„Odra” 2013, nr 1

Transkrypt

„Odra” 2013, nr 1
„Odra” 2013, nr 1
Między wspólnotą a samotnością, między poczuciem przynależności, w którym
niekiedy rodzą się demony mające siłę zawładnąć umysłem człowieka, a tym, co
pozostaje na obrzeżach – nieprzeciętne, zmuszone do emigracji. Tych kategorii dla opisania kultury i człowieka używają autorzy w pierwszym tegorocznym
numerze „Odry”. Ciekawe, jak analiza kina Wesa Andersona łączy się z opisem
Józefa Kozieleckiego, który udowadnia, że ludziom wybitnym żyje się w Polsce
coraz gorzej. Trudno nie zgodzić się z tezą, że o ludziach wybitnych, którzy odnoszą sukcesy w edukacji, nauce, sztuce czy biznesie, krążą poglądy uproszczone
lub mylne. Dominuje opinia, że wyróżniający się wśród innych ludzie żyją dostatnio, cieszą się uznaniem społecznym, prestiżem, a czasem okruchami sławy. Jednak obok tych profitów – dostrzega Kozielecki – spotykają ich wrogość,
czasem odrzucenie. Można się z takim poglądem zgodzić, problem w tym, że dla
potwierdzenia swoich tez autor nie szuka osobistości wśród ludzi wykluczonych,
którym naprawdę nie pozwolono się rozwijać, lecz wymienia Adama Michnika,
którego się surowo krytykuje. Zresztą czy prawdą jest, że wybitni Polacy emigrują z powodu deprecjonowania ich dzieła lub zmowy milczenia wokół nich? Pewnie tak, lecz powodów „ucieczki” znajdzie się więcej. Z kolei Jerry Schatzberg,
reżyser Stracha na wróble z 1973 roku, przekonuje w rozmowie z Kubą Armatą,
że wszystko znajdzie swój czas. To samo pisze Kozielecki, który wspomina, że
Tadeusz Konwicki polecił mu chować teksty do szuflady. Schatzberg mówi rzecz
ciekawą: „W Los Angeles, jeśli chcesz, żeby coś się stało, musisz sprawić, żeby
to się stało. W Nowym Jorku pewne rzeczy po prostu ci się przydarzają, idziesz
po ulicy i coś się dzieje”. Nie chcę łatwo upraszczać, być może jednak w oczach
Kozieleckiego Polska jest po prostu miastem aniołów, gdzie nic, co dobre, samo
z siebie nie ma prawa się zdarzyć. Słowa te nabierają dodatkowego znaczenia
w świetle tego, co mówi Wiktor Jerofiejew. Europa jest nudna – stwierdza – Bóg
umarł w Europie sto lat temu, z nim zmarł sens, jaki życiu nadawała wiara. Pustka, jaka pojawiła się na kontynencie po śmierci Boga, zapełnia się pieniądzem,
aby to, co niemożliwe do osiągnięcia, stało się możliwe. „Boję się, że to, co dzieje
się w Europie, jest pewnego rodzaju kastracją życia. Tę tendencję widzę nawet
w Polsce. To oddawanie duszy za komfort życia w świecie pozbawionym agresji,
miłym, ale nudnym”. Nowa „Odra” nie zapomina też o literaturze – znajdziemy
w niej nowe teksty Tadeusza Różewicza, który pisze żartobliwie, że „Anglia ma
Szekspira / na miarę naszych czasów / jest to Harry Prospero”. Jarosław Mikołajewski opisuje z kolei historię sprzed lat, gdy Julka, pewnie koleżanka z ławki,
zobaczyła w szkolnej kaplicy Jezusa i „teraz nie wie czy to było naprawdę”. Narrator, choć na dobrą sprawę nie widział Jezusa, przyznaje, że niezmiennie ma go
przed oczami – właśnie dzięki słowom, których użyła wtedy Julka.
Adrian Sinkowski
362
Pressje 2013, teka 32/33

Podobne dokumenty