Pobierz - Dzielnica V | Kraków
Transkrypt
Pobierz - Dzielnica V | Kraków
Nr 9 (143) rok XIX grudzień 2012 r. www.dzielnica5.krakow.pl ISSN 1234-9739 Kolęda krakowska (fragment) Gdybyś się narodził, Panie, nie w Betlejem, nie na sianie ale w szopce krakowskiej znakom wbrew i woli boskiej... Gdyby to się zdarzyć mogło wtedy najpiękniejszy pokłon przed Twym Majestatem Boskim śnieg by złożył - nasz, krakowski Basia Stępniak-Wilk Wykonał: Włodzimierz Malik Mieszkańcom Krowodrzy zdrowych, radosnych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku 2013 życzą Rada i Zarząd Dzielnicy V Krowodrza W numerze: Listopadowe retrospekcje – str. 3 Trzecie ramię trójkąta – str. 4 Opowieść wigilijna – str. 4 Podpisz petycję – str. 5-6 Remonty 2012 – str. 7 Krowoderskie Betlejem – str. 8-9 Z Tobą jest mądrość, Panie – str. 9-11 Przy Lubelskiej 6 – str. 12-13 Początek ZŁA – str. 14-15 Felieton Piotra Klimowicza – str. 16 Z prac Rady i Zarządu 20 listopada 2012 r. odbyła się XXVI sesja Rady Dzielnicy V Krowodrza. Podczas obrad zmieniono zakres rzeczowy zadania przyjętego uchwałą nr XI/112/2011 Rady Dzielnicy V Krowodrza z 4 października 2011 r. w sprawie podziału środków finansowych w ramach zadania powierzone „Bezpieczny Kraków” na rok 2012 – „Wykonanie materiałów profilaktycznych i pomocy edukacyjnych” - kwota 1 200 zł zmieniono się na zadanie – „Współfinansowanie zakupu pomocy profilaktycznych Autochodzik” – kwota 1 200 zł, realizator Straż Miejska Miasta Krakowa. Zawnioskowano do Prezydenta Miasta Krakowa oraz Rady Miasta Krakowa o podjęcie wszelkich możliwych starań zmierzających do wykonania przedłużenia al. Kijowskiej : od strony północnej – do ul. Wybickiego (poprzez tunel pod torami kolejowymi) a od strony południowej - do ul. Reymonta (po niezagospodarowanym terenie będącym w użytkowaniu AGH). Uzasadnienie brzmi: W opinii Rady Dzielnicy V Krowodrza proponowane przedłużenie al. Kijowskiej usprawni ruch samochodowy w tym rejonie oraz znacząco zwiększy bezpieczeństwo na obu kończących al. Kijowską skrzyżowaniach; Zawnioskowano o: – usunięcie nieczynnego kiosku przy ul. Lea 15 zlokalizowanego przed obiektem zabytkowym - schronem wpisanym do ewidencji Miejskiego Konserwatora Zabytków zgodnie z uchwałą nr XLIV/410/2010 Rady Dzielnicy V Krowodrza z 19 stycznia 2010 r.; – likwidację wjazdu z ul. Kazimierza Wielkiego wraz z drogą tymczasową w kierunku do ulicy Zbrojów z dniem oddania do użytkowania odcinka ulicy Urzędniczej od skrzyżowania z ulicą Kazimierza Wielkiego do wjazdu południowego na teren Zespołu Szkolno- 2 Przedszkolnego nr 4 przy ul. Urzędniczej 65 od strony ulicy Zbrojów wraz z oznakowaniem pionowym i poziomym – zakwalifikowanie nowo wybudowanej drogi jako drogi publicznej ulicy Urzędniczej – ustawienie znaków „zakaz zatrzymywania się” B-36 przy ul. Urzędniczej wraz z tabliczką „droga pożarowa” i T24 „odholowanie na koszt właściciela” na wjeździe od strony ul. Kazimierza Wielkiego oraz na wysokości północnego narożnika nowego budynku. W uzasadnieniu czytamy: Powyższe ma na celu poprawę bezpieczeństwa ruchu w rejonie nowopowstałego układu drogowego skrzyżowania, zabezpieczenie ruchu kołowego i pieszego w kierunku szkoły i przedszkola oraz terenów rekreacyjnych Parku Młynówka Królewska. Ustanowienie drogi publicznej ma na celu umożliwienie podejmowania interwencji Straży Miejskiej i Policji; – wprowadzenie znaku „zakaz zatrzymywania się” B-36 wraz z tabliczką T24 „odholowanie na koszt właściciela” po stronie nieparzystej na całej długości ulicy Miechowskiej w Krakowie. Uzasadnienie brzmi: Powyższy zakaz zatrzymywania się jest niezbędny w celu zapewnienia bezpieczeństwa ruchu w rejonie dwóch bardzo ruchliwych skrzyżowań oraz zapewnieniu drożności chodnika. Negatywnie zaopiniowano wniosek dotyczący zbycia części działki nr 482/7 obr. 3 Krowodrza o pow. ok. 0,0115 ha przy ul. Warmijskiej celem poprawy warunków zagospodarowania nieruchomości przyległej, stanowiącej własność Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. W uzasadnieniu napisano: Przedmiotowa działka stanowi cześć pasa drogowego ul. Warmijskiej. W § 1 uchwały nr XXV/233/2012 Rady Dzielnicy V Krowodrza z 23 października 2012 r. zmieniono numer dział- ki 258 obr. 45 Krowodrza na działkę nr 290 obr. 45 Krowodrza w związku z powyższym Rada Dzielnicy V Krowodrza podtrzymała swoje negatywne stanowisko dla inwestycji pn.: „Budowa budynku biurowo-usługowego z garażem podziemnym na działce nr 192 obr. 45 Krowodrza i infrastrukturą techniczną dodatkowo na części działki nr 290 obr. 45 Krowodrza, budowa zjazdu z działki nr 290 obr. 45 Krowodrza przy ul. Prądnickiej 18 w Krakowie”; „Budowa budynku mieszkalnego wielorodzinnego z usługami i garażem podziemnym na działce nr 192 obr. 45 Krowodrza i infrastrukturą techniczną dodatkowo na części działki nr 290 obr. 45 Krowodrza, budowa zjazdu z działki nr 290 obr. 45 Krowodrza przy ul. Prądnickiej 18 w Krakowie” oraz „Budowa budynku biurowo – usługowego z garażem podziemnym na działce nr 192 obr. 45 Krowodrza i infrastrukturą techniczną dodatkowo na części działki nr 290 obr. 45 Krowodrza, budowa zjazdu z działki nr 290 obr. 45 Krowodrza przy ul. Prądnickiej 18 w Krakowie”. Anulowano uchwałę nr XXV/240/2012 Rady Dzielnicy V Krowodrza z 23 października w sprawie zadań priorytetowych na rok 2012 odnośnie zmiany zakresu rzeczowego zadania dla Straży Miejskiej w roku 2012. Rada Dzielnicy V Krowodrza objęła honorowym patronatem imprezę pn. „5 Spotkanie z Koszykówką – Trenuj z Gwiazdami” organizowaną przez TS Wisła. Oprac. Piotr Klimowicz przewodniczący Rady i Zarządu Dzielnicy V Krowodrza Dyżury w Radzie Informujemy, że przewodniczący Rady Dzielnicy V Krowodrza oraz członkowie Zarządu i radni pełnią dyżury we czwartki w godz. 18-19. Tel. 12 636 95 95. Listopadowe retrospekcje Piknik patriotyczny Obchody rocznicy odzyskania niepodległości na stałe wpisały się w program imprez organizowanych przez Młodzieżowy Dom Kultury „Dom Harcerza” i jako takie stały się okazją do kolejnego spotkania i wspólnego świętowania przedstawicieli kilku pokoleń krakowian w Ośrodku MDK w Olszanicy Frekwencja podczas poprzednio obchodzonych rocznic zachęciła pomysłodawców, aby urozmaicić je konnym biegiem patrolowym oraz prezentacją musztry konnej, umundurowania i uzbrojenia jak również sposobami walki kawalerii z lat 20. XX wieku. W przeddzień rocznicy, 10 listopada br. MDK DH zorganizował bieg patrolowy dla członków Klubu Jeździeckiego „Tabun” z Filii w Olszanicy oraz dla zaproszonych gości z Ośrodka Jazdy Konnej „Toporzysko” w Zawoi. Bieg patrolowy zorganizowany był jako przejazd kilku grup konnych z Ośrodka w Olszanicy pod Kopiec Powodzeniem cieszyły się skoki na koniu przez płonącą obręcz Marszałka Piłsudskiego, gdzie mieszkańcy Krakowa i kadra MDK DH, a także młodzież z Klubu „Tabun” i występujący w mundurach Wojska Polskiego członkowie Ośrodka „Toporzysko” złożyli kwiaty pod krzyżem u stóp kopca. Uczestnicy biegu mieli okazję poznania nie tylko My, Pierwsza Brygada, strzelecka gromada śródmiejskich uroków Wiele z informacji dotyczących zaKrakowa, gdyż trasa biegu prowadziła sad walki i uzbrojenia, a także sukceprzez urozmaicony i piękny o tej porze sów naszych kawalerzystów w okresie roku teren Lasku Wolskiego. międzywojennym i historia kampanii Kontynuacją obchodów był przew roku 1920 były nieznane dla części jazd do Ośrodka MDK w Olszanicy, uczestników pokazu. Po jego zakońgdzie licznie zgromadzeni mieszkańcy czeniu zarówno wykonawcy, jak i leki młodzież MDK-owska, a także seniocja patriotyzmu zaproszonego na urorzy i radni z Dzielnicy V Krowodrza czystość ks. Andrzeja Waksmańskiego i VII Zwierzyniec uczestniczyli w boz parafii św. Szczepana, nagrodzone gatym programie okolicznościowym. zostały rzęsistymi brawami. Tym razem były to występy konne Zwieńczeniem obchodów był grupy z Ośrodka Jazdy Konnej „Toporzysko” w historycznym konkurs historyczny dla młodzieży, przygotowany przez organizatorów, umundurowaniu. Zgromadzeni goście poprzedzony posiłkiem „wojskowym” mogli podziwiać pokaz oraz wspólne śpiewanie pieśni patriomusztry, działań bojo- tycznych przy świecach. w scenerii wych, umundurowania przypominającej koszary kawalerii i uzbrojenia, a także Wojska Polskiego. Byłoby dobrze, gdyby obchody nazasady i techniki walki kawalerii przy profesjo- szych świąt zawsze odbywały się w ponalnej konferansjerce dobnej atmosferze. dowódcy oddziału „ToTekst i fot.: Edward Tarczałowicz porzysko” - Dariusza członek Zarządu Waligórskiego Rady Dzielnicy V Krowodrza Konkurs rozstrzygnięty! Z przyjemnością informujemy, że konkurs na opowiadanie lub esej o tematyce historycznej „Nasze ulice, nasze kamienice” został rozstrzygnięty. Jury konkursu w składzie: Jacek Biliński, Marcin Grega, Tomasz Mach, Janusz Mika i Edward Tarczałowicz przyznało: I miejsce Izabeli Rejduch-Samek za tekst „Początek ZŁA, wrzesień 1939”; II miejsce – pracy Dariusza Siodłaka „Historia kamienicy przy ulicy Nowowiejskiej 5”, a III – wspomnieniom Krystyny Gujdy-Sokół „Kamienica – niemy świadek historii”. Wyróżnienie otrzymał tekst „Czarna legenda kamienicy Pod strusiem” autorstwa Ryszarda Dzieszyńskiego. Zwycięską pracę publikujemy na str. 14-15. Wszystkim nagrodzonym serdecznie gratulujemy! Redakcja 3 Muzeum Historii Fotografii – „U Schulza” Trzecie ramię trójkąta Odwiedziny Co łączy Brunona Schulza, Wojciecha Jerzego Hasa i Muzeum Historii Fotografii w Krakowie? Otóż, jeden z najwybitniejszych reżyserów w historii polskiego kina przeniósł na ekran w 1973 r. powieść Schulza „Sanatorium pod Klepsydrą”. Wcześniej, w latach 60. ubiegłego wieku Wojciech J.Has uczęszczał do Instytutu Filmowego, który mieścił się ówcześnie przy ul. Jó- zefitów 16, w budynku, który jest obecnie siedzibą Muzeum Historii Fotografii, jedynej tego typu placówki w kraju. Metafizyczny trójkąt wzajemnych zależności zamknął swe trzecie ramię 19 listopada 2012 r., w 70. rocznicę śmierci pisarza z Drohobycza. Odbył się bowiem w MHF wernisaż wystawy pn. „U Schulza”, której siłą sprawczą był duet znakomitych fotografików w osobach Mariusza Kubielasa i Jakuba Grzywaka, tworzących grupę artystyczną Klisza Werk. 15 czarno-białych fotografii to część liczącego ponad 40 zdjęć cyklu inspirowanego twórczością literacką Schulza, w tym „Sklepami cynamo- Opowieść wigilijna Ebenezer Scrooge – nie wiedząc dokładnie jak, lecz zapewne w magiczny sposób – wprost z kart Dickensowskiej powieści znalazł się na Krowodrzy. Mimo tęgiego mrozu, odetchnął pełną piersią. Tak… To nie to samo, co stęchłe, londyńskie powietrze – pomyślał i ruszył przed siebie. Dźwięk dzwonu z wieży kościoła XX. Misjonarzy wprawił go w świąteczny nastrój. Zanucił kolędę, a pod nogami zaskrzypiał świeży śnieg. Trzypiętrowy, nowoczesny budynek Krowoderskiego Centrum Kultury, powstałego na rogu ulicy Lea i alei Kijowskiej, na miejscu wyburzonego gmachu Szpitala Kolejowego, naprawdę robił wrażenie. Widoczny z daleka, podświetlany, gigantycznej wielkości herb dzielnicy co raz zmieniał barwę. Scrooge zaglądnął przez okno. Właśnie rozstrzygnięto konkurs na najpiękniejszą krowoderską szopkę. Zwycięzca – potomek murarskiego 4 rodu – dumnie ściskał w dłoni okolicznościowy dyplom. Ebenezer szedł dalej i z każdym krokiem rósł przed nim gmach Biprostalu. Kolorowa mozaika dosłownie kąpała się w feerii kolorów. Na Rynku Krowoderskim przystrojonym lampionami grała orkiestra. Ludzie robili ostatnie przedświąteczne zakupy, z podziemnego parkingu usytuowanego pod płytą Rynku, wyjeżdżały samochody. Wziął dorożkę i kazał fiakrowi wieźć się dalej. Stukot końskich kopyt przywołał wspomnienie dzieciństwa… Wysiadł i zapłacił dodając sowity napiwek. Siedzący na koźle mężczyzna ukłonił się z galanterią zdejmując kraciasty kaszkiet. Życząc dobroczyńcy wesołych świąt, zawrócił w stronę centrum dzielnicy. Park Królewski w Łobzowie prezentował się imponująco. Oświetlonymi alejkami spacerowały zakochane pary. Radosny, dziecięcy gwar docho- nowymi”. Finalnie ma ich być ok. 80 i, być może, kiedyś będzie nam dane obejrzeć całą ekspozycję. - Artyści tworzący Klisza Werk to prawdziwi ludzie renesansu – mówił podczas wernisażu Maciej Beiersdorf, dyrektor MHF. – To nie tylko fotograficy i malarze, ale też scenarzyści, scenografowie, reżyserzy obrazu. Trudno się z tym nie zgodzić, oglądając kolejne dzieła. Perfekcyjnie malowane wnętrza omiatane strugami światła; charakterystyczna w opisach Schulza, emanująca ze zdjęć dbałość o szczegóły; dramaturgia przełamująca barierę fotograficznej nieruchomości i świetny dobór modeli powinny być wystarczającą rekomendacją skłaniającą do odwiedzenia wystawy czynnej do 27 stycznia 2013 r. Janusz Mika FOTOSTRZAŁ Na balkonie jednego z krowoderskich mieszkań zamieszkał niecodzienny gość - samica sokoła pustułki (falco tinnunculus tinnunculus). Ciekawe czy w Wigilię odezwie się ludzkim głosem. Fot. Piotr Klimowicz dził z usytuowanego nieopodal lodowiska. Scrooge ruszył w tę stronę, ale uczynił to zbyt szybko i nieostrożnie. Poślizgnął się i… wylądował na podłodze obok swojego łóżka. - Zawsze to samo… - westchnął i rozcierając obolałe plecy podszedł do okna. Mroczne ulice XIX-wiecznego Londynu w żaden sposób nie mogły napawać optymizmem. Janusz Mika Walka na dwóch frontach ce z, bądź na zajęcia liczne grupy studentów preferują „posiłek w biegu”, dzięki czemu wszelkie fast-foody cieszą się sporym powodzeniem. Niestety, takie miejsca nie spełniają żadnych norm estetycznych, stanowiąc samoistne zagrożenie dla całości infrastruktury dzielnicy. Kiedy groźnie brzmiące ostrzeżenie na ogrodzeniu straci na aktualności? Choć tytuł może kojarzyć się z wielką polityką, chodzi wyłącznie o krowoderską mikro-skalę, a że miliony takich mikro-skal składają się na skalę makro, problem jest niezwykle ważny. Od lat samorząd lokalny naszej dzielnicy – w trosce o jej piękno – prowadzi nieustanną walkę nie tylko z deweloperami, czyhającymi na okazję budowy nowych bloków w każdym możliwym miejscu, ale też z rosnącą jak grzyby po deszczu samowolą budowlaną. Podczas gdy deweloper poluje na większe i bardziej intratne tereny, mali przedsiębiorcy branży handlowej, nie bacząc na estetykę okolicy, często bez zezwoleń, stawiają gdzie popadnie budy, kioski, barakowozy. W obrębie dzielnicy odradzają się jak wielogłowa hydra. Pozbyliśmy się szpecącego róg ulic Lea i Urzędniczej kiosku z szybkimi przekąskami, więc front przenosimy na ulicę Sienkiewicza, gdzie straszy kiosk spożywczy z blachy falistej. Takich punktów jest w dzielnicy od kilku do kilkunastu w różnych okresach. Wymieńmy choćby stojący na rogu ulic Czarnowiejskiej i Miechowsk iej barakowóz z hot- doga m i i kebabami, czy kiosk o podobny m asortymencie przy ul. Lea w sąsiedztwie placu Nowowiejskiego. Specyfika Dzielnicy V K rowodrza polegająca m.in. na tym, że zmierzają- Walka na froncie deweloperskim ma inny, niewątpliwie bardziej skomplikowany charakter. Tereny po jednostce wojskowej przy ul. Wrocławskiej są dla nich łakomym kąskiem. Na szczęście inaczej myśli wielu krowodrzan, upatrując tam miejsca dla przywrócenia parku Królewskiego w Łobzowie. Niniejszym zachęcam Państwa do poparcia petycji skierowanej do ministra Obrony Narodowej (na odwrocie). Do końca listopada zebraliśmy już ponad 200 podpisów. Tekst i fot.: Piotr Klimowicz przewodniczący Rady i Zarządu Dzielnicy V Krowodrza Kiosk spożywczy przy ul. Sienkiewicza urąga miejskiej estetyce Petycję z podpisami prosimy przynosić, bądź przesyłać do siedziby Rady Dzielnicy V Krowodrza, ul. Kazimierza Wielkiego 112/2, I piętro. 5 6 Lp. Imię i nazwisko Adres zamieszkania Pesel Wyrażam poparcie dla projektu zwrotu Gminie Miejskiej Kraków terenów powojskowych po zlikwidowaniu jednostki przy ul. Wrocławskiej, ograniczonych ulicami: Głowackiego, Czyżewskiego, Wrocławską, aleją Kijowską i parkiem Młynówka Królewska. W/w tereny, po przekazaniu Gminie Miejskiej Kraków, zostałyby przeznaczone na odtworzenie parku Królewskiego w Łobzowie . – ministra Obrony Narodowej Rzeczpospolitej Polskiej Petycja skierowana do: Remonty 2012 Naprawa palisady przy kościele pw. bł. Anieli Salawy – 28 000 zł – ze środków Rady Dzielnicy V Krowodrza Chodnik, jezdnia i wjazd do szpitala wojskowego przy ul. Wrocławskiej – 572 282 zł - ze środków Rady Dzielnicy V Krowodrza Remont ul. Śląskiej – 2 469 300 zł - ze środków ZIKiT Teren rekreacyjny dla seniorów przy Młynówce Królewskiej – 46 000 zł – ze środków Rady Dzielnicy V Krowodrza (w trakcie realizacji) Nowe ogrodzenia przy alei Słowackiego 7 Krowoderskie Betlejem Święty Franciszek – prekursor szopkarstwa Zwyczaj inscenizowania figuralnych przedstawień ukazujących wydarzenia związane z narodzeniem Chrystusa wywodzi się z kultu żłóbka betlejemskiego, który wyznawali pierwsi chrześcijanie. Upowszechnienie się takich widowisk w całej Europie nastąpiło w XIII wieku, za sprawą świętego Franciszka z Asyżu, który w 1223 r., wykorzystując naturalną scenerię i zwierzęta, ukazał w „żywych obrazach” historię narodzin Chrystusa. Krowoderska „szopka matka” Twórcą najbardziej dojrzałej architektonicznie formy był Michał Ezenekier – murarz i kaflarz z Krowodrzy. Stworzona przez niego szopka stanowi do dziś wzór i swoisty kanon. W zbiorach muzealnych zachowała się jedna szopka Ezenekiera, pochodząca z lat 80. XIX wieku. O dziele tym, uznawanym za wzór kunsztu, proporcji i funkcjonalności, mówi się czasem „szopka matka”. Michał Ezenekier, wraz ze swym zespołem kolędniczym, w skład którego wchodził też jego syn Leon, specjalizujący się w rzeźbieniu figurek, obnosił swe szopki od 1864 roku aż do I wojny światowej, która zakończyła złoty okres szopki krakowskiej. Podczas wojny władze austriackie zakazały kolędowania z szopkami. Zdjęcia z wystawy szopek w Domu Zwierzynieckim wykonanych przez rodzinę Malików. Fot. Janusz Mika 8 Szopka dla de Gaulle`a Dzięki konkursom szopkami krakowskimi zainteresowały się liczne instytucje i prywatni kolekcjonerzy. Jako prezenty otrzymali je m.in. premier Indii Jawaharlal Nehru, prezydent Włoch Giuseppe Saragat, prezydent Francji Charles de Gaulle i prezydent Czechosłowacji generał Ludvik Svoboda. Kopernik, Kościuszko, Piłsudski… Figurki w szopkach krakowskich są wystrugane z drewna, bądź wykonane z drutu i szmatek. Postaci umieszczane w szopkach krakowskich podzielić można na kilka kategorii: związane z klasycznym wątkiem jasełkowym, czyli Święta Rodzina, Trzej Królowie, anioły, pasterze (woły, osły, baranki), niekiedy towarzyszy im Śmierć, Diabeł, Żyd (Rabin), Anioł i Herod ze swoimi żołnierzami; należące do tzw. grup kolędniczych: maszkary zwierzęce (np. Turoń, koza), kozak, dziadek proszalny, czarownica, przedstawiciele wędrownych zawodów (obraźnicy, niedźwiednicy, kataryniarze), „obcy” (Romowie, Żydzi); postaci w strojach regionalnych (krakowiacy, górale); bohaterowie krakowskich legend: (Pan Twardowski, Lajkonik, Smok Wawelski, hejnalista z wieży mariackiej); postaci historyczne np. (Jan Długosz, Mikołaj Kopernik ks. Piotr Skarga Tadeusz Kościuszko, Bartosz Głowacki, Józef Piłsudski, Jan Paweł II, a nawet Lech Wałęsa) Krakowski styl W II połowie XIX wieku wykształciły się cechy architektoniczne wyraźnie odróżniające szopki wykonywane w Krakowie od innych. Wpłynęły na to wzorce zabytkowych krakowskich budowli: głównie kościołów. Wykształciła się szopka w formie smukłej budowli z dominującymi wieżami. Twórcami tej oryginalnej formy byli murarze i pracownicy budowlani z przedmieść Krakowa: Krowodrzy, Zwierzyńca, Czarnej Wsi, Grzegórzek, Dębnik, Ludwinowa. Sezonowość ich zawodu, sprzyjała szukaniu dodatkowych źródeł zarobku w okresie jesienno-zimowym, kiedy nie są prowadzone prace murarskie. Z Tobą jest mądrość, Panie... Rozmowa z ks. dr. Markiem Krawczykiem CM – Co było pierwsze: powołanie do stanu kapłańskiego czy zamiłowanie do sportów ekstremalnych? – Trudno powiedzieć, chyba równolegle. Już w szkole średniej interesowałem się górami; także w tym okresie podjąłem decyzję o wstąpieniu do seminarium. W tym wypadku służba Bogu, choć to zupełnie inna płaszczyzna życia, nie wyklucza uprawiania sportu i realizowania się poprzez wysiłek fizyczny, zresztą stara maksyma mówi: w zdrowym ciele zdrowy duch. Ważne jest jedno i drugie, czyli cały człowiek. – Wybrał Ksiądz trudną dyscyplinę sportu, jaką jest wspinaczka wysokogórska. Co najbardziej pociąga w tych ośnieżonych szczytach? – Myślę, że każdy człowiek chce się sprawdzić, przekroczyć pewne bariery, przekonać się jakie są jego możliwości, chce więcej, wyżej i dalej, a ze szczytu widzi się dalej w sensie dosłownym i przenośnym. Dla mnie ośnieżone szczyty to zmaganie i zwycięstwo nad samym sobą, nad słabością, przyzwyczajeniem, które każdy w sobie ma. To także odpowiedzialność za współuczestników wyprawy, doskonalenie pracy zespołowej. Bywa, że człowiek jest już tak zmęczony, że nie ma siły zdjąć butów czy zagotować wody w kolejnym obozie, jednak ktoś jest zmęczony jeszcze bardziej i trzeba go wyręczyć, zmuszając się do tego. I kiedy to się uda, to prawdziwe zwycięstwo. – Jednak zdobywanie sześciotysięczników jest zwyczajnie niebez- Najwyższy szczyt Alaski – Mc Kinley (6 194 m n.p.m.) zdobyty! 9 W maratonie najtrudniejsze jest ostatnie 10 kilometrów… pieczne. Wielu wspinaczy otarło się o śmierć albo zginęło… Czy podejmowanie tak dużego ryzyka nie kłóci się z chrześcijańską ideą poszanowania życia? – Żartobliwie mówi się, że dobry alpinista to stary alpinista. Poważnie odpowiadając, nie widzę w tym sprzeczności. To jedynie chęć obcowania z dziką przyrodą, naturą jakiej nie doświadczy się patrząc w telewizor czy oglądając zdjęcia. Poza tym, ryzyko jest sukcesywnie minimalizowane przez nowoczesne technologie, coraz lepszy sprzęt. Nie słyszałem też nigdy o kimś, kto podejmowałby wysokogórskie wyzwanie z powodów autodestrukcyjnych. Podejmowanie ryzyka ma pozytywne skutki: człowiek doświadcza smaku życia i ceni każdą jego chwilę. – Góry są „bliżej” Boga? – Bóg jest wszędzie: w górach i na nizinach, a także w każdym z nas. Niemniej, znajdując się w specyficznym otoczeniu wysokich gór, podziwiając ich piękno i potęgę łatwiej mi przychodzą myśli o Bogu, o jego dziełach tu, na Ziemi, a w trudnych chwilach głośniej proszę o siłę niż tu na nizinie... Zresztą to na górach odbywały się wyjątkowe spotkania człowieka z Bogiem, o czym 10 mówi Biblia. Czyli trochę prawdy w tym określeniu jest. – Miewał Ksiądz chwile zwątpienia? – Jak każdy. Kiedy człowiek przeżywa ciężkie momenty, często zadaje sobie rozmaite pytania w stylu po co to, dlaczego, a czy nie lepiej byłoby zostać na dole... Ale potem następuje refleksja, że Pan Bóg stworzył te góry, stworzył też mnie, a do tego dał mi siły i możliwość, abym mógł je oglądać i zdobywać, czyli one po coś są i w tym jest sens. A w życiu chodzi o to, by je przeżyć sensownie. Zawsze w trudnych chwilach powtarzam sobie takie zdanie: „Wspinanie to zmaganie się ze sobą samym, nie ze skałą, śniegiem, lodem”. – W Psalmie 23 czytamy: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę…”. Ale tu chodzi o wysokie, niebezpieczne partie górskie… Przeżył Ksiądz chwile prawdziwego strachu? – Tak. Kiedy w 2011 roku zdobywaliśmy Aconcaguę (najwyższy szczyt Andów i Ameryki Południowej – 6 961 m n.p.m. – przyp. red.), w jednym z ostatnich obozów prawie przy nas zmarł uczestnik czeskiej wyprawy. Miałem chwilę zastanowienia, czy nam się uda, czy jest to możliwe, ale wszystko dobrze się skończyło. Podczas tej samej wyprawy byłem świadkiem jak olbrzymi blok skalny spadając po zboczu i rozsypując się na mniejsze fragmenty uderzył w 5-osobowy zespół duński, dotkliwie raniąc uczestników wyprawy. Krew, krzyki, płacz, wzywanie pomocy… Byliśmy bardzo blisko tego zdarzenia.. Tym razem nas to ominęło… Zdecydowaliśmy się iść dalej, choć nie było to łatwe. – Ale były też chyba weselsze chwile… – Podczas tej samej wyprawy, po załatwieniu formalności wracamy autobusem piętrowym z Mendozy do Puente de Inca, by następnego dnia rozpocząć akcję górską. W trakcie jazdy zdjęliśmy nasze buty górskie, by nogi nieco odpoczęły. Na jednym z przystanków na piętro, gdzie my jesteśmy wpada kierowca i coś ostro wrzeszczy po hiszpańsku. Zrozumiałem z tego kilka słów: min mal olor, czyli smród. On chwilę pokrzyczał i poszedł sobie. Myśleliśmy, że na tym zakończyła się cała akcja. Ale nie! On po chwili wraca do nas z jakimś odświeżaczem powietrza i obficie dezynfekuje nasze buty i także nas tym środkiem. W ten spo- sób wypachnieni i „pokropieni” rozpoczęliśmy zdobywanie Aconcagui. – Skoro zdobył Ksiądz najwyższe szczyty obydwu Ameryk – McKinley i Aconcaguę – pozostają już tylko Himalaje… – Nie ukrywam, że marzę o tym, aby stanąć na dachu świata. W międzyczasie zmagam się z alpejskimi szczytami, ostatnio, w sierpniu 2012 wszedłem na Matterhorn (4 478 m n.p.m. – przyp. red.), ale Himalaje to szczególne wyzwanie, więc podchodzę do tego z pokorą, zresztą do każdej góry trzeba mieć szacunek, bo góry o to się upomną wcześniej czy później. – Kiedy nie chodzi Ksiądz po górach, to… biega w maratonach. To sport indywidualny, więc chodzi o walkę z samym sobą? – Oczywiście, to też element walki ze swoimi słabościami. Ale podczas maratonu jego uczestnicy motywują się nawzajem do walki ze zmęczeniem i czasem. Zasadniczo biegacze kierują się sportową solidarnością. Jak do tej pory, brałem udział w pięciu maratonach – trzech krakowskich i dwóch wrocławskich, zawsze udawało mi się ukończyć bieg, chociaż przyznam że nie jest to łatwe, szczególnie ostatnie 10 kilometrów. Generalnie jednak, przebiegnięcie maratonu jest znacznie łatwiejsze niż zdobycie naprawdę wysokiego szczytu. – Takie osiągnięcia wymagają zapewne stałego treningu… – Na co dzień, na ile pozwalają mi obowiązki, wspinam się latem na Jurze, a zimą w lodzie, trenuję na ścianie wspinaczkowej. Zebrałem grupę chętnych, którzy trenują wraz ze mną do kolejnego maratonu, który odbędzie się na wiosnę w Krakowie. Co prawda wytrwały tylko cztery osoby, ale i z tego należy się cieszyć. Wystarczy, aby wystartować zespołowo – Vincentpower MTB – Misjonarski Team Biegaczy. Tak samo zebrałem pokrewne sobie dusze, które chcą się wspinać, walczyć ze sobą i od października tworzymy Vincentpower MTW – Misjonarski Team Wspinaczkowy. – Jest Ksiądz jednak – przede wszystkim – kapłanem i filozofem; wykładowcą akademickim. Czy hart ciała, jakiego Ksiądz doświadcza przekłada się na rozumienie i nauczanie filozofii? – Kiedy czytamy Heideggera, czy Kierkegaarda, dowiadujemy się m.in. tego, że filozofia jest poszukiwaniem prawdy o świecie i człowieku, szukaniem sensu bycia, szukaniem autentycznego bycia... Ekstremalny wysiłek fizyczny także daje nam odpowiedź odnośnie stanu własnych sił, odporności psychicznej, umiejętności zwalczania kryzysu, a także egoizmu, umiejętności rozumienia drugiego człowieka, a więc dowiadujemy się prawdy o sobie i świecie. W ekstremalnych sytuacjach objawia się człowiek: jakim on jest naprawdę, co jest dla niego cenne i święte, ukazuje się naga prawda o człowieku. A dążenie do prawdy to przecież zadanie każdego człowieka, więc i kapłana również. Znając prawdę o sobie jesteśmy wolni od kłamliwych wyobrażeń o nas samych. I tu potwierdza się ewangeliczne przesłanie: Prawda was wyzwoli. – Czy istnieje credo, które towarzyszy Księdzu w tych zmaganiach? – Jest taki zwyczaj, że przed prymicją wybieramy sobie cytat, który później drukuje się na pamiątkowym obrazku. Ja wybrałem cytat z Księgi Mądrości i myślę, że coraz bardziej pasuje do tego co robię: „Z Tobą jest mądrość, Panie/Wyślij ją ze Świętych Niebios Twoich/Aby zawsze była ze mną/I abym mógł poznać co jest Tobie miłe”. Chodzi o to żebym w tych moich zmaganiach i pasjach, które są częścią mojego życia nie zapomniał o tym co jest najważniejsze, czyli o Chrystusie, który jest Drogą, Prawdą, Życiem i drugim człowieku, do którego On mnie posyła. – Życzę Księdzu, aby tak się stało. Czekają Himalaje i maraton krakowski… – Nie tylko, czekają też ludzie, studenci. A ostatnio jeszcze zacząłem skakać ze spadochronem, oddałem już trzy pierwsze skoki! Rozmawiał: Janusz Mika Ks. dr Marek Krawczyk CM Ur. 25 maja 1971 r. w Limanowej. Po maturze rozpoczął formację do kapłaństwa w Zgromadzeniu Misji w Seminarium Internum, a następnie studia filozoficzno-teologiczne w Instytucie Teologicznym Księży Misjonarzy w Krakowie ukończone stopniem magistra teologii. W 1998 r. rozpoczął specjalistyczne studia z filozofii na Papieskim Uniwersytecie św. Tomasza z Akwinu Angelicum w Rzymie ukończone stopniem doktora w 2004 r. na podstawie pracy „L’ente intenzionale come chiave nel dialogo tra la fenomenologia di R. Ingarden e il tomismo esistenziale di M. A. Krąpiec”. W latach 20042008 prowadził wykłady z historii filozofii, wprowadzenia do filozofii i filozofii Boga w Instytucie Teologicznym Księży Misjonarzy w Krakowie, w Wyższym Misyjnym Seminarium Duchownym O.O. Sercanów w Stadnikach. W roku akademickim 2007/08 wykładał także historię filozofii i filozofię Boga w Wyższym Seminarium Duchownym O.O. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej. W tym okresie pełnił również funkcję wicedyrektora LO Radosna Nowina 2000 w Piekarach k. Krakowa. W latach 2008-2010 przebywał na stypendium naukowym w USA na DePaul University w Chicago doskonaląc znajomość języka angielskiego i prowadząc poszukiwania z zakresu filozofii umysłu. Posiada znajomość języków obcych: włoskiego, angielskiego i niemieckiego. Po powrocie do kraju w 2010 r. podjął na nowo wykłady. Pracuje w parafii NMP z Lourdes XX Misjonarzy. 11 Przy Lubelskiej 6 Dzieci rosły nej strony. Dziadek pozostawił dom i w rodzinie po- dzieciom i wyprowadził się do drugiej jawiło się trzech małżonki. wojskow ych, Ojciec pana Andrzeja – również wszyscy w ran- Andrzej – zasłynął, służąc w wojsku, dze starszego jako niepokonany zapaśnik. Rodzinna sierżanta 20. legenda głosi, że pokonał w bezpośredpułku piechoty. nim pojedynku samego Zbyszka CyCzwarty w bra- gankiewicza, który był w międzywojci – Stanisław niu sławą światową. pracował w maŚniadania u kardynała gistracie jako Pan Andrzej poszedł w ślady dziadsekretarz prezyka. Wciągnęła go działalność samorządenta Mieczysładowa. Pracował m.in. w radach dzielniwa Kaplickiego. Jan Sulikowski, cowych Śródmieścia i Podgórza. Klapę który prowadził marynarki zdobi odznaka „Zasłużony zakład krawiecki działacz społeczny dla miasta Krakou zbiegu Rajskiej wa”. Kiedy wolontarialnie podjął się i Karmelickiej, pracy w Komitecie Opieki nad Sierospecjalizował się tami i Młodzieżą Ofiarami Wojny, pow szyciu mun- znał tam… prawdziwego księcia, z któdurów na miarę. rym połączyła go dozgonna przyjaźń. Książę Jozafat III Ruryk-ŚwiętoNic też dziwnego, że jego syno- pełk-Mirski był spokrewniony z najwie prezentowali większymi rodami w Europie: rosyjNad bramą XVI-wieczny herb dzielnicy – symbol się znakomicie skimi Rurykowiczami, szwedzkimi przywiązania do krowoderskiej tradycji w żołnierskich Bernadotte i niemieckimi HabsburBudynek z czerwonej cegły stojągami. Szlachetne pochodzenie nie uniformach. cy na początku ulicy Lubelskiej poMistrz cieszył się zasłużonym sza- zaskarbiło mu sympatii komunistyczzornie niczym się nie wyróżnia. Pocunkiem i wkrótce objął urząd wójta nych władz, za to zyskał przychylność zornie, bo nad bramą zwraca uwagę Gminy Krowodrza. Jak się okazało, ks. kardynała Adama Sapiehy. XVI-wieczny herb Krowodrzy – ele– Miałem wielki zaszczyt kilkakrotbył jej ostatnim wójtem, gdyż 1 kwietment praktycznie niespotykany na nia 1910 r. Krowodrza, wraz z innymi nie być z „Fatikiem” – tak zdrobniale frontonach innych kamienic. wsiami, weszła w skład Wielkiego Kra- nazywałem Jozafata – na śniadaniu Krawiec, wójt i radny kowa, a znakomity krawiec został rad- u kardynała Sapiehy. Zapamiętałem Rodzina Sulikowskich mieszka tu nym. go jako sympatycznego, skromnego od zarania, to znaczy od 1898 r., kiedy – Po śmierci żony Salomei, dziadek człowieka. Zresztą, śniadania też były Jan Sulikowski – sławny w Krowodrzy ożenił się powtórnie - z Marią Królo- skromne: chleb, masło, jajecznica, mistrz krawiecki – zbudował go z po- wą z Wydrykawa – opowiada Andrzej Sulikowski mocą krewnych, by zamieszkać z żoną c h o w s k i c h Salomeą i ich siedmiorgiem dzieci: – kontynuuje trzema córkami i czterema synami. Andrzej Suli– Pierwszy herb był kolorowy, przy- kowski. – Ona pominał ten, który wisi na krakowskim była posiamagistracie – wspomina Andrzej Suli- daczką zespokowski, wnuk Jana. – Dziadek opatrzył łu dorożek. dzieci go napisem, który brzmiał: „Dałeś Jako mi Boże z Twojej Opatrzności, dajże woziliśmy się i temu, który mi zazdrości”. Pamiętam, nimi siadając Jan Sulikowski w Radzie Gminy Krowodrza (czwarty od lewej że kobiety wracające z jarmarku podzi- na stopniach w rzędzie środkowym) od zewnętrzwiały i herb, i napis. 12 żynie Wisły, z którą zdobyła dwukrotnie mistrzostwo Polski, potem w BSC Namur (4-krotne mistrzostwo Belgii). W 2000 r. pojechała na Igrzyska Olimpijskie do Sydney. Zajęły ósme miejsce. Na zdjęciach uśmiechnięta mistrzyni basketu z piosenkarką Kayah, chodziarzem-multimedalistą Robertem Korzeniowskim, śp. Małgorzatą Dydek, koleżanką z narodowej reprezentacji. Niedawno inna linia rodziny Sulikowskich odzyskała teren gdzie przed wojną mieściła się fabryka wyrobów metalowych należąca do Sulikowskich, a gdzie po wojnie na tym terenie powstał państwowy zakład TELPOD. Senior rodu – Andrzej Sulikowski (czwarty od prawej) w otoczeniu rodziny – Przy Lubelskiej 6 mieszka połowa rodziny Sulikowskich: my z żoną na pokazując bogatą korespondencję liIdzie nowe stową z księciem. – W 1972 roku współwłaściciele parterze, Ania z mężem i dzieckiem na nieruchomości w osobach: Andrzeja poddaszu, teść z żoną Niną i córką IwoI Krowodrza też już nie ta… ną w oficynie piętrowej, a obok w przy– Nic już nie jest takie jak dawniej Sulikowskiego, Krystyny Sulikow- budówce parterowej – syn kuzyna teskiej, Sabiny Sulikowskiej i Światosła– ocenia pan Andrzej. – Uwierzy pan, wa Białowiejskiego przekazali ją w ad- ścia – Jacek Sulikowski z rodziną – pan że w tym domu mieszkało ponad 100 ministrację Gminy Kraków, a w 1992 Edward oprowadza mnie po rodzinnej osób, z tego około 30 dzieci? Kobiety roku, na powrót przejęli ją pod swój posesji. nie pracowały, zarabiali mężczyźni – zarząd – wyjaśnia Edward Kulka, zięć W 114-letnim domu mieszka już jako kolejarze, fiakrzy, poczmistrze… Andrzeja Sulikowskiego. – Przez 15 lat szóste pokolenie niezwykłej krowoderWszyscy się znali, każdy o każdym ciężkiej pracy udało się nam doprowa- skiej rodziny. wszystko wiedział. Gdzie moja szkoła dzić posesję do dobrego stanu. Tylko Janusz Mika nr 36, gdzie profesor Lewiński, świet- w piwnicach trzeba było ny geograf, gdzie tercjan – pan Józef oczyścić 10 tysięcy cedzwoniący na lekcję ręcznym dzwon- gieł. Gromadziliśmy też kiem? - pyta retorycznie nestor rodu stare meble, które poddawaliśmy renowacji – Sulikowskich. – Tu koncentrowało się całe życie, wylicza. Z kilku jednoizboprzychodził blacharz, człowiek, który ostrzył nożyczki i noże, Żyd skupujący wych mieszkań postare szmaty…– wskazuje ręką w stro- wstało spore lokum. nę podwórza. - Okoliczni muzykan- W pomieszczeniach po suterenach ci zawsze wiedzieli kto ma imieniny dawnych stworzono lokal w któi przychodzili, żeby mu zagrać „Sto rym obecnie Anna Wielat”… Zniknął dęciak i kareta/I Krolebnowska, wnuczka wodrza też już nie ta?/Dziś gołębi pana Andrzeja, urządza nikt nie gania/ Wszyscy siedzą na ze- wesela i inne przyjęcia braniach – Andrzej Sulikowski cytuje okolicznościowe. Na wiersz anonimowego autora. – Za to ścianach stare fotografie dom stoi. Dziadek, długowieczny jak korespondują ze znaczwiększość naszej rodziny, zmarł w wie- nie nowszymi. Anna ku 102 lat, mawiał zawsze: „Na sto lat Wielebnowska przez 15 się budujmy, a co dzień się śmierci spo- sezonów grała w koszy- Anna Wielebnowska zagrała 33 razy kówkę; najpierw z dru- w reprezentacji Polski dziewajmy”. 13 Izabella Rejduch-Samek (I nagroda w konkursie „Nasze ulice, nasze kamienice”) Początek ZŁA, wrzesień 1939 Ale to straszne zło przyszło. Niemcy maszerowali zwarcie trójkami, z ulicy Podchorążych skręcali w ul. Kazimierza Wielkiego, głośno waląc nogami o bruk ulicy. Dzieci stały grupkami na chodStaw w parku był tak duży, że Tadeusz – syn znajomych niku, przerażone. – pływał na kajaku, a w zimie zamieniano go na Całą kolumnę wojoświetlone lodowisko. Fot. arch. MHF ska prowadził oficer. Jechał na koniu, prawą rękę wspierał na biodrze, dumRenia od urodzenia mieszkała przy ul. Juliusza Lea, wiele, wiele lat póź- nie podniesiona głowa. A spod daszka niej – już z literatury naukowej – do- czapki patrzyły – tego nigdy nie da się wiedziała się, że jej ulica nosiła nazwę zapomnieć – dumne, złe oczy zwycięzważnego prezydenta Krakowa. Na ców. Żołnierze, w hełmach osadzonych spacery chodziła z mamusią i siostrą głęboko na oczy, szli jak automaty. Szli do Parku Krakowskiego. Staw w parku i szli, od Podchorążówki. Zaczęli śpiebył tak duży, że Tadeusz – syn znajo- wać piosenkę, do dziś prześladującą mych – pływał na kajaku, a w zimie Renię w nocnych koszmarach: zamieniano go na oświetlone lodowiHaj li, haj lo, haj la... sko. Dziewczynki ubierano w fałdoHaj li, haj lo, haj la... wane spódniczki (takie od mundurka), Haj li, haj lo, haj la, sweter był zawsze kolorowy, stanowił komplet z czapką i długim szalikiem. Haj li, haj lo, haj la, ha, ha, ha, ha, ha... I znowu od początku to samo. MaŁyżwy były dokręcane małą korbką (kluczykiem) do butów. Renia, mimo szerowali dalej, tramwaju nr 2, który że bardzo chciała, nie mogła jeździć na przecież jeździł ul. Kazimierza Wielłyżwach, bo nosiła okulary, a przecież kiego, a tory kończyły się właśnie przy Podchorążówce, nie widziała. Dalej mogła się przewrócić. szli ul. Pomorską na plac Inwalidów Od 1 września 1939 roku wszyscy i dalej, do Rynku. dorośli powtarzali słowa: WOJNA, Dzieci przerażone uciekały. Renia WOJNA. W radiu powtarzano niezrozumiałe komunikaty – uwaga, uwaga wtuliła się w ramiona mamy. Szlochanadchodzi 05 czekolada. Któreś dziec- ła: ja się ich boję, boję. Mądra matka ko na podwórku mówiło, że będą z sa- tłumaczyła, to jest nasz wróg, nie wolmolotu zrzucać dzieciom czekoladki. no mu okazać lęku. Musimy być mocRenia nie rozumiała dlaczego polscy ne, dalej się musi żyć. To będzie nasze żołnierze tak szybko jechali, inni szli zwycięstwo! Dzieci płakały, bo nie mogły iść do ulicą w stronę Rynku. Przecież Niemcy zbliżali się od Bronowic. Żołnierze szkoły. Koleżanka Hania Feferman mówili, że mają ślepe kule. A czy kule (zam. ul. Juliusza Lea 22a) po wakamusiały mieć oczy? Nic nie rozumia- cjach już nie wróciła do Krakowa, ła. Wszystko się waliło, cały normalny a miały iść do 3. klasy. tryb życia już nie istniał. Okropność! Dopiero w październiku otwarto szkoły, ale z ograniczonym prograJuż brakowało łez! 14 mem. Przecież społeczeństwo polskie przeznaczone było do pracy fizycznej, jako masa do najniższych prac i posługi dla zwycięzców. Wiedza elementarna im wystarczała. W domu rodzinnym Reni książki gimnazjalne i biblioteka służyły do systematycznego uzupełniania wiedzy. Przyszedł następny cios, był bardzo ciężki, gdy pewnego kwietniowego dnia 1940 r. dziewczynki nie mogły wejść do budynku szkolnego. Budynek Szkoły nr 34 im. Jadwigi z Łobzowa, usytuowany przy ul. Kazimierza Wielkiego 33, zachowany jest do dziś. Wykonany z czerwonej cegły, dwupiętrowy, z okazałą bramą wjazdową po prawej stronie, wyróżnia się znacznie wśród sąsiednich kamienic. Na dużym terenie zielonym przed szkołą stoi „wytrwale” figura Matki Boskiej pod zadaszeniem, ustawiona na wysokiej kolumnie. Renia pamięta, tego dnia rano przed ogrodzeniem szkoły stała p. kierownik Felicja Kasprzyk (zachowane jest świadectwo), która oznajmiła, że już nie możemy chodzić do tej szkoły. Przed bramą stał też groźny żołnierz niemiecki w hełmie i z karabinem. Teraz będziecie chodzić na ul. Mazowiecką. To był stary piętrowy budynek, chyba z czasów austriackich. Salę szkolną wypełniały długie ławki, prawie od ściany do ściany. Usadzono nas bardzo ciasno, tylko prawa ręka mogła być oparta na pulpicie. Lewa pozostawała za plecami koleżanki. Cierpła, bolała. Podstawowym podręcznikiem był „Ster”, formatem przypominający duży „Płomyk”, o treści banalnej, płytkiej i kłamliwej. Pewnego dnia wszedł do klasy żołnierz. Powiedział coś do nauczycielki, a potem stał i patrzył na nas. Pełne przerażenia oczy dzieci. Czy nas wyrzucą? Czy będą do nas strzelać? Co się stanie? On stał, patrzył i patrzył. To nie był SS-man. Zdjął czapkę z głowy, był zupełnie siwy, twarz zaczerwieniona, łagodne spojrzenie oczu uspokoiło nas. Dlaczego tak długo patrzył, nie uśmiechał się, ale nie czuliśmy wrogości. To była twarz dobrego człowieka, mimo że był Niemcem. Może był nauczycielem zanim kazano mu ubrać mundur? Nie zasalutował, wyszedł cicho. Wilczury Renia do dziś boi się wilczurów, stara się do nich łagodnie przemawiać, ale te inteligentne psy wyczuwają, że w podświadomości kobiety kryje się potworny lęk. To była jesień 1942 roku, wracała ulicą Nowowiejską ze szkoły, słaba, głodna dziewczynka. W szkole dawali garnuszek cienkiej zupy i łyżkę tranu. Ale tranu nie znosiła, mimo że zawsze był posolony. Kolega z chęcią ją w tym wyręczał. Południowa pora, mało ludzi na ul. Nowowiejskiej, spokojnie. Nagle po drugiej stronie zauważyła patrol niemiecki – a tak się ich bała. Na głowach hełmy, karabiny i dwa wielkie wilki na smyczach. Boże gdzie się tu schować! Wiedziała, że nie wolno uciekać! Oni zauważyli wystraszoną dziewczynkę, a może im się nudziło. Zdecydowanym krokiem podeszli. Renia oparła się o ścianę, nogi uginały się. Wilki skoczyły, łapy oparły na ramionach dziewczynki. Widziała przed twarzą okropne pyski z wielkimi kłami, strasznie warczały. Nie ugryzły jej, SS-mani śmiali się. – Przecież nic się nie stało, ta polska dziewczynka trochę się wystraszyła. Ha, ha. Ale mieli ubaw. Renia nic więcej nie pamięta. Zemdlała, ktoś znajomy zaniósł ją do domu. Była bezpieczna, ale nie długo. O Boże, jak dobrze być w domu, czuć ciepłą dłoń Matki. Nie wolno było opuszczać szkoły. Wszyscy mieli wszy i świerzb. To okropna plaga, tak ciężko było z tym walczyć. Środki czystości, na kartki, były mocno ograniczone. Janek i pokolenie morderców Pewnego dnia przyszła niespodziewanie p. Wanda, mama Janka. Zmieniona na twarzy, szara, słaniająca się. Janek od trzech dni nie wraca do domu. Nikt nic nie wie. Co mam robić, pomóżcie... Życie przygasło, nikt nie przychodził, Reni już nie posyłano z flaszkami w teczce. Cisza, w yc z e k i w a n ie . Tak smutno, ciężko, tylko hitlerowcy chodzili dumnie, bezczelnie. Osiągali sukcesy na froncie zachodnim. W Szkole przy ul. Mazowieckiej nic się nie zmieniło, w ławkach dalej ciasno, ponuro. Aż jak grom wiadomość, cała Budynek Szkoły nr 34 im. Jadwigi z Łobzowa, szkoła idzie na usytuowany przy ul. Kazimierza Wielkiego 33, zachował pobliskie boisko się do dziś. Wykonany z czerwonej cegły, dwupiętrowy, przy Młynówce. z okazałą bramą wjazdową po prawej stronie, wyróżnia Dużo młodzieży się wśród sąsiednich kamienic. Fot. JM zg romadzono, nęli, każdy przed swoim celem. Padła ustawiano ją przy trzech bokach boiska. Co tu będzie, salwa, Renia słyszała i to jak przez sen nikt nie znał odpowiedzi. Zajechało tylko jedną. A było ich kilka, bo morduże auto, wysiadła grupa Hitlerjugend. Chłopcy 14-16 lat, o jasnych dercy nie umieli jeszcze celnie strzelać. włosach aniołków, jasnej cerze „czystej Ktoś dorosły odprowadził ją do domu. rasy niemieckiej”, o którą Hitler tak Nikt nie znał jej tajemnicy. Długo zabiegał. Krótkie spodenki, koszula dziewczynka chorowała, wycieńczony, w kolorze khaki, opaski ze swastyką na lewym rękawie. Przerażenie, każdy niedożywiony organizm walczył o żychłopiec trzymał karabin. Spoglądali cie. A po co? na nas z pogardą. Malownicza Młynówka o głęboZ czarnej budy, gdy spuścili klapę, kim korycie, na długich odcinkach zaczęli wyskakiwać chłopcy, nasi polscy chłopcy. Bardzo bladzi, ręce w tyle o wysokich stromych brzegach z wąmieli złączone kolczastym drutem. ską dróżką, dziś zaznaczona jest falistą Szli powoli gęsiego, z podniesionymi asfaltową linią alejek Grottgera. Na głowami. Cisza, okropna cisza zaległa na placu. Stanęli w szeregu, patrzyli miejscu rozstrzelania naszych polskich po twarzach zgromadzonej młodzie- chłopców stoi jedynie tablica, ale nie ży. Spokojnie, łagodnie, bez strachu wymieniono ich nazwisk. szukali znajomych, żegnali się. Tam Kto dziś wie jak dawniej płynęła stał Janek, na pewno Janek w swoich pumpach i postrzępionej koszuli. Ja go Młynówka: ul. Łobzowską, pod drewpoznałam, pamiętam, Renia nie mo- nianym mostem przy wejściu na pl. Bigła wypowiedzieć jego imienia, a tak skupi, ul. Dolnych Młynów, Garncarchciała, aby wiedział, że nie jest sam. Na komendę chłopcy – „nowe pokole- ską gdzie łączyła się z Rudawą i dalej nie młodych morderców” – przyklęk- wpływała do Wisły. 15 Piotr Klimowicz Przewodniczący Rady i Zarządu Dzielnicy V Krowodrza Igrzyska? a za co?! W prowadzona w połowie listopada zmiana rozkładów jazdy tramwajów i autobusów w Krakowie pozbawiła Krowodrzę „ósemki”- tramwaju, który jeżdżąc po trasie z Bronowic do Borku wpisał się w krajobraz miasta przez wiele dziesiątków lat. Ta zmiana przebiegu tradycyjnej linii chyba nikogo nie ucieszyła. Szkoda, bo poprawa funkcjonalności komunikacji zbiorowej ma kapitalny wpływ na proces zwiększania udziału przewozów zbiorowych w stosunku do transportu samochodami osobowymi. To - jak wiadomo - bezpośrednio przekłada się na jakość powietrza, którym musimy oddychać. Nie wspomnę już o komforcie podróży, który w związku z koniecznością przesiadek gwałtownie się obniżył. Świetna koncepcja wprowadzenia szybkiej kolejki aglomeracyjnej po istniejących torach kolejowych, wałkowana latami, wciąż nie może zacząć funkcjonować w realnym świecie. W tym świetle przedstawianie pomysłów budowy metra w Krakowie mimowolnie powoduje uśmiech. Podobnie jak plany organizacji zimowych igrzysk olimpijskich. Mądrzejsi o doświadczenia strat finansowych związanych z przygotowaniem mistrzostw Europy w piłce nożnej powinniśmy w zarodku gasić te nieodpowiedzialne pomysły! Utrzymywanie olbrzymich obiektów sportowych już teraz przerasta możliwości naszego zadłużonego do granic wytrzymałości miasta. A zmniejszenie normalnego ruchu turystycznego w okresie trwania wielkich zawodów sportowych powoduje zmniejszenie dochodów branży hotelarskiej. Zresztą i tak nadchodzący kryzys zweryfikuje plany dużo silniej niż się tego spodziewamy. Wystarczy zaobserwować ile lokali sklepowych i biur ma na witrynach napis „do wynajęcia”... Tym bardziej trzeba zwracać uwagę na wszelkie pomysły, które będą uatrakcyjniały ofertę turystyczną Krakowa i zatrzymywały w nim turystów na więcej niż dwie doby i to bez ponoszenia nadmiernych kosztów. Jednym z takich pomysłów jest stworzenie oferty dla turystów- rowerzystów. Poza zwykłymi, miejskimi trasami rowerowymi, które i tak są potrzebne na co dzień krakowianom, należy stworzyć sieć powiązań rowerowych z terenami rekreacyjnymi, opartymi na bazie dolin krakowskich rzek. I tak ścieżką wzdłuż Prądnika można by bezkolizyjnie dostać się do jurajskich dolinek podkrakowskich i Ojcowa czy Pieskowej Skały. Ścieżka wzdłuż Wilgi może zaprowadzić rowerowych pielgrzymów do Łagiewnik, a także kuracjuszy do uzdrowiska w Swoszowicach, gdzie .RRUG\QDFMDUHGDNF\MQD-DQXV]0LND $GUHVUHGDNFML XO.D]LPLHU]D:LHONLHJR .UDNyZ WHO Druk: Drukarnia Kolejowa Kraków ul. Forteczna 20 A 32-086 Węgrzce tel: 12 298 04 00 tryska źródło jednej z najbogatszych w siarkę wód w Polsce (2. miejsce po Solcu-Zdroju), Europie (4. miejsce) i na świecie (5. miejsce). Istniejąca ścieżka po wałach Rudawy wymaga jedynie połączenia pod mostem ul. Kościuszki z bulwarami Wisły i dalej na zachód do Bielan oraz na wschód, aż do stawów Przylasku Rusieckiego. Ścieżka wzdłuż Młynówki Królewskiej już teraz prowadzi do Mydlnik i zalewu w Kryspinowie. Nie są to może tak spektakularne, wielusetmilionowe inwestycje w wielkie obiekty sportowe, ale mogą przynieść bardzo duże - w stosunku do nakładów - korzyści płynące z uatrakcyjnienia oferty miasta o możliwość aktywnego, zdrowego i ekologicznego dostępu do fantastycznych walorów przyrodniczych okolic Krakowa. System rowerów miejskich i licznych istniejących prywatnych wypożyczalni znakomicie może obsłużyć wszystkich chętnych do odbywania wycieczek rowerowych w piękne miejsca bez konieczności korzystania z ruchliwych dróg. U progu Świąt Bożego Narodzenia życzę Państwu wszelkiej pomyślności, miłości, pokoju i nadziei, które przynosi do naszych rodzin Syn Boga!