Reflektor 53 kolor - Kartuskie Centrum Kultury
Transkrypt
Reflektor 53 kolor - Kartuskie Centrum Kultury
36 ZAPRASZAMY! CZASOPISMO CENTRUM KULTURY „KASZUBSKI DWÓR” W KARTUZACH Uczymy się pisać z sensem, rysować z pomysłem, poznajemy ciekawych ludzi, zdobywamy doświadczenie, nabieramy śmiałości, kształtujemy swój charakter, przygotowujemy się do zawodu. Ale oprócz tego: lepimy babki z piasku, wchodzimy na drzewa, czujemy wiatr we włosach i liczymy gwiazdy na niebie! Więc jeśli czasem się nudzisz, przyjdź do nas, na koło dziennikarskie działające w Centrum Kultury „Kaszubski Dwór”! Szczegóły znajdziesz na stronie centrum.kultury.pl Redakcja: Centrum Kultury „Kaszubski Dwór”, ul. Gdańska 15, II piętro. Dyżury redakcyjne: poniedziałki oraz wtorki w godz. 14-18. Adres: Sekcja Dziennikarska, ul. Gdańska 15, 83-300 Kartuzy. Kontakt: e-mail: [email protected], tel. 681-29-39. Redaktor naczelna: Karolina Serkowska Zespół: Anna Paczoska, Michał Paracki, Anna Pysznik, Aleksandra Kielińska, Martyna Gilmajster, Piotr Chistowski, Anna Trepczyk, Sylwia Stromska, Patrycja Flisikowska, Natalia Kleina, Natalia Tomczyk, Natalia Stenzel. Oprac. graficzne, korekta: Anna Trepczyk. Okładka: str. 1 - Marek Płotka, fot. Kartuzy.info, str. 36 - fot. Wojciech Drewka. Reflektor dostępny jest również w wersji elektronicznej na www.centrum.kultury.pl! N R 5 3 /I X 2 0 1 2 2 FELIETON POLECAMY ... Lato w plenerze Niezrównane Truskawkobranie, zupełnie nowy Tydzień Kultury Kaszubskiej, tradycyjne Dożynki Powiatu Kartuskiego – za nami udane tegoroczne imprezy plenerowe. Wspominamy je słowem i fotografią... g str. 4–9 Pewnego dnia od nadmiaru niepotrzebnych informacji zrobiło mi się niedobrze. Rezygnację z całodziennego podłączenia do sieci uważałam jednak za przejaw mojego nowego dziwactwa, bo przecież wszyscy tam są i klikają. Zapamiętana... „Ja tu wrócę, w moje rodzinne strony, do tego, co mojemu sercu najbliższe” – fragment tego wiersza przyświecał promocji książki o tragicznie zmarłej, młodej poetce Grażynie Pytce. str. 10-11 TUOK rozwija skrzydła Połączenie pięciu uzdolnionych muzyków i dobrego, rockowego brzmienia, okraszonego szczyptą zapału i determinacji w dążeniu do rozwijania swoich pasji – tak można określić zespół TUOK, który swoje umiejętności szlifuje w kartuskim Centrum Kultury. g str.16-17 Nosiciele radości - Nie wiem, jak one to robią, ale nic tak nie ładuje akumulatorów, jak uśmiech na ich twarzach - tak o pracy z chorymi dziećmi mówią wolontariusze działający w Fundacji „Dr Clown”. str. 18-20 Kreja Zawiało gorącą wiosną. Nikt nie domyślił się, że ciepłe powietrze może być skutkiem katastrofy. Ludzie dalej żyli, by zarabiać i wydawać pieniądze. Ona, zwyczajna, dwudziestokilkuletnia dziewczyna, siedziała na torach z chłopakiem, w którym się zakochała. - Internet to narzędzie, ale jest to narzędzie nieco inne niż młotek. Młotek nie sprawia, że wpatrujemy się w niego przez sześć godzin, siedząc samotnie w gaciach – pisze w Wysokich Obcasach Brian Lam, który w sieci jest bardzo znany (pracował jako redaktor portali, prowadzi prywatny blog technologiczny). – Przestałem czytać śmieci oraz śmieciowe komentarze do tych śmieci. Zyskałem trzy godziny dziennie na życie w prywatnej rozdzielczości – przyznaje i namawia do tego również innych. Mnie zachęcać nie musi. Właśnie moje wycofanie z internetowego świata sprawiło, że zainteresowała mnie opinia Lama. Jakiś czas temu poczułam przesyt bzdur wypełniających internetowe portale i wyłączyłam komputer na długo. Teraz włączam go tylko wtedy, gdy potrzebuję. Internet to świetny wynalazek. Nie wyobrażam sobie, abym mogła zrezygnować z poczty w sieci, chętnie robię też zakupy przez internet, szukam informacji o ciekawych wydarzeniach kulturalnych, adresów lekarzy, sklepów, miejsc na wakacje itp. Ale nie wyobrażam sobie też śledzenia wszystkich „newsów” na Facebooku, czy czytania kretyńskich pseudoartykułów na portalach. Wolny czas wolę poświęcić na lekturę tekstu, po którym nie będę miała poczucia zmarnowanego czasu. Wolę również spotkać się ze znajomymi osobiście, niż klikać z nimi w sieci. Wszystko to – myślałam – to pewnie kwestia mojego spojrzenia na świat. Przecież przez kilkanaście lat mojego życia nie miałam telefonu, a o internecie nawet nie śniłam. Lubiłam twórcze zajęcia, czytanie książek, zabawy na podwórku. Teraz na nowo odkrywam ciszę i spokój. g str. 26-31 REFLEKTOR 53/IX 2012 REFLEKTOR 53/IX 2012 Anna Trepczyk Oczywiście, by się tak mogło stać, najpierw musiałam strwonić sporo czasu na serwowanie po stronach internetowych. Pewnego dnia od nadmiaru niepotrzebnych informacji po prostu zrobiło mi się niedobrze. Rezygnację z całodziennego podłączenia do sieci uważałam za przejaw mojego nowego dziwactwa, bo przecież wszyscy tam są i klikają. Jakież było moje zdziwienie, gdy przeczytałam tekst Briana Lama. Okazało się, że nie tylko ja przejadłam się „internetowymi fast foodami”, jak określa to Lam. - Świat w sieci nigdy nie będzie miał tej samej rozdzielczości, co świat rzeczywisty – zauważa cytowany autor. - Z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Stanforda wynika, że osoby, które spędzają dużo czasu przy komputerze, są mniej szczęśliwe niż te, które nie robią tego zbyt często. Lam poszedł dalej: kupił furgonetkę z łóżkiem, kuchenką, szafą i lodówką. Podróżuje i zabiera ze sobą laptopa. Wykonuje swoją pracę, a resztę czasu poświęca na prawdziwy kontakt ze światem. - Wierzę, że każdy może urządzić sobie równie miłe życie. Być może zajmie wam to kilka lat, ale na pewno nie uda wam się tego dokonać, gnijąc przed komputerem i czytając śmieci. Otwórz przeglądarkę, przeczytaj najważniejsze informacje, a potem wyloguj się, bo nigdy nie spotkałem nikogo, kto przesiadując dnie i noce w internecie byłby tak szczęśliwy jak ja teraz – przekonuje. Ja również podpisuję się pod tymi słowami. * Cytowane fragmenty: Brian Lam Obżarty internetowym fast foodem [w:] Wysokie Obcasy Extra nr 2 (11) maj 2012, tł. Agnieszka Mitraszewska. 35 34 FELIETON NA DOBRY POCZĄTEK Karolina Serkowska redaktor naczelna Wszystko jest na odwrót. Tylko nie wiem, gdzie się to przestawia. Szukam przekładni gdzieś mię- akacje to czas, w którym królują imprezy plenerowe. Niektóre na stałe wpisały się do kalendarza wy- dzy głową i sercem. Nie ma. Może ktoś darzeń kulturalnych naszego miasta, inne dopiero de- musi pomóc… biutują. Taką premierę miał w tym roku Tydzień Kultury Kaszubskiej, który zastąpić ma dotychczas organizo- Anna Paczoska wany (przez nasze Centrum Kultury) Jarmark Kaszubski. W tym numerze Reflektora staramy się odpowiedzieć na pytanie, czy impreza znalazła zwolenników. Od dzieciństwa wbija się nam do głów jakieś tam randki jest proste i nie rozumie się, że ktoś może nie Przyglądaliśmy się również między innymi zabawie na ideały górnolotne, przeplatane amerykańskimi kome- mieć czasu. Że plany inne można mieć i życie poza corocznym Truskawkobraniu oraz Dożynkach Powiatu zentował nasz region na Międzynarodowym Festiwalu diami romantycznymi z happy endem: że piękna kró- swoją telenowelą. Kartuskiego. Folkloru. Zaś zespół TUOK z nową energią podbija lewna poznaje ridża i trzask prask - pokonuje zabawne Dodatkowo przez to całe przewrócenie wartości do Była młoda i wyjątkowa. Odeszła zbyt szybko. przeciwności losu i już - pocałunek, wielkie law. góry nogami, inny ma się program reagowania na Zostawiła swoje wiersze i wspomnienia, z których do- Z kim kojarzy nam się klaun? Czy zdajemy sobie prośby: wiadujemy się o jej skomplikowanym życiu. Dzięki te- sprawę, jak ważną pełni on rolę? W odpowiedzi na te rej i gdzie! „See you tomorrow, see you there”. Żad- - Oddać życie? Nerkę? Chociaż płuco? Pewnie! mu „nie wszystek umarła”. O Grażynie Pytce, młodej pytania pomocne mogą okazać się teksty poświęcone nych szczegółów i nikogo to nie dziwi! Każdy trafi - Dać 2 zł? Nie, chyba oszalałeś. poetce powstała książka. Promocja publikacji odbyła zarówno historii tych zabawnych postaci, jak i wywiad w miejsce i czas. Jak jedzą, nikt nie mlaska i nic się nie - Pojechać na koniec świata w poszukiwaniu miłości? się w naszej placówce. z wylewa - no chyba że na bluzkę czy spodnie, które No jasne. trzeba kolektywnie zdjąć. Nikt nie robi głupich rzeczy - Pójść do sklepu rano? Nie ma mowy! turę na ludową nutę, drudzy za pomocą rocka wyraża- Co oprócz tego gra w duszach Reflektorowców? i się nie peszy, no chyba że rozkosznie i zabawnie. - Przecierpieć całe życie, płakać i użalać się? O tak! ją myśli współczesnej młodzieży. Ale łączy ich jedno – Z kim rozmawialiśmy? O czym myślimy? Jakie są nasze - Napisać wiadomość? Nie nie nie! muzyka jest u nich podstawą. Regionalny Zespół Pieśni spostrzeżenia i uczucia? Tego wszystkiego dowiedzieć sobie radzić w życiu, bo uczono nas takiej fikcji. Bo Wszystko jest na odwrót. Tylko nie wiem, gdzie się to i Tańca „Kaszuby” odbył swoją kolejną podróż zagra- się można na kolejnych stronach... w filmach generalnie świat przystaje i pomaga zakocha- przestawia. Szukam przekładni gdzieś między głową niczną (tym razem do Francji), podczas której repre- nym, aż potem myśli człowiek, że umawianie się na i sercem. Nie ma. Może ktoś musi pomóc… W filmach jak się umawiają, nigdy nie mówią o któ- Wkurza mnie to dlatego, że teraz nie wiadomo, jak Bardzo się różnią. Jedni propagują kaszubską kul- Afisz reklamowy filmu; źródło: Internet. REFLEKTOR 53/IX 2012 REFLEKTOR 53/IX 2012 serca coraz liczniejszej rzeszy swoich rówieśników. koordynatorką gdańskiego oddziału Fundacji „Dr Clown”. Zapraszam do lektury! 3 4 WYDARZENIA FELIETON Warto czasami zatrzymać się i spojrzeć z dystansem na drugiego Choć Irlandia ciebie kusi, wcale jechać tam nie musisz. Przyjedź na „Truskawkobranie”, tak polubisz, że zostaniesz. człowieka. Być może pod tą grubą warstwą „tynku”, można odnaleźć ciekawą osobowość, a nawet przyjaciela? Może nie warto zrażać się czyimś wyglądem albo kreować się na kogoś innego? Czasem po prostu zapominamy, że każdy z nas, bez względu na to, jak wygląda, jest wyjątkowy. Grzegorz Lewkowicz Tekst: Natalia Kleina Zdjęcia: Karolina Serkowska Hanka z „M jak Miłość” nie żyje. Potrafię zrozumieć, szą dresy, najczęściej firmy Nike. Skąd mają kasę na firmo- że osoby te mają słabą psychikę i często czują się nierozu- we ubrania? Mówi się, że zdobywają ją nie do końca uczci- miane, ale w chwilach rozpaczy można przecież zadzwonić wymi sposobami. Jaka jest prawda, nie wiemy. „Dresiarze” pod numer 116111 albo znaleźć sobie ciekawsze zajęcie bardzo często mają ogolone głowy, a na nich czapkę niż cięcie się. z daszkiem. Ponoć w głowie mają tylko ładne „Niunie” Organizatorzy Truskawkobrania już po raz trzy- Drugiego dnia imprezę plenerową prowadził Kon- dziesty siódmy zapewnili mieszkańcom powiatu kartu- jo. Zaprezentował się ponownie teatr ART-RE, skiego moc zabawy oraz mnóstwo atrakcji. Podczas Regionalny Zespół Pieśni i Tańca „Kaszuby”, zespoły: Do wyróżniających się grup można zaliczyć też i nierzadko środki odurzające, po których bardzo im we- dwudniowej imprezy można było śledzić występy ar- Cookie Monster, Euforia, Tuok, Young and Zgreds, „Metalowców”. Ale uwaga! Choć mogłoby się wydawać, soło. Lubią ponadto chodzić na „ustawki” oraz zaczepiać tystyczne, a także skosztować kaszubskiej truskawki, a także: Aleksandra Lepa, zespół Trzy Korony oraz że są tacy sami jak „Emo”, to jednak nie kierują się jedna- innych, a więc jeżeli jesteś gejem lub kibicem odmiennego która - jak wiadomo - jest najlepsza. Skaner. Na zakończenie zaśpiewała Dorota Rabczew- kowymi zasadami. „Metalowców” też można, co prawda, klubu, bądź ostrożny. Ich ulubiona muzyka to techno, czyli rozpoznać po czarnych ubraniach, koszulkach z nazwami coś na wzór „umc, umc, umc…”, ewentualnie, choć spo- ulubionych zespołów (a czym bardziej mroczna, tym lep- radycznie, disco-polo. Truskawkowe święto obchodzone było 23 i 24 czerwca - tradycyjnie na Złotej Górze, koło Kartuz. ska – Doda. Po koncercie fani mieli okazję otrzymać od niej autograf. sza), ale dodatkowo noszą oni chyba najcięższe buty na W tym szalonym, kosmicznym świecie trudno połapać Pierwszego dnia widzowie już od godziny 14 podzi- Każdy, bez względu na wiek i gust muzyczny świecie, tak zwane „glany”, obowiązkowo czarne bądź się, kto jest kim, bo nawet ludzie kierujący się daną sub- wiali występy zespołów regionalnych. Zaprezentowały z pewnością znalazł na Truskawkobraniu coś dla sie- ciemne. Glany to dla nich wspaniałe obuwie na każdą oka- kulturą, często odbiegają od opisanych przeze mnie, przy- się: Słunôszka i Kartësczé Zwónczi. W programie bie. Imprezie towarzyszyły liczne konkursy, m.in. na zję, począwszy od pogrzebu, skończywszy na koncercie jętych stereotypów, a te nie zawsze znajdują potwierdze- skierowanym do najmłodszych znalazł się spektakl „truskawkową fraszkę” i najsmaczniejsze ciasto tru- heavy metalowym. Co więcej, świetnie przydają się, gdy nie w rzeczywistości. Warto więc czasami zatrzymać się teatru ART-RE z Krakowa. Później wystąpili: młoda skawkowe. Rozdano nagrody za udział w zawodach „dresy” się „fikają”. Większość „Metalów” za swoje amu- i spojrzeć z dystansem na drugiego człowieka. Być może wokalistka Ania Brzeska, Orły, Orliki i Skòwrónczé wędkarskich i regatach. Sprzedawcy na około pięć- lety uważa czaszki, odwrócone krzyże i tym podobne sza- pod tą grubą warstwą „tynku”, można odnaleźć ciekawą z Dzierżążna, zespół Tropico, Opium i Burn, a gwiaz- dziesięciu stoiskach zachęcali do zakupu rękodzieła tańskie atrybuty. osobowość, a nawet znaleźć przyjaciela? Może nie warto dą wieczoru była Honorata Skarbek znana jako ludowego oraz truskawek. Pomimo zmiennej pogo- „Honey”. Mimo że padało, najzagorzalsi fani piosen- dy, zainteresowanie mieszkańców i turystów taką karki wytrwali do końca koncertu. formą rozrywki jest co roku bardzo duże. REFLEKTOR 53/IX 2012 Zupełnym przeciwieństwem „Metali” są wspomniane zrażać się czyimś wyglądem albo kreować się na kogoś „Dresy”. Reprezentują ich ludzie zazwyczaj od 15 do 25 innego? Czasem chyba po prostu zapominamy, że każdy roku życia, czasem i starsi. Jak sama nazwa wskazuje, no- z nas, bez względu na to, jak wygląda, jest wyjątkowy. REFLEKTOR 53/IX 2012 33 32 FELIETON WYDARZENIA Występ zespołu Słunôszka był jednym z regionalnych akcentów Truskawkobrania. Patrycja Flisikowska Przechadzając się po gimnazjum, do którego należę, spoglądałam ostatnio na moich rówieśników i zastana- trudności z dogadaniem się ze swoim dorastającym „dzieciaczkiem”. wiałam się, czy są jeszcze wśród nas ludzie bez masek? Kolejna, reprezentowana przez młodych ludzi sub- W tym wieku prawie każdy kryje swoje „ja” głęboko kultura, nazywana jest „Emo”. Przeważnie to młodzież pod ubraniami, często pod wpływem towarzystwa po- w wieku gimnazjalnym. Jej znakiem rozpoznawczym są dążając za modą. czaszki oraz grzywki zasłaniające około siedemdziesiąt Obecnie młodzieżową społeczność w większości pięć procent twarzy, których końcówki wpadają do ust. tworzą tzw. „Skaty”. Choć moim zdaniem do prawdzi- Jeśli noszą spodnie, to są to wyłącznie rurki. Ich dobra wych „Skaterów”, wożących się na deskorolkach po rada brzmi: „Zawsze kupuj o dwa rozmiary mniejsze, na mieście, jeszcze im daleko. Na co dzień takie osoby pewno się rozciągną, a jeśli nie, to też będą się nadawać można rozpoznać po nisko opuszczonych spodniach do noszenia”. Makijażu nie da się u nich nie zauważyć. z wąskimi nogawkami oraz koszulkach o trzy rozmiary Oczy muszą być wymalowane czarną kredką, tuszem za dużych. Prezentują się w nich, jak w cudownych i cieniem do powiek, również czarnym. Malować można workach po ziemniakach. Równie ważnym elementem się tak niezależnie od płci. Mile widziane są również ich ubioru są czapki, wyglądające jak pożyczone od czarne paznokcie, ćwieki czy obroże na szyje. Osoby te smerfów i przefarbowane na inny kolor, ale zdarzają się nie gardzą też piercingiem, w każdym miejscu, w któ- też tzw. full cap'y (czyt. „garnki”). Być może na skate rym tylko się da. Ulubionym zajęciem niektórych parku gotują sobie w nich wodę na kawę? Ta subkultura „Emo” w wolnych chwilach jest cięcie się tępymi żylet- posługuje językiem. kami. A ja nie mogę zrozumieć, dlaczego młode osoby Na powitanie najczęściej mówią „elo!” lub „joł!”. próbują odebrać sobie życie, gdy tylko Bill z Tokyo W internecie można znaleźć słownik owego slangu. Hotel zmyje make-up. Swoją drogą, jestem ciekawa, ile Z całą pewnością powstał on dla rodziców, którzy mają osób popełniło samobójstwo, gdy dowiedziało się, że się swoim niepowtarzalnym REFLEKTOR 53/IX 2012 Atrakcją imprezy co roku jest występ gwiazdy muzyki rozrywkowej. W tym roku ucho i oko niejednego widza cieszyła Doda. Bez nich nie byłoby Truskawkobrania - twórcy niepowtarzalnego rękodzieła. Na zdjęciu Jan i Teresa Pytkowie w towarzystwie Piotra Bordewicza, który prezentował sposób wytwarzania tabaki. Najważniejsza i najlepsza - kaszubska truskawka. Jak zwykle sprzedawana podczas imprezy w różnej postaci i zawsze w dużych ilościach. REFLEKTOR 53/IX 2012 5 6 REGIONALNIE OPOW IADANIE ●●● Usiadła na torach. ON usiadł obok niej. Tak bardzo GO nienawidziła i tak bardzo GO kochała. Miała ochotę rzucić się na NIEGO z pięściami. Cierpiała przecież przez NIEGO. Ale nie chciała mu tego dać odczuć. - Słońce świeci, jest tyle powodów do radości – przekonywał ją. „Słońce, słońce...” – myślała, a smutek rósł w niej. Siedziała milcząca. – „Pewnie, że słońce, pewnie, ale ja teraz przeżywam i nawet słońce nie ma władzy nad moimi uczuciami.” - Zostaw mnie samą – poprosiła. - Dobrze – powiedział z żalem w głosie, zawahał się jeszcze, a potem odszedł najpierw powoli i niezdecydowanie, później przyśpieszył kroku. Siedziała nieruchomo. Nie chciała go już zatrzymywać. Miała ochotę rzucić za nim kamień, dwa, trzy. Ale nawet nie drgnęła. - I nie przychodź więcej – krzyknęła, ale nie było go już. ●●● Tekst: Michał Paracki Zdjęcia: Karolina Serkowska Kartuski Rynek przez jeden ze słonecznych tygodni był i Śpiewu, Dzień Zwyczajów i Obrzędów, Dzień Integracji wyjątkowo kaszubski. W dniach 23-28 lipca zmienił się on Kultur, Dzień Stolicy Kaszub. Na Rynku odbywały się wy- w miejsce, w którym zarówno turyści, jak i mieszkańcy stępy zespołów folklorystycznych, kaszubskich gawędziarzy miasta mieli Kaszuby na wyciągnięcie dłoni. i kabaretów oraz gwiazd polskiej estrady. Gościnnie wystą- Tydzień Kultury Kaszubskiej odbył się w tym roku po piły także zespoły regionalne niezwiązane z Kaszubami, raz pierwszy. Jest to impreza, która nawiązuje do Jarmarku między innymi grupa Tekstilac z Bijelo Polje z Czarnogóry. Kaszubskiego organizowanego w Kartuzach od dwudzie- Swoją twórczość prezentowali artyści ludowi, a koła go- stu lat. Burmistrz Kartuz wspólnie z dyrekcją Centrum spodyń wiejskich serwowały kaszubskie smakołyki. Ostat- Kultury postawili na zmianę dotychczasowej formuły im- niego dnia Tygodnia Kultury Kaszubskiej, podsumowujące- prezy. Postanowili dać mieszkańcom i turystom możliwość go imprezę, odbył się koncert popularnego zespołu Blue kompleksowego poznania kultury kaszubskiej. Przez ty- Cafe - tym razem na kartuskiej Wyspie Łabędziej. dzień w centrum Kartuz prezentowane było to, co w na- Impreza kulturalno-rekreacyjna została uznana przez szym regionie uznawane jest za najlepsze. Impreza podzie- mieszkańców oraz turystów za znakomity sposób promo- lona była na dni tematyczne, m.in.: Dzień Kuchni Kaszub- cji regionu i jako debiutujące wydarzenie, wypadła napraw- skiej, Dzień Twórcy Ludowego, Dzień Muzyki, Tańca dę świetnie. Wieczorem zadzwonił. Po drugiej stronie słuchawki śpiewał jej piosenkę o kwiatach. Płakała bezgłośnie, łzy spływały jej za dekolt. Wycierała ręką nieszczęśliwe, ładne czoło. - Co się stało? – spytał, gdy skończył śpiewać. – Już nie jesteś szczęśliwa? - Nie... nigdy nie byłam... z wyjątkiem tych dni, kiedy ty byłeś przy mnie. - Przepraszam. Ale co się z nim stało? - Z nim nic. To nie to. - Chcesz, wezmę cię na zabawę. Jutro gra kapela podmiejska. Potańczymy, może poczujesz się lepiej. Nie wiem, jak ci pomóc. Chciałbym. - Nie musisz. Nie możesz. To niemożliwe, sama muszę sobie pomóc. Ale potańczyć chętnie pojadę z tobą. Pojechali. Na ławce przed małym stawem, zapełnionym domowym ptactwem, opowiedziała mu o dyrektorze. Ukryła tylko jedno – że związała się, ponieważ chciała zrobić MU na złość. - Mam za swoje – powiedziała głośno. - Co ty wygadujesz? – oburzył się. – Przecież nie zrobiłaś nic złego. Objął ją. Przytuliła się do jego ramienia i poczuła, że wraca spokój i miłość. ●●● - Co powiedziałeś dziewczynie? – zapytała niby od niechcenia między jednym a drugim widelcem bigosu. - Nie ma jej. Pojechała do babci – powiedział. – Nie pytaj o nią – dodał i zabrał jej talerzyk. - Co robisz? – zdziwiła się. - Leci mój ulubiony kawałek. Zatańcz ze mną. Chciał być blisko niej. Chciała być jak najbliżej niego. Pomyślała, że to nie jest możliwe. - Co ci jest? – od razu poznał, że coś jest nie tak. - Zdałam sobie sprawę, że jutro ciebie już nie będzie przy mnie – powiedziała i zasmuciła również go. - Nie myśl o tym – powiedział i przycisnął ją do siebie. Czuła, jak jej lekko zaokrąglony brzuszek wpasowuje się w jego szczupłą sylwetkę. Jej dłonie znalazły swoje miejsce na jego łopatkach. Pragnęła go coraz bardziej. Kochali się w samochodzie. Potem długo tulił ją, jakby była zwierzęciem, który wymaga ogrzania. Ona głaskała jego włosy i twarz. Słuchała, jak bije mu serce. - Kiedyś powiedziałaś, że nigdzie ci się nie spieszy – przerwał ciszę. - A dokąd mam się spieszyć. Każda rzeka płynie powoli, a moje życie jest rzeką. - Kim ja jestem dla ciebie? - Ptakiem, z którego wolnością muszę się pogodzić. Rozumiał. Chciał jednak powiedzieć jej, żeby na niego zaczekała. W tej chwili, kiedy trzymał ją tak blisko, kiedy była z nim, czuł, że mógłby zmienić wszystko. Wiedział jednak, że nie może jej rozkazać czekania, bo i ona jest ptakiem. ●●● Przyszła do domu, gdy już świtało. Nie była smutna. Czuła, że ma nad nim władzę, że spętała go złotą nicią czułości. Była pewna, że ON wróci. ●●● REFLEKTOR 53/IX 2012 REFLEKTOR 53/IX 2012 31 30 OPOW IADANIE barw, najlepiej ciepłych. Chciała, żeby relacja ona-on była bardziej wiarygodna. Chciała grać szczęśliwą, żeby... żeby zagłuszyć swoim śmiechem samotną ciszę. Chciała, żeby świat na nią patrzył inaczej. Chciała, żeby ON był zazdrosny. Żeby pękł z zazdrości! Ale nie przyznawała się do tego głośno. Wmawiała sobie, że już jej przeszło. W głębi duszy chciała odpocząć, chciała nie kochać nikogo i niczego, nie cierpieć z powodu samotności, nie czekać na nikogo. Pamiętała jednak stare powiedzenie: najlepszą metodą na nieudaną miłość jest nowa miłość. - A więc niech będzie – postanowiła – zakocham się w dyrektorze. – Przecież w końcu jest z niego niezły facet, rozsądny i pracowity. Zacznę żyć. Nie zaczęła żyć. Zaczęła pleść cienką pajęczynę z kłamstw. Chciała w nią spętać serce dyrektora i swoje. A gdyby się udało, to i cały świat. ●●● Zabrał ją do Chin. To były jej pierwsze dni sam na sam spędzone z dyrektorem. Luksus, pieniądze i poważni faceci mają to do siebie, że bardzo szybko się nudzą. Pierwszego dnia dobrze się czuła w najdroższym hotelu w Pekinie, świetnie bawiła się na zakupach w najlepszych galeriach handlowych. Drugiego dnia, kiedy zwiedzali miasto, zobaczyła miejską biedotę. „To straszne – pomyślała, - że obok siebie żyją bogaci i nędzarze”. Miała wrażenie, że jakaś siła pomieszała tym ludziom języki i nie potrafią się porozumieć, że dzieli ich jakaś bezkresna przepaść. - Dlaczego zamilkłaś? – spytał. - Bo ci ludzie... – pokazała palcem na kobiety z tępym wzrokiem prowadzące brudne dzieci za ręce. - Ci ludzie są głupi – skwitował. – Przestań przejmować się pierdołami. Spochmurniała. „Może zaraz wyłoży mi teorię o nadludziach i podludziach” - patrzyła na niego z niechęcią. Nie czuła się przy nim dobrze, tak jak nie można czuć się dobrze ze świadomością, że nie jest się dobrym człowiekiem, kiedy bardzo chce się nim być. Kreja chciała być dobra. Zawsze się za taką uważała. A dyrektor przyszedł jak wyrzut sumienia. Jak mroczny sen wdarł się do jej życia, by pomóc jej REGIONALNIE zapomnieć o innym koszmarze – koszmarze JEGO nieobecności. Budziła się bez uśmiechu. Czuła się niezrozumiana, obca i nieswoja. Ale udawanie weszło jej tak w krew, że sama zaczęła wierzyć w szczęście, które sobie nadinterpretowała. W związku z dyrektorem była jak przyciemniona gwiazda. Zawsze gdzieś obok, zawsze na drugim planie, zawsze mniej ważna. Robiła dobrą minę na spotkaniach z jego pseudoprzyjaciółmi, na bankietach i na balach. Czuła się jak złota biżuteria na jego szyi, jak ekskluzywny dodatek. Powoli poczucie, że jest przedmiotem zaczynało podchodzić jej do gardła i odbijać się goryczą. Chciało jej się płakać, ale nie miała łez. Stwardniało jej serce. - Czyżbym zdradzała samą siebie? – spytała się odbicia w lustrze w łazience podczas jednego z tych wielkich bali, pustych, jak ich uczestnicy. – Chcę na łąkę, na huśtawkę, chcę pograć na pianinie... Chcę popatrzeć w słońce, żonglować jabłkami, śmiać się, śmiać i śmiać... Czym gorzej nowy facet ją traktował, tym bardziej go nienawidziła. O swoim bólu nie mówiła nikomu. Musiała przecież grać przed światem szczęśliwą. Taka była jej rola w tym dramacie, który sama sobie napisała. Zbyt dumna była, żeby przyznać się, że nie wyszła jej kolejna miłość. I zbyt mało odważna, żeby napluć mu w twarz i przerwać ten koszmar. Wyżywał się na niej, ale nie chciało jej się odchodzić. Nie miała sił, by szukać nowych dróg. Nie miała rano siły, by wstać z łóżka. Szukała swojej winy w tym co się dzieje, choć doskonale wiedziała, że nie jest niczemu winna, że to jej facet jest pracoholikiem i szajbusem, egoistą i draniem. Dużo pozytywnych emocji wywołał występ zespołu Tekstilac. Regionalnymi przysmakami i mistrzowsko wypieczonymi ciastami częstowały panie z kół gospodyń wiejskich. ●●● Pewnego dnia, gdy ostatnie promienie letniego słońca przedzierały się przez szczeliny w roletach, Kreja obudziła się w dobrym humorze. Ktoś lub coś zesłało jej dobry sen o szukaniu szczęścia. Tego dnia poprosiła dyrektora o rozmowę. Powiedziała, że odchodzi. Zignorował to. Następnego dnia już jej nie było w jego życiu. Dzwonił, ale nie odbierała. Nienawidziła go za to, jak ją traktował. Pragnęła być znowu sobą. Wiedziała już, że trzeba uważać, kogo zaprasza się do swojego świata. Wiedziała, że nie da się oszukać swoich uczuć. Więc, gdy niespodziewanie zadzwonił ON, zgodziła się z nim spotkać. REFLEKTOR 53/IX 2012 Na scenie wystąpiły także dziecięce grupy folklorystyczne. Na zdjęciu Skòwrónczi z Dzierżążna. REFLEKTOR 53/IX 2012 7 8 REGIONALNIE OPOW IADANIE 1. Tekst: Karolina Serkowska Zdjęcia: Waldemar Bertling Obrzędy dziękczynne za ukończenie żniw i prac dzieżowa Orkiestra Dęta z Łapalic. Na zakończenie polowych oraz zabawa z tej okazji składają się na do- zabawy licznie zgromadzoną publiczność rozweselała żynki, które stanowią ważny element naszej kultury. grupa Zayazd. Tegoroczne Dożynki Powiatu Kartuskiego obcho- Impreza była również okazją do ogłoszenia wyni- dzone były w pierwszą niedzielę września, tym razem ków Powiatowego Konkursu „Piękna Wieś”, Powia- w Kartuzach. Rozpoczęły się od uroczystej mszy towego Konkursu Rolniczego „Trafiony Plon” oraz świętej w kościele pw. św. Kazimierza. Następnie tuż konkursu na najpiękniejszy wieniec dożynkowy i naj- obok, na kartuskim Rynku, świętowanie uroczyście piękniejszy kołacz. Odbyły się także konkursy dla wój- rozpoczęły: starosta kartuski, Janina Kwiecień oraz tów, burmistrzów i przewodniczących rad gmin. Podczas ludowego święta można było też skorzy- burmistrz Kartuz, Mirosława Lehman. Na dożynkowej scenie prezentowali się między stać z bezpłatnych badań profilaktycznych i porad le- innymi: Regionalny Zespół Pieśni i Tańca „Kaszuby” karzy specjalistów. Na dzieci czekał park rozrywki, z Kartuz, Koło Gospodyń Wiejskich z Paczewa, Koło a dla spragnionych prawdziwej regionalnej kuchni, Gospodyń rozstawione zostały stoiska gastronomiczne z kaszub- Wiejskich „Mściszewiczanki”, zespół „Tropico”, duet akordeonowy Zibi & Kris oraz Mło- Zdjęcie: Piotr Smoliński skimi przysmakami. REFLEKTOR 53/IX 2012 REFLEKTOR 53/IX 2012 29 28 OPOW IADANIE Czy chce go zabić, czy chce by był? ON był bliżej niż sądziła. ON był w niej. ●●● 27 lipca wstało słońce. Przyszła pierwsza ciepła niedziela lata. Ludzie zadowoleni z dobrej pogody wsiadali w samochody i jeździli na skrzące w słońcu bazary. W miasteczku był jarmark. Odwiózł dziewczynę do matki i poszedł włóczyć się miedzy kolorowymi stoiskami. Spotkał ją. Lizała lody śmietankowe i uśmiechnęła się na jego widok. - Co u ciebie? – zapytał. - Nie najlepiej się czuję, od rana boli mnie serce – powiedziała. – Chcesz loda? - Nie... Pytałem w ogóle co u ciebie? - Nico. - Nico? - No. - Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? - Bo nie wiem, co mam ci powiedzieć. - Powiedz wszystko. - Wszystko – uśmiechnęła się. - A nieważne. - Mówiłeś, że wszystko jest ważne. Lody są naprawdę dobre. Co masz taką minę? Jesteś tu sam? - Powiedziała, że jestem głupi. - A nie jesteś? – spytała ironicznie. – Idziesz ze mną na obiad? - Zgoda. Otworzył jej drzwi. Weszła drugimi, obok. - Otworzyłem ci drzwi – powiedział z wyrzutem zranionego dżentelmena. Kreja wybiegła na dwór drugim wyjściem i zdążyła przebiec przez drzwi, które otworzył. - Jesteś szalona – powiedział. - I taką mnie lubisz, prawda? - Uwielbiam. Wyjadali sobie z talerzy. - Ludzie się na nas dziwnie patrzą – śmiała się. - Przeszkadza ci to? - Nie! - Powiesz mi co u ciebie? - Zachochałam się – powiedziała z pełnymi ustami. REGIONALNIE - Słucham? – zdziwił się. - To, co słyszałeś – przełknęła. - Kto jest największym szczęściarzem na świecie? - Jest dyrektorem banku, poznałam go w pracy. Idę dziś na randkę. Trzecią. Udawał, że cieszy się z jej radości, ale ona spostrzegła, jego wymuszony uśmiech. Przecież go znała. Widziała, że uderzyły go jej słowa. Czekała na ten zmieszany wzrok. Chciała zobaczyć zazdrość... A może coś jeszcze. Pomyślała, że jej chęć zemsty rośnie z sekundy na sekundę. - Nie kocham go już – wmawiała sobie patrząc na niego, jak skupia się nad jedzeniem. Okłamywała siebie. Wiedziała, że żaden dyrektor banku, nawet dyrektor Ziemi nie będzie rozumiał jej tak, jak on. Rozstali się z przyklejonymi uśmiechami. Jak dwa klauny z jednego cyrku. - Życzę ci udanej randki – powiedział. - Pozdrów dziewczynę – powiedziała. Kiedy się odwrócili uśmiechy spadły im z twarzy. 2. ●●● Chciał zabić dyrektora banku. Chciała kopnąć w dupę dyrektora banku. Ale pojechała z nim na kolację. Przecież musi pokazać, że jest szczęśliwa, że potrafi być szczęśliwa bez Klauna. W restauracji spadł jej widelec. Śmiała się. Dyrektor banku nie. Chciała go podnieść. Dyrektor banku powiedział, żeby tego nie robiła. Zawołał kelnera. Było jej głupio, że kelner musi wchodzić pod stół i paradować przez całą restaurację z czystym widelcem dla „niezdary”. Przecież kochała tę niezdarność w sobie. Klaun też ją kochał. Nagle poczuła się niezręcznie. Jakby nie pasowała do tej bajki, ale postanowiła grać ją dalej. - Rzeczywiście jest głupi – pomyślała. – Jego dziewczyna ma rację. Głupi z wielu powodów. Ale każda minuta z tym głupkiem była ciekawsza, niż ze... szkoda gadać. ●●● Bajki grane ze złości nigdy nie są udane i nie kończą się dobrze. Powinna była zdać sobie z tego sprawę zanim... zanurzyła rękę w dłoni dyrektora – dłoni poważnej i niespracowanej. Chciała swojej znajomości nadać jakichś REFLEKTOR 53/IX 2012 3. 1. Kaszubi modlitwą dziękowali Bogu za zakończone żniwa i zebrane plony. 2. Podczas uroczystości burmistrz Kartuz, Mirosława Lehman wręczała wyróżnienia. Na zdjęciu z gospodarzem z Kiełpina, Józefem Stolcem. 3. Duet Zibi & Kris swoją grą na akordeonach jak zwykle rozbawił kartuską publiczność. Na zdjęciu Kris Krzysztof Formela. 4. Postarano się, aby dożynkowe pieczywo było jak najpiękniej wykonane. REFLEKTOR 53/IX 2012 4. 9 10 SPOTKANIA OPOW IADNIE do zachodu żyła jak sztucznie podtrzymywany, ścięty kwiat. Jeszcze nigdy żadna wiosna nie była tak bezlitosna, dnie tak smutne, świat tak bezbarwny. Czekała na dzień, w którym odzyska widzenie kolorów. W nocy przychodziło ukojenie. Przychodził on. Kiedy tylko zamykała oczy, stawał w oknie, w kącie pokoju, w parku. Widziała go, ale nie mogła dotknąć. Pragnęła go zatrzymać, ale zawsze odchodził, jak tylko zaczynało świtać. W snach mówił do niej. Opowiadał o kominku w ich domu. Mówił o dzieciach, które miały bawić się w ogrodzie. Śmiał się, śmiał i śmiał... A ona była przykutym do łóżka posągiem. W środku kamienia biło serce. Ale nikt o tym sercu nie wiedział. ●●● 1. 2. Skończyła się kalendarzowa wiosna i przyszło mokre lato. 2 lipca śniło mu się, że wybuchło jej serce. Ze snu obudził go huk. Podszedł do okna, ale niczego nie zobaczył. Zapytał swojej dziewczyny, przebudzonej jego nagłym zerwaniem się z łóżka, czy coś słyszała. Skrzywiła twarz: - Głupi jesteś – powiedziała. Zasnął. W śnie przyszła ona. - Stworzyłeś mnie, więc musisz dać mi imię – powiedziała. – Wymyśliłeś mnie taką, jaką chciałbyś, żebym była. Jestem dla ciebie. - Ale ty jesteś prawdziwa – powiedział. – Masz imię. Znałem ciebie wcześniej. - To już nie ja – powiedziała. Zawahał się, ale tak bardzo pragnął zatrzymać ją dla siebie. Tak bardzo była znajoma, kochana. Tak bardzo jego i tylko jego. - Kreja – powiedział. - Kreja – powtórzył, gdy mył rano twarz w łazience. – Dlaczego nie mogę o tobie zapomnieć? ●●● 3. REFLEKTOR 53/IX 2012 Był smutny. Myślał o niej wciąż i smutniał z dnia na dzień. Sądził, że kiedy ona odejdzie z jego życia, sumienie przestanie wypominać mu jego oszustwa. Ale wcale nie poczuł się odciążony. - Jesteś najpiękniejsza – powiedział do niej patrząc w jej zdjęcie. REFLEKTOR 53/IX 2012 Nie usłyszała tego. Nie widziała też smutnych jego oczu. Nigdy nie powiedział jej, co tak naprawdę czuł. Jaki był zachwycony, gdy rozumieli się bez słów. Jaki był nieszczęśliwy, kiedy pierwszy raz się z nią pożegnał i leżał na łóżku bez ruchu, patrząc w sufit. Jak smutne były poranki bez niej. Jak szczęśliwe chwile, gdy słońce siadało na jej twarzy i włosach. Nigdy nie powiedział jej, co czuł, gdy go pocałowała. Gdy pokazywał jej gwiazdy i czuł jej zapach blisko blisko blisko... Był smutny. I lekarstwo na ten smutek było teraz z pieprzonym dyrektorem banku. Nie sypiał. Nie mógł zasnąć. Księżyc, zawieszony jak bezprzewodowa lampa na ciemnoniebieskim suknie nieba, przypominał mu, że świat się nie skończył, że nadal istnieje. Ta świadomość kłuła go w duszy, w środku. Uparty sen, który błąkał się między brzozami nie chciał przyjść do niego. To miała być kara. Przychodził za to chłód i zapach ziemi, gdy otwierał okno i pytał Boga czy księżyca, otchłani czy losu, czegoś co mogłoby pomóc, gdyby w to wierzył, czy to nadchodzi śmierć? Czy umrze z tęsknoty za nią? - Kreja – szepnął. - Kreja – krzyknął w ciemną noc. Głoski, brzmiące jak alfabet bólu i przerażenia zgubiły się w ciemności… Bywały dni, że chciał jej powiedzieć, jak bardzo jest mu droga, że chce być tylko z nią, że świat bez niej nie ma sensu. Bywały dni, że szedł do niej, ale... zawracał z drogi. Uważał, że to dla jej dobra. - Lepiej żeby mnie nie było w jej życiu, żeby mnie w ogóle nie było, żebym dla niej nie istniał – powtarzał sobie. Niech zapomni. Niech jest szczęśliwa. Byle szczęśliwa... ●●● Nie była szczęśliwa. Była jak ziemia niczyja. Jej życiem zawładnęła cisza. Niedobra cisza. Koszmarna cisza. Krzyczała w tę ciszę, jak pozostawione bez opieki pisklę. Płakała i krzyczała krzyczała i płakała płakała płakała krzyczała krzyczała krzyczała. Chciała zresetować sobie mózg, chciała nie pamiętać, chciała żeby... ten koszmar się nigdy nie wydarzył. Miała taki mętlik w głowie, że straciła rachubę faktów. Nie potrafiła określić gdzie jest początek. Czy początkiem był ON? Czy ON jest najwspanialszy, czy winien wszystkiemu? Czy go kocha, czy nienawidzi? 27 26 OPOW IADANIE SPOTKANIA Ja tu wrócę, w moje rodzinne strony, do tego, co mojemu sercu najbliższe. Tekst: Natalia Kleina Zdjęcia: Karolina Serkowska Tekst: Anna Trepczyk 12 maja 2002 roku o godz. 16.33 wypadła z orbity. Zawiało gorącą wiosną. Nikt nie domyślił się, że ciepłe powietrze może być skutkiem katastrofy. Ludzie dalej żyli, by zarabiać i wydawać pieniądze. Ona, zwyczajna, dwudziestokilkuletnia dziewczyna, siedziała na torach z chłopakiem, w którym się zakochała. - Straciłam naiwność – powiedziała, patrząc w niebieskie, jak jego oczy, niebo. – Ludzie młodzi idą przez życie w koleinach wiary i naiwności, które dla nich przygotowali rodzice. Nagle wypadają z tych kolein i... już nic nie ma sensu. Albo co innego ma sens, ale to „co innego” jest tak niepewne, że szybko ten sens traci. To chyba ważny dzień w moim życiu. Jejku, czuję się jak samolot, który się rozbił na pustkowiu. - A ja? – spytał z goryczą w głosie. – Nie znaczę nic? Przecież nie jesteś sama. - Przykro mi to mówić, ale ty wywołałeś tę pustkę, bo skierowałeś ten samolot na inną linię powietrzną. I... dupa. Wstała i zaczęła iść przed siebie balansując na zardzewiałej szynie torów. - Więc wróć do niego – krzyknął za nią. - Do swojego kosmosu, gdzie byłaś podziwianą gwiazdą, którą wszyscy chcieli, a nikt nie mógł mieć. Nie obiecywałem ci, że z nią zerwę, nigdy ci tego nie obiecywałem. Miała ochotę powiedzieć mu, żeby wypieprzał z jej życia. Na zawsze. Stanęła i zagryzła wargi. Kiedy odwróciła się, wyglądała jak tancerka, która zaraz spadnie z liny. Jej oczy były mokre. - A myślisz, że to proste? – zapytała smutno. – Przestać.... - Co przestać? - Nieważne... - Ważne – wstał i szedł w jej kierunku. – Wszystko jest ważne. Co przestać? - Jeśli się zamknęło za sobą drzwi i wyrzuciło klucz, to nie ma powrotu. Zrobiłam to, by nie było możliwości odwrotu. Teraz pójdę przed siebie. - Nie odpowiedziałaś mi! – nalegał. - Nie potrafię. Chciał ją przytulić, ale się bał. Chciała go przytulić, ale się bała. Myślała, o tym, jak bardzo pragnie go zatrzymać. Myślał, co zrobić, by ją zatrzymać. Zależało mu na niej. Zależało jej na nim. - Nie odchodź – powiedział. – Nie teraz. - Nie mogę już dłużej czekać, nie potrafię... Za bardzo cierpię, gdy jesteś z nią. - Nie wiem, co mam zrobić, zależy mi na tobie, ale... na niej mi też zależy. Pomyślała, że on kłamie. Ale które z jego słów było kłamstwem, nie wiedziała. Wiedziała tylko, że postawił kropkę w tej krótkiej powieści o niej i o nim. - Acha... od razu mogłeś mi powiedzieć, że ci na niej zależy „Ja tu wrócę, w moje rodzinne strony, do tego, co jak scenografia spotkania, która urządzona została na mojemu sercu najbliższe” – fragment tego wiersza przy- wzór pokoju poetki. Wykorzystano przedmioty, których świecał uroczystości poświęconej wspomnieniom o mło- używała, m.in. gramofon i krzesło. Scenę zdobiły bzy dej dziewczynie, Grażynie Pytce. Słowa te do dziś zdobią z ogrodu przed jej dawnym domem w Dzierżążnie. jej grób. Są bardzo piękne, proste a zarazem głębokie. W dalszej części spotkania rodzeństwo Grażyny Pytki, Takie, jak cała twórczość poetki, która umierając w wie- Ewa Kwiecińska i Jan Pytka oraz wychowawczyni ku siedemnastu lat, nie zdążyła rozwinąć swojego talentu. z liceum, Blandyna Lewańczyk dzielili się swoimi wspo- Pod koniec maja w kartuskim Centrum Kultury odby- mnieniami o zmarłej. Do dyskusji włączyli się także jej ła się promocja książki o życiu i twórczości, zmarłej znajomi. Wszyscy wspominali ją jako radosną, wyjątkową czterdzieści jeden lat temu, licealistki. Sala tamtego wie- i pełną życia dziewczynę. Naczelnik Wydziału Kultury czoru została wypełniona po brzegi. Licznie przybyli go- Urzędu Miejskiego Dariusz Las w imieniu burmistrz Kar- – powiedziała i poszła nie odwracając głowy. Chwilę patrzył ście zasiedli za stolikami oświetlonymi świecami, przy tuz Mirosławy Lehman powiedział, że uroczystość jest za nią. Potem ruszył w przeciwnym kierunku. Wiedział, że herbacie. Każdy w skupieniu oglądał i przysłuchiwał się ważnym wydarzeniem w historii kultury w Kartuzach. jej nie zatrzyma. Wiedziała, że go nie zatrzyma. Chciał ją temu, co przygotowali organizatorzy. zatrzymać. Chciała go zatrzymać. Płakała, a ludzie na ulicy mijali ją, nie zwracając uwagi na jej łzy. Pomyślała, że to jakiś koszmar. Kocha, ale nie może kochać. Chce i nie chce. Żałuje, że się to zdarzyło. Cieszy się, że się to zdarzyło. Przeszła przez kolejny wysoki próg w swoim życiu. Ale tym razem nie zamknęła drzwi. Zostawiła je szeroko otwarte. - To, gdybyś kiedyś chciał zawrócić, kochany – powiedziała patrząc w pejzaż bez niego. – Gdybyś jeszcze zechciał pójść moimi śladami. Na wstępie zaprezentowano biografię oraz dorobek rów, recytatorów oraz uczestników dyskusji. Wieczoro- poetycki Grażyny Pytki. Tematykę wierszy przybliżał wi poezji towarzyszyła wystawa fotografii, rękopisów słuchaczom organizator spotkania i zarazem autor książ- oraz pamiątek po zmarłej poetce. ki, Piotr Smoliński. Młodzież z I Liceum Ogólnokształcą- Książka, zawierająca wiersze, zdjęcia, wspomnienia cego w Kartuzach recytowała i wyśpiewywała utwory oraz listy, pt. „Wrócę!” powstała dzięki wsparciu gminy zawarte w publikacji. Piękne deklamacje dopełniała gita- Kartuzy i powiatu kartuskiego. Dochód z jej sprzedaży rowa muzyka, a całość wraz z nastrojowym oświetleniem zostanie w całości przeznaczony na renowację nagrobka wprowadzała wszystkich w wyjątkowy klimat. Podobnie, poetki. ●●● Od tej pory przychodził do niej w snach. Dnie były pozbawione kolorów. Na dworze padał deszcz. Stokrotki schowały się w trawie. Nienawidziła dni. Od wschodu REFLEKTOR 53/IX 2012 Widownia nagrodziła gromkimi brawami organizato- ◄ 1. Autor książki i inicjator spotkania, Piotr Smoliński. W tle portret Grażyny Pytki. 2. Wiersze poetki recytowała młodzież z I Liceum Ogólnokształcącego. 3. Grażynę Pytkę wspominali jej krewni i znajomi. REFLEKTOR 53/IX 2012 11 12 W NASZYCH MURACH OPOW IADANIE Po zjedzeniu i przygotowaniu się w pełni do wyjścia, Korneliusz mógł już spokojnie sprawdzić, kto czeka za progiem. W drzwiach stała młoda, wysoka, a przede wszystkim niezwykle seksowna brunetka. Tekst i zdjęcia: Karolina Serkowska - Pani... pani... kim pani jest? - ledwo wydusił z siebie, dzięki nagłemu Choć pogoda nie zawsze była przychylna, dzieci z gmi- Podczas tych dni między innymi rysowali swoje portrety, ny Kartuzy podczas minionych wakacji nie mogły narzekać tworzyli kwiaty z papieru, lepili z masy solnej, wspólnie na nudę. A to dzięki półkoloniom letnim, które zorganizo- tańczyli, uprawiali sport, oglądali filmy i bajki, a także wało dla nich Centrum Kultury „Kaszubski Dwór”. uczestniczyli w pokazie mody oraz zajęciach aktorskich Uczniowie odpoczywali od nauki w dniach 2-13 lipca pod czujnym okiem opiekunki Sylwii Zakrzackiej. prowadzonych przez Arkadiusza Urbana. Dzieci bawiły się świetnie, co widać na fotografiach. przyśpieszeniu pulsu, pan Rabacik. rzucił i otworzył drzwi na oścież, zapraszając gościa do regoś dnia przez jakąś osobę. W tym momencie pana Kor- środka. neliusza to nie interesowało, bo właśnie siedział tuż obok Po zjedzeniu i przygotowaniu się w pełni do wyjścia, pięknej Meggy. Korneliusz mógł już spokojnie sprawdzić, kto czeka za Jego wzrok utkwił wprost na jej pięknych, długich no- progiem. W drzwiach stała młoda, wysoka, a przede gach, a ona bez skrępowania prezentowała je, siedząc na wszystkim niezwykle seksowna brunetka. fotelu. Zielone oczy idealnie komponowały się z krótko - Pani... pani... kim pani jest? - ledwo wydusił z siebie, dzię- ściętymi włosami, ułożonymi w nowoczesny i bardzo ki nagłemu przyśpieszeniu pulsu, pan Rabacik. Dopiero po atrakcyjny styl młodej bizneswoman. Atrakcyjności doda- chwili zauważył brak kultury, jakim wykazał się rozpoczy- wała jej jeszcze jasna karnacja i czerwone, zmysłowe usta. nając rozmowę w ten sposób. Trzymała kieliszek pełen trunku i czekała na pierwszy ruch - Witam! My name, to znaczy ja to Meggy - angielski ak- gospodarza. Tymczasem Korneliusz Rabacik naprzeciwko cent, przynajmniej tak wydawało się drugiemu rozmówcy, stołu siedział, a dokładnie falował ze stresu, niczym galare- zabrzmiał mu w uszach jak narkotyk. Pulsował w uszach ta. Też trzymał kieliszek, lecz jego zawartość w większości i ciągle jeszcze rozbrzmiewał, ciesząc duszę Rabacika. była już na stole. - Proszę! Proszę wejść... Napije się pani czegoś? Kawa, - Strzelam, że pani w sprawie pracy? - w końcu pierwszy herbata? Wódka, wino, piwo? - z rozpędu powiedział męż- odezwał się doktor. czyzna. Po chwili, zauważając swoją głupotę, zmienił wyraz - Tak. Jeszcze raz pozwoli pan, że się przedstawię. Nazy- twarzy na buraczany autoportret. wam się Meggy Taylor, urodziłam się w Liverpoolu, - Vodka? Vódka, może być - zdecydowała kobieta. Widać w Anglii, ale od trzech lat mieszkam w Polsce. Nie mam było, że wybór ten podyktowany był bardziej chęcią zli- zbyt dużego doświa.... - kandydatka do pracy zaczęła wy- kwidowania stresu niż zamiłowaniem do alkoholu. głaszać swoją wcześniej przygotowaną przemowę, ale kar- - Uugh... Oooo. No dobrze. Czystą? W sumie, po co py- diolog nagle jej przerwał. tam - wyciągnął kieliszki z szafki obok, wódkę z barku, - Jest pani przyjęta. Jutro o 6 tutaj? w którym również dumnie spoczywało jedynie whisky Wygląda na to, że pan Rabacik znalazł nową sprzątaczkę, i jakieś tanie słabe wino, kupione albo sprezentowane któ- a może i kogoś więcej..? c.d.n. REFLEKTOR 53/IX 2012 REFLEKTOR 53/IX 2012 25 24 OPOW IADANIE W NASZYCH MURACH Tekst: Piotr Chistowski Dom, w którym mieszkał pan Rabacik, zamienił się Zgłaszały się do niego kobiety w różnym wieku, różnej w niesamowity chlew. Sterta aktualnych, starych i już pra- narodowości, każda była inna. Począwszy od nastolatki wie antycznych (patrząc na daty i uwzględniając, iż to z góry, którą ze względu na dziwne podejrzenia o działal- dzienniki) gazet leżała na stoliku, kanapie, a nawet na pod- ność kulturalną, tzn. organizowanie wszelkiego rodzaju łodze. Meble pokryła gruba, miękka kołderka kurzu. Ubra- melanży, a być może w przyszłości i w mieszkaniu Rabaci- nia z wczoraj, nie starsze, gdyż według teorii pana Korne- ka, odrzucił, aż po miłą i troskliwą panią Kocurek, której la, odzienie noszone wcześniej niż przed tygodniem jest nikt nikomu przedstawiać nie musiał, a i ona nikogo nie już godne kolejnego założenia, leżały, podobnie jak gazety, musiała poznawać osobiście, żeby wiedzieć o nim wszyst- na podłodze, a te, które zostały uznane za groźne w zapa- ko, no może prawie wszystko. Jednak wśród tej rzeszy chu, wisiały przed oknem, co zaskakiwało niemalże wszyst- zainteresowanych pań znalazły się i pewne perełki, a jedna kich sąsiadów. Tłumaczył, że ubrania wiszą, bo dzięki temu w szczególności przypadła lekarzowi do gustu. Ale jak sam ich właściciel widzi czy wiatr jest porywisty i może okre- w końcu zauważył, spartolił sprawę. ślić, jak powinien się ubrać, wychodząc do pracy. Gdyby Wczorajszego dnia tuż przed pójściem na dyżur jak w tym momencie ktoś zamienił mieszkanie pana Kornela zwykle popijał makową drożdżówkę małą kawą i jednocze- na jakąś oborę, prawdopodobnie różnicy nie zauważyłaby śnie pakował jabłko i buteleczkę wody do plecaczka zarówno ta ludzka istota, jak i zwierzęcy mieszkańcy wiej- (usłyszał bowiem kiedyś, iż podobno to coś ciekawego skich gospodarstw. i przede wszystkim słodkiego zobaczyć poważnego i inteli- Przejdźmy jednak do poszukiwań nowej pracownicy. gentnego kardiologa z plecaczkiem na plecach pośpiesznie O brak zainteresowania swoją propozycją skarżyć się idącego do pracy). W trakcie tej już wręcz rytualnej czyn- przyszły pracodawca nie mógł, nawet jeżeli z zatrudnie- ności usłyszał pukanie do drzwi. Nie byłby może bardzo niem zwlekał już od paru miesięcy. Fakt, że jest to zawra- zdziwiony, gdyby nie to, że nikt nigdy o tej porze nie wpa- canie głowy w czasach, kiedy to właśnie zawracanie głowy dał ani do niego, ani pewnie nigdzie do nikogo, a do tego jest na wagę złota. I prawda, że czasem nie łatwo jest coś dochodził fakt, że mimo iż obok jest dzwonek, ktoś wyka- wybrać, a w tej kwestii wybór był szeroki i co za tym idzie zuje się błyskotliwością i puka do drzwi. Nic bardziej myl- – trudny, czego wyjaśniać nie trzeba. nego jeśli ktoś myśli, że pan Rabacik pośpiesznie wszystko REFLEKTOR 53/IX 2012 Po raz kolejny zapraszamy dzieci, młodzież i dorosłych na rozwijające zajęcia popołudniowe. Nasza oferta skierowana jest między innymi do miłośników muzyki, ruchu – w tym tańca, gier umysłowych, aktorstwa, miłośników pióra. Zachęcamy nie tylko tych, którzy chcą szlifować swoje umiejętności, ale również te osoby, które chcą spróbować czegoś nowego. U nas pożytecznie spędzisz czas, a także spotkasz fantastycznych ludzi! Od tego roku szkolnego szykujemy zmiany w sekcji teatralnej. Na te zajęcia zapraszamy młodzież gimnazjalną i ponadgimnazjalną. Koło prowadzić będzie aktor Arkadiusz Urban. Zajęcia zaplanowane są na poniedziałki i środy w godzinach 16-17:30. Spotkanie organizacyjne odbędzie się 10 września o godz. 16. Zakładamy też zespół taneczny dla dziewcząt w wieku od 9 do 12 lat. Grupę prowadzić będzie tancerka Beata Stoppa. Zajęcia zaplanowane są na wtorki i czwartki od godz. 16:30. Spotkanie organizacyjne odbędzie się 25 września o godz. 16:30. Osoby uzdolnione wokalnie mogą rozwijać swoje talenty śpiewając w jednym z naszych chórów. Prowadzimy grupy dla najmłodszych, dla młodzieży i dla dorosłych. Mile widziani panowie! Szczegółowy plan pracy chórów znajdziecie na naszej stronie internetowej. REFLEKTOR 53/IX 2012 Młodzież, która interesuje się muzyką, chciałaby założyć zespół muzyczny, szuka dobrych nauczycieli, może zgłosić się do jednego z dwóch świetnych instruktorów: Mieczysława Kilarskiego lub Leszka Przewoskiego. Zajęcia planowane są indywidualnie. Tradycyjnie zapraszamy wszystkie panie (odważnych panów również) na ćwiczenia w rytmie muzyki. Aerobic prowadzi Ewa Borowska. Szczegółowy harmonogram wkrótce. Talenty artystyczne (dzieci i młodzież) zachęcamy do skorzystania z zajęć koła plastycznego, które prowadzi Jan Kamiński. Aktualnego planu zajęć szukajcie na centrum.kultury.pl W naszych murach działa też sekcja szachowa, prowadzona przez Piotra Kwidzińskiego, sekcja dziennikarska (patrz strona 36) oraz koło strzeleckie, robotyki i inne. 13 14 PROMOCJA KASZUB LEKTURA NIEOBOWIĄZKOWA Zbiór listów Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory poleca Kazimiera Nowicka, dyrektor kartuskiej biblioteki: (...) korespondencja pomiędzy dwiema wybitnymi ikonami liryczności, która ujawnia ich skrzętnie skrywany romans, to dla czytelników idealna lekcja jak pisać wspaniałe listy, które w dobie komputeryzacji i Internetu zostają wypierane przez smsy czy maile. 1. Tekst: Natalia Kleina Zdjęcia: archiwum grupy Regionalny Zespół Pieśni i Tańca „Kaszuby” z Kartuz sami francuskimi oraz dwukrotnie uczestniczyć w polskiej minionego lata po raz osiemdziesiąty pierwszy gościł za mszy świętej pod przewodnictwem księdza proboszcza granicą. Tym razem celem podróży było Bray Dunes – Władysława Dobrocia. Opiekun grupy Alphonse Drozd, miasteczko na północy Francji, w którym co roku odbywa z pochodzenia również Polak, skutecznie pełnił rolę prze- się Międzynarodowy Festiwal Folkloru. wodnika i organizatora każdego dnia pobytu zespołu. „Listy na wyczerpanym papierze” autorstwa pełnionych uczuciem dwojga ludzi, którzy piszą Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory to, według o miłości, zazdrości, rozczarowaniach, o tematach Kazimiery Nowickiej z Miejskiej i Powiatowej Biblio- wiecznie aktualnych. Zachwyca również klimat teki Publicznej w Kartuzach, piękna opowieść o rzad- PRL-u, życie kulturalne w tamtych czasach. Książka ko spotykanej miłości. Uważa, że korespondencja jest wzbogacona o oryginalne pocztówki, przepięk- pomiędzy dwiema wybitnymi ikonami liryczności, ne zdjęcia, przedstawiające Osiecką i Przyborę. która ujawnia ich skrzętnie skrywany romans, to dla Wstęp rozpoczyna komentarz Magdy Umer, któ- czytelników idealna lekcja jak pisać wspaniałe listy, ra przyczyniła się do wydania tego epistolarnego które w dobie komputeryzacji i Internetu zostają wy- dzieła. Ciekawym zakończeniem są teksty piosenek pierane przez smsy czy maile. pisane przez obojga. Szczególną uwagę dyrektor - Tę książkę polecił mi Stanisław Zieliński, mój przyja- biblioteki zwróciła na teksty „Podła” autorstwa ciel i zarazem wytrawny czytelnik - mówi Kazimiera Przybory i „Mówiłam żartem” Osieckiej, które naj- Nowicka. - Początkowo, ujawnienie tej koresponden- pełniej oddają prawdę o ich związku. Ponadto dzię- cji miało nastąpić pięćdziesiąt lat po śmierci obojga ki dołączonej płycie CD, możemy także wysłuchać artystów. Pojawiły się jednak wątpliwości, czy po tym deklamacji Piotra Machalicy i Magdy Umer, którzy czasie ich twórczość nie zostanie zapomniana. Wyda- w nagraniach na chwilę zamieniają się w bohaterów książki. Zespół reprezentował Polskę oraz swój region, wystę- Kierownik Franciszek Kwidziński w imieniu grupy odebrał pując kilkanaście razy w ciągu dziesięciu dni. Widowisko liczne prezenty, w tym pamiątki z wizyty. Otrzymał z animacjami podziwiali mieszkańcy domu seniora, dzieci także zaproszenie do ponownego przyjazdu na festiwal je mi się, że dorobek takich wybitnych postaci nigdy w jednej ze szkół, mieszkańcy regionu oraz turyści za kilka lat. nie będzie przedawniony, na co dzień otaczamy się - Ta pozycja jest idealna na jesienne wieczory przecież ich tekstami, piosenkami. O nich nie da się spędzane z kubkiem herbaty. Sięgając po nią, może- zapomnieć – dodaje pani dyrektor. my tylko skorzystać. Bez względu na wiek, każdy w salach koncertowych. Zespół szybko zyskał u wszyst- Wydarzenie było okazją do dialogu między narodami kich aprobatę i przychylność. Dzięki swojej spontaniczno- całego świata, poznania ich kultur i tradycji, a także do- ści i pozytywnemu nastawieniu „Kaszuby” zostały ser- robku artystycznego. Oprócz zespołu z Polski na scenie Co najbardziej zachwyciło Kazimierę Nowicką decznie przyjęte zarówno przez Francuzów, jak i gości prezentowały się grupy m.in. z Boliwii, Chin, Kazachstanu, w tej publikacji? Przyznaje, że atmosfera listów, prze- festiwalu. Udało im się także nawiązać kontakt z polonu- Madagaskaru, Turcji i Ukrainy. REFLEKTOR 53/IX 2012 REFLEKTOR 53/IX 2012 znajdzie w niej coś wartościowego - uważa Kazimiera Nowicka. 23 22 LEKTURA NIEOBOWIĄZKOWA PROMOCJA KASZUB Tekst: Aleksandra Kielińska Zdjęcie: Karolina Serkowska 2. 3. Kazimiera Nowicka – dyrektor Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej im. Janusza Żurakowskiego w Kartuzach zaczytuje się w literaturze kobiecej z okresu II wojny światowej. Wolny czas poświęca rodzinie, a także spotkaniom poetyckim, wernisażom oraz wydarzeniom kulturalnym gminy Kartuzy. REFLEKTOR 53/IX 2012 1. Jeden z występów zespołu „Kaszuby” dla społeczności francuskiej. Na widowiska przychodzili także Polacy mieszkający we Francji. 2. Grupa miała okazję uczestniczyć we mszy świętej w polskiej kaplicy w Dunkierce. 3. Nie zabrakło gry na burczybasie, który jak zawsze ciekawił widzów. 4. „Kaszuby” zostały obdarowane licznymi pamiątkami. REFLEKTOR 53/IX 2012 4. 15 16 TEMAT Z OKŁADKI REFLEKTOROW CY Tekst: Aleksandra Kielińska Zdjęcie: kartuzy.info Połączenie pięciu uzdolnionych muzyków i dobrego, rockowego brzmienia, okraszonego szczyptą zapału i determinacji w dążeniu do rozwijania swoich pasji – tak można określić zespół TUOK, który po zaprezentowaniu się przed szerszą publicznością podczas tegorocznej Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, Akcji Żonkil oraz Truskawkobrania, teraz próbuje podbić scenę muzyczną także poza murami „Kaszubskiego Dworu”. W skład zespołu, którego pierwotna nazwa brzmi DETOX, wchodzą: Marek Płotka (wokal), Michał Marszałkowski (gitara), Maciej Kotłowski (gitara), Maciej Świątkowski (gitara basowa) i Mateusz Wiśniewski (perkusja). - Na początku był chaos - tymi słowami Michał Marszałkowski rozpoczął rozmowę na temat skomplikowanej historii zespołu. Inicjatywę wspólnego grania zapoczątkował on wraz z Pawłem Parackim, który grał na basie i harmonijce. Chcieliśmy założyć prawdziwy, rockowy zespół, taki, o jakim zawsze marzyliśmy – mówił chłopak. Pierwsze próby rozpoczęły się w październiku 2010 roku, ale ze względu na brak stabilizacji składu, kończyły się one jedynie wspólnym jam session. Dopiero dołączenie do zespołu wokalisty Daniela Sołtyska, perkusisty Mateusza Wiśniewskiego oraz drugiego gitarzysty Dawida Kręczkowskiego sprawiło, że zespół zaczął pracować pełną parą. Owocem ich działań stał się pierwszy koncert zagrany w lipcu 2011 roku, ale niestety w okrojonym składzie, bowiem basista Paweł zrezygnował z gry w zespole. Koncert odbył się z gościnnym udziałem zaprzy- jaźnionego muzyka, Michała Karalusa. We wrześniu nastąpiły kolejne zmiany. Do zespołu dołączył nowy basista, Mateusz Sikorski, który szybko zabrał się za wokal, a miejsce basisty zajął Maciej Świątkowski. Tegoroczny marzec również był miesiącem modyfikacji składu zespołu. Funkcję wokalisty objął Marek Płotka, a drugim gitarzystą został Maciej Kotłowski. W lutym bieżącego roku nastąpiła kolejna, istotna zmiana. Poprzednią nazwę zespołu zastąpiono nową. – Okazało się, że istnieje już kilka zespołów, które tytułują się jako DETOX. My chcemy być oryginalni i głównie dlatego podjęliśmy decyzję o zmianie na TUOK – mówi Michał Marszałkowski. Początkowo grupa grała jedynie covery. Później, w miarę upływu czasu i przypływu pomysłów, zaczęli komponować własne utwory. - Każdy z muzyków ma odmienne gusta, ale punktem łączącym jest w naszym przypadku rock i w tym kierunku ciągle chcemy się rozwijać - dodaje Maciej Świątkowski. Aktualnie zespół nagrywa demo, złożone z trzech najlepszych piosenek, które będzie stanowiło fachowy zapis ich umiejętności. Mają zamiar wysłać je na przeglądy młodych zespołów, a także wykorzystać do lepszej autoprezentacji przy organizacji kolejnych koncertów. Zainteresowanych zapraszają na swój fan page na Facebooku: facebook.com/ detoxband, gdzie znaleźć można wszystkie informacje na temat najbliższych koncertów i planów zespołu. REFLEKTOR 53/IX 2012 Patrycja Flisikowska Gdy się ma opisać pewną osobę, najczęściej próbuje barwą włosów, co wzbudza zaciekawienie. Natomiast się przyrównać ją do kogoś znanego, kto być może swo- zachowaniem tworzy wokół siebie aurę tajemniczości, im temperamentem lub wyglądem przypomina nam tego jej świat jest tak fascynujący, że chcesz, a nawet z cza- człowieka. Z Patrycją Flisikowską zadanie to wydaje się sem pragniesz w niego wejść i go lepiej poznać. niewykonalne. Jest ona bowiem jedyna w swoim rodzaju. Patrycja to chodząca zagadka. Mimo że jest bardzo Gdybym miał ją określić jednym słowem, powiedział- nieprzewidywalna, jednocześnie to niezwykle sumienna bym: „wolność”. To rasowa buntowniczka. Ma odwagę i pracowita osoba. Pod warunkiem rzecz jasna, że robi wyrazić własne zdanie w wielu sprawach. Niektórym coś, co naprawdę lubi, bo jeśli czegoś się nie lubi, to się może nie podobać się, że lubi tak otwarcie przedstawiać tego po prostu nie robi. Patrycja coś o tym wie. swoje poglądy, ja natomiast uważam to za jej zaletę. Patrycja za każdym razem, choćbyśmy znali ją już wieki, potrafi zaskoczyć. Trudno też z pewnością jej nie zauważyć, wyróżnia się fryzurą, a dokładnie intensywną REFLEKTOR 53/IX 2012 Czy uda nam się rozwikłać zagadkę, jaką jest Patrycja? To się pewnie okaże za kilka następnych numerów Reflektora. Piotr Chistowski 21 20 CIEKAW E ROZMOW Y duży nos, a także nakładamy specjalny makijaż składający się z białego pudru, szminki wykraczającej poza kontury ust oraz dużych rumieńców. Wszystko to pozwala nam podkreślić twarzą niewerbalne przekazy. Ale bywa i tak, że nie malujemy się wcale lub robimy to bardzo delikatnie, gdyż niektóre dzieci boją się zbyt mocno wymalowanych klaunów. Klasyczny klaun podczas swojego występu nic nie mówi, my natomiast rozmawiamy z dziećmi. Rozmowa ma tu działanie terapeutyczne. Chcemy, by maluchy uwierzyły, że są odważne, dzielne, że mają siłę do walki z chorobą. - Jak dzieci reagują na Wasz widok? - Jest śmiech, radość. Dzieci są otwarte na zabawę, na niespodzianki, które przynosi im klaun. Środowisko szpitalne hamuje naturalną aktywność dziecka, powoduje, że musi ono ściśle podporządkować się określonym regułom. My przynosimy im chwile wolności, możliwość pozytywnych wygłupów. W szpitalu rządzą dorośli, oni „wiedza lepiej”. W obecności klauna to dziecko „jest górą”, ono jest mądrzejsze od śmiesznego klauna, który robi to, co chce maluch. - Klaun wzbudza różne emocje. Z jednej strony przynosi wielką radość, ale z drugiej dzieci się go boją. Spotykacie się z takimi sytuacjami? - Rzadko, ale bywają takie zdarzenia. Czasami wystarczy zmyć makijaż z twarzy, aby dziecko mniej się bało. Nieraz trzeba trochę czasu, aby mały pacjent, obserwując jak klaun bawi się z innymi maluchami, mógł się do niego przekonać. Bywa też i tak, że rodzic pełni rolę pośrednika oswajającego dziecko z obecnością klauna. - Tworząc fundację inspirowaliście się filmem biograficznym o wspaniałej postaci Patcha Adamsa z wybit- TEMAT Z OKŁADKI ną rolą Robina Williama? - Zdecydowanie tak. W latach 60-tych ten amerykański lekarz, Hunter Cambell Adams, zwany również Patchem Adamsem, realizował oryginalną ideę leczenia śmiechem. W przebraniu klauna rozweselał pacjentów w szpitalu. Głęboko wierzył, że zadaniem lekarza nie jest jedynie leczenie pacjenta, ale również podnoszenie jakości jego życia w każdej sytuacji zdrowotnej. Od tego czasu na całym świecie powstała ogromna liczba organizacji, stowarzyszeń i fundacji wspierających i realizujących terapię śmiechem. Pracownicy i wolontariusze przebrani za „doktorów clownów”, wzorem Patcha Adamsa, zaczęli odwiedzać chorych w szpitalach i leczyć ich śmiechem. Od 1999 roku terapia śmiechem zaczęła być realizowana również w Polsce przez nas, pracowników i wolontariuszy Fundacji „Dr Clown”. Patch Adams odwiedza nas w Polsce. W zeszłym roku mogliśmy się z nim spotkać, porozmawiać i podpatrzeć jego doskonałe metody pracy z dziećmi. - Jakie kryteria trzeba spełnić, żeby zostać waszym wolontariuszem? I czy są jakieś inne formy wsparcia fundacji? - Zgłosić może się każdy, kto ma wolę poświęcenia swojego czasu innym, posiada talenty, które chce spożytkować na pomoc chorym dzieciom, a także pragnie nieść radość wśród tych, którzy w swym krótkim życiu doświadczyli często bardzo wiele smutku i cierpienia. Pomóc naszej fundacji można również dokonując wpłat na nasze konto, przekazując 1 procent podatku albo dokonując darowizny rzeczowej np. zabawek czy materiałów plastycznych, które zostaną przekazane dzieciom podczas wizyt klaunów w szpitalach. - Dziękuję za rozmowę. REFLEKTOR 53/IX 2012 REFLEKTOR 53/IX 2012 17 18 CIEKAW E ROZMOW Y CIEKAW E ROZMOW Y Łatwo przychodzi nam ocenianie, a trudniej zdać sobie sprawę z tego, jak ważnego zadania podejmują się ci ludzie. W świecie bieganiny i stresów dają to, co wyjątkowe i niezwykle ważne - uśmiech. mu zależało na szacunku, nie mógł pozwolić sobie na jego brak. Czasem jednak profesja ta przybierała bardziej negatywny wyraz. Osoby rozbawiające elity zaczęły być wyśmiewane, zarówno z powodu dziwnego ubioru (choćby śmiesznej czapeczki z dzwoneczkami), jak i ze względu na opinię lenia, jaka do nich przywarła. Ponadto uważano, że są błaznami, bo nie dostali innej, porządnej, szanowanej pracy. Był również dziwny zwyczaj, choć nie zawsze praktykowany, wybierania na błaznów karłów, którzy już z powodu swojego niskiego wzrostu traktowani byli z przymrużeniem oka. Obecnie „zawód” ten przeżywa drugą młodość. Na całym świecie prężnie działają fundacje pomagające chorym, choć na chwilę, zapomnieć o ciężkim losie. Klauny dzielnie zbierają też fundusze na sprzęt i leki potrzebne do leczenia. Wielokrotnie pojawiają się również w filmach, choć przedstawiani są częściej jako czarne charaktery i pewnie motyw złego, demonicznego klauna w horrorach będzie miał wśród scenarzystów powodzenie jeszcze długo. Tymczasem warto zapamiętać tezę aktorki Bożeny Adamek, która powiedziała, że mądry błazen więcej powie o życiu niż aktor bez poczucia humoru. Wywiad: Piotr Chistowski Zdjęcia: drclown.gda.pl Tekst: Piotr Chistowski - Aby zrozumieć klauna, trzeba być dobrym człowiekiem - te słowa legendy wśród klaunów, Charliego Rivela w pełni wyjaśnić mogą, jaki jest cel i sens przebierania się za tę zabawną postać. Opinia społeczeństwa na temat klaunów często bywa mylna. Łatwo przychodzi nam ocenianie, a trudniej zdać sobie sprawę z tego, jak ważnego zadania podejmują się ci ludzie. W świecie bieganiny i stresów dają to, co wyjątkowe i niezwykle ważne - uśmiech. Ich wygląd ma olbrzymie znaczenie, bo to na jego podstawie rozśmieszają swoją publiczność. Najczęściej mają wielki, czerwony nos, kolorowe przebranie oraz mocno podkreślający radość, makijaż. Pierwszy stereotyp, jaki należy obalić, to pogląd, że ich jedynym zadaniem jest praca w cyrku. Oprócz pokazów pomiędzy występami lwów i akrobatów, klauny zajmują się również szeroko rozumianą działalnością kulturalną oraz pomaganiem. Prześledźmy ich ciekawą historię. Przodkami dzisiejszych komików są średniowieczni błaznowie. Jednak o ile dzisiaj rozśmieszają, o tyle wówczas pełnili oni funkcję doradców, posłów czy szpiegów na dworze króla. Gdy do królestwa przychodziła zła nowina, osobą, która miała ją przedstawić najczcigodniejszemu władcy, był ten właśnie kolorowo odziany człowiek. Musiał przy tym oczywiście dzielnie znosić czasem złe samopoczucie pana i rozśmieszać go tak, jak tylko potrafił. Wielokrotnie błaznami zostawali ludzie umysłowo chorzy, ale nie było to regułą, co widać na przykładzie jakże istotnej postaci na dworze króla Zygmunta Starego, czyli Stańczyka, czy służącego u Zygmunta III Wazy - Antonia Rialto oraz francuskiego podwładnego króla Franciszka I, Tribouleta. Głównym atrybutem, jaki posiadali komicy i dzięki któremu byli rozpoznawani, to berło z wyrzeźbioną na czubku ludzką głową. Błazen na dworze królewskim w trakcie uczt i balów zajmował się żonglerką, muzyką i różnego rodzaju dowcipami czy parodiami. Głównym jego przywilejem i atutem zarazem było mówienie prawdy, bolesnej i często bardzo kontrowersyjnej. Nie zawsze kończyło się to dla niego dobrze, choć spotykał się nawet też z aprobatą ze strony władcy. Przykładem na to, że błazen potrafił być zjadliwy nawet w stosunku do króla, pokazuje sytuacja, kiedy pewnego dnia, za urzędowania króla Zygmunta Starego, Stańczyk został napadnięty. Głowa państwa nie kryła zdziwienia, że błazen nie krzyczał podczas napadu. Po dojściu do siebie wyjaśnił: ,,Bardziej, królu, ciebie drą niż mnie; anoć wydarto Smoleńsk, a przecież milczysz!”. Ale prawdziwym mistrzem w ciętej ripoście był wspomniany już Triboulet. Jego komentarze i żarty, dotyczące decyzji króla i ludzi wysokich stanowisk, doprowadziły go w końcu do skazania wyrokiem śmierci. On tymczasem, jak zwykle, wykazał się nieprawdopodobnym sprytem, bo gdy król litując się nad nim, zapytał, jakim rodzajem śmierci chce umrzeć, odpowiedział: ,,Wybieram zgon ze starości!” Moda na błaznów była wówczas powszechna i żaden władca, które- REFLEKTOR 53/IX 2012 Satysfakcja odwzajemnionego uśmiechu pozwala mi wierzyć, że robiąc, tak naprawdę niewielkie rzeczy, mogę stać się dla kogoś oparciem. wolontariusz-klaun - Nie wiem, jak one to robią, ale nic tak nie ładuje akumulatorów, jak uśmiech na ich twarzach. - Satysfakcja odwzajemnionego uśmiechu pozwala mi wierzyć, że robiąc, tak naprawdę niewielkie rzeczy, mogę stać się dla kogoś oparciem (…) Dzięki tym małym, a jednak wielkim istotkom, nigdy nie jest mi zimno, czy źle... bo na samą myśl o nich serce rozgrzewa się do maksymalnej temperatury, a uśmiech powraca na buzię – to niektóre z wyznań wolontariuszy działających w Fundacji „Dr Clown”. Organizacja powstała w 1999 roku w celu prowadzenia terapii śmiechem i zabawą na oddziałach dziecięcych wielu szpitali. W Polsce działa 26 jej oddziałów. W sierpniu 2005 roku powstał dziewiąty z kolei – gdański oddział, z którego pełnomocniczką, Kamilą Trejman rozmawiał Piotr Chistowski. „doktorów klaunów”, którzy w kolorowych strojach, makijażu i obowiązkowo z czerwonym noskiem niosą małym pacjentom wspaniałą zabawową terapię. Bawiąc, likwidujemy stres i napięcia spowodowane nietypową i często bardzo trudną sytuacją chorego dziecka. - Kim są wolontariusze Fundacji „Dr Clown”? - To bardzo różni ludzie, w różnym wieku. W swoich szeregach mamy zarówno gimnazjalistów, jak i emerytów. Łączy ich niewątpliwie poczucie humoru, wyobraźnia i chęć pomagania innym. - Czy nawiązujecie w swoich działaniach do klasycznego, utartego wizerunku klauna? - Jak wygląda praca klauna w Waszej fundacji? - Pomagamy chorym dzieciom przebywającym w szpitalach i placówkach specjalnych, organizując zespoły terapeutów REFLEKTOR 53/IX 2012 - Tak, choć niewątpliwie prezentujemy zmodyfikowaną wersję klasycznego klauna. Zakładamy charakterystyczny strój, czyli kolorowe, niedopasowane ubranie, czerwony, 19