O 20 proc. więcej łuszczki dzięki centrowaniu
Transkrypt
O 20 proc. więcej łuszczki dzięki centrowaniu
O 20 proc. więcej łuszczki dzięki centrowaniu przez laser Aby w Bydgoskich Zakładach Sklejek Sklejka-Multi SA zwiększyć w ciągu roku produkcję łuszczki o 1000 m3, trzeba by było do niedawna dodatkowo zakupić prawie 2000 m3 surowca drzewnego, poddać go skomplikowanym i kosztownym zabiegom technologicznym, żeby z kłód brzozowych czy sosnowych otrzymać taką ilość łuszczki, niezbędnej do produkcji płyt sklejkowych. Okazuje się jednak, że można tę dodatkową ilość łuszczki uzyskać w ciągu roku bez zwiększania zakupu coraz droższego i trudnego do pozyskania surowca drzewnego. Umożliwia to nowa linia łuszczarska fińskiej firmy Raute, która w lipcu rozpoczęła pracę w bydgoskich zakładach. – Dzięki zastosowaniu techniki laserowego centrowania kłód wyrzynki można dokładniej zamocować w skrawarce i przez to głębiej je „obierać” – opisuje Grzegorz Manikowski, dyrektor operacyjny BZS Sklejka-Multi. – W praktyce oznacza to zmniejszenie o około 20 proc. średnicy wałków połuszczarskich, które teraz mają średnicę 65 mm, a poprzednio – 90 mm. Dzięki tej niewielkiej stosunkowo różnicy, przy skali naszej produkcji, będziemy mogli uzyskać 1000 m3 dodatkowego surowca do produkcji sklejki. Przeskok w inną epokę Przy tak wysokich cenach drewna dodatkowy uzysk łuszczki przełoży się na szybszy zwrot kosztownej inwestycji. Tym bardziej że głębsze skrawanie wyrzynków nie jest jedyną korzyścią wynikającą z zakupu i uruchomienia najnowocześniejszej linii łuszczarskiej, tzw. wąskiej, mającej możliwość łuszczenia wyrzynków o długości od 950 do 1400 mm. Średnica wyrzynków, poddawanych wcześniej procesowi hydrotermicznemu, może wynosić od 16 do 80 cm, z tym, że najefektywniejszy jest proces przy średnicy maksymalnie 70 cml przynajmniej w pierwszym etapie, żeby nowych urządzeń nie poddawać zbyt dużym obciążeniom. – Dla nas jest to przeskok w inną epokę – mówi dyrektor operacyjny. – Obok tej nowej linii wciąż przecież pracuje linia łuszczarska szerokiego skrawania, tego samego producenta, którą uruchomiono w 1967 r., więc możemy porównać dawne i obecne rozwiązania. Mamy nadzieję, że ta nowa będzie równie dobrze się sprawowała, ale parametry nowej linii są imponujące. Jej wydajność to przerób około 7 m³ drewna na godzinę, prędkość posuwu – maksymalna 300 m.b./min, a ilość wyrzynków podawanych i sfrezowanych w ciągu jednej minuty to 6-7 wyrzynków. Łuszczarka ma możliwość tzw. automatycznego sterowania, czyli łuszczarz może tylko obserwować cykl produkcyjny, kontrolować parametry i w zasadzie jedynie reagować na ewentualne zakłócenia. Jednak na tym etapie, w trzecim miesiącu eksploatacji, obsługa preferuje pracę w cyklu półautomatycznym, bo przez to lepiej poznaje maszynę. Ale i tak, w cyklu półautomatycznym, też osiągają maksymalną wydajność 7 m³/h. Skaner wykrywa wady Uwagę zwraca skaner zainstalowany nad taśmą przenoszącą wstęgę łuszczki, który automatycznie i na bieżąco ją „prześwietla”, wykrywając wady budowy drewna i zgodnie z zapisanym programem – co jest dopuszczalne, a co nie w danej klasie wyrobu, powoduje optymalne pocięcie wstęgi łuszczki na żądane arkusze i posegregowanie jej na użyteczne formatki w odpowiedniej klasie oraz na nieużyteczne kawałki. Spadają one na taśmociąg przenoszący je w kierunku węzła rębaka, żeby mogły być wykorzystane na cele energetyczne lub w formie biomasy sprzedawane producentom płyt wiórowych. – Mamy szeroką możliwość komputerowego określania wad, które dopuszczamy i których nie dopuszczamy – mówi Grzegorz Manikowski. – Istnieje możliwość dostosowania parametrów skrawania do każdego gatunku drewna poprzez komputerowe, nieliniowe ustawienie kątów skrawających zespołów skrawających, a potem automatyczne układanie pociętych arkuszy na trzech stołach. Na jeden opadają arkusze pełnoformatowe, a na dwa pozostałe – krótsze formatki, które są później poddawane procesowi spajania. To rozwiązanie wykorzystamy w pełni po planowanym zakupie nowej linii spajania fornirów na długość, pewnie też firmy Raute. To kolejna, kosztowna, ale coraz bardziej niezbędna inwestycja, konieczna, by rywalizować z konkurencją w zakresie specjalistycznych produktów sklejkowych. Kosztowne unowocześnienie obniża koszty Nowa łuszczarka, z długą linią automatycznej kontroli jakości i automatycznego segregowania arkuszy, stanęła na miejscu najstarszej w Sklejce-Multi linii łuszczarskiej, którą na jednej zmianie obsługiwało siedem osób. Pracowała na trzy zmiany, a często musiano też kontynuować skrawanie w soboty, gdy brakowało łuszczki poprzecznej dla realizacji zwiększonego planu produkcyjnego. Przy nowej linii zatrudnione są trzy osoby, więc czterech pracowników na każdej zmianie można było przesunąć na inne stanowiska. Wszak chętnych do zatrudnienia na produkcji nie ma zbyt wielu. A jeśli zważyć na to, że linia pracuje tylko przez dwie zmiany, przez pięć dni i zaspokaja potrzeby firmy, to praktycznie każdego dnia piętnaście etatów wykorzystywanych jest na innych stanowiskach. Efekt? – około miliona złotych oszczędności rocznie na tym etapie produkcji sklejki. Kolejne oszczędności zostaną zapewne odnotowane, gdy krótsze formatki z dwóch stołów linii łuszczarskiej będzie można w przyszłości bezpośrednio kierować na zautomatyzowaną linię spajania fornirów na długość. Takie unowocześnienie procesu technologicznego jest kosztowne, jednak w Sklejce-Multi potwierdza się, że milowy krok w kierunku zwiększenia potencjału produkcyjnego owocuje konkretnymi oszczędnościami surowca drzewnego, energii elektrycznej, sprężonego powietrza i pracy ludzi. Nowa linia jest, ze względu na stopień automatyzacji, trochę bardziej „energożerna”, jednak zważywszy na wydajność i krótszy czas pracy niezbędny do realizacji identycznego zadania, potrzebuje w miesiącu mniej energii elektrycznej. – I mamy pewną rezerwę „realizacyjną”, po którą sięgnęliśmy w sierpniu, gdy energetyka – jak w całym kraju – ograniczała nam dostawy energii elektrycznej – mówi dyrektor operacyjny. – Na nowej linii mogliśmy szybko odrobić straty postojowe, co byłoby niemożliwe na starej linii, ledwo zaspokajającej bieżące potrzeby. Jednak oprócz walorów technicznych, bardzo istotnych, jeśli chodzi o samo urządzenie, najważniejszą rzeczą jest dla nas lepsze wykorzystanie surowca drzewnego i uzyskiwanie jakościowo lepszej łuszczki. Gładkość powierzchni, jakość forniru, dokładniejsze formatowanie dzięki laserowemu sczytywaniu wymiarów, przekładają się na oszczędność surowca drzewnego i wygodniejszą pracę na kolejnych stanowiskach produkcji sklejek. Finowie chwalą – Nowa linia obsługiwana jest komputerowo z dźwiękochłonnej kabiny, przez młodych pracowników, świetnie czujących się przy obsłudze skomputeryzowanego stanowiska pracy – mówi Tadeusz Kosień, prezes zarządu Sklejka-Multi. – Niewiele jest tam czynności manualnych, a więcej biegłej obsługi elektroniki. Nie tylko w naszej ocenie radzą sobie fantastycznie, bo serwis Raute nie ma żadnych zastrzeżeń do pracy naszych łuszczarzy. Nieskromnie powiem, że Finowie, po miesiącu pracy linii, zapewniali nas, że takiej obsługi i troski o czystość i sprawność linii mogą nam zazdrościć użytkownicy podobnych linii w wielu krajach. Rębak od „sąsiadów” Linia łuszczarska ruszyła 23 lipca, tuż przed przerwą remontową, podczas której zrealizowano jeszcze trzy inne przedsięwzięcia inwestycyjne; przynajmniej jedno z nich było z nią bezpośrednio związane. Chodziło o zautomatyzowanie procesu przetwarzania odpadu drzewnego, jakim są kawałki łuszczki powstające podczas skrawania i przecinania wstęgi łuszczki na określone arkusze. Podczas skrawania obwiedniowego i docinania wstęgi na formatki nie da się uniknąć powstawania mniejszych i większych kawałków, których jest sporo przy takiej wydajności skrawania. Posiadany rębak na pewno by sobie z nimi nie poradził. Poza tym był on bardzo uciążliwy pod względem hałasu i trybu pracy. Zdecydowano się na linię z rębakiem wibracyjnym firmy OSKA z Przyłęk k. Bydgoszczy, która – jak się teraz okazuje – może z powodzeniem konkurować z rozwiązaniami zachodnich producentów. Rębak OKRR z napędem elektrycznym ma gardziel o przekroju 800 mm i wał z trzema nożami tnącymi, co zapewnia wydajność na poziomie 10 m3/h. O ile w poprzednim rębaku operator znajdował się bezpośrednio w pobliżu rębaka i był narażony na hałas, to obecnie stanowisko nadzoru jest oddalone, a sam rębak pracuje w wygłuszonym pomieszczeniu. Połączony jest on z podajnikiem wibracyjnym, zapewniającym automatyczne i całkowicie bezpieczne podawanie odpadów drzewnych do komory wsadowej rębaka. Wielkość uzyskiwanych zrębków jest uzależniona od ilości noży tnących na głowicy oraz od wymiarów perforacji sita zamontowanego pod głowicą nożową. Maszyna wyposażona jest również w system antyprzeciążeniowy, zapobiegający zablokowaniu pracy rębaka z powodu podania zbyt dużej ilości odpadów. W skład linii oprócz rębaka i podajnika wibracyjnego wchodzi szafa sterownicza i osobny pulpit sterowniczy. Rębak daje sobie radę z całym spektrum surowca poprodukcyjnego – wałki, zrzyny, łuszczka o różnych grubościach. Doły parzelniane z automatyką Z inwestycjami jest tak, że jedna wymusza następną. Wydajna linia łuszczarska wymaga zatem zmechanizowania procesu załadunku wilgotnych wyrzynków, poddanych obróbce hydrotermicznej. Odbywa się to jeszcze w tradycyjny sposób, czyli za pomocą wózków widłowych, dowożących surowiec na rampę załadowczą. – Mamy już przygotowane projekty w zakresie zautomatyzowania całego procesu podawania wyrzynków z dołów parzelnianych – mówi Grzegorz Manikowski. – Będzie to jeden z kolejnych etapów modernizacji procesu, dla wyeliminowania ciężkiej, niewdzięcznej pracy przy przewożeniu wyrzynków między dołami a rampą, co jest uciążliwe szczególnie zimą. Jedna z firm przygotowuje nam już projekt, z magazynem buforowym i systemem podawania surowca na linię łuszczenia. Niedogodnością w przypadku bydgoskiego producenta jest także długi odcinek transportu surowca do łuszczarek. Doły parzelniane są znacznie oddalone od hali łuszczarek, więc nagrzewany surowiec drzewny po wyjęciu z dołów po drodze trochę się schładza, co jest zjawiskiem niepożądanym, więc poradzono sobie z tym przez jeszcze jedną operację nagrzewania. Wzrost produkcji sklejek oznacza jednak potrzebę zakupu i przygotowania większej ilości surowca do przerobu. Dlatego podczas letniej przerwy zrealizowano kolejną inwestycję – zainstalowano i uruchomiono trzykomorowy dół parzelniany, wyposażony w pełną automatykę w zakresie obróbki termicznej. – W pełni automatyczna jest teraz regulacja napełniania wodą i regulacja temperatury oraz kontrola całego procesu – mówi dyrektor operacyjny. – Kontrola parametrów odbywa się na zasadzie obserwacji mierników i dokonania ewentualnych zmian nastawień. Nowe doły zwiększają nasze możliwości przygotowania różnorodnego surowca, zarówno pod względem ilości, jak i jakości obróbki hydrotermicznej. Różnice nagrzewania dłużyc, w zależności od gatunku surowca, sięgają nawet kilkunastu godzin, więc automatyka tego procesu poprawia jakość surowca do skrawania. Czeka nas jeszcze zadaszenie dołów, żeby polepszyć warunki pracy. Zmniejszono zapylenie Pisząc o tegorocznych inwestycjach w Sklejce-Multi, pozostaje jeszcze odnotować działanie, które nie wniosło jakichś konkretnych efektów w postaci poprawy efektywności produkcji czy wydajności, tylko wpłynęło na… zmniejszenie zapylenia zakładu i… sąsiedniej fabryki kabli. Zdecydowano się bowiem na przeniesienie zbiornika pyłu ze szlifierek w pobliże kotłowni, więc obecnie zsyp pyłów odbywa się bezpośrednio na składzie surowca służącego do spalenia w kotle biomasowym. – Głównym celem było całkowite wyeliminowanie zapylenia powietrza – mówi Tadeusz Kosień. – O ile samo urządzenie ze zbiornikiem spełniało wymagania, to okresowy przewóz zebranego pyłu powodował zaśmiecanie terenu swojego, jak i sąsiadów. Ze względu na współczesne uwarunkowania i dbałość o środowisko, takie rozwiązanie było dłużej nie do utrzymania. Modernizację wsparły środki UE Zrealizowanie czterech istotnych inwestycji w jednym roku przejdzie do historii 101-letniego zakładu. Spółka akcyjna wykorzystuje rynkową hossę na wysoko przetworzone sklejki dla realizacji inwestycyjnych zamierzeń, które przez lata odkładano ze względu na rynkowe zawirowania i stopniowe rozwiązywanie pilniejszych problemów socjalno-modernizacyjnych. Nie przespano możliwości skorzystania ze środków wsparcia Unii Europejskiej. W zeszłym roku rozpoczęto modernizację procesów technologicznych, które są niezbędne do wytwarzania specjalistycznych sklejek wysokiej jakości. Najpierw ruszyła nowa linia korowania i manipulacji surowca firmy Valon Kone, a zakup linii firmy Raute do skrawania obwodowego drewna okrągłego uzasadniono w projekcie „Modernizacja parku maszynowego w celu poszerzenia oferty produktowej” i pozyskano na ten cel środki w ramach wsparcia inwestycji przedsiębiorstw na lata 2007-2013 z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Inżynierowie nie zawiedli Inwestycja została doskonale przygotowana, albowiem około roku uzgadniano z dostawcą najdrobniejsze szczegóły umowy. Gdy 4 maja rozpoczęto montaż linii, dowiezionej siedmioma ciężarówkami, to 21 lipca można było rozpocząć rozruch, a dwa dni później podpisać protokół odbioru. – To w dużej mierze zasługa doskonałej organizacji zespołu realizującego projekt – mówi Tadeusz Kosień. – Kierownikiem projektu był Piotr Wątorowski, nasz szef utrzymania ruchu, który doskonale współpracował z fińskimi specjalistami, zmieniającymi się na kolejnych etapach montażu linii, posadowionej na solidnym fundamencie. Samo wpasowanie łuszczarki w niezbyt wysokiej hali wymagało fachowości, precyzji i doskonałej współpracy. Wspierał go Jerzy Ksobiak, zastępca szefa utrzymania ruchu, a całość koordynował dyrektor operacyjny Grzegorz Manikowski, związany z firmą od prawie 30 lat. Finowie też w pełni wywiązali się z umowy, więc po dziesięciu tygodniach montażu linia ruszyła i podczas letniej przerwy remontowej została skorelowana z innymi urządzeniami, a od września pracuje na pełnych obrotach. Cały czas analizujemy jej pracę, przetwarzamy spostrzeżenia i niekiedy… dziwimy się korzyściom, których nie przewidywaliśmy w takiej skali. Dotyczą one wydajności, jakości, automatyzacji poszczególnych procesów, no i wspomnianej oszczędności surowca. – Jesteśmy bardzo zadowoleni ze zwiększenia potencjału produkcyjnego i technologicznego przygotowania się do przerobu surowca, który jest dostępny z naszych lasów – mówi Grzegorz Manikowski. – W odróżnieniu od… nabywców wałków połuszczarskich, które nadal są chętnie kupowane, jednak odnotowaliśmy pytania stałych odbiorców, dlaczego zmniejszyła się średnica wałka, z którego poprzednio można było wyciąć jeszcze jakąś deseczkę. Dzięki temu pozyskujemy teraz o 20 proc. więcej łuszczki. – Spółka planuje jeszcze zakup nowej linii spajania fornirów na długość – dodaje Tadeusz Kosień – bo jest to również bardzo potrzebna inwestycja, szczególnie w okresie obecnego zapotrzebowania na specjalistyczne sklejki techniczne, z różnego rodzaju wkładami wygłuszającymi o dużej zdolności pochłaniania hałasu i wibracji. Właśnie rozpoczęliśmy produkcję sklejki niezapalnej. Cały proces został przetestowany i jej pierwsze partie dotarły już z certyfikatami do klientów. Jest to efekt paroletniej pracy, wielu badań środków ochronnych, opracowania technologii i testów potwierdzonych odpowiednimi dokumentami dotyczącymi walorów ochronnych. Takim produktem może się pochwalić niewielu producentów, zaś Sklejka-Multi potwierdza swoją pozycję lidera w zakresie nowych rozwiązań technicznych i produktowych.