tekst do pobrania - Wirtualne Muzeum Konstancina
Transkrypt
tekst do pobrania - Wirtualne Muzeum Konstancina
Konstanciński Dom Kultury, ul. Jaworskiego 18, 05-520 Konstancin-Jeziorna tel. +48 22 754 47 23, kom. +48 515 139 191 Dom Żeromskiego w Konstancinie Józef Hertel O Żeromskim, o Domu Żeromskiego w Konstancinie wie wielu, o Jasińskim, o jego willi „Świt" w Konstancinie nie wiedział do niedawna prawie nikt. A przecież jest to ten sam dom. Jak to możliwe? A jednak możliwe. Godzi się tę zagadkę wyjaśnić. Do Konstancina, słynącego z możnych rezydencji rodzin ziemiańskich, przemysłowych i kupieckich, dołączali coraz częściej przed I wojną światową znakomici artyści. Obok posiadającego tu od r. 1903 swoją willę „Ave” malarza, rysownika i grafika Aleksandra Manna, dochodzili na letniskowe pomieszkanie tacy znakomici malarze jak Franciszek Ejsmond, Stanisław Lentz, Józef Pankiewicz. Drugim znanym artystą malarzem, który zafundował sobie willę w Konstancinie przed I wojną światową, a właściwie stworzył własnego pomysłu przybytek uśmiechu Giocondy - tj. pięknej żony Eleonory z Odrowążów Wilkońskiej - był Zdzisław Jasiński. Willę stateczną, solidną, bez efekciarstwa a stylową, podobną do charakteru gospodarza, zaprojektowaną przez architekta Zenona Chrzanowskiego, jako willę w XX-wiecznym stylu angielskim, nazwano „Świt”. W znanym pensjonacie Janiny hr. Hutten-Czapskiej ,Leliwa" z momentem pojawienia się na konstancińskim horyzoncie Zdzisława Jasińskiego, jako właściciela willi mówiło się wiele. Zazdrościli mu niektórzy sławy światowej, tych złotych, srebrnych i brązowych medali z wystaw jego obrazów w Monachium, Berlinie, Warszawie Paryżu, Chicago, San Francisco, a dla innych znów obiektem zazdrości była młodziutka, o 18 lat młodsza od niego wyjątkowej urody żona i muza, matka trzech ślicznych córeczek. Można też sobie wyobrazić, jakie komentarze musiały wywoływać wśród sąsiadów, powtarzające się dłuższe wizyty w domu państwa Jasińskich ... dziada konstancińskiego, znanego ze swej noszonej zima-lato baranicy. Przecież po jałmużnę idzie się na chwilę, a on przesiadywał zwykle dłużej. Sytuacja wyjaśniła się dopiero po którejś wystawie Zdzisława Jasińskiego, gdzie znany dziad został pokazany na doskonałym portrecie. Tak to dziad konstanciński otrzymał z rąk Zdzisława Jasińskiego jałmużnę hojną - nieśmiertelność swojego oblicza. Nie tylko ten jeden fakt świadczy o śmiałym sięganiu malarza do folkloru, za nim pójdą inne obrazy rodzajowe z mazowieckiego, pejzaże mazowieckie, co zjedna mu później przydomek poety Mazowsza. A i żona malarza nie ograniczała się w Konstancinie tylko do roli pani domu i matki wychowującej trzy córy. Pragnęła, aby uśmiechy „Świtu” promieniowały szerzej. Stąd przy udziale literackim ich nauczycielki - p. Kończykowskiej i jej męża - p. Eleonora wystawiała w miejscowej sali szkolnej przy al. Moniuszki (dziś al. Zjednoczenia) różnego rodzaju komedyjki i sztuczki. Najwięcej uśmiechu i wesela wniosła w te ciężkie lata wojenne reżyserowana przez nią komedyjka „Błażek opętany”. Rolę panienki, o którą toczyły się przezabawne boje amantów grała najstarsza córka państwa Jasińskich - Aleksandra. Pewną sensacją było odwiedzenie państwa Jasiń¬skich w willi „Ś” przez kolegę po pędzlu pana domu jeszcze z lat studiów malarskich w Krakowie - Włodzimierza Tetmajera. Ten artysta malarz, chłopoman bronowicki i Gospodarz ze słynnego „Wesela” Wyspiańskiego, nazywany popularnie Teściem, miał wiele do opowiadania na temat krakowskiej bohemy, umiał to robić ciekawie i z humorem. Ucieszył się jak dziecko wywoływaniem uśmiechów pani domu i jej nadobnej córeczki pierworodnej, piejąc raz po raz z zachwytu swe malarskie przysłowie: „Ach, co za uśmiech! Bajecznie kolorowy”! Co prawda gospodarz „Świtu” nie dorównywał mu w gawędziarstwie, ale zachowała się anegdota, którą Jasiński mógł się zrewanżować przyjacielowi w cytowaniu autentycznych anegdot związanych ze słynnymi ludźmi. Niech mi wolno będzie być niedyskretnym i zacytować fragment z niepublikowanego jeszcze „Wspomnienia o Zdzisławie Jasińskim”, napisanego przez jego córkę Jadwigę w r. 1954: „Szczególnie upamiętniła mi się rozmowa Matejki z uczniem - rozmowa, którą Ojciec bezpośrednio wysłuchał, a która doskonale obrazuje stosunek Matejki do zadań artysty. Gdy Matejko przy pomocy swych uczniów, skończonych już młodszych malarzy, polichromował Kościół Mariacki w Krakowie, razu pewnego, oglądając dokonania z dnia poprzedniego, zarzucił jednemu z artystów, że piórka u skrzydeł anioła na sklepieniu są niedostatecznie dokładnie odrobione i rzekt: - to trzeba wykończyć. Ów malarz próbował się obronić, stwierdzając, że z ziemi nie widać tej niedoskładności, że ten sam efekt daje takie opracowanie. Matejko na to odpowiedział: tak, ale Pan Bóg widzi”. Strona 1 z 3 Konstanciński Dom Kultury, ul. Jaworskiego 18, 05-520 Konstancin-Jeziorna tel. +48 22 754 47 23, kom. +48 515 139 191 Pragnąc w pełni wykorzystać okazję poznania autorki wspomnienia, spytałem ją najpierw o nazwę willi „Świt" jaka była jej geneza, a następnie o obrazy ojca malowane w Konstancinie i czy da się ustalić, które dzieła powstały pod dachem „Świtu” lub w plenerze konstancińskim. Piękniejszej historii nazwy willi nie zna Konstancin. Córka malarza - Jadwiga - uchyla nam rąbka tej tajemnicy: „Otóż przed budową willi, gdy były już plany architektoniczne i nasze marzenia o niej, zapadło w rodzinie postanowienie, że będzie to „Willa Róż". Na ślepej ścianie od wschodu, czyli od dzisiejszej ulicy Żeromskiego, miała być delikatna krata lub drewniane drabinki, a na nich rozpięte pnące róże. Stało się inaczej, gdyż zamieszkaliśmy w naszej willi, gdy były ciężkie czasy wojenne. Zabrakło gotówki na luksusowe nakłady. A jednocześnie był to czas, gdy zaczął jaśnieć i jaśniał coraz wyraźniej - świt wolności! Ojciec byt wielkim patriotą. Ja nauczyłam się popularnego wówczas wiersza, który się zaczynał od słów: „Zbudź się, z gnuśnej powstań leży, Czas uderzyć w czynów stal, Świt już błysnął u rubieży, odgłos trąbki płynie w dal”. Ponadto skojarzenia ze świtem użyto na weselu moich rodziców, gdy jeden z kuzynów wygłaszając mowę weselną, tak ją zakończył: - „i by potomni o was powiedzieli, żeście przyśpieszyli promienie świtu". Jeśli natomiast idzie o twórczość konstancińską ojca - to , wymieniała obok wspomnianego już „Dziada" - „Pejzaż z mostkiem" na strumyku Wierzbna, „Alejkę" w Parku", „Z tarasu willi „Podlasianka" (państwa Krzyżanowskich, a później znanej śpiewaczki Janiny Tisserant-Parzyńskiej), dziś o nazwie „Irena" i może jeszcze „Rabusie". O, przepraszam, bo przede wszystkim należy tu wymienić akwarele: „Świt" z fragmentem parku czyli willę rodzinną, „Droga do Obór - wierzba i cierń", „Konstancińska Skarpa". Warto dodać, że akwarela „Świt" sprzedana została Muzeum Narodowemu z przeznaczeniem do mieszkania Stefana Żeromskiego na Zamku Królewskim w Warszawie. A poza tym? - zadawałem ciekawskie pytania. - Poza tym - ojciec malował konstancińskie powietrze. Miałem wrażenie, że moja urocza rozmówczyni zakpiła z lekka ze mnie. Aby ukryć nieco zmieszaną minę z tego powodu, spróbowałem zatrzeć to wrażenie dalszym pytaniem. - Czy łaskawa Pani chce przez to powiedzieć, że poza tym Konstancin był dla ojca powietrzem - tzn. nie malował już nic? - Przeciwnie, to oznacza bardzo dużo. To wielka sztuka malować konstancińskie powietrze. Znowu musiałem ze swoją miną wydać się śmieszny, ale tym razem moja rozmówczyni pragnąc wydobyć mnie z zakłopotania, zmieniła temat i przeszła do twórczości swojej najstarszej siostry - Aleksandry - spadkobierczyni talentu ojca. A jednak to powiedzenie, że Zdzisław Jasiński malował konstancińskie powietrze, nie dawało mi spokoju. Jego sens zrozumiałem dopiero po kolejnych wizytach u p. Jadwigi Jasińskiej-Wiśniewskiej, po przyjrzeniu się oryginałom obrazów jej ojca. Rzeczywiście widzi się to powietrze w jego obrazach, co więcej - czuje się je nawet. Przecież powietrze konstancińskie w tamtych czasach określane było jako balsamiczne. I to wrażenie odbiera się z obrazów Jasińskiego. A ponadto w tym przekonaniu utwierdza nas następny właściciel „Świtu" - wielki Żeromski, który powiedział to pamiętne zdanie do swojej żony Anny, przekazując jej w prezencie imieninowym tę willę w r. 1920: „Mieszkałem w tylu pięknych miejscowościach, ale nigdzie tak nie pachniało jak w Konstancinie" (zacytowane dowolnie z pamięci). Istotnie, jeśli się zważy, że oprócz zapachu pięknych lasów, kwitnących okolicznych pól i licznych, ogrodów pełnych kwiatów - dochodził jeszcze zapach uśmiechu - jednej Giocondy - Jasińskiego i drugiej - Żeromskiego. Pominięty w różnych publikacjach przedwojennych i powojennych okres konstanciński Zdzisława Jasińskiego, a także niesłusznie zapomniany jego bogaty i cenny dorobek twórczy całego życia przypomniany został licznie przybyłym nauczycielom warszawskim, przyjaciołom, znajomym, rodzinie i innym zaproszonym gościom przez zorganizowany 26.VI.1984 r. w Domu Nauczyciela - wieczór pamięci Zdzisława Jasińskiego. Ale czy wieczór ten pozostanie jedynie odfajkowaniem sprawy? Czy nie powinny wreszcie przypominać twórczości Zdzisława Jasińskiego - „Zachęta" Muzeum Narodowe i inne salony wystawowe? Czy w sytuacji zburzenia Warszawy, a w tym i dawnej Filharmonii Warszawskiej, którą zdobiły dzieła Zdzisława Jasińskiego nie powinno się je ocalić od zapomnienia poprzez reprodukcje, jak również wielu innych jego płócien pochłoniętych przez wojnę spośród blisko 300 obrazów? Czy Instytut Sztuki względnie któreś z wydawnictw nie mogło by wydać monografii tego Strona 2 z 3 Konstanciński Dom Kultury, ul. Jaworskiego 18, 05-520 Konstancin-Jeziorna tel. +48 22 754 47 23, kom. +48 515 139 191 zasłużonego malarza, albumu lub reprodukcji barwnych jego obrazów? Jakie bogactwo twórczości, jaki ciekawy warsztat i jaka wciąż aktualność tej tematyki! P. S. I jeszcze jedno trudno pojąć - dlaczego na zapomnienie Zdzisława Jasińskiego godzi się jeden z jego rodzonych wnuków - p. Szymon Kobyliński? P. S. Od redakcji. W ostatnich latach p. Szymon Kobyliński dwukrotnie pisał o Zdzisławie Jasińskim na łamach „Stolicy". Józef Hertel Strona 3 z 3 Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)