Szczecin - Rocznik Chojeński
Transkrypt
Szczecin - Rocznik Chojeński
ROCZNIK CHOJEŃSKI Pismo historyczno-społeczne TOM VI Chojna 2014 1 KOMITET REDAKCYJNY Dorota Dobak-Hadrzyńska, Michał Gierke (sekretarz redakcji), Przemek Lewandowski, Robert Ryss, Radosław Skrycki (redaktor naczelny) RADA NAUKOWA: Prof. dr hab. Radosław Gaziński (przewodniczący; Szczecin), dr Eryk Krasucki (Drawsko Pom.), dr Marcin Majewski (Stargard Pom.), dr hab. Dariusz A. Rymar (Gorzów Wlkp.), dr Tomasz Ślepowroński (Greifswald) Kontakt z redakcją www.rocznikchojenski.pl [email protected] REDAKCJA WYDAWNICZA zespół TŁUMACZENIA NA JĘZ. NIEMIECKI Sonja Stankowski Fotografie na okładce: Kościół w Krzymowie (fot. R. Skrycki, 2012) Skład i druk Drukarnia KAdruk w Szczecinie www.kadruk.com.pl Wydawca Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita” w Chojnie ul. Żółkiewskiego 20, 74-500 Chojna Nakład 300 egz. ISSN 2080-9565 Wersja papierowa artykułów jest wersją pierwotną 2 SPIS TREŚCI Od redakcji ...................................................................................................................................... 7 Artykuły Bartłomiej Rogalski Główne kierunki badań nad okresem wpływów rzymskich w rejonie kolana Odry ............................11 Edward Rymar Chojeński dwór i zamek panujących w Nowej Marchii władców i ich urzędników ......................... 29 Edward Rymar Kilka średniowiecznych rodów rycerskich ziemi chojeńskiej, mieszkowickiej i trzcińskiej (Butz, Doberkow, Ellingen, Elzholtz, Velthane, Gustebiese, Jagow) ..............................43 Marcin Kuna Brama Świecka w Chojnie jako przykład nietypowej bramy wieżowej ............................................. 67 Dariusz Łukasiewicz Miasta polskie i pruskie na przełomie XVIII i XIX w. Część 1 ........................................................ 87 Ewa Gwiazdowska 113 Panorama Chojny – malowany pomnik dziejów miasta .................................................................... Bartosz Sitarz Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek Wojsk Ochrony Pogranicza na lądowym odcinku granicy państwowej w województwie szczecińskim 123 Cz. I: 1945–1948 ............................................................................................................................... Urszula Kozłowska Zespoły Opieki Zdrowotnej – nowy model w organizacji ochrony zdrowia 151 na przykładzie powiatu chojeńskiego (1973 rok) ............................................................................... Grzegorz Racinowski „Wymiana handlowa” na granicy polsko-niemieckiej na przykładzie regionu szczecińskiego w latach 1980–1989 ............................................................165 3 Henryk Andrzej Konkel Pięć wieków miasteczka Golenice ................................................................................................... 179 Teresa Błońska, Krystyna Leddin Miejska Biblioteka Publiczna w Chojnie ........................................................................................189 Michał Kupiec Krajobraz kulturowy doliny Rurzycy i jego przemiany w XIX-XXI wieku .......................................199 Wspomnienia Rosemarie Kumkar Ein sehr persönlicher Rückblick zum deutsch-polnischen „Projekt Wiederaufbau der Marienkirche in Königsberg/Neumark-Chojna” .................................221 Miscellanea Edward Rymar Dlaczego Chojna? ............................................................................................................................229 Marek Schiller Niezwykła aleja morwowa w Białęgach, w gminie Chojna ..............................................................237 Wojciech Iwańczak Regionalizm w epoce globalizacji ....................................................................................................251 Sylwia Kupiec, Ryszard Ratajczak Jak nowotomyślanie Chojnę odkryli... .............................................................................................257 Polemiki Michał Gierke Kilka uwag o chojeńskich młynach miejskich – na marginesie pracy E. Rymara ............................271 Edward Rymar Uwagi polemiczne do Kilku uwag o chojeńskich młynach miejskich ..............................................279 4 Bibliografia historii regionu za lata 2013/2014 (zestawiły Grażyna Kostkiewicz-Górska i Danuta Zielińska) ....................................................... 285 Paweł Migdalski Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego 301 „Terra Incognita” za rok 2013 ........................................................................................................... Statut Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego „Terra Incognita” w Chojnie uchwalony w dniu 4 października 2013 roku ...................................................................................309 Terra Artificum Andrzej Włodzimierz Śmiśniewicz ..............................................................................................319 Tadeusz Śmiśniewicz .....................................................................................................................325 DoDoHa ........................................................................................................................................329 5 Artykuły Michał Gierke Stan i perspektywy badań archeologicznych miasta Chojny (cz. 2)...................................................... Agnieszka Matuszewska Konstrukcje megalityczne z Golic.......................................................................................................... Antoni Porzeziński Wczesnośredniowieczna osada z VIII-IX wieku w Steklnie .................................................................. Edward Rymar Kolejne rodziny rycerskie ziemi chojeńskiej, trzcińskiej i mieszkowickiej w średniowieczu (Fiddichow, Plötz, Schwarzenholtz, Uchtdorf, Steinbeck, Werbelow, Werben, Witte) ....................... Marcin Kuna Mury miejskie Trzcińska-Zdroju............................................................................................................ Grzegorz Jacek Brzustowicz Kilka uwag do zakresu obowiązków wojskowych drobnej szlachty z pogranicza Nowej Marchii i Księstwa Pomorskiego w XV-XVI wieku, na przykładzie panów z Granowa na ziemi choszczeńskiej .................................................................. Michał Gierke August Wilhelm Pracht – chojeński organista, kompozytor, organizator życia muzycznego............................................................................................ Ewa Gwiazdowska Dwa widoki Chojny z 1888 roku – karty z podróżnego szkicownika Theodora Kugelmanna ...................................................................... Magdalena Dźwigał Niepodległościowe organizacje młodzieżowe działające na terenie powiatu chojeńskiego w latach 1945–1956........................................................................... Paweł Gondek Inwigilacja gospodarcza prowadzona przez Urząd Bezpieczeństwa Publicznego i Służbę Bezpieczeństwa w Kostrzynie nad Odrą................................................................................... 6 Od redakcji W lipcu 2014 roku zainaugurowaliśmy nową serię wydawniczą – „Biblioteka Rocznika Chojeńskiego”. Pierwszym tomem jest praca pod red. Radosława Skryckiego Wokół PGR-u. Krzymów i jego mieszkańcy. To efekt dwuletniego projektu naukowego, realizowanego przez studentów z Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, którzy przeprowadzili wywiady z mieszkańcami Krzymowa oraz napisali wprowadzające eseje historyczne. Dodajmy, że to druga seria wydawnicza – po „Terra Incognita” – prowadzona przez nasze stowarzyszenie. Książka z założenia była publikacją non profit, a więc żaden z jej autorów nie otrzymał żadnej gratyfikacji. Należy jednak w tym miejscu podziękować instytucjom i osobom, które wsparły jej wydanie. Poniżej znajduje się lista darczyńców, dzięki którym książka mogła się ukazać drukiem i dzięki którym przybrała taką właśnie formę. Jest to lista niepełna, ponieważ nie wszyscy z Państwa chcieli, by ich nazwisko zostało upublicznione. Wszystkim Wam jednak serdecznie dziękujemy. Dziękujemy w imieniu swoim – wydawców, w imieniu autorów – studentów US oraz w imieniu czytelników, dla których, jak mamy głęboką nadzieję, publikacja była czymś znacznie więcej niż tylko zbiorem wspomnień mieszkańców pewnej popegeerowskiej wsi… Teresa Błońska Renata Gierke Zbigniew Greguła Eugenia Hajduk Aneta Iwan Andrzej Kaćkiewicz Wojciech Konarski Mieczysław Lisik 7 Krystyna Michasiuk Danuta Perz Marek Schiller Alicja i Zbigniew Skryccy Marcin Szydlowski Elżbieta i Wiesław Żelechowie oraz Bank Spółdzielczy w Chojnie Starostwo Powiatowe w Gryfinie 8 9 10 Bartłomiej Rogalski* Szczecin Główne kierunki badań nad okresem wpływów rzymskich w rejonie kolana Odry Słowa kluczowe: archeologia dolnego Nadodrza, okres wpływów rzymskich, gmina Mieszkowice Schlagwörter: Archäologie des unteren Odergebietes, Römische Eisenzeit, Gemeinde Bärwalde/Nm Badania nad okresem wpływów rzymskich (dalej: OWR) w rejonie kolana Odry, obejmującym okolice miejscowości Cedynia, Chojna i Moryń nie doczekały się niestety osobnej monografii. Obszar ten analizowany był przede wszystkim z perspektywy i w kontekście zjawisk kulturowych, jakie zachodziły na obszarze dwóch wielkich kompleksów kulturowych europejskiego Barbaricum, z którymi omawiane tereny Nadodrza graniczyły – kultury przeworskiej na wschodzie i kręgu nadłabskiego na zachodzie. Stąd też dolne Nadodrze ma dziś generalnie status tygla kulturowego, kumulującego elementy typowe dla wyżej wymienionych centrów kulturowych, a w mniejszej skali także dla kultury wielbarskiej oraz oddziaływań prowincjonalno-rzymskich i skandynawskich1. W ro* Bartłomiej Rogalski – dr, pracownik Muzeum Narodowego w Szczecinie, absolwent Instytutu Prahistorii UAM w Poznaniu. W latach 1999–2008 pracownik Ośrodka Naukowo-Konserwatorskiego Pracowni Konserwacji Zabytków w Poznaniu, od 2008 do teraz w Dziale Archeologii Muzeum Narodowego w Szczecinie. Od 2010 członek Zarządu Stowarzyszenia Naukowego Archeologów Polskich Oddział w Szczecinie 1 Np. B. Rogalski, Badania cmentarzyska w Czelinie, gm. Mieszkowice, pow. Gryfiński, stan. 23. Za- 11 Bartłomiej Rogalski zumieniu taksonomicznym jednostkę kulturową zajmującą w fazach OWR kolano Odry między ujściem Iny a ujściem Warty zdefiniowano w literaturze jako tzw. „grupę lubuską” – jednostkę kulturową o bardzo enigmatycznym charakterze ze względu na znikomy stan rozpoznania2. Bezzasadność dalszego stosowania w literaturze terminu „grupa lubuska” w świetle wyników badań cmentarzyska w Czelinie, gm. Mieszkowice, stan. 23 wyraziłem w innym miejscu3. W niniejszej pracy będzie on jednak stosowany z uwagi na jego ustaloną pozycję w literaturze. Przedstawiona przeze mnie propozycja „grupy czelińskiej” (cmentarzysko to wyczerpuje wszelkie kryteria stanowiska eponimicznego dla materiałów z dolnego Nadodrza i Ziemi Wkrzańskiej) wraz z prezentacją jej zweryfikowanego zasięgu terytorialnego i zdefiniowanej treści kulturowej jest postulatem dopiero co postawionym, czekającym na reakcję środowiska naukowego. Wspomniany fatalny stan badań ilustruje fakt, że de facto do początku XXI w. nie prowadzono w omawianym regionie stacjonarnych badań wykopaliskowych wykraczających programem poza prace interwencyjne. Efektem był brak stanowiska archeologicznego przebadanego w stopniu umożliwiającym zbudowanie pełnej skali zjawisk kulturowych (typologia zabytków, problematyka obrządku i chronologii materiałów) typowych dla OWR na obszarze dolnego Nadodrza4. Znane dotychczas materiały pochodziły ze stanowisk badanych ratowniczo bądź pozyskanych przypadkowo bez kontekstu. Stacjonarne badania wykopaliskowe prowadzono poza granicami omawianego obszaru5. Ten bez porównania zły stan badań nad OWR dotyczy zresztą całego obszaru dolnego Nadodrza oraz przyległych partii Pomorza Zachodniego i Przedniego. Kwestia ta od lat jest podnoszona w literaturze6. Priorytetem jest zatem podjęcie prac rys problematyki grupy lubuskiej, w: Nadodrzańskie spotkania z historią. Polsko-niemiecka konferencja naukowa, Czelin, gm. Mieszkowice, 2 marca 2013, red. A. Chludziński, Pruszcz Gdański, 2013. 2 R. Wołągiewicz Grupa lubuska, w: Prahistoria Ziem Polskich, t. 5, red. J. Wielowiejski, Wrocław– Warszawa–Kraków–Gdańsk, 1981, s. 205–209. 3 B. Rogalski Stan badań nad grupą lubuską, w: Nadodrzańskie spotkania z historią 2014. Polsko-niemiecka konferencja naukowa, Mieszkowice, 25 IV 2014, red. A. Chludziński, Pruszcz Gdański, 2013, s. 25. 4 R. Wołągiewicz Grupa lubuska…, s. 205. 5 R. Laser Die archäologischen Ergebnisse der Ausgrabung Wüste Kunersdorf, Kr. Seelow, w: Wüste Kunersdorf. Eine germanische Siedlung im mittleren Odergebiet, red. B. Gramsch, „Veröffentlichungen des Museums für Ur- und Frühgeschichte Potsdam“ 4/1968, Potsdam, 1971, s. 23–24; A. Leube Die römische Kaiserzeit im Oder-Spree-Gebiet, „Veröffentlichungen des Museums für Ur- und Frühgeschichte Potsdam”, 1975, nr 9, s. 178–180; A. Volkmann Badania akt – o historii badań archeologicznych w byłej Nowej Marchii i nowych perspektywach badań na dolnym Nadwarciu i Nadodrzu, „Archeologia Środkowego Nadodrza”, Zielona Góra, 2007, nr 5, s. 173–197. 6 G. Domański Okres przedrzymski i wpływów rzymskich we wschodnim Nadodrzu, w: Człowiek a środowisko w środkowym i dolnym Nadodrzu. Badania nad osadnictwem pra- i wczesnodziejowym”, 12 Główne kierunki badań nad okresem wpływów rzymskich... terenowych na stanowiskach z OWR w celu pozyskania dalszych źródeł, w miarę możliwości w ramach jednego programu badawczego7. Od momentu opublikowania, wraz z obszerną analizą, wyników prac wykopaliskowych na osadzie i cmentarzysku w Cedyni, pow. loco, stan. 9 i 158 nie ulegało wątpliwości, że dolne Nadodrze było w OWR areną bardzo specyficznych zjawisk kulturowych, generowanych – jak wspomniano – przez lokalizację grupy lubuskiej w obszarze styku dwóch wielkich centrów kulturowych OWR, tj. kręgu nadłabskiego i kultury przeworskiej. Przedmiotem dalszych badań powinno być zatem pytanie o wzajemny udział elementów obu tych jednostek kulturowych w materiałach grupy lubuskiej, a także o ewentualne kryteria wyboru takich, a nie innych elementów danego nurtu kulturowego. Pytanie to jest zasadne zwłaszcza w świetle odkrytych ostatnio na cmentarzysku w Czelinie zabytków o ewidentnie skandynawskiej proweniencji – broni i narzędzi, przy całkowitym braku wpływów skandynawskich w ceramice, o czym niżej. Poszczególne nurty kulturowe, kształtujące stylistykę zabytków grupy lubuskiej, omówiłem na podstawie analizy typologii materiałów z Czelina w innym miejscu9. Przypomnę jedynie najważniejsze konkluzje. Elementy nadłabskie rejestrowane są w Czelinie w fazach B1–C1a OWR i na obecnym etapie badań uznać je tam należy za zasadniczy komponent kulturowy10. Nurt nadłabski obecny jest red. L. Leciejewicz, E. Gringhmuth-Dallmer, Wrocław, 1996, s. 154; A. Leube Die „Gustower Gruppe” der frühen römischen Kaiserzeit. Forschungsgeschichte und Forschungsstand, w: Nadodrze w starożytności. Konferencja Grabice 23–30 czerwca 2004 roku, red. G. Domański, Zielona Góra, 2011, s. 91-115; E. Schultze Die Grabfunde und Bestattungssitten der römischen Kaiserzeit im unteren Odergiebiet – zum Forschungsstand, w: Człowiek a środowisko…, s. 143; E. Schultze Die Besiedlungsgeschichte und kulturelle Entwicklung des mittleren und unteren Odergebietes während der späten Kaiserzeit, w: Die spätrömische Kaiserzeit und frühe Völkerwanderungszeit in Mittel- und Osteuropa, red. T. Grabarczyk, M. Mączyńska, Łódź, 2000, s. 104; J. Schuster Wpływy wielbarskie na zachód od Odry, w: Nowe materiały i interpretacje. Stan dyskusji na temat kultury wielbarskiej, red. M. Fudziński, H. Paner, Gdańsk, 2007, s. 434. 7 Jako modelowy uznać można w tym przypadku program badań mikroregionów osadniczych z OWR w dolinie Parsęty i Wieprzy, prowadzony od lat 70 do 90 przez Instytut Prahistorii UAM w Poznaniu z inicjatywy prof. Jana Żaka. 8 R. Wołągiewicz Osada i grób z okresu rzymskiego w Cedyni nad Odrą, „Materiały Zachodniopomorskie”, 1961, nr 6 (1960), s. 97–158. 9 B. Rogalski Badania…; B. Rogalski Stan badań… 10 B. Rogalski, Badania…, s. 15–16, 23, ryc. 3: 1, 3–4, 6–7, s. 25, ryc. 5: 2–4, 6–7; dalej na temat elementów nadłabskich w grupie lubuskiej: T. Hauptmann, Das kaiserzeitlische Gräberfeld von Alt Lietzegöricke (Stare Łysogórki, woj. Szczecin), w: “…TRANS ALBIUM FLUVIUM” Forschungen zur vorrömischen, kaiserzeitlichen und mittelalterlichen Archäologie, Festschrift für Achim Leube zum 65. Geburtstag, red. M. Meyer, Radhen/Westfalen, 2001,s. 258–259; R. Wołągiewicz, Osada…, s. 126–127; R. Wołągiewicz Grupa…, s. 205, 208; Stan badań nad okresem rzymskim na 13 Bartłomiej Rogalski w obrządku pogrzebowym (przewaga pochówków popielnicowych)11, a ponadto manifestuje się także w ceramice przez zdecydowaną przewagę waz odpowiadających typom A.1.2 i A.4 w ujęciu A. von Müllera12 oraz stałą obecność zdobienia naczyń kółkiem zębatym13. Nadłabski charakter posiadają również fibule wariantów Almgren 10–14 i 13614, a zapewne także zapinki wariantów Almgren 77, 78 i 11015. Wpływy kultury przeworskiej16 najjaskrawiej manifestują w obecności uzbrojenia w wyposażeniu grobów. Jest to ryt obcy zarówno dla środowiska nadłabskiego w OWR, jak i dla obrzędowości kultury jastorfskiej, zajmującej wcześniej, w młodszym okresie przedrzymskim (dalej: MOPR), dolne Nadodrze17. Zjawisko depozytów broni na tych obszarach w fazie B1 OWR w literaturze od dawna łączone jest z presją tradycji kultury przeworskiej i traktowane jako wyznacznik zespołów grupy lubuskiej18. Tradycja przeworska obecna jest ponadto w obrządku pogrzebowym (m.in. liczne groby jamowe, grób popielnicowy Pomorzu, w: Stan i potrzeby badań nad młodszym okresem przedrzymskim i okresem wpływów rzymskich w Polsce, red. K. Godłowski, R. Madyda-Legutko, Kraków, 1986, s. 309. 11 T. Hauptmann, Das kaiserzeitlische…, s. 256–257; A. von Müller Formenkreise der älteren römischen Kaiserzeit im Raum zwischen Havelseeplatte und Ostsee, Berlin, 1957, s. 3–4; R. Wołągiewicz, Grupa…, s. 206. 12 A. von Müller, Formenkreise…, s. 6–8; por. też T. Hauptmann, Das kaiserzeitliche…, s. 258–259. 13 J. Schuster Lübsow. Älterkaiserzeitliche Fürstengräber im nördlichen Europa, „Bonner Beiträge zur Vor- und Frühgeschichtliche Archäologie“, Bonn, 2010, t. 12, s. 214, ryc. 86; R. Wołągiewicz, Osada…, s. 127. 14 T. Grasselt, Die Fibelformen Almgren I, 10–14 – Geschichte und Stand der Forschung, w: 100 Jahre Fibelformen nach Oscar Almgren. Internationale Arbeitstagung 25.–28. Mai 1997 Kleinmachnow, Land Brandenburg, red.: J. Kunow,Wünsdorf, 1998, s. 29–38; O. Gupte Die knieförmig gebogenen Fibeln der älteren römischen Kaiserzeit – Forschungsgeschichte und Forschungsstand, w: 100 Jahre Fibelformen…, s. 205, ryc. 1. 15 O. Almgren, Studien über die nordeuropäische Fibelformen der ersten nachchristlichen Jahrhunderte mit Berücksichtigung der provinzialrömischen und südrussischen Formen, Leipzig, 1923, s. 56; T. Hauptmann, Das kaiserzeitliche…, s. 260, tam dalsza literatura; A. von Müller, Formenkreise…, s. 24. 16 Szerzej na ten temat elementów przeworskich w Czelinie: B. Rogalski, Badania…, s. 16–18, 31, ryc. 11, s. 24, ryc. 4, s. 32, ryc. 12 – tam dalsza literatura. 17 M. i R. Wołągiewiczowie Uzbrojenie ludności Pomorza Zachodniego u progu naszej ery, „Materiały Zachodniopomorskie”, 1964, nr 9 (1963), s. 75; H. Machajewski Studia i materiały nad najdawniejszymi dziejami Równiny Gorzowskiej, Poznań, 2010, s. 109; E. Schultze Zur Verbreitung von Waffenbeigaben bei den germanischen Stammem um den Beginn unserer Zeitrechnung, „Bodendenkmalpflege in Mecklenburg”, 1987 (1986), s. 98; E. Schultze Die Grabfunde…, s. 148; R. Wołągiewicz Stan…, s. 309. 18 H. Machajewski, Studia…, s. 109; B. Rogalski, Badania…, s. 15, tam dalsza literatura; R. Wołągiewicz, Osada…, s. 141–142; R. Wołągiewicz Grupa…, s. 205–209; R. Wołągiewicz Stan…, s. 309. 14 Główne kierunki badań nad okresem wpływów rzymskich... z resztkami stosu i licznymi przystawkami19) oraz stylistyce i zdobnictwie naczyń. W najmniejszym stopniu nurt ten widoczny jest w typologii przedmiotów codziennego użytku20. Obecność elementów kultury przeworskiej datuje się w Czelinie na fazy A3 MOPR–B1 OWR. Jak wspomniano wcześniej, fuzja cech nadłabskich i przeworskich w zespołach zabytków stanowi główną cechę definiującą grupę lubuską od początku badań nad tą jednostką kulturową. Przyszłe badania nie zmienią zapewne tego obrazu. Inaczej nieco rzecz ma się z drugorzędnymi komponentami kulturowymi, jakimi są elementy kultury wielbarskiej oraz świadectwa wpływów skandynawskich i prowincjonalno rzymskich. Zagadnienie wpływu kultury wielbarskiej na stylistykę materiałów z Czelina, stan. 23 przedstawiłem w innej publikacji21. Przypomnę, że elementy wielbarskie notowane są tu w fazach B1b–B2 OWR, przy czym przez pierwsze lata badań (2004–2012) miały one charakter incydentalny. Zwłaszcza ostatnie dwa sezony badań (2013–2014) pozwalają znacznie rozwinąć ten wątek rozważań. Badana aktualnie północna partia nekropolii dostarczyła sporej serii zabytków o wielbarskiej proweniencji. Odkryty w 2013 r. ob. 104 zawierał popielnicę zdobioną typowym dla kultury wielbarskiej dookolnym ornamentem wygładzanych trójkątów na szorstkim brzuścu22. Ob. 104 zawierał ponadto m.in. dwie uszkodzone fibule oczkowate serii pruskiej, nawiązujące do wariantów Almgren 57–60, a także uzbrojenie w postaci miecza jednosiecznego odmiany Biborski D.1, umba typu Jahn 6 oraz imacza typu Jahn 6. Zespół datować należy na fazę B2 OWR. Zespół z ob. 104 jest świadectwem silnych wpływów tradycji kultury wielbarskiej w ceramice grobowej przy jednoczesnym braku tegoż wpływu na samą obrzędowość. Stylistyka pary fibul z tego grobu („wschodniopruskich”) wywodzona bywa także z tradycji kultury wielbarskiej23. Fibulę o analogicznej 19 Na temat obrządku pogrzebowego o proweniencji przeworskiej na zachód od Odry: A Leube Die „Gustower Gruppe”…, s. 92-93, ryc. 1, tam dalsza literatura; a także H. Keiling, Zu den Grabfunden der frührömischen Kaiserzeit als Ausdruck germanischen Siedlungsverhältnisse in Mecklenburg-Vorpommern w: Festschrift 20 Jahre Freie lauenburgische Akademie, red: W. Budesheim, Wentorf b. Hamburg, s. 90, 97, 104. 20 Przykładem jest zestaw przyborów do krzesania ognia o stricte przeworskiej proweniencji z ob. 3 – B. Rogalski, Badania…, s. 24, ryc. 4: 1–12; s. 26, ryc. 6: 2–3, 7–9; osobno na temat krzesiw tego typu: I. Peškař, K otázce účelu závěsných jehlicových bodců z doby řimsé, „Archeologické Rozhledy“, 1967, nr 19, s. 355–367. 21 B. Rogalski, Badania…, s. 18, 23, ryc. 3: 5 – tam obszerniejszy komentarz z literaturą. 22 R. Wołągiewicz, Ceramika kultury wielbarskiej między Bałtykiem a Morzem Czarnym, Szczecin, 1993, s. 21, tabl. 60:1 23 U. Pfeiffer-Frohnert, „Mit Augen am Fuß und mit Wulst statt Scheibe”. Verbreitung und Zeitstellung der der preußischen Nebenserie A57-60 und ihrer Variante,w: 100 Jahre Fibelformen… 15 Bartłomiej Rogalski formie, niestety także zachowaną w stanie uniemożliwiającym bliższą identyfikację, odkryto w sezonie 2014 w ob. 107, również z uzbrojeniem – m.in. z umbem Jahn 6 i grotem oszczepu. Ob. 116 z kolei, także odkryty w 2014 r., zawierał misę nawiązującą do typu Wołągiewicz XaA, czyli analogiczną do wcześniej znanego okazu ceramiki tego typu z ob. 56 w Czelinie24. Jak już wspomniano wyżej, nie odnotowano do tej pory w Czelinie wpływu kultury wielbarskiej na obrządek pogrzebowy, tj. jego birytualności. Warto przypomnieć, że pojawienie się obrządku szkieletowego na pobliskim cmentarzysku w Starych Łysogórkach T. Hauptmann określił jako wpływ obrzędowości kultury wielbarskiej25. Jedyny zarejestrowany dotychczas w Czelinie grób szkieletowy, ob. 47, łączyć należy raczej z wczesnymi wpływami kultury przeworskiej lub generalnie z oddziaływaniami południowymi26. Najbliższą analogią, potwierdzającą ten kierunek proweniencji, jest wczesny grób szkieletowy z Golic pod Cedynią, wyposażony w fibulę Almgren 68, rondel z brązu typu E 131 i situlę z brązu typu E 1827. Pojawienie się komponentu wielbarskiego w materiałach z Czelina traktować należy jako wypadkową szerszego zjawiska, jakim była ekspansja kultury wielbarskiej na ziemię lubuską i Pomorze Zachodnie w kierunku Odry w fazach B2–C1 OWR28. Zagadnienie to ma własną literaturę, do której odsyłam29. s. 127–129, ryc. 1–2. 24 B. Rogalski, Badania…, s. 18, 23, ryc. 3:5. 25 T. Hauptmann, Das kaiserzeitliche Gräberfeld…, s. 257. 26 Ob. 47 omówiłem z szerszym komentarzem w: B. Rogalski Badania..., s. 14; B. Rogalski Stan badań…, s. 21, ponadto w druku: B. Rogalski Grób szkieletowy z Czelina, gm. Mieszkowice, pow. Gryfino, stan. 23, ob. 47. Przyczynek do zagadnienia genezy grupy lubuskiej. 27 R. Wołągiewicz, Achim Leube, Die römische Kaiserzeit im Oder-Spree-Gebiet, Veröffentlischungen des Museums für Ur- Und Frühgeschichte, t. 9, Potsdam, 1975, ss. 227; w tym 16 rycin, 32 tablice, 4 tabele, 8 map oraz 1 kartogram, “Materiały Zachodniopomorskie”, 1975, nr 21, s. 381. 28 J. Schuster Wpływy wielbarskie…, s. 436; J. Schuster Wielbark-Przeworsk-Luboszyce. Z badań nad stosunkami kulturowymi na przełomie II/III wieku miedzy środkową Łabą a Odrą, w: „Nadodrze w starożytności. Konferencja Grabice 23–30 czerwca 2004 roku”, red. G. Domański, Zielona Góra, 2011, s. 151–153; L. Tyszler Panna z Deszczna, terra sigillata z cmentarzyska pod Gorzowem Wielkopolskim, w: „Terra Barbaria. Studia ofiarowane Magdalenie Mączyńskiej w 65. rocznicę urodzin”, red. A. Urbaniak, R. Prochnowicz, I. Jakubczyk, M. Levada, J. Schuster, Łódź–Warszawa, s. 820 – tam dalsza literatura. 29 H. Machajewski, Ze studiów nad formami osad z okresu rzymskiego w dorzeczu dolnej Odry. Przykład osady z Czarnowa, pow. Pyrzycki, woj. Zachodniopomorskie, w: „Z najdawniejszych dziejów. Grzegorzowi Domańskiemu na pięćdziesięciolecie pracy naukowej”, red. A. Jaszewska, Zielona Góra, s. 411; J. Schuster Die Westgrenze der Wielbark-Kultur und das Problem der sog. Kulturellen Einflusse aus dem östlichen Pomorze, Ethnographisch-Archäologisches Zeitschrift, 1996, t. 37, s. 399–422; J. Schuster Wpływy wielbarskie…; Wielbark–Przeworsk–Luboszyce. …, s. 141–161. 16 Główne kierunki badań nad okresem wpływów rzymskich... W powiązaniu z problematyką wpływów wielbarskich na grupę lubuską, a raczej ekspansji stylistyki wielbarskiej na tereny nadodrzańskie, rozpatrywać należy zagadnienie tzw. „grupy pyrzyckiej”, względnie „skupienia pyrzyckiego”, która zajmowała tereny Ziemi Pyrzyckiej i część Pojezierza Myśliborskiego30. Zdefiniowanie tej jednostki kulturowej było dość długim procesem ze względu na niejasny status kulturowy (brak pełnej publikacji) materiałów z kluczowego dla problematyki cmentarzyska w Prądnie, pow. Myślibórz31. Stanowisko to autorzy łączyli z grupą lubuską lub nie. Publikacja cmentarzyska w Prądnie przesądziła sprawę odrębnego statusu kulturowego „grupy pyrzyckiej”32. Materiały z tej nekropolii wyróżniają się silnymi nawiązaniami do kultury wielbarskiej oraz redukcją elementów przeworskich i nadłabskich – głównie brakiem uzbrojenia w obrządku pogrzebowym i wielbarską stylistyką ceramiki, przy jednoczesnym braku typowych dla kultury wielbarskiej grobów szkieletowych. Dookreślenie pojęcia „grupy pyrzyckiej” będzie jednym z zasadniczych zadań w przyszłości. Priorytetem jest poszerzenie bazy źródłowej przez badania wykopaliskowe, tym bardziej, że jest to nowa jednostka kulturowa o wciąż bardzo mglistych kryteriach wydzielania33. Wracając do zagadnienia ekspansji tradycji wielbarskiej na tereny nadodrzańskie, podkreślić trzeba, że na północ od Warty w materiałach grupy lubuskiej tradycja ta została zdecydowanie zredukowana dzięki wiodącej roli wpływów przeworskich. Na południe od Warty z kolei wpływy wielbarskie transmitowane były intensywnie wzdłuż doliny tej rzeki na zachód i dalej za Odrę. Złożoność zjawiska ilustrują z jednej strony materiały z badanej na początku XX w. osady w Kostrzynie (wówczas wieś Lagardesmühlen poza granicami miasta), datowane na odcinek B2–C1 OWR. Ceramika z tego stanowiska ma charakter nadłabski, brak natomiast, wnioskując na podstawie publikacji, okazów o stylistyce wielbarskiej34. Z drugiej strony materiały z położonych dalej na południe osad w Wüste Kunersdorf i Frankfurt‑Kliestow (okolice Frankfurtu i Lebus) wy30 H. Machajewski Zur Erforschung von kulturellem und siedlungsgeschichtlichem Wandel en Westpommern vom 1. Jh. v. u. Z. bis zum 5./6. Jh. u. Z., „Ethnographisch-Archäologische Zeitschrift“, 1999, nr 40, s. 244; H. Machajewski Studia…, s. 110–111, ryc. 3; H. Machajewski Ze studiów…, s. 404; J. Schuster Lübsow…, s. 208, ryc. 83; R. Wołągiewicz Stan…, s. 309. 31 G. Domański, Okres przedrzymski…, s. 154; A. Leube Die römische Kaiserzeit…, s. 60; R. Wołągiewicz, Cmentarzysko…, s. 87, ryc. 2.13, Grupa…, s. 205, 208; Stan..., s. 309. 32 T. Hauptmann, Das germanische Gräberfeld von Prądno, Kr. Myślibórz (ehem. Rahmhütte, Kr. Soldin), Poznań, 2002, s. 52–61, 70–71. 33 Zob. przyp. 30. 34 A. Kiekebusch Die altgermanische Siedlung von Lagardesmühlen bei Cüstirn, Prähistorische Zeitschrift, 1914, nr 6, s. 323. 17 Bartłomiej Rogalski kazują zgoła inną dynamikę absorbowania tych nurtów35. Na pierwszej z osad również przeważa ceramika o zdecydowanie nadłabskim charakterze, w fazach B1–B2 pojawiają się w ceramice także elementy stylistyki kultury przeworskiej, które zanikają zasadniczo w fazach C1 i C236. W fazie B2/C1 zaznaczają się ponadto w ceramice ewidentne wpływy kultury wielbarskiej37. Druga z przytoczonych osad wykazuje zbliżony porządek chronologiczny wchłaniania obcych elementów kulturowych, w tym przyswajania stylistyki wielbarskiej38. Zreferowane wyżej zróżnicowanie w dynamice przemian kulturowych na Nadodrzu po obu stronach ujścia Warty poruszane już było w literaturze39. Istnienie wysuniętej enklawy grupy lubuskiej w Górzycy nad Odrą należy rozpatrywać zapewne także w kontekście wyżej wzmiankowanych dynamicznych przetasowań kulturowych (migracji?) w regionie – co sugerowano już w literaturze40. Ostatnie badania stanowiska 20 w Górzycy, pow. Słubice, odsłoniły cmentarzysko grupy lubuskiej datowane już od fazy B1 po fazę C1 oraz nekropolię kultury wielbarskiej z faz B2–C141. Z kolei grupa gustowska, zajmująca w OWR obszar ujścia Odry, mniej więcej od ujścia Iny wraz z przyległymi terenami Pomorza Zachodniego i Przedniego (z Rugią), wykazuje niezwykłe nasycenie tradycją kultury wielbarskiej. Jest ona czytelna zarówno w nawiązaniach typologicznych samych materiałów, jak i w konsekwentnym odrzuceniu przeworskiej na wskroś obrzędowości związanej z deponowaniem broni w grobach42. Analogie z kulturą wielbarską postrzegane bywają, zwłaszcza od fazy B2, jako na tyle ścisłe, że można nadać grupie gustowskiej status zachodniej prowincji tejże kultury43. Kolejnym kierunkiem badań jest zatem wskazanie przyczyn tak silnej pozycji stylistyki i obrzędowości kultury przeworskiej na obszarze Nadodorza, pomiędzy Wartą a Iną, a także na Ziemi Wkrzańskiej, o czym niżej, wobec ewiR. Laser, Die archäologischen…; K. Marschalleck, Die ostgermanische Siedlung von Kliestow bei Frankfurt (Oder), „Prähistorische Zeitschrift“, 1939, nr 30, s. 253–307; A. Leube, Die römische Kaiserzeit…, s. 100–103. 36 R. Laser, Die archäologischen…, s. 58, 84, tabl. 9:7. 37 J. Schuster, Wpływy…, s. 436, 446, ryc. 7: 2, 3, 5, 7; Wielbark-Przeworsk-Luboszyce…, s. 151. 38 K. Marschalleck, Die ostgermanische…, s. 287, ryc. 24: d, e, s. 288–289, ryc. 25, s. 305–306. 39 G. Domański, Kultura luboszycka a kultura wielbarska,w: Kultura wielbarska w młodszym okresie rzymskim, red. J. Gurba, A. Kokowski, Lublin, 1989, t. 2, s. 130–131; J. Schuster Wpływy wielbarskie…, s. 436; J. Schuster Wielbark–Przeworsk–Luboszyce…, s. 151–152. 40 por. G. Domański, Kultura luboszycka a kultura…, s. 131. 41 K. Socha, J. Sujkowska-Socha Uzbrojenie społeczności grupy lubuskiej z cmentarzyska w Górzycy, pow. słubicki, w: Z najdawniejszych dziejów…, s. 225–27. 42 A. Leube Die „Gustower Gruppe”…, s. 103–105. 43 J. Schuster Wpływy wielbarskie…, s. 434. 35 18 Główne kierunki badań nad okresem wpływów rzymskich... dentnej ekspansji tradycji wielbarskiej na południe i północ od tego obszaru oraz fenomenu „grupy pyrzyckiej” o dalece „zwielbaryzowanym” modelu kultury na wschód od niego. Wydaje się, że punktem wyjścia mogą być w tym przypadku studia nad rolą obszaru kolana Odry, szczególnie okolic Cedyni, Chojny, a także Stargardu Szczecińskiego w generowaniu się cech kulturowych grupy lubuskiej. Dotychczas na tym właśnie obszarze zarejestrowano najwcześniejsze stanowiska grupy lubuskiej, datowane na fazę A3 MOPR – cmentarzysko w Czelinie, pow. Gryfino, stan. 23 (ob. 47); i osadę w Świętem, pow. Stargard Szcz., stan. 1044. Także w materiałach z fazy B1 OWR czytelne są elementy stylistyczne typowe dla MOPR, np. w stylistyce ceramiki z osady w Cedyni, stan. 945. Warto przypomnieć, że znane naczynie z tej osady, zdobione plastycznymi listwami zakończonymi ślimacznicami i ornamentem typowym dla Nadłabia, odznacza się zarazem wyraźnymi reminiscencjami stylistyki MOPR w mikromorfologii oraz stricte przeworską formą brzuśca46. Okolice Cedyni wydają się mieć szczególną rolę w kształtowaniu się grupy lubuskiej ze względu na atrakcyjną dla społeczeństw OWR lokalizację. Jest to najdalej na zachód wysunięty odcinek doliny Odry. Syntetyzując wspomniane wyżej kierunki oddziaływań poszczególnych prądów kulturowych, pokusić się można o rekonstrukcję szlaku transmisji przeworskiego modelu kulturowego, manifestującego się depozytami uzbrojenia. Ekspansja ta, zapewne również za sprawą migracji grup ludzkich, przebiegała z terenów rodzimych kultury przeworskiej wzdłuż doliny Warty, aby następnie wzdłuż doliny Odry osiągnąć jej zachodnią rubież. Następnie nurt ten, po przekroczeniu Odry w okolicach Cedyni, ukierunkowany był wzdłuż dolin Wkry i Randowy ku północy. Jej finalnym kierunkiem były zapewne obszary jutlandzkie, czy szerzej Skandynawia47. Szczególny status okolic Cedyni potwierdzałaby wyjątkowa kumulacja rozległych stanowisk, znanych niestety tylko z prospekcji powierzchniowych. Stanowiska te zlokalizowane są wokół Starej Rudnicy, a także pod Lubiechowem i Mętnem 44 A. Jaszewska, A. Leciejewska, H. Machajewski, P. Wolanin, Osada z okresu przedrzymskigo i okresu wpływów rzymskich, w: Opracowanie wyników ratowniczych badan archeologicznych na stanowisku nr 10 w Świętem, gm. Stargard Szczeciński, woj. zachodniopomorskie, red. A. Jaszewska, A. Leciejewska, H. Machajewski, E. Pawlak, P. Stachowiak, P. Wolanin, Zielona Góra–Poznań, 2009; B. Rogalski, Badania…, s. 14. 45 R. Wołągiewicz, Osada…, s. 122. 46 R. Wołągiewicz, Osada…, s. 115, ryc. 10, 122, 124–125, gdzie dalsza literatura. Naczynie to, znajdujące się w zbiorach Muzem Narodowego w Szczecinie (nr inw A6871), posiada fasetowany brzeg, o czym brak wzmianki w cytowanej pracy R. Wołagiewicza. 47 Por. H. Machajewski, Ze studiów…, s. 411; R. Wołągiewicz, Osada…, s. 144 – tam dalsza literatura. 19 Bartłomiej Rogalski Małym, czyli na zakolu Odry48. Można jedynie przypuszczać, nie dysponując rozpoznaniem wykopaliskowym, że stanowią one ślad aktywności lokalnych społeczeństw związanych być może z obsługą przeprawy przez rzekę49. Tezę o migracji przeworskiego modelu kultury w nakreślonym wyżej kierunku potwierdzałyby depozyty broni odkrywane na zachód od Odry już od fazy A3 MOPR, np. w Schwedt, Lkr. Ueckermark50. Stanowiska z uzbrojeniem, tak przynajmniej sądzić można przy obecnym stanie badań, zasadniczo pojawiają się tu jednak w fazie B1a OWR (Oderberg, Lkr. Barnim, stan. 7; Pasewalk, Lkr. Vorpommern-Greifswald, stan. 27), a liczniejsze stają się od fazy B2 (np. Hohenselchow, Lkr. Ueckermark; Hohenwutzen, Lkr. Märkisch-Oderland; Lüdersdorf, Lkr. Barnim). W kontekście powyższych rozważań komentarza wymaga problem klasyfikacji kulturowej Ziemi Wkrzańskiej51. Nakreślony powyżej heterogeniczny charakter kulturowy dolnego Nadodrza w OWR – generowanego przez wpływy nadłabskie i przeworskie (głównie), a w mniejszym stopniu także wielbarskie – nie budził zastrzeżeń w literaturze. Dość intensywną dyskusję, przynajmniej od lat 70, prowadzono natomiast na temat chorologii tego zjawiska, włączając w treść tejże dyskusji także tereny zaodrzańskie i ziemię lubuską, a niekiedy Łużyce. Proponowane syntezy kartograficzne zagadnienia znacznie różniły się od siebie52. W szczegółach odsyłam do wskazanej w przypisach literatury, tu zreferuję bliżej jedynie wątek cytowanych rozważań dotyczących statusu kulturowego Ziemi Wkrzańskiej. Region ten wpisano wyżej wraz z okolicami Cedyni, Chojny i Stargardu Szczecińskiego w jeden nurt przemian kulturowych, ukształtowany przez ekspansję tradycji przeworskiej z jej obszaru macierzystego w kierunku Skandynawii. W nowszych pracach niemieckich Ziemi Wkrzańskiej przypisuje się nadal odrębne oblicze kulturowe, podkreślając ciągłość osadniczą na tym obszarze 48 „Materiały Zachodniopomorskie”, 1959 (1958), nr 4, s. 460–461 (Odkrycia), ryc. 3: b–f, s. 464, 467, tabl. III: a–d. 49 por. R. Wołągiewicz, Osada…, s. 144 – tam dalsza literatura. 50 M. i D. Wołągiewiczowie, Uzbrojenie…, s. 73, 115. 51 Zgodnie z podziałem fizycznogeograficznym obejmuje ona: Pojezierze Wkrzańskie, Dolinę Randowy oraz Wzniesienia Wkrzańskie – W. Walczak Niemiecka Republika Demokratyczna, Warszawa, 1970, s. 259–262, tabl. II. 52 Np. G. Domański Zagadnienie tak zwanej kultury burgundzkiej, „Przegląd Archeologiczny”, 1973, nr 21, s. 151; G. Domański Zarys przemian kulturowych w dorzeczu Odry w okresie wpływów rzymskich, w: Kultury archeologiczne i strefy kulturowe w Europie Środkowej w okresie wpływów rzymskich, red. K. Godłowski, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego, Prace Archeologiczne”, Kraków, nr 22, 1976, s. 119–121, ryc. 2, s. 125, ryc. 3; K. Godłowski The Chronology of the late Roman and early migration periods in Central Europe, “Prace Archeologiczne”, Kraków, 1970, nr 11, s. 28, ryc. 1. 20 Główne kierunki badań nad okresem wpływów rzymskich... od MOPR, której brak, jak sądzono, na terenach leżących na prawym brzegu Odry53. Ziemie na wschód od tej rzeki miały być pozbawione autochtonicznego komponentu. Publikowane w pracach polskich mapy zasięgu grupy lubuskiej przeważnie zamykają ów zasięg na zachodzie także na linii Odry54. Zabieg taki motywowany jest zapewne ostrożnością autorów wobec skąpego stanu badań. Przeprowadzone w ostatnich latach na dużą skalę badania wykopaliskowe osady w Świętem, pow. Stargard Szcz., stan. 10 dostarczyły podstaw do radykalnej zmiany obrazu dynamiki przemian kulturowych na wschód od Odry. Stanowisko to wykazuje ciągłość zasiedlenia przez populację, której model kulturowy w fazie A3 MOPR łączyć należy z kulturą jastorfską, natomiast w fazie B1 OWR przejęła ona stylistykę grupy lubuskiej55. Jest to zatem proces analogiczny do tego, jaki miał miejsce na Ziemi Wkrzańskiej. Wyniki badań w Świętem mają więc niebagatelny wpływ na zmianę całej koncepcji genezy modelu kulturowego OWR na dolnym Nadodrzu. Jako wiodący kierunek studiów uznać można obecnie pogląd zakładający adaptację tego modelu przez lokalne, autochtoniczne społeczności, w miejsce dotychczas podkreślanej, jakkolwiek z komentarzami krytycznymi, hipotezy o napływie na te tereny (objęte pustką osadniczą) ludności już „zromanizowanej” z zewnątrz w fazie B1 OWR56. Problematyka ta bezwzględnie wymaga dalszych studiów. Jest to tym bardziej istotne z tego względu, że argument o obecności bądź braku ciągłości zasiedlenia stanowił dotąd główną przyczynę wydzielania Ziemi Wkrzańskie jako osobnej jednostki kulturowej w OWR. Region ten, w sposób analogiczny do kolana Odry na jej wschodnim brzegu, ulegał zarazem bardzo intensywnym wpływom kultury przeworskiej, ewidentnie kształtującym tutejszy model kulturowy. Chodzi tu głównie o stricte przeworski, co do proweniencji, fenomen obecności broni w grobach na Ziemi Wkrzańskiej, 53 A. Leube, Die eisenzeitliche Besiedlung des westlichen mittleren Odergebietes (6. Jahrh. v.Ch–6. Jahrh. n. Chr.) w: Człowiek a środowisko…, s. 136; A. Leube, J. Schuster, Die kaiser- und frühvölkerwanderungszeitliche Siedlung von Herzsprung, Lkr. Uckermark, w: Forschungen zu Mensch und Umwelt im Odergebiet in ur- und frühgeschichtlischer Zeit”, red. L. Leciejewicz, E. GringhmuthDallmer, Mainz/Rhein., 2002, s. 155; A. Leube, G. Domański, E. Schultze, Die römische Kaiserzeit im Odergebiet, w: Forschungen zu Mensch… s. 296 – por. R. Wołągiewicz, Achim…, s. 383; w literaturze polskiej wymienić należy ponadto: H. Machajewski, Ze studiów… s. 404. 54 G. Domański, Okres przedrzymski…, s. 153, mapa II; H. Machajewski, Studia…, s. 109–110, ryc. 3; E. Schultze, Die Besiedlungsgeschichte…, s. 108, ryc. 3a; J. Schuster, Lübsow…, s. 208, ryc. 83. 55 A. Jaszewska, A. Leciejewska, H. Machajewski, P. Wolanin, Osada…, s. 10–156 – maszynopis złożony w Dziale Archeologii Muzeum Narodowego w Szczecinie. 56 G. Domański, Zagadnienie…, s. 130–133; G. Domański Die Frage der sog. Burgundischer Kultur, „Ethnologisch-Archäologische Zeitschrift, 1978, nr 19, s. 414, 423, tam dalsza literatura; Kultura luboszycka a kultura…, s. 127; A. Leube, G. Domański, E. Schultze, Die römische…, s. 297. 21 Bartłomiej Rogalski radykalnie różniający ją od kręgu nadłabskiego i terenów ujścia Odry57. O randze tego fenomenu świadczy intensywność dyskusji, jaką swego czasu wywołał on w literaturze. W swojej pracy monograficznej z 1975 r. Achim Leube zdefiniował na omawianym w niniejszej pracy terenie „grupę lubuską” („Lebuser Gruppe”)58. W jego opinii obejmowała ona Załom Odry wraz z nadodrzańskimi partiami Pojezierza Barnimskiego (Barnim Platte) i Pojezierza Lubuskiego (Lebus Platte). Bardzo szybko ukazała się drukiem sporządzona przez R. Wołągiewicza recenzja pracy A. Leubego, która zawiera bardzo wyczerpujące omówienie problematyki OWR na dolnym Nadodrzu59. Jest to lektura obowiązkowa dla badaczy tego zagadnienia. Najostrzejszą krytykę wywołało wyróżnienie przez A. Leubego „Ueckermärkische Gruppe”, obejmującej Ziemię Wkrzańską oraz obszar grupy gustowskiej (ujście Odry i przyległe tereny Pomorza Przedniego), mimo ewidentnej obecności uzbrojenia w grobach na Ziemi Wkrzańskiej (za sprawą wpływów kultury przeworskiej) i jego konsekwentnego braku w obrządku pogrzebowym grupy gustowskiej60. Synteza przedstawionych wyżej danych pozwala obecnie postrzegać Ziemię Wkrzańską oraz obszar wschodniego brzegi kolana Odry jako arenę tych samych zjawisk kulturowych, począwszy już od fazy A3 MOPR61. Wspomniany wyżej skandynawski kierunek dalszej migracji przeworskiego modelu kulturowego dokumentują z kolei liczne materiały o takiej właśnie proweniencji, jakie odkryto w Czelinie, stan. 23. Dowodzą one zarazem, że kontakty te były dwukierunkowe. Zagadnienie elementów skandynawskich w materiałach z tego cmentarzyska zreferowałem w innym miejscu62. Warto przypomnieć, że nurt ten jest tam silnie zaakcentowany przede wszystkim w uzbrojeniu. Znaleziono tam miecz obosieczny typu Vimose-Illerup63 oraz umbo typu Ilkjær 5/Jahn 8 (niestety, oba zabytki pochodzą z warstw, bez kontekstu). Uwagę zwraca także seria krzesiw iglicowych o stricte skandynawskiej proweniencji64. Te ostatnie spotykane są z resztą również na zachód od Odry (np. 57 H. Machajewski, Studia…, s. 109; E. Schultze, Zur Verbreitung…, s. 98; E. Schultze, Die Grabfunde…, s. 147; R. Wołągiewicz, Osada…, s. 119–124; Cmentarzysko kurhanowe kultury wielbarskiej w Gronowie w świetle badań w latach 1973–1976, „Materiały Zachodniopomorskie“, 1979 (1976), nr 22, s. 87, ryc. 2.13; Grupa… s. 205. 58 A. Leube Die römische Kaiserzeit…, s. 60. 59 R. Wołągiewicz Achim…, s. 379–384. 60 R. Wołągiewicz Achim…, s. 383; por. też H. Machajewski Studia…, s. 109 – tam dalsza literatura. 61 Por. R. Wołągiewicz Grupa…, s. 205–208. 62 B. Rogalski, Badania…, s. 19, 33, ryc. 13–14 – z omówieniem i literaturą. 63 Analogiczny miecz w grupie lubuskiej znany jest z Pasewalk – B. Rogalski Badania…, s. 19, gdzie dalsza literatura. 64 T. Dąbrowska, Krzesiwa typu skandynawskiego z Kamieńczyka, woj. Ostrołęka, w: Concordia. Studia ofiarowane Jerzemu Okuliczowi-Kozarynowi w sześćdziesiątą piątą rocznicę urodzin, red. W. 22 Główne kierunki badań nad okresem wpływów rzymskich... Lunow, Lkr. Barnim, stan. 5)65. Jest to kolejny argument potwierdzający przepływ elementów skandynawskich przez tereny zaodrzańskie. Badania w Czelinie dostarczyły ponadto dwóch ostróg krzesłowatych, których stylistyka genetycznie wiązana bywa, zwłaszcza w starszej literaturze, z Jutlandią i Bornholmem66. Ten typ ostróg nie był dotąd rejestrowany w materiałach grupy lubuskiej67. Nurt skandynawski nie był do czasu odkryć w Czelinie wymieniany w wachlarzu cech kulturowych grupy lubuskiej, mimo akcentowania jej heterogenicznego charakteru. Dla stanu badań nad grupą lubuską jest to całkowicie nowy czynnik, jakkolwiek obecność tradycji skandynawskiej udokumentowana została na dolnym Nadodrzu w materiałach sąsiedniej grupy gustowskiej68. W przypadku grupy lubuskiej do czynienia mamy jednak z nurtem skandynawskim wyłącznie w wytworach metalowych (broń, narzędzia); tradycji tej nie uchwycono na razie w stylistyce ceramiki, w przeciwieństwie do wspomnianej grupy gustowskiej69. Nurt skandynawski datowany jest w materiałach z Czelina na odcinek B1b–C1b OWR. Warto w tym miejscu odwołać się do ustaleń Jensa Martensa. Badacz ten stwierdził, że depozyty broni w grobach pojawiają się w płd. Skandynawii już w fazie A3 MOPR, czyli współcześnie z najstarszym stanowiskom tego typu z Ziemi Wkrzańskiej, i określane są jako „fala przeworska” napływu uzbrojenia, obejmująca zasadniczo Jutlandię70. Wspomniane wyżej elementy prowincjonalno-rzymskie datowane są w Czelinie na odcinek B1a–C1a71. Wśród importów rzymskich wymienić należy situlę z brązu z ob. 41 typu Eggers 20–21, fibulę Almgren 236 z tego samego zespołu oraz miecz (gladius) typu pompejańskiego z ob. 80. Co ciekawe, materiałom tym towarzyszyły zabytkami o stylistyce przeworskiej (miecz jednosieczny odmiany Biborski B.1 i ostrogi kabłąkowe podgrupy Ginalski F.1 w ob. 41; ceramika w ob. 80), a także skandynawskiej (krzesiwo iglicowe w ob. 80). Nowakowski, Warszawa, 1996, s. 45–49. 65 R. Schmook, E. Schultze, Neue Grabfunde der römischen Kaiserzeit aus Lunow, Kr. Eberwalde, „Ausgrabungen und Funde“, 1990, nr 35/2, s. 75, ryc. 3: a. 66 M. Jahn, Der Reitersporn. Seine Entstehung und früheste Entwicklung, Leipzig, 1921, s. 32. 67 R. Wołągiewicz, Grupa…, s. 209. 68 A. Leube, Die „Gustower Gruppe”…, s. 107, tam dalsza literatura; H. Machajewski, Ze studiów…, s. 411. 69 A. Leube, Die „Gustower Gruppe”…, s. 107. 70 J. Martens The Introduction oft he Weapon Burial Rite in Siuthern Scandinavia during the Late Pre-Roman Iron Age, w: Bewaffnung der Germanen und ihrer Nachbarn in den letzten Jahrhunderten vor Christi Geburt, red. C. Carbap-Bornheim, J. Ilkiær, A. Kokowski, P. Łuczkiewicz, Lublin, s. 257. 71 B. Rogalski, Badania…, s. 20–21, 25, ryc. 5: 5, 8, 10, s. 26, ryc. 4, s. 30, ryc. 10 – tam dalsza literatura. 23 Bartłomiej Rogalski Wymienić należy również dwie zapinki Almgren 68 (z warstwy) i Almgren 68/69 (z ob. 84 – wraz z popielnicą). Ten drugi zabytek wykonano z żelaza, co różni go zasadniczo od znanych dotąd egzemplarzy brązowych. W grę wchodzić tu może ponownie wpływ tradycji przeworskiej bądź lokalne naśladownictwo72. Rozrzut stanowisk z importami rzymskimi w regionie dowodzi stabilnego napływu „fali czeskiej” i „słowackiej” tychże importów73. Różnica w nasyceniu stanowiskami z importami pomiędzy lewym i prawym brzegiem Odry74 wynika zapewne z niezadowalającego stanu badań, zwłaszcza w konfrontacji ze skalą zjawiska w Czelinie. Założenie to potwierdzają liczne importy odkryte w okolicach Cedyni, takie jak wspomniany wyżej zespół z Golic (situla z brązu, czerpak, zapinka Almgren 68), zapinka Almgren 68 ze Starej Rudnicy i nieznany bliżej numizmat rzymski z Orzechowa75. Zagadnienie importów rzymskich na dolnym Nadodrzu posiada własną literaturę, do której odsyłam76. Zjawisko napływu tego typu importów na tereny Nadodrzańskie wymaga korelacji z nakreślonymi wyżej procesami adaptacji poszczególnych nurtów kulturowych, zwłaszcza nurtu związanego z kulturą przeworską (w kontekście „fali czeskiej” i „słowackiej”), a na drugim miejscu skonfrontowania nurtu skandynawskiego na Nadodrzu z rolą Płw. Jutlandzkiego i wysp duńskich w dystrybucji importów rzymskich („fala duńska”). Zagadnienie to stanowi ostatni z prezentowanych w niniejszej pracy wybranych kierunków badań nad OWR w rejonie kolana Odry. Bibliografia: O. Almgren, Studien über die nordeuropäische Fibelformen der ersten nachchristlichen Jahrhunderte mit Berücksichtigung der provinzialrömischen und südrussischen Formen, Leipzig, 1923. J. Andrzejowski, Importy rzymskie z cmentarzyska w Sobiejuchach Biskupich, woj. Siedlec72 Por. J. Andrzejowski Importy rzymskie z cmentarzyska w Sobiejuchach Biskupich, woj. Siedleckie, w: Nowe znaleziska importów rzymskich z ziem polski, red. J. Kolend, „Corpus der römischen Funde im europäischen Barbaricum. Polen”, Warszawa, 1998, nr 1, s. 72–73. 73 A. Leube, G. Domański, E. Schultze, Die römische…, s. 300–301, ryc. 129. 74 Tamże. 75 O. Almgren, Studien…, s. 156; J. Karpowicz Monety rzymskie znalezione na Pomorzu Zachodnim, „Materiały Zachodniopomorskie“, t. II/1956,1957, s. 137; G. Kossinna Die Karte der germanischen Funde in der frühen Kaiserzeit (etwa 1–150 n. Chr.), „Mannus“ 25, z. 1, s. 20, pkt nr 110; R. Wołągiewicz, Achim…, s. 381; teczka nr 3265 (Golice), Archiwum Działu Archeologii Muzeum Narodowego w Szczecinie. 76 G. Domański, A. Leube, E. Schultze, Die römische …, s. 300–301, ryc. 129; Corpus der römischen Funde im europäischen Barbaricum. Deutschland, Bundesländer Brandenburg und Berlin, Bonn, red. R. Laser, H.-U. Voß, 1994, nr 1, s. 72–77; B. Rogalski, Badania…, s. 20 – tam dalsza literatura. 24 Główne kierunki badań nad okresem wpływów rzymskich... kie, w: Nowe znaleziska importów rzymskich z ziem polski, red. J. Kolend, „Corpus der römischen Funde im europäischen Barbaricum. Polen”, Warszawa, 1998, nr 1. T. Dąbrowska, Krzesiwa typu skandynawskiego z Kamieńczyka, woj. Ostrołęka, w: Concordia. Studia ofiarowane Jerzemu Okuliczowi-Kozarynowi w sześćdziesiątą piątą rocznicę urodzin, red. W. Nowakowski, Warszawa, 1996. G. Domański, Kultura luboszycka a kultura wielbarska,w: Kultura wielbarska w młodszym okresie rzymskim, red. J. Gurba, A. Kokowski, Lublin, 1989. G. Domański, Zagadnienie tak zwanej kultury burgundzkiej, „Przegląd Archeologiczny”, 1973, nr 21. G. Domański, Zarys przemian kulturowych w dorzeczu Odry w okresie wpływów rzymskich, w: Kultury archeologiczne i strefy kulturowe w Europie Środkowej w okresie wpływów rzymskich, red. K. Godłowski, „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego, Prace Archeologiczne”, Kraków, nr 22, 1976. G. Domański Die Frage der sog. Burgundischer Kultur, „Ethnologisch-Archäologische Zeitschrift, 1978, nr 19. G. Domański Okres przedrzymski i wpływów rzymskich we wschodnim Nadodrzu, w: Człowiek a środowisko w środkowym i dolnym Nadodrzu. Badania nad osadnictwem prai wczesnodziejowym”, red. L. Leciejewicz, E. Gringhmuth-Dallmer, Wrocław, 1996. K. Godłowski, The Chronology of the late Roman and early migration periods in Central Europe, “Prace Archeologiczne”, Kraków, 1970, nr 11. T. Grasselt, Die Fibelformen Almgren I, 10–14 – Geschichte und Stand der Forschung, w: 100 Jahre Fibelformen nach Oscar Almgren. Internationale Arbeitstagung 25.–28. Mai 1997 Kleinmachnow, Land Brandenburg, red.: J. Kunow,Wünsdorf, 1998. T. Hauptmann, Das germanische Gräberfeld von Prądno, Kr. Myślibórz (ehem. Rahmhütte, Kr. Soldin), Poznań, 2002. T. Hauptmann, Das kaiserzeitlische Gräberfeld von Alt Lietzegöricke (Stare Łysogórki, woj. Szczecin), w: “…TRANS ALBIUM FLUVIUM” Forschungen zur vorrömischen, kaiserzeitlichen und mittelalterlichen Archäologie, Festschrift für Achim Leube zum 65. Geburtstag, red. M. Meyer, Radhen/Westfalen, 2001. M. Jahn, Der Reitersporn. Seine Entstehung und früheste Entwicklung, Leipzig, 1921. A. Jaszewska, A. Leciejewska, H. Machajewski, P. Wolanin, Osada z okresu przedrzymskigo i okresu wpływów rzymskich, w: Opracowanie wyników ratowniczych badań archeologicznych na stanowisku nr 10 w Świętem, gm. Stargard Szczeciński, woj. zachodniopomorskie, red. A. Jaszewska, A. Leciejewska, H. Machajewski, E. Pawlak, P. Stachowiak, P. Wolanin, Zielona Góra–Poznań, 2009. J. Karpowicz, Monety rzymskie znalezione na Pomorzu Zachodnim, „Materiały Zachodniopomorskie“, t. II/1956,1957. H. Keiling, Zu den Grabfunden der frührömischen Kaiserzeit als Ausdruck germanischen Siedlungsverhältnisse in Mecklenburg-Vorpommern w: Festschrift 20 Jahre Freie lauenburgische Akademie, red. W. Budesheim, Wentorf b. Hamburg. A. Kiekebusch Die altgermanische Siedlung von Lagardesmühlen bei Cüstirn, Prähistorische Zeitschrift, 1914, nr 6. G. Kossinna Die Karte der germanischen Funde in der frühen Kaiserzeit (etwa 1–150 n. Chr.), „Mannus“ 25, z. 1. R. Laser Die archäologischen Ergebnisse der Ausgrabung Wüste Kunersdorf, Kr. See- 25 Bartłomiej Rogalski low, w: Wüste Kunersdorf. Eine germanische Siedlung im mittleren Odergebiet, red. B. Gramsch, „Veröffentlichungen des Museums für Ur- und Frühgeschichte Potsdam“ 4/1968, Potsdam, 1971. A. Leube Die römische Kaiserzeit im Oder-Spree-Gebiet, „Veröffentlichungen des Museums für Ur- und Frühgeschichte Potsdam”, 1975, nr 9. A. Leube Die „Gustower Gruppe” der frühen römischen Kaiserzeit. Forschungsgeschichte und Forschungsstand, w: Nadodrze w starożytności. Konferencja Grabice 23–30 czerwca 2004 roku, red. G. Domański, Zielona Góra, 2011. A. Leube, J. Schuster, Die kaiser- und frühvölkerwanderungszeitliche Siedlung von Herzsprung, Lkr. Uckermark, w: Forschungen zu Mensch und Umwelt im Odergebiet in ur- und frühgeschichtlischer Zeit”, red. L. Leciejewicz, E. Gringhmuth-Dallmer, Mainz/Rhein., 2002. H. Machajewski Studia i materiały nad najdawniejszymi dziejami Równiny Gorzowskiej, Poznań, 2010 H. Machajewski, Ze studiów nad formami osad z okresu rzymskiego w dorzeczu dolnej Odry. Przykład osady z Czarnowa, pow. Pyrzycki, woj. Zachodniopomorskie, w: „Z najdawniejszych dziejów. Grzegorzowi Domańskiemu na pięćdziesięciolecie pracy naukowej”, red. A. Jaszewska, Zielona Góra. H. Machajewski Zur Erforschung von kulturellem und siedlungsgeschichtlichem Wandel en Westpommern vom 1. Jh. v. u. Z. bis zum 5./6. Jh. u. Z., „Ethnographisch-Archäologische Zeitschrift“, 1999, nr 40. K. Marschalleck, Die ostgermanische Siedlung von Kliestow bei Frankfurt (Oder), „Prähistorische Zeitschrift“, 1939, nr 30. A. von Müller Formenkreise der älteren römischen Kaiserzeit im Raum zwischen Havelseeplatte und Ostsee, Berlin, 1957. J. Martens, The Introduction oft he Weapon Burial Rite in Siuthern Scandinavia during the Late Pre-Roman Iron Age, w: Bewaffnung der Germanen und ihrer Nachbarn in den letzten Jahrhunderten vor Christi Geburt, red. C. Carbap-Bornheim, J. Ilkiær, A. Kokowski, P. Łuczkiewicz, Lublin. I. Peškař, K otázce účelu závěsných jehlicových bodců z doby řimsé, „Archeologické Rozhledy“, 1967, nr 19. B. Rogalski, Badania cmentarzyska w Czelinie, gm. Mieszkowice, pow. Gryfiński, stan. 23. Zarys problematyki grupy lubuskiej, w: Nadodrzańskie spotkania z historią. Polsko-niemiecka konferencja naukowa, Czelin, gm. Mieszkowice, 2 marca 2013, red. A. Chludziński, Pruszcz Gdański, 2013. B. Rogalski Stan badań nad grupą lubuską, w: Nadodrzańskie spotkania z historią 2014. Polsko-niemiecka konferencja naukowa, Mieszkowice, 25 IV 2014, red. A. Chludziński, Pruszcz Gdański, 2013. R. Schmook, E. Schultze, Neue Grabfunde der römischen Kaiserzeit aus Lunow, Kr. Eberwalde, „Ausgrabungen und Funde“, 1990, nr 35/2. E. Schultze Die Besiedlungsgeschichte und kulturelle Entwicklung des mittleren und unteren Odergebietes während der späten Kaiserzeit, w: Die spätrömische Kaiserzeit und frühe Völkerwanderungszeit in Mittel- und Osteuropa, red. T. Grabarczyk, M. Mączyńska, Łódź, 2000. E. Schultze Zur Verbreitung von Waffenbeigaben bei den germanischen Stammem um den Beginn unserer Zeitrechnung, „Bodendenkmalpflege in Mecklenburg”, 1987 (1986). 26 Główne kierunki badań nad okresem wpływów rzymskich... J. Schuster Wielbark-Przeworsk-Luboszyce. Z badań nad stosunkami kulturowymi na przełomie II/III wieku między środkową Łabą a Odrą, w: „Nadodrze w starożytności. Konferencja Grabice 23–30 czerwca 2004 roku”, red. G. Domański, Zielona Góra, 2011. J. Schuster Die Westgrenze der Wielbark-Kultur und das Problem der sog. Kulturellen Einflusse aus dem östlichen Pomorze, Ethnographisch-Archäologisches Zeitschrift, 1996, t. 37. J. Schuster Lübsow. Älterkaiserzeitliche Fürstengräber im nördlichen Europa, „Bonner Beiträge zur Vor- und Frühgeschichtliche Archäologie“, Bonn, 2010, t. 12. J. Schuster Wpływy wielbarskie na zachód od Odry, w: Nowe materiały i interpretacje. Stan dyskusji na temat kultury wielbarskiej, red. M. Fudziński, H. Paner, Gdańsk, 2007. L. Tyszler Panna z Deszczna, terra sigillata z cmentarzyska pod Gorzowem Wielkopolskim, w: „Terra Barbaria. Studia ofiarowane Magdalenie Mączyńskiej w 65. rocznicę urodzin”, red. A. Urbaniak, R. Prochnowicz, I. Jakubczyk, M. Levada, J. Schuster, Łódź–Warszawa. A. Volkmann Badania akt – o historii badań archeologicznych w byłej Nowej Marchii i nowych perspektywach badań na dolnym Nadwarciu i Nadodrzu, „Archeologia Środkowego Nadodrza”, Zielona Góra, 2007, nr 5. W. Walczak, Niemiecka Republika Demokratyczna, Warszawa, 1970. R. Wołągiewicz Grupa lubuska, w: Prahistoria Ziem Polskich, t. 5, red. J. Wielowiejski, Wrocław–Warszawa–Kraków–Gdańsk, 1981. R. Wołągiewicz Osada i grób z okresu rzymskiego w Cedyni nad Odrą, „Materiały Zachodniopomorskie”, 1961, nr 6 (1960), s. 97–158. R. Wołągiewicz, Ceramika kultury wielbarskiej między Bałtykiem a Morzem Czarnym, Szczecin, 1993. R. Wołągiewicz, Cmentarzysko kurhanowe kultury wielbarskiej w Gronowie w świetle badań w latach 1973–1976, „Materiały Zachodniopomorskie“, 1979 (1976), nr 22. R. Wołągiewicz, Achim Leube, Die römische Kaiserzeit im Oder-Spree-Gebiet, Veröffentlischungen des Museums für Ur- Und Frühgeschichte, t. 9, Potsdam, 1975, ss. 227; w tym 16 rycin, 32 tablice, 4 tabele, 8 map oraz 1 kartogram, “Materiały Zachodniopomorskie”, 1975, nr 21. M. i R. Wołągiewiczowie Uzbrojenie ludności Pomorza Zachodniego u progu naszej ery, „Materiały Zachodniopomorskie”, 1964, nr 9 (1963). Die wichtigsten Forschungsrichtungen zum Zeitraum römischer Einflüsse an der Oder-Biegung Im Zeitraum der römischen Einflüsse wurde der im Titel genannte Bereich von einer kulturellen Gruppe besiedelt, die in der polnischen Literatur „Lebus-Gruppe” genannt wird. In den 1980er Jahren wurde endgültig, relativ einstimmig angenommen, dass diese Gruppe existierte. Die wissenschaftliche 27 Bartłomiej Rogalski Diskussion zur Lebuser Gruppe betraf bisher ihre Reichweite, nicht jedoch die Kriterien zu ihrer Abgrenzung. In den 1970er Jahren wurde der kulturelle Status der Uckermark (poln. Ziemia Wkrzańska) intensiv diskutiert. Im Lichte der neuesten Studien ist diese Region in die Grenzen der Lebuser Gruppe einzuschließen, aufgrund dessen, dass dort Waffen in den Gräbern vorhanden sind, ein Ritus, der in den angrenzenden Gebieten, mit Ausnahme der an der Oder gelegenen Gebiete der Lebuser Gruppe, unbekannt ist. Die Waffendepots an der Oder und Uecker können als Zeugnis der Wanderung des kulturellen Modells der Przeworsk-Kultur entlang der Warthe, über den Oderbruch und weiter durch das Teil der Uecker nach Jütland angesehen werden. Gerade von dieser Richtung kultureller Wanderungen zeugen die Kulturdenkmäler skandinavischer Provenienz aus Czelin (Zellin), Gemeinde Mieszkowice, hauptsächlich Waffen. Als nicht mehr aktuell ist die Ansicht von der Siedlungseinöde in den Gebieten östlich der Oder in der jüngeren vorrömischen Eisenzeit (Latènezeit) anzusehen, was diese Region von der damals besiedelten Uckermark unterschied. Die Genese der Lebuser Gruppe erfordert auf jeden Fall weitere Forschungen. Neben Przeworsker, Elbe- und skandinavischen Elementen treten in den Materialien der Lebuser Gruppe auch Kulturdenkmäler auf, die Einflüsse der Wielbark-Kultur beweisen. Im Kontext der Einflüsse der Wielbark-Kultur im unteren Odergebiet taucht das Problem der Existenz der sog. Pyrzyce-Gruppe auf. Das ist eine erst vor kurzem definierte kulturelle Einheit mit Materialien, die eine Sättigung durch die Stilistik der Wielbark-Kultur aufweist. Die letzte kulturelle Strömung, die in der Lebuser Gruppe präsent ist, sind provinziell-römische Einflüsse, die durch eine Reihe importierter Gegenstände, hauptsächlich Fibeln, definiert werden. Als eine Richtung der zukünftigen Forschungen ist auf die Frage nach den Beziehungen der oben genannten Strömungen und kulturellen Traditionen sowie den Status der Gemeinschaften an der Oder auf der Landkarten des Barbaricums an der Ostsee zu verweisen. 28 Edward Rymar* Pyrzyce Chojeński dwór i zamek panujących w Nowej Marchii władców i ich urzędników Słowa kluczowe: średniowieczna Chojna, zamek w Chojnie, Nowa Marchia Schlagwörter: Königsberg/Nm im Mittelalter, Burg in Königsberg/Nm, Neumark W obrębie murów miejskich Chojny nie stwierdzono dotąd śladów grodu wczesnośredniowiecznego. Szczeciński archeolog Eugeniusz Cnotliwy znał grody w Chojnie na stanowiskach Zielona Chojna 1 i Zielona Chojna 21. Zdaniem archeologów współczesnych nie udało się jednak dotychczas pozyskać materiału dla potwierdzenia istnienia grodu na Starym Mieście. Antoni Porzeziński, który niedawno dokonał bilansu stanowisk wczesnośredniowiecznych w regionie kasztelanii cedyńskiej (byłego powiatu chojeńskiego), odnotowując w Chojnie 13 stanowisk archeologicznych z X-XII w., w tym 7 osad, stwierdził jednak, że „Nie uzyskano adekwatnego, materialnego potwierdzenia na istnienie wczesnośredniowiecznego grodu w Chojnie (w obrębie Starego Miasta)”2. Jesz* Edward Rymar – prof. dr hab., mediewista, emerytowany pracownik Uniwersytetu Szczecińskiego, wieloletni dyrektor Pyrzyckiej Biblioteki Publicznej. 1 „Przegląd Zachodniopomorski”, t. 2, 1987, z. 3, s. 40. 2 A. Porzeziński, Osadnictwo Ziemi Cedyńskiej we wczesnym średniowieczu. Archeologiczne studium osadnicze, Cedynia 2012, s. 30. 29 Edward Rymar cze staranniejszej analizy materiału archeologicznego z obszaru Starego Miasta dokonał Michał Gierke, który stwierdził podobnie: „(…) znamienny jest fakt, że w świetle rezultatów zaprezentowanych badań nie uchwycono metodą archeologiczną śladów osadnictwa wczesnośredniowiecznego, podczas gdy wielu badaczy postulowało istnienie w Chojnie osady przedlokacyjnej z tego okresu (…) Dopóki jednak nie zostaną przeprowadzone systematyczne badania archeologiczne, które jednoznacznie potwierdzą lub zaprzeczą istnieniu osady poprzedzającej lokację miasta, nie podobna formułować jakichkolwiek wniosków”3. Zestawiony nieco dalej wykaz działek, na których prowadzono badania archeologiczne tylko w latach 1993–2011 – i które znalazły zresztą swój wyraz w każdym przypadku w publikowanych już sprawozdaniach – jest w moim przekonaniu imponujący, szczególnie gdy uwzględnimy niewielki przecież obszar tego miasta. Nie sądzę dlatego, abyśmy mogli – tak jak M. Gierke, który stan badań uznaje za niezadawalający – oczekiwać w ramach dalszych badań jakichś rewelacji w tym zakresie. Jak zobaczymy jednak niżej, zachowany średniowieczny materiał pisany nakazuje prowadzenie dalszych poszukiwań. Pierwsza wzmianka o dzisiejszej Chojnie pochodzi z 1244 roku. Wieś Nawodna graniczyła wówczas z ziemią bańską, widuchowską i z Chojną, przy czym określono to z użyciem słów: „terminos eidem ville ad terram Bane et Videgowe et usque in Konigesberge”4. Czym Chojna wówczas była – miastem czy osadą przedlokacyjną? Zapiska owa interesuje nas tu jednak tylko jako ewentualne świadectwo istnienia w Chojnie ośrodka władzy publicznej, wtedy jeszcze pomorskiej. Rozpowszechnione było niegdyś przekonanie, że ziemia chojeńska, wydzielona ze wschodniej połaci kasztelani cedyńskiej, istniała już w 1244 roku, ponieważ dla okręgów grodowych używano w owym czasie nie tylko określeń „provincia”, „territorium”, „terra”, ale również „in” – w znaczeniu regionu. Spotykamy bowiem następujące opisy położenia miejscowości: „villas in Cholbergensi provincia et tres in Piritzensi et unam in Stolp” (1224 r.); albo podobnie: „villis in territorio Cholbergensi (...) et aliis villis in Piritz” (w 1244 roku)5. Prawdopodobnie już w 1244 r. istniał więc w Chojnie, tak jak w Baniach czy Widuchowej, ośrodek ziemski – rozumowano6 – a zatem w grodzie rezydowali książęcy urzędnicy. Średniowieczne obiekty o warownym charakterze były zaś zwykle kontynuacją wcześniejszych. 3 M. Gierke, Stan i perspektywy badań archeologicznych miasta Chojny. Część 2: po 1992 roku, „Rocznik Chojeński”, V, 2013, s. 14. 4 Pommersches Urkundenbuch, Bd I–XI, Stettin 1868–1936, Köln 1961–1990 (dalej: PUB) I, nr 427. 5 PUB I, nr 222, 241. 6 H.Wittlinger, Untersuchungen zur Entstehungen und Frühgeschichte der neumärkischen Städte, „Die Neumark“, Heft 8, 1932, s. 33 n. 30 Chojeński dwór i zamek panujących w Nowej Marchii... Wokół domniemanego grodu powstało podgrodzie, przeistoczone w XIII w. w miasto lokacyjne. To wszystko wydaje się prawie pewne, niepodważalne. Tego przekonania nie zmieni dotychczasowy brak materialnych śladów owego grodu/zamku. Przyjmowano nawet, że w XIII–XIV w. nie było tu zamku, ale trwał właśnie wczesnośredniowieczny gród zlokalizowany w obrębie miasta – w jego północno-wschodniej części nad Rurzycą, koło kościoła, od 1792 r. określanej jako Wilhelm‑Platz7. Nieznane założenie zamkowe widziano na terenie Starego Miasta (Kietzu)8. Gród w obrębie miasta datowano na V/VI–IX9 lub VI–XIII wiek10. Mógł on znajdować się tuż przy murach miejskich11, być może na małym wzniesieniu12 i tu – na miejscu późniejszego folusza – stanął potem zamek. Od drugiej połowy XIX w. czyniono wysiłki, żeby sadowić tu gród Kenitz – w źródłach z XIII w. występujący jako Chinz itp. – pobudowany zapewne za Bolesława Chrobrego lub Bolesława Krzywoustego, z rezydencją księcia pomorskiego Bogusława I (zm. 1187). Miał się on potem przekształcić w zamek na miejscu późniejszego folusza, zniszczony przez mieszczan chojeńskich w 1348 roku13. Problemu lokalizacji grodu Chinz tu jednak nie podejmiemy, bo wypadło wypowiadać się o nim już nie raz, zawsze kojarząc go z istniejącą do dziś miejscowością Kienitz – na lewym brzegu Odry, na północny zachód od Kostrzyna – zwłaszcza skoro ziemia „kiniecka” na pewno rozciągała się na lewym brzegu dolnej Myśli. Rodzi się pytanie, jaki był los grodu po objęciu ziemi chojeńskiej przez margrabiów brandenburskich z dynastii askańskiej (od 1267/1270 roku). Wnet po 1270 r. zbudowali tu swój zamek14 lub raczej zmienili i wzmocnili dotychczasowy gród pomorski, bo przecież nie byłoby sensu wyznaczać nowej lokalizacji. Margrabiowie posiadali tu chojeńskiego wójta ziemskiego. W tym charakterze wystąpił Dietrich (Tyde) de Dosse, który 5 sierpnia 1273 r. był świadkiem nadania łanów w Mirowie dla klasztoru z Chorinie. 14 lutego 1277 r. (1281 r.?) obecny był on zaś w Golenicach, kiedy margrabiowie Jan II, Otto IV i Konrad nadaB. Krüger, Die Kietzsiedlungen im nördlichen Mitteleuropa, Berlin 1962, s. 21. Tamże, s. 127 n.; H. Bütow, Die älteren Straßennamen der Stadt Königsberg-Neumark, „Die Neumark“, 16, 1939, s. 57. 9 Studia nad początkami i rozplanowaniem miast nad środkowa Odrą i dolną Wartą, red. Z. Kaczmarczyk, A. Wędzki, Zielona Góra 1967, T.1, s.64, 80. 10 W. Filipowiak, Cedynia w czasach Mieszka I, Poznań 1966, s. 91. 11 P v. Niessen, Geschichte der Neumark im Zeitalter ihrer Entstehung u. Besiedlung, Landsberg 1895 (SVGN), s. 160. 12 A. Kehrberg, Erlauterter historisch-chronologischer Abriß der Stadt Königsberg Nm., 2 Aufl., Berlin 1724, Abt. 1–2, s. 10; H. Wittlinger, Untersuchungen, s. 34, 136. 13 J. Schultze, G. Heinrich, w: Berlin und Brandenburg, hrsg. v. G. Heinrich, Stuttgart 1995, s. 439. 14 Tak W. Podehl, Burg und Herrschaft in der Mark Brandenburg, Köln–Wien 1975, s. 676. 7 8 31 Edward Rymar li pograniczny las Pyrzycom15. Być może funkcję tę pełnił też Jan de Mortzan (lub Mortzin), który 14 sierpnia 1313 r. był wójtem – reprezentującego wówczas margrabiego Waldemara w Nowej Marchii – hrabiego Guntera z Käfernburga, towarzysząc mu w Chojnie przy czynności dotyczącej tego miasta16. Wójtem był zapewne też Albrecht (Ebel) von Fiddichow, który dowodził w 1315 r. wojskami ziemi chojeńskiej w wojnie z Meklemburgią. Ponadto w październiku i początkach listopada 1316 r. organizował on zaprowiantowanie dworu margrabiego w Oderbergu, podczas jego pobytu w Chojnie. Następnie w początkach 1317 r. dowodził oddziałami wojskowymi w wyprawie pod wielkopolskie Wronki.17 Wójtowie mieli siedzibę w zamku, w którym podejmowali margrabiów, gdy ci objeżdżali swój zaodrzański kraj. Jan II, Otto IV i Konrad byli w Chojnie 13 lutego 1281 r.; Otto IV i Konrad – 25 kwietnia 1282 r., 11 czerwca 1296 r. i 13 października 1298 r.; Waldemar w toku rokowań z książętami saskimi – 31 października i 1 listopada 1313 r., z żoną Agnieszką i dworem – od 7 października 1316 r. do 3 stycznia 1317 roku18. Z czasów askańskich (1267–1320 r.) i pomorskich (1319–1324 r.) nie zachowały się bezpośrednie przekazy źródłowe o tym dworskim (zamkowym?) urządzeniu. Pochodzą one dopiero z czasów Wittelsbachów (1324–1373 r.). W 1337 r. margrabia Ludwik Starszy czynił nadanie dochodów z chojeńskich łanów zwanych Hofehufen19 – a więc zamkowych, dworskich, kurialnych. Bezpośredni przekaz o zamku pochodzi jednak dopiero z czasów po zburzeniu go przez mieszczan. Latem 1348 r. wystąpił w Brandenburgii osobnik podający się za zmarłego w 1319 r. margrabiego Waldemara. Samozwańca owego poparły zrazu miasta w północno-zachodniej części Nowej Marchii, na czele z Chojną. Jednak już rok później i one zmieniły front, uznając margrabiego Ludwika Starszego. Władca ów, wraz z przybyłym z posiłkami z Bawarii bratem Ludwikiem Rzymskim, 30 lipca 1349 r. wybaczył Chojnie zniszczenie zamku („slote”) i wygnanie swej załogi oraz zapewnił, że on i jego brat nigdy już nie zbudują zamku („husen und met vesten”) w tym mieście20. Po zburzeniu zamku w 1348 r. i pogodzeniu się margrabiów z miastem wójtostwo tu utrzymano. Margrabia Ludwik nadał 19 listopada 1348 r. rycerzom 15 Codex diplomaticus Brandenburgensis, hrsg. A.F. Riedel, Berlin 1838–1869, Hauptteil I (dalej: CDB A), Bd. A XIII, s. 215; PUB II, nr 1228. 16 CDB A XIX, s. 180. 17 Regesten der Markgrafen von Brandenburg aus askanischem Hause, bearb. v. H. Krabbo, G. Winter, Leipzig–Berlin–Dahlem 1910–1933, nr 2506. 18 CDB A XIX, s. 66, 67, 177; XVIII, s. 1. Regesten, nr 2317–2319. 19 CDB A XIX, s. 200. 20 CDB A XIX, s. 215. 32 Chojeński dwór i zamek panujących w Nowej Marchii... Ottonowi Mornerowi, braciom Henningowi i Arnoldowi von Uchtenhagenom i Janowi von Wedlowi wójtostwo okręgów Chojny, Myśliborza, Trzcińska, Lipian, Mieszkowic i Morynia. Tego samego dnia Otto Morner jako „voith czu Konigesberg”, jego bracia Henryk i Reinekin oraz kuzyn Tydekin dostali zapewnienie, że w przyszłości otrzymają do wspólnej ręki: lenno rycerza Hincze Junge, rentę z Morynia – pobieraną dotąd przez Brederlowów, a także prawo polowań na wszelką zwierzynę we wszystkich lasach oraz na polach osób świeckich i duchownych, za wyjątkiem tych dóbr, które pozostają w bezpośrednim posiadaniu margrabiego. Z kolei 29 września lub 5 października 1350 r. margrabia nadał Henrykowi i Reinekinowi Mornerom pełne prawo pobierania podatków i dysponowania zwolnionymi lennami z puszczy Smolnickiej koło Grzymiradza do czasu zrekompensowania poniesionych przez nich szkód i kosztów21. Otto Morner – „advocatus in Koningesberch trans Oderam” – w zamian za obciążenie się długiem, który margrabia zaciągnął u mieszczanina mieszkowickiego Henryka Diuite, otrzymał 14 i 15 grudnia 1351 r. – wraz z braćmi Henrykiem i Reinekinem oraz kuzynem Thidekinem – bedę pieniężną, owocową i mięsną oraz podwodowe w Kurzycku (Neystorp). Ludwik Rzymski, obejmując samodzielne rządy w Marchii i odbierając hołd poddanych, 27 lutego 1352 r. potwierdził prawa rycerzom Heinekemu, Ottonowi, Reinekemu i ich kuzynowi Thidekemu Mornerom oraz całemu stanowi rycerskiemu ziem chojeńskiej, mieszkowickiej i golenickiej. 10 marca 1352 r. nadał tymże wójtom Mornerom prawo bicia brandenburskich fenigów, jak się to czyni w Berlinie i „oczek zięby” wedle szczecińskiego zwyczaju, w wybranym mieście zarządzanego przez nich dystryktu22. 2 grudnia 1352 r. uczynił rycerza Rulo von Liebenthala wójtem w części Nowej Marchii nienależącej do wójtostwa Betkina von der Ost – zapewne więc w okręgu Chojny, Myśliborza, Trzcińska, Mieszkowic i Lipian. Zresztą 13 czerwca 1353 r. zlecił mu, jako wójtowi, zagwarantowanie mieszczanom Chojny poboru dochodów w Trzcińsku. 21 czerwca 1353 r. margrabia ów zastawił Wedegonowi, Vivianzowi i Zulisowi von Wedlom (z Krzywnicy) – z tytułu zadłużenia, zamiast zarządu w Chojnie, który nadał im Ludwik Starszy – puszczę Smolnicką na tak długo, jak kuratela nad Chojną im przysługuje23. Zapewne i w tym wypadku chodziło o urząd wójtowski, skoro 8 października 1360 r. uczynił Wedegona 21 CDB A XVIII, s. 126, A. Czacharowski, Społeczne i polityczne siły w walce o Nową Marchię w latach 1319– 1373, Toruń 1968, s. 144. 22 CDB A XIX, s. 22 i n., 226, 24. 23 O. Grotefend, Geschichte des Geschlechts von der Osten. Urkundenbuch, Bd. I (dalej: UBO), Stettin 1914, nr 668; K.F. Klöden, Diplomatische Geschichte des für falsch erklärten Markgrafen Waldemar von Brandenburg vom Jahre 1335–1356, Bd. II, Berlin 1845 (dalej: KDGW), s. 228; CDB A XIX, s. 229. 33 Edward Rymar von Wedla z Krzywnicy wójtem m. in. Chojny i ziemi chojeńskiej24. Margrabiowie mieli w Chojnie dwór, w którym zapewne zatrzymywali się podczas następujących pobytów: Ludwik Starszy – 12 października i 2 grudnia 1338 r.; 30 listopada 1341 r.; 30 listopada i 2 grudnia 1349 r. oraz prawdopodobnie 30 listopada 1350 roku25. Ludwik Rzymski – 30–31 lipca 1349 r.26; 29–30 listopada 1349 r.27; 3 czerwca i 30 listopada 1350 r.28; 9 lipca, 29 września, 2, 4, 9 –10 października, 13 listopada 1351 r.29; 10 marca, 15 sierpnia, 2 i 8 października, 13 listopada, 2 grudnia 1352 r.30; 8, 12–14, 19, 17?–20 czerwca, 24 września 1353 r.31; 7 kwietnia, 28–29 maja, 24 września 1354 r.32; podczas zjazdu stanów krajowych 7–8 października 1354 r.33; 9–10 kwietnia, 4, 24, 28–29 czerwca, 16 października 1355 r.34; podczas posiedzenia sądu dla lenników stanu rycerskiego 11 września 1356 r.35; 1 maja 1357 r.36; 27 września 1360 r.; 24 października 1365 r.37; z bratem Ottonem 20–21 czerwca 1364 roku38. Podczas rozliczaniu zadłużenia Ludwika Rzymskiego u Wedlów 5 października 1354 r. mowa była też o kosztach związanych z utrzymaniem margrabiego i jego dworu w Chojnie – na wartość 54 funtów39. Otto – 28–29 kwietnia, 1 maja 1360r. – gdy po objęciu współrządów odebrał hołd i potwierdził przywileje stanom (bez wątpienia w obecności brata Ludwi24 Urkundenbuch zur Geschichte des schlossgesessenen Geschlechts der Grafen und Herren von Wedel, hrsg. v. H. F. v. Wedel, Leipzig 1885–1891 (dalej: UBW), Bd. III/2, nr 86. 25 CDB A XXIV, s. 26, 28; XIX, s. 20 n., 107, 203, 217; XVIII, s. 450. 26 CDB A XIX, s. 215; XVIII, s. 457. 27 CDB A XIX, s.217; XVIII, s. 439. 28 CDB A XXIV, s. 51; XIX, s. 20 n. 29 Regesta Historiae Neomarchicae, hrsg. v. K. Kletke (Teil I–III), „Märkische Forschungen”, Jg. X, 1867, s. 221; Codex Pomeraniae diplomaticus, hrsg. F. v. Dreger, rękopis w Bibliotece Wojska Polskiego w Warszawie, t. X, nr 1823; CDB A XVIII, s. 226; XIX, s. 224, 22, 225. 30 CDB A XIX, s. 24; Regesten zu den Urkunden betr. die Ritterorden in Pommern (Archiwum Państwowe w Szczecinie – Zbiór starych inwentarzy, nr 22), nr 62; Regesta I, s. 243; UBO I, nr 209; CDB A XIX, s. 278; UBO I, nr 668. 31 Regesta, II, s. 158; CDB A XIX, s. 229; KDGW II, 100; CDB A XXIV, s. 59; VII, s. 52. 32 CDB A XIX, 231; XVIII, s. 398; XXIV s. 61; VII, s. 51. 33 CDB A XVIII, s. 133, 136. 34 CDB A XVIII, 27; KDGW II, 257; UBW II/1 nr 193; KDGW II, 259; CDB A XXIII, s. 80; XII, s. 354; XIX, s. 232. 35 CDB A XIX, s. 80. 36 UBW III/2, nr 31. 37 CDB A XIX, s. 239, 245. 38 CDB A XVIII, s. 402; VI, s. 195. 39 UBW III/1, nr 183. 34 Chojeński dwór i zamek panujących w Nowej Marchii... ka)40, 12 czerwca, 9 listopada 1365 r.41; 24, 27, 29 września, 1–2 grudnia 1366 r.42; 27–8 grudnia 1369 r., 13, 17, 19 kwietnia 1370 r.43, 12 kwietnia, 27 lipca 1371 r.44, 7, 16 marca, 21–22 września, 7 października 1372 roku45. W czasach Luksemburgów (1373–1402 r.) siedzibą wójtów regionu był Kostrzyn. W rejestrze posiadłości Luksemburgów – Landbuchu marchijskim z 1373 r. – Chojna wymieniona została wśród miast46, a nie wśród zamków i miast, zatem zamku nadal (już?) nie było (?). W byłym zamku urządzono folusz. Wedle rady miejskiej cech sukienników posiadał 1 czerwca 1400 r. folusz „unses Herren Schlote”47. Zdaniem chojnianina (właściwie „königsberczyka”) Augustina Kehrberga z początku XVIII w. zamek został jednak odbudowany po 1349 r., co wynika właśnie z przywileju z 1400 r. – nie wiadomo aczkolwiek czy znajdował się w samym mieście, gdzie brak śladów placu zamkowego, czy raczej poza miastem na grodzisku48. Lokalizacja tego obiektu wzbudza emocje. Pisano o fundamentach stwierdzonych przy dawnej Königstraße 1849; poszukiwano go w obrębie obwarowań miejskich (gdzie topograficzny związek z chyżą na południe od Rurzycy jest możliwy50) i w okolicy Bramy Czworokolnej51, wspominano o śladach po zamku lub po wałach zamkowych (Schlosswall) przed Bramą Barnkowską52. Zakon Krzyżacki po nabyciu Nowej Marchii od Zygmunta Luksemburskiego dążył do rewindykacji dawnego potencjału dominialnego. W pierwszej kolejności odzyskiwał miejskie młyny, napotykając z tego powodu na opór zwłaszcza w Chojnie i Choszcznie. W 1403 r. Chojna zwróciła się do wielkiego mistrza z prośbą, aby na gruncie młyna nie budował zamku („Slot”)53. Miasto oparło się wykupowi młynów przez Zakon Krzyżacki po 1402 r.. CDB A XIX, s. 237, 238; XVIII, s. 471. CDB A XIX, s. 245 n. 42 CDB A XIX, s. 248 n.; XXIII, s. 100; Regesta I, s. 322. 43 CDB A XIX, s. 250 n.; XII, s. 504; XXV, s. 39. 44 CDB A XIX, s. 253 n.; V, s. 346. 45 CDB A XXIV, s. 84; XIX, s. 254, 256; XII, s. 355. 46 CDB, Bd. III, s. 6. 47 CDB A XIX, s. 289. 48 A. Kehrberg, dz. cyt., s. 30. 49 K. Richter, Die Burg in Königsberg, “Königsberger Zeitung” 1922, nr 112–113. 50 Die Kunstdenkmäler der Provinz Brandenburg, Bd VII, Teil I: Kreis Königsberg, Berlin 1928, s. 880, H. Wittlinger, Untersuchungen, s. 136; W. Podehl, Burg, s. 344. 51 K. Kalita-Skwirzyńska, Rozwój urbanistyki i architektury Chojny w okresie średniowiecza, w: Terra transoderana. Sztuka Pomorza Zachodniego i dawnej Nowej Marchii, Szczecin 2004, s. 103. 52 H. Berghaus, Landbuch der Mark Brandenburg...in der Mitte des 19. Jahrhunderts, Bd. III, Brandenburg 1856, s. 392; H.K. Schulze, Die Besiedlung der Mark Brandenburg im hohen u. späten Mittelalter, „Jahrbuch f. die Geschichte Mittel und Ostdeutschlands”, 28, 1979, s. 165. 53 A. Kehrberg, dz. cyt., s. 30. 40 41 35 Edward Rymar Biskup kamieński Zygfryd 5 września 1441 r. zatwierdził dokonaną przez radę miejską fundację ołtarza św. Krzyża, NMP i św. Jodoka w kaplicy NMP, która znajdowała się w posiadanym przez joannitów kościele parafialnym – wedle dotacji zmarłego burmistrza Jakuba Rosentala z 2 września i zgodnie z jego umową z rycerzem Mateuszem von Schöningiem z Goszkowa. Baliw Nickel von Thierbach, na posiedzeniu kapituły baliwatu joannitów w Lietzen/Leśnicy Lubuskiej w 1442 r., wydał statut dotyczący nabożeństw przy kaplicy NMP zbudowanej przez joannitów54. A dlaczego w dociekaniach na temat chojeńskiego zamku podjęto tu wątek owej kaplicy mariackiej? Otóż dlatego, że rycerze Hans, Dames i Bernd von Plötz z Chełma sprzedali 7 maja 1444 r. wikaremu w Myśliborzu Jakubowi Furmanowi – zarazem wikaremu przy kaplicy „zamkowej” NMP („beslosen capelle” – „Liebfrauen-Schlosskapelle”) w Chojnie, widocznie więc tej z 1441 r. – roczną rentę z dóbr w Chełmie. Także 18 marca 1445 r. mowa o kaplicy NMP („leuen vrowen capelle”)55. To też wartościowy ślad. Krzyżaccy wójtowie Nowej Marchii najczęściej przebywali w swych dworach w Chomętowie koło Dobiegniewa, Gorzowie, na zamku w Świdwinie, a podczas zjazdów krajowych z przedstawicielami stanów zwykle w kolegiacie myśliborskiej. Ale bywali też w Chojnie: 2 stycznia 1443 r. ,19 lutego 1443 r. na posiedzeniu sądu ziemskiego, 25 stycznia 1445 r. (wójt pobierał gotówkę od Hansa von Buka, posiadacza Stolpe koło Angermünde w obecności rodowców), 11 stycznia 1446 roku. Bywali tu również inni dygnitarze krzyżaccy – komtur Elbląga Henryk Reuss von Plauen 9 września 1443 r., gdy pacyfikował bunt stanu miejskiego56. W latach 1445–1446 na gruncie klasztornym założono tu – kolejny (?) – mały dwór państwowy. Dlatego w 1447 r. chojeńscy augustianie toczyli spór z nowomarchijskim wójtem Jerzym von Egloffsteinem o „pewien dom” budowany przez niego na terenie klasztornym. W związku z tym prowincjał sasko-turyngeński zakonu augustianów – mgr Jan Prilop – pisał 9 października do wielkiego mistrza, a ten już 17 października polecał wójtowi ułożyć się z mnichami w tej sprawie57. Dwór nie powstał zatem na (ewentualnej?) działce zamkowej58. CDB A XIX, s. 345 n., 348; A. Kehrberg, dz. cyt., I, s. 106–108. CDB A XIX, s. 353, 355. 56 J. Voigt, Die Erwerbung der Neumark. Ziel und Erfolg der brandenburgischen Politik unter dem Kurfürsten Friedrich I und II von 1402–1457, Berlin 1863, s. 252; Repertorium der im Kgln. Staatsarchive zu Königsberg i. Pr. befindlichen Urkunden zur Geschichte der Neumark, bearb. E. Joachim, hrsg. P. v. Niessen, „Schriften des Vereins f.Geschichte der Neumark”, 3, 1895, nr 929, 959, 1037; CDB A XIX, s. 356. 57 Repertorium, nr 1190–1; K. Heidenreich, Der Deutsche Orden in der Neumark (1402–1455), Berlin 1932, s. 96; Brandenburgisches Klosterbuch. Handbuch der Klöster, Stifte und Kommenden bis zum Mitte des 16. Jahrhunderts, Berlin 2007, s. 677. 58 Jednak R. Reiche twierdził, że to stary dwór wójtów i margrabiów (Bausteine zur Geschichte der 54 55 36 Chojeński dwór i zamek panujących w Nowej Marchii... Na 25 marca 1447 r. zaplanowano w Chojnie rokowania 12 radców pomorskich i brandenburskich z pośrednictwem nowomarchijskiego wójta reprezentującego wielkiego mistrza, które zostały potem przeniesione na 10 września59. Wójt przebywał w Chojnie 18 stycznia i 16 maja 1451 r. z wojskiem nowomarchijskim w obliczu spodziewanego najazdu z księstwa meklembursko-stargardzkiego60. 15 grudnia 1453 r. umawiał posiedzenie ze szczecińskimi posłami w sprawie roszczeń rodu Greiffenbergów ze Schwedt. Był tu także 10 stycznia 1454 roku61. O „sloten” (zamku?) czytamy 29 marca 1453 roku62. Chyba więc w tym dworze zatrzymywali się krzyżaccy wójtowie Nowej Marchii. Zaraz po nabyciu Nowej Marchii od Krzyżaków (luty–kwiecień 1454 r.) elektor brandenburski Fryderyk II przybył do Chojny, gdzie 18 kwietnia 1454 r. nadał ostatniemu krzyżackiemu wójtowi Krzysztofowi Eglingerowi i jego kompanowi Szymonowi Sleghelowi w dożywocie dochody z Golic (były to skonfiskowane dobra rodu rycerskiego Gustebiesów), z Morynia i z dworu w Chojnie, zaznaczając, że może urządzić w nim sobie mieszkanie63. 2 października 1455 r. wielki mistrz polecił jednak Eglingerowi, aby zwrócił elektorowi dwory w Golicach i w Chojnie wraz z Moryniem64. Eglinger posiadał jednak ten dwór jeszcze w 1456 roku. Przy określaniu powinności folusza Bocieniec mowa wówczas o „tho sloten” i „tho Hus”65, ale czy to tylko część umocnień nowego miasta czy ślady dawnego „castrum”66 – nie wiadomo. Koło kaplicy św. Gertrudy był niegdyś dwór i dom („Hof und haus”) joannitów, których relikty przetrwały do XVIII wieku67. Joannici posiadali patronat nad parafią chojeńską. Ale to nie koniec naszych rozważań na temat ośrodka rezydencjalnego w Chojnie. Bo oto już w 1332 r. wspomniany został „Burgwall”, tj. grodzisko, resztki grodu nad Mątnicą, które należały do miasta co najmniej przed 1348 rokiem68. Niektórzy lokowali go właśnie w obrębie murów obronnych nad RuStadt Königsberg in Neumark während des Mittelalters, Königsberg i. Nm. 1898, s. 128). 59 P.Gäthgens, Die Beziehungen zwischen Brandenburg und Pommern unter Kurfürst Friedrich II. (1437) 1440–1470, Altenburg 1890, s. 29, 32. 60 Repertorium, nr 1330–1; CDB A XIX, s. 375. 61 Repertorium, nr 1464,1466, 1468. 62 CDB A XIX, s. 93. 63 CDB A XIX, s. 93 z błędną datą 1453. 64 CDB A XIX, s. 94. 65 A. Kehrberg, dz. cyt., s. 25. 66 R. Reiche, Bausteine, s. 131. 67 Za A. Kehrbergiem, dz. cyt., I, s. 50, M. Gierke, Stan i perspektywy badań archeologicznych miasta Chojny. Cz. 2: po 1992 r., „Rocznik Chojeński“, V, 2013, s. 34. 68 R. Reiche, Bausteine, s. 130 identyfikował go z zamkiem chojeńskim z 1348–49 roku. 37 Edward Rymar rzycą na powierzchni 1ha 47a 60 m2, gdzie od końca XVIII w. znajdował się Wilhelm-Platz. Spór miasta z rodem Sydowów z Krzymowa zakończono układem z 10 maja 1394 r. z werdyktem: miasto ma prawo do ziemi między Mątnicą i Rurzycą i ziemi zwanej „Borchwal”, wraz z nowym rowem i jeziorem Krzymowskim. W 1395 r. miasto otrzymało od wójta Nowej Marchii „Burgwall” na własność69 i zapewne chodziło tu ciągle o to właśnie grodzisko, a nie o zniszczony w 1349 r. zamek. Bo znów 30 kwietnia 1413 r. to „Burgwall” – o średnicy 60 m, z wałami, częściowo zachowaną fosą, resztkami gruzu kamiennego i ceramiką wczesnośredniowieczną, usytuowany ćwierć mili od miasta, nieopodal jeziora Krzymowskiego, przy drodze do Krzymowa, na południe od Garnówka70. W 1686 r. mówiono o ziemi (polach) wokół „Burgwall”, gdzie mieszczanie pobudowali stajnie polowe dla swego bydła71. A. Kehrberg pisał w 1714 r. o ruderze obok łąki młyńskiej z fundamentem kamiennym, będącej resztką grodu oraz o prehistorycznym grodzie „Burgwall” ¼ mili na północny zachód od miasta przy drodze do Krzymowa z zachowanymi wałami, fosą, studnią i resztkami gruzu kamiennego; G.F.L. Neumann w 1824 r. pisał o grodzisku koło Chojny, z urnami „Swewów czy Wendów”, gdzie potem stał zamek zniszczony w 1349 r., lokalizując go na terenie wzgórza „Burgwall” z wyraźnymi śladami wałów i dodając, że przed stu laty (a więc w czasach A. Kehrberga) były tam fundamenty z kamienia polnego72 – chodziło zapewne o gród 4 km na zachód od miasta73. To ok. 80–90 morgowy „Burgwald” na mapie z 1779 roku. Tam, na wzgórzu o nazwie „Pimpinellenberg”, 3,3–3.5 km na zachód od centrum miasta, dopatrywano się grodziska (?) z osadą, która dała początek miastu. Na mapie w skali 1:25 tys. z końca XIX w. to „Ringwall” – badany w 1971 roku74. Obecnie zwykle określa się ten obiekt jako grodzisko w Garnówku. Przytaczam dla porządku te mnożące się opinie, oczekujące nadal na wiarogodne weryfikacje. Możemy chyba bez ryzyka porzucić powracające jednak w literaturze mniemanie, że ów gród nad Mątnicą został w 1348 r. zburzony H. Butow, Neu aufgefundene Urkunden des Königsberger Stadtarchivs, ‚Die Neumark”, 1938, nr 3, s. 46; A. Kehrberg, dz. cyt., s. 15. 70 B. Krüger, Die Kietzsiedlungen im nördlichen Mitteleuropa, Berlin 1962, s. 21. 71 P. Schwartz, Aus den Ratsprotocollen der Stadt Königsberg 1680–1749, „Die Neumark”, 11, 1936, s. 24. 72 A. Kehrberg, dz. cyt. s. 15; G.F.L. Neumann, Versuch einer Geschichte und Topographie der Stadt Königsberg in der Neumark, Berlin 1824, s. 33, 52; R Reiche, Bausteine, s. 128. 73 A.Gotze, Die Vorgeschichte der Neumark, Würzburg 1897, s. 75; W. Łęga, Kultura Pomorza we wczesnym średniowieczu na podstawie wykopalisk, Toruń 1930, s. 530. Miejsce to opisywał zwłaszcza R. Buchholz, Zwei Burgwälle bei Königsberg, „Neumärkische Nachrichten über deutsche Altertumskunde“, nr 5, 1893, s. 79. 74 „Materiały Zachodniopomorskie”, Szczecin 1962, s. 525; 1970, s. 663 n.; C. Gahlbeck, Zisterzienser und Zisterzienserinnen in der Neumark, Berlin 2002, s. 513. 69 38 Chojeński dwór i zamek panujących w Nowej Marchii... przez mieszczan chojeńskich. Nie wydaje się bowiem, aby jeszcze w połowie XIV w. istniał tam, kilka kilometrów na zachód od miasta, ośrodek obronny i rezydencjalny bez własnej nazwy, traktowany jako zamek w Chojnie. Odkrycie śladów warowni w mieście zatem ciągle przed nami. Bibliografia: H. Berghaus, Landbuch der Mark Brandenburg...in der Mitte des 19. Jahrhunderts, Bd. III, Brandenburg 1856. Berlin und Brandenburg, hrsg. v. G. Heinrich, Stuttgart 1995. Brandenburgisches Klosterbuch. Handbuch der Klöster, Stifte und Kommenden bis zum Mitte des 16. Jahrhunderts, Berlin 2007. R. Buchholz, Zwei Burgwälle bei Königsberg, „Neumärkische Nachrichten über deutsche Altertumskunde“, nr 5, 1893. H. Bütow, Die älteren Straßennamen der Stadt Königsberg-Neumark, „Die Neumark“, 16, 1939. H. Butow, Neu aufgefundene Urkunden des Königsberger Stadtarchivs, ‚Die Neumark”, 1938, nr 3. Codex diplomaticus Brandenburgensis, hrsg. A.F. Riedel, Berlin 1838–1869. Codex Pomeraniae diplomaticus, hrsg. F. v. Dreger, rękopis w Bibliotece Wojska Polskiego w Warszawie, t. X. A. Czacharowski, Społeczne i polityczne siły w walce o Nową Marchię w latach 1319– 1373, Toruń 1968. W. Filipowiak, Cedynia w czasach Mieszka I, Poznań 1966. C. Gahlbeck, Zisterzienser und Zisterzienserinnen in der Neumark, Berlin 2002. P. Gäthgens, Die Beziehungen zwischen Brandenburg und Pommern unter Kurfürst Friedrich II. (1437) 1440–1470, Altenburg 1890. M. Gierke, Stan i perspektywy badań archeologicznych miasta Chojny. Część 2: po 1992 roku, „Rocznik Chojeński”, V, 2013. A. Gotze, Die Vorgeschichte der Neumark, Würzburg 1897. O. Grotefend, Geschichte des Geschlechts von der Osten. Urkundenbuch, Bd. I, Stettin 1914. K. Heidenreich, Der Deutsche Orden in der Neumark (1402–1455), Berlin 1932. K. Kalita-Skwirzyńska, Rozwój urbanistyki i architektury Chojny w okresie średniowiecza, w: Terra transoderana. Sztuka Pomorza Zachodniego i dawnej Nowej Marchii, Szczecin 2004. A. Kehrberg, Erlauterter historisch-chronologischer Abriß der Stadt Königsberg Nm., 2 Aufl., Berlin 1724, Abt. 1–2. K.F. Klöden, Diplomatische Geschichte des für falsch erklärten Markgrafen Waldemar von Brandenburg vom Jahre 1335–1356, Bd. II, Berlin 1845. B. Krüger, Die Kietzsiedlungen im nördlichen Mitteleuropa, Berlin 1962. Die Kunstdenkmäler der Provinz Brandenburg, Bd VII, Teil I: Kreis Königsberg, Berlin 1928. W. Łęga, Kultura Pomorza we wczesnym średniowieczu na podstawie wykopalisk, Toruń 1930. 39 Edward Rymar G.F.L. Neumann, Versuch einer Geschichte und Topographie der Stadt Königsberg in der Neumark, Berlin 1824. P. v. Niessen, Geschichte der Neumark im Zeitalter ihrer Entstehung u. Besiedlung, Landsberg 1895. W. Podehl, Burg und Herrschaft in der Mark Brandenburg, Köln–Wien 1975. Pommersches Urkundenbuch, Bd I–XI, Stettin 1868–1936, Köln 1961–1990. A. Porzeziński, Osadnictwo Ziemi Cedyńskiej we wczesnym średniowieczu. Archeologiczne studium osadnicze, Cedynia 2012. Regesta Historiae Neomarchicae, hrsg. v. K. Kletke (Teil I–III), „Märkische Forschungen”, Jg. X, 1867. Regesten der Markgrafen von Brandenburg aus askanischem Hause, bearb. v. H. Krabbo, G. Winter, Leipzig–Berlin–Dahlem 1910–1933. R. Reiche, Bausteine zur Geschichte der Stadt Königsberg in Neumark während des Mittelalters, Königsberg i. Nm. 1898. Repertorium der im Kgln. Staatsarchive zu Königsberg i. Pr. befindlichen Urkunden zur Geschichte der Neumark, bearb. E. Joachim, hrsg. P. v. Niessen, „Schriften des Vereins f.Geschichte der Neumark”, 3, 1895. K. Richter, Die Burg in Königsberg, “Königsberger Zeitung” 1922. H.K. Schulze, Die Besiedlung der Mark Brandenburg im hohen u. späten Mittelalter, „Jahrbuch f. die Geschichte Mittel und Ostdeutschlands”, 28, 1979. P. Schwartz, Aus den Ratsprotocollen der Stadt Königsberg 1680–1749, „Die Neumark”, 11, 1936. Studia nad początkami i rozplanowaniem miast nad środkowa Odrą i dolną Wartą, red. Z. Kaczmarczyk, A. Wędzki, t. 1, Zielona Góra 1967. Urkundenbuch zur Geschichte des schlossgesessenen Geschlechts der Grafen und Herren von Wedel, hrsg. v. H. F. v. Wedel, Leipzig 1885–1891. J. Voigt, Die Erwerbung der Neumark. Ziel und Erfolg der brandenburgischen Politik unter dem Kurfürsten Friedrich I und II von 1402–1457, Berlin 1863. H.Wittlinger, Untersuchungen zur Entstehungen und Frühgeschichte der neumärkischen Städte, „Die Neumark“, Heft 8, 1932. Der Hof von Chojna und das Schloss der Herrscher der Neumark und ihrer Beamten Im Artikel wurde der Versuch unternommen, die Quellenmaterialien zum Hof von Chojna und dem Schloss der Herrscher der Neumark und ihrer Beamten zu sammeln und zu ordnen. Von der Tatsache, dass eine Festung dieser Art im mittelalterlichen Chojna existierte, zeugen einige direkte Erwähnungen in den Dokumenten, die von den Markgrafen und dem Stadtrat ausgestellt wurden. Darin wird sie als slote bzw. unses Herren Schlote bezeichnet. Bemerkenswert sind auch Erwähnungen einer Kapelle, die als beslosen cappele bezeichnet wird, die der Überrest eines Schlosskomplexes sein konnte. Des wei- 40 Chojeński dwór i zamek panujących w Nowej Marchii... teren verweisen zahlreiche Aufenthalte der Brandenburgischen Herrscher und ihrer Beamten in Chojna direkt darauf, dass an dieser Stelle bzw. in unmittelbarer Nähe irgendein Hof bestand, an dem sie sich aufhielten. Jedoch ist es immer noch nicht gelungen, die Stelle zu ermitteln, an der jenes Schloss errichtet worden ist. Diese Frage weckt weiterhin Emotionen, deshalb sind auch schon mehrere Vorschläge aufgetaucht, wie man sie lösen könnte. Bei den Versuchen, dieses Objekt im Gelände zu lokalisieren, wurde u.a. auf die Fundamente an der früheren Königstr. 18 verwiesen, es wurde auch innerhalb der Stadtmauern im Bereich des Vierraden-Tor gesucht. Außerdem wurde über Spuren des Schlosses bzw. des Schlosswalls vor dem Bernikower-Tor geschrieben. Mit Sicherheit kann man hingegen die jedoch in der Literatur wiederkehrende Mutmaßung verworfen werden, dass das Schloss sich an der Stelle der frühmittelalterlichen Burg an der Mątnica. Es scheint jedoch nicht so, dass es noch Mitte des 14. Jh. dort existiert hätte, einige Kilometer westlich von der Stadt, ein Wehr- und Residenzzentrum ohne eigenen Name, was als Schloss in Chojna angesehen wurde. Die Entdeckung der Spuren der Wehrburg in der Stadt steht uns also immer noch bevor. 41 42 Edward Rymar* Pyrzyce Kilka średniowiecznych rodów rycerskich ziemi chojeńskiej, mieszkowickiej i trzcińskiej (Butz, Doberkow, Ellingen, Elzholtz, Velthane, Gustebiese, Jagow) Słowa kluczowe: rycerstwo Nowej Marchii, ziemia chojeńska, historia średniowieczna Schlagwörter: Ritterschaft in der Neumark, Kreis Königsberg/Nm, Geschichte des Mittelalters Po prezentacji na łamach „Rocznika Chojeńśkiego” rodów rycerskich von Sydow, von Sack, Morner, Fiddichow, Plötz, Schwarzenholz, Uchtdorf, Steinbeck, Werbelow, Witte i Werben – rozsiadłych w średniowieczu w przyodrzańskiej części dawnej Nowej Marchii – obecnie kolej na kilka dalszych, w tym mniej znanych. von Butz W źródłach: Bause, Beust, Boz, Boze, Bucs, Bucz, Bust, Busz, Buz, Butze, Buze, nawet Suz. Do Marchii Brandenburskiej ród przybył z głębi Niemiec, być może z hrabstwa Mansfeld. Pewien Boz w 1267 r. miał dwór nad Odrą w ziemi wkrzań* Edward Rymar – prof. dr hab., mediewista, emerytowany pracownik Uniwersytetu Szczecińskiego, wieloletni dyrektor Pyrzyckiej Biblioteki Publicznej. 43 Edward Rymar skiej koło Oderbergu, ale ród przeniknął też widocznie i do księstwa pomorskiego, bo w 1281 r. niejaki Buz był marszałkiem księcia Bogusława IV1. Dla nas bardziej interesującymi są Beteko (Betkin) i Fryderyk (I), spotykani w 1282 r. w otoczeniu margrabiów – układających się z radą miejską Stendala – obok rycerzy Kerkowa i Brewitza, którzy mieli związki z interesującym nas regionem chojeńsko-golenickim2. Dobra lenne koło Gardelegen w Starej Marchii posiadał w 1301 r. Henning de Buzst, a w 1305 r. Betkin z tej rodziny3. Mieszczanie ze Stendala w Starej Marchii i ludzie (w tym rycerstwo) z okolic tego ośrodka zakładali miasto lokacyjne w Chojnie i kolonizowali ziemię chojeńską w XIII wieku. Widocznie więc dlatego ród Butzów z okolic Stendala osiadł w Chojnie i w jej pobliżu – być może przybył tu wraz z Fiddichowami. Henning (ten z 1301 r.?) i Rudolf (I) w 1308 r. byli świadkami sprzedaży łanów przez von Sacka w Barnkowie pod Chojną. Henning, Ebel (imię występujące regularnie u chojeńskich Fiddichowów!) i Ruleko (czyli Rudolf) I odstąpili 14 sierpnia 1313 r. radzie miejskiej swą posiadłość dziedziczną (hereditates) w postaci młyna przed bramą Chojny – z upoważnienia margrabiego Waldemara zatwierdził to jego namiestnik hrabia Günter von Käfernburg4. Młyn posiadali najwidoczniej po ojcu (lub po ojcach, jeśli nie byli to bracia, lecz kuzyni), który osiadł tu w połowie XIII wieku. Młyny i dochody z nich należały zwykle do uposażeń zasadźców – sołtysów miast organizowanych na prawie magdeburskim. Posiadanie młyna przez tę rodzinę jest być może wskazówką, że należała ona do organizatorów miasta w Chojnie. Wspomniany wyżej Ebel(in), wraz z dziedzicami swego brata Henninga, otrzymał w 1313 r. w lenno od margrabiego – z tytułu jego zadłużenia na 600 grzywien (srebra?) – pobór 60 grzywien (srebra?) rocznie w Stendalu; w 1317 r. miał też dobra koło Gardelegen, a w 1318 r. na jego prośbę margrabia nadał zaś pewien stały dochód Stendalowi5. W 1320 r. margrabina Agnieszka (wdowa po zmarłym Waldemarze) zatwierdziła dokonaną przez niego sprzedaż dochodów z wsi koło Stendala6. Te fakty ostatecznie utwierdzają nas w przekonaniu, że Butzowie przybyli w XIII w. do ziemi chojeńskiej ze Starej Marchii i okolic Stendala wraz z mieszczaństwem i rycerstwem, organizującym w Chojnie Codex Diplomaticus Brandenburgensis, hrsg. v. A. F. Riedel, (dalej: CDB), Berlin 1838–1869, Bd. XIII, s. 211; Pommersches Urkundenbuch (dalej: PUB), Bd. I–XI, Stettin 1868–1936, Köln 1998–, Bd. II, nr 1194. 2 CDB XV, s. 27. 3 CDB XV, s. 49, 51, XXII, s. 377. 4 CDB XIX, s. 179, 180. 5 CDB XV, s. 61; XIX, s. 179, 180; VI, s. 94; XXV, s. 188. 6 CDB V, s. 69; XV, s. 71. 1 44 Kilka średniowiecznych rodów rycerskich ziemi... miasto na prawie magdeburskim. Dodatkowo Bertold z tej rodziny był obecny w 1318 r. przy nadaniu dotyczącym okolic Stendala. W 1320 r. – gdy po śmierci margrabiego Waldemara (1319) okolicami Chojny władał książę pomorski Warcisław IV Wołogoski – podobnie jak Ebel pozostawał zaś w służbie margrabiny Agnieszki na terenie Starej Marchii. Ów Bertold był więc zapewne identyczny z Bertoldem obecnym w 1324 r. przy nadaniu przez nowego margrabiego Ludwika Starszego młyna dla Chojny i w 1325 r. przy nadaniu dla Myśliborza7. Czy powrócił z Altmarku do ziemi chojeńskiej dopiero wtedy, gdy wyparto stąd książąt pomorskich?. Zapewne tak. Najprawdopodobniej znany nam już Ruleko/Rudolf I był w 1328 r. obecny przy sprzedaży Chojnie wsi Barnkowo przez Fiddichowów. Z kolei jego synowie – Henning, Henryk, Ruleko II, Dytryk, Dypold, Ghere i Otto – w 1329 r. sprzedali Chojnie posiadany po przodkach dochód z młyna Świeckiego8. Pewien Suz, wedle zapisu w „Księdze ziemskiej” margrabiego Ludwika, miał w 1337 r. aż 27 łanów lennych w Stokach i 11 w Warnicach9. Rodzina rycerska Suz nie jest w regionie znana. Pisarze margrabiego Ludwika Wittelsbacha, którzy przybyli z Bawarii, w obcym sobie kraju dokonali wielu pomyłek przy zapisywaniu nazwisk i nazw miejscowych. Tu oczywiście chodziło zatem o Butza, skoro dowiadujemy się ponadto, że Henning otrzymał w 1338 r. pobór bedy w położonym opodal Warnic Babinie, a w 1349 r. otrzymał zaś po zmarłym Dietrichu Schekerze – dla pokrycia strat poniesionych w ostatniej wojnie z księciem Brunszwiku – 12 łanów i dwie karczmy w Warnicach10. Może to zatem ów starszy z synów Rulekina I. Henryk był upoważniony przez margrabiego do wprowadzenia Chojny w posiadanie dóbr w Krajniku Górnym i Garnowie w 1361 roku11. W 1402 r. hołd krzyżakom składał Fryderyk (II) i to on zapewne wspomniany został w 1417 r. w okolicy Chojny. Wątpliwe by to jednak był Fryderyk Butz (chociaż i imię nakazuje się z tym liczyć) oskarżany w 1411 r. o to, że w czasie pokoju – z pomocą Jakuba i Ulryka von Fliessów, Hannusa i Clausa Paulsdorfów, Mathisa i Ertmara Gentzke oraz Arndta von dem Bornego – obrabował mają- 7 CDB V, s. 67; XII, s. 21; XV, s. 73; XIX, s. 186; XVIII, s. 446; Regesten der Markgrafen von Brandenburg aus askanischem Hause, bearb. v. H. Krabbo, G. Winter, Leipzig/Berlin 1910–1933, nr 2787–9, 2830. 8 CDB XIX, s. 190. 9 Das Neumärkisches Landbuch Markgraf Ludwigs des Aelteren aus dem J. 1337, hrsg. v. L. Gollmert, Frankfurt a. O. 1862, s. 16; Regesta Historiae Neomarchicae, hrsg. v. K. Kletke (Teil I–III), „Märkische Forschungen” (Jg. X–XII, 1867–1869), I, s. 139; R. Reiche, Bausteine zur Geschichte der Stadt Königsberg in Neumark während des Mittelalters, Königsberg i. Nm. 1898, s. 122. 10 CDB XXIV, s. 26, 46. 11 CDB XIX, s. 239. 45 Edward Rymar tek (Borków?) w Zajezierzu (Schönenwalde)12 w ziemi łobeskiej; to znów, że zajął 14 koni w Nętnie k. Drawska i uprowadził do ziemi Dobrej13. Wszystkie te fakty wskazują wyraźnie na jakiegoś Pomorzanina. Do linii chojeńskiej zaliczymy natomiast Henninga (II), który w 1433 r. reprezentował ród w akcie konfederacji rycerstwa nowomarchijskiego i był w 1434 r. więziony w Polsce14, widocznie ujęty w jakiejś bliżej nieznanej akcji zbrojnej przez polską załogę z Santoka. Rodu brak w akcie hołdu rycerstwa nowomarchijskiego wobec elektorów brandenburskich z lat 1454 i 1499, ale w 1470 r. pewien Jakub Butze miał dochód w Kostrzynie15, a w 1514 r. po śmierci Fryderyka Butze elektor nadawał 1/3 część sołectwa w Barlinku16. W herbie (na pieczęci Rulekina z 1329r. i Fryderyka z 1402r.) widzimy ukośny kawałek muru z czterema blankami (krenelażem)17. G. Schmidt, Die Familie von dem Borne mit den namensverwandten Geschlechten, Merseburg 1887–1889, Bd. II, s. 416. 13 M. Pelech, Der verlorene Ordensfoliant 5 (früher Hochmeister-Registrant II) des Hist. Staatsarchivs Königsberg, mit Regesten, w: Beiträge zur Geschichte des Deutschen Ordens, Bd. I, hrsg. U. Arnold, Marburg 1986, nr 8. 14 R. Eckert, Geschichte von Landsberg, a. d. Warthe. Stadt u. Kreis, Landsberg 1890, s. 79, Teil II, s. 43; Repertorium der im Kgln. Staatsarchive zu Königsberg i. Pr. befindlichen Urkunden zur Geschichte der Neumark, bearb. E. Joachim, hrsg. P. v. Niessen , “Schriften d. Vereins f. Geschichte d.Neumark”, 3, 1895, nr 393; Regesta historico-diplomatica Ordinis S. Mariae Theutonicorum 1198–1525, bearb. v. E. Joachim, hrsg. v. W. Hubatsch, Göttingen 1948 (dalej: RHD), Pars I, nr 6926. 15 CDB C I, s. 545. 16 CDB XVIII, s. 95. Natomiast jeszcze późniejsi: Anzelm, Hans i Jakub (o których G. A. Mülverstedt, Abgestorbene Adel der Mark Brandenburg, Nürnberg 1880, s. 16) nie są mi znani. 17 Tamże i tabl. 9. 12 46 Kilka średniowiecznych rodów rycerskich ziemi... Doberkow W źródłach: Dobberchow, Dobrikow, Dubberchow, Doberko, Doberkau, Toberko, Dobbrichow. Ród z ziemi lubuskiej i barnimskiej, gdzie jego ośrodkiem była wieś Daberkow położona na północny zachód od Wrietzen. Późno, bo dopiero w czasach krzyżackich (1402–1454r.), pojawił się też w Nowej Marchii. Jego główne ośrodki znajdowały się w Łysogórkach i Moryniu. Bracia Hans (I), Frenczel, Herman, Piotr i Kuno (I) z Freienwalde – lennicy Uchtenhagenów z Neuenhagen i poddani elektora brandenburskiego – wystąpili w 1429 r. w sporze granicznym między Cedynią i Zatonią Górną a krzyżakami z Nowej Marchii. Latem tegoż roku wkroczyli z Oderbergu koło Osinowa Dolnego do Nowej Marchii, zaatakowali Mieszkowice, zrabowali ponad 150 koni i uwięzili syna burmistrza z Myśliborza. Margrabia Jan wraz z wójtem Nowej Marchii spacyfikowali ten spór jesienią, podczas specjalnego spotkania we Wrietzen18. Hans (I?) wystąpił w 1443 r. gdzieś w okolicach Chojny19. Z kolei rycerz Kuno (I?) wymieniony został w 1449 r. jako pan Łysogórek, a 14 maja 1452 r. wystąpił w Moryniu przy czynności krzyżackiego wójta Nowej Marchii20. Musiał zatem posiadać lenno zamkowe w Moryniu. Przed 1453 r. kuratorem młodego Gabriela (I), syna Burtera Doberkowa z Nowej Marchii, był – narzucony przez wójta Nowej Marchii Georga von Egloffsteina (z lat 1441–1448) – Claus von der Marwitz. O kuratelę upomnieli się jednak kuzyni Gabriela, bracia Werner i Bertram von Pfuhl zza Odry. 2 stycznia 1453 r. elektor Fryderyk II interweniował w tej sprawie u wielkiego mistrza krzyżackiego w Malborku – potem do 29 kwietnia 1453 r. trwała rozległa korespondencja z udziałem dworu brandenburskiego, wójta Nowej Marchii Krzysztofa Eglingera oraz byłego wójta Georga Egloffsteina21. Kuno złożył w 1454 r. hołd elektorowi, jako świeży poddany z Nowej Mar22 chii . Miał on też dobra w Löwenberg koło Oranienburga, które w 1470 r. sprzedał wójtowi kostrzyńskiemu Nickelowi von Pfuhlowi,23 a więc bliskiemu krewnemu po kądzieli. Tenże chyba Kuno posiadał w Moryniu lenno zamkowe (grodowe), które poznajemy dopiero w 1472 r., kiedy to otrzymał potwierdzenie: dochodów z 16 łanów, Bramę Mieszkowicką (na mieszkanie), wolny połów ryb małymi sieciami w jeziorze Morzycko, jezioro Ładkowo Płaskie („Flache Ladechow”), czwartą część Klępicza, Repertorium, nr 621; CDB B IV, s. 110. Repertorium, nr 960. 20 CDB XIX, s. 372; XIX, s. 44. 21 Repertorium, nr 1437, 1440, 1443, 1445–8. 22 CDB XXIV, s. 161. 23 CDB B XI, s. 402. 18 19 47 Edward Rymar połowę Łysogórek, 4 łany chłopskie i gospodarstwo zagrodnika w Troszynie24. Było to więc lenno pokaźne. Kuno z Morynia wystąpił też w 1473 r. przy czynności współwłaściciela Morynia, byłego krzyżackiego prominenta nowomarchijskiego, Köckeritza25. Zapewne synowie Kunona – Gabriel (II) i Hans (II) – otrzymali w 1492 r. w lenno Steinbeck (wieś niedaleko Daberkow), 8 wolnych łanów w Moryniu, 1/3 dochodów z sołectwa tamże, prawo do jednej łodzi połowowej w jeziorze Morzycko oraz Łysogórki z połową lasu26. W 1499 r. Hans (II) ze Steinbeck złożył w Kostrzynie – wśród rycerstwa z Nowej Marchii – hołd nowemu elektorowi Joachimowi27. Przed 1500 r. Hans z Łysogórek sprzedał wspomniane moryńskie lenno grodowe (8 wolnych łanów z sądem niższym, 1/3 dochodu z łęgów, 3 zagrody przed bramami) Schönebeckom 28. Po śmierci Hansa w 1523 r. lenno w Łysogórkach otrzymał Kuno (III)29, który 3 lipca 1536 r. zawarł układ małżeński z niejaką Małgorzatą30. Dalszelosy losy rodu są znane. z ich majątków rycerskich Dalsze rodu nie nie są znane. Jeden Jeden z ich majątków rycerskich posiedli posiedli Uchtenhagenowie zz Neuenhagen Neuenhagen (w drugi — Schönebeckowie Uchtenhagenowie (wlatach latach1536–1587), 1536–1587), drugi – Schönebecko-(w latach wie1571–1592). (w latach 1571–1592). Tablica: ród Doberkow: Tablica: ród Doberkow: Hans I Frenczel Herman Piotr Kuno I 1429 z F r e i e n w a l d e Kuno II Werner Bertram 1449, 1454 v. Pfuhl 1453 na Moryniu 1472–3 córka Barter x v. Pfuhl Gabriel I Gabriel II Hans II na Steinbeck 1492, Moryniu, Łysogórach 1499 +1523 Kuno II na Łysogórach 1523, 1536 CDB XIX, s. 99. Ellingen CDB XIX, s. 401. 26 CDB C II, s. 442. Ród przybył ze Starej Marchii — zapewne za panowania Askańczyków — najpierw 27 CDB C.II, s. 440.. 31 28 do ziemi wkrzańskiej, gdzie opodal Prenzlau istniała wieś Ellingen (w 1371 r.) . Ale w Starej CDB XIX, s.102, 108–9. 29 CDB C II, s.nad 504.Łabą na północny wschód od Arneburga, były miejscowości Gross Ellingen Marchii, 30 Regesta III, s. 53. 32 24 25 (w 1320 r.) i Klein Ellingen koło Werben . Otto z Ellingen występował przy czynnościach margrabiów joannickich od 1285 r. — w latach 1287–1288 jako cześnik; w tej roli też Bertold 48 z tej rodziny ( w 1287 r.) 33 . W tym czasie znani są też rycerze Gerhard i Droyseke34. W 1321 Kilka średniowiecznych rodów rycerskich ziemi... Ellingen Ród przybył ze Starej Marchii – zapewne za panowania Askańczyków – najpierw do ziemi wkrzańskiej, gdzie opodal Prenzlau istniała wieś Ellingen (w 1371 r.)31. Ale w Starej Marchii, nad Łabą na północny wschód od Arneburga, były miejscowości Gross Ellingen (w 1320 r.) i Klein Ellingen koło Werben32. Otto z Ellingen występował przy czynnościach margrabiów joannickich od 1285 r. – w latach 1287–1288 jako cześnik; w tej roli też Bertold z tej rodziny ( w 1287 r.)33. W tym czasie znani są też rycerze Gerhard i Droyseke34. W 1321 r. w rejestrze kosztów wojennych zestawionych przez marszałka książąt pomorskich, wśród rycerstwa wkrzańskiego, wymieniono Ottona z okolic Prenzlau i Wolwana35. Z pierwszej połowy XIV w. znani są ponadto Otto II (1321–1336 r.) i Jakub (1325 r.)36. Na pierwszy pewny ślad pobytu rodziny w Nowej Marchii natrafiamy jednak dopiero w 1391 r., gdy Herman (I) układał się z Chojną. Był to pan na Białęgach, wspomniany 23 lutego 1393 r. w protokole przesłuchania waldensów przed sądem inkwizycyjnym w Szczecinie. W pobliskim Chełmie w 1401 r. posiadał lenno Jerzy z tego rodu37. W 1402 r. hołd zakonowi krzyżackiemu składali: Jasper, Werner (I) i Henning oraz widocznie tenże Jerzy (Jurgen) – zwłaszcza z tego powodu, że określony został w krzyżackim dokumencie ogólnikowo jako lennik z „Cedyńskiego Winkla”. Wśród rycerstwa Nowej Marchii poszkodowanego w 1411 r. przez Pomorzan – sprzymierzeńców Polski w wojnie z zakonem krzyżackim – wymieniono Juriana (widocznie znowu tegoż Jurgena) i Jaspera. Ten ostatni w 1411 r. był świadkiem dokumentu wystawionego przez miasto Chojnę, w 1422 r. wystąpił w Chojnie, ok.1430 r. określony został jako poszkodowany, a w 1433 r. obecny był przy czynności krzyżackiego wójta w Barlinku38. Henning (czyżby ów z 1402 r.?) w 1432 r. był świadkiem czynności rodu rycerskiego Sack z Przyjezierza, w 1433 r. reprezentował zaś ród w akcie konfederacji rycerstwa nowomarchijskiego. Werner (II?) zwolniony z więzienia 15 sierpnia 1434 r. przysięgał w obecnoBerlin u. Brandenburghrsg v. G. Heinrich, Stuttgart 1995, s.169; R.Reiche, Bausteine, s. 127. CDB XXII, s.26; M. Fischer, Heimatbilder von Schmarfendorf, Bad Schönfliess 1914, s. 35. 33 CDB XXIV, s. 338; XXI, s. 4; XXIII, s. 5; XIII, s. 224; Regesten, nr 1441. 34 CDB XXI, s.4; M. Fischer dz. cyt. 35 PUB VI, nr 3561. 36 CDB XIII, s. 29; I, s. 478; PUB VI, nr 3825; G. Brzustowicz, Wyprawa wojenna marszałka książąt pomorskich Wedegona von Wedel w latach 1320–1321 na tle rywalizacji o władzę w Brandenburgii. Cz. I, „Stargardia”, IV, 2006, s. 125. 37 CDB XIX, s. 282, 290; D. Kurze, Quellen zur Ketzergeschichte Brandenburg und Pommerns, Berlin 1975, s. 198, nr 136: 1393 r. 38 R. Eckert, dz. cyt., s.79; Repertorium, nr. 359, 659: 1430 r.; CDB XIX, s. 310: 1411 r., s. 318: 1422 r., s. 42: 1433 r. 31 32 49 Edward Rymar ści Hermana (II), że będzie powstrzymywał się od napadów rabunkowych wobec mieszczan Chojny i Frankfurtu oraz przyznał, że tego rodzaju przestępstw dokonał na synu Niclasa Ziesena i jego szwagrze, za co został był uwięziony39. Bracia Ludeke i Paweł ze Stołecznej (z częścią Gogolic po Brederlowach) oraz Henning z Białęgów („Bellinghen” – czyżby z Bielinka?) wystąpili w 1441 roku. We wrześniu 1444 r. krzyżacki wójt Nowej Marchii skarżył się na poszkodowanie przez Pomorzan z księstwa słupskiego: Gerkena (Gerkina) Wrecha, Hansa Hagena, Wernera Ellingena i młynarza z Sulimierza40. Z uwagi na to, że Wrechów i Ellingenów spotykamy w Sulimierzu, a Hagenowie również mieli lenna w tej okolicy Myśliborza, można przyjąć, że wszyscy wymienieni pochodzili z „wsi rycerskiej” Adelmansdorp (potem Adamsdorf), dzisiejszego Sulimierza. Henning wystąpił też w 1444 r. i w 1451 r., choć w 1448 r. spór z krzyżakami o odszkodowania toczyli już jego synowie. Ludeke ze Stołecznej (1444–1445 r.) w 1451 r. sprzedał Chojnie 1/3 Grzymiradza i „Schönrade”41. W tej ostatniej wsi trudno dostrzegać Tuczna (właśnie Schönrade do 1945 r.) w ziemi strzeleckiej, ponieważ jest wątpliwe, żeby Chojna interesowała się tak odległą miejscowością. Prawdopodobnie w „Schönrade” powinniśmy dopatrywać się jakiejś kolejnej zaginionej wsi w zachodniej połaci Nowej Marchii. Nickel von Ellingen z Krzymowa znany jest z lat 1444–1451. To on 1 lutego 1450 r. – w obecności rycerstwa z zachodniej części kraju – zastawił Henrykowi von Sydowowi swój zamek („borch”) z przyległościami za 84 grzywien nowomarchijskich fenigów z prawem wykupu42. Zamek ów miał znajdować się w Chojnie43. Znany już nam Henning z „Bellingen” (Białęgi) odnotowany został 5 listopada 1453 r. w informacji o uczestnikach podróży elektora brandenburskiego Fryderyka II Żelaznego do Ziemi Świętej. W 1454 r. hołdował owemu władcy – nowemu panu Nowej Marchii – i do 1475 r. był głównym przedstawicielem rodu44. Nie mógł to zatem być Henning z 1402 r., ale już inny, znany od 1432 roku. Tenże więc Henning – obok komtura joannitów z Chwarszczan, rycerzy: Klausa von der Marwitza, Kunona von der Goltza i Dietricha Blocka – podpisyR. Eckert, dz. cyt., Teil II, s. 43; CDB XIX, s. 41,335. CDB, XIX, s. 343. Zdaniem R. Reiche, Bausteine, s. 127, chodziło o Bielinek nad Odrą, co mało prawdopodobne; D. Kurze, Quellen zur Ketzergeschichte Brandenburg und Pommerns, Berlin 1975.; Repertorium, s. 171: 1444 r. 41 Repertorium, nr 1006, 1265, 1328, 1003, 1049; CDB XIX, s. 375: 1451 r.; XXIV, s. 155: 1445 r., gdy wystąpił w Świdwinie przy wójcie obok kilku rycerzy z okolicy. 42 R. Eckert, dz. cyt., s.109: 1444–8, CDB XIX, s. 360: 1447 r., s, 373: 1450 r..Repertorium, nr.1328. 43 Za czym R. Reiche,.dz. cyt., s.126. 44 CDB C I, s. 318, s. 536: 1470 r.; XIX, s. 369: 1449 r., s. 383: 1456 r.; XXIV, s. 157: 1450 r., s. 161:1454 r.; XVIII, s. 488: 1451 r.; H. Butow, Schuldnerregister des S. Georgshospitals zu Königsberg Nm. aus der Zeit um 1475, „Die Neumark”, 6, 1929, s. 128: 1475 r. 39 40 50 Kilka średniowiecznych rodów rycerskich ziemi... wał w 1433 r. akt konfederacji stanów Nowej Marchii45. Henning z „Bellingen” i jego rodowiec Werner z Goszkowa czynili w 1475 r. nadanie dla szpitala św. Jerzego w Chojnie46. Jan – pisarz landwójta Krzysztofa von Polentz (1482 r.), kanonik myśliborski (w latach 1491 i 1500) – to wikariusz w Drawsku (1491–1493 r.), Choszcznie (do 1493 r.), wikariusz w Czelinie i proboszcz w Oparznie koło Świdwina (do 1493 r.), wikariusz w Mieszkowicach (1500 r.)47. Z tego rodu pochodziła także przeorysza cysterek w Cedyni Agnieszka ( w latach 1496 r., 1498r.)48. Jasper, Mathias i Joachim hołdowali w 1499 r. w Myśliborzu elektorowi brandenburskiemu Joachimowi49. Mathias sprzedał Bussonowi von Sydowowi dobra: połowę Białęgów (bo „Belgen”, a więc teraz okazuje się, że „Bellingen” to jednak zawsze Białęgi, a nie Bielinek), połowę jeziora Serbie („Zorbenow”), 4 łany i zagrody w Goszkowie, które posiadał dożywotnio wdowa po Wernerze (z Goszkowa, zob. wyżej), 3 łany i gospodarstwo zagrodnicze w Troszynie, prawa wyrębu i wypasu w Chełmskich Górach – elektor zatwierdził tę sprzedaż w 1505 roku50. Busso nabył też w 1521 r. lenno w Białęgach („Bellingen”) po śmierci Marcina. W Goszkowie znani są Ellingenowie też w 1508 r., a do 1551 r. w Sulimierzu koło Myśliborza51. W herbie (Nickela i Henninga z XV w.) pasy poprzeczne i podłużne52. F. v. der Goltz, Nachrichten über die Familie der Grafen und Freiherren von der Goltz, I–II Abtheilung, Strassburg 1885, Bd. II, s. 7. 46 H. Butow, Schuldnerregister, s. 128. 47 CDB XVIII, s. 497; XIX, s. 58: 1500 r.; R.Klempin, Diplomatische Beiträge zur Geschichte Pommerns aus der Zeit Bogislafs X, Berlin 1859, s. 45, nr 99, s. 99, nr 826. 48 CDB XXI, s. 415; XII, s. 465. 49 CDB C II, s. 439–440; według K. Kletkego (Regesta, II, s. 357) z Kinic. 50 CDB XXIV, s. 225. 51 M. Fischer. dz. cyt., s.35. 52 G. v. Mülverstedt, dz. cyt., s. 111 i tab. 68. 45 51 Edward Rymar i podłużne52. --------------------------------------------------------------------------------------------------------------Tablica genealogiczna: ród Ellingen z „cedyńskiego winkla”: Tablicagenealogiczna: rod Ellingen z „cedyńskiego winkla’: Jasper I 1402, 1433 Werner i Herman I Jerzy (Julian) 1402 na Białęgach 1391 na Chełmie 1401–2 Werner II Herman II 1434, 1444 1434 (z Sulimierza?) Werner III z Goszkowa 1475 Henning I 1402 Ludeke Paweł Nickel Henning II ze Stołecznej 1441 z Krzymowa z Białęgów 1433-1475 Grzymiradza 1444–1451 1451 Jan duchowny (1482) kanonik myśliborski 914910 wikary w Drawsku 1491–3, Cedyni 1496, 1498, Choszcznie 1493, Czelinie 1493, Mieszkowicach 1500 Jasper II Mathias Joachim Marcin 1499 na Białęgach, Goszkowie, Troszynie na Białęgach -+ 1521 1505 Busso na Białęgach 1521----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- von Elsholtz von Elsholtz W źródłach: Elsholte oraz Melsholt/Melsholz. W źródłach: Elsholte oraz Melsholt/Melsholz. Początkowo to ród znany w księstwie pomorskim. W dokumentach z lat 1274–1289 jako świadek przy czynnościach książąt Barnima I pomorskim. i Bogusława W IV dokumentach w Szczecinie Początkowo to ród znany w księstwie zilat 1274–1289 jako świadek czynnościach Barnima I i Bogusława Greifswaldzie wystąpił Wiger53. przy To zatem Wicgerus deksiążąt Melsholte, który wystąpił w DąbiuIV 53 w Szczecinie i Greifswaldzie wystąpił Wiger . To zatem Wicgerus de Melsholte, który wystąpił w Dąbiu w 1286 r. przy czynności Bogusława IV54. W latach 1295– 1319 Volzekin – byłby to zatem Volsekin de Melsholte, który w 1297 r. wystąpił 51 M. Fischer. dz. cyt., s.35. w52 Mieszkowicach? Z s.kolei z lat G. v. Mülverstedt, dz. cyt., 111 i tab. 68. 1295–1323 znany jest Konrad, świadek w doku53 PUB II, nr 985, 1012, 1118, 1375, III, nr 1448, 1513. mentach księcia szczecińskiego Ottona I, jego landwójt (szczeciński?), stolnik jego matki Mechtyldy w latach 1311–1316. Bracia Gerhard i Rudolf byli wierzy9 cielami księcia Ottona I (1305)55 – Gerhard w 1318 r. był jego stolnikiem, w 1320 r. wystąpili zaś razem56; Rudolf był wasalem Ottona I w latach 1319-2157, wójtem ziemi szczecińskiej w latach 1324–133658, ale miał też dobra w Zichow położonym na północ od Angermünde, w brandenburskiej części ziemi wkrzańskiej59. PUB II, nr 985, 1012, 1118, 1375, III, nr 1448, 1513. PUB II, nr 1375. 55 PUB IV, nr 2273. 56 PUB V, nr 3178, 3398. 57 PUB V, nr 3314, 3387, VI, nr 3479, 3513, więcej zob. G. Brzustowicz, Wyprawa wojenna marszałka, s. 126. 58 PUB VI, nr 3743, 3872, VII, nr 4164, 4196, 4438, 4538, 4547; w 1326 Roleke (Rudolf) jako de Melsholt w dokumencie Ottona I. 59 PUB VI, nr 3561. 53 54 52 Volsekin de Melsholte, który w 1297 r. wystąpił w Mieszkowicach? Z kolei z lat 1295–1323 znany jest Konrad, świadek w dokumentach księcia szczecińskiego Ottona I, jego landwójt (szczeciński?), stolnik jego matki Mechtyldy w latach 1311–1316. Bracia Gerhard i Rudolf średniowiecznych rycerskich ziemi... — Gerhard w 1318 r.rodów był jego stolnikiem, byli wierzycielami księcia Ottona I (1305)55Kilka w 1320 r. wystąpili zaś razem56; Rudolf był wasalem Ottona I w latach 1319-2157, wójtem ziemi szczecińskiej w latach 1324–133658, ale miał też dobra w Zichow położonym na północ W 1321 r. w rejestrze pomorskich kosztów wojennych wymieniono: Gerarda, Piotra, Jana i Rolekina60. Konrad i Rolekin wystąpili w 1325 r., a w 1327 r. W 1321 r. w rejestrze pomorskich kosztów wojennych wymieniono: Gerarda, Piotra, Konrad zrezygnował z lenna w Pargow w ziemi wkrzańskiej. Znany jest też 60 Jana i Rolekina . Konrad i Rolekin wystąpili w 1325 r., a w 1327 r. Konrad 62zrezygnował 61 z 1330 roku . Z kolei famulus Henryk znany jest z lat 1316–1322 . Wiger był z lenna w Pargow w ziemi wkrzańskiej. Znany jest też z 1330 roku61. Z kolei famulus Henryk posiadaczem wsi Pargowo koło Szczecina (w 1319 r.). Piotr zaś obecny był przy 62 63 koło Szczecina (w 1319 . Wiger był w posiadaczem wsi Pargowo znany jest z lat 1316–1322 . czynnościach książąt szczecińskich latach 1329–1331 r.). Piotr zaś obecny był przy czynnościach szczecińskich w latach 1329–1331 Według propozycji Grzegorzaksiążąt Brzustowicza w zakresie filiacji w63.obrębie Według te propozycji Brzustowicza zakresie następująco: filiacji w obrębie rodu, rodu, możemy pierwszeGrzegorza generacje pomorskiewzestawić od Angermünde, w brandenburskiej części ziemi wkrzańskiej59. możemy te pierwsze generacje pomorskie zestawić następująco: Wickerus (Wiger I) 1274–1289 Konrad 1295–1330 Henryk 1316–22 Voltzekin 1295–1319 Henryk 1319 Gerard Rolekin (Rudolf) Wiger II 1305-21, stolnik 1305–33, wójt 1319 ziemi szczecińskiej Henning I w Sitnie 1337/53 Henryk 1346 Henning II 1368 na Stolzenburgu k. Morynia Jan 1321 Piotr 1321–31 Dytryk (Tydeke) na ½ Kurzycka 1396/1400 Kurt na Strzeszowie 1413 PUB II, 1375. Wnrnieznanych bliżej okolicznościach ród nabył lenno w Sitnie k. Miesz55 PUB IV, nr 2273. 56 kowic. Henning miał tam 7 łanów lennych w 1337 roku. Henryk wystąpił – obok PUB V, nr 3178, 3398. 57 PUB V, nr 3314, 3387, VI, nr 3479, 3513, więcej zob. G. Brzustowicz, Wyprawa wojenna marszałka, s. 126. panów z Nowej Marchii – w 1346 r. w Chorinie. Margrabia Ludwik Rzymski 58 PUB VI, nr 3743, 3872, VII, nr 4164, 4196, 4438, 4538, 4547; w 1326 Roleke (Rudolf) jako de Melsholt dokumencie OttonaSackom I. w w591353 r. nadał ekspektatywę na wszystkie dobra Henninga Elsholza PUB VI, nr 3561. w 60Sitnie, praw jego rodziny64. W 1354 r. owe byłe lenno PUB VI, wraz nr 3560,zs. anulowaniem 82 i n., G, Brzustowicz, dz. cyt., s, 125. 61 PUB VI, 3872, VII, nr 4311, 4563. braci Henryka i Henninga nadano Mikołajowi von Sackowi65. 17 lutego 1359 r. 62 PUB V, nr 3019, 3237, VI, nr 3612. 63 PUB V, nr 3241,VII, nr 4538, 4580. nadano Mieszkowicom kupiony od Sydowów dochód z łanów miejskich – tak jak ongiś posiadali go owi bracia Elscholzowie66. W kwietniu 1368 r. Henning 54 10 PUB VI, nr 3560, s. 82 i n., G, Brzustowicz, dz. cyt., s, 125. PUB VI, 3872, VII, nr 4311, 4563. 62 PUB V, nr 3019, 3237, VI, nr 3612. 63 PUB V, nr 3241,VII, nr 4538, 4580. 64 CDB XIII, s. 255; K. F. Klöden, Diplomatische Geschichte des für falsch erklärten Markgrafen Waldemar von Brandenburg vom Jahre 1335–1356, Bd. II, Berlin 1845, s. 153. 65 K. F. Kloden, dz. cyt., II, s. 178; CDB XIX, s. 25. 66 CDB XIX, s. 27. 60 61 53 Edward Rymar z tej rodziny (czy ten sam, co wymieniony wyżej?) był jednym z burgmanów na nowym zamku margrabiego Ottona w Stolzenburgu pod Moryniem67. Dietrich (Tydeke) miał pół wsi Kurzycko („Voigtsdorf”). W 1372 r. margrabia nadał 4 łany z owej połowy Marcinowi Hunrejegerowi68. Dytryk wystąpił jeszcze przy czynności margrabiego Zygmunta Luksemburga dotyczącej Chojny – datowanej na 1 stycznia 1376 r., ale właściwej dla lat 1396–1400, w których Zygmunt panował w Nowej Marchii69. Potem ród zanikł w Nowej Marchii. Kurt miał w 1413 r. lenno w Strzeszowie koło Trzcińska – pomorskiej wsi joannitów swobnickich70. Przed 1526 r. obecność rodziny potwierdzona jest też w Mielnie (obecnie gm. Kozielice, pow. Pyrzyce). Ród wymarł na Hansie w 1621 roku. W herbie srebrny krzyż na czarnej tarczy71. Velthane W źródłach: Velten, Veltheim, Velthan, Velteyn, Welthane. Gniazdo rodowe było chyba w księstwie brunszwickim, gdzie stwierdzamy zamek Velthein a.d. Ohre na południowy wschód od Brunszwiku. Tam w 1141 r. wystąpił – wśród ministeriałów kościoła św. Stefana w Halberstadt – CDB XIX, s. 84. CDB XXIV, s. 84. 69 CDB XIX, s. 263. 70 CDB XIX, s. 413. 71 G. v. Mülverstedt, dz. cyt., s.25, tab.14; tenże, Der abgestorbene Adel der Provinz Pommern, Nürnberg 1894, s. 23, tab.15. 67 68 54 Kilka średniowiecznych rodów rycerskich ziemi... Othelricus de Veltem z bratem Gerardem. W 1160 r. Rotherus de Feltem pozostawał w służbie księcia saskiego Henryka Lwa, zapewne był on identyczny z darczyńcą łanu dla klasztoru św. Błażeja w Brunszwiku (1195 r.). Henryk (1211– 1261) ministeriał kościoła w Halberstadt, w 1232 r. wystąpił wraz z Hermanem. Bertram I znany z lat 1219–1236, od 1223 r. z synem Bertramem (II) – to chyba Bertram Starszy (1256 r.) z synami Bertramem (III), Arnoldem, Janem, Baldwinem, w towarzystwie Blankenburgów (krewnych?), którzy również stamtąd udali się na Pomorze72. Wieś Velten spotykamy też w Hawellandzie, podobnie jak Segefeld, Marwitz, Perwenitz, Vehlefanz – identyczne z nazwiskami rodów nowomarchijskich. Z Marchii więc przybyli do księstwa pomorskiego – może ok.1235 r. z Burchardem von Vehlefanzem, kolonizującym z upoważnienia księcia Barnima I ziemię widuchowską – a nie bezpośrednio z obszaru brunszwickiego73. Pojawili się najpierw w okolicach Gryfina we wsi Wełtyń (sic!), wspomnianej jednak już przed kolonizacją (w 1212 r. – „Woltina”), w dobrach klasztoru kołbackiego. Można byłoby nawet snuć domysły, że nazwisko wzięli od tego Wełtynia, gdyby nie imiona niemieckie pierwszych znanych pomorskich przedstawicieli rodu. Właśnie w Wełtyniu 6 grudnia 1302 r. załagodzono spór cystersów kołbackich o jezioro Wełtyń z okolicznym rycerstwem księcia szczecińskiego Ottona I (famulami Bornekem i Lauchstadtem), w tym z Arnoldem i Janem (Henningiem) de Velthane, przy czym jednym z rozjemców był Mikołaj Velthane. Stwierdzono, że już ich przodkowie otrzymali od cystersów dochody z jeziora74. W Nowej Marchii spotykamy się z rodziną dopiero w czasach krótkiego panowania w niej księcia wołogoskiego Warcisława IV (lata 1319–1323). Może właśnie wówczas uzyskali tam lenna. Rycerz Henning Welthane (ten z 1302 r. ?), wystąpił 4 października 1319 r. na liście świadków obok panów nowomarchijskich rokujących z Chojną w sprawie uznania Warcisława. 26 października zaś wystąpił w Chojnie przy czynności tego księcia na rzecz rodu Horkerów, a 13 stycznia 1320 r. w Moryniu przy fundacji ołtarza w Mieszkowicach przez wdowę po Ludolfie von Bornum75. Famulus Henning – być może już syn poprzedniego – w styczniu 1329 r. był świadkiem sprzedaży przez Butzów dochodów z młyna w Chojnie, a w 1332 r. pojawił się przy sprzedaży Chojnie jeziora Krzymowskiego 72 F. Streng, Umgebung und Herkunft der Knappen de Borneke, de Velthane u. die Locstede, Partner im Vergleich um die Fischereirechte am Woltiner See im Jahre 1302, „Baltische Studien”,NF, 66, 1980, s.16–20; o rodzie też G. Schmidt, Das Geschlecht v.Veltheim, Halle 1912. 73 Tak H. v. Redern,. Zur Geschichte der Familie von der Marwitz. Regesten, Stammtafeln u. andere Materialien, Berlin 1879, s.7. 74 PUB IV, nr 2052. 75 PUB V, nr 3298, 3300; CDB XIX, s. 11. 55 Edward Rymar przez Sydowów76. W 1334 r. mowa o kurateli nad dziećmi Henninga, zapewne rycerza z lat 1319–132077. W 1337 r. ród miał 10 łanów lennych w Lubiechowie Górnym78 w ziemi chojeńskiej. Potem nie występuje (zmienił nazwisko?). von Gustebiese W źródłach: Gustebis, Justeweze, Justebyze Rodzina związana z wsią Gozdowice (Gustebiese)79. Była to wieś słowiańska, jej nazwę wywodzi się od formy „Gostavivi” – „wieś Gostawy”. Wątpliwe jest jednak, żeby interesująca nas rodzina rycerska tego miana miała lokalne, pomorskie korzenie, a jeśli nawet je miała, to na początku XIV w. upodobniła się do innych niemieckich rodów w regionie80. W czasach askańskich (do 1320 r.) – nieznana. Bracia Dietrich, Henning (I), Piotr i Jan (I) otrzymali w 1336 r. połowę wsi Letschin (na zachód od ujścia Myśli w ziemi lubuskiej) i właśnie czwartą część Gozdowic81. Byli to zapewne bracia i kuzyni („patruos:). W „Księdze Ziemskiej” z 1337 r. nie zostali wymienieni, ale we wsiach nadodrzańskich – w tym w Gozdowicach – mieszkali tylko rybacy (słowiańscy jeszcze) bez areału łanowego, nieobjęci inwentaryzacją. Christian Gahlbeck zaliczył do tego rodu pewnego łucznika Gustewiza, który w 1337 r. wraz z rycerzem Galle miał 16 łanów lennych na polach opuszczonej wsi Dürrenfelde w ziemi strzeleckiej82. Wydaje się to jednak wątpliwe. Myślę bowiem, że to przedstawiciel rodziny rycerskiej Wusterwitz, znanej i później w strzeleckim regionie, zwłaszcza skoro Ch. Gahlbeck nie zauważył przekazu z 1336 r., który przecież dobitnie zaświadcza, że ród Gustebiese już wtedy był zasiedziały we wsiach nad Odrą. Margrabia Ludwik Starszy 10 października 1351 r. nadał pod zastaw Piotrowi von Gustebiese i jego kuzynom – Janowi, Henningowi, Chrystianowi i Jakubowi – bedę i obowiązek dostarczania podwód z 18 łanów w Golicach do czasu spłacenia odszkodowania, które im przyznał za CDB XIX, s.190, 192. F. Streng, dz. cyt., s.11 78 Das Neumärkische Landbuch, dz. cyt., s. 14, 32. 79 P.v.Niessen, Geschichte der Neumark im Zeitalter ihrer Entstehung u. Besiedlung, Landsberg 1895 (SVGN), s.90. 80 Ch. Gahlbeck, Od dóbr rycerzy rozbójnikow do komandorii joannitów. Historia Golic w XV w., w: Cedynia i okolice poprzez wieki, red. P. Migdalski, Chojna–Szczecin 2013, s. 150; (za R. Trautmann, Die elb- und ostseeslawischen Otrsnamen, Th. 1, Berlin 1948, s. 171). 81 CDB XXIV, s. 22. 82 Das Neumärkisches Landbuch Markgraf Ludwigs des Aelteren aus dem J. 1337, hrsg. v. L. Gollmert, Frankfurt a. O. 1862, s. 22, Ch. Gahlbeck, dz. cyt., s. 150. 76 77 56 Kilka średniowiecznych rodów rycerskich ziemi... udział w bitwie z Pseudo-Waldemarem i jego stronnikami pod Oderbergiem, gdzie Chrystian dostał się do niewoli83. Henning (II?) w 1368 r. był jednym z burgmanów margrabiego Ottona w nowym zamku Stolzenburg koło Morynia, a jego żona Katarzyna otrzymała w dożywocie dochód w Klępiczu oraz dwór 8-łanowy w Golicach – tak jak posiadał mąż – w lenno84. Bracia Jan (Hans) i Mikołaj w obecności Piotra (II), Jana (II) Starszego i Henninga (II) w 1378 r. sprzedali altarzystom z Chojny dochód z dwóch zagród w Żelichowie85. Piotr (II?) z synem Piotrem (III?) był w 1386 r. świadkiem czynności Chrystiana von Wedla z Czartoryi koło Chojny; w 1391 r. Wigel układał się z Chojną; w 1393 r. wystąpili Vivianz i Piotr; w 1401 r. Tesmer z Golic86. Imię Vivianz zdradza możliwość ich pokrewieństwa z Wedlami. W 1396 r. nadali dochód 17 szefli żyta w młynie (zapewne Ładkowo) cysterkom z Cedyni87. W 1402 r. hołdowali krzyżakom Piotr (III?) i Michel (Michał I); w latach 1407–1409 Herman pozostawał w sporze z Dytrykiem von Quitzow – Raubritterem zza Odry88. Ośrodkiem rodu były w 1429 r. Golice. Wtedy na jego czele stali Marcin, Piotr i Kurd/Konrad, którzy sprzedali mieszczaninowi z Chojny Henningowi Brandenburghowi (późniejszemu burmistrzowi) roczny czynsz ze swych dóbr w wysokości 90 grzywien szczecińskich89. Uprawiali rozbój na Odrze, a swój zamek rozbójniczy mieli w Gozdowicach, czego pamiątką było do 1945 r. wzgórze Schlossberg – 1,2 km na północny zachód od wsi. Według legendy „Gozdowicowie” wypadając z tego zamku, obrabowywali kupców odrzańskich90. Piotr w 1430 r. był wśród oskarżanych przez duchownego z Prenzlau Henninga Heghera w kurii rzymskiej za patronowanie sprawcom napadu rabunkowego (dał schronienie) na niego koło Cedyni, gdy podróżował z kamieńskimi klerykami do pewnego dworu koło Cedyni91. Tenże był świadkiem czynności prawnej Ottona von Sacka z Przyjezierza (1432 r.), podpisywał akt konfederacji obronnej rycerstwa nowomarchijskiego (1433 r.) po przejściu przez kraj korpusu polsko-czeskiego w ramach wojny z krzyżakami92. Michel (Michał II) z okolic Cedyni (1442 r.), był w 1446 r. zobowiąCDB XIX, s. 22. CDB XIX, s. 84; XII, s. 355. 85 CDB XIX, s. 272; RHD I, nr 935. 86 CDB XIX, s. 279, 282, 284, 290. 87 E. Kittel, Der Küstriner Urkundenfonds und seine Verluste, „Forschungen f.Brandenburgische u.Preussische Geschichte“, 42, 1929, s. 229; C. Gahlbeck, Zizterzienser und Zisterzienserinnen in der Neumark, Berlin 2002, dz. cyt., s 382. 88 R. Eckert, Geschichte, s.79; Repertorium, nr 216, 239; RHD I, nr 1041: pocz. 1409 roku. 89 CDB XIX, s. 330. 90 C. Gahlbeck, Zisterzienser, s. 300. 91 Repertorium Germanicum, Berlin 1957–1958, t. IV/1, s. 977. 92 CDB XIX, s, 41; R. Eckert, dz. cyt., Teil II., s. 43. 83 84 57 Edward Rymar zany do dostawy wapna na budowę krzyżackiego zamku w Kostrzynie93. Za jego zgodą brat Kurd (Konrad) z Golic w 1446 r. sprzedał Marcinowi von Schöningowi z Grabowa 16 łanów w Orzechowie z owczarnią i 4 wolnymi od podatków gospodarstwami oraz kotłem browarnym w karczmie94. Powyższe przekazy dokumentują znaczny majątek rodu w ziemi mieszkowickiej i chojeńskiej. Ci ostatni bracia Gustebiese ok. 1446/7 r. byli głównymi sprawcami napadu rabunkowego na wrocławskiego kupca Żyda Hannosa Mosche – wraz z Klausem von dem Bornem, Sydowami, Mornerami z Czelina oraz chłopami swymi z Gozdowic. Czytamy o tym w liście z 16 lutego 1447 r., a dalsze szczegóły poznajemy następnie z listownych interwencji, zwłaszcza rady miejskiej Wrocławia u krzyżaków w Malborku95. Oskarżano ich o pobicie, znęcanie się nad kupcem i wyrzucenie półżywego za burtę. Okazuje się, że następnie – w trakcie sporu o łup z tego napadu – Michał został zabity przez brata Konrada, za co został osadzony przez wójta Nowej Marchii Georga von Egloffsteina w Chojnie w wieży, a w 1449 r. musiał złożyć przysięgę o wyrzeczeniu się rozboju96. O sprawie informował 12 marca 1447 r. wielkiego mistrza wójt Świdwina Walter Kirschkorb, zachęcając do zajęcia ich dóbr w sześciu wsiach – o wartości ok. 6000 reńskich guldenów – jako zwolnionych lenn, bo ich tytuły prawne do ich posiadania nie były wiarogodne. Oni też byli w 1447 r. właścicielami całych Gozdowic. Wielki mistrz 5 stycznia 1448 r. polecił wójtowi zająć je jako odszkodowanie za szkody poczynione kupcom97. Była to represja za napady rabunkowe na kupców odrzańskich. W 1449 r. dobra żyjącego jeszcze Konrada wykupił Zakon Krzyżacki – po staraniach, o których słyszymy od stycznia 1448 roku. Zamek czy raczej umocniony dom rozbójników w Gozdowicach zburzono. Zakon nie mógł tych dóbr skonfiskować, bo były zadłużone na rzecz osób trzecich. Sprawa wykupu wlokła się jednak do 1452 r., wobec roszczeń różnego okolicznego rycerstwa i cysterek z Cedyni. Wykupione dobra to Żelichów, Golice, Siekierki i Gozdowice. Spory o nie toczyli z krzyżakami Piotr i Konrad Gustebiesowie w 1452 r.98. Zaangażowała się także Dorota z tej rodziny, która była przeoryszą w Cedyni (20 marca 1452 r., ksieni 26 maja 1469 r., nie żyła 25 września 1480 r.) oraz Liboria, mniszka cedyńska (1451 r., 21 maja 1452 r.) – otrzymały one odszkodowanie99. CDB XIX, s.346; Repertorium, nr 1097. CDB XXIV, s. 156. 95 Repertorium, nr 1132–9, 1142–5. 96 CDB XIX, s. 372. 97 Repertorium, nr 1145, 1218. 98 Repertorium, nr 1132, 1218, 1328, 1391, 1402, 1405, 1415; R. Eckert, Geschichte, Teil II, s. 52; CDB XIX, s. 372; C. Gahlbeck, Zisterzienser, dz. cyt., s. 386; tenże, Od dóbr rycerzy, s. 151 n. 99 CDB XIX, s. 92, 408; XXIV, s. 196, Repertorium, nr 1402. 93 94 58 Kilka średniowiecznych rodów rycerskich ziemi... W herbie 5 łodyg sitowia na wzgórku100. oraz Liboria, mniszka cedyńska (1451 r., 21 maja 1452 r.) — otrzymały one odszkodowanie99. Po 1454 r. dobra te przejął elektor brandenburski, przekazując je w 1466 r. 100 joannitom, którzy5 łodyg zorganizowali w Golicach W herbie sitowia na wzgórku . nową komandorię. Po 1454 r. dobra te przejął elektor brandenburski, przekazując je w 1466 r. joannitom, Tablica: ród Gustebiese: którzy zorganizowali w Golicach nową komandorię. Tablica: ród Gustebiese: Dietrich Henning I Piotr I Jan (I) Chrystian Jakub 1336 bracia i kuzyni na Gozdowicach i Letschin 1351 1351 Henning (II?) 1368, 1378, z Golic x Katarzyna 1368 Wigel Vivianz 1391 1393 na Golicach 1351 Jan (II) Mikołaj I Piotr II Jan III Starszy 1378 na Żeliszewie 1378 1386 1378 1402 Herman 1407 Piotr III 1386, 1393, 1402 Tesmer z Golic 1401 Marcin Piotr IV Konrad Michał Liboria Dorota 1429 1429, 1433 1429, 1449 1442+1447 mniszka w Cedyni przeorysza 1452,ksieni 1451–2 w Cedyni 1469–1480 ---------------------------------------------------------------------------------------------------- 100 G. A. Mülverstedt, Abgestorbene Adel der Mark Brandenburg, Nürnberg 1880, s.36, tab.20. 59 Edward Rymar von Jagow Rodzina ta uchodzi za odłam Wedlów101, choć wywnioskowano to tylko z podobieństwa herbów – na obu przedstawione są koła, ale innej barwy102. Ród przybyć musiał do ziemi wkrzańskiej ze Starej Marchii, skoro jest tam miejscowość Jagow koło Arneburga i Salzwedel. Widocznie główna linia siedziała tam w XIV w. (Mathias I w 1319–21 r., Mathias II w 1370 i 1373 roku)103. Stąd, może wraz z zasadźcami miast w Prenzlau i Szczecinie, udali się ze Stendalu do księstwa pomorskiego, otrzymując lenna w ziemi wkrzańskiej, gdzie od XIII w. znane są zamek i miasteczko Jagow – ośrodek wójtostwa w czasach brandenburskich (w 1319 roku). W Szczecinie 27 stycznia 1243 r. przy nadaniu księżnej Marianny dla zakonnic szczecińskich w ziemi wkrzańskiej obecny był Henryk; tamże przy nadaniu Barnima I dla zakonnic w Prenzlau wystąpili Jan i Berenger rycerze de Jagowe104 – być może bracia105. Przeszli oni do służby margrabiów po przejęciu ziemi wkrzańskiej (1250 r.) albo pociągnęli z nimi na wschód bezpośrednio z gniazda staromarchijskiego. W licznych dokumentach margrabiów H. Bütow, Wrechow, „Königsberger Kreiskalender”, 5, 1930, s. 95; S. Kozierowski, Obce rycerstwo w Wielkopolsce w XIII–XVI wieku, Poznań 1929, s. 44; S. Chmielewski, Panowie w ziemi wałeckiej w XVI w., „Studia i Materiały do Dziejów Wielkopolski i Pomorza”, 6, 1960, z. 1, s. 215. 102 G. Brzustowicz, Wyprawa wojenna marszałka, dz. cyt., Cz. II, Stargardia V, 2010, s. 185. 103 CDB B I, s. 433: 1319 r.; V, s. 69: 1320 r.; Regesten, nr 2904–6: 1321 r. w Stendalu margrabiny Agnieszki; Das Landbuch der Mark Brandenburg vom Jahre 1375, hrsg. J. Schultze, Berlin 1940, s. 3; W. Podehl, Burg und Herrschaft in der Mark Brandenburg, Köln–Wien 1975, s.196. 104 PUB I, nr 414, 511. 105 Tak R. Klempin, w: PUB, I, s. 546. 101 60 Kilka średniowiecznych rodów rycerskich ziemi... Ottona III i Albrechta III z lat 1267–1284 występuje Arnold106, natomiast Jan (Henning) pozostawał w służbie margrabiów joannickich (wójt w Rathenow) w latach 1294–1297107. Na teren Nowej Marchii do dzielnicy Albrechta III przeszedł Beteko, Betkin – może więc syn Arnolda. Spotykamy go 1 czerwca 1298 r. po rycerzach, a więc jako giermka, przy fundacji kolegiaty w Myśliborzu. Po zajęciu tego roku ziemi pełczyckiej otrzymał tam prawdopodobnie lenno w Jagowie, nadając tej wsi nazwę. 10 sierpnia 1299 r. otrzymał z bratem Herbertem za zasługi miasteczko Cedynię od Albrechta108. Towarzyszył margrabiemu 21 grudnia 1299 r. w Mosinie koło Gorzowa, a 1 i 7 marca 1300 r. – obok Arnolda von Uchtenhagen – w Eberswalde. W 1304 r. wystąpił jako Bethemanno. W 1308 r. towarzyszył margrabiom joannickim w wyprawie na Pomorze Gdańskie. Uczestniczył też przy nadaniu dla klasztoru w Zemsku w 1312 roku109. Jagowowie – Beteko i Herbord (zatem to Herbert znany z 1298 r. i 1299 r., brat Arnolda, gdy razem otrzymali od Albrechta III Cedynię) jako „domini nobiles” powiązani byli jakimiś więzami i wspólnotą własnościową (np. w Cedyni w 1299 r., w Santoku w 1335 r.) z Uchtenhagenami. Osiedli też w ziemi świebodzińskiej i międzyrzeckiej. Istnieje też legenda o pochodzeniu Uchtenhagenów od Jagowów, ponieważ stosowali podobne imennictwo (Arnold, Herbert, Jan/Henning, Betkin) i herb. Beteko i Herbord byli świadkami, gdy Gerhard z Przyprostyni koło Zbąszynia – z synem Gisonem, stryjem Gisonem, wujami Bartkiem, Gerardem i Ottonem – brał w 1311 r. w lenno od cystersów z Paradyża wieś Staropol. W 1315 r. byli przy nadaniu dla klasztoru w Zemsku (Bledzewie) na terenie brandenburskiej wówczas ziemi międzyrzeckiej110. Bracia Betkin i Herbord oddali w lenno braciom Benstede – właścicielom od ok. 1313 r. połowy wsi Wyszanowo Małe w kasztelanii międzyrzeckiej – drugą jej połowę. Poprzednim lennikiem Jagowowów w tej wsi był Unisław, który został dobrowolnie ich wasalem, sprzedając Jagowowom wraz ze swym siostrzeńcem Hecstede (Eckstede?) swoją część. Stało się to w 1328 roku111. CDB XIV, s. 10:1267 r., Regesten, nr 1364: 18 lipca 1284 r. CDB VII, s. 85: 1294 w Prenzlau; VII , s. 409: 1294–95 w Rathenow; XV, s. 44: 1297 r. jako wójt Rathenow. G. Brzustowicz, Wyprawa, dz. cyt., II, s. 185, dopuszcza jego zamieszkiwanie w ziemi pełczyckiej. 108 CDB XVIII, s. 442, XIX, s. 67. 109 CDB XVIII, s. 370; B. I, s. 229; XXI, s. 12: 1304 r.; Pommerellisches Urkundenbuch, hrsg. v. M. Perlbach, Danzig 1882, nr 663: 1308 r.; CDB B I , s. 318, 376. 110 Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski, (dalej: KDW), Poznań 1877–1881, 1982–1999, t. II, nr 947, VI, nr 86. 111 KDW II, nr 1092: 1328 r.; S. Chmielewski, dz. cyt., s. 215. 106 107 61 Edward Rymar Nie wiadomo, w jakim związku pokrewieństwa z nimi pozostawał Arnold II, obecny przy czynności margrabiego Hermana w 1305 r. oraz 17 grudnia 1319 r. w Słońsku przy czynności Jana von Uchtenhagen i jego braci112. Dodajmy, że od 1316 r. (zapewne do 1319 r.) Arnold von Uchtenhagen posiadał zamek i miasto Międzyrzecz z okolicami113. Mathias von Jagow wystąpił w latach 1319–1321 w Starej Marchii przy czynnościach owdowiałej margrabiny Agnieszki, o czym już wyżej była mowa. Oddział Arnolda II brał udział w walkach o spadek brandenburski – skoro i on znalazł się w rejestrze kosztów wojennych przedstawionych w 1321 r. przez marszałka książąt pomorskich114 a walki (z Polakami) toczono wówczas także koło Międzyrzecza115. Mathias z bratem Arnoldem – oraz zapewne ze starszym Henningiem, podówczas stolnikiem margrabiego Ludwika – otrzymał 5 marca 1334 r. po Henryku Bezdusznym Wedlu miasteczko Golenice z patronatem nad kościołem oraz sądownictwem wyższym i niższym116. Henning i Mathias wraz z kuzynem Mikołajem (Clausem) oraz z Uchtenhagenami otrzymali 20 września 1335 r. za 400 grzywien brandenburskich srebra (zadłużenia margrabiego?) w lenno: zamek w Santoku z połową komory celnej, wieś Czachów z całym sądownictwem, bedą, wodami i łęgami; bedy w Zielinie (koło Mieszkowic), Smolnicy, Chwalęcicach i Małyszynie koło Gorzowa117. Henning był 20 lipca 1336 r. w Berlinie przy nadaniu dla Chojny118. Na jego związki z Wedlami wskazuje dodatkowo dość wyraźnie dokument z dalekiego Arneburga w Starej Marchii – spisany przy okazji zakończenia sporu plebana z Königsmarck z braćmi Quitzow w 1336 roku. Rycerz Henning von Jagow i Henryk von Wedel wystąpili wówczas w roli mediatorów, a wśród świadków znaleźli się Jan z Połczyna (więc też Wedel) Regesten, nr 1942, KDW II, nr 1015. Zob. więcej E. Rymar, Ród von Uchtenhagen, „Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny” 16, 2009, s. 330 n. 114 PUB, VI, nr 3560, s. 82, 83. 115 Myli się poważnie G. J. Brzustowicz, informując niedokładnie za R. Eckertem (dz. cyt., Teil II, s. 6) otrzymaniu przez Arnolda von Jagowa wraz z kuzynem Mathiasem 26 VI 1325 r. wsi Ulim pod Gorzowem (Wyprawa wojenna, dz. cyt. II, s. 186). Po pierwsze nadanie pochodzi z 1316 r., zresztą margrabiego Jana V Askańczyka (zmarłego w 1317 r.), po drugie nie dotyczy Jagowa lecz Arnolda von Uchtenhagena, po trzecie nie nadano mu Ulimia, lecz wieś tę wyłączono z nadanej (w istocie sprzedanej) ziemi międzyrzeckiej, po czwarte w dokumencie nie ma mowy o kuzynie Arnolda! A po piąte, i najważniejsze, nie należało tu sięgać po regesty Eckerta, a po druk dokumentu w KDW II, nr 987. 116 CDB XVIII, s.105. 117 CDB XVIII, s. 382. 118 CDB XIX, s. 198. 112 113 62 Kilka średniowiecznych rodów rycerskich ziemi... oraz bracia Arnold i Henning Uchtenhagenowie119. W 1337 r. Henning posiadał całą wieś Orzechów (Wrechow) koło Cedyni, zobowiązany do służby konnej aż z pięcioma końmi120. Lennik Henning, który był w Jagowie tego roku, to zapewne również von Jagow121. Kuzyni („patrui”) – rycerz Mathias i giermek Mikołaj – 5 czerwca 1342 r. dokumentem wystawionym w Santoku nadali Gorzowowi w lenno dochód z młyna Spitzmole nieopodal miasta. Tenże więc giermek Mikołaj 15 lutego 1347 r. nadał mieszczanom Gorzowa dochody miodowe (bartnicze) w obrębie swych dóbr „Sommerlate” po granice wsi Trzebiszewo i Glinik 122, a więc w terenie dzisiejszego Brzozowca. W 1348 r. wobec zgonu Mikołaja jego lenno w Orzechowie i Ulimiu nadano Uchtenhagenom. Z rodziny tej pochodził Jan przeor cystersów w Obrze (1314 r.) i kanonik myśliborski Jan, przejmujący wikarie w kościele pełczyckim (w 1347 roku)123. Bracia Mateusz – czy raczej Maciej (Mathis) – i Arnold (III) oraz ich stryj lub kuzyn („patruus”) Maciej (Mateusz) za zgodą margrabiów Ludwika i Ottona sprzedali w 1363 r. Gorzowowi wieś Ulim z dochodem z młyna w pobliżu miasta124. Może nie posiadali zamku santockiego, lecz już istniejące miasteczko na prawym brzegu Warty, ponieważ do 1350 r. zamek dzierżyli Brederlowowie125. Faktem jednak jest posiadanie przez nich dóbr zamkowych od Warty (Trzebiszewa) aż po Ulim włącznie. W 1365 r. Santok został poddany przez von Ostenów Polsce. Znikają też wówczas ze źródeł nowomarchijscy Jagowowie126. Lenno w Orzechowie i herb stały się gruntem do hipotezy, że Jagowowie byli identyczni z Wrechowami (von Wrech). Henning z Orzechowa to zapewne Henning von Wreech – świadek w Barlinku z 1346 r. przy wójcie z rycerzami z okolicy, być może był on założycielem nowej linii rozsiadłej koło Myśliborza127. PUB X, nr 5360 lub CDB VI s. 351–352. Das Neumärklisches Landbuch, dz. cyt., s. 12. 121 Das Neumärkisches Landbuch, dz. cyt., s.27; tak też dopuszczał P. v. Niessen, Geschichte, s.202. 122 CDB XVIII, s. 385, 390. 123 A. Czacharowski, Społeczne i polityczne siły w walce o Nową Marchię w latach 1319–1373, Toruń 1968, s. 79: 1348 r.; KDW II, nr 972, CDB XVIII, s. 456. 124 CDB XVIII, s. 400. 125 Tak A. Hänseler, Die Ritter auf Zantoch, „Die Heimat”, 1928, nr 11. 126 Zdaniem E. Syski (Dokumenty Gorzowa Wielkopolskiego (Landsbergu) z lat 1257–1373, Gorzów Wlkp. 2006, s. 110) bracia Mateusz i Arnold znani są do 1377 r. (Mateusz: CDB XXV, s. 246: 6 grudnia 1364 r.; XXII s. 69: 31 marca 1377 r.; Arnold też: CDB XXII, s. 68: 28 sierpnia 1368 r.; XXI, s. 463: 1 maja 1376 r.), a ich stryj Mateusz znany też 6 grudnia 1364 – CDB XXV, s. 246), ale osobnicy ci nalezą do linii głównej w Starej i Wkrzańskiej Marchii (Altmark, Ückermark). 127 Tak H. Bütow, Wrechow, dz. cyt., s. 95 – za wcześniejszą literaturą, ale krytycznie, bo Wrech już w 1278 r. wystąpił koło Myśliborza; L. v. Ledebur, dz. cyt., t. III, s. 112 n.; zwłaszcza U. Wesche, 119 120 63 Edward Rymar Wrechowowie mieli bowiem w herbie również koło srebrne, tyle że w niebieskim polu, podczas gdy Jagowowie koło czerwone w srebrnym polu128. Obydwa herby wskazują też na więź z Uchtenhagenami i Wedlami (w herbie też koło; nabycie Golenic w 1334 r. po Wedlach, wspólne wystąpienie w 1336 roku). Istnieje domysł, że po 1243 r. linia Jagowów osiadła w Cedyni i Orzechowie – i stąd już z nazwiskiem von Wrech – pociągnęła z margrabiami dalej na wschód w okolice Myśliborza (1278 r.) i Pełczyc (wieś Jagow !). Tablica genealogiczna: Ród von Jagow Tablica genealogiczna : Ród von Jagow Henryk Jan Berenger 1243 w ziemi wkrzańskiej 1250 Jan (Henning) wójt Rathenow 1294/7 Arnold I 1268–1284 Betkin Herbord (Herbert?) na Jagowie 1298, Cedyni 1299 na Cedyni 1299 w ziemi międzyrzeckiej 1312–1319 Jan przeor w Obrze 1314 Henning II Mathias Arnold II Mikołaj I Jan stolnik 1334 1319 1305 na Santoku 1335, 1342, 1347 kanonik w Myśliborzu 1347 na Golenicach 1334, Santoku 1335 Orzechowie 1337 1342, 1363(?) Mathias Arnold III na Santoku 1363 --------------------------------------------------------------------------------------------------------- Bibliografia: Bibliografia: G. Brzustowicz, Wyprawa wojenna marszałka książąt pomorskich Wedegona von Wedel G. Wyprawa wojenna marszałka książątw pomorskich Wedegona Wedel w w Brzustowicz, latach 1320–1321 na tle rywalizacji o władzę Brandenburgii. Cz. I,von „Stargardia”, IV, 2006. latach 1320–1321 na tle rywalizacji o władzę w Brandenburgii. Cz. I, „Stargardia”, IV, 2006. H.H.Butow, Königsberg Nm. Nm.aus ausder derZeit Zeitum um Butow,Schuldnerregister Schuldnerregister des des S.S. Georgshospitals Georgshospitals zu zu Königsberg 1475, „Die Neumark”, 6, 1929. „Die Neumark”, 6, 1929. H.1475, Bütow, Wrechow, „Königsberger Kreiskalender”, 5, 1930. Bütow, Wrechow, „Königsberger 5, 1930. S.H. Chmielewski, Manowie w ziemi Kreiskalender”, wałeckiej w XVI w., „Studia i Materiały do Dziejów Wielkopolski i Pomorza”, 6, 1960. S. Chmielewski, Panowie w ziemi wałeckiej w XVI w., „Studia i Materiały do Dziejów Wielkopolski i Pomorza”, 6, 1960. Zur Geschichte des Amtsbezirks Wrechow,hrsg. Umfassend DörferBerlin Wrechow, Zachow und AltenkirCodex Diplomaticus Brandenburgensis, v. A. F.die Riedel, 1838–1869. chen im Kreise Königsberg, Hachenburg (Merseburg) 1935, s. 32. 128 A. Czacharowski, Społeczne i polityczne siły w walce o Nową Marchię w latach 1319–1373, U. Wesche, Zur Geschichte, dz. cyt., s.30 n., G.A. Mülverstedt, Der abgestorbene Adel der ProToruń 1968. Nürnberg 1894, s. 39, tab. 24. vinz Pommern, R. Eckert, Geschichte von Landsberg, a. d. Warthe. Stadt u. Kreis, Landsberg 1890. M. Fischer, Heimatbilder von Schmarfendorf, Bad Schönfliess 1914. 64 Kilka średniowiecznych rodów rycerskich ziemi... Codex Diplomaticus Brandenburgensis, hrsg. v. A. F. Riedel, Berlin 1838–1869. A. Czacharowski, Społeczne i polityczne siły w walce o Nową Marchię w latach 1319– 1373, Toruń 1968. R. Eckert, Geschichte von Landsberg, a. d. Warthe. Stadt u. Kreis, Landsberg 1890. M. Fischer, Heimatbilder von Schmarfendorf, Bad Schönfliess 1914. F. v. der Goltz, Nachrichten über die Familie der Grafen und Freiherren von der Goltz, I–II Abtheilung, Strassburg 1885. Ch. Gahlbeck, Od dóbr rycerzy rozbójnikow do komandorii joannitów. Historia Golic w XV w., w: Cedynia i okolice poprzez wieki, red. P. Migdalski, Chojna–Szczecin 2013. C. Gahlbeck, Zizterzienser und Zisterzienserinnen in der Neumark, Berlin 2002. A. Hänseler, Die Ritter auf Zantoch, „Die Heimat”, nr 11, 1928. E. Kittel, Der Küstriner Urkundenfonds und seine Verluste, „Forschungen f.Brandenburgische u.Preussische Geschichte“, 42, 1929. R. Klempin, Diplomatische Beiträge zur Geschichte Pommerns aus der Zeit Bogislafs X, Berlin 1859. K.F. Klöden, Diplomatische Geschichte des für falsch erklärten Markgrafen Waldemar von Brandenburg vom Jahre 1335–1356, Bd. II, Berlin 1845. S. Kozierowski, Obce rycerstwo w Wielkopolsce w XIII–XVI wieku, Poznań 1929. D. Kurze, Quellen zur Ketzergeschichte Brandenburg und Pommerns, Berlin 1975. G. Mülverstedt, Der abgestorbene Adel der Provinz Pommern, Nürnberg 1894. G. Mülverstedt, Abgestorbene Adel der Mark Brandenburg, Nürnberg 1880. Das Neumärkisches Landbuch Markgraf Ludwigs des Aelteren aus dem J. 1337, hrsg. v. L. Gollmert, Frankfurt a. O. 1862. P.v. Niessen, Geschichte der Neumark im Zeitalter ihrer Entstehung u. Besiedlung, Landsberg 1895. M. Pelech, Der verlorene Ordensfoliant 5 (früher Hochmeister-Registrant II) des Hist. Staatsarchivs Königsberg, mit Regesten, w: Beiträge zur Geschichte des Deutschen Ordens, Bd. I, hrsg. U. Arnold, Marburg 1986, nr 8. W. Podehl, Burg und Herrschaft in der Mark Brandenburg, Köln–Wien 1975. Pommersches Urkundenbuch, Bd. I–XI, Stettin 1868–1936, Köln 1998. H. v. Redern,. Zur Geschichte der Familie von der Marwitz. Regesten, Stammtafeln u. andere Materialien, Berlin 1879. Regesta Historiae Neomarchicae, hrsg. v. K. Kletke (Teil I–III), „Märkische Forschungen” Jg. X–XII, 1867–1869. Regesta historico-diplomatica Ordinis S. Mariae Theutonicorum 1198–1525, bearb. v. E. Joachim, hrsg. v. W. Hubatsch, Göttingen 1948. Regesten der Markgrafen von Brandenburg aus askanischem Hause, bearb. v. H. Krabbo, G. Winter, Leipzig/Berlin 1910–1933. Repertorium der im Kgln. Staatsarchive zu Königsberg i. Pr. befindlichen Urkunden zur Geschichte der Neumark, bearb. E. Joachim, hrsg. P. v. Niessen , “Schriften d. Vereins f. Geschichte d.Neumark”, 3, 1895, nr 393. R. Reiche, Bausteine zur Geschichte der Stadt Königsberg in Neumark während des Mittelalters, Königsberg i. Nm. 1898. E. Rymar, Ród von Uchtenhagen, „Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny” 16, 2009. G. Schmidt, Die Familie von dem Borne mit den namensverwandten Geschlechten, Bd. II, 65 Edward Rymar Merseburg 1887–1889. G. Schmidt, Das Geschlecht v.Veltheim, Halle 1912. F. Streng, Umgebung und Herkunft der Knappen de Borneke, de Velthane u. die Locstede, Partner im Vergleich um die Fischereirechte am Woltiner See im Jahre 1302, „Baltische Studien”, NF, 66, 1980. Kodeks dyplomatyczny Wielkopolski, Poznań 1877–1881, 1982–1999. U. Wesche, Zur Geschichte des Amtsbezirks Wrechow, Umfassend die Dörfer Wrechow, Zachow und Altenkirchen im Kreise Königsberg, Hachenburg (Merseburg) 1935. Einige mittelalterliche Rittergeschlechter der Region Chojna, Mieszkowice und Trzcińsko Die Arbeit ist die Fortsetzung einer Artikelreihe, in denen der Autor die mittelalterliche Geschichte der Rittergeschlechter aus der Region Chojna und Umgebung vorstellt. Eines von ihnen ist die Familie von Butz, die wahrscheinlich aus der Grafschaft Mansfeld in die Mark Brandenburg gekommen ist. Ihre Vertreter waren mit Chojna verbunden, gewisse Hinweise lassen sogar vermuten, dass sie sogar zu den Lokatoren der Stadt gehörten. Die Ritter aus dem Geschlecht der Doberkow kamen erst im 15. Jahrhundert aus dem Lebuser bzw. Barnimer Land in die Neumark. Ihren Hauptsitz hatten sie in Moryń und in Stare Łysogórki. Auch die ersten Spuren der Präsenz des Geschlechts von Ellingen in der Neumark relativ spät, da sie aus dem Jahr 1391 stammen. Einer der Vertreter dieser Familie wurde 1393 vor dem Inquisitionsgericht in Stettin während eines Prozesses gegen die Waldenser verhört. Dagegen da in der Umgebung von Mieszkowice ansässige Geschlecht von Elsholtz zuerst in Pommern bekannt. Die Ritter mit dem Namen Velthane wurden vielleicht von Burkhard von Vehlefanz an das rechte Oder-Ufer gebracht, der in den 1230er Jahren Kolonisator in der Region Widuchowa war. Die Familie von Gustebiese war mit dem Dorf Gozdowice verbunden (deutsch Gustebiese), deren Name von der slawischen Form Gustavici abgeleitet wird - „das Dorf von Gostawa”. Es ist jedoch schwer davon auszugehen, dass eine Rittersfamilie dieses Namens lokale, Pommersche Wurzeln gehabt haben könnte. Sie ist erst seit den 1330er Jahren bekannt. Gegen Ende des 13. Jh. tauchten die Ritter von Jagow in der Neumark auf. Im Jahr 1299 wurden sie Eigentümer von Cedynia. Sie kamen höchstwahrscheinlich aus der Altmark. 66 Marcin Kuna* Tarnów Brama Świecka w Chojnie jako przykład nietypowej bramy wieżowej Słowa kluczowe: historia Chojny, budownictwo obronne, średniowieczna sztuka fortyfikacyjna Schlagwörter: Geschichte der Stadt Königsberg/Nm, Befestigungsanlagen, mittelalterlicher Befestigungsbaukunst Wprowadzenie Brama Świecka (niem. Schwedter Tor), jeden z symboli Chojny, wyróżnia się formą wśród analogicznych obiektów obronnych na obszarze dawnej wschodniej Brandenburgii oraz przyległego Pomorza Zachodniego. Budowla składa się z dwóch stopni – dolnego prostopadłościanu mieszczącego przejazd bramny oraz ośmiobocznego bębna zwieńczonego krenelażem i ostrosłupem. Nietypowo jednak ów górny stopień otoczony jest czterema cylindrycznymi wieżyczkami (narożnymi basztkami). Bramy miejskie na omawianym obszarze są reprezentowane przede wszystkim przez dwa podstawowe typy konstrukcyjne – szczytowy i wieżowy (ryc. 1)1. Bramy szczytowe mają formę prostopadłościanów zwieńczonych * Marcin Kuna – urodzony w Pyrzycach, absolwent Politechniki Szczecińskiej oraz Podyplomowych Studiów Konserwacji Zabytków Architektury i Urbanistyki na Politechnice Krakowskiej, mieszka w małopolskim Tarnowie. Zafascynowany m.in. gotykiem ceglanym, 1 E. Lukas, Średniowieczne mury miejskie na Pomorzu Zachodnim, Poznań 1975, s. 13–18; ponadto wymienić należy bramy kalenicowe (z kalenicą ustawioną równolegle do linii muru miejskiego), 67 Marcin Kuna dachem siodłowym (dwuspadowym) ustawionym kalenicą równolegle do osi przejazdu. Zapewne większość bram nowomarchijskich i pomorskich w swojej pełnej formie reprezentowała właśnie ten typ. Do istniejących do dziś obiektów należą bramy: Młyńska w Strzelcach Krajeńskich, Myśliborska w Lipianach, Kamienna w Świdwinie, Wolińska w Goleniowie, Pyrzycka i Wałowa w Stargardzie Szczecińskim, Kamienna w Gryficach, Młyńska w Słupsku i Szczecińska w nadodrzańskim Gardźcu (Gartz/Oder). Dawna ikonografia oraz badania architektoniczne wskazują również na to, że do tego typu należały dawniej także bramy: Pyrzycka i Nowogródzka w Myśliborzu, Wysoka w Gryficach, Wysoka w Białogardzie, Nowa w Słupsku, Kamienna w Darłowie, Słupska i Koszalińska w Sławnie oraz niezachowana brama Czworokolna w Chojnie. Bramy wieżowe miały bardziej zróżnicowaną formę. W najprostszej postaci były to prostopadłościany2 zwieńczone stożkiem lub ostrosłupem okolonym blankami (rzadziej nakryte dachem hełmowym). Częściej jednak na tego typu podstawie wznoszono górny stopień – cylindryczny lub wieloboczny bęben, zakończony również tarasem z blankami i ostrosłupem (lub stożkiem). Ten dwustopniowy typ wieżowy reprezentują obecnie bramy: Barnkowska w Chojnie, Myśliborska i Chojeńska w Trzcińsku-Zdroju, Pyrzycka w Lipianach, Bańska w Gryfinie i Młyńska w Pasewalku. Analogiczną formę do 1945 r. miała również Brama Bańska w Pyrzycach, a wcześniej także m.in. bramy Strzeszowska w Trzcińsku-Zdroju i Moryńska w Mieszkowicach3. Jak już zauważono wyżej, chojeńska Brama Świecka wyróżnia się dodatkowymi wieżyczkami narożnymi wokół stopnia górnego. Obecnie jest jedyną taką budowlą na omawianym terenie, choć jeszcze przed rokiem 1945 sytuacja była inna. furtowe (prosty przejazd w kurtynie muru lub w przyziemiu baszty łupinowej) oraz złożone (np. kalenicowe z dwiema wieżami – Brama Młyńska w Stargardzie, szczytowe z basztą obok przejazdu – Brama Wolińska w Kamieniu itp.). 2 Bardzo rzadko jednostopniowe bramy wieżowe wznoszono na rzucie wieloboku lub koła. Jednym z nielicznych przykładów była rozebrana w XIX w. Brama Młyńska w Dąbiu, aczkolwiek rzut ośmioboku został w jej przypadku zamarkowany przyporami. Do dziś zachowanym przykładem jednostopniowej bramy wieżowej jest Brama Paczkowska w dolnośląskich Ziębicach. Do tego typu należą również tak różne obiekty, takie jak bramy Kütertor i Kniepertor w Stralsundzie, a z dalszych przykładów – Mostowa w Toruniu, Floriańska w Krakowie, Krakowska w Szydłowie i Opatowska w Sandomierzu. 3 Na obszarze obecnej Polski poza wspomnianymi i omawianymi bramami dwustopniowy typ wieżowy reprezentują jedynie bramy Krakowska w Lublinie i Rudzka (Krakowska) w Wieluniu. 68 Brama Świecka w Chojnie... Architektura Bramy Świeckiej Obecnie zachowana budowla była do XVIII-XIX w. jednym z elementów zespołu bramnego (ryc. 2). Na zespół ów składały się: – brama właściwa (wewnętrzna, usytuowana na linii muru miejskiego, czyli obecna brama Świecka); – przedbramie złożone z dwóch szyj bramnych (bliższej, wzmocnionej dodatkowo dwiema basztami łupinowymi, oraz dalszej, łączącej dwa kolejne elementy), bramy środkowej (dwuwieżowej budowli kalenicowej przypominającej formą bramę Młyńską w Stargardzie Szczecińskim) i bramy przedniej (kurtyny z przejazdem umieszczonej pomiędzy dwiema obszernymi cylindrycznymi bastejami4); – dwa przęsła przylegającego do bramy właściwej muru miejskiego, zaopatrzone w baszty nadwieszone oraz w dodatkowy przejazd bramny (w przypadku przęsła wschodniego). Mur bliższej szyi bramnej, wyposażony w strzelnice i krenelaż (inaczej niż mur miejski, ale podobnie jak mur dalszej szyi), łączył się w ciągu zachodnim z przyporą bramy właściwej, a w ciągu wschodnim bezpośrednio z murem miejskim, w ten sposób obejmując również wspomniany, dodatkowy przejazd. W przyziemiu obu szyj bramnych znajdowały się przepusty fos. Zespół bramny stykał się również z budynkiem młyna, a później z domami pisarza bramnego i wartownika5. Dwustopniowa brama właściwa, wewnątrz podzielona na siedem kondygnacji, wzniesiona została z cegły w wątkach wendyjskim i gotyckim. Stopień dolny na rzucie czworoboku (wymiary – zob. Tabela 1, rzuty – ryc. 3) mieści wtórnie wykuty ostrołukowy przejazd6. Elewacje tej części budowli są bogato zdobione otynkowanymi blendami o zróżnicowanych kształtach (ostrołukowymi, sklepionymi trójliściem bądź łukiem odcinkowym). Od strony miejskiej blendy umieszczone są w trzech poziomach, przy czym poziomy pierwszy i drugi ponad przejazdem oddzielone są prostym fryzem z cegieł położonych na skos, a drugi i trzeci fryzem ażurowym ułożonym z wieloliściennych kształtek. Fryz ten znajduje się również w elewacji polnej (w elewacjach bocznych zastępuje go 4 Daniel Petzold na swoim widoku Chojny z początków XVIII wieku przedstawił jeszcze trzecią basteję, położoną po północnej stronie bramy przedniej (zob. M. Gierke, Stan i perspektywy badań archeologicznych miasta Chojny. Część 2: Po 1992 roku, „Rocznik Chojeński” Tom V, 2013, s. 47, ryc. 3). 5 Por. E. Lukas, Średniowieczne mury miejskie..., dz. cyt., s. 21–22; G. Graliński, Średniowieczne mury obronne Chojny, „Rocznik Chojeński” Tom III, 2011, s. 79–80. 6 O wtórnym wykuciu świadczy przemurowanie dolnej partii elewacji polnej i miejskiej w wątku krzyżowym oraz nachodzenie arkady przejazdu na pierwszy rząd blend w elewacji miejskiej. Pierwotny przejazd był nieco niższy. 69 Marcin Kuna fryz taśmowy). Przejazd z tej strony obramowany jest dwiema trójuskokowymi przyporami, mieszczącymi szczeliny prowadzące dawną bronę. W elewacji wschodniej, pomiędzy obecną pierwszą i drugą kondygnacją (ok. 3 m ponad poziomem terenu), znajduje się otwór wejściowy prowadzący poprzez ciąg schodów do przedsionka na drugiej kondygnacji. Z tego pomieszczenia jeden korytarz wiedzie do kręconej klatki schodowej, łączącej się z otwartym tarasem, a drugi do pomieszczenia socjalno-obronnego (tzw. gniazda) z niszami zaopatrzonymi w szczelinowe strzelnice. Podobnie ukształtowana została kolejna, trzecia kondygnacja. Czwartą kondygnację stanowi otwarty poziom obronny ograniczony krenelażem, okalający niepołączoną z nim bezpośrednio podstawę stopnia górnego budowli. W narożach tarasu znajdują się dolne poziomy cylindrycznych wieżyczek. Dodatkowo przed lico elewacji wschodniej wystawiony został nadwieszony wykusz latrynowy. Wnętrze stopnia górnego7 połączone było pierwotnie z niższymi pomieszczeniami socjalno-obronnymi za pomocą drabin (później drewnianych schodów). Brak połączenia tarasu z wnętrzem budowli na tym poziomie miał na celu utworzenie dwóch odrębnych układów obronnych. Obydwa systemy połączone są dopiero na drugiej kondygnacji stopnia górnego, czyli piątej całej budowli: wnętrza drugich poziomów wszystkich wieżyczek łączą się z wnętrzem bębna (połączenia te później zostały zamurowane). Same wieżyczki zwieńczone są hełmami stożkowymi i ostrosłupowymi. Trzeci poziom stopnia górnego wyposażony został w cztery strzelnice. Całość wieńczy kolejny otwarty taras obronny ograniczony krenelażem wraz z ośmiobocznym ostrosłupem, stanowiąc siódmą kondygnację bramy. Zauważyć można brak zgodności podziału zewnętrznego elewacji stopnia dolnego (przejazd, trzy poziomy blend oraz otwarty taras, czyli pięć kondygnacji) z podziałem wewnętrznym (cztery kondygnacje). Jak wspomniano wcześniej, przejazd pierwotnie był nieco niższy. Wydaje się, że istniała dodatkowa kondygnacja pomiędzy obecnymi pierwszą i drugą – w elewacji polnej tuż nad łukiem przejazdu widoczne są trzy zamurowane szczelinowe otwory; ponadto na jej istnienie wskazuje lokalizacja otworu wejściowego. Wnętrze przejazdu przekryte jest obecnie wysokim ostrołukowym sklepieniem kolebkowym (pierwotnie drewnianym stropem?). Wyższe kondygnacje, oddzielone drewnianymi stropami, zostały w późniejszym czasie podzielone na mniejsze pomieszczenia. Zachował się m.in. kominek z szybem kominowym8. Interesującymi elementami wystroju obiektu były dwa rzygacze, odprowadzające wodę z pierwszego tarasu, widoczne w elewacji miejskiej. Jeden Wewnątrz widoczne są trompy, za pomocą których rozwiązano przejście z formy prostopadłościennej w graniastosłup ośmioboczny. 8 G. Graliński, dz. cyt., s. 80. 7 70 Brama Świecka w Chojnie... w postaci bestii, drugi – człowieka (?) trzymającego się za głowę. Wieżyczki, ostrosłup stopnia górnego oraz narożne blanki zwieńczone są kwiatonami9. Historia Bramy Świeckiej Pierwotna brama w tym miejscu została wzniesiona prawdopodobnie z kamienia polnego (kwadr granitowych?) lub z cegły w wątku trójwozówkowym na kamiennym cokole (czyżby analogicznie do muru zachowanego pomiędzy tą bramą a Bramą Barnkowską?) w drugiej połowie XIII lub na początku następnego wieku. Około połowy XIV w.10 w jej miejscu wzniesiono z cegły w wątku wendyjskim nowy trójkondygnacyjny obiekt11, być może zwieńczony krenelażem. W tym samym czasie od podstaw wzniesiono również odcinki przyległych przęseł muru miejskiego z basztami nadwieszonymi i dodatkowym przejazdem. Wykonanie tego przejazdu bywa wiązane z wystąpieniem pseudo-Waldemara w latach 1348–135012 lub śmiercią księcia szczecińskiego Kazimierza III pod murami Chojny w 1372 roku. Najprawdopodobniej jednak ma to związek z podniesieniem poziomu gruntu, a więc koniecznością udrożnienia traktu i zwiększenia przepustowości bramy13. W drugiej ćwierci XV w. (ok. 1430 r.) wzniesiono bliższą szyję bramną oraz bramę środkową. Być może w tym samym czasie lub, co pewniejsze, w drugiej połowie XV w. bramę właściwą podwyższono o dodatkową kondygnację w cegle o wątku gotyckim, doprowadzając ją do poziomu pierwszego tarasu obronnego. Nie można wykluczyć, że brama została wówczas G. Voß, W. Hoppe, Die Kunstdenkmäler der Provinz Brandenburg, B. VII, T. 1.: Kreis Königsberg (Neumark), H. II: Die Stadt Königsberg, Berlin 1927, s. 77–78. 10 Nie można wykluczyć wcześniejszej lub późniejszej (nawet 2. ćwierć XV wieku) budowy tej bramy. Według E. Gaedke, Pyritz – ein Musterbild mittelalterlicher Befestigungskunst, Pyritz 1930, s. 71 miało to miejsce ok. 1370 roku. 11 Budowla sięgała wysokości obecnego ażurowego fryzu. 12 Według tej hipotezy w miastach wspomagających Pseudo-Waldemara miano zamurowywać przejazdy w basztach bramnych, jednocześnie wybijając nowe obok w kurtynie muru. Do dziś zachowały się tego typu przejazdy przy Bramie Młyńskiej w Strzelcach i przy dawnej Bramie Moryńskiej w Mieszkowicach (zamurowany już w średniowieczu). Do niedawna istniał też przejazd przy Bramie Nowogródzkiej w Myśliborzu. Zamurowane bramy istniały w większości miast Nowej Marchii, zob. J. A. Kościelna, Moryń – miasto i jego świątynia w początkach XVIII w. (ze spuścizny Johanna Christopha Beckmanna 1641–1717), w: Od chrystianizacji do współczesności. Studia zebrane z okazji jubileuszu 750-lecia kościoła Świętego Ducha w Moryniu, red. P. Migdalski, Chojna–Moryń 2013, s. 78, przyp. 24 i 27. Do dziś przetrwała natomiast zamurowana Brama Młyńska w Reczu. 13 G. Voß, W. Hoppe, dz. cyt., s. 77 i 82. 9 71 Marcin Kuna zamurowana, chociaż zgodnie z tradycją miało to się stać już w 1362 roku14. Na początku XVI w. zbudowano ośmioboczny stopień górny i narożne wieżyczki. Podczas XVI‑wiecznej rozbudowy wzniesiono również dalszą szyję bramną z bramą przednią i dwiema bastejami. Obok funkcji obronnych brama właściwa pełniła również funkcje więzienne (stąd w XVIII wieku nazywana była „der burgerliche Gewahrsam”, czyli „miejskim aresztem”)15. W 1718 r. rozebrano dwubastejową bramę przednią, a 8 czerwca 1722 r. za zgodą króla Fryderyka Wilhelma I przebito zamurowany uprzednio przejazd bramy głównej16, jednocześnie zapewne zamurowując przejazd boczny. Bramę środkową oraz większość bliższej szyi bramnej wyburzono w 1830 roku. W 1871 r. przeprowadzono gruntowny remont bramy właściwej, m.in. podwyższono łuk przejazdu. W 1920 r. po obu stronach bramy przebito prostokątne furtki, jednocześnie rozbierając kolejne fragmenty szyi. Resztki przedbramia uległy zniszczeniu w 1945 r. i wkrótce potem zostały rozebrane. W latach 70-tych XX w. wyburzono mur po wschodniej stronie bramy wraz z dawnym przejazdem bocznym. Do dziś istnieje ulegająca szybkiej degradacji brama właściwa oraz fragmenty przyległych przęseł z reliktami baszt nadwieszonych. Brama Szczecińska w Pyrzycach Jak wspomniano wyżej, do 1945 r. na obszarze obecnego województwa zachodniopomorskiego istniała bardzo zbliżona formą budowla – Brama Szczecińska w Pyrzycach. Do dziś istnieje trwała ruina pierwszej kondygnacji z arkadą przejazdu w elewacji miejskiej, pozostałością klatki schodowej oraz reliktem piętra. Na analogie pomiędzy obydwoma obiektami zwrócono uwagę m.in. w monografii murów pyrzyckich Ernsta Gaedkego i w katalogu zabytków dawnego powiatu chojeńskiego Georga Voßa i Willy’ego Hoppego17. Brama Szczecińska (niem. Stettiner Tor) stanowiła podstawowy element zespołu bramnego w północnym ciągu murów miejskich (ryc. 2). Oprócz bramy wewnętrznej zespół obejmował dwie szyje bramne (dalszą z krenelażem), bramę środkową (kalenicową) i bramę przednią (szczytową) z dwiema baste14 Co do przyczyn zamurowania zob. wyżej. Por. J.A. Kościelna, Kronika wypadków königsberskich, „Gazeta Chojeńska” nr 27 z dnia 5 lipca 2011 r., wersja online: http://www.gazetachojenska.pl/ gazeta.php?numer=11-27&temat=5. 15 Mittelalterliche Backstein-Bauten des Preußischen Staates, hg. v. F. Adler, B. II: Die Mark Brandenburg, Berlin 1898, s. 105. 16 J. A. Kościelna, Kronika..., dz. cyt. 17 E. Gaedke, dz. cyt., s. 71; G. Voß, W. Hoppe, dz. cyt., s. 76. 72 Brama Świecka w Chojnie... jami. Do bramy głównej przylegały dwa przęsła muru miejskiego zaopatrzone w dwie baszty nadwieszone oraz przejazd przy bramie (w przypadku przęsła nr 52). Jak widać, cały zespół miał plan prawie identyczny z zespołem bramy Świeckiej. Brama główna była budowlą dziewięciokondygnacyjną18 na rzucie prostokąta (wymiary – zob. Tabela 1, rzuty – ryc. 4). W przyziemiu budowli znajdował się ostrołukowy przejazd bramny (w późniejszym czasie zamurowany, do 1945 r. istniejący w formie zmniejszonej), w elewacji miejskiej był ponadto otwór wejściowy prowadzący do murowanej klatki schodowej, umieszczonej w grubości muru ściany bocznej. Wewnątrz przejazdu nakrytego pierwotnie stropem drewnianym znajdowały się nisze. W elewacji polnej przejazd był, i nadal jest, ujęty dwiema przyporami mieszczącymi prowadnice brony. Klatka schodowa prowadziła na drugą kondygnację. Wyższe poziomy, oddzielone od siebie drewnianymi stropami, pierwotnie były skomunikowane za pomocą drabin lub drewnianych schodów. Wnętrza większości kondygnacji stopnia dolnego (oprócz przyziemia i poziomu wieńczącego) stanowiły obszerne pomieszczenia socjalno-obronne z niszami zaopatrzonymi w strzelnice. Elewacje budowli ozdobione były wysmukłymi blendami (o łukach ostrych i odcinkowych) oraz fryzami taśmowymi dzielącymi ściany na dwie odrębne części. Na szóstej kondygnacji obiektu znajdował się otwarty taras obronny, ograniczony lekko wysuniętym krenelażem ozdobionym blendami, obiegający pierwszy poziom stopnia górnego i czterech narożnych basztek19. W przeciwieństwie do Bramy Świeckiej ganek ów wraz z wieżyczkami dostępny był z wnętrza części ośmiobocznej, połączonej z niższymi kondygnacjami. Drugi i trzeci poziom bębna zaopatrzone były w liczne strzelnice szczelinowe. Na tych poziomach znajdował się również mechanizm zegarowy, który został zamontowany w 1595 r. (od strony miejskiej i polnej istniały tarcze zegarowe, w elewacjach bocznych były dodatkowe koliste blendy do zamontowania tarcz). Ostatnią kondygnację stanowił otwarty taras z krenelażem i ostrosłupem wieńczącym. Od strony miasta, tuż pod blankami, znajdował się dzwon zegara z warsztatu Joachima Karstede20. Wkrótce po lokacji, w drugiej połowie XIII i na początku XIV w., Pyrzyce otoczone zostały pierścieniem kamienno-ceglanych murów obronnych. Do miasta prowadziły dwa wjazdy – wśród nich pierwotna Brama Szczecińska. Mniej 18 Z uwagi jednak na mniejszy rzut wydaje się znacznie wyższa od Bramy Świeckiej. W literaturze można spotkać niekiedy informację, jakoby brama Szczecińska osiągała nawet wysokość 100 m. 19 Oraz wykusz latrynowy, podobny jak w przypadku Bramy Świeckiej. 20 Dzwon podobno przetrwał zniszczenie bramy w 1945 r. i znajdował się na dzwonnicy tymczasowej kaplicy (Chrystusa Króla w Pyrzycach?). Zob. E. Rymar, Pyrzyce i okolice poprzez wieki, Tom I – do roku 1950, Pyrzyce 2009, s. 60 i 280. 73 Marcin Kuna więcej w połowie XIV w.21 wzniesiono z cegły w wątku wendyjskim nową czterokondygnacyjną bramę o wysokości sięgającej późniejszego fryzu taśmowego (czwartą kondygnację stanowił najpewniej blankowany taras lub drewniana nadbudowa). Prawdopodobnie w czwartej ćwierci XIV lub w pierwszej połowie XV w. budowlę podwyższono do siedmiu kondygnacji (miała formę późniejszego stopnia dolnego). Około połowy XV w. wzniesiono bliższą szyję bramną i bramę środkową, zapewne też wybito przejazd przy bramie. Ośmioboczny stopień górny wraz z wieżyczkami i ostrosłupem został nadbudowany około 1525 roku22. W tym samym czasie wzniesiono dalszą szyję bramną wraz z dwubastejową bramą przednią23. W 1595 r. na wieży umieszczono mechanizm zegarowy (odtąd brama nazywana była Zegarową – Zeigerturm). Kompleks został spalony w 1634 r., a odbudowany ok. 1680 roku. W początkach XVIII w. rozebrano po pożarze bramę środkową. Od 1753 r. w bramie głównej znajdowało się więzienie. W 1854 r. ostatecznie wyburzono przedbramie, a nieco później w przęśle obok utworzono przejazd24. W 1945 r. brama została całkowicie zniszczona. Ruinę zabezpieczono w 1967 r. (stan obecny – zob. ryc. 5). Porównania Obie bramy od dawna uznawane są za jedne z piękniejszych na obszarze Brandenburgii i Pomorza. Malowniczości, oprócz bębna, dodają narożne wieżyczki oraz elewacje zdobione blendami i fryzami. Przypuszcza się, że stopień górny Bramy Świeckiej wzniesiony został wcześniej niż jego odpowiednik w Bramie Szczecińskiej25. Budowniczy późniejszej wieży wzorował się zapewne na wcześniejszej, chociaż nie można wykluczyć, iż obydwa obiekty projektowane 21 E. Gaedke, dz. cyt., s. 79 (i wcześniej s. 54–60) na podstawie analizy otworów strzelniczych zakładał budowę bramy w latach 1260–1270. Jednak brama wraz z przyległymi partiami przęseł wyraźnie wskazuje na wkomponowanie we wcześniej istniejący system obronny – dalsze odcinki muru wzniesione zostały z cegły w wątku trójwozówkowym, w murach pyrzyckich uznawanym za najstarszy. Por. E. Lukas, Pyrzyckie obwarowania miejskie. Źródła do dziejów fortyfikacji miejskich Pyrzyc, „Zeszyty Pyrzyckie” 2, 1969, s. 161 i 167. 22 E. Gaedke, dz. cyt., s. 58–59; lata 1543–1572 obejmuje kronika burmistrza Chelopöusa, budowlę musiano więc podwyższyć albo przed 1543 r., albo po 1572 r., z tym że na pewno przed 1595 r., w którym to wykonany został zegar zawieszony na wieży. 23 Brama przednia zwana Herbową (niem. Wappentor) znana jest z herbów miejskich, począwszy od 1543 r.; wcześniejsza pieczęć sekretna z XIV w. przedstawiała zapewne m.in. budowaną dopiero bramę właściwą oraz Basztę Sowią. Por. E. Rymar, Pyrzyce i okolice..., dz. cyt., s. 80. 24 Tamże, s. 175–176. 25 Według E. Gaedke, dz. cyt., s. 71, tuż po 1500 roku. 74 Brama Świecka w Chojnie... były przez tego samego architekta. Zauważyć można wszakże jedną wyraźną różnicę. Górne kondygnacje Bramy Świeckiej rozwiązane zostały jako dwa odrębne systemy obronne. Basztki oraz krenelaż obiegający stopień górny dostępne są z klatki schodowej łączącej je z drugą kondygnacją budowli26, bęben zaś łączy się za pomocą drabin lub drewnianych schodów z pomieszczeniami socjalno-obronnymi w niższych piętrach. W przypadku Bramy Szczecińskiej taras obronny wraz z wieżyczkami jest bezpośrednio połączony z wnętrzem stopnia górnego, a ten z niższymi kondygnacjami. Szukając podobieństw z innymi budowlami, należy zwrócić uwagę na wieże kościelne. Wśród obiektów zwieńczonych tarasem z narożnymi wieżyczkami warto wymienić wieże katedry św. Jakuba w Szczecinie, kościoła Mariackiego w Stargardzie Szczecińskim, katedry św. Mikołaja w Greifswaldzie, kościołów św. Jakuba i Mariackiego w Stralsundzie oraz kościoła św. Piotra w Lubece. W przypadku kościołów stargardzkiego, greifswaldzkiego i stralsundzkich istnieją również wieloboczne stopnie górne27. Owe budowle były być może bezpośrednimi inspiracjami dla budowniczych omawianych bram. Same narożne wieżyczki nie są niczym niezwykłym w przypadku bram miejskich. Neubrandenburger Tor w meklemburskim Friedlandzie (brama typu szczytowego) ma w narożach cztery wieloboczne wieże, wnoszące się od przyziemia aż po szczyty. Obiekt zbudowano w drugiej połowie XV wieku. Druga z bram friedlandzkich – Anklamer Tor – wyposażona jest jedynie w dwie cylindryczne wieżyczki lub raczej baszty. Z dalszych budowli należy wspomnieć bramy Prochową w Pradze, renesansową attykę Bramy Krakowskiej w Szydłowie, nadwieszone wieżyczki przedbramia Bramy Krakowskiej w Lublinie, liczne bramy w Anglii i Francji oraz wiele innych. Poza tymi przykładami warto zwrócić uwagę na nieco inne pochodzenie formy omawianych bram. Zarówno Chojna, jak i Pyrzyce posługiwały się prawem magdeburskim w odmianie stendalskiej28. Powiązania obu miast ze Stendalem istniały na pewno w XV i XVI wieku. Już w katalogu G. Voßa zwrócono uwagę na podobieństwo bramy Świeckiej do obu bram stendalskich29. 26 Ale jak wspomniano wcześniej istnieje też połączenie drugiej kondygnacji wieżyczek z wnętrzem bębna. 27 Więcej na ten temat: M. Ober, Architektura gotyckich wież kościelnych na Pomorzu Zachodnim, „Materiały Zachodniopomorskie”, t. 24, 1978, s. 255. 28 W przypadku Chojny poprzez Prenzlau, w przypadku Pyrzyc poprzez Prenzlau i Szczecin, szerzej: E. Rymar, Z dawnych dziejów przyodrzańskiej Nowej Marchii, Chojna 2012, s. 61–77 (szczególnie ryc. 13) oraz tenże, Pyrzyce i okolice..., dz. cyt., s. 51–53. 29 G. Voß, W. Hoppe, dz. cyt., s. 76. 75 Marcin Kuna Uenglinger Tor w Stendalu Pierwotnie kamienną budowlę wzniesiono w zachodnim ciągu murów miejskich na wylocie traktu w kierunku wsi Uenglinge, prawdopodobnie w końcu XIII wieku. Obecną ceglaną formę brama uzyskała w latach 50-tych XV wieku30. Założony na rzucie zbliżonym do kwadratu stopień dolny podzielony jest zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz na cztery kondygnacje (wymiary – zob. Tabela 1, rzuty – ryc. 6). W przyziemiu znajduje się ostrołukowy przejazd bramny, wewnątrz przykryty sklepieniem krzyżowo-żebrowym. W elewacji miejskiej po obu stronach przejazdu znajdują się dostępne z przyziemia otwory wejściowe, wyżej – koliste blendy, natomiast w elewacji polnej blendy w formie pochylonych tarcz. Zwieńczenie pierwszej kondygnacji obiega ceramiczny fryz. Drugą kondygnację stanowi pomieszczenie socjalno-obronne wraz z aneksami i kręconą klatką schodową. W elewacjach frontowych znajdują się biforyjne okna ze zblendowanymi oculusami, a ponad nimi tynkowany fryz w formie liter T. Od poziomu tej kondygnacji w narożach budowli wznoszą się nadwieszone wieżyczki. Trzecia kondygnacja budowli (kolejne pomieszczenie socjalno-obronne) z zewnątrz jest ozdobiona licznymi blendami (ostrołukowymi i tarczowymi), fryzami arkadkowymi i ceramicznymi oraz doświetlona ostrołukowymi oknami z rozetami (obecnie okrągłymi blendami). Ten poziom połączony jest kręconą klatką schodową z jedną z narożnych wieżyczek. W czwartej kondygnacji znajduje się otwarty taras obronny ograniczony dekoracyjnym krenelażem, połączonym z wnętrzami wieżyczek narożnych; taras obiega najniższą kondygnację cylindrycznego stopnia górnego. Wieżyczki w przeciwieństwie do bram Świeckiej i Szczecińskiej stanowią jedynie dodatkowy element krenelażu i nie mają strzelnic. Wnętrze trójkondygnacyjnego stopnia górnego, dostępne za pomocą drabin z niższych kondygnacji, nie jest połączone bezpośrednio z niższym tarasem obronnym. Mamy więc w tym przypadku do czynienia z rozwiązaniem podobnym do tego w Bramie Świeckiej (dwa odrębne systemy obronne). Całość wieńczy drugi taras obronny z krenelażem (trzecia kondygnacja bębna). Tangermünder Tor w Stendalu Nieco prostszą formę ma druga z zachowanych bram stendalskich, wzniesiona w południowym ciągu murów w kierunku miasta Tangermünde (ryc. 7). Dolna część budowli (dwie kondygnacje) zbudowana została z kwadr gra30 Mittelalterliche Backstein-Bauten des Preußischen Staates, hg. v. F. Adler, B. I: Die Mark Brandenburg, Berlin 1862, s. 66–67. 76 Brama Świecka w Chojnie... nitowych w stylu romańskim (w przyziemiu znajduje się przejazd o łuku pełnym) prawdopodobnie już w końcu XII w.31 – jest to najstarsza brama miejska w północnych Niemczech. Wyższe ceglane kondygnacje powstały w drugiej połowie XV wieku. Elewacje budowli rozczłonkowane są blendami. Od strony miasta znajduje się obszerna ostrołukowa wnęka. Czterokondygnacyjny stopień dolny zwieńczony jest ozdobnym krenelażem z narożnymi wieżyczkami, w tym przypadku jednopoziomowymi, wyposażonymi w strzelnice. Cylindryczny stopień górny podzielony jest na dwie kondygnacje. Górną stanowi otwarty taras obronny. Trudno jest stwierdzić, która ze stendalskich bram ma starszą nadbudowę. Friedrich Adler, porównując detale Uenglinger Tor z transeptem katedry św. Mikołaja w Stendalu, datuje wspomnianą bramę na połowę XV w. (po 1440 roku). Według tego autora wyższe piętra Tangermünder Tor, z uwagi na uproszczone formy, powstały w drugiej połowie XV w. (lata 1460–1470)32. Możliwe wydaje się również odwrotne tłumaczenie. Druga brama o prostszych formach powstała ok. 1440 r., zaś pierwsza, znacznie ozdobniejsza, w latach 1450–146033. Jakkolwiek by nie było, budowa obu bram mogła wpłynąć na projekt obiektów w Chojnie i Pyrzycach. Inne nawiązania Na koniec warto wspomnieć jeszcze o trzech innych bramach. Brama Pyrzycka w Stargardzie Szczecińskim w obecnej formie wydaje się być typową bramą szczytową. Warto jednak zauważyć, że obydwa szczyty są cofnięte względem obu elewacji frontowych bramy, dodatkowo na poziomie czwartej kondygnacji obiega je kryty ganek obronny (czyżby pierwotnie otwarty taras ograniczony krenelażem?). Szczyty wewnątrz budowli obejmują dodatkowe pomieszczenie o formie kwadratowego stopnia górnego. Możliwe więc, że pierwotnie brama miała uzyskać formę wieżową dwustopniową. Dodatkowy znak zapytania pojawia się także ze względu na istnienie w narożu trzeciej kondygnacji cylindrycznego pomieszczenia, służącego w XVII i XVIII w. jako Tamże, s. 67. Tamże, s. 67. 33 Strona „Uenglinger Tor“, w: Wikipedia, Die freie Enzyklopädie. Bearbeitungsstand: 1 maja 2013, 19:59 UTC. URL: http://de.wikipedia.org/w/index.php?title=Uenglinger_Tor&oldid=118099729 (dostęp: 23 czerwca 2014, 14:08 UTC); strona „Tangermünder Tor“, w: Wikipedia, Die freie Enzyklopädie. Bearbeitungsstand: 1 maja 2013, 20:44 UTC. URL: http://de.wikipedia.org/w/index.php?title=Tangerm%C3%BCnder_Tor&oldid=118101059 (dostęp: 23 czerwca 2014, 14:10 UTC). 31 32 77 Marcin Kuna loch (tzw. Glocke) – czyżby była to kręcona klatka schodowa prowadząca do projektowanej narożnej wieżyczki? Eschenheimer Tor we Frankfurcie nad Menem jest specyficzną budowlą. Z prostopadłościennej podstawy mieszczącej ostrołukowy przejazd wyrasta strzelisty cylindryczny stopień górny zwieńczony krenelażem i stożkiem. U podstawy bębna od strony polnej znajdują się dwie nadwieszone wieloboczne wieżyczki. Również krenelaż wieńczący został wzbogacony dodatkowymi (tym razem czterema) wieżyczkami. 47-metrowa budowla wzniesiona została w latach 1426–1428 w miejscu starszej bramy. Ostatnią z budowli, którą należy wiązać z Bramą Świecką, jest Kreuztor w bawarskim Ingolstadt. Już na pierwszy rzut oka widać wyraźne podobieństwa. Obecny zespół tej malowniczej bramy, nazwanej od pobliskiego szpitala Św. Krzyża, składa się z bramy właściwej, szyi bramnej oraz prostej bramy przedniej z dwiema basztkami (ryc. 8). Brama główna wzniesiona została w 1385 r.34 – w ciągu drugiego (zewnętrznego) pierścienia murów miejskich z drugiej połowy XIV w. – z wapienia (w przyziemiu), cegły i sztucznego kamienia (w obramowaniach łuków). Budowla ma wyraźną formę dwustopniową. Pierwszy stopień trójkondygnacyjny założono na rzucie kwadratu. Bezpośrednio z niego wyrasta ośmioboczny stopień górny, podzielony na trzy poziomy (ostatni otwarty). W narożach znajdują się nadwieszone ośmioboczne wieżyczki nakryte ostrosłupami. Zarówno bęben, jak i wieżyczki zaopatrzone są w otwory strzelnicze. Całość budowli wieńczy taras z krenelażem i ostrosłupowym strzelistym dachem. Zakończenie Chojeńska Brama Świecka jest obecnie jedynym zachowanym na terenie województwa zachodniopomorskiego przykładem dwustopniowej bramy wieżowej z narożnymi wieżyczkami (basztkami). Do 1945 r. dorównywała jej – zarówno formą, jak i malowniczością – Brama Szczecińska w Pyrzycach. Podobne budowle zachowały się w marchijskim Stendalu oraz bawarskim Ingolstadt, ale to w Bramie Świeckiej najpełniej zastosowano nietypowy system obronny – wieżyczki wraz z dolnym tarasem obronnym stanowią zamknięty układ dostępny z odrębnej klatki schodowej; wnętrze bramy połączone jest z tym układem dopiero na poziomie drugich kondygnacji wieżyczek. System ów zastosowany 34 Świadczy o tym inskrypcja umieszczona ponad przejazdem bramy przedniej; zob. G. von Bezold, B. Riehl, Die Kunstdenkmale des Königreiches Bayern vom elften biz zum Ende des achtzehnten Jahrhunderts, B. I: Die Kunstdenkmale des Regierungsbezirkes Oberbayern, Th. I: Stadt u. Bezirksamt Ingolstadt etc., München 1895, s. 61–64. 78 Brama Świecka w Chojnie... został wcześniej w stendalskiej Uenglinger Tor, jednakże w tym przypadku wieżyczki są jedynie rozszerzeniem krenelażu. Biorąc pod uwagę filiację prawa miejskiego oraz chronologię budowy bram w Chojnie, Pyrzycach i Stendalu, można zaryzykować stwierdzenie, że budowniczy Bramy Świeckiej widział budowle stendalskie – nie wzniósł jednakże kopii35, ale zaadaptował projekt do warunków nadodrzańskich36. Podobna zależność mogła wystąpić także w przypadku Bramy Szczecińskiej – mistrz mógł się wzorować na bramie chojeńskiej. Brama Świecka w Chojnie ulega szybko postępującej degradacji. Lico muru pokryte jest zanieczyszczeniami pochodzenia antropogenicznego (głównie komunikacyjnego) oraz mchami i porostami. W zwieńczeniu zauważalne są luki, przez które do wnętrza dostaje się woda deszczowa. Problemem jest również usytuowanie otworu wejściowego tuż nad trasą komunikacyjną, przez co utrudnione może być dostanie się do środka. Budowla wymaga dokładnej konserwacji połączonej z restytucją i reintegracją brakujących detali (m.in. blanek i rzygaczy). W dalszej perspektywie bramę należałoby udostępnić dla ruchu turystycznego. W sferze marzeń natomiast pozostaje, jak na razie, restytucja do stanu sprzed 1945 r. Bramy Szczecińskiej w Pyrzycach. Tabela 1. Porównanie wymiarów bram Świeckiej w Chojnie, Szczecińskiej w Pyrzycach oraz Uenglinger Tor w Stendalu (w metrach). Brama Świecka37 Brama Szczecińska38 Uenglinger Tor39 Szerokość 9,07 7,60 10,16 Długość 9,59 7,52 9,97 28,93 27,78 27,32 Wysokość całkowita Oczywiście w sensie rozbudowy pierwotnego obiektu. Omawiana brama ma formę zbliżoną do innych dwustopniowych bram na tym obszarze, a wyraźnie różni się z zewnątrz od bram stendalskich; por. chociażby Bramę Barnkowską w Chojnie. 37 Obliczenia własne na podstawie: G. Voß, W. Hoppe, dz. cyt., Abb. 63–65; por. karta ewidencyjna Bramy Świeckiej w zbiorach archiwum Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Szczecinie, powtórzone w: G. Graliński, dz. cyt., s. 80. 38 Obliczenia własne na podstawie: E. Gaedke, dz. cyt., s. 54–60 oraz Fig. 29–33; H. Lutsch, Mittelalterliche Backsteinbauten Mittelpommerns von der Peene bis zur Rega, Berlin 1890, Bl. 28; I. Hustaedt, Eulenturm und Stettiner Tor, Pyritz, rys. w zbiorach Architekturmuseum der Technischen Universität Berlin, Nr. 5958, http://www.deutschefotothek.de/documents/obj/71096714. 39 Obliczenia własne na podstawie: Mittelalterliche..., dz. cyt., hg. v. F. Adler, B. I: Die Mark Brandenburg, Berlin 1862, Bl. XXXVI. 35 36 79 Marcin Kuna Wysokość stopnia dolnego z krenelażem Szerokość przejazdu Wysokość przejazdu Wysokość stopnia górnego z krenelażem Średnica stopnia górnego Wysokość wieżyczki ze zwieńczeniem lub krenelażem Średnica wieżyczki Wysokość ostrosłupa wieńczącego Średnica ostrosłupa wieńczącego Bibliografia: 17,98 17,94 19,94 4,53 3,49 3,88 4,32 3,81 4,80 10,66 7,85 11,26 6,50 5,27 8,16 8,11 4,61 16,06 3,14 2,22 2,03 7,60 5,73 brak 5,08 3,72 brak G. von Bezold, B. Riehl, Die Kunstdenkmale des Königreiches Bayern vom elften biz zum Ende des achtzehnten Jahrhunderts, B. I: Die Kunstdenkmale des Regierungsbezirkes Oberbayern, Th. I: Stadt u. Bezirksamt Ingolstadt etc., München 1895. E. Gaedke, Pyritz – ein Musterbild mittelalterlicher Befestigungskunst, Pyritz 1930. M. Gierke, Stan i perspektywy badań archeologicznych miasta Chojny. Część 2: Po 1992 roku, „Rocznik Chojeński” t. V, 2013. G. Graliński, Średniowieczne mury obronne Chojny, „Rocznik Chojeński” t. III, 2011. J.A. Kościelna, Moryń – miasto i jego świątynia w początkach XVIII w. (ze spuścizny Johanna Christopha Beckmanna 1641–1717), w: Od chrystianizacji do współczesności. Studia zebrane z okazji jubileuszu 750-lecia kościoła Świętego Ducha w Moryniu, red. P. Migdalski, Chojna–Moryń 2013. J.A. Kościelna, Kronika wypadków königsberskich, „Gazeta Chojeńska” nr 27 z dnia 5 lipca 2011 r. E. Lukas, Pyrzyckie obwarowania miejskie. Źródła do dziejów fortyfikacji miejskich Pyrzyc, „Zeszyty Pyrzyckie” 2, 1969. E. Lukas, Średniowieczne mury miejskie na Pomorzu Zachodnim, Poznań 1975. 80 Brama Świecka w Chojnie... H. Lutsch, Mittelalterliche Backsteinbauten Mittelpommerns von der Peene bis zur Rega, Berlin 1890. Mittelalterliche Backstein-Bauten des Preußischen Staates, hg. v. F. Adler, B. I: Die Mark Brandenburg, Berlin 1862. Mittelalterliche Backstein-Bauten des Preußischen Staates, hg. v. F. Adler, B. II: Die Mark Brandenburg, Berlin 1898. M. Ober, Architektura gotyckich wież kościelnych na Pomorzu Zachodnim, „Materiały Zachodniopomorskie”, t. 24, 1978. E. Rymar, Pyrzyce i okolice poprzez wieki, Tom I – do roku 1950, Pyrzyce 2009. E. Rymar, Z dawnych dziejów przyodrzańskiej Nowej Marchii, Chojna 2012. G. Voß, W. Hoppe, Die Kunstdenkmäler der Provinz Brandenburg, B. VII, T. 1.: Kreis Königsberg (Neumark), H. II: Die Stadt Königsberg, Berlin 1927. Das Schwedter Tor in Chojna als Beispiel für ein untypisches Turmtor Das Schwedter Tor in Chojna ist gegenwärtig das einzige in der Wojewodschaft Westpommern erhalten gebliebene zweistufige Turmtor mit Ecktürmchen. Das Bauwerk stellte einen Teil des Torkomplexes, das aus dem eigentlichen Tor (das bis heute erhalten geblieben ist) sowie dem Vorturm (mittleres Turm, vorderes Tor und zwei Torhälse) besteht. Das eigentliche Tor erlangte seine vollständige Form zu Beginn des 16. Jh., als der achtseitige obere Teil errichtet wurde. Bis 1945 gab es ein ähnliches Tor, das Stettiner Tor, in Pyrzyce. Das Objekt von Pyrzyce erlangt seine vollständige Form um das Jahr 1525. Beide Bauwerke unterschieden sich durch die Art und Weise, wie die offenen Wehrterrassen miteinander verbunden sind. Beim Schwedter Tor wurden zwei separate Systeme verwendet. Die Türmchen und die Terrasse waren nicht direkt von den Innenräumen des gleichen Stockwerks des oberen Teils zugänglich. Das Stettiner Tor hatte eine Terrasse, die mit dem Inneren des Bauwerk verbunden war. Wahrscheinlich hatten beide Objekte ältere Tore in Stendal zum Vorbild - Uenglinger Tor und Tangermünder Tor. Gewisse Ähnlichkeiten können auch an anderen Toren gefunden werden, u.a. am Kreuztor in Ingolstadt in Bayern. Der Artikel soll ein Beitrag zur Monographie der Stadtverteidigungsmauern in Westpommern sowie im ehemaligen östlichen Brandenburg sein. Gleichzeitig ruft er dazu auf, das Schwedter Tor schnell zu restaurieren. 81 Marcin Kuna Ryc. 1. Typy bram miejskich – po lewej brama szczytowa (Brama Młyńska w Strzelcach Krajeńskich, fot. autora, stan z 2013 roku), w środku jednostopniowa brama wieżowa (Brama Młyńska w Dąbiu, litografia E. Sannego z lat 40-tych XIX wieku), po prawej dwustopniowa brama wieżowa (Brama Pyrzycka w Lipianach, fot. autora, stan z 2009 roku). Ryc. 2. Widoki zespołów bramnych Bramy Świeckiej w Chojnie (u góry) i Bramy Szczecińskiej w Pyrzycach (na dole) według rycin Meriana z 1. połowy XVII wieku (za: M. Zeiller, Topographia Electoratus Brandenburgici et Ducatus Pomeraniae, Frankfurt nad Menem 1652). 82 Brama Świecka w Chojnie... Ryc. 3. Brama Świecka w Chojnie: A – przekrój pomiędzy wieżyczkami; B – przekrój przez wieżyczki; C – rzuty poszczególnych kondygnacji (za: G. Voß, W. Hoppe, Die Kunstdenkmäler der Provinz Brandenburg, B. VII, T. 1, Kreis Königsberg (Neumark), H. II, Die Stadt Königsberg, Berlin 1927, Abb. 63, 64 i 65, poprawione). Ryc. 4. Brama Szczecińska w Pyrzycach: A – widok elewacji miejskiej (za: H. Lutsch, Mittelalterliche Backsteinbauten Mittelpommerns von der Peene bis zur Rega, Berlin 1890, Bl. 28); B – rzuty poszczególnych kondygnacji (opr. autora na podst.: H. Lutsch, dz. cyt.; I. Hustaedt, Eulenturm und Stettiner Tor, Pyritz, rys. w zbiorach Architekturmuseum der Technischen Universität Berlin, Nr. 5958, http://www.deutschefotothek.de/documents/obj/71096714; E. Gaedke, Pyritz – ein Musterbild mittelalterlicher Befestigungskunst, Pyritz 1930, s. 54-60, Fig. 29-33). 83 Marcin Kuna Ryc. 5. Brama Szczecińska w Pyrzycach od strony miejskiej (fot. autora, stan z 2004 roku). Ryc. 6. Uenglinger Tor w Stendalu: A – widok elewacji polnej; B – przekrój w osi przejazdu; C – rzuty poszczególnych kondygnacji (za: Mittelalterliche Backstein-Bauten des Preußischen Staates, hg. v. F. Adler, B. I: Die Mark Brandenburg, Berlin 1862, Bl. XXXVI, poprawione). 84 Brama Świecka w Chojnie... Ryc. 7. Tangermünder Tor w Stendalu od strony polnej (fot. Felix König, stan z 2012 roku) © Źródło: [http://commons.wikimedia.org/wiki/ File:Tangermünder_Tor_Stendal_2012.JPG], [Felix König], licencja: [CC-BY-SA 3.0 Deed] (link do: http://creativecommons.org/licenses/ by-sa/3.0/). Ryc. 8. Kreuztor w Ingolstadt od strony polnej (fot. Haui, stan z 2004 roku) © Źródło: [http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Kreuztor_Ingoldstadt.jpg], [Haui], licencja: [CC-BY-SA 3.0 Deed] (link do: http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/). 85 86 Dariusz Łukasiewicz* Warszawa Miasta polskie i pruskie na przełomie XVIII i XIX w. Część 1 Słowa kluczowe: Prusy, I Rzeczpospolita, miasta Schlagwörter: Königreich Preußen, Königreich Polen, Städte Prusy i Rzeczpospolita w XVIII w. uważane są zwykle za zbliżone do siebie feudalne kraje rolnicze, ze słabo rozwiniętymi miastami i rzemiosłem. Pewne zamieszanie spowodowało akcentowanie w polskiej historiografii rozwoju sukiennictwa w Wielkopolsce XVIII w. w pasie nadgranicznym ze Śląskiem – wywoływało to mylne i nadmiernie optymistyczne wrażenie wielkiego rozwoju miast w zachodniej części Rzeczypospolitej. Ten ogromny entuzjazm szczególnie widoczny był w poglądach Jerzego Topolskiego, co najbardziej dobitny wyraz znalazło w Dziejach Wielkopolski. Brak powodów do optymizmu w dziejach epoki saskiej spowodował, że wielu badaczy uchwyciło się tego promyka światła, niestety niesłusznie. Rzadko wspomina się też o złej sytuacji polskich miast prywatnych, które stanowiły znaczną część ogółu, a których mieszkańcy byli wyzyskiwani i traktowani jak poddani chłopi. W Prusach takiej sytuacji nie było. Chętnie za to „wychwala” się wolność polityczną panującą w Polsce – * Dariusz Łukasiewicz – profesor Instytutu Historii PAN. Autor książek Czarna legenda Polski. Obraz Polski i Polaków w Prusach 1772-1815 (1995); Niemieckie psy i polskie świnie oraz inne eseje z historii kultury (1997); Szkolnictwo w Prusach Południowych w okresie reform oświeceniowych (1793-1806) (2004); Zło niechrześcijański i nieludzkie. Historia dzieciobójstwa i inne studia z dziejów codzienności (2014). Współautor Historii Pomorza, T.2, Cz. 3 (2003) oraz tomów 2 i 3 Historii Prus (2010, 2014). 87 Dariusz Łukasiewicz w porównaniu z Prusami. Zwłaszcza wyrazisty jest tu przykład Gdańska i Torunia, których elity były bardzo niezadowolone z przejścia z Rzeczypospolitej pod panowanie pruskie. Wynikało to wszakże z sytuacji, że nie były to miasta prywatne i że w Polsce nie było praktycznie żadnych poważniejszych obciążeń podatkowych. W rzeczywistości miasta pruskie, nawet w słabiej rozwiniętych prowincjach wschodnich, miały się lepiej, jeżeli rozumiemy przez to poziom życia mieszkańców i udogodnienia cywilizacyjne. Wielkich przepaści charakterystycznych dla cywilizacji nowoczesnej, która rozwijała się w XIX w., jeszcze nie było. Miasta przed rozbiorami – Polska i Prusy Polscy analitycy sytuacji kraju z przełomu XVIII i XIX w. oceniali stan miast jednoznacznie surowo i ten obraz utrwalił się w polskiej historiografii aż do XX w., stając się ważnym elementem paradygmatu upadku Rzeczypospolitej w dobie rozbiorowej. Wawrzyniec Surowiecki pisał wówczas: „Gdzie się podziały ludne owe miasta, które niegdyś kwitnęły w Polszcze; gdzie przemysł, który ożywiał i ubogacał kraj cały... Nędzne chaty, klecone z uratowanych szczątków przedwiecznych zapasów zastępują teraz miejsca okazałych i chędogich niegdyś domów. Wywiędły mieszkaniec pasując się z niedostatkiem i głodem, wyciąga z nich po wsparcie ręce sposobne do pracy”1. I dalej: „Te nędzne mieściny, w których dzisiaj widzimy przedmieścia zagubione, ulice bez domów, rynki puste, ratusze bez okien i dachów, w których się teraz czołga kilkuset biedaków bez powołania i sposobu do życia...”2. Anglik James Harris przejeżdżając granicę pruską między Głogowem i Wschową, donosił, że miał w pierwszej chwili wrażenie wolności, ale kiedy wjechał do Wschowy „liche domy chylące się do ruiny, bijąca w oczy bieda, tłumy Żydów i żebraków” zupełnie na ową wolność nie wskazywały3. Podobnie Stanisław Staszic w „Przestrogach dla Polski” uważał bez wahania, że miasta są ubogie, kamienice stoją puste, zrujnowane, brudne, a wszędzie pełno gnoju4. Hubert Vautrin zgrabnie komentował, że osad noszących w Polsce miano miast nie można nazwać nawet mieścinami5. Nędza miast polskich w czasach sarmackich jest powszechnie potwierdzana i opinie z końca XVIII i początku XIX w. można mnożyć. W. Surowiecki, O upadku przemysłu i miast w Polszcze, w: Wybór pism, Warszawa 1957, s. 38–40. tamże, s. 163. 3 J. Harris, w: Polska stanisławowska, t. 2, s. 287. 4 S. Staszic, Wybór pism, Warszawa 1952, s. 90–91. 5 B. Baranowski, Życie codzienne małego miasteczka w XVII i XVIII wieku, Warszawa 1975, s. 5. 1 2 88 Miasta polskie i pruskie... Ignacy Krasicki wskazywał zatem, tak jak wielu innych, że wielkie były niedostatki Polski w zakresie rozwoju mieszczaństwa. Znaczenie miast, rzemiosła, manufaktur, handlu, zaczęto właśnie znacznie bardziej niż dotąd cenić. Pamiętamy znakomity skrót myślowy z „Monachomachii”: „W mieście, którego nazwiska nie powiem… Było trzy karczmy, bram cztery ułomki, klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki”6. Anglik George Burnett oceniał, że jeżeli takie parterowe drewniane miasteczko liczy więcej niż 2 tys. mieszkańców, w Polsce uchodzi już za poważny ośrodek miejski7. Taki stan rzeczy miał korzenie sięgające głęboko. Patrząc od strony zewnętrznych nieszczęść, z jednej strony była ruinacja z czasów Jana Kazimierza, ciosy zadane przez Szwedów, również w XVIII w. przez palące wsie i miasta oddziały Karola XII, kontrybucje szacowane na dziesiątki milionów talarów (dwuletnie dochody państwa w owym czasie), a do tego zadłużenie miast, nieurodzaje, głód, nieuprawiane pola, zarazy. Gdańsk zapłacił ogromne sumy kilkudziesięciu tysięcy talarów Szwedom i Rosjanom. Depopulacja na ogromnych obszarach sięgała 1/3 mieszkańców, przy czym niektóre miasta i wsie opustoszały całkowicie. Podaje się, że zniszczenia zabudowy mieszkalnej po wojnach w latach 1648–1660 sięgały 60%8. Maria Bogucka i Józef Gierowski stwierdzili ogromne zubożenie i ruinę miast, zwłaszcza na przełomie XVII i XVIII w. – pewna poprawa nastąpiła dopiero pod koniec XVIII wieku. Zaledwie dziesięć miast w Koronie przekraczało liczbę 7 tys. mieszkańców, zaludnienie dalszych 20 mieściło się między 2 a 7 tys., cała reszta to mieściny poniżej tysiąca mieszkańców9. Wybitny badacz dziejów gospodarczych z początków XX w. Franciszek Bujak skonstatował jeszcze dramatyczniej, że miasta „przedstawiały obraz całkowitej ruiny”, a w większości miast w XVIII w. liczba domów zmalała o 2/3–3/4 w stosunku do stanu z XVI wieku. Rozwijały się w istocie tylko miasta z ludnością niemiecką i protestancką. Coraz większą rolę odgrywali koloniści niemieccy i Żydzi, coraz biedniejsza była część mieszczan etnicznie polska10. Nie inaczej działo się z Poznaniem. W 1655 r. armia szwedzka stanęła pod miastem. Przeciw niej zebrano 50 żołnierzy z milicji miejskiej, którzy jednak poddali się bez walki na rozkaz wojewody Krzysztofa Opalińskiego. Miasto musiało dostarczać codziennie Szwedom 15 wołów i 130 beczek piwa. Spalono I. Krasicki, Uwagi, s. 173–175. B. Baranowski, dz. cyt., s. 14. G. Burnett, Obraz obecnego stanu Polski, Warszawa 2008, s. 49. 8 B. Baranowski, W. Kalinowski, Historia Kultury Materialnej, red. Z. Kamieńska, B. Baranowski, Wrocław 1978, t. 4, s. 205–206. 9 W. Rusiński, Życie codzienne w Kaliszu w dobie Oświecenia, Poznań 1988, s. 8–9. 10 F. Bujak, Czynnik gospodarczy w upadku dawnego państwa polskiego, w: Wybór pism, t. 2, Warszawa 1976, s. 260. 6 7 89 Dariusz Łukasiewicz też przedmieścia, aby poprawić wartości obronne. Kolejne wojny, przede wszystkim w początku XVIII w., przyniosły dalsze wielkie straty. W 1703 r. miasto płaciło 145 tys. guldenów kontrybucji, w 1704 r. – 211 tysięcy11. Owych katastrof nie należy jednak traktować jako wyjaśnienia braku odbudowy i modernizacji miasta w XVIII w., ponieważ trapione równie dotkliwymi nieszczęściami były także miasta pruskie – najpierw na skutek wojny 30-letniej, a potem wojny siedmioletniej. Zygmunt Szultka ustalił, że wskutek walk w XVII w. straty ludnościowe i materialne na Pomorzu Zachodnim wyniosły 1/3 stanu pierwotnego, zauważając przy tym, że inni historycy oceniają je na 50-, a nawet 65%. Wolfgang Neugebauer wskazał, że Brandenburgia odrobiła straty po wojnie 30‑letniej dopiero na początku XIX w., a na Pomorzu Zachodnim sytuacja nie była lepsza. Ważne było zdominowanie polskich mieszczan przez szlachtę i ich słaba pozycja prawna oraz egoizm stanowy szlachty. W rezultacie katastrofalny stan miast odnotował w 1764 r. prymas Władysław Łubieński, a nie inaczej wypowiadał się w 1790 r. Jezierski12. Miasta prywatne Bardzo dotkliwy był w Polsce ucisk ze strony właścicieli miast prywatnych i starostów, a prawodawstwo niekorzystne dla gospodarki miejskiej i handlu. Jan Ptaśnik pisał o wielkim wyzysku mieszczan przez szlachtę, która nakładała na nich podatki przekraczające ich ekonomiczne możliwości. „Płacili czynsz gruntowy od domów, roli i łąk, rzemieślnicy i kupcy obowiązani byli do osobnych danin od rzemiosła i handlu, zmuszono ich do robocizny, jak zwykłych chłopów, pozbawiano prawa pędzenia wódki, sycenia miodu i warzenia piwa, sobie ten monopol uzurpując. Z pańskiej gorzelni zmuszony był mieszczanin brać wódkę do swego szynku, z pańskiego browaru piwo i w pańskim młynie obowiązany był mleć zboże po cenie przez pana wyznaczonej”13. Władysław Smoleński potwierG. Rhode, Geschichte der Stadt Posen, 1953, s. 54–57. A. Simsch, Die Wirtschaftspolitik des preußischen Staates in der Provinz Südpreussen 1793– 1806/7, Berlin 1984, s. 86–89. 13 Z. Szultka, w: Historia Pomorza, Poznań 2003, t. 2, cz.3, s. 36–37, 488–493. J.A. Gierowski, The Polish-Lithuanian Commonwealth in the XVIII Century. From Anarchy to Well-Organised State, Kraków 1996, s.105–106, 109; W. Neugebauer, Brandenburg im absolutistischen Staat. Das 17. und 18. Jahrhundert, w: Brandenburgische Geschichte, hrsg. I. Materna, W. Ribbe, Berlin 1995, s. 305–310; J. Ptaśnik, Miasta i mieszczaństwo w dawnej Polsce, Warszawa 1949, s. 311–312; H. Samsonowicz, M. Bogucka, Dzieje miast i mieszczaństwa w Polsce przedrozbiorowej, Wrocław 1986, s. 439–440, 510. Z. Szultka, dz. cyt., s.36–37, 488–493; S. Cackowski, Miasta dobrzyńskie i kujawskie w końcu XVIII i na początku XIX wieku (1793–1807), Włocławek 11 12 90 Miasta polskie i pruskie... dzał to w odniesieniu do warunków panujących w Prusach Południowych. Dla ratowania sytuacji władze pruskie wydały w 1796 r. deklarację, w której zabroniły dziedzicom narzucania mieszczanom poddaństwa, podwyższania dotychczasowych danin i nakładania nowych oraz ograniczania lub zmniejszania przywilejów cechowych14. Johann Kausch zwrócił uwagę, że o ile los mieszczan w miastach królewskich był dobry, o tyle w miastach prywatnych okropny, a ich położenie „nadzwyczaj nędzne”. Dziedzice byli despotami dowolnie narzucającymi daniny i samowolnie ustalającymi skład magistratu. „Jednym słowem w dzisiejszym ustroju polskim mieszczanin nie jest niczym więcej, tylko niewolnikiem dziedzica”15. W Dystrykcie Noteckim na przełomie 1772 i 1773 r. podróż inspekcyjną przez miasta przeprowadził radca Ladewig, stwierdzając zarówno nadzwyczaj nędzny stan miast, jak i marny poziom sądownictwa. Problemy były właściwie ze wszystkim. Jak zauważył, brud na ulicach nie miał sobie podobnego, a o powszechnie znanych w Prusach taksach na żywność, piwo i mięso nic tam nie wiedziano, podobnie jak o uporządkowaniu miar, wag, porządku ogniowym, służby, stroju i policji16. Niektóre miasta miały rozmiary wsi, tak jak np. Wilczyn, gdzie było 67 mieszkańców w 12 domach chrześcijańskich i 9 żydowskich. Oprócz tego 9 domów stało całkiem pustych17. W tym samym czasie podróż inspekcyjną przez Dystrykt Notecki prowadził radca Berndt. Odwiedził Bydgoszcz, Deutsch Krone (Wałcz) i Nakło. Im bardziej oddalał się od granicy Pomorza Zachodniego, w tym gorszym stanie były miasta i okolica wiejska18. Marszałek Sejmu Wielkiego Stanisław Małachowski mówił z goryczą, że rabunkowa gospodarka szlachecka w miastach bardziej przyczyniła się do ich upadku niż wojny ze Szwedami. Prymas w 1764 r. powiadał: „Ozdoba królestwa: miasta – bez obywatelów i ci, którzy są bez handlu, handel bez korzyści, bo w rękach żydowskich, jednym słowem w miastach miast szukać potrzeba: co ulica to pole, co rynek to pustki. Jo. JW. panowie, w takim stanie Rzeczpospolita się znajduje, w jakim nigdy nie była”. O słabości mieszczaństwa pisali wszyscy rozsądni: Hugo Kołłątaj w „Listach anonima”, a Francuz Jan Ludwik Beçu mówił o wstręcie i pogardzie Polaków dla handlu – chodziło mu oczywiście o szlachtę19. 1995, s. 35. A. Simsch, dz. cyt., s. 86. 14 W. Smoleński, Rządy pruskie na ziemiach polskich, w: Pisma Historyczne, Kraków 1901, t. 3, s. 202–203. 15 J. Kausch, Polska, t. 2, s. 342–343. 16 M. Bär, Westpreussen unter Friedrich dem Grossem, Leipzig 1909, Bd. 1, s. 395. 17 Tamże, s. 395–396. 18 Tamże, s. 396–397. 19 M. Drozdowski, Podstawy finansowe działalności państwowej w Polsce 1764–1793, Warszawa– Poznań 1975, s. 191–192. T. Korzon, Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta (1764–1794), 91 Dariusz Łukasiewicz „Jeszcze gorszą może i bardziej przygnębiającą niż pojedyncze krzywdy, była powszechna pogarda, jaką cały stan szlachecki czuł do stanu miejskiego” – pisał Tadeusz Korzon20. Z drugiej strony mieszczanie naśladowali szlachtę i nie wytworzyli własnej silnej kultury21. Wspomina o tym też Hermann Boyen, mając na myśli raczej inteligencję niż mieszczaństwo gospodarcze22. Rzeczywiście, Urszula Augustyniak jednoznacznie wskazuje, że mieszczaństwo asymilowało kulturę sarmacką i nie wytworzyło własnego systemu wartości, zachowań, stylu bycia, podczas gdy w tym samym czasie znaczne różnice w tym zakresie występowały już np. w Niemczech, w tym w Prusach. Niemniej jednak pisarze mieszczańscy chętnie odwoływali się do pierwotnego egalitaryzmu biblijnego, w którym Adam z Ewą pracują jak zwykli włościanie: Adam orze, a Ewa przędzie. Podziały społeczne były więc nie naturalne i wynikające z ludzkiej natury – albo raczej z różnic gatunkowych jak u zwierząt – lecz umowne i późniejsze. Pisarze mieszczańscy odnosili się również z akceptacją do silnej i scentralizowanej władzy monarszej. Mieszczanie nie kwestionowali pozycji szlachty w państwie, ale nie akceptowali rasizmu szlacheckiego, przyjmując koncepcję narodu politycznego. Uważali też, że szlachectwo jest nie tylko sprawą urodzenia, ale przede wszystkim zasług23. Próby poprawy sytuacji w epoce stanisławowskiej Czasy stanisławowskie przyniosły ożywienie w miastach, zwłaszcza w Wielkopolsce, gdzie pod koniec XVIII w. rozwijała się produkcja sukiennicza z ok. 3200 tkaczami (Rawicz, Bojanowo, Wschowa, Leszno, Zaborowo, Zduny). Założono tam wówczas 8 nowych miast. Teoretycznie Wielkopolska miała pod koniec XVIII w. aż 22% ludności miejskiej, Prusy Królewskie 24,9%. – jest to jednak złudzenie. Dominowały małe miasteczka rolnicze i zapewne ok. 2/3 mieszczan żyło z zajęć rolniczych. Tak więc uchodząca za bogatą Saksonia miała 25% ludności miejskiej, a Bawaria tylko 18%, ale w miastach ludniejszych i rozwiniętych gospodarczo. Podkreślił to również toruński historyk Jerzy WojKraków–Warszawa 1897, t. 2, s. 213–214; J. Ptaśnik, dz. cyt., s. 310–312. 20 T. Korzon, dz. cyt., s. 224; J. Ptaśnik, dz. cyt., s. 316–317. 21 M. Bogucka, Między obyczajem a prawem. Kultura Sarmatyzmu w Polsce w XVI–XVIII wieku, Warszawa 2013, s. 58–59. 22 H. von Boyen, Denkwürdigkeiten und Erinnerungen 1771–1813, Stuttgart 1899, Bd. 1, s. 68. 23 U. Augustyniak, Koncepcje narodu i społeczeństwa w literaturze plebejskiej od końca XVI do końca XVII wieku, Warszawa 1989, s. 81–87; M. Maurer, Die Biographie des Bürgers. Lebensformen und Denkweisen in der formativen Phase des deutschen Bürgertums (1680–1815), Göttingen 1996. 92 Miasta polskie i pruskie... towicz w książce o miastach europejskich tej epoki. Większość miast Polski tego czasu to faktycznie wioski. Wprawdzie Prusy na tle Zachodu również nie imponowały, ale jednak 14 miast miało tam powyżej 10 tys. mieszkańców, a nieporównanie większa część kamienic była murowana i pokryta dachem z cegły24. Johann Kausch powiedział wprost, że – z uwagi na brak większej liczby dużych miast – polscy mieszczanie byli w przeważającej części „mieszkańcami małych miasteczek”25. Kalisz tego czasu był otoczony sprawiającymi fatalne wrażenie zrujnowanymi murami, na których naprawę nie było środków. Podobnie w złym stanie były mosty. W opłakanej kondycji były miejskie bruki, zawalone gnojem i brudne. Rynsztoki zamulały się, gdyż nie były czyszczone. Za czystość przed kamienicami odpowiadali wprawdzie właściciele posesji, jednak zarządzenia pozostawały martwą literą. Na podwórzach kamienic znajdowały się toalety, zwane „sekretnymi budkami”, „prewety” i „tranzety”, które były w tragicznym stanie. Ulice sprzątano niesystematycznie i zrywami – można znaleźć zapis, że przed Bożym Ciałem zapłacono 54 sprzątającym 44 zł. Poza tym, podobnie jak w Poznaniu, próbowano wyręczać się pańszczyźnianymi chłopami z wsi miejskich. Podobnie jak bruki, zaniedbane były także studnie miejskie, których było zresztą jedynie kilka. W nocy miasto było pogrążone w ciemnościach – oświetlało je tylko parę lamp olejowych na rynku26. Zabudowa powstawała gdzie popadnie, bez planu i jakiegokolwiek porządku architektonicznego, wznoszona była głównie z drewna z okolicznych lasów. W 1793 r. były w mieście 53 domy murowane i 385 drewnianych, w większości parterowych, a tylko na rynku 1–3 piętrowych. Był to stan po wielkim pożarze miasta w 1792 r., w którym spłonęło 118 budynków27. Przed rozbiorami władze powoływały Komisje Boni Ordinis, które miały naprawić sytuację w miastach i pisały dramatyczne raporty o ich złym stanie cywilizacyjnym. „Przez pole furą od biedy można było jechać, a ulicami niektórych miast tylko pieszo lub konno dostawano się do rynku. Broniły wstępu do niego trzęsawiska i stosy gruzów, i śmiecia. Uprzątnięcie więc tego rumowiska z ulic i rynków było najpilniejszym zadaniem, a następnie sporządzenie, względnie przywrócenie dawnych jakich takich bruków, jakiej takiej kanalizacji, by nieczystości z miasta spłynąć mogły. O przywróceniu natomiast zasypanych i od przeJ. Wojtowicz, Miasto europejskie w epoce Oświecenia i Rewolucji Francuskiej, Warszawa 1972, s. 144, 157–158. J. Wąsicki (Ziemie polskie pod zaborem pruskim. Prusy Południowe 1793–1806, Wrocław 1957, s. 109) mówi o 2600 majstrach i 3700 czeladnikach pod koniec XVIII wieku. Na Śląsku w tym czasie 4000 majstrów. 25 J. Kausch, w: Polska stanisławowska, opr. W. Zawadzki, t. 2, s. 269–270. 26 W. Rusiński, dz. cyt., s. 17, 19, 22, 26–27, 29. 27 tamże, s. 30, 33. 24 93 Dariusz Łukasiewicz szło stu lat nieczynnych wodociągów nawet mowy być nie mogło i nie było”28. Pod koniec XVI w. aż 60 miast w Koronie miało prymitywne namiastki wodociągów – zostało to potem zaprzepaszczone29. Działalność Komisji przynosiła jednak zmiany, porządki i renowację. Mieszkańcy otrzymywali ulgi podatkowe w zamian za odbudowę, darmowe cegły z miejskiej cegielni, komisja zaś pokrywała część kosztów remontowych. Zalecano pilnowanie, aby domy były otynkowane i schludnie utrzymane. Skutki działań Komisji mogły być tylko ograniczone, a zabiegano przede wszystkim o usunięcie z miast najgorszego smrodu ze zniszczonych kloak, rumowisk i błota. Rynsztoki także nie dostarczały miłych zapachów. W Warszawie nastąpiło pewne ożywienie w brukowaniu ulic, ale działalność ta została szybko przerwana, zatem powszechne były narzekania na błoto30. Działacze i pisarze oświeceniowi (Piotr Świtkowski, August Moszyński, Michał Ossowski, Stanisław Staszic, Hugo Kołłątaj) z entuzjazmem rehabilitowali pogardzane w środowisku szlachty miejskie zajęcia, jednak ich oddziaływanie wśród tej warstwy społecznej było słabe, a mieszczaństwo pogrążone było w całkowitej drętwocie31. Podczas Sejmu Wielkiego w 1791 r. wydano cztery konstytucje o miastach, ale – na co nie zwraca się u nas uwagi – odnoszące się jedynie do miast królewskich. Potwierdzono wówczas zasadę z 1775 r., że zajmowanie się kupiectwem nie pozbawia szlachectwa, przyznano mieszczanom prawo do nabywania dóbr ziemskich, piastowania godności i urzędów zastrzeżonych dla szlachty, wprowadzono zasadę nobilitacji mieszczan: 30 na jeden sejm. Ponadto 21 większych miast miało być reprezentowanych w parlamencie, wprowadzono jednolite prawo miejskie, kasując zróżnicowania, a pełnią praw wyborczych mieli dysponować tylko posesjonaci32. Tadeusz Korzon pisał słusznie: „Uderza nas nasamprzód mnogość Niemców i miast niemieckich, których czystość i ochędóstwo zaleca Świtkowski do naśladowania”33. Napływ niemieckich kolonistów – nęconych do miast prywatnych przez szlachtę ulgami w świadczeniach, tolerancją religijną, ulotkami i odezwami w języku niemieckim – był szczególnie duży w Wielkopolsce w XVII 28 T. Korzon, dz. cyt., s. 303–305, 322; J. Ptaśnik, dz. cyt., s. 323–326; H. Samsonowicz, M. Bogucka, dz. cyt., s. 368–370, 440, 576–577; J. Wojtowicz, Miasta epoki Oświecenia, w: Polska w epoce Oświecenia, red. B. Leśnodorski, Warszawa 1971, s. 216–217. 29 H. Samsonowicz, M. Bogucka, dz. cyt., s. 516. 30 S. Szymkiewicz, Warszawa na przełomie XVIII i XIX wieku w świetle pomiarów i spisów, Warszawa 1959, s. 86–87. 31 J. Ptaśnik, dz. cyt., s. 328; H. Samsonowicz, M. Bogucka, Dzieje miast i mieszczaństwa w Polsce przedrozbiorowej, Wrocław 1986, s. 577. 32 Tamże, s. 583–584. 33 T. Korzon, dz. cyt., s. 346. 94 Miasta polskie i pruskie... i XVIII w., ale też i w Warszawie. W ten sposób w 1621 r. powstał Swarzędz, w 1638 r. – Rawicz, następnie Bojanowo i Szlichtyngowa oraz kolejne ośrodki, które zorganizowano w XVIII wieku. Imigranci napływali do Leszna, Wschowy, Międzyrzecza. Działalność gospodarcza i kolonizacyjna polskich magnatów w XVII i XVIII w., zwłaszcza na pograniczu wielkopolsko-pruskim, zgermanizowała beztrosko Wielkopolskę w większym stopniu niż wysilone antypolskie starania władz pruskich w XIX wieku34. Miasta w Prusach – Berlin Miasta pruskie były z pewnością bardziej rozwinięte od polskich, choć również należały do kraju rolniczego i jeszcze feudalnego, a od mieszczaństwa gospodarczego o wiele lepiej rozwinięta była inteligencja. Jak pisał Hans Henning, mimo rozumnego wsparcia dla gospodarki przez państwo, centralna pozycja szlachty powodowała, że miasta były upośledzone w rozwoju i pozbawione samorządu35. Zasadnicze znaczenie ma jednak to, że – przeciwnie niż w Polsce – nie było tam miast prywatnych, należących do szlachty. Kapitalizm pruski tego czasu koncentrował się w Berlinie i Poczdamie, gdzie obejmował kilkadziesiąt osób z kapitałem powyżej 100 tys. rtl.36 i rocznymi dochodami powyżej 5 tys. reichstalarów. W tej sytuacji istotna była – i wciąż rosła – inspirująca i modernizacyjna rola państwa, poza którym nie było większego właściciela kapitału37. Oczywiście wpływ państwa na gospodarkę był ograniczony poprzez konieczność wydawania większości pieniędzy na armię, aby sprostać rywalizacji europejskiej38. Stolica Prus w Berlinie, która w XVII w. była małym miasteczkiem ze świniami biegającymi po centrum, za panowania Fryderyka II, przy protekcjonistycznej polityce rządu, nabrała wielkomiejskiego charakteru. Friedrich Wilhelm August Bratring opisywał Berlin jako jedno z najpiękniejszych miast Europy. Katastrofy dotykały ten ośrodek jednak przecież nie mniej niż miasta polskie. W 1627 r. Berlin utracił swój rezydencjonalny charakter na rzecz Królewca. W okresie wojny 30-letniej miasto było atakowane wielokrotnie przez zarazy: J. Ptaśnik, dz. cyt., s. 286–290. H. Samsonowicz, M. Bogucka, dz. cyt., s. 468–469. F.-W. Henning, Deutsche Wirtschafts- und Sozialgeschichte im Mittelalter und in der frühen Neuzeit, Paderborn 1991, Bd. 1, s. 754–755. 36 Reichstaler – talar Rzeszy [przyp. red.]. 37 R. Straubel, Kaufleute und Manufaktursunternehmer. Eine empirische Untersuchung über die sozialen Träger von Handel und Großgewerbe in den mittleren preußischen Provinzen (1763–1815), Stuttgart 1995, s. 239, 257, 475–477. 38 A. Simsch, dz. cyt., s. 26–27. 34 35 95 Dariusz Łukasiewicz w 1627, 1630, 1631, 1637 i 1638 roku. W 1631 r. na skutek epidemii zmarło ponad 2 tys. ludzi czyli ok. ¼ populacji. Miasto rujnowały w tym czasie pożary i działania wojenne. Dla bezpieczeństwa przed oblężeniami zniszczono przedmieścia, co zredukowało miasto do obrębu średniowiecznych murów. Po wojnie Berlin liczył zaledwie 7 tys. mieszkańców, przy czym straty innych miast brandenburskich były jeszcze większe39. W XVII w. rozmiary Berlina nie były imponujące. Jeszcze w 1680 r. miasto liczyło 10 tys. mieszkańców, w tym 1650 żołnierzy garnizonu. W 1713 r. populacja Berlina liczyła już jednak 61 tys., łącznie z ludnością napływającą ze wspieranych przez władców migracji francuskich Hugenotów (6000) i Żydów (1000). Państwo realizowało politykę wzmacniania nowoczesnego rzemiosła i handlu. Dynamicznie rosła wielkość garnizonu miasta – w 1721 r. liczyła 12 tys. żołnierzy z rodzinami na 53 tys. ludności cywilnej. Następnie w 1747 r. Berlin liczył już 107 tys., a w 1755 r. – 100 tys. mieszkańców. Spośród niemieckich miast z Berlinem mógł w tym czasie równać się jeszcze jedynie Wiedeń, spośród polskich – żadne. Szybko rozrastała się zabudowa miejska – z 4500 budynków w 1740 r. do 6644 w 1785 roku40. Katastrofą była wszakże wojna siedmioletnia (1756–1763), przez którą już w 1756 r. liczba mieszkańców miasta spadła poniżej 100 tysięcy. Rosjanie okupowali miasto w 1760 r., nakładając na nie ogromną kontrybucję w wysokości 1,5 mln. talarów41. W 1764 r. Berlin miał już jednak 123 tys. mieszkańców, a w 1784 r. – 145 tys. (z czego 30 tys. żołnierzy z rodzinami)42. Dla zaradzenia klęskom głodu w 1708–1709 r. pobudowano, a za Fryderyka Wilhelma I odnowiono, magazyny zbożowe w mieście. Co roku władze przeznaczały 1500 rtl. na zakup do tychże magazynów zboża dla uboższej ludności. Z czasem włączone one zostały do systemu magazynów wojskowych, przeznaczonych zarazem na potrzeby zaopatrzenia armii w razie wojny. W 1748 r. król rozkazał, aby wydawać biedocie zboże, jeżeli jego cena rynkowa w mieście przekroczy 1 talar43. Przy Unter den Linden powstał Teatr Komedii Francuskiej i Biblioteka Królewska, a samo miasto z bardzo liczną inteligencją stało się nie tylko wielkim centrum oświeceniowej kultury w Niemczech, ale też silnym ośrodkiem produkcji tekstylnej (8700 krosien), manufaktur i rzemiosła. Rozwijał się przemysł jedwabniczy, w związku z czym liczba krosien w latach 1769–1799 uległa potrojeniu (z 1271 na 3574). W samych tylko berlińskich manufakturach pracowało F. Escher, w: Geschichte Berlins, hg. W. Ribbe, Berlin 2002, Bd. 1, s. 343–345, 419. Tamże, s. 388. 41 Tamże, s. 398. 42 Tamże, s. 400, 413. 43 Tamże, s. 361–362, 380–383. 39 40 96 Miasta polskie i pruskie... 11 tys. robotników, tj. 12% zatrudnionych. Ta sytuacja nie wiązała się jednak w żaden sposób z położeniem materialnym robotników, bo szybki wzrost cen bardzo wyprzedził płace. Pensja robotnika fabrycznego wynosiła 100 rtl., co nie wystarczało na zapewnienie wyżywienia rodzinie. W rezultacie nie rosła ani średnia długość życia, ani nie spadała śmiertelność dzieci, a liczba zawieranych małżeństw wśród robotników nawet bardzo spadła. Ze względu na imigrację miasto szybko jednak rosło i w 1800 r. liczyło 170 tys. mieszkańców, wywołując niepokój rządu o warunki życia z powodu nadmiernego zagęszczenia ludności. Brandenburgia miała dosyć słabe rolnictwo, dlatego zaopatrzenie wielkiej aglomeracji w żywność, ale także i wyposażenie w opał (drewno, torf, węgiel drzewny), stawało się problemem44. Na 10 tys. samodzielnych rzemieślników w Berlinie własne domy posiadało tylko 1897, reszta zaś wynajmowała mieszkania. Tkacz mógł mieć jeden pokój, gdzie cała jego rodzina żyła i pracowała w zaduchu i smrodzie, bo zimą nie otwierano wcale okien, oszczędzając w ten sposób opał. Również urzędnicy, intelektualiści, a nawet szlachcice mieszkali w wynajmowanych mieszkaniach. Lekarz nadworny Heim płacił 300 rtl. rocznie za ogromne, 10-izbowe mieszkanie. Zła była sytuacja warstw niższych, w tym robotników, których wysokie czynsze wpędzały często w długi. Władze podejmowały wprawdzie pewne wysiłki w celu poprawy sytuacji. Już w latach 1750–1755 na polecenie króla zbudowano dla robotników 60 domów, a potem wznoszono kolejne. Większość budynków znajdowała się jednak w rękach prywatnych. W ten sposób w okresie 1743–1799 powstało 1000 nowych kamienic na wynajem. Gęstość zaludnienia na budynek pozostawała jednak w Berlinie bardzo wysoka45. Przy kilku głównych ulicach, w tym m.in. przy Unter den Linden, wyburzono także stare, dwupiętrowe kamieniczki i zastąpiono je na koszt kasy państwa kamienicami czteropiętrowymi w stylu włoskim. Tylko w latach 1769– 1785 ze wsparciem kasy państwa powstały w Berlinie 204 domy mieszkalne46. Wybitny lekarz Christoph Wilhelm Hufeland ubolewał w początkach XIX w.: „Co to pomoże, że 1/6 narodu, która żyje w miastach, znajduje się pod opieką najlepszych zakładów medycznych i lekarzy, podczas gdy 5/6, które żyją na wsi, są tej opieki pozbawione”47. W 1750 r. na 51 lekarzy w Brandenburgii 37 pracowało w Berlinie. Honoraria lekarzy od wizyty ustalone zostały przez taksy w 1725 r. i pozostały niezmienione do roku 1802. Wizyta lekarska kosztowała 44 H. Schulz, Berlin 1650–1800. Sozialgeschichte einer Residenz, Berlin 1987, s. 278–287; F. Escher, dz. cyt. 45 Tamże, s. 307–310. 46 Tamże, s. 249. 47 Tamże, s. 269. 97 Dariusz Łukasiewicz jednego talara, to znaczy pół tygodniówki robotnika manufaktury albo czeladnika. Należy dodać, że rozwój służby zdrowia w tym czasie motywowany był przede wszystkim względami demograficznymi, które w ostatecznym rozrachunku służyć miały armii i jakości rekrutów. Nastawiano się też przede wszystkim na walkę z epidemiami. Berlin był centrum postępu cywilizacyjnego oraz naukowego i już w 1769 r. podjęto tu pierwsze szczepienia przeciwko ospie. Lekarze, żeby dać przykład, szczepili często najpierw własne dzieci. W 1800 r. Ludwig Heim po raz pierwszy dokonał szczepienia szczepionką z ospy krowiej. W Berlinie znakomicie rozwijało się także szkolnictwo, które było wizytówką oświecenia. W II poł. XVIII w. już 60–70% dzieci w Berlinie uczęszczało do szkół elementarnych – było to znakomitym wynikiem48. Jak pamiętamy z historii miast polskich, częstym problemem tego okresu były wielkie pożary pochłaniające setki domów. Podobnie było w Prusach. Jeżeli spojrzymy na inne rdzennie pruskie miasto, czyli Królewiec, tak się właśnie stało po wojnie siedmioletniej w 1764 roku. Pożar zaczął się w budzie żaglomistrza wieczorem, przy silnym zachodnim wietrze. Jego ofiarą padły cztery kościoły, ratusz, szpital, 49 spichlerzy i 369 domów. W płomieniach zginęło 27 osób. Przy pomocy kasy ubezpieczeniowej prowadzono odbudowę, kiedy w 1769 r. wybuchł kolejny pożar, który zniszczył 76 domów i 143 pełne magazyny. Straty z pierwszego pożaru szacowano na 5 mln, z drugiego – na 849. Na skutek pożarów władze zakazały budowy domów z muru pruskiego w obrębie miasta50. To jednak pociecha niewielka. Nawet małe miasta w słabszej cywilizacyjnie Nowej Marchii były większe, w mniejszym stopniu rolnicze i w o wiele lepszym stanie niż miasta zachodniej Rzeczypospolitej. Tak było w wypadku Sulechowa (Züllichau), który był niewielkim, 5-tysięcznym miastem w 1800 r., ale przy tym znacznym ośrodkiem sukienniczym i siedzibą ważnego ośrodka kulturalnego, skupionego wokół sierocińca stworzonego przez rzemieślnika-igielnika Zygmunta Steinbarta. Przy tym nie oszczędziły go wojny 30-letnia i 7-letnia, które były powodem dużych strat miasta, a do tego miał wówczas miejsce znaczny pożar. Po wojnie 7-letniej Nowa Marchia otrzymała jednak od państwa duże kredyty na odbudowę. Pod koniec XVIII w. miasto to produkowało m.in. znaczną ilość sukna, w 1786 r. zbudowano dużą fabrykę na 553 robotników, a mniejsze zakłady miały 252 warsztaty51. 5-tysięczny w 1801 r. Kostrzyn nad Odrą wojna 7-letnia zrujnowała w jeszcze większym stopniu. Oblężenie miasta Tamże, s. 271–272, 277–278. F. Gause, Die Geschichte der Stadt Königsberg, Köln 1968, Bd. 2, s. 168. A. Simsch, dz. cyt., s. 142–143. 50 F. Gause, dz. cyt., s. 173. 51 Z. Boras, w: Sulechów i okolice, Poznań 1985, s. 61–70, 78–79, 84–85, 86. 48 49 98 Miasta polskie i pruskie... z 1758 r. doprowadziło do zniszczenia 320 domów. Miasto otrzymało od króla zapomogę w wysokości 200 tys. talarów. Rozwijało się gospodarczo, a sukiennictwo i rzemiosło miało na wysokim poziomie52. Pod zaborem pruskim Miasta pod zaborem pruskim były wprawdzie w lepszym stanie niż na wschodzie kraju, jednak mimo to wciąż bardzo marnym i nadal dominowały wśród nich niewielkie osiedla o rolniczym charakterze, liczące paruset, a czasem tylko kilkudziesięciu mieszkańców. Podbite w 1772 r. Prusy Zachodnie, poza – przyłączonymi do Prus w 1793 r. – Gdańskiem i Toruniem, a także Elblągiem, przedstawiały pod tym względem obraz bardzo marny. W raportach pruskich czytamy o hałdach gruzu, brodzeniu na ulicach w błocie i nieczystościach. W Chełmnie było aż 100 pustek, ale poza tym z 300 domów 70–80 było bardzo zniszczonych. W 35 i tak małych miastach wypadało średnio 37 pustek. W Białym Borze zawaleniem groziło 22,4% domów mieszkalnych, w Debrznie – 12,7%, w Człuchowie – 15,4%, w Świeciu – 11,9%, w Gniewie – 7,7%, w Chojnicach – 4,7%. Wszędzie domy te były zamieszkałe i nie remontowano ich z powodu ubóstwa mieszkańców. Tylko Elbląg przekraczał 12 tys. mieszkańców, a Grudziądz i Chełmno miały ich powyżej 2 tysięcy. Max Bär wskazał na zakaz warzenia piwa i destylowania alkoholu jako ważny powód upadku miast – obok wojen, nieurodzajów i epidemii53. W większych miastach rozwijało się rzemiosło pozacechowe, co uznaje się za korzystne dla rozwoju procesów protoindustrializacji54. Andrzej Groth zauważył, że wprowadzenie normalnych podatków w czasach pruskich miało dla tych miejscowości dramatyczne skutki, bo już dotychczas były i tak już bardzo zadłużone. Mieszczanie Człuchowscy skarżyli się, że obiecywano im, iż podatki w Prusach nie będą wyższe niż w Polsce. Jak jednak wiemy, w Rzeczypospolitej podatków prawie nie było i dlatego trudno, żeby nie były wyższe. Dramatyzm nie wynikał jednak z wysokości podatków, tylko z fatalnej kondycji gospodarczej miast. W pruskich źródłach nieustannie podkreśla się ubóstwo mieszczan. Po rozbiorach zaczęto organizować w miastach kasy ubogich – dla wspierania najbardziej potrzebujących przez finansowanie szpitali, A. Kamieński w: Kostrzyn nad Odrą. Dzieje dawne i nowe, red. J. Marczewskiego, Poznań 1991, s. 184–185, 188–189. 53 W. Hubatsch, Friedrich der Große und die preußische Verwaltung, Köln und Berlin 1973, s. 184; M. Bär, dz. cyt., s. 388–391. A. Groth, Miasta pomorskie w latach 1772–1806, Słupsk 2009, s. 33. 54 H.-J. Bömelburg, Zwischen polnischer Standesgesellschaft und preussischem Obrigkeitsstaat. Vom königlichen Preussen zu Westpreussen (1756–1806), München 1995, s. 83. 52 99 Dariusz Łukasiewicz przytułków, pochówków oraz pojedynczych osób; pomagano także rzemieślnikom, którzy nie mogli znaleźć zajęcia etc. Przeprowadzano również zbiórki na biednych, np. w Debrznie dwa razy w tygodniu, gdzie indziej raz w miesiącu, czasem też we wszystkie niedziele. Były także miasta, gdzie odnotowano, że nie organizuje się zbiórki, bo „mieszczanie sami nic nie mają”55. O Prusach Nowowschodnich (część III rozbioru) i Południowych (II i część III rozbioru) A.C. Holsche pisał, że miasta są tam „zaniedbane” i w „żałosnym stanie”. Domy w przytłaczającej większości drewniane, kryte słomą i gontem, ulice zwykle niewybrukowane i powszechnie brudne56. Oceny te potwierdzają zarówno moje ustalenia dla całych Prus Południowych, jak i Stefana Cackowskiego dla miast dobrzyńskich i kujawskich57. Fryderyk Skarbek dał przygnębiający obraz stanu miast tej części kraju, które nie zasługiwały jego zdaniem na to miano: „Nie mogłem bowiem zrazu przystać na to, aby dać to nazwisko żydowskim osadom, złożonym z kilkudziesięciu drewnianych domów, na błotnistej powierzchni wzniesionych, w których nieliczni chrześcijanie byli rolnikami, nie różniącymi się niczym od chłopów, a wszyscy Żydzi handlowaniem, oszukiwaniem szlachty i rozpajaniem włościan zajęci, a których cały przemysł rękodzielny kończył się na szyciu butów i sukman dla żywych i na robieniu trumien dla umarłych”58. Erich Biester stwierdził prosto, że większość z tych miast uchodziłaby w Prusach za wsie i że są potwornie zniszczone jeszcze od XVII wieku. Minister Voß w 1793 r. oceniał, że na 245 miast w Prusach Południowych tylko 10 może zasługiwać na to miano, a w 1796 r. napisał wręcz, że poza Poznaniem nie ma tam żadnego większego ośrodka miejskiego. Uważał więc, że większość miast w prowincji należy przekształcić we wsie59. Rzeczywiście, w departamencie poznańskim 41 miast (30%) nie osiągało liczby 500 mieszkańców, w kaliskim – 31 (46%), jeszcze gorzej w warszawskim – 31 (62%)60. Przy tym przeciętne miasto wielkopolskie było 2–3 krotnie większe niż podlaskie (departament białoA. Groth, dz. cyt., s. 21, 74–75. A.C. Holsche, Geographie, Bd.1, s. 138; Bd. 2., s. 269; B. Baranowski, dz. cyt., s. 17. C. Mayer, Studien zur Verwaltungsgeschichte der 1793 und 1795 von Preussen erworbenen polnischen Provinzen, Berlin 1902, s. 10. 57 S. Cackowski, Miasta dobrzyńskie i kujawskie w końcu XVIII i na początku XIX wieku (1793– 1807), Włocławek 1995, s. 40–41, 56–57; D. Łukasiewicz, Czarna legenda Polski – obraz Polski i Polaków w Prusach 1772–1805, Poznań 1995, s. 128. 58 F. Skarbek, Pamiętniki Seglasa, Warszawa 1898, s. 56–57. 59 Das Jahr 1793, hrsg. R. Prümers, s. 88; Preußen und die katolische Kirche, hrsg. M. Lehmann, Bd. 7, s. 373–375. 60 A.C. Holsche, dz. cyt., s. 229; F.W.A. Bratring, Statistischtopographische Beschreibung der gesamten Mark Brandenburg, Bd. 1, s. 63; Bd. 3, s. 37. 55 56 100 Miasta polskie i pruskie... stocki). Adelheid Simsch wyliczyła z kolei, że 14 miast południowopruskich miało powyżej 2500 ludności i żyło w nich 32,4% mieszkańców wszystkich miast (Poznań, Rawicz, Leszno, Wschowa, Kalisz, Krotoszyn, Zduny, Gniezno, Kępno, Bojanowo, Ostrów, Międzyrzecz, Grodzisk). W lepszym stanie były miasta w zachodniej części Wielkopolski, przy granicy z Prusami, gdzie też znaczną część ludności stanowili Niemcy. Pozostałe ośrodki liczyły sobie średnio 660 mieszkańców. Procesy urbanizacyjne najbardziej zaawansowane były w departamencie poznańskim61. Władze pruskie zaraz zaczęły się zastanawiać nad przemianowaniem części miast na wsie, jednak ze względu na przywileje prawne, obecność Żydów i niechęć mieszkańców szło to bardzo opornie. Np. mieszkańcy Przemętu, liczącego 179 mieszkańców, obawiali się pogorszenia swojej pozycji wobec pana i nie wyrażali zgody na zmianę, mimo że właściciel – jak najbardziej62. Liczba miast w Prusach Południowych w latach 1793–180563: 1793 – 251 (w tym 164 prywatne – szlacheckie albo kościelne – 35 i 71 królewskich) 1796 – 242 1800 – 235 1805 – 237 Średnia wielkość miasta w prowincjach pruskich w 1800 r.: Prusy Nowowschodnie – 738 mieszkańców Prusy Południowe – 1555 Prusy Zachodnie – 2390 Prusy Wschodnie – 2836 Nowa Marchia – 2323 Wg Jana Wąsickiego w Wielkopolsce 147 na 219 miast należało do szlachty, a 23 do Kościoła64. Ich sytuacja była zdecydowanie gorsza od miast królewskich, ponieważ decydował o niej nastawiony na zysk właściciel, który pobierał świadczenia materialne za prawo do uprawiania zawodu przez mieszczan oraz czynsze za pola, łąki i ogrody, a także zmuszał mieszczan do pańszczyzny. To ostatnie było ważne przy rolniczym charakterze większości miast i powodoA. Simsch, dz. cyt., s. 69–70. C. Mayer, dz. cyt., s. 10. J. Wąsicki, Ziemie polskie pod zaborem pruskim. Prusy Południowe 1793–1806, Wrocław 1957, s. 106–107. 63 F. Grützmacher, Grundherrschaft und Bürgerschaft in den südpreussisch. Mediatstädten, Posen 1912, s. 15–16, 77; por. S. Cackowski, dz. cyt., s. 48–49. 64 J. Wąsicki, dz. cyt., s. 101. 61 62 101 Dariusz Łukasiewicz wało, że sytuacja mieszczan podobna była tutaj do sytuacji poddanych chłopów. Mieszczanie miast prywatnych występowali ze skargami przeciwko szlachcie za łamanie ich dawnych praw i przywilejów. Tak było w Trzemesznie, Kopanicy, Zdunach, Śmiglu i Pszczewie. Władze pruskie w pierwszym rzędzie zakazały szlachcie podnoszenia świadczeń poddanych65. Franciszek Gajewski pisał: „Miasteczka były nieomal wszędzie bez bruku, składały się z domków drewnianych gontami lub słomą krytych; rynek, zwykle błotnisty ozdobiony był pośrodku ratuszem, w którym mieściła się karczma. Domostwa naokoło rynku takiego opatrzone były zwykle podcieniami; rzadko kiedy spostrzegano kamienicę murowaną, dachówką krytą, w miasteczku, a jeżeli się w niem znajdowała, należała niezawodnie do Niemca, przybyłego z Prusakami. Lubo bruku nigdzie nie było, kazano nam wszędzie płacić brukowe. Chociaż z niebezpieczeństwem życia, przeprawiano się po mostach, pobierano wszędzie mostowe. Najwęższa grobelka miała ustanowionego poborcę, żądającego myta drogowego. Podatek taki szedł na korzyść dziedzica, do którego należało miasto, most czy grobla. Arendował go zawsze żyd, który obdzierał jak mógł przejeżdżających”66. Sytuacja w małych miastach była trudna też ekonomicznie. Rzemieślnicy nie mieli zbytu dla swoich wyrobów i żyli w biedzie. J.F. Struensee wskazywał, że w średnich i większych miastach sytuacja jednak się poprawia, powstają nowe warsztaty i manufaktury, tak jak w Zbąszyniu (Bentschen), rozwija się sukiennictwo67. A.C. Holsche wskazywał wszakże, że mieszczanie powszechnie mają spore pola i są przez to odciągani od rzemiosła, a gdzie jest jakiś przemysł, tam zwykle jest dużo Niemców68. Nieprzyjemne wrażenie pogłębiał głównie drewniany charakter zabudowy, dachy kryte strzechą lub gontem, niewybrukowane ulice i wszechobecne błoto. Pruscy obserwatorzy byli przyzwyczajeni do znacznie wyższych standardów u siebie – w Brandenburgii, na Śląsku, w Prusach Wschodnich, ale już na pruskim Pomorzu Zachodnim również nie było idealnie i było wiele domów drewnianych69. Tam gdzie było więcej profesji rzemieślniczych i miejskich często dominowała ludność pochodzenia niemieckiego i żydowskiego, najbardziej przy granicy z Prusami. Leopold Krug opisywał takie miasto – Kargowę (Unrustadt) jako regularnie i dobrze zabudowane, czyste, o szerokich i dobrze wybrukowaTamże, s. 102, 105. F. Gajewski, Pamiętniki, Poznań 1913, t. 1, s. 12–13. 67 J. F. Struensee, Blikke auf Südpreussen, Poznań 1802, s. 100–107. 68 A.C. Holsche, dz. cyt., s. 269. 69 F. Liske, Cudzoziemcy w Polsce: L. Naker, U. Werdum, J. Bernoulli, J.E. Biester, J. J. Kausch, Lwów 1876, s. 270, 277; E.T. Uklanski, Briefe über PolenÖsterreich, Sachsen, Bayern, Italien, Etrurien, Den Kirchenstaat Und Neapel, s. 3; D. Łukasiewicz, dz. cyt., s. 84. 65 66 102 Miasta polskie i pruskie... nych ulicach. Domy – chociaż drewniane i z muru pruskiego – miały być starannie zbudowane. Mieszkańcy, w większości protestanci, utrzymywali się głównie z sukiennictwa70. Jako miły i ładny ocenili Wieluń (Filehne) A.C. Holsche, Theodor Schön i Johann Friedrich Goldbeck, który stwierdził, że mieszczanie zajmują się miejskimi zawodami, głównie sukiennictwem i handlem, i są zamożni. I tutaj dominowali Niemcy, w większości protestanci71. Friedrich Schulz pozytywnie oceniał Kępno: „miłe dość miasteczko, wjazd do niego czysty, rynek obszerny, porządnymi domami otoczony, wiele ich poza rynkiem też stoi. Są zbudowane z cegły”72. Znacznym miastem, liczącym 3,5 tys. mieszkańców i mającym niektóre ulice wybrukowane, był Międzyrzecz – jak wiele innych miast dotknięty w tych czasach przez pożar. Był to znaczący ośrodek sukienniczy z roczną produkcją na sumę 80 tys. talarów73. Generalnie wrażenie było jednak fatalne. Jak wskazał Adolf Warschauer, pruska Indaganda z 1793 r. podaje, że w Gnieźnie na 3350 mieszkańców znajdowało się jedynie 18 budynków murowanych i aż 139 krytych słomą. W mieście było aż 150 szynków, co wynikało z tego, że każdy mieszkaniec posiadał prawo do warzenia piwa i starał się cokolwiek na tym skorzystać. Finanse miejskie były w opłakanym stanie, podobnie jak sytuacja gospodarcza74. Marnie przedstawiała się również sytuacja Śremu. W 1762 r. w czasie wojny siedmioletniej 105 domów spłonęło w pożarze, a nadto miasto rabowali i plądrowali żołnierze rosyjscy. Ponownie Śrem palił się w 1785 r. – pożar zniszczył wówczas 44 domy. W 1794 r. zabudowa miejska znajdowała się – łącznie z ratuszem – w bardzo złym stanie, tylko kilka domów było murowanych, a do tego aż 57 pustych placów. Bruki również znajdowały się w stanie opłakanym. Miasto liczyło 1105 mieszkańców75. J.F. Struensee wskazywał, że sieć miast wzdłuż granicy Śląska, zasiedlona przez niemieckich kolonistów, była dowodem tolerancji i rozumności ich prywatnych właścicieli. Znajdowały się one w stanie rozkwitu, kiedy powstawały w XVII w., ale zostały spustoszone przez działania wojenne i epidemię początku XVIII wieku. Wiele miast szlacheckich nosiło tę szumną nazwę tylko z powodu Leopold Krug, Topographisch, Bd. 5, s. 201. Th. Schön, Studienreisen, s. 259–260; J.F. Goldbeck, Vollständige Topographie, Bd.2, s. 114–115; A. Holsche, Geographie und Statistik, Bd. 3, Berlin 1807, s. 132; M. Beheim-Schwarzbach, Geschichte der Stadt Filehne, s. 132, 339–340. 72 F. Schulz, Podróże Inflantczyka z Rygi do Warszawy i po Polsce w latach 1791–1793, Warszawa 1956, s. 337. 73 P. Becker, Geschichte der Stadt Meseritz, Meseritz 1930, s. 169–170. 74 A. Warschauer, Geschichte der Stadt Gnesen, Posen 1918, s. 225, 256–257. 75 A. Wundrack, Schrimm in südpreußischer Zeit, Schrimm 1913, s. 3–10. 70 71 103 Dariusz Łukasiewicz ambicji właścicieli, a w rzeczywistości były ośrodkami wiejskimi76. Największym ośrodkiem produkcji sukienniczej w prowincji, a siódmym w całych Prusach, był Rawicz, gdzie zdecydowanie dominowała ludność protestancka. Kolejne było Bojanowo, które znajdowało się na 11 miejscu w Prusach, potem zaś Leszno – na 21. Obserwatorzy podkreślali, że miasto ma dobre bruki, dużo domów murowanych, aż trzech lekarzy, siedmiu chirurgów i dwie apteki. Wiele mówi informacja, że za czasów polskich miasto płaciło właścicielowi prywatnemu daniny w wysokości 22 546 rtl., a do skarbu państwa podatki w wysokości 2 245 reichstalarów77. Liczba sukienników była przecież w Wielkopolsce znaczna. Kazimierz Jarochowski pisał o nowych fabrykach powozów Mielżyńskiego w Miłosławiu, wyrobów jedwabnych Garczyńskiego w Zbąszyniu. Eksport przewyższał import. „Fabryki sukna kwitną naówczas po małych miastach przylegających do Śląska, jako to w Rawiczu, Bojanowie, Kościanie, Lesznie, Kargowie”78. Z miast zaboru pruskiego wspomnieć należy Toruń, który różnił się zdecydowanie od przeciętnych miast polskich tego czasu, ale też zamożniejsze mieszczaństwo było tam pochodzenia niemieckiego79. Liczba sukienników w różnych prowincjach pruskich w 1802 roku80: Prusy Południowe – 2733 Prusy Zachodnie – 1899 Nowa Marchia – 2471 Brandenburgia – 2092 Śląsk – 5039 Mimo to Adam Gaspari oceniał, że pod względem „uprzemysłowienia” stare prowincje pruskie były dużo lepiej rozwinięte od miast polskich81. Przeciętne oceny miast polskich były rzeczywiście zupełnie odmienne. Wynikało to z faktu, że od fiskalizmu państwa w Prusach znacznie gorszy był fiskalizm szlachty w miastach prywatnych. W Chełmnie 28 na 40 domów w rynku pozbawionych było okien, dachów, drzwi i właścicieli, a dochodziło do tego jeszcze 212 pustek. Z pozostałych 313 domów, w których mieszkało 1644 ludzi, J. F. Struensee, Blikke auf Südpreussen, Poznań 1802, s. 96–97. Opisy miast, opr. J. Wąsicki, t. 1, s. 377–378, 383; F. Hertzberg, dz. cyt., s. 95, 206; F. Grützmacher, dz. cyt., s. 8–10. 78 K. Jarochowski, Opowiadania historyczne, Poznań 1860, s. 328–329. 79 F. Skarbek, dz. cyt., s. 58. 80 L. Krug, dz. cyt., s. 220–287. 81 A. Ch. Gaspari, Geographisch-statistisches Repertorium, Berlin 1799, s. 40, 63. 76 77 104 Miasta polskie i pruskie... 70–80 groziło zawaleniem82. W Bydgoszczy jeszcze w 1772 r. zamieszkana była 1/5 domów, zniszczenia zaś pochodziły jeszcze z czasów wojen szwedzkich83. Ogółem, wyłączywszy Poznań i Warszawę, w 1793 r. zaledwie 3,5% zabudowy miejskiej Prus Południowych stanowiły domy murowane84. O fatalnej sytuacji miast świadczy suplika władz Inowrocławia do rządu pruskiego, która przedstawiała ją następująco: „Nasze miasto z dawien dawna przez królów polskich wielu przywilejami darzone, dobrze było zabudowane i wzorowe miało urządzenia. Ale na skutek ciężkich procesów, które prowadziło ze swymi starostami, po części z duchownymi i z różnymi szlachetnymi panami, jako też z powodu wielu niekorzystnych koniunktur85, przyszło do tak wielkiego upadku, że stało się do wsi podobnem; wiele pustych placów zalega i obciążone jest sumą 26 000 długów. Pomimo tego, że w swych murach ponad 300 domów pomieścić może, w chwili obecnej znajduje się zaledwie 68 nędznych mieszczańskich domów, zamieszkałych przez około 523 mieszkańców, podczas gdy Żydzi liczą 927 głów i posiadają 108 domów”86. Sytuacja w Prusach Nowowschodnich była jeszcze gorsza niż w Południowych. Znikome były dochody miast i możliwości inwestycyjne. O jakichkolwiek wydatkach na bruki, sprzęt przeciwpożarowy, położne czy lekarzy można było mówić jedynie w miastach królewskich, które miały się nieco lepiej87. Drewniana zabudowa oznaczała zagrożenia pożarowe i rzeczywiście częste pożary były bolączką w miastach na ziemiach polskich tego czasu. Sprzęt przeciwpożarowy, w postaci wiader, drabin, skrzyń z piaskiem, haków etc., istniał, ale nie rozwiązywał problemu. Wielki pożar Poznania z 1803 r. zostawił bez dachu nad głową ponad 5000 mieszkańców, a władze pruskie oceniały straty na 2 mln talarów. O częstych pożarach donosiła „Gazeta Południowopruska” („Südpreußische Zeitung”). W Skwierzynie w 1794 r. spaliły się domy za 50 tys. talarów88. Konin w 1796 r. spłonął prawie całkowicie – spaliło się 46 najokazalszych domów89. W Łowiczu w tym samym roku spłonęła cała dzielnica żydowska, w sumie 60 domów, 900 ludzi zostało bez dachu nad głową90. Leszno uległo ogromnym M. Bär, dz. cyt., s. 391. E. Lippe-Weißenfeld, Wetpreußen unter Friedrich dem Grossen, Thorn 1866, s. 186. 84 Geheimes Staatsarchiv Berlin Dahlem (dalej: GStA), I HA, Rep 7c, Nr 1a, Fasz 1, vol III, k. 3. 85 Łupienie przez Rosjan i Konfederatów Barskich. 86 J. Ptaśnik, dz. cyt., s. 319. 87 R. Schmidt, Städtewesen und Bürgertum in Neuostpreusssen, „Altpreußische Monatsschrift“, 49, 1912, s. 203–204. 88 „Südpreußische Zeitung“, 2, 6.08.1794. 89 „Südpreußische Zeitung“, 45, 2.07.1796. 90 „Südpreußische Zeitung“, 41, 19. 12. 1794. 82 83 105 Dariusz Łukasiewicz zniszczeniom w 1790 r. (866 domów), Kalisz – w 1792 r. (650 domów, przetrwało 331), Skoki – w 1795 r., Wschowa – w 1799 roku. Rawicz, gdzie 100 rodzin sukienników straciło dach nad głową, płonął w 1801 r., w Pyzdrach z kolei spłonęło 180 domów w 1807 r., w Kleczewie – 40 domów w 1808 roku. W 1811 r. spłonęło 160 domów w Wolsztynie, 70 domów w Koźminie i 17 domów we Wronkach91. Po pożarze w Rawiczu zbierano składki na pogorzelców w całej prowincji, nawet przedstawienia teatralne w Poznaniu miały w związku z tym charakter charytatywny92. Johann Kausch zwracał uwagę, że ilość pożarów w Polsce (Wielkopolsce) jest ogromna. „Na przestrzeni mniej więcej trzech mil leżą miasteczka: Krotoszyn, Zduny, Kobylin, Guerichen; w ciągu dwunastu lat były w Krotoszynie dwa siejące spustoszenia pożary, Zduny i Guerichen zostały w jednym roku całkowicie spalone, w Kobylinie tego samego roku wybuchł straszliwy pożar. Dwa inne przygraniczne miasteczka, Leszno i Kępno spotkał wkrótce ten sam los, ogień spustoszył je w straszny sposób. Tak więc wszystkie wielkopolskie miasteczka aż po Wschowę i Rawicz, graniczące ze Śląskiem, w ciągu kilku lat padły pastwą płomieni”93. Władze pruskie wspierały pogorzelców znacznymi sumami z kasy państwa oraz łożyły nieco na budowę nowych domów. W latach 1793–1807 na cele budowlane w Prusach Południowych Prusacy wydali ogromną sumę 1,5 mln talarów. Było to pierwsze w historii Polski wsparcie państwa dla prywatnego budownictwa mieszkalnego. Przed 1793 r. ani pogorzelcy, ani nikt inny nie mógł liczyć na żadne wsparcie z tej strony94. Władze pruskie utworzyły fundusz pomocowy na budowę nowych domów, tzw. Bauhilfsgelder, który gwarantował niskooprocentowany kredyt na budowę w wysokości 20–50% kosztów na 20 lat. Ubóstwo mieszkańców powodowało jednak, że budownictwo rozwijało się słabo. W Prusach Zachodnich wprowadzono regulamin pożarowy Prus z 1718 r., gdzie wyszczególniono sprzęt przeciwpożarowy, o który powinny zadbać władze miasta. Także na Pomorzu nakłaniano mieszkańców do wykupienia ubezpieczenia przeciwpożarowego. Zakazywano następnie używania otwartego ognia i obligowano poszczególnych właścicieli domów do dysponowania wiadrami, sikawkami, piaskiem i drabinami. Przed każdym domem miała znajdować się beczka z wodą95. W miastach zachodniej Polski znaczącą część mieszczaństwa stanowili Niemcy albo, w znacznym stopniu, spolonizowani potomkowie XVII-wiecznych niemieckich kolonistów. Ci ostatni nie stawali bynajmniej zawsze po stronie pańD. Łukasiewicz, dz. cyt., s. 90; J. F. Struensee, dz. cyt., s. 108. K. Jarochowski, dz. cyt., s. 286–287; A. Simsch, dz. cyt., s. 142–143. 93 J. Kausch, dz. cyt., s. 344. 94 A. Simsch, dz. cyt., s. 144–145; W. von Klewitz, An die polnische Nation. Über die Preussische Verwaltung in dem ehemaligen Süd- und Neuostpreussen, Berlin 1812, s. 38. 95 A. Groth, dz. cyt., s. 40. 91 92 106 Miasta polskie i pruskie... stwa pruskiego. Zazwyczaj należeli do zamożnego patrycjatu, dla którego fiskalizm i etatyzm pruski, wraz z pozbawieniem swobód samorządowych, był dotkliwszy niż dla ubogiego plebsu. Ten z kolei miał nadzieję na opiekę ze strony państwa przed nadużyciami elit miejskich. Taka też była sytuacja w przyłączonym do Prus w 1793 r. Toruniu, gdzie niemiecki patrycjat bronił przynależności miasta do Rzeczypospolitej, a lud z niewczesną radością witał Prusaków. Niemiecki mieszczanin Kadach notował w dzienniku pod datą 23 stycznia 1793 r.: „Dawna niezawisłość miasta została zniszczona”. Inny rzemieślnik, niejaki Lotar, wystawił w oknie obraz, przedstawiający dwóch mężczyzn wrzucających do worka trzeciego, z podpisem: „Kto nie chce być Prusakiem, to go się wsadzi do worka”. Reformy Polityka miejska w Prusach Południowych biegła w dwóch kierunkach. Najpierw chodziło o większe niż dotąd podporządkowanie miast państwu, następnie o zmniejszenie uzależnienia mieszczan miast prywatnych od ich szlacheckich właścicieli. W latach 1793–1794 dokonano najpierw inwentaryzacji stanu cywilizacyjnego miast, gdzie zewidencjonowano 251 miejscowości i uzyskano ich opis96. Następnie wprowadzono na wzór pruski instytucję radców podatkowych (Steuerrat), których zadaniem miał być nadzór nad miastami z ramienia państwa. Mieli oni ustanawiać budżety miast, nadzorować ich rachunki oraz pilnować, aby w miastach nie dochodziło do ucisku mieszkańców przez władze municypalne. Likwidowało to de facto miejską samorządność. Wprowadzono również urząd burmistrza policyjnego, który znajdując się między władzą państwową a miejską, był wyznaczany przez państwo97. Regresem było przywrócenie wyłączności posiadania dóbr ziemskich przez szlachtę, zniesione przez Sejm Wielki w 1791 roku98. Starano się natomiast zlikwidować odrębność ustrojową przedmieść i jurydyk99. W 1793 r. mieszkańcy Poznania złożyli „petyty” wnioskujące o utrzymanie samorządu miejskiego, ale nie otrzymali na nie odpowiedzi. A nastroje odzwierciedlają dodatkowo raporty Möllendorfa, który pisał, że mieszczaństwu uderza jeszcze do głowy Konstytucja 1793 roku. Miały miejsce również rozruchy czeladników, którzy oczekiwali na wsparcie od państwa w swoich roszczeniach wobec mistrzów. Wystąpienia zostały jednak dla 96 I.Ch. Bussenius, Die preussische Verwaltung in Süd- und Neuostpreussen 1793–1806, Heidelberg 1960, s. 195 97 Tamże, s. 196. 98 J. Wąsicki, dz. cyt., s. 98. 99 Tamże, s. 100–101, 290. 107 Dariusz Łukasiewicz przykładu spacyfikowane bardzo surowo. Prowodyr musiał biegać pod rózgami przez szereg stu żołnierzy i zamknięto go na trzy miesiące w twierdzy100. Prawo wyboru burmistrza obiecano wprawdzie panom i komunom w 1793 r., jednak pierwszych burmistrzów po objęciu władzy przez Prusy wybierał król, ponieważ dawni burmistrzowie nie byli zapoznani ze zwyczajami i potrzebami pruskiej administracji. Stało się tak jednak tylko w nielicznych miastach. Urzędnicy magistratów mieli pozostać na swych stanowiskach do śmierci albo do opuszczenia urzędu. Wybór władz miejskich zarówno przez szlachtę w miastach prywatnych, jak i w komunach miejskich miał być zatwierdzony przez urzędnika państwowego. Po insurekcji Hoym obsadził urzędy burmistrzów policyjnych. Z kolei kandydaci na rajców musieli znać teraz język niemiecki i polski, otrzymywali przy tym pensję w wysokości 100 talarów. W Poznaniu powołano ośmioosobową reprezentację mieszczan. Językiem urzędowym był język niemiecki, a urzędnicy pochodzili w większości ze starych prowincji pruskich. Władze Poznania publikowały ogłoszenia w języku niemieckim, tłumaczone potem na polski. Na burmistrzów policyjnych przyjmowano inwalidów wojskowych albo urzędników ze Śląska i Prus Zachodnich. Burmistrz policyjny mógł w praktyce powstrzymać wszystkie uchwały magistratu. Wespół z radcą podatkowym faktycznie pozbawiali miasta samorządu101. Prezydent Poznania Natalis otrzymywał wynagrodzenie w wysokości zaledwie 200 rtl., a syndyk Menzel – 400102. W miastach szlacheckich panowała dla odmiany samowola szlachty, która wykazywała się dużą pomysłowością w zakresie nakładania na mieszczan nowych podatków, podnoszenia czynszu gruntowego, opłat za zboże, rzeźne, wypiek chleba, monopolizowała dochodowe gałęzie rzemiosła i drogo sprzedawała koncesje poszczególnym mieszczanom103. W 1796 r. opracowany został projekt poprawy położenia miast prywatnych, który miał polegać na przeprowadzeniu spraw sądowych, ustalających czy szlachta trzyma się umów z miastami. Wynikało to z przekonania, że większość ciężarów nałożonych na miasta przez szlachtę jest niezgodna z prawem. Aby to przeprowadzić, wyznaczono w każdym departamencie komisję departamentalną, której była podporządkowana komisja powiatowa. Mieszkańcy miast prywatnych otrzymali też wszystkie prawa mieszkańców miast w starych prowincjach pruskich104. J. Wąsicki, w: Historia Poznania, Warszawa–Poznań 1994, t. 2, cz.1, s. 64–65. I.Ch. Bussenius, dz. cyt., s. 196–197; J. Wąsicki, Ziemie polskie…, s. 107, 272–273; M. Jaffe, Poznań pod panowaniem pruskim, Poznań 2012, s. 72; J. Wąsicki, Historia Poznania, s. 67. 102 Tamże, s. 72. 103 I.Ch. Bussenius, dz. cyt., s. 199. 104 Tamże, s. 199–200; J. Wąsicki, Ziemie polskie…, s. 102, 275–276. 100 101 108 Miasta polskie i pruskie... Mieszczanie otrzymali prawo wnoszenia skarg na szlachtę do sądów. Szlachcie zaś zakazano wnoszenia nowych ciężarów i podnoszenia starych. Tłem dla tych reform były niewątpliwie starania o przerzucenie świadczeń na rzecz szlachty do kasy państwa. Przygotowania toczyły się wolno – komisje rozpoczęły prace dopiero w 1798 r., zaczynając od Leszna i Rawicza105. W środku 1799 r. zmieniono zasady działania komisji, ustalając, że będą one podejmowały działania tylko na wniosek zainteresowanych, co de facto oznaczało koniec ich funkcjonowania, a w jakiś czas potem zostały faktycznie całkowicie zniesione. Miasta prywatne wstępowały odtąd na zwykłą drogę sądową przeciwko swym panom, często skutecznie. W 1805 r. wydany został ponownie „Reglement zur Bestimmung der Grenzen der Dominialrechte in den südpreußischen adligen Erbstädten”, według którego mieszczanie mieli dysponować prawem do nieskrępowanej sprzedaży własnych trunków bez obciążeń ze strony szlachty. Czynsz i inne świadczenia miały być nakładane na mieszczan pod nadzorem władz. Pozostawiono szlachcie prawo zatwierdzenia magistratu, proboszcza i nauczyciela, udzielania obywatelstwa miejskiego, nadzoru nad miejskim majątkiem, wykonywania patrymonialnego sądownictwa miejskiego i nadzoru policyjnego106. Zniesione zostało poddaństwo mieszczan wszystkich miast prywatnych – mieli być oni traktowani jako wolni ludzie, podporządkowani jedynie obowiązkowi kantonalnemu. Do prowadzenia handlu i rzemiosła nie potrzebowali już mieć koncesji od właścicieli, lecz tylko od państwa. Właścicielowi udział w rzemiośle miejskim został zakazany. Ustawa ta została rozciągnięta na Żydów zamieszkujących miasta prywatne, na których nie miały być nakładane dodatkowe ciężary. Przymus cechowy został dla nowych rzemieślników właściwie zniesiony – mogli oni się osiedlać obok starej organizacji cechowej. Voß z Göckingkiem mieli nadzieję, że spowoduje to rozwój miast i doprowadzi do tego, że rozleniwieni rzemieślnicy przestaną przesiadywać po karczmach, biorąc się zamiast tego do pracy107. Bibliografia: U. Augustyniak, Koncepcje narodu i społeczeństwa w literaturze plebejskiej od końca XVI do końca XVII wieku, Warszawa 1989. B. Baranowski, Życie codzienne małego miasteczka w XVII i XVIII wieku, Warszawa 1975. B. Baranowski, W. Kalinowski, Historia Kultury Materialnej, red. Z. Kamieńska, B. Baranowski, Wrocław 1978, t. 4. I.Ch. Bussenius, dz. cyt., s. 201; J. Wąsicki, Ziemie polskie…, s. 279–280. I.Ch. Bussenius, dz. cyt., s. 202. 107 Tamże, s. 203; M. Jaffe, dz. cyt., s. 100–101. 105 106 109 Dariusz Łukasiewicz M. Bär, Westpreussen unter Friedrich dem Grossem, Leipzig 1909, Bd. 1. P. Becker, Geschichte der Stadt Meseritz, Meseritz 1930. M. Bogucka, Między obyczajem a prawem. Kultura Sarmatyzmu w Polsce w XVI–XVIII wieku, Warszawa 2013. Z. Boras, Sulechów i okolice, Poznań 1985. H. von Boyen, Denkwürdigkeiten und Erinnerungen 1771–1813, Stuttgart 1899, Bd. 1. H.-J. Bömelburg, Zwischen polnischer Standesgesellschaft und preussischem Obrigkeitsstaat. Vom königlichen Preussen zu Westpreussen (1756–1806), München 1995. F.W.A. Bratring, Statistischtopographische Beschreibung der gesamten Mark Brandenburg, Bd. 1, Berlin 1796. F. Bujak, Czynnik gospodarczy w upadku dawnego państwa polskiego, w: Wybór pism, t. 2, Warszawa 1976. G. Burnett, Obraz obecnego stanu Polski, Warszawa 2008. I.Ch. Bussenius, Die preussische Verwaltung in Süd- und Neuostpreussen 1793–1806, Heidelberg 1960. S. Cackowski, Miasta dobrzyńskie i kujawskie w końcu XVIII i na początku XIX wieku (1793–1807), Włocławek 1995. M. Drozdowski, Podstawy finansowe działalności państwowej w Polsce 1764–1793, Warszawa–Poznań 1975. F. Gajewski, Pamiętniki, t. 1, Poznań 1913. Geschichte Berlins, hg. W. Ribbe, Bd. 1, Berlin 2002. A. Ch. Gaspari, Geographisch-statistisches Repertorium, Berlin 1799. J.A. Gierowski, The Polish-Lithuanian Commonwealth in the XVIII Century. From Anarchy to Well-Organised State, Kraków 1996. F. Gause, Die Geschichte der Stadt Königsberg, Bd. 2, Köln 1968. A. Groth, Miasta pomorskie w latach 1772–1806, Słupsk 2009, s. 33. F. Grützmacher, Grundherrschaft und Bürgerschaft in den südpreussisch. Mediatstädten, Posen 1912. F.-W. Henning, Deutsche Wirtschafts- und Sozialgeschichte im Mittelalter und in der frühen Neuzeit, Paderborn 1991, Bd. 1. A. Holsche, Geographie und Statistik, Bd. 3, Berlin 1807. W. Hubatsch, Friedrich der Große und die preußische Verwaltung, Köln und Berlin 1973. M. Jaffe, Poznań pod panowaniem pruskim, Poznań 2012. K. Jarochowski, Opowiadania historyczne, Poznań 1860. W. von Klewitz, An die polnische Nation. Über die Preussische Verwaltung in dem ehemaligen Süd- und Neuostpreussen, Berlin 1812. T. Korzon, Wewnętrzne dzieje Polski za Stanisława Augusta (1764–1794), Kraków–Warszawa 1897. Kostrzyn nad Odrą. Dzieje dawne i nowe, red. J. Marczewski, Poznań 1991. E. Lippe-Weißenfeld, Wetpreußen unter Friedrich dem Grossen, Thorn 1866. F. Liske, Cudzoziemcy w Polsce: L. Naker, U. Werdum, J. Bernoulli, J.E. Biester, J. J. Kausch, Lwów 1876. D. Łukasiewicz, Czarna legenda Polski – obraz Polski i Polaków w Prusach 1772–1805, Poznań 1995. M. Maurer, Die Biographie des Bürgers. Lebensformen und Denkweisen in der formativen 110 Miasta polskie i pruskie... Phase des deutschen Bürgertums (1680–1815), Göttingen 1996. C. Mayer, Studien zur Verwaltungsgeschichte der 1793 und 1795 von Preussen erworbenen polnischen Provinzen, Berlin 1902. W. Neugebauer, Brandenburg im absolutistischen Staat. Das 17. und 18. Jahrhundert, w: Brandenburgische Geschichte, hrsg. I. Materna, W. Ribbe, Berlin 1995. J. Ptaśnik, Miasta i mieszczaństwo w dawnej Polsce, Warszawa 1949. W. Rusiński, Życie codzienne w Kaliszu w dobie Oświecenia, Poznań 1988. G. Rhode, Geschichte der Stadt Posen, 1953. H. Samsonowicz, M. Bogucka, Dzieje miast i mieszczaństwa w Polsce przedrozbiorowej, Wrocław 1986. R. Schmidt, Städtewesen und Bürgertum in Neuostpreusssen, „Altpreußische Monatsschrift“, 49, 1912. H. Schulz, Berlin 1650–1800. Sozialgeschichte einer Residenz, Berlin 1987. F. Schulz, Podróże Inflantczyka z Rygi do Warszawy i po Polsce w latach 1791–1793, Warszawa 1956. A. Simsch, Die Wirtschaftspolitik des preußischen Staates in der Provinz Südpreussen 1793–1806/7, Berlin 1984. F. Skarbek, Pamiętniki Seglasa, Warszawa 1898. W. Smoleński, Rządy pruskie na ziemiach polskich, w: Pisma Historyczne, Kraków 1901, t. 3. S. Staszic, Wybór pism, Warszawa 1952. R. Straubel, Kaufleute und Manufaktursunternehmer. Eine empirische Untersuchung über die sozialen Träger von Handel und Großgewerbe in den mittleren preußischen Provinzen (1763–1815), Stuttgart 1995. J. F. Struensee, Blikke auf Südpreussen, Posen 1802. „Südpreußische Zeitung“, 2, 6.08.1794. „Südpreußische Zeitung“, 45, 2.07.1796. „Südpreußische Zeitung“, 41, 19. 12. 1794. W. Surowiecki, O upadku przemysłu i miast w Polszcze, w: Wybór pism, Warszawa 1957. Z. Szultka, Historia Pomorza, t. 2, cz. 3, Poznań 2003. S. Szymkiewicz, Warszawa na przełomie XVIII i XIX wieku w świetle pomiarów i spisów, Warszawa 1959. A. Warschauer, Geschichte der Stadt Gnesen, Posen 1918. J. Wąsicki, Ziemie polskie pod zaborem pruskim. Prusy Południowe 1793–1806, Wrocław 1957. Polska stanisławowska, opr. W. Zawadzki, t. 2. J. Wąsicki, Ziemie polskie pod zaborem pruskim. Prusy Południowe 1793–1806, Wrocław 1957. J. Wojtowicz, Miasto europejskie w epoce Oświecenia i Rewolucji Francuskiej, Warszawa 1972. J. Wojtowicz, Miasta epoki Oświecenia, w: Polska w epoce Oświecenia, red. B. Leśnodorski, Warszawa 1971. A. Wundrack, Schrimm in südpreußischer Zeit, Schrimm 1913. 111 Dariusz Łukasiewicz Polnische und preußische Städte an der Wende vom 18. zum 19. Jh. Teil 1 Preußen und die Republik Polen im 18. Jh. gelten gewöhnlich als sich ähnelnde feudale Agrarländer, mit schwach entwickelten Städten und Handwerk. Eine gewisse Verwirrung rief hervor, dass in der polnischen Historiographie die Entwicklung der Tuchmacherei in Großpolen im 18. Jh. hervorgehoben wurde, was den fälschlichen und übermäßig optimistischen Eindruck vermittelte, dass sich die Städte im westlichen Teil der Rzeczpospolita stark entwickelten. Da es jedoch keine Gründe zum Enthusiasmus in der Geschichte der Sächsischen Epoche gab, bewirkte, dass viele Wissenschaftler nach diesem Lichtstrahl griffen, leider zu unrecht. Selten wird auch die schlechte Lage der polnischen privaten Städte erwähnt, die einen wesentlichen Teil der Gesamtheit darstellten, und deren Bewohner ausgenutzt und wie bäuerliche Leibeigenen behandelt wurden. In Preußen gab es eine solche Lage nicht. Dafür wird gerne die politische Freiheit „gelobt“, die in Polen, im Gegensatz zu Preußen herrschte. Besonders deutlich ist hier das Beispiel von Danzig und Thorn, deren Eliten nicht sehr zufrieden damit waren, dass sie von der Rzeczpospolita in preußische Herrschaft übergegangen waren. Das resultierte jedoch aus der Situationen, dass dies keine privaten Städte waren und es in Polen praktisch keinerlei ernsthaftere steuerliche Belastungen gab. In Wirklichkeit ging es den preußischen Städten, selbst in den schlechter entwickelten östlichen Provinzen besser, wenn wir die Lebensqualität und die zivilisatorischen Erleichterungen darunter verstehen. Eine große Kluft, die für die neuzeitliche Zivilisation charakteristisch war, die sich im 19. Jh. entwickelte, gab es noch nicht. 112 Ewa Gwiazdowska* Szczecin Panorama Chojny – malowany pomnik dziejów miasta Słowa kluczowe: historia Chojny, ikonografia Chojny, historia miast Schlagwörter: Geschichte der Stadt Königsberg/Nm, Ikonografie der Stadt Königsberg/Nm, Geschichte der Städte W jednej z sal Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnie od lat podziwiać można obraz malowany na grubej tekturze o charakterystycznym prostokątnym, wydłużonym formacie. Jest to tzw. rozwinięta panorama Chojny. Obraz ten dotychczas nie był badany i opracowany. W pełni jednak na to zasługuje ze względu na swoje znaczenie historyczne. Obraz jest sygnowany i datowany. W jego prawym dolnym rogu znajduje się wykonany pędzlem podpis autora: „R. Melchert. 26.7.94”. Twórcą był zatem bliżej nieznany malarz o nazwisku Melchert. Imię tego artysty pozostaje na razie nieznane, ponieważ w leksykonach nie ma jego biogramu. Panoramę zakończył malować 26 lipca roku 94, bo tak najprawdopodobniej należy odczytać dwie cyfry daty rocznej. Biorąc pod uwagę rodzaj podłoża użytego do wykonania obrazu, można wnioskować, w którym stuleciu powstał. Gruby, dużego formatu papier klejony z wielu warstw zaczęto produkować dopiero na początku XIX wieku. Wynika z tego, że obraz powstał w ostatniej dekadzie tegoż stulecia. Jednak jego kompozycja nie jest typowa dla tego czasu. Artysta posłużył się dużo dawniejszym spo* Ewa Gwiazdowska – dr, historyk sztuki, pracownik Muzeum Narodowego w Szczecinie (Gabinet Grafiki). Specjalizuje się w historii ikonografii miast pomorskich oraz pomorskich artystów. 113 Ewa Gwiazdowska sobem przedstawiania widoku ogólnego. Wydłużone panoramy sylwetkowe były charakterystyczne dla okresu nowożytnego. Kompozycja taka rozpowszechniła się szczególnie w malarstwie i grafice holenderskiej pierwszej połowy XVII w. i stanowiła następnie wzorzec dla artystów niemieckich. Omawiana panorama Chojny stanowi zatem najprawdopodobniej kopię dużo starszego obrazu. Aby powiedzieć trochę więcej o jej historii, można posłużyć się analogią. Mianowicie w Muzeum Narodowym w Szczecinie przechowywana jest sylwetkowa panorama stolicy Pomorza malowana także na tańszym podłożu – na dykcie. Owa panorama, jak wiadomo z przekazów historycznych, przed drugą wojną światową wisiała w gmachu szczecińskiej giełdy – jednym z reprezentacyjnych budynków mieszczaństwa. Szczecińska panorama jest wykonaną na początku XX w. kopią obrazu, który powstał w okresie pomiędzy 1617 a 1659 r., aby ozdobić wnętrze Domu Żeglarza – siedziby szczecińskich kupców-hurtowników. Należy przypuszczać, że kupiectwo Chojny, o którego bogactwie świadczą zachowane pomniki średniowiecznej architektury, także zamówiło niegdyś okazałą panoramę. Zamierzano w ten sposób zarówno ozdobić siedzibę, jak i upamiętnić wygląd samego miasta. Kopia tej dawnej panoramy wisi obecnie we wnętrzu dawnego ratusza, dzisiaj służącego miejskiej bibliotece. Reprezentacyjny widok Chojny, kiedyś upiększający gmach gromadzący elity gospodarcze miasta, pełni teraz tę samą rolę; tylko budynek zmienił funkcję na inną – stał się ośrodkiem kultury. Jak wynika z powyższej analizy, wartość historyczna chojeńskiej panoramy jest bardzo wysoka, wyjątkowa. Niewiele miast tego obszaru geograficznego może się poszczycić takiego typu malowanym zabytkiem ikonograficznym. Należą do nich tylko te największe i niegdyś najważniejsze porty: Szczecin, Stralsund, Anklam, Kołobrzeg. Wartość obrazu wynika z tego, że dokumentuje on wygląd Chojny w drugiej połowie XVI i pierwszych dekadach XVII wieku. Podobny widok tego dawnego marchijskiego miasta znany jest z miedziorytu Caspara Meriana, ilustrującego jeden z tomów serii „Topographia Geramaniae”, wydawanej przez Matthaeusa Meriana we Frankfurcie nad Menem1. Fakt ten nie umniejsza jednak znaczenia malowanej panoramy. Wręcz przeciwnie – porównanie obu świadectw, na których Chojna ukazana została z tej samej, południowej strony, dostarczyć może istotnych wskazówek do dokładniejszego ustalenia wyglądu miasta w pierwszej połowie XVII wieku. Zabudowa ukazana Zob. wydany przez spadkobierców Meriana w 1652 r. tom pióra Martina Zeillera Topographie Electorat[us] Brandenburgici et Ducatus Pomeraniae. &c das ist Beschreibung der Vornembsten Vnd bekantisten Stätte vnd Plätz in dem hochlöblichsten Churfürstenthum vnd March Brandenburg; vnd dem Hertzogtum Pommeren, zu sampt einem doppelten Anhang (…) In Truck gegeben vnndt Verlegt durch Matthaei Merian Seel: Erben. 1 114 Panorama Chojny... została z pewnej odległości, z której potencjalny obserwator może objąć okiem całe miasto otoczone wałami obronnymi, porośniętymi z rzadka roślinnością o formach krzewiastych. Zieleń ta, o ile nie jest upiększeniem monotonii wysokich ziemnych wałów chroniących Chojnę, może wskazywać, że rysunek stanowiący pierwowzór obrazu wykonany został jeszcze przed działaniami wojny trzydziestoletniej, która wyniszczyła terytorium środkowej Europy. Zresztą także wygląd niezniszczonej zabudowy miejskiej, której owa wojna na pewno nie oszczędziła, także świadczy o udokumentowaniu wyglądu miasta przed jej wybuchem. Zabudowa Chojny zaprezentowana została na panoramie zasadniczo w takiej formie, jaką uzyskała w okresie średniowiecza. Miasto otacza gotycki system obronny złożony z wysokich ceglanych murów, których koronę od strony wewnętrznej obiega ganek dla straży. O istnieniu tego ganku świadczy szereg otworów strzeleckich widocznych w murach od strony zewnętrznej. W ciągu murów są regularnie rozmieszczone czatownie, kilka baszt oraz trzy bramy miejskie. Po lewej stronie panoramy widoczna jest Brama Świecka (Schwedter Tor), przez którą droga prowadziła do miasta Świecie (Schwedt). Nieco na prawo od tej bramy, w odcinku murów widocznym w głębi, wyłania się Brama Czworokolna (Vierraden Tor); tędy droga wiodła na północ. Po prawej stronie panoramy widać Bramę Barnkowską (Bernikower Tor). Pierścień murów otoczony jest trzema wałami ziemnymi rozdzielonymi dwiema fosami. Jest to zatem bardzo rozbudowany, silny system obronny, świadczący o niegdysiejszym bogactwie Chojny w dwojaki sposób. Po pierwsze system ów stanowi dowód na to, że mieszczan stać było na wzniesienie tego rodzaju silnych obwarowań. Po drugie – że mieszczanie uznali taki system za niezbędny do zabezpieczenia swojego bogactwa przed utratą. Ich obawy nie były bezpodstawne. Chojna wszak leżała na terenie graniczącym z Pomorzem, na którym Brandenburczycy często ścierali się z wojskami sąsiadów. Chojeński system obronny na obu widokach – malowanym i rytowanym – wygląda podobnie. Szczególnie okazale przedstawia się rozbudowane założenie Bramy Świeckiej, złożonej z trzech murowanych budowli przejazdowych połączonych szyjami. Właściwa brama, zachowana do dziś, składała się z dwu członów i wznosiła wysoko ponad mury. Czworoboczną dolną część wieńczył krenelaż z blankami. W krenelażu znajdował się tzw. abort, czyli swego rodzaju ubikacja. Na narożach tarasu wznosiły się wieżyczkowe sterczynki, które wzbogacały sylwetkę górnego, ośmiobocznego członu wieży, zwieńczonego krenelażem i nakrytego ostrosłupowym hełmem. Należy zwrócić uwagę, że na obrazie są one bardziej przysadziste i przylegają do górnego członu bramy, odzwierciedlając faktyczny wygląd tego elementu. Na rycinie owe sterczynki wysmuklono, idealizując w ten sposób ich wygląd. Główną Bramę Świecką poprzedzało przed- 115 Ewa Gwiazdowska bramie złożone z bramy wewnętrznej i zewnętrznej, połączonych z nią szyjami, czyli odcinkami drogi chronionymi z obu stron murami. Mury szyi łączącej bramę właściwą z bramą wewnętrzną zostały wzmocnione przyporami i zwieńczone blankami oraz zaopatrzone w osobną czatownię. W murach tych znajdował się przepust dla wody z fosy pobierającej wodę z rzeki Sarbicy. Brama wewnętrzna składała się z budynku flankowanego przez dwie wieloboczne wieżyczki nakryte ostrosłupowymi hełmami. Bramę zewnętrzną stanowił arkadowy przejazd ujęty przez dwie cylindryczne, obszerne baszty. Przedbramie połączone było z bramą przednią drugą szyją. Po północnej stronie Bramy Świeckiej znajdował się młyn i masztalnia. Ich szczyty są dobrze widoczne i oznaczone na sztychu. Na obrazie natomiast dachy obu budowli niewiele wystają ponad mury i wyglądają podobnie do domów mieszczan. Brama Czworokolna również wygląda analogicznie na obu widokach. Była to niewysoka budowla wieżowa wzniesiona na planie prostokąta, nakryta siodłowym dachem. Za nią, na zewnątrz murów, stała zapewne niewielka świątynia złożona z nawy poprzedzonej wieżą. Mogła to być kaplica cmentarna bądź towarzysząca szpitalowi, gdyż oba widoki dokumentują jej położenie w tym miejscu2. Brama Barnkowska była trójczłonowa, tak jak Brama Świecka. Miała jednak nieco inny i skromniejszy wygląd. Dolny człon bramy właściwej także był czworoboczny, a na górnej kondygnacji, poniżej krenelażu, wyposażony w abort. Na tarasie wieńczącym tę część brama nie miała wieżyczkowych sterczynek otaczających górny, wieloboczny człon budowli. Jej hełm na malowidle jest bardziej przysadzisty i wygląda na namiotowy, a nie ostrosłupowy. Brama wewnętrzna dwuczęściowego przedbramia wzniesiona była na planie wydłużonego prostokąta. Jej ściany szczytowe wzmocniono na węgłach przyporami i zwieńczono sterczynami. Budynek bramny nakryty był dachem dwuspadowym. Brama zewnętrzna przedbramia miała natomiast formę półbarbakanu. Szyje łączące poszczególne budowle Bramy Barnkowskiej były niższe od szyj Bramy Świeckiej i miały dwa duże arkadowe przepusty dla wody płynącej w fosie. Przypominały murowane mosty. Wszystkie elementy obu złożonych bram wyposażone były w szeregi otworów strzelniczych. W szyjach otwory znajdowały się na jednym poziomie, co świadczy o tym, że od strony wewnętrznej górą murów biegły drewniane ganki. W bramach przedbramia otwory strzelnicze rozmieszczone były w dwu bądź Na obu widokach przedstawiono najprawdopodobniej rozebrany w 1686 r. kościół św. Mikołaja. Por. M. Gierke, Stan i perspektywy badań archeologicznych miasta Chojny (cz. 2), „Rocznik Chojeński”, t. 5, s. 31–33 – przyp. redakcji. 2 116 Panorama Chojny... trzech poziomach, z czego wynika, że wewnątrz budowle te podzielone były na kilka kondygnacji. Takie rozwiązania umożliwiały wzmocnienie siły rażenia i obronnego charakteru obu przedbrami, najbardziej narażonych na atak wroga. To wzmocnienie obronnego charakteru tego odcinka murów miało o tyle znaczenie, że przedbrami nie poprzedzał zwodzony most. Były one bezpośrednio dostępne z terenu przedpola. W bezpośrednim pobliżu głównej Bramy Barnkowskiej znajdowała się czatownia i cylindryczna baszta. Na rycinie są one przedstawione przejrzyście, jako wzniesione w biegu murów. Na obrazie czatownia wygląda natomiast tak, jakby była przybudówką postawioną przy bocznej ścianie bramy; baszta ukazana jest na wprost węgła bramy. Takie pokazanie obu budowli wynika ze skrótu perspektywicznego związanego z kątem widzenia, pod jakim obserwator patrzył na mury. Porównanie obu źródeł ikonograficznych w tym przypadku jest bardzo pomocne przy określeniu faktycznego położenia dwu pomocniczych budowli obronnych. Pośród przedstawionej na obu widokach zabudowy mieszkalnej – której dachy uwidoczniono ponad koroną murów obronnych – dominują trzy budowle: ratusz, kościół Mariacki oraz klasztor augustianów. Najwyższą i najokazalszą budowlą jest fara, przedstawiona w centrum zabudowy miejskiej. Jej wygląd na obrazie i rycinie jest zasadniczo podobny. Różni się jednak w szczegółach. Malarz uniknął dość niezręcznego skrętu w widoku budowli, przedstawiając zarówno wieżę, jak i nawę równolegle do płaszczyzny podłoża, czyli papieru, na którym wykonał obraz. Autor ryciny ukazał natomiast nawę równolegle do płaszczyzny podłoża grafiki, a wieżę – diagonalnie, jakby zależało mu na upamiętnieniu jej głównej, zachodniej elewacji. Dzięki temu, z kolei, na rycinie lepiej widoczna jest przybudówka umieszczona między południową elewacją wieży a szczytową, zachodnią ścianą nawy. Na obrazie w tym miejscu ściany budowli wydają się tworzyć dziwaczne zakrzywienie. Do południowej elewacji nawy, na wysokości środkowych okiennych osi elewacji, przylega płytka kaplica boczna. Fakt ten zarejestrowany został na obu widokach. Renesansowy dwukondygnacyjny hełm wieży oraz sygnaturka wznosząca się pośrodku kalenicy nawy są na obu widokach analogiczne, mimo że rytownik wysmuklił wieńczące je iglice. Inaczej na obu widokach przedstawiony został ratusz, choć zgodnie ze stanem faktycznym pokazano go na lewo od kościoła Mariackiego. Obie budowle zwrócone są do siebie elewacjami szczytowymi. Osie obu budowli nie mijają się jednak, lecz krzyżują. Ten efekt, jak można przypuszczać, wynika z zastosowania kompozycji panoramy rozwiniętej, która służąc celom reprezentacji, wymagała lepszego, dokładniejszego wyeksponowania budowli. W tym przypadku chodziło o pokazanie bogatej architektonicznie szczytowej ściany ratusza. Na 117 Ewa Gwiazdowska obrazie obrót gmachu wokół jego osi podłużnej jest jednak mniejszy. Dzięki temu malarz zachował proporcje budowli, wzniesionej na planie wydłużonego prostokąta z sygnaturką umieszczoną pośrodku kalenicy. Ponadto tworząc kompozycję na podłożu dużego formatu, mógł dość dokładnie odtworzyć wygląd elewacji szczytowej, obficie zdobionej dekoracją maswerkową i sterczynami murowanymi z ceglanych kształtek. Na rycinie ratusz pokazany został pod ostrzejszym kątem w stosunku do płaszczyzny podłoża grafiki. Z tego powodu budowla wygląda na krótszą i nieproporcjonalną. Wygląd szczytu został uproszczony i nieco zmieniony. Ponadto sygnaturka wydaje się być przesunięta ku wschodniej ścianie szczytowej budynku. Jej forma na obu widokach jest nieco inna – bardziej przysadzista na obrazie, smuklejsza na sztychu. Klasztor augustianów, z zaakcentowaną sylwetką kościoła klasztornego, został przedstawiony na obu widokach na prawo od fary, zgodnie z jego faktyczną lokalizacją. W obu tych kompozycjach ukazany jest podobnie: do nawy kościoła halowego, zwróconej fasadą na zachód i zamkniętej szczytem zdobionym sterczynami, przybudowane są od południa dwa skrzydła konwentu. Skrzydło zachodnie jest dłuższe, złożone z dwu budynków i wieżyczki wznoszącej się między nimi, a skrzydło wschodnie – krótsze. Istnieje jednak szereg różnic w wyglądzie klasztoru na obrazie i rycinie. Na obrazie w fasadzie kościoła widoczne są trzy wysokie okna, ale trudno czytelny jest podział między nią a elewacją zachodniego skrzydła. Obie budowle wydają się tworzyć jedną bryłę, tak jakby skrzydło klasztorne było bezpośrednim przedłużeniem fasady kościoła. Szczyt południowy tegoż skrzydła zdobią sterczyny. Na grafice widać zaś wyraźny podział fasady kościoła, utworzony szeregiem okien i blend. Uwagę zwraca tylko zwiększenie liczby osi okiennych do czterech w stosunku do trzech widocznych w obecnie istniejącym budynku. Sterczyny zdobią natomiast szczyt drugiego, zewnętrznego członu skrzydła zachodniego. Wieżyczka przybudowana do wewnętrznego członu skrzydła zachodniego na obrazie ma formę spłaszczonego prostokąta, a ostania jej kondygnacja z przeźroczem jest szersza i nakryta namiotowym dachem. Forma ta odpowiada faktycznemu, zachowanemu wyglądowi wieży. Na miedziorycie wieża przedstawiona została zupełnie błędnie jako forma wieloboczna nakryta kopułką. Wschodnie skrzydło klasztoru jest pokazane na obu widokach podobnie – jako wzniesione na planie krótkiego prostokąta, ze szczytem pozbawionym detali architektonicznych, nakryte dachem dwuspadowym. Jedyna różnica to widoczna na obrazie boczna elewacja tego skrzydła. Na rycinie oba skrzydła ujęto w takim skrócie perspektywicznym, że wydają się stać tak blisko siebie, iż boczna ściana skrzydła wschodniego przesłonięta jest przez skrzydło zachodnie, co w rzeczywistości nie było oczywiście możliwe. Między oboma skrzydłami znajdował się wirydarz. 118 Panorama Chojny... Omawiana tutaj malowana panorama przedstawia – jak już wspomniano – sylwetkę Chojny od strony południowej, ujętą z boku, z profilu. Nie jest to jednak ujęcie zupełnie równoległe. Na obrazie zabudowa oglądana jest nieco od dołu. Świadczy o tym np. przedstawienie dachu fary jako bardzo wysokiego i stromego, przypominającego dachy budowli frankońskich. Być może także iglice na wieżach widziane z tej perspektywy wyglądały na krótsze i dlatego zostały ukazane jako takie. Owe cechy – wysokość i stromizna dachu oraz odmienne proporcje sygnaturek – różnią przedstawienia ratusza na obrazie i miedziorycie. Miasto na obrazie wydaje się znajdować na lekkim wyniesieniu. Przeciwnie niż na rycinie Meriana, na której wzrok widza skierowany jest na miasto lekko z góry, ze wzniesienia, którego część przedstawiona została na pierwszym planie po lewej stronie. Z tego porównania wynikają pewne sugestie dotyczące datowania malowanej panoramy. Ujęcie ze wzgórza – zastosowane przez autora rysunku, który był podstawą widoku Meriana – było typowe dla stylistyki barokowej. Natomiast wzorzec malowanej panoramy, według którego obserwator stoi niżej, mógł być wcześniejszy, późnorenesansowy. Można przypuszczać, że rysunek do tej kompozycji powstał w drugiej połowie XVI wieku. Był to okres, w którym także inne miasta tego obszaru geograficznego otrzymały swoje pierwsze „portrety”. Jednym z powodów, które mogły się przyczynić do dumy mieszkańców ze swego miasta i chęci jego upamiętnienia, był nowy akcent w średniowiecznym wyglądzie Chojny – piękny, renesansowy, dwustopniowy hełm, którym zwieńczono wieżę głównej miejskiej świątyni. Zachowana w formie kopii malowana nowożytna panorama Chojny ma obecnie duże znaczenie ikonograficzne. Decyduje o tym parę czynników. Przede wszystkim zachował się dzięki niej prawdopodobnie najstarszy obrazowy przekaz wyglądu Chojny. Po drugie pozwala ona potwierdzić wartość dokumentacyjną nieco późniejszej panoramy miasta utrwalonej na rycinie przez Caspara Meriana. Oba widoki uzupełniają się nawzajem i zestawione z przekazami fotograficznymi z początku XX w. dostarczają wiarygodnej informacji na temat zabudowy Chojny sprzed czterystu lat. Ponadto fakt podjęcia przez mieszczaństwo chojeńskie takiego przedsięwzięcia artystycznego, jakim była reprezentacyjna panorama miasta, dowodzi, że było ono świadome znaczenia Chojny i potrzeby upamiętnienia jej w formie malowanego „portretu” – ku podziwowi ówczesnych ludzi i jako pamiątki dla potomnych. Obecnie konieczne jest poddanie zachowanej kopii panoramy konserwacji. Przedsięwzięcie to jest bardzo pilne ze względu na stan zachowania tego cennego zabytku – stary papier zaczyna się już bowiem łuszczyć i odpadać. Pozostawienie dzieła w tym stanie bez opieki może doprowadzić do nieodwracalnej destrukcji. Wówczas ów zabytek, który skutkiem przezorności i starań minionych pokoleń przetrwał do naszych czasów, może zostać bezpowrotnie utracony. 119 Ewa Gwiazdowska Bibliografia: M. Gierke, Stan i perspektywy badań archeologicznych miasta Chojny (cz. 2), „Rocznik Chojeński”, t. 5. M. Zeiller, Topographie Electorat[us] Brandenburgici et Ducatus Pomeraniae. &c das ist Beschreibung der Vornembsten Vnd bekantisten Stätte vnd Plätz in dem hochlöblichsten Churfürstenthum vnd March Brandenburg; vnd dem Hertzogtum Pommeren, zu sampt einem doppelten Anhang (…) In Truck gegeben vnndt Verlegt durch Matthaei Merian Seel: Erben, Frankfurt M. 1652. Das Panorama von Chojna - gemaltes Denkmal für die Stadtgeschichte Der Artikel stellt einen Versuch dar, das weitreichende Panorama von Chojna zu datieren und zu beschreiben, das in der Stadtbibliothek Chojna aufbewahrt wird. Das auf Karton gemalte Bild ist mit dem Namen Melchert signiert. Das Panorama ist höchstwahrscheinlich eine Kopie aus dem 19. Jahrhundert, eines Panoramas, das an der Wende vom 16. zum 17. Jahrhundert angefertigt wurde. Darauf verweisen gewisse Unterschiede, die zwischen dem Bild aus Chojna und dem bekannten, ersten gedruckten Bild von Caspar Merian auftreten. Da das Bild aus der Bibliothek von Chojna in einem fatalen Zustand ist, zählt die Autorin darauf, dass das Bild restauriert werden kann, wenn es den Bewohnern der Stadt näher gebracht wird. 120 Panorama Chojny... 1. R. Melchert, Panorama Chojny, 1894 (?), obraz olejny na grubym papierze, Miejska Biblioteka Publiczna w Chojnie, fot. Maciej Ostrowski 2. R. Melchert, Panorama Chojny, część lewa, 1894 (?), obraz olejny na grubym papierze, Miejska Biblioteka Publiczna w Chojnie, fot. Maciej Ostrowski 121 Ewa Gwiazdowska 3. Chojny, część środkowa, 1894 (?), obraz olejny na grubym papierze, Miejska Biblioteka Publiczna w Chojnie, fot. Maciej Ostrowski 4. R. Melchert, Panorama Chojny, część prawa, 1894 (?), obraz olejny na grubym papierze, Miejska Biblioteka Publiczna w Chojnie, fot. Maciej Ostrowski 122 Bartosz Sitarz* Police Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek Wojsk Ochrony Pogranicza na lądowym odcinku granicy państwowej w województwie szczecińskim. Cz. I: 1945–1948 Słowa kluczowe: ochrona granic w PRL, Wojska Ochrony Pogranicza, granica na Odrze Schlagwörter: Grenzschutz in Volksrepublik Polen, Soldaten des Grenzschutzes, Oder-Grenze Wstęp Zabezpieczenie nowych granic państwowych i zorganizowanie ich ochrony było jednym z najważniejszych zadań, jakie stanęły przed władzami Rzeczpospolitej Polskiej po drugiej wojnie światowej. Wymagała tego zarówno sytuacja zewnętrzna, jak i wewnętrzna. Należało bowiem zamknąć początkowo otwarte terytorium oraz ustanowić kontrolę ruchu towarowego i osobowego. Ochrona granic zapewniała bezpieczeństwo i stabilizację wewnętrzną, zatrzymywała nielegalny przepływ osób, przenikanie przestępców, przemytników, maruderów i dezerterów z różnych armii. W okresie odbudowy i wysiedlania ludności niemieckiej bardzo istotne było zapobieżenie wywozowi majątku ruchomego oraz * Bartosz Sitarz – historyk, doktorant w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego. Autor książki Trudne początki. Powiat szczeciński 1945–1950 (Police 2012). 123 Bartosz Sitarz powrotom wysiedlonych już Niemców. Obsadzenie granicy miało także doniosłą rolę polityczno-propagandową, gdyż podkreślało zdolność państwa polskiego do zapewnienia trwałej jej ochrony oraz przynależność do RP nabytych w wyniku postanowień poczdamskich ziem zachodnich i północnych. Nie można także zapominać o tym, że w dobie walki Polskiej Partii Robotniczej o pełnię władzy, a następnie jej umacniania oraz budowy systemu totalitarnego, uszczelnienie granicy spełniało również inną rolę – zwiększało kontrolę nad polskim społeczeństwem, utrudniało niepożądane kontakty z zagranicą, kolportaż nielegalnych wydawnictw, przerzut łączników itp. Istnienie na pograniczu silnej, uzbrojonej formacji ułatwiało zwalczanie opozycji i ewentualnego zbrojnego podziemia, a liczne obostrzenia – obowiązujące w strefie nadgranicznej i pasie granicznym1 – ułatwiały inwigilację osiadłej ludności oraz dawały spory zakres środków represji. Formacją odpowiedzialną za ochronę granic Polski po drugiej wojnie światowej były powołane jeszcze we wrześniu 1945 r. Wojska Ochrony Pogranicza (WOP). Dzieje tej formacji doczekały się już kilku większych opracowań oraz co najmniej kilkudziesięciu artykułów, jednakże nie każdy okres ani nie każdy aspekt działalności lub funkcjonowania WOP został w tym samym stopniu zbadany. Istniejące opracowania można podzielić zasadniczo na te, które powstały jeszcze w okresie PRL oraz na te napisane już po roku 1989. Wśród tych pierwszych należy wymienić prace Henryka Dominiczaka2 oraz Jana Ławskiego3, a w odniesieniu do tematyki ochrony granicy morskiej – Henryka Kuli4 i Stanisława Mańkowskiego5. Na przestrzeni ostatnich 20 lat ukazały się natoStrefę nadgraniczną i pas graniczny wprowadzono 13 czerwca 1946 r., kiedy to rozporządzeniem MBP, MAP i MZO (Dz. U. z 1946, nr 28, poz. 185) przywrócono Rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z 23 grudnia 1927 r. o granicach Państwa (tekst jednolity: Dz. U. z 1937, nr 11, poz. 83). Strefa nadgraniczna obejmowała od 2 do 6 km, a pas graniczny do 30 km. Rozporządzenie przewidywało szerokie możliwości kontroli osadnictwa i życia społecznego. W strefie nadgranicznej na osiedlenie się bądź pobyt czasowy wymagane było zezwolenie administracji państwowej, a wszystkie osoby przybywające musiały się zameldować w ciągu 24 godzin. Administracja mogła zabronić, na czas określony lub na stałe, zamieszkiwania i przebywania w tej strefie określonym osobom, „jeśli względy bezpieczeństwa i ochrony granicy tego wymagają” (m.in. skazanym prawomocnym wyrokiem sądowym). Przepisy na terenie pasa granicznego były mniej rygorystyczne – tam jednak również można było zakazać zamieszkania i przebywania osobom skazanym prawomocnym wyrokiem sądowym bądź orzeczeniem administracyjnym za działalność przeciwpaństwową lub przestępstwa graniczne (maksymalnie do 10 lat). Ponadto minister spraw wewnętrznych mógł rozszerzyć na pas graniczny ograniczenia strefy nadgranicznej. 2 H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza w latach 1945–1948, Warszawa 1971; tenże, Zarys historii Wojsk Ochrony Pogranicza 1945–1985, Warszawa 1985. 3 J. Ławski, Ochrona Granic Polski Ludowej 1945–1948, Warszawa 1974. 4 H. Kula, Granica Morska PRL 1945–1950, Warszawa 1979. 5 S. Mańkowski, Zarys historii ochrony granicy morskiej w Polsce, Warszawa 1967. 1 124 Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... miast prace Zenona Jackiewicza6, Marcina Stefaniaka7 i Jerzego R. Prochwicza8, a w szerszym kontekście polskich formacji granicznych także H. Dominiczaka9, Wojciecha Grobelskiego10 oraz praca zbiorowa „Pomorski Oddział Straży Granicznej”11. Istotnym uzupełnieniem wymienionych opracowań są liczne artykuły, które opublikowano w wielu czasopismach naukowych – m.in. autorstwa Marka Cupryjaka12, Jana Ławskiego i Czesława Żmudy13, Teofila Bieleckiego14, Grzegorza Goryńskiego15, Jerzego Prochwicza16 czy Grzegorza Zaremby17. Choć przedstawione publikacje podejmują bardzo szeroką problematykę dotyczącą WOP bądź też – szerzej – polskich formacjach granicznych, to w żadnej z nich nie przedstawiono szczegółowej struktury terytorialnej WOP na najniższym szczeblu, a mianowicie rozmieszczenia w terenie strażnic oraz Granicznych Placówek Kontrolnych. Do wyjątków należą artykuły Emilii Szczygieł-Lembicz18, poświęcone jednostce WOP w Chojnie. Niniejszy artykuł ma za zadanie uzupełnić istniejącą lukę badawczą. Z. Jackiewicz, Wojska Ochrony Pogranicza 1945–1991. Krótki informator historyczny, Kętrzyn 1998. 7 M. Stefaniak, Działalność aparatu represji na zachodnim pograniczu Polski w latach 1945–1950, Szczecin 2008, 8 J. R. Prochwicz, Wojska Ochrony Pogranicza 1945–1965. Wybrane problemy, Piotrków Trybunalski 2011. 9 H. Dominiczak, Granice państwa i ich ochrona na przestrzeni dziejów 966–1996, Warszawa 1997. 10 W. Grobelski, Historia i tradycje polskich formacji granicznych, Koszalin 2007. 11 Pomorski Oddział Straży Granicznej. Tradycja i współczesność, red. K. Kozłowski, Szczecin 1993. 12 M. Cupryjak, Ochrona zachodniej granicy państwa polskiego na Pomorzu Zachodnim po 1945 r., „Przegląd Zachodniopomorskich” 1992, z. 3. 13 J. Ławski, C. Żmuda, Wojska Ochrony Pogranicza w latach 1945–1946, „Wojskowy Przegląd Historyczny” 1966, z. 4. 14 T. Bielecki, S. Łuszczyński, Rozważania nad rozwojem form ochrony granic państwowych, „Biuletyn WOP” 1965, nr 2. 15 G. Goryński, Powstanie, organizacja i działalność służby morskiej WOP, „Problemy Ochrony Granic. Biuletyn Centrum Szkolenia Straży Granicznej (dalej: POG)”, 1998, nr 8.; tenże, Rola, miejsce i zadania Wojsk Ochrony Pogranicza w strukturze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych (1949–1965), cz. I i II, „POG” 2000, nr 11 i 12. 16 J. R. Prochwicz, Organizacja Wojsk Ochrony Pogranicza wrzesień 1945 – grudzień 1945, „POG” 2010, nr 44; tenże, Powstanie Wojsk Ochrony Pogranicza (w 50. Rocznicę powstania), „POG” 2001, nr 15. 17 G. Zaremba, Przyczyny reorganizacji WOP w latach 1946–1948, „Biuletyn Centralnego Ośrodka Szkolenia Straży Granicznej”, nr 3/2008. 18 E. Szczygieł-Lembicz, Jednostka wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach 1945–1960, „Rocznik Chojeński”, t. II, 2010; taż, Jednostka wojskowa w Chojnie na tle przeobrażeń w strukturze organizacyjnej Pomorskiej Brygady WOP w latach 1960– 1980, „Rocznik Chojeński”, t. III, 2011. 6 125 Bartosz Sitarz Tematyka artykułu ogranicza się do północnego odcinka zachodniej granicy państwowej, mieszczącego się między Kostrzynem a Świnoujściem, a więc zasadniczo w granicach ówczesnego województwa szczecińskiego (do końca maja 1946 r. okręg Pomorze Zachodnie; za wyjątkiem Kostrzyna, położonego w województwie poznańskim) i w całości ochranianego przez 3 Oddział WOP (od marca 1948 r. – 8 Brygadę Ochrony Pogranicza). Fragment ten został wybrany nieprzypadkowo. Granica zachodnia była propagandowo najistotniejsza, gdyż wyznaczała terytorialne zdobycze Polski, oddzielając je od okupowanych Niemiec. Zachodniopomorski odcinek tej granicy był natomiast pod wieloma względami wyjątkowy w skali całego kraju. Przede wszystkim, znajdował się tutaj jedyny fragment granicy zachodniej wyznaczony szczegółowo dopiero po konferencji poczdamskiej i zarazem jedyny obsadzony przez polskie wojsko później niż w maju–czerwcu 1945 roku. Zanim to nastąpiło, na zachód od Odry istniała jedynie iluzoryczna linia demarkacyjna, dzieląca Szczecin. Odcinek ten był też przez krótki okres (około 10 dni) ochraniany przez oddziały Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, co nie miało nigdzie indziej miejsca. W województwie szczecińskim można wreszcie wyróżnić kilka rodzajów granicy pod względem fizycznym – determinujących specyfikę służby granicznej czy dyslokację strażnic: granicę opartą o rzekę (Odrę), granicę lądową (przebiegająca zarówno przez tereny rolnicze, jak i lasy), granicę przecinającą akweny wód wewnętrznych19 (Jezioro Nowowarpieńskie i Zalew Szczeciński) oraz granicę morską (której krótki odcinek na wysokości wysp Uznam i Wolin podlegał 3 Oddziałowi WOP). Ramy chronologiczne artykułu otwiera moment rozpoczęcia pełnienia służby granicznej przez liniowe oddziały Wojska Polskiego na granicy zachodniej pod koniec maja 1945 r., zamyka zaś przejście Wojsk Ochrony Pogranicza pod zwierzchność Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z dniem 1 stycznia 1949 roku. Zakończony został wówczas kilkuletni proces kształtowania się struktury WOP, a zmiana podległości oznaczała także nowe zadania stawiane przed formacją. 19 Morskie wody wewnętrzne stanowią obszar wód zamkniętych między brzegiem a podstawową linią morza terytorialnego. W powojennej Polsce do wód wewnętrznych zaliczano Zatokę Pucką, Zalew Wiślany i Zalew Szczeciński (z Jeziorem Nowowarpieńskim). 126 Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... Ustalenie przebiegu granicy zachodniej i jej ochrona przez jednostki Wojska Polskiego (maj–listopad 1945 r.) W związku z tym, że granice Polski po drugiej wojnie światowej zostały niemal całkowicie zmienione w porównaniu do stanu przedwojennego20, organizacja terenowych struktur formacji granicznych musiała być poprzedzona delimitacją21 i demarkacją22 nowych granic. W przypadku granicy zachodniej wiążące decyzje zapadły na konferencji poczdamskiej (17 lipca – 2 sierpnia 1945)23, zaś szczegółowa delimitacja jedynego lądowego fragmentu tej granicy – między Gryfinem a Świnoujściem – nastąpiła w dniach 20–21 września w trakcie rozmów w Greifswaldzie i Schwerinie24. Nie jest celem niniejszego artykułu dokładne przedstawienie procesu kształtowania się polskich granic w trakcie i po zakończeniu drugiej wojny światowej, ani przywoływanie treści wszystkich wiążących postanowień. Tematyka ta była już szeroko podejmowana przez wielu autorów. Spośród najważniejszych prac można wymienić: A. Czubiński, Układ zgorzelecki, Lublin 1980; W. Dobrzycki, Granica zachodnia w polityce polskiej 1944–1947, Warszawa 1974; P. Eberhardt, Polska granica zachodnia 1939–1945, Warszawa 1995; A. Kafkowski, Granica polsko-niemiecka po II wojnie światowej, Poznań 1970; G. Labuda, Polska granica zachodnia. Tysiąc lat dziejów politycznych, Poznań 1974; T. Marczak, Granica zachodnia w polskiej polityce zagranicznej w latach 1944–1950, Wrocław 1995; K. Skubiszewski, Zachodnia granica Polski, Gdańsk 1969; K. Skubiszewski, Zachodnia granica Polski w świetle traktatów, Poznań 1975. Teksty umów granicznych można znaleźć m.in. w: T. Białecki, Z. Chmielewski, K. Kozłowski, Szczecin w dokumentach 1945, Szczecin 1980; Umowy graniczne Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, wybór tekstów i opracowanie F. Jarzyna, Warszawa 1974. 21 Delimitacja – ustalenie przebiegu granicy państwowej obejmujące sporządzenie szczegółowego opisu danej granicy oraz naniesienie jej przebiegu na mapę o niewielkiej skali np. 1:500000. Zazwyczaj podstawą przeprowadzenia delimitacji jest odpowiednia umowa międzynarodowa. 22 Demarkacja – wyznaczenie w terenie granicy państwowej poprzez oznaczeniu jej specjalnymi słupami lub znakami granicznymi. Dokonywana jest przez mieszane komisje, utworzone przez zainteresowane państwa. 23 Decyzje poczdamskie miały obowiązywać „zanim nastąpi ostateczne określenie zachodniej granicy Polski”, co miało nastąpić dopiero w układzie pokojowym (T. Białecki, Z. Chmielewski, K. Kozłowski, dz. cyt., s. 10). Spowodowało to zarówno obawy polskiej ludności i władz o trwałość obecności nad Odrą i Nysą, jak i dało podstawę do wysuwania na Zachodzie twierdzeń poddających w wątpliwość ostateczność ustaleń z Poczdamu. W zamierzeniach nie były więc one ostateczne, jednak jak się miało okazać w przyszłości, tak się stało. Były one także podstawą umów granicznych Polski zarówno z NRD (1950 r.), jak i z RFN (1970 rok). 24 Odbyły się tam wówczas rozmowy polsko-radzieckie, w których ze strony polskiej brali udział prezydent Szczecina Piotr Zaremba oraz Pełnomocnik Rządu na Okręg Pomorze Zachodnie Leonard Borkowicz, zaś delegacji radzieckiej przewodniczył generał-lejtnant Iwan Chabarow, zastępca głównodowodzącego wojsk radzieckich w Meklemburgii (w obecności dowódcy radzieckiej administracji wojennej na północne Niemcy, generała-pułkownika Iwana Fieduninskiego). Dokonano wówczas drobnych korekt, gdyż linię graniczną w Poczdamie naniesiono na mapę w linii prostej, bez uwzględnienia lokalnych warunków i znajomości terenu (P. Zaremba, Walka o polski Szczecin, 20 127 Bartosz Sitarz Już na kilka miesięcy przed tymi wydarzeniami, bo jeszcze w trakcie trwania działań wojennych, polska administracja zaczęła wkraczać na dawne terytoria niemieckie. Działo się to na mocy postanowienia Państwowego Komitetu Obrony ZSRR z 20 lutego 1945 r., w którym przekazano administracji polskiej ziemie po Odrę i Nysę Łużycką wraz ze Szczecinem i Świnoujściem, co faktycznie równało się uznaniu przez ZSRR tej linii za przyszłą granicę25. Ponieważ początkowo nie istniała żadna formacja wyspecjalizowana w zabezpieczeniu granicy w okresie pokoju, zadanie to powierzono frontowym jednostkom Wojska Polskiego. Obsadzanie jeszcze nieusankcjonowanej międzynarodowo linii granicznej rozpoczęto krótko po zakończeniu wojny. 17 maja 1945 r. rozkazem Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego (NDWP) nr 00264 nakazano 2 armii WP obsadzenie wschodniego brzegu Odry i Bystrzycy (prawego dopływu Odry). Na odcinku zachodniopomorskim (i częściowo lubuskim) ochronę granicy objęły: 5 Dywizja Piechoty (DP) – między Słubicami (wyłącznie) a Gryfinem (włącznie) oraz 12 Dywizja Piechoty między Gryfinem a ujściem Odry (a dokładnie jej wschodniego ramienia – Dziwny) do Bałtyku. Sztab 5 DP miał się ulokować w Myśliborzu, zaś 12 DP – w Goleniowie. Do 20 maja poszczególne jednostki miały dotrzeć do nakazanych rejonów, a do 10 czerwca zamknąć granicę i obsadzić kluczowe punkty. Zanim to jednak nastąpiło, rozkazem dowódcy 2 armii WP nr 018 z 27 maja wprowadzono zmiany w dyslokacji. 12 DP miała odtąd objąć odcinek od ujścia Odry aż do ujścia Rurzycy do Odry (koło Krajnika Dolnego) wyłącznie (sztab przeniesiony do Stargardu Szczecińskiego), a 5 DP na południe od tego punktu do ujścia Nysy Łużyckiej do Odry (sztab w Krzeszycach). Odcinki, które miały ochraniać te dwie jednostki, zostały więc znacznie wydłużone, co utrudniało i tak niełatwe zadanie, jakie przed nimi stało26. Ponadto 10 czerwca rozkazem nr 0326 naczelny dowódca WP polecił zorganizować przejściowe punkty kontrolne, które miały za zadanie przyjmować powracających do kraju Polaków, zwłaszcza byłych więźniów obozów koncentracyjnych i robotników przymusowych. W rzeczywistości jakakolwiek ochrona granicy w tym okresie była mocno iluzoryczna27. Wrocław 1986, s. 338–341; tenże, Wspomnienia prezydenta Szczecina 1945–1950, Poznań 1977, s. 274–280). Mimo to późniejsze wydarzenia pokazały, że wciąż istniały fragmenty sporne, a demarkacja nieprędko została przeprowadzona. Problem dokładnego przebiegu granicy rozwiązały dopiero umowy z NRD z 1950 r. (Układ między Rzeczpospolitą Polską a Niemiecką Republiką Demokratyczną o wytyczeniu ustalonej i istniejącej polsko-niemieckiej granicy państwowej z 6 czerwca 1950 r.) i 1951 r. (Akt o wykonaniu wytyczenia państwowej granicy między Polską a Niemcami z 27 stycznia 1951 roku). 25 W. Dobrzycki, dz. cyt., s. 37–39; R. Techman, Armia radziecka w gospodarce morskiej Pomorza Zachodniego w latach 1945–1956, Poznań 2003, s. 22–24. 26 J. Ławski, dz. cyt., s. 70–73. 27 H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza …, s. 33–35; Tenże, Zarys historii …, s. 35–37. 128 Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... Po objęciu wyznaczonych odcinków następował ich podział według niższych pododdziałów dywizji na: pułki (średnio 40–70 km) i bataliony (12–25 km). Te ostatnie wystawiały w terenie strażnice (od 3 do 5, w sile co najmniej plutonu bądź drużyny strzeleckiej), mniejsze placówki oraz posterunki kontrolne. W założeniach każda strażnica miała liczyć nie mniej niż 30–35 ludzi (w rzeczywistości często jednak bywało znacznie mniej) i ochraniać odcinek o długości 3–7 km28. Podział zachodniopomorskiego odcinka granicy na odcinki pułkowe w sierpniu 1945 r. przedstawiał się następująco (Ryc. 1): • 12 DP – Stargard Szczeciński: o 39 pułk piechoty (pp) – Kamień Pomorski, o 41 pp – Goleniów, o 43 pp – Dąbie29, • 5 DP – Krzeszyce o 15 pp – Mieszkowice30, o 17 pp ––Słońsk (do lipca – Kostrzyn), o 13 pp – Cybinka (Ziemia Lubuska)31. W kolejnych miesiącach wojsko przechodziło stopniowo na stan pokojowy. W związku z tym 22 sierpnia 1945 r. rozkazem NDWP nr 0208 rozwiązano 1 i 2 armię WP, a w ich miejsce powołano 7 okręgów wojskowych, które otrzymały także zadanie ochrony granicy. Pełniąca dotychczas służbę na większości zachodniopomorskiego odcinka granicznego 12 DP znalazła się w Pomorskim Okręgu Wojskowym (POW), przejmując jednocześnie (z dniem 18 września) z rąk 5 DP służbę graniczną na 80-kilometrowym odcinku Krajnik–Kostrzyn. W ten sposób cały odcinek w granicach ówczesnego okręgu Pomorze Zachodnie (a także Kostrzyn, położony już w województwie poznańskim) znalazł się w kompetencjach jednej jednostki32. Na odcinku zachodniopomorskim przez pierwsze kilka miesięcy ochraniana była jedynie linia graniczna wzdłuż Odry Wschodniej, wschodniego 28 Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie (dalej: ASG), Dowództwo Wojsk Ochrony Pogranicza (dalej: DWOP), sygn. 217/20, Pismo sztabu Morskiego OW do szefa Sztabu Generalnego z 9.11.1945; H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza…, s. 42–43; H. Kula, dz. cyt., s. 27; J. Ławski, dz. cyt.., s. 84–85. 29 Początkowo samodzielne miasto, dopiero od 1948 r. dzielnica Szczecina. 30 Mieszkowice do marca 1947 r. nazywały się Barwice (niem. Bärwalde in der Neumark). Istnieje także miejscowość Barwice w obecnym powiecie szczecineckim, która do 1945 r. również nosiła nazwę Bärwalde. 31 J. Ławski, dz. cyt., s. 71, 75. 32 H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza…, s. 39–40; tenże, Zarys historii…, s. 40–41; J. Ławski, dz. cyt., s. 76. 129 Bartosz Sitarz brzegu Zalewu Szczecińskiego i Dziwny. Obszary położone na zachód od dolnej Odry oraz wyspy Wolin, a także fragment wyspy Uznam, które miały wejść w skład państwa polskiego na mocy postanowień poczdamskich, zostały przejęte dopiero 4 października 1945 r., i co za tym idzie, dopiero po tej dacie zorganizowano tam ochronę granicy. Ewenementem na skalę krajową był tutaj Szczecin, po perypetiach z maja i czerwca33 przejęty ostatecznie przez administrację polską 5 lipca34. Miasto nie zostało jednak objęte przez kształtujący się system ochrony granicy państwowej. Tymczasową linię demarkacyjną między polskim Szczecinem a radziecką strefą okupacyjną ustalono 10 lipca. Linia ta nie była oznaczona w terenie i pozostała praktycznie niestrzeżona. Przebiegała przez ścisły obszar miasta, miejscami przez teren zabudowany. Fatalnie wpływało to na stan bezpieczeństwa. Pierwsze polskie posterunki na szczecińskich ulicach wylotowych postawiono już 3 lipca, czyli przed przejęciem miasta i ustaleniem linii demarkacyjnej. Ponieważ po ustaleniu linii demarkacyjnej nie przybyły żadne regularne oddziały graniczne, 15 lipca prezydent Szczecina Piotr Zaremba polecił obsadzić osiem ulic wylotowych oraz dworzec w Gumieńcach przez milicję. Dało to jednak niewielkie rezultaty, ponieważ jednocześnie jako linia graniczna obsadzona była rzeka Odra (Wschodnia), a wojsko przeprowadzało kontrole na przeprawach odrzańskich – ze Szczecina łatwiej było wówczas dostać się do Berlina niż np. do Poznania. Podobnie utrudniony był przyjazd do Szczecina dla chociażby nowych osadników. Dopiero 26 września, tuż przed przejęciem zachodnich obszarów, udało się linię demarkacyjną (na pięciu punktach kontrolnych) obsadzić regularnymi oddziałami wojskowymi35. Pomimo że zarówno ustalenia ze Schwerina, jak i data przejęcia obwodów weleckiego i wolińskiego były powszechnie znane, 12 DP nie otrzymała żadnego rozkazu obsadzenia nowej granicy, co miało przecież ogromne znaczenie prestiżowe i propagandowe. Zmusiło to lokalne władze do prowadzenia działań 33 Na skutek protestów mocarstw zachodnich polskie władze miejskie i okręgowe wycofały się ze Szczecina w dniach 17–19 maja. Powrót władz miejskich nastąpił 9 czerwca, ale tylko na 10 dni – 19 czerwca musiano wycofać się ponownie. W tym czasie do Szczecina zaczęli masowo wracać niedawni niemieccy mieszkańcy, rozbudował się także niemiecki zarząd miasta. Szerzej o tym: T. Białecki, Pierwsze lata polskiego Szczecina, w: Dzieje Szczecina, red. G. Labuda, T. IV: 1945– 1990, red. T. Białecki, Z. Silski, Szczecin 1998, s. 55–57; J. Macholak, Polityczna integracja Szczecina z Polską po 1945 roku, w: J. Macholak, Z powojennych dziejów Pomorza Zachodniego. Wybrane problemy, Szczecin 2009, s. 187; S. Maruszczak, Tworzenie się władzy polskiej w Szczecinie w latach 1945–1947, Szczecin 1972, s. 169; P. Zaremba, Wspomnienia…, s. 194–213. 34 Przejęto jedynie obszar byłej radzieckiej komendantury miasta. Poza polskim zarządem czasowo pozostały niektóre peryferyjne dzielnice jak Gocław, Golęcino, Stołczyn, Skolwin, Głębokie, należące już do komendantury powiatu Randow. 35 H. Kula, dz. cyt., s. 31–32; S. Maruszczak, dz. cyt.., s. 169; P. Zaremba, Wspomnienia..., s. 202, 222–229, 285. 130 Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... na własną rękę. Prezydentowi Szczecina P. Zarembie udało się skłonić dowódcę miejscowej jednostki Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (13 specjalny pułk bezpieczeństwa) do obsadzenia granicy na odcinku obwodu weleckiego (późniejszy powiat szczeciński)36. 4 października powstały placówki graniczne w Barnisławiu, Bobolinie, Buku, Linkach, Lubieszynie, Pargowie i Stolcu oraz na autostradzie Szczecin–Berlin. Niechroniony pozostał północny odcinek granicy przebiegający przez Puszczę Wkrzańską (przecięto jedynie szosę do Ueckermünde w Dobieszczynie), zaś na wyspie Uznam granicę prowizorycznie obstawiły posterunki milicji obywatelskiej37. Dowódca KBW nie otrzymał żadnego rozkazu odnośnie obsadzenia granicy, nie leżało to też w jego kompetencjach, dlatego też P. Zaremba zmuszony został do napisania (6 października) tymczasowej instrukcji granicznej, do czego również nie miał uprawnień. 7 października instrukcję tę zatwierdził premier Edward Osóbka-Morawski, przebywający akurat w Szczecinie. Przez 3 dni obsada granicy przez KBW nie była więc usankcjonowana przez centralne władze polskie, co było kolejnym specyficznym rozwiązaniem istniejącym tylko na tym obszarze38. Dopiero w dniach 14–15 października nastąpiła dyslokacja jednostek 12 DP – wzmocnionej jeszcze 2 pułkiem ułanów ze składu 1 Warszawskiej Dywizji Kawalerii – na nową linię graniczną, co włączyło ją w państwowy system ochrony granic (jako ostatni odcinek w skali kraju). Posterunków wzdłuż Odry jednak od razu nie zlikwidowano – paradoksalnie stworzyło to dwie linie graniczne położone blisko siebie, utrudniające znacznie ruch ludności polskiej i sprawiające negatywne wrażenie zarówno na miejscowych, jak i przyjezdnych39. Jak wyjaśniał ten stan rzeczy szef sztabu POW, miało to uniemożliwić przepływ Niemców mieszkających między dwiema „granicami” w głąb terytorium Polski. Sytuacja ta nie zmieniła się do połowy listopada, czyli do momentu przejęcia służby granicznej przez Wojska Ochrony Pogranicza40. W końcowej fazie pełnienia służby granicznej przez jednostki WP (październik–listopad 1945 r.), na odcinku zachodniopomorskim zadanie to pełniły P. Zaremba, Wspomnienia..., s. 286–289. J. Pluciński, Świnoujskie przełomy 1939–1959, Świnoujście 2010, s. 47. 38 M. Stefaniak, dz. cyt., s. 69; P. Zaremba, Walka …, s. 345–346, 353–356; Tenże, Wspomnienia..., s. 298–300. 39 Ponieważ równocześnie w tym okresie jednostki radzieckie stacjonujące na obszarach położonych na zachód od dolnej Odry podlegały Radzieckiej Wojennej Administracji w Niemczech, nie zaś Północnej Grupie Wojsk w Polsce, sprawiało to wciąż wrażenie przynależności tych obszarów RP do okupowanych Niemiec. 40 ASG, DWOP, sygn. 217/20, Pismo sztabu Morskiego OW do szefa Sztabu Generalnego z 9.11.1945; M. Cupryjak, dz. cyt., s. 169; H. Kula, dz. cyt., s. 33; M. Stefaniak, dz. cyt., s. 54–56, 69. 36 37 131 Bartosz Sitarz trzy pułki piechoty (łącznie 8 batalionów) z 12 DP oraz świeżo przybyły 2 szwadron kawalerii z 2 pułku ułanów 1 Warszawskiej Dywizji Kawalerii. Struktura terenowa placówek granicznych oraz rozmieszczenie poszczególnych jednostek przedstawiały się następująco (Ryc. 2.)41: • 43 pp – Mieszkowice (bataliony): o III/43 – Kostrzyn, strażnice: Górzyca (?), Kostrzyn, Szumiłowo, Kaleńsko, Chlewice; o II/43 – Stare Łysogórki, strażnice: na wprost wsi Gross Neuendorf (położonej po stronie niemieckiej), Czelin, Stary Błeszyn, Siekierki, Stara Rudnica; o I/43 – Cedynia, strażnice: Stary Kostrzynek, Osinów Dolny, Bielinek, Piasek, Krajnik Dolny, Krajnik Górny, Ognica, Widuchowa, Marwice, Krajnik (k. Gryfina), Gryfino; • 41 pp – Szczecin: o III/41 – Stobno: Pargowo/Kamieniec (?), Moczyły, Barnisław, Bobolin, Kościno, Wąwelnica; o I/41 – Tanowo: Buk, Rzędziny, Stolec, Dobieszczyn, między Stolcem a Myśliborzem, Myślibórz Wielki, Karszno42, Nowe Warpno; • 39 pp – Kamień Pomorski: o III/39 – Goleniów: Nowe Brynki, Daleszewo, Kluczewko, Żydowce, Podjuchy, Dąbie, Łękinia43, Lubczyna, Rybaki Lubczyńskie44, Inoujście, Raduń45, Kiełpnica46, Stepnica, Stepniczka; o II/39 – Jarszewo: Gąsierzyno, Kopice, Śmięć47, Skoszewo, Zagórze, Recław; o I/39 – Skarchowo: Laska, Sibin, 6 innych na wschodnim brzegu Dziwny i Zalewu Kamieńskiego, w tym najprawdopodobniej Dziwnów; • 2 szwadron 2 pułku ułanów – Świnoujście: 3 placówki – jedna w mieście oraz po jednej na drogach Świnoujście–Ahlbeck i Świnoujście–Garz48. 41 Wszystkie nazwy miejscowe w niniejszym artykule podawane są według stanu obowiązującego współcześnie. W dokumentach i na mapach wytworzonych przez WOP w latach 40. stosowano wiele przejściowych nazw polskich oraz nazwy niemieckie, często przekręcone (wynikało to ze słabej znajomości tego języka), co znacznie utrudnia właściwą ich identyfikację. 42 Część Nowego Warpna. 43 Miejscowość na północ od Pucic nad jeziorem Dąbie, obecnie nie istnieje. 44 Miejscowość nad jeziorem Dąbie, obecnie nie istnieje. 45 Miejscowość na wschodnim brzegu Odry na wysokości Polic, obecnie nie istnieje. 46 Miejscowość na wschodnim brzegu Odry na wysokości Jasienicy, obecnie nie istnieje. 47 Miejscowość na wschodnim brzegu Zalewu Szczecińskiego, obecnie nie istnieje. 48 ASG, DWOP, sygn. 217/20, Schemat dyslokacji jednostek 12 DP w służbie pogranicznej. Część 132 Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... Sztaby wszystkich pułków stacjonowały w miastach, natomiast cześć batalionów bazowała w małych miejscowościach (Stare Łysogórki, Jarszewo, Skarchowo), niekoniecznie w bezpośrednim sąsiedztwie granicy. Stąd też nie zawsze miejsce stacjonowania batalionu było zarazem siedzibą jednej ze strażnic (było tak tylko w Kostrzynie). Te natomiast prawie zawsze lokowano w niewielkich miejscowościach, z których nie wszystkie nawet dotrwały do czasów współczesnych. Liczba strażnic i placówek – w sumie 66 – znacznie przewyższała tę, jaką w okresie późniejszym wystawiły WOP. Nie oznacza to jednak, że ochrona granicy była w tym okresie skuteczniejsza, czy w ogóle skuteczna, gdyż tak nie było. Wynikało to zarówno z braku jakichkolwiek przepisów granicznych czy regulaminu służby granicznej, jak i z braku doświadczenia żołnierzy frontowych w pełnieniu tego rodzaju służby oraz masowych ruchów migracyjnych. Uzupełnieniem struktury terenowej były 3 punkty kontroli ruchu ludności i wojska – znajdowały się one pierwotnie w rejonie Kostrzyna, Dąbia i Wolina. 28 października 1945 r., na skutek przesunięcia granicy, NDWP rozkazem nr 0304/Org. wyznaczyło nowe przejście graniczne w Szczecinie (drogowe, na wylocie z miasta w kierunku Niemiec), jednocześnie pozostawiając dotychczasowe w Kostrzynie (drogowo-kolejowe)49. Powołanie Wojsk Ochrony Pogranicza i pierwotna struktura formacji (wrzesień 1945 – wrzesień 1946 r.) 13 września NDWP rozkazem nr 0245/Org. powołało WOP50. Była to pierwsza formacja stworzona z myślą o ochronie granicy i do tego celu przygotowywana. Najwyższą instancją mianowano Departament WOP działający w ramach MON, przy dowództwach poszczególnych okręgów wojskowych utworzono zaś wydziały WOP (pierwotnie Wydziały Służby Pogranicznej). Podlegały im hierarchicznie: oddziały WOP, komendy odcinków oraz strażnice. Podział zaznaczonych na mapie strażnic niestety nie była podpisana, co utrudnia ich prawidłowe umiejscowienie – stąd też znaki zapytania w zestawieniu. 49 H. Kula, dz. cyt., s. 27; M. Stefaniak, dz. cyt., s. 89. 50 Model organizacyjny WOP i jego zakres zadań były oparte w zasadniczej mierze na przedwojennym Korpusie Ochrony Pogranicza, ochraniającym granicę wschodnią w latach 1924–1939. Stało się tak pomimo pewnych zastrzeżeń natury ideologicznej. Znaczny wpływ na kształtowanie się WOP miały także wzorce zaczerpnięte z radzieckich wojsk pogranicznych NKWD, na co wpływ miała chociażby obecność wielu radzieckich oficerów (w tym płk Gwidon Czerwiński, szef Departamentu WOP od 20.09.1945 do 1.04.1947). Jedyną różnicą była podległość wojsk radzieckich pod resort spraw wewnętrznych, nie zaś wojskowych. J. R. Prochwicz, dz. cyt., s. 119–121. 133 Bartosz Sitarz granic państwa na odcinki przypadające poszczególnym pododdziałom oraz ich wstępną dyslokację ustalał rozkaz organizacyjny Departamentu WOP nr 1 z 29 września. Organizację Przejściowych Punktów Kontrolnych (PPK) usankcjonowano później – 28 października 1945 r. – rozkazem nr 0304/Org. Istnienie obok siebie, choć na różnych szczeblach, Departamentu WOP i wydziałów WOP rodziło dwuwładzę i podwójną podległość oddziałów, wywołując spory kompetencyjne oraz utrudniając i tak niełatwą organizację formacji. W założeniach Departament WOP nie był organem centralnym ani dowódczym, zaś za wiele zagadnień związanych ze służbą odpowiadały sztaby poszczególnych OW i to im bezpośrednio podlegały oddziały WOP51. W ramach Pomorskiego Okręgu Wojskowego zorganizowano 3 Oddział WOP oraz 4 Oddział WOP. Pierwszy miał ochraniać granicę lądową od Kostrzyna do wysp Uznam i Wolin, drugi zaś wybrzeże Bałtyku aż do Zalewu Wiślanego. 3 Oddział, zgodnie z rozkazem organizacyjnym, obejmował 5 komend odcinków po 5 strażnic o łącznej (planowanej) obsadzie etatowej 2507 wojskowych i 23 cywilów (Ryc. 3): • 11 Komenda – Mieszkowice, • 12 Komenda – Chojna, • 13 Komenda – Szczecin, • 14 Komenda – Police, • 15 Komenda – Wolin. Ponadto w jego skład wchodziła 6 Samodzielna Kompania Łączności oraz grupa manewrowa. Komendy odcinków, w zależności od liczby strażnic, miały liczyć średnio 371–427 żołnierzy. Termin zakończenia formowania wszystkich szczebli WOP w skali kraju przewidziano na 1 listopada, zaś przejściowych punktów kontrolnych na 15 listopada. Były to terminy bardzo krótkie i – przy ówczesnych trudnościach kadrowych, sprzętowych i materiałowych – niemożliwe do dotrzymania52. Ponadto pododdziały WOP, niejako z definicji, musiały być rozproszone na znacznym obszarze. Lokowano je więc w peryferyjnych, trudno dostępnych, niewielkich i często zniszczonych miejscowościach. W okresie niedoboru środków łączności i transportu sprawiało to szczególnie wiele kłopotów. Zajmowane kwatery najczęściej wymagały zaś remontów albo w ogóle nie nadawały się do pełnienia nowych funkcji. W rejonie Szczecina dodatkowym problemem było jeszcze to, że w momencie wydania rozkazu o powołaniu WOP (13 września), lądowy odcinek granicy nie był jeszcze w ogóle wytyczony (nastąpiło to, jak już wspomniano, 21 września), nie można więc było ustalić lokalizacji przyszłych strażnic i PPK. 51 52 H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza…, s. 46; J. R. Prochwicz, dz. cyt., s. 121–123, 126–128. H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza…, s. 69, 78; J. Ławski, dz. cyt., s. 91–99. 134 Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... Podstawową jednostką organizacyjną WOP, bezpośrednio sprawującą służbę graniczną w terenie i mającą najbliższy kontakt z miejscową ludnością, była strażnica. W skład każdej, poza komendantem i jego dwoma zastępcami, wchodziły: dwie drużyny strzeleckie (po 10 żołnierzy), drużyna fizylierów (11 żołnierzy), drużyna łączności (10 żołnierzy) i drużyna gospodarcza (10 żołnierzy). Łącznie stan etatowy każdej ze strażnic miał wynosić 56 żołnierzy (42 szeregowych, 11 podoficerów i 3 oficerów). Stan etatowy PPK określił wspomniany rozkaz z 28 października 1945 roku. Wydzielił on trzy kategorie tych punktów, zależne od skali ruchu granicznego. PPK I kategorii miały zatrudniać 33 żołnierzy i 3 cywilów, II kategorii – 17 wojskowych i 2 cywilów, a III kategorii – 10 wojskowych i 1 cywila. PPK podlegały bezpośrednio dowódcy oddziału, nie zaś komendantom odcinków53. 3 Oddział WOP został sformowany ze składu osobowego 12 i 16 DP, 1 Warszawskiej Dywizji Kawalerii oraz 6 zapasowego pułku piechoty. Jednostki te zaopatrzyły go również w broń, amunicję i niezbędny sprzęt. Sztab Oddziału zlokalizowano w Szczecinie przy ul. Piotra Skargi 35. 10 listopada zakończono formowanie podległych jednostek, 12 listopada rozpoczęto przejmowanie służby od jednostek WP, zaś 13 listopada zostały one zluzowane54. Od tego momentu Wojska Ochrony Pogranicza pełniły już służbę samodzielnie. Stan osobowy 3 Oddziału daleki był jednak od skompletowania. Służyło w nim 192 oficerów, 32 podoficerów i 949 szeregowców. Do pełnego składu brakowało 141 oficerów, 551 podoficerów i 642 szeregowców; niedobory stanu osobowego utrzymywały się jeszcze przez wiele miesięcy55. Jednostki WOP, poza ochroną granicy lądowej, miały zajmować się także zabezpieczaniem granicy morskiej (w przypadku 3 Oddziału – na Zalewie Szczecińskim oraz w rejonie Świnoujścia; warto zaznaczyć, że linię brzegową Zalewu traktowano jako granicę zewnętrzną, nie zaś jako wybrzeże wód wewnętrznych). Początkowo znaczne fragmenty wybrzeża ochraniały jednostki radzieckie należące do OWR (Ochrana Wodnogo Rajona). Kontrola ruchu granicznego oraz zabezpieczanie portów i przystani pierwotnie należało natomiast do Morskiej Milicji Obywatelskiej – specjalnej wydzielonej formacji, funkcjonującej przy wojewódzkich komendach MO. Jej tworzenie na wybrzeżu szczecińskim były mocno H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza…, s. 69–73, 77; J. Ławski, dz. cyt., s. 98, J. R. Prochwicz, dz. cyt., s. 130. 54 ASG, DWOP, sygn. 217/51, Pismo Dowództwa Morskiego OW z 9.11.1945; tamże, Pomorska Brygada WOP (dalej: PBWOP), sygn. 180/1, Rozkaz D-wa OW Pomorze z 17.10.1945 skierowany do d-cy 3 Oddz. WOP. Jednakże odcinek na wyspie Uznam 15 Komenda przejęła dopiero 4 grudnia. J. R. Prochwicz, dz. cyt., s. 137. 55 H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza…, s. 87. 53 135 Bartosz Sitarz opóźnione w stosunku do rejonu Gdańska. Dopiero na przełomie lat 1945–1946 KW MO w Szczecinie powołała 4 komisariaty morskie (dwa w Szczecinie, po jednym w Świnoujściu i Kołobrzegu) oraz 2 posterunki – w Nowym Warpnie i Lubczynie. Do kwietnia wszystkie, poza Kołobrzegiem, były już zorganizowane, jednak były to już działania spóźnione, gdyż od 15 stycznia 1946 r. służbę graniczną na wybrzeżu przejęły komendy odcinków 3 i 4 Oddziału WOP. Milicja Morska pozostała jednak w swej odrębności organizacyjnej do początków roku 194756. Dyslokacja sztabów komend odcinków oraz rozlokowanie strażnic w terenie w latach 1945–1948 ulegały ciągłym zmianom, co przedstawia tabela 157. Powodów tego stanu rzeczy było kilka. Przede wszystkim, opracowując pierwotną strukturę, nie znano dobrze lokalnych warunków terenowych. Stąd okazywało się, że niektóre miejscowości były zbyt zniszczone bądź nie posiadały odpowiednich kwater. Podobnie trudno było przewidzieć odcinki najbardziej zagrożone przestępczością graniczną, kształtowała się dopiero siatka osadnicza. W toku zbierania doświadczeń następowała także ogólna rewizja potrzeb służby granicznej. I tak 15 Komenda, ze względu na znaczne zniszczenia Wolina (sięgające 70%), została ulokowana w Międzyzdrojach58. 58 Strażnicę umieszczono w Krajniku Dolnym (zamiast w Krajniku Górnym), gdyż miejscowość ta była położona bliżej Odry59. Dużo więcej komplikacji wynikło z powstania tzw. enklawy polickiej60. Ponieważ zarówno Police, jak i Trzebież na bliżej nieokreślony czas 56 ASG, PBWOP, sygn. 180/34, Pismo Wydz. WOP DOW nr II z 8.01.1946; H. Kula, dz. cyt., s. 63–65; J. Ławski, dz. cyt., s. 109. 57 Tabela na podstawie: ASG, DWOP, sygn. 217/52, Wykaz dyslokacyjny jednostek WOP wg stanu na 28.11.1945; Wykaz dyslokacyjny jednostek WOP OW nr II na dz. 31.12.1945; sygn. 219/13, Pismo szefa oddz. org. Sztabu Generalnego WP z 31.07.1948; PBWOP, sygn. 180/2, Rozkaz organizacyjny nr 1 – rozlokowanie 3 Oddziału; sygn. 180/30, Spraw. mies. nr 6 sztab 3 Oddz. WOP z 1.07.1946; Spraw. mies. nr 7 sztab 3 Oddz. WOP z 1.08.1946, s. 5; Spraw. mies. nr 8 sztab 3 Oddz. WOP z 1.09.1946; Spraw. mies. nr 9 sztab 3 Oddz. WOP z 1.10.1946; Spraw. mies. 3 Oddz. WOP za m. 10.1946; Spraw. mies. 3 Oddz. WOP za m. 11.1946; sygn. 180/32, Wykaz dyslokacyjny 3 Oddz. WOP [b.d.]; sygn. 180/34, Pismo 3 Oddz. WOP do Grupy Manewrowej, komend odcinków i in. z 4.10.1946; sygn. 181/2, Rozkaz sztabu Dep. WOP z 4.07.1947. 58 M. Cupryjak, dz. cyt., s. 172. 59 ASG, PBWOP, sygn. 188/2, Pismo Komendy 12 Odcinka do d-cy 3 Oddz. WOP z 14.11.1945. 60 Rejon Polic został wydzielony spod zarządu polskiego na mocy rozkazu nr 0168 z 28 września 1945 r. wydanego przez G. Żukowa, głównodowodzącego radzieckich wojsk okupacyjnych w Niemczech. Powodem tej decyzji była poniemiecka fabryka benzyny syntetycznej w Policach, którą Rosjanie zamierzali poddać całkowitemu demontażowi. Enklawa objęła, poza Policami, również kilkanaście wsi od Skolwina (obecnie północna dzielnica Szczecina) po Trzebież nad Zalewem Szczecińskim. Istniała formalnie do 28 września 1946 r., choć większość mniejszych miejscowości polska administracja odzyskała już wcześniej, w ciągu lipca–sierpnia, zaś same Police 24 września 1946 roku. 28 września przejęto sam zakład, podpisując oficjalny akt przekazania ze 136 Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... pozostały pod radzieckim zarządem, 14 Komenda została od razu ulokowana w Nowym Warpnie; inną lokalizację otrzymały również strażnice 69 i 7061. Liczba utworzonych strażnic WOP (25), choć wydaje się duża, była ponad dwukrotnie mniejsza niż liczba tych wystawionych przez WP (uwzględniając także to, że 12 DP na znacznym odcinku ochraniała dwie linie graniczne). Część strażnic ulokowano w miejscowościach położonych bezpośrednio nad Odrą lub przy granicy lądowej (Czelin, Stare Łysogórki, Krajnik Dolny, Ognica, Barnisław, Rzędziny, Myślibórz Wielki), inne w większym oddaleniu (Namyślin, Dobra, Dołuje). Strażnica w Wolinie, poza ochroną wybrzeża Zalewu, broniła też wjazdu na wyspę Wolin, stanowiąc dodatkową barierę dla wjeżdżających do strefy nadgranicznej. Poprzez stworzenie gęstej sieci strażnic zamierzano możliwie jak najściślej zablokować wszelki ruch graniczny poza PPK (których też nie było wiele). Ponadto znaczne siły WOP stacjonujące w strefie nadgranicznej miały odpowiadać za pilnowanie przestrzegania surowych przepisów granicznych przez miejscową ludność, zwłaszcza zaś posiadania zezwoleń na pobyt stały i czasowy oraz ograniczeń w poruszaniu się (co tłumaczy lokowanie strażnic także dalej od granicy). Była to zarazem realizacja koncepcji ówczesnych władz, które zakładały ograniczenie kontaktów Polski z zagranicą do niezbędnego minimum, zaś z pogranicza zamierzały utworzyć obszar możliwie zamknięty, zamieszkany jedynie przez godnych zaufania obywateli. Odcinki granicy ochraniane przez poszczególne strażnice liczyły średnio po 8–12 km, jedynie 72 Strażnica w Świnoujściu pełniła służbę na odcinku 14 km (rozbudowana linia brzegowa), a 66 Strażnica w Myśliborzu – na 16 km62. Niektóre strażnice wystawiały ze swych składów dodatkowe placówki w sile kilku–kilkunastu żołnierzy. Wspomniana 66 Strażnica utworzyła placówkę w Dobieszczynie, której zadaniem, poza wzmocnieniem ochrony nadmiernie wydłużonego odcinka, była kontrola transportów radzieckich na szosie Tanowo–Eggesin (przemieszczających się między enklawą policką a strefą okupacyjną). Analogiczne posterunki wystawiła 72 Strażnica na drogach Świnoujście–Ahlbeck i Świnoujście–Garz. Tamtędy również odbywał się wzmożony ruch miedzy bazą radziecką w Świnoujściu63 a okupowanymi Niemcami. Drogi te nie były wówczas dostępne dla cywilstroną radziecką. Por. R. Techman, Enklawa policka w radzieckiej administracji wojskowej w latach 1945–1946, „Przegląd Zachodniopomorski” 2002, z. 1. 61 ASG, PBWOP, sygn. 180/3, Spraw. mies. nr 1 sztab 3 oddz. WOP z 26.01.1946. 62 Tamże, sygn. 180/2, Dodatek do Rozkazu organizacyjnego nr 1. 63 Do początku lat 60. Armia Radziecka zajmowała znaczną część Świnoujścia, w tym całą dzielnicę nadmorską, plażę, większość portu i szereg obiektów na terenie całego miasta. Ich przekazanie stronie polskiej nastąpiło w kilku turach dopiero po przełomie październikowym: w maju 1957, sierpniu 1958, do kwietnia 1962 oraz w okresie lipiec–wrzesień 1964. Do 1992 r. istniała natomiast w Świnoujściu radziecka baza morska. Por. R. Techman, Armia Radziecka..., s. 238–244. 137 Bartosz Sitarz nego ruchu polskiego. W połowie sierpnia 1946 r. w Trzebieży powołano placówkę 69 Strażnicy w celu kontrolowania radzieckich transportów rzecznych z enklawy polickiej, którymi wywożono Niemców wraz z całym dobytkiem64. Przez pewien czas istniała także placówka 67 Strażnicy w Podgrodziu. Miała ona za zadanie poprawę bezpieczeństwa w rejonie Nowego Warpna, gdzie dochodziło do licznych zatargów z żołnierzami radzieckimi i niemieckimi rybakami65. Powstanie enklawy polickiej znacznie skomplikowało sytuację polityczną na pograniczu. Nie dość, że planowana lokalizacja części strażnic musiała ulec zmianie, to jeszcze pojawiła się granica wewnętrzna z samą enklawą. Była ona początkowo niestrzeżona, ustawiono jedynie szlabany bez stałych posterunków. Dopiero w listopadzie 1945 r. granice enklawy od strony polskiej obsadził 13 pułk KBW. Mimo to na początku następnego roku alarmowano, że granice te nie są w ogóle chronione, a „międzynarodowe elementy kryminalne” mogą swobodnie napływać i popełniać przestępstwa66. Tymi „elementami” byli głównie czerwonoarmiści dokonujący zuchwałych wypadów, których wynikiem były rabunki, morderstwa i gwałty na ludności polskiej. Częściowo funkcję blokowania enklawy spełniała 69 Strażnica w Drogoradzu, położona najgłębiej terytorium polskiego, jednak posiadała ona niewystarczające siły67. Kolejne miesiące 1946 r. przyniosły dalsze zmiany w dyslokacji strażnic (Ryc. 4). W lipcu 1946 r. 66 Strażnicę przeniesiono z Myśliborza Wielkiego do Stolca, 67 z Karszna do Myśliborza Wielkiego, 68 z Trzebieradza do Karszna, 69 z Drogoradza do Trzebieradza, zaś 70 z Warnołęki do Drogoradza. Dzięki temu na lądowym odcinku granicy pojawiła się dodatkowa strażnica, a najdłuż64 Wg doniesień 14 Komendy (ASG, PBWOP, sygn. 194/14, Meld. syt. nr 189 sztab 14 Komendy WOP z 15.08.1946) władze polskie wnioskowały o utworzenie dwóch placówek: w Trzebieży i w Policach. Ta pierwsza niewątpliwie funkcjonowała. W stosunku do Polic brak takich informacji. R. Techman podaje (tenże, Enklawa policka…, s. 68), że na jej utworzenie władze radzieckie ostatecznie się nie zgodziły. Autor niniejszego tekstu nie znalazł jednak nigdzie potwierdzenia tej informacji. 65 Co najmniej do jesieni 1946 r. na Jeziorze Nowowarpieńskim i Zalewie Szczecińskim dochodziło do radziecko-niemieckich napadów na polskie łodzie rybackie, kradzieży taboru pływającego i połowów, a także ataków na żołnierzy WOP, w tym z użyciem broni maszynowej. Por. liczne meldunki sytuacyjne i bojowe 3 Oddz. WOP; W. Łopuch, Nowe Warpno. Neuwarp, Szczecin 2007, s. 216–220; R. Techman, Armia radziecka..., s. 188–189. ASG, PBWOP, sygn. 180/27, Meld. syt. nr 99 sztab 3 Oddz. WOP z 30.04.1946; sygn. 180/29, Meld. bojowy nr 111 sztab 3 Oddz. WOP z 17.05.1946; sygn. 180/30, Spraw. mies. nr 1 sztabu 3 Oddz. WOP z 26.01.1946. 66 Archiwum Państwowe w Szczecinie (dalej: APS), Urząd Wojewódzki Szczeciński (dalej: UWS), sygn. 942, Pismo UP na obwód welecki do UP na Okręg PZ z 7.01.1946. 67 ASG, PBWOP, sygn. 194/3, Pismo 14 Komendy WOP z 15.11.1945; Pismo 3 Oddz. WOP do Komendy 14 Odcinka. 138 Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... szy dotychczas odcinek podlegający ochronie został znacznie skrócony. Na wybrzeżu Zalewu Szczecińskiego zamiast dwóch strażnic pozostała tylko jedna. Ogólna liczba strażnic pozostała bez zmian. Wraz z likwidacją enklawy polickiej w sierpniu 70 Strażnicę przesunięto z Drogoradza do Jasienicy, a pod koniec września – do Polic. Zdecydowano się więc na pozostawienie jednej strażnicy działającej na głębszym zapleczu granicy. W międzyczasie, 12 września, siedzibę 14 Komendy przeniesiono z Nowego Warpna do Trzebieży. W tym miesiącu dokonano także przesunięć na innych odcinkach granicy. Na obszarze działania 12 Komendy 59 Strażnicę przesunięto z Ognicy do Widuchowej, a 60 z Marwic do Gryfina. To ostatnie miasto, jedno z największych w strefie nadgranicznej, dotychczas pozbawione było jednostki WOP, co uniemożliwiało zarówno należytą ochronę granicy, jak i współpracę z miejscową ludnością68. Uzupełnieniem struktury WOP na najniższym szczeblu były Przejściowe Punkty Kontrolne (PPK) – na przełomie lat 1945–1946 funkcjonowały one w następujących miejscowościach (w nawiasach podano numerację obowiązująca od pierwszych miesięcy 1947 roku): • PPK nr 8 Kostrzyn – kolejowy, • PPK nr 9 Kostrzyn – drogowy, • PPK nr 10 Szczecin–Golęcin (ul. Strzałowska69) – morski, • PPK nr 11 Kołbaskowo – drogowy70, oraz nieetatowe PPK: • Szczecin–Gumieńce (nr 12, potem 9) – kolejowy71, • Nowe Linki (ob. Lubieszyn72, nr 8) – drogowy73. 68 Tamże, sygn. 180/30, Spraw. mies. nr 7 sztab 3 Oddz. WOP z 1.08.1946; Spraw. mies. nr 8 sztab 3 Oddz. WOP z 1.09.1946; Spraw. mies. nr 9 sztab 3 Oddz. WOP z 1.10.1946; Spraw. mies. 3 Oddz. WOP za m. 10.1946. 69 Ponieważ port szczeciński do 17 września 1947 r. zajęty był przez władze radzieckie, do tego czasu władze polskie dysponowały jedynie nabrzeżami nadodrzańskich zakładów przemysłowych, które w przedwojennym Szczecinie do portu formalnie nie należały. Jednym z takich nabrzeży było właśnie to w Golęcinie, gdzie znajdował się także punkt etapowy PUR nr 4. 70 Do 21 września 1946 r. funkcjonował pod nazwą Szczecin. Przejście to znajdowało się na szosie Szczecin–Gartz, nie zaś na autostradzie Szczecin–Berlin, która została 15 września 1946 r. przegrodzona w celu uniemożliwienia jej przekraczania (ASG, PBWOP, sygn. 180/30, Spraw. mies. nr 9 sztab 3 Oddz. WOP z 1.10.1946, s. 14). 71 Powołany 21 września 1946 r. rozkazem NDWP (M. Stefaniak, dz. cyt.., s. 90). Ponieważ kontrole graniczne przeprowadzano na tej stacji, wyłączyło to z ruchu osobowego stacje Kołbaskowo i Warzymice na linii Szczecin–Berlin oraz Stobno Szczecińskie na linii Szczecin–Pasewalk. 72 Wieś Nowe Linki w wyniku korekty granicznej w 1949 r. znalazła się ponownie na terytorium Niemiec. Encyklopedia Szczecina, red. T. Białecki, Supl. I, Szczecin 2003, s. 144, hasło: Lubieszyn. 73 Powołany w lutym 1946 r. ASG, PBWOP, sygn. 180/34, Pismo 3 Oddz. WOP do d-cy Grupy Manewrowej. 139 Bartosz Sitarz PPK w porcie szczecińskim jako jedyny miał I kategorię, pozostałe należały do kategorii III74. Modyfikacje struktur i nazewnictwa jednostek WOP w latach 1946–1948 Stworzona naprędce struktura WOP nie była pozbawiona wad – w trakcie pełnienia służby wiele rozwiązań okazało się błędnych. Do najważniejszych należała wspomniana już dwutorowość w dowodzeniu. Ponadto stany etatowe poszczególnych oddziałów, komend i strażnic ustalono szablonowo, nie były więc zróżnicowane, a co za tym idzie – dostosowane do lokalnych potrzeb służby. Także dyslokacja wielu oddziałów i pododdziałów wymagała rewizji. Zmieniały się również ogólne koncepcje struktury i charakteru formacji, stąd w latach 1946–1948 przeprowadzono szereg reorganizacji, a ich zakończeniem było wyjęcie WOP spod kompetencji MON75. 21 września 1946 r. na mocy rozkazu NDWP nr 0153/Org. zlikwidowano działające przy okręgach wojskowych wydziały WOP. Jednocześnie zwiększono stan etatowy Departamentu WOP i jego zakres odpowiedzialności – uzyskał on uprawnienia dowództwa całej formacji. Odtąd WOP stały się formacją scentralizowaną. Rozwiązano samodzielne kompanie łączności działające przy oddziałach WOP, a w ich miejsce przy Departamencie WOP powołano węzeł łączności oraz kompanie wchodzące w skład poszczególnych oddziałów. Zmieniła się także struktura oraz liczebność oddziałów. Ich stany etatowe obniżono, ale też zróżnicowano, dostosowując do lokalnych potrzeb. Powstał również nowy, 12 Oddział dyslokowany w Gdańsku, który przejął aż trzy komendy odcinków z 4 Oddziału. W związku z tym znacznie skróconemu 4 Oddziałowi przekazano (od 10 października) 15 Komendę odcinka z 3 Oddziału. Tym samym 4 Oddział przejął (choć na krótko) ochronę całego wybrzeża Bałtyku, łącznie z wyspą Wolin i rejonem Świnoujścia (bez Zalewu Szczecińskiego). Poszczególne oddziały otrzymały także nazwy: 3 Oddział – „Szczeciński”, a 4 Oddział – „Bałtycki”. 3 Oddziałowi po przekształceniach podlegały 4 komendy odcinków i 20 strażnic, zaś stan osobowy wynosił 1597 żołnierzy i 14 cywilów. Zmniejszono stan osobowy strażnic z 56 do 47 żołnierzy. Z ogółu przejściowych punktów kontrolnych wyodrębniono te specjalizujące się w służbie morskiej (nazewniczo jako Morskie 74 ASG, PBWOP, sygn. 180/2, Pismo DOW Pomorze do komendantów odcinków z 30.11.1945; sygn. 180/32, Wykaz dyslokacyjny 3 Oddz. WOP [b.d.]. 75 J. R. Prochwicz, dz. cyt., s. 128, 130, 141–142. 140 Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... PPK – MPPK) – w tym Szczecin-Port – podwyższając im etaty do 66 wojskowych i 4 cywilów (najliczniejsze ze wszystkich PPK). Oznaczenia kategorii PPK na granicy lądowej zmieniono na literowe: A, B i C. Punkt w Kostrzynie podniesiono do kat. A (53 wojskowych i 3 cywilów), pozostałe zostawiono w najniższej kategorii C (18 wojskowych i 1 cywil)76. Kolejne zmiany miały miejsce już w marcu 1947 r., a sankcjonował je rozkaz NDWP nr 077/Org. z 3 marca. 15 Komenda powróciła pod zwierzchność 3 Szczecińskiego Oddziału WOP, natomiast pierwsze od południa jednostki tego oddziału – 51 Strażnicę w Kostrzynie oraz oba PPK w tym mieście – podporządkowano 10 Komendzie w Górzycy (2 Poznański Oddział WOP). Dzięki temu obszar operacyjny 3 Oddziału znalazł się całkowicie w granicach jednego województwa – szczecińskiego. 75 Strażnicę przesunięto z Wolina do Międzyzdrojów, przez co miasto to jako jedyne stało się siedzibą zarówno komendy odcinka, jak i strażnicy. Ponownie zmieniono też stany etatowe jednostek. 3 Szczeciński Oddział WOP miał odtąd liczyć 1563 wojskowych i 13 cywilów. Po raz pierwszy zróżnicowane zostały strażnice – podzielono je na 4 kategorie zależnie od skali zagrożenia i warunków geograficznych77. W tym samym czasie zorganizowano nowe PPK – drogowo-kolejowy w Świnoujściu (nr 20) oraz rzeczny w Gryfinie dla kontroli żeglugi na granicznym odcinku Odry (nr 33) – oba należały do nowowprowadzonej kategorii D (13 wojskowych i 1 cywil). Z kategorii C na D zdegradowano również PPK w Kołbaskowie i Nowych Linkach. W kwietniu tego 1947 r. rozformowano we wszystkich oddziałach grupy manewrowe, spełniające dotychczas funkcję odwodów używanych do wzmacniania poszczególnych odcinków w przypadku ich większego zagrożenia albo do szybkiego interweniowania na poważniejsze zajścia graniczne. Ruch ten wpłynął negatywnie na możliwości efektywnego reagowania na powstające zagrożenia78. Latem 1947 r. dokonano przesunięć w rejonie Zalewu Szczecińskiego, a ich celem miała być poprawa ochrony granicy wodnej. 69 Strażnicę przeniesiono do Podgrodzia (początkowo tylko jej placówkę, całą strażnicę zaś od końca października), zaś 74 Strażnicę do Paprotna. W ten sposób obie znalazły się znacznie bliżej granicy przecinającej Zalew, po przeciwległych jego stronach, a co za tym idzie – bliżej właściwego rejonu działania. Zgodnie z rozkazem straż76 ASG, PBWOP, sygn. 180/34, Pismo 3 Oddz. WOP do Grupy Manewrowej, komend odcinków i in. z 4.10.1946; H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza …, s. 124–127; J. Ławski, dz. cyt., s. 189–195, J. R. Prochwicz, dz. cyt., s. 148–152. 77 Przewidziano dla nich następujące stany osobowe: I kategoria – 55 wojskowych, II – 43, III – 31, IV – 25. 78 ASG, DWOP, sygn. 218/8, Rozkaz organizacyjny nr 013; H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza…, s. 128–129; J. Ławski, cyt., s. 199–202; J. R. Prochwicz, dz. cyt., s. 159–162. 141 Bartosz Sitarz nice te miały ściśle ze sobą współpracować, wyposażono je w radiostacje dla lepszej łączności, zaś w Podgrodziu miała być zbudowana wieża obserwacyjna. W tym samym czasie dokonano także przesunięcia 66 Strażnicy w Stolcu z 14 do 13 Komendy oraz przeniesiono 70 Strażnicę z Polic do Dobieszczyna. Zrezygnowano zatem z działania na zapleczu granicy, wzmacniając zarazem jej ochronę w newralgicznym punkcie (szosa Tanowo–Ueckermünde, gdzie i tak już wcześniej funkcjonowała placówka WOP)79. Na początku sierpnia 1947 r. zmiany dotknęły także PPK80. Te na granicy lądowej przemianowano na graniczne placówki kontrolne (GPK), zaś w portach – na morskie graniczne placówki kontrolne (MGPK). Zmieniono ponadto po raz kolejny ich numerację: • GPK nr 11 – Gryfino – rzeczny (kat. D), • GPK nr 12 – Kołbaskowo – drogowy (kat. D), • GPK nr 13 – Szczecin-Gumieńce – kolejowy (kat. B), • MGPK nr 14 – Szczecin-Port • GPK nr 15 – Nowe Linki – drogowy (kat. D), • MGPK nr 16 – Trzebież, • MGPK nr 17 – Świnoujście81. W porównaniu do stanu dotychczasowego placówka kontrolna w Szczecinie‑Gumieńcach awansowała do wyższej kategorii, pozostałe zaś nie zmieniły się. Nowopowstała MGPK w Trzebieży zajmowała się kontrolą statków płynących z okupowanych Niemiec przez Zalew Szczeciński do Szczecina i w górę Odry. W grudniu 1947 r., w związku z rosnącym ruchem portowym, przeniesiono GPK Świnoujście na etat MGPK. Wciąż jednak zajmowała się ona także kontrolą ruchu lądowego (zarówno samochodowego, jak i kolejowego)82. ASG, PBWOP, sygn. 181/2, Rozkaz sztabu Dep. WOP z 4.07.1947. Tamże, sygn. 181/31, Meld. sytuacyjne PPK Gryfino; sygn. 181/41, Meld. sytuacyjne PPK Gumieńce; sygn. 181/52, Meld. sytuacyjne PPK Świnoujście; J. R. Prochwicz, dz. cyt., s. 165–166. W niektórych publikacjach jako datę przemianowania PPK na GPK błędnie podano 20 marca 1947 r. – np. H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza…, s. 131; tenże, Zarys historii…, s. 65–66; M. Stefaniak, dz. cyt., 65–66. 81 ASG, DWOP, sygn. 219/9, Rozkaz organizacyjny nr 055/Org. z 20.03.1948; PBWOP, sygn. 182/6, Pismo 3 Oddz. WOP do szefa Dep. WOP z 12.01.1948 – Zał. 5. Graniczne Punkty Kontrolne; Rozkaz organizacyjny z 9.04.1948; Protokół z 14.10.1948 ws. opracowania etatów dla MGPK. Zgodnie z cytowanymi dokumentami, MGPK nr 14 miał liczyć aż 475 wojskowych i 7 cywilów (było to już po przejęciu całości portu z rąk radzieckich, z wyjątkiem strefy wolnocłowej; był podzielony na 5 rejonów służbowych i posiadał 15 punktów obserwacyjnych), zaś nr 17 – 114 wojskowych i 5 cywilów (2 rejony służbowe). GPK miały liczyć natomiast odpowiednio: kat. B – 49 osób, kat. D – 16 osób. 82 ASG, PBWOP, sygn. 181/52, Meld. syt. nr 356 MGPK Świnoujście z 11.12.1947. 79 80 142 Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... Jak już wspomniano, poza lądowym odcinkiem granicy, 3 Szczeciński Oddział WOP miał także ochraniać granicę wodną na Jeziorze Nowowarpieńskim, Zalewie Szczecińskim i częściowo Zatoce Pomorskiej. Długo jednak nie posiadał profesjonalnych jednostek, zwłaszcza takich, które byłyby zdolne do działania na dużym akwenie przy większej fali. Cały użytkowany tabor stanowiły zaadaptowane jednostki rybackie, pozyskane od przedsiębiorstw rybackich, Morskiego Urzędu Rybackiego czy kapitanatów portów. Były to głównie łodzie wiosłowe i motorowe oraz co najmniej jeden statek – „Władysław IV”83. Była to liczba zdecydowanie niewystarczająca. Najczęściej strzeżenie granicy wodnej opierało się jedynie na jej obserwacji z lądu. W październiku 1947 r. stwierdzano, że jednostki WOP nie posiadają odpowiedniej liczby środków pływających i nie są w stanie należycie strzec granicy na Zalewie, co wykorzystują elementy przestępcze84. W 1948 r. powołano flotyllę ścigaczy (4 jednostki) z miejscem postoju w Trzebieży. Przez dłuższy czas pozostawała ona jednak flotyllą jedynie z nazwy, gdyż nie posiadała żadnych profesjonalnych jednostek. Dopiero w ciągu kolejnego roku na wyposażeniu 8 Brygady OP pojawiły się pierwsze większe jednostki. Dodatkowym problemem WOP w służbie nawodnej był niedobór odpowiednio wyszkolonej kadry oraz braki materiałów pędnych85. Wysuwano również problem braku ochrony wschodniego wybrzeża Zalewu Szczecińskiego między Stepnicą a Recławiem (w przeciwieństwie do obsadzonych brzegów południowego i północnego). Jeszcze w 1946 r. pojawił się ciekawy projekt wystawienia dwóch placówek podległych odpowiednio 69 i 71 Strażnicy na barkach zakotwiczonych na stałe na Zalewie. W ten sposób akwen ów zostałby zamknięty, a 15 Komenda zwolniona z jego ochraniania. Projekt ten nie został jednak zrealizowany86. Największą reformę struktury i nazewnictwa WOP przeprowadzono 20 marca 1948 r. rozkazem nr 055/Org. (Ryc. 5). Na szczeblu centralnym Departament WOP przemianowano na Główny Inspektorat Ochrony Pogranicza, oddziały WOP na brygady ochrony pogranicza (Bryg. OP), zaś komendy odcinków na samodzielne bataliony ochrony pogranicza (SBOP), w obydwu przypadkach zmieniając numerację jednostek. Warto zauważyć, że z nazw zniknął rzeczownik „wojsko”, choć zarazem nomenklatura związków taktycznych do wojskowej się zbliżyła (brygady, bataliony). Od tego momentu 3 Szczeciński Oddział WOP 83 Np. ASG, PBWOP, sygn. 180/28, Meld. syt. nr 156 sztab 3 oddz. WOP z 13.07.1946; Meld. syt. nr 171 sztab 3 Oddz. WOP z 1.08.1946. 84 APS, UWS, sygn. 1369, Relacja o złym stanie strzeżenia granicy RP na zatoce szczecińskiej z 15.10.1947. 85 H. Kula, dz. cyt., s. 216; J. R. Prochwicz, ddz. cyt., s. 175–176. 86 ASG, PBWOP, sygn. 180/34, Pismo 3 Oddz. WOP do Szefa Dep. WOP z 2.10.1946. 143 Bartosz Sitarz nosił nazwę 8 Brygady OP, a 4 Bałtycki Oddział WOP – 12 Brygady OP. W skład 8 Brygady wchodziły następujące samodzielne bataliony: • 38 SBOP – Mieszkowice – dawna 11 Komenda, • 40 SBOP – Chojna – dawna 12 Komenda, • 42 SBOP – Szczecin – dawna 13 Komenda, • 44 SBOP – Trzebież – dawna 14 Komenda, • 46 SBOP – Międzyzdroje – dawna 15 Komenda. Po raz kolejny zmieniono też stany etatowe – w 8 Brygadzie OP zwiększono je do 1886 żołnierzy i 12 cywilów87. Każdy SBOP, poza podległymi sobie strażnicami, dysponował także kompanią odwodową, w skład której wchodziło 33 fizylierów, 27 strzelców oraz obsługa rkm i ckm. Dotychczasowa struktura i nazewnictwo strażnic pozostały bez zmian. Strażnice I kategorii dysponowały dwiema drużynami strzeleckimi (po 11 żołnierzy), drużyną fizylierów (12 żołnierzy) oraz drużyną alarmową (12 żołnierzy). Strażnice niższych kategorii (II i III) miały nieco niższe stany osobowe (np. w strażnicach III kategorii były tylko dwie drużyny: strzelecka i fizylierów). Ponadto strażnice nadodrzańskie miały otrzymać po dwie łodzie motorowe bezpokładowe, a strażnice nad morzem i Zalewem Szczecińskim – po dwie łodzie motorowe pokładowe z załogą 6 ludzi i 1 ckm88. W lipcu 1948 r. na terenie portu szczecińskiego rozwiązano wszystkie strażnice specjalne funkcjonujące dotychczas poza MGPK – zlikwidowało to podwójną odpowiedzialność za ochronę portu89. Zakończenie Struktura terenowa WOP przeszła w latach 1945–1948 najtrudniejszy okres kształtowania się, związany z rozpoznaniem terenu, wyborem najdogodniejszych lokalizacji i przygotowaniem kwater, a także uchwaleniem przepisów prawnych, ustaleniem metod służby oraz stabilizacją osadnictwa na pograniczu. Udało się wyeliminować podstawowe błędy, które popełniono przy dość pospiesznym tworzeniu formacji, zracjonalizowano stany etatowe i wewnętrzne podziały. 87 ASG, DWOP, sygn. 219/9, Rozkaz organizacyjny nr 055.Org. z 20.03.1948; sygn. 219/13, Pismo szefa oddz. org. Sztabu Generalnego WP z 31.07.1948; sygn. 219/81, Wykaz dyslokacyjny jednostek Ochrony Pogranicza z 5.05.1948; H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza…, s. 131–132; J. Ławski, dz. cyt., s. 206–207; J. R. Prochwicz, dz. cyt., s. 170–171. 88 ASG, PBWOP, sygn. 182/6, Pismo 3 Oddz. WOP do szefa Dep. WOP z 12.01.1948 – Zał. 3. Projekt etatu SBOP, Zał. 4. Projekt etatu strażnicy WOP; J. Ławski, dz. cyt., s. 206–207. 89 Tamże, Protokół z 14.10.1948 ws. opracowania etatów dla MGPK; J. R. Prochwicz, dz. cyt., s. 176. 144 Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... Zakończeniem kilkuletniego procesu kształtowania się struktury WOP oraz precyzowania stojących przed formacją zadań było jej przesunięcie z Ministerstwa Obrony Narodowej do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z dniem 1 stycznia 1949 r., co nastąpiło na mocy rozkazu MON nr 205/Org. wydanego 4 grudnia 1948 roku. Na poziomie województw i powiatów ochrona granicy została podporządkowana Urzędom Bezpieczeństwa Publicznego odpowiedniego szczebla, spod zwierzchności WOP wyłączono oficerów zwiadu, stworzono też wspólny Zarząd Informacji KBW i WOP, łącząc tym samym działania operacyjne tych formacji. Większy nacisk położono odtąd na pracę operacyjną i ideologiczną. Było to sformalizowaniem procesu, który rozpoczął się już w 1947 r. – czyli stopniowego podporządkowywania służby granicznej MBP – i doprowadziło do pełnej integracji sił bezpieczeństwa90. Jednolite kierownictwo ułatwiało podejmowanie skuteczniejszych działań, a rozbudowana struktura WOP na pograniczu i obowiązujące tam przepisy prawne dawały szeroki wachlarz sposobów kontroli ludności, a także i metod represji. WOP stały się elementem rozbudowanego aparatu bezpieczeństwa, reprezentującego interesy władzy, często niezgodne z rzeczywistymi interesami i potrzebami społeczeństwa. Ówczesna polityka państwa zmierzała zaś do całkowitej izolacji obywateli od świata zewnętrznego i niedopuszczenia do wtargnięcia do kraju osób z perspektywy władzy niepożądanych. Owocem tego było zwiększenie liczby strażnic (zwłaszcza na granicy lądowej oraz objęcie ochroną wschodniego wybrzeża Zalewu Szczecińskiego), likwidacja niemal wszystkich GPK oraz organizacja ochrony granicy wodnej opartej na większej liczbie jednostek pływających i powołaniu nowych jednostek (takich jak Rzeczny Dywizjon Okrętów Pogranicza). Był to już jednak całkiem nowy okres w dziejach tej formacji. Wykaz użytych skrótów: APS – Archiwum Państwowe w Szczecinie ASG – Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie Dep. WOP – Departament Wojsk Ochrony Pogranicza DP – Dywizja Piechoty DWOP – Dowództwo Wojsk Ochrony Pogranicza GIOP – Główny Inspektorat Ochrony Pogranicza GPK – Graniczny Punkt Kontrolny KBW – Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego KG – Komenda Główna 90 H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza…, s. 133; J. R. Prochwicz, dz. cyt., s. 169, 183; M. Stefaniak, dz. cyt., s. 66, 182. 145 Bartosz Sitarz KW – Komenda Wojewódzka MAP – Ministerstwo Administracji Publicznej MBP – Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego MGPK – Morski Graniczny Punkt Kontrolny MMO – Morska Milicja Obywatelska MON – Ministerstwo Obrony Narodowej MZO – Ministerstwo Ziem Odzyskanych NDWP – Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego NKWD – Narodnyj Komissariat Wnutriennich Dieł (Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych) OP – Ochrona Pogranicza OW – Okręg Wojskowy PBWOP – Pomorska Brygada Ochrony Pogranicza POW – Pomorski Okręg Wojskowy pp – pułk piechoty PPK – Przejściowy Punkt Kontrolny PUR – Państwowy Urząd Repatriacyjny PZ – Pomorze Zachodnie SBOP – Samodzielny Batalion Ochrony Pogranicza UP – Urząd Pełnomocnika UWS – Urząd Wojewódzki Szczeciński WOP – Wojska Ochrony Pogranicza WP – Wojsko Polskie Bibliografia: Źródła archiwalne Archiwum Państwowe w Szczecinie Urząd Wojewódzki Szczeciński Archiwum Straży Granicznej w Szczecinie Dowództwo Wojsk Ochrony Pogranicza Pomorska Brygada Wojsk Ochrony Pogranicza Źródła publikowane T. Białecki, Z. Chmielewski, K. Kozłowski, Szczecin w dokumentach 1945, Szczecin 1980. Relacje, wspomnienia P. Zaremba, Wspomnienia prezydenta Szczecina 1945–1950, Poznań 1977. Literatura T. Białecki, Pierwsze lata polskiego Szczecina, w: Dzieje Szczecina, red. G. Labuda, t. IV: 1945–1990, red. T. Białecki, Z. Silski, Szczecin 1998. M. Cupryjak Ochrona zachodniej granicy państwa polskiego na Pomorzu Zachodnim po 1945 roku, „Przegląd Zachodniopomorski” 1992, z. 3. 146 Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... W. Dobrzycki, Granica zachodnia w polityce polskiej 1944–1947, Warszawa 1974. H. Dominiczak, Wojska Ochrony Pogranicza w latach 1945–1948, Warszawa 1971. H. Dominiczak, Zarys historii Wojsk Ochrony Pogranicza 1945–1985, Warszawa 1985. W. Grobelski, Historia i tradycje polskich formacji granicznych, Koszalin 2007. H. Kula, Granica morska PRL 1945–1950, Warszawa 1979. J. Ławski, Ochrona granic Polski Ludowej 1945–1948, Warszawa 1974. J. Ławski, C. Żmuda, Wojska Ochrony Pogranicza w latach 1945 –46, „Wojskowy Przegląd Historyczny” 1966, z. 4. W. Łopuch, Nowe Warpno. Neuwarp, Szczecin 2007. J. Macholak, Polityczna integracja Szczecina z Polską po 1945 roku, w: J. Macholak, Z powojennych dziejów Pomorza Zachodniego. Wybrane problemy, Szczecin 2009. S. Mańkowski Zarys historii ochrony granicy morskiej w Polsce, Warszawa 1967. S. Maruszczak, Tworzenie się władzy polskiej w Szczecinie w latach 1945–1947, Szczecin 1972. J.R. Prochwicz, Wojska Ochrony Pogranicza 1945–1965. Wybrane problemy, Piotrków Trybunalski 2011. K. Skubiszewski, Zachodnia granica Polski w świetle traktatów, Poznań 1975. M. Stefaniak, Działalność aparatu represji na zachodnim pograniczu Polski w latach 1945–1950, Szczecin 2008. E. Szczygieł-Lembicz, Jednostka wojskowa w Chojnie na tle powstania i organizacji Pomorskiej Brygady WOP w latach 1945–1960, „Rocznik Chojeński”, t. II, 2010. E. Szczygieł-Lembicz, Jednostka wojskowa w Chojnie na tle przeobrażeń w strukturze organizacyjnej Pomorskiej Brygady WOP w latach 1960–1980, „Rocznik Chojeński”, t. III, 2011. R. Techman, Armia radziecka w gospodarce morskiej Pomorza Zachodniego w latach 1945–1956, Poznań 2003. R. Techman, Enklawa policka w radzieckiej administracji wojskowej w latach 1945–1946, „Przegląd Zachodniopomorski” 2002, z. 1. P. Zaremba, Walka o polski Szczecin, Wrocław 1986. Evolution der Struktur und Verteilung der Grenzschutztruppen auf dem Landabschnitt der Staatsgrenze in der Wojewodschaft Stettin. Teil I: 1945 – 1948 Der Artikel ist der Evolution der territorialen Struktur der Einheiten gewidmet, die nacheinander den Landabschnitt der Westgrenze in der Wojewodschaft Stettin in den Jahren 1945 bis 1948 schützten: die Polnische Armee, das Korps für Öffentliche Sicherheit sowie, insbesondere die Grenzschutztruppen. Die damals häufigen Änderungen bei der Aufstellung, der Struktur und der Namensgebung der jeweiligen Einheiten resultieren aus der sich erst heraus 147 Bartosz Sitarz kristallisierenden allgemeinen Konzeption für die Funktionsweise der Grenzformation in der neuen politischen und gesellschaftlichen Lage im Land, der geopolitischen Beziehungen, sowie aus der Unkenntnis des Geländes, fehlendem Personal und fehlender Ausstattung sowie sich verändernder Bedürfnisse des Grenzschutzes selbst. Der Abschluss der ersten Phase der Ausbildung der territorialen Struktur der Grenzschutztruppen war, dass die Formation in die Zuständigkeit des Ministeriums für Öffentliche Sicherheit verschoben wurde, und damit sich teilweise die Prioritäten im Dienst der Formation änderten, und die maximale Isolation der Bevölkerung des Landes von Außenkontakten angestrebt wurde. Ryc. 1. Dyslokacja oddziałów WP na granicy zachodniej w czerwcu 1945 r. DP – dywizja piechoty, pp – pułk piechoty (na podst.: J. Ławski, dz. cyt., s. 71). 148 Ryc. 2. Rozmieszczenie oddziałów WP na granicy zachodniej w 2 poł. października 1945 r. btl – batalion, sz – szwadron, puł – pułk ułanów (na podst.: J. Ławski, dz. cyt., s. 71). Ewolucja struktury i rozmieszczenia jednostek... Ryc. 3. Rozmieszczenie 3 Oddziału WOP i podległych mu komend odcinków oraz oddziałów i komend sąsiednich pod koniec 1945 r. (na podst.: J. Ławski, dz. cyt., s. 109). Ryc. 4. Dyslokacja komend odcinków, strażnic oraz PPK 3 Szczecińskiego Oddziału WOP we wrześniu 1946 r. (oprac. własne). 149 Bartosz Sitarz Ryc. 5. Dyslokacja samodzielnych batalionów OP, strażnic oraz GPK 8 Brygady OP w kwietniu 1948 r. (oprac. własne). 150 Urszula Kozłowska* Szczecin Zespoły Opieki Zdrowotnej – nowy model w organizacji ochrony zdrowia na przykładzie powiatu chojeńskiego (1973 rok) Wstęp Budowanie nowego ładu w powojennej rzeczywistości wymagało przeprowadzania różnorodnych regulacji w różnych wymiarach życia społecznego, w tym w ochronie zdrowia. Poszukiwano takich rozwiązań, które uczyniłyby służbę zdrowia powszechną, dostępną ogółowi obywateli. Opracowana w 1948 r. ustawa O zakładach społecznych służby zdrowia i planowej gospodarce w służbie zdrowia dała początek temu procesowi1. Zbigniew Jastrzębowski podkreśla, że ustawa z 28 października 1948 r. miała trojakie znaczenie. Pozwalała na właściwe uporządkowanie kwestii finansowych i kadrowych służby zdrowia. Ponadto założono, że wprowadzenie jej w życie wpłynie w zasadniczy sposób na jakość lecznictwa, czego wyrazem było odpowiednie zorganizowanie specjalistycznych zakładów leczniczych oraz adekwatne rozmieszczenie kadry lekarskiej. Podkreślono również wagę działalności społecznych zakładów służby * Urszula Kozłowska – dr hab., adiunkt, pracownik Instytutu Socjologii Uniwersytetu Szczecińskiego w Zakładzie Socjologii Zdrowia i Zachowań Prozdrowotnych. Jej zainteresowania badawcze obejmują historię medycyny, socjologię medycyny, historię, socjologię zdrowia i choroby. Zajmuje się również socjologią starości. 1 Ustawa z dnia 28 października 1948 r. O zakładach społecznych służby zdrowia i planowej gospodarce w służbie zdrowia, Dz.U. 1948 nr 55 poz. 434, zob. także Z. Jastrzębowski, Spory o model lecznictwa. Opieka zdrowotna w koncepcjach polskiej polityki społecznej w XIX i XX wieku (do 1948 roku), Łódź 1994, s. 267–268. 151 Urszula Kozłowska zdrowia, nie ograniczających się tylko do spraw leczenia, ale obejmujących także profilaktykę. Zaakcentowano wzajemne uzupełnianie się placówek lecznictwa otwartego i zamkniętego. Ustawa stanowiła również podstawę budowania powszechnej służby zdrowia „w ramach planów społeczno-ekonomicznego rozwoju kraju”2. Można uznać, że ustawa O zakładach społecznych służby zdrowia i planowej gospodarce w służbie zdrowia stanowiła nowe otwarcie w organizacji służby zdrowia, wyrażała cechy socjalistycznego systemu ochrony zdrowia. Należy jednak zaznaczyć, że jedno z głównych założeń ustawy dotyczące powszechnego charakteru i dostępności ochrony zdrowia zostało zrealizowane dopiero w latach 70. XX w., kiedy blisko 99% ludności uzyskało uprawnienia do bezpłatnych świadczeń z tego zakresu. Jak zaznacza W. Cezary Włodarczyk, bezpłatność świadczeń miała cechować socjalistyczną służbę zdrowia, zaś uprawnienia do korzystania z nich miały być nie tylko jej atrybutem, ale przede wszystkim „prawem obywatela socjalistycznego państwa”3. Rozszerzenie zakresu świadczeniobiorców spowodowało, że społeczne zakłady służby zdrowia zostały zobowiązane do udzielania świadczeń „dla pokaźnej rzeszy właścicieli prywatnych gospodarstw rolnych”4. Sytuacja ta spowodowała dalsze zmiany w systemie organizacji ochrony zdrowia. Celem artykułu jest zaprezentowanie nowego modelu ochrony zdrowia, opartego na zakładzie opieki zdrowotnej (ZOZ). Rok 1973 był pierwszym okresem ich funkcjonowania. Realizacja tego projektu, w pierwszym roku jego wprowadzenia, zostanie pokazana na przykładzie powiatu chojeńskiego. Czas ten był ważny z kilku powodów dla organizacji ochrony zdrowia na przedstawianym terenie. Przede wszystkim należało zbudować nową strukturę z uwzględnieniem lokalnych warunków, mając na uwadze między innymi sytuację zdrowotną analizowanego obszaru czy zagadnienia z zakresu organizacji ochrony zdrowia (personel medyczny, sprzęt diagnostyczno-medyczny), mających zasadniczy wpływ na jakość funkcjonowania placówek służby zdrowia. Ponadto pozwolił na określenie słabych i mocnych stron opieki zdrowotnej powiatu chojeńskiego. Z. Jastrzębowski, Spory o model lecznictwa…, s. 247–248. W.C. Włodarczyk, Reforma opieki zdrowotnej w Polsce. Studium polityki zdrowotnej, Kraków 1998, s. 51. 4 Tamże, s. 52–53. 2 3 152 Zespoły Opieki Zdrowotnej... Zakład opieki zdrowotnej – nowy model w organizacji ochrony zdrowia W oparciu o rozporządzenie ministra zdrowia i opieki społecznej z dnia 20 lutego 1973 r. W sprawie organizacji zespołów opieki zdrowotnej, wprowadzono nowy model w jej organizacji, którego ważnym elementem były zespoły opieki zdrowotnej. Nowopowstała struktura realizowała opiekę zdrowotną na obszarze poszczególnych powiatów, zespoły wojewódzkich przychodni, wojewódzkie zespoły specjalistyczne i szpitale wojewódzkie na obszarze poszczególnych województw, właściwe jednostki organizacyjne akademii medycznych i instytutów naukowo – badawczych na obszarze obejmującym więcej niż jedno województwo. W zależności od potrzeby, minister zdrowia i opieki społecznej mógł powołać inne ZOZ-y (górniczy, portowy, dla szkół wyższych), zapewniające opiekę zdrowotną różnym kategoriom ludności. Ponadto w jej sprawowaniu brały także udział inne placówki służby zdrowia, co regulowały odpowiednie przepisy. Opieka tego typu była sprawowana przez: powiatowe, portowe, wojewódzkie stacje sanitarno-epidemiologiczne, zakłady dla przewlekle chorych, wojewódzkie stacje krwiodawstwa, wojewódzkie stacje pogotowia ratunkowego, zakłady typu sanatoryjnego i zakłady lecznictwa uzdrowiskowego (§ 2)5. Natomiast podstawowym zadaniem ZOZ było zapewnienie ludności wszechstronnych świadczeń z zakresu opieki zdrowotnej w wymiarze podstawowym oraz specjalistycznym6. Powstały, nowy system organizacyjny ochrony zdrowia umożliwiał realizację uprawnień określonych w ustawie o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym. Ponadto zakładał, że tego typu rozwiązanie pozwoli na zmniejszenie różnic w dostępie i poziomie opieki zdrowotnej realizowanej nad ludnością wiejską w stosunku do tej zamieszkałej w miastach. Jak słusznie podkreśla Stefania Śliwińska, od nowej struktury organizacyjnej społecznych placówek służby zdrowia oczekiwano, że w zasadniczy sposób wpłynie na poprawę opieki zdrowotnej nad mieszkańcami miast i wsi. Zazwyczaj pierwsze spotkanie lekarza z pacjentem następowało w podstawowych placówkach ochrony zdrowia, do których zalicza się gminne, rejonowe ośrodki zdrowia oraz przychodnie rejonoRozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 20 lutego 1973 r. W sprawie organizacji zespołów opieki zdrowotnej, Dz.U. 1973 nr 7 poz. 52. Akt ten został uchylony z dniem 30 czerwca 1975 r., od kiedy zaczęło obowiązywać rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 30 czerwca 1975 r. W sprawie organizacji i zadań zakładów opieki zdrowotnej, Dz.U. 1975 nr 25 poz. 134 6 Rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 20 lutego 1973 r. W sprawie organizacji zespołów opieki zdrowotnej…, § 6, 5 153 Urszula Kozłowska we. Dopełnieniem podstawowej opieki zdrowotnej była jej specjalistyczna forma. Głównym celem organizacji ZOZ było stworzenie ciągłości opieki zdrowotnej nad pacjentem. W analizowanej strukturze powiązano „opiekę podstawową i specjalistyczną ze szpitalem, zapleczem diagnostycznym i pomocą doraźną”7. Uznano, że koniec 1975 r. przyniesie finał organizacji nowej struktury opieki zdrowotnej. Na terenie dotychczasowych powiatów zostaną utworzone zakłady opieki zdrowotnej. Warto podkreślić, że rozporządzenie ministra zdrowia i opieki społecznej powołujące tworzenie ZOZ, uchylało rozporządzenie z 1967 r. dotyczące organizacji otwartej opieki zdrowotnej. Na ryc. 1 przedstawiono schemat organizacyjny zespołu opieki zdrowotnej na poziomie powiatu. Opieka zdrowotna stanowi część systemu ochrony zdrowia, zaś system są to różnego rodzaju instytucje, które zostały powołane do zapewnienie odpowiednich potrzeb zdrowotnych w oparciu o aktualny stan wiedzy medycznej. ZOZ stanowił zasadniczy element organizacji systemu ochrony zdrowia na szczeblu podstawowym. Opieka zdrowotna była realizowana w przychodniach rejonowych, przemysłowych, przyzakładowych i międzyzakładowych, przychodniach dla studentów, ośrodkach zdrowia, przychodniach specjalistycznych, obwodowych stacjach pogotowia ratunkowego, szpitalach obwodowych. Zadaniem tych placówek, w zależności od typu i świadczonych usług, było zabezpieczenie opieki zapobiegawczej, leczniczej w wymiarze podstawowym i specjalistycznym oraz rehabilitacyjnej8, o czym wcześniej wspomniano. Organizacja zakładów opieki zdrowotnej na terenie województwa szczecińskiego na przykładzie powiatu chojeńskiego W oparciu o rozporządzenie ministra zdrowia i opieki społecznej z dnia 20 lutego 1973 r., dotyczącego organizacji zespołów opieki zdrowotnej, na terenie województwa szczecińskiego powołano 12 zespołów opieki zdrowotnej. Tego typu struktura również została zorganizowana na terenie powiatu chojeńskiego. Ich organizacja była możliwa w oparciu o zarządzenie ministra zdrowia i opieki społecznej z 10 marca 1973 r., gdzie zostały określone zasady ich funkcjonowania9. S. Śliwińska, Organizacja ochrony zdrowia ludności na wsi, „Wieś Współczesna” nr 6/1975, s. 106. G. Ciura, Ochrona zdrowia, w: Koncepcje polityki społecznej w Polsce w latach 1989–1991, Raport Biura Studiów i Ekspertyz nr 12/1992, s. 48. 9 Archiwum Państwowe w Szczecinie (dalej APS), Urząd Wojewódzki w Szczecinie (dalej UWwS), sygn. 36, k. 1, Organizacja służby zdrowia i opieki społecznej w świetle reformy administracyjnej 1976 rok; APS, UWwS, sygn. 34, k. 3 i nast., Ocena wdrażania nowej struktury organizacyjnej opieki zdrowotnej w powiatach i dzielnicach miast wydzielonych w Polsce i województwie szczecińskim 1974; Zarządzenie ministra zdrowia i opieki społecznej z dnia 10 marca 1973 r. w sprawie organizacji i wzorcowych statusów zespołów opieki zdrowotnej, Dz.Urz. MZiOS nr 6, poz. 28; także 7 8 154 ecjalistycznych, obwodowych stacjach pogotowia ratunkowego, szpitalach obwodowych. daniem tych placówek, w zależności od typu i świadczonych usług, było zabezpieczenie eki zapobiegawczej, leczniczej w wymiarze podstawowym i specjalistycznym oraz Zespoły Opieki Zdrowotnej... abilitacyjnej 8, o czym wcześniej wspomniano. Ryc. 1. Schemat organizacyjny zespołu opieki zdrowotnej na szczeblu powiatu w 1973 r. Ryc. 1.Źródło: Schemat organizacyjny zespołu S. Śliwińska, Organizacja ochronyopieki zdrowiazdrowotnej ludności..., s. na 107.szczeblu powiatu w 1973 r. Źródło: S. Śliwińska, Organizacja ochrony zdrowia ludności..., s. 107. zob. T. Brzeziński, Służba zdrowia, w: Dzieje Szczecina, red. G. Labuda, t. 4: 1945–1990, red. T. Białecki, Z. Silski, Szczecin 1998. 155 . Ciura, Ochrona zdrowia, w: Koncepcje polityki społecznej w Polsce w latach 1989–1991, Raport Biura Urszula Kozłowska Uznano, że struktura ZOZ, jako podstawowy element w systemie ochrony zdrowia, powinna mieć ujednolicony charakter. W oparciu o to założenie organizowane jednostki składały się z następujących działów i ośrodków: dział podstawowej opieki zdrowotnej, opieki specjalistycznej, diagnostyczny, metodyczno-organizacyjny, administracyjno-ekonomiczny, ośrodek opiekuna społecznego oraz z sekcji spraw osobowych i socjalnych. Niestety, początki organizacji ZOZ na terenie województwa szczecińskiego nie były łatwe. Towarzyszyły im trudności o różnorodnej naturze. Generalnie możemy je podzielić na dwie podstawowe kategorie: o kadrowym oraz organizacyjnym charakterze. Problemy z organizacją ZOZ wynikały głównie z braku odpowiedniej ilości oraz jakości kadry. Co związane było z tym, że nie wszyscy dyrektorzy ZOZ posiadali odpowiednie kwalifikacje kliniczne z zakresu ochrony zdrowia. Zastrzeżenia budził także nieodpowiedni nadzór ordynatorów nad działaniem ZOZ. Ograniczał się on jedynie do oddziałów szpitalnych, zaś jego realizacja w postaci wyjazdów konsultacyjno-kontrolnych była zaniedbana. Odmiennej natury był problem braku odpowiednich rozwiązań infrastrukturalnych. Jedynie ZOZ w Stargardzie Szczecińskim funkcjonował zgodnie z założeniami, o których mówiło rozporządzenie dotyczące organizacji zespołów opieki zdrowotnej. Ponadto ważnym czynnikiem, który również wpływał na specyfikę działania poszczególnych ZOZ znajdujących się na terenie województwa szczecińskiego były terenowe placówki ochrony zdrowia – punkty felczerskie, izby porodowe zaspokajające potrzeby zdrowotne ludności w terenie. Organizacyjnie były one zaliczane do podstawowej opieki zdrowotnej, nad którymi nadzór sprawował właściwy zespół10. Wprowadzanie nowego modelu organizacji ochrony zdrowia pod postacią zespołów opieki zdrowotnej, w powiecie chojeńskim regulowała uchwała Prezydium Powiatowej Rady Narodowej z dnia 14 kwietnia 1973 roku. Zanim jednak przejdziemy do analizy organizacji zespołów opieki zdrowotnej na terenie powiatu chojeńskiego, warto zwrócić uwagę na panująca wówczas sytuację zdrowotną. Podstawowe wskaźniki zdrowotne jak zgony, umieralność niemowląt oraz zapadalność i zachorowalność na choroby zakaźne stanowią doskonałą ilustruję analizowanego zjawiska. Poniżej w kolejnych tabelach (nr 1–4) zostaną przedstawione wskaźniki ilustrujące sytuację zdrowotną oraz epidemiologiczną powiatu chojeńskiego. 10 APS, UWwS, sygn. 36, k. 3- 7, Organizacja służby zdrowia… 156 Zespoły Opieki Zdrowotnej... Tab. 1 Zgony na 1000 mieszkańców Rok Powiat chojeński Województwo szczecińskie 1971 7,4 6,2 1972 7,1 5,9 1973 7,8 6,3 Źródło: APS, UWwS, sygn. 173, k. 27, Kontrole kompleksowe służby zdrowia w powiatach Chojna, Choszczno, Goleniów, Gryfino, Nowogard przeprowadzone przez WZiOS Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie (sprawozdanie) 1974 rok Tab. 2 Umieralność niemowląt na 1000 urodzeń żywych Rok Powiat chojeński Województwo szczecińskie Polska 1971 30,4 30,1 29,7 1972 34,2 27,5 28,6 1973 22,6 28,1 - Źródło: APS, UWwS, sygn. 173, k. 27, Kontrole kompleksowe służby zdrowia w powiatach Chojna, Choszczno, Goleniów, Gryfino, Nowogard… Jak można zauważyć, ogólna umieralność (tab. 1) na terenie powiatu chojeńskiego była wyższa od średniej zarejestrowanej na terenie województwa szczecińskiego, natomiast umieralność niemowląt (tab. 2) na przestrzeni analizowanych lat uległa znacznej poprawie, co szczególnie było widoczne w 1973 roku. Tę korzystną zmianę należy wiązać w dużej mierze z poprawą opieki nad kobietą i dzieckiem na terenie powiatu chojeńskiego (w 1973 r. – 59,2% kobiet w ciąży było objętych opieką, zaś w województwie szczecińskim – 68,5%). Należy zaznaczyć, że na analizowanym obszarze odsetek niemowląt, które zostały objęte opieką profilaktyczną w 1973 r. wynosił 96,8%. Praca lekarzy pediatrów (czterech, w tym specjalista drugiego stopnia, oraz trzech – stopnia pierwszego) pozwoliła na uzyskanie tak korzystnego wskaźnika, co również przełożyło się na obniżenie się współczynnika umieralności niemowląt w analizowanym okresie11. Interesujących danych na temat sytuacji epidemiologicznej powiatu dostarczają natomiast wskaźniki zapadalności i chorobowości. Poniżej w tabelach (nr 3–4) przedstawiono informacje związane z ostrymi oraz przewlekłymi chorobami zakaźnymi. 11 APS, UWwS, sygn. 173, k. 35 - 37, Kontrole kompleksowe służby zdrowia w powiatach Chojna, Choszczno, Goleniów, Gryfino, Nowogard. 157 Urszula Kozłowska Tab. 3 Zapadalność* na wybrane choroby zakaźne na 10000 mieszkańców Rok Dur brzuszny Czerwonka Płonica Błonica Krztusiec Heinego Medina Odra Wirusowe zapalenie wątroby Powiat chojeński 1971 - 0,9 4,4 - 0,2 - 41,6 22,7 1972 - 0,1 3,2 - 0,1 - 13,2 17,2 1973 - 0,6 15,7 - 0,6 - 140,0 28,1 Województwo szczecińskie 1971 0,07 2,1 30,3 - 1,6 0,01 59,2 23,9 1972 0,07 0,9 13,2 - 0,9 - 52,7 26,1 1973 0,03 1,2 10,5 - 0,8 - 76,3 25,2 Źródło: APS, UWwS, sygn. 173, k. 27, Kontrole kompleksowe służby zdrowia w powiatach Chojna, Choszczno, Goleniów, Gryfino, Nowogard… * Zapadalność – liczba nowych zachorowań na określoną chorobę w stosunku do liczby ludności na określonym terenie, stwierdzona w określonym przedziale czasu (miesiąc, rok), wyrażona współczynnikiem, W. Jędrychowski, Podstawy epidemiologii, Kraków 2002, s. 294. Na terenie województwa szczecińskiego, w tym powiatu chojeńskiego, znaczną poprawę sytuacji epidemiologicznej uzyskano dzięki systematycznie prowadzonym szczepieniom ochronnym. Pozwoliło to wyeliminować niektóre choroby zakaźne, takie jak błonica czy choroba Heinego Medina. Jeszcze w latach 60. notowano jednostkowe przypadki tych chorób, jednak już w następnej dekadzie przestały one zagrażać dzieciom. Od 1960 r. rozpoczęto szczepienia dzieci szczepionką Di-Te-Per12, co pozwoliło na obniżenie zachorowań na krztusiec wśród dzieci13. Generalnie sytuacja epidemiologiczna województwa szczecińskiego, z punktu widzenia analizowanych chorób, przedstawiała się korzystnie na tle kraju. Warto również podkreślić, że dzięki akcji szczepień przeciwko durowi brzusznemu oraz poprawie sytuacji sanitarnej choroba ta również została opanowana do takiego stopnia, że przesłała zagrażać ludności pod postacią epidemii. Higiena komunalna (ważna z punktu widzenie szerzenia się różnych chorób) powiatu chojeńskiego nie budziła większych zastrzeżeń. Większość miast, Di-Te-Per – szczepionka przeciw błonicy (Diphtheria), tężcowi (Tetanus) i krztuścowi (Pertussis). W. Magdzik, A. Gałązka, Zapobieganie chorobom zakaźnym drogą czynnego uodporniania, w: Choroby zakaźne w Polsce i ich zwalczanie w latach 1961–1970, red. J. Kostrzewski, Warszawa 1973, s. 357; J. Kostrzewski (red.) Choroby zakaźne w Polsce i ich zwalczanie w latach 1970–1979, Wrocław 1984. 12 13 158 Zespoły Opieki Zdrowotnej... poza Moryniem, było zaopatrzone w wodę z wodociągów publicznych. Jednak ich zły stan techniczny i sanitarny wpływał na jakość wody dostarczanej mieszkańcom. Poprawie uległo także zaopatrzenie wsi w wodę. Tylko niewielki procent nie był właściwe wyposażony pod tym względem. Odpowiednia baza sanitarna, tj. zaopatrzenie w wodę, usuwanie nieczystości, przestrzeganie zasad porządku i higieny (na początku lat 70. tylko Dębno posiadało oczyszczalnię ścieków) miało zasadniczy wpływ na sytuację epidemiologiczną analizowanego obszaru. Służba zdrowia powiatu chojeńskiego skutecznie radziła sobie z ostrymi chorobami zakaźnymi, czego świadectwem były zmniejszające się wskaźniki zapadalności i chorobowości14. Problem natomiast stanowiły przewlekłe choroby zakaźne15, szczególnie gruźlica. W tabeli nr 4 zaprezentowano chorobowość i zapadalność na gruźlicę na terenie powiatu chojeńskiego. Tab. 4 Chorobowość* i zapadalność na gruźlicę Powiat chojeński Chorobowość Zapadalność 1971 90,8 9,5 1972 82,2 13,0 1973 80,6 17,5 Województwo szczecińskie 1971 107,1 10,8 1972 96,2 10,9 1973 84,3 10,6 Źródło: APS, UWwS, sygn. 173, k. 27, Kontrole kompleksowe służby zdrowia w powiatach Chojna, Choszczno, Goleniów, Gryfino, Nowogard… * Chorobowość – liczba chorych ogółem z określoną chorobą w grupie ludności narażonej na zachowanie, stwierdzona w danym przedziale czasu (przeważnie roku), W. Jędrychowski, Podstawy epidemiologii…, s. 282. 14 Ostre choroby zakaźne – są wywołane przez biologiczne czynniki chorobotwórcze – bakterie, priony, wirusy, grzyby. Do tej kategorii zalicza się głównie choroby wieku dziecięcego. Skuteczna formą ich ograniczenia oraz eliminacji są szczepienia ochronne. Do ich cech charakterystycznych można także zaliczyć gwałtowny, nagły początek, szybki rozwój. Zob. Leksykon epidemiologiczny, Bielsko-Biała 2008, s. 15. 15 Przewlekłe choroby zakaźne – odznaczają się długim czasem trwania, wpływają na pogorszenie sprawności jednostki. W wielu wypadkach rokowania są niepomyślne, dochodzi także do nieodwracalnych zmian patologicznych oraz następstw psychospołecznych. Zob. Z. Zych, Leksykon gerontologii, Kraków 2007, s. 31. 159 Urszula Kozłowska Niepokojący wzrost zapadalności na gruźlicę zaobserwowany na analizowanym terenie powiatu chojeńskiego, zdecydowanie przewyższał wskaźniki wojewódzkie. Generalnie lata 70. przyniosły poprawę zachorowalności na gruźlicę na terenie województwa szczecińskiego, co szczególnie było widoczne w młodszych kategoriach wiekowych. Niestety problem ten był szczególnie widoczny wśród ludzi w wieku 20–30 lat i więcej. Warto zaznaczyć, że higiena pracy na terenie powiatu chojeńskiego budziła duże zastrzeżenia. Zarówno w przemyśle jak i w rolnictwie ludność nie była zabezpieczona przed działaniem czynników szkodliwych (w przemyśle – 90,5%, w rolnictwie – 100%)16. Ponadto nie wszyscy pracownicy przemysłu i rolnictwa byli objęci opieką profilaktyczno-leczniczą, a wiadomo, że działania profilaktyczne (okresowe badania, zdjęcia rtg) stanowią ważny element w walce z gruźlicą. Sytuacja sanitarno-epidemiologiczna powiatu chojeńskiego pozwalała na dokonanie rozeznania, na jakie usługi zdrowotne podstawowe i specjalistyczne było zapotrzebowanie, na co należało zwrócić uwagę przy wprowadzaniu modelu zespołów opieki zdrowotnej, które elementy systemu organizacji służby zdrowia powinny być bardziej dopracowane. Jak wspomniano wcześniej, proces wprowadzania nowego modelu ochrony zdrowia na terenie powiatu chojeńskiego rozpoczął się 14 kwietnia 1973 roku. Jego obszar został podzielony na 12 rejonów o charakterze zapobiegawczo-leczniczym, gdzie 9 przypisano do przychodni rejonowych, zaś 3 – do ośrodków zdrowia. Ponadto opieka lekarska była uzupełniana przez punkty felczerskie, nad którymi nadzór sprawowały przychodnie rejonowe. Znajdowały się one w następujących miejscowościach: • Sarbinowo – Rejonowa Przychodnia w Dębnie; • Krajnik Dolny, Krzymów – Rejonowa Przychodnia w Chojnie; • Troszyn, Siekierki – Rejonowa Przychodnia Mieszkowice; • Witnica, Klempicz – Rejonowa Przychodnia Moryń; • Piaski – Rejonowa Przychodnia Cedynia17. Warto zaznaczyć, że nie wszystkie rejony na analizowanym obszarze funkcjonowały prawidłowo. Podstawowym czynnikiem, który utrudniał ich właściwą pracę były braki podstawowego sprzętu medycznego, co szczególnie było widoczne w gabinetach zabiegowych (zestawów przeciwwstrząsowych, autoklawów, igieł, strzykawek). Również niedostatki kadrowe, odczuwane szczególnie wśród kadry lekarskiej, wpływały na niewłaściwe funkcjonowanie zespołów. 16 APS, UWwS, sygn. 173, k. 25–27, Kontrole kompleksowe służby zdrowia w powiatach Chojna, Choszczno, Goleniów, Gryfino, Nowogard przeprowadzone przez WZiOS Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie (sprawozdanie) 1974 rok. 17 Tamże, APS, UWwS, sygn. 173, k. 1. 160 Zespoły Opieki Zdrowotnej... Naczelna zasada, która przyświecała organizacji ZOZ dotyczyła przybliżenia placówek służby zdrowia ludności. Na terenie powiatu chojeńskiego potrzeby zdrowotne mieszkańców zaspokajane były przez lecznictwo otwarte (w wymiarze podstawowym i specjalistycznym), zamknięte oraz pomoc doraźną. Należy zaznaczyć, że ważnym elementem organizacji ZOZ była dostępność placówek ochrony zdrowia. Były one udostępnione ludności zarówno w godzinach przed- jak i popołudniowych. Przychodnie rejonowe w Dębnie i Chojnie zaspokajały potrzeby zdrowotne ludności w wymiarze poradni ogólnej, dziecięcej oraz dla kobiet. Ponadto we wspomnianych placówkach działały także specjalistyczne poradnie jak: okulistyczna, neurologiczna, psychiatryczna, laryngologiczna w Chojnie oraz internistyczno-konsultacyjna, chirurgiczna, ftyzjatryczna (zajmująca się leczeniem gruźlicy), dermatologiczna i odwykowa zlokalizowane w Dębie. Prace specjalistycznych poradni stałych uzupełniały poradnie dojazdowe czynne 1 lub 2 razy w tygodniu. Poradnia laryngologiczna oraz okulistyczna działała zarówno w Dębnie jak i Chojnie, neurologiczna i psychiatryczna – w Chojnie, zaś lekarz specjalista z zakresu radiologii, udzielał porad 2 razy w tygodniu w Dębnie. W przyszłości planowano także powołać pracownię cytologiczną w Rejonowej Poradni w Dębnie. Niedobory lekarzy między innymi w Mieszkowicach, Moryniu, Trzcińsku Zdroju były uzupełniane dojazdami lekarzy pediatrów, ginekologów, które odbywały się 2 razy w tygodniu. Gorzej prezentowała się sytuacja w rejonach zapobiegawczo-leczniczych, gdzie podstawę organizacji stanowił ośrodek zdrowia. Tylko z trzech ośrodków znajdujących się na terenie powiatu, ośrodek zdrowia w Warnicach posiadał pełną obsadę lekarską. Poradnia ogólna w Gminnym Ośrodku Zdrowia w Boleszkowicach była prowadzona przez felczera, który również nadzorował placówkę znajdującą się w Namyślinie. W przypadku tego ostatniego ośrodka zdrowia, pracowała w nim tylko pielęgniarka w gabinecie zabiegowym. Brakowało stomatologa oraz lekarza medycyny. Na terenie powiatu działały również izby porodowe oraz punkty felczerskie, będące elementem ZOZ. Prowadziły swoją działalność głównie przy Państwowych Gospodarstwach Rolnych sprawując opiekę profilaktyczną oraz lecznicą nad pracownikami oraz pozostałą ludnością wiejską zamieszkującą dany obszar. Nad całością opieki podstawowej był sprawowany nadzór specjalistyczny. Na terenie powiatu chojeńskiego był realizowany przez ordynatorów oddziałów szpitalnych. W praktyce polegał on na wizytowaniu placówek ochrony zdrowia działających w terenie18. 18 APS, UWwS, sygn. 173, k. 37–43, Kontrole kompleksowe służby zdrowia w powiatach Chojna, Choszczno, Goleniów, Gryfino, Nowogard przeprowadzone przez WZiOS Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie (sprawozdanie) 1974 rok. 161 Urszula Kozłowska Uwagi końcowe Pierwszy rok funkcjonowania nowej struktury w ochronie zdrowia stanowił sprawdzian jakości jej działania. ZOZ, o czym już kilkakrotnie wspomniano, miał na celu zapewnienie ludności lepszej dostępności do placówek ochrony zdrowia, doskonaleniu opieki nad pacjentem, podniesienie jakości poziomu świadczonych usług oraz rozszerzenie ich zakresu. Warto podkreślić, że o „zespoleniu funkcjonalno-administracyjnym w wymiarze resortowym i terytorialnym placówek ochrony zdrowia, w zespołach poradniano-szpitalnych opieki higieniczno-lekarskiej otwartej i zamkniętej, zapobiegawczej i leczniczej”, których zasadniczym celem było masowe lecznictwo, dostępne dla wszystkich uprawnionych, mówiła już ustawa z 1948 r. O zakładach społecznych służby zdrowia i planowej gospodarce w służbie zdrowia19. Organizacja ZOZ jako nowego modelu ochrony zdrowia stanowiła w pewien sposób wyraz wcześniejszych koncepcji. Rezultaty wprowadzonych zmian organizacyjnych były już widoczne w pierwszym roku funkcjonowania nowego modelu ochrony zdrowia. ZOZ stworzyły i umożliwiły pacjentom łatwiejszy dostęp do placówek ochrony zdrowia, uzyskaniu pomocy lekarskiej, domowej, ambulatoryjnej, szpitalnej. Skrócono czas oczekiwania na badania diagnostyczne, pomoc lekarza specjalisty oraz zespolono pomoc podstawową ze specjalistyczną. Mimo tych pozytywnych zmian, które wynikały z nowej struktury organizacyjnej ochrony zdrowia, pojawiły się pewne trudności wynikające z jej wprowadzenia20. Na terenie powiatu chojeńskiego przejawiły się one w postaci braku lekarzy specjalistów, deficytu w wymiarze kwalifikacji kadry medycznej, doświadczenia, jeżeli chodzi o kierowników ZOZ. Szwankował również specjalistyczny nadzór ordynatorów oddziałów nad lecznictwem podstawowym. Niedobór był także odczuwany w podstawowym sprzęcie diagnostycznym w przychodniach rejonowych i ośrodkach zdrowia. Jednym ze sposobów likwidacji powstałych niedociągnięć były poradnie dojazdowe oraz dojazdy lekarzy specjalistów ze Szczecina. Wydłużenie godzin pracy przychodni (do 18.00), praca w systemie zmianowym, zróżnicowane formy rejestracji do lekarzy (osobista lub telefoniczna) stwarzały warunki lepszej dostępności do placówek służby zdrowia. Zmianie uległy także formalności przy zgłaszaniu i realizacji świadczeń zdrowotnych. Nowa forma organizacyjna była bardziej elastyczna i dostosowana Ustawa z dnia 28 października 1948 r. o zakładach społecznych służby zdrowia i planowej gospodarce w służbie zdrowia…, zob. także J. Nosko, Zachowania zdrowotne i zdrowie publiczne, Łódź 2005, s. 197; U. Kozłowska, Organizacja zwalczania chorób zakaźnych jako element polityki zdrowotnej państwa na Pomorzu Zachodnim, Szczecin 2013, s. 73 – 74. 20 APs UWwS, sygn. 34, k. 5., Ocena wdrażania nowej struktury organizacyjnej opieki zdrowotnej w powiatach i dzielnicach miast wydzielonych w Polsce… 19 162 Zespoły Opieki Zdrowotnej... do lokalnych warunków i potrzeb mając na uwadze zarządzanie służbą zdrowia. Niemniej jednak wprowadzony model organizacji ochrony zdrowia, który na terenie powiatu chojeńskiego, można uznać, że zdał pozytywnie egzamin, wymagał dalszego usprawniania i eliminacji czynników, które zakłócały jego właściwe funkcjonowanie. Bibliografia: Archiwalia i źródła drukowane APS, UWwS, sygn. 173, k. 27, Kontrole kompleksowe służby zdrowia w powiatach Chojna, Choszczno, Goleniów, Gryfino, Nowogard przeprowadzone przez WZiOS Urzędu Wojewódzkiego w Szczecinie (sprawozdanie) 1974 rok. APS, UWwS, sygn. 34, k. 3 i nast., Ocena wdrażania nowej struktury organizacyjnej opieki zdrowotnej w powiatach i dzielnicach miast wydzielonych w Polsce i województwie szczecińskim 1974 APS, UWwS, sygn. 36, k. 1, Organizacja służby zdrowia i opieki społecznej w świetle reformy administracyjnej 1976 rok Rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 20 lutego 1973 r. w sprawie organizacji zespołów opieki zdrowotnej, Dz.U. 1973 nr 7 poz. 52. Rozporządzenie Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 30 czerwca 1975 r. w sprawie organizacji i zadań zakładów opieki zdrowotnej, Dz.U. 1975 nr 25 poz. 134 Ustawa z dnia 28 października 1948 r. o zakładach społecznych służby zdrowia i planowej gospodarce w służbie zdrowia, Dz.U. 1948 nr 55 poz. 434 Zarządzenie ministra zdrowia i opieki społecznej z dnia 10 marca 1973 roku w sprawie organizacji i wzorcowych statusów zespołów opieki zdrowotnej, Dz.Urz. MZiOS nr 6, poz. 28 Monografie i artykuły T. Brzeziński, Służba zdrowia, w: Dzieje Szczecina, red. G. Labuda, t. 4: 1945–1990, red. T. Białecki, Z. Silski, Szczecin 1998. Choroby zakaźne w Polsce i ich zwalczanie w latach 1970–1979, red. J. Kostrzewski, Wrocław 1984. G. Ciura, Ochrona zdrowia, w: Koncepcje polityki społecznej w Polsce w latach 1989– 1991. Raport Biura Studiów i Ekspertyz nr12/1992. Z. Jastrzębowski, Spory o model lecznictwa. Opieka zdrowotna w koncepcjach polskiej polityki społecznej w XIX i XX wieku (do 1948 roku), Łódź 1994. U. Kozłowska, Organizacja zwalczania chorób zakaźnych jako element polityki zdrowotnej państwa na Pomorzu Zachodnim, Szczecin 2013. Leksykon epidemiologiczny, Bielsko – Biała 2008. W. Magdzik, A. Gałązka, Zapobieganie chorobom zakaźnym drogą czynnego uodporniania, w: Choroby zakaźne w Polsce i ich zwalczanie w latach 1961–1970, red. J. Kostrzewski, Warszawa 1973 J. Nosko, Zachowania zdrowotne i zdrowie publiczne, Łódź 2005. S. Śliwińska, Organizacja ochrony zdrowia ludności na wsi, „Wieś Współczesna” nr 6/1975. 163 Urszula Kozłowska W.C. Włodarczyk, Reforma opieki zdrowotnej w Polsce. Studium polityki zdrowotnej, Kraków 1998. Z. Zych, Leksykon gerontologii, Kraków 2007. Zentren für Gesundheitswesen - ein neues Modell bei der Organisation des Gesundheitswesen am Beispiel des Landeskreises Chojna (1973) Schon bei Ende der Kampfhandlungen bei Kriegsende wurde nach einem passenden Modell für das Gesundheitswesen gesucht. Ein wichtiger Schritt in dieser Richtung war das Gesetz über die Einrichtungen des staatlichen Gesundheitswesen und der Planwirtschaft im Gesundheitswesen. Diese Dokument stellte die Rechtsgrundlage dafür dar, am 20. Februar 1973 eine Verordnung des Ministers für Gesundheit und Pflege zur Organisation von Zentren für Gesundheitswesen erlassen wurde. Das Zentrum für Gesundheitswesen stellte ein neues Modell für die Organisation des Gesundheitswesens - es verband die Grundversorgung mit der Facharztversorgung, ermöglichte der Bevölkerung einen leichteren Zugang zu Einrichtungen des Gesundheitswesen sowie eine Verbesserung der medizinischen Versorgung der Bevölkerung von Städten und Dörfern. Auf dem Gebiet des Landkreises wurde das neue Organisationsmodell des Gesundheitswesens am 14. April 1973 eingeführt. Das Gebiet des Landkreises wurde in 12 Regionen für Prophylaxe und Behandlung aufgeteilt. Das erste Jahr der Arbeit stellte eine tatsächliche Nagelprobe für die Organisation des Gesundheitswesen auf dem Kreisgebiet dar, die trotz gewisser Schwierigkeiten, wie das Fehlen von Fachärzten und Diagnostikgeräten, positiv bestanden wurden. 164 Grzegorz Racinowski* Gryfino „Wymiana handlowa” na granicy polsko-niemieckiej na przykładzie regionu szczecińskiego w latach 1980–1989 Słowa kluczowe: PRL, pogranicze, powiat gryfiński Schlagwörter: Volksrepublik Polen, Grenzland, Kreis Greifenhagen/Pommern Lata 80. XX w. nieodłącznie kojarzą się z zapaścią gospodarczą oraz największym w dziejach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej marazmem społecznym. Po czasie „gierkomanii”, w myśl której Polska w dekadzie rządów Edwarda Gierka była krainą mlekiem i miodem płynącą, Polaków czekały niezwykle ciężkie – z ekonomicznego punktu widzenia – lata. Sytuacja polityczna w kraju, a także niemożność kupienia produktów podstawowego użytku, wyraźnie wpłynęły na obniżenie poziomu życia obywateli Polski Ludowej. Ratunkiem dla wielu z nich okazały się otwarte granice z Niemiecką Republiką Demokratyczną. Podczas gdy w Polsce sklepy świeciły pustkami, a mięso można było kupić jedynie na kartki, w NRD półki były pełne produktów codziennego użytku – od jedzenia, przez ubrania, po proszki do prania – których deficyt zauważalny był w naszym kraju. * Grzegorz Racinowski – student historii w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych oraz prawa na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Szczecińskiego. Dziennikarz „Gazety Gryfińskiej”. Prezes Koła Młodych Historyków IHiSM US. 165 Grzegorz Racinowski Wycieczka do sąsiedniego kraju umożliwiała więc polskim turystom zakup niezbędnych towarów, zarówno na własny użytek, jak i w celach handlowych. Atrakcyjność wypraw była wzmagana przez niezwykle łatwą możliwość przekraczania granic, z której mieszkańcy przygranicznych miejscowości czynnie korzystali. Jak wspomina jeden z mieszkańców Widuchowej, którą od zachodniego sąsiada dzieli zaledwie kilka kilometrów, w młodzieńczych latach razem z bratem często udawał się na motorze do pobliskiego Schwedt. Po bezproblemowym przekroczeniu granicy w Krajniku Dolnym kierowali się w stronę dzisiejszej Vierradener Strasse, gdzie za dwie marki kupowali kurczaka z rożna1. W przeważającej liczbie przypadków wycieczki do krajów bloku wschodniego były dla wielu Polaków zetknięciem z lepszym, choć wciąż socjalistycznym, światem. Wyjazdy do sąsiedniej NRD – która w tamtym czasie, podobnie jak Węgry, jawiła się Polakom jako państwo najbogatsze i najbardziej zbliżone do cywilizacji zachodniej spośród krajów bloku wschodniego – były jednocześnie okazją na poprawę jakości życia, o czym świadczą wypowiedzi świadków. „Jeździłem za granicę głównie zarobkowo, ale gdy wiedziałem, że czegoś potrzebuję, to kupowałem sobie na użytek własny. W 1983 lub 1984 r. po raz pierwszy w życiu zobaczyłem napój w plastikowej butelce. To było w Budapeszcie. Po zakupie stał u mnie w domu na półce zamknięty przez trzy tygodnie, a to była to tylko jakaś zwykła oranżada”2. Wyjazdy do NRD były możliwe tak z dużego miasta, jak i z małych miejscowości, z których odjeżdżały specjalne autobusy. Dostęp do przekraczania granicy był więc powszechny, a o masowym charakterze tego zjawiska świadczą przede wszystkim ludzie, mieszkańcy przygranicznego Gryfina, Widuchowej, Mieszkowic, Chojny czy Szczecina, którzy w zależności od sytuacji społeczno-politycznej, na różne sposoby próbowali polepszyć jakość swojego życia. W niniejszej rozprawie to przede wszystkim im oddamy głos. Gierkowskie „dolce vita” Grudzień 1970 r. był dla Polaków gorącym czasem. Podniesienie – na jedenaście dni przed Bożym Narodzeniem – cen za produkty żywnościowe wywołało słuszne niezadowolenie społeczne, które z kolei doprowadziło do krwawo stłumionych strajków robotniczych w Szczecinie, Gdańsku, Elblągu, Słupsku i Gdyni3. Rozmowa z Maciejem Kotowiczem. Rozmowa z Markiem Stolarskim. 3 J. Eisler, Grudzień 1970, http://grudzien70.ipn.gov.pl/g70/historia/1642,Grudzien-1970-Jerzy-Eisler.html/ (08.07.2014). 1 2 166 „Wymiana handlowa” na granicy... Podobnie jak w czerwcu 1956 r. władza do pacyfikacji protestów wykorzystała dziesiątki tysięcy funkcjonariuszy MO i SB oraz wyposażonych w ciężki sprzęt żołnierzy Wojska Polskiego4. Bilans zajść grudniowych na Wybrzeżu zamknął się w 45 ofiarach śmiertelnych oraz 1165 rannych5, z czego w bezpośrednich starciach na ulicach samego Szczecina śmierć poniosło sześć osób, a dodatkowych osiem w następstwie poniesionych obrażeń zmarło w szpitalach6. Decyzję o przywróceniu ładu i porządku poprzez użycie – na niespotykaną dotąd skalę – wojska wobec protestujących podjął I sekretarz Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Władysław Gomułka. W obliczu tragedii jego ruch nie mógł pozostać bez echa. W zaistniałych okolicznościach nie mogło być też mowy o dalszej „współpracy” na linii społeczeństwo–władza, a uspokojenie sytuacji w kraju mogła przynieść jedynie zmiana na samym szczycie władzy. W jej efekcie Towarzysza Wiesława, po czternastu latach rządów, na stanowisku przywódcy partii zastąpił dotychczasowy członek Biura Politycznego Edward Gierek. Tym samym rozpoczęła się dekada rządów, które przyniosły wiele zmian, głównie w kwestii jakości życia mieszkańców Polski. Chociaż ów okres, w którym władzę sprawował działacz z Górnego Śląska, historycy oceniają negatywnie, nazywając go „zmarnowaną dekadą”7, to w świadomości wielu dzisiejszych pięćdziesięcio- i sześćdziesięciolatków zapisał się on jako la belle epoque realnego socjalizmu w Polsce8. To właśnie pochodzący z Sosnowca I sekretarz KC PZPR otworzył Polskę na świat. Dzięki niemu rodacy poznali „smaki Zachodu” z coca-colą i papierosami Marlboro na czele9. W czasie Gierkowskiego „dolce vita” Polacy uzyskali możliwość kupna pierwszych kolorowych telewizorów, produkowanego od 1974 r. małego fiata oraz wyjazdu za granicę. Wynikało to z nawiązania szerokich kontaktów kredytowych i politycznych z państwami Europy Zachodniej, a także ze Stanami Zjednoczonymi, których trzej prezydenci – Richard Nixon, Gerald Ford i Jimmy Carter – odwiedzili nasz kraj w latach 70. Podobnie zresztą jak kanclerz RFN Helmut Schmidt, szef rządu austriackiego Bruno Kreisky, szachinszach Iranu Mohammad Reza Pahlawi oraz prezydenci Finlandii i Francji: Urho Kekkonen i Valery Giscard d’Estaign10. Tenże, Siedmiu wspaniałych. Poczet pierwszych sekretarzy KC PZPR, Warszawa 2014, s. 240. Tenże, Grudzień 1970, „Biuletyn IPN”, 2010, nr 12 (121), s. 6. 6 M. Paziewski, Grudzień 1970 w Szczecinie, Szczecin 2013, s. 312; Zob. też E. Krasucki, Przesilenie. Szczecińskie społeczeństwo i władza w styczniu i lutym 1971 r. Obraz źródłowy, Szczecin 2010. 7 Autorem pojęcia jest Jerzy Eisler, który w tak sposób zatytułował jeden z rozdziałów książki Zarys dziejów politycznych Polski 1944–1989, Warszawa 1992, s. 115–156. 8 A. Paczkowski, Pół wieku dziejów Polski 1939–1989, Warszawa 1995, s. 393–466. 9 Zob. A. Friszke, Polska Gierka, Warszawa 1995. 10 J. Eisler, Siedmiu wspaniałych…, s. 282. 4 5 167 Grzegorz Racinowski Jak w rozmowie z Januszem Rolickim przyznał po latach ówczesny I sekretarz: „W przeciwieństwie do moich kolegów, przywódców bratnich krajów, uważałem, że otwarcie granic dla obywateli powinno być trwałym elementem otwarcia politycznego, jeśli już nie między Wschodem a Zachodem, to z pewnością między Polską a Zachodem”11. Zbiegło się to w czasie z ukierunkowaniem polityki zagranicznej NRD na większą niż dotąd integrację z blokiem wschodnim. Do jednej z najważniejszych decyzji doszło za sprawą porozumienia zawartego między polskimi politykami a premierem Willim Stophem oraz I sekretarzem Socjalistycznej Partii Jedności Niemiec i przewodniczącym Rady Państwa Walterem Ulbrichtem – zdecydowano się wówczas na otwarcie granicy. Od 1 stycznia 1972 r. ruch osobowy między Polską a NRD odbywał się już bez wiz i paszportów12. Wcześniej wyjazdy do innych krajów przysługiwały nielicznym. Korzystali z nich głównie członkowie PZPR i ludzie władzy, którzy od odwilży 1956 r. bezproblemowo otrzymywali paszporty, ale też zwykli obywatele. Pod koniec lat 60. W. Gomułka umożliwił bowiem wyjazdy w zorganizowanych grupach skupionych wokół organizacji studenckich czy też sportowych13. Opuścić kraj można było również po Marcu 1968 r., ale ten „przywilej” dotyczył wyłącznie wyposażonych w „Dokument Podróży” obywateli pochodzenia żydowskiego. Nie trzeba chyba dodawać, że był to bilet wyłącznie w jedną stronę14. Chociaż Polacy podróżowali po świecie jeszcze w latach 60., to dzięki E. Gierkowi po raz pierwszy w powojennych czasach ich podróże miały masowy charakter. Już w maju 1972 r. LOT zainaugurował regularne loty do Stanów Zjednoczonych, lecz z drugiej strony rozwój turystyki w kierunku zachodnim ograniczany był przez brak dewiz15. W połowie lat 70. ich pula wynosiła 130 dolarów na osobę, a po uzyskaniu imiennego przydziału można było je kupić po zaniżonym oficjalnym kursie16. Mieszkańcy kraju nad Wisłą mieli jednak wręcz nieograniczony dostęp do wyjazdów na zakupy do NRD oraz na wczasy do Bułgarii i na Węgry. Od 1973 r. można było bowiem wyjechać do wszystkich, poza Albanią, krajów socjalistycznych17. Polacy korzystali z tej okazji nader często. Tylko w połowie lat 70. poko- J. Rolicki, Edward Gierek: Przerwana dekada, Warszawa 1990, s. 103. E. Cziomer, Zarys historii Niemiec powojennych 1945–1995, Warszawa–Kraków 1997, s. 269. 13 http://www.kontrateksty.pl/files/news/20060408121738.html (08.07.2014). 14 H. Marcinkowska, Jak pozbyto się Żydów w 1968 r., http://fzp.net.pl/marzec-1968/jak-pozbytosie-zydow-w-1968r/ (08.07.2014). 15 J. Rolicki, dz. cyt., s. 103. 16 J. Eisler, Jakim państwem była PRL w latach 1956–1976?, „Pamięć i sprawiedliwość”, nr 2 (10), s. 21. 17 P. Gajdziński, Gierkowskie dolce vita, http://www.smakizpolski.com.pl/gierkowskie-dolce-vita/ (16.06.2014). 11 12 168 „Wymiana handlowa” na granicy... nali oni polsko-enerdowską granicę od pięciu do sześciu milionów razy18. Ruch ten był jednak obustronny. Jak wynika ze statystyk, w latach 1972–1980 co roku do Polski przyjeżdżało przeciętnie ok. cztery miliony mieszkańców Niemiec Wschodnich19. Z czasem wykazywane przez NRD zainteresowanie współpracą z sąsiadem zmalało, co poniekąd doprowadziło do ograniczenia ruchu osobowego między oboma państwami. Istotniejszym czynnikiem determinującym ten ruch wydaje się być coś zgoła odmiennego, mianowicie masowe wykupywanie towarów przez polskich turystów20. Po buty, ubranka i gumy Donald Prawdziwy boom na wyjazdy do sąsiedniego NRD odnotowano jednak dopiero w latach 80. Co oczywiste, z racji bliskości granicy najbardziej korzystali mieszkańcy miejscowości przygranicznych. W rozciągającym się od Szczecina przez Gryfino do Chojny okręgu szczecińskim funkcjonowały w latach 80. trzy przejścia graniczne, znajdujące się kolejno w Lubieszynie, Kołbaskowie i Krajniku Dolnym. Ze względu na zmieniającą się sytuację polityczną w Polsce Ludowej dochodziło na przestrzeni miesięcy do licznych zmian w zakresie przekraczania granicy. Lata te można podzielić w tym kontekście na trzy okresy: 1. od początku lat 80. do wprowadzenia stanu wojennego; 2. od grudnia 1981 do końca 1983 r.; 3. od 1984 r. do upadku bloku Wschodniego. Powyższy podział dokonany został z uwagi na zmianę regulacji dotyczących przekraczania granic z NRD. O ile na początku lat 80. wystarczał do tego sam dowód osobisty, względnie legitymacja szkolna, o tyle w późniejszym latach kryteria uległy obostrzeniu. Pierwszy etap wzmożenia ostrożności na granicy wiąże się z wydarzeniami z grudnia 1981 roku. Wyjazdy do NRD od tego momentu były wręcz niemożliwe. Zgodnie z zaostrzonymi przepisami Polacy mogli przekroczyć zachodnią granicę tylko w przypadku wyjazdu na wycieczkę lub na zaproszenie, które musiało dodatkowo zostać zatwierdzone na komisariacie, gdzie interesant otrzymywał paszport. Doskonale więc widać, że wyjazd z Polski graniczył wówczas z cudem. Sytuacja stopniowo ulegała poprawie od 1984 roku. Co prawda, nie została zniesiona konieczność posiadania paszportu i zaproszenia, ale dostęp do nich był znacząco ułatwiony. Tym bardziej, że zaproszenia Tamże. E. Cziomer, dz. cyt., s. 269. 20 Tamże, s. 269. 18 19 169 Grzegorz Racinowski wystawiać mogli obywatele polscy pracujący na co dzień na terenie Niemiec Wschodnich. Dodatkowym warunkiem było posiadanie książeczki walutowej albo tzw. „promesy dolarowej”21. Aby ją wyrobić, należało udać się do banku PKO i kupić potrzebną ilość marek na koncie „A”22. Bez dokumentu potwierdzającego zakup, wszystkie znalezione w przypadku rewizji pieniądze zostawały rekwirowane. Bez względu na poziom trudności Polacy nie zaniechali wyjazdów do NRD, a nawet udawali się tam częściej niż zazwyczaj. Mieszkańcy strefy przygranicznej byli w uprzywilejowanej pozycji. Dzięki bliskości granicy i licznym podróżom doskonale znali nie tylko panujące na obszarze granicznym warunki, ale przede wszystkim zapotrzebowanie „niemieckiej klienteli”. Wyjazdy do NRD miały bowiem tak samo charakter konsumencko‑wycieczkowy, jak i czysto handlowy czy też biznesowy. O ile w pierwszym przypadku ludzie wracali do ojczyzny z produktami zakupionymi wyłącznie na własny użytek, o tyle druga grupa wycieczkowiczów potrafiła w ciągu kilkudniowego pobytu wzbogacić się nawet o kilka tysięcy marek. Ruchu w interesach nie pogorszyły nawet liczne zakazy oraz obostrzenia, gdyż widmo zysku zawsze okazywało się silniejsze od potrzeby poczucia bezpieczeństwa i przestrzegania przepisów. Co oczywiste, największym zainteresowaniem wśród Polaków cieszyły się produkty niedostępne bądź trudne do zdobycia w kraju. Na szczycie „listy deficytowej” znajdowały się ubranka dziecięce, czekolada, a także obuwie23. Interesującym zagadnieniem wydaje się być szczególnie ów ostatni produkt. Wokół modnych w tamtym okresie trampek (tzw. juniorków), butów salamander czy obuwia na koturnie powstawały legendy. Wynikały one przede wszystkim z bardzo rygorystycznego podejścia celników, którzy nie zezwalali na wywożenie z terenu Niemiec Wschodnich tej części garderoby. Polacy mieli jednak świetne sposoby na obejście niewygodnego przepisu. Jak wspomina jedna z mieszkanek Szczecina: „Gdy jechałam z synami do Niemiec na zakupy, to zakładałam im jakieś stare, często dziurawe buty. W NRD kupowaliśmy nowe i gdy zbliżaliśmy się do granicy, zrywaliśmy z nich metki i wkładaliśmy je na stopy. Następnie trochę je „podniszczaliśmy”, by wyglądały naturalnie. W innym wypadku celnicy potrafili zabrać je na granicy”24. O skali tego zjawiska niech świadczy to, że przed przejściami granicznymi powstawały tzw. „wzgórza butów”, na których piętrzyły się setki porzuconych 21 J. Dziadul, Edward wspaniały, http://waldek-myst.blog.onet.pl/2010/08/09/jan-dziadul-edward-wspanialy/ (dostęp 08.07.2014). Artykuł ten był także w całości publikowany na łamach Polityki. 22 http://www.kontrateksty.pl/files/news/20060408121738.html (dostęp 08.07.2014). 23 P. Gajdziński, dz. cyt. 24 Rozmowa z Heleną Piasecką. 170 „Wymiana handlowa” na granicy... przez polskich turystów zarówno męskich, jak i damskich par obuwia25. Z czego wynikało takie zachowanie? „Celnicy niemieccy widząc, że Polacy kupili nowe buty, potrafili kazać wysiąść z samochodu, wypisywali protokół karny, a następnie orzekali przepadek mienia. Podobnie było z czekoladami, a nawet gumami rozpuszczalnymi „Donald”. Jeżeli ktoś wwoził do Polski więcej niż pozwalały na to odpowiednie limity, urzędnicy zatrzymywali towar na granicy”26. Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że owo zjawisko dotknęło – w większym lub mniejszym stopniu – każdego, kto spróbował wywieźć z NRD produkty w ilości przekraczającej dopuszczalną normę. Rewizji podlegały niemal wszystkie samochody. W ramach rutynowej kontroli sprawdzano dokumenty, otwierano bagażnik, a także pytano o zakupione rzeczy. Czasami celnicy szli jednak o parę kroków dalej. „Kiedyś jechaliśmy całą rodziną i kazali otworzyć mi torebkę. Kiedyś kupiłam od znajomego dziesięć dolarów i zapomniałam o nich. Gdy je znaleźli, rozpoczęło się piekło. Staliśmy na granicy chyba z siedem godzin. Dokładnie mnie zrewidowali, a nasz cały samochód rozebrali na części. Na szczęście nie czekała nas żadna kara, poza tym, że nie przekroczyliśmy niemieckiej granicy i wróciliśmy do domu”27. Wyjazdy zarobkowe Znacznie mniejszym zainteresowaniem, niż słodyczami czy odzieżą, cieszyły się wśród Polaków napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe. Na ich przemyt nie decydowały się nawet te osoby, które NRD kusiło względami zarobkowymi. A warto zaznaczyć, że handel przygraniczny wciągnął niektórych do tego stopnia, że na stałe wpisał się w rutynową czynność tygodnia pracy. „Jeździłem do NRD trzy razy w miesiącu. Wyjeżdżałem w czwartek po południu, a do Polski wracałem w niedzielę wieczorem. Potem od poniedziałku chodziłem na zajęcia na studiach i od czwartku znów ruszałem w trasę. Mieliśmy układy z wykładowcami, którzy przymykali oko na nasze piątkowe nieobecności, a w zamian załatwialiśmy im potrzebne produkty. Czasami zabieraliśmy ich nawet ze sobą” – mówi jeden z rozmówców28. Jak przyznaje, jeden taki wyjazd dawał jemu i jego kolegom zabezpieczenie finansowe i miesiąc spokojnych studiów. Aby jednak zyskać pełne profity, niezbędna była wiedza na temat zapotrzebowania na polskie produkty nie tylko w NRD, ale też na Węgrzech. Wiele O owym zjawisku wspominali wszyscy cytowani w artykule rozmówcy. Rozmowa z Marią Tomczyk. 27 Rozmowa z Heleną Piasecką. 28 Rozmowa z Wojciechem Radomskim. 25 26 171 Grzegorz Racinowski wyjazdów miało charakter tranzytowy i toczyło się na trasie Polska–NRD–Węgry–NRD–Polska. Oczywiście w miejscu Węgier mogła równie dobrze pojawiać się Rumunia, gdzie kupowano pelisy ze srebrnych lisów, Czechosłowacja, skąd przywożono tanią kawę oraz wełnę lub Bułgaria, która naszych rodaków kusiła herbatą „Lipton”, a także „koniakami” – Słonecznym Brzegiem i Pliską29. Oddajmy zresztą głos specjaliście: „W Szczecinie był taki zakład produkcyjny «Odra», który zajmował się szyciem dżinsów. Staliśmy po kilka godzin, by kupić pięć par spodni. Dwie z nich wrzucało się do torby, a trzy nakładało na siebie. Wszystko to sprzedawaliśmy na Dworcu Głównym w Berlinie Wschodnim. Następnie kupowaliśmy ubranka dziecięce i lecieliśmy z nimi do Budapesztu. Po «pozbyciu się» ich nabywaliśmy kolejny towar, który sprzedawaliśmy w NRD. Przed powrotem do Szczecina zaopatrywaliśmy się jeszcze w dresy sportowe i kosmetyki. Mój znajomy miał komis i dostawałem od niego przebitkę w wysokości 350%. Gdy kupowałem krem za markę, odsprzedawałem mu ją za trzy i pół. Oczywiście on sprzedawał je w swoim sklepie po jeszcze wyższej cenie”30. Interes był bardzo opłacalny. Średnia pensja w ówczesnym NRD wynosiła od 800 do 1000 marek31, a po takim trzydniowym wypadzie studenci dysponowali kwotą około 2000 marek. Dla lepszej orientacji: butelka piwa w Berlinie Wschodnim kosztowała wówczas 40 fenigów, zaś kurczak z rożna 2 marki. Nawet wyjście do restauracji nie powodowało znacznego uszczuplenia zawartości portfela. Pełen obiad, na który składała się zupa „Soljanka”, gulaszowa lub Kraftbruhe oraz pieczeń, sznycel bądź golonka, kosztował do 10 marek32. Należy przy tym pamiętać, że w tym czasie w Polsce mięso można było kupić tylko na kartki. Patrząc na ceny produktów żywnościowych w NRD, widać, że nawet przy ogromnym zapotrzebowaniu handlujący Polacy nie byli w stanie upłynnić wszystkich dochodów. Niezwykle ważny dla robienia interesów okazywał się otwarty umysł i umiejętność kalkulacji. Lata 80. były okresem największej popularności takich zespołów, jak Depeche Mode, Iron Maiden czy Modern Talking. Tymczasem na terytorium Niemiec Wschodnich płyty muzyczne były trudno dostępne. Bardzo dobrym zaopatrzeniem mogły poszczycić się za to sklepy szczecińskie. „Kupowaliśmy nawet do trzydziestu płyt w nieistniejącym już sklepie muzycznym na pl. Hołdu Pruskiego, a potem z ogromną przebitką P. Gajdziński, dz. cyt. Rozmowa z Wojciechem Radomskim. 31 Żegnaj NRD Extra: Ulbricht i Honecker czyli krótka historia gospodarcza NRD, http://nrdblog. cmosnet.eu/ tag/gospodarka/#ixzz36ti6KPqG (dostęp 08.07.2014). 32 Żegnaj NRD (23): Kuchnia NRD http://nrdblog.cmosnet.eu/2009/09/zegnaj-nrd-23-kuchnia-nrd/#axzz36tRuzDqL (08.07.2014). 29 30 172 „Wymiana handlowa” na granicy... sprzedawaliśmy je Niemcom. Nie skłamię, jeśli powiem, że nie mijała godzina, gdy nie mieliśmy już towaru”33. Płyty nie były wyjątkiem. W jednym szeregu z nimi można było stawiać wspomniane już dżinsy oraz okulary przeciwsłoneczne. Doskonale widać, że wystarczyło mieć żyłkę do interesów i nie bać się ryzyka. Jak wyglądało samo upłynnianie towaru? Zazwyczaj odbywało się w ruchliwych, widocznych miejscach. Zapewniały one liczną klientelę oraz zyski, ale też narażały na konsekwencje. Z tego powodu sprzedaż prowadzona była w grupach. „Na Dworcu w Berlinie był długi pasaż i tam stawaliśmy z towarem. Dwie osoby sprzedawały, a dwie pozostałe pilnowały dróg dojazdowych i tego czy milicja nie idzie. Trzykrotnie zmuszony byłem uciekać, ale nigdy mnie nie złapali. Gdy pojawiali się funkcjonariusze, to dzięki kolegom na straży wiedzieliśmy o zagrożeniu szybciej od innych sprzedawców. I to ich łapali, podczas gdy my uciekaliśmy z towarem i pieniędzmi”34. Problematyczne powroty do domu Nie wszystko szło jednak łatwo i przyjemnie. Choć jednym z powodów otwarcia granic było ułatwienie nawiązywania kontaktów międzyludzkich oraz „wzmocnienie przyjaźni i pogłębienie współpracy” pomiędzy sąsiadami, mieszkańcy NRD z czasem zaczęli podchodzić do przyjezdnych z negatywnym nastawieniem. Wynikało ono z przeświadczenia o grabieniu niemieckiej gospodarki. „Taka panowała wówczas propaganda. Szczególnie widoczna była ona na granicy, gdzie miała miejsce ścisła kontrola dokonywana przez celników niemieckich. Uznawali bowiem, że kupując towary w ich sklepach, ograbiamy NRD-owską gospodarkę, bo przez nas zabraknie produktów dla Niemców. Podobnie było w samych sklepach. Gdy się do nich wchodziło, wszyscy zgromadzeni patrzyli na nas wrogo i towarzyszyli nam w całych zakupach, bacznie śledząc każdy ruch”35. O ile mieszkańcy NRD utrudniali życie przedsiębiorczym studentom i turystom z Polski wyłącznie poprzez złośliwe uśmiechy i kąśliwe komentarze, o tyle zmorą dla nich byli wspomniani już niemieccy celnicy, którzy bardzo rygorystycznie podchodzili do swoich obowiązków. Jak zgodnie przyznają ludzie zajmujący się „wymianą handlową na granicy”, najgorsze były powroty, bo Niemcy gruntownie wszystko sprawdzali i niejednokrotnie potrafili także zarekwirować Rozmowa z Wojciechem Radomskim. Rozmowa z Krzysztofem Pawlakiem. 35 Rozmowa z Markiem Stolarskim. 33 34 173 Grzegorz Racinowski zakupy. Ze względu na krytyczne nastawienie i fakt, że kary za próbę przekupstwa pracownika celnego były wysokie, drobni handlarze nie decydowali się na kuszenie losu. Zamiast ryzykować rewizję osobistą, utratę wolności, a nawet zdrowia, woleli pozbyć się „niewygodnych” produktów przed granicą. „Niemieckich celników nie warto było przekupywać. Baliśmy się, bo potrafili wysadzić z samochodu w kajdankach i zawieźć do aresztu. Nie robiłem tego ani ja, ani moi koledzy. Dawaliśmy łapówki Polakom, ale nie Niemcom. Już lepiej było pozbyć się towaru”36. Choć wracające z NRD osoby potrafiły wyrzucić niedozwolone produkty, wolały nie czynić podobnie z zarobionymi pieniędzmi. Gwoli przypomnienia, każda wjeżdżająca do Niemiec Wschodnich osoba musiała posiadać książeczkę walutową z wpisaną kwotą adekwatną do zakupionych wcześniej w banku marek. Co więc w sytuacji, gdy po sprzedaży posiadanych towarów ilość gotówki w portfelu przewyższała tę wpisaną na karcie? „Często wracaliśmy pociągiem. Rozkręcało się podsufitki, albo zawijało pieniądze w papier toaletowy i wrzucało do śmietnika. Oczywiście 2–3 osoby musiały stać na straży, by ktoś przypadkowy nie zabrał pieniędzy dla siebie”37. Gdy wymagała tego sytuacja, wiele osób potrafiło zdecydować się na kilkudniową rozłąkę z gotówką i zakopanie jej w bezpiecznym, lecz charakterystycznym miejscu. Trzeba było wszak powrócić do prowizorycznej skrytki, aby ponownie znaleźć się w posiadaniu zarobionej sumy. Sposobów przechowywania i przewożenia waluty było znacznie więcej. Wszystko zależało jedynie od pomysłowości oraz fantazji, której naszym rodakom nie brakowało. Zdarzało się jednak, że spryt nie wystarczał. Przekonał się o tym pan Wojciech, który otrzymał wątpliwą przyjemność bliższego poznania się z „obrońcami niemieckiej gospodarki”. „Leciałem tranzytem do Budapesztu przez Berlin Wschodni i nie mogłem stracić okazji, by pohandlować w Niemczech. Sprzedałem wszystkie towary, ale spóźniłem się na samolot, a następny miał lecieć dopiero za dwa dni. Postanowiłem więc wrócić do Szczecina, ale gdy jedzie się tranzytem, to trzeba przekroczyć terytorium kraju dwukrotnie, a ja tego nie uczyniłem. Zrobiłem więc sobie wycieczkę do Berlina bez zaproszenia i zgody tamtejszych władz, co stanowiło problem. Pieniądze, które zarobiłem, schowałem pod drzewem w jakimś miejscu w Berlinie, bo wiedziałem, że przy kontroli mi przepadną. Bagaże złożyłem w poczekalni i miałem przy sobie tylko paszport. Trzej niemieccy celnicy od razu zaczęli robić problemy. Wytłumaczyłem swoją sytuację, ale nie chcieli mnie słuchać. W takiej atmosferze dojechaliśmy do Polski, gdzie odcze36 37 Rozmowa z Krzysztofem Pawlakiem. Rozmowa z Markiem Stolarskim. 174 „Wymiana handlowa” na granicy... kali aż odjedzie mój ostatni autobus i dopiero wtedy wzięli do siebie do urzędu. Tam ponownie wytłumaczyłem swoją sytuację i pokazałem, że nie mam pieniędzy. Jeden z celników dobrze mówił po polsku. Powiedział, że wszystko rozumie, po czym dodał: «Kolejny Polaczek kombinuje»”38. Następną wydaną przez niego komendą było: „rozbieraj się”. „Gdy zacząłem to robić, dopowiedział, że majtki też mam ściągnąć. Stałem cały nagi przed nimi przez dziesięć minut, podczas gdy oni rozmawiali i śmiali się. Następnie jeden z nich nałożył rękawiczki i kazał mi się odwrócić do rewizji. Dopiero po tym puścili mnie do domu”39. Pikanterii temu zdarzeniu dodaje fakt, że pan Wojciech kilka miesięcy później podjął pracę w Urzędzie Celnym, przez co nieraz spotykał swoich dawnych „oprawców” – tym razem na stopie zawodowej. Jak zaznacza, niemiecki kolega omijał go wówczas szerokim łukiem40. Opisując sytuację graniczną w latach 80. nie sposób pominąć polskich celników, których podejście do turystów wyglądało zgoła odmiennie. W większości przypadków nie tylko nie dostarczali wracającym z obczyzny rodakom kłopotów, ale pozwalali sobie nawet na przyjmowanie od nich drobnych upominków. „Naszych celników nie interesowało to, co wwozimy i co wywozimy. Czasami dawało się im flaszkę, ale na ogół nie robili problemów i szybko wpuszczali nas do kraju”41. Podsumowanie W czasach, gdy Polska od kilku lat znajduje się w strefie Schengen i wyjazd do Niemiec nie jest niczym ryzykownym, wspomnienia osób „przemycających” z NRD buty, czekolady czy też gumy do żucia wzbudzają rozbawienie oraz wywołują uśmiech na twarzy. Przy głębszym zastanowieniu podobne opisy zmuszają jednak do zadumy. Aby zrobić obecnie zakupy, wystarczy jedynie udać się do pobliskiego sklepu i dokonać wyboru wypełniających półki po brzegi produktów. Jakże inaczej sytuacja wyglądała przed trzydziestoma laty, gdy uzupełnienie lodówki wiązało się niekiedy z całodniową wyprawą poza granice kraju. A nie mówimy tu przecież o wyjazdach mających na celu zakup luksusowych towarów, tylko rzeczy niezbędnych do codziennego życia, takich jak ubrania, proszki do prania czy przede wszystkim artykuły spożywcze. Opisywane tutaj lata 80. były niezwykłym dla Polski i Polaków czasem, w którym dochodziło do licznych przemian. Zanim jednak nastał 4 lipca 1989 r., Rozmowa z Wojciechem Radomskim. Tenże. 40 Tenże. 41 Rozmowa z Krzysztofem Pawlakiem. 38 39 175 Grzegorz Racinowski przeżywano trudy stanu wojennego i związane z zapaścią gospodarczą pustki na sklepowych półkach. Nic dziwnego, że NRD jawiło się w tym okresie jako „socjalistyczny raj na ziemi”. Tym bardziej, że do przekroczenia jego bram wystarczyło tak niewiele – dowód osobisty, paszport lub zaproszenie od rodaka pracującego w Niemczech Wschodnich. Jak pokazują jednak relacje świadków, wyjazd do sąsiedniego kraju nie zawsze był bezpieczny. Poza sporą grupą turystów, do NRD udawały się wszak również osoby, które kierowały się chęcią zysku finansowego. Z biegiem lat masowe przyjazdy Polaków stały się dla niemieckich władz uciążliwe, gdyż wiązały się z „ograbianiem” tamtejszej gospodarki. Mieszkańcom kraju nad Wisłą nie przeszkadzało to jednak w żaden sposób, o czym świadczą przytoczone wcześniej liczby. Pokazują one, że dla wielu z nich podobne ekspedycje były przepisem na życie. A przynajmniej na jego osłodzenie w tych ciężkich, choć przełomowych, czasach. Bibliografia: E. Cziomer, Zarys historii Niemiec powojennych 1945–1995, Warszawa–Kraków 1997. J. Eisler, Grudzień 1970, http://grudzien70.ipn.gov.pl/g70/historia/1642,Grudzien-1970-Jerzy-Eisler.html/ (08.07.2014). J. Dziadul, Edward wspaniały, http://waldek-myst.blog.onet.pl/2010/08/09/jan-dziadul-edward-wspanialy/ (dostęp 08.07.2014). J. Eisler, Siedmiu wspaniałych. Poczet pierwszych sekretarzy KC PZPR, Warszawa 2014. J. Eisler, Grudzień 1970, „Biuletyn IPN”, 2010, nr 12 (121). J. Eisler, Jakim państwem była PRL w latach 1956–1976?, „Pamięć i sprawiedliwość”, nr 2 (10). J. Eisler, Zarys dziejów politycznych Polski 1944–1989, Warszawa 1992. A. Friszke, Polska Gierka, Warszawa 1995. P. Gajdziński, Gierkowskie dolce vita, http://www.smakizpolski.com.pl/gierkowskie-dolce-vita/ (16.06.2014). E. Krasucki, Przesilenie. Szczecińskie społeczeństwo i władza w styczniu i lutym 1971 r. Obraz źródłowy, Szczecin 2010. H. Marcinkowska, Jak pozbyto się Żydów w 1968 r., http://fzp.net.pl/marzec-1968/jak-pozbyto-sie-zydow-w-1968r/ (08.07.2014). A. Paczkowski, Pół wieku dziejów Polski 1939–1989, Warszawa 1995. M. Paziewski, Grudzień 1970 w Szczecinie, Szczecin 2013. J. Rolicki, Edward Gierek: Przerwana dekada, Warszawa 1990. 176 „Wymiana handlowa” na granicy... „Warenaustausch” an der deutsch-polnischen Grenze am Beispiel der Region Stettin in den Jahren 1980-1989 Die 1980er Jahre werden untrennbar mit der wirtschaftlichen Kluft sowie der größten gesellschaftlichen Stagnation in der Geschichte der Volksrepublik Polen assoziiert. Nach der Zeit der „Gierekmanie”, nach der Polen in dem Jahrzehnt, in dem es von Edward Gierek regiert wurde, ein Land war, in dem Milch und Honig fließen, erwarteten die Polen außergewöhnlich schwere, aus ökonomischer Sicht, Jahre. Die politische Lage im Lande, und die Unmöglichkeit, Produkte des grundlegenden Bedarfs zu kaufen, senkten deutlich die Lebensqualität der Bürger der Volksrepublik Polen. Als Rettung für viele von ihnen erwiesen sich die offenen Grenzen zur Deutschen Demokratischen Republik. Während die Geschäfte in Polen nur gähnend leere Regale hatten und Fleisch nur auf Bezugskarten gekauft werden konnte, waren die Geschäfte in der DDR voll mit Produkte des alltäglichen Bedarfs - Essen, Kleidung, Waschmittel, deren Defizite in unserem Land bemerkbar waren. Ein Ausflug ins Nachbarland ermöglichte also polnischen Touristen, die notwendigen Waren zu kaufen, sowohl für den eigenen Bedarf, als auch für den Handel. Die Attraktivität der Ausflüge wurde noch verstärkt, indem die Grenzen außergewöhnlich leicht zu überqueren waren, wovon die Bewohner der grenznahen Ortschaft aktiv Gebrauch machten. Golenice ist eine sehr alte Siedlung. Im 10. Jh. erbauten Slawen auf feuchten Wiesen, südlich der damaligen Ortschaft, eine hölzerne Wehrburg. Ein sicheres Datum für die Verwendung der Bezeichnung Stadt (civitas) in Bezug auf die genannte Ortschaft ist der 10. August 1276, als die Söhne des Markgrafen Johann I., Johann II., Otto der IV. „mit dem Pfeil” und Konrad, Dytryk de Kyrchowe, dessen Söhne sowie die Söhne des verstorbenen Georg de Kerkow dazu bewegten, auf Schloss und Stadt Golenice („castrum et civitatem Schiltperge”) und die anliegenden Orte zu verzichten. 177 178 Henryk Andrzej Konkel* Golenice Pięć wieków miasteczka Golenice Słowa kluczowe: historia Nowej Marchii, historia Golenic, średniowiecze Schlagwörter: Geschichte der Neumark/Brandenburg, Geschichte des Ortes Golenice (Schildberg/Nm), Mittelalter Golenice są osadą bardzo starą. W X w. na podmokłych łąkach, ok. 300– 500 m na południe od obecnej miejscowości, w dolinie niewielkiej rzeczułki, wpadającej w tym miejscu do jeziora, miejscowa ludność słowiańska zbudowała drewniany gród obronny. Z czasów panowania tu książąt pomorskich, tj. z okresu przed drugą połową XIII w., nie mamy żadnego przekazu źródłowego. Pierwotna słowiańska nazwa Golenic nie jest znana. Posadowienie w tej miejscowości archidiakonatu biskupstwa kamieńskiego może być jednak wskazówką, że już w czasach pomorskich istniało w niej jakieś centrum administracyjne. Na gruncie tej pomorskiej osady zostało następnie założone miasto, którego niemiecka nazwa (Schildberg) jest skutkiem napływu kolonistów sprowadzonych przez Barnima I. W grudniu 1231 r. w Rawennie margrabiowie brandenburscy uzyskali od Rzeszy i cesarza Fryderyka II przywilej poddający Pomorze ich zwierzchnictwu, dlatego Barnim I szeroko otworzył bramy księstwa dla kolonistów brandenburskich – mieszczaństwa, chłopstwa i rycerstwa. * Henryk Andrzej Konkel - ur. w 1955 w Sławnie. Absolwent Akademii Rolniczej w Szczecinie. Mieszkaniec Golenic od 1983. Członek i współzałożyciel Stowarzyszenia Przyjaciół Golenic. 179 Henryk Andrzej Konkel Pewną datą użycia określenia miasto (civitas) w stosunku do omawianej miejscowości jest dzień 10 sierpnia 1276 r., kiedy to synowie margrabiego Jana I – Jan II, Otto IV ze Strzałą i Konrad – skłonili Dytryka (Theodericus) de Kyrchowe, jego synów oraz synów zmarłego Jerzego (Georii) de Kerkow do rezygnacji z zamku i miasta Golenice („castrum et civitatem Schiltperge”) z przyległościami1. Z wystawionego w Tangermünde dokumentu wynika, że margrabiowie nie odebrali rodzinie von Kerkow zamku i miasta Golenice, tylko Kerkowowie zrezygnowali z tych posiadłości na rzecz margrabiów. Świadczy to o tym, że to nie margrabiowie nadali im te posiadłości w lenno. Przejmując w 1276 r. miasto i zamek Golenice oraz wykupując od biskupa kamieńskiego ziemię lipiańską, margrabiowie umocnili się na pograniczu, eliminując wielką własność rycerską i kościelną. Po uzyskaniu nowych posiadłości Brandenburczycy przekazali miasto Golenice prawdopodobnie rodowi von Wedel. W 1281 r. zmarł bowiem Henryk von Wedel z Golenic, który zostawił dwóch synów: Henninga i Henryka zwanego Bezdusznym2. 14 lutego 1281 r. (1277 r.?) na zamku w Golenicach („castro Schiltberg”) margrabiowie brandenburscy Jan, Otto i Konrad wystawili dokument w sprawie potwierdzenia dóbr nadanych Pyrzycom przez Barnima I w ziemi lipiańskiej3. Świadkami tego potwierdzenia byli m.in. Didericus (Tydericus) de Kerkow i Ludovicus de Wedel (de Wedil). Umieszczenie nazwisk świadków w tej kolejności świadczy m.in. o tym, że Dytryk von Kerkow miał wyższy status niż Ludwik von Wedel. Znamienny jest fakt, iż na zamku w Golenicach świadkami czynności prawnej margrabiów był zarówno dawny właściciel zamku, jak i przedstawiciel rodu nowych właścicieli. Pierwotną siedzibą rodu von Kerkow (Kyrchoue, Kyrchowe) była miejscowość Kerkau w Starej Marchii (obecnie część miasta Arendsee) i wędrowała wraz z ekspansją rodu na wschód – rodowa nazwa wsi Kerkow obowiązywała zaCodex diplomaticus Brandenburgensis. Aus Originalien und Kopial-Büchern, hrsg. v. P.W. Gercken, Salzwedel 1769 (dalej CDBG), T.I, nr CLI, s.257–258; Codex diplomaticus Brandenburgensis: Sammlung der Urkunden, Chroniken und sonstigen Quellenschriften für die Geschichte der Mark Brandenburg und ihrer Regenten, hrsg. A.F.Riedel, Berlin 1838–1863 (dalej CDB), A XIII, nr XIII, s. 318; E.D.M. Kirchner, Das Schloss Boytzenburg und seine Besitzer, insonderheit aus dem von Arrnimschen Geschlechte, Berlin 1860, s. 27. 2 A. Lothert, Der Schloßberg in dem Genossenschaftforst Hassendorf, „Die Neumark. Mitteilungen des Vereins für Geschichte der Neumark”, Jg. 10, nr 10/12,1933, s. 68. 3 CDB A XXIV, nr VIII, s. 5; Regesta Historiae Neomarchicae. Die Urkunden zur Geschichte der Neumark und das Land Sternberg, „Märkische Forschungen”, hrsg. C.K. Kletke, Bd. 10, Berlin 1867, Abt. I, s. 28, z datą 1277 r.; Urkundenbuch zur Geschichte des Schlossgesessenen Geschlechtes der Grafen und Herren von Wedel, hrsg. H.F.P. v. Wedel, Leipzig 1888 (dalej UBW), Bd. II, Abt. I, nr 9, s. 7, z datą 1281 r. 1 180 Pięć wieków miasteczka Golenice równo w Starej Marchii, w ziemi Löwenberg (w Marchii Środkowej), w Marchii Wkrzańskiej, w Ziemi Glin (Glien)4 i w ziemi golenickiej. Przyjmuje się, iż już po 1240 r. rycerska rodzina Kerkowów rozpoczęła z ramienia księcia Barnima I kolonizowanie terenów pogranicznych, znajdujących się pomiędzy księstwami pomorskim, śląskim i wielkopolskim – na obszarze wchodzącym następnie w skład ziemi golenickiej i chojeńskiej. W latach 1255–1260 Teodoryk (Dietrich) i Jerzy (Georg) von Kerkow zostali ustanowieni nawet jej generalnymi lokatorami5. Pomimo zmiany przynależności państwowej ziem chojeńskiej i golenickiej, to rodzinie von Kerkow przypadła szczególna rola w ich kolonizacji. Świadczą o tym historyczne nazwy miejscowości – Czerników, Dalsze, Dyszno, Gogolice, Góralce, Kierzków, Nawrocko i Pniów – identyczne z nazwami miejscowości w Marchii Wkrzańskiej, która była miejscem etapowym w wędrówce tej rodziny na wschód6. W 1267 r. margrabiowie ze starszej linii zawarli układ z biskupem brandenburskim w sprawie zamiany ziemi chojeńskiej na ziemię i miasto Löwenberg, w której „siedzieli” Kerkowowie. Ostateczny akt zamiany został zawarty w dniu 2 października 1270 roku7. W 1271 r. bracia Ludwig i Georg Kerkowowie podarowali biskupstwu brandenburskiemu swoje majątki lenne w Teskendorf, Karkow, Niendorf i Besyhorst8. Za rezygnację z lenn koło Löwenbergu Kerkowowie otrzymali zapewne ziemię golenicką wraz z grodem9. Biorąc to wszystko pod uwagę, należy stwierdzić, iż to nie margrabiowie brandenburscy, ale Barnim I lub rodzina von Kerkow nadała słowiańskiej wsi prawa miejskie. Być może były to prawa ograniczone, bowiem nie słychać tu o wnoszeniu fortyfikacji (fos, wałów, murów miejskich). Również i niemiecka nazwa miejscowości (Schildberg – Tarczowe Wzgórze) potwierdza fakt nadania wsi praw miejskich, gdyż występujące na obszarze Pomorza i Nowej Marchii nazwy z przyrostkiem -burg, -berg oznaczają dawne umocnione grody, którym 4 A.F. Riedel, Die Mark Brandenburg im Jahre 1250 oder historische Beschreibung der Brandenburgisches Lande und ihrer politischen und kirchlischen Verhältnisse um dieser Zeit, eine aus Urkunden und Kroniken Bearbeitete, 2. Teil, Berlin 1832, s. 47. 5 P. v. Niessen, Geschichte der Neumark im Zeitalter ihrer Entstehung und Besiedlung, „Schriften des Vereins für Geschichte der Neumark”, 7 (1905), s. 211; C. Gahlbeck, Der Oder-Drage-Raum in voraskanischer Zeit. Großpolen, Schlesien und Pommern im Wettstreit um den Besitz der späteren Neumark, „Jahrbuch für die Geschichte Mittel-und Ostdeutschlands”, 45 (1999), s. 85. 6 C. Gahlbeck, dz. cyt., s.84. E. Rymar, Golenice. Dzieje dawnego miasteczka nowomarchijskiego, „Przegląd Zachodniopomorski”, z. 3, 2010, s. 41. 7 CDB A VII, nr II, s. 243. 8 E.D.M. Kirchner, dz. cyt., s. 33. 9 E. Rymar, dz. cyt., s. 41. 181 Henryk Andrzej Konkel w średniowieczu wyznaczono funkcję miast10. Należy przyjąć, że Golenice należą do tzw. miast polokacyjnych. Jednak pierwotne założenie (rozplanowanie) ośrodka jest obecnie nieczytelne wskutek przebudowy. Na obszarze Nowej Marchii margrabiowie brandenburscy traktowali jako punkty oparcia dla swojej władzy takie miasta, które wraz z zamkami tworzyły linie obrony przed najazdami z zewnątrz. Pierwsza linia obrony przed najazdami z północy obejmowała zamki od Odrzycka (Oderberg) na zachodnim brzegu Odry przez Moryń, Golenice, Pełczyce, Recz, Drawno, Kalisz, Złocieniec aż po Świdwin. W kolejnym zachowanym dokumencie dotyczącym miasta Golenice – tj. w dyplomie z 5 marca 1334 r., wedle którego margrabia Ludwik Starszy przekazał miasteczko braciom von Jagow w takim zakresie, w jakim posiadał je wcześniej Henryk von Wedel zwany Bezdusznym (Heinricus de Wedil, dictus Anesel) – użyto określenia „opidum dictum Schildberg”11. Według Edwarda Rymara termin ten odpowiada niemieckim pojęciom Flecken, Marktflecken, Städtchen i oznacza miasteczka bez praw miejskich i umocnień12. Anton Friedrich Büsching uważał, że w Marchii Brandenburskiej wsie określane wcześniej mianem miasteczek mogły zarówno mieć pewne prawa miejskie, jak i nie mieć ich w ogóle13. Przy czym we wsiach określanych mianem miasteczek mieszkali rzemieślnicy (Handwerksleute)14, którzy uważani są za czynnik miastotwórczy. Informację o tym, że zmienił się „status” Golenic, podał również Heinrich Berghaus, który pisał, że Golenice w 1276 r. były znane jako miasto, a w 1334 r. jako miasteczko, miejsce targowe15. Oznacza to, iż w średniowieczu Golenice były takim miastem, które w dokumentach z tego okresu określane jest jako „civitas” – miasteczko targowe z nadanymi prawami miejskimi. Były one głównym ośrodkiem (stolicą) ziemi schiltberskiej (golenickiej). Jeszcze w 1276 r. Golenice były miastem, a już w 1334 r. oppidum, tj. nieobronnym miasteczkiem otwartym bez murów miejskich, bram i wież, ale z wyznaczonym i wyposażonym placem targowym. E. Rymar, Nowogródek Pomorski przed wiekami, „Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny”, nr 5, Gorzów 1998, s. 11. 11 CDBG, T.III, nr LIII, s. 160; CDB A XVIII, nr IX, s.105.; Regesta…, s. 116; UBW, Bd. II, Abt. II, nr 31, s. 24. 12 E. Rymar, Nowomarchijskie miasteczko, dziś wieś Danków na przestrzeni wieków, Strzelce Krajeńskie 2009, s. 32. 13 Vollständige Topographie der Mark Brandenburg, hrsg. A.F. Büsching, Berlin 1775, s. 60, „In der Mark pflegt man die Flecken, welche gewisse Stadtgerichtigkeiten haben, von den Flecken ohne Stadtrechte, zu unterschreiben haben. Jene sind wahre Städte, (oppidia) (…) eben sowol Städte als Flecken genannt werben, wiewohl nur vier ersten Stadtgerechtigkeiten haben”. 14 Tamże, s. 60. 15 H. Berghaus, Landbuch der Mark Brandenburg und des Markgrafthums Nieder-Lausitz in der Mitte des 19. Jahrhunderts, Bd. III, Brandenburg 1856, s. 351. 10 182 Pięć wieków miasteczka Golenice Na podstawie tych opisów można wysnuć wniosek, że w okresie od 1276 do 1334 r. Golenice zostały pozbawione pełnych praw miejskich, o ile zostały one im nadane. Być może dlatego też nie rozpoczęto tu budowy murów miejskich. Ich budowę rozpoczynano w zasadzie dopiero po rozplanowaniu miasta, traktując to zadanie jako wykładnię kończącą akcję tworzenia przestrzeni miejskiej. Miasto było jednak bronione zamkiem, a o dużym jego znaczeniu świadczy fakt, iż do 16 czerwca 1344 r. miejscowość była siedzibą archidiakona16. Archidiakonat golenicki został utworzony prawdopodobnie po 1290 r., kiedy to potomkowie margrabiego brandenburskiego Jana I uzyskali dla swojej dzielnicy możliwość utworzenia „Prepositura noue terre ultra Oderam”, czyli archidiakonatu nowomarchijskiego w ramach administracyjnych diecezji kamieńskiej17. Należy także zwrócić uwagę na fakt, że Golenice były miastem prywatnym i z tego powodu nie figurowały w średniowiecznych wykazach miast zobowiązanych do płacenia podatku. Status miasta – i to miasta prywatnego – został pośrednio potwierdzony już w 1337 r. w Księdze Ziemskiej (Landbuchu). Księga ta opisuje stan dochodów państwowych i lenn rycerskich. Miasto Schildberg nie jest zaś w niej wymienione. Miasto i zamek Golenice nie występują też w sporządzonym w 1373 r. spisie miast i zamków Marchii Brandenburskiej18. Golenic nie ma również w Landbuchu cesarza Karola IV z 1375r., który zawiera m.in. spis miast i zamków („civitates, castra et opida”) Nowej Marchii, które były zobowiązane do płacenia podatku19. Oprócz tego, że Golenice były miastem prywatnym, to brak Golenic w tych wykazach ma niewątpliwy związek z tym, że po 1365 r. w trakcie walk pomiędzy Pomorzem i Marchią został doszczętnie zniszczony golenicki zamek20. W 1369 r. margrabia Otto V Wittelsbach, noszący przydomek Leniwego, wystąpił zbrojnie przeciw Pomorzu Szczecińskiemu. W 1371 r. książę szczeciński Kazimierz III rozpoczął nową wojnę, w trakcie której opanował m.in. Lipiany i Ińsko. Rok później, podczas oblegania Chojny, został ranny i zmarł. Prawdopodobnie w trakcie tej wojny został zniszczony zamek w Golenicach, bowiem już czwartego maja 1371 r. Henning von Wedel (syn Hansa) 16 R. Klempin, Diplomatische Beiträge zur Geschichte Pommerns aus der Zeit Bogislafs X, Berlin 1859, s. 423. 17 18 Tamże, s. 423. Regesta…, s. 354. Die Neumark Brandenburg im Jahre 1337 oder Markgraf Ludwig’s des Aelteren Neumärkisches Landbuch aus dieser Zeit, hrsg.v.G.W.Raumer, Berlin 1837, s. 75–78; Kaiser Karl’s IV. Landbuch der Mark Brandenburg nach dem handschriftlichen Quellen, hrsg. E. Fidicin, Berlin 1856, s. 31–32, 39. 20 http://wiki-de.genealogy.net/Schildberg (10.03.2014). 19 183 Henryk Andrzej Konkel otrzymał od margrabiego Ottona rentę z 70‑łanowej wsi Smolnica (Bernfelde) za poniesione straty wojenne 21. 29 lutego 1352 r. w Myśliborzu margrabia Ludwik Rzymski potwierdził rodzinie von Wedel wszystkie majątki, które posiadała. List lenny otrzymali: Hasso von Wedel dem Rothen, Henning von Wedel, Ludwik von Wedel, syn Ludwika, Hasso von Wedel i jego syn Ludwik von Wedel, Lubekin, brat Hassona, Henning von Wedel, syn Henryka von Wedla zwanego Bezdusznym, Henryk rycerz von Wedel i jego brat Hasso von Wedel22. W pierwszej połowie XIV w. wykształciło się 9 głównych linii rodu Wedlów, z czego trzy zamieszkiwały w księstwie pomorskim, a sześć w Nowej Marchii23. 4 sierpnia oraz 9 października 1372 r. miasto Myślibórz w ramach odszkodowania za szkody wojenne zostało przez margrabiego Ottona m.in. zwolnione z podatków oraz otrzymało rentę z Puszczy Golińskiej do czasu pokrycia strat24. Jednym ze świadków pierwszej czynności prawnej margrabiego był Hasso von Wedel. W dokumencie z 20 sierpnia 1377 r. występuje zaś „Hassen vom Wedel von Schiltperg”25. Pomimo zniszczenia zamku jeszcze przez następne stulecia Golenice były nazywane miasteczkiem. Określenie to można bowiem znaleźć także w późniejszych dokumentach – np. 17 kwietnia 1493 r. bracia Ewald i Hans von Osten (Ewaldi et Johannis fratrum condictorum de osthem) wystąpili w charakterze patronów kościoła w „opidi” Golenice i na ich wniosek plebanem po Janie Jerlichu został Jan (Johannes) Lemmeke26. Jako ciekawostkę można podać, iż 60 lat po zniszczeniu Myśliborza oraz Golenic przez husytów27, tj. w dokumencie z 27 marca 1494 r. na określenie Myśliborza użyto słów „opidi Soldin”28. W skorowidzu książki, która zawiera powyższy dokument użyto zaś określenia „Soldin, opidum in der Neumark”29. Dosłownie znaczy to tyle, że Myślibórz był osadą targową, miasteczkiem. Jednak w przypadku Myśliborza nikt nie podważa faktu otrzymania przezeń praw miejskich. Mówi się jedynie, że akt ten się nie zachoCDB A XII, nr II, s. 264; Regesta…, s. 339. K.Fr. Klöden, Diplomatische Geschichte des für falsch erklärten Markgrafen Waldemar von Brandenburg vom Jahre 1345–1356, Berlin 1845, Bd. II, s. 113; Regesta…, s. 354. 23 G.J. Brzustowicz, Rycerski ród Wedlów w historii Ziemi Choszczeńskiej i Powiatu Choszczeńskiego, „Głos Powiatu. Pismo Samorządu Powiatu w Choszcznie” nr 13, grudzień 2008, s. 6. 24 CDB A XVIII, nr LXI i LXII, s. 480; Regesta…, s. 342, 344. 25 CDB A XIX, nr CXLVIII, s. 269. 26 R. Klempin, dz. cyt., s. 96, nr 804. 27 E. Rymar, Polsko-czeska wyprawa zbrojna do Nowej Marchii w 1433 r., „Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny” nr 8, Gorzów 2001, s. 48–49. 28 R. Klempin, dz. cyt., s. 136, nr 1104. 29 Tamże, s. 191. 21 22 184 Pięć wieków miasteczka Golenice wał. Może podobnie należy podchodzić również do kwestii otrzymania praw miejskich przez Golenice? Niezachowanie się średniowiecznego aktu lokacyjnego nie świadczy więc o tym, że Golenice nigdy nie otrzymały praw miejskich. Słaby rozwój miasta na przestrzeni wieków mógł zaś być spowodowany m.in. małym rynkiem lokalnym (pomiędzy Myśliborzem a Trzcińskiem), oddaleniem od ważnych szlaków handlowo-komunikacyjnych, brakiem surowców, a może i znacznym ograniczeniem swobód obywatelskich. Golenice były bowiem miastem prywatnym. Na portalu internetowym Historycy.org znajduje się informacja, iż Golenice jako miasteczko ostatni raz zostały wymienione w 1499 roku30. Autor wpisu z 11 maja 2007 r. miał prawdopodobnie na myśli list lenny z 16 grudnia 1499 r., który od elektora Joachima I Nestora otrzymała rodzina von Osten – bracia Ewald i Hans oraz ich kuzyni Idzi i Dionizy II. List ten objął – tradycyjnie w Golenicach – dwór z miasteczkiem („hoff Schiltberg mit dem Stetichen davon gelegen”)31. Należy tu dodać, że jako lenno rycerskie miasteczko Golenice nie występowało wśród miast składających hołd lenny elektorowi! Jednakże ów list lenny nie jest ostatnim dokumentem, w którym miejscowość została określana tym mianem. Chociaż E. Rymar podaje, że w testamencie elektora Joachima I Nestora z 1534 r. zostało wymienione miasteczko Golenice32, to w dostępnym mi tekście testamentu z 22 października 1534 r. ani ziemia golenicka, ani samo miasteczko nie zostały jednak wymienione z nazwy33. Natomiast w opisującym Nową Marchię w czasach margrabiego Jana Kostrzyńskiego (1535–1571) dziele „Topographia prior Marchiam etc.” Leuthingera, Golenice są wzmiankowane jako Flecken, tj. miasteczko, osada targowa34. W sporządzonym w 1600 r. spisie miast zobowiązanych do płacenia podatków Golenice nie występują35. Jednak jako Flecken Golenice znane są jeszcze w 1608 roku36. To dodatkowy dowód na to, iż było to miasto prywatne. Pomimo tego, że w średniowiecznych dokumentach przy opisie Golenic używano określeń „civitates” (10.08.127637), „opidum” (5.03.133438), http://www.historycy.org/index.php?showtopic=1208 (dostęp 10.03.14). CDB A XXIV, nr CCLXXXII, s. 218; Regesta…, Bd. 12, 1868, Abt. II, s. 370. 32 E. Rymar, Nowogródek …, s. 32. 33 CDB C III, nr 302, s. 393–405. 34 E. Rymar, Nowomarchijskie …, s. 55–56. 35 H. Bütow, Veranlagung der neumärkischen Städte zur Fürckensteuer um 1600, „Die Neumark. Mitteilungen des Vereins für Geschichte der Neumark”, Jg. 10, nr 4/6, 1933, s. 30–31. 36 H. Berghaus, dz. cyt., s. 351; C. v. Eickstedt, Beiträge zu einem neueren Landbuch der Marken Brandenburg, Magdeburg 1840, s. 238. 37 CDB A XIII, nr XIII, s. 318. 38 CDB A XVIII, nr IX, s. 105. 30 31 185 Henryk Andrzej Konkel „stedekin” (9.06.136239), „stetegin” (136540), „opido” (13.10.137241), „Stetichen” (7.09.140842 i 16.12.149943), „Städtichen” (21.11.145544), „Stedeken” (20.01.146945), „opidi” (17.04.149346) i „Flecken” (28.04.160847), to wszystkie one wskazują na miejski charakter miejscowości! Również i na mapie Olofa Hanssona Svarta z 1681 r. – w odróżnieniu od wsi – Golenice oznaczone są podobnym znakiem topograficznym, jak m.in. miasta Lipiany i Myślibórz. W XVIII w. nie było już mowy o miasteczku. Opis miejscowości z 1775 r. mówi, że Golenice to wieś rycerska („Dorf, mater., Adelicher Ort”) należąca do powiatu chojeńskiego, a patronem kościoła jest właściciel miejscowości48. Na początku XIX w. miejscowość klasyfikowano jako „Dorf und Gut”, czyli wieś i majątek ziemski49. W II połowie XIX w. Golenice były jedną z ważniejszych wsi na terenie powiatu myśliborskiego. W ramach pruskiego ustawodawstwa od 1874 r. były siedzibą okręgu urzędniczego Golenice (Amtsbezirk Schildberg), do którego, według stanu na dzień 1 stycznia 1908 r., należały trzy gminy wiejskie (Kruszwin, Golenice i Nawrocko) oraz trzy okręgi dworskie (Kruszwin, Golenice i Nawrocko)50. Pomimo tego, że gminy wiejskie zostały następnie połączone z okręgami dworskimi, to nieformalny już podział na obszar wiejski i dworski został zachowany nawet po II wojnie światowej. W formularzu sprawozdawczo‑statystycznym Szkoły Podstawowej w Golenicach na rok 1949/1950 wykazywano, że obwód szkolny obejmuje wieś Golenice i majątek Państwowych Nieruchomości Ziemskich51. CDB A XVIII, nr LXVI, s. 137. CDB A XVIII, nr LXIX, s. 139. 41 CDB A XVIII, nr LXXIX, s. 145. 42 CDB A XVIII, nr LXXVI, s. 331. 43 CDB A XXIV, nr CCLXXXII, s. 218. 44 CDB A XXIV, nr CCXVI, s. 160. 45 CDB A XXIV, nr CCXLVII, s. 196. 46 R.Klempin, dz. cyt., s. 96, nr 804. 47 C.v. Eickstedt, dz. cyt., s. 238. 48 Vollständige …., s. 245. 49 F.W.A. Bratring, Statistisch-topographische Beschreibung der gesamtenn Mark Brandenburg, Bd.III, Berlin 1809, s. 123. 50 http://www.territorial.de/markbran/soldin/schildbg.htm (dostęp 10.03.2014). 51 Archiwum szkoły, Formularz sprawozdawczo-statystyczny na rok 1949/50. 39 40 186 Pięć wieków miasteczka Golenice Bibliografia: H. Berghaus, Landbuch der Mark Brandenburg und des Markgrafthums Nieder-Lausitz in der Mitte des 19. Jahrhunderts, Bd. III, Brandenburg 1856. F.W.A. Bratring, Statistisch-topographische Beschreibung der gesamtenn Mark Brandenburg, Bd.III, Berlin 1809. G.J. Brzustowicz, Rycerski ród Wedlów w historii Ziemi Choszczeńskiej i Powiatu Choszczeńskiego, „Głos Powiatu. Pismo Samorządu Powiatu w Choszcznie” nr 13, grudzień 2008. H. Bütow, Veranlagung der neumärkischen Städte zur Fürckensteuer um 1600, „Die Neumark. Mitteilungen des Vereins für Geschichte der Neumark”, Jg. 10, nr 4/6, 1933. Codex diplomaticus Brandenburgensis. Aus Originalien und Kopial-Büchern, hrsg. v. P.W. Gercken, Salzwedel 1769, T. I, nr CLI. Codex diplomaticus Brandenburgensis: Sammlung der Urkunden, Chroniken und sonstigen Quellenschriften für die Geschichte der Mark Brandenburg und ihrer Regenten, hrsg. A.F.Riedel, Berlin 1838–1863. C. v. Eickstedt, Beiträge zu einem neueren Landbuch der Marken Brandenburg, Magdeburg 1840. C. Gahlbeck, Der Oder-Drage-Raum in voraskanischer Zeit. Großpolen, Schlesien und Pommern im Wettstreit um den Besitz der späteren Neumark, „Jahrbuch für die Geschichte Mittel-und Ostdeutschlands”, 45 (1999). E.D.M. Kirchner, Das Schloss Boytzenburg und seine Besitzer, insonderheit aus dem von Arrnimschen Geschlechte, Berlin 1860. R. Klempin, Diplomatische Beiträge zur Geschichte Pommerns aus der Zeit Bogislafs X, Berlin 1859. K.Fr. Klöden, Diplomatische Geschichte des für falsch erklärten Markgrafen Waldemar von Brandenburg vom Jahre 1345–1356, Berlin 1845, Bd. II. A. Lothert, Der Schloßberg in dem Genossenschaftforst Hassendorf, „Die Neumark. Mitteilungen des Vereins für Geschichte der Neumark”, Jg. 10, nr 10/12,1933. Die Neumark Brandenburg im Jahre 1337 oder Markgraf Ludwig’s des Aelteren Neumärkisches Landbuch aus dieser Zeit, hrsg.v.G.W.Raumer, Berlin 1837. P. v. Niessen, Geschichte der Neumark im Zeitalter ihrer Entstehung und Besiedlung, „Schriften des Vereins für Geschichte der Neumark”, 7 (1905). Regesta Historiae Neomarchicae. Die Urkunden zur Geschichte der Neumark und das Land Sternberg, „Märkische Forschungen”, hrsg. C.K. Kletke, Bd. 10, Berlin 1867, Abt. I. A.F. Riedel, Die Mark Brandenburg im Jahre 1250 oder historische Beschreibung der Brandenburgisches Lande und ihrer politischen und kirchlischen Verhältnisse um dieser Zeit, eine aus Urkunden und Kroniken Bearbeitete, 2. Teil, Berlin 1832. E. Rymar, Golenice. Dzieje dawnego miasteczka nowomarchijskiego, „Przegląd Zachodniopomorski”, z. 3, 2010. E. Rymar, Polsko-czeska wyprawa zbrojna do Nowej Marchii w 1433 r., „Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny” nr 8, Gorzów 2001. E. Rymar, Nowogródek Pomorski przed wiekami, „Nadwarciański Rocznik Historyczno-Archiwalny”, nr 5, Gorzów 1998. E. Rymar, Nowomarchijskie miasteczko, dziś wieś Danków na przestrzeni wieków, Strzelce Krajeńskie 2009. 187 Henryk Andrzej Konkel Urkundenbuch zur Geschichte des Schlossgesessenen Geschlechtes der Grafen und Herren von Wedel, hrsg. H.F.P. v. Wedel, Leipzig 1888. Vollständige Topographie der Mark Brandenburg, hrsg. A.F. Büsching, Berlin 1775. Kaiser Karl’s IV. Landbuch der Mark Brandenburg nach dem handschriftlichen Quellen, hrsg. E. Fidicin, Berlin 1856. http://wiki-de.genealogy.net/Schildberg (10.03.2014). http://www.historycy.org/index.php?showtopic=1208 (10.03.14). Fünf Jahrhunderte Kleinstadt Golenice Die Lokationsurkunde der Stadt ist nicht erhalten geblieben, jedoch bestätigt der deutsche Name der Ortschaft, Schildberg, die Tatsache, dass dem Dorf Stadtrechte verliehen wurden. Auf dem Gebiet von Pommern und der Neumark bedeuten Namen mit dem deutschen Suffix -burg bzw. -berg nämlich früher befestigte Burgen, denen im Mittelalter die Funktion von Städten zugeordnet wurde. In mittelalterlichen Dokumenten wurden bei der Beschreibung von Golenice folgende Bezeichnungen verwendet: „civitates” (10.08.1276), „opidum” (5.03.1334), „stedekin” (9.06.1362), „stetegin” (1365), „opido” (13.10.1372), „Stetichen” (7.09.1408 und 16.12.1499), „Städtichen” (21.11.1455), „Stedeken” (20.01.1469), „opidi” (17.04.1493) und „Flecken” (28.04.1608). Alle diese Bezeichnungen verweisen auf den städtischen Charakter der Ortschaften. Im 18. Jh. war von einem Städtchen Golenice keine Rede mehr. Die Beschreibung der Ortschaft aus dem Jahr 1775 besagt, dass Golenice ein Ritterdorf ist, das zum Landkreis Chojna ist, und der Kirchenpatron der Eigentümer der Ortschaft ist. Zu Beginn des 19. Jh. wurde die Ortschaft als Dorf und Gut klassifiziert. Dass sich die mittelalterliche Lokationsurkunde nicht erhalten hat, zeugt nicht davon, dass Golenice nie Stadtrecht bekommen hat. Die schwache Entwicklung der Stadt im Laufe der Jahrhundert hingegen kann u.a. durch den kleinen lokalen Markt, die Entfernung von den wichtigen Handels- und Verkehrsverbindungen, das Fehlen von Rohstoffen verursacht worden sein, und vielleicht auch durch deutliche Einschränkung der bürgerlichen Freiheiten. Golenice war nämlich eine private Stadt und wurde in den mittelalterlichen Auflistungen der Städte, die zur Steuerzahlung verpflichtet waren, nicht aufgelistet. 188 Teresa Błońska* Zofia Eckert** Chojna Miejska Biblioteka Publiczna w Chojnie Minęło zaledwie 69 lat od czasu, kiedy w pierwszych dnia lutego 1945 r. do Chojny, wówczas Königsbergu, wkroczyły wojska radzieckie i polskie w drodze nad Odrę i dalej do Berlina, zdobywając kolejne miejscowości. 69 lat w historii to niewiele – nieco więcej niż półwiecze. Lata te przyniosły aczkolwiek radykalne zmiany w dziejach miasteczka: z niemieckiego stało się polskim. Któż mógł w zamęcie wojennym i trudnym okresie pierwszych lat powojennych, kiedy należało zadbać o dach nad głową i chleb codzienny, myśleć o książkach, bibliotekach czy domach kultury? Znaleźli się jednak ludzie spragnieni słowa pisanego i zaczęli w domach gromadzić książki, wymieniać je ze znajomymi, wspólnie czytać. Upłynęły cztery lata od zdobycia Chojny, zasiedlenia jej przez ok. 1500 mieszkańców i zorganizowania polskiej administracji. Wówczas nastał korzystny czas na zajęcie się sprawami kultury, tak ważnej dziedziny życia w tym miejscu. 16 stycznia 1949 r. burmistrzem Chojny był Stanisław Mirecki, który bezpośrednio przyczynił się do utworzenia Miejskiej Biblioteki Publicznej. Uroczyste jej otwarcie nastąpiło w obecności licznie zgromadzonych mieszkańców. Wśród gości były osoby oddelegowane ze szczecińskich instytucji administracyjnych, delegaci powiatowi, przedstawiciele wojska oraz lokalni samorządowcy. Ciekawostką może być fakt obecności przedstawiciela Związku Literatów Polskich Jana Papugi. Dokument o nazwie „Akt erekcyjny otwarcia Miejskiej Biblioteki * Teresa Błońska – kierownik Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnie od 2003. Z Biblioteką związana od 1976. ** Zofia Eckert – bibliotekarz, dyrektor Oddziałowej, a później Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnie w latach 1980–1998. 189 Teresa Błońska, Zofia Eckert w Chojnie” z dn. 16.01.1949 r. został prawnie usankcjonowany przez zaświadczenie o zarejestrowaniu placówki w dniu 29.01.1949 r., a samo zaświadczenie datowane jest na 31.01.1949 roku. Daty te świadczą o tym, że jeszcze nie było „machiny biurokratycznej”. Biblioteka była „własnością Zarządu Miejskiego w Chojnie”, mieściła się w budynku przy ul. Tadeusza Kościuszki 12 (obecnie apteka), a pierwszą bibliotekarką została Eugenia Jasiukowicz. We wspomnianym zaświadczeniu stwierdzono, że E. Jasiukowicz „jako zarządzająca biblioteką (…) wykonała obowiązek rejestracji biblioteki, przewidziany rozporządzeniem Ministra Oświaty, wydanym w porozumieniu z Ministrem Administracji Publicznej i Ministrem Ziem Odzyskanych, oraz złożyła Kartę rejestracyjną wraz z kwestionariuszem z dn. 29.01.1949 r., a biblioteka została zapisana w rejestrze pod nr 26”. Pierwszy lokal składał się z trzech małych pokoików ogrzewanych piecami kaflowymi. Rozproszenie księgozbioru w trzech pomieszczeniach powodowało utrudnienia w pracy bibliotekarki i kłopoty w porozumiewaniu się z czytelnikami. Dostęp do biblioteki był niedogodny, bowiem mieściła się na skraju miasta. Pierwsze księgozbiory posiadały wydrukowane księgi inwentarzowe, ponieważ wszystkim bibliotekom przydzielano jednakowe zestawy książek. Bibliotekarze otrzymywali także katalogi kartkowe w formie bloczku kart spiętych na stałe metalową klamrą. Księgozbiór chojeńskiej placówki zawierał w większości literaturę piękną, trochę książek dla dzieci oraz piśmiennictwo o charakterze agitacyjnym, politycznym i społecznym. Mimo takiej zawartości zbiorów głód słowa pisanego w języku polskim powodował duże zainteresowanie wśród czytelników. Rok 1949 rozpoczęto w chojeńskiej gminie z trzema bibliotekami: miejską i dwiema gminnymi, które w sumie miały na stanie 2710 woluminów, 168 zarejestrowanych czytelników i 3857 wypożyczeń. Brak osobnych danych dla poszczególnych bibliotek nie pozwala na omówienie działalności chojeńskiej placówki. Do 1956 r. nie uległa zmianie ich liczba, natomiast znacząco wzrósł stan księgozbioru (do 10 245 woluminów) oraz liczba czytelników (do 1500) i wypożyczeń (do 22 069). W 1950 r. placówka została przeniesiona do lokalu przy ul. Kościuszki 17, gdzie zajmowała dwa pokoje. Wówczas zatrudniono Helenę Flis, opłacaną ryczałtowo, jako pomoc bibliotekarza. W następnym roku kolejne przenosiny księgozbioru – na parter tego samego budynku – powodowały przerwy w działalności biblioteki, a kłopoty w zatrudnieniu bibliotekarza zdecydowały o ograniczeniu czasu otwarcia do trzech dni w tygodniu po kilka godzin. Dalsze perturbacje ze znalezieniem odpowiednich pomieszczeń spowodowały zamknięcie biblioteki na czas od 1 września 1952 do 15 stycznia 1953 roku. 190 Miejska Biblioteka Publiczna w Chojnie Braki etatowe zdecydowały o połączeniu miejskiej biblioteki z gminną, co nastąpiło w listopadzie 1952 roku. Placówka była zaniedbana, księgozbiór nieopracowany, występowały braki w wyposażeniu lokalu. Wszystko to sprawiało, że bibliotekę zamykano na wiele tygodni. Prężnie działająca wówczas Liga Kobiet wspierała bibliotekę w pracy. Znaczącą pomocą było założenie 17 kwietnia 1953 r. telefonu, ufundowanego przez członkinie tego stowarzyszenia. Ponadto Liga Kobiet wsparła finansowo zakup kilku stolików i krzeseł do kącika czytelnianego. Po raz trzeci przeniesiono bibliotekę w 1955 roku – do położonego w centrum miasta budynku przy ul. Roosvelta 4, gdzie zajmowała trzy pokoje. Z powodu przeprowadzki znów nastąpiła przerwa w działalności placówki. Poszukiwania odpowiednich pomieszczeń doprowadziły w końcu do stabilizacji w pracy biblioteki. Czwarta przeprowadzka miała miejsce w 1962 roku. Księgozbiór i wyposażenie przeniesiono na poddasze budynku przy ul. Jagiellońskiej 27, który stanowił siedzibę ówczesnej Biblioteki Miejskiej Rady Narodowej. Powierzchnia przeznaczona na bibliotekę wynosiła 67 m2, na które składały się wypożyczalnia i czytelnia z 25 miejscami. Poddasze miało sufit ze skosami pomalowanymi w biało-żółte pasy, co stwarzało ciepłą atmosferę, zaś piękny jasny parkiet dodawał pomieszczeniu elegancji. Często dokonywano przemeblowań, aby racjonalnie i logicznie zagospodarować powierzchnię, a także żeby wydzielić Oddział dla Dzieci (1964-1968), co przy małym metrażu stanowiło nie lada sztukę. W latach 1968–1975 zakupiono nowe meble biblioteczne: regały, stoliki, krzesła, biurka, lady i inne. Biblioteka podlegała merytorycznie Powiatowej Bibliotece Publicznej w Dębnie. Ciekawe były godziny pracy placówki: – dla czytelników dorosłych w poniedziałki, środy i soboty od godziny 13.00 do 20.00 – dla czytelników dziecięcych we wtorki, czwartki i piątki od godziny 13.00 do 20.00 W listopadzie 1973 r. w wyniku kolejnej reformy administracyjno-samorządowej biblioteka otrzymała nowy status – Miejskiej i Gminnej Biblioteki Publicznej. Podlegała bezpośrednio naczelnikowi miasta i gminy. Jej pieczęć urzędowa przedstawiała wizerunek orła z nazwą w otoku. Do obowiązków tej placówki należało: gromadzenie i opracowywanie zbiorów, przysposobienie i udostępnianie, prowadzenie działalności informacyjnej i kulturalnej oraz nadzór nad siecią filii i punktów bibliotecznych w gminie. Na czele biblioteki stał powołany przez naczelnika gminy kierownik, który zarządzał całością i był bezpośrednio odpowiedzialny za jej pracę. On też przyjmował, awansował i zwalniał pracowników. Biblioteka była jednostką budżetową ujętą w budżecie miasta i gminy. 191 Teresa Błońska, Zofia Eckert W 1979 r. chojeńska biblioteka otrzymała status Oddziałowej Biblioteki Publicznej i została wpisana do rejestru jako instytucja upowszechniania kultury pod nr 5 (w wojewódzkim rejestrze w Szczecinie z datą 20 grudnia 1984). Wraz ze zmianą nazwy zwiększeniu uległy obowiązki. OBP w Chojnie sprawowała nadzór merytoryczny nad placówkami w gminach: Chojna, Cedynia, Mieszkowice, Moryń i Trzcińsko-Zdrój. Pośredniczyła w zakupie nowości, opracowywaniu zbiorów oraz prowadziła bieżące szkolenia bibliotekarzy z całego oddziału. Biblioteką kierował dyrektor. 21 lipca 1986 r., po wielu latach tułaczki, biblioteka znalazła wreszcie godne miejsce. Remontowany od 1975 r. zabytkowy gotycki ratusz z XV wieku był wówczas gotowy do otwarcia. Już cztery lata wcześniej było wiadomo, że znajdzie w nim miejsce biblioteka i dom kultury. Wielkie starania o to czynił ówczesny dyrektor Książnicy Pomorskiej w Szczecinie Stanisław Krzywicki – ze skutkiem pomyślnym. Prace przygotowawcze do przeprowadzki trwały cztery lata. Dokonywano zwiększonych zakupów książek, które po opracowaniu foliowano, pakowano w paczki i przechowywano w magazynach. Dyrektor biblioteki i władze miasta omawiały i planowały z Konserwatorem Zabytków i dyrekcją Książnicy Pomorskiej w Szczecinie zagospodarowanie parteru ratusza na bibliotekę. Od stycznia 1986 r. dokonywano zakupu regałów, stołów, krzeseł, szaf i lad bibliotecznych, odpowiednich do stylowych wnętrz. Regały, stoły i szafy zostały wykonane w fabryce mebli w Złocieńcu, a krzesła zakupiono w fabryce w Radomsku. Pracownicy biblioteki z niecierpliwością czekali na nowe miejsce pracy. Rok 1986 rozpoczął się pomyślną dla nich informacją, iż w lipcu tegoż roku zostanie ukończona odbudowa ratusza i tam zostanie przeniesiona biblioteka. W kronice biblioteki zapisano wówczas: „żyjemy na paczkach, spędzamy wolny czas na budowie, aby na bieżąco dokonywać drobnych korekt w planach budynku”. A niedoróbek było kilka, w tym brak węzłów sanitarnych na parterze i brak komunikacji między główną salą a przybudówką. 21 lipca 1986 r. nastąpiło uroczyste otwarcie odbudowanego, pięknego ratusza. Na parterze budynku wszystko było gotowe do uruchomienia biblioteki, bowiem przez trzy dni i trzy noce bez przerwy pracownicy, wojsko (WOP, obecnie Straż Graniczna), wolontariusze, a także pracownicy Książnicy Pomorskiej ustawiali meble, przenosili księgozbiór oraz inne elementy wystroju wnętrz i… nie była to żadna „prowizorka”. Ogromne trudności sprawiło wniesienie dość ciężkich, dębowych regałów na wysoką antresolę. Schody były wąskie i kręte, więc zdemontowano część podłogi antresoli – przez otwór żołnierze wciągali regały na swoich skórzanych pasach wojskowych. Radość ogromna, bo wreszcie zbiory uzyskały godną przestrzeń – ok. 500m2, co w porównaniu z dawnym lokalem było niewątpliwym sukcesem. 192 Miejska Biblioteka Publiczna w Chojnie Mnóstwo gości oraz mieszkańców miasta i gminy przychodziło podziwiać piękne wnętrza i rozmach, z jakim urządzono czytelnię i wypożyczalnię. Przez pierwsze dwa lata wszystkie delegacje z kraju i zagranicy były kierowane do Chojny, aby mogły zobaczyć odbudowany ratusz, a w nim piękną bibliotekę. W uroczystym otwarciu wzięli udział przedstawiciele środowiska kultury, zakładów pracy, instytucji. Licznie zgromadzili się mieszkańcy regionu, młodzież szkolna, wojsko. Obecni byli przedstawiciele konsulatów Czechosłowacji i ZSRR ze Szczecina oraz dowództwo garnizonu wojsk radzieckich stacjonujących wtedy w Chojnie. Naczelnikiem miasta i gminy był wówczas Gerard Lemke. Witając gości i mieszkańców Chojny powiedział: „Społeczeństwo Ziemi Chojeńskiej otrzymuje dziś, w 42 rocznicę powstania Polski Ludowej, piękny zabytkowy ratusz, odbudowany ze środków finansowych państwa przez Pracownię Konserwacji Zabytków ze Szczecina. Wiele lat trwała wytężona praca nad rekonstrukcją tej budowli, zniszczonej doszczętnie w czasie działań wojennych II wojny światowej. Dziś znowu jaśnieje blaskiem swej urody, piękniejszy niż kiedyś. Jest z pewnością jednym z najpiękniejszych zabytków Pomorza Zachodniego. Odbudowa ratusza jest przykładem (…) wspaniałej pracy, przynoszącej okazałe rezultaty i tworzącej wciąż nowe dobra. Ratusz będzie służył potrzebom kultury naszego regionu. Mieścić się w nim będą Chojeński Dom Kultury oraz Oddziałowa Biblioteka Publiczna. Oddanie ratusza do użytku ma istotne znaczenie dla dalszego funkcjonowania tych placówek, a zatem dla rozwoju kultury na tym terenie”. Naczelnik otrzymał od wykonawców prac symboliczny klucz do ratusza. Przemiany ustrojowe po 1989 r. boleśnie dotknęły chojeńskie bibliotekarstwo. Szukano oszczędności w budżecie gminy i w 1991 r. nastąpiła drastyczna redukcja etatów o 50% oraz częściowa likwidacja bibliotek filialnych we wsiach gminy chojeńskiej. Swoją działalność zawiesiła również Sala Bajek – agenda OBP, która służyła przygotowaniu dzieci do czynnego uczestnictwa w życiu biblioteki, rozwijała twórczą działalność plastyczną, literacką i teatralną. Była ona jedyną placówką kulturalną dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym w Chojnie. Pracownia ta miała wspaniałe osiągnięcia. Dzieci prowadziły teatrzyk kukiełkowy i „aktorski”, redagowały pisemko „Bajki-Czytanki”, malowały i urządzały wystawy swoich prac, pisały wierszyki, a nade wszystko czytały lub słuchały czytania. Przysposobienie czytelnicze dzieci zaowocowało później, kiedy dzieci, już starsze, umiały w pełni skorzystać z oferty biblioteki. Tak przedstawiała się droga, często tułacza i ciernista, Miejskiej Biblioteki Publicznej w Chojnie do lokalu w ratuszu. Wiele osób i zakładów pracy przyczyniło się do upiększenia lokalu i otoczenia. Z wielką starannością pracownicy PGR w Krzymowie rozplantowali teren, dokonali nasadzeń krzewów ozdobnych i założyli trawniki wokół ratusza. Pracownicy Przedsiębiorstwa Gospodarki Ko- 193 Teresa Błońska, Zofia Eckert munalnej i Mieszkaniowej w Chojnie pomagali w drobnych naprawach i usługach na rzecz biblioteki. Do dziś chojeńska biblioteka funkcjonuje w tym lokalu bez zakłóceń. W ciągu kilkudziesięciu lat zatrudnionych było wiele osób. Wymienimy tyko kilka z nich. Pierwszą bibliotekarką była wspomniana E. Jasiukowicz. 1 września 1952 r. prace w chojeńskiej bibliotece rozpoczęła Jadwiga Karpowicz. Zatrudniono ją na stanowisku kierownika i pracowała 26 lat, do 1 września 1978 roku. Wtedy w wieku 63 lat odeszła na emeryturę. J. Karpowicz nadała właściwy kierunek i sens działalności biblioteki, ukazała cel pracy bibliotekarzom, w pełni poświęciła się propagowaniu czytelnictwa w środowisku. Pani Jadzia, jak wszyscy się do niej zwracali, była autorytetem niepodważalnym, skutecznym w działaniu na rzecz biblioteki. Okres, w którym pracowała, na trwałe zapisał się w dziejach placówki i na kartach dziejów miasta. Była wierna swoim prawicowym poglądom i przekonaniom. W 1959 r. została członkiem Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich z legitymacją członkowską nr 1 na województwo szczecińskie. W 1960 r. ukończyła korespondencyjny dwuletni kurs dla bibliotekarzy, a w 1972 r. awansowała do rangi dyrektora biblioteki. W tym też roku założyła Koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich w Chojnie, które działa do dziś. W 1968 r. pracę rozpoczęła Jadwiga Muszyńska (z d. Stachura), która ukończyła Studium Bibliotekarskie w Szczecinie. Pracowała w tworzącym się Oddziale dla Dzieci. Posiadała talent plastyczny, który skutecznie wykorzystywała na różnych płaszczyznach pracy bibliotecznej. Do dzisiaj pozostały – sporządzone jej charakterystycznym pismem – księgi inwentarzowe, karty katalogowe, karty książek, grzbiety książek, napisy informacyjne itp. Młodzi czytelnicy ówczesnego Oddziału dla Dzieci wykonywali wiele prac plastycznych i brali udział w wielu konkursach. Po przejściu J. Karpowicz na emeryturę krótko, bo w okresie od 1 września 1978 r. do 30 maja 1980 r., dyrektorem był Adam Nycz. Z dniem 10 czerwca 1980 r. funkcję dyrektora objęła Zofia Eckert. W tym trudnym społecznie i politycznie czasie biblioteka chojeńska, biblioteki filialne, a także biblioteki podległej sieci uzyskały nową jakość pracy. Nastąpiły wyraźne zmiany organizacyjne. Zatrudniono więcej osób, pracownicy uczestniczyli w wielu szkoleniach, organizowano wiele spotkań z instruktorami biblioteki wojewódzkiej. W tym okresie czynnych było najwięcej filii bibliotecznych i działało wiele punktów na terenie gmin, które merytorycznie podlegały OBP w Chojnie. Początki pracy Z. Eckert w Chojnie wiązały się z ogromną pracą przygotowawczą całego zespołu do przeprowadzki biblioteki do ratusza. Doskonałe zorganizowanie pracy w nowych warunkach procentuje do dzisiaj. Pewne wypracowane przez Z. Eckert standardy wciąż pozostają w użyciu. W czasie swojego dyrektorowania musiała 194 Miejska Biblioteka Publiczna w Chojnie zmierzyć się nie tylko z chwilami miłymi – trudno było redukować etaty, trudno też było reorganizować filie biblioteczne. To wszystko już za nami. Z. Eckert odeszła na emeryturę 30.11.1998 roku. Do dzisiaj jest aktywnym czytelnikiem, członkiem Koła Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich, a ostatnio swoją energię pożytkuje jako liderka Klubu Złotego Wieku. Członkowie Klubu bardzo często spotykają się właśnie w bibliotece. W okresie od 1 grudnia 1998 r. do 30 kwietnia 2003 r. zastępcą dyrektora Centrum Kultury ds. Bibliotek była Alina Karpiak. W wyniku reorganizacji etat ten zlikwidowano i od 1 maja 2003 r. kierownikiem Miejskiej Biblioteki Publicznej jest Teresa Błońska. Ważną sferą działalności placówki jest promocja książek i czytelnictwa. Przez cały okres działalności w bibliotece odbywały się spotkania autorskie, promocje książek, wieczory literackie. Spośród ważniejszych wydarzeń cyklicznych należy odnotować m.in. spotkania młodzieży z pierwszymi mieszkańcami Chojny – organizowane w latach 60. i 70. XX wieku w pierwszych dniach lutego z okazji obchodzonego wówczas tzw. Dnia Wyzwolenia Chojny. Bardzo dużą wagę przywiązywano do obchodów Majowych Dni Kultury Książki i Prasy. Przygotowywano duże tematyczne wystawy książek, ogłaszane były różnego rodzaju konkursy czytelnicze. Spotkania autorskie odbywały się głównie z pisarzami szczecińskimi. Gościli wówczas m.in. Ireneusz Gwidon Kamiński, Ryszard Liskowacki, Marian Kowalski, Władysław Wojciechowski. Osobny rozdział to obowiązkowa popularyzacja literatury społeczno-politycznej, w którą biblioteka była dobrze wyposażona. Podległe filie biblioteczne brały udział we współzawodnictwie w upowszechnianiu literatury rolniczej. Miały również w zakresie swoich zadań organizację wiejskich Punktów Bibliotecznych, które prowadzone były społecznie – ich „kierownicy” otrzymywali jedynie kwartalnie drobne rekompensaty pieniężne. Siedzibami punktów były świetlice wiejskie, choć wiele z nich mieściło się również w mieszkaniach prywatnych. W nowej siedzibie biblioteka kontynuowała prace związane z popularyzacją książek i czytelnictwa. Nowe możliwości lokalowe pozwoliły na szerszy i większy zakres prowadzonych zajęć. Począwszy od czytelników najmłodszych, którzy mogli korzystać ze wspomnianej Sali Bajek, poprzez uczniów różnego typu szkół, aż do czytelnika dorosłego – oferta była bardziej różnorodna i bogatsza. Przez te wszystkie lata przez progi biblioteczne przewinęły się różne osoby i osobowości. Do kronik wpisało się wiele osób, odnotowano wiele wydarzeń. Wymienimy tylko kilka, naszym zdaniem najważniejszych. W 1996 i 1997 roku gościliśmy Urszulę Kozioł, Tomasza Jastruna, Martę Fox, Janusza Kijowskiego oraz Dietera Kalkę w ramach polsko-niemieckiego projektu „Statek Literacki”, którego celem było wzajemne poznawanie litera- 195 Teresa Błońska, Zofia Eckert tury polskiej i niemieckiej. Wśród gości, którzy odwiedzili chojeńską bibliotekę byli prezydent Lech Wałęsa i minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek. Można było też obejrzeć wiele wystaw. Jednym z większych przedsięwzięć była przestrzenna wystawa „…I wtedy nas wywieźli 1939-1949”. Dużym zainteresowaniem cieszyła się prezentacja „Blaski i cienie średniowiecza”. Biblioteka aktywnie włączyła się w popularyzację idei Unii Europejskiej. W 2004 r. nastąpiło otwarcie dobrze zaopatrzonego w książki i broszury „Kącika Europejskiego”. Cyklicznie realizowane są imprezy w ramach „Tygodnia Bibliotek”, „Światowego Dnia Książki i Praw Autorskich” oraz ogólnopolskiej akcji „Cała Polska Czyta Dzieciom”. W ostatnich latach swojej działalności biblioteka aktywnie włącza się w ogólnopolskie przedsięwzięcia skierowane do bibliotek. Należy do nich Program Rozwoju Bibliotek, którego celem są działania umożliwiające lepszą działalność bibliotek w małych miejscowościach. W ramach tego programu zorganizowano m.in. cykl szkoleń dla seniorów „E@senior” oraz wzięto udział w konkursie „Dobre Praktyki w Bibliotece”, ukazując współpracę Biblioteki ze stowarzyszeniami działającymi w mieście. Jednym z najważniejszych przedsięwzięć realizowanych przez placówkę było przystąpienie w 2013 r. – wspólnie z władzami miasta i gminy – do Programu Wieloletniego Kultura+ w ramach priorytetu „Biblioteka+ Infrastruktura Bibliotek”. Program ów miał na celu wzmocnienie potencjału i roli bibliotek gminnych i publicznych, wchodzących w skład instytucji kultury, dla których organem założycielskim jest gmina. Biblioteka pozyskała fundusze z owego programu, który finansowany był ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego reprezentowanego przez Instytut Książki w Krakowie. Otrzymano również dofinansowanie od organów samorządowych: Burmistrza Gminy Chojna i Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego. W 2014 r. został przeprowadzony remont pomieszczeń bibliotecznych. Wykonano m.in. prace umożliwiające łatwiejszy dostęp dla osób niepełnosprawnych, przebudowano toalety i zakupiono schodołaz. Ponadto odświeżono ściany i przeprowadzono renowacje parkietów. Założono logiczną sieć komputerową, która ma pozwolić na lepsze i sprawniejsze wykorzystanie zakupionych dla użytkowników biblioteki komputerów. Nową aranżację uzyskał „Kącik dla najmłodszych czytelników”. Zakupiono nowe meble na uzupełnienie działu dla dzieci i przestrzeni socjalnej dla pracowników. Wykonanie tego przedsięwzięcia to – w przekonaniu bibliotekarzy – najlepszy prezent dla czytelników i użytkowników z okazji tegorocznego jubileuszu 65-lecia biblioteki. 196 Miejska Biblioteka Publiczna w Chojnie Öffentliche Stadtbibliothek in Chojna Vier Jahre nach der Eroberung von Chojna, im Jahr 1949, wurde in der Stadt die erste Bibliothek ins Leben gerufen. Sie befand sich an der ul. Kościuszki und umfasste gerade einmal drei kleine Räume. Die erste Bibliothekarin war Eugenia Jasiukowicz. Im Laufe der Jahre wechselte die Bibliothek noch mehrfach ihre Adresse, bis sie schließlich ihren Platz im wiederaufgebauten Rathaus mit dem Kulturzentrum fand. Jadwiga Karpowicz podczas otwarcia siedziby Biblioteki w budynku przy ul. Jagiellońskiej Wieloletnia kierowniczka Biblioteki Jadwiga Karpowicz 197 Teresa Błońska, Zofia Eckert Otwarcie ratusza 21.07.1986 Spotkanie z pisarzem (Izabella Klebańska ) 198 W. Chotomska Michał Kupiec* Szczecin Krajobraz kulturowy doliny Rurzycy i jego przemiany w XIX–XXI wieku Słowa kluczowe: dolina Rurzycy, System Informacji Geograficznej, zmiany krajobrazu Schlagwörter: Röhriketal, Geoinformationssystem, Landschaftsveränderung W pracy przedstawiono charakterystykę krajobrazu naturalnego i kulturowego doliny Rurzycy oraz analizę jego przemian, począwszy od I połowy XIX wieku. Do analiz przekształceń krajobrazu wykorzystano cyfrowe mapy form pokrycia terenu, przygotowane z wykorzystaniem metod GIS na podstawie archiwalnych materiałów kartograficznych. Arkusze map Urmesstischblatt (pierwszego pruskiego zdjęcia topograficznego) z lat 1830–1834 oraz map Messtischblatt z roku 1936 (w skali 1:25 000) wykorzystano do stworzenia ujednoliconych map wykorzystanych do analizy metodą retrospektywnej, kartometrycznej analizy porównawczej, polegającej na porównaniu cech terenu w serii przekrojów czasowych. Współczesne pokrycie terenu rozpoznano na podstawie map topograficznych GUGiK oraz ortofotomap lotniczych wykonanych w latach * Michał Kupiec – dr hab., pracownik Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego. Autor.in. książki Przemiany krajobrazowe wybranych dolin rzecznych w Polsce północno-zachodniej od XIX do początków XX wieku (Szczecin 2014). 199 Michał Kupiec 2001–2005. Materiały niemieckie zostały skalibrowane z wykorzystaniem metod wielomianowych w układzie Gaussa-Kruegera (strefa 5), a następnie rektyfikowane do współczesnego układu „1992” – w celu ujednolicenia odwzorowania z materiałami współczesnymi. Chronostrukturę krajobrazu w trzech przekrojach czasowych (1830 r., 1936 r., 2005 r.) badano z pomocą oprogramowania Land Change Modeler z pakietu Idrisi Andes. Do uszczegółowienia obrazu zmian krajobrazu wykorzystano również wcześniejsze mapy Schmettaua, pierwsze serie map Messtischblatt z lat 80. XIX stulecia oraz archiwalne materiały projektowe z zasobów Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Szczecinie. Przyrodnicza charakterystyka zlewni Rurzycy Rzeka Rurzyca jest prawostronnym dopływem Odry, uchodzącym do niej szerokim, lejkowatym, sztucznie popiętrzonym ujściem między Ognicą a Krajnikiem Dolnym. Niemiecka nazwa rzeki – Rörike (Rohrike, Roricke) – wywodzona jest od trzciny (Rohr), ale podejrzewa się też słowiańskie pochodzenie nazwy od słów rohoz, rogozina, oznaczających trzcinę, sitowie, a także maty wykonane z tych materiałów1. Odwołanie do trzcin porastających brzegi rzeki – szczególnie licznie w dolnej, szerokiej części doliny – obecne jest też w nazwie Trzcińsko, a pierwotnie dla rzeki proponowano nazwę Trzciana. Toponimia nazw własnych dopływów rzeki jest dość zagmatwana, ponieważ wprowadzone i używane oficjalnie nazwy dopływów często są niezgodne z nazwami wyprowadzonymi od nazw niemieckich, mających pochodzenie słowiańskie. Współczesna długość rzeki wynosi około 44 km, a powierzchnia jej zlewni 430,7 km2 (ryc. 1). Rozczłonkowana zlewnia sąsiaduje od północy ze zlewniami Marwickiej Strugi i Tywy, od wschodu i południa zaś ze zlewniami Myśli i Słubi. Za odcinek źródłowy przyjęto ciek dopływający od południa do jeziora Miejskiego w Trzcińsku-Zdroju. Rzeka wypływa następnie z jeziora ku zachodowi wyraźnie wyodrębnioną już doliną. Średni spadek koryta wynosi 1.8 ‰, przy czym w części górnej i środkowej, miejscami o przełomowym charakterze, przekracza 2‰. Głównym dopływem jest lewobrzeżna Kalica (poprawna nazwa Mątnica, niem. Mantenitz), uchodząca powyżej Nawodnej i odwadniająca południowo-zachodnią część zlewni. Ciek ten ma długość ponad 13 km i przepływa przez jezioro Mętno. Powyżej Chojny również lewobrzeżnie uchodzi do Rurzycy Mała Kalica (poprawnie Wedelski Potok, niem. Wedell-Bach) o długości 10 km, odwadniający zlewnię jeziora Jeleńskiego. Ostatnim z ważniejszych dopływów jest prawobrzeżna Kołbica (niem. Colpitz) o długości około 7 km, 1 E. Rymar, Z dawnych dziejów przyodrzańskiej Nowej Marchii. Chojna 2012, s. 15–18. 200 Krajobraz kulturowy doliny Rurzycy... wypływająca z jeziora Kiełbicze (Kołbicze), stanowiącego powierzchniową bifurkację pomiędzy zlewniami Rurzycy i Marwickiej Strugi, odwadniającej go również w kierunku północnym. W użytkowaniu zlewni przeważają współcześnie grunty orne, które zajmują około 67% powierzchni. Lasy zajmują 22%, natomiast użytki zielone zlokalizowane głównie w dolinie rzecznej – około 9% (ryc. 2). Krajobraz zlewni wykazuje cechy charakterystyczne dla czołowo morenowych i wysoczyznowych krajobrazów młodoglacjalnych: silne zróżnicowanie rzeźby terenu, warunków hydrologicznych i glebowych, sprzyjające zróżnicowaniu form pokrycia terenu. Ryc. 1. Zlewnia doliny Rurzycy źródło: opracowanie własne Dolina Rurzycy Sieć dolinowa na Pomorzu uformowała się w okresie ostatniego zlodowacenia. Cechą charakterystyczną dolin rzecznych na tym obszarze jest ich poligenetyczny charakter. W wyniku rzeźbotwórczej działalności lądolodu bałtyckiego oraz odpływających z niego wód powierzchnię obszaru Pomorza pokryła sieć rynien glacjalnych oraz niecek i zagłębień o charakterze wytopiskowym lub sedymentacyj- 201 Michał Kupiec Ryc. 2. Użytkowanie zlewni Rurzycy źródło: opracowanie własne na podstawie CORINE Land Cover 2006 nym, stanowiąc osie odpływu wód także po ustąpieniu lądolodu. Rzeki w toku rozwoju sieci dolinowej wykorzystały sieć polodowcowych rynien i zagłębień, łącząc je niekiedy odcinkami o charakterze erozyjnym. W wyniku tego procesu znaczną część długości ciągów dolinowych pomorskich rzek stanowią odcinki odziedziczone (wtórne, rynnowe), niemające bezpośredniego związku z zasobami wodnymi rzeki, energią wody czy parametrami koryta. Często można wiec obserwować niewielkie rzeki, które płyną w dużych, dobrze rozwiniętych dolinach, jak np. górna Płonia w okolicy Barlinka, płynąca w olbrzymiej rynnie, głębokiej na kilkadziesiąt metrów i szerokiej na ponad kilometr. Odcinki poglacjalne połączone są niekiedy dolinami o charakterze pierwotnym (erozyjno-denudacyjnym), wytworzonym dzięki działalności rzeźbotwórczej koryta rzeki. Fragmenty te, zwykle wąskie i strome często mają charakter przełomowy. Charakteryzują się brakiem rozwiniętych obszarów zalewowych, stromymi stokami oraz zróżnicowanym przebiegiem. Udział odcinków własnych w dolinach rzecznych Pomorza rośnie ku zachodowi. Wynosi zaledwie 4.5% w Raduni, ale już 23% w Parsęcie i 24% w Redze2. D. Piasecki, Doliny złożone rzek zachodniego Przymorza, „Czasopismo Geograficzne”, 1976, 47, 1, s. 21–32. 2 202 Krajobraz kulturowy doliny Rurzycy... Zlewnia Rurzycy położona jest w przeważającej części na obszarze wysoczyzny denno‑morenowej, zlokalizowanej na zapleczu pasów moren czołowych, które powstały w subfazie chojeńskiej oraz maksymalnej zlodowacenia bałtyckiego. Obszar źródliskowy położony jest na wysoczyźnie, która charakteryzuje się znaczną ilością zagłębień wytopiskowych. W tej okolicy znajdują się również górne odcinki Tywy oraz Myśli – wody odpływają z obszaru wysoczyzny we wszystkich kierunkach oraz stagnują w licznych zagłębieniach bezodpływowych w postaci mokradeł oraz drobnych zbiorników wodnych. Dolina rzeki wykorzystuje niemal na całej swojej długości system rynien glacjalnych o różnokierunkowym przebiegu. W procesie tworzenia się rynien glacjalnych można wyróżnić dwa ich rodzaje – w zależności od sposobu ich powstawania i kierunku odpływu wód: rynny radialne, będące drogami odpływu wód w osi poruszania się lodowca, w warunkach pomorskich zwykle w osi północ–południe; oraz rynny okólne, stanowiące drogi odpływu wód sprzed czoła lodowca, mające zwykle kształt zakoli równoległych do osi pasów czołowo morenowych. Powierzchnia wysoczyzny w tej części Pomorza przecięta jest licznymi rynnami, biegnącymi w różnych kierunkach i wykorzystywanymi przez odpływające wody większości rzek. Półkolisty przebieg rynien, które wykorzystuje Rurzyca, oraz generalny południkowy przebieg doliny sugeruje, że rynny owe mają genezę okólną. Boczne fragmenty doliny Kalicy wypełniają ponadto płaskie obszary terasy kemowej, powstałej poprzez odsypywanie się i deponowanie piaszczystych osadów wodnolodowcowych między czołem jęzora lądolodu, wycofującego się na północ, a zboczem szerokiej rynny (ryc. 3). A. Karczewski identyfikował ponadto w dolnej części doliny dwa poziomy kopalnych teras nadzalewowych3. Źródłowy odcinek rzeki położony jest na wysokości około 60 m n.p.m. Górny odcinek doliny, powyżej jeziora Miejskiego, biegnie słabo zróżnicowaną, głęboką na 2–8 m rynną polodowcową o łagodnych stokach i niewielkim spadku. Poniżej wypływu z jeziora rzeka biegnie w kierunku zachodnim kolejną rynną, która stopniowo pogłębia się i zwęża. Głębokość doliny osiąga początkowo 10–18 m przy niewielkich szerokościach (30–80 m). Na odcinku środkowym rzeka osiąga największy spadek. Dolina ma tu charakter przełomowego wąwozu, pozbawionego terasy zalewowej i charakteryzującego się krętym przebiegiem. Powyżej Chojny dolina rozszerza się. Jej dno osiąga szerokość 200–350 m, a głębokość 20–40m. Około 3 km poniżej Chojny Rurzyca zmienia kierunek biegu na północny, uchodząc do kolejnego, większego systemu rynien o przebiegu równoleżnikowym, w południowej części wykorzystywanego przez dolinę Kalicy. A. Karczewski, Wpływ recesji lobu Odry na powstanie i rozwój sieci dolinnej Pojezierza Myśliborskiego i Niziny Szczecińskiej, „Prace Komisji Geograficzno-Geologicznej Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk”, 1968, t. 8, nr 3, Poznań. 3 203 Michał Kupiec Ryc. 3. Geomorfologia zlewni Rurzycy Źródło: opracowanie własne na podstawie Karczewskiego4 Ten odcinek rzeki ma znikomy spadek nieprzekraczający 0.3‰. Koryto oryginalnie meandrowało przez szeroką, płaską równinę torfową, wypełniającą szeroką terasę zalewową i znajdującą się na wysokości niewiele przewyższającej dno doliny Odry. Dno o początkowej szerokości około 700 m rozszerza się następnie lejkowato do około 3.5 km. Zbocza doliny są strome, wysokie na 30–40m i pocięte licznymi bocznymi dolinami oraz suchymi rozcięciami erozyjnymi. Południowe zbocza odcinka ujściowego sięgają wysokości 100 m n.p.m. i mają charakter bogato urzeźbionego ostańca erozyjnego o czołowo morenowym pochodzeniu, wciśniętego klinem między głęboko wcięte doliny Odry i Rurzycy. Krajobraz naturalny i kulturowy doliny Rurzycy Z jednej strony doliny rozciągają się niekiedy na setki kilometrów, ale lateralnie pas ich osiąga najwyżej do kilku kilometrów szerokości. Przecina zróżnicowane krajobrazy, które go otaczają, sam natomiast zachowuje wewnętrzną A. Karczewski, Mapa geomorfologiczna Pojezierza Myśliborskiego i Niziny Szczecińskiej w skali 1:100000, WPG-K Poznań 1998. 4 204 Krajobraz kulturowy doliny Rurzycy... organizację, charakterystyczną dla tego typu krajobrazu – na profilu wzdłużnym zmienia się od źródeł do ujścia, natomiast na profilu poprzecznym wykazuje zróżnicowanie, odzwierciedlające malejący wpływ siedlisk hydrogenicznych od koryta rzeki ku krawędziom doliny. Najbardziej charakterystyczną cechą krajobrazu rzecznego jest wpisana w jego naturę dynamika form rzeźby terenu i pokrycia roślinnością: procesy sukcesji powodują powolne lądowienie charakteru roślinności, a regularne powodzie „odmładzają” krajobraz, niszcząc te formacje i zapewniając trwanie naturalnego cyklu procesów korytowych, erozji, depozycji materiału i sukcesji roślinności. Naturalną postacią krajobrazów nadrzecznych jest więc ich nieustabilizowanie i dynamika5. Pierwotnym inicjatorem zmian krajobrazowych są fluktuacje klimatu, wpływające na warunki obiegu wody w zlewni i strukturę roślinności – a więc także na warunki hydrologiczne na dnie doliny i intensywność procesów korytowych. Na te oddziaływania nakładają się oddziaływania antropogeniczne, które w ekologii krajobrazu dzielone są na oddziaływania mimowolne (w których efekt krajobrazowy jest efektem samej obecności dawnych społeczności ludzkich) oraz zamierzone (będące efektem celowego działania grup osadniczych)6. Sukcesywny wpływ mimowolny narastał już od neolitu, a przez cały okres wczesnego średniowiecza pod wpływem najważniejszego czynnika kształtującego mikroklimat i warunki hydrologiczne, którym była wycinka lasów. Pod wpływem tego działania nastąpiło ograniczenie roli lasów w „przyspieszaniu” obiegu wody, co skutkowało zmianą reżimu hydrologicznego, podniesieniem poziomu wód, intensyfikacją zdarzeń powodziowych i procesów korytowych7. Wraz z ustalaniem się sieci osadniczej oraz ekspansją terenów rolniczych a także zabudową hydrotechniczną rzek na cele gospodarcze (młyny, folusze, tartaki) rósł zakres zamierzonych oddziaływań antropogenicznych. Od XVIII w. wraz ze zmianami produkcyjnymi w rolnictwie rosło zapotrzebowanie na ziemię, a zwłaszcza (wobec rozwoju hodowli zwierząt) na obszary łąkowe. Uzyskanie umiejętności odwadniania trudnych do zagospodarowania obszarów zalewowych poprzez melioracje sprawiło, że od połowy XIX w. krajobraz rzeczny uległ diametralnej przemianie – został ściśle podporządkowany funkcjom rolniczym. Trend ten został częściowo odwrócony dopiero pod ko5 J.H. Thorp, M.C. Thoms, M.D. Delong, The riverine ecosystem synthesis. Toward Conceptual Cohesiveness in River Science. Academic Press 2008. 6 K. Kaiser, A. Lorenz, S. Gerner, O.. Juschus, M. Kustler, J. Libra, O. Bens, R. Huttl, Late Quaternary evolution of rivers, lakes and peatlands in northeastern Germany reflecting past climatic and human impact – an overview, “Quaternary Science Journal”, 2012, 61, s. 103–132. 7 W. Florek, Postglacjalny rozwój dolin rzek środkowej części północnego skłonu Pomorza, Wyd. WSP w Słupsku 1991. 205 Michał Kupiec niec XX w. wskutek przemian gospodarczych oraz ustalenia nowej hierarchii funkcji dolin8. Etapy rozwoju i przekształceń kulturowych krajobrazów dolinowych w Polsce można podsumować następująco9: 1. Krajobraz pierwotny. W dnach dolin dominowały pierwotne lasy łęgowe oraz zróżnicowane w zależności od warunków siedliskowych naturalne drzewostany zboczowe. Las zastępowany był przez mokradła i łąki tam, gdzie był niszczony lub warunki hydrologiczne były trudne. Roślinność ma nieregularną pasową strukturę oraz jest zróżnicowana. Oddziaływania antropogeniczne nie powodują trwałych zmian struktury krajobrazu. 2. Krajobraz kulturowy doliny rzecznej. Wskutek karczowania lasów charakter krajobrazu zmienia się na otwarty. Osadnictwo i rozwój rolnictwa w dolinach zmieniają układ roślinności, ale rzadko zakładane są osady w dnie doliny. Wpływ na strukturę pokrycia terenu jest zauważalny i narastający, ale zmiany hydrologiczne i geomorfologiczne są niewielkie. Rzeki płyną naturalnymi korytami. Struktura krajobrazu pozostaje bogata i linearna. Oddziaływania kulturowe zmieniają charakter dolin, ale ich nie degradują. 3. Okres silnego przekształcenia dolin rzecznych. Melioracje i regulacja rzek zmieniły warunki hydrologiczne dna doliny, a wkroczenie intensywnego rolnictwa przekształciło strukturę roślinności. Przebudowa systemu hydrologicznego doliny następuje dzięki licznym budowlom hydrotechnicznym. Osadnictwo na obszarze doliny oraz intensywne rolnictwo, wykorzystujące nawozy sztuczne i środki ochrony roślin, powoduje zanieczyszczenie wód i eutrofizację. Doliny obniżają naturalną zdolność samoodtwarzania warunków na dnie. 4.Okres regeneracji krajobrazów dolinowych. Od końca XX w., wobec przemian gospodarczych, których skutkiem były zmiany opłacalności różnych rodzajów aktywności rolniczej, a także dzięki systemowemu podejściu do ochrony zasobów przyrodniczych, powoli odchodzi się od intensywnej produkcji rolniczej w dolinach. Zabudowa hydrotechniczna ulega degradacji na odcinkach opuszczonych lub projektowana jest z uwzględnieniem wymogów środowiskowych na odcinkach wciąż wykorzystywanych. Proces renaturyzacji wspomagany jest przez czynniki naturalne, które w dolinach umożliwiają jego szybszy przebieg. M. Kupiec, Przemiany krajobrazowe wybranych dolin rzecznych w Polsce północno-zachodniej od XIX do początków XXI wieku, ZUT Szczecin 2014. 9 J. Plit, Zarządzanie krajobrazem dolin rzecznych, „Prace Komisji Krajobrazu Kulturowego”, nr 10, 2008, Kom. Krajobr. Kult. PTG, Sosnowiec, s. 230–240. 8 206 Krajobraz kulturowy doliny Rurzycy... Pod względem geobotanicznym dolina Rurzycy znajdowała się w krainie zdominowanej liściastymi lasami bukowo-dębowymi, porastającymi obszary wysoczyznowe. Strome, nasłonecznione zbocza dolin porastały zespoły roślinności kserotermicznej i grądy. Dno doliny rzecznej biegu środkowego porastały środkowoeuropejskie olsy oraz łęgi olchowo-jesionowe a w części dolnej rozciągały się niedostępne mokradła równin torfowych10. Od początków stałego osadnictwa w regionie na tę fizjonomię krajobrazu naturalnego rozpoczęły oddziaływać czynniki związane z działalnością gospodarczą człowieka, formując swoisty krajobraz kulturowy doliny rzecznej11. W okresie średniowiecza najważniejszym krajobrazotwórczym oddziaływaniem było wykorzystanie łąkarskie terasy zalewowej oraz piętrzenie rzeki i jej dopływów. Dolny, silnie zabagniony odcinek rzeki, był w tym okresie wykorzystywany pod użytkowe łąki najprawdopodobniej w niewielkim stopniu – z powodu trudnej dostępności i nadmiernego uwilgotnienia. Na rozległych bagniskach tego odcinka, w widłach Rurzycy i Kalicy, położone jest także wczesnośredniowieczne grodzisko. Pewne znaczenie w zagospodarowaniu doliny mógł też mieć fakt, że od średniowiecza rzeka była linią graniczną: pomiędzy ziemią bańską a chojeńską, a także pomiędzy posiadłościami brandenburskimi i pomorskimi12. Zmiany hydrologiczne i zabudowa hydrotechniczna rzeki Niewielka szerokość rzeki była czynnikiem sprzyjającym budowie piętrzeń młyńskich. Początkowo dolny odcinek rzeki poniżej Chojny był wyłączony z tego rodzaju wykorzystania z powodu prawa spławu, jakie posiadało miasto. Młyny pojawiły się tam dopiero w epoce nowożytnej. Liczne piętrzenia budowano także na dopływach, które charakteryzowały się silniejszym spadkiem oraz – z uwagi na swą wielkość – ułatwiały budowę jazów. Poza młynami energię wody wykorzystywały też tartaki, folusze czy młyny prochowe. Ogółem w XIX–XXI w. w zlewni Rurzycy funkcjonowało około 20 młynów13. W okresie rozbudowy sysJ.M. Matuszkiewicz, Potencjalna roślinność naturalna Polski, IGiPZ PAN Warszawa 2008. Krajobraz kulturowy – jest wynikiem przekształcania krajobrazu naturalnego przez grupę lub kilka grup kulturowych i nakładania zróżnicowanych elementów kulturowych różnego wieku na tę samą rzeźbę terenu. Krajobraz ten można rozumieć jako antropogenicznie ukształtowany fragment przestrzeni geograficznej powstały w wyniku zespolenia oddziaływań środowiskowych i kulturowych, tworzących specyficzną strukturę. 12 E. Rymar, dz. cyt. 13 E. Rymar, Dawne młyny, folusze, tartaki w ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej, „Rocznik Chojeński”, t. IV, 2012, s. 59–81. 10 11 207 Michał Kupiec temów melioracyjnych pojawiły się kolejne piętrzenia, ułatwiające sterowanie systemem odwodnień. Współcześnie na rzece i jej dopływach zlokalizowane są 33 piętrzenia14: na rzece głównej są to jazy (4), progi piętrzące (4) oraz bystrotoki (1), natomiast na mniejszych dopływach proste zastawki. Stan techniczny tych urządzeń jest bardzo zróżnicowany. Większość piętrzeń młyńskich jest nieużytkowana i zrujnowana, natomiast jazy w dolnej, zmeliorowanej części doliny cechują się zadowalającym stanem technicznym. Warto zwrócić uwagę na przyrodnicze konsekwencje tak intensywnej zabudowy piętrzącej rzeki – jej ciągłość biologiczna była przerywana już od wczesnego średniowiecza i nie jest efektem jedynie współczesnych oddziaływań antropogenicznych. Zjawisko „retencji młyńskiej” (Mühlenstau) było powszechne dla niemal wszystkich środkowoi północnoeuropejskich rzek średniej wielkości15. Ryc. 4. Młyny w zlewni Rurzycy w XVIII–XX wieku Źródło: opracowanie własne 14 Baza danych urządzeń piętrzących. Geoportal Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej: http:// geoportal.kzgw.gov.pl/gptkzgw, dostęp 24.06.2014. 15 E. Driescher, Veranderungen an Gewassern Brandenburgs in historischer Zeit, Studien und Tagungberichte, 47, s. 1–143. Potsdam 2003. 208 Krajobraz kulturowy doliny Rurzycy... Zmiany planu i profilu koryta rzeki oraz znaczące prace melioracyjne rozpoczęły się od II połowy XVIII wieku. Pierwsze rowy melioracyjne i ślady prostowania koryta w ujściowym odcinku Rurzycy widoczne są na mapie Schmettaua. W tym czasie zaczęto zwracać uwagę na możliwości przekształcenia den dolin w tereny łąkowe, trwały prace w ramach kolonizacji fryderycjańskiej na Płoni, Inie, w regionie Łęgu Odrzańskiego (niem. Oderbruch) i ujściu Warty. Największym zainteresowaniem cieszyły się większe doliny o rozległych obszarach podmokłych, gwarantujące po osuszeniu uzyskanie dużych powierzchni obszarów łąkowych. W dolinie Rurzycy takie obszary istniały jedynie w dolnym odcinku. Do lat 30. XIX stulecia kratowym układem sieci melioracyjnych pokryto cały dolny odcinek doliny rzeki oraz mokradła w dolinie Kalicy wokół jeziora Mętno. Rozpoczęto meliorację nieistniejącego współcześnie jeziora Krimo See położonego w bocznej dolinie po zachodniej stronie doliny głównej rzeki. Łączna długość rowów w dolinie rzeki na odcinku poniżej Chojny do ujścia wyniosła w tym okresie 56 km. Koryto miało jeszcze w tym czasie naturalny przebieg, z wyjątkiem krótkich, kiludziesięciometrowych odcinków w środkowej części obszaru. Między 1830 a 1890 r. wykonano zasadnicze prace regulacyjne na rzece. Wyprostowano koryto i zlikwidowano meandry oraz uregulowano profil na całym dolnym biegu rzeki. Powyżej Chojny na odcinku około 1,8 km usunięto liczne zakola, budując nowe koryto. W górnej części zlewni, powyżej Kamiennego Jazu, wąskie już w tym miejscu koryto rzeczki całkowicie skanalizowano. Kolejne prace melioracyjne przeprowadzono w tej części doliny po 1890 r. (ryc. 5). Pierwsze wydanie mapy Messtischblatt z tego roku ukazuje koryto wyprostowane na znacznej części biegu oraz rozbudowaną siatkę rowów w podobnym kratowym układzie, także po zachodniej stronie rzeki. Do 1936 r. skrócono koryto dolnego biegu rzeki z 17,3 do 15 km, a długość sieci rowów zwiększyła się do 64 km. Zmienił się również ich układ – rozpoczęto budowę systemu rowów równoległych, początkowo o rozstawie 100–150 metrów. W okresie międzywojennym na osuszonych mokradłach intensywnie pozyskiwano torf. Zidentyfikowano na mapach około 130 torfianek, w większości o powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych, jednak w środkowej części doliny największa z nich miała powierzchnię 5,7 ha. Obserwowano charakterystyczny sposób zakładania tych obiektów: kolejne wykopy wykonywano tuż obok istniejących, zostawiając jedynie cienką ścianę pomiędzy nimi, co umożliwiało łatwiejsze odwodnienie wykopu. Po wybraniu torfu zagłębienia szybko wypełniały się wodą16. Współ16 P. Pieńkowski, M. Podlasiński, Małe zbiorniki wodne w wyrobiskach poeksploatacyjnych Pomorza Zachodniego, w: Krajobrazy przemysłowe i poeksploatacyjne, (= Industrial and post-exploitation landscapes, red. Urszula Myga-Piątek), Prace Komisji Krajobrazu Kulturowego PTG 2007; Nr 6, s. 147–152. 209 Michał Kupiec cześnie jedynie największe z tych obiektów czytelne są w terenie. W okresie powojennym system melioracyjny łąk doliny dolnej Rurzycy sukcesywnie rozbudowywano od połowy lat 60. do końca lat 90. Wykonano regularną siatkę rowów, miejscami o rozstawie nawet co 20–30 m, pokrywającą całą środkową część doliny. Dzięki zbudowaniu na rzece sterowanych jazów istniała możliwość używania tego systemu także do nawodnień. Nie korygowano planu rzeki w znaczącym stopniu (długość koryta odcinka zmniejszyła się jedynie o 450 m), ale ogólna długość rowów na początku XXI w. wynosiła 126 km (przyrost o niemal 100%). Ostatnie dziesięciolecia charakteryzowały się znaczną dekapitalizacją i zaniedbaniem układów melioracyjnych na rzekach Pomorza Zachodniego – wywołane to było zmianami gospodarczymi oraz sytuacją ekonomiczną rolnictwa. Do zaniechania gospodarki łąkowej przyczyniło się także objęcie dolin ochroną, zwłaszcza w systemie Natura 2000. Choć z jednej strony zahamowało to działalność gospodarczą w dolinach, to z drugiej strony rzeki stały się strukturalnymi osiami systemu ochrony przyrody, cechującymi się także postępującą renaturyzacją roślinności, stosunków wodnych i fizjonomii krajobrazu. W porównaniu z większością rzek obiekty melioracyjne na dolnej Rurzycy zachowały się w dość dobrym stanie. W przeciwieństwie do większości obszarów dolinowych łąki te są w dalszym ciągu użytkowane gospodarczo, a rowy są na bieżąco konserwowane. Należy podkreślić, że w przypadku zaniechania użytkowania, systemy melioracyjne ulegają kompletnemu zniszczeniu w stosunkowo krótkim okresie 20–30 lat, co obserwowane jest w wielu porzuconych gospodarczo lub objętych ochroną dolinach17. Biorąc pod uwagę to, że tradycyjne, otwarte krajobrazy dolinowe – w związku z zaniechaniem wykaszania łąk – stają się powoli rzadkością, trzeba przyznać, że wartość przyrodnicza, kulturowa i krajobrazowa łąk nad Rurzycą niewątpliwie wzrasta. Wielogatunkowe dobrze uwilgotnione łąki, będące także potencjalnymi siedliskami cennych gatunków ptaków brodzących, są siedliskami priorytetowymi w tej dolinie, podobnie jak odtwarzające się siedliska olejowe w środkowym biegu rzeki oraz grądy i murawy kserotermiczne na stromych zboczach doliny. 17 M. Kupiec, dz. cyt. 210 Krajobraz kulturowy doliny Rurzycy... Ryc. 5. Rozwój sieci melioracyjnej w dolnym odcinku doliny Rurzycy poniżej Chojny źródło: opracowanie własne Zmiany krajobrazowe fragmentu doliny Rurzycy Do badań krajobrazowych wybrano reprezentatywny odcinek doliny pomiędzy Kamiennym Jazem a Nawodną, wykonując dla niego mapy pokrycia terenu, zgeneralizowane do podstawowych 12 klas, według metodyki przedstawionej na początku artykułu (ryc.6). Na dnie doliny Rurzycy w 1830 r. dominowały – na niemal całej długości – mokradła i podmokłe łąki. Z wyjątkiem odcinka miejskiego w Chojnie oraz krótkiego odcinka powyżej Kamiennego Jazu, opisanego jako „Mühlenbach”, brak jest śladów prostowania koryta i regulacji rzeki. Otoczenie doliny rzecznej oraz pokrycie większości powierzchni zboczy stanowiły pola uprawne (53% powierzchni doliny). Lasy w tym okresie funkcjonowały w postaci izolowanych płatów, położonych na wierzchowinowych fragmentach wysoczyzny otaczającej dolinę (9,8% powierzchni doliny). Strome stoki polodowcowej rynny, stanowiącej dolinę rzeczną niemal na całej długości cieku, właściwie wykluczały użytkowanie orne. Był to raczej obszar wieloletnich ugorów czy pastwisk. 211 Michał Kupiec Ryc. 6. Pokrycie terenu w badanym odcinku doliny Rurzycy źródło: opracowanie własne 212 Krajobraz kulturowy doliny Rurzycy... W wyniku dalszej rozbudowy systemów melioracyjnych na przełomie XIX i XX w. znaczna część wilgotnych siedlisk łąkowych w dnie doliny przekształcona została w łąki (481 ha) oraz grunty orne (350 ha). Udział łąk podmokłych w pokryciu doliny zmniejszył się z 28,4 do 10,3% (ryc. 7). Udział procentowy gruntów ornych oraz lasów nie uległ istotnym zmianom, pomimo znaczących różnic w położeniu tych form użytkowania. Grunty orne wkroczyły na dno doliny w jej dawniej zmeliorowanych fragmentach, zwłaszcza na obszarze piaszczystych teras kemowych, a poza dnem – na grunty poleśne. Zmiany położenia lasów dotyczyły zasiedlania terenów sąsiadujących z dotychczasowymi płatami leśnymi. W tym okresie zanikły liczne, izolowane płaty najcenniejszych przyrodniczo w dolinach drzewostanów podmokłych, położonych w bocznych zagłębieniach oraz lokalizacjach poza główną doliną rzeczną. Ryc. 7. Przemiany krajobrazowe pomiędzy 1830 a 1936 rokiem w badanym odcinku doliny Rurzycy źródło: opracowanie własne 213 Michał Kupiec Najważniejsze kierunki przemian krajobrazowych tego okresu – przekształcenia podmokłych łąk oraz ekspansję łąk użytkowych i gruntów ornych – przedstawiono na ryc. 8. Ryc. 8. Najważniejsze kierunki przemian krajobrazowych w badanym odcinku doliny Rurzycy pomiędzy 1830 a 1936 rokiem źródło: opracowanie własne 214 Krajobraz kulturowy doliny Rurzycy... Po 1945 r. nie prowadzono znaczących prac regulacyjnych samej rzeki, rozbudowywano natomiast sieć rowów melioracyjnych, zagęszczając je na dotychczas poddanych już temu zabiegowi odcinkach doliny. Efektem była dalsza redukcja powierzchni łąk podmokłych, których w 2005 r. było już tylko 5,4% (ryc. 9). Powierzchnia łąk zwiększyła się dzięki temu o kolejne 120 ha. Na dno rzeki zaczęły wkraczać lasy w postaci niewielkich płatów zagajników sosnowych i topolowych, których udział w powierzchni dna doliny zwiększył się z 4,4% w 1936 r. do 15,3% w 2005 roku. Ważnym kierunkiem przemian po 1990 r. był przyrost powierzchni lasów podmokłych (ryc. 10), których płaty zaczęły tworzyć w środkowej części badanego odcinka ciągły pas wzdłuż koryta rzeki oraz zajęły znaczne przestrzenie płaskiego, nieużytkowanego dna w rynnie dołączającej się do doliny Rurzycy w jej zachodniej części (ogółem 157 ha powierzchni). Ponownie pojawiły się w dolinie mokradła w postaci młak turzycowych, których w 2005 r. zidentyfikowano około 70 ha. Udział gruntów ornych w dolinie zmniejszył się w okresie powojennym o 24%. Ubytek powierzchni ornych dotyczył dna doliny oraz jej stromych zboczy, które uległy zalesieniu. Niestety lasy wkraczają także współcześnie na cenne przyrodniczo fragmenty zboczowych muraw kserotermicznych w okolicy Nawodnej. Ogółem lasy zajęły 913 ha dawnych gruntów ornych. Tendencja zalesiania krajobrazu rolniczego jest charakterystyczna dla okresu powojennego w całej Polsce, ale ze szczególnym nasileniem występuje na ziemiach zachodnich, gdzie poza względami gospodarczymi, niebagatelne znaczenie miała wymiana ludności oraz swoiste „porzucenie” krajobrazu na kilkanaście lat bezpośrednio po zakończeniu wojny. W wielu przypadkach ludność repatriancka nie miała doświadczenia w użytkowaniu zaawansowanych systemów hydrotechnicznych, doprowadzając do ich dewastacji i utraty funkcjonalności. Rozrastający się obszar miejski Chojny w okresie powojennym przejął 154 ha. W ostatnim dwuwieczu przekształcenia form pokrycia terenu objęły niemal całość dna doliny Rurzycy, które najpierw zostało w znacznej części zmeliorowane, a obecnie w środkowym odcinku rzeki ulega renaturyzacji. Na przestrzeni ponad 200 lat obserwowano pełną sekwencję terestrializacji siedlisk od mokradeł i podmokłych łąk, przez łąki, do gruntów ornych, a następnie (częściowo) powrót bardziej wilgotnych warunków podłoża – wskutek zmiany warunków hydrologicznych lub wkraczanie lasów, zakrzewień wierzbowych i zakrzaczeń na opuszczone grunty orne lub łąki. Użytki zielone w dolnej, płytkiej i szerokiej części doliny są współcześnie nadal w większości użytkowane łąkarsko, co wobec zmian sytuacji gospodarczej nie jest zjawiskiem częstym. Obszary zalesione, których przyrost jest tak charakterystyczny w większości dolin na Pomorzu Zachodnim, są w dolinie Rurzycy relatywnie młode – większość powstała w ostatnich dziesięcioleciach poprzez zalesienie zboczy. Są to zwykle zdegradowane 215 Michał Kupiec Ryc. 9. Przemiany krajobrazowe pomiędzy 1936 a 2005 rokiem w badanym odcinku doliny Rurzycy źródło: opracowanie własne zbiorowiska leśne, często o charakterze plantacji mało wartościowych gatunków lub będące wynikiem samorzutnego nalotu gatunków leśnych. Drzewostany na lokalizacjach wysoczyznowych posiadają natomiast większą wartość przyrodniczą, ponieważ stanowią swoiste „relikty” tego typu użytkowania sprzed epoki głębokich zmian gospodarczych. Przetrwały również płaty o charakterze grądowym na stromych zboczach odcinka środkowego, które w połączeniu z odtworzonymi łęgami mają znaczną wartość krajobrazową i przyrodniczą. Po dwustu latach intensywnego zagospodarowania krajobraz doliny Rurzycy znajduje się zatem na rozdrożu – w części środkowej dominują funkcje przyrodnicze (zapewnianie usług ekosystemowych, rezerwuar bioróżnorodności, ostoja gatunkowa), natomiast w części dolnej wciąż istotna jest kulturowa wartość krajobrazu rzecznego, czyli otwarte widokowo kośne łąki poprzecinane siatką rowów, zrównoważone rolnictwo oraz funkcje gospodarcze. Poszukiwanie koncepcji zrównoważonego i trwałego rozwoju tych dwóch form krajobrazu rzecznego jest więc znaczącym wyzwaniem dla współczesnych gospodarzy doliny Rurzycy. 216 Krajobraz kulturowy doliny Rurzycy... Ryc. 10. Najważniejsze kierunki przemian krajobrazowych w badanym odcinku doliny Rurzycy pomiędzy 1936 a 2005 rokiem źródło: opracowanie własne 217 Michał Kupiec Bibliografia Baza danych urządzeń piętrzących. Geoportal Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej: http://geoportal.kzgw.gov.pl/gptkzgw, dostęp 24.06.2014 E. Driescher, Veranderungen an Gewassern Brandenburgs in historischer Zeit, “Studien und Tagungberichte”, 47, 2006. W. Florek, Postglacjalny rozwój dolin rzek środkowej części północnego skłonu Pomorza, Słupsk 1991. K. Kaiser, A. Lorenz i in., Quaternary evolution of rivers, lakes and peatlands in northeastern Germany reflecting past climatic and human impact – an overview, “Quaternary Science Journal” 2012, 61. A. Karczewski, Mapa geomorfologiczna Pojezierza Myśliborskiego i Niziny Szczecińskiej w skali 1:100 000, 1998. A. Karczewski, Wpływ recesji lobu Odry na powstanie i rozwój sieci dolinnej Pojezierza Myśliborskiego i Niziny Szczecińskiej, „Prace Komisji Geograficzno-Geologicznej Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk” 1968, Vol. 8, No. 3. M. Kupiec, Przemiany krajobrazowe wybranych dolin rzecznych w Polsce północno-zachodniej od XIX do początków XXI wieku, Szczecin 2014. J.M. Matuszkiewicz, Potencjalna roślinność naturalna Polski, Warszawa 2008. D. Piasecki, Doliny złożone rzek zachodniego Przymorza, „Czasopismo Geograficzne” 47, 1976. P. Pieńkowski, M. Podlasiński, Małe zbiorniki wodne w wyrobiskach poeksploatacyjnych Pomorza Zachodniego. w: Krajobrazy przemysłowe i poeksploatacyjne = Industrial and post-exploitation landscapes, red. U. Myga-Piątek, „Prace Komisji Krajobrazu Kulturowego PTG” nr 6, 2007. J. Plit, Zarządzanie krajobrazem dolin rzecznych, „Prace Komisji Krajobrazu Kulturowego” nr 10, 2008. E. Rymar, Dawne młyny, folusze, tartaki w ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej, „Rocznik Chojeński”, t. IV, 2012. E. Rymar, Wody stojące i płynące w regionie ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej. Ich nazwy, w: Z dawnych dziejów przyodrzańskiej Nowej Marchii. Chojna 2012. J.H. Thorp, M.C. Thoms, M.D. Delong, The riverine ecosystem synthesis. Toward Conceptual Cohesiveness in River Science, Academic Press 2008. Die kulturelle Landschaft des Tals der Rurzyca und ihre Veränderungen im 19.-20. Jh. In der Arbeit werden die Eigenschaften der kulturellen Landschaft des Tals der Rurzyca (dt. Röhricke) vorgestellt, die Sequenz der landschaftlichen Änderungen in den letzten zwei Jahrhunderten sowie die anthropogenen Maßnahmen, die die Landschaftsprozesse dieses Gebiets beeinflusst haben. Flusstäler sind ein spezifischer Landschaftstyp, die sich durch eine große Dynamik der Veränderung und schnelle Reaktionen auf anthropogene Einwirkungen au- 218 Krajobraz kulturowy doliny Rurzycy... szeichnen. Die kulturelle Landschaft der Täler in Nord-West-Polen wurde in den letzten zwei Jahrhunderten durch die Flussbegradigung und weitreichender Melioration geprägt. Die Geschichte des Rurzyca-Tals ist in vielerlei Hinsicht typisch für die Pommerschen Flüssen mittlerer Größe: nach milden und langfristigen anthropogenen Einwirkungen des Mittelalters und der frühen Neuzeit erfolgte schnelle und tiefgreifende Veränderungen im 19. und 20. Jh. infolge weitreichender Meliorationsprojekte sowie landwirtschaftlicher Bewirtschaftung sowohl des gesamte Einzugsgebiet als auch des Flusstals selbst. Die wassertechnische Infrastruktur und die Meliorationsnetze werden sukzessive bis in die heutige Zeit ausgebaut. Im Gegensatz zu anderen Flüssen der Stettiner Tiefebene werden im Tal der Rurzyca weiterhin Wiesenwirtschaft des Talbodens im unteren Flussverlauf kultiviert, während der mittlere Verlauf einer deutlich Renaturisierung unterlegen ist. 219 220 Rosemarie Kumkar* Hannover Ein sehr persönlicher Rückblick zum deutsch-polnischen Projekt „Wiederaufbau der Marienkirche in Königsberg/Neumark-Chojna” Als mein Mann mit mir und zweien unserer Kinder im Sommer 1986 das erste Mal nach dem Kriege nach Chojna kam, in die ehemalige Kleinstadt Königsberg in der Neumark, kannte ich den Ort und die Landschaft nur ein wenig von Fotos, Zeichnungen und den Erzählungen meines Mannes, der in dem Dorf Jädickendorf, jetzt Godków, geboren und aufgewachsen und in Königsberg auf das Gymnasium gegangen war. Mich berührte die Erschütterung meines Mannes sehr, als er die im Jahre 1945 grausam zerstörte Stadt und vor allem die in der Zerstörung noch wunderschöne Ruine der Marienkirche sah. Der Krieg war doch seit 41 Jahren vorbei und es gab trotzdem noch unendlich viele freigeräumte Flächen in der Stadt! In den nächsten Tagen machten wir zu viert lange Spaziergänge über Straßen und Plätze und rund um die Stadt, und Fahrten in die wunderschöne Umgebung: für meinen Mann ein tastendes Wiedererkennen und wichtiges Erinnern aus der Kindheit und für die Familie viele erklärende Erzählungen von früher. Es gab erste Begegnungen mit Menschen, die nun in seiner alten Heimat wohnten, mit Polen * Rosemarie Kumkar – sekretarz Fundacji Odbudowy Kościoła Mariackiego w Chojnie oraz Stowarzyszenia Wspierającego Odbudowę Kościoła Mariackiego w Chojnie. Bierze czynny udział w pracach obu organizacji, przygotowując m.in. wydarzenia artystyczne. Jej mąż – Günther Kumkar – był jednym z głównych inicjatorów odbudowy świątyni. 221 Rosemarie Kumkar und auch mit deutschen Frauen, die mit Polen verheiratet waren. Uns erstaunte bei diesen Begegnungen das ganz spontane Interesse der Polen an der deutschen Vergangenheit in dem ehemals deutschen Gebiet und die häufige Bitte um sehr genaue Berichte, wie die Deutschen bis 1945 hier gelebt und gearbeitet hatten. Zwei „Männer vom Bau“ lernten sich kennen und schätzen: der polnische Bauingenieur, Andrzej Marchwicki, der gut deutsch sprechen konnte, weil er in Deutschland gearbeitet hatte, und der deutsche Architekt aus Hannover, der nach 42 Jahren versuchte, seine Heimat für sich wiederzufinden. Er wollte seiner Frau und seinen Kindern zeigen, woher er kam, wo er gespielt und gelernt, wo er Sport gemacht hatte, wo er gewandert war, wo er Fahrrad fahren und schwimmen gelernt hatte, wo seine Groß eltern ihr kleines Haus hatten, direkt an der Stadtmauer unter dem Storchenturm – ohne Strom, nur mit einer Petroleumlampe. Die beiden „Männer vom Bau“, der Königsberger Konfirmand aus dem Jahre 1942 und der Chojnaer Bürger, der mit seiner deutschen Frau sein Häuschen hinter der ehemaligen Königsberger Stadtmauer gebaut hatte, gingen zusammen in die Ruine der großen Backsteinkirche, die im Februar 1945 zerstört worden war und seitdem weiter zerfallen war, sie sahen die Trümmer dieser spätgotischen Stadtkirche, die überwuchert waren von leuchtenden Blüten der Goldruten, von wuchernden Sträuchern und jungen Bäumen, die ihre Wurzeln in die Spalten der alten Kirchenmauern getrieben hatten. Und sie sahen, dass die alten Mauern Wind, Wetter, Sturm, Regen, Schnee und Frost, Tage und Nächte, Ängste und Nöte – von Deutschen und Polen, 40 Jahre lang überdauert hatten. Sie wurden nachdenklich, und im Heim des Polen überraschten die beiden Männer ihre Frauen: „Wir wollen zusammen die Kirche wieder aufbauen!” Welch eine kühne, ja wahnwitzige Idee, die den Frauen gar nicht gefallen wollte! Aber es wurden Kontakte zum Pfarrer Antoni Chodakowski aufgenommen, der längst die gleiche Idee verfolgte und auch genau wusste, dass diese riesige Aufgabe nur verwirklicht werden könnte, wenn die ehemaligen Kriegsgegner, nämlich die deutschen Vertriebenen und weitere Interessierte von jenseits der Oder, und die neuen Bewohner, die polnischen Vertriebenen aus dem ehemals polnischen Osten, sich tatsächlich zusammen finden würden, um aus dem Trümmern eine gemeinsame „Friedenskirche“ aufzubauen. Eine Vision? Ein Traum? Ein Wunder? Oder eine Unmöglichkeit? Die Ruine dieses bedeutenden Baudenkmals des Mittelalters lag für die Westdeutschen noch hinter dem eisernen Vorhang, könnte man überhaupt zueinander finden? Doch diese eigentlich absurde Idee erwies sich als stark und überzeugend. Zunächst wurden die beiden Ehefrauen und die Familien gewonnen. Nach der Rückkehr nach Deutschland gab es unzählige Gespräche mit ehemaligen Königsbergern, auch mit Vertriebenen aus anderen östlichen Landschaften, mit Mitgliedern der evangelischen und katholischen Kirchengemeinden und ihren 222 Ein sehr persönlicher Rückblick... Pastoren, mit Theologen und Juristen. War es die Überzeugungskraft und die Begeisterung, war es die Tatsache, dass gute Ideen ihre eigene Dynamik entwickeln? War die Zeit reif für Veränderungen über den eisernen Vorhang hinweg? Pfarrer Chodakowski reiste als Gast nach Hannover, es gab Begegnungen mit evangelischen, katholischen und auch polnischen Gruppen und Kirchengemeinden, eine deutsche Jugendgruppe reiste nach Chojna und wurde sehr gastfreundlich in polnischen Familien aufgenommen. Polnische und deutsche Jugendliche sortierten Ziegel in der Kirchenruine, schafften Bewuchs fort und verbrachten gemeinsame Ferien in der Natur bei Spiel, Sport und Schwimmen, trotz aller Sprachprobleme. Nach der Arbeit gab es die erste ökumenische Andacht in der Kirchenruine! Noch vor der politischen Wende wurde der „Förderverein für den Wiederaufbau der Marienkirche in Königsberg/Neumark e.V.” im April 1989 in Hannover gegründet und später im öffentlichen Vereinsregister eingetragen. Gründungsmitglieder waren ehemalige Königsberger sowie der Pastor der Kirchengemeinde Hannover-Wettbergen, Bert Schwarz. Der Architekt Günther Kumkar wurde zum Vorsitzenden gewählt. Wichtige, grundlegende Bestimmungen der Satzung sind im Anhang nachzulesen. Nachdem der „eiserne Vorhang” gefallen und die Ost-West-Mauer geöffnet war, wurde von den Politikern festgelegt, dass der große Kredit der Bundesrepublik Deutschland an die ehemalige Volksrepublik Polen für deutsch-polnische Projekte in Polen verwandt werden sollte. Er wurde verwaltet und zur Verfügung gestellt von der „Stiftung für deutsch-polnische Zusammenarbeit” mit Sitz in Warschau und Bonn. Nun sah Günther Kumkar es als seine wichtigste Aufgabe an, die Fördermittel für den Wiederaufbau des 40 m hohen Kirchendaches aus diesem „großen Topf” zu beantragen. Verschiedene Reisen nach Bonn und Warschau, unzählige Schreiben, Gutachten, Telefonate sollten diese Bemühungen unterstützen. Auch die Erzdiözese, und nach seiner Berufung 1992 mit der Unterstützung des neuen Erzbischofs Marian Przykucki, und der Ortspfarrer Chodakowski bemühten sich um diese Fördermittel, die zur großen Freude aller Beteiligten nach vielen Anträgen und Bemühungen tatsächlich Anfang 1994 bewilligt wurden! Da die Mittel speziell für ein polnisch-deutsches Gemeinschaftsprojekt bestimmt waren, musste eine polnisch-deutsche Stiftung nach polnischem Recht gegründet werden. Als Bauherr des Wiederaufbaues und Nutzer der denkmalgeschützten Kirche wurde die „polnisch-deutsche Stiftung Marienkirche in Chojna‑Königsberg/NM” mit 3 gleichberechtigten polnischen und deutschen Stiftern nach vielen Verhandlungen und Beratungen im November 1994 gegründet und nach vielen Schwierigkeiten im Juli 1997 im Registergericht in Warschau als gemeinnützige Stiftung eingetragen. Als Vorsitzende des Stiftungsrates wurden Prälat Dr. Aleksander Ziejewski von der Erzdiözese Stettin und Pastor Bert 223 Rosemarie Kumkar Schwarz von der Kirchengemeinde Johannes‑der‑Täufer in Hannover-Wettbergen gewählt, den Vorstandsvorsitz übernahmen Dipl. Ing. Günther Kumkar aus Hannover und Ks. Prälat Antoni Chodakowski aus Chojna, alle weiteren Gremien wurden paritätisch besetzt, alle Schriftstücke mussten zweisprachig abgefasst werden. Bereits im Sommer 1991 konnte der deutsche Förderverein hölzernes Gerüstmaterial aus Schwedt kaufen, das in Chojna mit Hilfe der Stadt mit Bohlen und Stahlseilen ergänzt wurde. So konnten Studenten der Architekturabteilung unter der Leitung ihres Professors Stefan Kwilecki zunächst ein genaues Aufmaß der Ruine anfertigen, die Grundlage für die Pläne zum Bau des Kirchendaches. Beim ökumenischen Gottesdienst 1995 konnte das Richtfest gefeiert werden und bereits 1996 war das riesige Kirchendach mit historischen „Mönch-und-Nonnen-Dachziegeln” geschlossen. Aus Anerkennung und zum Dank wurde dem Initiator Günther Kumkar im Sommer 1997 die Ehrenbürgerwürde der polnischen Stadt Chojna verliehen! Allerdings drohte im selben Jahr, nach dem Bruch eines eisernen Ringankers am Helm der Turmruine, der Einsturz des Turmes und damit die Gefährdung des neuen Kirchendaches. Schon vor der Ausführung des neuen Daches wusste man von der dringenden Notwendigkeit, die Standfestigkeit der Turmruine zu untersuchen und beantragte Mittel dafür. Günther Kumkar bemühte sich nun verstärkt, trotz des Beginns einer lebensbedrohlichen Erkrankung, um die Bereitstellung von Zuwendungen für ein Turmgerüst zur Untersuchung der Schäden und zur Planung einer Stabilisierung des gefährdeten Turmes. Er erfährt noch im Sommer 1997 von der offiziellen Anerkennung der polnisch-deutschen Stiftung durch die Registrierung in Warschau und er ist beglückt über die spontane Bewilligung der Mittel für das Turmgerüst und eine mögliche Reparatur des gefährdeten Turmes durch die Stiftung für deutsch-polnische Zusammenarbeit. Sehr bewusst übergibt er seine Arbeit und seine umfassenden Pläne an alle deutschen und an alle polnischen Mitstreiter in Königsberg-Chojna, in Hannover, in Stettin, in Warschau, in Bonn. Er stirbt am 30. November in Hannover in der Gewissheit, dass seine Nachfolger die begonnene Wiederaufbau- und Versöhnungsarbeit fortsetzen werden: „Die Kirche, das sind nur Steine. Was wir gemeinsam damit bewirken, das ist wichtig”; und: „Was ich nicht mit Worten ausdrücken konnte, das möge der Kantor mit Musik sagen!” Beide Worte sagte er kurz vor seinem Tode. Ein neuer Abschnitt in der gemeinsamen deutsch-polnischen Wiederaufbauarbeit begann dann im Jahre 1998. Alle Menschen, die sich bereits für dieses großartige Projekt eingesetzt hatten, setzten die begonnene Arbeit fort, sie arbeiteten weiter an dem Wiederaufbau eines europäischen Kulturdenkmals im Oderraum, dass in der Zukunft Menschen aller Nationen und Religionen als Begegnungszentrum zur Verfügung stehen sollte. Für alle treuen Stiftungs-mitarbeiter nenne ich 224 Ein sehr persönlicher Rückblick... stellvertretend einige Namen: Nachfolger als Vorsitzender sowohl des Fördervereins wie der Stiftung wurde Dipl. Ing. Peter Helbich, A. Chodakowski blieb der 2. Vorsitzende, weitere Vorstandsmitglieder blieben Andrzej Marchwicki aus Chojna und Joachim Klinger aus Bad Freienwalde, überaus wichtig war die unermüdliche, geduldige und vermittelnde Arbeit unseres polnischen Freundes Gerard Lemke als Dolmetscher. Für die Erzdiözese in Stettin stand uns weiterhin Prälat A. Ziejewski als Stiftungsratsvorsitzender zur Seite, auch S.E. Erzbischof Marian Przykucki begleitete und unterstützte die große Aufgabe in Königsberg-Chojna auch noch nach seiner Emeritierung bis zu seinem Tode 2009. Pastor Bert Schwarz aus Hannover-Wettbergen setzte sich weiterhin für dieses europäisches und ökumenische Begegnungs- und Kulturzentrum ein. Architekt Maciej Płotkowiak rettete als Nachfolger seines Professors Stefan Kwilecki ein europäisches Kulturdenkmal und wollte es weiter aufbauen. Ich danke der Stadt Chojna dafür, dass sie die Ehrenbürgerwürde, die sie meinem Mann aus Anerkennung verliehen hatte, im Jahre 2001 an mich weitergegeben hat als seiner Frau und Mitarbeiterin. Zunehmend zeigte auch die Stadtverwaltung ihr Interesse daran, nach dem Wiederaufbau des mittelalterlichen Brunsberg-Rathauses schon im Jahre 1986 nun auch die herrliche Brunsberg-Kirche wieder aufzubauen, als Mittelpunkt der Stadt, und zusammen mit anderen mittelalterlichen gotischen Bauten, ein Anziehungspunkt für Touristen und Bauhistoriker. Die Zusammenarbeit der Stadtverwaltung mit der „Stiftung Marienkirche” wurde zu unserer großen Freude intensiviert und immer vertrauensvoller. So übernahm die Stadt außer der nötigen Verwaltungsarbeit unzählige Pflege-, Unterhaltungs- und Wartungsarbeiten, das städtische Kulturzentrum übernahm die Betreuung für die Touristen aus Polen und Deutschland. Das geschichtliche Interesse der polnischen Bevölkerung zeigte sich in der Gründung des Vereins „Terra Incognita” zusammen mit Dozenten der Uni Stettin. War das Interesse der Polen an der ehemaligen deutschen Neumark größer als in Deutschland, wo dieses Gebiet kaum bekannt war? Wie groß wäre die Freude von Günther Kumkar gewesen, wenn er den Wiederaufbau des Turmes mit einem mit Kupfer bekleideten Turm, mit dem Bau von Treppen und einer Aussichtsterrasse auf dem alten Bläserbalkon hätte erleben können! Er nannte den eindrucksvollen, alles überragenden Kirchturm den mahnenden Zeigefinger in der Oderlandschaft. Die Mittel dafür kamen zunächst vom Innenministerium der Bundesrepublik Deutschland und dann von der Europäischen Union. Als Zeichen der Zusammenarbeit, des wachsenden Vertrauens und der Freundschaft zwischen Polen und Deutschen wurden mit unzähligen kleinen und größeren Spenden die Turmuhren renoviert und statt der alten zerstörten Glocken zeigte ein elektronischer Glockenschlag die Zeit an und Glockentöne erklangen wieder über der Stadt und riefen zu Got- 225 Rosemarie Kumkar tesdiensten! Im Innern der Kirche konnte man sich über gespendete Bänke und Leuchten aus Deutschland freuen, zerfallene kleine Gewölbe wurden mit Hilfe von vielen kleinen und großen Spenden wieder instand gesetzt, sogar eine elektronische Orgel ließ den Kirchenraum wieder erklingen und erinnerte an die zerstörte herrliche barocke Wagner-Orgel! So erhielt die Stadt Chojna einen beeindruckend großen Kirchen- und Veranstaltungsraum, der schon während der Bauzeit genutzt werden konnte. Schon im Jahre 1992 wurde das erste polnisch-deutsche Stadtfest gefeiert, mit einem großen ökumenischen Festgottesdienst, in dem der gerade neu ernannte Erzbischof Marian Przykucki predigte und deutsche Bläser musizierten – noch unter freiem Himmel. Hinter dem Altar hing ein von polnischen und deutschen Jugendlichen gemeinsam gestaltetes Bild: Ein wunderbarer farbiger Regenbogen überspannt als Friedensbrücke die Oder und die Marienkirche, ein Symbol der Hoffnung. „Budowa Mostu – Brückenbau”! Nachdem mit viel Erwartung und großer Vorbereitung durch polnische und deutsche Gruppen, die zum Teil von weither angereist waren, ein strahlendes Fest zur 750-Jahr-Feier der deutschen Stadt Königsberg/Neumark-Chojna/Polen harmonisch und fröhlich gefeiert werden konnte, trotz vorheriger Skepsis von beiden Seiten, wurde es zu einer festen Gewohnheit, dass man sich in jedem Spätsommer in Chojna zum Feiern traf: Im jährlichen Ökumenischen Festgottesdienst predigten polnische und deutsche Erzbischöfe und Bischöfe, evangelische und katholische Geistliche, es sangen polnische und und deutsche Chöre, es spielten evangelische und katholische Musiker, und die große Gemeinde betete und sang in zwei Sprachen. Unser Architekt aus Stettin sagte schon beim Richtfest im Jahre 1995: „Als Jugendlicher sah ich eine Ruine als Zeichen von Krieg und Zerstörung, als Student sah ich eine herrliche mittelalterliche Backsteinkirche in Trümmern, und jetzt sehe ich eine Kirche im Aufbau, in der Polen und Deutschen gemeinsam singen und beten, was für ein Wunder”! Es gab Konzerte von polnischen und deutschen Musikern, es gab sogar gemeinsame deutsch‑polnische Konzerte, man konnte Fotoausstellungen ansehen, es gab zweisprachige Lesungen, um polnische und deutsche Literatur kennenzulernen, es gab Wettbewerbe und Stände auf dem Marktplatz und immer wieder Nachdenkliches in Begegnungen, Gesprächen, Vorträgen und Diskussionen. Seit 1999 gaben Stadt und Gemeinde den Festtagen den symbolträchtigen Namen „Tage der Integration, Freundschaft und Ökumene”. „Unsere Marienkirche” ist immer noch eine Baustelle mit Gefahren und Risiken, alle ihre Freunde, die sie betreuen und für sie arbeiten, haben große Sorgen um diese deutsch‑polnische übergroße Aufgabe. Vertrauen und herzliche Freundschaft, zunehmendes Verständnis und dauerhafte Hilfsbereitschaft 226 Ein sehr persönlicher Rückblick... sind gewachsen seit 1986. Ich wünsche dem großen Gemeinschaftswerk, dass vor 28 Jahren von meinem Mann, Antoni Chodakowski und Andrzej Marchwicki begonnen und danach von unzählig vielen Männern und Frauen, Planern und Helfern, Laien und Fachleuten fortgeführt wurde, ein gutes Weiterkommen, ich wünsche der Kirche, dass sie sehr bald ein neues sicheres Dach bekommt und dass Generationen nach uns sogar im Innern des Kirchenschiffes das herrliche Sterngewölbe wiederaufbauen werden. Ich wünsche der Kirche, dass sie der lebendige Mittelpunkt für alle Bewohner und für alle Gäste der Stadt aus Ost und West, aus Nord und Süd wird. Ich danke allen polnischen und deutschen Freunden für ihren Einsatz für dieses europäische Baudenkmal als Symbol für Vertrauen und Freundschaft im Odergrenzgebiet. Anhang Wichtige Abschnitte aus der Satzung des „Fördervereins für den Wiederaufbau der Marienkirche in Königsberg/Neumark e.V.” vom 22. April 1989. „(…) 3. Zweck des Vereins ist es, als ein Zeichen der Versöhnung zwischen Deutschen und Polen und der Verständigung zwischen Katholiken und Protestanten und anderen Religionsgemeinschaften den Wiederaufbau der in Kriegsfolge zerstörten Marienkirche in Königsberg in der Neumark (jetzt polnisch Chojna genannt) im Rahmen gegebener Möglichkeiten zu betreiben und zu fördern. 4. Der Verein versucht, den angestrebten Zweck zu erreichen, indem er – die Möglichkeiten seiner Mitwirkung beim Wiederaufbau sondiert, und zwar durch Kontakte und Abstimmungen mit zuständigen staatlichen und kirchlichen Stellen auf polnischer Seite, – durch Beschaffung und Sichtung von Grundlagenmaterial – Schrifttum, Pläne, Abbildungen, bereits geleistete Vorarbeiten – die Voraussetzungen für eine sachgerechte Wiederaufbauplanung schafft, – durch entsprechende Öffentlichkeitsarbeit das Interesse hilfsbereiter Personen, Institutionen, öffentlicher Stellen, Verbände, Vereinigungen und der Wirtschaft weckt mit dem Ziel, ideelle und materielle Unterstützung zu erlangen, – die so erlangten Hilfeleistungen dem Wiederaufbau in realistischen Schritten und im Rahmen der jeweiligen Möglichkeiten zuführt, – den Fortschritt der Wiederaufbauarbeiten im Hinblick auf sachgemäße Verwendung der Fördermittel verfolgt. 227 Rosemarie Kumkar 5. Voraussetzung für die Freigabe von Fördermitteln und sonstigen Hilfeleistungen ist die Inkraftsetzung eines Statutes oder einer gleichwertigen Vereinbarung, worin die von kirchlicher Seite als maßgeblich erklärten Stellen der katholischen und evangelischen Kirche in Übereinstimmung mit dem Förderverein das Ziel des Wiederaufbaues in ideeller und gestalterischer Hinsicht und auf die künftige Zweckbestimmung des Kirchengebäudes im Sinne des Vereinszweckes gemäß § 3 definieren und bestätigen. Zum Ziel des Wiederaufbaues gehören dabei grundsätzlich – die Wiederherstellung des Bauwerkes als europäisches Bau- und Kulturdenkmal, sowohl auf seine äußere als auch innere Gestaltung, – die Verfügbarkeit des Gebäudes als Stätte der Begegnung für Menschen diesseits und jenseits der Oder, unabhängig von Nationalität, Volkstum, Religionszugehörigkeit und Sprache, zur künftigen Zweckbestimmung des Kirchengebäudes: – es muss im Sinne der Ökumene für Gottesdienste der katholischen und evangelischen Kirche und anderer Religionsgemeinschaften zur Verfügung stehen, es muss offen sein für Begegnungen von Menschen gleicher oder unterschiedlicher Nationalität, Religionszugehörigkeit, Sprache und gleichem oder unterschiedlichem Volkstum im Rahmen kultureller Veranstaltungen und in freier Zugänglichkeit, – es muss für künstlerische Veranstaltungen – vor allem musikalischer Art – zur Pflege europäischen Kulturgutes zur Verfügung stehen, und zwar auch auf übernationaler Ebene. – Veranstaltungen allgemein politischer Art und solche kulturellen Veranstaltungen, die der Würde und dem Charakter des Kirchengebäudes widersprechen, haben hierin zu unterbleiben. – Jeweils mit Rücksicht auf den Teilnehmerkreis bleibt es bei Gottesdiensten, anderen Veranstaltungen und Touristenführungen dem Veranstalter, den Darbietenden und der Touristengruppe überlassen, die zu verwendende Sprache zu wählen. Bei Teilnahme unterschiedlicher Volkstums- bzw. Nationalitätengruppen ist auf deren Verlangen eine entsprechende Mehrsprachigkeit anzubieten. Diese bereits im Jahre 1989 formulierten Grundsätze wurden später in das Statut der „deutsch-polnischen Stiftung Marienkirche” übernommen. 228 Edward Rymar* Pyrzyce Dlaczego Chojna? W trakcie gorączki towarzyszącej nazywaniu pierwszych miejscowości na Ziemiach Odzyskanych miasto Königsberg in der Neumark, znane pod tą niemiecką nazwą od 1244 r., wywołało niemało emocji i sporów. Posłużę się tu rozległym passusem z opublikowanej w 1997 r. rozprawy Marii Wagińskiej-Marzec, która przedstawiła tę kwestię jako przykład ówczesnych sporów onomastów i innych uczestników procesu repolonizacji. Na pierwszy ogień, wiosną i latem 1945 r., poszły stacje kolejowe, do których docierały transporty z osadnikami. Ci ostatni wysiadali wszak w polskich Ziemiach Odzyskanych z pociągów – nakazywało to więc w pierwszej kolejności pilnie wyrugować nazwy niemieckie na stacjach kolejowych, zwłaszcza w miastach powiatowych. Z tego powodu dużą rolę odegrał Bolesław Czwójdziński (ur. 27 maja 1901 r., zm. 17 lipca 1972 r.) z poznańskiej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych (DOKP). Ów pionier krajoznawstwa, wielki miłośnik i tropiciel śladów słowiańskości i polskości na Pomorzu, już 7 kwietnia 1945 r. wziął udział w obradach tworzonej właśnie Komisji dla spraw Przywrócenia Nazw Słowiańskich na Przyodrzu. W posiedzeniu uczestniczyły także autorytety i sławy poznańskiej humanistyki – dyrektor Instytutu Zachodniego prof. Zygmunt Wojciechowski, językoznawca i onomastyk uniwersytecki prof. Mikołaj Rudnicki oraz honorowy przewodniczący Komisji, a zarazem jej konsultant, ks. kanonik Stanisław Kozierowski z Opinogóry, który był autorem słynnego „Atlasu nazw Słowiańszczyzny Zachodniej”. Pierwszy zeszyt owego atlasu dotyczył Pomorza Zachodniego. Wydano go po raz pierwszy w 1934 r., a następnie wznowiono * Edward Rymar – prof. dr hab., mediewista, emerytowany pracownik Uniwersytetu Szczecińskiego, wieloletni dyrektor Pyrzyckiej Biblioteki Publicznej. 229 Edward Rymar w 1945 r., po to żeby stał się elementarzem i repolonizacyjnym przewodnikiem nazewniczym dla pracowników administracji i kolei, odgrywając przy tym wielką rolę propagandową. Jego istnienie uchroniło Pomorze Zachodnie od chaosu nazewniczego. Na wspomnianym posiedzeniu B. Czwójdziński upominał się o pilne „przywrócenie” słowiańskiego nazewnictwa na Ziemiach Odzyskanych. Potem z ks. S. Kozierowskim objeżdżał wszystkie czynne linie kolejowe i ze wspomnianym atlasem w ręku rysował ich mapy – opatrzone już nowymi nazwami. Nie będąc jednak językoznawcą, ks. S. Kozierowski popełnił szereg błędów przy rekonstrukcjach i polonizowaniu nazw pomorskich. Do tego czasu nazwy w terenie nadawał kto chciał i jak chciał. Często byle jak. Ot, przykład pierwszy z brzegu: Strohsdorf pod Pyrzycami osadnicy i urzędnicy z Lipian zwali Słomiany, nie mając przecież pojęcia o tym, że w XIII w. – a więc pierwotnie – wieś nazywała się Ztrosevo. W lipcu 1945 r. powołano Sekcję Onomastyczną Instytutu Zachodniego w Poznaniu pod kierunkiem prof. M. Rudnickiego. Zasypywana ona była korespondencją od władz, urzędów i osób żądających szybkiego akceptowania swych propozycji nazewniczych1. 8 sierpnia 1945 r. na siódmym posiedzeniu Komisji dla spraw Przywrócenia Nazw Słowiańskich na Przyodrzu rozważano różne możliwości polskiej nazwy dla stacji Königsberg/Neumark, położonej przy linii kolejowej Kostrzyn– Szczecin. W rezultacie przyjęto propozycję ks. S. Kozierowskiego i B. Czwójdzińskiego – nazwę Władysławsko2, dla uczczenia pamięci króla Władysława IV, „bojownika o polskie morze i Pomorze”. Taki argument znalazł się w piśmie B. Czwójdzińskiego do prof. Z. Wojciechowskiego3. Sprawę pozostawiono jednak jeszcze otwartą – nazwy Władysławsko nie umieszczono w oficjalnym kartogramie, zaś w dołączonym spisie miejscowości postawiono przy niej znak zapytania, licząc zapewne na to, iż podczas następnego posiedzenia M. Rudnicki przedstawi jakąś bardziej trafną nazwę. Tymczasem M. Rudnicki za najlepszy zamiennik nazwy Königsberg uznawał formy Rurka, Rurica itp. – od nazwy rzeczki, przy której położona jest miejscowość. Wykluczył też przystosowawczą (tłumaczeniową, podobnie jak przytoczone wyżej Słomiany) nazwę Królewiec, uważając ją za „nie znajdującą potwierdzenia w dokumentach”. Następną okazją do dyskusji w tej sprawie był słynny Zjazd Onomastyczny w Szczecinie. Zorganizował go w dniach 11–14 września 1945 r. B. Czwójdziński, który aby być bliżej interesujących go zagadnień, przeniósł się 1 S. Rospond, Nazwy polskie wróciły na drogowskazy, w: „Ludzie, ziemia, morze, Rocznik Ziem Zachodnich i Północnych”, 1963, s. 253; K. Kolańczyk, Badania naukowe wobec konieczności chwili, „Przegląd Zachodni”, 1946, nr 1, s.71. 2 Zob. Kartogram DOKP Poznań, w: AP Poznań, Akta UW, 1945, s. 157. 3 Archiwum PAN, Oddział w Poznaniu, Materiały ks. S. Kozierowskiego, teczka nr 250, s. 5. 230 Dlaczego Chojna? do Szczecina. Odczuwano wówczas wielką potrzebę zespolenia dotychczasowych wysiłków czynników naukowych i administracyjnych. Miano też rozstrzygnąć o ważniejszych wątpliwościach i rozdzielić pracę. Przedstawicieli władz samorządowych, którzy przywieźli zestawienia nazw stosowanych, spotkało rozczarowanie, bo ich propozycji nie poddano od razu pod głosowanie, lecz przekazano do rozpatrzenia i opracowania w oparciu o materiały źródłowe4. Przewodniczący Zjazdu ks. S. Kozierowski złożył kolejną propozycję, w której postulował, żeby Königsberg/Neumark nazwać Trzcinno – już po „rozszyfrowaniu” znaczenia starosłowiańskiej nazwy Rurka, Rurica, wyprowadzonej od trzciny. W tym momencie zaoponował B. Czwójdziński, aktywnie uczestniczący we wszystkich dotychczasowych posiedzeniach Komisji DOKP, przypominając, że przecież dla tej miejscowości przyjęta została już nazwa Władysławsko. I dlatego też wnosił, żeby ją oficjalnie zatwierdzono przez głosowanie. Wyraził przy tym zdziwienie, że burmistrz tego miasta tak bardzo bronił się przed ową nazwą. W efekcie po przeprowadzonym przez przewodniczącego głosowaniu uchwalono ostatecznie nazwę Władysławsko. Jakież było zdziwienie B. Czwójdzińskiego, kiedy 23 listopada 1945 r. – już po ostatecznych ustaleniach, w których miało możność wypowiedzieć się szerokie grono fachowców i osób zainteresowanych – otrzymał pismo, w którym kierownik Sekcji Onomastycznej Instytutu Zachodniego w Poznaniu Kazimierz Kolańczyk zawiadamiał, że Königsberg ma się jednak nazywać Chojnice nad Odrą. Tymczasem nazwa taka nie była uprzednio brana w ogóle pod uwagę, choćby z tego powodu, iż na Pomorzu istniały już Chojnice. Zgodnie zaś z wytycznymi władz kolejowych należało unikać powtarzania, zwłaszcza w przypadku miejscowości położonych stosunkowo blisko siebie i o zbliżonym statusie. B. Czwójdziński dał więc wyraz swemu oburzeniu, pisząc: „Obywatele dr Kolańczyk i dr Rusiński byli na tym posiedzeniu przytomni. Jak więc mogą swe zdanie wypowiedziane w dniu 8 sierpnia i 12 września br. zmieniać jak chustkę do nosa? Jest to tym boleśniejsze, że takim postępowaniem podkopują niepotrzebnie autorytet Szczecińskiego Zjazdu Onomastycznego, Instytutu Zachodniego i władz Polskich Kolei Państwowych. Gdyby zaraz się sprzeciwili, nie doszłoby dziś do niepotrzebnych nieporozumień. Skoro raz się rzekło, dotrzymuje się! Takiego przynajmniej zdania są wszyscy ludzie o męskich, rycerskich zasadach. A tu nagle od razu po kwartale (23 listopada) – wbrew uchwałom, w których Instytut Zachodni brał udział, Sekcja Onomastyczna Instytutu Zachodniego pismem do pełnomocnika Rządu R.P. w Koszalinie zmienia swe własne zobowiązania i skreśla nazwę Władysławsko!” 4 Zjazd Onomastyków w Szczecinie, „Przegląd Zachodni”, 1945, nr 5, s. 277–279. 231 Edward Rymar Tak więc władze kolejowe stanowczo obstawały przy pozostawieniu uchwalonej na Zjeździe nazwy, podając szereg argumentów – m.in. taki, że uchwalona nazwa weszła już w obieg aparatu kolejowego w całej Polsce i funkcjonuje już na rozkładach jazdy, mapach, planach, datownikach, pieczęciach, w taryfach, tabelach odległości etc. Zwracano przy tym uwagę, iż Königsberg wcale nie leży nad Odrą, na co miałaby wskazywać nazwa Chojnice nad Odrą. Na dodatek dochodziłoby do ustawicznych pomyłek i nieporozumień, gdyż – jak podkreślano – „Chojnice znamy już jako miasto na Pomorzu”5. Wokół nazwy tej miejscowości toczyły się jeszcze dalsze spory. Jedną z propozycji były Chojnice Nadodrzańskie, chociaż miasto leży de facto nad rzeką Rurzycą6. „A żeby było jeszcze ciekawiej, obecnie miejscowość ta nosi nazwę Chojna”7 – M. Wagińska-Marzec chyba nie zauważyła, że nazwa ta użyta została już w publikacji z 1947 roku8. Ale skąd pomysł Chojnic, ostatecznie przetworzony w Chojnę? Książę wielkopolski Władysław Odonic wdarłszy się w 1223 r. w miękkie podbrzusze księstwa pomorskiego na północ od dolnej Warty, sprowadził w 1232 r. templariuszy do Chwarszczan w ziemi kostrzyńskiej (na lewym brzegu rzeki Myśli). Książę pomorski Barnim I – licytując się z owym władcą – nadał tymże zakonnikom w 1234 r. wieś Dargomyśl z 200 łanami. Obszar donacji był położony w ziemi (terra) Chinz, poza (iuxta) rzeką Myślą9 – w jej dolnym biegu na prawym brzegu. Z kolei biskup lubuski Henryk nadał im w 1235 r. dziesięciny od kolonistów (w wysokości dwóch lubuskich miar zboża rocznie) z tychże 200 łanów – dotychczas niezasiedlonych (inculta), położonych „in territorio castri de Kinch iuxta fluvium Mizla”10. Ok. 1246 r. (czy w latach 1248–1250) legat papieski i arcybiskup Prus Albert rozstrzygał trwający od dawna graniczny spór między diecezjami lubuską i kamieńską. Zarządził on, że do tej pierwszej ma należeć ziemia kostrzyńska (na lewym brzegu Myśli), a do drugiej „terra Chintz” – acz- Archiwum PAN w Poznaniu, Materiały ks. S. Kozierowskiego, teczka nr 250, s. 8. Zob. pismo dr. K. Kolańczyka z 3 XII 1945 r., w: Archiwum Instytutu Zachodniego, nr 12a. 7 M. Wagińska-Marzec, Ustalanie nazw miejscowości na Ziemiach Zachodnich i Północnych, w: Wokół niemieckiego dziedzictwa kulturowego na ziemiach zachodnich i północnych, Poznań 1997, s. 412–414. 8 Skorowidz nazw miejscowości Pomorza Zachodniego i Ziemi Lubuskiej, Poznan 1947, s. 28, 143. 9 Codex diplomaticus Brandenburgensis, hrsg. A. F. Riedel, Berlin 1838–1869 (dalej: CDB), Bd XIX, s. 2; Urkunden und Regesten zur Geschichte des Templerordens im Bereich des Bistums Cammin und der Kirchenprovinz Gnesen, nach Vorlage von H. Lüpke, neu bearb. v. W. Irgang (dalej: UBT), Köln/Wien 1987, nr 11. 10 Pommersches Urkundenbuch (dalej: PUB), Stettin 1868–1936, Köln 1961–1990, Bd I, nr 234; UBT, nr 14. 5 6 232 Dlaczego Chojna? kolwiek z wyjątkiem dziesięcin należących do diecezji lubuskiej11. Owa enklawa lubuska w diecezji kamieńskiej znajdowała się w okolicach Boleszkowic, Dębna i Oborzanów, gdyż tam należy poszukiwać owych 200 łanów nadanych templariuszom. Z późniejszych stuleci mamy zresztą przekazy o przynależności parafii wymienionych miejscowości do diecezji lubuskiej – np. w 1400 r. zobowiązane były wszystkie one do opłacania tzw. katedratikum dla biskupa lubuskiego, podczas gdy kler z Dargomyśla – w świetle statutów z ok. 1380 r. – zobowiązany był do świadczeń na rzecz Kamienia12. 18 stycznia 1247 r. papież Innocenty IV potwierdził templariuszom dobra – w tym również te znajdujące się w (de) Chins13, czyli Dargomyśl, Lubno, Oborzany położone w ziemi kinieckiej. Tymczasem region ten po 1233 r. znalazł się pod wpływami politycznymi książąt dolnośląskich: Henryka Brodatego, po 1238 r. jego syna Henryka Pobożnego, a od 1241 r. synów Pobożnego. I właśnie jego najstarszy syn – książę śląski Bolesław Rogatka – już po podziale z bratem na Legnicy odstąpił 30 kwietnia 1249 r. ziemię lubuską arcybiskupowi Magdeburga Wilbrandowi. Zaliczył do niej m.in. miejsca grodowe i przynależne do nich ziemie („loca castrorum (…) Chynez et terra que attinet”)14, a więc i położoną na prawym brzegu dolnej Myśli ziemię kiniecką. Arcybiskup Rygi i legat papieski kardynał Gwido – po długim, odnowionym sporze biskupów lubuskiego i kamieńskiego – potwierdził 7 grudnia 1266 r. przebieg granicy ich diecezji ustalony w latach 1248/50 (tym razem omawianą ziemię określono jako Chintz)15. Opierając się na samej tylko nazwie, ośrodek ziemi kinieckiej utożsamiano dawniej nawet z Schinesghe znanym z dokumentu „Dagome iudex” Mieszka I z ok. 991 r. – po skojarzeniu cząstki schin- z kyn‑/chyn-, uczyniono Schinesghe tajemniczym Chyńskiem16, co jest niewątpliwie przykładem absurdalnej interpretacji. Byli nawet zwolennicy poszukiwania Chinz we wsi Kinice w ziemi myśliborskiej. Potem coraz liczniejsi badacze stawiali na Königsberg nad Rurzycą – pogląd taki wykreował Robert Reiche w swej rozprawie o początPUB I, nr 462. Brandenburgisches Klosterbuch. Handbuch der Klöster, Stifte und Kommenden bis zum Mitte des 16. Jahrhunderts, Berlin 2007, s. 993; R. Klempin, Diplomatische Beiträge zur Geschichte Pommerns aus der Zeit Bogislafs X, Berlin 1859, s. 393, nr 221. 13 CDB XIX, s. 4, UBT, nr 30. 14 CDB XXIV, s. 337. 15 PUB II, nr 817; CDB XIX, s. 6, gdzie: Thuitz. 16 A. Kehrberg, Erlauterten historisch-chronologischer Abriß der Stadt Königsberg Nm., 2 Aufl., Berlin 1724, Abt. 1-2; G. W. Raumer, Die Neumark Brandenburg im Jahre 1337 oder Markgrafs Ludwig des Aelteren Neumärkisches Landbuch aus dieser Zeit, Berlin 1837 s. 4, 18; Regesta Historiae Neomarchicae, hrsg. v. K. Kletke, „Märkische Forschungen”, Jg X, 1867, s. 4 n. 11 12 233 Edward Rymar kach tego miasta17. Pamiątką po tym właśnie studium jest dzisiejsza nazwa Chojny. Z kolei Paul von Niessen błądząc, poszukiwał grodu również w okolicach Mieszkowic lub w samej Cedyni18. Wykluczając najpierw mało znaczącą wieś Kienitz – znajdującą się gdzieś na południe od linii Łysogórki–Białęgi, a po 1266 r. należącą do diecezji lubuskiej, podczas gdy miała należeć do kamieńskiej – uznał Chinz za osadę zaginioną we wspomnianym regionie19. W ślad za tymi domysłami lokalizowano ostatnio Chinz w Gudziszu lub Boleszkowicach na grodzisku Kiliansburg – dziś Orków20. Przypuszczano także, że był on położony u ujścia Myśli – ale już na lewym brzegu Odry (Oderbruch) i nie w Kienitz, lecz koło Neutrebbina po wschodniej stronie biegu Odrzycy21. Wydaje się, że zaginiony gród znajdował się chyba jednak w Kienitz na lewym brzegu obecnego głównego koryta Odry – pogląd taki był już obecny w dyskusji22. Podnoszono jednak z uporem, że ani w tej wsi, ani w jej pobliżu nie stwierdzono żadnych śladów grodziska – co jednak jest argumentem słabym, szczególnie w obliczu niszczycielskiej działalności Odry w ciągu minionych stuleci. Zresztą obecne Kienitz to być może dawna osada podgrodowa, podczas gdy sam ośrodek należy odnosić do grodziska w pobliskiej wsi Trebbin. Jeszcze 17 R. Reiche, Bausteine zur Geschichte der Stadt Königsberg in Neumark während des Mittelalters, Königsberg i. Nm. 1898, s. 17–23. Zob. też zwłaszcza tenże, Und dennoch Kenitz – Kinąć – Königsberg, „Schriften des Vereins f. Geschichte der Neumark”(dalej: SVGN), 12, 1901, s. 8–214; za nim: H. Gollub, Kenitz – Königsberg, „Forschungen f. Brandenburgische und Preussische Geschichte“ Jg 37, 1 Hälfte, s. 130 i n. – dopuszczając przejście formy Kintz w Königs(berg) po adaptacji nazwy przez kolonistów niemieckich. 18 P. v. Niessen, Geschichte der Neumark im Zeitalter ihrer Entstehung u. Besiedlung, SVGN, 1895, s. 162 n., 174. Zob. też zwłaszcza tenże, Die Lage der Burg Chinz und ihres Gebietes, SVGN, 11, 1900, s. 73–87; tenże, Noch einmal die Lage der Burg und des Territoriums Chinz, SVGN 13, 1902, s. 227–250. 19 F. Salis, Forschungen zur älteren Geschichte des Bistums Kasmmin, „Baltische Studien“, NF, 26, 1924, s. 50 n. 20 Ch. Gahlbeck, Zisterzienser und Zisterzienserinnen in der Neumark, Berlin 2002, s. 518. 21 J. Spors, Lokalizacja grodu i ziemi kinieckiej, „Roczniki Historyczne”, 52, 1986, s. 113–140, zwłaszcza s. 115, 131 n. 22 Tak już v. Ledebur, Die Tempelherren und ihre Bezitzungen im preuss. Staate, „Allgemeine Archiv f. d. Geschichtskunde d. preuss. Staates”, Bd. 16, 1835, s. 296; co brali pod uwagę: E. Mucke, Die slavischen Ortsnamen der Neumark, SVGN, 7, 1898, s. 60; F. W. Barthold, Geschichte v. Rügen und Pommern, Hamburg 1839-1845, Bd. I, s. 381; L. Quandt, Das Land an der Netze nebst der Neumark, wie się von Pommern besessen und verloren wurden, „Baltische Studien“, AF, 15/1, 1853, s.181; W. Podehl, Burg und Herrschaft in der Mark Brandenburg, Köln–Wien 1975, s. 318; F. Salis, dz. cyt., s. 56; O. Breitenbach, Das Land Lebus unter den Piasten, Fürstenwalde 1890, s. 39; a początkowo też P. v. Niessen, Neumarkische Studien, „Forschungen für Brandenburgische und Preussische Geschichte“, 2, 1889, s. 52–56. 234 Dlaczego Chojna? w 1771 r. mówiono o wałach przy Kienitz („Wälle an der Kienitz”), grodowym założeniu na polach Bralitz koło Oderbergu23. Ciągle zagadką pozostaje także tajemniczy pomorski przekaz kronikarski o pochowaniu w kaplicy zamkowej „castrum Kenitz prope Odersberge” księcia pomorskiego Bogusława, walczącego z margrabiami brandenburskimi24. Przekaz ów nie musi wcale przeczyć lokalizacji Kenitz/Chinz w rejonie wsi Kienitz, ponieważ z perspektywy ośrodków nadmorskich gród mógł rzeczywiście uchodzić za położony koło Oderbergu. W 1214 r. margrabia Albrecht II zbudował tam nową twierdzę przeciw Pomorzanom („contra Slavos”) i książę Bogusław II (1187/1194–1219/21) mógł z nim walczyć w tym rejonie. Domniemaną granicą ziemi kinieckiej na zachodzie mogła być rzeka Kurzyca, na południowym zachodzie – Odra, na północnym wschodzie – rzeka Smolnica, zaś na południowym wschodzie – właśnie dolna Myśla. Wszystko to nakazuje porzucić pokusę, żeby ów nadodrzański gród kojarzyć z Königsbergiem, chociaż tak właśnie uczyniono, wprowadzając ostatecznie nazwę Chojna. W nazwie Chinz doszukano się bowiem starosłowiańskiego rdzenia chwojnica, chyjnica lub pomorskiego chynica, które oznaczają las sosnowy; formy przymiotnikowej od chwojna, choina – świerk, sosna25, przy czym dawne chw- przechodzi w k-, a -oj- w -o-, stąd powstaje Koniz, następnie Keniz i wreszcie Kieniz26. To tyle, co Kiniec od rdzenia kien, knieja – wspierają to Kinice, zniemczone Kienitz, na Kaszubach27. Takie skojarzenia i etymologie są oczywiście dopuszczalne, z tym jednak zastrzeżeniem, że nie mają nic wspólnego z Königsberg. Nazwa Chojna jest zatem przypadkowa. F. Schmidt, Die Fischer von Bralitz, „Königsberger Kreiskalender“, 1929, s. 126. Chronica de ducatu Stetinensi et Pomeraniae gestorum inter marchiones Brandenburgenses et duces Stetinenses a. d. 1464, ed. J. G. L. Kosegarten, „Baltische Studien”, AF, XVI/2, s. 82, za wcześniejszą kroniczką z XIV w., co powtarzali w kronikach J. Bugenhahen i T. Kantzow w XVI wieku. 25 E. Mucke, dz. cyt., s. 178. 26 H. Gollub, dz. cyt., s. 130. 27 Tak czytamy w kartotece poznańskiej Komisji Ustalania Nazw Miejscowych zachowanej w zbiorach Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu. 23 24 235 236 Marek Schiller* Dębno Niezwykła aleja morwowa w Białęgach, w gminie Chojna Morwa – stołem jedwabnika co jej liście szybko łyka! Nić jedwabna się nie porwie bo jest silna – dzięki morwie (fraszka Włodzimierza Ścisłowskiego) Wstęp, najdawniejsza historia, legenda Do rodziny morwowatych (Moraceae Link) należy kilkadziesiąt rodzajów roślin, m.in. konopiowate (z konopiami, oczywiście), figowce (Fikus L.) i oczywiście rodzaj morwa (Morus L.). Z kolei do tego ostatniego rodzaju należy kilkanaście gatunków krzewów oraz niedużych drzew, w tym morwa biała (Morus alba L.). Dostarcza ona słodkich, jadalnych, białych lub fioletowo‑czarnych owocostanów (Fot. 1), pokrojem przypominających owoce maliny czy jeżyn, ale wykorzystuje się również drewno, łyko, korę i liście. Praktycznie prawie wszystkie okazy spotykane w Europie to przedstawiciele morwy białej. W Azji Mniejszej w stanie dzikim rośnie przede wszystkim morwa czarna (Morus nigra L.) o czarnych owocostanach, również jadalnych. Nazwa morwa biała nie wiąże się z barwą owoców. Morwa czarna wyróżnia się owłosionymi liśćmi. Wyjątkowo trudno ją spotkać, ale istnieje okaz rosnący w Gozdowicach, w sąsiedztwie schodów do Pomnika Sapera przy Muzeum Wojsk Inżynieryjnych I Armii Wojska Polskiego. * Marek Schiller – mieszkaniec Dębna, emerytowany nauczyciel fizyki. Prezes dębnowskiego oddziału Ligi Ochrony Przyrody, fotografik, regionalista, przyrodnik. 237 Marek Schiller Morwy nieodłącznie wiążą się z produkcją jedwabiu, surowca do wytwarzania jednej z najcenniejszych tkanin. Od mniej więcej II w. p.n.e. do Chin bezustannie wyprawiali się kupcy w celu zdobycia jedwabiu, często przy tym ryzykując życie. Dla bezpieczeństwa tworzyli karawany, a system dróg, którymi się poruszali, nazywano Jedwabnym Szlakiem. Badania archeologiczne pozwoliły określić, że jedwab wytwarzano już w starożytnych Chinach – ok. 3600 r. p.n.e. Znaleziono tam narzędzia do przędzenia i tkania oraz gotowy produkt – jedwabną gazę. Na innym stanowisku odkryto zaawansowane adamaszki, których wiek szacuje się na 2700 r. p.n.e. Istnieje wiele legend o tym, jak odkryto jedwab. Według jednej z nich cesarz Huang Di zauważył, że niszczeją liście jego ulubionych drzew morwowych, przez co jest mniej smacznych owoców. Poprosił swą żonę Xi Lingshi, aby sprawdziła, jaka jest tego przyczyna. Cesarzowa wykryła, że szkody czynią białe larwy, które potem przędą błyszczące kokony. Przypadkowo jeden kokon wpadł jej do wrzątku. Ledwie go chwyciła, bo obawiała się oparzenia. W ten sposób ciągnęła tylko jedną delikatną, ale mocną nić. Wkrótce okazało się, że w ogóle nić jest tylko jedna, do tego nieoczekiwanie długa, aż trzeba było nawijać ją na patyk (szpulkę). Trwało to naprawdę długo – dzisiaj wiadomo, że larwa jedwabnika wytwarza oprzęd kokonu – tylko z jednej jedynej nici – o zdumiewającej długości od 1,5 do 3,0 kilometrów. W ten sposób Xi Lingshi odkryła tajemnicę produkcji jedwabiu. Chińczycy czerpali ogromne dochody z handlu jedwabiem, toteż zdradzenie tajemnicy produkcji było zagrożone karą śmierci. Rzeczywiście, przez setki lat, nawet tysiące, tajemnica nie była znana reszcie świata. Podobno dopiero około 550 r. n.e. tajemnica jedwabiu została przemycona z Chin do Konstantynopola przez dwóch mnichów. Lecz Bizantyjczycy również strzegli tajemnicy, jednocześnie doskonaląc rzemiosło do szczytu perfekcji. Dopiero około X w. sekret stał się znany w okolicach Morza Egejskiego, a w XII w. dotarł do Sycylii, stamtąd do Hiszpanii, w XIII w. do Francji. Wreszcie od XVII w. jedwabnictwo stało się znane w całej Europie. Z czego bierze się zespół cudownych właściwości jedwabiu? Tkaniny jedwabne charakteryzują się pięknym połyskiem, są gładkie, wiotkie, miękkie, lekkie, cienkie, ciepłe i bardzo przyjemne w dotyku. Tymczasem pojedyncze włókno wełny ma długość 4 do 12 cm, włókna bawełny są jeszcze krótsze. Każde włókno ma dwa końce, które – choćby nawet delikatnie – jednak podrażniają skórę, szczególnie osób bardzo wrażliwych, a najbardziej alergików. Włókno jedwabiu ma długość co najmniej 120 000 cm, więc takich końców jest 10 000 razy mniej, do tego są bardzo mięciutkie. Ubiory z prawdziwego jedwabiu są ładne, komfortowe i przyjazne, ale wielokrotnie droższe od pospolitych dzisiaj ubrań z włókien sztucznych, w tym tzw. jedwabiu sztucznego. 238 Niezwykła aleja morwowa... Historia morwy białej i jedwabnictwa w Prusach. Plany Fryderyka Wielkiego Aby czerpać korzyści z produkcji jedwabiu, trzeba sadzić drzewa morwowe, których liście służą za pokarm larwom/gąsienicom motyla – jedwabnika morwowego (Bombyx mori). Ponieważ larwy jedwabników niechętnie żywią się liśćmi morwy czarnej, zapewne ze względu na ich gęste, sztywne włoski, praktycznie jedynym sadzonym gatunkiem jest morwa biała. Uprawa morwy białej na dużą skalę – z myślą o produkcji jedwabiu – została w Prusach wprowadzona przez francuskich hugenotów, którzy edyktem poczdamskim po wojnie trzydziestoletniej zostali przygarnięci przez elektora Fryderyka Wilhelma (1620–1688). Władca ów promował sadzenie morwy białej w miastach, zwłaszcza przy kościołach oraz przy wiejskich placach. Pod koniec XVII w. powstało wiele mniejszych plantacji i żywopłoty z morwy w Berlinie i okolicach. W niepełnym wymiarze czasu rolnicy, nauczyciele i pracownicy byli zobowiązani do produkcji jedwabiu, co zapobiegało wypływowi dewiz z Prus. Fryderyk Wilhelm I (1688-1740) kontynuował w tym zakresie działania swojego dziadka. Chcąc zaktywizować produkcję jedwabiu i rolę Prus w tej dziedzinie w Europie, wezwał mieszkańców do sadzenia drzew morwowych. Jednak nie zawsze odbywało się to tak, jakby sobie życzył monarcha – musiał zatem uciekać się do kontroli i upominania. Oto w „Gazecie Chojeńskiej”, nr 5 z 31.01.2012 możemy przeczytać w „Kronice wypadków königsberskich”: „14.01.1717. Radca podatkowy Manitius z Kostrzyna przysłał list od króla, w którym władca przypomina miastu, że w sprawie sadzenia drzewek morwowych niewiele lub wręcz nic w Chojnie nie zrobiono. W najbliższym czasie zostaną dostarczone do miasta drzewka po 2 grosze od sztuki. Rada ma obowiązek sprawę przedstawić mieszkańcom. Ale chyba i tym razem chojnianie nie pałali chęcią sadzenia morwy ani kupowania „robaków”, czyli larw jedwabnika. O królewskim rozporządzeniu, nakazującym sadzenie morwy (koniecznej do produkcji jedwabiu), pisaliśmy w grudniowym odcinku. Przysłane z Berlina drzewka posadzono w 1720 r. na cmentarzach przy kaplicach św. Jerzego i św. Jana. Pruskim władzom chodziło o ograniczenie importu towarów luksusowych i odpływu złota z państwa”. Zaś w numerze z grudnia 2011 r. ukazał się tekst o rozporządzeniu królewskim: „12.12.1719. Królewskie rozporządzenie nakazywało poddanym sadzenie drzewek białej morwy. W piśmie też władze informowały, że sadzonki przysłane zostaną z Berlina. W Chojnie posadzono je w marcu następnego roku na cmentarzach przy kaplicach św. Jerzego i św. Jana. Drzewka morwowe były podstawą hodowli jedwabników. Pruskie władze, niechętne im- 239 Marek Schiller portowi towarów luksusowych i odpływowi złota z państwa, starały się rozwinąć produkcję jedwabiu – tkaniny kojarzonej z dworską elegancją i bardzo pożądanej. Rozporządzenie króla Fryderyka II z 1749 r. obiecywało nawet darmową działkę gruntu każdemu, kto podejmie się założenia plantacji morwy, liczącej co najmniej 1000 drzewek, a tym, którzy z własnych pieniędzy założą plantację, refinansowanie kosztów utrzymania ogrodnika. Dalszym krokiem było ułatwienie zakupu jaj jedwabników. Ten etap następował po kilku latach, gdy drzewka osiągnęły odpowiednią wielkość. Zabiegi rządu przyniosły efekty: w Prusach rozwinął się przemysł jedwabniczy, a państwo przestało w zasadzie importować tę cenną tkaninę”. Zatem Fryderyk Wilhelm I dodatkowo wsparł intensywność prac, wydając w 1731 r. edykt królewski, na podstawie którego drzewa sadzono już wszędzie: wzdłuż ulic miejskich, dróg publicznych, rzek i kanałów. Ze szczególnym nasileniem kontynuował te wysiłki Fryderyk Wielki, wydając kolejny edykt w 1742 r. po to, aby uniezależnić budżet od importu drogiego materiału. W tych czasach posadzono ponad milion drzew morwowych, a 161 tysięcy drzew posadzono w 1754 r. w samej Brandenburgii. Przy tym uszkodzenie morwy zostało uznane za czyn karalny. Mimo wszystko do czasów dzisiejszych zachowały się nieliczne pojedyncze egzemplarze. Osiemnastowieczne nasadzenia przydrożne przedstawia mapa Friedricha Leopolda hrabiego von Schröttera. Te przedsięwzięcia miały wielkie znaczenie i przyczyniły się do szybkiego odbudowania gospodarczego Chojny po przejściach w wojnie trzydziestoletniej (1618–1648), a po raz drugi po wojnie siedmioletniej (1756–1763). Dzięki aktywności gospodarczej, w tym dzięki przemysłowi jedwabniczemu, włókienniczemu i tkackiemu, Chojna w miarę sprawnie odrabiała straty wojenne. Jak bardzo Fryderyk Wielki upodobał sobie morwę, niech świadczy fakt, że główna droga przecinająca ogrody Sanssouci w Poczdamie, ze wschodu na zachód i dzieląca je na część północną i południową, na której znajduje się główne wejście do Paradiesgarten nosi nazwę Maulbeerallee (Aleja Morwowa). Jak już zdążyliśmy się zorientować, nie wszędzie jednakowo chętnie odnoszono się do hodowli jedwabników i produkcji jedwabiu, m.in. dlatego, że o ile przy uruchomieniu przedsięwzięcia inwestor korzystał z pomocy, o tyle potem już było o nią trudniej. A przecież istniały zobowiązania, musiał się rozliczyć i dostarczyć określoną w umowie ilość przędzy jedwabnej, czy innego produktu. Tymczasem wśród hodowanych jedwabników zdarzały się pomory, infekcje, które niszczyły całą populację, więc trzeba było kupować nowe, żeby dostarczyć wymagane 1,59 funtów jedwabiu rocznie. Inna sprawa, że państwowa cena skupu była gwarantowana. Oprócz szkód wśród hodowanych motyli, jedwabników morwowych, trzeba było brać pod uwagę okresowe straty wśród 240 Niezwykła aleja morwowa... drzew morwowych, których liście dostarczały gąsienicom pożywienia. Największe szkody miały miejsce w czasie wojny siedmioletniej, kiedy marszałek Fermor uchodząc spod Sarbinowa po bitwie z 25 sierpnia 1758 r. w gniewie wycofywał rosyjskie wojska do Witnicy, Gorzowa, potem na Pomorze. Wszędzie gdzie dotarł, siał „całkowite zniszczenie wszystkich żywych istot i urządzeń” w wioskach, a szczególnie systematycznie kazał niszczyć plantacje morwy. Drugi etap intensywnej produkcji jedwabiu w Berlinie rozpoczął się w pierwszej połowie XIX wieku. Zaczęło się od kilku entuzjastycznych hodowców amatorów, którzy poświęcili swoje siły i zaangażowanie wytwarzaniu jedwabiu, dzięki któremu ta dziedzina przemysłu odcisnęła swoje piętno na nadchodzącej epoce. Od lat dwudziestych XIX w. wznowiono w Brandenburgii intensywną produkcję. Ściśle związany z tym odrodzeniem jest przedsiębiorca, hodowca i właściciel sklepu jedwabniczego Johann Adolf Heese (1783–1862). W 1840 r. założył w Steglitz, między Berlinem a Poczdamem (obecnie w granicach Berlina), własną wielką plantację morwy i wzniósł budynki niezbędne do produkcji. W dobrych latach uzyskiwał z niej do 750 kg jedwabiu. Prócz wyrobów gotowych produkowano tutaj dla odbiorców duże ilości surowego jedwabiu, jaja jedwabników na potrzeby innych hodowców oraz sadzonki morwy białej. Jego ogromna plantacja liczyła 35 tysięcy drzew i była wydzielona dzisiejszymi ulicami Heesestraße, Grunewaldstraße, Südendstraße i Filandastraße. Hesse, który został królewskim producentem i dostawcą jedwabiu, zmarł w 1862 r., a jego dziedzina straciła w krótkim czasie dawne znaczenie, szczególnie w XX w., kiedy pojawiły się włókna sztuczne. Zachowane ślady minionych czasów przemysłu jedwabniczego Jaki ślad został po Johannie Adolfie Hessem? Jedna z ulic nosi jego imię – Hessestraße, inna ulica nosi nazwę związaną z tkaniem jedwabiu – Filandastraße, czyli ulica Wątkowa (łac. fila – wątek). W niewielkim parku Althoffplatz przy Filandastraße pozostała tylko jedna morwa biała w wieku około 160 lat, której w 1961 r. nadano status Pomnika Przyrody. Znacznie wcześniej w niedalekiej wsi Zehlendorf nauczyciel Ferdynand Schade posadził 15 drzew morwy białej i razem z rodziną na strychu szkolnym hodował jedwabniki oraz produkował jedwab. Z tych drzew trzy przetrwały do dzisiaj, mają ponad 200 lat i obwody pnia od 3 do 4 metrów. W 1940 r. nadano tej trójce morw status Pomników Przyrody. To już wszystko co przetrwało z czasów świetności, kiedy w Berlinie było europejskie centrum jedwabnictwa. Nad wyraz skromnie, raptem 4 drzewa, rozrzucone tu i tam. 241 Marek Schiller Prawdopodobnie największa i najstarsza morwa biała w Polsce – i pewnie w Europie – rośnie w Sulechowie. Przed wieżą ciśnień jest tam okaz morwy liczący dzisiaj 267 lat i 412 cm obwodu, o wysokości 18 metrów. W Milanówku pod Warszawą założono w 1924 r. Centralną Doświadczalną Stację Jedwabniczą, po 1945 r. upaństwowiono ją pod nazwą Zakłady Jedwabiu Naturalnego „Milanówek”. W 1997 r. firmę sprywatyzowano i obecnie należy do Jedwab Polski Sp. z o.o., wiodącej w tej branży na polskim rynku. Dlatego we wcześniejszym herbie Milanówka można odszukać cztery liście morwy, ale z założonej wtedy plantacji ostała się już tylko jedna, ostatnia (!) morwa. W Kietrzu, w powiecie głubczyckim rosną drzewa morwowe przy murze stadionu, jedna z zachowanych morw ma obwód 150 cm. W Zielonej Górze pozostało jedynie 5 dorodnych okazów o obwodach zbliżonych do 2 m. Jest sugestia, że pochodzą one z nasadzeń dokonanych w 1838 roku. Cztery morwy rosnące przy fosie zamku w Rzeszowie zostały prawdopodobnie posadzone wkrótce po przebudowie zamku, zakończonej w 1906 roku. Na pewno nie są starsze, ponieważ nie widać ich na widokówkach przedstawiających świeżo przebudowany zamek. Znany jest jeden okaz morwy białej na ulicy Poznańskiej we Wrocławiu. Jak z powyższego wynika, starych drzew morwowych dotrwało do dzisiejszych czasów naprawdę niewiele, przy tym pojedynczo lub w bardzo nielicznych grupach. Niezwykłe zjawisko – aleja morwowa w Białęgach, w gminie Chojna Proszę sobie zatem wyobrazić moje zaskoczenie, kiedy kilka lat temu, pewnego wiosennego dnia, podczas wędrówki krajoznawczej po gminie Chojna trafiłem na aleję morwy białej, długą na 780 metrów. Mocno już przerzedzona – z pierwotnych około 120 okazów do dnia dzisiejszego przetrwało ich zaledwie 30, jeśli kiedyś rosły co 10 czy co 15 metrów, to dzisiaj są między nimi znaczniejsze pustki. Obwody pni wynoszą od 200 cm (takich jest mniej), przez 250, do 300, 310 i 320 cm. Kto wie, czy nie jest to największe skupienie starych morw w Polsce, a może i w Europie. Aleja morwowa jest niewidoczna z dróg publicznych, dlatego że przed 1945 r. była ona drogą wśród pól, obecnie zaś w całości jest otoczona lasem. Znajduje się w gminie Chojna, cała na działce, która jest własnością gminy. Zapewne to ją uratowało od zabiegu, który leśnicy nazywają „przebudowa drzewostanu”. Wszystkie istniejące okazy należy zaliczyć do 5 lub co najwyżej 4 klasy zdrowotności drzew, co oznacza, że są mocno sfatygowane, niemniej na wszyst- 242 Niezwykła aleja morwowa... kich ciągle jeszcze co roku pojawia się mniej lub więcej liści. Prawie wszystkie co roku owocują, chociaż obfitość owocowania jest niewielka. Na prawie wszystkich obserwuje się ubytki kory, czasem znaczne, co powoduje zasiedlanie tych miejsc przez grzyby (Fot. 4, Fot.5, Fot 6). Mimo wszystkich uwag i zastrzeżeń aleja jest miejscem niezwykle widowiskowym, dostarczającym niespotykanych gdzie indziej wrażeń estetycznych, miejscem ze wszech miar godnym odwiedzania. Także jako temat plenerów artystycznych czy scenerii filmów – ze szczególnym uwzględnieniem filmów grozy lub fantasy, ale i wielu innych tematów. W jakimś stopniu obrazują to ryciny (Fot. 7, 8, 9, 10, 11, 12). Sama aleja wzbogaca zróżnicowanie środowiska otaczającego ją monokulturowego lasu (Fot. 13), przyciągając zwierzęta, a szczególnie ptaki, zainteresowane żyjącymi tam owadami, ich larwami albo owocami morwy. Świadczą o tym chociażby ślady po żerowaniu owadów (Fot. 14) albo dziuple wykuwane przez dzięcioły (Fot. 15). Na styku dwóch różnych środowisk – leśnego i morwowego – chętnie pojawiają się grzyby (Fot.16,17). Warto zadbać o odnowienie tej jedynej, wyjątkowej alei oraz nadanie jej statusu pomnika przyrody i może jakiejś efektownej nazwy. Wśród działań w tym kierunku warto przewidzieć uzupełnienie brakujących egzemplarzy. W tej chwili należałoby posadzić około 100 sztuk sadzonek. Morwa – kilka ciekawostek. – Liście morwy są pięknym przykładem heterofilii u drzew. Heterofilia to tak zwana różnolistność, co oznacza, że na jednym drzewie możemy spotkać liście o zupełnie różnych kształtach (Fot. 2, Fot. 3). – Pierwsze papierowe pieniądze wymyślili Chińczycy, którzy wykonywali je z kory i łyka morwy białej. – Smaczniejsze są owoce morwy czarnej (nie mylić z owocami niektórych okazów morwy białej, bo jej owoce też mogą być prawie czarne), ale drzew morwy czarnej w Europie prawie nie ma. – Cenne są właściwości lecznicze morwy. Substancje zawarte w liściach morwy białej korzystnie wpływają na poziom cukru w organizmie poprzez spowolnienie działania enzymów biorących udział w trawieniu węglowodanów, czyli rozkładzie węglowodanów do glukozy. Dzięki temu część węglowodanów złożonych – skrobi i sacharozy – pozostaje niestrawiona i jest wydalana z organizmu. Prowadzi to do zmniejszenia ilości wchłanianej w jelitach glukozy i niższego poziomu cukru we krwi po posiłkach, a co za tym idzie – mniejsze- 243 Marek Schiller go wydzielania insuliny. A z kolei zmniejszenie wydzielania insuliny sprzyja spalaniu tłuszczów i obniża poziom ich magazynowania. Takie działanie morwy białej w efekcie ułatwia utrzymanie prawidłowej masy ciała i pomaga w odchudzaniu. Dlatego morwa biała polecana jest w terapii cukrzycy, a także jej zapobieganiu oraz przy wspomaganiu odchudzania. Jednak jeśli ktoś jest zainteresowany używaniem środków leczniczych, wytwarzanych z morwy, zaleca się uprzedni kontakt z lekarzem dietetykiem, diabetykiem, specjalistą od ziołolecznictwa lub z lekarzem rodzinnym. Źrodła: – „Gazeta Chojeńska, nr 51–52, 20.12.2011; nr 5, 31.01.2012. – C. Pacyniak „Najstarsze drzewa w Polsce, przewodnik”, PTTK „Kraj” 1992. – zasoby Internetu – własna eksploracja krajoznawcza 1)Liść i owoc morwy białej 2)Liść morwy białej, ilustracja zjawiska heterofilii, różnych liści na tym samym drzewie 244 Niezwykła aleja morwowa... 3)Liść morwy białej, ilustracja zjawiska heterofilii, różnych liści na tym samym drzewie 4)Niespotykany grzyb na martwym konarze morwy, leżącym na ziemi 5)Zimówka aksamitnotrzonowa (Flammulina velutipes (Curtis) Singer), grzyb jadalny 245 Marek Schiller 6)Uszak bzowy (Auricularia auricula-judae (Bull.) Quél.), ucho judaszowe, grzyb jadalny 8)Stara morwa 7)Stara morwa 246 Niezwykła aleja morwowa... 9)Stara morwa 10) Stara morwa 11) Stara morwa 247 Marek Schiller 12) Sęk w morwie „głowa gargulca” 13) Las monokulturowy, otaczający aleję morwową 14) Zabliźnienia po uszkodzeniach przez owady 248 Niezwykła aleja morwowa... 15) Otwór wykuty przez dzięcioła 16) Na granicy lasu i alei wyrastają chętnie grzyby, tutaj kanie (Macrolepiota procera) 17) Na granicy lasu i alei wyrastają chętnie grzyby, tutaj kanie (Macrolepiota procera) 249 250 Wojciech Iwańczak* Warszawa Regionalizm w epoce globalizacji Tytułowe przeciwstawienie nie jest sprawą przypadku. Żyjemy wszakże w czasach nie tylko ciekawych, ale także pełnych sprzeczności. Jakże bowiem inaczej skomentować fakt, że na naszych oczach bujnie rozwijają się dwa procesy, które są sobie dokładnie przeciwstawne. Globalizacja jest jednym z najczęściej odmienianych w ostatnich latach słów we wszystkich językach, przypomnieć zatem się godzi, że to już pół wieku temu sławny Herbert Marshall McLuhan sformułował koncept „globalnej wioski”. Coraz bardziej intensywny przekaz informacji (chociaż McLuhan myślał głównie o telewizji) zamienia świat – poprzez nieuchronną uniformizację i standaryzację kultury – w „globalną wioskę”. Trudno temu zaprzeczyć, ale jednocześnie obserwujemy – nie od dzisiaj – coraz większe zainteresowanie bytami lokalnymi, „małymi ojczyznami”, co jest niczym innym niż poszukiwaniem własnej tożsamości, a – mówiąc innymi słowy – własnej tradycji, odmienności, specyfiki. Ostatnio środki publicznego przekazu lansują zresztą chwytną formułę, by „ładnie się różnić”, czyli nieantagonistycznie, bez konfliktów. To sympatyczne hasło nie zawsze znajduje potwierdzenie w empirycznej rzeczywistości, ale faktem jest, że szukanie różnic staje się obiektem zainteresowania i – nierzadko – powodem do dumy, a stąd już zaledwie jeden krok od rozwoju regionalizmu. * Wojciech Iwańczak – profesor zwyczajny, kierownik Zakładu Historii Średniowiecznej Uniwersytetu Jana Kochanowskiego. Mediewista, interesuje się historią Europy Środkowej schyłku średniowiecza oraz dziejami geografii i kartografii. Przewodniczący Komisji Dziejów Czech i Stosunków Polsko – Czeskich Komitetu Nauk Historycznych PAN. Autor blisko 300 publikacji w Polsce, krajach europejskich, USA, RPA, Australii. Członek wielu towarzystw naukowych w Polsce i za granicą oraz rad naukowych czasopism. Otrzymał m.in. Medal Komisji Edukacji Narodowej, Medal Palackiego (najwyższe czeskie odznaczenie naukowe). 251 Wojciech Iwańczak W tych krótkich refleksjach nie podejmuję się sformułować konkretnej definicji regionalizmu, nie sądzę zresztą by istniała po temu paląca potrzeba. Z pewną dozą przekory można powiedzieć, że jest to zjawisko w znacznym stopniu stojące na antypodach globalizacji. Właściwie należałoby mówić o regionalizmach, gdyż ułożenie nawet roboczej typologii musiałoby uwzględnić różne typy i odmiany tego fenomenu. Pozostaje odesłać czytelnika do wcale bogatej literatury na ten temat i skupić się na zasadniczym temacie tego szkicu, czyli Kongresie Towarzystw Regionalnych i Lokalnych, który odbył się w Cedyni w dniu 17 września 2014 roku. Impreza była częścią ważnego wydarzenia jakim jest organizowany co pięć lat Powszechny Zjazd Historyków Polskich. Tym razem obradowano w Szczecinie i innych miejscowościach Pomorza Zachodniego w dniach 17–21 września 2014 roku. Wśród wielości sekcji i tematów XIX Zjazdu Kongres Towarzystw Regionalnych i Lokalnych zajął miejsce szczególne. To zresztą już tradycja, że na Zjazdach Powszechnych spotykają się działacze, animatorzy lokalnej aktywności, ludzie, którzy w pracy społecznej widzą głęboki sens. Powiedzmy zresztą od razu, że nie jest to specyfika polska. Piszący te słowa przypomina sobie jak uczestniczył w analogicznym Zjeździe Historyków w Niemczech w 2004 r. w Kilonii i był pod wrażeniem mnogości uczestników i to nie tylko „profesury”, wykładowców akademickich, ale nauczycieli, działaczy regionalnych, czy po prostu miłośników historii. Nie od rzeczy zresztą będzie stwierdzenie, że granica pomiędzy „zawodowcami” i „amatorami” wśród ludzi zafascynowanych przeszłością jest często trudno uchwytna, a niekiedy wręcz niezauważalna. Przecież ci pierwsi korzystają wielokrotnie z materiałów, które zgromadzili w pocie czoła ci drudzy, mimo iż ci ostatni nie posiadają nierzadko cenzusu naukowego. Jako ciekawostkę podajmy, że w języku francuskim czy angielskim pojęcie „miłośnik” przekłada się najlepiej jako „amateur”, ale w najmniejszym stopniu nie oznacza ono braku profesjonalizmu. Kongres Towarzystw Regionalnych i Lokalnych obradował w Cedyni pod hasłem „Regionalizm w epoce globalizacji”. Chcieliśmy w ten sposób zwrócić uwagę na powyżej naszkicowane zjawiska i doprowadzić do spotkania osób, które poświęcają czas i serce dla spraw środowisk lokalnych, dla „szukania korzeni”, pielęgnacji tradycji, poszerzania wiedzy i budowania na tym fundamencie pewnych refleksji i pogłębiania zainteresowania przeszłością. Kongres odbywał się jako fragment projektu „Wspólna polsko-niemiecka historia kluczem do przyszłości. Przekroczenie granic”, który jest realizowany we współpracy z teatrem Uckermärkische Bühnen Schwedt przez Polskie Towarzystwo Historyczne Oddział w Szczecinie. Autorstwo projektu należy do dr. Pawła Migalskiego, który – to trzeba wyraźnie powiedzieć – był „duszą” Kongresu i współpracę z nim 252 Regionalizm w epoce globalizacji – piszący te słowa – wysoko sobie ceni. Program spotkania był starannie przemyślany. Na początku wysłuchano referatów wprowadzających, które naszkicowały ogólny zarys problematyki regionalizmu. Były minister edukacji i rektor Uniwersytetu Warszawskiego prof. Henryk Samsonowicz przedstawił uwagi o roli Towarzystw Naukowych w tworzeniu dziedzictwa narodowego, sięgając przy tym do XIX-wiecznych korzeni tego zjawiska. Dyrektor Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk prof. Andrzej Buko zastanawiał się nad zależnościami pomiędzy badaniami regionalnymi i rozwojem cywilizacyjnym lokalnych społeczności. Potem wysłuchano wystąpień przedstawicieli wybranych towarzystw lokalnych i regionalnych, które przedstawiły swój dorobek, podzieliły się doświadczeniami z codziennej działalności, zarówno tymi dobrymi jak gorszymi. W sali konferencyjnej klasztoru cysterek w Cedyni zabrzmiały głosy reprezentantów różnych części Polski, Olsztyna i Przemyśla, Szczecina, Skarżyska-Kamiennej i Cieszyna. Nie można również pominąć innych uczestników Kongresu, a ich lista – reprezentantów różnych instytucji i organizacji – jest pokaźna. Nie ma miejsca, aby wymienić wszystkich, ale byli wśród nich przedstawiciele klubów i stowarzyszeń regionalnych, archiwów i placówek muzealnych, a także wydawnictw. W obradach uczestniczyli również burmistrz Cedyni Adam Zarzycki i dwóch gości z niemieckiego Schwedt, burmistrz Jürgen Polzehl i dyrektor Uckermärkische Bühnen Schwedt Reinhard Simon1. Zarówno w prezentowanych wypowiedziach, jak i w późniejszej ogólnej dyskusji pojawiły się wątki obecne od lat w spotkaniach regionalistów. Jak pogodzić działalność „rocznicową”, „odświętną” z codzienną pracą organiczną w terenie, wśród ludzi nie zawsze zainteresowanych dziejami i specyfiką własnego regionu? Jakie formy pracy są najbardziej skuteczne w dzisiejszej epoce mediów elektronicznych i szybkiej komunikacji? Kluczowym punktem pozostaje „od zawsze” kwestia zdobycia finansów na bieżące potrzeby i tutaj metody działania mogą być bardzo różne, tym bardziej, że trzeba często radzić sobie z rozmaitymi ograniczeniami administracyjno-biurokratycznej natury. Kolejny delikatny problem to współpraca z władzami politycznymi i różnymi instytucjami życia publicznego. Niezwykle istotnym, ale też niełatwym zadaniem pozostaje współpraca z młodzieżą, a zwłaszcza zainteresowanie młodych ludzi przeszłością własnego regionu, okolicy, a to wymaga zastosowania atrakcyjnych form działania. Równolegle z obradami Kongresu w klasztorze odbywał się jako impreza towarzysząca Polsko-niemiecki pokaz publikacji regionalnych, zorganizowany przez Cedyński Ośrodek Kultury i Sportu w ramach projektu pt. „Wspólna historia na pograniczu Odry – Cedynia 2014” (dofinansowanego przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz budżetu państwa – Fundusz Małych Projektów INTERREG IVA Euroregionu Pomerania „Wspólny Region – Wspólne Cele”), w którym udział wzięło kilkunastu wydawców regionalnych z Polski i Niemiec. 1 253 Wojciech Iwańczak Dyskusja – jak można się było zresztą spodziewać – była żywa i autentyczna, wystąpiła nawet konieczność ograniczenia czasu wypowiedzi. Pojawiły się pomysły by podjąć wysiłek skoordynowania poczynań i wysiłków regionalistów, dla wymiany doświadczeń, wspólnego rozwiązywania problemów, wreszcie częstszych kontaktów. Zwłaszcza wzajemne konsultacje są szczególnie cenne, gdyż warunki działania towarzystw w różnych częściach Polski bardzo się – co prawda – od siebie różnią, ale cele i zadania do wykonania są w gruncie rzeczy podobne. Jakie refleksje nasuwają się po Kongresie w Cedyni? Problemy, które były przedmiotem dyskusji nie pojawiły się w ostatnim czasie, praca społeczna, popularyzacja nauki i wiedzy o przeszłości i tradycji boryka się od lat z tymi samymi przeszkodami i tak będzie zapewne w przyszłości. Co ważne, z wypowiedzi na Kongresie widać, że są jeszcze ludzie z pasją, prawdziwi „społecznicy”, osoby, którym o coś chodzi i próbują zarażać swym entuzjazmem innych. Jest bardzo dużo do zrobienia. Objazd po regionie zorganizowany w ramach Kongresu odkrył dla przybyszy z dalszych części Polski wiele wspaniałych miejsc w rejonie Nadodrza, o których nie wiedzieli nic albo bardzo niewiele. Zabytki, miejsca pamięci, pozostałości materialne i duchowe ciągle czekają by je ożywić i wprowadzić do obiegu społecznego. Zapłatą za tę „pracę u podstaw” jest jedynie satysfakcja. Tylko tyle czy aż tyle? Fot. 1. Uczestnicy objazdu przez Kongresem na Górze Czcibora (fot. P. Migdalski) 254 Regionalizm w epoce globalizacji Fot. 2. Obrady Kongresu za stołem od lewej prof. Henryk Samsonowicz, prof. Andrzej Buko, prof. Wojciech Iwańczak (fot. M. Jakołcewicz) Fot. 3. Otwarcie Polsko-niemieckiego pokazu publikacji regionalnych w refektarzu klasztoru (fot. M. Jakołcewicz) 255 256 Sylwia Kupiec* Ryszard Ratajczak** Nowy Tomyśl Jak nowotomyślanie Chojnę odkryli... Nowe miejsce najszybciej można poznać, dowiadując się, o czym marzą jego mieszkańcy (Stephen King, Ziemie Jałowe) Czy wystarczą trzy dni, aby pobyt w jakimś miejscu na długo pozostał w pamięci? Myśląc o swojej ostatniej wyprawie na daleki zachód Polski, mogę odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. Odpowiedź na drugie, rodzące się w tej sytuacji pytanie – co musi zaistnieć, aby zachować w sobie jak najlepsze wspomnienia stamtąd? – jest prosta: niezwykła atmosfera miejsca i ludzie, których miało się okazję poznać. Tego wszystkiego doświadczyłem odwiedzając Chojnę i pomimo że od tego czasu minął prawie rok, często wracam myślami do miasta skrytego za ceglanymi murami. W dniach od 25 do 27 października 2013 r. wraz z Sylwią Kupiec z Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Nowym Tomyślu uczestniczyłem w warsztatach „Odkrywanie historii z dziećmi i młodzieżą”. Znaleźliśmy się tam * Sylwia Kupiec – kulturoznawca, specjalista ds. edukacji regionalnej w Miejskiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej w Nowym Tomyślu. Redaktor i sekretarz redakcji „Kwartalnika Nowotomyskiego” (2004–2006) oraz „Przeglądu Nowotomyskiego” – od 2007 roku. Członek Nowotomyskiego Towarzystwa Kulturalnego. Organizatorka imprez kulturalnych i współtwórca działań regionalnych. **Ryszard Ratajczak – pracownik Wydziału Rozwoju i Promocji Urzędu Miejskiego w Nowym Tomyślu. Prowadzi Gminny Ośrodek Informacji, który pełni rolę punktu informacji turystycznej. Autor wydawnictw promocyjnych oraz pomysłodawca i organizator różnego rodzaju przedsięwzięć turystyczno-promocyjnych. 257 Sylwia Kupiec, Ryszard Ratajczak dzięki zaproszeniu organizatorów – Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego „Terra Incognita” z Chojny i Stowarzyszenia Słubfurt e.V. Przyznam, że przed wyjazdem w jakieś nowe miejsce staram się zawsze nieco o nim dowiedzieć. W moim przypadku można to nazwać „zboczeniem zawodowym”... Tym razem jednak, z powodu natłoku pracy, nie zdążyłem przeczytać ani jednego zdania na temat miasta, do którego się udawałem. Ograniczyłem się do sprawdzenia rozkładu jazdy pociągów, z którego dowiedziałem się tylko, że Chojna znajduje się w województwie zachodniopomorskim. To była cała moja wiedza. Pomimo że dotarliśmy z Sylwią na miejsce popołudniem, można rzec, że pojechaliśmy tam w ciemno. Z perspektywy czasu oraz tego, czego było nam dane tam doświadczyć, śmiem twierdzić, że ta niewiedza była idealnym zrządzeniem losu. Tak Ryszardzie, zgodzę się z Tobą, że nasza niewiedza była błogosławiona. Myślałam, że Chojna to nieciekawa mieścina na końcu świata (jakże się myliłam!), więc planując podróż, cieszyłam się głównie tematem spotkania, jakie nas tam miało sprowadzić. Jako specjalista do spraw edukacji regionalnej w mojej bibliotece, liczyłam na to, że w Chojnie będzie mi dane podpatrzeć, jak edukować młodzież historycznie, zainspirować się lokalnymi działaniami itp. Obawiałam się trochę faktu, że spotkanie ma charakter polsko-niemiecki, bo po zdaniu matury z języka niemieckiego zarzuciłam, niestety, jego naukę. Jak zwykle, okazało się jednak, że wspólne działanie zniosło bariery językowe, a wspólny cel pozwolił na nawiązanie nici sympatii ze wszystkimi uczestnikami szkolenia. Pierwsze kroki w Chojnie – dworzec PKP. Tak to już jest, że w większości małych i średnich miast w Polsce dworca kolejowego, czy też autobusowego, nie zalicza się do najważniejszych wizytówek. Tutaj nie było źle. (Wybacz, że się wtrącę, ale dworzec w Chojnie jest klimatyczny, bo wygląda jak wyjęty z lat 50…. Bez wątpienia nie jest wizytówką, bo mało kto by się zachwycał odrapanymi ścianami, my chyba jesteśmy tu wyjątkiem...). Bez problemu obraliśmy azymut na nasz hotel i ruszyliśmy do celu. Po drodze sklepy, stacja paliw – typowe miasteczko. Wieczorem, po zakwaterowaniu się w hotelu, wzięliśmy udział w pierwszych zajęciach szkoleniowych. Wówczas dopiero miałem okazję dowiedzieć się czegoś o Chojnie. I tutaj całkowite zaskoczenie. Oto jesteśmy w mieście mającym niezwykłą, ale i również bolesną historię. Największe wrażenie zrobiły na mnie fotografie z końca II wojny światowej, ukazujące doszczętnie zniszczone centrum. W pamięci mam widok zgliszczy i stojących pośrodku czterech ścian dawnego ratusza. Mimo tak tragicznego losu Chojna odrodziła się niczym feniks z popiołów. A gdy dowiedziałem się, że miasto ma pozostałości dawnych murów obronnych z dwiema wieżami, wiedziałem już, że przyjazd tutaj był dobrym pomysłem. Drugiego dnia pobytu organizatorzy szkolenia przygotowali dla nas wyjątkową niespodziankę. Była to gra miejska, podczas której uczestnicy podzie- 258 Jak nowotomyślanie Chojnę odkryli... leni na grupy rozwiązywali zadania i przy tej okazji poznawali historię Chojny i jej zabytki. W tym miejscu należą się szczególne wyrazy uznania dla Radosława Skryckiego i Michała Gierkego za świetne przygotowanie tej interesującej formy eksploracji miasta. Przyznam, że pierwszy raz uczestniczyłem w tego typu zabawie, połączonej ze zdobywaniem wiedzy o danym miejscu. Był to strzał w dziesiątkę. Jestem przekonany, że podczas zwykłego zwiedzania z przewodnikiem nie zdołałbym zapamiętać tak wielu faktów historycznych. Gra była tak umiejętnie przygotowana, że uczestnicy szkolenia bez trudu poruszali się po nieznanej sobie okolicy, a przy okazji dane im było zobaczyć wszystkie najważniejsze zabytki. Wyjątkowe wrażenie zrobił na mnie widok panoramy miasta z wyłaniającymi się z mgły ceglanymi murami miejskimi. To wtedy Chojna „skradła mi serce”. Z fascynacją krążyłem wzdłuż zachowanych umocnień miejskich, kierując się do kolejnych punktów na trasie naszej gry. Zachodziłem w głowę, dlaczego do tej pory nie słyszałem o Chojnie, tym bardziej, że na każdym kroku widziałem olbrzymi potencjał turystyczny tego miejsca... Muszę przyznać, że potencjał turystyczny Chojny wyłaniał się przed naszymi oczami powoli… Marszruta gry miejskiej, w jaką wyruszyliśmy z przeuroczej wilii, w której mieści się Hotel Premier Cru, zaczęła się niepozornie. Ot, przykościelny pomnik anioła, wspomniany dworzec PKP, dworcowa pompa na wodę… Jednak im dalej szłam ze swoją grupą, tym bardziej Chojna odsłaniała mi swoje prawdziwe oblicze. Nie zdziwiłam się, przypomniawszy sobie, że Nienacki nazwał Chojnę „skansenem średniowiecznych zabytków” i umieścił miasto w akcji „Księgi Strachów”. Przyglądając się ciągnącym się – zdawałoby się, że w nieskończoność – murom miejskim, basztom, bramom Barnkowskiej i Świeckiej, pozostałościom kaplicy św. Gertrudy, a w końcu zapierającemu dech w piersiach kościołowi Mariackiemu, nie tylko odczułam głęboki zachwyt, spowodowany wrażeniem, że przeniosłam się w czasie, ale także – podobnie jak Ryszard – głębokie zdziwienie, że planując turystyczne wypady po Polsce, nigdy wcześniej nie natknęłam się na informację, że Chojna to miasto warte odwiedzenia. Z drugiej strony z żalem wspomniałam nasze nowotomyskie wysiłki, aby cokolwiek „wyciągnąć” z naszej krótkiej historii (tytuł mojego pierwszego regionalnego projektu to: „Młode miasto, stare tradycje”), porównując je do możliwości, jakie mają miejscowi regionaliści w mieście, które pławi się w zabytkach i XIII‑wiecznej historii ze słowiańszczyzną, książęcymi rodami, templariuszami, joannitami i najazdem szwedzkim w tle… W przekonaniu o wielkim potencjale turystycznym Chojny umocnił mnie film „Milczące wołanie”, który zgodnie z planem organizatorów szkolenia obejrzeliśmy po zakończeniu gry miejskiej. Dowiedziałem się, że celem powstania filmu jest zwrócenie uwagi na stan murów miejskich i wywołanie refleksji o istotności podjęcia działań mających na celu uratowanie umocnień przed 259 Sylwia Kupiec, Ryszard Ratajczak zniszczeniem. Osobiście byłem przekonany, że oglądam doskonale zrobiony film promocyjny. Świetne ujęcia i kadry, piękne zdjęcia, profesjonalny i poruszający komentarz oraz to, co najważniejsze – zapowiedź atrakcji, jakie czekają na turystów w tym miejscu. Po obejrzeniu filmu nie zawahałbym się odwiedzić Chojny, gdyż byłbym zaciekawiony tym, co jeszcze mogę tam zobaczyć. Po projekcji rozpoczęła się dyskusja uczestników i organizatorów szkolenia. Oszołomiony tym, co zobaczyłem podczas gry miejskiej, widząc ogromny potencjał turystyczny miasta, musiałem zapytać: O co chodzi? Co jest nie tak? Okazało się, że tak naprawdę losem chojeńskich murów interesuje się grupa lokalnych regionalistów i pasjonatów historii. Niestety, tak to już jest, że chcąc zrobić coś na lokalnym podwórku, trzeba mieć wsparcie lokalnych władz samorządowych. Oczywiście, zgodzić się można z opiniami, że lepiej wydawać pieniądze na kolejne odcinki kanalizacji niż na, i tak rozsypujące się, mury… Jednak właśnie to one są pozostałością po minionych pokoleniach, które żyły w tym mieście i pracowały na jego rozwój. Uważam, że jeżeli obecne pokolenie – to, z którego pochodzę – nie potrafi stworzyć czegoś, co przetrwa kolejne lata i wpłynie na historię danego miejsca, winne jest ratować zachowane do dziś ślady przeszłości. Rozumiem, że ilość środków finansowych w budżecie miasta jest zawsze ograniczona, a renowacja murów jest z pewnością kosztowna, jednak uważam, że można realizować ją etapami. Najważniejsze, aby zatrzymać proces ich niszczenia. Pokuszę się o stwierdzenie, że większe wrażenie zrobiły na mnie fragmenty, które nie zostały poddane konserwacji. Chociaż nadszarpnął je ząb czasu, to jest w nich coś wyjątkowego, co tworzy szczególną atmosferę tego miejsca. Należałoby skupić się na tym, aby powstrzymać rozpadanie się murów, przy zachowaniu ich obecnego wyglądu. Jednak bez wspólnego współdziałania miejscowych władz samorządowych, regionalistów oraz ludzi dobrej woli, nie ma co marzyć o sukcesie tego przedsięwzięcia. No i się wyjaśniło... Nic nowego, że ludzie, którym chodzi o coś więcej niż tylko o „chleb i igrzyska”, często działają w osamotnieniu. Film stworzony z myślą o ratowaniu murów miejskich oglądałam z zapartym tchem i jednocześnie z niedowierzaniem, że grupa entuzjastów chojeńskiej przeszłości musi tłumaczyć władzom samorządowym tak oczywistą rzecz, iż mury miejskie to dziedzictwo, którego utrata będzie nieodwracalna i niepowetowana. Fakt, że swego czasu mieszkańcy „ubogacali” budowę swoich szopek cegłami „pozyskanymi” z murów miejskich także bulwersuje, choć nie budzi aż tak wielkiego zdziwienia. Wszak część wybiegów dla zwierząt w nowotomyskim zoo zbudowano m.in. z macew pochodzących z miejscowego cmentarza żydowskiego, a na miejscu, uhonorowanego dopiero w 2004 r. cmentarza ewangelickiego, działała przez wiele lat dyskoteka… Każde zachodnie miasteczko ma te niechlubne historie na swoim 260 Jak nowotomyślanie Chojnę odkryli... koncie. Takie działania właściwe były jednakże czasom zasłużenie minionym, w których w imię socjalistycznego postępu deptano niezgodną z nową wizją świata przeszłość. Świadomość istotności tradycji lokalnych wśród zwykłych ludzi też była nikła. Dziś, gdy Małe Ojczyzny starają się wyróżnić w zunifikowanej Europie, dbałość o specyfikę regionalnej historii i tradycji zdaje się być priorytetem nie tylko w działaniach lokalnych społeczności, ale także ważnym zadaniem władz samorządowych. Trudno pogodzić się z tym, że w Chojnie najwyraźniej tak nie jest. Promocja magii tego miejsca, wcale niewyczarowanej z niczego, ale opartej na jego solidnych (oby jak najdłużej!) ceglanych murach, mogłaby przyprowadzić turystów i twórców z całego kontynentu – uważam bowiem, że Lars von Trier nieprzypadkowo zdjęcia do swojego filmu „Europa” nakręcił właśnie tutaj, w ruinach Kościoła Mariackiego. Tutaj zazębiają się losy wielu narodów europejskich. Tutaj historia wygląda zza każdej cegły. Chojna pewnie nie ma szansy stać się potentatem gospodarczym, myślę jednak, że jej przeszłość mogłaby się stać tą siłą, która obudziłaby miasteczko z pewnego letargu, w jakim zdaje się tkwić. Jest to możliwe, bo wiem, że w moim mieście – Nowym Tomyślu – regionaliści i ich działania stanowią potencjał, którego się nie ignoruje. Nowy Tomyśl, gdzie mieszkam i pracuję, jest przykładem miasta, którego władze samorządowe nie zamykają się na inicjatywy społeczne. Nasza marka turystyczna oparta o tradycje wikliniarskie jest systematycznie rozwijana od 2000 roku. Wówczas, dzięki zaangażowaniu miejscowych plecionkarzy, instytucji, firm i osób prywatnych, wypleciony został największy wiklinowy kosz, który wpisano do Księgi Rekordów Guinnessa. W latach następnych architektura miejska wzbogacona została kolejnymi formami wykonanymi z wikliny. Obecnie w Nowym Tomyślu, poza Koszem Gigantem, można zobaczyć wiklinowy deptak, wiklinową muszlę koncertową, Wigloo, a także wiklinowy glob ziemski. Do tego dodajmy, że ma tutaj siedzibę jedyne w Polsce Muzeum Wikliniarstwa i Chmielarstwa oraz Ogólnopolskie Stowarzyszenie Plecionkarzy i Wikliniarzy. Wystarczy odwiedzić nasze miasto, aby na własne oczy przekonać się, że Nowy Tomyśl to tak naprawdę Wikli-Nowy Tomyśl. Dlaczego o tym wspominam? Nowy Tomyśl to jedno z najmłodszych miast w Wielkopolsce. Prawa miejskie otrzymało w 1786 r. i nie ma zbyt wielu zabytków z odległą historią. Stąd też, w myśl zasady „wyróżniaj się wśród innych”, główne działania promocyjne oparto na wiklinie. Nie oznacza to, że zapomniano o przeszłości miasta i zachowanym do dziś jego materialnym dziedzictwie. W 2013 r. Wydział Rozwoju i Promocji Urzędu Miejskiego w Nowym Tomyślu przygotował wraz z lokalnymi regionalistami Nowotomyski Szlak Turystyczno-Historyczny. Obejmuje on 29 miejsc, oznaczonych tablicami informacyjnymi, które ważne są ze względu na swoją atrakcyjność turystyczną i historyczną. W ten sposób turysta może zapoznać się 261 Sylwia Kupiec, Ryszard Ratajczak z tym, co najciekawsze w Nowym Tomyślu. Co więcej, w sezonie wakacyjnym organizowane są spacery historyczne, podczas których można poznać dzieje poszczególnych nowotomyskich ulic. Pomimo krótkiej historii miasta i niezbyt dużej liczby wiekowych zabytków staramy się na miejscu „wycisnąć” z każdej kamienicy, każdego budynku i każdego kamienia jak najwięcej faktów. Nie zapominajmy o bibliotecznych wydawnictwach historycznych – m.in. cyklu „Nowotomyskie przechadzki śladami dawnych pocztówek”, o działaniach bibliotecznego Ośrodka Wiedzy o Regionie, gromadzącego dokumenty życia społecznego: publikacje, dokumenty, kroniki, fotografie itp., organizującego projekty edukacyjne, np. „Akademia nad Szarką”, „Młode miasto, stare tradycje”, o Nowotomyskiej Galerii Internetowej stworzonej przez regionalistów przy udziale biblioteki, prezentującej setki zdjęć z Nowego Tomyśla i okolic, o popularyzujących naszą historię publikacjach w lokalnym kwartalniku społeczno-kulturalnym „Przegląd Nowotomyski” i o cyklach wystaw „Otwórz się na Nowy Tomyśl” oraz „Spotkania z naszą przeszłością” realizowanych przy współpracy wielu osób, organizacji i instytucji. Wszystkie te działania spotykają się z niezmiennym zainteresowaniem i wsparciem – także finansowym – władz lokalnych. Wracając do moich wspomnień z wizyty w Chojnie, nie mogłem odnieść innego wrażenia jak to, że chyba brakuje tutaj klimatu do takich wspólnych działań. Jak na dłoni widać, że gdyby nie grupa osób, którym zwyczajnie „chce się chcieć”, nie znalazłby się nikt inny, komu na sercu leżałby los miejskich umocnień. Chwała im za poświęcony czas i za mozolną pracę naznaczoną wieloma trudnościami. Liczę, że w końcu ich głos zostanie wysłuchany i ochrona chojeńskich murów obronnych stanie się jedną z priorytetowych spraw dla miejscowych władz samorządowych. A co do tego czasu można zrobić? Pozwolę sobie podzielić się kilkoma podpowiedziami w tym temacie. Ośmielę się tylko dlatego, że od 10 lat zajmuję się działaniami promocyjnymi oraz dlatego, że Chojnę obdarzyłem ogromną sympatią. Myślę, że przede wszystkim należy uzmysłowić mieszkańcom, a następnie turystom, że mury miejskie są cenne i po prostu fajne. Najlepiej byłoby, gdyby każdy, podobnie jak ja, przekonał się o tym samodzielnie. Idealną formą poznawania poprzez zabawę może być wspomniana wcześniej gra miejska oraz questy. Różnią się one tym, że gra jest imprezą zorganizowaną, a quest można wykonać wtedy, gdy ma się na to ochotę. Jeżeli ktoś nie wie, co to jest, śpieszę z wyjaśnieniem. Quest ma formę ulotki zawierającej zadanie ułożone w formie rymowanki, której tekst prowadzi uczestnika po wybranym obszarze miasta. Dzięki wykonaniu prostych zadań na orientację uczestnik dociera do wskazanych w queście punktów, budynków, pomników, na których znajduje odpowiedzi na zawarte w tekście rymowanki pytania. Z wybranych liter odgaduje 262 Jak nowotomyślanie Chojnę odkryli... hasło końcowe. Ono naprowadza uczestnika na ukryty skarb. Tym skarbem jest najczęstszej ukryta w pudełku specjalna pieczęć, którą uczestnik przybija sobie na queście. W Nowym Tomyślu w tej chwili przygotowany jest quest „Nowotomyski biznes na przełomie wieków”. Sprawdza się on fenomenalnie. Do tej pory skorzystało z niego wiele osób – głównie dzieci, które w zabawę wciągają swoich rodziców. Dlatego też w 2015 r. planujemy wydanie czterech nowych nowotomyskich questów. Myślę, że quest wytyczony wzdłuż chojeńskich murów byłby nie lada gratką. Jestem przekonany, że ta forma promocyjna spotkałaby się z dużym zainteresowaniem oraz uznaniem przede wszystkim ze strony młodszych mieszkańców. Druga moja propozycja to przygotowanie oznakowanego szlaku historycznego. Najważniejszym walorem takiego rozwiązania jest możliwość samodzielnego zwiedzania miasta przez turystę. Taką właśnie rolę spełnia wspomniany przeze mnie wyżej Nowotomyski Szlak Turystyczno-Historyczny. Turysta sam wybiera sobie trasę zwiedzania oraz miejsca, do których chce dotrzeć. Dzięki odpowiedniemu oznakowaniu ma pewność, że nie zgubi się w obcym dla siebie mieście. To tylko dwa przykłady rozwiązań, które śmiało mogę polecić do wdrożenia w Chojnie. Myślę, że przy dobrej woli miejscowych władz będzie to możliwe. Wystarczy wsłuchać się w to, co mają do powiedzenia ludzie, którym naprawdę zależy na losie murów obronnych Chojny. To dzięki nim poznałem to miasto i za ich sprawą zapadło mi w pamięci. Trudno nie podpisać się pod Twoim ostatnim zdaniem. Siła każdego miejsca to ludzie. Im więcej mieszkańców Chojny stanie się rzecznikami ochrony murów, tym głos ich będzie silniejszy i bliższy głosowi „wyborców”, z którym trzeba się liczyć. Wierzę, że gry miejskie skierowane do wszystkich szkół i dzieci miasta, a może również zawody sportowe, jakie można byłoby zorganizować wokół murów, harcerskie podchody, letnie plenery malarskie, konkursy fotograficzne, wystawy i wszelkie imprezy rozrywkowe „z murem” i innymi perłami Chojeńskiej architektury w tle, pozwoliłyby pokazywać coraz większej liczbie mieszkańców, że – jak napisał Ryszard – mury są „fajne” i w ten sposób zyskać nowych rzeczników działań. Ot, stara dobra „praca u podstaw”. Przypomina mi się w tym miejscu wywiad zatytułowany „Trzeba trochę więcej osób”, który przeprowadziłam z nowotomyskim regionalistą do „Przeglądu Nowotomyskiego” w 2009 roku. 5 lat temu grupa zapaleńców lokalnej historii, zaczynająca takie oddolne działania, była mniej niż skromna. Dzisiaj ma na koncie wiele przedsięwzięć i jest słyszalnym głosem w mieście. Tego życzę regionalistom z Chojny, a samemu miastu rozkwitu i należnego miejsca na mapie turystycznej Polski. 263 Sylwia Kupiec, Ryszard Ratajczak 1. Od początku dokumentowaliśmy naszą wyprawę - pierwsze wrażenie dworzec PKP… hmm… 2. Gra miejska zawiodła nas także w okolice dworca, który, jak wynikało z materiałów, wyglądał kiedyś nieco inaczej… 264 Jak nowotomyślanie Chojnę odkryli... 3. Grupy uczestników szkolenia śledziły wygląd każdej cegły murów miasta…. 4. …. po to, by znaleźć m.in takie oznaczenia. 265 Sylwia Kupiec, Ryszard Ratajczak 5. Grupa Ryszarda Ratajczaka (pierwszy z prawej) prezentuje rezultaty swoich miejskich poszukiwań w czasie gry 6. Pierwsza nagroda w postaci albumu starych fotografii i pocztówek Chojny, autorstwa dra Radosława Skryckiego przypadła jednak w udziale grupie Sylwii Kupiec (druga od prawej) 266 Jak nowotomyślanie Chojnę odkryli... 7. Dyskusja po projekcji filmu “Milczące wołanie” - na pierwszym planie współorganizatorzy spotkania dr Radosław Skrycki (z lewej) i Michał Gierke 8. Album “Chojna. Impresje sprzed wieku” pozwolił nam porównywać stan dzisiejszy remontowanego Kościoła Mariackiego, z jego pierwotną świetnością. 267 Sylwia Kupiec, Ryszard Ratajczak 9. 9.a - Widok na panoramę miasta z mariackiej wieży na długo zostanie w naszej pamięci 268 Jak nowotomyślanie Chojnę odkryli... 10. Chojna już zawsze będzie dla nas miejscem magicznym….. Foto. Sylwia Kupiec 269 270 Michał Gierke* Chojna Kilka uwag o chojeńskich młynach miejskich – na marginesie pracy E. Rymara1 Od czasu ukazania się w 1898 r. rozprawy poświęconej średniowiecznej Chojnie pióra Roberta Reichego2, młyny miejskie tegoż miasta nie były przedmiotem badań historyków. Dopiero opublikowany w 2012 r. na łamach „Rocznika Chojeńskiego” artykuł Edwarda Rymara ponownie wprowadził to zagadnienie do obiegu naukowego, stając się jednocześnie pierwszym jego omówieniem w języku polskim. Należy od razu zaznaczyć, iż problematyka chojeńskiego młynarstwa nie jest bynajmniej błaha, gdyż pośrednio wiąże się z niezwykle ważnymi – a do tej pory nierozwikłanymi – kwestiami dotyczącymi początków tego ośrodka, takimi jak m.in. lokacja na prawie niemieckim, identyfikacja zasadźców, rozwój przestrzenny ośrodka (w tym obwarowań) czy lokalizacja domniemanego zamku margrabiów3. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na pewne nieścisłości w omawianej pracy. * Michał Gierke - archeolog i muzyk. Zajmuje się problematyką genezy i rozwoju miast na prawie niemieckim w późnym średniowieczu, ze szczególnym uwzględnieniem obszarów Brandenburgii i Pomorza. Ponadto interesuje się dziejami muzyki w XVIII i XIX w. oraz historią architektury sakralnej. 1 E. Rymar, Dawne młyny, folusze i tartaki w ziemi chojeńskiej i mieszkowickiej, „Rocznik Chojeński”, t. 4 (2012), s. 59–80. 2 R. Reiche, Bausteine zur Geschichte der Stadt Königsberg in Neumark während des Mittelalters, (z serii „Wissenschaftliche Beilage zum Jahresbericht des Friedrich-Wilhelm-Gymnasiums zu Königsberg Nm. – Ostern 1898, Progr. No. 79), Königsberg i. Neumark 1898. 3 Por. tamże, s. 100 n. 271 Michał Gierke Artykuł E. Rymara składa się z sześciu części – oprócz omawianej tutaj najobszerniejszej części dotyczącej Chojny, opracowane zostały także młyny w zlewni Mętnicy i Dolnej Rurzycy, w wioskach nadodrzańskich nad Mglicą, w okolicach Cedyni, w zlewni Słubi koło Morynia oraz w zlewni Kurzycy. Główny wywód poprzedzony jest krótkim wstępem, w którym w telegraficznym skrócie zarysowane zostały dzieje młynarstwa. Do najważniejszych zalet artykułu zaliczyć wypada wyczerpujące wykorzystanie bazy źródłowej – głównie opracowanego przez Adolpha Friedricha Riedla kodeksu dyplomatycznego Brandenburgii. Ponadto E. Rymar sięga do ważnych dzieł Augustina Kehrberga i Johanna Beckmanna, rozmaitych przyczynków i opracowań statystycznych, a także do tzw. literatury heimatowej (zwłaszcza „Königsberger Kreiskalender”). Przy omawianiu młynów chojeńskich pełnymi garściami czerpie zaś także ze wspomnianej pracy R. Reichego. Przyznać niestety trzeba, że nagromadzenie nazwisk i dat w niektórych partiach tekstu może utrudniać odbiór (np. s. 62–64). Dane te są niewątpliwie bardzo istotne i choć są podane niejako „na tacy”, to paradoksalnie potrzeba niekiedy cierpliwości, aby je dostrzec i wyciągnąć z nich wnioski. Kolejnym utrudnieniem w odbiorze tekstu jest swego rodzaju niezdecydowanie Autora, kiedy pisze przykładowo: „To młyn Czworokolny (niem. Vierraden), ale ze względu chociażby na własność rodziny Butzów to raczej młyn Świecki przy Bramie Świeckiej” (s. 62). W efekcie nie wiadomo, o który właściwie młyn chodziło Autorowi. Kiedy jednak uda się przebrnąć przez te niedogodności, można zyskać wiele cennych informacji o funkcjonowaniu urządzeń młyńskich omawianych ziem w średniowieczu i czasach późniejszych. Jak słusznie zauważa E. Rymar: „Przekazy o nich [o chojeńskich młynach – MG], zanim wyklarowały się ich nazwy, nie zawsze dają się odnosić precyzyjnie do obiektów znanych później z nazw” (s. 60). Próbując zatem je zidentyfikować, należy zwrócić baczną uwagę na wszelkie szczegóły zawarte w owych przekazach. Trudno zgodzić się z Autorem, że data wystawienia przywileju w sprawie budowy młynów w obrębie pól miasta (1298 r.), stanowi metrykę młynów Świeckiego4 i Czworokolnego5 (s. 60). Odnieść ją należy raczej do Krupina6 i BocieńMłyn na Sarbicy (pełniącej w średniowieczu rolę fosy), usytuowany w przedbramiu Bramy Świeckiej. Młyn na Rurzycy (pełniącej na tym odcinku rolę fosy w średniowieczu) w pobliżu nieistniejącej już Bramy Czworokolnej. Musiał istnieć wcześniej niż brama, gdyż w dokumentach z początku XIV w. – w których jest wzmiankowany – mowa tylko o fosie. Brama wzięła więc nazwę od czworokołu, którym był napędzany, nie zaś od miejscowości Vierraden. Wskazywał na to, aczkolwiek bez uzasadnienia, już J. Pontanus, Einweihung Der Newen Grösten Glock zu Königsbergk in der Neumarck, Franckfurt an der Oder 1608, s. [10]. 6 Młyn na Rurzycy, nieopodal drogi do Schwedt, tuż za Wzgórzem Wisielców, w odległości ok. 2 km w linii prostej od centrum miasta. 4 5 272 Kilka uwag o chojeńskich młynach... ca7, które założone zostały właśnie na polach, w pewnej odległości od ośrodka. W sprawie ustalenia chronologii początków poszczególnych obiektów istotnych informacji dostarczają dwa przywileje margrabiów – z 1292 r. oraz wspomniany z 1298 roku. Warto bliżej im się przyjrzeć. W ramach przywileju z 1292 r. władcy przekazali mieszczanom młyny usytuowane w fosie miejskiej („molendina situata in fossatis”) oraz zakazali budowy tego typu obiektów na spławnym odcinku Rurzycy8. Nie ma wątpliwości, że mowa o młynach Świeckim i Czworokolnym, które zlokalizowane były w obwarowaniach miejskich. Potwierdzają to późniejsze, odnoszące się do tych obiektów określenia: „in fossa situato” czy „in fossa valvae nova civitatis situato”9. Jak łatwo zauważyć, młyny te musiały już istnieć w momencie donacji – przy czym jest wysoce prawdopodobne, że powstały znacznie wcześniej, zaraz po organizacji miasta na prawie niemieckim10. Trudno natomiast – jak to czyni E. Rymar (s. 60) – przypisywać im chronologię przedlokacyjną i wiązać je z domniemanym grodem poprzedzającym powstanie miasta nowego typu w Chojnie11. Z kolei wzmiankowany w omawianym dokumencie zakaz budowy młynów na Rurzycy wyklucza, jak się wydaje, istnienie w tym czasie Krupina. Zakaz ów bowiem został wprowadzony w celu umożliwienia swobodnej żeglugi na Rurzycy. Wiele wskazuje zaś na to, że port rzeczny znajdował się wówczas tuż przy mieście – nad Rurzycą na końcu obecnej ulicy Szkolnej12. Krupin przeszkadzałby zatem w żegludze w dół rzeki. Dzięki kolejnemu przywilejowi – z 1298 r. – mieszczanie uzyskali jednak prawo do budowy młynów w obrębie pól miejskich. Dopiero więc po tym terminie wybudowano Krupin i Bocieniec, które w późniejszych Młyn na Rurzycy, ok. 1 km na północny wschód od centrum miasta, nieopodal ul. M. Kopernika. Zob. Codex diplomaticus Brandenburgensis, hg. v. A. F. Riedel, Berlin 1838–1860 (dalej: CDB), Bd. XXIV, s. 8, nr XI. 9 CDB, Bd. XIX, s. 188, nr XXVI; s. 190, nr XXIX. 10 Por. W. Schich, Lokacje miast margrabiów w Nowej Marchii: początki pod panowaniem Jana I i Ottona III, „Nowa Marchia – prowincja zapomniana – wspólne korzenie” (dalej: NM), z. 3, s. 109, 115. 11 Jak na razie, nie ma żadnych podstaw – ani historycznych, ani archeologicznych – na których dałoby się oprzeć hipotezę o istnieniu grodu poprzedzającego powstanie miasta samorządowego w Chojnie. Można jedynie domniemywać, że miasto nowego typu nawiązywało do jakiejś – położonej wszak w pewnej odległości od niego – wczesnośredniowiecznej osady otwartej. Chojeńska chyża dowodzi bowiem obecności przedstawicieli żywiołu słowiańskiego w pobliżu, lecz dotychczasowe badania archeologiczne wykluczają istnienie ich osady w obrębie późniejszego miasta. M. Gierke, Stan i perspektywy badań archeologicznych miasta Chojny. Część 2: po 1992 roku, „Rocznik Chojeński”, t. V (2013), s. 21–26. Zob też. Ch. Gahlbeck, Hochmittelalterlicher Landesausbau in der Neumark in der Zeit vor und während der Herrschaft der Askanier (ca. 1230–1320), w: Wie die Mark entstand. 850 Jahre der Mark Brandenburg, hrsgb. v. J. Müller, K. Neimann, F. Schopper, Wünsdorf 2009, s. 341. 12 M. Gierke, Stan i perspektywy…, s. 27–28 – tam dalsza literatura. 7 8 273 Michał Gierke przekazach określane zostały jako „in campo (…) sito” oraz „molendino in metis agrorum”13. Po wzniesieniu Krupina port zapewne przeniesiono – najprawdopodobniej w okolice Garnowa14. Chronologia powstania młynów chojeńskich przedstawia się zatem następująco: 1292 – terminus ante quem młynów Świeckiego i Czworokolnego 1298 – terminus post quem Krupina i Bocieńca Kolejny szczegół, na który warto zwrócić uwagę, to określenia „inferiori molendino” oraz „supremo molendino”15. Terminy te nie precyzują, tak jak chce E. Rymar, wielkości młynów, ale ich położenie na rzece względem miasta. I tak ów „inferiori molendino” to Krupin położony w dole rzeki, a „supremo molendino” to nie – jak twierdzi E. Rymar – młyn Czworokolny, ale Bocieniec – wysunięty najbardziej w górę rzeki młyn miejski Chojny (por. s. 61–62, 67)16. W przypadku młynów znajdujących się w obrębie obwarowań również dostrzec można pewne niuanse, pozwalające na ich rozpoznanie. Tak więc młyn Świecki określany jest jako „situm in portis” oraz „in fossa valvae nova civitatis situato”, zaś Czworokolny – „in fossa situato” oraz „sito in fossato (…) ad fluvium Roreke”17. W przypadku tego pierwszego wzmiankowana jest brama („portis”, „valvae”), natomiast w przypadku drugiego mowa tylko o fosie oraz usytuowaniu przy Rurzycy. Identyfikację tę potwierdza dodatkowo przynależność młynów18. Zależności tej zdaje się nie zauważać E. Rymar (por. s. 65). Na szczególną uwagę zasługuje problem chojeńskiego nowego miasta, które wzmiankowane jest w dokumentach dotyczących dwóch młynów z lat 1310 i 132919. Pierwszy z nich został określony jako znajdujący się „przy drodze, która prowadzi do nowego miasta” („vie proximo, quando itur ad novam civitatem”) i należy utożsamiać go z Krupinem20. Drugi zaś – usytuowany w bramach nowego miasta („in fossa valvae nova civitatis situato”) – to młyn Świecki21. Podobnej identyfikacji dokonał E. Rymar, zaznaczając przy tym, że nowe miasto to „osada Zob. CDB Bd. XIX, s. 181, nr XV; s. 191, nr XXXI. Por. E. Rymar, Z dawnych dziejów przyodrzańskiej Nowej Marchii, Chojna 2012, s. 17. 15 Zob. CDB Bd. XIX, s. 181, nr XV; s. 191, nr XXXI. 16 Na Krupin wskazuje ponadto wzmianka o szpitalu św. Ducha, który, jak wiadomo, miał w nim dochód. Por. R. Reiche, dz. cyt., s. 104–105. Z kolei w przypadku „supremo molendini” występuje również dookreślenie „in metis agrorum”, wskazujące na usytuowanie młyna na polu miejskim. 17 Zob. CDB, Bd. XIX, s. 181, nr XV; s. 190, nr XXIX; s. 191, nr XXXI; s. 200, nr XLV. 18 Jako właściciel Świeckiego występuje rodzina de Butz, natomiast Czworokolnego – de Videchow. 19 Zob. CDB, Bd. XIX, s. 179, nr XII; s. 190, nr XXIX. 20 R. Reiche, dz. cyt., s. 104–105. 21 Por. wyżej. 13 14 274 Kilka uwag o chojeńskich młynach... kolonizacyjna zbudowana przy drodze w południowo-wschodniej części miasta [chodzi zapewne o część południowo-zachodnią – MG]” (s. 61)22. Nie wiadomo jednak, na czym polegał charakter chojeńskiego „nova civitas”. Pewne jest jedynie to, że skoro istniało nowe miasto, to – siłą rzeczy – musiało też istnieć stare23. Najbardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza, że stary ośrodek został rozszerzony lub też lokowano nową dzielnicę (nową gminę miejską) – obie części mogły się potem dość szybko scalić24. Metryka młyna Świeckiego wskazuje, że owa augmentacja mogła się dokonać jeszcze przed 1292 r. – być może niedługo po przejściu miasta pod władzę margrabiów brandenburskich w 1270 roku. Koncepcję tę komplikuje jednak sposób, w jaki określono usytuowanie Krupina względem „nova civitas” (zob. wyżej). Takie sformułowanie sugeruje, że młyn ten znajdował się gdzieś pomiędzy starym a nowym miastem. Może więc stare miasto to – jak sugerował R. Reiche25 – osada przedlokacyjna? W takim wypadku szukać jej należałoby gdzieś za Krupinem. Artykuł E. Rymara nie przynosi rozwiązania w kwestii lokalizacji domniemanego zamku margrabiów (por. 65–67). Warto przypomnieć, że o zamku mowa w dokumencie wystawionym dla gildii (cechu?) krojczych sukna w 1400 roku, która „in unses Herren Schlote beseten”26. Poprzez ów dokument rada miejska przekazywała cechowi teren pod budowę folusza w okolicach Barnkowa. Błędnie przyjmuje się, że folusz ów zbudowano właśnie w owym zamku, na co przecież treść dokumentu nie wskazuje27. Wypadałoby się zastanowić, czy istotnie jakikolwiek zamek istniał w Chojnie lub w jej najbliższym otoczeniu. Oprócz bowiem wymienionego wyżej dokumentu, przyjmuje się, że o zamku – określonym mianem „borchfrede” – mowa jeszcze w dyplomie margrabiego Ludwika z 1349 roku28. Już R. Reiche poddał w wątpliwość czy rzeczywiście chodzi w tym przypadku o zamek margrabiowski czy jedynie o umocniony dom wasali margrabiego29. Można pójść jeszcze dalej i zastanowić się, czy w zdaniu „Wi hebben em ok vorgeuen, (…) dat sy an borchfrede tu breken” mowa o zniszczeniu jakich22 Inaczej H. Wittlinger, Untersuchungen zur Entstehung und Frügeschichte der neumärkischen Städte, „Die Neumark. Jahrbuch des Vereins für Geschichte der Neumark”, H. 8, s. 135–136. 23 Określeniem „nova civitas” nazywane były niekiedy również nowo lokowane miasta. W przypadku Chojny upłynęło jednak kilkadziesiąt lat między założeniem miasta a przytoczonymi wzmiankami. 24 Por. M. Słoń, Miasta podwójne i wielokrotne w średniowiecznej Europie, Wrocław 2010, s. 20–25. 25 R. Reiche, dz. cyt., s. 132. Podobnie E. Rymar, Z dawnych dziejów…, s. 59. 26 CDB, Bd. XIX, s. 289–290, nr CLXXX. 27 Tak np. R. Reiche, dz. cyt., s. 126, który sugeruje, że z uwagi na istniejący w nim folusz, zamek musiał znajdować się nad wodą. 28 CDB, Bd. XIX, s. 215–216, nr LXXI. 29 R. Reiche, dz. cyt., s. 125. 275 Michał Gierke kolwiek umocnień czy raczej o złamaniu miru, zakłóceniu spokoju?30 Wydaje się zatem, że oba przytoczone dokumenty wymagają jeszcze rzetelnej i skrupulatnej analizy przed podjęciem próby lokalizacji zamku w terenie31. Na koniec warto jeszcze wskazać na kilka błędów i nieścisłości, które wkradły się do pracy E. Rymara. Otóż cmentarzysko słowiańskie, o którym wspomina Autor (str. 62), jest w rzeczywistości cmentarzyskiem ludności kultury łużyckiej datowanym na VII–V w. przed nasza erą32. Jakub Rehbock/Rehbach zwany również Meinicke Müller nie był, jak twierdzi E. Rymar, młynarzem (s. 63), ale – w świetle przekazów legendarnych – osobą podającą się za zmarłego margrabiego Waldemara (tzw. pseudo-Waldemar)33. Staw zwany Zabels Teich nie znajdował się przy młynie Świeckim (s. 65), ale w pewnej odległości od niego34. Rörchener Mühle (s. 68) to młyn zwany również Neue (Newe) Mühle i położony na północ od miasta w zakolu Rurzycy – jak pisał A. Kehrberg – już na gruntach pomorskich35. Z kolei młyn w Czartoryi (zaliczany przez E. Rymara do chojeńskiego kompleksu osadniczego; s. 68) położony był nie na Sarbicy, lecz na Wedelskim Potoku36. Pomijając wytknięte wyżej nieliczne uchybienia, wypada stwierdzić, że artykuł E. Rymara stanowi bardzo wartościowe podsumowanie i swego rodzaju bazę danych na temat chojeńskich młynów w przeszłości. Przede wszystkim daje zaś asumpt do dyskusji nad najważniejszymi problemami związanymi z początkami miasta. Należy mieć nadzieję, że dyskusja ta będzie się rozwijać, przynosząc nowe ustalenia i hipotezy. Por. Ch. Gahlbeck, Tak zwana Nowomarchijska Księga Ziemska margrabiego Ludwika Starszego z 1337 roku. Studia nad podziałem terytorialnym i przekazem historycznym, NM, z. 2, s. 20, przyp. 64, który dowodzi, że mianem „borchfrede” określono rozejm zawarty 29 listopada 1348 r. w Myśliborzu pomiędzy wiernymi Wittelsbachom wasalami i miastami Nowej Marchii a tymi, które opowiedziały się za pseudo-Waldemarem. 31 Na istnienie w Chojnie zamku wskazują – ale jedynie pośrednio – również inne dokumenty i fakty, nie wnosząc wszelako niczego istotnego do dyskusji. Por. np. M. Gierke, Stan i perspektywy…, s. 26–27. 32 M. Gierke, Stan badań archeologicznych miasta Chojna (część 1: do 1992 roku), „Rocznik Chojeński, t. IV (2012), s. 8. 33 Zob np. K.F. Klöden, Diplomatische Geschichte des für falsch erklärten Markgrafen Waldemar von Brandenburg vom Jahre 1345–1356, Th. I, Berlin 1845, s. XI; A. Kehrberg, Erleuterter historisch–chronologischer Abriß der Stadt Königsberg in der Neu-Marck (…), Berlin 1725, Abth. I, s. 32. 34 Zob. Situations-Plan der Gegend von Königsberg in der Neumark,c. 1:22000, c. 1775, w zbiorach Staatsbibliothek zu Berlin – Preußischer Kulturbesitz, sygn. SBB IIIC Kart. N 5097. 35 A. Kehrberg, dz. cyt., Abth. I, s. 10. 36 Por. E. Rymar, Z dawnych dziejów…, s. 25, nr 59. 30 276 Kilka uwag o chojeńskich młynach... Usytuowanie omawianych młynów: 1. Krupin, 2. Świecki, 3. Czworokolny, 4. Bocieniec 277 278 Edward Rymar* Pyrzyce Uwagi polemiczne do „Kilku uwag o chojeńskich młynach miejskich” Co najmniej cztery chojeńskie młyny, istniejące w średniowieczu, występują pod różnymi określeniami/nazwami. Nie wyczerpując wszystkich wzmianek w źródłach, to zwłaszcza: „molendina situata in fossatis” (1292 r.), „molendinis construendis sique edificare (...) in campus et aquis” (1298 r.), młyn „in portis” (1313 r.), młyn „Sancti Spiritus” (1315 r.?), „Galchmole” (1324 r.), młyn „in fossa situato” (1327 r.), „in fossa valve nove civitatis” (1329 r.), „supremo molendinum wlgariter dicitur molendinum relicte Anselmi in metis agrorum civitatis super aquam Rorike” (1330 r.), „in fossato civitatis” (1337 r.), „in fossato ad fluvium Roreke” (1338 r.), „molendini supremi in metis K...super Roreken situati” (1342 r.), „magnum molendinum” (1358 r.), „molendini quatuor rotarum” (1371 r.), „Swedt Drewes mole ante valvam” (1371 r.), „Heyster Molen” (1422 r.), „Louw- Mole” (1422 r.), „Vierraden Muhle” (1426 r.), „Krest-Mole” (1444 r.), „dem butensten Möllner” (1456 r.), „Lohe Möle” (1456 r.), „vterste mole alze de Hegestermole” (1460 r.), „Schwetschen Muhle” (1499 r.). Do 1945 r. przetrwały: Buten-Mühle (Bocieniec) i Graupen-Mühle (Krupin), do XX w. także Vierradenmühle (Czworokolny) i do XVIII w. Schwetschen Mölle (Świecki) przy Bramie Świeckiej (wyprowadzającej ruch w kierunku Schwedt nad Odrą). * Edward Rymar – prof. dr hab., mediewista, emerytowany pracownik Uniwersytetu Szczecińskiego, wieloletni dyrektor Pyrzyckiej Biblioteki Publicznej. 279 Edward Rymar W tym gąszczu nazw i określeń początkowo – dopóki nazwy się nie ustabilizują i źródeł nie przybędzie – trudno się poruszać. Zasługi w porządkowaniu przekazów, a więc i w śledzeniu dziejów tych punktów osadniczych w obszarze miejskim, położyli zwłaszcza königsberczycy: Augustin Kehrberg w pierwszej połowie XVIII w. i Robert Reiche w końcu XIX wieku. Krocząc ich śladami, zapewne nie do końca trafnie zdołałem owe przekazy przyporządkować. Nie jest zresztą wykluczone, że część z nich odnosi się do młynów opuszczonych już w średniowieczu – i to bez kontynuatorów. Dlatego nie wykluczam, że w obliczu zgłębiania tematu przez młodszego badacza, jak tamci – chojnianina, należy obecnie zrewidować własne i wcześniejszych opinie. We wstępnej partii swych uwag Michał Gierke dokonuje ogólniejszych ocen mego tekstu, do czego ma prawo. Jedna z uwag brzmi: „…utrudnieniem w odbiorze tekstu jest swego rodzaju niezdecydowanie Autora, kiedy pisze przykładowo: «To młyn Czworokolny (niem. Vierraden), ale ze względu chociażby na własność rodziny Butzów to raczej młyn Świecki przy Bramie Świeckiej» (s. 62). W efekcie nie wiadomo, o który właściwie młyn chodziło Autorowi”. Mój tekst brzmi następująco: „To młyn Czworokolny (niem. Vierraden), ale ze względu chociażby na własność rodziny Butzów to raczej młyn Świecki przy Bramie Świeckiej. (Przypis: R. Reiche, dz. cyt., s. 105. Wcześniej A. Kehrberg, dz. cyt., Abt. 1, s. 21, uznał, że to młyn Świecki”). Różnica między przytoczonymi tekstami polega na tym, że w moim po słowie „Vierraden” napotykamy na przypis, który informuje czytelnika o takim poglądzie wyrażonym kiedyś przez Roberta Reichego. Druga część zdania zawiera moje – dyskusyjne – zdystansowanie się, z inną propozycją identyfikacyjną. Przykro mi, że zastosowana tu oszczędność w słowach naraziła mnie na niezrozumienie tekstu zawierającego przypisy. Gdy M. Gierke przechodzi do uwag szczegółowych, formułuje taki zarzut: „Trudno zgodzić się z Autorem, że data wystawienia przywileju w sprawie budowy młynów w obrębie pól miasta (1298 r.), stanowi metrykę młynów Świeckiego i Czworokolnego (s. 60). Odnieść ją należy raczej do Krupina i Bocieńca, które założone zostały właśnie na polach, w pewnej odległości od ośrodka”. Przytoczony fragment wyrwano z kontekstu. Stanowi końcową część akapitu. Brzmi on w całości przecież tak: „W 1292 r. margrabiowie linii starszej nadali Chojnie prawo swobodnego bezcłowego handlu na Rurzycy od miasta do ujścia, wprowadzając zarazem zakaz budowy młynów na tym dolnym spławnym odcinku rzeki. Młyny w fosie miejskiej (molendina situata in fossatis) poddali jurysdykcji burgenses et inhabitatores, przy czym w pierwszych można się dopatrywać kolonistów niemieckich, w drugich widzieć zapewne należy rodzimą ludność bez praw (?). W 1298 r. margrabiowie Otton IV i Konrad nadali rajcom, 280 Uwagi polemiczne... ławnikom i gminie prawo organizacji miejskich młynów w obrębie pól miasta. Daty te możemy uznać za metrykę młynów Świeckiego i Czworokolnego”. Stanąłem pod zarzutem, bo obydwa przywileje odniosłem do młynów Świeckiego i Czworokolnego, zlokalizowanych w fosie miejskiej (wodach rzecznych okalających miasto od zachodu), podczas gdy ten o 6 lat późniejszy, w którym mowa o polach i wodach do miasta należących, zdaniem mego interlokutora jest już śladem początków Krupina i Bocieńca – poza fosą miejską wzniesionych. Uwaga może i trafna, a także dobrze świadcząca o dociekliwości i większej od mojej staranności dyskutanta, ale czy zarzut nie jest przesadzony? Przywołując źródła mówiące o młynach w fosie, czyli Świeckim i Czworokolnym, co żadnej sprzeczności między nami nie tworzy, zaraz obok M. Gierke dość stanowczo jednak wyrokuje: „Trudno natomiast – jak to czyni E. Rymar (s. 60) – przypisywać im chronologię przedlokacyjną i wiązać je z domniemanym grodem poprzedzającym powstanie miasta nowego typu w Chojnie (tu przypis: Jak na razie, nie ma żadnych podstaw – ani historycznych, ani archeologicznych – na których dałoby się oprzeć hipotezę o istnieniu grodu poprzedzającego powstanie miasta samorządowego w Chojnie. Można jedynie domniemywać, że miasto nowego typu nawiązywało do jakiejś – położonej wszak w pewnej odległości od niego – wczesnośredniowiecznej osady otwartej. Chojeńska chyża dowodzi bowiem obecności przedstawicieli żywiołu słowiańskiego w pobliżu, lecz dotychczasowe badania archeologiczne wykluczają istnienie ich osady w obrębie późniejszego miasta…)”. M. Gierke wyklucza istnienie grodu w obszarze miejskiej zabudowy, pozostając przy osadzie otwartej, ale przecież na tejże samej stronie mego tekstu (60), przywołując dokumenty z lat 1267 i 1270 – które powstały w trakcie wymiany ziemi chojeńskiej przez biskupa brandenburskiego z margrabiami brandenburskimi – w których mowa o wsiach i młynach, odniosłem te drugie głównie do młynów miejskich Chojny „wyprzedzających czas powstania miasta”. Nie ma tu konieczności istnienia grodu, bo wystarcza osada otwarta, o której przecież ze źródeł wiadomo (Vicus=Kietz/chyża). Przywołałem do tego przykłady Myśliborza, Barlinka, Gorzowa – teraz mogę dodać jeszcze Choszczno, Kalisz, Drawsko – gdzie organizatorzy miast na prawie magdeburskim mieli młyny jeszcze przed formalnym nadaniem osadom praw miejskich przez władców. Momentu nadania przywileju lokacyjnego Chojnie nadal nie znamy. Dlaczego nie mogłoby tak być od dawna w Chojnie? Od dawna, tj. długo przed 1292 r., ale też może przed 1267/71 r., nawet przed 1244 r., kiedy to Königsberg (z wyraźnym śladem osadnictwa niemieckiego, sądząc z nazwy ośrodka) pojawił się po raz pierwszy. Wszak przybysze ze Starej Marchii (głównie z miasta Stendal) mogli osiedlać się tu już w czasie przybywania podobnych kolonistów do Szczecina (1237 r.), jak 281 Edward Rymar sądzę, za sprawą dwukrotnego pobytu księcia pomorskiego Barnima I w brandenburskiej Szpandawie (w latach 1234 i 1236)1. To przecież owi koloniści mogli wznosić pierwsze młyny na Rurzycy i Sarbicy, wprzęganych w system obronny nowego miasta. Młyn „Dolny” pod wezwaniem Świętego Ducha („inferiori molendino Sancti Spiritus” z 1315 r.) to dobrze potem znany Krupin, bo zresztą z dochodem pobliskiego szpitala Świętego Ducha. I w tym wypadku istnieje między nami zgoda (tak też R. Reiche). Natomiast „supremo molendino” – określony w 1330 r. jako znajdujący się w granicach pól miasta nad Rurzycą, dawniej należący do wdowy po jakimś Anzelmie – w ślad za R. Reichem utożsamiałem z Czworokolnym, czyli młynem jakby środkowym, położonym przy Bramie Czworokolnej (Vierraden Tor), między Bocieńcem a Świeckim i Krupinem. M. Gierke zdecydowanie postawił na Bocieniec, ponieważ był to młyn najbardziej wysunięty na północ i położony w górnym biegu rzeki, za czym wyraźnie przemawia określenie „supremum” (tzn. na końcu, ostatni). I trudno z tym obecnie dyskutować. Zgoda. Nie ma znów kontrowersji przy identyfikacji młyna „in portis” (1313 r.), czy „in fossa valvae novo civitatis situato” (1329 r.), bo to młyn Świecki przy Bramie Świeckiej. W takim razie młyn „in fossa situato”, „sito in fossato (…) ad fluvium Roreke” (1337 r.) to młyn Czworokolny z dochodami, podobnie jak Bocieniec, rodu rycerskiego Fiddichow. Tak więc problemy identyfikacyjne można zasadniczo pouzgadniać, mimo że dalsza dyskusja jest wskazana – chociażby ze względu na liczne dalsze, nie zawsze jednoznaczne, wzmianki źródłowe z XIV i XV wieku. W 1310 r. mowa o młynie „przy drodze prowadzącej do nowego miasta” („novam civitatem”), w 1329 r. o młynie w fosie u wejścia do „nova civitatis”. W drugim wypadku na pewno chodzi o młyn Świecki w południowo-zachodniej partii miasta. Jeśli zaś chodzi o ten z 1310 r., to widocznie musi być Krupin. Słusznie przy tym wytknięto mi lokalizowanie Nowego Miasta w południowo-wschodniej części ośrodka. Tego rodzaju pomyłki zdarzały mi się i wcześniej. Przy tej okazji chyba jednak bez potrzeby M. Gierke snuje domysł, że owe Nowe Miasto to rozszerzony „stary ośrodek” lub że raczej „lokowano nową dzielnicę (gminę miejską)” i obie nowe części potem, już w latach 1270–1292 r., scalono. Dostrzegając chy1 O czym szerzej E. Rymar, Początki Chojny (1235–1244) w ramach miejskiej reformy w księstwie Barnima I zachodniopomorskiego, „Materiały Zachodniopomorskie”, t. XXXIII, Szczecin 1987, s. 185–210. 282 Uwagi polemiczne... ba słabość tego pomysłu, podnosi sposób określenia położenia Krupina, jego zdaniem pomiędzy nowym miastem a starym (przedlokacyjnym), którego należałoby w związku z tym poszukiwać „gdzieś za Krupinem”. Wydaje się, że rozumowanie prowadzi Autora na jakieś manowce. Jeśli tego nie rozrysujemy na planie miasta, żeby ewentualnie pomysł ten ratować, obecnie sprawy nie komplikując, wystarczy pozostać przy dotychczasowym rozpoznaniu przed- i polokacyjnej przestrzeni centrum Chojny: Stare Miasto to rejon chyży (i klasztoru augustianów), Nowe Miasto to tereny wokół ratusza i kościoła Mariackiego, między ulicami W. Jagiełły i B. Chrobrego. Stąd wszak blisko uliczką „Świecką” (Basztową) do młyna Świeckiego i dalej inną, przechodzącą w drogę, do młyna Krupin. Kwestią zamku chojeńskiego zająłem się w specjalnej rozprawie zamieszczonej w tym tomie „Rocznika”. I na koniec – w sprawie zauważonych „błędów i nieścisłości”: – Prehistoryczne cmentarzysko w pobliży Krupina ma być łużyckim, a nie słowiańskim. Na to zgoda, z tym że przywołałem taką opinię R. Reichego, a nie współczesnych archeologów. W czasach R. Reichego kulturę łużycką (od około 1350/1300 do około 500/400 r. p.n.e) z ostatnich wieków starej ery uważano przecież za prasłowiańską. – Jakub Rehbock/Rehbach, zwany tez Meinicke Müller, to nie młynarz, jak u mnie (s. 63), ale wedle legend pseudo-Waldemar. Słuszne sprostowanie. Nie bardzo obecnie pojmuję, jak doprowadziłem do przypisania Rehbockowi – i to jako miejscowemu młynarzowi – czynności prawnej właściwej nie dla 1348 r. (kiedy Samozwaniec wystąpił), ale dla 1358 r., przy czym młynarzem zawierającym wtedy układ z miastem był Jan (H)eester. Wedle dobrych przekazów brandenburskich ów Samozwaniec z lat 1348–1356 to Jakub Rehbock lub Mänicke – piekarz lub młynarz („ein Becker oder Müller”) – z Belitz lub Hundeluft w askańskim księstwie Anhalt-Zerbst, czy jak go określali inni – młynarczyk (pomocnik młynarza, Müllermänschen). Uzyskał on zrazu latem 1348 r. uznanie także w Nowej Marchii – właśnie tylko w Chojnie, Trzcińsku, Myśliborzu i Lipianach. Obszerny opis tego brandenburskiego epizodu w jego życiu spotykam zwłaszcza w biografii margrabiego Ludwika Starszego pióra Gottloba Benedikta von Schiracha (1743–1804), tamże wiadomości o jego końcu, gdy w 1355 r. cesarz Karol IV porzucił jego i jego sprzymierzeńców sprawę, a on sam wyrzekł się pretensji do Brandenburgii i udał się do Dessau (w Anhalcie), gdzie miał posiadłość lub gdzie zapewniono mu utrzymanie. Tamże czytamy, że „Der Müller, in einen Churfürst verwandelt, star zu Dessau, das folgende Jahr nach Endigung seiner gespel- 283 Edward Rymar ten Rolle”2. Z młynami chojeńskimi nie miał rzeczywiście nic wspólnego! – Staw Zabels Teich nie był położony przy młynie Świeckim (jak uważałem, s. 65) ale „w pewnej odległości od niego”, powiada M. Gierke na podstawie nie znanej mi mapy okolic Chojny w skali 1:22 000 z ok. 1775 r., obecnie w berlińskiej bibliotece narodowej. Nie wiem więc jak to jest na tej mapie (czy planie). Kierowałem się położeniem tego dawnego stawu młyńskiego przy ujściu Sarbicy, bo tak kiedyś wyczytałem w dziele A. Kehrberga. Informuje on też, że w mieście nazwę wiązano z burmistrzem Zabelem, który w stawie tym hodował karpie lub też ze skarbnikiem Piotrem Zabelem, który w 1562 r. kłusował na miejskich stawach i jeziorach3. Kierując się tamtymi lokalnymi tłumaczeniami, nie upieram się już przy polskiej nazwie Czapli Staw. – Zgoda natomiast na przesunięcie młyna w Czartoryi znad Sarbicy nad Wedelski Potok. Każda taka dyskusja przybliża nas do lepszego rozpoznania spraw. Znalazłem po latach kompetentnych dyskutantów o średniowieczu Nowej Marchii. W ziemi gorzowskiej to m. in. Robert Piotrowski, Jerzy Zysnarski, Zbigniew Miler i Zbigniew Czarnuch; w choszczeńskiej – Grzegorz Brzustowicz. Pojawiają się takowi także w ziemi drawskiej, strzeleckiej i kostrzyńskiej. Teraz od lat wyrasta wręcz „silna grupa” chojeńska, w której solidne ogniwo stanowią Paweł Migdalski i M. Gierke. Czas wycofywania się i z tego podregionu bez obawy, że dawniejsze jego dzieje będą odłogowane… Obecnie mogę zwłaszcza polecić G. B. v. Schirach, Biographien der Deutschen, t. I, Halle 1771, s. 262–303 – tu zwłaszcza s. 263–4 i 303. Publikacja dostępna online: http://books.google.pl/books?id=VbE5AAAAcAAJ &printsec=frontcover&hl=pl#v=onepage&q&f=false. 3 A. Kehrberg, Erläuterter historisch-chronologischer Abriss der Stadt Königsberg i. d. Neumark, 2 Aufl., Berlin 1724, s. 22, 13–14. 2 284 Bibliografia historii regionu za lata 2013/2014 CAMPE, Barbara von: Königswalde = Lubniewice. - Berlin: Freundeskreis Schlösser und Gärten der Mark in der Deutschen Gesellschaft, 2013. - 40 s.; 22 cm. - (Schlösser und Gärten der Neumark; H. 13) CIVITAS Cedene: studia i materiały do dziejów Cedyni / red. P. Migdalski. T. 1. - Chojna; Szczecin; Cedynia, 2014. - 328 s. Zawiera: Paweł Migdalski: Wprowadzenie. GEOLOGIA: Andrzej Piotrowski, Paweł Sydor: Zadanie badawcze i planowane badania geologiczne w okolicy Cedyni. ARCHEOLOGIA: Agnieszka Matuszewska, Marcin Szydłowski: Geografia osadnictwa mikroregionu Cedynia w młodszej epoce kamienia i wczesnej epoce brązu. Stan i perspektywy badań oraz przegląd dostępnych metod. Bartłomiej Rogalski: Okolice Cedyni w okresie wpływów rzymskich. - Andrzej Janowski: Groby 558 i 1120 z Cedyni na tle wczesnośredniowiecznych zachodniopomorskich pochówków z mieczami. - Marian Rębkowski, Grzegorz Kiarszys: O niektórych problemach badawczych związanych ze średniowieczną Cedynią. HISTORIA: Edward Rymar: A jednak pod Cedynią nad Odrą w 972 r.? - Joanna Kościelna: Obraz Cedyni w pracach Johanna Christopha Beckmanna (1641–1717). - Paweł Gut: Z dziejów społecznych i gospodarczych Cedyni w XVIII w. - Małgorzata Machałek: Gospodarka rolna w Cedyni w latach 1945-1989 w świetle dokumentów Archiwum Państwowego w Szczecinie. Wybrane problemy. - Magdalena Jakołcewicz: Muzeum Regionalne w Cedyni. Krótka historia działalności. ARCHITEKTURA I SZTUKA: Maciej Płotkowiak: Sanacja elewacji byłego skrzydła zachodniego klasztoru Cysterek w Cedyni. MATERIAŁY DO CEDYŃSKIEGO SŁOWNIKA BIOGRAFICZNEGO: Paweł Migdalski: Władysław Filipowiak (1926-2014). WSPOMNIENIA: Antoni Porzeziński: Archeologia przygodą i pasją życia. - Marian Grzęda-Kempiński: Moje wspomnienia z obchodów 1000-lecia bitwy pod Cedynią (konferencji w Dębnie w czerwcu 1972 r.). COLLOQUIA Lubuskie: wokół tradycji Ośna i dawnego Biskupstwa Lubuskiego / red. Marek Golemski. - Ośno Lubuskie: Parafia Rzymsko-Katolicka [!] p.w. św. Jakuba Apostoła; Gorzów Wlkp.: Sonar, 2013. - 72 s.: il. (gł. kolor.); 21 cm. - Płyta CD Zawiera: Przedmowa redaktora. Dział I. Materiały do Słownika Biograficznego Biskupów Lubuskich: Marek Golemski, Andrzej Wałkówski: Projekt badawczo-wydawniczy Słownika Biograficznego Biskupów Lubuskich. Dział II. Miscellanea Ośnieńskie: Władysław Chrostowski: Ośno Lubuskie – o zmiennej w czasie wartości. - Maciej Płotkowiak: Ocena stanu technicznego korpusu nawowego Kościoła pod wezwaniem św. Jakuba Apostoła w Ośnie Lubuskim. DROGA do stabilizacji polskiej administracji kościelnej na Ziemiach Zachodnich i Północnych po II wojnie światowej: w 40. rocznicę wydania konstytucji apostolskiej Pawła VI „Episcoporum Poloniae Coetus”: [materiały z konferencji naukowej, Wrocław, 8 listopada 2012 r.] / pod red. Wojciecha Kucharskiego. - 285 Grażyna Kostkiewicz-Górska, Danuta Zielińska Wrocław: Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”, 2013. - 274 s.; 24 cm. - (Konferencje Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”; t. 4) EILHARDA Lubinusa podróż przez Pomorze = Eilhard Lubinus Reise durch Pommern / red. R. Skrycki; [aut. tekstów Radosław Gaziński, Ewa Gwiazdowska, Eckhard Jäger, Radosław Skrycki, Jan Szeliga; tł. Barbara Ostrowska, Dominik Petruk]. - Szczecin: Zamek Książąt Pomorskich, 2013. - 407, [1] s. (w tym 8 k. złoż.): il.; 28 cm Rec.: SZANIAWSKA, Lucyna: Eilharda Lubinusa podróż przez Pomorze = Eilhard Lubinus Reise durch Pommern // Polski Przegląd Kartograficzny. - T. 46 (2014), nr 1, s. 83-85. GMINA Górzyca: prahistoria, historia, współczesność / [red. Marek Golemski]. - Górzyca: Stowarzyszenie Zielonej Doliny Odry i Warty, 2013. - 176 s.: il. (w tym kolor.); 24 cm Zawiera: Robert Stolarski: Przedmowa. - Marek Golemski: Przedmowa. - Krzysztof Socha: „Najdawniejsze dzieje gminy Górzyca”. - Marek Golemski: „Górzyca – udokumentowane impresje z przeszłości miejscowości, której mogłoby pozazdrościć niejedno miasto”. - Marcin Wichrowski: „Umocnienia południowego odcinka twierdzy Kostrzyn na terenie gminy Górzyca”. - Robert Stolarski: „Najnowsze dzieje Górzycy i okolic”. GUT, Agnieszka: Recepcja niemieckiej heraldyki samorządowej we współczesnych herbach powiatów zachodniopomorskich // Przegląd Zachodniopomorski. - R. 28, z. 4 (2013), s. 5-21 HYDROINŻYNIERIA dolnej Warty: przewodnik po szlaku zabytków inżynierii wodnej w regionie dolnej Warty / [foto, tekst Fundacja Zielonej Doliny Odry i Warty]. - Górzyca: Fundacja Zielonej Doliny Odry i Warty, 2013. - 88 s.: il. kolor.; 17 cm IN SILENTIO et spe fortitudo mea: Johann von Küstrin – Jan z Kostrzyna: polsko-niemieckie seminarium historyczne = deutsch-polnisches historisches Seminar / [tł. Marcin Wichrowski; współprac. Julia Bork, Klaus Thiel, Ryszard Skałba]. - Kostrzyn nad Odrą: Muzeum Twierdzy Kostrzyn; [Zielona Góra: Sand-Media], 2014. - 315, [1] s.: il.; 24 cm Zawiera: Christian Gahlbeck: Jan Kostrzyński jako władca Nowej Marchii. - Heinrich Kaak: Jan Kostrzyński - od ostrożnego protektora reformacji po ortodoksyjnego władcę sumień. - Błażej Skaziński: Mecenat artystyczny Margrabiego Jana z Kostrzyna. - Józef Piątkowski: Stan badań nad inwentaryzacją materiałów ikonograficznych związanych z Janem z Kostrzyna. - Reinhard Schmook: Margrabia Jan na Kostrzynie w podaniu i legendzie. - Robert Piotrowski: Miejsce pochówku Jana z Kostrzyna w farze mariackiej i jego trudne losy. - Marcin Wichrowski: Budowniczy twierdz. 286 Bibliografia historii regionuvza lata 2013/2014 JACHIMOWICZ, Roman: Dębno: tryptyk barw miasta / [tłum. Marcin Krzysiak]. - Szczecin: PPH Zapol Dmochowski, Sobczyk; Dębno: na zlec. Gminy Dębno, [2013]. - 96 s.: (w tym kolor.); 22 cm JAHRBUCH für brandenburgische Landesgeschichte / hrsg. i. Auftr. der Landesgeschichtlichen Vereinigung für die Mark Brandenburg. Bd. 64. - Berlin: Selbstverlag der Vereinigung, 2013. - 292 s.; 24 cm Zawiera m.in.: Felix Engel: Adolph Friedrich Johann Riedel. Historiograph der brandenburgischen Geschichte oder Historiograph der Hohenzollern? - Manfred Horlitz: Bibliophile FontaneEditionen zwischen 1899 und 2000. Buchbesprechungen: Friedrich der Große und die Mark Brandenburg. Herrschaftspraxis in der Provinz, hrsg. v. Frank Göse (Lars-Arne Dannenberg). - Frank Göse: Friedrich I. (1657-1713). Ein König in Preußen (Ines Elsner). - Heinrich Kaak: Korporative Gutsherrschaft und Agrarinnovationen in Preußen. Der Johanniterorden auf seinen neumärkischen Ämtern 1750-1811 (Wolfgang Radtke). - Peter Knüvener: Die spätmittelalterliche Skulptur und Malerei in der Mark Brandenburg (Michael Lissok). - Christa Kouschil: Landesausbau in der Neumark unter Friedrich II. Bäuerliche Besitz- und Abgabeverhältnisse im unteren Warthebruch (18. Jahrhundert bis Mitte 19. Jahrhundert) (Heinrich Kaak). - Lebensbilder brandenburgischer Archivare und Landeshistoriker. Landes-, Regional- und Kirchenarchivare, Landes-, Regionalund Kirchenhistoriker, Archäologen, Historische Geografen, Landes- und Volkskundler des 19. und 20. Jahrhunderts, hrsg. v. Friedrich Beck und Klaus Neitmann (Peter P. Rohrlach). - Jürgen Luh: Der Große. Friedrich II. von Preußen (Helmut Börsch-Supan). - Rainer Pomp: Bauern und Großgrundbesitzer auf ihrem Weg ins Dritte Reich. Der Brandenburgische Landbund 1919-1933 (Detlef Kotsch). - Reinhard Schmook: Führer zu den Kirchen und Gemeindehäusern im Evangelischen Kirchenkreis Oderbruch, hrsg. vom Kreiskirchenrat des Evangelischen Kirchenkreises Oderbruch (Peter P. Rohrlach). - Soziale Stiftungen und Vereine in Brandenburg. Vom deutschen Kaiserreich bis zur Wiederbegründung des Landes Brandenburg in der Bundesrepublik, hrsg. v. Kristina Hübener, Andreas Ludwig und René Schreiter (Wolfgang Radtke). - Jan Winkelmann: Die Mark Brandenburg des 14. Jahrhunderts. Markgräfliche Herrschaft zwischen räumlicher „Ferne“ und politischer „Krise“ (Clemens Bergstedt). JURGA, Robert M.: Fortyfikacje III Rzeszy w rysunkach przestrzennych. - Wyd. 2. popr. - Czerwonak: Vesper, 2013. - 223 s.: il. (w tym kolor.); 31 cm KŁAPTOCZ, Alicja Urszula Maria: Kostrzyńskie kościoły. - Kostrzyn: Muzeum Twierdzy Kostrzyn, 2013 KOCH, Raimund: Vermißte der Neumark // In: Arbeitsbericht der Arbeitsgemeinschaft ostdeutscher Familienforscher. - 3 (2013), S.14-15 KÖNIGSBERGER Kreiskalender: das Heimatbuch für den Kreis Königsberg/ Neumark 2013 / Hrsg. Heimatkreis Königsberg/Neumark e. V. Jg. 68. - Berlin: Heimatkreiskommission Königsberg/Neumark, 2012. - 193 s. 287 Grażyna Kostkiewicz-Górska, Danuta Zielińska Zawiera: Martin Rogge: Vorwort. - Heimatgeschichte im Kalendarium. - Horst Melcher: Wissenswertes über den Kreis Königsberg/Neumark. - Reinhard Schmook: Zehden zwischen 1871 und 1933. - Hartmut Otto: Dorfschulzen und Gemeindevorsteher im Nordwesten des Königsberger Kreises, Teil 2. - Horst P. H. Melcher: Unser Müggenburg, Ortsteil von Alt Lietzegöricke. - Wolfram Pflug: Naturschutz und Heimat. - Karl Richter: Eine unbekannte Innenansicht der St. Marienkirche Königsberg/Neumark. - Heinz Masche, Klaus Beer: In die Neumark im Sommer 2012. - Ulrich Pfeil: Die Aufzeichnungen des Neuenhagener Schulmeisters Rudolph Friederich Sprockhoff. - Ulrich Pfeil: Vor dem Ruin bewahrt. - Gisela Moes: Kriegserinnerungen an Gossow. - Eckhard Polimer: Geschichtliches über Börfelde. - Rudolf Herbert Tamm: Als Erntehelfer im Warthebruch. - Ernst-Ludwig Richter: Das Abendmahlsgerät der Küstriner Pfarrkirche - Relikte einer versunkenen Stadt. - Michael Braun: Das Baugeschäft Christian Zölker in Küstrin. - Claus Krätzner: Marie Juchacz. - Bert Schwarz: Eröffnungsrede zum ökumenischen Gottesdienst. - Peter Helbich: Gedenken an Günther Kumkar. - Kreiskarte mit Ortsverzeichnis. - Hartmut Otto: Aus der Arbeit der Stiftung 2012. - In eigener Sache. - Autorenverzeichnis. KÖNIGSBERGER Kreiskalender: das Heimatbuch für den Kreis Königsberg/ Neumark 2014 / Hrsg. Heimatkreis Königsberg/Neumark e. V. Jg. 69. - Berlin: Heimatkreiskommission Königsberg/Neumark, 2013. - 193 s. Zawiera: Otto Hartmut: Zu einem Überfall der Russen 1758 im Norden des Kreises Königsberg. Oertwig Alice: Kindheitserinnerungen an Grabow und Hanseberg. - Marzahn Bernhard: Von Bad Schönfließ über den Grenzberg nach Pätzig. - Pfeil Ulrich: Die kirchlichen Verhältnisse des Amtes Neuenhagen vom 16. bis 18. Jahrhundert. - Pfeil Ulrich: Die Aufzeichnungen des Neuenhagener Schulmeisters Rudolph Friedrich Sprockhoff Berufsleben. - Michaels Sonja: Briefe eines Landwirts aus Karlshof in die USA Einblicke in das Alltagsleben im Oderbruch nach dem Zweiten Weltkrieg. - Milnik Albrecht: Forstmeister Hermann Erteld aus Alt Lietzegöricke. Ein außergewöhnlicher Lebensweg. - Melcher Horst P. H.: Alt Lietzegöricke: Unser Dianenthal - seit jeher erste Wahl (Teil 1). - Friedrich Alexander G.: Lietzegöricke-Gedenken. - Kalder Elsa: Rückblick auf meine Kindheit in Rohrbeck. - Höpner Arnold: Kindheit und Jugend in Königsberg. - Kraetzner Claus: Der deutsche Volkssturm. Ein trauriges Kapitel des Zweiten Weltkrieges - auch im Kreis Königsberg/Neumark (Teil 1). - Schmook Reinhard: Markgraf Johann von Küstrin in Sage und Legende. Zum 500. Geburtstag des Markgrafen am 03. August 2013 († 13. Januar 1571). Otto Hartmut: Philipp Hainhofers Reise durch den Kreis Königsberg im Jahre 1617. - Wolff Dietrich: Meine Kindheit in Küstrin. Aus den Lebenserinnerungen des Apothekers Dr. Ernst Massute (1864-1927). - Bennewitz Joachim: Aus der Geschichte des Warenhauses Brünn. - Tamm Rudolf Herbert: Baustile Cüstriner Gebäude um die Jahrhundertwende bis 1930. - Schmook Reinhard: Zur Verleihung des Johannes-Preises durch den Verein für die Geschichte Küstrins an Herrn Dr. Rudolf Herbert Tamm am 30. November 2013. - Schwarz Bert: Sehr verehrter Herr Bischof Koppe, Exzellenzen, Bürgermeister Markurth, liebe Brüder aus Dänemark, liebe ökumenische Gemeinde in Chojna. - Helbich Peter: Der Turm der Marienkirche in strahlendem Licht. Die 20. Tage der Integration, Freundschaft und Ökumene vom 23.8.- 25.8.2013 in Königsberg/Nm. – Chojna. - Abonnieren Sie die Heimatzeitung des Kreises Königsberg/Neumark! - Verzeichnis der deutschen und polnischen Ortsnamen im Kreis Königsberg/Nm. östlich der Grenzoder. Ortsnamenkonkordanz. - Hartmut Otto: Aus der Arbeit der Stiftung. - In eigener Sache. - Kreis Königsberg/ Neumark Erinnerungen an einen ostbrandenburgischen Landkreis. - Buchvorstellung: Der alte Landkreis Königsberg/Neumark. 288 Bibliografia historii regionuvza lata 2013/2014 KUPIEC, Michał: Przemiany krajobrazowe wybranych dolin rzecznych w Polsce północno-zachodniej od XIX do początków XX wieku. - Szczecin: Wydawnictwo Uczelniane Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego, 2014. - 198 s.: il.; 24 cm MIKUSIŃSKI, Wiktor Janusz: Ruch reformatorsko-związkowy funkcjonariuszy MO w 1981 r. w garnizonach szczecińskim i koszalińskim oraz gorzowskim i zielonogórskim na tle ruchów reformatorskich funkcjonariuszy MO w kraju. Warszawa: [Wiktor J. Mikusiński], 2013. - 91, [1] s.; 21 cm NADODRZAŃSKIE spotkania z historią: Polsko-Niemiecka Konferencja Naukowa: Czelin, gm. Mieszkowice, 2 marca 2013 r.: materiały = Treffen mit der Geschichte an der Oder: deutsch-polnische Wissenschaftliche Konferenz: Czelin (Zellin), Gem. Mieszkowice (Bärwalde Nm.), 2. März 2013: Materialien / pod red. Andrzeja Chludzińskiego. - Pruszcz Gdański: Wydawnictwo Jasne; Mieszkowice: Gmina Mieszkowice, 2013. - 126 s.: il. kolor.; 24 cm Zawiera: Bartłomiej Rogalski: Badania cmentarzyska w Czelinie, gm. Mieszkowice, pow. gryfiński, stan. 23. Zarys problematyki grupy lubuskiej / Untersuchungen des Friedhofes in Czelin. - Andrzej Chludziński: Nazwy miejscowe gminy Mieszkowice / Ortsnamen der Gemeinde Mieszkowice. - Paweł Pawłowski: Pierwszy polski słup graniczny nad Odrą - 27 lutego 1945 roku / Der erste polnische Grenzpfahl an der Oder - 27. Februar 1945. - Henryk Leopold Kalinowski: Pierwszy słup graniczny. Wspomnienia uczestnika / Der erste Grenzpfahl. Erinnerungen eines Teilnehmers. - Gerd-Ulrich Herrmann: Die 1. Polnische Armee an der Oder 1945. Handlungen und Erinnerungen aus deutscher Sicht / 1. Armia Wojska Polskiego nad Odrą w 1945 roku. Działania i wspomnienia z niemieckiego punktu widzenia. NADODRZAŃSKIE spotkania z historią 2014: II Polsko-Niemiecka Konferencja Naukowa, Mieszkowice, 25 kwietnia 2014 r.: materiały = Treffen mit der Geschichte an der Oder 2014: 2. Deutsch-Polnische Wissenschaftliche Konferenz, Mieszkowice (Bärwalde Nm.), 25. April 2014 / pod red. Andrzeja Chludzińskiego. - Pruszcz Gdański: Wydawnictwo Jasne; Mieszkowice: Gmina Mieszkowice, 2014. - 384 s.: il. kolor.; 24 cm Zawiera: Bartłomiej Rogalski: Stan badań nad grupą lubuską. - Forschungszustand über die Lebuser Gruppe. - Hauke Jöns, Martina Karle, Sebastian Messal: Frühmittelalterliche Häfen zwischen Wismar Bucht und Danziger Bucht - neue Forschungen zur Struktur mittelalterlicher Hafenanlagen an der südwestlichen Ostseeküste. Ein Vorbericht. - Wczesnośredniowieczne porty pomiędzy Zatoką Wismarską a Zatoką Gdańską – nowe badania nad strukturą średniowiecznych założeń portowych na południowo-zachodnim wybrzeżu Morza Bałtyckiego. Raport wstępny. - Paweł Migdalski: Kilka refleksji o historycznej edukacji regionalnej Nadodrza. - Einige Reflexionen über die historische Regionalbildung des Gebiets an der Oder. - Grzegorz Jacek Brzustowicz: Alians mieszkowicki z 1631 roku. - Vertrag von Bärwalde aus dem Jahr 1631. - Gerd-Ulrich Herrmann: Die Pioniersicherstellung der 1. Polnischen Armee zur Überwindung der Oder im April 1945. - Zabezpie- 289 Grażyna Kostkiewicz-Górska, Danuta Zielińska czenia saperskie 1. Armii Wojska Polskiego przepraw y przez Odrę w kwietniu 1945 roku. - Tomasz Ślepowroński: Od negacji do adoracji. Obraz Odry jako granicy pokoju w propagandzie prasowej północnych obszarów NRD w latach 1945-1952. - Von der Verneinung zur Verehrung. Das Oder-Bild als Friedensgrenze in der Pressepropaganda der nördlichen Gebiete der DDR in den Jahren 1945-1952. - Andrzej Chludziński: Nazwy miejscowe gminy Cedynia. - Ortsnamen der Gemeinde Cedynia. - Maciej Płotkowiak: Więźby dachowe średniowiecznych kościołów z terenu Pomorza Zachodniego i ziemi lubuskiej na wybranych przykładach. - Dachverbände der mittelalterlichen Kirchen aus dem Gebiet Westpommern und Lebuser Land auf ausgewählten Beispielen. - Maria Witek, Waldemar Witek: Budownictwo ryglowe w gminie Mieszkowice. - Fachwerkbauwesen in der Gemeinde Mieszkowice. - Paweł Pawłowski: Muzeum Pamiątek Wojsk Inżynieryjnych 1. Armii Wojska Polskiego w Gozdowicach na szlaku zachodniopomorskich muzeów wojskowych. - Museum der Andenken der Ingenieurtruppen der 1. Polnischen Armee in Gozdowice aus der Route der westpommerschen Militärmuseen. NADWARCIAŃSKI Rocznik Historyczno-Archiwalny / red. Dariusz A. Rymar. T. 20. - Gorzów Wlkp.: Archiwum Państwowe, Towarzystwo Przyjaciół Archiwum i Pamiątek Przeszłości, 2013. - 558, [2 okł.] s.; 23 cm Zawiera: Dariusz A. Rymar: Historyczne chwile gorzowskiego Archiwum Państwowego (cz. 3 i ostatnia). Rozprawy i przyczynki: Edward Rymar: Sonnewaldowie z Königswalde, czyli początki Lubniewic. - Grzegorz J. Brzustowicz: Udział rycerstwa z Granowa na Ziemi Choszczeńskiej w wojnach drugiej połowy XV wieku. - Rafał Simiński: Kontakty biskupa kamieńskiego Mikołaja Bocka z krzyżackimi wójtami Nowej Marchii w latach 1402-1410. - Karolina Belina: Krzyżacki dwór w Chomętowie pod Dobiegniewem w XV w. w świetle Das Grosse Ämterbuch. Próba gospodarczego opisu obiektu, jego funkcji i znaczenia w porównaniu z pozostałymi posiadłościami Zakonu w Nowej Marchii. - Joanna A. Kościelna: Spuścizna Johanna Christopha Beckmanna (16411717)jako źródło do dziejów Nowej Marchii. - Zbigniew Czarnuch: Wysokie stany i powodzie na wodach Odry, Warty i Noteci. Kalendarium cz. II 1748-1899. - Hilmar Burghardt: Dokumentacja urządzenia hutniczego w Witnicy z lat 1794 i 1799. - Jerzy Sygnecki: Zagłada chorych psychicznie w okresie III Rzeszy w szpitalach w Landsbergu (Gorzowie) i Meseritz-Obrawalde (Międzyrzeczu-Obrzycach). - Ryszard Bronisz: Tajemnica medalionu z Gorzowskiego Banku Spółdzielczego. - Piotr Franków: Zrzeszenie transportu prywatnego w Gorzowie. - Renata Ochwat: Dziwne losy obrazu Matki Boskiej Klewańskiej. Znalezione na archiwalnej półce: Maciej Szukała: Spotkanie w Gorzowie Wielkopolskim we wrześniu 1935 r. Przyczynek do niemieckich badań wschodnich. Dokumenty: Johannes Muller: Klasyfikacja – spis rolny z lat 1718/19. Analiza stosunków społeczno-gospodarczych wsi Nowej Marchii w wiekach XVI-XVIII na przykładzie Kamienia Wielkiego i Kamienia Małego. - Renata Ochwat: W drodze do Berlina’45. - Zbigniew Bodnar: Solidarność w Zakładach Włókien Chemicznych STILON w Gorzowie Wlkp. Materiały do Gorzowskiego słownika biograficznego: Edward Rymar: Nowomarchijski ród rycerski Schönebeck. - Jerzy Zysnarski: Radca Burchardt, ojciec renety. - Zbigniew Syska: Norbert Ziska. - Weronika Kurjanowicz: Gorzowski ród Cierkońskich. Badacze naszego regionu: Ewa Kułakowska: Jan Maćkowski – historyk muzyki. Polemiki, sprostowania, uzupełnienia, recenzje i omówienia: Edward Rymar: O średniowiecznym Deszcznie – inaczej Paweł Leszczyński, Sporna pamięć, sporny dyskurs – recenzja książki. - Zbigniewa Mazura: Centrum przeciwko Wypędzeniom (1999-2005), Instytut Zachodni, Poznań 2006, ss. 355. - Dariusz A. Rymar: Król Lubuskich Regionalistów – na marginesie kilku publikacji Zbigniewa Czarnucha. - Wokół makiety miasta (D. A. Rymar). Jerzy Zysnarski: Makie- 290 Bibliografia historii regionuvza lata 2013/2014 ta miasta, które nigdy nie istniało. - Jan Zalewski: W odpowiedzi na krytyczną recenzję makiety Gorzowa. - Jerzy Zysnarski: Cegiełka p. Zalewskiego. - Marceli Tureczek: Kilka spostrzeżeń w sprawie makiety miasta w Muzeum Lubuskim im. Jana Dekerta w Gorzowie Wlkp. - Zbigniew Czarnuch: Lektury regionalisty. Lubuszanin jako człowiek pogranicza. Wspomnienia: Z „Heimatblat”. Landsberg i Gorzów w oczach Niemców (cz. 1): Otto Kaplick: Landsberg lat wojny 1942-1945; Sprawozdanie z Gorzowa; W gorzowskim domu towarowym (tłum. Grzegorz Kowalski, oprac. Dariusz A. Rymar). - Fryderyk Danielczak: Historia Komitetu Regionalnego Nord/Pas de Calais „Solidarność z Solidarnością” widziana moimi oczami (tłum. Joanna Mueller, oprac. Dariusz A. Rymar). - Wacław Serafinowski: Moje wspomnienia (oprac. Dariusz A. Rymar). Komunikaty: Sprawozdanie Towarzystwa Przyjaciół Archiwum i Pamiątek Przeszłości za rok 2012 (oprac. D. A. Rymar). - Zofia Nowakowska, Paweł A. Leszczyński: Działalność Oddziału Gorzowskiego Polskiego Towarzystwa Historycznego w Gorzowie Wlkp. w latach 1996-2013. - Cedynia i okolice na przestrzeni wieków (oprac. Dariusz A. Rymar). - Grażyna Kostkiewicz-Górska, „Cedynia – od średniowiecza do dziś”. Sprawozdanie z konferencji. - Nekrolog gorzowski: Nekrolog gorzowski za rok 2012 (oprac. Jerzy Zysnarski). - Zbigniew Czarnuch: Trzy odejścia. - Juliusz Sikorski: Wspomnienie o Pani Steni. - Przemówienie Dariusza A. Rymara na pogrzebie Pani Stanisławy Janickiej. Książki o regionie: Krystyna Kamińska: Książki z 2012 r. o regionie gorzowskim i o jego mieszkańcach. Materiały do bibliografii historii regionu: Materiały do bibliografii historii regionu za rok 2012 (oprac. Grażyna Kostkiewicz-Górska i Danuta Zielińska). Nasi autorzy. Okładka: Agnieszka Dębska: Budynek dawnego Landsberskiego Towarzystwa Kredytowego. NOWA Amerika / [zespół red. Peter Hauptmann, Andrzej Kordylasiński, Torsten Krüger, Andrzej Łazowski, Klaus Pocher, Adam Poholski, Martin Schröter; kierownictwo red. Michael Kurzwelly; tłum. na jęz. pol. Przemysław Konopka et. al., tłum. na jęz. niem. Klaus Pocher et al.]. - Słubfurt: Słubfurt e. V.: Słubicki Miejski Ośrodek Kultury, 2014. - 444 s.: il. kolor.; 25 cm OBLICZA prasy Ziem Zachodnich w latach 1945-2012 / red. nauk. Andrzej Buck, Przemysław Bartkowiak, Dawid Kotlarek; [aut. Dariusz Asienkiewicz et al.]. - Zielona Góra [etc.]: Pro Libris - Wydawnictwo WiMBP im. C. Norwida [etc.], 2013. - 445 s.: il.; 24 cm Zawiera: Słowo wstępne. Rozdział I. Działania władz partyjnych i cenzury wobec treści umieszczanych w prasie oraz dziennikarzy w perspektywie ogólnopolskiej. - Zbigniew Romek: Cenzura prasy w Polsce Ludowej w latach 1944-1990. System, ludzie, metody. - Sebastian Ligarski: Żołnierze frontu ideologicznego, czyli władza wobec dziennikarzy w latach 1945-1989. Rozdział II. Oblicza prasy Ziemi Lubuskiej w okresie Polski Ludowej: Przemysław Słowiński: Prasa gorzowska w latach 1945-1953. - Radosław Domke: Prasa lokalna w Polsce na przykładzie Gorzowa Wielkopolskiego w latach 1945-1956. - Ryszard Zaradny: Prasa w Zielonej Górze w latach 1945-1956. Przemysław Bartkowiak, Ewa Majcherek: Wpływ cenzury na treści umieszczane w „Gazecie Zielonogórskiej” w pierwszej połowie lat 50. XX wieku. - Daniel Koteluk: Rola „Gazety Zielonogórskiej” w propagowaniu koncepcji programowych PZPR wśród społeczności wiejskiej w latach 1952-1956 na przykładzie karykatur. - Andrzej Buck: Zielonogórskie czasopisma studenckie (1975-1980). Marek Robert Górniak, Przegląd powojennej prasy kościelno-religijnej w dziejach Środkowego 291 Grażyna Kostkiewicz-Górska, Danuta Zielińska Nadodrza (ze szczególnym uwzględnieniem obszaru obecnej diecezji zielonogórsko-gorzowskiej). Rozdział III. Czasopismo „Nadodrze” w latach 1957-1989: Izabela Korniluk: „Nadodrze” – organ prasowy Lubuskiego Towarzystwa Kultury. - Dawid Kotlarek: Obraz Niemiec Zachodnich na łamach pisma „Nadodrze” (1957-1989). - Danuta Nowak: Obraz edukacji historycznej na Ziemiach Zachodnich na łamach czasopisma „Nadodrze” (1957-1959). Rozdział IV. Oblicza prasy Dolnego Śląska oraz województwa szczecińskiego w okresie Polski Ludowej: Marek Ordyłowski: Prasa dolnośląska 1945-1948. - Marta Pękalska: Dodatki do prasy dolnośląskiej lat 1945-1953 – charakterystyka zawartości i analiza formalna. - Bożena Koredczuk: Miesięcznik „Śląsk” (1946-1948) jako narzędzie popularyzacji wiedzy i kultury regionalnej. - Paweł Szulc: „Głos Szczeciński” w okresie stalinowskim. - Małgorzata Korczyńska-Derkacz: „Nowe Sygnały” (1956-1957) – wrocławski tygodnik społeczno-kulturalny. Rozdział V. Prasa drugiego obiegu na Ziemiach Zachodnich: Paweł Urbaniak, Bezdebitowy ruch wydawniczy we Wrocławiu w latach 1976-1989. - Krzysztof Wasilewski: Gorzowska prasa bezdebitowa w relacjach jej twórców, czytelników i adwersarzy w latach 1980-1989. - Andrzej W. Kaczorowski: Prasa chłopska drugiego obiegu 1980-1989 wydawana na Ziemiach Zachodnich. Rozdział VI. Prasa Ziem Zachodnich w okresie Polski Ludowej oraz po 1989 roku: Dariusz Asienkiewicz: Propagandowy obraz relacji PRL – NRD w latach 80. XX wieku w oficjalnej prasie regionalnej Ziem Zachodnich. - Grzegorz Nieć: „O książkę polską dla placówek antykwarycznych na Ziemiach Odzyskanych” (organizacja i funkcjonowanie sieci państwowych antykwariatów na Ziemiach Odzyskanych w latach 1945-1989 w świetle doniesień i komentarzy prasowych). - Anna Bielska: Środowisko i oblicze ideowe pisma katolickiego „Aspekty”. - Wiesław Hładkiewicz, Tomasz Mikiera: Prasa regionalna wobec debaty o lubuskiej tożsamości (19982002). - Małgorzata Gogół: Współczesna prasa samorządowa w województwie lubuskim. Analiza periodyku „Region”. - Autorzy. PISKORSKI, Paweł: Ziemie Odzyskane w propagandzie PPR: od lipca 1944 r. do stycznia 1947 r. - Warszawa: Fundacja Samorządność i Demokracja, 2014. - 207, [1] s., [16] s. tabl.: il. (w tym kolor.); 24 cm PODRUCZNY, Grzegorz: Król i jego twierdze: Fryderyk Wielki i pruskie fortyfikacje stałe w latach 1740-1786. - Oświęcim: Wydawnictwo Napoleon V, 2013. - 427 s., [11] k. tabl. złoż.: il.; 24 cm PRZEWODNIK po lokalnej tradycji architektonicznej Puszczy Drawskiej: [praca zbiorowa] / [Alicja Cykalewicz-Tymbarska, Małgorzata Cykalewicz, Tomasz Cykalewicz, Waldemar Witek; współpr. Krzysztof Tymbarski; zdj. Małgorzata Cykalewicz, Krzysztof Tymbarski, Waldemar Witek; il. Kaja Cykalewicz, Alicja Cykalewicz-Tymbarska; red. Małgorzata Cykalewicz; oprac. przez Stowarzyszenie na Rzecz Ochrony Dziedzictwa „Młyn Papiernia”]. - Drawno: Drawieński Park Narodowy, 2013. - 189, [3] s.: il. kolor.; 23 cm. - (Ekomuzeum Rzeki Drawy) PRZEWODNIK po lokalnej tradycji ogrodniczo-sadowniczej Puszczy Drawskiej: [praca zbiorowa] / [Wanda Bacieczko, Małgorzata Cykalewicz, Agniesz- 292 Bibliografia historii regionuvza lata 2013/2014 ka Dobrowolska, Ireneusz Ochmian, Paulina Igielska, Agnieszka Borcz, Alicja Cykalewicz-Tymbarska; zdj. Wanda Bacieczko, Małgorzata Cykalewicz, Bartłomiej Dzieciątko, Krzysztof Tymbarski, Ewa Wnuk Gławdel; il. Kaja Cykalewicz, Agnieszka Cykalewicz-Tymbarska; red. Małgorzata Cykalewicz; oprac. przez Stowarzyszenie na Rzecz Ochrony Dziedzictwa „Młyn Papierna”]. - Drawno: Drawieński Park Narodowy, 2013. - 192 s.: il. kolor.; 23 cm. - (Ekomuzeum Rzeki Drawy) REMBAS, Michał: Śladami Lubinusa: przewodnik niezwykły / tłum. Dominik Petruk. - Szczecin: Zamek Książąt Pomorskich, 2014. - 187, [5] s.: il. kolor., mapy; 22 cm RUCH ludowy na Ziemi Lubuskiej 1945-2010 / [red. Edward Jaworski et al.]; Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta w Gorzowie Wlkp. - Gorzów Wielkopolski: Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta, 2013. - 281, [1] s.; 24 cm Zawiera: Wstęp. - Z dziejów ruchu ludowego na Ziemi Lubuskiej i w Polsce: Janusz Gmitruk: Polski Ruch Ludowy w panoramie dziejów. - Przemysław Bartkowiak, Daniel Koteluk: Przedmiotowe wykorzystanie przez Partię Komunistyczną obchodów Święta Ludowego na wsi zielonogórskiej w latach 1946-1953. - Piotr Jacek Krzyżanowski: Cyganie jako pracownicy Państwowych Gospodarstw Rolnych – na przykładzie województwa zielonogórskiego w okresie realizacji planu sześcioletniego. - Andrzej W. Kaczorowski: Prasa „Solidarności” rolniczej w Gorzowie Wielkopolskim i Zielonej Górze 1980-1981. - Adam Andrzej Urbanowicz: publicystyka ludowa wobec gospodarczej transformacji w pierwszych dwóch dekadach III RP. - Michał Siedziako: Polskie Stronnictwo Ludowe w III RP wobec integracji europejskiej. - Tomasz Marcinkowski: Polskie Stronnictwo Ludowe w wyborach europejskich. Współczesne przemiany na wsi lubuskiej: Danuta Nowak: Przemiany edukacyjne na wsi lubuskiej po 1945 roku na łamach czasopisma „Nadodrze” (1957-1959). - Izabela Korniluk: Działalność Sekcji Regionalnej Lubuskiego Towarzystwa Kultury w środowiskach wiejskich. - Łukasz Budzyński: Stereotypy wobec mieszkańców wsi na przykładzie studentów. - Piotr Klatta: Konflikty między starymi i nowymi mieszkańcami wsi na przykładzie gminy Kłodawa w powiecie gorzowskim. - Krzysztof Wasilewski: prasa wiejska wczoraj i dziś. Wspomnienia działaczy ruchu ludowego Ziemi Lubuskiej: Kazimierz Suproniuk: Ruch Ludowy na Ziemi Lubuskiej 1945-2010. - Jacek Cieluch: Prześladowania i represje, czyli krótka historia polskiego Stronnictwa Ludowego W Sulęcinie. - Maria Borenstein: Od Armii Andersa do Ruchu Ludowego. - Leonard Konieczny: Wspomnienia i refleksje ludowca 1944-2008 (fragmenty). - Zygmunt Marcinkowski, Andrzej Talarczyk: 55 lat życia dla Drezdenka i Ziemi Lubuskiej. Działacz ludowy dr Stanisław Talarczyk jako organizator życia społeczno-kulturalnego na obszarze Dolnej Noteci. - Jan Świrepo: Ruch Ludowy moje przeznaczenie na całe życie. - Kazimierz Suproniuk: Wspomnienia z mojej działalności w ruchu ludowym. Biogramy działaczy ruchu ludowego Ziemi Lubuskiej: Andrykiewicz Jan, Barylski Antoni, Bomba Władysław, Bronowicka Krystyna, Bronowicki Bolesław, Czarniecki Józef, Czernicki Józef, Czystowski Władysław, Doniec Piotr, Fajfer Władysław, Frymus Romuald, Gajdzińska Halina, Gawłowski Franciszek, Gniazdowski Henryk, Hajdamowicz Józef, Hubski Wincenty, Jabłoński Stefan, Jasiewicz Jan, Kabs Józef, Karwan Hen- 293 Grażyna Kostkiewicz-Górska, Danuta Zielińska ryk, Kawczyńska (Szamańska) Urszula, Kiełbasa (Sałgut) Janina, Kociuba Stanisław, Kołodziński Zenon, Kołpak Mieczysław, Kosior Stefan, Kostrzewa Jan, Król Jan, Kruczkowski Józef, Kulikowski Andrzej, Lepak (Kozieł) Janina, Łaputa Roman, Marciniak Marian, Marczuk Bazyli, Murawski Bronisław, Musiał Stanisław, Oblizajek Zygmunt, Orzeszko Zygmunt, Pastuszak Kazimierz, Piasta Czesław, Piotrowski Zbysław, Puk Tadeusz, Puzdrowski Władysław, Staszel Józef, Szczygieł Julian, Szykuła Maciej, Śliwiński Henryk, Śmigielski Zenon Henryk, Więckowska (Maciusowicz) Wanda, Więckowski Aleksander, Wollak Tomasz, Wójcik Genowefa, Wójcik Medard, Wysoczańska (Faściszewska) Elżbieta, Zwierzchowski Jerzy, Zwoliński Wiktor. RUDZIŃSKI, Zbigniew: Spacerownik turystyczny po Gorzowie Wielkopolskim. - Gorzów Wielkopolski: Oddział Oddział PTTK Ziemi Gorzowskiej, [2014]. - 64 s.: il. kolor.; 16 cm RUTHENBERG, Eckehart: Dawne cmentarze żydowskie powiatu gryfińskiego i stargardzkiego / wyd. Paweł Migdalski. - Chojna: Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita”, 2014. - 164, [4] s.: il.; 21 cm RYMAR, Edward: Lipiany i okolice poprzez wieki: (do 1945 roku): exkursem o polskich pionierskich latach 1945-1950: (Lipianach „powiatowych”). - Lipiany: Urząd Miejski, 2014. - 364 s.: il. kolor; 30 cm SAMOZWAŃCZE konsulaty: rzecz o emocjonalnym stosunku Niemców i Polaków do tego samego skrawka ziemi / koncepcja, wybór współaut. Zbigniew Czarnuch. - Witnica: Polsko-Niemieckie Stowarzyszenie Educatio Pro Europa Viadriana; Gorzów Wielkopolski: Towarzystwo Przyjaciół Archiwum i Pamiątek Przeszłości, 2013. - 367, [1] s., XL s. tabl.: il. (w tym kolor.); 24 cm Zawiera: Zbigniew Czarnuch: Wstęp. SPOJRZENIE POLAKÓW: Ireneusz K. Szmidt: Zgoda. Zbigniew Czarnuch: Landsberczycy, inni wypędzeni i gorzowianie. - Zdzisław Linkowski: W Gorzowie. - Kazimierz Hoffmann: W Barlinku i w Myśliborzu. - Robert Ryss: W Chojnie. - Grzegorz Jacek Brzustowicz: W Choszcznie. - Lech Łukasiuk: W Dębnie. - Krystyna Kamińska, Ireneusz K. Szmidt: W Lubniewicach. - Krystyna Kamińska: W Międzyrzeczu. - Jerzy Zygmunt: W Parzeńsku. - Andrzej Kirmiel: W Skwierzynie. - Paweł Kisielewski: W Słońsku. - Stefan Wiernowolski: W Sulęcinie. - Zbigniew Czarnuch: W Witnicy. - Paweł Łopatka: Niemieccy goście w domu moich dziadków. SPOJRZENIE NIEMCÓW: Tina Stroheker: Nie tylko język polski. - Werner Bader: Pierwsze oficjalne wyprawy organizacji ziomkowskich na Ziemię Lubuską. - Dietrich Handt: Nowomarchijski program współpracy wypędzonych Niemców z Polakami. - Karl-Heinz Schneider: Ziemia Torzymska. Owoce współdziałania. - Kati Frädrich: Z Petershagen do Witnicy. - Relacje prasowe z ziomkowskich podróży do starego Heimatu, oprac. Lech Łukasiuk. - Ursula Hasse-Dresing: Drogi ku sobie. - Christa Greuling: Drodzy Obywatele Gorzowa i Landsbergu, miasta i powiatu! - Kati Frädrich: Mój sen. SUPLEMENT – Ilustracje. 294 Bibliografia historii regionuvza lata 2013/2014 SCHILLER, Marek: Pomyśle: zielona kraina piękną Myślą przecięta / [red. Piotr Chara]. - Dębno; Górzyca: Fundacja Zielonej Doliny Odry i Warty, 2013. - 161 s.: il. kolor.; 17 cm SCHMOOK, Reinhard: Der alte Landkreis Königsberg, Neumark. - Sutton: Verlag Erfurt, 2013. - 96 s.: il. kolor.; 24x17 cm SKRYCKI, Radosław: Konferencja „Mapy Lubinusa – problemy datowania i konserwacji” w Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. - Il. // Polski Przegląd Kartograficzny. - T. 46 (2014), nr 1, s. 117-118 SKRYCKI, Radosław: Promocja książki Eilharda Lubinusa podróż przez Pomorze i otwarcie interaktywnej wystawy na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie. Il. // Polski Przegląd Kartograficzny. - T 46 (2014), nr 1, s. 115-116 STARGARDIA: rocznik Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Stargardzie poświęcony przeszłości i kulturze Pomorza = [Stargard Museum’s year-book devoted to the past and culture Pomerania] / [red. Andrzej Bierca, Marcin Majewski]. T. 7 (2011-2012). - Stargard: Muzeum Archeologiczno-Historyczne, 2013. - 419 s.; 24 cm Zawiera: I Artykuły, rozprawy, komunikaty: Bartłomiej Sil: Osadnictwo społeczności kultury łużyckiej na obszarach Równiny Białogardzkiej i zachodniej części Wybrzeża Słowińskiego w epoce brązu i początkach epoki żelaza. - Edward Rymar: Fragmenty dziejów Stargardu nad Iną do 1253 roku. - Edward Rymar: Metryka nazw wybranych miejscowości powiatu stargardzkiego. - Grzegorz Jacek Brzustowicz: Potyczka pod Żalęcinem. Epizod wojny pomorsko-brandenburskiej z 1479 roku (?). - Andrzej Puławski: Zamek Szadzko w średniowieczu. - Andrzej Zyśko: Ceramika siwi z badań parcel przy ulicy Bolesława Chrobrego (Świętojańska) w obrębie kwartału IX w Stargardzie. - Wojciech Konopka: Próba uchwycenia lokalizacji wybranych obiektów związanych z prawem karnym w Wolinie, Kamieniu, Gryfinie i Białogardzie. - Antoni Porzeziński: Recz - Stare Miasto. Ratownicze badania archeologiczne przy ul Ratuszowej w 2007 roku. - Wojciech Łysiak: Co morze zabrało. Folklorystyczne interpretacje zaginionych miejscowości. II Zabytki Ziemi Stargardzkiej: Andrzej Puławski: Relikty murów obronnych miasta Ińsko. III. Z życia Muzeum: Muzeum w Stargardzie w latach 2011-2012 (Jolanta Aniszewska). Sprawozdania: Sprawozdanie z działalności Działu Archeologicznego w latach 2011-2012 (Karol Kwiatkowski, Bartłomiej Sil). - Sprawozdanie z pracy Działu Historycznego w latach 2011-2012 (Jolanta Aniszewska, Piotr Tarnawski). - Sprawozdanie z działalności Działu Dokumentacji Zabytków w latach 2011-2012 (Andrzej Bierca). - Sprawozdanie z działalności Działu Upowszechniania Sztuki w latach 2011-2012 (Marcin Burdziej, Aleksandra Gładysiewicz). - Sprawozdanie z działalności Biblioteki Muzeum w Stargardzie w latach 2011-2012 (Agnieszka Matwiejczuk). IV. Odkrycia i badania archeologiczne. 295 Grażyna Kostkiewicz-Górska, Danuta Zielińska STĘPIŃSKI, Włodzimierz: Akademicy i humaniści „małych ojczyzn” zachodniopomorskich w symbiozie ku budowie pomostów między przeszłością i teraźniejszością. - Il. // Przegląd Uniwersytecki. - 2014, nr 1-3, s. 21-23 STRAUCHOLD, Grzegorz: Topodemograficzny atlas gmin i obszarów dworskich Pomorza Zachodniego w 1871 r. [Recenzja] // Przegląd Zachodniopomorski. - R. 28, z. 2 (2013), s. 141-144 SZANIAWSKA, Lucyna: Prace kartograficzne w dolinach Odry, Warty i Noteci w okresie fryderycjańskim: Goswien Othmar Schultze i jego wkład w rozwój kartografii pruskiej [Recenzja książki Radosława Skryckiego] // Polski Przegląd Kartograficzny. - T 45 (2013), nr 3, s. 271-273 SZCZUREK, Tadeusz: Das Geld der Neumark während der Regierung des Deutschen Ordens (1402-1454). - Il. // In: Beiträge zur brandenburgisch/preussischen Numismatik. - 21 (2013), s. 72-85 SZULTKA, Zygmunt: Rola stanów w powstaniu i działalności publicznych domów resocjalizacyjnych na Pomorzu Zachodnim na przełomie XVIII-XIX wieku // Przegląd Zachodniopomorski. - R. 28, z. 2 (2013), s. 47-57 TURECZEK, Marceli: Ziemia Lubuska: społeczny wymiar dialogu o przeszłości i tożsamości. - Międzyrzecz; Wschowa; Zielona Góra: Polskie Towarzystwo Historyczne, Oddział Zielona Góra; Stowarzyszenie Czas A.R.T., 2014. - 454 s.: il.; 24 cm W CYCHRACH oni byli pierwsi 1945-2013: stare i nowe dzieje Cychr: praca zbiorowa / pod red. Edmunda Zioły; Zespół Redakcyjny Przyjaciół Cychr. - Cychry: Rada Sołecka: przy współpr. Burmistrza Miasta Dębna, 2013. - 271 s.: il. (w tym kolor.); 21 cm Zawiera: Od redakcji. - Wstęp. - Podziękowanie. - Od Burmistrza. I. Rys historyczny: Nazwa wsi. - Położenie, klimat, zarys fizjografii. - Środowisko przyrodnicze. - Skarby archeologiczne. - Bitwa pod Sarbinowem. - Bagno dworskie. - Cychry wielki pożar. - Atrakcje turystyczne, historyczne Cychr. II. Ludność Cychr w liczbach: Szkoła Podstawowa. - Sołectwo Cychry. - Samorząd Gromadzki. - Kościół w Cychrach. - Duszpasterstwo. - Rozwój kultury. - Sport w Cychrach. - Młyn Cychry – największy pracodawca. - Kombatanci z Cychr. - Cychry – Nowa Mała Ojczyzna zesłańców z Sybiru. - Koło Związku Młodzieży Wiejskiej w Cychrach. - Zjednoczone Stronnictwo Ludowe. Ochotnicza Straż Pożarna. - Koło Gospodyń Wiejskich. - Początki Samorządowej Spółdzielczości w Cychrach. - Spółdzielnia produkcyjna. - Urząd Pocztowo-Telekomunikacyjny. III. Wspomnienia pionierów: Julian Babicz. - Rodzina Heleny i Czesława Bałachowskich. - Bronisława Banek. Ro- 296 Bibliografia historii regionuvza lata 2013/2014 dzina Marii i Mariana Berlińskich. - Moja wieś – Anna Bukowska. - Rodzina Józefy i Leona Chilarskich. - Wacław Choroszewicz. - Rodzina Rozalii i Teofila Czerwińskich. - Rodzina Weroniki i Bronisława Dzikowskich. - Adam Dżygiel. - Rodzina Wiery i Stanisława Fryziak. - Grzęda Józef. - Moje Cychry – Anatol Grzęda. - Rodzina Weroniki i Władysława Gzyl. - Michał Jaworski. - Piotr Lipnicki – człowiek kresów wschodnich – uczestnik bitwy pod Monte Cassino. - Rodzina Ireny i Stanisława Łukin. - Eugeniusz Matoga. - Jan Plis. - Rodzina Aldona i Zdzisław Starczewscy. - Stefania Reichel. - Rozalia i Karol Wilman – rodzeństwo. - Rodzina Ziołów – wspomnienia. - Obozy pracy i kaźni w Cychrach. IV. Cychry w obiektywie, dokumentach i notatkach prasowych. „Das WAR mal unsere Heimat...”: jüdische Geschichte im preußischen Osten: Begleitband zur Internationalen Tagung am 2. und 3. November 2011 in Berlin. - Berlin: Stiftung Denkmal für die ermordeten Juden Europas, 2013. - 195 s. WEJMAN, Grzegorz: Misje św. Ottona z Bambergu na Pomorzu Zachodnim: działalność w Pyrzycach // Adhibenda. - T. 1 (2014), s. 195-204 WEJMAN, Grzegorz: Rola zakonu cysterskiego na Pomorzu Zachodnim: próba analizy // Studia Paradyskie. - T. 23 (2013), s. 193-233 WOKÓŁ PGR-u: Krzymów i jego mieszkańcy / pod red. Radosława Skryckiego. Chojna: Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita”, 2014. - 140 s., [1] k. tabl. złoż. luzem: il.; 25 cm WOLF, Ursula: Preußische Anwerbung von süddeutschen Kolonisten nach dem Siebenjährigen Krieg unter dem Gesandten von Pfeil: ihre Ansetzung in der Neumark, Schlesien, Berlin und Potsdam / [übersetzt von Jarosław Orłowski und Ursula Wolf]. - Hamburg: Verlag Dr Kovač, 2013. - 257 s.; 21 cm. - (Schriftenreihe Studien zur Geschichtsforschung der Neuzeit; Bd. 78) Z DZIEJÓW ziemi drawskiej i szczecineckiej: międzynarodowa konferencja naukowa: Siemczyno, gm. Czaplinek, 6 lipca 2012 r.: materiały. - Pruszcz Gdański: Wydawnictwo Jasne, 2013. - 129 s.: il.; 24 cm ZABYTKOWE parki województwa lubuskiego / [red. Barbara Bielinis-Kopeć; aut. tekstów Katarzyna Adamek-Pujszo et al.]; Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Zielonej Górze. - Zielona Góra: Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków; Wrocław: Grafpol Agnieszka Blicharz-Krupińska, 2013. - 500 s.: il. kolor.; 22 cm ZBRODNIE niemieckie na Pomorzu Zachodnim i Ziemi Lubuskiej popełnione w latach 1939-1945 w świetle śledztw prowadzonych przez Oddziałową Komisję 297 Grażyna Kostkiewicz-Górska, Danuta Zielińska Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie: wybór źródeł / oprac. Maciej Maciejowski; przy współpr. Magdaleny Dźwigał. - Szczecin: Instytut Pamięci Narodowej - Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Oddział, cop. 2013. - 141 s.; 25 cm ZESZYTY Naukowe. Nowa Marchia – Prowincja Zapomniana – Ziemia Lubuska – Wspólne Korzenie / red. Edward Jaworski; Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Zbigniewa Herberta. Nr 11. - Gorzów Wlkp.: WiMBP, 2013. - 361 s.; 23 cm Zawiera: Edward Jaworski: Wstęp. - Andrzej Wałkówski: Pons evolabilis z Ziemi Lubuskiej do Polski. - Marek Golemski: Co nam mówią katalogi najstarszych lubuskich księgozbiorów? Nieco uwag o profilach treściowych i ich kontekstach. - Wolfgang J. Brylla: Gorzowscy Bracia Trzech Punktów. - Jerzy Sygnecki: Udział miasta Gorzowa (Landsbergu/Warthe) w II wojnie światowej. - Grzegorz Urbanek: Przygotowanie do obrony fortyfikacji MRU w latach 1944-1945. - Dariusz Matelski: Dziedzictwo kultury na pograniczu Ziemi Lubuskiej i Wielkopolski – etnocentryzm, ochrona pamięci narodowej czy wspólne dziedzictwo na przełomie XX-XXI wieku. - Krystyna Kamińska: Twórczość Christy Wolf z Landsbergu. - Kamil Piotr Szpotkowski: Przyroda dobra na kryzys. Uwarunkowania przyrodnicze rozwoju osadnictwa na Ziemi Gorzowskiej do XV wieku. ZIELIŃSKA, Anna: Mowa pogranicza: studium o językach i tożsamościach w regionie lubuskim. - Warszawa: Slawistyczny Ośrodek Wydawniczy (SOW), 2013. - 447 s.: il.; 24 cm. - (Język na Pograniczach; nr 41) ZŁOTY wiek Pomorza: sztuka na dworze książąt pomorskich w XVI i XVII wieku = Das goldene Zeitalter Pommerns: Kunst am Hofe der pommerschen Herzöge im 16. und 17. Jahrhundert / pod red. Rafała Makały. - Szczecin: Muzeum Narodowe, 2013. - 397, [2] s.: il. (gł. kolor.); 30 cm Seria „Zamki i Ogrody w Województwie Zachodniopomorskim = Schlösser und Gärten in der Wojewodschaft Westpommern” ZITZEWITZ, Lisaweta von: Kulice = Külz / tłum. Agnieszka Lindenhayn-Fiedorowicz. - Kulice [etc.]: Fundacja Akademia Europejska Kulice - Külz, cop. 2013. - 32, XVI s.: il.; 22x25 cm. - (Zamki i Ogrody w Województwie Zachodniopomorskim = Schlösser und Gärten in der Wojewodschaft Westpommern; nr 1) BORCKE, Wulf-Dietrich von: Starogard = Stargordt / tłum. Agnieszka Lindenhayn-Fiedorowicz. - Kulice [etc.]: Fundacja Akademia Europejska Kulice - Külz, cop. 2013. - 28, XII s.: il.; 22x25 cm. - (Zamki i Ogrody w Województwie Zachodniopomorskim = Schlösser und Gärten in der Wojewodschaft Westpommern; nr 2) 298 Bibliografia historii regionuvza lata 2013/2014 WALKIEWICZ, Anna: Rybokarty = Ribbekardt / tłum. Agnieszka Lindenhayn-Fiedorowicz. - Kulice [etc.]: Fundacja Akademia Europejska Kulice - Külz, cop. 2013. - 28, XII s.: il.; 22x25 cm. - (Zamki i Ogrody w Województwie Zachodniopomorskim = Schlösser und Gärten in der Wojewodschaft Westpommern; nr 3) KALITA-SKWIRZYŃSKA, Kazimiera, OPĘCHOWSKI, Mirosław: Pęzino = Pansin / tłum. Agnieszka Lindenhayn-Fiedorowicz. - Kulice [etc.]: Fundacja Akademia Europejska Kulice - Külz, cop. 2013. - 28, XII s.: il.; 22x25 cm. - (Zamki i Ogrody w Województwie Zachodniopomorskim = Schlösser und Gärten in der Wojewodschaft Westpommern; nr 4) SŁOMIŃSKI, Maciej: Przelewice = Prillwitz / tłum. Agnieszka Lindenhayn-Fiedorowicz. -Kulice [etc.]: Fundacja Akademia Europejska Kulice - Külz, cop. 2013. - 28, XII s.: il.; 22x25 cm. - (Zamki i Ogrody w Województwie Zachodniopomorskim = Schlösser und Gärten in der Wojewodschaft Westpommern; nr 5) WALKIEWICZ, Radosław: Maciejewo = Matzdorf / tłum. Agnieszka Lindenhayn-Fiedorowicz]. - Kulice [etc.]: Fundacja Akademia Europejska Kulice - Külz, cop. 2013. - 28, XII s.: il.; 22x25 cm. - (Zamki i Ogrody w Województwie Zachodniopomorskim = Schlösser und Gärten in der Wojewodschaft Westpommern; nr 6) Zestawiły: Grażyna Kostkiewicz-Górska i Danuta Zielińska Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Z. Herberta w Gorzowie Wlkp. 299 300 Paweł Migdalski Szczecin Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego „Terra Incognita” za rok 2013 Czwarty pełny rok działalności Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego „Terra Incognita” był kolejnym bogatym w wiele wydarzeń organizowanych i współorganizowanych. Rok rozpoczął się od tradycyjnego spotkania noworocznego w młynie Osuch w dniach 18–19 stycznia. Zacieśniliśmy kontakty z Fundacją Odbudowy Kościoła Mariackiego, z którą spotykaliśmy się oficjalnie dwukrotnie – 25 lutego oraz 15 kwietnia. Prowadzone wówczas rozmowy dotyczyły włączenia się Stowarzyszenia do prac nad przyszłością kościoła Mariackiego w Chojnie. Kontynuowaliśmy także prezentowanie wystawy Z Oddali, stworzonej z rysunków miast Pomorza Zachodniego autorstwa Stanisława Mrowińskiego (wraz z partnerami: Muzeum Archeologiczno-Historycznym w Stargardzie i Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej w Kamieniu Pomorskim). 1 marca odbył się wernisaż wystawy w Chojnie, a 29 czerwca w Kamieniu Pomorskim. Na oba spotkania przybyła z Poznania wdowa po artyście Irena Rychły-Mrowińska. Wernisaże te były połączone z promocją albumu-katalogu wystawy zatytułowanego Z oddali. Miasta Pomorza Zachodniego w 1954 roku w rysunkach Stanisława Mrowińskiego. Podobnie jak w latach wcześniejszych Stowarzyszenie przygotowało projekt dla młodzieży szkolnej, finansowany ze środków Starostwa Powiatowego w Gryfinie (jego edycja w 2013 r. nosiła tytuł Kałamarz i ośla ławka), poświęcony zbieraniu przez młodzież informacji o początkach oświaty w regionie. Projekt, który był koordynowany przez Magdalenę Ziętkiewicz, odbywał się w okresie 6 kwietnia –11 czerwca. Otwierały go warsztaty wprowadzające, zorganizowane w chojeńskim gimnazjum. Jako wykładowcy wzięli w nich udział m.in. dr 301 Paweł Migdalski Eryk Krasucki z Uniwersytetu Szczecińskiego, Krzysztof Koroński – konsultant ds. multimediów w Zachodniopomorskim Centrum Doskonalenia Nauczycieli, Paweł Miedziński i Marcin Ozga z Instytutu Pamięci Narodowej w Szczecinie oraz Przemysław Konopka i M. Ziętkiewicz. Projekt zakończył się 11 czerwca w sali konferencyjnej Geoparku w Moryniu – uczniowie prezentowali wówczas swoje prace w obecności burmistrza Morynia Jana Marandy. W projekcie uczestniczyło blisko 50 uczniów z gimnazjów: w Chojnie, Mieszkowicach, Moryniu i Widuchowej oraz Szkoły Podstawowej i Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Chojnie. W maju zorganizowaliśmy najpierw wyprawę samochodową do rezerwatu Długogóry dla członków Stowarzyszenia. Spotkaliśmy się na rynku w Trzcińsku-Zdroju, gdzie dzięki uprzejmości burmistrza Zbigniewa Kitlasa mogliśmy dokładnie zwiedzić średniowieczny ratusz z zachowanym pięknie – w średniowiecznej formie ze sklepieniem gwiaździstym i freskami – gabinetem burmistrza oraz salę posiedzeń Rady Miejskiej, gdzie także są zachowane fragmenty gotyckiej architektury. Potem pod kierunkiem odkrywcy Długogór Marka Schillera przeszliśmy ścieżką edukacyjną przez rezerwat, aby następnie odwiedzić upamiętnione miejsce wypadku litewskich pilotów w Pszczelniku oraz odbudowywany pałac i kościół, a także kuźnię w Dolsku. Do Trzcińska udaliśmy się w tym miesiącu jeszcze raz, gdyż w trakcie Dni Trzcińska – 25 maja – na zaproszenie władz miasta i domu kultury współorganizowaliśmy panel naukowy Trzcińskie spotkania z małą ojczyzną w tamtejszym muzeum w starym młynie nad Rurzycą. Wygłoszono podczas niego dwa referaty – prof. dr hab. Edward Rymar mówił o początkach miasta Trzcińska, a dr Paweł Migdalski o działalności Stowarzyszenia. W spotkaniu uczestniczyli mieszkańcy miasta, regionaliści oraz burmistrz Zbigniew Kitlas i jego zastępca Józef Szott. Podobnie jak w 2012 r. Stowarzyszenie włączyło się do organizacji Dni Cedyni, w ramach których przygotowało wraz z Cedyńskim Ośrodkiem Kultury i Sportu (w ramach projektu „Wszyscy razem do wspólnego celu – Cedynia 2013”, realizowanego przez COKiS i dofinansowanego przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz budżetu Państwa – Fundusz Małych Projektów INTERREG IVA) małą konferencję zatytułowaną Cedynia – od średniowiecza do dziś (23 czerwca). Wydarzenie to odbywało się pod patronatem merytorycznym Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego. Spotkanie poprowadził jego koordynator naukowy dr P. Migdalski. Spośród pięciu zaproszonych referentów swoje wystąpienia wygłosili: dr hab. Małgorzata Machałek (Uniwersytet Szczeciński) o gospodarce rolnej ziemi cedyńskiej po 1945 r., prof. E. Rymar o bitwie pod Cedynią 302 Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia... w świetle stosunków międzynarodowych w X w. oraz dr Paweł Gut o gospodarce Cedyni w XVIII wieku. Niestety, nie pojawili się dr Thomas Roetz, który miał mówić o aptekarzu i historyku cedyńskim E.E. Dannie oraz Joanna A. Kościelna, która miała przedstawić referat o ziemi cedyńskiej w spuściźnie J.Ch. Beckmanna. W trakcie konferencji zaprezentowano nową i najobszerniejszą książkę Stowarzyszenia – Cedynia i okolice poprzez wieki. Konferencja zgromadziła wielu znanych osobistości, w tym m.in. prof. T. Białeckiego oraz prof. Jana M. Piskorskiego, który stoczył ciekawą i zażartą polemikę z prof. E. Rymarem. Stowarzyszenie włączyło się również do organizacji Dni Integracji i Ekumenizmu w Chojnie, podczas których – w trakcie oficjalnego otwarcia (23 sierpnia) – dr P. Migdalski wręczył honorowe członkostwo Stowarzyszenia dyrektorowi teatru UBS w Schwedt Reinhardowi Simonowi. Laudację, podkreślającą wielkie zasługi R. Simona dla rozwoju współpracy polsko‑niemieckiej w regionie, wygłosił P. Konopka, a spotkanie tłumaczyła M. Ziętkiewicz. Bogaty w wydarzenia był również ostatni weekend sierpnia (31 sierpnia – 1 września). Od południa gościliśmy kolegów z zaprzyjaźnionego Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Drawskiej „Meander”, kierowanego przed dr. Eryka Krasuckiego. Goście odbyli w wycieczkę krajoznawczą na trasie Moryń, Cedynia, Góra Czcibora, Czachów w towarzystwie członków Stowarzyszenia. O godzinie 17:00 zaplanowano wernisaż wystawy Pomorze Zachodnie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w. w fotografii Tadeusza Białeckiego oraz prezentację książki pod tym samym tytułem. W uroczystości – poza samym prof. Białeckim, który barwnie opowiadał o tym, w jaki sposób trafił do Chojny z aparatem fotograficznym w ręce – wzięli udział twórcy publikacji: długoletni dyrektor Archiwum Państwowego w Szczecinie, pracownik Instytutu Politologii i Europeistyki US prof. Kazimierz Kozłowski, dr hab. Małgorzata Machałek, dr E. Krasucki, a także dr Jacek Jekiel – ówczesny dyrektor Wydziału Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzędu Marszałkowskiego, Kazimierz Komorzycki – przewodniczący rady miejskiej w Chojnie oraz liczni turyści ze Szczecina. Wystawa oraz publikacja zostały dofinansowane ze środków Województwa Zachodniopomorskiego oraz Stowarzyszenia Gmin Polskich Euroregionu Pomerania. Po zakończeniu wernisażu jego uczestnicy zwiedzali Chojnę pod przewodnictwem Michała Gierkego. O godzinie 19.00 odbył się zaś współorganizowany z Famd.pl koncert z cyklu Na Gotyckim Szlaku. Muzyka w zabytkach Pomorza Zachodniego 2013, IV Letni Festiwal Wędrowny. Koncert zatytułowany był Vitae Pomeranorum – Zaginiony Świat Muzyki Pomorskiej i został wykonany przez orkiestrę Famd.pl pod batutą Pawła Osuchowskiego. Po koncercie goście z Drawska udali się do Krzymowa, gdzie biesiadowali przy ognisku, korzystając z gościnności miejscowego Koła Gospodyń Wiejskich. Nocleg mieli zapewniony w miejscowej szkole. 303 Paweł Migdalski Kolejnym przedsięwzięciem podjętym wraz z COKiS (w ramach projektu Polsko‑niemieckie dni chleba, archeologii i rękodzieła – Cedynia 2013, dofinansowanego przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz budżetu Państwa – Fundusz Małych Projektów INTERREG IVA) były przygotowane we współpracy z Katedrą Archeologii US polsko-niemieckie warsztaty archeologiczne Nowoczesne metody w archeologii (16–20 września), których pomysłodawcą i koordynatorem był dr P. Migdalski, a opiekunem naukowym dr Grzegorz Kiarszys (US). Wzięli w nich udział studenci z Katedry Archeologii US, członkowie Stowarzyszenia „Terra Incognita” oraz Stowarzyszenia Wspierania Muzeum w Schwedt. Celem projektu było zapoznanie się nowoczesnymi nieinwazyjnymi metodami pracy archeologów oraz praktyczne ich wykorzystanie w czasie badań na średniowiecznym grodzisku w Cedyni. Użyto do tego celu specjalnie sprowadzonego sprzętu elektronicznego, który obsługiwany był przez ekipę prof. Krzysztofa Misiewicza (Instytut Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego). W programie warsztatów były też zajęcia komputerowe z dr G. Kiarszysem oraz wyprawa do Radunia, Mętna, Czachowa, Stolpe i Schwedt. Wyniki prac zostały upublicznione podczas konferencji pod Górą Czcibora w czerwcu 2014 roku. W trakcie trwania warsztatów odbył się w Cedyni (17 września) drugi współorganizowany przez Stowarzyszenie projekt: II Międzynarodowa Szkoła Letnia DAAD „Go East” German-Czech-Polish Summer School „Memory Cultures in Central Europe. Poland and Czech Republic – Szczecin/Prague 2012”, zorganizowana przez prof. Jörga Hackmanna (US) i dr. Torstena Lorenza (Uniwersytet Karola w Pradze). W cedyńskim muzeum odbyła się dyskusja o współpracy na pograniczu polsko-niemieckim, z udziałem m.in. burmistrza Cedyni Adama Zarzyckiego, dyrektor COKiS Małgorzaty Karwan, dr P. Migdalskiego, redaktora naczelnego „Gazety Chojeńskiej” Roberta Ryssa oraz Ryszarda Mateckiego i pastora z Lunow. Wiele miejsca poświęcono w niej ekologii na pograniczu oraz współpracy, która opiera się przede wszystkim na kontaktach osobistych, jakie istnieją nawet mimo niewielkiej liczby mostów na Odrze. Druga odsłona wystawy i prezentacja książki Pomorze Zachodnie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w. w fotografii Tadeusza Białeckiego odbyła się 26 września w muzeum w Stargardzie. Wystawę otworzył dr P. Migdalski. Trzecia odsłona wystawy i prezentacja książki miała miejsce 9 listopada w muzeum w Kamieniu Pomorskim. 21 września członkowie Stowarzyszenia zorganizowali wyprawę do pobliskiej Swobnicy. Pod kierunkiem Doroty Dobak-Hadrzyńskiej odwiedzili m.in. wczesnośredniowieczne grodzisko, szkółkę leśną, ścieżkę przyrodniczą, a po przerwie na kawę zobaczyli także odbudowywany zamek joannitów, gdzie 304 Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia... spotkali się ze zjazdem gwiaździstym Kół Rowerowych z Cedyni, Bani, Gryfina i Chojny, a także z grupami rekonstrukcyjnymi. W ramach obchodów 750-lecia kościoła Ducha Świętego w Moryniu 26 października Stowarzyszenie współorganizowało (razem z parafią rzymskokatolicką Świętego Ducha w Moryniu i Instytutem Historii i Stosunków Międzynarodowych US) konferencję Od chrystianizacji do współczesności. Z dziejów kościoła Świętego Ducha w Moryniu z okazji jego 750-lecia. Konferencja popularnonaukowa. Odbyła się ona w sali konferencyjnej Regionalnego Biura Geoparku w Moryniu. Konferencję otworzyli proboszcz parafii ks. Marian Augustyn oraz dr P. Migdalski, który zaprezentował też wydaną na ten dzień książkę, zawierającą materiały z konferencji. Następnie zaczęła się część referatowa, w której wystąpili: dr hab. Stanisław Rosik (Uniwersytet Wrocławski), który mówił o znaczeniu chrystianizacji w kształtowaniu Pomorza Zachodniego (XI–XII w.); prof. E. Rymar – o parafii moryńskiej i jej życiu duchowym przed reformacją; dr Mattias Friske (Salzwedel) – o kamiennych kościołach w Moryniu i Dolsku; Magdalena Poradzisz-Cincio (Lubuskie Muzeum Wojskowe w Zielonej Górze z/s w Drzonowie, Uniwersytet Wrocławski) – o działach moryńskiego snycerza Heinricha Bernharda Hattenkerella; ks. Robert Włodkowski (Kuria metropolitalna w Szczecinie) – o dziejach parafii w Moryniu po 1945 r. oraz Franciszek Skwirzyński (Szczecin) – o remontach kościoła Świętego Ducha w Moryniu w latach 1956–2013. Po referatach odbyła się dyskusja oraz zwiedzanie kościoła, a także koncert chóru parafialnego Sanctus. Wydarzenie to skupiło wielu słuchaczy, m.in. z Gorzowa Wielkopolskiego, Szczecina i regionu, wśród których byli burmistrz Morynia J. Maranda i Wojewódzki Konserwator Zabytków Ewa Stanecka. Konferencja została dofinansowana przez Starostwo Powiatowe w Gryfinie. Podobnie jak w latach ubiegłych gościliśmy w Chojnie pofestiwalowy pokaz filmów 22. Europejskiego Festiwalu Filmów Dokumentalnych dokumentART. 20 listopada w Miejskiej Bibliotece Publicznej przestawiono pięć zwycięskich obrazów: „American Dreamer” w reżyserii Thomasa Haleya (Francja 2012), „A matter of fact” w reżyserii Roshanak Zangeneh (Egipt/Niemcy 2013), „Maria” w reżyserii Claudiu Mitcu (Rumunia 2013), „Out of Frame” w reżyserii Yorgosa Zoisa (Grecja 2012) i „Rogalik” w reżyserii Pawła Ziemilskiego (Polska 2012). Wśród widzów byli uczniowie z gazetki „Flesz” ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Chojnie. Spotkanie otworzyła Teresa Błońska w imieniu biblioteki oraz Dorota Dobak-Hadrzyńska w imieniu Stowarzyszenia. Miesiąc później (17 grudnia) gościliśmy kolejny pofestiwalowy pokaz – tym razem filmów dokumentalnych z festiwalu „IV Konstelacja Szczecin. Przegląd filmów o Szczecinie i Pomorzu. 115 lat pomorskiego filmu dokumentalnego 305 Paweł Migdalski 1897–2012”. Podczas pokazu zaprezentowano polskie i niemieckie produkcje dokumentalne z XX w.: „Jego Majestat Cesarz Wilhelm II przybywa 4 maja 1897 r. na pochylnię Vulkan w Szczecinie” zrealizowany w 1897 r. przez pioniera kinematografii Oskara Messtera, którego żona Maria Wilhelmine była córką chojnianina Friedricha Wilhelma Rautenburga; fragment filmu „Deutsche Heimat im Osten”, który został stworzony przez Ministerstwo ds. Wypędzonych w 1962 r. i składa się z fragmentów filmów dokumentalnych zrealizowanych w latach 1912–1943 – jeden z nich ukazuje międzywojenną Chojnę. Zaprezentowano także filmy polskie: „Przyczółki nad Odrą” Andrzeja E. Androchowicza z 1969 r., w którym ukazane zostało forsowanie Odry w relacjach osadników wojskowych; „Gryfino” – film z cyklu „Z kamerą przez ziemię szczecińską” z lat 60.; fragmenty „Kroniki Szczecińskiej”, zawierające relacje dotyczące odbudowy ratusza i otwarcia biblioteki w Chojnie, a także poświęcone PGR-owi i dożynkom w Krzymowie. Organizatorami pokazu byli Miejska Biblioteka Publiczna w Chojnie, Konstelacja Szczecin, Archiwum Państwowe w Szczecinie oraz Landesmuseum w Greifswaldzie we współpracy ze Stowarzyszeniem. Ponadto w 2013 r. zorganizowaliśmy szereg ogólnych promocji naszych publikacji (w Książnicy Pomorskiej w Szczecinie – 16 stycznia, w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Dębnie – 5 marca, w Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu – 6 marca, w młynie-muzeum w Trzcińsku-Zdroju – 25 maja oraz na spotkaniu regionalnych wydawców w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Witnicy – 16 listopada). Wystawiliśmy też stoisko z publikacjami podczas konferencji w Czelinie, która odbyła się 2 marca. Zorganizowaliśmy prezentacje wydanej przez Stowarzyszenie książki „Tym samym pociągiem” Przesiedlenia przymusowe, procesy dezintegracyjne i integracyjne na Pomorzu Zachodnim i Ziemi Lubuskiej w latach 1939–1949 w wyborze prac magisterskich powstałych na seminarium Jana M. Piskorskiego, red. K. Marciszewska, P. Migdalski, Chojna-Szczecin 2013 – w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego 17 stycznia, w Piwnicy Towarzystwa Przyjaciół Stargardu (współorganizator Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Stargardzie) 12 lutego, w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Gorzowie 11 marca, w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Chojnie 22 marca oraz w Książnicy Pomorskiej w Szczecinie 1 czerwca. W Szczecinie i Chojnie gościem specjalnym prezentacji był prof. Jan M. Piskorski, inicjator wydania książki. Podczas konferencji w Cedyni 23 czerwca zaprezentowano pracę Cedynia i okolice poprzez wieki, red. P. Migdalski, Chojna–Szczecin 2013, zawierającą m.in. artykuły oparte na referatach z konferencji z 2012 r., a podczas konferencji w Moryniu 26 października zaprezentowano pracę Od chrystianizacji do współczesności. Studia zebrane z okazji Jubileuszu 750-lecia kościoła Świętego Ducha 306 Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia... w Moryniu, red. Paweł Migdalski, Chojna–Moryń 2013. Zorganizowaliśmy też dwie promocje tomiku Doroty Dobak-Hadrzyńskiej (DoDoHy), Limeryki zachodniopomorskie, Chojna 2013 w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Chojnie 17 października i w Międzynarodowym Centrum Turystyki, Kultury i Sportu w Baniach 24 października. Największym wydarzeniem była jednak doroczna uroczysta promocja 5 tomu „Rocznika Chojeńskiego” w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Chojnie 29 listopada. Podczas uroczystości można było usłyszeć wystąpienia dwóch autorów – Marcina Kuny z Tarnowa o obwarowaniach różnych miast regionu oraz Magdaleny Dźwigał z IPN w Szczecinie o młodzieżowych organizacjach niepodległościowych z terenu powiatu chojeńskiego w latach 1945–1956. W roku 2013 r. odbyło się pięć zwykłych zebrań członków Stowarzyszenia (15 lutego; 15 kwietnia; 10 maja, 7 czerwca; 6 grudnia – spotkanie programowe na rok 2014) oraz kilka spotkań przed lub po imprezach organizowanych przez Stowarzyszenie. Odbyły się też dwa zebrania walne: pierwsze zatwierdzające działalność Stowarzyszenia w roku 2012 (20 marca) i drugie sprawozdawczo-wyborcze (4 października), na którym podsumowano pierwsze cztery lata działalności Stowarzyszenia oraz wybrano zarząd drugiej kadencji w składzie: Paweł Migdalski – prezes, Radosław Skrycki – I wiceprezes; Dorota Dobak-Hadrzyńska – II wiceprezes; Teresa Błońska – sekretarz; Krystyna Leddin – skarbnik. Podczas tego zebrania wprowadziliśmy też zmiany do statutu oraz podjęliśmy decyzję o możliwości otworzenia działalności gospodarczej. Na bieżąco odbywały się zebrania oraz konsultacje telefoniczne zarządu Stowarzyszenia. Na zakończenie należy podkreślić, ze działalność Stowarzyszenia nie miałaby tak szerokiego zasięgu bez wsparcia lokalnych samorządów, zwłaszcza gmin: Banie, Cedynia, Chojna, Mieszkowice, Moryń i Trzcińsko-Zdrój; instytucji: Uniwersytet Szczeciński, COKiS, Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Stargardzie, Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej w Kamieniu Pomorskim, Fundacja Akademia Muzyki Dawnej ze Szczecina, MBP w Chojnie, parafia Ducha Świętego w Moryniu i Świętej Trójcy w Chojnie; a także mediów – przede wszystkim „Gazety Chojeńskiej”, „Przeglądu Uniwersyteckiego” i „Kuriera Szczecińskiego”. Wszystkim im serdecznie dziękujemy za współpracę i pomoc. 307 308 Statut Stowarzyszenia Historyczno-Kulturalnego „Terra Incognita” w Chojnie uchwalony w dniu 4 października 2013 roku ROZDZIAŁ I Postanowienia Ogólne §1 Stowarzyszenie nosi nazwę: Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita” w Chojnie i zwane jest w dalszych postanowieniach Statutu Stowarzyszeniem. §2 1.Stowarzyszenie działa na podstawie ustawy z dnia 7 kwietnia 1989 r. Prawo o Stowarzyszeniach /Dz.U. nr 20 poz. 104/ I posiada osobowość prawną. 2.Stowarzyszenie powołuje się na czas nieokreślony. §3 1.Terenem działania Stowarzyszenia jest obszar Rzeczpospolitej Polskiej ze szczególnym uwzględnieniem południowych powiatów województwa zachodniopomorskiego i północnych województwa lubuskiego. 2.Siedzibą Stowarzyszenia jest miasto Chojna, gmina Chojna, powiat gryfiński, województwo zachodniopomorskie. §4 1.Działalność Stowarzyszenia opiera się na pracy społecznej ogółu członków. 2.Stowarzyszenie może też zatrudniać pracowników, zawierać umowy zlecenia oraz umowy o dzieło. §5 Stowarzyszenie może współpracować z pokrewnymi ze względu na cele działalności organizacjami krajowymi i zagranicznymi na warunkach określonych w statutach tych organizacji, jeśli nie narusza to zobowiązań wynikających z umów międzynarodowych, których Polska jest stroną. ROZDZIAŁ II Cele Stowarzyszenia i formy ich realizacji §6 Celem stowarzyszenia jest: 1.Prowadzenie działalności edukacyjnej i kulturalnej, zwłaszcza w zakresie inicjowania, wspierania i pomocy w przedsięwzięciach edukacyjno-kultural- 309 Statut Stowarzyszenia... nych, w szczególności na rzecz powołania, zdobywania środków i wspierania wydawania „Rocznika Chojeńskiego” oraz powołania i wspierania muzeum w Chojnie. 2.Wspieranie wszelakich inicjatyw związanych z krzewieniem nauki i kultury oraz ochrony tradycji i dziedzictwa kulturowego oraz przyrodniczego. 3.Promocja historii regionu. 4.Rozwijanie wiedzy historycznej i krajoznawczej związanej z Chojną i szeroko pojętym regionem. 5.Działalność wspomagająca rozwój integracji wspólnot i społeczności lokalnych. 6.Działalność na rzecz integracji europejskiej oraz rozwijania kontaktów i współpracy między społecznościami. 7.Zaangażowanie w tworzenie żywej, ponadgranicznej współpracy polsko-niemieckiej w zakresie nauki oraz życia kulturalnego i artystycznego. 8.Współpraca z krajowymi oraz zagranicznymi organizacjami i instytucjami rządowymi i pozarządowymi, samorządowymi i społeczno - kulturalnymi w zakresie realizacji celów Stowarzyszenia. §7 Wskazane cele Stowarzyszenie realizuje w szczególności poprzez: 1.Merytoryczne i finansowe wspieranie działalności „Rocznika Chojeńskiego” oraz muzeum w Chojnie w realizacji ich statutowej działalności, w szczególności w zakresie gromadzenia i ochrony pamiątek historycznych, w sferze naukowo-badawczej, edukacyjnej, wydawniczej oraz wystawienniczej i upamiętniającej. 2.Organizację spotkań, konferencji, wykładów, odczytów i warsztatów naukowych i popularnonaukowych. 3.Gromadzenie archiwaliów oraz literatury naukowej i popularnej dotyczącej regionu, będącej zaczątkiem biblioteki przyszłego muzeum. 4.Wspieranie i organizowanie regionalnych imprez kulturalnych i krajoznawczych (np. odczyty, wystawy, koncerty, prezentacje, jubileusze, jarmarki, zloty, inscenizacje, wycieczki, warsztaty itp.). 5.Wspieranie i popularyzowanie twórczości profesjonalnej i nieprofesjonalnej regionalnych twórców kultury. 6.Opiekę nad zabytkami i dobrami kulturalnymi związanymi z regionem. 7.Odbudowę, restaurację i pielęgnację krajobrazu kulturowego regionu ze wszystkimi jego elementami, także przyrodniczymi. 8.Działalność wydawniczą. 9.Uczestnictwo w programach finansujących cele zbieżne z celami Stowarzyszenia. 310 Statut Stowarzyszenia... 10.Propagowanie idei i zadań Stowarzyszenia w środkach masowego przekazu i prasie. 11.Stosowanie innych środków działania sprzyjających realizacji celów statutowych, m.in. przez pozyskiwanie sponsorów. ROZDZIAŁ III Członkowie Stowarzyszenia, ich prawa i obowiązki §8 Członkowie dzielą się na: • członków zwyczajnych, • członków wspierających, • członków honorowych. §9 1.Członkiem zwyczajnym Stowarzyszenia może być każda pełnoletnia osoba fizyczna mająca pełną zdolność do czynności prawnych, nie pozbawiona praw publicznych, która deklaruje chęć realizacji celów statutowych, złoży wypełnioną deklarację zawierającą rekomendacje dwóch członków Stowarzyszenia i zostanie przyjęta przez Zarząd Stowarzyszenia. 2.Przyjęcie w poczet członków zwyczajnych Stowarzyszenia dokonuje Zarząd Stowarzyszenia na podstawie pisemnej deklaracji przystępującego zawierającej imię i nazwisko, datę urodzenia, miejsce zamieszkania, oświadczenie o przystąpieniu, zgodę na przetwarzanie danych osobowych dla potrzeb Stowarzyszenia. 3.W przypadku odmowy przyjęcia, składającemu deklarację przysługuje odwołanie do Walnego Zebrania Członków, w ciągu 30 dni od decyzji Zarządu. 4.Członkostwo powstaje z dniem przyjęcia przez Zarząd uchwały o przyjęciu, Zarząd powiadamia zainteresowanego o podjęciu uchwały w terminie 14 dni od podjęcia uchwały. 5.Założyciele Stowarzyszenia stają się jego członkami z chwilą uprawomocnienia się postanowienia o zarejestrowaniu Stowarzyszenia. § 10 1.Członkiem wspierającym Stowarzyszenie może zostać osoba fizyczna lub prawna zainteresowana merytoryczną działalnością Stowarzyszenia, która zadeklaruje pomoc finansową lub rzeczową i zostanie przyjęta przez Zarząd. 2.Przyjęcie w poczet członków wspierających Stowarzyszenie dokonuje Zarząd Stowarzyszenia na podstawie pisemnej deklaracji określającej pomoc na rzecz Stowarzyszenia. 311 Statut Stowarzyszenia... § 11 1.Członkiem honorowym Stowarzyszenia może zostać osoba fizyczna szczególnie zasłużona dla realizacji celów statutowych Stowarzyszenia. 2.Członkostwo honorowe nadaje Walne Zebranie Członków na wniosek Zarządu. 3.Członek honorowy posiada wszystkie prawa członka zwyczajnego, za wyjątkiem prawa wyborczego oraz prawa do głosowania na Walnym Zebraniu Członków, a ponadto jest zwolniony z obowiązku płacenia wszelkich opłat i świadczeń na rzecz Stowarzyszenia. § 12 Członkowie zwyczajni Stowarzyszenia mają prawo: 1.Brać udział w Walnym Zebraniu Członków z głosem stanowiącym. 2.Zgłaszać do władz Stowarzyszenia wnioski w sprawach związanych z celami i działalnością Stowarzyszenia, żądać informacji o sposobie ich załatwienia. 3.Brać udział na zasadach określonych przez organizatorów w konferencjach, szkoleniach i innych formach działalności Stowarzyszenia. 4.Korzystać z urządzeń, świadczeń i pomocy Stowarzyszenia. 5.Postanowienia pkt. 2, 3 i 4 stosują się również do członków wspierających, ponadto członkowie ci mają prawo uczestniczyć w Walnym Zebraniu Członków z głosem doradczym. § 13 Członkowie Stowarzyszenia zobowiązani są: 1.Aktywnie uczestniczyć w realizacji celów Stowarzyszenia. 2.Przestrzegać postanowień statutu, regulaminów i uchwał władz Stowarzyszenia. 3.Regularnie opłacać składki członkowskie. §14 Członkostwo w Stowarzyszeniu ustaje na skutek: 1.Dobrowolnego wystąpienia ze Stowarzyszenia zgłoszonego na piśmie do Zarządu. 2.Śmierci członka. 3.Wykreślenia z listy członków. 4.Utraty osobowości prawnej przez członka wspierającego - osobę prawną. 5.Pozbawienie członkostwa honorowego. § 15 1.Pozbawienie członkostwa przez wykreślenie z listy członków może nastąpić, jeżeli członek: nie uczestniczy w zebraniach przez okres co najmniej roku, nie przestrzega postanowień statutu, regulaminów i uchwał Stowarzyszenia, działa na szkodę Stowarzyszenia lub zalega z płatnością składek za okres co najmniej 1 roku i mimo wezwania świadczenia tego nie spełnia, na wniosek 3 członków Stowarzyszenia. 312 Statut Stowarzyszenia... 2.Uchwałę o wykreśleniu podejmują członkowie stowarzyszenia podczas zwyczajnego zebrania członków. Od uchwały tej członek może się odwołać do Walnego Zebrania Członków, w ciągu 30 dni od jej doręczenia wraz z uzasadnieniem. Uchwała Walnego Zebrania Członków jest ostateczna. 3.Postanowienia ustępów poprzedzających stosuje się odpowiednio do członków wspierających i honorowych. ROZDZIAŁ IV Władze Stowarzyszenia § 16 Władzami Stowarzyszenia są: 1.Walne Zebranie Członków; 2.Zarząd; 3.Komisja Rewizyjna. Kadencja Zarządu i Komisji Rewizyjnej trwa 4 lata, a ich wybór odbywa się w głosowaniu tajnym lub jawnym w zależności od uchwały Walnego Zebrania Członków w tym przedmiocie. W przypadku ustąpienia z funkcji członka Zarządu lub Komisji Rewizyjnej uzupełnienie składu Zarządu i Komisji Rewizyjnej następuje poprzez kooptację. § 17 Najwyższą władzą Stowarzyszenia jest Walne Zebranie Członków, które może być zwyczajne lub nadzwyczajne. § 18 1.Zwyczajne Walne Zebranie Członków zwołuje Zarząd raz do roku, zawiadamiając członków pisemnie (listownie lub pocztą elektroniczną) o jego terminie, miejscu i proponowanym porządku obrad co najmniej na 30 dni przed terminem Walnego Zebrania Członków. 2.Zarząd jest zobowiązany do przesłania członkom sprawozdania merytorycznego i finansowego w terminie 14 dni przed zebraniem § 19 1.Nadzwyczajne Walne Zebranie Członków zwołuje Zarząd: a/z własnej inicjatywy, b/na żądanie Komisji Rewizyjnej, c/na pisemny wniosek co najmniej 1/3 członków zwyczajnych Stowarzyszenia. 2.Nadzwyczajne Walne Zebranie Członków winno być zwołane w terminie 30 dni od daty zgłoszenia wniosku lub żądania i obradować nad sprawami, dla których zostało zwołane. 313 Statut Stowarzyszenia... § 20 1.Uchwały Walnego Zebrania Członków zapadają większością głosów przy obecności co najmniej połowy uprawnionych do głosowania. 2.W przypadku braku wymaganego kworum na Zwyczajnym Walnym Zebraniu Członków lub Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Członków, Prezes po uzyskaniu zgody Zarządu, może wyznaczyć w tym samym dniu, 30 minut po pierwszym terminie drugi termin Walnego Zebrania. § 21 Do Kompetencji Walnego Zebrania Członków należy: 1.Uchwalenie głównych kierunków działalności merytorycznej i finansowej Stowarzyszenia. 2.Rozpatrywanie i zatwierdzanie sprawozdań Zarządu i Komisji Rewizyjnej oraz udzielanie Zarządowi na wniosek Komisji Rewizyjnej absolutorium za okres objęty sprawozdaniem. 3.Wybór 5 członków Zarządu, spośród których zostaje wybrany Prezes Zarządu oraz dwaj Wiceprezesi Zarządu. 4.Wybór 3 członków Komisji Rewizyjnej, spośród których zostaje wybrany Przewodniczący Komisji Rewizyjnej. 5.Ustalenie wysokości składek członkowskich. 6.Nadawanie godności członka honorowego. 7.Podejmowanie uchwał w sprawach zmian statutu lub rozwiązania Stowarzyszenia. 8.Rozpatrywanie odwołań od uchwał Zarządu 9.Uchwalanie regulaminów wewnętrznych. 10.Rozpatrywanie odwołań w sprawach członkowskich. § 22 1.Zarząd jest najwyższą władzą Stowarzyszenia w okresie pomiędzy Walnymi Zebraniami. Zarząd Stowarzyszenia składa się z pięciu członków: Prezesa Zarządu, dwóch Wiceprezesów Zarządu oraz sekretarza i skarbnika. 2.Prezes Zarządu Stowarzyszenia zostaje wybrany w głosowaniu bezpośrednim, zwykłą większością głosów, przez członków stowarzyszenia podczas Walnego Zebrania Członków. 3.Zarząd konstytuuje się na pierwszym posiedzeniu. Jeżeli ktoś z członków Zarządu Stowarzyszenia ustąpi w czasie trwania kadencji, Zarząd Stowarzyszenia może dokooptować na to miejsce nowych członków - nie więcej jednak niż dwie osoby w czasie trwania kadencji, po akceptacji kandydatury na zwykłym zebraniu członków, zwykłą większością głosów. 4.Posiedzenia Zarządu zwoływane są przez Prezesa Zarządu w miarę potrzeby, nie rzadziej jednak niż raz na kwartał. 314 Statut Stowarzyszenia... § 23 Do kompetencji Zarządu należy: 1.Kierowanie bieżącą działalnością Stowarzyszenia. 2.Realizowanie uchwał Walnego Zebrania Członków. 3.Reprezentowanie Stowarzyszenia na zewnątrz i działanie w jego imieniu. 4.Dysponowanie majątkiem Stowarzyszenia. 5.Przyjmowanie i wykreślanie z listy członków. 6.Zwoływanie Walnych Zebrań Członków. 7.Uchwalanie preliminarza budżetowego Stowarzyszenia. 8.Rozpatrywanie sporów pomiędzy członkami powstałych na tle działalności Stowarzyszenia. 9.Powoływanie komisji, komitetów, zespołów i sekcji. § 24 1.Prezes Zarządu kieruje pracą Zarządu Stowarzyszenia. 2.Prezes Zarządu zwołuje i przewodniczy posiedzeniom Zarządu Stowarzyszenia. 3.Zarząd Stowarzyszenia podejmuje uchwały zwykłą większością głosów obecnych i głosujących, przy obecności minimum 50% wszystkich członków Zarządu, w tym Prezesa Zarządu. § 25 1.Komisja Rewizyjna składa się z 3 członków, spośród których wybiera się przewodniczącego. 2.Do kompetencji Komisji Rewizyjnej należy: a)kontrolowanie co najmniej raz w roku całokształtu działalności Stowarzyszenia, b)występowanie do Zarządu z wnioskami wynikającymi z ustaleń kontroli i żądanie wyjaśnień, c)składanie Walnemu Zebraniu Członków sprawozdań ze swojej działalności oraz występowanie z wnioskiem w przedmiocie absolutorium dla ustępującego Zarządu. 3.Członkowie Komisji Rewizyjnej mogą brać udział w posiedzeniu Zarządu z głosem doradczym. 4.Zasady zwoływania posiedzeń komisji oraz sposób wykonywania przez nią czynności kontrolnych określa regulamin Komisji. 5.Uchwały Komisji Rewizyjnej są podejmowane większością głosów przy obecności minimum 50% członków Komisji. 6.Jeśli ktoś z członków Komisji Rewizyjnej ustąpi w czasie trwania kadencji, Komisja Rewizyjna może dokooptować na to miejsce nowych członków - nie więcej jednak niż dwie osoby. 315 Statut Stowarzyszenia... § 26 2.Członkostwa w Komisji Rewizyjnej nie można łączyć z pełnieniem funkcji w Zarządzie lub ze stosunkiem pracy w Stowarzyszeniu. 3.Członkowie Komisji rewizyjnej nie mogą: a)pozostawać w stosunku pokrewieństwa, powinowactwa lub podległości z tytułu zatrudnienia z członkami Zarządu, b)być skazani prawomocnym wyrokiem za przestępstwa z winy umyślnej, § 27 Członkostwo w Zarządzie lub Komisji Rewizyjnej ustaje na skutek: 1.Upływu kadencji, przy czym za chwilę upływu kadencji określonej w § 15 ustala się złożenie sprawozdania na Walnym Zebraniu Członków, na którym dokonuje się wyboru nowych władz. 2.Zrzeczenia się udziału w tych władzach. 3.Ustania członkostwa w Stowarzyszeniu. § 28 Dla obsługi administracyjnej Stowarzyszenia Zarząd może otworzyć biuro Stowarzyszenia, określając jego organizację i zakres czynności. ROZDZIAŁ V Majątek Stowarzyszenia § 29 1.Majątek Stowarzyszenia stanowią: nieruchomości, ruchomości i fundusze. 2.Na fundusze składają się: a/wpływy ze składek członkowskich, b/dotacje, darowizny, spadki, zapisy i lokaty, c/dochody ze zbiórek publicznych, d/dochody z majątku Stowarzyszenia e/wpływy od sponsorów f/ wpływy z działalności statutowej odpłatnej 3.Dochód Stowarzyszenia, w tym z działalności statutowej odpłatnej i działalności gospodarczej, jest przeznaczony w całości na realizację celów statutowych. 4.Dochody z działalności gospodarczej Stowarzyszenia nie mogą tworzyć dochodu żadnego z członków, ani być przeznaczone do podziału między jego członków. 5.Do zawierania umów, udzielania pełnomocnictwa i składania innych oświadczeń woli w szczególności w sprawach majątkowych wymagane są podpisy dwóch członków Zarządu działających łącznie. 316 Statut Stowarzyszenia... § 30 Zasady prowadzenia gospodarki finansowej Stowarzyszenia reguluje Zarząd, zgodnie z powszechnie obowiązującymi przepisami z uwzględnieniem zakazu: a)udzielania pożyczek lub zabezpieczenia zobowiązań majątkiem organizacji w stosunku do jej członków, członków organów lub pracowników oraz osób, z którymi pracownicy pozostają w związku małżeńskim albo w stosunku pokrewieństwa lub powinowactwa w linii prostej, pokrewieństwa lub powinowactwa w linii bocznej do drugiego stopnia albo są związani z tytułu przysposobienia, opieki lub kurateli, zwanej dalej „osobami bliskimi”, b)przekazywania ich majątku na rzecz ich członków, członków organów lub pracowników oraz ich osób bliskich, na zasadach innych niż w stosunku do osób trzecich, w szczególności jeżeli przekazanie to następuje bezpłatnie lub na preferencyjnych warunkach, c)wykorzystywania majątku na rzecz członków, członków organów lub pracowników oraz ich osób bliskich, na zasadach innych niż w stosunku do osób trzecich, chyba że to wykorzystanie bezpośrednio wynika ze statutowego celu organizacji albo podmiotu, o którym mowa w art. 3 ust. 3 ustawy z dnia 24.04.2003r. o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, d)zakupu na szczególnych zasadach towarów lub usług od podmiotów, w których uczestniczą członkowie organizacji, członkowie jej organów lub pracownicy oraz ich osób bliskich. ROZDZIAŁ VI Działalność gospodarcza § 31 1. Stowarzyszenie może prowadzić działalność gospodarczą na ogólnych zasadach, określonych w odrębnych przepisach. Stowarzyszenie prowadzi działalność gospodarczą wyłącznie dla realizacji celów statutowych. 2. Stowarzyszenie może prowadzić działalność gospodarczą, w zakresie: a. działalności kulturalnej b. działalności edukacyjnej c. działalności związanej z organizacją targów, wystaw i konferencji, promocji, spotkań, odczytów, prelekcji, warsztatów, koncertów, prezentacji, przedstawień itp., d. działalności wydawniczej i poligraficznej, e. sprzedaży detalicznej książek, gazet i artykułów piśmiennych, f. reklamy 317 Statut Stowarzyszenia... 3. Stowarzyszenie może podjąć lub zaprzestać prowadzenia działalności gospodarczej na podstawie uchwały podjętej na walnym zwyczajnym lub nadzwyczajnym zebraniu członków. ROZDZIAŁ VII Zmiana Statutu i rozwiązanie Stowarzyszenia § 32 1.Uchwałę w sprawie zmiany Statutu podejmuje Walne Zebranie Członków większością 2/3 głosów przy obecności co najmniej połowy członków uprawnionych do głosowania. Nie można procedować w drugim terminie. 2.Uchwałę w sprawie rozwiązania Stowarzyszenia podejmuje Walne Zebranie Członków większością 2/3 głosów uprawnionych do głosowania przy obecności co najmniej 2/3 uprawnionych do głosowania. Nie można procedować w drugim terminie. Jeżeli uchwała o rozwiązaniu Stowarzyszenia nie stanowi inaczej, likwidatorem jest ostatni Prezes Zarządu. § 33 W toku likwidacji majątek Stowarzyszenia przeznacza się na wsparcie organizacji realizujących cele zbieżne z celami Stowarzyszenia. 318 terra artificum prezentuje DoDoHa Andrzej Włodzimierz Śmiśniewicz Imię Włodzimierz otrzymał po dziadku, który przez wiele lat był kierownikiem internatu Szkoły Pedagogicznej w Chojnie. Pan Andrzej urodził się w Myśliborzu 4 lutego 1959 roku. Tam przebywał przez pierwsze 21 lat swego życia. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, nawet on sam, że tak zaprzyjaźni się z paletą i płótnem. Po ukończeniu szkoły podstawowej podjął naukę w Technikum Budowlanym, jednak prawdziwym jego marzeniem było ukończenie Liceum Plastycznego. Ponieważ życie nie doścignęło marzeń, technikum nie zostało przez niego ukończone. Po osiągnięciu pełnoletności ruszył w Polskę, aby szukać pracy. Pracował w wielu branżach, osiągając sukces finansowy i satysfakcję. Po powrocie do Myśliborza podjął pracę fizyczną, realizując się w roli malarza budowlanego. Uzyskał dyplom mistrzowski i już następnego dnia podjął kroki w kierunku założenia prywatnej firmy. Nie było to wówczas łatwe zadanie, trzeba było bardzo tego chcieć, żeby pokonać wszystkie urzędnicze przeciwności. Jednak pan Andrzej jest człowiekiem niezwykle skutecznym. Dość szybko osiągnął bezpieczeństwo finansowe i zadowolenie z pracy oraz życia. Mając 20 lat, zmienił stan cywilny na żonaty i jak mówi, patrząc czule w oczy żony, „żona wyrwała mnie ze szponów hulaszczego życia i przyjechałem do Chojny”. Dla rodziców długo pozostawało niespodzianką porzucenie przez ich syna edukacji i podjęcie pracy. Syn dyrektora, prymus w nauce, szczególnie w przedmiotach ścisłych, obrał dość nieszablonowy na tamte czasy przepis na życie. Był jednak skuteczny i osiągnął pełny sukces. Rozkręcił firmę, zbudował dom dla świeżo założonej rodziny, z czasem zapragnął też sukcesu intelektualnego. W wieku 319 terra artificum 40 lat podjął naukę, zdał z nagrodą maturę i ukończył studia ekonomiczne. Wtedy też, po raz pierwszy, wziął do ręki pędzel, by malować. Rysował zawsze dobrze, a dobre podstawy uzyskał od swego ojca, który był jego nauczycielem plastyki w myśliborskiej szkole. Podczas wspólnej wyprawy do Łukęcina, na jeden z plenerów malarskich ojca, podjął pierwszą próbę malarską. Był to rok 1999. Wchodząc do domu pana Andrzeja Śmiśniewicza, już na schodach czuję artystyczną atmosferę, stworzoną przez olbrzymiego gipsowego kota, wylegującego się na stopniach. Elementem odróżniającym tutaj pokój od pokoi gościnnych w innych domach jest ustawiona pod oknem sztaluga z rozpoczętym portretem oraz duże biurko do sklejania modeli. Pan Andrzej jest zagorzałym modelarzem. Pasję tę zaszczepił w nim kolega ojca, Wojciech Koźba, będący w gronie najlepszych polskich modelarzy. Wspólnie z nim młody adept modelarstwa jeździł na ogólnopolskie zawody. Zaczynał od małych modeli statków handlowych wielkości około 2–3 cm, dziś skleja potężne żaglowce i modele łodzi zdalnie sterowanych. Tą pasją jeszcze niedawno dzielił się z młodzieżą w Centrum Kultury w Chojnie. Najpiękniejszemu modelowi szkunera poświęcił ponad rok pracy, żmudnie wiążąc 200 metrów nici na ożaglowaniu. Samo sklejenie stu armatek o wielkości 1,5 centymetra, schowanych w okienkach po obu stronach jednostki, pochłonęło trzy miesiące. Wiele dni poświęconych szlifowaniu małych elementów z drewna lub tworzyw sztucznych, sklejaniu, szpachlowaniu i malowaniu procentuje pokaźną kolekcją, z pietyzmem wykonanych w ściśle określonej skali okrętów. Budował także kilka lat modele kolejek szynowych typu H0 i TT, tworząc makietę pełną przejazdów, tuneli, drzew, zabudowań i przede wszystkim zautomatyzowanych torów oraz zwrotnic, po których jeździły odtworzone w mniejszym wymiarze pociągi. Jako malarz techniki plastyczne oswajał po kolei, przygotowując się najpierw teoretycznie z książek, następnie zakupując niezbędne materiały i dopiero wtedy podejmując trud tworzenia. To jest oczywiście receptą na sukces, więc każda z podejmowanych prób zakończona była powstaniem bardzo dobrych prac. Początkowo były one szkicami węglem, potem: sucha pastel, olej, akryl i akwarela. Do tej pory tak jest – artysta może nauczyć się wszystkiego i potrafi do tego dojść sam, ucząc się z dostępnych źródeł. Dotyczy to nie tylko malowania, ale także produkcji mebli, modelarstwa, czy wędkarstwa. Malarz doskonale opanował trudną technikę akwareli. Nie mogę oderwać oczu od tych małych arcydziełek. Uważa ją za najbardziej wymagająca, gdyż nie można w niej dokonać poprawek. Nie używa w niej gwaszu, ani białego koloru, bo nie chce sam siebie oszukiwać. Praca z akwarelami daje mu największą satysfakcję, choć żadna z technik malarskich nie sprawia mu trudności. Najłatwiej przyswoił malowanie farbą olejną. Uwielbia malować pejzaże, ale maluje 320 Andrzej Włodzimierz Śmiśniewicz również z powodzeniem zwierzęta w ruchu, ludzi i portrety suchą pastelą. Prace w tej technice poruszają mnie najbardziej. Jest mistrzem detalu i proporcji w pracach. Są one bardzo przemyślane kompozycyjnie. Doświadczenie, zdobyte w poznanych wcześniej technikach, umiejętnie wykorzystuje przy coraz trudniejszych wyzwaniach. Wprawę ręki widać w szkicach, których powstaje teraz mniej. Cały obraz pan Andrzej jest w stanie wykonać jedynie ołówkiem. Kilka odpowiednio położonych kresek oddaje błyskotliwie cień i fakturę materiału przedstawionych na obrazie na przykład płaszczy, wiszących na wieszaku. Pan Augustyn Jagiełło jako pierwszy docenił kunszt artystyczny wczesnych obrazów pana Andrzeja i zaproponował przygotowanie wspólnej prezentacji dzieł Śmiśniewiczów – ojca i syna. Tak przygotowano – przez Stowarzyszenie Artystów „Wena” – pierwszą wystawę w Gorzowie, a następnie w Myśliborzu w 2001 roku. Rok później panowie zaprezentowali swoje osiągnięcia w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Chojnie. Jak twierdzi senior Śmiśniewicz, syn maluje od niego lepiej. Pan Andrzej maluje po prostu inaczej. Subtelne przejścia barw i odcienie tworzą atmosferę napięcia w pracach. Są to starannie dopieszczone obrazy, tworzone lekkimi, prawie niewidocznymi pociągnięciami pędzla. Widać czas włożony w ich tworzenie. Zarówno w pracach olejnych, jak i tworzonych techniką pasteli suchej lub akwareli widać harmonijny dobór barw, uzupełniający estetyczne wrażenie odbiorcy. Akwarelki to maleńkie dzieła sztuki, przedstawiające perełki architektury. Państwo Śmiśniewiczowie tworzą bardzo zgrany duet. Pani Grażyna wspiera pasje artystyczne męża, niejednokrotnie podsuwając mu tematy lub znajdując detale, które mogą go zainspirować. Jest też pierwszym recenzentem jego prac. Jak przyznaje pan Andrzej, żona swoim spokojem łagodzi porywczą naturę męża. Wychowali razem dwóch synów i dochowali się trojga wnucząt. Lubi tworzyć w jej obecności. „Razem z żoną podołamy wszystkiemu” – mówi, patrząc jej pewnie w oczy. Od początku do dziś zbierają resztki drobnych do wspólnego kuferka i raz w roku pani Grażyna kupuje za te miedziaki jakiś prezent, na pamiątkę wspólnego przetrwania trudnych chwil. Wiedzą, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w kłopotach. Mój gospodarz z dumą wypowiada się o synach, o tym, że pozostali w kraju i że razem tworzą zgodną rodzinną firmę. Z satysfakcją opowiada o osiągniętym samodzielnie sukcesie, mimo przejściowych trudności, których i jemu życie nie szczędziło. „Sami z żoną stworzyliśmy to, co chcieliśmy i cieszymy się do dzisiaj z tego, co mamy. Ludzie nie doceniają tego, co przychodzi łatwo. Jak się samemu do czegoś dojdzie, to dopiero to cieszy. Teraz ludzie cieszą się inaczej” – podsumowuje pan Śmiśniewicz. 321 terra artificum Myślał, że z wiekiem będzie miał więcej czasu na realizowanie hobby. Wracając wieczorami, nadal jednak z przyjemnością tworzy projekty nowych mebli i ciężko mu podjąć decyzję, którą z pasji ma się zająć w trudno wygospodarowanym, krótkim wolnym czasie. A pasji ma wiele. Czyta chętnie książki. W trudnych czasach kupował ich wydania gazetowe i nauczył się introligatorstwa, aby je oprawiać samodzielnie. Lubi aktywne spędzanie czasu, więc jeździ na rowerze, uprawia siatkówkę i gra na instrumentach. Podsumowując życie, stwierdza bez wahania: „Lubię cieszyć się życiem i z zadowoleniem rano wstawać. Nikomu nie zazdroszczę, a gdybym mógł cofnąć czas, to pewnie kilku błędów bym uniknął, choć wiem, że to były dobre lekcje”. Zapytany o przyszłość odpowiada: „Mam już wszystko, czego chciałem. Jestem szczęśliwym człowiekiem. Twórczo – chcę namalować jak najwięcej i jak najszybciej, bo wiem, że nie mam już wiele czasu, a chcę go jak najlepiej wykorzystać”. Akwarela Wenecja 322 Andrzej Włodzimierz Śmiśniewicz Akwarela Łańcut 323 terra artificum 324 Tadeusz Śmiśniewicz W roku 1935 w Warszawie przychodzi na świat pan Tadeusz Śmiśniewicz. Razem z całym miastem poznaje okrucieństwa wojny. Jest przymuszonym świadkiem zbiorowych egzekucji. Także tej najtrudniejszej w całym życiu, gdy na oczach 8-latka, w jego domu, podczas poszukiwań ojca – piłsudczyka, zostają zatłuczone przez faszystę jego siostra i matka. Jednak pouczony przez ojca, że łzy nic nie zmieniają, na ich pogrzebie nie płakał. Pan Tadeusz podsumowuje to krótko: „Ot, wigilia małego warszawiaka w 1943 roku”. Pamięta też, jak dostawali, jako młodzi chłopcy, słodycze od Niemców i jak zastrzelono wtedy jedno z żydowskich dzieci. To odrzuciło go od Warszawy. Pozostał w niej do 1950 roku. Aby wyrwać się z Warszawy, pan Tadeusz wstąpił do Szkoły Morskiej w Gdańsku, jednak jego ojciec Włodzimierz, zmieniając miejsce pracy i zamieszkania, przeniósł go do Liceum Pedagogicznego w Myśliborzu. Dzięki Kazimierzowi Wojciechowskiemu, koledze z kontrwywiadu oddziałów Piłsudskiego, zaproponowano panu Włodzimierzowi Śmiśniewiczowi pracę na Ziemiach Odzyskanych. Tak związał siebie i swego syna Tadeusza z Myśliborzem i jego okolicami. Do dziś mieszkając na pograniczu, pan Tadeusz czuje się tu jak u siebie w domu. Dziś znają go bardzo dobrze, jako wieloletniego nauczyciela i dyrektora Szkoły Podstawowej w Myśliborzu. Pracował on w okolicznych wiejskich szkołach już podczas praktyk szkolnych, a potem działał wiele lat jako instruktor Młodzieżowego Domu Kultury w Myśliborzu. Prowadził koło taneczne oraz modelarskie. W międzyczasie odbył pełną służbę wojskową pod Przemyślem, uwalniając się od poligonów dzięki umiejętności malowania. Malował tam zarówno budynki i ściany, jak i małe obrazki dla dzieci oficerów. To pozwoliło mu 325 terra artificum przetrwać trudy służby. „Taki warszawski cwaniak jestem – mówi o sobie z poczuciem humoru – daję sobie radę w każdej sytuacji”. Wrócił do Myśliborza nim minęły dwa lata, gdyż nauczycieli zwalniano przed wakacjami. W tym czasie w budynku myśliborskiego Liceum Pedagogicznego utworzono Szkołę Podstawową nr 4, której dyrektorem została pani Osiecka. Miała ona pewne obawy przed przyjęciem do pracy dowcipkującego młodego człowieka. Z czasem jednak coraz częściej zasięgała jego rad i opinii. W 1965 roku, odchodząc na emeryturę, zaproponowała, żeby to on, 29-letni młodzieniec, został jej następcą na stanowisku dyrektora szkoły. Tu przez 20 lat, do emerytury, zarządzał wiodącą w rejonie szkołą, a pracownicy wielu innych placówek podziwiali dobrą integrację zespołu oraz wyniki nauczania. Skutecznie oddzielając politykę od życia, pan Tadeusz nie chce porównywać czasów obecnych do poprzednich. Wykształcenie zdobyte w Studium Nauczycielskim w Szczecinie – na kierunku technika i plastyka – uzupełnił na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, studiując plastykę dla nauczycieli na Wydziale Sztuk Pięknych. Owocem była praca dyplomowa w dziedzinie rzeźby – popiersie starca. Podczas studiów pod okiem profesora powstał także pierwszy olejny obraz malowanej plamą natury, który dziś wita każdego gościa wchodzącego do domu malarza. Odejście na emeryturę, po przepracowaniu 33 lat przy tablicy, nie zakończyło jego kontaktu z uczniami. Jeszcze przez kolejnych 27 lat dzielił się z dziećmi i młodzieżą licealną tajnikami plastyki. Wspierał także edukację dzieci w Domu Wczasów Dziecięcych w Myśliborzu. Do dziś, mimo przejściowych problemów zdrowotnych, chętnie dzieli się wiedzą w zakresie sztuki i malarstwa, wspierając seniorów z „Uniwersytetu III wieku”, z którymi przygotował już 6 wystaw. Jest on również aktywnym harcerzem od 1947 roku. Przez 55 lat, jeszcze do ubiegłego roku, organizował w Łukęcinie obozy harcerskie. Otrzymał za tę działalność Złoty Krzyż Zasługi dla ZHP. Miłością wieloletnią pana Tadeusza jest także żeglarstwo i jacht klubowy typu Karina o nazwie „Hals”, wybudowany w Szczecińskiej Stoczni Jachtowej im. Leonida Teligi, na którym pływa już 34 lata i zdobył patent sternika morskiego. Znalazło to swoje odbicie w ulubionej tematyce malarskiej, jaką jest morze, jeziora i krajobrazy rzeczne. Są tu także Gorce, lasy, sosny targane wiatrem i pejzaże. Malarstwo pana Śmiśniewicza seniora wysycone jest ciepłymi barwami i tchnie optymizmem. Kładzie on farby olejne głównie plamami, tak oddając wrażenie i rzeczywistość. Prace powstają szybko i mają w sobie ekspresję. W celu wywołania wrażenia malarz dość odważnie łączy barwy, a jego prace nie są fotografią rzeczywistości, ale pogodną wizją świata przetworzonego przez twórcę. Stworzył około 200 obrazów, które były prezentowane na 8 wystawach 326 Tadeusz Śmiśniewicz indywidualnych i prawie 40 wystawach zbiorowych. Jego prace można było podziwiać w Gorzowie, Lesznie, Myśliborzu, a także w Niemczech. Również w Chojnie prezentowano prace pana Tadeusza i jego syna Andrzeja, z którego jest bardzo dumny. Przez 30 lat pan Tadeusz uczestniczył w plenerach organizowanych przez Koło Malarzy „Wena”, działające przy klubie nauczycieli w Gorzowie. Lubi pracować farbą olejną, ceniąc w tej technice możliwość dokonania poprawy. Obecnie zamierza podjąć próby w akrylu, choć uważa, że daje on mniej możliwości, że często efekt jest zbyt ciemny lub zbyt jasny od zamierzonego i nie da się już tego zmienić. Najbardziej emocjonalnie opowiada o malowanych przez siebie kwiatach – bzach dla żony, które malował kilkakrotnie. Na mnie, jako odbiorcy, największe wrażenie robi nowy nurt malarstwa pana Tadeusza, którym są elementy architektury. Podczas spotkania z malarzem nie mogę oderwać oczu od malowniczych zaułków Myśliborza i Połczyna-Zdroju. Ciepłe barwy i kompozycje obrazów oddają koloryt i romantyzm tych miejsc w sposób nieprzytłaczający widza. Chce się do nich wejść. Mimo wielu traumatycznych doznań, także śmierci jednego z synów, pełna ciepła i poczucia humoru jest karykatura pana Tadeusza Śmiśniewicza, wykonana przez niego samego. W uśmiechniętych oczach na szkicu widać realizowaną na co dzień myśl: „Wziąć z życia wszystko, co się da, wszyściuteńko, ale tak, żeby nikomu nie zrobić krzywdy. A jak będę brał, to już moja sprawa” – podsumowuje z uśmiechem mój bohater. W międzyczasie wchodzi sąsiad z zakupami. Widać, że są przyjaciółmi. „Myślę, że życia całkiem nie zmarnowałem – kontynuujemy rozmowę – sport, inne dzieci, lasy, jachty, malowanie, czasem się w życiu dziewczyna trafiła i przyjaciele. Tych mam bardzo wielu”. Marzy, żeby wnuki wyrosły i aby rodzina trzymała się kupy, bez niepotrzebnych niesnasek. Jako artysta chciałby spróbować rzeźbić i namalować coś jeszcze, za co go pochwalą. 327 328 DoDoHa Idąc Chciałam, by droga była szeroka bym nią kroczyła w wygodnych butach, by się kończyła ucztą w obłokach i bym nie była po niej wypluta. Chciałam, by była pełna przestrzeni, by mi horyzont znaczył kierunek, i by ożywcze pasma zieleni dały bezpieczny mi takielunek. Chciałam wiatr w żaglach każdego ranka, tęczy bez deszczu w rejsie przez życie, nocą żarliwych pieszczot kochanka i mieć pojęcie o dobrobycie. A idę ścieżką krętą, w ciemnościach, w leśnych ostępach pełnych szorstkości, bolą mnie stopy pokłute w ostach, podczas szukania skrawków miłości. DoDoHa*11.11.2014r.*Poznań*10.20-11.30 329 Zesłaniec W kolorowej przestrzeni łąkowej, wypełnionej woniami nektarów, anioł spoczął w sukmanie swej płowej, skrzydłem oczy swe chroniąc od żaru. A żar lał się z nieba, jak głupi, spływał na dół pełnymi strugami, tak, że anioł żarliwie się upił i powłóczył jedynie skrzydłami. Na kipiącej od kwiatów murawie, wątły anioł ku niebu spoziera, sen się jemu przygląda ciekawie, słysząc pomruk anielski „Nie teraz”. A żar nadal, jak durny, się leje nawałnicą gorącej przestrzeni i rozmywa anielską nadzieję na odbicie się skrzydeł od ziemi. Na wybrzmiałej brzęczeniem polanie zbiera siły swe anioł i wzbiera, przepełniony dźwiękami i graniem, pełnią głosu się w trawie wydziera. A żar dalej bezmyślnie w dół schodzi lawą blasku od krańca, po kraniec. Czarą łąki spojony, zawodzi, uziemiony, niebiański posłaniec. DoDoHa*16.07.2014*Swobnica*14.30-15.50 330 Zimowe chałupy Pokurczyły się z zimna Topoleckie chałupy, ośnieżone powały skuliły na wygonach. W zasypanych ogrodach chochołów kikuty tulą marznące życia w kostropatych dłoniach. Kłębki pary kominy snują, oddychając rannym rześkim powietrzem, przezroczystym z mrozu. Sapią drewniane bale na mrozie pękając, a trzask ten się odbija echem od wąwozów. Ugięły się z wysiłku wątłe dachy pod śniegiem, aż się zaparł fundament w swych słomianych onucach. Chyłkiem lis brnie po kury miedzy grząskim brzegiem, słychać brzęk kan po mleku… i jak wozak je zrzuca. Pierwsze zorze już wstały rozświetlając gościniec. Trześnia z zimna skręciła swoje kruche konary. Pies przemyka po drodze chroniąc się w koleinie, kuląc ogon, jak gdyby gnały za nim koszmary. Płoty sztachet zębami zgrzytną jedna o drugą, chyląc przęsła ku ziemi, by przed zimnem je schronić. Promień słońca poranny padł na ganek zbyt długo i dom zaczął soplami swe zimowe łzy ronić. DoDoHa*26.12.2012*Topólcza*9.45-11.05 331 Żniwa Subtelny lazur żyta wybielił się, posiwiał, a turkusy pszenicy przeszły w żółcie i beże. Odchowany skowronek pierwsze trele wydziwia, patrząc, czy mokry żniwiarz jego gniazdo też zbierze. Wygięty kłosów szereg wykłada się bez boju, by padając bezwładnie, zostać w locie podciętym. Podtrzymany palcami mechanizmu do zwoju, snopem zboża się staje, przewiązanym i zżętym. Zmęczony żarem człowiek ustawia je w szeregach, niczym armię słomianą, przetrzebioną zuchwale. Pochylają się głowy ciężkie ziarnem, na brzegach, by okazać szacunek przed tak silnym rywalem. Nakłute zębem wideł, w czeluści wozów pchnięte, pokonane źdźbeł kopy, są jak truchło rzucone, które, by zatrzeć ślady, w mroki stodół zepchnięte, zostanie jak najszybciej w ich otchłani zmłócone. DoDoHa*30.07.2014*Swobnica*11.30-12.43 332 Mapa powiatu chojeńskiego Daniela Friedricha Sotzmanna z 1795 (ze zbiorów R. Skryckiego) 333 334 335 Bank Spółdzielczy w Chojnie Oferujemy dla Klientów indywidualnych oraz podmiotów gospodarczych kompleksową obsługę: rachunków bankowych kont dewizowych kont internetowych karty kredytowe karty płatnicze karty przedpłacone ` kredyty depozyty lokaty oszczędnościowe premiowane nagrodami konta osobiste za 0zł Oferujemy atrakcyjne oprocentowanie!!! Zapraszamy do skorzystania z naszych usług. Bank Spółdzielczy w Chojnie ul. Jagiellońska 9 74-500 Chojna tel. 91 464 77 00 Zapraszamy do naszych Oddziałów: Cedynia, Mieszkowice, Moryń, Stare Czarnowo, Trzcińsko Zdrój i Punktów Kasowych: Chojna-Lotnisko, Dębno, Kołbacz 336