Rewalacje - nr 3/2012
Transkrypt
Rewalacje - nr 3/2012
ISSN 1508-2776 Cena 2,50 zł Rewal, 26-31 lipca 2012 roku ROK XV, nr 3 (111) Pieniądze ze sprzedaży gazety przeznaczamy na potrzeby obozu dziennikarskiego „Potęga Prasy” W numerze: z Czym to pachnie? str. 12 z Oczami niewidomego str. 6 Zarabiam w czasie wakacji – robię za śmierć str. 18 z Zawodowi ratownicy z Igrzyska... w Rewalu str. 5 str. 9 CO SŁYCHAĆ? KIT (Krótkie Informacje Tekstowe) Dwa lata temu moje wakacje były skopane, bo Rewal był rozkopany. Teraz jest piękny, a ja zostałem naczelnym… Redakcja 3. numeru „Rewalacji” wita czytelników! Nawet 14-godzinna podróż pociągiem nie osłabiła naszego zapału do pracy… i gazeta powstała. Rewal przywitał nas deszczem, ale nasza pozytywna energia sprawiła, że lato wróciło, tak jak potęgowicze, którzy od 15 lat są częścią tego nadmorskiego kurortu. Rewal bez Potęgi Prasy, Rewalstacji i Rewalacji byłby jakiś ubogi – dlatego mówimy, emitujemy i tworzymy dla wszystkich mieszkańców Rewala i turystów. A co w tym numerze? Afera perfumowa, jak nastolatek zarabia na wakacje, czym dojechać do Rewala oraz czy kabarety bywają męczące? Tworzymy również portal – www.potegaprasy.pl, a na 99.2 FM nadaje Rewalstacja, której słuchać można także w Internecie. Młodzi dziennikarze codziennie poszukują tematów, rejestrują wydarzenia z Rewala i okolic, fotografują wszystko i wszystkich. Tropią sensacje, wykrywają afery i wróżą z fusów. Mamy też swój Fanpage na Facebook’u. Kliknij „Lubię To!” i bądź na bieżąco! NATALIA JANUSZ KAROLINA MARCHEWKA PRZEMEK SINKIEWICZ 2 z W piątek 20 lipca w alei zakochanych zasiadła na ławce nowa para – Mały Książę i Róża. Postacie zostały wyłonione w wyniku konkursu. Zgłosiło się do niego ośmiu wykonawców z całej Polski. Zwycięzcą został Piotr Garstka, który wykonał rzeźbę z brązu. Polecamy spacer aleją wszystkim zakochanym. z 28 lipca na placu festynowym przy Al. Lipowej odbędzie się Wiejska Biesiada w Śliwinie. Impreza zostanie zorganizowana po raz trzeci. Czas umilą konkursy oraz zabawy dla dzieci i dorosłych. Nie zabraknie również tradycyjnych przysmaków, przygotowanych przez koło gospodyń wiejskich. Festyn rozpocznie się o 16.00. Wstęp wolny. z W czwartek 26 lipca na plaży w Pogorzelicy odbędzie się wakacyjna zabawa z radiem Szczecin, pod nazwą Złote piaski w gminie Rewal. Stacja już od 65 lat działa na terenie województwa zachodniopomorskiego. Ideą akcji skierowanej do turystów jest promocja rejonu poprzez prezentację ciekawych miejsc, atrakcji turystycznych oraz regionalnych walorów kulturalnych. z W weekend 28.07-29.07 czekają nas kolejne siatkarskie emocje na plaży w Pustkowie. Organizatorzy zachęcają do wzięcia udziału w turniejach Sandra i Tatarek Beach dla trójek i par mieszanych. Na zwycięzców czekają upominki i nagrody od sponsorów. Impreza rozpocznie się o 10.00. Zapraszamy! AGATA POMIETŁO fot. Patrycja Kamińska Redaktor naczelny: Przemysław Sinkiewicz Zastępca redaktora naczelnego: Natalia Janusz Sekretarz: Karolina Marchewka Korekta: Olga Stokowiec, Paulina Bończak Opieka merytoryczna: Agata Zielińska Skład: Adam Owczarek Reklama: Karol Molendowski, Paulina Bończak, Julia Burdzel Dział foto: Patrycja Kamińska, Weronika Markowska, Maja Kosowska Adres redakcji: Hotel California, 72-344 Rewal, ul. Saperska 3, tel. 607650742 e-mail: [email protected], URL: http://www.potegaprasy.pl Druk: PHU JAKLEWICZ 70-322 Szczecin ul.Kazimierza Pułaskiego 4/4 WYDARZENIA Ludzie dobrej woli Śpiew to sposób na życie i prawdziwa pasja. Pozytywna energia, dobra wola i serce to znak rozpoznawczy Bursztynowych Śpiewaków. Pan Jan jest założycielem i dyrygentem chóru Amber Singers. Jego praca z tą formacją rozpoczęła się osiemnaście lat temu. Nazwa „Bursztynowi Śpiewacy” nie jest przypadkowa – nawiązuje do nadmorskich klimatów Rewala. – Początkowo stanowiliśmy grupę przyjaciół, która spotykała się by robić to, co kocha. Wkrótce zaczęliśmy występować w kościele, aby następnie rozwinąć skrzydła i wykonywać własny repertuar – tłumaczy pan Jan – każdemu zależało na rozwoju chóru. Z roku na rok przybywało chętnych, wszyscy byli coraz bardziej aktywni. Dzięki ciężkiej pracy artyści uzyskali dofinansowanie od „Stowarzyszenia Śpiewaków” – tym samym chórowi nadano formę prawną. – Wszyscy wkładają całe serce w to, co robimy. Na próbach utrzymuję dyscyplinę i rygor, dzięki czemu widać efekty naszych wysiłków. Na swoim koncie mamy wiele nagród, m.in.”Piętnasty Południk” czy „Konika Morskiego”, ale najbardziej prestiżowym wyróżnieniem są pozytywne słowa i pochwały, które sprawiają nam ogromną radość. Grywamy głównie koncerty charytatywne. Jesteśmy dla ludzi i nie odmawiamy nikomu. Mamy w planie rozśpiewać dzieci i młodzież w szkołach. Chcielibyśmy pokazać, jaką przyjemność daje muzyka i w jaki sposób uwrażliwia – mówi dyrygent. Członkowie chóru Amber Singers to osoby, które pragną nieść radość tym, którzy tego potrzebują. Mogliby być przykładem dla każdego. – Najważniejsze, że wszyscy, którzy się tu spotykają, znajdują w swoim zajęciu coś dobrego – dodaje pan Jan. Jeśli mielibyście ochotę usłyszeć Amber Singers i poczuć płynącą od nich energię, zapraszamy 18 sierpnia na festiwal „Sacrum non Profanum”, który odbędzie się w Trzęsaczu. MAGDA MACIEJCZAK INFORMATOR TURYSTYCZNY WOPR 601-100-100 Ośrodek Zdrowia ul. Warszawska 31, czynny: – poniedziałek-piątek: 8-21 – soboty, niedziele i święta: 10-21 Posterunek Policji ul. Mickiewicza 21, tel.: 91 38 528 61 Straż Gminna ul. Mickiewicza 21, tel.: 91 384 90 30 Straż Graniczna ul. Dworcowa 2, tel.: 91 387 76 20 Urząd Gminy ul. Mickiewicza 19, [email protected] Urząd Pocztowy ul. Sikorskiego 3, tel.: 91 386 25 50 czynny: – poniedziałek-piątek: 8-18 – sobota: 8-13 Bankomaty – SGB, ul. Mickiewicza 19a (obok Urzędu Gminy) – Euronet, ul. Westerplatte (przy restauracji Robinson Crusoe) – Urząd Pocztowy, ul. Sikorskiego 3 Apteka ul. Mickiewicza 25, tel.: 91 386 27 02 czynna: – poniedziałek-sobota: 9-21 – niedziela: 10-18 Dworzec PKS ul. Westerplatte (obok oceanarium) Amfiteatr ul. Parkowa Centrum Informacji Promocji Rekreacji Gminy Rewal ul. Szkolna 1, [email protected] Place zabaw ul. Słoneczna, ul. Szkolna 1 (przy szkole) ASIA KOŁECZKO fot. internet 3 NAŁOGI Z dymkiem na wakacjach Palenie w miejscach publicznych w czasie wakacji jest prawdziwą zmorą i budzi wielkie kontrowersje, bo przecież nie każdy ma ochotę wypoczywać w oparach tytoniowego dymu. W Rewalu turyści z łatwością palą w miejscach publicznych. Nikt nie przejmuje się karami. Z taką sama łatwością nieletni mogą kupić papierosy. Od roku obowiązuje zakaz palenia w pubach, restauracjach i na przystankach. O plaży, deptaku ktoś zapomniał. Prawie wszyscy nasi rozmówcy, w tym także palacze, opowiadają się za wprowadzeniem zakazu palenia w tych miejscach. Ale nic z tego nie wynika. Codziennie spacerują w oparach smolistego dymu. – To kolejny martwy przepis – żali się matka z dzieckiem spacerująca po rewalskiej promenadzie. Zwrócenie uwagi palaczowi spotyka się zwykle z oburzeniem. To kwestia dobrego wychowania i nie wypada sięgać po papierosy w towarzystwie osób niepalących. – Zakaz nie jest konieczny, bo to ludzie powinni myśleć o sobie nawzajem – twierdzi Pani Krystyna z turystka z Rzeszowa. Na chodnikach i trawnikach W wielu miejscach Rewala leżą pojedyńcze pety na chodnikach czy trawnikach. Służby komunalne nie nadążają ze sprzątaniem. Dla Rewala to poważny i wstydliwy problem. To dziwny nawyk społeczeństwa, ludzie nie korzystają z koszy na śmieci. – przyznaje wójt Robert Skraburski. Myśli nawet o zakupieniu specjalnego odkurzacza do usuwania drobnych odpadków, na przykład petów. To jednak nie rozwiązuje problemu turystów palących na deptaku czy na plaży w Rewalu, przez których osoby niepalą- ce, oprócz upragnionego jodu, muszą wdychać nikotynowy dym. Kary za palenie Na właścicieli pubów i restauracji, które nie posiadają osobnych sal dla palaczy, policja może nałożyć karę pieniężną do 500 złotych. W przypadku palenia na dworcach i przystankach autobusowych kara jest identyczna. Tam interweniować może również Straż Gminna. Kary wydają się wysokie i najwyraźniej odstraszają od łamania prawa, bo od początku wakacji właściwie nie było interwencji w tej sprawie – twierdzi Leszek Kozłowski komendant Straży Gminnej w Rewalu. Pojedyncze przypadki zakończyły się tylko upomnieniami. Znacznie większym problemem jest łatwy dostęp do papierosów przez osoby nieletnie. Właściwie każdy kto wygląda nieco dojrzalej może bez problemu zakupić papierosy. Przekonaliśmy się o tym sami w Rewalu. Przy próbie kupienia papierosów, sprzedawca nie poprosił nas o okazanie dowodu osobistego. Na szczęście ten problem nie dotyczy wszystkich sklepów. W jednym spożywczaku pani ekspedientka grzecznie powiedziała, że osobom nieletnim alkoholu i papierosów nie sprzedajemy. AUTORZY: PATRYCJA KAMIŃSKA, CEZARY DUTKIEWICZ Fot. Patrycja kamińska 4 BEZPIECZEŃSTWO Zawodowcy Trwają prace nad projektem Zawodowych Służb Ratowniczych. Ma to być organizacja zrzeszająca zawodowych ratowników. W rozmowie z Krzysztofem Olkuszewskim, szefem WOPR-owców z gminy Rewal, redakcja Rewalacji dowiedziała się, że na terenie Rewala powstanie Zawodowa Służba Ratownicza. Będzie ona poza sezonem zabezpieczać baseny, kąpieliska zamknięte i aquaparki na terenie województwa Śląskiego, a w przyszłości również w powiecie Gryfickim i Kamieńsko-Pomorskim. Projekt został w całości zrealizowany, ratownicy spełnili wszystkie wymagane kryteria i w tej chwili czekają na ostateczne zatwierdzenie i podpis Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, pa- Stara baza blisko plaży na Jacka Cichockiego. Rewalska grupa będzie pierwszą zawodową jednostką, która ma pełnić dyżury przez 24 godziny. Na terenie Polski w tej chwili około 1000 osób posiada uprawnienia zawodowego ratownictwa wprowadzone przez pogotowie ratunkowe w 2008 roku. WOPR-owcy dążą do tego, by zrzeszać tylko zawodowych ratowników wodnych. Pracownicy p. Olkuszewskiego posiadają wszystkie wymagane uprawnienia, w tym KPP (Kwalifikowana Pierwsza Pomoc), co uprawnia ich do udzielania pierwszej pomocy i prowadzenia reanimacji. Zawodowy ratownik to przede wszystkim powołanie, ponieważ zarobki nie są wysokie, wahają się od 1300 do 2500 złotych miesięcznie, w zależności od pełnionej funkcji. Mimo to już w tej chwili deklaracje przystąpienia do służby podpisało 115 osób. Zawodowi ratownicy będą opłacani przez Urzędy Gmin za obsługę ratowniczą, Urzędy Marszałkowskie za obsługę grupy powodziowej, a dodatkowe fundusze pozyskiwane będą z prowadzonych szkoleń i kursów ratownictwa wodnego, KPP oraz kursów stermotorzysty. Profesjonalna jednostka ratownicza z Rewala swoją siedzibę ma w nowym obiekcie i już w tej chwili p. Olkuszewski stara się stworzyć nową bazę sprzętowo-szkoleniową z przeznaczeniem na powiat Gryficki. W tej chwili siedziba znajduje się w Rewalu przy ulicy Rybackiej 34 – dawnym hotelu Riva, która obsługuje siedem stanowisk ratowniczych w gminie. Z rewalskiej bazy na plażę przy platformie widokowej ratownicy w razie nagłego wezwania docierają w ciągu dwóch minut. ASIA KOŁECZKO, JULIA BURDZEL fot. Asia Kołeczko Nowa baza w centrum Rewala 5 SPOŁECZEŃSTWO Zobacz świat oczami… niewidomego! Krótki spacer przez las, zieleń drzew, niebieskie niebo, rozległe kłębowiska chmur. Spokojna przechadzka przez miasto, szare bloki, pożółkłe trawniki, odrapane z tynku budynki, place budowy. Dom. Przejście z jednego pokoju do drugiego. W pośpiechu mijana bucząca cicho lodówka, drewniany stół, kilka krzeseł, komoda. Nic nadzwyczajnego, codzienność chciałoby się rzec. Jednak co dzieje się, gdy wzrok zawodzi i nie można zobaczyć już nic? Osoby niewidome żyją wśród nas. Mimo swej niepełnosprawności muszą funkcjonować normalnie – poruszać się po mieście, robić zakupy, pracować. Jednak czy każdy poradziłby sobie z życiem codziennym bez zmysłu wzroku? Aby to sprawdzić przez godzinę starałam się wykonywać swoje obowiązki z zawiązanymi oczami. Przez pierwszych kilka chwil czułam się bardzo niepewnie. Pokój, w którym przebywałam, stał się obcy. Udało się bezpiecznie usiąść, co za ulga! Pora na przechadzkę na świeżym powietrzu. Zaraz, zaraz… gdzie były drzwi? Po bliższym spotkaniu ze stołem udało mi się je odnaleźć i wydostać na zewnątrz. To dopiero początek! Teraz spacer za głosem osoby prowadzącej. To jednak nie jest takie proste! Trzeba omijać pojawiające się na drodze drzewa i wszystkie niespodziewane przeszkody. Później przyszła pora na jedną z najbardziej prozaicznych, codziennych czynności- nalanie wody z butelki do szklanki. Zimna szklanka w jednej ręce, plastikowa butelka w drugiej. Czuję, jak trzęsą mi się ręce. Jak to wszystko wygląda, gdy nie widzi się nigdy? Gdy stale przed oczami ma się jedynie ciemność? Kiedy jest się pozbawionym jednego ze zmysłów na stałe? 6 NASI GOŚCIE Trudno jest mi to sobie wyobrazić. Postanawiam porozmawiać więc z osobą, która najlepiej mi wszystko wyjaśni, z osobą niedowidzącą. Wśród uczestników obozu Potęga Prasy jest Igor – osoba pogodna i pracowita. Na pierwszy rzut oka wydaje się niczym nie różnić od reszty obozowiczów. Jest wysoki, dobrze zbudowany, nosi okulary przeciwsłoneczne. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu okazało się, że niedowidzi i nie rozróżnia kolorów. Mimo to, aktywnie angażuje się w pracę w redakcji. Z codziennymi czynnościami także nie ma problemów. – Moje życie nie różni się znacznie od twojego. Poruszam się po mieście, chodzę na zakupy, zajmuję się pracami domowymi. Ludzie czasem pytają, dlaczego noszę okulary. Wtedy odpowiadam im, że światło mnie oślepia – mówi Igor. Jest traktowany jak wszyscy, w szkole dostaje jedynie sprawdziany napisane powiększoną czcionką – Staram się ułatwić sobie życie. Miałem problemy z kolorystycznym dobieraniem ubrań, zdecydowałem się więc chodzić w stonowanych strojach, tak by wszystkie do siebie pasowały – opowiada Igor Dla mnie najgorsze były pierwsze chwile w ciemności. Dużo czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do nowej, „czarnej” rzeczywistości. Przed ludźmi niewidomymi jest nieporównywalnie więcej trudności w życiu codziennym, chcą jednak żyć jak każdy z nas. Niektórzy radzą sobie na tyle dobrze, że nie zauważamy ich niepełnosprawności, tak jak to było w przypadku Igora. Po wcieleniu się na godzinę w osobę niewidomą doceniłam siłę oczu i nabrałam jeszcze większego szacunku do ludzi niewidzących. Wszystkich czytelników zachęcam do zrobienia tego samego, wtedy z pewnością zrozumieją, że osoby niewidome to ludzie na tyle silni, aby radzić sobie z tymi samymi przeciwnościami losu co my. Tyle, że w o wiele bardziej wymagających warunkach... NATALIA I JANUSZ Rys. Paulina Bończak NIE-męcząca rozmowa z Kabaretem Skeczów Męczących O żartach z Ukrainek, granicach dobrego smaku, recepcie na niemęczące skecze, specjalnie dla „Rewalacji”: Kabaret Skeczów Męczących. Cezary Dutkiewicz: Po fali krytyki, jaka spadła na autorów audycji „Poranny WF” w radiu Eska Rock za obraźliwe teksty na temat Ukrainek, Kuba Wojewódzki broni się, porównując konwencję programu do kabaretu. To jeszcze kabaret czy już chamstwo? Karol Golonka: Często słuchałem „Porannego WF-u”, bo przed mikrofonem siedzieli ludzie, którzy pozwalali sobie na wszystko, a nie każdy ma tyle odwagi. Broniłem konwencji programu, bo uważam, że trzeba tępić ludzką głupotę. Marcin Szczurkiewicz: Ale to był nieodpowiedni moment. Było piłkarskie Euro, cała Ukraina patrzyła na nasz kraj. Na pierwszych stronach gazet pojawiły się tytuły „Polacy obrażają Ukraińców”. Myślę, że nasi sąsiedzi za bardzo wzięli to do siebie, nie znając kontekstu wypowiedzi. Sprawa została rozdmuchana. K.G: Jeśli Kuba w swojej audycji, wystąpiłby jako typowy „Polaczek”, narodowiec, rasista i pijak, to słuchacze szybko zorientowaliby się, że nie można jego słów brać na poważnie. Ale on taki nie jest, satyra była za ostra. C.D: Czy sprawy publiczne, polityka inspirują was do tworzenia skeczów? Przecież każdy ma poglądy, czy przemycacie je na scenie? K.G: Jesteśmy osobami w jakimś stopniu publicznymi, prywatne po- glądy pozostaną prywatnymi, a jak coś nam się nie podoba, to staramy się o tym mówić na scenie. Sztuka ma być wolna, precz z cenzurą! Kabaret nie powinien być przypisany żadnej, konkretnej opcji politycznej. Spokojnie możemy zjechać PO, PiS, SLD, Ruch Palikota i i całą rodzinę PSL-u za tę ostatnią aferę! [afera taśmowa, nieprawidłowości w spółkach państwowych – przyp. red.] Uważam, że naprawdę przesadzili. C.D: Jak powstaje wasz program estradowy? M.S: Bardzo różnie. Potrafimy w dwa dni napisać skecz który od razu jest rewelacyjnie przyjmowany, a czasem pół roku piszemy, nic z tego nie wychodzi i bierzemy się za 7 NASI GOŚCIE Podpis pod zdjęcie: Kabaret skeczów męczących, który wystąpił w sobotę 21 lipca w rewalskim amfiteatrze, przesyła Fot. Patrycja Kamińska pozdrowienia dla wszystkich czytelników Rewalacji. następny. Gdyby istniała jakaś reguła to wszyscy mogliby tworzyć kabaret, a to po prostu trzeba wypracować i mieć szczęście... Loteria. C.D: Czego potrzeba, aby zostać dobrym komikiem? 8 K.G: Trudno powiedzieć, przecież nie ma szkoły, która uczy tego zawodu. Żeby osiągnąć sukces – a myślę, że osiągnęliśmy go – potrzebna jest determinacja. Tak zwany succes mode. Zawsze dążymy do tego, by było jeszcze lepiej. Naszym hasłem jest: Jeszcze jeden rok, i odpoczniemy. M.S: Dwudziestolecie działalności uczcimy programemJeszcze dwadzieścia lat i sobie odpoczniemy- tak z pewnością będzie. K.G: Ludzie, którzy robią kabaret, mają różne priorytety. Naszym od zawsze było to, żeby wszyscy bardzo dobrze bawili się na naszych występach. Każda publiczność, od najmłodszych do najstarszych. REKLAMA C.D: Macie różne charaktery i wykształcenie, jesteście różnymi osobami, czy zawsze się z sobą dogadujecie? M.S: Nie, ale dziesięć lat wspólnej pracy nauczyło dochodzić do kompromisów, wychodzi to całkiem przyzwoicie. Zdarza się nam prywatnie spędzać wczasy, mimo że widzimy się na co dzień. Głównie dlatego, że nie mamy innych znajomych. Zespół to zlepek indywidualności, więc wszyscy mamy na niego jakiś wpływ. K.G: Każdy, kto do nas dołączył na pewno w jakiś sposób odcisnął piętno na zespole. Zastrzyk świeżej krwi dał grupie Jarosław Sadza. Jarosław Sadza: Nie powiedziałbym. Pod koniec dłuższych tras nie możemy na siebie patrzeć. C.D: A czy to co robicie wpływa na wasze postrzeganie świata? K.G: Na pewno patrzymy na świat z dużym dystansem. Często żartujemy z rzeczy, które się do tego kompletnie nie nadają. Przyjmujemy życie na wesoło. Gdybyś na początku zapytał,, skąd nazwa” pewnie nie rozmawialibyśmy w ogóle. C.D: Wiem... skąd nazwa? CEZARY DUTKIEWICZ SPORT Igrzyska już w piątek! W czasie mistrzostw Europy w piłce nożnej w całej Polsce czuć było atmosferę turnieju, w Rewalu także. Mecze biało-czerwonych można było oglądać w pubach i restauracjach. Czy Igrzyska Olimpijskie wzbudzają takie same emocje? Rywalizacja w Londynie rozpocznie się 27. lipca, kiedy o 22: 00 odbędzie się uroczyste otwarcie Igrzysk. W stolicy Wielkiej Brytanii odbędą się one po raz trzeci. W Rewalu na razie nie czuć atmosfery zbliżającej się Olimpiady, w sklepach nie znajdziemy niczego związanego z Igrzyskami.Czy będzie możliwość obejrzenia Igrzysk Olimpijskich w restauracjach i pubach? W żadnym lokalu telewizory nie będą ustawione specjalnie na transmisje, chyba że klient sam o to poprosi. Taka możliwość jest w restauracjach „Rekin”, „Keja”, „El bario”, „Na Fali” i „California”. Dobrym miejscem do oglądania Olimpiady może stać się plaża, jeżeli mamy laptopa i dopisze pogoda. W czasie EURO 2012 nikt nie miał problemu z obejrzeniem spotkań biało-czerwonych, a ich mecze były transmitowane wszędzie. Chociaż piłkarze nie osiągnęli żadnego sukcesu, to siatkarze już wygrali Ligę Światową i do Londynu jadą po medal. Pamiętajmy jednak, że Igrzyska Olimpijskie mają większą rangę, ponieważ obejmują cały świat. W czerwcu na doping Polaków czekało tylko 23 piłkarzy. W Londynie będzie występować ponad 200 sportowców z Polski. Jedno jest pewne Igrzyska Olimpij- skie nie wzbudzają takich samych emocji co czerwcowy turniej piłkarski, chociaż prawdopodobnie nasi sportowcy wrócą z niejednym medalem. Szanse medalowe w Londynie na pewno ma w kajakarstwie Marta Walczykiewicz, która według amerykańskiej gazety „USA Today” zdobędzie złoty medal. Walczyć o krążek w kajaku będzie też Piotr Siemienowski. Zdobył on w 2011 roku mistrzostwo świata i Europy. Oczywiście liczymy na czwórkę podwójną. Marek Kolbowicz, Adam Korol, Michał Jeliński i Konrad Wasiele to aktualni mistrzowie olimpijscy i czterokrotni mistrzowie świata w kajakarstwie. W lekkoatletyce o medale będą walczyć dyskobol Piotr Małachowski, kulomiot Tomasz Majewski, a także rzucająca młotem Anita Włodarczyk. W Pekinie smak olimpijskiego srebra poznała Maja Włoszczowska, która niestety z powodu kontuzji nie wystąpi na Igrzyskach w Londynie. W podnoszeniu ciężarów o medale powinni zawalczyć Adrian Zieliński i Marcin Dołęga, którzy mają za sobą już wiele światowych sukcesów. W pływaniu liczymy na dobrą postawę Konrada Czerniaka, a na korcie trzymamy kciuki za Agnieszkę Radwańską. Dużą nadzieją na złoto są siatkarze, a w zapasach o podium powalczy Damian Janikowski. RAFAŁ STANISZEWSKI Fot. internet Występy „naszych” podczas trzech pierwszych dni Igrzysk: Sobota 28.07 11:00 Kolarstwo 12:00 Strzelectwo (karabin pneumatyczny) 20:40 Szermierka (floret) 20:50 Pływanie (dowolny) 21:10 Pływanie (zmienny) Niedziela 29.07 9:35 Badminton 13:00 Kolarstwo 17:10 Judo 16:30 Podnoszenie ciężarów 16:30 Strzelectwo Poniedziałek 30.07 17:10 Judo 20:40 Szermierka (szpada) 20:50 Pływanie (grzbiet) 21:00 Pływanie (grzbiet) 9 NASTOLATKI Młodzież na wakacjach Jakoby rok bez wiosny mieć chcieli, co chcą, żeby młodzi nie szaleli – napisał czterysta lat temu Jan Kochanowski. Słowa tej fraszki są dziś wciąż aktualne, jednak to, co młodzież nazywa „odrobiną szaleństwa” coraz częściej staje się brawurą w ekstremalnym wydaniu. Zaczyna się od chęci zaistnienia i zwrócenia na siebie uwagi, kończy niejednokrotnie na komisariacie lub w izbie wytrzeźwień. Tego typu incydenty zdarzają się najczęściej w czasie wakacji. A jak to jest w Rewalu? Czy młodzież bawi się z głową, czy też czuje się całkowicie bezkarna? Przypadki prób kupna alkoholu wśród nastolatków zdarzają się bardzo często. – W ciągu tygodnia co najmniej kilka razy jestem zmuszona odesłać z kwitkiem dzieciaki, które zamawiają kieliszek czystej lub kufel piwa. Najmłodsi z nich mają po dwanaście, trzynaście lat – opowiada barmanka jednej z rewalskich dyskotek. – Pracuję tu już kilka dobrych lat i zawsze rozpoznaję, kto ma mniej, a kto więcej niż osiemnaście lat. Niestety, nieraz widzę jak moi młodsi stażem koledzy sprzedają młodzieży alkohol, nie pytając o dowód. W tym roku po raz kolejny ruszyła akcja „Pozory mylą, dowód nie”. W jej ramach rozprowadzane są materiały informacyjne. Jak podaje portal e-vive.pl, w 2011 roku zatrzy- 10 mano ponad 15 tysięcy nieletnich znajdujących się pod wpływem alkoholu. Akcja ma na celu zmniejszenie tych statystyk i skierowana jest przede wszystkim do dorosłych. Zachęca rodziców do rozmów z dziećmi na temat szkodliwości alkoholu, a sprzedawców – do reagowania w sytuacji, gdy młoda osoba próbuje kupić napój wyskokowy. Za sprzedaż nieletnim alkoholu grozi kara grzywny. W tym roku w Rewalu nie zgłoszono takiego wykroczenia, nie spisano również żadnego nieletniego znajdującego się pod wpływem alkoholu. – W ubiegłych latach odnotowano pojedyncze przypadki, zdarzały się także inne wykroczenia takie jak bójki i kradzieże, jednak były to tylko pojedyncze incydenty – zapewnia komendant. – Mam nadzieję, że wreszcie spędzę trochę czasu z rodzicami, odpocznę i poczytam kilka książek, które już od dawna czekały na półce. Chciałabym kogoś poznać, ale w żadnym razie nie liczę na wielką miłość – opowiada Magda, która spędza tu rodzinne wakacje. – Lu- bię od czasu do czasu się zabawić, pójść gdzieś na imprezę, ale staram się pamiętać o zachowaniu umiaru i nie robić rzeczy, których mogłabym potem żałować. Krzysiek, tegoroczny maturzysta, który przyjechał do Rewala na camping z kolegami przyznaje, że wyjechał po to, aby „porządnie oblać zdaną maturę w atrakcyjnym towarzystwie”. – Nie będę ukrywał, lubię od czasu do czasu trochę wypić, ale mamy z kumplami swoje zasady. Co najmniej jeden z nas zawsze pije mniej, aby powstrzymać pozostałych przed robieniem głupot. Kolonie i obozy często są dla młodzieży okazją do dobrej zabawy, z dala od domu i ograniczeń. Bywa, zwłaszcza w przypadkach bardziej licznych grup, że opiekunowie i wychowawcy nie są w stanie dopilnować każdego. Daje to młodym wczasowiczom dużą swobodę, co naturalnie nie zawsze jest dobre. Pani Joanna, kierownik liczącej 150 uczestników kolonii, zapewnia, że młodzież potrafi z niej korzystać w rozsądny sposób. – Grupa najstarszych uczestników jest z całą pewnością najbardziej odpowiedzialna. Jej członkowie opiekują nad młodszymi dziećmi, mają największy porządek w pokojach i zawsze stosują się do naszych poleceń. Naprawdę można im zaufać – zaznacza. – Bardzo dużo zależy też od podejścia do młodzieży – tłumaczy pani Iwona, wychowawczyni z Trzęsacza, nauczycielka z 20-letnim stażem. – Młodzi naprawdę nie są ani głupsi, ani bardziej zdemoralizowani niż 20 lat temu – mówi opiekunka. Wakacje bez alkoholu, dopalaczy i tak zwanych „przypałów” też mogą być niezapomniane i ciekawe. MARTA A. SAK Fot. internet MUZYKA Nowa rockowa legenda w Łodzi! Adam Hajzer gitarzysta zespołu Tune opowiada o muzyce zespołu, letnim graniu oraz o dalszych planach grupy. Igor Pawełek: Czy przyjechałbyś latem do Rewala, żeby tutaj dać koncert w amfiteatrze dla turystów? Adam Hajzer: Teraz pracujemy nad drugą płytą i musimy się nad tym skupić, zależy nam żeby wydać ją jak najszybciej. Można jeździć i grać a można też pracować w studiu. Imprezy plenerowe w kurortach, to „czysta” rozrywka a nasza muzyka ma inny klimat, jest bardziej intelektualna, nie mamy przebojowych utworów nadających się na wakacyjne hity. Poza tym, trzeba grac także covery, a nie swój materiał, nasz mógłby się nie spodobać. Pytasz, czy chcemy grac za kasę półtoragodzinny koncert w kurorcie? Odpowiadam, że nie. I.P.: Skąd wzięła się nazwa Tune? A. H.: W nazwie nie ma żadnej filozofii. Wzięła się stąd, że nasza muzyka jest melodyjna. Tune to po angielsku melodia. Nie staraliśmy się przekazywać nic specjalnego poprzez nazwę zespołu. I.P.: Jak ludzie odbierają waszą muzykę? A.H.: Sądzę, że jesteśmy odbierani bardzo pozytywnie. Nasz debiutancki album „Lucid moments”, który wydaliśmy za własne pieniądze zebrał sporo dobrych recenzji, a także sprzedał się w ponad tysiącu egzemplarzy. I.P.: Czy w zespole dochodzi do spięć i jaki mają one charakter? A.H.: Jesteśmy raczej zgodni, dochodzi czasem do sprzeczek jednak dotyczą one najczęściej spraw marginalnych takich jak np. pojedynczy motyw występujący w utworze. Zależy to też oczywiście od naszego nastroju. Teraz jesteśmy skoncentrowani na tworzeniu materiału na naszą druga płytę. I.P.: Dlaczego wybrałeś właśnie gitarę? A.H.: Ten instrument towarzyszy mi od zawsze, mój ojciec grał na gitarze, na początku tylko się nią bawiłem, lecz potem pokochałem to brzmienie i zająłem się grą na poważnie. I.P.: Jaki zespół lub muzyk jest twoją główną inspiracją? REKLAMA A.H.: Nie czerpię już inspiracji z innych twórców. Kiedy gram w zespole najbardziej mi zależy aby muzyka, którą tworzę była „moja”. Zdarza się, że to moje brzmienie będzie podobne do twórczości jakiegoś innego muzyka lub zespołu jednak nie stanowi to dla mnie żadnego problemu. Zespół Tune powstał na początku 2009 roku w Łodzi z inicjatywy Adama Hajzera i Leszka Swobody. Brzmienie zespołu utrzymane jest w klimatach art rockowych. Obecny skład Tune tworzą Kuba Krupski, Wiktor Pogoda, Leszek Swoboda, Janusz Kowalski i Adam Hajzer. IGOR PAWEŁEK Fot. FanPage 11 JEST SPRAWA Marchewka i Stokowiec na tropie Czym to pachnie? Francuskie perfumy marki Gioconda. Zmysłowy zapach dla młodych kobiet. Już niedługo dostępny w sieci perfumerii Douglas za dziewięćdziesiąt dziewięć złotych, ale dziś, specjalnie dla pięknych turystek – za jedyne dwadzieścia. Kusząca propozycja dla nastolatek, „nie dla starych bab”- mówi uliczna sprzedawczyni „wyjątkowych” perfum. Takie handlarki jak ona spotkać można na zatłoczonych deptakach, również w Rewalu. Pozornie przyjazne, osaczają turystów i próbują wcisnąć perfumy. Mechanizm jest prosty. Konsultantka spryskuje każdej z nas nadgarstek. Zapach podoba się? – pyta. To świetnie – dodaje, gdy potwierdzamy, że tak. Sprzedawczyni od razu wyciąga rękę i gratulując nam, wręcza perfumy. Gdy jesteśmy przekonane, że są nasze i mamy wrażenie, że bierzemy udział w niecodziennej promocji, kobieta subtelnie informuje nas, że 50-mililitrowy flakonik kosztuje tylko dwadzieścia złotych. Psychologia sprzedaży bywa silniejsza od zdrowego rozsądku. Bo przecież na początku naszą uwagę powinna zwrócić cena. Chyba nikt nigdy nie spotkał się z niemal 80procentowym rabatem. Po chwili konsternacji stajemy się coraz bardziej dociekliwe. Krótka, ale rzeczowa rozmowa pozwala zdemaskować „przedstawicielkę handlową”. Pytamy, czy perfumy są sprzedawane w sklepie internetowym perfumerii, z którą rzekomo współpracuje konsultantka. Chcemy dowiedzieć się, gdzie znalazła pracę i w jaki sposób przebiegał proces rekrutacji. W końcu prosimy o okazanie identyfikatora. Powinien on zawierać zdjęcie przedstawiciela wraz z jego imieniem i nazwiskiem oraz pieczątką pracodawcy. Zmieszana sprzedawczyni wyjmuje z torby kawałek papieru, przypominający wizytówkę. 12 Okazuje się, że identyfikatora nie nosi, ponieważ rzekomo odstrasza klientów. Po serii pytań kobieta wyraźnie traci ochotę, by sprzedać nam „wyjątkowe” perfumy. A my mamy już pewność, że handlarka jest oszustką. Nasze przewidywania potwierdza Elżbieta Plichta, PR manager perfumerii Douglas. – Firma nie prowadzi sprzedaży bezpośredniej. Nasze artykuły można kupić wyłącznie w sklepach, których obecnie w Polsce jest ponad setka, oraz na stronie internetowej Douglasa – mówi. – Osoby, które podają się za naszych konsultantów, są po prostu oszustami. Dodaje też, że po raz pierwszy spotyka się z takimi informacjami. Niemożliwe jest wyprodukowanie dobrego jakościowo zapachu za dwadzieścia złotych. Jak mówi z kolei Józef Kula, pracownik naukowy Politechniki Łódzkiej: – Do pewnego stop- nia można oczywiście kopiować zapachy znanych marek, ale renomowane firmy używają odpowiednio dobranych składników, najczęściej na bazie roślin. Stosują także ściśle określone i zastrzeżone receptury. Oczywiście nie każdy uliczny sprzedawca jest oszustem. Malwina, która handluje gumami do żucia na promenadzie w Rewalu, może bez problemu okazać identyfikator zatrudniającej ją firmy Bubble Gum wraz z pozwoleniem burmistrza na handel. – Kiedyś padłam ofiarą ulicznych oszustów, którzy są nachalni, dlatego teraz nie nagabuję ludzi, bo to wzbudza nieufność – mówi Malwina. – W szukaniu pracy pomogła mi koleżanka. Później przeszłam proces rekrutacji i teraz pracuję dla Bubble Gum – dodaje. Szum morza i wakacyjna atmosfera nie powinny uśpić naszej czujności. Sezon letni dla wielu pseudoprzedsiębiorców jest wymarzoną okazją na łatwy zysk. Nie zawsze oferty, które wydają się kuszące, są takimi w rzeczywistości, zarówno dla klientów, jak i dla sprzedających. Nieuczciwy biznesmen, który zostanie zdemaskowany, może zapłacić nawet pięćset złotych mandatu i oczywiście zostaje usunięty z ulicy. W jednej chwili może stracić cały dzienny utarg. Pamiętajmy, aby naszymi zakupami nie wspierać procederu nielegalnego handlu. W razie poważnych wątpliwości należy dzwonić do Straży Miejskiej Gminnej, która w Rewalu działa pod numerem telefonu 91 38 49 030. KAROLINA MARCHEWKA, OLGA STOKOWIEC Fot. Majka Kosowska TRANSPORT Droga nad morze W dobie wysokich cen paliwa, wakacyjna podróż nad morze kosztuje tyle, co nocleg w hotelu lub pensjonacie. Żeby zaoszczędzić czas, turyści wybierają, droższe z pozoru środki transportu. Wykorzystując obecność na polskim niebie nowej linii lotniczej, Tamara ze stolicy po raz pierwszy w życiu przyleciała na wybrzeże samolotem. Trasę Warszawa-Szczecin pokonała w niecałą godzinę. Rano wyszła z domu, obiad jadła już w Rewalu. Za bilet zapłaciła 99 złotych. Cena promocyjna. Niewiele drożej od pociągu, szybko i wygodnie – zachwala Tamara. Z lotniska odebrał ją znajomy. Dalszą drogę pokonali samochodem. Linie lotnicze zachęcają do podróży w wakacje z rodziną. Lot w obie strony na trasach krajowych kosztuje rodziców z dwójką dzieci 472 zł. Dorosły z 1 dzieckiem zapłaci połowę mniej. Samochód ciągle popularny Rodziny, zwłaszcza z maluchami, częściej jadą na urlop jednak samochodem. Sami mogą planować trasę, godzinę odjazdu i postoje. Wszystko dostosowane do potrzeb najmłodszych. Samochód daje ten komfort, że można zapakować więcej bagaży – mó- wi Marcin z Krakowa, który przyjechał nad morze z 3-osobową rodziną. Samochodem wybrał się na kilkudniowy urlop także pan Marek z Łodzi. I co jest rzadkością, zachwala polskie drogi. Jechałem autostradą, droga szeroka i co ważne nie stałem w korkach – dodaje. Niestety, o ile dwupasmówką dojedziemy prosto do Berlina, o tyle na zachodnie wybrzeże samą autostradą jeszcze nie dotrzemy. Kilkadziesiąt kilometrów za Poznaniem trzeba zjechać na lokalną drogę, którą dojedziemy do Gorzowa Wielkopolskiego. Dopiero tam można wjechać na drogę ekspresową w kierunku Szczecina i Świnoujścia. Najwcześniej za rok trasa S-3 ma być połączona z autostradą. Na razie przypomina wielki plac budowy. Z powodu remontu wyznaczono objazd w Międzyrzeczu, w którym pan Marek zgubił się. Dlatego jego podróż trwała ponad 8 godzin. I była najdroższa. Jechał z partnerką. Zatankował prawie za 300 złotych, plus opłata autostradowa kolejne 50 złotych. Podróż kosztowała ponad 150 złotych na osobę. Tanio, ale czy wygodnie? Połowę mniej zapłacił za bilet kolejowy Waldemar z Warszawy. Pociągiem jechał godzinę dłużej niż pan Marek. Odległość w kilometrach jest porównywalna. Pociągiem bezpiecznie, ale jechałem z młodzieżą w wagonie, zachowywali się głośno, trudno przy nich odpocząć – narzeka pasażer PKP. Podróż koleją zapamiętają na długo uczestnicy obozu dziennikarskiego. Grupa wyjechała z Łodzi o 10 rano. Do Rewala dojechała późnym wieczorem. W pociągu obozowicze spędzili aż 12 godzin! Dzień wcześniej na trasie kolejowej był wypadek. Pociąg jechał objazdem, często zatrzymywał się w szczerym polu. W Rewalu czekała na grupę przez kilka godzin jedna z uczestniczek obozu, która sama dojechała autokarem z Wrocławia. Podróż nie była najwygodniejsza, ale najważniejsze, że jesteśmy razem – przyznaje Karolina. W nadmorskim kurorcie wśród turystów najpopularniejszym środkiem transportu jest......rower. Wakacje na dwóch kółkach to wspaniała forma wypoczynku – przyznaje pani Ilona. A przy okazji można zgubić kilka kilogramów – dodaje wczasowiczka ze Śląska. Rowerem wszędzie można dojechać niewiele inwestując. MAJA KOSOWSKA Fot. internet 13 ZAGROŻENIE Dom na klifie Zejście prowadzące w dół klifu. Wychodzisz z domu wprost na plażę. Każdego ranka słyszysz szum fal i podziwiasz wspaniały widok. Czy rzeczywistość jest jednak w stanie dorównać marzeniom? Dla niektórych perspektywa życia w domu na klifie wydaje się być osiągnięciem ideału – własny dom oddalony od zgiełku, zapewniający spokój i ciszę. Ale są też tacy, którzy nie wyobrażają sobie życia w ciągłym stresie i obawie, że ich wyśniony dom mógłby podczas sztormu osunąć się do morza. W niektórych miejscach w Rewalu w ciągu każdego roku ubywa zaledwie od kilku do kilkunastu centymetrów wybrzeża rocznie . Zdarza się, że straty podczas sztormu mogą sięgać nawet do dwóch metrów. Mimo to mieszkańcy wioski decydują się na stawianie domu na klifie, licząc na to, że nie spotka ich nieszczęście. – Ludzie pragną mieć dom na klifie ze względu na atrakcyjność położenia. Każdy z nich marzy o odrobinie intymności, o swoim własnym prywatnym kąciku, kawałku prywatnej plaży. Jest to atrakcyjne miejsce także ze względu na szum morza, skrzeczenie mew oraz delikatną popołudniową bryzę. Nie dziwię się, więc ani inwestorom, ani mieszkańcom, że podejmują decyzję o rozpoczęciu budowy w takim miejscu. Nie mogę także powiedzieć, czy gmina popiera to, czy też nie, gdyż zależy to od budowli. Niektóre są czysto komercyjne, np. apartamentowce, a inne mają tarasy widokowe, których wybudowanie jest moim marzeniem. – mówi wójt gminy Rewal, Robert Skraburski. W sprawie domów na klifie skontaktowałyśmy się z organizacją Greenpeace. – Gdyby chodziło o konkretny, chroniony 14 teren, moglibyśmy mieć jakieś zastrzeżenia, jednak jeśli pytanie dotyczy ogólnie klifów, to nie widzimy przeciwwskazań. Na terenie naszego kraju takie wybrzeże jest rzadkością, więc nie przywiązujemy do niego aż tak wielkiej uwagi – informuje jeden z działaczy Greenpeace. Odpowiedź ta w dość dużym stopniu nas zaskoczyła. Skoro wybrzeża są w Polsce tak nieliczne, to należałoby ochraniać ich naturalne piękno... Ale może lepiej pozostawmy klify w rękach ludzi, którzy się na tym znają lepiej. Tacy eksperci to prawdziwy skarb! Próbowałyśmy ustalić, czy istnieją jednoznaczne przepisy regulujące budowę domów na klifie. Interesowało nas również, czy władze gminy popierają tego typu inwestycje. – Nie mogę jednoznacznie odpowiedzieć – stwierdził wójt Robert Skraburski. – Oczywiście zarówno my jak i ich właściciele liczymy się z tym, że mogą się one osunąć wraz z wybrzeżem. Dwa najnowsze są wybudowane innowacyjną metodą, są oparte na palach, więc ich szanse na przetrwanie podczas sztormu znacznie się zwiększyły. Pozwolenie na budowę tego typu i w takim miejscu wydaje wojewoda – dodaje wójt. Opinię wójta dotyczącą pozwoleń na budowę potwierdza architekt gminy Rewal Mirosław Hussowski. – Zgodę na postawienie domu na klifie wydaje wojewoda. W przypadku Rewala – zachodniopomorski. Zarząd musi wydać dwa oddzielne pozwolenia – pierwsze zwalniające z zakazów w pasie technicznym, a drugie zezwalające na budowę w obszarach zagrożenia powodzią. – zaznacza Mirosław Hussowski. Każdy, kto będzie chciał wybudować na klifie dom, apartamentowiec lub pensjonat, musi mieć świadomość, że robi to na własne ryzyko... TEKST I FOTO: PAULINA BOŃCZAK, JULIA BURDZEL BEZ TURYSTÓW Rewal po wakacjach Sezon trwa od końca maja do połowy września. – Pierwsi goście przyjeżdżają na święta Wielkanocne, ostatni opuszczają Rewal wraz z początkiem października – mówi menedżerka kompleksu wypoczynkowego „Pomerania”. – Nasz kompleks jest całoroczny, ale w praktyce poza sezonem ludzie pojawiają się tu zazwyczaj raz na kilka tygodni. – opowiada moja rozmówczyni. Poza sezonem w okolicy otwarte są jedynie sklepy spożywcze. – Prowadzenie ośrodka jest dla mnie głównym źródłem dochodu, podobnie jak dla reszty właścicieli dobrze prosperujących domów wczasowych. Jednak wielu z tych, którzy otwierają na wakacje punkty handlowe lub oferują pokoje do wynajęcia, jest zatrudniona na etacie i tylko w czasie wakacji podejmuje pracę związaną z branżą turystyczną – podaje kierownik domu wczasowego „Walentynka”. Mieszkaniec Rewala, zapewnia, że dla przeważającej większości jego sąsiadów pieniądze zarobione w czasie lata stanowią główne źródło utrzymania. – Wszyscy czekają tu na nadejście lata i przygotowują się do otwarcia punktów handlowych na długo przed rozpoczęciem sezonu. Każdy, nawet ten, kto posiada całoroczne zatrudnienie w innej branży, liczy na to, że zarobi na turystach. Znam wiele rodzin, które żyją tylko z tego, co zarobią w czasie wakacji. Pani Alicja wynajmuje pokoje w położonym nieopodal deptaka trzypiętrowym domu. Oferuje zakwaterowanie tylko w czasie lata. – Turyści poza sezonem pojawiają się w Rewalu tak naprawdę tylko w okresie świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy – wyjaśnia. Twierdzi, że większość z nich oczekuje zorganizowanych atrakcji, których znaczna częśc domów wczasowych nie jest w stanie przygotować. Nadmorskie miejscowości przegrywają więc z Zakopanem czy Krynicą – Zdrój, tymczasem mają one wiele do zaoferowania także w miesiącach zimowych. Jak opowiada pani Alicja, Rewal pokryty śniegiem wygląda wspaniale. Warto tu przyjechać nie tylko na długie spacery po zaśnieżonej plaży. Jest to także doskonałe miejsce na uprawianie wielu z zimowych dyscyplin sportowych. Dorosłym mieszkańcom Rewala zajęć nie brakuje przez cały rok. Jesienią porządkują i przygotowują domy na zimowe mrozy, kończą się także zbiory ziemniaków i kapusty, jogę czy balet. (...) Prawdą jest jednak, że dla nas, młodych ludzi, nie jest to wystarczające. (...) Największym utrapieniem jest duża odległość od kin, teatrów, centrów handlowych oraz dobrych liceów. Niewielu przyjezdnych wie o wchodzącym w skład Stowarzyszenia Śpiewaczego Chórze „Amber Singers”, który w tym obchodzi 18-lecie swojego istnienia. Powstał on z inicjatywy Jana Kondarewicza, dziś dyrygenta chóru. Stowarzyszenie zostało docenione również poza Rewalem – chór występuje między innymi w Trzęsaczu i Niechorzu, otrzymuje wiele nagród. Stanowi dumę tutejszych, mogą się oni pochwalić zespołem. Jego występy i orgaFot. Patrycja Kamińska nizowane co kilka miesięnatomiast w marcu myślą już o zbli- cy uroczyste koncerty stanowią dla żającym się lecie i ponownie przy- mieszkańców atrakcję i odskocznię gotowują Rewal na przybycie gości. od rutyny życia codziennego w wioA co z miejscową młodzieżą? Przez sce. „Amber Singers” śpiewają większą część roku na deptaku przez cały rok. i w amfiteatrze panuje cisza, a idąc Wszelkie takie inicjatywy są barpo mieście poza miejscowymi spa- dzo ważne dla Rewalczyków. To dla cerowiczami z psami nie można nich doskonała okazja, żeby spospotkać nikogo. Berenika Balcer, tkać się, porozmawiać, podzielić zamieszkująca Rewal uczestnicz- nowinami, odpocząć od codziennej, ka I turnusu XV Potęgi Prasy pisze ciężkiej pracy. Pokazują, że mieszw poświęconym rewalskiej młodzie- kańcy Rewala są aktywni i zaintereży artykule („Jestem z Rewala”, nr sowani życiem kulturalnym. Wkład 2): Podstawową odpowiedzią na py- w różnorodne akcje i przedsięwziętanie, co robimy poza sezonem jest cia otwiera im okno na świat i po– chodzimy do szkoły. (...) Posiada- szerza horyzonty. MARTA A. SAK my Gminny Ośrodek Kultury, gdzie O zespole „Amber Singers” możemożemy uczęszczać na zajęcia fotograficzne, lekcje śpiewu, gry na gita- cie dowiedzieć się więcej z artykułu rze, pianinie, perkusji lub nawet na Magdaleny Maciejczak. 15 W RADIU Czuję się trochę Matysiakiem... – Najlepszym miejscem na czytanie poezji jest radio – mówi Waldemar Modestowicz, który odwiedził obozowiczów z drugiego turnusu Potęgi Prasy. O kulisach pracy w Teatrze Polskiego Radia, dubbingowaniu filmów i więzi łączącej realizatorów słuchowisk rozmawiali z reżyserem Olga Stokowiec i Przemek Sinkiewicz. Przemek Sinkiewicz: Podczas jednego z naszych spotkań powiedział Pan, że głos niesie za sobą wyobrażenie osoby, która mówi. Czym dla Pana jest głos? Waldemar Modestowicz: Głos jest obrazem człowieka, odzwierciedleniem stanu jego duszy. Postać musi brzmieć wiarygodnie. Kompletując obsadę słuchowiska, szukam aktorów, których głos będzie odpowiadał profilowi psychofizyczny bohatera. Olga Stokowiec: Jak wygląda dzień Waldemara Modestowicza? W. M.: Przede wszystkim jest bardzo intensywny. W Teatrze Polskiego Radia nagrania zaczynamy około godziny dziesiątej. Aktorzy znają tekst, wiedzą, jak wyobrażam sobie efekt końcowy, omawiamy szczegóły. Próba odbywa się w studiu, choć mamy do dyspozycji „saloon” do tzw. prób stolikowych. Scen nie gramy chronologicznie. Ustalamy przebieg emocjonalny nagrania oraz to, do którego mikrofonu będą mówić aktorzy. Reżyser jest pierwszym słuchaczem i recenzentem, który udziela wskazówek. Zazwyczaj nagrywamy w dwóch sesjach: między dziesiątą a piętnastą oraz piętnastą a osiemnastą. Bardziej wymagające słuchowiska, jak np. „Hamlet”, zajmują trzy, cztery dni. O. S.: Co składa się na słuchowisko poza głosami aktorów? W. M.: Efekty dźwiękowe. Mamy największą w Polsce efektotekę, w której znajdują się setki tysięcy dźwięków, od bardzo krótkich, jak ryk słonia czy lwa, do 16 planów akustycznych, takich jak wieczór w dżungli brazylijskiej albo noc na wrzosowisku. Potem w ten plan są „wpuszczane” całe sceny nagrane wcześniej z aktorami. Potrzebna jest jeszcze muzyka. Kiedyś zdarzało się, że była pisana specjalnie do słuchowisk. Ponieważ jednak jest to najdroższy element teatru wyobraźni, to korzystamy teraz z muzyki gotowej i płacimy tantiemy. O. S.: Jak przebiega współpraca aktora i reżysera? W. M.: Potrzebne jest wzajemne zaufanie. Reżyser ma głos decydujący i aktor musi mu zawierzyć. Trzeba traktować go jak przyjaciela, kogoś bliskiego. Większość aktorów uwielbia teatr radiowy, bo daje rzadką już okazję do zmierzenia się z mistrzami dramatu: Szekspirem czy Beckettem. O. S.: W procesie twórczym powstaje wiele emocji. Czy wpływają na przyjaźń reżysera i aktora? W. M.: To nieuniknione. Tworzenie teatru jest wspólnym przeżyciem duchowym. Reżyser musi być psychologiem i socjotechnikiem, wiedzieć, jak wyzwalać i hamować emocje. Musi godzić różne interesy. O. S.: Jakie emocje towarzyszą Panu przy tworzeniu teatru radiowego? Czy po tylu latach nagrywanie nie staje się rutyną? W. M.: Za każdym razem jest to wielkie przeżycie. Zrobiłem w życiu kilka tysięcy słuchowisk. Pierwsze nagrywałem, gdy w Katowicach podyplomowo studiowałem reżyserię. Choć oczywiście nie pamiętam wszystkich tytułów, to z każdym związane są indywidualne emocje i każdy był artystyczną przygodą. O.S.: Czy uważa Pan, że taki teatr wyobraźni jest paradoksalnie pełniejszy niż klasyczny teatr, który wykorzystuje scenę i nasz wzrok? Nie jest ani pełniejszy, ani uboższy. Jest inny. Daje duże pole do popisu dla ludzi wrażliwych, o bogatej psychice. Jest ich coraz mniej, nasza kultura staje się kulturą obrazkową, ale są tacy, którzy wyrzucili swoje telewizory i cieszy ich teatr wyobraźni. Taki teatr pełni funkcję edukacyjną, nie do przecenienia. Jest szybkim sposobem na zapoznanie się z książką czy lekturą szkolną. O. S.: Można powiedzieć, że gdy dołączał Pan w 2009 roku do zespołu powieści radiowej „Matysiakowie”, spotkali się giganci. Był Pan już wówczas utytułowanym reżyserem, a kilkudziesięcioletnie słuchowisko cieszyło się uznaniem i prestiżem. Jak przyjęła Pana ekipa i jak układały się początki współpracy? W. M.: „Matysiakowie” naprawdę są rodziną. Ci ludzie żyją drugim życiem, rozmawiają o postaciach jak o swoich krewnych. Gdy dotychczasowa reżyserka [Stanisława Grotowska- przyp. red.] odeszła na emeryturę, dostałem sześćdziesiąt płyt, żeby przygotować się do nowego zadania. Musiałem zapoznać się z koligacjami rodzinnymi budowanymi od 1956 roku. Bardzo polubiłem to słuchowisko, jego realizacja daje mi ogromną satysfakcję. Czuję się trochę Matysiakiem. P. S.: Jest Pan także reżyserem dubbingu w filmach. Jak dobiera się aktorów podkładających głos? W. M.: Ważne jest, aby aktor był znany. To podnosi zainteresowanie filmem. Zwraca się też uwagę na podobieństwo głosów aktorów dubbingujących i grających w wersjach W RADIU oryginalnych. Ostateczne zdanie należy do wytwórni, ale czasami ich przedstawiciele biorą pod uwagę wskazówki reżysera. O. S.: Jak wygląda praca aktora dubbingu? W. M.: Z pewnością jest inna niż praca aktora w słuchowisku. To zajęcie bardziej odtwórcze. Potrzebny jest niesamowity refleks i podzielność uwagi. Film składa się z krótkich, kilkusekundowych sekwencji. Aktor musi równocześnie kontrolować swój tekst, tekst oryginalny, obraz i ścieżkę efektów specjalnych. Ma słuchawki, w których słyszy uwagi reżysera. Każdy aktor gra pojedynczo i od razu nagrywa wszystkie swoje kwestie, bez kontaktu z innymi dubbingującymi. P. S.: Jak długo trwa przygotowanie i nagranie dubbingu? W. M.: Przy codziennej pracy zwykle zajmuje to miesiąc. W przypadku realizacji bajki Disney’a, nagranie jest wysyłane do Londynu i tam zgrywane. O. S.: Czy warto dubbingować filmy? W. M.: Na pewno jest sens robienia bajek. Kilkunastoletni widzowie, którzy chodzą do kina, nie są przyzwyczajeni do czytania napisów, oczekują głosu lektora. Pomysł z lektorem jest pomysłem polskim, na świecie nie ma lektorów czytających tekst. Ostatnim filmem, do którego reżyserowałem dubbing, byli „The Avengers”. Teraz przygotowuję produkcję Tima Burtona, „Frankenweenie”, dziecięcą wersję „Frankensteina”. Jest w konwencji czarnobiałej, z pewnością nie będzie kasowym hitem, ale to wzruszająca hi- storia o miłości, stracie i śmiercipiękne kino. Jesteśmy już po castingach, główne role będą dubbingowane przez dzieci. Produkcję zaczynamy pod koniec sierpnia. P. S.: Jest Pan laureatem wielu prestiżowych nagród. Czy któraś jest dla Pana szczególnie cenna? W. M.: Bardzo cenię sobie Złoty Mikrofon, otrzymany dawno temu, zaraz po zmianie ustroju, gdy pracowałem jeszcze w radiu w Szczecinie. Nagrałem słuchowisko dokumentalne o Katyniu. Była to nagroda, którą mistrzowie przyznawali uczniom. Prace oceniali między innymi reportażystka Janina Jankowska i mój nauczyciel, Zbigniew Kopalko. Uroczystość była bardzo skromna, ale ogromna satysfakcja pozostała do dziś. OLGA STOKOWIEC, PRZEMEK SINKIEWICZ Fot. internet Waldemar Modestowicz jest reżyserem słuchowisk radiowych i dubbingu. Pracuje w Teatrze Polskiego Radia. Od 2009 roku reżyseruje w „Jedynce” słynną powieść radiową „Matysiakowie”. Nadzorował dubbing do takich hitów kinowych jak „Opowieści z Narnii: Lew, Czarownica i stara szafa”, „Auta”, „WALL-E” czy „Avengers”. Jest laureatem wielu prestiżowych nagród: Grand Prix festiwalu „Dwa Teatry” w kategorii słuchowisk Teatru PR w latach 2003, 2006, 2007, 2011 oraz Honorowego Złotego Mikrofonu 2011 dla słuchowiska „Matysiakowie”. 17 PRACA Kochane pieniążki przyślijcie rodzice... W życiu nastolatków nadchodzi moment, gdy kieszonkowe przestaje wystarczać, a proszenie rodziców o pieniądze będzie zwyczajnie nietaktowne, dlatego szukają dla siebie pracy. Przez całe lato Ela (17 l.) sprzedaje lody na deptaku w Rewalu. Nigdzie nie wyjeżdża. Zarobione pieniądze wyda na ubrania i kosmetyki. – Nie jest to może praca moich marzeń, ale nie narzekam, zwłaszcza na zarobki – przyznaje Ela. Dostaje 7 zł za godzinę, a dziennie pracuje 8 godzin. Dokładnie tyle, ile powinien pracować nastolatek. Niestety to rzadkość. Młodzież zatrudniana do pracy sezonowej, wykorzystywana jest przez nieuczciwych pracodawców. Dostają tzw: „umowy śmieciowe” albo pracują na czarno. Od rana do wieczora. Nie znają swoich praw, przez co łatwiej ich oszukać. Z obawy przed utratą pracy, nastolatki nie protestują, a pracodawcy czują się bezkarni. Z dala od domu W większości młodzież pracująca w nadmorskich kurortach nie pochodzi z wybrzeża. Przyjeżdżają nad morze do pracy na całe wakacje. Pracodawcy obiecują młodym ludziom oprócz pensji zakwatero- wanie. Na miejscu okazuje się jednak, że warunki są gorsze od oferowanych a nastolatki same muszą płacić za nocleg. „Jest ciężko, ale cieszę się, że mam pracę” – mówi Magda, która roznosi ulotki przy rewalskim amfiteatrze. W Radomiu, skąd pochodzi, nie ma żadnych perspektyw na dorobienie w sezonie. Nadmorskie realia Młodzież robi wszystko. Od roznoszenia ulotek, przez uliczne występy, po pracę na przysłowiowym zmywaku. W nadmorskich kurortach w sezonie letnim rośnie zapotrzebowanie na pracowników, zwłaszcza w gastronomii. Żeby pracować w sklepie spożywczym lub w barze, trzeba mieć ważne badania lekarskie i książeczkę Sanepidu. Wyrobienie dokumentów kosztuje 80 złotych, bez badań. Wymagania stawiane młodzieży to dobry wygląd i kondycja. Zwłaszcza w staniu za barem do późnej nocy. Często zdarza się, że dobre chęci i listy motywacyjne nie wystarczają. Mile widziane jest doświadczenie. Lecz czasami i to nie wystarczy. Dlatego trzeba sięgnąć po bardziej kontrowersyjne metody. Można np przebrać się za śmierć, wykupić miejsce na ulicy i zbierać pieniadze na studia w centrum letniego kurortu. Doświadczenie uczy Ze mną rynek pracy obszedł się dobrze. Nauczyłam się jak smakuje pierwsza praca. Nikt mnie nie oszukał, choć pracowałam jako kelnerka po kilkanaście godzin. Przed dwa tygodnie zarobiłam z napiwkami prawie tysiąc złotych. Poczułam się dorosła. I to największa korzyść z wakacyjnej pracy. AGATA POMIETŁO FOT. PATRYCJA KAMIŃSKA 18 WYPOCZYNEK Rewal okiem turystów Kiedy usłyszeliśmy o Rewalu po raz pierwszy byliśmy przekonani, że to zatłoczone miasteczko, w którym nie zaznamy spokoju. Zazwyczaj tak właśnie jest w nadmorskich kurortach, gdzie w wakacje są tłumy turystów, a na każdym kroku spotkać można pełno sklepów z pamiątkami. Już na dzień dobry dowiedzieliśmy się, że Rewal to osada rybacka. Zaciekawiło nas to na tyle, że od razu, mimo niepogody, postanowiliśmy zwiedzić okolicę i poszukać „śladów” rybaków. Spodobał nam się deptak, po którym spacerowało wielu turystów. Zaskoczeniem była nietypowa fontanna i konstrukcje w kształcie ryb. Zaczęliśmy zastanawiać się, czy ludzie przyjeżdżają tutaj przypadkiem – wybierając na mapie jedną z nadmorskich miejscowości, czy może Rewal jest ich świadomym wyborem... Odpowiedzi na pytania postanowiliśmy poszukać wśród turystów na deptaku. Cicho i spokojnie Rewal jest małą, cichą miejscowością i dla wielu turystów to największa zaleta tego miejsca. Nasi rozmówcy przyjeżdżają tutaj dlatego, że nie przepadają za zatłoczonymi ulicami oraz wszechobecnymi restauracjami. W dodatku, ich zdaniem, dużym atutem Rewala jest ładna okolica, wybrzeże, plaża i rozległe pasy zieleni. – Bardzo lubię to miejsce i jego klifowe wybrzeże. Bywam tutaj regularnie, od ośmiu lat – powiedziała nam pani Bożena z Torunia. Niektórzy mówili, że z Rewalem wiążą się ich wspomnienia, które powodują, że myślą o tym miejscu ciepło i dlatego chętnie tutaj wracają. nego. Oczywiście tyle opinii ilu turystów. – Na co dzień przebywamy w Trzęsaczu, ale przyjeżdżamy tutaj na świeżą, pyszną rybkę – mówi młode małżeństwo, które właśnie podziwiało uroki Rewala. Zmiana na lepsze Jak mówili napotkani przez nas ludzie, Rewal zmienił się, co jest ogromnym plusem. Niektórym podoba się deptak i aleja róż, których nie było jeszcze kilka lat temu. Jedna z pań, która do Rewala przyjeżdża regularnie powiedziała nam, że powstają nowe domy, pensjonaty i ośrodki. I póki „nie zagęści” się tu, tak jak w Niechorzu, Rewal będzie dla wielu atrakcyjny. Nasza rozmówczyni zdaje sobie sprawę z tego, że będzie powstawało coraz więcej domów wczasowych, bo z roku na rok, jej zdaniem, Rewal odwiedza coraz więcej turystów. Czysto, ale nie do końca... Spacerując po Rewalu mieliśmy wrażenie, że jest on miej- scem czystym i zadbanym. Mimo to postanowiliśmy zapytać przyjezdnych co o tym sądzą. – W samym mieście nie zauważyłam śmieci, natomiast plaża jest w nieco gorszym stanie, szczególnie bliżej Trzęsacza – mówi kobieta, która odwiedza Rewal już od 14 lat i dodaje – to wszystko przez mentalność ludzi, bo jeśli mają iść do kosza 100 metrów, to wolą zostawić śmieci na plaży i zasypać piaskiem. Inni rozmówcy potwierdzają jej opinię, że na plaży można napotkać nieciekawe „widoki”papierki po lodach czy pety po papierosach. Wójt Rewala Robert Skraburski twierdzi, że w zależności od potrzeb, śmieci są wywożone nawet do pięciu razy dziennie. Rewal jest mały, ale jak się okazuje jest to jego atut. Turyści, którzy tutaj przyjeżdżają, cenią sobie spokój i ciszę. Uważają, że jest tutaj ładnie i deklarują, że wrócą za rok. AUTORZY: PATRYCJA KAMIŃSKA, CEZARY DUTKIEWICZ Fot. internet Ryba czy mielony? Jednych przyciąga miejscowa kuchnia, innych odstrasza. – Gdyby nie posiłki można byłoby przyjeżdżać tu co roku. Pochodzimy z południa, więc preferujemy inne jedzenie, wolimy schabowego, czy kotlet mielony. Może to właśnie sprawia, że nie jesteśmy zadowoleni – powiedzieli nam turyści spod Zakopa- 19 EDUKACJA Anglia do Potęgi (Prasy) Brytyjskie uniwersytety chwalą polskich studentów jako ambitnych i pracowitych. Wysiłek przebrnięcia przez wyspiarski proces rekrutacji opłaca się: młodzi Anglicy mają do dyspozycji profesjonalny sprzęt dla każdego kierunku studiów i są świetnie przygotowani do dalszej pracy. Zagraniczne uczelnie to wielka szansa dla naszych maturzystów. Polskie szkolnictwo nie zachwyca, wyższe także. Nawet prestiżowe krajowe uczelnie nie zawsze dają szansę znalezienia satysfakcjonującej pracy. Nic zresztą dziwnego – aby dostać się na prawo na Uniwersytet Jagielloński, w ubiegłym roku akademickim wystarczyło uzyskać z matury średnią siedemdziesiąt procent. Usprawiedliwieniem nie może być tu fakt, iż rozszerzona matura z historii, wymagana na ten kierunek, jest trudna i wybicie się ponad sześćdziesiąt czy siedemdziesiąt procent można już uznać za mały sukces. Wynik można przecież „podrasować” podstawą z matematyki i językiem angielskim. Przeciętnemu Polakowi po takiej informacji nasuwa się pytanie: jak to możliwe, że warunki przyjęcia na najbardziej chyba ceniony uniwersytet w kraju są tak nieskomplikowane? To proste. Progi przyjęć na uczelnie w Polsce są dostosowywane do gwarantowanej ilości miejsc, co, niestety, nie gwarantuje wysokiego poziomu na roku. Taka sytuacja jest clue dla odpowiedzi na pytanie, dlaczego tylu magistrów zasila szeregi bezrobotnych. Pracodawcy szybko i, niestety, boleśnie weryfikują maturalne wyniki, a head hunterzy wyszukują tylko młodych, kompetentnych profesjonalistów. W Polsce uniwersytet nie jest żadną marką, nawet przeciętny maturzysta może dostać się na renomowaną uczelnię. Frustrować może też fakt, że polska edukacja marnuje ludzki potencjał. Jak na razie mamy jedne z najlepszych szkół średnich w Europie, ale w rankingu europejskich uniwersytetów pojawiamy się dopiero w drugiej setce. Dlaczego? To, że w Wielkiej Brytanii właśnie 20 wymagania, a nie ilość miejsc, są niezmienne, gwarantuje utrzymanie stałego poziomu uniwersytetów, bez wzgledu na to, czy chodzi o Oxford, czy o jakąkolwiek inną uczelnię. To ustala pewną odgórną hierarchię wśród aplikujących na szkoły wyższe, dzięki czemu rozczarowania unikają tak studenci, jak wykładowcy i później pracodawcy. Świetna sytuacja w szkolnictwie wyższym jest niepodważalnym argumentem Wielkiej Brytanii w walce z krytykami tamtejszego systemu oświaty. Taka ocena wyspiarskich uniwersytetów nie jest zresztą mrzonką. Na tegorocznym obozie Potęga Prasy jedną z wychowawczyń jest pani Antonina Wakuła, która studiuje dziennikarstwo radiowo – telewizyjne na Staffordshire University w środkowej Anglii. Ma ona znajomych na Uniwersytecie Łódzkim i potwierdza, że w zestawieniu polskich i brytyjskich uniwersytetów te drugie wygrywają niemal w każdej kategorii. – Po pierwsze, polski program studiów nie wymaga żadnej kreatywności, to głównie teoria – definicje i suche fakty, które nijak mają się do życia zawodowego- mówi pani Antonina.- Brytyjscy studenci natomiast uczą się według hasła „praktyka, praktyka, praktyka”. Gdy już do niej dojdzie, studenci w Zjednoczonym Królestwie do dyspozycji mają najnowocześniejszy sprzęt, którym w Polsce nie dysponują nawet profesjonalne media. Taka sytuacja wynika z kwestii finansowych. Za pierwszy kierunek w Anglii trzeba płacić kilka tysięcy funtów rocznie (które zasilają budżet placówki i pozwalają na kupno zaawansowanego wyposażenia). Nie jest to jednak wbrew pozorom horrendalna cena, ponieważ zaciągnąć można pożyczkę studencką, którą po studiach spłaca się w niezwykle dogodnych ratach, nawet dwadzieścia funtów miesięcznie, a jeśli absolwent uczelni nie osiąga odpowiednich przychodów (minimum to dwadzieścia jeden tysięcy funtów rocz- PROBLEMY nie), pożyczka może nawet zostać umorzona. Pani Antonina przyznaje co prawda, że w momencie startu na studia Polacy są lepiej wykształceni niż Anglicy, ale czy to do czegoś prowadzi? Może uświadomienie młodych dziennikarzy, że Poland nie jest drugą Syberią, tylko dlatego, że kojarzy się z pole, czyli biegun, byłoby zasadne, ale znajomość stylu życia ameby czy w łaści- wości poli (tereftalanu etylenu) jest w dorosłym życiu i erze wszechobecnego internetu zupełnie niepotrzebna. OLGA STOKOWIEC Fot. internet Rewal dotknięty kryzysem czy złą pogodą? Na obozie dziennikarskim Potęga Prasy jesteśmy już trzeci raz i odkąd pamiętamy, Rewal wraz z pobliskim Niechorzem i Trzęsaczem tętnił życiem. W te wakacje odczuliśmy pustkę, jest też wyraźnie mniej turystów. Co się stało? Czyżby kryzys nie ominął Rewala? W tym roku naszym oczom ukazał się inny i nie ukrywamy – niezbyt przyjemny dla oka obraz. Jeszcze rok temu, przechadzając się rewalskimi ulicami spotkać można było mnóstwo turystów. Kolejki do sklepów nie miały końca, w restauracjach z trudem odnaleźć można było dla siebie wolny stolik. Turyści na plaży ledwo się mieścili, niczym sardynki w puszce. Dziś ten widok sprzed dwóch czy trzech lat to rzadkość. Można rzec, że restauracje i bary świecą pustkami. Smutne jest to, że renowacja rewalskiej promenady nie przełożyła się na zwiększenie liczby turystów odwiedzających miejscowość. Nawet całoroczna reklama nie jest w pełni skuteczna. Organizowane przez cały rok dyskoteki i imprezy okolicznościowe nie przynoszą znaczących zysków i nie przyciągają turystów poza sezonem. Jednocześnie ceny za nocleg są obniżane, żeby zachęcić klientów, co powoduje ze właściciele pensjonatów zarabiają znacznie mniej, bo turystów i tak nie przybywa. Restauracja Bosmańska nie pamięta tak słabego sezonu. Pan Marek, jej właściciel mówi, że przyczyniła się do tego pogoda. – Moim zdaniem turyści omijają Rewal ze względu na niesprzyjającą aurę, na którą oczywiście wpływu nie mamy. To nie podlega dyskusji, natomiast Rewalowi brakuje tego „czegoś”, co sprawiłoby, że wczasowicze chętnie będą tu wracać – dodaje. Inny powód mniejszego zainteresowania Rewalem może być taki, że nie lubimy wracać drugi raz w to samo miejsce podczas wakacji, jeśli nie trzyma nas przy nim rodzina, przyjaciele lub druga połówka. – Świat jest za mały, a życie zbyt krótkie, aby urlop spędzać co rok w tym samym miejscu. – mówi pani Antonina, która w Rewalu jest pierwszy i – jak twierdzi – ostatni raz. – Kurort bardzo mi się podoba, ale mam zbyt wiele podróżniczych planów i marzeń, aby za rok czy dwa znów tu wrócić. Oferta letniego wypoczynku w Rewalu jest adresowana raczej do ludzi w średnim wieku z dziećmi, w mniejszym stopniu do młodzieży, chociaż są również dla nich dyskoteki. Turyści podkreślają, że przyjeżdżają tutaj bo jest spokojnie i bezpiecznie. A ponieważ pogoda poprawiła się w ostatnich dniach, to może powrócą turyści, przynajmniej ci którzy nie wykupili jeszcze wczasów w Egipcie czy Tunezji. KAROLINA MARCHEWKA, PRZEMEK SINKIEWICZ, OLGA STOKOWIEC FOT. PATRYCJA KMIŃSKA 21 ALTERNATYWA Co robić, gdy pogoda nie dopisze? Polskie lato bywa zmienne. Raz słońce, a raz burza. W dni słoneczne dobrze pójść na plażę, by odpocząć. Tylko co zrobić, gdy na dworze pochmurnie? Wydaje się, że takie dni mogą czasami zepsuć cały urlop. W samym Rewalu dla spragnionych relaksu i odpoczynku mamy SPA przy ulicy Klifowej. Dla tych, którzy wolą aktywnie spędzać czas w pochmurne dni polecamy nowoczesne i dobrze wyposażone hale sportowe, które znajdują się przy ul. Szkolnej. Szukając atrakcji w pochmurne dni w Rewalu możemy wybrać się do oceanarium, które znajduje się obok dworca PKS, albo do pobliskiego wesołego miasteczka w centrum. Przy ulicy Słowackiego obejrzeć można wielką wystawę zbudowaną w całości z klocków Lego, która jest otwarta od 12 do 20. Budowa zajęła nam całe życie – mówi jej współtwórca Cezary Siwek. Najstarszy klocek Lego pochodzi z 1952 roku. Wystawa znajduje się akurat w Rewalu, ponieważ autorzy to jego stali wakacyjni bywalcy. Jako sposób na nudę naprawdę polecamy. W oddalonej 2 km od Rewala miejscowości Trzęsacz jest wiele 22 atrakcji dla turystów. Jedną z nich jest multimedialne Muzeum Na 15 Południku im. Władysława Jagiełły, w którym usłyszymy interesującą historię o gotyckim kościele. Ruiny tej świątyni mieszczą się na klifowym brzegu, co może zaciekawić wielu z Was. Dobrym pomysłem na spędzenie czasu z rodziną jest minigolf, na który możemy się wybrać do Trzęsacza. Miłośników historii i architektury powinien zainteresować Pałac w Trzebiatowie. Jest to rezydencja w stylu klasycystycznym powstała z przebudowanego zamku, którego historia sięga XII wieku. Ciekawostką jest, że 1690 roku w tym zamku gościł sam Fryderyk I Pruski, elektor Brandenburgii z dynastii Hohenzollernów. W czasie wakacyjnej nudy, spowodowanej złą pogodą zachęcamy do odwiedzenia w Niechorzu Parku Miniatur Latarni, który mieści się przy ulicy Ludnej. Park jest otwarty dla zwiedzających codziennie od godziny 10 do 19. Przewodnicy przybliżą turystom historię latarnictwa morskiego od zarania dziejów aż po dziś. Miniaturki latarni zostały wykonane w skali 1:10 i idealnie przedstawiają nawet najmniejsze szczegóły latarni począwszy od Krynicy Morskiej aż po Świnoujście. Będąc w Niechorzu obowiązkowo trzeba zobaczyć wspaniały 45metrowy zabytek, który powstał w 1866 roku. Z balkonu tej latarni morskiej można podziwiać wspaniałą panoramę. Ostatni remont budowli miał miejsce w 2008 roku, kiedy naprawiono wszystkie usterki i teraz bez strachu można pokonać 210 stopni. Dla wszystkich, którzy lubią nocne wypady pobyt w Rewalu także nie będzie nudny W wielu miejscach można spróbować swoich sił na parkiecie, choćby w klubie California, czy pójść do ośrodka Bałtyk i wziąć udział w karaoke. RAFAŁ STANISZEWSKI, TOMASZ CHMIELEWSKI Fot. Karolina Marchewka, Agata Zielińska HISTORIA Stary Rewal Znany, nadmorski kurort. Miejscowość wypoczynkowa położona na Pobrzeżu Szczecińskim, którą podczas wakacji odwiedza blisko 200 tys. turystów. Jednak czy ktokolwiek pamięta Rewal z dawnych lat? Trochę historii Biskup Otto z Bambergu, już pod polskim zwierzchnictwem chrystianizował tereny gminy Rewal od 1123 roku. Od 1181r. Pomorze stało się lennem niemieckim. Istniały trzy z siedmiu obecnych miejscowości wchodzących w skład gminy Rewal, tj. Pustkowo, Śliwin i Niechorze. Pięćset lat później zadomowili się tutaj Szwedzi. Kolejna nacja, jaka się tu pojawiła to Kozacy. Planowali oni osadzić się na terenach gminy na przestrzeni lat 1758-1761. W XIX wieku miasto zaszczyciły swą obecnością oddziały Napoleona. Od 1811 roku, Rewal podlegał administracji pruskiej. Gmina się rozwija Lata 30-te to znaczny rozwój po okresie wielkiego kryzysu. W 1932 roku Ewald Paul otworzył biuro podróży i wypożyczalnię samochodów w Rewalu. Budowano korty tenisowe, dbano o wygląd miejscowości. W 1934 roku postawiono w Rewalu pomnik poległych w I Wojnie Światowej, który znajdował się na placu pod ówczesnymi cieplicami. Kilka lat przed wojną powstały tzw. falochrony, czyli ostrogi, które miały chronić przed niszczącymi działaniami morza. Na Placu Zdrojowym w okresie letnim co tydzień organizowano dla letników koncerty. Jednak tylko bogaci mogli sobie pozwolić na wypoczynek nad morzem. Dużym udogodnieniem, które zwiększyło zarówno sprzedaż ryb, jak i napływ turystów, było w 1896 roku otwarcie kolei wąskotorowej. Turystyka sprawiła, że Rewal rozwijał się najszybciej w okolicy! Z uwagi na letników, w Rewalu w latach 19061908 powstały oddzielne zakłady kąpielowe, dla kobiet i mężczyzn. Wczoraj i dziś Dzisiaj przez gminę przebiegają trzy szlaki turystyczne. Najdłuższy, Europejski Szlak Dalekobieżny, liczący sobie prawie 12 km, przebiega przez większą część Pomorza Zachodniego, w tym przez Trzęsacz, Pobierowo, Niechorze, Pustkowo i Rewal, czyli pięć z siedmiu miejscowości w gminie Rewal. Gmina posiada siedem zabytków wpisanych do rejestru zabytków, objętych ochroną prawną. Należą do nich min. Kolej wąskotorowa, Latarnia Morska i Ruiny kościoła w Trzęsaczu. W gminie funkcjonuje również Muzeum Rybołóstwa Morskiego, zlokalizowane na terenie Niechorza. Ekspozycja otwarta na zakończenie II Wojny Światowej ukazuje specyfikę zawodu rybaka, kultury pomorskie oraz łodzie rybackie, które rybacy przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie. Wsiąść do pociągu, byle jakiego… Turyści nie zastanawiają się nad historią miejsc, do których przyjeżdżają. Interesują ich bardziej standardy pensjonatów, w których będą spędzać czas, ilość restauracji czy pogoda. – Nie interesowałem się Rewalem. Mój przyjazd tutaj nie był planowany, pewnego dnia wieczorem postanowiliśmy ze znajomymi, że jedziemy nad morze. Spakowaliśmy się i nazajutrz rano już nas nie było – mówi Rafał z Wrocławia. Trochę inaczej wygląda sprawa jeśli chodzi o kolonie czy obozy. Posiadam ogólną wiedzę na temat mojego kraju, i co za tym idzie, polskiego Wybrzeża – mówi uczennica gimnazjum, Joanna z Warszawy. – Przed wyjazdem patrzę, czy spakowałam kostium kąpielowy, ulubioną książkę, laptopa i olejek do opalania. Nie mam czasu na przeszukiwanie Internetu w celu dowiedzenia się czegoś o miejscu, gdzie spędzę dwa tygodnie kolonii – dodaje. – Wakacje dla młodych ludzi to czas odpoczynku i tzw. „chill outu”. Chętnie jednak kupię przewodnik i poczytam o historii Rewala – dodaje. Na moje pytanie o historii Rewala odpowiedziała również pani Ziuta, mieszkanka Rewala. – Mieszkam w tej gminie od dziecka. Przeżyłam tutaj II Wojnę Światową, okupację, kryzys i wiele, wiele innych – mówi. – Czasem spacerując po Rewalu ) 23 ŚWIEŻYM OKIEM i widząc tłumy turystów, zastanawiających się, w której restauracji zjeść pizzę, czy do którego lokali udać się późnym wieczorem, przypominam sobie stare, dobre czasy. Chodząc po placu, niedaleko fontanny, widzę jego stan sprzed 50 lat. Był tam wtedy stary, drewniany dom. Lubię te spacery. Wtedy nie było zdjęć, komórek czy Facebook’a. Zapamiętywałam wszystkie obrazy i mam je w głowie. Zostały mi one do teraz, i mam do czego wracać – opowiada pani Ziuta. KAROL MOLENDOWSKI, PRZEMEK SINKIEWICZ fot. Archiwum Coś dla duszy Born Villain to krążek, który bywa nazywany „comebackiem” Mansona. Po dwóch ostatnich płytach – Eat Me, Drink Me (2007) i The High End of Low (2009), przyszedł czas właśnie na Born Villain. Po kilku godzinach spędzonych z „urodzonym antychrystem” mogę stwierdzić, że jest on moim ulubionym artystą. Dostałam coś zupełnie innego, lepszego. Album, na jaki Mansona stać, który pasuje do klimatu postaci, image’u zespołu, album mocny, gitarowy i drapieżny. „Avatar” Świat, w którym rozgrywa się akcja filmu to księżyc Pandora, krążący wokół bliżej nieokreślonej planety. Glob, mimo, że stosunkowo niewielki, pełen jest drogocennego minerału, którego kilogramowa bryłka 24 warta jest dwadzieścia milionów dolarów! Właśnie z tego powodu, ziemianie postanawiają zorganizować ekspedycję wydobywczą. Po przybyciu na Pandorę, przekonuje- my się, że mieszkają tam istoty zwane Na’vi. Część ludzi decyduje się zbadać ich kulturę, zachowania oraz zwyczaje. Ich odkrycia mogą przynieść zaskakujące efekty. ROZRYWKA Wspaniała opowieść przygodowa przeplatana romansem głównych bohaterów. Moim zdaniem „Avatar” jest najlepszym filmem na wakacyjne wieczory. Stefan Chwin, „Złoty pelikan” W swojej powieści Stefan Chwin przedstawia historię wykładowcy prawa, który stracił wszystko i stał się żebrakiem. Mężczyzna miał rodzinę i pracę, wiódł spokojne życie. 1. Dziedzina Otylii Jędrzejczak. 2. Sławomir Szmal to... 3. Jeżdżą na nim kolarze. 4. Do kopania, rzucania lub niewielka do cięcia drewna. 5. Pluszak, zabawka. 6. Inaczej konkurent. 7. Otrzymujesz je za poprawne odpowiedzi na teście. 8. Andrzej... – tenisista stołowy. 9. Zimą maluje na oknach wzory. 10. Ławka... – dla tych, którzy nie są w głównym składzie. 11. W piłce nożnej nie można używać... Wszystko zmieniło się w chwili, kiedy zaczął podejrzewać, że przez jego błąd niedoszła studentka popełniła samobójstwo. Rozwiązując zagadkę śmierci dziewczyny, odnajduje prawdę o sobie. W książce poruszone zostały kwestie sumienia, religijności i poczucia odpowiedzialności. Jest to pozycja, która skłania czytelnika do refleksji. Mimo, że w książce poruszane są tematy poważne czyta się ją przyjemnie. Zmienia ona podejście do ludzi bezdomnych, niechcianych. Polecam wszystkim, którzy maja ochotę na ambitną książkę. „Kobieta na krańcu świata cz.1” Martyna Wojciechowska przemierzyła kulę ziemską w poszukiwaniu bohaterek do swojej najnowszej książki „Kobieta na krańcu świata”. Książka składa się z reportaży ukazujących cztery fascynujące kobiety, i ich kulturę. Bohaterkami tej powieści są m.in. Carmen Rojas która walczy na ringu z mężczyznami i w ten sposób zarabia na utrzymanie siebie i dwójki dzieci. oraz So Tonh, która codziennie wyrusza ona napole minowe ze świadomością, że może juz nigdy nie zobaczyć swojej rodziny. W swojej książce Martyna Wojciechowska podpatruje ich codzienne życie, poznaje ich pasje i marzenia. Opisuje losy tych niezwykłych kobiet oraz szuka odpowiedzi, dla- czego tak, a nie inaczej się one potoczyły. „Kobieta na krańcu świata” to idealna książka do poczytania na plaży czy na letnie wieczory. Serdecznie polecam! WERONIKA MARKOWSKA Fot. internet Krzyżówka PAULINA BOŃCZAK źródło: Internet HASŁO: .................................................................... 25 ROZMAITOŚCI Kącik Wiedzy Bezużytecznej 32-letni Russell Shirley zmarł na atak serca po tym jak przez 72 godziny nie odchodził od komputera, gdzie grał w Diablo III. &&& Zapping – rozrywka polegająca na przeskakiwaniu z kanału na kanał w odbiorniku telewizyjnym. &&& Statystycznie co dwa, trzy dni w Polsce powstaje tablica lub pomnik ku czci ofiar katastrofy w Smoleńsku. &&& Przeciętny człowiek śmieje się około 13 razy dziennie &&& Tylko 2 procent ludzi ma naturalne blond włosy. &&& Z Titanica ocalono pięć psów i świnię. &&& Sen trwa zaledwie 23 sekundy. Większość błyskawicznie zapominamy. &&& Żucie gumy poprawia koncentrację. Pierwsze efekty odczuwamy po kwadransie żucia. &&& „Przeciętny” człowiek ma 28 lat,, jest praworęczny, nie ma konta w banku, jest Chińczykiem, i ma telefon komórkowy. &&& W amerykańskim Stanie Oregon zabronione jest gwizdanie pod wodą. &&& W latach 30. XIX wieku ketchup był sprzedawany jako lekarstwo. &&& Koty nie znają smaku słodyczy. &&& Umiejętność zwijania języka w rurkę to cecha dziedziczna. &&& Co trzecia osoba, która żuje miętową gumę, kicha. 26 &&& Rodzice Elvisa Presley’a kupili gitarę na dziesiąte urodziny syna, ponieważ była tańsza od roweru. &&& &&& Żeby spalić kalorie zawarte w dużej Coli, Big Macu i porcji frytek, potrzeba 7 godzin intensywnego marszu. &&& Nowo narodzony kangur jest tak mały, że mieści się na łyżeczce do herbaty. &&& Wpatrywanie się przez pól godziny w niebieskie światło, działa jak wypicie trzech filiżanek kawy. &&& Dawniej poniedziałki uważano za dzień, który przynosi pecha, dlatego z początkiem tygodnia nie wyruszano w podróż a ważne sprawy odkładano na później. &&& Tom i Jerry oryginalnie nazywali się Jasper i Jinx. &&& Węgorz, który posłużył do włączenia świateł na nowojorskiej Wystawie Światowej w roku 1939, został wpisany na listę członków związku zawodowego elektryków. &&& Kurczak jest najbliższym żyjącym krewnym tyranozaura Przez całe życie zjadamy ok. 27 ton jedzenia. Dla porównania tyle waży 5 słoni. &&& Na Igrzyskach Olimpijskich w 1920 roku w meczu piłki wodnej pomiędzy Włochami a Szwecją, tylko jeden włoski piłkarz wszedł do wody.....dla reszty woda w basenie była za zimna. AGATA POMIETŁO SUDOKU ROZKOSZE ŁAMANIA GŁOWY Rys. Agnieszka Pukacz Horoskop Baran (21.03-20.04) Możesz liczyć na przypływ energii, dzięki czemu zrealizujesz wszystkie swoje plany. Wykorzystaj to i wybierz się na siłownię. To najwyższy czas, aby popracować nad kondycją fizyczną. Byk (21.04-21.05) Nie podejmuj pochopnych decyzji, szczególnie w sprawach finansowych. Naucz się odmawiać. Nie udawaj, że w Twoim związku wszystko jest w porządku! Najwyższy czas na poważną rozmowę z partnerem. Bliźnięta (22.05-21.06) Teraz tylko od Ciebie zależy jak ułoży się Twoje życie. Przemyśl, czy ostatnio nikogo nie uraziłeś. Przeprosiny nic nie kosztują, a wiele mogą naprawić. Rak (22.06-23.07) W Twoim życiu pojawi się znajomość z przeszłości. To, czy zostanie z Tobą na dłużej zależy już od Ciebie. Pozbądź się niepotrzebnych złudzeń i spodziewaj się informacji, która prawdopodobnie zmieni Twoje plany wakacyjne. Lew (24.07-23.08) W pracy spodziewaj się podwyżki lub premii, Twoja ciężka praca zostanie wynagrodzona. Czeka Cię podjęcie trudnej decyzji. Zanim ją podejmiesz, przeanalizuj wszystko jeszcze raz dokładnie. Panna (24.08-23.09) Może to czas, aby odpocząć od spotkań towarzyskich i zrelaksować się przy książce? To będzie wspaniała okazja, aby przemyśleć ważne sprawy. Jedna rozmowa z bliską osobą może pomóc Ci zrealizować swoje cele. Waga (24.09-23.10) Nowa znajomość może przerodzić się w przyjaźń lub w miłość. To już zależy od Ciebie. Przestań kierować się stereotypami, które mogą zamieszać w Twoim życiu. Skorpion (24.10-22.11) Szczęście Ci dopisze. Zagraj na loterii. Nie obawiaj się kompromisów, które mogą polepszyć Twoje relacje z partnerem. Strzelec (23.11-21.12) Możliwe, że otrzymasz propozycję nowego stanowiska w pracy. Nie podejmuj pochopnych decyzji, przemyśl wszystko dokładnie. Pomyśl o poprawieniu swojej kondycji fizycznej. Koziorożec (22.12 – 19.01) Nie podejmuj decyzji za swojego partnera. Nie siedź cały czas w domu. Spotkanie ze starymi przyjaciółmi dobrze Ci zrobi. Uważaj na to, co słyszysz od innych ludzi, nie wszystkim należy wierzyć. Wodnik (21.01-19.02) Los będzie Ci sprzyjał. Znajdziesz sposób, dzięki któremu zdobędziesz swój cel. To dobry czas, aby zadbać o siebie, pójść na spacer, zacząć się zdrowiej odżywiać. Ryby (20.02-20.03) Nie obiecuj nikomu tego, czego i tak nie zrobisz. W ten sposób, możesz urazić wiele osób. Lepiej od razu powiedzieć prawdę. Możesz spodziewać się zainteresowania płci przeciwnej. JULIA BURDZEL Sprzedam działkę siedliskową w uroczej wsi letniskowej, 10 km do plaży w Pobierowie: kontakt: [email protected] lub tel. 501 070 585 REKLAMA 27
Podobne dokumenty
Rewalacje - nr 2/2011
AO: CIPR rozpoczyna swoją działalność od początku czerwca, kiedy jeszcze nie ma tak dużo turystów. Ale to się zmienia w drugiej połowie miesiąca, kiedy ich przybywa. Przyjeżdżają i mówią „o, fajnie...
Bardziej szczegółowo