Tomasz Meliński W poszukiwaniu dobra Codziennie posługujemy

Transkrypt

Tomasz Meliński W poszukiwaniu dobra Codziennie posługujemy
Tomasz Meliński
W poszukiwaniu dobra
„Mądry człowiek szuka nie szczęścia, lecz dobra”
Luc de Clapiers de Vauvenaugures
Codziennie posługujemy się określeniem „dobro”, aby wyrazić ocenę czegoś,
aprobatę lub preferencje. Mówimy np. „dobry obiad”, gdy nam smakował, „dobry
człowiek”, gdy zachowuje się szlachetnie, „dobra szkoła”, gdy spełnia określone warunki
pedagogiczne, „dobre buty”, gdy nie tylko są wygodne, ale także trwałe itd. Ale co to
znaczy, że coś jest dobre? Co warunkuje owo dobro? Czy dla wszystkich ludzi termin
„dobro” oznacza to samo? W tej części cyklu spróbujemy ukazać jeden z największych
problemów filozoficzno-etycznych.
W dziejach filozofii pojawiło się szereg koncepcji dobra. Te najbardziej znane zostały
wypracowane w określonych nurtach myślowych czy systemach filozoficznych, takich jak
np.: eudajmonizm, hedonizm, tomizm. Eudajmonizm (z greckiego εὐδαίμων, czyt.:
eudaimon: „szczęśliwy”) jako pogląd filozoficzny utożsamia dobro z tym, co daje
człowiekowi szczęście. Według hedonizmu (z greckiego ήδονή, czyt: hedone: „przyjemność”,
„rozkosz”) tym dobrem, które prowadzi do szczęścia, jest przyjemność. Tomizm, system
wywodzący się od św. Tomasza z Akwinu, głosi, że dobrem jest to, co pożądane (łac.
appetibile) przez wszystkich, a szczęściem – oglądanie Boga. Już na przykładzie tych trzech
poglądów widać ogromne rozbieżności w rozumieniu dobra. Mogłoby się wydawać, że rację
ma św. Tomasz, choćby dlatego, że cieszy się on szczególnym autorytetem jako filozof,
teolog i oczywiście święty. Zwróćmy jednak uwagę na jedną sprawę, mianowicie wyobraźmy
sobie, że wszyscy pożądają narkotyków. Gdyby tak było, to czy narkotyki stałyby się czymś
dobrym tylko dlatego, że – według opinii św. Tomasza – wszyscy ich pożądają? Pomijając
tych, którym ten pomysł się spodobał, trzeba stwierdzić, że byłaby to niedorzeczność, choćby
z tego względu, że nijak się mają do szczęścia w postaci oglądania Boga. Nie chcemy
oczywiście polemizować z tak wielkim myślicielem, jak św. Tomasz z Akwinu, ani tym
bardziej podważać jego autorytetu, który jest... niepodważalny. Naszym zamiarem jest
zwrócenie uwagi na różne sposoby rozumienia dobra w filozofii. Nie powinno zatem dziwić,
że te czasem skrajnie odmienne spojrzenie na dobro cechuje także nas samych. Czym zatem
jest dobro? Czy w ogóle możliwe jest jego zdefiniowanie, skoro nawet filozofowie różnią się
diametralnie w swych poglądach? Mimo trudności spróbujmy wniknąć w tę problematykę
jeszcze głębiej.
Jest coś, co łączy wymienione powyżej nurty myślowe. Zwróćmy uwagę na to, że są
one skoncentrowane na życiu człowieka. Dotykają więc jego postępowania, co z kolei
umiejscawia nasze rozważania w obszarze etyki. Oczywiście nie oznacza to, że wyłącznie w
tym obszarze jest możliwe zbudowanie definicji dobra, ale niewątpliwie dobre postępowanie
człowieka jest czymś, co szczególnie sobie cenimy. Skupmy więc naszą uwagę przede
wszystkim na etycznym aspekcie dobra.
Wróćmy do problemu narkotyków. Jak można przypuszczać, trudno jest spotkać
narkomana, który postrzega narkotyki wyłącznie jako zło, zwłaszcza w początkowym stadium
uzależnienia. Gdyby nie doszukiwał się w narkotykach choćby cienia dobra, nigdy nie
sięgnąłby po nie. Oczywiście pozwalamy sobie na pewne uproszczenia, ale nie zmieniamy
istoty problemu. Widać na tym przykładzie, że są takie rzeczy, zjawiska, zachowania, które
tylko wydają się nam dobre, choć w rzeczywistości są złe. Dla narkomana to zło przybrało
pozór dobra, które jest przez niego pożądane. Skrajni hedoniści zawsze nazwą zło „dobrem”,
ponieważ ono w subiektywnym poczuciu przynosi im „szczęście”. Zło jednak nie jest
dobrem.
Czasami można sądzić, że coś, co dla mnie jest dobre, dla innych jest złe, np. lek dla
kogoś zdrowego byłby z pewnością szkodliwy. Czy w związku z tym coś może być i dobre, i
złe zarazem? Nie. Prawdziwe dobro jest zawsze obiektywne i wiąże się z człowiekiem, bo
zawsze ma dla niego doniosłe znaczenie. Lek jest dobry, bo jest wytworzony właśnie dla
człowieka, znajdującego się w trudnej sytuacji, jaką jest choroba. Gdyby zażył go ktoś
zdrowy, pewnie zapadłby w chorobę, ale tym samym nie zamieniłoby to dobra w zło. Z dobra
trzeba korzystać dobrze.
Jedno ważne zastrzeżenie, jakie trzeba koniecznie poczynić w tym miejscu, dotyczy
podstawy bytowej dobra, czyli tego, co sprawia, że coś jest tym właśnie dobrem. Otóż wcale
nie jest tak, jak się często twierdzi, że dobro to coś, co służy człowiekowi. Jasne, że lek służy
choremu, ale nie to służenie warunkuje dobro leku. Tym, co stanowi podstawę bytową dobra,
jest wartość. Wartości istnieją obiektywnie, czyli niezależnie od upodobań człowieka. Jeśli
jakaś rzecz, np. lek, jest bezużyteczny dla kogoś, bo jest zdrów, to nie znaczy, że lek nie ma w
ogóle znaczenia. Owszem, ma nawet szczególnie doniosłe znaczenie ze względu na chorego.
Jest bowiem dla niego obiektywnym dobrem, ponieważ posiada w sobie doniosłość
wynikającą ze specyfiki leku. Autorem tej koncepcji jest Dietrich von Hildebrand, niemiecki
filozof i etyk.
Pójdźmy dalej jego tropem. Zastanówmy się, dlaczego niewielu ludzi słucha muzyki
klasycznej? Odpowiedź, jaka się od razu nasuwa, wskazuje na to, że jej po prostu nie lubią?
Czy to oznacza, że ta muzyka jest bezwartościowa? Nie. Niestety, niektórzy ludzie nie są
wrażliwi na te wartości, można powiedzieć, że ich po prostu nie czują, dlatego nudzi ich np.
Polonez As-dur op. 53 Fryderyka Chopina. Ktoś inny będzie się dziwił ludziom wystającym
nad brzegiem morza i zachwycającym się zachodem słońca, gdyż dla niego będzie to
wyłącznie astronomiczna prawidłowość. Zwróćmy uwagę, że ludzie niewrażliwi na tego typu
wartości nie są od razu źli. Ich to po prostu nie wzrusza. Natomiast, gdyby kogoś nie wzruszył
widok płaczącego dziecka, byłby już moralnie podejrzany. Gdyby chłopak bawił się
uczuciami dziewczyny, byłby już z pewnością moralnie złym człowiekiem. Dziewczynę,
która byłaby z chłopakiem tylko dlatego, że posiada on zasobny portfel (raczej jego rodzice),
nazwalibyśmy wyrachowaną egoistką i materialistką.
Podsumujmy. Dobro to doniosłość sama w sobie. Jest ono związane z wartościami
obiektywnymi. I chociaż może służyć tylko mnie, jak np. lekarstwo, to nie znaczy, że dobro
tego lekarstwa uzależnione jest ode mnie. Jeśli nie chcemy być egoistami, musimy kierować
się prawdziwym dobrem, które rozpoznać możemy najłatwiej w obliczu człowieka. Tam,
gdzie w grę wchodzi konflikt dóbr, trzeba wybrać to, które jest obiektywnie donioślejsze.
Czasem trzeba zrezygnować z zakupu najnowszego aparatu telefonicznego, aby siostra czy
brat mogli mieć podręczniki do szkoły. Dobro zwykle jest darem człowieka dla człowieka.
Tym darem może być nasza cierpliwość, wyrozumiałość, pomoc, przebaczenie, poświęcenie,
własna osoba. Im bardziej jesteśmy wrażliwi na godność osoby, tym szybciej zareagujemy w
trudnej dla niej sytuacji. Im bardziej kochamy, tym więcej dajemy z siebie.

Podobne dokumenty