Leśna kotka

Transkrypt

Leśna kotka
1
Leśna kotka
Pewnego razu żyła sobie pewna kotka. Nazywała się Róża. Była bardzo
inteligentną kotką. Przyjaźniła się z różnymi zwierzętami leśnymi. Uwielbiała
opowiadać o tym, jak znalazła się w lesie i jak toczyło się jej życie w domu.
A więc było tak, zaczęła Róża. Urodziłam się u hodowcy kotów. Kupiła mnie
pewna rodzina z dwójką dzieci. Hania miała 3 latka, a jej brat Darek 5 lat. Jednak
nie lubiłam towarzystwa Hani i Darka. Ciągle za mną chodzili i mnie szturchali. I nie
lubiłam jak mnie podnosili, to było najgorsze! Opowiadała Róża. Za to ich rodzice
byli spokojni i fajni w sam raz dla mnie. Upominali Hanię i Darka, żeby zostawili
mnie w spokoju, ale to nic nie dawało. Pewnego dnia, kiedy jedli obiad Hania ciągle
narzekała, że nie lubi żurku i chce się pobawić ze mną. Lecz rodzice surowo zabronili
jej wstać od stołu dopóki nie zje obiadu, więc skorzystałam z nieuwagi i wymknęłam
się przez kocie drzwiczki. Przemknęłam przez ogród i weszłam do krzaka jeżyn i
wtedy zauważyłam coś, czego jeszcze nie widziałam. W ogrodzeniu pod krzakiem
jeżyn była dziura, obwąchałam ją i ku mojemu zdziwieniu nie miała żadnego
zapachu. Postanowiłam powiększyć otwór i zobaczyć, co jest po drugiej stronie. Nie
wierzyłam własnym oczom, przede mną była ulica. Opowiadała dalej Róża. Nie
wiedziałam czy się wycofać czy iść dalej, ale chciałam poznać okolicę, więc poszłam
przed siebie. Ruchliwa ulica mi nie odpowiadała, więc nie poszłam dalej tylko
zawróciłam i poszłam do domu. Wiedziałam, że zastanę krzyki Hani i tak było. Kiedy
weszłam do domu Hania krzyczała na cały głos! Gdzie jest kotek? Gdzie jest kotek?
Bałam się zamiauczeć, ponieważ nie dałaby mi spokoju. Jednak nie chciałam robić
jej przykrości, więc cichutko miauknęłam. Rzuciła się na mnie, a Darek, ponieważ
miał już 5 lat, więc tylko mnie pogłaskał. Darek dwa tygodnie temu skończył 5 lat i
nie był już tak bardzo nieznośny jak Hania.
Był wieczór, Hania i Darek już spali, a ja rozmyślałam jak uciec. Widziałam za
domami lasek, który wyglądał cicho i spokojnie. Jednak nie widziałam tam żadnego
przejścia. Każdego dnia wypatrywałam, aż w końcu wypatrzyłam. Trochę dalej,
2
między szkołą, a jakimś domem, była wąska ścieżka prowadząca do lasku. Była za
wąska, aby przejechał po niej samochód i wyglądało na to, że mało osób chodziło po
ścieżce.
Myślałam żeby uciec w nocy, bo to byłoby najlepsze, ale było za zimno żeby
wychodzić na dwór, a na noc zamykali mi kocie drzwiczki, więc nie było szans
żebym uciekła w takich warunkach. W końcu wymyśliłam plan. Kiedy jedli obiad
przekradałam się do tylnych drzwi i wyszłam do ogrodu. Tam pognałam do krzaka
jeżyn i przeszłam na drugą stronę. Spoglądałam na ścieżkę, którą widziałam
wczoraj. Zapamiętałam ją trochę inaczej, lecz się tym nie przejmowałam. Przeszłam
na drugi koniec ulicy i skręciłam w uliczkę prowadzącą do lasku. Teraz dróżka
wydawała się bardzo długa. Była również kręta i bardzo wyboista. Nie widziałam
także żadnych poidełek, z których można by się napić, a było bardzo gorąco i bardzo
chciało mi się pić. Ale już za sobą słyszałam nawoływanie Hani i Darka, a także ich
rodziców. Pobiegłam więc ścieżką, po chwili nic już nie słyszałam.
Podreptałam dalej w poszukiwaniu wody. Zobaczyłam ogromny dąb w pobliżu
ścieżki i podreptałam pod jego piękne, rozłożyste gałęzie. Tam skuliłam się w kłębek
i zasnęłam. Śniło mi sie, że jestem w domu i że jem karmę i piję wodę. Kiedy się
obudziłam byłam już wypoczęta, więc podreptałam dalej. Nagle coś zaszumiało,
rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam wielką rzekę, podbiegłam do niej z nadzieją,
że będę mogła się napić. Lecz woda była okropnie brudna, więc wróciłam na ścieżkę
i podreptałam dalej. Po dwóch godzinach byłam już prawie na miejscu. Robiło się
już ciemno. Kiedy weszłam do lasku odetchnęłam z ulgą.
Przywitał
mnie
Pan
Sowa,
dyrektor
tego
lasu.
Powiedział,
że
mogę
zamieszkać u niego, dopóki nie znajdzie dla mnie domu. Pan Sowa kazał wszystkim
jeleniom i łosiom przynieść długie gałęzie, a dzikim osom dużo żywicy, a to
wszystko przed zachodem słońca. Pan Sowa powiedział, że planuje przyczepić
gałęzie za pomocą żywicy do jego drzewa, abym mogła się wspiąć i u niego
zamieszkać dopóki nie znajdzie dla mnie domu. Po zachodzie słońca gałęzie były już
przyczepione. Wspięłam sie na drzewo do dużej dziupli Pana Sowy. Pan Sowa
pokazał mi miejsce, w którym będę spała. Było w rogu dziupli. Kiedy był wieczór
zasnęłam na swoim legowisku.
3
Rano obudził mnie Pan Sowa i powiedział, że znalazł małą jaskinię blisko
owocowego drzewka, w której mogłabym zamieszkać. Powiedział też, że jest blisko
jego drzewa i że będę mogła go odwiedzać. Po południu przeprowadziłam się do
małej jaskini. Bardzo mi się tam spodobało. Wspięłam się na drzewko owocowe i
zerwałam kilka gruszek, a następnie wróciłam do jaskini i schowałam gruszki w
kącie i zwiedziłam mała jaskinię. Bardzo mi się spodobała. Kiedy był już wieczór
wyciągnęłam jedną gruszkę i ugryzłam kawałek. Była dość smaczna, więc zjadłam
całą. Gdy byłam już najedzona poszłam spać.
Rano obudziłam się bardzo wcześnie, a ponieważ nie chciało mi się już spać,
wyszłam z jaskini próbując sobie przypomnieć, co miałam zrobić. Rozglądałam się
dookoła i przypomniało mi się, że miałam iść do Pana Sowy zapytać czy mogę
odwiedzić mój stary dom. Pan Sowa powiedział, że mam czas na powrót do jutra.
Jeśli przyjdę pojutrze będzie wielki festyn nornic, które na pewno zechcą zająć moją
jaskinię. Zgodziłam się, że wrócę jak najszybciej.
Podreptałam ścieżką z powrotem poszukując znanych mi rzeczy, aż w końcu
usłyszałam szumiącą rzekę, a po dwóch godzinach drogi ogromny dąb, pod którym
w czasie drogi do lasku się zdrzemnęłam. Aż w końcu dotarłam do końca ścieżki.
Podreptałam chodnikiem, aż zobaczyłam mój stary dom. Usłyszałam też krzyki Hani
i Darka, którzy mnie zauważyli. Podbiegłam do bramki, aby mnie wpuścili, a potem
podreptałam do kocich drzwiczek i weszłam do domu. Podreptałam do miski z
karmą i wodą, miauknęłam i popatrzyłam z nadzieją na rodziców Hani i Darka, a oni
nalali mi wody i nasypali do miseczki karmy. Zjadłam i wypiłam, a później wylizałam
do czysta i wyszłam przez kocie drzwiczki. Podreptałam pod krzak jeżyn, aby wyjść
przez dziurę, jednak zauważyłam, ze jest załatana. Zdziwiłam się, bo myślałam, że
nikt jej nie odnajdzie, jednak rodzice Hani i Darka po moim zniknięciu przeszukali
całe ogrodzenie i zorientowali się, że pod krzakiem jeżyn jest dziura. Nie miałam jak
uciekać, w końcu, kiedy wyszli na spacer zostawili uchyloną furtkę, więc wymknęłam
się przez nią wbijając pazurki, żeby wiedzieli, że uciekłam właśnie przez nią.
Biegłam jak szalona, aż w końcu wbiegłam na ścieżkę i dotarłam do wielkiego
dębu, pod którym się na chwilę zatrzymałam. Odsapnęłam trochę i szybkim krokiem
pobiegłam dalej ścieżką. Jednak na rozwidleniu ścieżki skręciłam w złą stronę i nie
4
słyszałam już szumu rzeki. Pobiegłam więc na przód aż w końcu dotarłam do innej
części lasu. Kiedy zapuściłam się trochę głębiej zobaczyłam małą rzeczkę, która
miała bardzo czystą wodę i trochę dalej była jaskinia, która wyglądała podobnie do
tej, w której mieszkałam. Podeszłam do jaskini i zauważyłam drzewko owocowe. To
była moja jaskinia. Następnie poszłam do Pana Sowy zapytać się co to jest festyn
nornic. Pan Sowa powiedział, że trzy lata temu, kiedy nornice kopały tunele
natknęły się na nasz las i postanowiły uczcić to festynem, który odbywa się każdego
roku. Kiedy nadszedł dzień, w którym był festyn było dużo atrakcji, bo nornicom nie
brakowało sił.
Kiedy był już wieczór nornice poszły do swoich domów, a ja zasnęłam.
Rankiem obudziłam sie dość późno, a następnie wspięłam się na drzewko owocowe
żeby zerwać kilka gruszek. Zerwałam pięć i poszłam do jaskini, aby zjeść jedną z
nich. Kiedy już zjadłam wezwał mnie do siebie Pan Sowa i powiedział mi, że będę
mogła odwiedzać mój stary dom kiedy zechcę. Powiedziałam, że będę odwiedzać go
trzy razy w miesiącu. Pan Sowa powiedział, ze znalazł za moją jaskinią rzeczkę, a ja
powiedziałam, że odkryłam ją już wczoraj. Pan Sowa bardzo się ucieszył, bo nie
brakowało mi ani jedzenia ani picia, powiedział też, że wprowadził się jeden lis,
który zamierza być moim sąsiadem. Ja powiedziałam Panu Sowie, że nie
przeszkadza mi jego towarzystwo i może być moim sąsiadem.
Kiedy lis się wprowadził było dużo ruchu, ale już na trzeci dzień wszystko
wróciło do normy. Lis się przedstawił i powiedział, że ma na imię Wąsik, a ja
powiedziałam, że mam na imię Róża. Od tego czasu byliśmy nie tylko sąsiadami, ale
i przyjaciółmi. Bardzo dużo razy odwiedzaliśmy siebie nawzajem, a ja, tak jak
powiedziałam Panu Sowie, odwiedzałam mój stary dom trzy razy w miesiącu. I tak
zamieszkałam w lesie. Mały szop zapytał, dlaczego postanowiłam opuścić swój dom,
a ja powiedziałam, że towarzystwo Hani i Darka za bardzo mi przeszkadzało.
Koniec

Podobne dokumenty