71 Rocznica Powstania w Getcie Warszawskim

Transkrypt

71 Rocznica Powstania w Getcie Warszawskim
Powstanie Getta Warszawskiego
Gdy w 1933 roku Adolf Hitler obejmował urząd kanclerza, niewielu Niemców spodziewało się, iż
wydarzenie to pociągnie za sobą tak zgubne skutki. Szybko okazało się, jak wyglądają
prawdziwe zamiary orędowników nazistowskiej ideologii. Naród niemiecki dobrowolnie zgodził się
oddać w ręce człowieka, który w późniejszym czasie bez mrugnięcia okiem decydował o życiu
i śmierci tysięcy ludzi. Bez skrupułów. Bez cienia litości. Ideologia nazistowska zakładała bowiem
ścisłą segregację rasową narodów europejskich, układając je w swoistej hierarchii czystości krwi.
Na najniższym szczeblu w tej drabinie znalazł się naród żydowski, uznawany przez Niemców za
nieczysty i najbardziej oddalony od rasy aryjskiej - niemieckiej, która stała się w tym czasie
wyznacznikiem czystości krwi. Skrajna nietolerancja względem Żydów przejawiała się jeszcze
przed wojną. Wybuch światowego konfliktu był apogeum prześladowań, które teraz następowały
wręcz lawinowo. Eksterminacja i terror na masową skalę doprowadziły do zagłady znacznej
części narodu żydowskiego, a ten przez większą część czasu umierał bez walki. Niemcy brutalnie
rozprawili się ze swoimi głównymi wrogami rasowymi, realizując program nakreślony niegdyś
przez
Hitlera
i
Alfreda
Rosenberga.
Izolacja
Żydów,
a
następnie
ludobójstwo
w niemieckim przekonaniu służyły wyższemu celowi - podporządkowaniu Europy "rasie panów",
jak sami siebie zwykli nazywać. Naród żydowski w końcu jednak obudził się z letargu
i postanowił dogorywać z bronią w ręku, czego wyrazem były kolejne zrywy powstańcze,
z których najważniejszym okazało się być powstanie w Getcie Warszawskim. Jeszcze w trakcie
trwania kampanii wrześniowej Niemcy nakreślili główne cele polityki realizowanej na
zagrabionych polskich terytoriach. Jak się okazało, głównymi jej wyznacznikami były terror
i eksterminacja zamieszkujących II RP nacji. Szczególne miejsce w tej operacji przypadło w
udziale Żydom. Ziemie przyłączone do Rzeszy szybko i brutalnie germanizowano. Opornych
pozbywano się, eksmitując ich do Generalnego Gubernatorstwa utworzonego z ziem Polski
Centralnej, w tym Warszawy oraz Krakowa. Stosowano zbiorową odpowiedzialność, a Polaków
wykorzystywano jako tanią siłę roboczą. Latem 1940 roku, już po podbiciu Francji, Niemcy
przystąpili do kolejnego etapu zbrodniczej działalności. Okupant wzmógł prześladowania,
wykorzystując układ sił na światowej scenie politycznej, gdy oczy całego świata zwrócone były
raczej na Europę Zachodnią niż okupowaną Polskę. Mimo iż w chwili kapitulacji Warszawy
hitlerowcy zobowiązali się do przestrzegania praw ludności żydowskiej, to właśnie ta nacja
szybko stała się najbardziej zagrożoną agresywnymi posunięciami nazistów. Wprawdzie ustawy
norymberskie z 1935 roku wprowadzono w Polsce dopiero w 1943 roku, jednakże w praktyce
status ludności żydowskiej był równy temu, co uwidoczniło się w Niemczech. Okupant
zdecydował się na koncentrację ludności żydowskiej na terenie Generalnego Gubernatorstwa, co
umożliwiało szybsze i efektywniejsze wykorzystanie siły roboczej Żydów, a następnie ich
eksterminację. Stąd też rozpoczęto budowanie wyizolowanych dzielnic. Już 21 września 1939
roku Reinhard Heydrich nakazał skupienie ludności żydowskiej na terenie największych polskich
miast. Co więcej, przymus zamieszkiwania wydzielonych stref obejmował wszystkich, którzy w
odległości trzech pokoleń mieli choć jednego Żyda w rodzinie. Paradoksalnie więc nawet osoby
nie uznające się za Żydów i nieświadome swojego pochodzenia otrzymywały taki status od
okupanta. Budowa gett ruszyła w październiku 1939 roku. W październiku roku następnego
przystąpiono do podobnej praktyki w Warszawie, gdzie planowano utworzyć największe tego
typu skupisko ludności żydowskiej. 2 października szef dystryktu warszawskiego Ludwig Fischer
podpisał rozporządzenie, które normowało powstanie dzielnicy żydowskiej oraz charakter
i wygląd obszaru. Objęło ono 4,5% powierzchni stolicy, w sumie 2,6 km2 powierzchni. Mimo
niewielkiego obszaru, stłoczono tam aż 37% ludności Warszawy, co łącznie dawało sumę blisko
445 tys. ludzi. Wszystko to spowodowało ogromne zagęszczenie mieszkańców, którzy zmuszeni
byli do zamieszkiwania średnio 8-10 osób w jednym pomieszczeniu. Granice getta przebiegały
ulicami: Wielka, Bagno, Plac Grzybowski, Rynkowa, Zimna, Elektoralna, Plac Bankowy,
Tłomackie, Przejazd, Ogród Krasińskich, Freta, Sapieżyńska, Konwiktorska, Stawki, Okopowa,
Towarowa, Srebrna i Złota. Wkrótce jednak obszar ten Niemcy pomniejszyli i robili to stopniowo
aż do likwidacji getta. Warunki mieszkalne wewnątrz enklawy były fatalne. Brak było
niezbędnych środków do życia, o co zadbali Niemcy, skutecznie utrudniając kontakt ze światem
poza murami. W środku wyodrębniono dwie części nazywane dużym i małym gettem, które
łączył ze sobą wiadukt silnie obstawiony przez niemieckie straże. Niemcy absolutnie
podporządkowali się rozkazowi nieprzepuszczania nikogo poza obręb murów. W praktyce
oznaczało to wyrok dla żyjących wewnątrz getta, w którym brakowało żywności, ubrań czy
leków. Choć kwitł handel na czarnym rynku, a ludność Polska starała się nieść pomoc pomimo
zakazów, do lutego 1943 roku zanotowano już 96 tys. zgonów. Warunki sanitarne były fatalne,
a ciała niejednokrotnie rozkładały się bezpośrednio na ulicach, co w połączeniu z brudem i masą
ludzi koczujących przed budynkami sprawiało iście piekielne wrażenie. Dantejskie sceny
rozgrywały się także podczas prób ucieczki z ogrodzonego obszaru, co Niemcy karali śmiercią.
Wewnątrz, w celu maskowania sztuczności życia, powołano żydowską administrację i służby
mundurowe. Tzw. Judenraty i Ordnunsdienst sprawowały władzę pod kontrolą Niemców,
nierzadko wykazując się równą okupanckiej brutalnością. Nie brakowało też prawdziwych
bohaterów, którzy z narażeniem życia nieśli pomoc bardziej potrzebującym mieszkańcom getta.
Żydzi opuszczający getto w niemieckich transportach zdawali się wierzyć, iż poza murami czeka
ich lepszy los. Jakże się mylili, nie przypuszczając nawet, iż wyjście z getta było drogą przez
mękę, prowadzącą do śmierci.
Ostateczne rozwiązanie
Na przełomie 1940 i 1941 roku nasiliła się polityka zamykania Żydów w gettach. Naród żydowski
nie zdawał sobie wtedy sprawy, jak wielkie niebezpieczeństwo mu grozi. Nie podejrzewano
wtedy, iż Hitler może posunąć się do ludobójstwa na taką skalę. Dlatego też Żydzi nie buntowali
się przeciwko przymusowi zamieszkiwania w gettach, choć warunki tam stale ulegały
pogorszeniu. Przy okazji przenosin Niemcy grabili ich z mienia, zabierając co bardziej
wartościowe rzeczy. Rekwirowano także żydowskie nieruchomości, a mienie ruchome przesyłano
do Rzeszy. Ci, którzy zorientowali się w zbrodniczej polityce hitlerowskiej, decydowali się na
ucieczkę lub ukrycie. Niestety, mimo ofiarnej pomocy Polaków (blisko 50% obdarowanych
zaszczytnym tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata to obywatele Polski), możliwość
szukania schronienia była znikoma. Żydzi wyróżniali się bowiem charakterystycznymi rysami
oraz stylem bycia - brody, pejsy oraz elementy ubioru. Co więcej, najczęściej skupieni byli w
gminach żydowskich zarządzanych przez wstecznych współwyznawców, którzy zalecali
podporządkowanie się niemieckich rozkazom. W ten oto sposób Żydzi dobrowolnie oddawali się
jurysdykcji okupanta, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji tych kroków. Ci, którzy
zamieszkiwali Getto Warszawskie także z optymizmem patrzyli w przyszłość. Dopiero 26
listopada 1940 roku obszar ten został odgrodzony trzymetrowym murem, a do sierpnia 1941
roku Niemcy umożliwiali sporadyczne kontakty handlowe między Żydami i Polakami. Historyk
Emanuel Ringelblum, zamordowany przez Gestapo w marcu 1944 roku), notował w swoim
dzienniku, iż chrześcijanie - Polacy ofiarnie ruszyli do pomocy mniejszości żydowskiej,
dostarczając chociażby artykuły żywnościowe, w tym chleb. W tym czasie Getto Warszawskie
miało juz poważnie ograniczony obszar w stosunku do początkowego, co w połączeniu z rosnącą
liczbą mieszkańców dodatkowo pogarszało warunki panujące wewnątrz. Fischer zapowiedział:
"Żydzi będą ginęli z głodu i nędzy, a z kwestii żydowskiej pozostanie cmentarz". To właśnie owa
"kwestia żydowska" stała się głównym tematem rozmów toczonych przez najwyższych
hitlerowskich dygnitarzy na konferencji w podberlińskim Wannsee 20 stycznia 1942 roku.
Spotkaniu przewodniczył Reinhard Heydrich, zlikwidowany później przez czeskie podziemie. W
konferencji uczestniczyli;Dr Josef Bühler, Adolf Eichmann, Dr Roland Freisler, Reinhard
Heydrich,Otto Hofmann, Dr Gerhard Klopfer, Wilhelm Kritzinger,Dr Rudolf Lange, Dr Georg
Leibbrandt,
Martin
Luther,
Dr
Alfred
Dr Eberhard Schöngarth, Dr Wilhelm Stuckart.
Meyer,
Heinrich
Müller,Erich
Neumann,
W praktyce obrady dotyczyły masowego ludobójstwa, które zniszczyłoby naród żydowski.
"Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej" określone terminem Endlösung der Judenfrage było
początkiem bestialskiej polityki uśmiercania Żydów. Konferencja w Wannsee stała się impulsem
do takiego działania, choć jej postanowienia nie miały mocy wiążącej bez wyraźnych rozkazów
Adolfa Hitlera. Wkrótce jednak przystąpiono do realizacji tych założeń, wykorzystując obozy
koncentracyjne, gdzie lokowano tysiące więźniów. W praktyce eksterminację rozpoczęto nieco
wcześniej, choć nie prowadzono jej jeszcze na masową skalę. W celu szybkiego uśmiercania
więźniów zastosowano specjalne komory gazowe, które zastąpiły powolne i mało efektywne
rozstrzeliwanie. Endlösung prowadzono także w Getcie Warszawskim. Od lipca 1942 roku
prowadzono akcję likwidacyjną getta, wysyłając kolejne transporty do obozów zagłady,
szczególnie Treblinki. Śmiertelność w gettach w tym czasie bardzo wzrosła. Spowodowane to
było pogarszającymi się warunkami oraz obostrzeniami strony niemieckiej. 17 czerwca 1941
roku gubernator Fischer zagroził grzywną i więzieniem Polakom udzielającym wsparcia ludności
żydowskiej. Z kolei 15 października Hans Frank wydał rozporządzenie: "Żydzi, którzy bez
upoważnienia opuszczają wyznaczona im dzielnicę - podlegają karze śmierci. Tej samej karze
podlegają osoby, które takim Żydom świadomie dają kryjówkę". Wszystko to spowodowało
zniechęcenie ludności do podejmowania działań mających na celu ratowanie Żydów, choć wciąż
nie brakowało i takich, którzy ryzykowali własne życie, pomagając innym. Żydzi wciąż jednak nie
decydowali się na podjęcie walki na większą skalę. Starszyzna była przeciwna rozlewowi krwi,
wierząc, że lepszy efekt przyniesie modlitwa. Z twierdzeniem tym spotykamy się w relacjach
Filipa Friedmana, który mówi: "Ortodoksyjni Żydzi nie wierzyli, by było możliwe albo nawet
pożądane przeciwstawiać się zbrodniom Niemców w inny sposób. Wierzyli, że odmówienie
psalmu będzie miało lepsze skutek na bieg wypadków, jak zabicie Niemca - niekoniecznie
natychmiast, ale w nieskończonym biegu wzajemnych stosunków między Stwórcą a jego
tworem". Zupełnie inne zdanie na temat walki miał Adolf Berman, który w ostatnich miesiącach
przed likwidacją Getta Warszawskiego kierował podziemnym ruchem oporu. Doskonale zdawał
sobie sprawę, iż kolejne deportacje mają swój koniec w obozach śmierci, a Żydom grozi fizyczna
zagłada, jeśli nie zdecydują się przeciwdziałać. Niestety, stosunek sił i środków niemieckich
i żydowskich był zdecydowanie niekorzystny dla wyznawców judaizmu. Prawdopodobnie w tym
czasie tylko młodzież świadoma była zagrożenia, decydując się na konspirację i przygotowania
do walki. Nie brakowało i takich, którzy trzeźwo oceniali szansę powstańczego zrywu
i uznawali walkę za nonsens i najkrótszą drogę do grobu.22 lipca rozpoczęto likwidację getta. Na
kilka dni wcześniej wewnątrz obszaru zapanował grobowy nastrój. Żydzi spodziewali się
zagrożenia. Niemcy podsycali pesymistyczne nastroje kolejnymi aresztowaniami. Mimo wszystko
udało się im zmylić Żydów co do prawdziwych zamierzeń deportacji z getta. Pełnomocnik do
spraw przesiedleń Hermann Hoefle zażądał od przewodniczącego Judenratu Adama Czerniakowa
codziennych kontyngentów obejmujących 6000 ludzi. Żydom pozostawiono dowolność doboru.
Wysiedleni mieli prawo do zabrania 15-kilogramowego bagażu, kosztowności i żywności na trzy
dni, co sprawiało wrażenie przenosin do bardziej humanitarnych warunków. Czerniakow zdawał
sobie sprawę z prawdziwych założeń akcji i w konsekwencji popełnił samobójstwo, nie godząc
się na podobne postępowanie. Na miejsce wywózki przeznaczono plac przeładunkowy
Umschlagplatz przy ul. Stawki. W późniejszym czasie władze Warszawy upamiętniły to miejsce
pomnikiem. Kolejne transporty zmniejszały zaludnienie w Getcie Warszawskim, rozwiewając
złudzenia nawet największych optymistów, którzy wciąż liczyli na oswobodzenie spod brutalnej
hegemonii niemieckiej. Jerzy Śląski opisuje sytuację na Umschlagplatz słowami: "Ludzie
nawołują się wzajemnie, ktoś krzyczy, żeby uciekać, bo wiozą ich nie do pracy, lecz na śmierć.
Przed wagonami zamieszanie. Niektórzy nie chcą do nich wsiadać. Tłum poganiany pałkami
gettowymi policjantów napiera. Atletycznie zbudowany mężczyzna w długich lśniących butach
bije pejczem tak, że ci, których dosięgnie, padają. To były bokser Mieczysław Szmerling, oficer
żydowskiej policji, komendant placu przeładunkowego. Niektórzy próbują pertraktować
z policjantami, ściskając w rękach banknoty, biżuterię, złote dziesięciorublówki. Wrzeszczą
Niemcy, ujadają ich psy. Jest 5 sierpnia 1942 roku".
Plan Getta Warszawskiego
Nie do końca wiadomo, co tak naprawdę było zamiarem Judenratów, które godziły się na
współpracę z Niemcami. Działania, które podejmowali przywódcy żydowscy najczęściej nie
sprzyjały ich narodowi, choć w mniemaniu Rad Żydowskich były jedyną drogą ratunku dla
zagrożonej nacji. Akcja masowego mordowania Żydów opatrzona kryptonimem "Einsatz
Reinhard" rozpoczęła się jeszcze w 1941 roku i trudno było nie zauważyć, iż naród żydowski
szybko ulega eksterminacji niemieckiej. W samym okresie od 22 lipca do 21 września 1942
roku, jak szacują Marek Arczyński i Wiesław Balcerak ("Kryptonim Żegota"), 300 tys.
mieszkańców warszawskiego getta zostało uśmierconych w Treblince. Zdumiewającym jest
zatem fakt bezczynności Żydów w chwili ich zupełnej zagłady. Adolf Berman wyjaśniał to:
"Uporczywie nie dopuszczano myśli, że hitleryzm dąży do zupełnego unicestwienia Żydów, że
również Żydom w Warszawie grozi fizyczna zagłada. Nie wierzono, aby Niemcy mogli się zdobyć
na wymordowanie blisko 400 000 ludzi". Jak się później okazało, liczba pomordowanych sięgnąć
miała kilku milionów. Polityka niemiecka spotkała się z silnym odzewem ze strony działaczy
polskich. Polacy zdali sobie bowiem sprawę z tego, że Żydzi w bardzo krótkim czasie mogą
zostać wyniszczeni. I dlatego należało wyrzec się uprzedzeń i narosłych antagonizmów i podjąć
się pracy na rzecz wspólnego dobra. "Biuletyn Informacyjny" Armii Krajowej przestrzegał
i wzywał do udzielenia pomocy ukrywającym się Żydom. Kierownictwo Walki Podziemnej wydało
w dniu 17 września 1942 roku oficjalną notę, w której oprotestowało, w imieniu narodu
polskiego, zbrodnię dokonaną na Żydach. W praktyce system eksterminacji stosowany w Polsce
był najostrzejszą formą represji, jakich dopuszczali się Niemcy w Europie. Okazało się jednak, iż
obostrzenia i groźby pod adresem pomagających Żydom nie przyniosły wymiernego efektu.
Właściwie na współpracę z okupantem decydowały się jednostki słabe bądź zdeprawowane,
szukające zysku w cudzym nieszczęściu. Akcję pomocy zakrojoną na szeroką skalę prowadził
chociażby Wydział Opieki i Zdrowia, umożliwiając Żydom ukrywanie się wśród ludności polskiej
i zapewniając im niezbędne ku temu warunki. Polityka okupanta zmobilizowała także Polskie
Podziemie. Szczególne zaangażowanie w niesienie pomocy Żydom wykazywały grupy lewicowe,
a później powiązane z Polską Partią Robotniczą. Ogromnego wysiłku podjął się także obóz
związany z Rządem RP na Emigracji. We wrześniu 1942 roku utworzony został Tymczasowy
Komitet Pomocy Żydom działający przy Delegaturze Rządu na Kraj. Jego przewodniczącą została
Zofia Kossak. Delegatura szybko postanowiła rozwinąć działalność, widząc, iż wróg przystępuje
do ostatecznej likwidacji gett i obozów. Dlatego też jesienią trwały rozmowy inicjujące powstanie
jednolitej organizacji pomocy ludności żydowskiej. Wreszcie w grudniu 1942 roku do życia
powołana została Rada Pomocy Żydom opatrzona kryptonimem "Żegota". W jej skład weszły
przedstawicielstwa ówczesnych najsilniejszych stronnictw politycznych Polskiego Podziemia,
a przewodniczącym mianowano Juliana Grobelnego z PPS-WRN. Rada Pomocy Żydom działała w
ścisłej konspiracji. Oczywiście, także w łonie "Żegoty" nie uniknięto aresztowań, ale były to
najczęściej przypadkowe akcje zaborcy - łapanki uliczne czy akcje powiązane z działalnością
członków RPŻ na polu politycznym. Działalność "Żegoty" opierała się na niesieniu ogólnej
pomocy ludności żydowskiej - od opieki nad dziećmi i zapewnianiu im ochrony, poprzez
dostarczanie fałszywych dokumentów czy zapasów broni do getta, aż po informowanie Zachodu
o tragedii narodu żydowskiego. Jednakże alianci często nie wierzyli tym doniesieniom, mimo
alarmujących doniesień z różnych stron Europy. Rada powołała kilka referatów, które zajmowały
się poszczególnymi zagadnieniami pomocy. I tak powstały referaty legalizacyjny, finansowy,
mieszkaniowy, antyszantażowy, propagandowy, dziecięcy, do spraw prowincji a w późniejszym
czasie także lekarski i odzieżowy. Warto przy tym wspomnieć, iż dzięki akcjom "Żegoty" wydano
Żydom około 50-60 tys. fałszywych dokumentów. Oddział dziecięcy prowadzony przez Irenę
Sendlerową miał pod opieką aż 2500 dzieci, które uratowano z Warszawskiego Getta. Ponadto
współpracy z RPŻ podjęły się zakony Marianów i Urszulanek, wydające fałszywe metryki chrztu,
a także organizacje działające w Polskim Podziemiu, jak chociażby Armia Krajowa, Armia
Ludowa, Bataliony Chłopskie czy Bund, który aktywnie wspierał żydowski ruch oporu na
ziemiach okupowanych. "Żegota" uzyskiwała także silne wsparcie finansowe, które rosło wprost
proporcjonalnie do jej rozwoju i długości działania. Szacuje się, iż latem 1944 roku kierownictwo
RPŻ miało do dyspozycji aż 4 mln złotych miesięcznie, co w dużej mierze zawdzięczało
pieniądzom przysyłanym zza granicy. Warto też przyjrzeć się dokładniej innej organizacji
powstałej w okupowanej Polsce. Żydowska Organizacja Bojowa, bo o niej mowa, utworzona
została 28 lipca 1942 roku na terenie Getta Warszawskiego jako próba zbrojnego oporu Żydów
więzionych w tej odizolowanej dzielnicy. W skład oddziałów bojowych ŻOB weszły najbardziej
liczące się ugrupowania żydowskie, a dowódcą został Mordechaj Anielewicz z Haszomer Hacair.
Obok warszawskiego oddziału ŻOB posiadała także organy w innych miastach Generalnego
Gubernatorstwa. Dzięki pomocy Polskiego Podziemia Żydzi zdobywali niezbędną broń oraz
amunicję przemycaną na teren getta przez żołnierzy Armii Krajowej i Gwardii Ludowej. W tym
względzie zarówno obóz londyński, jak i związany z Moskwą uznały ŻOB jako legalną zbrojną
organizację żydowską. ŻOB prężnie działała za murami getta, mimo ograniczonych możliwości.
Prowadzono budowę bunkrów obronnych, zdobywano broń, przeprowadzano także akcje
likwidacyjne konfidentów i kolaborantów. Obok ŻOB na terenie getta działał także Żydowski
Związek Wojskowy utworzony przez byłych oficerów Wojska Polskiego żydowskiego pochodzenia
jeszcze w listopadzie 1939 roku. ŻZW prowadził współpracę z Polskim Podziemiem, de facto
podlegając Związkowi Walki Zbrojnej, a później Armii Krajowej. Tuż przed wybuchem powstania
w Getcie Warszawskim nawiązano współpracę z Żydowską Organizacją Bojową, dokonując
podziału stref obronnych i ustalając taktykę współdziałania. Dowódcą ŻZW był prawdopodobnie
Dawid Wdowiński, jednak dużą rolę odgrywał w nim również Mieczysław Apfelbaum. Szacuje
się, iż w przeddzień wybuchu powstania w getcie liczebność bojowników ŻZW sięgała ponad 500
ludzi, jednakże niewykluczone jest także silne wsparcie ochotnicze, które podniosło stan
osobowy organizacji do blisko 1500 żołnierzy. Ich uzbrojenie pozostawiało wiele do życzenia.
Posiadali oni, według prawdopodobnych danych, 3 ciężkie karabiny maszynowe, 4 RKM-y i 1
LKM, a także 150 pistoletów i około 1000 granatów. ŻOB dysponowała w tym czasie 500 ludźmi,
na których przypadało około 500 sztuk pistoletów, każdy z 10-15 nabojami. Dodatkowo mieli oni
do dyspozycji ponad 2000 granatów ręcznych, z których część pochodziła z produkcji
"domowej". Mieli również 2000 butelek zapalających, także własnej produkcji. Żydowska
Organizacja Bojowa podzieliła getto na trzy sektory, w których zamierzała nawiązać kontakt
bojowy z nieprzyjacielem. Rzeczywistość zweryfikowała zamiary bojowników, a getto ostatecznie
podzielono na dwa rejony operowania ŻOB i ŻZW. W ostatnich miesiącach przed zrywem
bojowym niezwykle ważną operacją było dostarczenie zapasów broni. Ważne miejsce w tej akcji
zajmuje Armia Krajowa, która zgodziła się współpracować z Żydami, nierzadko narażając życie
własnych żołnierzy. Jesienią rozpoczęto szeroko zakrojoną, na miarę możliwości, operację
przerzutową. Punktem przerzutowym było mieszkanie przy Krakowskim Przedmieściu 4 m. 11,
skąd wysyłano za mury spore ilości broni. Za operację odpowiedzialność wziął Korpus
Bezpieczeństwa działający w ramach AK. 18 stycznia 1943 roku, w chwili wzmożenia represji
niemieckich w Warszawie (i ostrej łapanki na terenie getta) ŻOB chwyciła za broń, wzywając do
walki mieszkańców enklawy. "Żydzi! Okupant przystępuje do drugiego aktu naszej zagłady. Nie
idźcie bezwolnie na śmierć... Brońcie się... W walce macie możliwość ratunku... Walczcie...". Ten
dramatyczny apel nie pozostał bez odzewu. Gdy Niemcy wkroczyli do getta, napotkali silny opór,
co zmusiło ich do zaniechania planów. Do kolejnej tego typu akcji, tym razem ostatecznej,
okupant przystąpił niemalże dokładnie w trzy miesiące później.
Walka
19 kwietnia 1943 roku wybuchło powstanie w Getcie Warszawskim. Żydzi zdawali sobie sprawę,
iż ostateczny akt likwidacji getta nastąpi właśnie w tym dniu, dlatego postanowili przygotować
się do odparcia Niemców. Choć wiedzieli, iż ich siły są mizerne w porównaniu z tym, czym
dysponował przeciwnik, stanęli do nierównej walki. Jej los był z góry przesądzony. Hitlerowcy
ruszyli do natarcia w poniedziałek. Nazajutrz wypadało żydowskie święto Pesach, które judaiści
obchodzili z wielkim uniesieniem. Tradycyjne przygotowania prowadzono pomimo mobilizacji do
walki. Choć nie zapomniano o święcie, nastroje panujące w getcie określić należy jako bojowe.
Na dowódcę przyszłych walk wyznaczono Mordechaja Anielewicza. Młody Żyd wykazywał się
szczególną ambicją i zabiegał o zaszczytne stanowisko. Miał ku temu predyspozycje, choć w
walce był niedoświadczony. Tymczasem na teren getta wkroczyli Niemcy. Oddziały hitlerowskie
liczyły blisko 3000 żołnierzy sformowanych z jednostek SS, "Schupo", "Sipo" oraz artylerii
i saperów Wehrmachtu wspomaganych dodatkowo przez 367 granatowych policjantów i 337
faszystów w Łotwy i Ukrainy. Siłom tym ŻOB i ŻZW mogły przeciwstawić 1100 zorganizowanych
żołnierzy. W getcie znajdowało się wówczas blisko 65 000 ludzi. Ich mentalność zmieniła się w
ciągu tych paru miesięcy. Teraz nie chcieli już umierać zapomniani i anonimowi, zapragnęli
walczyć. 19 kwietnia nad gettem powiewały sztandary wywieszone przez Żydów, a dowództwo
ŻOB w odezwie z 23 kwietnia zapowiadało walkę na śmierć i życie oraz wzywało do podjęcia
wysiłku tych, którzy jeszcze nie zaangażowali się w starcia. Dwie kolumny, które wkroczyły do
getta o 6:00 rano przywitał ogień z okien domów rozmieszczonych przy Nalewkach. To zmusiło
zaskoczonych Niemców do wycofania się. Do walki podciągnęli oni lekkie czołgi, ale i te
zatrzymali
bojownicy,
którzy
obrzucili
nadciągające
jednostki
granatami
i butelkami zapalającymi. Dowództwo nad akcją objął teraz gen. major Jürgen Stroop. W swojej
karierze wielokrotnie wykazywał się bestialstwem, co docenili jego przełożeni, nakazując mu
prowadzenie akcji antypartyzanckich na Ukrainie, a wcześniej przeprowadzenie represji w
Poznaniu i kilku innych podbitych polskich miastach. Od kwietnia 1943 roku zajmował się
deportacją Żydów do Treblinki. Podczas likwidacji Getta Warszawskiego Stroop prowadził
dziennik-raport, który później stał się jednym z ważniejszych dowodów podczas procesu w
Norymberdze. Oddajmy na chwilę głos katowi Warszawy, Jürgenowi Stroopowi:
"Podczas wtargnięcia po raz pierwszy do getta udało się Żydom i polskim bandytom przez
zaatakowanie przygotowanym zawczasu ogniem odeprzeć rzucone do walki siły łącznie z
czołgami i samochodami pancernymi. Przy drugim natarciu, około godz. 8:00, rzuciłem przez
wyznaczone szlaki siły podzielone na małe grupy w celu przetrząśnięcia całego getta. Mimo
ponownego zaatakowania ogniem udało się teraz systematycznie przeszukać całe kompleksy
budynków. Przeciwnik został zmuszony do wycofania się z dachów i wyżej położonych punktów
oporu do piwnic, bunkrów i kanałów. Ażeby przeszkodzić ucieczce do kanałów, sieć kanalizacyjna
pod żydowską dzielnicą mieszkaniową została niezwłocznie zalana wodą, co jednak okazało się
przeważnie iluzoryczne na wskutek wysadzenia przez Żydów w powietrze zaworów. Wieczorem
pierwszego dnia napotkano większy opór, który jednak specjalnej jednostce bojowej udało się
prędko złamać. W toku dalszej akcji udało się wyprzeć Żydów z urządzonych przez nich gniazd
oporu, kryjówek strzeleckich itp. i w ciągu 20 i 21 kwietnia tak opanować większą część tzw.
reszty getta, że nie mogło już być mowy o znaczniejszym oporze na terenie tego kompleksu
budynków. Główna grupa bojowa Żydów, przemieszana z polskimi bandytami, wycofała się już w
ciągu pierwszego czy też drugiego dnia na tzw. plac Muranowski. Tam została zasilona przez
większą liczbę polskich bandytów. Planem jej było utrzymanie się wszelkimi sposobami w getcie,
ażeby przeszkodzić wtargnięciu z naszej strony. Na jednym z betonowych budynków
wywieszono flagi żydowską i polską jako wezwanie do walki przeciwko nam". Pierwszego dnia
walk po południu burza rozpętała się w pobliżu ulicy Muranowskiej. ŻZW doskonale wykorzystała
warunki tego miejsca, dziesiątkując nacierających Niemców i niszcząc czołg. Z kolei wieczorem
polskim saperom udało się zrobić wyłom przy ulicy Bonifraterskiej i zasilić szeregi walczących.
Następnego dnia Niemcy ponownie wkraczają na teren getta. Udaje im się zlikwidować 9
broniących się zaciekle bunkrów. Kolejni Żydzi zostają pojmani. Wysokie straty niemieckie
wymusiły na nich zmianę taktyki. W kolejnych dniach koncentrują się oni na podpalaniu
poszczególnych domów. Spalani żywcem Żydzi niejednokrotnie decydują się na samobójczą
śmierć.
22 kwietnia zaciekła batalia toczy się o ulicę Muranowską i Miłą. Następnego dnia wydana
zostaje wspominana już przez nas odezwa dowództwa żydowskiego: "Toczy się walka o Waszą i
naszą wolność. O Wasz i nasz – ludzki, społeczny i narodowy – honor i godność. Pomścimy
zbrodnie Oświęcimia, Treblinki, Bełżca, Majdanka. Niech żyje braterstwo broni i krwi walczącej
Polski!". Z kolei Stroop dzieli swoje oddziały i decyduje się na odcięcie dopływu energii
elektrycznej. Popołudniowy atak Niemców nie przynosi spodziewanego efektu, czego przyczyną
jest szaleńczy opór bojowników żydowskich. Rankiem następnego dnia natarcie jest
kontynuowane, a obrońcy już niemal w całości gromadzą się w pobudowanych przezornie
bunkrach. 27 kwietnia Stroop wspomina jako bardzo pracowity. Na uwagę zasługuje bohaterski
czyn Dawida Hochberga, który własnym ciałem osłonił bunkier, aby umożliwić przedostanie się
pozostałym bojownikom pod huraganowym ogniem Niemców. Polska prasa, "Dzień Warszawy"
nr 44, informuje:"Wielkie szopy Tebensa, zatrudniające około 10 tysięcy ludzi, poddały się.
Poddali się również pracownicy Werterfassung. Niemcy obiecali im, że zostaną przewiezieni do
obozów w Trawnikach i w Poniatowie. Według otrzymanych przez nas informacji, z około 20
tysięcy wywiezionych do Lublina Żydów, zaledwie mała garstka doczekała się spełnienia
niemieckiej obietnicy. Wczoraj zaatakowali Niemcy szop Hoffmana [ul. Nowolipki 51a].
Najdzielniej bronią się szczotkarze w palącym się od kilku dni gmachu.W płonącym getcie
rozgrywają się dantejskie sceny. Matki wyrzucają dzieci z okien palących się domów. Nie ma
gdzie uciec z ognia, chyba tylko pod kule wroga. Straszliwy swąd palących się ciał opada jak
zmora na całe miasto. Nocą rozpalają się nad Warszawą krwawe łuny..."Od 1 maja trwają walki
o bunkier przy ul. Franciszkańskiej 30, gdzie do 3 maja Niemcom udaje się zdobyć żydowskie
magazyny żywnościowe. Wciąż trwają systematyczne przeszukiwania kolejnych sektorów getta
połączone z podpalaniem. Prasa polska cały czas donosi o zaciętym boju w Getcie Warszawskim.
5 maja odzywa się także obóz londyński. Premier Władysław Sikorski w kolejnej już audycji
radiowej wzywa Polaków do udzielenia jak największej pomocy walczącym Żydom. Dzień później
Niemcy przystępują do niszczenia Wielkiej Synagogi na ul. Tłomackie. Bojownicy zaczynają
wątpić w sens dalszego oporu. Oczekują wsparcia z aryjskiej strefy Warszawy. Część decyduje
się na próbę przebicia kanałami. Niektórym się udaje, inni czynią to bezskutecznie. Nadchodzi
8 maja. Niemcy decydują się na zlikwidowanie bunkra przy ulicy Miłej 18, gdzie znajduje się
dowództwo Żydowskiej Organizacji Bojowej. Wobec niemożności ucieczki Mordechaj Anielewicz
i kilku innych bojowników popełniają samobójstwo. Części jednak udaje się wydostać z bunkra
i dotrzeć na ul. Franciszkańską. W następnych dniach opór wygasa. Ostatni żołnierze próbują
dramatycznego przebicia się z getta na stronę aryjską. 9 maja 40 ludziom udaje się ta sztuka
i wkrótce znajdują schronienie u żołnierzy Armii Krajowej. 13 maja dramat rozgrywa się
w Londynie. Przedstawiciel Bundu Szmul Zygielbojm dokonuje samospalenia na znak protestu
przeciwko likwidacji getta. W środku pozostawił rodzinę. Wcześniej pisze list do przedstawicieli
władz polskich na uchodźctwie. 16 maja rozgrywa się ostatni akt dramatu. Niemcy wysadzają w
powietrze Wielką Synagogę, co symbolicznie daje kres zbrojnemu zrywowi ludności żydowskiej
w getcie. Jürgen Stroop po raz kolejny raportuje; "Postanowiłem zakończyć Grossaktion 16 maja
1943 r. o godzinie 20 minut 15. Piękną klamrą oficjalnego zamknięcia Wielkiej Akcji było
wysadzenie w powietrze Wielkiej Synagogi przy ulicy Tłomackie". W jego raporcie czytamy także
o stratach, jakie szacunkowo miały ponieść obie strony. Stroop podawał w raporcie przesłanym
do Heinricha Himmlera, iż zginęło 13 000 Żydów. Pisał także o ujęciu dalszych 49 000. Wśród
strat własnych generał major wymienia 16 zabitych i 87 rannych. Wiemy jednak, iż dane te
zostały mocno zaniżone, ponieważ w rzeczywistości Żydom i Polakom udało się zabić lub ranić
nawet do 300 ludzi, choć sami szacowali sukcesy na znacznie wyższe. Ponadto wojska
hitlerowskie utraciły jeden czołg i dwa samochody pancerne. Getto przestało istnieć...
Koniec walki.
Wielokrotnie o sytuacji na ziemiach polskich informowani byli dyplomaci zachodni. Nie mieli oni
jednak możliwości interwencji zbrojnej na ziemiach polskich. Wiązało się to z nieciekawą
sytuacją na froncie, jaka zaistniała w latach 1941-43. Siły III Rzeszy wciąż górowały nad
alianckimi, co powodowało, że niemożliwym było zmuszenie Niemców do czegokolwiek.
Sprzymierzonym
pozostawała
zatem
droga
dyplomatyczna.
Referaty
informacyjne
i propagandowe polskich organizacji podziemnych wielokrotnie wysyłały sygnały za
pośrednictwem Londynu. 3 maja 1941 roku Rząd Polski na Emigracji wystosował specjalną notę
do sojuszników zachodnich, w której określono rozmiar zbrodni niemieckich na polskich
ziemiach. Szczególne miejsce w tym referacie zajęła sprawa żydowska, a dokumenty
przetłumaczono na kilka języków, aby ułatwić komunikację. Niestety, nie dotarto do sumień
polityków angielskich, którzy nie zdecydowali się na przeprowadzenie operacji odwetowej.
Strona polska sugerowała nawet użycie sił bombowych RAF-u w celu dokonania nalotów na
szereg celów zarówno w Niemczech, jak i krajach okupowanych, jednak alianci nie chcieli
przystać na taką ewentualność, tłumacząc to czynem niegodnym dla alianckich sił powietrznych.
Kontrowersje wokół tematu nalotów odwetowych trwały od początku wojny. Brytyjczycy
wielokrotnie wykazywali się w tym temacie przesadną słabością, początkowo nie dostrzegając
nawet szansy odwetu za bestialskie bombardowania Londynu czy Coventry. 9 czerwca 1942
roku na antenie radia BBC premier Władysław Sikorski wezwał aliantów do pociągnięcia do
odpowiedzialności zbrodniarzy hitlerowskich. Jego apel nie miał jednak siły przebicia. Podobnie
rzecz miała się z notami wicepremiera Stanisława Mikołajczyka, który 27 listopada tego samego
roku zauważył ogrom problemów okupowanej ojczyzny, ze szczególnym zwróceniem uwagi na
kwestię mordowania ludności żydowskiej i polskiej. Zaprzeczył także doniesieniom, jakoby naród
polski współpracował w tym celu (likwidacji Żydów ) z Niemcami. Wreszcie,
17 grudnia 1942 roku, Narody Zjednoczone zareagowały na niepokojące wieści
z kontynentalnej części Europy. W specjalnej nocie przywódcy Wielkiej Brytanii, USA i ZSRR
wyrazili oburzenie polityką niemiecką (paradoksalnie w Związku Sowieckim eksterminacja była
porównywalna). Stwierdzono także: "Raz jeszcze uroczyście stwierdzają [Narody Zjednoczone],
iż odpowiedzialni za te zbrodnie nie ujdą kary, i zwracają się o podjęcie środków prowadzących
do praktycznej realizacji tego celu". Interweniował także wysłannik Polskiego Podziemia Jan
Karski,
który
przed
wyjazdem
z
Warszawy
do
Londynu
spotkał
się
z przedstawicielami żydowskiego podziemia, w tym przywódcą Bundu. Ogółem jednak zachodnie
noty, protesty i dokumenty miały niewielkie znaczenie. Oprócz wymowy moralnej tak naprawdę
niczego nie zmieniały w statusie Żydów przebywających pod okupacją niemiecką. Bestialska
brunatna okupacja trwała nadal i nie było tego w stanie zmienić żadne niemrawe memorandum
Narodów Zjednoczonych. Dlatego też, widząc, iż śmierć milionów Żydów może zostać
zapomniana, organizacje podziemne zdecydowały się na szaleńczy zryw, którego punktem
kulminacyjnym było powstanie w Getcie Warszawskim. Opór zbrojny Żydów wzbudził
zainteresowanie całego świata, ale i za tym nie poszły adekwatne do czynu ludności żydowskiej
kroki. USA i Wielka Brytania po raz kolejny zdobyły się zaledwie na noty, a samoloty sowieckie
podczas strategicznych bombardowań omijały teren Getta Warszawskiego. Prasa polska,
raportująca na bieżąco o wynikach walki w getcie, musiała zdobyć się na smutne podsumowanie
akcji. W dniu 20 maja 1943 roku czytelnicy "Gwardzisty" mogli dowiedzieć się ;"Bohaterscy
bojownicy z ghetta warszawskiego przejdą do historii walk wyzwoleńczych jako przykład
nieustraszonej odwagi i męstwa". Żydzi walczący w getcie faktycznie przeszli do historii, a
dzisiaj ich wysiłek pozostaje jedną z najpiękniejszych i najbardziej bohaterskich kart tego
narodu umęczonego, jak żaden inny w trakcie sześciu lat trwania II wojny światowej.
Zdjęcia:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Grafika:The_Wall_of_ghetto_in_Warsaw_-_Buiilding_on_Nazi_German_order_August_1940.jpg
http:// http://www.google.pl/search?q=powstanie+w+getcie+warszawskim
http://pl.wikipedia.org/wiki/Powstanie_w_getcie_warszawskim
Społeczna Akcja „Żonkile”
Kwiaty te to symbol pamięci. Kwitną w kwietniu, miesiącu wybuchu
Powstania w Getcie Warszawskim.
W tym roku przypada 70. rocznica tego wydarzenia.
Żółte żonkile z papieru będą symbolem pamięci o Powstaniu w Gettcie Warszawskim.
„Pamiętamy o tragedii sprzed siedmiu dekad. Tak jak Marek Edelman, zawsze w
kwietniu, składał żonkile pod pomnikiem Bohaterów Getta, tak i my oddamy hołd
bohaterskim bojownikom oraz eksterminowanej żydowskiej ludności cywilnej „.
Żonkile zostaną także zasadzone wokół budynku Muzeum Historii Żydów Polskich –
naprzeciw pomnika Bohaterów Getta oraz na terenie Muzeum Powstania Warszawskiego.
Akcję społeczną “Żonkile” przygotowuje Muzeum Historii Żydów Polskich i Muzeum
Powstania Warszawskiego.

Podobne dokumenty