Patrycja Gawlik 2B „Niebieskie serce”

Transkrypt

Patrycja Gawlik 2B „Niebieskie serce”
Autor: Patrycja Gawlik
I miejsce
w powiatowym konkursie literackim na bajkę „Zdrowie po cieszyńsku”, edycja 2013
Niebieskie serce
Niespełna dziesięcioletnia Natalia przemierzała wiosenne ulice Cieszyna, trzymając
swoją mamę za rękę. Dziewczynka mimo młodego wieku poznała już ból i cierpienie związane
ze stratą bliskiej osoby. Trzy lata temu zmarł jej ukochany tata. Nie mogła tego zrozumieć.
Często zadawała sobie i mamie pytanie: dlaczego akurat tatuś musiał umrzeć? Przecież był
wyjątkowo dobry i wszystkim zawsze pomagał... Mama wtedy odpowiadała, że Bóg zabrał
tatusia, ponieważ potrzebował go jeszcze bardziej niż one. Mówiła, że teraz tatuś z góry
spogląda na swą córeczkę Natalię i jest z niej bardzo dumny.
Tata Natalii był ornitologiem, wiedział bardzo dużo o ptakach. Dawniej, gdy jeszcze był
na ziemi, często razem z córką siadywali na Wzgórzu Zamkowym, wypatrując kosów,
śpiewaków, modraszek, czy szpaków. To właśnie tam – na Wzgórze Zamkowe zmierzała dzisiaj
Natalia z mamą, by usiąść na ławce, odetchnąć świeżym powietrzem, nie myśleć o problemach,
po prostu obserwować.
Cieszyn o tej porze roku był wyjątkowo piękny. Na ulicach gwarno, tylko resztki śniegu
pokrywały chodniki i słychać już było śpiew kosów, tak bardzo charakterystycznych dla
Cieszyna. Ale było jeszcze coś dziwnego w tej miejskiej scenerii…
-Mamusiu- spytała Natalia- zauważyłaś, że dzisiaj bardzo wiele osób ma na sobie niebieskie
ubranie? Ta pani ma niebieski płaszcz i kapelusz, a ta dziewczyna niebieską chustę zawiązaną na
ręce. - Ciekawy zbieg okoliczności- mówiła dziewczynka, wypatrując coraz więcej osób
ubranych na niebiesko.
-Ty zawsze dostrzegasz coś, na co ja nie zwracam uwagi- odpowiedziała mama, uśmiechając się
do niej. Nie, nie wiem co się dzieje, może jest dzisiaj jakaś akcja?
Właśnie znajdowały się na końcu ulicy Głębokiej. Stąd było już dokładnie widać Wieżę
Piastowską. Dla Natalii była ona punktem odniesienia w przestrzeni jej ukochanego miasta. W
końcu dotarły do parku na wzgórzu i usiadły z mamą na ławce. W ciszy przyglądały się
błękitnemu niebu, tego dnia delikatnie oświetlanego przez słoneczne promienie. Bardzo
dokładnie można było przyglądać się ptakom. Po chwili do Natalii i jej mamy dołączyła kobieta
o pięknych kasztanowych włosach i wyrazistych rysach twarzy. Przyszła tu z chłopcem,
wyglądającym na parę lat starszego od Natalii. Chłopak nie uśmiechał się, miał dziwne
spojrzenie, jednak cała jego twarz wyrażała skupienie, chyba kochał przyrodę. Natalka
dostrzegła w nim kogoś wyjątkowego i zapragnęła z nim porozmawiać.
Pani o kasztanowych włosach, która okazała się być mamą chłopca, od stóp do głów ubrana
była na niebiesko, nawet swoje kasztanowe fale związane miała niebieską wstążką. Od razu
nawiązała rozmowę z mamą Natalki, która w pewnym momencie zapytała:
-O co chodzi z tym niebieskim kolorem? Widziałyśmy wielu ludzi ubranych dzisiaj na
niebiesko.
- Aaa.. Nie wiecie? Dzisiaj 2. kwietnia czyli Dzień Wiedzy o Autyzmie. Z tej okazji, co roku
ludzie ubierają się na niebiesko Chodzi o zapoznanie ludzi z tą chorobą, przybliżenie im sylwetki
osób chorych i uświadomienie, że z autyzmem można żyć, niektórzy nawet uważają, że to
przywilej.
- To jest Arek- powiedziała kobieta, wskazując na swojego synka - Do drugiego roku życia,
niczego nie zauważyliśmy. Ale stopniowo obserwowaliśmy, że zachowuje się inaczej niż dzieci
w jego wieku i żyje jakby w swoim zaklętym świecie. To działo się stopniowo, nie
wiedzieliśmy, co mamy robić. Odwiedziliśmy wielu lekarzy i po serii badań stwierdzonoautyzm. Udało nam się znaleźć ludzi, którzy pouczyli nas w tych tematach, powiedzieli jak
mamy się zachowywać, co robić, a czego nie robić, by Areczek czuł się z nami jak
najbezpieczniej. Dzisiaj ma 12 lat, nie mówi, ale słyszy, ja wiem, że kiedy próbuję do niego coś
powiedzieć, nawet wtedy kiedy nie reaguje zupełnie, że mnie słyszy i rozumie. Widzę to w
rysach jego twarzy, w dołkach na policzkach, kiedy skupia się bardzo, będąc w swoim świecie.
Natalka po usłyszeniu tej historii uroniła kilka łez. Dlaczego? To takie niesprawiedliwe?myślała.
Natalia zapytała mamę Arka, czy może się z nim przejść w kierunku wieży. Kobieta początkowo
zdziwiona, jednocześnie bardzo się ucieszyła, że jej synek będzie miał koleżankę, a ona będzie
mogła jeszcze porozmawiać z mamą Natalii.
Dziewczynka wzięła pod ramię Arka. Miała wrażenie, że w ogóle nie zwrócił na nią uwagi,
patrzył przed siebie, nic nie mówił, co jakiś czas tylko się uśmiechał, bardziej jakby do siebie.
Mimo to, Natalia zaczęła opowiadać chłopcu historię o Wieży Piastowskiej. Mówiła wszystko,
czego nauczyła się od swojego taty.
-Była to niegdyś wieża obronna dawnego zamku książąt cieszyńskich. Wtedy były 4 wieże, ale
dzisiaj została już tylko jedna. Można wejść do środka, a jak jest ładna pogoda, to widać polską i
czeską część Cieszyna, niesamowity widok. Możemy kiedyś tam pójść, jeśli chceszzaproponowała.
Śpiew kosów był coraz donośniejszy, Natalka chwyciła Arka za ręce i powoli kręcili się w
kółku, promienie słońca zmusiły ich do zamknięcia oczu. Kiedy je otworzyli, nie byli już na
Wzgórzu Zamkowym, ale na rynku, wyjątkowo pustym. - Ale co to? - zdziwiła się dziewczynka.
Kamienice i ratusz były pomalowane na wszystkie kolory tęczy, a wokół niej i Arka latały setki
niebieskich balonów w kształcie serca. Te serca miały oczy, uśmiechały się do nich i szeptały
cicho: -Jesteś dobry! Otwórz się! Jesteś piękny! Otwórz się! Otwórz! Otwórz! Otwórz…
Po czym odlatywały w stronę słońca, a na ich miejsce pojawiały się nowe. Nie mogli uwierzyć
własnym oczom.
-Widzisz to Arku?- zapytała Natalka- Niesamowite, w życiu nie widziałam czegoś równie
pięknego.
Stali tak jeszcze przez chwilę, chłopak coraz mocniej się uśmiechał, jego oczy nie patrzyły już
pusto w przestrzeń, były piękne, zielone, szczęśliwe. Rysy jego twarzy rozluźniły się, zniknęło
wcześniejsze napięcie.
- Dziękuję - usłyszała Natalia, nie mogąc jednocześnie uwierzyć, że Arek wypowiedział te
słowa, po czym chwycił jej ręce i mocno uścisnął. Słońce znów zaczynało razić ich w oczy, więc
mimowolnie zamknęli powieki. Gdy je po chwili otworzyli, z powrotem znaleźli się na
Wzgórzu Zamkowym.
-Mamo! Mamo!- wołała Natalka biegnąc w stronę rodzicielki, ale nadal trzymając Arka za rękę.Nie uwierzysz gdzie właśnie byłam- krzyczała dziewczynka.
-Kochanie musimy już iść, opowiesz mi w domu, zaprosiłam mamę Arka na kawę, więc znowu
będziecie mogli razem się bawić.
- Dziękuję ci….- powiedziała mama Arka i przytuliła Natalkę mocno do siebie. Po jej policzkach
spłynęło kilka łez.
-Co się stało?- zapytała dziewczynka, widząc te łzy.
-Nic kochanie, po prostu nie mogę uwierzyć, że w zaledwie pół godziny, udało Ci się tak
wpłynąć na Arka, że czuje się do Ciebie przywiązany. Dzieci rzadko z nim rozmawiają,
ponieważ on nie okazuje zainteresowania nimi. A tobie udało się nawiązać z nim kontakt. Jak to
zrobiłaś?- ciągnęła mama Arka
-Czuję, że mamy ze sobą wiele wspólnego. Arek mimo swojej choroby jest dobrym słuchaczem.
Kiedyś przychodziłam tu często z tatą. Od kiedy zmarł, czułam się bardzo samotnie, mimo
wsparcia mojej mamusi.
Dzisiaj po raz pierwszy poczułam, że wszystko jest na właściwym miejscu, że życie nie jest
niesprawiedliwe, to tylko kwestia spojrzenia. Czasem ktoś ma gorzej, niż my…
Jedno jest pewne: każdy z nas najbardziej na świecie potrzebuje serca i zainteresowania. Tak,
jak Arek i ja. Wtedy może się otworzyć i polubić świat – nasz dom!

Podobne dokumenty