Nie taka bestia zła, jak ją malują

Transkrypt

Nie taka bestia zła, jak ją malują
Nie taka bestia zła, jak ją malują
Za wielkim głazem, czterema kamykami i siedmioma jeziorami stała
przydrożna karczma. Już z odległości mili słychać było stamtąd gromki
śmiech. Zatrzymywało się tam wielu podróżnych, a wśród nich znajdował się
Dorian, jeden z rycerzy króla Anzelma III. Był to młody chłopak o niezwykłym
wzroście (nieraz mówiono o nim, że i bez drabiny mógłby zrywać jabłka
w sadzie). Swą posturą dorównywał greckim tytanom. Jego włosy, o kolorze
kasztanów, sięgały do ramion. Dlatego, zawsze podczas bitwy związywał je
w kucyk. W jego oczach koloru nieba widoczny był błysk, który zawrócił
w głowie nie jednej niewiaście. Tak jak i inni z zaciekawieniem słuchał on
opowieści starca:
-Słuchajcie wszyscy! Zdarzyło się to za panowania dziada naszego
obecnego króla -Anzelma III.
-Siedź cicho, staruchu! – Krzyknął jeden z gości, najwyraźniej rycerz
niezainteresowany historią – Wszyscy wiemy, że już dawno rozum Ci
odebrało.
-Daj mu mówić. – Zaczęli się przekrzykiwać. Gdy gwar już ucichł,
starzec kontynuował:
-W odległym królestwie, pewna młoda władczyni odrzuciła zaloty króla
z ościennego państwa. Była to jednak zła decyzja. Okazał się on
czarnoksiężnikiem, który w złości rzucił klątwę, by tamtejsze ziemie nigdy nie
zobaczyły słońca ani nieba, a ich mieszkańcy już nigdy nie przekroczyli
granic swojego królestwa otoczonego ogromnym, cierniowym murem. –
W tym momencie dało się słyszeć wśród gawiedzi pomruki.
Tymczasem bajarz kontynuował swą opowieść – Podobno mieszkańcy nadal
żyją w swym królestwie, ale nigdy nie odczuwają szczęścia i radości. Nie
istnieje tam pojęcie czasu, nikt się nie starzeje ani nie dorasta. Owa królowa
nadal ma dziewiętnaście wiosen i nadal jest równie piękna jak w dniu
rzuceniu klątwy, zaś skarbiec jest pełen, a bogactw nie ubywa.
-Chyżo, ruszajmy, więc na wyprawę ratunkową. – Krzyknął jeden
z gości, który wypił dużo więcej miodu niż powinien. W tym momencie
wszyscy słuchacze zaczęli się przekrzykiwać. Każdy miał swój plan ocalenia
legendarnego królestwa. Tylko Dorian nie zamierzał wdawać się w dyskusję.
Był zbyt pochłonięty swoimi marzeniami, on także myślał o uratowaniu
królewny.
-Muszę was jednak przestrzec. Każdy śmiałek, który zechce ocalić te
ziemie, narazi się na to, że również jego dosięgnie klątwa.
W tym momencie rozległ się donośny śmiech.
-Ha, ha, ha, teraz chyba wszyscy widzicie, że ten człowiek jest niepoważny. Nie możemy wierzyć komuś, kto opowiada takie brednie. – Rycerz
nie zamierzał darować bajarzowi. –Co może wiedzieć człowiek z takim
wyglądem; włosy potargane, szaty poobdzierane i broda posklejana od
brudu?
-Ja mu wierzę … -Dorian wstał.
-Co mówisz, rycerzyku? – Spytał kpiąco.
1
-Powiedziałem, że mu wierzę. Jeśli zamierzasz dalej go obrażać, to
najpierw stań ze mną w szranki. -Twarz miał czerwoną z gniewu. Śmiałość
Doriana speszyła napastnika.
-Już dobrze. – Wycofał się.
***
Wracając na zamek, Dorian nadal myślał nad opowieścią starca.
Zastanawiał się, jak mógłby pomóc zaklętemu królestwu i ocalić jego lud.
Zamierzał udać się na poszukiwanie owej legendarnej ziemi, jednak najpierw
musiał poprosić o pozwolenie króla. „Miejmy nadzieję, że wyrazi zgodę”.
***
-Panie, -Dorian ukląkłzadowolonego.
me serce raduje się,
widząc
Cię tak
-Widzisz, zakochałem się – wyznał monarcha.
-Ośmielę się, zatem spytać, kimże jest wybranka twego serca? -Dorian
postanowił odwlec swoją prośbę.
-Jest to królowa Adela, z sąsiedniego państwa. Zamierzam się do niej
udać, gdy wszystko będzie gotowe do drogi. Mam nadzieję, że zechce
poświęcić mi trochę swojego czasu. Pragnę, byś udał się tam razem ze mną.
-To będzie dla mnie zaszczyt, Królu.
W tym momencie przyszedł nadworny stajenny.
-Konie już czekają, Wasza Wysokość.
-Ruszajmy, więc.
Ruszyli w drogę.
Minęło wiele dni, zanim ich oczom ukazał się pałac królowej Adeli.
Wszyscy członkowie orszaku cieszyli się, że w końcu odpoczną i zjedzą ciepłą
strawę. Tylko król wyglądał na zdenerwowanego, co nie uszło uwadze
Doriana.
-Wyglądasz na zmartwionego, mój Królu?
-Widzisz drogi Dorianie, spotkania z kobietami to nie jest taka prosta
sprawa, zwłaszcza, jeśli to jest kobieta, którą kochasz.
-Mój królu, mimo iż nie mam doświadczenia w sprawach miłosnych, to
sądzę, że nie jest to powód do zmartwień. – Odparł Dorian
-Może i masz rację, jednak mam wątpliwości, co do przebiegu tego
spotkania – mówił przejęty monarcha.
Gdy wjechali na dziedziniec, ich oczom ukazał się niezwykły widok.
Wszyscy mieszkańcy chodzili w kolorowych togach, czego nie można było
zaobserwować w innych królestwach. Stajenny, który odbierał od nich konie,
także był ubrany w togę. Sala tronowa, do której zostali następnie zaproszeni
przez jednego z uśmiechniętych dworzan, także różniła się od innych sal
tronowych, pod ścianami stały regały z książkami, a zamiast tronu na
środku stało wielkie biurko pełne globusów, cyrkli, liczydeł, książek oraz
kartek papieru. Za biurkiem siedziała drobna kobieca postać. Na przód
orszaku wystąpił herold.
-Pragnę przedstawić władcę Druni, króla Anzelma III. –Obwieścił.
2
-Jestem królowa Adela Sprawiedliwa. A więc to ty jesteś moim
sąsiadem. Zamierzałam w najbliższym czasie udać się do twojego państwa
w odwiedziny, jednak moje plany nie doszły do skutku.–„Czyli wcześniej
nawet się nie znali?” Pomyślał Dorian. „To niezwykłe, że kochał ją, zanim się
poznali. Czy taka miłość jest w ogóle możliwa?” -Co Was sprowadza,
czcigodni wędrowcy, do mojego królestwa?
-Jak widzisz, ja także chciałem poznać moją sąsiadkę, jeśli wolno mi
się tak wyrazić. –Rzekł słodko. –Skoro już się poznaliśmy, czy miałabyś
ochotę zagrać ze mną partię szachów?
-Nie mam nic przeciwko.-Odparła po krótkim zastanowieniu.
***
Po paru dniach pobytu w zamku królowej Adeli wszyscy czuli się jak
nowo narodzeni. Pokoje gościnne, które im przydzielono były czyste
i wygodne, a jedzenie było pyszne. Wyglądało na to, że król także dobrze się
czuje w towarzystwie królowej Adeli. Wszystko toczyło się wspaniale, aż do
pewnego dnia …
Król i królowa grali właśnie w szachy, gdy z pokoju, w którym siedzieli
usłyszano krzyk króla Anzelma:
-Dlaczego?!? Dlaczego nie możesz mi po prostu powiedzieć?!?
-Wiedziałam-odparła z tryumfem w głosie królowa.- Jednak nie powiem
Ci nic, co wiem na ten temat. Oni nie potrzebują Ciebie.
-Ale ja potrzebuję ich! Albo powiesz mi po dobroci, albo wrócę tu
z moimi wojskami!
-Wracaj sobie, z czym chcesz. Nie zastraszysz mnie. Nic Ci nie powiem.
W tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem i z sali wyszedł
wzburzony król Anzelm.
-Wyjeżdżamy, -wykrzyknął- natychmiast!
Wszyscy zaczęli się pospiesznie pakować. „Ciekawe, co się stało?” Przeleciało
Dorianowi przez głowę.
***
Po tygodniu od powrotu na zamek król Anzelm III zebrał wojska.
Wszystko było gotowe do kampanii przeciwko Nardanii, państwa Adeli.
Zbroje lśniły, rumaki były wypoczęte przed długą podróżą, a miecze
naostrzone jak brzytwy.
-Królu, dlaczego najeżdżamy królestwo Adeli? Myślałem, że ją kochasz.
-Kochałem, jednak Adela wykorzystuje swój lud do niewolniczej pracy,
a sama zgłębia tajniki czarnej magii. Nie może jej to ujść na sucho.
-Ale jak to? Wydawała się taka miła. Przyjęła nas z otwartymi
ramionami i ugościła. Jak ktoś taki może robić coś takiego? Nie mogę w to
uwierzyć.
-Widzisz, pozory mylą. Królowa nie zawaha się przed niczym. Martwię
się o jej poddanych, a także niezwykle trapi mnie to, że za pomocą czarów
zechce zniszczyć nasze ziemie.
-Jeśli jest tak, jak mówisz, musimy wyruszać natychmiast.
3
-Jesteś moim najlepszym i najbardziej zaufanym rycerzem Dorianie,
więc cieszę się, że się ze mną zgadzasz. Wyruszamy o wschodzie słońca.
Wojsko wyruszyło, gdy tylko złoty talerz wyłonił się znad widnokręgu.
Wszyscy szli równym tempem w rytm śpiewanych pieśni. Maszerowali wiele
dni i nocy, wszyscy byli zmęczeni nieprzerwaną wędrówką. Król,
zauważywszy zmęczenie swych wojowników, postanowił zatrzymać się, aby
jego żołnierze mogli odpocząć i zgromadzić siły przed dalszą podróżą. Rozbili,
więc obóz i rozpalili ognisko. Gdy nadeszła noc, Dorian, zachwycony
blaskiem księżyca, oddalił się od swych towarzyszy i wszedł na skałę,
by stamtąd podziwiać gwiazdy. Chłopak, parząc w niebo, rozmyślał
o mieszkańcach zaklętego królestwa, którym nigdy nie będzie dane podziwiać
piękna nieboskłonu. Pogrążony w swoich marzeniach zasnął. Gdy otworzył
oczy, oślepiało go słońce. Uświadomiwszy sobie, że jest środek dnia a armia
miała wyruszyć o świcie, z przerażaniem w oczach wstał i skierował się
w stronę obozowiska. Kiedy dotarł na miejsce, zastał jedynie wygaszone
paleniska, nic poza tym. Zaczął nawoływać swych towarzyszy, jednak nikt
nie odpowiadał. Zdezorientowany Dorian ruszył pędem w kierunku,
w którym ruszyli jego kompanii, ciągle wykrzykując ich imiona. Biegł tak
szybko, jak mógł, ale nie udało mu się zobaczyć nawet zarysu sylwetek
żołnierzy. Zachrypnięty od ciągłego nawoływania i zmęczony bezowocną
pogonią postanowił odpocząć. Nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić, usiadł na
środku wąwozu, w którym zostawili go towarzysze. Zrozumiał, że w ma dwie
możliwości. Mógł wrócić do Drunii, albo kontynuować pogoń za wojskiem.
Zastanawiając się, jak ma dalej postąpić, oparł głowę o kolana, pogrążając
się w rozważaniach. Kap. Dorian podniósł głowę ku niebu, całe niebo było
zakryte czarnymi chmurami. „Będzie ulewa, muszę szybko znaleźć kryjówkę”
– pomyślał, wstając. „Musi tu być jakaś jaskinia, w której znajdę
schronienie.” Idąc wzdłuż ścian wąwozu, Dorian nadal nie miał pewności,
które rozwiązanie jest lepsze. Jeśli wybierze pierwszą możliwość, jego honor
może zostać splamiony, nie wypada przecież rycerzowi zgubić się w drodze na
pole bitwy. Jeśli wybierze drugą opcję, może nie zdążyć na czas i gdy
przybędzie do Nardanii, będzie już po bitwie. „Co powinienem zrobić? Oba
wyjścia mają jakieś mankamenty. A ucieczka jest poniżej mojej godności.
Co powinienem zrobić?” Wtedy jego oczom ukazała się grota, wejście
do jaskini było szerokości czterech wozów i wysokości średniej wielkości
domu. „Przynajmniej to mi się dzisiaj udało. W tej jamie ulewa na pewno
mnie nie zmoczy.” – Pomyślał rycerz. Gdy Dorian wszedł do środka,
spostrzegł, że jaskinia jest dużo większa niż się spodziewał. „Muszę
sprawdzić, co znajduje się dalej”, w tym momencie ziewnął i uświadomił
sobie, jak bardzo jest zmęczony. „Ale najpierw się prześpię”.
***
Gdy Dorian się obudził, nadal padało. Czarne chmury nadal zakrywały
niebo, z tego powodu nie był w stanie stwierdzić, czy jest noc czy dzień.
„Zanim burza się skończy, będę miał czas, żeby zobaczyć, co znajduje w głębi
jaskini.” Pomyślał. Wstał i otrzepawszy się z kurzu, który na nim osiadł
podczas snu, ruszył w głąb pieczary. „Nic nie widzę, ciekawe jak …”.
Nie zdążył dokończyć swojej myśli, ponieważ poczuł, że traci grunt pod
stopami. Znajdowała się przed nim przepaść, której Dorian w swoim
4
roztargnieniu nie zauważył. Zaczął spadać, w przerażeniu wyciągał ręce,
próbując złapać się czegokolwiek. Wtedy pod palcami wyczuł skałę, nie był
pewien, czy go utrzyma, ale to była ostatnia deska ratunku, zacisnął dłoń.
Zawisł.
- Dzięki Ci, Boże. – Wyszeptał, bojąc się, że jeśli podniesie głos,
kamienie zaczną spadać.
W ciemności młodzieniec spróbował znaleźć jakieś oparcie dla nóg.
Bezskutecznie. Ściana poniżej wydawała mu się gładka, nie mógł też złapać
się niczego drugą ręką. „Co robić? Co robić?” Mimo iż posiadał ogromną
tężyznę fizyczną, nawet on nie był w stanie wisieć tak bez końca.
- Co tu robisz? – Głos był głęboki, zdawał się dochodzić z głębi czeluści.
Skóra ścierpła na Dorianie. „Kto to powiedział?” Jednak, te rozważania
zostawił na później.
- Proszę, pomóż mi! – powiedział chłopak – nie utrzymam się tak długo.
Nie chcę zginąć.
- A co będę z tego miał? Jakie korzyści mi z tego przyjdą?
- Nie mam nic, co mógłbym Ci dać. Całe moje życie poświęcam służbie
królowi. A wszelkie dochody oddaję pobliskiemu sierocińcowi. – Wybuch
śmiechu rozmówcy sprawił, że Dorianowi włos się na karku zjeżył.
- Ha, ha, ha, jakiś ty dobroduszny. Zatem komu ślubowałeś wierność
i lojalność, kto jest twoim władcą ?
- Służę królowi Anzelmowi III. – Śmiech przerodził się
w niepohamowany wybuch radości. Równocześnie zerwał się wiatr sypiący
chłopakowi piachem w oczy. „Taki huragan w jaskini?”, pomyślał chłopak,
ostatkiem sił trzymając się, by nie spaść.
- Masz szczęście, że mam dobre serce – usłyszał Dorian, jednocześnie
czując, że coś go obejmuje w pasie. Z przerażenia jeszcze bardziej zacisnął
oczy. Odniósł wrażenie, że się unosi. Mimo strachu postanowił otworzyć
oczy. To, co ujrzał, zmroziło mu krew w żyłach. Jego przypuszczenia
o lataniu potwierdziły się. Jednak sposób, w jaki się to odbywało, wcale nie
spodobał się chłopakowi. Okazało się, że obejmuje go smocza łapa. Stwór,
który go trzymał, był koloru szkarłatnego, a jego łuski połyskiwały nawet
w tej ciemnej jaskini. Z oczu potwora, które mieniły się odcieniami zieleni,
wyzierała mądrość. Dorian poczuł się jak w najgorszym koszmarze, nie dość,
że zgubił swojego króla, musiał jeszcze zostać porwany przez smoka.
Do rzeczywistości przywrócił go dopiero ból, jaki sprawiały mu wbijające się
w jego ciało ostre jak brzytwa pazury „Co się teraz ze mną stanie?” pomyślał.
Smok zaczął coraz szybciej trzepotać skrzydłami. Powoli zbliżali się
do jasnego punktu w suficie. Po chwili wyfrunęli z groty. Chłopakowi żołądek
podszedł do gardła, gdy wzbili się wysoko, ponad góry. Rozpościerał się
stamtąd widok na całą krainę. Dorian spostrzegł zamek Adeli i wojska króla
Anzelma III, zmierzające ku niemu. Wtem smok złożył skrzydła, owijając nimi
szczelnie siebie i rycerza, rozpoczął pikowanie. Dorian przerażony tym, że za
chwilę się rozbiją, zaczął głośno krzyczeć. Paręnaście łokci nad ziemią gad
rozpostarł skrzydła. Chłopak odetchnął z ulgą. Wyrwał się z objęć bestii
i rozpoczął ucieczkę.
5
- Nie wypada rycerzowi uciekać przed przeciwnikiem, nie wspominając
o tym, że nierozsądnie jest odwracać się do niego tyłem. – rzekł stwór.
Dorian stanął w miejscu. Kreatura miała rację. „Skąd ten gad zna się
na szermierce?” Obrócił się w stronę napastnika:
- Skąd wiesz takie rzeczy? Tylko rycerze i szlachta znają się na walce.
- Ha, ha, ha, młodyś jeszcze i głupi. Mało wiesz o świecie. W smoki
pewnie też wcześniej nie wierzyłeś. – rzekła gromko kreatura.
- Mówią o mnie, żem marzyciel, ale owszem wcześniej przez myśl by mi
nie przeszło, że taka bestia jak ty stąpa po tym świecie. Sądzę, iż niewielu
wierzy w takie gadziny.
- Oni także nie grzeszą rozumem. A teraz słuchaj mnie uważnie, mały
pędraku. Twój król to zakłamany człowiek, nigdy nie pragnął niczego poza
bogactwem i władzą.
- Sądzisz, że możesz bezkarnie obrażać mego władcę?! – młody rycerz
przybrał bojową minę.
Już miał sięgnąć po swój miecz, by chronić dobre imię Anzelma, gdy
smok, wykonawszy zaledwie jeden ruch skrzydłami, przygniótł go do ziemi
swoją wielką łapą.
- Teraz mnie posłuchasz – rzekł gad – Twój pan, władca Drunii,
to zwykły krętacz. Wiesz, jak doszedł do władzy? Jako piąty syn we władanie
mógłby dostać, co najwyżej okoliczną wieś. Anzelm otruł swoich braci
a młodszą siostrę uwięził w lochach swego zamku. Czynów tych dokonał
po śmierci ojca, by ten nie mógł powstrzymać go w zdobyciu korony.
- To nie może być prawda. Mój król właśnie wyruszył, by uratować
mieszkańców Nardanii spod panowania złej Adeli. – niedowierzał Dorian
- Ha, ha, ha, nie rozśmieszaj mnie. Sądzisz, że przejmowałby się losem
ludu sąsiedniego państwa, nie interesuje się nawet życiem swoich
poddanych. Mieszkając na zamku, nie mogłeś zauważyć, że mieszkańcy
cierpią z głodu i niedostatku. Adela jest dobrą królową, jeśli choć raz
widziałeś jej państwo, musisz przyznać, że jego mieszkańcy nie wyglądają na
ciemiężonych. Twój król udał się tam w innym celu. Najprawdopodobniej ma
zamiar zmusić królową do wyjawienia mu, gdzie znajduje się zaklęte
królestwo. – „Czyżby mówił o królestwie z opowieści starca? ”pomyślał
Dorian. – W skarbcu Anzelma nie znajdziesz już złamanego pensa. Pragnie
on w jakiś łatwy sposób wypełnić tę pustkę.
- Prawą rękę dam sobie uciąć, że to same brednie. – odrzekł hardo
Dorian. W myślach jednak dodał: „Ale to prawda. Nigdy nie widziałem, jak
żyje prosty lud. Mogę się sugerować jedynie życiem dworzan, w tym także
moim. Królestwo Adeli rzeczywiście nie wyglądało, jakby potrzebowało
wybawienia. Słowa króla już wcześniej wydały mi się nieprawdopodobne, ale
wyparłem tę myśl”. Dorian czuł coraz większy niepokój.
Tymczasem smok kontynuował:
- Lepiej nie pozbywaj się swej kończyny tak szybko. Zwłaszcza, że
w prawej ręce dzierżysz miecz, nieprawdaż? Czy nie zauważyłeś, że to,
co mówi twój król nie zawsze jest zgodne z prawdą? Pewnie nie jestem
6
postacią, która wzbudza zaufanie już na pierwszy rzut oka, ale przecież nie
mam żadnych korzyści w okłamywaniu ciebie.
Dorian zaczął się zastanawiać nad słowami smoka.
- Nie masz korzyści w okłamywaniu mnie, ale niby, jakie korzyści
miałbyś czerpać, mówiąc mi prawdę? – „Niech się teraz tłumaczy”
- Za długo byłem obojętny, ale sprawy zaszły za daleko. Nie mogę
dłużej tolerować zachowania Anzelma. Zresztą nie może on bezkarnie
atakować niewinnych ludzi.
- Więc co mamy robić ? – spytał w swej bezradności Dorian.
- Myślę, że jesteś w stanie pokonać swego władcę i położyć kres jego
rządom.
- Sam król nie powinien stanowić dla mnie problemu, ale widocznie
zapomniałeś, że posiada on liczną armię.
- Zajmę się jego wojskiem, nie przejmuj się tym.
- Musimy, więc jak najszybciej powstrzymać króla Anzelma
- Mam przeczucie, że armia Drunii zaatakowała już państwo Adeli,
miejmy nadzieję, że nie jest za późno.
- Pośpieszmy się, zatem.
Smok zniżył się na tyle, by chłopak był w stanie wspiąć się na jego
grzbiet.
- Trzymaj się mocno – zadudnił potwór.
Po tych słowach stwór rozłożył swe skrzydła i zaczął nimi trzepotać.
Po chwili byli już w drodze.
***
Przeczucie smoka o ataku na państwo Adeli potwierdziło się. Przez całą
podróż Dorian oglądał ziemie Nardanii zniszczone przez jego władcę.
Rozmyślał o szkodach wyrządzonych przez monarchę. „Mam nadzieję, że nie
wszystko wygląda w ten sposób.” W tym momencie ich oczom ukazał się
pałac przysłonięty dymem. Część budowli stała w ogniu. Dookoła biegali
przerażeni ludzie, którzy próbowali ratować starożytne pisma zawierające
mądrość gromadzoną przez wieki. Dorian zsiadł z grzbietu smoka i padł na
kolana. Nie mógł uwierzyć w ogrom zniszczeń. Wokół niego roztaczał się
widok, jakiego jeszcze nigdy nie widział. Obywatele Nardanii wyciągali swych
bliskich z gruzów. Ich togi były pobrudzone, poobdzierane a w niektórych
przypadkach nawet spalone. Nieliczni płakali, inni wznosili ręce do nieba,
modląc się, by to wszystko okazało się jedynie koszmarem. Gdy Dorian
uświadomił sobie, że siedząc i użalając się nad losem ludu, nic nie zdziała,
poderwał się z ziemi i ruszył na poszukiwania królowej Adeli. Szukał jej po
licznych pomieszczeniach zamku. W końcu znalazł królową. Z przerażeniem
w oczach rozglądała się dookoła, patrząc jak cały jej dobytek jest
pochłaniany przez płomienie. Rycerz podszedł do niej i pomógł jej wstać.
- Wasza wysokość, czy nic Ci się nie stało? – spytał zatroskany.
7
- Alea iacta est1 - powiedziała drżącym głosem.
- Nie rozumiem, Pani. O czym ty mówisz ? – zapytał młodzieniec.
- Teraz wszystko w twoich rękach – rzekła, łapiąc go mocno
za ramiona. – Musisz powstrzymać króla Anzelma.
W tym momencie do sali tronowej wszedł smok.
- Adelo, dobrze się czujesz? – Zwrócił się do monarchini, co wywołało
w Dorianie lekkie zdziwienie.
- Astusie, i ty tutaj? Jeśli chodzi o moje samopoczucie, to nie mogę
powiedzieć, by wszystko było w porządku. Otóż właśnie tracę dorobek mojego
życia. Wiedza gromadzona przez setki lat znika w ciągu tak krótkiej chwili.–
odparła. Wtedy Dorian otrząsnął się, dotarły do niego słowa wypowiedziane
przez gada i władczynię.
- Pani, znałaś tego stwora wcześniej? – zapytał młodzieniec.
- To skomplikowane … Astus jest … Był … Cóż …
- Może ja wyjaśnię. – Smok przyszedł z pomocą zmieszanej królowej. –
Widzisz Dorianie, nie zawsze byłem smokiem. Dawniej nosiłem tytuł
szlachecki i posiadałem ludzkie ciało. Szaleńczo zakochałem się w Adeli,
jednak na jej osobie ciąży klątwa. Wyznałem jej swoje uczucia a ponieważ
były one szczere, zły czar sprawił, że zmieniłem się w tę kreaturę. Jednak nie
zmieniło się to, co czuję do Adeli. – wyjaśnił ze smutkiem.
Teraz Dorian zrozumiał. Znajomość zasad szermierki wzięła się stąd,
że Astus uczył się jej jako młodzieniec … kiedy jeszcze był człowiekiem.
- Ale … Ale skąd się wzięła klątwa, jeśli wolno spytać.
- Widzisz, moim przodkiem był czarnoksiężnik. Musiał ożenić się
z kobietą, której nie darzył żadnym uczuciem, by podtrzymać nasz ród.
Ponieważ sam nie znalazł szczęścia w miłości, postanowił, że żaden z jego
potomków jej nie zazna. Każdy z jego następców musi się ożenić z przymusu.
– wyjaśniła królowa.
- To okrutne – rzekł rycerz .
-Możliwe, jednak musimy zająć się bieżącymi sprawami. Ktoś musi
powstrzymać Anzelma. Wyruszył na poszukiwanie zaginionego królestwa,
Avalonii. Znalazł bowiem wskazówki na temat jego położenia w jednej
z naszych starych ksiąg. – powiedziała królowa.
- Masz racje, nie mamy czasu do stracenia. Astusie, będziesz
mi towarzyszyć? – rzekł młodzieniec.
- To będzie dla mnie zaszczyt być kompanem tak dzielnego rycerza. odparł smok.
Dorian wraz z gadem wyszli na zewnątrz, chłopak wsiadł na grzbiet
stwora. Astus załopotał skrzydłami i uniósł się w górę. Musieli się śpieszyć.
***
- Widzę ich !– Dorian starał się przekrzyczeć wiatr.
- Dobrze, – mruknął smok – lądujemy.
1
Alea iacta est – Kości zostały rzucone
8
Wojska Anzelma zdołały już odnaleźć państwo Avalonii. Król
koordynował pracę swoich podwładnych. Próbowali przebić się przez
cierniowy mur, ten jednak nie dawał za wygraną. Zasilany czarem sprawiał,
że znikali w nim kolejni rycerze. Astus obniżył lot, by spokojnie wylądować
z dala od oczu sług Anzelma.
- Ruszaj, Dorianie – rzekł gad, gdy tylko Dorian dotknął swymi stopami
ziemi– Powstrzymaj swego niegdysiejszego władcę.
Chłopak popędził w stronę, skąd słyszał rozkazy wydawane przez
monarchę. „Muszę się śpieszyć!” Biegł ile sił w nogach. Gdy tylko dotarł
na miejsce, odnalazł wzrokiem króla.
- Anzelmie, natychmiast zaprzestań tej działalności! – wykrzyknął
z miejsca.
- Dorianie, czy to ty? – spytał monarcha – Widzę, że zdołałeś nas
odnaleźć. Dobrze, w takim razie pomóż.
- Nie będę Ci pomagał, mam zamiar położyć kres twoim niegodziwym
rządom. Drodzy kompani, słuchajcie mnie, może nie zabrzmi
to przekonująco, ale gdy was zgubiłem, znalazłem co innego. Prawdę! Nasz
król wyzyskuje swój lud, mieszkamy na zamku, dlatego nie znamy
niedostatku. Jednak chłopi i mieszczaństwo cierpią z głodu. Nasz monarcha
wykorzystuje również nas. Tu, w tej chwili. Wielu z was znika w tym murze,
tym sposobem nic nie osiągacie. Jednak nadal ślepo wykonujecie rozkaz.
Jest to niezwykle chwalebne, ale ilu z was musi jeszcze zginąć, byście
zrozumieli, że to nie ma sensu. – krzyczał. Chciał, by słyszeli go wszyscy. –
Zostawcie go. Użył was do zniszczenia Nardanii. Mieszkańcy jak i sama
Adela nie zrobili nam nic złego. Zrujnowaliście państwo mlekiem i miodem
płynące.
- Ma rację! To nie miało sensu! – krzyknął jeden z żołnierzy.
- Jest coś w tym, co mówi – inni zaczęli się dołączać.
- Wystarczy! – wrzasnął Anzelm – Wracajcie do pracy, służycie mi
i macie mnie słuchać.
- Już nikt nie będzie Cię słuchać. Sami jesteśmy panami naszego losu.
– odparł spokojnie Dorian.
- Nie! Tak nie może być! – król wpadł w złość.
W swym gniewie złapał za miecz i sam natarł na cierniowy mur. Wtedy
stała się rzecz, której nikt się nie spodziewał. Cierniowy mur zaczął
ustępować wraz z krokiem władcy. Pochłonięci rycerze powoli wyłaniali się
z bluszczu. Jednak król dalej brnął w roślinną barierę. Wszyscy patrzyli
z wielkim zdziwieniem na Anzelma, którego otaczały cierniowe łodygi.
W końcu na miejscu, na którym znajdował się król, stanął kamień opleciony
dzikimi pnączami. Dorian podszedł bliżej, to nie była zwykła skała.
Znajdował się przed nim nie kto inny, tylko król Anzelm II. Zamieniając się
w kamień, złamał czar cierniowego muru.
- Semper avarus eget2 - rzekł do siebie – Twoja chciwość cię zgubiła
2
Semper avarus eget - Skąpiec zawsze cierpi niedostatek
9
Dopiero w tym momencie wszyscy zwrócili uwagę na to, co znajdowało
się za ścianą cierni. Po drugiej stronie stali zdziwieni mieszkańcy Avalonii.
- Jesteśmy wolni! – wykrzyknął ktoś z mieszczańskiego tłumu.
Po tym okrzyku wyrwał się przed innych i ruszył w stronę rycerzy.
Jednak w miejscu, gdzie wcześniej znajdowały się ciernie, zatrzymał się.
Machał rękami i nogami, ale nie był w stanie zrobić kolejnego kroku
naprzód. „Nadal nie mogą wyjść” zrozumiał Dorian, powoli zmierzając
ku nim. „A czy my możemy wejść?” Młodzieniec począł niepewnie podążać
w stronę gawiedzi. Spokojnie przekroczył granicę muru i odwrócił się
w stronę towarzyszy.
- Mimo iż króla już nie ma, myślę, że możemy spróbować uratować
to zaklęte miejsce i jego mieszkańców, – zaproponował chłopak.
- On ma rację, - krzyczeli jedni.
- Nie! Wracajmy do Drunii. Musimy wybrać nowego króla. Nie
potrzebne nam całe to zamieszanie - krzyczeli drudzy.
- Dobrze więc, - rzekł Dorian. – nie zamierzam nikogo do niczego
zmuszać. Ci, którzy pragną wracać, niech siodłają konie. Jednak Ci, którzy
mają ochotę zostać, niech przyłączą się do mnie.
Gdy skończył mówić, armia podzieliła się na grupy. Część ruszyła
w stronę Drunii. Ci, co zostali, podążyli za Dorianem w stronę pałacu. Jego
wieże wystawały ponad inne budowle, więc trafili tam bez problemu. Zamek
zbudowany był z białego marmuru, brama wejściowa miała pozłacane
zdobienia. Przekroczywszy próg twierdzy, zobaczyli ogromną salę tronową.
Ich oczy ujrzały pomieszczenie pełne rzeźb i obrazów, pośrodku znajdował się
majestat monarchini. Przybysze podeszli do królowej i uklęknęli.
- Zjawiamy się u Ciebie, Pani, by uratować Twoje państwo. Oczywiście
jeśli sobie tego życzysz. – obwieścił Dorian.
- Wasza propozycja jest nader miła, boję się jednak, że niewiele
wskóracie. Już naprawdę wiele dla nas uczyniliście. Jeżeli jednak chcecie
spróbować swych sił w walce z klątwą … Ale czy jesteście tego pewni?
- Owszem, zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Pragniemy, by Twój
lud był wolny.
- Chodźcie zatem za mną.
Podążając za królową, zaczęli się zagłębiać w najstarsze rejony zamku,
katakumby. Było to mroczne miejsce, przepełnione starożytną mocą.
Na ścianach widniały rysunki mówiące o historii zaklętego królestwa. Wtem
weszli do ogromnej pieczary, ściany stworzone były z kamienia i panował tam
półmrok. Pośrodku znajdował się piedestał a na nim ogromna, zakurzona
księga. Wszyscy podeszli, by z bliska zobaczyć inkunabuł.
- Podarował nam ją czarnoksiężnik, który rzucił klątwę na te ziemie.
W przypływie swej łaskawości powiedział, że jeśli znajdzie się śmiałek, który
będzie pragnął poświęcić dla nas wszystko, to uda mu się otworzyć księgę
i pozna sposób, by nas wybawić. Wielu naszych rodaków próbowało, jednak
musi to być ktoś spoza granic naszego państwa. Ostrzegam, jeśli poznacie
treść tych kart, nie będzie odwrotu.
10
Wszyscy, prócz Doriana, zrobili krok do tyłu. Pragnęli pomóc
mieszkańcom zaklętego królestwa, ale nie za cenę własnego życia. Chłopak
przystąpił do monumentu. Nagle poderwał się wiatr, rycerze zaczęli
rozglądać się za jego przyczyną. Niespodziewanie do sali wtargnął Astus.
Wojownicy zlękli się na widok gada. Zaczęli uciekać, krzycząc. W pieczarze
pozostali tylko Dorian i królowa, która także wyglądała na przerażoną.
- Nie bój się, Pani. Ten stwór nikomu nie wyrządzi krzywdy. Można
powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi. – uspokoił ją młodzieniec.
Jednak kobieta jeszcze przez parę chwil się wahała. Ale gdy smok nie
wykonał żadnego ruchu świadczącego o jego złych zamiarach, uspokoiła się.
- Przybyłem, by uświadomić Ci, Dorianie, że przyjęcie tej klątwy będzie
nieodwracalne. Pragnę tylko, byś nie porywał się z motyką na słońce. Musisz
znać wagę swego wyboru. – ostrzegała gadzina
- Nie przejmuj się ,Astusie, ten lud był zniewolony zbyt długo. Myślę,
że moje dobro ma mniejszą wagę.
- Jesteś niezwykłym człowiekiem – królowa popatrzyła na niego
z uznaniem. – Jeśli komukolwiek może się udać, to tylko Tobie.
Chłopak westchnął, podszedł do piedestału i położył rękę na pieczęci
księgi. Nic się nie działo, Dorian poczuł na sobie zawiedziony wzrok
monarchini. Zrozumiał swą bezsilność wobec uroku.
- Zrobię wszystko … - szepnął z rozpaczą, jego oczy zaszły łzami. –
Tylko się otwórz! Zrobię wszystko!
Wtem jedna z łez Dorian potoczywszy się po policzku, spadła na zamek
księgi. Rycerz poczuł pod palcami ruch. Otarł mokre oczy, by spojrzeć, co się
dzieje. Pieczęć została złamana.
- Dokonałeś tego! – wykrzyknęła królowa głosem przepełnionym
radością i nadzieją.
Młodzieńca również ogarnęło szczęście. Drżącymi rękami otworzył
księgę. Był to rękopis czarnoksiężnika. Dorian prędko odszukał stronę
mówiącą o nie jednej lecz o wielu klątwach.
- Astusie, wiem, jak Ci pomóc. – powiedział natychmiast
- To miłe, że się o mnie martwisz, jednak czy nie miałeś pomóc
mieszkańcom Avalonii.
- Mogę zdjąć klątwę z Ciebie i z królestwa zarazem. Podejdź - nakazał.
Smok z lekkim wahaniem zbliżył się do chłopaka. Ten położył na nim
swą dłoń i przeczytał zaklęcie.
- Niech raz ogarnięty klątwą nie pozna jej więcej. Niech zmieni ona swą
ofiarę i uwolni od cierpienia poprzedników.
Jaskinia wypełniła się oślepiającym blaskiem. Gdy znowu zapanował
w niej naturalny półmrok, stała się rzecz niespodziewana. W miejscu Astusa
stał przystojny mężczyzna w średnim wieku. Jego złociste włosy sięgały pasa
i zdziwiony rozglądał się wokoło błękitnymi oczami. Natomiast w miejscu
Doriana stał smok. Pokrywały go szmaragdowe łuski, kły wystające mu
z paszczy błyszczały jak świeży śnieg. Parzył na wszystko ze spokojem
zielonymi ślepiami.
11
- Coś ty zrobił? Tobie już nikt nie będzie w stanie pomóc! – wykrzyknął
Astus.
- Jestem tego świadom. Jednak ty masz kogoś, kogo kochasz, a będąc
bestią trudno byłoby Ci towarzyszyć królowej Adeli przez resztę życia.odparł niewzruszony słowami poprzednika Dorian. – Idź do niej natychmiast.
Jej Jesteś bardziej potrzebny.
Mężczyzna wahał się. W końcu jednak wyprostował się i zwrócił się
do gada:
- Dziękuję Ci, przyjacielu. Oby twoja misja się powiodła. – To rzekłszy,
skłonił się i ze łzami wzruszenia opuścił pieczarę.
- Czy jesteś pewien tego, co zrobiłeś? – spytała cicho monarchini.
- Całkowicie. Jednak to nie wszystko, chodźmy uratować Twój lud
oraz ziemie Avalonii. – powiedział, po czym skierował swe kroki ku wyjściu
z katakumb.
Gdy stanęli na głównym dziedzińcu pałacowym, królowa zwróciła się
do Doriana:
- Dziękujemy Ci z całego serca. – Dorian uśmiechnął się lekko.
Z ust jego zaczęły padać słowa w nieznanym języku. Było to zaklęcie.
W tym momencie jego ciało zaczęło szarzeć i zamienić się w głaz.
- Gdy Avalonia będzie potrzebowała obrony, przebudzę się.
To powiedziawszy, zastygł. Niebo poczęło się rozjaśniać, wieczne
chmury znikały. Okrzykom szczęścia i wiwatom nie było końca. Jeśli chodzi
natomiast o smoka, trwa tak po dziś dzień, czekając na swe przebudzenie.
12

Podobne dokumenty