EU Policy towards Russia
Transkrypt
EU Policy towards Russia
EU Policy towards Russia with a focus on the 2014 crisis DISCUSSION PAPER DECEMBER 2014 Marek A. Cichocki Marek Magierowski Wojciech Jakobik EU Policy towards Russia New Direction discussion papers are designed to encourage debate on public policy in a European context. They do not reflect the views of New Direction or its members. New Direction receives funding from the European Parliament and is also required to raise a proportion of its funds from additional sources. The views expressed in this publication do not necessarily reflect those of the European Parliament. December 2014 Printed in Belgium ISBN: 978-2-87555-060-6 Publisher and copyright holder: New Direction Foundation Rue d'Arlon 40, 1000 Brussels, Belgium Phone: +32 2 808 7847 Email: [email protected] www.newdirectionfoundation.org 1 Niniejszy tekst jest próbą analizy niemieckiej polityki wobec Rosji w 2014 roku1. Jest to moment szczególny, ze względu na całą serię wielkich wydarzeń, które mają miejsce. Odmowa Wiktora Janukowycza podpisania umowy stowarzyszeniowej między Ukrainą i UE na szczycie w Wilnie 28-29 listopada 2013 doprowadziła do wielkich protestów w Kijowie, które stały się początkiem końca reżimu. Polityczne zmiany w Ukrainie wywołane przez EuroMajdan spotkały się z agresywną odpowiedzią Moskwy. W marcu dochodzi do aneksji Krymu, a następnie do konsekwentnych prób destabilizacji wschodnich regionów Ukrainy poprzez promowanie i wspieranie separatyzmu w celu ustanowienia autonomicznych republik Donieckiej oraz Ługańskiej. Skutkiem tego jest regularna wojna we wschodniej Ukrainie, która do końca 2014 roku pochłania ponad 4 tysiące ofiar. Wydarzenia te stawiają Berlin przed całkowicie nową, niespodziewaną sytuacją. Czy prowadzi to do zasadniczej zmiany niemieckiej polityki wobec Rosji? Trzecia faza Ostpolitik Od momentu zjednoczenia Niemiec w polityce wobec Rosji Berlin kierował się kilkoma stałymi, niepodlegającymi rewizji zasadami. Przede wszystkim celem strategicznym polityki wschodniej powinno być budowanie wielu form współpracy i dialogu z Moskwą, tak aby Rosja znalazła na trwałe swoje miejsce w relacjach ze strukturami Zachodu. Dlatego w zachodniej polityce wobec Rosji należy unikać wszystkiego, co oddalałoby perspektywę zrealizowania tego strategicznego celu. Sukces takiej polityki oznaczałby korzyści o fundamentalnym znaczeniu dla Europy oraz samych Niemiec. Po pierwsze otwierałby pole pozytywnego wpływu ze strony Zachodu na wewnętrzne zmiany w Rosji w celu jej demokratyzacji oraz ugruntowania się liberalnych zasad wolnorynkowych (koncepcja Partnerschaft für Moderniesierung oraz Wandel durch Handel). Po drugie stabilizowałby sytuację bezpieczeństwa w Europie, być może nawet pozwalał na zbudowanie nowej architektury bezpieczeństwa europejskiego poprzez trwałe związanie Rosji w ramach zinstytucjonalizowanej współpracy (tzw. wspólny europejski dom). W ten sposób współpraca z Rosją oznaczałaby przynajmniej podwójne wzmocnienie Europy – na arenie międzynarodowej miedzy innymi w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi Niniejszy tekst jest rozszerzoną wersją artykułu opublikowanego w “Nowej Europie Wschodniej”. 1 2 oraz gospodarczo. Rosja ze swym surowcowym potencjałem miała odegrać kluczową rolę stabilizującą dla europejskiej gospodarki, przede wszystkim dla gospodarki Niemiec. Wszystkie te polityczne zasady wynikały z tego, jak niemiecka elita polityczna zdefiniowała rację stanu Niemiec po zjednoczeniu. Były więc one bezpośrednio związane z reunifikacją Niemiec oraz rolą jaką odegrała w niej Moskwa. W perspektywie Berlina związek między tymi dwoma politycznymi procesami – zjednoczeniem Niemiec i dalszą ewolucją Rosji, miał stanowić niewzruszony fundament dla pozimnowojennej architektury politycznej i bezpieczeństwa w Europie.2 Przez ponad dwie dekady wszystkie te założenia składały się na niemieckie wyobrażenie, jaka powinna być europejska polityka wschodnia wobec Rosji. Niemcy widziały się także w roli głównego architekta, wykonawcy oraz strażnika takiej polityki. Dopiero przez ten pryzmat można zrozumieć działania Berlina takie jak, poszukiwanie pozytywnej odpowiedzi dla tzw. planu Miedwiediewa nowej architektury bezpieczeństwa dla Europy (2008), wspólna niemiecko-rosyjska inicjatywa rozwiązania statusu Naddniestrza (2011), oparcie własnej strategii energetycznej o współpracę gazową z Rosją czy choćby stosunek do inicjatyw innych państw europejskich w polityce wschodniej, np. partnerstwa wschodniego. We wszystkich tych przykładach do głosu dochodzi ogólne przekonanie obecne w niemieckiej polityce, że Rosja jest absolutnie niezbędnym elementem europejskiego systemu bezpieczeństwa, a sama jej obecność w tym systemie jest wartością pierwszorzędną i ponadczasową. Po dwudziestu pięciu latach od momentu zjednoczenia konsekwentnego inwestowania przez Berlin w relacje z Moskwą wydarzenia 2014 roku stanowią być może decydującą cezurę w niemieckiej polityce wschodniej. Aneksja Krymu, pogwałcenie prawa międzynarodowego, podważenie jednej z najważniejszych zasad zachodniego powojennego porządku w Europie – tj. wyrzeczenie się w polityce międzynarodowej terytorialnych zdobyczy – w końcu permanentne oszukiwanie opinii międzynarodowej w sprawie rosyjskiego udziału w konflikcie we wschodniej Ukrainie oraz zestrzelenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego sprawiają, że w Niemczech narasta świadomość fiaska dotychczasowych założeń niemieckiej polityki wschodniej oraz konieczności jej zasadniczej rewizji. Trudno bowiem kontynuować politykę zbliżenia i współpracy z 2 Jan C.Behrends, Mythos Ostpolitik?, ipg-journal.de, 08.12.2014 3 Putinem, który ostentacyjnie nie jest zainteresowany współpracą i dąży na wielu polach do konfrontacji. Dla Niemiec jest to nowa, trudna sytuacja, która jest odbierana jako dylemat – W jaki sposób kierować się zasadą synergii w relacjach między Rosją i Europą, skoro mamy w nich do czynienia z nieprzezwyciężalnymi różnicami? Polityka Putina wobec Ukrainy po ucieczce Janukowycza z Kijowa w sposób całkowicie otwarty wyraziła wszystkie te tendencje obecne w działaniach Moskwy wobec innych państw, których niemiecki polityczny establishment jak również niemiecka opinia publiczna nie chciały dostrzegać konsekwentnie na przestrzeni dwóch ostatnich dekad. Ku całkowitej konsternacji Berlina za sprawą aneksji Krymu Putin okazał się rewizjonistą, stawiając pod znakiem zapytania przestrzeganie istniejącego porządku granic oraz zasady terytorialnej integralności państw. W przypadku Ukrainy chodziło dodatkowo o integralność terytorialna, którą Rosja zobowiązywała się respektować na mocy budapesztańskiego memorandum z 1994 roku. Po drugie Putin okazał się agresywnym nacjonalistą, który kieruje się w polityce międzynarodowej wyłącznie nacjonalistyczno-państwowymi interesami, i do ich realizacji gotowy jest użyć działań wojennych lub dyplomatycznego bądź ekonomicznego szantażu. W końcu okazała się, że swoją polityczną propagandę Putin buduje wokół wyjątkowo jednoznacznych, antyzachodnich resentymentów oraz idei. Tak jaskrawe ujawnienie się wszystkich trzech tendencji w polityce Putina, w sposób nie dający najmniejszej przestrzeni do ewentualnego usprawiedliwienia, było dla Niemców szokiem. Przede wszystkim jednak czyni niemożliwym kontynuowanie relacji z Moskwą w formie takiej, jaka funkcjonowała do marca 2014 roku. Jak można współpracować z rosyjskim przywódcą, który oparł swoje działania na rewizjonizmie, nacjonalizmie i antyzachodniej ideologii? Nowa doktryna czy chwilowa korekta? Jak stwierdza jeden z niemieckich ekspertów: aneksja Krymu zmieniła niemieckie spojrzenie na świata i stosunki z Rosją są w tej chwili w zupełnie innej fazie.3 Taka zmiana postrzegania własnej polityki rodzi wiele pytań. Po pierwsze, na ile jest ona głęboka i trwała? W jaki sposób zmieniło się niemieckie patrzenie na świat pod wpływem Hanns Maull, Kurz gesagt: Uber Kluge Machtpolitik, http://www.swpberlin.org/publikationen/kurz-gesagt/ueber-kluge-machtpolitik.html 3 4 polityki Putina? I wreszcie, jak opisać ową inną fazę, w jakiej znalazły się obecnie stosunki niemiecko-rosyjskie? Trudne do łatwego podważenia poczucie, że dotychczasowe założenia rosyjskiej polityki Niemiec wyczerpały się w obliczu działań Putina, zwykle prowadzi jednak do postawienia dwóch charakterystycznych pytań w niemieckiej debacie. Po pierwsze: Czy popełniliśmy jakiś błąd wobec Rosji? Po drugie: Czy nie sprowokowaliśmy sami rosyjskiej reakcji wobec Ukrainy?4 W odpowiedzi niemieccy politycy zazwyczaj niechętnie przyznają, by dotychczasowa polityka niemiecka była błędna. Co do zasady oraz obiektywnie była to, uważa się, polityka słuszna i innej nie można było i nie należało też prowadzić. Jej niepowodzenie wynika oczywiście z nieodpowiedzialnego i zaskakującego zachowania Putina. Z drugiej jednak strony zachowanie to spowodowane jest także określoną polityką Zachodu, który w niedostatecznym stopniu pozytywnie odpowiadał na rosyjskie propozycje współpracy w obszarze polityki międzynarodowej.5 Podsumowując, rosnącemu poczuciu, że dawne założenia polityki wobec Rosji wyczerpują swoje możliwości towarzyszy przekonanie, że co do zasady dotychczasowa polityka niemiecka na wschodzie była słuszna. Obecny kryzys jest natomiast wywołany zmianą polityki Putina, która mając zapewne także wewnętrzne uwarunkowania, częściowo została przez Zachód sprowokowana zbyt mało ostrożną polityką. Zachód po prostu przegapił szansę, by w odpowiednim czasie wciągnąć Rosję na trwale we współpracę bezpieczeństwa, czego skutki widzimy dzisiaj.6 W jakim więc stopniu faktycznie niemiecki obraz świata zmienił się pod wpływem wydarzeń we wschodniej Ukrainie? Czy rzeczywiście możemy mówić o przełomie, jaki dokonał się w niemieckim podejściu do Rosji i początku nowej strategii w niemieckiej polityce wschodniej? W niektórych interpretacjach, jakie można dzisiaj spotkać w niemieckiej debacie, przeważa pogląd, że zmiana nastawienia Berlina do Rosji jest 4 Janusz Reiter, Im Fall Moskau hilft keine Psychotherapie. Internationale Politik und Gesellschaft, 10.10.2014, http://www.ipg-journal.de/schwerpunkt-des-monats/bilanzder-osterweiterung/artikel/detail/im-fall-moskau-hilft-keine-psychotherapie-616/ 5 Über den Tag hinaus denken. Optionen für den Umgang mit einem zunehmend unberechenbaren Nachbar. Friedrich Ebert Stiftung, Oktober 2014. 6 Gabriele Krone-Schmalz, Warum wir Russland Unrecht tun, Cicero. Magazin fur Politische Kultur, 9.02.2012, http://www.cicero.de/weltbuehne/warum-wir-russlandunrecht-tun/48249 5 fundamentalna. Jeden z analityków, Andreas Rinke,7 opisując krok po kroku wydarzenia na wschodzie, począwszy od ukonstytuowania się EuroMajdanu w Kijowie, oraz niemieckie reakcje na nie, definiuje początek marca jako moment nieodwracalnej zmiany w polityce Merkel wobec Putina. W rozmowie telefonicznej 2 marca Putin po raz pierwszy przyznaje Merkel, że działania tzw. „zielonych ludzików” na Krymie są bezpośrednio powiązane z decyzjami podejmowanymi na Kremlu. To po tej rozmowie Merkel miała powiedzieć Obamie, że Putin „stracił kontakt z rzeczywistością”. Od tego momentu Merkel musi uznać, że ma do czynienia z rosyjską interwencją na Krymie. Jej ocena rosyjskiej polityki staje się bardziej zdecydowana: uznaje działania Putina za nie do zaakceptowania, ponieważ oznaczają one pogwałcenie zasad prawa międzynarodowego. 6 marca przywódcy państw UE podejmują decyzję o trzyetapowym procesie wprowadzania sankcji wobec Rosji, co jednak w żadnym stopniu nie wpływa na działania Putina. 16 marca przeprowadzone zostaje na Krymie tzw. referendum, które staje się dla Moskwy podstawą do włączenia półwyspu do Rosji. Wydarzenia te bez wątpienia musiały uprzytomnić Merkel, że polityka Putina nie jest chwilowym „wyskokiem”, z którego będzie chciał szybko wycofać się. Zmuszają także Berlin do zaostrzenia kursu. Jednak nie prowadzą one do zasadniczej zmiany postrzegania własnej roli i odpowiedzialności w polityce międzynarodowej przez Niemcy. Wręcz przeciwnie – świat oraz otoczenie Europy weszły w fazę głębszego kryzysu, a podstawy ładu światowego zostały zakwestionowane. Świat międzynarodowy jest więc wystawiony na coraz większe niebezpieczeństwa, które nie mogą pozostać bez odpowiedzi. W przypadku Rosji mamy do czynienia coraz wyraźniej z problemem europejskim, skoro dla Stanów Zjednoczonych Moskwa jako partner w kwestiach globalnych staje się bardziej obojętny. To wszystko sprawia, że rola Niemiec jako stabilizatora w niepewnych czasach, także wobec kryzysu na wschodzie Europy, powinna rosnąć. Perspektywa Rosji w Niemczech faktycznie uległa zmianie, co nie musi jednak prowadzić do wniosków podobnych do tych, które warunkują np. polską politykę. Za sprawą Putina Rosja jest w końcu definiowana w Niemczech jako zagrożenie dla 7 Andreas Rinke, How Putin Lost Berlin, https://op-journal.dgap.org/en/article/25953 6 bezpieczeństwa europejskiego.8 Wybór polityki realizującej mocarstwowe, nacjonalistyczne cele, który dokonał Putin, oraz odrzucenie współpracy z Europą są ewidentne.9 Rosja jako problem bezpieczeństwa nie musi jednak wcale z niemieckiej perspektywy oznaczać jednocześnie militarnego wyzwania. W perspektywie Berlina Rosja może wywołać najwyżej ograniczony konflikt w regionie, co oczywiście zmusza do zmiany reguł postępowania z Rosją w dłuższej perspektywie: sankcje, zmniejszenie uzależnienia energetycznego, porzucenie strategii partnerstwa, podporządkowanie dalszej współpracy ekonomicznej pewnym rygorom polityki. Jednak w przeciwieństwie do państw Europy północnej czy środkowej Niemcy nie widzą w Rosji zagrożenia podstawowego ani dla Europy ani dla porządku światowego. Z perspektywy Berlina polityka Putina jest tylko jednym z wielu i to nie najważniejszym problemem w polityce międzynarodowej. Europa, a szerzej Zachód są dzisiaj konfrontowane z wieloma kryzysami, jak problem epidemii Eboli, ISIS, Chiny, Iran, czy konflikt IzraelskoPalestyński. Wyzwaniem dla Zachodu, w tym Niemiec jako europejskiego filaru bezpieczeństwa nie jest więc koncentrowanie się tylko na jednym zagrożeniu o regionalnym znaczeniu, lecz współpraca na rzecz globalnego zarządzenia wieloma kryzysami na świecie, których skutki dla Zachodu mogą być daleko groźniejsze.10 Paradoksalnie więc, porażka prowadzonej dotychczas przez Berlin wschodniej polityki, jako fakt obiektywny,11 prowadzi do przekonania o jeszcze większej odpowiedzialności Niemiec za stabilność w Europie wschodniej oraz przyszłość relacji Rosji i UE. Politycznym wyrazem tej mobilizacji jest faktyczne przejęcie polityki wobec Rosji przez Merkel i stopniowe marginalizowanie roli koalicyjnego partnera, SPD, oraz ministerstwa spraw zagranicznych. Jednak wiele wskazuje też na to, że Merkel nie kieruje się w sprawach wschodnich żadną własną, przemyślaną strategią bezpieczeństwa. Raczej postępuje podobnie, jak robi to w przypadku kryzysu finansowego, idąc krok po kroku, bez głębszej strategii czy przekonań, kierując się doraźną taktyką. Taka sytuacja 8 Wystąpienie Angeli Merkel w Lowy Institute for International Policy, Sydney 17.11.2014, http://www.lowyinstitute.org/publications/2014-Lowy-Lecture 9 Andreas Rinke, Wie Putin Berlin verlor, Internationale Politik, Mai/Juni 2014. 10 Na podstawie rozmów autora w niemieckim MSZ oraz Urzędzie Prezydenckim, 810.10.2014. 11 Olaf Osica, Neuer Osten und das Dilemma Europas, WeltTrends Januar/Februar 2015. 7 nie pozwala przesądzić, na jakim dokładnie etapie znajdują się dzisiaj relacje między Berlinem i Moskwą. Między zaostrzaniem kursu a tęsknotą za Ostpolitik Dla niemieckiego establishmentu polityka Putina oraz sytuacja na Ukrainie jest dzisiaj przede wszystkim problemem prawnym oraz ekonomicznym, a dopiero później kwestią polityczną.12 Z tej perspektywy największą zbrodnią Putina jest naruszenie zasad prawa międzynarodowego przez aneksję Krymu. Putin, w niemieckiej perspektywie, mógł czuć się źle traktowany przez Zachód, czy nawet zdradzony (teza o nieuprawnionym rozszerzaniu NATO, czy o szkodliwości Partnerstwa Wschodniego), natomiast nie miał prawa zareagować na to w taki sposób, jak to uczynił.13 Dlatego teza z przemówienia Merkel z Sydney, o egzystencjalnym zagrożeniu, jakie obecna polityka Putina stanowi dla Europy, spotkała się w Niemczech z falą krytyki. Już wcześniej, we wrześniu, wicekanclerz Sigmar Gabriel wyrażał nadzieję, że w przyszłości znów będzie można Putinowi zaufać; że sąsiedztwo z Rosją ma dla Niemiec „centralne znaczenie” i Europa potrzebuje Rosji, także dla wspólnego rozwiązywanie konfliktów w północnym Iraku czy Syrii.14 W tle tych uwag należy widzieć przede wszystkim niepokój o interesy niemieckiego przemysłu oraz sektora bankowego, powiązane ściśle ze współpracą z Rosją. W związku z tym też Matthias Platzeck, Przewodniczący Forum NiemieckoRosyjskiego, może wzywać do tego, by jak najszybciej uregulować prawnie kwestię krymską, usankcjonować także oddzielny status wschodnich regionów Ukrainy i… wrócić do normalnej współpracy z Moskwą.15 Claus Kreß, Christian Tams, Wider die normative Kraft des Faktischen, Internationale Politik 3, Mai/Juni 2014. 13 Wolfgang Ischinger, Baumängel am „gemeinsamen Haus”, Internationale Politik 3, Mai/Juni 2014. 14 http://www.mmnews.de/index.php/net-news/20290-gabriel-hofft-aufvers%C3%B6hnung-mit-putin 12 http://www.zeit.de/politik/ausland/2014-11/platzeck-russlandukraine/komplettansicht?print=true 15 8 Wraz z ewolucją polityki Merkel w stronę bardziej stanowczej postawy wobec Putina rośnie także nostalgia za dawną niemiecką Ostpolitik. Dzisiaj niemiecka polityka oscyluje więc między utrzymywaniem dotychczasowych sankcji i wywieraniem na Moskwę presji, a przekonaniem o koniecznym powrocie do dawnych, „sprawdzonych” form współpracy między Niemcami i Rosją. W wystąpieniu przed Bundestagiem z 26 listopada 201416, poświęconym podsumowaniu szczytu G20 w Brisbane, Merkel przywołała własne oświadczenie złożone w 2013 roku przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, w którym stwierdza, że między współpracą UE z państwami Partnerstwa, a współpracą i dialogiem z Rosją nie może być wyboru albo-albo. Dlatego tak ważne było utrzymanie rozmów z Moskwą. Jednak to co zaszło później nie da się zdaniem Merkel uzasadnić. Rosja naruszyła integralność Ukrainy, chociaż sama zobowiązała się w 1994 roku stać na jej straży. „Działania Rosji stawiają pod znakiem zapytania pokojowy porządek Europy i łamią zasady prawa międzynarodowego” – stwierdza Merkel. Opowiadając się za utrzymaniem negocjacji z Rosją, za cel stawia także obronę suwerenności oraz integralności terytorialnej Ukrainy, która ma prawo samodzielnie decydować o swojej przyszłości. Celem jest także przywrócenie w relacjach międzynarodowych siły prawa nad prawem siły. Dlatego wobec polityki Putina, który nie chce złagodzić swej presji na Ukrainę, dalsze utrzymywanie sankcji przeciwko Rosji jest zdaniem Merkel nieodzowne. Ta dość konsekwentna w drugiej połowie 2014 roku polityka Merkel nie jest jednak wolna od krytyki, przede wszystkim ze strony tych, którzy chcieliby jak najszybciej powrócić do Ostpolitik w wydaniu lat 90tych XX wieku. Za dobry przykład takiej krytyki może służyć apel niemieckich polityków oraz intelektualistów, opublikowany w tygodniku „Die Zeit”, pod znamiennym, dramatycznym tytułem: „Znów wojna w Europie? Nie w naszym imieniu!”.17 Sygnatariusze dokumentu to przede wszystkim politycy reprezentujący poprzednie pokolenie w niemieckiej polityce, tacy jak Horst Teltschik czy Roman Herzog. W ich perspektywie strategiczna współpraca z Rosją, która powstała na bazie zjednoczenia Niemiec oraz polityczno-gospodarczego zbliżenia z Rosją zainicjowanego przez Helmuta Kohla, pozostaje fundamentem bezpieczeństwa w http://www.bundeskanzlerin.de/Content/DE/Rede/2014/11/2014-11-26-merkel-bthaushalt.html 17 http://www.zeit.de/politik/2014-12/aufruf-russland-dialog 16 9 Europie. Sam Kohl, jak i środowisko związanych z nim wcześniej polityków chadecji, niejednokrotnie już, czasami w bardzo ostrej formie, krytykowali europejską oraz wschodnią politykę Merkel. Zaostrzający się w ostatnich miesiącach kurs Berlina wobec Moskwy jest więc dla nich potwierdzeniem tej negatywnej oceny skutków polityki obecnej kanclerz. Sygnatariuszami apelu są także ci przedstawiciele niemieckiego establishmentu, którzy osobiście uwikłani są w rosyjskie interesy, tak jak kanclerz Gerhard Schroeder czy Stefan Duerr, niemiecki potentat w branży mlecznej na rynku rosyjskim, wcześniej także zagraniczny ekspert w rosyjskiej Dumie w sprawie reformy użytkowania nieruchomości rolnych. W ostatnich miesiącach Duerr wsławił przede wszystkim swoimi bliskimi kontaktami z Putinem oraz wypowiedziami w niemieckiej prasie, w których wyznał, że osobiście namawiał Putina do wprowadzenia kontrsankcji dla krajów UE.18 Sam tekst apelu jest wyrazem votum nieufności wobec polityki Merkel. Wyraża zapewne także pokoleniowe różnice w niemieckim politycznym establishmencie, które ujawniają się między innymi na tle stosunku do Rosji. Przede wszystkim dokument jest wyrazem tęsknoty za dawną Ostpolitik oraz zbiorem charakterystycznych dla Niemiec przekonań na temat europejskiego porządku bezpieczeństwa. Zajęcie Krymu przez Putina, jego późniejsza polityka wobec Ukrainy, sprawa zestrzelenia malezyjskiego samolotu pasażerskiego, także pewne aspekty jego wewnętrznej polityki były dla Niemców zaskoczeniem i wstrząsem. Przede wszystkim wywołały ogromny niepokój, a nawet lęk. Wszystko to jednak nie doprowadziło do sytuacji gruntownej zmiany niemieckiej polityki wobec Rosji. Podstawowe założenia polityki wschodniej Niemiec nie są przedmiotem głębokiej krytycznej debaty, która mogłaby prowadzić do powstania nowej lub przynajmniej zasadniczo zmodyfikowanej strategii - np. takiej, w której dokonano by istotnej korekty dotychczasowych priorytetów na rzecz wsparcia niezależnej politycznie, związanej z Europą, silnej gospodarczo Ukrainy. Albo takiej, która uwzględniałaby pierwszeństwo bezpieczeństwa państw Europy Środkowej czy regionu Morza Bałtyckiego przed przestrzeganiem coraz bardziej iluzorycznych gwarancji z przeszłości, takich jak Akt ustanawiający relacje Rosja NATO z 1997 roku. Nie da się więc powiedzieć o istnieniu jakieś głębszej rewizji dotychczasowego 18 http://www.zeit.de/2014/34/russland-sanktionen-stefan-duerr 10 punktu widzenia na relacje Rosja-UE czy stosunki niemiecko-rosyjskie. Taka rewizja oznaczałaby bowiem odejście od założeń polityki wschodniej ostatniego ćwierćwiecza, krytyczną rewizję dotychczasowych przekonań o warunkach polityki bezpieczeństwa we wschodniej Europie oraz uznanie decydujących przemian, jakie nastąpiły w 2014 roku w tej części kontynentu. W praktyce musiałoby to oznaczać działanie na rzecz osłabienia Rosji, przynajmniej potencjału jej agresji oraz wzmocnienia Ukrainy jako nowego, niezbędnego elementu architektury bezpieczeństwa. Obiektywnie rzecz biorąc taka nowa polityka odpowiadałaby interesom bezpieczeństwa zarówno państw regionu takich jak Polska oraz Niemcy. Dla Europy Środkowej silna i niezależna Ukraina jest naturalną geostrategiczną głębią. Dla Niemiec silna i niezależna Ukraina jest w obecnych warunkach jedynym skutecznym sposobem pozytywnego wpływania na dalszy pozytywny kierunek wydarzeń w Rosji. Taki punkt widzenia nie jest jednak dzisiaj obecny w niemieckiej polityce, która wciąż oscyluje pomiędzy rosnącym sceptycyzmem wobec Rosji i wynikającym stąd zaostrzaniem politycznego kursu wobec Putina a powracającą nostalgią na dawną Ostpolitik zmieszaną z lękiem przede dalszą destabilizacją. Ta ogólna strategiczna niepewność polityki niemieckiej prowadzi natomiast do jeszcze mocniejszego poczucia odpowiedzialności Niemiec za sytuację oraz za dalszy rozwój polityki europejskiej na wschodzie Europy. W praktyce przejawia się to większą skłonnością do podejmowania działań jednostronnych przez Berlin (tzw. format normandzki) oraz do jeszcze silniejszego uwzględnienia możliwych negatywnych konsekwencji wynikających z zaostrzania się sytuacji na Wschodzie. Zbyt silne reakcje są nadal identyfikowane w niemieckiej polityce jako potencjalnie przeciw skuteczne, ponieważ cofają porządek europejski do czasów zimnej wojny i stawiają pod znakiem zapytania efektywność relacji między wschodem i zachodem. Dodatkowo są także negatywnie wartościowane, jako nieadekwatne dla europejskiego soft power, którą w polityce zagranicznej powinny posługiwać się europejskie, demokratyczne państwa prawa.19 Z tej perspektywy widać, jak niewiele zmian w niemieckiej polityce wschodniej mogą praktycznie oczekiwać państwa naszego regionu, w tym Polska. Nadmierny 19 Hanns Maull, Kurz gesagt, op. cit. 11 sceptycyzm nie musi być jednak dobrym doradcą. Obecne poczucie niepewności oraz głębokiego wyobcowania, jakie charakteryzują niemiecki stosunek do działań Putina, stanowią dobry moment dla polskiej polityki, by w kilku konkretnych sprawach (takich jak choćby niemieckie inwestycje w rosyjskim sektorze wojskowym lub w polityce energetycznej) wypracować między Polską i Niemcami lepsze niż wcześniej zasady wzajemnej współpracy. 12 Francja, Hiszpania, Włochy a Rosja Francję, Hiszpanię i Włochy łączą dziś nie tylko problemy gospodarcze i wspólne wysiłki na rzecz złagodzenia budżetowych rygorów narzucanych przez Komisję Europejską. Te trzy kraje stały się w ostatnich latach celem intensywnych działań dyplomacji rosyjskiej, która stara się wyłuskiwać spośród członków UE "strategicznych sojuszników". Kreml chce tym samym wbić klin między "starą", a "nową" Europę oraz zdusić w zarodku wszelkie próby wypracowanie jednolitej, unijnej polityki wobec Rosji. Niemniej sukcesy Moskwy na tym odcinku są co najwyżej połowiczne. Od czasu zajęcia Krymu Unia Europejska wprowadzała kolejne sankcje skierowane przeciwko Rosji, a elity polityczne najważniejszych państw Starego Kontynentu zgodnie potępiały rosyjską agresję we wschodniej Ukrainie - choć z różnym natężeniem i często nie nazywając jej po imieniu. Rządy Francji, Hiszpanii i Włoch, pomimo oporu ze strony środowisk biznesowych oraz apeli niektórych polityków o bardziej koncyliacyjną postawę w stosunku Rosji, nie wyłamywały się z szeregu. Tym bardziej, że Niemcy, bez wątpienia najważniejszy gospodarczy i polityczny partner Kremla w Europie, na przestrzeni kilku minionych miesięcy, zamiast łagodzić, zaostrzały swoją ocenę działań Wladimira Putina na arenie międzynarodowej. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że polityka Unii w stosunku do Kremla w największej mierze zależy od postawy rządu Angeli Merkel. Dla Francuzów, Hiszpanów i Włochów ostentacyjne wsparcie dla idei kolejnego "resetu" z Rosją mogłoby oznaczać pogorszenie i tak już napiętych relacji tych trzech państw z Niemcami. W obecnej sytuacji nie chcieliby tego zapewne ani François Hollande, ani Matteo Renzi, ani Mariano Rajoy. Oczywiście każdemu z tych krajów przyświecają w stosunkach z Moskwą inne priorytety. Inny jest też stopień politycznych, ekonomicznych czy kulturowych powiązań ze wschodnim sąsiadem Unii. Francuskie banki i koncerny energetyczne prowadzą w Rosji rozliczne interesy, włoskie firmy naftowe od lat współpracują z Gazpromem czy Rosnieftem, z kolei hiszpańskie zaangażowanie jest dużo mniejsze. Włosi są w dużym stopniu uzależnieni od dostaw gazu z Rosji. Francuzi wręcz przeciwnie - swoje energetyczne potrzeby zaspokajają głównie dzięki siłowniom nuklearnym. Dla Madrytu z 13 kolei unijna debata na temat "bezpieczeństwa energetycznego" i uniezależnienia od dostaw surowców z Rosji jest dość abstrakcyjna: Hiszpanie kupują gaz głównie od Algierii, Nigerii i Kataru. Z drugiej strony w Hiszpanii i we Włoszech nie ma polityków, którzy w tak jawny sposób popieraliby politykę Putina, jak Marine Le Pen, przywódczyni francuskiego Frontu Narodowego. Dorzućmy jeszcze do tego niekończącą się epopeję Mistrali, które przez cały 2014 rok były przedmiotem zażartych dyskusji nad Sekwaną. Dlatego też Francję można dziś uznać za kraj "frontowy" w potyczce Unii Europejskiej z Putinowską Rosją. ***** Francuskie władze od początku konfliktu na Wschodzie nie były entuzjastycznie nastawione do pomysłu obłożenia Rosji sankcjami i ograniczenia kontaktów biznesowych. W Paryżu zdawano sobie sprawę, że konsekwencje nowej "zimnej wojny handlowej" mogą być nader bolesne dla francuskiej gospodarki. Tym bardziej, iż od dłuższego czasu jest ona pogrążona w ciężkim kryzysie. Wysokie, 12-procentowe bezrobocie, ponad 4-procentowy deficyt budżetowy, sztywny rynek pracy i coraz mniejsza konkurencyjność. Wszystko to sprawia, że jakiekolwiek decyzje dotyczące polityki zagranicznej są ze zdwojoną intensywnością rozpatrywane także w kontekście wpływu na gospodarczą kondycję Francji. Niepodpisanie - z powodu sankcji - jednego, ważnego kontraktu, czy też utrata części rynku może wszak oznaczać kolejnych kilka tysięcy osób bez pracy i kilkadziesiąt firm ogłaszających bankructwo. Dla prezydenta Françoisa Hollande'a, którego notowania popularności w społeczeństwie sięgnęły dna, każdy krok w kierunku zaostrzenia relacji z Moskwą był nie tylko ryzykowny dla gospodarki, ale też dla niego samego i dla jego ugrupowania - Partii Socjalistycznej. Hollande, podobnie zresztą jak wielu innych europejskich przywodców, musiał lawirować między polityką "potępiania i głębokiego zaniepokojenia", a czystą, ekonomiczną kalkulacją. Należy przy tym pamiętać, że środowiska biznesowe we Francji mają ogromny wpływ na życie polityczne - poprzedni prezydent Nicolas Sarkozy był wręcz oskarżany o zbytnie spoufalanie się z prezesami wielkich koncernów (po swoim zwycięstwie wyborczym w 2007 roku ostentacyjnie spotkał się na kolacji w jednej z 14 najdroższych restauracji Paryża z kilkunastoma szefami dużych firm, co wywołało prawdziwą burzę w mediach). Francuzi, Hiszpanie i Włosi bardzo liczyli na liberalne otwarcie w Rosji. Miało ono przynieść konkretne korzyści ich firmom, gotowym na podbój ogromnego rynku, rozciągającego się od Obwodu Kaliningradzkiego po Władywostok. Zaczęto mówić o "strategicznym partnerstwie", a Rosję traktowano coraz częściej jako "normalny, europejski kraj". Gdy na Kreml wprowadził się Dmitrij Miedwiediew, w Paryżu, Rzymie i Madrycie wierzono, iż nic i nikt już nie zawróci Rosji z drogi "okcydentalizacji", że prędzej czy później rozkwitnie tam społeczeństwo obywatelskie i w pełni wolny rynek. A prezydent Miedwiediew wywiąże się ze swoich obietnic bezwzględnej walki z korupcją. Wojna z Gruzją latem 2008 tylko na chwilę ochłodziła ten entuzjazm. Już we wrześniu tego samego roku minister spraw zagranicznych Hiszpanii Miguel Ángel Moratinos mówił, iż w stosunkach z Moskwą "należy unikać zimnowojennej retoryki", zaś kilka miesięcy później, w trakcie Forum Społeczeństwa Obywatelskiego HiszpaniaRosja, premier José Luis Rodríguez Zapatero przekonywał: "Hiszpania traktuje Rosję jako strategicznego partnera na arenie międzynarodowej. Wkład Rosji jest niezbędny, by świat mógł skutecznie stawić czoła współczesnym wyzwaniom: kryzysowi finansowemu, proliferacji zbrojeń, zmianom klimatycznym (...) i by mógł utrzymać wielobiegunową równowagę. Rosja powinna na tych polach odgrywać rolę pierwszoplanową”.20 ***** Wróćmy do Francji: tamtejsze koncerny są obecne w Rosji od lat, niektóre z nich prowadziły tutaj interesy jeszcze za czasów Związku Sowieckiego. Większość z nich działa w branżach strategicznych, w których decyzje podejmowane są niekiedy na najwyższych szczeblach władzy - np. w energetyce czy przemyśle samochodowym. Francuski Total, jeden ze światowych gigantów w branży naftowej, od lat rozwija współpracę już nie tylko ze spółkami rosyjskimi, ale bezpośrednio z Kremlem. Częstym gościem najwyższych urzędników państwa rosyjskiego był m.in. Christophe de Margerie, prezes Totala, który 20 http://www.realinstitutoelcano.org/wps/portal/rielcano/contenido?WCM_GLOBAL_C ONTEXT=/elcano/elcano_es/zonas_es/ari107-2010 15 zginął w październiku br. w wypadku na moskiewskim lotnisku Wnukowo. Gdyby nie śmierć de Margeriego (jego prywatna awionetka zderzyła się na pasie startowym z pługiem śnieżnym), zapewne świat nie dowiedziałby się, iż szef jednego z największych i najważniejszych europejskich koncernów odwiedził premiera Dmitrija Miedwiediewa w jego prywatnej daczy, i to w momencie, gdy napięcie mię dzy Zachodem a Rosją sięgało zenitu. Niewykluczone, że także menedżerowie innych dużych, francuskich spółek są częstymi gośćmi rosyjskich oficjeli (wzorem choćby biznesmenów niemieckich), choć nie chwalą się swoimi podróżami publicznie. Osobiste kontakty z rosyjskimi elitami władzy utrzymują też szefowie firm włoskich. Także w tym wypadku chodzi głównie o koncerny z branży energetycznej, takie jak ENI. Gigant z Półwyspu Apenińskiego prowadzi rozliczne interesy ze swoimi odpowiednikami z Rosji, a prezes Paolo Scaroni był fetowany na kremlowskich salonach. Spółka zależna ENI - Saipem - to jeden z najważniejszych kontrahentów Gazpromu. Saipem wyspecjalizował się w kładzeniu rurociągów na dnie morza i zarobił ok. 1 mld dolarów dzięki kontraktowi ze spółką Nord Stream. Nic dziwnego, że w momencie ogłoszenia przez Władimira Putina rezygnacji z budowy South Stream, najbardziej zaniepokojeni takim rozwojem wypadków byli właśnie Włosi. Bardzo krytycznie o sankcjach Unii Europejskiej i USA wobec Kremla wypowiadał się również Antonio Fallico, prezes rosyjskiej filii banku Intesa San Paolo, jednego z największych w Italii. "W pierwszej połowie roku nasz eksport do Rosji spadł o 8 proc. W samym tylko czerwcu - o 18 proc. Powinniśmy przestać prężyć muskuły i skończyć wreszcie z sankcjami, bo inaczej doprowadzimy do trzeciej wojny światowej!" - mówił podczas seminarium w Turynie, poświęconego gospodarczym relacjom Włochy-Rosja.21 Stosunki włosko-rosyjskie rozkwitły, rzecz jasna, za czasów rządów Silvio Berlusconiego, który o Putinie mówi wprost jako o "swoim przyjacielu". W październiku br., gdy w Mediolanie odbywał się szczyt Europa-Azja, Berlusconi przyjął prezydenta Rosji na kolacji w swojej willi. Mniej więcej w tym samym czasie Moskwę oraz Krym odwiedziła delegacja parlamentarzystów Ligi Północnej, niegdyś tworzącej rząd z ugrupowaniem Lud Wolności Berlusconiego. Jej przewodniczący Matteo Salvini nawoływał: "Domagamy się nie tylko anulowania sankcji, chcemy także, by Komisja http://www.assintel.it/sala-stampa-2/news-asca/russia-fallico-stop-a-sanzioni-orischio-terza-guerra-mondiale/ 21 16 Europejska jak najszybciej wznowiła dialog z rosyjskimi władzami. Jak dla mnie Rosja mogłaby nawet przystąpić do Unii Europejskiej".22 Miłe słowa dla Putina znalazł nawet Beppe Grillo, lider Ruchu Pięciu Gwiazd i polityk bardzo odległy od Berlusconiego i od radykałów z Ligi Północnej. Tak oto komentował zmianę władzy w Kijowie: "Został obalony rząd [Janukowycza], który wygrał demokratyczne wybory. Obalił go Majdan. Ale kto tak naprawdę był na Majdanie? Kto strzelał do manifestantów? Bo na pewno nie Rosjanie. Wiadomo, że były tam siły amerykańskie. Sytuacja jest bardzo skomplikowana". Grillo nie miał też wątpliwości co do legalnego charakteru referendum an Krymie, które "nadzorowało 150 obserwatorów z zagranicy". "Szanuję wyniki głosowania" - stwierdził.23 We Francji niemal identyczne sformułowania padały z ust Philippe'a de Villiersa, przez wiele lat należący do czołowych postaci francuskiej prawicy. W sierpniu br. odwiedził on Władimira Putina, by wychwalać go potem w mediach jako "wybitnego męża stanu", wybranego przez Rosjan w demokratycznych wyborach miazdżąca większością głosów i cieszącego się wśród nich ogromnym szacunkiem. "Ameryka chce obalić Putina, by narzucić Rosji swój własny model ekonomiczno-społeczny, swój multikulturalizm i konsumpcjonizm" - przekonywał. "A Europa działa z nia ramię w ramię, gdyż stała się w rzeczywistości 51. stanem USA, realizującym polecenia Waszyngtonu".24 ***** De Villiers nie jest już aktywnym politykiem, lecz pobrzmiewający w jego słowach antyamerykanizm jest bardzo charakterystyczny dla części francuskich elit. Szczególnie tej, która przyznaje się do tradycji gaullistowskiej. Protest wobec jednobiegunowego świata, w którym Ameryka przyjmuje rolę nieznoszącego sprzeciwu hegemona, jest wpisany w genotyp francuskiej prawicy. Warto nadmienić, że gdy Nicolas Sarkozy kandydował w wyborach prezydenckich, największe zainteresowanie, zdziwienie oraz niepokój mediów wzbudzał jego "proamerykanizm" (który, notabene, okazał się jedynie http://italian.ruvr.ru/2014_10_13/Salvini-in-Russia-per-dire-no-alle-sanzioni-2089/ Wywiad z Enrico Mentaną w programie "Bersaglio Mobile" telewizji La7. 24 Wywiad dla dziennika "Le Figaro", 18.08.2014 22 23 17 deklaratywny). Wszak zaledwie cztery lata wcześniej między Waszyngtonem a Paryżem wybuchł poważny kryzys dyplomatyczny: Jacques Chirac, wraz z Gerhardem Schröderem i Władimirem Putinem, znalazł się w koalicji mocarstw przeciwnych interwencji US Army w Iraku. Tyrady Dominique'a de Villepina, ówczesnego ministra spraw zagranicznych Francji, na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ, zostały odebrane przez amerykańskich neokonserwatystów jako policzek. Pałac Elizejski nie dawał wiary zapewnieniom CIA, iż Saddam Husajn dysponuje bronią masowego rażenia, a Jacques Chirac dawał to wyraźnie do zrozumienia w rozmowach telefonicznych z Georgem W. Bushem. Poirytowany Richard Perle, jeden z doradców amerykańskiego prezydenta, przypominał - paradoksalnie - słowa Charlesa de Gaulle'a: "Sojuszników nie prosi się o dowody. Sojusznikom się wierzy"25. Awersja do amerykańskiego militaryzmu i polityki siły tłumaczy postawę wielu francuskich polityków i intelektualistów wobec Putina. Kroki podejmowane przez rosyjskiego prezydenta na arenie międzynarodowej miałyby być jedynie reakcją na ekspansjonistyczne ambicje Stanów Zjednoczonych, realizowane m.in. poprzez przyjmowanie do NATO kolejnych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Taki punkt widzenia przedstawia m.in. Marine Le Pen, stojąca na czele Frontu Narodowego (i także przyznająca się do gaullistowskich korzeni). Frédéric Pons, autor wydanej niedawno we Francji biografii Putina oraz redaktor naczelny konserwatywnego tygodnika "Valeurs actuelles", kreśli portret Putina jako sprawnego i inteligentnego przywódcy: "Putin przywrócił Rosji honor i godność. Zaszokowani upadkiem Związku Sowieckiego i postępującą anarchią lat 90-tych Rosjanie zaangażowali się od roku 2000 w odbudowę pozycji swojego państwa w świecie pod kierownictwem nowego przywódcy. Putin zaproponował im model, który jest syntezą różnych systemów rządów, które na przestrzeni stuleci kształtowały Rosję: od czasów carskich po reżim sowiecki (...) Putin przeszkadza [Zachodowi], bo ma wiele cech, których brakuje najważniejszym politykom Zachodu. Został wybrany demokratycznie, jest patriotą, przywiązanym do chrześcijańskich wartości i broniącym interesów własnego narodu. Posiada autorytet prawdziwego suwerena. Jego polityka jest realistyczna i pragmatyczna, daleka od Wypowiedź w reportażu telewizji France 3 "Quand la France dit non à l'Amérique" ("Gdy Francja mówi >>Nie<< Ameryce"), 11.03.2013 25 18 spektakli urządzanych przez polityków zachodnich, uzależnionych od sondaży i grających na emocjach mediów".26 ***** We Włoszech i Hiszpanii wielu polityków i komentatorów dostrzega niedemokratyczny charakter Putinowskiej Rosji i zżerającą ten kraj korupcję. Ich krytyka jest jednak wstrzemięźliwa: zdają sobie oni bowiem sprawę, że są pod tym względem mało wiarygodni. Wyobraźmy sobie Mariano Rajoya, zarzucającego Putinowi kleptokrację. Przecież to jego ugrupowaniem - rządzącą Partią Ludową - co i rusz wstrząsają skandale finansowe, a wywodzący się z tej formacji burmistrzowie są oskarżani o kradzież publicznych pieniędzy. Nie wspominając już o tym, że w Hiszpanii w korupcyjne afery są zamieszani nawet członkowie rodziny królewskiej. Wyobraźmy sobie jakiegokolwiek włoskiego polityka, który mówi, że "Rosja to kraj na wskroś skorumpowany i rządzony przez mafie". Natychmiast napotkałby na prześmiewczą kontrę ze strony stacji telewizyjnej Russia Today, której prezenterzy bez problemu udowodniliby, że korupcja i mafijne układy to najbardziej charakterystyczne cechy współczesnej Italii. Wyobraźmy sobie wreszcie Nicolasa Sarkozy'ego, oskarżającego Putina o cementowanie w Rosji systemu oligarchicznego. Tego samego Sarkozy'ego, dla którego dobre kontakty z prezesami firm i dbanie o interesy wielkiego biznesu było motywem przewodnim prezydentury. Nie możemy też zapominać o uwarunkowaniach historyczno-geopolitycznych, które wiążą Francję i Hiszpanię z Rosją. Rząd w Madrycie jest od wielu lat w sporze z rządem Maroka o Ceutę i Melillę - dwie enklawy na północno-zachodnim wybrzeżu Afryki. Przypominają one o kolonialnej przeszłości Hiszpanii, która, przypomijmy, cieszyła się zamorskimi posiadłościami od Peru po Filipiny. Związek Sowiecki także był Wywiad dla portalu "Russian Beyond the Headlines", należącego do związanego z Kremlem dziennika "Rossijskaja Gazieta", 27.11.2014 26 19 niegdyś potęgą, jego władza rozciagała się od Kuby po Wietnam. Kiedy więc Putin próbuje dziś odzyskać to, co Rosji "się należy", jego wysiłki mogą u niektórych Hiszpanów spotkać się ze zrozumieniem. Madryt i Moskwę połączyła też kwestia suwerenności Kosowa - Hiszpanie, borykający się na własnym podworku z baskijskimi i katalońskimi separatystami, nie mogli uznać oderwania się tej prowincji od Serbii. Podobnie Rosjanie, dla których Kosowo to niebezpieczny precedens, szczególnie pamiętając o niepodległościowych aspiracjach Czeczenii (w ostatnich latach zresztą zdławionych przez brutalne rządy Ramzana Kadyrowa). "Jak to możliwe, że wy, Europejczycy, nie czujecie zażenowania, gdy stosujecie podwójną miarę do takich samych problemów w różnych częściach świata" - mówił w 2008 roku Władimir Putin. "W Hiszpanii są ludzie, którzy nie chcą żyć w jednym państwie. Może w takim razie wsparlibyście ich żądania?".27 W przypadku Francji warto zwrócić uwagę na dyskusjęo "strefach wpływów" w Europie. Dla wielu francuskich polityków koncepcja "koncertu mocarstw", które decydują o losie małych i średnich państw w regionie, jest bardzo bliska. Dlatego też żądania Putina, by Rosja mogła wpływać np. na treść umowy stowarzyszeniowej Ukrainy i UE, czy na całokształt polityki zagranicznej Kijowa, są nad Sekwaną przyjmowane ze zrozumieniem. Francja nie chce "szarpać się" z Kremlem, wolałaby zasiąść do stołu z rosyjskimi przywódcami i przywrócić "normalność", nawet za cenę wepchnięcia Ukrainy z powrotem w postsowiecką strefę wpływów. W tym kontekście nie dziwi fakt, że pierwszym zachodnim przywódcą, który odwiedził Władimira Putina w Moskwie był François Hollande. Francja, Hiszpania i Włochy są "słabymi ogniwami" we wpólnej unijnej polityce wobec Rosji. Putin to wie i potrafi świetnie wykorzystać, grając na kilku instrumentach naraz. Podkreśla więzy gospodarcze, lecz także historyczne i kulturowe; prowadzi formalne rozmowy, ale nawiązuje też nieformalne przyjaźnie. Wykorzystując w dodatku bardzo płytką wiedzę francuskich, włoskich i hiszpańskich elit na temat "rosyjskiego świata" i "rosyjskiego umysłu". A przede wszystkim: "rosyjskiej duszy". http://www.lasprovincias.es/valencia/20080215/internacional/putin-cita-espanacomo-20080215.html 27 20 Rosyjska energetyka dzieli Europę na obozy Unia Europejska nadal potrzebuje rosyjskiego gazu, co ma konsekwencje dla jej polityki zagranicznej. Jest ona jednak niejednorodna, ze względu na charakter owej organizacji, która jest bytem sui generis i nadal nie prowadzi własnej polityki w stosunku do stron trzecich. Na tej niejednorodności zyskuje Moskwa, która wykorzystuje politykę gazową, aby dzielić Europę na obozy. Przez to Bruksela nie jest w stanie skutecznie odpowiedzieć na agresję Rosji na Ukrainie. Unijna polityka wobec Rosji w dużej części odnosi się do sektora energetycznego. Podobnie jak w przypadku polityki zagranicznej, także polityka energetyczna krajów Unii Europejskiej jest niejednorodna i dopiero w ostatnich latach zostały podjęte wysiłki na rzecz jej większej koordynacji. Ostatnim ważnym czynnikiem wpływającym na zmiany w tym zakresie jest wojna na Ukrainie. Uwarunkowania Unia Europejska pozostaje uzależniona od importu surowców ze względu na niemożliwość rozwinięcia wydobycia w krajach jej członków na tyle, aby poradzić sobie bez importu gazu ziemnego i ropy naftowej na dużą skalę. W najlepszej sytuacji są kraje o małym zużyciu energii – jak Estonia – lub o dużych zasobach własnych surowców energetycznych jak Polska. Znaczenie ma także skala dywersyfikacji portfela umów na import gazu i ropy. Im więcej dostawców, tym mniejsza zależność od poszczególnych z nich. Tabela 1.: Zależność od importu surowców energetycznych w Unii Europejskiej w 2012 roku. Procentowy udział importu w konsumpcji krajowej brutto liczony w tonach ekwiwalentu ropy naftowej. Źródło: Eurostat. 21 Kluczowym surowcem dla stosunków politycznych między krajami europejskimi a Rosją pozostaje gaz, ponieważ jego rynek jest mało rozwinięty w stosunku do praktycznie wolnego rynku energii elektrycznej, ropy naftowej i węgla. Gaz ziemny pozostaje surowcem strategicznym i – generalnie - na Starym Kontynencie nadal trudno kupić go na giełdzie. Sytuacja jest lepsza na bardziej rozwiniętych rynkach Wielkiej Brytanii, Beneluxu i Niemiec, a gorsza w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, co pokazuje szczególnie procentowy udział rosyjskiego surowca w całym imporcie poszczególnych państw. Do tej pory Gazprom Export (dalej Gazprom) pozostaje jedyną rosyjską firmą posiadającą ustawowe uprawnienia na eksport gazu ziemnego z Federacji Rosyjskiej przy użyciu gazociągów. Ze względu na powolny rozwój rynku LNG jest to obecnie dominujący środek transportu tego surowca do klientów europejskich, dlatego znaczenie „niezależnych” firm eksportujących gaz skroplony jak Novatek i Rosnieft pozostaje obecnie marginalne dla omawianego tematu. Europa sprowadziła w zeszłym roku od Gazpromu 161,5 mld m3 gazu. Od 1990 roku można zauważyć tendencję wzrostową importu, ze spadkami w latach kryzysu ekonomicznego 2008 roku i w 2012 roku. Rosji zależy na utrzymaniu dostaw na jak najwyższym poziomie. Kraje europejskie w zależności od sytuacji geopolitycznej liczą na duże dostawy w niskiej cenie (kraje o dobrej pozycji w relacjach z Rosją) lub zmniejszenie wolumenu dostaw (kraje o gorszej pozycji). Dlatego też cena oferowana przez rosyjski Gazprom nadal pozostaje narzędziem wpływu na politykę państw europejskich. 22 Tabela 2.: Dostawy gazu od Gazpromu do krajów europejskich spoza byłego ZSRS (z Turcją) w mld m3 Rok 1990 1995 2000 2005 2010 2011 2012 2013 Suma 110.0 117.4 130.3 154.3 138.6 150.0 138.8 161,5 W 2013 roku, a zatem w okresie poprzedzającym zmianę władzy w Kijowie po rewolucji Euromajdanu, pierwszym klientem Gazpromu w Europie były Niemcy (41 mld m3), potem Ukraina (28 mld m3), Turcja (26,7 mld m3), Włochy (25,3 mld m3) i Polska (12,9 mld m3), Dlatego Gazprom wymienia jako swoich głównych klientów między innymi firmy: E.on Ruhrgas, Wingas i WIEH z Niemiec, ENI z Włoch, BOTAS z Turcji i polskie PGNiG. Bardziej krótkoterminowe dane prezentują się gorzej dla Rosjan. Dostawy Gazpromu dla krajów Unii Europejskiej i Turcji spadły w listopadzie o jedną czwartą. Wyniosły 10,5 mld m3 w porównaniu do 14 mld m3 w analogicznym okresie w zeszłym roku. W tym roku rosyjska firma planuje eksportować na ten rynek do 157 mld m3. To spadek z 162 mld m3 w roku ubiegłym. Nieoficjalne źródła Reutersa przekonują, że bardziej realny jest poziom około 150 mld m3. Z kolei skala dywersyfikacji zmienia się na przestrzeni lat. W 2003 roku import gazu od Gazpromu stanowił 22 procent importu Europy Zachodniej. W 2008 roku było to już 28,4 procent. W roku „wojny gazowej” między Ukrainą a Rosją, kiedy do europejskich klientów okresowo przestał płynąć surowiec, wskaźnik ten obniżył się do 25,5 procent, a w 2010 roku do 23 procent. W 2011 znów wzrósł do 27 procent, by spaść w 2012 roku do 25,4 procent. W 2013 roku wzrósł do 30 procent. Pokazuje on rosnącą zależność krajów zachodnioeuropejskich od dostaw rosyjskiego gazu. Zależność krajów Europy Środkowej i Wschodniej od dostaw gazu z Rosji jest jednak większa. Rosjanie zapewniają około 3/5 zapotrzebowania regionu na surowiec. Rosja dzieli Europę na obozy Z przedstawionych powyżej danych wynika, że państwa Starej Unii (pierwsza piętnastka) kupują więcej rosyjskiego gazu, ale są od niego mniej zależne, niż kraje Nowej Unii (12 23 państw przyjętych później). Korzystając z tych uwarunkowań Rosjanie dzielą kraje europejskie na obozy. Obóz państw o lepszej pozycji wobec Rosji otrzymuje lepsze ceny i propozycje wiązania się z nią strategicznymi projektami infrastrukturalnymi, które nie zagrażają jego interesom. Można nazwać go na potrzebę tej pracy „grupą niemiecką”. Obóz państw w gorszej sytuacji dostaje mniej atrakcyjną ofertę cenową i musi szukać źródeł poprawy pozycji negocjacyjnej w alternatywnych projektach infrastrukturalnych. Nazwę go roboczo „grupą polską”. Ukraina jest państwem aspirującym do tego drugiego obozu. W 2009 roku wstąpiła do Europejskiej Wspólnoty Energetycznej, czyli zagranicznego wymiaru polityki unijnej na rzecz łączenia rynków energii i gazu. Członkostwo w tej organizacji zobowiązuje Ukraińców do implementacji standardów europejskich, ale daje im także – teoretycznie – parasol ochronny Brukseli w relacjach gazowych np. z Rosją. Kryzys ukraiński sprawił, że dwa obozy opisane powyżej zajęły różne stanowiska względem szantażu gazowego rozpoczętego przez Rosję w połączeniu z aneksją Krymu i dalszą agresją na terenie ukraińskiego Donbasu. Jedynie rosnące poczucie zagrożenia zmusiło państwa takie jak Niemcy, do zgody na sankcje wobec Rosji, które w sektorze gazowym dotyczyły projektów infrastrukturalnych: Nord Stream i South Stream. Bruksela zdecydowała się zamrozić rozmowy na temat zwolnienia ich spod regulacji antymonopolowych trzeciego pakietu energetycznego, bez których Gazprom mógłby przejąć pełną kontrolę nad odnogą Nord Stream – OPAL oraz South Stream i w praktyce zalać Europę Środkowo-Wschodnią swoim gazem, co wykluczyłoby fizycznie dostarczenie nowych ilości surowca z innych źródeł. Według mnie taki jest rzeczywisty zamiar Rosjan, którzy chcą otoczyć Europę Środkowo-Wschodnią gazową kurtyną, co widać na załączonej mapie. 24 Rysunek 1.: Rosyjskie gazociągi oplatające Europę Środkowo-Wschodnią. Mapa autora. Dla losu projektu South Stream kluczowe znaczenie miała stanowcza postawa urzędników Komisji Europejskiej, domagających się od Bułgarów zatrzymania budowy do czasu wyjaśnienia, czy przetargi z nią związane były zgodne z zasadami konkurencji UE. Bardziej długofalowo projekt hamowały zastrzeżenia KE do umów międzyrządowych w sprawie konstrukcji South Stream, które mogą godzić w zasady antymonopolowe trzeciego pakietu energetycznego. Rozmowy na temat zwolnienia rury spod jego reżimu zostały zatrzymane w odpowiedzi na działalność Rosjan na Ukrainie. Komisja prowadzi cały czas śledztwo przeciwko nieuczciwym praktykom, jakich Gazprom miał się dopuścić wobec klientów w Europie Środkowo-Wschodniej. Pomimo bezpardonowej polityki Komisji Europejskiej, „obóz niemiecki” – krajebeneficjenci współpracy gazowej z Rosją bronią wyjątkowego statusu tego kraju względem prawa unijnego. Wśród nich należy szczególnie wymienić Austrię, gdzie miał kończyć swój bieg South Stream, oraz Niemcy, które wywalczyły już ustępstwa w sprawie 25 rezerwacji 50 procent przepustowości bliźniaczej rury – Nord Stream – dla Gazpromu. Liczą na udostępnienie Rosjanom 100 procent dla OPAL-u, ale Komisja odmawia rozmowy na ten temat do czasu zakończenia kryzysu ukraińskiego. Należy odnotować, że zależność tego obozu od Rosjan ma także charakter nieoficjalny. Przykładem jest European Business Congress, którego prezesem jest Gazpromu Aleksiej Miller. Wiceprezes i najbliższy współpracownik Millera to Jürgen Fitschen, z Deutsche Bank AG. Organizacja zrzesza firmy rosyjskie jak Gazprom i niemieckie jak Deutsche Bank, Commerzbank, E.ON RuhrGas, Bauer, Daimler, Siemens, Schnaider Electric, Deutsche Energie, Wintershall/BASF, a także francuskie – Bank Paribas, Gaz de France Suez, Societe Generale, Total, LOTVisit. Firmy szwajcarskie w EBC to Sigesse SA oraz Turbotect Ltd, włoskie – ENI i Enel. – Pozostałe państwa europejskie są skromniej reprezentowane w Kongresie – po trzy mniej znane spółki z Wielkiej Brytanii i Bułgarii, po dwie z Czech (MND i Vemex) i Grecji, po jednej z Danii, Finlandii, Litwy, Norwegii, Serbii i Ukrainy. Nie należą do EBC żadne firmy z Polski, Węgier, Rumunii, Słowacji, Estonii, Szwecji, Hiszpanii i kilku innych państw UE – wylicza Teresa Wójcik z BiznesAlert.pl28. W ten sposób Rosjanie wiążą biznes państw obozu niemieckiego ze swoim, a przez to zyskują lobby wywierające naciski na rządy tych krajów. Przeciw obozowi niemieckiemu występuje grupa państw, którym zależy na dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego, na czele z Polską, wysuwającą obecnie postulat powołania Unii Energetycznej. Propozycje wchodzące w jego skład a dotyczące sektora gazowego uderzają w interesy Rosjan: transparentność umów gazowych, katalog zalecanych i zakazanych klauzul w ich ramach, wspólna platforma do zakupu gazu na kształt Euratomu, nadzór Komisji Europejskiej przy negocjacjach. To wszystko rozwiązania, które mają wpisać negocjacje gazowe z Gazpromem i każdym innym dostawcą w ramy zabezpieczające interes klienta, nawet w sytuacji, gdy ma słabszą pozycję negocjacyjną w stosunku do obecnego monopolisty. Do grupy polskiej należą kraje najbardziej zależne od dostaw gazu z Rosji. To Litwa, Łotwa, Estonia oraz Rumunia. Wskutek zabiegów politycznych Rosji z solidarności w jej ramach wyłamały się Czechy i Słowacja, które wybrały neutralność, co wynika z kształtu ich koalicji rządzących http://biznesalert.pl/wojcik-gazprom-dzieli-i-rzadzi-z-berlina-rosyjskie-lobby-weuropie/ 28 26 oraz długofalowej polityki uległości wobec Rosji w sektorze gazowym. Ostatni przykład to tylko częściowe otwarcie mocy przesyłowych słowackich gazociągów na rewersowe dostawy z Zachodu na Ukrainę. Do grupy polskiej należy także zaliczyć obecnie Ukrainę, która deklaruje chęć przeprowadzenia reformy sektora gazowego zgodnie z trzecim pakietem energetycznym. Grupa polska dąży do wzmocnienia wspólnotowej polityki energetycznej i realizacji projektów dywersyfikacyjnych na czele z Korytarzem PółnocPołudnie (który wspierają także np. Węgry) i Korytarzem Południowym. Wolta Bułgarii pokazuje, że duże znaczenie dla siły obozu polskiego ma wsparcie amerykańskie. Oprócz nacisków Komisji Europejskiej, na Sofię oddziaływała także ponadpartyjna grupa senatorów USA pod wodzą republikanina Johna McCaina. Dawniej Amerykanie byli gorącymi zwolennikami gazociągu Nabucco (zgodnie z linią promocji wszelkich projektów dywersyfikacyjnych, także w sektorze naftowym – jak ropociąg BTC). Obecnie blokują projekt South Stream. Lobbing Amerykanów wspierany przez grupę polską zmierza obecnie do zatrzymania South Stream i stworzenia trójstronnego konsorcjum do zarządzania ukraińskimi gazociągami, które pozwoli zabezpieczyć tranzyt rosyjskiego gazu tradycyjnym szlakiem. Z pomysłem powołania takiego tworu wystąpili sami Ukraińcy. W ten sposób chcą zrealizować wymóg rozdziału właścicielskiego narzucony przez trzeci pakiet energetyczny UE. Koncepcja ta powstała jeszcze za prezydentury Wiktora Janukowycza, ale premier Arsenij Jaceniuk nadał jej prozachodni rys. Trójstronne konsorcjum przewiduje udział firm: ukraińskiej (Ukrtransgaz – przyszły operator ukraińskich gazociągów), rosyjskiej (Gazprom) i zachodniej. Jeżeli przed kryzysem nad Dnieprem można było prognozować, że firmą, która zajmie to ostatnie miejsce może być np. niemieckie RWE, to wobec prorosyjskiej postawy Niemców w sprawie kryzysu, dziś można byłoby się spodziewać, że Jaceniuk widziałby na tym miejscu prędzej firmę polską lub amerykańską. Zachód pompuje już pieniądze w ukraińskie gazociągi, ponieważ pożyczki Międzynarodowego Funduszu Walutowego, UE i USA są w dużej części przeznaczane na spłatę długu gazowego Naftogazu względem Gazpromu oraz na dalszą modernizację rur. Udział zachodniej firmy w konsorcjum pozwoliłby na zwrot tej inwestycji i zabezpieczyłby tranzyt przez Ukrainę. Wstępne porozumienie w sprawie zakończenia walk na wschodzie Ukrainy otwiera przestrzeń do rozmowy na ten temat. Zamrożenie South Stream dodaje grupie polskiej wspieranej przez Amerykanów argumentów. Rosjanie 27 woleliby zbelarusyzować ukraińskie gazociągi, czyli przejąć nad nimi kontrolę w zamian za tańszy gaz, ale nie pozwala na to determinacja Kijowa i stolic obozu polskiego. Polityka sankcji to wypadkowa Rozdźwięk w polityce energetycznej opisywanych obozów przekłada się na mało zdecydowaną politykę Komisji Europejskiej w zakresie sankcji wobec Rosji, pomimo szerokich możliwości. Początkowo unijne sankcje wobec Rosji nie były skoordynowane z Waszyngtonem. Po ich skoordynowaniu to Bruksela obroniła przed bezpośrednimi sankcjami sektor gazowy. Obostrzenia dotknęły natomiast sektora naftowego, szczególnie w zakresie poszukiwań ropy łupkowej, czyli obszaru najmniej istotnego dla relacji europejsko-rosyjskich. Sankcje nie dotknęły Gazpromu. Uderzyły w niego jedynie pośrednio poprzez zablokowanie dostępu do zachodniego kapitału dla rosyjskich banków. Prawdopodobnie to one w połączeniu z zamrożeniem rozmów o wyłączeniach dla OPAL i South Stream (jedyne realne sankcje wobec Gazpromu) doprowadziły do deklaracji Rosjan o wycofaniu się z projektu Gazociągu Południowego. Los projektu nie jest jednak przesądzony, ponieważ owa zapowiedź Rosji może być wybiegiem taktycznym obliczonym na zmuszenie „obozu niemieckiego” do powrotu do stołu rozmów pomimo poważnej sytuacji na Ukrainie i nacisku Waszyngtonu na dalsze sankcje wobec Rosji. Stąd wynika właśnie brak zdecydowania Europy w relacjach z Rosją. Widać go na przykładzie mediacji unijnej w negocjacjach gazowych Rosja-Ukraina, czyli okazji do wykorzystania unijnej polityki zagranicznej w sektorze energetycznym. Obecność byłego komisarza ds. energii UE Gunthera Oettingera przy rozmowach KE-Ukraina-Rosja była kartą przetargową Kijowa. 30 października 2014 roku doszło do porozumienia Komisja Europejska-Ukraina-Rosja odnośnie wznowienia dostaw gazu od Gazpromu nad Dniepr od listopada do marca przyszłego roku. Komisja Europejska nazwała je przełomem. Jest ono jednak rozwiązaniem doraźnym, wymagającym uzupełnienia wiosną. Zimowy pakiet, jak nazwały propozycję porozumienia media, został opisany w dwóch dokumentach: wiążącym protokole podpisanym przez KE, Rosję i Ukrainę, oraz dodatku do umowy na dostawy gazu między Gazpromem a Naftogazem. Porozumienie dotyczy okresu listopad 2014-marzec 2015. 28 Ukraina zapłaci dług obliczany w oparciu o cenę 268,5 dolara za 1000 m3 w dwóch transzach: 1,45 mld dolarów natychmiast i 1,65 mld do końca roku. Te sumy składają się na 3,1 mld dolarów zaległości za odebrane dostawy od Gazpromu. Ostateczną cenę, a co za tym idzie finalną sumę zadłużenia określi Sąd Arbitrażowy w Sztokholmie, gdzie toczy się już postępowanie Gazprom versus Naftogaz, gdzie obie strony mają swoje roszczenia. Rosja dostarczy Ukrainie gaz w zamian za comiesięczne przedpłaty świadczone przez Ukrainę. Gwarantami spłaty będą Komisja Europejska oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Chociaż gwarantują one, że Ukraina będzie miała pieniądze, to prace nad pozyskaniem tych środków nadal nie zostały zakończone sukcesem. Komisja Europejska osiągnęła porozumienie, które najprawdopodobniej zapewni bezpieczeństwo dostaw gazu z Rosji dla klientów europejskich w okresie zimowym. Pozostawia w ręku narzędzia deeskalacji w kontaktach z Rosją. Może nadal udzielić zgody na wyłączenie gazociągu OPAL spod regulacji antymonopolowych, odmrozić rozmowy o South Stream i nadal nie publikować wyników śledztwa przeciwko Gazpromowi. To grunt pod nowe otwarcie, które Komisja Europejska może nazywać „przełomem”, ale oznacza jednoznaczną kapitulację Ukrainy. Nie daje ono wystarczających gwarancji Kijowowi, który może spodziewać się manipulacji warunkami umów przez Federację Rosyjską. Tymi warunkami manipulują także kraje grupy niemieckiej, które w relacjach z Rosją pomijają Komisję Europejską w celu obrony bilateralnych relacji energetycznych z Rosją. Kiedy w Brukseli trwały już rozmowy gazowe KE-Ukraina-Rosja, głos zabrała kanclerz Angela Merkel stawiając Ukrainie ultimatum. Powiedziała, że „jeśli z powodu braku porozumienia Ukrainy z Rosją europejscy odbiorcy gazu mieliby cierpieć, to Kijów nie dostanie także rewersowych dostaw z Zachodu”. W tym kontekście należy przypomnieć, że interwencja Komisji Europejskiej uratowała Polskę przed podpisaniem jeszcze gorszych, niż obecnie obowiązujące, warunków umowy gazowej z 2010 roku. Rola Komisji Europejskiej w kreowaniu polityki unijnej wobec Rosji w sektorze energetycznym jest jednak ograniczona, ponieważ jej stanowisko to wypadkowa stanowisk poszczególnych krajów członkowskich podzielonych przez Moskwę na obozy opisane wyżej. Należy ją zatem uznać za nieskuteczną. 29 Powrót do korzeni Skuteczna polityka energetyczna jest możliwa tylko po przeforsowaniu przez jeden z opisywanych przeze mnie obozów swej wizji. Jeżeli zwycięży koncepcja bliskich relacji gazowych z Rosją obozu niemieckiego, Europa będzie musiała w konsekwencji zrezygnować z aspiracji na Ukrainie. Będzie to porządek ekskluzywny, którego beneficjentami będą kraje Europy Zachodniej. Kraje Europy Środkowo-Wschodniej utrzymają swą wysoką zależność od rosyjskiego surowca lub zwiększą ją, co uprzedmiotowi je w opisywanych relacjach. Europa przyjmie wtedy postawę pasywną wobec rosyjskiej polityki energetycznej. Jeżeli zwycięży pomysł obozu polskiego, pozwalający na zmniejszenie zależności od rosyjskiego gazu, Europa będzie mogła promować go w krajach stowarzyszonych w Europejskiej Wspólnocie Energetycznej na czele z Ukrainą i rozszerzać swój wpływ geopolityczny na nowe obszary. Będzie to porządek inkluzywny, a główne jego koszty poniosą kraje Europy Zachodniej. Europa będzie mogła przyjąć aktywną postawę w relacjach z Rosją i jako ich podmiot prezentować swoje rozwiązania. Z polskiego punktu widzenia należy wspierać nasz obóz i obronić Europę Środkowo-Wschodnią przed jej instrumentalnym wykorzystaniem przez zachodnią część kontynentu w celu utrzymania korzystnych relacji z Rosją. Kluczem do poprawy pozycji Europy względem Rosji w sektorze gazowym może stać się Ameryka. Między Brukselą a Waszyngtonem trwają negocjacje Transatlantyckiego Traktatu Handlowo-Inwestycyjnego (TTIP). Na stronie Ministerstwa Gospodarki RP można znaleźć wytyczne Rady Unii Europejskiej odnośnie negocjacji29. Oferuje on pełną liberalizację eksportu amerykańskich węglowodorów do Europy. Ta możliwość sprawia, że TTIP stanęło już w ogniu krytyki środowisk, które zwykle krytykują program dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego do Europy z pozycji konserwatywnych i ekologicznych zarazem. Największe opory przed podpisaniem dokumentu prezentuje nieprzypadkowo obóz niemiecki. Rada Unii Europejskiej podczas posiedzenia 9 października 2014 r. zdecydowała o upowszechnieniu Wytycznych w zakresie negocjacji dotyczących Transatlantyckiego Wytyczne Rady Unii Europejskiej odnośnie negocjacji, Ministerstwo Gospodarki, 2014. 29 30 partnerstwa w sprawie handlu i inwestycji (TTIP) między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Oznacza to zniesienie klauzuli tajności i zapewnia dostęp opinii publicznej do tych Wytycznych bez ograniczeń. Kolejną alternatywa może być Korytarz Północ-Południe wspierany przez obóz polski. Konsorcjum budujące Gazociąg Transadriatycki zasygnalizowało gotowość do podwojenia przepustowości rury z 10 do 20 mld m3 rocznie, jeżeli pojawi się nowe źródło gazu. W ten sposób przez Południowy Korytarz Gazowy do Europy mogłoby docierać więcej surowca z regionu kaspijskiego. We wrześniu 2013 roku Azerbejdżan zgodził się na dostarczanie przez TAP 10 mld m3 surowca ze swoich złóż Szach Deniz do dziewięciu klientów europejskich. Prognozowane wydobycie z tego złoża w 2014 roku ma wynieść więcej niż 9 mld m3. W drugiej fazie wydobycia ma spełnić wymogi eksportu za pomocą TAP. Zasoby Szach Deniz są szacowane na 1,2 bln m3. Nowe potencjalne źródła gazu rozważane przez konsorcjum TAP to Iran i Turkmenistan. Problem z pierwszym źródłem to sankcje Zachodu nałożone na Irańczyków w związku z obawami o militarny charakter jego programu atomowego. Mimo pozytywnych sygnałów na temat możliwości handlu irańskim gazem słanych z Brukseli i Teheranu, rozmowy atomowe w formacie P5+1 trwają, a ich finał pozostaje niepewny. Z kolei Turkmenistan patrzy na Wschód. Chociaż zwiększa wydobycie na własnych złożach (wzrost w tempie 110 procent w okresie styczeń-październik 2014 rok do roku) i eksport (wzrost o 110,3 procent), to nadal eksportuje surowiec do Chin, Iranu oraz Rosji. Wchodzi także do powołanego w listopadzie konsorcjum na rzecz budowy gazociągu Turkmenistan-Afganistan-Pakistan-Indie (TAPI) o potencjalnej przepustowości 33 mld m3 rocznie. Rozważa także budowę gazociągu do Chin we współpracy z Kirgistanem. Od 2009 roku Chińczycy kupują surowiec z Turkmenistanu przez Uzbekistan i Kazachstan przez trzy nitki gazociągów. Czwarta nitka uwzględniająca nową trasę ma zapewnić surowiec na poczet zwiększonych dostaw dla Państwa Środka, które sięgną do 65 mld m3 w 2020 roku. To ten gaz był głównym narzędziem przewagi Pekinu w rozmowach gazowych z Rosją, która dzięki niemu została przez Chińczyków rozegrana. Pozytywny sygnał konsorcjum TAP odnośnie nowego wolumenu z regionu kaspijskiego uwzględnia stanowisko Azerbejdżanu i w ten sposób uzupełnia komunikat z rozmów turecko-turkmeńskich, podczas których przywódcy tych państw zgodzili się, że gaz z Turkmenistanu powinien trafić na rynek europejski. Problemem pozostaje budowa 31 Gazociągu Transkaspijskiego (TCP) niezbędnego do uruchomienia dostaw. Trójstronne rozmowy na ten temat z udziałem Turkmenistanu, Azerbejdżanu i Unii Europejskiej ruszyły we wrześniu 2011 roku. W październiku tego roku Komisja reanimowała te rozmowy. To Europa będzie musiała ponieść większą część kosztów ekonomicznych przedsięwzięcia, jeżeli zamierza skłonić Turkmenistan do wejścia w projekt nowej rury o przepustowości 30-40 mld m3. Podobną moc miał osiągnąć Gazociąg Nabucco, który upadł ze względu na brak koordynacji polityki firm europejskich i zerwanie współpracy przez Węgrów, potem Niemców i Austriaków. TCP powstanie tylko przy determinacji Brukseli. Problemem jest również opór Rosji i Iranu przeciwko tej inwestycji, która ma rzekomo zaszkodzić florze i faunie Morza Kaspijskiego. Powyższe możliwości mogą zostać wykorzystane, jeśli tylko Bruksela zdecyduje się działać. Wielkie projekty gazociągowe, jak Gazociąg Transkaspijski, pozwalające na sięgnięcie po nowy gaz dla Europy, potrzebują wsparcia politycznego. Podobnie jest z TTIP dającym szanse na surowiec zza Wielkiej Wody. Wygląda jednak na to, że póki co tego wsparcia zabraknie po stronie państw grupy niemieckiej, niezainteresowanych wspólną polityką energetyczną Unii Europejskiej. Jakiego większego bodźca, niż konflikt zbrojny na Ukrainie, będą potrzebowały, aby zmienić nastawienie? Czy interesy walczących frakcji zostaną pogodzone w Brukseli? A może dzielić i rządzić będzie nadal Moskwa? 32