Pobierz - Dzielnica V | Kraków

Transkrypt

Pobierz - Dzielnica V | Kraków
Nr 9 (143) rok XIX grudzień 2012 r.
www.dzielnica5.krakow.pl
ISSN 1234-9739
Kolęda krakowska
(fragment)
Gdybyś się narodził, Panie,
nie w Betlejem, nie na sianie
ale w szopce krakowskiej
znakom wbrew i woli boskiej...
Gdyby to się zdarzyć mogło
wtedy najpiękniejszy pokłon
przed Twym Majestatem
Boskim
śnieg by złożył - nasz,
krakowski
Basia Stępniak-Wilk
Wykonał: Włodzimierz Malik
Mieszkańcom Krowodrzy
zdrowych, radosnych
Świąt Bożego Narodzenia
i Szczęśliwego Nowego
Roku 2013
życzą
Rada i Zarząd Dzielnicy
V Krowodrza
W numerze:
Listopadowe retrospekcje – str. 3
Trzecie ramię trójkąta – str. 4
Opowieść wigilijna – str. 4
Podpisz petycję – str. 5-6
Remonty 2012 – str. 7
Krowoderskie Betlejem – str. 8-9
Z Tobą jest mądrość, Panie – str. 9-11
Przy Lubelskiej 6 – str. 12-13
Początek ZŁA – str. 14-15
Felieton Piotra Klimowicza – str. 16
Z prac Rady i Zarządu
20 listopada 2012 r. odbyła się
XXVI sesja Rady Dzielnicy V Krowodrza.
Podczas obrad zmieniono zakres
rzeczowy zadania przyjętego uchwałą nr XI/112/2011 Rady Dzielnicy V
Krowodrza z 4 października 2011 r.
w sprawie podziału środków finansowych w ramach zadania powierzone
„Bezpieczny Kraków” na rok 2012 –
„Wykonanie materiałów profilaktycznych i pomocy edukacyjnych” - kwota
1 200 zł zmieniono się na zadanie –
„Współfinansowanie zakupu pomocy
profilaktycznych Autochodzik” – kwota 1 200 zł, realizator Straż Miejska
Miasta Krakowa.
Zawnioskowano do Prezydenta
Miasta Krakowa oraz Rady Miasta
Krakowa o podjęcie wszelkich możliwych starań zmierzających do wykonania przedłużenia al. Kijowskiej : od
strony północnej – do ul. Wybickiego
(poprzez tunel pod torami kolejowymi) a od strony południowej - do ul.
Reymonta (po niezagospodarowanym terenie będącym w użytkowaniu
AGH).
Uzasadnienie brzmi: W opinii
Rady Dzielnicy V Krowodrza proponowane przedłużenie al. Kijowskiej
usprawni ruch samochodowy w tym
rejonie oraz znacząco zwiększy bezpieczeństwo na obu kończących al. Kijowską skrzyżowaniach;
Zawnioskowano o:
– usunięcie nieczynnego kiosku
przy ul. Lea 15 zlokalizowanego
przed obiektem zabytkowym - schronem wpisanym do ewidencji Miejskiego Konserwatora Zabytków zgodnie
z uchwałą nr XLIV/410/2010 Rady
Dzielnicy V Krowodrza z 19 stycznia
2010 r.;
– likwidację wjazdu z ul. Kazimierza
Wielkiego wraz z drogą tymczasową
w kierunku do ulicy Zbrojów z dniem
oddania do użytkowania odcinka ulicy
Urzędniczej od skrzyżowania z ulicą
Kazimierza Wielkiego do wjazdu południowego na teren Zespołu Szkolno-
2
Przedszkolnego nr 4 przy ul. Urzędniczej 65 od strony ulicy Zbrojów wraz
z oznakowaniem pionowym i poziomym
– zakwalifikowanie nowo wybudowanej drogi jako drogi publicznej ulicy Urzędniczej
– ustawienie znaków „zakaz zatrzymywania się” B-36 przy ul. Urzędniczej wraz z tabliczką „droga pożarowa”
i T24 „odholowanie na koszt właściciela” na wjeździe od strony ul. Kazimierza Wielkiego oraz na wysokości północnego narożnika nowego budynku.
W uzasadnieniu czytamy: Powyższe
ma na celu poprawę bezpieczeństwa
ruchu w rejonie nowopowstałego układu drogowego skrzyżowania, zabezpieczenie ruchu kołowego i pieszego
w kierunku szkoły i przedszkola oraz
terenów rekreacyjnych Parku Młynówka Królewska. Ustanowienie drogi publicznej ma na celu umożliwienie podejmowania interwencji Straży
Miejskiej i Policji;
– wprowadzenie znaku „zakaz zatrzymywania się” B-36 wraz z tabliczką T24 „odholowanie na koszt właściciela” po stronie nieparzystej na całej
długości ulicy Miechowskiej w Krakowie. Uzasadnienie brzmi: Powyższy
zakaz zatrzymywania się jest niezbędny w celu zapewnienia bezpieczeństwa
ruchu w rejonie dwóch bardzo ruchliwych skrzyżowań oraz zapewnieniu
drożności chodnika.
Negatywnie zaopiniowano wniosek dotyczący zbycia części działki
nr 482/7 obr. 3 Krowodrza o pow.
ok. 0,0115 ha przy ul. Warmijskiej
celem poprawy warunków zagospodarowania nieruchomości przyległej,
stanowiącej własność Uniwersytetu
Pedagogicznego w Krakowie. W uzasadnieniu napisano: Przedmiotowa
działka stanowi cześć pasa drogowego
ul. Warmijskiej.
W § 1 uchwały nr XXV/233/2012 Rady
Dzielnicy V Krowodrza z 23 października 2012 r. zmieniono numer dział-
ki 258 obr. 45 Krowodrza na działkę nr
290 obr. 45 Krowodrza w związku z powyższym Rada Dzielnicy V Krowodrza podtrzymała swoje negatywne
stanowisko dla inwestycji pn.: „Budowa budynku biurowo-usługowego
z garażem podziemnym na działce nr
192 obr. 45 Krowodrza i infrastrukturą
techniczną dodatkowo na części działki nr 290 obr. 45 Krowodrza, budowa
zjazdu z działki nr 290 obr. 45 Krowodrza przy ul. Prądnickiej 18 w Krakowie”; „Budowa budynku mieszkalnego
wielorodzinnego z usługami i garażem
podziemnym na działce nr 192 obr.
45 Krowodrza i infrastrukturą techniczną dodatkowo na części działki nr
290 obr. 45 Krowodrza, budowa zjazdu z działki nr 290 obr. 45 Krowodrza
przy ul. Prądnickiej 18 w Krakowie”
oraz „Budowa budynku biurowo –
usługowego z garażem podziemnym
na działce nr 192 obr. 45 Krowodrza
i infrastrukturą techniczną dodatkowo
na części działki nr 290 obr. 45 Krowodrza, budowa zjazdu z działki nr 290
obr. 45 Krowodrza przy ul. Prądnickiej
18 w Krakowie”.
Anulowano uchwałę nr XXV/240/2012
Rady Dzielnicy V Krowodrza z 23 października w sprawie zadań priorytetowych na rok 2012 odnośnie zmiany
zakresu rzeczowego zadania dla Straży
Miejskiej w roku 2012.
Rada Dzielnicy V Krowodrza objęła honorowym patronatem imprezę
pn. „5 Spotkanie z Koszykówką – Trenuj z Gwiazdami” organizowaną przez
TS Wisła.
Oprac. Piotr Klimowicz
przewodniczący Rady i Zarządu
Dzielnicy V Krowodrza
Dyżury w Radzie
Informujemy, że przewodniczący Rady Dzielnicy V Krowodrza oraz członkowie Zarządu
i radni pełnią dyżury we czwartki
w godz. 18-19.
Tel. 12 636 95 95.
Listopadowe retrospekcje
Piknik patriotyczny
Obchody rocznicy odzyskania niepodległości na stałe wpisały się w program imprez organizowanych przez
Młodzieżowy Dom Kultury „Dom
Harcerza” i jako takie stały się okazją
do kolejnego spotkania i wspólnego
świętowania przedstawicieli kilku pokoleń krakowian w Ośrodku MDK
w Olszanicy
Frekwencja podczas poprzednio
obchodzonych rocznic zachęciła pomysłodawców, aby urozmaicić je konnym biegiem patrolowym oraz prezentacją musztry konnej, umundurowania
i uzbrojenia jak również sposobami
walki kawalerii z lat 20. XX wieku.
W przeddzień rocznicy, 10 listopada br. MDK DH zorganizował bieg
patrolowy dla członków Klubu Jeździeckiego „Tabun” z Filii w Olszanicy
oraz dla zaproszonych gości z Ośrodka
Jazdy Konnej „Toporzysko” w Zawoi.
Bieg patrolowy zorganizowany
był jako przejazd kilku grup konnych
z Ośrodka w Olszanicy pod Kopiec
Powodzeniem cieszyły się skoki
na koniu przez płonącą obręcz
Marszałka Piłsudskiego, gdzie mieszkańcy
Krakowa i kadra MDK
DH, a także młodzież
z Klubu „Tabun” i występujący w mundurach Wojska Polskiego
członkowie Ośrodka
„Toporzysko” złożyli
kwiaty pod krzyżem
u stóp kopca. Uczestnicy biegu mieli okazję poznania nie tylko My, Pierwsza Brygada, strzelecka gromada
śródmiejskich uroków
Wiele z informacji dotyczących zaKrakowa, gdyż trasa biegu prowadziła
sad walki i uzbrojenia, a także sukceprzez urozmaicony i piękny o tej porze
sów naszych kawalerzystów w okresie
roku teren Lasku Wolskiego.
międzywojennym i historia kampanii
Kontynuacją obchodów był przew roku 1920 były nieznane dla części
jazd do Ośrodka MDK w Olszanicy,
uczestników pokazu. Po jego zakońgdzie licznie zgromadzeni mieszkańcy
czeniu zarówno wykonawcy, jak i leki młodzież MDK-owska, a także seniocja patriotyzmu zaproszonego na urorzy i radni z Dzielnicy V Krowodrza
czystość ks. Andrzeja Waksmańskiego
i VII Zwierzyniec uczestniczyli w boz parafii św. Szczepana, nagrodzone
gatym programie okolicznościowym.
zostały rzęsistymi brawami.
Tym razem były to występy konne
Zwieńczeniem obchodów był
grupy z Ośrodka Jazdy Konnej „Toporzysko” w historycznym konkurs historyczny dla młodzieży,
przygotowany przez organizatorów,
umundurowaniu.
Zgromadzeni goście poprzedzony posiłkiem „wojskowym”
mogli podziwiać pokaz oraz wspólne śpiewanie pieśni patriomusztry, działań bojo- tycznych przy świecach. w scenerii
wych, umundurowania przypominającej koszary kawalerii
i uzbrojenia, a także Wojska Polskiego.
Byłoby dobrze, gdyby obchody nazasady i techniki walki
kawalerii przy profesjo- szych świąt zawsze odbywały się w ponalnej konferansjerce dobnej atmosferze.
dowódcy oddziału „ToTekst i fot.: Edward Tarczałowicz
porzysko” - Dariusza
członek Zarządu
Waligórskiego
Rady Dzielnicy V Krowodrza
Konkurs rozstrzygnięty!
Z przyjemnością informujemy, że
konkurs na opowiadanie lub esej o tematyce historycznej „Nasze ulice, nasze kamienice” został rozstrzygnięty.
Jury konkursu w składzie: Jacek Biliński, Marcin Grega, Tomasz Mach,
Janusz Mika i Edward Tarczałowicz
przyznało: I miejsce Izabeli Rejduch-Samek za tekst „Początek ZŁA, wrzesień 1939”; II miejsce – pracy Dariusza
Siodłaka „Historia kamienicy przy
ulicy Nowowiejskiej 5”, a III – wspomnieniom Krystyny Gujdy-Sokół
„Kamienica – niemy świadek historii”.
Wyróżnienie otrzymał tekst „Czarna
legenda kamienicy Pod strusiem” autorstwa Ryszarda Dzieszyńskiego.
Zwycięską pracę publikujemy na
str. 14-15. Wszystkim nagrodzonym
serdecznie gratulujemy!
Redakcja
3
Muzeum Historii Fotografii – „U Schulza”
Trzecie ramię trójkąta
Odwiedziny
Co łączy Brunona Schulza, Wojciecha Jerzego Hasa i Muzeum Historii
Fotografii w Krakowie? Otóż, jeden
z najwybitniejszych reżyserów w historii polskiego kina przeniósł na ekran
w 1973 r. powieść Schulza „Sanatorium
pod Klepsydrą”. Wcześniej, w latach
60. ubiegłego wieku Wojciech J.Has
uczęszczał do Instytutu Filmowego,
który mieścił się ówcześnie przy ul. Jó-
zefitów 16, w budynku,
który jest obecnie siedzibą Muzeum Historii
Fotografii, jedynej tego
typu placówki w kraju.
Metafizyczny trójkąt
wzajemnych zależności
zamknął swe trzecie ramię 19 listopada 2012 r.,
w 70. rocznicę śmierci pisarza z Drohobycza. Odbył się bowiem
w MHF wernisaż wystawy pn. „U Schulza”, której siłą sprawczą był duet znakomitych fotografików
w osobach Mariusza Kubielasa i Jakuba Grzywaka, tworzących grupę artystyczną Klisza Werk.
15 czarno-białych fotografii to
część liczącego ponad 40 zdjęć cyklu
inspirowanego twórczością literacką
Schulza, w tym „Sklepami cynamo-
Opowieść wigilijna
Ebenezer Scrooge – nie wiedząc
dokładnie jak, lecz zapewne w magiczny sposób – wprost z kart Dickensowskiej powieści znalazł się na Krowodrzy. Mimo tęgiego mrozu, odetchnął
pełną piersią. Tak… To nie to samo, co
stęchłe, londyńskie powietrze – pomyślał i ruszył przed siebie. Dźwięk dzwonu z wieży kościoła XX. Misjonarzy
wprawił go w świąteczny nastrój. Zanucił kolędę, a pod nogami zaskrzypiał
świeży śnieg.
Trzypiętrowy, nowoczesny budynek Krowoderskiego Centrum Kultury, powstałego na rogu ulicy Lea i alei
Kijowskiej, na miejscu wyburzonego
gmachu Szpitala Kolejowego, naprawdę robił wrażenie. Widoczny z daleka,
podświetlany, gigantycznej wielkości
herb dzielnicy co raz zmieniał barwę. Scrooge zaglądnął przez okno.
Właśnie rozstrzygnięto konkurs na
najpiękniejszą krowoderską szopkę.
Zwycięzca – potomek murarskiego
4
rodu – dumnie ściskał w dłoni okolicznościowy dyplom.
Ebenezer szedł dalej i z każdym krokiem rósł przed nim gmach Biprostalu.
Kolorowa mozaika dosłownie kąpała
się w feerii kolorów. Na Rynku Krowoderskim przystrojonym lampionami
grała orkiestra. Ludzie robili ostatnie
przedświąteczne zakupy, z podziemnego parkingu usytuowanego pod płytą Rynku, wyjeżdżały samochody.
Wziął dorożkę i kazał fiakrowi
wieźć się dalej. Stukot końskich kopyt
przywołał wspomnienie dzieciństwa…
Wysiadł i zapłacił dodając sowity napiwek. Siedzący na koźle mężczyzna
ukłonił się z galanterią zdejmując kraciasty kaszkiet. Życząc dobroczyńcy
wesołych świąt, zawrócił w stronę centrum dzielnicy.
Park Królewski w Łobzowie prezentował się imponująco. Oświetlonymi alejkami spacerowały zakochane
pary. Radosny, dziecięcy gwar docho-
nowymi”. Finalnie ma ich być ok. 80
i, być może, kiedyś będzie nam dane
obejrzeć całą ekspozycję.
- Artyści tworzący Klisza Werk to
prawdziwi ludzie renesansu – mówił
podczas wernisażu Maciej Beiersdorf,
dyrektor MHF. – To nie tylko fotograficy i malarze, ale też scenarzyści, scenografowie, reżyserzy obrazu.
Trudno się z tym nie zgodzić, oglądając kolejne dzieła. Perfekcyjnie malowane wnętrza omiatane strugami
światła; charakterystyczna w opisach
Schulza, emanująca ze zdjęć dbałość
o szczegóły; dramaturgia przełamująca barierę fotograficznej nieruchomości i świetny dobór modeli powinny
być wystarczającą rekomendacją skłaniającą do odwiedzenia wystawy czynnej do 27 stycznia 2013 r.
Janusz Mika
FOTOSTRZAŁ
Na balkonie jednego z krowoderskich
mieszkań zamieszkał niecodzienny
gość - samica sokoła pustułki (falco
tinnunculus tinnunculus). Ciekawe
czy w Wigilię odezwie się ludzkim
głosem. Fot. Piotr Klimowicz
dził z usytuowanego nieopodal lodowiska. Scrooge ruszył w tę stronę, ale
uczynił to zbyt szybko i nieostrożnie.
Poślizgnął się i… wylądował na podłodze obok swojego łóżka.
- Zawsze to samo… - westchnął
i rozcierając obolałe plecy podszedł do
okna. Mroczne ulice XIX-wiecznego
Londynu w żaden sposób nie mogły
napawać optymizmem.
Janusz Mika
Walka na dwóch frontach
ce z, bądź na zajęcia liczne grupy studentów preferują „posiłek w biegu”,
dzięki czemu wszelkie fast-foody cieszą się sporym powodzeniem. Niestety, takie miejsca nie spełniają żadnych
norm estetycznych, stanowiąc samoistne zagrożenie dla całości infrastruktury dzielnicy.
Kiedy groźnie brzmiące ostrzeżenie
na ogrodzeniu straci na aktualności?
Choć tytuł może kojarzyć się z
wielką polityką, chodzi wyłącznie o
krowoderską mikro-skalę, a że miliony
takich mikro-skal składają się na skalę
makro, problem jest niezwykle ważny.
Od lat samorząd lokalny naszej
dzielnicy – w trosce o jej piękno – prowadzi nieustanną walkę nie tylko z
deweloperami, czyhającymi na okazję
budowy nowych bloków w każdym
możliwym miejscu, ale też z rosnącą
jak grzyby po deszczu samowolą budowlaną.
Podczas gdy deweloper poluje na
większe i bardziej intratne tereny, mali
przedsiębiorcy branży handlowej, nie
bacząc na estetykę okolicy, często bez
zezwoleń, stawiają gdzie popadnie
budy, kioski, barakowozy. W obrębie
dzielnicy odradzają się jak wielogłowa
hydra.
Pozbyliśmy się szpecącego róg ulic
Lea i Urzędniczej kiosku z szybkimi
przekąskami, więc front przenosimy na
ulicę Sienkiewicza, gdzie straszy kiosk
spożywczy z blachy falistej. Takich
punktów jest w dzielnicy od kilku do
kilkunastu w różnych okresach. Wymieńmy choćby stojący na rogu ulic
Czarnowiejskiej i Miechowsk iej
barakowóz z
hot- doga m i
i kebabami,
czy kiosk o
podobny m
asortymencie
przy ul. Lea
w sąsiedztwie
placu Nowowiejskiego.
Specyfika
Dzielnicy V
K rowodrza
polegająca
m.in. na tym,
że zmierzają-
Walka na froncie deweloperskim
ma inny, niewątpliwie bardziej skomplikowany charakter. Tereny po jednostce wojskowej przy ul. Wrocławskiej są dla nich łakomym kąskiem.
Na szczęście inaczej myśli wielu krowodrzan, upatrując tam miejsca dla
przywrócenia parku Królewskiego w
Łobzowie. Niniejszym zachęcam Państwa do poparcia petycji skierowanej
do ministra Obrony Narodowej (na
odwrocie). Do końca listopada zebraliśmy już ponad 200 podpisów.
Tekst i fot.: Piotr Klimowicz
przewodniczący Rady i Zarządu
Dzielnicy V Krowodrza
Kiosk spożywczy przy ul. Sienkiewicza
urąga miejskiej estetyce
Petycję z podpisami prosimy przynosić, bądź przesyłać do siedziby Rady Dzielnicy V Krowodrza,
ul. Kazimierza Wielkiego 112/2, I piętro.
5
6
Lp.
Imię i nazwisko
Adres zamieszkania
Pesel
Wyrażam poparcie dla projektu zwrotu Gminie Miejskiej Kraków terenów powojskowych po zlikwidowaniu jednostki przy ul. Wrocławskiej, ograniczonych ulicami:
Głowackiego, Czyżewskiego, Wrocławską, aleją Kijowską i parkiem Młynówka Królewska. W/w tereny, po przekazaniu Gminie Miejskiej Kraków, zostałyby przeznaczone na
odtworzenie parku Królewskiego w Łobzowie
.
– ministra Obrony Narodowej Rzeczpospolitej Polskiej
Petycja skierowana do:
Remonty 2012
Naprawa palisady przy kościele pw. bł. Anieli Salawy –
28 000 zł – ze środków Rady Dzielnicy V Krowodrza
Chodnik, jezdnia i wjazd do szpitala
wojskowego przy ul. Wrocławskiej – 572 282 zł
- ze środków Rady Dzielnicy V Krowodrza
Remont ul. Śląskiej – 2 469 300 zł
- ze środków ZIKiT
Teren rekreacyjny dla seniorów przy Młynówce
Królewskiej – 46 000 zł – ze środków Rady
Dzielnicy V Krowodrza (w trakcie realizacji)
Nowe ogrodzenia przy alei Słowackiego
7
Krowoderskie Betlejem
Święty Franciszek – prekursor
szopkarstwa
Zwyczaj inscenizowania figuralnych przedstawień ukazujących wydarzenia związane z narodzeniem Chrystusa wywodzi się z kultu żłóbka
betlejemskiego, który wyznawali pierwsi chrześcijanie. Upowszechnienie
się takich widowisk w całej Europie nastąpiło w XIII wieku, za sprawą świętego Franciszka z Asyżu, który w 1223 r., wykorzystując naturalną scenerię
i zwierzęta, ukazał w „żywych obrazach” historię narodzin Chrystusa.
Krowoderska „szopka matka”
Twórcą najbardziej dojrzałej architektonicznie formy był Michał Ezenekier – murarz i kaflarz z Krowodrzy. Stworzona przez niego szopka stanowi do dziś wzór i swoisty kanon. W zbiorach muzealnych zachowała się
jedna szopka Ezenekiera, pochodząca z lat 80. XIX wieku. O dziele tym,
uznawanym za wzór kunsztu, proporcji i funkcjonalności, mówi się czasem
„szopka matka”.
Michał Ezenekier, wraz ze swym zespołem kolędniczym, w skład którego wchodził też jego syn Leon, specjalizujący się w rzeźbieniu figurek,
obnosił swe szopki od 1864 roku aż do I wojny światowej, która zakończyła
złoty okres szopki krakowskiej. Podczas wojny władze austriackie zakazały
kolędowania z szopkami.
Zdjęcia z wystawy szopek w Domu
Zwierzynieckim wykonanych przez
rodzinę Malików. Fot. Janusz Mika
8
Szopka dla de Gaulle`a
Dzięki konkursom szopkami krakowskimi zainteresowały się liczne instytucje i prywatni kolekcjonerzy. Jako prezenty otrzymali je m.in. premier
Indii Jawaharlal Nehru, prezydent Włoch Giuseppe Saragat, prezydent Francji Charles de Gaulle i prezydent Czechosłowacji generał Ludvik Svoboda.
Kopernik, Kościuszko, Piłsudski…
Figurki w szopkach krakowskich są wystrugane z drewna, bądź wykonane
z drutu i szmatek. Postaci umieszczane w szopkach krakowskich podzielić można
na kilka kategorii: związane z klasycznym wątkiem jasełkowym, czyli Święta Rodzina, Trzej Królowie, anioły, pasterze (woły, osły, baranki), niekiedy towarzyszy
im Śmierć, Diabeł, Żyd (Rabin), Anioł i Herod ze swoimi żołnierzami; należące
do tzw. grup kolędniczych: maszkary zwierzęce (np. Turoń, koza), kozak, dziadek
proszalny, czarownica, przedstawiciele wędrownych zawodów (obraźnicy, niedźwiednicy, kataryniarze), „obcy” (Romowie, Żydzi); postaci w strojach regionalnych (krakowiacy, górale); bohaterowie krakowskich legend: (Pan Twardowski,
Lajkonik, Smok Wawelski, hejnalista z wieży mariackiej); postaci historyczne np.
(Jan Długosz, Mikołaj Kopernik ks. Piotr Skarga Tadeusz Kościuszko, Bartosz
Głowacki, Józef Piłsudski, Jan Paweł II, a nawet Lech Wałęsa)
Krakowski styl
W II połowie XIX wieku wykształciły się cechy
architektoniczne wyraźnie odróżniające szopki wykonywane w Krakowie od innych. Wpłynęły na to
wzorce zabytkowych krakowskich budowli: głównie
kościołów. Wykształciła się szopka w formie smukłej
budowli z dominującymi wieżami. Twórcami tej oryginalnej formy byli murarze i pracownicy budowlani z przedmieść Krakowa: Krowodrzy, Zwierzyńca,
Czarnej Wsi, Grzegórzek, Dębnik, Ludwinowa. Sezonowość ich zawodu, sprzyjała szukaniu dodatkowych
źródeł zarobku w okresie jesienno-zimowym, kiedy
nie są prowadzone prace murarskie.
Z Tobą jest mądrość, Panie...
Rozmowa z ks. dr. Markiem Krawczykiem CM
– Co było pierwsze: powołanie
do stanu kapłańskiego czy zamiłowanie do sportów ekstremalnych?
– Trudno powiedzieć, chyba równolegle. Już w szkole średniej interesowałem się górami; także w tym okresie podjąłem decyzję o wstąpieniu do
seminarium. W tym wypadku służba
Bogu, choć to zupełnie inna płaszczyzna życia, nie wyklucza uprawiania
sportu i realizowania się poprzez wysiłek fizyczny, zresztą stara maksyma
mówi: w zdrowym ciele zdrowy duch.
Ważne jest jedno i drugie, czyli cały
człowiek.
– Wybrał Ksiądz trudną dyscyplinę sportu, jaką jest wspinaczka
wysokogórska. Co najbardziej pociąga w tych ośnieżonych szczytach?
– Myślę, że każdy człowiek chce się
sprawdzić, przekroczyć pewne bariery,
przekonać się jakie są jego możliwości,
chce więcej, wyżej i dalej, a ze szczytu widzi się dalej w sensie dosłownym
i przenośnym. Dla mnie ośnieżone
szczyty to zmaganie i zwycięstwo nad
samym sobą, nad słabością, przyzwyczajeniem, które każdy w sobie ma.
To także odpowiedzialność za współuczestników wyprawy, doskonalenie
pracy zespołowej. Bywa, że człowiek
jest już tak zmęczony, że nie ma siły
zdjąć butów czy zagotować wody w kolejnym obozie, jednak ktoś jest zmęczony jeszcze bardziej i trzeba go wyręczyć, zmuszając się do tego. I kiedy to
się uda, to prawdziwe zwycięstwo.
– Jednak zdobywanie sześciotysięczników jest zwyczajnie niebez-
Najwyższy szczyt Alaski –
Mc Kinley (6 194 m n.p.m.)
zdobyty!
9
W maratonie najtrudniejsze jest ostatnie 10 kilometrów…
pieczne. Wielu wspinaczy otarło się
o śmierć albo zginęło… Czy podejmowanie tak dużego ryzyka nie kłóci się z chrześcijańską ideą poszanowania życia?
– Żartobliwie mówi się, że dobry
alpinista to stary alpinista. Poważnie odpowiadając, nie widzę w tym
sprzeczności. To jedynie chęć obcowania z dziką przyrodą, naturą jakiej
nie doświadczy się patrząc w telewizor
czy oglądając zdjęcia. Poza tym, ryzyko jest sukcesywnie minimalizowane
przez nowoczesne technologie, coraz
lepszy sprzęt. Nie słyszałem też nigdy
o kimś, kto podejmowałby wysokogórskie wyzwanie z powodów autodestrukcyjnych. Podejmowanie ryzyka
ma pozytywne skutki: człowiek doświadcza smaku życia i ceni każdą jego
chwilę.
– Góry są „bliżej” Boga?
– Bóg jest wszędzie: w górach i na
nizinach, a także w każdym z nas. Niemniej, znajdując się w specyficznym
otoczeniu wysokich gór, podziwiając
ich piękno i potęgę łatwiej mi przychodzą myśli o Bogu, o jego dziełach tu, na
Ziemi, a w trudnych chwilach głośniej
proszę o siłę niż tu na nizinie... Zresztą
to na górach odbywały się wyjątkowe
spotkania człowieka z Bogiem, o czym
10
mówi Biblia. Czyli trochę prawdy
w tym określeniu jest.
– Miewał Ksiądz chwile zwątpienia?
– Jak każdy. Kiedy człowiek przeżywa ciężkie momenty, często zadaje
sobie rozmaite pytania w stylu po co
to, dlaczego, a czy nie lepiej byłoby
zostać na dole... Ale potem następuje
refleksja, że Pan Bóg stworzył te góry,
stworzył też mnie, a do tego dał mi siły
i możliwość, abym mógł je oglądać
i zdobywać, czyli one po coś są i w tym
jest sens. A w życiu chodzi o to, by je
przeżyć sensownie. Zawsze w trudnych chwilach powtarzam sobie takie
zdanie: „Wspinanie to zmaganie się ze
sobą samym, nie ze skałą, śniegiem, lodem”.
– W Psalmie 23 czytamy: „Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę…”. Ale tu chodzi
o wysokie, niebezpieczne partie górskie… Przeżył Ksiądz chwile prawdziwego strachu?
– Tak. Kiedy w 2011 roku zdobywaliśmy Aconcaguę (najwyższy
szczyt Andów i Ameryki Południowej
– 6 961 m n.p.m. – przyp. red.), w jednym z ostatnich obozów prawie przy
nas zmarł uczestnik czeskiej wyprawy. Miałem chwilę zastanowienia, czy
nam się uda, czy jest to możliwe, ale
wszystko dobrze się skończyło. Podczas tej samej wyprawy byłem świadkiem jak olbrzymi blok skalny spadając
po zboczu i rozsypując się na mniejsze
fragmenty uderzył w 5-osobowy zespół duński, dotkliwie raniąc uczestników wyprawy. Krew, krzyki, płacz,
wzywanie pomocy… Byliśmy bardzo
blisko tego zdarzenia.. Tym razem nas
to ominęło… Zdecydowaliśmy się iść
dalej, choć nie było to łatwe.
– Ale były też chyba weselsze
chwile…
– Podczas tej samej wyprawy, po
załatwieniu formalności wracamy autobusem piętrowym z Mendozy do Puente de Inca, by następnego dnia rozpocząć akcję górską. W trakcie jazdy
zdjęliśmy nasze buty górskie, by nogi
nieco odpoczęły. Na jednym z przystanków na piętro, gdzie my jesteśmy
wpada kierowca i coś ostro wrzeszczy
po hiszpańsku. Zrozumiałem z tego
kilka słów: min mal olor, czyli smród.
On chwilę pokrzyczał i poszedł sobie.
Myśleliśmy, że na tym zakończyła się
cała akcja. Ale nie! On po chwili wraca
do nas z jakimś odświeżaczem powietrza i obficie dezynfekuje nasze buty
i także nas tym środkiem. W ten spo-
sób wypachnieni i „pokropieni” rozpoczęliśmy zdobywanie Aconcagui.
– Skoro zdobył Ksiądz najwyższe
szczyty obydwu Ameryk – McKinley
i Aconcaguę – pozostają już tylko
Himalaje…
– Nie ukrywam, że marzę o tym,
aby stanąć na dachu świata. W międzyczasie zmagam się z alpejskimi szczytami, ostatnio, w sierpniu 2012 wszedłem na Matterhorn (4 478 m n.p.m.
– przyp. red.), ale Himalaje to szczególne wyzwanie, więc podchodzę do
tego z pokorą, zresztą do każdej góry
trzeba mieć szacunek, bo góry o to się
upomną wcześniej czy później.
– Kiedy nie chodzi Ksiądz po górach, to… biega w maratonach. To
sport indywidualny, więc chodzi
o walkę z samym sobą?
– Oczywiście, to też element walki
ze swoimi słabościami. Ale podczas
maratonu jego uczestnicy motywują
się nawzajem do walki ze zmęczeniem
i czasem. Zasadniczo biegacze kierują
się sportową solidarnością. Jak do tej
pory, brałem udział w pięciu maratonach – trzech krakowskich i dwóch
wrocławskich, zawsze udawało mi się
ukończyć bieg, chociaż przyznam że
nie jest to łatwe, szczególnie ostatnie
10 kilometrów. Generalnie jednak,
przebiegnięcie maratonu jest znacznie
łatwiejsze niż zdobycie naprawdę wysokiego szczytu.
– Takie osiągnięcia wymagają zapewne stałego treningu…
– Na co dzień, na ile pozwalają mi
obowiązki, wspinam się latem na Jurze, a zimą w lodzie, trenuję na ścianie
wspinaczkowej. Zebrałem grupę chętnych, którzy trenują wraz ze mną do
kolejnego maratonu, który odbędzie
się na wiosnę w Krakowie. Co prawda wytrwały tylko cztery osoby, ale
i z tego należy się cieszyć. Wystarczy,
aby wystartować zespołowo – Vincentpower MTB – Misjonarski Team
Biegaczy. Tak samo zebrałem pokrewne sobie dusze, które chcą się wspinać,
walczyć ze sobą i od października tworzymy Vincentpower MTW – Misjonarski Team Wspinaczkowy.
– Jest Ksiądz jednak – przede
wszystkim – kapłanem i filozofem;
wykładowcą akademickim. Czy hart
ciała, jakiego Ksiądz doświadcza
przekłada się na rozumienie i nauczanie filozofii?
– Kiedy czytamy Heideggera, czy
Kierkegaarda, dowiadujemy się m.in.
tego, że filozofia jest poszukiwaniem
prawdy o świecie i człowieku, szukaniem sensu bycia, szukaniem autentycznego bycia... Ekstremalny wysiłek
fizyczny także daje nam odpowiedź
odnośnie stanu własnych sił, odporności psychicznej, umiejętności zwalczania kryzysu, a także egoizmu, umiejętności rozumienia drugiego człowieka,
a więc dowiadujemy się prawdy o sobie
i świecie. W ekstremalnych sytuacjach
objawia się człowiek: jakim on jest naprawdę, co jest dla niego cenne i święte, ukazuje się naga prawda o człowieku. A dążenie do prawdy to przecież
zadanie każdego człowieka, więc i kapłana również. Znając prawdę o sobie
jesteśmy wolni od kłamliwych wyobrażeń o nas samych. I tu potwierdza
się ewangeliczne przesłanie: Prawda
was wyzwoli.
– Czy istnieje credo, które towarzyszy Księdzu w tych zmaganiach?
– Jest taki zwyczaj, że przed prymicją wybieramy sobie cytat, który
później drukuje się na pamiątkowym
obrazku. Ja wybrałem cytat z Księgi
Mądrości i myślę, że coraz bardziej
pasuje do tego co robię: „Z Tobą jest
mądrość, Panie/Wyślij ją ze Świętych
Niebios Twoich/Aby zawsze była ze
mną/I abym mógł poznać co jest Tobie
miłe”. Chodzi o to żebym w tych moich
zmaganiach i pasjach, które są częścią
mojego życia nie zapomniał o tym co
jest najważniejsze, czyli o Chrystusie, który jest Drogą, Prawdą, Życiem
i drugim człowieku, do którego On
mnie posyła.
– Życzę Księdzu, aby tak się stało. Czekają Himalaje i maraton krakowski…
– Nie tylko, czekają też ludzie, studenci. A ostatnio jeszcze zacząłem
skakać ze spadochronem, oddałem już
trzy pierwsze skoki!
Rozmawiał: Janusz Mika
Ks. dr Marek Krawczyk CM
Ur. 25 maja 1971 r. w Limanowej.
Po maturze rozpoczął formację do
kapłaństwa w Zgromadzeniu Misji
w Seminarium Internum, a następnie studia filozoficzno-teologiczne
w Instytucie Teologicznym Księży
Misjonarzy w Krakowie ukończone
stopniem magistra teologii. W 1998
r. rozpoczął specjalistyczne studia
z filozofii na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu Angelicum
w Rzymie ukończone stopniem doktora w 2004 r. na podstawie pracy
„L’ente intenzionale come chiave nel
dialogo tra la fenomenologia di R.
Ingarden e il tomismo esistenziale
di M. A. Krąpiec”. W latach 20042008 prowadził wykłady z historii
filozofii, wprowadzenia do filozofii
i filozofii Boga w Instytucie Teologicznym Księży Misjonarzy w Krakowie, w Wyższym Misyjnym Seminarium Duchownym O.O. Sercanów
w Stadnikach. W roku akademickim
2007/08 wykładał także historię filozofii i filozofię Boga w Wyższym
Seminarium Duchownym O.O. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej.
W tym okresie pełnił również funkcję
wicedyrektora LO Radosna Nowina 2000 w Piekarach k. Krakowa.
W latach 2008-2010 przebywał na
stypendium naukowym w USA na
DePaul University w Chicago doskonaląc znajomość języka angielskiego
i prowadząc poszukiwania z zakresu
filozofii umysłu. Posiada znajomość
języków obcych: włoskiego, angielskiego i niemieckiego. Po powrocie
do kraju w 2010 r. podjął na nowo wykłady. Pracuje w parafii NMP z Lourdes XX Misjonarzy.
11
Przy Lubelskiej 6
Dzieci rosły nej strony. Dziadek pozostawił dom
i w rodzinie po- dzieciom i wyprowadził się do drugiej
jawiło się trzech małżonki.
wojskow ych,
Ojciec pana Andrzeja – również
wszyscy w ran- Andrzej – zasłynął, służąc w wojsku,
dze
starszego jako niepokonany zapaśnik. Rodzinna
sierżanta
20. legenda głosi, że pokonał w bezpośredpułku piechoty. nim pojedynku samego Zbyszka CyCzwarty w bra- gankiewicza, który był w międzywojci – Stanisław niu sławą światową.
pracował w maŚniadania u kardynała
gistracie
jako
Pan Andrzej poszedł w ślady dziadsekretarz prezyka.
Wciągnęła go działalność samorządenta Mieczysładowa.
Pracował m.in. w radach dzielniwa Kaplickiego.
Jan Sulikowski, cowych Śródmieścia i Podgórza. Klapę
który prowadził marynarki zdobi odznaka „Zasłużony
zakład krawiecki działacz społeczny dla miasta Krakou zbiegu Rajskiej wa”. Kiedy wolontarialnie podjął się
i Karmelickiej, pracy w Komitecie Opieki nad Sierospecjalizował się tami i Młodzieżą Ofiarami Wojny, pow szyciu mun- znał tam… prawdziwego księcia, z któdurów na miarę. rym połączyła go dozgonna przyjaźń.
Książę Jozafat III Ruryk-ŚwiętoNic też dziwnego, że jego syno- pełk-Mirski był spokrewniony z najwie prezentowali większymi rodami w Europie: rosyjNad bramą XVI-wieczny herb dzielnicy – symbol
się znakomicie skimi Rurykowiczami, szwedzkimi
przywiązania do krowoderskiej tradycji
w żołnierskich Bernadotte i niemieckimi HabsburBudynek z czerwonej cegły stojągami. Szlachetne pochodzenie nie
uniformach.
cy na początku ulicy Lubelskiej poMistrz cieszył się zasłużonym sza- zaskarbiło mu sympatii komunistyczzornie niczym się nie wyróżnia. Pocunkiem i wkrótce objął urząd wójta nych władz, za to zyskał przychylność
zornie, bo nad bramą zwraca uwagę
Gminy Krowodrza. Jak się okazało, ks. kardynała Adama Sapiehy.
XVI-wieczny herb Krowodrzy – ele– Miałem wielki zaszczyt kilkakrotbył jej ostatnim wójtem, gdyż 1 kwietment praktycznie niespotykany na
nia 1910 r. Krowodrza, wraz z innymi nie być z „Fatikiem” – tak zdrobniale
frontonach innych kamienic.
wsiami, weszła w skład Wielkiego Kra- nazywałem Jozafata – na śniadaniu
Krawiec, wójt i radny
kowa, a znakomity krawiec został rad- u kardynała Sapiehy. Zapamiętałem
Rodzina Sulikowskich mieszka tu nym.
go jako sympatycznego, skromnego
od zarania, to znaczy od 1898 r., kiedy
– Po śmierci żony Salomei, dziadek człowieka. Zresztą, śniadania też były
Jan Sulikowski – sławny w Krowodrzy ożenił się powtórnie - z Marią Królo- skromne: chleb, masło, jajecznica,
mistrz krawiecki – zbudował go z po- wą z Wydrykawa – opowiada Andrzej Sulikowski
mocą krewnych, by zamieszkać z żoną c h o w s k i c h
Salomeą i ich siedmiorgiem dzieci: – kontynuuje
trzema córkami i czterema synami.
Andrzej Suli– Pierwszy herb był kolorowy, przy- kowski. – Ona
pominał ten, który wisi na krakowskim była
posiamagistracie – wspomina Andrzej Suli- daczką zespokowski, wnuk Jana. – Dziadek opatrzył łu dorożek.
dzieci
go napisem, który brzmiał: „Dałeś Jako
mi Boże z Twojej Opatrzności, dajże woziliśmy się
i temu, który mi zazdrości”. Pamiętam, nimi siadając Jan Sulikowski w Radzie Gminy Krowodrza (czwarty od lewej
że kobiety wracające z jarmarku podzi- na stopniach w rzędzie środkowym)
od zewnętrzwiały i herb, i napis.
12
żynie Wisły, z którą zdobyła dwukrotnie mistrzostwo Polski, potem w BSC
Namur (4-krotne mistrzostwo Belgii).
W 2000 r. pojechała na Igrzyska
Olimpijskie do Sydney. Zajęły ósme
miejsce. Na zdjęciach uśmiechnięta mistrzyni basketu z piosenkarką
Kayah, chodziarzem-multimedalistą
Robertem Korzeniowskim, śp. Małgorzatą Dydek, koleżanką z narodowej
reprezentacji.
Niedawno inna linia rodziny Sulikowskich odzyskała teren gdzie przed
wojną mieściła się fabryka wyrobów
metalowych należąca do Sulikowskich, a gdzie po wojnie na tym terenie
powstał państwowy zakład TELPOD.
Senior rodu – Andrzej Sulikowski (czwarty od prawej)
w otoczeniu rodziny
– Przy Lubelskiej 6 mieszka połowa
rodziny Sulikowskich: my z żoną na
pokazując bogatą korespondencję liIdzie nowe
stową z księciem.
– W 1972 roku współwłaściciele parterze, Ania z mężem i dzieckiem na
nieruchomości w osobach: Andrzeja poddaszu, teść z żoną Niną i córką IwoI Krowodrza też już nie ta…
ną w oficynie piętrowej, a obok w przy– Nic już nie jest takie jak dawniej Sulikowskiego, Krystyny Sulikow- budówce parterowej – syn kuzyna teskiej, Sabiny Sulikowskiej i Światosła– ocenia pan Andrzej. – Uwierzy pan,
wa Białowiejskiego przekazali ją w ad- ścia – Jacek Sulikowski z rodziną – pan
że w tym domu mieszkało ponad 100
ministrację Gminy Kraków, a w 1992 Edward oprowadza mnie po rodzinnej
osób, z tego około 30 dzieci? Kobiety
roku, na powrót przejęli ją pod swój posesji.
nie pracowały, zarabiali mężczyźni – zarząd – wyjaśnia Edward Kulka, zięć
W 114-letnim domu mieszka już
jako kolejarze, fiakrzy, poczmistrze… Andrzeja Sulikowskiego. – Przez 15 lat szóste pokolenie niezwykłej krowoderWszyscy się znali, każdy o każdym ciężkiej pracy udało się nam doprowa- skiej rodziny.
wszystko wiedział. Gdzie moja szkoła dzić posesję do dobrego stanu. Tylko
Janusz Mika
nr 36, gdzie profesor Lewiński, świet- w piwnicach trzeba było
ny geograf, gdzie tercjan – pan Józef oczyścić 10 tysięcy cedzwoniący na lekcję ręcznym dzwon- gieł. Gromadziliśmy też
kiem? - pyta retorycznie nestor rodu stare meble, które poddawaliśmy renowacji –
Sulikowskich.
– Tu koncentrowało się całe życie, wylicza.
Z kilku jednoizboprzychodził blacharz, człowiek, który
ostrzył nożyczki i noże, Żyd skupujący wych mieszkań postare szmaty…– wskazuje ręką w stro- wstało spore lokum.
nę podwórza. - Okoliczni muzykan- W pomieszczeniach po
suterenach
ci zawsze wiedzieli kto ma imieniny dawnych
stworzono lokal w któi przychodzili, żeby mu zagrać „Sto
rym obecnie Anna Wielat”… Zniknął dęciak i kareta/I Krolebnowska,
wnuczka
wodrza też już nie ta?/Dziś gołębi
pana Andrzeja, urządza
nikt nie gania/ Wszyscy siedzą na ze- wesela i inne przyjęcia
braniach – Andrzej Sulikowski cytuje okolicznościowe.
Na
wiersz anonimowego autora. – Za to ścianach stare fotografie
dom stoi. Dziadek, długowieczny jak korespondują ze znaczwiększość naszej rodziny, zmarł w wie- nie nowszymi. Anna
ku 102 lat, mawiał zawsze: „Na sto lat Wielebnowska przez 15
się budujmy, a co dzień się śmierci spo- sezonów grała w koszy- Anna Wielebnowska zagrała 33 razy
kówkę; najpierw z dru- w reprezentacji Polski
dziewajmy”.
13
Izabella Rejduch-Samek (I nagroda w konkursie „Nasze ulice, nasze kamienice”)
Początek ZŁA, wrzesień 1939
Ale to straszne
zło przyszło. Niemcy
maszerowali
zwarcie trójkami,
z ulicy Podchorążych skręcali w ul.
Kazimierza Wielkiego, głośno waląc nogami o bruk
ulicy. Dzieci stały
grupkami na chodStaw w parku był tak duży, że Tadeusz – syn znajomych niku, przerażone.
– pływał na kajaku, a w zimie zamieniano go na
Całą kolumnę wojoświetlone lodowisko. Fot. arch. MHF
ska prowadził oficer. Jechał na koniu,
prawą
rękę
wspierał
na biodrze, dumRenia od urodzenia mieszkała przy
ul. Juliusza Lea, wiele, wiele lat póź- nie podniesiona głowa. A spod daszka
niej – już z literatury naukowej – do- czapki patrzyły – tego nigdy nie da się
wiedziała się, że jej ulica nosiła nazwę zapomnieć – dumne, złe oczy zwycięzważnego prezydenta Krakowa. Na ców. Żołnierze, w hełmach osadzonych
spacery chodziła z mamusią i siostrą głęboko na oczy, szli jak automaty. Szli
do Parku Krakowskiego. Staw w parku i szli, od Podchorążówki. Zaczęli śpiebył tak duży, że Tadeusz – syn znajo- wać piosenkę, do dziś prześladującą
mych – pływał na kajaku, a w zimie Renię w nocnych koszmarach:
zamieniano go na oświetlone lodowiHaj li, haj lo, haj la...
sko. Dziewczynki ubierano w fałdoHaj li, haj lo, haj la...
wane spódniczki (takie od mundurka),
Haj li, haj lo, haj la,
sweter był zawsze kolorowy, stanowił
komplet z czapką i długim szalikiem. Haj li, haj lo, haj la, ha, ha, ha, ha, ha...
I znowu od początku to samo. MaŁyżwy były dokręcane małą korbką
(kluczykiem) do butów. Renia, mimo szerowali dalej, tramwaju nr 2, który
że bardzo chciała, nie mogła jeździć na przecież jeździł ul. Kazimierza Wielłyżwach, bo nosiła okulary, a przecież kiego, a tory kończyły się właśnie przy
Podchorążówce, nie widziała. Dalej
mogła się przewrócić.
szli ul. Pomorską na plac Inwalidów
Od 1 września 1939 roku wszyscy
i dalej, do Rynku.
dorośli powtarzali słowa: WOJNA,
Dzieci przerażone uciekały. Renia
WOJNA. W radiu powtarzano niezrozumiałe komunikaty – uwaga, uwaga wtuliła się w ramiona mamy. Szlochanadchodzi 05 czekolada. Któreś dziec- ła: ja się ich boję, boję. Mądra matka
ko na podwórku mówiło, że będą z sa- tłumaczyła, to jest nasz wróg, nie wolmolotu zrzucać dzieciom czekoladki. no mu okazać lęku. Musimy być mocRenia nie rozumiała dlaczego polscy ne, dalej się musi żyć. To będzie nasze
żołnierze tak szybko jechali, inni szli zwycięstwo!
Dzieci płakały, bo nie mogły iść do
ulicą w stronę Rynku. Przecież Niemcy zbliżali się od Bronowic. Żołnierze szkoły. Koleżanka Hania Feferman
mówili, że mają ślepe kule. A czy kule (zam. ul. Juliusza Lea 22a) po wakamusiały mieć oczy? Nic nie rozumia- cjach już nie wróciła do Krakowa,
ła. Wszystko się waliło, cały normalny a miały iść do 3. klasy.
tryb życia już nie istniał. Okropność!
Dopiero w październiku otwarto
szkoły, ale z ograniczonym prograJuż brakowało łez!
14
mem. Przecież społeczeństwo polskie
przeznaczone było do pracy fizycznej,
jako masa do najniższych prac i posługi
dla zwycięzców. Wiedza elementarna
im wystarczała. W domu rodzinnym
Reni książki gimnazjalne i biblioteka
służyły do systematycznego uzupełniania wiedzy.
Przyszedł następny cios, był bardzo
ciężki, gdy pewnego kwietniowego
dnia 1940 r. dziewczynki nie mogły
wejść do budynku szkolnego. Budynek Szkoły nr 34 im. Jadwigi z Łobzowa, usytuowany przy ul. Kazimierza
Wielkiego 33, zachowany jest do dziś.
Wykonany z czerwonej cegły, dwupiętrowy, z okazałą bramą wjazdową po
prawej stronie, wyróżnia się znacznie
wśród sąsiednich kamienic. Na dużym terenie zielonym przed szkołą stoi
„wytrwale” figura Matki Boskiej pod
zadaszeniem, ustawiona na wysokiej
kolumnie.
Renia pamięta, tego dnia rano
przed ogrodzeniem szkoły stała p. kierownik Felicja Kasprzyk (zachowane
jest świadectwo), która oznajmiła, że
już nie możemy chodzić do tej szkoły.
Przed bramą stał też groźny żołnierz
niemiecki w hełmie i z karabinem.
Teraz będziecie chodzić na ul. Mazowiecką. To był stary piętrowy budynek, chyba z czasów austriackich. Salę
szkolną wypełniały długie ławki, prawie od ściany do ściany. Usadzono nas
bardzo ciasno, tylko prawa ręka mogła
być oparta na pulpicie. Lewa pozostawała za plecami koleżanki. Cierpła,
bolała. Podstawowym podręcznikiem
był „Ster”, formatem przypominający
duży „Płomyk”, o treści banalnej, płytkiej i kłamliwej.
Pewnego dnia wszedł do klasy żołnierz. Powiedział coś do nauczycielki, a potem stał i patrzył na nas. Pełne
przerażenia oczy dzieci. Czy nas wyrzucą? Czy będą do nas strzelać? Co się
stanie? On stał, patrzył i patrzył. To nie
był SS-man. Zdjął czapkę z głowy, był
zupełnie siwy, twarz zaczerwieniona,
łagodne spojrzenie oczu uspokoiło nas.
Dlaczego tak długo patrzył, nie uśmiechał się, ale nie czuliśmy wrogości. To
była twarz dobrego człowieka, mimo
że był Niemcem. Może był nauczycielem zanim kazano mu ubrać mundur?
Nie zasalutował, wyszedł cicho.
Wilczury
Renia do dziś boi się wilczurów,
stara się do nich łagodnie przemawiać,
ale te inteligentne psy wyczuwają, że
w podświadomości kobiety kryje się
potworny lęk. To była jesień 1942 roku,
wracała ulicą Nowowiejską ze szkoły,
słaba, głodna dziewczynka. W szkole
dawali garnuszek cienkiej zupy i łyżkę
tranu. Ale tranu nie znosiła, mimo że
zawsze był posolony. Kolega z chęcią
ją w tym wyręczał. Południowa pora,
mało ludzi na ul. Nowowiejskiej, spokojnie. Nagle po drugiej stronie zauważyła patrol niemiecki – a tak się
ich bała. Na głowach hełmy, karabiny
i dwa wielkie wilki na smyczach. Boże
gdzie się tu schować! Wiedziała, że
nie wolno uciekać! Oni zauważyli wystraszoną dziewczynkę, a może im się
nudziło. Zdecydowanym krokiem podeszli. Renia oparła się o ścianę, nogi
uginały się. Wilki skoczyły, łapy oparły
na ramionach dziewczynki. Widziała
przed twarzą okropne pyski z wielkimi
kłami, strasznie warczały. Nie ugryzły
jej, SS-mani śmiali się. – Przecież nic
się nie stało, ta polska dziewczynka
trochę się wystraszyła. Ha, ha. Ale mieli ubaw. Renia nic więcej nie pamięta.
Zemdlała, ktoś znajomy zaniósł ją do
domu. Była bezpieczna, ale nie długo.
O Boże, jak dobrze być w domu, czuć
ciepłą dłoń Matki.
Nie wolno było opuszczać szkoły. Wszyscy mieli wszy i świerzb. To
okropna plaga, tak ciężko było z tym
walczyć. Środki czystości, na kartki,
były mocno ograniczone.
Janek i pokolenie morderców
Pewnego dnia przyszła niespodziewanie p. Wanda, mama Janka.
Zmieniona na twarzy, szara, słaniająca
się. Janek od trzech dni nie wraca do
domu. Nikt nic nie wie. Co mam robić,
pomóżcie...
Życie
przygasło, nikt nie
przychodził, Reni
już nie posyłano z flaszkami
w teczce. Cisza,
w yc z e k i w a n ie .
Tak
smutno,
ciężko, tylko hitlerowcy chodzili
dumnie, bezczelnie. Osiągali sukcesy na froncie
zachodnim.
W Szkole przy
ul. Mazowieckiej
nic się nie zmieniło, w ławkach
dalej ciasno, ponuro. Aż jak grom
wiadomość, cała
Budynek Szkoły nr 34 im. Jadwigi z Łobzowa,
szkoła idzie na
usytuowany przy ul. Kazimierza Wielkiego 33, zachował
pobliskie boisko
się do dziś. Wykonany z czerwonej cegły, dwupiętrowy,
przy Młynówce.
z okazałą bramą wjazdową po prawej stronie, wyróżnia
Dużo młodzieży
się wśród sąsiednich kamienic. Fot. JM
zg romadzono,
nęli, każdy przed swoim celem. Padła
ustawiano ją przy
trzech bokach boiska. Co tu będzie, salwa, Renia słyszała i to jak przez sen
nikt nie znał odpowiedzi. Zajechało
tylko jedną. A było ich kilka, bo morduże auto, wysiadła grupa Hitlerjugend. Chłopcy 14-16 lat, o jasnych dercy nie umieli jeszcze celnie strzelać.
włosach aniołków, jasnej cerze „czystej Ktoś dorosły odprowadził ją do domu.
rasy niemieckiej”, o którą Hitler tak Nikt nie znał jej tajemnicy. Długo
zabiegał. Krótkie spodenki, koszula
dziewczynka chorowała, wycieńczony,
w kolorze khaki, opaski ze swastyką
na lewym rękawie. Przerażenie, każdy niedożywiony organizm walczył o żychłopiec trzymał karabin. Spoglądali cie. A po co?
na nas z pogardą.
Malownicza Młynówka o głęboZ czarnej budy, gdy spuścili klapę,
kim korycie, na długich odcinkach
zaczęli wyskakiwać chłopcy, nasi polscy chłopcy. Bardzo bladzi, ręce w tyle o wysokich stromych brzegach z wąmieli złączone kolczastym drutem. ską dróżką, dziś zaznaczona jest falistą
Szli powoli gęsiego, z podniesionymi asfaltową linią alejek Grottgera. Na
głowami. Cisza, okropna cisza zaległa
na placu. Stanęli w szeregu, patrzyli miejscu rozstrzelania naszych polskich
po twarzach zgromadzonej młodzie- chłopców stoi jedynie tablica, ale nie
ży. Spokojnie, łagodnie, bez strachu wymieniono ich nazwisk.
szukali znajomych, żegnali się. Tam
Kto dziś wie jak dawniej płynęła
stał Janek, na pewno Janek w swoich
pumpach i postrzępionej koszuli. Ja go Młynówka: ul. Łobzowską, pod drewpoznałam, pamiętam, Renia nie mo- nianym mostem przy wejściu na pl. Bigła wypowiedzieć jego imienia, a tak
skupi, ul. Dolnych Młynów, Garncarchciała, aby wiedział, że nie jest sam.
Na komendę chłopcy – „nowe pokole- ską gdzie łączyła się z Rudawą i dalej
nie młodych morderców” – przyklęk- wpływała do Wisły.
15
Piotr Klimowicz
Przewodniczący Rady i Zarządu Dzielnicy V Krowodrza
Igrzyska? a za co?!
W
prowadzona w połowie listopada zmiana rozkładów jazdy
tramwajów i autobusów w Krakowie
pozbawiła Krowodrzę „ósemki”- tramwaju, który jeżdżąc po trasie z Bronowic do Borku wpisał się w krajobraz
miasta przez wiele dziesiątków lat.
Ta zmiana przebiegu tradycyjnej linii
chyba nikogo nie ucieszyła. Szkoda, bo
poprawa funkcjonalności komunikacji
zbiorowej ma kapitalny wpływ na proces zwiększania udziału przewozów
zbiorowych w stosunku do transportu
samochodami osobowymi.
To - jak wiadomo - bezpośrednio
przekłada się na jakość powietrza,
którym musimy oddychać. Nie wspomnę już o komforcie podróży, który
w związku z koniecznością przesiadek
gwałtownie się obniżył. Świetna koncepcja wprowadzenia szybkiej kolejki
aglomeracyjnej po istniejących torach
kolejowych, wałkowana latami, wciąż
nie może zacząć funkcjonować w realnym świecie. W tym świetle przedstawianie pomysłów budowy metra
w Krakowie mimowolnie powoduje
uśmiech. Podobnie jak plany organizacji zimowych igrzysk olimpijskich.
Mądrzejsi o doświadczenia strat finansowych związanych z przygotowaniem
mistrzostw Europy w piłce nożnej powinniśmy w zarodku gasić te nieodpowiedzialne pomysły!
Utrzymywanie olbrzymich obiektów sportowych już teraz przerasta
możliwości naszego zadłużonego
do granic wytrzymałości miasta.
A zmniejszenie normalnego ruchu turystycznego w okresie trwania wielkich zawodów sportowych powoduje
zmniejszenie dochodów branży hotelarskiej. Zresztą i tak nadchodzący
kryzys zweryfikuje plany dużo silniej
niż się tego spodziewamy. Wystarczy
zaobserwować ile lokali sklepowych
i biur ma na witrynach napis „do wynajęcia”...
Tym bardziej trzeba zwracać uwagę na wszelkie pomysły, które będą
uatrakcyjniały ofertę turystyczną Krakowa i zatrzymywały w nim turystów
na więcej niż dwie doby i to bez ponoszenia nadmiernych kosztów. Jednym z takich pomysłów jest stworzenie oferty dla turystów- rowerzystów.
Poza zwykłymi, miejskimi trasami
rowerowymi, które i tak są potrzebne na co dzień krakowianom, należy
stworzyć sieć powiązań rowerowych
z terenami rekreacyjnymi, opartymi
na bazie dolin krakowskich rzek. I tak
ścieżką wzdłuż Prądnika można by
bezkolizyjnie dostać się do jurajskich
dolinek podkrakowskich i Ojcowa czy
Pieskowej Skały.
Ścieżka wzdłuż Wilgi może zaprowadzić rowerowych pielgrzymów
do Łagiewnik, a także kuracjuszy do
uzdrowiska w Swoszowicach, gdzie
.RRUG\QDFMDUHGDNF\MQD-DQXV]0LND
$GUHVUHGDNFML
XO.D]LPLHU]D:LHONLHJR
.UDNyZ
WHO
Druk: Drukarnia Kolejowa
Kraków
ul. Forteczna 20 A
32-086 Węgrzce
tel: 12 298 04 00
tryska źródło jednej z najbogatszych
w siarkę wód w Polsce (2. miejsce po
Solcu-Zdroju), Europie (4. miejsce)
i na świecie (5. miejsce). Istniejąca
ścieżka po wałach Rudawy wymaga jedynie połączenia pod mostem ul. Kościuszki z bulwarami Wisły i dalej na
zachód do Bielan oraz na wschód, aż do
stawów Przylasku Rusieckiego. Ścieżka wzdłuż Młynówki Królewskiej już
teraz prowadzi do Mydlnik i zalewu
w Kryspinowie. Nie są to może tak
spektakularne,
wielusetmilionowe
inwestycje w wielkie obiekty sportowe, ale mogą przynieść bardzo duże
- w stosunku do nakładów - korzyści
płynące z uatrakcyjnienia oferty miasta o możliwość aktywnego, zdrowego
i ekologicznego dostępu do fantastycznych walorów przyrodniczych okolic
Krakowa. System rowerów miejskich
i licznych istniejących prywatnych wypożyczalni znakomicie może obsłużyć
wszystkich chętnych do odbywania
wycieczek rowerowych w piękne miejsca bez konieczności korzystania z ruchliwych dróg.
U progu Świąt Bożego Narodzenia
życzę Państwu wszelkiej pomyślności,
miłości, pokoju i nadziei, które przynosi do naszych rodzin Syn Boga!

Podobne dokumenty