czerwiec 2015 - Trybuna Leśnika
Transkrypt
czerwiec 2015 - Trybuna Leśnika
nr 6/2015 cena 7,35 zł, w tym VAT 5% PL ISSN 0239-2690 nr indeksu 379484 Edukuje od dwóch wieków Łowiectwo, czy myślistwo? str. 3 i 13 str. 18–19 wydarzenia „Wyprawa po prawa” – pod takim hasłem ruszyła tegoroczna akcja Sprzątanie Świata – Polska. Inauguracja dwudziestej drugiej edycji, tej zakorzenionej już w świadomości Polaków kampanii, miała miejsce 31 maja br. na zamku w Ogrodzieńcu. Goście i organizatorzy pikniku ekologicznego „Zielona pobudka” na wspólnym zdjęciu. Pobudka!!! Jaka? Zielona! Organizatorem pikniku ekologicznego „Zielona pobudka”, towarzyszących mu konkursów oraz „biegu gwiaździstego”, było Nadleśnictwo Siewierz, Fundacja Nasza Ziemia, Fundacja Zielonej Ligi oraz „Zamek” sp. z o.o. Na inaugurację ogólnopolskiej kampanii przybyła inicjatorka i założycielka Fundacji Nasza Ziemia Mira Stanisławska-Meysztowicz, która kilka dni wcześniej przyleciała z Australii. To właśnie tam, w 1987 roku, Sprzątanie Świata miało swój początek. „Wierzcie mi, nigdy nie podejrzewałam, że będę w stanie zorganizować taką akcję jak „Sprzątanie Świata – Polska”, że wpłynę na tylu ludzi, wręcz cały naród i zapoczątkuję lawinę innych działań. Skąd czerpię siłę, pomysły, pasję i słowa, które tak łatwo przychodzą? Sama się nad tym zastanawiam. Głęboko w sercu wiem, że zawsze chciałam stworzyć taką akcję i zawsze czułam się pasjonatką bezpiecznego i czystego środowiska” – M. Stanisławska-Meysztowicz pisała do swoich synów w Australii, w 1994 roku, po pierwszej akcji „Sprzątania”. Przez ostatnie 22 lata do organizacji kampanii w całej Polsce, Fundacja Nasza Ziemia pozyskała wielu partnerów. W tym roku, w organizację akcji aktywnie włączyło się Nadleśnictwo Siewierz. Finałem wielomiesięcznej pracy był piknik ekologiczny – Zielona Pobudka. Pierwsi na plac zamkowy przybyli uczestnicy II Biegu Zdobywców Orlich Gniazd. Biegacze, pasjonaci nordic walking oraz ich rodziny. Grupa rowerzystów wracająca ze szlaku rajdu gwiaździstego. 2 trybuna leśnika nr 6/2015 Zanim wyruszyli na trasę, odwiedzili ponad dwadzieścia stoisk edukacyjnych, wśród których, swoją ofertę pokazały nadleśnictwa: Siewierz, Złoty Potok, Koniecpol oraz Katowice. Na scenie, tuż po uroczystym otwarciu imprezy, wręczono nagrody dla zwycięzców konkursów: „Recykling = drugie życie odpadów” oraz „Segregować śmieci potrafią nawet małe dzieci”. Tuż przed występami uczestników konkursu „Śpiewam i recytuję – przeciwko zaśmiecaniu Ziemi się buntuję”, podzamcze zapełniło się grupami rowerzystów i pieszych, którzy brali udział w „rajdzie gwiaździstym”. Szereg atrakcji zapewniły stoiska, rowerowe kino oraz mobilne centrum edukacji ekologicznej, Fundacji Ekologicznej Arka. W ramach akcji „Drzewko szczęścia” rozdawano także sadzonki drzew ufundowane przez Nadleśnictwo Siewierz. Członkowie Śląskiego Towarzystwa Entomologicznego udostępnili swoje zbiory i pokazali gabloty, w których wyeksponowano 163 gatunki motyli dziennych żyjących w Polsce. Nie lada atrakcją były „ekologiczne kosiarki” – owce, które wykorzystuje się w programie ochrony muraw Jury Krakowsko-Częstochowskiej, prezentowane na stoisku Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Śląskiego. O dobrą zabawę zadbali prowadzący piknik Gabriela Kaczyńska z Polskiego Radia Katowice i Szymon Kułakowski z fundacji Arka. Aż do godziny 17.00, ogłaszali konkursy, quizy i zachęcali do odwiedzania punktów edukacyjnych, bo to właśnie edukacja ekologiczna jest głównym celem akcji. – Niczego nie zrobiłabym sama. Najważniejsi są partnerzy akcji: samorządy, organizacje pozarządowe, sponsorzy i ci, którzy są bezpośrednio zaangażowani w organizację. Chciałabym serdecznie podziękować wszystkim, dzięki którym, ta dzisiejsza inauguracja kampanii „Sprzątanie Świata – Polska 2015” mogła się odbyć. Szczególne podziękowania należą się Mariuszowi Kowalskiemu, zastępcy nadleśniczego Nadleśnictwa Siewierz, za zapał i aktywność. Nie byłoby tej imprezy gdyby nie dofinansowanie z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Podziękowania składam na ręce pana prezesa WFOŚiGW Andrzeja Pilota – mówiła M. Stanisławska-Meysztowicz na zakończenie tej wyjątkowo udanej, również z powodu przepięknej pogody, imprezy. Tekst i zdjęcia: ANNA TARKOWSKA Fot. J. POTOCKI Wbrew od redakcji siąca a mie sj reflek stereotypom Osoby nietuzinkowe, łamiące stereotypy, podejmujące śmiałe wyzwania, niekonwencjonalne – to szczególna wartość każdej dużej organizacji, firmy, instytucji, która siłą bezwładu może ciąć po skrzydłach, ale może też – oświecona mądrością decydentów – kreować niepospolite rozwiązania. Nikomu nie jest łatwo wyrwać się z marazmu, przytłoczonego dodatkowo codziennymi sprawami, papierami i mejlami. Nie jest żadną tajemnicą, że szeregowego pracownika monotonna praca męczy, natomiast po około kilkunastu latach na kierowniczym stanowisku, kreatywność spada w zastraszająco szybkim tempie. Taka jest natura człowieka. Z tego „uśpienia” wyrwać nas mogą jedynie wrażliwi i aktywni lu- Niebanalna dekoracja – mural na murze oporowym w otoczeniu nowej siedziby Nadl. Andrychów dzie, którzy nie dają zgody na bylejakość i tumiwisizm. Lubią rozmach, choć kontrolowany. Nie boją się dochodzić do granic, o których inni nawet nie śnią. Brzęczą nam nad uchem jak osa (co nie jest miłe), wyzwalają z letargu; oddychamy jednak wtedy świeższym powietrzem. W tym numerze „Trybuny” pokazujemy wielu takich „bohaterów”, którzy przezwyciężając własne ograniczenia i inercję otoczenia, wyrywają się z szeregu, prezentują własne zdanie. Potrafią jednak przede wszystkim urzeczywistnić pomysły i projekty. Miejmy nadzieję, że za nimi pójdą inni, którzy w równie niebanalny sposób spojrzą na nasz „leśny świat”. Edukuje od dwóch wieków Obchody 200-lecia Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie rozpoczęły się 22 maja br. Na terenie „starego kampusu” uczelni, przez dwa dni prezentowały się wydziały, koła naukowe, organizacje studenckie, zespoły artystyczne, a także Lasy Państwowe. Uroczystości rozpoczęły się w Auli Kryształowej, gdzie tytuł doktora honoris causa nadano profesorowi Tomaszowi Boreckiemu. Tysiące mieszkańców Warszawy odwiedziło „leśne miasteczko”, czyli stoiska edukacyjne LP reprezentowanych przez leśne kompleksy promocyjne „Lasy Beskidu Śląskiego” i „Lasy Warszawskie” oraz Nadleśnictwo Gdańsk. „Mocna” ekipa z czterech nadleśnictw: Bielsko, Węgierska Górka, Ustroń i Wisła, edukowała za pomocą gry „koło fortuny”, uczyła rozpoznawać ślady zwierząt, odgadywania po dotyku, „co kryje się w dziupli”, budowy domku z drewna oraz pokazywała ekspozycję głuszców. Oprócz prezentacji 13. wydziałów SGGW, odwiedzający kampus mogli wziąć udział w pokazach kulinarnych, skorzystać z porad przyszłych dietetyków, weterynarzy, obejrzeć stare rasy zwierząt gospodarczych, zakupić zdrową żywność oraz rozmaite sadzonki. Na scenie, oprócz występów zespołów SGGW, zaprezentowali się sygnaliści. dokończenie na str. 13 trybuna leśnika nr 6/2015 3 spis treści 12 13 14 NADLEŚNICTWO Z POMYSŁEM Siedziba w nowym stylu (c.d.) 200 lat SGGW Edukuje od dwóch wieków (c.d.) CHRZĄSZCZ BRZMI W... LESIE Niszczyciel zagrożony wyginięciem LAS I ZWIERZYNA Fot. arch. Nadl. Kluczbork Jak pogodzić wysokie stany zwierzyny i nie wstydzić się efektów hodowlanych w lesie? W jaki sposób dążyć do pogodzenia gospodarki leśnej, rolnej i łowieckiej? Jednym słowem – jak pogodzić „ogień z wodą? – o praktycznych rozwiązaniach ograniczających szkody w lesie na przykładzie Nadl. Kluczbork pisze Grzegorz Kimla, zastępca nadleśniczego w tym nadleśnictwie (str. 16-17). W następnej TL autor zajmie się zadaniami gospodarki leśnej obniżającymi szkody łowieckie w lesie. W tej „Trybunie”, w bloku tematycznym „Las i zwierzyna”, polecamy rozmowę z dr. hab. Andrzejem Tomkiem z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, leśnikiem i myśliwym, który widzi potrzebę rozgraniczenia pojęć: łowiectwo i myślistwo (str. 18-19). 16 18 20 Próby ograniczenia szkód łowieckich w lesie (cz. 1) LAS I ZWIERZYNA Łowiectwo, czy myślistwo? PIKNIK LEŚNO-ŁOWIECKI Cietrzewisko 2015 WYDARZENIA 2 Pobudka!!! Jaka? Zielona OD REDAKCJI 3 Wbrew stereotypom Edukuje od dwóch wieków 5 Z PIERWSZEJ RĘKI Siedziba w nowym stylu SAMOCHODEM DO LASU 21 Skurczone Pajero WARTO WIEDZIEĆ 22 Szkolenie administratorów Nowa „Leśna Książka Teleadresowa” 23 WSPOMNIENIE Witold Wójcikowski (1927-2015) TWÓRCZE INSPIRACJE Mistrz leśnego bajania 2015 Zabiegi agrolotnicze w Koszęcinie Puchar dla Nadleśnictwa Opole WYDARZENIA 24 Zimbardo znów w Nikiszowcu 6 Nadleśnictwo Katowice ma 70 lat Fundusze rajdowo Zeszyciki ze znaczkami Leśna pielgrzymka do Ziemi Świętej LUDZIE LEŚNICTWA 7 10 4 Nie lubiłem chodzić na skróty – rozmowa z emerytowanym nadleśniczym w Nadl. Prószków Lechem Olczykiem ZALESIENIA W dorzeczu Odry 25 26 27 ROZMAITOŚCI Krzyżówka z głuszcem W KUCHNI LEŚNIKÓW Trzy placki z grysikiem Heleny Poznańskiej NA SPORTOWO Zielony punkt Fot. J. POTOCKI Modernistyczna siedziba biura Nadl. Andrychów przy ul. Słowackiego, została wybudowana na terenie byłej składnicy drewna. Dziś to jedna z przyciągających wzrok wizytówek miasta. Fot. J. DEREK Nadleśnictwo Andrychów ma nową siedzibę. 25 maja br. dokonano uroczystego otwarcia budynku, którego nie tylko bryła architektoniczna, ale wiele rozwiązań technicznych, są śmiałym pomysłem przełamującym dotychczasowe standardy myślenia przy projektowaniu biur nadleśnictw. Przestronne, dobrze oświetlone wnętrza, czytelne trakty komunikacyjne z ogromną swobodą poruszania się - to ogromny atut budynku, który będzie dobrze służył osobom załatwiającym sprawy w biurze nadleśnictwa. Zabiegi agrolotnicze w Koszęcinie W Nadleśnictwie Koszęcin w drugiej połowie maja przeprowadzono akcję chemicznego zwalczania osnui gwiaździstej. Na terenie lasów Leśnictwa Piłka został rozpylony z samolotu preparat Mospilan 20 SP. Pola, na których przeprowadzono zabieg znajdowały się w sąsiedztwie miejscowości Piłka i dzielnicy Lublińca - Kokotek. Teren został oznakowany tablicami ostrzegawczymi. Zastosowany środek jest obecnie insektycydem o najszerszym spektrum zwalczanych szkodników spośród preparatów zarejestrowanych na polskim rynku. Acetamipryd, substancja aktywna zoocydu Mospilan 20 SP, nie jest szkodliwa dla pszczół, innych owadów zapylających i entomofauny pożytecznej. Budowa chemiczna acetamiprydu powoduje, że jest on łatwo i szybko metabolizowany przez pszczoły. Na uwagę zasługuje także fakt, że acetamipryd bardzo szybko zanika w środowisku nie pozostawiając metabolitów, co potwierdza i zwiększa jego bezpieczeństwo w stosunku do owadów zapylających. Mospilan 20 SP jest insektycydem o dobrze poznanej charakterystyce ekotoksykologicznej i selektywności działania zarówno w odniesieniu do owadów szkodliwych jak i pożytecznych. Jedną z najważniejszych zalet środka jest jego bardzo niska toksyczność ostra dla pszczoły miodnej. Preparat należy do nielicznej grupy insektycydów najbezpieczniejszych obecnie dla środowiska i zdrowia człowieka. (mon) – Poprzednia nasza siedziba przy ul. Grunwaldzkiej została zbudowana w czasach powojennych i nie spełniała wielu norm prawnych określających funkcjonowanie współczesnych budynków biur – mówił Jerzy Potocki, nadleśniczy w Nadleśnictwie Andrychów. – Początkowo projekt budynku w modernistycznym stylu budził nasze wątpliwości, ale szybko uznaliśmy potrzebę, nieco innego niż tradycyjy, zaprezentowania siedziby biura nadleśnictwa – mówił Kazimierz Szabla, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. W 2012 roku przeprowadzono analizę opłacalności remontu starej siedziby. Koszty nie warte były podjęcia inwestycji. – Tutaj wciąż coś się psuło, sieci energetyczna i komputerowa nie wytrzymywały obciążeń – oceniał J. Potocki. – Na ścianach tu i ówdzie pojawiał się grzyb. Poza tym funkcjonalność pomieszczeń biurowych pozostawiała wiele do życzenia – dla petentów i naszych pracowników. Nowa inwestycja ruszyła w ekspresowym tempie. z pierwszej ręki Siedziba w nowym stylu dokończenie na str. 12 Puchar dla Nadleśnictwa Opole 22 maja w Ośrodku Szkoleniowo-Rekreacyjnym „Strzelnica” w Kochanowicach odbyły się zawody strzeleckie o Puchar Dyrektora RDLP w Katowicach i Dyrektora Zespołu Śląsk. Turniej zorganizowano w ramach Pikniku Leśno-Łowieckiego „Cietrzewisko”. Trofeum zawodów zdobyła drużyna strzelecka z Nadleśnictwa Opole w składzie: Czesław Dulęba, Tadeusz Dulęba i Erwin Szmit. Drugie miejsce zajęli strzelcy z Nadleśnictwa Herby, trzecia na podium stanęła drużyna z Nadleśnictwa Turawa. W kategorii indywidualnej open najlepszym strzelcem okazał się Sławomir Walisko z Nadleśnictwa Rybnik z wynikiem 229/250. Drugie miejsce należało do Macieja Dzwonnika z Nadleśnictwa Tułowice, a trzecie do Cz. Dulęby z Nadleśnictwa Opole. W zawodach wzięły udział również trzy Diany: Joanna Szymańska, Katarzyna Szyjka i Wioletta Koper-Staszowska. Zwycięskiej drużynie puchar i gratulacje wręczyła Maria Michalska, zastępca dyrektora RDLP w Katowicach ds. ekonomicznych. (mon) trybuna leśnika nr 6/2015 5 Minął rok od oficjalnego otwarcia pierwszego w Polsce Centrum Zimbardo w Nikiszowcu. Z tej okazji 19 maja br. działające przy Stowarzyszeniu Fabryka Inicjatyw Lokalnych – centrum, gościło samego pomysłodawcę prof. Philipa Zimbardo. Jego wykład „Od outsidera do bohatera”, zgromadził pełną salę słuchaczy. Wystąpienie profesora było streszczeniem wyników badań z dziedziny psychologii społecznej, które stały się podstawą do stworzenia tzw. Projektu Bohaterskiej Wyobraźni (Heroic Imagination Projekt). Ten nowatorski program, który na mocy porozumienia z Ministerstwem Edukacji Narodowej będzie realizowany w wybranych szkołach w Pol- Fot. A. TARKOWSKA wydarzenia Zimbardo znów w Nikiszowcu Prof. Ph. Zimbardo na wspólnym zdjęciu uczestników spotkania w Katowicach-Nikiszowcu. sce, promuje m.in. lokalne działania, otwartość na otoczenie, kształcenie kompetencji społecznych. Te idee od początku powstania przyświecają Centrum Zimbardo w Nikiszowcu, które skupia mieszkańców, szczególnie młodych, chętnych do kreatywnych działań na rzecz zmian, ale z zachowaniem lokalnych tradycji. Ten po- Nadleśnictwo Katowice ma 70 lat Posadzeniem jubileuszowego dębu przy siedzibie nadleśnictwa, rozpoczęły się uroczyste obchody 70-lecia Nadleśnictwa Katowice. 2 czerwca br. Nadleśnictwo Katowice gościło na jubileuszowej naradzie w Auli św. Franciszka w Katowicach-Panewnikach przedstawicieli władz samorządowych, wojewódzkich, służb mundurowych, duchowieństwa, oświaty, organizacji pozarządowych, przedsiębiorców leśnych oraz obecnych i emerytowanych pracowników nadleśnictwa. RDLP w Katowicach reprezentowali: Maria Michalska, zastępca dyrektora regionalnego ds. ekonomicznych i Jurand Irlik, zastępca dyrektora regionalnego ds. gospodarki leśnej. Podczas narady wręczono odznaczenia państwowe za długoletnią służbę, awanse oraz Kordelasy Leśnika Polskiego. Samo Nadleśnictwo Katowice otrzymało Złotą Odznakę Honorową za Zasługi dla Województwa Śląskiego. O historii nadleśnictwa więcej w kolejnym numerze Trybuny Leśnika. (at) Leśna pielgrzymka do Ziemi Świętej W kwietniu polscy leśnicy wraz z biskupem kaliskim Edwardem Janiakiem, duszpasterzem leśników, uczestniczyli w pielgrzymce do Ziemi Świętej. Wśród nich była duża grupa pracowników LP z RDLP w Katowicach, których wyróżniały zielone chusty. Na pamiątkowej fotografii, wykonanej przed Bazyliką Zwiastowania Najświętszej Marii Panny – 11 pracowników z Nadleśnictwa Turawa z nadleśniczym Grzegorzem Bieleckim oraz 4 osoby z Nadleśnictwa Zawadzkie z nadleśniczym Grzegorzem Furmańskim. mysł wspiera wielu darczyńców, wśród których jest także RDLP w Katowicach. Profesor Ph. Zimbardo to światowej sławy psycholog, autor wielu książek i publikacji, który zasłynął z „eksperymentu więziennego”, w którym dowiódł, że zło tkwiące w człowieku, uaktywnia się pod wpływem okoliczności. (at) Fundusze rajdowo Dni Otwarte Funduszy Europejskich to największa akcja promująca projekty dofinansowane ze środków unijnych w Polsce. Od 7 do 10 maja 2015 r. w całym kraju odbyły się imprezy prezentujące pomysły zrealizowane dzięki Funduszom Europejskim. Do akcji włączyło się również Nadleśnictwo Zawadzkie razem z Kołem Towarzystwa Przyjaciół Lasu „Dolina Małej Panwi” w Zawadzkiem oraz Oddziałem Zakładowym PTTK w Zawadzkiem. W ramach Dni Otwartych Funduszy Europejskich 7 maja na terenie nadleśnictwa odbył się rajd rowerowy. Uczniowie szkół z gminy Zawadzkie pod opieką leśników, członków Koła TPL oraz PTTK, wyruszyli spod budynku nadleśnictwa trasą biegnącą przez najbardziej atrakcyjne turystycznie miejsca Doliny Małej Panwi, takie jak Zameczek Myśliwski i kładka pieszo-rowerowa na rzece Mała Panew. Po drodze mogli posłuchać ciekawostek na temat historii mijanych miejsc oraz zobaczyć osobliwości przyrodnicze, m.in. aleję dębów błotnych w Leśnictwie Haraszowskie. Na mecie rajdu, przy zbiorniku wodnym „Liszczok”, na własne oczy przekonali się o pozytywnych zmianach w środowisku, jakie nastąpiły w wyniku jego budowy: podwyższyła się ilość magazynowanej wody, co w znaczącym stopniu urozmaiciło kompleksy leśne monokultur sosnowych, zwiększyła się bioróżnorodność środowiska leśnego oraz biotopu wodnego. Zbiornik „Liszczok” stał się również cennym elementem krajobrazowym i stanowi niepowtarzalny pod względem przyrodniczym obszar w Dolinie Małej Panwi. Na zakończenie rajdu dzieci i młodzież mogli sprawdzić swoją wiedzę na temat Unii Europejskiej w przygotowanym konkursie z drobnymi nagrodami ufundowanymi przez Nadleśnictwo Zawadzkie. AGNIESZKA JAMROZIK Nadl. Zawadzkie 6 trybuna leśnika nr 6/2015 Fot. J. DEREK ludzie leśnictwa Nie lubiłem chodzić na skróty Rozmowa z Lechem Olczykiem, emerytowanym nadleśniczym w Nadleśnictwie Prószków – Jak wspomina Pan początkowe lata swojej pracy? To było Nadleśnictwo Kłobuck. – Tamte lata wspominam jak najlepiej, młodzi ludzie po studiach nie mają dziś tak komfortowej sytuacji. Już na czwartym roku studiów wiedziałem, że będę pracował i to nawet wiedziałem, w jakim nadleśnictwie. Mało tego, w trakcie studiów otrzymywałem stypendium fundowane, o które można się było starać, gdy się miało dobre wyniki w nauce. Pochodziłem z Częstochowy. Trafiłem do pracy po reorganizacji początku lat 70. Zaproponowano mi dwa nadleśnictwa. Wybrałem Kłobuck. – Była praca, ale co z mieszkaniem? – Dostałem je, był to tzw. dom zasłużonego leśnika, samodzielny parterowy budynek, a w nim mieszkanie,2-pokojowe, z łazienką, spiżarką i budynkiem gospodarczym. Na tamte lata te domki, które wymyślił – dla odchodzących na emeryturę leśników – Jan Kozyra, dyrektor OZLP w Katowicach, były funkcjonalne, wygodne. Ówczesne warunki dzisiaj byłyby trudne do zaakceptowania dla współczesnego absolwenta. – Chyba by je przyjął. Cieszyłby się, że ma pracę. – Tak, ale problemem był wtedy jeszcze dojazd do pracy. Z domu miałem 3 km pieszo do PKS-u, wysiadałem w centrum Kłobucka, skąd też jakieś 3 km szedłem do biura nadleśnictwa. Wstawałem codziennie o wpół do piątej. Latem pół biedy, zimą wyprawa była niezbyt przyjemna. Żona dojeżdżała PKS-em do Częstochowy, spotykaliśmy się w powrotnym kursie. Około 17.00 byliśmy w domu, najczęściej przygotowywaliśmy kotlety schabowe – bo najszybciej. – Start nie był więc najgorszy. – Byłem zadowolony. Dostaliśmy z LP bezzwrotną pożyczkę, mówiło się wtedy „na krowę”. Umeblowaliśmy za nią mieszkanie. W Kłobucku zacząłem pracę jako leśniczy technolog, który wprowadzał nowe formy organizacji pracy. Organizowałem brygady, zespoły ścinkowo-zrywkowe, wdrażałem do pracy korowarki. – Leśniczy technolog zajmował się techniką pracy w lesie? – Organizowaniem pracy i jej nowych form. Przy czym często chodziło o sprawy prozaiczne. Żeby kupić łańcuch do piły, trzeba było jechać do OZLP, do zastępcy dyrektora, on dawał zgodę i z magazynu go wydawano. – To były te fajne czasy? – Zależy jak się spojrzy na życie. Miałem pracę, nobilitujące stanowisko, mieszkanie, dostałem tzw. kopa do rozpoczęcia samodzielnego życia, potem awansowałem – adiunkt, nadleśniczy terenowy. Dziś młody człowiek nie ma takiego komfortu. A sama praca – nikogo nie dziwiły te, z dzisiejszego punktu widzenia, absurdy. One były normą. Sprzęt był własnością nadleśnictwa, nikt we wsi nie miał piły. Benzynę do pił pilarzom dostarczało nadleśnictwo. Komputerów nie było. Inne czasy. Ale jakoś dawaliśmy radę. Dziś tamtego leśnika i obecnego trudno porównywać. Tamten musiał sam zorganizować ludzi do pracy, zrobić ręcznie całą dokumentację, łącznie z wypłatą, a obecny pracę zleca i nadzoruje, „wyręcza” go komputer. Czy to łatwiej, czy to trudniej? – zawsze będą różne oceny. trybuna leśnika nr 6/2015 7 ludzie leśnictwa 8 – Z jakim pokoleniem leśników zetknął się Pan w Kłobucku? – Powojennym. Może oni nie mieli takiej wiedzy teoretycznej jak my, absolwenci studiów dziennych, ale to byli praktycy. Wiedzieli, co zrobić, i jak zrobić. Inna sprawa – ludzi do pracy nie było. Nadleśniczy nie mógł przebierać w kadrach. – O co chodziło w tamtym leśnictwie? Czy rzeczywiście nacisk kładziono tylko na pozyskanie drewna dla przemysłu, a system był bezwzględnie nakazowy? – Priorytetem zawsze była hodowla i ochrona lasu. Co do pozyskania, mieliśmy wrażenie, że tnie się więcej niż powinno, wynikało to też z niemocy wykonania, głównie z braków siły fizycznej. To rodziło w nas opór, że się nas przymusza do nadmiernego pozyskania. Jednak ono było przecież zgodne z operatem urządzeniowym, z etatem cięć tam zawartym. Takie czasy. – Ktoś jednak taką decyzję wydawał. – Decyzje były scentralizowane. Przecież Lasy Państwowe zawsze służyły interesom państwa. Przykładem niech będą kopalnie. Miały wydobyć więcej węgla, a z tym związana była chłonność na kopalniaka. Ja tego nie znam z własnego doświadczenia, ale wiem, że robiło się zręby kopalniakowe, czyli wycinało się drzewostan w wieku 3040 lat. Toczono zresztą o to boje. – Czy przyroda cierpiała na przyjęciu takiego surowcowego podejścia do leśnictwa? – Nie uważam tak. Przecież wykonywaliśmy te zadania zgodnie ze sztuką leśną, z zachowaniem zasad hodowli, ochrony, a nawet obecnej ekologii, zgodnie więc z prawem, a nie tak na łapu capu. – Dziś jednak krytykuje się ten model. Wielofunkcyjność przeciwstawia się tamtej, w domyśle, niedobrej gospodarce. – Tamten okres jest źle oceniany z różnych względów. Trzeba by się zastanowić, w jakiej skali. Na temat sposobów ustalania etatów cięć mogliby więcej powiedzieć urządzeniowcy. Czy ktoś ich naciskał, a jeżeli tak, to dlaczego? – Jak wyglądała sytuacja finansowa leśnika? – Marnie. Żeby było mnie stać na coś więcej niż tylko zwykłe przeżycie, musiałem pracować na deputacie. Uprawiałem ziemniaki, czosnek. To była katorżnicza robota. Hodowałem kury, indyki, króliki. Uprawiałem 10 arów czosnku, którego każdy ząbek należało osobno wsadzić do ziemi, a potem bronić przed chwastami. Nie było żadnego dnia wolnego. Potem „widłami amerykańskimi” czosnek trzeba było wyjąć i osuszyć. A na koniec cały zbiór przygotować handlowo do sprzedaży, no i sprzedać, co nie było łatwe. Czosnek sprzedawałem m.in. do zatrybuna leśnika nr 6/2015 kładów mięsnych, ziemniaki do gorzelni. – Po kilkuletnim pobycie w Kłobucku, z funkcji nadleśniczego terenowego, przeszedł Pan do Prószkowa. – Chciałem spróbować innego chleba i poprosiłem dyrektora OZLP w Katowicach Bronisława Braczkowskiego o przeniesienie. Padło na Prószków, nie wiedziałem niczego o tym miejscu. Jako zastępca nadleśniczego zabrałem się ostro do pracy. Miałem w zwyczaju wszędzie być, wszyst- – Zainteresowanie szefa pracą i ludźmi może sprawiać wielu osobom kłopot, ale i mobilizuje. Każdy kierownik jednostki winien poddawać się samokontroli i krytycznej ocenie, gdyż wyniki kontroli zewnętrznych nie mogą go zaskakiwać. kiego dotknąć. Wszystkim się interesowałem. Na stanowisko nadleśniczego dyrektor B. Braczkowski powołał mnie w 1987 roku i przez 28 lat, aż do emerytury, pełniłem tę funkcję. – Mówiło się, że kierował Pan nadleśnictwem „twardą ręką”. – Byłem wymagający i konsekwentny. Wiedziałem, czego chcę i nie szedłem na skróty. Zawsze widziałem człowieka, ceniłem w nim profesjonalizm i zdrowy rozsądek. A co do „twardej ręki”, ważne, czy za tym idzie wiedza, kompetencje i cel, czy tylko chciejstwo. Byli tacy, którzy mówili, że mam „twardą ręką”, byli i tacy, którzy twierdzili inaczej. Ludzkie charaktery są różne. – Pięknie, ale co Pan robił, gdy nie wykonywano Pana poleceń, źle je zrozumiano. – Rola szefa polega na tym, aby widzieć pracę w skali makro, w jakimś dłuższym horyzoncie czasowym. Pracownik nie zawsze dostrzega to, co widzi szef, który odpowiada za całość. Działałem więc perswazją i przykładem. – Mógł Pan uchodzić za kogoś nadgorliwego? – Jeśli szef profesjonalnie interesuje się tym, do czego został powołany, to gdzie tu mowa o nadgorliwości. Nadgorliwość to oszołomstwo. Zainteresowanie szefa pracą i ludźmi może sprawiać wielu osobom kłopot, ale i mobilizuje. Każdy kierownik jednostki, w moim wyobrażeniu, winien poddawać się samokontroli i krytycznej ocenie, gdyż wyniki kontroli zewnętrznych nie mogą go zaskakiwać. Tej zasadzie hołdowałem. Czy to nadgorliwość? – Dla każdego szefa cel jest najważniejszy, ale życie niesie ze sobą codzienne przeszkody. Jak sobie Pan radził z oporem – nazwijmy ją tak – materii żywej i nieożywionej? - Seneka mówił, że jeżeli nie wiesz, do którego portu dobić, to żadne wiatry nie będą ci sprzyjały. Trzeba znać cel, co nie znaczy, że to dążenie ma się odbywać, kosztem ludzi. – Jaki więc był Pana ten port? – Dobro lasu, ludzi i zdrowy rozsądek w działaniu. Obserwowałem życie, a w lasach – przy tej mizerności kadr w kontekście wykonania zadań, a zarazem rozwijania nowych technologii – nie było możliwe osiągnięcie celów gospodarczych bezkonfliktowo. W Prószkowie zmagaliśmy się z dużymi pożarami, nawet i 200-hektarowymi, potem ogromne powierzchnie odnawialiśmy. W latach 90. zaczął zamierać świerk. W sezonie mieliśmy 5 tys. litrów kornika, prawie 3 tys. l szeliniaka i 300 tysięcy m3 pozyskanego drewna rocznie. Te liczby świadczą o ogromnym trudzie pracy. Już w 1991 roku zaangażowałem się w prywatyzację usług leśnych. U mnie powstawały jedne z pierwszych firm leśnych w RDLP w Katowicach – to nam ogromnie ułatwiło pracę, zdjęło z nas odium ciągłego braku rąk. – Chciał Pan być nadleśniczym? – Oczywiście, chciałem prowadzić nadleśnictwo, bo tylko jako nadleśniczy mogłem go kształtować, z ludźmi, których sobie dobierałem. Starałem się oceniać pracowników sprawiedliwie i obiektywnie. Zresztą, taki jest szef, jacy pracownicy. Często samotnie jechałem do lasu, aby spokojnie ocenić jakąś pozycję. Nie ma sensu deptanie pracownikom po piętach. Autorytet szefa nie polega na wymuszaniu określonych działań, nie daj Boże krzykiem, ale na spokojnej rozmowie, gdzie można wyjaśnić, zwrócić uwagę. Z większością osób można się porozumieć. Bywali i tzw. niereformowalni, wtedy trzeba umieć się spokojnie i kulturalnie rozstać. Przez 43 lata pracy nie zdarzyło mi się zwolnić kogoś dyscyplinarnie. – W jaki sposób Pan awansował pracowników? – Bardzo ceniłem sobie stanowisko podleśniczego. To podstawowi kandydaci na stanowiska leśniczych. Codzienna praca weryfikuje. Kiedy się sprawdzili, byli awansowani. Ceniłem sobie, jak już wspomniałem, profesjonalizm i zdrowy rozsądek. Nie kierowałem się zasadą, że musi to być osoba po studiach. – Czy konkursy na kluczowe stanowiska to wystarczające remedium na problemy zarządzania? ka. Tam, gdzie następuje przewaga aspektów typowo politycznych, cierpią takie duże organizacje jak LP. To nie do uniknięcia. Trzeba więc godzić skrajne pomysły. – Co ma wspólnego polityka z sytuacją konkretnego leśnika? – Kwestia sprzedaży mieszkań służbowych, skala i kryteria zatrudnienia, wielkość terenowa leśnictw, itd. – to mieści się w ramach normalnej polityki leśnej. Czym innym jest jednak upolitycznienie, czyli nacisk nie merytoryczny na LP. Niekiedy słyszy się np. o prywatyzacji lasów. Leśnicy chcą wiedzieć, jaki będzie ich status, także ich dzieci, które wahają się z wyborem zawodu. Kiedyś to był zawód przechodzący z ojca na syna. To była tradycja, a teraz mówi się, że to nepotyzm. – W tym sęk, że dziś inne dziecko tej pracy nie dostanie. Czy praca Pana pochłonęła bez reszty, czy jednak znalazł w swojej długiej karierze zawodowej czas na jakąś odskocznię? – Dla własnego zdrowia trzeba umieć oddzielić pracę od życia prywatnego, mnie się to udawało. Pochłania mnie bez reszty muzyka myśliwska, poezja. Piszę wiersze, tek- sty do muzyki myśliwskiej, rzeźbię w drewnie. W 1999 roku stworzyłem Zespół Trębaczy Leśnych „Leśny Róg”, który dawał oprawę muzyczną wielu uroczystości w kraju i za granicą. Największy nasz sukces to audiencja w Watykanie w 2004 r. i gra na rogach dla naszego papieża. Dalej z kolegami muzykuję. Cieszę się wolnym czasem i doskonalę się w swojej muzycznej pasji grania na rogach, spełniam się w swych hobbystycznych zainteresowaniach. – Czym jest dla Pana muzyka? – Muzyka zawsze była mi bliska. Grałem na skrzypcach, harmonijce ustnej, w okresie beatlemanii sam zrobiłem kilka gitar elektrycznych. Gdy usłyszałem rogi myśliwskie, byłem oczarowany. Muzyka jest także dla mnie ogromną odskocznią. Nawet, gdy jestem zmęczony, czy zdołowany, to podczas gry wracają siły witalne. Człowiek uniesie się trochę ponad prozę życia. Instrument ma to do siebie, że trzeba codziennie przynajmniej 15 minut zagrać. Ale róg się odwdzięczy. Pięknym dźwiękiem. Rozmawiał: JACEK ludzie leśnictwa – Każdy szef powinien mieć możliwość dobierania sobie współpracowników. Konkurs daje jakąś informację o kandydatach, ale nie gwarantuje jakości pracy. Szef wie, komu może powierzyć jakieś stanowisko i bierze za tę decyzję odpowiedzialność. Konkursy niejako zwalniają z odpowiedzialności, usprawiedliwiają złe decyzje kadrowe. – Jak widzi Pan rolę kobiety w leśnictwie? – W żaden sposób nie dyskredytowałem kobiet w naszej branży. Zawsze mi się dobrze z nimi pracowało, oceniałem je jako solidne i godne zaufania powierzenia im obowiązków. W dawnych, dość siermiężnych czasach, one miały trudniej, ale dziś jest inaczej, kobieta może wykonywać w terenie każdą pracę. Poza tym kobiety łagodzą obyczaje, ale potrafią także użyć – z wyczuciem i taktem – mocnego słowa. I to ich atut. – Jakie widzi Pan szanse i zagrożenia dla polskiego leśnictwa? – Lasy Państwowe to hierarchiczna organizacja mająca wieloletnią tradycję sposobów rozwiązywania problemów. W każdą dziedzinę naszego życia wkrada się polity- DEREK Fot. arch. Nadl. Prószków trybuna leśnika nr 6/2015 9 zalesienia Lekko pofałdowany teren, na którym ciemnozielone połacie lasów przeplatają jaśniejsze pola i łąki. Wkrótce kolorystyka zmieni się na korzyść lasu, który z każdym rokiem ma spowalniać odpływ wód opadowych i w konsekwencji chronić przed powodzią. Powódź, która w lipcu 1997 roku nawiedziła południowo-zachodnią Polskę nazwano powodzią tysiąclecia. Kataklizm pochłonął 54 śmiertelne ofiary i spowodował olbrzymie straty gospodarcze i społeczne. W Kotlinie Kłodzkiej powódź miała charakter klasycznej powodzi górskiej z gwałtownym i dramatycznym przebiegiem, o ogromnej niszczycielskiej sile. Te tragiczne wydarzenia zwróciły uwagę opinii publicznej i środowisk politycznych na problemy zagospodarowania Odry i jej dorzecza, zwłaszcza w aspekcie bezpieczeństwa powodziowego. Pojawił się właściwy klimat do podjęcia strategicznych działań. Tak powstał „Program dla Odry 2006”. Jednym z jego głównych punktów było zwiększenie lesistości obszarów wododziałowych. Ważnym partnerem programu od początku były Lasy Państwowe. Nadleśnictwu Prudnik w czasie realizacji Programu przybyło ponad 1100 ha lasów na gruntach Skarbu Państwa. 10 trybuna leśnika nr 6/2015 W dorzeczu Odry zalesione tereny są na razie mało widoczne, ale za kilka lat młody las stworzy zupełnie nowy krajobraz. W dorzeczu Odry – Wytypowaliśmy powierzchnie położone przede wszystkim na mocno nachylonych stokach, gdzie gospodarka rolna, mimo żyznych gleb, nie miała racji bytu – mówi Andrzej Kwarciak, zastępca nadleśniczego w Nadleśnictwie Prudnik. – Uprawa ziemi w takim miejscu jest nieopłacalna, bo warstwa gleby jest bardzo płytka, a pod spodem znajduje się skała macierzysta. Dzięki zalesieniom gruntów rolnych, m.in. w „Programie dla Odry 2006”, Nadleśnictwo Prudnik zyskało powierzchnię porównywalną do obszaru leśnictwa. Same zalesienia specjalnie nie odbiegały od prac na co dzień wykonywanych przez leśników. Charakterystyczną cechą Nadleśnictwa Prudnik jest bogactwo siedlisk - od boru świeżego po bór wysokogórski. – Na swoim terenie mamy niemal wszystkie typy siedliskowe. Lokalizacja powierzchni zalesianych w ramach „Programu dla Odry 2006” była bardzo różna – wyjaśnia A. Kwarciak. – Staraliśmy się te zalesiania przeprowadzać w większych fragmentach. W momencie, gdy zgłaszały się do nas starostwa z propozycją przekazania gruntów, od razu staraliśmy się opracować plan budowania kompleksów leśnych, ich zamykania i ograniczania ewentualnych obcych enklaw w naszej własności. Na tym etapie staraliśmy się również wyznaczyć ciągi migracyjne dla zwierzyny i ich ostoje. Leśnicy oceniają, że żyzność gleb na zalesionych terenach będzie miała pozytywny wpływ na efekt gospodarczy w przyszłości. Do takich optymistycznych ocen skłaniają doświadczenia z ostatnich kilku dekad. – Posiadamy lasy na gruntach porolnych w wieku 50-60 lat. Na ich przykładzie widzimy, że jakość drzewostanu jest całkiem dobra – mówi A. Kwarciak. – Podobnie oceniamy stan zalesień z początku lat 90. W tej chwili zalesienia dochodzimy tam do trzebieży wczesnych i jakość też jest bardzo przyzwoita. Na terenie Nadleśnictwa Prudnik przeważają gleby II i III klasy. Gatunkiem wiodącym jest dąb, który stanowi aż 38 proc. składu gatunkowego, ale paradoksalnie pierwsze zyski przynieść może brzoza. – Koszt zalesienia jest żaden, bo mamy naturalne zapusty brzozowe – wylicza zastępca nadleśniczego A. Kwarciak. – Jako gatunek pionierski stwarza dobre warunki dla innych gatunków leśnych drugiego pokolenia, a to następna korzyść. Obecnie pierwsze, co nam schodzi, to sklejka brzozowa, tartaczna brzoza i stos brzozowy. „Program dla Odry 2006” z założenia miał również chronić bogate zasoby przyrody. Na terenach leśnych to przede wszystkim bogactwo fauny i flory. W Nadleśnictwie Prudnik występuje wiele gatunków chronionych. O każdej porze roku miłośnicy przyrody mogą podziwiać rzadkie gatunki roślin, a przy odrobinie szczęścia, także zwierząt. Dorzecze Odry w południowej części kraju to teren sąsiadujący z Republiką Czeską. U naszych południowych sąsiadów przyjęto odmienną koncepcję chronienia terenu przed powodziami. Nie trzeba granicznych słupów i szlabanów by natychmiast zorientować się, gdzie przebiega granica. Czesi zamiast na zalesiania, od początku postawili na utrzymywanie na terenach zalewowych użytków zielonych, czyli pastwisk i łąk. Rolników zachęcają Andrzej Kwarciak, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Prudnik, twierdzi, że dzika czereśnia to drzewo-symbol Gór Opawskich. W tle ponad 22-tysięczny Prudnik. do tego unijne dopłaty. Tutaj, mimo żyznych gleb, wsparcie finansowe w postaci dotacji, powoduje, że od uprawy roli bardziej opłacalna jest hodowla zwierząt. Od czeskiej granicy – na terenach, które są zalewane w czasie dużych powodzi – jak okiem sięgnąć rozciągają się zielone, trawiaste połacie, na których wypasane jest bydło mleczne i opasowe. Obie koncepcje utrzymania dorzecza Odry wydają się być słuszne. W czasie powodzi zalesione grunty spowalniają gwałtowny spadek wody i ograniczają powodowane przez to straty. Użytki zielone, gdy opadnie woda, – Posiadamy lasy na gruntach porolnych w wieku 50-60 lat. Na ich przykładzie widzimy, że jakość drzewostanu jest całkiem dobra – mówi A. Kwarciak, zastępca nadleśniczego w Prudniku. – Podobnie oceniamy stan zalesień z początku lat 90. W tej chwili dochodzimy tam do trzebieży wczesnych i jakość też jest bardzo przyzwoita. wracają do poprzedniego stanu bez większych nakładów finansowych. Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku nie ma strat z powodu zniszczonych zbiorów i konieczności rekultywacji gruntów rolnych. „Program dla Odry 2006” został zakończony 31 grudnia 2014 roku. Do końca tego roku kontynuowane są rozpoczęte wcześniej działania i realizacja zadań związanych z ochroną przeciwpowodziową. Zakończenie programu ma związek z nałożonym na Polskę przez Komisję Europejską obowiązkiem przyjęcia tzw. jednolitego sposobu gospodarowania wodami i ochroną przeciwpowodziową. Dlatego KE zaleciła, by zrezygnować z sektorowych i regionalnych programów ochrony przeciwpowodziowej. Program obejmował zasięgiem osiem województw. Miał na celu poprawę bezpieczeństwa przeciwpowodziowego z zachowaniem zasady zrównoważonego rozwoju całego dorzecza Odry oraz niepogarszania stanu środowiska, a także poszanowania bogatych na tym obszarze zasobów przyrody. Od 2002 do końca 2013 roku realizacja jeszcze trwających, bądź już zakończonych zadań tego programu, kosztowała ponad 5,3 mld zł. Wiosną w prudnickich lasach zachwyca runo leśne. „Zawilcowa łąka” to jeden z piękniejszych obrazów natury. Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL trybuna leśnika nr 6/2015 11 nadleśnictwo z pomysłem Siedziba w nowym stylu dokończenie ze str. 5 Fot. J. POTOCKI Wybrana w przetargu firma projektowa przedstawiła dwie, dość skrajne, propozycje – standardową i bardzo nowoczesną. Ostatecznie wybrano tę drugą (autorstwa arch. Łukasza Szumca i Piotra Janosza z firmy INFRA-RED), która co prawda wydawała się kontrowersyjna, ale dawała nadzieję na stworzenie czegoś nowego dla oka i bardziej funkcjonalnego w użytkowaniu. Jednym z warunków rozpoczęcia inwestycji było zaprojektowanie pomp ciepła, które będą ogrzewać budynek zimą, a latem go schładzać. Uruchomiona szybka ścieżka finansowa z Funduszu Leśnego LP zapewniła niemal natychmiastowe rozpoczęcie inwestycji. Lokalizacja była wymarzona – blisko centrum, otwarty teren po byłej składnicy drewna. Generalnym wykonawcą została firma „DOMBUD SA” z Katowic, która przystąpiła do pracy w lipcu 2013 roku. – Nadzwyczajnych kłopotów nie mieliśmy – mówił Marcin Chmielnicki, kierownik budowy. – Na początku było trochę mokro, teren jest tu gliniasty, ale ze wszystkim sobie poradziliśmy. Pojawiające się trudności, „sztab” złożony z wykonawców i nadleśniczego J. Potockiego ze współpracownikami z biura nadleśnictwa, rozwiązywał na korzyść przyszłej inwestycji. Np. ogromną skarpę, która mogłaby podlegać erozji, „zatrzymano” solidnym, betonowym umocnieniem, które dziś jest kolorowe – powstał mural, początek edukacyjnego zaplecza biura nadleśnictwa. Nowoczesna, w części „falująca” bryła budynku rzeczywiście przyciąga wzrok. Wewnątrz 12 trybuna leśnika nr 6/2015 Tutaj aż chce się usiąść i poczekać na załatwienie sprawy. z kolei jest dużo światła, oszczędnego i inteligentnego (zastosowano także tzw. świetliki umożliwiające oświetlenie naturalne) i szkła połączonego z drewnem. Dominuje wrażenie przestronności, lekkości. Udało się zharmonizować ten „modern style” z wnętrzem. Krzyczące kolory obicia foteli jednak dobrze komponują się ze spokojniejszym tłem ścian. Nowoczesność pokojów służbowych idzie w parze z użytecznością, natomiast w gabinecie nadleśniczego już wiadamo, że będzie wisiała grafika pod znamiennym tytułem – „Gruszki na wierzbie”. – Dizajn okazał się trudniejszy niż myśleliśmy – mówił nadleśniczy J. Potocki. – Musieliśmy go pogodzić z obowiązującymi przepisami LP dla budynków biurowych. Wartość inwestycji wyniosła niewiele ponad 5 mln zł. Z osobliwości całej inwestycji warto wymienić wyjątkowe i często zapomniane gatunki drzew, które rosną już w otoczeniu budynku, jak np. dąb błotny. Do porażek inwestycji J. Potocki zaliczył – uschnięcie dwóch choin kanadyjskich, wadliwe oprogramowanie „witacza” w hallu budynku i trawa kośna, która przyrasta... pół metra w ciągu tygodnia. Uroczyste spotkanie w nowej już siedzibie biura nadleśnictwa zgromadziło wielu gości, na co dzień współpracujących z leśnikami z Andrychowa: samorządowców, przedstawicieli policji, straży pożarnej, Polskiego Związku Łowieckiego. Byli obecni także nadleśniczowie z sąsiednich nadleśnictw, którzy podpatrywali nowatorskie rozwiązania techniczne. J. Potocki podziękował wszystkim za wsparcie w realizacji inwestycji. – Gratuluję odwagi – mówił Bartosz Kaliński, starosta wadowicki. – Odtąd leśnictwo będzie nam się kojarzyć nie tylko z tradycją, ale także z nowoczesnością. – Ten obiekt będzie wizytówką naszego miasta i z pewnością znajdzie się w materiałach promujących nasze miasto – zapewniał Tomasz Żak, burmistrz Andrychowa. – Chcielibyśmy także wykorzystać inwestycję dla młodzieży w celach edukacyjnych. – Dobrze się stało, że odeszliśmy tu od pewnych schematów, zwłaszcza, że budynek jest usytuowany w mieście – mówił K. Szabla, dyrektor RDLP w Katowicach, który zwracając się do pracowników biura Nadl. Andrychów powiedział: – Życzę, aby się wam tu dobrze pracowało. Mury murami, ale atmosferę pracy tworzycie sami. Taki obiekt to powód do dumy i życzę wam, abyście przychodzili do niego z ochotą. Mury szybko pięły się w górę. JACEK DEREK dwóch wieków dokończenie ze str. 3 Z przeszłości Historia SGGW sięga początków XIX wieku. W Europie to koniec wojen napoleońskich i obrady Kongresu Wiedeńskiego. Ówcześni reformatorzy polskiego systemu edukacji, Stanisław Staszic i Stanisław Potocki, byli gorącymi orędownikami założenia uczelni rolniczej, która miała kształcić ekonomów, zarządców, a także wykwalifikowanych robotników rolnych. Miała to być pierwsza w Polsce i czwarta w Europie szkoła o tym profilu. W 1816 r., dekretem cara Aleksandra I, utworzono Instytut Agronomiczny w Marymoncie, a jego pierwszą siedzibą był Pałacyk Królowej Marii Kazimiery Sobieskiej. Na rzecz instytutu przekazano także ziemię i okoliczne folwarki – Marymont i Bielany. Instytut kształcił studentów na dwóch poziomach: wyższym i elementarnym, aż do upadku powstania listopadowego (1831 r.), kiedy to działalność dydaktyczna została zawieszona. W 1840 r. IA przekształcono w Instytut Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa i utworzono oddział leśny, który zastąpił zlikwidowaną Szczególną Szkołę Leśnictwa. W tej formie szkoła działała przez kolejne 20 lat. Wtedy to zapadła decyzja o założeniu Instytutu Politechnicznego w Nowej Aleksandrii (Puławy). Przeniesione z Marymontu wyposażenie i część wykładowców, miały utworzyć oddział kontynuujący prace zamkniętego w 1862 r. IGWiL. Plany te pokrzyżowało powstanie styczniowe (1863 r.). Dopiero w 1869 r., na podstawie ukazu carskiego, Instytut Politechniczny w Puławach został zastąpiony wyższym zakładem nauczania (z wykładowym językiem rosyjskim) pod nazwą Instytut Gospodarstwa Wiejskiego i Leśnictwa w Nowej Aleksandrii. Po 14 latach działania Instytut stał się pełnoprawną uczelnią akademicką z czteroletnim kursem nauczania. Z chwilą wybuchu I wojny światowej, szkołę przeniesiono do Charkowa, a pracowników ewakuowano. Rok 1918 przyniósł powstanie Królewskiej Polskiej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, która po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, przyjęła nazwę Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego, a w 1919 r. została upaństwowiona. Pierwsze otwarte dla studentów wydziały to: rolniczy i leśny. Oficjalna inauguracja powojennego roku akademickiego miała miejsce 15 maja 1945 r. To dla upamiętnienia tego wydarzenia, Senat uczelni w 2000 r. ustanowił obchody święta uczelni – Dni SGGW. Po zamianie w 1956 r. ziem majątku w Skierniewicach i części Pól Nadanie tytułu doktora honoris causa SGGW prof. T. Boreckiemu. Mokotowskich na tereny na Ursynowie, rozpoczęła się rozbudowa szkoły. W 1989 r. siedzibę władz uczelni przeniesiono do Pałacu Krasińskich na Ursynowie, a od 2003 r. wszystkie wydziały. Całość utworzyła jeden z najnowocześniejszych kampusów uniwersyteckich w Europie. Doktor honoris causa SGGW W dotychczasowej, 200-letniej historii uczelni, nadano ponad 80 tytułów doktora honoris causa, m.in. Stanisławowi Sokołowskiemu, Ignacemu Mościckiemu, Marianowi Nunbergowi, Edouardowi Saoumie, Szczepanowi Pieniążkowi, kardynałowi Józefowi Glempowi, św. Janowi Pawłowi II, Normanowi Borlaugowi, Hilaremu Koprowskiemu, Petrowi Dohertyiemu, Rolfowi Zinkernagelowi, Karlowi Maramoroschowi. Do tego zacnego grona naukowców, noblistów oraz wybitnych osobistości, na mocy Uchwały Senatu Akademickiego SGGW dołączył prof. dr hab. Tomasz Borecki. – Dzisiejsza uroczystość ma dla mnie charakter wyjątkowy i bardzo osobisty, bowiem dane mi jest dziś wręczyć dyplom doktora honoris causa mojemu poprzednikowi w pełnieniu funkcji rektora panu prof. Tomaszowi Boreckiemu – mówił prof. Alojzy Szymański podczas uroczystości nadania tytułu. - Rektorowi, który wytrwale kontynuował rozpoczętą w 1999 r. rozbudowę kampusu na Ursynowie. Rektorowi, który dbał o pozycję SGGW w kraju i na świecie, który zabiegał o pamięć historyczną w SGGW, który podkreślał jak ważna jest rola uczelni we wspieraniu kształcenia młodzieży ze środowisk wiejskich, który jako leśnik z powołania upowszechniał wiedzę o lasach i ich znaczeniu dla człowieka, powtarzając, że lasy muszą pozostać wspólnym dobrem dla nas wszystkich, takim samym, jakimi są powietrze i woda Zaś sam laureat, który jako student wydziału leśnego pod kierunkiem prof. dr. hab. An- 200 lat SGGW Edukuje od drzeja Szujeckiego, wstąpił w 1969 r. w mury SGGW, podziękował wszystkim, przyczynili się do tego sukcesu. Ze zgromadzonymi w Auli Kryształowej SGGW podzielił się także osobistą refleksją: – Jestem leśnikiem. Przyczyn wyboru kierunku leśnego SGGW należy szukać w dzieciństwie. A wydarzenia te na zawsze utkwiły w mojej pamięci. Koniec lata, małe miasteczko na Lubelszczyźnie, lipcowy upalny dzień. Jest bardzo cicho. Nagle zrywa się wiatr, nadciągają ciemne chmury, straszny hałas, ulewny deszcz, potworne grzmoty. Wszyscy kryją się w domach. To trwało kilka minut. Za chwilę znów zaświeciło słońce. Po wyjściu na zewnątrz zorientowaliśmy się, że przeszła trąba powietrzna, która połamała las. Do lasu było stosunkowo daleko, ok. 4 km. Postanowiłem razem z moimi starszymi kolegami udać się tam, zobaczyć jak to naprawdę wygląda. Połamane, powyrywane z korzeniami, wielkie sosny i dęby, wzbudziły mój podziw nad siłami przyrody. Dla małego chłopca było to czymś zdumiewającym. W mojej pamięci pozostał też drugi obraz. Widok miejscowego leśniczego, który płakał. Dorosły mężczyzna – płakał. Tego wtedy nie mogłem zrozumieć. Dzisiaj wiem, że nad skrzywdzoną, zniszczoną przyrodą można naprawdę zapłakać. Teraz wiem, jak istotną rolę w historii ludzkiej cywilizacji odgrywają lasy. Wiem, ile znaczy las dla leśnika. Tekst i zdjęcia: ANNA TARKOWSKA Prof. dr. hab. Andrzejowi Szujeckiemu wyrazy współczucia i głębokiego żalu z powodu śmierci ŻONY HALINY składa Kierownictwo RDLP w Katowicach trybuna leśnika nr 6/2015 13 chrząszcz brzmi w... lesie 14 Kozioróg dębosz (Cerambyx cerdo) to groźny szkodnik fizjologiczny żyjących dębów powodujący rozległe i głębokie uszkodzenia techniczne drewna. Większość leśników nie musi się jednak obawiać o los wiekowych drzew w swoich oddziałach. Jest też i taka grupa leśników, tych z entomologicznym zacięciem, którzy chętnie by go u siebie spotykali. Zwykle nie jest to możliwe, ze względu na postępujące wymieranie tego gatunku na obszarze Polski. Kozioróg dębosz, para Niszczyciel zagrożony wyginięciem Kozioróg należy do najokazalszych europejskich chrząszczy z rodziny kózkowatych (Cerambycidae). Długość ciała u obu płci może przekraczać 60 mm (23-65 mm), co powoduje, że jest on drugim pod względem wielkości chrząszczem występującym w Polsce. Głowa, przedplecze i pokrywy koziorogów są połyskliwie czarne. Pokrywy stają się coraz jaśniejsze, aż do jasnobrunatnych i czerwonawo przeświecających na ich końcach. Dymorfizm płciowy jest wyraźnie zaznaczony. Samce koziorogów posiadają czułki dłuższe 1,5-2 razy względem długości ciała. U samic ich długość nie sięga poza pokrywy. Samice są też często bardziej masywne. Kozioroga dębosza nie sposób pomylić z innym polskim gatunkiem owada. Kozioróg bukowiec (C. scopolii), drugi polski kozioróg, jest zdecydowanie mniejszy (17-28 mm), a jego pokrywy są całkowicie czarne i posiadają wyraźny karbowany wzór. Kozioróg dębosz zamieszkuje świetliste dąbrowy, parki, przydrożne zadrzewienia i pojedyncze drzewa. Preferuje stare dęby o ekspozycji południowej. Jego larwy żerują na dębie szypułkowym i bezszypułkowym, a owady dorosłe żywią się sokami wyciekającymi z drzew. Cykl rozwojowy kozioroga trwa 3-5 lat, w zależności od czynników mikroklimatycznych i dostępności pokarmu. W Polsce owady dorosłe spotykane są od połowy maja do początku września, z maksimum pojawu i rójką w czerwcu. Dorosłe koziorogi żyją w naturze do kilku tygodni, jeśli unikną licznych niebezpieczeństw, głównie sprytniejszych od nich ptaków. W ciągu dnia osobniki dorosłe są trudne do zauważenia, zwykle ukrytrybuna leśnika nr 6/2015 wają się w opuszczonych chodnikach larwalnych, spękaniach i załomach kory. Największa aktywność owadów dorosłych przypada na godziny późnopopołudniowe i wieczorne. Wtedy też prowadzą gody. Ponieważ samic jest mniej niż samców (stanowią odpowiednio 40% i 60% populacji), ci, konkurując o ich względy, toczą utarczki i próbują rozdzielać kopulujące pary. Niekiedy dochodzi między nimi do aktów przemocy, które mogą kończyć się nawet utratą fragmentów kończyn czy czułków. Takie zachowania obserwowałem dość często na południu Europy, zaś w Polsce sporadycznie. Niewykluczone, że poziom determinacji prokreacyjnej i agresji samców wzrasta wraz z temperaturą. Zapłodnione samice składają jaja w załamkach kory. Jedna samica składa łącznie 50-150 jaj. Po trzech tygodniach z jaj wykluwają się larwy, które w pierwszym roku żerują w warstwie korowej, tam też zimują, osiągając wielkość 15-20 mm. W drugim roku żerowania larwy wgryzają się głębiej, żerując w kambium, łyku i zewnętrznych warstwach drewna bielowego. Ich wielkość dochodzi wtedy do 5060 mm. W trzecim roku żerowania larwa wygryza głęboki chodnik, zakończony kolebką poczwarkową. Powraca jednak do żerowania w warstwach kambium i łyka, poszerzając utworzony chodnik i osiągając do 100 mm. Przepoczwarzenie poprzedzone jest wygryzieniem w korze owalnego otworu wylotowego Kozioróg dębosz, para kopulująca na tle zniszczonego przez larwy pnia dębu. Samiec kozioroga dębosza. skich, dlatego w Polsce i krajach ościennych objęty jest ścisłą ochroną gatunkową, a także programem Natura 2000. Jest gatunkiem indeksowanym w Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt, jako gatunek narażony na wyginięcie (V) oraz na Światowej Czerwonej Liście IUCN, jako gatunek umiarkowanie zagrożony (VU). Został także objęty Konwencją Berneńską. Tak jak wspomniałem na wstępie, kozioróg dębosz zaliczany jest do szkodników fizjologiczno-technicznych stojących dębów. Intensywne żerowanie larw prowadzi do odpadania kory z opanowanego pnia a zasiedlone drzewa stopniowo zamierają. Żerowanie kozioroga to także proces otwierający drogę dostępu do wnętrza drzewa innym organizmom. Otwory wylotowe i chodniki larw mogą stanowić drogę infekcji dla kolejnych gatunków drewnojadów, patogennych grzybów czy owadów zamieszkujących i niszczących drewno, takich jak np. mrówki. Szkodliwe działania kozioroga są szczególnie widoczne na południu Europy, gdzie warunki termiczne sprzyjają jego krótszemu cyklowi życiowemu, a jego pospolite występowanie intensyfikuje skalę problemu. W Polsce szkody wywoływane przez kozioroga nie są zbyt duże ze względu na jego rzadkość. Dodatkowo proces niszczenia dębów przez larwy kozioroga jest raczej powolny i trwa kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt i więcej lat. Bardzo często jednak kozioróg zasiedla drzewa pomnikowe. Pojawia się wtedy dylemat, stary jak jego ochrona gatunkowa w Polsce. Wybór pomiędzy pomnikowym drzewem a zagrożonym wyginięciem owadem, którego żerowanie prędzej czy później doprowadzi do śmierci drzewa, wymaga podjęcia kompromisowych rozwiązań. Jedną z proponowanych form ochrony, zarówno kozioroga jak i zasiedlonych przez niego drzew pomniko- Dąb z wyraźnymi śladami żerowania kozioroga dębosza. wych, jest przenoszenie odłowionych osobników dorosłych ze stanowisk – na których występuje licznie – na nowe miejsca (introdukcja), lub te, które zamieszkiwał w przeszłości (reintrodukcja). Innym prostym sposobem ratującym stare drzewa jest nasadzenie w ich bliskości krzewów i drzew, które zmniejszą dostępność światła do zasiedlonych pni. W konsekwencji ich potencjalna atrakcyjność, jako optymalnych miejsc rozrodu, zmaleje, a koziorogi, nie znajdując dogodnych dla bytowania warunków, opuszczą roślinę żywicielską. chrząszcz brzmi w... lesie o średnicy 20-30 mm. Larwy przepoczwarzają się na przełomie lipca i sierpnia, zaś dorosłe owady wykluwają się z poczwarek po 5-6 tygodniach. Chrząszcze zimują jednak w kolebce poczwarkowej i wydostają się z drzew dopiero wiosną następnego roku. Współcześnie kozioróg dębosz występuje w kilku parkach narodowych i wielu rezerwatach przyrody, rozrzuconych wyspowo na terenie niemal całej Polski. Pomimo tego, że kozioróg został objęty ochroną gatunkową już w 1952 roku, obserwuje się stopniowe zmniejszanie jego zasięgu i liczebności. Kozioróg ustąpił z wielu wcześniej zajmowanych stanowisk, szczególnie w południowo wschodniej i wschodniej części Polski. Spośród 88 stanowisk znanych w literaturze, po roku 1980 wykazano go w zaledwie 29-ciu. Stachowiak i współautorzy przeprowadzonego monitoringu kozioroga dębosza (Program Państwowego Monitoringu Środowiska na lata 2010-2012, GIOŚ), oceniają współczesny stan ochrony C. cerdo jako niewłaściwy na wszystkich monitorowanych stanowiskach. Przyczyną wymierania gatunku jest zanik siedlisk jego bytowania. Zasiedlone drzewa są usuwane lub niszczone (np. przez tzw. „leczenie drzew”) a odsłonięte drzewa zarastają podrostem i podszytem, zmniejszającym dostępność światła słonecznego. Do śmierci drzew żywicielskich przyczynia się również niewłaściwa gospodarka melioracyjna, powodująca obniżenie wód gruntowych, czego konsekwencją jest zjawisko tzw. „uwiądu dębów”, obserwowane w skali całej Europy. Poważnym zagrożeniem dla istniejących populacji jest także brak ciągłości bazy pokarmowej, wynikający z braku młodszych drzew w miejscach ich występowania, które mogłyby być potencjalnie zasiedlane przez kolejne pokolenia chrząszczy. Kozioróg ustąpił już z niektórych krajów europej- Tekst i zdjęcia: PAWEŁ NIEMIEC www.pawelniemiec.pl Samica kozioroga dębosza, składająca jaja w załamkach kory dębu. trybuna leśnika nr 6/2015 15 łowieckich w lesie (cz.1) Fot. P. PYPŁACZ Kluczborski OHZ-et to jeden z dwóch najzasobniejszych w zwierzynę grubą ośrodków w RDLP w Katowicach. Gatunkiem głównym w eksploatacji łowieckiej jest jeleń. To właśnie jego stany determinowały szereg działań, jakie prowadzono tutaj przez ostatnich kilkanaście lat. Celem podejmowanych kroków było pogodzenie „ognia z wodą”, czyli zamysł by mieć dużo zwierzyny i nie wstydzić się efektów hodowlanych w lesie, gdzie nie przewiduje się uproszczonych składów gatunkowych, a parametry oceny hodowlanej upraw i stopnia uszkodzeń młodników są identyczne jak tam, gdzie jelenia czy daniela, ogląda się tylko na zdjęciach. Stosowane tutaj metody zostały ujęte w prezentacji „Zarys rozwiązań praktycznych ograniczających szkody w lesie przy wysokich stanach zwierzyny płowej w Nadleśnictwie Kluczbork” i przedstawione na regionalnej naradzie łowieckiej w Jaszowcu w lutym br., a także na VII sesji Zimowej Szkoły Leśnej w IBL, gdzie spotkały się z przychylnym przyjęciem. Idea główna, jaka przyświeca szeroko pojętej gospodarce leśnej w naszej jednostce, oparta jest na założeniu, że każda z gałęzi działalności (gospodarka leśna, łąkowo-rolna, łowiecka) nie może być traktowana oddzielnie, a musi się przenikać i uzupełniać w dążeniu do założonych celów. Część przedstawionych poniżej rozwiązań znajduje się u nas w standardowym postępowaniu, inne stale rozwijamy, niektórych zaniechaliśmy. Nie znaczy to jednak, że w różnych nadleśnictwach nie mogłyby mieć pełnego zastosowania, bo przecież każda z jednostek gospodaruje w charakterystycznych Rozsadnik topinamburu na polu po byłej szkółce. dla siebie realiach, często same leśnictwa, bądź nawet ich fragmenty, bywają kompletnie odmienne. Zadania gospodarki łowieckiej obniżające szkody łowieckie w lesie Fot. A. KWIATKOWSKI las i zwierzyna Próby ograniczenia szkód Grupa lizawek w drzewostanie obok łąki. 16 trybuna leśnika nr 6/2015 Do zadań głównych gospodarki łowieckiej należy właściwe gospodarowanie populacjami zwierzyny poprzez trafne rozpoznanie wielkości populacji (prawidłowa inwentaryzacja), a także umiejętne jej eksploatowanie. Dlatego, by wiedzieć czym dysponujemy, wykonujemy ocenę stanów zwierzyny z zastosowaniem czterech sposobów: – pędzeń próbnych, – liczeń w czasie marcowej pełni księżyca (stopniowo zastępowane liczeniami podczas marcowego nowiu z zastosowaniem noktowizji i termowizji), – letniej inwentaryzacja jelenia, – obserwacji całorocznej. Uznajemy, że żadna z metod stosowana odrębnie nie daje miarodajnych wielkości, dopiero wartości średnie, a także relacje rysujące się pomiędzy zastosowanymi sposobami liczeń, pozwalają na przyjęcie podstawowych założeń do planowania. Rzetelnie wykonana inwentaryzacja jest kluczem do zrozumienia dynamiki populacji, a przez to właściwego planowania i w konsekwencji prawidłowej jej eksploatacji w ujęciu ilościowym. Drugi element w tym zagadnieniu to stosowanie właściwych metod użytkowania populacji, głównie poprzez polowania indywidualne. Niestety koniecznością, ze względów ekonomicznych, są polowania zbiorowe. Powszechnie stosujemy „zbiorówki” tzw. metodą szwedzką (chociaż Szwedzi nic o tego typu polowaniach nie słyszeli). Polega ona na wykorzystaniu przenośnych zwyżek, z których, w trakcie pędzenia, można oddać strzał również do miotu, do rozpoznanego celu. Tego typu polowanie pozwala na osiągnięcie najwyższych efektów łowieckich. Jednocześnie umożliwia realizowanie polityki selekcji osobniczej. W ramach gospodarki łowieckiej (w ujęciu kosztowym) realizuje się również: – dostarczanie mieszanek mikroelementów paszowych z solą, które w założeniu mają uzupełniać zapotrzebowanie na nie ograni- Zadania gospodarki łąkowo-rolnej obniżające szkody łowieckie w lesie Fot. P. PYPŁACZ Masa zielona na sianokiszonkę. Fot. A. KWIATKOWSKI Utrzymanie łąk śródleśnych – niegdyś wykorzystywane przez pracowników lasów, jako deputaty, dawały żer również zwierzynie. Później, wraz ze zmianami, które doprowadziły do tego, że leśnicy zaczęli normalnie zarabiać i utrzymywać rodziny z pracy zawodowej, a nie działalności dodatkowej, łąki, w większości, przestały być użytkowane. Część z nich oczywiście podlegała dzierżawom, ale praktycznie ulegały one degradacji i poprzez sukcesję naturalną, a także zalesienia celowe, stawały się lasem. W Nadleśnictwie Kluczbork podjęto decyzję o stopniowym odzyskiwaniu łąk i przywracaniu ich do granic pierwotnych (o ile oczywiście w toku prac urządzeniowych nie zostały przeklasyfikowane jako Ls). Podjęliśmy trud utrzymywania runi na dobrym poziomie poprzez wapnowanie i wykaszanie z poborem masy zielonej. Oprócz tego corocznie planuje się i wykonuje remont kapitalny runi, a wielkość zadań w tym zakresie uzależniona jest oczywiście od możliwości finansowych, w praktyce około 7-10 ha rocznie. Wykaszanie części łąk prowadzimy w ramach dopłat rolno-środowiskowych. Termin wykaszania determinują wykoty sarny, ale też kosi się je na tyle wcześnie, by młoda trwa wyrosła odpowiednio na okres rykowiska. Niezależnie od wymogów związanych z dopłatami, pamiętamy o konieczności pozostawienia fragmentów niewykoszonych (np. przy rowach), jako osłona dla zwierzyny. Gospodarka rolna na polach i poletkach – największy areał pól pozostający w dyspozycji leśniczych łowieckich to teren po byłej szkółce leśnej, który zagospodarowany jest na kilka sposobów, m.in.: – produkcja bulw topinamburu (materiał rozmnożeniowy), wykorzystywany przez nadleśnictwo, a także udostępniany miejscowym kołom łowieckim, – rozsadnik dla kilku odmian wierzb paszowych – w sumie jedenaście odmian iwy i łozy. Niegdyś podjęliśmy próby zakładania poletek wierzbowych pod liniami energetycznymi, ale ze względu na przyjętą metodykę nie osiągnęliśmy zamierzonego celu. Błędem było wprowadzanie na nowo zakładanych powierzchniach zrzezów zamiast sadzonek wyhodowanych ze zrzezów w warunkach kontrolowanych w szkółce. Obecnie wierzba wykorzystywana jest jako materiał zgryzowy dla jeleni w zagrodzie (program poprawy puli genowej), przy czym stanowić może doskonały nośnik do zaopatrywania zwierzyny w makro i mikroelementy (liściarka skrapiana roztworem solnym), – produkcja kukurydzy na ziarno lub ki- Odzyskiwanie śródleśnej łąki. szonki – decyzję o sposobie zagospodarowania kukurydzy uzależniamy od cen płodów rolnych; jeżeli cena zakupu nasion kukurydzy z przeznaczeniem na wiosenne pasy zaporowe jest niska, to wyhodowaną kukurydzę rozgradzamy jesienią i przeznaczamy do spożytkowania przez zwierzynę na pniu. W innym wypadku dokonywaliśmy zakiszania kolb lub zbioru na ziarno z suszeniem, – produkcja sianokiszonki z użytku zielonego (lucerna + trawy szlachetne); wykorzystujemy tutaj standardowe rozwiązania tzn. baloty foliowe, zlecając fachowcom wykonanie tych prac. Wyznajemy zasadę, że sianokiszonka dla jeleni musi być najwyższej jakości. Wszelkie czynności wykonywane w łowiectwie, realizowane są przez ZUL-e w ramach zadania stanowiącego element postępowania przetargowego na usługi. W praktyce, w przypadku szeroko rozumianych prac polowych firmy leśne wykorzystują podwykonawstwo rolników, którzy wyposażeni są w odpowiednią wiedzę, popartą doświadczeniem, a przede wszystkim mają w dyspozycji profesjonalny, często bardzo drogi sprzęt. Na poletkach śródleśnych nie prowadzi się gospodarki rolnej ze względu na brak uzasadnienia ekonomicznego, negatywnie wpływa tutaj przede wszystkim ich wielkość, lokalizacja, uwilgotnienie itp. Wykorzystuje się je natomiast, jako miejsce wykładania karmy, bądź jako pasy zaporowe. Pola o większym areale, niedzierżawione, wykorzystywane są, jako użytki zielone, w tym do produkcji sianokiszonek. Na poletkach śródleśnych o lepszym nasłonecznieniu wprowadza się drzewka owocowe w formie rzędowej z zabezpieczeniem jednostkowym. Chroni się sady po byłych osadach śródleśnych, jako dobre miejsca żerowe. Na nowo budowanych drogach leśnych o dobrym nasłonecznieniu rowów i skarp, miejscowo podsiewa się trawy szlachetne, które zanim zamknie się nad nimi pułap koron drzew, dają również pożytek zwierzynie. las i zwierzyna czając szkody w polu i lesie (sól letnia i zimowa); mieszanki podaje się w typowych lizawkach, z zachowaniem właściwej ekspozycji uwzględniającej hierarchiczność żeru jelenia, – stały dostęp do wody poprzez budowę zastawek na ciekach wodnych, retencjonujących zapasy wody, – zaopatrzenie w makro i mikroelementy stanowiące niezbędne składniki do rozwoju osobniczego populacji. Na terenie OHZ-etu testuje się granulat pomysłu zespołu prof. Romana Dziedzica, którego celem jest również ograniczenie szkód w uprawach i młodnikach, – dostarczanie zwierzynie właściwej karmy pochodzenia rolniczego w odpowiedniej ilości i czasie, – letni wysiew żyta, jako karmy zgryzowej na niektórych przelegujących zrębach. GRZEGORZ KIMLA zastępca nadleśniczego w Nadl. Kluczbork trybuna leśnika nr 6/2015 17 Fot. arch. A. TOMKA las i zwierzyna Rozmowa z dr. hab. Andrzejem Tomkiem z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, leśnikiem i myśliwym Łowiectwo, czy myślistwo? – Jak to się stało, że został Pan myśliwym i naukowcem? – Można powiedzieć, że myślistwo wyssałem z mlekiem matki. Trzej moi pradziadkowie byli myśliwymi (o czwartym niestety niewiele wiem). Dziadkowie – również obaj myśliwi, podobnie zresztą jak ojciec. Mój ojciec był leśniczym, doktorem ornitologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Założył muzeum przyrodnicze w Ciężkowicach koło Tarnowa, które do dziś możemy zwiedzać. Od małego żyłem wśród zwierząt, przesiąkając pasją. Mieliśmy uratowane z różnych opresji i oswojone zwierzęta: dzika, lisy, kunę, dzikie kaczki, sarny, w tym 18 trybuna leśnika nr 6/2015 jednego rogacza. W święta matka wyganiała nas z domu słowami „idźcie już na to polowanie, bo nie mogę w spokoju wigilii przygotować”. Z kolei po jednym z dziadków do dziś mam zbiory, w tym doskonale zachowane futro wilka strzelonego dawno temu w Karpatach Wschodnich. Nic więc chyba nie ma w tym dziwnego, że wybrałem studia leśne. Poszedłem na uczelnię w Poznaniu, wtedy w Krakowie wydział był zawieszony. No i tak się to zaczęło... – Nie chciał Pan zostać leśniczym, jak ojciec? – Wtedy z pracą było trochę inaczej. Dla dzisiejszego pokolenia to może być dziwne, ale nas obowiązywał nakaz pracy. Kto miał lepsze oceny i takiego nakazu dla niego nie było, mógł na przykład zająć się pracą naukową. Tak się składało, że wtedy reaktywowano w Krakowie Wydział Leśny i potrzebna była kadra. A ja bardzo chciałem wrócić do Małopolski, skąd pochodzę. Promotorem mojej pracy magisterskiej był ówczesny kierownik Katedry Gospodarki Łowieckiej w Poznaniu, profesor W. Szczerbiński, a pierwszym przełożonym doktor habilitowany S. Dzięgielewski, autor „Jelenia. Monografii przyrodniczo-łowieckiej” i redaktor Zachodniego Poradnika Łowiec- – Czego dotyczy Pańska praca naukowa? – Trudno to zebrać w paru słowach, zajmowałem się wieloma tematami... Trzeba tu uwzględnić kontekst historyczno-polityczny. Zupełnie inaczej było za czasów Gomułki, inaczej za Gierka, jeszcze inaczej jest teraz. Pracę magisterską pisałem o jarząbku, u profesora W. Szczerbińskiego. Doktorat był już na temat odnawiania się populacji łosia w Polsce, zawierał przewidywania dotyczące konfliktu tego gatunku z gospodarką leśną. Potem brałem udział w węzłowym programie badawczym koordynowanym przez Poznań, dotyczącym zwierząt łownych, w tym z rodziny jeleniowatych. Już jako doktor zajmowałem się populacjami zwierzyny i ich właściwościami. Nie tylko jeleniowatych, były też dziki, bobry. Zaczęto mnie ściągać do problemów powstających w parkach narodowych. Pierwszy był Babiogórski PN, gdzie pojawił się problem powodowany przez jelenie szukające schronienia w parku podczas rajdów turystycznych, w tym Rajdu Lenina. Jelenie wyjadały wtedy rośliny endemiczne i rzadkie: okrzyn jeleni, omieg górski, a to – jak wiadomo – gatunki chronione. Potem sprowadzano mnie do wielu innych parków, z powodu właśnie tego rodzaju lub podobnych problemów. Byłem członkiem rady parków: Roztoczańskiego, Babiogórskiego, Bieszczadzkiego i Magurskiego. Tak więc zajmuję się problematyką zwierzyny grubej w ekosystemach leśnych z wyszczególnieniem lasów chronionych. Trzeba jednak pamiętać, że charakter badań zmienił się pod wpływem czasów. Kiedyś las był produkcyjny, dziś mamy wielofunkcyjny. Spojrzenie na łowiectwo również uległo zmianie. – Znajduje Pan w tym natłoku pracy czas na polowanie? – Jestem myśliwym, kiedy mam czas to poluję. Ale np. w tym roku nie miałem jeszcze kiedy odwiedzić swojego koła łowieckiego. Czasem zdarza się okazja „z doskoku”, na polowaniach zbiorowych. Niestety nie mam czasu, który na przykład mój ojciec poświęcał swojemu łowisku. Czasem strzelał tylko dwa rogacze w roku, ale codziennie był na ambonie. Obserwował, poznawał. Tak więc jestem myśliwym, członkiem PZŁ, ale nie mam czasu na takie ak- tywne polowanie. Zajmuję się za to nauką o łowiectwie. – Czym w takim razie różni się myślistwo od łowiectwa? – I to jest dobre pytanie. Dziś nadal utożsamia się często łowiectwo z myślistwem. P. Bobiatyński w roku 1827 roku pisał o tych dwóch rzeczach jako jednej. Były to przecież czasy Adama Mickiewicza, a wszyscy na pewno pamiętamy scenę polowania z „Pana Tadeusza” – w ówczesnym pojęciu nie było różnicy między tymi pojęciami. W. Krawczyński w swoim „Łowiectwie” (1924 rok) już zauważał pewne zmiany, różnicowanie się dwóch pojęć, ale wciąż było to w gruncie rzeczy to samo. W społeczeństwie nadal używa się tych pojęć zamiennie, podczas gdy już od pewnego czasu ich znaczenie jest różne. Łowiectwo, np. Anglicy nazywają obecnie „wildlife management” (ang. zarządzanie zwierzyną). I to już nawet nie brzmi jak coś związanego z polowaniem. Dlatego myślę, że polskie nazewnictwo jest nieco nieadekwatne, ale z drugiej strony nie ma już sensu go zmieniać na siłę. Wiele lat wykładałem przedmiot „gospodarka łowiecka”, w ciągu których zmieniały się spojrzenia na las. Zupełnie inny był zakres wykładów na samym początku, inny jest teraz. Dziś łowiectwo rozumiemy jako gospodarkę środowiskiem, zarządzanie populacją zwierzyny, ochronę przed szkodami. Tymi sprawami zajmuje się starosta, nadleśniczy, RDOŚ, a osoby odpowiedzialne za to nie muszą nawet być myśliwymi. Myśliwy idący ze strzelbą do lasu jest wykonawcą planu ustalonego przez ekologów, leśników. I to ten ostatni właśnie zajmuje się myślistwem. Nawet w ustawowych celach łowiectwa mamy zapisane (na ostatnim miejscu): udostępnienie zasobów dla myśliwych do realizacji ich potrzeb. Ktoś w końcu musi ten cały plan wykonać. – Co Pan myśli o takiej tendencji? Rozdzielenie tych dwóch pojęć jest zjawiskiem pozytywnym czy negatywnym? – Nie krytykuję tego ani nie popieram, tak po prostu być musi. Obecnie mamy dwie dziedziny, które się zazębiają. Kiedyś to mogą być dwa inne zagadnienia. Pewnego razu rozmawiałem ze znajomym lekarzem, który pasjonował się jeleniowatymi i polowaniem. Mówił, że kiedy wychodzi z pracy, ma wielką potrzebę odcięcia się, zajęcia się pasją. Znalazł więc coś dla siebie – polowanie. Pomyślałem wtedy, że wolę, by taki człowiek był dobrym lekarzem, który myślistwo traktuje jako hobby, a skupia się na zawodzie. On zrobi swoje, wykona kawałek planu pozyskania, zrelaksuje się, a na co dzień będzie leczył ludzi. A od ustalania ile, kiedy i jakich gatunków trzeba strzelać, jest ktoś inny. Lekarz nie musi sobie tym zawracać głowy. Podobnie jest z zachowaniem całej otoczki kulturowej dookoła łowiectwa. To właśnie myśliwi-pasjonaci będą kultywować tradycje, przekazując je z pokolenia na pokolenie. Niekoniecznie musi to interesować ekologów czy pracowników RDOŚ. – A jak to się ma do wizerunku myśliwego, który obecnie obserwujemy w społeczeństwie? Wielu ludzi uważa, że myśliwy to człowiek „zły”, pasjonujący się zabijaniem. – Ludzie muszą mieć świadomość, co jest robione i po co. Że inną rzeczą jest łowiectwo z ekologią i zarządzaniem, a inną jest myślistwo. Że myśliwy to tak naprawdę wykonawca pewnego planu. I jest na swoim miejscu potrzebny tak samo jak rzeźnik w ubojni, czy ktokolwiek, kto hoduje zwierzęta na mięso. Inną sprawą jest – moim zdaniem – to, że garstka ludzi idzie do lasu „zabijać dla zabawy”. Znam wielu myśliwych i widzę, że w polowaniu jest zdecydowanie więcej niż tylko strzał i martwe zwierzę. Mamy tu masę emocji, obcowanie z naturą, zdrową rekreację... A zwierzynę też ktoś musi upolować, inaczej nie dałoby się wykonać planu łowieckiego. Ktoś też musi zapłacić za wszystkie zabiegi ochronne i hodowlane, za odszkodowania dla rolników. I to są pieniądze z kieszeni myśliwych. Dla każdego człowieka polowanie to zupełnie inna sprawa. Myślę, że to można porównać do wchodzenia na szczyt góry. Jeden wejdzie i powie: „piękny widok”, inny: „zwyciężyłem, jestem z siebie dumny”. A jeszcze inny stanie i pomyśli: „po co ja tu wchodziłem, przecież można było pojechać kolejką”. Tak samo jest z polowaniem. Człowieka otacza taka moc bodźców, że nie da się wszystkiego zamknąć w jednej definicji. las i zwierzyna kiego. Zacząłem oczywiście od stanowiska stażysty, później asystenta technicznego, itd. Pierwsze moje miejsce pracy znajdowało się w czyjejś ciemni fotograficznej, budynek wydziału leśnego jeszcze nie istniał. Dlatego na początku musiałem się postarać o maszynę do pisania, by napisać wniosek o przydział pokoju do pracy. – A czym myślistwo jest dla Pana? – To bardzo złożone doświadczenie. Ciekawym przykładem dla mnie jest polowanie na słonki. Kiedyś często chadzałem na tego ptaka. Na wiosnę, o zachodzie słońca. Można było obserwować budzące się życie o tej porze roku, posłuchać jak samiec chrapie gdzieś niedaleko poszukując samicy. Wczuć się w otoczenie, obserwować przyrodę i cały ten proces, nawet może być jego częścią. I pewnie robiłbym to do dziś – mówię właśnie o obserwacji i związanych z tym emocjach. Ale od kiedy nie poluję na słonki, jakoś przestałem. Tak, jakby brakło motywacji, a może brakuje mi pewnego celu na takim spacerze? Rozmawiał: MICHAŁ PROCNER trybuna leśnika nr 6/2015 19 piknik leśno-łowiecki Piękny plener, wysmakowane pałacowe wnętrza, atmosfera pikniku na łonie natury - brakowało tylko słonecznej pogody, ale mimo tego na VI Leśno-Łowiecki Piknik „Cietrzewisko” (22-24 maja br.) przyjechali miłośnicy przyrody, lasu i muzyki myśliwskiej. CIETRZEWISKO 2015 Familijny charakter imprezy podkreślały specjalnie przygotowywane stoiska edukacyjno-ekologiczne, pokazy rękodzieła opartego na darach lasu i degustacje tradycyjnych potraw kuchni myśliwskiej. Oprawę pikniku stanowiła muzyka nawiązująca do kultury ludowej regionu i do tradycji łowieckich. Gospodarz „Cietrzewiska” – Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk”, jak co roku koncertował. Jednym z ważniejszych punktów programu „Cietrzewiska” był XX Ogólnopolski Konkurs Sygnalistów Myśliwskich „O Róg Wojskiego”. Przesłuchania konkursowe rozpoczęły się już w piątek 22 maja w pałacowych salach Zespołu Szkół Leśnych i Ekologicznych w Brynku. O zwycięstwo w kilku kategoriach rywalizowało 300 muzyków. Z głównym trofeum z Koszęcina wyjechał Zespół Trębaczy Myśliwskich „Venator” z Wydziału Leśnego Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Nie tylko dłuto i młoteczek, ale także piła spalinowa to narzędzie, trybuna leśnika nr 6/2015 20 które w rękach artysty wydobywa kształt z drewna. Muzyka myśliwskich rogów towarzyszyła uczestnikom uroczystego pochodu, który w sobotnie popołudnie przeszedł ulicami Koszęcina. Pokaz musztr y paradnej w w ykonaniu uczestników XX Ogólnopolskiego Konkursu Sygnalistów Myśliwskich. W sobotę i niedzielę, w eliminacjach do Mistrzostw Polski Drwali, najlepsi pilarze prezentowali swoje umiejętności w ścince na dokładność, zmianie łańcucha na czas, przerzynce kombinowanej i na dokładność oraz w okrzesywaniu. W klasyfikacji ogólnej zwyciężył reprezentant Czech Jindřich Fazekaš. Leśnicy i myśliwi zaznaczyli swoją obecność nie tylko w przestrzeni zabytkowego parku otaczającego siedzibę Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”, ale także na ulicach Koszęcina. Po mszy św. hubertowskiej w kościele p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa, uroczysty pochód złożony z pocztów sztandarowych, sygnalistów myśliwskich, leśników i zaproszonych gości, przeszedł ulicami miasteczka. Koncertu galowego wysłuchali m.in.: Makoto Yamanaka, ambasador Japonii, Andrzej Pilot, prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, Kazimierz Szabla, dyrektor RDLP w Katowicach, Joachim Smyła, starosta lubliniecki, Krzysztof Lysik, nadleśniczy Nadleśnictwa Koszęcin oraz Grzegorz Ziaja, wójt gminy Koszęcin. Wiele atrakcji zostało przygotowanych z myślą o najmłodszych uczestnikach pikniku. W sobotnie popołudnie sceną rządzili bohaterowie Ulicy Sezamkowej. Leśnicy pokazywali jak rozróżniać tropy zwierząt i gatunki drzew występujących w polskich lasach, było leśne koło fortuny, a dla najodważniejszych spotkanie oko w oko z dzikiem. Organizatorem Pikniku Leśno–Łowieckiego „Cietrzewisko” był Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk” we współpracy z Regionalną Dyrekcją Lasów Państwowych w Katowicach (przy udziale 17 nadleśnictw), Centrum Informacyjnym Lasów Państwowych, Gminą Koszęcin, Polskim Związkiem Łowieckim, oraz firmą Makita. Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL samochodem do lasu Mitsubishi Pajero Pinin 1,8 GDI Samonośna konstrukcja wzmocniona ramą i sztywny tylny most. Mitsubishi produkowało małego suV-a, który miał usprawiedliwione aspiracje, aby być terenówką. Auta, które były produkowane we Włoszech, były tak solidne, jak ich japońskie bliźniaki. Skurczone Pajero Opinią o swoim Pajero z 1999 roku podzielił się z nami Marcin Hutnik, podleśniczy Nadleśnictwa Prószków pracujący w Leśnictwie Chrzelice. Auto w wersji 3d kupił w styczniu 2013 r., przy przebiegu 125 tys. km. Z przodu siedzi się stosunkowo wygodnie, natomiast tylne, niewygodne siedzenia używane są tylko awaryjnie. Tapicerka jest przyjemna w użytkowaniu, a kokpit czytelny i praktyczny. Auto posiada klimatyzację, halogeny, centralny zamek, wspomaganie układu kierowniczego, ABS, dwie poduszki powietrzne, elektrycznie sterowane szyby przednie i lusterka boczne. Posiada stały napęd 4x4. Samochód zapewnia wygodne siedzenia i dobrą widzialność do przodu i na boki. Skrzynia biegów jest cicha i precyzyjna. Pajero Marcina spala po lesie 10 l/100km. Na trasie schodzi do 7,5 l/100 km. Marcin jeździ swoim Pininem bardzo dużo – tak w pracy jak i prywatnie, w tym w celach łowieckich. Do tej pory wymienił w nim jedynie podłużnice. Ten typ auta serdecznie poleca wszystkim kolegom z braci łowieckiej, którzy chcą nabyć w miarę solidne i niezawodne auto za „rozsądne” pieniądze. *** Mitsubishi Pajero Pinin powstał, aby konkurować i odebrać część klientów zainteresowanych kupnem Toyoty RAV4. Pinin bazował na renomie wypracowanej przez Mitsubishi Pajero. Do tego miał otrzymać większą tzw. dzielność terenową, aniżeli RAV4. Odmiana 3d – rejestrowana jedynie na 4 osoby – miała długość zaledwie 3,70 mb, a bagażnik miał pojemność symboliczną – 166 l (578 l – po złożeniu tylnych siedzeń ). Wersja 5d posiadała długość 4,0 mb i bagażnik 358/1158 l pojemności. Wysokość i szerokość obu wersji wynosi 1700 i 1680 mm, a waga – 1250/1340 kg. Deska rozdzielcza, choć niezbyt nowoczesna, zbudowana była z dobrych materiałów i nawet dziś trudno doszukać się tam korozji lub usłyszeć stuki czy skrzypienie. Silniki, to wyłącznie jednostki benzynowe – 1,8 GDI (120 KM), 1,8i 16V (114 KM), 2,0 GDI 16V (129 KM), które w Europie (głównie ze względu na gorszą jakość paliwa ) sprawiają czasami swoim właści- cielom problemy (polecam paliwo Verva itp.). Nowoczesne silniki z bezpośrednim wtryskiem paliwa miały zapewnić małe spalanie, ale tego nie udało się zrealizować. Na dodatek silniki GDI (w odróżnieniu od klasycznego 1,8i ) źle znoszą spalanie gazu. Potrafią one rozpędzić auto do prędkości 168 km/godz. Zawieszenie: przednie – kolumny McPhersona plus stabilizator, tylne – sprężynowe, wielowahaczowe. Hamulce: przód – 17 calowe tarcze wentylowane, tył – bębny. Układ napędowy – wersję 2,0 GDI wyposażono w system SS4-i (super-selekt ). Myślę, że w większości leśnictw sprawdzi się dość dobrze: podstawowy napęd – na tylną oś, napęd na obie osie oraz przełożenie z pełną blokadą sprzęgła i reduktorem. W wersji 1,8 występuje prosty układ – sprzęgło wiskotyczne VCU i centralny mechanizm różnicowy, który stale rozdziela napęd w proporcji 50:50. Prześwit – 20 cm i krótkie zwisy, to układ, który w terenie sprawdza się dobrze. Części eksploatacyjne są drogie, chociaż łatwo dostępne. Natomiast brak jest zamienników oryginalnych części. Najczęstsze bolączki auta to: awarie sondy lambda, problemy z układem wtryskowym w silnikach GDI, korozja spodu nadwozia, awarie sprzęgła. Auto produkowano w Japonii od 1998 do 2007 roku. We Włoszech (w miejscowości Pininfarina – gdzie powstał projekt nadwozia ) produkowano go w latach 2000-2004. Łączna produkcja roczna Pinina w latach 1998-2000 wahała się w granicach 50 tys. szt. Później produkcja już tylko spadała. W 2004 roku produkcję z Włoch przeniesiono do Brazylii. Na plus dla auta zaliczamy: dobre właściwości terenowe, wysoka niezawodność, łatwość parkowania, przyzwoite wyposażenie, udany napęd SS4-i. Minusy to: wysokie spalanie – jak na tak małe auto, niewiele miejsca w kabinie i bagażniku (3d), brak silnika z dieslem. Ceny aut wahają się w granicach 8-18 tys. zł. Jest to na pewno małe, „sprytne” i sprawne autko do lasu.Gdyby nie wysokie spalanie byłoby na pewno naszym „leśnym hitem”. ZYGMUNT ŁUBIŃSKI Nadleśnictwo Prószków trybuna leśnika nr 6/2015 21 Spotkanie miało miejsce w ośrodku szkoleniowo-wypoczynkowym „Leśnik” w Orzechowie (Nadleśnictwo Ustka). Administratorzy z Katowic wraz z Marią Michalską, zastępcą dyrektora RDLP w Katowicach ds. ekonomicznych, po kilkunastogodzinnej podróży zostali niezwykle ciepło powitani na miejscu. Wspólna kolacja pozwoliła na bliższe poznanie się z kolegami „po fachu” ze Szczecinka. Zajęcia szkoleniowe odbywały się z udziałem Anny Paszkiewicz, zastępcy dyrektora RDLP w Szczecinku ds. ekonomicznych. Na szkoleniu omawiano m.in. zagadnienia udostępniania zasobów dla leśniczych i pracowników biura, a także przesyłanie dużych ilości danych pomiędzy jednostkami. Przedstawiono przykładowe zastosowanie w tym celu rozwiązań macierzowych. Innym tematem wzbudzającym duże zainteresowanie było szyfrowanie zasobów użytkownika na komputerach mobilnych, zastanawiano się nad sposobem szyfrowania zarówno całych partycji, jak i pojedynczych kontenerów oraz pamięci przenośnych. Omawiane były różne rozwiązania, takie jak np. oprogramowanie TrueCrypt, wbudowane w system mechanizm Bitlocker, czy też dostępny w systemach operacyjnych Windows 7 system szyfrowania EFS (encrypting file system); szczególnie ciekawe wydawały się rozwiązania bazujące na certyfikatach szyfrowania implementowanych na kartach kryptograficznych. Przedstawiona została również strategia informatyki Lasów Państwowych na lata 20152020. Kolejnym tematem były zagadnienia rozwiązań bezpiecznych sieci bezprzewodowych w nadleśnictwach, oparte na scentralizowanej architekturze sieci WLAN z zastosowaniem kontrolera sieci bezprzewodowej. Spotkanie odbywało się w przyjaznej atmosferze i owocowało nawiązaniem nowych Fot. K. PAWŁOWSKI Szkolenie administratorów Fot. K. PAWŁOWSKI warto wiedzieć W dniach 11-15 maja administratorzy SILP z nadleśnictw RDLP w Katowicach gościli u swoich kolegów z RDLP w Szczecinku na pierwszym wspólnym szkoleniu administratorów. z informatyką na „ty” znajomości. Jednakże „wymiana myśli” odbywała się nie tylko na sali wykładowej. Rozmowy kuluarowe pozwoliły na przedstawienie swoich doświadczeń, podzielenie się wzajemnymi problemami i sposobami ich rozwiązania. Bliższej integracji sprzyjały także zajęcia pozaszkoleniowe, takie jak wspólny wyjazd i zwiedzanie Muzeum Kultury Ludowej Pomorza w Swołowie, zwanego stolicą „Krainy w Kratę”. Administratorzy z Katowic i Szczecinka zwiedzili urokliwy kompleks Dolina Charlotty, gdzie można przyjemnie spędzić czas w otoczeniu przyrody z daleka od miejskiego zgiełku. Zarówno pogoda jak i położenie ośrodka sprzyjały wieczornym spacerom po plaży. Dopisujące humory, nowe kontakty i konstruktywne rozmowy sprawiły, iż wspólne szkolenie, którego „architektami” byli: Mariusz Klasa, naczelnik Wydziału Informatyki RDLP w Szczecinku oraz Lucjan Pamuła, naczelnik Wydziału Informatyki RDLP w Katowicach, zakończyło się sukcesem i nadziejami na owocną współpracę w przyszłości. Nowa „Leśna Książka Teleadresowa” Ośrodek Rozwojowo-Wdrożeniowy Lasów Państwowych w Bedoniu informuje, że pod koniec maja br. ukazała się drukiem „Leśna Książka Teleadresowa 2015”. Zamieszczamy w niej następujące informacje dotyczące jednostek Lasów Państwowych: pełny adres korespondencyjny, NIP, strona www, adres poczty elektronicznej, telefon, fax oraz nazwisko kierownika komórki organizacyjnej. Od poprzedniego wydania minęło już 5 lat, zachęcamy więc do zakupu książki. Osoba do kontaktu ze strony ORWLP w Bedoniu: Marcin Pramka, tel. 42 677 25 22, e-mail: [email protected] 22 trybuna leśnika nr 6/2015 TOMASZ ZARYCHTA Witold Wójcikowski urodził się 28 kwietnia 1927 r. w Cielętnikach w powiecie Radomsko, w województwie łódzkim. Od urodzenia do 1945 r. przebywał przy rodzicach. Do 1939 r. ukończył 6 klas szkoły powszechnej. W czasie okupacji pomagał rodzicom w gospodarstwie i pracował w lesie, równocześnie uczęszczał na „komplety” (tajne nauczanie) w zakresie szkoły średniej, lecz na skutek zdekonspirowania, naukę przerwał. W sierpniu 1944 r. został wywieziony w kieleckie, do okopów, skąd w grudniu tego samego roku zbiegł i ukrywał się do końca wojny. We wrześniu 1945 r. wstąpił do Gimnazjum i Liceum Mechanicznego w Częstochowie i ukończył 1 klasę. Od września następnego roku uczęszczał do Gimnazjum Leśnego w Brynku, skąd w listopadzie tegoż roku został przeniesiony do Gimnazjum Leśnego w Margoninie, które ukończył w lipcu 1948 r. 1 sierpnia 1948 r. został skierowany przez Ministerstwo Leśnictwa do pracy w Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu, gdzie został zatrudniony jako podleśniczy, pełniąc obowiązki leśniczego Leśnictwa Kadłub, a następnie pracował w biurze nadleśnictwa, potem jako p.o. leśniczego Leśnictwa Słup. W 1950 r. został przeniesiony do Nadleśnic- Z żalem zawiadamiamy, że w dniu 17 maja 2015 zmarł w wieku 88 lat nasz ojciec, teść, dziadek i pradziadek Witold Wójcikowski były Naczelnik Wydziału Administracyjno-Gospodarczego OZLP w Katowicach, działacz łowiecki oraz korespondent „Trybuny Leśnika” Rodzina twa Jełowa, gdzie pracował na stanowisku leśniczego Leśnictwa Podkraje. Był słuchaczem Wyższego Kursu Administracyjno-Leśnego w Brynku. Po jego ukończeniu w 1951 r. został mianowany na stanowisko nadleśniczego Nadleśnictwa Zębowice w OZLP w Opolu, a następnie, po czterech latach, awansował na stanowisko dyrektora Rejonu LP w Nakle n/Notecią w OZLP Toruń. Przez około 15 lat pracował na terenie tej dyrekcji pełniąc różne funkcje. W związku z reorganizacją ALP (likwidacją rejonów LP) w 1959 r. został mu powierzony obowiązek utworzenia Zespołu Składnic LP w Nakle nad Notecią, którym kierował przez następne 7 lat. ZS w Nakle został zlikwidowany w 1966 r., a W. Wójcikowski został przeniesiony na równorzędne stanowisko kierownika Zespołu Składnica LP we Włocławku, gdzie pracował do chwili jego likwidacji w 1969 r., by potem, aż do 1971 roku, pełnić stanowisko adiunkta w Nadleśnictwie Bydgoszcz. Potem ponownie został przeniesiony do biura OZLP w Katowicach, gdzie pracował kolejno jako inspektor ochrony ppoż., naczelnik Wydziału Zbytu i Spedycji, specjalista w Wydziale Inwestycji, a od stycznia 1976 r. specjalista w Wydziale Postępu Technicznego. Wdrażał tam nowoczesne technologie w ponad 40 Z żalem zawiadamiamy, że w dniu 17 maja 2015 roku zmarł mgr inż. WITOLD WÓJCIKOWSKI – emerytowany Naczelnik Wydziału Administracyjno-Gospodarczego RDLP w Katowicach Wyrazy szczerego współczucia Rodzinie i Bliskim Zmarłego składa Kierownictwo i Pracownicy RDLP w Katowicach Wszystkim Leśnikom, a w szczególności Dyrektorowi Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, nadleśnictwom: Turawa i Zawadzkie, za słowa otuchy i serdeczną myśl oraz okazaną pomoc w tak bolesnych dla nas chwilach, i wszystkim tym, którzy byli z nami w najtrudniejszych momentach podzielając nasz smutek po odejściu ukochanego Męża i Ojca Wiesława Kotuły – serdeczne podziękowania składa żona Joanna wraz z dziećmi jednostkach (nadleśnictwach i zakładach LP) zgrupowanych w OZLP Katowice. Postępem technicznym zajmował się do końca listopada 1980 r. Następnie został powołany na stanowisko naczelnika Wydziału Administracyjno-Gospodarczego. Funkcję tę pełnił do końca swojej aktywności zawodowej, czyli do 31 grudnia 1990 r., gdy po 42 latach pracy, przeszedł na zasłużoną emeryturę. Większość swojego życia zawodowego, bo prawie 27 lat, W. Wójcikowski poświęcił dla śląskich lasów. Był przykładem dobrego leśnika, współtworzył organizację leśnictwa, nie tylko na Śląsku. Potrafił wokół siebie stworzyć atmosferę spokoju i stabilności. Znajdował czas na spokojną rozmowę dzieląc się ogromnym doświadczeniem zawodowym. Wniósł ogromny wkład w wychowanie młodych pokoleń leśników, obcując z nimi na co dzień, jak również dzieląc się swoimi doświadczeniami na łamach „Trybuny Leśnika”, której był stałym korespondentem. Wielu z nas miało zaszczyt pracować z tym wyjątkowym człowiekiem, którego intuicja i fachowość były źródłem inspiracji dla otaczających go ludzi. Poza pracą zawodową udzielał się społecznie działając w różnych organizacjach. M.in. był: sekretarzem Powiatowej Rady Łowieckiej, działaczem Wojewódzkiego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych w Katowicach, sekretarzem Zarządu Koła SITLiD-u przy OZLP Katowice. Za zasługi zawodowe i społeczne został wyróżniony wieloma odznaczeniami, m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Żegnam Cię, Drogi Witoldzie, w imieniu całej Braci Leśnej, dziękując za ponad 42-letni ogromny wkład pracy, jaki na swoim odcinku zawodowym wniosłeś na rzecz Lasów Państwowych, a szczególnie śląskich lasów. Żegnam Cię Drogi Naczelniku w imieniu dyrektora RDLP w Katowicach Kazimierza Szabli, pracowników naszej dyrekcji, w tym także z jednostek organizacyjnych podległych RDLP w Katowicach. wspomnienie WITOLD WÓJCIKOWSKI (1927-2015) TADEUSZ NORMAN nadleśniczy w Nadleśnictwie Katowice trybuna leśnika nr 6/2015 23 Zeszyciki ze znaczkami Do krasomówczej rywalizacji w Ogólnopolskim Konkursie „Bajarze z Leśnej Polany” im. redaktora Andrzeja Zalewskiego stanęło w tym roku 29 osób. Dziewiąta edycja konkursu odbyła się 21-22 maja w Ośrodku Kultury Leśnej w Gołuchowie. Tym razem w role gawędziarzy wcieliło się 19 uczniów techników leśnych, dwóch nauczycieli z tychże szkół, troje studentów z wydziałów leśnych w Krakowie i Warszawie, jedna gimnazjalistka oraz czworo przedstawicieli nadleśnictw: Płońsk, Żołędowo i Karwin. Gawędy były autorskimi tekstami, a w kilku przypadkach opowiadaniami zaczerpniętymi z literatury. Niektóre z nich miały charakter wspomnień, inne były patriotycznymi opowieściami o historii, łowieckich przygodach, tęsknotach i marzeniach. Bajarze wcielali się w role zwierząt, utożsamiali się z drzewami, występowali z rekwizytami. Wystąpienia oceniało 6-osobowe konkursowe jury pod przewodnictwem Ryszarda Dzialuka, dyrektora Biura Nasiennictwa Leśnego w Warszawie. Najwyższą notę otrzymał Szymon Wojtyszyn – stażysta z Nadleśnictwa Płońsk, który wierszowanym tekstem opowiadał o symetrii w naturze. Gawędą zatytułowaną „Inżynierskie tango” dał dowód na istnienie w świecie przyrody nieskończenie wielu geometrycznych odniesień. Drugie miejsce w konkursie zajęła Dominika Staromiejska z Technikum Leśnego w Biłgoraju, która przedstawiła gawędę „Jednorożec”. Laureatem trzeciego miejsca został Andrzej Karwan – uczeń z Technikum Leśnego w Biłgoraju, który trybuna leśnika nr 6/2015 wystąpił z gawędą „Czysta woda”. Jury przyznało również wyróżnienia dla: Antoniego Zięby, nauczyciela z Zespołu Szkół Leśnych i Ekologicznych w Brynku, Kai Hrabal i Karoliny Doniec z Zespołu Szkół Leśnych w Lesku, Ilony Prokopiuk i Anny Jarosz z Technikum Leśnego w Biłgoraju i Michała Wojcieszkiewicza z Nadleśnictwa Żołędowo. Konkurs uświetnili swoim występem uczniowie z Technikum Leśnego w Biłgoraju, którzy zaprezentowali spektakl „Mnie w udziele dom polski przypadł”. Uroczystym akcentem wydarzenia było wręczenie Kordelasa Leśnika Polskiego pani profesor Halinie Zgółkowej z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, która od pierwszej edycji konkursu zasiada w składzie jury i jest orędownikiem oraz sympatykiem polskiego leśnictwa. Patronat nad wydarzeniem sprawował dyrektor generalny Lasów Państwowych oraz Rada Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk. Konkurs zorganizował Ośrodek Kultury Leśnej w Gołuchowie przy współpracy Centrum Informacyjnego Lasów Państwowych oraz Biura Nasiennictwa Leśnego w Warszawie. ALICJA ANTONOWICZ Ośrodek Kultury Leśnej w Gołuchowie Fot. K. ZIÓŁKOWSKA Szymon Wojtyszyn, stażysta w Nadl. Płońsk, odbiera nagrodę z rąk Benedykta Roźmiarka, dyrektora Ośrodka Kultury Leśnej w Gołuchowie. 24 filatelistyka Fot. K. ZIÓŁKOWSKA twórcze inspiracje Mistrz leśnego bajania 2015 Zwykle kupujemy znaczki pojedynczo lub po kilka sztuk - w zależności od potrzeb. Są jednak kraje, w których można je również nabyć w postaci zeszycików znaczkowych, czyli zestawu znaczków umieszczonych w sztywnych, atrakcyjnych graficznie okładkach. Ich cena jest wielokrotnością ceny poszczególnych znaczków, których w zeszyciku jest od dwóch do kilkunastu. Mogą to być identyczne znaczki lub całe ich serie, odpowiednio – o jednakowych lub różnych nominałach. Pierwszy zeszycik znaczkowy został wydany w Luksemburgu w 1895 roku, a pierwszy polski zeszycik znaczkowy ukazał się w 1937 roku. Dziś w naszym kraju ta forma sprzedaży znaczków praktycznie nie jest stosowana. Rysunki na okładkach zeszycików znaczkowych są powiązane tematycznie z umieszczonymi w nich znaczkami. Wiele zeszycików poświęconych jest tematyce leśnej, np.: zeszycik norweski z 1985 roku z 8. znaczkami ukazującymi owoce leśne oraz z czarnymi jagodami na okładce, zeszycik luksemburski z 2004 roku z 12. samoprzylepnymi znaczkami przedstawiającymi grzyby i tą samą tematyką na okładce, czy szwedzki zeszycik z 1975 roku z 10. znaczkami z owocami leśnymi wewnątrz i przetworami owocowymi na okładce. P.S. W tym miejscu warto wspomnieć, że 2 czerwca 2015 roku w Urzędzie Pocztowym Katowice 25, stosowany był okolicznościowy datownik z okazji 70-lecia Nadleśnictwa Katowice. KRZYSZTOF TRAWIŃSKI K. Trawiński z medalem z Essen. Miło nam poinformować Czytelników TL, że w maju br. na mistrzostwach Europy w filatelistyce tematycznej w Essen (Niemcy), K. Trawiński, nasz długoletni „filatelistyczny korespondent” z Warszawy, zdobył tytuł drugiego wicemistrza Europy w klasie „Człowiek i życie codzienne” za swój eksponat „IN THE SHADOW OF TREES” („W cieniu drzew”). Gratulujemy! Tytuł indeksowany przez LIBREX-AGRO Litery w polach z kółeczkami utworzą hasło – aforyzm autorstwa księdza i poety Jana Twardowskiego (1915-2006) , zaczynający się od słów: „GDYBY KAŻDY …” . Wśród czytelników, którzy nadeślą treść całego hasła na adres redakcji w terminie do 20 lipca 2015 r., rozlosujemy atrakcyjne nagrody książkowe. Hasło z numeru 4/2015 brzmiało: „LUBIMY LUDZI, KTÓRZY BEZ WAHANIA MÓWIĄ TO, CO MYŚLĄ, POD WARUNKIEM, ŻE MYŚLĄ TO SAMO, CO MY”. Nagrody wylosowali: Barbara Daniel (Tarnowskie Góry), Mirosław Długosz (Koniecpol) i Krystyna Zębala (Piaseczno). smaczny przejaw gościnności 29 uzależniony od pigułek poważanie bagażowy w samolocie rozgwieżdżone nocą zupa lub wódka 23 strój dyrygenta 19 22 słowny pojedynek lokal dla łasuchów 16 17 27 drapieżny torbacz grają marsza z głodu afrykańska zagroda z ciernistych krzewów choroba dawnych marynarzy 9 30 11 Redakcja: 1/100 wieku gotująca się woda bycza głowa miasto z fabryką pianin 36 andrut z tundry część uprzęży Buzek lub Młynarska budynek mieszkalny stolica z Sorboną 25 czas błogiego lenistwa 28 5 narzędzie chirurga arabska czapeczka wigilijne solenizantki 34 nasyp rogaty znak Zodiaku Druk: BIMART, 58-304 Wałbrzych, ul. Dąbrowskiego 9A, 20 płaszczyzna stołu 35 tłuszcz w osełce 37 Zamówienia na prenumeratę, ogłoszenia i reklamy przyjmu je sekretariat redakcji: 14 1 7,35 zł (w tym VAT 5%) 5,00 zł (w tymVAT 5%) dla odbiorców spoza RDLP Katowice Wydawca: Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Katowicach, 40-543 Katowice ul. Św. Huberta 43/45 tel. 32 251 72 51. babia pora roku cykl pracy serca miała randkę z Filonem Nakład: 3600 egz. Adres Redakcji: 40-543 Katowice ul. Św. Huberta 43/45, tel/fax: 32 609 45 15, 14, 16, 32 251 72 51 (centr.) wew. 692 trybuna@katowice.lasy.gov.pl www.katowice.lasy.gov.pl azjatycki kuzyn karpia skrucha 10 Rada Programowa pod przewodnictwem KRZYSZTOFA CHOJECKIego (RDLP K-ce – public relations) Cena: sztywne etui brzdąc dezodorant w pałeczce towarzyszy królowi ma swój wzorzec w Sèvres 32 uderzenie 3 A. JAMROZIK, M. PLAZA, T. RZECZYCKI, A. SAWICKI, K. TRAWIŃSKI, T. ZARYCHTA 8 15 21 Stała współpraca: 18 podróż w chmurach 31 33 Fot. arch. TL MONIKA MATL, ANNA TARKOWSKA (dziennikarze) MAGDALENA GRAJNER (sekretariat) stolica z Koloseum bicz pleciony z rzemieni 4 6 np. Sabała strój rycerza kojarzy pary 7 12 dr JACEK DEREK (redaktor naczelny), 13 potężne drzewo iglaste „chorobowa” tonacja wnęka Nr 6 / 523 kolega Burka spirytystyczny lub filmowy torfowiec lub plonnik serwuje na korcie 24 60. rok wydawniczy 2 kurza mama „moneta” z kasyna hazardowa gra w karty wśród personelu hotelu perfumy „pod gazem” baty od taty okaz zdrowia w warzywniku Nr indeksu 379484 Miesięcznik leśników i miłośników lasu rozmaitości Krzyżówka z głuszcem 26 Głuszec (Tetrao urogallus) – duży osiadły ptak z rodziny kurowatych (Phasianidae). Preferuje rozległe, stare bory o gęstym podszycie i drzewostany mieszane o bogatej strukturze (rozbudowane runo i podszyt) ze zwartą pokrywą ziół i kępami krzewinek jagód, zapewniających latem pokarm lub schronienie. W Polsce skrajnie nieliczny ptak lęgowy, zagrożony wyginięciem. Objęty ochroną gatunkową ścisłą. Występuje jeszcze w trzech niezależnych subpopulacjach: w Puszczy Augustowskiej, Puszczy Solskiej i Karpatach. W poprzednim stuleciu wyginął w Borach Tucholskich, w Puszczy Białowieskiej i Knyszyńskiej oraz w Sudetach i Borach Dolnośląskich. W wielu miejscach trwa obecnie jego reintrodukcja, m.in. w Beskidzie Śląskim oraz Beskidzie Sądeckim. Głuszce słyną z wyjątkowych tokowisk. Jak podaje Stanisław Hoppe w znakomitym „Polskim języku łowieckim” (wyd. drugie, 1980), „pieśń (gra) głuszca składa się z czterech części i jest raczej cicha, prócz głośniejszego stosunkowo „korkowania”. Kogut rozpoczyna swą pieśń kilkakrotnym klapaniem, po czym przyspiesza tempo i „treluje”. tel. 32 609 45 15 © copyright by RDLP Katowice, 2015 Redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych, oraz zastrze ga sobie prawo skracania, opra cowania redakcyjnego tekstów i zmiany tytułów. Nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń. Zdjęcie na okładce: GDYBY KA DY... 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 22 23 24 25 26 27 28 29 14 15 16 17 18 19 20 21 30 31 32 33 34 35 36 37 ANNA TARKOWSKA Zajęcia edukacyjne w SGGW w Warszawie trybuna leśnika nr 6/2015 25 w kuchni leśników Trzy placki z grysikiem Heleny Poznańskiej Składniki: Ciasto: • 50 dag mąki tortowej, • 10 dag tłuszczu, • 2 całe jajka, • 2 łyżki dobrego, naturalnego miodu wielokwiatowego lub innego o łagodnym smaku i aromacie, • 1 łyżeczka sody oczyszczonej, • 20 dag cukru pudru, • Mleko - ile ciasto „zabierze” Wykonanie: Wszystkie składniki zagnieść, dodając odrobinę mleka, tak aby ciasto miało konsystencję ciasta na makaron. Podzielić na trzy równe części, rozwałkować i upiec trzy takie same placki. Po upieczeniu dobrze wystudzić i zostawić do następnego dnia. Masa grysikowa: • ½ l mleka, • 4 kopiaste łyżki grysiku, • 1 kostka tłuszczu, najlepiej dobrego masła, • 18 dag cukru pudru, • Cukier waniliowy, • Sok z cytryny, • Garść rodzynek Wykonanie: W mleku ugotować grysik i dobrze wystudzić. Masło utrzeć z cukrem pudrem i cukrem waniliowym na puch, powoli po łyżce dodawać wystudzony grysik, do uzyskania jednolitej masy. Na koniec dodać sok z cytryny i rodzynki. Upieczone placki przełożyć dwiema warstwami kremu. Górę można udekorować polewą kakaową albo po prostu oprószyć cukrem pudrem. Przepis na ciasto, który prezentujemy w czerwcowej kuchni leśników, jest również znany w niektórych domach jako placek królewski. To pracochłonne miodowo-budyniowe ciasto, wymagające czasu, bo najlepsze jest po kilku dniach leżakowania w chłodnym miejscu, stanowiło przysmak w wielu polskich domach. Przygotowywane z okazji świąt, urodzin i imienin uchodziło za wykwintny deser na szczególne okazje. Tak też jest w domu pani Heleny Poznańskiej, emerytowanej pracownicy RDLP w Katowicach. Pani Helena rozpoczęła pracę w ówczesnym OZLP w 1965 roku w Wydziale Użytkowania i Zbytu. Przez kolejne 26 lat była związana z Zarządem na różnych stanowiskach, aż do emerytury w 1991 roku. Trzy placki z grysikiem są przygotowywane przede wszystkim na świąteczny stół. 26 trybuna leśnika nr 6/2015 – W przygotowanie tego ciasta zaangażowane są 4 pokolenia kobiet – od seniorki po prawnuczkę – zdradziła pani Helena. – Ten deser to praca zespołowa. Basia odpowiada za zakupy, Magda i Zuzia (prawnuczka) są zaangażowane w wałkowanie ciasta i przygotowanie masy. Efekt końcowy docenia nawet zięć Dominik, który generalnie za słodyczami nie przepada – podsumowuje z uśmiechem pani Helena. Rodzina naszej bohaterki pochodzi z Kresów. Przeprowadzkę na Śląsk wymusiła historia, gdy w 1945 roku większość kresowiaków została przymusowo przesiedlona na tzw. Ziemie Odzyskane. Kresowa kuchnia szlachecka słynęła z wykwintnych ciast i tortów, i w tym cieście można by się doszukać jej smaków i aromatów. Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL pasje na sportowo leśników Zielony punkt Orienteering, czyli bieg na orientację, to stosunkowo młoda dyscyplina sportowa, która zdobywa coraz większą popularność. Jej kolebką jest Skandynawia, ale od końca lat 60. również w Polsce przybywa amatorów tego sportu. Także w LP. Leśnicy są jedną z grup zawodowych szczególnie aktywnie zaangażowanych w uprawianie biegów na orientacje. Fundacja „Sport i Przyroda Ogólnopolski Komitet Organizacyjny Biegu Na Orientację Leśników” opracowała koncepcję tworzenia sieci stałych punktów kontrolnych. Od dwóch lat jej założenia realizuje na swoim terenie Nadleśnictwo Chrzanów. W 2013 roku, we współpracy z miejscowym Klubem Sportowym „Kościelec” w Leśnictwie Piła Kościelecka, wyznaczono pierwsze dwa kompleksy leśne: „Kościelec” i „Żelatowa”, w których umiejscowiono 40 stałych punktów kontrolnych. W ubiegłym roku na terenie nadleśnictwa zostało wyznaczone trzecie pole treningowe „Babia Góra”, na którym znajdują się kolejne 22 stałe punkty kontrolne. Propagowanie wielofunkcyjności lasu, ze szczególnym uwzględnieniem celów rekreacyjnych i sportowych, doskonale wpisuje się w koncepcję tworzenia sieci stałych punktów kontrolnych. Biegi na orientację to dziedzina sportu, której uprawianie nie jest obciążone żadnymi negatywnymi skutkami dla środowiska naturalnego, ma za to walory edukacyjne. Miłośnicy tej dyscypliny muszą wykazać się nie tylko umiejętnością czytania map topograficznych i posługiwania kompasem, ale także sporą wiedzą przyrodniczą. – Młodzież i dzieci z Klubu Sportowego „Kościelec”, które tu regularnie trenują, znają las tak samo dobrze jak ja – zapewnia leśniczy Roman Babicki z Leśnictwa Piła Kościelecka. – Jestem pełen podziwu dla ich umiejętności poruszania się w terenie leśnym. W największym skrócie idea orienteeringu polega na jak najszybszym pokonaniu trasy wyznaczonej przez wskazane punkty kontrolne. Przebieg między punktami jest dowolny, a wybór wariantu trasy stanowi istotę biegu na orientację. Sam punkt kontrolny to po prostu drewniany słupek opatrzony stosownym oznaczeniem oraz przypisanym mu kolejnym numerem. Loka- Mapy topograficzne terenu, na którym znajdują się punkty kontrolne do biegu na orientacje, zostały także umieszczone w postaci wielkich tablic, na skraju wyznaczonych kompleksów leśnych. Bez odpowiednich umiejętności znalezienie zielonego punktu kontrolnego w lesie to bardzo trudne zadanie. Z zamkniętymi oczami potrafi je znaleźć jedynie gospodarz terenu - leśniczy Roman Babicki. Punkt kontrolny numer 53 jest schowany w niewielkim zapadlisku. Bystry wzrok nie wystarczy, bez pomocy kompasu i mapy raczej się nie obejdzie. lizacja wszystkich punktów została zaznaczona na specjalnych mapach możliwych do pobrania na stronach internetowych Klubu Sportowego „Kościelec” i Nadleśnictwa Chrzanów. Pozytywny odbiór społeczny projektu „Zielony Punkt Kontrolny” skłonił Nadleśnictwo Chrzanów do kontynuacji współpracy z klubem sportowym. – Młodzież i dzieci z Klubu Sportowego „Kościelec”, które tu regularnie trenują, znają las tak samo dobrze jak ja – zapewnia leśniczy Roman Babicki z Leśnictwa Piła Kościelecka. – Planujemy utworzenie kolejnych tego typu miejsc będących zaproszeniem do spędzania czasu na łonie natury i jednoczesnego poznawania walorów przyrodniczych lokalnych terenów leśnych – mówi Andrzej Berkowski, nadleśniczy Nadleśnictwa Chrzanów. Lasy Nadleśnictwa Chrzanów są zieloną oazą dla otaczających je aglomeracji miejskich: Chrzanowa, Jaworzna, Sosnowca i Będzina. Presja społeczna na działania udostępniające las w celach rekreacyjnych jest tu ogromna. W Polsce w ramach koncepcji zielonych punktów kontrolnych zrealizowano 40 projektów w nadleśnictwach: Krynki, Bytów, Przedborów, Olsztynek, Wieruszów, Maskulińskie, Spychowo, Brynek, Gdańsk, Mielec, Strzebielino, Hajnówka, Lipka, Woziwoda, Miękinia, Elbląg, Dojlidy, Solec Kujawski, Supraśl, Krasnystaw i Augustów. Ich wykaz można znaleźć na stronie www.zielonypunktkontrolny.pl. Tekst i zdjęcia: MONIKA MATL trybuna leśnika nr 6/2015 27 Nagrodzona praca Michała Cygana (I miejsce), studenta IV roku (Grafika Warsztatowa Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach), w konkursie na plakat rocznicowy obchodów 150 lat pszczyńskich żubrów ogłoszonego wśród artystów ASP w Katowicach.