uderzeniem, proszę spojrzeć,
jeszcze mam ślady na ręce. Pomyśli pan, że jestem brutalem, najpierw telewizor, potem to dzisiejsze
popołudnie, już wyjaśniam… Nic nadzwyczajnego, zwykła historia, żona chciała obejrzeć telenowelę
Miłość i nienawiść, nie taką złą jak ta, która teraz leci, z Ruth i Raquel, straszne głupoty… Więc tutaj
telenowela, a na drugim kanale mecz finałowy baseballu. Tak, ja też, co by się nie działo, kibicuję
Gunatánamo, ale finał to co innego, chociaż w mistrzostwach jesteśmy zawsze na szarym końcu…
Rozumie pan, posprzeczaliśmy się i nawet na decydujący mecz żona nie zgodziła się zrobić wyjątku i
siedziała przyklejona do ekranu… Wreszcie udało mi się ją przekonać, żeby poszła oglądać serial do
matki, ja już w kapciach, wygodnie, nawet zostawiłem sobie na te okazję kropelkę Paticruzado, nie ma
lepszego rumu… a tu nagle gaśnie światło, komisarzu! Kląłem na czym świat stoi, przekląłem nawet
chwilę, w której przyszło mi do głowy kupić garnek elektryczny do gotowania ryżu, który żona tak
bardzo chciała mieć, i włączyłem radio na baterie, przynajmniej posłucham relacji… choć przy tym
upale… Mieszkania w naszym bloku były tyle razy dzielone, że niektóre pokoje mają tylko pół okna.
Pan mieszka na poddaszu w Centro Habana1? Zresztą, co ja mówię, był pan wiele razy u Alinity, córki
dziennikarza, który dzieli z nami mieszkanie… Jego część jest chłodniejsza, a i tak w lecie, kiedy nie
ma prądu, nie można spać, nawet po umyciu się w tym co zostało z lodu w zamrażalniku.
Proszę sobie wyobrazić, do jedenastej bez prądu… Nie to jest najgorsze, byłem pewny, że
będzie dogrywka, w końcu to mecz finałowy, i zobaczę kilka świetnych uderzeń, ale wraca żona i
mówi mi, że nie puścili jeszcze serialu, ponieważ transmitowali jakieś wydarzenie! I, zadowolona,
przełącza się na Miłość i nienawiść. Krew we mnie zawrzała, wściekłem się, bo nie mogłem jej nic
powiedzieć, miała prawo to zrobić, dotrzymała umowy, a nie mogła zostać na noc u matki, gdzie
mieszka jej siostra z trójką dzieci, których wystarczyłoby za tysiąc, poza tym rano nie ma wody, a
żona musi wziąć prysznic… Ot, taka babska fanaberia, jak moja poranna kawa i papieros.
Ona zadowolona, tryumfuje, ja, rozjuszony, bo słyszę mecz u dziennikarza, który zawsze
nastawia telewizor tak głośno, że słychać go w całej Hawanie… aż wreszcie walnąłem ręką w
odbiornik tak, że go zepsułem. Rozumie pan? Głupota, dziecinny kaprys typu, jak mi nie dacie być
pałkarzem, zabiorę wam i kij i piłkę. Gorzej, bo tym razem nikt nie wygrał, ani ona, ani ja.
Komisarzu, oszczędzę panu wszystkiego, co usłyszałem od żony, a ona ode mnie. Ma piękne
imię Glenda, studiowała ekonomię i handel, ale trzeba ją widzieć, kiedy zaczyna kląć i rzucać
obelgami na ludzi z Oriente, że matka ją uprzedzała, że na szczęście przejrzała na oczy, zanim
zdążyłem jej ściągnąć na głowę krewnych…, przecież ja jestem jedynakiem, komisarzu. Zaczęła się
awanturować na całego, a wie pan, co mówi się w takich chwilach… Że godziny nadliczbowe były
tylko przykrywką, żeby ją zdradzać, że wie, co powinna zrobić i zrobi to, będzie, przepraszam, kurwą
za dolary, czyli jinetera2 (żona jest naturalną blondynką i chociaż to nie Olivia Newton John, tyłek i
biodra ma jak mało kto…), jednym słowem wszystko, co kobiety mówią w takich sytuacjach.
Tak, to się wydarzyło miesiąc temu i może pan nie wierzyć, ale od tego wszystko się zaczęło.
Przez cztery tygodnie prawie się nie widywaliśmy, a konflikt trwał w uśpieniu albo w zawieszeniu, bo
1
Dzielnica Hawany (przyp. tłum.).
Jinetera z hiszp. jeździec/dżokej; w slangu kubaoskim oznacza kobietę, która świadczy usługi seksualne w
zamian za jedzenie, ubranie, kosmetyki czy sponsoring (przyp. tłum).
2
były ważniejsze sprawy, dużo ważniejsze, niż wydzieranie się na siebie, a poza tym mieliśmy inne
godziny pracy: ja pracowałem po południu i wieczorem, a ona w dzień… Tak, już wyjaśniam.
Komisarz Gonzaga, prawda? Nie śmiałbym zwracać się do pana Ariel, jak wtedy, kiedy
zalecał się pan do Alinity… Nie chciałbym okazać braku szacunku. Widzi pan, komisarzu Gonzaga,
jestem skończonym stolarzem. Z prawdziwego zdarzenia. Ebenistą. Nie jak ci partacze z
microbrigadas3, którzy robią szalunki. Nie chcę powiedzieć, że tacy nie są potrzebni, ale specjalizuję
się w czym innym. Potrafię rzeźbić w hebanie, mahoniu, caguairánie, a jeśli trzeba, nawet w jiquí,
który jest tak twardy, że można na nim połamać siekierę. Umiem robić nie tylko meble, ale i ozdobne
laski… Nie jestem rzeźbiarzem, ale prawie. W tej dziedzinie nie wiadomo, gdzie kończy się
rzemiosło, a zaczyna sztuka. Nie mówię tego dla samego mówienia, ma pan co robić z…
Rzuciłem pracę w policji, bo nagle zaczęli potrzebować stolarzy meblowych w pałacu
kongresowym, a ja, odłóżmy skromność na bok, znam się na tej robocie, mimo że ukończyłem tylko
zawodówkę i to jakimś cudem, bo matematyka… Przypadek sprawił, że w szkole poznałem Glendę i
tak mi się ułożyło życie: praca, dom i zostałem w Hawanie do dzisiaj. Widzi pan, w czasie período
especial4 wszystko stało się trudniejsze, o szlachetnym drewnie można tylko pomarzyć. Wie pan,
gdzie pracowałem do zeszłego miesiąca? W stoczni Chullima, jako cieśla okrętowy. To tak, jakby
trębacz z Irakere5 zaczął grać na gwizdku w korowodzie karnawałowym. I żeby z domu dojechać do
stoczni muszę się nieźle napedałować… Lepsze to niż podróż metrobusem, ale człowiek się umorduje,
żeby w mokrej od potu koszuli dotrzeć do pracy na ósmą.
Rozumie pan, nagle poczułem się, jakbym, jak to mówią, wygrał los na loterii: jednemu z tych
obrzydliwie bogatych Hiszpanów, z obłędnym jachtem, który brał udział w zawodach połowu marlina,
ciach(!), na jego ekstra łodzi zerwała się knaga, a ponieważ był daleko od Marina Hemingway, a
znacznie bliżej ujścia Almendares, gdzie, jak mu powiedziano, była stocznia, podpłynął szukać kogoś,
kto by mu naprawił szkodę.
Wie pan, knagi wykonuje się z bardzo twardego drewna: ta, która urwała się Hiszpanowi, była
zrobiona z kebraczo, południowoamerykańskiego drewna, przy którym ducha można wyzionąć.
Trzeba im nadać zaokrągloną, idealnie gładką formę, bo służą do umocowywania lin i nie mogą ich
uszkodzić. Niech pan sobie wyobrazi, komisarzu, moich kolegów, kto odważyłby się, po dwudziestu
latach spędzonych przy naprawianiu łódek rybackich, tknąć superjacht Hiszpana, który na wejściu
obwieszcza, że jest przyjacielem nie wiem którego ministra? Na szczęście byłem tam ja, powiedziałem
sobie: „Eleuterio, to jest twoja szansa: teraz albo nigdy” i podszedłem do niego.
Wie pan, jak to jest, oglądam zepsutą część, mówię, że nie da się jej naprawić, trzeba zrobić
nową, że nie ma kebracza, więc muszę użyć jiquí albo korzeniary czerwonej, które są tak samo
3
Microbrigadas – grupy ochotników, którzy pracują przy budowie mieszkao w zamian za prawo własności do
jednego z nich. (przyp. autora).
4
Período especial en tiempo de paz, narzucony przez rząd surowy plan oszczędności, wymuszony kryzysem na
Kubie po upadku Związku Radzieckiego w 1991 (przyp. autora).
5
Słynny kubaoski zespół jazzowy (przyp. tłum.).
twarde, tylko cięższe. Wtedy okazuje się, że ten rumiany Hiszpan zna się na drewnie, zaczęliśmy
rozmawiać, wreszcie położył mi rękę na ramieniu i powiedział, że jeśli mu zrobię tę część, pogada z
przyjacielem z Marina Hemingway, może się znajdzie dla mnie robota, ale tylko na miesiąc próbny,
bo cieśli okrętowych, którzy znają się na stolarce artystycznej, można policzyć na palcach jednej ręki i
jeszcze zostanie coś, żeby się podrapać.
Nieźle się natrudziłem. Nawet Michał Anioł nie zdołałby wykonać knagi w takim tempie! W
dodatku idealnej kopii z lewej burty, bo zepsuła się ta z prawej. Nie chciałem robić sobie złudzeń, ale
Don Xavier powiedział mi, że w ciągu trzech dni powinienem dostać tymczasowe przeniesienie na
Marina Hemingway. Wyobraża pan sobie, właśnie tam, gdzie można zarobić mnóstwo dolarów.
Czułem, że jestem urządzony.
Hiszpan dotrzymał słowa, chyba naprawdę ma spore znajomości, bo wszystko wydarzyło się
w piątek, a w poniedziałek podanie było już u personalnego. W środę znalazłem się tam, gdzie
Mulatki przechadzają się topless, cumują wielopokładowe jachty z basenem i całą resztą. Kiedy się
pojawiłem, jak zawsze w takich sytuacjach, bo nikt nie chce odejmować sobie od ust, żeby się dzielić
z innymi… a tamtejsi robotnicy prowadzili nielegalne interesy… Ale nie chcę na nikogo donosić, bo
Eleuterio Quintanilla nie jest donosicielem… No więc, krzywo na mnie patrzyli, chcieli mnie
wykończyć przez ten miesiąc próbny, zwłaszcza że widzieli, że Don Xavier był mną zachwycony.
Trzeciego dnia personalny zapytał mnie z uśmiechem, czy mógłbym przez dwa tygodnie brać nocną
zmianę, na czas turnieju Hemingwaya w połowach marlina, bo łodzie wracały wieczorem i na rano
miały być gotowe do wypłynięcia. Krótko mówiąc, musiałem harować co noc.
Glenda, moja żona… nauczycielka w szkole handlowej dla księgowych, po tylu latach
uczenia, choć na widok dziecka boli ją głowa… Nagle koleżanka ze studiów załatwia jej pracę
marzeń: kasjerki w supermarkecie dewizowym. Również na miesiąc próbny.
Gdybyśmy mieli czas… Całe życie tyle nie pracowałem, ledwo wracałem do domu,
wczesnym rankiem, zaraz szedłem po zakupy, bo Glenda pracowała za dnia, a wieczorem gotowała.
W weekend byliśmy tak zmęczeni, że nie tylko nie mieliśmy ochoty mówić, ale nawet, za
przeproszeniem, się pieprzyć.

Podobne dokumenty