Szczecin – Gliwice cz.1 - Water-Jet

Transkrypt

Szczecin – Gliwice cz.1 - Water-Jet
| 62 | h2o na silniku |www.h2o-magazyn.pl
REJS
Szczecin – Gliwice cz.1
Już dawno przymierzaliśmy się do pokonania tej trasy
rzekami i kanałami, które wiodą przez 2/3 terytorium
Polski. Obecność naszej firmy na Tall Ships w Szczecinie stała się doskonałym pretekstem do podjęcia próby
przepłynięcia tego dystansu na skuterach wodnych.
Z
decydowaliśmy z Tomkiem, że płyniemy
na 2 FX-ach 160 z naszej yamahowej
stajni. Jeden ze skuterów jest modelem fabrycznym, drugi został co nieco
podrasowany poprzez domontowanie
GPS wraz z echosondą Garmina model
420S. Taka konfiguracja zapewnia nam
orientację w terenie i wiedzę o ilości wody
pod skuterem. Mamy również zestaw
dokładnych map całej trasy. Na ich podstawie opracowaliśmy punkty tankowania
skuterów. Asekurują nas na lądzie Michał
i Tomek, jadąc Nissanem Navarą.
Ambitny plan: pierwszego dnia
pokonać odcinek Szczecin – Wrocław,
drugiego – Wrocław – Gliwice.
Jest 7 sierpnia, 4 rano, dzwoni budzik,
wstajemy pospiesznie i ubieramy się, pianki, kurtki, buty na skuter… sprawdzenie
ekwipunku. 4.50 – jesteśmy przy skuterach, pamiątkowe zdjęcie i wypływamy.
Początkowo płyniemy Odrą
(zachodnią). Rzeka jest na tym odcinku
bardzo szeroka, a jej głębokość waha się od
9 do 12 metrów, nurt biegnie z szybkością
2-3 km/h.
Rozpoczyna się odcinek trasy,
w którym Odra stanowi granicę
pomiędzy Polską a Niemcami. Ja przy
brzegu polskim, Tomek przy niemieckim
z prędkością 80–90 km/h pokonujemy
rzekę. Jesteśmy jednakowo ubrani,
Tomek na dodatek w kominiarce, jednak
większość napotkanych wędkarzy
przyjaźnie macha do nas ręką… widocznie biorą nas za straż graniczną. Zresztą
przed nami widać już radiostacje. Tak czy
inaczej, to gest niespotykany na innych
polskich rzekach, gdzie wędkarze raczej
wymachują pięścią…
Na krótkich postojach wymieniamy
uwagi na temat różnic w wyglądzie
polskiego i niemieckiego brzegu, oprócz
słupków granicznych w różnych kolorach
(biało-czerwone u nas, czarno-czerwono-żółte po niemieckiej stronie), stwierdzamy, że niestety schludnością obejść
wiejskich, dachów, elewacji budynków
się różnią…
Zbliża się trzecia godzina naszego
rejsu… w zbiornikach już prawie pusto,
zbliżamy się do Kostrzyna nad Odrą,
gdzie mamy zaplanowane pierwsze
tankowanie. Skręcamy w ujście Warty,
gdzie po około 3 km na brzegu czekają
Michał i Tomek z paliwem S.
Jesteśmy zaskoczeni szybkim nurtem
Warty. Rzeka płynie około 7 km/h i żeby
podejść do brzegu, musimy się trochę
rozpędzić, by wbić się w brzeg dziobami
skuterów.
Szybkie tankowanie, do każdej
maszyny wchodzi około 50 litrów paliwa,
www.h2o-magazyn.pl
Bardzo pozytywne
wrażenie
wywiera na nas
Frankfurt
nad Odrą,
z olbrzymimi
nabrzeżami
Długość
Odrzańska Droga Wodna o długości 693,1 km, która składa się z Kanału Gliwickiego (41 km), Kanału Kędzierzyńskiego (6,1 km), odcinka skanalizowanej
Odry od Koźla do Brzegu Dolnego (187 km), Odry swobodnie płynącej od
Brzegu Dolnego do Szczecina, łącznie z Odrą Zachodnią (459 km)
10 minut na red bulla i kanapkę i 8.10
ruszamy dalej. Następny zaplanowany
postój – Krosno Odrzańskie.
Ruszamy. Daleka trasa jeszcze przed
nami… Mijamy kolejne miasta i miasteczka, bardzo sympatyczne po obu stronach. Bardzo pozytywne wrażenie wywiera
na nas Frankfurt nad Odrą, z olbrzymimi
nabrzeżami wybitymi arsenami. Rzeka
na tym odcinku ma cały czas ca 2 metry
głębokości.
Nasze maszyny sprawują się znakomicie, pomału jednak pewne części
naszych ciał zaczynają odczuwać dokuczliwe dolegliwości… więc zmieniany co
chwila pozycję, a to stoimy na jednej, na
dwóch nogach, siadamy bokiem etc…
Mijamy coraz więcej barek, holowników oraz miejscowo rozgrzebanych
umocnień nabrzeży, głównie po stronie
niemieckiej, ale również i w kilku miejscach po naszej stronie widzimy budowy
| h2o na silniku | 63 |
nowych wałów przeciwpowodziowych.
U ujścia Nysy Łużyckiej opuszczamy
granicę polsko-niemiecką i z powrotem
zagłębiamy się w terytorium naszego
kraju.
O 10.40 lądujemy w Krośnie
Odrzańskim, gdzie już czekają Michał
i Tomek. Trochę dłuższy postój, drugie
śniadanie, a Tomek wybiera się na
rekonesans do stojącego obok remontowanego hotelu. Do skuterów wchodzi
znów po około 50 litrów paliwa.
Ruszamy dalej, następny postój
– Głogów.
Krajobraz zmienia się na nieco
bardziej śląsko-przemysłowy. Mijamy
pojedyncze zakłady przemysłowe, a
następnie zdumiewający, olbrzymi, pusty
port i stocznię barek rzecznych w Nowej
Soli. Krajobraz urozmaica duża grupa
młodzieży, która chyba odbywa zajęcia
kajakarskie w ramach WF-u.
Mijamy Bytom Odrzański z kolejnym
dużym portem rzecznym prawie w ogóle
niewykorzystanym. Rzeka staje się coraz
płytsza, ale jej głębokość około 120–150
cm dla naszych skuterów jest całkowicie
wystarczająca.
Godzina 14.00 – jesteśmy
w Głogowie. Tutaj po raz pierwszy
wyprzedziliśmy chłopaków jadących
wzdłuż brzegu samochodem. Zaczynamy
szukać miejsca do tankowania… mijamy
spory port (handlowy?), przepływamy
przez cały Głogów, ale nadbrzeża są
całkowicie niedostępne do tankowania
skuterów. Trochę jesteśmy zaniepokojeni,
| 64 | h2o na silniku |www.h2o-magazyn.pl
foto: Water-Jet
bo na wskaźnikach paliwa już ostatnia
kreska…
Za Głogowem znajdujemy wreszcie
kawałek brzegu i tym razem to my wskazujemy Michałowi i Tomkowi, gdzie mają
dojechać z zaopatrzeniem.
Tak naprawdę to już jesteśmy trochę
zmęczeni upałem i jakby nie było,
płyniemy dziesiątą godzinę... Pół godziny
później ruszamy dalej.
Mijamy kilka dużych statków
holowanych i pchanych przez potężne
holowniki. Obiekty są naprawdę duże,
niektóre liczą nawet około 100 metrów.
Śmiesznie wygląda statek przecięty na
pół i holowany w dwóch częściach… a ten
musi mieć chyba 150–170 metrów.
Zdumiewa nas, że gwałtownie
rośnie poziom wody nawet o około
100–150 cm i nurt Odry zwiększył swoje
tempo do 6–7 km/h. Potem dowiemy
się, że śluza w Brzegu Dolnym jest w
stanie zakumulować taką ilość wody, aby
wytworzyć na Odrze falę na czas nawet
w 5 godzin tak, by umożliwić dużym
obiektom spłynięcie w dół do głębszej
i szerszej rzeki.
16.30 – dopływamy do pierwszej
śluzy w Brzegu Dolnym. Ponieważ cała
woda poszła w dół Odry, mamy problemy
z podejściem do śluzy. Sonda miejscami
wskazuje 30 cm wody pod skuterem,
a przy wpływaniu do śluzy zawadzamy
o betonowy próg.
Jesteśmy w środku. Śluza robi
niesamowite wrażenie – ok. 250 metrów
długości.
Obsługa śluzy ostrzega nas przed
sporą falą wytwarzaną w momencie
napełniania. Chwytamy się drabinek
– rzeczywiście dochodzi nas prawie metrowa fala. Z trudem, wyrywając ścięgna,
utrzymujemy skutery. Później na kolejnych śluzach odkryjemy, że w odróżnieniu
od tych mazurskich, tu śluzując się skuterem lepiej jest utrzymywać się na środku
z włączonym silnikiem i pokonywać nurt
i wiry manewrami. Cumowanie powoduje
zniszczenia burt skuterów obijających się
o ściany, a trzymanie się rękami, dźwigając
swój ciężar i jeszcze 360-kilogramowej
maszyny, nie należy do przyjemności.
Następny dzień i kolejne 32 śluzy już
nas tego nauczą…
Za śluzą w Brzegu mijamy minizalew
wrocławski i od razu widać, że jest to
miejsce wypoczynku dla okolicznych
mieszkańców. Zmienia się też charakter rzeki, gdzie do tej pory, co 50–100
metrów, mijaliśmy sztucznie usypane
i zabezpieczone kamieniami główki
wychodzące w nurt rzeki, zapobiegające
erozji brzegów. Na odcinku za pierwszą
śluzą rzeka staje się podobna do sztucznego kanału – całkowicie uregulowana
z prostymi brzegami.
www.h2o-magazyn.pl
W szybkim tempie zbliżamy się do
Wrocławia. Straciliśmy już sporo czasu na
śluzę (20-30 minut trwa jej napełnienie
z uwagi na jej długość 250 m) i minizalew
za nią i zaczynamy się niepokoić, bo
dochodzą do nas informacje, że jedną ze
śluz na naszej trasie zamykają o godz.
19… Dodatkowo pozostała jedyna kreska
paliwa na wskaźnikach i pomału przybliża
nas do pomysłu nocowania, gdzieś na
kanałach we Wrocławiu…
Pierwotny plan przewidywał
dopłynięcie prawie do centrum Wrocławia,
do siedziby WOPR, tam wyciągnięcie
skuterów z wody i nocleg w normalnym
łóżku w usytuowanym po sąsiedzku hotelu Wodnik. Ale cóż, w razie czego mamy
namiot i śpiwory na pace w Navarze…
Tylko gdzie jest Navara???
Po krótkim konsultacjach telefonicznych z Maćkiem, lokalnym dealerem
Yamahy, decydujemy się płynąć pomimo
prawdopodobnie nieczynnej śluzy. Wiemy,
że obsługa przedostatniej śluzy Bartoszewice dojeżdża tam… na rowerze. Może
dadzą się uprosić o śluzowanie poza
normalnymi godzinami…
Pokonujemy śluzę Różewice o nietypowej konstrukcji z opuszczaną zasuwą,
a nie wrotami.
Mkniemy z kosmiczną prędkością po
kanale powodziowym dla oglądających się
za nami wrocławian. Mijamy koleją śluzę
i dopływamy do Bartoszewic. Przemiła
obsługa pod wrażeniem naszego rekordu
trasy – bo chyba nikt nie dopłynął ze Szczecina do Wrocławia w 14,5 godziny – pomimo że jest godzina 20 jedzie do śluzy
na Wyspie Opatowic-kiej, aby opuścić nas
na poziom wody w samym mieście. Ostatnie kilometry i pojawia się dodatkowe
zdenerwowanie… alarmy dźwiękowe
braku paliwa włączają się w obu skuterach.
Na ostatnich oparach, ale przed 20 doci-
| h2o na silniku | 65 |
eramy do siedziby wrocławskiego WOPR,
gdzie koledzy czekają już z przyczepą w
wodzie… Parę minut i jesteśmy w hotelu
Wodnik.
Bilans pierwszego dnia trasy nie jest
najgorszy.
Dystans pokonany wg GPS
to 532 kilometry, a według wskaźników
skutera – 620 km. Różnica wynika
z pokonywania przez nas nurtu rzeki,
w końcu płyniemy pod prąd, i pewnie
z nieścisłości GPS. Ogółem czas płynięcia
to 10 godzin 50 minut, czas postoju
4 godziny 32 minuty. Pokonane 4 śluzy.
Bilans paliwowy ca 220 litrów na
każdy skuter – nie jest to najtańszy
środek lokomocji, ale za to, jakie widoki
i wrażenia.
Jutro następny dzień – Wrocław
– Gliwice. Krótszy, ale za to kolejne 26 śluz
przed nami. ❚❚❚❚❚
Wojciech Kochowicz
Śluza robi
niesamowite
wrażenie
– 250
metrów
długości

Podobne dokumenty