Zakochana we własnym kinie
Transkrypt
Zakochana we własnym kinie
egzemplarz bezpłatny www.laf.net.pl nr 5 12 sierpnia 2009 środa ISSN 1731-3953 Nie przegap 12.08.2009 (środa) 16.45 – Kino Skarb – „Wyprawa do krainy tęczy” reż. Gitanjali Rao – spotkanie poprowadzi Jacek Dziduszko 20.30 – Kino Skarb –„Wyrok na życie”, reż. Marcin Koszałka – po projekcji spotkanie autorskie 21.30 – Kino Dzięcioł – Film & Music: „Żelazny koń”, reż. John Ford – partyturę do filmu wykona orkiestra kameralna pod dyrekcją kompozytora Rafała Rozmusa Maria Victoria Menis (na zdjęciu w środku) w krzyżowym ogniu pytań zadawanych przez Łukasza Maciejewskiego 24.00 – Browar Zwierzyniec – Koncert: SŁOMA I PRZEDWIETRZE 10 letnia akademia filmowa została przygotowana dzięki zaangażowaniu w jej realizację, jakie okazali nam: Zakochana we własnym kinie We wtorkowe popołudnie w kinie „Skarb” odbyła się projekcja filmu Marii Victorii Menis „Camera obscura”. Widzów spragnionych kolejnej styczności z argentyńskim kinem było tylu, że nie dla wszystkich starczyło miejsca. Puentą opowieści o żydowskiej emigrantce, zmagającej się z życiem i samą sobą, było spotkanie z niecodziennym gościem, Marią Victorią Menis we własnej osobie, które poprowadził Łukasz Maciejewski. Grunt to zrobić dobre wrażenie. Egzotyczna reżyserka zaczęła bardzo sympatycznie. – To duży honor być tu dzisiaj z wami – powiedziała. – Jestem wzruszona faktem, że festiwale filmowe cieszą się w Polsce taką popularnością. „Camera obscura” to piękna, baśniowa opowieść o brzydkim kaczątku, które zanim zmieniło się w łabędzia, przez pewien czas egzystowało w ciele najzwyklejszej kury domowej. W jaki sposób w głowie Marii Victorii Menis powstał pomysł na ten film? – Historia oparta jest na popularnej bajce argentyńskiej pisarki – zaznaczyła reżyserka. – Przeczytałam ją dawno, dawno temu i już wówczas wiedziałam, że to bilet na niezapomnianą, filmową przygodę. Bajka posłużyła Menis za drzewko, które niczym bożonarodzeniową choinkę, ubrała w kolorowe bibeloty. – Główna bohaterka, Gertrudis, to kobieta brzydka. Czy ciężko było znaleźć odpowiednią aktorkę? – pytał Łukasz Maciejewski. – Tak. Była to sprawa szalenie trudna – odpowiedziała reżyserka. – Osobę, która miała zagrać Gertrudis, należało określić jako brzydką. Poszukiwania trwały bardzo długo. Mirta Bogdasarian, długo przez nas wyczekiwana odtwórczyni głównej roli, była aktorką teatralną. Nigdy nie grała w filmie. Dzięki swym teatralnym doświadczeniom doskonale poradziła sobie ze swoją rolą. Jej spojrzenia, gesty… Gertrudis tak naprawdę wypowiada się w filmie zaledwie trzy razy. Miejsce w filmie zajmuje ważna kwestia żydowska. Jednak Menis nie chciała wplatać w film politycznie zabarwionej historii Żydów w Argentynie. Kwestia żydowska była pretekstem do ukazania opozycji piękno-brzydota. „Camera obscura” jest opowieścią o ludzkim spojrzeniu na świat. Historia Gertrudis, rosyjskiej emigrantki żydowskiego pochodzenia, stała się ponadto pretekstem, aby porozmawiać o roli emigrantów w Argentynie. Istotną rolę w filmie odgrywają animacje. Ich obecność nikogo nie powinna dziwić, wszak to film o spojrzeniu. Dzięki animacjom brzydkie kaczątko pokazuje widzom, że w środku nosi materiał na łabędzia. Uzewnętrznia się. Nie otwierając ust, powiadamia o swoich marzeniach. Animacja to także pretekst, aby pokazać surrealistyczny film. Wpleść wątek erotyczny. – Sama nie zrobiłam tych animacji – przyznaje się reżyserka. – Pomógł mi znany argentyński animator. Na początku obawiałam się, jak wypadną, ale to właśnie one pomagają widzom zrozumieć filmowych bohaterów. „Camera obscura” to film prezentowany na festiwalu w ramach cyklu „Odkrywanie Ameryki”. Organizatorzy chcieli pokazać nam najciekawsze pozycje latynoamerykańskiego kina, które zdobywa w Polsce coraz większą popularność. Możemy mówić o fenomenie tego kina – zauważył Maciejewski. – W Argentynie filmy tego typu zaczęły być popularne sześć, siedem lat temu – dopowiedziała Maria Victoria Menis. – Oczywiście, popularne umiarkowanie. Zaczęły pojawiać się na festiwalach. Nagle okazało się, jak wielu jest twórców reprezentujących ten typ filmów. Twórców, którzy chcą tworzyć. – Mamy szereg większych i mniejszych kryzysów ekonomicznych – mówiła reżyserka. – I młodzi ludzie, stający przed wyborem swojej przyszłości, coraz częściej wybierają film, gardząc np. zawodem lekarza. Zrobić film w Argentynie nie jest trudno. Gorzej jest z potencjalnymi odbiorcami tego filmu – podsumowuje Menis. Jak to się stało, ze została reżyserką? – Poszłam do kina na swój pierwszy film i… zakochałam się w moim kinie – z przymrużeniem oka stwierdziła reżyserka. – Jeszcze jedno pytanie – Maciejewski najwyraźniej odczuł upływający czas. – Czy zna pani Gombrowicza? Wie pani, Gombrowicz, emigracja, Argentyna… – Znam! Znam! Znam! – skwitowała Maria Victoria Menis. Czegóż chcieć więcej? olga tarasiuk 2 Użytecznik zwierzyniecki n Urzêdy Urz¹d Miasta i Gminy Zwierzyniec – ul. Rynek 1 (tel. 0-84 687 20 11) Zwierzyniecki Oœrodek Kultury i Rekreacji, Biuro LAF – ul. S³owackiego 2 (tel. 0-84 687 26 60 ) Informacja turystyczna – ZOKiR, ul. S³owackiego 2, (0-84 687 26 60) Oœrodek Edukacyjno–Muzealny Roztoczañskiego Parku Narodowego – ul. Pla¿owa 3 (0-84 687 20 70) Oœrodek Zdrowia – ul. Partyzantów 13 (naprzeciw kina) (0-84 687 25 99) Policja – ul. Zamojska 4 (k. przystanku PKS) (0-84 687 25 97) Poczta – ul. Partyzantów Bank PKO BP, ekspozytura w Zwierzyñcu – ul. Rynek 1 Bank Spó³dzielczy – ul. Rynek 2 n Gastronomia Jad³odajnia „Leœniczanka”– ul. S³owackiego 2 (tel. 0-84 687 26 60), zaprasza uczestników LAF w godz. 9-19 na domowe obiady w cenie 5-10 z³. Gospoda „Przedpole” – ul. 2 lutego 16A zaprasza na smaczne obiady domowe Pizzeria grill – bar „Tequila” – ul. 2 Lutego (obok ratusza) czynna w godz. 10-23 Karczma „M³yn” – ul. Wachniewskiej 1a (tel. 0-84 687 25 27), czynna w godz. 10-24 Restauracja „Anna” w pensjonacie – ul. Dêbowa 1 (tel. 0-84 687 25 90) Restauracja „Czar Roztocza” w pensjonacie – ul. Rudka 5D, czynna w godz 10-22 Restauracja „Zacisze” w pensjonacie – ul. Rudka 5 b (0-84 687 23 06), czynna w godz. 13-22 Resto-Club „Hobbit” – ul. Zamojska 3, czynny do północy Pub „Upałek” – ul. Biłgorajska (koło campingu), czynny do późnych godzin nocnych. Specjalność – kebab. W soboty i niedziele – dyskoteki. Pub „Mango” – ul. Partyzantów 26 (za kinem „Skarb”), czynny codziennie od 12 do 24. Restauracja Sonata – róg ul. Biłgorajskiej i Zamojskiej. n Aby dobrze zjeœæ i wypiæ, trze ba mieæ pieni¹dze, które mo¿na pobraæ w bankomacie znajdu j¹cym siê w miejskim ratuszu. Druga „ściana płaczu” jest usytuowana naprzeciw stacji paliw Orlenu przy ul. Biłgorajskiej. Sto³ówka Leœnego Oœrodka Szkoleniowo-Socjalnego „Jod³a” – ul. Parkowa 3 A (tel. 0-84 687 20 12) Kawiarnia „Pod Jod³¹” – ul. Parkowa 3 A Punkt gastronomiczny i lody tradycyjne – ul. Wachniewskiej 3 (0-84 687 26 57) n Sklepy spożywcze Market Centrum, ul. Szkolna 2 (za stacją benzynową), otwarty w godz. 6-22 (można płacić kartą) SAM, ul. Partyzantów, naprzeciw kina „Salto”, czynny na czas trwania LAF do godz. 24 Delikatesy Milea – ul. Zamojska n Relaks Wypo¿yczalnia rowerów – ZOKiR, ul. S³owackiego 2 Wypo¿yczalnia i naprawa rowerów oraz wypo¿yczalnia ryksz – Ryszard Winnik, ul. Browarna 1 (tel. 0-84 687 23 66), na ¿yczenie mo¿na wynaj¹æ przewodnika Spływy kajakowe po Wieprzu – tel. 0501 057 933 Wypo¿yczalnia sprzêtu p³ywaj¹cego – zalew „Rudka”, czynna od godz. 8 do zmierzchu Przeja¿d¿ki bryczk¹ po okolicach Zwierzyñca – Andrzej Bizior (tel. 084 687 32 06; 0 602 407 459) Wypożyczalnia kajaków, przejażdżki wozem terenowym – Obrocz 116, tel. 885-604-286 Pla¿a i k¹pielisko – stawy „Echo” Letnia Akademia Filmowa 2009 Repertuar na środę i czwartek 12.08 ŚRODA Kino SKARB 9.00 Mario czarodziej reż. Tamás Almási (92’) (+ Uwaga, chuligani) 11.00 Ubogie święta reż. Zdeněk Tyc (94’) (+ 89 mm od Europy) 13.00 Dzień rozdania dyplomów reż. Pupi Avati (93’) (+ Życie jest piękne) Vanni Porelli dostaje nieoczekiwanie zlecenie: zorganizowania wystawnego przyjęcie dla córki pani Gai Franchi, świeżo upieczonej absolwentki. Vanni nie ma na to specjalnej ochoty, ale jest coś, co każe mu podjąć się tego, chyba przerastającego jego możliwości, zdania. To pewien incydent z przeszłości, jaki miał miejsce między nim i zleceniodawczyni. Vanni bardzo chciałby wyjaśnić, co się za nim kryło... 15.00 Gra w kulki reż. Olga Dabrowská (75’) (+ Dwa oblicza Boga) Nowelowy film o tym, jak kobiety manipulują mężczyznami. Ten proces zaczyna się już w piaskownicy, a nie kończy nawet po śmierci. Poszczególne opowiadania mają za tło techno dyskotekę, katolicką plebanię, a znajdują swój finał w domowych pieleszach pewnej starszej pary, której codzienne życie podporządkowane rutynie opiera się nawet ingerencji śmierci. 16.45 Wyprawa do krainy tęczy reż. Gitanjali Rao – spotkanie po projekcji Jacek Dziduszko Film nagrodzony w Cannes oraz „Orange” i „Girgit”. 18.00 Noc jest jasna reż. Roman Bałajan (89’) Zakochana para wychowawców z zakładu dla dzieci głuchoniemych, przeprowadza pewien eksperyment: chcą skłonić do miłości dwoje swoich podopiecznych. Najwyraźniej brakuje im wyobraźni, by zdać sobie sprawę z ryzyka, jakie ze sobą niesie ten pomysł i potencjalnych konsekwencji. 20.30 Wyrok na życie reż. Marcin Koszałka (66’) – po projekcji spotkanie autorskie Poruszający dokument poświęcony odbywającym wyroki kobietom, dla których więzienie staje się drugim domem. Spędzają w nim część swojego życia. Każda z przebywających tam kobiet ma odrębną historię – zazwyczaj długą i skomplikowaną. Wszystkie marzą o wolności, mężczyznach i nowym życiu. Ale póki co, to cela jest ich całym światem. Zza krat obserwują dziedziniec i wymieniają się opowieściami o tym, co było, co jest i o tym, co będzie. Wolność to temat przewodni – marzą o niej, ale także czują przed nią lęk. jeszcze dzieckiem, majątek przywłaszczyli sobie krewni, a jego wraz z matką i siostrą uczynili swoimi niewolnikami. Kiedy Milarepa dorósł i okazało się, że stryj nie zamierza oddać ich własności, matka zmusiła go pod groźbą odebrania sobie życia, żeby nauczył się czarnej magii i w ten sposób pokonał wrogów. Tak też się stało. 15.00 Vicky Cristina Barcelona reż. Woody Allen (96’) (+ Z miasta Łodzi) Dwie młode Amerykanki, Vicky i Cristina przyjeżdżają na wakacje do Barcelony. Vicky, inteligentna i czuła, ma niedługo wyjść za mąż; otwarta na emocjonalne i seksualne przygody Cristina to jej zupełne przeciwieństwo. Zanurzony w soczystej zmysłowości Barcelony, „Vicky Cristina Barcelona”, to zabawny, inteligentny film, ukazujący miłość we wszystkich jej przejawach. 17.00 Klasa reż. Laurent Cantet (128’) François jest nauczycielem. Szkoła, w której pracuje, położona jest w cieszącą się kiepską sławą, wieloetnicznej dzielnicy Paryża. Każda z klas to swoisty mikrokosmos współczesnej Francji, a przede wszystkim barwna mieszanka różnych osobowości. Są biali i czarni, leniwi i pracowici, błyskotliwi i ślamazarni, sympatyczni i bezwzględni. 19.30 Rusałka reż. Anna Melikian (115’) Na imię miała Alisa i mieszkała nad morzem. Jej życie było całkiem zwyczajne. Marzyła o balecie, śpiewała w dziecięcym chórze i chodziła do szkoły specjalnej. Kiedy miała 6 lat przestała mówić. Kiedy miała 17 przeprowadziła się do Moskwy, a kiedy miała 18 poznała jego... i zniknęła. W wielkich miastach takie rzeczy się zdarzają. Kino DZIĘCIOŁ 10.00 Zagubione uczucia reż. Jerzy Zarzycki (73’) (+ Elektryczka) 12.00 Błękitny ekspres reż. Ilja Trauberg (61’) – film zilustruje muzyką taper Maciej Cugowski Druga połowa lat 20. Plac dworcowy w jednym z chińskich miast. „Błękitny ekspres” ma komplet pasażerów i za chwilę opuści peron... 14.00 Z miłości do dziecka reż. Rolf Hansen (91’) Historia angielskiej lekarki Very, która w wyniku spotkania ze starym przyjacielem rozwodzi się z mężem i emigruje do Szwajcarii. Tam zostaje zamieszana w strzelaninę i ucieka z córką do Portugalii, gdzie pracuje jako piosenkarka w nocnym klubie, a następnie emigruje do Ameryki Łacińskiej. 16.00 Kino SALTO Mocny człowiek reż. Henryk Szaro (80’) – film zilustru9.00 je muzyką taper Maciej Cugowski Delta Jeden z ostatnich polskich filreż. Kornél Mundruczo (110’) mów epoki kina niemego jest znako11.00 mitą adaptacją powieści Stanisława Trzy małpy Przybyszewskiego, przejmującym reż. Nuri Bilge Ceylan (109’) dramatem psychologicznym i niepo13.15 kojącej atmosferze. Tytułowy „mocny Milarepa człowiek” jest niespełnionym artystą, reż. Neten Chokling (90’) człowiekiem bezwzględnym, nie cofaMilarepa urodził się w bogatej jącym się przed niczym w dążeniu rodzinie, ale po śmierci ojca, kiedy był do sławy i pieniędzy. 18.00 Zniknięcie reż. Erik Poppe (115’) Jan Thomas wychodzi z więzienia po 8 latach odsiadki. Znalazł się tam, ponieważ został oskarżony o zamordowanie 4-letniego chłopca. Teraz wraca na łono społeczeństwa, a pomiędzy poszczególnymi zajęciami wyjawia się jego wersja całego zdarzenia. 21.30 Żelazny koń reż. John Ford (117’) – film zilustruje muzyką Rafał Rozmus z orkiestrą kameralną (+ Pruska kultura) Niemy western przedstawia historię budowy linii kolejowej Union Pacific Railroad w latach 1862-1869. David Brandon Jr., którego ojciec był inicjatorem tego przedsięwzięcia i zginał z rąk Indian, angażuje się na rzecz budowy, walczy z korupcją i ujawnia intrygi. Ford ukazuje różnorodne charaktery ludzi na tle tej budowy. Kino JOWITA 10.00 Zofia reż. Ryszard Czekała (89’) (+ Stolarz) 12.00 Śledztwo reż. Iglika Triffonowa (105’) (+ Zderzenie czołowe) 14.15 Ślepa miłość reż. Juraj Lehotský (77’) (+ Życie codzienne) Film Juraja Lehotskiego opowiada o miłości niewidomych. Zbudowany z epizodów, przedstawia kilka różnych par. Peter uczy muzyki w szkole w Lewoczy i przygotowuje koncert. Uwielbia opowiadać żonie zmyślone historie. Zakochany w Monice Miro jest Romem. Usiłuje przekonać do siebie niechętnych mu rodziców dziewczyny. 16.00 Moja krew reż. Marcin Wrona (91’) (+ Robotnice) Igor, zawodowy bokser, dowiaduje się, że jest śmiertelnie chory. Samotny i załamany szuka pocieszenia w nocnych rozrywkach. Z czasem dojrzewa w nim myśl, aby coś po sobie zostawić. To „coś” to dziecko. Ale kontakty z kobietami nie są jego mocną stroną. Wreszcie poznaje handlującą na bazarze Wietnamkę, która zgadza się urodzić mu dziecko w zamian za polskie obywatelstwo. 18.00 Tatarak reż. Andrzej Wajda (84’) Edwarda Kłosińskiego, któremu film jest dedykowany. W ten sposób obie kobiety – Krystyna i Marta – zlewają się w jedną głęboko zranioną istotę, która musi znaleźć w sobie siłę i poradzić sobie z perspektywą nieuniknionej śmierci. Kino RATUSZ 10.00 Jak się masz, koteczku? reż. Woody Allen (80’) 12.00 The Best of Cracow cz. II (110’) 14.00 Etiuda & Anima cz. IV (75’) 16.00 Studio Serafiński Presents cz. I (60’) Kino PERŁA (BROWAR ZWIERZYNIEC) 22.00 Slumdog. Milioner z ulicy reż. Danny Boyle (120’) Osiemnastoletni mieszkaniec Bombaju, Jamal, bierze udział w indyjskiej wersji „Milionerów”. Nieśmiały, ale bardzo zdeterminowany chłopak odpowiada na kolejne, coraz trudniejsze, pytania, a z każdą poprawną odpowiedzią z ust prowadzącego teleturniej znika ironiczny uśmieszek. Nikt nie spodziewał się, że niewykształcony, pochodzący ze slumsów chłopak zajdzie tak daleko. Również policja nie chce w to uwierzyć – tuż przed ostatnią rundą Jamal zostaje aresztowany pod zarzutem oszustwa. Podczas przesłuchania chłopak opowiada niezwykłą historię swojego życia, w której chwile tragiczne przeplatają się ze szczęśliwymi, a najpotężniejszą siłą, która pozwoli przetrwać najgorsze chwile okaże się miłość. Imprezy towarzyszące (BROWAR ZWIERZYNIEC) 24.00 Koncert: SŁOMA I PRZEDWIETRZE 13.08 CZWARTEK Kino SKARB 9.00 Mongolska Joanna D’Arc reż. Ulrike Ottinger (165’) 12.00 Ostatni wędrowni lalkarze reż. Peter Benovsky (64’) (+ Ludzie z pustego obszaru) Kino SALTO 9.00 Zack i Miro kręca porno reż. Kevin Smith (101’) 11.00 Mleko reż. Semih Kaplanoglu (102’) Kino DZIĘCIOŁ (+ Ćwiczenia warsztatowe) Marta, kulturalna kobieta w średnim wieku, żona doktora z małego miasteczka, nie wie o tym, że jest śmiertelnie chora. Od lat opłakuje śmierć swoich dwóch synów, którzy zginęli w Powstaniu Warszawskim. Pewnego dnia Marta poznaje znacznie młodszego od siebie mężczyznę, prostego robotnika Bogusia, który oczarowuje ją swoją młodością i niewinnością. Ich spotkania na brzegu rzeki porośniętej tatarakiem są naznaczone wzajemną fascynacją dwóch istnień, z których jedno zmierza do przedwczesnego końca, drugie zaś wkracza dopiero w dojrzałość. Andrzej Wajda wplótł w opowiadanie Iwaszkiewicza autentyczne monologi Krystyny Jandy na temat przedwczesnej śmierci jej męża, cenionego operatora 10.00 Czarownik Arcano reż. Pupi Avati (96’) 12.00 Policmajster Tagiejew reż. Juliusz Gardan (84’) – film zilustruje muzyką taper Maciej Cugowski Kino JOWITA 10.00 Wspólny pokój reż. Wojciech J. Has (88’) (+ Dzień za dniem) 12.00 Hańba reż. Steve Jacobs (120’) Kino RATUSZ 10.00 Ironia losu reż. Eldar Riazanow (184’) Organizatorzy zastrzegają sobie możliwość zmian w programie. 3 Aktualności Nie tylko o wolności Polityczno-obyczajową podróż w czasie otrzymaliśmy wczoraj dzięki filmowi „Muzyka” Juraja Nvota. O wolności, artystycznej rodzinie i słowackiej rzeczywistości opowiadała Dorota Nvotová w „Skarbie”. Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa. Żeby zrozumieć wypowiedzi córki reżysera, trzeba wspomnieć kilka słów o filmie, który poprzedził spotkanie z Nvotovą, grającą w nim jedną z głównych ról. Słowacja, lata 70. XX wieku. Młodzi panowie tłumaczyli się przed mundurowymi, że mają długie włosy. Życzliwi pisali donosy na kolegów, którzy słuchali amerykańskiej muzyki. Wreszcie zakazane uczucie i konsekwencje związane z nim. I ta ciągła potrzeba wolności… Oglądając kolejne kadry filmu, trzeba było zapytać gościa o to, jak układała się współpraca ojciec – córka na planie zdjęciowym. Aktorka przyznała, że sceny kręcone w negliżu nie należały do ulubionych przez jej ojca. Trudne ujęcia kręcili szybko, prawie bez powtórek. Maciek Gil prowadzący spotkanie podkreślił, że Nvotová pochodzi z artystycznej rodziny. Jej ojciec jest reżyserem, siostra debiutuje w tej samej dziedzinie, matką jest Anna Šišková – znana aktorka. – Rzadko zdarzają się dobre słowackie filmy – stwierdził Maciek Gil po przedstawieniu rodziny Nvotów. Aktora odpowiedziała żywo gestykulując: – Nie wszystkie są dobre, ale „Muzykę” uważam za film wyjątkowo udany. Wydaje mi się, że wszystko zmierza ku lepszemu. Jak wszędzie, tak i na Słowacji filmowcy borykają się z problemami finansowymi. Mimo że akcja filmu dzieje się w różnych miejscach, całość powstała w Bratysławie ze względu na koszty. „Oszołomy” w blasku boskich aureoli Wtorek, godzina mniej więcej 21.00. Deszcz, bębniący o dachy domów, wygrywa deszczową piosenkę. Czy potencjalna publiczność, ukołysana mokrą melodią, nie zawiedzie? Dorota Nvotová wpadła na chwilę, ale wrażeń wywiozła całe mnóstwo Słowackie kino nie jest czarno-białe. Zawiera całą paletę odczuć, emocji, nawiązań i motywów. Do wyrażania emocji doskonale nadaje się muzyka, na którą uwagę zwrócił Maciek Gil. Zainteresował się jednocześnie, czy bohaterka spotkania słuchała wcześniej zespołów wymienionych w filmie, takich jak węgierska Omega. – Nie słuchałam akurat takiej muzyki. Dopiero teraz ją odkrywam. Jako dziecko słuchałam piosenek o Pszczółce Mai – usłyszał w odpowiedzi kierownik kina „Skarb”. Na spotkanie przybył Rektor, którego szczególnie zaciekawiła jedna scena w filmie. Otóż zainteresował się on konfliktem, jaki zaistniał podczas wykonywania znanej każdemu piosenki Omegi na węgierskim weselu. Obraz pewnie nie wzbudziłby kontrowersji, gdyby nie fakt, że utwór wykonywali Słowacy w języku węgierskim, kalecząc go dość boleśnie. Rektor był ciekaw, czy scena ma swoje źródło w rzeczywistości, czy jest tylko filmową fikcją. Dorota Nvotová odpowiedziała, cytując dialog filmowy: – Węgierski jest za trudnym językiem, by nawet Węgrzy się go nauczyli. Wskazała tym samym na animozje i problemy, jakie nadal istnieją między narodami. Najbardziej zaskakujące okazały się ostatnie minuty spotkania. Nvotová przyznała się, że połowę roku spędza na wschodzie Słowacji, a resztę w Nepalu. Zajmuje się tam oprowadzaniem wycieczek po Himalajach. Swoje miejsce zamieszkania w Słowacji wybrała nieprzypadkowo. Osiadła tam, gdzie ścierają się ze sobą rdzenni mieszkańcy i Romowie. Oprócz tego wszystkiego ma jeszcze czas, by zajmować się muzyką i filmem. Karolina Ożdżyńska Ukraiński z polskim akcentem – Mówię trochę po polsku, bo moja żona [Ania – red.] jest Polką – zaczął To właśnie z tego zamiłowania do sperozmowę z publicznością Bohdan Werżbicki, operator współpracujący cyficznego rodzaju światła trzeba było z Romanem Bałajanem. od nowa montować „Powiatową Lady Makbet”. – Dbanie o oświetlenie poleInformacje o niespodziewanym Werżbicki opowiadał chętnie gało na tym, że Bałajan czekał aż słońgościu pojawiły się wczoraj rano. Skoro o zwyczajach Bałajana. Krąży aneg- ce znajdzie się w odpowiednim miejktoś tak wyjątkowy odwiedza festiwal, dota głosząca, że jeden z jego fil- scu. Jeśli uznawał, że nie jest idealnie, aż grzech nie skorzystać z możliwości mów był montowany dwukrotnie, ekipa filmowa czekała. Grzegorz Pieńkowski, który pełnił porozmawiania z nim i poznania tajni- ponieważ wersja przygotowana przez ków zawodu. Przyczynkiem do dysku- montażystę nie została zaakcepto- rolę tłumacza podczas tego spotkania, sji był film Romana Bałajana „We śnie wana przez reżysera. Potem okazało zwrócił uwagę na tematykę podeji na jawie”. się, że przez Bałajana przemawiało mowaną przez reżysera. Zauważył, Prowadzący spotkanie Łukasz wizjonerstwo, gdyż obraz zmonto- że dominuje motyw przemijania. – Rzeczywiście Bałajan zajmuje Maciejewski ciekawy był, jak wyglądała wany według jego wskazówek okawspółpraca Werżbickiego z Bałajanem. zał się dużo lepszy od pierwotnej się głównie śmiercią, odchodzeniem, Choć film, który oglądała licznie zgro- wersji. Uśmiechając się serdecznie, przemijaniem. Ale za każdym razem madzona publiczność w kinie „Skarb”, operator stwierdził: – To tylko bajka, najważniejszy jest wybór. Zawsze stanie był ich wspólną realizacją. Nakręcili bo Bałajan jest dobrym człowiekiem. wia swoich bohaterów przed jakimś razem cztery filmy z dziewięciu, które Cała sytuacja świadczy za to o jego dylematem i precyzyjnie przygląda się kolejnym etapom dochodzenia do rozstworzył reżyser. Okazało się, że reży- zmyśle artystycznym. ser chętnie korzystał z improwizacji, Podczas swobodnej opowieści ope- wiązania. Studiuje psychikę wybierająpomijając scenariusz: – Końcowa scena rator zwrócił uwagę widzów na sposób cego, psychologię wyboru – opowiadał filmu, który przed chwilą oglądaliście, filmowania i znaczenie światła w obra- operator. Na inny wyznacznik twórczozaplanowana była zupełnie inaczej. zach Bałajana. – Czy zauważyliście, Kiedy jechaliśmy na plan zdjęciowy, że w żadnym jego filmie nie ma ostrego ści Bałajana zwrócił uwagę Łukasz w pewnym momencie Bałajan zobaczył słońca? Wszystko wydaje się zamglone, Maciejewski. Chodziło mu o czerdzieci biegające pośród stogów siana. niedoświetlone – nakreślał obrazowo panie inspiracji z klasyki literatury. Kazał nam się zatrzymać i ostatnie swoje spostrzeżenia. Bezapelacyjnie Werżbicki przyznał, że reżyser, z któminuty filmu nakręcił właśnie w tym dało się to zauważyć w filmie prezen- rym wiele razy współpracował, ucieka miejscu ad hoc. towanym przed rozmową z operatorem. od współczesności. Woli oglądać się wstecz, stąd jego zainteresowanie literaturą. Zdziwiony operator dementował zarzuty płynące z sali, jakoby Bałajan eksponował mężczyzn w swoich filmach, pomijając kobiety. Przypomniał „Powiatową Lady Makbet”, w której główną rolę grała piękna kobieta. Podkreślił także, że reżyser, pokazując swoich bohaterów, opowiada o sobie. Każdy z aktorów przekazywał jakiś kawałek osobowości reżysera. Wydawać by się mogło, że spotkanie z doświadczonym operatorem będzie doskonałą okazją do wypytania go o historie związane z zawodem. Bohaterem spotkania nie był jednak operator, tylko Roman Bałajan. Rozmowa pozwoliła bliżej poznać Grzegorz Pieńkowski, tłumaczący słowa Bohdana Werżbickiego, czuł się jak ryba reżysera uważanego za jednego z lepw wodzie dowodząc, że znajomość języków naszych wschodnich sasiadów bar- szych na Ukrainie i w Rosji. Karolina Ożdżyńska dzo popłaca Chwilę przed seansem na widowni siedziała jedna osoba – ulepiona z gliny, nie z cukru, redaktorka gazetki festiwalowej. Minuty mijały i zgodnie z powiedzeniem: im dalej w las, tym więcej drzew, do sali kinowej napływali nowi goście, spragnieni czeskiego dokumentu. Reżyser, Vit Janeček (na zdjęciu), przyjechał w ostatniej chwili. Wczo rajszego wieczoru lafowicze mieli możliwość obejrzenia dokumentu o tajemniczym tytule „Nawiedzenie”. Poznali historię dwóch młodych dziewczyn, Ivetki i Katki, mieszkanek zagubionej w górach Litmanowej, którym ukazała się Matka Boska. Po projekcji rozpętała się, niewielkich stosunkowo rozmiarów, burza. – Jak zmieniły się losy bohaterek, ściślej, bohaterki – Ivetki, Katka bowiem nie zgodziła się wystąpić w dokumencie – pytał Łukasz Maciejewski, któremu to przypadła zaszczytna rola prowadzenia spotkania po seansie. Ivetka – jedna z dziewczyn, którym ukazała się Matka Boska, długo zastanawiała się nad wzięciem udziału w „Nawiedzeniu”. W filmie widziała możliwość swoistego odkupienia. Liczyła, że uda jej się odnaleźć wewnętrzną wolność. Jej historia była znana i nagłaśniania na szeroką skalę w całej Słowacji. Udział w dokumencie Janečka nie zmienił w diametralny sposób jej dotychczasowego życia. Miał swoje pozytywne strony – Ivetka stała się bardziej pewna siebie. Druga bohaterka nie pojawiła się w filmie. Dlaczego? – Nie zgodziła się, ponieważ, jak to określiła, miała złe wspomnienia o współpracy z mediami – poinformował reżyser. Matka Boska objawiała się dziewczynom w latach 90. W tym czasie do Litmanowej przyjeżdżało mnóstwo stacji telewizyjnych, dziennikarze nękali „nawiedzone”. Raz przedstawiano je w blasku boskich niemal aureoli, innym razem – określano mianem „oszołomów”. Po wielu próbach, podczas których Janeček starał się nakłonić Katkę do zmiany zdania, dał sobie spokój. – Katka nie chciała do tego wracać. Mam wrażenie, że owe tajemnicze wydarzenia z przeszłości zadawały jej ból – kontynuował Janeček. Powstaje pytanie – powołane do życia przez Maciejewskiego – skąd u reżysera, bądź co bądź, ateisty, pomysł na taki film? Otóż Janeček był zafascynowany osobą Ivetki. Na studiach miał kolegę, który rozmawiał niegdyś z dziewczyną, jeszcze przed jej wstąpieniem do zakonu. Ów materiał, który notabene leżakował przez pewien czas, dojrzewając na półce, mógł zaintrygować. I po pewnym czasie Janeček wrócił do niego. – A co z kwestią religii? Zawsze myślałem, tak z perspektywy wakacyjnego podróżnego, że Czesi i Słowacy to narody totalnie laickie – mówił Maciejewski. – A tu proszę, w filmie pokazany jest kult iście ludyczny, niczym na polskiej wsi – dzielił się swoimi refleksjami prowadzący. – Należy odróżnić Czechów i Słowaków – odpowiedział reżyser. – Ci ostatni są bardzo religijni, religijni od zawsze. Ivetka i Katka to nie pierwsze przypadki objawień. Wcześniej „nawiedzenie” zanotowano w latach 50. ubiegłego wieku. Ten człowiek żyje do dziś – kontynuował Janeček. Na Słowacji znajdują się trzy miejsca niegdysiejszych objawień. Pielgrzymuje tam mnóstwo ludzi. Podobno woda zaczerpnięta w tych miejscach poprawia smak przyrządzanych potraw. – Film wyświetlono podczas Letniej Akademii Filmowej. Czyżbyśmy byli świadkami boomu na czeski i słowacki dokument? Czy to przypadek, że ostatnie czeskie pozycje, które właśnie weszły do kin – „Obywatel Havel” czy „Ślepa miłość” są dokumentami? To siła dzisiejszego kina czeskiego? – dopytywał Maciejewski. – Dokumenty nie cieszą się wielką popularnością – odpowiedział reżyser – jednak nas, dokumentalistów, jest całkiem sporo. I chcemy zaistnieć na wielkim ekranie. Wielbiciele dobrych, nietuzinkowych dokumentów pojawiają się ostatnio jak grzyby po deszczu. Wystarczy przypomnieć choćby dokonania Bartka Konopki. Kto wie? Może w tym szaleństwie jest metoda? Olga Tarasiuk Tanatologia i animacja Rafał Pawłowski Marcin Jauksz Kolejna odsłona konkursu prelegentów za nami. Wczoraj lafowicze mieli okazję obejrzeć dwa zapowiadane w ten sposób filmy: „Pożegnanie” w reżyserii Yojiro Takity w kinie „Dzięcioł” i „Walc z Baszirem” Ari Folmana w „Salcie”. Do rywalizacji stanęli Rafał Paw łowski, który kieruje działem filmowym portalu Gildia.pl, oraz Marcin Jauksz – doktorant w Zakładzie Literatury Pozytywizmu i Młodej Polski na Wydziale Filologii Polskiej i klasycznej UAM. W samo południe w kinie „Dzięcioł” pierwszy z wymienionych uczestników podał receptę na zmniejszenie bezrobocia w Polsce – kursy tanatologii. Nawiązał tym samym do przedstawionego przez siebie filmu „Pożegnanie”, w którym widzowie mogli zobaczyć tradycyjne japońskie obrzędy obmywania ciała zmarłego. Marcin Jauksz w przekonywał, że „Walc z Baszkirem” ze względu na swoją formę jest filmem niezwykłym. Prelegent wyjaśnił, dlaczego reżyser filmu zdecydował się na narysowanie filmu dokumentalnego. Posłużył się w tym celu słowami jednego z bohaterów filmu: „Możesz rysować, ale nie włączaj kamery”. Dzisiaj kolejna tura zmagań konkursowych. Anna Mojska 4 Kinoploty – fakty i anegdoty Orientalne klimaty Nasi ludzie Adam Garbicz – historyk kina Jestem na LAF-ie już po raz ósmy. Ważna jest dla mnie urokliwość Zwierzyńca, jest to jedno z najpiękniejszych i najciekawszych miejsc w Polsce. Przybywam tu zawsze nie tylko ze względu na współpracę z organizatorami, ale i dlatego, że jestem zainteresowany filmami, które się tutaj pojawiają. Jako historykowi kina udaje mi się nadrobić kilka zaległości, ponieważ zawodowo zajmuję się okresem XX wieku. Są tu obecnie reżyserzy, którzy tworzyli lub zaczynali tworzyć właśnie wtedy, np. Pupi Avati, który działa od lat 70. ubiegłego stulecia. Zauważa się dzięki festiwalowi nowe prawidłowości, rozwarstwienie się kina komercyjnego i poważniejszego, zajmującego się rzeczami pożytecznymi. Co ciekawe, ten drugi rodzaj kina jest obecnie coraz popularniejszy. Akademii życzę, by nie straciła wsparcia władz Zwierzyńca, by mogła się nadal rozwijać, jak się to zaczęło od 5. festiwalu. Andrzej Kołodyński – krytyk filmowy, redaktor naczelny miesięcznika „Kino” Na LAF-ie jestem po raz trzeci. Na tegorocznej Akademii wygłaszam prelekcje i oceniam młodych mówców w konkursie, co stawia mnie w dość dziwnej sytuacji, bo być może ktoś mnie będzie oceniał z nimi. Atrakcją tego festiwalu jest nie tylko dobre kino, ale i umiejscowienie. Impreza ta pozwala na obejrzenie kina zapomnianego. Filmy często są wyciągnięte ze skarbnicy, niejednokrotnie nie można ich nigdzie indziej zobaczyć. Szukam tu formy filmowej, która mnie zaskoczy, czegoś nowego, ale i wiedzy o świecie. Festiwalowi życzę jeszcze jednego kina i większej stałej festiwalowej publiczności. Anna Petynia Pismo Letniej Akademii Filmowej Wydawca: Stowarzyszenie Filmowe CinéEuropa Redakcja: Stanisław Krusiński (red. naczelny), Diana Dąbrowska oraz Anna Mojska, Karolina Ożdżyńska, Anna Petynia, Olga Tarasiuk (dziennikarki pisma „Ofensywa”) Korekta: Ewa Zawadzka-Mazurek DTP: Piotr Sinielewicz Fot.: Lesław Skwarski Kontakt: 0-660-977-345 Druk: Drukarnia Attyla, Zamość, ul. Partyzantów 61 Wczoraj wieczorem zwierzynieckim browarem rządziły orientalne nuty. Wszystko za sprawą lubelskiego zespołu „Dron”, który zabrał słuchaczy w prawdziwą folkową podróż. Za czym kolejka ta stoi? Po spektakl „Prawa McGoverna” napisany przez wybitnego rockmana Zbigniewa Hołdysa Marazm i prawo Choć znajdujemy się na festiwalu filmowym, organizatorzy zapewnili nam również emocje teatralne, a to za sprawą „Prawa McGoverna” w reżyserii Piotra Łazarkiewicza. Spektakl przyciągną tak liczną publiczność, że został zagrany dwa razy. Dramat, na podstawie którego powstał spektakl, napisał rockman – Zbigniew Hołdys – w ciągu 48 godzin specjalnie dla grupy teatralnej „Niewinni Chłopcy”. Od samego początku mamy maksimum emocji przy użyciu minimalnych środków scenicznego wyrazu, co działa widzowi na wyobraźnię. Ascetyzm scenografii, pełny minimalizm, pozwala się skupić na akcji i grze aktorskiej. Tu każde słowo jest ważne, jak i emocje targające nieustannie bohaterami. Dobrze, że „Niewinni Chłopcy” nie poszli na żywioł z krwią i łuskami na scenie. Dzięki temu mamy granie na cienkiej niewidocznej linii i bynajmniej nie chodzi tu o nić łączącą kata z ofiarą, lecz o granie na linii w pewnych momentach skrajnych emocji. „Prawo McGoverna”, jak powiedzieli sami twórcy, powstało w mieszkaniu jednego z nich, pod lodówką, w pocie czoła. Praca trwała ponad rok, jest to ostatni wyreżyserowany przez Piotra Łazarkiewicza spektakl. Praca była ciężka i żmudna. Całość porusza kilka ważnych we współczesnym świecie problemów, skłania do dyskusji. Korupcja, pedofilia, wybieranie mniejszego zła, filozoficzne dywagacje na temat tego, czy prawo jest potrzebne i przestrzegane, czy może jednak poruszamy się w świecie bezprawia, ile warte jest ludzkie życie, na ile rządzi nami pieniądz… Grupa „Niewinni Chłopcy” ukazała nam przez ciężar spektaklu, że wcale nie jest niewinna, prezentując kawał ciekawego aktorstwa. Widz, trzymany w ciągłym napięciu dzięki kameralności sztuki, ma wrażenie, że jest świadkiem procesu, który toczy się przez cały utwór. Ale kto wygrywa całość? Mimo późnej pory o skupienie na akcji dramatu nie było trudno, a spektakl okazał się kubkiem bardzo mocnej kawy. Wywołał skrajne emocje publiczności. Długo można by dywagować na jego temat, jednakże pozostaje on ważnym głosem pokolenia w dyskusji o współczesnym świecie. Anna Petynia Lafowicze najwyraźniej przestraszyli się padającego deszczu i mniej licznie niż poprzednio przybyli na koncert. Nie przeszkodziło to jednak w doskonałej zabawie. – Zaczynamy na razie klimatycznie – zapowiedziała flecistka formacji „Dron” Magdalena „Włóczka” Jakubowska. Ze sceny popłynęły nuty inspirowane hinduskimi melodiami. Spokojne, miarowe dźwięki wydobywane przez muzyków z tak oryginalnych instrumentów o tajemniczo brzmiących nazwach jak santor kaszmirski, sitar berimbau czy table. Na scenie jednak niepodzielnie królowało didgeridoo, czyli długa, drewniana tuba wydająca niskie hipnotyczne dźwięki. W miarę jak rytm muzyki przyspieszał, coraz więcej osób gromadziło się pod sceną. Zespół wykonywał utwory o intrygujących nazwach jak „Motylek” czy „Grzechotnik”. – Teraz zagramy bardziej energetyczne utwory – oznajmiła Magdalena „Włóczka”. W drugiej części koncertu faktycznie muzyka stała się bardziej skoczna. Atmosfera browaru i roz- grzewające napoje ośmieliły publiczność. Na początku, jeszcze niepewnie, pierwsza para ruszyła do tańca, a zaraz za nią kolejni. I tak orientalna fiesta rozpoczęła się na dobre. Pożądana była swoboda w tańcu, od ruchów inspirowanych „Bollywoodem” przez brazylijską sambę po wschodnie sztuki walki. Wśród publiczności znaleźli się też tacy, którzy gotowi byli wspomagać instrumentalną formację „Dron” śpiewem. Między publicznością a zespołem nawiązał się dialog. Słuchacze domagali się dedykacji. – Dedykuje ten utwór komukolwiek – odpowiedziała flecistka Dronu. O tym, że zespół na przekór pogodzie rozgrzał festiwalową publiczność, może świadczyć liczba bisów. Kapela była tym mile zaskoczona. – Jeszcze nie nauczyliśmy się bisów – przyznali. Mimo to kilkakrotnie wychodzili na scenę. Wszyscy, którzy przybyli na wczorajszy koncert, mogli się zatem przekonać, że nawet przy niesprzyjającej pogodzie można rozkręcić gorącą fiestę. Anna Mojska n Z punktu widzenia lektora (bocznego, jawnego) O rzekomym wpływie pogody na widza Letniej Akademii Filmowej słów kilka M inęliśmy półmetek Akademii. Natura postanowiła podkreślić ten fakt zmianą pogody. O ile dotychczas pociliśmy się w salach i podczas biegania pomiędzy nimi, to teraz przez dni kilka mamy mieć zapewnione chłodzenie i nawilżanie wysuszonej przez słońce skóry. Żegnajcie – na jakiś czas – kremy i mleczka, tak obficie zalecane nam przez wszelkie reklamy i ulotki. Żegnajcie nam (mam nadzieję, że tylko na niedługo) stroje swobodne i przewiewne… Już wczoraj wieczorem na ulicach Zwierzyńca można było zauważyć paradę kurtek, parasoli i peleryn wszelakich; można było odnieść wrażenie, że przybył do nas tajemniczy Don Pedro – szpieg z krainy Deszczowców. Zastanówmy się przez chwilę nad konsekwencjami, jakie niesie pogoda dla naszej imprezy. Często słyszymy, jak ktoś mówi: „dobra pogoda” czy „barowa pogoda”. Czy wiemy, która jest która? Oczywiście – albowiem zostaliśmy przyzwyczajeni do tego, że słońce i upał to coś dobrego, a deszcz – nie. „W czasie deszczu dzieci się nudzą” – więc ma on być czymś szkodliwym. Ale czy dla imprezy filmowej? Pełne słońce nie sprzyja siedzeniu na krześle sali kinowej. Prowokuje nas do wycieczek – pieszych, rowerowych, kajakowych, wszelkich. Czyli do opuszczania szeregów wielbicieli X Muzy; duże zachmurzenie i deszcz ponoć nakłaniają nas do pozostania tam, gdzie spędzamy noce („owinąć się w koc i pozostać w łóżeczku”) lub do oddania się rozkoszom wzmożonej konsumpcji. Tylko skąd wziąć tyle barów? Zdaniem organizatorów Letniej Akademii Filmowej, deszcz – przy niewielkiej liczbie punktów gastronomicznych – powinien sprzyjać przedłużonemu pobytowi na sali kinowej. Jak leje, nie chce się wychodzić spod dachu – jeśli więc już zdecydowali- śmy się opuścić kwaterowe pielesze, to sala kinowa wydaje się być miejscem jak najbardziej odpowiednim do miłego spędzania czasu. Mamy więc zjawisko pozytywne dla imprezy; jedyna przeszkoda to zawyżenie wilgotności sali – wszyscy parują, i jeśli będą to robić intensywnie, mogą wywołać powstanie mgły, a może nawet chmur wewnątrzsalowych, co mogłoby w konsekwencji zaowocować deszczem na sali kinowej. Na deszcz najlepszym rozwiązaniem wydaje się być wewnętrzna pogoda ducha; po dłuższym oglądaniu filmów widać na twarzach lafowiczów wewnętrzne rozświetlenie, potwierdzające pozytywny wpływ kina na odbiorcę. Wczorajsza publiczność kina „Skarb” udowodniła to w sposób niemalże namacalny: Kinu argentyńskiemu nie przeszkodziły nagłe opady. Przeciwnie wręcz – spowodowały one wyraźne skupienie widzów na kontemplowaniu i losów bohaterów, i odmienności aury ekranowej od naszej miejscowej. Dały się nawet słyszeć komentarze, z których wyraźnie można było wywnioskować chęć odbiorców do wejścia w ekranową rzeczywistość. Widać też było wyraźną niechęć do opuszczenia sali kina. Nawet rozpoczynające się spotkanie z reżyserką filmu nie było w stanie tego zmienić – w przeciwieństwie do spotkań wcześniejszych, kiedy to na sali pozostawało osób kilkanaście. Widz LAF-u jest widzem świadomym tego, co chce. Jest odbiorcą aktywnym; czasami przejawia się to w gorączkowym szukaniu telefonu komórkowego, który nie został wyłączony przy wejściu do kina i uparcie dzwoni w czasie seansu. Czasami w usiłowaniu jak najcichszego rozwinięcia szeleszczącego opakowania od batonika. Świadomość odbiorcza objawia się jednak u nas najczęściej w podejmowaniu decyzji najtrudniejszych: który film wybrać do obejrzenia. Na początku lat sześćdziesiątych w jednym z istniejących wtedy w naszym kraju związków zawodowych toczyła się dyskusja nad wpływem upowszechniania kultury na odbiorcę; jeden z dyskutantów stwierdził wówczas co następuje: „Przed wojną widz chodził do kina. Dziś – chodzi na wybrane przez siebie filmy, co świadczy o osiągnięciu w naszym kraju wyraźnego postępu”. Jako żywo przewidział tu zaistnienie naszej imprezy, przyciągającej niemal wyłącznie ludzi poddającym się męczarniom świadomego wyboru. Proces decyzyjny może być jedynie wspomożony lub wzmocniony przez warunki pogodowe; nikt jednak nie odbierze nam prawa do zastanawiania się nad podjęciem ryzyka moknięcia w drodze do kina i wyższości duchowej tych, którzy nie idą na łatwiznę polegającą na „odpuszczeniu sobie” i pozostaniu w domowym ciepełku. Porzuciliśmy wszak nasze pielesze dla zbiorowego odbioru i udowodniliśmy w ten sposób słuszność obserwacji związkowca sprzed lat prawie pięćdziesięciu. Decyzja o przyjeździe do Zwierzyńca jest decyzją heroiczną, mającą stałe konsekwencje w postaci świadomego poddawania się ciągłym rozterkom wyboru. Wiemy, po co przyjechaliśmy, wiemy, czego chcemy – bezpośredniego kontaktu ze sztuką filmową; wiemy też, że nic nie jest w stanie odwieść nas od zrealizowania podjętych decyzji. Pogoda nie ma tu większego wpływu – widzimy nawet pewien specyficzny heroizm w pokonywaniu niesprzyjających warunków. Dlatego też wierzę głęboko, że nasza impreza, na którą przyjeżdżają ludzie wytrwali, jest imprezą od pogody niezależną. Jedyne, co może nam przeszkodzić, to chwilowy brak prądu – ale na to nie mamy już żadnego (póki co) wpływu. Tak, jak zaplanowaliśmy to sobie, spektakl będzie trwał. I żadna zmiana aury nam w tym nie przeszkodzi. Grzegorz Pieńkowski