Wydanie 124 - Świat Elit
Transkrypt
Wydanie 124 - Świat Elit
POLITYKA GOSPODARKA DYPLOMACJA NUMER 5–8/2015 (124) K U LT U R A ISSN 1643-5729 Indeks 24340X Cena 9,90 zł (w tym 8% VAT) Nie szukam dróg na skróty – JERZY WENDERLICH Wicemarszałek Sejmu RP Trzeba szukać nowych sfer działania – RAMIZ BAŠIC Ambasador Czarnogóry w RP 90 LAT KOBIET W POLICJI Najważniejsze są predyspozycje – Generalny Inspektor Krzysztof Gajewski, Komendant Główny Policji Odzież projektu Teresy Kopias można kupić również w sieci salonów Royal Collection w Warszawie DOM MODY TERESY KOPIAS powstał z pasji tworzenia. Od ponad 20 lat projekty tej marki oferują kobietom odrobinę luksusu i poczucie elegancji w każdej sytuacji. Połączenie paryskiej klasyki ze szczyptą ekstrawagancji sprawia, że ubrania sygnowane marką Teresa Kopias są doskonałe zarówno na wielkie gale, jak i na co dzień. Dzięki przemyślanemu doborowi tkanin, wzorów i fasonów projekty Teresy Kopias są ponadczasowe. Wymagającym i ceniącym oryginalność kobietom projektantka Teresa Kopias proponuje indywidualne koncepcje, spełniające ich najskrytsze pragnienia. www.teresa.kopias.pl www.mostrami.pl SALON FIRMOWY: Łask, ul. Borowikowa 11, tel. +48 (43) 675 83 00 w centrach handlowych: Arkadia, Galeria Mokotów, Klif, Promenada. Szanowni Państwo, FOTO archiwum redakcji OD REDAKCJI ,, Jeszcze nie ochłonęliśmy po wyborach prezydenckich, a już rozpoczęła się kampania przed wyborami parlamentarnymi. w najbliższych miesiącach nie uciekniemy od polityki. Jeszcze nie ochłonęliśmy po wyborach prezydenckich, a już rozpoczęła się kampania przed wyborami parlamentarnymi. Rozkręciła się karuzela z obietnicami. Trudno więc było uniknąć tematyki politycznej na łamach magazynu „Świat Elit”, który oddajemy w Państwa ręce. Wyborcy chcieli zmiany – tak przetasowanie w pałacu prezydenckim ocenia wicemarszałek Sejmu, poseł SLD Jerzy Wenderlich. Iwona Arent, posłanka PiS, uważa, że Andrzej Duda wygrał, bo dał Polakom nadzieję, a poseł PSL Mirosław Pawlak wskazuje na inne czynniki w kampanii. Nieco mniej bieżącej polityki jest w Senacie, który – jak twierdzi senator Bogdan Klich – jest izbą refleksji, miejscem, w którym zgoda przeważa nad niezgodą, może dlatego że senatorowie są wybierani w okręgach jednomandatowych i czują się bardziej zobowiązani do osiągania kompromisu. Niektórzy, jak np. senator Barbara Borys-Damięcka, starają się być bliżej ludzi. Zajmuję się sprawami ważnymi dla wyborców: egzystencją zwykłego człowieka i jego obywatelskimi uprawnieniami – mówi na naszych łamach. Polecamy także rozmowę z generalnym inspektorem Krzysztofem Gajewskim, Komendantem Głównym Policji, który zastrzega, że w Policji nie funkcjonuje podział na obowiązki lub kompetencje stricte kobiece czy męskie. Najważniejsze są predyspozycje i przygotowanie do pełnienia służby: wykształcenie i wyszkolenie. Jest to tym bardziej istotne, że w tym roku obchodzimy 90-lecie kobiet w Policji. Z tej właśnie okazji w Sejmie 23 lipca zwołano międzynarodową konferencję naukową, dotyczącą aspektów pracy kobiet w Policji. Na naszych łamach – tradycyjnie – nie mogło zabraknąć tematyki kulturalnej. Zachęcamy do lektury wywiadu z Goranem Bregovićem, muzykiem i kompozytorem oraz Agnieszką Gołas, autorką książki o swoim ojcu, znanym aktorze Wiesławie Gołasie. Jeśli ktoś nie ma jeszcze wakacyjnych planów, może zainspirować się rozmową z wójtem gminy Solec-Zdrój Adamem Pałysem, który zachęca do odwiedzenia uzdrowiska słynącego z wód siarczkowych. Miłych wakacji! Redaktor Naczelna ` Joanna Skrobisz-Sowinska 4 Świat Elit | 5–8/2015 Ośrodek wypoczynkowy nad morzem, w sercu kaszubskiego lasu - miejsca noclegowe w domkach i pokojach hotelowych - restauracja - grota solna - jacuzzi - tężnia z traktem spacerowym - plac zabaw wewnętrzny i zewnętrzny ZAREZERWUJ POBYT JUŻ DZIŚ! Tel. 501 025 911 [email protected] Natura Park ul. Łowiecka 18 84-105 Ostrowo k . Jastrzębiej Góry www.natura-park.pl W NUMERZE magazyn polityczno-biznesowy 5–8/2015 POLIT YKA 8Nie szukam dróg na skróty Rozmowa z Jerzym Wenderlichem, wicemarszałkiem Sejmu, posłem SLD 10Jestem otwarta na dyskusję Rozmowa z Iwoną Arent, posłanką PiS 12Nazywają mnie wszędobylskim posłem 10 Rozmowa z Mirosławem Pawlakiem, posłem PSL 14 15 Bogdan Klich – senator PO Barbara Borys-Damięcka – senator PO SŁUŻBY MUNDUROWE 16 Najważniejsze są predyspozycje Rozmowa z generalnym inspektorem Krzysztofem Gajewskim, Komendantem Głównym Policji DYPLOMACJA 18 Trzeba szukać nowych sfer działania 20 22 23 Białoruskie święto Ambasada Rosji świętuje 70-lecie zwycięstwa Uroczysty Dzień Rosji WYDARZENIA 24 Święto drukarni 25 Konferencja Naukowa „90 lat Kobiet w Policji” 26 Najwyższa jakość nagrodzona! 28 Robert Lewandowski na gali Superbrands 30Wielka Gala „Sylwetki i Marki Polskiej Gospodarki” 31 Thales Alenia Space w Polsce! 32„Forum Przestrzenie Miejskie” zainteresowało cały kraj! 33 Północ w kontekście międzynarodowym 34 Jola Cup po raz piąty! 35 Wellness – skuteczne odchudzanie 36 Nowy wymiar piękna 36 Prace Szajny w galerii SAMORZĄD 38Solec-Zdrój – uzdrowisko godne polecenia 54 6 Świat Elit | 5–8/2015 Rozmowa z Adamem Pałysem, wójtem gminy Solec-Zdrój BIZNES 40 Firmę staram się rozwijać w różnych kierunkach Rozmowa ze Stanisławem Parafiniukiem, prezesem Instytutu Maszyn Spożywczych Sp. z o.o. w Warszawie FOTO archiwum Biura Poselskiego I. Arent, Marta Ewa Wróblewska, concerts.pl 50 Rozmowa z Ramizem Bašicem, Ambasadorem Czarnogóry w Polsce REDAKCJA POSTACI 42 Praca w dyplomacji jest niezwykle interesująca 46 Umysł ludzki to makroukład kwantowy Rozmowa z Ambasadorem Januszem Mrowcem, wykładowcą Akademii Finansów i Biznesu Vistula Rozmowa z Piotrem Tymochowiczem, doradcą mediowym, specjalistą ds. wizerunku i marketingu politycznego, konsultantem w zakresie prowadzenia negocjacji 50 Nigdy nie tracę wiary, że wygram 54 Talent jest jak tubka pasty do zębów... Rozmowa z księciem Janem Żylińskim, biznesmenem i kolekcjonerem Rozmowa z Goranem Bregovićem, muzykiem, kompozytorem 56Jazz jak wino z wiekiem smakuje coraz lepiej... Rozmowa z Agą Zaryan, wokalistką jazzową 58 Z muzyką jestem związana od zawsze Rozmowa z Agatą Wyszyńską, wokalistką zespołu DwaA 60T-Art – od dwudziestolecia międzywojennego do dziś Trzeba umieć artyzm przełożyć na rzeczywistość Rozmowa z Mauro Gasperim, włoskim projektantem mody KULTURA 66Nieprzeciętne kobiety – nadzwyczajna Madame de Pompadour 68Galeria Uffizi – biura pełne sztuki pod błękitnym niebem Toskanii 70 Michał Suffczyński – nadzwyczajny talent 72Ireneusz Bieliński – artysta malarz, portrecista, karykaturzysta Recenzje książek REDAKCJA I KOREKTA Iwona Dornarowicz DRUK Edit Sp. z o.o. WSPÓŁPRACA Agata Bladosz, Hugon Bukowski, Paweł Deresz, Marek Kasprzyk, Marek Klimaszewski, Marietta Kijek, Aleksandra Kolasa, Monika Makowska, Longin Pastusiak, Teresa Rosati, Małgorzata Saliw, Iwona Sarjusz-Wolska, Marta Ewa Wróblewska, Anna Ziędarska, Katarzyna Żechowicz PREZES Joanna Skrobisz-Sowińska POLECAMY 80 Z-ca redaktora naczelnego Elżbieta Cudnoch 48 22 632 29 29 [email protected] WYDAWCA Contact Poland, al. Solidarności 104, 01–016 Warszawa KSIAŻKI 76 ZESPÓŁ REDAKCYJNY Redaktor naczelna Joanna Skrobisz-Sowińska 48 22 632 74 74 [email protected] OPRACOWANIE GRAFICZNE Marek Janicki ST YL 62 ADRES REDAKCJI al. Solidarności 104 01–016 Warszawa 48 22 632 97 79 www.swiatelit.com.pl Polecane nowości 68 DYREKTOR ADMINISTRACYJNY, PRENUMERATA I KOLPORTAŻ Maria Sztanc 48 22 632 97 79 [email protected] Zdjęcie na okładce: Marek Krupa/Policja 997.pl Magazyn „Świat Elit” jest dostępny w większych salonach prasowych oraz w ogólnopolskiej sieci sprzedaży RUCH S.A. Prenumerata jest realizowana przez RUCH S.A. i Kolporter. Magazyn dostępny jest także na stojakach prasowych w ponad 365 wyselekcjonowanych hotelach i restauracjach na terenie całego kraju. Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów, nie odpowiada za treść zamieszczanych reklam, zastrzega sobie prawo do skracania materiałów. Przedruki możliwe są po uzyskaniu pisemnej zgody Wydawcy. Świat Elit | 5–8/2015 7 Nie szukam dróg na skróty Rozmowa z Jerzym Wenderlichem, wicemarszałkiem Sejmu, posłem SLD ■ Zdradzi Pan, na kogo głosował w II turze wyborów prezydenckich? Żaden cierń róży nie kłuje mnie tak jak to pytanie, które – niestety – będzie się jeszcze przez pewien czas pojawiać. To był zły pomysł. Zapłacił za niego głową szef sztabu wyborczego, najbardziej odpowiedzialny za tę katastrofę – zrezygnował z funkcji wiceprzewodniczącego partii. Ta dymisja nie rozwiązuje oczywiście problemu kiepskiego wyniku kandydatki SLD w wyborach prezydenckich. Tym pomysłem Sojusz nabił sobie guza. Podobnie jak większość moich koleżanek i kolegów przeprosiłem za tę kandydaturę oraz za kampanię, a raczej za jej brak. Robienie cnoty z milczenia kandydatki podczas kampanii wyborczej to pomysł porażający i trudno go zrozumieć nawet wtedy, gdy ktoś ma wielką wyobraźnię. ■ Za kilka miesięcy wybory parlamentarne. Jak SLD chce odzyskać zaufanie Polaków oraz tych wyborców, którzy poprzednio przeszli do obozu PO? Przepływy elektoratu następują w różnych kierunkach. SLD straciło, co miało stracić, teraz tracą inni. W wyborach prezydenckich np. z PO przeszło do PiS-u ponad 15 proc. wyborców, nie czuję jednak z tego powodu satysfakcji. SLD ma dobry program, szczegółowo odnosi się on do spraw społecznych, które państwo powinno realizować. Mamy wiele korzystnych projektów ustaw. Przypomnę, że gdy rządziliśmy, pokazaliśmy, że jeśli naprawdę stawia się na rozwój gospodarczy, wtedy są także pieniądze na cele społeczne, np. na waloryzację emerytur czy podwyżki dla budżetówki. Głosowałem na osobę, którą uważałem za niosącą Polsce spokój, rozwój i bezpieczeństwo. Uznałem, że jeśli dokonam takiego wyboru, nie wpadnę w turbulencje – „A co ■ Na realizację jakich obietnic wyborczych Pan liczy? Uważam, i o tym mówiłem podczas kampanii, że kanz Polską?”. dydat na prezydenta nie powinien składać obietnic, któ■ Zaskoczył Pana wynik II tury? rych realizacja nie mieści się w jego prerogatywach. Ale Zaskoczył mnie wynik I tury, potem mogło zdarzyć poszły konie po betonie i nikt nie słuchał racjonalnych się wszystko. I zdarzyło się. To była niespodzianka po- argumentów. Kandydaci ulegli oczekiwaniom i prześcigali dobna do tej z 1995 r., kiedy Aleksander Kwaśniewski się w obietnicach. Bardziej racjonalny był pod tym wzglęwygrał z niepokonywalnym wówczas – zdawało się dem Bronisław Komorowski i być może ta jego powścią– Lechem Wałęsą, legendą „Solidarności”. Przegrana gliwość, która płynęła ze świadomości, że wielu obietnic Bronisława Komorowskiego z Andrzejem Dudą rodzi nie da się spełnić, doprowadziła do przegranej. Andrzej więc pytanie, na które nie wiem, czy uda się kiedy- Duda był bardziej hojny niż stu Świętych Mikołajów. Ale kolwiek odpowiedzieć socjologom: jak można było teraz nadejdzie czas spełniania obietnic. Ludzie uwierzyli, roztrwonić 70-procentowe poparcie i przegrać wybo- że to stanie się szybko, że gdy po wyborach otworzą lory prezydenckie? Z drugiej strony jest to nauczka dla dówkę, zamiast pasztetowej znajdą tam szampana i kawior. tych, którzy uważają, że wystarczy jedynie przypomi- Gdy jednak przekonają się, że ich życie tak prędko się nie nać Polakom o odzyskaniu niepodległości. Jak się oka- odmienia, będą czekać na tego, który złoży nowe obietnizuje, historyczne kredyty są krótkoterminowe. ce. Sposób, w jaki Andrzej Duda wybrnie z tej pierwszej konfrontacji, zadecyduje o wynikach jesiennych wyborów ■ Dlaczego Polacy wybrali tak, jak wybrali? parlamentarnych. Będzie także musiał pokazać, na ile poWygląda na to, że wyborcy chcieli zmiany. W I turze zostanie politykiem samodzielnym. Pytanie: czy Antoni najbardziej jaskrawy obrazek sprzeciwu narysował Paweł Macierewicz dalej będzie przetrzymywany w szafie z naftaKukiz, ale on nie miał żadnego programu. liną? Czy Jarosław Kaczyński w dalszym ciągu będzie chował się w gabinecie bez okien, aby nikt go nie sfotografował ■ Kandydatura Magdaleny Ogórek z ramienia SLD w wy- podczas udzielania wskazówek nowemu prezydentowi? borach prezydenckich była dobrym pomysłem? Miała Wygrywając wybory prezydenckie, PiS włożyło już nogę być lekarstwem na panujący w polskiej polityce „du- między drzwi, aby odzyskać całość władzy, i już tej nogi nie opol” i nadać jej nieco kolorytu. wyjmie. Ale karty nie zostały rozdane. No i dobrze. 8 Świat Elit | 5–8/2015 POLITYKA ■ Niektórzy analitycy twierdzą, że PiS powinno przejąć całą władzę i wyjść wreszcie z butów krytykującej wszystko opozycji. Opozycji zawsze łatwiej krytykować. Sądzę, że każdy ruch Andrzeja Dudy będzie obserwowany znacznie uważniej niż pupila mediów, jakim był Bronisław Komorowski. było ono ważne. Przypomnę głosowanie w sejmie, gdy głosami PO odrzucono przyznanie 1,5 mln zł na podręczniki pisane brajlem dla niewidomych dzieci. Wtedy rządzący odmówili wsparcia dzieciom, a teraz chce się puszczać oko do wyborców Pawła Kukiza. To referendum to bardzo kosztowna zabawa. ■ Jakie koalicje dopuszcza SLD, gdy żadne ugrupowanie nie zdobędzie większości? Czy może za wcześnie o tym mówić? ■ Wybory prezydenckie były też ważne ze względu na sytuację międzynarodową, a prezydent odgrywa dużą rolę w polityce zagranicznej. ■ Jak Pan ocenia szanse Pawła Kukiza? Czy uda mu się przyciągnąć do ugrupowania, które – jak zapowiada – założy, wyborców rozczarowanych rządami PO? Z pewnością powstanie nowe ugrupowanie. PiS nie zdobędzie 50 proc. mandatów, będzie musiało mieć partnera. PSL jest gotowy do każdej koalicji. Na pytanie, kto będzie rządził w następnej kadencji, Waldemar Pawlak odpowiedział kiedyś: koalicjant PSL-u. Gotowość do współrządzenia stała się w tej partii normą i nikogo już nie dziwi. Chociaż może się zdarzyć, że PSL zachowa się honorowo, tak „po witosowsku”, i nie zgodzi się na koalicję z PiS-em. Moim zdaniem w wyborach parlamentarnych Paweł Kukiz nie odegra już takiej roli jak w prezydenckich. Pamiętamy z przeszłości, że Tymiński zbudował się błyskawicznie i w takim samym tempie upadł. Podobnie było z Lepperem i Palikotem. Myślę, że taki los czeka też Kukiza. Przez kilka miesięcy, jakie dzielą wybory prezydenckie od parlamentarnych, część ludzi przetrze różowe okulary, przez jakie patrzyła na tego muzyka. On nie ma żadnego programu. Kukiz mówił: jestem przeciw; robię to z powodu, że jestem przeciw. Po półrocznej refleksji to będzie trochę za mało, aby uwieść wyborców. ■ Co Pan sądzi o postulacie jednomandatowych okręgów wyborczych, zwanych w skrócie JOW-ami? JOW-y mogą powiększyć władztwo partyjne. Tak mianowicie, że zwycięzca bierze wszystko. To złe rozwiązanie. Większość ludzi nie rozumie, o co chodzi. Elektorat głosował na to, że Kukiz mówił „nie”, czyli wstawiał rządzącym „joby”. Niektórzy myślą, że „jowy” to „joby”. Gdy na jakimś spotkaniu wyborczym zapytałem, co ludzie sądzą o JOW-ach, usłyszałem, że to dobrze, że Kukiz „opieprza rządzących”. Wielu jego zwolenników nie wie, że chodzi o jednomandatowe okręgi wyborcze. ■ Co Pan myśli o referendum 6 września? Referendum ma kosztować 100 mln zł. Nie sądzę, aby frekwencja przekroczyła 50 proc. – a taki jest wymóg, aby Ważny jest wizerunek głowy państwa. To, jak prezydenta odbierają w świecie. Uważam Andrzeja Dudę – a znamy się osobiście – za dobrze wykształconego, mądrego człowieka. Teraz powinien otoczyć się gronem niezależnych ekspertów, których opinie pomogą mu na arenie międzynarodowej. Może też kierować się partyjnymi podpowiedziami, ale to oznaczałoby wszczynanie awantur. Zobaczymy, jak zachowa się w sprawach UE i konfliktu na Ukrainie. W kampanii niewiele mówiono o konflikcie rosyjsko-ukraińskim, który jest ważny z punktu widzenia polityki zagranicznej. Niemal nie pojawiały się w niej sprawy związane z bezpieczeństwem, a ten obszar leży w gestii głowy państwa. Kandydaci na prezydenta nie mówili jasno o tym, co będą robić, gdy wygrają. Ponad prezydenckimi uprawnieniami łasili się do wyborców. ,, JOW-y mogą powiększyć władztwo partyjne. Tak mianowicie, że zwycięzca bierze wszystko. To złe rozwiązanie. ■ Drugą kadencję jest Pan wicemarszałkiem sejmu. Łatwiej pracować jako zwykły poseł czy też pełnić funkcję w parlamencie? Wicemarszałek ma większe możliwości, świat wydaje się pełniejszy. Nigdy nie szukam w życiu ułatwień ani dróg na skróty. Powiedziałbym, że gdy mam więcej obowiązków, nie cierpię z nadmiaru pracy. Powiem nawet, że im bardziej jestem zmęczony, tym czuję się lepiej. Oczywiście może pojawić się pytanie, co z życiem prywatnym. Przyznam, że nie do końca potrafiłem odpowiednio rozłożyć akcenty między życiem osobistym i zawodowym, zazwyczaj przeceniałem to drugie i ponosiłem klęski osobiste. Zawodowo wiodło mi się dobrze, prywatnie – średnio. Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy mam jakieś marzenia. Mam jedno: chciałbym jeszcze chociaż raz porozmawiać z moimi rodzicami, bo wiem, że znalazłbym u nich radę na wiele problemów. Zawsze byli dla mnie oparciem. To marzenie już nigdy się nie spełni. Ale jeśli gdzieś tam z innego już świata dostrzegają to, co robię, to wierzę, że odczuwają jakąś satysfakcję. No i wtedy jestem bardzo wzruszony. Bardzo. Rozmawiała Małgorzata Saliw FOTO Biuro Poselskie Jerzego Wenderlicha Nawet gdy byliśmy w lepszej sytuacji politycznej, unikałem odpowiedzi na to pytanie. Obecnie zastanawiamy się, jak przedostać się do świata nowej kadencji w możliwie najmniej poobijanym stanie. Rozważania, z kim budować koalicję, byłyby zbyt pyszne, a pycha, jak wiadomo, kroczy przed upadkiem. Świat Elit | 5–8/2015 9 POLITYKA On jest człowiekiem, który nie obiecuje gruszek na wierzbie. Jeśli składa jakąś obietnicę, ma pomysł, jak ją zrealizować. Wiadomo, że łatwo nie będzie. W Polsce występuje wiele nieprawidłowości, bieda jest ogromna, można powiedzieć, cytując pewnego ministra, że państwo nie funkcjonuje. Trzeba odbudować instytucje, aby zaczęły działać i stały się sprawne. Musimy także przywrócić zaufanie ludzi do państwa i jego urzędów. Podejrzewam, że teraz zapyta Pani o możliwości finansowania obietnic z kampanii... ■ No właśnie, wydają się dość kosztowne. Jestem otwarta na dyskusję Powiem na przykładzie. W wyniku afery outsourcingowej państwo straciło ponad 70 mln zł, bo firmy oferujące outsourcing pracowniczy nie płaciły podatków ani składek do ZUS za pracowników. A to jedna z wielu afer. Gdyby je zebrać i rozliczyć, zyskalibyśmy wiele milionów. Trzeba także uszczelnić system podatkowy oraz przeprowadzić reformę finansów publicznych. Wtedy pieniądze się znajdą. Na wszystko. ■ Jak Pani przewiduje – jak będzie się układała współpraca prezydenta z rządem do wyborów parlamentarnych? PO nie będzie miała innego wyjścia, jak współpracować. Gdyby blokowała działania prezydenta, strzeliłaby sobie samobója. ■ Czy nie będzie trudno znaleźć większość w sejmie dla projektów ustaw zgłaszanych przez prezydenta? Jeśli do sejmu wpłynie projekt ustawy, który będzie miał logiczne uzasadnienie, poparcie społeczne i potwierdzenie, jak go sfinansować, niełatwo będzie PO go odrzucić tylko ■ Czym Andrzej Duda przekonał Polaków, że zagłosowa- z tego powodu, że zgłosił go prezydent Andrzej Duda. Rozmowa z Iwoną Arent, posłanką PiS li na niego w wyborach prezydenckich? Dał nadzieję. Polakom nie żyje się dobrze, a takie życie obiecywała PO. Wiele osób zagłosowało na Pawła Kukiza, który mówił, że jest antysystemowcem. Andrzej Duda pokazał, że ma program, który daje szanse. Pokazał także, że prezydent może być inny, że może wychodzić do ludzi. Nawet jeśli nie zgadza się z niektórymi ich poglądami, nie ucieka od dyskusji, jest otwarty na różne argumenty. Sądzę, że właśnie dlatego Andrzej Duda wygrał. Prezydent Bronisław Komorowski siedział zamknięty w pałacu prezydenckim i zaczął wychodzić do ludzi dopiero pod koniec kampanii. ■ Sądzi Pani, że prezydentowi uda się zrealizować obietnice złożone w kampanii wyborczej? Część z nich nie leży w kompetencjach głowy państwa. Jestem głęboko przekonana, że Andrzejowi Dudzie uda się zrealizować swój program. Większość złożonych obietnic jest w gestii prezydenta. Bronisław Komorowski nauczył nas, że osoba piastująca tę funkcję nic nie może. To bzdura. Prezydent ma inicjatywę ustawodawczą i ma prawo z niej korzystać, a potem szukać w sejmie większości. Głowa państwa może być także mediatorem, np. między związkami zawodowymi, grupami społecznymi a rządem. Program, jaki przestawił Andrzej Duda, był przemyślany. 10 Świat Elit | 5–8/2015 ■ W październiku będą wybory... Gdybyśmy je wygrali i gdyby udało nam się stworzyć koalicję, która mogłaby zmienić konstytucję, przeprowadzilibyśmy zmianę systemu w państwie tak, aby ludzie nie byli traktowani przedmiotowo. ■ Jakie koalicje dopuszcza PiS po wyborach? W polityce nie powinno się mówić „nigdy” i „z nikim”. Dla dobra państwa i obywateli warto zawierać koalicje, które będą służyły Polsce. ■ Jest Pani wiceprezesem Prawa i Sprawiedliwości regionu olsztyńskiego. Prezydent elekt napisał list z podziękowaniami do mieszkańców Warmii i Mazur, który publikuje Pani na swojej stronie internetowej. Od początku wierzyliśmy w sukces Andrzeja Dudy, mimo że sondaże i urzędujący prezydent dość arogancko podchodzili do naszego kandydata. Przed I turą kampania rozwijała się powoli. Ale potem wyzwoliła się energia. W moich biurach poselskich nie zamykały się drzwi, ludzie roznosili ulotki, wieszali plakaty i banery. Ta energia udzielała się nam wszystkim. I nasza wspólna praca dała rezultat. Wróciła nadzieja i chęć do działania. Teraz na Andrzeju POLITYKA ■ Pracowała Pani z ramienia Prawa i Sprawiedliwości nad rozwiązaniem problemu roszczeń niemieckich w Polsce. Z jakim skutkiem? W 2007 r. zorganizowałam w sejmie konferencję, na którą zaprosiłam prawników i ekspertów zajmujących się roszczeniami. Radzili, w jaki sposób uniknąć tzw. późnych roszczeń, dotyczących osób, które wyjechały do Niemiec w latach 70. i 80. Państwo zaniedbało wówczas uporządkowanie ksiąg wieczystych. Dzięki ustawie, której byłam jednym z inicjatorów i nad którą pracowałam, na samorządy nałożony został obowiązek uporządkowania ksiąg wieczystych. Podczas konferencji dyskutowaliśmy na temat roszczeń i doszliśmy do wniosku, że problem tkwi w orzecznictwie sądów. Sędziowie mają możliwość orzekania na korzyść polskich obywateli, mieszkających obecnie w domach pozostawionych przez tych, którzy wyjechali do Niemiec. Taką furtką jest zasada zasiedzenia w dobrej wierze. Proponowałam w sejmie, aby skrócić ten okres. Dziś często w sądach poprzedni właściciele danej nieruchomości zarzucają osobom w niej zamieszkującym zasiedzenie w złej wierze. I wygrywają procesy. ■ Będzie Pan chciała wrócić do tej sprawy po wyborach? Trzeba będzie znaleźć rozwiązanie tego problemu. W województwie warmińsko-mazurskim jest wiele takich spraw. Potomkowie dawnych właścicieli odzyskują ziemię, a w sytuacjach, gdy jest to niemożliwe, dostają odszkodowania płacone z kieszeni podatnika. To ogromne pieniądze. Agnes Trawny, która jako jedna z pierwszych odzyskała dawną nieruchomość, na każdej rozprawie mówiła, że chce ponownie zamieszkać na Mazurach, bo kocha Polskę. Po czym dom zburzyła. ■ Czym zajmuje się Pani w Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka oraz w Komisji Ustawodawczej? Jestem także członkiem Komisji Nadzwyczajnej do spraw związanych z ograniczaniem biurokracji oraz wiceprzewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Obrony Wolności Słowa i Warmińsko-Mazurskiego Zespołu Parlamentarnego. Trzecią kadencję pracuję w Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, gdzie zajmuję się sprawami komorników, syndyków, prawem upadłościowym i naprawczym. ■ Dlaczego PiS nie poparło uchwalonego przez sejm prawa restrukturyzacyjnego? To dobra idea, wiele przedsiębiorstw upada, bo nie ma prawnych możliwości, aby je zrestrukturyzować, ratując przy tym miejsca pracy. Jednak jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. To obszerna ustawa, eksperci zgłaszali uwa- gi, że takich spraw nie powinien prowadzić sąd rejonowy, gdzie często zasiadają młodzi sędziowie, którzy nie mają wystarczającego doświadczenia. Powinny trafiać do sądu okręgowego, bo idą w miliony złotych. Zgłosiłam taką poprawkę, ale została odrzucona. Być może, gdy ustawa wejdzie w życie, okaże się, że jest potrzeba zmiany. ■ Gorącym tematem są też komornicy. ,, Przygotowujemy założenia zmian w przepisach dotyczących komorników. Osobiście jestem zwolenniczką napisania ustawy o komornikach od początku. Przez dziesiątki lat była nowelizowana. W nowym prawie znalazłyby się te wszystkie rozwiązania, które nurtują obywateli: dłużników i wierzycieli, a także komorników, którzy muszą prowadzić swoją działalność bez szkody dla tych dwóch stron. W polityce nie powinno się mówić „nigdy” i „z nikim”. Dla dobra państwa i obywateli warto zawierać koalicje, które będą służyły Polsce. ■ O jakich rozwiązaniach Pani myśli? Na przykład o zakazie sprzedaży komisowej – przypomnę opisywany szeroko w mediach przypadek sprzedaży ciągnika należącego nie do dłużnika, lecz do jego sąsiada. ■ Czy ogłoszone na 6 września przez prezydenta Komorowskiego referendum na temat jednomandatowych okręgów wyborczych to dobry pomysł? Nasi senatorowie mówili o tym, że społeczne referenda powinny się odbywać, jeśli obywatele złożą milion podpisów. Ludzie muszą czuć, że mają wpływ na władzę i rząd. Referendum ogłoszone na 6 września jest niedobrze przygotowane, a w opiniach wielu konstytucjonalistów jest niezgodne z ustawą zasadniczą. Przewidziane pytania są źle sformułowane. Po co je popierać? ■ Jest Pani za jednomandatowymi okręgami wyborczymi? Chciałabym, aby w parlamencie były reprezentowane różne środowiska. Jednakże przykład Wielkiej Brytanii pokazał, że JOW-y nie przełożyły się na większą reprezentację niektórych środowisk. U nas zapewne byłoby podobnie. Uważam, że im więcej partii w sejmie, tym lepiej, bo jedno- czy dwupartyjność nam nie służy. Moje doświadczenie w pracy sejmowej pokazuje, że wiele spraw wymaga odpowiedzialnego, zespołowego działania. Nie wyobrażam sobie tej izby złożonej z osób, z których każda nosi buławę marszałkowską w plecaku i ma własne zdanie. Proszę sobie wyobrazić, co by się wtedy działo. Jestem jednak otwarta na dyskusję. Rozmawiała Małgorzata Saliw FOTO archiwum Biura Poselskiego Iwony Arent Dudzie ciąży wielka odpowiedzialność za tych, którzy na niego głosowali. Myślę, że ma poczucie, jak wiele od niego zależy, że może zmienić Polskę, i dlatego na jego twarzy oprócz zadowolenia pojawia się także troska. Świat Elit | 5–8/2015 11 POLITYKA Rozmowa z Mirosławem Pawlakiem, posłem PSL ■ Czy zaskoczył Pana wynik wyborów prezydenckich? Takiego rezultatu można się było spodziewać, bo kampania prezydenta Bronisława Komorowskiego była nieciekawa i niemrawo prowadzona. Złym pomysłem było wystąpienie z inicjatywą przeprowadzenia referendum o jednomandatowych okręgach wyborczych. Złe wrażenie zrobiło także wycofanie się przez prezydenta po wyborach z postulatu, zgłaszanego także przez naszą partię, aby po 40 latach pracy można było przejść na emeryturę. Te wybory pokazały, że Polska jest podzielona na pół. Głosował tylko co drugi wyborca. ■ Gdzie upatruje Pan przyczyn zwycięstwa Andrzeja Dudy? Wygrał, bo miał lepszą kampanię? Andrzej Duda rozpoczął kampanię dość wcześnie, zaangażowanych było w nią wiele różnych osób, co obserwowałem na przykładzie województwa świętokrzyskiego. Organizowano nie tylko spotkania z wyborcami, ale wywieszano wiele plakatów i banerów. Bronisław Komorowski nie istniał w terenie. Dudzie pomógł także Kościół. Zdarzały się sytuacje, gdy księża podczas kazań wskazywali, na kogo głosować, a w kościołach wykładali propagandowe materiały ze sztabu wyborczego Andrzeja Dudy. Uważam, że Kościół nie powinien być uczestnikiem kampanii wyborczej. Bez wątpienia do zwycięstwa Andrzeja Dudy przyczyniły się obietnice składane na wyrost i bez pokrycia: 500 zł na dziecko czy obniżenie wieku emerytalnego. Nie zostaną spełnione, bo po prostu nie ma pieniędzy, aby je sfinansować. ■ Mówi się, że to wieś przeważyła szalę zwycięstwa Andrzeja Dudy, czyli Wasz tradycyjny elektorat. Szykuje się ostra rywalizacja o głosy rolników w wyborach parlamentarnych? Walka na pewno będzie. Wieś wyraźnie opowiedziała się za Andrzejem Dudą, ale uważam, że był to głos buntu, niezgody na sytuację. Na wsi mieszkają dziś głównie osoby, które żyją nie z rolnictwa, lecz z emerytur lub pracują w pobliskich miastach. Narzekają na ceny, które dziś dyktuje rynek. Sądzę, że tymi sprawami PiS będzie grał w kampanii parlamentarnej. Mieszkam na wsi, ale dużo jeżdżę po terenie, nie bez przyczyny nazywają mnie wszędobylskim posłem, rocznie pokonuję 60 tys. km, wiem, co ludzie myślą. ■ Jak Pan tłumaczy słaby wynik Adama Jarubasa w I turze wyborów prezydenckich? Dużo jeździł po kraju, nie zaniedbywał też naszego województwa, bo jest w nim marszałkiem. Liczyliśmy na lepszy wynik, osobiście myślałem o 3–4 proc. Na słabszy wynik wpłynęła fala buntu, jaka się już rozlewała. PSL jest w koalicji z PO, więc przypisuje się nam nie tylko osią- 12 Świat Elit | 5–8/2015 Nazywają mnie wszędobylskim posłem gnięcia koalicjanta, ale także jego porażki. Taka atmosfera wytwarzała się nie tyle wokół Adama Jarubasa, ale wokół PSL-u. To niewytłumaczalne, że w wyborach samorządowych zdobyliśmy 23 proc. głosów, a w prezydenckich – 1,6 proc. W województwie świętokrzyskim nasi radni zdobyli 17 mandatów do sejmiku wojewódzkiego na 30, a PO tylko 3. Nasze sztaby wyborcze w powiatach działały, dlatego czwarte miejsce Jarubasa w województwie świętokrzyskim jest dla nas zaskoczeniem. Cieszę się, że wygrał chociaż w czterech gminach w województwie, a w mojej gminie Wodzisław w powiecie Jędrzejów wygrał w jednej Obwodowej Komisji Wyborczej, w Klemencicach. ■ Jest Pan sejmowym weteranem, jednym z posłów o najdłuższym stażu, na pewno wśród posłów świętokrzyskich. Jakimi dziedzinami zajmuje się Pan w parlamencie? Jestem posłem szóstą kadencję i od początku mojej pracy zajmuję się sprawami bezpieczeństwa, obecnie jestem wiceprzewodniczącym Komisji Spraw Wewnętrznych. W naszej gestii leżą sprawy policji, straży pożarnej, służby więziennej, straży granicznej. Obecnie pracujemy nad ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych. Przez cztery kadencje byłem również członkiem Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, co wynikało z mojego wykształcenia i zainteresowań zawodowych. Gdy w naszym klubie pojawiło się więcej posłów – nauczycieli, otrzymałem propozycję przejścia do Rady Ochrony Pracy, którą powołuje marszałek sejmu. Trzecią kadencję jestem sekretarzem. ■ Czym zajmuje się Rada? Mówiąc najogólniej – bezpieczeństwem pracy, a także wypadkowością. Mnie interesują głównie wypadki w rol- POLITYKA ■ Czym zajmuje się Pan w terenie? Mówią o Panu: pierwszy strażak województwa świętokrzyskiego. Trzecią kadencję, czyli już 15 lat, jestem prezesem Zarządu Wojewódzkiego Ochotniczych Straży Pożarnych w naszym regionie. Strażakiem jestem już 57 lat, jako 16-latek wstąpiłem do młodzieżowej drużyny pożarniczej. ■ Jak ocenia Pan zabezpieczenie przeciwpożarowe w Pana regionie? Dużą powierzchnię naszego województwa pokrywają lasy, a zagrożenie może pojawić się znienacka. Nie mamy wielu pożarów, bo wspólnie z nadleśnictwami oraz z Okręgową Dyrekcją Lasów Państwowych w Radomiu wykonujemy zabezpieczenia, np. stawiamy wieże obserwacyjne. Do niektórych miejsc w lesie doprowadzana jest woda, aby było skąd czerpać w razie pożaru. W województwie świętokrzyskim działa 831 jednostek OSP, 204 z nich znajdują się w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym. Warto podkreślić, że w ostatnich latach wyposażenie OSP znacznie się poprawiło. Co roku kupujemy 20 nowych samochodów, co sprawia, że wzrasta mobilność strażaków ochotników. W Świętokrzyskiem mamy 1000 strażaków zawodowych oraz 24 tys. członków OSP. W skali kraju te proporcje wynoszą 30 tys. do 700 tys. Wspólnie jesteśmy gwarantem bezpieczeństwa i sprawiamy, że Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy w województwie dobrze funkcjonuje. ■ Był Pan jednym ze współtwórców Zespołu Poselskiego Strażaków, który powstał w 1994 r. w II kadencji sejmu. Czym on się zajmuje? Naszym zadaniem jest przedstawianie sejmowi projektów ustaw i uchwał w sprawach ochrony przeciwpożarowej. Wnosimy poprawki do ustawy budżetowej o zwiększenie nakładów na Państwową Straż Pożarną i strażaków ochotników. Wszyscy posłowie głosują „za”. Ostatnio przeforsowaliśmy ustawę, która pozwala na wypłacanie odszkodowań za utracone zdrowie podczas akcji ratowniczych, ćwiczeń czy zawodów. Przez 18 miesięcy strażak ochotnik, który uległ wypadkowi, może dostać zwrot kosztów poniesionych na rehabilitację. Dotychczas z takich możliwości korzystali tylko strażacy zawodowi, a przecież wypadki podczas akcji zdarzają się także wśród ochotników. ■ Czy strażacy ochotnicy są wynagradzani z budżetu państwa za udział w akcji? Tylko z tych jednostek, które wyjeżdżają do akcji na ćwiczenia i szkolenia, i nie tylko z Krajowego Systemu Ratownictwa, ale i z poza niego. Rada gminy uchwala wysokość stawki godzinowej. Są to różne sumy: 2 zł, 10 zł. To naprawdę niewielkie pieniądze, które strażakom ochotnikom wypłaca gmina. Można powiedzieć, że jest to praca społeczna, wolontariat. Dobrze byłoby, gdyby jednostki z Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego utrzymywane były z budżetu państwa. Niewiele ustępują jednostkom zawodowym, tak samo są dyspozycyjne. ,, Jestem posłem szóstą kadencję i od początku mojej pracy zajmuję się sprawami bezpieczeństwa, obecnie jestem wiceprzewodniczącym Komisji Spraw Wewnętrznych. ■ Z jakim programem PSL pójdzie do wyborów parlamentarnych? Będziemy na pewno forsować ustawę o ochronie ziemi w związku z uwolnieniem cen na jej zakup od maja 2016 r., czyli będziemy działać na rzecz ochrony polskiej ziemi przed wykupem przez obcokrajowców. Chcemy, aby polska ziemia trafiała w pierwszej kolejności do polskich rolników przez agencje nieruchomości rolnych. Wrócimy do sprawy złagodzenia wieku emerytalnego, czyli do pomysłu ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza – który był zastępcą szefa sztabu wyborczego prezydenta Komorowskiego – aby do przejścia na emeryturę wystarczyło 40 lat pracy i opłacania składek. Po przegranych wyborach prezydent Komorowski wycofał się z tej inicjatywy. Jako klub parlamentarny PSL zgłosimy ją ponownie, licząc na poparcie PO. Podsumowując – nasze najważniejsze postulaty to: ochrona ziemi, złagodzenie wieku emerytalnego oraz położenie nacisku na sprawy rodziny. Minister Kosiniak-Kamysz wiele już zrobił w tej dziedzinie, warto jednak o tym przypominać. ■ Jak ocenia Pan szanse Pawła Kukiza na wejście do sejmu? Młodzi wyborcy, którzy w wyborach prezydenckich głosowali po raz pierwszy, mogą jeszcze trochę namieszać. Ale Paweł Kukiz musi mieć program, a nie samo hasło, że jest przeciw systemowi. ■ Będzie Pan kandydował? Będę, bo jak powtarzam, Bóg darzy mnie jeszcze zdrowiem, a wyborcy zaufaniem. Rozmawiała Małgorzata Saliw FOTO archiwum Biura Poselskiego Mirosława Pawlaka nictwie. Aby podnieść poziom wiedzy i uzmysłowić ludziom, jak ważne jest bezpieczeństwo, szczególnie dziś, gdy w pracy na roli korzysta się z coraz to nowocześniejszych maszyn, Państwowa Inspekcja Pracy organizuje w województwie świętokrzyskim różne kursy i szkolenia przy pomocy Ochotniczych Straży Pożarnych czy kół gospodyń wiejskich. W Radzie zajmujemy się także rozpatrywaniem skarg, np. ludzie piszą, że nie dostali na czas pensji, informują również o złych stosunkach personalnych w zakładzie pracy, które powodują wiele sytuacji stresowych. Świat Elit | 5–8/2015 13 POLITYKA S E N AT Jestem podróżującym senatorem FOTO archiwum Biura Senatora B. Klicha W 14 Bogdan Klich – senator PO senacie pracuję w Komisji Obrony i w Komisji fonem, czyli kimś, kto jedynie rejestruje wypowiedzi inSpraw Zagranicznych. Pierwsza z nich sprawu- nych, to marnowanie czasu. Takie zaproszenia odrzucam. je funkcje kontrolne wobec resortu, przecho- W ostatnich miesiącach zaangażowałem się w międzydzą przez nią wszystkie ustawy dotyczące bezpieczeństwa narodowe konferencje na Ukrainie, w Stanach Zjednoi obronności – sprawy służby wojskowej, zakupy uzbroje- czonych, Brukseli, Strasburgu, a wcześniej w Gruzji i we nia i sprzętu dla armii, zmiany strukturalne w Siłach Zbroj- Francji. Tzw. dyplomacja parlamentarna, która uzupełnia nych. Na bieżąco oceniamy także działania podejmowane dyplomację prowadzoną przez prezydenta i rząd, jest rzadprzez MON i podległe mu instytucje. ko zauważanym wymiarem pracy posłów i senatorów. Jest Senat jest izbą refleksji, miejscem, w którym zgoda natomiast ważna, bo w ten sposób polski głos jest lepiej przeważa nad niezgodą, może dlatego że senatorowie są słyszalny, tym bardziej że brzmi w języku angielskim i odwybierani w okręgach jednomandatowych i czują się bar- bywa się to bez pomocy tłumacza. dziej zobowiązani do osiągania arto jeszcze wspokompromisu. Przykładem takiej Senat jest izbą refleksji, miejscem, mnieć o lokalnym ponadpartyjnej współpracy było w którym zgoda przeważa nad wymiarze pracy senatorskiej. np. połączone posiedzenie kilku niezgodą, może dlatego Znane jest moje zaangażowakomisji (Obrony, Praw Człowieka, nie i oddanie wojskowości. Praworządności i Petycji, Rodziny, że senatorowie są wybierani W dużym stopniu za sprawą Polityki Senioralnej i Społecznej w okręgach jednomandatowych moich wystąpień do ministra oraz Ustawodawczej), podczas którego wszyscy senatorowie zgodzili i czują się bardziej zobowiązani ON i dzięki wykazanemu przez niego zrozumieniu udasię, aby nadać uprawnienia komdo osiągania kompromisu. ło się utrzymać wojsko przy batanckie żołnierzom górnikom, przymusowo zatrudnianym po II wojnie w kopalniach ul. Rakowickiej w Krakowie. Zamiast Dowództwa 2. Kori w batalionach budowlanych. Sprawy kluczowe dla nasze- pusu mamy dziś Centrum Operacji Lądowych, a ta zmiago bezpieczeństwa rozpatruje się w najdrobniejszych szcze- na dokonała się w zasadzie bez cięć kadrowych. Podobnie gółach, toteż w niektórych kwestiach pojawia się różnica powiódł się plan podtrzymania obecności wojska w krazdań. Takie odmienne stanowiska wystąpiły m.in. podczas kowskich Pychowicach, choć zmienił się szyld z Dowódzdyskusji na temat reformy systemu dowodzenia czy sposo- twa Wojsk Specjalnych na Centrum Operacji Specjalnych. Poza mandatem senatorskim pracowałem ostatnio nad bu konsolidacji przemysłu obronnego. W tej drugiej sprawie wszyscy senatorowie byli zgodni, że konsolidacja jest dwoma dokumentami, które będą miały znaczenie dla konieczna z powodu europejskiej i światowej konkurencji, bezpieczeństwa UE. Na zamówienie Komisji Europejskiej przygotowaliśmy w kilkuosobowym zespole unijną stratechoć różniliśmy się co do sposobu jej przeprowadzenia. gię, dotyczącą rozwoju badań nad technologiami wojskoomisja Spraw Zagranicznych w większym stopniu niż wymi. Dotychczas unia finansowała jedynie technologie Obrony ma charakter polityczny. Nie mamy upraw- podwójnego przeznaczenia (cywilnego i wojskowego). nień do opiniowania ambasadorów, ale spotykamy się na Kilkuosobowy zespół, którego byłem członkiem, opracorozmowach z każdym z kandydatów na to stanowisko. wał także dokument dotyczący Wspólnej Polityki BezpieKomisja ta odbywa posiedzenia tematyczne, które dotyczą czeństwa i Obrony oraz dróg wyjścia z kryzysu. Europejska wybranych aspektów polityki zagranicznej. Praca w niej Partia Ludowa przedstawiła to stanowisko szefom państw dostarcza sporo wiedzy na temat działań podejmowanych i rządów przed czerwcowym szczytem UE. przez MSZ. Posiadając taką wiedzę, łatwiej uczestniczyć Niezależnie od mandatu senatora wykładam politykę w międzynarodowych forach, które stały się moją specjal- bezpieczeństwa dla studentów krajowych i zagranicznych nością. Jestem najczęściej podróżującym senatorem, biorę na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz na Uniwersytecie udział jednak tylko w takich sesjach i konferencjach mię- Ekonomicznym w Krakowie. dzynarodowych, podczas których mogę zabrać głos jako referent albo panelista. Uważam, że bycie tzw. magnetoOpracowała Małgorzata Saliw K Świat Elit | 5–8/2015 ,, W Wspieram Polonię O Barbara Borys-Damięcka – senator PO dkąd zostałam senatorem – a pełnię tę funkcję już W senacie zorganizowałam kilka spotkań z mediami poldrugą kadencję – zajmuję się sprawami ważnymi skojęzycznymi Litwy. Dwa lata temu odbyło się spotkanie dla wyborców: egzystencją zwykłego człowieka „Okrągłego Stołu” włoskich organizacji polonijnych. Wieli jego obywatelskimi uprawnieniami. Na kolejnych miej- ką przyjemność sprawiają mi listy i telefony od Polaków scach stawiam sprawy Polaków i Polonii na obczyźnie oraz mieszkających za granicą, zarówno na Wschodzie, jak i na edukację i kulturę. Zachodzie. Zdarza się, że proszą o pomoc w nawiązaniu W senacie pracuję w Komisji Emigracji i Łączności z Po- kontaktu z jakimś artystą, który mógłby uświetnić organilakami za Granicą, której jestem wiceprzewodniczącą, oraz zowaną przez nich imprezę. w Komisji Kultury i Środków Przekazu. Współpracuję Od 2012 r. finansowaniem organizacji polonijnych z Komisją Rodziny i Polityki Społecznej oraz przewod- zajmuje się już nie senat, lecz MSZ. Uważam jednak, że niczę Zespołowi Popularyzacji Kultury i Rozwoju Czy- pieniądze to nie wszystko. Staram się wspierać działania telnictwa. Porozumiewam się Polaków zamieszkałych na obz wieloma organizacjami poloczyźnie, podsuwam im także Udało mi się namówić nijnymi, wspieram ich działania pomysły, bo uważam, że w ten Telewizję Polonia i niektóre nastawione na pielęgnowanie sposób wpisuję się w misję, jaką polskiej kultury, języka i tradycji ma senat – opiekę nad Polonią. rozgłośnie radiowe, historycznych. Staram się być W takie inicjatywy angażuję się aby przyjęły nieodpłatnie ogniwem pośrednim pomięz przyjemnością, bo stanowią dla na praktyki dziennikarzy dzy Polakami mieszkającymi za mnie nowe wyzwania. W Komisji Kultury moje dziagranicą, a różnymi instytucjami z Ukrainy i Białorusi. łania koncentrują się wokół temaw Polsce – pomagam im nawiązywać kontakty. Uczestniczę w promocji różnych po- tyki mediów. Boleję nad tym, że nie możemy w parlamencie lonijnych imprez, np. takich przedsięwzięć jak „Wybitny wypracować ustawy medialnej, nie powiodło się także doPolak Roku”, które odbywają się m.in. w Holandii, Belgii, tychczas uchwalenie ustawy o prawie autorskim. W ramach Niemczech. Takim honorowym tytułem wyróżniani są nie pracy w tej komisji organizowałam posiedzenia dotyczące tylko Polacy, którym udało się zrobić karierę zawodową mediów na wschodzie Europy. Udało mi się namówić Tew różnych krajach, ale także mieszkańcy tych krajów, któ- lewizję Polonia i niektóre rozgłośnie radiowe, aby przyjęły nieodpłatnie na praktyki dziennikarzy z Ukrainy i Białorusi. rzy z nimi współpracują, np. tworzą wspólne firmy. FOTO Rafał Latoszek W ,, spieram polskie spektakle wystawiane za granicą. Na przykład Polskie Studio Teatralne w Wilnie organizuje festiwal, na który przyjeżdżają polskojęzyczne zespoły amatorskie z całego świata. W teatrach profesjonalnych w Polsce organizuję zbiórki kostiumów po odbytych premierach. Stroje są przekazywane do polonijnych ośrodków teatralnych – m.in. do Wilna czy na Zaolzie – i wykorzystywane w przedstawieniach. We Włoszech z kolei, chociażby w Mediolanie i na Sycylii, udało mi się zorganizować polskie biblioteki. Namówiłam wielu rodzimych wydawców, aby w ramach puli promocyjnej przekazywali egzemplarze książek wchodzących na rynek. Biblioteki te żyją już własnym życiem, kontaktują się bezpośrednio z polskimi wydawcami. W naszych wydawnictwach zdobywam także książki na nagrody w różnych polonijnych konkursach, np. w Holandii odbyła się już 15. edycja konkursu recytatorskiego dla dzieci „Wierszowisko”. Z awsze uczestniczyłam w pracach wszelakich organizacji wspomagających rozmaite grupy społeczne. Podobną działalność kontynuuję jako senator. W mijającej kadencji złożyłam ponad 90 interpelacji do ministrów, wojewodów, marszałków, burmistrzów miast i dzielnic, służb publicznych, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka. Interweniuję w sprawach różnej wagi, staram się doprowadzać je do końca, bo często bezduszność urzędnicza zabija obywatelską inicjatywę i zatruwa ludziom życie. Często na interwencje do konkretnych urzędników udaję się osobiście. Jestem osobą, która będzie wiercić dziurę w brzuchu, gdy jest przekonana o słuszności danej sprawy. W ostatnich wyborach parlamentarnych uzyskałam blisko 200 tys. głosów warszawiaków oraz Polaków rozsianych po świecie. Nie mogę zawieść ich zaufania. Opracowała Małgorzata Saliw Świat Elit | 5–8/2015 15 SŁUŻBY MUNDUROWE Najważniejsze są predyspozycje ,, cji, w szkołach policyjnych, w Biurze Operacji Antyterrorystycznych. Mamy funkcjonariuszkę pilota, muzyka w orkiestrze, panie są w składach pocztów sztandarowych... Tak więc spektrum jest nieograniczone. Obecnie policjantka zatrzymująca pojazd do kontroli drogowej, patrolująca ulice czy zabezpieczająca mecz to widok powszechny. Nie mam wątpliwości, że policja będzie jeszcze bardziej nowoczesna i otwarta na potrzeby zarówno społeczne, jak i swoich pracowników. ■ Czy kobiety nadal dominują w cywilnym obszarze działalności policji? FOTO Marek Krupa, Andrzej Mitura/Policja 997 Rozmowa z generalnym inspektorem Krzysztofem Gajewskim, Komendantem Głównym Policji 16 ■ Panie Komendancie, w związku z 90-leciem powstania tzw. policji kobiecej nasuwa się pytanie: jakiego typu obowiązki wykonują kobiety i czy są obszary, w których nie mogą się realizować? W policji nie funkcjonuje podział na obowiązki lub kompetencje stricte kobiece lub męskie. Najważniejsze są predyspozycje i przygotowanie do pełnienia służby: wykształcenie i wyszkolenie. Kobiety pracują w strukturach prewencyjnych, dochodzeniowych, kryminalnych, a także wspomagających. Są wśród nich te z tzw. pierwszej linii, służące w wydziałach patrolowo-interwencyjnych, ruchu drogowego, w rewirach dzielnicowych, operacyjnych itp. Nie ma obszarów, które byłyby dla nich niedostępne. Są obecne w Centralnym Biurze Śledczym Policji, Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym PoliŚwiat Elit | 5–8/2015 Policja jest instytucją, w której pracuje ponad 25 tys. pracowników cywilnych, tym samym co piąta osoba to pracownik cywilny. W tym sektorze zatrudnionych jest ponad 17 tys. kobiet, czyli niemal 70 proc. ogółu pracowników, więc niewątpliwie dominują w obszarze cywilnym. Natomiast służbę w mundurze pełni niemal 15 tys. policjantek, co stanowi ok. 15 proc. Dla porównania: wg statystyk, w 1939 r. było niemal 31 tys. funkcjonariuszy, a policjantki stanowiły wówczas zaledwie 0,5 proc. stanu ogólnego (ok. 170 pań). Obecnie w jednostkach organizacyjnych w całym kraju pracownicy cywilni zatrudnieni są w różnych działach. Z uwagi na specyfikę służby w większości osoby te realizują zadania wspomagające działalność policji i w praktyce funkcjonowanie bez nich byłoby utrudnione. Kobiety pracują m.in. w działach finansowych, logistycznych czy informatycznych. Należy wspomnieć, że piastują również najwyższe stanowiska kierownicze. ■ Wiem, że Policja Państwowa jako pierwsza wśród wszystkich służb mundurowych powołała Zespół ds. Strategii Równych Szans. Jaki jest cel tego przedsięwzięcia? Tak, to prawda. Jestem dumny, że nasza formacja jako pierwsza powołała interdyscyplinarny zespół, składający się zarówno z kobiet, jak i z mężczyzn, który ma na celu poprawę jakości warunków służby i pracy, w tym komfortu psychicznego, chociażby w aspekcie nazewnictwa, umundurowania, możliwości awansu. To także otwarcie się na ludzi „z terenu”, z tzw. pierwszej linii, którzy mogą wypowiadać się, zgłaszać propozycje, uwagi, sugestie. Cieszę się z takiego konstruktywnego podejścia. Doskonale wiemy, że łatwo jest krytykować, utyskiwać, a trudniej coś opracować, a następnie wdrożyć. Patrząc na efekty prac zespołu, na jego silny skład, nie mam wątpliwości, że policja będzie jeszcze bardziej nowoczesna i otwarta na potrzeby zarówno społeczne, jak i swoich pracowników. Jako przełożeni nie mamy „szklanej kuli” i konstruktywne głosy są dla nas nieocenione. Myślę, że najlepszą rekomendacją dla zespołu jest fakt, że po roku funkcjonowania stał się przykładem dla innych służb, które powołują podobne struktury w swoich szeregach. ■ Czy zespół zajmuje się także prawami człowieka? Tak, m.in. członkiem zespołu jest Pełnomocnik KGP ds. Ochrony Praw Człowieka. W tym miejscu warto wspomnieć, iż polska Policja Państwowa jako jedyna w Europie ma etatową sieć pełnomocników ds. Ochrony Praw Człowieka, którzy zajmują się przedmiotowymi zagadnieniami na terenie całego kraju. Wszystkie przedsięwzięcia podejmowane przez moją formację służą propagowaniu służby w Policji Państwowej i roli w niej kobiet, które są jej integralną częścią. Ponadto mają zachęcać policjantki w czynnej służbie do startowania w konkursach na kierownicze stanowiska, wzmacniając ich wiarę we własne siły i możliwości. Konferencja jak najbardziej temu służyła. Bardzo ważnym jej celem było niewątpliwie stworzenie platformy wymiany doświadczeń – zarówno krajowych, jak i międzynarodowych – wśród kobiet i mężczyzn, młodych i starszych, poprzez kompleksowe przedstawienie szeroko rozumianej społecznej roli policji jako organizacji przyjaznej i służącej społeczeństwu. Rozmawiała Agata Bladosz ■ Jakie są Pańskie refleksje po Międzynarodowej Konferencji Naukowej „90 lat Kobiet w Policji”, która odbyła się 23 lipca w gmachu Sejmu RP? Generalny Inspektor Krzysztof Gajewski, ur. 17 kwietnia 1958 r. w Chełmnie. Ukończył studia na kierunku politologicznym Uniwersytetu Gdańskiego. Służbę w policji pełni od 1983 r. Jest doświadczonym oficerem, umiejętności zawodowe zdobywał i doskonalił na różnych stanowiskach w Wydziale Kryminalnym. Odbył szereg kursów i szkoleń specjalistycznych z zakresu kierowania zespołami ludzkimi, a także kurs prawa w Szkole Inspektorów Policji we Francji oraz szkolenie dotyczące zwalczania przestępczości, organizowane przez francuskie MSW. Świat Elit | 5–8/2015 17 DYPLOMACJA ło się to drogą pokojową. Ówczesna młoda dyplomacja czarnogórska zdała swój najważniejszy egzamin. ■ Zanim przyjechał Pan do Polski, miał Pan z nią jakieś związki? Odwiedzał Pan wcześniej nasz kraj? I jak długo uczył się Pan języka polskiego? Nie miałem osobistych kontaktów do czasu pierwszej misji w Warszawie w 1991 r., ale Polska była obiektem mojego zainteresowania zawodowego: powstanie „Solidarności”, wprowadzenie stanu wojennego, obrady Okrągłego Stołu i początki nowej historii współczesnej Polski. W Jugosławii mieliśmy dużo sympatii dla „Solidarności” i Lecha Wałęsy. Myślę, że to spowodowało, iż moim pierwszym wyborem była Warszawa, a potem powtórzyło się to jeszcze dwukrotnie. Jeśli chodzi o język, to po objęciu misji dyplomatycznej w Polsce intensywnie uczyłem się go przez kilka miesięcy i już wtedy byłem w stanie się komunikować. Po trzech misjach w Warszawie mogę powiedzieć, że mówię po polsku – choć z licznymi błędami i nieprawidłowym akcentem, ale potrafię porozumieć się z Polakami. Trzeba szukać nowych sfer działania Rozmowa z Ramizem Bašicem, Ambasadorem Czarnogóry w Polsce FOTO archiwum ambasady Czarnogóry ■ Ukończył Pan studia prawnicze, jednak został Pan dyplomatą. Proszę opowiedzieć, jak przebiegała Pańska kariera zawodowa. 18 W jugosłowiańskiej dyplomacji naboru kadr dokonywano z trzech wydziałów – prawa, ekonomii i nauk politycznych. W roku 1977 zgłosiłem się w związku z ogłoszeniem do Sekretariatu Federalnego ds. Stosunków Międzynarodowych i po zdaniu egzaminu wszedłem w wąski krąg osób przyjętych. Tak rozpoczęła się moja kariera dyplomatyczna, początkowo jako stażysty, a potem jako współpracownika w departamencie odpowiadającym za relacje z Niemcami, Austrią i krajami skandynawskimi. Tam spędziłem parę lat, aż do wyjazdu na pierwszą placówkę dyplomatyczną w Ambasadzie Jugosławii w Moskwie. Następne lata to trzy misje w Warszawie oraz w Bośni i Hercegowinie. To był okres mojego życia i kariery dyplomatycznej, z którego jestem szczególnie dumny. Wtedy właśnie Czarnogóra odzyskała swoją niepodległość i pierwszy raz w historii Bałkanów dokona- Świat Elit | 5–8/2015 ■ Jest Pan trzecią kadencję ambasadorem w naszym kraju, czy Pańskie postrzeganie Polski zmieniło się przez lata pobytu? Postrzeganie zmieniło się, ponieważ sama Polska się zmieniła. Dzisiaj jest krajem sukcesu, co stało się efektem przemian, które dokonały się w ostatnich dekadach. Kojarzy się zarówno mnie, jak i Czarnogórcom, z rozwojem gospodarczym, jaki osiągnęła po upadku komunizmu. Szybko przeprowadzone reformy uczyniły Polskę liderem w postkomunistycznej części Europy. ■ Jakie są Pańskie priorytety w kwestii stosunków Polski i Czarnogóry? Bogaty program współpracy bilateralnej pomiędzy naszymi krajami jest ciągłym motywem przewodnim pracy naszej ambasady. Ułatwieniem jest to, że nie mamy z Polską spraw otwartych czy spornych. Skupiłem się na pogłębianiu kontaktów i przedstawianiu potencjału inwestycyjnego Czarnogóry polskim przedsiębiorcom. Istnieją ku temu dobre warunki, szczególnie w dziedzinach transportu, infrastruktury, energetyki i turystyki. ■ Jak Pan ocenia relacje Polski i Czarnogóry? Stosunki polsko-czarnogórskie mogę śmiało ocenić jako wzorowe. Na pewno duży wpływ na to ma bliskość duchowa, która łączy Polaków i Czarnogórców. Oba narody przeszły trudne etapy historii, z licznymi zrywami w ramach walki narodowo-wyzwoleńczej. Polacy dobrze rozumieją, co znaczy być na skraju dwóch światów i przechodzić przez burzliwe czasy. To właśnie sprawia, że są nam bliżsi niż inne narody słowiańskie. Nasze stosunki tradycyjnie zawsze były przyjacielskie, do czego przyczyniły się podobne losy, związane z walką o niepodległość. Dziś Pol- DYPLOMACJA ska jest wiarygodnym partnerem, który bezinteresownie pomaga i dzieli się swoimi doświadczeniami. ■ Co jeszcze można zrobić, by polepszyć te stosunki w dyplomacji i gospodarce? Jako dyplomata uważam, że współpraca zawsze może być szersza i lepsza oraz że cały czas trzeba szukać nowych sfer działania, gdzie nasze interesy się spotykają. Tak jest w przypadku gospodarki – pojawiło się sporo inicjatyw, zaangażowania i aktywności, a patrząc na zacieśnianie naszych kontaktów w tej dziedzinie, jestem pewien, że w przyszłości da to pozytywny i oczekiwany rezultat także w innych sektorach. ■ Czy postawił Pan sobie jakieś wyjątkowe cele, zadania do wykonania podczas swojej misji w Polsce? Może zabrzmi to osobliwie, ale nie postawiłem sobie jakichś wyjątkowych celów. Chyba dlatego, że dyplomata powinien być bezpretensjonalny i skromny. Oczywiste jest dla wszystkich, że stosunki czarnogórsko-polskie rozwijają się dobrze w ostatnim czasie. Mam natomiast na uwadze to, że priorytetem dla Czarnogóry są procesy integracyjne, a więc członkostwo w UE i NATO. Doświadczenie Polski w tej kwestii może znacznie pomóc Czarnogórze, toteż w kolejnych fazach integracji moje działania będą dotyczyły tego właśnie obszaru. Przy czym oczywiście tak samo ważne pozostaje zacieśnianie współpracy we wszystkich dziedzinach dla obustronnej korzyści. ■ Ma Pan w Polsce jakieś ulubione miejsca, ulubione postaci, ulubione potrawy? Trudno jest mi wyróżnić poszczególne miejsca w Polsce. Pracuję tutaj wiele lat i miałem okazję widzieć praktycznie cały kraj. Jest wiele przepięknych miejsc i krajobrazów. Chyba jednak szczególną sympatią darzę Kraków, co było jednym z powodów otwarcia Konsulatu Honorowego właśnie w tym mieście. Jeżeli chodzi o potrawy, to zadała Pani pytanie hedoniście. Uwielbiam różne kuchnie, ale w Warszawie pozostaję przede wszystkim przy kuchni włoskiej, co jest najprawdopodobniej konsekwencją wychowywania się w sąsiedztwie Włochów. Mogę polecić dwie restauracje w Warszawie: jedna z nich to Montenegro z kuchnią czarnogórską, a druga – Boscaiola z włoską. W sferze kultury zarówno ja, jak i inni Czarnogórcy, doceniamy polski wkład w naukę i sztukę, a także w zmiany, które dokonały się w tej części Europy w ostatnich kilku dekadach. W Czarnogórze znane są wybitne polskie postaci zarówno historyczne, jak i współczesne: Kopernik, Chopin, Maria Skłodowska-Curie, Wałęsa czy papież Jan Paweł II. Są one kojarzone z Polską. ■ Czy mieszkańcy Czarnogóry chętnie odwiedzają Polskę? Czarnogórcy od dawna chętnie przyjeżdżają do Polski ze względu na przyrodę, kulturę i historię, a także bliskość naszych narodów, przy czym prym wiedzie Kraków. Liczba turystów z Czarnogóry niestety nie jest taka, jakiej byśmy sobie życzyli, ze względu na odległość i brak bezpośrednich połączeń lotniczych pomiędzy naszymi krajami. Tym bardziej cieszy mnie obecna w Polsce, choć niewielka, czarnogórska diaspora. W ostatnich latach zwiększa się liczba wymian studenckich, w które zaangażowane są różne uczelnie i wydziały w Polsce, a także liczba sportowców czarnogórskich, występujących w polskich klubach sportowych. ,, Jeśli musiałbym w dwóch słowach opisać Czarnogórę, byłyby to: góry i morze. ■ Jak Pan sądzi, czym Czarnogóra może do siebie przyciągnąć turystów z Polski? Myślę, że obraz Czarnogóry jest dobrze znany Polakom i nie trzeba go dodatkowo opisywać, świadczy o tym rosnąca z roku na rok liczba polskich turystów, przyjeżdżających do naszego kraju. Przepiękna przyroda: kaniony z pitną wodą, rzeki i tereny zielone, wyjątkowe jeziora czy dziewicze lasy. To tutaj antyczne miasta żyją w symbiozie z nowoczesnymi. Prastare kościoły nadal funkcjonują i codziennie otwierają swoje drzwi dla wiernych wszystkich wyznań, pragnących spokoju i duchowości. Tutaj Bóg nie szczędzi swoich darów, jak się u nas mówi. Można przeżyć całe życie i nie zobaczyć całego piękna naszego małego kraju. Jeśli musiałbym w dwóch słowach opisać Czarnogórę, na pewno byłyby to: góry i morze. ■ Podobno bardzo lubi Pan sport, czy jedynie jako kibic? Wcześniej sam aktywnie uprawiałem sport, przede wszystkim grałem w piłkę nożną. Uważam, że młodzi ludzie dzięki treningom mają okazję do rozwijania hartu ducha i tolerancji. Ja natomiast dziś śledzę imprezy sportowe jako kibic i mogę zdradzić, że jestem wielkim fanem Barcelony. Weekendy często spędzam na oglądaniu programów sportowych, często też odwiedzam warszawskie stadiony. Rozmawiała Marta Ewa Wróblewska Świat Elit | 5–8/2015 19 DYPLOMACJA FOTO archiwum ambasady Republiki Białoruś Od lewej: Irena Lichnerowicz-Augustyn, dyrektor Protokołu Dyplomatycznego MSZ, Aleksandr Averyanov, ambasador Republiki Białoruś wraz z małżonką, Jakub Karfík, ambasador Czech, ks. abp Celestyno Migliore, nuncjusz apostolski w Polsce Białoruski zespół akordeonistek Tutti Białoruskie święto 30 czerwca w warszawskim hotelu Regent odbyło się uroczyste przyjęcie dyplomatyczne z okazji Dnia Niepodległości Republiki Białoruś. G ospodarzami byli JE Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Republiki Białoruś w RP Aleksandr Averyanov wraz z małżonką Eleną Averyanovą. W przyjęciu udział wziął Konrad Pawlik, wiceminister spraw zagranicznych reklama_V3.pdf 1 2015-07-03 10:25:44 R E K L A M A Rzeczypospolitej Polskiej, oraz liczne grono polskich polityków i parlamentarzystów, a także reprezentanci samorządów i administracji publicznej, prawosławni i katoliccy duchowni, szefowie akredytowanych w Warszawie mi- sji dyplomatycznych oraz przedstawiciele biznesu, nauki i kultury. Miły wieczór uświetnił swoim występem zespół białoruskich akordeonistek Tutti. źródło Ambasada Republiki Białoruś 21-22 października 2015 r. Kluczowe spotkanie przedstawicieli rynku bankowości i ubezpieczeń X Warsaw International Banking Summit – Banking Forum VI Insurance Forum Kontakt: Aneta Pernak tel. +48 22 379 29 18 III Forum Zarządzania Wierzytelnościami [email protected] www.bankowosciubezpieczenia.pl DYPLOMACJA Ambasada Rosji świętuje 70-lecie zwycięstwa grono przedstawicieli korpusu dyplomatycznego, polityki, kultury oraz mediów. Dzień później ambasadorowie: Rosji Sergey Andreev, Azerbejdżanu Hasan Hasanov, Armenii Edgar Ghazaryan, Białorusi Aleksandr Averyanov, Kazachstanu Yerik Utembayev i chargé d’affaires Uzbekistanu Ikrom Nazarov złożyli wieńce na Cmentarzu Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. W ceremonii wzięli udział przedstawiciele administracji prezydenta Warszawy, wojewody mazowieckiego, marszałka województwa mazowieckiego, Urzędu ds. KombaOd lewej: Vladislav Vybornov (konsul Rosji), Sergey Andreev (ambasador Rosji), tantów i Osób Represjonowanych, Jerzy Tyc (prezes Towarzystwa „Kursk”), Valery Nazarov (attaché wojskowy) oraz a także delegacja MSW Rosji, kierownagrodzeni kombatanci (w pierwszym szeregu) nictwo stowarzyszeń współpracy Polodczas okolicznościowego wieczoru JE Ambasa- ska – Wschód i Polska – Rosja, członkowie polskich dor Rosji w Polsce Sergey Andreev oraz attaché organizacji kombatanckich, delegacja moskiewskiej wojskowy kontradmirał Valery Nazarov wręczyli Rady Miejskiej Kombatantów, pracownicy rosyjskich polskim kombatantom Zygmuntowi Bąkowi i Józefo- placówek zagranicznych i uczniowie szkół przy ambawi Czerwińskiemu medale jubileuszowe 70-lecia Zwy- sadzie Rosji. Zwieńczeniem uroczystości był wieczorcięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941–1945. ny koncert, który odbył się w Rosyjskim Ośrodku Byłej więźniarce niemiecko-faszystowskiego obozu Nauki i Kultury w Warszawie. koncentracyjnego Ludmile Sawlewicz przekazano naOpracowała AK tomiast osobisty list z życzeniami od prezydenta Rosji źródło Ambasada Federacji Rosyjskiej Władimira Putina. W przyjęciu wzięło udział liczne w Polsce P Ambasador Rosji wraz z małżonką i attaché wojskowym witają Yerika Utembajeva, ambasadora Kazachstanu 22 Świat Elit | 5–8/2015 Oficjalne powitanie Zdzisława Raczyńskiego (z-cy Dyrektora Departamentu Wschodniego MSZ) przez przedstawicieli ambasady FOTO archiwum ambasady Federacji Rosyjskiej 6 maja Ambasada Rosji w Polsce zorganizowała uroczyste przyjęcie. Okazją do spotkania była 70. rocznica zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. DYPLOMACJA dyplomatów, polityków, a także przedstawicieli mediów. W części artystycznej wystąpiły dwa zespoły Smoleńskiego Uniwersytetu Państwowego: grupa wokalna Sozvuchiye Alatona oraz taneczna Smile. Zabrzmiały folklorystyczne melodie i popularne piosenki rosyjskich autorów. Ambasador Sergey Dzień Rosji to rosyjskie święto Andreev państwowe, obchodzone corocznie wita ministra 12 czerwca. Tego dnia w 1990 r. obAdama Rotfelda radował pierwszy Zjazd Deputowa11 czerwca, w przeddzień oficjalnych nych Ludowych RF SRR, na którym ogłoszono deklarację niepodległości obchodów Dnia Rosji, w Ambasadzie państwowej Rosji. Dokładnie rok późRosji w Warszawie odbyło się spotkaniej odbyły się pierwsze wybory prezydenckie w tym kraju. Od 1994 r. data nie dla uczczenia tego święta. Gospota uznawana jest jako oficjalne święto darzami byli JE Ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce państwowe. W 2001 r. ustaliła się obecSergey Andreev wraz z małżonką Poliną Andreevą. na nazwa święta: Dzień Rosji (ros. День России), aczkolwiek formalnie pełna mbasador rozpoczął uroczystość podstawie uczciwego uwzględniania racji nazwa brzmi: Święto Narodowe Rosji. przemówieniem, w którym za- i wzajemnego szacunku do interesów. Jewarł przesłanie: Proponujemy stem pewien, że wcześniej czy później do Opracowała AK naszym partnerom normalne, przyjazne, tego dojdziemy. Na spotkanie przybyli źródło Ambasada wzajemnie korzystne stosunki, ułożone na liczni goście, wśród których nie zabrakło Federacji Rosyjskiej w Polsce A R E K L A M A FOTO archiwum ambasady Federacji Rosyjskiej Uroczysty Dzień Rosji WYDARZENIA Święto drukarni 15 maja Drukarnia Wydawnictw Specjalnych Sztabu Generalnego WP obchodziła swoje doroczne święto. Uroczystość w siedzibie drukarni poprzedzona została mszą świętą w Kościele Garnizonowym pw. Matki Boskiej Ostrobramskiej. FOTO archiwum DWS M 24 szę celebrowali ks. prałat płk Jan Domian, ks. kpt. Ireneusz Biruś i ks. Jan Krasowski. Oprócz byłych i obecnych pracowników drukarni w obchodach udział wzięli liczni goście, z szefem Sztabu Generalnego WP na czele. Wśród przybyłych obecni byli m.in.: zastępca Dowódcy Garnizonu Warszawa płk Adam Wronecki, przedstawiciele Wojskowej Akademii Technicznej – prof. dr hab. inż. Krzysztof Czupryński, prorektor ds. naukowych, za- Świat Elit | 5–8/2015 przyjaźnieni generałowie, dowódcy jednostek zabezpieczających funkcjonowanie drukarni oraz placówek z nią sąsiadujących, jak również przedstawiciele różnych instytucji wojskowych i cywilnych. Szef Sztabu Generalnego WP gen. Mieczysław Gocuł złożył pracownikom gratulacje oraz podziękował za wzorową pracę, podkreślając bogate doświadczenie, wiedzę i profesjonalizm, które są niezbędne, aby dobrze realizować różnorodne i złożone zadania wydawnicze. Z okazji święta medale resortowe otrzymali: Sławomir Miszczak, Marek Brociek, Maria Miszczak, Robert Rusin, Piotr Wojnar. Kilkoro pracowników drukarni zostało wyróżnionych Odznaką Pamiątkową oraz dyplomami uznania. Uroczystość uświetnił pokaz musztry paradnej w wykonaniu żołnierzy Batalionu Reprezentacyjnego WP oraz występ Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego. źródło Drukarnia Wydawnictw Specjalnych SG WP WYDARZENIA 90 lat Kobiet w Policji 23 lipca w Sali Kolumnowej Sejmu RP w Warszawie odbyła się Międzynarodowa Konferencja Naukowa „90 lat kobiet w Policji”. Spotkanie zorganizowano w ramach Centralnych Obchodów Święta Policji, które zaplanowano na 23-26 lipca. Patronat honorowy nad wydarzeniem objęła Ewa Kopacz, Prezes Rady Ministrów RP. pogratulowała nominacji generalskiej Irenie Doroszkiewicz, Komendant Wojewódzkiej Policji w Opolu – pierwszej w historii Polskiej Policji kobiecie w randze generała. O dumie z policjantek i policjantów mówiła także minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska, która podkreśliła profesjonalizm i osiągnięcia polskich policjantek. Według niej pierwsza nominacja generalska w policji dla kobiety to otwarcie nowej karty w historii tej formacji. Swój głos z pochwałami dorzuciła też Bożena Szydłowska, przewodnicząca Parlamentarnej Grupy Kobiet, która podziękowała zaproszonym policjantkom. Zaangażowanie i ofiarność, z jaką służycie, zasługują na najwyższe uznanie – powiedziała przewodnicząca. Małgorzata Fuszara, Sekretarz Stanu i Pełnomocnik Rządu ds. Równego Traktowania, podkreśliła, że do równego statusu jeszcze brakuje, ponieważ prezydent wręczył nominacje generalskie jednej kobiecie i sześciu mężczyznom. Konferencja była podzielona na trzy bloki dyskusyjne, dotyczące historii i współczesności kobiet w policji, ich sytuacji w służbach mundurowych w Polsce i za granicą oraz zagranicznym uwarunkowaniom i kwestiom dyskryminacji. Spotkanie było wspaniałą okazją do przypomnienia roli, jaką odegrały polskie funkcjonariuszki w Policji Państwowej, Milicji Obywatelskiej, a także do podkreślenia ich znaczenia w obecnej nowoczesnej formacji. Organizatorem konferencji był m.in. Gabinet Komendanta Głównego Policji oraz Parlamentarna Grupa Kobiet. źródło policja.pl, sejm.pl (PAP) FOTO Andrzej Mitura/Policja 997 J ednym z powodów zorganizowania spotkania była 90. rocznica służby kobiet w Polskiej Policji. Po uroczystym przywitaniu gości przez gen. insp. Krzysztofa Gajewskiego, Komendanta Głównego Policji, głos zabrała Małgorzata Kidawa-Błońska, Marszałek Sejmu RP, która przypomniała, że pierwsze kobiety pojawiły się w służbach już w 1925 r., czyli zaledwie 5 lat po ukształtowaniu się Polskiej Policji. Elżbieta Radziszewska, Wicemarszałek Sejmu RP, nawiązała do historii kobiet w policji i w polskim parlamencie. Ewa Kopacz, Prezes Rady Ministrów RP, podkreśliła natomiast zmianę w mentalności Polaków. Dziś widok kobiety w mundurze nikogo nie dziwi. Tak jak nikogo nie dziwi, że premierem polskiego rządu czy marszałkiem sejmu może być także kobieta – mówiła szefowa rządu. Następnie premier Świat Elit | 5–8/2015 25 WYDARZENIA Najwyższa jakość nagrodzona! Jakość to, w moim przekonaniu, inne określenie słowa pasja. Albo inaczej: nie ma dobrej jakości bez pasji. WOJCIECH SAŁUGA, marszałek województwa śląskiego FOTO Magdalena Urbanowicz 7 maja w hotelu Arsenal Palace w Chorzowie odbyła się uroczysta gala z okazji Święta Europy. Podczas ceremonii zostały wręczone nagrody XVII edycji konkursu Śląska Nagroda Jakości oraz certyfikaty V edycji programu „Stawiamy na Jakość”. D o grona dotychczasowych laureatów dołączyły kolejne organizacje, które nieustannie doskonalą jakość swoich produktów i usług, oraz osoby mające realny wpływ na promocję jakości w różnych dziedzinach życia. Gala – jak co roku – zgromadziła wielu gości, wśród których znaleźli się parlamentarzyści, reprezentanci administracji rządowej i samorządowej, przedsiębiorcy, a także przedstawiciele mediów, nauki, oświaty, kultury i sztuki. Część oficjalną poprowadził szef anteny Polskiego Nagrodę odbiera Piotr Uszok z rąk Piotra Litwy, wojewody śląskiego 26 Świat Elit | 5–8/2015 Radia Katowice Jacek Filus, który powitał zgromadzonych w hotelu gości i powiedział kilka słów na temat Święta Europy, konkursu Śląskiej Nagrody Jakości i programu „Stawiamy na Jakość”. Następnie wręczono certyfikaty V edycji programu „Stawiamy na Jakość”. Kapituła przyznała 4 certyfikaty w 3 kategoriach. W 1. kategorii – „Stawiamy na Jakość w Służbie Zdrowia” – wyróżniono BetaMed SA w Katowicach i Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny im. A. Mielęckiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego Nagrodę odbiera Tomasz Konior – architekt, autor projektu siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach WYDARZENIA Od lewej: Tadeusz Donocik – prezes RIG w Katowicach; Janusz Dubiel – I wiceprezes Zarządu Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Katowicach; Jacek Kwiatkowski – prezes Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Katowicach; Andrzej Meder – członek zarządu firmy Kopex; Janusz Steinhoff – przewodniczący Rady Krajowej Izby Gospodarczej, przewodniczący Rady Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach; Artur Komor – prezes Zakładu Budynków Miejskich Sp. z o.o. w Bytomiu; Gabriela Grojec – Zakład Budynków Miejskich Sp. z o.o. w Bytomiu ; Wojciech Saługa – marszałek województwa śląskiego w Katowicach. Certyfikat dla BetaMed odebrała Beata Drzazga, prezes firmy, a dla szpitala klinicznego – dr n. med. Włodzimierz Dziubdziela, dyrektor placówki. W kategorii „Stawiamy na Jakość w Innowacjach” certyfikat zdobyła firma PREVAC Sp. z o.o. w Rogowie, a trafił do rąk dr. Andreasa Glenza, prezesa spółki. W 3. kategorii – „Stawiamy na Jakość w Firmie” – certyfikat otrzymało Centrum Badań i Dozoru Górnictwa Podziemnego Sp. z o.o. w Lędzinach, a przekazano go Krzysztofowi Mijalskiemu, prezesowi spółki. Podczas gali zostały rozdane również nagrody w konkursie Śląska Nagroda Jakości. W tegorocznej edycji weryfikacji wniosków dokonała grupa ekspertów pod kierownictwem Ewy Sierpiny. Ocenie podlegał stopień wdrożenia zasad TQM, opisanych 9 kryteriami wg Modelu Doskonalenia Zarządzania Polskiej Nagrody Jakości. Liderów zespołowych wyłoniono w 3 kategoriach. W kategorii „Organizacja edukacyjna” nagrodę otrzymał Zakład Doskonalenia Zawodowego w Katowicach, w imieniu którego odebrał ją Jacek Kwiatkowski, prezes zarządu. Z kolei w kategorii „Duże organizacje produkcyjno-usługowe” laureatem została Firma KOPEX, a po nagrodę wystąpił Andrzej Meder, członek zarządu. W kategorii „Średnie organizacje usługowe” nagroda trafiła do Zakładu Budynków Miejskich Sp. z o.o. w Bytomiu. Odebrał ją Artur Komor, prezes zarządu, który uhonorowany został również tytułem „Znakomitego Przywódcy”. Tytuł „Znakomity Pełnomocnik Systemu Zarządzania Jakością” przypadł w udziale Gabrieli Grojec – pełnomocniczce SZJ Zakładu Budynków Miejskich Sp. z o.o. w Bytomiu. Po wręczeniu nagród grupowych nadszedł czas na Indywidualne Nagrody Jakości. W kategorii „Innowacje w praktyce” zwyciężył prof. zw. dr hab. n. med. dr h.c. Aleksander Sieroń – konsultant wojewódzki w zakresie balneologii i medycyny fizykalnej. W kategorii „Nauka” laureatem został prof. dr hab. n. med. Marian Zembala – wybitny kardiochirurg i transplantolog, który jest dyrektorem Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. W kategorii „Promocja” nagrodę odebrał Tomasz Konior – architekt, autor projektu siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Została także wręczona Specjalna Śląska Honorowa Nagroda Jakości, którą otrzymał Piotr Uszok, działacz samorządowy, były prezydent Katowic, obecnie doradca prezydenta Katowic ds. inwestycji. Podczas uroczystej gali – po raz pierwszy w województwie śląskim – wręczono Królewski Order Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika. Tak uhonorowane zostają wyjątkowe osoby, które swoim zawodowym i społecznym zaangażowaniem w szlachetny sposób służą dobru ludzi i naszej ojczyźnie. Ordery z rąk Członka Wielkiej Kapituły Królewskiego Orderu św. Stanisława BM, prezesa zarządu Śląskiego Banku Żywności, laureata Platynowego Lauru Orderu Umiejętności i Kompetencji „Pro Publico Bono” Jana Szczęśniewskiego oraz członka Rady Konstytucyjnej Królewskiego Orderu Przeora Henryka Hrabiego Muszyńskiego otrzymali: Franciszek Buszka, Eugeniusz Budniok, Marek Myśliwiec, Janusz Steinhoff oraz Tadeusz Donocik. Laurem Innowacyjności w Ochronie Informacji została wyróżniona Regionalna Izba Gospodarcza w Katowicach. XVII edycja konkursu Śląska Nagroda Jakości odbyła się pod honorowym patronatem wojewody śląskiego Piotra Litwy, marszałka województwa śląskiego Wojciecha Saługi oraz przewodniczącego sejmiku województwa śląskiego Grzegorza Wolnika. mat. prasowy organizatora Świat Elit | 5–8/2015 27 WYDARZENIA Laureaci nagrody Superbrands Robert Lewandowski na gali Superbrands Robert Lewandowski ze statuetką Superbrands FOTO Kuba Kiljan-Kuźnia 20 maja w podziemiach Ufficio Primo w Warszawie odbyła się 9. Gala Finałowa Konkursu Superbrands Polska. Spotkali się przedstawiciele świata biznesu, marketingu, kultury oraz show-biznesu, by wspólnie uczcić sukces najsilniejszych marek obecnych na rodzimym rynku. 28 W proces certyfikacji zaangażowanych było w tym roku ponad 15 tys. respondentów oraz 60 ekspertów branżowych Rady Marek. Przyznano 24 statuetki Superbrands dla najsilniejszych marek konsumenckich, 3 statuetki Business Superbrands dla marek korporacyjnych i B2B oraz 32 w kategorii Created in Poland Superbrands, dedykowanej markom będącym dziełem polskiej myśli brandingowej. Nagrodę Honorową Superbrands w tym roku po raz pierwszy przyznano nie za wyjątkowe zasługi w przemianach naszego kraju (w ubiegłych latach nagrodę odebrali m.in. Lech Wałęsa, prof. Leszek Balcerowicz, Aleksander Kwaśniewski), ale za promowanie wizerunku nowoczesnej Polski za granicą. Laureatem został Robert Lewandowski. Odbierając nagrodę z rąk Anny Jakubowski, Dyrektor Operacyjnej CocaColi na Polskę i kraje bałtyckie, współŚwiat Elit | 5–8/2015 gospodarza gali, powiedział: Dziękuję za to wyjątkowe wyróżnienie i że mogłem się znaleźć w tak doborowym towarzystwie. Jestem dumny i jednocześnie z pokorą przyjmuję tę nagrodę. Sportowiec dodał, że nadal nie będzie szczędził ciężkiej pracy, aby godnie reprezentować nasz kraj poza granicami. Po raz czwarty w historii Superbrands w Polsce przyznana została nagroda Culture.pl Superbrands, ustanowiona przez Instytut A. Mickiewicza i Superbrands Polska z myślą o twórcach i instytucjach kultury, które najskuteczniej wspierają obecność polskiej kultury za granicą. Laureata wyłoniła kapituła złożona z dziennikarzy – szefów redakcji kultury dzienników i tygodników opiniotwórczych: „Newsweeka”, „Wprost”, „Polityki”, „Tygodnika Powszechnego”, „Gazety Wyborczej” i „Rzeczpospolitej”, oraz dyrektorów Instytutu A. Mickiewicza i Superbrands Polska. W tym roku statuetka Culture.pl Superbrands przypadła w udziale Muzeum Historii WYDARZENIA Żydów Polskich POLIN. Z rąk Pawła Potoroczyna, dyrektora Instytutu A. Mickiewicza, odebrał ją prof. Dariusz Stola, dyrektor muzeum, w towarzystwie byłych dyrektorów: Agnieszki Rudzińskiej i Andrzeja Cudaka. W uzasadnieniu kapituły czytamy: POLIN to miejsce zadumy, kultury, edukacji i nostalgii, które stało się międzynarodową marką w rekordowym tempie, jednocześnie zmieniając duszę miasta i krajobraz aksjologiczny całego kraju. Wręczenie nagrody poprzedził występ zespołu Bester Quartet – krakowskiej formacji odnoszącej międzynarodowe sukcesy, czerpiącej inspiracje m.in. z muzyki żydowskiej. Zdobywcy statuetek stanowią elitę najbardziej rozpoznawalnych marek o najlepszym wizerunku w swojej kategorii. Historie sukcesu większości laureatów przedstawione są w albumie „Superbrands 2015”, którego premiera odbyła się podczas gali. Gościem specjalnym był Stephen Smith, prezes zarządu Superbrands Ltd., a swoją obecnością uroczystość zaszczycili m.in. Krzysztof Hołowczyc, Irena Eris, Bogna Sworowska, Anda Rottenberg. Galę poprowadzili: Nina Kowalewska-Motlik (prezes zarządu firmy New Communications, która jest wyłącznym przedstawicielem Superbrands w Polsce) oraz Grzegorz Markowski („Szkło kontaktowe”). Uroczystość podsumowała Monika Kowalewska, dyrektor projektu „Superbrands Polska”: Superbrands to nie tylko międzynarodowy, prestiżowy konkurs wyróżniający najsilniejsze marki, ale również projekt, który chce się rozwijać i odpowiadać za nowe trendy i zjawiska społeczne. Dlatego też w tym roku zdecydowaliśmy się zmienić nieco charakter Nagrody Honorowej i docenić postać, która niewątpliwie jest jedną z lepiej zna- ,, Zdobywcy statuetek stanowią elitę najbardziej rozpoznawalnych marek o najlepszym wizerunku w swojej kategorii. nych polskich marek, markę, która dużo więcej robi dla wizerunku Polski za granicą niż wszystkie organizacje powołane specjalnie do tego celu. Jednocześnie jesteśmy dumni, że współgospodarzem tegorocznej gali została Coca-Cola, jedna z najsilniejszych marek na świecie. Serdecznie gratuluję wszystkim laureatom i życzę dalszych sukcesów w budowaniu siły ich marek. źródło Superbrands Polska R E K L A M A WYDARZENIA Laureaci programu „Sylwetki i Marki Polskiej Gospodarki” W warszawskim hotelu Gromada 20 czerwca odbyła się Wielka Gala Ogólnopolskiego Programu Umacniania Wiarygodności„Sylwetki i Marki Polskiej Gospodarki”. Uroczystość prowadzona przez Paulinę Chylewską i Jacka Kawalca zgromadziła przedstawicieli zwycięskich podmiotów ze świata polityki i z kręgów biznesu. P rogram powstał z inicjatywy Mazowieckiego Zrzeszenia Handlu, Przemysłu i Usług. Jego celem jest kreowanie i umacnianie norm etycznych oraz standardów w czterech obszarach: przedsiębior- czości, samorządu, instytucji oraz ochrony zdrowia. W tym roku Rada Programowa, w skład której weszli przedstawiciele patronów honorowych, instytucji współpracujących oraz współorganizatorów, wyłoniła laureatów projektu „Rzetelni” oraz „Lider Polskiej Gospodarki”. Nagrodzeni to podmioty, o których śmiało można powiedzieć, iż są partnerami godnymi zaufania i podejmują działania na rzecz konkurencyjności na rynku przy pełnym poszanowaniu i respektowaniu zasad etycznych. W ramach projektu „Rzetelni” przyznane zostały certyfikaty na poziomie regionalnym, ogólnopolskim i europejskim. Certyfikaty te, w zależności od prowadzonej działalności, zostały podzielone na kategorie: Rzetelni w Biznesie, Rzetelni w Ochronie Zdrowia, Rzetelny Samorząd, Rzetelna Instytucja, Rzetelny Menedżer. Dodatkowo przyznano Złote Certyfikaty. Tytułem Lidera Polskiej Gospodarki zostały uhonorowane marki oraz osoby, które swoją działalnością inspirują innych. Ponadto Rada Programowa przyznała Nagrody Specjalne: regionalne – kandydatury zostały wyłonione na wniosek patronujących inicjatywie urzędów marszałkowskich i wojewódzkich; oraz ogólnopolskie – kandydatury przedstawione były przez Mazowieckie Zrzeszenie Handlu, Przemysłu i Usług. Po części oficjalnej goście bawili się przy muzyce Michała Wiśniewskiego i zespołu HOT SUN, wieczór uświetnili też wspaniałym występem młodzi aktorzy Teatru Muzycznego Tintilo. Więcej informacji i lista laureatów: www.polskagospodarka.org.pl, www.mzhpiu.pl FOTO archiwum organizatora Wielka Gala „Sylwetki i Marki Polskiej Gospodarki” WYDARZENIA Thales Alenia Space w Polsce! Firma Thales Alenia Space (TAS) rozszerza swoją obecność w Europie, tworząc nową spółkę zależną w Polsce, z siedzibą w Warszawie – Thales Alenia Space Polska (TASP). Firma planuje zacieśnić współpracę z niedawno otworzoną Polską Agencją Kosmiczną, a także ośrodkami naukowymi i przemysłem, aby wesprzeć Polskę w budowie własnego programu kosmicznego oraz w rozwoju technologii satelitarnych i systemów obserwacji Ziemi. D FOTO archiwum TAS ecyzja firmy Thales Alenia Space o rozpoczęciu działalności w Polsce podyktowana jest niedawnym przystąpieniem Polski do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Polska zapowiedziała ambitną politykę kosmiczną, szczególnie w dziedzinie obronności i obserwacji Ziemi, czyli w sferze, w której Thales Alenia Space ma do zaoferowania obszerną wiedzę i doświadczenie. – Przemysł kosmiczny rozwija się bardzo dynamicznie. Ekspansja TAS w Polsce, w momencie podjęcia strategicznych decyzji o rozwoju sektora kosmicznego w kraju, oznacza ogromne możliwości dla spółki. Jednocześnie wierzę, że wejście na polski rynek firmy z globalnym doświadczeniem i olbrzymim zapleczem technologicznym w branży kosmicznej przyczyni się do rozwoju lokalnego przemysłu. To również podkreśla intencje TAS w dążeniu do osiągnięcia pozycji wiodącego partnera w rozwoju polskiego przemysłu kosmicznego – komentuje Andrzej Banasiak, Dyrektor Generalny Thales Alenia Space Polska. Kierując się polityką współpracy i partnerstwa w rozwoju na kolejnych rynkach międzynarodowych, Thales Alenia Space już wcześniej podpisała szereg umów z polskimi przedsiębiorstwami w ramach programów badawczych Europejskiej Agencji Kosmicznej. Pierwsze kroki we współpracy ze środowiskiem naukowym postawiła, gdy podpisała list intencyjny z Politechniką Warszawską, deklarując chęć wspólnego rozwijania projektów badawczych w sektorze kosmicznym. Thales Alenia Space sponsoruje również nagrodę naukową im. Marii Skłodowskiej-Curie. – Utworzenie spółki Thales Alenia Space Polska ma na celu przyśpieszenie partnerstwa naukowego oraz przemysłowego, którego budowę rozpoczęła w Polsce firma Thales Alenia Space. Wspieramy dążenie polskiego rządu do zbudowania silnego przemysłu kosmicznego w kraju, oferując włączenie lokalnych partnerów do globalnej sieci dostaw TAS. Inauguracja Thales Alenia Space Polska na rynku służy również wsparciu strategicznych celów Europejskiej Agencji Kosmicznej. Docelowo pragniemy inicjować jeszcze szerszą współpracę zarówno przy realizacji założeń rządowych, jak i potrzeb rynku komercyjnego – dodaje prezes i Dyrektor Generalny firmy Thales Alenia Space, Jean-Loïc Galle. Założenie Thales Alenia Space Polska stanowi kolejny krok po otworzeniu spółki córki TAS w Wielkiej Brytanii w 2014 r., nowej fabryki w Niemczech w 2011 r. oraz umocnieniu obecności firmy w Belgii dzięki budowie fabryki w Leuven. mat. prasowe Thales Alenia Space Paweł Piotrowski, Jean-Loïc Galle (prezes Thales Alenia Space), Sylvain Guiaugue (przedstawiciel Ambasady Francji w Polsce) Świat Elit | 5–8/2015 31 WYDARZENIA Forum Przestrzenie Miejskie zainteresowało cały kraj! 12 czerwca w Wyższej Szkole Technicznej w Katowicach odbyła się I edycja ogólnopolskiej konferencji naukowej Forum Przestrzenie Miejskie. To jak dotychczas jedyne tego typu wydarzenie zorganizowane na taką skalę, umożliwiające spotkanie wielu specjalistów zainteresowanych przyjazną urbanistyką. 32 Świat Elit | 5–8/2015 pulacji, funduszów unijnych na lata 2014–2020, środowiska, zrównoważonego rozwoju, ekologii oraz małej architektury miejskiej. Uwagę uczestników przykuły również prezentacje dotyczące projektu Krajowej Polityki Miejskiej, pierwszego woonerf (termin pochodzi z j. holenderskiego, w wolnym tłumaczeniu oznacza „ulicę do mieszkania”) w Łodzi. Projekt jest wstępem do dyskusji nad sposobami efektywnego wydawania pieniędzy unijnych i publicznych na przestrzeń miejską zgodnie z wolą mieszkańców. Wszystkie osoby chcące mieć wpływ na własną przestrzeń do mieszkania zapraszamy do udziału w kolejnej edycji, która odbędzie się 16 września w Warszawie podczas Warsaw Build. mat. prasowe Art Medios FOTO archiwum Art Medios S potkanie zgromadziło ponad 300 uczestników, w tym wybitnych ekspertów, urbanistów, architektów, prezydentów polskich miast, licznych przedstawicieli urzędów marszałkowskich, administracji lokalnej i biznesu. Zostało objęte patronatem honorowym Ministerstwa Środowiska oraz 20 prezydentów miast z całej Polski. Zgodnie z naszymi oczekiwaniami uczestnikom udało się zbudować platformę wymiany myśli i doświadczeń wszystkich odpowiedzialnych za jakość życia w przestrzeniach miejskich. Forum było próbą oceny rozwiązań przestrzeni miejskiej i wielu jej funkcji w aspekcie sukcesów i porażek, ale również nowych wyzwań – komentuje dyrektor projektu „Forum Przestrzenie Miejskie” Agnieszka Nowak. Konferencja została podzielona na 4 panele dyskusyjne, podczas których odbyło się 28 prezentacji. Tematyka wystąpień skupiała się wokół pojęcia miasta i przestrzeni, jakości życia, potrzeb seniorów, zjawiska depo- Od lewej: ambasador Królestwa Szwecji Staffan Herrström, Krzysztof Jakubowski (MSZ), ambasador Federacji Rosyjskiej Sergey Andreev, prof. dr hab. Piotr Głowacki, dr Roman Czarny Północ w kontekście międzynarodowym W dniach 14–15 maja w Regionalnym Centrum Naukowo-Technologicznym Leonardo da Vinci w Podzamczu k. Chęcin odbyła się ogólnopolska konferencja naukowa Północ w międzynarodowej przestrzeni politycznej i gospodarczej. Organizatorem była Katedra Krajów Europy Północnej Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. C el spotkania stanowiła próba zdefiniowania aktualnych i przyszłych wyzwań społeczno-ekonomicznych, dotyczących szeroko rozumianych stosunków międzynarodowych w regionie Północy (obszar Arktyki, północnej Eurazji i Ameryki Północnej). Projekt zyskał poparcie i patronat władz uniwersyteckich, prezydenta Kielc, wojewody świętokrzyskiego oraz marszałka województwa świętokrzyskiego. Konferencja, zgodnie z intencją organizatorów, miała charakter forum naukowo-eksperckiego. Starano się przybliżyć i wyjaśnić zmiany zachodzące w regionie północ- nym. W związku z tym została podzielona na 2 części. Pierwszą otwierał panel dyplomatyczny, w którym wzięli udział: JE Ambasador Królestwa Szwecji w Polsce Staffan Herrström, JE Ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce Sergey Andreev oraz Krzysztof Jakubowski z ramienia Ministerstwa Spraw Zagranicznych i prof. dr hab. Piotr Głowacki, reprezentujący Komitet Badań Polarnych PAN. Panel poprowadził wieloletni konsul RP w Stanach Zjednoczonych dr Roman Czarny. Podczas drugiego panelu plenarnego, który miał charakter naukowy, dyskutowano o zmia- nach klimatycznych na Dalekiej Północy oraz ich politycznych i gospodarczych implikacjach, które sprawiają, iż Arktyka – niegdyś obiekt zainteresowania wyłącznie polarników – obecnie jest przedmiotem dyskusji medialnych, debat politycznych oraz analiz naukowych. Jako pierwszy głos w dyskusji zabrał prof. zw. dr hab. Ryszard M. Czarny z Katedry Krajów Europy Północnej UJK, który wprowadził słuchaczy w problematykę konferencji, wygłaszając referat Arktyka jako obszar w centrum światowej uwagi. Następnie dr hab. Tomasz Młynarski (Uniwersytet Jagielloński) przybliżył problemy związane ze zmianami klimatu i ich wpływ na mieszkańców obszarów arktycznych i subarktycznych. Dwie kolejne dysertacje dotyczyły spraw związanych z twardym bezpieczeństwem w Arktyce. Drugiego dnia odbyły się 4 eksperckie sesje panelowe. Dwie z nich skoncentrowane były wokół zagadnień związanych z regionem nordyckim. Podczas odbywających się równolegle sesji panelowych kontynuowano wątek arktyczny. Należy zwrócić uwagę na wielość ośrodków naukowych, reprezentowanych na konferencji, jak również na to, że po każdym panelu odbywała się wartościowa dyskusja na temat poruszanych na nim zagadnień. Uwagi i propozycje dalszych badań wymieniano również w kuluarach podczas przerw i po zakończeniu paneli. Uczestnicy otrzymali od organizatorów liczne materiały konferencyjne oraz propozycję opublikowania wyników swych badań w dwóch recenzowanych pracach zbiorowych – polskojęzycznej oraz anglojęzycznej. Obrady były relacjonowane przez media internetowe, telewizję i radio. Tomasz Pawłuszko Magdalena Tomala FOTO archiwum organizatora WYDARZENIA Świat Elit | 5–8/2015 33 po raz piąty! Gdyby zamiast polityka i prawniczki została zawodową tenisistką, odnosiłaby równie znaczące sukcesy – Wojciech Fibak. T enis był jej pasją. Wielokrotnie była mistrzynią Polski adwokatek. W pokonanym polu zostawiła także mężczyzn, zdobywając pierwsze miejsce w turnieju parlamentarzystów. Świetna gra, uroda i wdzięk na korcie i poza nim – Alicja Resich-Modlińska Znakomity dziennikarz sportowy Andrzej Lewandowski pisze o organizowanym kobiecym turnieju tenisowym dla uczczenia pamięci Jolanty Szymanek-Deresz: O czym myślę? O czymś, na kształt pomnika. Nie z brązu, nie ze spiżu, nie nieruchomy, ale budowany wciąż współczesnością ożywianych wspomnień. Jolanta 34 Świat Elit | 5–8/2015 Podziwiam Pawła, wraz z innymi członkami rodziny wiele ścieżek pewnie musiał wydeptać, by znaleźć sojuszników, którzy otworzyli serca i… portfele. Oklaski, jak za wspaniałe granie. Tak to bywa, że czasem pomnik ma kształt inny od tradycyjnego postumentu. A pamięć odświeża znakomicie. I pasja Patronki za każdym razem przekazywana jest w umownej sztafecie innym... Turniej tenisowy Jola Cup odbył się w tym roku już po raz piąty. Imprezie patronowali: Naczelna Rada Adwokacka, Ministerstwo Sportu, Polski Komitet Olimpijski, Sejm RP i oczywiście Klub Tenisowy Okęcie. mat. prasowe organizatora FOTO archiwum organizatora Jola Cup Szymanek-Deresz zginęła w katastrofie smoleńskiej. Świetnie wykształcona prawniczka, człowiek polityki, córka, matka, żona. Dziś byłaby wciąż młodą (bo urodziła się w roku 1954) babcią przeuroczej wnusi. Miała też pani Jolanta wielką pasję sportową. Wspaniale grała w tenisa. Z tego wziął się pomysł „pomnika pamięci”. Tradycyjny turniej tenisowy Jola Cup na kortach warszawskiego Klubu Okęcie. Dla pań, od młodziutkich po dużo starsze. Usłyszałem od Pawła (mąż pani Joli, dusza i motor turnieju, kolega po fachu), że wśród zgłoszonych 60 zawodniczek nestorka ma około… siedemdziesiątki. A na korcie – jaka klasa, jaka ambicja! Przyszli także w sporej liczbie inni goście, w tym panowie, ze sprzętem do gry. Pojawiło się wiele znakomitości sportu (m.in. Ryszard Szurkowski, Andrzej Supron), filmu, telewizji i sceny (Stan Borys, Urszula Dudziak, Tomasz Stockinger, Alicja Resich-Modlińska). W sumie przepiękne przeżycie dla ponad 100 osób. Panowie mogli sobie pograć na boku, bowiem damy zawsze w Jola Cup tworzą główny punkt programu. Dla nich są nagrody i oklaski. Świetny tenis, nastrój rodzinny i sportowy zarazem. Przywołane zostało wspomnienie Osoby, którą wielu z nas znało i podziwiało, a kto nie znał, właśnie w ten sposób poznawał. Wellness – skuteczne odchudzanie 24 maja w Centralnej Bibliotece Rolniczej w Warszawie odbyła się kolejna, szósta już edycja konferencji Wellness, której organizatorem i pomysłodawcą jest Platforma Produktów i Usług (PPiU, www.ppiu.pl). To spotkanie w całości poświęcone było odchudzaniu. T radycyjnie już konferencja miała charakter wykładowo-wystawienniczy. Część merytoryczną otworzył Robert Sienczewski, Dyrektor Zarządzający PPiU, dziękując sponsorom, partnerom, patronom medialnym i uczestnikom. Wykład inauguracyjny wygłosiła dr Ewa Danuta Białek, autorka ponad 28 książek, w tym najnowszej Liderzy jutra. Mówiła o tym, jak utrzymać ładną sylwetkę przez cały rok, nie tylko wiosną i latem. W kolejnym wykładzie Beata Ratkowska przedstawiła zdrowy i bezpieczny dla naszego organizmu sposób odchudzania. W przerwie między prelekcjami chwilę relaksu zapewniała joga śmiechu z Karin Lesiak. Następnie odprężeni uczestnicy mogli dowiedzieć się, jak nie odchudzić swoich finansów, dzięki wystąpieniu znanego finansisty Andrzeja Spuły. Finanse – nawet tak dobrze omówione – to temat trudny i dlatego wszyscy z radością powitali przerwę na kawę, serwowaną przez partnera konferencji – firmę Big Steam. Na uczestników czekały też ekologiczne jabłka, soki, naturalne shaki, a także zdrowe jogurty, które można przygotować samodzielnie. Nie zabrakło również pysznych pierogów z certyfikatem Polskiej Izby Technologii i Wyrobów Naturalnych z Pierogarni Piaski. Wykładem dnia było wystąpienie Anny Kalaty, która opowiedziała o swojej przemianie. Kto nie mógł przyjść, może nadrobić zaległości, oglądając wykład w telewizji dobrych wiadomości Kalata.tv lub kupując książkę Prawdziwe zmiany (do nabycia w sklepie sponsora – www. platforma-zakupow.pl). Podczas konferencji można było także zdobyć autograf autorki. Potem Jan Kolbusz z firmy ProBiotics opowiedział, jak ważną rolę pełnią mikroorganizmy zarówno w życiu codziennym, jak i podczas walki o odzyskanie zgrabnej sylwetki. Spotkanie zakończyły wykłady: Marii Skoczek ze „Świata Zdrowia” na temat diety spersonalizowanej i Ireneusza Ciary, eksperta w programie TVP HD „Przez żołądek do zdrowia”, o tym, jak jeść, żeby być zdrowym. W części wystawienniczej, na której zgromadzono liczne stoiska firm oferujących prozdrowotne suplementy, kosmetyki oraz ekologiczną żywność, można było zakupić wyroby z mikroorganizmami lub zamówić wybrane produkty w sklepie platforma-zakupow.pl. Dużym zainteresowaniem cieszyło się stoisko Instytutu Zmian Anny Kalaty. Uczestnicy chętnie też oglądali ekspozycje firm: WellU, Colway, Limba Kosmetyki Krzemowe, Kosmetyki naturalne SMOOTH, LifeWave, Forever, LR Health & Beauty System. Nie można nie wspomnieć o niezwykłych doznaniach, jakie towarzyszyły gościom przy testach platformy Schumanna – urządzenia sprzyjającego utrzymaniu dobrej kondycji. Dodatkową atrakcją, jaką organizatorzy i wystawcy przygotowali, były liczne konkursy z nagrodami. Aby wziąć w nich udział i zabrać do domu wspaniałe wygrane, wystarczyło wypełnić ankietę lub specjalne kupony i mieć odrobinę szczęścia. Na zakończenie organizatorzy zaprosili obecnych na kolejną, siódmą już edycję konferencji Wellness, która odbędzie się we wrześniu pod hasłem „Zdrowy człowiek, zdrowy dom”. Już dziś zapraszamy na VII edycję konferencji Wellness – 5 września 2015 (sobota), godz. 12–18, Warszawski Dom Technika NOT (ul. T. Czackiego 3/5). mat. prasowe PPiU FOTO archiwum PPiU WYDARZENIA Świat Elit | 5–8/2015 35 Nowy wymiar piękna W Panache, oferująca bieliznę i stroje kąpielowe do miseczki K brytyjska marka bieliźniana, dla której kluczową motywacją od zawsze jest satysfakcja klientek z poczucia komfortu we własnym ciele, postanowiła zainicjować zmiany w dzisiejszym mainstreamowym pojmowaniu piękna, tak często utożsamianym z wizerunkiem zewnętrznym. edług badań, 95 proc. młodych kobiet uważa, że media zbyt mocno koncentrują się na wyglądzie kobiet zamiast na ich osiągnięciach, a 75 proc. twierdzi, że w mediach nie promuje się silnych kobiecych autorytetów. Stąd pomysł na pokazanie nowych wzorców do naśladowania i na globalną kampanię społeczną „Modelled by Role Models – Nowy Wymiar Piękna”. Wśród sześciu kobiet, które Panache podziwia za osobiste zalety, osiągnięcia i działania na rzecz społeczeństwa, znalazła się nasza rodaczka Martyna Kaczmarek – pomysłodawczyni akcji „Dzień dla życia”, zachęcającej do oddawania krwi, szpiku kostnego i organów. Pozostałe osoby można poznać, wchodząc na stronę www.modelledbyrolemodels.com. Polską odsłonę kampanii wsparły znane osoby: Paulina Smaszcz-Kurzajewska, Anna Popek, Beata Sadowska, Karolina Szostak, Małgorzata Potocka, Aleksandra Mikołajczyk, Anna Iberszer, Magdalena Waligórska, Agata Załęcka, Agnieszka Wielgosz i Ewa Lubert. Odnajdź idealnie dopasowany biustonosz i poczuj się komfortowo we własnym ciele. Adresy sklepów z bielizną Panache dostępne są na www.panache.pl. mat. prasowe Panache Prace Szajny w galerii FOTO archiwum Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej W warszawskiej Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej możemy zapoznać się z tematycznymi pracami znanych i cenionych artystów polskich. 36 N a początku czerwca właścicielka galerii zorganizowała wystawę nieżyjącego już wspaniałego artysty Józefa Szajny pt. „Życie jako świadectwo. Życie jako teatr”. Ekspozycja poprzedzona była wernisażem. Józef Szajna został uznany przez krytyków z Biennale w São Paolo (1989 r.) za jednego z pięciu najwybitniejszych artystów współczesnych na świecie. Był malarzem, scenografem, reżyserem, teoretykiem teatru, a także twórcą autorskich, nowatorskich przedstawień i profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Jego biografia wpisana jest w tragiczne momenty Świat Elit | 5–8/2015 historii. Jako młody chłopiec był politycznym więźniem Auschwitz. Na przedramieniu przez całe dorosłe życie nosił numer 18729. Na wystawie w Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej zaprezentowano prace z różnych okresów jego twórczości, od lat 50. Są to rysunki, gwasze, kolaże i projekty scenograficzne. Prezentacja odnosiła się do biografii artysty. Do 16 lipca można było podziwiać w Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej (Warszawa, ul. Świętokrzyska 32) wystawępracMagdalenyAbakanowicz – „Gwasze”, zorganizowaną z okazji 85-lecia urodzin rzeźbiarki, jednej z najbardziej znaczących polskich artystek XX w. Wybrane prace prezentowanych artystów są także pokazywane w Galerii Katarzyny Napiórkowskiej w Brukseli: Mont des Arts, www.galeriemontdesarts.com. Więcej na www.napiorkowska.pl Opracowała EC FOTO archiwum Panache WYDARZENIA SAMORZĄD Solec-Zdrój – uzdrowisko godne polecenia Rozmowa z Adamem Pałysem, wójtem gminy Solec-Zdrój FOTO archiwum gminy Solec-Zdrój ■ Panie Wójcie, zarządza Pan gminą Solec-Zdrój – niewielką, ale o olbrzymim potencjale rozwojowym. Jakie atuty, Pana zdaniem, zachęcają do jej odwiedzenia? Gmina Solec-Zdrój to uzdrowisko o prawie dwustuletniej historii, położone na południe od Buska-Zdroju, w woj. świętokrzyskim, niedaleko ujścia rzeki Nidy do Wisły, 80 km od Kielc i 90 km od Krakowa. Nasza gmina jest wprawdzie niewielka – o pow. 8500 ha, zamieszkana przez 5100 mieszkańców – ale posiada olbrzymi potencjał rozwojowy. Dysponuje najlepszymi w Europie, i jednymi z najlepszych na świecie, wodami siarczkowymi. Właśnie zasoby wód leczniczych, czyste środowisko, bogata infrastruktura zachęcają do odwiedzenia tego urokliwego zakątka Polski. Można tu znaleźć niepowtarzalną atmosferę i sprzyjający leczeniu i wypoczynkowi klimat, a także warunki do inwestowania. ■ Co Solec-Zdrój może zaoferować gościom i turystom poza najlepszymi wodami leczniczymi? Obostrzenia dotyczące ochrony zasobów wód mineralnych sprawiają, że spektrum lokowanych na tym terenie przedsięwzięć jest ograniczone do inwestycji z zakresu działalności uzdrowiskowej, turystycznej i hotelarskiej. Funkcje te dobrze wpisują się w strategię rozwoju gminy. Na uzbrojonym przez gminę terenie uruchomione zostały obiekty Wójt gminy Solec-Zdrój sanatoryjno-hotelowe o wysokim standardzie, powstają następne, a w ramach partnerstwa z podmiotem prywatnym, na unikatowych w skali kraju warunkach (koncesja na roboty budowlane z wykorzystaniem środków unijnych), zrealizowano i w 2013 r. oddano do użytku kompleks Basenów Mineralnych. Kompleks ma charakter rekreacyjny i rehabilitacyjny. Posiada również zaplecze relaksacyjno-wypoczynkowe. Świadczy szeroki zakres zabiegów hydroterapeutycznych z wykorzystaniem wody wzbogaconej siarką oraz usług dodatkowych, w tym dotyczących wypoczynku i odnowy ,, Największym bogactwem gminy są unikalne w skali światowej wody siarczkowe. biologicznej. W jego obrębie znajdują się pomieszczenia rekreacyjne dla dzieci i punkty gastronomiczne. Zagospodarowano również teren wokół basenów, urządzając strefy zieleni i lokalizując obiekty małej architektury. Odpowiedni układ komunikacyjny z miejscami parkingowymi i zapleczem integruje kompleks z otaczającą go przestrzenią. Obiekt jest w pełni dostępny dla osób niepełnosprawnych. Baseny stymulują rozwój gminy w oparciu o jej podstawową funkcję uzdrowiskową. Utworzone na bazie miejscowych zasobów wód siarczkowych, klimatu, tradycji i z dbałością o jakość świadczonych usług, bez wątpienia wpływają pozytywnie na pobudzenie i wzrost rozwoju funkcji turystyczno-wypoczynkowej oraz sanatoryjno-uzdrowiskowej nie tylko gminy Solec-Zdrój, ale również powiatu i regionu. Niewątpliwie kompleks Basenów Mineralnych stanowi markowy regionalny produkt, który poszerza ofertę turystyczną regionu, przy wykorzystaniu bogatych źródeł wód leczniczych, walorów kulturowych, przyrodniczych i krajobrazowych gminy Solec-Zdrój. Kompleks wybudowany został w oparciu o nowatorską formułę. Gmina jako partner publiczny – koncesjodawca, podjęła się wspólnie z partnerem prywatnym – koncesjonariuszem, realizacji inwestycji w innowacyjnej i unikatowej w skali kraju formule wykorzystania ustawy o koncesji na roboty budowlane. Jest to pierwszy i jedyny zrealizowany w Polsce projekt hybrydowy (projekt hybrydowy oznacza przedsięwzięcie, które może być objęte dofinansowaniem środkami z funduszy strukturalnych lub z Funduszu Spójności), którego realizacja oparta jest na podziale zadań i ryzyka pomię- SAMORZĄD z roku na rok baza i noclegowa, i turystyczna poszerza się, a ta istniejąca zdecydowanie podnosi standard. ■ Jakie schorzenia leczą wody siarczkowe? Tak jak wspomniałem, owe unikalne w skali światowej wody siarczkowe są największym bogactwem gminy. Skutecznie leczą schorzenia narządów ruchu: reumatyczne i ortopedyczno-urazowe, choroby obwodowego układu nerwowego, choroby skóry, zatrucia metalami ciężkimi. Baseny Mineralne dzy podmiotem publicznym i partnerem prywatnym. Jest to połączone z utrzymaniem lub zarządzaniem składnikiem majątkowym, jaki jest wykorzystywany do realizacji przedsięwzięcia lub jest z nim związany. Jako tak unikatowe przedsięwzięcie został umieszczony na liście projektów hybrydowych, opracowanej przez Europejskie Centrum Wiedzy PPP (EPEC) z inicjatywy Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Realizacja przedmiotowej inwestycji, od projektowania poprzez budowę i zarządzanie, została powierzona (na 27 lat) firmie zewnętrznej. Zastosowano model współpracy DBOT (design, build, operate, transfer). Poprzez eksploatację obiektu należy rozumieć kompleksowe czynności związane z korzystaniem z przedmiotu koncesji przez koncesjonariusza, w tym utrzymanie go oraz pobieranie z niego pożytków i innych dochodów. Dzięki realizacji tej inwestycji powstał 3-kondygnacyjny obiekt, z zadaszoną strefą wejścia, windami, podjazdem dla niepełnosprawnych, basenem zewnętrznym, tarasem przy restauracji i dwoma tarasami w strefie SPA. W części leczniczej znajduje się basen z solanką siarczkową. Część wellness to sauny: ziołowa, parowa, fińska oraz wanny jacuzzi. W strefie tzw. głośnej znajduje się hala basenowa z basenem pływackim, zjeżdżalniami i atrakcjami wodnymi oraz brodzikiem dla dzieci. Latem można korzystać z otwartej plaży przy basenie zewnętrznym, z widokiem na piękny prywatny Park Zdrojowy. Strefa SPA oferuje zabiegi odnowy biologicznej, a strefa medical zabiegi z zakresu balneoterapii, kinezyterapii i fizykoterapii. Doceniono zalety Solca, który zawsze wykazywał się niezwykłą skutecznością leczenia, głównie schorzeń narządów ruchu, reumatycznych i ortopedyczno-urazowych. Poza najlepszymi siarczkowymi wodami mineralnymi Solec dysponuje również wieloma atrakcjami turystycznymi. Znajduje się tu: zalew rekreacyjny, szlaki spacerowe i do turystyki kwalifikowanej, szlaki historyczne, przyrodnicze, stadnina koni. Stale poszerzająca się baza noclegowa: hotele, pensjonaty, pokoje gościnne i agroturystyczne, a także infrastruktura okołouzdrowiskowa, tj. ciągi spacerowe, obiekty gastronomiczne, wypożyczalnie rowerów, sprzętu pływającego – sprawiają, że warto tu przyjechać zarówno na wypoczynek, jak i na kurację. Zwłaszcza że ■ A jak przedstawia się baza hotelowo-noclegowa gminy? Na terenie gminy znajdują się obiekty uzdrowiskowe powstałe jeszcze przed II wojną światową. Są również nowe kompleksy, bardzo nowoczesne, zbudowane niedawno i udostępnione kuracjuszom. Stale poszerzamy bazę noclegowo-hotelową o dodatkowe miejsca w pensjonatach, pokojach gościnnych i w ośrodkach agroturystycznych. Wszystko to sprawia, że warto tu przyjechać zarówno na wypoczynek, jak i na kurację. ■ Po latach uśpienia i pozostawania w cieniu gmina Solec-Zdrój ma zatem ogromną szansę stać się dużym, liczącym się uzdrowiskiem na skalę europejską. Jakie w związku z tym plany na przyszłość? Chcielibyśmy w większym stopniu zachęcić kuracjuszy z bliskiego Buska-Zdroju, aby liczniej odwiedzali nasze uzdrowisko, zwłaszcza w czasie, kiedy mają popołudniowe przerwy w zabiegach. Myślimy o szybszym i dogodniejszym połączeniu poprzez uruchomienie wspólnych busów na linii Busko – Solec-Zdrój, zbudowanie ścieżki rowerowej między naszymi miejscowościami, zwiększenie liczby imprez kulturalnych, udostępnienie gościom i turystom atrakcyjnych tras turystycznych po okolicy. W najbliższym czasie przymierzamy się do realizacji dużej inwestycji w zakresie rewitalizacji przestrzeni publicznej w Solcu-Zdroju. W centrum miejscowości powstanie urządzony deptak, planowane jest zagospodarowanie terenu wokół zalewu wodnego i urządzenie terenów zielonych w miejscowości Solec-Zdrój. Powstała już koncepcja zagospodarowania tych terenów, która aktualnie jest konsultowana z mieszkańcami. ■ A jak gmina zachęca przyszłych inwestorów? Gmina Solec-Zdrój może wiele zaoferować nie tylko kuracjuszom, ale i potencjalnym inwestorom: przyjazną atmosferę, zachęcające warunki ekonomiczne, uzbrojone tereny, bogactwa naturalne, czyste środowisko, otwartość na innowacyjne projekty. Warto się nią zainteresować i warto tu inwestować. Solec-Zdrój to gmina z przyszłością, do której naprawdę warto przyjechać. Rozmawiał Marek Klimaszewski Świat Elit | 5–8/2015 39 BIZNES Firmę staram się rozwijać w różnych kierunkach Rozmowa ze Stanisławem Parafiniukiem, prezesem Instytutu Maszyn Spożywczych Sp. z o.o. w Warszawie ■ Panie Prezesie, zarządza Pan Spółką, jaką jest obecnie Instytut Maszyn Spożywczych w Warszawie. Jak udaje się Panu kontynuować wieloletnie dobre tradycje firmy państwowej w projektowaniu i produkcji maszyn i urządzeń, głównie dla przemysłu spożywczego i gastronomii? Na początku trzeba wyjaśnić, że Instytut Maszyn Spożywczych Sp. z o.o. jest kontynuatorem państwowej firmy tylko w rozumieniu czysto technicznym. Dziś, dzięki wykwalifikowanej kadrze pracowników oraz moim pomysłom, udoskonalamy maszyny produkowane od kilkunastu czy kilkudziesięciu lat tak, aby były bardziej efektywne, oraz tworzymy nowe maszyny i urządzenia, których autentycznie potrzebuje rynek. Sukces handlowy Instytutu to przede wszystkim zasługa całej załogi, jej pracy, zaangażowania. ■ Jak przedstawia się aktualna oferta produkcyjna Instytutu i czy poza produkcją maszyn spożywczych Spółka rozwija produkcje dla innych gałęzi przemysłu? Do niedawna Spółka specjalizowała się w wytwarzaniu maszyn dla gastronomii do produkcji pierogów, klusek śląskich, pyz, naleśników, krokietów i innych, podobnych produktów. Obecnie wychodzi z ofertą do szerszego grona odbiorców. W ofercie znajdują się również rębaki do drewna, różnego rodzaju transportery, przenośniki, stoły oraz maszyny niezbędne dla producentów owoców i warzyw, takie jak sortownik owoców miękkich oraz myjnia do skrzynek plastikowych. Projektem, z którego jestem szczególnie zadowolony, jest głowica do formowania osłonek kolagenowych. Głowice wykorzystuje się w fabrykach na całym świecie, w Polsce, Serbii, Chinach. Oferta Instytutu to nie tylko maszyny i urządzenia. Dzięki moim staraniom Spółka posiada kilkudziesięciohektarowe gospodarstwo, którego plonami są m.in. owoce borówki amerykańskiej. Jak sam pan widzi, firmę staram się rozwijać w różnych kierunkach. 40 Świat Elit | 5–8/2015 ■ Jakimi nowymi urządzeniami może pochwalić się Instytut i w jakim stopniu są one konkurencyjne dla podobnych maszyn produkowanych w Europie i na świecie? Nowych maszyn jest wiele, co chwilę pojawia się jakaś „nowość”, nie sposób wszystkiego opisać. Również nie wszystkie zostały jeszcze opatentowane. Jednak nowości, bezpośrednio niezwiązane z podstawową działalnością Spółki, którymi mogę się pochwalić, to opatentowane przeze mnie urządzenia i technologie. Są to m.in. urządzenie do uprawy grzybów: boczniaka i pieczarki, oraz shiitake, sposób i urządzenie do pozyskiwania nawozu organicznego od dżdżownicy kalifornijskiej o nazwie Eisenia fetida, ponadto sposób i urządzenie do wytwarzania gazu biologicznego. To moje własne pomysły w odpowiedzi na zapotrzebowanie światowego rynku, chociażby wspomniany patent pozyskiwania nawozu organicznego od dżdżownicy powstał po kontakcie z japońską firmą farmaceutyczną. ■ Dzięki Pana dynamizmowi, odwadze i wizji przyszłości udaje się Panu z sukcesem prowadzić kilka firm. Jak Pan to robi? Alchemia sukcesu jest jednocześnie bardzo trudna i banalnie prosta. Dla mnie pieniądze nie są synonimem przedsiębiorczości. Jako dziewiąte dziecko z jedenaściorga rodzeństwa, mieszkając na wsi, gdzie rodzice prowadzili gospodarstwo rolne, od najwcześniejszych lat uczony byłem ciężkiej pracy i szacunku do niej. Nie traktuję jej jako kary, wręcz przeciwnie, jako przywilej. Od najmłodszych lat, kiedy zachodziła taka potrzeba, przewodziłem ludźmi, czy to w harcerstwie, straży pożarnej, radzie banku, czy w ramach działalności społecznej. Nie mam temperamentu naukowca, natomiast mam temperament wynalazcy i organizatora. Z takimi umiejętnościami się urodziłem i do tej pory świadomie je pielęgnuję. Rozmawiał Marek Klimaszewski P O S TA C I Praca w dyplomacji jest niezwykle interesująca Rozmowa z ambasadorem Januszem Mrowcem, wykładowcą Akademii Finansów i Biznesu Vistula FOTO archiwum J. Mrowca ■ Jest Pan ambasadorem tytularnym, wiele lat był Pan dyrektorem gabinetów osób odpowiedzialnych za polską politykę zagraniczną. Proszę powiedzieć, co w tej pracy fascynuje Pana najbardziej? 42 Praca w dyplomacji jest niezwykle interesująca. Miałem to ogromne szczęście, że pracowałem bezpośrednio lub pośrednio z wybitnymi osobowościami polskiej służby zagranicznej. Tam, gdzie było to możliwe, dorzucałem swoje „trzy grosze” do historycznych dla Polski wydarzeń, innych byłem świadkiem. Niezapomniane wrażenie pozostawiło na mnie spotkanie ministra Józefa Czyrka z prezydentem Stanów Zjednoczonych Georgem Bushem. Miało ono miejsce 15 maja 1989 r., a więc kilkanaście dni po zakończeniu obrad Okrągłego Stołu i przed wyborami czerwcowymi. Sytuację wewnętrzną ocenialiśmy jako tragiczną, wymagającą natychmiastowej reanimacji. Stagnacja polityczna, zadłużenie, inflacja, fatalny stan finansów publicznych, rozbudzone oczekiwania społeczne i ciągle niepewna sytuacja na Wschodzie sprowadzały się do konieczności wdrożenia radykalnych reform, generujących zmianę systemu politycznego. W trakcie tej wizyty potwierdziliśmy Amerykanom, że w Polsce elity polityczne są zdesperowane i nie odstąpią od szansy uzyskania wolności. Mieliśmy świadomość, że nadchodzące wybory będą porażką systemu. Wiedzieliśmy również, że Stany nie mogą sobie pozwolić na pozostawienie nas w samotności, jak to miało miejsce na Węgrzech w 1956 r. Wiedząc, że inaczej Amerykanie nie dadzą nam konkretnej odpowiedzi, zaproszono Busha do złożenia wizyty w Polsce. Spodziewaliśmy się bowiem, że prezydent wówczas jasno określi stanowisko USA. Albo nas zostawią, albo pomogą. Amerykanie wiedzieli, że decyzja dotyczy nie tylko Polski, a nowego porządku światowego. Należy również pamiętać, iż dzieje się to w okresie, kiedy funkcjonuje Układ Warszawski i Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, a wojska radzieckie stacjonują na terytoŚwiat Elit | 5–8/2015 rium Polski i NRD. 9 lipca 1989 r. do Polski przylatuje prezydent Bush. Tak jak się spodziewaliśmy, deklaruje daleko idącą pomoc. Niweluje konflikt pomiędzy ówczesną władzą a „Solidarnością”, angażuje się w wybór Wojciecha Jaruzelskiego na stanowisko Prezydenta RP. Myślę, że nie doceniamy roli Stanów Zjednoczonych w pokojowym procesie przemian ustrojowych, w niedopuszczeniu do konfliktu w Europie Wschodniej. W Stanach miałem również możliwość uczestniczenia w rozmowach z Davidem Rockefellerem i Robertem McNamarą. Polska, Lech Wałęsa, Okrągły Stół i wszystko, co u nas się działo, było przedmiotem olbrzymiego zainteresowania. Przyjmowano nas z życzliwością, ale i z ogromnym lękiem. Obawiano się wszystkiego i wszystkich. Lech Wałęsa był ciągle zagadką. Odnoszę wrażenie, że Amerykanie mieli większe zaufanie do przedstawicieli ancien régime’u niż do ówczesnej opozycji. Doceniali w niej wartości intelektualne oraz moralne prawo do przejęcia władzy, lecz paraliżowały ich pomysły radykalnych działaczy „Solidarności”. Nie wierzyli, iż nowa władza jest w stanie opanować roszczenia społeczne. Również Lech Wałęsa, wprawdzie otoczony gronem doradców, prezentował się jako niesterowalny. Sprzeciwiał się wszystkim. Nie uwzględniał uwarunkowań wewnętrznych i międzynarodowych. Może ta bezkompromisowość była źródłem sukcesu. W kwietniu 1990 r. uczestniczyłem w delegacji polskiej w Moskwie. To wówczas prezydent Michaił Gorbaczow potwierdził, iż NKWD dokonało zbrodni katyńskiej. Przekazano nam akta, listy pomordowanych oficerów. Znamienne było, ilu członków delegacji wśród poległych odnalazło swoich bliskich. ■ Dobrze, to w kraju – jak Panowie to nazywacie – w Centrali. A jak było na placówkach? Od czego uzależniony jest ich sukces? Nie wyliczając Panu, był Pan ponad 15 lat ambasadorem. Faktycznie, łącznie za granicą spędziłem ponad 17 lat. Praca na placówce znacznie różni się od pracy w Centrali, jak poprawnie to Pani określiła. Niemniej nie świadczy to, że jest mniej atrakcyjna. Placówka P O S TA C I placówce nierówna, ale samo funkcjonowanie w odmiennych warunkach kulturowych jest bardzo interesujące. W Paryżu czy Pradze może być lepiej lub gorzej, ale tak naprawdę jest podobnie. Praca w Rabacie, Algierze czy New Delhi to już przygoda życia. Wszystko, albo prawie wszystko, jest inne. Każdy niespodziewany telefon, niezapowiedziana wizyta to zazwyczaj jakiś nowy przypadek, klasyfikujący się do omówienia na szkoleniach młodych dyplomatów. Ta odmienność ukształtowała we mnie zainteresowanie wpływu kultury na stosunki międzynarodowe. Większość wyjeżdżających na placówkę nastawionych jest na sukces zawodowy. To pozytywne zjawisko. Powodzenie uzależnione jest od szeregu czynników: tych obiektywnych – występujących w większości dziedzin zatrudnienia – i tych szczególnych, do których zaliczyłbym znajomość warsztatu służby dyplomatyczno-konsularnej, jak również osobisty stosunek do kraju urzędowania. Pozytywne nastawienie ułatwia zrozumienie społeczności i nawiązywanie wzajemnych relacji, tych służbowych, jak i prywatnych. Oczywiście rozpatrujemy pracę w kraju, nazwijmy to: „normalnym”. Praca dyplomaty jest pracą twórczą o znamionach pracy naukowej. Dyplomata jest obserwatorem, analitykiem i prognostykiem życia społeczno-politycznego. Szuka płaszczyzn współpracy, korzystnych dla obu krajów. Musi mieć również zdolność do działania w zespołach międzynarodowych. Czas na placówce płynie bardzo szybko. W Polsce rok rozpoczyna się 1 stycznia, a kończy 31 grudnia. Na placówce jest krótszy. Dzieli się na okres do wakacji, później jest urlop, najlepiej w kraju, bo to zawsze okazja do licznych spotkań i załatwienia trudniejszych spraw, a potem znów praca, wdrażanie w życie tego, co „nakręciliśmy” w Centrali, przygotowania do zamknięcia roku, raport i bilans. ,, Dyplomata jest obserwatorem, analitykiem i prognostykiem życia społeczno-politycznego. ■ Jakie wymogi powinien spełniać dyplomata? Odpowiedź na Pani pytanie jest dosyć trudna. Formalne wymagania określa ustawa z 27 lipca 2001 r. O służbie zagranicznej oraz ustawa z 21 listopada 2008 r. O służbie cywilnej. Rozumiem, że nie o nie Pani pyta. Służba zagraniczna jest apolityczna. Ale od kandydata do pracy w MSZ oczekujemy, że będzie bacznym obserwatorem życia politycznego, dobrym analitykiem i trafnym prognostykiem. Będzie wiele czytał na te tematy i systematycznie uzupełniał swoją wiedzę. Niech teoria będzie jego pasją, ale niech nie angażuje się w życie polityczne, bo jest apolityczny. Osoby doświadczone, „wygi”, jakoś sobie z tym radzą, ale młodzi – nie bardzo. ■ W jaki sposób przygotowywał się Pan do wyjazdu? Procedura wyjazdowa jest szczegółowo określona w zależności od powierzonego stanowiska. Odbywa się staże w departamentach, studiuje dokumenty, przeprowadza liczne rozmowy w MSZ, w innych resortach, w parlamencie oraz w organizacjach społecznych. Im ktoś zrobi to solidniej, tym szybciej wdraża się w nowe obowiązki. Ale oprócz tego formalnego przygotowania przed wyjazdem należy pamiętać, że na placówkę wyjeżdża się na kilka lat. Tych lat nikt nam nie zabiera ani potem nie zwróci. Mijają bezpowrotnie. Dlatego też musimy sobie stworzyć normalne życie, normalny dom z gronem przyjaciół i znajomych. Dobre samopoczucie za granicą wymaga akceptacji nowego miejsca. Należy pamiętać, iż to my dostosowujemy się do otaczającej rzeczywistości, a nie odwrotnie. Każdy naród, każda społeczność ma pewne swoje charakterystyczne cechy. Radziłbym poznać je, zrozumieć, rozszyfrować miejscowe „świętości” i „tabu”. Każde wydarzenie, które nas dziwi, jest sygnałem, iż coś nam umknęło lub coś zaniedbaliśmy. ■ Zajmuje się Pan głównie krajami arabskimi, światem islamu. Czy w dzisiejszej rzeczywistości powinniśmy się bać islamu? Przedmiotem moich zainteresowań faktycznie jest świat arabski, kraje muzułmańskie, islam, zderzenie cywilizacyjne. Koncentrując się na tych kwestiach, nie sposób nie zastanawiać się nad problemami religii monoteistycznych, a więc judaizmu, chrześcijaństwa i islamu. Fascynujące jest szukanie odpowiedzi na pytania: Jak to się stało, iż na tak małym skrawku ziemi powstały trzy największe religie monoteistyczne? Jakie procesy zadecydowały, że wartości wynikające z tych religii mają tak istotny wpływ na kształtowanie współczesnych cywilizacji? Dlaczego w końcu doszło do zderzenia cywilizacji zachodniej z islamską i jaki los czeka cywilizację zachodnią? Z tymi zagadnieniami ściśle związane są kwestie relacji Zachodu z krajami islamskimi, kwestia muzułmanów w Europie oraz przyszłość naszego kontynentu. Według koncepcji Samuela P. Huntingtona, wybitnego amerykańskiego politologa, podłożem przyszłych wojen Świat Elit | 5–8/2015 43 P O S TA C I będą konflikty na tle religijnym, a właściwym zarzewiem staną się wartości z nich wynikające. Huntington postrzega niebezpieczeństwo w konflikcie cywilizacji islamskiej z zachodnią. Moje poglądy są bardziej zbliżone do poglądów Jacques’a Attaliego, który, uwzględniając załamanie demograficzne Europy, dostrzega nieodzowność przyjęcia emigrantów z krajów Afryki Północnej i zza naszych wschodnich granic. Widzi jednak konieczność kontroli ich przyjęcia oraz wdrażania programów integracyjnych ze społecznością europejską. Niebezpieczeństwo upatruję w zróżnicowanych warunkach życia pomiędzy Afryką Północną i Bliskim Wschodem a krajami europejskimi. Co gorsza, ta przepaść zwiększa się z roku na rok, kumulując niezadowolenie społeczne. Od lat głoszę tezę, że im mniej region Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu będzie się różnił od Europy, tym większa będzie szansa uniknięcia konfrontacji. Uważam, iż jednym z ważniejszych zadań europejskich elit politycznych jest rychłe opracowanie programu i jego wdrożenie, polegające na transferze bogactwa ze strefy cywilizacji zachodniej do strefy cywilizacji islamskiej. Rezultatem tego transferu powinien być wzrost aktywności społeczności arabskiej, który w konsekwencji winien poprawić warunki materialne regionu. W przeciwnym wypadku będziemy mieli zaostrzającą się sytuację, a ona może doprowadzić do antagonizmów na tle ekonomicznym, te zaś mogą przekształcić się w konflikt cywilizacyjny. ,, Unikam publicznej oceny polskiej polityki zagranicznej. ■ Jak dzisiaj ocenia Pan polską politykę zagraniczną? Unikam publicznej oceny polskiej polityki zagranicznej. Należę do grupy dyplomatów prezentujących pogląd, iż jest ona realizacją racji stanu państwa, czyli nadrzędnych jego interesów. Wypracowanie jej winno odbywać się według procedur obowiązujących w kraju demokratycznym. Czyli konsultacji społecznych, których rezultatem stają się dokumenty akceptowane przez demokratyczne instytucje państwa, parlament, prezydenta i rząd. Wyróżniam więc okres kształtowania polityki zagranicznej – w tym czasie jest miejsce na spory i nowe propozycje – potem następuje okres akceptacji przyjętych zasad, po którym stają się programem narodowym, realizowanym przez wyspecjalizowany aparat państwa oraz elity polityczne. Przyjęty program powinien być stałym elementem polityki międzynarodowej, wyłączonym z wszelkich sporów politycznych. Ewentualnych jego korekt należy dokonywać w przypadku istotnych zmian za- chodzących na arenie międzynarodowej. Ośrodkiem centralnym polityki zagranicznej powinna być głowa państwa. W razie potrzeby to prezydent ma przedłożyć wykładnię interpretacyjną. Znam wiele przykładów potwierdzających szkodliwość publikacji prasowych czy wypowiedzi polityków. Pracując w kraju arabskim, wielokrotnie obawiałem się o bezpieczeństwo współpracowników oraz własne. Ujawnianie w krajowych mediach informacji o więzieniach amerykańskich na terytorium RP, w których przebywali islamscy terroryści, było niebezpieczne i niezgodne z interesem narodowym. Z przerażeniem patrzę na obnażanie naszych tajemnic. Z zazdrością obserwuję autocenzurę polityków zachodnich i liczących się tytułów prasowych, wydawanych w państwach będących dla nas wzorcem demokracji. Pracuję w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Akademii Finansów i Biznesu Vistula, uczestniczę w pracach różnych komisji opiniotwórczych, jestem członkiem Grupy Refleksyjnej przy ministrze SZ, mam wiele możliwości kształtowania polityki zagranicznej oraz wpływ na ocenę jej realizacji. Chętnie natomiast komentuję bieżące międzynarodowe wydarzenia polityczne. ■ Jakie miejsce zajmuje nasz kraj na arenie międzynarodowej? Pozycja kraju na arenie międzynarodowej jest rezultatem czynników obiektywnych, na które nie mamy wpływu – bądź bardzo ograniczony – i subiektywnych, które są wynikiem naszego działania. Do pierwszych należy m.in. położenie geograficzne i jego środowisko, potencjał ludnościowy, gospodarczy czy naukowo-techniczny; do drugich: koncepcja polityki zagranicznej, jakość i aktywność państwa, w tym służby zagranicznej itp. Nie jest tajemnicą, iż relacje prywatne kanclerz Angeli Merkel z prezydentem François Hollandem znakomicie aktywizują kontakty pomiędzy oboma krajami. Polska również miała swoje pięć minut, kiedy ministrem SZ był Bronisław Geremek. Uznany został przez najbardziej wpływowe kręgi polityczne USA za skarb narodowy, za człowieka czynu, wizjonera, przywódcę demokracji światowej. Można tylko pomarzyć, gdzie bylibyśmy, gdyby ministrem SZ w 1989 r. został Geremek, prezydentem Aleksander Kwaśniewski, a Jan Paweł II razem z Lechem Wałęsą wspierali ich wizje rozwojowe. Niestety, w polityce jak w życiu – nie da się mieć wszystkiego. Tak czy owak, jesteśmy członkiem NATO i UE, należymy do dwóch najbardziej elitarnych klubów, skupiających dobrze rozwinięte kraje. Rozmawiała Anna Ziędarska JANUSZ MROWIEC – ambasador tytularny, doktor; specjalność stosunki międzynarodowe. Były dyrektor Gabinetu Ministra Stanu w Prezydenturze, były dyrektor Sekretariatu Ministra Spraw Zagranicznych, były Ambasador RP w Senegalu, Mali, Gwinei, Gambii i Algierze. Wykładowca Akademii Finansów i Biznesu Vistula. Autor licznych publikacji na temat świata arabskiego oraz różnic kulturowych. 44 Świat Elit | 5–8/2015 P O S TA C I FOTO Marta Ewa Wróblewska Umysł ludzki to makroukład kwantowy 46 Rozmowa z Piotrem Tymochowiczem, doradcą mediowym, specjalistą ds. wizerunku i marketingu politycznego, konsultantem w zakresie prowadzenia negocjacji. ■ Po ukończeniu liceum studiował Pan fizykę. Chciał Pan zostać naukowcem? Nie, to jest kwestia tradycji rodzinnej. Mój ojciec jest fizykiem, mój dziadek i pradziadek byli fizykami. Od strony mamy babcia i prababcia były psychiatrami. To zderzenie rodzinne narzucało albo medycynę – psychiatrię, albo fizykę. Studiowałem na tym kierunku po pierwsze siłą rozpędu, po drugie ja się czuję fizykiem. Wszystko, co robię, ma związek z tą dziedziną, dlatego wymyśliłem połączenie mechaniki kwantowej i różnych dziedzin fizyki z neuropsychologią. Okazuje się, że nie da się zmatematyzować wprost psychologii. Jesteśmy zbyt skomplikowani, żeby ująć nas w proste wzory matematyczne. Trzeba było stworzyć matematykę wizerunku i matematykę względną. Wprowadziłem funkcję obserwatora do matematyki. Uzyskałem bardzo pozytywne recenzje matematyków i fizyków. Po zdefiniowaniu matematyki względnej czy wizerunku okazało się, że ona fantastycznie nadaje się do opisywania zachowań ludzkich, bo to jest rodzaj matematyki rozmytej w granicach różnych prawdopodobieństw. Mam pewność, że poszedłem właściwą drogą, skoro pro- Świat Elit | 5–8/2015 wadzi to za każdym razem do dobrych efektów. Przewiduję publikację na ten temat jeszcze w tym roku w Stanach Zjednoczonych. ■ Jest to tzw. teoria wywierania wpływu, której jest Pan twórcą. Na czym ona konkretnie polega? To jest efekt połączenia – można opisywać zachowania cząsteczek elementarnych w tym samym języku co oddziaływanie dwóch istot ludzkich. Istnieje pełna analogia. Bierze się stąd, że nie sposób, moim zdaniem, zrozumieć, czym jest świadomość, jak funkcjonuje umysł ludzki, bez znajomości mechaniki kwantowej. Uważam, że umysł to makroukład kwantowy. ■ Kiedy zdał Pan sobie sprawę, że chce być doradcą wizerunku? W jakim momencie odkrył Pan, że ma do tego predyspozycje i potrafi wpływać na innych? Było takie zdarzenie w latach 90. Moja mama miała przyjaciółkę bibliotekarkę, 48-letnią Austriaczkę, która była samotną, zakompleksioną starą panną. Zapraszaliśmy ją wtedy do Polski na święta. I ona zdradziła nam, że ma jedno marzenie – chciałaby przeżyć kilka dni jak prawdziwa księżniczka. Wtedy pomyślałem, że P O S TA C I mogę jej to zapewnić w Warszawie. Zrobiłem eksperyment. Wyglądało to tak, że cały hotel Marriott był do jej dyspozycji, miała obstawę policyjną, zrobiliśmy jej sesję fotograficzną w Wilanowie. Wymyśliłem, żeby zmieniła nazwisko na Karin Sobieski zu Schwarzenberg i że jest siostrą cioteczną księżnej Monaco. Przygotowałem ją psychicznie, aby mogła udawać prawdziwą księżną. Wynajęliśmy jej limuzynę i obstawę od Lecha Grobelnego. Te parę dni całkowicie odmieniło jej życie. Wyszła za mąż, adoptowała troje dzieci, stała się liderką organizacji monarchistycznej. Od tej pory corocznie na święta otrzymuję od niej cenne prezenty w podziękowaniu za odmianę jej losu w zaledwie 4 dni. Zdałem sobie wtedy sprawę, że z ludźmi można zrobić wszystko, wmówić im wszystko. W czasie sesji zdjęciowej w Wilanowie trafiła się wycieczka szkolna, dzieci robiły sobie zdjęcia z rzekomą księżną, a następnego dnia pojawiła się propozycja, żeby nazwać szkołę jej imieniem. ■ Nikt Pana nie zdemaskował? To były lata 90., nie było jeszcze Internetu, co ułatwiało sytuację, ale w końcu mistyfikację odkryła „Gazeta Wyborcza”. Dziennikarze nie sprawdzili jednak zbyt dokładnie informacji i zaliczyli tę aferę na konto Lecha Grobelnego, który dał nam do dyspozycji limuzynę i ochroniarzy. Ja oficjalnie występowałem tylko jako reprezentant i tłumacz „księżnej”, bo ona nie znała języka polskiego. ■ Pana zawód łączy w sobie elementy psychologii, coachingu oraz wiedzy z dziedziny nauk społecznych, polityki, mowy ciała i stylizacji ubiorów. Czy można wykształcić doradcę wizerunku? Czy jest to kwestia osobowości, talentu i odpowiednich cech charakteru? Wszystkiego razem. Wierzę, że tego można się nauczyć. Mam grono trenerów, coachów, konsultantów, których uczę swoich metod, oni zaś będą te metody wprowadzać w życie. Wierzę i wiem o tym, że jest to kwestia wyuczalna. ■ Czy dzięki współpracy z Panem każdy może zostać osobą medialną, politykiem, który porwie za sobą tłumy? Trzeba chyba mieć coś w rodzaju charyzmy? Czy da się ją wykreować? Każdy człowiek, wynika to z rozkładu Gaussa, może zostać największym charyzmatykiem świata, trzeba tylko wiedzieć, w jaki sposób go odblokować, nauczyć pewnych umiejętności oraz jak zbudować odpowiedni PR. Jeśli to wiemy, to z każdego można uczynić prezydenta, premiera i najbardziej charyzmatycznego człowieka świata. Charyzma nie jest wrodzona, bo nie ma charyzmatycznych niemowląt. Tego się uczy poprzez naśladowanie. Kiedy dziecko wyrasta w środowisku charyzmatycznym, to przyjmuje to naturalnie. Jeśli ktoś nie nauczył się takiej postawy jako dziecko, to może się nauczyć w każdym wieku. ■ Ile potrzebuje Pan czasu, żeby stworzyć z przeciętnej osoby postać medialną? Zależy od osobowości. Myślę, że można kogoś nauczyć w parę dni, w miesiąc, ale są tacy, którzy potrzebują pół roku. Niektórzy ludzie potrzebują więcej czasu, bo są bardzo zablokowani. Nie biorę zleceń trwających powyżej pół roku, bo ci, co nie mieszczą się w tym przedziale, potrzebują terapii, a potem dopiero szkolenia. ■ Reprezentanci jakich zawodów są Pana klientami? ,, Nie szkolę polityków. Mam dosyć. Nie chcę być kojarzony z żadną opcją polityczną ani z żadnym politykiem. To jest dla mnie etap zamknięty. Raczej skupiam się na ludziach biznesu i na organizacji IHRC (International Human Rights Commission), której jestem ambasadorem. W mojej gestii jest cała Ameryka Północna – Stany Zjednoczone i Kanada. W Stanach specjalizuję się w zwalczaniu terroryzmu. ■ Czy są jakieś osoby, dla których nie zgodziłby się Pan pracować? Tak, z racji funkcji, którą pełnię. W Stanach specjalizuję się w zwalczaniu terroryzmu. W międzynarodowej organizacji IPC PS (International Police Corporation Public Security) jestem w stopniu pułkownika. Prowadzę zajęcia dla FBI zgodnie z moim programem, np. jak negocjować z terrorystami, jak ich zwalczać. No więc dla żadnej komórki terrorystycznej nie mógłbym pracować, to jest oczywiste, ani dla nikogo, kogo podejrzewam o takie kontakty. ■ Będąc w stopniu pułkownika, ma Pan oficerski mundur galowy? W mundurze raczej rzadko się pokazuję... ■ Współpracuje Pan z wybranymi firmami, organizującymi konferencje i szkolenia w Polsce. Proszę powiedzieć, jak doszło do współpracy z Platformą Produktów i Usług, która inicjuje spotkania z Panem w roli głównej? Współpracuję z nimi od niedawna, najdłużej jestem związany ze stałymi klientami, tj. firmami farmaceutycznymi czy bankami – po kilkanaście lat. Prawie 10 lat pracuję dla amerykańskiej firmy w Polsce BDO i kontynuuję tę współpracę w Stanach, a także dla BCG. Do kontaktów z Platformą Produktów i Usług doszło spontanicznie, nie poszukiwałem nikogo. Poznałem bardzo ciekawego człowieka w amerykańskim stylu, pasjonata, optymistę – Roberta, z którym się Świat Elit | 5–8/2015 47 P O S TA C I zaprzyjaźniłem. Potem dowiedziałem się, że tworzy ■ Jednak przez najbliższych kilka miesięcy zostaje Pan Platformę. Uparł się, żeby szerzyć w Polsce optymizm w Polsce? W Polsce zostaję do końca października. Jak mówidotyczący działań biznesowych. To mi się bardzo podoba, bo tutaj czegoś takiego brakuje. łem, chcę dokończyć szkolenie swoich trenerów i z czystym sumieniem zostawić ich tutaj samych. Potem muszę ■ Coraz częściej przebywa Pan za granicą, ostatnio być parę miesięcy w Kanadzie, Nowej Zelandii, Austradużo czasu spędził Pan w Stanach Zjednoczonych. Czy lii i w Afryce, w RPA. Mam bardzo intensywny grafik czuje się Pan rozczarowany Polską? Czy może mają na na najbliższych parę lat, zakładam wszędzie platformy to wpływ inne względy? biznesowe, głównie przez IHRC. Mamy taką ambicję, W tej chwili mieszkam z rodziną w Stanach Zjednoczo- żeby IHRC była jeszcze silniejszą organizacją niż ONZ, nych, ale w Polsce mam dwie firmy. Kilka lat poświęciłem, i wszystko zmierza w tym kierunku. żeby wyłuskać kreatywnych, przedsiębiorczych ludzi. Mam takich w swoim zespole, ale nie wszystkich mogę zabrać Przeniosłem się do Ameryki, bo do Ameryki. Zależy mi na tym, żeby ci ludzie w moim imieniu nadal propagowali w Polsce moje metody. Mam spotkałem się w Polsce pięć zespołów trenerskich, dlatego zostałem teraz na dłuz nietolerancją. żej, żeby je przygotować. Przeniosłem się do Ameryki, bo spotkałem się w Polsce z nietolerancją. Jestem pochodzenia żydowskiego i po każdym dłuższym wywiadzie na forach ■ Na koniec proszę powiedzieć, jak szybko potrafi Pan Onetu było ok. 3 tys. wpisów antysemickich. Mam żal do u nowo poznanej osoby odkryć słabe i mocne strony? To jest system, którego uczę oficerów w Ameryce, administratorów, bo nigdzie na świecie w cywilizowanych krajach nie jest to możliwe. Jestem rozczarowany Polską. nazywa się Flash Diagnostic Power. Wystarczy od 5 do To przykre, że tu nie edukuje się ludzi dla tolerancji. Polska 6 sekund. szkoła tylko uczy, a amerykańska nie tylko uczy, ale i wychowuje, a to jest zupełnie coś innego. Rozmawiała Marta Ewa Wróblewska ,, R E K L A M A M a k a r o ny B a r illa c har ak t er yzują się naj w y żs zą j a kośc ią, wyp r ac owywaną pr ze z p o n a d 135 lat d ziałalnośc i f ir my. Pr o d u kowa n e s ą z najlep szej p szenic y du r u m , b e z k t ór ej nie można s twor zyć pr aw d z i we g o m ak ar onu o c enionej pow s ze c h n i e właśc iwośc i al d ent e. M a k a r o n t ak i p o d c z a s got owania nie sk leja się, j e s t sp r ę ży s t y i za c howuje swój k szt ałt nawe t, j eśl i s i ę g o t uj e g o niec o za d ług o. Pantone 1795 C M 96 - Y 90 - K 6 Ba ri l l a t o r ówn i eż m a r k a so sów, kt ó r e wn o sz ą d o ku ch n i k a ż de go ko n su m e n t a powiew śr ó dz i e m n o m o r s kiej tr a dycj i . Spo r z ą dzo n e we dł u g n a j le ps zych r e ce p tu r, wył ą czn ie z n a tu r a l nych i do kł a dn i e do br a nych skł a dn i ków, n ie z awi e r a j ą ko n se r wa n t ów. Dz i ę ki pr o s t o ci e w pr z ygo t owa n i u i wy ją tkowym wa l o r o m sm a kowy m są i de a l n e z a r ówn o n a spe cj a l n e o k a zje j a k i do co dz i e nnych , r o dz i n nych po s ił ków. FOTO Marta Ewa Wróblewska Rozmowa z księciem Janem Żylińskim, biznesmenem i kolekcjonerem Nigdy nie tracę wiary, że wygram ■ Pierwsze pytanie nasuwa się samo: jak to jest być polskim księciem w XXI w.? Pewnie zdarza się Panu być tytułowanym w zaprzyjaźnionym hotelu, ale czy przytrafia się to np. w sklepie? A może książę nie chodzi do sklepu? była na zasiłku, a mama zaczęła od pracy w zawodzie, który dziś nie istnieje: łapanie oczek w pończochach. Mimo tych trudności byliśmy wolni, nie żyliśmy w socjalizmie. Emigracja była zgrana, miała poczucie misji, przekonanie, że wcześniej czy później komunizm upadnie, a gen. Anders wróci na białym koniu i wyzwoli Polskę. To nigdy nie nastąpiło, ale była taka świadomość i nadzieja. Ja się wychowałem w tym polskim Londynie, otoczony generalicją i arystokracją II Rzeczypospolitej. To było cudowne, taka polska Atlantyda zakotwiczona mocno w dziejach historii Polski, ze swoją dumą, goryczą, ale i wartościami, którym ja nadal hołduję. Rzeczpospolita obaliła wszystkie tytuły arystokratyczne w 1920 r. Arystokracja w sensie prawnym już nie istnieje, natomiast pozostała tradycja, w moim przypadku sięgająca XIII w., i ja jestem z niej dumny. Historia mojej rodziny jest częścią mojej tożsamości, ale raczej jest to dla mnie tło, a nie treść, bo w sumie jestem człowiekiem XX i XXI w. Nie lubię, gdy mnie ludzie tytułują „książę” czy „jaśnie panie”, bo mnie to krępuje i ich także. Inaczej wygląda sytuacja w Wielkiej Brytanii, gdzie istnieje arystokracja. Królowa nadaje tytuły, np. lordów, tam to funkcjonuje na co dzień. W Polsce ludzie ■ Pańska rodzina jest herbu Lubicz, jest Pan potomkiem rodu nie wiedzą, co z tym robić, czują się skonsternowani. Zauwa- książąt kijowskich, o Pana przodkach pisał nawet Lew Tołstoj żyłem, że kiedy ekscytują się moim tytułem, to nie ma mię- w powieści Wojna i pokój. dzy nami kontaktu, jest podlizywanie się, a ja tego nie lubię. Rodzina z pochodzenia jest rusko-litewska. Tytuł książęcy to właściwie rosyjski tytuł kniazia. Na mocy Unii ■ Podobno gdy Pańska rodzina wyemigrowała do Londynu, Lubelskiej Rzeczpospolita zaakceptowała arystokrację rużyła w bardzo skromnych warunkach. Czy mógłby Pan krótko sko-litewską. Tak znaleźliśmy się w Polsce. Moja rodzina przybliżyć tamten czas? rzeczywiście została opisana w powieści Lwa Tołstoja WojPoczątki w Wielkiej Brytanii były bardzo skromne. na i pokój. Mama z babcią oraz ojciec przyjechali bez grosza, nie znając języka. W czasie wojny przeżyli tragedię utraty ■ Gdy był Pan małym chłopcem, na imieniny do Pana babci wszystkiego, łącznie z połową rodziny. Trzeba było za- przychodziły takie osoby jak gen. Władysław Anders, gen. Jópomnieć o pałacach, o służbie, o tytułach i zacząć w ob- zef Haller, gen. Tadeusz Bór-Komorowski. Czy zdawał Pan sobie cym kraju jako ktoś „gorszy”. Babcia z mamą wynaj- wtedy sprawę, z jak wyjątkowymi postaciami Pan przebywa? mowały pokój, który mierzył 3 na 2 m. Babcia spała Na imieninach u mojej babci co drugi mężczyzna był na pojedynczym łóżku, a mama na podłodze. Babcia generałem, ministrem albo premierem. W swoim czasie 50 Świat Elit | 5–8/2015 P O S TA C I sprawiało mi to kłopot. Nazajutrz kiedy po imieninach szedłem do szkoły i opowiadałem kolegom Anglikom, jacy sławni ludzie u mnie byli, oni patrzyli na mnie jak na wariata. Nie było to łatwe. Przyznaję, że bardziej byłem związany z przyjaciółmi babci niż z rówieśnikami, mimo że do mojej szkoły chodziły też polskie dzieci. Ale te spotkania u babci to był mój świat, który ubóstwiałem. ,, Jedną z moich sąsiadek była pani Stanisława Kuszelewska, związana w Polsce przedwojennej ze Skamandrem, czyli z Tuwimem, Lechoniem i innymi gwiazdami literatury. W każdy piątek chodziłem do niej na lekcje literatury i historii, to ona zaproponowała mi tę książkę, a ja ją przetłumaczyłem. Myślę, że brytyjscy studenci za sprawą polskiej wódki naprawdę pokochali polskie plakaty. ■ Mając 18 lat, został Pan laureatem nagrody literackiej za reportaż o bitwie pod Monte Cassino Szlakiem natarcia. Tak, poszedłem szlakiem natarcia pod Monte Cassino i napisałem reportaż. Dzięki temu mogłem prywatnie porozmawiać z gen. Andersem, kiedy odjeżdżał. Chociaż znałem go już wcześniej, bo często bywał u nas w domu. Obecnie przyjaźnię się z jego córką, w której jako nastolatek byłem zakochany, ale ona nawet tego nie zauważyła. ■ Miał Pan szanse zostać uznanym dziennikarzem. Pracował Pan dla BBC, „The Guardiana”, „The Sunday Timesa”. Dlaczego porzucił Pan tę profesję? Poszedłem na uniwersytet studiować historię. Uwielbiam historię, ale studiów nie lubiłem, więc po roku je rzuciłem. Chodziło mi po głowie dziennikarstwo, pisanie. Współpracowałem z różnymi redakcjami, przyjęli mnie do polskiej sekcji BBC. Byłem tam redaktorem dziennika radiowego, a także krytykiem sztuk plastycznych. Pierwszy poważny artykuł wydrukował mi „The Guardian”, to była recenzja z wystawy fotografii w Galerii Londyńskiej. Pisałem także o filmie, przeprowadziłem wywiady z Andrzejem Wajdą i Mają Komorowską. W końcu postanowiłem zrezygnować z dziennikarstwa, mimo że był to prestiż i satysfakcja twórcza. Ale trzeba z czegoś żyć, a z tego nie było pieniędzy. W tej dziedzinie w Wielkiej Brytanii nie jest łatwiej niż w Polsce. Chociaż tak naprawdę to oni podjęli decyzję za mnie i wyrzucili mnie z BBC. Udzieliłem wywiadu dla „Życia Warszawy”, a wtedy była zimna wojna i BBC uznało, że jestem podejrzany, bo być może współpracuję z komunistami i władzą ludową, więc na wszelki wypadek mnie zwolnili. W sumie dobrze się stało, bo byłem zmuszony zająć się biznesem. ■ Podczas studiów zorganizował Pan wernisaż wystawy plakatu, później kolejne. Sprzedawał Pan plakaty w Anglii z dobrym skutkiem. Jednak prawdziwej fortuny dorobił się Pan na produkcji i sprzedaży pocztówek. Dlaczego zrezygnował Pan z tego biznesu i zajął się nieruchomościami i budownictwem? Zorganizowałem wystawę plakatu dla studentów na uniwersytecie. Przykleiłem plakaty na ścianie taśmą samoprzylepną. Bardzo łatwo jest zrobić taką wystawę. Przyjaźniłem się z ludźmi z polskiej ambasady w Londynie. Namówiłem ich, żeby dali 50 l wódki. Wernisaż był bardzo udany. Myślę, że brytyjscy studenci za sprawą polskiej wódki naprawdę pokochali polskie plakaty. Następnie zgłosiłem się do brytyjskiego Teatru Narodowego w Londynie i tam we foyer, które jest olbrzymie, zrobiłem wystawę polskiego plakatu z prawdziwego zdarzenia. Egzemplarze różnych plakatów przyjechały z Muzeum Plakatu w Wilanowie. Później odkryłem pocztówki gwiazd. W tamtym okresie bardzo popularna była Madonna, David Bowie, Duran Duran. Kiedy pojawił się Internet, w naturalny sposób wszystko się skończyło. Poza tym był to bardzo niepewny biznes. Zdarzało się, że taka gwiazda wypływała, a potem nagle potrafiła zniknąć. Leonardo DiCaprio stwierdził w wywiadzie telewizyjnym, że nigdy nie pocałowałby się z Żydówką, i z dnia na dzień przestał się sprzedawać na całym świecie. Dziesiątki ton pocztówek z „Leosiem” poszło na przemiał. Rynek stawał się niestabilny, więc poszedłem w nieruchomości. Pierwszą kupiłem dzięki Madonnie, kolejne dzięki Leonardo DiCaprio i Spice Girls. FOTO archiwum Jana Żylińskiego ■ W wieku 11 lat przełożył Pan z polskiego na angielski książkę pt. Pod Arsenałem. Dlaczego była to akurat ta książka? ■ Gdy zaczął Pan działać w branży nieruchomości i budownictwa (tak jak Pańska matka), odniósł Pan niebywały sukces. Podobno jest Pan najbogatszym Polakiem w Anglii. Dlaczego akurat Panu się udało? Długo uciekałem od branży nieruchomości, bo uważałem, że jest bardzo nudna. Odniosłem sukces, ale czy jest on aż tak wielki? Poznałem biznesmena, który mnie naprawdę olśnił, jest właścicielem takiej liczby mieszkań, jaka nigdy mi się nie śniła – 15 tys., pięć wieżowców. Ja nie mam pięciu wieżowców, więc chyba się nie liczę. Wszystko jest relatywne. Nie wiem, czy jestem najbogatszym Polakiem na Wyspach, ale skoro tak piszą... W moim życiu zawodowym często tak jest, że o czymś pomyślę i już samo zaczyna się Świat Elit | 5–8/2015 51 P O S TA C I ■ Obecnie pałac to miejsce wielu wydarzeń kulturalnych, balów charytatywnych, pokazów mody Diora, Chanel, odbywają się tu także sesje zdjęciowe, kręcone są teledyski, np. Britney Spears czy Rihanny. Czy nie przeszkadza to Panu w codziennym życiu? W końcu mieszka Pan tam na stałe. dziać. Szkoda, że tak nie jest w życiu osobistym. Oczywiście popełniam błędy, miewam porażki i trafiam na przeszkody, to jest normalne, ale sztuka polega na tym, że z tymi niepowodzeniami, wrogami, udaje mi się jakoś uporać i obrócić to w sukces. Miałem okresy, kiedy bardzo pomagali mi przyjaciele, żona czy medytacja. To jest jak wojna, walka o przetrwanie, np. przy budowie pałacu niektórzy sąsiedzi ciągali mnie po sądach. Trwało to ładnych parę lat. ,, ■ Jaki był tego powód? Nie podobał im się pałac, to, że w ogóle powstaje. Przy wjeździe na posesję wybudowałem łuk triumfalny, to też spotkało się z ich sprzeciwem. Sprawa oparła się o Sąd Najwyższy w Londynie, gdzie w końcu wygrałem, a sędzia podczas rozprawy wypowiedział bardzo ważne dla mnie słowa: Witamy ten polski pałac na brytyjskiej ziemi. Ludzie marzą o tym, żeby poznać księcia, podać rękę, zadać pytanie. Czuję się wtedy jak książę aktor. FOTO archiwum Jana Żylińskiego ■ Pałac Pana babci, który mieścił się w Gozdowie koło Płocka, po wojnie został spalony. Jako chłopiec obiecał Pan babci, że go odbuduje. Wspomniany już White House powstał 50 lat później w Anglii. Zawsze jest Pan taki konsekwentny? W jakim stopniu Pański pałac przypomina oryginalną budowlę? 52 Z pałacu mojej babci nic się nie zachowało, jedynie wspomnienia. White House nie jest kopią, jest inspirowany pałacem babci, ale jest znacznie od niego bogatszy. Spędziłem większość swojego życia, interesując się historią sztuki. W rodzinie mam historyków sztuki, więc wyrobiłem sobie własny gust. W moim pałacu można odnaleźć wpływy zachodnie, a także wzięte z najlepszych pałaców polskich: Zamku Królewskiego, Łazienek. Niewątpliwie gdyby babcia nie miała pałacu, ja też bym go nie miał. Obiecałem jej, że go odbuduję, i słowa dotrzymałem. Kiedy koduję sobie coś w podświadomości, to zawsze zmierzam w tym kierunku. To samo było z łukiem triumfalnym w Londynie. W 1990 r. postanowiłem, że go wybuduję. Potem zapomniałem o tym, a 20 lat później powstał. Świat Elit | 5–8/2015 W pałacu są różne pomieszczenia: sala balowa, jadalnia, biblioteka oraz sypialnie. Na pierwszym piętrze jest apartament, który ma około 150 mkw., i nikt nie ma tam wstępu poza mną i moją narzeczoną. Na co dzień korzystam z całego domu, ale gdy odbywa się jakaś impreza, to goście mogą przebywać we wszystkich miejscach poza apartamentem, który jest wtedy zamknięty. Zdarza się, że w pałacu jest (ok.) 500 osób. Raz w roku, na jeden weekend, otwieramy go dla publiczności – potrafi przyjść ponad 1000 osób jednego dnia. Zainteresowanie zwiedzaniem jest naprawdę ogromne. Ludzie marzą o tym, żeby poznać księcia, podać rękę, zadać pytanie. Czuję się wtedy jak książę aktor. Londyński magazyn „Time Out” stwierdził, że White House jest jednym z sześciu najbardziej znaczących budynków w Londynie, obok pałacu królowej. Zamierzamy umożliwić częstsze odwiedzanie pałacu i rozwinąć działalność, która rozsławi Biały Dom. ■ Praktycznie całe swoje życie mieszka Pan w Anglii, ale nad wejściem do Pana pałacu widnieje napis: Jam Dwór Polski, co walczy mężnie i wiernie strzeże. Gdzie tak naprawdę czuje się Pan u siebie: w Polsce czy w Anglii? I tu, i tu. W swoim czasie, jako nastolatek, bardzo przeżywałem te tematy. Kim ja jestem: czy Polakiem, czy Anglikiem? Teraz w ogóle się nad tym nie zastanawiam, po prostu jestem sobą. Funkcjonuję tu, w Polsce, i w Anglii. Jestem tym, kim jestem – Polakiem urodzonym w Londynie, prowadzącym polskie przedwojenne życie w stolicy Wielkiej Brytanii w XXI w. i przypominającym Polakom o dawnych dziejach ich ojczyzny. ■ W Kałuszynie pod honorowym patronatem Prezydenta RP został odsłonięty ufundowany przez Pana pomnik Złotego Ułana. Początkowo miał być na cześć Pańskiego ojca – rotmistrza Andrzeja Żylińskiego, bohatera września 1939 r. – ale stał się symbolem polskiej kawalerii. Czy to„ułańska fantazja” sprawiła, że pomnik w odróżnieniu od innych jest złoty? Zaczęło się od tego, by uczcić pamięć mojego ojca, a burmistrz Kałuszyna zasugerował, żeby to rozszerzyć na całą kawalerię polską walczącą w 1939 r. Zamysł był taki, aby pomnik stał się ikoną polskiego ułana, kawalerzysty, a Kałuszyn miejscem corocznych obchodów z rekonstrukcją szarży i koncertami. Chciałbym, żeby to był taki polski Woodstock, ale patriotyczny. Niedawno powołałem do życia fundację „Złoty Ułan”, której celem jest przywrócenie blasku polskiej kawalerii. Chcemy zainteresować młode pokolenie Polaków tym tematem. Ja nie używam wyrażenia „ułańska fantazja”, bo to brzmi jak jakaś fanaberia. Wolę określenie, którego używało się przed wojną i posługiwała się nim sama kawaleria, czyli „ułański fason”. P O S TA C I To złoto jest tego wyrazem. W tej chwili złoto nie jest modne, prędzej srebro. Ludzie boją się złota w rozwiązaniach architektonicznych. A ja się nie bałem. Brama wejściowa do mojego pałacu w Londynie jest pozłacana. To było ryzykowne, a okazało się wielkim hitem. Mam tam nawet pozłacany fortepian, jedyny w Europie. Wiem, jakie wrażenie to robi na ludziach. Niektórzy myślą, że to jest kwestia przepychu, że jest to wulgarne, ale mnie to w ogóle nie obchodzi. Wbrew pozorom ludziom na ogół się to podoba. Jeżeli chodzi o pomnik, to chciałem, żeby zwrócił na siebie uwagę. Poza tym złoto reprezentuje absolut, a kawaleria wykazywała absolutną odwagę, męstwo i determinację. Chciałem w ten sposób podkreślić wyjątkowość tych ludzi, w końcu była to nasza polska elita. Gdy budowałem mój pałac w Londynie i sąsiedzi mnie atakowali, w ciężkich chwilach zawsze sobie przypominałem poetę kawalerii przedwojennej Wieniawę Długoszowskiego, który napisał: Żyję dla własnej przyjemności, a durniom na złość. ■ Co najbardziej lubi Pan robić w wolnym czasie? Słyszałam, że nie tak dawno odkrył Pan w sobie pasję do baletu? Tak, to prawda. 10 lat temu nabawiłem się cukrzycy, ważyłem 125 kg, musiałem zrzucić trochę wagi, trzeba było codziennie się ruszać. Nie lubię sportu, ale pokochałem balet. ■ Ma Pan indywidualne lekcje? Tak, mam prywatne lekcje – w Warszawie z byłym pierwszym tancerzem Teatru Wielkiego Wacławem Gaworczykiem, a w Londynie z rosyjską primabaleriną Ziną Mamedovą. ■ Często ryzykował Pan w biznesie, podejmował nieoczywiste decyzje, ale potem Pan wygrywał. Czy ma Pan niesamowite szczęście, intuicję, czy po prostu biznesowy talent? Kieruję się intuicją, a siebie uważam za artystę, nie za historyka czy biznesmena. Biznes jest dla mnie formą działalności artystycznej. Upór, determinacja, szczęście – wszystkie te elementy po trochu mają znaczenie. Uda■ Z okazji 100-lecia bitwy warszawskiej zamierza Pan zrealizo- ło mi się, nie była to łatwa droga, ale teraz czuję, że jest wać ideę budowy łuku triumfalnego w Warszawie... z górki. Wystarczy, że o czymś pomyślę, to samo zaczyna To mój kolejny cel. Łuk ma być klasycystyczny, taki jak się dziać. W przyszłym roku obchodzę 40 lat w biznesie, w Paryżu, tylko trochę wyższy. Paryski ma 51, a warszaw- dużo doświadczyłem i pokonałem wiele przeszkód. Wieski będzie miał 52 m. Na szczycie znajdzie się pozłacana rzę w siebie i wiem, że potrafię. Nawet jeśli chwilowo nie postać Józefa Piłsudskiego, poniżej wykonane z brązu rzeź- widzę wyjścia z sytuacji, nie tracę wiary, że wygram. by polskich żołnierzy. Myślę, że Warszawa zasługuje na łuk triumfalny, a stulecie zwycięstwa w bitwie warszawskiej to Rozmawiała i opracowała doskonały powód, aby powstał. Marta Ewa Wróblewska R E K L A M A P O S TA C I Talent jest jak tubka pasty do zębów... ■ Co sprawiło, że zostałeś kompozytorem? Opowiedz o swoich pierwszych doświadczeniach z muzyką. Zadecydował przypadek. Miałem rockandrollową grupę. Siedzieliśmy na krzesłach i próbowaliśmy coś wymyślić. Wtedy okazało się, że jestem jedyny, który potrafi coś stworzyć. W ten sposób odkryłem, że mogę być kompozytorem. Jeżeli chcesz stać się częścią intelektualnych i artystycznych zdarzeń, musisz grać rock and rolla, bo to jest bardziej religia niż muzyka. Szczególnie na Wschodzie ma to wyjątkowe znaczenie, jest fenomenem społecznym. Mój rock and roll był zawsze mocno inspirowany tradycyjnymi brzmieniami. Sięganie do źródeł to najstarszy sposób tworzenia – od Strawińskiego do Gershwina; od Bono do Lennona i McCartneya. Zawsze podstawą jest tradycja, z której czerpiesz i próbujesz dołożyć coś swojego. Teraz nie używam już tak dużo elektrycznych gitar, jak w czasach mojego rockandrollowego grania. Stawiam zdecydowanie na sekcję blaszanych instrumentów dętych. ■ Jak wygląda Twój dzień pracy – czekasz na inspiracje czy każdego dnia komponujesz po parę godzin? Wiem, że ludzie wyobrażają sobie kompozytora, który siedzi przy fortepianie i czeka, aż przyjdzie wena o wschodzie słońca. Tymczasem rzeczywistość jest zu- 54 Świat Elit | 5–8/2015 pełnie inna. Jeśli popatrzysz na historie twórców, to przekonasz się, że każdy artysta pracuje po 8 godzin dziennie, jak wszyscy. Talent jest jak tubka pasty do zębów – musisz go mozolnie wyciskać, żeby wyszedł na zewnątrz, a to zabiera czas. Bycie kompozytorem nie daje powodu, by być aroganckim i zadufanym. Jesteś po prostu pracującym człowiekiem. ,, Obecnie rzadko słucham muzyki. Chyba jestem jak stary ginekolog, który nie ma ochoty kontynuować pracy po powrocie do domu. ■ Wielokrotnie Twoja muzyka była wykorzystywana w filmach, np. Emira Kusturicy – Arizona Dream, Czas Cyganów czy słynny Underground. Czy czujesz się także kompozytorem filmowym? Szczerze mówiąc, nie czuję się kompozytorem filmowym, chyba nie jestem w tym za dobry. Po prostu miałem szansę pracować przy kilku produkcjach, dlatego że akurat prawdziwy kompozytor filmowy nie był potrzebny. Myślę, że moja muzyka jest zbyt agresywna i melodyjna. Już od bardzo dawna nie skomponowałem niczego do filmu, ostatni raz napisałem coś chyba 10–15 lat temu. Ale cały czas myślę, że to, co robię, jest jak soundtrack, może ważniejszy niż ścieżki dźwiękowe do filmów. Mam poczucie, że moja muzyka wchodzi w czyjeś prywatne życie. Towarzyszy ludziom w różnych momentach. Kiedy podróżują, bawią się, tańczą albo nic nie robią. Lubię sobie wyobrażać, że moja muzyka to ścieżka dźwiękowa do kadrów, które mamy w naszych głowach. Mogę być kompozytorem muzyki do filmu z życia każdego z was. ■ Słuchasz muzyki innych twórców? Obecnie rzadko słucham muzyki. Chyba jestem jak stary ginekolog, który nie ma ochoty kontynuować pracy po powrocie do domu. ■ Większość Twoich płyt opiera się na współpracy z uznanymi wykonawcami z różnych krajów, np. w Polsce z Kayah i Krzysztofem Krawczykiem. Dlaczego tak często masz ochotę tworzyć z innymi artystami? Lubię tworzyć z innymi artystami, wtedy przenikają się różne spojrzenia na muzykę. Chyba jestem stworzony do takiej współpracy. Na mojej ostatniej płycie Champagne For Gypsies prawdopodobnie zagrała największa liczba ludzi w porównaniu z poprzednimi krążkami. Zaprosiłem Gipsy Kings, a także Gogol Bordello, muzyków, którzy przypominają nam, jak mocne ślady odcisnęli Cyganie w naszej ludowej kulturze. Moja następna płyta, która zostanie wydana pod koniec roku, też będzie się opierała na graniu z różnymi artystami. ■ Czy taka współpraca z innymi nie za bardzo ingeruje w Twoje pierwotne kompozycje? Nie przeszkadza Ci to? FOTO concerts.pl Rozmowa z Goranem Bregovićem, muzykiem, kompozytorem P O S TA C I Współpraca z każdym z artystów, z którymi nagrywałem, była bardzo inspirująca. Trudno to opisać słowami, ale kiedy zaczynasz grać swoją piosenkę np. z Gipsy Kings, nagle okazuje się, że brzmi ona jak rumba catalana; zaczynasz grać z Gogol Bordello i pojawia się gypsy punk. To samo dotyczy tekstów piosenek – odkrywasz niepostrzeżenie, że słowa zmierzają w zupełnie innym kierunku, niż zakładałeś na początku. Praca z ludźmi, którzy mają inne wyczucie muzyki, to dla mnie zawsze niezapomniane, uskrzydlające momenty. Powodują powstanie intrygujących, niemal nowych utworów. ,, Wiem, że ludzie wyobrażają sobie kompozytora, który siedzi przy fortepianie i czeka, aż przyjdzie wena o wschodzie słońca. Tymczasem rzeczywistość jest zupełnie inna. ■ Czego słuchacze mogą się spodziewać podczas Twojego koncertu w Szczecinie? Zagram sporo nowych utworów, ale także pojawią się stare. Oczywiście przyjadę z całą moją orkiestrą i sekcją blaszanych instrumentów dętych. Zagram trochę muzyki ze starszych filmów i z Karmen with a Happy End. Będzie wiele nowych piosenek z krążka Champagne For Gypsies i z mojej następnej płyty. Mam nadzieję, że koncert będzie się wam podobał. Rozmawiała i opracowała Marta Ewa Wróblewska Świat Elit | 5–8/2015 55 P O S TA C I ■ Czy nadal grasz w tenisa? Oglądasz turnieje tenisowe? Niestety, grywam w tenisa bardzo rzadko i od lat już nie śledzę tego, co się dzieje w świecie tenisowym. Muzyka stała się dla mnie najważniejsza. ■ Podobno chciałaś zostać aktorką, ale im więcej słuchałaś muzyki jazzowej, tym bardziej miałaś ochotę śpiewać. Jakie wokalistki, wokaliści mieli na Ciebie taki wpływ? Czy były to Nina Simone i Abbey Lincoln, którym poświęciłaś swoją ostatnią płytę Remembering Nina & Abbey? Bardzo chciałam zostać aktorką, w liceum grywałam w spektaklach kółka teatralnego, w klasie maturalnej regularnie chodziłam do teatru. Przygotowywałam się do egzaminu na Wydział Aktorski PWST w Warszawie, ale na kilka tygodni przed egzaminem zrezygnowałam z tych planów. Wybrałam jazz, czyli muzykę wolności. Nigdy tego wyboru nie żałowałam. Nina Simone i Abbey Lincoln są mi niezwykle bliskie, stąd płyta im poświęcona. Ale ukształtowały mnie też Carmen McRae, Joni Mitchell, Shirley Horn czy Chet Baker i Stevie Wonder. Jazz jak wino z wiekiem smakuje coraz lepiej... Rozmowa z Agą Zaryan, wokalistką jazzową ■ Twój ojciec jest pianistą, więc to, że zostałaś muzykiem, wydaje się być oczywiste, choć Twoja droga na estradę nie była prosta. Nie od razu poszłaś do szkoły muzycznej, dużo miejsca w Twoim życiu zajmował tenis, zdobyłaś nawet mistrzostwo Warszawy juniorów młodszych. Dlaczego wybrałaś muzykę i porzuciłaś sport? Mój ojciec jest pianistą klasycznym i całe dzieciństwo słuchałam, jak ćwiczy. Zdarzało mi się chodzić na jego koncerty, z dumą patrzyłam na niego, kiedy występował np. w Filharmonii Narodowej. Niestety, mimo moich zdolności muzycznych nie zadbał o moje wykształcenie muzyczne. Nie miał do tego cierpliwości. Do szkoły muzycznej zdałam, gdy sama podjęłam taką decyzję. Miałam 17 lat. Wcześniej cztery lata spędzałam niemal dzień w dzień na kortach tenisowych. Moja mama grała rekreacyjnie i dzięki niej zaczęłam trenować. Okazało się, że dobrze mi idzie i lubię wyczerpujące fizycznie treningi. Porzuciłam tenis w wieku 14 lat. Była to moja świadoma decyzja. Czułam, że nie mam szans na światową karierę, nie zostałabym Agnieszką Radwańską, bałam się, że skończę jak wiele koleżanek tenisistek z kilkoma poważnymi kontuzjami i bez porządnego wykształcenia. Muzyka była mi zawsze bliska, stąd decyzja o zdawaniu do szkoły muzycznej. 56 Świat Elit | 5–6/2015 ■ Aktorstwo już Cię nie pociąga? Nie mam w sobie niedosytu, że nie gram. Oczywiście nie wykluczam, że kiedyś jakaś przygoda z teatrem czy filmem mnie spotka, ale nie szukam takiej okazji. To musiałoby być coś szczególnego, propozycja, która się pojawi, ale nie na siłę. W końcu wokalistki grały ciekawe epizody w filmach. Moją domeną jest śpiew, może kiedyś zaśpiewam w filmie. ■ Chodziłaś do szkoły podstawowej w Manchesterze. Twoje płyty są głównie anglojęzyczne. Czy śpiewanie po angielsku wydawało Ci się bardziej naturalne niż po polsku? Śpiewanie po angielsku to naturalna droga dla wokalistki jazzowej, a moje dwie polskie płyty z muzyką poetycką to ukłon w kierunku wspaniałych poetów i poetek, to zanurzenie się w tematyce innej niż świat amerykańskich standardów jazzowych. Śpiewanie po polsku jest trudniejsze, bo to język, który jest wyzwaniem dla dobrej dykcji. Angielski znam od dziecka, dlatego nie odczuwam tego, że śpiewam w języku obcym. To mój drugi język. ■ Piszesz teksty do utworów, które wykonujesz tylko po angielsku. Jeżeli śpiewasz po polsku, to wybierasz teksty poetów. Łatwiej pisze Ci się po angielsku? Tak, po angielsku umiem ubrać myśli w słowa w sposób bardziej naturalny. Prosty przekaz nie razi, moim zdaniem po polsku jest z tym gorzej. Dlatego sięgam do naszej świetnej poezji. Jest z czego wybierać. ■ Mówiłaś wielokrotnie, że Twoje nazwisko panieńskie – Skrzypek – było zbyt trudne do wymówienia, dlatego wybrałaś pseudonim. Skrót imienia Agnieszka wydaje się naturalny, ale dlaczego przyjęłaś nazwisko Zaryan? P O S TA C I ■ Jeździłaś do Stanów na warsztaty jazzowe, chciałaś poznać kolebkę jazzu? W tej chwili część muzyków, z którymi współpracujesz, jest z USA. Czy są inni od polskich jazzmanów? W Polsce mamy świetnych muzyków, mam tu swoje wspaniałe trio, z którym od lat regularnie koncertuję i nagrywam. Czasami mam jednak potrzebę nagrania albumu poza Polską i pracy z muzykami, których również podziwiam, dlatego zaprosiłam na ostatnią płytę Geri Allen i Briana Blade’a. Wymarzyłam sobie ich udział i marzenie się spełniło. Spędzenie z nimi kilku dni, próby i nagrania – były fantastycznym doświadczeniem. Jazz to muzyka improwizacji, gdzie trzeba się odważyć na nowe doświadczenia, stąd pomysł współpracy z różnymi artystami. Poznanie kolebki jazzu jest fascynujące, od czasu do czasu wracam tam, żeby doładować baterie i dostać wiatru w żagle. ,, Nagrody nobilitują, cieszą, napędzają do dalszej pracy, ale nie dla nich się tworzy. ■ Szukając informacji o Tobie, można przeczytać mnóstwo komplementów na temat Twojego głosu, interpretacji, kultury muzycznej. To wszystko nie szło jednak w parze z natychmiastowym sukcesem i karierą. Trudno w Polsce zrobić karierę jazzową? W Polsce w branży muzycznej nie jest łatwo, żaden artysta nie powinien się nastawiać na natychmiastową karierę. Czasem sukces nigdy nie przyjdzie, a innym razem może spaść na nas jak grom z jasnego nieba. To, czy nam się uda, zależy od wielu czynników. Najważniejsza jest konsekwencja; to, żeby nie zbaczać ze swojej drogi. Oprócz tego trzeba mieć szczęście do ludzi. Kiedy spotka się odpowiednie osoby w odpowiednim czasie i zarazi się ich swoją wizją muzyki, można liczyć, że się uda. Bez menadżera może być bardzo ciężko. ■ W 2007 r. nagrałaś pierwszą płytę po polsku: Umiera piękno. Dotykała ona ważnej i bolesnej historii powstania warszawskiego. Czy to względy rodzinne zdecydowały o oddaniu hołdu powstańcom? Dziadkowie byli powstańcami, ale to nie był jedyny powód nagrania tego albumu. To temat ogólnopolski. Uważam, że ważna jest pamięć o tych, którzy zginęli podczas powstania. Tym albumem na swój sposób oddaję im cześć. ■ Druga Twoja płyta po polsku to Księga olśnień poświęcona Czesławowi Miłoszowi. Znajdziemy tu jego wiersze, ale także trzech innych cenionych przez niego poetek. Zdecydowałaś się wydać ten krążek w dwóch wersjach: polskiej i angielskiej. Dlaczego? Kiedy koncertujemy na świecie, śpiewam wersje anglojęzyczne, w Polsce po polsku. Chciałam móc promować poezję naszego noblisty poza naszym krajem. Ta sama piosenka śpiewana w dwóch innych językach brzmi zupełnie inaczej. ■ Jesteś laureatką Fryderyka, ośmiokrotnie zostałaś Wokalistką Roku magazynu „Jazz Forum”. Czy te nagrody sprawiają, że czujesz się doceniona, bardziej pewna siebie? Nagrody nobilitują, cieszą, napędzają do dalszej pracy i do rozwoju, stawiają poprzeczkę wyżej, ale nie dla nich się tworzy. To miły dodatek do obranej drogi i potwierdzenie, że ta droga ma sens nie tylko dla mnie, ale też dla moich słuchaczy. Dobrze mieć do nagród dystans, gdyż raz się jest na fali, ale można też nagle znaleźć się poza nią i trzeba mieć siłę, by dalej pracować. ■ Właśnie po raz drugi zostałaś mamą. Jak to zmienia Twoje podejście do muzyki i tworzenia? Jestem podwójną mamą od kilku tygodni. To moment, kiedy świat się zatrzymuje i staje się piękniejszy. Zdecydowałam się na dzieci, mając trzydzieści parę lat, czekałam, aż sama dojrzeję, nasycę się życiem bezdzietnym. Teraz spełniam się nie tylko poprzez śpiew, ale i w rodzinie. Jest czas dla dzieci i czas na nowe projekty – to są dwie zupełnie inne przestrzenie, ale istnieją równolegle. Da się je pogodzić, chociaż trzeba umieć iść na kompromisy. Nie wiem, czy doświadczenie macierzyństwa zmieniło moje podejście do muzyki. Wydaje mi się, że nie nastąpiła żadna rewolucja, ale zmieniłam się jako osoba. Jestem bardziej cierpliwa. ■ Czy zamierzasz chwilowo zawiesić swoją działalność muzyczną? Jakie są Twoje plany zawodowe na najbliższą przyszłość? Nie mam powodu zawieszać działalności muzycznej. To jest moja pasja, bez muzyki i koncertowania po kilku tygodniach więdnę. Czasem cisza jest potrzebna, żeby mózg wypoczął i pojawiły się nowe pomysły, ale na dłuższą metę życie bez muzyki byłoby dla mnie katorgą. Śpiewałam z wielką przyjemnością w ciąży, teraz, po narodzinach, wracam już za kilka tygodni na scenę. W sierpniu czekają mnie nowe wyzwania muzyczne, m.in. udział w festiwalu Solidarity of Arts i koncert premierowy w Łodzi z piosenkami Wandy Warskiej. Zapraszam na moją stronę na Facebooku, tam pojawiają się na bieżąco wszystkie informacje o naszych koncertach. Sporo będzie się też działo tej jesieni i zimy. W przyszłym roku kończę 40 lat. Liczę na to, że rok 2016 przyniesie mi wiele ciekawych muzycznych doświadczeń. W końcu jazz, jak wino, z wiekiem smakuje coraz lepiej. Rozmawiała Marta Ewa Wróblewska FOTO Mateusz Stankiewicz To na pamiątkę po moim dziadku Janie Zarańskim, cudownym człowieku, powstańcu warszawskim. Zarański Jan, czyli Zaryan, skrót jego imienia i nazwiska. Pseudonim brzmi międzynarodowo, teraz można mnie łatwiej zapamiętać. Świat Elit | 5–6/2015 57 P O S TA C I Z muzyką jestem związana od zawsze Rozmowa z Agatą Wyszyńską, wokalistką zespołu DwaA ■ 29 maja do sklepów trafił debiutancki album zespołu DwaA pt. Mały wielki świat. Na płycie znalazło się 11 nowoczesnych popowych utworów w Pani wykonaniu. Cofnijmy się jednak do początków Pani kariery... Jak rozpoczęła się przygoda ze śpiewaniem i co zadecydowało o powstaniu zespołu? Z muzyką jestem związana praktycznie od zawsze, ponieważ mój tata był 1muzykiem. Zawsze bardziej ciągnęło DwaA_prasa_205x144.pdf 5/13/15 9:57 PM R E K L A M A mnie w stronę śpiewania niż grania na instrumentach. Mój pierwszy publiczny występ zaliczyłam w wieku niespełna 3 lat, wykonując piosenkę solową z zespołem ludowym. Bardzo wcześnie zaczęłam zarabiać, śpiewając – występowałam na początku z tatą, a później z zespołem mojego brata. Zespół DwaA powstał z inicjatywy Andrzeja Mrowca, który jest kompozytorem wszystkich naszych utworów. Andrzej zainteresował się moim głosem, mnie spodobały się jego kompozycje i tak podjęliśmy decyzję o muzycznej współpracy. ■ Piosenki promujące album: Mały wielki świat i Do końca świata, doczekały się teledysków. W stacjach radiowych można usłyszeć utwór z tej płyty Uratuj mnie. Rozumiem, że w tej chwili cała Pani uwaga koncentruje się wokół promocji albumu. A jakie są Pani plany na przyszłość? Promocja płyty jest bardzo ważna, ale są ludzie, którzy na promocji znają się lepiej ode mnie. Ja skupiam się głównie na tym, aby dobrze śpiewać i dobrze współgrać z zespołem, bo tylko w ten sposób możemy trafić do słuchaczy i pozostać na dłużej w ich pamięci. Staram się nie wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Cieszę się z tego, co jest tu i teraz... Mam na myśli cudowną rodzinę, zdrowie i możliwość realizowania swojej pasji. I to jest dla mnie najważniejsze. Rozmawiała Anna Ziędarska PONADCZASOWA KLASYKA Love to kolejna część serii wydawniczej MTJ „Classics”. Na trzypłytowym wydawnictwie znajdują się wyłącznie najpiękniejsze utwory o miłości. Idealna propozycja dla zakochanych, ale także dla wszystkich, którzy po prostu lubią piękne i niezapomniane kompozycje. Tematem przewodnim wydawnictwa jest zjawisko, które inspiruje i napędza do działania artystów w każdej dziedzinie sztuki – miłość. Niezależnie od gatunku, stylu czy nawet uwarunkowań kulturalnych, uczucie to jest najwdzięczniejszym tematem dla każdego, kto pisze piosenki i chce z nimi dotrzeć do szerokiego grona odbiorców. Bo jak wiadomo, miłość dotyczy wszystkich, wszędzie i zawsze. Wydawnictwo zawiera m.in. takie ponadczasowe miłosne klasyki jak You Can’t Hurry Love The Supremes, The Power of Love Jennifer Rush, Lessons in Love Level 42, Is This Love? Allison Moye, Never Never Love Simply Red, Love is All Around Wet Wet Wet, czy Im Not in Love 10 CC. Te i wiele innych kompozycji znamy doskonale z radia, telewizji czy kina. „Love” to idealny podarunek dla osoby, która wie, domyśla się lub niebawem ma się dopiero przekonać, że ktoś o niej myśli. Wytwórnia Muzyczna P O S TA C I – od dwudziestolecia międzywojennego do dziś Piękne miasto, piękna historia… M ilanówek, niewielkie miasteczko pod Warszawą – to tu mieszka i pracuje p. Iwona Dornarowicz, z którą miałam niezwykłą przyjemność przeprowadzić rozmowę. Energiczna, drobna kobietka o wielu talentach. Pani prezes, scenarzystka, reżyserka, aktorka, do niedawna jeszcze kostiumolog. To ona stworzyła T-Art. Początkowo we współpracy z Milanowskim Uniwersytetem Trzeciego Wieku zawiązał się międzypokoleniowy teatr, potem parę lat działał nieformalny zespół, a wreszcie w 2010 r. powstało stowarzyszenie. FOTO Mariusz Koszuta ■ Co T-Art ma wspólnego z historią Milanówka? 60 Teatr w Milanówku istniał już dawno. W 1909 r. Milanowskie Towarzystwo Letnicze wybudowało Teatr Letni (dzisiejsze Milanowskie Centrum Kultury). W tamtym okresie do miasteczka przybyły ówczesne sławy, ludzie kultury i sztuki: Rufin Morozowicz, Maria Morozowicz-Szczepkowska z mężem Janem, Feliks Dzierżanowski, przez krótki czas mieszkał tu nawet Bolesław Prus. W Teatrze Letnim wystawiano sztuki, w których grali profesjonaliści razem z amatorami. Wiek nie był brany pod uwagę – grały dzieci, młodzież, a także osoby starsze. W 1944 r. Milanówek odwiedził Leon Schiller. Miał wyreżyserować spektakl, którego obsadę wyłonił wśród zespołu, istniejącego już w mieście. Zadecydował, iż wystawi Gody weselne. Niestety, nie doszło do premiery, gdyż po kilku miesiącach prób – a odbyła się nawet generalna – wybuchło powstanie warszawskie i wszelkie plany artystyczne rozmyły się. Postanowiłam zatem kontynuować tę historię i tak po skrótach i drobnych innowacjach powstały Gody weselne – widowisko obrzędowe w układzie Leona Schillera / Iwony Dornarowicz. Sztuka po 70 latach doczekała się premiery. Aktorzy z T-Artu idealnie wpasowali się w konwencję podjętą przez Schillera. „Reanimacja” przedwojennego teatru była naszym celem i dokonała się. Cieszę się, że udało się to osiągnąć. Świat Elit | 5–8/2015 ■ Co odróżnia T-Art od innych grup teatralnych? Działalność T-Artu ma również bardzo ważny wymiar społeczny. W nasze przedsięwzięcia angażują się osoby z pasją: od gimnazjalistów, po emerytów; od amatorów, po osoby profesjonalnie działające w teatrze. I chyba to właśnie, ta różnorodność, powoduje wyjątkowość zespołu. Zwykle powstają grupy wiekowe, a łączenie zawodowców z amatorami to na pewno rzadkie zjawisko. Poza tym ta historyczna kontynuacja – przejęcie pałeczki po kilkudziesięciu latach… To ma wartość w kontekście i teraźniejszości, i historycznej tradycji artystycznej Milanówka. ■ Realizujecie bardzo wiele różnorodnych spektakli, czy któryś z nich był dla Pani szczególny? Chyba taki, który zgromadził szeroką publiczność. Kiedy zaczynaliśmy, na pierwszej naszej sztuce była zaledwie 7-osobowa widownia. Składała się naturalnie z rodziny i przyjaciół. Spektakl Miłość ci wszystko wybaczy stał się przełomem. Wówczas zaistnieliśmy w Milanówku. Bardzo istotne – bo o symbolicznym znaczeniu – były oczywiście Gody weselne. Ostatnio wystawiliśmy musical Hava nagila, premiera cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Ta sztuka dotyka kawałka historii, opowiada o kulturze żydowskiej, odnosi się do Holocaustu. Nie mamy pojęcia o takich przeżyciach, wchodzimy we własne emocje, zainspirowane czyjąś rzeczywistością. Realia Żydów sprowadzamy niejako do uniwersalnego przeżywania tego co śmieszne, piękne, straszne. Zawsze zapraszamy widza do wspólnego przeżywania. Chcemy omalże „walnąć nim o ziemię” – niech popłacze i pośmieje się, chcemy dotknąć różnych sfer wrażliwości. ■ Gdzie można Was zobaczyć? Od zawsze gramy w Milanowskim Centrum Kultury – w Milanówku pod Warszawą. Występujemy też w Warszawie, w Grodzisku Mazowieckim, w Nadarzynie. Mamy za sobą projekt z niemieckim Kurtheater Bitterfeld, a niedawno podpisaliśmy umowę z Domem Kultury Polskiej w Wilnie. Z Niemcami był to wspólny spektakl, w przypadku Wilna – wymiana artystyczna. Rozmawiała Agata Bladosz FOTO Marta Ewa Wróblewska Trzeba umieć artyzm przełożyć na rzeczywistość Rozmowa z Mauro Gasperim, włoskim projektantem mody ■ Urodziłeś się w Bresci, mieście, które kiedyś odwiedziłam i w którym wiele lat temu po raz pierwszy w historii wystartował wyścig Grand Prix Italia. Powiedz coś o swoim starcie. Dlaczego wybrałeś szkołę artystyczną? Czy to tradycja rodzinna, a może ktoś Cię zainspirował? Moja pasja do mody narodziła się, kiedy byłem dzieckiem. Obserwowałem dużo sukni ślubnych w miejscu, gdzie mieszkałem. Rozmawiałem o nich z rodzicami. Komentowałem styl, formę, krój, detale. Rodzice nie zajmowali się modą, ale wujek był designerem u Gianniego Versace, współpracował z nim przez 10 lat, zakończył współpracę, dopiero kiedy Donatella została szefem. ■ Ukończyłeś studia związane z modą, potem dostałeś się na staż do Dolce & Gabbana. Jak to wpłynęło na Twoją karierę projektanta? Studiowałem we Florencji, w szkole, która nazywa się Polimoda. Jest to jedna z najwyżej notowanych uczelni designu i dziewiarstwa we Włoszech. Jednocześnie miałem możliwość poznawania rzemiosła i zdobywania wiedzy praktycznej, współpracując z różnymi firmami odzieżo- 62 Świat Elit | 5–8/2015 wymi. Szczególnie miło wspominam pobyt w Dolce & Gabbana. Dzięki temu miałem szansę obserwować, jak wygląda praca w dużej i prężnej fabryce. Bardzo mi się tam podobało i wiele się nauczyłem. Początek kariery u tak dobrych dyktatorów mody to świetny start, można ukształtować swój własny styl i postrzeganie mody. ■ Kiedy dojrzałeś do tego, by wejść na rynek z własnymi projektami i stworzyć markę? Pierwszy butik otworzyłeś w Bresci, czy to ze względów sentymentalnych? Po zdobyciu doświadczenia u Dolce & Gabbana uznałem, że nadszedł czas, by zacząć kreować swój styl i własną linię ubrań. W 2008 r. zdecydowałem się otworzyć mój pierwszy butik w rodzinnym mieście – właśnie z powodów sentymentalnych. ■ Nie projektujesz wyłącznie ubrań, ale także torebki i akcesoria, czy chcesz również projektować meble jak inni światowi designerzy? Moja kolekcja to prêt-à-porter. Zdecydowałem się jednak oprócz ubrań projektować także torby i akcesoria, ponieważ to uzupełnia stroje i ma wpływ na cały STYL look. To jest to, na czym chciałbym się skupić w najbliższych latach, ale nie wykluczam, że w przyszłości być może stworzę własną linię mebli i przedmiotów do domu. Od zawsze interesowała mnie i inspirowała architektura, także wnętrz. Myślę, że szeroko pojęty design – projektowanie innych rzeczy, nie tylko ubrań – dopełnia całą markę. Robi tak wielu słynnych dyktatorów mody i marek, np. Cavalli czy Armani. ■ Zostałeś doceniony przez Camera Nazionale della Moda Italiana. Co to oznacza w praktyce poza prestiżem? Udział w programie New Upcoming Designers, realizowanym przez Camera Nazionale della Moda Italiana, to bardzo ciekawe i istotne wyróżnienie, które umożliwia nowym, młodym projektantom wejście na rynek. Mediolan jest bardzo ważnym miejscem dla mody, jednak bardzo trudno tam zaistnieć, a Krajowa Izba Mody Włoskiej pomaga wschodzącym talentom zaprezentować się i wypromować. Dzięki tym działaniom wziąłem udział w Milan Fashion Show, a także miałem możliwość przedstawienia moich kolekcji podczas pokazów mody w wielu miastach na świecie, np. w Moskwie, Warszawie, Berlinie, Tokio. Nawiązałem również wiele kontaktów biznesowych. Poznałem ciekawych ludzi ze świata mody, dziennikarzy i przyszłych klientów. ■ Dlaczego, Twoim zdaniem, włoscy projektanci uważani są za najlepszych na świecie, a marki modowe są tak popularne? Włoska moda, z mojego punktu widzenia, to kombinacja sztuki, architektury, stylu, designu i ciężkiej pracy. Projektanci z dużym pietyzmem tworzą swoje kolekcje. Ważny jest nie tylko projekt, ale także dobór tkanin, wzorów, haftów, dbałość o szczegóły wykończenia i wysoka rzemieślnicza jakość obróbki krawieckiej. Dlatego nasze marki są najlepsze i najbardziej znane na świecie. ■ Na co dzień tworzysz w Mediolanie. Myślałeś o tym, żeby przenieść się do Nowego Jorku czy prezentacja Twoich kolekcji na międzynarodowych Tygodniach Mody Ci wystarcza? Pracuję w Mediolanie ze względu na to, że mój personel, pracownicy, press office, showroom z ubraniami są tutaj. We Włoszech także kreuję kampanie reklamowe. Jeżeli jednak chodzi o prezentację moich projektów i sprzedaż, to chciałbym, żeby miały one wymiar międzynarodowy. Pokazuję moje kolekcje podczas Fashion Weeks na całym świecie, także na targach mody, np. podczas Tranoï: International Fashion Tradeshows w Paryżu. Dzięki takiej promocji w wielu krajach pozyskuję nowych odbiorców i klientów. Aktualnie rozważam wejście na rynek azjatycki: Chiny, Japonia, Emiraty Arabskie. W przyszłości chciałbym również zaistnieć w Nowym Yorku, który jest bardzo ważnym punktem na mapie mody. Mimo to na stałe wolę mieszkać we Włoszech, myślę, że jest to ważne ze względu na styl. ,, Włoska moda to kombinacja sztuki, architektury, stylu, designu i ciężkiej pracy. ■ Projektujesz wyłącznie dla kobiet. Czy jest jakaś kobieta, którą możesz nazwać swoją muzą? Jakie dziewczyny noszą ubrania marki Mauro Gasperi? Aktualnie moją muzą jest Cara Delevingne – aktorka i modelka. Podoba mi się to, w jaki sposób się porusza, jak wychodzi na zdjęciach. Jest jednocześnie kobieca i silna. Takie kobiety mnie inspirują i dla takich projektuję. ■ Co jeszcze Cię inspiruje? Kierujesz się trendami międzynarodowymi czy tworzysz, co Ci w duszy gra? Moją inspiracją jest zawsze mix różnych elementów: podróże po świecie, vintage, wizyty w sklepach, na bazarkach, fotografie, książki o architekturze – głównie styl minimalistyczny. Przed każdą kolekcją robię badania rynku. ■ Obserwujesz ludzi na ulicach? Tak, często siadam w kawiarni w Mediolanie, Paryżu, Londynie i obserwuję przechodniów, jak są ubrani. ■ Przyjechałeś do Polski ze swoją najnowszą kolekcją: SS 2015. Powiedz coś więcej na jej temat. Prezentuję tu kolekcję wiosenno-letnią. Moją inspiracją jest ważka – symbol wolności, pokoju, kreatywności i dojrzałości. Ważka to także symbol Japonii, dla której powstały te projekty, w podziękowaniu za to, że właśnie ten rynek, jako pierwszy poza Włochami, poznał się na moim stylu. W tej kolekcji możemy odnaleźć różne kombinacje kształtów, wzorów i kolorów: delikatnych, STYL pastelowych odcieni i czarnego. Moim celem jest tworzenie ubrań dynamicznych, z niezwykle starannym doborem łączonych tkanin. ■ Jesteś przewodniczącym jury 7. edycji Fashion Designer Awards, zwycięzca będzie miał szansę odbyć staż w Twojej pracowni. Słyniesz z tego, że wspierasz młodych projektantów, dlaczego? FOTO z pokazu, portret Marta Ewa Wróblewska, torebki, rysunek arch. Mauro Gasperi Jestem dumny i bardzo szczęśliwy, że uczestniczę w 7. edycji Fashion Designer Awards. Faktycznie, laureat będzie miał możliwość współpracować ze mną. Staram się wspierać młodych projektantów, dlatego że ja sam potrzebowałem takiej pomocy w przeszłości i wiem, jakie to ważne dla młodych ludzi, zaczynających pracę w świecie mody. Dzięki stażom można się wiele nauczyć i uzyskać więcej informacji na temat branży. ■ Czy jesteś jak włoski mistrz kuchni, który nie pozwala nikomu nic zmienić w swoim menu, czy słuchasz czasami sugestii współpracowników? Słucham osób ze swojego teamu. Na początku mam pomysł i ogólną wizję, ale muszę współpracować z zespołem. Czasami to nie jest łatwe, jednak oni często pokazują mi detale, które warto zawrzeć w kolekcji. ■ Widziałeś projekty debiutujących polskich projektantów. Co myślisz o nich i o polskiej modzie? ■ Który raz jesteś w Warszawie? Miałeś szansę ją zwiedzić, spróbować polskiego jedzenia? Jakie są Twoje wrażenia? W Warszawie jestem drugi raz. Podoba mi się to miasto, jest bardzo ciekawe, różnorodne, przestronne, interesujące dla zwiedzającego. Ulice są szerokie, czyste i ciche. Byłem w uroczej, tradycyjnej restauracji Folk Gospoda, z bardzo dobrym jedzeniem. ■ Kiedy przyglądasz się ludziom na warszawskiej ulicy, jakbyś określił ich styl ubierania się? Tak jak wspominałem, lubię w różnych miastach obserwować, jak ludzie są ubrani. Każdy projektant tak robi. Patrząc na warszawską ulicę, zauważyłem, że jest to głównie styl casualowy, czysty i minimalistyczny. Dziewczyny noszą trencze, legginsy i baleriny. Polskie kobiety w porównaniu z Włoszkami są wysokie, dlatego nie muszą chodzić na obcasach i mogą sobie pozwolić na baleriny, ale wkładając szpilki, jeszcze bardziej wysmuklają swoje sylwetki. Uważam, że kolekcje polskich debiutantów są bardzo dobre, poka- MAURO GASPERI – urodził się w Bresci, na północy Włoch. Już jako dziecko wykazywał zainteresowanie modą. Ukończył artystyczną szkołę średnią w swoim rodzinnym mieście, a następnie słynną Polimoda International Institute of Design and Marketing we Florencji, ze specjalizacją moda i dzianina. Dało mu to szansę współpracy z domami mody: Paola Frani, Doratex, Cristiano Fissore oraz Dolce 64 zują kreatywność autorów. Jednak w modzie ważne i zarazem trudne jest to, by tworząc projekt, uwzględnić wymagania rynku. Dlatego drugim krokiem jest nawiązanie kontaktów, kampania reklamowa i sprzedaż. Trzeba umieć artyzm przełożyć na rzeczywistość. Świat Elit | 5–8/2015 & Gabbana. W 2008 r. otworzył swój pierwszy butik w rodzinnej Bresci i stworzył własną linię ubrań. W 2009 r. został doceniony przez Camera Nazionale della Moda Italiana. Konsekwencją tego było uczestnictwo w programie dla młodych, wchodzących na rynek projektantów – New Upcoming Designers. Wziął udział w Milan Fashion Week, prezentował także swoje kolekcje podczas wielu Ty- Rozmawiała i opracowała Marta Ewa Wróblewska godni Mody na świecie: w Tokio, Moskwie, Berlinie, Monte Carlo, Warszawie i Kijowie. Obecnie jego ubrania można znaleźć w prestiżowym showroomie w Mediolanie oraz kupić w wybranych sklepach we Włoszech i innych krajach. Została również uruchomiona sprzedaż online. W projektach Maura Gasperiego można odnaleźć kombinację różnych kształtów geometrycznych i grafiki, a także intensywny kon- trast w kolorach i doborze tkanin. Jego ubrania mają podkreślać kobiecość sylwetki. Przeznaczone są dla kobiet przebojowych, nowoczesnych, świadomych własnej atrakcyjności i przywiązujących wagę do intrygujących szczegółów. Marka Mauro Gasperi oferuje nie tylko ubrania, ale i akcesoria, tworząc w ten sposób tzw. total look. Kojarzona jest z wysoką jakością tkanin i ogromną dbałością o detale. K U LT U R A Portret markizy pędzla François-Huberta Drouais Nieprzeciętne kobiety – nadzwyczajna Madame de Pompadour Prawie wszystkie z racji urodzenia należały do świata elit, choć elity kształtowały je w takim samym stopniu, w jakim one wpływały na nie. Nieprzeciętne kobiety różnych epok, silne i niezależne, stające do pojedynków z mężczyznami o miejsce na scenie dziejów… Przedstawiamy portrety dziesięciu z nich, po jednym w każdym wydaniu. K iedy Jeanne Antoinette Poisson przychodziła na świat w grudniu 1721 r., Ludwik XV Burbon miał 11 lat i od sześciu władał Francją, choć rządy w jego imieniu sprawował wuj regent. Za pełnoletniego został uznany dwa lata później. Jeanne Antoinette, zwana w domu Reinette, miała wówczas niespełna trzy. W 1725 r. Ludwik poślubił starszą o siedem wiosen córkę polskiego króla Stanisława Leszczyńskiego, Marię. Reinette obchodziła tego roku 4. urodziny… Uważana była za miłą i mądrą dziewczynkę, ale nic nie zwiastowało jej przyszłej ogromnej kariery, choć podobno wróżka przepowiedziała jej, że kiedyś będzie rządziła w sercu (łożu?) króla. Matką Reinette była wielkiej 66 Świat Elit | 5–8/2015 urody i inteligencji, choć niekoniecznie cnotliwości, córka sprzedawcy mięsa – Ludwika Magdalena de La Motte. Formalnym ojcem był François Poisson (stąd jej rodowe nazwisko), biologicznym zaś Charles Le Normant de Tourhem, dzierżawca podatkowy z zacięciem do polityki, który zadbał o przyszłość córki, inwestując w jej edukację. Oddał ją na wychowanie do urszulanek w Poissy. Tam, poza przedmiotami klasycznymi, uczyła się m.in. retoryki, muzyki, aktorstwa, śpiewu klasycznego i jazdy konnej. Po opuszczeniu klasztoru uzupełniała wykształcenie w domu, pod okiem dobrze opłacanych nauczycieli. Ćwiczyła deklamację, grę aktorską, taniec. Jako 19-latka poślubiła Karola Wilhelma Le Normant d’Étiolles, przyjmując jego nazwisko w miejsce pospolitego panieńskiego Poisson (Ryba). Choć za mariażem nie stało prawdopodobnie wielkie uczucie, stanowił on pierwszy krok w oszałamiającej karierze Reinette. W prezencie ślubnym przyszła Madame de Pompadour otrzymała dobra Étiolles, położone obok królewskich lasów, gdzie odbywały się monarsze polowania. Sąsiedztwo to rozpaliło jej wyobraźnię… Czyniła wiele, by Ludwik raczył zwrócić na nią uwagę. W barwnych strojach i kolorowych powozach odbywała przejażdżki po lesie, wypatrując „królewskich”. Czy już wówczas tlił się w niej zamysł podboju serca władcy? Ożyły wspomnienia o wróżbie z dzieciństwa? Wreszcie została zauważona. Piętnasty z Ludwików miał wówczas 35 lat, ona 24. Był podobno przystojnym i czarującym mężczyzną. Jego małżeństwo uważano dość długo za udany związek. Dowodem miało być dziesięcioro dzieci. Jednak apetyt Ludwika na życie czy też, jak chcą inni, jego seksoholizm, sprawiał, że ślubna Maria nigdy nie pozostawała jedyna. Zanim poznał Reinette, miał już pięć oficjalnych metres, liczbę krótkotrwałych romansów historia przemilcza. Przyszła Pani de Pompadour nie była zresztą ostatnia; dziesięć oficjalnych kochanic królewskich stało się jej sukcesorkami, choć żadna nie osiągnęła takiej pozycji jak ona. Diana Łowczyni wkracza na salony W Wersalu hucznie świętowano ślub królewskiego syna z córką króla Hiszpanii Marią Teresą. Na jeden z kostiumowych balów Ludwik zaprosił nowo poznaną sąsiadkę. Pojawiła się w stroju Diany Łowczyni. Choć brak jej było klasycznej urody, miała urzekający wdzięk i klasę. Nie dziwne, że szybko podbiła serce Ludwika, bowiem, jak pisał hrabia Dufort K U LT U R A de Cheverny, nie było takiego mężczyzny, który nie zechciałby mieć jej za kochankę, gdyby leżało to w jego mocy. (…) W jej obecności gasły wszystkie kobiety, nawet te najpiękniejsze. Rok 1745 był początkiem zażyłości Ludwika i Reinette. Stała się najpierw częstym gościem pałacu wersalskiego, potem jego mieszkanką, zajmując pokoje tuż nad królewskimi apartamentami. Do męża wysłała list pożegnalny: Nie wrócę i do końca swego życia będę z królem. Takie życie przeznaczył mi Bóg, wskazawszy mi tym samym moje miejsce na ziemi. Latem tego roku uzyskała tytuł markizy (potem księżnej) de Pompadour, z rentą 12 tys. liwrów. Jesienią oficjalnie wprowadzono ją na salony. Obecność nowej metresy wzbudziła żywe reakcje. Nie było jeszcze w pałacu kochanicy o tak niskiej proweniencji. Jedni spontanicznie ją zaakceptowali za to, jaka była, inni z czasem się przekonali, że warto mieć ją po swojej stronie, bo dostrzegli, iż wszystkie drogi do króla wiodą przez jej pokoje, lepiej więc mieć do nich drzwi otwarte. Reszta toczyła z nią wojnę. Szacunek zaś i cześć, jakie okazywała królowej Marii, sprawiły, iż zjednała sobie jej sympatię. Monarchini uznała, że skoro małżonek musi mieć metresę, to niech to będzie Madame de Pompadour niż jakakolwiek inna kobieta. Niechętne wobec niej pozostały tylko trzy królewskie niezamężne córki, przeciwne jej rosnącej pozycji na dworze, oraz kler – za życie w grzechu. W taki sposób ugruntował się związek, który przez pierwszych dziesięć lat opierał się na miłości, przez kolejnych blisko dziesięć – na przyjaźni. Sztuka i polityka z porcelaną w tle Boy-Żeleński pisał: To stanowisko (królewskiej kochanki – przyp. aut.), równie zaszczytne, jak pełne upokorzeń, nie wystarcza tej ambitnej i inteligentnej kobiecie. Wyciąga rękę ku wszystkiemu, co może rozszerzyć i utrwalić jej królestwo. Polityka, literatura, sztuka (…), wszędzie maczała swoje paluszki… Świetnie wykształcona, obdarzona doskonałym gustem, w naturalny sposób osiągnęła pozycję protektorki artystów, pisarzy i filozofów. Dzięki niej zbudowano reprezentacyjne budynki przy Place de la Concorde w Paryżu i pałacyk Petit Trianon przy Wersalu. Z jej inicjatywy powstała zarówno szkoła wojskowa w Paryżu, jak i fabryka porcelany w Sèvres. W dużym stopniu stworzyła styl, który przeszedł do historii pod nazwą „stylu Ludwika XV” (francuskie rokoko). Była znaną bywalczynią salonów paryskich, gdzie poznała m.in. Woltera (dzięki jej poparciu odzyskał łaski dworu), Duclosa i Monteskiusza. Pod jej dachem – pisał Boy – znajduje przytułek wolna myśl epoki, bezpieczna w tym azylu od prześladowań. Kupiła kilka niewielkich pałacyków, które potem zmieniły się w kameralne arcydzieła. Organizowano tam przedstawienia, w których sama często brała udział, wy- ,, W 1755 r. stała się sprawczynią zaskakującego zwrotu francuskiej polityki zagranicznej: doprowadziła do sojuszu z Austrią, który krótkotrwale skutkował zerwaniem aliansu z Prusami. Sama Maria Teresa, arcykatolicka cesarzowa Austrii, pisała do niej list w tej sprawie, rozpoczynający się od słów Droga Przyjaciółko. Intrygi przyniosły jednak fiasko, a dla niej samej skończyły się odsunięciem od królewskiego łoża, do którego trafiła, podsunięta przez jej wrogów, nowa metresa. Nie oznaczało to całkowitego zerwania z Ludwikiem. Mieszkała w Wersalu do końca życia, nie tracąc swych wpływów na dworze ani królewskiej przyjaźni, co było wyjątkowe w tamtych czasach (niektóre z królewskich kochanic kończyły naprawdę tragicznie). Do trapiącej ją od kilku lat gruźlicy dołączyły problemy z sercem. W lutym 1764 r. jej stan pogorszył się na tyle, że nie wstawała już z łóżka. Król odwiedzał ją codziennie. Zmarła w wersalskich apartamentach (zaszczyt przewidziany tylko dla królów i książąt krwi), nie dożywając Obecność nowej metresy wzbudziła żywe reakcje; gdyby chodziło tylko o przelotny romans, nie rozpaliłby takich emocji. korzystując swoje talenty wokalne. Grano w karty, tańczono do upadłego na balach. Była ponoć wielbicielką zupy z trufli i selera, uwielbiała też czekoladę (afrodyzjaki!). Piła chętnie szampana (jak mówiła – jedyne wino, po którym kobieta pozostaje piękna). Oblicza się, że koszty budowy pałaców, kwoty wydane na dzieła sztuki, na bale i na bajeczne stroje (pewnego wieczoru pokazała się w sukni o wartości 22,5 tys. liwrów, za co można było kupić przyzwoitą posiadłość ziemską) wyniosły w ciągu 19 lat blisko 36 mln liwrów... Za ułamek tej sumy można było prowadzić przez rok całkiem wystawne życie. 43. urodzin. Pochowano ją w Paryżu, obok ukochanej córki Fanfan. Parę dni później królowa Maria Leszczyńska miała powiedzieć: To jakieś dziwne. Minęło zaledwie kilka dni od śmierci Madame de Pompadour. Nikt o niej nic nie mówi. Jest tak, jakby jej tu nigdy nie było. Ponad 250 lat później Madame de Pompadour uważana jest za jedną z pięciu najbardziej rozpoznawalnych postaci francuskiej epoki przedrewolucyjnej. Iwona Sarjusz-Wolska (na podst. Andrzej Chachuła, blog historyczny; T. Boy Żeleński, Zmysły… zmysły) Świat Elit | 5–8/2015 67 K U LT U R A FOTO Marta Ewa Wróblewska FLORENCJA – miasto ceglastoczerwonych dachów, pastelowych fasad, urzekającego światła wlewającego się w wąskie uliczki i przestronne place pod niepowtarzalnym, błękitnym, toskańskim niebem. GALERIA UFFIZI Biura pełne sztuki pod błękitnym niebem TOSKANII M iejsce, gdzie z każdym zakamarkiem, budowlą czy fragmentem bruku wiąże się jakaś zadziwiająca historia, a wybitni twórcy renesansu dołożyli wszelkich starań, by stolica Toskanii miała jedyny w swoim rodzaju charakter. To właśnie tutaj, obok wyjątkowych budowli jak katedra Santa Maria del Fiore ze słynną ceglastoczerwoną kopułą, strzelista wieża Palazzo Vecchio czy niezwykły Most Złotników (Ponte Vecchio), znajduje się jedna z najstarszych i największych na świecie... Galeria Uffizi. Od biura do galerii – historia pałacu i ścian ze szkła Budowę tego wyjątkowego obiektu, który z lotu ptaka wygląda jak litera „U”, rozpoczęto w II poł. XVI w. na zlecenie Kosmy I, księcia Toskanii z rodu Medyceuszy. Dzięki Medyceuszom Florencja przeżywała lata świetności. To właśnie oni przyczynili się do rozwoju gospodarczego i kulturowego tego unikatowego miasta. Przez trzy stulecia pod ich wpływem w niezwykłym tempie rozwijały się sztuki piękne. W tej części Italii tworzyli wybitni pisarze, architekci, rzeźbiarze i malarze. Tak wyjątkowe nazwiska jak Dante 68 Świat Elit | 5–8/2015 Alighieri, Francesco Petrarka, Filippo Brunelleschi, Donatello, Michał Anioł, Leonardo da Vinci, Sandro Botticelli i wielu innych. Kosma I postanowił powierzyć budowę Uffizi Giorgio Vasariemu, który zasłynął jako historyk sztuki, ale jednocześnie był utalentowanym architektem. Zadanie stworzenia tej skomplikowanej budowli nie było proste, zwłaszcza że oprócz niej miało także powstać Corridoio Vasariano (Korytarz Vasariego), czyli tajemne przejście biegnące nad Ponte Vecchio, łączące Uffizi i Palazzo Vecchio z Palazzo Pitti, czyli starą część miasta z nową. Ten ambitny plan przysporzył Vasariemu wiele problemów. Grząski teren nad rzeką Arno znacznie utrudniał prace. Architekt przyznał po latach, że było to najbardziej skomplikowane zadanie architektoniczne, z jakim przyszło mu się zmierzyć. Zastanawiające jest to, że projektant, tworząc budynek, nie wiedział, że ma być w nim pinakoteka. Przeznaczenie budowli było zupełnie inne, na co wskazuje zachowana do dzisiaj nazwa galerii – Uffizi. Ufficio oznacza po włosku biuro, a budynek miał pierwotnie służyć jako siedziba urzędów i administracji miasta. Dopiero Franciszek I Medyceusz po śmierci Kosmy i Vasariego, w 1581 r., podjął decyzję, by ostatnie piętro we wschodnim skrzydle pałacu przeznaczyć na galerię. Trzy lata później Buontalenti, kontynuator dzieła Vasariego, ukończył budowę Trybuny – ośmiobocznej sali zdobionej złotem i czerwienią, gdzie znajdowały się najważniejsze dzieła w zbiorach Medyceuszy. Dzięki solidnej konstrukcji budynku projektu Vasariego można było na najwyższym piętrze zbudować niemal całą ścianę ze szkła. Tworzy ona niepowtarzalny klimat wnętrza, sprawiając wrażenie, jakby słońce oblewało korytarze swoim światłem. Urzekające krajobrazy z okien galerii Przez okna rozpościerają się malownicze widoki na rzekę Arno, Most Złotników i kamienice Florencji. Będąc w części środkowej budynku, warto przerwać na chwilę zwiedzanie, by sfotografować ten zachwycający widok. Kolejni potomkowie rodziny Medyceuszy dbali o galerię, zdobywając dla niej nowe unikatowe dzieła. Wyjątkowa dama – wielka księżna Anna Maria Ludwika, córka Kosmy III – zapisała w swoim testamencie K U LT U R A sie, apteka, muzeum broni, a nawet siedziba senatu. Jednak najważniejszą część zawsze zajmowała galeria. Oprócz ogromnych zbiorów wewnątrz, możemy podziwiać z jej okien jedyne w swoim rodzaju skrzydła budowli, w środku z podłużnym placem i niszami mieszczącymi posągi. Spacerując po wnętrzach galerii Galeria Uffizi, Korytarz Vasariego i rzeka Arno rodzinną kolekcję z Galerii Uffizi dynastii lotaryńskiej, której przedstawiciele w kolejnych latach rządzili w Toskanii. Księżna zaznaczyła jednak, że żadne z dzieł nie może opuścić Florencji. W podzięce za ten wyjątkowy gest tuż przy wejściu do Uffizi umieszczono jej portret. Na przestrzeni całej historii tego niepowtarzalnego miejsca w budynku znajdowały się: Akademia Sztuk Pięknych, teatr, pracownie sztuki użytkowej, wiszący ogród na tara- Do grudnia 2011 r. kolekcje znajdowały się głównie na II piętrze, ale w następnych latach zostało otwartych kilkadziesiąt nowych sal na I piętrze. Dzięki temu możemy podziwiać szereg płócien, które do tej pory leżały zapomniane w magazynach. W korytarzach oświetlonych ostrym słońcem możemy zobaczyć starożytne rzeźby greckie i rzymskie. Arcydzieła malarstwa rozmieszczone są w kolejnych salach w porządku chronologicznym. Każde pomieszczenie ma swoją nazwę, np.: Niobe – symbol neoklasycyzmu, Trybuna – z najcenniejszymi dziełami dla Medyceuszy, są sale określające regiony lub epoki, z których pochodzą obrazy, a także biorące nazwy od twórców: Botticellego, Leonarda, Michała Anioła, Tycjana, Rubensa, Tintoretta i Caravaggia. Pinakoteka zawiera mnóstwo unikatowych dzieł od czasów gotyku, poprzez renesans, aż po wiek XVIII. Kilka godzin to stanowczo za mało, by obejrzeć wszystko. Świat malarstwa w Galerii Uf- Widok na Galerię Uffizi z placem w środku fizi otwierają dzieła ołtarzowe, ukazujące Tronującą Madonnę (Maesta) z XIII i XIV w. Ich autorami są trzej Toskańczycy: Cimabue, Duccio i Giotto. Każde z malowideł odzwierciedla pewien etap w malarstwie. Zwłaszcza u Giotta można dostrzec drobiazgowy naturalizm, głębię i nastrojowość. Na uwagę zasługują też obrazy: Simone Martini, Ambrogio Lorenzetti i Gentile da Fabriano. W dalszych wnętrzach naszym oczom ukazują się dzieła renesansu: Bitwa pod San Romano Paola Ucella, dyp- tyk Książę i księżna Urbino Piera della Francesca oraz Matka Boska z Dzieciątkiem i aniołami Filippa Lippiego. Ale prawdziwymi perłami renesansu, które przyciągają tutaj turystów z całego świata, są obrazy Sandra Boticelliego Primavera (Wiosna) i Narodziny Wenus. Następne sale odsłaniają przed nami kolejne wybitne dzieła artystów odrodzenia. Począwszy od dzieł Leonarda da Vinci, jak Zwiastowanie i Pokłon Trzech Króli, poprzez Madonnę ze szczygłem Rafaela, aż po niezwykle barwne płótno Święta Rodzina Michała Anioła. Obok twórczości florenckiej bogato reprezentowana jest także szkoła wenecka: Giovanni Bellini Święta alegoria, Tycjan Wenus z Urbino i Flora oraz Tintoretto Leda z łabędziem. Renesans bardzo szybko rozprzestrzenił się poza teren Toskanii i Włoch, czego dowodem jest licznie reprezentowane malarstwo niemieckie i flamandzkie. Jego przedstawiciele to m.in. Rogier van der Weyden, Hans Memling czy Albrecht Dürer. W kolejnych salach możemy odnaleźć twórczość od końca XVI do XVIII w., w tym obrazy Caravaggia Bachus i Głowa Meduzy oraz Rembrandta Portret starego mężczyzny i Autoportret. Na szczególną uwagę zasługuje także wielka kolekcja autoportretów malarzy. Liczba dzieł w Galerii Uffizi może przyprawić o zawrót głowy, zwłaszcza entuzjastów epoki odrodzenia. Po wyjściu z muzeum koniecznie trzeba wybrać się na krótki spacer przez zacieniony plac w stronę odbijającego się w rzece Arno słońca. Przejść w kierunku Ponte Vecchio pod arkadami i tajemniczym Korytarzem Vasariego, gdzie niegdyś chodzili jedynie szlachetnie urodzeni z rodu Medyceuszy. Warto zatrzymać się pośrodku mostu, unieść nieco głowę i spojrzeć w najbardziej błękitne niebo na świecie, poczuć promienie słońca na twarzy i zapach miasta przepełnionego sztuką najwybitniejszych twórców renesansu. Ta pozornie ulotna chwila z pewnością pozostanie na długo w pamięci... Marta Ewa Wróblewska Świat Elit | 5–8/2015 69 K U LT U R A Michał Suffczyński – nadzwyczajny talent Michał Suffczyński to młody i niezwykle utalentowany malarz, rysownik, akwarelista, architekt i pracownik naukowy Wydziału Architektury na Politechnice Warszawskiej. W FOTO archiwum artysty jego dorobu znajdziemy krajobrazy polskich gór – Tatr, Pienin, Gorców; miejskie pejzaże Krakowa i Wrocławia, równiny Mazowsza, mazurską krainę lasów, jezior i łąk z jej tajemni- 70 Świat Elit | 5–8/2015 czym urokiem. Interesuje go przyroda i „klimat” architektury tych regionów. Pejzaże zmieniają się wraz z porami roku. Na stulecie Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej, tj. w roku akademickim 2014/2015, artysta przygotował album złożony z ponad stu swoich rysunków i akwarel, który jest świadectwem doskonałego opanowania rzemiosła i nadzwyczajnego talentu. Kilka lat wcześniej Michał K U LT U R A Suffczyński uzyskał stopień doktora nauk na tej uczelni za pracę dotyczącą rysunku strukturalnego. Autor ma głębokie przekonanie, że rysowanie musi podlegać konkretnym regułom, by praca miała właściwą dla siebie konstrukcję. Odnosi się to przede wszystkim do rysunku architektonicznego, bo nie może być w nim tyle swobody, co w innych rodzajach z tej dziedziny. Znany ze świetnych prac i wielkiego poczucia humoru, architekt i rysownik Ludomir Słupeczański (1934–2012) na czyjś zarzut, że to nie sztuka, odpowiadał: Tak!… Jak kto umie, to nie sztuka… Suffczyński w dziedzinie malarstwa akwarelowego opanował rzadko spotykaną doskonałość, dociekliwość widzenia i perfekcyjne opanowanie techniki, co pozwoliło mu osiągnąć wspaniałe efekty, zarówno w obszarze kompozycji obrazu, jak i szczegółów. Jako nauczyciel akademicki Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej odnosi się do akwareli, przypisując jej rolę kształcącą w postrzeganiu architektury. Jego zdaniem, aby pojąć architekturę w pełnym wymiarze, potrzebna jest nie tylko wiedza, ale i wrażliwość postrzegania, którą student w sobie buduje, zgłębiając rysunek i malarstwo. Twórczość Michała Suffczyńskiego trafnie charakteryzuje Marian Fikus, dr hab. inż. arch., profesor Politechniki Poznańskiej SARP: Prace artysty będą służyć architektom, wyrażającym myśl poprzez rysowanie. Staną się też przewodnikiem dydaktycznym dla nauczycieli rysunku na wydziałach architektury, Michał Suffczyński – absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej i University of Detroit Mercy. Stypendysta Fundacji Residenza Universitaria Internazionale (Rzym 1990) i Rządu Republiki Włoch (Perugia 1991, Siena 1997). Uczestnik wymiany naukowej między Wydziałem Architektury Politechniki Warszawskiej i Faculty of Architecture uniwersytetu w Detroit, gdzie studiował, a następnie wykładał komunikację wizualną. Dyplom uzyskał, przedstawiając projekt Galerii Sztuki Współczesnej. Obecnie adiunkt w Pracowni Rysunku, Malarstwa i Rzeźby Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Za pracę doktorską Rysunek strukturalny w prezentacji przestrzeni architektonicznej otrzymał nagrodę ministra infrastruktury. Twórca ilustracji w technikach rysunkowych i akwareli dla mediów, agencji reklamowych, firm architektonicznych i kolekcji prywatnych. Autor panoramy centrum Warszawy dla Cushman & Wakefield. Jeden z założycieli Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich. Prezentuje prace w galeriach sztuki w Warszawie, Łodzi, Poznaniu, Toruniu, Gdańsku, Krakowie i Zakopanem. Uczestnik międzynarodowych warsztatów urbanistycznych w Brukseli, Kairze, Berlinie, Bukareszcie i Sankt Petersburgu (współpraca z Duany Plater-Zyberk & Company), plenerów malarskich w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, Toruniu, Arezzo (Toskania) i na Sycylii oraz wystaw zbiorowych i indywidualnych. dla dydaktyków prowadzących zajęcia z projektowania, dla przedstawicieli profesji pokrewnych. Bardzo dobra część analityczna dotycząca rysunku w ogóle oraz specyfiki rysunku używanego w procesie projektowania architektonicznego, udokumentowana świetnie dobranymi ilustracjami w ujęciu historycznym, od starożytności po współczesność – czyni, że krąg odbiorców obejmować może także ludzi zajmujących się sztuką i kulturą. Opracował Marek Klimaszewski Świat Elit | 5–8/2015 71 K U LT U R A Ireneusz Bieliński – artysta malarz, portrecista, karykaturzysta Ireneusz Bieliński to znany i ceniony w środowisku artysta malarz. W swojej twórczości dużo miejsca poświęca wizerunkom ludzi i aktom kobiecym. FOTO Wojciech Dańko M 72 aluje też martwe natury, pejzaże i kwiaty. W pracy twórczej używa technik pastelu, oleju i akwareli. Dużo rysuje ołówkiem i węglem, zwłaszcza portrety i karykatury. Inspiracje do malowania czerpie ze słuchania muzyki (próbował swoich sił w tej dziedzinie, występując jako chórzysta w teatrach muzycznych). Interesują go ludzie, ich gesty i typy zachowań. Pokazuje ich koloryt, zwłaszcza w portretach, oraz charakter w przerysowaniu w karykaturach, a piękno ciała w aktach. Bierze udział w wielu akcjach promocyjnych różnych firm jako rysownik. Należy do Stowarzyszenia Polskich Artystów Karykatury (SPAK). W jego dorobku artystycznym znajdują się portrety znanych ludzi, m.in. reżysera Jerzego Gruzy i aktorki Niny Andrycz. Jak sam mówi, w ciele kobiety zawierają się wszystkie najpiękniejsze formy wszechświata. Kobiety zawsze kochałem i dalej kocham. Ciągle odkrywam w nich coś nowego, co inspiruje mnie do dalszej pracy twórczej, stosowania nowych form i pomysłów. Ciekawi mnie uroda kobiet i emanująca z niej osobowość, którą staram się oddać w swoich pracach. W przedstawianiu aktów kobiecych doszedł do perfekcji. Głównie maluje kobiety. Akty kobiece to trudna dziedzina malarstwa i mało kto się dzisiaj tym para. Wzorem dla Bielińskiego jest Renoir i jego sposób widzenia kobiet. Obaj pokazują je zmysłowo, używając ciepłych kolorów i miękkości, ale niedosłownie. Używa środków abstrakcji (Trzy Gracje), która sprawia, że obraz nabiera głębi i niedopowiedzenia, tajemniczości. W rozmowach artysta często podkreśla, że malarstwo musi prowokować, aby oglądając obraz, widz nie przechodził obojętny. Opracował Marek Klimaszewski Ireneusz Bieliński – utalentowany portrecista, karykaturzysta, malarz. Mieszka na stałe w Warszawie. Malarstwem zajmuje się przeszło 30 lat. Ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Warszawie. W Gdańsku studiował aktorstwo i śpiew. Duży wpływ na jego wrażliwość malarską wywarli prof. Włodzimierz Tiunin, Urszula Mroczek i Stanisław Czajka. Jego prace były prezentowane na wielu wystawach w kraju i za granicą. Bierze udział w plenerach malarskich. Pracownia Ireneusza Bielińskiego zaprasza zainteresowanych zrobieniem sobie portretu lub ciekawej karykatury. Warto skorzystać, bo tak wybitnych specjalistów w tej dziedzinie jest mało na rynku. Adres: Warszawa, Aleje Jerozolimskie 11/19 m. 43; tel. 502 955 590. Więcej na www.bielinski.com.pl Świat Elit | 5–8/2015 73 KSIĄŻKI P R O M O C J A Lepiej jest mówić lepiej Rozmowa z Mirosławem Oczkosiem, aktorem, specjalistą w zakresie pracy z głosem i autoprezentacji, autorem książki Sztuka mówienia bez bełkotania i faflunienia. ■ Skąd wziął się pomysł na książkę Sztuka mówienia bez bełkotania i faflunienia? To moja czwarta książka. Pomysł na pierwszą był wynikiem dopytywania, przeważnie na szkoleniach i podczas wywiadów, gdzie można kupić poradniki z ćwiczeniami, o których mówię. W owym czasie odpowiadałem zgodnie z prawdą: NIGDZIE. Wtedy na rynku były dwa rodzaje książek: albo dla dzieci z wadami wymowy, albo twarda wiedza logopedyczna. I tak zostałem aktorem – autorem. stów czy twórców kabaretowych. Ćwiczyć warto, nawet czytając książkę telefoniczną lub rachunek za prąd, ale skoro można do tego wykorzystać teksty np. Mickiewicza, Osieckiej, Andrusa, to wybór jest oczywisty. Moją główną motywacją przy wyborze ćwiczeń jest zawsze to, by ćwiczący dobrze się bawili. Dotyczy to zarówno dzieci, jak i dorosłych. Im większy „wygłup” na szkoleniu czy podczas ćwiczeń, tym lepsze efekty w życiu. Życie i tak nas nieźle „spina”. ■ Prowadzi Pan warsztaty poświęcone emisji głosu i sztuce przemawiania. Czy na widoczną poprawę dykcji można liczyć już po pierwszych zajęciach, czy to raczej długotrwały proces? FOTO mat. prasowe Wydawnictwa RM, www.rm.com.pl Z mówieniem jest jak z kondycją np. do biegania czy pływania. Jeśli przez parę lat nie wstawaliśmy zza biurka, a naszą główną aktywnością było oglądanie sportu w telewizji, to raczej po dwóch skłonach, czterech przysiadach i jednym niezwykle szybkim podbiegnięciu do autobusu na triatlon bym nie stawiał. Z mówieniem: artykulacją, emisją, wystąpieniami, jest dokładnie tak samo. Pocieszające jest to, że przez 25 lat nie spotkałem nikogo, powtarzam NIKOGO, kto ćwicząc, nie poprawiłby swojego mówienia. 74 ■ Od czego najlepiej zacząć ćwiczenie poprawnej wymowy? ■ Często bełkoczemy i faflunimy ze stresu lub tremy. Czy ma Pan jakieś sprawdzone sposoby na stres towarzyszący publicznym wystąpieniom? Po pierwsze uznajmy, że trema nie jest czymś złym. Wiele wystąpień zostało „położonych”, bo występujący był zbyt pewny siebie. Po drugie: pozytywne nastawienie psychiczne. Po trzecie: przygotujmy sobie pierwszych 10–15 zdań na pamięć, to zredukuje stres. Po czwarte: rozluźnijmy całe ciało, np. poprzez „strzepywanie rąk” i „wyparskiwanie” powietrza ustami. Po piąte – odsyłam do książki… Sztuka mówienia bez bełkotania i faflunienia Mirosław Oczkoś kwiecień 2015 Wydawnictwo RM, www.rm.com.pl Od wywietrzenia pokoju, w którym będziemy ćwiczyć. Pierwsza grupa ćwiczeń to ćwiczenia rozluźniające i oddechowe (stres, trema bardzo przeszkadzają w dobrym mówieniu). Drugi etap to ćwiczenia artykulacyjne, od samogłosek poprzez sylaby i pojedyncze wyrazy, aż do zdań i tekstów. Zawsze w takiej kolejności. Rozluźnienie, rozgrzewka i dopiero ruszamy na podbój świata. ■ Podczas wykonywania ćwiczeń zawartych w Pana książce trudno nie wybuchnąć śmiechem. Z jakich źródeł czerpie Pan inspirację do swoich ćwiczeń dykcyjnych? Sięgam do filmów, dobrej literatury, mniej znanych utworów bardzo znanych poetów, pisarzy, autorów tekŚwiat Elit | 5–8/2015 ■ Często pojawia się Pan w programach publicystycznych jako ekspert od publicznych wystąpień, komentując wypowiedzi polityków czy artystów. Jakie błędy popełniane przez takie osoby są dla Pana najbardziej rażące? Koszmarem w przestrzeni publicznej jest niewyraźne mówienie: bełkotanie, faflunienie, mamrotanie i wszystkie pozostałe -ania i -enia. Nie da się słuchać złego akcentowania, w czym przodują politycy. Częstym grzechem jest połykanie końcówek albo przekształcanie trz na szcz np. „Kraków to stolica dup kulturalnych” czy „szczał, szczał prosto w ręce bramkarza”. Można by tak długo. Podstawą złego mówienia jest NIEDBAŁOŚĆ i – coraz częściej – brak dobrych wzorców. A przecież nikogo nie trzeba przekonywać, że lepiej jest mówić lepiej. Po to chociażby, by być skutecznym, przekonującym, atrakcyjnym i zrozumiałym. To podstawowy cel mówienia. Rozmawiała Joanna Niczyj KSIĄŻKI P R O M O C J A Gołas – aktor i człowiek spełniony Rozmowa z Agnieszką Gołas, autorką książki o swoim ojcu ■ Jako córka znanego aktora miała Pani świadomość, że Pani ojciec jest kimś wyjątkowym, znanym, odmiennym od reszty rodziców? Jak Pani odbierała swojego tatę, będąc dzieckiem? Jako dziecko odbierałam go, i nadal patrzę podobnie, jak kogoś bajkowego, magicznego. Wciąż na moich oczach przemieniał się w inną osobę, zwierzątko, a nawet zjawisko lub rzecz. I dlatego, jeśli tylko go „dopadłam”, prosiłam, by coś udawał. Był dla mnie, niestety, rzadko osiągalny, wciąż w teatrze lub na planie, a w nocy w Dudku. I wreszcie uświadomiłam sobie, że tata jest „dobrem narodowym”, dlatego żyje dla innych, a tylko częściowo dla rodziny. ■ Większość ludzi postrzega Wiesława Gołasa jako aktora komediowego, mimo że zagrał także role dramatyczne, chociażby znakomita kreacja w filmie Ogniomistrz Kaleń. Czy Pani ojciec był pogodzony z powszechnym postrzeganiem go jako aktora komediowego i kabaretowego? Wiele lat temu w wywiadach prasowych mówił, że oczekuje rozmaitych ról – i komediowych, i dramatycznych, szczególnie po filmie Ogniomistrz Kaleń. Potem zagrał jeszcze sporo postaci dramatycznych i otrzymał bardzo dobre recenzje. Śp. Gustaw Holoubek twierdził, i ja uważam tak samo, że tata zagrałby każdą rolę, a tych poważnych było w jego karierze zbyt mało. On sam przyznaje jednak, że najłatwiej, niemal bez wysiłku, sprawdzał się w komediach. W tej chwili dobrze czuje się z tym, tak bogatym, bagażem komediowym i otwarcie mówi, że jako aktor i człowiek jest spełniony. ■ Czy dzięki pracy nad książką dowiedziała się Pani czegoś więcej na temat ojca? Gołas Agnieszka Gołas maj 2015 Wydawnictwo Marginesy Przebiegała dość nieregularnie, co wynika z naszych charakterów – oboje jesteśmy raczej niesystematyczni, jedynie tzw. deadline nas mobilizuje. Myślę, że dzięki naszemu pokrewieństwu i bliskości ostateczny obraz jego życia osobistego i pracy nie ograniczył się do suchego zrelacjonowania faktów, czego nie chciałam. Oczekiwałam od taty, że opowie, jak odbierał różne zdarzenia, przekaże mi emocje, jakie im towarzyszyły, i tak właśnie się stało. ■ Kto inicjował tematy? Czy był to rodzaj luźnej rozmowy, którą później składała Pani w całość? O tak, nasze rozmowy były bardzo luźne, a tematy inicjowaliśmy oboje. Tata często na zadane pytanie „odpowiadał” etiudami. Trudno wyrazić słowami etiudy czy gagi – i rozmarzyłam się, jakby to było cudownie, gdyby do książki dołączone zostały filmiki. Tata nie wszystko pamiętał, dlatego często Sporo wiedziałam, ale oczywiście nie o wszystkim. Poznałam mnóstwo barwnych szczegółów z jego życia, ze spotkań z innymi wielkimi ludźmi kultury. Osobiście rozmawiałam z Gustawem Holoubkiem, który pięknie mówił o moim ojcu, o jego talencie aktorskim. Po raz pierwszy w życiu usłyszałam o strasznych przeżyciach taty w kieleckim więzieniu, gdzie jako 14-letni chłopak był kilkakrotnie przesłuchiwany przez gestapo. Jak zachęciłaby Pani czytelników do książki o Wiesławie Gołasie? Ja tylko podpowiem, że warto dojść do końca, żeby przeczytać tak wzruszające przemyślenia o ciszy... Na książkę składają się historie opowiadane przez tatę, jego przyjaciół – Gustawa Holoubka, Jana Kobuszewskiego, Magdalenę Zawadzką, Joannę Szczepkowską i innych – fragmenty recenzji prasowych, setki zdjęć i dokumentów archiwalnych, a także doskonale napisane przez moją mamę wspomnienie o ojcu, zatytułowane Skierka. Książka Gołas to nie tylko portret prywatny i zawodowy jednego z najbardziej lubianych polskich aktorów, ale też obraz naszej elity artystycznej. Myślę, że udało mi się stworzyć barwną i lekką opowieść, którą istotnie kończy chwila zadumy i podsumowanie taty, że teraz, po wielu latach żywiołowej ekspresji, jest w jego życiu pora na ciszę. Rozmawiała Marta Ewa Wróblewska FOTO mat. prasowe Wydawnictwa Marginesy ■ Przeprowadzanie wywiadu-rzeki z ojcem może wydawać się pozornie łatwiejsze, bo zna się go bardzo dobrze, ale z drugiej strony trudno zachować dystans. Jak wyglądała Państwa praca nad książką? korzystałam z zasobów pamięci mamy, ze źródeł teatralnych, filmowych, z opowieści jego przyjaciół, bez których ta książka byłaby ułomna. Świat Elit | 5–8/2015 75 KSIĄŻKI Paul Glaser przeł. Norbert Radomski jednym transportem wraz z nią do hitlerowskiego obozu w Auschwitz, przeżyło jedynie 8. To niezwykłe, naznaczone miłością, zdradą i niezwykłą determinacją życie staje się dla autora – jej bratanka – kluczem do odkrycia własnych korzeni. Łącząc w całość wojenne zapiski, fotografie i listy ciotki, Paul rekonstruuje dramatyczną historię, z której przebija optymizm i – wbrew śmiertelnej grozie dnia codziennego – fascynujące ukochanie życia. Paul Glaser urodził się krótko po II wojnie światowej w Holandii. Pełnił m.in. funkcję dyrektora szpitala psychiatrycznego. Brał także udział w zakładaniu muzeum historii druku, regionalnego teatru oraz montessoriańskiej szkoły średniej. Dom Wydawniczy Rebis Tańcząc z wrogiem Porywająca historia żydowskiej nauczycielki tańca, wplątanej w wojenny koszmar. Rosie uczyła tańca w całej zachodniej Europie. Nim skończyła 25 lat, zdążyła stracić ukochanego w wypadku lotniczym, poślubić niewłaściwego mężczyznę i znaleźć pocieszenie w ramionach innego. Gdy do władzy doszli naziści, przeszła przez kilka obozów koncentracyjnych, ale energia, niewiarygodna zaradność i żywiołowy urok pozwoliły jej przetrwać – lekcje tańca udzielane esesmanom stały się przepustką do życia. Spośród 1200 osób, które przybyły Tyle słońca. Anna Jantar. Biografia Prawdziwy portret gwiazdy polskiej estrady. W tej wyjątkowej biografii kryje się zdecydowanie więcej niż tylko kariera w blasku świateł. Jaka naprawdę była Anna? Przed czym uciekała? Marcin Wilk rozmawiał z jej mamą, Haliną Szmeterling, i córką, Natalią Kukulską. Dotarł do tych, którzy znali Annę najlepiej. Z ich opowieści wyłania się kobieta mądra, dojrzała i niezależna, gwiazda największego formatu. Kobieta, która musiała podejmować decyzje kosztem własnych marzeń, nie bała się ryzykować ani sięgać po nieosiągalne. Książka zawiera niepublikowane materiały, fotografie i listy. Tyle słońca… to także doskonały obraz polskiej sceny muzycznej lat 70., pełna absurdów historia codziennego życia artystów, zdanych wyłącznie na siebie. Wydawnictwo Znak Keith Abraham przeł. Małgorzata Małecka Daphne Kingma przeł. Grażyna Waluga Joakim Zander przeł. Wojciech Łygaś Większość ludzi cały swój czas poświęca pomnażaniu dochodów, zamiast mądrze zaplanować swoje życie. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, czy można mieć z życia więcej, niż masz? W głębi ducha towarzyszy ci myśl, że życie jest zbyt krótkie, by przemierzyć je bez celu, nie mając żadnych pasji. Jaki więc jest twój plan na życie? Czy udaje ci się osiągnąć wszystko to, czego pragniesz? Jaką masz pasję? Może jest nią twój zawód, twoja praca? Czy chciałbyś więcej mieć, czy bardziej być? A może nie potrafisz zmienić okoliczności, w jakich przyszło ci żyć? Jeśli tak jest, to gwarantuję, że Życie z pasją dostarczy ci rozwiązań, których poszukujesz dotychczas bez zadowalających rezultatów. Wydawnictwo Studio Emka Przeżywasz życiowy kryzys? Utraciłeś kogoś bliskiego? Dopadła cię poważna choroba? Jesteś bankrutem? Nie wiesz, co robić? Nikt nie wie – bo skąd mielibyśmy wiedzieć, co robić, jeżeli jeszcze nigdy w życiu nie było nam tak źle, nigdy nie odczuwaliśmy takiego cierpienia. Autorka opisuje przypadki konkretnych osób, które poradziły sobie w sytuacjach skrajnych. Listę rzeczy, które trzeba zrobić, gdy życie się rozpada, sporządziła w odpowiedzi na gorącą prośbę swojego przyjaciela. Tak powstała ta książka, która pomogła już wielu osobom. Być może pomoże także tobie? Nie gwarantujemy, że po lekturze od razu i radykalnie zmieni się twoje życie, ale chociaż dowiesz się, jakie działania możesz podjąć. Wydawnictwo Fronda Rok 1980, Damaszek. Wybuch samochodu-pułapki zabija matkę pewnej dziewczynki. Trzy dekady później, w 2013 r., absolwent szwedzkiego uniwersytetu Mahmoud Shammosh dostaje anonimowy e-mail z propozycją spotkania. Nadawca twierdzi, że ma informacje, które zainteresują Mahmouda. Tymczasem w Brukseli George Lööw, lobbysta na rzecz największej agencji PR, otrzymuje niepokojące zadanie. Amerykańska firma zleca mu założenie podsłuchu w biurze młodej asystentki Klary Walldéen, byłej dziewczyny Mahmouda. Pewnego dnia zakrwawiony Shammosh zjawia się u Klary. Oboje uświadamiają sobie, że zostali wplątani w międzynarodowy spisek, a ich życie wisi na włosku. Książka dostępna również w wersji e-book. Wydawnictwo Sonia Draga Życie z pasją 76 Marcin Wilk Świat Elit | 5–8/2015 Dziesięć rzeczy Pływak KSIĄŻKI Katherine Pancol przeł. Agnieszka Rasińska-Bóbr Hanif Kureishi przeł. Katarzyna Janusik David Gibbins przeł. Maciej Szymański Oczekiwana kontynuacja Żółtych oczu krokodyla. Joséphine przestaje się przejmować tym, czy krokodyl rzeczywiście pożarł jej męża, który zniknął w Kenii. Opuściła Courbevoie i zamieszkała w kamienicy w modnej paryskiej dzielnicy, dzięki pieniądzom zarobionym na bestsellerze. Autorstwo książki starała się przypisać sobie jej siostra Iris. To oszustwo przypłaciła pobytem w klinice psychiatrycznej. Wolna, ale wiecznie nieśmiała i nie w pełni zadowolona ze swojego życia Joséphine ciągle czeka na wielką miłość, która nie nadchodzi. Aż do pewnego świątecznego wieczoru, kiedy to niespodziewany pocałunek całkiem odmieni jej dotychczasowe życie. Książka dostępna również w wersji e-book. Wydawnictwo Sonia Draga Harry otrzymuje zlecenie napisania biografii Mamoona, wielkiego pisarza, zapomnianego przez świat celebryty, świntucha, cudzołożnika, kłamcy, zbira i być może mordercy. Wokół krążą: obdarzona włoskim temperamentem żona pisarza, służąca, która nocą zamienia się w seksualnego wampa, narzeczona z Londynu i krwiożerczy wydawca. Harry ma obsesję na punkcie zlecenia – jest reżyserem, detektywem, a nawet w pewnym sensie stwórcą. Rozdaje role, kreuje rzeczywistość i wszystkich prowokuje. Ale czy na pewno to on pociąga za sznurki? Hanif Kureishi, mistrz kąśliwego języka, powraca w autoironicznej i zabawnej opowieści o władzy i manipulacji, seksie, sztuce i próbie wykreowania siebie. Wydawnictwo Znak Rok 439. Cesarstwo Rzymskie staje w obliczu zagłady. Wandalska nawała przetacza się przez Hiszpanię i północną Afrykę. Rzymianie tracą twierdzę w Kartaginie, a to może oznaczać kres ich panowania w basenie Morza Śródziemnego. Na Wschodzie rodzi się większe zagrożenie: barbarzyńska potęga z azjatyckich stepów, plemię najokrutniejszych wojowników, armia Huna Attyli. Dla grupki rzymskich żołnierzy i tajemniczego mnicha z Brytanii ocaleniem może być jedynie wzniesienie się ponad zepsucie i słabość cesarzy i przywrócenie pamięci o dniach chwały rzymskiej armii. Natchnieni duchem walki, gotowi są zrealizować zuchwały plan, lecz droga do zwycięstwa prowadzi przez samo serce ciemności – cytadelę króla-wojownika, najokrutniejszego władcy w dziejach świata. Dom Wydawniczy Rebis Edward de Bono Myślenie lateralne Myślenie lateralne jest sprawnością, którą można nabyć tak samo jak inne umiejętności. W czasie ogromnej konkurencji w biznesie, kiedy musi on reagować na szybko zmieniające się trendy i dostosowywać się do wyzwań obecnego rynku gospodarczego, zdolność znajdowania innowacyjnych rozwiązań i skutecznych strategii jest niezbędna. Umiejętność kreatywnego myślenia, dostępna każdemu, jest podstawowym narzędziem do osiągania zawodowego i osobistego sukcesu. Mogą je stosować wszyscy i wszystkim przynosi ono korzyści. Ta książka uświadamia nam, na czym polega myślenie lateralne – identyfikuje metody umożliwiające jego rozpoznanie i podaje wskazówki, jak je wdrożyć i rozwinąć we własnym życiu. Pokazuje kierunki oraz cel myślenia lateralnego i zachęca czytelnika do wykształcenia w sobie nawyku używania go, by zwiększyć własny potencjał. Wydawnictwo Studio Emka Ostatnie słowo Miecz Attyli Dariusz Wilczak Anna Kamińska Prawie 100 tys. Żydów przerzuconych na trasie Moskwa – Warszawa – Izrael w latach 1990–1992. Dyplomatyczne negocjacje pomiędzy USA, ZSRR, Izraelem i Polską. Tajna akcja komandosów przyszłego GROM-u. Operacja współfinansowana przez firmę Art-B: Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego. Losy sowieckich Żydów na „ziemi obiecanej”. Po raz pierwszy w Polsce ujawniamy genezę, kulisy i przebieg tej fascynującej historii. W Operacji „Most” brały udział polskie i izraelskie służby specjalne. Może tylko zaskakiwać fakt, jak niewiele do tej pory powiedziano na ten temat w Polsce i Izraelu. Z wyjątkiem lakonicznych informacji o tym, że operacja miała miejsce, do opinii publicznej nie przedostały się żadne szczegóły. Wydawnictwo Fronda Mówili o niej „czarownica”, bo gadała ze zwierzętami i miała kruka terrorystę, który kradł złoto i atakował rowerzystów. Ponad 30 lat żyła w drewnianej leśniczówce w Puszczy Białowieskiej, bez wody i prądu. Mieszkała pod jednym dachem z rysiem i dzikiem. Była naukowcem, ekologiem, autorką nagradzanych filmów i słuchowisk radiowych. Żyła prosto i blisko natury. Wśród zwierząt znalazła to, czego nigdy nie doświadczyła wśród ludzi. Córka Jerzego, wnuczka Wojciecha, prawnuczka Juliusza – trzech malarzy rozmiłowanych w polskim krajobrazie i historii. Bratanica Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Magdaleny Samozwaniec. Miała być synem i czwartym Kossakiem. Tak jak przodkowie dźwigać sztalugi i znane nazwisko. Wybrała własną drogę… Dlaczego została wydziedziczona? Wreszcie – czy w dziczy odnalazła szczęście? Wydawnictwo Literackie Most. Tajna operacja przerzutu Żydów Simona FOTO mat. prasowe wydawnictw Wolny walc żółwi Świat Elit | 5–8/2015 77 POLECAMY Mierki – unikalne miejsce wypoczynku Rozmowa ze Zbigniewem Sieleckim, współwłaścicielem Centrum Mierki Sp. z o.o. FOTO archiwum hotelu Kormoran ■ Panie Dyrektorze, zarządza Pan Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowym Kormoran w Mierkach na Mazurach, dawnym Ośrodkiem Wypoczynkowym Kancelarii Premiera. Proszę przybliżyć nam ten obiekt – obecnie dostępny dla wszystkich obywateli i gości, z kraju i zagranicy. 78 W 2011 r. dawny Ośrodek Wypoczynkowy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Mierkach k. Olsztynka został otwarty, po zmianach właścicieli, dla ogółu Polaków i gości zagranicznych. Poprzednio korzystała z niego wybrana grupa uprzywilejowanych obywateli kraju i nawet po zmianach ustrojowych w 1989 r. przyjeżdżali tu wyłącznie przedstawiciele rządu, posłowie, senatorowie, wybrani reprezentanci urzędów centralnych czy partii politycznych. Obecnie ośrodek z deficytowego, rokrocznie dofinansowywanego przez Kancelarię Premiera, stał się obiektem w pełni dochodowym dzięki powszechnej dostępności i wprowadzeniu atrakcyjnych ofert, a przede wszystkim dzięki warunkom, jakich oczekują goście dla aktywnego wypoczynku i obcowania z naturą. Jest to atrakcyjne miejsce, z dobrą kuchnią i wyjątkową atmosferą, którą zapewnia wykwalifikowany personel. Poziom obłożenia jest na bardzo dobrym poziomie i zwiększa się co roku pomimo wciąż nie najlepszej koŚwiat Elit | 5–8/2015 jącym w jeziorze, mariną i z wieloma punktami aktywnego spędzania czasu. Centrum znajduje się 5 km od Olsztynka. Dobre drogi, zarówno z Warszawy, jak i z Olsztyna czy Gdańska, umożliwiają szybkie i łatwe dotarcie. Nie bez znaczenia jest również historia tego miejsca. Ale największym atutem jest możliwość obcowania z naturą, przebywania w samym sercu niczym niezakłóconej przyrody, podziwianie chronionych i rzadko występujących w Polsce ptaków wodnych i drapieżnych, unikatowych roślin. Jest to doskonałe miejsce na znakomity relaks i wypoczynek, z dala od miejskiego zgiełku, z szeroką gamą usług na najwyższym poziomie. Ide■ Co sprawia, że Centrum Kormoran alne także dla grzybiarzy i wędkarzy. cieszy się tak ogromnym zaintereso- Zarówno w samych Mierkach, jak waniem? i w najbliższej okolicy, lasy obfitują Samo położenie – na skraju Pusz- w ogromne ilości grzybów i jagód. czy Napiwodzko-Ramuckiej, po Warto zaplanować sobie u nas powschodniej stronie jeziora Pluszne, byt również jesienią. objętego strefą ciszy i o najwyższej klasie czystości wód, w obszarze ■ Jak przedstawia się baza hotelowa Natura 2000 – sprawia, że miejsce ośrodka? Nasze obiekty hotelowe przeszły to cieszy się nieustannie ogromnym zainteresowaniem turystów. Obiekt gruntowne remonty i w większości zajmuje 18 ha, z lasem poprzeci- zostały dostosowane do europejskich nanym pięcioma wąwozami o głę- standardów, obowiązujących w więkbokości do 16 m, z linią brzegową szości krajów Europy. Obecnie dyso długości prawie kilometra, z licz- ponujemy wygodną bazą noclegową nymi pomostami, basenem pływa- na 350 miejsc w pokojach i w aparniunktury i rosnącej konkurencji na rynku usług konferencyjnych i wypoczynkowych. Wydaje mi się, że nie bez znaczenia dla popularności ośrodka jest to, że po przejęciu obiektu podjęliśmy decyzję o przebudowie od podstaw znajdującego się w bardzo złym stanie technicznym budynku VIP, z którego powstał apartamentowiec Perła. Lokale sprzedajemy osobom prywatnym, a następnie zajmujemy się ich zarządzaniem i wynajmowaniem w sposób bezobsługowy dla właścicieli. Zwiększyliśmy w ten sposób własną bazę hotelową, a jednocześnie osiągamy dodatkowy przychód, którym dzielimy się z właścicielami apartamentów. POLECAMY tamentach. W Perle jest 36 wysokiej klasy apartamentów o pow. od 34 do 120 mkw., w większości z aneksami kuchennymi. W budynku głównym mamy 45 komfortowych 1-, 2i 3-osobowych pokoi. W pawilonach Rubin, Beryl, Nefryt i Opal przygotowaliśmy 58 pokoi 1-, 2-, 3- i 4-osobowych – wszystkie z pełnym węzłem sanitarnym, telewizją satelitarną, dostępem do Internetu. Budynki rozrzucone są w naturalnym lesie, co daje gościom poczucie izolacji i wyjątkowej intymności, nawet przy dużym obłożeniu. Zapewniamy naszym klientom znakomitą gastronomię. Serwujemy własne wypieki i desery. Oferujemy wspaniałą kuchnię rybną i tradycyjną, mazurską. Zatrudniamy bardzo doświadczonych kucharzy i personel kuchenny, kontynuujący świetne tradycje w goszczeniu wielu zagranicznych gości, dyplomatów, przedstawicieli licznych państw i organizacji międzynarodowych. Polecam restaurację Panorama na 260 osób, bar Cava z kawiarnią i dyskoteką na 120 osób, ogródki z parasolami, liczne miejsca biesiadne do urządzania ognisk i organizowania grilla, również na pomoście. Naszą specjalną plenerową atrakcją kulinarną, oprócz pieczenia dzika i wyjątkowych dań grillowych, jest przyrządzanie sękacza na świeżym powietrzu, połączone oczywiście z jego degustacją. Nasz ośrodek jest często wybierany jako miejsce przyjęć weselnych, komunijnych i innych imprez okolicznościowych. wodne i żaglówki. Mamy własną wypożyczalnię i przystanie wodne, kryty basen pływacki z biczem wodnym i z wyposażeniem do gry w piłkę wodną (waterpolo) i koszykówkę wodną, a także basen zewnętrzny na jeziorze z bezpiecznym brodzikiem dla dzieci. W obiekcie znajduje się również SPA ze strefą zabiegów na ciało i z małą grotą solną. Na dzieci czekają sale i place zabaw. W zimie zapraszamy na tor saneczkowy, lodowisko i trasy dla narciarstwa biegowego. Organizujemy kuligi z pochodniami i wyjątkowe ogniska. W ostatnim okresie, dzięki funduszom unijnym, zrealizowaliśmy na terenie obiektu ścieżki edukacyjne, wyposażone w tablice opisujące otaczającą przyrodę i będące doskonałą formą przekazywania wiedzy o środowisku naturalnym. ■ Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowe Kormoran w Mierkach to miejsce przyjazne biznesowi – idealne na konferencje, sympozja oraz wyjazdy integracyjne. Menedżerowie często je wybierają. Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowe w Mierkach dysponuje sześcioma salami konferencyjnymi różnej wielkości, z pełnym profesjonalnym wyposażeniem multimedialnym. Mamy sale konferencyjne dla 60 osób (Turkusowa, Szmaragdowa, Perłowa), 200 osób (Leśna) czy nawet dla 260 – Sala Widokowa ze sceną i wspaniałym widokiem na jezioro z wnętrza i z zadaszonego tarasu widokowego. Sala Perłowa znajduje się w zupełnym odosobnieniu i spełnia wszelkie wymagania organizatorów spotkań zarządów firm czy rad nadzorczych. Oferujemy również usługi i specjalne pakiety firmowe w naszej Bio SPA & Wellness z suchą sauną, pokojami relaksu, pokojem balneologicznym, komnatą solną, masażami, zabiegami na twarz i ciało. Organizujemy wiele zajęć terenowych według różnych scenariuszy. Zapewniamy strzelnicę, mosty linowe, tory przeszkód, jazdy offroadowe, quady, ściany wspinaczkowe, tory przeszkód, paintball. Prowadzimy zajęcia integracyjne i współzawodnictwo grupowe, urządzamy nocne podchody leśne, zajęcia na wodzie z pontonami, amfibią i łodziami wieloosobowymi. Organizujemy pikniki rodzinne z dmuchańcami, koncerty plenerowe, kino letnie czy wreszcie bale przebierańców i dyskoteki na świeżym powietrzu. Ofertę dostosowujemy indywidualnie do potrzeb i oczekiwań naszych klientów. Rozmawiał Marek Klimaszewski ■ A jaką dysponujecie bazą sportowo-wypoczynkową i rekreacyjną? Mamy szeroką bazę, dostosowaną do wszystkich grup wiekowych, począwszy od dzieci i młodzieży po osoby starsze. Na terenie obiektu znajdują się m.in. boiska do gry w piłkę siatkową i koszykówkę, badminton, place do gry w minifutbol, boole, tenis plażowy, jest też kort tenisowy i ścieżki zdrowia. Dysponujemy rowerami górskimi. Seniorom zapewniamy trasy spacerowe i nordic walking. Dla miłośników wody i sportów wodnych przygotowaliśmy łódki wiosłowe, kajaki, rowery K ołatek 2, 11-015 Ols z t ynek , tel.89 519 51 00, fax 89 519 55 0 0 e -mail: recep cja@mier k i . e u w w w.k or moranmie r k i . p l Świat Elit | 5–8/2015 79 POLECAMY Skuteczna ochrona Cetaphil® Suntivity™ posiada specjalną liposomalną strukturę, która umożliwia łatwe i bezpieczne wnikanie składników w głąb skóry. Liposomy łączą w sobie funkcje przenoszenia substancji aktywnych przez barierę lipidową naskórka oraz funkcje ochronne skóry. Liposomalny balsam do ciała SPF50 przeznaczony jest dla skóry normalnej, suchej i wrażliwej. Doskonały ratunek po przedawkowaniu słońca! SOS Łagodzący preparat po opalaniu marki Pharmaceris polecany dla skóry podrażnionej w wyniku opalania, przedawkowania słońca i przy oparzeniach słonecznych. Stosowanie preparatów łagodzących jest również zalecane przez specjalistów przy leczeniu dermatologicznym oraz po zabiegach medycyny estetycznej w celu ukojenia i złagodzenia podrażnień skóry. Nie zawiera parabenów i substancji zapachowych. FOTO i źródło mat. prasowe Wakacje z ST. MORIZ 80 Choć eksperci cały czas mówią o szkodliwym działaniu słońca, to my nadal kochamy brąz! Wystarczy odrobina samoopalacza, by cieszyć się piękną opalenizną. Dlatego na wakacje warto zabrać kosmetyki samoopalające St. Moriz w wersji podróżnej. Set Mini Bronzing Collection Medium to produkty dedykowane jaśniejszej karnacji. W praktycznej kosmeŚwiat Elit | 5–8/2015 tyczce znajdziemy scrub, nawilżający balsam samoopalający i mus. Peeling pozwoli na uzyskanie równomiernej opalenizny, natomiast balsam wydłuży czas jej utrzymania się na naszej skórze. Dostępne na www.stmoriz.pl oraz w sieci Douglas. Specjalistyczna pielęgnacja skóry Power Fruit marki evrēe® to pierwszy na rynku ultranawilżający dwufazowy olejek do ciała, który łączy w sobie działanie olejku i balsamu. Dzięki technologii opartej na połączeniu silnie nawilżających olejków oraz kwasu hialuronowego szybko się wchłania, a skóra staje się natychmiast odżywiona, sprężysta i gładka jak jedwab. Faza pierwsza/ górna to połączenie olejków: malinowego, winogronowego, jojoba, sezamowego oraz avocado. Druga/dolna to czysty kwas hialuronowy. Nie zawiera parabenów i sztucznych barwników. Plastry dla dzieci lorowe wzory pomagają odwrócić uwagę dziecka od przykrego zdarzenia, jakim jest skaleczenie. Wykonane są z elastycznego i wytrzymałego materiału, odpornego na wodę i brud, delikatnie przylegającego do skóry. Opatrunek cechuje się wysoką chłonnością, a jednocześnie jest „oddychający” Plastry Salvequick Mi- i mocno przewiewny. nionki to więcej niż zwywww.salvequick.pl kłe plastry. Bajkowe, ko- NUXE chroni przed słońcem Nuxe Sun łączy w sobie profesjonalną ochronę przeciwsłoneczną z właściwościami regenerującymi skórę. Mleczko do opalania twarzy i ciała wysoka ochrona SPF 30 to rozświetlający skórę preparat, który skutecznie chroni wszystkie rodzaje skóry przed szkodliwym działaniem słońca, również przy jasnej karnacji. UB40 (ALI CAMPBELL, ASTRO AND MICKEY VIRTUE) 25.08 - WARSZAWA/STODOŁA NATALIA NYKIEL 29.09 - WARSZAWA/STODOŁA PINK MARTINI 07.10 - ZABRZE/DOM MUZYKI I TAŃCA 08.10 - POZNAŃ/SALA ZIEMI, 09.10 ŁÓDŹ/WYTWÓRNIA RYAN KEEN 18.10 - WARSZAWA/STODOŁA SCOTT WEILAND AND THE WILDABOUTS 18.09 - WARSZAWA/PROXIMA SZTYWNY PAL AZJI 08.10 - WARSZAWA/STODOŁA LAO CHE 16.10 - WARSZAWA/STODOŁA RENATA PRZEMYK 25.10 - WARSZAWA/STODOŁA BILETY: WWW.STODOLA.PL, WWW.EBILET.PL, WWW.EVENTIM.PL, WWW.TICKETPRO.PL POLECAMY Przeciwstarzeniowy balsam Obiecujący Balsam ochronny do twarzy i odsłoniętych obszazapach od rów ciała z filtrem Sun Zone SPF 25 Medium marOriflame ki Oriflame, zapewniający średnią ochronę przeciwsłoneczną. Wzbogacony w koenzym Q10, który zapobiega utracie kolagenu i elastanu – dla młodej i pięknej skóry. Technologia Ochrony Komórkowej (ochrona UVA/UVB + witamina E). Chroni skórę przed działaniem szkodliwych promieni UV i przedwczesnym starzeniem się. Pomaga zapobiegać powstawaniu przebarwień i zmarszczek wywołanych przez słońce. Nieklejący i nietłusty. Matuje i szybko się wchłania. Testowany dermatologicznie. ną miłością. Nuty: głowy – cytryna, kwiat brzoskwini, pieprz różowy; serca – biała lilia, konwalia, biała peonia; bazy – drzewo sandałowe, piżmo kaszmirowe, pyłek irysa. Ten zmysłowy zapach dodaje nie tylko pewności siebie, ale także niesie pomoc innym. Perłowa kąpiel dla stóp Inspirująca moda Iwostin na naczynka Multifunkcyjne olejki Dźwigającym ciężar ciała stopom należy się odrobina luksusu. Chwile kojącego relaksu na miarę profesjonalnych zabiegów SPA zapewni nowość marki No36 – perełki do kąpieli stóp. Zawarte w nich ekstrakty z alg morskich, kwas urea oraz drobinki soli złuszczą skó- rę stóp, przynosząc jej natychmiastową ulgę. Skóra stanie się miękka, a taka kąpiel dostarczy jej niezbędnych minerałów i mikroelementów i doskonale pobudzi krążenie, dając odprężenie, wzmacniając cały organizm oraz pozostawiając przyjemny zapach. Skóra ze zmianami naczyniowymi jest wrażliwa, o cienkim naskórku, często z uszkodzonym płaszczem hydrolipidowym. Właściwa pielęgnacja jest bardzo ważna, gdyż stosowanie odpowiednich preparatów kosmetycznych może znacznie poprawić jej kondycję. Podstawą jest oczyszczanie. Oczyszczająca pianka na naczynka Iwostin Capillin jest przeznaczona do stosowania w fazie prerosacea i utrwalonych zmian naczyniowych. Skutecznie oczyszcza cerę, usuwa makijaż i wszelkie zanieczyszczenia, zmniejsza uczucie ściągnięcia i pieczenia oraz minimalizuje skłonność do pojawiania się podrażnień, zaczerwienień i rumienia. 82 Od 15 lat Oriflame jest członkiem fundacji World Childhood Foundation, pomagającej porzuconym dzieciom.Tenderly Promise to nowy zapach, z którego dochód zostanie przeznaczony na ten cel. Jego twórczyni, francuska perfumiarz, matka czworga dzieci, zainspirowała się dziecięcą niewinnością i matczy- Świat Elit | 5–8/2015 Marka Koko Swag podchodzi do mody w oryginalny sposób. Inspiracją dla jej projektantów jest „kurnik”, a właściwe jego wnętrze. Ideą – humorystyczne pokazanie charakterystycznych cech „kurnika”. W kurnikowym świecie znajdują się zwierzęta oraz regionalne wzory zakopiańskie i łowickie. Motywem przewodnim kolekcji jest polski wiejski klimat – bogata kolorystyka „kurnika”. W ofercie znajdziemy T-shirty i bluzy z kapturem lub bez stworzone z najwyższej jakości polskich dzianin. Każda rzecz uszyta w małej pracowni traktowana jest jako hand-made. Olejki są światowym trendem w pielęgnacji. Stosuje się je zarówno w produktach do twarzy, jak i do całego ciała. Jednym z najczęściej wykorzystywanych jest bogaty w witaminę E i kwasy Omega 3-69 olejek arganowy. Ciekawą propozycją produktu stworzonego na bazie olejków jest Bielenda Golden Oils – Dwufazowy złoty eliksir do ciała. Preparat zawiera moc trzech drogocennych olejków: arganowego, makadamia i kukui, a ich skład wzbogacony jest o wyjątkową esencję ze złotej perły. Dzięki tej formule łatwo się rozprowadza, nadając skórze wyjątkową miękkość i satynową gładkość.