Pamiętnik Pani – bohaterki „Kamizelki” Daria Sitek

Transkrypt

Pamiętnik Pani – bohaterki „Kamizelki” Daria Sitek
Pamiętnik Pani – bohaterki „Kamizelki”
Daria Sitek kl. Ia
12 kwietnia 1874r.
W tym dniu wraz z moim mężem i służącą wprowadziliśmy się do kamienicy,
poszukując nowego życia, szczęścia, a także przygody. Nie jesteśmy zbyt
bogaci, ale może tu uda nam się rozkwitnąć w pracy i będzie dobrze. Brakuje mi
naszego starego domu, ale mam nadzieję, że przyzwyczaję się do tej nowości.
8 maja 1874r.
Jak co niedzielę poszliśmy, by odetchnąć od pracy i obowiązków. Bardzo lubię
niedziele. Wtedy wraz z mężem rozmawiamy i wszystkie nasze problemy
znikają. Chociaż na jeden dzień. Ach, jakie piękne jest nasze miasto! Zjedliśmy
obiad. Choć raz w tygodniu możemy sobie na to pozwolić. Nie jesteśmy bogaci,
więc nie zamówiliśmy żadnych drogich dań. Wystarczą nam dwa kufle wody i
duże pierniki. Kocham nasze wspólne spędzanie czasu poza domem!!! Jest tak
cudownie!
5 lipca 1874r.
Dziś opuściła nas służąca. Ach, czemu musiała odejść do innej rodziny? Była
taka miła! Odeszła, bo tamta rodzina zaoferowała jej dużo więcej niż my.
Większą wypłatę i… będą jej jeszcze gotować obiady. Dziewczyna więc
skorzystała. Któż by nie skorzystał? Bardzo ją lubiłam. Mąż także. Była nam
potrzebna. Z nią było nam wesoło. Szkoda.
17 lipca 1874r.
Dzisiaj bardzo się wystraszyłam. Mój biedny i zapracowany mąż zachorował i
dostał krwotoku. Bałam się, że go stracę! Wybiegłam jak najszybciej na ulicę,
szukając jakiegoś doktora. Podobno pełno ich w mieście, ale znalazłam tylko
jednego. Doktor próbował mnie uspokoić. Wytłumaczyłam mu, co się stało, a
on powiedział, że krwotok jeszcze niczego nie dowodzi i żebym się nie
martwiła. Doktor zapytał mnie, czy mąż wcześniej chorował. Odpowiedziałam,
że tak, ale to było już tak dawno… Kiedy przyszliśmy już do domu, doktor
zbadał mojego męża i stwierdził, że mój kochany wyjdzie z tego, tylko
potrzebuje odpoczynku. Uspokoiłam się i cały czas byłam obok męża.
27 sierpnia 1874r.
Spotkałam dziś doktora. Jakież to szczęście! Stan mojego męża się pogarszał i
nie wiedziałam, co robić. Długo chodziłam z doktorem, rozmawiając o moim
mężuniu. Powiedziałam mu, żeby często nas odwiedzał - dla męża. To było dla
mnie ważne (mąż po każdej wizycie lekarza uspokajał się). On zgodził się, a ja
ucieszyłam się bardzo z tego powodu. Gdy wróciłam do domu, chory mąż
zapytał, czy doktor nie powiedział mi, że niedługo umrze. Zdrętwiałam.
Wybuchł gniewem, ja zresztą też. Jak on mógł tak pomyśleć? Bardzo mnie to
zdziwiło. Gdy powiedziałam, że doktor daje mu duże szanse na wyzdrowienie,
tylko trzeba być cierpliwym, uspokoił się od razu. Rozmowa ta „wlała trochę
otuchy” także do mojego serca, więc oboje zaśmialiśmy się głośno. Dawno już
nie było w naszym domu tak wesoło.
29 sierpnia 1874r.
Mąż poczuł się o wiele zdrowszy. Wstawał z łóżka , odzyskał chęć do życia.
Przymierzył swoją ulubioną kamizelkę i zdziwił się, bo była o wiele za luźna.
Powiedziałam mu, że przez wyczerpującą chorobę musiał trochę schudnąć.
Zmartwił się trochę, ale ja wierzę, że wyjdzie z tego.
4 września 1874r.
Niestety, mój małżonek znów dostał silnej gorączki, która trwała prawie cały
dzień! Wystraszyłam się bardzo mocno, lecz on od razu postawił swoją
diagnozę, że to pewnie przez gwałtowne osłabienie i schudnięcie. Przyznałam
mu rację, ale bardzo się boję o mojego kochanego męża..
15 września 1874r.
Mąż wstał dziś z łóżka. Wyczerpany, ale i silny wiarą, że wygra z chorobą.
Biedulek, bez mojej pomocy nawet nie umie się sam ubrać. Mizernieje z
każdym dniem…
17 września 1874r.
Ukochany zauważył, że jego kamizelka stała się trochę ciaśniejsza i stwierdził,
że musiał trochę przytyć. Ta wiadomość ucieszyła nas bardzo mocno, ale i tak
jeszcze daleko do szczęśliwego końca…
25 września 1874r.
Już od kilku dni, z dnia na dzień, mój mąż zaczyna nabierać masy?!
Przynajmniej tak sądzi… Lecz co by się stało, gdyby dowiedział się, że ja co
dzień skracam pasek w kamizelce. Trochę źle się z tym czuję, ale chociaż on jest
coraz bardziej szczęśliwy i żwawy.
15 października 1874r.
Gdy wróciłam z pracy, mąż przywitał mnie z wielką radością i zdradził pewien
sekret. Powiedział, że codziennie przesuwał sprzączkę w kamizelce, bym się o
niego nie martwiła. Nie zrozumiałam jednak, o co chodzi. Zaraz dodał, że dziś
rano zamiast ściągnąć pasek, musiał go trochę rozluźnić, bo kamizelka była za
ciasno! Oboje bardzo się ucieszyliśmy z tego powodu, a ja wreszcie
uwierzyłam, że mąż wyzdrowieje na 100%. Przytuliłam go bardzo mocno, a on
wyznał mi, że już tracił nadzieję, a tu taka miła niespodzianka! Kto by pomyślał,
że oprócz mnie „nad kamizelką pracował” też i mój mąż!
26 października 1874r.
Nie wierzę! Właśnie dzisiaj zmarł mój mąż! Nie wiem jak, nie wiem dlaczego.
Przecież była ogromna szansa, że przeżyje! Była nadzieja. Zrozpaczona nie
umiem się pozbierać! Jestem sama… samiuteńka. Jak ja sobie poradzę! Już nic
nie wiem! Jak mam żyć bez mego ukochanego. Potrzebowałam go. Każdy dzień
stracił dla mnie sens.
14 listopada 1874r.
Sprzedałam na licytacji prawie wszystkie nasze rzeczy. Tak bardzo
przypominały mi mojego ukochanego. Zostałam sama... Co mnie teraz czeka?
Jaki będzie mój los? Kto mi pomoże, pocieszy?
25 listopada 1874r.
Minął prawie miesiąc od śmierci mojego męża, a ja nadal nie umiem się
pozbierać. Czuję się tak, jakbym straciła pół swego życia, a drugie pół miałoby
się zaraz skończyć. Sprzedałam ostatnie nasze rzeczy jakiemuś handlującemu
Żydowi. Parasol za dwa złote i… kamizelkę, która najbardziej przypominała mi
męża. Opuściłam też mieszkanie, w którym miało nam się wspaniale żyć, a
wszystko skończyło się tragicznie. Co teraz ze mną będzie?

Podobne dokumenty