Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
Wydawnictwo Antyk – Marcin Dybowski 2001; F. Koneczny, Cywilizacja bizantyńska, Wydawnictwo Antyk, Londyn 1973; F. Koneczny, Dzieje Polski, Wydawnictwo Antyk, Komorów 1997; S. Kuczyński, Wielka wojna z Zakonem Krzyżackim 1409–1411, Wydawnictwo MON, Warszawa 1980. HISTORIA PRZED SĄDEM Michał Wenklar Michał Bizoń (ur. 1983): student filozofii i fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Szermierz, członek ARMA. Zainteresowania naukowe obejmują historię wojskowości europejskiej, historię Kościoła, zagadnienie cywilizacji, zwłaszcza w jej związku z religią, rasą i językiem. Miłośnik języków i kultury klasycznej. 180 N a przełomie lat 40. i 50., w okresie apogeum zimnej wojny, maksymalnego natężenia stalinizmu w krajach bloku wschodniego oraz rosnącej popularności partii komunistycznych w krajach zachodnich, przed francuskimi sądami odbyły się dwa niezwykle istotne procesy. Wytoczyły je osoby prywatne, broniąc swojego dobrego imienia, ale rzeczywista debata w ich trakcie dotyczyła historycznej prawdy i wolności słowa. Pierwszy proces toczył się od stycznia do kwietnia 1949 r. Pretekstem była książka J’ai choisi la liberté (Wybrałem wolność) Wiktora Krawczenki, byłego sowieckiego funkcjonariusza wysokiego szczebla, opisująca realia komunistycznej dyktatury – w tym łagry. Po wydaniu książki we Francji rozpoczęła się przeciwko niemu nagonka komunizującej prasy. W oskarżeniach dotyczących tak treści książki, jak i jej autora, przedstawianego jako agenta amerykańskiego imperializmu, celował, sięgający korzeniami ruchu oporu z czasów wojny, tygodnik „Les Lettres Françaises” związany z Francuską Partią Komunistyczną, kierowany później przez poetę i pisarza Louisa Aragona. Podstawą tych oskarżeń były fałszywe dokumenty spreparowane przez pracującego dla sowieckiego wywiadu dziennikarza André Ullmanna. Krawczenko zdecydował się bronić swojego dobrego imienia oraz historycznej Na przełomie lat 40. i 50., w okresie apogeum zimnej wojny, maksymalnego natężenia stalinizmu w krajach bloku wschodniego oraz rosnącej popularności partii komunistycznych w krajach zachodnich, przed francuskimi sądami odbyły się dwa niezwykle istotne procesy. prawdy przed sądem i pozwał „Les Lettres Françaises” o zniesławienie. Podczas procesu przesłuchano około stu świadków. Z jednej strony przedstawionych przez sowietów byłych towarzyszy Krawczenki, z drugiej ofiary łagrów. Wśród nich znalazła się m.in. była komunistka Margarete Buber-Neumann, żona niemieckiego działacza Kominternu Heinza Neumanna, która została z mężem aresztowana w 1937 r., zesłana na Syberię, a w 1940 r. w ramach niemiecko-sowieckiej współpracy prze- Repressje 181 182 kazana do Rzeszy, gdzie trafiła do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. Po wojnie opublikowała zaś książkę Als Gefangene bei Stalin und Hitler (Więźniowie Hitlera i Stalina). Było to jedno z wymownych świadectw osoby, która doświadczyła okrucieństwa obu totalitarnych systemów. Między innymi dzięki jej zeznaniom Krawczenko i udokumentowanie istnienia w przodującym kraju socjalizmu – w którym wielu intelektualistów upatrywało niedoścignionego wzoru – systemu koncentracyjnego o niemal identycznych cechach jak hitlerowski. Po raz pierwszy we Francji użyto wówczas w publicznej debacie określenia Gułag. W październiku 1950 r. rzeczywiście w kwietniu 1949 r. proces wygrał, otrzymując symboliczne odszkodowanie. Dugi proces trwał od listopada 1950 do stycznia 1951 r. Jedną stroną znów był tygodnik „Les Lettres Françaises”, drugą zaś Dawid Rousset, związany niegdyś z trockizmem intelektualista. Po doświadczeniach obozu w Buchenwaldzie, do którego Rousset trafił za działalność w trockistowskim ruchu oporu, napisał on książkę L’Univers concentrationnaire (Świat koncentracyjny). Zdobył nią uznanie paryskiej elity, stając się znanym pisarzem. Z Jean-Paulem Sartrem stworzył zaś niewielkie polityczne ugrupowanie – Zgromadzenie DemokratycznoRewolucyjne. Przetrwało ono tylko rok, bo Sartre zbliżył się do komunistów, a Rousset myślał o „trzeciej sile” między komunizmem a gaullizmem. Badając zagadnienie systemu obozów koncentracyjnych, Rousset zetknął się z problemem łagrów sowieckich i wbrew wielu innym nie zgodził się na jego przemilczanie, na pozostawianie w społecznej świadomości hitlerowskiej Rzeszy jako jedynego sprawcy zbrodni tego typu. 12 listopada 1949 r. Rousset wezwał więźniów byłych nazistowskich obozów, by stworzyli zespół badawczy zajmujący się również kwestią sowieckich łagrów. Jego celem było sprawdzenie udało się powołać Międzynarodową Komisję do spraw Systemu Koncentracyjnego, która pod przewodnictwem Rousseta działać będzie aż do 1959 r. Ale jeszcze przed jej powstaniem, w lutym 1950 r., Rousset opublikował w literackim dodatku dziennika „Le Figaro” apel o nadsyłanie wspomnień przez byłych łagierników. Opatrzony był tytułem Dochodzenie w sprawie obozów sowieckich. Kto jest gorszy, Szatan czy Belzbub? Po tych działaniach Rousset stał się dla lewicowej elity politycznej oraz intelektualnej we Francji zdrajcą i renegatem. Obelgi i oszczerstwa padały na niego ze strony komunistycznej prasy, ale i z mównicy francuskiego parlamentu, Zgromadzenia Narodowego. Pamiętajmy, że okres ten stanowił apogeum siły Francuskiej Partii Komunistycznej, która w pierwszych powojennych wyborach osiągnęła drugie miejsce, zdobywając ponad jedną czwartą głosów, a nakład komunistycznego dziennika „L’Humanité” wynosił wówczas ok. 250 tysięcy egzemplarzy. Rousset nie zgodził się na płynące z mediów pomówienia i postanowił wytoczyć proces o zniesławienie pismu „Les Lettres Françaises”, nazywającemu go trockistowskim fałszerzem. W 1951 r. proces ten wygrał. Świadkiem na obu procesach był Józef Czapski, autor Na nieludzkiej ziemi. Mówił o własnych doświadczeniach związanych z poszukiwaniem zaginionych oficerów i żołnierzy polskich w ZSRS. Wspominał później oszczerstwa, jakimi komunistyczna propaganda obrzucała w demokratycznym kraju opowiadających o własnych doświadcze- Francuskich – a możemy powiedzieć ogólniej: europejskich – komunistów, nie interesowała prawda. „Prawdą” była dla nich wykładnia partii. Jean-Paul Sartre twierdził w słynnej polemice z Albertem Camusem, że nawet jeśli wiadomości o sowieckich łagrach są prawdziwe, to dla dobra idei trzeba tę prawdę ukrywać, by nie siać zamętu w robotniczych sercach. niach byłych łagierników. Alexandra Weissberga-Cybulskiego – urodzonego we Wiedniu Żyda i komunistę, który w 1936 r. po kilku latach pracy w ZSRS został aresztowany, a po pakcie Ribbentropp-Mołotow przekazany przez NKWD niemieckiemu gestapo – określano niemal niemieckim agentem, bo, nie znając francuskiego, zeznawał o łagrach po niemiecku1. Również Czapskiemu zarzucano, że jeśli mówi o sowieckiej odpowiedzialności za Katyń, to musi być niemieckim agentem. A przed procesem jeden ze współpracowników Rousseta prosił go, by w zeznaniach nie wspominał o Katyniu, bo we Francji nikt nie uwierzy, że mogli to zrobić sowieci. Z próbą ukrywania zbrodniczego charakteru stalinizmu i niechęcią wobec mówienia prawdy wśród francuskich intelektualistów spotkał się Józef Czapski ponownie, kiedy chciał wydać we Francji Na nieludzkiej ziemi. Jego przyjaciel, pisarz i polityk André Malraux przesłał rękopis do wydawnictwa Calmann-Lévy. Tam serią polityczno-historyczną kierował Raymond Aron, który książkę przyjął, zalecając tylko niewielkie poprawki literackie. Ale potem wezwał Czapskiego właściciel wydawnictwa i powiedział mu: „Moja ocena pańskiej książki jest zupełnie inna niż pana Arona. Nie będzie mogła ona ukazać się w moim wydawnictwie. Pisze pan za dużo o Polakach, którzy Francuzów nie interesują. Trzeba by bardzo wiele z tego wyciąć, ale – co jeszcze ważniejsze – jest pan zanadto antystalinowski, to nie przejdzie. Musi pan książkę przerobić: być prostalinowskim na początku, a pod koniec książki wolno będzie panu wyrazić pewne oceny krytyczne”2. A więc dopuszczalny był opis stalinizmu ręką uwiedzionych niegdyś komunizmem intelektualistów – jak np. Ciemność w południe Arthura Koestlera, wydana wcześniej przez to wydawnictwo – wykluczona natomiast relacja zbrodni pisana ręką naocznego świadka, który nigdy nie miał złudzeń co do charakteru czerwonego totalitaryzmu. Francuskich – a możemy powiedzieć ogólniej: europejskich – komunistów, nie interesowała prawda. „Prawdą” była dla nich wykładnia partii. Jean-Paul Sartre twierdził w słynnej polemice z Albertem Camusem, że nawet jeśli wiadomości o so- Repressje 183 wieckich łagrach są prawdziwe, to dla dobra idei trzeba tę prawdę ukrywać, by nie siać zamętu w robotniczych sercach. Świadomość człowieka, dla którego jedynym źródłem wiedzy jest organ partii, czytelnie przedstawił wspomniany już Louis Aragon w powieści Komuniści. Opisywał tam m.in. wrażenia jednego z bohaterów, kawalerzy- 184 sty-komunisty Guillaume’a Valliera, któremu w trakcie „dziwnej wojny” przekazano potajemnie do koszar numer nielegalnego wówczas komunistycznego dziennika „Humanité”: „Guillaume nie może usnąć. Jego pierwsza »Huma«... Wiedzieć wreszcie czarno na białym, co Partia myśli, czyni, nakazuje czynić... Trzyma gazetę pod głową. Chciałby ją zachować. Nie można: powinna pójść w obieg”3. Dwa procesy przegrane przez komunistycznych działaczy, wspieranych sowieckim wywiadem, dowiodły jednak, że w demokratycznym kraju wymiar sprawiedliwości może skutecznie bronić prawa do świadczenia prawdy. Bo nie chodziło tu o zamknięcie ust zwolennikom komunizmu, ale o ochronę wolności słowa dla tych, co poznali już inny świat, i chcieli przed nim przestrzec zapatrzonych w fałszywą ideę mieszkańców wolnego świata. Procesy Krawczenki i Rousseta stanowiły ważny etap w dochodzeniu zachodnich elit do prawdy o sowieckim systemie. Jego kolejne punkty wyznaczały później raport Chruszczowa i drukowane na Zachodzie dzieła Sołżenicyna. I choć jeszcze w 1997 r. socjalistyczny premier Lionel Jospin, reagując na wydanie Czarnej księgi komunizmu, mówił z trybuny Zgromadzenia Naro- dowego, że rewolucja 1917 r. była wielkim wydarzeniem historii, a on sam jest dumny, że Francuska Partia Komunistyczna współtworzy jego rząd, to jednak wiedza o zbrodniczym charakterze ideologii ko- Dwa procesy przegrane przez komunistycznych działaczy, wspieranych sowieckim wywiadem, dowiodły jednak, że w demokratycznym kraju wymiar sprawiedliwości może skutecznie bronić prawa do świadczenia prawdy. Bo nie chodziło tu o zamknięcie ust zwolennikom komunizmu, ale o ochronę wolności słowa dla tych, co poznali już inny świat, i chcieli przed nim przestrzec zapatrzonych w fałszywą ideę mieszkańców wolnego świata. munistycznej znalazła swoje Przypisy: 1. J. Czapski, Weltbürger [w:] Idem, Rozproszone, Warszawa 2005, s. 287 [pierwodruk „Kultura”, nr 5: 1964]. 2. J. Czapski, Malraux [w:] Idem, Tumult i widma, Kraków 1997, s. 397 [pierwodruk „Kultura”, nr 1/2: 1977]. 3. Louis Aragon, Komuniści (Wrzesień – listopad 1939), Warszawa 1950, s. 100. Michał Wenklar (ur. 1980 r.): politolog, doktorant INPiSM UJ, pracownik Oddziału IPN w Krakowie. 185 miejsce w społecznej świadomości. A jaki był koniec broniącego ZSRS pisma „Les Lettres Françaises”? Wraz z malejącym poparciem Francuskiej Partii Komunistycznej malał i jego nakład. W sierpniu 1968 r. pismo to – tym razem broniąc prawdy – negatywnie oceniło inwazję w Czechosłowacji. Akt ten oznaczał jednak kres pomocy z Moskwy. Skończyła się prenumerata pisma przez sowieckie uczelnie, biblioteki i szkoły, nie wystarczyło też czytelników w kraju, wkrótce przestało się więc ukazywać. Repressje