nigdy więcej nie mów do mnie: kaczuszko

Transkrypt

nigdy więcej nie mów do mnie: kaczuszko
NIGDY WIĘCEJ NIE MÓW DO MNIE: KACZUSZKO
Maria Król - Fijewska
Warto chwalić partnera - dowodzi MARIA KRÓL - FIJEWSKA.
Być asertywnym to wyrażać swoje myśli, uczucia i potrzeby tak, aby nie zranić drugiej
osoby czy nie naruszyć jej godności, jednak szczerze, otwarcie i wprost. Dodajmy do tego
dwie osoby – kobietę i mężczyznę. I wyobraźmy sobie, że ich relacja jest w pełni
asertywna. Co to oznacza? Otóż koniec ze sztuką flirtu, która opiera się na
niedopowiedzeniach, sugestiach, aluzjach. Koniec też z poezją – wreszcie wszystko
jasne. Przede wszystkim jednak koniec z odwiecznym tańcem dwóch płci, polegającym na
kolejnych sekwencjach odsłaniania się i zasłaniania.
Dlatego nie myślę, aby należało zmierzać do poddania utartych damsko-męskich
relacji pełnemu uasertywnieniu. Są jednak sytuacje, w których asertywność dostarcza
pomocnych narzędzi do rozwiązywania problemów między mną a kimś tak odmiennym, jak
osoba płci przeciwnej.
Kilka lat temu jedna z uczestniczek mojego treningu asertywności oznajmiła, że
postanowiła stanowczo powiedzieć mężowi, aby przestał ją nazywać „kaczuszką”, co czynił
od dnia ślubu. Przy następnym spotkaniu spytaliśmy ją: „No i co?”. „Oczywiście się
zgodził, był tylko bardzo zdziwiony, że nie powiedziałam mu wcześniej, jak bardzo mnie to
drażni” – oznajmiła kobieta.
Wielu irytujących zachowań dałoby się uniknąć, gdyby tylko kobieta lub mężczyzna
zdecydowali się powiedzieć o tym partnerowi wprost. Dotyczy to nawyków, z których ludzie
często nie zdają sobie sprawy – od powtarzania dowcipnych powiedzonek po dłubanie
w nosie.
Typowym tematem z zakresu obrony własnych praw jest odmowa bliskich, intymnych
kontaktów. Coraz częściej sytuację taką ćwiczą na treningach mężczyźni, szczególnie jeśli
kobieta uderza w ich obraz siebie w roli męskiej: „Co z ciebie za facet, skoro odmawiasz
kobiecie!”. Panowie przekonują się, o ile silniejsze jest odwołanie się do siebie, do swoich
pragnień i decyzji (np. „Nie, nie chcę zamieniać naszej relacji na bliższą, odpowiada mi
to, co jest”; „Nie pasuje mi bardziej osobisty kontakt między nami”), zamiast do powinności
czy racjonalnych argumentów („Chyba nie powinniśmy”; „To nie ma sensu”).
Mężczyźni narzekają też często, że związane z nimi kobiety chcą decydować o ich
wyglądzie („Tej koszuli na pewno dziś nie założysz!”), to zaś prowadzi nas do szerszej klasy
zachowań damsko-męskich, której charakter najlepiej oddaje komunikat TY: „Ty nie możesz
być taki/taka” („Prawdziwa kobieta siedzi w domu i zajmuje się dziećmi (a ty nie)!”; „Musisz
schudnąć, nie wolno ci tyle jeść!”; „Dlaczego nie umiesz zarobić tyle, żeby nam na wszystko
starczyło?”).
Asertywność zajmuje się stawianiem granic. Setki razy słyszałam od moich klientów
i klientek, do czego prowadzi nieumiejętność w tym zakresie – prowadzi do inwazji. Jeżeli nie
umiemy powiedzieć partnerowi „Stop! To już moje terytorium. Tu ja decyduję”, jest
prawdopodobne, że dokona aneksji i nawet tego nie zauważy. Istnieją mężczyźni, którzy
decydują, gdzie ich partnerka pracuje, w jakim kolorze jej do twarzy, co powinna czytać, ile
ważyć. Istnieją kobiety, które wydzielają partnerom kieszonkowe z ich własnej
pensji, kontrolują ich dietę, ustalają prędkość, z jaką powinni prowadzić samochód. Wszyscy
1
oni (te kobiety i ci mężczyźni) mówią: „Ty nie możesz być taki/taka, jak ty chcesz – musisz
być taki/taka, jak ja chcę! Nie wolno ci być sobą!”.
Zmiana zachowań w pojedynczych epizodach jest zwykle łatwa – nietrudno jest
powiedzieć na przykład: „Rozumiem, że nie podobają ci się pisma kobiece, ale ja lubię
czytać o kosmetykach. Widzę, że się różnimy w tej sprawie”. Trudniej jest dać sobie prawo
do tego różnienia się. Dużo trudniej przestać się wstydzić i wypierać. Tak, lubię podjadać
i przez to rzeczywiście tyję. Tak, czasem kupuję coś nieracjonalnego pod wpływem
impulsu. Rzeczywiście, gdy zmywam, zachlapuję podłogę dookoła. Tak właśnie robię, taka
jestem i na razie nie mam zamiaru tego zmieniać. Niektóre pary angażują
niemal całą wzajemną uwagę w próbę zmiany siebie. Świetnie, o ile zmieniana osoba tego
pragnie. Czasem jednak klimat takich relacji przypomina źle prowadzony poprawczak.
Nieobecny jest najsilniejszy czynnik wpływu, czyli pochwały.
Wiele osób uważa, że ocenianie się nawzajem w parze jest grą o sumie zerowej, czyli
im lepszą ocenę uzyskasz ty, tym gorszą dostanę ja. Jeżeli przyznam ci, że świetnie
gotujesz, to znaczy, że jestem od ciebie gorsza w kuchni, czyli jestem do niczego. Pochwały
tymczasem są jak czarodziejska różdżka – potrafią zamienić kopciuszka w księżniczkę
i kundla w rasowego psa.
Tekst opublikowany w miesięczniku „Charaktery” nr 6, 2003 r.
2

Podobne dokumenty