Przed potopem - MOK Legionowo

Transkrypt

Przed potopem - MOK Legionowo
Przed potopem
Młodziutkiej Marinie Vlady było do twarzy nawet w sukience z gazet. Mam na myśli
fragment filmu Przed potopem. Filmowi krewni Mariny, ojciec i brat, namiętnie
rozpolitykowani, żywili się gazetową paszą. Marina podkradła im stos dzienników, by
sfastrygować z nich sukienkę, i spowita w papier pokazała się swym mężczyznom jako niemy
wyrzut, że o nią nie dbają. Oto dziewczyna zaniedbana do tego stopnia, iż stać ją tylko na
papierowe odzienie. Brat zajęty był właśnie szukaniem po wszystkich kątach bezcennych dlań
pism i lamentował z racji stwierdzonych strat i braków, luk i ubytków, gdy z sąsiedniego pokoju
wyszła Marina. Chłopak jął się wczytywać w jej biust, brzuch i biodra. Znalazł swoje ukochane
artykuły, już tylko ich skrawki i oburzył się na taki wandalizm. Daleki od tego, by podziwiać jej
posągowe kształty, wziął siostrę za łokieć i obrócił nią jak manekinem. W przygarbionej
postawie, ze wzrokiem wlepionym w gazetowe nagłówki na plecach i na wypukłościach poniżej
wypatrywał czegoś konkretnego: wiadomości o ostatnich doświadczeniach nuklearnych. Na
seksbombie szukał informacji o wodorowej bombie.
Byłem ofiarą psychozy wojennej. Rok 1960: codziennie kupowałem gazetę, nie po to, by z
kimś politykować, lecz by się dowiedzieć, ile mi jeszcze życia pozostało. Ile upłynie czasu do
chwili, gdy wystartują rakiety z nuklearnymi głowicami.
Czy można, żyjąc w takiej atmosferze, układać plany na przyszłość? Nie pozostaje nic
innego, tylko żyć z dnia na dzień, nie patrząc poza koniec własnego nosa. Jak łatwo mógłbym
usprawiedliwić swoją ówczesną bierność i lenistwo. Uczyć się, studiować z myślą o czekającym
mnie za cztery lata dyplomie, podczas gdy już jutro szlag może wszystko trafić – nonsens.
Zapisać się do spółdzielni mieszkaniowej, odkładać pieniądze na mieszkanie w sytuacji, gdy
bombka prawdopodobnie zdmuchnie dom jeszcze przed „oddaniem go do użytku” – absurd. A
już szczytem absurdu byłoby żenić się. Życie po najmniejszej linii oporu – tylko to pozostało
młodemu człowiekowi
Ale jak długo można się bać? Dla samej higieny psychicznej należało wyrzec się gazet i
radia. I tak po upływie dwóch lat stałem się kompletnie „apolityczny”. Pojęcia nie miałem, co się
dzieje w świecie. Poznawszy dziewczynę wykształconą muzycznie spędzałem z nią czas na
muzykowaniu. Polityka została wyparta przez muzykę.
Jesień roku 1962 i moja kolejna wizyta w domu muzykalnej Jadzi. Wszedłszy do pokoju
wyposażonego w pianino, gramofon i kolekcję płyt zastaję oprócz mojej przyjaciółki nie
znanego mi typa. Jak wynika z prezentacji, ten śniady brunet jest ciotecznym bratem jasnowłosej
Jadzi. Wybiera się do wojska, został właśnie zmobilizowany i kto wie, może już jutro będzie w
ogniu? Brunet zachowuje się tak, jakby ten październikowy dzień roku 1962 dał się porównać z
ostatnim dniem sierpnia roku 1939. Nastrój młodzieńca można by określić jako straceńczy. Nie,
nie robi wrażenia kogoś załamanego, wprost przeciwnie. Skłonny raczej szaleć, używać życia
póki czas, „bo za sto lat nie będzie nas”. Co tam za sto lat, za kilkanaście godzin skończy się,
być może, wszystko. Kto wie, co zastaniemy jutro, obudziwszy się. To wielce prawdopodobne,
że już jutro będzie wojna. Trzecia wojna światowa wisi na włosku.
Toteż ich pożegnanie przepełnia wyjątkowa – nawet biorąc pod uwagę pokrewieństwo –
czułość. No, ale sama sytuacja jest wyjątkowa i czyni naturalnym owo całowanie w usta,
rozgrywające się tuż przed mymi oczami.
Po powrocie do domu włączyłem radio i po raz pierwszy od wielu miesięcy wysłuchałem
wiadomości. Był to punkt kulminacyjny kryzysu karaibskiego. Wciąż trwała blokada Kuby i cały
świat w napięciu oczekiwał moskiewskiej reakcji.
Do refleksji natury ogólnej dołączyły wrażenia z niedawnej wizyty. Doznałem podwójnego
olśnienia. Obie sytuacje – ta na świecie i ta, jaka miała miejsce w pokoju z pianinem, płytami i
gramofonem – ukazały mi się w nowym świetle. Sytuacja międzynarodowa nie jest taka
bezpieczna, jak sobie wyobrażałem, a ten brunet nie jest wcale spokrewniony z Jadzią, jak mi to
przedstawiono. Innymi słowy, świat został przywiedziony na krawędź przepaści, a ja –
ozdobiony parą rogów.

Podobne dokumenty