Rodzina katolicka - Naprotechnologia budzi nadzieje

Transkrypt

Rodzina katolicka - Naprotechnologia budzi nadzieje
Rodzina katolicka - Naprotechnologia budzi nadzieje
środa, 09 września 2009 09:27
Medycyna, która naprawdę chce pomóc małżeństwom w poczęciu dziecka, ma bardzo
obiecującą propozycję. Jest nią naprotechnologia, czyli technologia naturalnej prokreacji,
zajmująca się zdrowiem prokreacyjnym. Tutaj wiara i medycyna idą w parze. Obserwując dyskusje toczące się wokół in vitro, przedstawiane projekty ustaw, rozwiązania
promujące tzw. ograniczanie liczby tworzenia nadliczbowych zarodków czy adopcję prenatalną,
rzekomo ratującą życie zamrożonych embrionów, odnosi się wrażenie, że zdrowy rozsądek,
prawo naturalne, nauczanie Kościoła, jakby nie miały żadnego znaczenia. In vitro, omijając
problem niepłodności, nie leczy jej, mimo że czasem po dziesiątkach prób zapłodnienia na
szkle czy sztucznej inseminacji dochodzi do poczęcia. Doświadczenia z gabinetów
psychologicznych pokazują, że coraz więcej jest przypadków kobiet, także tych niewierzących,
które po nieudanych próbach in vitro, sztucznej inseminacji zmagają się z poważnymi
problemami psychologicznymi, znacznie obniżonym poczuciem swojej wartości, konfliktami
prowadzącymi nierzadko do rozpadu małżeństw. I trudno się temu dziwić. Kobiety i ich mężowie
uwikłani są w szereg "procedur medycznych", w praktyce sprowadzających się w
pierwszym etapie do masturbacji, potem eugenicznej selekcji - wyboru najzdrowszych komórek,
oczekujących w zamrażarkach na zapłodnienie, i eliminacji tych słabszych, czyli aborcji
selektywnej i zapłodnienia kobiety, po wcześniejszej hiperstymulacji. Zdarzają się zgony kobiet
w wyniku tego powikłania. Kobiety z zespołem hiperstymulacji wymagają czasem kosztownego i
długotrwałego leczenia. Sarah Matthews, jedna z ofiar procedur in vitro, która dla pieniędzy
zdecydowała się na urodzenie dziecka, powiedziała: "Po tym wszystkim jestem
lewostronnie sparaliżowana. Straciłam cztery lata życia na rehabilitację. Już nigdy nie będę tą
samą kobietą. Zstąpiłam do piekła, żeby mieć dziecko. Nie mogę uwierzyć, że zachęca się
młode dziewczyny, aby przeszły podobną gehennę tylko dla pieniędzy". Sarah Matthews
poddała się sztucznemu zapłodnieniu w wieku 35 lat, po sześciu latach bezskutecznych prób
zajścia w ciążę. W wyniku stymulacji owulacji jednorazowo pobrano od niej aż 27 komórek
jajowych. Po czterech dniach od laparoskopii kobieta trafiła na oddział intensywnej opieki
medycznej. Wystąpił zespół hiperstymulacji jajników. Pacjentka doznała serii zagrażających
życiu udarów. Była lewostronnie sparaliżowana, nie widziała, nie słyszała, straciła pamięć. Po
wielu miesiącach rehabilitacji przywrócono jej wzrok i mowę, ale ciągle ma problemy z
poprawnym mówieniem oraz z pamięcią ("The Sunday Times", 2.08.2009 r.). Ośrodki wykonujące procedurę IVF nie biorą odpowiedzialności za leczenie tego powikłania.
Pacjentki kierowane są do szpitali i leczone na koszt Narodowego Funduszu Zdrowia. Niektóre
z preparatów indukujących owulację stosowanych w czasie procedur zapłodnienia in vitro
podnoszą ryzyko zachorowania na raka macicy. Do takich wniosków doszli naukowcy z
Hadassah-Hebrew University w Jerozolimie. Badania pod kierunkiem dr. Ronita
Calderon-Margalita przeprowadzono na grupie 15 tys. kobiet, które przed 30 laty urodziły
dziecko. Wśród badanych kobiet 576 pań uczestniczyło w tzw. programie in vitro - przyjmowały
one preparaty stymulujące jajniki do owulacji mnogiej. Okazało się, że w porównaniu z grupą
1/5
Rodzina katolicka - Naprotechnologia budzi nadzieje
środa, 09 września 2009 09:27
kontrolną u kobiet tych trzy razy częściej dochodziło do rozwoju raka macicy.
W wyniku zapłodnienia in vitro powstaje więcej ciąż wielopłodowych, a to oznacza więcej
poronień samoistnych, cięć cesarskich, zgonów przed- i pourodzeniowych. Oznacza to większe
wydatki ponoszone przez rodziców i Narodowy Fundusz Zdrowia na utrzymanie przy życiu
niedonoszonych i chorych dzieci, późniejsze ich leczenie i rehabilitację.
To tylko niektóre aspekty tzw. medycyny wspomaganego rozrodu, która niesie ze sobą ogrom
głębokich ran zadanych na poziomie zdrowotnym i duchowym, nawet tym parom, dla których
wiara i etyka nie miały znaczenia.
Naprotechnologia leczy
U podstaw naprotechnologii leży akceptacja godności człowieka, godności rodzicielstwa,
godności przekazywania życia i aktu małżeńskiego. Nowa dziedzina medycyny oferuje rzetelną
diagnostykę, leczenie farmakologiczne i chirurgiczne; współpracując z układem rozrodczym
kobiety, szanuje jej naturalne symptomy płodności; opierając się na modelu Creightona, który
bazuje na biowskaźnikach, umożliwia szczegółową obserwację cyklu miesiączkowego.
Informacje uzyskane na drodze tej obserwacji interpretowane są najpierw przez samo
małżeństwo, przez instruktora i wreszcie przez lekarza, który na tej podstawie diagnozuje stan
zdrowia kobiety i ewentualnie podejmuje leczenie.
Naprotechnologia rozwija się już od 30 lat, opracowano ją w Instytucie Badań nad Ludzką
Płodnością im. Pawła VI w Omaha w stanie Nebraska. Została szczegółowo opisana w
podręczniku medycznym "Medyczne i kliniczne aspekty NaProTechnology".
Inspiratorem rozwoju tej metody na świecie jest prof. Thomas Hilgers pracujący na Wydziale
Ginekologii i Położnictwa Uniwersytetu w Creighton, założyciel i kierownik Centrum
Edukacyjno-Badawczego Naturalnego Planowania Rodziny przy tym uniwersytecie.
Pierwszym etapem leczenia jest możliwie jak najdokładniejsza obserwacja śluzu szyjkowego,
zapisywana według metody Creightona. Małżeństwa współpracują z profesjonalnie
przygotowanymi instruktorami FertilityCare (ang. troska o płodność). Często na tym etapie,
jeszcze przed wdrożeniem leczenia, dzięki uzyskanej w pierwszych miesiącach wiedzy o
indywidualnym cyklu kobiety około 30 proc. małżeństw zgłaszających się z problemem
niepłodności uzyskuje upragnione poczęcie.
Kolejny etap leczenia przewiduje badania diagnostyczne, po czym podejmuje się odpowiednie
leczenie, monitorowane na podstawie kart obserwacji, aby uzyskać prawidłowy przebieg cyklu
2/5
Rodzina katolicka - Naprotechnologia budzi nadzieje
środa, 09 września 2009 09:27
płodności. Celem tej metody jest nie tylko poczęcie dziecka, ale również pomyślny przebieg
ciąży i zapobieganie poronieniom. Naprotechnologia może pomóc donosić ciążę i urodzić
potomstwo w 79 proc. "beznadziejnych" przypadków skazanych wcześniej na
poronienia. W zależności od grupy wiekowej i kategorii zaburzeń płodności umożliwia
szczęśliwe urodzenie dziecka aż 70-80 proc. małżeństw zgłaszających się z problemem
niepłodności. Trzeba zaznaczyć, że leczenie w naprotechnologii wymaga czasu - tak jak w
dalszej perspektywie wychowywanie dzieci też wymaga cierpliwości.
Rozwój naprotechnologii na świecie
Na świecie naprotechnologia cieszy się coraz większym zainteresowaniem lekarzy. Do tej pory
przeszkolono około 400 specjalistów, którzy pracują w USA, Australii, Irlandii, Wielkiej Brytanii,
także na Tajwanie. W Europie naprotechnologia dopiero stawia pierwsze kroki. Szkolenie
ukończyli pojedynczy lekarze z Francji, Szwajcarii, Niemiec i Holandii. W Polsce do listopada
2008 roku mieliśmy tylko jednego lekarza i jedną nauczycielkę naprotechnologii i modelu
Creightona. W tej chwili przy Fundacji Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II w
Lublinie szkoli się grupa lekarzy (7 osób) oraz instruktorów modelu Creightona (22 osoby). W
planach instytutu jest rozpoczęcie szkoleń w języku polskim. Naprotechnologia umożliwia
zaangażowanie w profilaktykę i leczenie w zakresie niepłodności nie tylko ginekologom, ale
również lekarzom rodzinnym. Wprowadza nową kategorię instruktorów współpracujących z
lekarzem i pacjentami (Fertility Care Practitioners) w celu jak najpełniejszego wykorzystania
danych z obserwacji cyklu i biomarkerów. Wprowadzenie naprotechnologii w Polsce staje się
więc nową szansą, dzięki której w znacznym stopniu można będzie poprawić wyniki diagnostyki
i leczenia niepłodności i innych schorzeń w zakresie ginekologii i położnictwa.
Konferencja "NaProTechnology. Lublin 2009"
Z myślą o lekarzach, pracownikach służby zdrowia została zorganizowana Międzynarodowa
Konferencja "NaProTechnology. Lublin 2009" ( http://www.leczenie-nieplodnosci .
pl/pl/konferencja/) z inicjatywy Katedry i Kliniki Położnictwa i Perinatologii Uniwersytetu
Medycznego w Lublinie, Polskiego Towarzystwa Medycyny Perinatalnej Oddział w Lublinie,
Fundacji Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II w Lublinie, Lubelskiego
Centrum Zdrowia Publicznego, we współpracy m.in. z Instytutem Pawła VI w Omaha
(Nebraska, USA). Patronat medialny objął "Nasz Dziennik". Konferencja ma
precedensowy charakter, gdyż do jej udziału zostali zaproszeni twórcy naprotechnologii, którzy
w praktyce i w teorii zajmują się tą dziedziną wiedzy od lat. Swój udział zapowiedzieli: Susan K.
Hilgers - współtwórczyni Creighton Model FertilityCare System, współzałożycielka Instytutu
Papieża Pawła VI, która wystąpi z wykładem: "Creighton Model System: Zrozumieć
3/5
Rodzina katolicka - Naprotechnologia budzi nadzieje
środa, 09 września 2009 09:27
płodność". Obecny będzie również jej mąż - Thomas W. Hilgers, dyrektor Instytutu
Papieża Pawła VI i twórca naprotechnologii, profesor ginekologii i położnictwa, członek
Papieskiej Akademii Pro Vita, który zaprezentuje wykład na temat szerokiego zastosowania
naprotechnologii w medycynie, szczególnie w chirurgii. Obecny będzie również Joseph
Stanford, profesor Wydziału Medycyny Rodzinnej Uniwersytetu w Utah, który wystąpi z
wykładem "Evidence-Based Medicine - ocena metod leczenia niepłodności i
NaProTechnology".
Gościem konferencji będzie także dr Philip Boyle, konsultant medyczny FertilityCare, który jest
lekarzem rodzinnym prowadzącym praktykę NaProTechnology w Galway w Irlandii. To dzięki
jego pracy w ciągu ostatnich 10 lat urodziło się już ponad 750 dzieci. Około 130 par rodziców
tych dzieci próbowało wcześniej - bezskutecznie - stosować metodę in vitro.
Podczas konferencji, która odbyła się w marcu 2009 r. w Warszawie na UKSW, dr Philip Boyle
wyraził nadzieję, że to Polska stanie się światełkiem w upowszechnianiu naprotechnologii.
Podejmowane działania zdają się potwierdzać te oczekiwania. Do udziału w konferencji
zgłaszają się lekarze, którzy - miejmy nadzieję - w przyszłości będą propagować tę rozwijającą
się dziedzinę medycyny. Na liście uczestników konferencji znajdują się nie tylko lekarze z
Polski, ale też z innych krajów Europy: Ukrainy, Białorusi, Słowacji, Chorwacji.
Analiza sejmowa na temat naprotechnologii
Doktor Maciej Barczentewicz, ginekolog położnik, prezes Fundacji Instytut Leczenia
Niepłodności Małżeńskiej, na zlecenie Biura Analiz Sejmowych przygotował opinię
"NaProTechnology - skuteczność i możliwości jej wykorzystania w Polsce" ( http://w
ww.leczenie-nieplodnosci.pl/pl/aktualnosci/opinia-dla-biura-analiz-sejmowych
). Przedstawione fakty jasno informują, czym jest ta nowa dziedzina nauki i jakie niesie ze sobą
korzyści. Dowiadujemy się z niej, że naprotechnologia jest skuteczna w konkretnych
problemach, np. w niepłodności, nawykowych poronieniach, zespole napięcia
przedmiesiączkowego, depresjach poporodowych, nawracających torbielach jajnikowych i wielu
innych. Doktor Barczentewicz powołuje się na pismo medyczne "Journal of the American
Board of Family Medicine" (numer z września 2008 r.), które przynosi informacje o
doświadczeniach w leczeniu metodą naprotechnologii dr. Philipa Boyle'a w Galway. W latach
1998-2002 zgłosiło się do niego 1239 par małżeńskich z powodu niepłodności. Średni wiek
kobiet to 35,8 lat, średnia długość trwania niepłodności 5,6 roku. 33 proc. par stosowało
wcześniej metodę wspomaganego rozrodu, czyli in vitro, czy sztuczną inseminację. Wskaźnik
ciąż po leczeniu metodą naprotechnologii wyniósł 52 procent. Czyli udało się w tym czasie
pomóc blisko 30 proc. małżeństw po niepowodzeniach technik sztucznego rozrodu. Doktor
4/5
Rodzina katolicka - Naprotechnologia budzi nadzieje
środa, 09 września 2009 09:27
Barczentewicz przytacza również dane udokumentowane przez profesora Hilgersa, który
osiągnął jeszcze wyższe wyniki, głównie dzięki lepszej niż w Irlandii możliwości leczenia
chirurgicznego. Jego badania opublikowane zostały w 2004 roku w podręczniku "The
Medical & Surgical Practice of NaProTechnology". Pokazują one, że po 12 miesiącach
stosowania metody naprotechnologii uzyskano 44 proc. ciąż; do 24 miesięcy - 62 proc. ciąż, a
w ciągu 48 miesięcy od rozpoczęcia leczenia 71 proc. par doczekało się poczęcia dziecka.
Opinia wykazuje również skuteczność zastosowania naprotechnologii w leczeniu niedrożności
jajowodów, endometriozy, zespołu policystycznych jajników, braku owulacji czy niepłodności
męskiej, które często są powodem kwalifikowania pacjentów do zabiegów in vitro.
Istotnym elementem zastosowania naprotechnologii, jaki zawiera opinia dla Biura Analiz
Sejmowych, są koszty leczenia. To ważny czynnik, zwłaszcza w sytuacji gdy zapłodnienie in
vitro miałoby być finansowane z kieszeni podatnika. Również i w tych kalkulacjach
naprotechnologia wypada o wiele korzystniej niż procedura in vitro, koszty jej zastosowania są
o wiele niższe od metod tzw. wspomaganego rozrodu. Warto, by po te dane sięgnęli również
parlamentarzyści. Wobec kryzysu gospodarczego wydaje się to szczególnie zasadne.
Naprotechnologia zasługuje na zainteresowanie. Jest ujęciem wielu znanych metod
postępowania medycznego w kompleksowy system, który ma specyficzny styl. Wyraża raczej
troskę o płodność niż kierowanie płodnością oraz szacunek dla przejawów ludzkiej miłości. Oby
zachęta, jaką w encyklice "Humanae vitae" skierował do lekarzy Papież Paweł VI:
"Niech niezachwianie trwają [lekarze] w zamiarze popierania zawsze tych rozwiązań,
które zgadzają się z wiarą i prawym rozumem oraz niech starają się dla tych rozwiązań zjednać
uznanie i szacunek ze strony własnego środowiska. Niech ponadto uważają za swój zawodowy
obowiązek zdobywanie w tej trudnej dziedzinie niezbędnej wiedzy, aby małżonkom
zasięgającym opinii mogli służyć należytymi radami i wskazywać właściwą drogę, czego
słusznie i sprawiedliwie się od nich wymaga", a którą w swych poszukiwaniach kierował
się dr Hilgers, stała się powszechna również dla innych lekarzy.
Małgorzata Jędrzejczyk
Źródło: Nasz Dziennik
5/5

Podobne dokumenty