Jak uwolnić się z psychicznego bagna
Transkrypt
Jak uwolnić się z psychicznego bagna
Niniejszy e-book pochodzi ze strony www.chomikuj.pl/e-Darmo Licencja: Creative Commons BY-NC-SA 3.0 PL Internet 2016-2017 Wstęp Od czego zacząć zmianę swojego życia? Można by rzec, że od czegokolwiek. Liczy się bowiem to, aby elementy negatywne zamienić na pozytywne. Co za różnica w jakiej kolejności? Najważniejsze jest to, aby w tym odmienianiu postępować, odzyskiwać kolejne obszary, które źle funkcjonują lub w ogóle nie funkcjonują. Nie jest to jednak do końca dobra metoda. Można ją stosować tylko w sytuacji, kiedy nie dysponujemy lepszą metodą. Lepsze wtedy to niż nic. Od sposobu zmieniania swojego życia dużo będzie zależało. Jeżeli nasze działania będą chaotyczne i nieprzemyślane, końcowe rezultaty mogą być niezadowalające, a czasami bardzo skąpe. Wyobraźmy sobie przypadek kierowcy, który stwierdza, że hamulce w jego samochodzie nie działają zbyt dobrze. Po szybkiej analizie okazuje się, iż przyczyną problemu jest mała ilość płynu hamulcowego. Dolewa więc nową porcję, która usuwa problem. Po kilku jednak dniach sytuacja się powtarza. Hamulce szwankują, a przyczyną znowu okazuje się być zbyt mała ilość płynu. W ten sposób można naprawiać w nieskończoność. Puki nie rozpozna się prawdziwego problemu, w postaci ujawnienia i załatania małej dziurki w przewodzie hamulcowym, przez którą płyn ucieka, problem nie zostanie nigdy trwale zlikwidowany. Warto więc przed rozpoczęciem naprawy swojego życia dokładnie je przeanalizować, rozpoznać prawdziwe problemy i ustalić plan działania na najbliższy czas. Nie może on być zbyt długi, ponieważ w miarę poprawy i odzyskiwania utraconej energii, rosnąć będą nasze możliwości, oraz będą się odsłaniać kolejne problemy, których wcześniej nie dostrzegaliśmy. Po pewnym czasie trzeba będzie więc i tak zmodyfikować nasz plan długoterminowy. Należy go zatem ustalać dosyć pobieżnie i umownie, mając świadomość, że po pewnym czasie nasze priorytety się zmienią. Będzie to uzależnione od aktualnych zapotrzebowań i naszych fizycznych, czy psychicznych możliwości. Rozpoznanie problemu to raz, a siły lub umiejętność jego rozwiązania to dwa. Czasem rozwiązanie problemu trzeba zostawić na czas późniejszy. Przyczyn może być kilka. Jak wykazaliśmy w przytoczonym wyżej przykładzie, należy wstrzymać się z uzupełnieniem płynu hamulcowego do czasu załatania dziury. Dopiero wtedy uzupełnienie płynu będzie miało sens. To, co często przeszkadza ludziom w samorozwoju, to brak cierpliwości, a cierpliwość jest przecież wpisana w przyrodę. Trudno zbierać z pola płody rolne, kiedy dopiero co się posiało. Potrzebny jest czas na wzrost. Tak samo jest z nami. Czasami musimy poczekać na właściwy czas. Może to być miesiąc, dwa, pół roku, a nawet kilka lat. Musimy czekać na większe siły, na rozwiązanie wpierw innego problemu lub na dojrzenie do niego. Czasami jesteśmy po prostu mentalnie, emocjonalnie lub duchowo nieprzygotowani na to, chociaż nam samym może się wydawać co innego. Pamiętam z początku, jak wielokrotnie z ciężkim sercem odpuszczałem sobie dany problem, mając podświadomą wiedzę, że jeszcze nie czas na to. Bardzo mnie to zasmucało, ponieważ zakosztowawszy słodkiego smaku odmieniania swojego życia, chciałem działać. Czekanie było dla mnie stratą czasu. Na szczęście dzięki mądrości pokoleń, ludzi, którzy przechodzili wcześniej przez to samo co ja, poddałem się tej wiedzy. Nie siedziałem jednak bezczynnie. Szybko znalazłem sobie inne problemy do rozwiązywania takie, które były na miarę moich możliwości. Czas płynął a ja w ferworze działań, nie dostrze- głem nawet, kiedy przyszedł czas na te odłożone kwestie. Same zaczęły się rozwiązywać jako niewielkie problemy. Byłem w stu procentach na nie przygotowany, nawet nie spodziewając się tego. Czasami warto więc sobie odpuścić, złapać oddech. Brnięcie wciąż do przodu, za wszelką cenę nie jest dobrą metodą. Wyobraźcie sobie trębacza, który dmie w trąbkę. Bez krótkiej chociaż przerwy na złapanie oddechu długo by trębaczem nie był. Po kilku minutach wyniesiono by go martwego. Stąd też tak ważne jest korzystać z wiedzy ludzi, którzy zmierzyli się z tymi problemami wcześniej. Ich cenne wskazówki, na różnych poziomach mojego samorozwoju (szczególnie duchowego) były bezcenne. Wskazywały mi kierunek akurat w tym momencie, kiedy uporałem się (całkowicie lub częściowo) z danym problemem i nie wiedziałem jaki następny krok postawić. Drugą ważną pomocą były wskazówki Boga jako odpowiedzi na moje prośby o pomoc. W tym początkowym czasie Bóg nie skąpił mi swej łaski i spełniał prawie wszystkie moje prośby, czasem wręcz natychmiastowo (Szerzej o tym będę opowiadał w książce pt. „Czy Bóg istnieje naprawdę”). Zauważyłem wtedy trzy prawidłowości: 1. Najchętniej Bóg spełniał moje prośby dotyczące pomocy w odmienianiu mojego życia i siebie samego, 2. Pomoc zazwyczaj była zminimalizowana jakby skompresowana. Swoją wielkość ukazywała dopiero wtedy, kiedy „rozpakowałem” ją swoim działaniem i zaangażowaniem, 3. Prawie zawsze była to pomoc pozwalająca mi zrobić tylko jeden krok do przodu. Potem musiałem prosić znowu. W jaki sposób Bóg pomagał mi w moich zamierzeniach? Różnie. Ludzie, którzy prosząc Boga o pomoc, oczekują, że przyjdzie On osobiście z pomocą, są nie tylko naiwni, ale także zdradzają swoje religijne niedouczenie. Zazwyczaj Bóg pomaga poprzez innych ludzi, choć niekoniecznie. Mogą to być także zwierzęta, przyroda, cokolwiek... Są to natchnienia w postaci ujrzenia czegoś, usłyszenia (nawet urywka czyjejś rozmowy), czegokolwiek co sprawia, że nagle nas olśniewa. Pomimo tego, że samo zdarzenie miało się nijak do naszej sytuacji, jednak wskazówka, która dzięki temu pojawiła się w naszej głowie, okazuje się bardzo cenna i przydatna, akurat na ten czas, w jakim jesteśmy. Miałem na przykład takie momenty, że nie mogąc usnąć danej nocy, niejako lekceważąc ją, włączałem o drugiej, czy trzeciej w nocy telewizor i akurat leciał program, który był odpowiedzią na palący mnie od kilku dni problem. Czasem zamiast całego programu było to tylko jedno zdanie lub scena z filmu, która spełniała to samo zadanie. Rozumiejąc to dokładnie, co się wydarzało, dziękowałem Bogu za okazaną pomoc, wyłączałem telewizor i bez problemu usypiałem. Tego typu „zbiegów okoliczności” jak kto woli miałem dużo, co w połączeniu z innymi dowodami na istnienie Boga, jakie doświadczyłem w swoim życiu, dawało mi pewność, skąd one pochodzą. Ponieważ nie jest to temat tej książki, zakończmy ten wątek uwagą dla wszystkich, którzy proszą Boga o pomoc, i pomoc tę otrzymują. Nigdy nie zapominajcie Bogu za to podziękować. Należy podziękować od razu po uzyskaniu pomocy, a także warto powtórzyć to jeszcze raz podczas wieczornej modlitwy. Bóg chce, aby wychwalać Jego miłość i wielkość. Dla tych więc bardziej zaangażowanych proponuję skorzystać z tej okazji, jaka się nadarzyła i poza podziękowaniem wychwalać także Jego imię albo własnymi słowami, albo słowami którejś z modlitw uwielbienia, które bez problemu znajdziemy w internecie lub w książeczce do nabożeństwa. Czasami jakiś problem jest zbyt złożony, zbyt wielki, aby go za pierwszym razem rozwiązać. Trzeba mieć tego świadomość i dopuszczać wieloetapowość w procesie zmiany życia. W miarę swoich aktualnych możliwości należy zrobić tyle, ile jesteśmy w stanie, a następnie odczekać jakiś czas, aż intuicyjnie poczujemy gotowość do przeprowadzenia kolejnego etapu. Mogą zdarzyć się także takie sytuacje, że pomimo zaangażowania i sta- rań nie uda się nam ukończyć jakiegoś etapu. Nie należy się tym zrażać. Pomimo świadomości istnienia problemu i chęci rozwiązania go, bywają takie przypadki, że problem przerasta nasze aktualne możliwości. Sam miałem kilka takich przypadków. Pomimo usilnych starań problem ani drgnął. Zdawałem sobie sprawę, że jest on ogromny, dlatego zachowałem spokój. Co jakiś czas wracałem do niego, próbując uporać się z nim, ale bezskutecznie. Wiedziałem, że gdyby udało się go rozwiązać, byłby to mój wielki sukces, a korzyść dla mojego życia byłaby ogromna. Po jakimś czasie (około roku) problemy te same się nagle rozwiązały, jako konsekwencja moich innych działań związanych z rozwojem duchowym. Tak więc nic na siłę. Niektóre problemy są zbyt potężne, dlatego też potrzebują potężnej mocy, aby poradzić sobie z nimi. To jest tak, jak z rozbijaniem młotem żeliwnego pancerza. Nie uda się go rozbić jednym uderzeniem. Potrzeba dużej ilości mocnych uderzeń, aby skruszyć taki pancerz. Problemy, które narastały w nas latami, skamieniały tworząc skorupę, którą ciężko ruszyć. Czasami problemy te mają swoje źródło sprzed kilkunastu, czy kilkudziesięciu lat, a często wręcz jeszcze w dzieciństwie, co dobrze rozpoznali pierwsi psychoanalitycy, Freud i Jung, choć to była przesada z ich strony -dzisiaj to wiemy-, że wszystkie problemy człowieka ze swoim życiem wynikają z negatywnych doświadczeń w dzieciństwie. Prawdą jednak jest to, że rzeczywiście, bardzo dużo naszych problemów osobowościowych ma swoje korzenie w czasach dzieciństwa. Uprzywilejowany jest ten, kto potrafi dostrzec w swoim życiu te zależności. Wiedza ta pozwoli mu lepiej poradzić sobie z rozwiązaniem tych problemów. Jeżeli chcemy zmienić swoje życie w sposób kompleksowy, na całej linii, należy usystematyzować swoje działania. Potrzebny będzie jakiś plan, koncepcja pracy, która pozwoli wyodrębnić problemy i wybrać odpowiednie metody naprawy. W przypadku drobnych korekt swojego życia wystarczy nam działanie ad hoc, gdyż problemów do rozwiązania będzie niewiele, łatwo więc zapanować nad tym wszystkim. Czasami problemy tak bardzo obrosły nasze życie, że sami staliśmy się jednym wielkim problemem. Każda cząstka naszej jaźni jawi się nam jako wielki problem. Powoduje to dyskomfort psychiczny, zniechęcenie do życia i obrzydzenie do samego siebie. Pod względem negatywnej energii, jaka przebywa w nas, nasze życie przypomina stajnie Augiasza, zapchane do granic możliwości odchodami i nieczystościami. Wydaje się niemożliwością, aby istniała realna szansa na oczyszczenie tego wszystkiego. Jest to jednak możliwe i to nawet w sposób niezbyt trudny jak pokazał Herkules. Sedno sprawy nie leży bowiem w tym, aby porywać się z motyką na słońce, bo wtedy rzeczywiście niewiele uda się zrobić. Odpowiednia strategia i organizacja pracy to elementy działania, które potrafią w sposób istotny poprawić naszą wydajność. Praca zostaje wykonana szybciej, a jednocześnie przy mniejszym nakładzie sił. Zamiast wylewać bezsensownie wodę z pogrążającej się w odmętach łódce, bardziej celowe jest zatkanie najpierw dziury w burcie, przez którą woda ta się wlewa. Dopiero wtedy opróżnienie łodzi z wody będzie miało sens, a cała operacja przebiegnie szybko tak, że nie zdążymy się zmęczyć. W przeciwnym wypadku bardzo się namęczymy, a i tak nasz wysiłek na niewiele się zda. Jak widzimy odpowiednia metodyka pracy ma duże znaczenie. Myśląc o zmianie swojego życia, nigdy nie uważajmy, że jest to niemożliwe. Zawsze jest to możliwe, choć w wielu przypadkach, na samym początku, jest to dosyć trudne i często należy liczyć się z ciężką pracą przez długi czas. Przy braku kontroli nad swoim życiem bardzo łatwo doprowadzić je do ruiny, ale chcąc później odbudować je, staje się to bardzo trudne. Poza swoją wolą nie mamy innego sprzymierzeńca. Nawet my sami jesteśmy swoim wrogiem w tym momencie. Nasza psychika pogrążona w depresji i zniechęceniu, pomimo szczerej chęci nie ma siły na aktywne działanie, a każdy wysiłek staje się drogą przez mękę. W tym początkowym okresie potrzeba dużo samozaparcia, aby w ogóle ruszyć z miejsca. Jak już ruszymy, to przy odpowiednim zaangażowaniu i nadzorze z naszej strony jakoś zaczyna to wszystko iść. To, co powinniśmy zrobić na samym początku, to wgląd we własne życie i w siebie. Ponieważ jesteśmy emocjonalnie związani z tematem naszej analizy, dlatego najlepiej jest oceniać swoje życie w emocjonalnym oderwaniu od siebie, przyjmując mentalnie, że oceniamy nie swoje życie, tylko kogoś innego. Wyobraźmy sobie, że ktoś, kogo dobrze znamy, poprosił nas o pomoc w analizie swojego życia. Na podstawie szczegółów, które znamy, charakteryzujemy je, wytykając wszystkie błędy i wady. Metoda ta pozwoli nam w sposób bardziej obiektywny i -co najważniejsze- na chłodno zanalizować swoje życie. Łatwiej jest przecież wydawać opinie lub radzić komuś niż samemu te prawdy wykonywać. To prawda stara jak świat. W tym momencie musimy najpierw rozpoznać realny problem. Nie musimy martwić się trudnościami związanymi z rozwiązywaniem go. Tym zajmiemy się później. Teraz najważniejsze jest rozłożenie swojego życia na czynniki pierwsze i zdiagnozowanie ukrytych w nim problemów. Trudno walczyć z nieznanym wrogiem. Musimy więc w pierwszej kolejności zdemaskować go, zobaczyć z kim mamy do czynienia. Znając swego przeciwnika, wiedząc o nim dużo, będziemy mogli poszukać jego słabych stron. Zawsze jest sposób na pokonanie nawet największego mocarza. Trzeba tylko poznać jego słabą stronę. Także i nasze problemy nie są nie do ruszenia. Można z nimi zrobić porządek. Trzeba tylko znaleźć właściwy sposób. Przedstawiamy zatem plan naszego działania, a następnie w kolejnych podrozdziałach zajmiemy się nim szerzej. 1. 2. 3. 4. Analiza swojego życia i rozpoznanie problemów, Znalezienie źródła problemu, Wybranie odpowiedniej metody i naprawa problemu, Profilaktyka. 1. Analiza swojego życia i rozpoznanie problemów Warunkami niezbędnymi do przeprowadzenia skutecznej analizy życia są: cisza, spokój i czas, dużo czasu. Trzeba się odpowiednio wyciszyć, wejść głęboko w siebie. Trudno to zrobić w głośnym otoczeniu, w którym co chwila ktoś nam przeszkadza. Potrzebne jest skupienie, oderwanie się od swojego „ja” i spojrzenie na siebie, na swoje życie z boku. Zazwyczaj nie uda się tego zrobić za jednym razem. Jeżeli nasze życie przypomina stajnie Augiasza, to możemy być pewni, że na pewno będziemy potrzebować na analizę wielu seansów rozłożonych w czasie. Mnogość problemów sprawia, że początkowo odczuwamy mętlik w głowie, uczucie, że nie sposób nad tym wszystkim zapanować. Należy w tym momencie zachować bezemocjonalny spokój i jak bezduszny oprawca przypatrywać wijącej się w konwulsjach duszy. Stąd zalecenie, aby na czas analizy oderwać się od siebie i spojrzeć jak na kogoś obcego. Po pewnym czasie podświadomość zacznie wyrzucać z siebie wszelkie zło, jakie się w nas zalęgło. Naszym zadaniem wtedy jest zapamiętywanie każdego z nich. Wiedza ta przyda się nam później do rozpracowania ich. Rozpoczynając analizę, usiądźmy wygodnie lub połóżmy się na wygodnym łóżku, spróbujmy się zrelaksować, wyciszyć... Jeżeli nasze działania w pozycji leżącej sprawiają, że zasypiamy przed zakończeniem procesu, należy zmienić pozycję na siedzącą lub półleżącą. Nie ma to zresztą znaczenia, w jakiej pozycji odbywa się cały proces. Istotne jest tylko to, aby pozycja była wygodna i dawała nam komfort psychiczny. Musimy więc dobrać taką pozycję, która spełniając powyższe warunki, będzie dla nas najlepsza. Po wprowadzeniu się w stan wyciszenia spróbujmy na chłodno zastanowić się nad swoim życiem, nad sobą... Nie śpieszmy się. Pośpiech nie jest tu wskazany. Musimy mieć ten komfort wolnego czasu, aby problemy powychodziły ze swoich kryjówek. Niektóre z nich bowiem są tak straszne dla psychiki, że ta, chroniąc nas, ukryła je głęboko w podświadomości. O istnieniu niektórych z nich nie zdajemy sobie nawet sprawy. Szczególnie dotyczy to problemów, które mają swoje źródło w negatywnych przeżyciach z dzieciństwa. Dostrzegamy tylko ich niszczące działanie, skutki, jakie wywołują, nie wiedząc dokładnie, dlaczego tak się dzieje. W psychoanalizie takich zestawień negatywnych zachowań dorosłego człowieka a ich źródłem z dzieciństwa jest mnóstwo. Oto jeden z klasycznych przykładów: Kobieta ma problemy z interakcjami z mężczyznami, odczuwa podświadomy lęk przed nimi, który sprawia, że jej związki są nietrwałe. Nie wie czemu tak się dzieje. Przecież jako dorosła osoba, w pracy lub w życiu prywatnym, poznała wielu wspaniałych mężczyzn i dobrze się przy nich czuje, ale kiedy jest sama, odczuwa lęk przed nimi. Dopiero psychoanaliza daje odpowiedź, ujawniając wyparte ze świadomości zdarzenie z dzieciństwa. Może to być gwałt, molestowanie przez ojca, brata lub na przykład sytuacja, w której ojciec wyszedł z domu i już więcej nie wrócił. Była to dla małej dziewczynki tak wielka trauma, że psychika wymazała to wspomnienie ze świadomości, jednak rana psychiki nie zniknęła. Wszystko, co przeżywamy i doświadczamy, pozostaje w nas na zawsze, nawet jeżeli tego sobie nie uświadamiamy. Z rany tej sączą się później, jak z zatrutego źródła, negatywne uczucia i emocje, które przedostają się do naszej świadomości. Powyższy przykład pokazuje, dlaczego tak ważne jest dogłębne poznanie problemu i źródła jego pochodzenia. Zamiast „leczyć” lęk tej kobiety przed mężczyznami (skutek) należy uleczyć ranę, która powstała w podświadomości (przyczyna). Kiedy zlikwiduje się źródło problemu po pewnym, krótkim czasie znikną także negatywne skutki, jakie ono wywoływało. Jest to jedyna skuteczna metoda na pozbycie się problemu raz na zawsze. Inny przykład: Lekarz psychiatra leczy farmakologicznie człowieka z ciężką depresją, kilka razy w roku umieszczając go na swoim oddziale. Bez problemu udaje się mu „uzdrowić” człowieka, jednak ten po kilku miesiącach powraca z tym samym problemem. „No cóż -myśli lekarz- Taka choroba”. Wydaje się nie dostrzegać, że leczy tylko skutki. Wracając bowiem do domu „uleczony” pacjent zostaje na powrót wciągnięty w bagno rodzinnej tragedii. Okazuje się, że apodyktyczna matka niszczy jego psychikę, znęcając się nad nim psychicznie i fizycznie. Z powodu swojej „choroby” nie pracuje także, bo któż by chciał praco- wnika, który wiele miesięcy spędza w szpitalu. W związku z powyższym zostaje on w domu z matką. Nic dziwnego, że po kilku miesiącach popada znowu w ciężką depresję. Dopiero kiedy matka umiera, znika źródło problemu, człowiek ten zostaje „uleczony”. Lekarz w karcie pacjenta zapisuje: „Terapia nowym lekiem powiodła się. Pełny sukces”. A wystarczyło tylko wejść głębiej w problemy tego człowieka, aby zorientować się gdzie leży źródło jego nieszczęścia. Dbajmy więc o to, aby leczyć źródła naszych problemów, a nie ich skutki. Analizując nasze życie, analizujmy każdy jego element, każdy, jaki się pojawi. Jeżeli zajdzie taka potrzeba idźmy za nim. Zobaczmy, gdzie nas zaprowadzi. Czy wskaże nam swoje źródło? Zazwyczaj tak, ale bez wiedzy psychologicznej trudno będzie czasem powiązać skutki z przyczynami, gdyż mogą być pojęciowo bardzo od siebie oddalone. Drugim ważnym czynnikiem, o którym już wspominaliśmy, to bezemocjonalność i obiektywizm. Nie możemy bać się prawdy, jaka się objawi. Psychika wyczuje ten lęk i zapobiegawczo zablokuje co straszniejsze prawdy o nas. Nie dowiemy się o nich. Przed przystąpieniem do analizowania swego życia musimy więc wyrobić w sobie tę odwagę spojrzenia prawdzie w oczy oraz samoakceptację, że cokolwiek się okaże, akceptujemy siebie, wiedząc, że nie jest to nasza wina, co się stało. Powie- dzmy sobie tak: „Zależy mi na uzdrowieniu swojego życia, dlatego chcę przez to przejść, aby dowiedzieć się, gdzie tkwi problem i jak sobie z nim poradzić”. Oto lista pytań i tematów do rozważenia: – – – – – – – – – – – – – – – Co w tej chwili jest dla mnie dobre, a co złe? Czego oczekuję po zmianie swojego życia? Co przeszkadza lub nie pozwala mi być szczęśliwym? Kiedy najczęściej jest mi źle? Co lub kto sprawia, że czuję się źle? Kiedy ostatnio odczuwałem radość lub szczęście i co sprawiło, że przestałem je odczuwać? W jakich sytuacjach czuję się najgorzej i dlaczego akurat w tych? Co zrobiłem do tej pory, aby poprawić swoje życie i jakie przyniosło to efekty? Co sprawiło, że efekty były nietrwałe lub niezadowalające? Co sprawiło, że jestem taki, jaki jestem? Czy zawsze taki byłem? Jeżeli nie, to co spowodowało zmianę? Kiedy jestem sam, jakie pojawiają się we mnie myśli, dobre czy złe? Skąd one pochodzą, z czego wynikają? Czy mówią mi o jakimś problemie? Jakie doświadczam uczucia i emocje, kiedy jestem sam, a jakie w towarzystwie innych? Które negatywne doświadczenia, jakie przeżyłem, mogą wywoływać we mnie złe emocje? Które z nich mogą być zatrutym źródłem? Jakie zarzuty wobec mojej natury lub mojego zachowania mieli inni ludzie? Czy mają rację? Naprawdę taki jestem? Analizując swoje życie, nie należy zbyt szybko poruszać się między tymi pytaniami. Lepiej wybrać sobie wcześniej kilka z nich i tylko na nich skupić się podczas danego seansu anali- zującego. Zastanawiajmy się dogłębnie, pamiętając o tym, że większość problemów pochowana jest w głębszych pokładach naszej jaźni. Jeżeli nie posiadamy dużej wiedzy psychologicznej, większość źródeł może być przez nas nie dostrzegana, ale z pewnością zaobserwujemy negatywne skutki, jakie wywołują. To dobry początek. Po nitce do kłębka i w końcu te źródła odnajdziemy. Pamiętajmy, że nie każdy problem ma swoje osobne źródło. Niektóre z nich będą posiadać wspólne źródło. Z jednego źródła będzie wypływać kilka różnych problemów tak, jak w tym przypadku: Zła sytuacja materialna – – – – – – niska samoocena, frustracja, kłótnie rodzinne, przygnębienie lub depresja, rozpacz, myśli samobójcze. Jakie problemy najczęściej zaobserwujemy? Oprócz tych, przedstawionych powyżej, zazwyczaj towarzyszyć będą nam także i takie: – – – – – – – – – – zniechęcenie do życia, nienawiść do ludzi lub do świata, pragnienie śmierci, złość, agresja, psychiczny ból, wręcz krwawiące rozdarcie duszy, złe relacje z innymi ludźmi, nerwica, brak radości życia, czujemy się nieszczęśliwi, – źle myślimy o innych, – otoczenie nas nie akceptuje, wyśmiewa się i dokucza nam bez powodu, – nie odczuwamy w sobie miłości ani innych pozytywnych uczuć, – nie mamy ochoty na nic, na żadne działanie, żadną aktywność życiową, – koszmary senne lub sny o negatywnym zabarwieniu, – jesteśmy jak kipiący wulkan. Nie jesteśmy w stanie go ugasić, – najlepiej czujemy się w domu. Nie chcemy nigdzie wychodzić ani z nikim się spotykać, – czujemy wewnętrzną pustkę, – stres zalewa nasz organizm swoimi toksynami, nawet wtedy, gdy nie ma sytuacji stresującej, – odczuwamy monotonię życia, – negatywne uczucia i emocje zżerają nas od środka, – nasze życie to pasmo niepowodzeń, – apatia oraz ogólny paraliż psychiczny, – nie akceptujemy siebie, – natrętne, negatywne myśli, – negatywne wspomnienia z przeszłości. 2. Znalezienie źródła problemu. Znalezienie źródła problemu bez wiedzy psychologicznej to dla zwykłego człowieka trudne zadanie. Niektóre problemy są blisko swoich źródeł, nie trudno je więc rozpoznać i powiązać. Najtrudniej jest z tymi ukrytymi głęboko w nas, które nie oglądały światła dziennego od wielu, wielu lat. Jak wspominaliśmy w poprzednim podrozdziale psychika, nie mogąc sobie z nimi poradzić, wyparła je ze świadomości. Nie musimy tak bardzo przejmować się tym. Naprawmy to, co jesteśmy w stanie naprawić. To pomoże nam zyskać nową siłę i nowe narzędzia do dalszej terapii. Pamiętajmy o tym, że człowiek jest bardzo skomplikowaną całością psycho-fizyczno-duchową. Poprawiając jedną z tych sfer, wpływamy jednocześnie na poprawę pozostałych sfer, które z kolei tworzą dla nas nowe, bardziej rozbudowane możliwości, które możemy wykorzystać do naszych dalszych działań. Rozwiązując problem w jednej sferze, możemy niejako przez przypadek usunąć źródło innego problemu, nawet jeżeli nie udało się go nam zidentyfikować. Najwięcej korzyści w tej materii odniesiemy, rozwijając swoją duchowość. Jest to największa siła jaką możemy użyć przy zmianie swojego życia. Średnio zaawansowany poziom duchowy sprawia, że problemy same od nas odpadają, podobnie jak dojrzałe owoce z drzewa, kiedy się nim potrząśnie. Jeżeli przy okazji uda się nam zaskarbić sobie łaskę Boga, to jesteśmy na najlepszej i najszybszej drodze do zmiany swego życia w trwałe, niekończące się szczęście. Cały czas powinniśmy się więc rozwijać w każdej z tych trzech sfer. Tylko wtedy osiągniemy trwałe szczęście. Zmiana życia jest tylko podstawą, punktem wyjścia. Równolegle z tym powinniśmy zmieniać także i siebie. W jaki sposób można znaleźć źródło problemu? W jednym z rozdziałów wspominamy, że każde działanie niesie ze sobą konsekwencje, które prędzej czy później wrócą do nas. Kiedy przychodzą, łatwo wtedy ustalić skąd się one wzięły. Wystarczy cofać się wstecz i patrzeć jak jedne konsekwencje wynikają z drugich. Podobną metodę możemy zastosować tutaj. Obserwując nasze problemy i reakcje negatywne naszego organizmu i psychiki, cofamy się wstecz, próbując powiązać zdarzenia w naszym życiu, co wzięło się z czego. Przecież naraz wszystkie problemy w naszym życiu się nie pojawiły. Narastały stopniowo. Można więc pogrupować poszczególne problemy, przypisując je do wspólnego źródła. Patrząc teraz na nie i na moment, kiedy pojawiły się w naszym życiu, poszukajmy w nim momentu tuż przed, co wtedy zdarzyło się takiego złego i czy zdarzenie to może być źródłem tych negatywnych reakcji, jakie obserwujemy w sobie. Jeżeli na przykład reagujemy w sposób negatywny na widok śmiejących się głośno młodych ludzi, tak iż pojawia się w nas nerwica, spróbujmy przypomnieć sobie, kiedy to się zaczęło. Załóżmy, że zaczęło się to rok temu. Łatwo wtedy trafimy na zdarzenie, które zdarzyło się dwa miesiące wcześniej, kiedy to zostaliśmy zaatakowani przez grupkę pijanych młodzieńców. Widocznie nabawiliśmy się urazu psychicznego. Ilekroć słyszymy śmiejących się głośno młodych ludzi, tylekroć włączają się psychice negatywne wspomnienia z podświadomości, które wywołują konkretne reakcje stresowe organizmu. Sytuacja taka będzie trwała wiele lat, w skrajnych przypadkach, choć nie takich znowu rzadkich, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat. Wyobrażacie sobie ten dramat? Po kilku latach samo zdarzenie pójdzie w niepamięć, ale zatrute źródło nadal będzie produkowało kolejne dawki negatywnej energii. Będzie ona jednym z czynników psujących nasze szczęśliwe dotąd życie. Negatywne przeżycia, które zakorzeniły się w podświadomości, same nie znikną. Mogą tylko z biegiem czasu schodzić w coraz głębsze pokłady jaźni, redukując część swoich negatywnych reakcji. Po jakimś czasie z naszego przykładu pozostanie tylko podświadoma antypatia do młodych ludzi, która będzie skutkowała podchodzeniem do nich z dystansem. Do tak głęboko schowanych negatywnych źródeł trudno już wtedy dotrzeć. Nie sposób po wielu latach skojarzyć i powiązać obu faktów. Potrzebna jest profesjonalna psychoanaliza, a w poważniejszych przypadkach można zastosować hipnozę i za jej pomocą szukać przyczyn problemów. Najlepiej z takimi problemami radzą sobie ludzie wierzący, gdyż religia wręcz nakazuje wybaczać, uzależniając od tego łaskę Boga. Modlimy się przecież do Niego: „...i odpuść mi moje winy, jak i ja odpuszczam moim winowajcom”. Uznano więc, że sztuka wybaczania jest bardzo ważna. Sztukę tę w różnej formie wykorzystują także psychoterapeuci w swojej pracy z pacjentami. Dzięki niej -skądinąd bardzo trudnej częstojesteśmy w stanie w sposób znaczący poprawić swoje życie i siebie samego. Zajmiemy się tym szerzej w następnej książce. 3. Wybranie odpowiedniej metody i naprawa problemu Kontynuując naszą opowieść, nakreślimy teraz ogólnie kolejny etap, który szerzej będziemy omawiać w kolejnych rozdziałach. Podobnie, jak istnieje wiele lekarstw, a każde z nich skuteczne jest na określone schorzenie, tak samo i tu, nie ma jednej metody, która uleczyłaby wszystko. W zależności od problemu musimy zaaplikować sobie odpowiednie antidotum. Istnieje jednak kilka metod, zazwyczaj gorzkich dla nas pigułek, które działają podobnie jak leki o szerokim spektrum działania. Stosując je, możemy za jednym zamachem usunąć ze swojego życia wiele problemów. Nie ma jednak nic za darmo. Zazwyczaj trzeba się bardziej zaangażować, często wręcz zmuszać do połknięcia tak gorzkiej pigułki, ale kiedy w końcu uda się nam to, wtedy jej zbawienne skutki będą nieocenione. Nie od razu jednak. W zależności od naszego stanu poprawa może być zauważalna dopiero nawet po roku, ale kiedy w końcu uda się przebić tę skorupę, to później tempo pozytywnych zmian będzie narastało coraz szybciej. Nie będzie to trwało w nieskończoność. Po osiągnięciu punktu kulminacyjnego nastąpi stan rów- nowagi. Będziemy w tym momencie odczuwali, że na drodze swojego rozwoju i zmiany życia zrobiliśmy kolejny krok do przodu. Musimy wtedy przekierować uwagę na poszukiwanie innych sposobów, aby móc wykonywać następne kroki w swym rozwoju. Czy warto łykać tak gorzkie pigułki, które kosztują nas tak wiele wysiłku i samozaparcia? Może wystarczy poruszać się małymi kroczkami? Uzyskać mniejsze efekty, ale za to z o wiele mniejszym zaangażowaniem, wręcz bezboleśnie? Z punktu widzenia naszego rozwoju i szczęścia im szybciej przez to przebrniemy, tym lepiej. Wynika to z dwóch powodów. Po pierwsze, poruszając się małymi kroczkami, dotrzemy do celu swojej podróży po bardzo długim czasie. Lata będą mijały, a my wciąż będziemy w drodze. W tym czasie nadal będziemy jeszcze poszukiwać swojego szczęścia. Kiedy je znajdziemy, niewiele zostanie nam już lat do zaznania szczęścia i radości w życiu. Będzie się już zbliżała powoli pora umierania. Aby lepiej sobie to wyobrazić, posłużymy się przykładem młotka. Możemy wbijać gwóźdź w ścianę lekkimi uderzeniami, bawiąc się w ten sposób cały dzień, albo użyć większej siły i uderzając mocno dwa, trzy razy zrobić to samo w ciągu kilku sekund. Zaoszczędzony w ten sposób czas możemy wykorzystać na swoje przyjemności. Nie opłaca się nam tracić czasu na likwidowanie wielu problemów z osobna, za pomocą wielu bezbolesnych metod, skoro ten sam efekt szybko uzyskamy dzięki mocniejszej metodzie, wymagającej od nas jednak większego samozaparcia. Drugi powód, dla którego powinniśmy się zdecydować na trudniejszą drogę, jest taki, że małymi kroczkami nie uda się nam wszędzie dotrzeć. Niektóre problemy naszego życia są jak głębokie przepaści. Nie da się ich normalnie przejść ani ominąć. Prędzej, czy później staniemy przed taką przeszkodą nie do przebycia. Jedyny sposób wtedy to kosztujący wiele odwagi i wysiłku przeskok ponad przepaścią na drugą stronę. Stąd nasze poprzednie porównanie o rozbiciu skorupy. To jest właśnie ten moment, kiedy przezwyciężywszy siebie, pozostawia- my za sobą ogromny problem, zazwyczaj tkwiący w naszej świadomości lub psychice. Uwolniwszy się od niego, możemy w końcu nabrać wiatru w żagle i szybko nadrobić ten, zdawałoby się, stracony do tej pory czas. Czym jest ten obrazowy przeskok ponad przepaścią? Jest to zmierzenie się z naszym ogromnym problemem na samą myśl, którego ciarki nas przechodzą. Musimy przezwyciężyć strach, ból lub inne pęta, które zniewalają nas, nie pozwalają stawić czoła temu, następnie musimy zdemaskować całą jego iluzoryczność i pokonać go. Cała tajemnica walki z tego typu demonami polega na niewalczeniu. Im bardziej będziemy z nimi walczyć, tym większą moc niszczenia im damy. Jedynie siłą spokoju ich pokonamy, beznamiętną analizą, która pozwoli nam na właściwe, chłodne spojrzenie na dany problem. Co wtedy zobaczymy? Ujrzymy potwora na glinianych nogach, który pod naporem naszego przenikliwego spojrzenia zacznie się rozsypywać. To my sami dajemy mu energię do życia i niszczenia nas. Kiedy zrozumiemy, że to, co się stało, zdarzyło się dawno temu i nie możemy tego już zmienić, ale możemy zmienić to, co jest teraz, sprawi, że poprzez odpowiednie „wytłumaczenie” sobie tego zaczniemy pozbywać się tych demonów z naszego życia. Jak już mówiliśmy, na duży problem potrzebujemy dużego (gorzkiego) lekarstwa. Takich lekarstw o szerokim spektrum działania jest kilka. O jednym z nich, najważniejszym na tym etapie już mówiliśmy. Jest to sztuka wybaczania, niechowania urazy w sercu. Niewiele jest takich demonów, które niszczą nasze życie tak bardzo, jak właśnie trzymanie w sercu urazów, pielęgnowanie, a wręcz kultywowanie ich. Jak tylko wstajemy z łóżka, nasze myśli już zostają zdominowane przez te negatywne wspomnienia. Mogły się one zdarzyć kilka lat temu, ale nadal są tak żywe, jakby to stało się wczoraj. Wspomnienia te wywołują w organizmie negatywne reakcje, które nie pozwalają nam cieszyć się życiem. Kiedy sprawimy, że te negatywne wspomnienia odejdą, nasze życie znacznie poprawi się w wielu obszarach. Stąd jedna z odpowiedzi, trochę żartobliwa, na pyta- nie „Co to jest szczęście?” brzmi następująco: „Szczęście jest to dobre zdrowie i krótka pamięć”. Nie chowając w sercu urazy, nasza psychika nie będzie generatorem negatywnej energii, w związku z tym będziemy mogli skupić się na sprawach obecnych, bez tego całego negatywnego bagażu z przeszłości. Bez wątpienia drugą taką gorzką pigułką o szerokim spektrum i podobnym działaniu jak poprzednia jest wiara. W naszym ziemskim życiu mamy zmierzać do Boga naśladując Jezusa. Poza prawem miłości, jakie przyniósł, najważniejszym boskim prawem, Jezus zapowiada nam wprost cierpienie, mówiąc, że kto chce iść za nim, musi zaprzeć się sam siebie i bez szemrania dźwigać swój krzyż. Jakby tego było mało, pozbawia nas reszty złudzeń, mówiąc, że tak, jak Jego znienawidzono i skazano na okrutną śmierć, tak i Jego naśladowców będzie czekał nie lepszy los. Jak to ma się do poprawy swego życia, skoro cierpienie ma stać się jego częścią? Przecież od tego właśnie chcemy uciec. Nie chcemy cierpieć. Chcemy żyć spokojnie i szczęśliwie. Czy Bóg chce zrobić z nas masochistów, skoro oczekuje od nas (dobrowolnego!) cierpienia? Oczywiście, że nie. Omawiając filozofię wiary, wspomnieliśmy o mocy płynącej z niej. Kiedy przepełnia nas miłość i cierpimy w cichości tak, jak Bóg sobie tego życzy, nie pozostawia nas samych. Razem z cierpieniem daje nam siłę do jego zniesienia. Mówi o tym wielu świętych i mistyków. Mówią oni także o tym, że Bóg nigdy nie daje cierpienia ponad nasze siły. Zawsze daje tyle, ile jesteśmy w stanie znieść, chociaż prawdą jest, że bardzo często daje On po same brzegi naszej wytrzymałości tak, że jeszcze jedna kropelka, a już by się przelało. Warto więc wytrwać ten okres, utrzymać się przy życiu za wszelką cenę, bo kiedy skończy się czas próby, przyjdzie wzmożona łaska Boża. Wykorzystać ją będzie jednak mógł tylko człowiek o rozwiniętej duchowości. Dla pozostałych będzie to tylko niezrozumiałe, bezsensowne cierpienie, które sprawi, że jeszcze bardziej znienawidzą Boga. Odnajdywanie się w tej rzeczywistości polega na świadomości, że to, co doświadczamy, przychodzi od Boga i jest częścią Jego planu względem nas. Zazwyczaj plan Boga różni się diametralnie od naszych oczekiwań, co wywołuje nasz sprzeciw i opór. Ci, którzy poddadzą się Jego woli, rozpoczną życie w głębinach życia duchowego, o jakim nawet nie śnili. Niewielu na to stać, stąd też tak duża gorzkość tej pigułki. Trzecią i ostatnią pigułką, która pomaga na wiele problemów naraz, jest uczucie miłości. Nie mówimy tutaj o miłości zmysłowej między mężczyzną a kobietą. Mówimy o miłości transcendentalnej, bezosobowej, miłości do wszystkich istot, także -co bardzo ważne- do samego siebie, miłości do świata, do wszystkiego, co nas otacza. Jest to trudna sztuka, zwła- szcza gdy wręcz topimy się w tym bagnie zła naszego życia. Znalezienie w sobie w takim stanie jakiegokolwiek pozytywnego uczucia graniczy z cudem. Przenika nas bowiem złość nienawiść, zniechęcenie, rozpacz, frustracja... Jak w tym bagnie znaleźć coś pozytywnego? Czy warto tak się męczyć i wyzwalać w sobie miłość? Co nam ona da, skoro świat nie zasługuje na miłość. Są to typowe myśli na początkowym etapie zmiany swojego życia. Ponieważ w takim stanie postrzeganie rzeczywistości jest zniekształcone, nie myślimy zbyt jasno, więc także i te opinie są niewłaściwe. Warto dbać o rozwijanie w sobie miłości, bo tylko ona daje trwałe poczucie szczęścia. Złość i nienawiść tylko nas pobudzają, demobilizują spokój, wprowadzając niekorzystne napięcie. Będąc opanowanym przez nienawiść i inne negatywne uczucia, nie sposób znaleźć w sobie miłości. Jest to niemożliwe. Mało tego, uważamy ją za wroga, za coś przereklamowanego, coś, czego nie potrzebujemy, wręcz nie chcemy. W ten sposób negatywne uczucia zakorzeniają się w nas coraz mocniej. Skoro nie możemy znaleźć w sobie miłości, musimy posłużyć się fortelem. Będziemy do tego potrzebowali naszego umysłu i świadomości oraz prawdy starej jak świat, że miłość i nienawiść odpychają się tak, jak magnesy. Tam, gdzie jest nienawiść, tam nie może być miłości, bo nienawiść wypiera ją całkowicie. Aby miłość mogła pojawić się w nas, wystarczy więc „wyłą- czyć” nienawiść. Jak tylko zrobi się wolne miejsce, po odpowiednim nakierowaniu pojawi się miłość. Najpierw pojawią się małe zalążki, ale po pewnym czasie i pielęgnacji będzie tej miłości coraz więcej. Spokój i zrównoważenie emocjonalne, jakie nam przyniesie, będzie jak ciepły powiew wiatru, który pocznie roztapiać nasze zlodowaciałe wnętrze. Nie musimy wiele robić. Wystarczy, jak pozwolimy miłości powiewać nad naszym życiem. Delektując się jej smakiem, w którymś momencie zauważymy, że zmieniliśmy się samoistnie. Nasze postrzeganie rzeczywistości nie jest już takie negatywne, a my sami jesteśmy bardziej otwarci na innych, na świat, na życie... Proces zmiany życia za pomocą samej miłości jest bardzo długi, lepiej więc przyśpieszyć go włączając do naszej terapii dodatkowe metody i sposoby leczenia. Poza wspomnianymi wyżej metodami o szerokim spektrum działania wykorzystywać będziemy także mniejsze metody, przystosowane do konkretnych przypadków. Jest ich wiele. Korzystając ze swojej dość szerokiej wiedzy, korzystałem z metod praktykowanych w różnych gałęziach nauki współczesnej, przez różne dawne kultury, a także tworzyłem własne metody, tworząc je w sposób intuicyjny. Będziemy więc wykorzystywać metody stosowane w psychoterapii, psychoanalizie, psychologii, psychiatrii, rozwoju duchowego, rozwoju mentalnego, medycynie naturalnej, a nawet w okultyzmie. Nie będziemy jednak wykorzystywać jakiś magicznych zaklęć, broń Boże. Wykorzystamy tylko wiedzę teoretyczną, aby lepiej móc zrozumieć niektóre kwestie ważne z punktu widzenia rozwoju osobistego. 4. Profilaktyka Kończąc streszczać nasz plan działania, zwrócimy uwagę jeszcze na ostatnią bardzo ważną kwestię: Nic nam w życiu nie jest dane raz na zawsze. Nawet jeżeli uda się nam zmienić swoje życie, nie oznacza to, że tak już będzie zawsze. Jeżeli nie będziemy poświęcać odpowiednio dużej uwagi temu, to może zdarzyć się tak, że po jakimś czasie problemy powrócą. Nauczeni dotychczasowymi doświadczeniami musimy więc mieć się na baczności, aby nasze postępowanie nie zamieniło życia z powrotem w bagno. Wyobraźcie sobie działkowca, który doprowadził do ładu bardzo zaniedbaną i zarośniętą działkę. Poświęcił temu wiele swojej energii i czasu, ale dzięki temu jego działka wygląda jak rajski ogród. Jeżeli uzna on, że już nic więcej nie musi robić, to po pewnym czasie działka znowu zarośnie. Nie od razu. Najpierw pojawią się małe chwasty, szkodniki, chaszcze dopiero będą wzrastać. Nic nie będzie niepokoić działkowca. W którymś momencie spada deszcz, a następnie w ciągu kilku bardzo gorących i słonecznych dni chaszcze wyrastają nagle jak spod ziemi. Wtedy dopiero przerażony działkowiec ocknie się, kiedy jego życie (działka) na powrót zarosła chaszczami. Nigdy nie możemy spocząć na laurach. Cały czas musimy kontrolować siebie i analizować swoje życie, a wszelkie jego chwasty wyrywać z korzeniami puki są jeszcze małe. Bezmyślne życie zawsze będzie dla nas ze szkodą, dlatego ważne jest, aby przynajmniej co jakiś czas poświęcić mu trochę uwagi i wykonać jego przegląd. Skoro wykonujemy przeglądy techniczne swoich samochodów, aby mieć pewność, że nie będą zagrożeniem dla naszego zdrowia i życia, o ile bardziej więc powinniśmy mieć kontrolę nad swoim życiem. Nie jest przecież tajemnicą, że jeżeli coś pozostawimy samemu sobie, to zawsze będzie to zmierzało w stronę destabilizacji i chaosu. Nadzór i kontrola jest więc konieczna. Od tego więc zacznijmy. Stańmy się dla swojego życia dobrym gospodarzem. Zajmijmy się nim nie tylko w kryzysowych sytuacjach, ale także na co dzień, próbując do tych kryzysowych sytuacji nie dopuścić. Pierwsze działania Zanim rozwiniemy pełną moc w swoich działaniach zmiany życia, warto na początek zacząć od czegoś łatwego, niewymagającego od nas dużej energii, ani siły. Z początku trudno nam będzie zrobić cokolwiek. Depresja i zniechęcenie będą nas trzymały tak mocno, że uczynienie czegokolwiek wydawać się będzie ponad nasze siły. To jest jeden z najtrudniejszych dla nas okresów. Później już jakoś idzie. Energia życiowa, która zacznie być uwalniana, zasili nas do dalszych działań. Będzie jej na tyle dużo, że zamiast myśleć o śmierci, powoli zaczniemy wracać do życia, a nawet angażować się w nie. Nie ma co ukrywać, że w tym pierwszym okresie do większości będziemy musieli się wręcz przymuszać. Dla naszego własnego dobra nie możemy sobie odpuścić. Choć to będzie niemiłosiernie ciężkie, musimy poprzez rozum zmusić się do działania. Nie ma innego sposobu. Jeżeli sami się nie zaangażujemy, to nikt, ani nic nam nie pomoże, żadne tabletki, żadni terapeuci. Każdy psychoterapeuta wymaga od swojego pacjenta zaangażowania i działania. W końcu nie jest on cudotwórcą. Jest tylko kimś w rodzaju przewodnika, który uzbrojony w naukową wiedzę prowadzi nas krok po kroku, aż uznamy, że jesteśmy już na tyle silni, iż dalej sami sobie poradzimy. Jeżeli czujemy w sobie dość mocy na samodzielne odmienianie swojego życia, terapeuci nie będą nam potrzebni. Każdy jest w stanie zrobić to sam, choć musi się w to mocno zaangażować. Ten pierwszy okres można porównać do siłacza, który próbuje przeciągnąć kilkutonowy tir, ciągnąc go za linę. Ci, którzy oglądali w telewizji pokazy siłaczy wiedzą, że jest to możliwe. Wiedzą także, że najtrudniejszy okres to pierwsze sekundy, kiedy musi wytężyć siły, aby ruszyć samochód z miejsca. Potem już idzie w miarę łatwo, pod warunkiem jednak, że się nie zatrzyma. Z odmienianiem swojego życia jest podobnie. Najtrudniej jest ruszyć z miejsca. Potem już jakoś będzie szło. Nie martwy się więc na zapas skąd weźmiemy na to siły i czy w ogóle temu podołamy. Skupiajmy się zawsze na bieżącym, małym kroczku, który zamierzamy zrobić. Nie myślmy o tym, jak daleka droga jeszcze przed nami, ani o tym, kiedy to się w końcu skończy. Skoczy się wtedy, jak przyjdzie czas. Potrzebne są tutaj cierpliwość i spokój. Panika ani rozpacz nie tylko, że w niczym nam nie pomogą, ale wręcz będą spowalniać nasze działania. Bądźmy jak ta mała mrówka, która bierze się za odbudowę swojego mrowiska, nie tracąc czasu na zbędne, bezowocne jęki i żale. Duża część metod pomocnych nam w zmianie życia będzie wymagała od nas dużo siły i zaangażowania. Aby więc rozruszać tę bezwładną masę, jaką jest nasze życie, posłużymy się na początek prostszymi metodami. Przygotują one podstawy do dalszych, trudniejszych działań, oraz dadzą nam siłę do ich wykonania. Poniżej omówimy poszczególne metody. Nie należy za bardzo sugerować się kolejnością, w jakiej są tu przedstawione. Wszystkie one są istotne w tym pierwszym okresie i w miarę możliwości należy je stosować równolegle z pozostałymi. Oczyść swoje życie z negatywnych sytuacji Jak często sprzątamy w swoim mieszkaniu? Zazwyczaj na tyle często, aby nie widzieć na meblach kurzu. Gdybyśmy nie sprzątali nasze gniazdko, szybko zamieniłoby się w chlew. Podobnie jest z naszym komputerem. Jeżeli nie będziemy systemu co jakiś czas oczyszczać i optymalizować, zacznie on coraz bardziej spowalniać, aż w końcu praca na nim stanie się nie do zniesienia. Jak widzimy, czystość i porządek potrzebne są wszędzie. Odnosi się to także do naszego życia. Krocząc nim, zbieramy po drodze różne rzeczy. Nie mówimy tutaj o rzeczach materialnych. Mamy na myśli różnego rodzaju sytuacje, doświadczenia, przeżycia, znajomości, zachowania, przyzwyczajenia itd. Chcąc brać większy (aktywny) udział w kształtowaniu naszego życia, powinniśmy co jakiś czas robić w nim porządek, podobnie jak w domu. Nie wszystkie rzeczy są nam potrzebne. Niektóre z nich są wręcz szkodliwe dla naszego szczęścia. Należy je zatem „wyrzucić”. Trudno budować swoje szczęście, kiedy w naszym życiu są dywersanci w postaci działających na nas negatywnych sytuacji. Musimy się ich pozbyć. Najpierw musimy przyjrzeć się naszemu życiu i otoczeniu... Ponieważ analizę siebie i swojego życia mamy już za sobą, nie powinno to nastręczać nam większych problemów. W tej chwili szukamy takich sytuacji w naszym życiu, które źle na nas wpływają, które w jakiś sposób sprawiają, że czujemy się źle i nieszczęśliwie. Możliwości wbrew pozorom nie ma dużo. Przedstawimy je kolejno, razem ze sposobami ich oczyszczenia. 1. Zła praca Jest to jeden z klasyków. Duża część ludzi narzeka na swoją pracę. Jedni czują się w niej trochę lepiej, inni wręcz nie mogą jej znieść. Narzekamy na małe zarobki, wyzysk, brak szacunku względem nas ze strony kierownictwa, dokuczanie ze strony współpracowników i wiele innych powodów. Cokolwiek by to nie było, wywołuje w nas szereg negatywnych uczuć i emocji. Niszczą nas one każdego dnia, zabierają bardzo dużą część radości z naszego życia. Jest to sytuacja tak oczywista, że nie potrzebujemy nawet długo się nad tym zastanawiać. Chcąc poprawić swoje życie, poziom szczęścia, jakie odczuwamy, dobrze byłoby więc, gdybyśmy takiego zgnitka wyrzucili ze swojego życia. Należy sobie uzmysłowić, że przecież z zakładem pracy nie braliśmy ślubu. W każdej chwili możemy się przecież rozstać. Jedną z cech człowieka, która może sprawiać po pewnym czasie problemy to właśnie przywiązanie. Zbyt łatwo przywiązujemy się do kogoś lub czegoś. Uważamy, że tak musi być. Choć zdajemy sobie sprawę z tego, że możemy to w każdej chwili zakończyć, jednak jakoś brakuje nam ikry, aby pozbyć się tego balastu. Trudno jednak oczekiwać, aby coś samo zmieniło się na lepsze. Oczywiście zwalnianie się z pracy natychmiastowo byłoby bardzo nierozsądne, aczkolwiek w niektórych przypadkach, zwłaszcza mając odłożone jakieś oszczędności, możemy to zrobić, jeżeli uznamy, że tak będzie najlepiej. Praca jest bardzo ważna, ale nie najważniejsza. Najważniejsze jest to, abyśmy w tym życiu nie czuli się jak na zesłaniu. Prędzej, czy później znajdziemy w końcu inną pracę. Czy lepszą? Nie wiadomo. Czas pokaże. Jeżeli tylko jesteśmy w stanie, powinniśmy zostać na razie w tej pracy, w jakiej jesteśmy. Musimy przecież z czegoś żyć. Chodzi o to, aby rozpoznać problem i go naprawić. Nie zawsze trzeba się zwalniać. Czasami wystarczy tylko porozmawiać ze źródłem naszych problemów, jeżeli jest to człowiek. W niektórych przypadkach wystarczy rozmowa z majstrem lub kierownikiem, aby skierował nas na inną zmianę lub na inne stanowisko. Dopiero po wyczerpaniu wszystkich możliwości, jeżeli nic już nie pomaga, pomyślmy o zmianie pracy. Nie róbmy jednak tego nieprzemyślanie. Nie sztuka się zwolnić. To każdy głupi potrafi. Sztuka znaleźć pracę, zwłaszcza lepszą od poprzedniej. Miejmy więc w postanowieniu, że chcemy zmienić pracę, ale nie róbmy tego do czasu, puki nie znajdziemy sobie innej. Kiedy znajdziemy ofertę pracy, która nas zainteresuje, dobrze jest przed ubieganiem się o nią lub w trakcie ubiegania się, przeprowadzić coś w rodzaju wywiadu środowiskowego. Powinny nas zainteresować następujące kwestie: – Jak się tam pracuje: dobrze, średnio, czy źle, – Ile godzin dziennie trzeba pracować: 8, 12, a może więcej? – Czy sobota i niedziela to dni wolne, czy trzeba przyjść do pracy, – Jaka jest atmosfera wśród pracowników, – Czy kierownictwo zakładu, zwłaszcza nasi przyszli przełożeni są „normalnymi” ludźmi, czy szanują swoich podwładnych, – Czy zawierana umowa będzie umową o pracę, czy umowązlecenie, bez płaconego ZUS-u, – Jakich zarobków możemy się spodziewać, – Czy firma wypłaca wynagrodzenia w terminie, czy zdarza się jej zalegać z płatnościami. Odpowiedzi na powyższe pytania uzyskamy od ludzi, od znajomych, rodziny, sąsiadów, którzy tam pracują lub znają kogoś, kto tam pracował lub nadal pracuje. Wystarczy tylko popytać, jeżeli nie osobiście (bo np. nie lubimy rozmawiać z ludźmi lub odepchnęliśmy od siebie innych), to przez kogoś, z kim utrzymujemy jakąś znajomość i zrobiłby to dla nas. Na część z tych pytań uzyskamy odpowiedź bezpośrednio u przyszłego pracodawcy. Jeżeli warunki nie będą nam odpowiadać i nie chcemy, zmieniając pracę, trafić z deszczu pod rynnę, odpuśćmy sobie taką ofertę. Będą jeszcze inne. Nawet jeżeli przeszliśmy już rozmowę kwalifikacyjną, możemy się wycofać. Nikt nas przecież nie zmusi do pracowania w firmie, która nam nie odpowiada. Tak się przyjęło, że to pracodawca wybiera sobie pracowników, którzy w jego firmie będą pracować. Stąd konieczność zgłaszania swoich aplikacji, CV, przechodzenia przez rozmowy kwalifikacyjne itd. Ludzie godzą się na to z uwagi na duże bezrobocie i biorą, co jest. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby nie tylko pracodawca wybierał dla siebie odpowiednich ludzi. Ubiegający się o pracę także mogą wybierać dla siebie odpowiedniego pracodawcę. Zazwyczaj tego się nie robi, ponieważ ludzie są zbyt stłamszeni przez życie, przez państwo i raczej będą się cieszyć (choć z czasem z wielkim bólem), że w ogóle mają pracę. Jeżeli stać nas na to, nie tylko mentalnie, ale także finansowo, możemy z pracodawcą postępować podobnie, jak on to robi z kandydatami. Nie musimy wtedy przychodzić do niego na kolanach i całować po rękach za to, że dał nam pracę. Możemy spotkać się z nim jak równy z równym. Jeżeli dogadamy się i będziemy chcieli ze sobą współpracować to dobrze. Jeżeli nie, to nie. Świat się nie zawali. Taką pozycję możemy sobie zbudować tylko wtedy, kiedy mamy odłożonych dość pieniędzy na życie, aby pozostać dłuższy czas bez pracy, a mimo to dyktować warunki. Aby pomóc sobie zdobyć taką pozycję skorzystajmy z rozdziału pt. „System zabezpieczenia finansowego”. 2. Nuda Bardzo cenimy sobie wolny czas, kiedy po wielu godzinach spędzonych w pracy możemy w końcu usiąść wygodnie w fotelu i wypocząć. Marzymy wręcz o długim urlopie, podczas którego rozplackowani na plaży oddawać się będziemy słodkiemu nieróbstwu. Bywają jednak ludzie, którym nadmiar wolnego czasu szkodzi. Są dwie grupy takich osób. Pierwszą stanowią ludzie prości, którzy nie mają żadnych lub prawie żadnych zainteresowań, pasji, niczego czemu mogliby się oddać. W drugiej grupie znajdują się osoby o różnym poziomie rozwoju. Utknęli oni jednak w pewnego rodzaju zamkniętym kręgu problemów ze swoją psychiką. Ich siły witalne zostały sparaliżowane. Mogliby coś robić, zająć się czymś, jednak depresja i apatia zbyt mocno ich zniewoliły. Cechą wspólną obu grup jest problem z wolnym czasem. Nie wiedzą jak go zapełnić. Przychodzą z pracy do domu i czują się jak w więzieniu. Bardzo często są to ludzie samotni, tacy, którzy nie założyli własnej rodziny. Nie jest to przypadek. Ludzie świadomie lub podświadomie wyczuwają, że mamy ze sobą problem, w związku z tym nie jesteśmy dla nich zbyt atrakcyjni, nie uważają nas za dobry materiał do zakładania rodziny. Jest to taki mechanizm obronny matki Natury, aby ciągłość gatunku zapewniały tylko najsilniejsze i najzdrowsze osobniki. Mechanizm ten widoczny jest w całym świecie zwierząt. Panosząca się wszędobylska nuda oraz poczucie osamotnienia sprawiają, że zaczynają nas nękać negatywne myśli, które jeszcze bardziej wzmagają cierpienie. Odczuwamy zniechęcenie do wszystkiego oraz żal, że nikt się nami nie interesuje, że moglibyśmy umrzeć i nikt by się tym nie przejął. Mamy wręcz żal do całego świata. Trudno nam sprecyzować dlaczego. Po prostu winimy go za nasze nieszczęście w życiu. Dostrzegając w sobie taką cechę, musimy zrobić z nią porządek. Wolny czas jest błogosławieństwem, ale wykorzystywanie go do dołowania się jest bardzo dla nas szkodliwe. Terapię musimy prowadzić dwutorowo. Z jednej strony musimy poprawić funkcjonowanie swojej psychiki, aby generowała inne (czytaj: pozytywne) myśli. Jest to trudne zadanie, wymagające wielu miesięcy pracy nad sobą, więc w tym pierwszym okresie nie uda się tego zrobić. Wystarczy na początek, że zrealizujemy drugą, łatwiejszą część tej terapii. Jest ona bardzo prosta, nie musimy posiadać żadnej zaawansowanej wiedzy. Wystarczy tylko rozpoznać problem. Polega on na wolnym czasie, który pozwala „zainfekowanym” myślom panoszyć się w naszym życiu. Musimy więc znaleźć coś, co pozwoli nam ten wolny czas zapełnić. Najlepiej jakby było to jakieś wciągające zainteresowanie. Kiedy umysł będzie zajęty rozwijaniem pasji, nie będzie miał dużo okazji na wytwarzanie „chorych” myśli. Nie załatwi to problemu całkowicie, ale z pewnością mocno go ograniczy. Będzie to dobry zaczątek do dalszych działań. Pamiętajmy, że w tym pierwszym okresie ważny jest jakikolwiek sukces, nawet mały. Niech to będzie ograniczenie negatywnych myśli tylko o dwadzieścia procent. W naszej sytuacji będzie to jednak dużo. Kiedy nabierzemy sił i wprawy będziemy osiągać znacznie większe sukcesy. Na razie musimy zadowolić się tym, co jest w naszym zasięgu. Znalezienie sobie zainteresowania to najlepsza w tym przypadku metoda. Szerzej piszemy o niej w osobnym rozdziale. Jeżeli nie jesteśmy w stanie na razie niczego dla siebie znaleźć, pomyślmy o innych sposobach zajmowania sobie czasu. Jest ich wiele, aczkolwiek każdy z nich wymaga od nas zaangażowania i często trzeba ruszyć się z domu. Przedstawmy kilka najbardziej powszechnych sposobów: Spacery Spacerować można na łonie natury lub na łonie cywilizacji, oglądając na przykład sklepowe wystawy. Jeżeli nie chcemy spacerować sami, znajdźmy w swoim otoczeniu kogoś, kto też nie chce samemu spacerować i chętnie z nami pójdzie. Spacerując we dwójkę, zajmiemy czas rozmową. Wymienimy swoje poglądy, czasem się może wyżalimy... Zawsze coś się będzie działo. Spacerując samemu na łonie natury, w parku czy w lesie, poobserwujmy przyrodę, drzewa, kwiaty, zwierzęta duże i małe. Niech będą dla nas nauką i inspiracją. Nawet najmniejszy robaczek pokaże nam, że w życiu nie ma czasu na zamartwianie się. Trzeba po prostu robić swoje. Możemy nawet poeksperymentować i stawiać im na drodze różne przeszkody. Nigdy nie ujrzymy z ich strony wyciągniętej łapki i nie usłyszymy złorzeczeń pod naszym adresem ani nigdy też nie ujrzymy ich siedzących i płaczących nad swoim ciężkim losem. Ujrzymy tylko chęć pokonania przeszkody lub zmianę swojego „rozkładu jazdy” i szybkie dostosowanie się do nowych warunków. Przypatrzmy się także ptakowi, który siedząc na gałęzi, wyśpiewuje swoje arie w próżnię. Nie zastanawia się, czy ktoś go słucha i czy w związku z tym jest sens śpiewania. On po prostu robi swoje. Są to dla naszego rozstrojonego życia nieocenione nauki. Czerpmy z tego korzyść. W końcu jesteśmy częścią tej przyrody. Imprezy i spotkania okolicznościowe Zapoznajmy się z ofertą naszego Domu Kultury. Co jakiś czas organizuje on różne wydarzenia, wystawy fotografii, malarstwa, programy artystyczne, kabaretowe, wieczorki poezji... Nie musimy się tym bardzo interesować. Najważniejsze, abyśmy wyszli z domu, z tego zaklętego kręgu. Zmienimy w ten sposób na chwilę otoczenie, zobaczymy coś innego niż cztery ściany, może z kimś porozmawiamy... Już tę godzinę lub dwie zagospodarujemy w jakiś bardziej sensowny sposób niż dołowanie się. Wstąpmy do Domu Kultury. Zazwyczaj prowadzi on różnego rodzaju spotkania i kółka pasjonatów. Najczęściej spotkamy się z klubem przyjaciół książki, filmu, fotografii, z jakimś kółkiem poetyckim lub muzycznym... Mogą być też inne, związane na przykład z tańcem, śpiewem, robótkami ręcznymi, cokolwiek. Spróbujmy znaleźć coś dla siebie. Jeżeli nie chcemy brać aktywnego udziału w takich grupach, możemy przecież przychodzić jako sympatycy kółka, aby posiedzieć i popatrzeć. Nie tylko Dom Kultury organizuje czas mieszkańcom. Jeżeli w naszym mieście znajduje się Szkoła Muzyczna lub Ognisko Muzyczne, oni także organizują różnego rodzaju koncerty i występy, często wręcz za darmo, nie trzeba nawet nic płacić. Mogą także istnieć w naszym mieście różne prywatne kluby typu Klub Kobiety Aktywnej lub Klub Seniora... Warto zapoznać się z ich ofertą i spróbować znaleźć coś dla siebie. Nie możemy narzekać na brak sposobów spędzania wolnego czasu. Jak dobrze rozejrzymy się po swoim mieście, znajdziemy ich wiele. Zechciejmy tylko ruszyć się z domu. Jeżeli w naszym mieście oferta jest za skromna, skorzystajmy z ofert innych, okolicznych miast. Nikt nas stamtąd nie wygoni za to, że pochodzimy z innego miasta. Działalność charytatywna i wolontariat Masz za dużo wolnego czasu? Nie wiesz co z nim zrobić? Poświęć go innym. Nie musisz robić tego sam, aczkolwiek możesz. To od ciebie zależy. Możesz pomagać osobom starym, zniedołężniałym, chorym dzieciom, komukolwiek. Na pewno w twoim mieście znajdują się instytucje pomagające innym. Zapytaj, czy nie przydałbyś się do czegoś. Gdziekolwiek nie trafisz, będzie to dla ciebie z korzyścią. Szybko zauważysz, że nie tylko ty pomagasz, ale także sam korzystasz z „pomocy” swoich podopiecznych. Spotkanie i pomoc ludziom, którzy mają w życiu o wiele gorzej niż ty, zacznie cię odmieniać. Tę zmianę zauważysz bardzo szybko. Jest to dobra terapia dla wszystkich życiowych malkontentów. Z pewnością pomoże i tobie. Czytanie książek Czytanie książek było kiedyś czymś tak normalnym, jak powszedni chleb. Z chwilą rozwoju telewizji i internetu zostało przez nie wyparte. To błąd. Czytanie bardzo nas rozwija. Rozwija naszą wyobraźnię, wrażliwość, emocjonalność, świadomość... Wiele różnorodnych korzyści. Może powstać pytanie, po co czytać, skoro można obejrzeć film w telewizji? Różnica jest jednak spora. Po pierwsze, oglądanie telewizji nie rozwija nas tak bardzo, jak czytanie książek. W telewizji wszystko mamy podane na tacy. Przy czytaniu książek musimy jednak szare komórki bardziej wysilić, chociażby po to, aby wyobrazić sobie to, co czytamy. Drugą ważną różnicą jest to, że telewizja coraz bardziej zalewa nas mentalnym badziewiem. Oglądacie dużo filmów, zwłaszcza amerykańskich? Zwróćcie uwagę, że większość z nich ma stałe elementy, takie jak: – pościg samochodem, – podczas pościgu zawsze zostaje rozwalony kosz na śmieci, budka telefoniczna, wóz z warzywami lub cokolwiek innego, co można by „rozwalić”, – obecność pięknej, seksownej kobiety w głównym wątku filmu, często bardzo agresywnej, wykorzystującej przemoc wobec innych, – sceny erotyczne, często bardzo odważne, nawet w filmach dalekich od erotyzmu, np. w filmach sensacyjnych. To sprzedaje się najlepiej. Aby podnieść „atrakcyjność” filmu prawie każdy film posiada więc ww. elementy. Nie będzie to przesadą, jeżeli powiemy, że oglądanie współczesnej kinematografii masowej jest w większości przypadków ze szkodą dla nas. Ubożeje nasza wrażliwość, mentalność, osobowość, moralność, wszystko po kolei. Obcowanie z książką sam na sam daje nam sposobność do wejścia w inny świat. Nie jest on tak zły i agresywny jak w filmie. Poznajemy różne sposoby wypowiadania swoich myśli, dzięki czemu sami stajemy się później bardziej elokwentni. Trudno przeczytać książkę w jeden dzień. Takie rozłożenie poznawanej historii w czasie sprawia, że -jeżeli historia jest wciągająca- zaczynamy inaczej w ciągu dnia funkcjonować. Przeżycia bohaterów książki zaczynają nas rozpalać do tego stopnia, że nie możemy doczekać się, kiedy znów będziemy mogli przeczytać choć jeden rozdział. Ten płomień, który w nas powstanie przyda się do pobudzenia naszej psychiki i zwiększy energię potrzebną do zmiany swojego życia. 3. Awersja do ludzi Nie lubisz kontaktów z ludźmi? Nie lubisz z nimi rozmawiać, patrzeć na nich? Nie zmuszaj się. Co prawda jest to oznaka zachowania aspołecznego, ale jeżeli będziesz się zmuszał, to i tak niewiele dobrego z tego wyjdzie. Bez względu na to, skąd ta niechęć wypływa, zaakceptuj to, jako część twojej obecnej natury. Jeżeli jesteś typem samotnika i dobrze się czujesz w swoim towarzystwie, nie potrzebujesz bliskich kontaktów z ludźmi, zaakceptuj to. Nie dręcz się z tego powodu, że nie jesteś taki, jak inni. Masz prawo do swojej inności. Być może za jakiś czas, jak bardziej rozwiniesz się duchowo, coś się w tym względzie zmieni. W tej chwili jednak niech nie zajmuje to twojej uwagi. Jeżeli twoja niechęć do ludzi ma podłoże psychiczne i wynika ze złych doświadczeń życiowych, także pozostaw ten problem na później. Niech cię on nie dręczy. Unikaj spotkania z ludźmi, jeżeli sytuacje te źle na ciebie wpływają. Nie potrzebujesz w tej chwili aktywnych ognisk zapalnych dla twojej psychiki, przeciwnie wręcz, musisz ograniczyć ich ilość do minimum, aby nie bombardowały cię negatywnymi odczuciami. Nie przejmuj się swoją aspołecznością. Kiedy zaczniesz rozwijać się emocjonalnie i duchowo zmiana zacznie zachodzić samoistnie, bez specjalnego zaangażowania z twojej strony. Twój stan bowiem jest reakcją wtórną innych problemów. Kiedy zaczniesz zmieniać swoje życie, usuniesz źródła problemów, to znikną także negatywne reakcje, jakie wywoływały. Uzbrój się więc w cierpliwość i pozwól sobie na izolację od ludzi. Pamiętaj, że zawsze był to dobry sposób dla tych, którzy chcieli bardziej zaangażować się w swój rozwój. Niektórzy pustelnicy pozostawali na całkowitym odludziu przecież wiele długich lat, zanim nie wracali odmienieni do społeczeństwa. Bądź więc takim współczesnym pustelnikiem, jeżeli czujesz się przez to lepiej. Ograniczy to twoje negatywne emocje i pozwoli bardziej skupić się na rozwiązywaniu swoich problemów. 4. Oglądanie telewizji Jeżeli oglądanie filmów lub innych programów telewizyjnych wyzwala w tobie wiele negatywnych emocji i ogólnie źle wpływa na twoją psychikę, samopoczucie, to zrób z tym porządek. Jedną z pierwszych wielkich zmian w moim życiu (jeszcze w dzieciństwie), oprócz przyjęcia filozofii anty-kariery, było właśnie uświadomienie sobie, że oglądanie telewizji to nie jest żaden obowiązek. Jeżeli nie ma niczego ciekawego lub odpowiedniego dla nas, wcale nie musimy siedzieć i oglądać. Możemy przełączyć kanał, a jeżeli nigdzie nie ma nic mądrego, nic nie stoi na przeszkodzie, aby telewizor wyłączyć. Po to ma on taki czerwony przycisk, aby decyzja należała do nas. W późniejszym czasie stworzyłem sobie wideotekę z odpowiednimi dla siebie filmami i, jak tylko nie ma w telewizji nic ciekawego (czyli zazwyczaj), to oglądam wyselekcjonowane filmy z własnej filmoteki. Co zrobić, kiedy nie posiadamy takiego zaplecza? Po raz kolejny kłania się tu problem z brakiem zainteresowań. Jeżeli posiadamy wiele zainteresowań, wyłączenie telewizora będzie dla nas bardzo łatwe, ale jeżeli telewizja jest jedynym sposobem organizowania swojego wolnego czasu, będzie to dla nas coś tak strasznego, jak amputacja ręki. W jaki sposób telewizja może źle wpływać na naszą psychikę? Przeważnie dotyczy to ludzi, którzy zainfekowani są różnego rodzaju negatywnymi wspomnieniami lub którym negatywne doświadczenia z ludźmi wpłynęły na prawidłowe funkcjonowanie psychiki, jak chociażby ludzie z poprzedniego przykładu. Ludzie tacy są nieustannie bombardowani negatywnymi myślami, które zaraz wywołują w organizmie także negatywne reakcje takie, jak złość, żal, smutek, nerwicę, rozpacz i wiele innych. Podczas oglądania filmu, różnych sytuacji i zachowań, psychika odnajduje skojarzenia do swoich negatywnych przeżyć z przeszłości i nasz wewnętrzny horror zaczyna się od nowa. W ten sposób film skądinąd neutralny w wymowie staje się dla nas źródłem negatywnych emocji i reakcji. Jeżeli więc uważamy, że ludzie są podli i nie godni zaufania i dlatego brzydzimy się nimi, to jak tylko w filmie zobaczymy takie zachowania, zaraz wywoła to w nas negatywne reakcje psychiki i organizmu. W innym przypadku, jeżeli w swoim życiu doświadczyliśmy zdradę ukochanej osoby i mocno to przeżyliśmy, więc ilekroć podobną sytuację ujrzymy w filmie, tylekroć wywoła ona w nas odnowienie się rany i wywoła negatywne reakcje organizmu. Nasz nastrój popsuje się na pewno. Przeanalizujmy swój czas spędzany przed telewizorem. Czy nie jest on źródłem negatywnych emocji w naszym życiu? Jeżeli tak, zdemaskujmy te źródła, czy są to przeważnie filmy sensacyjne, dramaty, horrory, może programy publicystyczne, a może dziennik telewizyjny? Znając dokładnie typy programów, które źle na nas wpływają, ograniczajmy ich oglądanie. Nie musimy przecież ich oglądać. Nikt nas do tego nie zmusza. Podobnie jest na przykład z horrorami. Jeżeli są one źródłem naszych późniejszych koszmarów sennych bądź wywołują lęk przy wchodzeniu do ciemnych pomieszczeń lub, jak tylko coś stuknie, my siedzimy już jak na szpilkach, to oglądanie kolejnych takich filmów jest przecież bardzo niemądre. To my wybieramy, co będziemy oglądać i od naszego wyboru dużo będzie też później zależało. Możemy także wykorzystać telewizję do poprawy swojego życia. Jeżeli lubimy się śmiać, oglądajmy dużo filmów komediowych i programów kabaretowych. Pozwolą nam one w jakiejś części rozładować swoje napięcia i poprawią ogólną kondycję naszej psychiki. To świetny sposób na położenie podwalin pod zmianę swojej psychiki. Od dawien dawna wiadomo, że śmiech leczy, a ci, którzy dużo się śmieją, wiodą lepsze i zdrowsze życie. Jest nawet taka forma psychoterapii, zwana śmiechoterapią. To naprawdę pomaga. W naszych domowych warunkach oglądajmy codziennie jeden, dwa filmy lub odcinki serialu komediowego, kabarety, a po kilku miesiącach zauważymy wyraźną poprawę naszego samopoczucia i odczuwania świata. Dlaczego musi to trwać tak długo? Spowodowane jest to tym, że psychika człowieka jest bardzo delikatna i jeżeli coś zostanie w nią wgrane, to potrzeba potem długiego czasu, aby mogła się na powrót przestawić. Warunek jest jednak taki, że poprzednie negatywne bodźce muszą zostać wyeliminowane, a przynajmniej mocno ograniczone, a nowe, pozytywne bodźce, muszą być pobudzane i wzmacniane. Dopiero w tych warunkach można psychice „wgrać” nowy soft, używając języka technicznego. Zwróćmy więc uwagę na to, co oglądamy i zadbajmy o to, aby były to produkcje pozytywne. Jeżeli oglądając filmy, będziemy bombardować się widokiem zła, przemocy i demoralizacji trudno oczekiwać, abyśmy mogli wznieść się na wyższy poziom rozwoju. To zło, które oglądamy, będzie nas ciągnęło w dół, zamiast wzwyż. Oczyść swoje życie z negatywnych ludzi Nie tylko z sytuacjami w naszym życiu należy zrobić porządek. Drugą taką grupą, która może źle na nas wpływać, są niektórzy ludzie. Obcując z nimi, grzęźniemy w negatywnej energii. Mogą to być znajomi, przyjaciele, rodzina, sąsiedzi, współpracownicy w zakładzie pracy, ktokolwiek. Charakteryzuje ich wszystkich jedna cecha: po spotkaniu z nimi czujemy się gorzej lub wręcz bardzo źle. Przyczyny tego mogą być dwojakie: albo swoją osobowością i sposobem zachowania tłamszą nas, albo biorąc udział w ich poczynaniach lub za ich sugestią, źle na tym w życiu wychodzimy. Likwidując źródła zła w naszym życiu dobrze więc zrobić porządek i z takimi toksycznymi dla nas ludźmi. Przeanalizujmy swoje życie pod tym kątem, czy nie ma w nim ludzi, którzy źle na nas wpływają. Najlepiej zrobić to odcinając się emocjonalnie od tych osób tak, jakbyśmy analizowali czyjeś życie. Nie bójmy się wniosków, jakie będą się pojawiać. Świadomość swoich problemów jest bardzo ważna. Dzięki niej możemy w późniejszym czasie podjąć stosowne kroki naprawcze. Na tym pierwszym etapie analizy nie martwy się, że nie sposób zerwać z nimi kontaktu, wyrzucić ich ze swojego życia. Tym będziemy zajmować się później. W tej chwili najważniejsze jest to, aby uświadomić sobie, że są oni jednym ze źródeł zła w naszym życiu. Zatrzymajmy się na moment w tym miejscu i ukażmy ich negatywny wpływ na nas i nasze życie. Nie personalizujemy tu problemu, ponieważ źródłem zła w naszym życiu, jak już wspomnieliśmy, może być ktokolwiek. 1. Krytykanci Są to ludzie, którzy bez względu na to, co byśmy zrobili, krytykują nas, wytykając błędy i podając przykłady, jak oni by to zrobili znacznie lepiej. Nie zawsze mają zresztą rację, gdyż może istnieć wiele równie dobrych rozwiązań, a poza tym, nie zawsze dobre rozwiązane dla jednego człowieka, będzie równie dobre dla drugiego. Każdy musi więc wybierać odpowiednie rozwiązanie dla siebie. Takie demotywujące słowa krytyki są nie tylko źródłem sporu, ale także źródłem niskiej samooceny dla ludzi o słabszej psychice. Bez wątpienia tacy ludzie, którzy uprawiają krytykę dla samej krytyki, są niekorzystni dla nas. Jedyny wyjątek stanowi krytyka konstruktywna. Charakteryzuje się ona tym, że jest prawdziwa i poprzez nią otrzymujemy od świata zewnętrznego informację zwrotną na temat siebie i swojego zachowania. Nie powinniśmy więc gardzić taką krytyką ani unikać ludzi, którzy nam ją wypowiadają, wręcz przeciwnie, powinniśmy im błogosławić za to, że dzięki ich sugestiom możemy dostrzec swoje błędy i poprawić je. W ten sposób przecież też możemy poprawiać swoje życie. Najgorzej jest wtedy, gdy w towarzystwie, nawet swoich przyjaciół nie ma nikogo, kto zechciałby nam zwrócić uwagę. Jak w takiej sytuacji możemy zmieniać się na lepsze bez informacji zwrotnej z otoczenia? Warto to jasno podkreślić, że często sami jesteśmy temu winni, reagując negatywnie lub agresywnie na takie zachowania. Zastanówmy się więc w tym miejscu także nad sobą, czy przypadkiem swoją reakcją nie zamykamy ust ludziom, których krytyka konstruktywna mogłaby nam w czymś pomóc. 2. Szydercy Szydercy, podobnie jak krytykanci lubują się w odnajdywaniu w nas słabych stron i ośmieszaniu ich. Często ofiarami takich ludzi stają się osoby w jakiś sposób odmienne od większości ludzi. Mogą się różnić strojem, uczesaniem, pełnosprawnością, zachowaniem, wiarą, poglądami, wrażliwością, mentalnością, duchowością, czymkolwiek. Szczególnie narażeni są ludzie o słabej psychice. Kiedy szyderca wyczuje, że jego słowa trafiają na podatny grunt, zaczyna zachowywać się jak wilk, który poczuł w walce krew, to znaczy nie odpuści już, puki nie zagryzie swojej ofiary. Osoba taka z braku sił na podjęcie walki stanie się źródłem uciechy dla otoczenia. 3. Ludzie złośliwi Podobnie jak w poprzednim przypadku, kiedy ludzie tacy wyczują podatny grunt, szybko staniemy się ofiarą ich niewybrednych żartów. Będą nam dokuczać na każdym kroku, czerpiąc z tego wyraźną przyjemność. Ich zaczepki, popychania, podstawianie nogi, czy inne działania sprawiają, że trudno o tym zapomnieć i cieszyć się spokojnym, szczęśliwym życiem. 4. Ludzie kłótliwi Są ludzie, którzy z byle powodu wszczynają kłótnie lub tacy, którzy czerpią przyjemność z intelektualnych sporów. Ich cechą jest to, że cokolwiek byśmy nie zrobili lub powiedzieli zawsze będzie źle. Zanegują wszystko. Relacje z takimi ludźmi nie należą do najprzyjemniejszych. Nawet jeżeli -nauczeni doświadczeniem- przestaliśmy się denerwować w takich sporach to i tak odczuwamy znużenie i zniechęcenie w obcowaniu z takim człowiekiem. 5. Ludzie agresywni Do ludzi tych zaliczamy wszystkich, którzy cechują się agresją słowną lub fizyczną, także tych niezrównoważonych emocjonalnie, którzy są bardzo wybuchowi tak, że bez kija nie podchodź. Obcowanie z nimi podobne jest do przebywania w pobliżu wulkanu. Nigdy nie wiadomo kiedy wybuchnie i jakie przyniesie szkody. Iskrą zapalną może być cokolwiek: niewłaściwe słowo, gest, spojrzenie, zachowanie... Dla własnego bez- pieczeństwa i spokoju lepiej unikać takich ludzi. 6. Plotkarze Nikt chyba nie lubi, kiedy ktoś zdradza innym nasze sekrety. Jeżeli mówimy komuś coś w zaufaniu, oczekujemy, że słowa te pozostaną między nami. Czasami ludzie tacy swoim gadulstwem mogą nam bardzo zaszkodzić. Miejmy to zawsze na uwadze. 7. Wampiry energetyczne Mianem tym określa się ludzi, którzy nie mają jakiś widocznych negatywnych cech, ale po spotkaniu z nimi czujemy się wyraźnie gorzej. Wygląda to tak, jakby wyssali z nas pozytywną energię, stąd też ich nazwa. Nie robią ani nie mówią oni niczego, co mogłoby nam sprawić przykrość lub ból, ale ich osobowość i sposób zachowania sprawia, że czujemy, jak nasza energia umyka z nas. Nie ulega wątpliwości, że przecież każdy z nas czerpie dla siebie pozytywną energię z obcowania z drugim człowiekiem, ale wampiry energetyczne w sposób naturalny dla siebie pustoszą naszą energetyczność doszczętnie. Poniekąd to nie ich wina. Tacy po prostu są. Więcej biorą, niż dają, często nawet nie zdając sobie ze swojej właściwości sprawy. 8. Ludzie zdemoralizowani Często w naszych otoczeniu znajdują się ludzie o bardzo niskim poziomie rozwoju, wręcz ludzie zdemoralizowani, którzy swoją postawą ciągną nas w dół. Należy wystrzegać się ich jak ognia, gdyż w ich towarzystwie nic dobrego nas nie spotka. Jak mówi Pismo Święte: „Lepiej z mądrym zgubić, niż z głupim znaleźć”. Poziom naszego życia i szczęścia w nim uzależniony jest w pewnym stopniu od środowiska, w którym się poruszamy. Jeżeli otaczamy się ludźmi złymi i zdemoralizowanymi trudno jest prowadzić szczęśliwe życie, ponieważ jego elementy są negowane przez takich ludzi. Trudno w takim towarzystwie znaleźć wzmocnienie dla takich cech jak uczciwość, szczerość, pracowitość, miłość, wrażliwość itp. Będą wzmacniane za to nasze negatywne cechy. Bardzo szybko spowoduje to, że zamiast rozwijać się, nastąpi degradacja naszej moralności i mentalności. 9. Ludzie nadużywający alkoholu lub narkotyków O szkodliwym wpływie nadużywania alkoholu lub narkotyków nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Nie ma jednak nic złego, jeżeli w towarzystwie spędzamy miło czas przy alkoholu. Problem zaczyna się wtedy, kiedy zaczynamy go nadużywać. Jest wyraźna różnica między piciem niedużych ilości alkoholu a upijaniem się. Zachowanie takie jest ze wszech miar szkodliwe: 1. Degradacja wyższych uczuć (w dłuższej perspektywie czasowej), 2. Kac trzymający nas przez prawie cały następny dzień, 3. Wzrost prawdopodobieństwa zrobienia czegoś złego lub głupiego, co zmieni nasze życie na gorsze. Działania oczyszczające Jak widzimy, wiele jest typów człowieka, które będą dla naszego rozwoju szkodliwe lub niekorzystne. Jeżeli zbyt często przebywamy w towarzystwie takich ludzi, nie dziwmy się, że trudno nam zmienić swoje życie na lepsze. Nie są oni oczywiście jedynym winowajcą, ale z pewnością nie stwarzają dobrego dla nas podłoża do zmian. Ich działanie będzie wręcz podcinało nam skrzydła i -jeżeli posiadamy słabą psychikę- burzyło pozytywne zmiany jakie uda się nam uzyskać. Tak, jak w życiu codziennym omijamy na drodze przeszkody, aby nie zrobiły nam krzywdy, tak samo musimy unikać ludzi, którzy źle na nas wpływają. Przecież to nie jest żaden obowiązek, że koniecznie musimy wszystkich lubić i akceptować. Powinniśmy więc zwracać uwagę na to, z kim się wiążemy lub z kim zacieśniamy znajomość. Zawsze przecież mówiło się, że lepiej mieć jednego prawdziwego przyjaciela, niż dziesięciu fałszywych. Nie patrzmy na ilość, lecz na jakość. Po zakończeniu analizy i wytypowaniu niekorzystnych dla nas ludzi zastanówmy się teraz, co możemy z nimi zrobić. Możliwości jest trzy: 1. Porozmawianie z nimi, aby zmienili swoje zachowanie względem nas, 2. Ograniczenie kontaktów z nimi, 3. Całkowite zerwanie kontaktów. Nie bójmy się walczyć o swoje szczęście. Jeżeli są w naszym życiu ludzie, którzy niszczą naszą radość życia, zróbmy z nimi porządek. Tam, gdzie jest to możliwe, zakończmy całkowicie z nimi znajomość. Jeżeli nie jest to do końca możliwe, przynajmniej maksymalnie ograniczmy kontakt z nimi. To akurat nie jest trudne. Wybierajmy zawsze to, co będzie dla nas lepsze. Nie musimy przecież spędzać swego czasu w towarzystwie ludzi, którzy nas destabilizują. Nie bójmy się samotności. Odsunąwszy od siebie gorsze towarzystwo i poprawiając swoją wartość jako człowieka, bez problemu znajdziemy ludzi z lepszego towarzystwa, z którymi możemy się zapoznać. Nawet jeżeli nie poznamy i tych znajomych w naszym życiu będzie mniej, to też przecież nie będzie to koniec świata. Czasem lepiej pobyć trochę w samotności, niż w towarzystwie ludzi, którzy nas ograniczają i deprymują. Przecież to dla nas ani przyjemność, ani pożytek. Weźmy więc odpowiedzialność za siebie i nie zgadzajmy się na wszystko, co nam przynosi los. Zastanówmy się, kto z ludzi, którzy nas otaczają, jest szkodliwy i powiedzmy mu głośno: „Nie! Dosyć tego! Od tej chwili nie masz wstępu do mojego nowego, lepszego życia!”. Otaczajmy się zawsze tylko ludźmi wartościowymi i pozytywnymi. Nie degradujmy swojego człowieczeństwa w otoczeniu ludzi złych i zdemoralizowanych. Nic pożytecznego z tego dla nas nie wyjdzie. Aby otoczyć się ludźmi wartościowymi, szlachetnymi, sami nie możemy być gorsi. Dbajmy więc o to, abyśmy zasługiwali na szacunek innych. Uzyskamy to dzięki swojemu zachowaniu i postawie życiowej. Nie bądźmy w ich oczach kimś wulgarnym i aroganckim, bo zaliczą nas do grupy ludzi, których sami odrzucamy. Na zakończenie prezentujemy świetną naukę, w jaki sposób kontrolować pod tym względem siebie: Kiedy widzisz mędrca, patrz jak mu dorównać, kiedy widzisz głupcazastanów się nad samym sobą. (powiedzenie dalekowschodnie) Oczyść siebie z negatywnej energii Przygotowując grunt pod bardziej zaawansowane działania mające na celu zmianę nas samych, musimy na tym etapie poczynić odpowiednie podstawowe zmiany, bez których nie sposób będzie w późniejszym czasie, cokolwiek sensownego zrobić. Do tej pory zajmowaliśmy się uporządkowywaniem świata zewnętrznego. To jednak nie wystarczy, aby w pełni osiągnąć trwałe szczęście. Musimy jeszcze zrobić porządek z samym sobą. Najwięcej bowiem zła w nasze życie wprowadzamy właśnie my sami, poprzez niewłaściwe myślenie, niewłaściwe postawy lub przyzwalając na opętanie się negatywnej energii. Zazwyczaj jej źródłem są nasze obawy o przyszłość, negatywne wspomnienia, żal do kogoś, zraniona miłość, kompleksy, depresja lub inne zaburzenia psychiczne i wiele innych przyczyn. Nie sposób wszystkich wymienić. Nic tak nie psuje naszego życia i nie niszczy poczucia szczęścia, radości jak negatywne myśli i emocje, które przejęły nad nami kontrolę. Aby realnie myśleć o poprawie swojego życia, musimy od razu, na samym początku zrobić z nimi porządek. Bez tego nigdy nie uda się nam wygrzebać z tego bagna, w jakie zamieniło się nasze życie. Opisywane poniżej techniki są więc punktem obowiązkowym dla każdego, kto chce trwale zmienić swoje życie. Są to bardzo potężne działa zdolne rozbić każde mury i fortyfikacje, które w nas powstały, a z których zło atakuje nasze życie każdego dnia. Wysyłanie w tej chwili wojska będzie taktyczną pomyłką. Puki nie zniszczymy tych murów, nic oni nie wskórają. Stracimy tylko czas i energię. Najpierw musimy więc, przynajmniej z grubsza, oczyścić się z tych negatywnych energii, jakie w nas są, porobić jakieś wyrwy w murach, przez które moglibyśmy wprowadzić żołnierzy (bardziej subtelne techniki) i atakując przeciwnika z dwóch stron, pokonać go w szybkiej walce. Ta część zmiany swojego życia należy do najprzyjemniejszych, aczkolwiek przyjemność ta okupiona jest bardzo dużym wysiłkiem i samozaparciem. Kiedy poczujemy dzięki tym działaniom moc i przypływ nowej, pozytywnej energii, stanie się ona źródłem inspiracji do dalszych zmian, które zaczną następować coraz szybciej. Najgorzej jest na początku, kiedy te mury zdają się nie do skruszenia. Musimy włożyć w te techniki ogromne zaangażowanie, pomimo braku w tym momencie sił i energii. Jest to bardzo trudne. Musimy zaprzeć się samego siebie, zacisnąć zęby i zmuszając się poprzez rozum zastosować te techniki. Jest to często bardzo bolesne przejście, ale niezbę- dne. Wytłumaczmy to sobie na przykładzie bolącego zęba. Musimy w którymś momencie zdobyć się na odwagę i zmusić się do pójścia do dentysty. Będzie to bolesne i nieprzyjemne dla nas przejście, ale poprzez rozum tłumaczymy sobie, że jest to konieczne. Po wyrwaniu zęba nasze życie się odmienia. Dotychczasowy ból znika, a my szybko zapominamy o całym nieprzyjemnym zdarzeniu i znowu zaczynamy cieszyć się życiem. Aby to osiągnąć, musieliśmy jednak na początku przemóc się i chwilę pocierpieć u dentysty. Czasami, po prostu inaczej się nie da. Im szybciej zdobędziemy się na zastosowanie tych metod, tym szybciej będziemy mogli zastosować kolejne metody, które nie są już tak bardzo bolesne. Ten etap zmiany swojego życia jest najważniejszy. Jest to trampolina, od której możemy się odbić i szybko pokonać wiele swoich problemów osobowościowych. Przyłóżmy się więc do niego rzetelnie. To w końcu dla naszego dobra! I. Zrób porządek ze swoim zdrowiem Będąc rozłożonym na łopatki przez źle pracującą psychikę, kiedy na nic nie mamy ochoty w życiu, często przytrafiają się nam różne stany chorobowe. Wynika to bezpośrednio z faktu, że zdołowany organizm ma zmniejszoną odporność immunologiczną, w związku z czym łatwiej łapie różne zarazki. Skoro nie mamy siły do życia, to, w jaki sposób organizm ma znaleźć siłę do zwalczania choroby? W moim przypadku, w tym „przedpotopowym” okresie, zanim zacząłem zmieniać swoje życie, scenariusz był zawsze taki sam. Po krótkiej infekcji górnych dróg oddechowych choroba przenosiła się do gardła, a stamtąd do oskrzeli. Kiedy w dużej mierze zrobiłem porządek ze swoim życiem, odzyskałem znaczną część energii (około 40 % całej mojej energii życiowej), która do tej pory szła na „obsługę” negatywnych wspomnień. Kiedy po tym przychodziły kolejne infekcje nosa, choroba dalej się już nie rozwijała, ale po kilku dniach była likwidowana w zarodku. Czułem to wyraźnie, jak moja energia witalna wręcz miażdży chorobę. Warto tu jeszcze zaznaczyć, że ilość tych infekcji zmniejszyła się kilkukrotnie, w stosunku do tego, co było przedtem. Ludzki organizm posiada naprawdę ogromne możliwości, ale do ich wykorzystania potrzebuje energii i silnej psychiki, która zmobilizuje go do działania. Wiadome jest, że każda choroba lub stan chorobowy nie poprawia naszego samopoczucia, tylko go jeszcze bardziej psuje. Najlepiej zrozumianym przykładem będzie chyba ból zęba. Trudno wtedy skakać z radości. W pierwszym okresie zmiany swojego życia potrzebujemy jak najwięcej sukcesów. Zrobienie porządku ze swoim zdrowiem, choćby ze stanem swojego uzębienia tak, aby nic nas nie bolało, to dobry sposób na poprawę nie tylko swojej kondycji zdrowotnej, ale także będzie to czynnik mobilizujący do dalszych zmian w swoim życiu. Przenikać nas będzie pozytywna energia, że w końcu, w sposób realny, zaczęliśmy zmieniać swoje życie i poprzez to działanie widać już pierwsze efekty. II. Redukcja negatywnych odczuć Jeżeli myślimy o zmianie swojego życia, to z pewnością nie obce są nam negatywne uczucia i emocje, które rozgościły się w nas na dobre. Całe nasze życie przesiąknięte jest negatywną energią. Wypływa ona z nas, ale w pewnym stopniu pracuje ona także jako magnes, przyciągając z zewnętrznego świata zło, które wyzwala w nas kolejne ilości negatywnej energii. To głównie przez nią nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z naprawą swojego życia. Trzyma nas ona w swych pętach bardzo mocno niczym olbrzymi mocarz. Chcąc zmienić swoje życie trwale, musimy za wszelką cenę zredukować ją do granic możliwości. W tym pierwszym okresie będzie to trudne zadanie i wiele tej negatywnej energii nie zredukujemy, ale zbawienna będzie dla nas każda ilość, choćby najmniejsza. Niektóre z poprzednich metod pomogą nam w tym. Takie jest bowiem ich działanie. Ogólna strategia walki jest taka, aby ograniczyć dopływ nowych, negatywnych emocji, zredukować negatywną energię, która w nas już jest, oraz aby wprowadzić i wzmacniać potem pozytywne emocje. Istnieje kilka metod redukcji negatywnych emocji. Te, które teraz opiszemy, stanowią podstawowy zestaw pomocnych nam narzędzi w tym pierwszym okresie zmiany swojego życia. Medytacja Są różne techniki medytacji. Dla nas najlepsza będzie forma bezmyślności, całkowitego wyciszenia się. Siadamy lub kładziemy się wygodnie (najlepiej w pozycji półleżącej) i wyciszamy wszelką aktywność świadomości. Nie pozwalamy jej wytwarzać żadnych myśli, wspomnień, emocji, analiz, niczego... Ma to być w głowie zupełna pustka. Jak tylko pojawi się coś, spokojnie i bez emocji wyciszamy to, usuwamy ze świadomości. Z początku mogą być problemy, aby wyciszyć rozkrzyczany umysł, ale cierpliwością uda się nad nim zapanować. Jeżeli zbyt męczymy się przy tej metodzie, to z początku możemy stosować ją tylko przez kilka minut, ale z biegiem czasu musimy ten czas wydłużyć do kilkunastu przynajmniej minut. Niektórzy terapeuci radzą stosować taką medytację kilka razy dziennie, nawet do godziny czasu. Inni z kolei ograniczają czas trwania do 45 minut. Należy więc bardziej kierować się swoją intuicją i predyspozycjami. Za wszelką cenę powinniśmy unikać przesady. Jeżeli czujemy w sobie, że tyle wystarczy, to zaprzestańmy dalszego praktykowania. Zalecane jest jednak stosowanie tej metody codziennie minimum 1-2 razy w ciągu dnia. W ten sposób uspokajamy zmysły i równoważymy psychikę. Technika uziemienia Technikę tę możemy stosować osobno lub jako procedurę wstępną przed medytacją. Polega ona na mentalnym odprowadzaniu negatywnej energii z naszego organizmu, podobnie jak robi to piorunochron, przyjmując energię pioruna i neutralizując ją w ziemi. Podobną praktykę stosuje technika uziemienia. Pozbywa się negatywnej energii, wysyłając ją mentalnym kanałem w głąb ziemi. Choć to może wydawać się irracjonalne, jednak ważne jest to, że działa. Jest to jedna z najbardziej skutecznych metod tego pierwszego okresu. Za jej pomocą możemy równoważyć i oczyszczać psychikę. To bardzo ważne działanie. Bez tego trudno nam będzie efektywnie zmieniać siebie. Przystępując do tej techniki, dobrze jest umieścić stopy bezpośrednio na ziemi. Nie jest to jednak warunek. Równie dobrze przeprowadzimy tę metodę u siebie w mieszkaniu na czwartym piętrze. Ważne jest to, aby mentalne „połączenie” z ziemią było mocne. Po kilku próbach bez problemu poradzimy sobie z tym. Kolejnym ważnym elementem jest wprowadzenie się w stan odprężenia. Jest to warunek konieczny dla wszystkich metod; pisaliśmy już o tym, więc przyjmujemy, że Czytelnik wie jak to zrobić. Przedstawmy teraz krok po kroku metodę uziemienia. 1. „Otwieramy” połączenie z ziemią a) (gdy stopy mamy położone bezpośrednio na ziemi) Wyobrażamy sobie, że z naszych stóp wrastają w ziemię korzenie, które zagłębiają się aż do środka ziemi, gdzie znajduje się morze kipiącej, ognistej magmy. W pobliżu tego morza nasze korzenie rozdzielają się gęsto na szereg mniejszych i bocznych korzeni, które zatapiają się w tym ogniu, lecz nie płoną. Dzięki temu negatywna energia rozdzieli się i poprzez liczne odnogi szybciej zostanie unicestwiona w magmie. b) (gdy stopy nie są położone bezpośrednio na ziemi) Zanim będziemy mogli zastosować opis z punktu a), najpierw musimy te główne korzenie doprowadzić do ziemi. Jeżeli znajdujemy się w mieszkaniu, np. na czwartym piętrze, musimy wyobrazić sobie, że korzenie, które wychodzą z naszych stóp, przechodzą przez podłogę, wędrują w dół przez pokój sąsiada i tak przebijają się przez kolejne piętra, aż do parteru. Pod nim zazwyczaj jest piwnica, więc chcąc zachować realizm sytuacji, nasze korzenie muszą przejść także przez nią. Kiedy przejdą przez podłogę piwnicy, następuje wbijanie się korzeni w ziemię podobnie jak w poprzednim punkcie. Zamiast korzeni, ja wykorzystywałem wyobrażenie rury, która była wypuszczana prosto z psychiki, przez stopy i piętra domu w ziemię. Ma ona większą „przepustowość” i pozwala odprowadzić z organizmu nie tylko energię, ale także większe kawałki (w postaci wyimaginowanej flegmy i ekskrementów) takie, jak negatywne wspomnienia, uczucia, obawy, lęki, myśli... 2. Przygotowanie negatywnej energii do uziemienia Mając już pełne połączenie psychiki z jądrem ziemi, pora przygotować niepożądane przez nas energie do wydalenia. Z początku będzie ich zawsze dużo, więc nie ma problemu z ich określaniem. Same będą się ujawniać podobnie jak woda w wannie, która z nadmiaru aż wylewa się na zewnątrz. Naszym zadaniem jest tylko pokierowanie nią jak stadem owiec, aby poszła w wyznaczonym kierunku. Korzystając z czasu, zanim rozpoczniemy procedurę, zastanówmy się przez chwilę i umieśćmy na liście kolejnych, mniej widocznych kandydatów. Dzięki temu usprawnimy proces odprowadzania negatywnej energii. Nie będziemy musieli go przerywać, rozmyślając o tym, kogo by tu jeszcze wyrzucić z naszego wnętrza. Dzięki zastosowaniu łączy o odpowiedniej przepustowości, możemy w ten sposób oczyszczać z siebie, wszelkie negatywne elementy jak już wspominaliśmy, nie tylko energię. Choć prawdziwe problemy przez to nie zginą, jednak ich mentalne twory zostaną usunięte ze świadomości, wpływając znacząco na poprawę ogólnej kondycji psychicznej. Pozwoli nam to znaleźć w sobie dość siły na zastosowanie metod wymagających od nas większego wysiłku, które realnie będą rozwiązywać nasze problemy. 3. Uziemienie negatywnej energii Będąc już w pełni przygotowanym do oczyszczenia psychiki, nie pozostaje nic innego, jak wysłać pierwszy transport w dół. W tym celu możemy wyobrazić sobie, że poszczególne energie, myśli i emocje zostają poprzez korzenie, które wytworzyliśmy wchłonięte w głąb ziemi. Nie róbmy tego ze wszystkimi naraz. Należy każdą negatywną energią zająć się z osobna, nadzorując ją przez cały czas. Kiedy doprowadzimy do tego, że energia ta została wchłonięta, śledzimy mentalnie jej ruch, jak po kolei, mijając poszczególne etapy, odprowadzana jest aż do centrum ziemi. Tam musimy dopilnować, aby rozlała się po sieci korzeni i została uziemiona w morzu magmy. Dla podniesienia skuteczności tej metody wyobrażajmy sobie, że w momencie zetknięcia z morzem pojawiają się błyski i ogień, który pochłania je raz na zawsze. Mając pewność, że negatywna energia została zniszczona, możemy teraz uziemiać kolejną, także i jej towarzyszyć aż do końca. W przypadku, gdy wykorzystujemy rurociąg zamiast korzeni, postępujemy podobnie. Możemy sobie nawet wyobrazić pracowników, którzy wrzucają w czeluść rury kolejne porcje flegmy i fekaliów. Jeżeli w naszym wnętrzu pełno jest zła i negatywnej energii, nie traćmy czasu na uziemianie pojedynczych energii. Niech robotnicy wezmą łopaty i wrzucają wszystko, jak leci. Nadzorując ten proces, będziemy tylko pilnować, aby nie powstał gdzieś zator, oraz, co jakiś czas (dosyć często) sprawdzać, czy zostały one zniszczone w morzu ognia. Mając do czynienia z tak gęstą materią, nie raz spotkamy się z zatorem. Od razu go wyczujemy poprzez nagły spadek wydajności całego procesu, poprzez spowolnienie i zmniejszenie efektywności. Należy wtedy przepłukać cały system rur, pociągając, chociażby za wyimaginowany sznurek spłuczki. Uwolniona woda spływając energicznie w dół, raz-dwa udrożni rurę, porywając ze sobą wszystkie nieczystości, które osiadły na ściankach. Oczywiście dopilnowujemy, aby i ona miała swój koniec w morzu ognia. Możemy także sami co jakiś czas, nie czekając na zator, w ten sposób przepłukiwać cały system i podnosić jego wydajność. Nie musimy za jednym razem pozbywać się wszystkiego. Jeżeli nagromadziło się w nas naprawdę dużo zła, proces oczyszczania podzielmy na etapy. Kiedy poczujemy w sobie, że na dzisiaj wystarczy, przerwijmy proces. Nie róbmy nic na siłę. 4. Zakończenie procesu uziemienia Proces uziemiania kończymy w odwrotnej kolejności do jego uruchomienia, czyli poczynając od samego dołu, należy wycofywać i zwijać cały system. Zanim to jednak zrobimy, zadbajmy o to, aby był on dobrze wyczyszczony i suchy. Przepłuczmy go wodą kilka razy i sprawdźmy, czy nie zalegają w nim jakieś nieczystości. Kiedy system gotowy jest do schowania, wycofujmy go, obserwując jak od środka ziemi, poprzez ziemię, piwnicę, parter, piętra i nasze stopy wraca do psychiki. Tutaj pracownicy chowają go do szafy i idą spać. 5. Wypełnienie pustki Przyroda nie lubi próżni. W miejscu, gdzie były dotąd negatywne emocje, po ich usunięciu powstaje wolna przestrzeń. Jeżeli jej nie zagospodarujemy, zostanie na powrót zapełniona inną, negatywną energią, uczuciami i myślami, ponieważ jej adres nadal będzie brzmiał „negatywna energia”. Musimy więc sami, za pomocą świadomości umieścić w niej nowych (pozyty- wnych) lokatorów, aby poprzez zasiedzenie zmienić adres na „pozytywna energia”. Nie jest to trudne. W zależności od naszego stanu i możliwości różnie będziemy postępować. Jeżeli wciąż jesteśmy owładnięci zbyt dużą negatywną energią, to na początek wystarczy wpuścić jakiekolwiek, choć małe światełko. Jeżeli nie stać nas na pozytywne myśli ani energię, niech to będzie, choć iskierka nadziei, przekonania, że w ten i inne sposoby, krok po kroku odmieniamy swoje życie. Teraz efekty są małe, wynika to z tego, że dopiero zaczynamy, ale za niedługo przyjdzie czas, że te efekty będą większe, a my bardziej realnie odczujemy tę pozytywną zmianę. Przy większej mocy możemy pustkę zapełnić czymś większym. Najlepiej sprawdzi się niezachwiane przekonanie, że jesteśmy na najlepszej drodze do odmienienia swego życia, że teraz to już tylko kwestia czasu, kiedy zmienimy się całkowicie. Stosowane przez nas metody doprowadzą nas do szczęśliwego końca. Przekonanie to da nam pozytywną energię i sprawi, że stosując następnym razem technikę uziemienia, będzie ona bardziej efektywna, a po krótkim czasie sprawi, że z praktyki tej czerpać będziemy radość i moc. Choć technika uziemienia może wydawać się zbyt niedorzeczna, tego typu mentalne metody są bardzo skuteczne. Nasz mózg bowiem pełni rolę automatu, który, aby zmniejszyć zużycie energii w organizmie, zazwyczaj korzysta z gotowych, przygotowanych wcześniej przez siebie szablonów. Zamiast więc tracić energię i zwiększać moc obliczeniową na podejmowanie decyzji na temat tego, jaką podjąć reakcję na znany czynnik, korzysta z gotowych rozwiązań, które sprawdzały się do tej pory. Stąd powstają w nas, chociażby stereotypy i stąd też, po usunięciu negatywnej energii, nadal pozostaje w psychice stary adres. Możemy go zmienić, wykorzystując inną cechę automatu mózgu. Korzysta z niej także metoda uziemienia. Chodzi mianowicie o fakt, że jeżeli mózg otrzyma wystarczająco wiarygodne informacje od świadomości, nie będzie wnikał w to, czy jest to prawdziwa rzeczywistość. Przyjmuje on z automatu, że jest to prawda i zaczyna w odpowiedzi na to reagować. Jeżeli dosyć wyraziście i przekonująco, a nade wszystko dbając o najdrobniejsze szczegóły, wyobrazimy sobie coś, to dla mózgu będzie to prawda. Jeżeli „wmówimy” mózgowi, że zniszczyliśmy negatywne myśli, czy energie, przyjmie to za prawdę i zmodyfikuje swoje działanie, nie podtrzymując już ich. O takiej właściwości mózgu łatwo przekonać się na przykład podczas erotycznego snu lub wyobrażania sobie nagiej kobiety (lub mężczyzny- w przypadku pań), kiedy organizm podnieca się, pomimo braku prawdziwego obiektu pożądania. Mózg otrzymał bodźce erotyczne ze świadomości i nie sprawdził, czy obiekt pożądania istnieje. Podobnie, jak leniwy pracownik uznał to za prawdę i bezmyślnie przestawił wajchę, aby wykonać procedurę podniecenia organizmu. Ten automat mózgu wykorzystuje wiele metod m.in. hipnoza i autosugestia. My, w swoich działaniach zmiany życia także często będziemy używać metod, które wykorzystują tę cechę mózgu. Technika pozytywnego myślenia Technika pozytywnego myślenia to bodaj najpotężniejsza metoda pierwszego okresu zmiany swojego życia, która uzupełniona o inne metody przygotuje nas do bardziej zaawansowanych działań. Nie jest ona trudna, ale kiedy jesteśmy rozłożeni na łopatki przez negatywną energię, z początku kosztuje nas dużo samozaparcia. Ogólnie mówiąc, polega ona na negacji negatywnych myśli i zamianie ich na pozytywne. Jeżeli powstaje w nas myśl, że nie chce się nam np. żyć, poprzez rozum zmieniamy tę wypowiedź i mówimy sobie: „właśnie, że chce mi się żyć”. Kiedy pojawi się myśl „jestem do niczego”, natychmiast zamieniamy ją na „nie jestem do niczego”. Każdą taką myśl o negatywnym zabarwieniu, jak tylko się pojawi, od razu zamieniamy na jej pozytywne przeciwieństwo, nawet jeżeli to nieprawda. Nie przejmujmy się więc tym. Jeżeli pojawi się myśl „jestem nieszczęśliwy”, zamieńmy ją od razu na myśl „jestem szczęśliwy”. Nie analizujmy tego i nie udowadniajmy sobie, że to nieprawda. Jak wykazaliśmy w poprzednim punkcie na temat mózgu, nie w tym rzecz, co jest prawdą, tylko w tym, aby mózg uwierzył, że to prawda. Jeżeli w to uwierzy, będzie musiał zmodyfikować swoje działanie. Skoro mózg bez naszej woli generuje myśli negatywne, musimy to zmienić. Poprzez takie usilne poprawianie myślenia mózgu sprawiamy, że w końcu sam w to zaczyna wierzyć. Jego negatywne działanie jest obniżane, a nasze pozytywne odpowiedniki są wzmacniane. Mózg podda się w końcu temu, zmieniając swoje szablony myślenia. Później „obsługując” naszą świadomość sam już będzie używał tych nowych, poprawionych szablonów, bez naszego zaangażowania. Aby to osiągnąć należy spełnić trzy warunki: 1. Dzień w dzień, za każdym dosłownie razem, jak tylko pojawi się w nas negatywna myśl, musimy ją zamienić na jej pozytywny odpowiednik. Nie stosujemy tu selekcji. Zamieniamy każdą myśl, nawet jeżeli w naszej ocenie to wierutna nieprawda. 2. Nie wzmacniamy negatywnych myśli, nie dajemy się im rozwinąć, ani wciągnąć w dyskusję. Jak tylko pojawią się, zaraz je „bezkonfliktowo” blokujemy. 3. Cała technika wymaga od nas matczynej miłości i cierpliwości. Tak, jak mama po raz setny wstrzymuje rękę dziecka i mówi delikatnie, że tak nie wolno, tak my blokujmy negatywne myśli ze spokojem i świętą cierpliwością. Prawdopodobnie z początku trzeba będzie się zmuszać do takiego działania, używać dużo siły psychicznej, aby się przełamać i kłamać sobie tak w żywe oczy, ale tak trzeba. Wiem, że trudno będzie wydusić z siebie słowa „chce mi się żyć”, skoro każda nasza cząstka krzyczy wręcz z bólu, że nie chce żyć, ale trzeba się za wszelką cenę zmusić. Trzeba sobie wmówić, że to dla naszego dobra i poprzez rozum nakazać sobie taki sposób działania. Tylko na początku jest tak trudno. W późniejszym czasie tak się w to wciągniemy, że zauważymy, jak mózg sam zaczyna negować swoje negatywne myśli, zanim my zdążymy zareagować i skorygować je. W którymś momencie stwierdzimy, że nie pojawiają się już w nas te negatywne myśli. Ten typ myślenia został przez mózg zamieniony na inny, pozytywny. Nie będzie to jednak tak, że teraz będziemy myśleli bez przerwy „chce mi się żyć”, „jestem szczęśliwy”, „czuję się świetnie”. Będziemy mieć myśli raczej takie zwyczajne, jak każdy człowiek, może tylko bardziej nakierowane na myślenie o swoim rozwoju i zmianie swojego życia. Zadaniem techniki pozytywnego myślenia jest tylko zmienić charakter generowanych przez mózg myśli, aby nie miały one tak negatywnego zabarwienia. Stosując tę technikę sumiennie za każdym razem, jak pojawi się negatywna myśl, możemy oczekiwać, że w najgorszym wypadku po dwóch miesiącach zauważymy znaczną poprawę, jeżeli chodzi o naturę naszych myśli. Nie będą już one tak negatywne. Zazwyczaj, w typowym przypadku, po dwóch, trzech miesiącach stosowania tej techniki -z braku negatywnych myśli- sama się ona wyłączy. W którymś momencie skonstatujemy, że mieliśmy stosować technikę pozy- tywnego myślenia, a zapomnieliśmy o niej. Gdy zaczniemy się nad tym zastanawiać, stwierdzimy ze zdziwieniem, ale jednocześnie i z radością, że nie ma w nas negatywnych myśli. Znikły. To częsta cecha rozwoju osobistego i pracy nad sobą, że zmiany, choć czasem bardzo wielkie, zachodzą w nas niepostrzeżenie i dopiero po pewnym czasie, patrząc wstecz, widzimy, jak bardzo się zmieniliśmy. III. Eliminacja negatywnych wspomnień Niewiele jest źródeł zła w naszym życiu, które by siały takie spustoszenie jak negatywne wspomnienia z przeszłości. Wspominaliśmy już o tym, wykazując, jak duże znaczenie ma wybaczanie innym win. Kiedy trzymamy w sobie urazy, rozpamiętujemy je każdego dnia, doprowadzamy do tego, że przejmują one kontrolę nad nami. Nie jesteśmy w stanie cieszyć się życiem ani czerpać z niego radość, ponieważ zanurzyliśmy się w ciemnościach negatywnej energii. To ona nie pozwala dojrzeć jasnych stron życia, gdyż najlepiej czuje się w świecie zła. Negatywne wspomnienia dręczą nas często latami, wysysając każdą wolną energię. Gdyby udało się wyeliminować te powracające wspomnienia, które zatruwają nam życie, byłby to wielki sukces i ogromny krok do przodu. Odzyskalibyśmy dużą część energii, którą moglibyśmy wykorzystać do działania oraz -oswobodzeni mentalnie- bardziej skupić się na innych działaniach zmierzających do zmiany naszego życia. Puki będą w nas negatywne myśli i wspomnienia jesteśmy na pozycji przegranej. To byłoby tak, jakbyśmy próbowali rozpędzić samochód przy włączonym hamulcu ręcznym. Nie da się tego zrobić. Aby ruszyć ostro do przodu w zmienianiu swojego życia, musimy najpierw zwolnić ten hamulec, jakim są negatywne myśli i wspomnienia. Prezentowana technika jest jedną z najlepszych metod na pozbycie się negatywnych, wręcz toksycznych już wspomnień. Za jej pomocą usuniemy z siebie ból, żal, smutek i nerwicę spowodowaną rozpamiętywaniem tego, co zdarzyło się w na- szym życiu, w przeszłości. Doprowadzimy do tego, że staną się one częścią naszej historii, bez wpływania na teraźniejszość. Co było, to było. Nie sposób tego cofnąć. Trzeba skupić się na swoim życiu obecnym, bo tylko w nim możemy znaleźć spokój i szczęście. Przeszłość należy zostawić w spokoju. Technika ta wykorzystuje mechanizm wybaczania oraz automat mózgu. Możemy ją nazwać uwalnianiem negatywnych wspomnień lub uzdrawianiem przeszłości. Jak już zapewne intuicyjnie domyślacie się, jest to metoda bardzo trudna do przeprowadzenia. Nie chodzi tutaj bynajmniej o skomplikowaność techniki, tylko o znalezienie w sobie dość siły i odwagi, aby zmierzyć się ze swoimi demonami z przeszłości. Często nie sposób nawet pomyśleć o tym, a co dopiero rozgrzebywać rany, a to będziemy musieli zrobić. Cena jest bardzo wysoka, ale warta do zapłacenia. Jest to najszybszy i najskuteczniejszy sposób na uzdrowienie swojego życia. Zrzuciwszy w ten sposób największy balast, będziemy mogli łatwo wznieść się na wyżyny swoich możliwości. Ogólna idea techniki uzdrawiania przeszłości polega na psychicznym „cofnięciu się w czasie”, aby negatywne zdarzenie z naszego życia przeżyć jeszcze raz, jednak tym razem „uzbrojeni” w nowe (lepsze) możliwości przeżyjemy je inaczej niż wte- dy; doprowadzimy do rozwiązania problemu, pozwalając tym samym na odejście wspomnienia w przeszłość. Zerwiemy w ten sposób wszystkie emocjonalne więzy, które łączyły nas z nim. Nadal będziemy o tym, co się stało pamiętać, jednak nie będzie to już nas dręczyć ani negatywnie wpływać na nasze obecne życie. Aby skutecznie przeprowadzić tę metodę musimy rzeczywiście mentalnie przenieść się w czasie. Mózg musi uwierzyć, że znalazł się tam naprawdę. Musimy więc odtworzyć wszystko w najdrobniejszych szczegółach, dosłownie. Im więcej szczegółów odtworzymy, im będą one bardziej żywe, realistyczne, tym lepiej. Odtwarzamy wszystko tak, jak było. Aby pomóc w zbudowaniu tamtej rzeczywistości, przedstawiamy poniżej kilka sugestii: 1. Otoczenie Musimy je odtworzyć jak najdokładniej, a więc nie tylko gdzie to było, ale także jak ono wyglądało w najdrobniejszych szczegółach: – czy były drzewa, ławki, jeżeli tak, to, jak wyglądały, – czy chodnik był wykonany z płyt betonowych, czy kostki brukowej, – czy w pokoju były meble, jeżeli tak, to jakie. Wyobrażamy sobie dokładnie, jak wyglądały, łącznie z tym, co było na półkach, – co było widać za oknem, – czy było słychać śpiew ptaków lub jakieś inne odgłosy, – czy było zimno, ciepło, wietrznie... 2. Osoby biorące udział w zdarzeniu Podobnie jak otoczenie, tak i tutaj wyobrażamy sobie ludzi w jak najdrobniejszych szczegółach, jak wyglądali i jak się zachowywali: – jak byli uczesani, – w jakim ubraniu byli, czyli rodzaj ubrania, jego kolor, fason i wzór, – jakie wykonywali gesty, – jak się zachowywali, – co mówili, – w jaki sposób mówili, – jakie emocje im towarzyszyły. Po wyobrażeniu sobie wszystkiego jak najdokładniej przenosimy się mentalnie w tamten czas, inicjując całe zdarzenie od nowa. Musimy odtworzyć po kolei, krok po kroku, co działo się wtedy, jakie były słowa, jakie reakcje, jakie emocje. Kiedy dojdziemy do punktu kulminacyjnego, do źródła naszego problemu, nie powtarzamy po raz drugi tego, co wtedy. Cała moc tej metody polega na tym, że mając teraz kontrolę nad tą rzeczywistością (bo w końcu sami ją stworzyliśmy), możemy ją zmodyfikować. W czasie, kiedy doświadczaliśmy to zdarzenie naprawdę, mogliśmy być nieprzygotowani, za mali, za słabi lub mniej mądrzy na właściwe stawienie temu czoła. Teraz jesteśmy starsi, bardziej mądrzy, silniejsi, bardziej odporni psychicznie, bardziej doświadczeni... W odpowiedzi na zaistniałą sytuację inaczej możemy pokierować swoimi emocjami, słowami, zachowaniem. Modyfikujemy w ten sposób oryginalny scenariusz, który miał miejsce. W tym miejscu bardzo ważna rada. Jest to najważniejszy element całej techniki, mianowicie emocje. Wyobrażenie sobie tamtej rzeczywistości w najdrobniejszych szczegółach jest bardzo ważne, ale o wiele ważniejsze jest wyzwolenie w sobie autentycznych emocji. Łatwiej będzie mózgowi uwierzyć w to wyimaginowane zdarzenie, jeżeli sami w nie uwierzymy i damy się wciągnąć w te emocje, jakie będą się wyzwalać. Zapomnijmy o tym, że nie dzieje się to naprawdę. Przeciwnie, poddajmy się temu całkowicie. Jeżeli będą targać nami emocje, niech targają, nawet gdybyśmy mieli płakać rzewnymi łzami i wyć z bólu. Im bardziej przeżyjemy to z autentycznymi emocjami, tym większa pewność, że uda się nam pozbyć tych problemów. Z jednej strony musimy więc zapomnieć o tym, że nie dzieje się to naprawdę, ale z drugiej, musimy pamiętać o tym, bo dzięki temu możemy za pomocą woli zmienić tę rzeczywistość, możemy inaczej pokierować swoim zachowaniem. Przy modyfikacji swojego zachowania pamiętajmy o tym, że zmieni się wtedy także reakcja naszego krzywdziciela lub otoczenia. Jeżeli daliśmy się wciągnąć w tę historię, wszelkie zmiany otoczenia nastąpią samoczynnie. Naszym zadaniem jest wtedy nie ograniczać ich swoim umysłem, który może próbować wtrącać swoje trzy grosze co do tego, jak powinien zachować się agresor. Jego reakcja nastąpi sama. Historia zacznie żyć swoim nowym życiem, w którym będziemy musieli się odnaleźć. Z uwagi na to, że teraz mamy więcej odwagi i siły, a także, jesteśmy kreatorem tej rzeczywistości, nie pozwolimy zrobić sobie krzywdy. W najgorszym wypadku wkroczymy do akcji i za pomocą umysłu „zmusimy” agresora do innego zachowania względem nas. Nie możemy wyjść z tej historii przegra- nymi. Końcowy efekt będzie więc inny od tego, który był w rzeczywistości. Musimy przerobić tę historię na swoją korzyść. Kiedy zdarzenie się zakończy, musimy przejść do drugiego etapu tej techniki. Jest on ważniejszy od poprzedniego, ponieważ niejako przypieczętowuje wprowadzone zmiany, sprawia, że zrywamy emocjonalne więzy i pozwalamy odejść temu zdarzeniu w emocjonalny niebyt. Będąc w wyimaginowanym przez nas zdarzeniu zwycięzcami, możemy teraz krzywdzicielowi okazać akt naszej woli i ułaskawić go. Robimy to z przyjemnością, podobnie jak wielki i mocarny władca, który okazuje swoje miłosierdzie skazańcom, aby zobaczyli jego wielkość. Czując się mocnym i miłosiernym możemy teraz ojcowskim okiem spojrzeć na naszego krzywdziciela. Pozwólmy mu wypowiedzieć się, dlaczego to wtedy zrobił, co ma na swoją obronę. Całą sytuację możemy wyobrazić sobie na różne sposoby, wybierając dla siebie najbardziej przemawiające do nas. Oto kilka propozycji na jej oprawę: - Rozprawa sądowa My jesteśmy litościwym sędzią, a nasz krzywdziciel oskarżonym, który mówi o swoich motywach, jakie nim kierowały. - Władza królewska Podobnie jak wyżej, jesteśmy litościwym władcą, który słucha oskarżonego skazańca, który klęcząc przed nami tłumaczy się, dlaczego był taki zły. - Wyznanie win spowiednikowi Wyobraźmy sobie, że jesteśmy świętym spowiednikiem, który rozmawia z wielkim grzesznikiem (naszym krzywdzicielem). Może to być w konfesjonale, na plebani, w kościele, w więzieniu, gdziekolwiek. - Rodzic i dziecko Możemy wcielić się w rolę rodzica, a nawet Boga, który swym miłościwym wzrokiem patrzy na wyznanie win swojego dziecka. - Przyjacielska rozmowa Krzywdziciel wciela się w rolę przyjaciela, który przeprasza nas za swoje złe zachowanie. Po wybraniu odpowiedniej oprawy i scenografii, a także po wznieceniu w sobie miłości i mocy dobrego władcy, przywołujemy teraz z pamięci to rzeczywiste zdarzenie, które miało w naszym życiu miejsce. Postarajmy się nie wywoływać w sobie negatywnych uczuć i emocji, lecz przedstawmy je bezemocjonalnie podobnie, jak mama tłumaczy dziecku, dlaczego źle postąpiło. Spróbujmy wysłuchać „oskarżonego”, niech wypowie się, dlaczego to zrobił, jakie pobudki nim kierowały. Jako ktoś wyżej rozwinięty od niego, posiadający większą moc i rozumienie doskonale rozumiemy, dlaczego tak postąpił. Mogło to być ze strachu, z głupoty, z winy alkoholu, chciał się przed kimś popisać, nie mógł nad sobą zapanować, nie myślał, że sprawi nam ból, różnie... Musiał być jakiś powód, że tak postąpił. Poszukajmy czegoś na jego usprawiedliwienie. Może był zrozpaczony, może przepełniała go frustracja, gniew, żal, zazdrość, desperacja, zniechęcenie do życia, nienawiść do ludzi, może kierowały nim kompleksy, uprzedzenia, poczucie winy, czy niska samoocena, może był zaślepiony przez miłość, żądzę pieniądza, bał się o siebie, swoją rodzinę... Człowiek sam z siebie nie jest raczej zły. Jego złe zachowanie zazwyczaj jest efektem jakiś problemów wewnętrznych lub życiowych. Znajdźmy je. Choć to może nie być łatwe, musimy to zrobić. Musimy naszego krzywdziciela „ubrać” w ludzką twarz, zobaczyć, że tak naprawdę nie jest to bestia, tylko ktoś bardzo skrzywdzony przez innych, przez los, często jeszcze w dzieciństwie. Jest to osoba godna użalenia się nad nią, która prowadzi bardziej nieszczęśliwe życie niż my. Może dlatego tak często się upija, wybucha złością i agresją? Spróbujmy dobrze zrozumieć całą zaistniałą sytuację. Dla lepszego zrozumienia postarajmy się wejść w jego skórę i prześledźmy całą sytuację z jego punktu widzenia, co mógł czuć i myśleć podczas tego zdarzenia, jakie motywy nim kierowały. Z pewnością pomoże to nam dostrzec w nim podobnie nieszczęśliwą duszę jak nasza, która straciła panowanie nad swoim życiem. Uczłowieczywszy naszego krzywdziciela, rozumiejąc jego zachowanie, zlitujmy się nad nim. Przestańmy go oskarżać i nienawidzić, raczej zasmućmy się nad jego losem. Mając w sobie moc płynącą ze swojej siły, szczerze przebaczmy mu jego winy. Okażmy mu miłosierdzie. Przecież sami też bez winy nie jesteśmy i często sami wyrządzany innym krzywdę. Chcemy, aby nam wybaczyli. Pokażmy im, że zasługujemy na to, że pomimo tego, iż jest to bardzo trudne, sami zdobyliśmy się na to i wybaczyliśmy naszym krzywdzicielom. Jak inaczej moglibyśmy się modlić do Boga: „I odpuść mi moje winy, jak i ja odpuszczam moim winowajcom”. To prawda bardzo oczyszczająca. Pamiętam pierwszy raz, jak świadomie wypowiedziałem te słowa podczas modlitwy, kiedy rzeczywiście w tym momencie odpuściłem winę swojemu winowajcy. To było niesamowite uczucie i takie pełne orzeźwiającej mocy... Przebaczywszy naszemu winowajcy, pogódźmy się z nim (cały czas będąc w tej naszej wyimaginowanej rzeczywistości) i pozwólmy mu odejść. Pożegnajmy się z nim jak z przyjacielem i powiedzmy mu coś w tym rodzaju: Przykro mi przez to, co się stało, ale wybaczam ci. Choć pozostanie to w mojej pamięci, nie mam już do ciebie żalu. Teraz pozwalam ci odejść. Nie możesz zostać ze mną. Należysz do przeszłości, a ja chcę iść dalej. Muszę odzyskać swoje życie. Żegnaj zatem. Rozstaję się z tobą w zgodzie, ale nie wracaj do mnie wię- cej. Twoje miejsce jest w przeszłości. Wracaj więc do siebie. Po takim bardzo wymownym pożegnaniu wyobrażamy sobie, jak odchodzi on w przeszłość, jak oddala się od nas, robiąc się coraz mniejszym, aż znika gdzieś za horyzontem, czy za drzwiami. Musimy to sobie bardzo realistycznie wszystko wyobrazić, aby nasz mózg przyjął z założenia, że to prawda i przeniósł te negatywne wspomnienie ze swojej teraźniejszości do przeszłości. Na zakończenie pozostaje jeszcze do wykonania jeden ważny element tej techniki. Pozostając nadal w przyjętej przez nas scenerii, musimy zebrać wszystkie rzeczy, myśli, emocje i uczucia, które wiążą się z tym tematem i zapakować na przykład do ciemnego worka, uprzątając tym psychikę z niepotrzebnych śmieci. Mając w ten sposób zebrane wszystko w jednym miejscu, pozbywamy się tego. Różne są sposoby. Można na przykład wyrzucić przez okno, do studni, zakopać w ziemi czy spalić w piecu. Ja stosowałem metodę wystawiania worka za okno i tam spaleniu go do cna tak, aby nawet popiół z tego nie pozostał. W ten sposób miałem gwarancję, że nic już z tego nie zanieczyści mojej psychiki. Wysprzątawszy psychikę, możemy teraz zakończyć, albo zająć się następnym negatywnym wspomnieniem, powtarzając całą technikę od nowa. Pierwszym razem, jak użyłem tej metody, miałem zaplanowane trzy wspomnienia do rozpracowania. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy po zakończeniu ostatniego, nagle same zaczęły zgłaszać się inne wspomnienia, wołając prosząco: „Jeszcze ja! Jeszcze ja!”. Widząc pozytywne efekty poprzednich działań, z ochotą zgodziłem się na to i jeszcze trzy kolejne przerobiłem. Potem, z uwagi na późną nocną godzinę zaprzestałem dalszych działań, odkładając je na inny czas. Dzieląc się swoim doświadczeniem muszę powiedzieć, że takie drobne żale, urazy, nieporozumienia z przeszłości uwalniały się bardzo łatwo, często hurtowo. Były jednak także niektóre „potężne” negatywne przeżycia, które nie dawały się za pierwszym razem uwolnić. Po zastosowaniu tej techniki i zrobieniu wszystkiego „jak należy”, pojawiały się następnego dnia na nowo. Czasem dopiero za trzecim razem dawały się trwale usunąć. Należy tu wspomnieć także o tym, jak już zaznaczaliśmy to w innych rozdziałach, że takie negatywne wspomnienia ciągną z nas energię do swojego funkcjonowania. W momencie uwolnienia się od nich ta zajęta przez nie energia zostaje odzyskana, zwiększając ogólne zasoby naszej energii życiowej. W przypadku niewielkich wspomnień ta odzyskana energia będzie nieduża, ale już w przypadku takiego „dużego” wspomnienia, przypływ sił witalnych będzie bardzo odczuwalny, co z pewnością ucieszy nas i wleje jeszcze większą chęć do zmiany kolejnych elementów swojego życia. Na zakończenie tych porad polecam po każdym uwolnieniu, jeżeli nie z miłością, to przynajmniej z pokorą pomodlić się za naszego krzywdziciela, aby Bóg użyczył mu łaski i dopomógł się zmienić. Możemy do tego celu użyć np. modlitwy „Ojcze nasz”, przed którą wyrażamy swoją prośbę. Jeżeli szczerze i prawdziwie wybaczyliśmy naszemu winowajcy, to nie będziemy mieli większych problemów ze zrobieniem tego. Z jednej strony pomoże to nam bardziej „przypieczętować” całą sprawę, a z drugiej będzie to niezła okazja do pozyskania dla siebie zasługi u Boga, bo przecież tego od nas oczekuje, mówiąc słowami swego Syna: „Módlcie się za nieprzyjaciół swoich”. Podsumujmy teraz całą technikę w kilku prostych punktach: 1. Usiądź w wygodnej pozycji, 2. Wycisz się i zrelaksuj, 3. Wybierz negatywne przeżycie do uwolnienia, 4. Przypomnij sobie, jak to było, 5. Zbuduj w myślach całą scenerię i okoliczności, które wtedy były, 6. Cofnij się w czasie, wchodząc w swoje wyobrażenie i zainicjuj zdarzenie tak, jakbyś włączył odtwarzanie filmu, 7. Daj się ponieść tej rzeczywistości, niech wciągnie cię całego. Nie myśl o tym, że nie dzieje się to naprawdę, 8. Mając w obecnym czasie większą siłę, mądrość, większe możliwości, reaguj na to zdarzenie po nowemu. Zmień swoje ówczesne zachowanie w taki sposób, abyś z ofiary stał się zwycięzcą, 9. Zwyciężywszy i zapanowawszy nad ową sytuacją, porozmawiaj ze swoim krzywdzicielem. Postaraj się zrozumieć, dlaczego tak postąpił, 10. Ulituj się nad swoim krzywdzicielem. Niech przestanie być dla ciebie bestią a stanie się biednym, zagubionym człowiekiem, 11. Wybacz mu szczerze wszystkie jego złe czyny względem ciebie i pogódź się z nim, 12. Pożegnaj się z nim i pozwól mu odejść do przeszłości, 13. Pozbieraj do worka wszystko, co wiąże się z całym tym zdarzeniem (scenografię, myśli, uczucia, emocje...) i wyrzucając ze swojej psychiki, zniszcz go, 14. Pomódl się za swego krzywdziciela, aby Bóg pomógł mu zmienić jego życie, 15. Poczuj, jak uwalnia się energia i rozjaśnia cię od środka, jak wywołuje w tobie spokój i przyjemność, 16. Weź kilka głębszych oddechów i wróć do teraźniejszości lub przejdź do kolejnego, negatywnego wspomnienia. W rozdziale tym skupiliśmy się na najbardziej powszechnym przejawem negatywnych wspomnień, to jest, na ciągnącym się latami żalu i cierpienia spowodowanego negatywnymi przeżyciami z przeszłości, których byliśmy ofiarą. Istnieje jednak jeszcze druga grupa negatywnych wspomnień, znacznie mniej liczna od poprzedniej. Jest to poczucie winy. W zdarzeniach tych nie byliśmy ofiarą, tylko krzywdzicielem. Różne były tego powody. Nie wnikamy w to. Nie wszystkie krzywdy, jakie czynimy innym, są celowe. Czasami po prostu tak się okoliczności ułożą. Ciężko potem z tym żyć, zwłaszcza jeżeli nie załatwiliśmy sprawy i nie przeprosili za to zło, które wyrządziliśmy. Podobnie jak w poprzednim przypadku negatywne odczucia i emocje ciągną się za nami latami i wysysając energię, niszczą nasze życie. Technika uzdrawiania przeszłości pomaga także i na te przypadki. Wystarczy tylko w swoim wyobrażeniu zmodyfikować fabułę i poprawić swoje negatywne zachowanie. Nie zawsze jednak przyniesie to pozytywne skutki. Jeżeli w świecie realnym nie przeprosiliśmy do tej pory osobę skrzywdzoną przez nas, to nadal mogą pojawiać się wyrzuty sumienia. Bez względu na powodzenie tej techniki, powinniśmy mimo wszystko prosić tę osobę o wybaczenie w świecie realnym, nawet jeżeli od tamtego czasu minęło wiele lat. Trudno nam będzie po kilku latach udać się do tej osoby i powiedzieć, że zrozumieliśmy swój błąd i prosimy teraz o wybaczenie, ale jest to dla nas najlepsze rozwiązanie. Swoim postępowaniem nie tylko siebie uzdrowimy, ale także bardzo często i tę osobę. Opisywaliśmy taką osobę powyżej. Skoro to przez nas osoba ta cierpi teraz tyle lat, to powinno to być naszym obowiązkiem, aby to naprawić. Osoba, która myśli o nas jak o krzywdzicielu, wysyła w przestrzeń negatywne fluidy, które atakują nas na poziomie metafizycznym. Uzdrawiając ją, podwójnie więc sobie pomożemy. Trzecia korzyść jest taka, że naprawimy swój błąd w oczach Boga, co zawsze bę- dzie dla nas z korzyścią. Warto też pamiętać o tym, że „lepiej mieć dziesięciu przyjaciół, niż jednego wroga”, jak mówi powiedzenie. Często we właściwej percepcji pomaga zamiana ról. Wczujmy się w emocje tej osoby i zastanówmy się, czego sami oczekiwalibyśmy od takiego krzywdziciela jak my. Mamy nadzieję, że nie trzeba tutaj akcentować faktu, że wszelkie wyrządzone przez nas zło należy naprawić. Sama prośba o wybaczenie to za mało. Powinniśmy się poczuć zobligowani do tego, aby to, co jest możliwe do naprawienia, naprawić. Nie należy tego ważnego dla zmiany naszego życia elementu odwlekać w czasie. Ludzie przecież odchodzą. Możemy w późniejszym czasie nie zdążyć już załatwić tej pozytywnej dla nas sprawy. Zostaniemy z tym kamieniem u szyi już na zawsze. Podsumowanie Chcąc zmienić swoje życie szybko i sprawnie, powinniśmy skorzystać z powyższych rozwiązań, które od dawna są wykorzystywane w różnych wariantach przez wielu ludzi. Są one bardzo skuteczne, ale wymagają od nas maksymalnego zaangażowania i dużej ilości czasu. Nie bez znaczenia jest też systematyka i obowiązkowość. Umysł musi przejąć władzę nad naszym życiem i kierować naszymi czynami jak dobry zarządca. Jeżeli trzeba coś zrobić, to nie ma gadania, że nie chce mi się albo, że nie mam siły. Umysł musi być stanowczy: Trzeba i już. Koniec gadania. Często więc na początku tej drogi będziemy się zmuszać do działania, ale musimy to przezwyciężyć. Samo nic nie przyjdzie. Skoro poprzez swoją nierozwagę lub bezrozumność doprowadziliśmy do upadku swoje życie, to teraz niestety, trzeba zakasać rękawy i w pocie czoła odbudowywać to, co tak lekką ręką straciliśmy. Nie ukrywamy, że chcąc realnie i trwale zmienić swoje życie powyższe działania stanowią tylko wstęp do innych, bardziej zaawansowanych technik. W tej chwili jednak niech będzie to dla nas bez znaczenia, gdyż i tak największy ciężar poniesiemy teraz, na samym początku. W późniejszym czasie wszelkie działania, w porównaniu z tymi to będzie łatwizna. Wynikać to będzie z trzech powodów: 1. Kiedy odzyskamy większą część energii, na kolejne działania będziemy mieli już więcej siły, 2. Kolejne techniki zazwyczaj nie są już tak trudne i wymagające jak te, 3. Najgorzej ruszyć z robotą. Jak już wprawimy całą tę machinę w ruch, to potem będzie nam szło znacznie łatwiej. Niniejsza książka ma na celu wskazanie technik potrzebnych do zmiany swojego życia, ale jeżeli ktoś uważa, że to wystarczy, to się myli. Nie sposób uzyskać trwałego szczęścia, nie zmieniając siebie. Po przygotowaniu sobie gruntu należy przejść do kolejnego etapu i zaangażować się w zmianę samego siebie. Zajmiemy się tym w kolejnej książce tego cyklu. Jeżeli podoba Ci się ta książka, wesprzyj finansowo Autora. Sam ustal wysokość datku. (patrz szczegóły na końcu książki) Dalsze działania Wstęp W pierwszym etapie zmiany swojego życia największy nacisk musimy położyć na zredukowanie negatywnej energii oraz na wyzwoleniu energii pozytywnej. W poprzednim rozdziale poznaliśmy najważniejsze metody, które nam w tym pomogą. Bez nich niewiele uda się zrobić w żadnym z kolejnych etapów. Są działaniami podstawowymi. Poza nimi zastosujemy jeszcze metody uzupełniające lub wspomagające, które w sposób kompleksowy oczyszczą nas z większości negatywnej energii. Tylko wtedy dalsza praca nad sobą będzie miała sens. Działanie 1- Blokowanie negatywnych myśli i uczuć. Technika pozytywnego myślenia, poznana w poprzednim rozdziale, pomaga nam „naprostować” psychikę, aby nie generowała tylu negatywnych, irracjonalnych myśli. To duża i bardzo skuteczna metoda, ale musimy ją wzbogacić o dodatkową metodę, nie tak wielką, ale równie istotną. Polega ona na wyrobieniu w sobie takiej właściwości, aby w chwili pojawienia się jakiegokolwiek negatywnego uczucia, emocji, czy myśli, zaraz przerywać „połączenie”. Nie możemy dopuszczać do ich rozwinięcia się. Jak tylko zauważymy je w sobie, zaraz korygujemy zachowanie w taki sposób, aby nie pozostawało w nas nic, co negatywne. Każdej pojawiającej się negatywnej emocji, czy uczuciu od razu „odcinamy” prąd, aby nie mogły dalej działać i wpuszczać w organizm swoich negatywnych energii. Nie możemy pozwolić, aby rozwinęły się w treści, aby rozlały się i zatruły świadomość. Poprzez wolę umysłu odrzucamy je natychmiast. Wszystko, co negatywne powinno być przez nas niepożądane i od razu wyrywane z korzeniami. Zło, jak i negatywna energia posiada cechę hipnotyzującą, zniewalającą i obezwładniającą. Tutaj też odnajdujemy jeden z najczęstszych błędów ludzi nimi dotkniętych: dają się im prowadzić. Karmią się tym złem, które rozlewa się po psychice, które wyzwala w organizmie negatywne reakcje, jak stres, lęk, ból, zgorzknienie, smutek... Z jednej strony nie chcą tego, ale z drugiej poddają się temu złu. Po pewnym czasie nie wyobrażają sobie już innego życia, a nawet perspektywa lepszego (normalnego) życia, napawa ich lękiem: jak to tak można by normalnie żyć? Toż to zakrawa wręcz na bluźnierstwo! W ten sposób człowiek trwa w swojej malignie, nieustannie ją podtrzymując i aktywując wciąż na nowo. Musimy to zmienić. W miarę swoich możliwości ukracajmy negatywne myśli i odczucia, jak tylko się pojawią, zanim obezwładnią nas swoim hipnotycznym wzrokiem. Nie jest to trudne. Wystarczy tylko ich nie podsycać, gdy się pojawią, wręcz przeciwnie, poprzez nakaz rozumu musimy je zablokować, a w ich miejsce wygenerować inną myśl (najlepiej pozytywną- może być np. jakieś miłe wspomnienie), lub wrócić do poprzedniego zajęcia, które zostało przerwane przez pojawienie się tych negatywnych elementów. Nawet jeżeli będą one nachalnie wracały do nas, niejednokrotnie kilka razy w ciągu minuty, za każdym razem powinniśmy zatrzymać je i pokazać bez emocjonalnie czerwoną tablicę z napisem „Zakaz wstępu”. Nie możemy w stosunku do nich używać agresji ani żadnego innego, negatywnego uczucia. To kolejny błąd. Wspo- minaliśmy już o tym. Wzbudzając w sobie negatywną energię, sprawimy tylko, że staną się one jeszcze mocniejsze. Jedyny skuteczny sposób to walczyć z nimi bez używania siły. Tylko bez emocjonalny spokój i systematyczne, aż do znudzenia działanie, może nam pomóc. Będą one próbowały wyprowadzić nas z równowagi lub zaszczepić myśl, że lepiej pozostać przy nich, bo choć nie są najlepsze, jednak wiemy czego się spodziewać. Zmianę, którą wprowadzamy, przedstawiają nam jako coś złego i niepewnego, na potwierdzenie czego podając przykład uczucia bólu i dyskomfortu psychicznego, który dzięki temu się pojawia. To prawda. Działania te rozstroją nam psychikę, ale jest to normalna reakcja. Nie jest ona bynajmniej z naszej winy. Jest to reakcja obronna tych negatywnych elementów, które nas do tej pory obezwładniały. Chcąc wrócić do normalności poprzez te działania, odnosimy wrażenie, że przewracamy w głowie wszystko do góry nogami. Dopiero po uwolnieniu się od tego widzimy, jak bardzo nasza psychika została zniekształcona przez te negatywne elementy. Bezwzględnie więc musimy usunąć z siebie wszystko, co negatywne: myśli, uczucia i emocje. Z uwagi na to, że rozum jest bez emocjonalny, to on musi sprawować kontrolę nad naszą psychiką, podobnie jak czyni to program antywirusowy w komputerze. Jak tylko pojawi się negatywna myśl lub uczucie, musi on natychmiast je zablokować i zneutralizować. Oto wykaz najbardziej rozpowszechnionych myśli, uczuć i emocji, które należy od razu blokować: – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – zazdrość, nienawiść, złe myślenie o innych, wyobrażanie sobie jak kogoś krzywdzimy, przejawy agresji w każdej formie, czarnowidztwo, wyobrażanie sobie, co to za złego może nas spotkać w życiu, wyobrażanie sobie makabrycznych scen, przypominanie sobie lub rozpamiętywanie drastycznych, lub pełnych przemocy scen filmowych, lub z prawdziwego życia, rozpamiętywanie zła, które nas w życiu spotkało, gniew, żal, lub inne uczucie wywołane ujrzeniem kogoś, lub przypomnieniem sobie o tej osobie, przekleństwa i wulgaryzmy, potępianie kogoś w myślach lub w mowie, myśli samobójcze lub autodestrukcyjne, poczucie winy, knowania przeciw komuś, spodziewanie się czegoś złego od życia lub ludzi, martwienie się na zapas, strach przed życiem lub ludźmi, mściwość, zgorzkniałość, krytykanctwo, apatia fizyczna i psychiczna, popadanie w umysłowy letarg, lenistwo, myślenie o śmierci, jako o rozwiązaniu swoich problemów, – – – – – – roztrząsanie swoich wad i ułomności, użalanie się nad sobą, wszelkiego rodzaju czarne myśli, podejrzliwość, budowanie w myślach negatywnych w wymowie historii, zniechęcenie. Działanie 2- Pozyskiwanie pozytywnej energii. Samo minimalizowanie negatywnych elementów naszej psychiki to za mało, aczkolwiek czasami dobrze opróżnić swoje wnętrze ze wszystkiego. Można wtedy zacząć budować psychikę niejako od nowa, podobnie jak robimy porządki w szopie lub graciarni. Po wyniesieniu wszystkiego na zewnątrz układamy od nowa, wyrzucając to, co niepotrzebne. Z pomocą przyjdzie nam medytacja z poprzedniego rozdziału. Po wyciszeniu i uspokojeniu psychiki można ją zacząć odbudowywać, odejmując to, co negatywne, a dodając to, co pozytywne. Jakąkolwiek drogę nie wybierzemy, w którymś momencie dojdzie ona do punktu wspólnego wszystkich dróg. Jest to moment, w którym po usunięciu negatywnego elementu powstaje pustka, wyrwa w psychice. Musimy wtedy w to miejsce umieścić element pozytywny, obojętnie jaki. Będzie on jakościowo lepszy od poprzedniego materiału, przez co będzie wzmacniał całą psychikę. Tłumacząc to w sposób bardziej obrazowy, wyobraźmy sobie mur z drewnianych gałązek (negatywne elementy). Chcąc ulepszyć go, w miarę swoich możliwości i działań, wymieniamy poszczególne gałązki na kamienie (elementy pozytywne). W ten sposób, po pewnym czasie uzyskamy jakby nowy, mocniejszy mur. Nie można ze swojej psychiki tylko odejmować. Równie ważne jest pozyskiwanie dla siebie elementów pozytywnych. Niech to będą nawet bardzo drobniuteńkie elementy, ledwo zauważalne, ale w tym pierwszym okresie będą na wagę złota. Im więcej, patrząc sumarycznie, uda się nam wyzwolić w sobie pozytywnej energii, tym lepiej. Będzie ona dla nas środkiem tonizującym, uśmierzającym dyskomfort psychiczny, który powstał po tym, jak wzruszyliśmy tę całą skorupę napchaną negatywnymi emocjami i uczuciami. Usuwając elementy negatywne i pozyskując pozytywne, sprawiamy, że nasza ogólna kondycja emocjonalna ulegnie poprawie. Po pewnym czasie nabierzemy takiego rozpędu, że nie będziemy musieli bawić się w pozyskiwanie drobnych, pozytywnych elementów, tylko zaczniemy rozglądać się za czymś o wiele mocniejszym, co pozwoli nam szybko zrobić krok do przodu. Zanim to jednak nastąpi, musimy brać wszystko, co się da. Poniżej przedstawiamy niektóre sposoby na pozyskiwanie dla siebie pozytywnej energii. Sposób 1: System małych nagród. Na początku swoich działań, kiedy jeszcze jesteśmy w dużej mierze obezwładnieni przez zło, kiedy nie mamy siły na aktywną walkę, pierwsze pozytywne elementy możemy sobie kupić. Możemy na przykład stworzyć tzw. System małych nagród. Polega on na tym, aby za swoje pozytywne działania i starania przyznawać mniejsze lub większe nagrody. Możemy sobie ustalić, że jeżeli zrobimy to, co musimy, a czego nie chcemy, w „nagrodę” otrzymamy coś specjalnego, coś, co sprawi nam przyjemność. W tym momencie sami musimy wypertraktować ze sobą, co by to miało być. Nie musi to być nic wielkiego. Najważniejsze, aby „chciało się” nam dla tego zaangażować. Oto kilka klasycznych propozycji: – Kupić sobie coś smacznego do jedzenia (pizza, frytki, lody, ciastka...), – Pójść na piwo, – Kupić gazetę lub czasopismo, – – – – Kupić książkę, Obejrzeć film, Godzina leniuchowania, Puścić totolotka. Powyższy system dobrze sprawdza się w tym pierwszym okresie, zwłaszcza w przypadku osób depresyjnych, którzy zostali owładnięci psychiczną i fizyczną niemocą. Jakiekolwiek działanie w tym stanie jest ogromnym wysiłkiem, często ponad nasze siły. Mając w perspektywie otrzymanie czegoś przyjemnego za nasze „poświęcenie”, łatwiej będzie się nam zmobilizować. Jest to pierwszy, z trzech pozytywnych wpływów tej metody. Drugi jest taki, że zaczyna przenikać nas niewielka (ale dobre i to), pozytywna energia, wynikająca z oczekiwania na obiecaną nagrodę. Nie należy tego lekceważyć. W ciemnej nocy depresji ważne jest każde, nawet najmniejsze światełko. Dodając je do poprzednich, małych iskierek sprawiamy, że w połączeniu z innymi metodami, powoli wychodzimy z depresyjnego otępienia. Trzeci pozytywny efekt jest taki, że dostając w końcu wyczekiwaną nagrodę, wprowadzamy do psychiki kolejną (tym razem większą niż poprzednio), pozytywną energię. Sposób 2: Relaksacja. Znajdując się w ciemnościach swego życia, gdzie negatywne emocje i depresja wywołują w nas różnorakie napięcia, zbawienna będzie standardowa metoda rozwoju osobistego, czyli relaksacja. Jest ona przeważnie wstępem dla innych metod, ale stosuje się ją także często jako samodzielną metodę. W połączeniu z innymi technikami stosuje się jej skróconą wersję, aby nie wydłużać zanadto całej procedury. Wykorzystując jednak oddzielnie, rozciągamy ją, wprowadzając dodatkowe elementy, które podnoszą jej skuteczność. Metoda relaksacji polega na wszechstronnym rozluźnieniu i odprężeniu całego organizmu, nie tylko ciała fizycznego, ale często także psychiki (zależnie od wersji). Za pomocą odpowiednich poleceń, które wypowiadamy w myślach sami lub słyszymy z odtwarzanej taśmy, rozluźniamy kolejne partie mięśni. Wiele jest wersji tej metody, można także tworzyć własne lub kompilować wersję odpowiednią dla siebie z kilku innych. Nie ma to aż tak dużego znaczenia. Metoda ma po prostu działać. Musimy więc poszukać dla siebie takiej, która będzie w naszym przypadku najbardziej skuteczna. Najlepiej wybrać sobie kilka różnych wariantów, jedne dłuższe, inne krótsze, nakierowane na konkretne działanie i wykorzystywać je odpowiednio do swoich aktualnych potrzeb. Poniżej przedstawiamy przykład takiej techniki relaksacyjnej. W tym, jak i w innych przypadkach podstawą jest wygodna pozycja leżąca lub półleżąca, oraz cisza i spokój. Poszczególne polecenia powinny być wypowiadane wolno, delikatnym głosem, z dużymi przerwami między poszczególnymi zdaniami. Przykładu tego można używać jako gotową technikę lub potraktować jako punkt wyjścia dla stworzenia własnej wersji. Można ją skrócić lub nakierować na konkretne działanie. Najlepiej instrukcje te nagrać na płytę CD lub chociażby na dyktafon w telefonie, a jeszcze lepiej wzbogacić je o spokojną, relaksującą muzykę. Można także skorzystać z gotowych, profesjonalnie przygotowanych płyt do relaksacji, których w internecie nie brakuje. Relaksacja ciała i umysłu- polecenia Zamknij oczy... Ręce ułóż wzdłuż ciała... Stopy skieruj na zewnątrz... Odpręż się... Poczuj, jak twoje ciało przywiera do podłoża, jak pod naporem swojego ciężaru wtapia się w nie... Teraz skup się na oddychaniu... Zrób powoli pięć głębokich wdechów nosem, poczuj, jak powietrze wędruje po twoim organizmie... jak przewietrza zatęchłe zakamarki świadomości... Z każdym kolejnym wdechem odprężasz się coraz bardziej... zatapiasz się świadomością w swoim wewnętrznym świecie... Każdy twój kolejny wydech staje się spokojniejszy i dłuższy... Nigdzie nie musisz się śpieszyć... To jest chwila tylko dla ciebie... Nie myślisz o niczym... Pozwól, aby wszelkie sprawy, wszelkie troski odpłynęły od ciebie... Oddychasz swobodnie, równomiernie... Cały czas zagłębiasz się świadomością coraz niżej... Pogrążasz się w spokoju... Odpoczywasz... Jeśli pojawią się jakieś myśli, pozwól im przepłynąć i wróć do ćwiczenia... Teraz skieruj uwagę na prawą nogę... Napręż mięśnie... Poczuj ich działanie... Teraz powoli, wraz z wydechem, rozluźnij je... Poczuj, jak twoja noga staje się ciężka... bardzo ciężka... tak ciężka, że nie możesz jej unieść... Skieruj uwagę na stopę... Wyobraź sobie ją i rozluźnij... Teraz przesuń uwagę wyżej, na łydkę i także ją rozluźnij... To samo zrób z kolanem i mięśniami uda... Wyobraź sobie je i rozluźnij... Cały czas oddychaj swobodnie i powoli... Teraz skieruj uwagę na lewą nogę... Napręż mięśnie... Poczuj ich działanie... Teraz powoli, wraz z wydechem, rozluźnij je... Poczuj, jak twoja noga staje się ciężka... bardzo ciężka... tak ciężka, że nie możesz jej unieść... Skieruj uwagę na stopę... Wyobraź sobie ją i rozluźnij... Teraz przesuń uwagę wyżej, na łydkę i także ją rozluźnij... To samo zrób z kolanem i mięśniami uda... Wyobraź sobie je i rozluźnij... Cały czas oddychaj swobodnie i powoli... Teraz skieruj uwagę na prawe ramię... Napręż mięśnie... Poczuj ich działanie... Teraz powoli, wraz z wydechem, rozluźnij je... Poczuj, jak twoje ramię staje się ciężkie... bardzo ciężkie... tak ciężkie, że nie możesz je unieść... Teraz rozluźnij mięśnie od barku do dłoni... Niech spoczywają spokojne, rozluźnione... Teraz skieruj uwagę na lewe ramię... Napręż mięśnie... Poczuj ich działanie... Teraz powoli, wraz z wyde- chem, rozluźnij je... Poczuj, jak twoje ramię staje się ciężkie... bardzo ciężkie... tak ciężkie, że nie możesz je unieść... Teraz rozluźnij mięśnie od barku do dłoni... Niech spoczywają spokojne, rozluźnione... Teraz skieruj uwagę na pośladki... Napręż mięśnie... Poczuj ich działanie... Teraz powoli, wraz z wydechem, rozluźnij je... Poczuj, jak twoje pośladki stają się ciężkie... bardzo ciężkie... tak ciężkie, że nie możesz ich unieść... Przylegają swobodnie do podłoża... Teraz skieruj uwagę na plecy... Napręż mięśnie... Poczuj ich działanie... Teraz powoli, wraz z wydechem, rozluźnij je... Poczuj, jak twoje plecy stają się ciężkie... bardzo cięż-kie... tak ciężkie, że nie możesz ich unieść... Pozwól plecom całkowicie przylgnąć do podłoża... Wszystko jest w tobie spokojne i wyciszone... Skieruj uwagę na mięśnie kręgosłupa i rozluźnij je... Rozluźnij je dokładnie... Niech spoczywają odprężone razem z plecami... Teraz skieruj uwagą na brzuch... Napnij jego mięśnie wraz z wdechem, a następnie, rozluźnij je na wydechu... Poczuj, jak twój brzuch powiększa się, a na wydechu opada rozluźniony... Wykonaj kilka oddechów i dobrze go rozluźnij... Teraz skieruj uwagę na klatkę piersiową... Wraz z wdechem napełnij ją powietrzem, poczuj, jak się poszerza, a przy wydechu rozluźnia się... Wykonaj kilka oddechów i rozluźnij ją... Teraz skieruj uwagę na szyję... Poruszaj nią powoli na boki... Rozluźnij jej mięśnie i pozostaw w najwygodniejszej pozycji... Teraz skieruj uwagę na głowę... Poczuj, jak staje się ciężka... bardzo ciężka... tak ciężka, że nie możesz jej unieść... Twoja głowa spoczywa teraz swobodnie... Wraz z szyją jest zupełnie rozluźniona i odprężona... Skup swoją uwagę na gardle... Rozluźnij je... Rozluźnij też mięśnie karku i barków... Pooddychaj powoli, ale głęboko przez gardło... Poczuj jak mięśnie gardła, karku i barków rozluźniają się... To jest bardzo ważne miejsce... Wróć do oddychania przez nos... Pooddychaj tym miejscem przez chwilę, aby rozluźniło się dokładnie... Nigdzie nie musisz się śpieszyć... Teraz skieruj uwagę na brwi... Wraz z wdechem unieś je wysoko do góry, a na wydechu rozluźnij... Teraz skieruj uwagę na usta... Wraz z wdechem otwórz je bardzo szeroko... Poczuj napięcie mięśni... Przy wydechu, zamykając usta, rozluźnij ich mięśnie... Są teraz całkowicie rozluźnione... Skup się teraz na czole... Rozluźnij je bardzo dokładnie... Rozluźnij też mięśnie policzków i mięśnie wokół oczu... Rozluźnij całą twarz... Twarz jest teraz zupełnie odprężona... Całe twoje ciało jest już rozluźnione i odprężone... jest bardzo ciężkie... tak ciężkie, że nie możesz je unieść... Poczuj teraz przyjemne ciepło, które wypełnia twoje ciało... Z każdym oddechem wypełnia cię coraz bardziej, rozluźniając kolejne części ciała... Jest ci miło i przyjemnie... Powtarzaj sobie: „Jestem zupełnie spokojny i wyciszony..., wyciszony i odprężony..., wyciszony i odprężony... To takie przyjemne być w głębokim relaksie... Po prostu być... W łagodny i delikatny sposób sprawdź teraz wszystkie zakamarki twojego ciała, czy gdzieś nie pozostały jakieś napięcia... jeżeli je znajdziesz, weź głęboki oddech i rozluźnij je... Napięcia nie są ci potrzebne... Stres nie jest ci potrzebny... Uwalniasz się od nich... Teraz twój organizm odpoczywa i regeneruje się... Z każdym wdechem wprowadzasz nowe ilości energii, które dodają ci sił... Z każdym wydechem wydalasz z siebie wszelkie napięcia fizyczne i psychiczne... Regenerujesz się teraz... Twój oddech jest spokojny i regularny... Czujesz, jak ciepło wewnątrz ciebie uspokaja cię, odpręża i wzmacnia... Teraz wejdź w swoją psychikę... Niech wraz z tobą wejdzie świeże powietrze, niech odświeży twoje myśli... Po-czuj jak wszelkie napięcia psychiki rozluźniają się..., wyciszają..., odpływają... Jesteś spokojny i zrównoważony... Znika wszelkie napięcie... Wejdź teraz w swoją emocjonalność... Odpręż ją... Niech wszelkie jej napięcia rozluźnią się i zrównoważą... Poczuj, jak przenika cię miłość i spokój... Ciepło, które pochodzi z miłości, rozgrzewa całe twoje ciało i myśli... świadomość i psychikę... Poczuj to dobrze... Pozostań w tym stanie trochę... Weź głęboki wdech i na wydechu, rozluźnij całe swoje ciało... Weź jeszcze jeden wdech i na wydechu odpręż swój umysł... Wszelkie jego napięcia rozluźniają się... Będę teraz odliczał od 10 do 1, a ty coraz bardziej będziesz się rozluźniał..., zapadał w przyjemne odprężenie... 10..., 9..., zapadasz się coraz głębiej i głębiej..., 8..., 7..., zapadasz w głęboki relaks..., 6..., 5..., pozwalasz, aby odeszły od ciebie stresy i wyzwoliły się wszystkie napięcia... 4..., 3..., czujesz, jak twoje ciało jest coraz bardziej rozluźnione..., 2..., odprężasz się coraz bardziej... 1... Jesteś teraz zupełnie odprężony... wolny od napięć i stresów... Weź oddech i wyobraź sobie, że wdychasz ożywiającą energię, przy wydechu przekazujesz tę energię niżej, całemu ciału... Powtórz to jeszcze raz... Wyobraź sobie, że energia ta oczyszcza cię i umacnia... Oddychaj nią... Będzie ona trwała w tobie cały czas... Z każdym oddechem będziesz ją odnawiał i przyjmował do siebie... Pozostań trochę w tym stanie... Powracasz teraz do pełnej świadomości swojego ciała i umysłu... Zrób głęboki wdech i długi wydech... Poczuj swoje ciało... każdą jego cząstkę... Zacznij poruszać swoim ciałem od dołu..., najpierw palce stóp..., potem stopy..., teraz całe nogi... Poruszaj dłońmi i ramionami... Poruszaj plecami..., biodrami..., głową... Jeżeli odczuwasz taką potrzebę, przeciągnij się lub przetrzyj twarz rękoma... Z każdym oddechem poziom twojej energii witalnej wzrasta... Umysł jest spokojny i odprężony... Jesteś wypoczęty i radosny... Wróć świadomością do świata zewnętrznego, ale pozostań jeszcze trochę w tej pozycji... Wróć teraz do swoich codziennych zajęć... Poprzez technikę relaksacji usuwamy nagromadzone w nas napięcia, wprowadzając delikatny spokój i odprężenie. Elementy te dobrze wpływają na psychikę, zwłaszcza wtedy, gdy ją także odprężymy. Wyciszamy w ten sposób pobudzone zmysły i mózg, który niejako „zaciął się” i produkuje wyłącznie negatywne odczucia. Po dłuższym stosowaniu tej techniki zauważymy ogólny spadek wewnętrznej agresji i nerwowego pobudzenia psychiki. Jest to więc doskonała metoda wspomagająca inne stosowane przez nas techniki, chociażby te, z poprzedniego rozdziału. Sposób 3: Wizualizacja Drugą klasyczną techniką rozwoju osobistego, którą użyjemy w pierwszym okresie zmiany swojego życia, jest technika wizualizacji. Jej skuteczność nie jest już tak uniwersalna, jak techniki relaksacji. Stosując ją, dużo zależy od indywidualnych cech człowieka, od jego wrażliwości, wyobraźni, a nawet nastawienia. Nie bez znaczenia są także cechy osobowości. Najlepsze efekty przyniesie ludziom słabym psychicznie, podatnym na wpływy, mniej logicznym, a bardziej emocjonalnym. Technika ta wykorzystuje ten sam mechanizm, co technika pozytywnego myślenia, czyli automatyzm mózgu. Poprzez notoryczne wmawianie mózgowi pewnych „prawd”, zmieniamy jego dalsze funkcjonowanie. Technika ta różni się jednak w dwóch istotnych punktach. Po pierwsze, w technice pozytywnego myślenia tylko poprawiamy myśli generowane przez mózg. W tej technice nie tyle poprawiamy, ile sami tworzymy pożąda- ne przez nas treści. Druga zasadnicza różnica jest taka, że technika wizualizacji używa przede wszystkim obrazów do przekonywania mózgu. Ma ona więc wiele wspólnego z techniką uwalniania negatywnych wspomnień z poprzedniego rozdziału. Zaznaczaliśmy wtedy, jak ważne jest zadbanie o pełny realizm naszej projekcji. To samo musimy zrobić tutaj. W tamtej technice odtwarzaliśmy zdarzenie rzeczywiste z przeszłości, w tej tworzymy swoją historię wymyśloną, nie koniecznie rzeczywistą. Głównym celem tej techniki jest „przyzwyczajanie” mózgu do lepszego (pozytywnego) życia i odnajdywanie się w tych nowych warunkach. Dzięki niej możemy rozświetlać ciemności swojego zepsutego życia i niejako „zaklinać” rzeczywistość, aby poprzez takie projekcje „przerabiać” zainfekowany mózg. Przecież to od niego zależy, w jaki sposób będziemy odczuwali świat, a w odpowiedzi na to, jaka rzeczywistość będzie do nas przychodziła. Technikę tę dosyć powszechnie stosuje się także w rozwoju osobistym, aby zwiększyć swoją siłę przebicia w życiu codziennym, zawodowym lub biznesowym. Cóż takiego możemy sobie w projekcji umysłu wytworzyć? Cokolwiek. W zależności od naszych cech osobowościowych i zapotrzebowania wykreujemy taką historię, która będzie pozytywnie na nas oddziaływać. Jeżeli na przykład mamy trudności, aby odnaleźć się w grupie ludzi i prowadzić z nimi konwersację, możemy poprzez wizualizację, potrenować sobie w rzeczywistości urojonej. Tworzymy więc w wyobraźni odpowiednią scenografię, historię, w której bierzemy udział i włączamy przycisk „start”. W fabule, która zacznie się tworzyć (często w sposób spontaniczny i nieprzewidziany), próbujemy się odnaleźć tak, jak w prawdziwym życiu. W ten sposób możemy, bez narażania się na jakąś krytykę, ćwiczyć różne warianty swojego zachowania, a gdy zajdzie potrzeba „cofnąć taśmę” i spróbować jeszcze raz. Innym przykładem na zastosowanie tej techniki jest projekcja otoczenia lub swojej natury w tych elementach, jakich nam w prawdziwym życiu brakuje. Jeżeli na przykład żyjemy w śro- dowisku ludzi zdemoralizowanych lub takich, których bardzo nie lubimy, a brakuje nam kontaktów z innymi (wg nas „normalnymi”) ludźmi, możemy w tym pierwszym okresie wykreować sobie w wyobraźni taki świat, w jakim dobrze się czujemy i czerpać z tego pierwsze, pozytywne emocje i wibracje. W późniejszym czasie, gdy uda się nam choć trochę odzyskać swoje życie, pozytywną energię będziemy czerpać już z prawdziwego życia. W przypadku swojej natury tworzymy w wyobraźni taki swój obraz, jaki chcemy, abyśmy byli w rzeczywistości. Poprzez pokazywanie mózgowi i sobie samemu własnego ideału, przeprogramowujemy powoli swoją naturę i sposób bycia, dążymy do niego swoim staraniem i postępowaniem. Opisując tę technikę, należy ostrzec ludzi o słabej psychice, aby nie przesadzali z nią. Jeżeli uznają, że w swoich wyobrażeniach odnajdują jedyny azyl i szczęście, że technika wizualizacji jest remedium na ich życiowe problemy, ich psychika może zamknąć się na inne zmiany. Nie chodzi nam przecież o zamianę jednego więzienia na inne. Chcemy z tego więzienia, jakim jest nasze życie, wyzwolić się, wyjść na wolność i w końcu zacząć cieszyć się nim. Życie w iluzji na dłuższą metę będzie dla nas niekorzystne i może doprowadzić nawet do choroby psychicznej (schizofrenia, podwójna osobowość, neuroza, a nawet psychoza). Należy pamiętać, że jest to tylko technika, środek transportu, który ma nas doprowadzić do celu. Wizualizacja nie może stać się celem samym w sobie. Nie skupiajmy się zanadto na niej, ale uzbrojeni w inne jeszcze narzędzia, stańmy odważnie naprzeciw swoich problemów i realnie rozwiązujmy je. Tylko w ten sposób możemy wyzwolić się ze swojego życiowego bagna. Ostatnia uwaga, jaką podajemy, dotyczy w zasadzie tego, o czym mówiliśmy już w poprzednich rozdziałach. Przypominamy więc jeszcze raz, że technikę wizualizacji, jak i każdą inną, należy stosować tylko do wyzwalania pozytywnej energii. Zastrzeżenie to, z racji swej wyobrażeniowo-obrazowej mocy, szczególnie dotyczy właśnie wizualizacji. Gdybyśmy używali tych technik do wyzwalania negatywnych energii, w postaci, chociażby wyobrażeń lub myśli o czymś złym, negatywnym, wtedy na poziomie duchowym, otwieramy wrota przed naszym wrogiem, szatanem i demonami. Jeżeli wyczują w nas przychylność lub przyzwolenie na zło, wtedy pojawią się w naszym życiu niechybnie i bagno, w którym jesteśmy, jeszcze bardziej się pogłębi. Dla tych, którzy nie wierzą w szatana bardzo ważna informacja w tym miejscu, że nie jest to nauka tylko religijna, duchowa. Rzeczywiście, jest w tym coś takiego, że gloryfikując zło lub rozmyślając o nim, sprowadzamy na siebie realne problemy i z pewnością cieszyć się spokojnym życiem nie będziemy. Naukę tę odnajdujemy więc także w metafizyce, okultyzmie, psychologii, ale także w życiu codziennym, patrząc na siebie lub innych, którzy emanują negatywną energią. Nie wiodą oni przecież spokojnego, szczęśliwego życia. Należy więc skorzystać z rad zawartych wcześniej i unikać wszystkiego, co ma, choć cień zła w sobie, szczególnie jeżeli wypływa to z naszego wnętrza. Sposób 4- Krzykoterapia Jedną z ciekawszych metod wykorzystywanych w psycho- terapii jest tak zwana krzykoterapia. Jak można spodziewać się po nazwie, w metodzie tej za formę terapii służy krzyk. Nie będziemy tu podawać sposobu wykonania tej metody krok po kroku, ponieważ wariantów jest dużo, a wszystkie sprowadzają się do tego samego: Należy z całej siły wykrzyczeć swoje frustracje, negatywne emocje, ból, żal..., obojętnie co. Ogólnie możemy dokonać podziału na dwie szkoły. Pierwsza mówi, że należy werbalnie (za pomocą słów) wykrzyczeć wszystko, co w nas siedzi, a druga twierdzi, że wystarczy sam krzyk, nie trzeba artykułować swoich problemów. Musimy więc wybrać dla siebie taki wariant, który będzie najlepiej pasował do naszej natury. Po krótkim zastanowieniu lub kilku próbach, intuicyjnie znajdziemy dla siebie odpowiednią formę. W każdym wariancie, jaki użyjemy, poza krzykiem musimy wyzwolić z siebie negatywne emocje, złość, agresję, wszystko, co jest w nas złe. Niech to będzie naprawdę niepohamowany krzyk, dzika rozpacz, która wypływa z głębi naszego serca, naszego jestestwa. Technikę tę możemy stosować samemu, krzycząc w próżnię gdzieś z dala od ludzi, lub krzyczeć w poduszkę w swoim pokoju. Można także stosować ją z drugim człowiekiem, trzymając go za ręce lub za barki i wykrzykiwać mu swój ból. Jeżeli powodem naszych problemów jest jakiś człowiek, można odegrać nawet scenkę, w której pomocnik będzie udawał naszego krzywdziciela, któremu wykrzykujemy zarzuty. Metoda ta jest bardzo prosta w użyciu, choć energetycznie dosyć wyczerpująca. Przynosi emocjonalne oczyszczenie i zrównoważenie. Nie możemy trzymać w sobie frustracji, gdyż są one zatrutym źródłem, które każdego dnia zalewa nas swoimi toksynami. Krzykoterapia jest jedną ze skutecznych metod pozwalających na zredukowanie frustracji, choć jest ona ich skrajnym reprezentantem. Za jej pomocą likwidujemy jednak tylko skutki, a nie przyczyny, więc nie jest ona tak skuteczna i wszechstronna jak chociażby technika wybaczania. Z uwagi na sporą prymitywność, wręcz barbarzyńskość tej metody, w tym pierwszym okresie walki ze złem, które w nas jest, możemy, stosując ją, wyzwalać z siebie agresję także fizyczną. Możemy wzmocnić efekty tej metody poprzez fizyczne wyżycie się, uderzając na przykład w ścianę czy w drzewo, lub łamiąc patyki, rozbijając deski, cegłówki, różne rzeczy. W tym pierwszym okresie możemy sobie na to pozwolić bez obawy o jej szkodliwe działanie, o którym mówiliśmy w poprzednim rozdziale, ponieważ z początku jest w nas tyle zła i negatywnej energii, że zbytnio nie wpłynie to na nas. Jeżeli jednak mamy w sobie dość siły i uważamy, że jesteśmy w stanie obyć się bez tej techniki, to nie wyzwalajmy w sobie agresji. Im mniej w nas zła, tym lepiej. Przejdźmy od razu do bardziej subtelnych metod lub ograniczmy się tylko do samego dzikiego krzyku, aby wyrzucić z siebie emocje. Sposób 5- Zwierzenie się komuś Jest to kolejna, po krzykoterapii, forma wyrzucania z siebie negatywnych emocji. Człowiek jako istota społeczna potrzebuje do normalnego funkcjonowania kontaktu z drugim człowiekiem. Potrzeba ta wzrasta znacznie w trudnych chwilach, w których możność wyżalenia się komuś lub otrzymanie „duchowego” wsparcia jest bezcenna. Poprzez takie zachowanie łatwiej nam przejść przeciwności losu. Metoda ta służy wyłącznie do zmobilizowania i aktywowania rezerwowych sił psychicznych, które każdy organizm ludzki posiada. Po rozmowie z drugim człowiekiem, kiedy powie nam, chociażby proste „Nie martw się. Wszystko będzie dobrze” nic się w naszej sytuacji życiowej nie zmieni, ale słowa te wleją w nas energię i moc, dzięki której nie tylko, że przetrzymamy ciężkie chwile, ale też odnajdziemy w sobie siłę do działania. W ten sposób rozmowa z drugim człowiekiem pośrednio wpłynie realnie na nasze życie. Ludzie często lekceważą potęgę słowa. Najczęściej mówi się tylko o tym, że słowem można kogoś zranić tak, jak prawdziwym nożem. To prawda. Jest to jednak połowa prawdy. Druga połowa nie jest tak często artykułowana, a szkoda. To poważny błąd. Słowem można nie tylko zranić, ale także uleczyć. Wystarczy powiedzieć do kogoś będącego w smutku: „Nie martw się” lub „Głowa do góry!”, a automatycznie wlewamy w jego psychikę zastrzyk pozytywnej energii, moc wystarczającą mu do wyrwania się ze swojego marazmu. Będąc częścią większej całości, jaką jest ludzkość, powinniśmy zwracać baczną uwagę na naszych współbraci, czy któryś z nich nie potrzebuje naszej pomocy. Nie musimy dużo robić. Zazwyczaj wystarczy tylko nasze zainteresowanie, wysłuchanie jego wynurzeń i dodanie mu otuchy. Z naszej strony niewiele to znaczy, ale dla przybitego człowieka to ogromna pomoc. Za pomocą kilku słów, kilku zdań możemy mieć tak wielki wpływ na życie drugiego człowieka. Pewnie dlatego w Piśmie Świętym odnajdujemy przestrogę: „Kto może pomóc, a nie pomaga, grzeszy”. Weźmy sobie to do serca i poprzez swoje słowa i czyny stawajmy się częścią lepszego życia innych ludzi. Niewiele nas to przecież kosztuje. Obdarowujmy siebie nawzajem miłym, życzliwym słowem. Przy spotkaniu kogoś, życzmy mu miłego dnia. To tak niewiele, a ile pozytywnej energii wlewa w serce drugiego człowieka. Będąc samemu w trudnych chwilach, ciężko nam zastosować się do powyższych rad. Nawet gdybyśmy zdobyli się na to, efekty tego przesłania będą małe, gdyż nasze słowa, przesiąknięte będą negatywnym odcieniem. Nie będzie w nich mocy. Życząc komuś miłego dnia, moc będą miały tylko słowa wypowiadane przez ludzi, którzy cali goreją ogniem miłości i radości. Już po nich samych widać, jak wielka jest to moc. Mocą tą dzielą się więc z innymi. W sytuacji, kiedy ugrzęźliśmy w bagnie swojego życia, tej mocy mieć nie będziemy. W oczach rozmówcy będziemy nieautentyczni, nieprzekonujący. Spróbujmy więc sami poszukać kogoś, kto mógłby nas wesprzeć dobrym słowem, kto poświęciłby nam trochę swojego czasu i uwagi, komu moglibyśmy się zwierzyć lub wyżalić. To naprawdę pomaga. Nie każda osoba jednak nadaje się do tego. Niektórzy ludzie są zbyt nieczuli, zbyt pochłonięci sobą, by udzielić odpowiedniego wsparcia drugiemu człowiekowi. Czasami wręcz nie wiedzą jak się zachować. Nie robią wtedy nic lub -jeżeli robiąrobią to niezgrabnie i grubiańsko. Zamiast pomocy, otrzymujemy od nich tylko pogłębienie się swojej samotności i cierpienia. Niektórym trudno okazać czułość, zainteresowanie, wsparcie, bo nie mają punktu odniesienia. Nie znajdują go w sobie ani w swoich doświadczeniach życiowych. Nie wiedzą więc, czego taki człowiek tak naprawdę potrzebuje. Brakuje im empatii. Szukając dla siebie odpowiedniego człowieka, któremu moglibyśmy się wyżalić bez obawy o wyśmianie i brak zrozumienia, starajmy się wybierać osoby spokojne, zrównoważone, ciepłe, miłe i życzliwe innym. Wśród takich ludzi bowiem najszybciej znajdziemy to, czego potrzebujemy. Możemy też wysyłać w ich stronę krótkie komunikaty słowne o tym, że coś nas trapi. Jeżeli zainteresują się i zaoferują swoją pomoc, skorzystajmy z niej. Nie bójmy się okazać emocje, a nawet płacz. Im więcej podczas takiego spotkania wyzwoli się z nas emocji, tym lepiej. Nie bójmy się też tego, że osoba ta zacznie rozpowiadać innym o naszej słabości lub naszych problemach. To w końcu ludzka cecha, że w obliczu nieszczęścia szuka ona pomocy drugiego człowieka. To tylko współczesny, zdziczały świat promuje człowieka jako bez emocjonalną, nieczułą maszynę, dla której liczy się tylko swoje dobro. Nie dajcie się w to wciągnąć. To jest niewłaściwa droga. Jeżeli nie uda się znaleźć nikogo, kto by umiał nam pomóc, wesprzeć nas, skorzystajmy z wizyty u psychologa. Możemy udać się do ośrodka zdrowia lub do psychologa, prowadzącego praktykę prywatną (niestety płatną i to dosyć sporo). Nie bójmy się tej otoczki, jaka wytworzyła się wokół lekarzy psychiatrów i psychologów, że kto korzysta z ich pomocy, to znaczy, że jest wariat, psychicznie chory. To jest właśnie jeden z elementów tej naszej współczesnej zdziczałości, o której przed chwilą mówiliśmy. Jak każdy lekarz-specjalista służą oni pomocą w zakresie odpowiadającym swojej specjalizacji, a psychika jest przecież takim samym elementem organizmu, jak płuca czy serce. W odróżnieniu jednak od nich psychika jest bardzo delikatną strukturą, którą bardzo łatwo zaburzyć, zwłaszcza w tak niesprzyjających warunkach, jakie daje współczesny świat. Widząc, że sami nie dajemy sobie rady ze swoim życiem, nie bójmy się skorzystać z pomocy specjalisty. Nie musimy koniecznie zażywać jakichś tabletek, zwłaszcza psychotropowych, często wystarczy wizyta u psychologa, który odpowiednio nami pokieruje lub tylko wysłucha. Jeżeli podoba Ci się ta książka, wesprzyj finansowo Autora. Sam ustal wysokość datku. (patrz szczegóły na końcu książki) Działanie 3- Pomoc Pana Boga Bez względu na to, czy jesteśmy osobą wierzącą, czy nie, nie zmienia to faktu, że jesteśmy dzieckiem bożym. Bóg chce, abyśmy zmienili się na lepsze, abyśmy odmienili swoje życie, dlatego w Jego osobie mamy naturalnego sprzymierzeńca. Nie dajmy się wciągnąć w intelektualną polemikę, że Boga nie ma. Tak mówią ci, którzy Go w swoim życiu nie doświadczyli. Nie oznacza to jednak, że Boga nie ma. Za dużo ludzi doświadczyło Jego pomocy i łaski, aby zanegować Jego istnienie i moc sprawczą. Nie dajmy się także obezwładnić myśleniu, że za bardzo oddaliliśmy się od Boga lub za bardzo nagrzeszyli, aby teraz zechciał nam pomóc. Nic bardziej mylnego. W objawieniach świętej Faustyny mówi przecież o tym bardzo otwarcie, że otwiera swoje Miłosierdzie dla wszystkich, nawet dla największych grzeszników, a im większy grzesznik, tym większe ma prawo do skorzystania z tego miłosierdzia (!). W objawieniu danym z kolei mistyczce Eugenii Ravasio mówi: Gdybyście nazwali Mnie Ojcem i dalibyście Mi świadectwo waszej miłości, czyż moglibyście znaleźć we Mnie serce tak zatwardziałe i tak nieczułe, że pozwoliłoby wam zginąć? Nie, nie! Nie wierzcie w to! Jestem najlepszym z ojców! Znam słabość Moich stworzeń! Przyjdźcie do Mnie, przyjdźcie z ufnością i miłością, a Ja po waszej skrusze przebaczę wam! Nawet gdyby wasze grzechy były tak odrażające jak bagno, wasza ufność i wasza miłość pozwoli Mi o nich zapomnieć do tego stopnia, że nie zostaniecie osądzeni! Jestem sprawiedliwy, to prawda, ale Miłość odpłaca za wszystko! Nigdy nie jest za późno na powrót do Boga, a chęć zmiany swojego życia jest idealnym momentem, aby odzyskać Jego łaskę i swoją wiarę. Tak samo dla ludzi wierzących jest to dobry moment, aby „nawrócić się” do Boga. Dlaczego? Ano dlatego, że skoro osoba wierząca ma problemy ze sobą, swoim życiem i chce je zmienić, znaczy to, że jej dotychczasowa wiara była martwa. Gdyby postępowała w pełni tak, jak Bóg tego oczekuje i miałaby żywą wiarę, nie musiałaby odmieniać swojego życia, nie wywoływałoby ono w niej psychicznego dyskomfortu. Pomimo naszej obojętności i zatwardziałości, Bóg cały czas jest przy nas. Nie udziela nam jednak tak dużego wsparcia, jak mógłby, a wręcz często zsyła na nas różne przeciwności i nieszczęścia, abyśmy się ocknęli i opamiętali. Po czym poznać (już z daleka), że człowiek jest blisko Boga? Po tym, że bije od niego święty spokój i radość, tak wielka, że wydaje się nam, że cała jego twarz jaśnieje. Ludzie pozbawieni Boga, uwikłani w zło tego świata, przesyceni są złością, agresją i nienawiścią. Bez problemu ich odróżnimy już z samego wyglądu. Pomimo tego, że Bóg zawsze przy nas jest i widzi, jak bar- dzo potrzebujemy pomocy, nie zawsze nam pomaga. Owszem, nie skąpi swej miłości nawet tym, którzy Go lekceważą, choć często ludzie tacy nawet nie zauważają interwencji Boga w ich życiu, lub zrzucają ją na zbieg okoliczności. Nie wystarczy wyrazić swoją wolę, ani nawet pomodlić się do Boga o pomoc. Nie dopuszczalne jest także proponowanie jakiś układów w stylu: „Jeżeli mi pomożesz, to zacznę chodzić do kościoła”. Nasze intencje powinny być zawsze czyste i szczere. Niewdzięcznym jest człowiek, który skorzystał z pomocy Boga, a następnie na powrót odwrócił się od Niego. Często też potem taki człowiek odpokutuje za to, aby poznał, co to znaczy utracić łaskę Boga. Zmieniając swoje życie, podejdźmy do tego poważnie i zadbajmy o jego pełną zmianę. Nawet jeżeli w tej chwili nie odczuwamy w sobie wiary lub nie wierzymy w Boga, otwórzmy się na Niego, ufając tym, którzy Boga już znaleźli. Skoro im się udało, to i nam się uda. Istotną informacją tutaj jest fakt, że to my musimy zrobić pierwszy krok. Bóg jest przy nas, ale czeka na nasze zaproszenie, na naszą wolę i zgodę. Musimy zatem, poprzez swoją wolę zwrócić się do Boga w modlitwie, a jeszcze lepiej swoimi słowami, że pragniemy wrócić do Niego, ale nie wiemy jak. Prosimy Go zatem o łaskę i miłosierdzie oraz o pomoc w odmienianiu swojego życia. Nie należy się ograniczać tylko do jednego razu. W miarę potrzeby, w kolejnym czasie powtarzajmy naszą deklarację i prośby o pomoc. Poza samym zaproszeniem, aby odzyskać Boga, należy od razu podjąć kolejne działania. Najważniejsze z nich to: – Ufność w Miłosierdzie Boże, że nas wysłuchał i przyjął z powrotem do siebie, – Zwracanie się w ciągu dnia myślami do Boga, aby pomógł nam w naszych działaniach zmiany życia, – Modlitwy do Boga, minimum dwa razy dziennie: na rozpoczęcie dnia i jego zakończenie. Standardowa modlitwa to „Ojcze nasz”, – Chęć zbliżania się do Boga coraz bardziej, – Realne działania zmierzające do poprawy swojego życia i odmienienia swojej natury, – Dziękowanie Bogu za okazaną łaskę i pomoc, – Poznawanie bożych praw i zaleceń w Piśmie Świętym, jak mamy żyć i postępować. Przedstawione powyżej warunki są niezbędne do tego, aby móc liczyć na pomoc Pana Boga. Bez ich spełnienia trudno oczekiwać od Niego, aby zaangażował się w nasze życie, skoro sami tego nie zrobiliśmy. Naszą wolę otwarcia się na Boga musimy zatem podeprzeć realnym działaniem. Spełniając powyższe warunki, sprawiamy, że jeszcze przed pojawieniem się pomocy, zaczynamy doświadczać pierwsze pozytywne zmiany w naszym życiu, ponieważ jak już mówiliśmy na temat mądrości pokoleń, nauki płynące z Biblii dają lepsze i mądrzejsze życie nawet ludziom niewierzącym. Korzystając z pomocy Boga oraz stosując techniki opisane w poprzednich rozdziałach, szczególnie medytację, a także po- święcając część swojego czasu na zastanawianie się nad sobą, swoim życiem, będziemy co rusz doświadczać różnego rodzaju myśli i natchnień, co dalej mamy robić. Potrzebne będzie do tego wyciszenie się i skupienie, ponieważ „głos boży” jest bardzo cichy i łatwo go zagłuszyć przez sprawy tego świata. Nie należy prosić Boga o pomoc, a następnie usiąść i czekać na nią. Bóg szczególnie chętnie pomaga tym, którzy sami sobie pomagają. Wtedy najchętniej wspiera ich i prowadzi. Jak już wspominałem, zazwyczaj Bóg pomaga zrobić tylko jeden krok do przodu. Należy więc przygotować się na tego typu kroczenie w swoim samorozwoju i dosyć często dziękując Bogu za okazaną pomoc, prosić o kolejną. Jeżeli zakończymy jakiś etap i nie wiemy, co jeszcze moglibyśmy zrobić, jaką drogą pójść, prośmy Pana Boga o pomoc, o wskazówki. W moim przypadku nigdy mi nie odmawiał i najpóźniej po kilku dniach miałem już wytyczony kolejny cel, zadanie do zrealizowania. Nie ograniczajmy swego działania względem Boga tylko do korzystania z Jego pomocy. Niech to będzie tylko pierwszy etap. Razem z odmienianiem siebie samego, zadbajmy także o swój rozwój duchowy i wiarę. Jest to najszybszy i najskuteczniejszy sposób na odmienienie swojego życia i uzyskanie trwałego szczęścia i radości w nim. Na koniec jeszcze jedna uwaga. W zależności od „warun- ków startowych” czas między wygłoszeniem swojej deklaracji a uzyskaniem pomocy Boga, może być długi, dochodzący nawet do kilku miesięcy. Spowodowane jest to różnymi czynnikami, z których najważniejsze to nasze zaangażowanie i realne działanie, oraz boski plan względem nas. Kiedy Pan Bóg uzna, że zasłużyliśmy już na Jego pomoc, pomoże nam. Do tego czasu powinniśmy robić wszystko, co w naszej mocy, aby zmienić siebie i swoje życie we własnym zakresie. Nie niecierpliwmy się ani nie zniechęcajmy. Pamiętajmy, że przez długi czas lekceważyliśmy Boga i mocno Go ranili swoim nieodpowiednim zachowaniem. Ja, na przykład, z początku czułem się tak brudny, że nawet nie śmiałem pomyśleć o tym, aby w modlitwie stanąć przed Bogiem, a co dopiero prosić Go o cokolwiek. Uznałem więc za właściwe, chociaż z grubsza oczyszczenie się z tego brudu, poprzez częściową zmianę siebie i swojego życia, a dopiero wtedy miałem nadzieję, że Bóg dostrzeże moje starania i pociągnie mnie ku sobie. Tak też stało się po pół roku, odkąd zacząłem walczyć o swoje życie. Nie odbyło się to jednak w jednej chwili. Był to proces rozłożony w czasie, podczas którego ta bliskość z Bogiem wzrastała i wzrasta zresztą do tej pory, choć już na innym poziomie. Bez wątpienia ci, którzy zdecydują się rzucić w ramiona Boga i przywrzeć do Niego całym swym jestestwem, nie będą tego żałowali. Warunek jednak jest taki, aby cały czas doskonalić się i chcieć zbliżać się do Niego jeszcze bardziej. Doświadczą wtedy łask duchowych, których próżno szukać w zmysłowym, ziemskim świecie. Zakończenie Rady zawarte w tej książce są bez wątpienia bardzo pomocne, sprawdzone przez innych -podobnych Tobie- ludzi na całym świecie. Nie są one łatwe do zastosowania, zwłaszcza na początku, ale wierz mi, że nie ma lepszego sposobu na wydostanie się ze swojego psychicznego bagna. Postaraj się zatem znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły i zaangażowania, aby osiągnąć postawione tu cele. Jeżeli ich nie znajdziesz, zmuś się poprzez rozum: masz się wziąć do roboty i tyle. Nie ma gadania. Nie rozmyślaj, nie zastanawiaj się i nie mów, że to za ciężkie dla Ciebie. Owszem, jest to ciężkie, ale na miarę Twoich możliwości. To tylko z początku jest tak ciężko. Z tygodnia na tydzień będzie coraz lżej. Sam zobaczysz. Zaufaj tym, którym się to udało. Po prostu zaufaj... Więcej darmowych e-booków znajdziesz na stronie www.chomikuj.pl/e-Darmo Szanowny Czytelniku, Niniejsza publikacja elektroniczna jest darmowa, niemniej jednak, gdybyś zechciał wesprzeć finansowo autora, proszę o przelew w dowolnej wysokości (wg uznania) na konto: Robert Trafny nr konta: 72 1140 2004 0000 3702 6043 7322 W tytule przelewu proszę wpisać "datek" lub "darowizna". Zgodnie z ideą Uwolnionej Książki sam decydujesz w jakiej wysokości złożysz datek. Może to być nawet 1 zł, to od Ciebie zależy, od tego, jak bardzo podobała Ci się książka, oraz od Twojej hojności. Pamiętaj, że Autor poświęca swój czas, a niejednokrotnie także pewne koszta na przygotowanie książki. Kiedy otrzyma od Ciebie datek, będzie mu miło, że ktoś docenił jego starania, a i przecież "szczodrego dawcę wspiera Pan Bóg swoją hojnością". (Prawo Dawania) Za wszelkie datki serdecznie dziękuję. Bóg zapłać! Autor Zapraszamy na strony internetowe: Darmowe pliki do pobrania www.chomikuj.pl/e-Darmo e-booki w pełnych wersjach, audio-booki, zdjęcia (także do komercyjnego wykorzystania), prezentacje, czasopisma i wiele innych... Wiedza jest super! www.wiedza-jest-super.blogspot.com/ Blog tematyczny o szeroko rozumianej wiedzy: wiedzy zarówno praktycznej, doświadczalnej, naukowej, jak i wiedzy duchowej, religijnej i metafizycznej. Zmień swoje życie www.jakzmnienicswojezycie.blox.pl/ Blog poświęcony rozwojowi osobistemu, duchowemu i religijnemu prowadzony przez wieloletniego praktyka. Samobójca z depresją www.samobojcazdepresja.blogspot.com Blog adresowany do osób zmagających się z myślami samobójczymi, depresją i własną niemocą, pisany przez wieloletniego Praktyka. Wiara jest super www.wiara-jest-super.blogspot.com Blog adresowany do osób, które chcą rozwijać swoją wiarę i zbliżać się do Pana Boga pisany przez wieloletniego Praktyka. Zabawne obrazki www.funny-bob.blogspot.com Strona z zabawnymi obrazkami. Zapraszamy! Kontakt z Autorem: [email protected] Zapisz się na newsletter. Jeżeli chciałbyś otrzymywać informacje o moich nowych książkach i publikacjach, proszę o wiadomość zwrotną z wyborem kategorii tematycznej i adresu e-mail, na jaki informacja ma trafiać. Można podać kilka kategorii. Będzie to tylko informacja na e-maila, bez przymusu i żadnych zobowiązań. W temacie listu wpisz: Zapisz do newslettera Oto kategorie do wyboru: 1. Wszystkie książki 2. Tylko darmowe książki 3. Książki dla dzieci 4. Sztuki teatralne 5. Poezja 6. Proza 7. Książki popularno-naukowe 8. Poradniki 9. Inne kategorie e-mail kontaktowy: [email protected] LICENCJA: Niniejszy e-book jest całkowicie darmowy do niekomercyjnego użytku. Możesz go w niezmienionej postaci pobrać na swój komputer, stronę internetową, bloga, a także nieodpłatnie rozprowadzać dalej.