Wydanie 124 - Świat Elit

Transkrypt

Wydanie 124 - Świat Elit
POLITYKA  GOSPODARKA  DYPLOMACJA  NUMER 5–8/2015 (124)
K U LT U R A
ISSN 1643-5729 Indeks 24340X
Cena 9,90 zł (w tym 8% VAT)
Nie szukam
dróg na skróty
– JERZY WENDERLICH
Wicemarszałek Sejmu RP
Trzeba szukać nowych
sfer działania
– RAMIZ BAŠIC
Ambasador Czarnogóry w RP
90 LAT KOBIET W POLICJI
Najważniejsze
są predyspozycje
– Generalny Inspektor Krzysztof Gajewski, Komendant Główny Policji
Odzież projektu Teresy Kopias można kupić również w sieci salonów Royal Collection w Warszawie
DOM MODY TERESY KOPIAS
powstał z pasji tworzenia. Od
ponad 20 lat projekty tej marki
oferują kobietom odrobinę
luksusu i poczucie elegancji
w każdej sytuacji. Połączenie
paryskiej klasyki ze szczyptą
ekstrawagancji sprawia, że
ubrania sygnowane marką
Teresa Kopias są doskonałe
zarówno na wielkie gale,
jak i na co dzień. Dzięki
przemyślanemu doborowi
tkanin, wzorów i fasonów
projekty Teresy Kopias są
ponadczasowe.
Wymagającym i ceniącym
oryginalność kobietom
projektantka Teresa Kopias
proponuje indywidualne
koncepcje, spełniające ich
najskrytsze pragnienia.
www.teresa.kopias.pl
www.mostrami.pl
SALON FIRMOWY:
Łask, ul. Borowikowa 11, tel. +48 (43) 675 83 00
w centrach handlowych: Arkadia, Galeria Mokotów, Klif, Promenada.
Szanowni Państwo,
FOTO archiwum redakcji
OD REDAKCJI
,,
Jeszcze nie ochłonęliśmy po
wyborach prezydenckich,
a już rozpoczęła się
kampania przed wyborami
parlamentarnymi.
w najbliższych miesiącach nie uciekniemy od
polityki. Jeszcze nie ochłonęliśmy po wyborach
prezydenckich, a już rozpoczęła się kampania przed
wyborami parlamentarnymi. Rozkręciła się karuzela
z obietnicami. Trudno więc było uniknąć tematyki
politycznej na łamach magazynu „Świat Elit”,
który oddajemy w Państwa ręce. Wyborcy chcieli
zmiany – tak przetasowanie w pałacu prezydenckim
ocenia wicemarszałek Sejmu, poseł SLD Jerzy
Wenderlich. Iwona Arent, posłanka PiS, uważa, że
Andrzej Duda wygrał, bo dał Polakom nadzieję,
a poseł PSL Mirosław Pawlak wskazuje na inne
czynniki w kampanii. Nieco mniej bieżącej polityki
jest w Senacie, który – jak twierdzi senator Bogdan
Klich – jest izbą refleksji, miejscem, w którym zgoda
przeważa nad niezgodą, może dlatego że senatorowie
są wybierani w okręgach jednomandatowych i czują
się bardziej zobowiązani do osiągania kompromisu.
Niektórzy, jak np. senator Barbara Borys-Damięcka,
starają się być bliżej ludzi. Zajmuję się sprawami
ważnymi dla wyborców: egzystencją zwykłego
człowieka i jego obywatelskimi uprawnieniami –
mówi na naszych łamach. Polecamy także rozmowę
z generalnym inspektorem Krzysztofem Gajewskim,
Komendantem Głównym Policji, który zastrzega,
że w Policji nie funkcjonuje podział na obowiązki lub
kompetencje stricte kobiece czy męskie. Najważniejsze
są predyspozycje i przygotowanie do pełnienia służby:
wykształcenie i wyszkolenie. Jest to tym bardziej
istotne, że w tym roku obchodzimy 90-lecie kobiet
w Policji. Z tej właśnie okazji w Sejmie 23 lipca
zwołano międzynarodową konferencję naukową,
dotyczącą aspektów pracy kobiet w Policji. Na
naszych łamach – tradycyjnie – nie mogło zabraknąć
tematyki kulturalnej. Zachęcamy do lektury wywiadu
z Goranem Bregovićem, muzykiem i kompozytorem
oraz Agnieszką Gołas, autorką książki o swoim ojcu,
znanym aktorze Wiesławie Gołasie. Jeśli ktoś nie
ma jeszcze wakacyjnych planów, może zainspirować
się rozmową z wójtem gminy Solec-Zdrój Adamem
Pałysem, który zachęca do odwiedzenia uzdrowiska
słynącego z wód siarczkowych. Miłych wakacji!
Redaktor Naczelna
`
Joanna Skrobisz-Sowinska
4
Świat Elit | 5–8/2015
Ośrodek wypoczynkowy nad morzem,
w sercu kaszubskiego lasu
- miejsca noclegowe w domkach i pokojach hotelowych
- restauracja
- grota solna
- jacuzzi
- tężnia z traktem spacerowym
- plac zabaw wewnętrzny i zewnętrzny
ZAREZERWUJ POBYT JUŻ DZIŚ!
Tel. 501 025 911
[email protected]
Natura Park ul. Łowiecka 18
84-105 Ostrowo k . Jastrzębiej Góry
www.natura-park.pl
W NUMERZE
magazyn polityczno-biznesowy
5–8/2015
POLIT YKA
8Nie szukam dróg na skróty
Rozmowa z Jerzym Wenderlichem,
wicemarszałkiem Sejmu, posłem SLD
10Jestem otwarta na dyskusję
Rozmowa z Iwoną Arent, posłanką PiS
12Nazywają mnie wszędobylskim posłem
10
Rozmowa z Mirosławem Pawlakiem, posłem PSL
14
15
Bogdan Klich – senator PO
Barbara Borys-Damięcka – senator PO
SŁUŻBY MUNDUROWE
16
Najważniejsze są predyspozycje
Rozmowa z generalnym inspektorem Krzysztofem Gajewskim,
Komendantem Głównym Policji
DYPLOMACJA
18
Trzeba szukać nowych sfer działania
20
22
23
Białoruskie święto
Ambasada Rosji świętuje 70-lecie zwycięstwa
Uroczysty Dzień Rosji
WYDARZENIA
24
Święto drukarni
25
Konferencja Naukowa „90 lat Kobiet w Policji”
26
Najwyższa jakość nagrodzona!
28
Robert Lewandowski na gali Superbrands
30Wielka Gala „Sylwetki i Marki Polskiej Gospodarki”
31
Thales Alenia Space w Polsce!
32„Forum Przestrzenie Miejskie” zainteresowało cały kraj!
33
Północ w kontekście międzynarodowym
34
Jola Cup po raz piąty!
35
Wellness – skuteczne odchudzanie
36
Nowy wymiar piękna
36
Prace Szajny w galerii
SAMORZĄD
38Solec-Zdrój – uzdrowisko godne polecenia
54
6
Świat Elit | 5–8/2015
Rozmowa z Adamem Pałysem, wójtem gminy Solec-Zdrój
BIZNES
40
Firmę staram się rozwijać w różnych kierunkach
Rozmowa ze Stanisławem Parafiniukiem,
prezesem Instytutu Maszyn Spożywczych Sp. z o.o. w Warszawie
FOTO archiwum Biura Poselskiego I. Arent,
Marta Ewa Wróblewska, concerts.pl
50
Rozmowa z Ramizem Bašicem, Ambasadorem Czarnogóry w Polsce
REDAKCJA
POSTACI
42
Praca w dyplomacji jest niezwykle interesująca
46
Umysł ludzki to makroukład kwantowy
Rozmowa z Ambasadorem Januszem Mrowcem,
wykładowcą Akademii Finansów i Biznesu Vistula
Rozmowa z Piotrem Tymochowiczem, doradcą mediowym,
specjalistą ds. wizerunku i marketingu politycznego, konsultantem
w zakresie prowadzenia negocjacji
50
Nigdy nie tracę wiary, że wygram
54
Talent jest jak tubka pasty do zębów...
Rozmowa z księciem Janem Żylińskim,
biznesmenem i kolekcjonerem
Rozmowa z Goranem Bregovićem, muzykiem, kompozytorem
56Jazz jak wino z wiekiem smakuje coraz lepiej...
Rozmowa z Agą Zaryan, wokalistką jazzową
58
Z muzyką jestem związana od zawsze
Rozmowa z Agatą Wyszyńską, wokalistką zespołu DwaA
60T-Art – od dwudziestolecia międzywojennego
do dziś
Trzeba umieć artyzm przełożyć na rzeczywistość
Rozmowa z Mauro Gasperim, włoskim projektantem mody
KULTURA
66Nieprzeciętne kobiety – nadzwyczajna
Madame de Pompadour
68Galeria Uffizi – biura pełne sztuki pod błękitnym
niebem Toskanii
70
Michał Suffczyński – nadzwyczajny talent
72Ireneusz Bieliński – artysta malarz, portrecista,
karykaturzysta
Recenzje książek
REDAKCJA I KOREKTA
Iwona Dornarowicz
DRUK
Edit Sp. z o.o.
WSPÓŁPRACA
Agata Bladosz, Hugon Bukowski, Paweł
Deresz, Marek Kasprzyk, Marek Klimaszewski,
Marietta Kijek, Aleksandra Kolasa, Monika
Makowska, Longin Pastusiak, Teresa Rosati,
Małgorzata Saliw, Iwona Sarjusz-Wolska,
Marta Ewa Wróblewska, Anna Ziędarska,
Katarzyna Żechowicz
PREZES
Joanna Skrobisz-Sowińska
POLECAMY
80
Z-ca redaktora naczelnego
Elżbieta Cudnoch
48 22 632 29 29
[email protected]
WYDAWCA
Contact Poland, al. Solidarności 104,
01–016 Warszawa
KSIAŻKI
76
ZESPÓŁ REDAKCYJNY
Redaktor naczelna
Joanna Skrobisz-Sowińska
48 22 632 74 74
[email protected]
OPRACOWANIE GRAFICZNE
Marek Janicki
ST YL
62
ADRES REDAKCJI
al. Solidarności 104
01–016 Warszawa
48 22 632 97 79
www.swiatelit.com.pl
Polecane nowości
68
DYREKTOR ADMINISTRACYJNY,
PRENUMERATA I KOLPORTAŻ
Maria Sztanc
48 22 632 97 79
[email protected]
Zdjęcie na okładce:
Marek Krupa/Policja 997.pl
Magazyn „Świat Elit” jest dostępny w większych salonach prasowych
oraz w ogólnopolskiej sieci sprzedaży RUCH S.A. Prenumerata jest realizowana przez RUCH S.A. i Kolporter. Magazyn dostępny jest także
na stojakach prasowych w ponad 365 wyselekcjonowanych hotelach
i restauracjach na terenie całego kraju.
Redakcja nie zwraca niezamówionych tekstów, nie odpowiada za treść
zamieszczanych reklam, zastrzega sobie prawo do skracania materiałów. Przedruki możliwe są po uzyskaniu pisemnej zgody Wydawcy.
Świat Elit | 5–8/2015
7
Nie szukam
dróg na skróty
Rozmowa z Jerzym Wenderlichem,
wicemarszałkiem Sejmu, posłem SLD
■ Zdradzi Pan, na kogo głosował w II turze wyborów prezydenckich?
Żaden cierń róży nie kłuje mnie tak jak to pytanie, które – niestety – będzie się jeszcze przez pewien czas pojawiać. To był zły pomysł. Zapłacił za niego głową szef sztabu
wyborczego, najbardziej odpowiedzialny za tę katastrofę
– zrezygnował z funkcji wiceprzewodniczącego partii. Ta
dymisja nie rozwiązuje oczywiście problemu kiepskiego
wyniku kandydatki SLD w wyborach prezydenckich. Tym
pomysłem Sojusz nabił sobie guza. Podobnie jak większość
moich koleżanek i kolegów przeprosiłem za tę kandydaturę oraz za kampanię, a raczej za jej brak. Robienie cnoty
z milczenia kandydatki podczas kampanii wyborczej to pomysł porażający i trudno go zrozumieć nawet wtedy, gdy
ktoś ma wielką wyobraźnię.
■ Za kilka miesięcy wybory parlamentarne. Jak SLD chce
odzyskać zaufanie Polaków oraz tych wyborców, którzy
poprzednio przeszli do obozu PO?
Przepływy elektoratu następują w różnych kierunkach.
SLD straciło, co miało stracić, teraz tracą inni. W wyborach prezydenckich np. z PO przeszło do PiS-u ponad
15 proc. wyborców, nie czuję jednak z tego powodu satysfakcji.
SLD ma dobry program, szczegółowo odnosi się on do spraw
społecznych, które państwo powinno realizować. Mamy wiele
korzystnych projektów ustaw. Przypomnę, że gdy rządziliśmy,
pokazaliśmy, że jeśli naprawdę stawia się na rozwój gospodarczy, wtedy są także pieniądze na cele społeczne, np. na waloryzację emerytur czy podwyżki dla budżetówki.
Głosowałem na osobę, którą uważałem za niosącą Polsce
spokój, rozwój i bezpieczeństwo. Uznałem, że jeśli dokonam takiego wyboru, nie wpadnę w turbulencje – „A co ■ Na realizację jakich obietnic wyborczych Pan liczy?
Uważam, i o tym mówiłem podczas kampanii, że kanz Polską?”.
dydat na prezydenta nie powinien składać obietnic, któ■ Zaskoczył Pana wynik II tury?
rych realizacja nie mieści się w jego prerogatywach. Ale
Zaskoczył mnie wynik I tury, potem mogło zdarzyć poszły konie po betonie i nikt nie słuchał racjonalnych
się wszystko. I zdarzyło się. To była niespodzianka po- argumentów. Kandydaci ulegli oczekiwaniom i prześcigali
dobna do tej z 1995 r., kiedy Aleksander Kwaśniewski się w obietnicach. Bardziej racjonalny był pod tym wzglęwygrał z niepokonywalnym wówczas – zdawało się dem Bronisław Komorowski i być może ta jego powścią– Lechem Wałęsą, legendą „Solidarności”. Przegrana gliwość, która płynęła ze świadomości, że wielu obietnic
Bronisława Komorowskiego z Andrzejem Dudą rodzi nie da się spełnić, doprowadziła do przegranej. Andrzej
więc pytanie, na które nie wiem, czy uda się kiedy- Duda był bardziej hojny niż stu Świętych Mikołajów. Ale
kolwiek odpowiedzieć socjologom: jak można było teraz nadejdzie czas spełniania obietnic. Ludzie uwierzyli,
roztrwonić 70-procentowe poparcie i przegrać wybo- że to stanie się szybko, że gdy po wyborach otworzą lory prezydenckie? Z drugiej strony jest to nauczka dla dówkę, zamiast pasztetowej znajdą tam szampana i kawior.
tych, którzy uważają, że wystarczy jedynie przypomi- Gdy jednak przekonają się, że ich życie tak prędko się nie
nać Polakom o odzyskaniu niepodległości. Jak się oka- odmienia, będą czekać na tego, który złoży nowe obietnizuje, historyczne kredyty są krótkoterminowe.
ce. Sposób, w jaki Andrzej Duda wybrnie z tej pierwszej
konfrontacji, zadecyduje o wynikach jesiennych wyborów
■ Dlaczego Polacy wybrali tak, jak wybrali?
parlamentarnych. Będzie także musiał pokazać, na ile poWygląda na to, że wyborcy chcieli zmiany. W I turze zostanie politykiem samodzielnym. Pytanie: czy Antoni
najbardziej jaskrawy obrazek sprzeciwu narysował Paweł Macierewicz dalej będzie przetrzymywany w szafie z naftaKukiz, ale on nie miał żadnego programu.
liną? Czy Jarosław Kaczyński w dalszym ciągu będzie chował się w gabinecie bez okien, aby nikt go nie sfotografował
■ Kandydatura Magdaleny Ogórek z ramienia SLD w wy- podczas udzielania wskazówek nowemu prezydentowi?
borach prezydenckich była dobrym pomysłem? Miała Wygrywając wybory prezydenckie, PiS włożyło już nogę
być lekarstwem na panujący w polskiej polityce „du- między drzwi, aby odzyskać całość władzy, i już tej nogi nie
opol” i nadać jej nieco kolorytu.
wyjmie. Ale karty nie zostały rozdane. No i dobrze.
8
Świat Elit | 5–8/2015
POLITYKA
■ Niektórzy analitycy twierdzą, że PiS powinno przejąć całą władzę i wyjść wreszcie z butów krytykującej
wszystko opozycji.
Opozycji zawsze łatwiej krytykować. Sądzę, że każdy
ruch Andrzeja Dudy będzie obserwowany znacznie uważniej niż pupila mediów, jakim był Bronisław Komorowski.
było ono ważne. Przypomnę głosowanie w sejmie, gdy głosami PO odrzucono przyznanie 1,5 mln zł na podręczniki
pisane brajlem dla niewidomych dzieci. Wtedy rządzący
odmówili wsparcia dzieciom, a teraz chce się puszczać oko
do wyborców Pawła Kukiza. To referendum to bardzo
kosztowna zabawa.
■ Jakie koalicje dopuszcza SLD, gdy żadne ugrupowanie
nie zdobędzie większości? Czy może za wcześnie o tym
mówić?
■ Wybory prezydenckie były też ważne ze względu na
sytuację międzynarodową, a prezydent odgrywa dużą
rolę w polityce zagranicznej.
■ Jak Pan ocenia szanse Pawła Kukiza? Czy uda mu się
przyciągnąć do ugrupowania, które – jak zapowiada –
założy, wyborców rozczarowanych rządami PO?
Z pewnością powstanie nowe ugrupowanie. PiS nie zdobędzie 50 proc. mandatów, będzie musiało mieć partnera.
PSL jest gotowy do każdej koalicji. Na pytanie, kto będzie
rządził w następnej kadencji, Waldemar Pawlak odpowiedział kiedyś: koalicjant PSL-u. Gotowość do współrządzenia stała się w tej partii normą i nikogo już nie dziwi.
Chociaż może się zdarzyć, że PSL zachowa się honorowo,
tak „po witosowsku”, i nie zgodzi się na koalicję z PiS-em.
Moim zdaniem w wyborach parlamentarnych Paweł Kukiz nie odegra już takiej roli jak w prezydenckich. Pamiętamy z przeszłości, że Tymiński zbudował się błyskawicznie
i w takim samym tempie upadł. Podobnie było z Lepperem i Palikotem. Myślę, że taki los czeka też Kukiza. Przez
kilka miesięcy, jakie dzielą wybory prezydenckie od parlamentarnych, część ludzi przetrze różowe okulary, przez
jakie patrzyła na tego muzyka. On nie ma żadnego programu. Kukiz mówił: jestem przeciw; robię to z powodu, że
jestem przeciw. Po półrocznej refleksji to będzie trochę za
mało, aby uwieść wyborców.
■ Co Pan sądzi o postulacie jednomandatowych okręgów wyborczych, zwanych w skrócie JOW-ami?
JOW-y mogą powiększyć władztwo partyjne. Tak mianowicie, że zwycięzca bierze wszystko. To złe rozwiązanie.
Większość ludzi nie rozumie, o co chodzi. Elektorat głosował na to, że Kukiz mówił „nie”, czyli wstawiał rządzącym „joby”. Niektórzy myślą, że „jowy” to „joby”. Gdy na
jakimś spotkaniu wyborczym zapytałem, co ludzie sądzą
o JOW-ach, usłyszałem, że to dobrze, że Kukiz „opieprza
rządzących”. Wielu jego zwolenników nie wie, że chodzi
o jednomandatowe okręgi wyborcze.
■ Co Pan myśli o referendum 6 września?
Referendum ma kosztować 100 mln zł. Nie sądzę, aby
frekwencja przekroczyła 50 proc. – a taki jest wymóg, aby
Ważny jest wizerunek głowy państwa. To, jak prezydenta odbierają w świecie. Uważam Andrzeja Dudę – a znamy
się osobiście – za dobrze wykształconego, mądrego człowieka. Teraz powinien otoczyć się gronem niezależnych
ekspertów, których opinie pomogą mu na arenie międzynarodowej. Może też kierować się partyjnymi podpowiedziami, ale to oznaczałoby wszczynanie awantur.
Zobaczymy, jak zachowa się w sprawach UE i konfliktu
na Ukrainie. W kampanii niewiele mówiono o konflikcie
rosyjsko-ukraińskim, który jest ważny z punktu widzenia
polityki zagranicznej. Niemal nie pojawiały się w niej sprawy związane z bezpieczeństwem, a ten obszar leży w gestii
głowy państwa. Kandydaci na prezydenta nie mówili jasno
o tym, co będą robić, gdy wygrają. Ponad prezydenckimi
uprawnieniami łasili się do wyborców.
,,
JOW-y mogą powiększyć władztwo
partyjne. Tak mianowicie, że
zwycięzca bierze wszystko.
To złe rozwiązanie.
■ Drugą kadencję jest Pan wicemarszałkiem sejmu. Łatwiej pracować jako zwykły poseł czy też pełnić funkcję
w parlamencie?
Wicemarszałek ma większe możliwości, świat wydaje się
pełniejszy. Nigdy nie szukam w życiu ułatwień ani dróg na
skróty. Powiedziałbym, że gdy mam więcej obowiązków,
nie cierpię z nadmiaru pracy. Powiem nawet, że im bardziej
jestem zmęczony, tym czuję się lepiej. Oczywiście może
pojawić się pytanie, co z życiem prywatnym. Przyznam,
że nie do końca potrafiłem odpowiednio rozłożyć akcenty
między życiem osobistym i zawodowym, zazwyczaj przeceniałem to drugie i ponosiłem klęski osobiste. Zawodowo
wiodło mi się dobrze, prywatnie – średnio. Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy mam jakieś marzenia. Mam jedno: chciałbym jeszcze chociaż raz porozmawiać z moimi rodzicami,
bo wiem, że znalazłbym u nich radę na wiele problemów.
Zawsze byli dla mnie oparciem. To marzenie już nigdy się
nie spełni. Ale jeśli gdzieś tam z innego już świata dostrzegają to, co robię, to wierzę, że odczuwają jakąś satysfakcję.
No i wtedy jestem bardzo wzruszony. Bardzo.
Rozmawiała Małgorzata Saliw
FOTO Biuro Poselskie Jerzego Wenderlicha
Nawet gdy byliśmy w lepszej sytuacji politycznej, unikałem odpowiedzi na to pytanie. Obecnie zastanawiamy
się, jak przedostać się do świata nowej kadencji w możliwie
najmniej poobijanym stanie. Rozważania, z kim budować
koalicję, byłyby zbyt pyszne, a pycha, jak wiadomo, kroczy
przed upadkiem.
Świat Elit | 5–8/2015
9
POLITYKA
On jest człowiekiem, który nie obiecuje gruszek na wierzbie. Jeśli składa jakąś obietnicę, ma pomysł, jak ją zrealizować. Wiadomo, że łatwo nie będzie. W Polsce występuje
wiele nieprawidłowości, bieda jest ogromna, można powiedzieć, cytując pewnego ministra, że państwo nie funkcjonuje. Trzeba odbudować instytucje, aby zaczęły działać
i stały się sprawne. Musimy także przywrócić zaufanie ludzi
do państwa i jego urzędów. Podejrzewam, że teraz zapyta
Pani o możliwości finansowania obietnic z kampanii...
■ No właśnie, wydają się dość kosztowne.
Jestem
otwarta
na dyskusję
Powiem na przykładzie. W wyniku afery outsourcingowej
państwo straciło ponad 70 mln zł, bo firmy oferujące outsourcing pracowniczy nie płaciły podatków ani składek do ZUS za
pracowników. A to jedna z wielu afer. Gdyby je zebrać i rozliczyć, zyskalibyśmy wiele milionów. Trzeba także uszczelnić
system podatkowy oraz przeprowadzić reformę finansów publicznych. Wtedy pieniądze się znajdą. Na wszystko.
■ Jak Pani przewiduje – jak będzie się układała współpraca prezydenta z rządem do wyborów parlamentarnych?
PO nie będzie miała innego wyjścia, jak współpracować.
Gdyby blokowała działania prezydenta, strzeliłaby sobie
samobója.
■ Czy nie będzie trudno znaleźć większość w sejmie dla
projektów ustaw zgłaszanych przez prezydenta?
Jeśli do sejmu wpłynie projekt ustawy, który będzie miał
logiczne uzasadnienie, poparcie społeczne i potwierdzenie,
jak go sfinansować, niełatwo będzie PO go odrzucić tylko
■ Czym Andrzej Duda przekonał Polaków, że zagłosowa- z tego powodu, że zgłosił go prezydent Andrzej Duda.
Rozmowa z Iwoną Arent, posłanką PiS
li na niego w wyborach prezydenckich?
Dał nadzieję. Polakom nie żyje się dobrze, a takie życie
obiecywała PO. Wiele osób zagłosowało na Pawła Kukiza,
który mówił, że jest antysystemowcem. Andrzej Duda pokazał, że ma program, który daje szanse. Pokazał także, że
prezydent może być inny, że może wychodzić do ludzi. Nawet jeśli nie zgadza się z niektórymi ich poglądami, nie ucieka od dyskusji, jest otwarty na różne argumenty. Sądzę, że
właśnie dlatego Andrzej Duda wygrał. Prezydent Bronisław
Komorowski siedział zamknięty w pałacu prezydenckim
i zaczął wychodzić do ludzi dopiero pod koniec kampanii.
■ Sądzi Pani, że prezydentowi uda się zrealizować obietnice złożone w kampanii wyborczej? Część z nich nie leży
w kompetencjach głowy państwa.
Jestem głęboko przekonana, że Andrzejowi Dudzie uda
się zrealizować swój program. Większość złożonych obietnic jest w gestii prezydenta. Bronisław Komorowski nauczył nas, że osoba piastująca tę funkcję nic nie może. To
bzdura. Prezydent ma inicjatywę ustawodawczą i ma prawo z niej korzystać, a potem szukać w sejmie większości.
Głowa państwa może być także mediatorem, np. między
związkami zawodowymi, grupami społecznymi a rządem.
Program, jaki przestawił Andrzej Duda, był przemyślany.
10
Świat Elit | 5–8/2015
■ W październiku będą wybory...
Gdybyśmy je wygrali i gdyby udało nam się stworzyć
koalicję, która mogłaby zmienić konstytucję, przeprowadzilibyśmy zmianę systemu w państwie tak, aby ludzie nie
byli traktowani przedmiotowo.
■ Jakie koalicje dopuszcza PiS po wyborach?
W polityce nie powinno się mówić „nigdy” i „z nikim”.
Dla dobra państwa i obywateli warto zawierać koalicje,
które będą służyły Polsce.
■ Jest Pani wiceprezesem Prawa i Sprawiedliwości regionu olsztyńskiego. Prezydent elekt napisał list z podziękowaniami do mieszkańców Warmii i Mazur, który publikuje Pani na swojej stronie internetowej.
Od początku wierzyliśmy w sukces Andrzeja Dudy,
mimo że sondaże i urzędujący prezydent dość arogancko
podchodzili do naszego kandydata. Przed I turą kampania rozwijała się powoli. Ale potem wyzwoliła się energia.
W moich biurach poselskich nie zamykały się drzwi, ludzie
roznosili ulotki, wieszali plakaty i banery. Ta energia udzielała się nam wszystkim. I nasza wspólna praca dała rezultat.
Wróciła nadzieja i chęć do działania. Teraz na Andrzeju
POLITYKA
■ Pracowała Pani z ramienia Prawa i Sprawiedliwości nad
rozwiązaniem problemu roszczeń niemieckich w Polsce.
Z jakim skutkiem?
W 2007 r. zorganizowałam w sejmie konferencję, na
którą zaprosiłam prawników i ekspertów zajmujących się
roszczeniami. Radzili, w jaki sposób uniknąć tzw. późnych
roszczeń, dotyczących osób, które wyjechały do Niemiec
w latach 70. i 80. Państwo zaniedbało wówczas uporządkowanie ksiąg wieczystych. Dzięki ustawie, której byłam
jednym z inicjatorów i nad którą pracowałam, na samorządy nałożony został obowiązek uporządkowania ksiąg
wieczystych. Podczas konferencji dyskutowaliśmy na temat roszczeń i doszliśmy do wniosku, że problem tkwi
w orzecznictwie sądów. Sędziowie mają możliwość orzekania na korzyść polskich obywateli, mieszkających obecnie
w domach pozostawionych przez tych, którzy wyjechali do
Niemiec. Taką furtką jest zasada zasiedzenia w dobrej wierze. Proponowałam w sejmie, aby skrócić ten okres. Dziś
często w sądach poprzedni właściciele danej nieruchomości zarzucają osobom w niej zamieszkującym zasiedzenie
w złej wierze. I wygrywają procesy.
■ Będzie Pan chciała wrócić do tej sprawy po wyborach?
Trzeba będzie znaleźć rozwiązanie tego problemu.
W województwie warmińsko-mazurskim jest wiele takich
spraw. Potomkowie dawnych właścicieli odzyskują ziemię,
a w sytuacjach, gdy jest to niemożliwe, dostają odszkodowania płacone z kieszeni podatnika. To ogromne pieniądze. Agnes Trawny, która jako jedna z pierwszych odzyskała dawną nieruchomość, na każdej rozprawie mówiła, że
chce ponownie zamieszkać na Mazurach, bo kocha Polskę.
Po czym dom zburzyła.
■ Czym zajmuje się Pani w Komisji Sprawiedliwości
i Praw Człowieka oraz w Komisji Ustawodawczej?
Jestem także członkiem Komisji Nadzwyczajnej do
spraw związanych z ograniczaniem biurokracji oraz wiceprzewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. Obrony
Wolności Słowa i Warmińsko-Mazurskiego Zespołu Parlamentarnego. Trzecią kadencję pracuję w Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, gdzie zajmuję się sprawami
komorników, syndyków, prawem upadłościowym i naprawczym.
■ Dlaczego PiS nie poparło uchwalonego przez sejm
prawa restrukturyzacyjnego?
To dobra idea, wiele przedsiębiorstw upada, bo nie ma
prawnych możliwości, aby je zrestrukturyzować, ratując
przy tym miejsca pracy. Jednak jak zwykle diabeł tkwi
w szczegółach. To obszerna ustawa, eksperci zgłaszali uwa-
gi, że takich spraw nie powinien prowadzić sąd rejonowy,
gdzie często zasiadają młodzi sędziowie, którzy nie mają
wystarczającego doświadczenia. Powinny trafiać do sądu
okręgowego, bo idą w miliony złotych. Zgłosiłam taką
poprawkę, ale została odrzucona. Być może, gdy ustawa
wejdzie w życie, okaże się, że jest potrzeba zmiany.
■ Gorącym tematem są też komornicy.
,,
Przygotowujemy założenia zmian w przepisach dotyczących komorników. Osobiście jestem zwolenniczką napisania ustawy o komornikach od początku. Przez dziesiątki
lat była nowelizowana. W nowym prawie znalazłyby się te
wszystkie rozwiązania, które nurtują obywateli: dłużników
i wierzycieli, a także komorników, którzy muszą prowadzić
swoją działalność bez szkody dla tych dwóch stron.
W polityce nie powinno się mówić
„nigdy” i „z nikim”. Dla dobra
państwa i obywateli warto zawierać
koalicje, które będą służyły Polsce.
■ O jakich rozwiązaniach Pani myśli?
Na przykład o zakazie sprzedaży komisowej – przypomnę opisywany szeroko w mediach przypadek sprzedaży
ciągnika należącego nie do dłużnika, lecz do jego sąsiada.
■ Czy ogłoszone na 6 września przez prezydenta Komorowskiego referendum na temat jednomandatowych
okręgów wyborczych to dobry pomysł?
Nasi senatorowie mówili o tym, że społeczne referenda
powinny się odbywać, jeśli obywatele złożą milion podpisów. Ludzie muszą czuć, że mają wpływ na władzę i rząd.
Referendum ogłoszone na 6 września jest niedobrze przygotowane, a w opiniach wielu konstytucjonalistów jest
niezgodne z ustawą zasadniczą. Przewidziane pytania są źle
sformułowane. Po co je popierać?
■ Jest Pani za jednomandatowymi okręgami wyborczymi?
Chciałabym, aby w parlamencie były reprezentowane
różne środowiska. Jednakże przykład Wielkiej Brytanii pokazał, że JOW-y nie przełożyły się na większą reprezentację
niektórych środowisk. U nas zapewne byłoby podobnie.
Uważam, że im więcej partii w sejmie, tym lepiej, bo jedno- czy dwupartyjność nam nie służy. Moje doświadczenie
w pracy sejmowej pokazuje, że wiele spraw wymaga odpowiedzialnego, zespołowego działania. Nie wyobrażam
sobie tej izby złożonej z osób, z których każda nosi buławę
marszałkowską w plecaku i ma własne zdanie. Proszę sobie
wyobrazić, co by się wtedy działo. Jestem jednak otwarta
na dyskusję.
Rozmawiała Małgorzata Saliw
FOTO archiwum Biura Poselskiego Iwony Arent
Dudzie ciąży wielka odpowiedzialność za tych, którzy na
niego głosowali. Myślę, że ma poczucie, jak wiele od niego
zależy, że może zmienić Polskę, i dlatego na jego twarzy
oprócz zadowolenia pojawia się także troska.
Świat Elit | 5–8/2015
11
POLITYKA
Rozmowa z Mirosławem Pawlakiem,
posłem PSL
■ Czy zaskoczył Pana wynik wyborów prezydenckich?
Takiego rezultatu można się było spodziewać, bo kampania prezydenta Bronisława Komorowskiego była nieciekawa i niemrawo prowadzona. Złym pomysłem było
wystąpienie z inicjatywą przeprowadzenia referendum
o jednomandatowych okręgach wyborczych. Złe wrażenie
zrobiło także wycofanie się przez prezydenta po wyborach
z postulatu, zgłaszanego także przez naszą partię, aby po
40 latach pracy można było przejść na emeryturę. Te wybory pokazały, że Polska jest podzielona na pół. Głosował
tylko co drugi wyborca.
■ Gdzie upatruje Pan przyczyn zwycięstwa Andrzeja
Dudy? Wygrał, bo miał lepszą kampanię?
Andrzej Duda rozpoczął kampanię dość wcześnie, zaangażowanych było w nią wiele różnych osób, co obserwowałem na przykładzie województwa świętokrzyskiego.
Organizowano nie tylko spotkania z wyborcami, ale wywieszano wiele plakatów i banerów. Bronisław Komorowski nie istniał w terenie. Dudzie pomógł także Kościół.
Zdarzały się sytuacje, gdy księża podczas kazań wskazywali,
na kogo głosować, a w kościołach wykładali propagandowe materiały ze sztabu wyborczego Andrzeja Dudy. Uważam, że Kościół nie powinien być uczestnikiem kampanii
wyborczej. Bez wątpienia do zwycięstwa Andrzeja Dudy
przyczyniły się obietnice składane na wyrost i bez pokrycia:
500 zł na dziecko czy obniżenie wieku emerytalnego. Nie
zostaną spełnione, bo po prostu nie ma pieniędzy, aby je
sfinansować.
■ Mówi się, że to wieś przeważyła szalę zwycięstwa
Andrzeja Dudy, czyli Wasz tradycyjny elektorat. Szykuje się ostra rywalizacja o głosy rolników w wyborach
parlamentarnych?
Walka na pewno będzie. Wieś wyraźnie opowiedziała
się za Andrzejem Dudą, ale uważam, że był to głos buntu, niezgody na sytuację. Na wsi mieszkają dziś głównie
osoby, które żyją nie z rolnictwa, lecz z emerytur lub pracują w pobliskich miastach. Narzekają na ceny, które dziś
dyktuje rynek. Sądzę, że tymi sprawami PiS będzie grał
w kampanii parlamentarnej. Mieszkam na wsi, ale dużo
jeżdżę po terenie, nie bez przyczyny nazywają mnie wszędobylskim posłem, rocznie pokonuję 60 tys. km, wiem,
co ludzie myślą.
■ Jak Pan tłumaczy słaby wynik Adama Jarubasa
w I turze wyborów prezydenckich?
Dużo jeździł po kraju, nie zaniedbywał też naszego województwa, bo jest w nim marszałkiem. Liczyliśmy na
lepszy wynik, osobiście myślałem o 3–4 proc. Na słabszy
wynik wpłynęła fala buntu, jaka się już rozlewała. PSL jest
w koalicji z PO, więc przypisuje się nam nie tylko osią-
12
Świat Elit | 5–8/2015
Nazywają
mnie
wszędobylskim
posłem
gnięcia koalicjanta, ale także jego porażki. Taka atmosfera
wytwarzała się nie tyle wokół Adama Jarubasa, ale wokół
PSL-u. To niewytłumaczalne, że w wyborach samorządowych zdobyliśmy 23 proc. głosów, a w prezydenckich
– 1,6 proc. W województwie świętokrzyskim nasi radni
zdobyli 17 mandatów do sejmiku wojewódzkiego na 30,
a PO tylko 3. Nasze sztaby wyborcze w powiatach działały,
dlatego czwarte miejsce Jarubasa w województwie świętokrzyskim jest dla nas zaskoczeniem. Cieszę się, że wygrał
chociaż w czterech gminach w województwie, a w mojej
gminie Wodzisław w powiecie Jędrzejów wygrał w jednej
Obwodowej Komisji Wyborczej, w Klemencicach.
■ Jest Pan sejmowym weteranem, jednym z posłów
o najdłuższym stażu, na pewno wśród posłów świętokrzyskich. Jakimi dziedzinami zajmuje się Pan w parlamencie?
Jestem posłem szóstą kadencję i od początku mojej pracy zajmuję się sprawami bezpieczeństwa, obecnie jestem
wiceprzewodniczącym Komisji Spraw Wewnętrznych.
W naszej gestii leżą sprawy policji, straży pożarnej, służby więziennej, straży granicznej. Obecnie pracujemy nad
ustawą o bezpieczeństwie imprez masowych. Przez cztery
kadencje byłem również członkiem Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, co wynikało z mojego wykształcenia i zainteresowań zawodowych. Gdy w naszym klubie pojawiło
się więcej posłów – nauczycieli, otrzymałem propozycję
przejścia do Rady Ochrony Pracy, którą powołuje marszałek sejmu. Trzecią kadencję jestem sekretarzem.
■ Czym zajmuje się Rada?
Mówiąc najogólniej – bezpieczeństwem pracy, a także
wypadkowością. Mnie interesują głównie wypadki w rol-
POLITYKA
■ Czym zajmuje się Pan w terenie? Mówią o Panu:
pierwszy strażak województwa świętokrzyskiego.
Trzecią kadencję, czyli już 15 lat, jestem prezesem Zarządu Wojewódzkiego Ochotniczych Straży Pożarnych w naszym regionie. Strażakiem jestem już 57 lat, jako 16-latek
wstąpiłem do młodzieżowej drużyny pożarniczej.
■ Jak ocenia Pan zabezpieczenie przeciwpożarowe
w Pana regionie?
Dużą powierzchnię naszego województwa pokrywają
lasy, a zagrożenie może pojawić się znienacka. Nie mamy
wielu pożarów, bo wspólnie z nadleśnictwami oraz
z Okręgową Dyrekcją Lasów Państwowych w Radomiu
wykonujemy zabezpieczenia, np. stawiamy wieże obserwacyjne. Do niektórych miejsc w lesie doprowadzana
jest woda, aby było skąd czerpać w razie pożaru. W województwie świętokrzyskim działa 831 jednostek OSP,
204 z nich znajdują się w Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym. Warto podkreślić, że w ostatnich latach
wyposażenie OSP znacznie się poprawiło. Co roku kupujemy 20 nowych samochodów, co sprawia, że wzrasta
mobilność strażaków ochotników. W Świętokrzyskiem
mamy 1000 strażaków zawodowych oraz 24 tys. członków OSP. W skali kraju te proporcje wynoszą 30 tys. do
700 tys. Wspólnie jesteśmy gwarantem bezpieczeństwa
i sprawiamy, że Krajowy System Ratowniczo-Gaśniczy
w województwie dobrze funkcjonuje.
■ Był Pan jednym ze współtwórców Zespołu Poselskiego Strażaków, który powstał w 1994 r. w II kadencji
sejmu. Czym on się zajmuje?
Naszym zadaniem jest przedstawianie sejmowi projektów ustaw i uchwał w sprawach ochrony przeciwpożarowej. Wnosimy poprawki do ustawy budżetowej
o zwiększenie nakładów na Państwową Straż Pożarną
i strażaków ochotników. Wszyscy posłowie głosują „za”.
Ostatnio przeforsowaliśmy ustawę, która pozwala na wypłacanie odszkodowań za utracone zdrowie podczas akcji
ratowniczych, ćwiczeń czy zawodów. Przez 18 miesięcy
strażak ochotnik, który uległ wypadkowi, może dostać
zwrot kosztów poniesionych na rehabilitację. Dotychczas
z takich możliwości korzystali tylko strażacy zawodowi,
a przecież wypadki podczas akcji zdarzają się także wśród
ochotników.
■ Czy strażacy ochotnicy są wynagradzani z budżetu
państwa za udział w akcji?
Tylko z tych jednostek, które wyjeżdżają do akcji na
ćwiczenia i szkolenia, i nie tylko z Krajowego Systemu
Ratownictwa, ale i z poza niego. Rada gminy uchwala
wysokość stawki godzinowej. Są to różne sumy: 2 zł,
10 zł. To naprawdę niewielkie pieniądze, które strażakom ochotnikom wypłaca gmina. Można powiedzieć,
że jest to praca społeczna, wolontariat. Dobrze byłoby,
gdyby jednostki z Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego utrzymywane były z budżetu państwa. Niewiele ustępują jednostkom zawodowym, tak samo są
dyspozycyjne.
,,
Jestem posłem szóstą kadencję i od
początku mojej pracy zajmuję się
sprawami bezpieczeństwa, obecnie
jestem wiceprzewodniczącym
Komisji Spraw Wewnętrznych.
■ Z jakim programem PSL pójdzie do wyborów parlamentarnych?
Będziemy na pewno forsować ustawę o ochronie ziemi w związku z uwolnieniem cen na jej zakup od maja
2016 r., czyli będziemy działać na rzecz ochrony polskiej
ziemi przed wykupem przez obcokrajowców. Chcemy, aby
polska ziemia trafiała w pierwszej kolejności do polskich
rolników przez agencje nieruchomości rolnych. Wrócimy
do sprawy złagodzenia wieku emerytalnego, czyli do pomysłu ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza – który
był zastępcą szefa sztabu wyborczego prezydenta Komorowskiego – aby do przejścia na emeryturę wystarczyło
40 lat pracy i opłacania składek. Po przegranych wyborach
prezydent Komorowski wycofał się z tej inicjatywy. Jako
klub parlamentarny PSL zgłosimy ją ponownie, licząc na
poparcie PO. Podsumowując – nasze najważniejsze postulaty to: ochrona ziemi, złagodzenie wieku emerytalnego
oraz położenie nacisku na sprawy rodziny. Minister Kosiniak-Kamysz wiele już zrobił w tej dziedzinie, warto jednak o tym przypominać.
■ Jak ocenia Pan szanse Pawła Kukiza na wejście do
sejmu?
Młodzi wyborcy, którzy w wyborach prezydenckich głosowali po raz pierwszy, mogą jeszcze trochę namieszać. Ale
Paweł Kukiz musi mieć program, a nie samo hasło, że jest
przeciw systemowi.
■ Będzie Pan kandydował?
Będę, bo jak powtarzam, Bóg darzy mnie jeszcze zdrowiem, a wyborcy zaufaniem.
Rozmawiała Małgorzata Saliw
FOTO archiwum Biura Poselskiego Mirosława Pawlaka
nictwie. Aby podnieść poziom wiedzy i uzmysłowić ludziom, jak ważne jest bezpieczeństwo, szczególnie dziś, gdy
w pracy na roli korzysta się z coraz to nowocześniejszych
maszyn, Państwowa Inspekcja Pracy organizuje w województwie świętokrzyskim różne kursy i szkolenia przy pomocy Ochotniczych Straży Pożarnych czy kół gospodyń
wiejskich. W Radzie zajmujemy się także rozpatrywaniem
skarg, np. ludzie piszą, że nie dostali na czas pensji, informują również o złych stosunkach personalnych w zakładzie pracy, które powodują wiele sytuacji stresowych.
Świat Elit | 5–8/2015
13
POLITYKA
S E N AT
Jestem
podróżującym
senatorem
FOTO archiwum Biura Senatora B. Klicha
W
14
Bogdan Klich
– senator PO
senacie pracuję w Komisji Obrony i w Komisji fonem, czyli kimś, kto jedynie rejestruje wypowiedzi inSpraw Zagranicznych. Pierwsza z nich sprawu- nych, to marnowanie czasu. Takie zaproszenia odrzucam.
je funkcje kontrolne wobec resortu, przecho- W ostatnich miesiącach zaangażowałem się w międzydzą przez nią wszystkie ustawy dotyczące bezpieczeństwa narodowe konferencje na Ukrainie, w Stanach Zjednoi obronności – sprawy służby wojskowej, zakupy uzbroje- czonych, Brukseli, Strasburgu, a wcześniej w Gruzji i we
nia i sprzętu dla armii, zmiany strukturalne w Siłach Zbroj- Francji. Tzw. dyplomacja parlamentarna, która uzupełnia
nych. Na bieżąco oceniamy także działania podejmowane dyplomację prowadzoną przez prezydenta i rząd, jest rzadprzez MON i podległe mu instytucje.
ko zauważanym wymiarem pracy posłów i senatorów. Jest
Senat jest izbą refleksji, miejscem, w którym zgoda natomiast ważna, bo w ten sposób polski głos jest lepiej
przeważa nad niezgodą, może dlatego że senatorowie są słyszalny, tym bardziej że brzmi w języku angielskim i odwybierani w okręgach jednomandatowych i czują się bar- bywa się to bez pomocy tłumacza.
dziej zobowiązani do osiągania
arto jeszcze wspokompromisu. Przykładem takiej Senat jest izbą refleksji, miejscem,
mnieć o lokalnym
ponadpartyjnej współpracy było
w którym zgoda przeważa nad wymiarze
pracy senatorskiej.
np. połączone posiedzenie kilku
niezgodą, może dlatego
Znane jest moje zaangażowakomisji (Obrony, Praw Człowieka,
nie i oddanie wojskowości.
Praworządności i Petycji, Rodziny,
że senatorowie są wybierani
W dużym stopniu za sprawą
Polityki Senioralnej i Społecznej
w okręgach
jednomandatowych
moich wystąpień do ministra
oraz Ustawodawczej), podczas którego wszyscy senatorowie zgodzili
i czują się bardziej zobowiązani ON i dzięki wykazanemu
przez niego zrozumieniu udasię, aby nadać uprawnienia komdo osiągania kompromisu.
ło się utrzymać wojsko przy
batanckie żołnierzom górnikom,
przymusowo zatrudnianym po II wojnie w kopalniach ul. Rakowickiej w Krakowie. Zamiast Dowództwa 2. Kori w batalionach budowlanych. Sprawy kluczowe dla nasze- pusu mamy dziś Centrum Operacji Lądowych, a ta zmiago bezpieczeństwa rozpatruje się w najdrobniejszych szcze- na dokonała się w zasadzie bez cięć kadrowych. Podobnie
gółach, toteż w niektórych kwestiach pojawia się różnica powiódł się plan podtrzymania obecności wojska w krazdań. Takie odmienne stanowiska wystąpiły m.in. podczas kowskich Pychowicach, choć zmienił się szyld z Dowódzdyskusji na temat reformy systemu dowodzenia czy sposo- twa Wojsk Specjalnych na Centrum Operacji Specjalnych.
Poza mandatem senatorskim pracowałem ostatnio nad
bu konsolidacji przemysłu obronnego. W tej drugiej sprawie wszyscy senatorowie byli zgodni, że konsolidacja jest dwoma dokumentami, które będą miały znaczenie dla
konieczna z powodu europejskiej i światowej konkurencji, bezpieczeństwa UE. Na zamówienie Komisji Europejskiej
przygotowaliśmy w kilkuosobowym zespole unijną stratechoć różniliśmy się co do sposobu jej przeprowadzenia.
gię, dotyczącą rozwoju badań nad technologiami wojskoomisja Spraw Zagranicznych w większym stopniu niż wymi. Dotychczas unia finansowała jedynie technologie
Obrony ma charakter polityczny. Nie mamy upraw- podwójnego przeznaczenia (cywilnego i wojskowego).
nień do opiniowania ambasadorów, ale spotykamy się na Kilkuosobowy zespół, którego byłem członkiem, opracorozmowach z każdym z kandydatów na to stanowisko. wał także dokument dotyczący Wspólnej Polityki BezpieKomisja ta odbywa posiedzenia tematyczne, które dotyczą czeństwa i Obrony oraz dróg wyjścia z kryzysu. Europejska
wybranych aspektów polityki zagranicznej. Praca w niej Partia Ludowa przedstawiła to stanowisko szefom państw
dostarcza sporo wiedzy na temat działań podejmowanych i rządów przed czerwcowym szczytem UE.
przez MSZ. Posiadając taką wiedzę, łatwiej uczestniczyć
Niezależnie od mandatu senatora wykładam politykę
w międzynarodowych forach, które stały się moją specjal- bezpieczeństwa dla studentów krajowych i zagranicznych
nością. Jestem najczęściej podróżującym senatorem, biorę na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz na Uniwersytecie
udział jednak tylko w takich sesjach i konferencjach mię- Ekonomicznym w Krakowie.
dzynarodowych, podczas których mogę zabrać głos jako
referent albo panelista. Uważam, że bycie tzw. magnetoOpracowała Małgorzata Saliw
K
Świat Elit | 5–8/2015
,,
W
Wspieram
Polonię
O
Barbara
Borys-Damięcka
– senator PO
dkąd zostałam senatorem – a pełnię tę funkcję już
W senacie zorganizowałam kilka spotkań z mediami poldrugą kadencję – zajmuję się sprawami ważnymi skojęzycznymi Litwy. Dwa lata temu odbyło się spotkanie
dla wyborców: egzystencją zwykłego człowieka „Okrągłego Stołu” włoskich organizacji polonijnych. Wieli jego obywatelskimi uprawnieniami. Na kolejnych miej- ką przyjemność sprawiają mi listy i telefony od Polaków
scach stawiam sprawy Polaków i Polonii na obczyźnie oraz mieszkających za granicą, zarówno na Wschodzie, jak i na
edukację i kulturę.
Zachodzie. Zdarza się, że proszą o pomoc w nawiązaniu
W senacie pracuję w Komisji Emigracji i Łączności z Po- kontaktu z jakimś artystą, który mógłby uświetnić organilakami za Granicą, której jestem wiceprzewodniczącą, oraz zowaną przez nich imprezę.
w Komisji Kultury i Środków Przekazu. Współpracuję
Od 2012 r. finansowaniem organizacji polonijnych
z Komisją Rodziny i Polityki Społecznej oraz przewod- zajmuje się już nie senat, lecz MSZ. Uważam jednak, że
niczę Zespołowi Popularyzacji Kultury i Rozwoju Czy- pieniądze to nie wszystko. Staram się wspierać działania
telnictwa. Porozumiewam się
Polaków zamieszkałych na obz wieloma organizacjami poloczyźnie, podsuwam im także
Udało
mi
się
namówić
nijnymi, wspieram ich działania
pomysły, bo uważam, że w ten
Telewizję Polonia i niektóre
nastawione na pielęgnowanie
sposób wpisuję się w misję, jaką
polskiej kultury, języka i tradycji
ma senat – opiekę nad Polonią.
rozgłośnie radiowe,
historycznych. Staram się być
W takie inicjatywy angażuję się
aby przyjęły nieodpłatnie
ogniwem pośrednim pomięz przyjemnością, bo stanowią dla
na praktyki dziennikarzy
dzy Polakami mieszkającymi za
mnie nowe wyzwania.
W Komisji Kultury moje dziagranicą, a różnymi instytucjami
z Ukrainy i Białorusi.
łania koncentrują się wokół temaw Polsce – pomagam im nawiązywać kontakty. Uczestniczę w promocji różnych po- tyki mediów. Boleję nad tym, że nie możemy w parlamencie
lonijnych imprez, np. takich przedsięwzięć jak „Wybitny wypracować ustawy medialnej, nie powiodło się także doPolak Roku”, które odbywają się m.in. w Holandii, Belgii, tychczas uchwalenie ustawy o prawie autorskim. W ramach
Niemczech. Takim honorowym tytułem wyróżniani są nie pracy w tej komisji organizowałam posiedzenia dotyczące
tylko Polacy, którym udało się zrobić karierę zawodową mediów na wschodzie Europy. Udało mi się namówić Tew różnych krajach, ale także mieszkańcy tych krajów, któ- lewizję Polonia i niektóre rozgłośnie radiowe, aby przyjęły
nieodpłatnie na praktyki dziennikarzy z Ukrainy i Białorusi.
rzy z nimi współpracują, np. tworzą wspólne firmy.
FOTO Rafał Latoszek
W
,,
spieram polskie spektakle wystawiane za granicą.
Na przykład Polskie Studio Teatralne w Wilnie
organizuje festiwal, na który przyjeżdżają polskojęzyczne
zespoły amatorskie z całego świata. W teatrach profesjonalnych w Polsce organizuję zbiórki kostiumów po odbytych
premierach. Stroje są przekazywane do polonijnych ośrodków teatralnych – m.in. do Wilna czy na Zaolzie – i wykorzystywane w przedstawieniach. We Włoszech z kolei,
chociażby w Mediolanie i na Sycylii, udało mi się zorganizować polskie biblioteki. Namówiłam wielu rodzimych
wydawców, aby w ramach puli promocyjnej przekazywali egzemplarze książek wchodzących na rynek. Biblioteki
te żyją już własnym życiem, kontaktują się bezpośrednio
z polskimi wydawcami. W naszych wydawnictwach zdobywam także książki na nagrody w różnych polonijnych
konkursach, np. w Holandii odbyła się już 15. edycja konkursu recytatorskiego dla dzieci „Wierszowisko”.
Z
awsze uczestniczyłam w pracach wszelakich organizacji
wspomagających rozmaite grupy społeczne. Podobną
działalność kontynuuję jako senator. W mijającej kadencji
złożyłam ponad 90 interpelacji do ministrów, wojewodów,
marszałków, burmistrzów miast i dzielnic, służb publicznych, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw
Dziecka. Interweniuję w sprawach różnej wagi, staram się
doprowadzać je do końca, bo często bezduszność urzędnicza zabija obywatelską inicjatywę i zatruwa ludziom życie.
Często na interwencje do konkretnych urzędników udaję się osobiście. Jestem osobą, która będzie wiercić dziurę
w brzuchu, gdy jest przekonana o słuszności danej sprawy.
W ostatnich wyborach parlamentarnych uzyskałam blisko
200 tys. głosów warszawiaków oraz Polaków rozsianych po
świecie. Nie mogę zawieść ich zaufania.
Opracowała Małgorzata Saliw
Świat Elit | 5–8/2015
15
SŁUŻBY MUNDUROWE
Najważniejsze
są predyspozycje
,,
cji, w szkołach policyjnych, w Biurze Operacji Antyterrorystycznych. Mamy funkcjonariuszkę pilota,
muzyka w orkiestrze, panie są w składach pocztów
sztandarowych... Tak więc spektrum jest nieograniczone. Obecnie policjantka zatrzymująca pojazd do
kontroli drogowej, patrolująca ulice czy zabezpieczająca mecz to widok powszechny.
Nie mam wątpliwości, że
policja będzie jeszcze bardziej
nowoczesna i otwarta na potrzeby
zarówno społeczne, jak i swoich
pracowników.
■ Czy kobiety nadal dominują w cywilnym obszarze działalności policji?
FOTO Marek Krupa, Andrzej Mitura/Policja 997
Rozmowa z generalnym inspektorem
Krzysztofem Gajewskim,
Komendantem Głównym Policji
16
■ Panie Komendancie, w związku z 90-leciem powstania
tzw. policji kobiecej nasuwa się pytanie: jakiego typu
obowiązki wykonują kobiety i czy są obszary, w których
nie mogą się realizować?
W policji nie funkcjonuje podział na obowiązki
lub kompetencje stricte kobiece lub męskie. Najważniejsze są predyspozycje i przygotowanie do pełnienia służby: wykształcenie i wyszkolenie. Kobiety
pracują w strukturach prewencyjnych, dochodzeniowych, kryminalnych, a także wspomagających.
Są wśród nich te z tzw. pierwszej linii, służące w wydziałach patrolowo-interwencyjnych, ruchu drogowego, w rewirach dzielnicowych, operacyjnych itp.
Nie ma obszarów, które byłyby dla nich niedostępne.
Są obecne w Centralnym Biurze Śledczym Policji,
Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym PoliŚwiat Elit | 5–8/2015
Policja jest instytucją, w której pracuje ponad 25 tys.
pracowników cywilnych, tym samym co piąta osoba
to pracownik cywilny. W tym sektorze zatrudnionych
jest ponad 17 tys. kobiet, czyli niemal 70 proc. ogółu
pracowników, więc niewątpliwie dominują w obszarze cywilnym. Natomiast służbę w mundurze pełni
niemal 15 tys. policjantek, co stanowi ok. 15 proc.
Dla porównania: wg statystyk, w 1939 r. było niemal
31 tys. funkcjonariuszy, a policjantki stanowiły wówczas zaledwie 0,5 proc. stanu ogólnego (ok. 170 pań).
Obecnie w jednostkach organizacyjnych w całym
kraju pracownicy cywilni zatrudnieni są w różnych
działach. Z uwagi na specyfikę służby w większości
osoby te realizują zadania wspomagające działalność
policji i w praktyce funkcjonowanie bez nich byłoby
utrudnione. Kobiety pracują m.in. w działach finansowych, logistycznych czy informatycznych. Należy
wspomnieć, że piastują również najwyższe stanowiska kierownicze.
■ Wiem, że Policja Państwowa jako pierwsza wśród
wszystkich służb mundurowych powołała Zespół ds. Strategii Równych Szans. Jaki jest cel tego przedsięwzięcia?
Tak, to prawda. Jestem dumny, że nasza formacja
jako pierwsza powołała interdyscyplinarny zespół,
składający się zarówno z kobiet, jak i z mężczyzn,
który ma na celu poprawę jakości warunków służby
i pracy, w tym komfortu psychicznego, chociażby
w aspekcie nazewnictwa, umundurowania, możliwości awansu. To także otwarcie się na ludzi „z terenu”,
z tzw. pierwszej linii, którzy mogą wypowiadać się,
zgłaszać propozycje, uwagi, sugestie. Cieszę się z takiego konstruktywnego podejścia. Doskonale wiemy,
że łatwo jest krytykować, utyskiwać, a trudniej coś
opracować, a następnie wdrożyć. Patrząc na efekty
prac zespołu, na jego silny skład, nie mam wątpliwości, że policja będzie jeszcze bardziej nowoczesna
i otwarta na potrzeby zarówno społeczne, jak i swoich pracowników. Jako przełożeni nie mamy „szklanej
kuli” i konstruktywne głosy są dla nas nieocenione.
Myślę, że najlepszą rekomendacją dla zespołu jest
fakt, że po roku funkcjonowania stał się przykładem
dla innych służb, które powołują podobne struktury
w swoich szeregach.
■ Czy zespół zajmuje się także prawami człowieka?
Tak, m.in. członkiem
zespołu jest Pełnomocnik
KGP ds. Ochrony Praw
Człowieka. W tym miejscu warto wspomnieć, iż
polska Policja Państwowa
jako jedyna w Europie ma
etatową sieć pełnomocników ds. Ochrony Praw
Człowieka, którzy zajmują się przedmiotowymi
zagadnieniami na terenie
całego kraju.
Wszystkie przedsięwzięcia podejmowane przez
moją formację służą propagowaniu służby w Policji Państwowej i roli w niej kobiet, które są jej integralną częścią. Ponadto mają zachęcać policjantki
w czynnej służbie do startowania w konkursach na
kierownicze stanowiska, wzmacniając ich wiarę we
własne siły i możliwości. Konferencja jak najbardziej
temu służyła. Bardzo ważnym jej celem było niewątpliwie stworzenie platformy wymiany doświadczeń
– zarówno krajowych, jak i międzynarodowych –
wśród kobiet i mężczyzn, młodych i starszych, poprzez kompleksowe przedstawienie szeroko rozumianej społecznej roli policji jako organizacji przyjaznej
i służącej społeczeństwu.
Rozmawiała Agata Bladosz
■ Jakie są Pańskie refleksje po Międzynarodowej
Konferencji Naukowej „90
lat Kobiet w Policji”, która
odbyła się 23 lipca w gmachu Sejmu RP?
Generalny Inspektor Krzysztof Gajewski, ur. 17 kwietnia 1958 r. w Chełmnie. Ukończył studia na kierunku politologicznym Uniwersytetu Gdańskiego.
Służbę w policji pełni od 1983 r. Jest doświadczonym oficerem, umiejętności zawodowe zdobywał i doskonalił na różnych stanowiskach w Wydziale Kryminalnym. Odbył szereg kursów i szkoleń specjalistycznych z zakresu kierowania zespołami ludzkimi, a także kurs prawa w Szkole Inspektorów Policji we
Francji oraz szkolenie dotyczące zwalczania przestępczości, organizowane przez francuskie MSW.
Świat Elit | 5–8/2015
17
DYPLOMACJA
ło się to drogą pokojową. Ówczesna młoda dyplomacja
czarnogórska zdała swój najważniejszy egzamin.
■ Zanim przyjechał Pan do Polski, miał Pan z nią jakieś
związki? Odwiedzał Pan wcześniej nasz kraj? I jak długo
uczył się Pan języka polskiego?
Nie miałem osobistych kontaktów do czasu pierwszej
misji w Warszawie w 1991 r., ale Polska była obiektem
mojego zainteresowania zawodowego: powstanie „Solidarności”, wprowadzenie stanu wojennego, obrady
Okrągłego Stołu i początki nowej historii współczesnej
Polski. W Jugosławii mieliśmy dużo sympatii dla „Solidarności” i Lecha Wałęsy. Myślę, że to spowodowało,
iż moim pierwszym wyborem była Warszawa, a potem
powtórzyło się to jeszcze dwukrotnie. Jeśli chodzi o język,
to po objęciu misji dyplomatycznej w Polsce intensywnie uczyłem się go przez kilka miesięcy i już wtedy byłem
w stanie się komunikować. Po trzech misjach w Warszawie mogę powiedzieć, że mówię po polsku – choć z licznymi błędami i nieprawidłowym akcentem, ale potrafię
porozumieć się z Polakami.
Trzeba szukać
nowych sfer
działania
Rozmowa z Ramizem Bašicem,
Ambasadorem Czarnogóry w Polsce
FOTO archiwum ambasady Czarnogóry
■ Ukończył Pan studia prawnicze, jednak został Pan dyplomatą. Proszę opowiedzieć, jak przebiegała Pańska
kariera zawodowa.
18
W jugosłowiańskiej dyplomacji naboru kadr dokonywano z trzech wydziałów – prawa, ekonomii i nauk
politycznych. W roku 1977 zgłosiłem się w związku
z ogłoszeniem do Sekretariatu Federalnego ds. Stosunków Międzynarodowych i po zdaniu egzaminu wszedłem w wąski krąg osób przyjętych. Tak rozpoczęła się
moja kariera dyplomatyczna, początkowo jako stażysty,
a potem jako współpracownika w departamencie odpowiadającym za relacje z Niemcami, Austrią i krajami
skandynawskimi. Tam spędziłem parę lat, aż do wyjazdu
na pierwszą placówkę dyplomatyczną w Ambasadzie Jugosławii w Moskwie. Następne lata to trzy misje w Warszawie oraz w Bośni i Hercegowinie. To był okres mojego
życia i kariery dyplomatycznej, z którego jestem szczególnie dumny. Wtedy właśnie Czarnogóra odzyskała swoją
niepodległość i pierwszy raz w historii Bałkanów dokona-
Świat Elit | 5–8/2015
■ Jest Pan trzecią kadencję ambasadorem w naszym
kraju, czy Pańskie postrzeganie Polski zmieniło się przez
lata pobytu?
Postrzeganie zmieniło się, ponieważ sama Polska się
zmieniła. Dzisiaj jest krajem sukcesu, co stało się efektem
przemian, które dokonały się w ostatnich dekadach. Kojarzy się zarówno mnie, jak i Czarnogórcom, z rozwojem
gospodarczym, jaki osiągnęła po upadku komunizmu.
Szybko przeprowadzone reformy uczyniły Polskę liderem
w postkomunistycznej części Europy.
■ Jakie są Pańskie priorytety w kwestii stosunków Polski
i Czarnogóry?
Bogaty program współpracy bilateralnej pomiędzy naszymi krajami jest ciągłym motywem przewodnim pracy naszej ambasady. Ułatwieniem jest to, że nie mamy
z Polską spraw otwartych czy spornych. Skupiłem się na
pogłębianiu kontaktów i przedstawianiu potencjału inwestycyjnego Czarnogóry polskim przedsiębiorcom. Istnieją
ku temu dobre warunki, szczególnie w dziedzinach transportu, infrastruktury, energetyki i turystyki.
■ Jak Pan ocenia relacje Polski i Czarnogóry?
Stosunki polsko-czarnogórskie mogę śmiało ocenić jako
wzorowe. Na pewno duży wpływ na to ma bliskość duchowa, która łączy Polaków i Czarnogórców. Oba narody
przeszły trudne etapy historii, z licznymi zrywami w ramach walki narodowo-wyzwoleńczej. Polacy dobrze rozumieją, co znaczy być na skraju dwóch światów i przechodzić przez burzliwe czasy. To właśnie sprawia, że są nam
bliżsi niż inne narody słowiańskie. Nasze stosunki tradycyjnie zawsze były przyjacielskie, do czego przyczyniły się
podobne losy, związane z walką o niepodległość. Dziś Pol-
DYPLOMACJA
ska jest wiarygodnym partnerem, który bezinteresownie
pomaga i dzieli się swoimi doświadczeniami.
■ Co jeszcze można zrobić, by polepszyć te stosunki
w dyplomacji i gospodarce?
Jako dyplomata uważam, że współpraca zawsze może
być szersza i lepsza oraz że cały czas trzeba szukać nowych
sfer działania, gdzie nasze interesy się spotykają. Tak jest
w przypadku gospodarki – pojawiło się sporo inicjatyw,
zaangażowania i aktywności, a patrząc na zacieśnianie
naszych kontaktów w tej dziedzinie, jestem pewien, że
w przyszłości da to pozytywny i oczekiwany rezultat także
w innych sektorach.
■ Czy postawił Pan sobie jakieś wyjątkowe cele, zadania
do wykonania podczas swojej misji w Polsce?
Może zabrzmi to osobliwie, ale nie postawiłem sobie
jakichś wyjątkowych celów. Chyba dlatego, że dyplomata
powinien być bezpretensjonalny i skromny. Oczywiste jest
dla wszystkich, że stosunki czarnogórsko-polskie rozwijają
się dobrze w ostatnim czasie. Mam natomiast na uwadze
to, że priorytetem dla Czarnogóry są procesy integracyjne,
a więc członkostwo w UE i NATO. Doświadczenie Polski w tej kwestii może znacznie pomóc Czarnogórze, toteż
w kolejnych fazach integracji moje działania będą dotyczyły tego właśnie obszaru. Przy czym oczywiście tak samo
ważne pozostaje zacieśnianie współpracy we wszystkich
dziedzinach dla obustronnej korzyści.
■ Ma Pan w Polsce jakieś ulubione miejsca, ulubione postaci, ulubione potrawy?
Trudno jest mi wyróżnić poszczególne miejsca w Polsce.
Pracuję tutaj wiele lat i miałem okazję widzieć praktycznie cały kraj. Jest wiele przepięknych miejsc i krajobrazów.
Chyba jednak szczególną sympatią darzę Kraków, co było
jednym z powodów otwarcia Konsulatu Honorowego
właśnie w tym mieście. Jeżeli chodzi o potrawy, to zadała Pani pytanie hedoniście. Uwielbiam różne kuchnie,
ale w Warszawie pozostaję przede wszystkim przy kuchni
włoskiej, co jest najprawdopodobniej konsekwencją wychowywania się w sąsiedztwie Włochów. Mogę polecić
dwie restauracje w Warszawie: jedna z nich to Montenegro z kuchnią czarnogórską, a druga – Boscaiola z włoską.
W sferze kultury zarówno ja, jak i inni Czarnogórcy, doceniamy polski wkład w naukę i sztukę, a także w zmiany,
które dokonały się w tej części Europy w ostatnich kilku
dekadach. W Czarnogórze znane są wybitne polskie postaci zarówno historyczne, jak i współczesne: Kopernik,
Chopin, Maria Skłodowska-Curie, Wałęsa czy papież Jan
Paweł II. Są one kojarzone z Polską.
■ Czy mieszkańcy Czarnogóry chętnie odwiedzają Polskę?
Czarnogórcy od dawna chętnie przyjeżdżają do Polski ze
względu na przyrodę, kulturę i historię, a także bliskość naszych narodów, przy czym prym wiedzie Kraków. Liczba
turystów z Czarnogóry niestety nie jest taka, jakiej byśmy
sobie życzyli, ze względu na odległość i brak bezpośrednich
połączeń lotniczych pomiędzy naszymi krajami. Tym bardziej cieszy mnie obecna w Polsce, choć niewielka, czarnogórska diaspora. W ostatnich latach zwiększa się liczba
wymian studenckich, w które zaangażowane są różne
uczelnie i wydziały w Polsce, a także liczba sportowców
czarnogórskich, występujących w polskich klubach sportowych.
,,
Jeśli musiałbym w dwóch słowach
opisać Czarnogórę, byłyby to:
góry i morze.
■ Jak Pan sądzi, czym Czarnogóra może do siebie przyciągnąć turystów z Polski?
Myślę, że obraz Czarnogóry jest dobrze znany Polakom
i nie trzeba go dodatkowo opisywać, świadczy o tym rosnąca z roku na rok liczba polskich turystów, przyjeżdżających do naszego kraju. Przepiękna przyroda: kaniony
z pitną wodą, rzeki i tereny zielone, wyjątkowe jeziora czy
dziewicze lasy. To tutaj antyczne miasta żyją w symbiozie z nowoczesnymi. Prastare kościoły nadal funkcjonują
i codziennie otwierają swoje drzwi dla wiernych wszystkich wyznań, pragnących spokoju i duchowości. Tutaj
Bóg nie szczędzi swoich darów, jak się u nas mówi. Można przeżyć całe życie i nie zobaczyć całego piękna naszego
małego kraju. Jeśli musiałbym w dwóch słowach opisać
Czarnogórę, na pewno byłyby to: góry i morze.
■ Podobno bardzo lubi Pan sport, czy jedynie jako kibic?
Wcześniej sam aktywnie uprawiałem sport, przede
wszystkim grałem w piłkę nożną. Uważam, że młodzi ludzie dzięki treningom mają okazję do rozwijania hartu ducha i tolerancji. Ja natomiast dziś śledzę imprezy sportowe
jako kibic i mogę zdradzić, że jestem wielkim fanem Barcelony. Weekendy często spędzam na oglądaniu programów
sportowych, często też odwiedzam warszawskie stadiony.
Rozmawiała Marta Ewa Wróblewska
Świat Elit | 5–8/2015
19
DYPLOMACJA
FOTO archiwum ambasady Republiki Białoruś
Od lewej: Irena Lichnerowicz-Augustyn, dyrektor Protokołu
Dyplomatycznego MSZ, Aleksandr Averyanov, ambasador Republiki
Białoruś wraz z małżonką, Jakub Karfík, ambasador Czech, ks. abp
Celestyno Migliore, nuncjusz apostolski w Polsce
Białoruski zespół
akordeonistek Tutti
Białoruskie święto
30 czerwca w warszawskim hotelu Regent odbyło
się uroczyste przyjęcie dyplomatyczne z okazji Dnia
Niepodległości Republiki Białoruś.
G
ospodarzami byli JE Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Republiki Białoruś w RP
Aleksandr Averyanov wraz z małżonką Eleną Averyanovą. W przyjęciu udział wziął Konrad Pawlik,
wiceminister
spraw
zagranicznych
reklama_V3.pdf
1 2015-07-03
10:25:44
R E K L A M A
Rzeczypospolitej Polskiej, oraz
liczne grono polskich polityków
i parlamentarzystów, a także reprezentanci samorządów i administracji publicznej, prawosławni
i katoliccy duchowni, szefowie
akredytowanych w Warszawie mi-
sji dyplomatycznych oraz przedstawiciele biznesu, nauki i kultury.
Miły wieczór uświetnił swoim występem zespół białoruskich akordeonistek Tutti.
źródło
Ambasada Republiki Białoruś
21-22 października 2015 r.
Kluczowe spotkanie przedstawicieli
rynku bankowości i ubezpieczeń
X Warsaw
International
Banking Summit –
Banking Forum
VI Insurance
Forum
Kontakt: Aneta Pernak tel. +48 22 379 29 18
III Forum
Zarządzania
Wierzytelnościami
[email protected]
www.bankowosciubezpieczenia.pl
DYPLOMACJA
Ambasada Rosji świętuje
70-lecie zwycięstwa
grono przedstawicieli korpusu dyplomatycznego, polityki, kultury oraz
mediów. Dzień później ambasadorowie: Rosji Sergey Andreev, Azerbejdżanu Hasan Hasanov, Armenii Edgar
Ghazaryan, Białorusi Aleksandr Averyanov, Kazachstanu Yerik Utembayev
i chargé d’affaires Uzbekistanu Ikrom
Nazarov złożyli wieńce na Cmentarzu
Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich
w Warszawie. W ceremonii wzięli
udział przedstawiciele administracji
prezydenta Warszawy, wojewody mazowieckiego, marszałka województwa
mazowieckiego, Urzędu ds. KombaOd lewej: Vladislav Vybornov (konsul Rosji), Sergey Andreev (ambasador Rosji),
tantów i Osób Represjonowanych,
Jerzy Tyc (prezes Towarzystwa „Kursk”), Valery Nazarov (attaché wojskowy) oraz
a także delegacja MSW Rosji, kierownagrodzeni kombatanci (w pierwszym szeregu)
nictwo stowarzyszeń współpracy Polodczas okolicznościowego wieczoru JE Ambasa- ska – Wschód i Polska – Rosja, członkowie polskich
dor Rosji w Polsce Sergey Andreev oraz attaché organizacji kombatanckich, delegacja moskiewskiej
wojskowy kontradmirał Valery Nazarov wręczyli Rady Miejskiej Kombatantów, pracownicy rosyjskich
polskim kombatantom Zygmuntowi Bąkowi i Józefo- placówek zagranicznych i uczniowie szkół przy ambawi Czerwińskiemu medale jubileuszowe 70-lecia Zwy- sadzie Rosji. Zwieńczeniem uroczystości był wieczorcięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941–1945. ny koncert, który odbył się w Rosyjskim Ośrodku
Byłej więźniarce niemiecko-faszystowskiego obozu Nauki i Kultury w Warszawie.
koncentracyjnego Ludmile Sawlewicz przekazano naOpracowała AK
tomiast osobisty list z życzeniami od prezydenta Rosji
źródło Ambasada Federacji Rosyjskiej
Władimira Putina. W przyjęciu wzięło udział liczne
w Polsce
P
Ambasador Rosji wraz z małżonką i attaché
wojskowym witają Yerika Utembajeva,
ambasadora Kazachstanu
22
Świat Elit | 5–8/2015
Oficjalne powitanie Zdzisława Raczyńskiego
(z-cy Dyrektora Departamentu Wschodniego
MSZ) przez przedstawicieli ambasady
FOTO archiwum ambasady Federacji Rosyjskiej
6 maja Ambasada Rosji w Polsce zorganizowała uroczyste
przyjęcie. Okazją do spotkania była 70. rocznica
zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej.
DYPLOMACJA
dyplomatów, polityków, a także przedstawicieli mediów. W części artystycznej wystąpiły dwa zespoły Smoleńskiego Uniwersytetu Państwowego: grupa wokalna
Sozvuchiye Alatona oraz taneczna Smile.
Zabrzmiały folklorystyczne melodie i popularne piosenki rosyjskich autorów.
Ambasador Sergey
Dzień Rosji to rosyjskie święto
Andreev
państwowe,
obchodzone corocznie
wita ministra
12
czerwca.
Tego
dnia w 1990 r. obAdama Rotfelda
radował pierwszy Zjazd Deputowa11 czerwca, w przeddzień oficjalnych
nych Ludowych RF SRR, na którym
ogłoszono deklarację niepodległości
obchodów Dnia Rosji, w Ambasadzie
państwowej Rosji. Dokładnie rok późRosji w Warszawie odbyło się spotkaniej odbyły się pierwsze wybory prezydenckie w tym kraju. Od 1994 r. data
nie dla uczczenia tego święta. Gospota uznawana jest jako oficjalne święto
darzami byli JE Ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce
państwowe. W 2001 r. ustaliła się obecSergey Andreev wraz z małżonką Poliną Andreevą.
na nazwa święta: Dzień Rosji (ros. День
России), aczkolwiek formalnie pełna
mbasador rozpoczął uroczystość podstawie uczciwego uwzględniania racji nazwa brzmi: Święto Narodowe Rosji.
przemówieniem, w którym za- i wzajemnego szacunku do interesów. Jewarł przesłanie: Proponujemy stem pewien, że wcześniej czy później do
Opracowała AK
naszym partnerom normalne, przyjazne, tego dojdziemy. Na spotkanie przybyli
źródło Ambasada
wzajemnie korzystne stosunki, ułożone na liczni goście, wśród których nie zabrakło
Federacji Rosyjskiej w Polsce
A
R E K L A M A
FOTO archiwum ambasady Federacji Rosyjskiej
Uroczysty
Dzień Rosji
WYDARZENIA
Święto
drukarni
15 maja Drukarnia Wydawnictw
Specjalnych Sztabu Generalnego WP
obchodziła swoje doroczne święto. Uroczystość w siedzibie drukarni poprzedzona
została mszą świętą w Kościele Garnizonowym pw. Matki Boskiej Ostrobramskiej.
FOTO archiwum DWS
M
24
szę celebrowali ks. prałat
płk Jan Domian, ks. kpt.
Ireneusz Biruś i ks. Jan
Krasowski. Oprócz byłych i obecnych pracowników drukarni w obchodach udział wzięli liczni goście,
z szefem Sztabu Generalnego WP
na czele. Wśród przybyłych obecni byli m.in.: zastępca Dowódcy
Garnizonu Warszawa płk Adam
Wronecki, przedstawiciele Wojskowej Akademii Technicznej – prof.
dr hab. inż. Krzysztof Czupryński, prorektor ds. naukowych, za-
Świat Elit | 5–8/2015
przyjaźnieni generałowie, dowódcy jednostek zabezpieczających
funkcjonowanie drukarni oraz
placówek z nią sąsiadujących, jak
również przedstawiciele różnych
instytucji wojskowych i cywilnych.
Szef Sztabu Generalnego WP gen.
Mieczysław Gocuł złożył pracownikom gratulacje oraz podziękował
za wzorową pracę, podkreślając bogate doświadczenie, wiedzę i profesjonalizm, które są niezbędne,
aby dobrze realizować różnorodne
i złożone zadania wydawnicze.
Z okazji święta medale resortowe
otrzymali: Sławomir Miszczak, Marek Brociek, Maria Miszczak, Robert
Rusin, Piotr Wojnar. Kilkoro pracowników drukarni zostało wyróżnionych
Odznaką Pamiątkową oraz dyplomami uznania. Uroczystość uświetnił pokaz musztry paradnej w wykonaniu
żołnierzy Batalionu Reprezentacyjnego WP oraz występ Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego.
źródło Drukarnia
Wydawnictw Specjalnych SG WP
WYDARZENIA
90 lat Kobiet w Policji
23 lipca w Sali Kolumnowej Sejmu RP w Warszawie odbyła się Międzynarodowa Konferencja
Naukowa „90 lat kobiet w Policji”. Spotkanie
zorganizowano w ramach Centralnych Obchodów Święta Policji, które zaplanowano na 23-26
lipca. Patronat honorowy nad wydarzeniem
objęła Ewa Kopacz, Prezes Rady Ministrów RP.
pogratulowała nominacji generalskiej
Irenie Doroszkiewicz, Komendant Wojewódzkiej Policji w Opolu – pierwszej w historii Polskiej Policji kobiecie
w randze generała. O dumie z policjantek i policjantów mówiła także minister
spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska,
która podkreśliła profesjonalizm i osiągnięcia polskich policjantek. Według
niej pierwsza nominacja generalska
w policji dla kobiety to otwarcie nowej
karty w historii tej formacji. Swój głos
z pochwałami dorzuciła też Bożena Szydłowska, przewodnicząca Parlamentarnej Grupy Kobiet, która podziękowała
zaproszonym policjantkom. Zaangażowanie i ofiarność, z jaką służycie, zasługują na najwyższe uznanie – powiedziała
przewodnicząca. Małgorzata Fuszara,
Sekretarz Stanu i Pełnomocnik Rządu
ds. Równego Traktowania, podkreśliła,
że do równego statusu jeszcze brakuje,
ponieważ prezydent wręczył nominacje
generalskie jednej kobiecie i sześciu mężczyznom. Konferencja była podzielona
na trzy bloki dyskusyjne, dotyczące historii i współczesności kobiet w policji,
ich sytuacji w służbach mundurowych
w Polsce i za granicą oraz zagranicznym
uwarunkowaniom i kwestiom dyskryminacji.
Spotkanie było wspaniałą okazją do
przypomnienia roli, jaką odegrały polskie funkcjonariuszki w Policji Państwowej, Milicji Obywatelskiej, a także
do podkreślenia ich znaczenia w obecnej nowoczesnej formacji. Organizatorem konferencji był m.in. Gabinet
Komendanta Głównego Policji oraz
Parlamentarna Grupa Kobiet.
źródło policja.pl, sejm.pl (PAP)
FOTO Andrzej Mitura/Policja 997
J
ednym z powodów zorganizowania
spotkania była 90. rocznica służby
kobiet w Polskiej Policji. Po uroczystym przywitaniu gości przez gen. insp.
Krzysztofa Gajewskiego, Komendanta
Głównego Policji, głos zabrała Małgorzata Kidawa-Błońska, Marszałek Sejmu RP, która przypomniała, że pierwsze kobiety pojawiły się w służbach już
w 1925 r., czyli zaledwie 5 lat po ukształtowaniu się Polskiej Policji. Elżbieta Radziszewska, Wicemarszałek Sejmu RP,
nawiązała do historii kobiet w policji
i w polskim parlamencie. Ewa Kopacz,
Prezes Rady Ministrów RP, podkreśliła
natomiast zmianę w mentalności Polaków. Dziś widok kobiety w mundurze nikogo nie dziwi. Tak jak nikogo nie dziwi,
że premierem polskiego rządu czy marszałkiem sejmu może być także kobieta – mówiła szefowa rządu. Następnie premier
Świat Elit | 5–8/2015
25
WYDARZENIA
Najwyższa
jakość
nagrodzona!
Jakość to, w moim przekonaniu,
inne określenie słowa pasja.
Albo inaczej:
nie ma dobrej jakości bez pasji.
WOJCIECH SAŁUGA,
marszałek województwa śląskiego
FOTO Magdalena Urbanowicz
7 maja w hotelu Arsenal Palace w Chorzowie odbyła się uroczysta gala z okazji Święta
Europy. Podczas ceremonii zostały wręczone nagrody XVII edycji konkursu Śląska
Nagroda Jakości oraz certyfikaty V edycji programu „Stawiamy na Jakość”.
D
o grona dotychczasowych laureatów dołączyły kolejne organizacje, które nieustannie
doskonalą jakość swoich produktów i usług,
oraz osoby mające realny wpływ na promocję jakości w różnych dziedzinach życia. Gala – jak co roku
– zgromadziła wielu gości, wśród których znaleźli się
parlamentarzyści, reprezentanci administracji rządowej i samorządowej, przedsiębiorcy, a także przedstawiciele mediów, nauki, oświaty, kultury i sztuki.
Część oficjalną poprowadził szef anteny Polskiego
Nagrodę odbiera Piotr Uszok
z rąk Piotra Litwy, wojewody śląskiego
26
Świat Elit | 5–8/2015
Radia Katowice Jacek Filus, który powitał zgromadzonych w hotelu gości i powiedział kilka słów na temat
Święta Europy, konkursu Śląskiej Nagrody Jakości
i programu „Stawiamy na Jakość”. Następnie wręczono certyfikaty V edycji programu „Stawiamy na
Jakość”. Kapituła przyznała 4 certyfikaty w 3 kategoriach. W 1. kategorii – „Stawiamy na Jakość w Służbie Zdrowia” – wyróżniono BetaMed SA w Katowicach i Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny im.
A. Mielęckiego Śląskiego Uniwersytetu Medycznego
Nagrodę odbiera Tomasz Konior – architekt, autor projektu siedziby
Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach
WYDARZENIA
Od lewej: Tadeusz Donocik – prezes RIG w Katowicach; Janusz Dubiel – I wiceprezes Zarządu Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Katowicach; Jacek
Kwiatkowski – prezes Zakładu Doskonalenia Zawodowego w Katowicach; Andrzej Meder – członek zarządu firmy Kopex; Janusz Steinhoff – przewodniczący
Rady Krajowej Izby Gospodarczej, przewodniczący Rady Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach; Artur Komor – prezes Zakładu Budynków Miejskich
Sp. z o.o. w Bytomiu; Gabriela Grojec – Zakład Budynków Miejskich Sp. z o.o. w Bytomiu ; Wojciech Saługa – marszałek województwa śląskiego
w Katowicach. Certyfikat dla BetaMed odebrała Beata
Drzazga, prezes firmy, a dla szpitala klinicznego – dr
n. med. Włodzimierz Dziubdziela, dyrektor placówki. W kategorii „Stawiamy na Jakość w Innowacjach”
certyfikat zdobyła firma PREVAC Sp. z o.o. w Rogowie, a trafił do rąk dr. Andreasa Glenza, prezesa spółki.
W 3. kategorii – „Stawiamy na Jakość w Firmie” – certyfikat otrzymało Centrum Badań i Dozoru Górnictwa Podziemnego Sp. z o.o. w Lędzinach, a przekazano go Krzysztofowi Mijalskiemu, prezesowi spółki.
Podczas gali zostały rozdane również nagrody
w konkursie Śląska Nagroda Jakości. W tegorocznej
edycji weryfikacji wniosków dokonała grupa ekspertów pod kierownictwem Ewy Sierpiny. Ocenie
podlegał stopień wdrożenia zasad TQM, opisanych
9 kryteriami wg Modelu Doskonalenia Zarządzania
Polskiej Nagrody Jakości. Liderów zespołowych wyłoniono w 3 kategoriach. W kategorii „Organizacja
edukacyjna” nagrodę otrzymał Zakład Doskonalenia
Zawodowego w Katowicach, w imieniu którego odebrał ją Jacek Kwiatkowski, prezes zarządu. Z kolei
w kategorii „Duże organizacje produkcyjno-usługowe” laureatem została Firma KOPEX, a po nagrodę
wystąpił Andrzej Meder, członek zarządu. W kategorii „Średnie organizacje usługowe” nagroda trafiła
do Zakładu Budynków Miejskich Sp. z o.o. w Bytomiu. Odebrał ją Artur Komor, prezes zarządu, który
uhonorowany został również tytułem „Znakomitego
Przywódcy”. Tytuł „Znakomity Pełnomocnik Systemu Zarządzania Jakością” przypadł w udziale Gabrieli Grojec – pełnomocniczce SZJ Zakładu Budynków Miejskich Sp. z o.o. w Bytomiu.
Po wręczeniu nagród grupowych nadszedł czas na
Indywidualne Nagrody Jakości. W kategorii „Innowacje w praktyce” zwyciężył prof. zw. dr hab. n.
med. dr h.c. Aleksander Sieroń – konsultant wojewódzki w zakresie balneologii i medycyny fizykalnej.
W kategorii „Nauka” laureatem został prof. dr hab.
n. med. Marian Zembala – wybitny kardiochirurg
i transplantolog, który jest dyrektorem Śląskiego
Centrum Chorób Serca w Zabrzu. W kategorii „Promocja” nagrodę odebrał Tomasz Konior – architekt,
autor projektu siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Została
także wręczona Specjalna Śląska Honorowa Nagroda
Jakości, którą otrzymał Piotr Uszok, działacz samorządowy, były prezydent Katowic, obecnie doradca
prezydenta Katowic ds. inwestycji.
Podczas uroczystej gali – po raz pierwszy w województwie śląskim – wręczono Królewski Order
Świętego Stanisława Biskupa i Męczennika. Tak
uhonorowane zostają wyjątkowe osoby, które swoim
zawodowym i społecznym zaangażowaniem w szlachetny sposób służą dobru ludzi i naszej ojczyźnie.
Ordery z rąk Członka Wielkiej Kapituły Królewskiego Orderu św. Stanisława BM, prezesa zarządu
Śląskiego Banku Żywności, laureata Platynowego
Lauru Orderu Umiejętności i Kompetencji „Pro
Publico Bono” Jana Szczęśniewskiego oraz członka
Rady Konstytucyjnej Królewskiego Orderu Przeora
Henryka Hrabiego Muszyńskiego otrzymali: Franciszek Buszka, Eugeniusz Budniok, Marek Myśliwiec,
Janusz Steinhoff oraz Tadeusz Donocik. Laurem Innowacyjności w Ochronie Informacji została wyróżniona Regionalna Izba Gospodarcza w Katowicach.
XVII edycja konkursu Śląska Nagroda Jakości odbyła
się pod honorowym patronatem wojewody śląskiego
Piotra Litwy, marszałka województwa śląskiego Wojciecha Saługi oraz przewodniczącego sejmiku województwa śląskiego Grzegorza Wolnika.
mat. prasowy organizatora
Świat Elit | 5–8/2015
27
WYDARZENIA
Laureaci nagrody Superbrands
Robert
Lewandowski
na gali
Superbrands
Robert Lewandowski ze statuetką Superbrands
FOTO Kuba Kiljan-Kuźnia
20 maja w podziemiach Ufficio Primo w Warszawie odbyła się 9. Gala
Finałowa Konkursu Superbrands Polska. Spotkali się przedstawiciele świata
biznesu, marketingu, kultury oraz show-biznesu, by wspólnie uczcić sukces
najsilniejszych marek obecnych na rodzimym rynku.
28
W proces certyfikacji zaangażowanych było w tym
roku ponad 15 tys. respondentów oraz 60 ekspertów
branżowych Rady Marek. Przyznano 24 statuetki
Superbrands dla najsilniejszych marek konsumenckich, 3 statuetki Business Superbrands dla marek
korporacyjnych i B2B oraz 32 w kategorii
Created in Poland Superbrands, dedykowanej markom będącym dziełem polskiej
myśli brandingowej.
Nagrodę Honorową Superbrands
w tym roku po raz pierwszy przyznano
nie za wyjątkowe zasługi w przemianach
naszego kraju (w ubiegłych latach nagrodę odebrali m.in. Lech Wałęsa, prof. Leszek Balcerowicz, Aleksander Kwaśniewski),
ale za promowanie wizerunku nowoczesnej
Polski za granicą. Laureatem został Robert Lewandowski. Odbierając nagrodę z rąk Anny
Jakubowski, Dyrektor Operacyjnej CocaColi na Polskę i kraje bałtyckie, współŚwiat Elit | 5–8/2015
gospodarza gali, powiedział: Dziękuję za
to wyjątkowe wyróżnienie i że mogłem się
znaleźć w tak doborowym towarzystwie.
Jestem dumny i jednocześnie z pokorą przyjmuję tę nagrodę. Sportowiec dodał, że nadal
nie będzie szczędził ciężkiej pracy, aby godnie reprezentować nasz kraj poza granicami.
Po raz czwarty w historii Superbrands w Polsce przyznana została nagroda Culture.pl Superbrands, ustanowiona przez Instytut A. Mickiewicza i Superbrands Polska z myślą o twórcach
i instytucjach kultury, które najskuteczniej wspierają
obecność polskiej kultury za granicą. Laureata wyłoniła kapituła złożona z dziennikarzy – szefów redakcji
kultury dzienników i tygodników opiniotwórczych:
„Newsweeka”, „Wprost”, „Polityki”, „Tygodnika Powszechnego”, „Gazety Wyborczej” i „Rzeczpospolitej”, oraz dyrektorów Instytutu A. Mickiewicza i Superbrands Polska. W tym roku statuetka Culture.pl
Superbrands przypadła w udziale Muzeum Historii
WYDARZENIA
Żydów Polskich POLIN. Z rąk Pawła Potoroczyna, dyrektora Instytutu A. Mickiewicza, odebrał ją prof. Dariusz Stola, dyrektor muzeum, w towarzystwie byłych
dyrektorów: Agnieszki Rudzińskiej i Andrzeja Cudaka.
W uzasadnieniu kapituły czytamy: POLIN to miejsce
zadumy, kultury, edukacji i nostalgii, które stało się międzynarodową marką w rekordowym tempie, jednocześnie
zmieniając duszę miasta i krajobraz aksjologiczny całego
kraju. Wręczenie nagrody poprzedził występ zespołu
Bester Quartet – krakowskiej formacji odnoszącej międzynarodowe sukcesy, czerpiącej inspiracje m.in. z muzyki żydowskiej.
Zdobywcy statuetek stanowią elitę najbardziej
rozpoznawalnych marek o najlepszym wizerunku
w swojej kategorii. Historie sukcesu większości laureatów przedstawione są w albumie „Superbrands
2015”, którego premiera odbyła się podczas gali.
Gościem specjalnym był Stephen Smith, prezes
zarządu Superbrands Ltd., a swoją obecnością uroczystość zaszczycili m.in. Krzysztof Hołowczyc, Irena
Eris, Bogna Sworowska, Anda Rottenberg. Galę poprowadzili: Nina Kowalewska-Motlik (prezes zarządu firmy New Communications, która jest wyłącznym przedstawicielem Superbrands w Polsce) oraz
Grzegorz Markowski („Szkło kontaktowe”).
Uroczystość podsumowała Monika Kowalewska, dyrektor projektu „Superbrands Polska”: Superbrands to
nie tylko międzynarodowy, prestiżowy konkurs wyróżniający najsilniejsze marki, ale również projekt, który
chce się rozwijać i odpowiadać za nowe trendy i zjawiska społeczne. Dlatego też w tym roku zdecydowaliśmy
się zmienić nieco charakter Nagrody Honorowej i docenić postać, która niewątpliwie jest jedną z lepiej zna-
,,
Zdobywcy statuetek stanowią elitę
najbardziej rozpoznawalnych marek
o najlepszym wizerunku w swojej
kategorii.
nych polskich marek, markę, która dużo więcej robi dla
wizerunku Polski za granicą niż wszystkie organizacje
powołane specjalnie do tego celu. Jednocześnie jesteśmy
dumni, że współgospodarzem tegorocznej gali została
Coca-Cola, jedna z najsilniejszych marek na świecie.
Serdecznie gratuluję wszystkim laureatom i życzę dalszych sukcesów w budowaniu siły ich marek.
źródło Superbrands Polska
R E K L A M A
WYDARZENIA
Laureaci programu
„Sylwetki i Marki Polskiej Gospodarki”
W warszawskim hotelu Gromada 20 czerwca odbyła się
Wielka Gala Ogólnopolskiego Programu Umacniania
Wiarygodności„Sylwetki i Marki Polskiej Gospodarki”. Uroczystość prowadzona przez Paulinę Chylewską
i Jacka Kawalca zgromadziła przedstawicieli zwycięskich
podmiotów ze świata polityki i z kręgów biznesu.
P
rogram powstał z inicjatywy
Mazowieckiego
Zrzeszenia
Handlu, Przemysłu i Usług.
Jego celem jest kreowanie i umacnianie norm etycznych oraz standardów
w czterech obszarach: przedsiębior-
czości, samorządu, instytucji oraz
ochrony zdrowia. W tym roku Rada
Programowa, w skład której weszli
przedstawiciele patronów honorowych, instytucji współpracujących
oraz współorganizatorów, wyłoniła
laureatów projektu
„Rzetelni” oraz „Lider Polskiej Gospodarki”. Nagrodzeni to
podmioty, o których
śmiało można powiedzieć, iż są partnerami godnymi zaufania
i podejmują działania
na rzecz konkurencyjności na rynku przy
pełnym poszanowaniu i respektowaniu
zasad
etycznych.
W ramach projektu
„Rzetelni” przyznane zostały certyfikaty na poziomie regionalnym, ogólnopolskim i europejskim. Certyfikaty te, w zależności od prowadzonej
działalności, zostały podzielone na
kategorie: Rzetelni w Biznesie, Rzetelni w Ochronie Zdrowia, Rzetelny
Samorząd, Rzetelna Instytucja, Rzetelny Menedżer. Dodatkowo przyznano Złote Certyfikaty. Tytułem
Lidera Polskiej Gospodarki zostały
uhonorowane marki oraz osoby,
które swoją działalnością inspirują
innych. Ponadto Rada Programowa
przyznała Nagrody Specjalne: regionalne – kandydatury zostały wyłonione na wniosek patronujących inicjatywie urzędów marszałkowskich
i wojewódzkich; oraz ogólnopolskie
– kandydatury przedstawione były
przez Mazowieckie Zrzeszenie Handlu, Przemysłu i Usług. Po części oficjalnej goście bawili się przy muzyce
Michała Wiśniewskiego i zespołu
HOT SUN, wieczór uświetnili też
wspaniałym występem młodzi aktorzy Teatru Muzycznego Tintilo.
Więcej informacji i lista laureatów:
www.polskagospodarka.org.pl,
www.mzhpiu.pl
FOTO archiwum organizatora
Wielka Gala „Sylwetki
i Marki Polskiej Gospodarki”
WYDARZENIA
Thales Alenia Space w Polsce!
Firma Thales Alenia Space (TAS) rozszerza swoją obecność w Europie, tworząc nową spółkę zależną w Polsce, z siedzibą w Warszawie – Thales Alenia Space Polska (TASP). Firma
planuje zacieśnić współpracę z niedawno otworzoną Polską Agencją Kosmiczną, a także
ośrodkami naukowymi i przemysłem, aby wesprzeć Polskę w budowie własnego programu
kosmicznego oraz w rozwoju technologii satelitarnych i systemów obserwacji Ziemi.
D
FOTO archiwum TAS
ecyzja firmy Thales Alenia
Space o rozpoczęciu działalności w Polsce podyktowana jest niedawnym przystąpieniem
Polski do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA). Polska zapowiedziała ambitną politykę kosmiczną,
szczególnie w dziedzinie obronności
i obserwacji Ziemi, czyli w sferze,
w której Thales Alenia Space ma
do zaoferowania obszerną wiedzę
i doświadczenie.
– Przemysł kosmiczny rozwija się bardzo dynamicznie. Ekspansja TAS w Polsce, w momencie podjęcia strategicznych
decyzji o rozwoju sektora kosmicznego
w kraju, oznacza ogromne możliwości
dla spółki. Jednocześnie wierzę, że wejście na polski rynek firmy z globalnym
doświadczeniem i olbrzymim zapleczem
technologicznym w branży kosmicznej
przyczyni się do rozwoju lokalnego przemysłu. To również podkreśla intencje
TAS w dążeniu do osiągnięcia pozycji
wiodącego partnera w rozwoju polskiego
przemysłu kosmicznego – komentuje
Andrzej Banasiak, Dyrektor Generalny Thales Alenia Space Polska.
Kierując się polityką współpracy
i partnerstwa w rozwoju na kolejnych
rynkach międzynarodowych, Thales
Alenia Space już wcześniej podpisała
szereg umów z polskimi przedsiębiorstwami w ramach programów badawczych Europejskiej Agencji Kosmicznej. Pierwsze kroki we współpracy ze
środowiskiem naukowym postawiła,
gdy podpisała list intencyjny z Politechniką Warszawską, deklarując
chęć wspólnego rozwijania projektów
badawczych w sektorze kosmicznym.
Thales Alenia Space sponsoruje również nagrodę naukową im. Marii
Skłodowskiej-Curie.
– Utworzenie spółki Thales Alenia
Space Polska ma na celu przyśpieszenie
partnerstwa naukowego oraz przemysłowego, którego budowę rozpoczęła
w Polsce firma Thales Alenia Space.
Wspieramy dążenie polskiego rządu
do zbudowania silnego przemysłu kosmicznego w kraju, oferując włączenie
lokalnych partnerów do globalnej sieci
dostaw TAS. Inauguracja Thales Alenia
Space Polska na rynku służy również
wsparciu strategicznych celów Europejskiej Agencji Kosmicznej. Docelowo pragniemy inicjować jeszcze szerszą współpracę zarówno przy realizacji założeń
rządowych, jak i potrzeb rynku komercyjnego – dodaje prezes i Dyrektor
Generalny firmy Thales Alenia Space,
Jean-Loïc Galle.
Założenie Thales Alenia Space Polska
stanowi kolejny krok po otworzeniu
spółki córki TAS w Wielkiej Brytanii
w 2014 r., nowej fabryki w Niemczech
w 2011 r. oraz umocnieniu obecności
firmy w Belgii dzięki budowie fabryki
w Leuven.
mat. prasowe Thales Alenia Space
Paweł Piotrowski, Jean-Loïc Galle (prezes
Thales Alenia Space), Sylvain Guiaugue
(przedstawiciel Ambasady Francji w Polsce)
Świat Elit | 5–8/2015
31
WYDARZENIA
Forum Przestrzenie Miejskie
zainteresowało cały kraj!
12 czerwca w Wyższej
Szkole Technicznej w Katowicach odbyła się
I edycja ogólnopolskiej
konferencji naukowej
Forum Przestrzenie
Miejskie. To jak dotychczas jedyne tego typu
wydarzenie zorganizowane na taką skalę,
umożliwiające spotkanie
wielu specjalistów zainteresowanych przyjazną
urbanistyką.
32
Świat Elit | 5–8/2015
pulacji, funduszów unijnych na lata
2014–2020, środowiska, zrównoważonego rozwoju, ekologii oraz małej
architektury miejskiej. Uwagę uczestników przykuły również prezentacje
dotyczące projektu Krajowej Polityki
Miejskiej, pierwszego woonerf (termin
pochodzi z j. holenderskiego, w wolnym tłumaczeniu oznacza „ulicę do
mieszkania”) w Łodzi. Projekt jest
wstępem do dyskusji nad sposobami
efektywnego wydawania pieniędzy
unijnych i publicznych na przestrzeń
miejską zgodnie z wolą mieszkańców.
Wszystkie osoby chcące mieć
wpływ na własną przestrzeń do
mieszkania zapraszamy do udziału
w kolejnej edycji, która odbędzie się
16 września w Warszawie podczas
Warsaw Build.
mat. prasowe Art Medios
FOTO archiwum Art Medios
S
potkanie zgromadziło ponad
300 uczestników, w tym wybitnych ekspertów, urbanistów,
architektów, prezydentów polskich
miast, licznych przedstawicieli urzędów marszałkowskich, administracji
lokalnej i biznesu. Zostało objęte patronatem honorowym Ministerstwa
Środowiska oraz 20 prezydentów
miast z całej Polski. Zgodnie z naszymi oczekiwaniami uczestnikom udało
się zbudować platformę wymiany myśli i doświadczeń wszystkich odpowiedzialnych za jakość życia w przestrzeniach miejskich. Forum było próbą
oceny rozwiązań przestrzeni miejskiej
i wielu jej funkcji w aspekcie sukcesów
i porażek, ale również nowych wyzwań
– komentuje dyrektor projektu „Forum Przestrzenie Miejskie” Agnieszka Nowak.
Konferencja została podzielona na
4 panele dyskusyjne, podczas których
odbyło się 28 prezentacji. Tematyka
wystąpień skupiała się wokół pojęcia miasta i przestrzeni, jakości życia,
potrzeb seniorów, zjawiska depo-
Od lewej: ambasador Królestwa Szwecji Staffan Herrström,
Krzysztof Jakubowski (MSZ), ambasador Federacji Rosyjskiej
Sergey Andreev, prof. dr hab. Piotr Głowacki, dr Roman Czarny
Północ w kontekście
międzynarodowym
W dniach 14–15 maja w Regionalnym Centrum
Naukowo-Technologicznym Leonardo da Vinci
w Podzamczu k. Chęcin odbyła się ogólnopolska
konferencja naukowa Północ w międzynarodowej
przestrzeni politycznej i gospodarczej.
Organizatorem była Katedra Krajów Europy Północnej
Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
C
el spotkania stanowiła
próba zdefiniowania aktualnych i przyszłych wyzwań społeczno-ekonomicznych,
dotyczących szeroko rozumianych stosunków międzynarodowych w regionie Północy (obszar Arktyki, północnej Eurazji
i Ameryki Północnej). Projekt
zyskał poparcie i patronat władz
uniwersyteckich,
prezydenta
Kielc, wojewody świętokrzyskiego oraz marszałka województwa
świętokrzyskiego. Konferencja,
zgodnie z intencją organizatorów, miała charakter forum naukowo-eksperckiego.
Starano
się przybliżyć i wyjaśnić zmiany
zachodzące w regionie północ-
nym. W związku z tym została
podzielona na 2 części. Pierwszą otwierał panel dyplomatyczny, w którym wzięli udział:
JE Ambasador Królestwa Szwecji w Polsce Staffan Herrström,
JE Ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce Sergey Andreev
oraz Krzysztof Jakubowski z ramienia Ministerstwa Spraw Zagranicznych i prof. dr hab. Piotr
Głowacki, reprezentujący Komitet Badań Polarnych PAN. Panel
poprowadził wieloletni konsul
RP w Stanach Zjednoczonych dr
Roman Czarny.
Podczas drugiego panelu plenarnego, który miał charakter
naukowy, dyskutowano o zmia-
nach klimatycznych na Dalekiej
Północy oraz ich politycznych
i gospodarczych implikacjach,
które sprawiają, iż Arktyka – niegdyś obiekt zainteresowania wyłącznie polarników – obecnie jest
przedmiotem dyskusji medialnych, debat politycznych oraz
analiz naukowych. Jako pierwszy
głos w dyskusji zabrał prof. zw.
dr hab. Ryszard M. Czarny z Katedry Krajów Europy Północnej
UJK, który wprowadził słuchaczy
w problematykę konferencji, wygłaszając referat Arktyka jako obszar w centrum światowej uwagi.
Następnie dr hab. Tomasz Młynarski (Uniwersytet Jagielloński)
przybliżył problemy związane ze
zmianami klimatu i ich wpływ na
mieszkańców obszarów arktycznych i subarktycznych. Dwie kolejne dysertacje dotyczyły spraw
związanych z twardym bezpieczeństwem w Arktyce.
Drugiego dnia odbyły się
4 eksperckie sesje panelowe.
Dwie z nich skoncentrowane
były wokół zagadnień związanych z regionem nordyckim.
Podczas odbywających się równolegle sesji panelowych kontynuowano wątek arktyczny.
Należy zwrócić uwagę na wielość ośrodków naukowych, reprezentowanych na konferencji,
jak również na to, że po każdym
panelu odbywała się wartościowa
dyskusja na temat poruszanych
na nim zagadnień. Uwagi i propozycje dalszych badań wymieniano również w kuluarach podczas
przerw i po zakończeniu paneli.
Uczestnicy otrzymali od organizatorów liczne materiały konferencyjne oraz propozycję opublikowania wyników swych badań
w dwóch recenzowanych pracach
zbiorowych – polskojęzycznej
oraz anglojęzycznej. Obrady były
relacjonowane przez media internetowe, telewizję i radio.
Tomasz Pawłuszko
Magdalena Tomala
FOTO archiwum organizatora
WYDARZENIA
Świat Elit | 5–8/2015
33
po raz piąty!
Gdyby zamiast polityka
i prawniczki została zawodową tenisistką, odnosiłaby równie znaczące sukcesy – Wojciech Fibak.
T
enis był jej pasją. Wielokrotnie była mistrzynią Polski adwokatek. W pokonanym polu
zostawiła także mężczyzn, zdobywając pierwsze miejsce w turnieju parlamentarzystów. Świetna gra, uroda
i wdzięk na korcie i poza nim – Alicja Resich-Modlińska
Znakomity dziennikarz sportowy Andrzej Lewandowski pisze o organizowanym kobiecym
turnieju tenisowym dla uczczenia pamięci Jolanty Szymanek-Deresz: O czym myślę? O czymś,
na kształt pomnika. Nie z brązu,
nie ze spiżu, nie nieruchomy, ale
budowany wciąż współczesnością
ożywianych wspomnień. Jolanta
34
Świat Elit | 5–8/2015
Podziwiam Pawła, wraz z innymi
członkami rodziny wiele ścieżek pewnie musiał wydeptać, by znaleźć sojuszników, którzy otworzyli serca i… portfele. Oklaski, jak za wspaniałe granie.
Tak to bywa, że czasem pomnik
ma kształt inny od tradycyjnego postumentu. A pamięć odświeża znakomicie. I pasja Patronki za każdym
razem przekazywana jest w umownej
sztafecie innym...
Turniej tenisowy Jola Cup odbył
się w tym roku już po raz piąty. Imprezie patronowali: Naczelna Rada
Adwokacka, Ministerstwo Sportu,
Polski Komitet Olimpijski, Sejm
RP i oczywiście Klub Tenisowy
Okęcie.
mat. prasowe organizatora
FOTO archiwum organizatora
Jola Cup
Szymanek-Deresz zginęła w katastrofie smoleńskiej. Świetnie wykształcona prawniczka, człowiek
polityki, córka, matka, żona. Dziś
byłaby wciąż młodą (bo urodziła się
w roku 1954) babcią przeuroczej
wnusi. Miała też pani Jolanta wielką pasję sportową. Wspaniale grała
w tenisa. Z tego wziął się pomysł
„pomnika pamięci”. Tradycyjny turniej tenisowy Jola Cup na kortach
warszawskiego Klubu Okęcie. Dla
pań, od młodziutkich po dużo starsze. Usłyszałem od Pawła (mąż pani
Joli, dusza i motor turnieju, kolega
po fachu), że wśród zgłoszonych
60 zawodniczek nestorka ma około… siedemdziesiątki. A na korcie
– jaka klasa, jaka ambicja!
Przyszli także w sporej liczbie inni
goście, w tym panowie, ze sprzętem
do gry. Pojawiło się wiele znakomitości sportu (m.in. Ryszard Szurkowski, Andrzej Supron), filmu, telewizji i sceny (Stan Borys, Urszula
Dudziak, Tomasz Stockinger, Alicja
Resich-Modlińska). W sumie przepiękne przeżycie dla ponad 100 osób.
Panowie mogli sobie pograć na boku,
bowiem damy zawsze w Jola Cup
tworzą główny punkt programu. Dla
nich są nagrody i oklaski.
Świetny tenis, nastrój rodzinny
i sportowy zarazem. Przywołane zostało wspomnienie Osoby, którą wielu
z nas znało i podziwiało, a kto nie
znał, właśnie w ten sposób poznawał.
Wellness – skuteczne
odchudzanie
24 maja w Centralnej Bibliotece Rolniczej
w Warszawie odbyła się kolejna, szósta już edycja
konferencji Wellness, której organizatorem
i pomysłodawcą jest Platforma Produktów i Usług
(PPiU, www.ppiu.pl). To spotkanie w całości
poświęcone było odchudzaniu.
T
radycyjnie już konferencja
miała charakter wykładowo-wystawienniczy. Część
merytoryczną otworzył Robert
Sienczewski, Dyrektor Zarządzający PPiU, dziękując sponsorom,
partnerom, patronom medialnym
i uczestnikom. Wykład inauguracyjny wygłosiła dr Ewa Danuta Białek,
autorka ponad 28 książek, w tym
najnowszej Liderzy jutra. Mówiła
o tym, jak utrzymać ładną sylwetkę przez cały rok, nie tylko wiosną
i latem. W kolejnym wykładzie Beata Ratkowska przedstawiła zdrowy
i bezpieczny dla naszego organizmu
sposób odchudzania. W przerwie
między prelekcjami chwilę relaksu
zapewniała joga śmiechu z Karin
Lesiak. Następnie odprężeni uczestnicy mogli dowiedzieć się, jak nie
odchudzić swoich finansów, dzięki
wystąpieniu znanego finansisty Andrzeja Spuły. Finanse – nawet tak
dobrze omówione – to temat trudny
i dlatego wszyscy z radością powitali
przerwę na kawę, serwowaną przez
partnera konferencji – firmę Big
Steam. Na uczestników czekały też
ekologiczne jabłka, soki, naturalne
shaki, a także zdrowe jogurty, które
można przygotować samodzielnie.
Nie zabrakło również pysznych pierogów z certyfikatem Polskiej Izby
Technologii i Wyrobów Naturalnych
z Pierogarni Piaski.
Wykładem dnia było wystąpienie
Anny Kalaty, która opowiedziała
o swojej przemianie. Kto nie mógł
przyjść, może nadrobić zaległości,
oglądając wykład w telewizji dobrych wiadomości Kalata.tv lub kupując książkę Prawdziwe zmiany (do
nabycia w sklepie sponsora – www.
platforma-zakupow.pl).
Podczas
konferencji można było także zdobyć
autograf autorki. Potem Jan Kolbusz
z firmy ProBiotics opowiedział, jak
ważną rolę pełnią mikroorganizmy
zarówno w życiu codziennym, jak
i podczas walki o odzyskanie zgrabnej sylwetki. Spotkanie zakończyły
wykłady: Marii Skoczek ze „Świata
Zdrowia” na temat diety spersonalizowanej i Ireneusza Ciary, eksperta
w programie TVP HD „Przez żołądek do zdrowia”, o tym, jak jeść, żeby
być zdrowym.
W części wystawienniczej, na której zgromadzono liczne stoiska firm
oferujących prozdrowotne suplementy, kosmetyki oraz ekologiczną żywność, można było zakupić
wyroby z mikroorganizmami lub
zamówić wybrane produkty w sklepie platforma-zakupow.pl. Dużym
zainteresowaniem cieszyło się stoisko Instytutu Zmian Anny Kalaty.
Uczestnicy chętnie też oglądali ekspozycje firm: WellU, Colway, Limba Kosmetyki Krzemowe, Kosmetyki naturalne SMOOTH, LifeWave,
Forever, LR Health & Beauty System. Nie można nie wspomnieć
o niezwykłych doznaniach, jakie
towarzyszyły gościom przy testach
platformy Schumanna – urządzenia sprzyjającego utrzymaniu dobrej
kondycji. Dodatkową atrakcją, jaką
organizatorzy i wystawcy przygotowali, były liczne konkursy z nagrodami. Aby wziąć w nich udział i zabrać do domu wspaniałe wygrane,
wystarczyło wypełnić ankietę lub
specjalne kupony i mieć odrobinę
szczęścia.
Na zakończenie organizatorzy
zaprosili obecnych na kolejną,
siódmą już edycję konferencji
Wellness, która odbędzie się we
wrześniu pod hasłem „Zdrowy człowiek, zdrowy dom”.
Już dziś zapraszamy na VII edycję
konferencji Wellness – 5 września 2015 (sobota), godz. 12–18,
Warszawski Dom Technika NOT
(ul. T. Czackiego 3/5).
mat. prasowe PPiU
FOTO archiwum PPiU
WYDARZENIA
Świat Elit | 5–8/2015
35
Nowy wymiar piękna W
Panache, oferująca bieliznę i stroje kąpielowe do
miseczki K brytyjska marka bieliźniana, dla której
kluczową motywacją od zawsze jest satysfakcja
klientek z poczucia komfortu we własnym ciele,
postanowiła zainicjować zmiany w dzisiejszym
mainstreamowym pojmowaniu piękna, tak często
utożsamianym z wizerunkiem zewnętrznym.
edług
badań,
95 proc. młodych
kobiet uważa, że media
zbyt mocno koncentrują się na wyglądzie
kobiet zamiast na ich
osiągnięciach, a 75 proc.
twierdzi, że w mediach
nie promuje się silnych
kobiecych autorytetów.
Stąd pomysł na pokazanie nowych wzorców do
naśladowania i na globalną kampanię społeczną „Modelled by Role
Models – Nowy Wymiar
Piękna”. Wśród sześciu
kobiet, które Panache
podziwia za osobiste zalety, osiągnięcia i działania
na rzecz społeczeństwa,
znalazła się nasza rodaczka Martyna Kaczmarek
– pomysłodawczyni akcji „Dzień dla życia”, zachęcającej do oddawania
krwi, szpiku kostnego
i organów. Pozostałe osoby można poznać, wchodząc na stronę www.modelledbyrolemodels.com.
Polską odsłonę kampanii
wsparły znane osoby:
Paulina
Smaszcz-Kurzajewska, Anna Popek,
Beata Sadowska, Karolina Szostak, Małgorzata
Potocka, Aleksandra Mikołajczyk, Anna Iberszer,
Magdalena Waligórska,
Agata Załęcka, Agnieszka Wielgosz i Ewa Lubert.
Odnajdź idealnie dopasowany
biustonosz
i poczuj się komfortowo
we własnym ciele. Adresy sklepów z bielizną
Panache dostępne są na
www.panache.pl.
mat. prasowe Panache
Prace Szajny w galerii
FOTO archiwum Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej
W warszawskiej Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej możemy zapoznać się z tematycznymi
pracami znanych i cenionych artystów polskich.
36
N
a początku czerwca właścicielka galerii zorganizowała
wystawę nieżyjącego już wspaniałego artysty Józefa Szajny pt. „Życie jako świadectwo. Życie jako
teatr”. Ekspozycja poprzedzona
była wernisażem. Józef Szajna
został uznany przez krytyków
z Biennale w São Paolo (1989 r.)
za jednego z pięciu najwybitniejszych artystów współczesnych na
świecie. Był malarzem, scenografem, reżyserem, teoretykiem teatru, a także twórcą autorskich,
nowatorskich przedstawień i profesorem Akademii Sztuk Pięknych
w Warszawie. Jego biografia wpisana jest w tragiczne momenty
Świat Elit | 5–8/2015
historii. Jako młody chłopiec był
politycznym więźniem Auschwitz.
Na przedramieniu przez całe dorosłe życie nosił numer 18729. Na
wystawie w Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej zaprezentowano prace z różnych okresów
jego twórczości, od lat 50. Są to
rysunki, gwasze, kolaże i projekty
scenograficzne. Prezentacja odnosiła się do biografii artysty.
Do 16 lipca można było podziwiać w Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej (Warszawa, ul. Świętokrzyska 32)
wystawępracMagdalenyAbakanowicz
– „Gwasze”, zorganizowaną z okazji 85-lecia urodzin rzeźbiarki,
jednej z najbardziej znaczących
polskich artystek XX w.
Wybrane prace prezentowanych
artystów są także pokazywane
w Galerii Katarzyny Napiórkowskiej w Brukseli: Mont des Arts,
www.galeriemontdesarts.com.
Więcej na www.napiorkowska.pl
Opracowała EC
FOTO archiwum Panache
WYDARZENIA
SAMORZĄD
Solec-Zdrój
– uzdrowisko godne polecenia
Rozmowa z Adamem Pałysem, wójtem gminy Solec-Zdrój
FOTO archiwum gminy Solec-Zdrój
■ Panie Wójcie, zarządza Pan gminą Solec-Zdrój – niewielką, ale o olbrzymim potencjale rozwojowym. Jakie
atuty, Pana zdaniem, zachęcają do jej odwiedzenia?
Gmina Solec-Zdrój to uzdrowisko o prawie dwustuletniej historii, położone na południe od Buska-Zdroju,
w woj. świętokrzyskim, niedaleko ujścia rzeki Nidy do
Wisły, 80 km od Kielc i 90 km od Krakowa. Nasza gmina
jest wprawdzie niewielka – o pow. 8500 ha, zamieszkana
przez 5100 mieszkańców – ale posiada olbrzymi potencjał
rozwojowy. Dysponuje najlepszymi w Europie, i jednymi
z najlepszych na świecie, wodami siarczkowymi. Właśnie
zasoby wód leczniczych, czyste środowisko, bogata infrastruktura zachęcają do odwiedzenia tego urokliwego zakątka Polski. Można tu znaleźć niepowtarzalną atmosferę
i sprzyjający leczeniu i wypoczynkowi klimat, a także warunki do inwestowania.
■ Co Solec-Zdrój może zaoferować gościom i turystom
poza najlepszymi wodami leczniczymi?
Obostrzenia dotyczące ochrony zasobów wód mineralnych sprawiają, że spektrum lokowanych na tym terenie
przedsięwzięć jest ograniczone do inwestycji z zakresu działalności uzdrowiskowej, turystycznej i hotelarskiej. Funkcje
te dobrze wpisują się w strategię rozwoju gminy. Na uzbrojonym przez gminę terenie uruchomione zostały obiekty
Wójt gminy Solec-Zdrój
sanatoryjno-hotelowe o wysokim standardzie, powstają
następne, a w ramach partnerstwa z podmiotem prywatnym, na unikatowych w skali kraju warunkach (koncesja
na roboty budowlane z wykorzystaniem środków unijnych), zrealizowano i w 2013 r. oddano do użytku kompleks Basenów Mineralnych.
Kompleks ma charakter rekreacyjny i rehabilitacyjny.
Posiada również zaplecze relaksacyjno-wypoczynkowe.
Świadczy szeroki zakres zabiegów hydroterapeutycznych
z wykorzystaniem wody wzbogaconej siarką oraz usług
dodatkowych, w tym dotyczących wypoczynku i odnowy
,,
Największym bogactwem gminy są
unikalne w skali światowej wody
siarczkowe.
biologicznej. W jego obrębie znajdują się pomieszczenia
rekreacyjne dla dzieci i punkty gastronomiczne. Zagospodarowano również teren wokół basenów, urządzając strefy
zieleni i lokalizując obiekty małej architektury. Odpowiedni układ komunikacyjny z miejscami parkingowymi i zapleczem integruje kompleks z otaczającą go przestrzenią.
Obiekt jest w pełni dostępny dla osób niepełnosprawnych.
Baseny stymulują rozwój gminy w oparciu o jej podstawową funkcję uzdrowiskową. Utworzone na bazie miejscowych zasobów wód siarczkowych, klimatu, tradycji
i z dbałością o jakość świadczonych usług, bez wątpienia
wpływają pozytywnie na pobudzenie i wzrost rozwoju
funkcji turystyczno-wypoczynkowej oraz sanatoryjno-uzdrowiskowej nie tylko gminy Solec-Zdrój, ale również
powiatu i regionu. Niewątpliwie kompleks Basenów Mineralnych stanowi markowy regionalny produkt, który
poszerza ofertę turystyczną regionu, przy wykorzystaniu
bogatych źródeł wód leczniczych, walorów kulturowych,
przyrodniczych i krajobrazowych gminy Solec-Zdrój.
Kompleks wybudowany został w oparciu o nowatorską formułę. Gmina jako partner publiczny – koncesjodawca, podjęła się wspólnie z partnerem prywatnym
– koncesjonariuszem, realizacji inwestycji w innowacyjnej i unikatowej w skali kraju formule wykorzystania
ustawy o koncesji na roboty budowlane. Jest to pierwszy i jedyny zrealizowany w Polsce projekt hybrydowy
(projekt hybrydowy oznacza przedsięwzięcie, które
może być objęte dofinansowaniem środkami z funduszy strukturalnych lub z Funduszu Spójności), którego
realizacja oparta jest na podziale zadań i ryzyka pomię-
SAMORZĄD
z roku na rok baza i noclegowa, i turystyczna poszerza się,
a ta istniejąca zdecydowanie podnosi standard.
■ Jakie schorzenia leczą wody siarczkowe?
Tak jak wspomniałem, owe unikalne w skali światowej wody siarczkowe są największym bogactwem gminy.
Skutecznie leczą schorzenia narządów ruchu: reumatyczne
i ortopedyczno-urazowe, choroby obwodowego układu
nerwowego, choroby skóry, zatrucia metalami ciężkimi.
Baseny Mineralne
dzy podmiotem publicznym i partnerem prywatnym.
Jest to połączone z utrzymaniem lub zarządzaniem
składnikiem majątkowym, jaki jest wykorzystywany do
realizacji przedsięwzięcia lub jest z nim związany. Jako
tak unikatowe przedsięwzięcie został umieszczony na
liście projektów hybrydowych, opracowanej przez Europejskie Centrum Wiedzy PPP (EPEC) z inicjatywy
Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Realizacja przedmiotowej inwestycji, od projektowania poprzez budowę i zarządzanie, została powierzona
(na 27 lat) firmie zewnętrznej. Zastosowano model współpracy DBOT (design, build, operate, transfer). Poprzez eksploatację obiektu należy rozumieć kompleksowe czynności związane z korzystaniem z przedmiotu koncesji przez
koncesjonariusza, w tym utrzymanie go oraz pobieranie
z niego pożytków i innych dochodów.
Dzięki realizacji tej inwestycji powstał 3-kondygnacyjny obiekt, z zadaszoną strefą wejścia, windami, podjazdem dla niepełnosprawnych, basenem zewnętrznym,
tarasem przy restauracji i dwoma tarasami w strefie
SPA. W części leczniczej znajduje się basen z solanką
siarczkową. Część wellness to sauny: ziołowa, parowa,
fińska oraz wanny jacuzzi. W strefie tzw. głośnej znajduje się hala basenowa z basenem pływackim, zjeżdżalniami i atrakcjami wodnymi oraz brodzikiem dla dzieci.
Latem można korzystać z otwartej plaży przy basenie
zewnętrznym, z widokiem na piękny prywatny Park
Zdrojowy. Strefa SPA oferuje zabiegi odnowy biologicznej, a strefa medical zabiegi z zakresu balneoterapii,
kinezyterapii i fizykoterapii.
Doceniono zalety Solca, który zawsze wykazywał się niezwykłą skutecznością leczenia, głównie schorzeń narządów
ruchu, reumatycznych i ortopedyczno-urazowych.
Poza najlepszymi siarczkowymi wodami mineralnymi
Solec dysponuje również wieloma atrakcjami turystycznymi. Znajduje się tu: zalew rekreacyjny, szlaki spacerowe
i do turystyki kwalifikowanej, szlaki historyczne, przyrodnicze, stadnina koni. Stale poszerzająca się baza noclegowa: hotele, pensjonaty, pokoje gościnne i agroturystyczne,
a także infrastruktura okołouzdrowiskowa, tj. ciągi spacerowe, obiekty gastronomiczne, wypożyczalnie rowerów,
sprzętu pływającego – sprawiają, że warto tu przyjechać
zarówno na wypoczynek, jak i na kurację. Zwłaszcza że
■ A jak przedstawia się baza hotelowo-noclegowa
gminy?
Na terenie gminy znajdują się obiekty uzdrowiskowe powstałe jeszcze przed II wojną światową. Są również nowe
kompleksy, bardzo nowoczesne, zbudowane niedawno
i udostępnione kuracjuszom. Stale poszerzamy bazę noclegowo-hotelową o dodatkowe miejsca w pensjonatach,
pokojach gościnnych i w ośrodkach agroturystycznych.
Wszystko to sprawia, że warto tu przyjechać zarówno na
wypoczynek, jak i na kurację.
■ Po latach uśpienia i pozostawania w cieniu gmina
Solec-Zdrój ma zatem ogromną szansę stać się dużym,
liczącym się uzdrowiskiem na skalę europejską. Jakie
w związku z tym plany na przyszłość?
Chcielibyśmy w większym stopniu zachęcić kuracjuszy z bliskiego Buska-Zdroju, aby liczniej odwiedzali nasze uzdrowisko, zwłaszcza w czasie, kiedy
mają popołudniowe przerwy w zabiegach. Myślimy
o szybszym i dogodniejszym połączeniu poprzez
uruchomienie wspólnych busów na linii Busko
– Solec-Zdrój, zbudowanie ścieżki rowerowej między naszymi miejscowościami, zwiększenie liczby
imprez kulturalnych, udostępnienie gościom i turystom atrakcyjnych tras turystycznych po okolicy.
W najbliższym czasie przymierzamy się do realizacji
dużej inwestycji w zakresie rewitalizacji przestrzeni
publicznej w Solcu-Zdroju. W centrum miejscowości powstanie urządzony deptak, planowane jest
zagospodarowanie terenu wokół zalewu wodnego
i urządzenie terenów zielonych w miejscowości Solec-Zdrój. Powstała już koncepcja zagospodarowania tych terenów, która aktualnie jest konsultowana
z mieszkańcami.
■ A jak gmina zachęca przyszłych inwestorów?
Gmina Solec-Zdrój może wiele zaoferować nie tylko kuracjuszom, ale i potencjalnym inwestorom: przyjazną atmosferę, zachęcające warunki ekonomiczne, uzbrojone tereny, bogactwa naturalne, czyste środowisko, otwartość na
innowacyjne projekty. Warto się nią zainteresować i warto
tu inwestować. Solec-Zdrój to gmina z przyszłością, do
której naprawdę warto przyjechać.
Rozmawiał Marek Klimaszewski
Świat Elit | 5–8/2015
39
BIZNES
Firmę staram
się rozwijać
w różnych
kierunkach
Rozmowa ze Stanisławem Parafiniukiem, prezesem Instytutu
Maszyn Spożywczych Sp. z o.o. w Warszawie
■ Panie Prezesie, zarządza Pan Spółką, jaką jest obecnie
Instytut Maszyn Spożywczych w Warszawie. Jak udaje się
Panu kontynuować wieloletnie dobre tradycje firmy państwowej w projektowaniu i produkcji maszyn i urządzeń,
głównie dla przemysłu spożywczego i gastronomii?
Na początku trzeba wyjaśnić, że Instytut Maszyn Spożywczych Sp. z o.o. jest kontynuatorem państwowej firmy
tylko w rozumieniu czysto technicznym. Dziś, dzięki wykwalifikowanej kadrze pracowników oraz moim pomysłom, udoskonalamy maszyny produkowane od kilkunastu
czy kilkudziesięciu lat tak, aby były bardziej efektywne, oraz
tworzymy nowe maszyny i urządzenia, których autentycznie potrzebuje rynek. Sukces handlowy Instytutu to przede
wszystkim zasługa całej załogi, jej pracy, zaangażowania.
■ Jak przedstawia się aktualna oferta produkcyjna Instytutu i czy poza produkcją maszyn spożywczych Spółka
rozwija produkcje dla innych gałęzi przemysłu?
Do niedawna Spółka specjalizowała się
w wytwarzaniu maszyn dla gastronomii
do produkcji pierogów, klusek śląskich,
pyz, naleśników, krokietów i innych, podobnych produktów. Obecnie wychodzi
z ofertą do szerszego grona odbiorców.
W ofercie znajdują się również rębaki do
drewna, różnego rodzaju transportery,
przenośniki, stoły oraz maszyny niezbędne dla producentów owoców i warzyw,
takie jak sortownik owoców miękkich
oraz myjnia do skrzynek plastikowych.
Projektem, z którego jestem szczególnie
zadowolony, jest głowica do formowania
osłonek kolagenowych. Głowice wykorzystuje się w fabrykach na całym świecie, w Polsce, Serbii,
Chinach. Oferta Instytutu to nie tylko maszyny i urządzenia. Dzięki moim staraniom Spółka posiada kilkudziesięciohektarowe gospodarstwo, którego plonami są m.in.
owoce borówki amerykańskiej. Jak sam pan widzi, firmę
staram się rozwijać w różnych kierunkach.
40
Świat Elit | 5–8/2015
■ Jakimi nowymi urządzeniami może pochwalić się
Instytut i w jakim stopniu są one konkurencyjne dla
podobnych maszyn produkowanych w Europie i na
świecie?
Nowych maszyn jest wiele, co chwilę pojawia się jakaś
„nowość”, nie sposób wszystkiego opisać. Również nie
wszystkie zostały jeszcze opatentowane. Jednak nowości,
bezpośrednio niezwiązane z podstawową działalnością Spółki, którymi mogę się pochwalić, to opatentowane przeze
mnie urządzenia i technologie. Są to m.in. urządzenie do
uprawy grzybów: boczniaka i pieczarki, oraz shiitake, sposób i urządzenie do pozyskiwania nawozu organicznego od
dżdżownicy kalifornijskiej o nazwie Eisenia fetida, ponadto
sposób i urządzenie do wytwarzania gazu biologicznego. To
moje własne pomysły w odpowiedzi na zapotrzebowanie
światowego rynku, chociażby wspomniany patent pozyskiwania nawozu organicznego od dżdżownicy powstał po
kontakcie z japońską firmą farmaceutyczną.
■ Dzięki Pana dynamizmowi, odwadze i wizji
przyszłości udaje się Panu z sukcesem prowadzić kilka firm. Jak Pan to robi?
Alchemia sukcesu jest jednocześnie bardzo
trudna i banalnie prosta. Dla mnie pieniądze
nie są synonimem przedsiębiorczości. Jako
dziewiąte dziecko z jedenaściorga rodzeństwa,
mieszkając na wsi, gdzie rodzice prowadzili
gospodarstwo rolne, od najwcześniejszych
lat uczony byłem ciężkiej pracy i szacunku do niej. Nie traktuję jej jako kary, wręcz
przeciwnie, jako przywilej. Od najmłodszych
lat, kiedy zachodziła taka potrzeba, przewodziłem ludźmi, czy to w harcerstwie, straży
pożarnej, radzie banku, czy w ramach działalności społecznej. Nie mam temperamentu naukowca, natomiast mam
temperament wynalazcy i organizatora. Z takimi umiejętnościami się urodziłem i do tej pory świadomie je pielęgnuję.
Rozmawiał Marek Klimaszewski
P O S TA C I
Praca w dyplomacji jest
niezwykle interesująca
Rozmowa z ambasadorem
Januszem Mrowcem,
wykładowcą Akademii
Finansów i Biznesu Vistula
FOTO archiwum J. Mrowca
■ Jest Pan ambasadorem tytularnym,
wiele lat był Pan dyrektorem gabinetów
osób odpowiedzialnych za polską politykę zagraniczną. Proszę powiedzieć, co
w tej pracy fascynuje Pana najbardziej?
42
Praca w dyplomacji jest niezwykle
interesująca. Miałem to ogromne
szczęście, że pracowałem bezpośrednio lub pośrednio z wybitnymi osobowościami polskiej służby zagranicznej. Tam, gdzie było to możliwe,
dorzucałem swoje „trzy grosze” do
historycznych dla Polski wydarzeń,
innych byłem świadkiem. Niezapomniane wrażenie
pozostawiło na mnie spotkanie ministra Józefa Czyrka z prezydentem Stanów Zjednoczonych Georgem
Bushem. Miało ono miejsce 15 maja 1989 r., a więc
kilkanaście dni po zakończeniu obrad Okrągłego Stołu
i przed wyborami czerwcowymi. Sytuację wewnętrzną
ocenialiśmy jako tragiczną, wymagającą natychmiastowej reanimacji. Stagnacja polityczna, zadłużenie, inflacja, fatalny stan finansów publicznych, rozbudzone
oczekiwania społeczne i ciągle niepewna sytuacja na
Wschodzie sprowadzały się do konieczności wdrożenia
radykalnych reform, generujących zmianę systemu politycznego. W trakcie tej wizyty potwierdziliśmy Amerykanom, że w Polsce elity polityczne są zdesperowane
i nie odstąpią od szansy uzyskania wolności. Mieliśmy
świadomość, że nadchodzące wybory będą porażką
systemu. Wiedzieliśmy również, że Stany nie mogą sobie pozwolić na pozostawienie nas w samotności, jak
to miało miejsce na Węgrzech w 1956 r. Wiedząc, że
inaczej Amerykanie nie dadzą nam konkretnej odpowiedzi, zaproszono Busha do złożenia wizyty w Polsce.
Spodziewaliśmy się bowiem, że prezydent wówczas jasno określi stanowisko USA. Albo nas zostawią, albo
pomogą. Amerykanie wiedzieli, że decyzja dotyczy nie
tylko Polski, a nowego porządku światowego. Należy
również pamiętać, iż dzieje się to w okresie, kiedy funkcjonuje Układ Warszawski i Rada Wzajemnej Pomocy
Gospodarczej, a wojska radzieckie stacjonują na terytoŚwiat Elit | 5–8/2015
rium Polski i NRD. 9 lipca 1989 r. do
Polski przylatuje prezydent Bush. Tak
jak się spodziewaliśmy, deklaruje daleko idącą pomoc. Niweluje konflikt
pomiędzy ówczesną władzą a „Solidarnością”, angażuje się w wybór
Wojciecha Jaruzelskiego na stanowisko Prezydenta RP. Myślę, że nie doceniamy roli Stanów Zjednoczonych
w pokojowym procesie przemian
ustrojowych, w niedopuszczeniu do
konfliktu w Europie Wschodniej.
W Stanach miałem również możliwość uczestniczenia w rozmowach
z Davidem Rockefellerem i Robertem McNamarą. Polska, Lech Wałęsa, Okrągły Stół i wszystko, co u nas
się działo, było przedmiotem olbrzymiego zainteresowania. Przyjmowano
nas z życzliwością, ale i z ogromnym
lękiem. Obawiano się wszystkiego i wszystkich. Lech
Wałęsa był ciągle zagadką. Odnoszę wrażenie, że Amerykanie mieli większe zaufanie do przedstawicieli ancien
régime’u niż do ówczesnej opozycji. Doceniali w niej
wartości intelektualne oraz moralne prawo do przejęcia władzy, lecz paraliżowały ich pomysły radykalnych
działaczy „Solidarności”. Nie wierzyli, iż nowa władza
jest w stanie opanować roszczenia społeczne. Również
Lech Wałęsa, wprawdzie otoczony gronem doradców,
prezentował się jako niesterowalny. Sprzeciwiał się
wszystkim. Nie uwzględniał uwarunkowań wewnętrznych i międzynarodowych. Może ta bezkompromisowość była źródłem sukcesu. W kwietniu 1990 r. uczestniczyłem w delegacji polskiej w Moskwie. To wówczas
prezydent Michaił Gorbaczow potwierdził, iż NKWD
dokonało zbrodni katyńskiej. Przekazano nam akta,
listy pomordowanych oficerów. Znamienne było, ilu
członków delegacji wśród poległych odnalazło swoich
bliskich.
■ Dobrze, to w kraju – jak Panowie to nazywacie – w Centrali. A jak było na placówkach? Od czego uzależniony jest
ich sukces? Nie wyliczając Panu, był Pan ponad 15 lat ambasadorem.
Faktycznie, łącznie za granicą spędziłem ponad
17 lat. Praca na placówce znacznie różni się od pracy
w Centrali, jak poprawnie to Pani określiła. Niemniej
nie świadczy to, że jest mniej atrakcyjna. Placówka
P O S TA C I
placówce nierówna, ale samo funkcjonowanie w odmiennych warunkach kulturowych jest bardzo interesujące. W Paryżu czy Pradze może być lepiej lub
gorzej, ale tak naprawdę jest podobnie. Praca w Rabacie, Algierze czy New Delhi to już przygoda życia.
Wszystko, albo prawie wszystko, jest inne. Każdy
niespodziewany telefon, niezapowiedziana wizyta to
zazwyczaj jakiś nowy przypadek, klasyfikujący się do
omówienia na szkoleniach młodych dyplomatów. Ta
odmienność ukształtowała we mnie zainteresowanie
wpływu kultury na stosunki międzynarodowe. Większość wyjeżdżających na placówkę nastawionych jest
na sukces zawodowy. To pozytywne zjawisko. Powodzenie uzależnione jest od szeregu czynników: tych
obiektywnych – występujących w większości dziedzin
zatrudnienia – i tych szczególnych, do których zaliczyłbym znajomość warsztatu służby dyplomatyczno-konsularnej, jak również osobisty stosunek do kraju
urzędowania. Pozytywne nastawienie ułatwia zrozumienie społeczności i nawiązywanie wzajemnych relacji, tych służbowych, jak i prywatnych. Oczywiście
rozpatrujemy pracę w kraju, nazwijmy to: „normalnym”. Praca dyplomaty jest pracą twórczą o znamionach pracy naukowej. Dyplomata jest obserwatorem,
analitykiem i prognostykiem życia społeczno-politycznego. Szuka płaszczyzn współpracy, korzystnych
dla obu krajów. Musi mieć również zdolność do działania w zespołach międzynarodowych. Czas na placówce płynie bardzo szybko. W Polsce rok rozpoczyna się 1 stycznia, a kończy 31 grudnia. Na placówce
jest krótszy. Dzieli się na okres do wakacji, później
jest urlop, najlepiej w kraju, bo to zawsze okazja do
licznych spotkań i załatwienia trudniejszych spraw,
a potem znów praca, wdrażanie w życie tego, co „nakręciliśmy” w Centrali, przygotowania do zamknięcia
roku, raport i bilans.
,,
Dyplomata jest obserwatorem,
analitykiem i prognostykiem
życia społeczno-politycznego.
■ Jakie wymogi powinien spełniać dyplomata?
Odpowiedź na Pani pytanie jest dosyć trudna. Formalne wymagania określa ustawa z 27 lipca 2001 r.
O służbie zagranicznej oraz ustawa z 21 listopada
2008 r. O służbie cywilnej. Rozumiem, że nie o nie
Pani pyta. Służba zagraniczna jest apolityczna. Ale od
kandydata do pracy w MSZ oczekujemy, że będzie
bacznym obserwatorem życia politycznego, dobrym
analitykiem i trafnym prognostykiem. Będzie wiele
czytał na te tematy i systematycznie uzupełniał swoją
wiedzę. Niech teoria będzie jego pasją, ale niech nie
angażuje się w życie polityczne, bo jest apolityczny.
Osoby doświadczone, „wygi”, jakoś sobie z tym radzą,
ale młodzi – nie bardzo.
■ W jaki sposób przygotowywał się Pan do wyjazdu?
Procedura wyjazdowa jest szczegółowo określona
w zależności od powierzonego stanowiska. Odbywa
się staże w departamentach, studiuje dokumenty,
przeprowadza liczne rozmowy w MSZ, w innych resortach, w parlamencie oraz w organizacjach społecznych. Im ktoś zrobi to solidniej, tym szybciej wdraża
się w nowe obowiązki. Ale oprócz tego formalnego
przygotowania przed wyjazdem należy pamiętać, że
na placówkę wyjeżdża się na kilka lat. Tych lat nikt
nam nie zabiera ani potem nie zwróci. Mijają bezpowrotnie. Dlatego też musimy sobie stworzyć normalne
życie, normalny dom z gronem przyjaciół i znajomych. Dobre samopoczucie za granicą wymaga akceptacji nowego miejsca. Należy pamiętać, iż to my
dostosowujemy się do otaczającej rzeczywistości, a nie
odwrotnie. Każdy naród, każda społeczność ma pewne swoje charakterystyczne cechy. Radziłbym poznać
je, zrozumieć, rozszyfrować miejscowe „świętości”
i „tabu”. Każde wydarzenie, które nas dziwi, jest sygnałem, iż coś nam umknęło lub coś zaniedbaliśmy.
■ Zajmuje się Pan głównie krajami arabskimi, światem islamu. Czy w dzisiejszej rzeczywistości powinniśmy się bać
islamu?
Przedmiotem moich zainteresowań faktycznie jest
świat arabski, kraje muzułmańskie, islam, zderzenie
cywilizacyjne. Koncentrując się na tych kwestiach,
nie sposób nie zastanawiać się nad problemami religii monoteistycznych, a więc judaizmu, chrześcijaństwa i islamu. Fascynujące jest szukanie odpowiedzi
na pytania: Jak to się stało, iż na tak małym skrawku
ziemi powstały trzy największe religie monoteistyczne? Jakie procesy zadecydowały, że wartości wynikające z tych religii mają tak istotny wpływ na kształtowanie współczesnych cywilizacji? Dlaczego w końcu
doszło do zderzenia cywilizacji zachodniej z islamską
i jaki los czeka cywilizację zachodnią? Z tymi zagadnieniami ściśle związane są kwestie relacji Zachodu
z krajami islamskimi, kwestia muzułmanów w Europie oraz przyszłość naszego kontynentu. Według
koncepcji Samuela P. Huntingtona, wybitnego amerykańskiego politologa, podłożem przyszłych wojen
Świat Elit | 5–8/2015
43
P O S TA C I
będą konflikty na tle religijnym, a właściwym zarzewiem staną się wartości z nich wynikające. Huntington postrzega niebezpieczeństwo w konflikcie cywilizacji islamskiej z zachodnią. Moje poglądy są bardziej
zbliżone do poglądów Jacques’a Attaliego, który,
uwzględniając załamanie demograficzne Europy, dostrzega nieodzowność przyjęcia emigrantów z krajów
Afryki Północnej i zza naszych wschodnich granic.
Widzi jednak konieczność kontroli ich przyjęcia oraz
wdrażania programów integracyjnych ze społecznością europejską. Niebezpieczeństwo upatruję w zróżnicowanych warunkach życia pomiędzy Afryką Północną i Bliskim Wschodem a krajami europejskimi.
Co gorsza, ta przepaść zwiększa się z roku na rok,
kumulując niezadowolenie społeczne. Od lat głoszę tezę, że im mniej region Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu będzie się różnił od Europy, tym
większa będzie szansa uniknięcia konfrontacji. Uważam, iż jednym z ważniejszych zadań europejskich
elit politycznych jest rychłe opracowanie programu
i jego wdrożenie, polegające na transferze bogactwa
ze strefy cywilizacji zachodniej do strefy cywilizacji islamskiej. Rezultatem tego transferu powinien
być wzrost aktywności społeczności arabskiej, który
w konsekwencji winien poprawić warunki materialne regionu. W przeciwnym wypadku będziemy mieli
zaostrzającą się sytuację, a ona może doprowadzić do
antagonizmów na tle ekonomicznym, te zaś mogą
przekształcić się w konflikt cywilizacyjny.
,,
Unikam publicznej oceny polskiej polityki zagranicznej.
■ Jak dzisiaj ocenia Pan polską politykę zagraniczną?
Unikam publicznej oceny polskiej polityki zagranicznej. Należę do grupy dyplomatów prezentujących pogląd, iż jest ona realizacją racji stanu państwa,
czyli nadrzędnych jego interesów. Wypracowanie jej
winno odbywać się według procedur obowiązujących
w kraju demokratycznym. Czyli konsultacji społecznych, których rezultatem stają się dokumenty akceptowane przez demokratyczne instytucje państwa,
parlament, prezydenta i rząd. Wyróżniam więc okres
kształtowania polityki zagranicznej – w tym czasie
jest miejsce na spory i nowe propozycje – potem następuje okres akceptacji przyjętych zasad, po którym
stają się programem narodowym, realizowanym przez
wyspecjalizowany aparat państwa oraz elity polityczne. Przyjęty program powinien być stałym elementem polityki międzynarodowej, wyłączonym z wszelkich sporów politycznych. Ewentualnych jego korekt
należy dokonywać w przypadku istotnych zmian za-
chodzących na arenie międzynarodowej. Ośrodkiem
centralnym polityki zagranicznej powinna być głowa
państwa. W razie potrzeby to prezydent ma przedłożyć wykładnię interpretacyjną. Znam wiele przykładów potwierdzających szkodliwość publikacji prasowych czy wypowiedzi polityków. Pracując w kraju
arabskim, wielokrotnie obawiałem się o bezpieczeństwo współpracowników oraz własne. Ujawnianie
w krajowych mediach informacji o więzieniach amerykańskich na terytorium RP, w których przebywali
islamscy terroryści, było niebezpieczne i niezgodne
z interesem narodowym. Z przerażeniem patrzę na
obnażanie naszych tajemnic. Z zazdrością obserwuję autocenzurę polityków zachodnich i liczących się
tytułów prasowych, wydawanych w państwach będących dla nas wzorcem demokracji. Pracuję w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Akademii Finansów i Biznesu Vistula, uczestniczę w pracach różnych
komisji opiniotwórczych, jestem członkiem Grupy
Refleksyjnej przy ministrze SZ, mam wiele możliwości kształtowania polityki zagranicznej oraz wpływ
na ocenę jej realizacji. Chętnie natomiast komentuję
bieżące międzynarodowe wydarzenia polityczne.
■ Jakie miejsce zajmuje nasz kraj na arenie międzynarodowej?
Pozycja kraju na arenie międzynarodowej jest rezultatem czynników obiektywnych, na które nie
mamy wpływu – bądź bardzo ograniczony – i subiektywnych, które są wynikiem naszego działania.
Do pierwszych należy m.in. położenie geograficzne
i jego środowisko, potencjał ludnościowy, gospodarczy czy naukowo-techniczny; do drugich: koncepcja polityki zagranicznej, jakość i aktywność
państwa, w tym służby zagranicznej itp. Nie jest
tajemnicą, iż relacje prywatne kanclerz Angeli Merkel z prezydentem François Hollandem znakomicie aktywizują kontakty pomiędzy oboma krajami.
Polska również miała swoje pięć minut, kiedy ministrem SZ był Bronisław Geremek. Uznany został
przez najbardziej wpływowe kręgi polityczne USA
za skarb narodowy, za człowieka czynu, wizjonera, przywódcę demokracji światowej. Można tylko
pomarzyć, gdzie bylibyśmy, gdyby ministrem SZ
w 1989 r. został Geremek, prezydentem Aleksander
Kwaśniewski, a Jan Paweł II razem z Lechem Wałęsą
wspierali ich wizje rozwojowe. Niestety, w polityce
jak w życiu – nie da się mieć wszystkiego. Tak czy
owak, jesteśmy członkiem NATO i UE, należymy
do dwóch najbardziej elitarnych klubów, skupiających dobrze rozwinięte kraje.
Rozmawiała Anna Ziędarska
JANUSZ MROWIEC – ambasador tytularny, doktor; specjalność stosunki międzynarodowe. Były dyrektor Gabinetu Ministra Stanu w Prezydenturze,
były dyrektor Sekretariatu Ministra Spraw Zagranicznych, były Ambasador RP w Senegalu, Mali, Gwinei, Gambii i Algierze. Wykładowca Akademii Finansów i Biznesu Vistula. Autor licznych publikacji na temat świata arabskiego oraz różnic kulturowych.
44
Świat Elit | 5–8/2015
P O S TA C I
FOTO Marta Ewa Wróblewska
Umysł ludzki
to makroukład
kwantowy
46
Rozmowa z Piotrem Tymochowiczem, doradcą mediowym,
specjalistą ds. wizerunku i marketingu politycznego, konsultantem
w zakresie prowadzenia negocjacji.
■ Po ukończeniu liceum studiował Pan fizykę. Chciał
Pan zostać naukowcem?
Nie, to jest kwestia tradycji rodzinnej. Mój ojciec
jest fizykiem, mój dziadek i pradziadek byli fizykami.
Od strony mamy babcia i prababcia były psychiatrami. To zderzenie rodzinne narzucało albo medycynę – psychiatrię, albo fizykę. Studiowałem na tym
kierunku po pierwsze siłą rozpędu, po drugie ja się
czuję fizykiem. Wszystko, co robię, ma związek z tą
dziedziną, dlatego wymyśliłem połączenie mechaniki kwantowej i różnych dziedzin fizyki z neuropsychologią. Okazuje się, że nie da się zmatematyzować
wprost psychologii. Jesteśmy zbyt skomplikowani,
żeby ująć nas w proste wzory matematyczne. Trzeba
było stworzyć matematykę wizerunku i matematykę względną. Wprowadziłem funkcję obserwatora
do matematyki. Uzyskałem bardzo pozytywne recenzje matematyków i fizyków. Po zdefiniowaniu
matematyki względnej czy wizerunku okazało się,
że ona fantastycznie nadaje się do opisywania zachowań ludzkich, bo to jest rodzaj matematyki rozmytej w granicach różnych prawdopodobieństw. Mam
pewność, że poszedłem właściwą drogą, skoro pro-
Świat Elit | 5–8/2015
wadzi to za każdym razem do dobrych efektów. Przewiduję publikację na ten temat jeszcze w tym roku
w Stanach Zjednoczonych.
■ Jest to tzw. teoria wywierania wpływu, której jest
Pan twórcą. Na czym ona konkretnie polega?
To jest efekt połączenia – można opisywać zachowania cząsteczek elementarnych w tym samym języku
co oddziaływanie dwóch istot ludzkich. Istnieje pełna
analogia. Bierze się stąd, że nie sposób, moim zdaniem,
zrozumieć, czym jest świadomość, jak funkcjonuje
umysł ludzki, bez znajomości mechaniki kwantowej.
Uważam, że umysł to makroukład kwantowy.
■ Kiedy zdał Pan sobie sprawę, że chce być doradcą
wizerunku? W jakim momencie odkrył Pan, że ma do
tego predyspozycje i potrafi wpływać na innych?
Było takie zdarzenie w latach 90. Moja mama miała
przyjaciółkę bibliotekarkę, 48-letnią Austriaczkę, która była samotną, zakompleksioną starą panną. Zapraszaliśmy ją wtedy do Polski na święta. I ona zdradziła
nam, że ma jedno marzenie – chciałaby przeżyć kilka
dni jak prawdziwa księżniczka. Wtedy pomyślałem, że
P O S TA C I
mogę jej to zapewnić w Warszawie. Zrobiłem eksperyment. Wyglądało to tak, że cały hotel Marriott był do
jej dyspozycji, miała obstawę policyjną, zrobiliśmy jej
sesję fotograficzną w Wilanowie. Wymyśliłem, żeby
zmieniła nazwisko na Karin Sobieski zu Schwarzenberg i że jest siostrą cioteczną księżnej Monaco. Przygotowałem ją psychicznie, aby mogła udawać prawdziwą księżną. Wynajęliśmy jej limuzynę i obstawę od
Lecha Grobelnego. Te parę dni całkowicie odmieniło
jej życie. Wyszła za mąż, adoptowała troje dzieci, stała
się liderką organizacji monarchistycznej. Od tej pory
corocznie na święta otrzymuję od niej cenne prezenty w podziękowaniu za odmianę jej losu w zaledwie
4 dni. Zdałem sobie wtedy sprawę, że z ludźmi można
zrobić wszystko, wmówić im wszystko. W czasie sesji
zdjęciowej w Wilanowie trafiła się wycieczka szkolna,
dzieci robiły sobie zdjęcia z rzekomą księżną, a następnego dnia pojawiła się propozycja, żeby nazwać
szkołę jej imieniem.
■ Nikt Pana nie zdemaskował?
To były lata 90., nie było jeszcze Internetu, co ułatwiało sytuację, ale w końcu mistyfikację odkryła „Gazeta Wyborcza”. Dziennikarze nie sprawdzili jednak
zbyt dokładnie informacji i zaliczyli tę aferę na konto
Lecha Grobelnego, który dał nam do dyspozycji limuzynę i ochroniarzy. Ja oficjalnie występowałem tylko
jako reprezentant i tłumacz „księżnej”, bo ona nie znała
języka polskiego.
■ Pana zawód łączy w sobie elementy psychologii,
coachingu oraz wiedzy z dziedziny nauk społecznych,
polityki, mowy ciała i stylizacji ubiorów. Czy można
wykształcić doradcę wizerunku? Czy jest to kwestia
osobowości, talentu i odpowiednich cech charakteru?
Wszystkiego razem. Wierzę, że tego można się nauczyć. Mam grono trenerów, coachów, konsultantów,
których uczę swoich metod, oni zaś będą te metody
wprowadzać w życie. Wierzę i wiem o tym, że jest to
kwestia wyuczalna.
■ Czy dzięki współpracy z Panem każdy może zostać
osobą medialną, politykiem, który porwie za sobą tłumy? Trzeba chyba mieć coś w rodzaju charyzmy? Czy
da się ją wykreować?
Każdy człowiek, wynika to z rozkładu Gaussa, może
zostać największym charyzmatykiem świata, trzeba
tylko wiedzieć, w jaki sposób go odblokować, nauczyć
pewnych umiejętności oraz jak zbudować odpowiedni
PR. Jeśli to wiemy, to z każdego można uczynić prezydenta, premiera i najbardziej charyzmatycznego człowieka świata. Charyzma nie jest wrodzona, bo nie ma
charyzmatycznych niemowląt. Tego się uczy poprzez
naśladowanie. Kiedy dziecko wyrasta w środowisku
charyzmatycznym, to przyjmuje to naturalnie. Jeśli
ktoś nie nauczył się takiej postawy jako dziecko, to
może się nauczyć w każdym wieku.
■ Ile potrzebuje Pan czasu, żeby stworzyć z przeciętnej osoby postać medialną?
Zależy od osobowości. Myślę, że można kogoś nauczyć w parę dni, w miesiąc, ale są tacy, którzy potrzebują pół roku. Niektórzy ludzie potrzebują więcej czasu,
bo są bardzo zablokowani. Nie biorę zleceń trwających
powyżej pół roku, bo ci, co nie mieszczą się w tym przedziale, potrzebują terapii, a potem dopiero szkolenia.
■ Reprezentanci jakich zawodów są Pana klientami?
,,
Nie szkolę polityków. Mam dosyć. Nie chcę być kojarzony z żadną opcją polityczną ani z żadnym politykiem. To jest dla mnie etap zamknięty. Raczej skupiam
się na ludziach biznesu i na organizacji IHRC (International Human Rights Commission), której jestem ambasadorem. W mojej gestii jest cała Ameryka Północna
– Stany Zjednoczone i Kanada.
W Stanach specjalizuję się
w zwalczaniu terroryzmu.
■ Czy są jakieś osoby, dla których nie zgodziłby się Pan
pracować?
Tak, z racji funkcji, którą pełnię. W Stanach specjalizuję się w zwalczaniu terroryzmu. W międzynarodowej
organizacji IPC PS (International Police Corporation
Public Security) jestem w stopniu pułkownika. Prowadzę zajęcia dla FBI zgodnie z moim programem, np. jak
negocjować z terrorystami, jak ich zwalczać. No więc
dla żadnej komórki terrorystycznej nie mógłbym pracować, to jest oczywiste, ani dla nikogo, kogo podejrzewam o takie kontakty.
■ Będąc w stopniu pułkownika, ma Pan oficerski mundur galowy?
W mundurze raczej rzadko się pokazuję...
■ Współpracuje Pan z wybranymi firmami, organizującymi konferencje i szkolenia w Polsce. Proszę powiedzieć, jak doszło do współpracy z Platformą Produktów i Usług, która inicjuje spotkania z Panem w roli
głównej?
Współpracuję z nimi od niedawna, najdłużej jestem
związany ze stałymi klientami, tj. firmami farmaceutycznymi czy bankami – po kilkanaście lat. Prawie
10 lat pracuję dla amerykańskiej firmy w Polsce BDO
i kontynuuję tę współpracę w Stanach, a także dla
BCG. Do kontaktów z Platformą Produktów i Usług
doszło spontanicznie, nie poszukiwałem nikogo. Poznałem bardzo ciekawego człowieka w amerykańskim
stylu, pasjonata, optymistę – Roberta, z którym się
Świat Elit | 5–8/2015
47
P O S TA C I
zaprzyjaźniłem. Potem dowiedziałem się, że tworzy ■ Jednak przez najbliższych kilka miesięcy zostaje Pan
Platformę. Uparł się, żeby szerzyć w Polsce optymizm w Polsce?
W Polsce zostaję do końca października. Jak mówidotyczący działań biznesowych. To mi się bardzo podoba, bo tutaj czegoś takiego brakuje.
łem, chcę dokończyć szkolenie swoich trenerów i z czystym sumieniem zostawić ich tutaj samych. Potem muszę
■ Coraz częściej przebywa Pan za granicą, ostatnio być parę miesięcy w Kanadzie, Nowej Zelandii, Austradużo czasu spędził Pan w Stanach Zjednoczonych. Czy lii i w Afryce, w RPA. Mam bardzo intensywny grafik
czuje się Pan rozczarowany Polską? Czy może mają na na najbliższych parę lat, zakładam wszędzie platformy
to wpływ inne względy?
biznesowe, głównie przez IHRC. Mamy taką ambicję,
W tej chwili mieszkam z rodziną w Stanach Zjednoczo- żeby IHRC była jeszcze silniejszą organizacją niż ONZ,
nych, ale w Polsce mam dwie firmy. Kilka lat poświęciłem, i wszystko zmierza w tym kierunku.
żeby wyłuskać kreatywnych, przedsiębiorczych ludzi. Mam
takich w swoim zespole, ale nie wszystkich mogę zabrać
Przeniosłem się do Ameryki, bo
do Ameryki. Zależy mi na tym, żeby ci ludzie w moim
imieniu nadal propagowali w Polsce moje metody. Mam
spotkałem się w Polsce
pięć zespołów trenerskich, dlatego zostałem teraz na dłuz nietolerancją.
żej, żeby je przygotować. Przeniosłem się do Ameryki, bo
spotkałem się w Polsce z nietolerancją. Jestem pochodzenia
żydowskiego i po każdym dłuższym wywiadzie na forach ■ Na koniec proszę powiedzieć, jak szybko potrafi Pan
Onetu było ok. 3 tys. wpisów antysemickich. Mam żal do u nowo poznanej osoby odkryć słabe i mocne strony?
To jest system, którego uczę oficerów w Ameryce,
administratorów, bo nigdzie na świecie w cywilizowanych
krajach nie jest to możliwe. Jestem rozczarowany Polską. nazywa się Flash Diagnostic Power. Wystarczy od 5 do
To przykre, że tu nie edukuje się ludzi dla tolerancji. Polska 6 sekund.
szkoła tylko uczy, a amerykańska nie tylko uczy, ale i wychowuje, a to jest zupełnie coś innego.
Rozmawiała Marta Ewa Wróblewska
,,
R E K L A M A
M a k a r o ny B a r illa c har ak t er yzują się
naj w y żs zą j a kośc ią, wyp r ac owywaną
pr ze z p o n a d 135 lat d ziałalnośc i f ir my.
Pr o d u kowa n e s ą z najlep szej p szenic y
du r u m , b e z k t ór ej nie można s twor zyć
pr aw d z i we g o m ak ar onu o c enionej
pow s ze c h n i e właśc iwośc i al d ent e. M a k a r o n
t ak i p o d c z a s got owania nie sk leja się, j e s t
sp r ę ży s t y i za c howuje swój k szt ałt nawe t,
j eśl i s i ę g o t uj e g o niec o za d ług o.
Pantone
1795 C
M 96 - Y 90 - K 6
Ba ri l l a t o r ówn i eż
m a r k a so sów,
kt ó r e wn o sz ą d o
ku ch n i k a ż de go
ko n su m e n t a powiew
śr ó dz i e m n o m o r s kiej
tr a dycj i .
Spo r z ą dzo n e
we dł u g n a j le ps zych
r e ce p tu r, wył ą czn ie
z n a tu r a l nych
i do kł a dn i e
do br a nych
skł a dn i ków,
n ie z awi e r a j ą
ko n se r wa n t ów.
Dz i ę ki pr o s t o ci e
w pr z ygo t owa n i u
i wy ją tkowym
wa l o r o m sm a kowy m
są i de a l n e z a r ówn o
n a spe cj a l n e o k a zje
j a k i do co dz i e nnych ,
r o dz i n nych po s ił ków.
FOTO Marta Ewa Wróblewska
Rozmowa z księciem
Janem Żylińskim,
biznesmenem
i kolekcjonerem
Nigdy nie
tracę wiary,
że wygram
■ Pierwsze pytanie nasuwa się samo: jak to jest być polskim
księciem w XXI w.? Pewnie zdarza się Panu być tytułowanym
w zaprzyjaźnionym hotelu, ale czy przytrafia się to np. w sklepie? A może książę nie chodzi do sklepu?
była na zasiłku, a mama zaczęła od pracy w zawodzie,
który dziś nie istnieje: łapanie oczek w pończochach.
Mimo tych trudności byliśmy wolni, nie żyliśmy w socjalizmie. Emigracja była zgrana, miała poczucie misji,
przekonanie, że wcześniej czy później komunizm upadnie, a gen. Anders wróci na białym koniu i wyzwoli Polskę. To nigdy nie nastąpiło, ale była taka świadomość
i nadzieja. Ja się wychowałem w tym polskim Londynie,
otoczony generalicją i arystokracją II Rzeczypospolitej.
To było cudowne, taka polska Atlantyda zakotwiczona
mocno w dziejach historii Polski, ze swoją dumą, goryczą, ale i wartościami, którym ja nadal hołduję.
Rzeczpospolita obaliła wszystkie tytuły arystokratyczne
w 1920 r. Arystokracja w sensie prawnym już nie istnieje,
natomiast pozostała tradycja, w moim przypadku sięgająca
XIII w., i ja jestem z niej dumny. Historia mojej rodziny jest
częścią mojej tożsamości, ale raczej jest to dla mnie tło, a nie
treść, bo w sumie jestem człowiekiem XX i XXI w. Nie lubię,
gdy mnie ludzie tytułują „książę” czy „jaśnie panie”, bo mnie
to krępuje i ich także. Inaczej wygląda sytuacja w Wielkiej
Brytanii, gdzie istnieje arystokracja. Królowa nadaje tytuły,
np. lordów, tam to funkcjonuje na co dzień. W Polsce ludzie ■ Pańska rodzina jest herbu Lubicz, jest Pan potomkiem rodu
nie wiedzą, co z tym robić, czują się skonsternowani. Zauwa- książąt kijowskich, o Pana przodkach pisał nawet Lew Tołstoj
żyłem, że kiedy ekscytują się moim tytułem, to nie ma mię- w powieści Wojna i pokój.
dzy nami kontaktu, jest podlizywanie się, a ja tego nie lubię.
Rodzina z pochodzenia jest rusko-litewska. Tytuł książęcy to właściwie rosyjski tytuł kniazia. Na mocy Unii
■ Podobno gdy Pańska rodzina wyemigrowała do Londynu, Lubelskiej Rzeczpospolita zaakceptowała arystokrację rużyła w bardzo skromnych warunkach. Czy mógłby Pan krótko sko-litewską. Tak znaleźliśmy się w Polsce. Moja rodzina
przybliżyć tamten czas?
rzeczywiście została opisana w powieści Lwa Tołstoja WojPoczątki w Wielkiej Brytanii były bardzo skromne. na i pokój.
Mama z babcią oraz ojciec przyjechali bez grosza, nie
znając języka. W czasie wojny przeżyli tragedię utraty ■ Gdy był Pan małym chłopcem, na imieniny do Pana babci
wszystkiego, łącznie z połową rodziny. Trzeba było za- przychodziły takie osoby jak gen. Władysław Anders, gen. Jópomnieć o pałacach, o służbie, o tytułach i zacząć w ob- zef Haller, gen. Tadeusz Bór-Komorowski. Czy zdawał Pan sobie
cym kraju jako ktoś „gorszy”. Babcia z mamą wynaj- wtedy sprawę, z jak wyjątkowymi postaciami Pan przebywa?
mowały pokój, który mierzył 3 na 2 m. Babcia spała
Na imieninach u mojej babci co drugi mężczyzna był
na pojedynczym łóżku, a mama na podłodze. Babcia generałem, ministrem albo premierem. W swoim czasie
50
Świat Elit | 5–8/2015
P O S TA C I
sprawiało mi to kłopot. Nazajutrz kiedy po imieninach
szedłem do szkoły i opowiadałem kolegom Anglikom,
jacy sławni ludzie u mnie byli, oni patrzyli na mnie jak
na wariata. Nie było to łatwe. Przyznaję, że bardziej byłem związany z przyjaciółmi babci niż z rówieśnikami,
mimo że do mojej szkoły chodziły też polskie dzieci.
Ale te spotkania u babci to był mój świat, który ubóstwiałem.
,,
Jedną z moich sąsiadek była pani Stanisława Kuszelewska, związana w Polsce przedwojennej ze Skamandrem,
czyli z Tuwimem, Lechoniem i innymi gwiazdami literatury. W każdy piątek chodziłem do niej na lekcje literatury
i historii, to ona zaproponowała mi tę książkę, a ja ją przetłumaczyłem.
Myślę, że brytyjscy studenci za
sprawą polskiej wódki naprawdę
pokochali polskie plakaty.
■ Mając 18 lat, został Pan laureatem nagrody literackiej za reportaż o bitwie pod Monte Cassino Szlakiem natarcia.
Tak, poszedłem szlakiem natarcia pod Monte Cassino i napisałem reportaż. Dzięki temu mogłem prywatnie porozmawiać z gen. Andersem, kiedy odjeżdżał.
Chociaż znałem go już wcześniej, bo często bywał u nas
w domu. Obecnie przyjaźnię się z jego córką, w której
jako nastolatek byłem zakochany, ale ona nawet tego
nie zauważyła.
■ Miał Pan szanse zostać uznanym dziennikarzem. Pracował
Pan dla BBC, „The Guardiana”, „The Sunday Timesa”. Dlaczego
porzucił Pan tę profesję?
Poszedłem na uniwersytet studiować historię. Uwielbiam historię, ale studiów nie lubiłem, więc po roku je
rzuciłem. Chodziło mi po głowie dziennikarstwo, pisanie.
Współpracowałem z różnymi redakcjami, przyjęli mnie
do polskiej sekcji BBC. Byłem tam redaktorem dziennika
radiowego, a także krytykiem sztuk plastycznych. Pierwszy poważny artykuł wydrukował mi „The Guardian”, to
była recenzja z wystawy fotografii w Galerii Londyńskiej.
Pisałem także o filmie, przeprowadziłem wywiady z Andrzejem Wajdą i Mają Komorowską. W końcu postanowiłem zrezygnować z dziennikarstwa, mimo że był to prestiż
i satysfakcja twórcza. Ale trzeba z czegoś żyć, a z tego nie
było pieniędzy. W tej dziedzinie w Wielkiej Brytanii nie
jest łatwiej niż w Polsce. Chociaż tak naprawdę to oni podjęli decyzję za mnie i wyrzucili mnie z BBC. Udzieliłem
wywiadu dla „Życia Warszawy”, a wtedy była zimna wojna
i BBC uznało, że jestem podejrzany, bo być może współpracuję z komunistami i władzą ludową, więc na wszelki
wypadek mnie zwolnili. W sumie dobrze się stało, bo byłem zmuszony zająć się biznesem.
■ Podczas studiów zorganizował Pan wernisaż wystawy plakatu, później kolejne. Sprzedawał Pan plakaty w Anglii z dobrym skutkiem. Jednak prawdziwej fortuny dorobił się Pan na
produkcji i sprzedaży pocztówek. Dlaczego zrezygnował Pan
z tego biznesu i zajął się nieruchomościami i budownictwem?
Zorganizowałem wystawę plakatu dla studentów na
uniwersytecie. Przykleiłem plakaty na ścianie taśmą samoprzylepną. Bardzo łatwo jest zrobić taką wystawę.
Przyjaźniłem się z ludźmi z polskiej ambasady w Londynie. Namówiłem ich, żeby dali 50 l wódki. Wernisaż
był bardzo udany. Myślę, że brytyjscy studenci za sprawą polskiej wódki naprawdę pokochali polskie plakaty.
Następnie zgłosiłem się do brytyjskiego Teatru Narodowego w Londynie i tam we foyer, które jest olbrzymie,
zrobiłem wystawę polskiego plakatu z prawdziwego
zdarzenia. Egzemplarze różnych plakatów przyjechały z Muzeum Plakatu w Wilanowie. Później odkryłem
pocztówki gwiazd. W tamtym okresie bardzo popularna
była Madonna, David Bowie, Duran Duran. Kiedy pojawił się Internet, w naturalny sposób wszystko się skończyło. Poza tym był to bardzo niepewny biznes. Zdarzało
się, że taka gwiazda wypływała, a potem nagle potrafiła
zniknąć. Leonardo DiCaprio stwierdził w wywiadzie
telewizyjnym, że nigdy nie pocałowałby się z Żydówką, i z dnia na dzień przestał się sprzedawać na całym
świecie. Dziesiątki ton pocztówek z „Leosiem” poszło na
przemiał. Rynek stawał się niestabilny, więc poszedłem
w nieruchomości. Pierwszą kupiłem dzięki Madonnie,
kolejne dzięki Leonardo DiCaprio i Spice Girls.
FOTO archiwum Jana Żylińskiego
■ W wieku 11 lat przełożył Pan z polskiego na angielski książkę
pt. Pod Arsenałem. Dlaczego była to akurat ta książka?
■ Gdy zaczął Pan działać w branży nieruchomości i budownictwa (tak jak Pańska matka), odniósł Pan niebywały sukces.
Podobno jest Pan najbogatszym Polakiem w Anglii. Dlaczego
akurat Panu się udało?
Długo uciekałem od branży nieruchomości, bo uważałem, że jest bardzo nudna. Odniosłem sukces, ale czy jest on
aż tak wielki? Poznałem biznesmena, który mnie naprawdę
olśnił, jest właścicielem takiej liczby mieszkań, jaka nigdy
mi się nie śniła – 15 tys., pięć wieżowców. Ja nie mam pięciu wieżowców, więc chyba się nie liczę. Wszystko jest relatywne. Nie wiem, czy jestem najbogatszym Polakiem na
Wyspach, ale skoro tak piszą... W moim życiu zawodowym
często tak jest, że o czymś pomyślę i już samo zaczyna się
Świat Elit | 5–8/2015
51
P O S TA C I
■ Obecnie pałac to miejsce wielu wydarzeń kulturalnych, balów charytatywnych, pokazów mody Diora, Chanel, odbywają
się tu także sesje zdjęciowe, kręcone są teledyski, np. Britney
Spears czy Rihanny. Czy nie przeszkadza to Panu w codziennym życiu? W końcu mieszka Pan tam na stałe.
dziać. Szkoda, że tak nie jest w życiu osobistym. Oczywiście
popełniam błędy, miewam porażki i trafiam na przeszkody,
to jest normalne, ale sztuka polega na tym, że z tymi niepowodzeniami, wrogami, udaje mi się jakoś uporać i obrócić to w sukces. Miałem okresy, kiedy bardzo pomagali
mi przyjaciele, żona czy medytacja. To jest jak wojna, walka
o przetrwanie, np. przy budowie pałacu niektórzy sąsiedzi
ciągali mnie po sądach. Trwało to ładnych parę lat.
,,
■ Jaki był tego powód?
Nie podobał im się pałac, to, że w ogóle powstaje. Przy
wjeździe na posesję wybudowałem łuk triumfalny, to też
spotkało się z ich sprzeciwem. Sprawa oparła się o Sąd
Najwyższy w Londynie, gdzie w końcu wygrałem, a sędzia
podczas rozprawy wypowiedział bardzo ważne dla mnie
słowa: Witamy ten polski pałac na brytyjskiej ziemi.
Ludzie marzą o tym, żeby poznać
księcia, podać rękę, zadać pytanie.
Czuję się wtedy jak książę aktor.
FOTO archiwum Jana Żylińskiego
■ Pałac Pana babci, który mieścił się w Gozdowie koło Płocka,
po wojnie został spalony. Jako chłopiec obiecał Pan babci, że
go odbuduje. Wspomniany już White House powstał 50 lat
później w Anglii. Zawsze jest Pan taki konsekwentny? W jakim
stopniu Pański pałac przypomina oryginalną budowlę?
52
Z pałacu mojej babci nic się nie zachowało, jedynie wspomnienia. White House nie jest kopią, jest inspirowany pałacem babci, ale jest znacznie od niego bogatszy. Spędziłem większość swojego życia, interesując się historią sztuki.
W rodzinie mam historyków sztuki, więc wyrobiłem sobie
własny gust. W moim pałacu można odnaleźć wpływy
zachodnie, a także wzięte z najlepszych pałaców polskich:
Zamku Królewskiego, Łazienek. Niewątpliwie gdyby babcia nie miała pałacu, ja też bym go nie miał. Obiecałem jej,
że go odbuduję, i słowa dotrzymałem. Kiedy koduję sobie
coś w podświadomości, to zawsze zmierzam w tym kierunku. To samo było z łukiem triumfalnym w Londynie.
W 1990 r. postanowiłem, że go wybuduję. Potem zapomniałem o tym, a 20 lat później powstał.
Świat Elit | 5–8/2015
W pałacu są różne pomieszczenia: sala balowa, jadalnia, biblioteka oraz sypialnie. Na pierwszym piętrze jest apartament, który ma około 150 mkw., i nikt
nie ma tam wstępu poza mną i moją narzeczoną. Na
co dzień korzystam z całego domu, ale gdy odbywa się jakaś impreza, to goście mogą przebywać we
wszystkich miejscach poza apartamentem, który jest
wtedy zamknięty. Zdarza się, że w pałacu jest (ok.)
500 osób. Raz w roku, na jeden weekend, otwieramy go dla publiczności – potrafi przyjść ponad
1000 osób jednego dnia. Zainteresowanie zwiedzaniem jest naprawdę ogromne. Ludzie marzą o tym,
żeby poznać księcia, podać rękę, zadać pytanie. Czuję się wtedy jak książę aktor. Londyński magazyn
„Time Out” stwierdził, że White House jest jednym
z sześciu najbardziej znaczących budynków w Londynie, obok pałacu królowej. Zamierzamy umożliwić
częstsze odwiedzanie pałacu i rozwinąć działalność,
która rozsławi Biały Dom.
■ Praktycznie całe swoje życie mieszka Pan w Anglii, ale nad
wejściem do Pana pałacu widnieje napis: Jam Dwór Polski, co
walczy mężnie i wiernie strzeże. Gdzie tak naprawdę czuje się
Pan u siebie: w Polsce czy w Anglii?
I tu, i tu. W swoim czasie, jako nastolatek, bardzo przeżywałem te tematy. Kim ja jestem: czy Polakiem, czy Anglikiem? Teraz w ogóle się nad tym nie zastanawiam, po
prostu jestem sobą. Funkcjonuję tu, w Polsce, i w Anglii.
Jestem tym, kim jestem – Polakiem urodzonym w Londynie, prowadzącym polskie przedwojenne życie w stolicy
Wielkiej Brytanii w XXI w. i przypominającym Polakom
o dawnych dziejach ich ojczyzny.
■ W Kałuszynie pod honorowym patronatem Prezydenta RP
został odsłonięty ufundowany przez Pana pomnik Złotego
Ułana. Początkowo miał być na cześć Pańskiego ojca – rotmistrza Andrzeja Żylińskiego, bohatera września 1939 r. – ale stał
się symbolem polskiej kawalerii. Czy to„ułańska fantazja” sprawiła, że pomnik w odróżnieniu od innych jest złoty?
Zaczęło się od tego, by uczcić pamięć mojego ojca, a burmistrz Kałuszyna zasugerował, żeby to rozszerzyć na całą
kawalerię polską walczącą w 1939 r. Zamysł był taki, aby
pomnik stał się ikoną polskiego ułana, kawalerzysty, a Kałuszyn miejscem corocznych obchodów z rekonstrukcją
szarży i koncertami. Chciałbym, żeby to był taki polski
Woodstock, ale patriotyczny. Niedawno powołałem do
życia fundację „Złoty Ułan”, której celem jest przywrócenie blasku polskiej kawalerii. Chcemy zainteresować
młode pokolenie Polaków tym tematem. Ja nie używam
wyrażenia „ułańska fantazja”, bo to brzmi jak jakaś fanaberia. Wolę określenie, którego używało się przed wojną
i posługiwała się nim sama kawaleria, czyli „ułański fason”.
P O S TA C I
To złoto jest tego wyrazem. W tej chwili złoto nie jest modne, prędzej srebro. Ludzie boją się złota w rozwiązaniach
architektonicznych. A ja się nie bałem. Brama wejściowa
do mojego pałacu w Londynie jest pozłacana. To było
ryzykowne, a okazało się wielkim hitem. Mam tam nawet pozłacany fortepian, jedyny w Europie. Wiem, jakie
wrażenie to robi na ludziach. Niektórzy myślą, że to jest
kwestia przepychu, że jest to wulgarne, ale mnie to w ogóle nie obchodzi. Wbrew pozorom ludziom na ogół się to
podoba. Jeżeli chodzi o pomnik, to chciałem, żeby zwrócił
na siebie uwagę. Poza tym złoto reprezentuje absolut, a kawaleria wykazywała absolutną odwagę, męstwo i determinację. Chciałem w ten sposób podkreślić wyjątkowość tych
ludzi, w końcu była to nasza polska elita. Gdy budowałem
mój pałac w Londynie i sąsiedzi mnie atakowali, w ciężkich chwilach zawsze sobie przypominałem poetę kawalerii
przedwojennej Wieniawę Długoszowskiego, który napisał:
Żyję dla własnej przyjemności, a durniom na złość.
■ Co najbardziej lubi Pan robić w wolnym czasie? Słyszałam, że
nie tak dawno odkrył Pan w sobie pasję do baletu?
Tak, to prawda. 10 lat temu nabawiłem się cukrzycy,
ważyłem 125 kg, musiałem zrzucić trochę wagi, trzeba
było codziennie się ruszać. Nie lubię sportu, ale pokochałem balet.
■ Ma Pan indywidualne lekcje?
Tak, mam prywatne lekcje – w Warszawie z byłym pierwszym tancerzem Teatru Wielkiego Wacławem Gaworczykiem,
a w Londynie z rosyjską primabaleriną Ziną Mamedovą.
■ Często ryzykował Pan w biznesie, podejmował nieoczywiste
decyzje, ale potem Pan wygrywał. Czy ma Pan niesamowite
szczęście, intuicję, czy po prostu biznesowy talent?
Kieruję się intuicją, a siebie uważam za artystę, nie za
historyka czy biznesmena. Biznes jest dla mnie formą
działalności artystycznej. Upór, determinacja, szczęście
– wszystkie te elementy po trochu mają znaczenie. Uda■ Z okazji 100-lecia bitwy warszawskiej zamierza Pan zrealizo- ło mi się, nie była to łatwa droga, ale teraz czuję, że jest
wać ideę budowy łuku triumfalnego w Warszawie...
z górki. Wystarczy, że o czymś pomyślę, to samo zaczyna
To mój kolejny cel. Łuk ma być klasycystyczny, taki jak się dziać. W przyszłym roku obchodzę 40 lat w biznesie,
w Paryżu, tylko trochę wyższy. Paryski ma 51, a warszaw- dużo doświadczyłem i pokonałem wiele przeszkód. Wieski będzie miał 52 m. Na szczycie znajdzie się pozłacana rzę w siebie i wiem, że potrafię. Nawet jeśli chwilowo nie
postać Józefa Piłsudskiego, poniżej wykonane z brązu rzeź- widzę wyjścia z sytuacji, nie tracę wiary, że wygram.
by polskich żołnierzy. Myślę, że Warszawa zasługuje na łuk
triumfalny, a stulecie zwycięstwa w bitwie warszawskiej to
Rozmawiała i opracowała
doskonały powód, aby powstał.
Marta Ewa Wróblewska
R E K L A M A
P O S TA C I
Talent jest jak tubka
pasty do zębów...
■ Co sprawiło, że zostałeś kompozytorem? Opowiedz o swoich pierwszych doświadczeniach z muzyką.
Zadecydował przypadek. Miałem rockandrollową grupę. Siedzieliśmy na krzesłach i próbowaliśmy coś wymyślić. Wtedy
okazało się, że jestem jedyny,
który potrafi coś stworzyć. W ten
sposób odkryłem, że mogę być
kompozytorem. Jeżeli chcesz stać
się częścią intelektualnych i artystycznych zdarzeń, musisz grać
rock and rolla, bo to jest bardziej
religia niż muzyka. Szczególnie
na Wschodzie ma to wyjątkowe
znaczenie, jest fenomenem społecznym. Mój rock and roll był
zawsze mocno inspirowany tradycyjnymi brzmieniami. Sięganie
do źródeł to najstarszy sposób
tworzenia – od Strawińskiego do
Gershwina; od Bono do Lennona
i McCartneya. Zawsze podstawą
jest tradycja, z której czerpiesz
i próbujesz dołożyć coś swojego.
Teraz nie używam już tak dużo
elektrycznych gitar, jak w czasach
mojego rockandrollowego grania.
Stawiam zdecydowanie na sekcję
blaszanych instrumentów dętych.
■ Jak wygląda Twój dzień pracy
– czekasz na inspiracje czy każdego dnia komponujesz po parę
godzin?
Wiem, że ludzie wyobrażają
sobie kompozytora, który siedzi
przy fortepianie i czeka, aż przyjdzie wena o wschodzie słońca.
Tymczasem rzeczywistość jest zu-
54
Świat Elit | 5–8/2015
pełnie inna. Jeśli popatrzysz na
historie twórców, to przekonasz
się, że każdy artysta pracuje po
8 godzin dziennie, jak wszyscy. Talent jest jak tubka pasty do zębów
– musisz go mozolnie wyciskać,
żeby wyszedł na zewnątrz, a to zabiera czas. Bycie kompozytorem
nie daje powodu, by być aroganckim i zadufanym. Jesteś po prostu
pracującym człowiekiem.
,,
Obecnie rzadko
słucham muzyki.
Chyba jestem jak
stary ginekolog,
który nie ma ochoty
kontynuować pracy
po powrocie do
domu.
■ Wielokrotnie Twoja muzyka
była wykorzystywana w filmach,
np. Emira Kusturicy – Arizona
Dream, Czas Cyganów czy słynny Underground. Czy czujesz się
także kompozytorem filmowym?
Szczerze mówiąc, nie czuję się
kompozytorem filmowym, chyba nie jestem w tym za dobry. Po
prostu miałem szansę pracować
przy kilku produkcjach, dlatego
że akurat prawdziwy kompozytor filmowy nie był potrzebny.
Myślę, że moja muzyka jest zbyt
agresywna i melodyjna. Już od
bardzo dawna nie skomponowałem niczego do filmu, ostatni raz
napisałem coś chyba 10–15 lat
temu. Ale cały czas myślę, że to,
co robię, jest jak soundtrack, może
ważniejszy niż ścieżki dźwiękowe
do filmów. Mam poczucie, że
moja muzyka wchodzi w czyjeś
prywatne życie. Towarzyszy ludziom w różnych momentach.
Kiedy podróżują, bawią się, tańczą albo nic nie robią. Lubię sobie wyobrażać, że moja muzyka
to ścieżka dźwiękowa do kadrów,
które mamy w naszych głowach.
Mogę być kompozytorem muzyki do filmu z życia każdego z was.
■ Słuchasz muzyki innych twórców?
Obecnie rzadko słucham muzyki. Chyba jestem jak stary ginekolog, który nie ma ochoty kontynuować pracy po powrocie do domu.
■ Większość Twoich płyt opiera
się na współpracy z uznanymi
wykonawcami z różnych krajów,
np. w Polsce z Kayah i Krzysztofem Krawczykiem. Dlaczego tak
często masz ochotę tworzyć z innymi artystami?
Lubię tworzyć z innymi artystami, wtedy przenikają się różne
spojrzenia na muzykę. Chyba jestem stworzony do takiej współpracy. Na mojej ostatniej płycie
Champagne For Gypsies prawdopodobnie zagrała największa
liczba ludzi w porównaniu z poprzednimi krążkami. Zaprosiłem
Gipsy Kings, a także Gogol Bordello, muzyków, którzy przypominają nam, jak mocne ślady odcisnęli Cyganie w naszej ludowej
kulturze. Moja następna płyta,
która zostanie wydana pod koniec roku, też będzie się opierała
na graniu z różnymi artystami.
■ Czy taka współpraca z innymi
nie za bardzo ingeruje w Twoje pierwotne kompozycje? Nie
przeszkadza Ci to?
FOTO concerts.pl
Rozmowa z Goranem
Bregovićem, muzykiem,
kompozytorem
P O S TA C I
Współpraca z każdym z artystów, z którymi nagrywałem,
była bardzo inspirująca. Trudno
to opisać słowami, ale kiedy zaczynasz grać swoją piosenkę np.
z Gipsy Kings, nagle okazuje się,
że brzmi ona jak rumba catalana;
zaczynasz grać z Gogol Bordello
i pojawia się gypsy punk. To
samo dotyczy tekstów piosenek
– odkrywasz niepostrzeżenie,
że słowa zmierzają w zupełnie
innym kierunku, niż zakładałeś na początku. Praca z ludźmi, którzy mają inne wyczucie
muzyki, to dla mnie zawsze
niezapomniane, uskrzydlające
momenty. Powodują powstanie
intrygujących, niemal nowych
utworów.
,,
Wiem, że ludzie
wyobrażają sobie
kompozytora, który
siedzi przy fortepianie
i czeka, aż przyjdzie
wena o wschodzie
słońca. Tymczasem
rzeczywistość jest
zupełnie inna.
■ Czego słuchacze mogą się
spodziewać podczas Twojego
koncertu w Szczecinie?
Zagram sporo nowych utworów, ale także pojawią się stare.
Oczywiście przyjadę z całą moją
orkiestrą i sekcją blaszanych instrumentów dętych. Zagram trochę muzyki ze starszych filmów
i z Karmen with a Happy End.
Będzie wiele nowych piosenek
z krążka Champagne For Gypsies
i z mojej następnej płyty. Mam
nadzieję, że koncert będzie się
wam podobał.
Rozmawiała i opracowała
Marta Ewa Wróblewska
Świat Elit | 5–8/2015
55
P O S TA C I
■ Czy nadal grasz w tenisa? Oglądasz turnieje tenisowe?
Niestety, grywam w tenisa bardzo rzadko i od lat już nie
śledzę tego, co się dzieje w świecie tenisowym. Muzyka stała się dla mnie najważniejsza.
■ Podobno chciałaś zostać aktorką, ale im więcej słuchałaś muzyki jazzowej, tym bardziej miałaś ochotę śpiewać.
Jakie wokalistki, wokaliści mieli na Ciebie taki wpływ? Czy
były to Nina Simone i Abbey Lincoln, którym poświęciłaś
swoją ostatnią płytę Remembering Nina & Abbey?
Bardzo chciałam zostać aktorką, w liceum grywałam
w spektaklach kółka teatralnego, w klasie maturalnej regularnie chodziłam do teatru. Przygotowywałam się do egzaminu
na Wydział Aktorski PWST w Warszawie, ale na kilka tygodni przed egzaminem zrezygnowałam z tych planów. Wybrałam jazz, czyli muzykę wolności. Nigdy tego wyboru nie
żałowałam. Nina Simone i Abbey Lincoln są mi niezwykle
bliskie, stąd płyta im poświęcona. Ale ukształtowały mnie też
Carmen McRae, Joni Mitchell, Shirley Horn czy Chet Baker
i Stevie Wonder.
Jazz jak wino
z wiekiem smakuje
coraz lepiej...
Rozmowa z Agą Zaryan, wokalistką jazzową
■ Twój ojciec jest pianistą, więc to, że zostałaś muzykiem,
wydaje się być oczywiste, choć Twoja droga na estradę
nie była prosta. Nie od razu poszłaś do szkoły muzycznej,
dużo miejsca w Twoim życiu zajmował tenis, zdobyłaś
nawet mistrzostwo Warszawy juniorów młodszych. Dlaczego wybrałaś muzykę i porzuciłaś sport?
Mój ojciec jest pianistą klasycznym i całe dzieciństwo słuchałam, jak ćwiczy. Zdarzało mi się chodzić na jego koncerty, z dumą patrzyłam na niego, kiedy występował np.
w Filharmonii Narodowej. Niestety, mimo moich zdolności muzycznych nie zadbał o moje wykształcenie muzyczne. Nie miał do tego cierpliwości. Do szkoły muzycznej
zdałam, gdy sama podjęłam taką decyzję. Miałam 17 lat.
Wcześniej cztery lata spędzałam niemal dzień w dzień na
kortach tenisowych. Moja mama grała rekreacyjnie i dzięki niej zaczęłam trenować. Okazało się, że dobrze mi idzie
i lubię wyczerpujące fizycznie treningi. Porzuciłam tenis
w wieku 14 lat. Była to moja świadoma decyzja. Czułam,
że nie mam szans na światową karierę, nie zostałabym
Agnieszką Radwańską, bałam się, że skończę jak wiele koleżanek tenisistek z kilkoma poważnymi kontuzjami i bez
porządnego wykształcenia. Muzyka była mi zawsze bliska,
stąd decyzja o zdawaniu do szkoły muzycznej.
56
Świat Elit | 5–6/2015
■ Aktorstwo już Cię nie pociąga?
Nie mam w sobie niedosytu, że nie gram. Oczywiście
nie wykluczam, że kiedyś jakaś przygoda z teatrem czy filmem mnie spotka, ale nie szukam takiej okazji. To musiałoby być coś szczególnego, propozycja, która się pojawi,
ale nie na siłę. W końcu wokalistki grały ciekawe epizody
w filmach. Moją domeną jest śpiew, może kiedyś zaśpiewam w filmie.
■ Chodziłaś do szkoły podstawowej w Manchesterze.
Twoje płyty są głównie anglojęzyczne. Czy śpiewanie
po angielsku wydawało Ci się bardziej naturalne niż po
polsku?
Śpiewanie po angielsku to naturalna droga dla wokalistki jazzowej, a moje dwie polskie płyty z muzyką poetycką to ukłon w kierunku wspaniałych poetów i poetek, to
zanurzenie się w tematyce innej niż świat amerykańskich
standardów jazzowych. Śpiewanie po polsku jest trudniejsze, bo to język, który jest wyzwaniem dla dobrej dykcji.
Angielski znam od dziecka, dlatego nie odczuwam tego, że
śpiewam w języku obcym. To mój drugi język.
■ Piszesz teksty do utworów, które wykonujesz tylko po
angielsku. Jeżeli śpiewasz po polsku, to wybierasz teksty
poetów. Łatwiej pisze Ci się po angielsku?
Tak, po angielsku umiem ubrać myśli w słowa w sposób bardziej naturalny. Prosty przekaz nie razi, moim zdaniem po polsku jest z tym gorzej. Dlatego sięgam do naszej
świetnej poezji. Jest z czego wybierać.
■ Mówiłaś wielokrotnie, że Twoje nazwisko panieńskie
– Skrzypek – było zbyt trudne do wymówienia, dlatego
wybrałaś pseudonim. Skrót imienia Agnieszka wydaje
się naturalny, ale dlaczego przyjęłaś nazwisko Zaryan?
P O S TA C I
■ Jeździłaś do Stanów na warsztaty jazzowe, chciałaś poznać kolebkę jazzu? W tej chwili część muzyków, z którymi współpracujesz, jest z USA. Czy są inni od polskich
jazzmanów?
W Polsce mamy świetnych muzyków, mam tu swoje wspaniałe trio, z którym od lat regularnie koncertuję
i nagrywam. Czasami mam jednak potrzebę nagrania albumu poza Polską i pracy z muzykami, których również
podziwiam, dlatego zaprosiłam na ostatnią płytę Geri Allen
i Briana Blade’a. Wymarzyłam sobie ich udział i marzenie
się spełniło. Spędzenie z nimi kilku dni, próby i nagrania
– były fantastycznym doświadczeniem. Jazz to muzyka improwizacji, gdzie trzeba się odważyć na nowe doświadczenia, stąd pomysł współpracy z różnymi artystami. Poznanie
kolebki jazzu jest fascynujące, od czasu do czasu wracam
tam, żeby doładować baterie i dostać wiatru w żagle.
,,
Nagrody nobilitują, cieszą,
napędzają do dalszej pracy, ale nie
dla nich się tworzy.
■ Szukając informacji o Tobie, można przeczytać mnóstwo komplementów na temat Twojego głosu, interpretacji, kultury muzycznej. To wszystko nie szło jednak
w parze z natychmiastowym sukcesem i karierą. Trudno
w Polsce zrobić karierę jazzową?
W Polsce w branży muzycznej nie jest łatwo, żaden artysta
nie powinien się nastawiać na natychmiastową karierę. Czasem sukces nigdy nie przyjdzie, a innym razem może spaść
na nas jak grom z jasnego nieba. To, czy nam się uda, zależy
od wielu czynników. Najważniejsza jest konsekwencja; to,
żeby nie zbaczać ze swojej drogi. Oprócz tego trzeba mieć
szczęście do ludzi. Kiedy spotka się odpowiednie osoby w odpowiednim czasie i zarazi się ich swoją wizją muzyki, można
liczyć, że się uda. Bez menadżera może być bardzo ciężko.
■ W 2007 r. nagrałaś pierwszą płytę po polsku: Umiera
piękno. Dotykała ona ważnej i bolesnej historii powstania warszawskiego. Czy to względy rodzinne zdecydowały o oddaniu hołdu powstańcom?
Dziadkowie byli powstańcami, ale to nie był jedyny powód nagrania tego albumu. To temat ogólnopolski. Uważam, że ważna jest pamięć o tych, którzy zginęli podczas
powstania. Tym albumem na swój sposób oddaję im cześć.
■ Druga Twoja płyta po polsku to Księga olśnień poświęcona Czesławowi Miłoszowi. Znajdziemy tu jego
wiersze, ale także trzech innych cenionych przez niego
poetek. Zdecydowałaś się wydać ten krążek w dwóch
wersjach: polskiej i angielskiej. Dlaczego?
Kiedy koncertujemy na świecie, śpiewam wersje anglojęzyczne, w Polsce po polsku. Chciałam móc promować poezję naszego noblisty poza naszym krajem. Ta sama piosenka
śpiewana w dwóch innych językach brzmi zupełnie inaczej.
■ Jesteś laureatką Fryderyka, ośmiokrotnie zostałaś Wokalistką Roku magazynu „Jazz Forum”. Czy te
nagrody sprawiają, że czujesz się doceniona, bardziej pewna siebie?
Nagrody nobilitują, cieszą, napędzają do dalszej pracy
i do rozwoju, stawiają poprzeczkę wyżej, ale nie dla nich się
tworzy. To miły dodatek do obranej drogi i potwierdzenie,
że ta droga ma sens nie tylko dla mnie, ale też dla moich
słuchaczy. Dobrze mieć do nagród dystans, gdyż raz się
jest na fali, ale można też nagle znaleźć się poza nią i trzeba
mieć siłę, by dalej pracować.
■ Właśnie po raz drugi zostałaś mamą. Jak to zmienia
Twoje podejście do muzyki i tworzenia?
Jestem podwójną mamą od kilku tygodni. To moment,
kiedy świat się zatrzymuje i staje się piękniejszy. Zdecydowałam się na dzieci, mając trzydzieści parę lat, czekałam, aż
sama dojrzeję, nasycę się życiem bezdzietnym. Teraz spełniam się nie tylko poprzez śpiew, ale i w rodzinie. Jest czas
dla dzieci i czas na nowe projekty – to są dwie zupełnie
inne przestrzenie, ale istnieją równolegle. Da się je pogodzić, chociaż trzeba umieć iść na kompromisy. Nie wiem,
czy doświadczenie macierzyństwa zmieniło moje podejście
do muzyki. Wydaje mi się, że nie nastąpiła żadna rewolucja, ale zmieniłam się jako osoba. Jestem bardziej cierpliwa.
■ Czy zamierzasz chwilowo zawiesić swoją działalność
muzyczną? Jakie są Twoje plany zawodowe na najbliższą przyszłość?
Nie mam powodu zawieszać działalności muzycznej. To
jest moja pasja, bez muzyki i koncertowania po kilku tygodniach więdnę. Czasem cisza jest potrzebna, żeby mózg
wypoczął i pojawiły się nowe pomysły, ale na dłuższą metę
życie bez muzyki byłoby dla mnie katorgą. Śpiewałam
z wielką przyjemnością w ciąży, teraz, po narodzinach,
wracam już za kilka tygodni na scenę. W sierpniu czekają
mnie nowe wyzwania muzyczne, m.in. udział w festiwalu
Solidarity of Arts i koncert premierowy w Łodzi z piosenkami Wandy Warskiej. Zapraszam na moją stronę na Facebooku, tam pojawiają się na bieżąco wszystkie informacje
o naszych koncertach. Sporo będzie się też działo tej jesieni
i zimy. W przyszłym roku kończę 40 lat. Liczę na to, że
rok 2016 przyniesie mi wiele ciekawych muzycznych doświadczeń. W końcu jazz, jak wino, z wiekiem smakuje
coraz lepiej.
Rozmawiała Marta Ewa Wróblewska
FOTO Mateusz Stankiewicz
To na pamiątkę po moim dziadku Janie Zarańskim, cudownym człowieku, powstańcu warszawskim. Zarański
Jan, czyli Zaryan, skrót jego imienia i nazwiska. Pseudonim brzmi międzynarodowo, teraz można mnie łatwiej
zapamiętać.
Świat Elit | 5–6/2015
57
P O S TA C I
Z muzyką
jestem związana
od zawsze
Rozmowa z Agatą Wyszyńską,
wokalistką zespołu DwaA
■ 29 maja do sklepów trafił debiutancki album zespołu DwaA
pt. Mały wielki świat. Na płycie znalazło się 11 nowoczesnych
popowych utworów w Pani wykonaniu. Cofnijmy się jednak
do początków Pani kariery... Jak rozpoczęła się przygoda ze
śpiewaniem i co zadecydowało o powstaniu zespołu?
Z muzyką jestem związana praktycznie od zawsze, ponieważ
mój tata był 1muzykiem.
Zawsze bardziej ciągnęło
DwaA_prasa_205x144.pdf
5/13/15
9:57 PM
R E K L A M A
mnie w stronę śpiewania niż grania na instrumentach. Mój
pierwszy publiczny występ zaliczyłam w wieku niespełna
3 lat, wykonując piosenkę solową z zespołem ludowym.
Bardzo wcześnie zaczęłam zarabiać, śpiewając – występowałam na początku z tatą, a później z zespołem mojego
brata. Zespół DwaA powstał z inicjatywy Andrzeja Mrowca, który jest kompozytorem wszystkich naszych utworów.
Andrzej zainteresował się moim głosem, mnie spodobały
się jego kompozycje i tak podjęliśmy decyzję o muzycznej
współpracy.
■ Piosenki promujące album: Mały wielki świat i Do końca
świata, doczekały się teledysków. W stacjach radiowych można usłyszeć utwór z tej płyty Uratuj mnie. Rozumiem, że w tej
chwili cała Pani uwaga koncentruje się wokół promocji albumu. A jakie są Pani plany na przyszłość?
Promocja płyty jest bardzo ważna, ale są ludzie, którzy na
promocji znają się lepiej ode mnie. Ja skupiam się głównie
na tym, aby dobrze śpiewać i dobrze współgrać z zespołem,
bo tylko w ten sposób możemy trafić do słuchaczy i pozostać na dłużej w ich pamięci. Staram się nie wybiegać zbyt
daleko w przyszłość. Cieszę się z tego, co jest tu i teraz...
Mam na myśli cudowną rodzinę, zdrowie i możliwość realizowania swojej pasji. I to jest dla mnie najważniejsze.
Rozmawiała Anna Ziędarska
PONADCZASOWA KLASYKA
Love to kolejna część serii wydawniczej
MTJ „Classics”. Na trzypłytowym
wydawnictwie znajdują się wyłącznie
najpiękniejsze utwory o miłości. Idealna
propozycja dla zakochanych, ale także
dla wszystkich, którzy po prostu lubią
piękne i niezapomniane kompozycje.
Tematem przewodnim wydawnictwa
jest zjawisko, które inspiruje
i napędza do działania artystów
w każdej dziedzinie sztuki – miłość.
Niezależnie od gatunku, stylu czy nawet
uwarunkowań kulturalnych, uczucie to
jest najwdzięczniejszym tematem dla
każdego, kto pisze piosenki i chce z nimi
dotrzeć do szerokiego grona odbiorców.
Bo jak wiadomo, miłość dotyczy
wszystkich, wszędzie i zawsze.
Wydawnictwo zawiera m.in. takie ponadczasowe miłosne klasyki jak
You Can’t Hurry Love The Supremes,
The Power of Love Jennifer Rush, Lessons in Love
Level 42, Is This Love? Allison Moye, Never Never Love
Simply Red, Love is All Around Wet Wet Wet,
czy Im Not in Love 10 CC.
Te i wiele innych kompozycji znamy doskonale z radia, telewizji czy kina.
„Love” to idealny podarunek dla osoby, która wie, domyśla się
lub niebawem ma się dopiero przekonać, że ktoś o niej myśli.
Wytwórnia
Muzyczna
P O S TA C I
– od dwudziestolecia
międzywojennego do dziś
Piękne miasto, piękna historia…
M
ilanówek, niewielkie miasteczko pod
Warszawą – to tu
mieszka i pracuje p. Iwona
Dornarowicz, z którą miałam niezwykłą przyjemność
przeprowadzić
rozmowę.
Energiczna, drobna kobietka
o wielu talentach. Pani prezes, scenarzystka, reżyserka,
aktorka, do niedawna jeszcze
kostiumolog. To ona stworzyła T-Art. Początkowo we współpracy z Milanowskim
Uniwersytetem Trzeciego Wieku zawiązał się międzypokoleniowy teatr, potem parę lat działał nieformalny
zespół, a wreszcie w 2010 r. powstało stowarzyszenie.
FOTO Mariusz Koszuta
■ Co T-Art ma wspólnego z historią Milanówka?
60
Teatr w Milanówku istniał już dawno. W 1909 r.
Milanowskie Towarzystwo Letnicze wybudowało Teatr Letni (dzisiejsze Milanowskie Centrum Kultury).
W tamtym okresie do miasteczka przybyły ówczesne
sławy, ludzie kultury i sztuki: Rufin Morozowicz, Maria Morozowicz-Szczepkowska z mężem Janem, Feliks
Dzierżanowski, przez krótki czas mieszkał tu nawet
Bolesław Prus. W Teatrze Letnim wystawiano sztuki,
w których grali profesjonaliści razem z amatorami.
Wiek nie był brany pod uwagę – grały dzieci, młodzież,
a także osoby starsze. W 1944 r. Milanówek odwiedził
Leon Schiller. Miał wyreżyserować spektakl, którego
obsadę wyłonił wśród zespołu, istniejącego już w mieście. Zadecydował, iż wystawi Gody weselne. Niestety,
nie doszło do premiery, gdyż po kilku miesiącach prób
– a odbyła się nawet generalna – wybuchło powstanie
warszawskie i wszelkie plany artystyczne rozmyły się.
Postanowiłam zatem kontynuować tę historię i tak
po skrótach i drobnych innowacjach powstały
Gody weselne – widowisko obrzędowe w układzie Leona
Schillera / Iwony Dornarowicz. Sztuka po 70 latach doczekała się premiery. Aktorzy z T-Artu idealnie wpasowali się w konwencję podjętą przez Schillera. „Reanimacja” przedwojennego teatru była naszym celem
i dokonała się. Cieszę się, że udało się to osiągnąć.
Świat Elit | 5–8/2015
■ Co odróżnia T-Art od innych grup teatralnych?
Działalność T-Artu ma również bardzo ważny wymiar społeczny. W nasze przedsięwzięcia angażują się
osoby z pasją: od gimnazjalistów, po emerytów; od
amatorów, po osoby profesjonalnie działające w teatrze. I chyba to właśnie, ta różnorodność, powoduje
wyjątkowość zespołu. Zwykle powstają grupy wiekowe, a łączenie zawodowców z amatorami to na pewno
rzadkie zjawisko. Poza tym ta historyczna kontynuacja
– przejęcie pałeczki po kilkudziesięciu latach… To ma
wartość w kontekście i teraźniejszości, i historycznej
tradycji artystycznej Milanówka.
■ Realizujecie bardzo wiele różnorodnych spektakli,
czy któryś z nich był dla Pani szczególny?
Chyba taki, który zgromadził szeroką publiczność.
Kiedy zaczynaliśmy, na pierwszej naszej sztuce była
zaledwie 7-osobowa widownia. Składała się naturalnie z rodziny i przyjaciół. Spektakl Miłość ci wszystko
wybaczy stał się przełomem. Wówczas zaistnieliśmy
w Milanówku. Bardzo istotne – bo o symbolicznym
znaczeniu – były oczywiście Gody weselne. Ostatnio
wystawiliśmy musical Hava nagila, premiera cieszyła
się ogromnym zainteresowaniem. Ta sztuka dotyka
kawałka historii, opowiada o kulturze żydowskiej, odnosi się do Holocaustu. Nie mamy pojęcia o takich
przeżyciach, wchodzimy we własne emocje, zainspirowane czyjąś rzeczywistością. Realia Żydów sprowadzamy niejako do uniwersalnego przeżywania tego co
śmieszne, piękne, straszne. Zawsze zapraszamy widza
do wspólnego przeżywania. Chcemy omalże „walnąć
nim o ziemię” – niech popłacze i pośmieje się, chcemy
dotknąć różnych sfer wrażliwości.
■ Gdzie można Was zobaczyć?
Od zawsze gramy w Milanowskim Centrum Kultury – w Milanówku pod Warszawą. Występujemy też
w Warszawie, w Grodzisku Mazowieckim, w Nadarzynie. Mamy za sobą projekt z niemieckim Kurtheater Bitterfeld, a niedawno podpisaliśmy umowę
z Domem Kultury Polskiej w Wilnie. Z Niemcami
był to wspólny spektakl, w przypadku Wilna – wymiana artystyczna.
Rozmawiała Agata Bladosz
FOTO Marta Ewa Wróblewska
Trzeba umieć artyzm
przełożyć na rzeczywistość
Rozmowa z Mauro Gasperim, włoskim projektantem mody
■ Urodziłeś się w Bresci, mieście, które kiedyś odwiedziłam i w którym wiele lat temu po raz pierwszy w historii wystartował wyścig Grand Prix Italia. Powiedz
coś o swoim starcie. Dlaczego wybrałeś szkołę artystyczną? Czy to tradycja rodzinna, a może ktoś Cię zainspirował?
Moja pasja do mody narodziła się, kiedy byłem dzieckiem. Obserwowałem dużo sukni ślubnych w miejscu,
gdzie mieszkałem. Rozmawiałem o nich z rodzicami.
Komentowałem styl, formę, krój, detale. Rodzice nie zajmowali się modą, ale wujek był designerem u Gianniego Versace, współpracował z nim przez 10 lat, zakończył
współpracę, dopiero kiedy Donatella została szefem.
■ Ukończyłeś studia związane z modą, potem dostałeś się na staż do Dolce & Gabbana. Jak to wpłynęło na
Twoją karierę projektanta?
Studiowałem we Florencji, w szkole, która nazywa się
Polimoda. Jest to jedna z najwyżej notowanych uczelni designu i dziewiarstwa we Włoszech. Jednocześnie miałem
możliwość poznawania rzemiosła i zdobywania wiedzy
praktycznej, współpracując z różnymi firmami odzieżo-
62
Świat Elit | 5–8/2015
wymi. Szczególnie miło wspominam pobyt w Dolce &
Gabbana. Dzięki temu miałem szansę obserwować, jak
wygląda praca w dużej i prężnej fabryce. Bardzo mi się tam
podobało i wiele się nauczyłem. Początek kariery u tak dobrych dyktatorów mody to świetny start, można ukształtować swój własny styl i postrzeganie mody.
■ Kiedy dojrzałeś do tego, by wejść na rynek z własnymi projektami i stworzyć markę? Pierwszy butik otworzyłeś w Bresci, czy to ze względów sentymentalnych?
Po zdobyciu doświadczenia u Dolce & Gabbana uznałem, że nadszedł czas, by zacząć kreować swój styl i własną
linię ubrań. W 2008 r. zdecydowałem się otworzyć mój
pierwszy butik w rodzinnym mieście – właśnie z powodów sentymentalnych.
■ Nie projektujesz wyłącznie ubrań, ale także torebki
i akcesoria, czy chcesz również projektować meble jak
inni światowi designerzy?
Moja kolekcja to prêt-à-porter. Zdecydowałem się
jednak oprócz ubrań projektować także torby i akcesoria, ponieważ to uzupełnia stroje i ma wpływ na cały
STYL
look. To jest to, na czym chciałbym się skupić w najbliższych latach, ale nie wykluczam, że w przyszłości
być może stworzę własną linię mebli i przedmiotów
do domu. Od zawsze interesowała mnie i inspirowała
architektura, także wnętrz. Myślę, że szeroko pojęty
design – projektowanie innych rzeczy, nie tylko ubrań
– dopełnia całą markę. Robi tak wielu słynnych dyktatorów mody i marek, np. Cavalli czy Armani.
■ Zostałeś doceniony przez Camera Nazionale
della Moda Italiana. Co to oznacza w praktyce
poza prestiżem?
Udział w programie New Upcoming Designers, realizowanym przez Camera Nazionale della Moda Italiana, to
bardzo ciekawe i istotne wyróżnienie, które umożliwia nowym, młodym projektantom wejście na rynek. Mediolan
jest bardzo ważnym miejscem dla mody, jednak bardzo
trudno tam zaistnieć, a Krajowa Izba Mody Włoskiej pomaga wschodzącym talentom zaprezentować się i wypromować. Dzięki tym działaniom wziąłem udział w Milan
Fashion Show, a także miałem możliwość przedstawienia
moich kolekcji podczas pokazów mody w wielu miastach
na świecie, np. w Moskwie, Warszawie, Berlinie, Tokio.
Nawiązałem również wiele kontaktów
biznesowych. Poznałem ciekawych
ludzi ze świata mody, dziennikarzy
i przyszłych klientów.
■ Dlaczego, Twoim zdaniem,
włoscy projektanci uważani
są za najlepszych na świecie,
a marki modowe są tak popularne?
Włoska moda, z mojego
punktu widzenia, to kombinacja sztuki, architektury, stylu, designu i ciężkiej
pracy. Projektanci z dużym
pietyzmem tworzą swoje
kolekcje. Ważny jest nie tylko projekt, ale także dobór
tkanin, wzorów, haftów,
dbałość o szczegóły wykończenia i wysoka rzemieślnicza jakość obróbki krawieckiej. Dlatego nasze marki są
najlepsze i najbardziej znane na
świecie.
■ Na co dzień tworzysz w Mediolanie. Myślałeś o tym, żeby przenieść
się do Nowego Jorku czy prezentacja Twoich kolekcji na międzynarodowych Tygodniach Mody Ci
wystarcza?
Pracuję w Mediolanie ze względu na to, że mój personel, pracownicy, press office, showroom z ubraniami są tutaj.
We Włoszech także kreuję kampanie reklamowe. Jeżeli
jednak chodzi o prezentację moich projektów i sprzedaż,
to chciałbym, żeby miały one wymiar międzynarodowy.
Pokazuję moje kolekcje podczas Fashion Weeks na całym
świecie, także na targach mody, np. podczas Tranoï: International Fashion Tradeshows w Paryżu. Dzięki takiej
promocji w wielu krajach pozyskuję nowych odbiorców
i klientów. Aktualnie rozważam wejście na rynek azjatycki: Chiny, Japonia, Emiraty Arabskie. W przyszłości
chciałbym również zaistnieć w Nowym Yorku, który jest
bardzo ważnym punktem na mapie mody. Mimo to na
stałe wolę mieszkać we Włoszech, myślę, że jest to ważne
ze względu na styl.
,,
Włoska moda to kombinacja
sztuki, architektury, stylu, designu
i ciężkiej pracy.
■ Projektujesz wyłącznie dla kobiet. Czy jest jakaś kobieta, którą możesz nazwać swoją muzą? Jakie dziewczyny noszą ubrania marki Mauro Gasperi?
Aktualnie moją muzą jest Cara Delevingne – aktorka
i modelka. Podoba mi się to, w jaki sposób się porusza, jak
wychodzi na zdjęciach. Jest jednocześnie kobieca i silna.
Takie kobiety mnie inspirują i dla takich projektuję.
■ Co jeszcze Cię inspiruje? Kierujesz się trendami międzynarodowymi czy tworzysz, co Ci w duszy gra?
Moją inspiracją jest zawsze mix różnych elementów: podróże po świecie, vintage, wizyty w sklepach, na bazarkach,
fotografie, książki o architekturze – głównie styl minimalistyczny. Przed każdą kolekcją robię badania rynku.
■ Obserwujesz ludzi na ulicach?
Tak, często siadam w kawiarni w Mediolanie, Paryżu,
Londynie i obserwuję przechodniów, jak są ubrani.
■ Przyjechałeś do Polski ze swoją najnowszą kolekcją:
SS 2015. Powiedz coś więcej na jej temat.
Prezentuję tu kolekcję wiosenno-letnią. Moją inspiracją jest ważka – symbol wolności, pokoju, kreatywności i dojrzałości. Ważka to także symbol
Japonii, dla której powstały te projekty,
w podziękowaniu za to, że właśnie ten
rynek, jako pierwszy poza Włochami, poznał się na moim stylu.
W tej kolekcji możemy
odnaleźć różne kombinacje kształtów,
wzorów i kolorów: delikatnych,
STYL
pastelowych odcieni i czarnego. Moim celem jest tworzenie ubrań dynamicznych, z niezwykle starannym doborem
łączonych tkanin.
■ Jesteś przewodniczącym jury 7. edycji Fashion Designer Awards, zwycięzca będzie miał szansę odbyć staż
w Twojej pracowni. Słyniesz z tego, że wspierasz młodych projektantów, dlaczego?
FOTO z pokazu, portret Marta Ewa Wróblewska,
torebki, rysunek arch. Mauro Gasperi
Jestem dumny i bardzo szczęśliwy, że uczestniczę
w 7. edycji Fashion Designer Awards. Faktycznie, laureat
będzie miał możliwość współpracować ze mną. Staram się
wspierać młodych projektantów, dlatego że ja sam potrzebowałem takiej pomocy w przeszłości i wiem, jakie to ważne dla młodych ludzi, zaczynających pracę w świecie mody.
Dzięki stażom można się wiele nauczyć i uzyskać więcej
informacji na temat branży.
■ Czy jesteś jak włoski mistrz kuchni, który nie pozwala
nikomu nic zmienić w swoim menu, czy słuchasz czasami sugestii współpracowników?
Słucham osób ze swojego teamu. Na początku mam
pomysł i ogólną wizję, ale muszę współpracować
z zespołem. Czasami to nie jest łatwe, jednak oni
często pokazują mi detale, które warto zawrzeć w kolekcji.
■ Widziałeś projekty debiutujących
polskich projektantów. Co myślisz
o nich i o polskiej modzie?
■ Który raz jesteś w Warszawie? Miałeś szansę ją zwiedzić, spróbować polskiego jedzenia? Jakie są Twoje
wrażenia?
W Warszawie jestem drugi raz. Podoba mi się to miasto,
jest bardzo ciekawe, różnorodne, przestronne, interesujące
dla zwiedzającego. Ulice są szerokie, czyste i ciche. Byłem
w uroczej, tradycyjnej restauracji Folk Gospoda, z bardzo
dobrym jedzeniem.
■ Kiedy przyglądasz się ludziom na warszawskiej ulicy,
jakbyś określił ich styl ubierania się?
Tak jak wspominałem, lubię w różnych miastach obserwować, jak ludzie są ubrani. Każdy projektant tak
robi. Patrząc na warszawską ulicę, zauważyłem, że jest
to głównie styl casualowy, czysty i minimalistyczny. Dziewczyny noszą trencze, legginsy i baleriny. Polskie kobiety w porównaniu z Włoszkami są wysokie, dlatego nie muszą
chodzić na obcasach i mogą sobie
pozwolić na baleriny, ale wkładając
szpilki, jeszcze bardziej wysmuklają swoje sylwetki.
Uważam, że kolekcje polskich debiutantów są bardzo dobre, poka-
MAURO GASPERI – urodził się
w Bresci, na północy Włoch. Już
jako dziecko wykazywał zainteresowanie modą. Ukończył artystyczną
szkołę średnią w swoim rodzinnym
mieście, a następnie słynną Polimoda International Institute of Design and Marketing we Florencji,
ze specjalizacją moda i dzianina.
Dało mu to szansę współpracy
z domami mody: Paola Frani, Doratex, Cristiano Fissore oraz Dolce
64
zują kreatywność autorów. Jednak w modzie ważne
i zarazem trudne jest to, by tworząc projekt, uwzględnić wymagania rynku. Dlatego drugim krokiem jest
nawiązanie kontaktów, kampania reklamowa i sprzedaż. Trzeba umieć artyzm przełożyć na rzeczywistość.
Świat Elit | 5–8/2015
& Gabbana. W 2008 r. otworzył
swój pierwszy butik w rodzinnej
Bresci i stworzył własną linię ubrań.
W 2009 r. został doceniony przez
Camera Nazionale della Moda
Italiana. Konsekwencją tego było
uczestnictwo w programie dla
młodych, wchodzących na rynek
projektantów – New Upcoming
Designers. Wziął udział w Milan
Fashion Week, prezentował także
swoje kolekcje podczas wielu Ty-
Rozmawiała i opracowała
Marta Ewa Wróblewska
godni Mody na świecie: w Tokio,
Moskwie, Berlinie, Monte Carlo,
Warszawie i Kijowie. Obecnie jego
ubrania można znaleźć w prestiżowym showroomie w Mediolanie oraz
kupić w wybranych sklepach we
Włoszech i innych krajach. Została
również uruchomiona sprzedaż online. W projektach Maura Gasperiego można odnaleźć kombinację
różnych kształtów geometrycznych
i grafiki, a także intensywny kon-
trast w kolorach i doborze tkanin.
Jego ubrania mają podkreślać kobiecość sylwetki. Przeznaczone są
dla kobiet przebojowych, nowoczesnych, świadomych własnej atrakcyjności i przywiązujących wagę do
intrygujących szczegółów. Marka
Mauro Gasperi oferuje nie tylko
ubrania, ale i akcesoria, tworząc
w ten sposób tzw. total look. Kojarzona jest z wysoką jakością tkanin
i ogromną dbałością o detale.
K U LT U R A
Portret markizy pędzla
François-Huberta Drouais
Nieprzeciętne
kobiety
– nadzwyczajna
Madame de Pompadour
Prawie wszystkie z racji urodzenia należały do świata elit, choć elity kształtowały je w takim samym
stopniu, w jakim one wpływały na nie. Nieprzeciętne kobiety różnych epok, silne i niezależne, stające
do pojedynków z mężczyznami o miejsce na scenie
dziejów… Przedstawiamy portrety dziesięciu z nich,
po jednym w każdym wydaniu.
K
iedy Jeanne Antoinette Poisson przychodziła na świat
w grudniu 1721 r., Ludwik
XV Burbon miał 11 lat i od sześciu
władał Francją, choć rządy w jego
imieniu sprawował wuj regent. Za
pełnoletniego został uznany dwa
lata później. Jeanne Antoinette,
zwana w domu Reinette, miała
wówczas niespełna trzy. W 1725 r.
Ludwik poślubił starszą o siedem
wiosen córkę polskiego króla Stanisława Leszczyńskiego, Marię.
Reinette obchodziła tego roku
4. urodziny… Uważana była za
miłą i mądrą dziewczynkę, ale
nic nie zwiastowało jej przyszłej
ogromnej kariery, choć podobno
wróżka przepowiedziała jej, że kiedyś będzie rządziła w sercu (łożu?)
króla. Matką Reinette była wielkiej
66
Świat Elit | 5–8/2015
urody i inteligencji, choć niekoniecznie cnotliwości, córka sprzedawcy mięsa – Ludwika Magdalena de La Motte. Formalnym ojcem
był François Poisson (stąd jej rodowe nazwisko), biologicznym zaś
Charles Le Normant de Tourhem,
dzierżawca podatkowy z zacięciem do polityki, który zadbał
o przyszłość córki, inwestując w jej
edukację. Oddał ją na wychowanie do urszulanek w Poissy. Tam,
poza przedmiotami klasycznymi,
uczyła się m.in. retoryki, muzyki, aktorstwa, śpiewu klasycznego
i jazdy konnej. Po opuszczeniu
klasztoru uzupełniała wykształcenie w domu, pod okiem dobrze
opłacanych nauczycieli. Ćwiczyła
deklamację, grę aktorską, taniec.
Jako 19-latka poślubiła Karola
Wilhelma Le Normant d’Étiolles,
przyjmując jego nazwisko w miejsce pospolitego panieńskiego
Poisson (Ryba). Choć za mariażem
nie stało prawdopodobnie wielkie uczucie, stanowił on pierwszy
krok w oszałamiającej karierze
Reinette. W prezencie ślubnym
przyszła Madame de Pompadour
otrzymała dobra Étiolles, położone obok królewskich lasów, gdzie
odbywały się monarsze polowania.
Sąsiedztwo to rozpaliło jej wyobraźnię…
Czyniła wiele, by Ludwik raczył
zwrócić na nią uwagę. W barwnych strojach i kolorowych powozach odbywała przejażdżki po lesie,
wypatrując „królewskich”. Czy już
wówczas tlił się w niej zamysł podboju serca władcy? Ożyły wspomnienia o wróżbie z dzieciństwa?
Wreszcie została zauważona. Piętnasty z Ludwików miał wówczas
35 lat, ona 24. Był podobno przystojnym i czarującym mężczyzną.
Jego małżeństwo uważano dość
długo za udany związek. Dowodem miało być dziesięcioro dzieci.
Jednak apetyt Ludwika na życie czy
też, jak chcą inni, jego seksoholizm,
sprawiał, że ślubna Maria nigdy nie
pozostawała jedyna. Zanim poznał
Reinette, miał już pięć oficjalnych
metres, liczbę krótkotrwałych romansów historia przemilcza. Przyszła Pani de Pompadour nie była
zresztą ostatnia; dziesięć oficjalnych
kochanic królewskich stało się jej
sukcesorkami, choć żadna nie osiągnęła takiej pozycji jak ona.
Diana Łowczyni wkracza
na salony
W Wersalu hucznie świętowano ślub królewskiego syna z córką króla Hiszpanii Marią Teresą.
Na jeden z kostiumowych balów
Ludwik zaprosił nowo poznaną sąsiadkę. Pojawiła się w stroju
Diany Łowczyni. Choć brak jej
było klasycznej urody, miała urzekający wdzięk i klasę. Nie dziwne,
że szybko podbiła serce Ludwika,
bowiem, jak pisał hrabia Dufort
K U LT U R A
de Cheverny, nie było takiego mężczyzny, który nie zechciałby mieć jej
za kochankę, gdyby leżało to w jego
mocy. (…) W jej obecności gasły
wszystkie kobiety, nawet te najpiękniejsze.
Rok 1745 był początkiem zażyłości Ludwika i Reinette. Stała się najpierw częstym gościem pałacu wersalskiego, potem jego mieszkanką,
zajmując pokoje tuż nad królewskimi apartamentami. Do męża wysłała list pożegnalny: Nie wrócę i do
końca swego życia będę z królem. Takie życie przeznaczył mi Bóg, wskazawszy mi tym samym moje miejsce
na ziemi. Latem tego roku uzyskała
tytuł markizy (potem księżnej) de
Pompadour, z rentą 12 tys. liwrów.
Jesienią oficjalnie wprowadzono
ją na salony. Obecność nowej metresy wzbudziła żywe reakcje. Nie
było jeszcze w pałacu kochanicy
o tak niskiej proweniencji. Jedni
spontanicznie ją zaakceptowali za
to, jaka była, inni z czasem się przekonali, że warto mieć ją po swojej
stronie, bo dostrzegli, iż wszystkie drogi do króla wiodą przez jej
pokoje, lepiej więc mieć do nich
drzwi otwarte. Reszta toczyła z nią
wojnę. Szacunek zaś i cześć, jakie
okazywała królowej Marii, sprawiły, iż zjednała sobie jej sympatię.
Monarchini uznała, że skoro małżonek musi mieć metresę, to niech
to będzie Madame de Pompadour
niż jakakolwiek inna kobieta. Niechętne wobec niej pozostały tylko
trzy królewskie niezamężne córki,
przeciwne jej rosnącej pozycji na
dworze, oraz kler – za życie w grzechu. W taki sposób ugruntował się
związek, który przez pierwszych
dziesięć lat opierał się na miłości,
przez kolejnych blisko dziesięć
– na przyjaźni.
Sztuka i polityka
z porcelaną w tle
Boy-Żeleński pisał: To stanowisko (królewskiej kochanki – przyp.
aut.), równie zaszczytne, jak pełne
upokorzeń, nie wystarcza tej ambitnej i inteligentnej kobiecie. Wyciąga
rękę ku wszystkiemu, co może rozszerzyć i utrwalić jej królestwo. Polityka, literatura, sztuka (…), wszędzie maczała swoje paluszki…
Świetnie wykształcona, obdarzona doskonałym gustem, w naturalny sposób osiągnęła pozycję
protektorki artystów, pisarzy i filozofów. Dzięki niej zbudowano
reprezentacyjne budynki przy Place de la Concorde w Paryżu i pałacyk Petit Trianon przy Wersalu.
Z jej inicjatywy powstała zarówno
szkoła wojskowa w Paryżu, jak i fabryka porcelany w Sèvres. W dużym stopniu stworzyła styl, który
przeszedł do historii pod nazwą
„stylu Ludwika XV” (francuskie
rokoko). Była znaną bywalczynią
salonów paryskich, gdzie poznała
m.in. Woltera (dzięki jej poparciu
odzyskał łaski dworu), Duclosa
i Monteskiusza. Pod jej dachem
– pisał Boy – znajduje przytułek
wolna myśl epoki, bezpieczna w tym
azylu od prześladowań.
Kupiła kilka niewielkich pałacyków, które potem zmieniły się
w kameralne arcydzieła. Organizowano tam przedstawienia, w których sama często brała udział, wy-
,,
W 1755 r. stała się sprawczynią
zaskakującego zwrotu francuskiej
polityki zagranicznej: doprowadziła do sojuszu z Austrią, który
krótkotrwale skutkował zerwaniem aliansu z Prusami. Sama
Maria Teresa, arcykatolicka cesarzowa Austrii, pisała do niej list
w tej sprawie, rozpoczynający się
od słów Droga Przyjaciółko. Intrygi
przyniosły jednak fiasko, a dla niej
samej skończyły się odsunięciem
od królewskiego łoża, do którego
trafiła, podsunięta przez jej wrogów, nowa metresa. Nie oznaczało to całkowitego zerwania z Ludwikiem. Mieszkała w Wersalu
do końca życia, nie tracąc swych
wpływów na dworze ani królewskiej przyjaźni, co było wyjątkowe w tamtych czasach (niektóre
z królewskich kochanic kończyły
naprawdę tragicznie). Do trapiącej
ją od kilku lat gruźlicy dołączyły
problemy z sercem. W lutym 1764
r. jej stan pogorszył się na tyle,
że nie wstawała już z łóżka. Król
odwiedzał ją codziennie. Zmarła
w wersalskich apartamentach (zaszczyt przewidziany tylko dla królów i książąt krwi), nie dożywając
Obecność nowej metresy wzbudziła żywe reakcje;
gdyby chodziło tylko o przelotny romans, nie
rozpaliłby takich emocji.
korzystując swoje talenty wokalne.
Grano w karty, tańczono do upadłego na balach. Była ponoć wielbicielką zupy z trufli i selera, uwielbiała też czekoladę (afrodyzjaki!).
Piła chętnie szampana (jak mówiła
– jedyne wino, po którym kobieta pozostaje piękna). Oblicza się,
że koszty budowy pałaców, kwoty
wydane na dzieła sztuki, na bale
i na bajeczne stroje (pewnego wieczoru pokazała się w sukni o wartości 22,5 tys. liwrów, za co można
było kupić przyzwoitą posiadłość
ziemską) wyniosły w ciągu 19 lat
blisko 36 mln liwrów... Za ułamek
tej sumy można było prowadzić
przez rok całkiem wystawne życie.
43. urodzin. Pochowano ją w Paryżu, obok ukochanej córki Fanfan.
Parę dni później królowa Maria
Leszczyńska miała powiedzieć: To
jakieś dziwne. Minęło zaledwie kilka dni od śmierci Madame de Pompadour. Nikt o niej nic nie mówi.
Jest tak, jakby jej tu nigdy nie było.
Ponad 250 lat później Madame
de Pompadour uważana jest za jedną z pięciu najbardziej rozpoznawalnych postaci francuskiej epoki
przedrewolucyjnej.
Iwona Sarjusz-Wolska
(na podst. Andrzej Chachuła,
blog historyczny;
T. Boy Żeleński, Zmysły… zmysły)
Świat Elit | 5–8/2015
67
K U LT U R A
FOTO Marta Ewa Wróblewska
FLORENCJA – miasto
ceglastoczerwonych dachów,
pastelowych fasad, urzekającego
światła wlewającego się w wąskie
uliczki i przestronne place pod
niepowtarzalnym, błękitnym,
toskańskim niebem.
GALERIA
UFFIZI
Biura pełne sztuki pod błękitnym niebem TOSKANII
M
iejsce, gdzie z każdym
zakamarkiem, budowlą
czy fragmentem bruku
wiąże się jakaś zadziwiająca historia,
a wybitni twórcy renesansu dołożyli
wszelkich starań, by stolica Toskanii
miała jedyny w swoim rodzaju charakter. To właśnie tutaj, obok wyjątkowych budowli jak katedra Santa
Maria del Fiore ze słynną ceglastoczerwoną kopułą, strzelista wieża
Palazzo Vecchio czy niezwykły Most
Złotników (Ponte Vecchio), znajduje się jedna z najstarszych i największych na świecie... Galeria Uffizi.
Od biura do galerii – historia
pałacu i ścian ze szkła
Budowę tego wyjątkowego obiektu, który z lotu ptaka wygląda jak
litera „U”, rozpoczęto w II poł.
XVI w. na zlecenie Kosmy I, księcia
Toskanii z rodu Medyceuszy. Dzięki
Medyceuszom Florencja przeżywała
lata świetności. To właśnie oni przyczynili się do rozwoju gospodarczego i kulturowego tego unikatowego
miasta. Przez trzy stulecia pod ich
wpływem w niezwykłym tempie
rozwijały się sztuki piękne. W tej
części Italii tworzyli wybitni pisarze, architekci, rzeźbiarze i malarze.
Tak wyjątkowe nazwiska jak Dante
68
Świat Elit | 5–8/2015
Alighieri, Francesco Petrarka, Filippo Brunelleschi, Donatello, Michał
Anioł, Leonardo da Vinci, Sandro
Botticelli i wielu innych.
Kosma I postanowił powierzyć
budowę Uffizi Giorgio Vasariemu,
który zasłynął jako historyk sztuki,
ale jednocześnie był utalentowanym architektem. Zadanie stworzenia tej skomplikowanej budowli
nie było proste, zwłaszcza że oprócz
niej miało także powstać Corridoio Vasariano (Korytarz Vasariego),
czyli tajemne przejście biegnące nad
Ponte Vecchio, łączące Uffizi i Palazzo Vecchio z Palazzo Pitti, czyli
starą część miasta z nową. Ten ambitny plan przysporzył Vasariemu
wiele problemów. Grząski teren nad
rzeką Arno znacznie utrudniał prace. Architekt przyznał po latach, że
było to najbardziej skomplikowane
zadanie architektoniczne, z jakim
przyszło mu się zmierzyć. Zastanawiające jest to, że projektant, tworząc budynek, nie wiedział, że ma
być w nim pinakoteka. Przeznaczenie budowli było zupełnie inne, na
co wskazuje zachowana do dzisiaj
nazwa galerii – Uffizi. Ufficio oznacza po włosku biuro, a budynek
miał pierwotnie służyć jako siedziba
urzędów i administracji miasta.
Dopiero Franciszek I Medyceusz po śmierci Kosmy i Vasariego,
w 1581 r., podjął decyzję, by ostatnie piętro we wschodnim skrzydle
pałacu przeznaczyć na galerię. Trzy
lata później Buontalenti, kontynuator dzieła Vasariego, ukończył budowę Trybuny – ośmiobocznej sali
zdobionej złotem i czerwienią, gdzie
znajdowały się najważniejsze dzieła
w zbiorach Medyceuszy. Dzięki solidnej konstrukcji budynku projektu
Vasariego można było na najwyższym piętrze zbudować niemal całą
ścianę ze szkła. Tworzy ona niepowtarzalny klimat wnętrza, sprawiając wrażenie, jakby słońce oblewało
korytarze swoim światłem.
Urzekające krajobrazy
z okien galerii
Przez okna rozpościerają się malownicze widoki na rzekę Arno, Most Złotników i kamienice Florencji. Będąc w części środkowej budynku, warto przerwać
na chwilę zwiedzanie, by sfotografować
ten zachwycający widok.
Kolejni potomkowie rodziny Medyceuszy dbali o galerię, zdobywając
dla niej nowe unikatowe dzieła. Wyjątkowa dama – wielka księżna Anna
Maria Ludwika, córka Kosmy III
– zapisała w swoim testamencie
K U LT U R A
sie, apteka, muzeum broni, a nawet
siedziba senatu. Jednak najważniejszą część zawsze zajmowała galeria.
Oprócz ogromnych zbiorów wewnątrz, możemy podziwiać z jej okien
jedyne w swoim rodzaju skrzydła budowli, w środku z podłużnym placem
i niszami mieszczącymi posągi.
Spacerując po wnętrzach
galerii
Galeria Uffizi, Korytarz
Vasariego i rzeka Arno
rodzinną kolekcję z Galerii Uffizi
dynastii lotaryńskiej, której przedstawiciele w kolejnych latach rządzili w Toskanii. Księżna zaznaczyła
jednak, że żadne z dzieł nie może
opuścić Florencji. W podzięce za ten
wyjątkowy gest tuż przy wejściu do
Uffizi umieszczono jej portret.
Na przestrzeni całej historii tego
niepowtarzalnego miejsca w budynku znajdowały się: Akademia Sztuk
Pięknych, teatr, pracownie sztuki
użytkowej, wiszący ogród na tara-
Do grudnia 2011 r. kolekcje znajdowały się głównie na II piętrze, ale
w następnych latach zostało otwartych kilkadziesiąt nowych sal na
I piętrze. Dzięki temu możemy podziwiać szereg płócien, które do tej
pory leżały zapomniane w magazynach. W korytarzach oświetlonych
ostrym słońcem możemy zobaczyć
starożytne rzeźby greckie i rzymskie.
Arcydzieła malarstwa rozmieszczone
są w kolejnych salach w porządku
chronologicznym. Każde pomieszczenie ma swoją nazwę, np.: Niobe
– symbol neoklasycyzmu, Trybuna – z najcenniejszymi dziełami dla
Medyceuszy, są sale określające regiony lub epoki, z których pochodzą obrazy, a także biorące nazwy
od twórców: Botticellego, Leonarda,
Michała Anioła, Tycjana, Rubensa,
Tintoretta i Caravaggia. Pinakoteka
zawiera mnóstwo unikatowych dzieł
od czasów gotyku, poprzez renesans, aż po wiek XVIII. Kilka godzin
to stanowczo za mało, by obejrzeć
wszystko.
Świat malarstwa w Galerii Uf-
Widok na Galerię Uffizi
z placem w środku
fizi otwierają dzieła ołtarzowe, ukazujące Tronującą Madonnę (Maesta) z XIII i XIV w. Ich autorami
są trzej Toskańczycy: Cimabue,
Duccio i Giotto. Każde z malowideł odzwierciedla pewien etap
w malarstwie. Zwłaszcza u Giotta
można dostrzec drobiazgowy naturalizm, głębię i nastrojowość. Na
uwagę zasługują też obrazy: Simone Martini, Ambrogio Lorenzetti
i Gentile da Fabriano. W dalszych
wnętrzach naszym oczom ukazują się dzieła renesansu: Bitwa pod
San Romano Paola Ucella, dyp-
tyk Książę i księżna Urbino Piera
della Francesca oraz Matka Boska
z Dzieciątkiem i aniołami Filippa
Lippiego. Ale prawdziwymi perłami renesansu, które przyciągają tutaj turystów z całego świata, są obrazy Sandra Boticelliego Primavera
(Wiosna) i Narodziny Wenus.
Następne sale odsłaniają przed nami
kolejne wybitne dzieła artystów odrodzenia. Począwszy od dzieł Leonarda
da Vinci, jak Zwiastowanie i Pokłon
Trzech Króli, poprzez Madonnę ze
szczygłem Rafaela, aż po niezwykle
barwne płótno Święta Rodzina Michała Anioła. Obok twórczości florenckiej bogato reprezentowana jest
także szkoła wenecka: Giovanni Bellini Święta alegoria, Tycjan Wenus
z Urbino i Flora oraz Tintoretto Leda
z łabędziem. Renesans bardzo szybko
rozprzestrzenił się poza teren Toskanii
i Włoch, czego dowodem jest licznie
reprezentowane malarstwo niemieckie i flamandzkie. Jego przedstawiciele to m.in. Rogier van der Weyden,
Hans Memling czy Albrecht Dürer.
W kolejnych salach możemy odnaleźć
twórczość od końca XVI do XVIII w.,
w tym obrazy Caravaggia Bachus
i Głowa Meduzy oraz Rembrandta
Portret starego mężczyzny i Autoportret.
Na szczególną uwagę zasługuje także
wielka kolekcja autoportretów malarzy. Liczba dzieł w Galerii Uffizi może
przyprawić o zawrót głowy, zwłaszcza
entuzjastów epoki odrodzenia.
Po wyjściu z muzeum koniecznie
trzeba wybrać się na krótki spacer przez
zacieniony plac w stronę odbijającego
się w rzece Arno słońca. Przejść w kierunku Ponte Vecchio pod arkadami
i tajemniczym Korytarzem Vasariego,
gdzie niegdyś chodzili jedynie szlachetnie urodzeni z rodu Medyceuszy.
Warto zatrzymać się pośrodku mostu,
unieść nieco głowę i spojrzeć w najbardziej błękitne niebo na świecie, poczuć
promienie słońca na twarzy i zapach
miasta przepełnionego sztuką najwybitniejszych twórców renesansu. Ta
pozornie ulotna chwila z pewnością
pozostanie na długo w pamięci...
Marta Ewa Wróblewska
Świat Elit | 5–8/2015
69
K U LT U R A
Michał Suffczyński
– nadzwyczajny talent
Michał Suffczyński to młody i niezwykle utalentowany malarz, rysownik, akwarelista,
architekt i pracownik naukowy Wydziału Architektury na Politechnice Warszawskiej.
W
FOTO archiwum artysty
jego dorobu znajdziemy
krajobrazy polskich gór
– Tatr, Pienin, Gorców;
miejskie pejzaże Krakowa i Wrocławia, równiny Mazowsza, mazurską
krainę lasów, jezior i łąk z jej tajemni-
70
Świat Elit | 5–8/2015
czym urokiem. Interesuje go przyroda
i „klimat” architektury tych regionów.
Pejzaże zmieniają się wraz z porami
roku.
Na stulecie Wydziału Architektury
Politechniki Warszawskiej, tj. w roku
akademickim 2014/2015, artysta
przygotował album złożony z ponad
stu swoich rysunków i akwarel, który
jest świadectwem doskonałego opanowania rzemiosła i nadzwyczajnego
talentu. Kilka lat wcześniej Michał
K U LT U R A
Suffczyński uzyskał stopień doktora
nauk na tej uczelni za pracę dotyczącą rysunku strukturalnego. Autor ma
głębokie przekonanie, że rysowanie
musi podlegać konkretnym regułom,
by praca miała właściwą dla siebie konstrukcję. Odnosi się to przede wszystkim do rysunku architektonicznego,
bo nie może być w nim tyle swobody,
co w innych rodzajach z tej dziedziny.
Znany ze świetnych prac i wielkiego
poczucia humoru, architekt i rysownik
Ludomir Słupeczański (1934–2012)
na czyjś zarzut, że to nie sztuka, odpowiadał: Tak!… Jak kto umie, to nie
sztuka…
Suffczyński w dziedzinie malarstwa
akwarelowego opanował rzadko spotykaną doskonałość, dociekliwość
widzenia i perfekcyjne opanowanie
techniki, co pozwoliło mu osiągnąć
wspaniałe efekty, zarówno w obszarze kompozycji obrazu, jak i szczegółów. Jako nauczyciel akademicki
Wydziału Architektury Politechniki
Warszawskiej odnosi się do akwareli, przypisując jej rolę kształcącą
w postrzeganiu architektury. Jego
zdaniem, aby pojąć architekturę
w pełnym wymiarze, potrzebna jest
nie tylko wiedza, ale i wrażliwość postrzegania, którą student w sobie buduje, zgłębiając rysunek i malarstwo.
Twórczość Michała Suffczyńskiego trafnie charakteryzuje Marian
Fikus, dr hab. inż. arch.,
profesor Politechniki
Poznańskiej SARP: Prace artysty będą służyć architektom, wyrażającym
myśl poprzez rysowanie.
Staną się też przewodnikiem dydaktycznym dla
nauczycieli rysunku na
wydziałach architektury,
Michał Suffczyński – absolwent Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej i University
of Detroit Mercy. Stypendysta Fundacji Residenza
Universitaria Internazionale (Rzym 1990) i Rządu Republiki Włoch (Perugia 1991, Siena 1997).
Uczestnik wymiany naukowej między Wydziałem Architektury Politechniki Warszawskiej
i Faculty of Architecture uniwersytetu w Detroit,
gdzie studiował, a następnie wykładał komunikację wizualną. Dyplom uzyskał, przedstawiając
projekt Galerii Sztuki Współczesnej. Obecnie
adiunkt w Pracowni Rysunku, Malarstwa i Rzeźby
Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej.
Za pracę doktorską Rysunek strukturalny w prezentacji przestrzeni architektonicznej otrzymał nagrodę
ministra infrastruktury. Twórca ilustracji w technikach rysunkowych i akwareli dla mediów, agencji
reklamowych, firm architektonicznych i kolekcji
prywatnych. Autor panoramy centrum Warszawy dla Cushman & Wakefield. Jeden z założycieli
Stowarzyszenia Akwarelistów Polskich. Prezentuje prace w galeriach sztuki w Warszawie, Łodzi,
Poznaniu, Toruniu, Gdańsku, Krakowie i Zakopanem. Uczestnik międzynarodowych warsztatów
urbanistycznych w Brukseli, Kairze, Berlinie, Bukareszcie i Sankt Petersburgu (współpraca z Duany
Plater-Zyberk & Company), plenerów malarskich
w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, Toruniu, Arezzo
(Toskania) i na Sycylii oraz wystaw zbiorowych
i indywidualnych.
dla dydaktyków prowadzących zajęcia
z projektowania, dla przedstawicieli
profesji pokrewnych. Bardzo dobra
część analityczna dotycząca rysunku
w ogóle oraz specyfiki rysunku używanego w procesie projektowania
architektonicznego, udokumentowana świetnie dobranymi ilustracjami
w ujęciu historycznym, od starożytności po współczesność – czyni, że krąg
odbiorców obejmować może także ludzi zajmujących się sztuką i kulturą.
Opracował Marek Klimaszewski
Świat Elit | 5–8/2015
71
K U LT U R A
Ireneusz
Bieliński
– artysta malarz, portrecista, karykaturzysta
Ireneusz Bieliński to znany i ceniony w środowisku artysta malarz. W swojej
twórczości dużo miejsca poświęca wizerunkom ludzi i aktom kobiecym.
FOTO Wojciech Dańko
M
72
aluje też martwe natury, pejzaże i kwiaty. W pracy twórczej
używa technik pastelu, oleju i akwareli. Dużo rysuje ołówkiem i węglem, zwłaszcza
portrety i karykatury. Inspiracje
do malowania czerpie ze słuchania muzyki (próbował swoich sił
w tej dziedzinie, występując jako
chórzysta w teatrach muzycznych). Interesują go ludzie, ich gesty i typy zachowań. Pokazuje ich
koloryt, zwłaszcza w portretach,
oraz charakter w przerysowaniu
w karykaturach, a piękno ciała
w aktach. Bierze udział w wielu
akcjach promocyjnych różnych
firm jako rysownik. Należy do
Stowarzyszenia Polskich Artystów Karykatury (SPAK). W jego
dorobku artystycznym znajdują
się portrety znanych ludzi, m.in.
reżysera Jerzego Gruzy i aktorki
Niny Andrycz.
Jak sam mówi, w ciele kobiety zawierają się wszystkie najpiękniejsze
formy wszechświata. Kobiety zawsze
kochałem i dalej kocham. Ciągle odkrywam w nich coś nowego, co inspiruje mnie do dalszej pracy twórczej,
stosowania nowych form i pomysłów. Ciekawi mnie uroda kobiet
i emanująca z niej osobowość, którą
staram się oddać w swoich pracach.
W przedstawianiu aktów kobiecych doszedł do perfekcji. Głównie maluje kobiety.
Akty kobiece to trudna dziedzina malarstwa i mało kto się dzisiaj
tym para. Wzorem dla Bielińskiego jest Renoir i jego sposób widzenia kobiet. Obaj pokazują je zmysłowo, używając ciepłych kolorów
i miękkości, ale niedosłownie.
Używa środków abstrakcji (Trzy
Gracje), która sprawia, że obraz
nabiera głębi i niedopowiedzenia,
tajemniczości. W rozmowach artysta często podkreśla, że malarstwo musi prowokować, aby oglądając obraz, widz nie przechodził
obojętny.
Opracował Marek Klimaszewski
Ireneusz Bieliński – utalentowany portrecista, karykaturzysta, malarz. Mieszka na stałe w Warszawie. Malarstwem zajmuje się przeszło 30 lat. Ukończył Państwowe Liceum Sztuk Plastycznych
w Warszawie. W Gdańsku studiował aktorstwo i śpiew. Duży wpływ na jego wrażliwość malarską
wywarli prof. Włodzimierz Tiunin, Urszula Mroczek i Stanisław Czajka. Jego prace były prezentowane na wielu wystawach w kraju i za granicą. Bierze udział w plenerach malarskich. Pracownia Ireneusza Bielińskiego zaprasza zainteresowanych zrobieniem sobie portretu lub ciekawej karykatury.
Warto skorzystać, bo tak wybitnych specjalistów w tej dziedzinie jest mało na rynku. Adres: Warszawa, Aleje Jerozolimskie 11/19 m. 43; tel. 502 955 590. Więcej na www.bielinski.com.pl
Świat Elit | 5–8/2015
73
KSIĄŻKI
P R O M O C J A
Lepiej jest mówić lepiej
Rozmowa z Mirosławem Oczkosiem, aktorem, specjalistą w zakresie pracy z głosem
i autoprezentacji, autorem książki Sztuka mówienia bez bełkotania i faflunienia.
■ Skąd wziął się pomysł na książkę Sztuka mówienia bez bełkotania i faflunienia?
To moja czwarta książka. Pomysł na pierwszą był wynikiem dopytywania, przeważnie na szkoleniach i podczas
wywiadów, gdzie można kupić poradniki z ćwiczeniami,
o których mówię. W owym czasie odpowiadałem zgodnie
z prawdą: NIGDZIE. Wtedy na rynku były dwa rodzaje
książek: albo dla dzieci z wadami wymowy, albo twarda
wiedza logopedyczna. I tak zostałem aktorem – autorem.
stów czy twórców kabaretowych. Ćwiczyć warto, nawet
czytając książkę telefoniczną lub rachunek za prąd, ale
skoro można do tego wykorzystać teksty np. Mickiewicza, Osieckiej, Andrusa, to wybór jest oczywisty. Moją
główną motywacją przy wyborze ćwiczeń jest zawsze to,
by ćwiczący dobrze się bawili. Dotyczy to zarówno dzieci, jak i dorosłych. Im większy „wygłup” na szkoleniu czy
podczas ćwiczeń, tym lepsze efekty w życiu. Życie i tak nas
nieźle „spina”.
■ Prowadzi Pan warsztaty poświęcone
emisji głosu i sztuce przemawiania. Czy na
widoczną poprawę dykcji można liczyć już
po pierwszych zajęciach, czy to raczej długotrwały proces?
FOTO mat. prasowe Wydawnictwa RM, www.rm.com.pl
Z mówieniem jest jak z kondycją np.
do biegania czy pływania. Jeśli przez parę
lat nie wstawaliśmy zza biurka, a naszą główną aktywnością było oglądanie
sportu w telewizji, to raczej po dwóch
skłonach, czterech przysiadach i jednym
niezwykle szybkim podbiegnięciu do
autobusu na triatlon bym nie stawiał.
Z mówieniem: artykulacją, emisją, wystąpieniami, jest dokładnie tak samo.
Pocieszające jest to, że przez 25 lat nie
spotkałem nikogo, powtarzam NIKOGO, kto ćwicząc, nie poprawiłby swojego mówienia.
74
■ Od czego najlepiej zacząć ćwiczenie poprawnej wymowy?
■ Często bełkoczemy i faflunimy ze stresu
lub tremy. Czy ma Pan jakieś sprawdzone
sposoby na stres towarzyszący publicznym
wystąpieniom?
Po pierwsze uznajmy, że trema nie jest
czymś złym. Wiele wystąpień zostało „położonych”, bo występujący był zbyt pewny siebie. Po drugie: pozytywne nastawienie psychiczne. Po trzecie: przygotujmy
sobie pierwszych 10–15 zdań na pamięć,
to zredukuje stres. Po czwarte: rozluźnijmy całe ciało, np. poprzez „strzepywanie
rąk” i „wyparskiwanie” powietrza ustami.
Po piąte – odsyłam do książki…
Sztuka mówienia bez bełkotania
i faflunienia
Mirosław Oczkoś
kwiecień 2015
Wydawnictwo RM, www.rm.com.pl
Od wywietrzenia pokoju, w którym
będziemy ćwiczyć. Pierwsza grupa ćwiczeń to ćwiczenia
rozluźniające i oddechowe (stres, trema bardzo przeszkadzają w dobrym mówieniu). Drugi etap to ćwiczenia artykulacyjne, od samogłosek poprzez sylaby i pojedyncze
wyrazy, aż do zdań i tekstów. Zawsze w takiej kolejności.
Rozluźnienie, rozgrzewka i dopiero ruszamy na podbój
świata.
■ Podczas wykonywania ćwiczeń zawartych w Pana książce
trudno nie wybuchnąć śmiechem. Z jakich źródeł czerpie Pan
inspirację do swoich ćwiczeń dykcyjnych?
Sięgam do filmów, dobrej literatury, mniej znanych
utworów bardzo znanych poetów, pisarzy, autorów tekŚwiat Elit | 5–8/2015
■ Często pojawia się Pan w programach
publicystycznych jako ekspert od publicznych wystąpień, komentując wypowiedzi
polityków czy artystów. Jakie błędy popełniane przez takie osoby są dla Pana najbardziej rażące?
Koszmarem w przestrzeni publicznej
jest niewyraźne mówienie: bełkotanie,
faflunienie, mamrotanie i wszystkie pozostałe -ania i -enia.
Nie da się słuchać złego akcentowania, w czym przodują politycy. Częstym grzechem jest połykanie końcówek
albo przekształcanie trz na szcz np. „Kraków to stolica dup
kulturalnych” czy „szczał, szczał prosto w ręce bramkarza”.
Można by tak długo. Podstawą złego mówienia jest NIEDBAŁOŚĆ i – coraz częściej – brak dobrych wzorców.
A przecież nikogo nie trzeba przekonywać, że lepiej jest
mówić lepiej. Po to chociażby, by być skutecznym, przekonującym, atrakcyjnym i zrozumiałym. To podstawowy
cel mówienia.
Rozmawiała Joanna Niczyj
KSIĄŻKI
P R O M O C J A
Gołas – aktor
i człowiek
spełniony
Rozmowa z Agnieszką Gołas, autorką
książki o swoim ojcu
■ Jako córka znanego aktora miała Pani świadomość, że
Pani ojciec jest kimś wyjątkowym, znanym, odmiennym
od reszty rodziców? Jak Pani odbierała swojego tatę, będąc dzieckiem?
Jako dziecko odbierałam go, i nadal
patrzę podobnie, jak kogoś bajkowego,
magicznego. Wciąż na moich oczach
przemieniał się w inną osobę, zwierzątko,
a nawet zjawisko lub rzecz. I dlatego, jeśli
tylko go „dopadłam”, prosiłam, by coś
udawał. Był dla mnie, niestety, rzadko
osiągalny, wciąż w teatrze lub na planie,
a w nocy w Dudku. I wreszcie uświadomiłam sobie, że tata jest „dobrem narodowym”, dlatego żyje dla innych, a tylko
częściowo dla rodziny.
■ Większość ludzi postrzega Wiesława Gołasa jako aktora
komediowego, mimo że zagrał także role dramatyczne, chociażby znakomita kreacja w filmie Ogniomistrz Kaleń. Czy Pani
ojciec był pogodzony z powszechnym postrzeganiem go jako
aktora komediowego i kabaretowego?
Wiele lat temu w wywiadach prasowych mówił, że
oczekuje rozmaitych ról – i komediowych, i dramatycznych, szczególnie po filmie Ogniomistrz Kaleń.
Potem zagrał jeszcze sporo postaci dramatycznych
i otrzymał bardzo dobre recenzje. Śp. Gustaw Holoubek twierdził, i ja uważam tak samo, że tata zagrałby
każdą rolę, a tych poważnych było w jego karierze zbyt
mało. On sam przyznaje jednak, że najłatwiej, niemal
bez wysiłku, sprawdzał się w komediach.
W tej chwili dobrze czuje się z tym,
tak bogatym, bagażem komediowym
i otwarcie mówi, że jako aktor i człowiek
jest spełniony.
■ Czy dzięki pracy nad książką dowiedziała się
Pani czegoś więcej na temat ojca?
Gołas
Agnieszka Gołas
maj 2015
Wydawnictwo Marginesy
Przebiegała dość nieregularnie, co wynika z naszych charakterów – oboje jesteśmy raczej niesystematyczni, jedynie tzw. deadline nas mobilizuje. Myślę,
że dzięki naszemu pokrewieństwu i bliskości ostateczny
obraz jego życia osobistego i pracy nie ograniczył się do suchego zrelacjonowania faktów, czego nie chciałam. Oczekiwałam od taty, że opowie, jak odbierał różne zdarzenia,
przekaże mi emocje, jakie im towarzyszyły, i tak właśnie
się stało.
■ Kto inicjował tematy? Czy był to rodzaj luźnej rozmowy, którą później składała Pani w całość?
O tak, nasze rozmowy były bardzo luźne, a tematy inicjowaliśmy oboje. Tata często na zadane pytanie „odpowiadał” etiudami. Trudno wyrazić słowami etiudy czy gagi – i rozmarzyłam się, jakby to
było cudownie, gdyby do książki dołączone zostały
filmiki. Tata nie wszystko pamiętał, dlatego często
Sporo wiedziałam, ale oczywiście nie
o wszystkim. Poznałam mnóstwo barwnych szczegółów z jego życia, ze spotkań
z innymi wielkimi ludźmi kultury. Osobiście rozmawiałam z Gustawem Holoubkiem, który pięknie mówił o moim ojcu,
o jego talencie aktorskim. Po raz pierwszy
w życiu usłyszałam o strasznych przeżyciach taty w kieleckim więzieniu, gdzie
jako 14-letni chłopak był kilkakrotnie
przesłuchiwany przez gestapo.
Jak zachęciłaby Pani czytelników do książki
o Wiesławie Gołasie? Ja tylko podpowiem, że warto dojść do
końca, żeby przeczytać tak wzruszające przemyślenia o ciszy...
Na książkę składają się historie opowiadane przez
tatę, jego przyjaciół – Gustawa Holoubka, Jana Kobuszewskiego, Magdalenę Zawadzką, Joannę Szczepkowską i innych – fragmenty recenzji prasowych, setki
zdjęć i dokumentów archiwalnych, a także doskonale
napisane przez moją mamę wspomnienie o ojcu, zatytułowane Skierka. Książka Gołas to nie tylko portret
prywatny i zawodowy jednego z najbardziej lubianych
polskich aktorów, ale też obraz naszej elity artystycznej. Myślę, że udało mi się stworzyć barwną i lekką
opowieść, którą istotnie kończy chwila zadumy i podsumowanie taty, że teraz, po wielu latach żywiołowej
ekspresji, jest w jego życiu pora na ciszę.
Rozmawiała Marta Ewa Wróblewska
FOTO mat. prasowe Wydawnictwa Marginesy
■ Przeprowadzanie wywiadu-rzeki z ojcem
może wydawać się pozornie łatwiejsze, bo
zna się go bardzo dobrze, ale z drugiej strony trudno zachować dystans. Jak wyglądała
Państwa praca nad książką?
korzystałam z zasobów pamięci mamy, ze źródeł teatralnych, filmowych, z opowieści jego przyjaciół,
bez których ta książka byłaby ułomna.
Świat Elit | 5–8/2015
75
KSIĄŻKI
Paul Glaser
przeł. Norbert Radomski
jednym transportem wraz z nią
do hitlerowskiego obozu w Auschwitz, przeżyło jedynie 8. To
niezwykłe, naznaczone miłością,
zdradą i niezwykłą determinacją
życie staje się dla autora – jej
bratanka – kluczem
do odkrycia własnych
korzeni. Łącząc w całość wojenne zapiski,
fotografie i listy ciotki, Paul rekonstruuje
dramatyczną
historię, z której przebija
optymizm i – wbrew
śmiertelnej
grozie
dnia
codziennego
– fascynujące ukochanie życia.
Paul Glaser urodził się
krótko po II wojnie
światowej w Holandii.
Pełnił m.in. funkcję
dyrektora szpitala psychiatrycznego. Brał także udział w zakładaniu
muzeum historii druku, regionalnego teatru
oraz montessoriańskiej
szkoły średniej.
Dom Wydawniczy Rebis
Tańcząc z wrogiem
Porywająca
historia żydowskiej nauczycielki
tańca,
wplątanej w wojenny koszmar. Rosie
uczyła tańca w całej
zachodniej Europie.
Nim skończyła 25
lat, zdążyła stracić
ukochanego w wypadku
lotniczym,
poślubić
niewłaściwego mężczyznę
i znaleźć pocieszenie
w ramionach innego.
Gdy do władzy doszli naziści, przeszła
przez kilka obozów
koncentracyjnych, ale
energia, niewiarygodna zaradność i żywiołowy urok pozwoliły
jej przetrwać – lekcje tańca udzielane
esesmanom stały się przepustką do życia. Spośród 1200 osób, które przybyły
Tyle słońca.
Anna Jantar. Biografia
Prawdziwy portret
gwiazdy polskiej
estrady. W tej wyjątkowej biografii
kryje się zdecydowanie więcej niż
tylko kariera w blasku świateł. Jaka naprawdę była Anna?
Przed czym uciekała? Marcin Wilk
rozmawiał z jej
mamą, Haliną Szmeterling, i córką, Natalią Kukulską. Dotarł do tych, którzy znali
Annę najlepiej. Z ich opowieści wyłania się
kobieta mądra, dojrzała i niezależna, gwiazda największego formatu. Kobieta, która
musiała podejmować decyzje kosztem
własnych marzeń, nie bała się ryzykować
ani sięgać po nieosiągalne. Książka zawiera
niepublikowane materiały, fotografie i listy.
Tyle słońca… to także doskonały obraz polskiej sceny muzycznej lat 70., pełna absurdów historia codziennego życia artystów,
zdanych wyłącznie na siebie.
Wydawnictwo Znak
Keith Abraham
przeł. Małgorzata Małecka
Daphne Kingma
przeł. Grażyna Waluga
Joakim Zander
przeł. Wojciech Łygaś
Większość ludzi cały swój czas poświęca pomnażaniu dochodów, zamiast
mądrze zaplanować swoje życie.
Zastanawiałeś się
kiedyś nad tym,
czy można mieć
z życia więcej, niż
masz? W głębi
ducha towarzyszy
ci myśl, że życie
jest zbyt krótkie,
by przemierzyć je
bez celu, nie mając żadnych pasji. Jaki więc jest twój
plan na życie? Czy udaje ci się osiągnąć
wszystko to, czego pragniesz? Jaką masz
pasję? Może jest nią twój zawód, twoja praca? Czy chciałbyś więcej mieć,
czy bardziej być? A może nie potrafisz
zmienić okoliczności, w jakich przyszło
ci żyć? Jeśli tak jest, to gwarantuję, że
Życie z pasją dostarczy ci rozwiązań,
których poszukujesz dotychczas bez zadowalających rezultatów.
Wydawnictwo Studio Emka
Przeżywasz życiowy kryzys? Utraciłeś
kogoś bliskiego? Dopadła cię poważna
choroba? Jesteś bankrutem? Nie wiesz,
co robić? Nikt nie wie – bo skąd mielibyśmy wiedzieć, co robić, jeżeli jeszcze nigdy w życiu nie było nam tak
źle, nigdy nie odczuwaliśmy takiego
cierpienia. Autorka opisuje przypadki konkretnych osób, które poradziły
sobie w sytuacjach
skrajnych.
Listę
rzeczy, które trzeba
zrobić, gdy życie się
rozpada, sporządziła w odpowiedzi
na gorącą prośbę
swojego przyjaciela. Tak powstała
ta książka, która
pomogła już wielu
osobom. Być może
pomoże także tobie? Nie gwarantujemy, że po lekturze od razu i radykalnie
zmieni się twoje życie, ale chociaż dowiesz się, jakie działania możesz podjąć.
Wydawnictwo Fronda
Rok 1980, Damaszek. Wybuch samochodu-pułapki
zabija matkę pewnej dziewczynki.
Trzy dekady później, w 2013 r.,
absolwent szwedzkiego uniwersytetu Mahmoud
Shammosh dostaje anonimowy
e-mail z propozycją spotkania. Nadawca
twierdzi, że ma informacje, które zainteresują Mahmouda. Tymczasem w Brukseli
George Lööw, lobbysta na rzecz największej
agencji PR, otrzymuje niepokojące zadanie. Amerykańska firma zleca mu założenie
podsłuchu w biurze młodej asystentki Klary Walldéen, byłej dziewczyny Mahmouda.
Pewnego dnia zakrwawiony Shammosh
zjawia się u Klary. Oboje uświadamiają sobie, że zostali wplątani w międzynarodowy
spisek, a ich życie wisi na włosku. Książka
dostępna również w wersji e-book.
Wydawnictwo Sonia Draga
Życie z pasją
76
Marcin Wilk
Świat Elit | 5–8/2015
Dziesięć rzeczy
Pływak
KSIĄŻKI
Katherine Pancol
przeł. Agnieszka Rasińska-Bóbr
Hanif Kureishi
przeł. Katarzyna Janusik
David Gibbins
przeł. Maciej Szymański
Oczekiwana kontynuacja Żółtych oczu
krokodyla. Joséphine przestaje się przejmować tym, czy krokodyl rzeczywiście
pożarł jej męża, który zniknął w Kenii.
Opuściła Courbevoie i zamieszkała
w kamienicy w modnej paryskiej dzielnicy, dzięki pieniądzom zarobionym
na bestsellerze. Autorstwo książki starała się przypisać sobie jej siostra Iris. To
oszustwo przypłaciła
pobytem w klinice psychiatrycznej.
Wolna, ale wiecznie nieśmiała i nie
w pełni zadowolona
ze swojego życia Joséphine ciągle czeka
na wielką miłość, która nie nadchodzi.
Aż do pewnego świątecznego wieczoru, kiedy to niespodziewany pocałunek
całkiem odmieni jej dotychczasowe życie. Książka dostępna również w wersji
e-book.
Wydawnictwo Sonia Draga
Harry otrzymuje
zlecenie napisania
biografii Mamoona, wielkiego pisarza, zapomnianego przez świat
celebryty, świntucha, cudzołożnika,
kłamcy, zbira i być
może mordercy.
Wokół krążą: obdarzona włoskim
temperamentem żona pisarza, służąca,
która nocą zamienia się w seksualnego
wampa, narzeczona z Londynu i krwiożerczy wydawca. Harry ma obsesję na
punkcie zlecenia – jest reżyserem, detektywem, a nawet w pewnym sensie stwórcą. Rozdaje role, kreuje rzeczywistość
i wszystkich prowokuje. Ale czy na pewno
to on pociąga za sznurki? Hanif Kureishi,
mistrz kąśliwego języka, powraca w autoironicznej i zabawnej opowieści o władzy
i manipulacji, seksie, sztuce i próbie wykreowania siebie.
Wydawnictwo Znak
Rok 439. Cesarstwo Rzymskie staje w obliczu zagłady. Wandalska nawała przetacza się przez Hiszpanię i północną Afrykę.
Rzymianie tracą twierdzę w Kartaginie, a to
może oznaczać kres ich panowania w basenie Morza Śródziemnego. Na Wschodzie
rodzi się większe zagrożenie: barbarzyńska
potęga z azjatyckich stepów, plemię najokrutniejszych wojowników, armia Huna
Attyli. Dla grupki rzymskich żołnierzy i tajemniczego mnicha
z Brytanii ocaleniem
może być jedynie
wzniesienie się ponad
zepsucie i słabość cesarzy i przywrócenie
pamięci o dniach
chwały rzymskiej armii. Natchnieni duchem walki, gotowi są
zrealizować zuchwały
plan, lecz droga do
zwycięstwa prowadzi przez samo serce ciemności – cytadelę króla-wojownika, najokrutniejszego władcy w dziejach świata.
Dom Wydawniczy Rebis
Edward de Bono
Myślenie lateralne
Myślenie lateralne
jest sprawnością, którą można nabyć tak
samo jak inne umiejętności. W czasie
ogromnej konkurencji w biznesie, kiedy
musi on reagować
na szybko zmieniające się trendy i dostosowywać się do
wyzwań obecnego
rynku gospodarczego, zdolność znajdowania innowacyjnych rozwiązań i skutecznych strategii jest niezbędna. Umiejętność
kreatywnego myślenia, dostępna każdemu,
jest podstawowym narzędziem do osiągania
zawodowego i osobistego sukcesu. Mogą
je stosować wszyscy i wszystkim przynosi
ono korzyści. Ta książka uświadamia nam,
na czym polega myślenie lateralne – identyfikuje metody umożliwiające jego rozpoznanie i podaje wskazówki, jak je wdrożyć
i rozwinąć we własnym życiu. Pokazuje kierunki oraz cel myślenia lateralnego i zachęca
czytelnika do wykształcenia w sobie nawyku
używania go, by zwiększyć własny potencjał.
Wydawnictwo Studio Emka
Ostatnie słowo
Miecz Attyli
Dariusz Wilczak
Anna Kamińska
Prawie 100 tys. Żydów przerzuconych
na trasie Moskwa – Warszawa – Izrael
w latach 1990–1992. Dyplomatyczne
negocjacje pomiędzy USA, ZSRR, Izraelem i Polską. Tajna akcja komandosów
przyszłego GROM-u. Operacja współfinansowana przez firmę Art-B: Bogusława
Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego. Losy
sowieckich Żydów na „ziemi obiecanej”.
Po raz pierwszy w Polsce ujawniamy genezę, kulisy i przebieg tej fascynującej historii.
W Operacji „Most” brały udział polskie
i izraelskie służby
specjalne.
Może tylko zaskakiwać fakt, jak niewiele do tej pory powiedziano na ten temat
w Polsce i Izraelu.
Z wyjątkiem lakonicznych informacji
o tym, że operacja
miała miejsce, do
opinii publicznej nie przedostały się żadne
szczegóły.
Wydawnictwo Fronda
Mówili o niej
„czarownica”, bo
gadała ze zwierzętami i miała kruka
terrorystę, który
kradł złoto i atakował rowerzystów.
Ponad 30 lat żyła
w drewnianej leśniczówce w Puszczy Białowieskiej,
bez wody i prądu.
Mieszkała pod jednym dachem z rysiem
i dzikiem. Była naukowcem, ekologiem,
autorką nagradzanych filmów i słuchowisk
radiowych. Żyła prosto i blisko natury.
Wśród zwierząt znalazła to, czego nigdy nie
doświadczyła wśród ludzi. Córka Jerzego,
wnuczka Wojciecha, prawnuczka Juliusza
– trzech malarzy rozmiłowanych w polskim krajobrazie i historii. Bratanica Marii
Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i Magdaleny
Samozwaniec. Miała być synem i czwartym
Kossakiem. Tak jak przodkowie dźwigać
sztalugi i znane nazwisko. Wybrała własną
drogę… Dlaczego została wydziedziczona?
Wreszcie – czy w dziczy odnalazła szczęście?
Wydawnictwo Literackie
Most. Tajna operacja
przerzutu Żydów
Simona
FOTO mat. prasowe wydawnictw
Wolny walc żółwi
Świat Elit | 5–8/2015
77
POLECAMY
Mierki
– unikalne miejsce wypoczynku
Rozmowa ze Zbigniewem Sieleckim, współwłaścicielem Centrum Mierki Sp. z o.o.
FOTO archiwum hotelu Kormoran
■ Panie Dyrektorze, zarządza Pan
Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowym Kormoran w Mierkach na
Mazurach, dawnym Ośrodkiem Wypoczynkowym Kancelarii Premiera.
Proszę przybliżyć nam ten obiekt
– obecnie dostępny dla wszystkich
obywateli i gości, z kraju i zagranicy.
78
W 2011 r. dawny Ośrodek Wypoczynkowy Kancelarii Prezesa Rady
Ministrów w Mierkach k. Olsztynka
został otwarty, po zmianach właścicieli, dla ogółu Polaków i gości zagranicznych. Poprzednio korzystała z niego
wybrana grupa uprzywilejowanych
obywateli kraju i nawet po zmianach
ustrojowych w 1989 r. przyjeżdżali
tu wyłącznie przedstawiciele rządu,
posłowie, senatorowie, wybrani reprezentanci urzędów centralnych czy
partii politycznych. Obecnie ośrodek
z deficytowego, rokrocznie dofinansowywanego przez Kancelarię Premiera,
stał się obiektem w pełni dochodowym dzięki powszechnej dostępności
i wprowadzeniu atrakcyjnych ofert,
a przede wszystkim dzięki warunkom,
jakich oczekują goście dla aktywnego
wypoczynku i obcowania z naturą.
Jest to atrakcyjne miejsce, z dobrą
kuchnią i wyjątkową atmosferą, którą zapewnia wykwalifikowany personel. Poziom obłożenia jest na bardzo
dobrym poziomie i zwiększa się co
roku pomimo wciąż nie najlepszej koŚwiat Elit | 5–8/2015
jącym w jeziorze, mariną i z wieloma punktami aktywnego spędzania
czasu. Centrum znajduje się 5 km
od Olsztynka. Dobre drogi, zarówno z Warszawy, jak i z Olsztyna
czy Gdańska, umożliwiają szybkie
i łatwe dotarcie. Nie bez znaczenia
jest również historia tego miejsca.
Ale największym atutem jest możliwość obcowania z naturą, przebywania w samym sercu niczym
niezakłóconej przyrody, podziwianie chronionych i rzadko występujących w Polsce ptaków wodnych
i drapieżnych, unikatowych roślin.
Jest to doskonałe miejsce na znakomity relaks i wypoczynek, z dala od
miejskiego zgiełku, z szeroką gamą
usług na najwyższym poziomie. Ide■ Co sprawia, że Centrum Kormoran alne także dla grzybiarzy i wędkarzy.
cieszy się tak ogromnym zaintereso- Zarówno w samych Mierkach, jak
waniem?
i w najbliższej okolicy, lasy obfitują
Samo położenie – na skraju Pusz- w ogromne ilości grzybów i jagód.
czy Napiwodzko-Ramuckiej, po Warto zaplanować sobie u nas powschodniej stronie jeziora Pluszne, byt również jesienią.
objętego strefą ciszy i o najwyższej
klasie czystości wód, w obszarze ■ Jak przedstawia się baza hotelowa
Natura 2000 – sprawia, że miejsce ośrodka?
Nasze obiekty hotelowe przeszły
to cieszy się nieustannie ogromnym
zainteresowaniem turystów. Obiekt gruntowne remonty i w większości
zajmuje 18 ha, z lasem poprzeci- zostały dostosowane do europejskich
nanym pięcioma wąwozami o głę- standardów, obowiązujących w więkbokości do 16 m, z linią brzegową szości krajów Europy. Obecnie dyso długości prawie kilometra, z licz- ponujemy wygodną bazą noclegową
nymi pomostami, basenem pływa- na 350 miejsc w pokojach i w aparniunktury i rosnącej konkurencji na
rynku usług konferencyjnych i wypoczynkowych. Wydaje mi się, że nie bez
znaczenia dla popularności ośrodka
jest to, że po przejęciu obiektu podjęliśmy decyzję o przebudowie od podstaw znajdującego się w bardzo złym
stanie technicznym budynku VIP,
z którego powstał apartamentowiec
Perła. Lokale sprzedajemy osobom
prywatnym, a następnie zajmujemy
się ich zarządzaniem i wynajmowaniem w sposób bezobsługowy dla
właścicieli. Zwiększyliśmy w ten sposób własną bazę hotelową, a jednocześnie osiągamy dodatkowy przychód,
którym dzielimy się z właścicielami
apartamentów.
POLECAMY
tamentach. W Perle jest 36 wysokiej
klasy apartamentów o pow. od 34
do 120 mkw., w większości z aneksami kuchennymi. W budynku głównym mamy 45 komfortowych 1-, 2i 3-osobowych pokoi. W pawilonach
Rubin, Beryl, Nefryt i Opal przygotowaliśmy 58 pokoi 1-, 2-, 3- i 4-osobowych – wszystkie z pełnym węzłem
sanitarnym, telewizją satelitarną, dostępem do Internetu. Budynki rozrzucone są w naturalnym lesie, co daje
gościom poczucie izolacji i wyjątkowej
intymności, nawet przy dużym obłożeniu. Zapewniamy naszym klientom
znakomitą gastronomię. Serwujemy
własne wypieki i desery. Oferujemy
wspaniałą kuchnię rybną i tradycyjną,
mazurską. Zatrudniamy bardzo doświadczonych kucharzy i personel kuchenny, kontynuujący świetne tradycje w goszczeniu wielu zagranicznych
gości, dyplomatów, przedstawicieli
licznych państw i organizacji międzynarodowych. Polecam restaurację
Panorama na 260 osób, bar Cava
z kawiarnią i dyskoteką na 120 osób,
ogródki z parasolami, liczne miejsca
biesiadne do urządzania ognisk i organizowania grilla, również na pomoście. Naszą specjalną plenerową atrakcją kulinarną, oprócz pieczenia dzika
i wyjątkowych dań grillowych, jest
przyrządzanie sękacza na świeżym powietrzu, połączone oczywiście z jego
degustacją. Nasz ośrodek jest często
wybierany jako miejsce przyjęć weselnych, komunijnych i innych imprez
okolicznościowych.
wodne i żaglówki. Mamy własną wypożyczalnię i przystanie wodne, kryty
basen pływacki z biczem wodnym
i z wyposażeniem do gry w piłkę wodną (waterpolo) i koszykówkę wodną,
a także basen zewnętrzny na jeziorze
z bezpiecznym brodzikiem dla dzieci.
W obiekcie znajduje się również SPA
ze strefą zabiegów na ciało i z małą
grotą solną. Na dzieci czekają sale
i place zabaw. W zimie zapraszamy na
tor saneczkowy, lodowisko i trasy dla
narciarstwa biegowego. Organizujemy kuligi z pochodniami i wyjątkowe
ogniska. W ostatnim okresie, dzięki
funduszom unijnym, zrealizowaliśmy
na terenie obiektu ścieżki edukacyjne,
wyposażone w tablice opisujące otaczającą przyrodę i będące doskonałą
formą przekazywania wiedzy o środowisku naturalnym.
■ Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowe Kormoran w Mierkach to
miejsce przyjazne biznesowi – idealne na konferencje, sympozja oraz
wyjazdy integracyjne. Menedżerowie często je wybierają.
Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowe w Mierkach dysponuje
sześcioma salami konferencyjnymi
różnej wielkości, z pełnym profesjonalnym wyposażeniem multimedialnym. Mamy sale konferencyjne dla
60 osób (Turkusowa, Szmaragdowa,
Perłowa), 200 osób (Leśna) czy nawet
dla 260 – Sala Widokowa ze sceną
i wspaniałym widokiem na jezioro
z wnętrza i z zadaszonego tarasu widokowego. Sala Perłowa znajduje się
w zupełnym odosobnieniu i spełnia
wszelkie wymagania organizatorów
spotkań zarządów firm czy rad nadzorczych. Oferujemy również usługi
i specjalne pakiety firmowe w naszej
Bio SPA & Wellness z suchą sauną,
pokojami relaksu, pokojem balneologicznym, komnatą solną, masażami,
zabiegami na twarz i ciało. Organizujemy wiele zajęć terenowych według
różnych scenariuszy. Zapewniamy
strzelnicę, mosty linowe, tory przeszkód, jazdy offroadowe, quady, ściany wspinaczkowe, tory przeszkód,
paintball. Prowadzimy zajęcia integracyjne i współzawodnictwo grupowe,
urządzamy nocne podchody leśne, zajęcia na wodzie z pontonami, amfibią
i łodziami wieloosobowymi. Organizujemy pikniki rodzinne z dmuchańcami, koncerty plenerowe, kino letnie
czy wreszcie bale przebierańców i dyskoteki na świeżym powietrzu. Ofertę
dostosowujemy indywidualnie do
potrzeb i oczekiwań naszych klientów.
Rozmawiał
Marek Klimaszewski
■ A jaką dysponujecie bazą sportowo-wypoczynkową i rekreacyjną?
Mamy szeroką bazę, dostosowaną
do wszystkich grup wiekowych, począwszy od dzieci i młodzieży po osoby starsze. Na terenie obiektu znajdują
się m.in. boiska do gry w piłkę siatkową i koszykówkę, badminton, place do
gry w minifutbol, boole, tenis plażowy,
jest też kort tenisowy i ścieżki zdrowia.
Dysponujemy rowerami górskimi.
Seniorom zapewniamy trasy spacerowe i nordic walking. Dla miłośników
wody i sportów wodnych przygotowaliśmy łódki wiosłowe, kajaki, rowery
K ołatek 2,
11-015 Ols z t ynek ,
tel.89 519 51 00,
fax 89 519 55 0 0
e -mail: recep cja@mier k i . e u
w w w.k or moranmie r k i . p l
Świat Elit | 5–8/2015
79
POLECAMY
Skuteczna ochrona
Cetaphil® Suntivity™ posiada specjalną
liposomalną strukturę, która umożliwia
łatwe i bezpieczne wnikanie składników
w głąb skóry. Liposomy łączą w sobie
funkcje przenoszenia substancji aktywnych przez barierę lipidową naskórka oraz
funkcje ochronne skóry. Liposomalny balsam do ciała SPF50 przeznaczony jest dla
skóry normalnej, suchej i wrażliwej.
Doskonały ratunek po
przedawkowaniu słońca!
SOS Łagodzący preparat po
opalaniu marki Pharmaceris polecany dla skóry podrażnionej
w wyniku opalania, przedawkowania słońca i przy oparzeniach
słonecznych. Stosowanie preparatów łagodzących jest również
zalecane przez specjalistów przy
leczeniu dermatologicznym oraz
po zabiegach medycyny estetycznej w celu ukojenia i złagodzenia
podrażnień skóry. Nie zawiera
parabenów i substancji zapachowych.
FOTO i źródło mat. prasowe
Wakacje
z ST. MORIZ
80
Choć eksperci cały czas
mówią o szkodliwym działaniu słońca, to my nadal
kochamy brąz! Wystarczy
odrobina samoopalacza,
by cieszyć się piękną opalenizną. Dlatego na wakacje
warto zabrać kosmetyki samoopalające St.
Moriz w wersji podróżnej.
Set Mini Bronzing Collection
Medium to produkty dedykowane jaśniejszej
karnacji. W praktycznej kosmeŚwiat Elit | 5–8/2015
tyczce znajdziemy scrub,
nawilżający balsam samoopalający i mus. Peeling
pozwoli na uzyskanie równomiernej opalenizny, natomiast balsam wydłuży
czas jej utrzymania się na
naszej skórze. Dostępne na
www.stmoriz.pl oraz w sieci
Douglas.
Specjalistyczna
pielęgnacja skóry
Power Fruit marki evrēe® to
pierwszy na rynku ultranawilżający dwufazowy olejek do
ciała, który łączy w sobie działanie olejku i balsamu. Dzięki
technologii opartej na połączeniu silnie nawilżających
olejków oraz kwasu hialuronowego szybko się wchłania,
a skóra staje się natychmiast
odżywiona, sprężysta i gładka
jak jedwab. Faza pierwsza/
górna to połączenie olejków:
malinowego, winogronowego, jojoba, sezamowego oraz
avocado. Druga/dolna to czysty kwas hialuronowy.
Nie zawiera parabenów i sztucznych barwników.
Plastry
dla dzieci
lorowe wzory pomagają
odwrócić uwagę dziecka
od przykrego zdarzenia,
jakim jest skaleczenie.
Wykonane są z elastycznego i wytrzymałego
materiału, odpornego
na wodę i brud, delikatnie przylegającego
do skóry. Opatrunek
cechuje się wysoką
chłonnością, a jednocześnie jest „oddychający”
Plastry Salvequick Mi- i mocno przewiewny.
nionki to więcej niż zwywww.salvequick.pl
kłe plastry. Bajkowe, ko-
NUXE chroni przed słońcem
Nuxe Sun łączy w sobie profesjonalną ochronę
przeciwsłoneczną z właściwościami
regenerującymi
skórę. Mleczko do opalania
twarzy i ciała wysoka ochrona
SPF 30 to rozświetlający skórę preparat, który skutecznie
chroni wszystkie rodzaje skóry
przed szkodliwym działaniem
słońca, również przy jasnej karnacji.
UB40 (ALI CAMPBELL, ASTRO AND MICKEY VIRTUE)
25.08 - WARSZAWA/STODOŁA
NATALIA NYKIEL
29.09 - WARSZAWA/STODOŁA
PINK MARTINI
07.10 - ZABRZE/DOM MUZYKI I TAŃCA
08.10 - POZNAŃ/SALA ZIEMI, 09.10 ŁÓDŹ/WYTWÓRNIA
RYAN KEEN
18.10 - WARSZAWA/STODOŁA
SCOTT WEILAND AND THE WILDABOUTS
18.09 - WARSZAWA/PROXIMA
SZTYWNY PAL AZJI
08.10 - WARSZAWA/STODOŁA
LAO CHE
16.10 - WARSZAWA/STODOŁA
RENATA PRZEMYK
25.10 - WARSZAWA/STODOŁA
BILETY: WWW.STODOLA.PL, WWW.EBILET.PL, WWW.EVENTIM.PL, WWW.TICKETPRO.PL
POLECAMY
Przeciwstarzeniowy balsam Obiecujący
Balsam ochronny do twarzy i odsłoniętych obszazapach od
rów ciała z filtrem Sun Zone SPF 25 Medium marOriflame
ki Oriflame, zapewniający średnią
ochronę przeciwsłoneczną. Wzbogacony w koenzym Q10, który zapobiega utracie kolagenu i elastanu
– dla młodej i pięknej skóry. Technologia Ochrony Komórkowej (ochrona UVA/UVB + witamina E). Chroni
skórę przed działaniem szkodliwych
promieni UV i przedwczesnym starzeniem się. Pomaga zapobiegać powstawaniu przebarwień i zmarszczek
wywołanych przez słońce. Nieklejący
i nietłusty. Matuje i szybko się wchłania.
Testowany dermatologicznie.
ną miłością. Nuty:
głowy – cytryna, kwiat
brzoskwini, pieprz różowy; serca – biała lilia,
konwalia, biała peonia;
bazy – drzewo sandałowe, piżmo kaszmirowe,
pyłek irysa. Ten zmysłowy zapach dodaje nie
tylko pewności siebie,
ale także niesie pomoc
innym.
Perłowa kąpiel dla stóp
Inspirująca moda
Iwostin na naczynka
Multifunkcyjne olejki
Dźwigającym
ciężar ciała stopom
należy się odrobina luksusu. Chwile kojącego relaksu
na miarę profesjonalnych zabiegów
SPA zapewni nowość marki No36
– perełki do kąpieli stóp. Zawarte w nich ekstrakty z alg morskich,
kwas urea oraz
drobinki soli złuszczą skó-
rę stóp, przynosząc
jej natychmiastową ulgę. Skóra
stanie się miękka,
a taka kąpiel dostarczy jej niezbędnych minerałów
i mikroelementów
i doskonale pobudzi krążenie,
dając odprężenie,
wzmacniając cały
organizm oraz pozostawiając przyjemny zapach.
Skóra ze zmianami naczyniowymi jest
wrażliwa, o cienkim naskórku, często
z uszkodzonym płaszczem hydrolipidowym. Właściwa pielęgnacja jest bardzo
ważna, gdyż stosowanie odpowiednich
preparatów kosmetycznych może znacznie poprawić jej kondycję. Podstawą jest
oczyszczanie. Oczyszczająca pianka na naczynka Iwostin Capillin jest przeznaczona
do stosowania w fazie prerosacea i utrwalonych zmian naczyniowych. Skutecznie
oczyszcza cerę, usuwa makijaż i wszelkie
zanieczyszczenia, zmniejsza uczucie ściągnięcia i pieczenia oraz minimalizuje skłonność do pojawiania się podrażnień, zaczerwienień i rumienia.
82
Od 15 lat Oriflame
jest członkiem fundacji
World Childhood Foundation, pomagającej porzuconym dzieciom.Tenderly Promise to nowy
zapach, z którego dochód
zostanie przeznaczony na
ten cel. Jego twórczyni,
francuska perfumiarz,
matka czworga dzieci, zainspirowała się dziecięcą
niewinnością i matczy-
Świat Elit | 5–8/2015
Marka Koko Swag podchodzi do
mody w oryginalny sposób. Inspiracją dla jej projektantów jest „kurnik”,
a właściwe jego wnętrze. Ideą – humorystyczne pokazanie charakterystycznych cech „kurnika”. W kurnikowym świecie znajdują się zwierzęta
oraz regionalne wzory zakopiańskie
i łowickie. Motywem przewodnim
kolekcji jest polski wiejski klimat – bogata kolorystyka „kurnika”. W ofercie
znajdziemy T-shirty i bluzy z kapturem lub bez stworzone z najwyższej jakości polskich dzianin. Każda rzecz uszyta w małej pracowni
traktowana jest jako hand-made.
Olejki są światowym
trendem w pielęgnacji.
Stosuje się je zarówno
w produktach do twarzy, jak i do całego ciała. Jednym z najczęściej
wykorzystywanych jest
bogaty w witaminę E
i kwasy Omega 3-69 olejek arganowy.
Ciekawą propozycją produktu stworzonego na bazie
olejków jest Bielenda Golden Oils –
Dwufazowy złoty eliksir
do ciała. Preparat zawiera
moc trzech drogocennych olejków: arganowego, makadamia
i kukui, a ich skład
wzbogacony
jest
o wyjątkową esencję ze złotej perły.
Dzięki tej formule
łatwo się rozprowadza, nadając
skórze wyjątkową
miękkość i satynową gładkość.

Podobne dokumenty