andrzej daszkiewicz (1938-2004)

Transkrypt

andrzej daszkiewicz (1938-2004)
ANDRZEJ DASZKIEWICZ (1938-2004)
dr hab., prof. Politechniki Rzeszowskiej, historyk
Andrzej Daszkiewicz, syn Władysława i Jadwigi z domu Neneman, urodził się
10 października 1938 r. w Słupcy. Lata wojny i okupacji niemieckiej spędził w rodzinnym mieście.
Od 1945 roku chodził do szkoły podstawowej, którą ukończył w 1952 r. Następnie
był słuchaczem Techniczno-Oficerskiej Szkoły Wojsk Lotniczych w Oleśnicy, a kiedy
została ona rozwiązana, uczęszczał do Liceum Ogólnokształcącego w Koninie. W 1958
roku zdał egzaminy maturalne. Do 1960 roku pracował jako nauczyciel szkół podstawowych w Woli Koszuckiej i w Gostyniu Wielkopolskim, zdobywając odpowiednie kwalifikacje – systemem eksternistycznym – równoważne ukończeniu liceum pedagogicznego.
W latach 1960-1965 studiował na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu im.
Adama Mickiewicza w Poznaniu. Egzamin dyplomowy zdał z wynikiem bardzo dobrym
6 maja 1965 r., uzyskując stopień magistra historii. Od września 1965 r. do października
1966 r. uczył w Szkole Podstawowej nr 2 w Mrągowie.
Jesienią 1966 r. podjął stacjonarne studia doktoranckie w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie. Od 1967 roku był członkiem Polskiego Towarzystwa Historycznego.
W 1968 roku opublikował swój pierwszy artykuł naukowy w księdze zbiorowej „Z lat
wojny i okupacji 1939-1945”. W październiku 1970 r. rozpoczął pracę – jako starszy
asystent – w Wyższej Szkole Inżynierskiej w Rzeszowie. Objął wtedy również funkcję
sekretarza Rzeszowskiego Towarzystwa Naukowego.
Rozprawę doktorską „Ruch oporu w regionie Beskidu Niskiego w latach 1939-1945”, której promotorem był prof. dr hab. Józef Buszko, obronił w krakowskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej 31 marca 1971 r. Rok później praca otrzymała wyróżnienie
w konkursie im. Aleksandra Zawadzkiego na najlepsze prace habilitacyjne i doktorskie
o drugiej wojnie światowej, a w 1975 r. została ogłoszona drukiem przez Wydawnictwo
Ministerstwa Obrony Narodowej*.
Po doktoracie, 1 sierpnia 1971 r., został adiunktem, a w marcu 1974 r. docentem
kontraktowym. Prowadził zajęcia z zakresu nauk politycznych oraz politologii dla studentów wszystkich wydziałów Wyższej Szkoły Inżynierskiej, później Politechniki Rzeszowskiej. Publikował artykuły, m.in. w miesięczniku „Ideologie i Polityka”. Wykładał
również historię w rzeszowskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej. W 1974 roku został lau*
Książka, opublikowana pod tytułem „Ruch oporu w regionie Beskidu Niskiego 1939-1944”, zajęła
trwałe miejsce w historiografii polskiej.
6
reatem nagrody Ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki za osiągnięcia dydaktyczno-wychowawcze.
Uchwałą Rady Wydziału Humanistycznego Wyższej Szkoły Pedagogicznej im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie – 9 maja 1985 r. uzyskał stopień doktora habilitowanego nauk humanistycznych w zakresie najnowszej historii Polski. Podstawę stanowiła ocena „ogólnego dorobku naukowego i przedłożonej rozprawy habilitacyjnej” pod
tytułem „Partie i stronnictwa polityczne w Polsce południowo-wschodniej (VIII 1944 –
I 1947)”.
Od 1 października 1986 r., decyzją Rektora prof. dr. hab. Kazimierza Oczosia, pełnił funkcję kierownika Międzywydziałowego Zakładu Nauk Społecznych PRz. Otrzymał
kolejną nagrodę Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego – tym razem za działalność
naukową. Od 1980 roku należał do składu Komitetu Redakcyjnego Wydawnictw PRz,
będąc wielokrotnie redaktorem naukowym działu Nauki Społeczne. Od września 1990 r.
kierował Międzywydziałowym Zakładem Nauk Humanistycznych i Ekonomicznych. Profesorem nadzwyczajnym Politechniki Rzeszowskiej został 1 lutego 1991 r. (od 1 lutego
1996 r. na czas nieokreślony). W 1992 roku objął kierownictwo Zakładu Nauk Humanistycznych. Został nagrodzony kilka razy przez Rektora PRz, odznaczony Złotym Krzyżem
Zasługi (1976), medalem „Zasłużonym dla Politechniki Rzeszowskiej” (1993).
Należał do grona współorganizatorów Wydziału Zarządzania i Marketingu, był
członkiem Rady Wydziału oraz Wydziałowej Komisji ds. Oceny Pracowników i Wydziałowej Komisji Nauki. Przez okres kilku kadencji (od 1985 r.) zasiadał w Senacie PRz;
pracował w dwóch komisjach, najpierw (do 1993 r.) w Komisji Nauki, potem w Komisji
Dydaktyki. W ramach obowiązków dydaktycznych na Wydziale Zarządzania i Marketingu prowadził wykłady i ćwiczenia z historii gospodarczej, a dla studentów innych wydziałów – z zakresu historii Polski oraz historii cywilizacji. Bywał promotorem prac
dyplomowych licencjackich i magisterskich, bronionych zarówno na Politechnice, jak
i w rzeszowskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej. Dbał także o rozwój kadry naukowej,
pełnił obowiązki promotora i recenzenta w przewodach doktorskich. Swoim doświadczeniem nauczyciela i badacza chętnie dzielił się z młodszymi pracownikami zakładu, którym kierował.
Należał do prekursorów badań nad historią lat 1939-1947 regionu podkarpackiego. W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku prowadził konsekwentną kwerendę
w niedostępnych wcześniej archiwach. Jako jeden z niewielu historyków dotarł do materiałów sowieckiego kontrwywiadu wojskowego „Smiersz” – rezultat swoich badań opublikował.
Profesor Andrzej Daszkiewicz zostawił po sobie bogaty dorobek naukowy – siedem
monografii oraz kilkadziesiąt artykułów, m.in. w wydawnictwach o uznanym poziomie
i randze naukowej, na przykład w krakowskich „Studiach Historycznych”, w warszawskim „Wojskowym Przeglądzie Historycznym”. Brał udział w konferencjach i sesjach
naukowych, ostatnio w dwu kolejnych Kongresach Historyków Wsi i Ruchu Ludowego,
rzeszowskim i lubelskim, tudzież w sympozjach Rzeszowskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Profesor Andrzej Daszkiewicz zmarł w Rzeszowie 20 listopada 2004 r. Jak do
wszystkich piszących i nauczających, również do niego należy odnieść zasadę sformułowaną przez starożytnego poetę Horacego: Non omnis moriar.
Grzegorz Ostasz
SPIS TREŚCI
J. DASZKIEWICZ: Wczesne tendencje rynkokratyczne w refleksjach nad
kapitalizmem ......................................................................................
9
L. GAJOS, A. PAŁACKI: Sterowanie zmianą jako element zarządzania ....
17
R. KLAMUT: Metody badające psychologiczny sens życia (przegląd
metod opartych na teorii V.E. Frankla) ..............................................
37
R. KLAMUT: Źródło motywacji podmiotowej – potrzeba sensu życia .......
49
K. MICHALSKI: Ewaluacja techniki (Technology Assessment) w Niemczech. Główne instytucje i koncepcje .................................................
61
G. OSTASZ: Wywiad specjalny polskich konspiracji – „Brygady wywiadowcze” na Rzeszowszczyźnie 1945-1946 ........................................ 123
K. PRENDECKI: Bezdroża biurokracji ........................................................ 143
K. PRENDECKI: Oblicza liberalizmu – wczoraj i dziś ............................... 153
H. SOMMER: Komunikowanie się w przedsiębiorstwie ............................. 167
H. SOMMER: Religia jako przedmiot badań w polskiej socjologii ............. 185
ZESZYTY NAUKOWE POLITECHNIKI RZESZOWSKIEJ
Ekonomia i Nauki Humanistyczne z. 14
Nr 219
2004
Jakub DASZKIEWICZ
Politechnika Rzeszowska
WCZESNE TENDENCJE RYNKOKRATYCZNE
W REFLEKSJACH NAD KAPITALIZMEM
Autor prezentuje podstawowe tezy rynkokratyzmu, aby w dalszej części pracy
prześledzić ich wczesne, bo sięgające aż przełomu XVI i XVII wieku, źródła. Tendencje rynkokratyczne towarzyszyły całemu procesowi powstawania teorii wolnego rynku i kapitalizmu. Jej twórców nie opuszczało przeświadczenie o uniwersalnym charakterze handlu, interesu, własności prywatnej czy bogactwa. Dobroczynny wpływ tych kategorii ekonomicznych daleko wykraczał poza obszar rynku, racjonalizując relacje międzyludzkie i naprawiając naturę ludzką.
Rynkokratyzm jako silna, i w wielu przypadkach dominująca, tendencja
obecna w refleksjach licznych myślicieli nad współczesną cywilizacją, a także
w próbach budowania nowego społeczeństwa, zagościł na trwałe w drugiej połowie XX wieku. Momentem przełomowym był schyłek technokratyzmu w początkach lat sześćdziesiątych poprzedzony utratą społecznego zaufania przez
technikę i naukę, które przestały być postrzegane wyłącznie jako źródła postępu1. W nadchodzącej epoce znalazły one nową legitymizację, legitymizację rynkową. Zapowiedzią kierunku następujących zmian było właśnie podporządkowanie nauki i techniki pryncypiom rynku, pełne ich zaangażowanie w służbę
dobrobytowi ludzkiemu.
W latach osiemdziesiątych XX wieku, wraz z reganowsko-thatcherowską
rewolucją, rynkokratyzm stał się silnym i zauważalnym nurtem odgrywającym
decydującą rolę w kształtowaniu nowego oblicza świata. Dalszemu sprecyzowaniu uległa też jego doktryna, którą dzisiaj można sprowadzić do trzech podstawowych charakterystycznych tendencji:
1. Absolutyzacji wartości ekonomicznych, w której upatrywano skuteczny
sposób na przeciwstawienie się relatywizmowi aksjologicznemu charakterystycznemu dla naszych czasów. Jej konsekwencją była absolutyzacja potrzeb
ekonomicznych człowieka, które urastały do rangi najważniejszych, a ich zaspakajanie stawało się sprawą pierwszej wagi. Homo oeconomicus jako wzór osobowy stawał się atrakcyjny także poza obszarem rynku.
1
J. Bańka, Przeciw szokowi przyszłości, Katowice 1977, s. 301; A. Kiepas, Człowiek wobec
dylematów filozofii techniki, Katowice 2000, s. 18.
10
J. Daszkiewicz
2. Absolutyzacji mechanizmów i praw rynku, które demonstrowały swoją
uniwersalność w skutecznym rozwiązywaniu problemów społecznych, także
poza jego obszarem.
3. Traktowanie nauk ekonomicznych jako upoważnionych do kompetentnego i rozstrzygającego wypowiadania się na tematy dotyczące człowieka, społeczeństwa i cywilizacji.
Przesłanki rynkokratyczne pojawiły się znacznie wcześniej, bo już na przełomie XVI i XVII wieku wraz z nową doktryną „interesu” rozumianego jako
skuteczne panaceum na namiętności ludzkie. Interes zaczęto też stopniowo utożsamiać z indywidualnymi lub grupowymi korzyściami materialnymi. Rozwój tej
doktryny na przestrzeni wieków omawia między innymi A.O. Hirschman
w swojej znanej książce „Namiętności i interesy”. Pisze on, powołując się na
zdanie F. Raaba, że już pod koniec XVII wieku „interes uzyskał specyficzne
ekonomiczne [...] znaczenie”. Natomiast na początku XVIII wieku Shaftesbury
ostatecznie definiuje go jako „pragnienie takich środków, dzięki którym jesteśmy nieźle zaopatrzeni i utrzymywani”2.
Od tego mniej więcej momentu zaczęto tak rozumianemu interesowi przypisywać coraz to większe znaczenie w życiu człowieka. A. Smith mniemał na
przykład, że interes ekonomiczny („pragnienie poprawienia sobie bytu”) to naczelny motyw działania ludzi. Zaczęto też nadawać mu nową wagę, upatrując
w nim szansę na racjonalizację ludzkich zachowań. Rozpowszechniana w tych
czasach maksyma „Interes nie zawiedzie” stanowiła, jak pisze Hirschman, „rodzaj zachęty do kierowania się wszelkimi dążeniami w sposób rozumny i zdyscyplinowany: opowiadano się tym samym za wprowadzeniem do ludzkich zachowań – niezależnie od tego jaka namiętność je motywuje – elementów zarówno efektywności, jak i przezorności”3. Maksyma ta przekształcona została następnie w duchu rynkokratycznym w maksymę „Interes rządzi światem”. Świadomy prawdy w niej zawartej Helwecjusz pisze: „Świat moralny podlega prawom interesu nie mniej niż świat materialny prawom ruchu”4. W podobnym też
duchu wypowiada się Shaftesbury: „Słyszeliście to [...] w postaci znanego powiedzenia, że interes rządzi światem. Lecz, jak mniemam, ktokolwiek przyjrzy
się wnikliwie tym sprawom zauważy, że namiętność, nastrój, kaprys, zapał,
uczucie i tysiące innych bodźców, które są czymś innym niż własny interes, ma
swój znaczący udział we wprawianiu tej maszyny w ruch”5. Teoretycy doktryny
„interesu” dostrzegali cały szereg korzyści płynących z faktu, że „rządzi on
światem”. Machiavelli uważał, że jedną z nich jest większa przewidywalność
świata, której efektem jest z kolei stałość postrzegana jako cecha szczególnie
pożądana w przypadku stosunków międzyludzkich i polityki (wewnętrznej
2
A.O. Hirschman, Namiętności i interes, Kraków 1997, s. 37-45.
Tamże, s. 44.
4
Helwecjusz, O umyśle, t. 1., Warszawa 1959, s. 49.
5
A.O. Hirschman, op. cit., s. 48-49.
3
Wczesne tendencje rynkokratyczne ...
11
i zewnętrznej) rządów. Znamienne jest, że dla takich myślicieli jak Hume, doktor S. Johnson czy Monteskiusz, szczególnie intrygująca była stała miłość człowieka do pieniądza, którą skłonni oni byli postrzegać jako dominującą cechę
jego natury. Harmonizowała ona wspaniale z interesem rozumianym ekonomicznie, a wymagającym od podmiotu postaw racjonalnych i pragmatycznych.
W ciągu całego XVIII wieku tę namiętność człowieka do pieniędzy poddawano
licznym analizom. Tacy filozofowie, jak Hume, F. Hutcheson czy Shaftesbury
wychodząc od fundamentalnego przeświadczenia wyrażonego najpełniej przez
Smitha w słowach, że namiętność ta „budzi się w nas już w łonie matki i nie
opuszcza nas nigdy aż do grobu”6 przypisywali jej cechy „spokojnego pragnienia”, które przysparza jednostce i społeczeństwu samych korzyści. Hume
w zakończeniu eseju „Of the Jealousy of Trade” (O zazdrości w handlu) pisze:
„Ośmielę się zatem przyznać, że nie tylko jako człowiek, ale jako poddany brytyjski modlę się o rozkwit handlu Niemiec, Hiszpanii, Włoch, ba, nawet Francji.
Pewien jestem przynajmniej tego, że wszystkie narody rozkwitną jeszcze bardziej, gdy tym sposobem poszerzy się ich wzajemna sympatia i życzliwość”7.
Tak więc w rozkwicie gospodarczym narodów upatrywał on realną szansę na
utrwalenie się w ich wzajemnych relacjach pokoju.
Monteskiusza intrygowała szczególnie użyteczność społeczna interesu. Doszedł on do przekonania, że warunkiem ładu demokratycznego jest rozpowszechnienie się wśród ludzi ducha handlu, który „ (...) pociąga za sobą ducha
skromności, oszczędności, umiarkowania, pracy, roztropności, spokoju, porządku i dostatku”8. Interes ekonomiczny jest więc dla niego, zgodnie z klasycznym
podejściem republikanów, fundamentem demokracji. Jest też skutecznym środkiem poskramiania namiętności władcy, bo całkowicie absorbując jego uwagę
przyczynia się do poprawy stosunków międzynarodowych i zwiększa szansę na
pokój. Bliski przyjaciel Monteskiusza J.F. Melon stwierdził wręcz, że „Duch
podboju i duch handlu w jednym narodzie wykluczają się wzajemnie”9. Także
J. Steuart docenia tę właściwość „upieniężnionego interesu”, rozpatrując jego
wpływ na sposób sprawowania rządów przez władcę. Przede wszystkim stwierdza, że „Władza współczesnego księcia – niechby i absolutna według odwiecznych praw królestwa – z chwilą ustanowienia systemu gospodarczego (...) od
razu się kurczy”10. Z jednej strony zrozumienie przez władcę skomplikowanego
interesu gospodarczego wymaga od niego znacznej uwagi, wysiłku i czasu,
z drugiej zaś sam nieustannie rozrastający się interes skutecznie ogranicza za-
6
A. Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, Warszawa 1954, t. 1.,
s. 432.
7
nr VI.
8
D. Hume, Of the Jealousy of Trade, [w:] Essays Moral, Political and Literary, t. 1., cz. II,
Monteskiusz, O duchu praw, ks. V, rozdz. 6., Warszawa 1957.
A.O. Hirschman, op. cit., s. 71.
10
Tamże, s. 74.
9
12
J. Daszkiewicz
kres sprawowanej przez niego władzy, a nade wszystko wyeliminuje jego arbitralność i autorytarność.
J. Locke natomiast był skłonny przypisywać ważną cywilizacyjną rolę własności. Jeśli świat przyrody jest poznawalny i daje się eksploatować, to ci, którzy dzięki swoim predyspozycjom i ciężkiej pracy przekształcają przyrodę, wytwarzając towary i przyczyniając się do ułatwiania życia, powinni otrzymać
nagrodę w postaci własności. Własności przypisywał więc rolę uniwersalnego
miernika sukcesu jednostki i jego użyteczności społecznej. Miała ona też stanowić podstawę stosunków społecznych.
Angielscy myśliciele XVIII wieku, tacy jak A. Smith, A. Ferguson czy
J. Millar byli generalnie przekonani, że przemiany gospodarcze są wyznacznikami przemian społecznych i politycznych. Millar w duchu rynkokratycznym
przypisywał handlowi i przemysłowi podstawową rolę w racjonalizacji (merkantylizacji) relacji międzyludzkich w społeczeństwie XVIII-wiecznej Anglii. Kupiec, przemysłowiec, robotnik, rolnik i właściciel ziemski zajęci „sprawami
własnej profesji” i zainteresowani wyłącznie własnymi dochodami stanowili
według niego fundament przyszłej nowoczesnej społeczności przesiąkniętej
duchem wolności i demokracji11. Ferguson natomiast przekonanie to wyraził
między innymi w słowach: „W niektórych społeczeństwach duch handlu,
w zamierzeniu skoncentrowany na zysku, wytyczał drogę politycznej mądrości”12. Pewna ostrożność tej wypowiedzi miała swoje źródła w wątpliwościach
jej autora związanych ze wszystkimi możliwymi politycznymi skutkami rozwoju
rynku. Otóż, jak przewidywał Ferguson, jego rozwój może prowadzić z jednej
strony do ograniczenia w imię dobra rynku wolności ludzi, z drugiej zaś do narodzin nowej tyranii władzy.
Smith roztaczał podobne wizje, przewidując, że rozwój gospodarczy ukróci
przede wszystkim samowolę feudałów, którzy władzę oddadzą światłej części
społeczeństwa, próbując wykorzystać nowe możliwości konsumpcji i poprawy
własnej sytuacji materialnej, związane z „postępem sztuk wytwarzania”13.
W przeciwieństwie do lesseferystów uważał, że rynek może rozwijać się sam
i tylko luźno związany z polityką przynosił porządek i sprawiedliwość, a także
wolność i bezpieczeństwo jednostce. Odwołując się do doświadczeń brytyjskich
dowodził, że „bogactwo narodów” rośnie szybciej, gdy państwo powstrzymuje
się od interwencji w gospodarkę rynkową. Rynek bowiem dysponuje pełnymi
możliwościami samoregulacji.
Fizjokraci posunęli się jeszcze dalej w swoich rozważaniach nad złożonością mechanizmu rynku XVIII-wiecznego i byli skłonni przypisywać mu obiektywny charakter. To nie człowiek wpływał na rynek, ale to rynek kształtował
swoich uczestników. Steuart prawdopodobnie pod wpływem tych przemyśleń
11
Tamże, s. 76-81.
Tamże, s. 91.
13
A. Smith, op. cit., s. 529-530.
12
Wczesne tendencje rynkokratyczne ...
13
stworzył koncepcję gospodarki jako mechanizmu podobnego do zegarka. Nie do
końca przekonany jednak do koncepcji jego niezależności od człowieka, proponował stworzenie ustroju politycznego, który gwarantowałby jego nienaruszalność.
Fizjokraci byli też autorami znamiennego rozumienia dobra ogólnego,
zgodnie z którym jest ono wynikiem nieskrępowanego podążania każdej jednostki za własną korzyścią. Korzyści te, tworząc harmonijną całość interesów
indywidualnych w obrębie społeczeństwa, stanowią moralną podstawę ładu społecznego.
W XIX-wiecznej Europie narastało przekonanie, że potęga narodu zależy
bezpośrednio od jego bogactwa. F. List, niemiecki ekonomista, uznawany za
ojca „ekonomii rozwoju”, uważał, że patriotyczną powinnością każdego obywatela jest działanie na rzecz bogactwa narodowego, a podstawowym obowiązkiem
państwa jest tworzenie warunków do wywiązywania się z tego obowiązku.
Wzywał też do ochrony „rodzimych przemysłów”, bo są one gwarantem niezależności państwa na wypadek wojny14. W ten sposób rodził się rynkokratyczny
zamysł ekonomizacji państwa, które pod koniec następnego wieku podporządkowywało większość swoich celów rozwiązywaniu problemów rynkowych,
a więc wzrostowi gospodarczemu, kontroli inflacji i likwidacji bezrobocia.
Z przedstawionymi poglądami korespondowało rosnące wśród ekonomistów tego okresu przekonanie o absolutnej użyteczności społecznej homo oeconomicus, którego cechy osobowościowe miały wykazywać swoją wartość już
nie tylko na rynku, ale także w wielu obszarach pozarynkowego życia społecznego. Ubóstwo jednostki miało być efektem wyłącznie jej gnuśności, albo determinacji. Sprawiedliwość rynku (legitymizująca wolną konkurencję) polegała
bowiem na równości szans wobec zysku wszystkich jej uczestników. D. Ricardo
i T. Malhtus na początku XIX wieku ogłosili nawet, że nowa nauka z absolutną
pewnością wykazała, iż pomoc ubogim ze strony państwa przynosi im tylko
szkodę. W ten sposób pojawiła się kolejna rynkokratyczna tendencja do traktowania sprawności jednostki w zaspakajaniu swoich potrzeb ekonomicznych
(realizacji sukcesu ekonomicznego) jako uniwersalnego kryterium oceny jego
społecznej wartości.
Podejmowano też, w przekonaniu o wadze dla rynku własności prywatnej,
próby zgromadzenia argumentów na rzecz prawa do niej człowieka. Ekonomiści
niezadowoleni z locke’sowskiej propozycji odwołania się do prawa naturalnego,
sięgali po argumenty do odwiecznych praw przyrody, czy też praw boskich.
W ten sposób sugerowali, że potrzeba posiadania i gromadzenia jest ważnym
i trwałym elementem natury człowieka. Wysiłki te dostrzegane przez innych
myślicieli tego okresu oceniane były często dość krytycznie. Przykładem może
być XIX-wieczny socjolog P. Lafargue, który pokpiwał, że gorliwi ekonomiści
14
F. List, National System of Political Economy, 1885, cyt. za R. Skidelsky, Świat po komunizmie, Kraków 1999, s. 40.
14
J. Daszkiewicz
w swoich usilnych dążeniach do wykazania uniwersalnego charakteru własności
prywatnej byli skłonni przyznawać nawet mrówkom prawo do posiadania i gromadzenia dóbr. „Szkoda – pisze – że nie poszli jeszcze o krok dalej i nie stwierdzili, iż mrówka, tworząc zapasy, czyni tak z zamiarem sprzedania części i zrealizowania zysku z obrotu kapitału”15.
W XIX-wiecznym społeczeństwie amerykańskim podstawy wewnętrznego
ładu tworzyły dwa filary tradycyjnego systemu wartości: etyka protestancka
i purytanizm. Były one na tyle silne, że umożliwiły powstanie społeczeństwa,
które najszybciej i z całą konsekwencją zaczęło budować wewnętrzny ład rynkokratyczny. Propagowane przez B. Franklina i J. Edwardsa fundamentalne dla
tego okresu cnoty pracowitości, trzeźwości i oszczędności zdominowały system
wartości ówczesnych Amerykanów, co doprowadziło, według Van W. Brooksa,
do pojawienia się i upowszechnienia w XIX i na początku XX wieku postaw
skrajnego indywidualizmu i groszoróbstwa. Także państwo zaczęło przejawiać
coraz większe zainteresowanie ekonomią i pod koniec XIX wieku stopniowo
przekształcało się, jak pisze P. Drucker, w instytucję ekonomiczną16. Dalsza
ewolucja społeczeństwa amerykańskiego dokonywała się już w ramach przyjętego w omawianym czasie modelu rynkokratycznego.
A. Hirschman, podsumowując ten ważny dla gospodarki rynkowej okres
konstruowania jej teoretycznych podstaw, sygnalizuje występowanie w nim
tendencji (rynkokratycznej) do przypisywania rynkowi całego szeregu ważnych
cywilizacyjnie pozaekonomicznych funkcji. Pisze między innymi: „Tu więc
pojawia się uporczywa myśl, że społeczeństwo, w którym zasadniczym mechanizmem zaspakajania ludzkich potrzeb jest rynek, nie tylko tworzyć będzie,
dzięki podziałowi pracy i postępowi technicznemu, znaczne ilości nowych bogactw, lecz ponadto, jako produkt uboczny, czy też jako efekt zewnętrzny, doprowadzi do powstania bardziej „ogładzonego” rodzaju człowieka – człowieka
bardziej uczciwego, godnego zaufania, systematycznego i bardziej zdyscyplinowanego, jak również bardziej przyjaznego i pomocnego, zawsze gotowego do
znajdywania rozwiązań konfliktów i obszaru porozumiewania w przypadku
przeciwstawnych opinii”17.
Myśliciele tego okresu upatrywali w gospodarce wolnorynkowej szansę na
naprawę natury ludzkiej i zorganizowanie społeczeństwa według racjonalnych
zasad. Oczekiwali też z ufnością, że rynek będzie stwarzać warunki do kultywowania podstawowych dla takiego społeczeństwa wartości, takich jak dobro
moralne, prawda i odpowiedzialność.
Proudhon, wyprzedzając współczesnych apologetów gospodarki rynkowej,
takich jak Mises, Hayek czy M. Friedman, dostrzegał polityczne dobrodziejstwo
15
P. Lafarguet The Evolution of Property: From Savagery to Civilization, New York 1991,
s. 2, cyt. za J. Rifkin, Wiek dostępu, Wrocław 2003, s. 85.
16
P. Drucker, Społeczeństwo pokapitalistyczne, Warszawa 1999, s. 104.
17
A.O. Hirschman, op. cit., s. 114.
Wczesne tendencje rynkokratyczne ...
15
kapitalizmu i przy swoim negatywnym stosunku do własności prywatnej podkreślał jednak jego użyteczność jako swoistą „przeciwwagę” dla rosnącej w siłę
władzy państwa.
Tendencje rynkokratyczne w poglądach klasycznych teoretyków gospodarki rynkowej zaczęły załamywać się w XIX wieku, gdy kapitalizm począł ujawniać swoje drugie oblicze. Rozwój rynku przede wszystkim doprowadził do
pojawienia się niewyobrażalnych dysproporcji w stanie posiadania, jedni, nieliczni, gromadzili ogromne zasoby, reszta popadała w nędzę. Pojawiło się bezrobocie i nowa zmora o rozmiarach społecznego kataklizmu: kryzys gospodarczy. Reakcją na ten stan rzeczy był socjalizm, który ostatecznie rozprawił się
z tendencjami rynkokratycznymi, zarzucając im ideologiczną służebność wobec
klasy dysponentów środków produkcji. Marks ogłosił brzemienną w skutki teorię walki klas, która miała być siłą napędową rozwoju społecznego i historii
ludzkości oraz alienacji, która z kolei wyjaśniała w przejmujący sposób całe zło
jakie gospodarka rynkowa wyrządzała jednostce ludzkiej.
Od tego momentu wszelkim refleksjom nad rynkiem towarzyszyła w większym lub mniejszym stopniu świadomość zagrożeń jakie mógł nieść ze sobą
jego żywiołowy rozwój. Nastawienia rynkokratyczne zdecydowanie straciły na
sile, ale nie zniknęły w nich całkowicie. Skłaniały one myślicieli do poszukiwania dobrych stron gospodarki rynkowej i wskazywania na jej pozytywne, także
pozaekonomiczne, aspekty. Przykładem takiego podejścia może być M. Weber
i wielu jego następców, którzy krytycznie ustosunkowując się do niektórych
stron kapitalizmu, przypisywali mu jednak liczne pozytywne pozagospodarcze
(uboczne) efekty. Weber, akceptując działalność zarobkową jako samą w sobie
pozytywną, dostrzegał w niej dodatkowo wiele społecznie użytecznych właściwości. Miała ona według niego, podobnie jak cnoty, utrzymywać ludzi na „dobrej drodze”, która prowadziłaby ich w efekcie do zbawienia18.
EARLY MARKETCRATION TENDENCIES IN THOUGHTS
ON CAPITALISM
Summary
The author specifies basic marketcration theses to follow, in the further part of this publication, their early, going back to the turn of the 16th century, sources. Marketcration tendencies
accompanied the whole process of the free market and capitalism theory formation. The theory
creators were convinced of the universal nature of commerce, business, private property or wealth.
The beneficial influence of these economic categories went far beyond the market sphere, rationalizing mutual relations between people and improving human nature.
Złożono w Oficynie Wydawniczej w czerwcu 2004 r.
18
M. Weber, Etyka protestancka a duch kapitalizmu, Lublin 1994, s. 84.
ZESZYTY NAUKOWE POLITECHNIKI RZESZOWSKIEJ
Ekonomia i Nauki Humanistyczne z. 14
Nr 219
2004
Leszek GAJOS
Politechnika Rzeszowska
Adam PAŁACKI
Talens Polska
STEROWANIE ZMIANĄ
JAKO ELEMENT ZARZĄDZANIA
Artykuł jest poświęcony problematyce zmiany w organizacji. W pięciu częściach
analizie został poddany ciąg procesów opisujących zmianę. Uwzględniono aspekty
związane z motywami powodującymi zmianę, parametry opisujące zmianę oraz
opór wobec zmiany. W końcowej części tekstu wskazano na koszty realizacji
zmiany w organizacji i rolę kadry kierowniczej w procesie skutecznego wdrażania
zmiany. Artykuł uwzględnia przede wszystkim czynnik ludzki w procesie zmiany.
„Zmiana jest jedyną stałą rzeczą w organizacji.”
P.F. Drucker
WPROWADZENIE
Według L. Clark „zmiana nieodłącznie towarzyszy rozwojowi w biznesie –
jest ona nieuchronna i nieunikniona. Umiejętność szybkiego identyfikowania
zmian w otoczeniu zewnętrznym oraz zmian na rynku w sposób umożliwiający
wykorzystanie ich korzystnych elementów stała się kluczowym czynnikiem
przewagi konkurencyjnej”1. Powyższe stanowisko potwierdzają w swojej publikacji G. Hamel i L. Välikangas. Tych dwoje uczonych pisze, że „zmiany na
świecie następują tak szybko, że firmy nie są w stanie za nimi nadążyć. Wielkie
korporacje coraz częściej ponoszą więc spektakularne porażki. Spośród dwudziestu największych bankructw, jakie miały miejsce w USA w ostatnich dwudziestu latach, aż dziesięć ogłoszono w ciągu ostatnich dwóch lat”2.
Nie można znaleźć uniwersalnych cech, których zastosowanie wszędzie da
takie same efekty. Jak zauważył bowiem H.W. Franz: „Tak jak każde przedsiębiorstwo, każda działalność gospodarcza są niepowtarzalne, tak samo niepowtarzalne muszą być instrumenty stosowane do rozwiązywania sytuacji w każdym
1
L. Clark, Zarządzanie zmianą, Gebethner & Ska, Warszawa 1997, s. 31.
G. Hamel, L. Välikangas, W poszukiwaniu zdolności strategicznej regeneracji, „Harvard
Business Review – Polska” nr 11, 2003, s. 66.
2
18
L. Gajos, A. Pałacki
przedsiębiorstwie”3. Jakakolwiek stabilna lub „zrównoważona” sytuacja jest
tworem naszego umysłu, sztucznej idei. Jednakże nie możemy się bez niej
obejść. Może ona mieć charakter intencjonalny, zamierzony, ale może być również tak, że jest ona wymuszona4.
Ta cecha nie oznacza jednakże, że nie możemy zrobić niczego, by mieć
wpływ na tymczasowy wynik stałego procesu zmiany. Jeśli nie będziemy aktywni, możemy przestać kontrolować sytuację, a to może prowadzić do kryzysu,
załamania, a w konsekwencji do upadku naszego przedsiębiorstwa. Badania
dowodzą, że te amerykańskie firmy odnoszą największe sukcesy na rynku, które
są innowacyjne i elastyczne5. Innowacyjne może być samo przedsiębiorstwo, jak
również poszczególni pracownicy. Cecha ta musi być rozumiana w specyficzny
sposób. Ma to być tworzenie czegoś nowego. Samo wykorzystywanie nowatorskiej wiedzy nie wystarcza. Wszak to będzie tylko powielanie nowatorskich
standardów i algorytmów, które jeszcze nie są upowszechnione6. Innowacyjna
postawa polega na poszukiwaniu nowych algorytmów, dzięki którym będzie
możliwe osiągnięcie pożądanych efektów.
Nie każdy proces powodujący przewartościowanie w istniejącym status quo
może być traktowany w kategoriach zmiany. Zdaniem E. Masłyk-Musiał, aby
dany proces uznać za zmianę, muszą być spełnione pewne warunki: „zmiany
muszą być postrzeżone, a więc wydobyte z ogólnego potencjału ruchu organizacyjnego i peryferyjnego istnienia. Zakłada to intencjonalność tego co nowe
i kreatywność twórców zmian. Zmiany muszą mieć charakter empiryczny. Zakłada to konieczność udowodnienia, że coś się zmieniło w stosunku do stanu
poprzedniego i to w sposób istotny”7.
Kontynuacja przedsiębiorstwa to wspólny interes zarówno właścicieli, jak
i ludzi zatrudnionych. Zatem uzyskana egzystencja konkurencyjnego przedsiębiorstwa, bez znaczenia, jaki produkt wytwarza w chwili obecnej, stanowi zarówno o niezaprzeczalnym uznaniu, jak i potrzebie zmiany. Założenie, że modele biznesowe są niezmienne jest skazane na zagładę8. Dlatego do dnia dzisiejszego problemy zasadniczego znaczenia należą do przedsiębiorstwa. Ale wszystkie instytucje żyją i działają w dwóch wymiarach czasu naraz: w czasie teraźniejszym i przyszłym. Jutro tworzy się dzisiaj, w większości przypadków nieodwracalnie. Dlatego menedżerowie zawsze muszą zarządzać zarówno dniem
dzisiejszym – w sferze problemów o zasadniczym znaczeniu – jak i dniem ju3
Por. H. W. Franz, Zarządzanie kryzysowe. Aspekty społeczne, Poltext, Warszawa 1996,
s. 61 i nast.
4
E. Masłyk-Musiał, Społeczeństwo i organizacje. Socjologia organizacji i zarządzania,
UMCS, Lublin 1996, s. 157.
5
Por. T.J. Peters, H.R. Waterman, In Search of Excellence. Lessons from Americans BestRun Companies, Warner Book, New York 1992, s. 12.
6
C. Sikorski, Zachowania ludzi w organizacji, PWN, Warszawa 2002, s. 134.
7
E. Masłyk-Musiał, op. cit., s. 157.
8
G. Hamel, L. Välikangas, op. cit., s. 67.
Sterowanie zmianą ...
19
trzejszym. Jak pisze S. Kałużny „cechą obecnych warunków działania kierowników przedsiębiorstw jest zmienność, oznacza to, że kierownicy zajmują się
i coraz częściej będą zajmować rozwiązywaniem nowych problemów”9.
W nadchodzących latach firmy będą organizacją stale przekształcającą się,
to znaczy zdolną antycypować przyszłe warunki funkcjonowania, stale i szybciej
adaptującą się do otoczenia niż konkurenci, aby coraz bardziej umacniać swoją
pozycję na rynku. Firma przy tym musi mieć zdolność do strategicznej regeneracji, która jest zdolnością „do wprowadzania zmian, zanim konieczność zmiany
stanie się nieunikniona”10. Konieczność ciągłych zmian jest uznawana wszędzie,
zarówno w gospodarce, jak i polityce, czy sprawach społecznych. Innowacja,
postawa innowacyjna stają się słowami – wytrychami współczesności11. Przy
czym otwarte staje się pytanie, czy konieczność zmiany jest wynikiem otwartości firmy na otoczenie, czy też wynika z wewnętrznych impulsów. Ten pierwszy
pogląd dominował w tradycyjnych ujęciach organizacji12. „Uważa się, że zmiany w otoczeniu stwarzają zagrożenia i wyzwania, na które organizacja musi
odpowiadać”13.
Jesteśmy świadkami powszechnego uświadamiania sobie, że konserwatyzm
i powielanie istniejących modeli nie są zachowaniami zapewniającymi istnienie
i rozwój przedsiębiorstwa oraz dającymi poczucie bezpieczeństwa w coraz szybciej i głębiej zmieniającym się otoczeniu. Charakterystyczną cechą współczesności jest nasilenie się tempa i skali wprowadzanych zmian. W tym zmieniającym się świecie równie ważne jest być zdolnym do szybkiego osiągania swoich
celów, jak i formułowania trafnych celów, w przeciwnym razie przedsiębiorstwo
stale będzie „opóźnione w walce konkurencyjnej”. Obecnie trudniej jest osiągnąć cele, niż je ustalić. Można jedynie określić strategiczny cel. A jest nim
firma zainteresowana kształtowaniem swojej przyszłości, a nie obroną przeszłości.
Wszyscy odpowiedzialni menedżerowie przedsiębiorstw chcą, aby ich organizacja zapewniała priorytet klientom, aby była zdolna do reagowania na
zmiany otoczenia, oferowała jakość bliską perfekcji itd. Mimo poważnych wysiłków, często napotykają oni jednak trudności w szybkim konkretyzowaniu
swoich celów oraz rozumnym określaniu ludzkich i finansowych kosztów ich
realizacji. W większości organizacji niezbędne kompetencje (wiedza, umiejętności, doświadczenie, postawy itp.) do kierowania zmianami, system skutecznej
9
S. Kałużny, Skuteczne kierowanie przedsiębiorstwem. Techniki osiągania sukcesu, Kwantum, Warszawa 1996, s. 15.
10
G. Hamel, L. Välikangas, op. cit., s. 68.
11
por. K. Długosz, Niektóre poglądy na temat innowacji, „Prakseologia” nr 3-4, 1985,
s. 271.
12
G. Morgan, Obrazy organizacji, PWN, Warszawa 2002, s. 41.
13
Tamże, s. 275.
20
L. Gajos, A. Pałacki
komunikacji wewnętrznej i możliwości przyśpieszania ich realizacji są rozwinięte jeszcze w niewielkim stopniu14.
Proces zmian w każdym przypadku jest niepowtarzalny i ma szczególny
charakter. Istnieją jednak pewne uniwersalne metody realizacji zmiany. W literaturze przedmiotu mówi się o dwóch archetypach zmian: teorii E i teorii O15.
Różnica pomiędzy nimi wynika z odmiennego pojmowania przyczyn i sposobów wprowadzania zmian. Teoria E dotyczy zmian opartych na wartości ekonomicznej, takiej jak zysk, wartość rynkowa firmy. Teoria O skupia się na zmianach opartych na potencjale organizacyjnym firmy, który obejmuje umiejętności
pracowników, wiedzę i kulturę organizacyjną.
1. PRZYCZYNY ZMIAN I ICH MOTYWY
Zmiany obejmują różnorodne zjawiska, zarówno pod względem ich zasięgu, jak i głębokości. Niektóre polegają na całkowitym przekształceniu dotychczasowego stanu rzeczy, wówczas całe przedsiębiorstwo jest dotknięte głębokimi zmianami. Dotyczy to istotnych zmian strategii, struktur organizacyjnych,
systemów funkcjonowania, zasobów ludzkich, kultury itp. W innych przypadkach przekształcenia mogą być głębokie, lecz ograniczać się będą jedynie do
części przedsiębiorstwa. Zmiana powinna być procesem planowanym i świadomym.
Zmiany stają się procesem intencjonalnym. Stąd twórcy idei zmiany próbują tworzyć systematyczną wiedzę o procesach wdrażania zmiany. Dążą jednocześnie, by osoby objęte zmianą pojęły istotę procesu zmian oraz przyjęły za
naturalny stan konieczność ewolucji przedsiębiorstwa. Skuteczne wdrażanie
zmiany wymaga współdziałania pomiędzy „strategami zmian (często ich kreatorami), agentami zmian ułatwiającymi procesy i odbiorcami zmian, którzy bezpośrednio je wdrażają”16.
Nic nie jest nabyte raz na zawsze. Nowa technologia zajmuje miejsce dotychczasowych, modyfikowane są istniejące formy organizacji. Długość życia
produktu lub systemu waha się od kilku miesięcy do kilku lat, ale od początku
istnienia produktu dostrzega się jego przemijający charakter i myśli o konieczności modyfikacji w odpowiednim momencie. Rodzi to wiele problemów, m.in.
zmniejszenie zaangażowania pracowników, ograniczenie wymagań w zakresie
ich kompetencji, jakości, sprawności funkcjonowania. Niedoskonałości i dys-
14
B. Dąbrowski, R. Rostek, W. Kurda, Komunikacja: niedoceniana broń w zarządzaniu
zmianą, „Harvard Business Review – Polska” nr 11, 2003, s. 56 i nast.
15
M. Beer, N. Nihria, Skuteczne zarządzanie zmianą: sztuka balansowania między dwiema
sprzecznościami, „Harvard Business Review – Polska” nr 10, 2003, s. 5.
16
E. Masłyk-Musiał, op. cit., s. 159.
Sterowanie zmianą ...
21
funkcje są tym łatwiej akceptowane, im bardziej warunki, w których powstały są
uważane za przejściowe.
Zmiany jeszcze często są postrzegane jako stan wewnętrzny, prosty sposób
osiągnięcia trwałego stanu równowagi. W większości przedsiębiorstw częste
zmiany są postrzegane jako wynik błędnego postępowania kadry kierowniczej,
braku odpowiednich decyzji i nieopanowania zmian zachodzących w otoczeniu.
Nieliczne są jeszcze przedsiębiorstwa, które zinstytucjonalizowały swe przekształcenia.
Zmian nie uznaje się za „naturalne” dla przedsiębiorstw. Dokonuje się ich
po to, aby funkcjonować, a nie po to, aby się zmieniać. Celem przedsiębiorstwa
jest produkowanie, sprzedawanie, zaspokajanie potrzeb klientów i wynagradzanie akcjonariuszy. Funkcjonowanie nie jest synonimem zmian, lecz przeciwnie.
Przedsiębiorstwa starają się walczyć z nieładem wewnętrznym, rozkładem, podczas gdy zmiany oznaczają bałagan, zachwianie równowagi, niestabilność. Metody, jakimi dysponują, są dostosowane do ich funkcjonowania, a nie do kierowania zmianami. Ukształtowane systemy – organizacja procesów, określanie
zadań i funkcji, systemy kontroli i przewidywania – przyczyniają się do wzmocnienia istniejącej sytuacji.
Zmiany (w niektórych przypadkach wiązki zmian), niezależnie od tego, jaka jest ich istota, wymagają podważenia istniejącego stanu. Częściej widzi się
zadania krótkookresowe, brakuje wiary w przyszłość17. Im bardziej istniejący
stan jest stabilny, tym zmiany są trudniejsze do przeprowadzenia. Doskonała
adaptacja do określonego otoczenia staje się często poważną przeszkodą, kiedy
się ono zmienia. Wszystkie zasoby przedsiębiorstwa zostały zmobilizowane w
celu najlepszego wykorzystania istniejących warunków. W chwili gdy ulegają
one modyfikacji, przedsiębiorstwo z trudem na nie reaguje. Kiedy otoczenie
zmienia się coraz szybciej, tak jak to się dzieje obecnie, zdolność do szybkiego
reagowania jest znacznie ważniejszym atutem niż perfekcja organizacji i funkcjonowania. Rosnące znaczenie czasu w tworzeniu przewagi konkurencyjnej
dotyczy również procesu zmian. Skoro zdolność do szybkich przekształceń jest
istotna, aby przedsiębiorstwo „przeżyło” na rynku, to zmiany muszą się dla niego stać „naturalne”.
Dobrowolna decyzja o dokonaniu zmiany jest podejmowana wtedy, gdy
wyniki przedsiębiorstwa są dobre i nie wymagają a priori działań naprawczych;
udział w rynku i rentowność odpowiadają ustalonym celom, dobry jest poziom
zadowolenia klientów, funkcjonowanie jest zadowalające, stosowana technologia daje dobre wyniki.
Innym zjawiskiem jest odkładanie na później niezbędnych działań. Kierownicy zdają sobie sprawę z konieczności zmian, ale nie podejmują właściwych
decyzji, ponieważ nie chcą brać na siebie odpowiedzialności za niebezpieczeń17
S. Kałużny, op. cit., s. 37.
22
L. Gajos, A. Pałacki
stwa związane z każdą zmianą, bądź nie godzą się z ich konsekwencjami, takimi
jak zwolnienia pracowników lub przejściowe obniżenie rentowności.
Wreszcie, jeszcze inną przyczyną opóźnień jest niezdolność do przeprowadzenia zmian. Kierownicy są świadomi konieczności przekształceń przedsiębiorstwa, podjęli zresztą decyzję o rozpoczęciu tego procesu, lecz nie daje on
oczekiwanych wyników. Faktycznie bowiem decyzja nie jest wprowadzana w
życie. Uruchomione działania nie prowadzą do zamierzonych celów, przekształcenia nie są realizowane.
Powodzenie zmian wymaga specyficznych umiejętności, odmiennych od
tych, które zwykle znajduje się w przedsiębiorstwach. Zmianami można kierować, podobnie jak kieruje się stosunkami z klientami, równowagą finansową,
stosowanymi technologiami, czy posiadanymi kompetencjami. Nie można jednak działań związanych ze zmianą traktować z pozycji administrowania. Jak
pisał K. Davies, należy ludzi do zmiany pozyskiwać perswazją, a nie siłą, nakazem administracyjnym18. Przy efektywnym procesie zmian potrzeba animatorów, którzy mają szczególną charyzmę i są osobowościami twórczymi19. Przy
czym nie chodzi tu wcale o twórczość wynalazcy. Twórczość w tym wypadku
jest rozumiana jako ułatwianie współpracownikom możliwości tworzenia klimatu do pracy, tworzenia nowych idei oraz wprowadzania ich w życie.
Zmiany mogą nieraz przybierać postać chaotyczną, dla wielu mogą one być
bardzo bolesne. Przy wprowadzaniu zmiany powinno być uwzględnianych wiele
czynników, przy czym twórcy zmian zawsze usiłują wyeksplikować rolę jednego najistotniejszego czynnika, od którego zależy skuteczność tych działań i zakończenie ich sukcesem. By tak mogło być, niezbędne jest uwzględnienie w ich
inicjowaniu następujących czynników20:
• wielowymiarowość przekształceń polegająca na tym, że zainicjowanie
zmiany powoduje wielowątkowe reakcje,
• niekompletność zmian, polegająca na tym, że nigdy nie opracuje się
koncepcji zmiany, która obejmowałaby wszystkie zmienne,
• zmiany zawsze mogą spowodować efekty niezamierzone,
• proces zmian jest działaniem długofalowym, przez co na poszczególnych etapach ich wdrażania mogą pojawiać się nowe przeszkody natury
organizacyjnej oraz ludzkiej (nowe koalicje prezentujące odmienne wizje rozwiązań problemów, nowe podmioty decydujące o dynamice
zmian).
Zmiany dotyczą wszystkich przedsiębiorstw, ale ponieważ łączą się z różnymi zjawiskami (dotyczą struktur organizacyjnych, otoczenia zewnętrznego,
organizacji wewnętrznej komórek itp.)21 różne są też motywy ich podejmowa18
K. Davis, Human Relations in Business, J. Wiley, New York 1957, s. 160.
S. Kałużny, op. cit., s. 161.
20
E. Masłyk-Musiał, op. cit., s. 160-161.
21
L. Clark, op. cit., s. 44 i nast.
19
Sterowanie zmianą ...
23
nia. Zmiany są wynikiem bardziej lub mniej formalnego i precyzyjnego procesu
decyzyjnego, który łączy potrzeby adaptacji do warunków zewnętrznych i inicjatywy wewnętrzne. Ta wielość powoduje, że w trakcie zmian może się tworzyć ich wewnętrzna niespójność, brak logiki. Jest to swoiste zarządzanie
sprzecznościami22.
2. MOTYWY ZMIAN
Specyfika każdego przedsiębiorstwa sprawia, że każda zmiana ma unikalny
charakter, choć łączą je także pewne wspólne cechy. Przyczyny zmian można
podzielić na zewnętrzne i wewnętrzne23. Przyczyny zewnętrzne łączą się ze
zmianami, które są wywołane przez czynniki zewnętrzne wobec jednostki. Na
ogół chodzi tu więc o czynniki, które stanowią otoczenie przedsiębiorstwa, takie
jak: klienci, konkurenci, innowacje technologiczne, zmiany sposobów życia.
Przyczyny wewnętrzne łączą się ze zmianami wprowadzanymi przez przedsiębiorstwo. Są to głównie: chęć rozwoju i jego wizja posiadana przez kierownictwo.
Żadna zmiana nie wynika z jednej tylko przyczyny. Motywy zmian zawsze
są kombinacją wielu czynników zewnętrznych i (lub) wewnętrznych o relatywnie zmiennym znaczeniu. W niektórych przypadkach silnie dominuje jedna
przyczyna, na przykład konkurencja, technologia lub sylwetka kierownika, podczas gdy w innych występuje wiele porównywalnych przyczyn. Prezentowane
dalej przyczyny stanowią główne motywy zmian.
Przyczyny zewnętrzne
• Rynek – aktualni i potencjalni nabywcy, zarówno indywidualni, jak
i zinstytucjonalizowani, wpływają silnie na funkcjonowanie przedsiębiorstw. Muszą one jednak odpowiadać na potrzeby i oczekiwania rynku, w przeciwnym razie ryzykują utratę klientów. Zmiany rynku zmuszają je więc do dostosowania się, a przekształcenia mogą dotyczyć oferowanych produktów lub usług, cen lub sposobów dystrybucji.
• Działania konkurencji mogą podważyć pozycję przedsiębiorstwa na
rynku. Wprowadzanie nowego produktu, odmienne wykorzystanie sieci
dystrybucji, udoskonalenie metod produkcji, zastosowanie nowej technologii lub modyfikacja cen powodują reakcję innych przedsiębiorstw,
jeśli uważają one, że działania te wzmacniają pozycję przedsiębiorstwa,
22
M. Bartnicki, Stałość w zmienności, czyli jak kształtować przyszłość przedsiębiorstwa,
„Personel”, nr 7-8, 1997, s. 50.
23
J.D. Antoszkiewicz, Rozwiązywanie problemów firmy. Praktyka zmian, Poltext, Warszawa
1998, s. 21.
24
L. Gajos, A. Pałacki
•
•
•
•
które je podejmuje, a więc osłabiają konkurentów. Przedsiębiorstwa odpowiadają na zagrożenie rzeczywiste lub hipotetyczne. Aby zablokować
ataki, często niezbędna jest natychmiastowa odpowiedź. Nie istnieje
bowiem ani sprawność, ani produkty lub jakość, które są bezwzględnie
dobre w każdych warunkach. Wszystko jest relatywne, podlega porównaniom. Działania jednego z podmiotów na rynku mogą zmienić punkt
odniesienia i uczynić przeciętnym to, co było dobre. Firmy są stale narażone na to zagrożenie.
Innowacje technologiczne są przyczynami zmian o ciągle rosnącym znaczeniu. Innowacje pozwalają na ulepszenia, które sprawią, że poprzednie
produkty i metody stają się przestarzałe.
Zmiany przepisów prawnych mogą także zmuszać przedsiębiorstwa do
przekształceń. Wpływają one bądź poprzez modyfikację otoczenia, bądź
poprzez ewolucję ograniczeń, które oddziałują na przedsiębiorstwo.
W pierwszym przypadku przepisy prawne powodują przekształcenia
rynku. W drugim przypadku ich skutki są bezpośrednio odczuwane
przez przedsiębiorstwa zobowiązane do przestrzegania pewnych zasad
lub poprzez likwidację reguł istniejących.
Modyfikacja akcjonariatu jest przyczyną zmian mniej rozpowszechnioną niż poprzednie, ale może także prowadzić do radykalnych przekształceń.
Zmiany sposobu życia i myślenia społeczeństwa.
Motywy wewnętrzne
• Rozwój firmy pociąga za sobą głębokie zmiany, rodzi nowe problemy,
które nie mogą być skutecznie rozwiązane przez proste mnożenie istniejących środków i sposobów działania. Przyrost rozmiarów produkcji na
ogół wymaga ponownego określenia organizacji produkcji i wewnętrznej logistyki, procedur kontroli jakości i polityki zaopatrzenia. Wykorzystanie nowych punktów sprzedaży lub nowych sieci dystrybucji wymaga zmian organizacji działalności handlowej. Istotnych zmian wymaga także zdobycie nowych klientów lub nowych rynków geograficznych.
We wszystkich tych przypadkach powinien być na nowo przemyślany
obieg informacji.
• Wizja kierownika jest tym ważniejszą przyczyną zmian, im częściej stanowi źródło przekształceń w innych przedsiębiorstwach. Modyfikując
istniejącą sytuację dla wzmocnienia swego przedsiębiorstwa, kierownik
podejmuje grę konkurencyjną. Ocenia, że trzeba wprowadzić nowe produkty, poprawić jakość, doprowadzić do zdobycia przez pracowników
nowych kompetencji lub pozbyć się niektórych rodzajów działalności.
Sterowanie zmianą ...
25
Zmiany nie mają charakteru mechanicznego, każda firma postępuje stosownie do swych cech i potrzeb. Identyczne zmiany zewnętrzne wywołują różne
reakcje w przedsiębiorstwach tego samego sektora. Ponadto, rezultaty podobnych reakcji mogą być bardzo różne. Motywy zmian powinny więc być badane z
dużą precyzją. Przyczyny, które przedstawiamy, wskazują kierunki poszukiwań
w myśl zasady „każda zmiana rodzi zmianę”.
Opisując zmiany, możemy tego dokonywać w następujących wymiarach:
• Głębokość zmian – charakteryzuje sposób, w jaki zmiany wpływają na
rzeczywistość przedsiębiorstwa. Może być ona modyfikowana „powierzchownie” lub „głęboko”, wraz z wszystkimi możliwymi niuansami
między tymi dwiema skrajnościami. Jedną z cech charakterystycznych
zmian „powierzchownych” jest to, że decyzje o ich wprowadzeniu na
ogół są łatwe, ponieważ w razie porażki ich konsekwencje nie są zbyt
wielkie, a koszty dość ograniczone. Zmiany „powierzchowne” mogą
więc być liczne i prowadzić w końcu do „głębokiego” przekształcenia
przedsiębiorstwa. Stanowią one ważną broń aktualnej strategii przedsiębiorstwa, ponieważ „przewroty”, „wiraże” strategiczne nie są częste. Na
drugim krańcu skali znajdujemy zmiany „głębokie”, to znaczy takie,
które silnie przekształcają rzeczywistość przedsiębiorstwa. Są one konieczne, ale powinny zdarzyć się rzadko, są bowiem kosztowne dla firmy, ponieważ poza inwestycjami bezpośrednimi (nowe linie technologiczne, specjalistyczne narzędzia produkcyjne nowej generacji, nowe
budynki, nabycie innych przedsiębiorstw lub spółek, patenty) wymagają
mobilizacji wszystkich lub znacznej części jego zasobów ludzkich,
• Szybkość zmian, która jest miarą wynikającą z kombinacji czasu ich
trwania i głębokości. Czas trwania powinien być odnoszony do głębokości i dostosowania zmian do firmy. Szybkość zmian to miara, której znaczenie rośnie wraz z podważaniem pozycji firmy na rynku, zwłaszcza
konkurentów. Nie wystarczy już zmieniać się szybko, aby zachować lub
poprawić swoją pozycję konkurencyjną. Szybkość reakcji i realizacji
niezbędnych działań stała się czynnikiem o pierwszorzędnym znaczeniu
dla przedsiębiorstw, które muszą ustawicznie dostosowywać się do warunków otoczenia, wprowadzać innowacje, kontraktować we wszystkich
dziedzinach działalności firmy. Zdolność szybkiego i jednoczesnego
wprowadzenia licznych zmian różnej natury ma decydujące znaczenie
dla trwałości firm. Coraz częściej przeciwności zmuszają firmy do prowadzenia frontu zmian, które jeszcze niedawno mogłyby być realizowane kolejno jedna po drugiej. Odmienne sposoby postępowania przedsiębiorstw stojących wobec silnej konkurencji oraz tych, które znajdują się
w takiej sytuacji, a zwłaszcza zajmujących pozycję monopolistyczną,
dobrze ilustrują wpływ otoczenia na szybkość zmian. Pierwsze sprawiają wrażenie, iż zostały wciągnięte w nieustanne ruchy i nie mogą się
26
L. Gajos, A. Pałacki
ustabilizować, podczas gdy drugie przedstawiają obraz powolności i stabilności.
Duża szybkość wymaga umiejętności przygotowywania i przeprowadzenia
zmian. Jeśli zmiana jest przeżywana jako zjawisko wyjątkowe i jako głęboki
przewrót, to pokonanie oporów, w celu zmobilizowania pracowników wokół
projektu zmian i jego skonkretyzowania, wymagać będzie długiego czasu. Ale
za to, jeśli rzeczywistość zmian jest już dobrze przyswojona przez wszystkich
pracowników, to czas reakcji będzie krótki i zmiany zostaną przeprowadzone
szybko. W większości przypadków zmiany są jeszcze realizowane powoli. Wrażenie powolności może mieć charakter retrospektywny lub bezpośredni i rodzić
frustracje wśród pracowników, którzy dostrzegają konieczność zmian i działania24. Ta powolność może być kreowana w płaszczyźnie uświadamiania sobie
potrzeby zmian, decyzji dotyczącej wprowadzenia zmian oraz procesu zmian.
3. OPÓR WOBEC ZMIAN
Ważny staje się sposób inicjowania zmian, ponieważ ich wprowadzenie
może się zmienić od stanowczego narzucenia do pełnego konsensusu. Wynika to
z tego, że zmiany nie mają w większości firm charakteru „naturalnego”, są one
w większości przypadków narzucane. Jednak w niektórych przypadkach kierownik, który chce coś zmienić, stara się przekonywać zainteresowanych do
projektu i uzyskać ich uczestnictwo w realizacji tego zamiaru, a nawet zrezygnować z jego przeprowadzenia, gdyby mu się nie udało ich przekonać, podczas
gdy często zmiany są realizowane bez wcześniejszego uzyskania zgody na
współdziałanie. Zmiany „narzucone” są podejmowane w zhierarchizowanych
firmach, w których władza jest akceptowana, ale także w firmach ukierunkowanych na dialog z zainteresowanymi od chwili, gdy sytuacja wymaga bardzo
szybkiego działania lub w momencie przyjścia nowego kierownika, który chce
zerwać z przeszłością, ze stanem dotychczasowym.
Często powodem niechętnej zmianom postawy pracowników jest fakt, że
zmuszają ich one do nowych, nie zawsze potrzebnych wysiłków. Innym razem
przyczyna jest prozaiczna, a wynika z tzw. prawa przekory (Le ChaterieraBrauna) powodującego niechęć do burzenia starego porządku i tendencję powrotu do starego ładu25.
Musimy się zmieniać, być otwarci na nowe doświadczenia26, bo cały czas
zmienia się świat wokół nas i warunki naszej w nim egzystencji. To oczywisty
truizm. Dzisiaj problemem jest co innego – że istnieje tak wiele opcji rozmaitych
24
L. Clark, op. cit., s. 95 i nast.
J. Penc, Strategie zarządzania, Placet, Warszawa 1995, s. 84.
26
A. Tokarz, Jak działać sprawniej, [w:] K. Sedlak (red.), Strategie w biznesie, PSB, Kraków 1993, s. 22.
25
Sterowanie zmianą ...
27
zmian, że często są one sprzeczne ze sobą, że mogą być w różny sposób określane wyznaczniki doskonałości27. Menedżerowie, zasypywani wciąż nowymi
lub tylko „odkurzonymi” koncepcjami zarządzania i pracy, często nie potrafią
sami zdecydować, który system jest dla ich firmy najlepszy, nie mówiąc już
o sztuce wyjaśnienia innym – dlaczego właśnie ten. Dość często menedżerowie
najwyższego szczebla, wdrażając proces zmian, milcząco zakładają, że wystarczy przekazać własne wizje najbliższym współpracownikom i ci przekażą je na
niższe szczeble struktury organizacyjnej. Dominuje u nich przeświadczenie, że
w firmie sprawnie funkcjonuje system komunikacji kaskadowej. Zdaniem cytowanych już wcześniej B. Dąbrowskiego, R. Rostka, W. Kurdy jest to jeden z
mitów, które funkcjonują w świadomości najwyższego kierownictwa. Ich zdaniem w firmie, w której jest wdrażany proces zmian, komunikacja kaskadowa
nie jest realizowana przynajmniej z dwóch powodów: po pierwsze, część kierowników nie ma ochoty komunikować zmian swoim podwładnym. Po drugie,
nie ma w firmie adekwatności informacji. Jak piszą ci autorzy „zazwyczaj kierownicy dostają prezentację, którą przedstawił zarząd i mają ją przekazać dalej.
Mało który kierownik zdecyduje się na prezentowanie czegoś, o czym wie, że to
ludzi mało interesuje”. Ale trzeba też zauważyć to, co dostrzegł K. Kelly, że te
firmy osiągnęły „szczytową wydajność”, które „balansowały na krawędzi chaosu”28.
Powstaje problem, za pomocą jakich kryteriów lub wskaźników odróżnić
zmiany korzystne od niekorzystnych dla firmy. Rzecz jasna nie ma tu mowy o
uogólnieniach. Chodzi o ocenę sytuacji w danej firmie, danym miejscu i czasie
oraz w określonych warunkach działania. Sporządza się ją zwykle na podstawie
np. sprawdzonych technik analizy kosztów i zysków, kalkulacji opłacalności
danej inwestycji oraz analizy ryzyka związanego z realizacją danego projektu.
Nasuwa się sprawa porównywania zmian. Można oceniać różne cechy analizowanych opcji i zysków. Jednak te naukowe metody rzadko uwzględniają
czynnik, jakim jest porównanie i korzyści, oraz strat powstałych z zastąpienia
starego systemu pracy nowym.
Aby to było możliwe, w gruncie rzeczy wystarczy odpowiedzieć na cztery
pytania:
• Dlaczego stary system nie jest już wystarczający?
• Jakie będą koszty przestawienia się ze starej metody na nową?
• Czy powyższe koszty „przestawienia się” są usprawiedliwione zyskami,
jakie przyniesie zmiana?
• Czy planowana zmiana sprzyja głównym wartościom wyznawanym
w firmie i może je wzmocnić?
Współczesne organizacje ciągle podlegają zmianom, niezwykle istotna jest
umiejętność przekształcenia przeciwników przemian w ich zwolenników. Może
27
28
J.D. Antoszkiewicz, op. cit., s. 55.
K. Kelly, Nowe reguły nowej gospodarki, WIG – Press, Warszawa 2001, s. 105.
28
L. Gajos, A. Pałacki
się to udać tylko wtedy, gdy zmiany będą traktowane w organizacjach jako styl
życia. Zachowania ludzi wobec zmian – jak zauważył Z. Ratajczak – charakteryzują się sprzecznością. „Tendencja do zachowań konserwatywnych współistnieje z tendencją do zachowań radykalnie nieraz nowatorskich. Lęk wobec nowości nieodstępnie towarzyszy pragnieniu odmiany, urozmaicenia, przygody.
Wszystko to zależy od sytuacji, w jakiej wypadało człowiekowi pracować
i żyć”29. Dlatego tak ważne jest umiejętne projektowanie systemu motywacyjnego wspierającego transformację firmy, powodzenie zmiany.
Budowanie efektywnego systemu motywacyjnego wymaga zastanowienia
się nad znaczeniem w życiu człowieka motywacji zewnętrznej i wewnętrznej.
Warto podjąć próbę odpowiedzi na pytanie, na czym pracownikom zależy i jakie
ich potrzeby są zaspokajane przez wykonywaną w firmie pracę. Należy bowiem
pamiętać, że głównym powodem występowania oporów wobec zmian jest obawa pracowników o to, że zmiany uniemożliwiają im zaspokojenie tych potrzeb.
Doświadczenie wskazuje, że ludzie obawiają się przede wszystkim utraty statusu
i wynagrodzenia.
Celem każdego systemu motywacyjnego jest zachęcenie personelu firmy do
lepszej pracy. Ponieważ jest oczywiste, że z bardziej efektywnymi pracownikami łatwiej sprostać konkurencji, warto stworzyć system badający, czy rzeczywiście ta efektywność jest większa. Ta myśl mobilizuje organizację do wykorzystywania w programach zmian strategii personalnej dotyczącej wyników pracy.
Najefektywniejsza jest taka sytuacja, w której jak największa część załogi kontroluje proces zmian30 i wynagradza się indywidualne wyniki31. Ocenianie za
wyniki staje się dla pracowników sygnałem, że znaczenia nabiera uczciwe
(dawniej równe) traktowanie pracowników. Wyniki powinny stanowić podstawę
do wynagradzania pracowników za wykonaną pracę. Jednak strategia słusznej
płacy nie jest wcale łatwa do zrealizowania w zmieniającej się organizacji. Jak
pisze A. Pocztowski „efektywny system wynagradzania pracowników powinien
być zintegrowany ze strategią firmy, uwzględniać jej strukturę i kulturę organizacyjną”32.
Rozwój organizacji polega na stałej zmianie i innowacyjności. Te czynniki
stają się źródłem bogactwa przedsiębiorstwa33. Rewolucja naukowo-techniczna
29
Z. Ratajczak, Czynniki warunkujące przyswajanie innowacyjności, „Przegląd Organizacji”
nr 6, 1980, s. 246.
30
L. Clark, op. cit., s. 110.
31
Por. L. Zbiegień-Maciąg, Motywacyjne aspekty wynagrodzenia, [w:] K. Sedlak (red.), Jak
skutecznie wynagradzać pracowników. Tworzenie i doskonalenie systemów wynagrodzeń, PSB,
Kraków 1997, s. 41 i nast.
32
A. Pocztowski, Teoretyczne podstawy wynagradzania pracowników, [w:] K. Sedlak (red.),
Jak skutecznie wynagradzać pracowników. Tworzenie i doskonalenie systemów wynagrodzeń,
PSB, Kraków 1997, s. 23.
33
P.F. Drucker, Innowacja i przedsiębiorczość. Praktyka i zasady, PWE, Warszawa 1992,
s. 39.
Sterowanie zmianą ...
29
powoduje stałą zmianę technologii, co z kolei stymuluje zmiany organizacyjne
oraz sposób funkcjonowania kultury organizacyjnej. Uczestnictwo w procesie
zmiany będzie skłaniało do tworzenia się efektywnej firmy, zdominowanej kulturą prostransakcyjną34. Zasada „pantha rei”35 jest więc najbardziej sprawdzalna
w organizacji, a można by nawet sformułować tezę o sprawności organizacji
mierzonej szybkością usprawnienia po stwierdzeniu błędów w działaniu. Im
krótszy czas jest potrzebny na wprowadzenie usprawnień, tym organizacja jest
sprawniejsza, bardziej elastyczna, przystosowana do otoczenia. Stąd też i waga
innowacji i reorganizacji w organizacji. Reorganizacja w gruncie rzeczy objąć
może zarówno wprowadzenie nowych fragmentów do organizacji, wyprowadzenie innych poza jej funkcjonowanie36, jak i usprawnienie istniejących; kryterium rozróżnienia stanowi więc zakres wprowadzonych zmian.
4. KOSZTY ZMIANY I ROLA KIEROWNICTWA
W KREOWANIU ZMIANĄ
Z każdą reorganizacją, zmianą są związane określone koszty. Można wyróżnić następujące ich rodzaje:
1. Bezpośrednie koszty pieniężne, tzn. związane z opracowaniem koncepcji
(czas pracowników), adaptacją aparatury, techniką przeprowadzania.
2. Koszty związane z przejściowym osłabieniem instytucji i przejściowym
spadkiem produkcji. Reorganizacja wymaga niewątpliwie zaangażowania energii w jej wprowadzenie, w związku z czym działalność podstawowa ulega osłabieniu. Na przykład zmiana lokalizacji z reguły wywołuje okresową niesprawność związaną ze zmianą adresu, telefonów. Powstają zatory w kontaktach
z klientami, opóźnienia korespondencji itp. Nie w pełni przemyślana zmiana
w zasobach ludzkich może prowadzić do pojawienia się tzw. kosztów utopionych37. Formułuje się w związku z tym dyrektywę praktyczną reorganizowania
w tzw. okresach martwych, to jest takich, w których normalnie spada tempo
pracy.
3. Koszty związane ze wzmożeniem nacisków. Koszty te wiążą się ze starą
zasadą wojenną „uderzaj w osłabionego przeciwnika”, dlatego najlepszą okazją
do ataku jest przegrupowanie armii. Podobnie sprawy już nieaktualne czy zapomniane odżywają w czasie reorganizacji. Pojawiają się żądania nowych etatów,
nowych pomieszczeń itp. Na przykład przeniesienie nowego lokalu staje się
34
s. 16.
35
R.R. Gesteland, Różnice kulturowe a zachowania w biznesie, PWN, Warszawa 2000,
J. Riddersträle, K. Nordström, Funky biznes, WIG-Press, Warszawa 2001, s. 82.
K. Zimniewicz, Współczesne koncepcje i metody zarządzania, PWE, Warszawa 2000,
s. 48 i nast.
37
B.E. Becker, M.A. Huselid, D. Ulrich, Karta wyników zarządzania zasobami ludzkimi,
Oficyna Ekonomiczna, Kraków 2002, s. 98.
36
30
L. Gajos, A. Pałacki
okazją do walki wszystkich z wszystkimi. W okresie reorganizacji powstają
szczególne warunki do zadrażnień w stosunkach przełożonych z podwładnymi
na tle zawiedzionych nadziei, niespełnionych życzeń, rzekomego pogorszenia
warunków. Dyrektywa praktyczna w związku z tym – to dokładna, uczciwa
informacja o całokształcie możliwości wiążących się z reorganizacją.
4. Koszty związane z zagrożeniem specjalistów. Reorganizacja może przekreślić znaczny procent przydatności określonej specjalizacji (zmiana może iść
w kierunku „odchudzenia” części przedsiębiorstwa – koncepcja lean management38). W związku z tym wizja reorganizacji może być czynnikiem osłabienia
chęci zdobywania biegłości w określonym zestawie czynności.
5. Koszty związane z zerwaniem powiązań kooperacyjnych. W codziennej
praktyce utrwalają się pewne kontakty osobowe, które ułatwiają prace na zasadzie „zgrania się”. Ich zerwanie przy reorganizacji powoduje określone straty.
6. Koszty związane z osłabieniem skuteczności przepisów. Każda reorganizacja przyczynia się do potęgowania poczucia niestałości przepisów, osłabia
zaufanie społeczeństwa do porządku prawnego.
7. Koszty związane z funkcjonowaniem organizacji w otoczeniu. Każda reorganizacja (zmiana) może powodować negatywne skutki dla otoczenia.
W procesie liczenia kosztów ustalenie warunków brzegowych jest krokiem
najtrudniejszym, ale krokiem najbardziej czasochłonnym, a tym samym kosztownym jest właśnie skuteczne wprowadzenie podjętej decyzji w życie. Decyzja
nie jest skuteczna, dopóki nie zostaną w niej zawarte działania, jakie trzeba
w związku z nią podjąć. Odwlekanie i prorokowanie, że u nas się nie da, że my
„jesteśmy inni. W Polsce to nie będzie działać”39 nie jest rozwiązaniem. Trendy
w biznesie pojawiają się prawie zawsze za sprawą czynników, które nazywa się
siłami napędowymi zmian. Można je podzielić na pięć kategorii:
• Siły związane z klientami. Są to czynniki powodujące przekształcenia
charakteru rynku. Jest tu miejsce na poszukiwanie i obserwację zmian
zachodzących na rynku, które mogą okazać się szansą dla firmy, w obszarach zwanych „możliwościami rynkowymi”. W analizie należy
uwzględnić zmiany demograficzne, zmiany dochodów i wahania popytu,
na przykład wskutek zmieniających się poglądów na wartość i wygodę.
Istotne jest tu, na ile zmiany będą akceptowalne z jego punktu widzenia40.
• Siły związane z techniką. Są to nowe rozwiązania techniczne powstające
dzięki innowacjom bądź przełomowym wynalazkom w podstawowych
lub pomocniczych gałęziach przemysłu. Postęp techniczny powoduje
38
K. Zimniewicz, op. cit., s. 59.
P. Berłowski, Między trwałością a zmianą, „Personel” 16-31 maja, 2003, s. 59.
40
H.H. Steinbeck, Total quality management, Placet, Warszawa 1998, s. 196.
39
Sterowanie zmianą ...
31
wzmocnienie roli wiedzy w organizacji oraz dowartościowanie problemu zarządzania kompetencjami w przedsiębiorstwie41.
• Siły związane z państwem. Są to wszelkie zmiany legislacyjne oraz inicjatywy polityczne, które mogą oddziaływać na sferę biznesu. Niewidzialna ręka polityka ma głęboki wpływ na kwestie zatrudnienia, podatki, sferę odpowiedzialności prawnej i istnienie luk w prawie.
• Siły związane z konkurencją. Te najłatwiej sobie wyobrazić, ponieważ
kiedy dyrektorzy prognozują, sprowadza się to niemal wyłącznie do zastanawiania się nad posunięciami rywali. Mają one jednak znaczenie,
zwłaszcza te, które są związane z nowymi uczestnikami rynku, często
nieskrępowanymi takimi ograniczeniami, jakim podlegają ci o wysokiej
pozycji.
Oprócz przedstawionych czynników należy w szczególny sposób wyeksponować jeszcze jeden czynnik, którym jest sam przedsiębiorca, spiritus movens
wszelkich zmian. Zauważył to P.F. Drucker, pisząc: „Przedsiębiorca zawsze
poszukuje zmiany, reaguje na nią i wykorzystuje ją jako okazję”42.
Problem polega na takim psychologicznym przygotowaniu reorganizacji,
ażeby zminimalizować koszty, zmniejszyć opór pracowników, uzyskać ich
współdziałanie w realizacji celów. Cele te muszą być zdefiniowane dla wszystkich grup pracowniczych. Bowiem tylko „ustrukturalizowana współpraca
wszystkich osób zatrudnionych w przedsiębiorstwie gwarantuje realizację wyznaczonych celów”43. Wiąże się to również z długofalowym oddziaływaniem na
wyrobienie „postawy innowacyjnej”, polegającej na instytucjonalnej akceptacji
postępu i świadomości, że wąski zakres specjalizacyjny nie może odznaczać się
stabilnością w okresie szybkiego rozwoju wiedzy i techniki.
Przygotowanie psychologiczne do reorganizacji wiąże się z określonym zespołem działań dobrze zdefiniowanym w literaturze przedmiotu. Menedżer we
współczesnej firmie to nie tylko wąsko wyspecjalizowany fachowiec. Istotne są
również jego „miękkie umiejętności”, twórcze myślenie44, a nade wszystko
umiejętność nadążania za zmianami. Wszak najwyrazistszą cechą naszych czasów jest rosnące tempo zmian, a najważniejszą umiejętnością kierownika przyszłości będzie umiejętność dostosowania się do zachodzących zmian, poddawania się ich kontroli. Najważniejszą umiejętnością kierownika przyszłości będzie
zatem umiejętność uczenia się45 i wykorzystywania informacji46. Ważne jest też
41
Por. M. Bukowski, Zarządzanie kompetencjami, „Manager” nr 1, 2003, s. 29 i nast.
P.F. Drucker, op.cit., s. 37.
43
H.H. Steinbeck, op.cit., s. 76.
44
E. Nęcka, Twórczość w przedsiębiorstwie i organizacji, [w:] Strategie w biznesie, PSB,
Kraków 1993, s. 44 i nast.
45
S. Kałużny, op.cit., s. 157.
46
Por. A. Pocztowski, Strategiczne aspekty międzynarodowego zarządzania zasobami ludzkimi, [w:] A. Pocztowski (red.), Międzynarodowe zarządzanie zasobami ludzkimi, Oficyna Ekonomiczna, Kraków 2002, s. 38 i nast.
42
32
L. Gajos, A. Pałacki
wykorzystanie systemu komunikacji wewnętrznej w organizacji. Istnieje bowiem zależność pomiędzy stopniem poinformowania o charakterze zmian oraz
stopniem ich akceptacji.
Należy pokazać wszelkie korzyści osobiste, jakie z reorganizacji wynikają
(w indywidualnym motywowaniu stosować nowe formy gratyfikacji – na przykład wynagradzanie według oceny wcześniej wyznaczonych zadań i celów·–
zachęcające do szybszej akceptacji zmiany, jak również powiązać je z korzyściami w szerszej skali społecznej, z poczuciem bezpieczeństwa zatrudnienia
teraz i w przyszłości). Wprowadzamy zmiany z myślą o przyszłości firmy, a
firma to pracownicy w niej zatrudnieni. Największy kapitał firmy to ludzie, ich
wiedza. Wiedza jest zawsze związana z osobą, jest przez nią przenoszona, tworzona, uzasadniana i doskonalona, stosowana, nauczana oraz przekazywana innym osobom i wykorzystywana przez osoby.
Duże znaczenie psychologiczne ma pokazanie planów, wykresów całej dokumentacji reorganizacji. Trzeba zauważyć, że najlepsza informacja od bezpośredniego przełożonego jest jednak relatywnie rzadkim dobrem. Przygotowanie
psychiczne personelu mającego realizować zmianę jest czynnikiem decydującym o sukcesie. Bez tego przygotowania zmiana może nie odnieść sukcesu.
Personel powinien mieć wyrobiony w sobie nawyk niepewności47 określający
stopień, w jakim jest on w stanie zaakceptować zmianę. Tam, gdzie stopień unikania niepewności jest niski, pracownicy są skłonni podejmować ryzyko, łatwiej
akceptują zmiany. Aktorzy zmian muszą dojrzeć do tego, by sami mogli spuentować sytuację istniejącą na współczesnym rynku, której daleko od stabilności.
Wręcz przeciwnie, współczesny rynek to organizm w drgającym stanie równowagi48.
Świadomość potrzeby zmiany musi odpowiednio „dojrzewać”, dlatego bardzo ważna jest analiza otoczenia wewnętrznego firmy, identyfikacja tego otoczenia. Nasuwa się takie oto stwierdzenie – „Kiedy znajdujemy się w środku
jednego paradygmatu, trudno nam sobie wyobrazić, że może istnieć jakikolwiek
inny paradygmat”. Przyczyną niepowodzeń wielu kierowników odnoszących
wcześniej sukcesy jest „nieumiejętność zauważenia, że zmieniła się sytuacja,
w której działają, a tym samym ich poprzednie działania nie mogą być skuteczne”49.
Nieodzownym czynnikiem w procesie zmian jest identyfikowanie programu zmian. Należy się zastanowić, co możemy zrobić, jak wykorzystać optymalnie czas (koncepcja czasu jako czynnika konkurencyjności firmy50), jak polep47
G. Krupińska, K. Stobińska, Kulturowy wymiar międzynarodowego zarządzania zasobami
ludzkimi, Por. A. Pocztowski, Strategiczne aspekty międzynarodowego zarządzania zasobami
ludzkimi, [w:] A. Pocztowski (red.), Międzynarodowe zarządzanie zasobami ludzkimi, Oficyna
Ekonomiczna, Kraków 2002, s. 64.
48
Por. P. Nesterowicz, Organizacja na krawędzi chaosu, PSB, Kraków 2001, s. 18.
49
S. Kałużny, op. cit., s. 158.
50
K. Zimniewicz, , op. cit., s. 72 i nast.
Sterowanie zmianą ...
33
szyć warunki funkcjonowania firmy w otoczeniu, w strategii, organizacji,
tj. w ludziach, systemach, strukturze, aby występowały między powyższymi
częściami zgodności.
5. EFEKTYWNOŚĆ PROCESU ZMIAN
Jeżeli możliwe jest przewidzenie etapów, przez jakie przechodzą ludzie, reagując na znaczące organizacyjne i osobiste zmiany, to jest możliwe poprowadzenie ich przez proces zmian. Jednak proces zmian nigdy nie jest funkcją liniową. Na każdym etapie wdrażania zmiany nieporozumienia i konflikty są
czymś zupełnie naturalnym51. Jest on mało uporządkowany, liczne są przypadki
powrotu do punktu wcześniejszego, postępuje nieregularnymi zrywami, w miarę
jak porzuca się przeszłość, działa się w okresie przejściowym i zastanawia nad
nową przyszłością.
W każdej organizacji zawsze występują dwie tendencje: adaptacyjna i konserwatywna52. W skutecznym przebiegu procesu realizacji zmiany istotne jest to,
która jest mocniejsza. Jeśli dominuje adaptacyjna, przedsiębiorstwo jest w swoim działaniu mobilniejsze i efektywniej wdraża cykl zmian zaczynający się od
wzrostu, poprzez samoodnowę i dochodzący do odbudowy53.
Łatwo zgadnąć, jak trudno jest umocnić zmiany, a jak łatwo powrócić do
bezpiecznej i swojskiej przeszłości. Jest to tym łatwiejsze, że przeszłość jest
znana, w świadomości dość często dominuje konserwatyzm poznawczy54. Firmy
przechodzące proces istotnych zmian oscylują między ciągotami ku przeszłości
i wizją nowej przyszłości.
Model „rozmrożenie – zmiana – zamrożenie” – zaproponowany przez
E.H. Scheina55 – podsumowuje w bardzo prosty sposób wiele złożonych zagadnień, które leżą u podstaw porzucania przeszłości i utrzymywania zmian w długim okresie. Aby firma czy organizacja mogła się zmienić, niezbędna jest jej
destabilizacja lub odmrożenie. Przy czym nie jest to jedyny model uwzględniający zmianę w kategoriach dynamicznych.
Ciekawą propozycją w tej dziedzinie jest model zaproponowany przez
J. Peppard i P. Rowlanda56. Proces skutecznego wdrożenia zmiany rozkłada się
na pięć etapów: tworzenie właściwej atmosfery, analiza, diagnozowanie i reorganizacja procesów, restrukturyzacja organizacji, programy pilotażowe związa51
R. Stach, Jak skutecznie kierować zespołem ludzi? [w:] Strategie w biznesie, PSB, Kraków
1993, s. 129.
52
P. Nesterowicz, op. cit., s. 53.
53
Tamże, s. 55.
54
A. Biela, Wymiary decyzji menedżerskich, TN KUL, Lublin 2001, s. 102.
55
por. E.H. Schein, The Planning of Change, Holt, Reinhart & Winston, New York 1969,
s. 98.
56
J. Peppard, P. Rowland, Reengineering, Gebethner & Ska, Warszawa 1997, s. 253.
34
L. Gajos, A. Pałacki
ne z wdrożeniem zmiany, realizacja nowej strategii działania. Ta propozycja jest
o tyle istotna, że pozwala uchwycić proces zmian w układzie holistycznym, dotyczącym całości firmy.
Zerwanie ze stanem dotychczasowym jest konieczne, bo zmiana może nastąpić jedynie wtedy, gdy zakończy się jeden etap i rozpocznie drugi. Aby to się
stało należy spowodować odejście starego, mimo, że nie ma się gwarancji, co
przyniesie nam nowe, choć bardzo liczymy, iż dokonując zmiany, będziemy
bardziej konkurencyjni na rynku, tzn. będziemy funkcjonować efektywniej. Jednocześnie zawsze istnieje obawa, że poniesiemy fiasko, a zmiana jest związana z
ryzykiem. Kierownictwo przedsiębiorstwa dochodzi do wniosku, że nie ma czasu na eksperymentowanie57. Z tego powodu zawsze w sytuacji wprowadzania
zmiany będą jej promotorzy oraz „hamulcowi”. Ci ostatni reprezentują w powszechnym odczuciu postawy konserwatywne. Przy czym ich konserwatyzm
wcale nie musi wynikać ze złej woli, czy niechęci do zmiany. Zwrócił na to
uwagę J.M. Beyer, pisząc, że konserwatyzm dość często nie wynika z inercji,
bezmyślności czy niechęci do podejmowania nowego wysiłku. Może on wynikać z przywiązywania ogromnej wartości do stabilizacji58.
Pomimo wszelakich oporów zmianę powinno się wdrażać w życie. Należy
ją przeprowadzić ze stanu „stałego” do stanu „płynnego”. Właśnie dlatego zmiana jest zawsze płynna, nieuporządkowana, niejednoznaczna. Sama niejednoznaczność jest cechą, która nadaje organizacji skłonność do ruchu i zmian.
„Odmrożenie” oznacza wykorzystanie infrastruktury systemów, procedur, struktur i zakresów obowiązków, które pozwolą zagwarantować, że nie nastąpi regres
do dawnego stanu i że zmiana zapuści mocne korzenie.
Prawie każda zmiana prowadzi w pierwszej kolejności do pogorszenia sytuacji, chaosu59, zanim doprowadzi do jej polepszenia. Rzeczywistość krzywej
produktywności oznacza, że bezpośredni wpływ zmian to spadek produktywności w okresie, kiedy ludzie borykają się z efektem krzywej uczenia i desperacko
próbują utrzymać się na powierzchni. Odzyskanie poprzedniego poziomu wydajności, nie mówiąc już o możliwości przekroczenia go, może zabrać całe miesiące lub lata.
Przygotowując zmianę, należy stosować zasadę odrębności60. Należy wybrać na początek zmiany taki obiekt, który będzie mocno odizolowany od innych subsystemów firmy i jednocześnie wrażliwy na zmianę. Powinien również
w okresie zmiany być szczególnie chroniony przed wpływem innych czynników, niepożądanych recenzentów dążących do zdyskredytowania całej idei
zmiany.
57
P. Nesterowicz, op. cit., s. 180.
J.M. Beyer, Ideologies, Values and Decision Making in Organizations, [w:] Handbook of
Organizational Design, Oxford University Press, Oxford 1981, s. 174.
59
J.D. Antoszkiewicz, op. cit., s. 30.
60
B. Siewierski, Rozmrażanie umysłów, czyli psychologia zmiany organizacyjnej, „Personel” nr 3, 1998, s. 50.
58
Sterowanie zmianą ...
35
Zainicjowanie zmiany powoduje pojawienie się mniej lub bardziej zorganizowanych grup w przedsiębiorstwie, które przyjmują różne postawy wobec
zmiany. Według J.D. Antoszkiewicza najczęściej mogą to być następujące grupy61:
• entuzjaści, którzy bezkrytycznie wkomponowują się w nurt zmian,
• powściągliwi, ostrożnie przyłączający się do inicjatorów zmian,
• niezdecydowani,
• sprzeciwiający się, którzy upatrują w dotychczasowych rozwiązaniach
więcej pożytków i pozytywów,
• zdecydowani oponenci,
• niejawni wrogowie, którzy w sposób zamaskowany przeciwstawiają się
zmianie.
Proces zmian charakteryzuje się swym własnym cyklem życia, który można
prawie porównać z cyklem życia produktu przechodzącego przez etapy wzrostu,
dojrzałości i spadku sprzedaży, jak również, któremu towarzyszy grupa wczesnych informatorów oraz tych, którzy wdrapują się na pokład zmian dopiero,
kiedy zobaczą, że przynosi to korzyści.
Zmiana jest procesem ciągłym. Jednak mało prawdopodobne jest to, że uda
się nam kiedykolwiek osiągnąć cel, zanim jeszcze świat wokół nas zmieni się
ponownie. Gotowość do zmian powinna być cechą stale obecną w świadomości
zarządów i personelu firm62.
Wydaje się niemal pewne, że na tym świecie punkt docelowy nie istnieje63.
Jedna zmiana może pomyślnie okrzepnąć, ale zawsze będą następne, które
przyjdą po niej. Do sprawnego funkcjonowania przedsiębiorstwa w labilnej sytuacji rynkowej jest potrzebne, by pracownicy wykazywali przedsiębiorczość
w działaniu, w myśleniu innowacyjne postawy, samo zaś przedsiębiorstwo powinno charakteryzować się elastycznością w działaniu.
Firmy chcące odnieść sukces muszą sobie uświadomić, że nadążenie za potrzebami klienta i sprostanie wymogom konkurencji jest podróżą bez końca.
Najistotniejszą częścią tej podróży jest umiejętność analizy otoczenia i permanentne wdrażanie zmian w sposób działania. Powinien to być proces ciągły
i należy go poddawać regularnej kontroli. Należy zadbać, by przekonanie o potrzebie wdrażania zmian było jedną z podstawowych cech świadomości personelu firmy, a metodologia pracy nad wdrażaniem zmian była wpisana do podstawowych procedur opisujących zasady jej działania.
61
J.D. Antoszkiewicz, op. cit., s. 34.
M. Bartnicki, op. cit., s. 52.
63
T. Bendell, L. Boulter, op. cit., s. 198.
62
36
L. Gajos, A. Pałacki
CONTROLLING A CHANGE AS AN ELEMENT OF MANAGEMENT
Summary
The article is devoted to issues concerning changes in an organization. A sequence of processes describing a change is a subject to analysis divided into five parts. Moreover, aspects connected with motives causing a change, parameters defining a change as well as resistance to
a change were also taken into consideration. In the final part of the text there is a section regarding
costs of realizing a change in an organization, and a role of executive personnel in the process of
efficient implementation of a change. First and foremost, the article considers a human factor
in a change process.
Złożono w Oficynie Wydawniczej w październiku 2004 r.
ZESZYTY NAUKOWE POLITECHNIKI RZESZOWSKIEJ
Ekonomia i Nauki Humanistyczne z. 14
Nr 219
2004
Ryszard KLAMUT
Politechnika Rzeszowska
METODY BADAJĄCE
PSYCHOLOGICZNY SENS ŻYCIA
(przegląd metod opartych na teorii V.E. Frankla)
Artykuł prezentuje i analizuje na poziomie psychologicznym i psychometrycznym
metody opracowane do badania problematyki sensu życia. Centralną kategorią artykułu jest sens życia w teoretycznej interpretacji V.E. Frankla. Po wskazaniu
pierwszych, niewykorzystywanych na szerszą skalę metod Frankla, Kotchena
i Lukas zostały omówione bardziej szczegółowo: test PIL badający poczucie sensu
życia Crumbaugha i Maholicka, test SONG badający aspekt dynamiczny (potrzebę
sensu życia) Crumbaugha, Test Noo-dynamiki Popielskiego oraz Test Postaw Życiowych w wersji zrewidowanej (LAP-R) Rekera.
WPROWADZENIE
Psychologia egzystencjalna wprowadziła problematykę sensu życia do psychologii. Dzięki niej ten obszar ludzkiej egzystencji stał się przedmiotem analiz
psychologicznych. W ślad za powstawaniem teorii opisujących doświadczanie
sensu własnego życia przez człowieka pojawiła się potrzeba prowadzenia badań
empirycznych.
Najbardziej twórczą koncepcję sensu życia, dającą szerokie możliwości badawcze, zaproponował V.E. Frankl. Na bazie jego teorii powstało wiele metod
dających możliwość empirycznego poznawania problematyki sensu życia.
Frankl swą teorię oparł na założeniu o trzech poziomach funkcjonowania
człowieka: poziomie biologicznym, psychicznym i duchowym. Człowiek jest
nastawiony na rozwój, podstawą rozwoju jest potrzeba sensu życia określana
jako „wola sensu” (Frankl 1982). To podstawowa siła powodująca aktywność
człowieka nastawioną na sens. Jest charakterystyczna dla każdego człowieka
(Wolicki 1986). Efektem doświadczania sensu przez człowieka jest odczuwane
przez niego poczucie sensu własnej egzystencji. Realizacja potrzeby sensu
i poczucie sensu jest wykładnikiem optymalnego funkcjonowania człowieka
dającego spełnianie siebie i zdrowie psychiczne (Frankl 1984).
Frankl, który sam przeżył osobistą tragedię hitlerowskich represji wskazywał, że wielkim zagrożeniem człowieka współczesności jest pustka egzysten-
38
R. Klamut
cjalna i poczucie bezsensu życia. W swych pracach akcentował praktyczny
aspekt prezentowanej przez siebie teorii, wykorzystując teoretyczne rozważania
w pracy terapeutycznej. Większość metod badawczych jest osadzona również na
gruncie praktyki klinicznej i odnosi się do zjawiska frustracji egzystencjalnej1.
PREZENTACJA POSZCZEGÓLNYCH METOD
1. Pierwsze próby
Pierwsze metody badające obszar doświadczanego sensu powstały już w latach sześćdziesiątych XX wieku. Same nie odegrały ważnej roli w dostarczaniu
wiedzy na temat doświadczanego sensu życia, stały się za to punktem odniesienia w kolejnych pracach mających na celu empiryczną weryfikację formułowanych hipotez.
Pierwszą próbą empirycznego badania problematyki doświadczanego sensu
życia było opracowanie przez Frankla „Kwestionariusza objawów frustracji
egzystencjalnej” (Popielski 1982). Kwestionariusz ten był próbą określania ilościowego ujęcia i jakościowego opisu objawów frustracji egzystencjalnej.
Następną próbę podjął Kotchen (1960). Wychodząc od analizy literatury
psychologicznej, stworzył trzydziestopytaniową skalę określającą rodzaj związku i stopień zależności istniejący pomiędzy zdrowiem psychicznym a poczuciem
sensu życia. Skala nie weszła jednak jako narzędzie do badania psychologicznego sensu życia ze względu na brak wystarczającego opracowania statystycznego
(Popielski 1987a).
W etapie początkowym tworzenia metod badających sens życia umieścić
można również „Logo-test” E. Lukas. Test służy do badania poziomu poczucia
sensu życia i poziomu frustracji egzystencjalnej. Został zaprezentowany na początku lat siedemdziesiątych XX wieku (Lukas 1972). Polskiej adaptacji podjął
się K. Popielski (1982).
Test składa się z czterech części. Pierwsza odnosi się do wyróżnionych empirycznie dziewięciu kategorii wartości, które badani określili jako „nadające
sens” życiu. Diagnozuje, które z tych wartości oraz w jakim stopniu mają znaczenie w osobowym spełnianiu się człowieka. Wartości wyróżnione przez Lukas
to: własna pomyślność, samourzeczywistnienie, rodzina, podstawowe zajęcia
(wykształcenie, praca), życie społeczne (miłość, zadowolenie społeczne), zainteresowania, przeżycia, działalność na rzecz przekonań (religia, polityka) i życiowa konieczność (zdrowie, przetrwanie w kryzysach). Druga część testu mierzy
1
Frustracja egzystencjalna jest wynikiem zablokowania dążeń i potrzeb związanych z funkcjonowaniem człowieka na poziomie duchowym, na poziomie sensu życia. Prowadzi do powstania
pustki egzystencjalnej. Wyraża się przez nudę, rezygnację z podejmowania trudu życia, cynizm,
nihilizm, depresyjność, agresywność, negację wartości, ucieczkę od życia (Popielski 1982).
Metody badające psychologiczny sens życia ...
39
zasięg i natężenie nerwicy egzystencjalnej u osoby badanej, która ma za zadanie
opisać, jak często odczuwała stan pustki czy bezsensowności. Część trzecia daje
możliwość oceny przez osoby badane poziomu doświadczanego sensu życia
trzech przykładowych osób zaprezentowanych w teście. Czwarta część testu
daje możliwość dowolnej wypowiedzi osób badanych w obszarze własnych
ambicji, dążeń, celów i potrzeb (Lukas 1972, Popielski 1987a).
Test został opracowany statystycznie, lecz nie wszedł do zespołu stosowanych metod egzystencjalnych.
2. Test badający poczucie sensu życia (Purpose in Life Test)
Test PIL (Purpose in Life Test) jest najbardziej znaną i najczęściej wykorzystywaną metodą badania problematyki sensu życia. Wniósł najwięcej danych
do opisu doświadczanego poczucia sensu życia. Został zaprezentowany przez
J.C. Crumbaugha i L.T. Maholicka (1964). Polską wersję opracowała
Z. Płużek. Powstał jako test kliniczny, do wykorzystania w pracy terapeutycznej,
lecz szybko okazało się, że przynosi również interesujące wyniki w obszarze
badania różnic indywidualnych.
Jako test kliniczny składa się z trzech części. Pierwszą, składającą się
z 20 twierdzeń, do których osoba badana odnosi się na siedmiostopniowej skali
Likerta. Wynik tej części jest ilościowy, stanowi go suma punktów surowych
uzyskanych z odpowiedzi na wszystkie twierdzenia. Skala ocen zawiera się więc
w granicach od 20 do 140 punktów. Druga i trzecia część skali dają możliwość
analiz jakościowych. Druga część to 13 zdań niedokończonych, dotyczących
problematyki sensu własnego życia. Trzecia część obejmuje wypowiedź dowolną osoby badanej na temat swoich dążeń, ambicji i celów w życiu (Crumbaugh,
Maholick 1981). Do badań naukowych najczęściej wykorzystuje się część
pierwszą.
Test PIL w wersji skróconej (pierwsza część) jest metodą określającą poziom doświadczanego poczucia sensu życia. Poczucie sensu jest psychologicznym wymiarem sensu życia odnoszącym się do stanu odczuwania sensu własnego życia przez konkretną osobę. Dokładniej mówiąc, jest to odczuwany przez
osobę doświadczającą (subiektywny) stan psychiczny – stan podmiotowej satysfakcji z życia. Jest wynikiem poznawczego i egzystencjalnego nadawania pozytywnego znaczenia przeżytym lub antycypowanym doświadczeniom oraz generalizowania ocen poszczególnych doświadczeń (Frankl 1984, Popielski 1996).
Jak wskazują Reker i Wong (1988) stopień poczucia sensu jest określany jako
ogólna suma sensów czerpanych ze źródeł, którymi jednostka dysponuje.
Badania normalizacyjne przeprowadzono najpierw na grupie 225 osób,
a następnie na grupie 1151 osób w wieku od 17 do 50 lat. Wskaźnik rzetelności
wyniósł r = 0,81. Normy przyjęte przez autorów w odniesieniu do populacji
amerykańskiej to: dla zdrowych kobiet M = 121, σ = 13,97; dla mężczyzn
40
R. Klamut
M = 118, σ = 11,60, natomiast dla osób nerwicowych M = 102, σ = 18,37 dla
kobiet i M = 97, σ = 15,03 dla mężczyzn. Wynik graniczny ustalono na
M = 111,5 (Popielski 1987a, s. 244). Polskie badania przynoszą niższe wyniki
średnie badanych grup. Na przykład w badaniach przeprowadzonych na grupie
143 osób w wieku od 21 do 52 lat średnia dla całej grupy wynosi M = 110,12,
σ =17,40 (Klamut 2002).
Charakterystyczną cechą testu PIL jest brak rozkładu normalnego. Rozkład
empiryczny jest wyraźnie lewoskośny, tak że prawie wszystkie wyniki mieszczą
się powyżej średniej teoretycznej, a 2/3 danych powyżej średniej empirycznej.
Takie wyniki wskazują na wyższy poziom poczucia sensu życia doświadczanego
przez osoby badane w porównaniu z założeniami teoretycznymi skali. Jest to z
pewnością efekt pierwotnego zastosowania testu jako metody klinicznej różnicującej osoby zdrowe od osób przeżywających nerwicę egzystencjalną. Przy badaniu osób zdrowych są uzasadnione właśnie wyniki wysokie.
Pomimo tych zastrzeżeń statystycznych test PIL, przy odwołaniu się do
rozkładu empirycznego, stanowi dobre narzędzie różnicujące grupy ze względu
na poziom doświadczanego poczucia sensu życia.
Poczucie sensu życia ma już obecnie bogatą literaturę. Jego psychologiczne
znaczenie objaśniane w analizach teoretycznych znalazło potwierdzenie w badaniach empirycznych, w których wykorzystywano test PIL.
Przegląd badań dotyczących poczucia sensu życia opartych na wynikach
uzyskanych omawianym testem przedstawiają Juros (1984), Popielski (1987b).
3. Test badający potrzebę sensu życia (The Seeking of Noetic Goals)
Doświadczenia z pracy badawczej i terapeutycznej z wykorzystaniem testu
PIL uświadomiły jego niewystarczalność w dostarczaniu informacji dotyczących
przeżywanego sensu życia. Ta niewystarczalność widoczna była zwłaszcza
w obszarze zastosowań klinicznych. Test PIL opisuje bowiem statyczny aspekt
doświadczanego sensu życia. Określa czy osoba badana posiada, czy też nie
posiada poczucie sensu życia. Brakuje w nim analizy sensu życia w aspekcie
dynamicznym, co pozwalałoby między innymi na ocenę siły motywacji skłaniającej do realizowania działań przynoszących poczucie sensu.
Naprzeciw tym niedostatkom wyszedł J.C. Crumbaugh, tworząc Test Poszukiwania Celów Noetycznych (The Seeking of Noetic Goals Test) – SONG
(Crumbaugh 1977). Test SONG został wydany w 1977 r., na język polski przetłumaczył go K. Popielski. Podobnie jak PIL jest to kwestionariusz złożony z 20
twierdzeń i odpowiedzi na siedmiostopniowej skali Likerta. Podobnie jak PIL
jest testem jednowymiarowym.
Opierając się na teorii Frankla, Crumbaugh przyjął, iż podstawową siłą motywacyjną człowieka jest wola sensu rozumiana jako czynnik ukierunkowujący
i dynamizujący ludzką aktywność w realizacji podjętego wyboru, a przez to
Metody badające psychologiczny sens życia ...
41
poszukiwania poczucia sensu (Frankl 1978). Przyjmując ogólną definicję potrzeby2, wolę sensu można zaliczyć do kategorii potrzeb. Ściślej, potrzebę sensu
życia można rozumieć jako potrzebę rozwoju, charakterystyczną dla każdego
człowieka, lecz różnie reprezentowaną w zależności od osobistych doświadczeń
i poziomu osobowego funkcjonowania.
Test SONG jest tak skonstruowany, że wyniki wysokie określają wysoki
poziom nierealizowanej potrzeby sensu, co łączy się z dużym nasileniem napięcia motywacyjnego w zakresie realizacji sensu. Niskie wyniki natomiast występują u osób dobrze realizujących własne cele i wartości zgodnie z założeniem:
„jeżeli człowiek znalazł sens w życiu, to nie będzie ujawniał natężenia potrzeby
jego znalezienia” (Popielski 1987a, s. 247). Badania autora artykułu wskazują
jednak na bardziej złożoną zależność. Istnieją również osoby posiadające niskie
wyniki w SONG, ale nie odczuwające poczucia sensu oraz osoby z wysokimi
wynikami w SONG, więc niezaspokajające potrzeby sensu, ale posiadające wysoki poziom poczucia sensu własnego życia. Ich sposób funkcjonowania jest
wysoce interesujący, lecz psychologicznie niełatwy do interpretacji (Klamut
2002).
Uzyskiwany w teście wynik jest sumą odpowiedzi zaznaczonych na poszczególne twierdzenia i może wynosić od 20 do 140 punktów. Średni wynik
teoretyczny wynosi M = 80, na poziomie empirycznym natomiast obliczono
średni wynik dla pacjentów nerwicowych i osób zdrowych. Dla pierwszej grupy
osób średnia wynosiła M = 85,11, przy σ = 15,43, dla drugiej natomiast M =
73,38, σ = 14,20. Wynik graniczny odróżniający osoby zdrowe od nerwicowych
ustalono na 79 punktów (Popielski 1982, s. 82). Badania przeprowadzone przez
autora artykułu przynoszą odmienne wyniki w SONG. Średnia w badaniach
grupy 107 osób w wieku od 24 do 40 roku życia wyniosła M = 69,35, σ = 15,36,
co jest istotnie niższym wynikiem, na poziomie p = 0,03, w porównaniu z grupą
osób zdrowych w badaniach prezentowanych wcześniej (Klamut 1998). Badania
późniejsze wskazują na wzrost frustracji wynikającej z nierealizowania potrzeby
sensu życia, bowiem średni wynik dla 143-osobowej grupy w wieku od 21 do
52 lat wynosił M = 87,79, przy σ = 17,96 (Klamut 2002). Ten wynik jest istotnie
wyższy od wyniku granicznego podanego przez Popielskiego na poziomie
p = 0,001. Rzetelność skali zbadana na grupie 158 osób wyniosła r = 0,71 (Popielski 1982, s. 82).
Tak różne wyniki mogą być interpretowane jako podważające stałość skali.
Mogą także wskazywać na względnie dużą zmienność dynamicznego aspektu
sensu życia uzależnioną od pojawiających się znaczących sytuacji życiowych
i osobistego nadawania im znaczeń przez ludzi. Tym problemem, czyli co tak
naprawdę opisują testy badające doświadczenie sensu życia, wiarygodnością
i stałością testów zajmował się w swym artykule Dyck (1994).
2
„Potrzeby pojmuje się najczęściej jako wymogi, których spełnienie jest niezbędne dla kontynuacji życia, rozwoju i prawidłowego funkcjonowania osobnika” (Mądrzycki 1996, s. 28).
42
R. Klamut
Badanie struktury sensu
Test SONG powstał jako uzupełnienie testu PIL w zakresie przygotowania
odpowiednich oddziaływań terapeutycznych dla osób przeżywających nerwicę
egzystencjalną. Korelacja między wynikami uzyskiwanymi w obu testach jest
istotna, choć niewysoka i ujemna (Popielski 1987a, s. 249)3.
Autor wykorzystał do badań porównawczych jednocześnie obie metody
(Klamut 2002). Jednoczesne użycie obu metod do opisu doświadczanego sensu
życia (w aspekcie statycznym i dynamicznym) dało podstawę do wyodrębnienia
czterech typów struktury sensu. Poszczególne typy zostały wyróżnione na podstawie wyników testów PIL i SONG w ten sposób, że typ A charakteryzował się
niskim nasileniem potrzeby i poczucia sensu życia, typ B – niskim nasileniem
potrzeby i wysokim poziomem poczucia sensu, typ C – wysokim nasileniem
potrzeby i niskim poziomem poczucia oraz typ D – wysokim nasileniem potrzeby przy jednoczesnym wysokim poziomie poczucia sensu.
Wykorzystanie jednocześnie obu testów umożliwia określenie typu struktury sensu życia. Takie empiryczne przedstawienie złożoności doświadczania sensu życia wydaje się wychodzić naprzeciw zastrzeżeniom Dycka, iż w sytuacji
odczuwania pustki egzystencjalnej pojawia się raczej brak, a nie wzrost nasilenia
motywacji do znalezienia sensu (Dyck 1987). Odczuwanie pustki egzystencjalnej jest wynikiem braku poczucia sensu (niskie wyniki w PIL). Wówczas może
się pojawić brak odczuwania potrzeby sensu opisywany przez niskie wyniki
w SONG. Takie wyniki wskazują na funkcjonowanie człowieka poza obszarem
sensu, gdy sens życia, kategoria pierwotnie istotna dla każdego człowieka, przestaje mieć znaczenie dla konkretnej osoby. Wówczas, jak wskazywał Dyck,
dochodzi do represji woli sensu. Zanim jednak dojdzie do represji potrzeby sensu, niemożność jej realizowania powoduje wzrost napięcia motywacyjnego
w obszarze aktywności nastawionej na sens, co przy niskich wynikach w PIL
jednoznacznie pokazują wysokie wyniki w SONG. Odczuwanie wysokiego poziomu poczucia sensu życia (wysokie wyniki w PIL) może wiązać się również
z niskimi bądź wysokimi wynikami w SONG: z dobrą realizacją potrzeby sensu
(wyniki niskie w SONG) lub z dużym napięciem motywacyjnym w obszarze
nierealizacji potrzeby sensu na odpowiednim poziomie (wysokie wyniki
w SONG).
Wskazane różnice w obrębie doświadczania sensu życia uwidaczniają się
również w funkcjonowaniu osób w innych obszarach życia (Klamut 2002).
3
W badaniach własnych korelacja pomiędzy SONG a PIL wyniosła –0,26 (p < 0,01) (Klamut 2002).
Metody badające psychologiczny sens życia ...
43
4. Test Noo-dynamiki
Na gruncie teorii Frankla powstał również Test Noo-dynamiki, którego autorem jest K. Popielski. Test Noo-dynamiki (T. N-D) jest wieloczynnikowym
kwestionariuszem badającym szeroko rozumianą problematykę funkcjonowania
człowieka w perspektywie sensu. Odnosi się do „wielowymiarowości i wielokierunkowości ludzkiego bycia i stawania się (Popielski 1991, s. 6). Test składa się
ze stu twierdzeń, do których osoba badana ma zadanie ustosunkować się na pięciostopniowej skali Likerta. W teście zostały wyróżnione cztery części i 36 kategorii. Każda kategoria jest reprezentowana przez 2 lub 4 twierdzenia. Poszczególne części to:
a) jakości noetyczne4 – opisane jako potencjalności podmiotowe, z którymi
człowiek może osiągać optymalny rozwój osobowościowy,
b) temporalność noetyczna – określa realizowanie się człowieka jako osoby
czasowo zorientowanej w perspektywie przeszłość – teraźniejszość – przyszłość,
c) aktywność noetyczna5 – określa te właściwości egzystencji, które służą
spełnianiu się człowieka, kształtują go oraz pomagają mu być i stawać się sobą,
d) postawy noetyczne6 – „określone jako zreflektowane nastawienie ku (...)
i podmiotowo osobowe ustosunkowanie się do przedmiotów” (Popielski 1991,
s. 20).
Popielski wskazuje, iż Test Noo-dynamiki daje możliwość określenia ogólnego wskaźnika mówiącego o poziomie funkcjonowania w obrębie noetyczności
i przeanalizowania sposobu bycia człowieka w poszczególnych kategoriach
najwyższego ludzkiego wymiaru – wymiaru dotyczącego sensu życia.
Rzetelność i stałość testu zostały zbadane na grupie 43 studentów psychologii. Stałość dla całej skali wynosi r = 0,86 po 14 dniach oraz r = 0,82 po 10
miesiącach. Rzetelność natomiast r(tt) = 0,81 (Popielski 1993).
Testem Noo-dynamiki Popielski badał 264-osobową grupę studentów,
określając współzależności między poziomem noetyczności a cechami osobowości, obrazem siebie, wartościami oraz objawami somatycznymi doświadczanymi przez osoby badane. Uzyskane wyniki pokazują odrębny sposób funkcjonowania osobowościowego w zależności od sposobu istnienia człowieka w obszarze sensu i wartości (Popielski 1993).
4
Takie jak: wolność, odpowiedzialność, godność, wartość, sens/znaczenie, wola/dążenie,
odniesienie „ku”, miłość/życzliwość, cierpienie, nadzieja/zaufanie, otwartość osobowa, cele/ukierunkowanie, akceptacja bycia, podmiotowość.
5
Taka jak: samopotwierdzenie, autotranscendencja, autodystans, życie jako zadanie, satysfakcja z osiągnięć, kierowanie się sumieniem, „tak do życia”, kreatywność, dialogowe nastawienie, gotowość do wyrzeczeń, postawa akceptacji drugich, postawa otwartości na drugiego, ocena
własna poczucia sensu i znaczenia życia.
6
Takie jak: postawa wobec sukcesu, wobec śmierci, postawa zaangażowania, intelektualna,
emocjonalna, egzystencjalna.
44
R. Klamut
5. Skala Postaw Życiowych (Life Attitude Profile-Revised)
Skala LAP-R została stworzona przez G.T. Rekera. Oparł się on na analizie
czynnikowej testów PIL i SONG7. Ten zabieg dostarczył potwierdzenia co do
wielowymiarowej natury sensu życia. Efektem było opracowanie skali, która
operacjonalizuje franklowskie terminy woli sensu, pustki egzystencjalnej, osobowych wyborów, a także odpowiedzialności, rozwijania potencjalności i przekraczania śmierci na poziomie statystycznie opracowanych czynników (Reker
1992). To pierwsza próba empirycznego wprowadzenia problematyki sensu
życia na grunt psychologii poznawczej.
Skala Postaw Życiowych powstała jako Life Attitude Profile (LAP) (Reker,
Peacock 1981). Została dopracowana w 1992 r. i funkcjonuje jako Life Attitude
Profile-Revised (LAP-R) (Reker 1992). LAP-R składa się z 48 twierdzeń. Odpowiedzi są umieszczone na siedmiostopniowej skali Likerta. Test nie daje wyniku ogólnego, lecz posiada sześć czynników oraz dwie skale złożone. Wskazują
one na posiadanie określonych postaw życiowych w obszarze doświadczanego
sensu życia, a dokładniej odkrywania sensu i celów w życiu oraz motywacji do
znajdywania sensu i celów życiowych.
Poszczególne czynniki to:
a) cel (Purpose – PU) wskazuje na posiadanie celów życiowych, misji
w życiu oraz poczucia ukierunkowania z przeszłości w przyszłość,
b) stałość wewnętrzna (Coherense – CO) określa posiadanie logicznego,
zintegrowanego analitycznie i intuicyjnie rozumienia siebie, innych i życia
w ogólności. Wskazuje na poczucie porządku i rozumienie egzystencji,
c) kontrola życia (Life Control – LC) wskazuje na spostrzeganie wolności
do podejmowania wszelkich wyborów życiowych, podejmowania osobowej
odpowiedzialności oraz wewnętrznej kontroli zdarzeń życiowych,
d) akceptacja śmierci (Death Acceptance – DA) opisuje brak lęku wobec
śmierci i akceptację śmierci jako naturalnego aspektu życia,
e) egzystencjalna pustka (Existential Vacuum – EV) określa niedostatek
sensu w życiu, brak celów, brak ukierunkowania w życiu, nudę, apatię, odczuwanie obojętności. To wskaźnik sfrustrowanej „woli sensu”,
f) poszukiwanie celów (Goal Seeking – GS) określa pragnienie wyjścia z rutyny życia, poszukiwania nowych i zróżnicowanych doświadczeń, bycia w ruchu, podejmowania nowych wyzwań.
Skale złożone to:
Wskaźnik osobowego sensu (Personal Meaning Index – PMI) – określony
przez zsumowanie wyników uzyskanych w czynnikach cel i stałość wewnętrzna:
PMI = PU + CO
7
Pierwsze próby tworzenia empirycznych kategorii w zakresie doświadczanego sensu życia
na podstawie analizy czynnikowej testów PIL i SONG przeprowadzili Reker i Cousins (1979).
Metody badające psychologiczny sens życia ...
45
Wskaźnik równowagi postaw życiowych (Life Attitude Balance Index) –
określony przez zsumowanie wyników uzyskanych w czynnikach cel, stałość
wewnętrzna, kontrola życia i akceptacja śmierci przy odjęciu wyników uzyskanych w czynnikach pustka egzystencjalna i poszukiwanie celów:
LABI = PU + CO + LC + DA – (EV + GS)
Poszczególne twierdzenia przynależne do czynników były dobierane,
uwzględniając wagi czynnikowe oraz teoretyczne założenia. Zdecydowana liczba twierdzeń znalazła się w odpowiednich, teoretycznie założonych czynnikach,
mając wagi czynnikowe 0,40 lub większe. Niektóre twierdzenia zostały dołączone do odpowiednich teoretycznie wymiarów przy nieco niższych wagach
(0,36) w danym czynniku lub przy wyższej wadze w innym czynniku.
Stałość poszczególnych czynników mierzona metodą test-retest po 4-6 tygodniach wynosi: dla celu – 0,87, stałości wewnętrznej – 0,85, kontroli życia –
0,77, akceptacji śmierci – 0,84, pustki egzystencjalnej – 0,83, poszukiwania
celów – 0,80 oraz dla skal złożonych: osobowego sensu – 0,90 i równowagi postaw życiowych – 0,90.
Badania porównawcze przeprowadzane skalą LAP-R i innymi testami potwierdzają założenia teorii Frankla. Porównywano wyniki LAP-R z PIL. Uzyskano istotne korelacje pomiędzy wynikiem w PIL, a złożonymi wymiarami
LAP-R (r = 0,82 dla PMI oraz r = 0,81 dla LABI) oraz z czynnikami cel (r =
0,75), stałość wewnętrzna (r = 0,77), kontrola życia (r = 0,67), a także korelacja
ze znakiem ujemnym z czynnikiem pustka egzystencjalna (r = –0,66).
Bardzo szczegółowe statystyczne opracowanie skali zawiera również normalizację wyników i opracowanie norm dla różnych grup wiekowych kobiet
i mężczyzn (Reker 1992).
PODSUMOWANIE
Metody powstają jako efekt operacjonalizacji pojęć teoretycznych i jako
odpowiedź na potrzebę poznawczą badaczy zajmujących się określoną problematyką. Wielość metod jest więc wynikiem złożoności badanej problematyki
oraz jej ważności dla osób zajmujących się jej poznaniem.
W obszarze sensu życia ciągłe poszukiwania nowego sposobu analizy dotyczą dodatkowo specyfiki badanej problematyki. Sens życia jest bowiem rzeczywistością głęboką, niekoniecznie uświadamianą, a również ciągle modyfikowaną
przez przeżywane doświadczenia życiowe i emocje, przez to niełatwą dla badań
empirycznych (Dyck 1987, 1994).
Znajdywanie kolejnych odpowiedzi na pytania stawiane w badaniach daje
możliwość dostrzeżenia nowych perspektyw wykorzystania już istniejących
metod. Tak metody powstałe w celach diagnozy terapeutycznej wykorzystuje się
46
R. Klamut
do badań różnicowych. Test SONG stworzony w zamierzeniu jako komplementarny do PIL, uzupełniający diagnozę frustracji egzystencjalnej bywa wykorzystywany do badania dynamicznego obszaru sensu życia.
Uzyskane wyniki badań empirycznych potwierdzają zasadność wykorzystywania obu metod jednocześnie, z korzyścią dla badania problematyki sensu
życia w jej złożoności, uwzględniając aspekt statyczny i dynamiczny jako elementy funkcjonalne doświadczanego sensu (Klamut 2002).
Dwie pozostałe metody opisane wyżej pokazują odrębne kierunki analiz
problematyki sensu. Propozycja Popielskiego daje możliwość poznania funkcjonowania człowieka w szerokim obszarze noetyczności – obszarze charakterystycznym jedynie dla osoby ludzkiej. Przedstawia szeroką mapę ustosunkowań
i odniesień w perspektywie sensu. Jednakże próba analizy tak szerokiego obszaru ludzkiego istnienia prowadzi raczej do jakościowego opisu doświadczenia
konkretnej osoby na podstawie jej przeżyć. Pewną niedoskonałością w wykorzystywaniu Testu Noo-dynamiki w badaniach porównawczych jest brak wystarczających danych statystycznych charakteryzujących test.
Propozycja Rekera natomiast idzie w kierunku statystycznych, a więc ilościowych wskaźników opisu postaw życiowych człowieka bazujących na, można rzec, określonym typie struktury doświadczanego sensu własnej egzystencji.
Bibliografia
Crumbaugh J.C. (1977). The Seeking of Noetic Goals Test (SONG): A complementary
scale to the Purpose in Life Test (PIL). „Journal of Clinical Psychology”, 33, s.
900-907.
Crumbaugh J.C., Maholick L.T. (1964). An Experimental Study in Existentialism: The
Psychometric Approach to Frankl`s Concept of Noogenic Neurosis. „Journal of
Clinical Psychology”, 20, s. 200-207.
Crumbaugh J.C., Maholick L.T. (1981). Manual of Instruction for the Purpose in Life
Test. Psychometric Affiliates, Munster.
Dyck J.M. (1987). Cognitive Therapy and Logotherapy: Contrasting Views on Meaning.
„Journal of Cognitive Psychotherapy: An International Quarterly”, vol. 1, s. 155-169.
Dyck J.M. (1994). What does the proposed purposefulness superfactor really describe?
„Personal Indywidual Differences”, vol. 16/3, s. 411-415.
Frankl V.E. (1978). Nieuświadomiony Bóg. IW PAX, Warszawa.
Frankl V.E. (1982). Der Wille zum Sinn. Ausgewählte Vorträge über Logotherapie.
Verlag Hans Huber, Bern.
Frankl V.E. (1984). Homo patiens. IW PAX, Warszawa.
Juros A. (1984). Korelaty osobowościowe poczucia sensu życia. „Roczniki filozoficzne”,
32(4), s. 97-112.
Klamut R. (1998). Potrzeba sensu życia a obraz siebie. „Roczniki Psychologiczne”, t. I,
s. 97-118.
Metody badające psychologiczny sens życia ...
47
Klamut R. (2002). Cel – czas – sens życia. RW KUL, Lublin.
Kotchen T. (1960). Existential Mental Health: An Empirical Approach. „Journal of
Individual Psychology”, 16, s. 174-181.
Lukas E. (1972). Zur Validierung der Logotherapie. [W:] V.E. Frankl (red.) Der Wille
zum Sinn. Ausgewählte Vorträge über Logotherapie, Verlag Hans Huber, Bern, s.
235-266.
Mądrzycki T. (1996). Osobowość jako system tworzący i realizujący plany. GWP,
Gdańsk.
Popielski K. (1982). Metody badania frustracji egzystencjalnej i nerwicy noogennej
stosowane w logoterapii. „Zdrowie Psychiczne”, 1-2, s. 72-91.
Popielski K. (1987a). Testy egzystencjalne: metody badania frustracji egzystencjalnej
i nerwicy noogennej. [W:] K. Popielski (red.), Człowiek – pytanie otwarte, RW
KUL, Lublin, s. 237-263.
Popielski K. (1987b). Logoteoria i logoterapia w kontekście psychologii współczesnej.
[W:] K. Popielski (red.). Człowiek – pytanie otwarte, RW KUL, Lublin, s. 27-66.
Popielski K. (1991). Analiza poczucia sensu życia. Test noo-dynamiki. Wprowadzenie.
RW KUL, Lublin.
Popielski K. (1993). Noetyczny wymiar osobowości. Psychologiczna analiza poczucia
sensu życia, RW KUL, Lublin.
Popielski K. (red.) (1996). Człowiek – wartości – sens. Studia z psychologii egzystencji.
RW KUL, Lublin.
Reker G.T. (1992). Life Attitude Profile – Revised (LAP-R). Manual. Students Psychologists Press, Peterborough, Ontario.
Reker G.T., Cousins J.B. (1979). Factor structure, construct validity and reliability of
the Seeking of Noetic Goals (SONG) and the Purpose-in-Life (PIL) tests. „Journal
of Clinical Psychology”, 35, s. 85-91.
Reker G.T., Peacock E.J. (1981). The Life Attitude Profile (LAP): A multidimensional
instrument for assessing attitudes toward life, „Canadian Journal of Behavioural
Science”, 13, s. 164-273.
Reker G.T., Wong P.T.P. (1988). Aging as an individual process: Toward a theory of
personal meaning. [W:] J.E. Birren, V.L. Bengtson (red.), Emergent theories of aging, Springer Publishing, New York, s. 214-246.
Wolicki M. (1986). Człowiek w analizie egzystencjalnej Viktora Emila Frankla. Przemyśl.
THE METHODS OF STUDYING THE PSYCHOLOGICAL
MEANING OF LIFE
(review of the methods based on V.E. Frankl’s theory)
Summary
The article presents and analyzes, at the psychological and psychometrical level, methods
developed in order to study issues concerning the meaning for life. The central category in the
article is the meaning of life in V.E. Frankl’s theoretical interpretation. After mentioning the first
48
R. Klamut
methods developed by Frankl, Kotchen and Lukas and not used on a wider scale, the article discusses, in more detail, Crumbaugh and Maholick’s PIL test that examines the purpose in life,
Crumbaugh’s SONG test that examines the dynamic aspect (the need for a meaning to life),
Popielski’s Noo-dynamics Test as well as the revised version of Reker’s Life Attitude Profile
(LAP-R).
Złożono w Oficynie Wydawniczej w czerwcu 2004 r.
ZESZYTY NAUKOWE POLITECHNIKI RZESZOWSKIEJ
Ekonomia i Nauki Humanistyczne z. 14
Nr 219
2004
Ryszard KLAMUT
Politechnika Rzeszowska
ŹRÓDŁO MOTYWACJI PODMIOTOWEJ –
POTRZEBA SENSU ŻYCIA
Artykuł pokazuje sens życia jako złożony wymiar ludzkiej egzystencji. Opierając
się na rozróżnieniu sensu życia, jakie przedstawił Frankl, na potrzebę (wolę sensu)
i poczucie analizuje szczegółowo potrzebę sensu życia jako dynamiczny aspekt egzystencji w obszarze sensu. Definiuje pojęcie, określa przedmiot potrzeby – odniesienie do wartości, ukazuje szczególne miejsce wśród innych potrzeb i opisuje sposób zaspokajania napięcia motywacyjnego związanego z istnieniem omawianej potrzeby. Przedstawia również zależności między oboma wyróżnionymi aspektami
sensu – dynamicznym (potrzeba) i statycznym (poczucie), dające podstawę do wyróżnienia czterech typów struktury sensu.
WPROWADZENIE
Wśród wielu czynników motywacyjnych powodujących i ukierunkowujących aktywność człowieka można wyróżnić specyficzne, ujawniające się w działaniach człowieka w konkretnych sytuacjach oraz ogólne, stojące u podstaw
wielu różnorodnych działań, albo nawet wszelkiej aktywności charakterystycznej dla gatunku ludzkiego. Czynniki specyficzne, jak np. potrzeby wyróżnione
przez Murraya (potrzeba afiliacji, autonomii, dominacji, porządku) zajmują inne
miejsce i mają inne znaczenie w procesie motywacyjnym niż czynniki ogólne,
takie jak np. potrzeba posiadania pozytywnej samooceny, nastawienie na własny
rozwój czy osiąganie sensu życia. I to właśnie sens życia jest doświadczeniem,
które w procesie motywacyjnym ma szczególne znaczenie.
Termin sens życia ma już w psychologii swoje miejsce. Stało się to za
sprawą koncepcji humanistycznych, a szczególnie egzystencjalnych. Warto by
również wprowadzić tę kategorię w krąg badań analitycznych psychologii poznawczej. W ramach podejścia humanistycznego sens życia pełni ważną funkcję
jako kategoria opisu sposobu przeżywania egzystencji ludzkiej. Brakuje jednak
jasności terminologicznej pozwalającej na jednoznaczne rozumienie pojęcia
sensu życia w psychologii. Jest to pojęcie niosące wiele treści, z tego względu
wydaje się ważne wskazanie na jego złożoność i wyróżnienie jego prostszych
elementów, ze szczególnym uwzględnieniem dynamicznego aspektu sensu.
50
R. Klamut
Różni autorzy podkreślają różnorodne aspekty sensu życia, definiując je jako psychologiczny sens życia. I tak, pisze się o poczuciu sensu życia, koncepcji
sensu życia, czy też o sensie życia jako potrzebie lub jako wartości1. Sens życia
jest jednak kategorią na tyle złożoną, że nie może być sprowadzany do jednego
tylko aspektu. Złożoność badanego pojęcia podkreśla Konarska (1994). Wyróżnia sens życia jako potrzebę oraz wartość, dostrzegając odmienne miejsce obu
tych wymiarów w funkcjonowaniu osoby. Podział ten nie oddaje jednak istoty
sensu życia. Badając bowiem funkcję, jaką pełni sens życia w egzystencji człowieka, odwołując się do definicji tego zjawiska prezentowanej przez Frankla
(1978b, s. 15-18), należy mieć na uwadze rozróżnienie dwóch aspektów:
1. statycznego,
2. dynamicznego.
Założenie o istnieniu obu aspektów, w tym również aspektu dynamicznego,
chociaż nienazywane wprost, jest widoczne w pracach Frankla (np. 1978b, 1979,
1982) czy Popielskiego (np. 1987b, 1993). Frankl pisze o dążeniu do sensu
i o sensie jako czymś, co można odkryć, nadać życiu, doświadczać. Z jednej
strony jest „przedwiedza o sensie” (Frankl 1978b, s. 80) leżąca u podstaw działania, z drugiej strony natomiast odczuwanie sensu własnego życia jako efektu
realizacji wartości. Aspekt statyczny sensu życia jest określany terminem poczucie sensu życia, natomiast aspekt dynamiczny to potrzeba sensu.
Terminy potrzeba i poczucie są mocno zakorzenione w literaturze psychologicznej, również w powiązaniu z sensem życia, który dookreślają. Analizując
leksykalne znaczenia pojęć potrzeba i poczucie2, można dojść do wniosku, że
pierwsze z nich łączy się z dynamiką, energią, działaniem, drugie natomiast ze
stanem, odczuwaniem, doświadczaniem. Psychologia uszczegóławia analizowane pojęcia co do treści, jednak znaczenie konotacyjne pozostaje niezmienione.
Poczucie sensu życia ma już obecnie bogatą literaturę, bowiem psychologiczne znaczenie sensu życia rozumiano, w analizie teoretycznej i badaniach
empirycznych, głównie jako poczucie. Przegląd badań dotyczących poczucia
sensu życia przedstawiają Juros (1984), Popielski (1987a). W tym miejscu warto
wskazać jedynie na definicję i sposoby osiągania poczucia sensu życia. Poczucie
sensu jest psychologicznym wymiarem sensu życia odnoszącym się do stanu
odczuwania jednostkowego sensu. Dokładniej mówiąc, jest to zrelatywizowany
do osoby doświadczającej (subiektywny) stan psychiczny – stan podmiotowej
satysfakcji z życia. Jest wynikiem poznawczego i egzystencjalnego nadawania
pozytywnego znaczenia przeżytym lub antycypowanym doświadczeniom oraz
1
Por. Frankl 1982, 1984; Popielski 1987b; Dolińska-Zygmunt 1990; Konarska 1994; Obuchowski 1995.
2
Poczucie – zdawanie sobie sprawy z pewnych faktów, zjawisk zachodzących w otaczającym świecie, stanów wewnętrznych; świadomość, odczucie, wrażenie (Mały słownik języka polskiego 1995, s. 641).
Potrzeba – to, że coś jest potrzebne, nieodzowne; okoliczności zniewalające do postąpienia
tak, a nie inaczej; konieczność, mus, niezbędność (Mały słownik języka polskiego 1995, s. 687).
Źródło motywacji podmiotowej ...
51
generalizowania ocen poszczególnych doświadczeń (Frankl 1984, Popielski
1996). Jak ukonkretniają Reker i Wong (1988) stopień poczucia sensu jest określany jako ogólna suma sensów czerpanych ze źródeł, którymi człowiek dysponuje.
Poczucie sensu jest związane z realizowaniem wartości i osiąganiem stawianych celów. Nie może być raz osiągnięte, musi być wciąż osiągane. Poziom
doświadczanego poczucia sensu zależy od kilku czynników:
1. wyboru określonych wartości – egzystencjalna ważność realizowanych
wartości zwiększa poczucie sensu,
2. zaangażowania w realizację wybranych przez jednostkę wartości – im
zaangażowanie mocniejsze, tym poziom poczucia sensu wyższy,
3. podejmowania nowych celów – brak perspektyw, wyzwań może powodować obniżanie się stanu osiągniętego poczucia sensu.
Pojęcie potrzeby sensu życia pojawia się natomiast w pracach Obuchowskiego (1967, 1995). Rozumiane jest jednak jako całość problematyki sensu
życia. Potrzeba sensu życia jest jedną z potrzeb orientacyjnych ukierunkowujących jednostkę na osobowy rozwój.
Niniejszy artykuł prezentuje przedstawianą potrzebę w odmienny sposób.
Ma na celu zanalizowanie potrzeby sensu życia jako jednego z aspektów psychologicznie rozumianego sensu życia, jako jego aspektu dynamicznego.
DEFINICJA DYNAMICZNEGO ASPEKTU SENSU ŻYCIA
Sens życia w aspekcie dynamicznym wynika z faktu pierwotnego nastawienia człowieka na sens i wartości. Frankl nazwał go „dążeniem do sensu”, czy też
„wolą sensu” (Frankl 1979, 1982). Określając wolę sensu jako podstawową siłę
motywującą człowieka do działania, bardzo często podkreśla jej znaczenie
w dynamice osobowości (por. 1978a, 1978b, 1979, 1982, 1984). Pokazuje, że
jest ona bezpośrednio związana z otwarciem człowieka na sens. „Byt ludzki jest
zawsze bytem skierowanym ku sensowi, choćby go prawie nie znał” (Frankl
1978b, s. 80). Jest czynnikiem ukierunkowującym i dynamizującym ludzką aktywność w realizacji podjętego wyboru (Wolicki 1986). Przyjmując ogólną definicję potrzeby3, wolę sensu można zaliczyć do kategorii potrzeb.
Sam Frankl (1984) unika jednak terminu potrzeba, by podkreślić fakt, że
wola sensu nie ma charakteru biologicznego i nie sprowadza się do redukcji
napięcia, jak podaje klasyczna definicja McDougalla (por. Obuchowski 1967,
s. 88). Psychologia opisuje jednakże nie tylko potrzeby o charakterze homeostatycznym. Obuchowski (1967) zwraca uwagę na niewystarczalność takiego rozumienia potrzeby. Allport (1988) i Maslow (1990) wyróżniają dwa ich rodzaje:
3
„Potrzeby pojmuje się najczęściej jako wymogi, których spełnienie jest niezbędne dla kontynuacji życia, rozwoju i prawidłowego funkcjonowania osobnika” (Mądrzycki 1996, s. 28).
52
R. Klamut
1. potrzeby braku,
2. potrzeby rozwoju.
Potrzeby braku są nastawione na redukcję napięcia i przywrócenie równowagi homeostatycznej. Potrzeby rozwoju natomiast „podtrzymują napięcie
w interesie odległych i często nieosiągalnych celów” (Allport 1988, s. 58). Te
rodzaje potrzeb różnią się między sobą możliwością ich zaspokojenia. Potrzebę
braku można zaspokoić, potrzebę wzrostu – wciąż zaspokajać. Różnica ta jest
związana z przedmiotem potrzeby: potrzeby braku są nastawione na wartości
niższe (subiektywne), których osiągnięcie jest możliwe, natomiast potrzeby
wzrostu są nastawione na wartości wyższe (obiektywne), niemożliwe do osiągnięcia w pełni, stanowiące postać ideału.
Potrzeba sensu życia – to podstawowa siła energetyzująca (popychająca i
ukierunkowująca) ku takim działaniom, które prowadzą do prawidłowego, właściwego dla konkretnej jednostki, rozwoju; właściwego ze względu na poziom
funkcjonowania, istniejące potencjalności, inne potrzeby, reprezentowany system wartości. Tak rozumiana potrzeba może być różnie zaspokajana w zależności od wymienionych czynników.
Po przedstawieniu definicji, w celu dokładniejszego dookreślenia analizowanego pojęcia zostaną opisane jej przedmiot, miejsce wśród innych potrzeb
oraz sposób zaspokajania.
Przedmiot potrzeby sensu życia – relacja potrzeb do wartości
Przedmiotem potrzeby sensu życia, na który jest ona nakierowana i który
może ją spełniać (zaspokajać), jak każdej potrzeby, są wartości4.
Gałdowa (1992, s. 63-64), pisząc o rozwoju osobowości człowieka dorosłego, podkreśla w nim znaczenie potrzeb i ich związek z wartościami. Wskazuje,
że potrzeby same, jako motywy rozwoju, również ulegają zmianom. Dotyczą
one pojawiania się stopniowo coraz to innych potrzeb oraz różnic w zakresie
sposobu ich zaspokajania (indywidualizacja). Pierwszy, podstawowy typ relacji,
jaki człowiek ma ze światem, koncentruje się wokół osiągania poczucia bezpieczeństwa, a więc zaspokajania braków tak w zakresie potrzeb biologicznych, jak
i podstawowych kontaktów z drugim człowiekiem. Przedmiotem potrzeby jest
tutaj określony przedmiot w świecie lub drugi człowiek. Druga forma relacji ze
światem tworzy się pod wpływem oddziaływań otoczenia społecznego, wzorców
kulturowych. Na tym poziomie Gałdowa umieszcza maslowowską potrzebę
samorealizacji. Nie może to być najwyższa forma kontaktów ze światem, bowiem nadal punktem odniesienia jest stan podmiotu (kryterium subiektywne).
Ten typ relacji ze światem włącza już w sposób istotny problematykę wartości.
4
Najbardziej ogólna definicja podaje, że wartości są tym, do czego człowiek zmierza
(Frankl 1984).
Źródło motywacji podmiotowej ...
53
Wartości są jednak traktowane instrumentalnie, chociaż związane już zostają z
własnym systemem potrzeb jednostki. Trzeci typ relacji opiera się na ujęciu
wartości jako samodzielnie istniejącej, niezależnej od stanu potrzeb poznającego
podmiotu. Taki charakter wartości wyznacza nowy typ motywacji ludzkiego
działania. „Jednakże to nie sama motywacja, lecz coś bardziej pierwotnego
w stosunku do niej, decyduje o aktywności ze względu na wartości” (Gałdowa
1992, s. 74). W tym momencie ujawnia się istnienie potrzeby sensu życia.
„Ujawnia się”, bowiem ma ona znaczenie także we wcześniejszych typach relacji, lecz może być niewidoczna, niedostrzegalna.
Z jednej strony do działania pobudza doświadczenie absolutności wartości,
z drugiej doświadczenie konieczności służenia jej. Taka relacja do wartości zawiera pewien szczególny stan motywacyjny podmiotu. Autorka, w odróżnieniu
od potrzeby, nazywa ten stan pragnieniem. Pragnienie, nakierowane na wartości,
a nie na określony stan rzeczy, nigdy nie ulega zaspokojeniu.
Rozwój człowieka zmierza w kierunku przekraczania biologicznych i psychicznych ograniczeń. Zmienia się również znaczenie podstawowych czynników
motywacyjnych. W charakterystyce potrzeby sensu życia uwidacznia się zależność pomiędzy potrzebami a wartościami. Na dynamikę osobowości wpływają
dwa główne czynniki – potrzeby i wartości. Wartości w pewien sposób wpływają na przebieg rozwoju wyznaczanego przez potrzeby. Wpływ ten może się przejawiać:
a. w dostosowywaniu sposobów zaspokajania potrzeb do ujętych wartości,
b. w tłumieniu tego, co z danymi wartościami pozostaje w niezgodzie – potrzeb lub sposobów ich zaspokajania (Gałdowa 1992, s. 119).
W potrzebie sensu życia zbiegają się oba wyróżnione czynniki motywacyjne. Stanowią swoje dopełnienie, ponieważ wartość, będąc przedmiotem tej potrzeby, musi wystąpić, by doszło do zaspokojenia potrzeby, natomiast bez siły
popychającej do działania wartość nigdy nie zostałaby osiągnięta.
W rozwoju osobowym wraz ze wzrostem znaczenia wartości maleje znaczenie potrzeb w motywacji, jednak potrzeby nie przestają odgrywać ważnej roli
motywacyjnej, są bowiem czynnikami ukierunkowującymi energię na określony
przedmiot, kanalizując energię na określoną, wybraną wartość, lub bardziej konkretnie mówiąc, na cel do osiągnięcia (Nuttin 1984). W teorii Frankla celami, na
które jest nastawiona osoba, są ukonkretnione wartości, a podstawą ich realizacji, podstawową potrzebą, jest właśnie wola sensu. Potrzeba sensu życia jest
bowiem dynamicznym ukierunkowaniem na coś, co jest poza (ponad) samym
organizmem – na wartości związane z twórczym działaniem, z doświadczaniem
i przeżywaniem rzeczywistości lub z zajmowaniem postawy, zwłaszcza w sytuacjach trudnych (np. znoszenie cierpienia) (por. Frankl 1978a, s. 95).
Wartości jednostki tworzą uhierarchizowany system, którego elementy są
uporządkowane według stopnia subiektywnej ważności i preferencji. System
wartości jednostki bardziej lub mniej odpowiada obiektywnej hierarchii wartości, gdzie najwyżej znajduje się wartość Sacrum, poniżej wartości duchowe (to,
54
R. Klamut
co dobre, sprawiedliwe, słuszne, piękne), jeszcze niżej wartości witalne (to, co
zdrowe, silne) i utylitarne (to, co użyteczne), a najniżej – wartości hedonistyczne
(to, co przyjemne) (Opoczyńska 1995, s. 174). Największy wpływ na decyzje
i działanie, jakie podejmuje podmiot mają te wartości, które mają najwyższą
pozycję w hierarchii. Ich wybór i spełnianie nadaje życiu sens, daje poczucie
sensu życia jednostki, tym większe, im realizowane wartości posiadają większą
ważność obiektywną i stoją wyżej w jednostkowej hierarchii.
Wartości obiektywne są przez podmiot subiektywnie odczuwane i jako takie podejmowane do realizacji. Przez fakt, że są subiektywizowane, mogą być
różnie odczytywane, przyjmując różne znaczenie dla osoby. W zależności od
sposobu funkcjonowania jednostki może ona je traktować bardziej instrumentalnie, jako coś do wykorzystania, lub bardziej obiektywnie, jako przedmiot dążeń.
Miejsce potrzeby sensu życia wśród innych potrzeb
Potrzeba sensu życia należy do potrzeb egzystencjalnych (Popielski 1987b,
s. 130; 1996, s. 56), koresponduje z pojęciem pragnienia, wyróżnionym przez
Gałdową (1992, s. 198-202). Jest związana z poziomem duchowym istnienia
człowieka, a uaktywnia się w jego noetycznym wymiarze funkcjonowania (por.
Romanowska-Łakomy 1996). Potrzeba sensu, jak potrzeba egzystencjalna, tkwi
w potrzebach i dynamizmach innych wymiarów – biologicznym i psychicznym
(Popielski 1987b, s. 130).
Byt ludzki, jak pisze Frankl (1978b, s. 80), zawsze wskazuje pewien sens
i jest nastawiony na wypełnienie sensu. „Motywacja sensu wiąże się z każdą
potrzebą i każdym motywem działania” (Popielski 1996, s. 46). Potrzeba sensu
życia, jako podstawowa siła uaktywniająca działanie na osiąganie sensu, w stosunku do innych potrzeb przyjmowanych w psychologii posiada charakter metapotrzeby. Jako metapotrzeba przejawia się w całym szeregu potrzeb szczegółowych stanowiących bezpośrednie źródło aktywności człowieka zarówno w znaczeniu „sensownego”, czyli właściwego dla jednostki, urzeczywistniania się
innych potrzeb, jak i ogólnego kierunku podmiotowego rozwoju jednostki (Prężyna 1996, s. 371; Popielski 1996, s. 46). Realizowanie więc innych potrzeb
może wpływać na zaspokajanie potrzeby sensu życia. Również przedmiot potrzeby sensu życia może stanowić przedmiot charakterystyczny dla potrzeby
braku (wartość instrumentalna), np. brak osoby bliskiej jest zaspokajany przez
realizację potrzeby afiliacji, co daje również w jakimś sensie poczucie spełnienia. Dlatego potrzebę sensu życia realizować może artysta malarz w twórczym
zmaganiu, pielęgniarka w oddaniu się chorym, jak również bezdomny mający co
jeść i gdzie spać – każdy na swoim poziomie funkcjonowania.
Źródło motywacji podmiotowej ...
55
Sposób zaspokajania potrzeby
Interesujący sposób realizacji5 potrzeb w dynamice osobowości przedstawia
Nuttin (por. Nuttin 1980, 1984). Potrzeby mogą być realizowane na dwa sposoby:
1. Mechaniczny, gdy organizm jest układem biernym; potrzeba jest więc
automatycznie rozładowywana na zasadzie homeostatycznej redukcji napięcia.
Przedmiot potrzeby jest w takim układzie „do skonsumowania”, nieuświadamiany, automatycznie powiązany z potrzebą, jest rezultatem jej bardzo konkretnej
„kanalizacji” – przedmiotem jest więc wartość instrumentalna (ważna sytuacyjnie).
2. Aktywny, gdy człowiek rozpoznaje, ujmuje świadomie własną potrzebę
i aktywnie ustosunkowuje się do niej. Wybiera więc najpełniejszy sposób jej
realizacji, przenosząc jednocześnie napięcie motywacyjne tkwiące w nierealizowanej potrzebie na przedmiot danej potrzeby, czyli wartość, którą ukonkretnia
w cel do osiągnięcia. Im bardziej ogólny przedmiot potrzeby, tym więcej możliwości jej zaspokojenia. Łączenie potrzeb z określonymi obiektami Nuttin (1984)
nazywa kanalizacją potrzeb. Osoba sama wybiera strategię (sposób) realizacji
i konkretny, najbardziej adekwatny przedmiot potrzeby – standard (Nuttin 1980
s. 222). Z czasem taki sposób realizacji „kanalizuje się”, automatyzuje. Przedmiotem potrzeby jest wartość instrumentalna lub ostateczna, ważna dla jednostki
ze względu na miejsce w subiektywnej hierarchii wartości.
Tym, co odróżnia oba sposoby realizacji potrzeb jest świadomość istnienia
potrzeby i możliwość wyboru jej przedmiotu – poznawcza aktywność jednostki
(podmiotu).
Każda potrzeba może być realizowana na oba sposoby. Przy czym potrzeby
podstawowe (niższe) częściej są zaspokajane na sposób mechaniczny (koncepcja
homeostatyczna), natomiast przy realizacji potrzeb wyższych częściej pojawia
się świadoma aktywność podmiotu przenosząca akcent z zaspokojenia potrzeby
na osiągnięcie celu – świadomą realizację wartości (koncepcja heterostatyczna).
Potrzeba sensu życia jest zaspokajana w sposób aktywny przez świadome podjęcie ważnych dla jednostki wartości, jak i przez realizację potrzeb niższych,
potrzeb braku.
Sposób realizacji potrzeb jest związany z poziomem funkcjonowania jednostki (por. Gałdowa 1992; Romanowska-Łakomy 1996, s. 59; Obuchowski
1995; Maslow 1990). Wyższy poziom rozwoju, w którym ważne miejsce zajmuje świadome odnoszenie się do świata, jest podstawą do aktywnego sposobu
realizacji własnych potrzeb.
5
Przy opisie sposobów realizacji potrzeb może nasunąć się analogia do maslowowskiego
rozróżnienia potrzeb braku i rozwoju, chodzi jednak nie o strukturę, ale o sposoby zaspokajania
powstałych w organizmie potrzeb.
56
R. Klamut
Potrzeba sensu życia należy do wyposażenia genetycznego człowieka
(Frankl 1978b; Kozielecki 1991, s. 44) i jest zaspokajana na każdym etapie rozwoju jednostki we właściwy dla siebie sposób (Popielski 1993, s. 210). Gdy
natomiast zadania rozwojowe danego etapu rozwoju nie są realizowane, pojawia
się kryzys. Erickson (Hall, Lindzey 1990, s. 91-100) wyróżnia osiem etapów
rozwojowych w ciągu całego życia i łączy je ze specyficznymi na danym poziomie rozwoju kryzysami. Przeprowadzone przez autora (Klamut 1995) badania potrzeby sensu życia u osób w wieku 24-40 lat nasuwają przypuszczenia
o istnieniu zależności między etapami rozwoju jednostki a sposobem realizacji
potrzeby sensu życia. Wykazują one, że charakterystyczne cechy wyróżnionych
w badaniach grup z wysokim, średnim i niskim poziomem badanej potrzeby
korespondują z etapami rozwoju: dorastania, wczesnodorosłym i dorosłym.
Wyższy poziom przejawianej potrzeby sensu życia powstający przy braku jej
realizacji może więc wskazywać na nierozwiązanie kryzysu wcześniejszych
etapów rozwojowych i zatrzymanie się na pewnym etapie rozwoju. Im wyższy
poziom niezaspokojonej potrzeby sensu, tym, zapewne, wcześniejsze zadania
rozwojowe nie zostały osiągnięte. Dodatkowo, odczuwana presja upływającego
czasu może wpływać na pojawianie się reakcji nerwicowych, zwłaszcza u osób
najbardziej zagubionych w procesie rozwoju.
„Potrzeba sensu to tkwiąca w człowieku potencjalność, która podlega rozwojowi. Rozwój ten ma swoje uwarunkowania, które sprawiają, że poziom intensywności tej potrzeby u poszczególnych jednostek może być różny” (Prężyna
1996, s. 371).
Realizacja tej potrzeby jest związana z nieustannym znoszeniem napięcia
noo-dynamiki, poziomem rozwoju psychofizycznego, często przeciwstawianiem
się naciskom społecznym, z trudnością w rozpoznawaniu własnej drogi życia
oraz z trudnością w wyborze i byciu wiernym wybranym przez siebie wartościom. Stąd mogą pojawiać się trudności lub brak realizacji tej podstawowej
ludzkiej potrzeby. Wówczas napięcie powstałe w wyniku frustracji woli sensu
jest tak duże, że człowiek, nie umiejąc go rozładować w sposób przyczyniający
się do rozwoju osobowego, próbuje neurotycznych sposobów wyjścia z zaistniałej sytuacji. W konsekwencji może pojawiać się pustka, nuda, ucieczka w nałogi,
dążenie do osiągania przyjemności lub znaczenia wśród innych ludzi (Frankl
1978a).
Jest ogólnie znany fakt, że problemy egzystencjalne, w których szczególnie
uwidacznia się potrzeba sensu życia, pojawiają się w sytuacji kryzysu (Płużek
1991; Kozielecki 1991). Kozielecki dodaje również do sytuacji kryzysowych
pozostawanie w stanie zadowolenia, gdy osoba osiągnęła swe zamierzenia i
zaspokoiła swe potrzeby.
Potrzeba sensu życia może być właściwie realizowana, gdy osoba jest
otwarta na siebie i na świat, jest zdolna rozpoznać i realizować wartości obiektywne, egzystencjalnie ważne. Każde zaś izolowanie się, koncentrowanie na
sobie jest wynikiem nierealizowanej potrzeby sensu życia.
Źródło motywacji podmiotowej ...
57
Pozytywna realizacja potrzeby sensu życia jest bezpośrednio związana
z zaangażowaniem w podjęte przez jednostkę działanie. Zaangażowanie zawsze
łączy się z rozpoznaniem znaczenia celu. Frankl niejednokrotnie wskazuje, że
mocne pragnienie osiągnięcia określonego celu pozwala pokonać wiele przeszkód, a silna wiara w wartość obranego celu daje siłę w przeżywaniu różnych
kryzysów i trudnych sytuacji (por. Frankl 1962, 1978a, 1984).
Potrzeba sensu życia jako podstawowe źródło energii, czyli „potrzeba potrzeb” (Popielski 1987b, s. 134), stanowi podstawowy element w motywacji
człowieka. Nie jest widoczna ciągle, stanowi czynnik bardziej podstawowy,
przejawiający się w innych potrzebach i każdej aktywności (ale nie reaktywności).
W celu lepszego zrozumienia pojęcia potrzeby sensu warto przyjrzeć się
również relacji potrzeby do poczucia sensu jako dwóch uzupełniających się
aspektów psychologicznego sensu życia. Dostrzegalny jest związek obu aspektów sensu życia z celami i wartościami. Z podanych informacji można wyciągnąć wniosek, iż to właśnie te zmienne w głównym stopniu modyfikują relację
występującą między oboma aspektami sensu. Graficznie zależność ta wygląda
następująco (rys. 1.):
Rys. 1. Schemat relacji między elementami sensotwórczego procesu motywacyjnego (por. Klamut 2002)
Zależność między potrzebą a poczuciem sensu nie jest prostoliniowa, tzn.
zaspokojenie potrzeby nie daje bezpośrednio poczucia sensu. W zależności bowiem od sposobów usensawniania życia w wyróżnionych obszarach wartości i
celów, jak i w innych obszarach funkcjonowania osobowościowego, różne relacje potrzeby do poczucia określają cztery typy:
Typ 1. Określa osoby nieposiadające poczucia sensu ani potrzeby do realizacji sensu,
Typ 2. Opisuje osoby posiadające niski poziom ujawnianej potrzeby (dobrze zaspokajana potrzeba) oraz niskie poczucie sensu życia,
58
R. Klamut
Typ 3. Przedstawia osoby, które nie posiadają poczucia sensu własnego życia, lecz posiadają dużą motywację do realizacji sensu (duże nasilenie niezaspokojonej potrzeby),
Typ 4. Odnosi się do osób posiadających duże nasilenie nierealizowanej potrzeby przy jednoczesnym odczuwaniu ogólnej satysfakcji z życia (wysoki poziom poczucia sensu).
Przedstawione typy doświadczania sensu mogą być podstawą opisu (charakterystyki) odrębnych sposobów funkcjonowania w obszarze motywacyjnym.
Odpowiedzi na pytanie, jakie są osobowościowe różnice w zakresie realizowania wartości i celów, jak i sposobów przeżywania czasu, pomiędzy osobami
należącymi do poszczególnych typów można znaleźć w literaturze (por. Klamut
2002, 2004).
***
Przedstawiana próba określenia statusu pojęcia sensu życia w aspekcie dynamicznym powstała w głównej mierze na podstawie teoretycznych rozważań
autorów podejmujących problematykę sensu życia. Nawiązanie do tez i myśli
autorów niezwiązanych ściśle z myślą Frankla daje możliwość przedstawienia
potrzeby sensu w szerszym spektrum psychologicznym, lepiej ją dookreślając.
Taki punkt widzenia daje również możliwość przyjrzenia się dynamicznemu
aspektowi sensu z innej perspektywy, wiążąc badane zjawisko z nowymi obszarami odniesień, co w konsekwencji ugruntowuje status potrzeby sensu życia
w psychologii.
Autor ma nadzieję, że niniejszy artykuł będzie inspiracją do dalszej analizy
sensu życia i jego znaczenia w funkcjonowaniu podmiotowym jednostki. Niezbędna jest również empiryczna weryfikacja twierdzeń prezentowanych na dany
temat w literaturze.
Bibliografia
Allport G.W. (1988). Osobowość i religia. IW PAX, Warszawa.
Dolińska-Zygmunt G. (1990). Psychologia wobec problematyki sensu życia. [W:] K.
Obuchowski, B. Puszczewicz (red.). Sens życia. Wydawn. NURT, Warszawa.
Frankl V.E. (1962). Psycholog w obozie koncentracyjnym. IW PAX, Warszawa.
Frankl V.E. (1978a). Psychoterapia dla każdego. IW PAX, Warszawa.
Frankl V.E. (1978b). Nieuświadomiony Bóg. IW PAX, Warszawa.
Frankl V.E. (1979). Der Mensch vor der Frage nach dem Sinn. Eine Auswahl aus dem
Gesamtwerk. München – Zürich.
Frankl V.E. (1982). Der Wille zum Sinn. Ausgewählte Vorträge über Logotherapie.
Verlag Hans Huber, Bern – Stuttgart – Wien.
Frankl V.E. (1984). Homo patiens. IW PAX, Warszawa.
Gałdowa A. (1992). Powszechność i wyjątek. Rozwój osobowości człowieka dorosłego.
Wydawn. Platan, Kraków.
Źródło motywacji podmiotowej ...
59
Hall C.S., Lindzey G. (1990). Teorie osobowości. PWN, Warszawa.
Juros A. (1984). Korelaty osobowościowe poczucia sensu życia. „Roczniki filozoficzne”,
32(4), 97-112.
Klamut R. (1995). Potrzeba sensu życia a obraz siebie. Niepublikowana praca magisterska. Archiwum KUL, Lublin.
Klamut R. (2002). Cel – czas – sens życia. RW KUL, Lublin.
Klamut R. (2004). Struktura sensu życia a treści celów wybieranych do realizacji (w
przygotowaniu).
Konarska J. (1994). Poczucie sensu życia młodzieży z inwalidztwem wzroku. UMCS,
Lublin.
Kozielecki J. (1991). Z Bogiem albo bez Boga. Psychologia religii: nowe spojrzenie.
PWN, Warszawa.
Mały słownik języka polskiego (1995). PWN, Warszawa.
Maslow A.H. (1990). Motywacja i osobowość. IW PAX, Warszawa.
Mądrzycki T. (1996). Osobowość jako system tworzący i realizujący plany. GWP,
Gdańsk.
Nuttin J. (1980). Théorie de la motivation humaine. Du besoin au projet d’action. Press
Universitaires de France, Paris.
Nuttin J. (1984). Motivation, planning and action. Universitaires Press, Leuven.
Obuchowski K. (1967). Psychologia dążeń ludzkich. PWN, Warszawa.
Obuchowski K. (1995). Przez galaktykę potrzeb. Psychologia dążeń ludzkich. Zysk
i S-ka, Poznań.
Opoczyńska M. (1995). Człowiek wobec wartości. [W]: A. Gałdowa (red.), Wybrane
zagadnienia z psychologii osobowości. Wydawn. UJ, Kraków.
Płużek Z. (1991). Psychologia pastoralna. Kraków.
Popielski K. (1987a). Logoteoria i logoterapia w kontekście psychologii współczesnej.
[W:] K. Popielski (red.), Człowiek – pytanie otwarte. RW KUL, Lublin.
Popielski K. (1987b). „Sens” i „wartość” życia jako kategorie antropologiczno-psychologiczne. [W:] K. Popielski (red)., Człowiek – pytanie otwarte. RW KUL,
Lublin.
Popielski K. (1993). Noetyczny wymiar osobowości. Psychologiczna analiza poczucia
sensu życia. RW KUL, Lublin.
Popielski K. (red.) (1996). Człowiek – wartości – sens. Studia z psychologii egzystencji.
RW KUL, Lublin.
Prężyna W. (1996). Społeczno-religijne odniesienia poczucia sensu życia i psychoterapii. [W:] K. Popielski (red.), Człowiek – wartości – sens. Studia z psychologii
egzystencji. RW KUL, Lublin.
Reker G.T., Wong P.T.P. (1988). Aging as an individual process: Toward a theory of
personal meaning. [W:] J.E. Birren, V.L. Bengtson (red.), Emergent theories of aging. Springer Publishing, New York.
Romanowska-Łakomy H. (1996). Psychologia doświadczeń duchowych. Wydawn. Eneteia, Warszawa.
Wolicki M. (1986). Człowiek w analizie egzystencjalnej Viktora Emila Frankla. Przemyśl.
60
R. Klamut
SOURCE OF SUBJECT MOTIVATION – THE NEED
FOR A MEANING TO LIFE
Summary
This article depicts the meaning of life as a complex dimension of human existence. On the
basis of the differentiation of the meaning of life, as presented by Frankl, between the need (the
need for meaning) and the sense, the article analyzes in detail the need for a meaning to life as
dynamic form of existence in the field of sense. It describes the notion, defines the subject of the
need, i.e. the reference to values, points to the special place that the need for the meaning to life
has among other needs, and describes the way of fulfilling the motivating tension connected with
the existence of the discussed need. The article also shows relations between both aspects of meaning – the dynamic aspect (the need) and the static aspect (the sense) – that provide a basis for the
differentiation between four types of the structure of meaning.
Złożono w Oficynie Wydawniczej w czerwcu 2004 r.
ZESZYTY NAUKOWE POLITECHNIKI RZESZOWSKIEJ
Ekonomia i Nauki Humanistyczne z. 14
Nr 219
2004
Krzysztof MICHALSKI
Politechnika Rzeszowska
EWALUACJA TECHNIKI (TECHNOLOGY
ASSESSMENT) W NIEMCZECH.
GŁÓWNE INSTYTUCJE I KONCEPCJE
Artykuł zawiera wnikliwą charakterystykę badań ewaluacyjnych określanych
w komunikacji międzynarodowej jako Technology Assessment (TA), w których
wiodącą rolę odgrywa obecnie RFN. Prezentacji głównych niemieckich instytucji
TA i krytycznej analizie najważniejszych niemieckich koncepcji TA towarzyszy
refleksja metodologiczna nad możliwościami i ograniczeniami ewaluacji techniki
w ogóle.
WPROWADZENIE
Debata nad Technology Assessment (skrót: TA, pol. ewaluacja techniki,
wartościowanie techniki), jaka od 25 lat toczy się w Niemczech, jest niezrozumiała dla kogoś, kto nie śledził „zwrotu normatywnego” – zapoczątkowanego
w latach siedemdziesiątych „upolityczniania” krytyki techniki i demokratyzacji
procesów kształtowania techniki. Po latach optymizmu progresywistycznego
i dominacji technoentuzjazmu sytuacja zmienia się diametralnie w połowie lat
sześćdziesiątych. Pod wpływem raportu Klubu Rzymskiego o „granicach wzrostu”, w obliczu kryzysu ekologicznego wywołanego postępującą technicyzacją,
wyścigu zbrojeń, upowszechniania energetyki jądrowej, technicznych ingerencji
w substancję dziedziczną, medycyny reprodukcyjnej i możliwości klonowania
ludzi w społeczeństwach zachodnich narastają obawy o przyszłość i poczucie
niepewności. Problemy postępu technicznego i jego skutków znalazły się
w centrum publicznych dyskusji i debat politycznych. Powstaniu ewaluacji
techniki jako naukowego doradztwa w zakresie polityki technologicznej towarzyszą następujące zjawiska1:
1
Rozwój ewaluacji techniki w Polsce, przerwany pod wpływem transformacji ustrojowej
państwa na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, miał specyficzny przebieg i nie
odpowiada tej charakterystyce (zob. szerzej Michalski 2003b).
62
K. Michalski
• narastająca negatywna percepcja skutków postępu technologicznego
i upowszechniania techniki2,
• wzrost zainteresowania opinii publicznej poprawą skuteczności i racjonalizacją polityki technologicznej,
• spadek zaufania społecznego do instytucji politycznych i wysiłki tych
instytucji zmierzające do jego odzyskania w kontekście szans i ryzyk
towarzyszących rozwojowi technologicznemu oraz ich społecznej dystrybucji,
• wzrost zainteresowania racjonalizacją polityki technologicznej: potrzeba
ustalenia priorytetów przy angażowaniu państwowych pieniędzy w badania i rozwój technologii (VDI 1991, s. 5). Wychodzi się przy tym
z przekonania, że modernizacja (w techniczno-przemysłowym sensie)
nie ma alternatywy. Dominuje wizja społeczeństwa jako gigantycznej
i superkompleksowej maszyny, która wymaga sterowania. Technika
stawszy się społecznym supersystemem nabiera tak dużego znaczenia w
państwowym i globalnym systemie społeczno-gospodarczym, że jej
wartościowanie, intencjonalne i zreflektowane kształtowanie staje się
jednym z głównych zadań polityki. Potrzebę profesjonalnego zinstytucjonalizowanego doradztwa naukowego w zakresie polityki technologicznej i społecznego kształtowania techniki dostrzeżono początkowo
w USA, gdzie powstała pierwsza koncepcja wartościowania techniki
uznawana dziś za klasyczną.
Przełomową datą w krótkiej historii wartościowania techniki jest 1972 r.,
kiedy to Izba Reprezentantów Kongresu USA powołała Biuro Ewaluacji Techniki OTA (Office of Technology Assessment) z zamiarem stworzenia dla parlamentu komórki doradczej w kwestiach polityki badawczej i technologicznej.
Praktyka znacznie wyprzedziła instytucjonalizację, do momentu powołania OTA
zrealizowano w USA kilkadziesiąt szczegółowych projektów z zakresu wartościowania techniki na zlecenie US National Science Foundation. Głównym celem utworzenia OTA (za inicjatora biura i badań skutków techniki w ogóle
uchodzi demokratyczny kongresmen E.Q. Daddario) było zagwarantowanie
neutralności tej komórki doradczej wobec stronnictw Kongresu, zewnętrznych
grup interesów i gospodarki (w tym celu skonstruowano pomysłowy system
wzajemnie się kontrolujących gremiów). Statutowymi zadaniami OTA były
m.in.: budowa naukowej kompetencji doradczej, wczesne ostrzeganie i wczesne
2
Wartościowanie techniki legitymizują w szczególności:
– ryzyko nadużyć,
– realnie i hipotetycznie możliwe globalne i nieodwracalne katastrofy ludzkości,
– skutki kumulatywne (efekty kumulatywne),
– odległe skutki długich łańcuchów operacyjnych (efekty kaskadowe),
– nieuchronne skutki uboczne działania intencjonalnego,
– stany uwarunkowane wieloczynnikowo (efekty synergiczne: tu zwłaszcza szkody ekologiczne).
Ewaluacja techniki ...
63
rozpoznanie, koncentracja informacji przydatnych w procesach decyzyjnych
w polityce, wypracowywanie alternatywnych sposobów rozwiązywania problemów techniki i oszacowywanie skutków tych rozwiązań, odzyskanie zaufania
społecznego w prawomocność decyzji politycznych dzięki elementom partycypacyjnym. Geneza wartościowania techniki nie była więc związana z naukową
potrzebą wyjaśnienia warunków rozwoju i problemów sterowania procesem
upowszechniania techniki, ale wynikała przede wszystkim z potrzeby uzupełnienia koordynacji działań społecznych i odbudowania społecznego zaufania do
politycznych procesów decyzyjnych. Wartościowanie techniki powstało „na
zamówienie”, a nie pod wpływem odkrycia naukowej doniosłości problemu. Nie
jest nową ofertą nauki adresowaną do polityki, lecz pomysłem samych polityków (Gloede 1991, s. 301). Klasyczny amerykański program Technology Assessment postawił doradztwu naukowemu w kwestiach polityki technologicznej
za cel m.in.:
• problemowe, tematyczne integrowanie wiedzy dostępnej w różnych
dziedzinach nauki i dostarczenie jej w przystępnej formie opinii publicznej i decydentom politycznym,
• możliwie wczesne rozpoznawanie skutków upowszechniania techniki
dla podmiotów indywidualnych i grup społecznych oraz wczesne ostrzeganie przed niebezpieczeństwami technicyzacji,
• ewaluację tych skutków i samych opcji działania, z których tamte wynikają, pod kątem społecznej akceptowalności,
• rozwiązanie problemów metodologicznych wyłaniających się w kontekście poprzednich zadań zarówno na płaszczyźnie identyfikacji skutków
(problemy kognitywne), jak i na płaszczyźnie ich ewaluacji (problemy
normatywne).
W przeciwieństwie do stronniczych, lobbystycznych ocen przemysłu lub
politycznych grup interesów wartościowanie techniki ma doradzać w duchu
naukowej bezstronności. Zalety wartościowania techniki na tle dotychczasowego, zdezintegrowanego dyscyplinarnego doradztwa naukowego upatrywano
m.in.:
• w większej kompletności i integralności analizy techniki zmierzającej
w duchu interdyscyplinarnym do uwzględnienia zależności, które nie
były dotychczas problematyzowane,
• we wczesnym (a nawet przedwczesnym) ostrzeganiu przed problemami
dostrzeganymi dotychczas zbyt późno (związanymi z wtórnymi i tercjarnymi, synergistycznymi, kaskadowymi i kumulatywnymi efektami o
dużym opóźnieniu),
• w transparentnej ewaluacji porównawczej różnych technik i opcji działania (ewentualnie przy udziale samych zainteresowanych) w celu zapewnienia jednomyślnej akceptacji (konsensu) lub kompromisu na
płaszczyźnie społecznej (Gloede 1991, s. 303).
64
K. Michalski
Biuro istniało do 1995 r., kiedy to w konsekwencji cięć budżetowych Kongres USA ku zaskoczeniu opinii światowej uchwalił jego rozwiązanie. W momencie likwidacji Biuro miało ok. 200 etatowych pracowników i roczny budżet
wysokości 22 mln dolarów. OTA stało się wzorem parlamentarnej instytucjonalizacji wartościowania techniki dla wielu krajów europejskich, m.in. Danii,
Niemiec i Holandii. Dwudziestotrzyletnia działalność OTA zaowocowała ponad
700 opracowaniami z zakresu ewaluacji techniki3. W ostatnich dwóch dekadach,
zwłaszcza w Niemczech, wokół idei ewaluacji techniki i badań problemowych
skupiła się swoista scientific community.
Ewaluacja techniki towarzyszy rozwojowi techniki począwszy od rewolucji
przemysłowej. W Niemczech kultura techniczna stała zawsze na wysokim poziomie, dlatego rozwój instytucjonalizacji wartościowania techniki można tu
postrzegać jako wzorcowy. Sto pięćdziesiąt lat temu Zrzeszenie Inżynierów
Niemieckich (VDI), rozpoczynając proces technicznej normalizacji, stworzyło
pierwsze ramy normatywne wartościowania techniki. Pierwszą formą instytucjonalizacji wartościowania techniki jako naukowego doradztwa parlamentarnego w zakresie prognozowania skutków techniki, zwłaszcza niezamierzonych
efektów wtórnych, były w Niemczech komisje specjalne, które już w latach
dwudziestych istniały w Reichstagu (Irrgang 1996, s. 52). Systematyczne ustawodawstwo w dziedzinie prawa technicznego i prawa środowiskowego datuje
się jednak dopiero na ostatnie trzy dekady XX w. Za przykładem USA w kwietniu 1973 r. ówczesna niemiecka opozycja parlamentarna CDU/CSU zgłosiła
projekt ustawy zmierzającej do utworzenia parlamentarnego Urzędu Ewaluacji
Rozwoju Technologicznego (Amt zur Bewertung technologischer Entwicklungen). Nie nawiązano do przedwojennych tradycji instytucjonalizacyjnych, lecz
do wzoru amerykańskiego. Na zamówienie Bundestagu ekspertyzę instytucjonalizacji wartościowania techniki wykonał politolog Herbert Paschen. Jego opracowanie zestawiające możliwości i ograniczenia wartościowania techniki było
„zapalnikiem” trwającej z przerwami niemal dwadzieścia lat burzliwej politycznej i naukowej debaty nad celowością i ramami organizacyjnymi odrębnej instytucjonalizacji, debaty zakończonej w 1990 r. powołaniem przy Bundestagu Biura Ewaluacji Techniki TAB (Büro für Technikfolgenabschätzung). Mówienie
w kontekście TAB o amerykańskich wzorcach może prowadzić do nieporozumień, pod względem organizacyjnym między TAB a OTA jest więcej różnic niż
podobieństw. Roczny budżet TAB i potencjał kadrowy jest miniaturą OTA, stąd
inne ramy organizacyjne, zadania, inna koncepcja. W odróżnieniu od OTA,
TAB ma jedynie zarządzać projektami, same badania wykonują na zlecenie powoływane jednorazowo zespoły badawcze lub zewnętrzne instytucje. Zamówienie publiczne i gwałtowny popyt na opracowania z zakresu wartościowania
techniki przyczyniło się do nagłego ożywienia w tej dziedzinie badań. Z począt3
Szczegółowe informacje na temat działalności Biura zob: www.wws.princeton.edu/~ota/
ns20/legacy_n.html.
Ewaluacja techniki ...
65
kiem lat dziewięćdziesiątych w obliczu panującej koniunktury wiele ośrodków
badawczych przekształca się w instytuty ewaluacji techniki, powstaje też wiele
nowych instytucji i rozpoczyna się ostra konkurencja o przydział zamówień na
ekspertyzy i opracowania ewaluacyjne. Konkurencja sprawia, że dużo uwagi
poświęca się kwestii jakości opracowań (zarówno na płaszczyźnie metodologicznej, jak i na płaszczyźnie aksjologicznej), bo opracowania jednostronne,
wykazujące deficyty legitymizacyjne, natychmiast padają ofiarą krytyki. Intensywnie poszukuje się też lepszych koncepcji – stąd typowo niemiecki pluralizm
koncepcyjny4. To wszystko wyjaśnia, dlaczego wartościowanie techniki
w Niemczech jest tak zdecentralizowane i wewnętrznie zróżnicowane oraz dlaczego cechuje je tak wyjątkowy poziom metodologiczny na tle innych krajów.
Debata w Niemczech dokumentuje niemal wszystkie wady i zalety wartościowania techniki.
Wartościowanie techniki kojarzy się w Niemczech przede wszystkim
z działalnością wielu niezależnych instytutów wykonujących badania problemowe „na zamówienie” publiczne (parlament, ministerstwa, administracja krajowa i komunalna) i niepubliczne (koncerny, organizacje społeczne). Wiodącą
i koordynującą rolę pełni Federacja Niemieckich Centrów Badawczych im.
H. Helmholtza HGF (Helmholtz-Gemeinschaft Deutscher Forschungszentren,
zob. www.hgf.de), którą utworzono z myślą o badaniach prewencyjnych (Vorsorgeforschung) związanych z rozwojem technologicznym na obszarach budzących szczególne zainteresowanie społeczne, takich jak energetyka, technologie
definiujące, zdrowie czy ochrona środowiska5. Odrębną inicjatywę stanowi Sekcja ds. wartościowania techniki przy Zrzeszeniu Inżynierów Niemieckich VDI,
inicjatywa wpływowa w środowiskach bezpośrednio związanych z praktyką
techniczną (przemysł, organizacje branżowe), działająca jakby na marginesie
„rynku zamówień publicznych”. W latach dziewięćdziesiątych wartościowanie
techniki pojawia się także w instytucjach akademickich w formie centrów badań
4
Badania problemowe stały się w Niemczech dość wcześnie terenem osiągnięć akademickich, przedmiotem doktoratów i habilitacji, a stara niemiecka tradycja naukowa, aby „mieć własną
oryginalną koncepcję” okazuje się być w Niemczech wciąż żywa.
5
Działalność HGF charakteryzuje doświadczenie w zakresie analizy systemowej, badań zorientowanych problemowo, pracy interdyscyplinarnej i „sieciowej” kooperacji. Obecnie w ramach
HGF projekty z zakresu wartościowania techniki wykonują: Dział Ewaluacji Techniki i Analizy
Systemowej przy Niemieckim Centrum Lotów Kosmicznych (Deutsches Zentrum für Luft- und
Raumfahrt DLR, zob. www.ttb.dlr.de), Centrum Badawcze w Jülich (Forschungszentrum Jülich,
FZJ), zwłaszcza Zespół ds. Badań Systemowych i Rozwoju Technologicznego (STE, zob.
www.ste.fz-juelich.de) oraz Zespół „Człowiek, Środowisko, Technika” (Mensch, Umwelt, Technik, MUT, zob. www.mut.fz-juelich.de), a przede wszystkim Instytut Ewaluacji Techniki i Analizy
Systemowej przy Centrum Badawczym w Karlsruhe (Institut für Technikfolgenabschätzung und
Systemanalyse ITAS, zob. www.itas.fzk.de). Centra te specjalizują się w badaniach nad zrównoważonym rozwojem, energetyką, technologiami informacyjnymi i komunikacyjnymi oraz inżynierią genetyczną i biotechnologią (Grunwald 2002, s. 115).
66
K. Michalski
interdyscyplinarnych, których praktyczne znaczenie ze względu na niewielki
budżet i znaczną izolację przestrzeni akademickiej jest jednak marginalne6.
1. GŁÓWNE OŚRODKI EWALUACJI TECHNIKI
W NIEMCZECH7
Zrzeszenie Inżynierów Niemieckich VDI (Verein Deutscher Ingenieure,
zob. www.vdi.de) jest najstarszą instytucją niemiecką uprawiającą wartościowanie techniki i jednocześnie instytucją, która badania ewaluacyjne prowadzi najdłużej. Utworzone w 1856 r. w celu przeciwstawienia kompetencji technicznej
dominacji pruskiej biurokracji, od początku lat siedemdziesiątych XX w. (ostatnio za pośrednictwem specjalnie w tym celu wyodrębnionego zespołu Sektion
Technikbewertung) Zrzeszenie podejmuje główne problemy wartościowania
techniki w toku prac nad etosem „ludzi technikic. Systematyzacją tych prac jest
wydana w 1991 r. Wytyczna VDI 3780 poświęcona wartościowaniu techniki,
wyjaśniająca jego najważniejsze pojęcia i podstawy metodologiczne (VDI
1991). W wartościowaniu techniki dostrzeżono zadanie, które idealnie pasowało
do programu prac VDI nad wytycznymi technologicznymi: VDI nie udziela w
wytycznej szczegółowych instrukcji normatywnych, jak wartościować technikę
w indywidualnym przypadku, lecz wskazuje szerokie spektrum możliwości wartościowania techniki w świetle kryteriów etyki indywidualnej i etyki społecznej
oraz możliwości odpowiedzialnej praktyki technicznej (VDI 1991, s. 6). VDI nie
wykonuje szczegółowych opracowań z zakresu wartościowania techniki indukowanego projektem, a jedynie studia metodyczne i koncepcyjne. Powołuje rady
naukowe i stałe zespoły robocze złożone z teoretyków wywodzących się z kręgów akademickich i praktyków reprezentujących przemysł. Głównym adresatem
wartościowania techniki jest tu przemysł i biznes, w szczególności kadry techniczne, choć VDI oferuje także doradztwo polityczne w tradycyjnym modelu.
Zrzeszenie liczące ponad 120 tysięcy członków jest jedną z największych, najstarszych i najbardziej wpływowych organizacji naukowo-technicznych w Europie.
6
Na wzmiankę zasługują z pewnością interdyscyplinarne centra:
Uniwersytetu w Bielefeld (Instytut Badań nad Nauką i Techniką, Centrum Badań Interdyscyplinarnych), Brandenburski Uniwersytet Techniczny w Cottbus (Centrum Technika i Społeczeństwo), Uniwersytet Techniczny Darmstadt (Centrum Interdyscyplinarnych Badań nad Techniką), Uniwersytet Techniczny w Dreźnie (Centrum Interdyscyplinarnych Badań nad Techniką)
(Grunwald 2002, s. 114-119).
7
Poniższe zestawienie instytucji specjalizujących się w wartościowaniu techniki ma charakter chronologiczny i opisowy. Kolejność pojawiania się w zestawieniu nie jest wyrazem oceny
znaczenia tych instytucji, lecz ich „stażu” w zakresie wartościowania techniki.
Ewaluacja techniki ...
67
Instytut Ewaluacji Techniki i Analizy Systemowej ITAS przy Centrum
Badawczym w Karlsruhe FZK jest placówką specjalizującą się w wartościowaniu techniki. Powstał w 1995 r. z przekształcenia się Działu Stosowanej Analizy Systemowej (Abteilung für Angewandte Systemanalyse AFAS) przy dawnym Centrum Badań Jądrowych w Karlsruhe KfK (Kernforschungszentrum
Karlsruhe). AFAS jeszcze w latach osiemdziesiątych prowadził badania warunków implementacji poszczególnych technik, możliwych wymiarów ich użytkowania i analizy szacunkowe skutków. AFAS (a później ITAS) zajmował się
opisywaniem implikacji upowszechniania techniki pod kątem technicznym,
ekologicznym, ekonomicznym i społecznym w taki sposób, aby alternatywne
opcje działania można było poddać intersubiektywnej ocenie. ITAS jest obecnie
jednym z 22 instytutów w Centrum Badawczym Karlsruhe. Centrum jest spółką
z ograniczoną odpowiedzialnością w 90% finansowaną przez Federalne Ministerstwo Oświaty i Nauki, a w 10% przez rząd kraju związkowego Baden-Württemberg. Dysponuje aktualnie 42 etatami badawczymi (60% stanowią
nauki przyrodnicze i techniczne, 40% ekonomia, filozofia, nauki społeczne i
humanistyczne), a więc znacznym potencjałem, który umożliwia samodzielne
wykonywanie jednocześnie wielu projektów. Dlatego też ITAS jest aktualnie
najbardziej wpływowym ośrodkiem wartościowania techniki nie tylko w Niemczech, ale i w Europie. ITAS wykonuje zarówno prace badawcze finansowane
ze środków statutowych, zintegrowane w programy HGF, jak również badania
finansowane ze źródeł zewnętrznych. Część badań ITAS jest włączona w szersze programy finansowane m.in. ze środków Unii Europejskiej. Obok wartościowania techniki, które, wykorzystując narzędzia analizy systemowej, zmierza
do dokładnego rozpoznania i oceny szans i ryzyk towarzyszących nowym technologiom i do wypracowania alternatywnych opcji działania, znaczną rolę odgrywają w praktyce badawczej ITAS także inne koncepcje i procedury, przede
wszystkim badania towarzyszące, analiza dyskursywna, analiza ryzyka, analiza
przepływu surowców i etyka praktyczna (stosowana).
Równoprawnym adresatem opracowań ITAS są podmioty polityki, nauki,
przemysł, grupy i organizacje społeczne oraz szeroka opinia publiczna. Ich podstawowym przeznaczeniem jest wzbogacenie bazy informacyjnej społecznych
i politycznych procesów decyzyjnych – ITAS chce się w ten sposób przyczynić
do upowszechnienia dyskursu społecznego o celach, warunkach ramowych
i opcjach rozwoju naukowo-technicznego. Głównym celem ITAS jest dostarczanie wiedzy operacyjnej i wiedzy orientującej, mniej samo bezpośrednie organizowanie komunikacji społecznej. Implementacja w polityczne i społeczne procesy decyzyjne, których przedmiotem są szanse i ryzyka, jakie niesie ze sobą rozwój technologiczny, warunkuje tym samym refleksję własnej praktyki badawczej.
Specjalnością programu badawczego ITAS jest szczegółowa analiza oraz
ocena rozwoju i upowszechniania techniki w kontekście wzajemnego oddziaływania na siebie techniki i transformacji społecznych. Kluczową rolę odgrywają
68
K. Michalski
kwestie ekologiczne, ekonomiczne, społeczne i polityczne (instytucjonalne).
Obecnie ITAS jest aktywny na następujących obszarach badawczych:
• zrównoważony rozwój, ekorozwój,
• efektywne wykorzystywanie zasobów,
• nowe technologie i społeczeństwo informacyjne.
Osobny nurt badań stanowi systematyczna refleksja metodologiczna: pracuje się nad nowymi formami i nowymi koncepcjami wartościowania techniki, nad
udoskonalaniem metod badań problemowych, w szczególności nad racjonalizacją aspektów normatywnych występujących w wartościowaniu techniki i badaniach problemowych. Instytut ma świadomość zewnętrznych funkcji i doniosłości pragmatycznej własnych prac i wartościowania techniki w ogóle. Wybór
tematów badań jest podyktowany: możliwością dołączenia do któregoś z bieżących obszarów badawczych, naukową oryginalnością, strategicznymi aspektami
związanymi z wydajnością (świadomość potencjału naukowego, jakim się dysponuje), perspektywą interesującej kooperacji, dostępnością dodatkowych źródeł
finansowania oraz społecznym zainteresowaniem danym problemem.
Od 1990 r. FAS, a od 1996 r. ITAS patronuje i wspiera naukowo Biuro
Ewaluacji Techniki przy niemieckim Bundestagu (TAB). Wydaje kwartalnik
„Technikfolgenabschätzung – Theorie und Praxis”, TATuP (wcześniej „TADatenbank-Nachrichten”). ITAS uczestniczy aktywnie w międzynarodowych
sieciach naukowych, takich jak Europejska Parlamentarna Sieć Ewaluacji Techniki (EPTA), Międzynarodowy Związek Instytucji Ewaluacji Techniki i Prognozowania (IATAFI) oraz Europejskie Obserwatorium Nauki i Techniki (ESTO).
Biuro Ewaluacji Techniki przy niemieckim Bundestagu TAB (Büro für
Technikfolgenabschätzung, zob. www.tab.de) zostało utworzone w 1990 r. na
podstawie umowy z Centrum Badawczym w Karlsruhe (AFAS) celem poprawy
bazy informacyjnej służącej procesom decyzyjnym parlamentu niemieckiego
w sprawach nauki i technologii. Po trzyletniej fazie pilotażowej stało się od
1993 r. stałą agendą Bundestagu. Dzięki tej inicjatywie wartościowanie techniki
jako doradztwo polityczne zajęło trwałe miejsce w działalności niemieckiego
parlamentu. Działalność TAB jest w stu procentach finansowana z budżetu federalnego, biuro ma status jednostki specjalnej. Zatrudnia obecnie 9 pracowników
naukowych, można się więc łatwo domyślić, że samodzielnie nie wykonuje żadnych badań naukowych, a jedynie koordynuje projekty powierzane zewnętrznym
wykonawcom i przedstawia parlamentowi bieżące raporty z realizowanych projektów. Wśród swoich zadań TAB wymienia m.in. obserwację i analizę ważnych
trendów naukowo-technicznych i powiązanych z nimi procesów społecznych.
Cele TAB są związane przede wszystkim z budową koncepcyjną i wykonywaniem projektów z zakresu ewaluacji techniki, monitorowaniem i analizowaniem
ważnych trendów w nauce i technice oraz związanych z nimi zmian społecznych. ITAS i TAB blisko ze sobą współpracują, zarówno w zakresie bieżących
Ewaluacja techniki ...
69
projektów, jak i w zakresie rozwoju metodyki oraz teorii ewaluacji techniki.
O kierunkach badań decyduje Rada ds. Edukacji, Badań i Ewaluacji Techniki.
Ta personalnie niewielka komórka opiera swoją działalność na zewnętrznych
instytucjach naukowych, których rezultaty następnie ocenia i prezentuje parlamentowi w formie sprawozdań – mobilizuje w ten sposób wiedzę całego systemu nauki niemieckiej do celów decyzyjnych parlamentu (Grunwald 2002,
s. 106n). Biuro udziela informacji na temat realizowanych przez siebie najnowszych badań i projektów we własnym czasopiśmie „TAB-Brief”. Wydaje także
„Studies of the Office of Technology Assessment at the German Parliament”.
Akademia Ewaluacji Techniki w Stuttgarcie ATA (Akademie für Technikfolgenabschätzung) powstała 24 czerwca 1991 r. z inicjatywy rządu krajowego Badenii-Wirtembergii, a działalność rozpoczęła faktycznie 1 kwietnia
1992 r. W 2003 roku wskutek cięć budżetowych na szczeblu krajowym, po ponad dziesięciu latach działalności, Akademia została rozwiązana. Jej prace koncentrowały się głównie na kwestiach rozwoju regionalnego i skutkach technicyzacji dla kraju Badenia-Wirtembergia. Akademia realizowała cele typowo badawcze, takie jak analiza szacunkowa skutków techniki i ich ocena, a także pozabadawcze: przede wszystkim inicjowała i moderowała społeczną dyskusję nad
techniką poprzez upowszechnianie dyskursywnych i partycypacyjnych procedur
ewaluacyjnych (w różnych wariantach) i uwrażliwienie ewaluacji techniki na
wyobrażenia i interesy określonych grup społecznych. Za zadanie stawiała sobie
możliwie pełną identyfikację szans i ryzyk związanych z rozwojem i implementacją rozmaitych technik oraz inwentaryzację dostępnych opcji działania w drodze społecznego dyskursu. Akademia specjalizowała się w problematyce zrównoważonego rozwoju, w gospodarczych wymiarach innowacji, zagadnieniach
jakości życia jako rezultacie rozwoju infrastruktury, problemach pracy, zdrowia
i żywienia. Bazę kognitywną prac ATA stanowiły interdyscyplinarne badania
naukowe cechujące się wysoką jakością rezultatów. Akademia miała pełną niezależność w doborze tematów badań i swobodę publikowania ich rezultatów.
Problematykę badawczą koordynowała z innymi ośrodkami wartościowania
techniki i konsultowała z grupami społecznymi. Centralną częścią działalności
Akademii i jej swoistością na gruncie niemieckim był dyskurs społeczny prowadzony zarówno ze zorganizowanymi grupami społecznymi, jak i z szeroką opinią publiczną. Jego rezultaty służyły zarówno doradztwu politycznemu w zakresie polityki krajowej i komunalnej, doradztwu gospodarczemu, jak i celom
oświatowym oraz społecznym procesom wolotwórczym. Akademia pracowała
nie tylko nad ulepszeniem metod wartościowania, lecz także nad udoskonaleniem form komunikacji z nauką, polityką, gospodarką i opinią publiczną.
Akademia Europejska w Bad Neuenahr-Ahrweiler EA (Europäische
Akademie zur Erforschung von Folgen wissenschaftlich-technischer Entwicklungen, zob. www.europaeische-akademie-aw.de) założona w marcu 1996 r.
70
K. Michalski
jako wspólna placówka Niemieckiego Centrum Lotnictwa i Kosmonautyki
(Deutsches Forschungszentrum für Luft- und Raumfahrt DLR) oraz kraju związkowego Rheinland-Pfalz, wspierana finansowo przez Federalne Ministerstwo
Edukacji i Badań (Bundesministerium für Bildung und Forschung BMBF) specjalizuje się w naukowej identyfikacji i osądzie skutków rozwoju naukowo-technicznego dla indywidualnego i społecznego życia człowieka, a także dla
jego naturalnego środowiska, szczególnie na polu techniki i medycyny. Akademia prowadzi dialog z biznesem, kulturą, polityką i opinią publiczną na zasadach pełnej naukowej niezależności. Uważa się, że zadaniem naukowców jest
nie tylko dostarczanie wiedzy czysto opisowej, lecz także wiedzy orientującej –
zalecającej określone traktowanie rezultatów i skutków badań naukowych
i technicznych innowacji. Akademia stawia sobie za cel przyczynianie się do
racjonalizacji stosunku społeczeństwa do skutków rozwoju naukowo-technicznego. Cel ten realizuje formułowaniem zaleceń odnoszących się do
praktyki kształtowania techniki pod kątem trwałej akceptowalności społecznej.
Warunkiem skutecznej polityki badawczej i technologicznej jest racjonalne
przezwyciężanie konfliktów, do których dochodzi w kontekście nauki i techniki.
Praca naukowa i refleksja metodologiczna są traktowane jako realizacja odpowiedzialności systemu nauki wobec społeczeństwa. Adresatami opracowań
Akademii są przede wszystkim poszczególne dyscypliny naukowe (wywarcie
wpływu na samoświadomość nauki i upowszechnienie ideałów odpowiedzialności naukowców jako instrument naukowego samosterowania), pośrednio europejskie instytucje legislatywy i egzekutywy z obszaru polityki badawczej. Na
ostatnim miejscu wśród adresatów wymienia się szeroką opinię publiczną potencjalnie narażoną na skutki nauki i techniki. Badania mają charakter wybitnie
akademicki, projekty są realizowane przez jednorazowo powoływane zespoły
wybitnych specjalistów z całej Europy. W wyjątkowych wypadkach dopuszcza
się do udziału przedstawicieli innych dziedzin życia społecznego, np. przedstawicieli biznesu. Akademia eksponuje w wartościowaniu techniki nie tylko rolę
naukoznawstwa, ale również znaczenie etyki techniki i etyki nauki. W repertuarze Akademii jest także metodologia badań ewaluacyjnych, zwłaszcza kwestie
racjonalności ocen. Głównymi obszarami badawczymi są kwestie ekologiczne
(klimat), inżynieria genetyczna i biotechnologia, medycyna i ochrona zdrowia
(ksenotransplantacje, badania nad komórkami macierzystymi) oraz nowe technologie (robotyka, nanotechnologia itp.). Metodologicznym fundamentem działalności Akademii Europejskiej jest koncepcja racjonalnego osądu skutków
techniki (rationale Technikfolgenbeurteilung) sformułowana przez Carla Friedricha Gethmanna, który od momentu powstania Akademii kieruje jej pracami.
Fraunhoferowski Instytut Badań nad Innowacyjnością i Inżynierią Systemową w Karlsruhe (Fraunhofer-Institut für Innovationsforschung und Systemtechnik, zob. www.isi.fhg.de) uzupełnia spektrum badawcze Instytutu Fraunhofera, specjalizującego się w naukach przyrodniczych i technicznych, o aspekty
Ewaluacja techniki ...
71
ekonomiczne i socjologiczne. Bada rozwój techniczny pod kątem jego wpływu
na rynek i społeczeństwo. Szczególnie interesuje się zagadnieniami energii, ekologii, produkcji, komunikacji, biotechnologią, polityką innowacyjną i badaniami
regionalnymi. Specjalizuje się w prognostyce technologicznej i problemach
wczesnego rozpoznania, prognostyce zmierzającej do ujawnienia potencjałów
nowych technologii, ich możliwych zastosowań, rynków, warunków upowszechniania, szans i ryzyk, jakie niosą. Wartościowanie techniki rozumie się
tam jako metodę wspomagającą procesy dyskusyjne i decyzyjne w biznesie,
nauce i polityce. Działalność Instytutu zmierza do inicjowania kompleksowych
innowacji szczególnie w obszarze powiązań regionalnych – stąd wartościowanie
techniki postrzega się jako instrument skutecznej polityki lokalnej. Na arsenał
metodologiczny składają się metody ekobilansu, metody scenariusza, procedury
dyskursywne oraz różne metody zapożyczone z ekonomii i nauk społecznych.
Instytut specjalizuje się w problematyce innowacyjnie zorientowanych procesów
wczesnego rozpoznania, redukcji emisji gazów cieplarnianych, cyklicznej gospodarki jutra oraz analizy szacunkowej skutków techniki w inżynierii genetycznej i biotechnologii (Grunwald 2002, s. 116n). Instytut zatrudnia ogółem
prawie stu pracowników naukowych tworzących ponad sto zespołów roboczych.
Instytut dysponuje budżetem ponad 10 mln euro, 90% środków pozyskuje
z własnej działalności badawczej (ekspertyzy zlecone).
Naukowe Centrum Badań Społecznych w Berlinie WZB (Wissenschaftszentrum für Sozialforschung Berlin, zob. www.wz-berlin.de), istniejące
od 1969 r., jest niezależnym instytutem badań problemowych finansowanym
z budżetu federalnego i subwencji kraju związkowego Berlin, największym tego
typu instytutem w Europie, zatrudniającym 140 socjologów badających tendencje rozwojowe, problemy adaptacyjne i szanse innowacyjne nowoczesnych społeczeństw demokratycznych. Badania zmierzają do identyfikacji impotencji
instytucji społecznych i państwowych. Badania nad techniką i analiza skutków
techniki mają tu profil socjologiczny, a w szczegółowych działach, takich jak
Normalizacja i Środowisko (Normbildung und Umwelt), Organizacja i Geneza
Techniki (Organisation und Technikgenese) czy Regulacja Pracy (Regulierung
von Arbeit) realizowane są projekty z zakresu wartościowania techniki. Rozgłosu nabrały zwłaszcza projekty Centrum z zakresu procedur partycypacyjnych
związanych z inżynierią genetyczną i biotechnologią (skutki społeczne i akceptacja genetycznie zmodyfikowanych i odpornych na herbicydy roślin użytkowych) oraz badania genezy techniki, w tym teoria idei (Grunwald 2002, s. 117).
72
K. Michalski
2. GŁÓWNE NIEMIECKIE KONCEPCJE
EWALUACJI TECHNIKI
Wymienione w punkcie 1. instytucje różnią się od siebie strukturą organizacyjną (zasoby materialne, zewnętrzne uzależnienia, potencjał ludzki) i profilem badawczym (cele badań, aspekty dyscyplinarne, adresat), łączy je jednak
jedna cecha – nie działają na zasadzie spontanicznej akcji, ale realizują jasno
określone, różniące się od siebie koncepcje8. Współczesne koncepcje wartościowania techniki są reakcją na wielostronną krytykę, jakiej poddano klasyczny
amerykański program wartościowania techniki jako politycznego doradztwa
w sprawach polityki technologicznej. Dwadzieścia lat praktyki badawczo-ewaluacyjnej w zakresie skutków techniki ujawniło cały szereg deficytów tego
programu:
• wraz ze wzrastającą kompleksowością przedmiotowych systemów technicznych badanie skutków techniki i ich wartościowanie staje się merytorycznie i metodycznie coraz trudniejsze. Wytyka się, że tradycyjne
wartościowanie techniki wsparte wytężonymi interdyscyplinarnymi badaniami jej skutków jest zbyt drogie i czasochłonne, koszty są niewspółmierne z jakością rezultatów, w związku z czym postuluje się inne
sposoby kształtowania techniki,
• brak systematycznej identyfikacji oddziaływania techniki i jednolitej
oceny wszystkich obszarów tego oddziaływania. Inwentaryzacja tych
obszarów jest zwykle w dużej mierze intuicyjna, często wynika z osobistych preferencji badaczy lub dostępnych danych, rzadko uwzględnia się
interesy i problemy wszystkich podmiotów i grup społecznych powiązanych z upowszechnieniem danej techniki, rzadko podejmuje się ryzyko
prognozy możliwych zmian szerszego kontekstu praktyki technicznej
(trendów społecznych, politycznych czy ekonomicznych) (Paschen/Petermann 1991, s. 25n),
• nieskuteczność i brak pragmatycznej relewantności. Możliwości pragmatycznie relewantnego wartościowania techniki są okrojone przez globalizację i rozproszenie podmiotu kształtującego technikę (nie istnieje
demiurg kształtujący technikę, do którego należałoby kierować rezultaty
wartościowania), przyspieszenie rozwoju technicznego (innowacja
wkracza tak szybko, że jest coraz mniej czasu na dogłębne analizy skutków) oraz pluralizacja i heterogenizacja społeczeństw w wymiarze lokalnym przy wzrastającej homogenizacji w wymiarze globalnym sprawiające coraz więcej kłopotów próbie określenia, co jest „dobrem
wspólnym” i jakie stany są „ekologicznie i społecznie akceptowalne”
8
Ze względu na brak zasobów i deficyty koncepcyjne realizacja projektów w praktyce z reguły nieco odbiega od założeń teorii.
Ewaluacja techniki ...
•
•
•
•
•
73
(umwelt- und sozialverträglich). Konsens jest w coraz większej mierze
wypierany przez kompromis (Grunwald 2002, s. 241). Brak praktycznej
relewantności wartościowania techniki w tradycyjnym stylu jest też
związany z szerszym deficytem społecznej relewantności całej współczesnej nauki spowodowanym utratą jej autorytetu,
tradycyjne wartościowanie techniki jako analiza szacunkowa skutków
techniki jest „ślepe” na kwestie normatywne, a przeto bezużyteczne z
punktu widzenia potrzeby sterowania rozwojem i użytkowaniem techniki. Od skutków ważniejsze są tu bowiem elementy normatywne, jakie
stanowią przede wszystkim racjonalne cele lub faktyczne preferencje
społeczeństwa (Grunwald 2002, s. 240),
doradztwo polityczne oparte na tradycyjnej analizie szacunkowej skutków techniki jest przejawem nieodpowiedzialności (jak można wyciągać
konsekwencje dla polityki z prób prognozowania przyszłości skazanych
na niepowodzenie!), wartościowanie techniki jako nauka na usługach
polityki nie jest w stanie oprzeć się próbom wykorzystania jej do technokratycznej manipulacji ze strony polityków działających pod presją
mandatu wyborczego – staje się „smarem” eliminującym tarcia towarzyszące wzrastającej technicyzacji społeczeństwa i narzędziem afirmatywnej adaptacji społeczeństwa do imperatywu technologicznego będącego
nowoczesną kreacją dziewiętnastowiecznego kapitalizmu (Petermann
1991, s. 279). Wyolbrzymiając szanse, jakie niesie modernizacja, legitymizuje na zamówienie decyzje polityczne – stając się instytucją handlującą plakietkami w stylu „TA-tested” (Grunwald 2002, s. 236),
system polityczny oczekuje, że wartościowanie techniki uwolni go od
jarzma identyfikacji problemów i potrzeb – tymczasem specyfika praktyki ewaluacyjnej sprawia, że rezultaty pomnażają spektrum możliwych
opcji działania i jeszcze bardziej komplikują procesy decyzyjne,
system polityczny oczekuje, że wartościowanie techniki zapewni społeczną legitymizację decyzji politycznych uwzględniających jego rezultaty – tymczasem coraz szersze upowszechnienie nauki w praktyce społecznej przyczynia się do spadku autorytetu nauki. Nawet wiedza przyrodoznawcza i techniczna traci dzisiaj w opinii publicznej aksjologicznie
neutralny charakter i jest postrzegana jako rezultat szeregu normatywnych, a czasami wręcz arbitralnych rozstrzygnięć. Coraz szerzej zauważa się przy tym, że konsens społeczny, do jakiego wartościowanie w
zamyśle miało się przyczyniać, jest w zasadzie warunkiem samego wartościowania (Gloede 1991, s. 305n),
ze względu na akcentowanie negatywnych skutków techniki staje się
naukowym instrumentem przeciwdziałania rozwojowi technologicznemu i poważnym zagrożeniem idei gospodarki wolnorynkowej, faktycznie przeistaczając się z technology assessment w technology arrestment,
74
K. Michalski
• wartościowanie techniki w wersji klasycznej wyrasta z kryptodeterminizmu i nie jest poważnie zainteresowane perspektywą performatywną9,
• wartościowanie techniki w stylu klasycznym ma charakter scjentystyczny, elitarny, zbyt akademicki i nie „czuje” problemów związanych z rozwojem techniki (konflikty społeczne i aksjologiczne), co przekłada się
na niewielką praktyczną relewantność wartościowania techniki – opinia
publiczna „wyłączona” z procesu wartościowania techniki i ustalania
kierunków kształtowania techniki nie wykazuje nim zainteresowania
i nie domaga się od polityki szerszego uwzględniania jego zaleceń. Aby
przywrócić wartościowaniu jego społeczne funkcje trzeba domagać się
partycypacji, decentralizacji i wzmocnienia roli ogólnospołecznego dyskursu. Wartościowania nie należy uprawiać jako „modelu ekspertowego”, lecz jako „proces społeczny” (Petermann 1991, s. 280),
• przedwczesność – wartościowanie techniki jako analiza szacunkowa
skutków techniki w stylu wczesnego rozpoznania i wczesnego ostrzegania rozpoczyna się zbyt wcześnie, a wtedy przegrywa z problemami metodologicznymi racjonalnej prognostyki społecznej. Ze strony wartościowania techniki oczekuje się wczesnego rozpoznania przyszłych linii
rozwojowych w chwili, gdy na nic się jeszcze nie zanosi – sformułowane zgodnie ze „sztuką naukową” wskazówki relewantne dla decyzji politycznych są na tym etapie metodologicznie i pragmatycznie niemożliwe,
9
Kryptodeterminizm klasycznej koncepcji TA przejawia się na trzy sposoby:
(1) brak krytycyzmu wobec techniki i skoncentrowanie się na faktycznej technice. Uważa
się, że wartościowanie techniki bierze technikę taką jaka jest (dane techniki), nie zwraca uwagi na
społeczne przyczyny i warunki ramowe praktyki technicznej, a o skutkach dyskutuje tak, jakby
były one czymś nieuchronnym i niepodlegającym żadnemu ludzkiemu wpływowi. Koncentracja
uwagi TA na istniejące formy praktyki technicznej stwarza wrażenie bezkrytycznej akceptacji tych
praktyk, a częste nieuwzględnianie alternatyw w postaci innych praktyk wydaje się wynikać
z pewnej rezygnacji: dana technika jest faktem, trzeba z niej zrobić jak najlepszy użytek i pogodzić się z jej skutkami,
(2) zbyt krótkie pole widzenia techniki. TA niedostatecznie tematyzuje społeczny i polityczny kontekst techniki – technika to nie artefakty i procedury, ale „sieci”, kompleksowe społeczno-techniczne systemy działania, a tych nie można adekwatnie ująć, jeśli perspektywę zawęża się
jedynie do faktycznych technik. Ponieważ TA nie uwzględnia ani systemowego (sieciowego)
społecznego charakteru naukowo-technologicznych procesów produkcji, ani interesów, wartości
i obrazów świata zmaterializowanych w technice, nigdy nie nabierze właściwego rozumienia
swojego przedmiotu, przez co sama sobie uniemożliwi trafne sądy o skutkach techniki,
(3) niewłaściwe rozumienie techniki jako autonomicznego procesu lub zewnętrznego czynnika wyklucza performatywne spojrzenie na technikę (spojrzenie pod kątem możliwości jej kształtowania). Trudność potęguje dylemat kontroli: TA wkracza z reguły zbyt późno, aby móc rzeczywiście przekształcić utrwaloną praktykę techniczną. Do tego dochodzi jeszcze zarzut niewłaściwego adresata: TA kieruje swoje rezultaty do elit i decydentów, których od praktyki technicznej
dzieli zbyt duży dystans, aby mogli wywierać na nią kształtujący wpływ, zamiast adresować je do
głównych zainteresowanych „na miejscu” (Petermann 1991, s. 282nn).
Ewaluacja techniki ...
75
• „spóźniony refleks” – w momencie, gdy skutki techniki się ujawnią, jest
najczęściej za późno na skuteczną interwencję, przede wszystkim ze
względu na nieodwracalne zakorzenienie i utrwalenie społeczne danej
praktyki technicznej. Zamiast regulować rzekę u źródła (procesy badawczo-rozwojowe, to one są inkubatorem innowacji) TA woli walczyć
z potężnym „żywiołem”, jakim jest praktyka techniczna. Wartościowanie techniki jako doradztwo polityczne ma niewłaściwego adresata –
technikę kształtują nie politycy, lecz przemysł, więc to on powinien być
głównym adresatem wartościowania techniki,
• brak solidnych podstaw teoretycznych. Ponieważ brakuje podstawowych
badań, które dostarczyłyby „uprawomocnionych” założeń odnośnie do
skutków techniki, a także brakuje teorii opisujących i wyjaśniających
stałe zależności między systemami technicznymi a pozatechnicznymi
obszarami ich oddziaływań (brak solidnie ufundowanych hipotez o zależnościach przyczynowych technika–społeczeństwo oraz technika–
–środowisko), a także teorii wyjaśniającej „mechanizmy” rozwoju technicznego, próby regulacji rozwoju techniki oparte na tradycyjnej analizie
szacunkowej skutków techniki są skazane na niepowodzenie, a odnośne
badania są przedsięwzięciami ad hoc, pozbawionymi solidnych podstaw
teoretycznych,
• programowi wartościowania techniki jako analizie szacunkowej skutków jej upowszechnienia towarzyszy poważniejszy problem, którego nie
usunie nawet optymizm w kwestii możliwości planowania rozwoju techniki, optymizm, na którym bazuje koncepcja klasyczna (wczesne rozpoznanie i wczesne ostrzeganie). Otóż działania, jakie się podejmuje w celu uwzględnienia wczesnych ostrzeżeń lub wykorzystania antycypowanych potencjałów techniki, same też mogą mieć niezamierzone i niepożądane efekty uboczne. Jeśli i te spróbować uwzględnić w wartościowaniu, skończy się to wartościowaniem wartościowania i popadnięciem
w cyrkularność (Grunwald 2002, s. 292). Te i inne problemy próbują
rozwiązać na różne sposoby nowsze podejścia, które można podzielić na
cztery podstawowe koncepcje wartościowania techniki będące autentycznie niemieckim wkładem w dyskusję:
(1) strategiczna koncepcja ramowa (TAB),
(2) racjonalny osąd skutków techniki (ITAS, EA),
(3) wartościowanie techniki w stylu VDI,
(4) koncepcje partycypacyjne (ATA, WZB)10.
10
W Niemczech prowadzi się obecnie badania pokrewne TA, wśród których szczególne
znaczenie przypisuje się empirycznym badaniom genezy techniki (Technikgeneseforschung). Ich
koncepcja powstała w reakcji na metodologiczne trudności TA i tzw. dylemat kontroli techniki
(możliwość kształtowania rozwoju techniki we wczesnym stadium, w którym wiedza o skutkach
tego rozwoju jest niewielka – natomiast gdy wiedzy o skutkach przybywa, możliwości wywierania
76
K. Michalski
Koncepcje te należy traktować jako idealne wzorce wartościowania techniki, w praktyce pod wpływem interakcji i długotrwałego procesu wzajemnego
„uczenia się” poddaje się je daleko idącym modyfikacjom, skutkiem czego różnice wyraźnie widoczne jeszcze na płaszczyźnie koncepcyjnej zacierają się,
projekty znacznie się do siebie upodabniają, a to wszystko świadczyć może tylko o obiektywnym charakterze problemów.
Wartościowanie techniki jako strategiczna koncepcja ramowa
Twórcami strategicznej koncepcji ramowej (strategisches Rahmenkonzept)
są politolodzy Herbert Paschen i Thomas Petermann. Obaj wychodzą z założenia, że próba rozwiązania dylematów towarzyszących wartościowaniu techniki
w stylu klasycznym poprzez dostosowanie się do zewnętrznych warunków społeczno-politycznych (podejścia scjentywistyczne) jest błędna, a ucieczka do
„wieży z kości słoniowej” (badania o charakterze wyłącznie akademickim) nieadekwatna. Koncepcja Paschena i Petermanna jest próbą takiego zmodyfikowania klasycznej koncepcji wartościowania techniki, aby nie było konieczności
rezygnowania przynajmniej z większości jej pierwotnych zadań (wczesne rozpoznanie, wczesne ostrzeganie, doradztwo polityczne i zakotwiczenie w strukturach prawomocnej władzy, udział opinii publicznej w procedurach badawczo-ewaluacyjnych). „Strategiczność” jest tu przeciwieństwem „instrumentalności”
wartościowania techniki w duchu klasycznym.
W myśl koncepcji klasycznej wartościowanie techniki nie jest celem samym w sobie, lecz środkiem – ma przyczynić się do udoskonalenia i racjonalizacji praktyki technicznej. Ma być systemem wczesnego rozpoznania i wczesnego ostrzegania – antycypować negatywne skutki praktyki technicznej w celu
zapobiegania im lub ich łagodzenia. Wierzy się przy tym, że wystarczy w procedurach badawczo-ewaluacyjnych produkować wiedzę wysokiej jakości (spełniającą wymogi naukowości), aby zapewnić jej akceptację adresata, praktyczną
wpływu na ten rozwój drastycznie się kurczą). Dlatego na gruncie badań genezy techniki uwaga
odwraca się od prognostyki i kieruje w stronę wzajemnych relacji między przemianami społecznymi a techniczną transformacją. Celem badań jest tu poszerzenie możliwości kształtowania techniki i prewencyjna polityka technologiczna. Zadaniem badań genezy techniki jest wyłonienie
czynników innowacyjności i zdolności konstruktywnego rozwiązywania problemów poprzez
propozycje organizacyjne i techniczne. W analizie poszczególnych szczebli procesu decyzyjnego
prowadzącego od innowacji technologicznej aż do wprowadzenia gotowego produktu na rynek
szczególną uwagę zwraca się na czynniki organizacyjne i instytucjonalne wywierające wpływ na
technikę. Projekty techniczne traktuje się jako instytucjonalizacje nowych struktur percepcyjnych
i zachowawczych, szczególne znaczenie przypisuje się ideom, wyobrażeniom, które inspirują
i aktywują procesy innowacyjne, zwłaszcza idei zrównoważonego rozwoju (Gethmann/Grunwald
1996, s. 16n). Idee te, z jednej strony ugruntowane w tradycji, z drugiej – względnie otwarte na
interpretacje, mają – w przekonaniu zwolenników programu Technikgeneseforschung – zainicjować szeroki konsens i w ten sposób stać się instrumentem „miękkiego” sterowania rozwojem
technologicznym (por. szerzej Irrgang 1996, s. 11-20).
Ewaluacja techniki ...
77
realizację, a pośrednio trwały popyt. Koncepcja klasyczna jest wyrazem naiwnego przekonania, że konsument kieruje się tymi samymi kryteriami racjonalności,
co producent – i wystarczy dobra jakość produktu, aby konsument się mu nie
oparł. Tymczasem w praktyce konsument ma swoje własne preferencje i podlega
presjom silniejszym niż presja jakości produktu. To tłumaczy, dlaczego OTA
spotkał tak „okrutny” los11.
Wiedza dostarczana pierwotnie przez badania problemowe nie była jednak
ani instrumentalnie, pragmatycznie wartościowa, ani samoistna w sensie technicznym, niezależna od kontekstu – wymagała szeregu interpretacji, co podważało jej obiektywność. Koncepcja klasyczna zbyt silnie skoncentrowała się na
własnych zadaniach wartościowania techniki a w zbyt małym stopniu reflektowała swój pragmatyczny kontekst. Koncepcja strategiczna to – upraszczając –
„samozachowawczy” program wartościowania techniki, który zarówno samo
wartościowanie, jak i ideę opartego na nim, zreflektowanego kształtowania
techniki ma uchronić przed losem, jaki spotkał OTA.
Płaszczyzny referencyjne strategicznej koncepcji ramowej wyznaczają:
problem, praktyka (warunki implementacji) i właściwości adresata. Na gruncie
strategicznej koncepcji ramowej szczególne znaczenie przypisuje się problemom
pragmatyki badań ewaluacyjnych: w szczególności trudnościom implementacji
rezultatów tych badań w praktykę polityczną. Postęp upatruje się tutaj przede
wszystkim w lepszej ich organizacji. Paschen i Petermann postulują, aby wartościowanie techniki było:
• punktualne (nie może się „spóźnić”), a więc musi mieć charakter wczesnego rozpoznania,
• wyczerpujące (musi dawać ogólny bilans),
• pragmatycznie zorientowane (ma być skuteczne, rezultaty wartościowania musi być „widać” w politycznych procesach decyzyjnych).
Ograniczenia implementacyjne wynikają zwłaszcza ze sposobu traktowania
wartościowania techniki ze strony decydentów oraz ich gotowości do skorzystania z tego typu doradctwa. „Strategiczność” nakazuje reflektowanie tych procesów już w momencie wyboru tematu, a nie dopiero przy doręczaniu raportu końcowego. Petermann przyznaje, że jest potrzebna może nie od razu poważna teoria, ale przynajmniej pewna teoretyczna orientacja spełniająca kryteria racjonalności obowiązujące w nauce, której dostarczyć mogą empiryczne opracowania
procesów innowacji, praktyki technicznej i determinujących ją struktur wychodzące od konkretnych form i faz rozwojowych pojedynczych technik (Petermann 1991, s. 292). Chodzi jednak bardziej o kooperację między scientific rationality a political rationality, których odmienności nie da się w sposób zadowalający przezwyciężyć wzajemnym redukowaniem jednej do drugiej. Koncep11
W 1995 roku, po ponad dwudziestu latach wzorowej pracy Kongres USA, realizując program oszczędności wydatków publicznych, rozwiązał OTA ku zaskoczeniu krajowej i światowej
opinii publicznej.
78
K. Michalski
cja strategiczna definiuje i operacjonalizuje wartościowanie techniki w specyficznej perspektywie motywu i przedmiotu. Motyw wartościowania określają
następujące pytania:
• z jakimi problemami ma się do czynienia?
• jak pilne jest ich załatwienie?
• kto potrzebuje doradztwa?
• jakie są interesy tego adresata?
Programowe samorozumienie strategicznego wartościowania techniki
obejmuje generowanie specyficznej formy wiedzy strategicznej i postrzeganie
samego siebie jako uczestnika strategicznych „gier”. Program ten można zrealizować tylko w odpowiednich warunkach instytucjonalnych, na które składają się
m.in.:
• względny dystans do polityki,
• względny dystans do dyscyplinarnej nauki,
• względny dystans do opinii publicznej (Gloede 1991, s. 235n).
W aspekcie postrzegania problemu i przydatności wartościowania techniki
ze strony systemu politycznego, który jest jedną z trzech głównych płaszczyzn
referencyjnych wartościowania, trzeba założyć, że system polityczny ma przede
wszystkim interes we własnym istnieniu i realizuje strategię samozachowawczą
– to daje wartościowaniu techniki szanse wpływu na praktykę techniczną bez
konieczności przyjmowania „normatywistycznych utopii”12. Wartościowanie
techniki w swojej relacji do polityki jest zdane na skomplikowane strategiczne
gry toczące się w obrębie systemu politycznego i w jego otoczeniu. Jeżeli stosunek do badań problemowych kształtują takie strategiczne gry między podmiotami społecznymi na arenie polityki, i jeżeli technikę rozumie się jako rezultat
społecznych strategii technicyzacji (upowszechnianie techniki ma charakter
strategiczny), wówczas samo wartościowanie też musi się rozumieć strategicznie
w dwojakim sensie:
• jako producenta wiedzy o charakterze „strategicznym”, która z natury
jest wiedzą operacyjną,
• jako uczestnika strategicznych gier, w toku których specyficzne postrzeganie tak problemów, jak i własnych interesów (jako badanie) jest funkcjonalnie niezbędne (Gloede 1991, s. 315n). Świadome i jawne
uwzględnianie w praktyce badawczo-ewaluacyjnej własnych interesów
mogłoby przy okazji podnieść wiarygodność ekspertyz w oczach opinii
publicznej w sytuacji, gdy i tak naukowe doradztwo polityczne postrzega się jako uczestnika rywalizacji o władzę i nieufności ze strony opinii
12
Koncepcje normatywistyczne zakładają, że można skonstruować system transformujący
racjonalność naukową w decyzje polityczne.
Ewaluacja techniki ...
79
publicznej nie usunie się samymi deklaracjami scjentywistycznego13
samozrozumienia (Gloede 1991, s. 316).
Na gruncie strategicznej koncepcji ramowej wartościowanie ma więc za zadanie:
(1) antycypować warunki realizacji i potencjalne skutki implementacji
określonej techniki, a tym samym być „systemem wczesnego ostrzegania”. Kluczowe znaczenie w koncepcji ramowej – obok wczesnego ostrzegania przed
ryzykami towarzyszącymi implementacji i upowszechnianiu technik – ma także
wczesne rozpoznanie szans na rozwiązanie określonych problemów dzięki implementacji techniki. Wierzy się, że skutki techniki są w istocie całkowicie prognozowalne jeszcze zanim technika zostanie zaimplementowana, potrzeba tylko
intensyfikacji badań naukowych. W większości przypadków wczesne ostrzeganie zmierza do rozpoznania krystalizujących się skutków zanim nabiorą charakteru katastrofalnego. Paradoks prognostyczny próbuje się złagodzić dzięki posłużeniu się metodą scenariuszy jako projektów możliwych przyszłych linii rozwojowych i dzięki rozumieniu prognozy jako ciągłego procesu towarzyszącego
rozwojowi techniki (Paschen/Petermann 1991, s. 30n),
(2) szczegółowo zinwentaryzować i ocenić spektrum oddziaływania danej
techniki14 w sensie wszystkich ważniejszych wariantów jej praktyki oraz technik
z nią komplementarnych15, a także możliwie na tle konkurujących z daną techniką alternatyw (postulat ten, a zwłaszcza ostatni wymóg, jest ideą regulatywną,
w obliczu rozmaitych deficytów, m.in. braku czasu, środków i zasobów ludzkich, praktyka znacznie w tym punkcie odbiega od ideału16) pod kątem identyfikacji płaszczyzn konfliktów społecznych, które wywołuje upowszechnianie
poszczególnych technik. W tym celu formułują koncepcję komplementarnych
analiz cząstkowych, na którą składają się cztery etapy:
a) miniwartościowanie, analiza problemu, nie chodzi o wnikliwość, lecz
o ogólne komprehenzywne ujęcie problemu, podejście jakościowe zmierzające do uzyskania prowizorycznego przeglądu najważniejszych wymiarów
skutków lub problemów realizacji, identyfikacja szczególnie relewantnych
wymiarów,
13
Scjentywizm należy tu rozumieć jako próbę społecznej legitymizacji wartościowania
techniki poprzez wykazywanie naukowej jakości jego rezultatów.
14
Należy uwzględniać w szczególności skutki niezamierzone (w tym uboczne), efekty pośrednie występujące z opóźnieniem, efekty kumulatywne, kaskadowe i synergistyczne, skutki
instytucjonalne i społeczne, wpływ trendów społecznych na rozwój techniczny i praktykę techniczną, pozailościowe kategorie skutków, a nie tylko skutki zamierzone, bezpośrednie, ekonomiczne i techniczne o charakterze ilościowym (Paschen/Petermann 1991, s. 27).
15
Techniki komplementarne dla energetyki konwencjonalnej to m.in. techniki wydobycia
paliw, systemy logistyczne, systemy dystrybucji energii itd., a więc cały socjotechniczny kontekst
danej praktyki.
16
W przeciwieństwie do pierwotnych aspiracji do całościowego, zintegrowanego, komprehenzywnego ujęcia akcentowano konieczność selekcji, jednorazowy wysiłek naukowy ustąpił
miejsca procesowi ustawicznemu, rekursywnemu (Gloede 1991, s. 303n).
80
K. Michalski
b) powierzenie cząstkowych analiz ewaluacyjnych dla wymiarów wyszczególnionych na etapie (b),
c) wykonywanie cząstkowych opracowań przez odpowiednio kompetentne
instytuty, mające lepszy dostęp do danych,
d) osąd rezultatów, sprawdzenie potrzeby przeprowadzenia dalszych studiów oraz integracja rezultatów cząstkowych opracowań w całościowy obraz problemu (Paschen/Petermann 1991, s. 34). Warunkiem komplementarności takich studiów jest istnienie sieci instytutów i zespołów roboczych o
charakterze interdyscyplinarnym, których kompetencje wyczerpują wszystkie (lub wszystkie relewantne z określonego punktu widzenia) wymiary
skutków techniki, którym można byłoby powierzyć cząstkowe analizy,
(3) wspomagać procesy decyzyjne poprzez wskazywanie i sprawdzanie
możliwości działania służących ulepszeniu badanych technik. Wartościowanie
to nie prognozowanie przyszłości, ale próba uzyskania wiarygodnych informacji
o tym, jakie szanse i jakie ryzyka bierze na siebie decydent (np. polityczny),
decydując się na określoną drogę wiodącą w przyszłość. Chodzi więc o coś
w rodzaju „przyszłości dzisiejszych decyzji” (Paschen 1991, s. 119). Metoda
scenariusza polega na formułowaniu opcji relewantnych dla politycznych decydentów, przy czym pewność i jakość analiz ewaluacyjnych ustępuje miejsca
strukturalnym i jakościowym implikacjom wynikającym dla polityki z porównania owych opcji. Każda decyzja w tym duchu (podejmowana na horyzoncie
preferencji, prawdopodobnych implikacji i politycznej wykonalności) zmienia
sama przez się bazę uprzednio skonstruowanych scenariuszy. Nawet jeśli tak
rozumiane opracowania miałyby dać tylko wiedzę orientacyjną, to i tak polityczna dyskusja ich rezultatów przesunie akcenty, zmodyfikuje uzasadnienia i
otworzy nowe możliwości. Jarzmo prognozy, które implicite pozostaje problemem również przy tej procedurze, uzyskuje nowy status. Bo nawet wtedy, gdy
nie chodzi o prognozowanie przyszłości, a o „krytyczne sprawdzanie pragnień
odnoszących się do przyszłości” i pokazanie możliwości działania politycznego,
trzeba przyjąć uzasadnione założenia odnośnie do wzajemnej zależności między
celami działania, warunkami brzegowymi, a możliwymi jego skutkami. Niepewność takich założeń wydaje się nie być już jednak wyłącznie ograniczeniem
kognitywnym, a staje się raczej problemem komunikacyjnym między biorącymi
udział w procesie wartościowania techniki (Gloede 1991, s. 317),
(4) mieć charakter partycypacyjny, a nie elitarny (Paschen/Petermann 1991,
s. 26nn). Koncepcja ściśle wiąże obiektywność i bezstronność z problemem
wartościowania, które rozumie subiektywistycznie: „Rezultaty analiz ewaluacyjnych w dużej mierze zależą od subiektywnych szacunków analityków
i podmiotów, dla których pracują” (Paschen/Petermann 1991, s. 29). Niebezpieczeństwu manipulacji rezultatów ze strony partykularnych interesów próbuje się
zapobiec, nadając procedurom wartościowania charakter partycypacyjny. Optymizm towarzyszący temu programowi jest jednak umiarkowany ze względu na
immanentne deficyty podejść partycypacyjnych.
Ewaluacja techniki ...
81
Trzy momenty odróżniają więc koncepcję strategiczną wartościowania
techniki od koncepcji klasycznej:
(1) proceduralny charakter wartościowania jako dyskursów, w których mediatorem jest nauka,
(2) z konieczności strategiczny lub komunikatywny charakter wiedzy z obszaru wartościowania techniki w przeciwieństwie do instrumentalnego, naukowo
zorientowanego rozumienia racjonalności,
(3) partycypacyjna struktura procedur ewaluacyjnych jako warunek konieczny (ale nie wystarczający) ich wirtualnej funkcji konsensotwórczej (zamiast badań nad akceptacją w kontekście „warunków realizacji”) (Gloede 1991,
s. 313).
Autorzy koncepcji strategicznej określają ją mianem „koncepcji ramowej”,
bo wobec trudności skonstruowania jednorodnego i uniwersalnego schematu
wartościowania techniki (ze względu na konieczność strategicznego dostosowania konkretnego opracowania do warunków praktycznej realizacji jego rezultatów) winno się zmierzać do konsensu w postaci koncepcji ramowej, która da
podstawy skutecznego rozwiązywania problemów w pojedynczych przypadkach. Nie istnieje żaden uniwersalny wzorzec wartościowania (TA-Design).
Wartościowanie nie ma też żadnego standardowego instrumentarium metodycznego, bo analizy mają tu charakter interdyscyplinarny i angażuje się w nich rozmaite metody o całkowicie nieraz odmiennym rodowodzie, w bardzo różnych
konstelacjach, w zależności od przedmiotu, warunków realizacji czy właściwości użytkownika. Trudno podać ogólną receptę na udane opracowanie – wiele
rozstrzygnięć metodycznych ma charakter intuicyjny, jest wymagane duże doświadczenie. W literaturze podaje się często schematy strukturyzujące ogólne
etapy wartościowania, ale ze względu na mnogość i wzajemną nieprzystawalność problemów oraz różne charakterystyki adresatów i warunków realizacji
strukturyzacje te są na tyle ogólne i trywialne, że nie można na ich podstawie
przygotować pragmatycznie sensownego projektu. Wzorów dostarczają zrealizowane projekty (za projekt wzorcowy Paschen uważa np. analizę opcji szerszego wykorzystania węgla jako paliwa17).
17
Aktualność problemu wynikała z kryzysu paliwowego, jaki nasilił się w latach siedemdziesiątych. Nie tylko w ustalaniu przesłanek wyjściowych opracowania, ale i w wyborze analizowanych opcji oraz przygotowaniu bazy danych uczestniczyli analitycy TA, specjaliści z zewnątrz, decydenci polityczni reprezentujący ministerstwa, przedstawiciele przedsiębiorstw działających w branży węglowej i paliwowej. Przyjęto, jaką ilość paliw ropopochodnych należałoby
zastąpić jaką ilością substytutów, jako bazę surowcową przyjęto krajowe zasoby węgla kamiennego i brunatnego, oprócz tego przyjęto poziom minimalnego zapotrzebowania na węgiel, obszar
substytucyjny i horyzont czasowy (rok 2000). Uwzględniono trzy drogi upłynnienia węgla: bezpośrednią – poprzez hydratyzację i dwie pośrednie – zamiana węgla brunatnego na metanol i zamiana węgla kamiennego na metanol (a następnie albo bezpośrednie zastosowanie metanolu jako
paliwa albo zamiana metanolu na benzynę). Wariacja założeń odnośnie do pozyskania węgla
pozwoliła sformułować osiem opcji, stanowiących punkt wyjścia analizy skutków. Założono
bowiem, że w razie wykorzystania węgla kamiennego surowca dostarczono by albo z dodatkowe-
82
K. Michalski
go jego wydobycia, albo potrzebną ilość wycofano by z energetyki na korzyść energii jądrowej.
W razie wykorzystania węgla brunatnego pozostawałaby tylko opcja wycofania potrzebnej ilości
z energetyki i zastąpienia jej energią jądrową, bo z wielu powodów nie można obecnie zwiększyć
wydobycia węgla brunatnego. Daje to osiem opcji:
(1) metan z węgla kamiennego pochodzącego z dodatkowego wydobycia,
(2) metan z węgla kamiennego zastąpionego w energetyce energią jądrową,
(3) metan z węgla brunatnego zastąpionego w energetyce energią jądrową,
(4) gazolina z (1),
(5) gazolina z (2),
(6) gazolina z (3),
(7) produkty hydratyzacji węgla kamiennego pochodzącego z dodatkowego wydobycia,
(8) produkty hydratyzacji węgla kamiennego zastąpionego w energetyce energią jądrową
(Paschen 1991, s. 112).
Jednym z najbardziej krytycznych i krytykowanych rozstrzygnięć w ramach TA jest nieuchronne zawężenie opracowania do tylko niektórych wymiarów skutków, które na mocy określonych kryteriów uważa się za relewantne dla wartościowania. Przede wszystkim to od tego typu
zawężeń zależy później rezultat opracowań i znaczne między nimi rozbieżności. Same problemy
nie dyktują, gdzie przebiega granica między relewantnością a nierelewantnością – o tym decydują
subiektywne priorytety analityków, użytkowników, wszystkich tych, którzy w tej fazie biorą
udział w opracowaniu. Postuluje się w tym miejscu tylko, aby kryteria relewantności były uświadomione i jawne (Paschen 1991, s. 113). Za obszary relewantne uznano:
– płaszczyznę mikroekonomiczną,
– płaszczyznę makroekonomiczną,
– płaszczyznę ekologiczną,
– warunki realizacji,
– eksport (Paschen 1991, s. 114).
Operacjonalizacja tych kryteriów pociągnęła za sobą kolejne rozstrzygnięcia o charakterze
normatywnym: za porównawcze kryterium jakości ekologicznej uznano poziom emisji, za kryterium mikroekonomiczne uznano koszty produkcji, które w wypadku wszystkich ośmiu opcji
znacznie przewyższyły odpowiednie koszty związane z dalszą eksploatacją paliw ropopochodnych
przy stałym nieznacznym wzroście ich cen na rynkach światowych. Płaszczyznę makroekonomiczną skwantyfikowano za pomocą analizy input–output (wejście–wyjście), pozwalającej ustalić
skutki zmian popytu krajowego na bezpośredniego dostawcę i jego poddostawców w zakresie
produkcji, dochodu i zatrudnienia (Paschen 1991, s. 116). Przyjęto, że:
– substytucja i subwencjonowanie opcji paliw węglopochodnych zmniejszy popyt na paliwa
ropopochodne,
– nastąpi wzrost popytu wynikający z opcjonalnie uwarunkowanych dodatkowych dochodów konsumentów,
– nastąpi wzrost popytu w sektorze państwowym wynikający z opcjonalnie uwarunkowanego wzrostu przychodów/spadku wydatków,
– zmieni się popyt zagraniczny (eksport) pod wpływem zmian popytu krajowego (import).
Relewantne kryteria to koszty subwencji netto (uwzględniające m.in. bilans w handlu zagranicznym), koszty subwencji brutto, ale także dodatkowe zatrudnienie.
Analiza skutków ekologicznych miała na celu porównanie oddziaływanie na środowisko
użytkowania paliw ropopochodnych z odpowiednim oddziaływaniem substytutów. Wymagała
więc analizy cyklu życiowego relewantnych produktów (od wydobycia, poprzez zamianę, aż po
użytkowanie). W kontekście opcji przewidujących wycofanie węgla z energetyki i zastąpienie go
energią jądrową uwzględniono wynikające stąd dodatkowe oddziaływania na środowisko. Posłużono się przy tym kryterium emisji, które – jak pokazuje Paschen – i tak wywołało olbrzymi strumień danych. Analizy skutków ekologicznych nie wykazały żadnych szkód ekologicznych, wynikających z substytucji paliw ropopochodnych produktami węglopochodnymi, znacznie przewyż-
Ewaluacja techniki ...
83
Paschen i Petermann nie wierzą w trwałe powodzenie wartościowania techniki zdecentralizowanego, prowadzonego przez okazjonalne grupy zwoływane
na zasadzie pospolitego ruszenia w stylu parlamentarnych komisji sondażowych
(Enquete-Kommissionen), choć jako element krajobrazu są one pozytywnym
zjawiskiem. Ich zdaniem, warunkiem wysokiej jakości opracowań i wiarygodności ich rezultatów jako bazy informacyjnej procesów decyzyjnych jest zapewnienie instytucjonalnej ciągłości i zagwarantowanie jej naukowej niezależności
(Paschen/Petermann 1991, s. 34n). Opowiadają się za pluralizmem skoordynowanym w formie sieci kooperujących i rywalizujących ze sobą instytucji.
Krytyka wskazuje, że wartościowanie techniki jako instancja mediacyjna
między problemami, ich polityczną obróbką a badaniami naukowymi ma problemy realizacyjne w obu kierunkach. Koncepcja strategiczna nawiązuje do
postmodernistycznego przekonania o istnieniu wielu wzajemnie niekompatybilnych typów racjonalności, które zasadniczo można podważać. Koncepcja kontynuuje w gruncie rzeczy błędy klasycznej koncepcji amerykańskiej z jej implikowaną konsekwencjalistyczną perspektywą, ideą prognoz dedukcyjnych i lokalizacją wartościowania w procesie politycznym. Przypomina się w tym kontekście standardowe paradoksy polityki:
1) zewnętrzne:
• racją bytu interwencji państwa w zakresie polityki technologicznej są
deficyty samosterowania gospodarki rynkowej, państwo nie może jednak działać wbrew jej logice,
• konsekwencją budowania polityki na podstawie logiki procesów rynkowych i akumulacji kapitału w kontekście sprzecznych interesów i potrzeb społecznych jest specyficzna słabość legitymizacyjna w obliczu
nasilającej się publicznej presji legitymizacyjnej towarzyszącej narastającemu protekcjonizmowi państwa,
2) wewnętrzne:
• państwo z jednej strony jest zainteresowane wspieraniem wzrostu gospodarczego ze względu na związany z nim wzrost dochodów państwa,
z drugiej obawia się skutków tego wzrostu z racji wzrostu wydatków
publicznych na działania kompensacyjne (Gloede 1991, s. 304n).
Mimo wielu immanentnych deficytów podejście strategiczne jest bardzo
ostrożną, pojemną i spójną propozycją. Pluralizm usytuowany jest tutaj na bardzo wysokim pułapie. Podejście jest metodologicznie zabezpieczone przed próbami retorsji, bo „strategiczność” jest tutaj właściwością praktyki badawczej
szających analogiczne szkody wynikające z użytkowania paliw ropopochodnych. W przypadku
substytucji dominowały co prawda wady na etapie pozyskania surowca i na etapie przetwórstwa,
skompensowały je jednak zalety na etapie użytkowania gotowych paliw (mniejsza emisja tlenków
azotu, substancji smolistych, węglowodorów aromatycznych czy dwutlenku siarki). W rezultacie
analiz opowiedziano się przeciwko budowie wielkich zakładów upłynniania węgla (Paschen 1991,
s. 109).
84
K. Michalski
a zarazem jej teorii. Koncepcję strategiczną można zatem podważać tylko
„z zewnątrz” wykazując, że strategiczność w wartościowaniu techniki jest przejawem jego radykalnego upolitycznienia i zafałszowuje właściwy cel wartościowania techniki. Tyle tylko, że myślenie „strategiczne” swoiście reaguje na
sformułowanie „właściwy cel wartościowania”.
Program strategicznego wartościowania techniki mimo „socjologiczno-politologicznego rodowodu” nie jest generalnie skierowany przeciwko etyce.
Wiele zależy od samorozumienia etyki, w każdym razie kontrowersje wokół
źródeł normatywności sytuują się na niższej płaszczyźnie. Program skierowany
jest przeciwko „normatywistycznym utopiom”, czyli podejściom próbującym
narzucać wartościowaniu techniki ramy normatywne wyprowadzone z racjonalności „naukowej”, nie licząc się z pragmatycznym kontekstem (właściwościami
adresata, warunkami realizacji). Koncepcja strategiczna jest koncepcją ramową,
wychodzi z założenia, że nie można sformułować żadnych szczegółowych treściowych wytycznych odnoszących się do organizacji wartościowania techniki,
wytycznych ważnych we wszystkich przypadkach – każdy projekt jest swoisty,
przesłanki i procedury muszą być komponowane w sposób zindywidualizowany.
To, czy formułowanie szczegółowych zaleceń i ustalanie, co ma być ich normatywną bazą należy jeszcze do zadań wartościowania techniki, zależy od interesów adresata i samoświadomości badaczy. W tym sensie są oczywiście możliwe
sytuacje, w których zaczerpnięcie bazy aksjologicznej z etyki jest racjonalne –
dzieje się tak wtedy, gdy życzy sobie tego adresat lub wtedy, kiedy wartościowanie zakotwiczone w określonym etycznym systemie ewaluacyjnym jest dla
niego w danych okolicznościach korzystne.
Wartościowanie techniki w stylu Zrzeszenia Inżynierów Niemieckich (VDI)
Receptę na ryzyka towarzyszące gwałtownemu postępowi technicznemu
VDI widzi w doskonaleniu technicznej normalizacji, która jest jednym z głównych zadań Zrzeszenia. Wobec zmieniającej się percepcji społecznej funkcji
techniki i społecznej roli inżynierów, VDI od lat siedemdziesiątych prowadziło
intensywne interdyscyplinarne badania nad wzajemnymi zależnościami techniki
i społeczeństwa, których owocem jest wytyczna 3780 Wartościowanie techniki.
Pojęcia i podstawy (VDI 1991). VDI podejmuje się w niej zadania uzupełnienia
norm jakości obowiązujących w przemyśle o normy jakości społecznej. Na
gruncie przekonania, że technika i jej rozwój nie są autonomiczne i neutralne
aksjologicznie (moralnie), lecz zawsze – czy się tego chce czy nie – mają jakąś
społeczną „jakość”, VDI podejmuje próbę ujednolicenia procedur oceny społecznej wartości techniki na potrzeby praktyki technicznej w przemyśle stwarzając tym samym instrumenty do systematycznego i profesjonalnego zarządzania
jakością społeczną wszystkim podmiotom, które chcą doskonalić swoją działalność w tym kierunku.
Ewaluacja techniki ...
85
Pragmatycznym punktem wyjścia jest pytanie, gdzie istnieje potrzeba doradztwa w zakresie wartościowania techniki i gdzie są możliwości implementacji wartościowania, zgodnie zresztą ze słuszną zasadą: „gdzie kształtowanie, tam
wybór – gdzie wybór, tam wartościowanie”. W ustalaniu tych potrzeb i możliwości wytyczna wychodzi od systemowego pojęcia techniki (Ropohl 1987) poszerzonego o wymiar ekologiczny (zużycie zasobów, zmiany w środowisku
wywołane wytwarzaniem, użytkowaniem i utylizowaniem techniki) i wymiar
społeczny (technika jest wytwarzana i użytkowana przez ludzi dla ludzi, stanowi
krystalizację stosunków społecznych). Technika oznacza tutaj:
• zbiór tworów sztucznych, przedmiotowych, mających użytkowe przeznaczenie,
• zbiór ludzkich działań i instytucji, w których powstają rzeczy techniczne,
• zbiór ludzkich działań związanych z użytkowaniem rzeczy technicznych
(VDI 1991, s. 2).
Samo wartościowanie techniki jest rozumiane jako planowa, systematyczna, zorganizowana, metodologicznie zreflektowana i transparentna procedura
analizy stanu danej techniki i jej perspektyw rozwojowych, analizy szacunkowej
skutków tej techniki na tle skutków konkurujących z nią alternatywnych opcji
oraz ich oceny na podstawie zdefiniowanych celów i wartości (VDI 1991, s. 7).
VDI opowiada się za ewaluacją ofensywną, innowacyjną, towarzyszącą praktyce
technicznej. Wartościowanie techniki i praktyka techniczna są wplecione w cykliczny, rekurencyjny proces. Praktyka techniczna sama nie wytycza sobie celów, lecz potrzebuje referencji z zewnątrz w postaci celów i wartości społecznych formułowanych w toku jej wartościowania. Praktyka techniczna prowadzi
do rozwiązań, które poddaje się interdyscyplinarnej analizie skutków, w ramach
której próbuje się (intuicyjnie lub pośrednio – w drodze rozumowania) oszacować możliwie wszystkie skutki tych rozwiązań oddzielnie dla każdej fazy realizacji. Otrzymuje się w ten sposób szczegółową i kompleksową bazę danych,
którą na koniec implementuje się z powrotem w wartościowanie i tam porównuje z przyjętymi wartościami. Tam, gdzie różnice między stanem faktycznym
„jest”, a stanem pożądanym „powinien” są znaczne, rezultatem jest korekta celów (VDI 1991, s. 40). Reaktywna ewaluacja jest usytuowana poza praktyką
techniczną – ewaluacja innowacyjna stanowi integralny moment tej praktyki.
Na tle „rzeczowo-operacyjnej” definicji techniki i ofensywnego, innowacyjnego programu wartościowania tradycyjny prymat polityki w procesie kształtowania techniki (top-down) ustępuje miejsca kształtującemu wpływowi ogólnospołecznej, zdecentralizowanej praktyki technicznej (bottom-up). To nie pojedyncze czynniki społeczne kształtują praktykę techniczną, jest ona raczej rezultatem interakcji różnych podmiotów. To, jaka będzie technika jutra, zależy tylko
w małej mierze od polityków i ich programów – innowacja jest zbyt szybkim
i zbyt kompleksowym procesem, aby można ją było poddać „twardej” politycz-
86
K. Michalski
nej regulacji. Wiara w moc politycznych regulacji i koncepcje politycznego zakotwiczenia wartościowania techniki operują uproszczonym pojęciem techniki
i nie uwzględniają jej systemowego charakteru. Tymczasem regulujący wpływ
na praktykę techniczną ma niezwykle wiele instancji i czynników. Dlatego wartościowanie techniki jest zadaniem wszystkich. Koncepcja Zrzeszenie VDI wychodzi co prawda od szczególnej odpowiedzialności moralnej inżynierów za
rozwój technologiczny i sugeruje, że to inżynierowie jako jednostki i jako grupa
zawodowa mają największy regulujący wpływ na ten rozwój, jednak właściwym
adresatem Wytycznej 3780 są nie tylko inżynierowie i wytwórcy techniki, lecz
także użytkownicy, wszyscy odpowiedzialni za rozwój techniki, także podmioty
gospodarcze, społeczne i polityczne, których interesy przecina praktyka techniczna. Wszyscy uczestniczący w decyzjach o kierunkach rozwoju technologicznego (politycy), wszyscy współkształtujący społeczno-kulturowe warunki
ramowe praktyki technicznej (zrzeszenia branżowe, instytucje oświatowe, media, naukowcy, planiści, menedżerowie i cała opinia publiczna). Nie tylko indywidualni ludzie, ale także organizacje i instytucje, w szczególności przedsiębiorstwa działające w branży technologicznej innowacji. Zrzeszeniu zależy na zdecentralizowanym wartościowaniu techniki w formie akcji ogólnospołecznej,
kompatybilnym ze zdecentralizowaniem praktyki technicznej. Zastosowania
ewaluacji techniki i możliwości implementacji jej rezultatów wykraczają poza
naukowe opracowania skutków techniki na potrzeby doradztwa politycznego.
Dlatego centralne, polityczne sterowanie systemem o nazwie technika i wartościowanie techniki na usługach polityki są niewystarczające i społecznie szkodliwe, bo skutkiem nadmiernego zapatrzenia się na instytucje polityczne jest
często przeoczanie całego spektrum możliwości pozapolitycznej implementacji
wartościowania techniki, a wiara w sterujące kompetencje polityki pełni często
rolę moralnego alibi.
Pod względem treściowym koncepcja VDI jest próbą operacjonalizacji i instytucjonalizacji idei odpowiedzialności moralnej w erze technologicznej (Jonas
1979). Zdecentralizowaną praktykę techniczną rozumianą jako wytwarzanie
i użytkowanie rzeczy technicznych można bowiem skoordynować tylko w drodze szerokiego upowszechnienia etosu odpowiedzialności, którego integralnym
elementem jest analiza i ocena skutków praktyki technicznej. Wartościowanie
techniki to w pojęciu VDI działalność badawczo-ewaluacyjna na usługach etyki,
w której fundamentem kształtowania techniki jest w wymiarze indywidualnym
etos techniczny, a w wymiarze kolektywnym i organizacyjnym kodeks etyczny.
Koncepcja VDI zmierza do podniesienia świadomości odpowiedzialności jednostek za praktykę techniczną jako całość. Pośrednio służy temu instytucjonalizacja wartościowania techniki stwarzająca ramy organizacyjne i zapewniająca
jednostkom szersze wsparcie społeczne. Istotnie to polityka, obok przemysłu
i biznesu, ma ostatecznie decydujący kształtujący i regulujący wpływ na technikę. Działania legislacyjne w tym zakresie nie tylko chronią obywateli, ale także
ułatwiają decyzje inwestycyjne przemysłu. Są więc dwie drogi implementacji
Ewaluacja techniki ...
87
i konkretyzacji wartościowania techniki: etyka branżowa zmierzająca do poprawy kultury moralnej jednostek oraz działania polityczne i instytucjonalne, które
wspomagają ją swoimi ramami prawnymi i organizacyjnymi (VDI 1991, s. 56n).
Mimo że wielu kryteriów dostarczają ramy prawne i preferencje konsumentów,
przedsiębiorstwom pozostaje sporo swobody do własnej inwencji. Zrzeszeniu
VDI zależy na implementacji wartościowania techniki w procesy decyzyjne
przede wszystkim na szczeblu przedsiębiorstw, bo wbrew panującemu przekonaniu najbardziej relewantna ewaluacja techniki ma miejsce właśnie tam (np.
tradycyjna analiza skutków produktu). Wartościowanie techniki musi przestać
się ograniczać do reaktywnego doradztwa naukowego w kwestiach polityki
technologicznej – aby miało bezpośredni regulujący wpływ na rozwój techniki,
musi być realizowane tam, gdzie są kształtowane jego kierunki: w laboratoriach
badawczo-rozwojowych, w działach planowania w przemyśle i biurach konstruktorów. Musi polegać na międzysektoralnej kooperacji przemysłu, szerszego
społeczeństwa, nauki i polityki (VDI 1991, s. 40).
Zadaniem nauki jest formułowanie prognoz rozwoju technologicznego i jego skutków oraz wskazywanie i analizowanie wszystkich możliwych opcji działania i alternatyw pod kątem możliwych skutków i przy pełnej świadomości
przesłanek normatywnych zarówno o charakterze metodycznym, jak i ewaluacyjnym, z których się korzysta. Nauka wiąże się bezpośrednio z oświatą i wychowaniem, toteż do jej zadań należy upowszechnianie wiedzy o wartościowaniu techniki i świadomości jego potrzeby, zarówno na poziomie szkoły średniej,
jak i wyższej uczelni. Nauka ma obowiązek korzystać ze swojego społecznego
autorytetu i poprzez działalność publicystyczną i popularyzację wartościowania
w środkach masowego przekazu pobudzać społeczeństwo do dyskusji nad techniką i wzbogacać ją fachową opinią.
Przed zrzeszeniami branżowymi wartościowanie techniki stawia zadanie
opracowania odpowiednich kodeksów etycznych, które określą, jak wartości
z katalogu VDI realizować w indywidualnej praktyce technicznej oraz obowiązek upowszechniania wiedzy o wartościowaniu techniki poprzez odpowiednią
działalność szkoleniową (VDI 1991, s. 54nn).
Zadaniem mediów jest wykształcić coś w rodzaju „krytyki technicznej” na
wzór „krytyki teatralnej” czy „krytyki literackiej” (VDI 1991, s. 56). Uważa się
też, że publiczna dyskusja w mediach o egzemplarycznych przypadkach dostarczyłaby odpowiedzialnym moralnie inżynierom wzorców do wartościowania
analogicznych przypadków pro domo sua.
Zrzeszenie sprzeciwia się monopolizacji i centralizacji wartościowania
techniki uważając ją za ostateczność w sytuacji, gdy instytucje w innych obszarach nie radzą sobie z właściwymi sobie zadaniami w tym zakresie. Opowiada
się za to za instytucjonalizacją wartościowania techniki w strukturach nauki
w postaci sieci konkurujących ze sobą instytucji zajmujących się wyłącznie lub
przede wszystkim interdyscyplinarnymi badaniami nad techniką (VDI 1991, s.
87). Pluralizm i wolna konkurencja ma zapewnić poprawę jakości projektów
88
K. Michalski
i swobodny dostęp społeczeństwa nie tylko do danych kognitywnych, ale także
do opinii i ocen. Centralizacja i monopolizacja jest niekompatybilna z nowoczesnym społeczeństwem pluralistycznym (VDI 1991, s. 48n).
Zrzeszenie uważa, że tradycyjne instytucje nie wystarczą, a silniejsza instytucjonalizacja wartościowania zminimalizuje arbitralność i przypadkowość praktyki technicznej. Wydajność i społeczny pożytek płynący z wartościowania
techniki są warte dodatkowych kosztów. Bez silnej instytucjonalizacji rezultaty
wartościowania techniki będą musiały ustąpić pod presją strategiczną.
Instytucje zajmujące się wartościowaniem techniki mogą realizować różne
zadania:
• poszerzanie wiedzy o wzajemnych zależnościach techniki, środowiska
i społeczeństwa, identyfikacja skutków techniki (interdyscyplinarne badania nad techniką) – naukowe wartościowanie techniki,
• systematyczne wspomaganie procesów opiniotwórczych społeczeństwa
(ewaluacja techniki w sensie szerszym) – społeczne wartościowanie
techniki,
• naukowe doradztwo w dziedzinie polityki technologicznej (ewaluacja
techniki w sensie węższym) – polityczne wartościowanie techniki.
W różnych obszarach i na różnych szczeblach wartościowania dają różne,
często wzajemnie niekompatybilne rezultaty. Inaczej jakiś projekt techniczny
oceniają instytucje techniczne, inaczej instytucje naukowe a jeszcze inaczej opinia publiczna, co w praktyce prowadzi do konfliktów. Zrzeszeniu zależy zaś na
integracji wartościowania, do której przyczynić się ma ujednolicenie pojęć, metod, kryteriów ewaluacyjnych i ram normatywnych wartościowania techniki
(VDI 1991, s. 2). Próbę ujednolicenia metodyki wartościowania techniki stanowią: zaproponowany przez VDI ogólny wzorzec wartościowania (Assessment
Design) oraz katalog uniwersalnych wartości zwany ze względu na wyeksponowanie ośmiu relewantnych płaszczyzn ewaluacyjnych „Oktogonem VDI”. Wytyczna 3780 dzieli procedurę ewaluacyjną ogólnie na cztery etapy:
(1) Definicja i strukturyzacja problemu – zadanie i obszar przedmiotowy,
założone warunki ramowe, relewantne wielkości (zmienne), potrzebne informacje, relewantny kontekst (społeczny, polityczny, ekologiczny itd.), horyzont
czasowy, kryteria ewaluacyjne.
(2) Identyfikacja skutków – chodzi o opis przyszłości. Nie ma innej możliwości – budując wiedzę o przyszłym rozwoju trzeba się oprzeć na dotychczasowych doświadczeniach. Metody: ekstrapolacja trendów, rozumowania analogiczne, modelowanie, metody scenariusza. Rozwój techniczny zależy bezpośrednio od wielu zmiennych ekonomicznych, społecznych, kulturowych i przyrodniczych (zasoby, katastrofy). To istotnie komplikuje prognozowanie.
(3) Właściwe wartościowanie – zinwentaryzowane skutki klasyfikuje się
jako pożądane, obojętne i niepożądane. Następnie się je bilansuje przypisawszy
uprzednio każdemu typowi skutków określoną rangę wynikającą z przyjętego
Ewaluacja techniki ...
89
katalogu wartości. Występuje tu problem agregacji indywidualnych wartościowań – jak uogólnić rezultaty zróżnicowane nie tylko pod względem przyjętych
kryteriów, ale i pod względem asercji. Procedury ilościowe są nieadekwatne i
niepotrzebnie stwarzają pozory ścisłości. Trzeba wypracować procedury jakościowe. Autorzy wiele obiecują sobie po dyskursie.
(4) Decyzja. Decyzje muszą być transparentne – trzeba ujawnić przesłanki
normatywne i kognitywne będące podstawą zróżnicowanej oceny poszczególnych alternatywnych rozwiązań. Transparentna decyzja ani nie grozi kontestacją
innowacji, ani nie daje jej społecznego alibi. Wartościowanie techniki nie wyręcza w decydowaniu – decyzje pozostają w gestii instytucji i osób indywidualnych. Wartościowanie techniki sprawia tylko, że decyzje te są bardziej racjonalne (intersubiektywnie akceptowalne).
Wytyczna 3780 formułuje szereg wskazówek odnoszących się do metodyki
wartościowania, stanowiących jednocześnie kryteria ewaluacyjne wykonania
opracowań:
• problem należy formułować jasno i nie za wąsko,
• interdyscyplinarność winna być wsparta profesjonalnością i najwyższymi standardami każdej reprezentowanej dyscypliny,
• eksperci uczestniczący w wartościowaniu winni być maksymalnie niezależni od presji z zewnątrz, mają obowiązek ujawnić własne powiązania
w sensie interesów i przekonania aksjologiczne,
• należy ujawnić procedury pozyskiwania danych,
• każdy krok badań winien być jawny,
• należy unikać nieuzasadnionych opuszczeń i pominięć,
• należy uwzględniać wszystkie relewantne czynniki, kwantyfikowalność
nie może być kryterium priorytetu określonych czynników,
• należy w sposób transparentny oddzielać empirycznie sprawdzalne sądy
faktualne od indywidualnych lub kolektywnych sądów wartościujących,
te ostatnie trzeba uprawomocnić argumentacyjnie,
• należy sformułować wszystkie możliwe opcje działania wynikające
z odmiennych systemów wartości (VDI 1991, s. 84). Wskazówki te mają
rzecz jasna charakter czysto regulatywny, formułują niedoścignione ideały, do których praktyka badawczo-ewaluacyjna ma się zbliżać.
Katalog wartości (Oktogon VDI) jest natomiast próbą systematyzacji kryteriów społecznych pozwalających mierzyć jakość życia a zarazem społeczną
jakość techniki adekwatniej niż to robiono tradycyjnie pod kątem wzrostu PKB.
Stanowi odpowiedź na potrzebę ram normatywnych dla decyzji nie tylko z obszaru polityki społeczno-gospodarczej, ale także polityki środowiskowej, energetycznej (np. debata nad energetyką atomową), a także codziennej praktyki
technicznej. Mianem wartości określa się tradycyjnie kryteria preferencji celów,
w sytuacji gdy różne cele ze sobą konkurują. To nie jest definicja istotowa, określa ona tylko zadanie, jakie pełnią wartości. Wartości są rezultatem rozwoju
90
K. Michalski
indywidualnego i społecznego, który przebiega w określonych warunkach przyrodniczych, społecznych i kulturowych, stąd systemy wartości podlegają transformacjom historycznym i w różnych kulturach czy grupach społecznych systemy wartości mogą się od siebie znacznie różnić treścią. Treść wartości wynika
z uświadomionych potrzeb i znajduje odbicie w celach, kryteriach i normach.
Rozpoznanie potrzeb jest uwarunkowane kulturowo i społecznie. VDI wychodzi
od przesłanek kognitywistycznych o istnieniu pewnych stałych antropologicznych: „Preferencje są [...] zależne od względnie stabilnych indywidualnych dyspozycji” (VDI 1991, s. 68). Te z kolei kształtują się pod wpływem „uniwersalnych ludzkich potrzeb zachowania życia i jego rozwoju”, pod wpływem społecznie zdeterminowanego samozrozumienia i rozumienia świata oraz utrwalonych w danej społeczności przekonań odnoszących się do celu i sensu życia itp.
oraz pod wpływem osobistych doświadczeń i wynikających z nich kompetencji
kognitywnych i normatywnych: zainteresowań, wyobrażeń aksjologicznych etc.
(VDI 1991, s. 68).
Wytyczna 3780 wychodzi od faktycznego konsensu w zasadniczych kwestiach aksjologicznych: bezpieczeństwo, dobrobyt, konieczność ochrony środowiska etc. Rozbieżności pojawiają się dopiero wtedy, gdy próbuje się je skonkretyzować, np. standardy bezpieczeństwa (bezpieczeństwo każdy uznaje za
wartość, spory budzi pytanie: na ile bezpiecznie jest wystarczająco bezpiecznie?). Katalog VDI wyróżnia 8 relewantnych obszarów, które dzieli następnie na
coraz bardziej szczegółowe kryteria (za: VDI 1991, s. 79):
Typy wartości
Konkretyzacja
Techniczne
m.in. przydatność, wykonalność, skuteczność, doskonałość: pro(związane z funkcjonalno- stota, trwałość, precyzja wykonania, niezawodność itp., efektywścią)
ność techniczna: poziom realizacji celu, wydajność, wykorzystanie
materiału, produktywność
Mikroekonomiczne
m.in. minimalizacja kosztów, rentowność, maksymalizacja zy(związane z opłacalnością, sków, bezpieczeństwo i stabilność przedsiębiorstwa, wzrost przedczyli dodatnim bilansem siębiorstwa
korzyści – koszty)
Makroekonomiczne (zwią- m.in. zaspokojenie popytu, wzrost nie tylko ilościowy, ale i jakozane z dobrobytem, czyli ściowy, międzynarodowa konkurencyjność, brak bezrobocia,
materialnym
dostatkiem sprawiedliwa dystrybucja będąca w praktyce kompromisem mięspołeczeństwa, oznaczają- dzy wymogami równomiernego zaspokojenia potrzeb a wymogami
cym możliwie pełne zaspo- wynagrodzenia wedle osiągnięć
kojenie potrzeb towarami
i usługami)18
18
Zwykle kryterium dobrobytu nadaje się charakter ilościowy i za jego wskaźnik uznaje się
wartość PKB. Operowaniu takim kryterium towarzyszą kontraintuicyjne rezultaty, np. ponieważ
wypadki drogowe i szybsze zużycie części pojazdów zwiększają obrót towarów, podnoszą w ten
sposób wskaźnik PKB, a wraz z tym pozytywnie wpływają na ocenę dobrobytu, podczas gdy
wskaźnik ten nie uwzględnia np. społecznie pożytecznych działań, tj. wychowywanie dzieci
w domu, praca gospodyni domowej czy pomoc dobrosąsiedzka (por. VDI 1991, s. 71). Dlatego
Ewaluacja techniki ...
91
m.in. nienaruszalność cielesna, zachowanie życia jednostkowego,
Bezpieczeństwo
(brak zagrożeń dla zdrowia zachowanie życia ludzkiego w ogóle, niedoznawanie szkód materialnych (aspekt ekonomiczny), minimalizacja ryzyka (rozmiaru
i życia ludzi)19
szkód i prawdopodobieństwa ich wystąpienia):
– związanego z normalną eksploatacją,
– związanego z awarią,
– związanego z nadużyciem (niewłaściwą eksploatacją).
Zdrowotne
m.in. dobre samopoczucie fizyczne, dobre samopoczucie psychiczne, wydłużenie długości życia, minimalizacja szkodliwego
wpływu bezpośrednich i pośrednich czynników:
– w życiu zawodowym,
– w życiu prywatnym,
– w postaci produktów i procesów produkcyjnych szkodliwych dla
środowiska.
Ekologiczne
m.in. ochrona krajobrazu, ochrona gatunkowa przyrody, poszano(związane z jakością śro- wanie zasobów naturalnych, minimalizacja emisji, imisji, składodowiska)
wania toksyn.
Psychologiczne (związane m.in. indywidualne swobody, wolność dostępu do informacji
z rozwojem osobowości) i wolność przekonań, kreatywność, prywatność i samostanowienie
i społeczne (związane z ja- w kwestii wyboru informacji, partycypacja, kontakty społeczne
kością społeczeństwa)
i uznanie społeczne, solidarność i kooperacja, tożsamość kulturowa, bazowy (minimalny) konsens, ład społeczny, stabilność i przestrzeganie reguł, jawność, sprawiedliwość.
Za cel praktyki technicznej VDI uważa zabezpieczenie i poprawę możliwości ludzkiego życia przez wytwarzanie i sensowne użytkowanie instrumentów
technicznych. Kluczowymi wartościami legitymizującymi praktykę techniczną
są zatem rozwój osobowości i jakość społeczeństwa – wszelkie inne wartości
mają wobec nich znaczenie najwyżej instrumentalne (VDI 1991, s. 28). Wartością tradycyjnie wiązaną z pracą inżynierów jest funkcjonalność. Wartość tę
uważa się za stricte techniczną, bo odnosi się ona tylko do rzeczy technicznych
i procedur technicznych (w odniesieniu do rzeczy naturalnych nie mówi się
o funkcjonalności). Wszystkie inne wartości mają albo całkowicie pozatechniczny, albo nie wyłącznie techniczny charakter. Mimo to praktyka techniczna ma je
uwzględniać, to wynika z genezy wartościowania techniki: zrozumienia, że dotychczasowy rozwój techniczny kierował się nimi w stopniu niewystarczającym,
podczas gdy winny one stanowić jego podstawę.
obecnie coraz silniej akcentuje się potrzebę zreformowania pojęcia wzrostu w kierunku jakościowym.
19
W związku z ludzką omylnością, niedoskonałością techniki i tylko ograniczonym opanowaniem przyrody nie istnieje rzecz jasna absolutne bezpieczeństwo. Dlatego samo ryzyko nie jest
jeszcze kryterium relewantnym etycznie, jest nim dopiero stosunek ryzyka do spodziewanych
korzyści. Ponieważ nie ma jednorodnej miary ryzyka, porównywać można tylko ryzyka związane
z takimi technikami, z którymi wiążą się względnie porównywalne korzyści, tak więc można
porównywać ryzyka energetyki atomowej z ryzykami energetyki tradycyjnej, ale nie można porównywać ryzyk energetyki atomowej np. z ryzykami pozalaboratoryjnej uprawy transgenów ani
z zagrożeniami ze strony jakiejś naturalnej katastrofy, np. powodzi (VDI 1991, s. 73).
92
K. Michalski
Zrzeszenie nie uważa swojego katalogu wartości w obecnej formie za doskonały – jest on próbą inwentaryzacji wartości otwartą na korekty i uzupełnienia. Zawiera wszystkie istotne elementy uznawanych dzisiaj systemów aksjologicznych. Nie zmusza społeczeństwa do uznania jakichś całkowicie nowych
wartości, a tylko rejestruje wartości, którymi społeczeństwo kieruje się od dawna. Tak więc normatywny fundament wytycznej 3780 „Wartościowanie techniki” (VDI 1991) tkwi w deskryptywistycznej etyce materialnej pozostającej pod
wpływem socjologii. Bazę normatywnej ważności skatalogowanych wartości
stanowi faktyczna akceptacja. Katalog wartości VDI jest rezultatem pragmatycznego kompromisu. Faktu powszechnego uznawania tych wartości nie traktuje się jako okoliczności uprawomocniającej, a jedynie jako potwierdzenie ich
„przekonującego charakteru”. Fakt, że określone normy mają faktyczną uniwersalną ważność jest pewnym pozytywnym symptomem świadczącym o tym, że
ich etyczna uniwersalizowalność jest prawdopodobna (Ropohl 1996, s. 257).
Zrzeszenie nie przejawia w odniesieniu do swojego katalogu jakiejś szczególnej
pretensji legitymizacyjnej. Nawiązuje do kartezjańskiej idei prowizorycznej
moralności. Katalog VDI należy rozumieć jako kulturową bazę aksjologiczną
w sensie prowizorycznej moralności, której radykalne naruszenie lub odrzucenie
np. przez fundamentalistycznie argumentujące mniejszości uniemożliwi jakiekolwiek powszechnie akceptowalne wartościowanie. W tym sensie katalog jest
pragmatycznym kompromisem. Wartości z „oktogonu VDI” mają charakter
orientacyjny, nie są żadnymi dogmatycznymi pryncypiami. Wchodzą w powiązanie z rozwojem techniki dzięki temu, że inżynierowie przestrzegają ich
w swojej praktyce – zostają tym samym jakby wbudowane w technikę. Wartości
te mają przyświecać działaniom „ludzi techniki” i pełniąc rolę normatywnych
ram zdezindywidualizowanej praktyki technicznej na wzór przysięgi Hipokratesa w medycynie mają wywierać regulujący (kształtujący) wpływ na rozwój
techniki i zapobiegać rozwojowi społecznie niepożądanych form praktyki technicznej.
Koncepcji VDI wytyka się deficyty operacjonalizacyjne. Wartości nie regulują ani własnej hierarchizacji ani własnej konkretyzacji. Zrzeszenie zdaje sobie
przecież sprawę z tego, że sam katalog nie daje konkretnych recept, jak oceniać
konkretne użycie techniki w konkretnej sytuacji. Dzieje się tak z dwóch powodów – między wymienionymi wartościami, a często nawet między konkretyzacjami tej samej wartości ogólnej, zachodzą z jednej strony relacje konkurencyjności20, które dopuszczają wiele odmiennych hierarchizacji, z drugiej relacje
20
Ponieważ wartości same nie regulują swojego użycia, powstaje problem aplikacji, będący
źródłem rozmaitych konfliktów, bo w obliczu niewystarczających zasobów i ograniczeń kondycji
ludzkiej nawet wartości w równym stopniu uznawane stale ze sobą konkurują (Hubig 1999, s. 22).
Konkurują ze sobą wartości podstawowe oraz wartości szczegółowe w obrębie jednej i tej samej
wartości podstawowej. Potencjały konfliktowe na płaszczyźnie wartości podstawowych zachodzą
zwłaszcza pomiędzy:
Ewaluacja techniki ...
93
instrumentalności rekonstruowane na schemacie między niektórymi wartościami, są tylko regułami heurystycznymi, a nie bezwyjątkowymi prawidłami (VDI
1991, s. 34n). Nawet jeśli uzyska się konsens w kwestii hierarchizacji wartości,
to i tak są możliwe ich przeciwstawne empiryczne interpretacje. O ile tezę
o powszechnym uznaniu wartości z katalogu można utrzymać, o tyle konkretyzacja tych wartości napotyka spore problemy. Wystarczy spróbować skonkretyzować wartości ekologiczne, wiążąc je z ideą cykliczności w gospodarce. Natychmiast pojawia się pytanie, jaki typ cykliczności najbardziej im odpowiada
(Hubig 1999, s. 25).
Jakość środowiska określają mniej lub bardziej arbitralne kryteria – bioróżnorodność, stabilność są równie arbitralnym konstruktem, co wypielęgnowany
ogród. Kryteria ekonomiczne niewiele tu pomagają, bo wartość ekonomiczna nie
jest żadnym „twardym” kryterium, ale wyrazem zmiennych gustów. Ściśle biorąc, w praktyce nie posługujemy się stale jednolitym katalogiem wartości, lecz
różnymi wzorcami wartościowania – nie tylko w zależności od przyjętych przesłanek aksjologicznych, ale także w zależności od specyfiki problemu – np. poddając wartościowaniu jakąś procedurę chemiczną, za wartości priorytetowe uzna
się wartości ekologiczne (jakość środowiska), natomiast w wartościowaniu technologii informacyjnych i komunikacyjnych wartości ekologiczne ustąpią pierwszeństwa przede wszystkim wartościom społecznym (VDI 1991, s. 52). Katalog
ma jedynie umożliwić strukturyzację dyskusji nad wartościowaniem techniki.
Nie jest tablicą przykazań, a jedynym nakazem moralnym, jaki zawiera, jest
nakaz uczciwego bilansowania wymienionych wartości i kryteriów w praktyce
technicznej (VDI 1991, s. 35). Wartość pod tytułem „jakość społeczeństwa”
dopuszcza dwa wzajemnie przeciwstawne kryteria i dwie konkretyzacje. Są
– wartościami mikroekonomicznymi a wartościami ekologicznymi,
– bezpieczeństwem a rozwojem osobowości (wymogi kontroli),
– wartościami makroekonomicznymi a mikroekonomicznymi (internalizacja/eksternalizacja
kosztów),
– wartościami mikroekonomicznymi a technicznymi (tempo zużycia),
– bezpieczeństwem a zdrowiem (aspekty ergonomiczne),
– zdrowiem a jakością środowiska (higiena, turystyka),
– bezpieczeństwem a wartościami ekologicznymi (ochrona przeciwpowodziowa) itd.
W obrębie:
– wartości technicznych konkurują m.in.: wykonalność z perfekcją, efektywność z trwałością,
– wartości mikroekonomicznych konkurują m.in.: redukcja kosztów z bezpieczeństwem
przedsiębiorstwa i ze wzrostem,
– wartości makroekonomicznych konkurują m.in.: minimalizacja bezrobocia ze sprawiedliwą dystrybucją, z międzynarodową konkurencyjnością i wzrostem jakościowym,
– wartości ekologicznych konkurują m.in.: poszanowanie zasobów z ochroną krajobrazu (np.
hydroelektrownie),
– wartości psychologicznych i społecznych konkurują m.in.: indywidualne swobody z bezpieczeństwem socjalnym, ład i stabilność z kreatywnością, prywatność z jawnością, a minimalny
konsens ze sprawiedliwością (Hubig 1999, s. 22n).
94
K. Michalski
nimi: indywidualna swoboda działania oraz porządek, stabilność i poszanowanie
reguł (prawa, umów, dobrych obyczajów itp.). Kryteria te konkurują ze sobą, ale
się nie wykluczają – społeczeństwo jest optymalne wtedy, gdy jest zapewniona
maksymalna indywidualna swoboda działania przy zagwarantowaniu maksymalnego ładu, stabilności i poszanowania reguł. W kontekście techniki ich
ewentualną operacjonalizację stanowią następujące postulaty:
• polityka technologiczna wymaga partycypacji,
• technikę winno się praktykować „pod kontrolą” społeczną,
• dozwolona jest tylko praktyka techniczna ciesząca się społecznym zaufaniem,
• winno się dążyć do „poinformowania” użytkownika techniki o zasadach
działania artefaktów: trzeba zmienić treść pojęcia „user friendly”: twory
techniki nie mogą być dla użytkownika czymś w rodzaju „czarnej
skrzynki”, odpowiedzialny użytkownik obok wiedzy operacyjnej, jak
obsługiwać dany artefakt, musi posiadać także wiedzę o zasadzie jego
działania,
• zarówno polityka technologiczna jak i społecznie relewantna praktyka
techniczna winna być transparentna – obywatel winien mieć pełny dostęp do danych (VDI 1991, s. 76n).
Konflikty na płaszczyźnie konkretyzacji wartości z katalogu VDI wymagają powszechnie akceptowalnego uregulowania. Do regulowania takich potencjałów konfliktowych potrzeba absolutnych, powszechnie akceptowalnych kryteriów. Ale poza nielicznymi uniwersalnymi normami moralnymi i uniwersalnymi
uprawnieniami (takimi jak podstawowe prawa człowieka), podstawowymi potrzebami ludzkimi i obiektywnymi interesami (które regulują tylko przypadki
graniczne tego typu konfliktów) nie istnieją żadne powszechnie akceptowane
wartości wyższe rangą, którymi można byłoby zoperacjonalizować rozwiązywanie tego typu konfliktów. Nie oznacza to, że zadanie trzeba pozostawić jakimś
formom politycznego decyzjonizmu (np. plebiscyt) - bo decyzje polityczne same
wymagają zagwarantowania pewnych warunków, m.in. odpowiedniej kultury
politycznej itp. (Hubig 1999, s. 23n).
Koncepcji wartościowania techniki autorstwa VDI zarzuca się w szczegółach:
(1) podejście zbyt techniczne. Jednak przecież kształtująca rola, jaką
w technice pełnią tzw. ludzie techniki, jest bezsporna. Poza tym chodzi o wytyczną VDI, które jest organizacją techniczną. Każdemu podejściu: socjologicznemu, ekologicznemu, politologicznemu można zresztą zarzucić wąską dyscyplinarną perspektywę badawczą (red. Rapp 1999, s. 5),
(2) abstrakcyjność – wytyczna nie daje żadnych konkretnych wskazówek,
jak w szczegółach realizować konkretne studia ewaluacyjne przypadku. Ale to
nie jest przecież właściwym celem wytycznej – jej celem, na co zresztą wskazu-
Ewaluacja techniki ...
95
je podtytuł, jest wyjaśnienie terminów i podstaw metodologicznych wartościowania techniki,
(3) niewłaściwy punkt wyjścia – wytyczna wychodzi od technicznych możliwości zamiast od potrzeb społecznych. Postulowany tu punkt wyjścia sam
podważa metodologiczny sens wartościowania techniki w tradycyjnym stylu,
należałoby bowiem odejść od kształtowania techniki w stronę kształtowania
społeczeństwa w duchu „właściwych” potrzeb, których zaspokojenie jest możliwe dzięki praktyce technicznej. Takie podejście sprowadziłoby wartościowanie
techniki na szersze pole etyki społecznej i politycznej (określenie „właściwych”
potrzeb) oraz na obszar teorii społeczeństwa i politologii (dyskusja nad możliwościami sterowania społecznego) (red. Rapp 1999, s. 6),
(4) abstrakcyjne i nazbyt „filozoficzne” opracowanie problemu wartości
zamiast bardziej problemowego i pragmatycznego podejścia. Ale przecież VDI
tendencyjnie unika filozoficznego problemu legitymizacji i wychodzi od opisu
wyobrażeń aksjologicznych, które faktycznie podziela całe społeczeństwo, chodzi mu bowiem o praktykę społeczną, a nie o teorię normatywnej ważności. W
obliczu aktualnych kontrowersji filozoficznych wokół problemu legitymizacji
VDI nie uważa rezygnacji z niej za szczególny deficyt swojej koncepcji (Rapp
red. 1999, s. 7),
(5) deficyty operacjonalizacyjne – trudności przekładu ogólnych wartości
na empiryczne kryteria. Zarzut trafia tylko częściowo, bo przecież wytyczna w
założeniu wskazuje kierunek dalszych, bardziej szczegółowych prac,
(6) błąd deskryptywistyczny – przyjęty przez VDI katalog wartości uzasadnia się tym, że wartości te są szeroko akceptowane przez społeczeństwo – przechodzi się więc od „jest” do „powinien”, tymczasem na gruncie tradycyjnej metodologii faktyczne wzorce aksjologiczne nie mogą być kryterium akceptowalności. Ale byłby to faktycznie błąd deskryptywistyczny tylko wtedy, gdyby wytyczna wykazywała tutaj jakiekolwiek pretensje legitymizacyjne, tymczasem
ona nie zgłasza żadnych pretensji co do tego, że proponowany katalog wartości
ma normatywną ważność i że jest uprawomocniony. Wytyczna nie ma żadnych
szczególnych aspiracji „etycznych” (Ropohl 1999, s. 13),
(7) brak jednolitej hierarchizacji wartości – a zatem jest możliwa absolutyzacja którejś z nich. Ale wytyczna precyzuje przecież, że żadna z proponowanych wartości nie ma charakteru bezwzględnego (wartości samej w sobie), najwyższą rangę mają dwie wartości: rozwój osobowości i jakość społeczeństwa.
W ten sposób zabezpiecza się przed ryzykiem absolutyzacji,
(8) brak schematu heurystycznego do identyfikacji możliwych skutków
techniki. Ale, ponieważ skutki techniki mogą wystąpić w każdym dowolnym
obszarze społecznym i przyrodniczym, taki schemat musiałby zawierać totalną
klasyfikację świata. Pewnych ogólnych reguł heurystycznych dostarczają z jednej strony metody definicji i strukturyzacji problemu, z drugiej katalog wartości
(cele i wartości – obok wymiaru czysto aksjologicznego – mają pewną treść
opisową) – osiem wymienionych w wytycznej obszarów wartości określa płasz-
96
K. Michalski
czyzny, na których skutki techniki są relewantne, stanowi więc zarazem prowizoryczny schemat heurystyczny.
Krytyka rozwiązań zawartych w wytycznej VDI uderza więc przede
wszystkim w dwa słabe punkty: normatywną bazę modelu i praktyczną wykonalność zaleceń (zarówno na płaszczyźnie operacjonalizacyjnej, jak i implementacyjnej). Na płaszczyźnie pragmatycznej kwestionuje się także słuszność przekonania, że przestrzeganie przez inżynierów i menedżerów wytycznych VDI
w indywidualnym działaniu wyeliminuje niepożądane efekty techniki (efekty
podziału pracy, efekty synergistyczne itp.), bo inżynierowie nie stanowią żadnej
jednorodnej grupy, która mogłaby zapobiec jakiemuś trendowi technicznemu
poprzez rodzaj „strajku innowacyjnego”, gdyż o rozwoju techniki tylko w pewnej części decydują oni sami, co zresztą sami autorzy wytycznej przyznają
w innym miejscu (VDI 1991, s. 2). W ramach zreflektowanego kształtowania
techniki etyka inżynierska nie ma więc większego znaczenia, niż np. etyka polityczna, etyka konsumenta czy choćby etyka lekarska.
Racjonalny osąd skutków techniki
Program racjonalnego osądu skutków techniki realizowany przez Europejską Akademię w Bad Neuenahr-Ahrweiler jest próbą wdrożenia kulturalistycznego konstruktywizmu Szkoły Erlangeńskiej (Lorenzen, Schwemmer, Janich
i in.), będącej na gruncie teorii nauki reakcją na naturalizm i naiwny realizm
dominujący zwłaszcza w naukach przyrodniczych. Teoria ta jest „konstruktywistyczna”, bo przedmioty nauk rozumie ona jako konstrukcje, czyli produkty
intencjonalnego działania ludzkiego, a za źródło ważności wypowiedzi naukowych uznaje nie konstytucję ich obszaru przedmiotowego, lecz procedury tworzenia tych wypowiedzi. Na gruncie konstruktywizmu racjonalność wypowiedzi
nie może zależeć od konstruktu, lecz od sposobu konstrukcji. Program racjonalnego osądu skutków techniki ma filozoficzny rodowód i w wartościowaniu
techniki kładzie nacisk na kwestie legitymizacyjne (uzasadnienie wypowiedzi
i uprawomocnienie działań w sensie proceduralnym jako metodologiczna samoświadomość, świadomość warunków własnej ważności). Dlatego wartościowanie techniki we własnym wydaniu woli określać mianem „racjonalnego osądu”.
Podejście konstruktywistyczne reprezentuje „twardy” proceduralizm w sensie
istoty prawomocności, a więc stanowisko zbliżone do uniwersalnego preskryptywizmu21. Poza procedurą nie ma żadnych prawomocnych sądów, prawomocność to właściwość, którą sądy zawdzięczają procedurze ich formułowania, jej
sprawdzanie też dokonuje się w procedurze. Komponentami racjonalności
21
Preskryptywizm rozumie się tutaj jako stanowisko, które kwestię ważności sądów moralnych uniezależnia od pytania o warunki ich prawdziwości.
Ewaluacja techniki ...
97
w wymiarze proceduralnym a zarazem kryteriami jej oceny są: (samo) refleksywność, konsystencja (spójność) i tranzytywność (przechodniość).
Głównymi terminami w koncepcji Gethmanna i Grunwalda są „ryzyko”
i „konflikt”, bo ryzyko i konflikt są bezpośrednią przyczyną debaty nad wartościowaniem techniki i kształtowaniem jej rozwoju. Ryzyko – niepewność skutków – i nierówna ich dystrybucja są cechami konstytuującymi praktykę techniczną. Gdy mówi się o eskalacji konfliktów społecznych na tle techniki, nie
chodzi jedynie o konflikty spowodowane tym, że na każdej innowacji ktoś traci
a ktoś inny zyskuje, ale o konflikty wynikające z odmiennych wyobrażeń moralnych co do tego, jak ma wyglądać postęp (por. Grunwald 1998, s. 512n). Na te
nieuchronne „strukturalne” konflikty nakłada się zanik powszechnej wspólnej
orientacji aksjologicznej, którego skutkiem są decyzje podejmowane bez przekonania, bezradność w obliczu rozwoju technicznego i upowszechnianie się idei
determinizmu technologicznego i pesymizmu (Grunwald 1996, s. 195). Tymczasem w wartościowaniu techniki potrzeba reguł określających, jakiego ryzyka
akceptacja jest racjonalna. Jaką strategię wybrać, skoro skutki dotyczą wielu
ludzi mających odmienne preferencje?
Przyglądając się praktyce wartościowania techniki, Gethmann i Grunwald
diagnozują w niej dwojaką normatywność wzajemnie się warunkującą: normatywność na płaszczyźnie formalnej (rozstrzygnięcia organizacyjno-metodologiczne) i normatywność na płaszczyźnie materialnej (treściowe rozstrzygnięcia
w sensie przyjętych wartości). Wychodzą od kategorialnego antagonizmu panującego pomiędzy wartościowaniem techniki o proweniencji socjologicznej a
etyką rozumianą jako filozoficzna teoria racjonalności normatywnej22. Krytykują
z jednej strony „normatywistyczną utopię” tradycyjnych etyk materialnych usiłujących „narzucić” wartościowaniu kategoryczne treściowe sądy wartościujące
za jej deficyty legitymizacyjne, z drugiej strony „scjentywistyczną” utopię i
akognitywizm etyczny koncepcji wyrastających z nauk społecznych za błąd
deskryptywistyczny (brak krytycznego dystansu między faktycznością a normatywnością).
Na gruncie klasycznej koncepcji wartościowania techniki i jej strategicznych modyfikacji ramy normatywne – o ile w ogóle się je reflektuje – czerpie się
z syntezy faktycznych przekonań aksjologicznych funkcjonujących w obrębie
relewantnej społeczności. Na paradygmat socjologiczny, będący w duchu „przedłużeniem” scjentystycznego kultu neutralności aksjologicznej wypowiedzi
naukowych, składają się trzy główne postulaty:
(1) za wszelką cenę zachować deskryptywny charakter badań ewaluacyjnych: przedmiotem opisu jest z jednej strony stan techniki i przebieg jej rozwoju
wraz ze wszystkimi swoistymi implikacjami, z drugiej faktyczne wyobrażenia
aksjologiczne, preferencje i interesy akceptowane w obrębie danej populacji.
Uważa się, że kwestii normatywnych nie da się rozstrzygnąć „teoretycznie”, są
22
Szerzej na temat proceduralistycznej etyki techniki: Michalski 2003a.
98
K. Michalski
domeną decyzjonizmu politycznego, plebiscytu, a w najlepszym razie kompromisu przeciwstawnych interesów. Jednak w gruncie rzeczy jest to udawanie
aksjologicznej neutralności i deskryptywizmu. W rzeczywistości wartościowanie
techniki zawiera szereg immanentnych momentów normatywnych. Nie istnieje
rozumowanie, z którego wynikałaby niemożliwość racjonalnego sądu o ważności sądów wartościujących. Jeśli od takiej niemożliwości się wychodzi, to jest to
arbitralny punkt wyjścia i wiąże się z rezygnacją z intencjonalnego, racjonalnie
uzasadnionego kształtowania przyszłości (Gethmann/Grunwald 1996, s. 23).
Z naukowym doradztwem politycznym nierozerwalnie wiąże się doradztwo
w kwestiach aksjologiczno-normatywnych – doradztwo takie, o ile przestrzega
zasady jawności – nie pozbawia decydentów wolności decyzji, bo jeśli ci nie
zaakceptują przesłanek aksjologicznych ekspertów, z reguły wiedzą, które zalecenia odrzucić,
(2) wyjść od przyrodoznawczego wzorca naukowości, którego konstytutywnymi elementami są: kwantyfikacja, wyjaśnianie poprzez tzw. prawa empiryczne (regularności interpretowane jako stałe zależności przyczynowe) oraz
związana z nimi orientacja prognostyczna. Zakłada się, że procesami społecznymi rządzą deterministyczne prawa podobne do praw przyrody. Większość
podejść uświadamia sobie co prawda olbrzymie trudności towarzyszące próbom
kwantyfikacji i kauzalizacji zjawisk społecznych, ma jednak nadzieję na skompensowanie tych trudności wzmożonym wysiłkiem badawczym. Ale to zbyt
wąska koncepcja naukowości, której mankamenty ujawniają się właśnie w obliczu skutków techniki – ani kwantyfikacja, ani ścisła prognostyka nie są tu możliwe, bo nie ma tu determinizmów, na jakich zależy socjologom. Operowanie
koncepcjami kauzalistycznymi napotyka na trudności nawet w tych wymiarach
skutków, które można opisywać w języku nauk przyrodniczych: skutki ekologiczne, takie jak zanik warstwy ozonowej, czy skutki zdrowotne takie jak wzrost
zachorowań określonej populacji na nowotwory, czy skutki klimatyczne – antropogenne ocieplenie klimatu i wzrost anomalii klimatycznych. Problem zaostrza się w kontekście skutków społecznych, kulturowych czy tzw. skutków
paradygmatycznych23 – prognozy są tu w istocie mniej lub bardziej uzasadnionymi ekstrapolacjami, których adekwatność ocenia się według różnych kryteriów,
(3) tam, gdzie jest to nie do uniknięcia, oceny i zalecenia formułować opierając się na faktycznych preferencjach i wartościach faktycznie akceptowanych
przez społeczeństwo. Ale w konserwatywnej metodologii kwalifikuje się to na
błąd naturalistyczny, bo faktyczności („jest”) nadaje się w ten sposób rangę
normatywną („powinien”). Faktyczna akceptacja jakiejś wartości nie przesądza
jeszcze o jej normatywnej racjonalnej akceptowalności i moralnej prawomocno23
O skutkach paradygmatycznych mówi się wtedy, gdy praktyka techniczna zmienia ramy
normatywne swojej własnej oceny (tak jak to się stało np. w kontekście medycyny reprodukcyjnej
i „dzieci z probówki”).
Ewaluacja techniki ...
99
ści – te można sprawdzić tylko w swoiście etycznej procedurze. Bez racjonalnego uprawomocnienia ramy normatywne wartościowania techniki mają na gruncie deskryptywizmu charakter decyzjonistyczny (są wyrazem „woli”, a nie „rozumu”), prowizoryczny (faktyczne preferencje są zmienne), a tym samym podważają naukową i społeczną relewantność wartościowania techniki w ogóle.
Normatywiści zgłaszają ambicję dostarczenia projektom z dziedziny wartościowania techniki kategorycznych ram normatywnych. Jednak tradycyjna etyka
ma kłopoty z uprawomocnieniem tej kategoryczności, bo żadna pozycja filozoficzna nie jest w stanie sformułować racji przemawiających za koniecznością jej
uznania (Irrgang 2002, s. 202). Etyki nie można mylić z teologią moralną, która
dysponuje przesłankami mającymi charakter ostateczny, nie wymagający dalszych uzasadnień. Argumentacje transcendentalne są pod względem uprawomocnienia wyjątkiem i uchodzą za podejścia logicznie nie do zaatakowania, ale
tak naprawdę uzasadnia się w nich jedynie kategoryczny charakter paru banalnych cyrkularności – nie można tą drogą wyprowadzić żadnych pragmatycznie
relewantnych, a zarazem kategorycznych sądów. Imperatyw kategoryczny nie
jest przecież żadną wskazówką, jak w sposób kategoryczny zrobić to czy tamto.
W gruncie rzeczy nie jest nawet całkowicie kategoryczny, bo sam zależy od
pewnych przesłanek mających charakter aprioryczny, np. że konfliktów nie należy rozwiązywać przemocą. Próby operacjonalizacji imperatywu kategorycznego nie obywają się bez dodatkowych założeń, których nie da się już uzasadnić
transcendentalnie, co sprawia, że wynikające stąd zalecenia i reguły działania
nabierają charakteru warunkowego, a uniknięcie hipotetyczności jest przecież
racją sensowności całej transcendentalnej konstrukcji. Normatywizm jest niewrażliwy na warunki ważności własnych sądów, nie jest zatem racjonalny, bo
narusza refleksywność, która jest jednym z głównych komponentów racjonalności. Dlatego teoria racjonalnego osądu skutków techniki programowo odcina się
od jakichkolwiek materialnych preskrypcji i „zaangażowania” aksjologicznego,
a w swojej ocenie techniki zdaje się na rezultat racjonalnego dyskursu.
Konstruktywistyczny program jest próbą uniknięcia trudności zarówno
scjentywizmu, jak i normatywizmu dzięki powiązaniu racjonalności ocen z refleksywnością, konsystencją i tranzytywnością ich szerszego aksjologicznego
kontekstu. Oceny i preferencje mogą być w takim samym stopniu racjonalne jak
opisy, gdyż ważność wypowiedzi nie ma związku z tym, o czym się coś wypowiada. Pod prąd kontrowersji scjentywizm – normatywizm konstruktywistyczne
rozumienie nauki i techniki próbuje przekroczyć granice czysto teoretycznej
filozofii i przy pomocy instrumentów filozofii praktycznej powiązać problem
prawdziwości w nauce z problemem uprawomocnienia skutków działania. Dlatego komponentami tego podejścia są proceduralistycznie zorientowana epistemologia połączona z proceduralistycznie zorientowaną etyką. Koncepcja racjonalnego osądu na płaszczyźnie legitymizacji wychodzi od „słabszej” pretensji
transcendentalistycznej określanej mianem „transcendentalno-pragmatycznej”.
„Słabszej” oznacza tutaj, że osąd racjonalności nie jest to urząd cenzury, który
100
K. Michalski
rozsądza, co jest racjonalne, a co nie. Osąd racjonalności nie oznacza, że można
wydać ostateczny, nieuwarunkowany werdykt. Chodzi raczej o wykrycie warunków, w których jakiś sąd można uznać za racjonalny, przesłanek i presupozycji, na których opiera się sąd poddawany ocenie oraz jego usytuowanie
w szerszym kontekście argumentacyjnym. Procedurę takiej rekonstrukcji autorzy określają mianem analizy presupozycyjnej. Pretensja jest „transcendentalno-pragmatyczna”, bo bazy legitymizacyjnej sądów wartościujących szuka – odmiennie niż na gruncie podejść czysto transcendentalnych – nie w warunkach
możliwości działania technicznego, lecz w normatywności presuponowanej
w jego realiach, tzn. w normatywności, którą suponuje się w praktyce technicznej. Podejście charakteryzuje zdanie: obowiązuje nie normatywność tego, co
faktyczne, lecz normatywność w nim presuponowana. Nie jest tak, że się ją po
prostu „odkrywa” i formułuje jako normę, byłoby to bowiem błędem naturalistycznym. Presupozycje krytycznie sprawdza się pod kątem uogólnialności –
procedury pełnią rolę filtra, który spośród faktycznych wyobrażeń aksjologicznych usuwa te wyobrażenia, które nie sprostają wymogom uogólnialności.
W tym sensie koncepcja racjonalnego osądu skutków techniki ściśle wiąże się
z krytyką uogólnialności argumentów na podstawie analiz presupozycyjnych.
Najbardziej znaną operacjonalizacją idei racjonalnego osądu na podstawie
analiz presupozycyjnych jest zasada pragmatycznej konsystencji będąca kryterium racjonalności decyzji w warunkach ryzyka. Osoba X, realizując pewien styl
życia, akceptuje określone ryzyka związane z tym stylem życia. Wyraża tym
samym gotowość do zaakceptowania innych ryzyk, o ile nie będą większe od
ryzyka związanego z realizowanym przez osobę X stylem życia. Jeśli opcja
działania będąca przedmiotem dyskusji związana jest z ryzykiem, które spełnia
tą charakterystykę, wówczas wolno narazić osobę X na przedmiotowe ryzyko
(Gethmann 1993, s. 44). Poprzez faktyczną akceptację jakiegoś ryzyka człowiek
deklaruje, że zaakceptuje każde następne ryzyko i niebezpieczeństwo tego samego typu – taka akceptacja jest presuponowana w czyimś faktycznym zachowaniu akceptacyjnym wobec ryzyka. Kto dobrowolnie podejmuje ryzyko związane z jazdą samochodem po polskich drogach, tego wolno narazić na inne porównywalne niebezpieczeństwa, o ile nie są one większe od ryzyka związanego
z jazdą samochodem po polskich drogach. Jeżeli ktoś jest dobrowolnie użytkownikiem samochodu osobowego i akceptuje związane z tym ryzyko własnego
kalectwa a nawet śmierci, to wolno tego kogoś narazić na ryzyko kalectwa lub
śmierci związane z awarią elektrowni atomowej, o ile ryzyko mu narzucone nie
przewyższa ryzyka, które podejmuje dobrowolnie. Centralnym problemem zaczyna być sprawiedliwa dystrybucja ryzyka, wątpliwości moralne budzi nie
samo narażanie innych na ryzyko (bo nie da się uprawomocnić reguły mówiącej,
że narażanie innych na ryzyko jest moralnie nie do zaakceptowania, gdyż moralność nie może wymagać czegoś, co jest z natury niewykonalne), lecz ewentualnie niesprawiedliwa dystrybucja ryzyka. Oferuje się rozmaite rozwiązania
kwestii akceptowalności dystrybucji ryzyka. Z punktu widzenia podejść proce-
Ewaluacja techniki ...
101
duralnych równość interpretuje się dość kontraintuicyjnie jako dostęp każdego
dotkniętego ryzykiem do równych szans i obowiązków związanych z uczestnictwem w dyskursie, dystrybucję ryzyka trzeba zaś uprawomocniać dyskursywnie.
Z zasadą pragmatycznej konsystencji wiążą się reguły:
• reguła gotowości do ryzyka: bądź gotów podjąć pewne ryzyko, jeżeli
pogodziłeś się z ryzykiem mu podobnym, wymagałeś tego od innych lub
uznałeś je wraz z nimi za ryzyko możliwe do udźwignięcia,
• reguła udziału w szansach: osobom ponoszącym ryzyko umożliw, na tyle na ile to możliwe, udział w szansach,
• reguła podejmowania ryzyka: wybieraj takie opcje, które przyniosą największe korzyści osobom znajdującym się dotąd w najgorszym położeniu,
• reguła przezorności: działaj tak, aby ci, którzy ponoszą ryzyko związane
z twoją szansą, w razie szkód mogli otrzymać zadośćuczynienie.
Gethmann uprawomocnia zasadę pragmatycznej konsystencji, poddając ją
zarówno testowi uogólnialności w wersji transcendentalnej, jak i w wersji Hare’a (Gethmann 1993, s. 44). Przy wnioskowaniu o akceptowalności jakiegoś
niebezpieczeństwa na podstawie faktycznego akceptowania jakiegoś innego
ryzyka decydujące znaczenie ma to, aby preferencje odnośnie do niebezpieczeństw i ryzyk czyniły zadość konsystencji i tranzytywności, które pełnią rolę
kryteriów racjonalności24.
Rezultat racjonalnego osądu skutków techniki stanowią łańcuchy zdań warunkowych: „jeżeli przyjąć A – to należy uznać B”. Grunwald i Gethmann odrzucają postawę „misjonarską” charakterystyczną dla normatywizmu: decyzja
o konkretnych działaniach nie leży w kompetencji systemu naukowego, lecz
24
Z braku miejsca pomija się tu obszerną krytykę, z jaką spotkała się koncepcja Gethmanna.
Nie można jednak nie wskazać na elementy świadczące o tym, że program racjonalnego osądu
skutków techniki to tylko proceduralistyczna utopia, i że w istocie staje w tym samym normatywistycznym szeregu, od którego tak zdecydowanie próbuje się zdystansować. Treściowymi, normatywnymi założeniami Gethmanna są mianowicie tezy:
– z punktu widzenia akceptacji nie ma różnicy między ryzykiem, które sam podejmuję a niebezpieczeństwem, na które naraża mnie ktoś inny,
– style życia są przedmiotem wyboru (w wielu wypadkach jest inaczej, są determinizmy biologiczne, społeczne, psychiczne etc., można zasadniczo mieć wątpliwości co do tego, czy w stylach życia zdeterminowanych w taki sposób można mówić o dobrowolnym wyborze stylu życia
w postulowanym przez Gethmanna sensie, aby owa dobrowolność wyboru mogła uprawomocniać
narażenie kogoś na niebezpieczeństwa spełniające określone warunki,
– istnieje jednolita miara ryzyka (takie przekonanie jest nie do utrzymania – nieporównywalne mogą być nie tylko wymiary szkód i korzyści, sprawę komplikują również czynniki jakościowe. Uwaga Gethmanna, że „porównywalność ryzyka zależy tylko od tego, czy członkowie
danej społeczności chcą tego porównania, tzn. czy jest zainteresowanie tym, aby nierówne rzeczy
uczynić porównywalnymi” (Gethmann 1993, s. 46), jest co prawda w zasadzie słuszna, nie rozwiązuje jednak problemu, bo różnice odnosić się mogą nie tylko do kwestii „czy”, ale i do kwestii
„jak” (porównywać ryzyka). Tak czy owak potrzeba tu treściowych ustaleń odnośnie do relewantności (Mehl 2001, s. 98).
102
K. Michalski
w gestii prawomocnych instytucji i procedur społecznych. Wartościowanie może
im tylko służyć radą, np. w formie zrozumiałego i transparentnego ukazywania
zależności warunkowych „jeżeli A, to B”. Koncepcja Gethmanna i Grunwalda
jest samorekurencyjna. Pragmatyczna analiza ujawnia, że osądy racjonalności
same również nie są pozbawione określonych założeń - które nie pozwalają na
formułowanie ich w stylu kategorycznym.
Na racjonalną refleksję skutków techniki i nauki składa się rekonstrukcja
i krytyka warunków uznawalności ich rezultatów oraz krytyczna analiza pojęć,
którymi operuje się na gruncie wartościowania techniki. Ma się ona dzięki temu
przyczynić do udoskonalenia inter- i transdyscyplinarnych procedur ewaluacyjnych. Pojęciu techniki nadaje się charakter proceduralny – w wartościowaniu
techniki nie chodzi o artefakty – rezultaty wielowiekowego procesu badawczorozwojowego, ale o same procedury techniczne i naukowe. Tylko bowiem procedury można oceniać pod kątem racjonalności. Wartościowanie techniki powinno przestać się koncentrować na skutkach ubocznych upowszechniania techniki. Racjonalna ocena procedur naukowo-technicznych powinna się koncentrować na celach, jakie stawia się nauce i technice. Powinna sprawdzać ich prawomocność rozumianą jako inter- lub transsubiektywną akceptowalność (nie
należy mylić z kategorycznością). Tradycyjnie w wartościowaniu techniki
o proweniencji filozoficznej opracowuje się skomplikowane procedury wieloaspektowe i wieloetapowe (top-down) służące do transmisji ogólnych i abstrakcyjnych zasad naczelnych poprzez sita specyfikujących reguł, aż po płaszczyznę
moralnie relewantnych kryteriów empirycznych w tradycji sylogizmu praktycznego, a gdy te procedury nie dają zadowalających rezultatów i spada zaufanie
w możliwość „naukowego” rozwiązania konfliktu, sięga się do procedur partycypacyjnych. Tymczasem zamiast od problematycznych treściowych zasad
etycznych i wartości można w stylu pragmatycznym wyjść w wartościowaniu od
faktycznych konfliktów aksjologicznych, do jakich dochodzi w kontekście techniki i jej skutków.
Konflikt ma miejsce wtedy, gdy dwóch działających dąży do realizacji
dwóch różnych celów, które nie mogą być zrealizowane jednocześnie. Źródłem
konfliktów są:
• technika ze swoją ambiwalencją i nierówną dystrybucją skutków, szkód
i korzyści oraz szans i ryzyk,
• społeczeństwo z panującym pluralizmem wyobrażeń aksjologicznych
i odmiennością pojęć moralnych.
Jest wiele odmian konfliktu: konflikty mają albo charakter „nieskończony”,
(strony konfliktu nie są w stanie zgodzić się co do tego, co je faktycznie różni),
w większości wypadków strony uzyskują konsens przynajmniej w kwestii: „co
nas różni?” (taki konflikt określa się racjonalnym dyssensem). Prawdziwą rzadkością są konflikty, które można rozwiązać na zasadzie pełnego konsensu. Konflikty i dyssensy są przyczyną zasadniczej niepewności, czy obecne decyzje są
Ewaluacja techniki ...
103
słuszne. Trzeba je poddać opracowaniu na gruncie praktycznej racjonalności,
aby móc wydać sąd o akceptowalności danych działań i ich przewidywalnych
skutków. Warunkiem skutecznej polityki technologicznej jest racjonalne przezwyciężanie konfliktów towarzyszących upowszechnianiu nauki i techniki.
W wypadku większości indywidualnych decyzji relewantnych technicznie (dylematy w stylu: „wbić gwoździa, czy raczej skleić?”) refleksja etyczna jest zbyteczna, jakkolwiek i tu występuje szereg momentów aksjologicznych, uregulowanych powszechną społeczną orientacją normatywną. Wymagania co do ram
normatywnych tym podobnych nieproblematycznych przypadków Grunwald
operacjonalizuje pięcioma kryteriami:
• zupełność (ramy normatywne muszą wystarczać dla danej decyzji),
• jednoznaczność,
• wewnętrzna spójność,
• akceptacja ze strony wszystkich zainteresowanych,
• przestrzeganie przez wszystkich zainteresowanych (Grunwald 2002,
s. 193n).
Jeśli spełnione są te warunki, nie ma mowy o konfliktach moralnych – nie
zachodzi potrzeba refleksji etycznej. Wartościowanie techniki ma wówczas charakter quasi-deskryptywny, bo normatywność jest potraktowana jako fenomen
empiryczny (Grunwald 2002, s. 194). W innych przypadkach istnieje potrzeba
swoistej refleksji etycznej. Tam, gdzie nie ma konfliktów, etyka jest zbyteczna.
Tylko konflikt jest okolicznością wyzwalającą refleksję etyczną. Swój wkład
w rozwiązywanie konfliktów ma wiele dyscyplin naukowych, zadanie etyki
polega na osądzaniu argumentów i ich uogólnialności oraz na doradztwie
w sytuacji sprzecznych dążeń (Grunwald 1996, s. 278). Istnieje wiele strategii
rozwiązywania konfliktów: od prostych strategii niedyskursywnych (fizyczna
likwidacja oponentów, decyzjonizm, losowanie) do skomplikowanych strategii
dyskursywnych (w ich ramach dokonuje się uprawomocnienia, sprawdzenia
celów, środków i dóbr pod kątem tego, czy mogą być zaakceptowane przez
wszystkich lub czy mogą być zaakceptowane z perspektywy bezstronności).
Etykę techniki interesują te drugie strategie (Gethmann 1994, s. 151).
Głównym formalnym kryterium etyk proceduralnych, dyskursywnych jest
postulat uogólnialności, bo skoro etyka techniki może przyczyniać się do przezwyciężania konfliktów wyłącznie argumentacyjnie, szczególnego znaczenia
nabiera kwestia adekwatnego uprawomocnienia. Według Habermasa na miano
dyskursu zasługuje tylko taka komunikacja, w której problematyzuje się intersubiektywną ważność sądów i argumentuje w celu jej weryfikacji. Ważność można
ustalić tylko w drodze odwołania się do idealnej sytuacji komunikacyjnej, której
jedynym motywem jest kooperatywne poszukiwanie prawdy (konsens). Dyskurs
to – innymi słowy – racjonalna, uczciwa, bezstronna dyskusja rzeczowa, którą
rządzą określone warunki i reguły. Procedury dyskursywne są ufundowane na
gotowości do rozumienia i odpowiedniej kompetencji kognitywnej, bo dopusz-
104
K. Michalski
czają tylko legitymację na zasadzie „lepszego argumentu”. Jednak założenie
Habermasa, że to nie faktyczny konsens, ale konsens racjonalny, tzn. osiągnięty
w drodze dyskursu, jest ostateczną instancją upewnienia się o prawomocności
pretensji określonych norm do ważności, wcale nie tak łatwo wcielić w życie
w dyskursie etycznym (Irrgang 1998, s. 154).
Gethmann opowiada się przeciwko dyskursowi w formie partycypacyjnej.
Zadanie rozstrzygnięcia, która opcja rozwoju jest najkorzystniejsza, obywatele
powierzają systemowi politycznemu z jego instrumentami doradczymi i instytutami ewaluacji techniki, nie można więc spychać go z powrotem na obywateli
(Gethmann 1994, s. 149). W całej dyskusji nad wartościowaniem techniki presuponowana jest chęć przezwyciężenia konfliktów, tymczasem w praktyce pełna
partycypacja jest utopią, a jej realizacja zawsze wiąże się z jakimś zawężeniem
słowa „każdy”, a każde takie zawężenie potencjalnie prowadzi do konfliktów
z tymi, którzy znaleźli się poza nawiasem (Gethmann 1994, s. 152). Dlatego,
chcąc maksymalnie skutecznie przezwyciężać konflikty, trzeba uniwersalnie
(uniwersalistycznie) wytyczyć granice potencjalnego udziału w dyskursie. Gethmann postuluje więc racjonalny dyskurs w formie praktycznego uniwersalizmu, nakazującego w razie konfliktu kierowanie się tylko takimi zasadami, które
nadają się na powszechnie ważne normy (którymi kierować mógłby się każdy).
Jeśli jakaś zasada da się uogólnić, to znaczy że rozwiązanie konfliktu jest bliskie. Uprawomocnienie praktycznego uniwersalizmu jest czysto funkcjonalne:
jeśli chce się mieć pewność, że dane zasady działania można będzie zrealizować
w sposób bezkonfliktowy, trzeba poszukiwać maksymalnej akceptowalności dla
każdego w każdych okolicznościach (Gethmann 1994, s. 152).
Strategia etyki filozoficznej w kontekście wartościowania techniki obejmuje zatem trzy etapy:
• identyfikację i opis konfliktów moralnych,
• odkrycie i uprawomocnienie norm (uogólnialnych reguł etycznych), których przestrzeganie sprawi, że konflikty zanikną,
• skonstruowanie instytucji społecznych nadzorujących i sankcjonujących
przestrzeganie tych norm (Gethmann 1994, s. 150).
Racjonalne (dyskursywne) przezwyciężanie konfliktów jako cel i właściwą
część wartościowania techniki Gethmann operacjonalizuje modelem racjonalnej
rekonstrukcji dyskursu, którego wstępną fazą jest komprehenzywna analiza
skutków techniki, a po niej następują:
(1) faza opisowa: zebranie wszystkich zastanych argumentów (identyfikacja
proponentów i oponentów, identyfikacja działań, celów i norm reprezentowanych w obu obozach, identyfikacja „toposów argumentacyjnych” regularnie
stosowanych w dyskursach – celem jest precyzacja, identyfikacja regularności
i „łamania reguł”),
(2) logiczne „oczyszczenie” argumentów (eliminacja defektów argumentacyjnych: błędów naturalistycznych, niespójności, cyrkularności itp.),
Ewaluacja techniki ...
105
(3) uprawomocniająca ocena w aspekcie transsubiektywności. Preferowanie
określonych celów wymaga uprawomocnienia poprzez racje, które jest w stanie
zaakceptować każdy potencjalny uczestnik dyskursu (Ott 1996, s. 698n). Wartościowanie techniki rozumiane jako dyskursywne rozwiązywanie konfliktów
powstających na tle techniki i jej skutków oczekuje od etyki jedynie zestawu
sytuacyjnie niezmiennych zasad rozwiązywania konfliktów. Połączenie empirycznych badań skutków techniki i etyki pojęte jest tu jako „sylogizm hipotetyczny” (kombinacja sądów deskrypcyjnych i normatywnych). Etyka dostarcza
uprawomocnionych przesłanek większych, przesłanek mniejszych dostarczają
badania empiryczne. Konkluzje można interpretować jako zalecenia działania.
Struktura sylogizmu hipotetycznego ma postać zdania warunkowego: „jeśli
uznać normę N, to winno się zrealizować cel X”.
„Normalizacja” ryzyka i porównanie z innymi ryzykami ma na celu „odfundamentalizowanie” stron konfliktu i uwolnienie uczestników od jarzma własnych wąskich subiektywnych przekonań moralnych. Liczy się na to, że dzięki
temu dyskusja stanie się rzeczowa i racjonalna, co z kolei ułatwi wzajemne zbliżenie stanowisk (Gethmann/Grunwald 1996, s. 19n).
Koncepcji racjonalnego osądu skutków techniki w mniejszym stopniu niż
innym koncepcjom wartościowania techniki zależy na bezpośredniej implementacji w praktykę polityczną i praktykę techniczną. Adresatami doradztwa badawczo-ewaluacyjnego są:
(1) instytucje polityczne podejmujące decyzje o dalszym rozwoju naukowym i technicznym w sensie „twardego” sterowania (za pośrednictwem regulacji prawnych, sankcji, subwencji, ulg podatkowych itp.),
(2) grupy zawodowe i osoby indywidualne, na co dzień uczestniczące
w kształtowaniu techniki za pośrednictwem praktyki technicznej (dotyczy
w szczególności procesów samosterowania w systemie nauki),
(3) cała opinia publiczna za pośrednictwem różnych ogniw, w tym mediów
(Grunwald 2002, s. 155).
Jeśli program racjonalnego osądu skutków techniki nie ma się sam zdyskwalifikować w świetle własnych założeń, musi reflektować warunki własnej
ważności. To zmusza z kolei do wyjścia od strategicznej racjonalności i już na
etapie konstruowania koncepcji wymaga uwzględniania jej pragmatycznego
kontekstu:
• intencjonalność,
• instrumentalność,
• operacjonalizacja i implementacja (Grunwald 1996a, s. 192).
Pragmatycznym punktem wyjścia teorii racjonalnego osądu skutków techniki jest więc pytanie, jakie wartościowanie techniki w ogóle ma szanse w społeczeństwie cechującym się pluralizmem aksjologicznym. W społeczeństwach
demokratycznych opartych na zasadzie wolności przekonań rozwiązywanie konfliktów aksjologicznych nie może polegać na nawoływaniu do zmiany przeko-
106
K. Michalski
nań pod groźbą wykluczenia ze społeczności, tym bardziej że trudności metodologiczne podejść normatywistycznych są racją przemawiającą za niemożliwością
uprawomocnienia treściowych norm moralnych w sposób powszechnie wiążący.
Skoro więc ani akognitywistyczny decyzjonizm ani kognitywistyczny normatywizm nie mają szans, wówczas pragmatycznie sensowna może być tylko teoria
wartościowania techniki wrażliwa na pluralizm przekonań i wyobrażeń aksjologicznych stanowiący jej pragmatyczny kontekst. A ponieważ w wartościowaniu
techniki chodzi o wyłonienie jednej, powszechnie wiążącej opcji działania, najlepszej z punktu widzenia bezstronności, to na gruncie faktycznego pluralizmu
szanse takie daje tylko teoria praktycznej racjonalności (etyka) rozumiana jako
aksjologicznie „niepokalana” metodologia sytuacyjnie niezmiennych procedur dyskursywnego (racjonalnego) rozwiązywania konfliktów (Grunwald
1996).
Koncepcja etyki jako metodologii inwariantnych procedur dyskursywnego
rozwiązywania konfliktów, będąca rozwinięciem koncepcji racjonalnego osądu
skutków techniki jest metodologicznie najczystszą wersją „twardego” proceduralizmu (Grunwald 1996a, Grunwald 1998), która tylko w punkcie wyjścia argumentuje pozaproceduralnie w duchu prakseologicznym. Punktem wyjścia jest
konflikt nieuchronny na gruncie nowoczesnego pluralistycznego społeczeństwa.
Wychodzi się od przekonania, że konflikt należy przezwyciężać na drodze argumentacyjnego porozumienia, nie stosując przemocy. Suponuje się uznanie
dyskursu przez strony konfliktu za odpowiedni sposób jego rozwiązania. To
normatywna przesłanka o charakterze predyskursywnym. Predyskursywność nie
oznacza jednak czystej arbitralności. Jeśli ważności dyskursu nie da się uzasadnić dyskursywnie, można próbować uzasadnić ją prakseologicznie, teleologicznie, instrumentalnie (w każdym razie nie ostatecznościowo). Konstytutywna dla
predyskursywnego konsensu w kwestii prawomocności określonej procedury
jest argumentacja prakseologiczna i teleologiczna, przysługuje jej więc metodologiczne pierwszeństwo (Grunwald 1996a, s. 276).
Koncepcja uprawomocniania dyskursywnego ufundowanego na predyskursywnym konsensie nie jest koncepcją „absolutystyczną” ani „ostatecznościową”,
wcale się też do tego nie dąży. Wręcz przeciwnie, autorzy otwarcie przyznają, że
jej rezultaty są „prowizoryczne” i to w zasadzie wszystko, co można osiągnąć
przy subiektywistyczno-pluralistycznych przesłankach aksjologicznych i surowych wymogach stawianych legitymizacji. Lepsza jest bowiem moralność prowizoryczna, niż fałszywa albo żadna. Prowizoryczność jest ceną, jaką płaci się
za uchronienie etyki przed impotencją w obliczu surowych wymogów legitymizacyjnych nowoczesności, impotencją która towarzyszy minimalistycznej etyce
materialnej25. Mimo programowej neutralności aksjologicznej etyka procedurali25
Przy wąskiej bazie normatywnej materialnego uniwersalizmu istnieje stosunkowo niewiele praktyk na gruncie techniki, które bezpośrednio godzą w minimalistyczny rdzeń moralności –
jeżeli bazę normatywną etyki techniki ograniczy się do samego rdzenia moralności, wówczas
Ewaluacja techniki ...
107
styczna na swój sposób podejmuje problemy tradycyjnych etyk materialnych
(np. kwestię „dobrego życia”). Procedury etyczne mogą sprawdzać pod kątem
uogólnialności propozycje norm i działań wyznaczających określone sposoby
życia. Etyka proceduralistyczna co prawda z natury nie jest w stanie powiedzieć,
jak ma wyglądać społeczeństwo, w którym życie warte byłoby przeżycia, dostarcza jednak instrumentów pozwalających racjonalnie sprawdzić, na ile są
uzasadnione odnośne projekty (Grunwald 1996a, s. 280).
„Twardy” proceduralizm w wersji Gethmanna i Grunwalda przysparza jednak ewaluacji techniki więcej problemów niż faktycznie rozwiązuje, wystarczy
przyjrzeć się kilku jego założeniom:
(1) neutralność aksjologiczna: nawet na gruncie tak konsekwentnego proceduralizmu jak ten reprezentowany przez Grunwalda, nie obejdzie się bez treściowych założeń. Otwartość na doradztwo, zgoda na dyskurs i gotowość do
konsensu to główne apriori proceduralizmu Grunwalda. Apriori komunikacyjne
będące faktycznie uznaniem pewnej minimalnej uniwersalnej moralności ma
zagwarantować racjonalne prowadzenie dyskursu, który w osiągniętym konsensie pragmatycznie jednoczy odmienne wyobrażenia moralne we wspólne koncepcje działania,
(2) istnienie nieograniczonej idealnej wspólnoty komunikacyjnej jako jeden
z warunków możliwości ważnej argumentacji. To warunek, który bardzo trudno
wcielić w życie,
(3) nieograniczone uznanie wszystkich roszczeń partnerów komunikacji.
Trudności sprawiają jednak roszczenia destrukcyjne,
(4) równouprawnienie wszystkich uczestników komunikacji,
(5) zasada konsensu: wszystkie wypracowane rozwiązania problemu muszą
umożliwiać konsens wszystkich, a więc i tych, którzy (jeszcze) nie mogą brać
udziału w dyskusji. Postulowana przez Grunwalda proceduralizacja konfliktów
jest w pewnych granicach do zaakceptowania jako metoda regulowania roszczeń
prawnych. Jako konkluzja mająca świadczyć o postępie badań ewaluacyjnych
jest jednak dość uboga.
Większość zarzutów pod adresem proceduralizmu zmierza do wykazania,
że:
(1) proponowane tu koncepcje – mimo ich szczerych deklaracji – nie mają
zbyt wiele wspólnego z tradycyjną etyką26. Ale to przecież dość oczywiste, skoro proceduraliści uważają, że etyka w tradycyjnym rozumieniu nie ma szans,
niezwykle trudno wykazać moralną nieakceptowalność nawet niektórych kontrowersyjnych technik (por. Mehl 2001, s. 274nn).
26
Krytyka zarzuca koncepcji Grunwalda w tym względzie:
– niewłaściwe rozumienie zadań filozofii. Stawianie filozofii wymogu „instrumentalności”
na gruncie proceduralizmu świadczy o zasadniczym niezrozumieniu, czym w swojej istocie jest
filozofia (Kornwachs 1996, s. 235). Nie można kwestii prawomocności jakiejś koncepcji etyki
uzależniać np. od jej społecznej przydatności (Jelden 1996, s. 234),
108
K. Michalski
(2) proceduralizm jest tylko „udawaniem” czystości aksjologicznej, dokonuje bowiem normatywnych rozstrzygnięć, które same nie dadzą się uprawomocnić proceduralnie27,
(3) proceduralizm cierpi na tak samo przewlekłe deficyty operacjonalizacyjne jak koncepcje, które atakuje28,
– stawianie etyce zbyt wysokich wymagań. Refleksja etyczna nie jest w stanie zarządzać
konfliktami i rozwiązywać konfliktów, może je jedynie rozumieć i oceniać racjonalność konkretnych rozwiązań,
– nadużycia terminologiczne. Grunwald nazywa etyką normatywną swoją „skromną metodologię dyskursywnego przezwyciężania konfliktów”, nie licząc się z dotychczasowym rozumieniem
terminu „etyka normatywna”. Z tym rozumieniem jego własna koncepcja nie ma nic wspólnego
(Bechmann 1996, s. 212),
– niereagowanie na wiele filozoficznie interesujących problemów, jak choćby problem
prawdziwości sądów moralnych.
27
W tym kontekście proceduralistom wytyka się w szczególności:
– niespójność i przekraczanie granic własnego proceduralistycznego stanowiska. Mówienie
o konfliktach na tle techniki suponuje pewne przesłanki normatywne, które Grunwald wytyka
innym koncepcjom. Jeśli etyka miałaby być „dyskursywnym przezwyciężaniem konfliktów”,
wówczas musiałaby traktować konflikty jako wyrastające ze struktury materialnej etyki techniki i
jako dające się usunąć tylko w drodze rekursu do moralnie materialnych różnic poglądów. Podejście Grunwalda nie umożliwia konsensu w sensie wspólnych ocen i wspólnych uprawomocnień,
chyba że dyskurs nie ma być tylko zarządzaniem konfliktami, ale ma ze swej strony wyłonić
wspólne, właściwe rozumienie moralności. I odwrotnie, jeżeli różnice przekonań moralnych wyłączy się z „dyskursywnego przezwyciężania konfliktów”, wówczas osiągnięty w zarządzaniu konfliktem konsens nie jest równorzędny z moralnym uprawomocnieniem. Każde z konkurujących ze
sobą stanowisk moralnych może zaakceptować tego rodzaju zarządzanie konfliktami jako wiążące
i skuteczne tylko wówczas, jeśli pluralizm odmiennych przekonań moralnych jest kompatybilny z
samozrozumieniem danego stanowiska. Ale taka sytuacja wydaje się paradoksalna, bo pretensji do
uniwersalnej ważności, jaką implikuje każda ocena moralna problemów techniki towarzyszyłaby
wówczas pluralistyczna samorelatywizacja, a oba momenty wzięte osobno czynią konflikt moralny konfliktem bezprzedmiotowym – absolutyzacja własnego rozumienia moralności pozbawiałaby
a priori słuszności odbiegające od niego przekonania, przezwyciężanie konfliktu na zasadzie
dyskursu byłoby zbyteczne, pozostawałyby co najwyżej strategie „namowy”, „perswazji” lub inne
bardziej bolesne metody „nawracania na właściwą drogę”; pluralistyczna samorelatywizacja własnych przekonań moralnych co prawda z góry łagodziłaby moralny konflikt na tle techniki i nadawałaby mu co najwyżej znaczenie polegające jedynie na formułowaniu i tak już istniejącego przy
wszystkich rozbieżnościach, minimalnego konsensu, a więc i wówczas nie byłoby żadnego moralnego zarządzania konfliktami, a tylko zarządzanie rzeczowe (Lütterfelds 1996, s. 245),
– że proceduralizacja etyki to tylko odroczenie problemu, bo procedury kiedyś muszą się
skończyć i pytanie o kryteria rozwiązywania konfliktów aksjologicznych powróci,
– że jest wiele możliwych procedur ewaluacyjnych i zawsze można zapytać, czy istnieją kryteria uprawomocniające preferowanie którejś z nich – kwestii prawomocności procedur nie można
już jednak rozwiązać proceduralnie, więc proceduralizm nie uniknie materialnego normatywizmu.
28
Lansowane przez proceduralistów „przezwyciężanie konfliktów”, „komunikacja ryzyka”
czy „dyskursywne uprawomocnienie” wcale nie dają się lepiej operacjonalizować od krytykowanych przez nich tradycyjnych pojęć (odpowiedzialność, sprawiedliwość itp.) (Detzer 1996, s. 219).
Niejasne jest, jak postępować w sytuacji, w której mimo pomocy etyków uczestnicy dyskursu nie
będą się mogli pogodzić. Kto podejmie decyzję, kiedy uczestnicy dyskursu przy pomocy filozofów tak zmodyfikują swoje normatywne presupozycje, że będą one zarówno uogólnialne i konsy-
Ewaluacja techniki ...
109
(4) proceduralizm wykazuje nie mniejsze deficyty legitymizacyjne29, niż
koncepcje, którym takie deficyty wytyka,
(5) program twardego proceduralizmu jest niewykonalny30,
(6) proceduralizm w praktyce nic nie daje, a w dodatku sam się deprecjonuje31.
Krytyka proceduralizmu nie implikuje jednak jego całkowitego odrzucenia.
Przyznaje się, że podejścia czysto proceduralistyczne i dyskursywne mają wiele
sensownych zastosowań (Mehl 2001, s. 130). Procedury treściowe, materialne
wszak też mają swoje granice, poza którymi nie da się uzyskać powszechnie
stentne, a konflikt mimo to pozostanie? Filozof–doradca, ktoś najwpływowszy czy większość?
Koncepcja Grunwalda nie daje odpowiedzi na te pytania.
29
Legitymizacja przez procedurę jest pustosłowiem, dopóki się nie pokaże, jak uprawomocnić rozwiązanie uzyskane w procedurze również wobec kogoś „z zewnątrz”. Wiara w cud dyskursywnego porozumienia na gruncie pluralizmu aksjologicznego i widzenie w określonej procedurze
decyzyjnej substytutu uprawomocnienia treści decyzji być może wskazują, w którym kierunku
szukać rozwiązania, same jednak nie są owym poszukiwanym rozwiązaniem (Renn 1996, s. 253).
Proceduralizm opiera się ponadto na nieprawomocnym założeniu, że strony konfliktu są (powinny
być) w równej mierze zainteresowane rozwiązaniem dyskursywnym. Przesłanka – wbrew wysiłkom Grunwalda – nie da się uzasadnić w oparciu o przesłanki prakseologiczne (Gottschalk/Ott
1996, s. 229). Niejasne jest również, dlaczego – skoro nie może istnieć orientacja na normy powszechnie uprawomocnione – w ogóle strony konfliktu mają się zdać na proceduralne rozwiązanie
konfliktu? Powodem tego nie może być norma, że konflikty trzeba rozwiązywać pokojowo, bo to
zakładałoby uznanie normy treściowo zdeterminowanej. Według Grunwalda zdanie się na proceduralne rozwiązywanie konfliktów da się uprawomocnić – niepodważalny cel nadrzędny etyki
jako metodologii rozwiązywania konfliktów polega na zagwarantowaniu przyszłości społeczeństwa (Grunwald 1996a, s. 450). Tylko wówczas należy posłużyć się proceduralnym przezwyciężaniem konfliktów, gdy da się ono uprawomocnić w obliczu tego celu (Mehl 2001, s. 128). Ale
dlaczego – można byłoby zapytać – to właśnie zagwarantowanie przyszłości społeczeństwa miałoby być owym niepodważalnym celem nadrzędnym przezwyciężania konfliktów? I co prawomocność ma wspólnego z zagwarantowaniem przyszłości społeczeństwa? Jeżeli przezwyciężanie
konfliktów jest podporządkowane tak określonemu celowi, to po co mieszać w to przedsięwzięcie
etyczne uprawomocnienie?
30
Zarzuca się niewystarczalność analizy presupozycyjnej jako sprawdzianu akceptowalności. Wcale nie przyczynia się ona do wyeliminowania z procedur decyzyjnych faktycznych dyssensów. Nie sposób się nie zgodzić, że za pomocą analiz presupozycyjnych i tym podobnych
można wyjaśnić, kto w jakim konflikcie co twierdzi i gdzie są źródła dyssensu. Ale w ten sposób
owe dyssensy nie dadzą się jeszcze usunąć, chyba że zajmie się dość problematyczne stanowisko,
że źródłem konfliktów na tle techniki są wyłącznie nieporozumienia. Konflikt byłby wówczas
jedynie problemem komunikacyjnym, a cała proceduralistyczna nadbudowa zbyteczna. G. Ropohl
zwraca uwagę, że jeśli nie uznaje się minimalnego konsensu na obszarze bazowych norm, wówczas program przezwyciężania kontrowersji wyrastających z emancypacji partykularnych wartości
i interesów jest niewykonalny (Ropohl 1996, s. 257).
31
Proceduralizm neutralizuje oceny moralne i uprawomocnienia techniki wraz ze skutkami
jej użytkowania, wskutek czego różnice w faktycznych ocenach nie zanikają, a tylko konflikty
poddaje się politycznym i strategicznym procedurom decyzyjnym (Lütterfelds 1996, s. 244n).
W pozycjach proceduralistów tkwi pewien zdumiewający paradoks: stawiają na dyskursy rozumiane jako doradztwo, ale sami pozbawiają owo doradztwo relewantności, wychodząc od antyobiektywizmu/akognitywizmu i stale poddając w wątpliwość kompetencje etyki techniki (Mieth
1996, s. 248).
110
K. Michalski
uprawomocnionych rezultatów – w takich przypadkach procedury formalne
mogą ułatwić podejmowanie decyzji i umożliwić kompromisy będące do przyjęcia z punktu widzenia każdego zainteresowanego. Najczęściej jednak kompromis wynegocjowany pod presją proceduralną nie jest najlepszą odpowiedzią na
pytanie, jakie stany rzeczy preferować w kontekście techniki, a proceduralistyczna antyobiektywistyczna legitymizacja tylko częściowo zaspokaja społeczną potrzebę pewności.
Partycypacyjne wartościowanie techniki jako przezwyciężanie konfliktów
Jeszcze dalej niż zaproponowana przez Grunwalda metodologia dyskursywnego rozwiązywania konfliktów towarzyszących technice idą koncepcje
partycypacyjne i tzw. demokratyczne wartościowanie techniki, próbujące unieważnić kontrowersję między wartościowaniem techniki o proweniencji socjologicznej a wartościowaniem ufundowanym na etycznym normatywizmie w duchu
sceptycyzmu wobec „profesjonalności”. Jeżeli nie można uzyskać wartościowania techniki w stylu normatywistycznym, jeżeli nie da się uprawomocnić żadnych ogólnych treściowych reguł postępowania w wartościowaniu, to sensowną
reakcją wydaje się przeniesienie kompetencji decyzyjnej na ręce wszystkich
zainteresowanych. Przemawia za tym wiele racji:
(1) partycypacja przyczynia się do upowszechnienia odpowiedzialności moralnej, skoro zainteresowani sami muszą podjąć decyzję,
(2) każdemu wyborowi „właściwej” opcji technicznej towarzyszy niepewność i ryzyko pomyłki, a akceptację ryzyk można zapewnić tylko dzięki wolnej
i świadomej akceptacji tych, których potencjalnie dotkną negatywne skutki danego rozstrzygnięcia (Skorupinski/Ott 2000, s. 47nn). Nie ma rozumowań, które
pozwalałyby wykazać, czy dane ryzyka są akceptowalne - uznanie akceptowalności określonych ryzyk wymaga zasadniczo wolnej i świadomej aprobaty tych,
którym grożą szkody. Ryzyka związane z ubocznymi skutkami innowacji technicznej można legitymizować tylko w ten sposób, że osoby, których one dotkną,
wyrażą na nie zgodę,
(3) partycypacja poszerza bazę kognitywną wartościowania techniki o wiedzę „lokalną”, sytuacyjną,
(4) partycypacja poszerza i uzupełnia bazę aksjologiczną wartościowania,
(5) partycypacja przynosi korzyści edukacyjne (przyczyną konfliktów
i technosceptycyzmu bywa niedostateczna wiedza obywateli o technice i jej
skutkach),
(6) partycypacja przyczynia się do wzajemnego zbliżenia aparatu decyzyjnego profesjonalnej polityki i opinii publicznej, przez co podnosi społeczną akceptowalność decyzji, w których podejmowaniu w jakiś sposób uczestniczą
wszyscy oraz zapobiega konfliktom i je łagodzi (w idealnej sytuacji w formie
konsensu, w najgorszym razie w formie zarządzania dyssensem),
Ewaluacja techniki ...
111
(7) partycypacja przywraca wartościowaniu techniki i bazującej na nim polityce technologicznej ukierunkowanie na dobro wspólne (wobec spadku zaufania do państwa jako strażnika dobra wspólnego dopuszczenie obywateli do
udziału w procedurach decyzyjnych i w ten sposób poddanie tych procesów
społecznej kontroli i korektom ma znaczenie społecznie integrujące i odbudowuje zaufanie w uczciwość decyzji politycznych),
(8) partycypacja przyczynia się do poprawy kultury politycznej poprzez
upowszechnienie argumentowania,
(9) partycypacja przyczynia się do podniesienia kultury logicznej obywateli.
Jednak najważniejsza pragmatyczna zaleta procedur partycypacyjnych
to pewniejszy rezonans w polityce, pewniejszy niż rezonans ekspertyz i inicjatyw filozofów. Politycy są stale pod presją przedłużenia swojego mandatu wyborczego i reagują na wota potencjalnych wyborców a nie na racjonalne argumentacje filozofów.
Znakiem rozpoznawczym podejść partycypacyjnych jest socjologiczne pojęcie dyskursu, na którego gruncie racjonalne argumentacje są możliwe tylko
w odniesieniu do wypowiedzi deskryptywnych, podczas gdy rozstrzygnięcia
kwestii normatywnych są możliwe nie w toku racjonalnej (intersubiektywnej)
argumentacji, lecz jedynie w toku strategicznych negocjacji. Na gruncie akognitywistycznego przekonania o zasadniczej niedostępności racjonalnego i profesjonalnego rozwiązania problemów ewaluacji na poziomie treściowym proceduralizm partycypacyjny uznaje faktyczny konsens za istotę i jedyne pragmatycznie relewantne i łatwo operacjonalizowalne kryterium słuszności wartościowania, za poszukiwany punkt archimedesowy, na którym można ufundować praktykę moralną, w tym praktykę moralną na obszarze techniki. Etyka konsensu
zakłada autonomię moralną i kompetencję decyzyjną każdego indywidualnego
podmiotu. Różnica między ekspertami a laikami dotyczy tylko kompetencji
kognitywnych, pod względem kompetencji aksjologicznych eksperci i laicy się
nie różnią. W tej sytuacji podejścia partycypacyjne odpowiedzi na pytanie, jaką
technikę zaakceptuje społeczeństwo poszukują w zorganizowanym dyskursie
w stylu „okrągłego stołu”, w którym biorą udział wszyscy będący potencjalnie
stroną konfliktu. W pierwszej fazie tematyzuje się różnice zdań, analizuje stojące za nimi argumentacje i kompensuje różnice w stanie wiedzy poszczególnych
uczestników. W drodze moderowania i mediacji próbuje się doprowadzić dyskurs do konsensu, a przynajmniej akceptowanego przez wszystkich kompromisu. Zakres zastosowań rozciąga się od konfliktów o zasięgu lokalnym (jak np.
usytuowanie składowiska odpadów) aż po narodowe i międzynarodowe konflikty polityczne.
W dyskursie uczestnicy wypowiadają się pod presją argumentacyjną – to
znaczy brane są pod uwagę tylko te sądy, które są podbudowane adekwatną
argumentacją. W dyskursie uczestniczą z jednej strony wszystkie strony konfliktów (wszystkie relewantne grupy interesów), z drugiej zarówno eksperci, jak
112
K. Michalski
i laicy, udział laików ma zneutralizować „polityczne” wartościowania ekspertów. Chodzi o zidentyfikowanie, gdzie tkwi dyssens. Partycypacyjne wartościowanie techniki ma wiele odmian:
• ze względu na dobór uczestników/typ reprezentacji: wartościowanie
techniki z udziałem rzeczników interesów (stakeholder-TA) lub wartościowanie techniki z bezpośrednim udziałem bezstronnych i niezorganizowanych obywateli32,
• ze względu na cel dyskursu: wartościowanie zmierzające do konsensu
lub zarządzanie dyssensem,
• ze względu na przedmiot dyskursu: dyskursy deskryptywno-kognitywne
(rozjaśnienie kompleksowych zagadnień w gronie ekspertów), dyskursy
preskryptywne (interpretacja zagadnień, rozjaśnianie przekonań aksjologicznych i preferencji zmierzające do wzajemnego zrozumienia), dyskursy performatywne (wartościowanie opcji działania i wspólne podejmowanie decyzji) oraz dyskursy upubliczniające rezultaty osiągnięte
w różnych procedurach.
Partycypacyjne wartościowanie techniki wzorcowo uprawiała w Niemczech
przede wszystkim Akademia Ewaluacji Techniki w Stuttgarcie (ATA), gdzie
stosowano warianty dyskursu kooperacyjnego przypominającego racjonalne
przezwyciężanie konfliktów oraz uprawia dotychczas Naukowe Centrum Badań
Społecznych w Berlinie (WZB), gdzie dyskurs zmierza bardziej w stronę zbiorowego decyzjonizmu, a partycypacja pełni rolę demoskopu.
Punkt wyjścia projektów ATA stanowi percepcja deficytów praktyki politycznej w realiach społeczeństwa pluralistycznego i zdecentralizowanego. Dyskursy mają za zadanie konstruktywnie rozwiązywać problemy sterowania nowoczesnym społeczeństwem i kompensować impotencję polityki (Renn, Webler
1996, s. 183). Celem nie jest więc pozyskanie wiedzy (o tym, która decyzja jest
racjonalna w danych warunkach, które formy techniki są niepożądane, dlaczego
i jak się przed nimi bronić), lecz prewencja i rozwiązywanie konfliktów (zapobieganie dezintegracji i niepokojom społecznym). Dąży się do tego, aby owo
rozwiązywanie konfliktów miało racjonalny charakter. Koncepcja bazuje na
teorii działania komunikacyjnego Jürgena Habermasa (Habermas 1988) i jest
syntezą trzech elementów: procedury analizy dendrytalnej umożliwiającej strukturyzację norm i wartości (płaszczyzna aksjologiczna, w dyskursie biorą udział
społeczne i indywidualne podmioty interesów), dyskursu ekspertowego rozjaśniającego wątpliwości kognitywne (płaszczyzna epistemologiczna: identyfikacja skutków) oraz dyskursywnego bilansu możliwych opcji działania w formie
forum obywatelskiego (dyskurs z udziałem bezstronnych). Na wszystkich płasz32
W przeciwieństwie do dyskursu z udziałem rzeczników interesów, w którym główną rolę
odgrywają procedury negocjacyjne, w dyskursie obywatelskim liczy się bardziej argumentacja –
dlatego dyskurs obywatelski odzwierciedla ideał społeczeństwa obywatelskiego bazujący na etyce
dyskursu.
Ewaluacja techniki ...
113
czyznach obowiązują reguły racjonalności komunikacyjnej (Habermas 1988):
uwzględnianie wszystkich typów wypowiedzi (kognitywnych, ekspresywnych
i normatywnych), równouprawnienie uczestników, otwartość na konsens, akceptowanie i przestrzeganie reguł argumentacji określających uczciwość, kompetencję, prawomocność i jakość argumentów, reguł obowiązujących wszystkich
uczestników.
Dendrytalna analiza aksjologiczna (Wertbaumanalyse) zmierza do odkrycia
przesłanek normatywnych, interesów i preferencji uczestników w duchu jawności i otwartości. Przekonania aksjologiczne w obrębie grupy systematyzuje się
hierarchicznie, sprawdzając przy okazji ich spójność. W rezultacie otrzymuje się
grafik obrazujący wspólną hierarchię (drzewo) wartości (Wertbaum), który dostarcza potem kryteriów ewaluacyjnych do oceny możliwych opcji działania.
Dyskurs ekspertowy ma formę zmodyfikowanego wywiadu „delfijskiego”:
do udziału w warsztatach zaprasza się zespół ekspertów pokrywający się pod
względem kompetencji z zakresem problemu. Eksperci wymieniają opinie tak
długo, jak długo daje się zauważyć modyfikacja stanowisk. W ten sposób
sprawdza się, w jakim zakresie jest możliwy konsens (od metakonsensu33 do
przedmiotowego konsensu). Bilansowanie i wartościowanie poszczególnych
opcji działania na podstawie wspólnej hierarchii wartości i rezultatów dyskursu
ekspertowego przebiega w formie forum obywatelskiego (komórki planowania).
Możliwa jest losowa lub parytetowa rekrutacja uczestników, rekrutacja parytetowa unika problemu nierównego zainteresowania udziałem w procedurze
(Grunwald 2002, s. 134).
Procedura ramowa charakterystyczna dla ewaluacyjnej warstwy projektów
ATA obejmuje 3 etapy:
(1) rekonstrukcję dominujących wyobrażeń aksjologicznych w społeczeństwie za pomocą dendrytalnej (hierarchicznej) analizy aksjologicznej,
(2) zestawienie etycznych koncepcji bilansowania dóbr z teorią decyzji
i opracowanie kryteriów ewaluacyjnych dla możliwych opcji decyzyjnych,
(3) dyskurs: warsztaty z udziałem przedstawicieli różnych grup społecznych lub losowo wybranych laików. Na całą procedurę badawczo-ewaluacyjną
składają się dwie fazy: dyskurs techniczno-naukowy oraz następujące po nim
forum obywatelskie. W pierwszej fazie ustala się, jakie działania są ekonomicznie i technicznie możliwe. Reprezentanci różnych dyscyplin naukowych spotykają się na dwudniowych warsztatach, w trakcie których dzielą się swoimi opiniami na temat możliwości działania, dyskutują o nich i je ewentualnie korygują.
Interdyscyplinarny dyskurs ekspertowy ma na celu pozyskanie możliwie rozległej wieloaspektowej bazy danych bez ambicji wspólnej jednomyślnej lub wiążącej oceny końcowej. Chodzi wyłącznie o pełny raport o stanie wiedzy naukowej na dany temat. Stanowi on płaszczyznę referencyjną fazy drugiej, w której
33
Metakonsens to jednomyślność w kwestiach formalnych, m.in. zgodna, jednomyślna identyfikacja dyssensu w kwestiach materialnych.
114
K. Michalski
zwykli obywatele po konsultacjach z ekspertami wydają osąd w spornych kwestiach. Zadaniem ekspertów jest wprowadzenie audytorium w kontrowersyjne
zagadnienia i ewentualnie stymulowanie dyskusji w małych zespołach. Panel
laików jest dobierany zwykle w taki sposób, aby oddawał strukturę społeczną
Badenii-Württembergii, zaś panel ekspertów w taki sposób, aby reprezentowane
były wszystkie (lub najważniejsze) sporne stanowiska.
Nieco bardziej szczegółowe i wyrafinowane rozwiązanie stanowi modułowa koncepcja partycypacyjnego wartościowania techniki (Skorupinski/Ott
2000). Punktem wyjścia jest przekonanie, że wartościowanie techniki, rozumiane jako koncepcja łącząca empiryczne badania skutków techniki i ich społeczną,
moralną ewaluację z konieczności implikuje partycypację w sensie procedur
dyskursywnych. Tezę tę autorzy opierają na badaniach nad istniejącymi koncepcjami i praktyką wartościowania techniki, których rezultaty dadzą się ująć
w formie czterech tez:
(1) wartościowanie techniki jest praktyką społeczną, której z zasadniczych
względów nie da się oderwać od kwestii etycznych, wartościowanie techniki
zarówno w teorii, jak i w praktyce nierozerwalnie wiąże się z kwestiami etycznymi34 (Skorupinski/Ott 2000, s. 132),
(2) jeśli wartościowanie techniki ma dać coś więcej niż samą prezentację
scenariuszy i opcji, wówczas nie da się uniknąć przyznania ewaluacji centralnego znaczenia,
(3) centralna ranga ewaluacji wymaga zintegrowania w koncepcje wartościowania techniki elementów dyskursywnych i partycypacyjnych – wartościowanie techniki z konieczności implikuje partycypację laików (przynajmniej
w procedurach czysto ewaluacyjnych)35,
(4) zakotwiczenie koncepcji dyskursywnego, partycypacyjnego wartościowania techniki w ogólniejszej dyskursywnej teorii normatywnej ważności jest
z wielu względów sensowne – etyka dyskursu jest adekwatną teoretyczną koncepcją ramową dla wartościowania (Skorupinski/Ott 2000, s. 180).
Koncepcja Barbary Skorupinski i Konrada Otta jest koncepcją normatywną,
formułuje idealną procedurę wartościowania techniki składającą się z dwunastu
modułów – częściowo obligatoryjnych, a częściowo fakultatywnych elementów:
34
Pierwotne scjentystyczne podejścia rozumiały TA jako bazujący na analizie systemowej
aksjologicznie neutralny opis oddziaływań techniki na potrzeby doradztwa politycznego. W koncepcjach tego typu etyka jako płaszczyzna referencyjna wartościowania była zdyskwalifikowana
już na starcie. Wraz z upowszechnianiem się idei kształtowania techniki płaszczyzna normatywna
nabrała w wartościowaniu techniki centralnego znaczenia – kształtowanie wymaga ram normatywnych w postaci normatywnej koncepcji człowieka, normatywnej teorii społeczeństwa, normatywnej teorii sprawiedliwości i wielu innych normatywności. Ram normatywnych wymaga nawet
rachunek szkód–korzyści lub szans–ryzyk. Toteż tezy (1) w zasadzie nikt dzisiaj nie podważa.
35
Teza przeczytana od tyłu oznacza, że jeśli jakiś uczony uprawia wartościowanie techniki
bez udziału laików, to takie wartościowanie jest fałszywe.
Ewaluacja techniki ...
115
(1) wybór tematu – partycypacja jest na tym etapie niemożliwa/niepotrzebna. Uwzględnianie przy wyborze tematu kwestii moralnych towarzyszących praktyce technicznej interpretuje się jako „bicie dzwonów” (whistleblowing) tradycyjnej etyki inżynierskiej,
(2) opis problemu – możliwe i pożądane są elementy partycypacyjne w postaci albo bezpośredniego udziału laików albo reprezentantów (Stakeholder),
(3) identyfikacja skutków, analiza szacunkowa skutków techniki – obszar
kompetencyjny ekspertów. Faza ekspertowa winna mieć charakter adwersatywny: konfrontowanie przeciwstawnych ekspertyz,
(4) dyskurs teoretyczny w gronie ekspertów – eksperci dyskutują kontrowersyjne kwestie swoich ekspertyz. Obowiązuje zasada uczciwości we wspólnym poszukiwaniu prawdy. Dyssensom winno się nadawać formę otwartych
kwestii lub kompleksowych sądów, wiążących w czytelny sposób płaszczyznę
deskryptywną z płaszczyzną ewaluacyjną. Wiedza dostarczona przez ekspertów
stanowi fundament empiryczny praktycznego (ewaluacyjnego) dyskursu.
Dyskurs ewaluacyjny może mieć opcjonalnie formę:
• demoskopu (badania opinii publicznej), tyle że deskryptywny charakter
uniemożliwia normatywne wartościowanie techniki,
• dyskursu rzeczników interesów (stakeholder-TA), reprezentatywnej rekrutacji uczestników (paradygmatyczną formę mają tutaj warsztaty dyskusyjne prowadzone przez Akademię Ewaluacji Techniki ze Stuttgartu).
Reprezentanci działają pod presją mandatu, mają trudności z uwolnieniem się od zewnętrznych lojalności i wykazują pewną stronniczość.
Gdyby sprawić, że reprezentanci uwolnią się od tej presji, wówczas procedura nabrałaby większej wartości,
• partycypacji laików (paradygmatyczną formę mają konferencje konsensualne, fora obywatelskie). Wychodzi się zwykle od poinformowania laików o stanie wiedzy i stanie niewiedzy (rozbieżności ekspertyz i różnice zdań ekspertów) na dany temat oraz o różnicy między kwestiami rzeczowymi a kwestiami ewaluacyjnymi. Uczestnicy muszą mieć możliwość konsultacji z ekspertami, mniej w sztywnej formie jednostronnych
pytań (konferencje konsensualne), a najlepiej w formie obustronnego
permanentnego dialogu (forum obywatelskie). Laicy mogą ustalać relewantny typ ekspertyzy, na podstawie tych ustaleń organizacje mogą potem sporządzać listę odpowiednich kandydatów na ekspertów. Konsultacje z ekspertami winny mieć również adwersatywny charakter.
Niezależnie od wyboru formy dyskursu kolejnymi, obligatoryjnymi etapami
procedury są:
(5) rekonstrukcja wspólnej przestrzeni argumentacyjnej, inwentaryzacja argumentów (chodzi o przygotowanie właściwej argumentacji). W ramach metodycznie ustrukturyzowanej procedury (autorzy dokonują krytycznego przeglądu
popularnych metod, takich jak dendrytalna analiza aksjologiczna, przyporząd-
116
K. Michalski
kowanie do określonych wymiarów dopuszczalnej szkodliwości oddziaływań
oraz metoda matrycowa) uczestnicy zgłaszają spostrzeżenia, które wydają się im
relewantne z punktu widzenia oceny problematycznej techniki i które gromadzi
się bez poddawania ich ocenie, dzięki czemu na tym etapie unika się konfliktów
przekonań,
(6) tworzenie scenariuszy – wybiera się scenariusz z uprzednio przygotowanego zestawu lub formułuje nowy. Jeśli po danym projekcie oczekuje się
wypowiedzi o pożądanych opcjach przyszłości, wówczas realizacja tego zadania
na innej drodze niż analiza alternatywnych scenariuszy technologicznych jest
bardzo trudna,
(7) strukturyzacja sytuacji argumentacyjnej, krytyczne sprawdzanie i bilansowanie argumentów – najtrudniejsza faza wartościowania: bilansowanie argumentów „za” i „przeciw” odnoszących się do każdej opcji, ustalanie priorytetów,
usuwanie rozbieżności. Wierzy się w magiczną siłę dyskursu i racjonalność
uczestników. Moderator dyskusji ma za zadanie dbać o to, aby uczestnicy przestrzegali reguł dyskursu oraz wskazywać ewentualne defekty logiczne w argumentach wytaczanych przez uczestników – z tego względu najlepiej, jeśli moderatorem dyskursu jest filozof,
(8) znalezienie rozwiązania, sformułowanie rezultatów – w idealnej sytuacji
rodzi się konsens. W praktyce konsens jest rzadkością, najczęściej procedura
kończy się kompromisem pod wpływem zmęczenia. Jeśli nie można uzyskać
konsensu, dopuszczalne są kompromisy, wota mniejszościowe i większościowe
oraz „wyspy konsensu na morzu dyssensu”. Niedopuszczalny jest jedynie plebiscyt. Kompromis jako rezultat wartościowania techniki nie jest czymś moralnie
problematycznym, gdyż z uwagi na większą polityczną relewantność doradztwa
w formie jednogłośnego wotum kompromis może wynikać z pobudek moralnych,
(9) prezentacja rezultatów wartościowania adresatom: legislatywie, egzekutywie lub opinii publicznej. Im większy zasięg ma procedura wartościowania,
tym trudniej uprawomocnić nieuwzględnienie jego rezultatów w praktyce politycznej. Jeśli decyzje polityczne nie uwzględniają rezultatów partycypacyjnego
wartościowania techniki, muszą to odpowiednio uzasadnić (Skorupinski/Ott
2000, s. 176nn).
Jednym z bardziej znanych narzędzi rozwiązywania konfliktów legislacyjnych jest powstała w Danii idea konferencji konsensualnych (Konsensus Konferenzen). Są one debatami obywatelskimi, w ramach których grupa mniej
lub bardziej losowo wybranych zainteresowanych laików dyskutuje z ekspertami
o kwestiach nowych technologii, na podstawie uzyskanej wiedzy redaguje coś
w rodzaju ekspertyzy laickiej i o rezultacie swojej pracy informuje odpowiednie
podmioty polityczne i opinię publiczną organizując konferencję. To rodzaj doradztwa politycznego ze strony „ludzi z ulicy”. Lay panel składa się z 10-20
osób niereprezentujących w kontekście danego problemu żadnych specyficznych
interesów i żadnej specyficznej wiedzy, wykazujących jednakże generalne zain-
Ewaluacja techniki ...
117
teresowanie etycznymi, moralnymi i społecznymi wymiarami nauki i techniki.
Panel odpowiada za najważniejsze aspekty konferencji: wybór ekspertów, sformułowanie pytań, obróbkę uzyskanego „materiału” i zredagowanie raportu końcowego. Konferencja trwa 3-4 dni.
Obok konferencji konsensualnych najbardziej znanymi procedurami są:
dyskurs kooperacyjny, dyskurs nieograniczony, komórka planowania, warsztaty
planowania i forum obywatelskie oraz negocjacje i mediacje. Komórka planowania to partycypacyjna procedura wywodząca się z samorządowej polityki
planowania – podobnie jak w wypadku konferencji konsensualnych losowo wybrani obywatele opiniują dla administracji samorządowej projekty z dziedziny
zagospodarowania przestrzennego, renowacji zabytków itp. Partycypacja ma być
probierzem społecznej akceptowalności proponowanych rozwiązań. Procedura
forum obywatelskiego stanowi stały element działalności ewaluacyjnej ATA.
Siła każdej procedury partycypacyjnej polega na tym, że laicy stają się
kompetentnymi uczestnikami dyskusji i wypracowują vota i decyzje, które nie są
„sztywne” i z góry przesądzone, tak jak odnośne akcje rzeczników interesów.
Mimo zarzutów irracjonalności i emocjonalności decyzji laików podejmowanych bez naukowego przygotowania, rezultaty forum obywatelskiego, tzw. atesty obywatelskie, są nader zróżnicowanymi sądami zawierającymi uzasadnione
zalecenia i propozycje uregulowań prawnych dotyczących „kłopotliwej” techniki.
Demokratyczne wartościowanie techniki jest w zamyśle wartościowaniem
innowacyjnym: kontynualnym kolektywnym procesem uczenia się i interakcji,
który nie ogranicza się do pojedynczych faz rozwoju technicznego czy użytkowania techniki.
Partycypacyjnemu wartościowaniu techniki towarzyszą jednak zarówno deficyty metodologiczne, jak i trudności praktyczne związane z jego efektywnym
urzeczywistnianiem. Za partycypacyjnym wartościowaniem techniki kryje się
bowiem pragnienie ukształtowania społeczeństwa obywatelskiego według modelu antycznej greckiej demokracji na gruncie państwa–miasta polis, którego
obywatele w sposób wolny i bezpośredni wotowali w swoich własnych i wspólnych sprawach. Tymczasem ponad dziesięcioletnia praktyka partycypacyjnego
wartościowania techniki potwierdziła to, czego obawiano się już na poziomie
teorii, że mianowicie model partycypacyjny bardzo trudno urzeczywistnić
w realiach społeczeństwa masowego ery globalizacji, społeczeństwa rozwarstwionego, opartego na specjalizacji (podziale zadań). Ponieważ koncepcje partycypacyjne wyrastają z akognitywistycznego ducha proceduralizmu, dziedziczą
po nim większość trudności teoretycznych i metodologicznych. Już w kontekście proceduralizmu w wersji Gethmanna i Grunwalda ujawnił się poważny
deficyt takiego myślenia – proceduralizmowi brakuje postulowanej proceduralistycznej „czystości”. Nie istnieje dyskursywne, proceduralistyczne perpetuum
mobile, przynajmniej w punkcie wyjścia proceduralizm musi przekroczyć granice własnego stanowiska i przyjąć przesłanki o charakterze pre- lub pozaprocedu-
118
K. Michalski
ralnym. Dlatego też podejściom partycypacyjnym zarzuca się niemożliwość
uniknięcia normatywnych rozstrzygnięć o charakterze niepartycypacyjnym (ramy organizacyjne procedury, adekwatna reprezentacja przyszłych pokoleń, immanentna normatywność TA i in.). Krytyka wytyka koncepcjom partycypacyjnym m.in. następujące deficyty metodologiczne:
• błąd naturalistyczny: to, co jakieś społeczeństwo faktycznie akceptuje
lub nie, nawet w rezultacie racjonalnej wymiany argumentów, nie ma
żadnej mocy normatywnej,
• brak jednoznacznych kryteriów jakości i adekwatności procedur partycypacyjnych: brak jasnych kryteriów przydatności procedur partycypacyjnych w praktyce, nie wiadomo też, kiedy partycypacyjne wartościowanie techniki jest wystarczająco partycypacyjne,
• trudności proceduralne związane m.in. z wyborem metod(y), operacjonalizacją reguł dyskursu, brakiem jednoznacznych kryteriów jakości argumentów,
• trudności treściowe związane m.in. z ustaleniem punktu wyjścia i identyfikacją problemu.
Większość zarzutów dotyczy jednak nie ograniczeń metodologicznych, lecz
kwestii pragmatycznych, w tym trudności implementacyjnych. W tym kontekście tematyzuje się zwykle:
• pragmatyczną cyrkularność wartościowania w stylu partycypacyjnym:
problem rozstrzygnięcia, która opcja rozwoju jest najkorzystniejsza
z perspektywy wszystkich, które to rozstrzygnięcie obywatele powierzyli systemowi politycznemu z jego instrumentami doradczymi (w tym instytutami ewaluacji techniki), spycha się z powrotem na obywateli (Gethmann 1994, s. 149),
• trudności z reprezentatywnością, akceptowalną „na zewnątrz” rekrutacją
uczestników oraz z zagwarantowaniem jawności i przejrzystości odpowiednich procedur,
• trudności z wyposażeniem laików uczestniczących w wartościowaniu
w kompetencje wymagane do wydawania uzasadnionych sądów,
• nieadekwatność w sensie społecznej potrzeby doradztwa – postulowanie
permanentnego nieukierunkowanego nurtu komunikacyjnego to za mało,
• trudności instytucjonalizacyjne związane m.in. ze stosunkiem partycypacyjnego wartościowania techniki do politycznych procesów decyzyjnych36,
36
Niejasna lokalizacja procedur partycypacyjnych w praktyce politycznej państwa jest zagrożeniem obustronnym: z jednej strony dyskursy partycypacyjne postrzegane jako redemokratyzacja społeczeństwa delegitymizują państwowe procedury i instytucje, z drugiej owe państwowe
instytucje traktują procedury partycypacyjne jako nieszkodliwą „zabawę w politykę” pozbawioną
politycznego mandatu. Obie strony mogą się więc wzajemnie deprecjonować (Grunwald 2002, s.
144n).
Ewaluacja techniki ...
119
• trudności organizacyjne, niedostępność niezbędnych zasobów i kompetencji,
• niemożliwość społecznej kontroli realizacji zasad etyki dyskursu
w praktyce związaną:
− z niemożliwością całkowitego wyeliminowania niebezpieczeństwa
porozumienia kosztem osób trzecich, bo ze względów praktycznych
w decydowaniu nie mogą faktycznie partycypować wszyscy,
− z niejasnością co do tego, jaką strukturę winna mieć procedura partycypacyjna, żeby na podejmowanie decyzji nie wpływały zewnętrzne
nierówności polityczne,
− z niebezpieczeństwem manipulacji. Uczestnicy mogą nie tylko być
w błędzie co do własnych interesów, mogą być wręcz celowo i systematycznie wprowadzani w błąd przez jakąś zainteresowaną stronę,
− z nadmiernym optymizmem podejść partycypacyjnych wyrażającym
się przekonaniem, że w warunkach panującego pluralizmu wyobrażeń aksjologicznych w większości obszarów wartościowania uda się
osiągnąć konsens.
Skąd jednak bierze się przekonanie, że konflikty przekonań, których nie
udaje się rozwiązać na płaszczyźnie zasad, uda się rozwiązać w perspektywie
konkretnego problemu? Konsens moralny jest elementem moralności małych,
względnie homogenicznych grup. Jeśli nie da się osiągnąć konsensu, pozostają
dwa wyjścia:
(1) redukcja konsensu do plebiscytu (decyzji na zasadzie większości) –
w rezultacie dochodzi do utożsamienia etyki i polityki,
(2) przeniesienie pytania na szerszą płaszczyznę proceduralną: jaką strukturę muszą mieć dyskursy moralne, aby możliwy był konsens - chodzi o ustalenie,
co począć z ową różnorodnością norm i wartości. Wiąże się to z odejściem od
idei partycypacyjności w stronę teorii racjonalnego dyskursu w filozoficznym,
„ekspertowym” stylu (Mehl 2001, s. 270n).
Z refleksji tych niedostatków wyłania się szereg postulatów dotyczących
kształtowania zorientowanych na konsens, partycypacyjnych procedur decyzyjnych:
(1) wszystkie grupy zainteresowanych winny być reprezentowane w procedurze decyzyjnej. Aby wykluczyć strategiczny dobór reprezentantów celowe
byłyby selekcje losowe,
(2) jeżeli należy się liczyć ze skutkami odległymi w czasie, wówczas przyszłe pokolenia winny mieć reprezentanta w postaci rzecznika interesów,
(3) obok doradztwa z zakresu nauk przyrodniczych, technicznych i społecznych nieodzowne jest doradztwo specyficznie filozoficzne. Te pierwsze
mają za zadanie dostarczyć oszacowania skutków techniki, filozofowie zaś wyjaśnić podmiotom partycypującym w wartościowaniu sens decydowania opartego na powszechnie akceptowalnych wartościowaniach i sens orientacji na rdzeń
120
K. Michalski
moralności, sprawdzić przytaczane w dyskusji argumenty pod kątem konsystencji i możliwości ich uniwersalizacji i moderować „krytyczne dyskusje aksjologiczne”, a w końcu zaprezentować wartości, których uczestnicy dotąd nie
uwzględniali,
(4) na początku procesu decyzyjnego trzeba wyjaśnić, za pomocą jakiej
procedury podejmie się decyzję w razie nieuzyskania konsensu. Aby uniemożliwić strategiczne „zablokowanie”, trzeba ustalić taką procedurę awaryjną, aby
żadna ze stron nie mogła liczyć na to, że w razie nieuzyskania konsensu to właśnie jej uda się przeforsować swoją wolę (Mehl 2001, s. 270).
Realizacja tych postulatów w praktyce partycypacyjnego wartościowania
techniki nie usuwa jednak większości wymienionych mankamentów, w obliczu
których można zasadniczo nabrać wątpliwości co do powodzenia projektu pod
tytułem „partycypacyjne wartościowanie techniki”. W praktyce partycypacyjność musi przejść w jakąś postać deskryptywizmu (podejście socjologiczne)
albo normatywizmu (podejście filozoficzne).
Ocena koncepcji partycypacyjnych zależy w głównej mierze od tego, czy
(1) procedury partycypacyjne awansuje się na główne narzędzia wartościowania
techniki, czy też (2) dopuszcza je jako „wyjście awaryjne” i przewiduje skorzystać z nich tylko w razie nieznalezienia powszechnie akceptowalnego wartościowania. W drugim wypadku partycypacyjność jest sensowną ideą i nie należy
się od niej a priori dystansować, wobec wartościowania partycypacyjnego nie
należy mieć jednak zbyt wygórowanych oczekiwań.
Bibliografia
Bechmann G. (1996): Minima ethica? „Ethik und Sozialwissenschaften“, 7, 2/3, s. 211-212.
Detzer K. (1996): Pandämonium der Irrungen in der pluralistischen Postmoderne oder
die orientierungslose Gesellschaft im Umbruch. „Ethik und Sozialwissenschaften“,
7, 2/3, s. 219-222.
Gethmann C.F. (1992): Universelle praktische Geltungsansprüche. [W:] P. Janich (red.):
Entwicklungen der methodischen Philosophie. Frankfurt/M, s. 146-179.
Gethmann C.F. (1993): Bemannte Raumfahrt als Kulturaufgabe. DLR-Sonderdruck
Bemannte Raumfahrt im Widerstreit. Köln-Porz.
Gethmann C.F. (1994): Die Ethik technischen Handelns im Rahmen der Technikfolgenbeurteilung. Am Beispiel der bemannten Raumfahrt. [W:] A. Grunwald, H. Sax
(red.): Technikbeurteilung in der Raumfahrt. Anforderungen, Methoden, Wirkungen. Berlin, s. 146-159.
Gethmann C.F., Grunwald A. (1996): Technikfolgenabschätzung: Konzeptionen im
Überblick. Bad Neuenahr-Ahrweiler.
Gloede F. (1991): Rationalisierung oder reflexive Verwissenschaftlichung? Zur Debatte
um die Funktionen von Technikfolgen-Abschätzung für Technikpolitik. [W:] T. Petermann (red.): Technikfolgen-Abschätzung als Technikforschung und Politikberatung. Frankfurt/M, s. 299-328.
Ewaluacja techniki ...
121
Gottschalk N., Ott K. (1996): Zweckrationale Begründung praktischer Diskurse. „Ethik
und Sozialwissenschaften” 7, 2/3, s. 227-229.
Grunwald A. (1994): Wissenschaftstheoretische Anmerkungen zur Technikfolgenabschätzung: Prognose- und Quantifizierungsproblematik. „Zeitschrift für allgemeine
Wissenschaftstheorie” 25/1, s. 51-70.
Grunwald A. (1996): Ethik der Technik. Systematisierung und Kritik vorliegender
Entwürfe. „Ethik und Sozialwissenschaften” 7, 2/3, s. 191-204, oraz tenże: Replik.
Ethik als Beratung in Technikkonflikten. Tamże, s. 270-281.
Grunwald A. (1998): Technikethik. [W:] W. Korff, L. Beck, S. Mikat (red.): Lexikon der
Bioethik. Gütersloh, s. 508-516.
Grunwald A. (2000): Technik für Gesellschaft von morgen. Möglichkeiten und Grenzen
gesellschaftlicher Technikgestaltung. Frankfurt/M.
Grunwald A. (2002): Technikfolgenabschätzung – eine Einführung. Berlin.
Habermas J. (1999): Teoria działania komunikacyjnego. T. 1. Warszawa.
Hubig C. (1999): Werte und Wertkonflikte. [W:] F. Rapp (red.): Aktualität der Technikbewertung. Erträge und Perspektiven der Richtlinie VDI 3780. Düsseldorf, s. 1732.
Irrgang B. (1996): Von der Technologiefolgenabschätzung zur Technologiegestaltung.
Plädoyer für eine Technikhermeneutik. „Jahrbuch für Christliche Sozialwissenschaften” Bd. 37, s. 51-66.
Irrgang B. (1998): Praktische Ethik aus hermeneutischer Perspektive. Paderborn.
Irrgang B. (2002): Philosophie der Technik. Bd. 3. Technischer Fortschritt. Legitimitätsprobleme innovativer Technik. Paderborn.
Jelden E. (1996): Zweckrationale Technikethik? „Ethik und Sozialwissenschaften” 7,
2/3, s. 234-235.
Kornwachs K. (1996): Vom Ausgang der Ethik aus der selbstverschuldeten Instrumentalisierung. „Ethik und Sozialwissenschaften” 7, 2/3, s. 235-238.
Lütterfelds W. (1996): Diskursive Konfliktpragmatik als Neutralisierung der Moral?
„Ethik und Sozialwissenschaften” 7, 2/3, s. 244-245.
Mehl F. (2001): Komplexe Bewertungen. Zur ethischen Grundlegung der Technikbewertung. Münster.
Michalski K. (2003a): Proceduralistyczna etyka techniki. „Zeszyty Naukowe Politechniki Rzeszowskiej. Ekonomia i Nauki Humanistyczne” 12, s. 67-98.
Michalski K. (2003b): Technikbewertung in Polen. Tradition, Wandel, Perspektiven.
[W:] K. Kornwachs (red.): Technik – System – Verantwortung. Münster, London
2003, s. 425-434.
Mieth D. (1996): Die guten Gründe einer Ethik der Technik. Eine kritische Auseinandersetzung mit den Gebildeten unter ihren Verächtern anlässlich der Bilanz von Armin
Grunwald. „Ethik und Sozialwissenschaften” 7, 2/3, s. 247-249.
Ott K. (1996): Technik und Ethik. [W:] J. Nida-Rümelin (red.): Angewandte Ethik. Die
Bereichsethiken und ihre theoretische Fundierung. Hamburg, s. 652-717.
Paschen H., Petermann T. (1991): Technikfolgen-Abschätzung – Ein strategisches Rahmenkonzept für die Analyse und Bewertung von Techniken. [W:] T. Petermann
(red.): Technikfolgen-Abschätzung als Technikforschung und Politikberatung.
Frankfurt/M, s. 19-42.
122
K. Michalski
Petermann T. (1991): Weg von TA – aber wohin? [W:] Technikfolgen-Abschätzung als
Technikforschung und Politikberatung. Frankfurt/M, s. 271-298.
Rapp F. (red.) (1999): Aktualität der Technikbewertung. Erträge und Perspektiven der
Richtlinie VDI 3780. Düsseldorf.
Renn O. (1996): Diskurs als leeres Gefäß. „Ethik und Sozialwissenschaften” 7, 2/3, s.
251-254.
Renn O., Webler T. (1996): Der kooperative Diskurs: Grundkonzeption und Fallbeispiel. „Analyse und Kritik” 18, s. 175-207.
Ropohl G. (1987): Interdependenzen technischen und wirtschaftlichen Handelns. [W:]
K. Heinemann (red.): Soziologie wirtschaftlichen Handelns. Opladen, s. 133-149.
Ropohl G. (1996): Die konstruktivistische Scheinlösung. „Ethik und Sozialwissenschaften” 7, 2/3, s. 256-258.
Ropohl G. (1999): Aufnahme und Wirkung der Richtlinie. [W:] F. Rapp (red.): Aktualität
der Technikbewertung. Erträge und Perspektiven der Richtlinie VDI 3780. Düsseldorf, s. 9-16.
Skorupinski B., Ott K. (2000): Ethik und Technikfolgenabschätzung. Zürich.
VDI (1991): Richtlinie 3780. Technikbewertung. Begriffe und Grundlagen. Erläuterungen und Hinweise zur VDI-Richtlinie 3780. Düsseldorf.
TECHNIKBEWERTUNG UND TECHNIKFOLGENABSCHÄTZUNG IN
DEUTSCHLAND. DIE WICHTIGSTEN TA-INSTITUTE UND DIE
BEDEUTENDSTEN TA-KONZEPTE
Zusammenfassung
Im vorliegenden Beitrag erfolgt eine eingehende Charakteristik der evaluativen Forschung,
international als Technology Assessment (TA) bekannt, in der die BRD weltweit eine führende
Rolle spielt. Eine Darstellung der wichtigsten deutschen TA-Institute und eine kritische Analyse
der bedeutendsten deutschen TA-Konzepte wird von methodischen Überlegungen zu den theoretischen und faktischen Leistungen und Grenzen der Technikbewertung resp. Technikfolgenabschätzung im Allgemeinen begleitet.
Złożono w Oficynie Wydawniczej w czerwcu 2004 r.
ZESZYTY NAUKOWE POLITECHNIKI RZESZOWSKIEJ
Ekonomia i Nauki Humanistyczne z. 14
Nr 219
2004
Grzegorz OSTASZ
Politechnika Rzeszowska
WYWIAD SPECJALNY POLSKICH KONSPIRACJI –
„BRYGADY WYWIADOWCZE”
NA RZESZOWSZCZYŹNIE 1945-1946
Artykuł dotyczy jednej z ważniejszych struktur powojennej konspiracji niepodległościowej. Ukazuje rozwój organizacyjny, skład osobowy, a także działalność
„Brygad Wywiadowczych” na terenie powojennej Rzeszowszczyzny. Omawia
udział BW w ramach konspiracji „Niepodległość”, następnie w Delegaturze Sił
Zbrojnych, a potem – od września 1945 roku – w Zrzeszeniu „Wolność i Niezawisłość”. W artykule przedstawiono przykłady szeroko rozumianej podziemnej pracy
wywiadowczej i informacyjnej.
Wyjątkowo sprawną, niezależną sieć informacyjną WiN stanowiły „Brygady Wywiadowcze” (BW). Były ważną formacją podziemia czasów okupacji
niemieckiej i pierwszych lat powojennych. Prowadziły skuteczny wywiad nie
tylko przeciwko Niemcom, ale również tak zwany wywiad polityczny, a od lata
1944 roku przestawiały się na gromadzenie informacji przeciwko Sowietom,
UB, MO, „ludowemu” WP.
„Brygady Wywiadowcze” były niejako podwójnie zakonspirowanym wywiadem politycznym (głównie antykomunistycznym) ZWZ-AK. Powstały jako
struktury wywiadu społeczno-politycznego Wydziałów Wojskowych administracji zmilitaryzowanej („Teczka”) formowanej przy komendach okręgów
ZWZ-AK1. Jeszcze podczas okupacji niemieckiej toczyły się rokowania dotyczące przejęcia „Brygad Wywiadowczych” przez Delegaturę Rządu. Obsada
BW to „zawodowcy”, „dwójkarze” sprzed wojny, tak zwani „pracownicy przygraniczni”, żołnierze dywersji pozafrontowej 1939 roku. „Brygady Wywiadowcze” gromadziły – umożliwiające walkę z okupantem – dane z zakresu wojskowości, życia politycznego, społecznego, gospodarczego. Według Antoniego
Słabosza, współorganizatora i jakiś czas kierownika rzeszowskich BW, istotą tej
konspiracji „było rozpracowywanie komuny, wywiadu sowieckiego i przeciw-
1
Zob. G. Górski, Administracja Polski Podziemnej w latach 1939-1945. Studium historyczno-prawne, Toruń 1995, s. 287-291.
124
G. Ostasz
działanie im. To samo zadanie kontynuowaliśmy podczas okupacji sowieckiej”2.
Udało się zainstalować „wtyczki” w urzędach bezpieczeństwa publicznego oraz
w „lubelskiej” administracji rządowej i samorządowej. „Brygady Wywiadowcze” interesowały się akcjami odwetowymi UB, MO, KBW, formacji sowieckich, pacyfikacjami ukraińskich wiosek, działalnością UPA i OUN. Odnotowywały rabunki, morderstwa i gwałty popełniane przez Sowietów i UB.
Pomimo wkroczenia Armii Czerwonej na Rzeszowszczyznę siatka BW nie
zaprzestała pracy wywiadowczej. Los „Brygad Wywiadowczych” niczym soczewka skupia w sobie dzieje podziemia. Do końca 1944 roku rzeszowskie BW
podlegały komendzie Okręgu AK Kraków. Potem, od początku 1945 roku, ta
bardzo sprawnie działająca struktura informacyjna została podporządkowana
„NIE”, nowej antysowieckiej konspiracji, a następnie, od 7 maja 1945 roku,
wraz z całym swym personelem – Delegaturze Sił Zbrojnych. Od września 1945
roku BW podjęły współpracę ze Zrzeszeniem „Wolność i Niezawisłość”. Mimo
to nadal stanowiły niezależną sieć informacyjną WiN na Rzeszowszczyźnie. Nie
podlegały więc kierownictwu Okręgu (Wydziału) WiN Rzeszów, lecz bezpośrednio szefowi „Brygad Wywiadowczych” Obszaru Południowego WiN
w Krakowie, Edwardowi Bzymkowi-Strzałkowskiemu („Bazyli”, „Swoboda”,
„Grudzień”); zwierzchni wobec Rzeszowa Obszar Południowy BW-WiN posługiwał się kryptonimem „Izba Kontroli”. Nie może zatem dziwić, że działacze
WiN dość często traktowali członków BW jak „ludzi z innej siatki organizacyjnej”3.
Kierownikiem Okręgu BW-WiN Rzeszów (kryptonimy „Rola”, „Mila”) był
Antoni Słabosz („Paweł”, „Stary”), który tą siecią wywiadu kierował od okupacji niemieckiej. Od początku 1942 roku stał na czele Rzeszowskiego Obwodu
BW-ZWZ, a od lipca inspektoratu; 6 sierpnia 1944 roku wstąpił do „NIE”; objął
Podokręg (Okręg) Rzeszów BW „NIE”, Okręg BW Delegatury Sił Zbrojnych,
a wreszcie BW Zrzeszenia WiN. Podległy mu zespół ludzi – jak oceniali przełożeni – wykazywał dużą aktywność i skuteczność. Struktury komunistyczne –
sowieckie i PKWN – zdołał rozpracować w 75%. W pierwszych miesiącach
okupacji sowieckiej stwarzał „tyle kłopotów NKWD i bezpiece, że dochodzili
do szału”4. Okręg Rzeszowski BW prowadził „akcję informacyjno-uświadamiającą” pod hasłem „walka o przewagę ducha”. W 1945 roku Słabosz
stworzył BW w Szczecinie, Kamieniu, Kołobrzegu, Gdańsku, Gdyni. Tropiony
przez „bezpiekę” – posługując się „lewym” nazwiskiem Stanisław Stanisławski
– musiał opuścić Rzeszowszczyznę. Przez pół roku, od stycznia do końca lipca
2
A. Słabosz, Relacja pisemna, „Briey”, z 2 listopada 1971, zbiory G. Ostasza.
G. Ostasz, Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” Okręg Rzeszów, Rzeszów 2000, s. 53-54.
4
A. Słabosz, Relacja pisemna, „Briey”, z 2 listopada 1971, zbiory G. Ostasza; G. Ostasz,
Słabosz Antoni, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. 38, Warszawa–Kraków 1998, s. 576-577. Zob.
G. Ostasz, Słabosz Antoni, [w:] Małopolski słownik biograficzny uczestników działań niepodległościowych 1939-1956, t. 4, Kraków 1999, s. 158-162.
3
Wywiad specjalny ...
125
1946 roku, był zastępcą kierownika BW Obszaru Południowego WiN. Wtedy
stał też na czele struktur wywiadu na Górnym i Dolnym Śląsku. Z racji doświadczenia nadal nadzorował prace BW na południowo-wschodnich obszarach
Polski. Wciąż ścigany przez UB wyjechał, latem 1946 roku, do Pragi czeskiej.
Na terenie Rzeszowszczyzny zastąpił go Józef Klus („Wacek”), dotychczasowy
szef wywiadu Inspektoratu BW-WiN Krosno.
Słaboszowi, a po nim Klusowi, podlegał sztab okręgu BW-WiN, czyli
„Biuro Studiów”. „Biuro Studiów” miało trzy referaty: pierwszy, społeczno-polityczny (z punktem kontaktowym w Rzeszowie przy ulicy Mickiewicza 31),
drugi, kontrwywiadowczy (jego odprawy odbywały się również w Rzeszowie,
przy ulicy Matejki 18), trzeci, gospodarczy (jego skrzynka pocztowa znajdowała
się w budynku rzeszowskiej Izby Przemysłowo-Handlowej).
Referatem społeczno-politycznym kierował Stefan Nowakowski („Grzegorz”); referatem kontrwywiadu – Rudolf Chorzempa („Feliks”, „Narcyz”);
referatem gospodarczym – Lesław Adam, prawnik; a po nim, od stycznia 1946
roku, Jan Andryskowski („Sylwester”)5. Do „Biura Studiów” należeli ponadto:
Mirosław Biliński („Andrzej”) i Adam Wohański („Dunka”), pomagając w sporządzaniu raportów terenowych6. Chorzempa – na podstawie raportów z powiatów – pilnował redakcji sprawozdań zbiorczych, przekazywanych do obszaru;
sprawozdania przepisywała na maszynie Klementyna Gerlach. „Biuro Studiów”
spotykało się u Heleny Chorzempy przy ulicy Grunwaldzkiej; współpracował z
nim Jan Liszcz („Ryś”), kierownik okręgowej sieci propagandowej7. To on, od
wiosny 1946 roku, nadzorował „Akcję O” (odpluskwiania), którą „Brygady
Wywiadowcze” prowadziły równolegle z „terenówką” WiN.
„Biuro Studiów” zatwierdzało wydatki Rzeszowskiego Okręgu BW. Zazwyczaj 70% funduszów organizacyjnych otrzymywały obwody, resztę stanowiły „wydatki inspektorackie”. Próbą dofinansowania był plan uruchomienia linii
autobusowej na trasie Przemyśl – Katowice z lata 1945 roku. Zyski z owej działalności miały zasilać budżet BW.
Niezależna sieć BW była „upoważniona [...] do zbierania informacji”8. Te
następnie miały być dostarczane strukturom nadrzędnym. Zatem kierownictwo
Okręgu BW-WiN Rzeszów dbało o łączność z Krakowem; zapewniała ją Jadwiga Łuczyńska („Maria”, „Magdalena”), szef sekretariatu „Biura Studiów”. Od
1944 roku współpracowała ze Słaboszem; jej mieszkanie przy ulicy Langiewicza
3 stanowiło główną skrzynkę „pocztową” BW. Łuczyńskiej pomagała Wanda
5
Archiwum IPN Oddz. w Rzeszowie, sygn. 05/4, t. 3, Charakterystyka Nr 3 WiN Okręg
Rzeszów – kwestionariusze osobowe członków.
6
G. Ostasz, Od AK do WiN. Rzeszowskie „Brygady Wywiadowcze”, „Jednodniówka Rzeszowskiego Oddziału Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość”, 5, 1999, s. 4-5.
7
Referat propagandy podlegał bezpośrednio Mirosławowi Kowalskiemu („Swoboda”), zastępcy kierownika propagandy BW przy Obszarze Południowym WiN w Krakowie.
8
OKBZpNP, sygn. Sr. 1003/47, Wytyczne nr 5, z 11 sierpnia 1946 roku.
126
G. Ostasz
Budzyńska, jej siostra. Do stałych łączników Rzeszowa z Krakowem należeli:
Helena Chorzempa („Ewa”) oraz Ludwik Bezruczko („Zygmunt”, „Czarny”),
funkcjonariusz Służby Ochrony Kolei. Co miesiąc Bezruczko – jednocześnie
informator z dziedziny kolejnictwa – dostarczał pocztę BW do krakowskiego
klasztoru oo. Bernardynów. Natomiast Helena Chorzempa od lutego 1946 roku
umożliwiała kontakt pomiędzy Rzeszowem a inspektoratami Mielca i Przemyśla.
Krakowskie odprawy odbywały się na zmianę przy ulicy Jasnej 5, Urzędniczej, Topolowej, przy Alejach Słowackiego, w klasztorze oo. Bernardynów
(u „Ojca Beniamina”). Do lata 1945 roku Rzeszów reprezentował tam Słabosz,
potem także Klus, Wohański, Liszcz. Kraków zaś Edward Bzymek-Strzałowski,
a od marca 1946 roku również Eugeniusz Ralski („Biały”), nadto Paweł Lewandowski („Dar”, „Wiktor”), kierownik kontrwywiadu Obszaru Południowego
BW, Mirosław Kowalski, Jan Kot („Janusz”) oraz kolejni prezesi obszaru, Franciszek Niepokólczycki („Żejmian”, „Woźniak”) i Łukasz Ciepliński („Ludwik”).
Na początku 1945 roku rzeszowskie BW zostały rozbudowane. Ich celem
był zarówno wywiad, jak i „[...] wniknięcie do organów administracji i bezpieczeństwa i obsadzenie ważnych stanowisk przez ludzi czystych rąk. Opanowanie
samorządu terytorialnego, gospodarczego i zawodowego jest jedynym ratunkiem
przed roztrwonieniem dobra publicznego [...], pierwszym krokiem do usunięcia
bezprawia i samowoli kacyków z PPR, i »bezpieki«”9.
Według opinii Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego z 1947 roku BW
angażowały zazwyczaj „[...] ludzi o wykształceniu średnim lub wyższym, jak
urzędnicy samorządowi, państwowi, nauczycielstwo i duchowieństwo, którzy
specjalnie wdarli się na te stanowiska, w ten sposób mając nieskrępowane ruchy
i możliwości zbierania materiału dla celu wywiadu, na korzyść obcego rządu”10.
Podczas werbunku nowych członków „Brygady Wywiadowcze” nazywano
również „Międzypartyjnym Komitetem Porozumiewawczym Stronnictw Politycznych”. W ramach WiN „Brygady Wywiadowcze” stworzyły okręgową
strukturę, która obejmowała całe województwo rzeszowskie. Jej podstawę –
inaczej niż w WiN – nie stanowiły rejony i rady, lecz inspektoraty oraz obwody.
Zasięg terytorialny rejonów WiN nie odpowiadał zasięgowi inspektoratów BW.
W skład czterech inspektoratów BW (ich kryptonimy: „Nafta”, „Most”, „Mazur”, „Las”) weszło siedemnaście powiatów, to jest całe województwo rzeszowskie. Pod względem stopnia zorganizowania Okręg „Brygad Wywiadowczych”
Rzeszów cechował się kontrastami. Najlepiej funkcjonowały inspektoraty:
przemyski („Most”) i rzeszowski („Mazur”).
Inspektorat BW Krosno („Nafta”), najpierw pod kierownictwem Józefa
Klusa („Wacek”), a następnie – od końca 1945 roku – Włodzimierza Janickiego
9
APR, sygn. H-5, t. 2.
Archiwum Warszawskiego Okręgu Wojskowego, Filia Nr 2 CAW, sygn. Sr. 643/47.
10
Wywiad specjalny ...
127
(„Styks”) obejmował sześć powiatów (obwodów)11. Powiatem Gorlice kierował
Wilhelm Haberla („Karlik”, „Róg”), jednocześnie szef propagandy BW, od końca 1945 roku – Leszek Wasylkowski („Jurek”, „Leszek”); powiatem Krosno –
Stanisław Szarek („Sas”), potem Stanisława Jaworska; powiatem Jasło – Włodzimierz Janicki, później Tadeusz Kopacz („Aleksander”) i Edward Bożek
(„Marian”); powiatem Sanok – Władysław Tynek („Brzezina”). Nie są znane
personalia kierowników BW z 1945 roku w powiatach brzozowskim i leskim;
być może zabrakło tam obsady. Od stycznia 1946 roku powiaty Brzozów i Lesko, podobnie jak Sanok, były podporządkowane Władysławowi Tynkowi. Do
dobrze funkcjonujących wywiadowców Tynka należeli: Władysław Koch, Stanisław Lewiński, Adam Wykus, Paweł Michalski, Jan Mierzwa („Brzoza”) –
z brzozowskiej Komendy Powiatowej MO – Andrzej Trzciański. Miesięczne
sprawozdania zbiorcze inspektoratu przygotowywał Włodzimierz Janicki, za
każdym razem pamiętając o okupacyjnych formacjach sowieckich. W styczniu
1946 roku zauważył, iż „obsada NKWD z Brzozowa, na skutek ciągłych zatargów z WP, została przeniesiona [...] do Rzeszowa”. Tymczasem „do Sanoka
przybyło [...] około 200 żołnierzy NKWD celem wzmocnienia UB, chodzą
przeważnie w ubraniach cywilnych, badają na razie nastroje w społeczeństwie”12. Odnotował konfidentów NKWD. Działalność Inspektoratu BW „Nafta” obejmowała również nadzór pogranicza polsko-sowieckiego i polskosłowackiego.
Wywiadem na terenie miasta Gorlice kierował Leonard Szczepaniak
(„Ropski”), urzędnik przemysłu naftowego. Jego zastępcą był Stanisław Kubielas („Światło”), pracownik poczty. Obaj znaleźli się w BW podczas okupacji
niemieckiej. Z początkiem 1945 roku wstąpili do „NIE”, a na wiosnę do DSZ.
Szczepaniak prowadził archiwum obwodowe BW; dokumenty przechowywał w
gorlickim biurze Zarządu Przemysłu Naftowego13. Raporty przepisywał na maszynie, odwoził je zaś do Rzeszowa Włodzimierz Janicki. Gorlicka siatka BW
miała swego współpracownika w PUBP. Był nim, pozyskany przez Kubielasa
sekretarz PUBP, Feliks Pabisiński („Iskra”). Od listopada 1945 roku składał
regularnie meldunki o gorlickim PUBP, o działaniach operacyjnych oraz informatorach „bezpieki”, o aresztowanych działaczach konspiracji niepodległościowych, przy okazji o referendum „ludowym” i kampanii wyborczej do sejmu.
Ujawnił „agenturę” PUBP; zestawił co najmniej sto nazwisk donosicieli. Ostatni
meldunek wywiadowczy przekazał Kubielasowi po wyborach do sejmu ustawodawczego.
11
Relacja Włodzimierza Janickiego.
Dokument w zbiorach G. Ostasza.
13
Achiwum to zostało wykryte przez UB 8 marca 1950 roku.
12
128
G. Ostasz
Na początku 1946 roku Kubielas zwerbował do BW-WiN plut. Jana Tarsę
(„Stróżowski”)14 z Powiatowej Komendy MO w Gorlicach, policjanta sprzed
wojny, żołnierza z jesieni 1939 roku. Tarsa ujawnił metody śledcze UB. Do
informatorów Szczepaniaka należeli również: Kazimierz Gąsiorek („Marianowski”), Władysław Łuczyński („Erazm”) i Czesław Wysocki („Morski”), u którego – w mieszkaniu przy ulicy Cmentarnej – znajdowała się gorlicka skrzynka
„pocztowa”.
W różnym czasie kończyła się działalność konspiracyjna powiatów Inspektoratu „Nafta”. Do wiosny 1946 roku Franciszek Bełda dostarczał informacje
tyczące działalności PPR na terenie Brzostku i Kołaczyc, a Józef Cichoń („Antoni”) materiały z dziedziny spółdzielczości w Jaśle. W Obwodzie Krosno działał Antoni Bocheński. Najdłużej – do wyborów sejmowych w styczniu 1947
roku – funkcjonowała siatka gorlicka, jednak bez łączności z rozbitą aresztowaniami „górą” BW. Natomiast już wcześniej, na początku 1946 roku, zamarł wywiad w powiatach sanockim, brzozowskim i leskim.
Inspektoratem BW Przemyśl („Most”) od września 1944 roku kierował
Roman Kluz („Roman”, „Kropidło”, „Czarny”, „Żar”)15. W czerwcu 1945 roku
zastąpił go Adam Wohański („Dunka”)16. Do „Mostu” należały powiaty: Przemyśl, Przeworsk, Jarosław i Lubaczów. Siatkę wywiadowczą na terenie powiatu
przeworskiego nadzorował sam Wohański. „Brygady Wywiadowcze” powiatów
Jarosław i Lubaczów podlegały Marii Nowomiejskiej („Myszka”, „Weronika”),
a potem – kiedy ta wyjechała z Polski w grudniu 1945 roku – Kazimierze Sałustowicz. Sprawozdania wywiadowcze jarosławsko-lubaczowskie były autorstwa
Kazimiery Sałustowicz oraz Stefanii Amonowej, pracownicy „Caritasu”. Adam
Wohański ocenił je jako „bardzo dobre w treści”17. Łączność Wohańskiemu
zapewniała Janina Proszałowicz, nauczycielka; pełniła rolę skrzynki „pocztowej” pomiędzy inspektorem i współpracownikami w przemyskim PUBP. W jej
mieszkaniu odbywały się zebrania organizacyjne.
Sprawnie działały „Brygady Wywiadowcze” w Obwodzie Przemyśl, podlegającym Józefowi Szumowskiemu („Srogi”, „Nr 1”); od listopada 1945 roku
kierował również propagandą Inspektoratu „Most”. Zastępcą Szumowskiego
w przemyskim powiecie był ogniomistrz Kazimierz Olsiński („Wierusz”, „Działosza”, „Nr 2”). Obsadę BW stanowili niedawni konspiratorzy z czasów niemieckich. Od wiosny 1945 roku referatem sprawozdawczości Przemyskiego
Obwodu BW – w ramach „NIE”, a potem DSZ – zawiadywał Zbigniew Chwoj14
G. Ostasz, Tarsa Jan, [w:] Małopolski słownik biograficzny uczestników działań niepodległościowych 1939-1956, t. 7, Kraków 2001, s. 200-202.
15
Studium Polski Podziemnej w Londynie (dalej SPP), akta weryfikacyjne Romana Kluza;
B. Leonhard, Kluz Roman Jan, [w:] Małopolski słownik biograficzny uczestników działań niepodległościowych 1939-1956, t. 7, Kraków 2001, s. 92-95.
16
G. Ostasz, Wohański Adam, [w:] Małopolski słownik biograficzny uczestników działań
niepodległościowych 1939-1956, t. 4, Kraków 1999, s. 183-186.
17
Relacja Ireny Szajowskiej.
Wywiad specjalny ...
129
ko („Jazłowiec”, „Nr 31”, „Termit”), ekonomista, urzędnik biura żywnościowego w Zarządzie Miasta Przemyśla. Okresowe sprawozdania gospodarcze (o stanie aprowizacji, o sytuacji materialnej społeczeństwa), polityczne, „resortowe”
przekazywał Marii Walickiej („Nr 3”), inżynierowi architektowi18. To właśnie
za sprawą Walickiej w konspiracji znalazł się Chwojko, nadto Edward Frühauf
(„Nr 32”), referent Powiatowego Urzędu Informacji i Propagandy, Maria Andres
(„Nr 33”), dziennikarka zatrudniona w biurze repatriacyjnym. Każde z nich
werbowało własną grupę informatorów, najczęściej spośród wywiadu akowskiego. Maszynopisy raportów, przygotowane przez Janinę Proszałowicz, do Rzeszowa i Krakowa zawoziła Bronisława Kunik („Nr 46”), kurierka. Do współpracowników przemyskiej siatki BW (kryptonim „Zośka”) należeli: Edward
Mroczkowski („Nr 34”), pracownik miejskiego biura budowlanego; Tadeusz
Borowiec („Nr 35”), przedwojenny oficer kawalerii, pracownik przemyskiego
Państwowego Urzędu Repatriacyjnego; Alfred Czerny („Nr 36”); Franciszek
Dołęga („Nr 37”), urzędnik przydziałów UNRRA, a zarazem „wtyczka” w PPR;
Franciszek Tropiło („Nr 38”) i Józef Miśniakiewicz („Nr 41”), pracownicy
przemyskiego Urzędu Skarbowego; Marian Żuk („Nr 39”), nadleśniczy; Zygmunt Felczyński („Baltu”), wicestarosta; Adam Baraniecki („Nr 40”), prawnik,
pracownik PUR. Wywiad podporządkowany wprost Adamowi Wohańskiemu,
Józefowi Szumowskiemu i Kazimierzowi Olsińskiemu stanowili: Jan Rawski
(„Budda”, „Nr 4”); Władysław Kina („Jaśmin”) z Powiatowej Komendy MO w
Przemyślu; Ignacy Mikicki z Urzędu Skarbowego; Andrzej Lisowski („Sygnał”), pracownik PKP; Józef Helak („Sokolik”, „Nr 16”), prezes Samopomocy
Chłopskiej w Pikulicach19.
Już latem 1944 roku przemyska siatka „Brygad Wywiadowczych” (wówczas jeszcze w ramach AK) próbowała nawiązać wstępny kontakt z przedstawicielami Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA) w kwestii wspólnego wywiadu
antykomunistycznego i antysowieckiego. Te próby przypadły jednak na czas im
niesprzyjający. Właśnie toczyły się krwawe zmagania pomiędzy terenowymi
strukturami polskiej konspiracji wojskowej a formacjami wojskowymi podziemia ukraińskiego. Próbę autentycznej współpracy BW i UPA mogły inicjować
dopiero po ustaniu okupacji niemieckiej. W kwietniu 1945 roku UPA starała się
uzgodnić warunki wstępnego porozumienia z poakowskimi strukturami Rzeszowszczyzny. Do wstępnych ustaleń doszło wówczas na terenie powiatu brzozowskiego20. Jednak ówczesna propozycja ukraińska spaliła na panewce. Kon18
Maria Walicka była odpowiedzialna za budowę pomnika wdzięczności Armii Czerwonej,
którego wystawienie zatwierdził w maju 1945 roku Zarząd Miejski w Przemyślu.
19
APP, sygn. Sr. 541/47; ibidem, Sr. 391/50; J. Draus, G. Mazur, Lista aresztowanych działaczy Zrzeszenia WiN, „Studia Rzeszowskie”, 1997, t. IV, s. 149-152.
20
Rozmowy zostały przeprowadzone we wsi Siedliska 29 kwietnia 1945 roku. Stronę polską
reprezentowali oficerowie oddziałów leśnych „Warta” (z lwowskiej AK), mjr Dragan Sotirović
(„Draża”) oraz por. Ryszard Krasek („Pirat”), którzy nie posiadając żadnego upoważnienia mieli
się podawać za przedstawicieli dowództwa AK w Rzeszowie. Archiwum MSW, t. 442, Protokół
130
G. Ostasz
takty z UPA były zakazane zarówno przez dowódców „NIE”, DSZ, jak i mjr.
Stanisława Pieńkowskiego („Hubert”), kierownika likwidacyjnych komórek AK
Podokręgu Rzeszów. Obawiali się bowiem „wsyp” uwarunkowanych infiltracją
UPA przez NKWD i UB21.
Niezależna sieć BW była niejako ponad owymi zaleceniami. Pierwsze kontakty dotyczące wywiadu antykomunistycznego i antysowieckiego BW i UPA
nawiązały latem 1944 roku, jeszcze przed rozpoczęciem akcji „Burza”. Termin
owych rozmów przypadł na czas wzajemnych walk pomiędzy strukturami terenowymi polskiej konspiracji wojskowej oraz formacji paramilitarnych podziemia ukraińskiego22. Dalsza wywiadowcza współpraca BW i UPA była kontynuowana już po zakończeniu okupacji niemieckiej23. Nie wydaje się jednak, by
zawierano jakieś porozumienia o charakterze politycznym. Latem 1945 roku na
ślad owej współpracy wpadły struktury konspiracji poakowskiej z przemyskiego. U zatrzymanego łącznika ukraińskiego został znaleziony list UPA do mjr.
„Anteckiego” (pod takim pseudonimem i fikcyjnym stopniem występował wobec UPA Józef Szumowski, kierownik BW w Obwodzie Przemyśl). List potwierdzał poprzednią korespondencję BW i UPA. Wkrótce – po uformowaniu
się końcem lata 1945 roku struktur WiN – informacje o polsko-ukraińskich kontaktach z przemyskiego dotarły do zarządu Rzeszowskiego Okręgu WiN24.
W listopadzie 1945 roku i w marcu roku następnego Obwód BW-WiN
Przemyśl był wizytowany przez Antoniego Słabosza, który udzielał wtedy wytycznych do pracy. Za rozpracowanie przez Zbigniewa Chwojkę i Zygmunta
spotkania przedstawicieli b. AK i UPA, 29 kwietnia 1945 r., k. 241-242; A.B. Szcześniak, W.Z.
Szota, Droga donikąd. Działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i jej likwidacja w
Polsce, Warszawa 1973, s. 335-336. Latem 1945 roku planowane były rozmowy polskoukraińskie na terenie powiatu–obwodu Przemyśl. Ich tematem miało być wstrzymanie upowskich
akcji przeciwko ludności polskiej. Na przedstawicieli strony polskiej wyznaczeni zostali Bronisław Wochanka („Ludwik”), Władysław Koba oraz trzech ludzi ochrony. Ukraińcy nie zgłosili się
w umówionym terminie w Ostrowiu nad Sanem. APR, Sr. 971/47, t. III, k. 275, Protokół przesłuchania Koby Władysława ps. „Marcin” z dnia 25 XI 47 r.
21
Por. G. Ostasz, Nad protokołem rozmów WiN – UPA; z 18 maja 1946 roku, „Zeszyty Historyczne WiN-u”, nr 14, 2000, s. 159-164; APR, H-5, t. 3, k. 65. O lokalnych porozumieniach
AK, a potem WiN z UPA m.in. na terenie Wydziału WiN Rzeszów piszą: J. Sztendera, W poszukiwaniu porozumienia. Podziemie ukraińskie i polskie w latach 1945-1947. Współpraca pomiędzy
UPA i WiN, „ABC”, nr 7, 1988, s. 41-58; M. Gołębiewski, Sojusz z Ukraińcami i sojusz narodów
ujarzmionych, tamże, s. 59-62. O niepodejmowanych przez WiN propozycjach rozmów ze strony
UPA zeznawał Władysław Koba. APR, Sr. 971/47, t. III, k. 275, Protokół przesłuchania Koby
Władysława ps. „Marcin” z dnia 25 XI 47 r.
22
W drugiej połowie czerwca 1944 roku odwetowe akcje przeciwko UPA prowadził oddział
partyzancki „San” z Inspektoratu AK Rzeszów. G. Ostasz, Obwód ZWZ-AK Rzeszów. Konspiracja
wojskowa i „Burza”, Rzeszów 1992, s. 29.
23
Zaskakujące są wnioski raportu okresowego Przemyskiego Inspektoratu BW z drugiej połowy 1944 roku. Według niego terror UPA wobec ludności polskiej prowokują antyukraińskie
akcje BCh. Odpis dokumentu – zbiory G. Ostasza.
24
Sr. 971/47, t. III, k. 275, Protokół przesłuchania Koby Władysława ps. „Marcin” z dnia
25 XI 47 r.; A.B. Szcześniak, W.Z. Szota, op. cit., s. 336-337.
Wywiad specjalny ...
131
Felczyńskiego przemyskiej PPR, za raporty o gospodarce miasta i powiatu, za
informacje o UPA Inspektorat „Most” otrzymał pochwałę.
Od połowy 1945 roku ważne „ogniwo” Przemyskiego Inspektoratu BW
stanowiła Janina Proszałowicz – z zawodu nauczycielka – sekretarka w Powiatowym Zarządzie Drogowym. To właśnie ona odbierała od współpracowników
BW materiały wywiadowcze, by przekazać Adamowi Wohańskiemu.
Przemyskie BW na własną rękę ustalały wyniki referendum „ludowego”.
Bardzo cenne okazały się wtedy informacje Felczyńskiego, wicestarosty, a dokładniej wykazy głosowania ze wszystkich gmin powiatu. Pośród materiałów
uzyskanych przez BW znalazł się spis funkcjonariuszy więzienia PUBP25.
Co się tyczy Inspektoratu Rzeszowskiego („Mazur”), twórcą siatki wywiadowczej był Roman Kluz („Czarny”). Tropiony przez UB i NKWD musiał opuścić Rzeszów we wrześniu 1944 roku; przeniósł się do Przemyśla. Od sierpnia
1945 roku Inspektorat „Mazur” objął Mirosław Biliński („Andrzej”). Do „Mazura” należały cztery powiaty. Powiatem Rzeszów kierował zrazu N. Huczyński
(„Chudy”), a potem – od kwietnia do sierpnia 1945 roku – Mirosław Biliński.
Powiatem Dębica – najpierw Adam Niedźwiedzki („Hortensjusz”), później – od
lutego do kwietnia 1946 roku – Stefan Srebro („Platyna”) oraz Józef Gwóźdź
(„Tytus”). Powiatem Łańcut – Mirosław Bojdecki („Sabała”), prawnik26. Brakowało natomiast kierownika powiatu w Kolbuszowej, skąd materiały wywiadu
dostarczał Rudolf Chorzempa. Łączność pomiędzy Dębicą a Rzeszowem zapewniały Karolina Szczepanek-Majka („Krystyna”) i Maria Kolbuszówna. Propagandą BW w Inspektoracie Rzeszowskim zawiadywał Rudolf Chorzempa
(„Feliks”, „Narcyz”). Ważnym wywiadowcą BW był Kazimierz Kruczkowski,
urzędnik starostwa w Łańcucie oraz Adam Bielatowicz („Poduszka”, „Wróbel”)
i Kazimierz Bojarski, informatorzy Obwodu Dębica. Cenne materiały zdobywał
również Jan Kloc („Szczupak”), który rozpracowywał pepeerowców rzeszowskiego Staromieścia. Do BW pozyskał go Rudolf Chorzempa za pośrednictwem
ks. Władysława Wardęgi. Raporty przedkładał Kloc Stanisławowi Dziurze vel
Darskiemu („Prus”)27 z Wydziału Aprowizacji i Handlu Urzędu Wojewódzkiego
w Rzeszowie. Ten przygotowywał również własne raporty o sytuacji gospodarczej i nastrojach wśród społeczeństwa. Cenną skrzynką „pocztową” Inspektoratu
BW „Mazur” był sklep Antoniego Rzucidły („Rak”) przy ulicy Gałęzowskiego 1.
Współpracownicy BW w Rzeszowie to: Władysław Marciński, działacz
PPR, przewodniczący Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, por. Stanisław
25
AD UOP Rz., sygn. 16/IV, t. 27; Schemat organizacyjny BW WiN w Okręgu Rzeszów,
zbiory Z. Mazura; APR, sygn. Sr. 236/47; A. Zagórski, Schemat organizacyjny WiN-u (19451947). Okręg WiN Rzeszów (próba rekonstrukcji), „Zeszyty Historyczne WiN-u”, nr 6: 1995,
s. 71-73.
26
APR, sygn. Sr. 541/47; ibidem, Sr. 198/48; J. Draus, G. Mazur, op. cit., s. 146, 148.
27
G. Ostasz, Dziura Stanisław Michał, [w:] Małopolski słownik biograficzny uczestników
działań niepodległościowych 1939-1956, t. 7, Kraków 2001, s. 52-54.
132
G. Ostasz
Różycki, sędzia WSR; Emil Wersztain („Lis”), rozpracowywał PCK, Państwowy Urząd Repatriacyjny (PUR), Związek Ziem Zachodnich; Alfons Misztal
(„Ahmed”)28, naczelnik Wydziału Społeczno-Politycznego w Urzędzie Wojewódzkim; Feliks Michalik („Rybak”), zastępca naczelnika Wojewódzkiego
Urzędu Informacji i Propagandy; Lubomir Kajzer („Ciszewski”), majster w rzeszowskich PZL; Antoni Danowski, technik PZL; Kazimierz Rudnik, członek
Rady Miejskiej w Rzeszowie, wywiadowca polityczny „z terenu” PPR, PPS,
SD, SP; inż. Antoni Ilgner, członek SD, ułatwił wniknięcie do Wojskowego
Sądu Rejonowego, skąd materiały przekazywał sędzia mjr Mieczysław Buczkowski. Dzięki niemu zostały potwierdzone informacje, że ubowcy i milicjanci
znęcają się nad aresztantami. „Stosowanie bezprzykładnych tortur wobec niewinnych nawet ludzi” stało się w marcu 1946 roku motywem wysłania przez
sędziego Buczkowskiego – komunisty sprzed wojny – memoriału do prezesa
Najwyższego Sądu Wojskowego.
Interesujący, a jednocześnie tragiczny w wymowie materiał zawiera relacja,
jaką działacze Brygad Wywiadowczych WiN z Inspektoratu Rzeszów otrzymali
końcem 1945 roku od nieznanego z nazwiska byłego żołnierza AK. Relacja
została zatytułowana „Sprawozdanie zwolnionego obecnie z Rosji – dnia 4 X
[1945 roku]”. Zawiera szczegółowe informacje o losach żołnierzy AK Podokręgu Rzeszów zesłanych w październiku i listopadzie 1944 roku oraz w styczniu
1945 roku do sowieckich łagrów29.
Z racji funkcjonowania w Rzeszowie kierownictwa Okręgu BW-WiN na
pracownikach Rzeszowskiego Inspektoratu „Mazur” spoczywał obowiązek zapewniania lokali i skrzynek „pocztowych”. Swego rodzaju koordynatorem łączności wewnętrznej okręgu był Roman Kluz („Czarny”). Od późnej jesieni 1945
roku spotkania „Biura Studiów” z Antonim Słaboszem odbywały się u Stanisława Dziury vel Darskiego przy ulicy Naruszewicza 15.
Warto wspomnieć, że latem 1946 roku Inspektorat Rzeszowski BW – zaniepokojony pogromem Żydów w Kielcach – kontynuował ustalanie przebiegu
i przyczyn wcześniejszych, podobnych rozruchów rzeszowskich. Rezultatem
śledztwa BW był raport o okolicznościach zdarzeń z 11 i 12 czerwca 1945 roku
przy ulicy Tannenbauma30. Wedle materiałów BW – z lata 1945 roku – wypadki
zostały sprowokowane mordem na polskiej dziewczynce popełnionym rzekomo
przez Żydów. Wówczas „ludność przy udziale milicji, a nawet częściowo
28
G. Ostasz, Misztal Alfons, [w:] Małopolski słownik biograficzny uczestników działań niepodległościowych 1939-1956, t. 7, Kraków 2001, s. 137-139.
29
G. Ostasz, Relacja z katorgi, „Jednodniówka Rzeszowskiego Oddziału Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość”, nr 5, 1999, s. 6-7. Łącznie do sowieckich łagrów w Riazaniu, Borowiczach,
Stalinogorsku wywiezionych zostało z Rzeszowszczyzny ponad 1300 akowców. Do tej liczby
należy dodać kilkuset cywilów oraz żołnierzy AK z Lubelszczyzny bądź z Lwowskiego ujętych na
terenie Podokręgu Rzeszów i także zesłanych na katorgę.
30
Raportu, jak dotąd, nie sposób odnaleźć; wspomina o nim Rudolf Chorzempa w meldunku
do Józefa Klusa.
Wywiad specjalny ...
133
i funkcjonariuszy UB oraz żołnierzy polskich wyłapywała Żydów, biła ich niekiedy dotkliwie”31. Na skutek tego Żydzi uciekali z Rzeszowa, lecz wrócili „ufni
w opiekę NKWD”32. Stąd w 1946 roku również wywiad „terenówki” WiN miał
obowiązek zdobywania „wiadomości z odcinka żydowskiego, który jest szczególnie ważny”33.
Najmniej liczną – jeśli wierzyć materiałom UB – obsadą personalną dysponował Mielecki Inspektorat BW, kryptonim „Las”. Kierowali nim kolejno:
Adam Niedźwiedzki („Hortencjusz”), Tytus Semenow („Gordon”, „Jurek”).
Wchodziły doń trzy powiaty: mielecki, niżański i tarnobrzeski. Powiatem Mielec
kierował Leon Wanatowicz („Boruta”), powiatem Nisko – Józef Krzywonos
(„Korczak”)34, natomiast powiat Tarnobrzeg nie miał obsady. Główną skrzynkę
„pocztową” inspektoratu obsługiwał Andrzej Kopecki („Marian”), urzędnik
starostwa w Mielcu. Do zadań o charakterze specjalnym Inspektoratu „Las”
należał nadzór wobec oddziałów leśnych NOW-NSZ Józefa Zadzierskiego
(„Wołyniak”) i Tadeusza Gajdy („Tarzan”), nadto wobec polskiej i sowieckiej
„bezpieki”. Raporty Tytusa Semenowa miały niewątpliwą wartość dla kierownictwa BW w Rzeszowie. Informowały, na przykład, że o ile NKWD „nie wykazuje większego zainteresowania sprawami politycznymi” i „zajmuje się przeważnie szabrem”, to bardzo aktywnie przeciwko konspiracji niepodległościowej
działają ubowcy. W maju 1946 roku „na konferencji przedstawicieli UBP i MO
komendant UBP w Nisku [Stanisław] Żyłka wydał poufny rozkaz: podrzucać
ludziom niewygodnym z opozycji broń i ulotki, i aresztować”35.
Niżańskimi BW od listopada 1945 roku – za sprawą Antoniego Słabosza –
kierował Józef Krzywonos. Dość szybko udało się mu stworzyć wywiad wojskowy, polityczny, gospodarczy. Materiały, które przekazywał rzeszowskiej
centrali BW, informowały o sowieckich i polskich siłach wojskowo-policyjnych
(Armii Czerwonej, NKWD, WP, UB, MO, ORMO); ich liczbie, kadrze dowódczej i żołnierskiej, uzbrojeniu, rozlokowaniu, pacyfikacjach. Niżańskie „Brygady Wywiadowcze” miały współpracowników pośród legalnie działających partii
politycznych, na przykład PPR. Wywiadowcy gospodarczy interesowali się
zwłaszcza Zakładami Południowymi w Stalowej Woli. Do ludzi Krzywonosa
należeli: ks. Stanisław Kluz (później zostanie emisariuszem WiN; penetrował
Rozwadów); Eugeniusz Torski (starszy sierżant z Powiatowej Komendy MO
31
Archiwum Warszawskiego Okręgu Wojskowego, Filia Nr 2 CAW, sygn. Sr. 641/47,
7645, Województwo rzeszowskie, Żydzi.
32
Ibidem.
33
OKBZpNP, sygn. Sr. 1003/47, Proszę nastawić swoją sieć na następujące zagadnienia,
14 października 1946 roku. O winowskich dochodzeniach tyczących się pogromu kieleckiego
pisał Krzysztof Kąkolewski (Umarły cmentarz. Wstęp do studiów nad wyjaśnieniem przyczyn
i przebiegu morderstwa na Żydach w Kielcach dnia 4 lipca 1946 roku, Warszawa, s. 76).
34
G. Ostasz, Krzywonos Józef, [w:] Małopolski słownik biograficzny uczestników działań
niepodległościowych 1939-1956, t. 3, Kraków 1998, s. 85-88.
35
Mila 5186, Raport KW, 18 V 1946, Jurek, zbiory G. Ostasza.
134
G. Ostasz
w Nisku; zastępca Krzywonosa); Andrzej Lorfing (wywiadowca w Rudniku);
Kazimierz Banach („Kazimierz”; wywiadowca w zakładach stalowowolskich);
Leon Banach („Jan”; łącznik z Inspektoratem „BW” w Mielcu); Władysław
Koczwara („Antoni”; gromadził „wiedzę” o partiach politycznych, UB, MO,
również zakładach Stalowej Woli); Jerzy Laskownicki (pracownik starostwa w
Nisku; aresztowany przez UB zmarł w rzeszowskim więzieniu 18 kwietnia 1947
roku); Władysław Nawrocki (penetrował UB, MO, partie polityczne); Klemens
Dziadkiewicz (referent do spraw wojskowych starostwa w Nisku); Władysław
Cieśla (prowadził niżański punkt kontaktowy BW). Na przełomie lat 1945 i
1946 Krzywonos kilka razy uczestniczył w odprawach kierownictwa Rzeszowskiego Okręgu BW WiN. Miał stały kontakt z Antonim Słaboszem, Józefem
Klusem („Wacek”), Mirosławem Bilińskim („Andrzej”), Janem Liszczem
(„Ryś”), Stefanem Nowakowskim („Grzegorz”), Rudolfem Chorzempą („Feliks”, „Narcyz”). Wiosną 1946 – z powodu reorganizacji rzeszowskich struktur
BW – Słabosz proponował Krzywonosowi, by objął kierownictwo Inspektoratu
BW Mielec. Jednak zagrożony aresztowaniem Krzywonos musiał w czerwcu
1946 roku opuścić Rzeszowszczyznę; niżańskie BW przejął Eugeniusz Torski.
W dniu 3 października 1946 roku Krzywonos został ujęty przez funkcjonariuszy
gdańskiego WUBP. Przeszedł okrutne śledztwo w aresztach „bezpieki” w Krakowie, a potem w Rzeszowie. Zarzucano mu – oprócz „szpiegostwa” – próbę
„sabotażu w południowych zakładach w Stalowej Woli, poprzez organizowanie
strajku”. Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie, pod przewodnictwem mjr Jana
Lubaczewskiego, skazał Józefa Krzywonosa na karę śmierci 31 maja 1947 roku.
Wyrok przez rozstrzelanie wykonano 4 sierpnia 1947 roku o godzinie 21.10
w rzeszowskim więzieniu na zamku Lubomirskich36.
Zainteresowanie komórek BW miało szeroki zasięg. Największym wszakże
sukcesem „Brygad Wywiadowczych” Okręgu Rzeszowskiego – tak samo, jak
okręgowej sieci informacyjnej – było zwerbowanie współpracowników w komunistycznych strukturach bezpieczeństwa państwowego. Wystarczy wspomnieć, że latem 1944 roku do „Brygad Wywiadowczych” w Przemyślu zostały
przyjęte: Irena Szajowska („Hanka”, „Rudecka”), Alicja Wnorowska („Alina”,
„Ewa”). Niebawem stały się – wraz z Marią Grzegorczyk – trzonem wywiadu
WiN przeciwko UB. W PUBP Przemyśl zdobyły materiały o strukturze urzędu
bezpieczeństwa publicznego, plany jego działań, dane osobowe i fotografie
ubowców, wyciągi z protokołów przesłuchań zatrzymanych za działalność konspiracyjną, spisy aresztantów i więźniów, różne dokumenty MBP, raporty operacyjne UB i MO, odpisy sprawozdań agenturalnych, wykazy konfidentów UB,
36
G. Ostasz, Pod nadzorem UB i MO. Przyczynek do działalności organów bezpieczeństwa
na Rzeszowszczyźnie, „Czasy Nowożytne”, t. 6, 1999, s. 267-268.
Wywiad specjalny ...
135
informacje o „bandach”, zestawienia poszukiwanych członków AK, NSZ, WiN,
UPA, osób inwigilowanych, zbiegłych więźniów37.
We wrześniu 1944 roku Szajowska i Wnorowska od Romana Kluza („Roman”, „Kropidło”, „Czarny”), kierownika Obwodu BW Przemyśl – do lipca
1945 roku – otrzymały instrukcje do pracy wywiadowczej w strukturach podziemia niepodległościowego. Obie sprawowały ponadto funkcję łączniczek pomiędzy Przemyślem a Przeworskiem, Rzeszowem, Krakowem. W Przeworsku
sprawozdania wywiadowcze odbierał ojciec Rufin Janusz, gwardian z zakonu
oo. Bernardynów, niedawny kapelan AK, potem trafiały do Antoniego Słabosza.
W dniu 13 stycznia 1945 roku Wnorowska – niewątpliwie z inspiracji BW –
została „zainstalowana” w PUBP w Przemyślu; początkowo jako maszynistka
w sekretariacie ogólnym, skąd przeszła do referatu personalnego, gdzie pracowała do lutego 1946 roku. Materiały zdobywane przez Wnorowską opracowywała w formie sprawozdań Szajowska; miała łączność z Romanem Kluzem
(„Czarny”). Od września 1945 roku Wnorowska współdziałała z Marią Grzegorczyk, również „wtyczką” BW w przemyskim PUBP. Raporty Wnorowskiej
i Grzegorczyk odegrały kapitalne znaczenie. Pomogły uniknąć aresztowań tropionym działaczom podziemia i rozpoznać specyficzność postępowania MBP.
Ujawniały ją instrukcje „w sprawie pracy UBP z agenturą i o jej konspiracji”.
Dość wspomnieć, że o zasługach Wnorowskiej świadczy awans na podporucznika; z grudnia 1945 roku, przyznany przez zarząd Obszaru Południowego BWWiN. Przy okazji porucznikiem został jej przełożony, Adam Wohański.
W styczniu 1946 roku Słabosz polecił spowodować przeniesienie Wnorowskiej
do WUBP. Od marca kierowała sekretariatem ogólnym WUBP. Rzeszów zapewnił kontakty i skrzynki „pocztowe”. W kościele farnym spotkała się Wnorowska („Elżbieta”) z Józefem Klusem („Wacek”). Za jakiś czas „Biuro Studiów” otrzymało schemat WUBP oraz personalia naczelników wydziałów. Sukcesem konspiracji – który wywołał wstrząs – okazał się spis konfidentów
WUBP; znalazło się na nim kilka nazwisk działaczy podziemia. Wiosną 1946
roku Wnorowska przeprowadziła rozpoznanie wokół zatrzymanego 12 marca
przez UB Władysława Tynka („X-13”, „Trzynaście”), kierownika brzozowskiej
siatki BW38. W kwietniu przekazała Klusowi raport o tak zwanej szkole politycznej przy WUBP.
BW rozpoznawały na różne sposoby rzeszowski Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. W tym celu, na przykład, Stanisław Dziura vel Darski
nawiązał towarzyskie kontakty z kpt. Tomaszem Wiśniewskim, zastępcą kierownika WUBP. Trudno z całą dokładnością dociec, czego informator WiN się
37
Relacja Ireny Szajowskiej; S. Socha, Czerwona śmierć, Stalowa Wola 1997, s. 281-284,
286-287, 298-300.
38
5 czerwca 1946 roku rzeszowski WSR skazał Władysława Tynka na dwa lata więzienia za
udział w „tajnym związku AK”. W styczniu 1951 roku Tynek został ponownie aresztowany.
136
G. Ostasz
dowiedział od oficera „bezpieki”. O spotkaniach z Wiśniewskim informowany
był na bieżąco Antoni Słabosz.
Akcją o specjalnym charakterze było konspiracyjne śledztwo, jakie rzeszowska siatka BW prowadziła w sprawie zbrodni popełnionej 17 września 1945
roku na Władysławie Kojdrze39. Dochodzenie, które na przełomie 1945 i 1946
roku prowadzili funkcjonariusze rzeszowskiego UB i MO40, nie doprowadziło
ani do ujęcia, ani też do ustalenia sprawców; było wręcz przykładem nieudolności i opieszałości. W istocie zacierało ślady. Oprócz ogólnikowych, charakterystycznych dla ówczesnej propagandy, wskazań na „bandy” NSZ41, rzekomo
odpowiedzialne za śmierć Władysława Kojdra, tworzono również inne hipotezy,
tajne, resortowe42. Tymczasem w odczuciu społecznym sprawcami porwania i
mordu byli funkcjonariusze „bezpieczeństwa publicznego”43. Należy jednak
zaznaczyć, iż do dziś sprawy nie zdołano ostatecznie rozwikłać z powodu braku
jednoznacznych dowodów. Upływ czasu spowodował, iż nie sposób skorygować
– zapewne sfingowanych przez śledczych z „bezpieki” – błędów w dochodzeniu,
zakończonym przeszło pięćdziesiąt lat temu.
W zaistniałej sytuacji wyjątkową wartość uzyskały i do teraz mają materiały, jakie kilka tygodni po śmierci Władysława Kojdra sporządzili członkowie
39
Władysław Kojder („Trzaska”, „Zawieja”, „Grab”); ur. w 1902 roku w Grzęsce, pow.
Przeworsk. Od połowy lat dwudziestych związany z ruchem ludowym, prezes władz powiatowych
i wojewódzkich ZMW „Wici”; od 1938 roku członek Rady Naczelnej SL; współzałożyciel Wiejskiego Uniwersytetu Orkanowego w Gaci pod Przeworskiem; działacz spółdzielczy i samorządowy. W czasie drugiej wojny światowej przewodniczący konspiracyjnego SL „Roch” w Przeworsku; delegat Krakowskiego Okręgu „Rocha” na dziewięć powiatów środkowej Małopolski. Od
czasu utworzenia PSL członek NKW i Rady Naczelnej PSL. Na pierwszym Okręgowym Zjeździe
PSL w Krakowie (15-16 września 1945 roku) wybrany pierwszym wiceprezesem, zastępcą Wincentego Witosa.
40
Początkowo dochodzenie w sprawie uprowadzenia Władysława Kojdra oraz rabunku
w jego domu prowadził Referat Służby Śledczej Komendy Powiatowej MO w Przeworsku.
41
Według ministra bezpieczeństwa publicznego Stanisława Radkiewicza – pismo odręczne
z 28 września 1945 roku – „w sprawie porwania Kojdra wszystkie meldunki z Rzeszowa wskazują, że jest to dzieło NSZ”. AAN, zespół PPR, sygn. 295/VA. 6 grudnia 1945 roku ukazał się komunikat Radkiewicza, wymieniający Kojdra jako jedną z ofiar terrorystycznej działalności band
NSZ i agentów Andersa.
42
7 lutego 1946 roku WUBP w Rzeszowie raportował do ministra Radkiewicza, iż udało się
ustalić odpowiedzialnego za śmierć Kojdra. Miał nim być Józef Pietrzyk. 10 maja 1946 roku
prokuratura Wojsk Bezpieczeństwa Wewnętrznego wszczęła śledztwo przeciwko Pietrzykowi,
lecz wyłącznie na podstawie oskarżenia o rzekomą dezercję 2 maja 1946 roku z 5 samodzielnego
batalionu operacyjnego 4 brygady KBW Rzeszów. CAW; Archiwum UOP w Warszawie.
43
Znalazło to wyraz w wielu publikacjach, np.: T. Żenczykowski, Dramatyczny rok 1945,
Londyn 1982; S. Korboński, W imieniu Kremla, Warszawa 1997; J. Klon, Jak zginął Władysław
Kojder, „Ultimatum. Kwartalnik Społeczny”, nr 2, Rzeszów 1989; S. Łach, Walka komunistów z
Polskim Stronnictwem Ludowym w latach 1945-1947, [w:] Chłopi–Naród–Kultura, t. 2, Działalność polityczna Ruchu Ludowego, pod red. S. Dąbrowskiego, Rzeszów 1996; R. Buczek, Na przełomie dziejów. Polskie Stronnictwo Ludowe w latach 1945-1947, Toronto 1983; J. Żaryn, Ostatnia
„legalna opozycja” polityczna w Polsce 1944-1947, [w:] Polacy wobec przemocy 1944-1956, pod
red. B. Otwinowskiej i J. Żaryna, Warszawa 1996.
Wywiad specjalny ...
137
„Brygad Wywiadowczych”. Konspiracyjne dochodzenie w sprawie zabójstwa
ważnego działacza PSL nadzorował Antoni Słabosz. W tym celu w październiku
1945 roku przebywał – wraz z Mirosławem Bojdeckim („Sabała”), kierownikiem BW na powiat Łańcut – przez kilka dni w Przeworsku. Ostatecznie zadanie
ustalenia okoliczności oraz sprawców uprowadzenia i śmierci Kojdra otrzymał
Mirosław Biliński44. Prowadząc „śledztwo” oparł się zarówno na relacjach
świadków porwania Kojdra, jak i ustaleniach działaczy PSL45. Nadto skorzystał
z informacji pochodzących od „wtyczek” BW zainstalowanych w „aparacie
bezpieczeństwa”; to jest rzeszowskim WUBP i Wojewódzkiej Komendzie MO.
Na podstawie takich dochodzeń sporządził raport zatytułowany „Likwidacja
Kojdra”46, który wszakże – ani przekonywująco, ani jednoznacznie – nie rozstrzyga, kto był sprawcą mordu. Przynosi jednak wiele istotnych wątków, brakujących w oficjalnym dochodzeniu prowadzonym pod nadzorem Ministerstwa
Bezpieczeństwa Publicznego. Najbardziej świadczy o sprawności oraz dociekliwości członków BW, ujawniającej się w szacunku wobec pozornych drobiazgów.
Raport z dochodzenia „Brygad Wywiadowczych” powstał – jak wspomniano – kilka tygodni po śmierci Władysława Kojdra. Został przepisany w kilkunastu egzemplarzach i dostarczony kierownictwu Okręgu (Wydziału) WiN Rzeszów, a stamtąd zarządowi Obszaru Południowego WiN w Krakowie47. Informacja o specjalnym „winowskim” dochodzeniu w sprawie Kojdra znalazła się w
sprawozdaniu – z 11 lutego 1946 roku – Wojciecha Szczepańskiego („Teofil”),
prezesa Okręgu (Wydziału) WiN Kraków do Obszaru Południowego WiN48. Co
prawda Szczepański pisał, że „dochodzenie przeprowadził Roman” – to jest
Józef Maciołek (kierownik sieci wywiadowczej o kryptonimie „Stomil” Obszaru
WiN Południe), „i wyniki przedstawił drogą służbową”, lecz w dokumentach
rzeszowskich struktur WiN brakuje wzmianki, by organizowano drugie śledztwo, równoległe do prowadzonego przez BW49.
Jedna z kopii raportu dotarła do kierownictwa PSL. Według Antoniego Słabosza, aby dostarczyć ludowcom wyniki „śledztwa”, działacze WiN wykorzy44
CAW, Sr. 77/54, t. 2, k. 112.
Ludowcy na własną rękę próbowali ustalić, czy Kojder jest więziony na zamku Lubomirskich w Rzeszowie, czy też w areszcie rzeszowskiego WUBP. Archiwum Okręgowej Komisji
Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – Instytut Pamięci Narodowej w Rzeszowie
(dalej Archiwum OKBZpNP), S 1/92, t. I, Protokół przesłuchania świadka Józefa Kulpy.
46
CAW, Sr. 198/48, t. 1 – dowody rzeczowe w sprawie, k. 71-72. Zob. G. Ostasz, Raport
„Brygad Wywiadowczych” WiN w sprawie śmierci Władysława Kojdra, „Zeszyty Historyczne
WiN-u”, nr 11, 1998, s. 217-223.
47
Adam Lazarowicz, prezes Okręgu WiN Rzeszów, odnotował fakt otrzymania od „Brygad
Wywiadowczych” materiałów wyjaśniających kulisy morderstwa Władysława Kojdra. APR, H-5,
t. 3, k. 19.
48
Archiwum UOP Delegatura w Krakowie, zespół WiN, t. 21, k. 155-156.
49
G. Ostasz, Raport „Brygad Wywiadowczych” WiN w sprawie śmierci Władysława Kojdra,
„Zeszyty Historyczne WiN-u”, nr 11, 1998, s. 217-223.
45
138
G. Ostasz
stali terenowe kontakty BW z przedstawicielami jawnie działających partii politycznych. Należy się domyślać, że raport rzeszowskich „Brygad Wywiadowczych” trafił do Stanisława Mikołajczyka, wicepremiera Tymczasowego Rządu
Jedności Narodowej. W dniu 13 grudnia 1945 roku złożył on wniosek o powołanie specjalnej komisji rządowej do zbadania wypadków zabójstw działaczy
PSL50. Sekretariat Naczelny PSL zaapelował do ministra bezpieczeństwa publicznego Stanisława Radkiewicza 3 stycznia 1946 roku o przyśpieszenie śledztwa w sprawie śmierci Władysława Kojdra. Ludowcy zaproponowali wówczas
utworzenie specjalnej komisji dochodzeniowej, w której uczestniczyłby przedstawiciel PSL. Półtora miesiąca po ekshumacji i uroczystym pogrzebie Władysława Kojdra – 16 sierpnia 1946 roku – interpelację w tej kwestii do Radkiewicza wystosowała grupa posłów PSL.
Materiały wywiadowcze komórek BW rzadko kiedy były konfrontowane z
ustaleniami sieci terenowej WiN. Mimo to zarząd Obszaru Południowego WiN
otrzymywał raporty od wszystkich sieci wywiadu WiN, w tym od „Brygad Wywiadowczych”. Inna sprawa, że na szczeblu Okręgu Rzeszowskiego zachodziło
– jak twierdził Lazarowicz – dublowanie pracy wywiadowczej, które jednak
dopiero Krakowowi pozwalało weryfikować ustalenia. Lazarowicz – powołując
się na Kazimierza Dziekońskiego („Bruno”), kierownika Rejonu WiN Rzeszów
oraz Mieczysława Liwy („Milik”)51, kierownika wywiadu tego rejonu – znał
przykłady zagrożeń, które wywoływała konkurencja pomiędzy „terenówką”
WiN a BW52.
Ze względów bezpieczeństwa i po to, aby uniknąć dezinformacji, instrukcje
nakazywały przestrzegać zasad rozdziału „Brygad Wywiadowczych” i terytorialnych struktur WiN. Członkom BW, oprócz wywiadu, „nie wolno [...] prowadzić żadnej pracy terenowej”, organizacyjnej, ani też „przeciągać” do siebie
ludzi z innych struktur WiN53. Postanowienia te niekiedy łamano. Wiosną 1946
roku Zygmunt Zięba („Kim”, „Władysław”)54, kierownik informacji Okręgu
Rzeszowskiego WiN, powiadomił Lazarowicza, iż stwierdził próby przejmowania informatorów „Stomilu” przez BW. W razie „wsypy” groziło to poważnymi
konsekwencjami. Również Wochanka dostrzegł wciąganie do BW ludzi z „terenówki” Przemyskiego Rejonu WiN. Do „Brygad Wywiadowczych” zwerbowany został wówczas kierownik informacji Rady WiN Lubaczów. Aby przeciwdziałać takim praktykom, zarząd Rzeszowskiego Okręgu WiN uznał, iż „o
50
W swoich wspomnieniach – Polska zgwałcona (wyd. Biblioteka Obserwatora Wojennego,
t. 2, s. 21, 24) – Stanisław Mikołajczyk podaje informacje zgodne z ustaleniami raportu BW.
51
G. Ostasz, Mieczysław Liwo, „Zeszyty Historyczne WiN-u”, nr 5, 1994, s. 191-194.
52
Zarząd Główny WiN przypominał, że „[...] praca agenta wywiadu polega na potwierdzeniu jednych wiadomości drugimi – jeden poparty dowodami wniosek, rodzi następny”. SPP, sygn.
3.1.1.11.4: „C”. Dział Bezpieczeństwa, luty 1947 r.
53
OKBZpNP, sygn. Sr. 1003/47, Wytyczne nr 5, z 11 sierpnia 1946 roku.
54
G. Ostasz, Zygmunt Zięba, „Zeszyt Historyczny” Fundacja Studium Okręgu AK Kraków,
nr 2, Kraków 1997, s. 139-144.
Wywiad specjalny ...
139
wszelkich niewłaściwych pociągnięciach należy meldować. Każdego, kto
utrzymuje kontakty z BW, zawieszać w czynnościach”55. O podobnym zagrożeniu w samym Rzeszowie meldował Leopold Rząsa („Augustyn”, „Wacław”)56,
kierownik informacji Rzeszowskiej Rady WiN.
Mimo to swoją „wtyczkę” w przemyskich strukturach BW miał Wochanka.
Parę osób powiązanych z zarządem okręgu WiN pracowało zarówno na rzecz
siatki terytorialnej, jak i BW. Końcem zimy 1946 roku Lazarowicz interweniował w tej kwestii na odprawie Obszaru Południowego WiN. Otrzymał pozwolenie na kontakt ze Słaboszem, kierownikiem Okręgu BW Rzeszów. Mieli przeanalizować zatargi i ustalić warunki łączności na szczeblu okręgu. Podczas spotkania, które organizował Rudolf Chorzempa, Słabosz zadeklarował przekazać
sieci terenowej WiN tak zwane „podejścia” BW do legalnych stronnictw politycznych, PSL, SP, SD i PPS. Nie doszło jednak do realizacji ustaleń. Słabosz
został przeniesiony na inny teren. BW zaczął reprezentować Mirosław Biliński,
który odmówił przekazania jakichkolwiek kontaktów wywiadowczych „terenówce” WiN.
Tymczasem od wiosny 1946 roku wzmogła się penetracja BW przez UB.
Aby jej nie ułatwiać, Biliński i Chorzempa spotykali się z reprezentacją Okręgu
Rzeszowskiego WiN. Według Mirosława Bilińskiego chodziło o to, „aby nie
rozpracowywano się wzajemnie”57. Kontakty pomiędzy BW a strukturą terytorialną WiN uległy jednak przerwaniu. Lazarowicz został ostrzeżony przez Kraków, że „Brygady Wywiadowcze” są zagrożone i „należy tam, gdzie były jakieś
zetknięcia, [...] odciąć się [od nich] całkowicie”58. Niemal sensacyjnie brzmiał
rozkaz Krakowa, aby zainstalować „wtyczki” WiN w BW „celem orientowania
się w ich zamiarach i kierunkach pracy. Istnieje podejrzenie, że grupa ta współpracuje z SN [Stronnictwo Narodowe]”59.
Co ciekawe, w lipcu lub sierpniu 1946 roku zarząd Rzeszowskiego Okręgu
WiN zainicjował jednak serię kolejnych spotkań z kierownictwem Okręgu BW
Rzeszów. Celem kontaktu było ustalenie zadań wywiadowczych odnoszących
się do politycznego (OUN) i militarnego (UPA) podziemia ukraińskiego. Jak już
była o tym mowa, jeszcze wiosną 1945 roku kontakty z UPA zostały zakazane
zarówno przez mjr. Lazarowicza, jak i ówczesnego kierownika komórek likwidacyjnych AK w Podokręgu Rzeszowskim, mjr. Stanisława Pieńkowskiego
(„Hubert”). Obawiano się zarówno ataków propagandy komunistycznej w polskie podziemie niepodległościowe oraz ewentualnych „wsyp” z powodu, jak
55
OKBZpNP, sygn. Sr. 1003/47, Wytyczne nr 5, z 11 sierpnia 1946 roku.
G. Ostasz, Rząsa Leopold, [w:] Małopolski słownik biograficzny uczestników działań niepodległościowych 1939-1956, t. 4, Kraków 1999, s. 152-154.
57
APR, sygn. Sr. 236/47.
58
APR, sygn. H-5, t. 3, k. 43-44; ibidem: sygn. H-5, t. 1, Poufne, 10 VIII 1946 r.; ibidem:
sygn. Sr. 551/50, WSR w Rzeszowie przeciwko Zbigniewowi Chwojko i tow., k. 298-304.
59
APR, zespół 108, sygn. 143.
56
140
G. Ostasz
przypuszczano, dużej infiltracji UPA przez NKWD i UB. Zakaz ten nie został
cofnięty60.
Latem 1946 roku Urząd Bezpieczeństwa – który bez ustanku tropił konspiratorów za pomocą rozbudowywanej sieci agentów i działań operacyjnych –
rozbił rzeszowskie BW. Do września wpadli niemal wszyscy działacze kierownictwa. Byli poddawani okrutnemu śledztwu, najpierw w rzeszowskim więzieniu WUBP, a potem w Krakowie61. Nie został jednak schwytany Słabosz; udało
się mu zbiec do Francji. Ubowcy znaleźli archiwum okręgu BW-WiN 17 września 1946 roku; znajdowało się u Kazimierza Rudnika („Gruby”) przy rzeszowskim Rynku 10/3.
O ubowskich aresztowaniach BW – „sprawa BW” – mówią dokumenty
WiN. „Swego czasu ostrzegaliśmy [jak w październiku 1946 roku przypominał
prezes Obszaru Południowego] przed komórką BW. Rzeczywistość pokazała, że
podejrzenia nasze były słuszne. Komórka powyższa przechodzi silne aresztowania. Okazało się, że posiadała wiele wtyczek UB. Na niektórych terenach z tej
strony nastąpiło zagrożenie naszych ludzi. [...] Wszyscy [...], którzy mieli z komórką BW jakiekolwiek kontakty, muszą zachować środki ostrożności”62. Pomimo środków ostrożności Wydział Informacji Rzeszowskiego Okręgu WiN
otrzymał kilku ubowskich agentów z BW, choć byli „sprawdzani” przez konspiracyjny kontrwywiad63.
Rok 1947 przyniósł wyroki w procesach działaczy „Brygad Wywiadowczych” WiN. Oskarżeni – twierdził UB – byli wspierani „przez niedobite siły
reakcji międzynarodowej i tak zwany »rząd londyński«”64. Przed Rejonowym
Sądem Wojskowym w marcu znalazła się Alicja Wnorowska, Maria Grzegorczyk, Irena Szajowska. Wnorowska, pomimo zaawansowanej ciąży – ósmy miesiąc – otrzymała karę śmierci zamienioną na dożywotnie więzienie. Na dziedzińcu rzeszowskiego zamku Lubomirskich, 5 sierpnia 1947 roku, został zgładzony Józef Krzywonos. Wielu konspiratorów z BW trafiło do więzienia Wronek, Rawicza, Potulic, Barczewa, Fordonu. Inni musieli się ukrywać, stracili
kontakt, nie mogli kontynuować pracy podziemnej.
Aresztowania rzeszowskich działaczy „Brygad Wywiadowczych” trwały
kilka lat65. Feliks Pabisiński został zatrzymany przez UB 8 marca 1950 roku
w Krakowie. Dzień wcześniej „wpadł” Leonard Szczepaniak. Edwarda Bożka
60
Por. G. Ostasz, Zamach na Karola Świerczewskiego w ocenie wywiadu WiN, [w:] Pamiętny rok 1947, pod red. M.E. Ożóg, Rzeszów 2001, s. 163-174.
61
W przesłuchaniach krakowskich uczestniczyli funkcjonariusze WUBP z Białegostoku. Jak
można się domyślać, przyczyną tego była infiltracja bezpieki rzeszowskiej przez WiN.
62
OKBZpNP, sygn. Sr. 1003/47, Wytyczne nr 7, z 10 października 1946 roku. Por. APK,
sygn. tymcz. WiN, t. 41, cz. II.
63
Por. Z. Nawrocki, op. cit., s. 150.
64
Archiwum Warszawskiego Okręgu Wojskowego, Filia Nr 2 CAW, sygn. Sr. 643/47.
65
Zbigniew Nawrocki (op. cit., s. 156-157) podaje, że ewidencja rzeszowskiej „bezpieki”
odnotowała 152 działaczy BW, spośród których 93 zostało aresztowanych.
Wywiad specjalny ...
141
aresztowano 16 marca tego roku. W 1950 roku, w kwietniu, w Poznaniu został
ujęty Zbigniew Chwojko. Na początku lipca wpadli Janina Proszałowicz i Zygmunt Felczyński. 27 września 1950 roku komunistyczny sąd orzekł wyrok
w sprawie siatki BW z Gorlic; Feliksa Pabisińskiego skazał na dożywocie, Jana
Tarsę na piętnaście lat więzienia.
THE SPECIAL INTELLIGENCE OF POLISH UNDERGROUND –
„INTELLIGENCE BRIGADES” IN THE RZESZÓW REGION 1945-1946
Summary
The article refers to one of the significant structures of post-war underground. It shows the
organisational development, the personnel as well as the actions of „Intelligence Brigades” in the
post-war Rzeszów region and discusses the participation of IB in the „Independence” organisation,
then in Armed Forces Office (DSZ) and from September 1945 in the association „Freedom and
Independence” (WiN). The article provides examples of widely understood underground informative and intelligence work.
Złożono w Oficynie Wydawniczej w czerwcu 2004 r.
ZESZYTY NAUKOWE POLITECHNIKI RZESZOWSKIEJ
Ekonomia i Nauki Humanistyczne z. 14
Nr 219
2004
Krzysztof PRENDECKI
Politechnika Rzeszowska
BEZDROŻA BIUROKRACJI
W artykule podjęto aktualny temat dotyczący problemów biurokracji. Jak wykazano, w wielu dziedzinach życia gospodarczego zjawisko to funkcjonuje w stopniu
większym niż miało to miejsce w okresie realnego socjalizmu. W pierwszej części
artykułu opisano koncepcję „ojca” typu idealnego biurokracji, Maxa Webera, wraz
z jej krytyką. W drugiej została ukazana patologia systemu biurokratycznego w
Polsce, w trzeciej jej nieuchronny związek z wszechobecną korupcją. Perspektywy
na przyszłość nie są zadowalające, gdyż w związku z wejściem Polski do Unii Europejskiej liczba urzędników będzie rosła.
WPROWADZENIE
Ludwig von Mises, autor fundamentalnego dzieła „Biurokracja” zauważa:
„określenie biurokrata, biurokratyczny i biurokracja to, rzecz jasna, inwektywy”1. Nikt nie nazywa siebie biurokratą czy też własnych metod zarządzania
biurokratycznymi. Słowa te zawsze wyrażają stosunek potępiający. Zawsze sugerują poniżającą krytykę osób, instytucji oraz procedur. Nie ma człowieka,
który by wątpił, że biurokracja jest czymś na wskroś złym i że w doskonałym
świecie nie powinna istnieć”. I prognozuje: „raj przyszłości widzi się jako
wszechobejmujący aparat biurokratyczny”2.
Robert Dubin twierdzi: „powszechnie myśli się, że biurokracja jest zorganizowanym systemem w celu nieefektywnego załatwienia spraw. Biurokratą
z tego samego popularnego punktu widzenia jest ekspert od tracenia czasu, pieniędzy i energii. Faktycznie biurokrata instytucjonalizuje swą nieskuteczność
i podnosi ją do rangi sztuki. Jest to powszechny ludzki pogląd na biurokrację
i biurokratę”3.
Józef Bocheński w „Stu zabobonach”, pisząc o urzędnikach jako potężnej
klasie pasożytów i wyzyskiwaczy, złorzeczy: „urzędnicy mają bowiem naturalną
skłonność do mnożenia się jak króliki. Aby zapewnić posady swoim kuzynom
i przyjaciołom starają się, aby ukazywały się coraz nowe ustawy i rozporządze1
L. von Mises, Biurokracja, Lublin 1998, s. 7.
Tamże.
3
Cyt. za J. Glensk, Myślę więc jestem, Warszawa 1996, s. 243.
2
144
K. Prendecki
nia. Klasa urzędników jest rodzajem raka społecznego, który rozrasta się kosztem zdrowego organizmu i – jak rak – zabije go, jeśli nie położy się tamy jego
rozwojowi”4.
Ekonomista Henri Fayol tłumaczył sto lat temu rozwój biurokracji francuskiej: „każde książątko chce mieć swych paziów, paziami są całe zastępy urzędników różnych rang, wyspecjalizowanych we wszystkich rodzajach służb, jakie
tylko wyobraźnia zwierzchników potrafi wykoncypować”5.
Z kolei francuski polityk Andre Malraux już w wieku XX pisze: „biurokraci
należą najprawdopodobniej do narodowych zabytków i dlatego tak trudno jest
ich zniszczyć”6.
Cytowany już na wstępie Ludwig von Mises sądzi, że biurokracja najlepiej
ma się w socjalizmie. I nic dziwnego, bo, jak powiada, to „Lenin zbudował idealne państwo biurokratyczne, skądinąd wzorowane na organizacji państwowej
poczty. Z każdego obywatela Lenin uczynił kółko w wielkiej biurokratycznej
machinie. Ów ideał Lenina zmusza nas, byśmy koniecznie ukazali niższość metod biurokratycznych w porównaniu z metodami prywatnej przedsiębiorczości”7.
Zauważa on, że żadna reforma nie jest w stanie usunąć znamion biurokracji
z państwowych instytucji. Powód jest prosty: w państwowych urzędach brakuje
wiarygodnego probierza sukcesu i porażki, nie działają one jak firmy nastawione
na zysk, wedle rachunku finansowego. Biurokracja jest nastawiona na obsługę
samej siebie, zaś petent bywa obsłużony niejako przy okazji. Im większe przeszkody biurokracja stwarza obywatelowi, tym jest ważniejsza.
Lord Acton dodawał: „cechą prawdziwej biurokracji jest szczere przekonanie jej personelu i zwolenników, że zaspokaja ona wszelkie lub co najmniej
wszystkie istotne potrzeby w zakresie ciała i ducha. Wynika z tego, że inni »dostawcy« są zbędni”.
Z kolei Stefan Bratkowski zauważa, że „w Polsce przywykliśmy traktować
wszechwładzę urzędników tak jak Sybirak traktuje zawieruchę śnieżną, czyli jak
rzecz, która jest od nas niezależna, z którą poradzić sobie nie można”.
Jan Fedorowicz, prawnik i polityk: „biurokracja zabija wszelką działalność,
bo niszczy energię”, a artysta Kazik Staszewski w swoim hicie „Cztery pokoje”
wśród przyczyn frustracji Polaków wymienia to, że „dużą część owoców pracy
pożera aparat administracyjno-urzędniczy”.
4
J. Bocheński, Sto zabobonów, Kraków 1994, s. 131.
Cyt. za M. Zielińki, G. Pawelczyk, Biurotwór złośliwy, „Wprost”, nr 1095/ 2003, s. 26.
6
Cyt. za M. Zieliński, G. Pawelczyk, Biurotwór złośliwy, op. cit., s. 27.
7
Tamże.
5
Bezdroża biurokracji
145
1. BIUROKRACJA WEDŁUG MAXA WEBERA I JEJ KRYTYKA
Socjolog niemiecki Max Weber uchodzi za twórcę biurokratyzmu, gdyż
przypisuje się mu stworzenie „idealnego typu” racjonalnej biurokracji. Cechy
aparatu biurokratycznego według Webera są następujące:
I. Hierarchia nakazów,
II. Urzędnicy opłacani przez państwo,
III. Autorytet wynikający wyłącznie z pozycji zajmowanej w hierarchii,
IV. Nominacje dokonywane pod kątem kompetencji,
V. Ścisłe przepisy, które muszą być uwzględnione przy podejmowaniu
indywidualnych decyzji,
VI. Gromadzenie akt według celu umożliwienia prześledzenia załatwionych
spraw i odwołanie się do przepisów.
Weberowska biurokracja jako symbol efektywności, przewidywalności,
kalkulacyjności i planowania przestała już dawno świecić swoim organizacyjnym blaskiem, zakrawając o oczywiste nonsensy:
• człowiek działający na podstawie sztywnej procedury i rozkazów płynących z góry odzwyczaja się od samodzielnego myślenia i staje się maszyną – automatem,
• wszechobecne jest stadne myślenie przejawiające się w maksymie, że
władza wie lepiej,
• gdzie ogólne reguły i przepisy rozpanoszą się na dobre, ludzie zatrudnieni w aparacie swą inicjatywę i aktywność ograniczają do niezbędnego
minimum,
• wykonywanie przepisów staje się celem nadrzędnym do załatwienia
sprawy,
• człowiek nim stanie się członkiem zbiurokratyzowanej instytucji przychodzi do niej z pewnym zasobem wiedzy i z przekonaniem, że przy załatwianiu każdej sprawy powinno się w granicach możliwości kierować
poczuciem dobrej woli, niestety zwykle jej nie ma,
• biurokracja jest bezradna wobec nowych nieprzewidzianych w przepisach sytuacji, każda taka nowa sytuacja wymaga nowego rozwiązania
i wywołuje konflikt,
• wzrastający stopień trudności pracy uniemożliwia pełną kontrolę i ocenę
kompetencji przez jednego przełożonego,
• wspinanie się po szczeblach hierarchii wymaga wielu zabiegów, co niepotrzebnie zabiera czas i trwoni siły,
• przełożeni w obawie przed konkurencją ze strony podwładnych ograniczają ich pole działania i samodzielności,
• Laurence J. Peter jest autorem zasady niekompetencji, według której
pracownik uzyskuje kolejne awanse w hierarchii tak długo, aż trafi na
stanowisko pracy, które przerasta jego kompetencje zawodowe; jako
146
K. Prendecki
niekompetentny nie odnosi sukcesów, nie awansuje i do końca życia
męczy się na tym stanowisku.
Cyril Northcote Parkinson w swoim prawie zwraca uwagę na działanie sił
powodujących rozrost biurokracji niezależny od ilości zadań, jakie ma administracja rozwiązać. Jeśli urzędnik czuje się przepracowany, może postarać się
o współpracownika i podzielić się z nim pracą. Jest to jednak działanie ryzykowne, gdyż współpracownik może okazać się zdolniejszy od niego i uprzedzić
go w awansie. Najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest powołanie dwóch młodych ludzi, pomiędzy którymi utrwali się duch rywalizacji i utrwali władzę
zwierzchnika.
Na poparcie swego prawa Parkinson podał przykład zaczerpnięty z brytyjskiej administracji rządowej. Zatrudnienie urzędników w ministerstwie do spraw
kolonii w 1935 r. wynosiło 372 osoby, a następnie systematycznie wzrastało
i w 1954 r. osiągnęło poziom 1661 osób. Tymczasem posiadłości kolonialne
Wielkiej Brytanii w okresie międzywojennym nie wzrastały, a po II wojnie
światowej znacznie zmalały.
Problemy Wielkiej Brytanii przejęli „młodsi bracia” – Amerykanie. Od
1933 do 1982 r. populacja Stanów Zjednoczonych nawet się nie podwoiła, ale
całkowita liczba pracowników samego rządu federalnego wzrosła prawie pięciokrotnie. Noblista Milton Friedman przytacza słowa Deklaracji Niepodległości, która wyraża reakcję wielu ludzi na tego rodzaju ewolucję: „utworzył on
[król Jerzy] mnóstwo nowych urzędów i przysłali tutaj roje urzędników, aby
nękali naszych obywateli i przejadali ich majątek”8. Następnie ten znany monetarysta przypomina anegdotę zaczerpniętą z pamiętników asystenta prezydenta
Nixona. Dotyczy ona problemu biurokratycznej tyranii i ukazuje próbę wyeliminowania Rady Kiperów Herbaty. Podczas przemówienia w kongresie prezydent
powiedział: „rząd od 1897 roku ma specjalną Radę Kiperów Herbaty. Swego
czasu w zamierzchłej przeszłości mógł istnieć ważny powód, aby wybierać herbatę do takich wyjątkowych testów smakowych, ale powód ten już nie istnieje.
Pomimo tego Rada Kiperów Herbaty ciągle istnieje na koszt podatnika, ponieważ nikt nie zatroszczył się o to, by uważnie zbadać, dlaczego ją powołano. Nie
kosztowała zbyt dużo, zapewniała kilka miejsc pracy, dlaczegoż więc wywracać
ten wóz z herbatą?”9. Do dziś, choć jest nieistotny, urząd ten istnieje i ma się
dobrze, pochłaniając skromne 125 tys. dolarów rocznie.
2. BIUROKRACJA W POLSCE
Pierwszy masowy kontakt Polaków z nowożytną biurokracją to zetknięcie
z armią rosyjskich urzędników nasłanych do Polski po powstaniu styczniowym.
8
9
M.R. Friedman, Tyrania status quo, Sosnowiec 1997, s. 55.
Tamże.
Bezdroża biurokracji
147
Samowola rosyjskiej biurokracji, urządzonej jak wojsko według rang i stopni
w Rosji kontrolowana była w sposób słaby, zaś w Królestwie Kongresowym w
ogóle. Skargi ludności były przez przełożonych urzędników załatwiane odmownie, bo gdy przeciw sobie stawały racja polskiego petenta i rosyjskiego urzędnika, władze zaborcy zawsze rozstrzygały sprawę na korzyść tego ostatniego.
W II Rzeczypospolitej też nie było z tym najlepiej. Armia urzędników dorównywała liczbie policji. Mówiło się i pisało, że w okresie PRL-u, w którym
dominowała gospodarka nakazowo-rozdzielcza, komunizm powodował przypływ biurokratów. Teraz tych ostatnich powinniśmy mieć jak na lekarstwo, jest
to oczywista nieprawda. W 1989 roku polscy „urzędasi” mieli się dobrze w liczbie 292 tysięcy, 10 lat później było ich już 521 tysięcy. A przecież 70% Polaków
źle ocenia pracę naszych urzędów i urzędników. Koszty wynagrodzeń tego
„szkodnika” wynoszą 8,3 mld rocznie. Dziennikarze „Wprost” obliczyli, że za
pensje zbędnych urzędników co roku można wybudować 830 km autostrad,
trzymając biurokrację na smyczy mielibyśmy infrastrukturę drogową porównywalną z USA. Nie koniec na tym – wraz ze wzrostem liczby włodarzy paragrafów rosła lawinowo liczba bezrobotnych. Ma to silny związek przyczynowo-skutkowy, z którego wynika, że na nowo powstały etat administracji przybywało 8 bezrobotnych.
Dalej wymieniono najbardziej jaskrawe przykłady wszędobylskiej biurokracji:
a) Skoro Polska jest krajem biednym, to czy musi mieć 460 posłów
i 100 senatorów, jeśli krajom znacznie bogatszym, o wiele większej liczbie ludności, np. Stanom Zjednoczonym, wystarcza 435 członków Kongresu? Zestawienie przeciętnej liczby miejsc w parlamencie jednoizbowym lub izbie niższej
(odpowiednik naszego Sejmu) wygląda następująco: świat – 195, kraje rozwinięte – 245, Europa Zachodnia – 238, Polska – 460. Obsługa jednego parlamentarzysty kosztuje ponad 650 tys. rocznie. Składa się na to uposażenie, dieta, wydatki na prowadzenie biura.
b) Francja ma 20 ministrów i 12 wiceministrów, razem 32 osoby (ludność
58,7 mln). Polska natomiast 19 ministrów (wliczając w to stanowiska równorzędne w głównych urzędach), 35 wiceministrów w randze sekretarza stanu
i 92 w randze podsekretarza stanu (we Francji takiego szczebla nie ma).
c) Tylko w Ministerstwie Spraw Zagranicznych urzęduje 39 dyrektorów
departamentów i biur oraz 22 zastępców, w Ministerstwie Łączności – 13 dyrektorów i 35 naczelników, w Ministerstwie Skarbu Państwa – 22 szefów biur
i departamentów, a dodatkowo 13 kierowników delegatur terenowych tego resortu.
d) W latach 1990-1995 Lech Wałęsa potrzebował już 100 osób. Wszystkich
przebił jednak prezydent Aleksander Kwaśniewski, którego obsługuje ponad
600 osób. Równie ekstrawagancki jest premier Leszek Miller – w jego kancelarii
148
K. Prendecki
pracuje 556 urzędników. Przedwojenni szefowie rządów zadowalali się
40-70 urzędnikami.
e) W samorządzie I kadencji w latach 1990-1994 (frekwencja 42,27%) liczba mandatów wynosiła 52 037, a kandydowało 147 tys. osób, II kadencji – lata
1994-1998 (frekwencja 33,78%), liczba mandatów wynosiła 51 926, liczba kandydatów – 182 tys. W wyborach samorządowych 11 października 1998 r. (frekwencja 46%) do rad gminnych wybrano 52 620 radnych, do rad powiatowych –
10 290, a w 16 sejmikach wojewódzkich działa 855 radnych. W sumie armia
samorządowa liczy 63 765 radnych różnych szczebli, a kandydowało 275 018
osób.
f) Reforma samorządowa, a w szczególności powiaty na tle struktur administracyjnych Unii Europejskiej są tworem humorystycznym. W Polsce powiat
ziemski liczy średnio 82 tys. mieszkańców, podczas gdy drugi szczebel samorządu we Francji to 580 tys. obywateli, w Hiszpanii – 752 tys., nawet w małej
Grecji – 206 tys. Główną sprawą jest to, że niesłychanie rozdęte urzędy pochłaniają rocznie 14 mld złotych, z czego budżet państwa pokrywa 95%. Tylko
w 1999 r., a więc z datą wdrożenia reformy, nowi urzędnicy w liczbie 46 tys.
kosztowali budżet około 3 mld rocznie (bez tzw. kosztów ogólnych, a więc pomieszczeń, ich wyposażenia itp.).
g) Najdobitniejszym przejawem luksusomanii są niezwykle wysokie pensje
i diety, jakie sobie sami przyznają urzędnicy samorządowi i radni. Utrzymanie
samorządu administracji w 2002 r. pochłonęło ponad 10% całego budżetu samorządów. W przypadku gmin dysproporcja była jeszcze bardziej niepokojąca, bo
aż 1/6 budżetu wszystkich gmin była przeznaczona na utrzymanie lokalnych
administracji. Zarobki lokalnej administracji rosną z każdym rokiem. W urzędach marszałkowskich średnia płaca w 2002 r. wynosiła około 3,1 tys. zł,
w powiatach 2,9 tys. zł. Odnosi się wrażenie, że przy występującym bezrobociu
i niskich zarobkach, samorządy oferują znakomite warunki pracy – mało absorbujące zajęcia, niewymagające nadmiernego wysiłku intelektualnego i kwalifikacji.
h) Warszawa jest najlepszym patologicznym przykładem rozrostu biurokracji, do niedawna posiadała 779 radnych. Warto porównać – Nowy Jork, kilkakrotnie większy, ma ich 81, a San Diego, niewiele mniejsze od Warszawy –
8 (słownie osiem).
i) Co 8. osoba pracująca w systemie biurokratycznym, zajmuje stanowiska
kierownicze lub dyrektorskie.
j) Cztery miliardy złotych kosztowały podatników służbowe auta urzędników państwowych. Jest to równowartość rocznego budżetu nauki, a nikt nie
uważa tego za niegospodarność czy choćby rzecz niestosowną. Po polskich drogach jeździ prawie 50 tys. służbowych samochodów należących do ministerstw,
urzędów, instytucji i państwowych firm. To rekord Europy w beztroskim wydawaniu pieniędzy publicznych. Tymczasem spiker brytyjskiej izby gmin jeździ do
Bezdroża biurokracji
149
pracy taksówką, większość posłów Bundestagu przyjeżdża na posiedzenia metrem bądź rowerami, a szwedzcy ministrowie z własnych pieniędzy płacą za
służbowe przejazdy.
k) Na początku 1999 r. w kasach chorych pracowało około 700 osób. Już po
11 miesiącach zatrudnienie wzrosło do 2204 pracowników (w tym 57 członków
zarządów ze średnią pensją ok. 9 tys. zł). Po upływie kolejnych 24 miesięcy
zatrudnienie się podwoiło. Pod koniec funkcjonowania kas chorych przekładało
papierki ponad 4800 osób. W kasie dolnośląskiej mającej ok. 300 mln zł deficytu tylko w zeszłym roku zatrudnienie wzrosło o 30 osób. Gdy biurokracja kas
chorych (obecnie NFZ) dalej będzie rosła w dotychczasowym tempie, to za 8 lat
liczba urzędników zatrudnionych w kasach będzie niemal równa liczbie praktykujących lekarzy.
Warto przytoczyć jeszcze za tygodnikiem „Wprost” kodeks biurokraty, który powinien10:
a) być podejrzliwy, z zasady zarzucając petentowi oszustwo, złodziejstwo,
przynależność do zorganizowanej przestępczości,
b) zakładać, że petent jest bezmózgim, niższym ewolucyjnie gatunkiem
ssaka,
c) zakładać, że podstawowym celem w życiu petenta jest utrzymywanie
urzędnika w sposób oficjalny i półoficjalny, a nawet ćwierć oficjalny, a wręcz
nieoficjalny,
d) przewlekać załatwienie każdej sprawy w nieskończoność,
e) wierzyć, że wyżej wymieniane łotrostwa czyni w obronie państwa i prawa,
f) za 500 zł, 1000 zł czy 10 000 zł (lub więcej, w zależności od okoliczności) stać się bardziej elastycznym, milszym, bardziej ludzkim, znaleźć szybkie i
korzystne dla petenta wyjście z sytuacji.
3. PRZYCZYNY BIUROKRACJI I JEJ ZWIĄZEK Z KORUPCJĄ
W Polsce prof. Michał Wojciechowski, zastanawiając się nad problemem
biurokracji zauważa, że właściciele przedsiębiorstw są pod wieloma względami
podwładnymi urzędników, gdyż zależą od ich decyzji (gdyby kapitaliści rządzili,
im wręczano by łapówki!)11. Ciekawym przykładem uzależnienia przedsiębiorców jest narzucenie im roli poborców podatkowych. Podatek dochodowy
i składki płaci pracownik, VAT i akcyzę – nabywca towaru, ale pobiera je i odprowadza do urzędu skarbowego czy ZUS przedsiębiorca, co służy zamaskowaniu przed zwykłym obywatelem dużej wysokości podatków, ale także przerzucaniu kosztów poboru podatków na firmy.
10
11
M. Zielinski, G. Pawelczyk, Biurotwór złośliwy, op. cit., s. 29.
M. Wojciechowski, Wiara – cywilizacja – polityka, Rzeszów–Rybnik 2001, s. 316-317.
150
K. Prendecki
Innym przejawem przewagi urzędu nad kapitalistą jest to, że w jakiejś mierze bogacenie się wprost zależy od decyzji władzy, koncesji, zamówień publicznych, zmian przepisów i zniżek podatkowych dla wybranych. Oznacza to, że dla
prawdziwego kapitalisty – przedsiębiorcy tworzy się konkurencję opartą nie na
biznesie, ale na układach i korupcji, na kapitale pochodnym względem biurokracji.
Dlaczego system ten jest zły? Po pierwsze, z powodu kosztów. Chodzi tu
nie tylko o wydatki na pensje oraz o korupcję. Duże straty powoduje marnotrawstwo i niesprawność działań nieumotywowanych ekonomicznie. System generuje też zbędne koszty dla firm: zawiłe przepisy są przyczyną jałowej pracy prawników i księgowych.
Druga przyczyna to ograniczenie wolności, bo biurokracja czerpie uzasadnienie swego istnienia z tego, że nami rządzi, wyręcza w decyzjach – od poważnych, jak ubezpieczenie i wybór szkoły dla dziecka, po drobne. Uciążliwość
tych ograniczeń jest łagodzona przez znajomości, pieniądze, małą gorliwość
urzędników, bałagan, zdrowy rozsądek itd., ale czy tak będzie zawsze?
Przyczyna trzecia jest następująca: biurokracja musi być mało sprawna; po
pierwsze jako układ zbyt wielki i zawiły, po drugie, dlatego, że pojedynczy
funkcjonariusz ponosi małą odpowiedzialność za decyzje. A ponieważ władza ta
w małym stopniu zależy od obywateli, toteż niewiele się troszczy o to, czego ci
obywatele naprawdę od państwa potrzebują. Nie troszczy się zatem o ich bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne.
Andrzej Kojder pisze o korupcji: „istotnym jej źródłem jest odziedziczone
po PRL (i rozbudowane w RP) prawo przyznawania i udzielania przez ministerstwa i urzędy centralne rozmaitych dotacji, zezwoleń, koncesji, uznaniowych
ulg, limitów, zwolnień oraz ustanawianie kontyngentów. Ta rozległa sfera uznaniowości, dowolności i nadmiaru kompetencji, którymi często dysponuje minister, wiceminister, dyrektor czy pojedynczy urzędnik, oddziałuje na kilkadziesiąt
gałęzi gospodarki narodowej. Jeśli zaś uzyskanie bardzo dochodowego kontraktu, limitu importowego, inwestycji rządowej czy koncesji zależy od podpisu
ministra czy wiceministra, to jest oczywiste, że inwestorzy, importerzy, producenci lub przedsiębiorcy będą o ten podpis wszelkimi sposobami zabiegali. I tak
też czynią, a wysocy urzędnicy o zużytym morale łatwo ulegają pokusie szybkiego wzbogacenia się”12.
Przez cały czas zjawiskom korupcyjnym sprzyjał niedobór towarów na rynku i ich biurokratyczne rozdzielnictwo. Szczególnie widoczne jest to w przypadku dwóch dziedzin – zaopatrzenia w mięso i mieszkań. Największy zasięg miała
afera mięsna w Warszawie, w wyniku której ostatecznie aresztowano ponad 400
osób. W 1972 roku straty spowodowane korupcją w przemyśle mięsnym szacowano na ok. 80 mln zł, a śledztwem objęto ponad 1000 osób. W znacznej części
spółdzielni panował taki zwyczaj, że 20% mieszkań oddawano do dyspozycji
12
A. Kojder, W aurze korupcji, „Rzeczpospolita” z dnia 19.07.2001, s. 11.
Bezdroża biurokracji
151
rad narodowych, 30% MO i wojska, a 20% przydzielało kierownictwo za łapówki.
Oprócz afer na większą skalę istniała drobna korupcja i była zjawiskiem
powszechnym; wręczanie czekolad, wódki, papierosów itd. Edmund Wnuk-Lipiński pisze: „korupcja i złodziejstwo (w tym spektakularne afery gospodarcze) zdarzają się często, co nie oznacza, iż w PRL-u zjawiska te nie były równie
silnie (a może nawet silniej) obecne, czego opinia publiczna nie była świadoma,
bo nie istniała wolna prasa”13.
Uświadamiamy sobie fakt, że to za czasów PRL-u powstały popularne polskie przysłowia ludowe, tj.: „Jak się daje to się kraje”, „Dziś tylko ryba nie bierze”, „Ręka rękę myje”. O ile wtedy odnosiły się one do drobnego cwaniactwa,
o tyle w ostatnich latach stały się one regułami w polityce i biznesie.
W III Rzeczypospolitej umarło śmiercią naturalną najbardziej rozpowszechnione z przekupstw PRL – przekupstwo w handlu i usługach. Nadwyżka
podaży sprawiła, że klient już coś może. Wolny rynek i ograniczenie wpływu
państwa okazało się lekarstwem nie do zastąpienia.
Organizacja międzynarodowa Transparency International oceniała Polskę
jako najbardziej skorumpowany kraj wśród krajów kandydujących do Unii Europejskiej i zaznaczała, że ta sytuacja z roku na rok się pogarsza. Obecnie Polska
przesunęła się o 19 pozycji i wylądowała na 64 miejscu. Wynika z tego, że nasz
kraj jest bardziej skorumpowany od Brazylii, Botswany czy Kuby.
Dokonana w 2000 r. przez Najwyższą Izbę Kontroli ocena skuteczności
ustawodawstwa antykorupcyjnego wypadła niezadowalająco. Do najbardziej
zagrożonych korupcją obszarów, które powinny zostać objęte szczególnym nadzorem, zostały zaliczone: prywatyzacja, gospodarowanie majątkiem publicznym,
działalność funduszy celowych i agencji, działalność służb celnych i administracji skarbowej.
Wśród ankietowanych CBOS w 2000 r. najczęstsze jest przekonanie, że
afery i korupcja nie są związane z rodzajem systemu politycznego, ani z tym
jaka ekipa sprawuje władzę. Niemal jedna trzecia badanych (30%) sądzi, że
niezależnie od okresu zawsze było tak samo. Prawie jedna czwarta (23%) uważa
natomiast, że korupcji urzędników państwowych najbardziej sprzyjają obecne
czasy. Odsetek osób sądzących, iż pod tym względem najgorzej było w okresie
PRL, jest nieco większy niż liczba uważających, że najbardziej skorumpowane
były czasy rządów solidarnościowych w latach 1990-1993.
13
E. Wnuk-Lipiński, Kac po wygranej rewolucji, [w:] P. Śpiewak (red.), Spór o Polskę
1989-1999, Warszawa 2000, s. 161.
152
K. Prendecki
5. ZAKOŃCZENIE
Wydawać by się mogło, że z biurokracją nie da się walczyć, a po wstąpieniu do Unii Europejskiej będzie się ona rozwijać i rozrastać. Ma przybyć 60 tys.
„nowych miejsc pracy”. Na koniec należy przytoczyć jednak przykład kraju,
który rozwija się nadspodziewanie dobrze, a swój sukces zawdzięcza oprócz
zmniejszenia obciążeń fiskalnych, liberalizacji kodeksu pracy, także zmniejszeniem biurokracji. W Irlandii publicyści ekonomiczni powoływali się wielokrotnie, ale żaden z nich nie przedstawił mechanizmów, które sprawiły, że Zielona
Wyspa z „chorego człowieka Europy” zmieniła się w celtyckiego tygrysa. Gdyby ktoś pod koniec lat 80. powiedział, że za dziesięć lat Brytyjczycy będą przyjeżdżać „na saksy” do Irlandii, spotkałby się zapewne z niedowierzaniem. Podobnie jak osoba, która dziś twierdziłaby, że w przyszłości więcej Niemców
będzie szukać pracy w Polsce niż Polaków w Niemczech. Sukces Irlandii był
niespodziewany. Jeszcze w 1988 r. „The Economist” zatytułował raport o tym
kraju: „Najbiedniejszy wśród bogatych”. W latach 1980-1986 irlandzka gospodarka rozwijała się w tempie nieznacznie przekraczającym 2% rocznie. Co gorsza, straciła zdolność do tworzenia nowych miejsc pracy. Zatrudnienie zmniejszyło się o ponad 5%. Bezrobocie w 1987 r. sięgnęło 17,6%. W Irlandii walkę
z bezrobociem rozpoczęto od zmniejszenia liczby urzędników. Zatrudnienie
w sektorze publicznym spadło o 10%. W 1999 roku sektor finansów publicznych wykazał rekordową nadwyżkę 4,6% PKB. Już nie konsumował oszczędności, tylko je tworzył. Niestety, w naszym kraju na tego typu działania nie możemy liczyć.
BIUROCRASY WILDERNESS
Summary
Article brings up up-to date the topic of problems with biurocracy. In most of the parts of
economic life, biurocracy functions in higher degree than it used to be in period of real socialism.
First part of article discribes concept of Max Weber’s type of ideal biurocracy. Above mentioned
goes along with its critiks. Second part shows pathology of biurocratic system in our country. Next
part describes tight relation between biurocracy and coruption which is basicly inevitable. Perspective for future is not satisfing, as number of clerks will be rapidly growing once Poland enters
European Union.
Złożono w Oficynie Wydawniczej w czerwcu 2004 r.
ZESZYTY NAUKOWE POLITECHNIKI RZESZOWSKIEJ
Ekonomia i Nauki Humanistyczne z. 14
Nr 219
2004
Krzysztof PRENDECKI
Politechnika Rzeszowska
OBLICZA LIBERALIZMU – WCZORAJ I DZIŚ
W artykule rozpatruje się wybrane aspekty liberalizmu, które miały miejsce w historii i w dniu dzisiejszym. Na wstępie przedyskutowano problematykę liberalizmu
w świetle poglądów uczonych zajmujących się problemami społecznymi. W kolejnych częściach analizowano zagadnienie liberalizmu w wybranych krajach świata.
W ostatniej odsłonie ukazano problemy, jakie wiążą się z wdrażaniem liberalizmu
w Polsce w okresie transformacji ustrojowej. Jak wykazano, nie jest to droga łatwa, gdyż słowo „liberał” ma u większości rodaków zabarwienie pejoratywne.
Jednak kryzys „państwa opiekuńczego” zmusza Polskę, a także kraje Unii Europejskiej, do wdrażania myśli i koncepcji liberalnej, co niewątpliwie przyczyni się
do przerwania impasu w rozwoju gospodarczym.
1. HISTORYCZNE UWARUNKOWANIA LIBERALIZMU
I SOCJALIZMU
Pojęcia, które stanowią podstawę liberalizmu to: wolność, własność, odpowiedzialność i sprawiedliwość. O tym czym jest liberalizm można się dowiedzieć m.in. z książki Władysława Kwaśnickiego „Historia myśli liberalnej”1.
Autor w swych interesujących rozważaniach cytuje klasyków gatunku, m.in.
Ferdynanda Zweiga: „Liberalizm jest systemem wolności. Uważa wolność za
najwyższą wartość gatunku ludzkiego. Uważa wolność za najlepszą, najskuteczniejszą i najtańszą zasadę rządzenia i gospodarowania. Liberalizm nie wierzy w
skuteczność i dobroczynność przymusu, narzuconego ludziom wolnym w życiu
codziennym. (...) Tylko niewolnikom lub poddanym można narzucić przymus w
życiu codziennym. Ale praca takich ludzi przedstawia minimalną wartość
w stosunku do pracy i twórczości ludzi wolnych. Tylko człowiek wolny (...)
może tworzyć dzieła prawdziwie wartościowe i trwałe”2, a także Ludwiga von
Mises: „Liberalizm nie jest religią, ani żadnym światowym poglądem, żadną
partią specjalnych interesów. (...) Liberalizm jest czymś całkowicie różnym. Jest
ideologią, doktryną wzajemnej zależności wśród członków społeczeństwa i równocześnie zastosowaniem tej doktryny do zachowania się ludzi w aktualnym
1
2
W. Kwaśnicki, Historia myśli liberalnej, Warszawa 2000.
Tamże, s. 18.
154
K. Prendecki
społeczeństwie. Nie obiecuje nic, co przekracza to, co może być osiągnięte przez
społeczeństwo. Pragnie dać ludziom jedną rzecz – spokojny, niezakłócony rozwój materialnego dobrobytu dla wszystkich ludzi, by osłonić ich przed zewnętrznymi przyczynami bólu i cierpień, o ile to leży w mocy społecznych instytucji w ogóle. Zmniejszać cierpienia, zwiększać szczęście – to jest cel liberalizmu. (...) Liberalizm (...) nie ma partyjnych kwiatów i nie ma żadnych kolorowych sztandarów, żadnych partyjnych pieśni, żadnych partyjnych bożków, żadnych symboli i sloganów. Liberalizm ma istotną treść i argumenty. Te muszą
prowadzić do zwycięstwa”3.
Myśl liberalna nie była obca w starożytnej Grecji, chińskim taoizmie i średniowiecznej Europie. Jednak ojcem liberalizmu z prawdziwego zdarzenia można nazywać dopiero Szkota Adama Smitha – który w 1776 r. napisał wiekopomne dzieło „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”4.
Za bogactwo uważa Smith nie pieniądze a roczny produkt ziemi pracy.
Uznając pracę za główne bogactwo, stwierdza, że jej rozmiary zależą od liczby
zatrudnionych i wzrostu wydajności pracy. Dużą rolę, zdaniem Smitha, w procesie rozwoju gospodarczego odgrywa wielkość rynku, która zwiększa naturalną
skłonność człowieka do wymiany. U podstaw teorii podziału Smitha leży teoria
czynników wytwórczych, którymi są: praca, kapitał i ziemia5. Najsłynniejszą
teorią sformułowaną przez Smitha była tzw. niewidzialna ręka: „Smith uważał,
że człowiek starający się zaspokoić własne interesy jest jak gdyby prowadzony
przez niewidzialną rękę przy zaspokajaniu interesu ogólnego. Istotnie, „każdy
człowiek, który umieszcza swój kapitał w wytwórczości krajowej, stara się z
konieczności tak pokierować tą wytwórczością, aby jej produkt przedstawiał
możliwie największą wartość”6. W konsekwencji, swoboda działania każdej
jednostki prowadzi do maksymalnego wzrostu, a interwencja państwa w gospodarkę nie jest pożądana. Smith przeciwstawiał się w ten sposób polityce realizowanej przez merkantylistów, w szczególności przez Colberta, który „zamiast
pozostawić każdego samemu sobie w kierowaniu swoich prywatnych interesów
w warunkach rozległych wolności, równości i sprawiedliwości, starał się upowszechniać w niektórych gałęziach przemysłu nadzwyczajne przywileje, przy
równoczesnym obciążaniu innymi przeszkodami wcale nie mniej nadzwyczajnymi”7. Władze publiczne powinny więc w zasadzie ograniczyć swoje działania
do funkcji państwa żandarma, tzn. zapewniać obronę narodową, sprawiedliwość
i utrzymać minimalną administrację konieczną do zachowania państwa8.
3
Tamże, s. 20.
A. Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, t. 1, t. 2, Warszawa 1954.
5
S. Duda, W. Grzybowski, H. Mamcarz, A. Pakuła, Ekonomia w zarysie, Lublin 1996,
s. 26-27.
6
Tamże.
7
Tamże.
8
J. Bremond, M.M. Salort, Leksykon wybitnych ekonomistów, Warszawa 1997, s. 175.
4
Oblicza liberalizmu ...
155
Właśnie fakt, że rynek jest samoregulującym się mechanizmem, stanowił
koronny argument na rzecz liberalnego kapitalizmu9.
Według znawców przedmiotu wolnorynkowy, liberalny XIX-wieczny kapitalizm domagał się sanacji bądź alternatywy. Alternatywę stworzył niemiecki
Żyd (notabene zajadły antysemita!), K. Marks, publikując dzieło pt. „Kapitał”
(1867), napisane w celu ulżenia robotnikom i ukształtowania gospodarczej platformy – trampoliny komunizmu. Antykapitalizm był „idee fixe” tego sprytnego
myśliciela, gromko piętnującego „wrodzoną szacherkę Żydów”, a jednocześnie
szacherką produkującego „Kapitał” (mnóstwo fałszowanych cytatów tudzież
nieujętych cytatami „zapożyczeń” od innych autorów) i szacherką promującego
„Kapitał” (Marks sam, pod różnymi pseudonimami, publikował liczne recenzje
swego dzieła, mocno tym książkę popularyzując)10.
Były jednak cechy wspólne, które łączyły Smitha i Marksa. „Jednak niewiele z tego, co później nazwano rewolucją przemysłową Smith widział na własne oczy. Nie widział naprawdę wielkich fabryk ani miast przemysłowych, ani
zastępów robotników gromadzących się i wyruszających do pracy, ani przemysłowców wkraczających na polityczną i społeczną arenę”11. „Nie ma (...) świadectw, że Marks rozmawiał (...) z chłopami i właścicielami ziemskimi czy też
badał na miejscu tamtejsze warunki. W roku 1844 napisał do tygodnika finansowego „Vorwarts” artykuł o położeniu tkaczy śląskich. Nigdy jednak nie pojechał na Śląsk ani też, o ile wiadomo, nie rozmawiał z żadnym tkaczem, to byłoby zupełnie niepodobne do niego”12.
Jednak to dywagacje Smitha, a nie Marksa okazały się realną drogą do dobrobytu. Już współcześni Marksowi przewidywali, zakładając urzeczywistnienie
się socjalizmu13:
1. Ryzyko niedopasowania się podaży towarów i usług z popytem na nie,
tak co do wielkości, jak i struktur, spowodowane brakiem działania praw podaży
i popytu.
2. Zbiurokratyzowanie gospodarki – niezwykłe usztywnienie procesu wytwórczego, olbrzymie koszty utrzymania „aparatu” administracyjnego itd.
3. Spadek wydajności jednostkowej a nawet społecznej w wyniku rozerwania związku pomiędzy wydajnością a płacą.
4. Arbitralność stopy inwestycji przy założeniu braku stopy procentowej.
Niezwykłe koszty społeczne „nietrafionych” w potrzeby konsumentów inwestycji.
5. Wobec arbitralności centrum w kwestii ustalenia cen na dobra i usługi –
konieczność wystąpienia spekulacji.
9
S. Duda, op. cit., s. 27.
W. Łysiak, Stulecie kłamców, Chicago–Warszawa 2000, s. 51-52.
11
J.K. Galbraith, Ekonomia w perspektywie. Krytyka historyczna, Warszawa 1992, s. 71.
12
P. Johnson, Intelektualiści, Poznań 1998, s. 84.
13
J. Michałowski, Liberalizm kontra Socjalizm, Lublin 1993, s. 72-73.
10
156
K. Prendecki
6. Nierównoprawność wymiany międzynarodowej między państwami socjalistycznymi.
7. Utrzymanie się przedsiębiorstw deficytowych wobec braku konkurencji.
8. Pasywność cen i dominacja metody bilansowej przy określaniu rzeczowej struktury planu produkcji.
9. Likwidacja suwerenności konsumenta.
10. Arbitralność (nieunikniona wobec braku rynku!) centrum w wycenianiu
usług poszczególnych czynników produkcji.
11. Osłabienie motywacji do indywidualnej wynalazczości.
12. Prymat techniki nad ekonomią.
Wiek XX – to wiek walki kapitalizmu z komunizmem. Ten ostatni system
został skompromitowany i splajtował, ten pierwszy zaś nie ustrzegł się kryzysów
(Wielki kryzys lat 30-tych), które były źle zażegnywane.
Henry Hazlitt pisze: „często słyszy się zwolenników Nowego Ładu i innych
ekonometryków chełpiących się, jak to w roku 1932 i później rząd „ocalił przemysł” za pomocą Korporacji Finansowej ds. Przebudowy, Korporacji Pożyczkowej Właścicieli Domów czy innych agencji rządowych. Ale rząd nie może
udzielić przemysłowi żadnej pomocy finansowej, jeśli wcześniej czy później nie
odbierze mu środków. Wszystkie fundusze rządu pochodzą z podatków”14.
Hazlitt krytykuje też politykę J.M. Keynesa: „Jednym z najgorszych skutków podtrzymywania mitów Keynesa jest nie to, że zaleca się wciąż większą i
większą inflację, ale że systematycznie odwraca się uwagę publiczną od rzeczywistych przyczyn naszego bezrobocia, takich jak uzyskane przez związki zawodowe nadmierne stawki płac, ustawowe płace minimalne, nadmierne i obejmujące zbyt długie okresy zasiłki dla bezrobotnych oraz zbyt szczodre wypłaty zasiłków socjalnych”15.
Jeszcze głębszej analizy dokonuje Jan Winiecki w referacie „Intelektualna
odyseja dwudziestego wieku: powrót do porzuconej idei rynków, prywatnej
własności i wolności gospodarczej”16.
Pisze w nim m.in., że rynek okazał się niezdolny do utrzymywania wahań
koniunktury w rozsądnych granicach i domagano się, by państwo interweniowało w życie gospodarcze. Najbardziej wpływowa teoria przez pół wieku poddawała w wątpliwość nawet zdolność gospodarki kapitalistycznej do przywracania
równowagi pełnego zatrudnienia (mam tu oczywiście na myśli „Ogólną teorię”
J.M. Keynesa). Wielu ekonomistów, głosząc tezę o zawodności lub niedoskonałości rynku, domagało się by państwo naprawiło ten stan rzeczy. Dominującą rolę zaczęła odgrywać teoria głosząca, że skoro rzeczywisty rynek odbiega
od ideału, państwo powinno interweniować tak, by można było zneutralizować
14
H. Hazlitt, Ekonomia w jednej lekcji, Kraków 1993, s. 46.
Tamże, s. 192.
16
www.adam-smith.pl
15
Oblicza liberalizmu ...
157
skutki zawodności rynku. W efekcie keynesowski makroekonomiczny interwencjonizm uzupełniono interwencyjną polityką mikroekonomiczną17.
Według autora wspomniane ogólne założenie opierało się na szeregu bardziej szczegółowych przesłanek. Niektóre z nich można uznać za wręcz dziwaczne. Po pierwsze, zawodność rynku pociąga za sobą koszty w postaci obniżenia poziomu dobrobytu społeczeństwa, podczas gdy korygujące działania państwa nie kosztują. Pierwsza część tego założenia może być w pewnych warunkach prawdziwa, w innych zaś nie (zawodność rynku może prowadzić do obniżenia poziomu dobrobytu tylko wówczas, gdy istnieje inna, tańsza, realna – a nie
metafizyczna – alternatywa). Druga część założenia jest zawsze nieprawdziwa.
W najlepszym razie wszelka interwencja państwa pociąga za sobą koszt w postaci zasobów niezbędnych do zdobycia informacji dotyczących zawodności
rynku, koszt przygotowania projektu zastosowania środków interwencyjnych,
samej interwencji, kontroli reakcji prywatnych podmiotów gospodarczych i oceny uzyskanych rezultatów. Po drugie, za nieprawdziwe należy uznać założenie,
że gdy po wstępnej ocenie kosztu interwencja zostanie uznana za przedsięwzięcie korzystne, to rząd będzie posiadał dość wiedzy, by znaleźć właściwe rozwiązania. Nie można oczekiwać, że garstka polityków i ich ekspertów lepiej
upora się ze złożonymi zjawiskami ekonomicznymi niż setki tysięcy działających na rynku podmiotów gospodarczych, których nieskoordynowane działania
tworzą tendencje do osiągania przez rynek fundamentalnej równowagi. Warto
zauważyć, że problem wiedzy jest znacznie bardziej ostry w przypadku centralnie planowanej i zarządzanej gospodarki. Po trzecie, jeżeli nawet założymy,
że interwencja przyniesie korzystne rezultaty i że rząd posiada niezbędną wiedzę, to nie oznacza to jeszcze, że będzie on działał w interesie społeczeństwa.
Dziwaczne założenie, że politycy i biurokraci są aniołami jest z definicji nieprawdziwe. Politycy i biurokraci mogą mieć – i zwykle mają – swe własne interesy i gdy interes publiczny nie będzie zgodny z ich własnym interesem, będą
kierować się raczej tym pierwszym18.
2. UWARUNKOWANIA GOSPODARKI LIBERALNEJ
W WYBRANYCH KRAJACH
Kapitalizm równa się liberalizm, równa się sukces gospodarczy. Stawiając
taką tezę, prześledźmy poczynania pięciu potęg gospodarczych świata i zobaczmy co wpłynęło na to, że można o nich mówić „państwa dobrobytu”.
17
18
Tamże.
Tamże.
158
K. Prendecki
A. Stany Zjednoczone
W 1974 roku trzydziestoletni Arthur Laffer, wtedy zaledwie asystent na
uniwersytecie w Chicago, podczas rozmowy ze starszym o 23 lata Ronaldem
Reaganem, znanym aktorem i działaczem związkowym, wówczas gubernatorem
stanu Kalifornia, narysował w kawiarni na serwetce wykres. Nikt nie zdawał
sobie sprawy, że w tym momencie narodziła się ekonomika podaży. Podważyła
ona obowiązujące od 40 lat reguły keynesowskiej ekonomiki popytowej i utorowała Reaganowi drogę do fotela prezydenckiego, a Stanom Zjednoczonym po
latach recesyjnej zadyszki zapewniła „siedem lat tłustych”19.
Ekonomia popytowa opierała się na zasadzie pobudzania koniunktury przez
powiększanie popytu wydatkami rządowymi. Państwo, aby wydawać pieniądze,
musiało je jednak uprzednio zagrabić obywatelom. Naturalną konsekwencją
„zarządzania popytem” było więc wywindowanie stóp podatkowych na niebotyczny poziom. A przecież, argumentował Laffer, dochody podatkowe nie rosną
w nieskończoność. Nie są także obojętne dla zachowań przedsiębiorców. (...) Na
świecie nie urodził się jeszcze taki dureń, który pracowałby ciężko, aby jak najwięcej zarobić i po opłaceniu podatków stwierdzić, że jego portfel zionie pustką.
A zatem logiczne jest stwierdzenie, że w miarę wzrostu opodatkowania dochody
budżetu zwiększają się coraz wolniej. Aż dochodzą do punktu, w którym krzywa
przestaje rosnąć20.
Milton Friedman, lider monetarnej szkoły z Chicago, laureat nagrody Nobla, ojciec chrzestny polityki Ronalda Reagana, w swojej książce „Tyrania status
quo” cytuje swego szefa ze zwycięskiej dla niego kampanii wyborczej
z 1980 r.: „Musimy działać śmiało, zdecydowanie i szybko, aby poddać kontroli
galopujący wzrost wydatków federalnych, aby zlikwidować negatywne czynniki
podatkowe dławiące gospodarkę oraz aby uzdrowić aparat urzędniczy, który to
tuszuje. Musimy utrzymywać tempo wzrostu wydatków rządowych na umiarkowanym, rozsądnym poziomie. Musimy obniżyć stawki podatku od dochodów
osobistych oraz w sposób uporządkowany i systematycznie przyspieszyć i uprościć system amortyzacji, aby zlikwidować bodźce wpływające negatywnie na
pracę, oszczędzanie, inwestowanie i produktywność. Musimy dokonać rewizji
uregulowań dotyczących gospodarki i zmienić je tak, aby spowodować jej rozwój. Musimy wprowadzić stabilną, ostrożną i przewidywalną politykę”21.
Dzisiejsza Ameryka swój niewątpliwy rozwój zawdzięcza bolesnej reformie – reagonomice.
W reagonomice można wyróżnić dwa elementy: wielką operację obniżenia
podatków, żeby „zwrócić pieniądze obywatelom” i żeby to oni rozpędzili gospodarkę oraz leveraged buy – out, przejmowania przedsiębiorstw, takie „lawi19
M. Zieliński, Pułapka Laffera, „Wprost” z 8 października 2000 r., s. 44.
Tamże.
21
M.R. Friedman, Tyrania status quo, Sosnowiec 1997, s. 1.
20
Oblicza liberalizmu ...
159
rowane” możliwości wykupywania i prywatyzacji, zwłaszcza przez dynamiczniejsze grupy zarządzające22.
Obciążenie socjalne było niskie (na opiekę zdrowotną i emeryturę pracownik i pracodawca płacili łącznie zaledwie 15% – po 7,5%)23. Reagonomika była
przede wszystkim pożegnaniem z powracającą od lat 30., zwłaszcza pod rządami demokratów, polityką keynesowską (interwencji państwa i programów socjalnych), mającą skutki we wzroście podatków, deficycie handlowym i słabym
wzroście gospodarczym, przy rosnącej inflacji. Trudna restrukturyzacja w latach
1985-1993 przyniosła obniżenie przeciętnego dochodu rodziny o 1,5%. Natomiast, kiedy gospodarka zaskoczyła, dochód ten podniósł się o 15%24.
Obniżenie podatków stworzyło skłonność do oszczędzania i do wytężonej
pracy, a nie do konsumpcji. Zmniejszono stopniowo stawki podatkowe, zredukowano ilość przedziałów – z 11 do 2: podatnicy indywidualni płacą 15 lub
28%, przedsiębiorstwa – 34%. Doszły do tego ulgi na badania i rozwój. (...)
„Sprawiedliwość, wzrost, prostota” – stało się hasłem systemu podatkowego25.
B. Wielka Brytania
Dlaczego gospodarka brytyjska nas zachwyca? Ba, nie tylko ona, ale również premier Tony Blair! Dla współczesnych, nie tylko na wyspach, ten polityk
jest wzorem do naśladowania. Jest wręcz idealizowany – oto najpopularniejszy
szef brytyjskiego rządu w historii, lider i wizjoner. Za jego rządów gospodarka
kwitnie, a ludziom żyje się dostatniej (w przeciwieństwie do okresu gierkowskiego w Polsce brytyjska prosperity nie jest finansowana z zagranicznych pożyczek). Dla trochę starszych, sięgających pamięcią dwie, trzy dekady wstecz,
wszystko zaczęło się od pani Margharet Thatcher. Ona bowiem postawiła kraj
na nogi, sprywatyzowała to, co się dało, wierzyła w zbawczą moc konkurencji,
poskromiła rozpasanych związkowców (za granicą jest to powód do chwały, na
wyspach do dziś wielu ją za to nienawidzi). Uzdrowiła „chorego człowieka Europy”, za jakiego w latach 70. uchodziła Wielka Brytania. Wystarczy przypomnieć, że inflacja (pobudzona kryzysem naftowym i drastyczną podwyżką cen
przez OPEC) przekraczała wtedy 25%. Brytyjscy konserwatyści dali światu ideę
prywatyzacji, przetarli szlaki, pokazali „jak to się robi”26.
22
M. Ostrowski, Ameryka, Ameryka, „Polityka” z 4 listopada 2000 r., s. 4.
Tamże.
24
Tamże, s. 4-5.
25
Tamże, s. 5.
26
P. Bawolec, Cud nad Tamizą, „Wprost” z 12 grudnia 1999 r., s. 92.
23
160
K. Prendecki
C. Japonia
W 1953 roku Japonia zakończyła okres powojennej odbudowy i wkroczyła
w okres dwudziestoletniego wzrostu gospodarczego, który pod względem intensywności nie ma precedensu w dotychczasowych dziejach gospodarczych. Uwarunkowania były następujące:
1. Japonia nie uczestniczyła w światowym wyścigu zbrojeń i nie ponosiła
znacznych wydatków militarnych.
2. Poważnym bodźcem produkcji był popyt wywołany dwiema wojnami:
koreańską i wietnamską.
3. Przez długi czas utrzymywano bardzo wysoką stopę inwestycji.
4. Dzięki ograniczeniu zatrudnienia w sektorze rolniczym Japonia dysponowała dużymi zasobami siły roboczej, przy relatywnie niskim poziomie płac
realnych.
5. Polityka edukacyjna odpowiadała potrzebom przemysłu.
6. Sprawna organizacja i wynikająca z tradycji historycznych wysoka dyscyplina społeczna powodowały szybki wzrost wydajności pracy; zdecydowanie
dłuższy był w porównaniu z innymi krajami uprzemysłowionymi czas pracy
oraz skromniejszy zakres urlopów i świadczeń socjalnych.
7. Intensywny import nowej techniki i „imitacja” postępu technicznego.
8. Umiejętne połączenie japońskich tradycji z nowoczesnością, odwołanie
się do nawyków i zachowań ludzkich w celu wykorzystania ich w nowoczesnej
organizacji produkcji (np. tworzenie trwałych związków uczuciowych pracowników i ich rodzin z firmą)27.
D. Niemcy
W latach 1955-1980 RFN wyrosła na wielką potęgę militarną i gospodarczą28. Pod względem gospodarczym Niemcy różnią się od Stanów Zjednoczonych, jak i od Japonii. Niemcy i Stany Zjednoczone to kraje uniwersalistyczne,
w odróżnieniu od partykularystycznej Japonii. Pod względem innych wartości
Niemcy są jednak bliższe Japonii. Stany Zjednoczone są analityczne i indywidualistyczne, w Niemczech natomiast dominuje duch syntezy i zbiorowości. Połączenie silnych wartości – uniwersalizmu, syntezy i kolektywizmu w niemieckim
procesie tworzenia bogactwa przejawia się w postaci bardzo skodyfikowanego
systemu gospodarczego, w którym państwo i przedsiębiorstwo prywatne współpracują ze sobą, rozwijając i kierując działaniami w sferze biznesu na skalę niespotykaną w kulturach indywidualistycznych. W Niemczech wiele decyzji gospodarczych podejmuje się na poziomie mezoekonomicznym, gdzie wspólnie
27
28
J. Szpak, Historia gospodarcza powszechna, Warszawa 1999, s. 298-299.
Tamże, s. 296.
Oblicza liberalizmu ...
161
działają grupy pracowników, grupy finansowe, przemysłowe oraz rząd. Jest to
poziom aktywności gospodarczej, który niemal nie istnieje w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii29.
F. Francja
Kultura Francji jest jedną z najbardziej hierarchicznych w Europie.
W znacznym stopniu kształtował ją majestat i charyzma wielkich wodzów: Joanny d’Arc, Henryka IV, Ludwika XIV, Napoleona I, marszałka Petaina, Charles’a de Gaulle’a30.
To właśnie według Jana Szpaka rozwój polityczny i gospodarczy Francji
wiąże się z okresem prezydentury Charles’a de Gaulle’a (1958-1969). Preferował on ustrój z przewagą władzy wykonawczej z silną prezydenturą, a w dziedzinie polityki zagranicznej realizował ideę Wielkiej Francji jako mocarstwa
światowego. De Gaulle powierzył reformowanie gospodarki J. Rueffowi, który
będąc zwolennikiem rygorystycznej polityki pieniężnej, doprowadził do dewaluacji i denominacji franka, wprowadził politykę deflacji i wolnego rynku. Spowodowało to dość szybkie ożywienie koniunktury gospodarczej: produkcja
przemysłowa wzrastała w tempie 6,2% rocznie, produkt krajowy – 5,7% (najszybciej wśród rozwiniętych państw Europy Zachodniej), eksport – 8,3%, konsumpcja indywidualna – 5,5% (najszybciej w Europie Zachodniej).
F. Szwecja
Był czas, że wiele się mówiło o Szwecji i jej „drodze środka”, udanym
związku kapitalizmu i socjalizmu. Takie przekonanie istniało przed upadkiem
reżimów komunistycznych w Europie Wschodniej i ruiną gospodarczą Związku
Radzieckiego. Konserwatywne, sprzyjające przedsiębiorczości rządy dominowały przez ponad dziesięć lat w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Japonii, a później w Kanadzie i Holandii. Ograniczenie interwencji państwa w sprawy gospodarcze, wolny rynek i ostra konkurencja stały się hasłami końca dwudziestego wieku. Po upadku komunizmu Szwecja jest więc mostem donikąd31 –
jak słusznie zauważyli Charles Hampden-Turner i Alfons Trompenaars.
Szwecja spośród wszystkich demokracji kapitalistycznych zbudowała najszerszy i najdroższy model państwa opiekuńczego. W ostatnich latach podjęto
jednak pewne inicjatywy zmierzające do zahamowania wzrostu wydatków
w sferze społecznej. Sytuacja taka (...) wynika ze zbyt hojnego i kosztownego
-181.
29
Ch. Hampden-Turner, A. Trompenaars, Siedem kultur kapitalizmu, Kraków 2003, s. 180-
30
Tamże, s. 321.
Tamże, s. 211.
31
162
K. Prendecki
ustawodawstwa socjalnego w ostatnich dekadach. (...) Socjaldemokraci, jako
główni architekci szwedzkiego modelu państwa opiekuńczego, z ociąganiem
uznali konieczność cięć wydatków i świadczeń. W 1994 roku wygrali jednak
wybory. Świadczy to o kryzysie świadomości wśród szwedzkich wyborców i
parti32.
Omówione modele kultur kapitalizmu ukazują różną drogę dochodzenia do
bogactwa. Może to nastąpić dzięki charyzmatycznym przywódcom (USA, Wielka Brytania, Francja), bądź też historyczno-tradycyjnemu podejściu do obowiązku i pracy (Japonia, Niemcy).
3. TRANSFORMACJA W POLSCE I JEJ ZWIĄZEK
Z LIBERALIZMEM
W Polsce przejście do gospodarki rynkowej dokonało się za sprawą pierwszego niekomunistycznego rządu Tadeusza Mazowieckiego, a właściwie za
sprawą Jeffreya Sachsa, byłego marksisty, którego program zaczął realizować
były członek PZPR Leszek Balcerowicz. Kluczowe znaczenie miało działanie
w następujących dziedzinach:
• liberalizacja cen, mająca na celu szybkie doprowadzenie do równowagi
rynkowej,
• wprowadzenie wewnętrznej wymienialności złotego na waluty obce po
kursie równowagi,
• zastosowanie zaporowego podatku (tzw. popiwku) od wzrostu wynagrodzeń w państwowym sektorze produkcyjnym powyżej ustalonego
współczynnika,
• restrykcyjne indeksowanie płac, umożliwiające częściowe tylko rekompensowanie wzrostu cen,
• osiągnięcie równowagi budżetowej poprzez silne ograniczanie wydatków i wzrost dochodów budżetowych,
• zaostrzenie polityki kredytowej banków,
• zniesienie preferencji dla eksporterów i wprowadzenie nowej taryfy celnej33.
Do plusów wariantu wstrząsowego prof. L. Balcerowicza można zaliczyć:
• zduszenie hiperinflacji (ceny w 1989 r. rosły w tempie kilkudziesięciu
procent miesięcznie),
• ustabilizowanie rynku towarów i usług (przejście od rynku producenta
do rynku konsumenta),
32
s. 443.
I. Budge, K. Newton, Polityka nowej Europy. Od Atlantyku do Uralu, Warszawa 2001,
33
S. Jankowski, Transformacja systemowa w Polsce, [w:] S. Marciniak (red.), Mikro- i Makroekonomia. Podstawowe problemy, Warszawa 2001, s. 98.
Oblicza liberalizmu ...
•
•
•
•
•
•
•
•
163
ukształtowanie poprawnego systemu cen,
wprowadzenie wewnętrznej wymienialności złotówki,
zaawansowanie prywatyzacji sektora państwowego,
zlikwidowanie dolaryzacji gospodarki,
doprowadzenie do umorzenia znacznej części długów zagranicznych,
otrzymanie pewnej pomocy bezzwrotnej i kredytowej,
otwarcie gospodarki na zewnątrz,
wzrost PKB (produktu krajowego brutto) od trzeciego roku transformacji34.
Za te dokonania laurkę Leszkowi Balcerowiczowi wystawia Jacek Fedorowicz w „Wielkiej encyklopedii kapitalizmu”:
„Jest rzeczą zdumiewającą, że w kraju, w którym istnieje obowiązek ukończenia siedmiu klas szkoły podstawowej i w którym podobno zlikwidowano
analfabetyzm, istnieje jeszcze spora grupa ludzi, którzy zupełnie poważnie mówią, że Balcerowicz zniszczył gospodarkę. Kiedy słyszę coś takiego, to staję
bezradny i nawet dyskutować mi się nie chce, no bo jak tu argumentować, jeżeli
ktoś sam nie widzi, że ona była dokładnie zniszczona przed Balcerowiczem.
Gdyby była w jakim takim stanie, to socjalizm by się nie zawalił i do dziś istniałby Związek Radziecki. Owszem, zgadzam się, są u nas dzisiaj obszary nędzy, ale na tę nędzę zapracowało 40 lat Peerelu przede wszystkim. Kto chce
wiedzieć, co by było w Polsce bez reformy zwanej reformą Balcerowicza, niech
sobie pojedzie z wycieczką na Ukrainę, na Białoruś, do Bułgarii, a po powrocie
niech pośle Balcerowiczowi kwiaty. Jeżeli ktoś porównuje dane z lat osiemdziesiątych z obecnymi i na tej podstawie mówi o katastrofalnym spadku produkcji,
to albo wierzy w rzetelność peerelowskich statystyk i wtedy nie ma co z nim
rozmawiać, albo jest politykiem, który na ogłupianiu narodu chce zrobić karierę
i wtedy też nie ma co go przekonywać, bo – jak to polityk – będzie szedł w zaparte. Spadek produkcji oczywiście nastąpił. Był to korzystny, ozdrowieńczy
spadek produkcji niepotrzebnej, marnotrawczej i za drogiej. Był on nawet za
mały w stosunku do potrzeb. Tak się jakoś dziwnie składa, że najlepszym sposobem na zdobycie w Polsce władzy jest już od kilku lat totalna krytyka reformy
Balcerowicza, ale jeszcze nikt z krytykujących po zdobyciu władzy od tej reformy nie odszedł.”35.
Jednak do wariantu wstrząsowego Balcerowicza i metod jego realizacji krytycy zgłaszali wiele uwag. Podkreślali m.in., że:
• nie korygowano programu w odpowiednim czasie, np. zbyt długo
utrzymywano sztywny kurs dolara; kurs pełzający wprowadzono dopiero w maju 1991 r.,
34
35
Tamże, s. 99.
J. Fedorowicz, Wielka encyklopedia kapitalizmu, Warszawa 1997, s. 16.
164
K. Prendecki
• zminimalizowano interwencjonizm państwowy i zrezygnowano z polityki makroekonomicznej, głosząc hasło, że brak polityki gospodarczej
jest najlepszą polityką,
• dyskryminowano podatkami sektor państwowy i spółdzielczy
w sytuacji, gdy wytwarzały one większą część dochodu narodowego,
• prywatyzację sektora państwowego traktowano w sposób doktrynerski,
choć nie udało się przeprosić powszechnej prywatyzacji,
• wprowadzono nadmiernie restrykcyjną politykę fiskalną, kredytową
i dochodową,
• dopuszczono do nieograniczonego importu dóbr konsumpcyjnych, często subsydiowanych w krajach ich wytwarzania,
• pominięto w działaniach rządu problemy socjalne społeczeństwa, zrodzone z transformacji ustrojowej36.
Z kolei M. Friedman, czołowy przedstawiciel liberalizmu, wytykał Balcerowiczowi następujące błędy:
• niepotrzebne wprowadzenie kontroli płac, gdyż ten zabieg pogłębia inflację, zamiast ją ograniczać,
• wprowadzanie przez rząd sztywnego kursu złotówki, a nie kształtowanie
go przez rynek,
• zbyt wolne prywatyzowanie sektora państwowego.
„On w dużej mierze podchodzi do problemów jak technik, a nie jak ktoś,
kto kieruje się pewną filozofią”37 – dodaje M. Friedman.
Znany publicysta Waldemar Łysiak w swej książce „Stulecie Kłamców”
zauważa:
„Kręgosłupem polskiej ekonomiki był w ostatniej dekadzie monetaryzm:
polityka walutowa centralnie sterowana (czkawka komunizmu) przez Ministerstwo Finansów i Bank Narodowy (choć nie wolna od międzynarodowych wpływów spekulacyjnych). Ułatwiało to hochsztaplerom „przekręty” iście monstrualne, vide „numer” z zamrożeniem kursu dolara na półtora roku (1990-1991),
przy równoczesnym, sięgającym 100% (!) bankowym oprocentowaniu kapitału
złotówkowego. Zamrożenie było sekretne, ale dużo polskich i cudzoziemskich
kombinatorów dostało „cynk”. Niebieskie ptaki całego świata wpłaciły nad Wisłą złotówkami miliardy dolarów, a kilkanaście miesięcy później „wytransferowały” dwa i pół raza tyle (250). Za ten „cud gospodarczy” cwaniacy Wschodu i
Zachodu winni solidarnie wznieść panu Balcerowiczowi (dawniej PZPR, dziś
guru ekonomii polskiej) statuę o wysokości Wieży Eiffla, i to ze szczerego złota,
którego ciężar byłby niezauważalnym ułamkiem ich zysku. Dzieje cywilizacji
znają mało „przekrętów” kalibru analogicznego”38.
36
S. Jankowski, op. cit, s. 99.
Tamże, s. 100.
38
W. Łysiak, Stulecie kłamców, Chicago–Warszawa 2000, s. 184-185.
37
Oblicza liberalizmu ...
165
W 1991 roku propagator radykalnego liberalizmu Janusz Korwin-Mikke
podczas wystąpienia w Sejmie tak mówił o planie L. Balcerowicza:
„Chciałem zwrócić uwagę odnośnie do tego, co powiedziałem o innych ministerstwach, że jest zupełnie źle zrozumiany plan Balcerowicza. Pan Sachs,
który przyjechał do Polski, tłumaczył, że tak naprawdę to jest w Polsce dobrze,
bo są sklepy pełne, a co mówi rocznik statystyczny, to jest to bez znaczenia. Pan
Sachs ma rację, tylko zdajmy sobie sprawę z jednej rzeczy, który sektor działa
dobrze, a który źle. Sektor państwowy działa beznadziejnie. Dlatego, bo on się
musi, czy chce, czy nie chce, stosować do planu Balcerowicza. Dobrze działa
ten sektor, który się nie stosuje do planu Balcerowicza, który przemyca, nie płaci
podatków, to działa dobrze. Tak że zawdzięczamy nasz względny dobrobyt nie
planowi Balcerowicza, tylko temu, że my go nie przestrzegamy”39.
Ultras liberalizmu J. Korwin-Mikke krytycznie odniósł się także do pierwszego rządu liberałów Jana Krzysztofa Bieleckiego:
„Co ma wspólnego z liberalizmem kontrola cen, np. kontrola ceny dolara
(...). Co ma wspólnego z liberalizmem kontrola cen nośników energii, w tym
benzyny (...). Co ma wspólnego z liberalizmem podwyżka wszelkich ceł. (...) Co
ma wspólnego z liberalizmem potworny fiskalizm, nie monetaryzm. Monetaryzm pana Balcerowicza jest w porządku. Fiskalizm pana Balcerowicza jest
niedopuszczalny, w tym osławiony „popiwek”. W żadnym kraju, nawet nie liberalnym, nie słyszano o takim wynalazku, jest to nasz twórczy wkład w dziedzinę, że tak powiem, podatkologii”40.
4. ZAKOŃCZENIE
Liberalizm to wolność gospodarcza, ustrój wolnorynkowy. W socjalizmie
państwo wszystko obywatelowi zabiera, a potem rękami urzędników przydziela.
Socjalista wierzy, że tak jest dla obywateli najlepiej. Natomiast liberał chce jak
najwięcej zostawić w ręku tego, który zarobił, chroniąc wolność jednostki i własność prywatną. Państwo nie powinno zajmować się gospodarką, lecz stać na
straży praw i bezpieczeństwa.
Nasz antyliberalizm gospodarczy wyraża się, prócz etatyzmu, w interwencjonizmie, tj. w przeforsowywaniu życia gospodarczego do sztucznych celów.
Życie ekonomiczne w Polsce jest uciskane gorsetem interwencji, który skrzywia
kręgosłup gospodarczego organizmu.
Polska w trzecim tysiącleciu nie jest jeszcze bliska zasadom wolnego rynku
i nie rządzi się regułami gry, jakie obowiązują w gospodarce wolnorynkowej.
Nasza droga do dobrobytu jest jeszcze daleka, lecz na pewno należy podążać
drogą idei, jaką ukazali nam R. Reagan i M. Thatcher.
39
40
J. Korwin-Mikke, Rząd rżnie głupa!, Gdańsk 1993, s. 7.
Tamże, s. 5-6.
166
K. Prendecki
PAST AND PRESENT IN THE FACE OF LIBERALISM
Summary
Workship considers different aspects of liberalism, which took place in history and which
happens nowadays. In the beginning, workship discusses problem of liberalism with help of opinions of scholars investigating social problematic. Next parts analyse kinds of liberalism in different
countries. Last part discibes problems that Poland had to face while implenting liberalism during
time of transformation. It is emphasised that this prosses is not easy as word „liberal” has, in minds
of large part of Poles, pejorative meening. However, crisis of „protecting state” forces Poland,
together with other EU contries, to implementing concept of liberalism. This will, undoubtly, help
in breaking down deadlock in economical growth.
Złożono w Oficynie Wydawniczej we wrześniu 2004 r.
ZESZYTY NAUKOWE POLITECHNIKI RZESZOWSKIEJ
Ekonomia i Nauki Humanistyczne z. 14
Nr 219
2004
Hanna SOMMER
Politechnika Rzeszowska
KOMUNIKOWANIE SIĘ
W PRZEDSIĘBIORSTWIE
W artykule podjęto problem roli komunikacji w przedsiębiorstwie. Problematykę
tę rozważono z punktu widzenia specyfiki zwrotów, źródeł informacji dotyczących
spraw firmy oraz dostępu do nich w kontekście badań przeprowadzonych wśród
pracowników rzeszowskiej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego.
1. SPECYFIKA NAZW (ZWROTÓW) OKREŚLAJĄCYCH
PRODUKOWANE CZĘŚCI, PROCEDURY I PROCESY
PRODUKCYJNE, UŻYWANYCH PRZEZ PRACOWNIKÓW
W WYBRANYM ZAKŁADZIE
Jak słusznie zauważają amerykańscy badacze problemu J.A.F. Stoner, R.E.
Freeman i D.R. Gilbert (2001, s. 507) „komunikacja jest krwiobiegiem organizacji. Zła komunikacja w niejednej organizacji doprowadziła do stanu analogicznego do niewydolności układu krążenia. Bez skutecznego komunikowania się
rozmaitych stron, układ stosunków, który nazywamy organizacją, nie będzie
nikomu dobrze służyć (...). Skuteczna komunikacja jest ważna dla kierowników
z trzech podstawowych powodów. Po pierwsze, komunikowanie się jest wspólnym wątkiem kierowniczych procesów planowania, organizowania, przewodzenia i kontrolowania (...). Po drugie, umiejętność skutecznego komunikowania się
umożliwia menedżerom korzystanie z ogromnej gamy uzdolnień występujących
w wielokulturowym świecie organizacji. Ponadto globalizacja gospodarki stawia wyzwanie umiejętnościom komunikowania się menedżerów (...). Po trzecie,
tak to już bywa, że kierownicy spędzają wiele czasu na komunikowaniu się”.
Stąd też autorzy ci komunikację definiują jako „proces, w którym ludzie dążą do
dzielenia się znaczeniami za pośrednictwem symbolicznych komunikatów (przekazów)”. S.P. Robbins (1998, s. 215) zauważa, że „komunikacja musi (...) obejmować zarówno przekazywanie, jak i rozumienie znaczeń”.
Ciekawie ów problem przedstawia następujący schemat:
168
H. Sommer
PROCES KOMUNIKACJI
ŹRÓDŁO komunikat KODOWANIE komunikat KANAŁ komunikat DEKODOWANIE komunikat ODBIORCA
SPRZĘŻENIE ZWROTNE
Źródło: S.P. Robbins 1998, s. 218.
Badacze problemu twierdzą, iż komunikowanie w przedsiębiorstwie (organizacji) powinno spełniać cztery podstawowe funkcje: kontrolowania, motywowania, wyrażania uczuć i informowania. Wszystkie te przejawy komunikacji
występują w wybranym do badań zakładzie.
Przed rozpoczęciem analizy najważniejszych kwestii, warto trochę miejsca
poświęcić językowi organizacji. L. Zbiegień-Maciąg (1999, s. 46) pisze, że język organizacji to: „wspólne wyrażenia, skróty myślowe, wyrazy trudne do zrozumienia dla kogoś z zewnątrz”. Wraz z upływem czasu rozwijają się w organizacjach specyficzne środki porozumiewania, można rzec swoisty, charakterystyczny dla danej firmy unikatowy język. Ludzie używają sobie tylko znanych
nazw przy opisywaniu narzędzi pracy, przełożonych, dostawców, klientów czy
produkowanych wyrobów. Unikatowy język może służyć do identyfikacji
członków określonych kultur bądź subkultur. Opanowując wspólne dla członków organizacji zwroty, słowa, jej pracownicy potwierdzają niejako przynależność do tej kultury. Nowo przyjęci do firmy pracownicy stosunkowo szybko
zaznajamiają się z nowym dla nich żargonem językowym, co zresztą z czasem
staje się dla nich zupełnie normalne. Osobliwości języka organizacji tworzą
niepowtarzalne, łatwo zapadające w pamięć zbitki wyrazów powszechnie znanych oraz neologizmy – słowa stworzone przez członków danej organizacji do
potrzeb wewnętrznego komunikowania się w przedsiębiorstwie. Bez wątpienia
czynnik komunikacyjny stanowi istotny element kultury organizacyjnej w każdej instytucji.
Interesująco powyższa kwestia wygląda na przykładzie badań przeprowadzonych przez autorkę w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Rzeszowie.
Wśród załogi tego zakładu wykształcił się pewien unikatowy sposób porozumiewania się. Funkcjonują tutaj zarówno oryginalne zestawienia słów znanych
z języka potocznego, często z przypisanym nowym znaczeniem, jak również
zostały wykreowane pewne wyrażenia, charakterystyczne głównie dla terminologii, jaką posługuje się załoga tego właśnie zakładu. Pracownicy firmy określają nimi zarówno produkowane części, jak i procedury obowiązujące w zakładzie
czy nierzadko procesy produkcyjne (tab. 1.). Warto przyjrzeć się uzyskanym
wynikom badań.
Uzyskane wyniki zdają się być bardzo interesujące. Pracownicy WSK niezależnie od płci deklarują, iż z takimi pojęciami jak „rybi ogon” czy „kacza łapa” zetknęli się w firmie. Potwierdziło to 43,3% badanych mężczyzn i 31,3%
badanych kobiet. Wynika z tego, iż specyficzny język organizacji w analizowanym przedsiębiorstwie funkcjonuje i ma się bardzo dobrze. Produkowane przez
Komunikowanie się w przedsiębiorstwie
169
zakład wyroby nazywane, co prawda potocznymi (ogólnie znanymi terminami),
niemniej jednak w tej firmie oznaczają one nierzadko coś zupełnie innego. Przykładowo wsporniki często zwane są „pająkami” lub „łódkami”, gdy tymczasem
pojęcia te poza bramą zakładu oznaczają coś zupełnie innego.
Tabela 1. Używanie przez pracowników nazw własnych do określenia produkowanych części a ich
płeć ankietowanych (w [%], dla N = 456 = 100%)
Płeć
Używane przez pracowników nazwy własne
do określenia produkowanych w zakładzie części
Mężczyźni
N = 360 =
100%
Kobiety
N = 96 =
100%
Ogółem
N = 456 =
100%
43,3%
31,3%
40,8%
6,7%
50,0%
18,8%
50,0%
9,2%
50,0%
Tak: czołg, fujarka, wspornik – pająk, wspornik –
łódka, lornetka, rybi ogon, garb, kacza łapa, szpulki, kopytka, wieloryb, koraliki, betony itp.
Nie
Nie wiem
Źródło: badania własne dla Chi^2, 14,7; p = 0,0006; V. Cramera 0,179712; C. Pearsona 0,232185; df = 2.
Godne odnotowania jest również to, że niemały odsetek respondentów
uznał, iż nie zetknął się z takimi nazwami (6,7% mężczyzn i aż 18,8% kobiet).
Bardzo równomiernie rozłożyły się wyniki, które wskazują, że wśród badanych
duży procent stanowili ci, którzy w analizowanej kwestii nie mieli zdania (odpowiednio: 50% i 50%).
Obecnie zostanie przenalizowane, czy w takim przedsiębiorstwie jak Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego pracownicy używają na określenie procedur
obowiązujących w firmie znanych wyłącznie sobie zwrotów. W tym wypadku
ewentualne nazwy procedur skorelowano z zawodem wyuczonym przez ankietowanych respondentów (tab. 2.).
Tabela 2. Używanie przez pracowników nazw własnych do określenia procedur w zależności od
wyuczonego zawodu (w [%], dla N = 456 = 100%)
Wyuczony zawód badanych respondentów
Używanie przez pracowników
WSK nazw własnych
do określenia procedur
obowiązujących w firmie
Tak
Nie
Nie wiem
Średnie
Zasadnicze Szkoły średnie Wyższe szkoły
techniczne i wyższe szkoły
techniczne
szkoły
zawodowe i ogólnokształ- (inżynierowie ekonomiczne
(planiści,
itp.)
cące (technicy
(ślusarze,
ekonomiści,
itp.)
tokarze,
referenci itp.)
frezerzy itp.)
Ogółem
N = 96 =
100%
N = 222 =
100%
N = 90 =
100%
N = 48 =
100%
N = 456 =
100%
25,0%
75,0%
5,4%
18,9%
73,0%
20,0%
80,0%
50,0%
50,0%
2,6%
23,7%
72,4%
Źródło: badania własne dla Chi^2, 33,3; p = 0,001; V. Cramera 0,192224; C. Pearsona 0,311824; df = 6.
170
H. Sommer
Zupełnie inaczej sytuacja wygląda w przypadku nazywania przez szeregowych pracowników procedur występujących w firmie. Okazuje się bowiem, iż
tylko przedstawiciele, którzy swoją edukację zakończyli na szkole średniej
(zwłaszcza technikum) umieli wymienić i nazwać takie procedury, przykładowo:
odbiór jakościowy to spadanie, a analizy jakościowe to inspekcja. Stanowią oni
jednak tak niewielki odsetek badanej populacji (5,4%), że ciężko snuć w tym
przypadku jakieś głębsze uogólnienia. Wśród badanych bowiem zdecydowanie
dominują ci, którzy na zadane w kwestionariuszu ankiety pytanie nie potrafili
udzielić odpowiedzi lub twierdzili, iż określeń definiujących procedury po prostu nie ma. I tak, okazało się, iż 25% respondentów, którzy ukończyli szkoły
zawodowe (przykładowo: tokarze, ślusarze, frezerzy itd.) nie słyszało, aby
w zakładzie funkcjonowały jakieś określenia procedur. Podobne zdanie ma
18,9% respondentów legitymujących się świadectwem maturalnym, 20% badanych, którzy ukończyli szkoły wyższe (zwłaszcza techniczne – tu inżynierowie)
i aż 50% osób, które wyuczone zawody kwalifikują do planistów, ekonomistów
czy referentów. Dramatyczny jest odsetek osób, które nie potrafiły na zadane
w ankiecie pytanie odpowiedzieć, odpowiednio: 75%, 73%, 80%, 50%.
Analizując powyższe wyniki, można stwierdzić, iż badani respondenci
w tym konkretnym zakładzie pracy nie potrafią (a może nie chcą) sprecyzować
i, co się z tym wiąże, nazwać żargonem firmowym istniejących procedur produkcyjnych. Wynika stąd, iż łatwiej nazwać szeregowej załodze przedsiębiorstwa produkowane części aniżeli procedury. Jak sprawa wygląda w przypadku
procesów produkcyjnych przedstawia tab. 3.
Tabela 3. Używanie przez pracowników nazw własnych do określenia procesów produkcyjnych
a chęć uczestnictwa w szkoleniach (kursach) organizowanych przez zakład pracy (w [%],
dla N = 456 = 100%)
Używanie przez pracowników nazw własnych
do określenia procesów produkcyjnych w firmie
Chęć uczestnictwa w kursach
(szkoleniach)
Tak
Nie
Ogółem
N = 341 =
100%
N = 115 =
100%
N = 456 =
100%
Tak
8,8%
-
6,6%
Nie
19,4%
26,1%
21,1%
Nie wiem
71,8%
73,9%
72,4%
Źródło: badania własne dla Chi^2, 12,0; p = 0,0025; V. Cramera 0,162352; C. Pearsona 0,210362; df = 2.
Sytuacja jest zbliżona do tej, jaką przedstawiają rezultaty badań uzyskane
wczesniej. Okazało się bowiem, iż tylko ci respondenci, którzy wyrażają chęć
uczestnictwa w szkoleniach organizowanych przez zakład, potrafią wymienić
bądź też określić „po swojemu” procesy produkcyjne, jakie odbywają się w fir-
Komunikowanie się w przedsiębiorstwie
171
mie. Jest to niewielki odsetek (8,8%), ale jednak wart odnotowania. I tak przykładowo: obróbkę cieplną metali zwie się na gorąco, a z kolei polerowanie łopatki to głaskanie. Są to bez wątpienia ważne elementy kultury organizacyjnej
przedsiębiorstwa, w którym funkcjonuje taka terminologia. Jak jednak zauważono jest ona stosunkowo śladowa (przynajmniej w przypadku nazwy własnej
określającej proces produkcyjny). Może tutaj niepokoić fakt, z którego wynika,
iż znakomita większość badanych (z obu grup) nie potrafiła na sformułowane
w ankiecie pytanie odpowiedzieć (odpowiednio: 71,8% i 73,9%). Trudno tłumaczyć taki stan rzeczy, wydaje się jednak, iż szeregowi pracownicy WSK albo
pytania sformułowanego w ankiecie nie zrozumieli, albo faktycznie nie potrafią
oni nazwać na swój własny sposób procesów produkcyjnych występujących
w zakładzie.
Dalej przedstawiono jak kwestię tę widzą menedżerowie, z którymi udało
się przeprowadzić wywiady. Tu jednak należy zaznaczyć, iż badanych kierowników pytano o nieco inne kwestie, a mianowicie czy w ich opinii pracownicy
określają jakoś swój zakład, dział, w którym pracują oni sami i ich koledzy, czy
w końcu funkcjonują w firmie nazwy własne określające w sposób nieoficjalny
grupy pracowników (zwłaszcza tych, którzy pracują w zakładzie najkrócej).
Przytoczone zostaną najciekawsze i najczęściej spotykane wypowiedzi: „...samo
słowo „zakład”, wiele dzisiaj mówi. Wydaje się, że zabarwienie tego słowa
(zwłaszcza w sytuacji, gdy wiele firm padło i to ponoć solidnych), jest dzisiaj
jednoznacznie pozytywne. Można odnieść wrażenie, iż ludzie pracujący w tym
„zakładzie” wymawiają to słowo z pewnym szacunkiem czy wręcz nobilitacją.
W końcu, jako jeden z niewielu w tej branży daje on stabilizację i gwarancję
wypłaty. W kwestii drugiej, to rzeczywiście mówi się, ludzie od pana Frania (jest
to jednocześnie dla osób wtajemniczonych wiadomość, że dana rzecz pochodzi z
konkretnego działu, w którym pracuje pan Franio). Albo hipotetyczny pan Zieliński. To jest takie nazwisko, które należy wiązać z wykryciem wielu tajnych
spraw i niuansów, co w konsekwencji dało konkretnej osobie i działowi, w którym pracuje dużą popularność. Dzisiaj można mówić przykładowo o dziale Zielińskiego, który symbolizuje wysoką efektywność i jakość pracy, a jednocześnie
wyraża szacunek i podziw (w tym strach) pozostałych współpracowników.
W kwestii trzeciej, to raczej brak określeń konkretnych grup pracowniczych.
Tych najstarszych czasami nazywa się dziadkami i nie jest to wcale negatywnie
traktowane. Należy zaznaczyć, iż obecnie nie ma tak silnej współpracy i częstych
kontaktów między robotnikami, jak miało to miejsce w przeszłości. Dawniej grało się na przerwie np. w siatkówkę czy w piłkę, był więc czas na kontakty międzyludzkie. Teraz raczej każdy zajęty jest swoimi sprawami, stąd też nie ma czasu
chodzić między wydziałami i rozmawiać. Młodych pracowników zwie się czasami kotami, ale ma to głównie wydziałowy charakter i dotyczy wąskiej grupy
pracowników” (wywiad nr 3). I jeszcze jedna ciekawa wypowiedź, z której wynika, iż w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego występuje specyficzny język.
172
H. Sommer
„...w tej firmie jest rzeczą oczywistą, że język jakim posługują się pracownicy
musi być osobliwy, podobnie jak specyficzne jest nazewnictwo – np. „rybie ogony”. Ludzie z zewnątrz nie mają pojęcia, o co właściwie chodzi, a tymczasem są
to takie części, które wchodzą do sprężarki. Ponadto w zakładzie występuje tak
zwany żargon warsztatowy, który nie ma nic wspólnego z gramatyką, ani nawet
semantyką (zwłaszcza słownikową). Jak wejdzie się między pracowników,
to trudno czasami zorientować się o czym oni właściwie mówią. Ale to jest normalne w każdym dużym przedsiębiorstwie, które długo funkcjonuje i ma tradycje. Nie może być tak, iż nie ma w nim określonej (charakterystycznej tylko dla
tego zakładu) terminologii” (wywiad nr 56). Jeżeli chodzi o nazewnictwo własne zakładu, to ciekawa jest również wypowiedź jednego z szefów marketingu
w firmie, według którego „...PZL czy WSK, to również jest nazwa nieformalna
i nie statutowa, bardzo często używana przez pracowników i wiele mówiąca,
zwłaszcza osobom zorientowanym w temacie. Takie nazewnictwo jest popularne
i z takim można się najczęściej spotkać. Mówi się po prostu zakład. Nawet
w mieście (skądinąd ważnym ośrodku przemysłowym), gdy rozmawiają ze sobą
pracownicy tej firmy, to nierzadko używają słowa zakład, pomimo tego, iż zakładów jest w Rzeszowie naprawdę dużo. Ale oni wiedzą, o co chodzi. Zresztą
w ostatnim czasie rozwój firmy poszedł tak szybko do przodu, że gdybyśmy zaczęli używać zwrotu najdynamiczniejszy zakład, to można mniemać, iż niedługo
każdy rzeszowianin będzie kojarzyć to z Wytwórnią Sprzętu Komunikacyjnego. I
nie ma w tym ani samochwalstwa, ani tym bardziej fałszywej skromności, to są
niezaprzeczalne fakty” (wywiad nr 14). Zdaniem jeszcze innego kierownika,
„...działów bądź pionów w firmie to raczej się nie nazywa. Ale czyni się to w
przypadku części, procedur czy też innych procesów. Często są one zwane tak, że
nawet kadra kierownicza nie wie, o co właściwie chodzi, bowiem zwroty są tak
wyszukane, że aż trudno je powtórzyć. Zupełnie inaczej są one zapisane w ogólnie dostępnych instrukcjach” (wywiad nr 63). I jeszcze jedna ciekawa wypowiedź godna odnotowania. „W firmie nie ma nazwy określającej w sposób całościowy zakład. Mówi się po prostu WSK i to wystarczy. Wydaje się jednak, iż
Amerykanie coś zmienią w tej kwestii w najbliższych latach. Może będziemy
mówić „pracuję u Pratta...”. Z kolei jednak na poszczególne wydziały w zakładzie mówimy często: W-53, W-54 itd. Łatwiejsze nazywanie działów to przykładowo odlewnia, galwanizernia itd. Ale na przykład KJ-54 to ogólnie dział kontroli. Są pewne potoczne śmieszne określenia wyrobów, z którymi jednak ja się
specjalnie często nie spotykam, podobnie zresztą jak z określeniem młodych bądź
starych pracowników. Z reguły bowiem mówi się ogólnie młody, czasami „kot”,
ale to rzadkość. Z kolei pracowników o dużym stażu i doświadczeniu to w zasadzie się nie określa” (wywiad nr 7).
Tak istotny element kultury organizacyjnej, jak proces (sposób) komunikowania się w przedsiębiorstwie pokazuje, że w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego spotyka się specyficzny język, którym na co dzień posługują się pracownicy. Nazywają oni w sposób sobie tylko znany nie tylko produkowane części czy
Komunikowanie się w przedsiębiorstwie
173
występujące w firmie procedury, ale również (o czym informowali kierownicy
pracujący w zakładzie) poszczególne wydziały czy piony występujące w przedsiębiorstwie. Jak wynika z przeprowadzonych wywiadów, ostatnie lata i prywatyzacja powinny dużo zmienić w tym zakresie. Ma to oczywisty związek z amerykańskim inwestorem, który z pewnością, wprowadzając nowe standardy
w procesach produkcyjnych, wprowadzi też określony sposób porozumiewania
się między pracownikami. Prędzej czy później pojawi się w zakładzie anglojęzyczne nazewnictwo produkowanych wyrobów, co najprawdopodobniej zmusi
również szeregowych pracowników do podnoszenia swoich kwalifikacji (tutaj:
nauki języka angielskiego). To na pewno zwiększy konkurencyjność kadry pracowniczej WSK na rynku lotniczym.
2. ŹRÓDŁA INFORMACJI DOTYCZĄCYCH SPRAW
ZAKŁADU W OPINIACH PRACOWNIKÓW
Badanym respondentom zadano również pytanie skąd czerpią informacje
o zakładzie i sprawach związanych z jego funkcjonowaniem. Pytanie zadane
w ankiecie skorelowano z wiekiem pracowników zatrudnionych w firmie. Wyniki przedstawiono w tab. 4.
Tabela 4. Źródła informacji, z których czerpią wiedzę o zakładzie badani respondenci a ich wiek
(w [%], dla N = 456 = 100%)
Wiek badanych respondentów
Źródła informacji z których czerpią wiedzę
o zakładzie badani pracownicy
Nie korzystam z żadnych źródeł
Gazeta zakładowa
Radiowęzeł
Tablica ogłoszeń
Wiadomości od kolegów, współpracowników
Wiadomości przekazywane ustnie przez bezpośredniego przełożonego
Wiadomości przekazywane przez działaczy związkowych
Inne źródła poinformowania (jakie?)
41 i poogółem
wyżej
N = 42 = N = 195 = N = 219 = N = 456 =
100%
100%
100%
100%
20-25
26-40
4,8%
95,2%
64,3%
71,4%
11,9%
2,1%
97,9%
31,3%
69,2%
23,6%
100,0%
55,7%
69,9%
28,8%
1,3%
98,7%
46,1%
69,7%
25,0%
42,9%
55,9%
57,1%
55,3%
31,0%
27,2%
32,9%
30,3%
-
-
-
-
Źródło: badania własne dla Chi^2, 27,0; p = 0,0078; V. Cramera 0,095175; C. Pearsona 0,153124; df = 12.
Uwaga: suma nie jest równa 100%, ponieważ respondenci mogli wybierać po kilka kategorii odpowiedzi.
Uzyskane wyniki wskazują, iż niezależnie od wieku badani respondenci
swoją wiedzę o zakładzie czerpią przede wszystkim z gazety zakładowej (odpo-
174
H. Sommer
wiednio: 95,2%, 97,9% i 100%). Wydaje się więc, na co wskazują uzyskane
rezultaty, iż jest ona głównym źródłem informacji dla załogi zakładu. Głównym,
ale nie jedynym. Okazuje się bowiem, że tylko nieznacznie mniejszą rolę odgrywa tablica ogłoszeń. Dla 71,4% respondentów w wieku 20-25 lat; 69,2%
w wieku 26-40 i 69,9% badanych legitymujących się wiekiem 41 i powyżej
miarodajnym i co się z tym wiąże ważnym źródłem informacji są tablice ogłoszeń. Spełniają one funkcję bezpośredniego informatora, który dodatkowo mówi
o poczynaniach przykładowo zarządu w sposób szybki i konkretny (informacja
ma w tym wypadku charakter codzienny). Inne ważne źródła zdaniem badanych
to: wiadomości przekazywane przez bezpośredniego przełożonego (ogółem:
55,3%), radiowęzeł (ogółem: 46,1%) i wiadomości przekazywane przez działaczy związkowych (ogółem: 30,3%). Zupełnie śladowy jest odsetek respondentów nie korzystających z żadnych źródeł informacji (na dodatek są to osoby
wywodzące się z pracowników najmłodszych: 20-25 – 4,8% oraz tych, których
wiek oscyluje między 26 i 40 rokiem życia – 2,1%).
Przedstawione rezultaty badań mogą świadczyć o tym, iż badani respondenci żywo interesują się tym, co się dzieje w firmie. Są to dla nich ważne wiadomości, które zresztą później mogą komentować i o nich rozmawiać. Wykupienie WSK przez amerykańskiego kolosa lotniczego Pratt and Whitney było
szeroko komentowane, zwłaszcza że gazeta zakładowa ów problem poruszała
wielokrotnie. Był to przez wiele miesięcy temat numer jeden w zakładzie i poświęcano mu najwięcej miejsca.
3. DOSTĘP DO INFORMACJI DOTYCZĄCYCH
FUNKCJONOWANIA ZAKŁADU W OCENIE BADANYCH
RESPONDENTÓW – PROCES KOMUNIKACJI
W GRUPIE PRACOWNICZEJ PRZEDSIĘBIORSTWA
I JEGO PERCEPCJA WEDŁUG MENEDŻERÓW
Analizując źródła informacji, nie można pominąć tak ważnej kwestii, jak
dostęp do źródeł informacji w opiniach pracowników przedsiębiorstwa. Ważne
jest bowiem jak oceniają ten problem poddani badaniom respondenci. Wyniki
przedstawia tab. 5.
Uzyskane wyniki dowodzą, że większość badanych respondentów (i to niezależnie od tego czy biorą udział w szkoleniach organizowanych przez zakład
czy nie) czuje się dobrze poinformowana w sprawach dla nich ważnych, a związanych z funkcjonowaniem przedsiębiorstwa (odpowiednio: 53,7% i 60,3%).
Duży jest również odsetek pracowników WSK, którzy stwierdzili, iż z tą informacją różnie bywa (raz ją otrzymują, innym razem nie): analogicznie – 37,0%
i 33,7%. Godne odnotowania jest również to, że osób oceniających bardzo dobrze i źle stopień poinformowania o sprawach przedsiębiorstwa jest relatywnie
Komunikowanie się w przedsiębiorstwie
175
tyle samo, ogółem 3,9%. Jest to jednak odsetek zbyt mały, aby snuć jakieś głębsze uogólnienia. Respondentów oceniających bardzo źle informację o zakładzie
nie odnotowano.
Tabela 5. Ocena dostępu do informacji dotyczących zakładu a uczestnictwo badanych w szkoleniach (kursach) organizowanych przez firmę (w [%], dla N = 456 = 100%)
Uczestnictwo w kursach
Ocena poinformowania przez badanych
o sprawach zakładu
Bardzo dobrze – otrzymuję wszystkie informacje
ważne dla mnie
Dobrze – otrzymuję większość informacji ważnych
dla mnie
Trudno powiedzieć – różnie bywa (raz otrzymuję
informacje, innym razem nie)
Źle – nie otrzymuję większości informacji, na których mi zależy
Bardzo źle – w ogóle nie otrzymuję informacji,
chciał(a)bym otrzymywać
Tak
Nie
Ogółem
N = 257 = 100%
N = 199 =
100%
N = 456 =
100%
4,7%
3,0%
3,9%
53,7%
60,3%
56,6%
37,0%
33,7%
35,5%
4,7%
3,0%
3,9%
-
-
-
Źródło: badania własne dla Chi^2, 2,8; p = 0,4297; V. Cramera 0,077838; C. Pearsona 0,098661; df = 3.
Z przytoczonych stwierdzeń wynika, iż generalnie pracownicy wykazują
przychylne stanowisko przy ocenie stopnia poinformowania o sprawach zakładu.
Widać więc, że tablice ogłoszeń, radiowęzeł, a zwłaszcza gazeta zakładowa są
wystarczającym źródłem informacji.
Respondentów, którzy ocenili stopień poinformowania źle, zapytano, jakich
informacji o zakładzie oczekują. Niewielki odsetek pracowników, jaki udało się
odnotować w tym wypadku (warto przypomnieć: 2,9%) stwierdził, iż „powinno
być więcej informacji o sukcesach konkretnych członków firmy, a nie grup pracowniczych czy wydziałów”. Tego życzą sobie ci, którzy informację o sprawach
zakładu ocenili krytycznie.
Menedżerów pracujących w firmie o tę kwestię nie pytano. Zapytani zostali
natomiast o nieco inne sprawy bezpośrednio związane z procesem komunikacji.
Jedną z nich był sposób zwracania się przełożonych do podwładnych i odwrotnie. Najczęściej spotykane wypowiedzi przedstawiają się następująco:
„...przełożeni do podwładnych mogą różnie się zwracać. Można przyjąć zasadę,
z której wynika, iż nie proponuje się od razu mówienia pracownikom po imieniu,
mimo tego, że mogą być oni naszymi rówieśnikami. W momencie, kiedy przychodzi się do pracy, do wszystkich pracowników mówi się na pan, przykładowo
panie Wojtku, panie Jurku itd. Nie wymaga się też konkretnego zwracania do
nas samych, niemniej jednak nie mówi się do nikogo po imieniu (na per ty). Tak
nie powinno być. Kierownik nie może być kumplem pracowników, chociaż do
176
H. Sommer
mojego poprzednika zwracali się oni po imieniu. Uważam, że jest to zdrowa
zasada. Oczywiście podejrzewam, że przejdę z czasem na taki układ, jaki obowiązywał w moim poprzednim dziale. Szef mówił do nas po imieniu, a pracownicy zwracali się do niego – panie kierowniku. Taka była forma i to jest moim
zdaniem całkowicie uzasadnione” (wywiad nr 6). Wśród kierowników są również i tacy, którzy twierdzą, że „... niedopuszczalne jest zwracanie się podwładnych do przełożonych inaczej niż panie: mistrzu, kierowniku, dyrektorze. Jest to
stosowane i obligatoryjnie stosuje się funkcję bądź stanowisko przełożonego. Nie
spotyka się takiej sytuacji, by podwładny do przełożonego mówił po imieniu czy
po nazwisku. Odwrotna sytuacja jest rzeczą zupełnie normalną, stosowaną
w firmie” (wywiad nr 15).
Z przytoczonych tutaj najciekawszych wypowiedzi wynika czytelny wniosek, a mianowicie w rzeszowskiej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego obowiązuje ścisła hierarchia, nie występują specjalne formy spoufalania się szeregowych pracowników firmy z kadrą kierowniczą i to zarówno średniego, jak i
wyższego szczebla. W opiniach badanych kierowników jest to zdrowa zasada i
tak powinno być w każdym przedsiębiorstwie.
Zapytano również menedżerów pracujących w WSK czy istnieją jakieś specyficzne formy powitania bądź pożegnania między pracownikami. Często bowiem bywa, iż załoga danej firmy posługuję się gestami pożegnalnymi, znanymi
wyłącznie jej samej, których postronne osoby nie są w stanie odczytać. Najczęściej spotykane odpowiedzi przedstawiają się następująco: „...w tej firmie obowiązuje taka zasada, że jak przychodzimy do pracy to oczywiście witamy się ze
wszystkimi przez podanie dłoni i krótką rozmowę. Jeżeli idziemy do innej placówki czy działu, to tam również należy się przywitać, najczęściej przez podanie
ręki. Po przywitaniu pracownicy dostają wytyczne co do swojej pracy i tak wygląda to w zasadzie codziennie. Większość menedżerów chce, aby dany dzień
pracy zaczynał się od kierownika. Ma się wówczas wgląd w to, że pracownik jest
o 7.00 w pracy, a ponadto wie co ma robić. Jeżeli chodzi o koniec pracy to nie
żegnamy się przez podanie dłoni, tylko przez powiedzenie do widzenia bądź też
cześć” (wywiad nr 17). I w podobnym tonie utrzymana wypowiedź „... w zakładzie wszyscy podają sobie rękę na przywitanie, po czym coś tam mówią (trudno
powiedzieć co, wydaje się jednak, iż są to drobne uprzejmości). Pod koniec
zmiany (zakończenie pracy) to mówi się raczej ogólne cześć, ze względu na to, że
można się jeszcze spotkać w autobusie, przy piwie lub gdzieś w mieście” (wywiad nr 24).
Wypowiedzi te wskazują, iż w przedsiębiorstwie nie ma specjalnie wyszukanych form powitań czy pożegnań, które mogłyby odróżnić WSK od innych
przedsiębiorstw tego typu w Polsce. Co więcej, sposób żegnania w firmie jest
bardzo zbliżony do tego, jaki obowiązuje w innych rzeszowskich przedsiębiorstwach i instytucjach, tradycyjne podanie ręki czy słowa „cześć”, „dzień dobry”,
„ do widzenia” są obligatoryjne w każdej z nich. Nie wyróżnia to więc zakładu
spośród wielu innych funkcjonujących na Podkarpaciu.
Komunikowanie się w przedsiębiorstwie
177
Zapytano kierowników również o to, czy w procesie komunikowania się
między pracownikami ma miejsce jakaś forma gestykulacji, co w konsekwencji
ma pomagać im porozumiewać się w pracy. Z uzyskanych wypowiedzi wynika,
iż ma to miejsce. „Tak, machają ręką. Takie niskie pozdrowienie faszystowskie,
wykonują je jak się spotykają po imprezach integracyjnych, dniach otwartych,
imprezach stadionowych, gdzie z reguły się bliżej poznają. Jest to pewna oznaka
sympatii, ale również i szacunku okazywana koledze” (wywiad nr 46). Są i takie
odpowiedzi, z których wynika, że „... każdy pracownik ma swój sposób komunikowania się. Niektórzy gestykulują, niektórzy nie. Ale takich typowych zachowań
to nie ma. Nie ma takich gestów, które by często się powtarzały. Jest np. gest
akceptacji, porozumienia poprzez klepnięcie się po ramieniu, co oznacza, że
wszystko jest OK. Takich ewidentnie charakterystycznych dla załogi zakładu to
w zasadzie nie ma, a jeśli nawet są to jest ich niewiele. Bywa jednak, iż wśród
załogi mają miejsce zachowania wulgarne, czego niechlubnym przykładem może
być uginanie ręki w przedramieniu w geście Kozakiewicza. To są jednak rzadkie
przypadki” (wywiad nr 54).
Podobnie jak przy powitaniach czy pożegnaniach, wśród szeregowych pracowników WSK nie spotyka się raczej zbyt urozmaiconej formy gestykulacji,
która mogłaby oznaczać określone czynności. Jest to raczej zjawisko śladowe,
co nie oznacza, iż nie ma ono miejsca w firmie. Otóż ma, na co zresztą zwrócili
uwagę badani menedżerowie.
Oto jak zdaniem menedżerów, z którymi udało się przeprowadzić wywiady,
szeregowi pracownicy oceniają komunikację między nimi a kierownictwem i co
chcieliby zmienić? Okazało się, iż „... komunikacja jest bardzo sztywna i formalna. Ocena takich kontaktów jest raczej w oczach szeregowej załogi zakładu
nieprzychylna. Wielu ludzi na pewno chciałoby kontaktów z kierownikami mniej
oficjalnych, a bardziej osobistych i przyjacielskich. Tematy ewentualnych dyskusji nie powinny ich zdaniem dotyczyć wyłącznie spraw firmowych, ale również
drobiazgów związanych z życiem, i tak przykładowo pogodą, zdrowiem rodziny,
meczem piłkarskim polskiej reprezentacji itp. Takich kontaktów brakuje i, szczerze mówiąc, trudno będzie taki stan rzeczy zmienić. Wszystko bowiem ogranicza
się do rozmów stricte służbowych, związanych bezpośrednio lub pośrednio
z produkcją, kontrolą, wysoką jakością i efektywnością w pracy” (wywiad nr
63). Odnotowano również i takie odpowiedzi, z których wynika, że „... pracownicy mają całkiem dobre kontakty z niektórymi kierownikami. Przykładem może
być sektor, którym ja kieruję i w którym nie strofuje się pracowników za to tylko,
że wypowiadają własne opinie. Sam ich proszę o to, by mówili o tym, co można
zmienić i usprawnić w naszej pracy (w naszym dziale). Wydaje mi się, że oni to
dobrze oceniają, stąd też komunikacja między nami przebiega prawidłowo.
Ogólnie w zakładzie jest teraz taka tendencja, że dobrze się współpracuje z kierownikami (nie jest to tylko moje spostrzeżenie). Wiadomo, że są różne spięcia
np. dotyczące kwestii finansowej – cały zakład nie ma premii z jakiejś przyczyny,
wówczas niektórzy czują się pokrzywdzeni, mają pretensje do kierownika, że nie
178
H. Sommer
może w tej kwestii nic zrobić. Ale w tym wypadku kierownik naprawdę nie może
nic zrobić, jest to bowiem zarządzenie prezesa i koniec. Ogólnie jednak pracownicy dobrze oceniają proces komunikowania się z kadrą kierowniczą” (wywiad
nr 32).
Przytoczone wypowiedzi wydają się dość odległe od siebie, wynika z nich
bowiem, że menedżerowie z poszczególnych pionów, sektorów czy działów
różnią się w swoich ocenach komunikacji między nimi a szeregowymi pracownikami firmy. Nie jest to więc takie jednokierunkowe i oczywiste. Dla jednych
bowiem ewentualne kontakty są sformalizowane i ograniczone do spraw związanych z pracą, dla innych mają one bardziej przyjacielski charakter, w których
dominują co prawda tematy związane z firmą, ale pojawiają się również i mniej
formalne kwestie. Zależy to więc w dużej mierze od ludzi piastujących kierownicze stanowiska.
Jak radzą sobie menedżerowie, gdy w grupie pracowniczej, którą kierują
pojawiają się sytuacje konfliktowe? Zadano to pytanie, bowiem w procesie komunikacji mają miejsce nie tylko sytuacje jasne i czytelne, wręcz symbiotyczne,
ale również takie, które antagonizują ludzi między sobą. I niekoniecznie musi to
mieć związek z procesem produkcji. Jak wynika z najczęściej spotykanych wypowiedzi „... występują w firmie sytuacje konfliktowe, a to dlatego, że obowiązuje teraz ogólny trend na obniżkę kosztów produkcji, która jest realizowana poprzez obniżkę czasu wytwarzania. Czasem zdarzają się też inne kwestie, dające
obniżkę materiałową lub kosztów materialnych, w sposób wymierny, a mianowicie w złotówkach. Najczęściej jednak dotyczy to obcinania czasu pracownikom
na wykonanie danej operacji, danego przedmiotu, a to rzutuje na to, że pracownik, który ma coraz krótszy czas wykonania musi zdać się na ustawiacza, czyli
swojego najbliższego brygadzistę. Tego ustawiacza, który mu dostarczy oprzyrządowanie, materiał, uruchomi maszynę i wyłączy, tego, który mu wióry odwiezie i inne odpady. On nie ma czasu zastanawiać się nad np. wymianą odzieży,
musi być wszystko pod ręką, a to powoduje pewien konflikt. Ponadto w zakładzie
występuje bardzo silny konflikt wśród tych grup zawodowych z poszczególnych
działów, które nie dostają premii z powodu braku wyrobienia normy, braków
produkcyjnych, które są wywołane przez błędy technologiczne, błędy konstrukcyjne oprzyrządowania lub detali, czy też z powodu jakichś oszczędnościowych
zakupów materiałów jako półfabrykatów, które w trakcie obróbki ujawniają
swoje wady materiałowe. To musi budzić niezadowolenie załogi. Ale z drugiej
strony wina leży po stronie samych pracowników firmy. Zasady są tutaj bardzo
jasne, dobrze pracujesz, zbierasz profity. Jeśli natomiast efekt twojej pracy jest
kiepski, nie oczekuj nagrody. Tak powinno być wszędzie” (wywiad nr 31).
W podobnym tonie są utrzymane inne wybrane wypowiedzi: „... konflikty
oczywiście są, zależy jednak, w którym pionie i dziale. Nie ma jednak takiej sytuacji, by taki konflikt nie był możliwy do rozwiązania. Poza tym trudno sobie
wyobrazić sytuację, w której dane przedsiębiorstwo czy instytucja są wolne od
konfliktów. W tej firmie w zasadzie każde rozwiązanie przyczynia się do stwo-
Komunikowanie się w przedsiębiorstwie
179
rzenia nowych sytuacji, w wyniku których pojawi się jakieś niezadowolenie
wśród załogi, np. jeżeli dadzą premie na wydział metalurgiczny, który ciągle jest
na minusie, to pracownicy z wydziału lotniczego stwierdzą, iż nie będą robić na
tych „wałkoni” i odwrotnie. Ale to nie jest specjalnie uciążliwy konflikt, raczej
jest to niezadowolenie załogi. Indywidualne konflikty między pracownikami zdarzają się sporadycznie i są szybko zażegnywane. Zresztą w takim molochu jak
WSK, gdzie codziennie spotyka się kilka tysięcy ludzi, pewne antagonizmy międzyludzkie muszą mieć miejsce. Niemożliwe byłoby bowiem całkowite uniknięcie
napięć w poszczególnych sektorach firmy”. I jeszcze jedna interesująca wypowiedź, z której wynika, że „... jak w każdym przedsiębiorstwie, również w WSK
występują sytuacje konfliktowe. Jest to duży zakład gdzie obowiązują określone
procedury i instrukcje. Ale czasami są nieprzewidziane sytuacje, do których nie
ma instrukcji. Nikogo nie interesuje, jaki masz problem, ty masz to zrobić. Są
zbyt duże wymagania. Przykładowo, potrzebowałem do pomiaru pewnego detalu
ważnych końcówek pomiarowych, niestandardowych, których zresztą nie posiadałem i których nie byłem w stanie wcześniej zidentyfikować. Stało się to dopiero
wtedy, kiedy dostałem część produkcyjną. Oczywiście szybka decyzja, kontakt
z firmą, która może coś takiego wykonać. Otrzymaliśmy ofertę, zlecenie zostało
wysłane do działu handlowego naszego przedsiębiorstwa, ponieważ jest taka
procedura. W ofercie był termin realizacji – 3 tygodnie. Z różnych przyczyn
szukano innego producenta. Minęło pół roku. Ja cały czas dopominałem się
w dziale handlowym o te końcówki. Niestety odpowiedzialność spadła na mnie.
Trzeba było wszystko wyjaśnić. Pewne placówki nie wykonują swoich obowiązków tak jak trzeba, a odpowiedzialność spada na innych i z tego tytułu powstają
konflikty. To mnie nauczyło pewnej zasady, a mianowicie, ważnych spraw nie
można załatwiać telefonicznie, nie wystarczy wysłać zapotrzebowania, tylko
należy, co jakiś czas pisemnie się upominać. Dzięki takim pismom ma się podkładkę. W przeciwnym razie wynikają z tego sytuacje konfliktowe doprowadzające do ewentualnych opóźnień w procesie produkcji. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że te sytuacje konfliktowe nierzadko rozwiązuje się tygodniami, co
bynajmniej nie wpływa korzystnie na wydajność i efektywność produkcyjną zakładu. Szkoda, że dyrekcja zakładu najczęściej dostrzega problem „post factum”. Sądzę, iż amerykańskie doświadczenia i w tym zakresie (rozwiązywania
konfliktów) zostaną zastosowane w tym przedsiębiorstwie” (wywiad nr 30).
Przytoczone wypowiedzi wskazują, iż badani kierownicy dostrzegają pewne mankamenty w procesie komunikacji w firmie, które w konsekwencji powodują sytuacje konfliktogenne. Tajemnicą poliszynela jest to, iż najczęściej wynikają one ze względu na pieniądze (tutaj przykładowo premie). Niezadowolenie
załogi zakładu budzą bowiem gratyfikacje przyznawane tym, którzy na nie nie
zasługują. Bierność dyrekcji może w tym wypadku budzić zdziwienie, co
w konsekwencji rodzi pewne podejrzenia co do uczciwości nagradzania kadry
przedsiębiorstwa. Niewielkim pocieszeniem może być to, iż konflikty indywidualne między pracownikami przedsiębiorstwa należą do rzadkości, a jeśli nawet
180
H. Sommer
są, to rozwiązywanie ich następuje dość szybko (chociaż, jak wynika z przytoczonych dalej wypowiedzi, nie jest tak zawsze).
A jakie sposoby rozstrzygania sporów międzypracowniczych proponują badani przez nas kierownicy? Okazuje się bowiem, iż jest to nierzadko „niemały
kłopot. Na pewno najlepszym rozwiązaniem jest czas. Jednak są ludzie skłóceni
latami. Próby umieszczania ludzi w jednej brygadzie w celu rozwiązywania
wspólnego problemu dają (w pewnym sensie) możliwość zażegnania konfliktu.
Jednak są osoby, które nie darzą się sympatią od dłuższego czasu do tego stopnia, iż zmienić się tego nie da. Miałem taki konflikt u siebie w dziale, a mianowicie było coś ciężkiego do przeniesienia, lecz pracownik nie zrobił tego. Drugi,
który jechał wózkiem widłowym również tego nie przewiózł, ponieważ uznał, że
w przepisach jest napisane, iż mężczyzna może podnosić do 50 kg, a to waży
tylko 49. Właściwie mógłby to przewieźć, gdyż jest to przecież ciężkie. Nie zrobił
tego jednak, stąd powstał między nimi poważny konflikt, który oni rozwiązują na
zasadzie milczenia (zupełnie się ze sobą nie komunikują). I tak niestety w wielu
przypadkach rozwiązuje się konflikty w naszym zakładzie. Moja rola jako szefa
jest taka, iż mogę zwrócić im uwagę, z tym że oni z pewnością mnie nie posłuchają (może się nawet obrażą). Pozostawiam to czasowi, który goi rany, sam
natomiast mam w nich osoby nadal mi życzliwe (w innym przypadku zyskałbym
dwóch wrogów). Nie jest to może najlepszy sposób rozwiązywania kłótni i sporów, jednak moim zdaniem wydaje się być przynajmniej skuteczny” (wywiad nr
26). Są również wśród kierowników i takie głosy, z których wynika, iż ewentualne spory można rozwiązać „na zasadzie rozmowy (swoistej negocjacji – mediacji). Niektóre z konfliktów można rozwiązywać również w formie pisemnej.
Przykładowo konflikt między mną, czyli placówką kontroli a wydziałem, który
produkuje daną część. Rozwiązałem to pisemnie. Przesłałem wyjaśnienia na
piśmie do szefa tamtego działu i powiedziałem, czego oczekuję w zamian.
W związku z tym, że u nas w przedsiębiorstwie „papier” ma duże znaczenie, stąd
też konflikt między naszymi działami został błyskawicznie zażegnany. Produkowane przez tamten wydział części ponownie zaczęły spełniać standardy światowe. Sądzę, że słowne zwracanie uwagi nie przyniosłoby pożądanego efektu, a tak
nie ma między nami konfliktu, który z pewnością pojawiłby się gdybym próbował
innego rozwiązania” (wywiad nr 37).
Nie można stwierdzić, aby stosowane przez menedżerów w WSK metody
rozwiązywania sytuacji konfliktowych były specjalnie wyszukane. Można się
było spodziewać bardziej sprecyzowanych sposobów radzenia sobie kadry kierowniczej z tymi problemami. Okazało się jednak, iż najprostszą metodą jest
rozmowa ze skłóconymi stronami, w tym próba negocjacji oraz pisemne ustosunkowywanie się do danej kwestii. Według sporej grupy menedżerów, z którymi udało nam się porozmawiać, czas jest najlepszym lekarstwem na konflikty
w grupie pracowniczej. Niektóre z wypowiedzi świadczą jednak, iż nie do końca
jest to twierdzenie prawdziwe.
Komunikowanie się w przedsiębiorstwie
181
W kwestionariuszu przeprowadzonego wywiadu znalazło się również skierowane do kierowników pytanie o sposoby komunikacji przedstawicieli zakładu
z klientami oraz konkurentami przedsiębiorstwa. Najczęściej padały stwierdzenia, z których wynikało, że „w ostatnim czasie nastąpiła wyraźna poprawa,
ponieważ teraz wszyscy zdają sobie sprawę z tego, iż klienta powinno się szanować i traktować jak gościa, dzięki któremu mamy pracę. Dlatego teraz każda
delegacja przedstawicieli potencjalnych kontrahentów jest bardzo dobrze przyjmowana. Maksyma, według której klient to nasz pan, w tej firmie jest aż nazbyt
widoczna. Co do konkurencji, to trzeba stwierdzić, iż sposobów komunikowania
się między nimi a naszym zakładem zbyt wiele nie ma. Kontaktujemy się jedynie
z tymi, którzy z nami współpracują, bądź dla których produkujemy ważne elementy” (wywiad nr 21). Odnotowaliśmy również i takie wypowiedzi:
„...komunikowanie firmy z klientami jest bardzo trudne, bo dzisiejszy klient
zwłaszcza na rynku metalowym to wielki pan. Jest wielu pośredników, którzy
zgarniają dość dużą marżę a mało oferują, tzn. żądają częstych zmian konstrukcyjnych, wręcz częstych obniżek cen, nie mówiąc już o obniżeniu kursu waluty.
Stąd trudno nawet się dogadać w kwestii podwyższenia ceny, nie wspominając
już o zmniejszeniu tej marży. Klienci dyktują swoje warunki w postaci niepłacenia za oprzyrządowanie, ewentualne zmiany w wyrobie, dodatkowo żądając
odpowiedniego sposobu pakowania, malowania itp. Często rysunki są nieprzetłumaczone – jest to kolejny, bardzo poważny problem. Korespondencja pozostaje bez odpowiedzi przez wiele miesięcy – takich nierzadko mamy klientów. Nie
jest to bynajmniej najlepsze. Nasza firma chciałaby się komunikować, ale teraz
klient czuje się górą. Jeśli natomiast mielibyśmy w zakładzie lepszych specjalistów od komunikacji społecznej czy negocjacji, wówczas na pewno można byłoby uzyskać lepsze warunki sprzedaży danego produktu. A tak, niestety, trzeba
ograniczać się prawie do każdego zlecenia i co się z tym wiąże, obniżać ceny. Co
do konkurencji, to proces komunikowania odbywa się, ale w pewnych granicach.
Nasi ludzie jeżdżą do podobnych firm, niby to nawiązać kontakty, ale tak naprawdę to podglądać technologie, procesy produkcji i związane z tym koszty.
Problem pojawia się wówczas, gdy te podpatrzone technologie należy zastosować u nas w przedsiębiorstwie. Nie pomogą temu również wyjazdy na staże zagraniczne i krajowe, w tym również na targi. Nie jest to do końca wykorzystane,
ponieważ metoda benchmarkingu – porównywanie się do najlepszych, dla starej
kadry jest nie do zastosowania. Im większe koszty inwestycji, tym mniejszy zysk
netto wydziału, a to powoduje zmniejszenie premii czy nagród, czy w ogóle wyników. Nie zmienia to faktu, iż z konkurencją rozmawiać trzeba, ponieważ świat
cały czas idzie do przodu; ten, kto stoi w miejscu przegrywa.
Komunikacja z konkurencją stała się wręcz obligatoryjna. Chodzi tu
zwłaszcza o porównanie tego, co się dzieje w przemyśle lotniczym, jakie ktoś ma
maszyny i urządzenia, jakie wspomniane wcześniej technologie, do czego doszedł i jakie osiągnął efekty swojej pracy. Nieskromnie można stwierdzić, iż
w Polsce jesteśmy obecnie liderem, a dzięki kapitałowi amerykańskiemu będzie-
182
H. Sommer
my potentatem na rynkach światowych. To przecież dzięki umiejętnemu sposobowi komunikowania się z Amerykanami jesteśmy dzisiaj tak dynamicznie rozwijającym się przedsiębiorstwem branży lotniczej” (wywiad nr 1). Warto jeszcze
przytoczyć jedną wypowiedź, mianowicie „... W firmie komunikujemy się na
wszystkie możliwe sposoby. Jest telefon, fax, internet, korespondencja, konferencje, na które zapraszamy branżowych klientów i mówimy o swoich wyrobach –
wojsko, marynarka itd. (...) To jest taka forma przedstawiania naszych produktów i kierunków, do których dążymy. Uczestniczymy w wystawach krajowych
i zagranicznych. One promują nasze wyroby i nasz zakład w Polsce i na świecie.
Klient zadowolony z naszego produktu to obecnie połowa sukcesu. W przyszłości
bowiem poleci nas swojemu koledze z branży, a ten na pewno będzie chciał kupować nasze wyroby. I o to w tym wszystkim chodzi.
Konkurencję w Polsce mamy bardzo silną. Firma w 80% swoje produkty
eksportuje na zewnątrz, ale w poszczególnych grupach ma konkurentów. Silniki
lotnicze podobne jak my robi też Kalisz. Turbosprężarek to w Polsce nikt nie
robi, ale konkurencję stanowią producenci zagraniczni.
Jesteśmy ograniczeni działaniem konkurencji z zewnątrz. Cały świat jest
w pewnym sensie naszą konkurencją. Trudno więc oczekiwać, aby nasze kontakty były jednoznacznie pozytywne. Mamy wolny rynek, wolną konkurencję. Sprzedaje się ten, kto oferuje produkt najwyższej jakości za stosunkowo niewysoką
cenę. My mamy to szczęście, iż produkujemy dobrze (nawet bardzo dobrze)
i tanio. To główna tajemnica sukcesu tej firmy. Z drugiej jednak strony jesteśmy
zbyt słabi, jeśli chodzi o kapitał, stąd też wykupił nas Pratt and Whitney, absolutny gigant w branży lotniczej. Dzięki nim i ich pieniądzom będziemy jeszcze
długo dyktować warunki w przemyśle lotniczym” (wywiad nr 4).
W wypowiedziach menedżerów dominuje pewna „nutka” samochwalstwa
i zarozumiałości, zwłaszcza jeżeli chodzi o zakład, w którym pracują i jego pozycję, niemniej jednak z naszych obserwacji firmy wydaje się to uzasadnione.
Trzeba bowiem przyznać, iż firma rozwija się znakomicie, klienci są tutaj traktowani z należnymi honorami i to niezależnie od tego czy chcą zakupić jeden
silnik czy dwa tysiące. Pracownicy są uprzejmi, otwarci i co najważniejsze
kompetentni. Dotyczy to zarówno tych, którzy piastują wysokie stanowiska, jak
i tych, którzy zasilają szeregową kadrę zakładu. Na rynku krajowym WSK to
bez wątpienia ścisła czołówka, a zastrzyk finansowy w postaci kilkudziesięciu
milionów dolarów, które zasiliły konto firmy od amerykańskiego koncernu Pratt
and Whitney jeszcze tę pozycję umocni. Właściwe zarządzanie w firmie przynosi więc pożądane efekty. Ważne jest również to, że kierownictwo firmy zdaje
sobie sprawę z potężnej konkurencji w branży, którą się zajmują i to nie tyle w
Polsce, co na świecie. Właściwe kontakty i umiejętne postępowanie z przedsiębiorstwami rywalizującymi z WSK o rynki zbytu świadczą o tym, że firma ta
docenia i szanuje konkurencję. Jest to bez wątpienia ważny element polityki
marketingowej zakładu.
Komunikowanie się w przedsiębiorstwie
183
Reasumując, należy zauważyć, że:
• niezależnie od płci ankietowani respondenci deklarują, iż specyficzny
język w organizacji funkcjonuje, chociaż stanowią oni mniejszy odsetek
od tych, którzy w powyższej kwestii nie mają zdania,
• badani pracownicy zakładu nie potrafią sprecyzować i nazwać żargonem
firmowym istniejących procedur produkcyjnych, z kolei kierownicy,
z którymi udało się przeprowadzić wywiady twierdzą, iż w przedsiębiorstwie można spotkać specyficzny język, którym na co dzień posługują
się pracownicy organizacji,
• niezależnie od wieku, badani respondenci swoją wiedzę o zakładzie
czerpią przede wszystkim z gazety zakładowej,
• generalnie pracownicy wykazują przychylne stanowisko przy ocenie
stopnia poinformowania o sprawach zakładu,
• badani menedżerowie dostrzegają pewne mankamenty w procesie komunikacji w firmie, które w konsekwencji powodują sytuacje konfliktogenne.
BIBLIOGRAFIA
Literatura cytowana
Robbins S.P. (1998). Zachowania w organizacji. Warszawa.
Stoner J.A.F., Freeman R.E., Gilbert D.R. (2001). Kierowanie. Warszawa.
Zbiegień-Maciąg L. (1999). Kultura w organizacji. Identyfikacja kultur znanych firm.
Warszawa.
Literatura źródłowa
Bieniok H. (1997). Metody sprawnego zarządzania. Warszawa.
Gąciarz J., Marcinkowski A. (1988). Organizacje – kultura – zmiana społeczna. „Studia
Socjologiczne”, 1.
Griffin R.W. (1997). Podstawy zarządzania organizacjami. Warszawa.
Hofstede G. (2000). Kultury i organizacje. Warszawa.
Konecki K. (1985). Kultura organizacyjna. „Studia Socjologiczne”, 3-4.
Kostera M. (1989). Kultura i kultura organizacyjna. „Przegląd Organizacji”, 8.
Marcinkowski A.S. (red.) (1996). Kapitalizm po polsku. Przedsiębiorca, organizacja,
kultura. Kraków.
Masłyk-Musiał E. (1997). Wpływ różnorodności kulturowej na style zarządzania
w przedsiębiorstwach europejskich. „Personel”, 3.
Masłyk-Musiał E. (1999). Społeczeństwo i organizacje. Lublin.
Mączyński J. (1987). Efektywność asertywno-responsywnego kierowania ludźmi. Wrocław.
Morgan G. (1997). Obrazy organizacji. Warszawa.
Morgan G. (2001). Wyobraźnia organizacyjna. Warszawa.
Schenplein H. (1988). Kultura przedsiębiorstwa i jej rozwój. „Organizacja i Kierownictwo”, 7/8.
Sikorski C. (1990). Kultura organizacyjna w instytucji. Łódź.
184
H. Sommer
COMMUNICATE IN A COMPANY
Summary
In the article the author presents the role of the enterprise communication. The issue has been discussed from the point of view of phrases specification, information sources concerning
company’s business as well as the Access to the sources in the context of the research carried out
among the staff o WSK in Rzeszów.
Złożono w Oficynie Wydawniczej w lipcu 2004 r.
ZESZYTY NAUKOWE POLITECHNIKI RZESZOWSKIEJ
Ekonomia i Nauki Humanistyczne z. 14
Nr 219
2004
Hubert SOMMER
Uniwersytet Rzeszowski
RELIGIA JAKO PRZEDMIOT BADAŃ
W POLSKIEJ SOCJOLOGII
Artykuł stanowi w miarę usystematyzowany zarys dziejów polskiej socjologii religii po drugiej wojnie światowej. Zwrócono w nim szczególną uwagę na tak ważne
elementy analizowanego zjawiska, jak wymiary religijności, wspólnoty i instytucje
religijne, badanie religii w kontekście różnorodnych kategorii społecznych, badanie związków między religią a innymi przejawami ludzkiej działalności czy
w końcu badanie przemian, jakie zachodzą w społeczeństwie i kulturze oraz ich
wpływu na religijność. W tekście wykorzystano dorobek nie tylko klasyków polskiej socjologii religii, takich jak: W. Piwowarski, J. Mariański czy W. Zdaniewicz, ale również światowej (m.in. Gabriel Le Bras).
1. ZARYS HISTORYCZNY SOCJOLOGII RELIGII
W POLSCE PO II WOJNIE ŚWIATOWEJ
Zjawisko religijności zawsze stanowiło interesujący problem badawczy.
Historia religii sięga swymi początkami starożytnej Grecji, gdzie budziła ona
zainteresowanie ówczesnych myślicieli. W wiekach średnich problematyka religijności ograniczała się do sfery rozważań filozoficznych i teologicznych, biorących pod uwagę dwa aspekty: ontologiczny i normatywny. Naukowe studia
i badania nad religią rozpoczęły się w dziewiętnastym wieku, który stanowił
przełom w skali zainteresowań badawczych fenomenem religii. W tym okresie
zagadnienie to staje się przedmiotem badań historii, antropologii, psychologii
czy w końcu socjologii.
Socjologowie dziewiętnastowieczni analizowali religię jako ważny element
kultury ludzkiej i można tu wymienić nazwiska protoplastów myśli socjologicznej tamtego okresu, takich jak m.in.: A. Comte, H. Spencer, M. Weber czy
E. Durkheim. Dostrzegali oni związki między religią a procesami życia społecznego, szczegółowo analizując strukturę i funkcje zjawisk religijnych. Wiek dwudziesty, a zwłaszcza okres międzywojenny, to dalszy, dość intensywny rozwój
socjologii religii. Wielki udział miał w tym rozwoju G. Le Bras, którego badania
nad kulturą religijną ludzi otwierają możliwość do rozwiązania wielu problemów o dużym znaczeniu teoretycznym i metodologicznym. W swoich pracach
186
H. Sommer
interesował się on życiem religijnym w różnych aspektach, wiążąc je z tradycją
kulturalną danego narodu, z jego strukturą społeczną, ideologią, polityką czy
w końcu poziomem wykształcenia. Samą religijność rozumiał dość szeroko,
pisząc, że: „przez życie religijne rozumiem zaangażowanie umysłu, przyporządkowanie postępowania i hołd publiczny wobec boskiego Bytu. Dla katolika jest
to: wiara w dogmaty, wypełnianie cnót, praktyka sakramentalna i kultowa. Wiara, obyczaje, praktyki są więc istotne: bez tej trylogii nie ma prawdziwego katolicyzmu” (Le Bras 1956, s. 615). Największy jednak wzrost zainteresowań badawczych religią i religijnością nastąpił w drugiej połowie dwudziestego wieku.
Nie sposób pominąć tutaj zwłaszcza trzech nazwisk (ujmując kontekst ogólnoświatowy), a mianowicie P.L. Bergera, G. Kehrera czy w końcu T. Luckmana.
Pierwszy z nich pozostaje pod dużym wpływem socjologii rozumiejącej M. Webera, jednocześnie swoje zainteresowania socjologią sytuując „na gruncie socjologii wiedzy i socjologii interpretatywnej” (Berger 1997, s. 7). Ponadto P. Berger zauważa, że każdy ład społeczny jest podtrzymywany przez procesy legitymizacji. Przez proces legitymizacji rozumie on: „społecznie zobiektywizowaną
wiedzę, służącą wyjaśnieniu i usprawiedliwieniu porządku społecznego” (Berger
1997, s. 16). W procesie tym szczególną rolę odgrywa religia, która nomosowi
społeczeństw nadaje wielką moc. Działania skierowane przeciw społeczeństwu
mogą doprowadzić jednostkę do zjawiska anomii, a z kolei walka z nomosem
usankcjonowanym religijnie oznacza sprzeniewierzenie i pogwałcenie nie tylko
ludzkiego porządku, ale przede wszystkim boskiego. Stąd też (jak utrzymuje
dalej ten badacz) „religia legitymizuje instytucje społeczne, nadając im ostatecznie ważny status ontologiczny, to znaczy sytuując je w świętym i kosmicznym
układzie odniesienia (...). Religia podtrzymuje więc społecznie określoną rzeczywistość, legitymizując sytuacje graniczne w kategoriach wszechobejmującej
świętej rzeczywistości”. W efekcie pozwala to jednostce, która przeżywa takie
sytuacje, ciągle istnieć w świecie swojego społeczeństwa. G. Kehrer (1996, s.
20) w swojej pracy „Wprowadzenie do socjologii religii” zauważa, iż termin
religia „(...) w przenikniętym wpływami chrześcijaństwa potocznym języku kultury zachodniej oznacza zawierający wypowiedzi o Bogu i świecie system wierzeń,
którego nośnikiem jest pewna organizacja i z którym identyfikacja nosi cechy
wyłączności”. W jego opinii odpowiednie ujęcie definicyjne tego pojęcia wyznacza możliwy zasięg poznania socjologicznego w dziedzinie religii. Założenie
główne T. Luckmana niosące jednocześnie najważniejsze konsekwencje dla
badań i teorii w socjologii religii mówi o identyfikacji ze sobą Kościoła i religii.
Posiada to stwierdzenie znamiona zasady metodologicznej, według której: „wiele rzeczy może być religią, ale można je poddać analizie naukowej tylko wówczas, kiedy staje się zorganizowana i zinstytucjonalizowana (Luckman 1996,
s. 56). Stąd też większość innych zasad i założeń jest mocno związana z tezą
główną, bądź wprost od niej pochodzi. I tu Luckman zauważa, iż: „religia staje
się faktem społecznym, jako rytuał (zinstytucjonalizowane zachowanie religijne)
lub doktryna (zinstytucjonalizowane idee religijne). Często przyjmuje się, że
Religia jako przedmiot badań ...
187
potrzeby religijne jednostki odpowiadają obiektywnym religijnym faktom społecznym i są przez nie w określony sposób zaspokajane”(Luckman 1996, s. 56).
Na gruncie polskim, zwłaszcza po drugiej wojnie światowej, fakt żywszego
zainteresowania socjologią religii przejawiał L. Halban, który jako pierwszy
postulował potrzebę przeprowadzenia badań etnosocjologicznych nad religijnością. Dostrzegał on użyteczność, jaką posiadają wspomniane wyżej koncepcje G.
Le Brasa, twierdząc z całą stanowczością, iż powinny być one stosowane w
warunkach polskich, pisząc jednocześnie, że: „do orientacyjnego ilościowego
ujmowania zjawisk religijnych przywiązuje Le Bras nie tylko w badaniach historycznych, ale i ludoznawczych wielką wagę, nadto uważa za rzecz niezmiernie
ważną kartograficzne ujmowanie współczesnego obrazu religijnego. Nie ulega
wątpliwości, że i to jest bardzo potrzebne, bo w każdym większym kraju w różnych stronach nie tylko mogą, ale z reguły istnieją wielkie różnice, których pomijać nie wolno. Że i w tym zakresie wszystko jest jeszcze, i to nie tylko u nas, do
zrobienia, to jest rzeczą dostatecznie znaną” (Halban 1946, s. 22-23). Nie zyskało to wówczas szerszego odzewu. W kilka lat później z podobnym postulatem
wystąpił S. Nowakowski, według którego: „dziedzina socjologii religii jest w
Polsce zaniedbana. Polska na tle swoich odrębności ma również odrębną problematykę religijną (...). Socjologia polska nie może przejść do porządku dziennego nad zagadnieniami religijnymi, gdyż bez ich uwzględnienia rozeznanie
dokonujących się w naszym kraju przeobrażeń kultury będzie nadal jednostronne
i ułamkowe”(Nowakowski 1957, s. 233).
Wcześniej, bo jeszcze w okresie międzywojennym, szerokie i wszechstronne zainteresowania religią wykazywali L. Krzywicki i S. Czarnowski, którym to
więcej uwagi poświęcono w okresie powojennym. Założenia L. Krzywickiego
przejęli religioznawcy skupieni wokół czasopisma „Euhemer”, którzy przez
naukową socjologię religii rozumieją socjologię marksistowską, przeciwstawiając jej socjologię katolicką, czyli socjologię religii pozostającą na usługach Kościoła. Stanowisko metodologiczne S. Czarnowskiego przejął i kontynuuje E.
Ciupak, stwierdzając za nim, iż: „(...) religia jest elementem kultury społecznej,
i na tej podstawie w oparciu o materiał empiryczny weryfikuje kilka wcześniejszych hipotez polskich socjologów, zajmujących się problemami religii (...)”
(Ciupak 1965, s. 10).
Okres powojenny charakteryzuje wzrost zainteresowań środowiska socjologicznego w Polsce problematyką religijną. Jedną z pierwszych instytucji, która
(zwłaszcza po 1957 r.) przeprowadziła dużą liczbę badań był: Ośrodek Badania
Opinii Publicznej przy Polskim Radiu i Telewizji. Badaniami tymi objęto wówczas zarówno cały kraj, jak i poszczególne regiony czy miasta. Tematyka badań
sprowadzała się do problemów religijno-moralnych. Duże zasługi literaturowe,
jeśli chodzi o studia nad religijnością, miały Polskie Towarzystwo Religioznawcze „Euhemer” i „Zeszyty Argumentów” („Człowiek i Światopogląd”). Zdaniem K. Judenko i Z. Poniatowskiego można mówić w tym wypadku o trzech
płaszczyznach rozwoju: „1. inspirowanie i finansowanie badań socjograficz-
188
H. Sommer
nych, 2. publikowanie znacznej liczby badań terenowych, 3. kierowanie zainteresowań ku teoretycznym i metodologicznym aspektom socjologii religii” (Judenko, Poniatowski 1966, s. 39-40). Duże zasługi w badaniu religii położył Instytut
Filozofii i Socjologii PAN. W Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC
PZPR, w 1962 r. wprowadzono wykłady z socjologii religii, a rok później seminarium badawcze. Ponadto, problematyka socjologiczno-religijna była poruszana w takich ośrodkach akademickich, jak: Warszawa, Kraków, Gdańsk, Katowice, Poznań, Opole, Rzeszów, Wrocław i Zielona Góra.
Spośród środowisk katolickich, które prowadzą badania nad religijnością,
należy wymienić przede wszystkim Katolicki Uniwersytet Lubelski. Założenia
teoretyczne, problematyka badawcza, dobór metodologicznych zasad i metody
realizacji badań terenowych, wypracowane w szkole lubelskiej, umożliwiają
wieloaspektową i integralną analizę życia religijnego. Spory nacisk w uczelni tej
kładzie się na scalanie podejścia teoretycznego i empirycznego, co pozwala
uniknąć postaci skrajnie socjograficznych, ograniczających się do statystyki
i opisu stanu praktyk religijnych. Ważne są tutaj prace teoretyczne z zakresu
socjologii religii, zwłaszcza J. Majki, W. Piwowarskiego, J. Mariańskiego i M.
Radwana. Niemałe zasługi w badaniach nad religijnością należy przypisać również warszawskiej Akademii Teologii Katolickiej (dzisiejszy Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego). Problematyką teoretyczno-metodologiczną religii zajmował się ponadto zespół redakcyjny „Więzi”.
Okres powojenny, zwłaszcza ten po 1957 r., jest charakteryzowany przez
różne kierunki badań w socjologii religii. Za najbardziej odpowiednie kryterium
ich wyróżnienia należałoby przyjąć rodzaj problematyki, wokół której koncentrowały się podejmowane przez różne ośrodki naukowe studia nad religijnością
społeczeństwa polskiego. Opierając się na tym kryterium, można wyróżnić następujące kierunki badań:
• badanie podstawowych wymiarów religijności,
• badanie wspólnot i instytucji religijnych,
• badanie religijności w różnych kryteriach społecznych,
• badanie związków między religią a innymi dziedzinami aktywności ludzkiej,
• badanie wpływu przemian społeczno-kulturowych na religijność (Mariański, Piwowarski 1986, s. 23).
Wymienione dziedziny zainteresowań nie wyczerpują całej problematyki
socjologicznej, która jest przedmiotem analiz w różnych studiach z tego zakresu.
Zresztą, jak słusznie zauważa F. Adamski „w naszym kraju socjologia religii
znajduje się nadal w stadium rozwojowym, zarówno pod względem teoretycznym, jak dydaktycznym i empirycznym” (Adamski 1983b, s. 5). Wydaje się jednak, iż zasygnalizowane wcześniej dziedziny pozwalają w sposób wystarczający
uporządkować podejmowane dotychczas badania nad religijnością w Polsce.
Religia jako przedmiot badań ...
189
2. PODSTAWOWE WYMIARY RELIGIJNOŚCI
Za G. Le Brasem można wyróżnić trzy podstawowe wymiary religijności:
wiarę, praktyki i moralność religijną, które mogą stanowić punkt wyjścia do
naszych dalszych rozważań.
Wiarę religijną można ująć dwojako – w szerokim bądź węższym zakresie.
W pierwszym ujęciu przedmiotem badań jest stosunek ludzi do wiary religijnej
rozumianej globalnie i do wierzeń religijnych, w drugim natomiast chodzi tylko
o stosunek badanych osób do wierzeń religijnych (na przykład do zespołu dogmatów wiary). Nas będzie interesować wyłącznie globalny stosunek do religii,
który nierzadko nazywano badaniem postaw światopoglądowych, czy też religijnych.
W dotychczasowych badaniach obok pytania o autoidentyfikacje religijne,
zawarte były również pytania o stosunek do praktyk religijnych, co zresztą ze
względu na charakter odpowiedzi zaczęto traktować łącznie. Poprawne kategorie
odpowiedzi to: „wierzący i praktykujący”, „wierzący, ale niepraktykujący”,
„niewierzący, ale praktykujący”, „niewierzący i niepraktykujący”. Odpowiedzi na pytania autoidentyfikacyjne dostarczyły informacji na temat postaw
badanych osób wobec religii. Warto zaznaczyć, iż badania nad stosunkiem respondentów do wiary religijnej odznaczają się pewną jednostronnością, zwłaszcza ze względu na swój przedmiot, co wiąże się z jego zacieśnieniem do jednego
lub kilku wąskich przejawów religijności, a jednocześnie ze skłonnością badaczy do wnioskowania o całokształcie życia religijnego badanej populacji (szerzej
pisał o tym W. Piwowarski 1971, s. 367-372).
Praktyki religijne są najczęstszym przedmiotem badań socjologicznych.
Według G. Le Brasa (cyt. za W. Piwowarski, W. Zdaniewicz 1986, s. 26) są to:
„znaki najbardziej widzialne, wymierne, dające się ująć statystycznie”. Stanowią one zewnętrzną manifestację wiary w Boga i przywiązania do tradycji katolickiej. Praktyki religijne można podzielić na praktyki obowiązkowe (jednorazowe i powtarzane) oraz nadobowiązkowe. Wymienione tutaj rodzaje praktyk
stanowiły w jakimś sensie uprzywilejowany przedmiot badawczy, przede
wszystkim dla tych socjologów, którzy związani byli ze środowiskami katolickimi w kraju. Ponadto, zdecydowanie więcej uwagi poświęcono częstotliwości
niż intensywności odprawiania praktyk religijnych, a co za tym idzie, ów problem miał bardziej charakter ilościowy aniżeli jakościowy. Badania całą swą
uwagę koncentrowały na jednostkach terytorialnych (parafia, diecezja) oraz na
pewnych kategoriach społecznych. Do podstawowych narzędzi badawczych
należała ankieta, wywiad czy obserwacja uczestnicząca. Dzięki zastosowaniu
różnych technik i metod badawczych uzyskane w ten sposób informacje na temat praktyk religijnych miały w miarę obiektywny charakter.
Wyniki badań przeprowadzonych nad praktykami religijnymi, mimo dużych osiągnięć, nie tworzą jednak pełnego obrazu tego zjawiska. Wynika to stąd,
190
H. Sommer
że uwzględnia się w nich aspekt ilościowy, a zdecydowanie mniej uwagi poświęca się intensywności i motywacji uczestnictwa w nich. Brak danych na ten
temat nie pozwala na rozstrzygnięcie problemu czy praktyki są wyrazem osobistego zaangażowania uczestników, czy też może efektem mechanizmów środowiskowych. W tym drugim przypadku nawet masowe i spontaniczne spełnianie
jakiejś praktyki (przykładem może być uczestnictwo w niedzielnych mszach
świętych) nie musi w żadnym wypadku świadczyć o gorliwości i zaangażowaniu
przeciętnego polskiego katolika. Słabo w polskiej literaturze socjoreligijnej
(o czym pisał J. Mariański 1975, s. 137-150) są rozwinięte badania na temat
motywacji praktyk religijnych, które to kwestie są ujmowane w ankietach czy
wywiadach. Pytania zadawane w kwestionariuszach nie pozwalają w pełni
wniknąć w mechanizm odprawiania dowolnych praktyk religijnych. W tym najczęściej tkwi niedoskonałość takich badań.
Przez „moralność religijną (jak piszą J. Mariański, W. Piwowarski 1986, s.
29) rozumie się żywotność moralności katolików, to znaczy stopień, w jakim
urzeczywistniają oni w swoim życiu model moralności katolickiej”. Tak pojęta
moralność stanowi składnik religijności. W nurcie jej zainteresowań mieszczą
się takie problemy, jak: postawy i wartości moralne różnych kategorii ludzi,
stosunek społeczeństwa do problemów przyrostu naturalnego, rozwodów, własności społecznej, życia seksualnego (w tym używania niedozwolonych przez
Kościół środków antykoncepcyjnych czy przerywania ciąży). Problematyka
postaw zasadniczych (bezpośrednio związanych z moralnością, zwanych też
pryncypialnymi) i celowościowych (pragmatyczno-instrumentalnych) była
przedmiotem wielu sondaży i badań szczegółowych, obejmujących różne środowiska społeczne. Postawy zasadnicze są wyrazem spontanicznej aprobaty
określonych zasad moralnych bez względu na okoliczności dodatkowe, postawy
celowościowe z kolei opierają się na wewnętrznym i subiektywnym rachunku
strat i korzyści w konkretnych sytuacjach, natomiast postawy pośrednie o charakterze zasadniczo-celowościowym skłaniają do ustawicznego dostosowywania
zasad do okoliczności życiowych.
W obręb moralności można włączyć stosunek człowieka do samego siebie,
do innych, a więc do wspomnianego powyżej społeczeństwa jako całości i jego
poszczególnych substruktur rozważanych w kategoriach dobra i zła. To ustosunkowanie się wyznaczone z punktu widzenia wartości etycznych znajduje wyraz
w normach moralnych. Socjologia zajmuje się tymi normami o tyle, o ile znajdują one odbicie we współżyciu międzyludzkim. Socjolog nie stwarza moralności, lecz zastaje ją jako fakt empiryczny, który domaga się dokładnego opisu
i wyjaśnienia.
Socjologia współczesna ujmuje moralność jako zjawisko posiadające społeczną postać, niesprowadzalne jednak wyłącznie do niej. Uznaje istnienie zjawisk moralnych wykraczających poza uwarunkowania społeczne, jakkolwiek
sama opiera się w swoich interpretacjach na układzie odniesienia „tego co społeczne”. Socjolog ujmuje moralność jako rzeczywistość uwarunkowaną spo-
Religia jako przedmiot badań ...
191
łecznie i kulturowo, w kontekście wielu czynników współkształtujących morale
grup społecznych i całego społeczeństwa.
Socjologia empiryczna niezwiązana z określonym kierunkiem filozoficznym czy ideologicznym wskazuje na pluralizm społecznych uwarunkowań moralności i rozstrzyga o ważności poszczególnych czynników według kontekstu
społeczno-kulturowego. Skupia się na wyjaśnianiu funkcjonowania wartości,
norm i wzorów zachowań moralnych w społeczeństwie, a jego substrukturach
oraz relacjach zachodzących między tymi dwiema rzeczywistościami (moralność i społeczeństwo). Opisuje ona i wyjaśnia społeczne uwarunkowania moralności, starając się zachować neutralny, niewartościujący punkt widzenia w ujmowaniu powiązań moralności z życiem społecznym. Nie oznacza to jednak, że
socjologia skupia się tylko i wyłącznie na czynnikach zewnętrzno-społecznych,
pomijając całkowicie rolę czynników wewnętrzno-indywidualnych (moralność
nie jest tylko sprawą wewnętrzną jednostki). Takie ujęcie prowadziłoby na granice socjologizmu wyjaśnienia moralności. Zarówno człowiek, jak i społeczeństwo tworzą podstawy moralności, stąd też obydwie rzeczywistości nie mogą
być od siebie oddalone.
W Polsce badania nad moralnością są stosunkowo słabo zaawansowane (na
świecie problematyka ta też stanowi przysłowiową „piętę Achillesa”). I dlatego
wciąż aktualny wydaje się być wśród socjologów postulat dotyczący badania
elementarnych norm moralnych.
Dokonując swoistej konkluzji omawianych tutaj podstawowych wymiarów
religijności, można zauważyć, iż różny jest stan zaawansowania nad ich problematyką. Badania nad praktykami religijnymi czy postawami wobec religii dynamiczniej rozwijały się w latach sześćdziesiątych aniżeli w późniejszych okresach, badania nad moralnością właściwie zawsze traktowano marginesowo.
Mówiąc krótko, można z całą pewnością stwierdzić, iż studia nad pojęciem religijności są wciąż niewystarczające przy dokonywaniu syntetycznych ujęć tego
zjawiska, a w konsekwencji stworzenia w miarę obiektywnego obrazu katolicyzmu polskiego. To, co wydaje się osiągalne można sprowadzić do uogólniających problem hipotez.
3. BADANIE WSPÓLNOT I INSTYTUCJI RELIGIJNYCH
Przedmiot badań drugiej grupy koncentruje się na problematyce wspólnot
i instytucji religijnych. Wiąże się to zarówno ze wspólnotą rodziny i jej religijną funkcją, parafią często utożsamianą ze społecznością lokalną (grupą społeczną) oraz szerszymi środowiskami społecznymi, jak również z instytucją
zakonów i kapłaństwa i, co poniekąd się z tym wiąże, organizacją czasu wolnego księży. W ramach tej problematyki mieści się także socjologia ruchów
społeczno-religijnych, które przyjmują mniej lub bardziej wspólnotowy charakter. W badaniach wspólnot i instytucji religijnych różni autorzy stosowali od-
192
H. Sommer
mienne metody i techniki, najczęściej posługując się metodą monograficzną.
Zmierzały one do wszechstronnego uchwycenia zjawisk religijnych wraz z uwarunkowaniami ekonomicznymi, społecznymi i kulturowymi. Opracowania monograficzne mają tę przewagę nad innymi, że umożliwiają wszechstronną analizę stanu religijności, ujmują bardziej całościowo problematykę życia religijnego.
Ponadto pozwalają one na wniknięcie w społeczne i kulturowe aspekty religijności. Przedmiotem analizy nie są tylko same zjawiska religijne, ale także związki
zachodzące między zjawiskami społecznymi i religijnymi oraz kulturowa oprawa życia religijnego, a ściślej kultura religijna społeczności lokalnych czy całych regionów. Warto pokusić się o krótką analizę podstawowych wspólnot
i instytucji religijnych. Jak wykazują współczesne badania psychologiczne
i socjologiczne, rodzina (co nie ulega żadnej wątpliwości) poprzez wykonywanie pewnych ćwiczeń i, co zrozumiałe, praktyk religijnych pełni ogromną rolę
w uspołecznianiu religijnym dziecka. Jak wykazuje F. Neidhardt można mówić
o trzech formach przenoszenia z rodziców na dzieci wartości i zachowań religijnych: „a) Rodzice spełniają dla dzieci funkcje modelu, co dokonuje się przez
bezpośrednie obcowanie z nimi. W zależności od tego, jaki mają oni obraz wychowania, stosują odpowiednie nakazy lub zakazy, sankcje, pochwały lub kary
i kształtują pożądane zachowania u dzieci; b) Rodzice mogą przekazywać dzieciom wartości i modele zachowań za pomocą demonstracji, bez specjalnego
pedagogicznego wpływu; c) Rodzice wreszcie pełnią rolę pośrednictwa w nawiązywaniu przez dzieci kontaktów z zewnątrzrodzinnymi podmiotami socjalizacji, jak sąsiedztwo, grupy rówieśnicze, Kościół, szkoła, organizacje” (Neidhardt
1996, s. 105). Wspomniane przez tego autora kategorie socjalizacyjne można by
przedłożyć na cały okres dzieciństwa każdego z ludzi. Proces socjalizacji, jaki
ma miejsce w tym czasie w rodzinie może mieć również podłoże kulturowo-religijne. Jak pisze W. Piwowarski „rodzina bowiem, będąc wówczas jedynym
środowiskiem wychowawczym, posiada wyjątkowe warunki i szanse przekazywania dzieciom religijnych wartości i modeli zachowań. Podkreślając tę niezastąpioną rolę rodziny w procesie religijnej socjalizacji dziecka, nie trzeba jednak
zapominać, że jest ona zależna przede wszystkim od postawy i zachowań rodziców, a ściślej, od ich uczestnictwa w życiu religijnym szerszych grup religijnych
oraz od ich religijnego oddziaływania bądź bezpośredniego (np. przez spełnianie
praktyk religijnych, przestrzeganie tradycji religijnych), bądź pośredniego (np.
przez kierowanie się w życiu systemem wartości religijnych, tworzenie atmosfery
religijnej). Krótko mówiąc: nemo dat quod non habet, co można w tym przypadku sparafrazować w ten sposób, że rodzice nie mogą oddziaływać religijnie, jeśli
sami nie są religijni” (Piwowarski 1996, s. 105-106).
Jak wykazują badania socjoreligijne przeprowadzane w różnych społeczeństwach o mniej lub bardziej pluralistycznym sposobie myślenia, rodzina nadal
pełni funkcję religijną, lecz nie w takim stopniu, jak to miało miejsce w rodzinach tradycyjnych. Jak wynika z wysuwanych przez socjologów hipotez, warto
(W. Piwowarski 1996, s. 106) przyjrzeć się następującym faktom: „1) Religijna
Religia jako przedmiot badań ...
193
funkcja rodziny w społeczeństwie pluralistycznym nie jest powszechnym zjawiskiem. Jedne rodziny wypełniają ją całkowicie, inne częściowo, a jeszcze inne
wcale. Niemniej religijność dzieci zależy przede wszystkim od religijności rodziców, co oznacza, że im bardziej religijni rodzice, tym bardziej religijne dzieci.
Inaczej mówiąc, w tych rodzinach, w których rodzice są religijni, również dzieci
są religijne, i odwrotnie, w rodzinach, w których rodzice są religijnie obojętni,
również dzieci są religijnie obojętne (...). 2) Oddziaływanie rodziny w zakresie
przekazywania religijnych wartości i modeli zachowań dokonuje się w sposób
selektywny, tzn. bardziej według kryteriów subiektywnie odczuwanych potrzeb
oraz zgody i wyboru rodziców co do treści religijnej socjalizacji, aniżeli według
kryteriów Kościoła instytucjonalnego. Inaczej mówiąc, rodzina z jednej strony
świadoma swej funkcji religijnej, z drugiej zaś siły oddziaływań socjalizacyjnych
jest w stanie we własnym zakresie i poniekąd autonomicznie, tj. bez nacisku
Kościoła, wpływać na system wartości i modeli zachowań swoich członków. 3)
Wpływ rodziny jest silniejszy od innych podmiotów socjolizujących (np. szkoły,
grup rówieśniczych, środków masowego przekazu), jednakże dotyczy on podstawowych orientacji religijnych. Oznacza to, że te orientacje wdrożone dziecku w
środowisku rodzinnym stanowią pewną tamę czy lepiej filtr, poprzez który ustosunkowuje się ono do treści przekazywanych przez wymienione podmioty i czynniki. Inaczej mówiąc, oddziaływania tych ostatnich dziecko przyjmuje selektywnie, dzięki trwałości wpływów rodziny. 4) Nawet te rodziny, które w zupełności
pełnią religijną funkcję, nie są w stanie zapewnić ciągłości życia religijnego
wśród młodzieży i dorosłych. Stwierdzenie to dotyczy religijnych modeli zachowań, a w niektórych przypadkach także religijnych orientacji podstawowych.
Religijność ich w społeczeństwie pluralistycznym wymaga ustawicznego podtrzymywania przez środowisko społeczne. Prawdopodobnie najważniejszą rolę
w tym zakresie pełni kontakt młodzieży i dorosłych z duszpasterzem oraz członkami tego samego wyznania (wspólnoty i organizacje religijne)”. W społeczeństwach pluralistycznych rodzina i jej funkcja religijna ma ograniczony charakter.
Może to oznaczać jedynie, że współczesna rodzina nie poddaje się już w takim
zakresie wpływom instytucji Kościoła jak kiedyś, a co za tym idzie wykazuje
pewną samodzielność w przekazywaniu wartości i modeli zachowań o zabarwieniu religijnym, co można by określić mianem swoistej selektywności (ów
proces jest wyraźnie dostrzegalny na przykładzie bogatych krajów zachodnich,
gdzie najlepiej są widoczne zjawiska sekularyzacyjne, a w ostatnim okresie
również utrata monopolu wychowawczo-socjalizacyjnego instytucji rodziny
kosztem szerszego kontekstu społecznego).
Badania związane z parafią katolicką mają niezwykle długą historię i tradycję. Cały dwudziesty wiek to okres żywego zainteresowania tą problematyką
przedstawicieli socjologii religii. Pionierska wydaje się tutaj praca ks. F. Mirka
pod tytułem „Elementy społeczne parafii rzymsko-katolickiej” wydana w 1928 r.
w Poznaniu. Nie tylko socjologowie zajmujący się profesjonalnie religią przejawiają zainteresowanie parafią, ale również przedstawiciele takich dyscyplin
194
H. Sommer
naukowych, jak historia, teologia czy kanonistyka. Stąd istnieje konieczność
ścisłego trzymania się właściwych tym dyscyplinom problemów badań. Dotyczy
to zwłaszcza socjologii religii, która rozpatruje parafię w aspekcie empirycznym.
Socjologów bowiem nie interesuje czy parafia powinna być wspólnotą, ale czy
takową jest faktycznie.
Za punkt wyjścia w badaniach socjologicznych nad parafią, można uznać
fakt bycia przez nią grupą społeczną. Istotną rolę można przypisać tu zwłaszcza
parafii terytorialnej, którą ks. F. Bączkowicz definiuje następująco: „Parafia jest
terytorialna, jeżeli wierni podlegają proboszczowi jako własnemu pasterzowi
z tytułu zamieszkania stałego lub tymczasowego na określonym terytorium”
(Bączkowicz 1957, s. 575). Można więc traktować ten rodzaj parafii jako zbiorowość społeczną, a co za tym idzie badać ją tak, jak czyni się to z grupą społeczną. Autorzy mówią o sześciu podstawowych kryteriach, potwierdzających,
iż parafia jest grupą społeczną. „Kryteria te są następujące:
1. Zewnętrzne warunki przynależności do grupy społecznej. W przypadku
parafii obejmują one przyjęcie chrztu w Kościele katolickim i zamieszkanie na
terytorium parafii. Stanowią one oficjalne wymagania Kościoła zawarte
w Kodeksie Prawa Kanonicznego. Katolicy spełniający te wymagania nazywają
się »parafianami kanonicznymi« (...).
2. Przyjęcie wartości grupy społecznej. W przypadku parafii, przez wartości te rozumie się wiarę w istnienie Boga, jak i wszystko to, co zawiera nauka
Kościoła katolickiego, a więc prawdy zawarte w Credo katolickim i wartości
oficjalnie głoszone przez Kościół (sprawiedliwość, miłość, pokój, przyjście
Królestwa Bożego itd.). Ściśle biorąc, parafia jako integralna część Kościoła
nie posiada odrębnych wartości religijnych, lecz realizuje wartości ogólnokościelne (...).
3. Przyjęcie określonych wzorów zachowania się w grupie społecznej. Jak
każda grupa, podobnie parafia wytwarza pewne wzory zachowania się członków, będące funkcją głoszonych i uznawanych przez nią wartości. Wzory te to
zespoły norm i ocen, które w założeniu powinny wywierać wpływ na zachowania
członków. Należy dodać, że parafia jako część Kościoła (...) opiera się na zasadach dekalogu, normach ewangelicznych, przykazaniach kościelnych i innych
przepisach Kościoła. W oparciu o te zasady ukształtowały się w Kościele różne
wzory moralnego i obrzędowego zachowania się katolików (...).
4. Uczestnictwo we wspólnych czynnościach parafialnych. Podejmowanie
wspólnych działań jest istotnym elementem każdej grupy społecznej.
Z punktu widzenia parafii chodzi o takie działanie wspólne, które podejmują
członkowie z jej inicjatywy i w jej ramach. Znaczy to, że niekoniecznie muszą
one być określane przez kanony kościelne. Socjologowie parafii zwracają szczególną uwagę na dwa typy działań, które można traktować jako czynności wspólne, mianowicie: uczestnictwo we mszy świętej niedzielnej i w różnych zrzeszeniach, uroczystościach parafialnych i innych akcjach (...).
Religia jako przedmiot badań ...
195
5. Stosunki społeczne pomiędzy członkami grupy. Dla każdej grupy społecznej istotne znaczenie mają stosunki społeczne między członkami, znajdujące
wyraz we wzajemnych kontaktach i wzajemnym komunikowaniu się. Powstają
one najczęściej na gruncie wspólnych działań grupowych. W parafii, gdzie istnieją wspólne działania, wytwarzają się stosunki społeczne między katolikami.
Toteż można powiedzieć, że między parafianami biorącymi udział przynajmniej
w drugim z omówionych poprzednio typów czynności, zachodzą stosunki społeczne, tzn. system unormowanych wzajemnych oddziaływań (...).
6. Intencja członków uczestnictwa w grupie społecznej. Chcąc być członkiem jakiejś grupy, trzeba mieć intencję przynależności do niej, podzielać jej
cele i dawać im, przynajmniej instrumentalnie, pierwszeństwo przed własnymi
interesami. W przypadku parafii suponuje to u jej członków poczucie przynależności do niej, zgodę na identyfikowanie z nią i współpracę z innymi dla osiągnięcia jej specyficznych celów (...)” (W. Piwowarski 1996, s. 113-117).
Proces urbanizacji z pewnością wpłynął na przemiany, jakie zaszły we
współczesnych społeczeństwach, co miało wpływ na wytworzenie się trzech
typów parafii. Pierwszy z nich (jak przyjmuje cytowany już W. Piwowarski
1996, s. 120-121) to: „parafia-agregat, czyli agencja posług religijnych. Obejmuje ona przede wszystkim katolików nominalnych (...), którzy bądź wcale nie
spełniają praktyk religijnych, bądź praktykują rzadko, bądź wreszcie praktykują
dość systematycznie, ale nie przejawiają żadnego związku z kościołem parafialnym oraz z parafianami. Dla nich obojętne jest, w jakim kościele się znajdują, by
spełnić praktykę religijną (...). Drugi typ, to parafia – prosty system społeczny.
Różni się ona od agregatu tym, że katolicy (...) uczestniczą dość regularnie
w czynnościach parafialnych. Mogą o tym świadczyć: albo sam udział w pewnych specyficznych praktykach organizowanych przez parafię, albo pewne relacje społeczne powstałe między parafianami i duchownymi na tle czynności parafialnych, albo wreszcie korzystanie z pewnych usług parafii, które zaspokajają
potrzeby religijne wiernych jako jej członków (...). Trzeci wreszcie typ, to parafia-zrzeszenie. Terminu „zrzeszenie” używa się tutaj w odróżnieniu od terminu
„wspólnota”. Wyrażenie „wspólnota” stosuje się do grupy pierwotnej (...),
a więc do grupy małej, opartej na stycznościach bezpośrednich, osobistych, na
wysokim zaangażowaniu emocjonalnym członków w sprawy grupy i na wysokim
stopniu identyfikacji członków z grupą (...). Parafia-zrzeszenie obejmuje katolików, którzy nie tylko spełniają praktyki specyficznie parafialne i tworzą „relacje
grupowe”, lecz także posiadają intencję przynależenia do danej parafii i identyfikują swoje cele z jej celami (...). Parafia-zrzeszenie ma charakter religijny,
ponieważ oparta jest na wierze i instytucjach wytworzonych przez globalną społeczność religijną”. Między parafią-wspólnotą lokalną a parafią-zrzeszeniem
istnieje dość zasadnicza różnica, która polega na tym, iż ta druga nie sprawuje
kontroli nad wszystkimi sferami działalności członka, lecz tylko nad kwestią
religijną. Bierze się to stąd, iż parafianie należą do swej macierzystej parafii
(realizując jej założenia i cele) tak samo jak do innych organizacji czy stowarzy-
196
H. Sommer
szeń. Konsekwencją takich działań jest tylko częściowe poddanie się parafii,
bowiem po spełnieniu obowiązków wobec niej, spełniają oni inne role społeczne
niezwiązane ze sferą wpływów Kościoła.
Istotną kwestią, której warto poświęcić trochę miejsca w tej pracy jest instytucja kapłaństwa. Ksiądz bowiem, jak utrzymuje J. Majka (1973, s. 77) „nie
jest zwykłym funkcjonariuszem, ani tylko leaderem, lecz reprezentantem Boga
i wysłannikiem Kościoła. Pełniąc swoją rolę, ma on nie tylko zaspokoić oczekiwania i zapotrzebowania wiernych, ale także urzeczywistniać misję Kościoła”.
Tradycyjny autorytet księdza wykazuje z jednej strony pewną ekstensywność
(interesują go zarówno sprawy religijne, jak i pozareligijne), z drugiej jednak
strony szersze funkcje rozwijane w ramach specyficznej roli (instytucjonalnej).
W obecnym czasie autorytet kapłana znajduje się w okresie głębokich przeobrażeń, zmierzając w kierunku pewnego zawężenia, specjalizacji i położenia większego nacisku na charyzmat osobisty. Tego typu przeobrażenia od dawna
są dostrzegalne w krajach zachodniej Europy. W Polsce ów problem również
zaistniał, o czym informują chociażby podsumowujące wyniki badań E. Kotowskiej z 1980 r. Stan badań nad przemianami autorytetu księdza pozwala na hipotetyczne ujęcie tej kwestii. Za W. Piwowarskim (1996, s. 155), można stwierdzić, iż:
• „Autorytet księdza podlega procesowi demokratyzacji, co znajduje wyraz w kurczeniu się jego władzy ekstensywnej i wzroście zapotrzebowania na charyzmat osobisty; w konsekwencji ksiądz jawi się przede
wszystkim jako duszpasterz otwarty na potrzeby i problemy ludzi.
• Rola księdza coraz bardziej zacieśnia się do spraw czysto religijnych,
przy czym zmniejsza się zapotrzebowanie w płaszczyźnie religii instytucjonalnej, pojawia się natomiast zapotrzebowanie w płaszczyźnie religii
operatywnej i pozainstytucjonalnej”.
Jak wykazują wyniki badań przeprowadzanych na ten temat w kraju, ksiądz
wciąż odznacza się dość wysokim prestiżem w polskim społeczeństwie. Ponadto
istnieje spore zapotrzebowanie na instytucję kapłaństwa. Owo zapotrzebowanie
ma podłoże o charakterze traktującym duszpasterza jako osobę kompetentną w
swoim „zawodzie”, a nie księdza w rozumieniu tradycyjnym. Współczesnemu
kapłanowi przypisuje się zarówno cechy naturalne, jak i religijne. Może to
świadczyć nie tylko o zapotrzebowaniu na autorytet urzędowy, ale również osobowy. Ponadto, w ramach zapotrzebowania na role księży, zauważalne są nie
tylko sprawy stricte religijne, którymi powinien zajmować się kapłan, ale również prospołeczne, oparte o katolicką naukę społeczną.
Religia jako przedmiot badań ...
197
4. BADANIE RELIGIJNOŚCI W RÓŻNYCH KATEGORIACH
SPOŁECZNYCH
Badania kategorii społecznych ujmują religijność (postawy religijne) szerzej niż badania wiary religijnej. Zwraca się bowiem uwagę na trzy, cztery bądź
więcej dziedzin życia religijnego. Termin „kategoria społeczna” jest tutaj rozumiany szeroko. Jest to: „jakikolwiek zbiór osób, które tworzą pewną społeczną
jedność ze względu na jedną lub więcej cech wspólnych” (Fichter 1968, s. 43).
Takimi cechami mogą być: płeć, wiek, stan rodzinny, wykształcenie, zawód,
miejsce zamieszkania, warunki materialne (posiadanie telewizorów, samochodów itp.), ale również i przynależność do grup społecznych, takich jak chłopi,
robotnicy czy inteligencja. W dotychczasowych badaniach zwrócono uwagę na
religijność tylko niektórych kategorii społecznych: dzieci, młodzieży, pokoleń
i innych. Wszystkie dotychczasowe badania dostarczają socjologom informacji
na temat cech religijności, na przykład środowisk młodzieżowych w porównaniu
do autoidentyfikacji religijnych ludzi starszego pokolenia, ich przeobrażeń czy
społecznych uwarunkowań. Jak zauważają J. Mariański, W. Piwowarski „szczególnie godne uwagi jest stwierdzenie, że jakkolwiek religijność młodzieży podobna jest w swoich podstawowych przejawach do religijności starszego pokolenia, to jednak dla młodzieży religia częściej jest wartością osobistą i przeżywaną niż dla ludzi ze starszej generacji. Z drugiej strony jednakże zaobserwowano, że im starsze pokolenie, tym więcej ludzi wierzących i niepraktykujących,
a im młodsze pokolenie, tym więcej ludzi praktykujących i niewierzących. Oznacza to, że przynajmniej pewna część młodzieży, mimo niewiary lub słabej wiary,
spełnia praktyki religijne pod naciskiem rodziny” (Mariański, Piwowarski 1986,
s. 37). Wyniki dotychczasowych badań w różnych kategoriach społecznych tworzą pewien dorobek, co nie znaczy, że religijność tych kategorii (zwłaszcza posiadających własną subkulturę) nie będzie stanowić przedmiotu badawczego
socjologii religii. Szczególnie interesujące byłoby poznanie roli, jaką pełni wykształcenie różnych grup inteligencji w zmianie postaw religijnych. Należałoby
również prowadzić więcej badań powtarzanych w tych samych kategoriach społecznych, co z pewnością dałoby pełniejszy obraz analizowanej tutaj kwestii.
5. BADANIE ZWIĄZKÓW MIĘDZY RELIGIĄ
A INNYMI DZIEDZINAMI AKTYWNOŚCI LUDZKIEJ
„Wzajemne oddziaływania między religią a innymi dziedzinami aktywności
ludzkiej, na przykład gospodarstwa, społeczeństwa, kultury, polityki itd. były
niemal od początku w socjologii religii uprzywilejowaną dziedziną badań” (Mariański, Piwowarski 1986, s. 39). Związane są z nią nazwiska pionierów socjologii religii: M. Webera, J. Wacha, J. Menschinga.
198
H. Sommer
W Polsce okresu powojennego, być może pod niemałym wpływem G. Le
Brasa i jego szkoły, ten typ badań nie był doceniany. Socjologowie, zwłaszcza
konfesyjni, skoncentrowali się głównie na życiu religijnym grup kościelnych.
Tymczasem w tej dziedzinie chodzi o badanie wzajemnego oddziaływania między religią a szeroko rozumianym społeczeństwem świeckim. Analiza badań
pozwala zauważyć dość dużą niejednorodność w tej interesującej kwestii. Postawy religijne i społeczno-moralne pozostają w pewnej relacji do siebie, lecz
siła i kierunek zależności są zróżnicowane w zależności od rodzaju analizowanych spraw. I tak, jedne wskaźniki mówią, iż religia i moralność są wielkościami
niezależnymi od siebie, co oznacza, że osiągnięcie jednej z nich nie ma żadnego
wpływu na realizację drugiej, inne zaś twierdzą, że zachodzi między nimi zależność pozytywna, jeszcze inne mówią o zależności negatywnej. Ogólnie można
stwierdzić, że im bardziej religia stanowi osobistą wartość dla ludzi wierzących
i im bardziej akcentują oni w niej element konsekwencyjny (etyczny), tym bardziej wpływa ona na codzienną, świecką aktywność życiową.
Sygnalizowany kierunek badań jest otwarty na dociekania i rozważania socjologiczno-religijne. Bliższe zapoznanie się z nim wydaje się w tym wypadku
nieodzowne. Wiele kwestii moralnych i społecznych w ich powiązaniach z religijnością pomijano w dotychczasowych badaniach empirycznych. Niektóre stanowiska socjologiczne są wyraźnie rozbieżne, usadowione na dwóch skrajnych
biegunach. Owa polaryzacja bynajmniej nie sprzyja lepszemu zrozumieniu tematu. Istnieje więcej pytań niż rozstrzygnięć w kwestii współzależności postaw
religijnych i społecznych, moralnych, postaw wobec wartości itp. Stąd postulat
częstszych badań związków między religią a moralnością wydaje się w tym
wypadku jak najbardziej na miejscu.
6. BADANIE WPŁYWU PRZEMIAN
SPOŁECZNO-KULTUROWYCH NA RELIGIJNOŚĆ
W polskiej socjologii powojennej problematyka przemian, w tym także
przemian religijnych, dokonujących się pod wpływem uprzemysłowienia i urbanizacji, była często przedmiotem socjologicznych uogólnień i refleksji. Analizy
przemian dokonywano, w mniejszym stopniu opierając się na planowanych
i powtarzanych badaniach, w większym natomiast na podstawie porównania
wyników badań zrealizowanych w różnych środowiskach społecznych (wieś
„zamknięta” – wieś „otwarta”, środowisko wiejskie – środowisko miejskie, regiony rolnicze – regiony uprzemysłowione) oraz na podstawie analizy wtórnej
zgromadzonych materiałów empirycznych. Analizując religijność w kategoriach
społeczno-kulturowych, można przyjąć za T. Parsonsem (1972, s. 27) podział na
trzy systemy: „kulturowy, społeczny i osobowościowy. Systemy te wzajemnie się
warunkują i przenikają”. Pierwszy z nich dostarcza kluczowych orientacji do
Religia jako przedmiot badań ...
199
ludzkich zachowań. Jak pisze W. Piwowarski (1996, s. 347-348) „system kulturowy oddziałuje na system społeczny poprzez zinstytucjonalizowane wartości
i normy społecznej interakcji, znajdujące konkretny wyraz w normatywnych
wzorach kultury (czyli w tzw. modelach kulturowych). System społeczny oddziałuje z kolei na system osobowości, w ramach którego dokonuje się internalizacja
modeli kulturowych. Odwracając tę „cybernetyczną hierarchię”, można powiedzieć, że jednostki ludzkie, opierając się w swoim działaniu na zinternalizowanych modelach kultury, podlegają kontroli ze strony norm interakcji, narzuconych przez system kulturowy, który dostarcza podstawowych orientacji dla ludzkich zachowań. Zinternalizowany system wartości kultury religijnej, znajdujących wyraz w postawach i zachowaniach grup ludzkich, nazwiemy religijnością.
Gdy zatem mówimy o religii, mamy na uwadze system wartości kulturowych, gdy
zaś mówimy o religijności, mamy na uwadze system zinternalizowanych wartości, postaw i dyspozycji behawioralnych”. Religijność jest podobnie jak kultura
zjawiskiem przekazywanym z pokolenia na pokolenie, a używając słów
S. Ossowskiego (1966, s. 62) można stwierdzić, iż stanowi ona „dziedzictwo
kulturowe”. Krótko mówiąc, jest ona przekazywana w procesie socjalizacji na
łonie rodziny podobnie jak wspomniana wcześniej kultura. Warto tutaj przy
okazji nadmienić, iż praktyki religijne młodych ludzi nierzadko są uzależnione
od religijnej autodeklaracji ich rodziców, czyli pokolenia starszego. Podobnie
jak religijność jest dziedziczona postawa areligijna. Religijność dzieci wychowanych w domach ateizujących będzie stanowić czynnik całkowicie indyferentny w ich dalszym życiu.
Współczesny świat ogarnięty falą hedonistycznych i konsumpcyjnych trendów zaczyna lansować coraz to nowsze systemy wartości, które człowiek nie
zawsze sobie uświadamia, ale które nierzadko kierują zachowaniem w jego życiu. W. Piwowarski (1996, s. 353-355) mówi o następujących pięciu rodzajach
takich systemów:
„Pierwsza wartość to panowanie nad siłami przyrody połączone z wyzwoleniem człowieka. Poznanie i wykorzystanie praw przyrody dla realizacji ludzkich pomysłów wytwarza postawę panowania we wszystkich dziedzinach ludzkiego życia i twórczości (...).
Druga z tych wartości wyraża się w przekonaniu: człowiek jest twórcą swego przeznaczenia. Współczesnemu człowiekowi nie wystarczy już ta wizja świata,
jaką zawiera tradycyjny model religijności. Nie przemawiają do niego ani pewne
symbole religijne, ani pewne pojęcia religijne, jak grzech, łaska, niebo, piekło
itp. Zapatrzony w to co ziemskie i w kształtowany przez siebie nowy porządek,
w religii poszukuje przede wszystkim wewnętrznego pokoju i psychicznej równowagi (...).
Trzecia wartość wyraża się w przekonaniu, że wolność osiąga się przez
zbiorowy wysiłek. Jeśli się chce panować nad siłami przyrody i kierować świat
ku wybranemu celowi, to można to skutecznie osiągnąć tylko przez zbiorowe
współdziałanie ludzi. Przejawia się to z jednej strony w stopniowym przezwycię-
200
H. Sommer
żaniu ducha indywidualizmu, z drugiej zaś we wzrastającej unifikacji świata
i nastawieniu na realizację wartości ogólnoludzkich (...).
Czwartą wartością jest skuteczność. Przerost kultu tej wartości prowadzi
nawet do pojawienia się jakiejś mistyki skuteczności. Znajduje to wyraz zarówno
w badaniach naukowych, jak i w działalności praktycznej. Dzisiaj nie ma większego znaczenia badanie prawdy dla prawdy, lecz badanie dla zastosowania
w praktyce. W ten sposób wiedza techniczna służy do opanowania sił przyrody,
wiedza psychologiczna do panowania nad ludzką psychiką, wiedza socjologiczna do kierowania rozwojem społeczeństwa itd.(...).
Piątą wreszcie wartością jest autentyczność. Rodzi się ona z buntu przeciwko wartościom świata tradycyjnego wspieranym przez instytucje społeczne.
W rozumieniu tego pewną pomocą może być rozróżnienie na wartości i normy.
Podczas gdy wartość stanowi kryterium orientacji ludzkiego działania i niekwestionowany przedmiot dążenia, to norma jest podobnym kryterium, ale możliwym
do zakwestionowania. Otóż ludzie o mentalności tradycyjnej prawie wszystkie
wartości społeczne skłonni są interpretować w płaszczyźnie wartości, zaś ludzie
o nowej mentalności wiele tych wartości skłonni są interpretować w kategoriach
norm. Następstwem tego jest np. konflikt pokoleń, bunt młodzieży, kontestacja”.
Powyższe wartości związane z postępem technicznym, z pewnością nie
wyczerpują całego zakresu tego problemu. Ukazują one natomiast różnice, jakie
istnieją między społeczeństwem kształtowanym przez tradycyjną, opartą na rolnictwie cywilizację a społeczeństwem kształtowanym przez cywilizację współczesną, nową, opartą na najnowszych osiągnięciach techniki, którą my w jakimś
sensie współtworzymy. I tak, ta nowa cywilizacja promuje takie wartości, które
w sposób najistotniejszy wpływają na mentalność i zachowania ludzi, a co za
tym idzie na mentalność, postawy i zachowania o zabarwieniu religijnym.
Pomimo sformułowania pewnych wniosków uogólniających i hipotez wyjaśniających przemiany religijności w Polsce, istnieje potrzeba bardziej planowych
i systematycznych badań w tym zakresie. Warto tu dodać, iż socjologowie
i publicyści z krajów zachodnich traktują katolicyzm polski jako fenomen
w skali światowej. Wielu Polaków uważa (jak pisze J. Delumeau) „(...) iż Kościół polski ma do spełnienia szczególną misję – rechrystianizację Europy –
która popadła w apostazję (...)” (cyt. za W. Piwowarski, W. Zdaniewicz 1986,
s. 47). Z braku kompetentnych badań, trudno dziś dokonać w pełni merytorycznej oceny przemian katolicyzmu polskiego.
Przedstawiony powyżej zarys kierunków i problematyki badawczej w polskiej socjologii wskazuje na jej osiągnięcia, ale i niedomagania. Niewątpliwie
znaczny jest dorobek badawczy socjologii religii w Polsce, zarówno teoretyczny,
jak i związany z metodologią badań empirycznych. Problematyka badawcza
inaczej była precyzowana przez uczonych zajmujących się tą kwestią w okresie
międzywojennym aniżeli po drugiej wojnie światowej. Wcześniej bowiem
główną uwagę skupiano na religii jako elemencie kultury ludowej, instytucjach
religijnych, przede wszystkim na parafii i związkach między religią a społeczeń-
Religia jako przedmiot badań ...
201
stwem. Obecnie zakres problematyki religijnej częściowo zmieniono, a częściowo poszerzono. Ujęcie go w pięciu grupach problemowych z pewnością nie
wyczerpuje wszystkich studiów, jakie podejmowano w ostatnich dwudziestu
latach w kraju. Zróżnicowany wachlarz zainteresowań polskiej socjologii religii,
może ją z powodzeniem porównywać z osiągnięciami jej zachodniej odpowiedniczki. Pomimo to występują pewne niedomagania, które są związane ze wspomnianym już brakiem planowanych i systematycznych studiów nad religijnością
społeczeństwa, a co więcej, brakiem wyraźnych szkół socjologicznych
i teorii uwzględniających specyfikę społeczeństwa polskiego. Stąd też dalsze
gromadzenie wiedzy na temat życia religijnego Polaków, a co za tym idzie poszukiwanie związków między faktami społeczno-kulturowymi a religijnymi,
powinno stanowić swoisty priorytet zarówno z teoretycznego, jak i praktycznego
punktu widzenia. Szybko rosnący materiał empiryczny powinien być lepiej niż
obecnie ujęty w ramy socjologicznych konstrukcji teoretycznych. Ponadto, istniejące obecnie studia badawcze, co prawda podejmowane w różnych okresach,
nie dają wystarczających podstaw do uogólnień na temat zakresu i mechanizmów dotyczących zmian i przeobrażeń polskiej religijności. Bowiem tak naprawdę, pomimo tych studiów, opartych zresztą na założeniach empirycznych,
niewiele wie się na temat prawidłowości rządzących przemianami w religii katolickiej w kraju. Stąd też opracowanie takich prawideł i zestawień winno być
ważnym zadaniem dla przyszłych badaczy zjawiska religijności w Polsce.
Bibliografia
Adamski F. (1983a). Katolicyzm polski i jego uwarunkowania. „Communio. Międzynarodowy Przegląd Teologiczny”, 6.
Adamski F. (red.) (1983b). Socjologia religii. Kraków.
Bączkowicz F. (1957). Prawo kanoniczne. T. 1., Opole.
Berger P.L. (1997). Święty baldachim. Kraków.
Ciupak E. (1965). Kult religijny i jego społeczne podłoże. Studia nad katolicyzmem polskim. Warszawa.
Durkheim E. (1903). Próba określenia zjawisk religijnych (tłum. polskie).
Durkheim E. (1990). Elementarne formy życia religijnego. Warszawa.
Fichter J.H. (1968). Grundbegriffe der Soziologie (hrsg. von E. Bodzenta). Wien.
Halban L. (1946). O potrzebie badań etno-socjologicznych nad religijnością. Lublin.
Judenko K., Poniatowski Z. (1966). Socjologia religii. „Euhemer – Przegląd Religioznawczy”, 6.
Kehrer G. (1996). Wprowadzenie do socjologii religii. Kraków.
Le Bras G. (1956). Etudes de sociologie religieuse. T. 2., Paris.
Luckmann T. (1996). Niewidzialna religia. Kraków.
Majka J. (1973). Osobowość duszpasterza. Wrocław.
Mariański J. (1975). Motywy wiary w świetle badań socjologicznych. „Collectanea Theologica”, z. 3.
202
H. Sommer
Mariański J., Piwowarski W. (red.) (1986). Z badań nad religijnością polską. Studia
i materiały. Poznań – Warszawa.
Neidhardt F.: Schichtspezifische Elterneinflűsse im Sozialisationsprozeß. [W:] Piwowarski W. (1999). Socjologia religii, Lublin.
Nowakowski S. (1957). Religia jako przedmiot badań socjologicznych. „Kultura
i Społeczeństwo”, 1.
Ossowski S. (1966). Więź społeczna a dziedzictwo krwi. [W:] Dzieła. T. 2., Warszawa.
Parsons T. (1972). Szkice z teorii socjologicznej (tłum. z jęz. ang. A. Bentkowska). Warszawa.
Piwowarski W. (1971). Religijność wiejska w warunkach urbanizacji. Warszawa.
Piwowarski W. (1996). Socjologia religii. Lublin
Piwowarski W., Zdaniewicz W. (red.) (1986). Z badań nad religijnością polską. Studia
i materiały. Poznań – Warszawa.
RELIGION AS SUBJECT RESEARCH IN POLISH SOCIOLOGY
Summary
The article is a roughly systematised outline of the history of the Polish sociology of religion
after the world war 2. Attention has been paid here to particular such important element sof the
phenomenon being analised as the dimensions of religion, religious community and institutions,
religion in terms of various social categories, connections between religion and other ways
of human activities as well as the changes which have been taking place in society and culture
together with their impast on religion. The works of Polish classics of religious sociology such as:
W. Piwowarski, J. Mariański or W. Zdaniewicz as well as the works of world classics of religious
sociology (among them Gabriel Le Bras) have been used for the purpose of his text.
Złożono w Oficynie Wydawniczej w lipcu 2004 r.

Podobne dokumenty