Mały, pulchny Amorek siedział przy swoim białym stoliczku, na
Transkrypt
Mały, pulchny Amorek siedział przy swoim białym stoliczku, na
Mały, pulchny Amorek siedział przy swoim białym stoliczku, na niewielkiej białej chmurce i przeglądał gruby stos notatek. Miał na swoim koncie wiele szczęśliwie połączonych par. Tyle miłości stworzył na całym świecie dzięki swoim dyskretnym działaniom! Jednak tego dnia wcale go to nie cieszyło. Łuk i strzały leżały niedbale porzucone pod stoliczkiem. Amorek był kompletnie zniechęcony: - Znudziły mi się już te banalne historie o księżniczkach zamkniętych w wieży i ratujących je rycerzach... Idealnie dopasowane do siebie połówki, szczęśliwe życie w murach zamku. To jest za słodkie. Ileż można? Nie chcę już brać udziału w takiej sztampie! Chyba zjada mnie rutyna... zmartwił się nie na żarty i zmierzwił nerwowo swoje złote loczki. - Już wiem! - ożywił się po chwili zastanowienia. - Zrobię coś totalnie odwrotnego! Chociaż raz! Miłość przecież nie może za każdym razem wyglądać tak samo...! Jak postanowił, tak zrobił. Wstał, zabrał łuk, strzały i sfrunął z niebiańskich przestworzy, kierując się ku ziemi. Postanowił tym razie być całkowicie spontaniczny i lecieć tam, gdzie go wiatr zaniesie. Poddał się więc jego silnym podmuchom i już po kilku minutach zobaczył tabliczkę z dziwnym napisem. - Wa... Warszzz...awa. Warszawa! - wymówił z trudem, jako, że polski akurat nie był językiem, którym władał najlepiej. - No dobra, niech będzie ta Warsz...awa. Ale tym razem nie ułatwię tej dwójce zadania, oj nie! - zaśmiał się swoim słodkim głosikiem i wyruszył na poszukiwania przyszłych zakochanych. *** 18-letnia Kasia pakowała akurat swoją walizkę. Jej pokój wyglądał, jakby przeszedł przez niego huragan. Niełatwo było nastolatce zdecydować, co ze sobą zabrać, a co zostawić! Nigdy nie przecież wiadomo, co spotka ją gdzieś tam, hen daleko od warszawskiego mieszkania! Wyruszała w kolejną podróż ze swoimi rodzicami – Zosią i Henrykiem. To oni zarazili ją miłością do przemieszczania się po świecie, poznawania nowych ludzi, wchłaniania nowych widoków i karmienia się niepowtarzalną atmosferą rozmaitych krajów i miast. Cała trójka była ogromnie podekscytowana wyjazdem. Mieszkanie tonęło w głośnych rozmowach, wybuchach śmiechu i odgłosach zamykanych ze świstem walizek. Widząc ruch i słysząc harmider za oknem jednego z warszawskich domów, Amorek zainteresował się. Zawsze lubił być tam, gdzie dużo się działo. Podfrunął więc bliżej i zlustrował osoby obecne w środku. Natknął się na jedną parę – Zosię i Henryka, którym żadna strzała Amora nie była już potrzebna – od dawna kochali się mocno, byli nawet małżeństwem! Przyglądał się więc dalej, w poszukiwaniu serc, które nie znalazły jeszcze swojej drugiej połówki. Nagle zauważył głowę z burzą włosów, zupełnie taką jak jego! Głowa mignęła mu tylko, aby zaraz zniknąć za szafką. Amorek podfrunął jeszcze bliżej i niemal zza szyby przyglądał się bieganinie Kasi. Ileż ona miała energii! Od razu mu się spodobała. „Przynajmniej będą w tej historii jakieś emocje, a nie tylko łatwe i szybkie happy endy!” Amorek wyjął zza swoich uroczych majteczek maleńką krótkofalówkę i skontaktował się ze swoją podniebną bazą. Kazał sobie przedyktować wszystkie informacje, jakie mają w niebiańskich kartotekach na jej temat. „Kasia... Lat 18... Lubi zwierzęta, muzykę, ciekawe książki ale nade wszystko kocha podróże... Ciągle zmienia miejsce pobytu... Urodzona 20 stycznia 1985 roku... Znak zodiaku: Koziorożec.” - Koziorożec? Rogata dusza! Świetnie! - zatarł pulchne rączki Amorek i przeszedł do akcji. Na chwilę jego twarz straciła cały urok cherubinka, zmieniając się w oblicze skupionego na celu wojownika. Zmrużył powieki, usta ściągnął w kreskę cienką jak pęknięcie lodu. Załadował strzałę, napiął cięciwę swojego łuku... I spudłował! Ania zbiegała już bowiem po schodach do samochodu, taszcząc ogromną walizę. „Co za brak profesjonalizmu” ofuknął sam siebie Aniołek i pomknął za samochodem. Nie wiedział jeszcze, że to dopiero początek pościgu za Kasią...