Ku pokrzepieniu duszy
Transkrypt
Ku pokrzepieniu duszy
Ku pokrzepieniu duszy Wiersz Tetmajera zaczynający się od słów: „Melancholia, tęsknota, smutek, zniechęcenie są treścią mojej duszy...” Zdumiewające zdanie. Po pierwsze, nie ma w nim ani trochę przykrego biadolenia. To tak, jakby ktoś zapytany o zdrowie odpowiedział z prostotą: „Mam zaawansowaną gruźlicę i lekarze dają mi najwyżej dwa miesiące życia.” Po drugie, wyznanie poety nie jest pozą. Wierzę w ten smutek, wierzę w realność melancholii i tęsknoty, nie wątpię o jego, Tetmajera, zniechęceniu. Po trzecie, podziwiam okazaną tutaj odwagę. Nacisk otoczenia na jednostkę polega na tym, że dopuszczalne jest tylko gadanie optymistyczne. Smutek to hańba. Niezależnie od tego, jak się czujesz, masz siać uśmiechami, nadrabiać miną i zapewniać, że wszystko okej. Tylko baba narzeka, a ty jesteś mężczyzną, a zatem: ze...j się, a nie daj się. Lenin: „Spuszczać nos na kwintę to nie po bolszewicku.” Amerykanie: „Zachowaj uśmiech.” Don Corleone, widząc załamanie swojego chrześniaka, któremu żona przyprawiła rogi: „Bądź mężczyzną!” Tetmajer gwiżdże na tego rodzaju nakazy. Jego samopoczucie jest pod psem i on nie ma zamiaru udawać, że jest inaczej. W swoim zniechęceniu ani myśli łgać: „Czuję się, jakby mnie na sto koni posadzono!” Ani mu się śni deklamować takie lub podobne bajery. Wiersz jest prawdziwy i szlachetny, jest, krótko mówiąc, dziełem sztuki. Dzieło sztuki poetyckiej, z którego autor może być dumny. A zatem... ma on powód do radości. Radością napawa fakt, że się nadało rewelacyjną formę swoim przepojonym smutkiem strofom. A pomimo zniechęcenia nie zabrakło chęci do opisywania swego wewnętrznego stanu, do ukazania nam, czytelnikom, co jest treścią Tetmajerowej duszy. Mistrzostwo formy przejawia się między innymi w unikaniu egocentryzmu. Prostaczek powiedziałby: „Ja jestem smutny.” Wyznanie Słowackiego: „Smutno mi, Boże”, dzięki użyciu tego samego zaimka w celowniku, nie brzmi już tak egocentrycznie. Lecz najdalej w swojej ucieczce od egocentryzmu posunął się Tetmajer; on nie o sobie mówi, lecz o swojej duszy! Utkwił mi w pamięci początek wiersza, ale jaki jest dalszy ciąg? Nie mogę niestety zaspokoić swojej ciekawości. Tomik z wierszem Tetmajera zniknął pewnego dnia z mojej półki. Ktoś pożyczył i nie oddał. I już nie odda, bo zmarł. Nasuwa się kolejny cytat, liryczne wyznanie Hermenegildy Kociubińskiej: „Kosztowała niedrogo, pożyczyłam od kogoś, ten ktoś zgasł i wygasła pretensja. Dziś jest ona na wieki chlubą mej biblioteki, ta kochana maszynka do mięsa.” Ze mną było prawie tak samo, jak to opisał poeta Ildefons. Z tą jedynie różnicą, że w tamtym przypadku zgasł właściciel, zaś w moim przypadku zgasło się osobie, co pożyczyła „od kogoś”. Lecz zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku wygasła pretensja. Bo do kogo miałbym się zwrócić? Do spadkobierców? Za dużo zachodu. Przetrząsam swój księgozbiór, buszuję po wszystkich antologiach, wertuję spisy treści – na próżno. Są rozmaite wiersze Tetmajera, ale tego najbardziej przeze mnie pożądanego nie ma. Smuci mnie to, wprawia w melancholię. Tęsknię za wierszem wyrażającym tęsknotę, smutek i melancholię. Źle, źle; to nie ja tęsknię. Precz z egocentryzmem. Nie ja, tylko moja dusza. Tęsknota, melancholia i smutek są treścią mojej duszy, duszy nie zaspokojonego czytelnika. T., M., S., ale nie Z., nie zniechęcenie. Nie dam za wygraną, dopóki wspaniałego wiersza nie upoluję. Choćbym miał w tym celu podjąć wyprawę do Biblioteki Narodowej. Poszukiwania, jakie przedsięwziąłem zapuszczając się między regały miejskiej biblioteki mojego powiatowego miasta, nie przyniosły rezultatu. Nie było innej rady jak tylko wybrać się do BN. Tylko tam jest szansa dorwania „poezji zebranych”. Olbrzymia czytelnia zapchana setką stołów. Na jednym z nich, tym zajętym przeze mnie, ląduje tomiszcze liczące sobie przeszło tysiąc stronic. Nie znając tytułu wiersza jestem skazany na długie kartkowanie. Kartkuję, a w duszy rodzi się i narasta niepewność. Może i w tym egzemplarzu, dziesiątym z kolei, wiersza nie uświadczę? Niepewność, czarnowidztwo, defetyzm, pesymizm są treścią mojej duszy. W miarę jak rośnie liczba przerzuconych bezskutecznie kartek, dochodzi zmęczenie i zniechęcenie. Może by przerwać i dalsze poszukiwania odłożyć na później? Dziś poprzestanę, powiedzmy, na trzystu stronicach, a po dwóch tygodniach, za następną bytnością tutaj, zabiorę się do wertowania kolejnych trzech setek, może nawet uda mi się dociągnąć do końca? Już byłem o włos od rezygnacji, gdy raptem słowo smutek wpada w pole mojego widzenia i wielka radość wlewa się do mojej duszy. Znalazłem! Melancholia, tęsknota, smutek, zniechęcenie są treścią mojej duszy... Z skrzydły złamanemi myśl ma, zamiast powietrze przerzynać bezdenie, włóczy się, jak zbarczone żurawie po ziemi. Rozejrzałem się wokół, a moja myśl – rozwinąwszy skrzydła – uleciała w kąt sali, tam gdzie mrugało zielone oko kserokopiarki.