Joanna Łuniewicz Kotka w butach Nie sposób
Transkrypt
Joanna Łuniewicz Kotka w butach Nie sposób
Joanna Łuniewicz Kotka w butach Nie sposób zaprzeczyć, że najbardziej rozpalająca wyobraźnię piękność bardzo często posiada pewne kocie cechy. Wystarczy wspomnieć delikatną trójkątną twarzyczkę Audrey Hepburn, leniwy wdzięk Brigitte Bardot czy sposób, w jaki Marilyn Monroe potrafiła zwijać się w kłębek na sofach i męskich kolanach. Na początku lat 40. XX wieku to trudno definiowalne pokrewieństwo w formie skondensowanego destylatu doprowadziło do stworzenia postaci Kobiety-Kota, która wykonała wdzięczny sus z komiksów Boba Kane’a i Billa Fingera, stając się w konsekwencji jedną z najważniejszych (anty)bohaterek popkultury. Nieprzypadkowo podczas swojej pierwszej społecznej interwencji w filmie Tima Burtona (anty)bohaterka przedstawia się: „I am Catwoman, hear me roar!”, co jest bezpośrednim nawiązaniem do piosenki Helen Reddy I Am Woman, jednego z najważniejszych hymnów organizacji działających na rzecz uprawnienia kobiet. Jednocześnie skrajny indywidualizm i anarchizm Kobiety-Kota stawia ją poza nawiasem jakiejkolwiek wspólnoty – nie tylko połączonej mitycznym siostrzeństwem grupy walczących feministek. Jej rola jest najczęściej ambiwalentna nawet w działaniach na rzecz innych czarnych charakterów. Chodząc swoimi drogami z nieodłącznym, energicznie trzaskającym biczem, animalna przestępczyni nie stanowi żadnego zagrożenia dla panującego systemu – działa raczej na jego obrzeżach, zadowalając się okazjonalnymi zleceniami od etatowych geniuszy zbrodni. Upodobanie Kobiety-Kota do połyskującej biżuterii (nawet w przytłaczającym swą powagą dziele Christophera Nolana pełna wdzięku złodziejka nie odmawia sobie wspaniałego sznura rodowych pereł ze skarbca panicza Wayne’a), jej nieposkromione apetyty (nie tylko na tuńczyka z puszki) i zapał do zabawy stawiają przeciwniczkę Batmana po stronie dzieci i zwierząt – istot niepodlegających powszechnym prawom moralnym. Podstawowym predykatem, który wyróżnia Kobietę-Kota, jest więc lekkość w znaczeniu, które przypisał temu pojęciu Milan Kundera: brak moralnego ciężaru i pozostawanie poza sferą powagi wymaganej od jednostek dojrzałych i zdolnych wziąć na siebie odpowiedzialność za innych członków społeczeństwa. Można zaryzykować stwierdzenie, że dalekimi krewnymi czarującej kryminalistki są greckie nimfy i słowiańskie rusałki – istoty pozbawione duszy, polujące na krawędzi cywilizacji na zauroczonych śmiertelników. Odsłona pierwsza: towarzyszka Kitka zza żelaznej kurtyny (Batman zbawia świat, 1966, reż. L.H. Martinson) Debiut Kobiety-Kota (Lee Meriwether) na dużym ekranie ukonstytuował obligatoryjne elementy jej ikonografii: obcisły ciemny kostium (tu w geście nadmiernej wizualnej szczodrości charakterystycznej dla całego dzieła hojnie obsypany brokatem), buty na niebotycznie wysokich obcasach i maskę. Jej rola w federacji niecnych bohaterów nie polega na walce wręcz, której z lubością będzie się oddawać w następnych wcieleniach, ale na kuszeniu Bruce’a Wayne’a, aby ten wpadł w pułapkę zastawioną przez Jokera, Pingwina i Człowieka-Zagadkę. Choć jest uważana przez stróżów porządku w Gotham City za czołową postać spisku (subtelny akcent mizoginiczny), z pokorą respektuje konserwatywny podział ról – jej pole manewru ogranicza się do kobiecych sztuczek. W tym kontekście znacznie bardziej interesujący wydaje się „cywilny” kostium przywódczyni szajki, ponieważ kryminalistka podaje się za rosyjską dziennikarkę. Niczym druga Ninoczka uosabia obcość Wschodu, w scenach miłosnego podboju częściowo oswojoną przez chlubę złotej ery Hollywood – wspaniałą suknię wieczorową, kanoniczny mundur filmowej femme fatale, tu uszytą z błękitnego szyfonu i ozdobioną brylantową biżuterią. Gotham nie jest w tej adaptacji miastem-molochem, odrębnym uniwersum, labiryntem otoczonym przez pustkę, lecz częścią USA wspierającą między innymi politykę ONZ, dlatego rzekoma rosyjska tożsamość Kitki dodatkowo konotuje zimnowojenne napięcia pomiędzy państwami. Ich manifestacją jest agresywne wystąpienie dziennikarki na konferencji prasowej, na której od stóp do głów ubrana jest w lamparcie cętki: najbardziej charakterystyczny kampowy atrybut drapieżnej kobiecości. Będąc w filmie Lesliego H. Martinsona prostą kompilacją kilku istotnych cech komiksowych czarnych charakterów (widowiskowy kostium, złowieszczy chichot, odporność na wszelkie przejawy dobra), staje się idealnym rusztowaniem, na którym rozpięto transparent politycznych znaczeń. Odsłona druga: sfrustrowany felis domesticus (Powrót Batmana, 1992, reż. T. Burton) Różnicę pomiędzy kolejnymi wcieleniami Kobiety-Kota wyraźnie odzwierciedla waloryzacja jej stanu cywilnego: Selina Kyle (Michelle Pfeiffer) to stara panna – zdesperowana, pogardzana i zgorzkniała, a koty, które hołubi, są nieodłącznym atrybutem jej zawstydzającej sytuacji, tak łatwo rozpoznawalnym, jak wielkie okulary w szylkretowej oprawce czy mieszkanie utrzymane w pastelowej kolorystyce pokoju podlotka, pełne artefaktów sztucznie przedłużonego dzieciństwa. Ponieważ Gotham City w ujęciu autora Soku z żuka (1988) przypomina schematem stratyfikacji społecznej przełom lat 50. i 60. w USA, Selina jako pozornie wyemancypowana „pracująca dziewczyna” posiada również umiejętności charakteryzujące idealną panią domu epoki Eisenhowera – biegle posługuje się maszyną do szycia i dlatego w widowiskowym akcie transformacji jest w stanie przerobić lateksowy płaszcz przeciwdeszczowy w odstręczający i pociągający jednocześnie kostium, pozszywany wielkim ściegiem przywodzącym na myśl genezę potwora Frankensteina. Dodatkowo pazury drapieżnej piękności są arcydziełem bricolage’u, składającym się z naparstków oraz igieł do maszyny połączonych drutem. Odzwierciedla to starcie konserwatywnych wartości i rewolucji, które jest aktem fundacyjnym persony Kobiety-Kota: wystarczy wspomnieć nadzieje lubieżnego Pingwina, decydującego się na oświadczyny i proponującego Selinie rolę wzorowej żony oraz gospodyni, z pantoflami męża w jednej dłoni, a szklanką jego ulubionego martini w drugiej. Stara panna z Gotham, stając się mediacyjną postacią na granicy seksualności i grozy, rozpętuje sama dla siebie obyczajową rewoltę. Odsłona trzecia: dancing queen w czarnej skórze (Kobieta-Kot, 2004, reż. Pitof) Ponieważ film Kobieta-Kot był projektowany jako „adaptacja komiksu XXI wieku”, twórcy sięgnęli do idiomu współczesnego, a nie do stylistyki retro, i znerwicowaną starą pannę zastąpiła singielka. Pozornie to różnica nomenklatury, faktycznie: przepaść ontologiczna. Samotną i ponętną (mimo potwornych strojów będących czymś pomiędzy stylem boho a flanelową piżamą) Patience Phillips (Halle Berry) obserwujemy podczas szczególnie widowiskowej transformacji będącej następstwem interwencji wysłannika samej bogini Bastet. Ponieważ film nie nawiązuje do żadnej z wersji przygód Batmana, całkowicie koncentrując się na obrazowaniu antropologicznych, psychosomatycznych i modowych predykatów Kobiety-Kota, kluczowa przemiana w paranormalną istotę następuje w dwóch etapach; na początku dziewczyna zadowala się skórzanym motocyklowym kompletem, a dopiero później prezentuje zapierający dech w piersiach ekwipunek właściwy dla seksualnych subkultur BDSM: szczodrze powycinane skórzane spodnie, biustonosz ozdobiony łańcuchami i sandały na wysokich obcasach. W przeciwieństwie do (anty)bohaterki filmu Tima Burtona, wyraźnie naznaczonej jego fascynacją do wizerunków kobiet w różnych stadiach rozkładu, ciało Patience Phillips, dla osiągnięcia dodatkowego efektu obsypane złotym pudrem, jest eksplozją zdrowia i witalności. Mimo perwersyjnych konotacji kostiumu ta Kobieta-Kot pozostaje raczej nastoletnią królową dyskotek (przykładowo: jej pazury to dzieło sztuki jubilerskiej, ozdobione brylantami), a gra Halle Berry eksponuje przede wszystkim wyzwoloną kobiecość utrzymaną w poetyce „Cosmopolitan”: hedonistyczną i bezrefleksyjną, dzięki czemu postać zyskuje kolejny poziom moralnej lekkości, którego nie posiadała samoświadoma i autoironiczna Kobieta-Kot Burtona. W końcu kto śpi, ten nie grzeszy – a co dopiero śpiący kot. Odsłona czwarta: profesjonalistka (Mroczny Rycerz powstaje, 2012, reż. Ch. Nolan) W odróżnieniu od swych poprzedniczek nolanowska Kobieta-Kot (Anne Hathaway) nie posiada przeszłości naznaczonej ingerencją sił paranormalnych. Nie otacza się też miałczącą menażerią, co ilustruje transformację, którą przeszła najbardziej czarująca złodziejka w Gotham City. Kocia natura bohaterki ze sfery dosłowności przenosi się na płaszczyznę intertekstualnej gry i metafory – nawet kokieteryjne uszy to po prostu zsunięte w tył głowy gogle noktowizyjne, przez swój falisty kształt przywodzące na myśl zwieńczenie kociego łebka. Koronkową, karnawałową maseczkę i tradycyjną opaskę z uszami przestępczyni przywdzieje tylko podczas balu kostiumowego – to żart nie tylko z konwencji przedstawiania bohaterki, ale też z samej symboliki przebrania. Ciężar wyobcowania i podwójnego życia zastąpiła swobodna żonglerka symbolami, podczas której, dzięki mitycznemu programowi do czyszczenia policyjnych baz danych, można codziennie stawać się kimś innym. Selina nie jest zdeterminowana przez własną naturę czy pozycję społeczną – żeglując po burzliwych wodach jest sama sobie sterem i okrętem. „Służbowy” kostium uroczej przestępczyni (określenie „Kobieta-Kot” nie pojawia się w filmie explicite) nie stracił swej najistotniejszej cechy: nadal podkreśla walory fizyczne drapieżnej piękności, ale funkcja seksualnego fetyszu została zastąpiona przez prostotę i funkcjonalność – dziewczyna nosi bluzę zapinaną na zamek błyskawiczny, a jej biodra oplata pas z bronią i amunicją. Nigdy jeszcze przebranie i ubiór „cywilny” Kobiety-Kota nie tworzyły tak spójnej całości: minimalizm stroju noszonego podczas włamań zadziwiająco współgra z nieskazitelną elegancją ubioru Seliny po godzinach pracy – z obcisłą małą czarną, subtelnymi szpilkami, świetnie skrojonymi czarnymi kurtkami. Gdy zakłada wyrafinowany kostium i kapelusz z szerokim rondem, tak bardzo przypomina Audrey Hepburn, że zdawać by się mogło, iż ikonografia Kobiety-Kota zatoczyła koło i znów powstaje z inspiracji stylem glamour lat 60. Oprócz więzi z tradycją szyk Seliny Kyle oznacza jeszcze jedno – całkowitą kontrolę, jaką posiada ona nad swoim ciałem i sytuacją. Będąc najbardziej przyziemną i najbardziej ludzką z fantastycznej galerii Kobiet-Kotów, chłodna profesjonalistka zatroskana początkowo jedynie o stan swojej kartoteki odzwierciedla przemianę, jaką przeszedł filmowy świat Batmana, zmierzający w stronę konwencji realistycznej, poza strefę gotyckiego show i eksplozji kiczu w barwach podstawowych. Jako bohaterka popkulturowego mitu Kobieta-Kot pozostaje na krawędzi światów – kultury i natury, życia i śmierci, światła i mroku. Sugeruje to głęboką ludzką tragedię i czasami jej ślady można dostrzec na delikatnej twarzy Michelle Pfeiffer lub smagłym obliczu Halle Berry. Ale ból zawsze ustępuje miejsca zadziornemu smagnięciu biczem i spacerowi po krawędzi dachu. Istota Kobiety-Kota ujawnia się właśnie w tym nieustraszonym, choć kocio leniwym i seksualnie wabiącym kroku, jak natura Supermana jest eksponowana w pionowym heroicznym locie ku niebu, natura Batmana w złowrogim szybowaniu nad Gotham City, a Spidermana w pełzaniu po elewacjach budynków. Na cześć ikony bezczelności i gracji należy wznosić toasty tylko Białym Rosjaninem – bez lodu, z wódką i kahlúa. Śmietankowy. Sprawdzony.