ZAPISKI HISTORYCZNE

Transkrypt

ZAPISKI HISTORYCZNE
T O W A R Z Y S T W O
N A U K O W E
W
WYDZIAŁ NAUK HISTORYCZNYCH
ZAPISKI HISTORYCZNE
POŚWIĘCONE HISTORII POMORZA
I KRAJÓW BAŁTYCKICH
UKAZUJĄ SIĘ OD 1908 ROKU
(DO ROKU 1955 JAKO
„ZAPISKI TOWARZYSTWA NAUKOWEGO W TORUNIU”)
TOM LXXVI – ROK 2011
ZESZYT 1
TORUŃ 2011
T O R U N I U
RADA REDAKCYJNA ZAPISEK HISTORYCZNYCH
Przewodniczący: Marian Biskup
Członkowie: Karola Ciesielska, Jerzy Dygdała, Karin Friedrich, Rolf Hammel-Kiesow,
Grzegorz Jasiński, Edmund Kizik, Janusz Małłek, Ilgvars Misāns, Michael G. Müller,
Alvydas Nikžentaitis, Jürgen Sarnowsky, Jacek Staszewski, Janusz Tandecki, Kazimierz Wajda,
Edward Włodarczyk, Mieczysław Wojciechowski
KOMITET REDAKCYJNY ZAPISEK HISTORYCZNYCH
Redaktor: Bogusław Dybaś, zastępca redaktora: Roman Czaja
Członkowie: Tomasz Kempa, Przemysław Olstowski, Magdalena Niedzielska, Mariusz Wołos
Sekretarze Redakcji: Paweł A. Jeziorski, Katarzyna Minczykowska
Tłumaczenie streszczeń, spisu treści i słów kluczowych
Jürgen Heyde (jęz. niemiecki),
Agnieszka Chabros, Michał Targowski (jęz. angielski)
Adiustacja i korekta
Aneta Dąbrowska-Korzus
Skład i łamanie
Włodzimierz Dąbrowski
Teksty publikowane w zeszycie recenzowali:
Grzegorz Białuński, Roman Czaja, Bogusław Dybaś,
Mirosław Golon, Tomasz Kempa, Edmund Kizik
Adres Redakcji
Towarzystwo Naukowe w Toruniu
87-100 Toruń, ul. Wysoka 16
www.tnt.torun.pl/zapiski
e-mail: [email protected]
Instrukcja dla autorów znajduje się na stronie internetowej
oraz w każdym zeszycie pierwszym czasopisma
Articles appearing in this journal are abstracted and indexed
in „Historical Abstracts”
Wydanie publikacji dofinansowane przez
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego
ISSN 0044-1791
TOWARZYSTWO NAUKOWE W TORUNIU
Wydanie I. Ark. wyd. 12,5 Ark. druk. 10,9
Wąbrzeskie Zakłady Graficzne
87-200 Wąbrzeźno, ul. Mickiewicza 15
www.wzg.com.pl
SPIS TREŚCI
Artykuły
Seweryn Szczepański, Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum. Funkcje i występowanie tzw. drzew wartowniczych na obszarze Żuław Wiślanych i Pomezanii
w XIII–XIV wieku ........................................................................................................... 7
Piotr Łabędź, Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–
–1579 ................................................................................................................................ 23
Edward Seliszka, Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich w drugiej połowie XIX–początkach XX wieku .................................................................................... 41
Źródła i materiały
Janusz Dargacz, Zakład kąpielowy w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego
Miasta Gdańska ............................................................................................................... 67
Łukasz Jastrząb, Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich w październiku 1956 roku w świetle dokumentów bezpieki ........................... 79
Sylwetki
Zbigniew Opacki, Profesor Roman Wapiński 1931–2008 ................................................. 95
Dyskusje, polemiki, artykuły recenzyjne
Wiesław Długokęcki, Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu ............ 117
Recenzje i omówienia
Magdalena Biniaś-Szkopek, Bolesław Kędzierzawy – książę Mazowsza i princeps (Marcin Danielewski) ............................................................................................................... 139
Tajemnice codzienności. Kultura ludowa i jej pogranicza od Kujaw do Bałtyku (1850–
–1950), red. Hubert Czachowski, Hanna M. Łopatyńska (Przemysław Olstowski) 143
Anders Henriksson, Vassals and Citizens. The Baltic Germans in Constitutional Russia, 1905–1914 (Materialien und Studien zur Ostmitteleuropa-Forschung, Bd. 21)
(Andrzej Topij) ................................................................................................................. 147
Helmut Lindenblatt, Pommern 1945. Eines der letzten Kapiteln in der Geschichte vom
Untergang des Dritten Reiches (Włodzimierz Stępiński) ............................................. 153
Kronika naukowa
Konferencja naukowa „Nekropolie Pomorza” (Klaudiusz Grabowski) ........................... 159
Nekrologi
Ksiądz Profesor Alojzy Szorc (6 X 1935–27 XII 2010) (Irena Makarczyk) ..................... 163
4
Spis treści
[4]
INHALTSVERZEICHNIS
Artikel
Seweryn Szczepański, Arbor custodie que vulgariter dicitur Wartboum. Funktion und
Auftreten der sog. „Wartbäume“ in Pomesanien und dem Weichselwerder im 13.
bis 15. Jahrhundert .......................................................................................................... 7
Piotr Łabędź, Das militärische Wirken von Krzysztof Radziwiłł „Piorun” in den Jahren
1572–1579 ........................................................................................................................ 23
Edward Seliszka, Die Rolle des polnischen Adels in der Wirtschaft Polnisch-Livlands
(Lettgallens) in der zweiten Hälfte des 19 und zu Beginn des 20. Jahrhunderts .... 41
Quellen und Materialien
Janusz Dargacz, Die Badeanstalt in Brösen zur Zeit der napoleonischen Freistadt Danzig ...................................................................................................................................... 67
Łukasz Jastrząb, Die Ansichten der Bewohner der Wojewodschaft Danzig über die
Posener Prozesse im Oktober 1956 im Lichte der Geheimdienstakten ................... 79
Porträts
Zbigniew Opacki, Professor Roman Wapiński 1931–2008 ................................................ 95
Diskussion, Polemik, Rezensionsartikel
Wiesław Długokęcki, Anmerklungen zur Geschichte Prausts in Pommerellen im Mittelalter ............................................................................................................................... 117
R e z e n s i o n e n u n d B u c h b e s p r e c h u n g e n ................................................... 139
W i s s e n s c h a f t l i c h e C h r o n i k ............................................................................. 159
N a c h r u f e ........................................................................................................................... 163
CONTENTS
Articles
Seweryn Szczepański, Arbor custodie que vulgariter dicitur Wartboum. The function
and existence of the so-called “guard trees” in Pomesania and Żuławy Wiślane in
the 13th–14th centuries ..................................................................................................... 7
Piotr Łabędź, Military activity of Krzysztof “Piorun” Radziwiłł in the years 1572–
–1579 ................................................................................................................................ 23
Edward Seliszka, The role of the Polish nobility in the economy of Latgalia in the second half of the 20th century .......................................................................................... 41
Sources and Materials
Janusz Dargacz, The bathing resort in Brzeźno in the Napoleon Free City of Gdańsk . 67
[5]
Spis treści
Łukasz Jastrząb, Opinions of the inhabitants of Gdańsk Voivodeship about Poznań trials in October 1956 in the light of the documents of the Office of Public Security
5
97
Biographies
Zbigniew Opacki, Professor Roman Wapiński 1931–2008 ................................................ 95
Discussion and Polemics
Wiesław Długokęcki, Comments on the history of Pruszcz Gdański in the Middle
Ages ................................................................................................................................... 117
B o o k R e v i e w s a n d C o m m e n t s ........................................................................ 139
C h r o n i c l e ......................................................................................................................... 159
O b i t u a r i e s ....................................................................................................................... 163
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXVI
—
ROK
2011
SEWERYN SZCZEPAŃSKI (Iława)
ARBOR CUSTODIE QUE VULGARITER DICITUR WARTBOUM.
FUNKCJE I WYSTĘPOWANIE TZW. DRZEW WARTOWNICZYCH
NA OBSZARZE ŻUŁAW WIŚLANYCH I POMEZANII W XIII–XIV WIEKU
Słowa kluczowe: Wartbaum, drzewa wartownicze, umocnienia, Pomezania, pogranicze
W polskiej mediewistyce problematyka tzw. drzew wartowniczych nie doczekała się szerszego rozwinięcia. O ile część badaczy zastanawiała się nad samą ogólną
kwestią istnienia „drzew wartowniczych”, ich występowaniem, jak i użytecznością
w systemie obronnym oraz komunikacyjnym państwa zakonu krzyżackiego, o tyle
nigdy nie obejmowali oni swoimi studiami wszystkich tego rodzaju założeń znanych
z obszaru Prus. Szczególnym punktem wyjściowym do wstępnej analizy był przekaz
Piotra z Dusburga, który wspomniał w swej kronice o tym, że zanim wybudowano
Toruń, bracia krzyżaccy zamieszkiwali na obwarowanym dębie1. Tym samym dyskusja obejmowała głównie kwestię wiarygodności przekazu kronikarza oraz skupiała się wokół ogólnej problematyki wczesnego Torunia2, i jedynie w chwalebnych
wyjątkach objawiała się w poszukiwaniu szerszych analogii do wspomnianej przez
Piotra z Dusburga fortecy na drzewie na innych terenach Prus3. Wnioski autorów
1
Petrus de Dusburgk, Chronica Terrae Prussiae, ed. J. Wenta, S. Wyszomirski (Monumenta Poloniae Historica. Nova Series, T. 13), Kraków 2007, lib. III, cap. 1, 7, s. 49, 55 (dalej cyt. Dusburg).
2
J. Voigt, Geschichte Preussens, Bd. 2, Königsberg 1828, s. 221–223; K. G. Praetorius, Statistischtopographisch-historische Beschreibung der Stadt Thorn, hrsg. v. J. E. Wernicke (Thorn 1832), [in:]
Geschichte Thorns aus Urkunden, Dokumenten und Handschriften, bearb. v. J. E. Wernicke, Bd. I: Die
Jahre 1230–1530 umfassend 1230–1530, Thorn 1839, s. 8–11; E. Kestner, Beiträge zur Geschichte der
Stadt Thorn, Thorn 1882, s. 3; W. Fuchs, Peter von Dusburg und das Chronicon Olivense, Altpreussische Monatschrift, Bd. 21: 1884, s. 251; K. Lohmeyer, Geschichte von Ost- und Westpreussen, Bd. 1: Bis
1411, Gotha 1908, s. 85; K. Górski, Państwo krzyżackie w Prusach, Gdańsk 1946, s. 37. Wiarygodność
przekazu podważał Stanisław Kujot, zob. idem, Dzieje Prus Królewskich. Część I. Do roku 1309, Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu (dalej cyt. Roczniki TNT), R. 21: 1914, s. 564.
3
A. Treichel, Pflanzenkunde des Pommerellischen Urkundenbuchs. Eine historisch-botanische
Skizze, Schriften der Naturforschenden Gesellschaft in Danzig, Bd. 6: 1886, H. 3, s. 128; W. Łęga,
Społeczeństwo i państwo gdańsko-pomorskie w XII i XIII wieku, Poznań 1956, s. 172; Z. Kruszelnicki,
Obraz z 1713 r. „Przybycie Krzyżaków na Ziemię Chełmińską” ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Toruniu, Biuletyn Historii Sztuki, R. 32: 1970, s. 108–112; J. Powierski, Przekaz Dusburga o najazdach
pruskich i przejściowej okupacji ziemi chełmińskiej, Komunikaty Mazursko-Warmińskie, 1971, nr 4,
s. 393; H. J. Karp, Grenzen in Ostmitteleuropa während des Mittelalters, Forschungen und Quellen zur
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
8
Seweryn Szczepański
[8]
schodziły jednak głównie na tory uogólnień dyktowanych potrzebą rozszerzenia
podejmowanego tematu, w którym problematyka „drzew wartowniczych” często
stanowiła zaledwie tło. Niemalże całkowicie pomijano natomiast szeroko występujące analogie z innych obszarów Europy – szczególnie Niemiec4. Samo funkcjonowanie „drzew wartowniczych” z obszaru Prus w kulturze i świadomości ludowej
nie znalazło w ogóle zainteresowania wśród badaczy, co zresztą tłumaczyć można
nikłymi danymi etnograficznymi na ten temat.
Z przekazów średniowiecznych najbardziej kompleksowo opisuje interesujące
nas założenie Piotr z Dusburga. Pisze on, że Hermann Balk, przeprawiwszy się przez
Wisłę, w jej dolnym biegu wybudował w 1231 r. warownię – „castrum Thorn”. Kronikarz przy tym zaznacza, że wzniesiono ją na „pewnym dębie”, który przy okazji
został obwarowany tak, aby mógł stanowić punkt obronny5. Z przekazu wywnioskować możemy, że dąb umocniony był najpewniej palisadą, wałem lub prowizorycznym murem („moene”) oraz jakiegoś rodzaju zasiekami („indaginis”), w obszarze obwarowań znajdowała się także jedna furta („aditus”). Niewykluczone, że
dąb ów znajdował się na wzniesieniu, co ułatwiało obserwację terenu. Oczywiście,
jeżeli znajdował się on na obszarze zalesionym, to należałoby wcześniej oczyścić teren, tworząc tym samym zasieki (owe „indagines”) ze ściętych i ułożonych koronami
w stronę spodziewanego ataku drzew. Nawet tak prowizoryczne założenie mogło
stanowić tymczasowy punkt obronny. Zresztą, jak zauważa Piotr z Dusburga, bracia
krzyżaccy przygotowani byli na bardziej zdecydowane ataki ze strony Prusów, mając
przy sobie łodzie w celu ewentualnej przeprawy na drugą stronę Wisły. Zatem – jeśli
wierzyć kronikarzowi – w obrębie obwarowań znajdowała się także przystań.
Zastanawiając się nad wiarygodnością przekazu, należy zwrócić uwagę przede
wszystkim na fakt, że Piotr z Dusburga opierał się na dość dawnej tradycji zwiąKirchen- und Kulturgeschichte Ostdeutschlands, Bd. 9, Köln 1974, s. 8, 22; T. Jasiński, Początki Torunia na tle osadnictwa średniowiecznego, Zapiski Historyczne, t. 46: 1981, z. 4, s. 23–25; M. Arszyński,
Die Deutschordensburg als Wehrbau und ihre Rolle im Wehrsystem des Ordensstaates Preußen, [in:]
Das Kriegswesen der Ritterorden im Mittelalter, hrsg. v. Z. Nowak (Ordines Militares, 6), Toruń 1991,
s. 116; idem, Budownictwo warowne zakonu krzyżackiego w Prusach (1230–1454), Toruń 1995, s. 140,
przyp. 13; Historia Torunia, t. 1: W czasach średniowiecza (do 1454 r.), red. M. Biskup, Toruń 1999,
s. 111; D. Poliński, Gród czy zamek? Z badań nad najwcześniejszymi obiektami obronnymi w ziemi
chełmińskiej, [in:] Przeszłość z perspektywy źródeł materialnych i pisanych, red. J. Olczak, A. Sosnowska (Archaeologia Historica Polona, t. 15/1), Toruń 2005, s. 189–190; idem, Wczesne warownie krzyżackie w Prusach w kontekście miejscowych obiektów obronnych o umocnieniach drewniano-ziemnych,
[in:] Wybrane problemy wieków średnich, red. J. Olczak (Archaeologia Historica Polona, t. 16), Toruń
2007, s. 43; M. Dygo, Początki i budowa władztwa zakonu krzyżackiego (1226–1309), [in:] Państwo
zakonu krzyżackiego w Prusach. Władza i społeczeństwo, red. M. Biskup, R. Czaja, Warszawa 2008,
s. 65.
4
Sprawą tą zajmuje się głównie dla obszaru Hesji Ernst Christmann: Von Angel- und Heierbäumen, Wacht-, Wart- und Hüttenbaumen, Zeitschrift für die Geschichte des Oberrheins, Bd. 112:
1964, s. 517–520.
5
„Haec aedificatio facta fuit in quandam arbore quercina, in qua propugnacula et moenia fuerant ordinata ad defensionem; undique indaginibus se vallabant; non patebat nidi unus aditus ad
castrum [pogrubienie – S. Sz.]” (Dusburg, lib. III, cap. 1, s. 49).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[9]
Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum...
9
zanej z istnieniem warowni na drzewie w pobliżu Torunia. Najwcześniej spośród
źródeł z kręgu zakonu krzyżackiego o budowie przyczółku nad Wisłą wspomina
tzw. Relacja Hermanna von Salza, w której znajdujemy krótką informację, że bracia
krzyżaccy „Czum ersten do baweten sy uff einen eichenen bawm”6. Dzieło to datować można na mniej więcej 1247 r.7, a zatem opisuje wydarzenia z perspektywy
nieco ponad 15 lat. Tym samym wykluczyć należałoby w tym miejscu konfabulację autora „Relacji”. Znacznie bardziej rozbudowany opis dębu przekazuje nam
czternastowieczna wersja Translatio et miracula sanctae Barbarae. Dowiadujemy się
z niej, że potężnych rozmiarów dąb wzmocniony był dodatkowymi obwarowaniami:
„magnam et altam quercum, ipsam munientes et firmantes, ut cacumine ipsius se
ab inenrsibus hostium defensarent”8. Zastanawiające jest przy tym, czy informacja
zawarta w Translatio jest zwykłym powtórzeniem za kroniką Dusburga, czy też ma
źródło w jakimś wcześniejszym dziele9. Podobną informację (tu występuje „liściasty dąb”10) znajdujemy w Exordinum Ordinis Cruciferorum seu Chronica de Prussia
z około połowy XIV w., a stanowiącą wstęp do „Kroniki oliwskiej”11, którego źródła
poszukiwać można w „Kronice Piotra z Dusburga” lub innym nieznanym dziele. Nie
jest naszym zadaniem poszukiwanie źródeł, z jakich korzystali poszczególni kronikarze, tym bardziej, że problematyką tą zajmowali się już wcześniej liczni badacze
opracowujący kolejne wydania „Kroniki Piotra z Dusburga” i „Kroniki oliwskiej”.
Warto w tym miejscu jednak zwrócić uwagę na trwałość tradycji istnienia przy Toruniu „twierdzy na drzewie”. Zauważamy ją w licznych przekazach kronikarskich
z XVI–XVIII w., czasami zaledwie w postaci krótkiej wzmianki12, czasem w formie
nieco rozwiniętej13, z dodanymi przy tym informacjami, jakoby dąb ów stanowił
centrum pruskiego miejsca kultowego poświęconego bogowi Perkunasowi14.
O wiedzy na temat budowy i zamieszkiwania przez pierwszych braci zakonnych przyczółku na drzewie, nawet w środowiskach spoza zakonu krzyżackiego,
6
Hermann von Salza’s Bericht über die Eroberung Preussens, [in:] Scriptores rerum prussicarum
(dalej cyt. SRP), Bd. V, hrsg. v. T. Hirsch, M. Toeppen, Leipzig 1874, s. 160.
7
J. Wenta, Kronika Piotra z Dusburga. Szkic źródłoznawczy, Toruń 2003, s. 61.
8
Translatio et miracula sanctae Barbarae, [in:] SRP, Bd. II, hrsg. v. T. Hirsch, M. Toeppen, E. Strehlke,
Leipzig 1863, s. 403.
9
J. Wenta, op.cit., s. 50–57.
10
„[...] unam frondosam quercum” (Die Ältere Chronik von Oliva, [in:] SRP, Bd. I, hrsg.
v. T. Hirsch, M. Toeppen, E. Strehlke, Leipzig 1861, s. 677; Kronika oliwska, tłum. D. Pietkiewicz, opr.
B. Śliwiński, Malbork 2008, s. 55).
11
Na temat czasu powstania utworu zob. B. Śliwiński, Wstęp, [in:] Kronika oliwska, s. 38–42.
12
Caspar Hennenbergers Erclerung der grossen Preussischen Landtaffel, Teil 1, Königsberg 1595, s. 452;
L. David, Preusische Chronik, Bd. 2, hrsg. v. E. Hennig, Königsberg 1812, s. 45–46; Ch. Hartknoch,
Alt- und neues Preussen oder Preussischer Historien zwey Theile, Franckfurt 1684, k. 365.
13
J. H. Zernecke, Historiae thoruniensis naufragae tabulae oder Kern der thornischen Chronicke
welchen vom 1231-sten bisz an das 1711-te Jahr zur erbaulichen Wissenschafft und guten Nutzen aus
bewehrten scribenten und glaubwürdigen Documenten stellet, Thorn 1711, s. 10; Joanne Leone Historia
Prussiae, Brunsbergae 1725, k. 70 (wydanie polskie: ks. J. Leo, Dzieje Prus, tłum. bp J. Wojtkowski,
Olsztyn 2008, s. 86).
14
S. Grunau, Preussische Chronik, Bd. 1, hrsg. v. M. Perlbach, Leipzig 1876, s. 180.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
10
Seweryn Szczepański
[10]
świadczyć mogą zeznania Tomasza z Zajączkowa. Podczas procesu z zakonem
krzyżackim w 1339 r. mówił on, że Krzyżacy na znajdującym się w odległości jednej mili od Torunia „pięknym i wyniosłym drzewie” wybudowali wieżę, w pobliżu drzewa zaś znajdował się na ziemi dwór („curia”), gdzie trzymano zwierzęta15.
Raczej wątpliwe, aby rycerz ów znał dzieło Piotra z Dusburga, ukończone około
1326 r. Jego wiedza opierała się zatem, co zresztą wynika z zeznania, na nadal żywej tradycji. Warto jednakże zadać sobie pytanie, czy była to tylko tradycja.
Znane ze źródeł „drzewa wartownicze” funkcjonowały w XIII i XIV w. Niewykluczone także, że ową milę od Torunia znajdować się mógł również jakiś umieszczony na drzewie punkt wartowniczy, niekoniecznie ten sam, o którym wspomina Piotr
z Dusburga. Problem w tym, że nie posiadamy na ten temat żadnych szerszych informacji. Wiadomo jednak, choćby z obszarów pozapruskich, że tego rodzaju punkty wartownicze funkcjonowały jako dodatkowe zabezpieczenia dróg prowadzących
do miast. Dla przykładu w bezpośredniej okolicy miasta Brunszwik utrzymywano
i opłacano wartowników, którzy pełnili służbę na „drzewach wartowniczych”16. Informację o występowaniu „drzew wartowniczych” w pobliżu miasta znajdujemy
w miejskiej księdze rachunkowej Hildesheim za lata 1379–142517. Także w dokumencie klasztoru Arnsburg w Hesji z 28 II 1311 r. znajdujemy informację o współwystępowaniu warowni („sluzzil”)18 i „drzewa wartowniczego” („wartbauym”)19.
Toruńska „twierdza na drzewie” funkcjonowała już w średniowieczu także w ikonografii zakonu krzyżackiego. Poświadcza to zamówienie, zachowane w źródłach
rachunkowych z 1421 r., na wykonanie szaty ozdobionej przedstawieniem umocnionego dębu, na którym zakonnicy wybudowali „zamek”20. Zresztą przedstawienie to
znajdujemy także na pochodzącej z XVI–XVII w. płóciennej chorągwi Kaspara Matthäus von Wolkenstein-Trostburg (1579–1626), komtura Sterzing, który uczestniczył
w wyprawie niemieckiego mistrza zakonu krzyżackiego Maksymiliana III Habsburga przeciwko Turkom w latach 1592–1602. I zapewne na tę okazję powstało owo
malowidło przedstawiające walczących Krzyżaków z Saracenami, nie zaś Prusami21.
15
Lites ac res geste inter Polonos Ordinemque Cruciferorum, T. 1, ed. I. Zakrzewski, Poznań 1890
(wyd. 2), s. 304.
16
Von Sack, Die Befestigung der Stadt Braunschweig, Archiv des historischen Vereins für Niedersachsen, Jg. 1847, s. 305; H. Dürre, Geschichte der Stadt Braunschweig im Mittelalter, Braunschweig
1861, s. 643.
17
Urkundenbuch der Stadt Hildesheim: Stadtrechnungen 1379–1415, bearb. v. R. Doebner, Aalen
1980, s. 521.
18
Na temat identyfikacji „sluzzil” ze Schlüssel zob. P. P. Schweitzer, Altdeutscher Wortschatz. Ein
sprachgeschichtlisches Wörterbuch, Hadamar 1998–2002, s. 250.
19
Urkundenbuch des Klosters Arnsburg in der Wetterau, bearb. v. L. Baur, Darmstadt 1851, nr 399.
20
Handelsrechungen des Deutschen Ordens, hrsg. v. C. Sattler, Leipzig 1887, s. 461.
21
H. Noflatscher, S. Weih-Krüger, Die Baumburg des Deutschen Ordens gegen die Preussen, [in:]
800 Jahre Deutscher Orden. Ausstellung des Germanischen Nationalmuseums Nürnberg in Zusammenarbeit mit der Internationalen Historischen Kommission zur Erforschung des Deutschen Ordens,
hrsg. v. U. Arnold, Gütersloh–München 1990, s. 156–157; 800 Jahre Deutscher Orden. Landesherr in
Preuβen von 1226–1525. Historische Ausstellung in Bildern, Dokumenten, Modellen und Kunstwerken
vom 28. April bis 23. September 1990, bearb. v. H.-J. Schuch, Münster 1990, s. 18.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[11]
Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum...
11
Wierną kopię malowidła znajdujemy także na przechowywanym w Muzeum Okręgowym w Toruniu obrazie nieznanego autora z 1713 r.22 Niewykluczone przy tym,
że przynajmniej w średniowieczu zarówno autorzy ikonograficznych przedstawień
„twierdzy na drzewie”, jak i autorzy opisów zachowanych w kronikach, inspirować się
mogli nadal funkcjonującymi tego typu założeniami, znanymi im jeśli nie z autopsji,
to z przekazów.
Jak to już wcześniej zostało wspomniane, źródła dotyczące Prus, a w szczególności obszaru historycznej Pomezanii wspominają o tzw. drzewach wartowniczych, określanych jako: „arbor custodie”, „Wartboem”, „Wartbaum”, „Wartboum”,
„Wartbowm”. Znacznie bardziej rozbudowane nazewnictwo dla tego rodzaju założeń znajdujemy w źródłach niemieckich, dotyczących szczególnie obszaru Hesji
i Saksonii. Poza znanymi z obszaru Prus przykładami określeń typu „Wartbaum”,
„Wartbom” na obszarze niemieckim znajdujemy także semantycznie zbliżone, jak
np.: „Warteich”, „Wachtbaum”, „Wärtelbaum”23.
22
Z. Kruszelnicki, op.cit., s. 108–112.
M. in.: Urkundenbuch des Klosters Arnsburg, nr 399, 441; Subsidia diplomatica ad selecta juris Ecclesiastici Germaniae, vol. 11, ed. S. A. Würdtwein, Francofurti–Lipsiae 1777, nr 178; G. W. J. Wagner, Die
Wüstungen im Groβherzogtum Hessen, Bd. 1: Provinz Oberhessen, Darmstadt 1854, s. 108; Hessische Urkunden. Aus dem Großherzoglich Hessischen Haus- und Staatsarchive, Bd. I, hrsg. v. L. Baur, Darmstadt 1860, nr
1360; Bd. III, hrsg. v. L. Baur, Darmstadt 1863, nr 1330; Lippische Regesten. Aus gedrucken und ungedrucken
Quellen, Bd. III: 1401–1475, bearb. v. O. Preuss, A. Falkmann, Detmold 1866, nr 1750, s. 132; Hessisches
Urkundenbuch. Zweite Abteilung. Urkundenbuch zur Geschichte der Herren von Hanau und der ehemaligen Provinz Hanau, Bd II: 1301–1349, hrsg. v. H. Reimer, Leipzig 1892, nr 140, 492; Bd IV: 1376–1400,
hrsg. v. H. Reimer, Leipzig 1897, nr 339, 629; Codex Traditionum Westfalicarum, Bd. IV, bearb. v. F. Darpe,
Münster 1892, s. 221; Codex diplomaticus mœnofrancofurtanus. Urkundenbuch der Reichsstadt Frankfurt,
Bd. 2, hrsg. v. F. Lau, Frankfurt am Main 1905, nr 474; Urkundenbuch der Stadt Wetzlar, Bd. 8, H. 1, hrsg.
v. E. Wiese, M. Sponheimer, Marburg 1911, nr 904; Bd. 8, H. 2, hrsg. v. E. Wiese, M. Sponheimer, Marburg
1943, nr 479; Quellen zur Geschichte des St. Kastorstifts in Koblenz, hrsg. v. S. Schmidt, Bonn 1953, s. 136;
C. A. Droste zu Hülshoff, Westfälische Vorgeschichten, Jahrbuch der Droste-Gesellschaft. Westfälische Blätter für Dichtung und Geistgeschichte, Bd. 3: 1959, s 122; E. Schirmaher, Limburg an der Lahn. Entstehung
und Entwicklung der mittelalterlichen Stadt, Wiesbaden 1963, s. 82; Das Cistercienserkloster Marienstatt im
Mittelalter. Urkundenregesten, Güterverzeichnisse und Nekrolog, hrsg. v. H. W. Struck, Wiesbaden 1965, nr
927; Urkundenbuch der Stadt Wetzlar: 1214–1350. Das Marienstift zu Wetzlar im Spätmittelalter. Regesten
1351–1500, bearb. v. W. H. Struck, Marburg 1969, s. 46, 382; Mittelrheinische Regesten: oder chronologische Zusammenstellung des Quellenmaterials für die Geschichte der Territorien der beiden Regierungsbezirke
Koblenz und Trier, bearb. u. hrsg. in 4 Teilen v. A. Goerz, Aalen 1974, s. 375; U. Maack, Die Flurnamen des
schaumburgischen Wesertals, Rinteln 1974, s. 69, 290; Quellen zur Geschichte der Klöster und Stifte im Gebiet
der mittleren Lahn bis zum Ausgang des Mittelalters, bearb. v. W. F. Struck, Bd. 2, Wiesbaden 1984, s. 207,
214, 290, 422; Inventar des Archivs der Kartause St. Beatusberg vor Koblenz, hrsg. v. J. immert, Koblenz 1987,
s. 246; H. Ament, Frankfurt am Main und Umgebund, Stuttgard 1989, s. 270; Ämter Backnang, Beilstein,
Bottwar, Brackenheim, Güglingen, Lauffen, Möckmühl, Neuenstadt am Kocher und Weinsberg (Altwürttembergische Lagerbücher aus der österreichischen Zeit 1520–1534, Bd. 6), bearb. von K. Leipner, T. Schulz,
P. Schwarz, Stuttgart 1991, s. 300; Kloster Haina. Regesten und Urkunden, bearb. v. E. G. Franz, Bd II/1: Texte
und Indices, Nachträge und Korrekturen, Marburg 1998, nr 834; C. Kneppe, Die Stadtlandwehren des östlichen Münsterlandes, Münster 2004, s. 131; Die Urkunden des Deutschordens-Zentralarchivs in Wien: Regesten, Bd. 1: 1122–1313 (nach dem Manuskript von Marian Tumler), hrsg. v. U. Arnold, Marburg 2006, nr 570
(wcześniejsza edycja dokumentu: Codex Diplomaticus Ordinis Sanctae Mariae Theutonicorum. Urkundenbuch zur Geschichte des Deutschen Ordens Insbesondere der Ballei Coblenz, hrsg. v. J. H. Hennes, Mainz 1845,
23
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
12
Seweryn Szczepański
[12]
W dokumentach dotyczących państwa zakonu krzyżackiego najwcześniejszą wzmiankę o „drzewie wartowniczym” znajdujemy w tzw. „rewersie lennym”
Sambora II, opisującym granice dóbr na Żuławie Zantyrskiej („insula de Zantyr”)
przekazanych przez Krzyżaków księciu pomorskiemu 10 III 1254 r. W opisie granic przyznanych dóbr znajdujemy informację o „drzewie wartowniczym” znajdującym się na wschód od południowej granicy dóbr Alberta Roscenkel (Mątowy
Wielkie, pow. malborski24), nad brzegiem Nogatu25. Domyślać się można, że znajdowała się tu kontrolowana przeprawa przez Nogat, którą identyfikować należy
z przeprawą znajdującą się między Pogorzałą Wsią i przeciwległym Sadlnem.
O istniejącym tu szlaku oprócz źródeł kartograficznych świadczą także źródła rachunkowe z XIV–XV w., z których dowiadujemy się o istnieniu karczmy w Pogorzałej Wsi (Wernersdorff ), jak i przeprawy („vere”) przy Keytelsvere (Sadlno)26.
Niedaleko znajdował się gród Zantyr27.
nr 481). Pełne zestawienie nazw z obszaru Hesji i Saksonii: E. Christmann, op.cit., s. 517–520; H. Ramge,
J. Riecke, H. Schmidt, Südhessisches Flurnamenbuch, Darmstadt 2002, s. 958; J. Köppke, Hildesheim, Einbeck, Göttingen und ihre Stadtmark im Mittelalter. Untersuchungen zum Problem von Stadt und Umland,
Hildesheim 1967, s. 101. Ogólny przegląd nazw zob. w: Beiträge zur Namenforschung, Bd. 33: 1998, s. 213.
Informacje dotyczące „Wartbaumów” znajdujemy także na obszarze obecnej Szwajcarii, w Zurzach w kantonie Argowia, dawnej domenie Habsburgów: Die Urkunden des Stifts Zurzach, hrsg. v. J. Huber, Aarau
1873, s. 324; J. Heierli, Das römische Kastell Burg bei Zurzach, Anzeiger für Schweizerische Altertumskunde,
Neue Folge, Bd. 9: 1907, Zürich 1908, s. 93; K. Roth-Rubi, A. Hidber, Beiträge zum Bezirk Zurzach in römischer und frühmittelalterlicher Zeit, Argovia, Vol. 108: 1996, s. 8, 142. O przykładach z obszaru Belgii zob.
w: L. van Durme, Toponymie van Velzeke-Ruddershove en Bochoute, Vol. 3, Gent 1991, s. 725.
24
W. Długokęcki, Osadnictwo na Żuławach w XIII i początkach XIV w., Malbork 1992, s. 104. Jan
Powierski (Kształtowanie się granicy pomorsko-pruskiej od XII do początku XIV wieku (część II), [in:]
idem, Prussica. Artykuły wybrane z lat 1965–1995, t. I, red. J. Trupinda, Malbork 2003, s. 72, przyp.
59) identyfikuje posiadłości Alberta ze wsią Miłoradz.
25
„[...] a superioribus autem terminis Alberti ex alio latere in directum procendo versus Nogad
usque iuxta arborem, que vulgariter Wartboem appelatur [pogrubienie – S. Sz.]” (Preusissches Urkundenbuch (dalej cyt. PUB), hrsg. v. R. Philippi, Bd. I/1, Königsberg 1882, nr 283).
26
Das Marienburger Konventsbuch der Jahre 1399–1412, hrsg. v. W. Ziesmer, Danzig 1913, s. 18, 38,
47, 66, 77, 109, 126, 157, 159, 173, 181, 201, 224, 267. Na mapie Żuław Wiślanych z 1789 r. naprzeciwko
Pogorzałej Wsi (Wernersdorf) znajduje się przeprawa Kittels Fahre, identyfikowana z Sadlnem, por. Karte
von Danzig, Elbing und Marienburg oder Erstes Blat von Westpreussen Verfasst von Herrn Ioh. Frid. Endersch.
Neu herausgegeben von Herrn F. A. Aschraembl MDCCLXXXIX, edycja internetowa dostępna pod adresem:
http://mapy.vkol.cz/mapy/v51934_78.htm (dostęp z 5 III 2010 r.). Przeprawa ta funkcjonowała także przed
1939 r., por. Topographische Karte 1:25 000, 2079 Wernersdorf; por. też: A. Kolberg, Die Zantirburg, die Zantirkathedrale und das Zantirwerder bei Marienburg im 13. Jahrhundert, Zeitschrift für die Geschichte und
Altertumskunde Ermlands, Bd. 16: 1906, H. 1, s. 41–42: „Darunter könnte eine Fähre über den Fluss mit
einer Art von Schlagbaum verstanden werden, der nicht weit von der oberen Grenze der Güter Adalberts,
genannt Rosscenkel sich befand. Solche Schlägbaume, gewöhnlich einfach Baum genannt, gab es seit alters
und auch noch heute an der Flüssen wo eine Fähre über das Gewässer angebracht war. Mann könnte in
unserem Falle an die Kittelsfähre nördlich vom Orte Rosenkranz denken”; J. Powierski, Na marginesie najnowszych badań nad problemem misji cysterskiej w Prusach i kwestią Santyra, [in:] Prussica, t. I, s. 99–100.
Stanisław Kujot (Dzieje Prus Królewskich. Część I, Roczniki TNT, R. 22: 1915, s. 842) błędnie łączył występujący w dokumencie „Wartboem” z polskim tłumaczeniem słowa „strażnica”. Znacznie dokładniej ujął to
Wiesław Długokęcki (op.cit., s. 107), używając jako tłumaczenia określenia „strażnica na drzewie”.
27
W okolicy przeprawy, po prawej stronie Nogatu, w Węgrach znajdował się dwuczłonowy gród,
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[13]
Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum...
13
Sprawa Zantyra i Żuław Wiślanych stanowiła element licznych sporów pomiędzy
zakonem krzyżackim a książętami pomorskimi. W latach 1251–1252 w źródłach napotykamy już jednak komturów zantyrskich: Chwała („Quhalo”, 1251 r.28) i Wasmunda („Wasmundus”, 1252 r.29). Niewykluczone, że właśnie w momencie funkcjonowania
komturstwa zantyrskiego założono na drzewie, w pobliżu przeprawy rzecznej przez
Nogat, punkt strażniczy wspomniany w dokumencie z 1254 r. jako „Wartboem”.
Kolejna wzmianka o „drzewie wartowniczym” pochodzi z dokumentu nadawczego dla Prusa Sambango pola Lupin (Chojty, pow. sztumski) z 26 VI 1280 r.
Według dokumentu granica pola biegnie od miejsca, gdzie schodzą się granice
Pirdami (Budzisz, pow. sztumski) i Pusilie (Żuławka Sztumska, pow. sztumski) aż
do mostu Lupin i „drzewa wartowniczego” („Wartboum”) znajdującego się bezpośrednio w pobliżu drogi prowadzącej z Żuławki Sztumskiej do Dzierzgonia30.
Wspomniane w dokumencie „drzewo wartownicze”, jak wnioskujemy z treści
dokumentu, znajdowało się w pobliżu przeprawy mostowej, na szlaku pomiędzy Dzierzgoniem i Żuławką Sztumską. Kontekst jego lokalizacji łączyć się może
z pograniczem między komturstwem zantyrskim, później malborskim a komturstwem dzierzgońskim. Na południe od „drzewa wartowniczego” znajdowała się
przesieka, co również potwierdza dokument z 1280 r.: „[...] ex abinde eundo post
indagines in medio longitunidis silve ad finem indaginis”. Przebiegała ona wzdłuż
południowej granicy Chojt, przez środek lasu Buchwalt31. Na południe od tegoż
lasu, wzmiankowanego w 1308 r. jako „silva fagorum”, znajdowało się grodzisko
(„mons castri”)32, którego funkcjonowanie łączyć można z pograniczem komturstwa dzierzgońskiego lub wcześniejszym pograniczem pruskich jednostek terytorialnych Lingwar na południu i Pozolove na północy. Sama nazwa „mons castri”
wskazywać może, że miejsce to nie pełniło już żadnych funkcji obronnych i występuje już tylko jako punkt orientacyjny przy wytyczaniu granic.
W dokumencie regulującym granice pomiędzy zakonem krzyżackim a biskupstwem pomezańskim z 1 II 1324 r. napotykamy informacje o „drzewie wartowniczym”. Znajdowało się ono w okolicy pola Schenewiten (pole to znajdowało się
pomiędzy jeziorem Stęgwica a jeziorem Jeziorak33). Z dokumentu dowiadujemy się,
którego funkcjonowanie metodami archeologicznymi wydatowano na XI–XII w. (M. F. Jagodziński,
Archeologiczne ślady osadnictwa między Wisłą a Pasłęką we wczesnym średniowieczu. Katalog stanowisk, Warszawa 1997, s. 130–131). Tym samym okresu jego funkcjonowania nie powinno się łączyć
z występującym w 1254 r. „drzewem wartowniczym”.
28
PUB, Bd. I/1, nr 252.
29
Ibid., nr 257.
30
„[...] et a granicia Pusilie et Pirdami usque ad pontem Luppin, a granicia pontis supra arborem,
que dicitur Wartboum, que stat circa viam, ubi itur de Pusilia in Christburg [pogrubienie – S. Sz.]”
(PUB, Bd. I/2, hrsg. v. A Seraphim, Königsberg 1909, nr 380).
31
Ibid., nr 380; H. Wunder, Siedlungs- und Bevölkerungsgeschichte der Komturei Christburg (13.–16.
Jhdt.), Wiesbaden 1968, s. 176.
32
PUB, Bd. I/2, nr 884.
33
Na temat lokalizacji Schenewiten zob. S. Szczepański, Granice pruskich ziem Prezla i Rudencz
w świetle źródeł pisanych i archeologicznych, Komunikaty Mazursko-Warmińskie, 2009, nr 1, s. 89–96.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
14
Seweryn Szczepański
[14]
że pole Schenewiten leżało przy szlaku. Od tego miejsca granica między biskupami
a Zakonem biegła: „supra arborem custodie, quod vulgariter dicitur wartbowm”34.
Następnie zaś kierowała się do dębu w pobliżu rzeki Osy i stąd do jeziora Silm. Opis
granic z 1324 r. nieznacznie modyfikował wcześniejsze granice z 1250 i 1294 r., które pokrywały się również z dawną granicą pruskich ziem Prezla i Rudencz (co potwierdza dokument z 1250 r.). Granica biegła na tym odcinku od jeziora Buchocin,
wzdłuż drogi, mijając pole Schenewite („campum Schinevite”, 1294 r.) docierała
do osady Procest (położoną w okolicy jezior Silm i Szymbarskie)35. W dokumencie
z 1324 r. znajdujemy dodatkowo informację o szlaku, „via regia”, znajdującym się
pomiędzy granicami Schenewite a Procest (tu jako Protest).
Jak można wywnioskować z dokumentu, „drzewo wartownicze” znajdowało się na granicy biskupstwa pomezańskiego i komturstwa dzierzgońskiego, przy
drodze, pomiędzy polem Schenewite a Procest. Drzewo to mogło kontrolować
szlak w kierunku Przezmarka i Zalewa, wspomniany w opisie granic Jerzwałdu
z 1343 r.36 Szlak ten identyfikować można także ze wspomnianą w dokumencie
„via regia”, biegnącą między granicami Procest a polem Schenewite. Szlak znajdował się na granicy biskupstwa i posiadłości zakonu37, co dodatkowo zobowiązywało obie strony do sprawowania nad nim wspólnej jurysdykcji prawnej i utrzymywania porządku38. Z „via regia” krzyżowały się także szlaki biegnące przez Iławę w kierunku Rudzienic oraz w kierunku Lubawy. Przy szlaku tym w granicach
dóbr iławskich znajdowała się karczma Rothe Krug, wspomniana w sprawozdaniach podatkowych z 1672 r., 1676 r. oraz ze źródeł późniejszych, znajdujemy ją
także na mapie Schroettera39. Jakiś budynek, w miejscu gdzie poświadczona jest
karczma Rote Krug, znajduje się także na planie Jezioraka z 1620 r., zapewne jest
to znana z lat siedemdziesiątych XVII w. karczma40. Zachodnia część „via regia”
w 1324 r. biegła ku wspomnianej osadzie Procest i dalej do Ząbrowa i Szymbarka.
W pobliżu Kamionki znajdują się relikty wczesnośredniowiecznego grodu, zniszczonego w połowie XII w., względnie na przełomie XII i XIII w. Godne uwagi jest
34
Urkundenbuch zur Geschichte des vormaligen Bisthums Pomesanien (dalej cyt. UBP), H. 1,
hrsg. v. H. Cramer, Königsberg 1885, nr 30.
35
S. Szczepański, Granice pruskich ziem, s. 90.
36
PUB, Bd. III, hrsg. v. M. Hein, H. Koeppen, Aalen 1958–1961, nr 534.
37
K. J. Kaufmann, Geschichte des Kreises Rosenberg, Bd. 1, Marienwerder 1927, s. 59, przyp. 1;
A. Semrau, Ein vorgeschichtlicher Handelsweg im Bereich des Ordenslandes, Mitteilungen des Coppernicus-Vereins für Wissenschaft und Kunst (dalej cyt. MCV), H. 40: 1932, s. 137–138; H. Wunder,
op.cit., s. 7, przyp. 34.
38
UBP, H. I, nr 30.
39
K. J. Kaufmann, Geschichte der Stadt Deutsch Eylau, Danzig 1905, s. 85–86. Kolejny raz karczma pojawia się w 1690 r.: Kauf-Kontract über das Amt und Stadt Deutsch Eylau wie auch über die
Güter und Dörfer, so in solchem Amt gelegen: 1690 Juli 6, [in:] ibid., s. 194.
40
Plan Jezioraka z 1620 r., [in:] Iława 1305–1995. Dzieje przemian w urbanistyce i architekturze
miasta, red. T. Żuchowski, Iława 1995, aneks.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[15]
Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum...
15
to, że w okresie krzyżackim nie pełnił on żadnej roli w systemie obronnym tego
obszaru41.
Interesujące nas „drzewo wartownicze” znajdowało się zapewne niedaleko skrzyżowania szlaków przy granicy biskupstwa pomezańskiego i komturstwa
dzierzgońskiego. Dodatkowo wspomnieć należy o znajdującym się w tym miejscu
wale podłużnym, rozciągającym się pomiędzy torfowiskiem w pobliżu zachodniego brzegu Jezioraka a bagnami Martwej Silmy (dawne rozlewisko jeziora Silm)42.
Wał przecięty jest drogą asfaltową, która biegnie w miejscu dawnego szlaku z Iławy
do Szymbarka. Jego związek z delimitacją pomiędzy biskupami a zakonem jest
bezdyskusyjny, mając jednak na uwadze wzmiankę z 1250 r. o pokrywaniu się nowej granicy administracyjnej z dawnym pograniczem ziem Prezla i Rudencz, można uznać za prawdopodobne, że wał znajdował się tu już w czasach plemiennych.
Natomiast budowa przyczółku – „Wartbowm” – mogła nastąpić po 1294 i przed
1324 r., gdyż wcześniejsze dokumenty o nim nie wspominają.
Godny uwagi jest jeszcze jeden szlak biegnący z Iławy zaznaczony na planie
Jezioraka z 1620 r. Przebiega on przez wyspę Wielka Żuława połączoną z okolicą
Iławy mostem. Kolejny most łączył północną część wyspy z obecnym półwyspem
(dawniej wyspą) Krzywy Róg43. W pobliżu szlaku znajduje się grodzisko, na podstawie ceramiki sklasyfikowane przez Waldemara Heyma jako krzyżackie44.
W dokumencie opisującym granice wsi Urowo z 20 I 1346 r. znajdujemy informację o „starym drzewie wartowniczym”: „alden wartboum, der do stunt czwyschen den deme Geyserich und Daubin by irre brucken”45. Jak wynika z dokumentu, drzewo znajdowało się na granicy Urowa, między jeziorami Jeziorak i Dauby,
bezpośrednio przy moście. Most ów należy identyfikować z przeprawą przez zabagniony obszar rzeczki Doben – obecnie kanału żeglarskiego, łączącego wspomniane
w dokumencie jeziora. Najstarsza nazwa zatoki Jezioraka i przeprawy przez rzeczkę
między jeziorami Jeziorak i Dauby występuje jako Crackelfart na mapie Caspara
Hennenbergera z 1576 r., w jego pracy z 1595 r. zaś jako: „Crackelfurt ist ein aus-
41
J. Bojarski, Weryfikacja grodzisk na Poj. Iławskim w latach 1995–1997, Acta Archeologica Pomoranica, Vol. 1: 1998, s. 201–202; idem, Z badań nad pograniczem słowiańsko-pruskim we wczesnym
średniowieczu, [in:] Studia nad osadnictwem średniowiecznym ziemi chełmińskiej, t. 4, red. W. Chudziak, Toruń 2002, s. 21; W. Chudziak, Ziemia chełmińska na przełomie I i II tysiąclecia – „pogranicze
w ogniu”?, [in:] Pogranicze polsko-pruskie i krzyżackie, t. I, red. K. Grążawski, Włocławek–Brodnica
2003, s. 74.
42
S. Szczepański, „Umocnienia liniowe w kontekście osadniczym Pomezanii”, [in:] „Pomorze we
wczesnym średniowieczu w świetle źródeł archeologicznych. Historia, stan aktualny i potrzeby badań”, red.
H. Paner, M. Fudziński (w druku).
43
Plan Jezioraka z 1620 r.
44
W. Łęga, Kultura Pomorza we wczesnym średniowieczu na podstawie wykopalisk (Roczniki
TNT, R. 36), Toruń 1930, s. 367; W. Heym, Mittelalterliche Burgen aus Lehm und Holz an der Weichsel (in den Kreisen Marienwerder, Stuhm und Rosenberg), Altpreussische Forschungen, Jg. 10: 1933,
s. 219–220.
45
PUB, Bd. IV, hrsg. v. H. Koeppen, Marburg 1960, nr 4.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
16
Seweryn Szczepański
[16]
gang vom Langen See Geserich”46. W 1689/1690 r. w powiązaniu z tym miejscem
i znajdującą się tu karczmą występowała nazwa Kraggenkrug, w 1785 r. karczma
znajdowała się w granicach Boreczna47. Zastanawiający jest źródłosłów pierwszego
członu nazwy podanej zarówno przez C. Hennenbergera, jak i występującej później
w źródłach karczmy. Zwrócić tu można uwagę na ewentualność innego niż niemieckie pochodzenia nazwy. Może mieć ona swe źródło w średniowieczu i wywodzić się
od zwyczajowego określania karczmy przez pruskich mieszkańców okolicy słowem
„kragis”, które występuje w „Słowniku Elbląskim” jako tłumaczenie niemieckiego
słowa „Krug”. Podobne nazwy napotykamy na innych obszarach Prus48.
Sama droga miała również znaczenie w okresie przedkrzyżackim. W pobliżu,
na południowo-wschodnim brzegu jeziora Duba znajduje się grodzisko wczesnośredniowieczne. Jego występowanie łączyć można z pograniczem między ziemiami Geria i Rudencz49.
Wspomniany w 1346 r. przyczółek bez wątpienia miał związek z przeprawą
mostową przez zabagniony obszar rzeczki płynącej między Jeziorakiem a jeziorem Duba, przez który przebiegała droga do Zalewa z Iławy oraz droga z Ostródy, omijająca Miłomłyn. Przy moście w kierunku zachodnim droga rozwidlała się
w kierunku Gubławek i Wieprza oraz Karpowa, gdzie w 1385 r. poświadczona jest
siedziba komornika50. W 1348 r. znajdujemy już jednak informację o istniejącym
tu dworze – „curia nostra Kerpow”51.
Zastanawiające jest w tym miejscu jednak jego funkcjonowanie jako stróży
przy szlaku pomiędzy obszarem komturstwa dzierzgońskiego, a powstałego około
1341 r. komturstwa ostródzkiego. Występowanie w dokumencie określenia: „alde
wartboum”, z jednej strony wskazywać może na jego wieloletnie funkcjonowanie,
lub nawet na to, że nie pełnił on już żadnej roli. Z drugiej strony określenie „stary”
może oznaczać nie sam przyczółek, ale dąb, na którym został on założony. Jak się
jednak okazuje, mniej więcej w tym samym czasie znajdowała się w pobliżu jeszcze
jedna stróża tego rodzaju.
Przy szlaku Zalewo–Ostróda w dokumencie regulującym granice pomiędzy
komturstwem dzierzgońskim i komturstwem ostródzkim z 29 V 1351 r. jako
punkt orientacyjny wzmiankowany jest „Wartboum”52. Znajdował się on na granicy komturstw w okolicy miejscowości zapisanej w dokumencie jako Wolbrost.
46
Caspar Hennenbergers Erclerung der grossen Preussischen Landtaffel, Teil 2: Von den See’n, Strömen
[...], Königsberg 1595, s. 9.
47
A. Semrau, Die Siedlungen im Kammeramt Kerpau (später Liebemühl) Komturei Christburg, MCV,
H. 43: 1935, s. 71.
48
W „Słowniku Elbląskim” znajdujemy także pruskie słowo „Karczemo” jako tłumaczenie niemieckiego „Kreczem”, zob. Lexicon Borussicum Vetus, ed. L. Palmaitis, Kaunas 2007, s. 105; G. Gerullis, Die altpreussischen Ortsnamen, Berlin–Leipzig 1922, s. 71.
49
S. Szczepański, „Lokalizacja pruskiej ziemi Geria w XIII w.”, [in:] „Pomorze we wczesnym średniowieczu” (w druku).
50
A. Semrau, Die Siedlungen im Kammeramt Kerpau, s. 8.
51
PUB, Bd. IV, nr 332.
52
Ibid., nr 663.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[17]
Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum...
17
Przy miejscowości tej przebiegał szlak („lantstrasse”) identyczny ze wspomnianym
wyżej, biegnący z Zalewa w kierunku Ostródy.
Identyfikacja Wolbrost spotykała się z wieloma problemami53, można ją jednak
odnieść do okolicy wsi Sąpy. Wskazuje na to szereg poszlak. Po pierwsze, osada
Wolbrost występuje w dokumencie wspólnie z jeziorem Jeziorak. Po drugie, wspomniana źródłowo granica biegła od mostu przy Samborowie, przy granicy Schankindorfe (Stanowa – dawne Stenkendorf), wzdłuż szlaku do osady Wolbrost. Po
trzecie, w dokumencie opisującym granice dóbr iławskich trzymanych przez Wolfa
von Kreytzen w roku 1557 jako północna granica występuje rów dzielący wieś Urowo i położone na południe od niej bagna – „die Sumpe”, z tym, że Urowo należy do
dóbr Miłomłyna, bagna do starosty Iławy54. Podobną informację, tym razem: „die
Sumpe zwischen den See Geserich [Jeziorak – S. Sz.] und See Geilen [Gil Wielki
– S. Sz.] gelegen”, znajdujemy w potwierdzeniu przywileju dla Wolfa von Kreytzen
z 1560 r.55 Informacja ta jest o tyle ważna, że północno-zachodnia granica starostwa
iławskiego odpowiadała wcześniejszej granicy komornictwa iławskiego i – co za
tym idzie – także północno-zachodniej granicy komturstwa ostródzkiego w średniowieczu. W obu przypadkach owe bagna identyfikować można z późniejszą wsią
Sąpy (Sumpf), na północ od wsi znajduje się wał podłużny. Po czwarte wreszcie, obserwując układ dróg zachowany na mapie Schroettera, zauważamy, że bezpośrednio na południe od Sąp szlak z Zalewa rozdziela się. Na wschód skręca on w kierunku Ostródy, na południe zaś kieruje się wzdłuż Jezioraka, przez Tynwałd do Iławy.
Prawdopodobna jest zatem lokalizacja „drzewa wartowniczego” w pobliżu owego
rozwidlenia. Przy szlaku w kierunku Ostródy, na mapie Schroettera, znajduje się
przy południowym brzegu jeziora Gil Wielki, karczma Kalittken. Interesująca jest
także nazwa Wolbrost, której etymologii poszukiwać można w bałtyjskim słowie
oznaczającym „kamienny bród”, od lit. uolá – „kamień” i brasta – „bród”56.
Ostatecznie należałoby wykluczyć identyfikację znajdującego się na granicy
komturstwa dzierzgońskiego i ostródzkiego „drzewa wartowniczego”, wspomnianego w 1351 r. z tego rodzaju założeniem występującym w opisie granic Urowa
z 1346 r. Urowo należące do komturstwa dzierzgońskiego stanowiło co prawda
wieś znajdującą się na pograniczu, jednakże wspomniany w dokumencie „alde
wartboum” znajdował się przecież przy moście między jeziorem Jeziorak a jeziorem
Dauby, czyli przy północnej granicy wsi, gdzie stykała się ona z granicą założonego
w 1311 r. Boreczna. Niewykluczone przy tym, że określenie w dokumencie z 1346 r.
„drzewa wartowniczego” znajdującego się na północnej granicy Urowa mianem
„alde wartboum” łączyć się mogło z faktem, że przyczółek ów nie pełnił już żadnej
funkcji użytkowej. Rolę taką odgrywać mógł w okresie sprzed lokacji Urowa.
53
Por. m. in. H. Wunder, op.cit., s. 4–5, 8, przyp. 5, 185.
K. J. Kaufmann, Geschichte des Kreises Rosenberg, Bd. 1, s. 61.
55
Privilegium über das Amt, Hoff und Stadt Deutsch Eylau mit allen dazu gehörigen Stücken 1560,
[in:] K. J. Kaufmann, Geschichte der Stadt Deutsch Eylau, s. 190.
56
M. Biolik, Toponimia byłego powiatu ostródzkiego: nazwy miejsowe, Gdańsk 1992, s. 60.
54
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
18
[18]
Seweryn Szczepański
Z powyższych przykładów jednoznacznie wynika, że lokalizacja „drzew wartowniczych” łączyła się przede wszystkim z ważnymi szlakami komunikacyjnymi oraz
obszarami pogranicza. W dwóch przypadkach zauważamy także ich powiązanie
z dodatkowymi umocnieniami. W przypadku „drzewa wartowniczego” wspomnianego w opisie granic pola Lupin (Chojty) z 1280 r. znajdujemy na południe od niego
linię umocnień w postaci przesieki. Podobną sytuację napotykamy po konfrontacji
źródeł archeologicznych oraz dokumentów opisujących granicę biskupstwa pomezańskiego. Z okolicą „drzewa wartowniczego” wspomnianego w opisie granic biskupstwa pomezańskiego z 1324 r. łączyć można znajdujący się na granicy biskupów
i zakonu wał podłużny biegnący między torfowiskiem na zachód od jeziora Jeziorak
a bagnami Martwej Silmy. W trzech przypadkach w pobliżu „drzew wartowniczych”
napotykamy na grodziska wczesnośredniowieczne, które jednak nie pełniły już swojej funkcji, ale wiązały się z obszarami pogranicznymi z okresu plemiennego.
Występowanie „drzew wartowniczych” w powiązaniu z granicami administracyjnymi, szlakami komunikacyjnymi, znajdującymi się w ich okolicy dodatkowymi umocnieniami, a także grodami lub ich reliktami obrazuje poniższa tabela:
Wzmianka
w źródłach
10 III 1254 r.
26 VI 1280 r.
1 II 1324 r.
20 I 1346 r.
29 V 1351 r.
Występująca nazwa
„Arbor, que vulgariter
Wartboem appelatur”
„arbor, que dicitur Wartboum”
„arbor custodie, quod vulgariter dicitur wartbowm”
„alden wartboum“
„wartboum”
Granica
Szlak lub Dodatkowe Grodzisko
administaprzeprawa umocnienia w okolicy
cyjna
–
+
–
+
+
+
+
+
+
+
+
+
?
+
+
+
–
+
+
–
„Drzewa wartownicze” wspomniane w dokumentach z 1254, 1280, 1324, 1346
i 1351 r. łączyć należy ze szlakami komunikacyjnymi. Jakkolwiek w dokumencie
z 1254 r. brak informacji o przebiegającym szlaku, to jego występowanie w pobliżu
rzeki Nogat wskazywać może na to, że znajdował się on przy przeprawie.
Mając na uwadze przekaz Piotra z Dusburga, który – jak można przypuszczać –
opisywać mógł znane mu z autopsji „drzewa wartownicze”, uznać wypada, że były one
dodatkowo umocnione palisadą, prowizorycznym wałem oraz zasiekami, powstałymi
w momencie oczyszczania okolicy z drzewostanu, co przy okazji wpływało na ułatwienie obserwacji terenu. Częściowo potwierdzają to źródła pisane, jak np. dokument
z 1280 r., w którym mowa jest o znajdującej się w pobliżu przesiece. Z okolicą „drzewa
wartowniczego” wspomnianego przy „via regia” łączyć można wał podłużny. W większości przypadków „drzewa wartownicze” znajdowały się w pobliżu granic administracyjnych. Pełniły one przy tym funkcje zabezpieczeń szlaków komunikacyjnych,
stróży kontrolujących ruch przygraniczny, być może również komór celnych. W okresie nowożytnym w niedalekiej odległości od miejsc, w których znajdowały się „drzewa
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[19]
Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum...
19
wartownicze”, napotykamy karczmy. Przypomnijmy tu choćby znane z XVII–XVIII w.
karczmy Rothe Krug, Kraggenkrug i Kalittken. Niewykluczone, że powstawały one już
wcześniej, jak np. karczma w Pogorzałej Wsi, przy przeprawie przez Nogat, która poświadczona jest w XIV–XV. Przy tej przeprawie doszukujemy się także wspomnianego
w 1254 r. „drzewa wartowniczego”.
Umieszczenie przyczółków strażniczych na drzewach wiązać się mogło także
z miejscami szybkiego reagowania w okresie zagrożenia oraz przenoszenia wiadomości. Obowiązek pełnienia służby wartowniczej spoczywać mógł na ludności pruskiej,
co pośrednio potwierdzają liczne nadania na prawie pruskim, gdzie znajdujemy informacje o obowiązku ochrony oraz pełnienia warty na pograniczach.
W kilku przypadkach zauważalne jest współwystępowanie w jednej okolicy wraz
z „drzewami wartowniczymi” grodzisk wczesnośredniowiecznych, które nie pełniły już żadnej funkcji w systemie militarnym państwa zakonu krzyżackiego. Można
tu wspomnieć założenia w okolicy Kragi, Kamionki oraz „mons castri” na południe
od Chojt. W tym przypadku „drzewa wartownicze” przejmowały funkcję dawnych
strażnic, nie miały one jednakże, w przeciwieństwie do tych pierwszych, pełnić stałych
punktów oporu i – rzecz jasna – z uwagi na swoje rozmiary nie mogły sprawdzać się
jako refugia. Sprawdzały się jednak jako miejsca szybkiego reagowania. Dla przykładu
odległość między „drzewem wartowniczym” wspomnianym w 1254 r. znajdującym się
przy przeprawie przez Nogat w pobliżu Pogorzałej Wsi a siedzibą komturów w Zantyrze wynosiła około 7,5 km57. Odległość między „drzewem wartowniczym” wspomnianym w dokumencie z 1280 r. a grodem w Żuławce Sztumskiej (wspomnianym
jako „castrum Pusilia” przez Piotra z Dusburga58) wynosiła około 4,5 km, do grodu
Trampere natomiast, identyfikowanego z Tropami Sztumskimi lub Kalwą, odległość
wynosiła około 9 km. Odległość między „drzewem wartowniczym” wspomnianym
w dokumencie z 1324 r. a warownią w Szymbarku wynosiła około 6 km, natomiast do
Iławy odległość owa wynosiła około 2,2 km. W najbliższej okolicy przeprawy mostowej, gdzie w 1346 r. zanotowano „stare drzewo wartownicze”, o istnieniu jakiegoś założenia obronnego funkcjonującego w okresie krzyżackim niewiele wiadomo. Najbliższe
grodzisko znajdujące się w bezpośredniej odległości od drzewa skrywa relikty pruskiej
strażnicy. Pruską metrykę przypisuje się także grodzisku położonemu w pobliżu Urowa, przy południowym brzegu jeziora Kocioł oraz grodzisku na Wyspie Bukowiec na
Jezioraku59. W Karpowie, oddalonym około 3 km na północny zachód od przeprawy,
znajdowała się siedziba komornictwa i poświadczony już w 1348 r. dwór („curia”).
57
W pobliżu przeprawy zlokalizowane zostało grodzisko w Węgrach, jednakże czas jego użytkowania przypadał na XI–XII w. (M. F. Jagodziński, op.cit., s. 130–131). Po jego zniszczeniu, być
może przez napierające ze wschodu plemiona pruskie, założono gród w Zantyrze (M. Haftka, Zamki
krzyżackie: Dzierzgoń–Przezmark–Sztum, Gdańsk 2010, s. 15–16).
58
Dusburg, lib. III, cap. 143, s. 144.
59
H. Crome, Karte und Verzeichnis der vor- und frühgeschichtlichen Wehranlagen in Ostpreußen,
Altpreußen, Jg. 2: 1937, H. 3, s. 108–109; idem, Verzeichnis der Wehranlagen Ostpreußens, Prussia.
Zeitschrift für Heimatkunde und Heimatschutz, Bd. 32: 1938, H. 1, s. 198; Bd. 33: 1939, H. 1–2,
s. 278–279; Bd. 34: 1940, s. 120.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
20
Seweryn Szczepański
[20]
W przypadku stróży wspomnianej w 1351 r. przy Wolbrost, lokalizowanej na południe od Sąp, w okolicy Kaletki nazwa położonego około 12 km od Sąp Samborowa
– Bergfriede wskazywać może na funkcjonowanie na jego obszarze strażnicy. Według Hansa Crome prowadzący inwentaryzację średniowiecznych założeń obronnych
w latach 1826–1828 Johann Michael Guise opisał dwa pagórki w okolicy Samborowa,
skrywające według niego relikty dawnych strażnic, zostały one zlokalizowane w czasie
badań terenowych w 2005 r.60
Zainteresowanie „drzewami wartowniczymi” z obszaru państwa zakonu krzyżackiego wymaga jeszcze dalszych badań. Nic szerzej nie wiadomo na temat funkcjonowania tego rodzaju założeń na obszarach poza Pomezanią i Żuławami Wiślanymi.
Problem stanowi brak informacji źródłowych z innych terenów, a także – jak się zdaje
– krótki okres ich funkcjonowania. Przyczółki wartownicze na drzewach w rozpatrzonych wyżej przypadkach funkcjonują w XIII–XIV w. W okresie późniejszym informacje o nich nie zachowały się w lokalnej tradycji ludowej61.
O ile można przypuszczać, że Tomasz z Zajączkowa zeznając w procesie z zakonem
krzyżackim w 1339 r., kiedy opisywał strażnicę na drzewie znajdującą się niegdyś w okolicy Torunia, opierał się być może nie tylko na żywej tradycji, ale i na znanych z autopsji
„drzewach wartowniczych”, to już w przypadku autorów z XVI–XVIII w. źródłem ich
informacji były kroniki średniowieczne – głównie „Kronika Piotra z Dusburga”.
60
H. Crome, Verzeichnis der Wehranlagen Ostpreußens, s. 204. Problem stanowi brak wzmiankowanych przez Hansa Crome kart w zbiorach archiwum Staatliche Museen zu Berlin – Preußischer
Kulturbesitz. Museum für Vor- und Frühgeschichte, wśród których znajduje się większość zachowanych
z wojennej pożogi kart J. M. Guisego. Na temat lokalizacji grodzisk zob. W. Skrobot, Słowo w sprawie
weryfikacji terenowej archiwalnych stanowisk archeologicznych w okolicach Iławy i Ostródy, woj. warmińsko-mazurskie, [in:] Bałtowie i ich sąsiedzi. Marian Kaczyński in memeoriam, red. A. Bitner-Wróblewska,
G. Iwanowska, Warszawa 2009, s. 648–650.
61
Tradycja „drzew wartowniczych” zachowana w kulturze ludowej jest wyraźna szczególnie na
obszarze Saksonii i Hesji. Do dziś na przykład w heskim Windecken przy dawnym szlaku Hohe Straße
z Frankfurtu do Lipska znajduje się lipa zasadzona w 1600 r. na miejscu dawnego drzewa „Wartbaum”. W XII w. niedaleko niego znajdowała się szubienica miejska oraz miejsce straceń czarownic
(Festschrift zur 650-Jahr-Feier der Stadt Windecken 1938, Windecken 1938, s. 24; A. Demandt, Über
die Deutschen: eine kleine Kulturgeschichte, Berlin 2007, s. 170). Corocznie w święto wniebowstąpienia Jezusa miejscowy chór organizuje przy drzewie występy. W Windecken znajduje się także ulica
Wartbaumtraße. W oddalonym około 16 km Maintal napotykamy na ulicę Am Wartbaum. O innych
przykładach trwałości pamięci o „drzewach wartowniczych” w kulturze ludowej zob. C. Hoffmann,
Des Teutschen Volkes feuriger Dank- und Ehrentempel, Offenbach 1815, s. 352; Protokoll der achtzehnten General-Wersammlung des Vereins für Nassauische Altertumskunde und Geschichtsforschung,
Annalen des Vereins für Nassauische Altertumskunde Geschichtsforschung, Bd. 3: 1839, H. 2, s. 223;
R. Eisel, Sagenbuch des Voigtlandes, Gera-Greisbach 1871, s. 352–353; F. Hahn, Geschichte von Gera
und dessen nächster Umgebung, Gera 1885, s. 607; C. Funck, Lebenserinnerungen, Frankfurt am Main
1921, s. 82; M. Martischnig, Vereine als Träger von Volkskultur in der Gegenwart am Beispiel Mattersburg, Wien 1982, s. 90; A. Demand, Über allen Wipfeln. Der Baum in der Kulturgeschichte, Köln
2002, s. 185, 206. Również w polskiej tradycji zachowały się szczątkowe informacje o „strażnicy” na
dębie, na przykład w prozie Tadeusza Micińskiego: „Na jednym z dębów strażnica, aby można było
ostrzeliwać napastników, jeszcze z dala wyjeżdżających z lasu” (Wita, 1926); por. też: M. Bajko, Kresy,
Bizancjum i „życie nowe” w „Wicie” Tadeusza Micińskiego, [in:] Bizancjum – prawosławie – romantyzm. Tradycja wschodnia w kulturze XIX wieku, red. J. Ławski, K. Korotkich, Białystok 2004, s. 601.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[21]
Arbor custodie que vulgariter dicitur wartboum...
21
ARBOR CUSTODIE QUE VULGARITER DICITUR WARTBOUM.
FUNKTION UND AUFTRETEN DER SOG. „WARTBÄUME“ IN POMESANIEN
UND DEM WEICHSELWERDER IM 13. BIS 15. JAHRHUNDERT
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Wartbaum, Befestigung, Pomesanien, Grenzraum
Die auf dem Gebiet des Ordensstaates auftretenden „Wartbäume“ haben sich keines
großen Interesses der Forschung erfreut. Bislang gab es noch keinen ausführlicheren Artikel, welcher ganzheitlich oder zumindest fragmentarisch das Problem des Auftretens und
der Funktion jener Orte beleuchtet hätte, die in den Quellen zu Preußen lateinisch als
„Arbor custodie“ oder deutsch als „Wartbaum“ bezeichnet wurden. Der Name selbst legt
nahe, dass es sich um Bäume gehandelt hat, die als Wachtposten genutzt wurden. Diese
Bäume konnten zusätzlich befestigt sein, wie die Überlieferung Peters von Dusburg bestätigt, der von einem mit einer Palisade und einem Verhau gesicherten Baum berichtet,
welcher an der Stelle der späteren Stadt Thorn gestanden habe. Vor allem am Rande der
Beschäftigung mit Thorn wurde in der Regel die Frage nach der Funktion der aus anderen
Gebieten Preußens bekannten Wartbäume betrachtet, allerdings nur selten mit bezug auf
die weiteren Analogien.
In den Quellen zu Pomesanien und dem Weichselwerder aus dem 13. und 14. Jahrhundert treffen wir auf folgende Wartbäume:
1) In der Urkunde vom 10. März 1254 am Übergang über die Nogat, vermutlich nahe
Wernersdorf;
2) in der Urkunde vom 26. Juni 1280 an der Grenze des Feldes Lupin (später Koiten),
nahe dem Weg von Posilge nach Christburg;
3) in der Urkunde vom 1. Februar 1324 an der Grenze zwischen dem Bistum Pomesanien und der Komturei Christburg, an der Via Regia, die entlang des Westufers des Geserich-Sees nach Preussisch Mark verlief;
4) in der Urkunde vom 20. Januar 1346 an der Nordgrenze des Dorfes Urowo, in der
Nähe des Brückenübergangs zwischen dem Geserich-See und dem Dauben-See. Hier verlief auch der Weg von Saalfeld nach Osterode. In de Neuzeit ist an dieser Stelle eine Schenke – Kraggenkrug – belegt. Der Baum wird als der „alde wartboum“ bezeichnet, was darauf
hindeutet, dass er bereits keine Überwachungsfunktion mehr erfüllte;
5) in der Urkunde vom 29. Mai 1351 erschien in der Beschreibung der Grenze zwischen den Komtureien Osterode und Christburg in den Nähe des Geserich-Sees ein weiterer Wartboum. Er stand umweit der Ortschaft Wolbrost, die man mit der Umgebung des
heutigen Dorfes Sumpf identifizieren kann – hier befand sich die Gabelung des Wegs von
Saalfeld in Richtung Osterode und in Richtung Deutsch-Eilau. In der Neuzeit existierte in
dieser Umgebung auch eine Schenke.
Wartbäume traten vorwiegend als Kontrollplätze der Verkehrswege auf. Sie befanden
sich an den Grenzen von Verwaltungseinheiten des Deutschordensstaates. Wartbäume waren häufig zusätzlich durch einen Verhau (wie der 1280 erwähnte Wartbaum) oder durch
einen länglichen Wall (wie der 1324 erwähnte Wartbaum) gesichert. Neben der Kontrolle
der Verkehrswege mochten diese Bäume auch als Brückenköpfe zur schnelleren Kommunikation im Falle einer Gefahr gedient haben.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
22
Seweryn Szczepański
[22]
ARBOR CUSTODIE QUE VULGARITER DICITUR WARTBOUM.
THE FUNCTION AND EXISTENCE OF THE SO-CALLED “GUARD TREES”
IN POMESANIA AND ŻUŁAWY WIŚLANE IN THE 13TH–14TH CENTURIES
Summary
Key words: Wartbaum, guard trees, fortifications, Pomesania, borderland
The so-called “guard trees” (Wartboum) did not arise much interest among researchers. So far there has not appeared any extensive article discussing wholly or at least partly
the issue of the existence and function of the places to be found in the sources concerning
Prussia under the Latin name “arbor custodie” and the German name “Wartbaum”. The
name itself suggests that they were trees used as guard stations. The trees could have been
additionally fortified, which is confirmed by the chronicler Peter from Dusburg in his
records about the tree fortified by a palisade and wire entanglements, which was situated
in the place where later Toruń was set up. The question of the function of guard-trees,
which were found in other parts of Prussia, was usually considered in reference to Toruń.
However, it was never discussed thoroughly.
In the sources concerning Pomesania and Żuławy Wiślane from the 13th and 14th centuries the following guard-trees are to be found:
1) In the document of 10 March 1254, near the crossing through the Nogat, probably
near Pogorzała Wieś (formerly known as Wernersdorf).
2) In the document of 26 June 1280 next to the border of the field of Lupin (now
Chojty – formerly known as Koiten), near the road from Żuławka Sztumska (formerly
known as Posilge) to Dzierzgoń (formerly known as Christburg).
3) In the document of 1 February 1324 on the border between the Pomesanian bishopric and the Christburg commandry, next to the trail via regia running along the western
coast of Jeziorak Lake (formerly known as Geserich-See) to Przezmark (formerly known
as Preussisch Mark).
4) In the document of 20 January 1346 next to the northern border of the village of
Urowo, near the bridge crossing between Jeziorak Lake and Duba Lake (Dauben-See), on
the trail from Zalewo (Saalfeld) to Ostróda (formerly known as Osterode). It has been
confirmed that in the early modern period there was a tavern here – Kraggenkrug. The tree
was referred to as “alde wartboum”, which may indicate that it no longer played its guard
functions.
5) In the document of 29 May 1351 in the description of the border between the Osterode commandry and the Christburg commandry there appeared another Wartboum.
It was situated near Wolbrost, which may be identified with the present village of Sąpy
(Christburg Sumpf) – where there is a fork of the trail from Zalewo towards Ostróda and
Iława. In the early modern period there was a tavern there.
“Wartboums” mainly served as places where the control of communication trails took
place. They were situated on the borders of administrative units of the Teutonic State.
“Wartboums” were often fortified with wire entanglements (the Wartboum from 1280)
or with longitudinal embankments (Wartboum recorded in 1324). Additionally, the trees
could be used as stations for quick communication in case of danger.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXVI
—
ROK
2011
PIOTR ŁABĘDŹ (Toruń)
DZIAŁALNOŚĆ WOJSKOWA KRZYSZTOFA RADZIWIŁŁA „PIORUNA”
W LATACH 1572–1579
Słowa kluczowe: magnateria litewska, Radziwiłłowie, Inflanty, historia wojskowości
Krzysztof Radziwiłł urodził się w Wilnie w 1547 r. Był drugim synem Mikołaja
Radziwiłła „Rudego” i Katarzyny z Tomic Iwańskiej. Po krótkiej domowej edukacji w młodym wieku rozpoczął służbę wojskową. W tamtym czasie Radziwiłłowie
(szczególnie z linii birżańskiej) wciąż budowali swoją karierę na podstawie służby
wojskowej. Dlatego też już od najmłodszych lat zaprawiali się w sztuce dowodzenia wojskiem i prowadzenia działań wojennych przeciwko wrogom Rzeczypospolitej1. W myśl tej zasady „Rudy” zabierał swych synów na różne wyprawy, aby tam
podpatrywali i uczyli się tajników sztuki wojennej. Krzysztof Radziwiłł jako siedemnastolatek brał udział w zwycięskiej bitwie nad rzeką Ułą w styczniu 1564 r.
Zapewne towarzyszył również ojcu w kolejnych kampaniach przeciwko Moskwie
w latach 1564–1565. Szczegóły jego ówczesnej ewentualnej obecności przy boku
ojca nie są jednak znane.
Ukoronowaniem kilkuletniej służby wojskowej Krzysztofa Radziwiłła była nominacja na urząd hetmana polnego litewskiego (10 V 1572 r.)2. Radziwiłł otrzymał
tę godność, mając zaledwie 25 lat. Hetman polny podlegał bezpośrednio rozkazom
hetmana wielkiego litewskiego i dowodził obroną potoczną litewską (rotami zaciężnymi). W przypadku nieobecności hetmana wielkiego przejmował dowództwo nad całością wojsk. Hetmanów polnych charakteryzowała też większa dyspozycyjność aniżeli hetmanów wielkich, stali oni na straży granic Rzeczypospolitej
i w przypadku najazdu wroga organizowali pierwszą obronę3. Ogromne znaczenie
miało to wówczas na Litwie, gdzie niebezpieczeństwo ataku moskiewskiego było
niemal stałe.
1
M. Chachaj, Zagraniczna edukacja Radziwiłłów od początku XVI do połowy XVII wieku, Lublin
1995, s. 33.
2
Archiwum Główne Akt Dawnych (dalej cyt. AGAD), Zbiór dokumentów pergaminowych,
nr 7824.
3
H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie podczas wojny inflanckiej 1576–1582. Część I, Studia i Materiały do Historii Wojskowości, t. 16: 1970, cz. 2, s. 89–90.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
24
Piotr Łabędź
[24]
O otrzymaniu hetmaństwa przez Radziwiłła tak pisał radziwiłłowski klient,
Andrzej Rymsza, w swoim poemacie pt. Deketeros arkoma, to jest dziesięcioroczna
powieść wojennych spraw Krzysztofa Radziwiłła:
Przed tym trochę niż umarł [Zygmunt August – P. Ł.], baczył piękne sprawy
W Krysztofie Radziwile, a on jako prawy
Cnych przodków naśladowca, jak w sławie tak w męstwie,
Będąc wspaniałej myśli i w niebezpieczeństwie,
Uczynił go hetmanem nad żołnierzmi polnym
Aby rogów ucierał Moskalom swawolnym4.
Fakt otrzymania przez Krzysztofa hetmaństwa polnego wzbudził w Rzeczypospolitej, a zwłaszcza na Litwie, wiele kontrowersji. Problem polegał na tym, iż
o urząd ten (wakujący po zmarłym 12 V 1571 r. Romanie Sanguszce) rywalizowali
z Radziwiłłami również Chodkiewiczowie. Trudno się więc dziwić, że gdy kilkanaście tygodni po śmierci Zygmunta Augusta Radziwiłłowie ujawnili nominację
hetmańską dla „Pioruna”, Chodkiewiczowie zakwestionowali jej autentyczność5.
Szczególnie negatywnie odniósł się do tego Hrehory Chodkiewicz, hetman wielki
litewski, który w liście do swego bratanka, Jana Chodkiewicza, pisał: „JM pan podczaszy listem królewskim się kokoszy i chełpi, którego za żywota króla pana naszego nie miał, ani go też nie ukazywał”6. Argumentacja Hrehorego Chodkiewicza, iż
gdyby ów dokument był prawdziwy, to król z pewnością powiadomiłby hetmana
wielkiego litewskiego7, wydaje się przekonująca. Poza tym Krzysztof Radziwiłł pokazał publicznie przywilej na hetmaństwo dopiero kilkanaście tygodni po śmierci króla na zjeździe w Rudnikach (wrzesień 1572 r.)8. W dodatku „Piorun” miał
otrzymać przywilej na hetmaństwo prawie dwa miesiące przed śmiercią Zygmunta
Augusta (7 VII 1572 r.). Okazuje się więc, iż Radziwiłłowie czekali niemal cztery miesiące, aby publicznie obwieścić nominację hetmańską „Pioruna”. Na przechowywanym w Archiwum Głównym Akt Dawnych przywileju brakuje podpisu
Zygmunta Augusta. Widnieją na nim natomiast podpisy kanclerza litewskiego
Mikołaja Radziwiłła „Rudego” oraz związanego z Radziwiłłami pisarza litewskiego Michała Haraburdy. Wszystko to wyraźnie pokazuje, że „Piorun” zaczął pełnić
godność hetmana polnego litewskiego w sposób bezprawny. Jednak Chodkiewi4
A. Rymsza, Deketeros arkoma, to jest dziesięcioroczna powieść wojennych spraw Krzysztofa Radziwiłła, oprac. W. R. Rzepka, A. Sajkowski, [in:] Miscellanea staropolskie, [t.] 4, red. R. Pollak (Archiwum literackie, t. 16), Wrocław 1972, s. 145.
5
M. Ferenc, Mikołaj Radziwiłł „Rudy” (1515–1584), Kraków 2008, s. 394.
6
Hrehory Chodkiewicz do Jana Chodkiewicza, Dojlidy, 6 IX 1572 r. (AGAD, Archiwum Zamoyskich (dalej cyt. AZ), nr 2784, s. 6–9).
7
T. Kempa, Rywalizacja Radziwiłłów i Chodkiewiczów o pierwsze miejsce w elicie politycznej
Wielkiego Księstwa Litewskiego w latach 60. i 70. XVI wieku, [in:] History, Culture and Language of
Lithuania. Proceedings of the International Lithuanian Conference Poznań 17–19 September 1998, ed.
G. Błaszczyk, M. Hasiuk, Poznań 2000, s. 204.
8
M. Ferenc, op.cit., s. 421.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[25]
Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579
25
czowie byli zbyt słabi, aby móc skutecznie zablokować tę nominację „Pioruna”.
Zresztą wśród Chodkiewiczów nie było wówczas pełnej solidarności, podczas gdy
ostro protestował przeciwko rzekomemu królewskiemu przywilejowi senior rodu
Hrehory Chodkiewicz, który myślał o nominacji na hetmaństwo polne dla swego
syna Andrzeja (który już wcześniej zastępował w roli hetmana polnego Romana
Sanguszkę)9, Jan Chodkiewicz zawarł przed śmiercią Zygmunta Augusta układ
o politycznym współdziałaniu z Radziwiłłami w okresie bezkrólewia w interesie
Wielkiego Księstwa Litewskiego10. W przeciwieństwie do stryja, nieobecnego z powodu choroby na zjeździe w Rudnikach, uczestniczący w nim Jan Chodkiewicz nie
kwestionował zresztą autentyczności przywileju na hetmaństwo polne dla „Pioruna”11. Najwyraźniej był to element jego własnej politycznej gry.
Tymczasem sytuacja Inflant, jak i Litwy wydawała się coraz bardziej niepokojąca, albowiem dobiegał końca rozejm z Moskwą, który Zygmunt August zawarł
22 VI 1570 r. Podstawą pokoju był dotychczasowy stan posiadania obu rywali.
W rękach moskiewskich pozostawały wówczas: Połock, część Inflant z Dorpatem
oraz wschodnia Estonia z Narwą12. Senatorowie litewscy doskonale zdawali sobie
sprawę z powagi sytuacji. Tymczasem skarb litewski świecił pustkami i brakowało środków na utrzymanie wojska. W związku z tym na zjeździe w Rudnikach
rada panów litewskich wydała polecenie zaciągnięcia nielicznego pocztu jazdy do
nadzorowania granicy z Moskwą. Jak wynika z rachunków skarbu litewskiego wystawionych dla Krzysztofa Radziwiłła z dnia 30 XII 1572 r., powołano wówczas
wojska zaciężne dla osłony Inflant i wschodniego pogranicza Litwy13. Prawdopodobnie chodzi o zaciąg 250-konnej roty jezdnej14, powiększonej potem do 400
koni15, na czele której stanął Krzysztof Radziwiłł. Poczet ten stacjonował w rejonie
9
T. Kempa, Rywalizacja, s. 204.
Układ ten został zawarty podczas sejmu 1572 r., który trwał od 12 marca do 28 maja. Zob.
Transakcja familijna pomiędzy Janem Chodkiewiczem a Mikołajem Radziwiłłem i jego synowcem
Mikołajem Krzysztofem Radziwiłłem, Dziennik Warszawski, t. 7: 1827, s. 284–290; por. T. Kempa,
Rywalizacja, s. 204–206.
11
T. Kempa, Rywalizacja, s. 204.
12
W. Zakrzewski, Po ucieczce Henryka. Dzieje bezkrólewia 1574–1575, Kraków 1878, s. 77–78;
W. Koroluk, Wojna inflancka, Warszawa 1956, s. 85–86.
13
H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 109.
14
Krzysztof Radziwiłł dowodził tym oddziałem na pograniczu moskiewskim od grudnia 1572 do
września 1573 r. Poczet ten był zapewne opłacany ze szkatuły Radziwiłła, albowiem na początku sejmu
koronacyjnego Henryka Walezego hetman polny litewski prosił izbę poselską o wstawiennictwo u króla
w sprawie zwrotu kosztów poniesionych na potrzeby wojenne. Pieniądze wypłacono mu jednak dopiero na początku panowania Stefana Batorego. Zaległość skarbu litewskiego wobec Krzysztofa Radziwiłła sięgnęła wówczas 11 375 złotych polskich (złp) (Świętosława Orzelskiego bezkrólewia ksiąg ośmioro
1572–1576, wyd. E. Kuntze (Scriptores Rerum Polonicarum, T. XXII), Kraków 1917, s. 188; H. Lulewicz,
Gniewów o unię ciąg dalszy. Stosunki polsko-litewskie w latach 1569–1588, Warszawa 2002, s. 163).
15
Podczas pierwszego bezkrólewia podlegały mu także inne oddziały jazdy. Chodzi tu o przynajmniej jeszcze jedną rotę Krzysztofa Zenowicza, starosty czeczerskiego i propojskiego, liczącą
150 koni (AGAD, Archiwum Radziwiłłów (dalej cyt. AR), dz. II, nr 88). Miejsce zebrania się roty
K. Zenowicza naznaczono w dzierżawach Huby i Wilejka, zob. H. Lulewicz, Zjazd w Rudnikach we
wrześniu 1572 roku, Przegląd Historyczny, t. 91: 2000, z. 2, s. 209–210.
10
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
26
Piotr Łabędź
[26]
Mińska16. Jego zadaniem było obserwowanie ruchów wojsk moskiewskich na pograniczu północno-wschodniej Litwy, a w razie konieczności podjęcie akcji militarnej o ograniczonej skali.
W związku z zagrożeniem zewnętrznym Rzeczypospolitej na sejmie elekcyjnym w maju 1573 r. Korona wyasygnowała 60 000 złotych polskich (złp), z czego
30 000 przeznaczono na utrzymanie 2000 zaciężnej jazdy litewskiej, która stacjonowała na pograniczu od czerwca do września 1573 r.17 Pozostałe 30 000 złp przekazano podskarbiemu litewskiemu Mikołajowi Naruszewiczowi, aby służyły „wedle wolej hetmańskiej i panów rad onego państwa [Litwy – P. Ł.]”18. Dodatkowo
bliżej nam nieznanymi siłami dysponował Jan Chodkiewicz, administrator Inflant.
W maju 1574 r. liczba jego wojsk wynosiła 200 jazdy i 150 piechoty19.
Tymczasem podczas drugiego bezkrólewia, w listopadzie 1574 r. polecono
Krzysztofowi Radziwiłłowi, aby ze względu na przedłużenie rozejmu z carem o dwa
lata (do 15 VIII 1576 r.), zredukował załogi zamków na pograniczu moskiewskim
z 1605 żołnierzy do 715, tj. 670 pieszych i 45 kozaków20. Decyzja ta spowodowana
była tym, iż panowie litewscy w znacznym stopniu sprzyjali kandydaturze habsburskiej, która była zalecana także przez moskiewskiego cara21. W związku z tym
sądzono, że wybór przedstawiciela tej dynastii przyczyni się do zachowania pokoju
pomiędzy Moskwą a Rzecząpospolitą22. Poza tym istotnym argumentem był zapewne fakt, iż skarb litewski pozostawał wówczas pusty.
Oczekiwania senatorów litewskich względem Moskwy okazały się jednak
płonne. Początkowo Iwan IV przerwę w działaniach wojennych z Rzecząpospolitą wykorzystał, atakując posiadłości szwedzkie w Inflantach. Niejako przy okazji
wyprawy na Estonię wojska Iwana Groźnego, z księciem duńskim Magnusem na
czele, wtargnęły w styczniu 1575 r. do polsko-litewskich Inflant. Najazd dotknął
obszary między rzekami Parnawą a Salis. Do lipca poddały się miasta i zamki: Salis
(łot. Salaca), Helmet, Ermes (łot. Ērģeme), Ruyen (łot. Rūjiena) i wreszcie 9 lipca
padła ważna strategicznie Parnawa23. W ten sposób cały pas północnych Inflant
znalazł się w rękach Iwana IV.
16
A. Rymsza, op.cit., s. 146.
H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 109; Akta zjazdów stanów Wielkiego Księstwa
Litewskiego, t. 1: Okresy bezkrólewi, oprac. H. Lulewicz, Warszawa 2006, s. 77.
18
H. Lulewicz, Gniewów o unię, s. 142.
19
H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 109.
20
Akta zjazdów, t. 1, s. 120–122.
21
T. Kempa, Plany separatystycznej elekcji w Wielkim Księstwie Litewskim w okresie trzech pierwszych bezkrólewi po wygaśnięciu dynastii Jagiellonów (1572–1587), Zapiski Historyczne, t. 59: 2004,
z. 1, s. 45–46.
22
B. Floria, Magnateria litewska a Rosja w okresie drugiego bezkrólewia, Odrodzenie i Reformacja w Polsce, t. 22: 1977, s. 144.
23
В. Новодворский, Борьба за Ливонию между Москвою а Ръчью Посполитою (1570–1582),
С. Петербургь 1904 s. 43–44. J. Chodkiewicz na wieść o tych wydarzeniach wyruszył do Inflant na
czele 2000 ludzi. Udało mu się jedynie odepchnąć wroga od Rygi.
17
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[27]
Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579
27
W związku z tą sytuacją na początku sierpnia 1575 r. panowie litewscy zebrani w Wilnie polecili Krzysztofowi Radziwiłłowi zaciągnąć – i tutaj liczby są rozbieżne – 120024 lub
200025 jazdy i czuwać nad bezpieczeństwem północno-wschodniego odcinka granicy litewsko-moskiewskiej, „aby ten nieprzyjaciel umysłu swego nie rozszerzył,
a także w państwa Litewskie jako w ziemię Inflancką bez wieści nie wtargnął”26.
Jednocześnie 15 VIII 1575 r. senatorzy zebrani w Wilnie wydali również list przepowiedni dla Jana Chodkiewicza, w którym nakazywali mu zaciągnięcie 1200 jazdy i 700 piechoty27. Polecono mu także, aby na czele tych oddziałów osobiście wyruszył do Inflant. Działanie te przyniosły pewne efekty. Niebawem Chodkiewicz
pokonał wojska moskiewskie w większej potyczce pod Burtnikami, co w rezultacie
doprowadziło do odzyskania zamku Ruyen28.
Tymczasem w Rzeczypospolitej doszło do podwójnej elekcji: cesarza Maksymiliana II oraz księcia siedmiogrodzkiego Stefana Batorego. W Inflantach rozpoczął się wówczas wzmożony wyścig z czasem. Rzeczpospolita starała się bowiem
wydłużyć rozejm i wzmocnić obronę tych zamków, które jeszcze znajdowały się
w jej ręku, Moskwa natomiast chciała rozszerzyć swój stan posiadania29. Iwan IV
skierował jednak swe wojska na posiadłości szwedzkie, zdobywając niemal całą
Estonię z wyjątkiem Rewla. W tej sytuacji senatorowie zdecydowali się na wysłanie
poselstwa pokojowego do Moskwy. Car postawił jednak bardzo twarde warunki,
żądając ustąpienia mu całych Inflant. Wszystko wskazywało na to, iż wojna jest
nieunikniona. Kolejny atak wojsk moskiewskich mógł nastąpić w każdej chwili.
Inflanty zaś wydawały się wręcz bezbronne, skarb publiczny świecił pustkami,
a nieliczne załogi zamków od dawna już domagały się zaległego żołdu.
W tej sytuacji Stefan Batory wysłał nieco swoich pieniędzy do podskarbiego
litewskiego Wawrzyńca (Ławryna) Woyny, przeznaczając je na zaciąg żołnierzy
dla Krzysztofa Radziwiłła oraz na załogi dla pięciu zamków pogranicza. Całość
tych sił wynosiła 600 koni: 150 husarii dla hetmana polnego litewskiego i 450 kozaków do zamków: Suraż, Lepel, Mścisław, Orsza i Uła30. Miał być to jednak tylko
24
Akta zjazdów, t. 1, s. 143–144. Henryk Lulewicz (Gniewów o unię, s. 219) uważa za wątpliwe, iż
ów zaciąg w ogóle został zrealizowany, twierdzi, iż istniał on tylko na papierze. Z kolei w liście Jarosza
Możejki do Krzysztofa Radziwiłła z 4 VIII 1575 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 10107, s. 1–2) czytamy, że
J. Możejko w imieniu swojego syna Piotra tłumaczy, iż nie może on stawić się na wezwanie w oddziale „Pioruna”. Powodem tego był zniszczony rynsztunek oraz brak odpowiednich koni, co szybko nie
pozwalało wyruszyć mu na wyprawę wojenną. Jak z tego wynika, Radziwiłł z pewnością próbował
zrealizować ów zaciąg.
25
H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 109.
26
J. Natanson-Leski, Epoka Stefana Batorego w dziejach granicy wschodniej Rzeczpospolitej, Warszawa 1930, s. 15.
27
Akta zjazdów, t. 1, s. 141–143.
28
Krzysztof Radziwiłł „Piorun” do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Popiel, 29 VIII 1575 r. (AGAD,
AR, dz. IV, teka 22, kop. 288, nr 10).
29
K. Olejnik, Stefan Batory 1533–1586, Warszawa 1988, s. 130.
30
Stefan Batory do Krzysztofa Radziwiłła, Warszawa, 12 VII 1576 r. (Sprawy wojenne króla Stefana Batorego. Diariusze, relacje, listy i akta z lat 1576–1586, wyd. I. Polkowski (Acta historica res gestas
Poloniae illustrantia ab anno 1507 ad anno 1795, Vol. XI), Kraków 1887, s. 38–41. List przypowiedni
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
28
Piotr Łabędź
[28]
stan prowizoryczny do momentu zwołania rady panów litewskich, do której doszło 23 VII 1576 r. w Knyszynie31. Senatorowie pod wpływem króla podjęli decyzję
o powiększeniu armii polowej Radziwiłła do 1500 jazdy32. Batory wydał w Brańsku
(30 lipca) szczegółową instrukcję dla hetmana, która omawiała sposób i przeznaczenie zaciągu. Całość sił miała stanowić husaria i kozacy w proporcji, którą miał
ustalić Radziwiłł. Dodatkowo nakazano zmobilizować z leśnictw litewskich 250
strzelców, przeznaczonych prawdopodobnie do wzmocnienia załóg zamków granicznych33. Oddano na ten cel dochody litewskie króla i bieżące wpływy do skarbu
litewskiego. Niestety, okazały się one za małe, w rzeczywistości udało się wystawić
jedynie 600 konnych, o czym świadczą słowa podskarbiego Woyny: „oznajmuję,
iżem też pana podczaszego [Krzysztof Radziwiłł – P. Ł.] na ludzie służebne odprawił, ale co na półtora tysiąca koni miałem odprawić, to na 600 koni musiało stanąć,
bo kiedy nie masz czem, tedy trudno co więcej czynić”34. Później król tak tłumaczył Radziwiłłowi zaistniałą sytuację: „iżby tego potrzeba była, abyśmy większem
wojskiem ludzi to tam pogranicze opatrzyli, cobyśmy pewnie radzi uczynili, ale
skąd byśmy na to pieniądze mieć mogli”35. Mimo tego król przyznał „Piorunowi”
2000 zł rocznego jurgieltu hetmańskiego, co było specjalnym wyróżnieniem, ponieważ wcześniej Stefan Batory zabronił podskarbiemu wypłacania bez ponownej
swej akceptacji wszelkich jurgieltów i pensji nadanych jeszcze przez Zygmunta
Augusta i Henryka Walezego36.
Mimo szczupłości sił hetman polny ruszył do Inflant. Miał on udzielić wsparcia staroście wolmarskiemu Aleksandrowi Połubińskiemu, dowodzącemu wojskiem w zastępstwie administratora i hetmana tej prowincji Jana Chodkiewicza.
Rozkazy, które otrzymał, dotyczyły głównie ochrony granicy, a także obserwacji
ruchów wojsk moskiewskich37.
Z kolei w lutym 1577 r. król polecił Janowi Chodkiewiczowi, aby udał się
osobiście do Inflant i tam zlustrował załogi zamków, gdyż, jak donosił Batoremu
Krzysztof Radziwiłł, niektórzy Niemcy z załóg twierdz sprzyjają Magnusowi38.
dla Krzysztofa Radziwiłła z października 1576 r. (AGAD, Sumariusz Metryki Litewskiej, t. VI, nr 3,
4, k. 27) przewidywał zaciąg 500 jazdy i nieokreśloną ilość piechoty, w skład tego oddziału wchodziła
również 100-konna rota kniazia Jarosława Mikitynicza.
31
H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 110.
32
Wawrzyniec Woyna do Jana Chodkiewicza, 21 VIII 1576 r. (Sprawy wojenne, nr 33, s. 51);
K. Górski, Pierwsza wojna Rzeczpospolitej z Wielkim Księstwem Moskiewskim za Batorego, Biblioteka
Warszawska, t. 2: 1892, s. 95.
33
M. Ferenc, op.cit., s. 537.
34
Wawrzyniec Woyna do Jana Chodkiewicza, 17 IX 1576 r. (Sprawy wojenne, s. 53); Wawrzyniec
Woyna do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, 10 X 1576 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 17689, s. 14–15).
35
Stefan Batory do Krzysztofa Radziwiłła, 13 XI 1576 r. (Sprawy wojenne, s. 60).
36
H. Lulewicz, Gniewów o unię, s. 291.
37
Stefan Batory do Krzysztofa Radziwiłła, 13 XI 1576 r. (Sprawy wojenne, s. 60); H. Lulewicz,
Radziwiłł Krzysztof „Piorun”, [in:] Polski słownik biograficzny (dalej cyt. PSB), t. 30, Kraków 1987,
s. 266.
38
В. Новодворский, op.cit., s. 22–24.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[29]
Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579
29
Ustalono również plan obrony na wypadek moskiewskiego ataku. Miał on polegać
na współdziałaniu chorągwi jazdy Krzysztofa Radziwiłła z wojskami Aleksandra
Połubińskiego (razem wojska te miały liczyć około 1000 ludzi)39, oddziałami księcia kurlandzkiego oraz wojskami miasta Rygi. W przypadku niepowodzenia miał
je wesprzeć korpus Jana Chodkiewicza, do którego w tej kampanii należało naczelne dowództwo nad całym wojskiem znajdującym się w Inflantach40.
Tymczasem Iwan IV rozpoczął przygotowania do kolejnej wyprawy. Na początku uderzył na szwedzki Rewal, potężną twierdzę i ostatni punkt oporu Szwedów
w Estonii41. Oblężenie zakończyło się jednak niepowodzeniem. Powracające spod
Rewla wojska zatrzymały się pod Pskowem, gdzie Iwan koncentrował siły42, mające
niebawem zaatakować część Inflant należącą do Rzeczypospolitej. W pierwszych
dniach lipca 1577 r. car rozpoczął ofensywę. Na początku wysłał do Inflant oddziały tatarskie wspierane przez lekką jazdę moskiewską, których celem były działania
dywersyjno-wywiadowcze. Dzięki tej akcji car upewnił się, iż na terenie Inflant nie
ma żadnych znaczniejszych sił królewskich43. Dało to sygnał do wymarszu głównej
armii moskiewskiej. Jako pierwszy w granice Rzeczypospolitej wkroczył Tymofiej Trubecki na czele oddziałów liczących 4300 ludzi44. Następnie 13 VII 1577 r.
Iwan IV, na czele trzydziestotysięcznej armii45, wyruszył spod Pskowa, kierując się
na Marienburg (łot. Alūksne). Stąd zamierzał uderzyć na południe w kierunku
Dźwiny, Magnus natomiast miał w tym czasie opanować zachodnią część kraju.
O najeździe moskiewskim na Inflanty informował ojca Krzysztof „Piorun”, pisząc,
iż natarcie było „nagłe i bardzo prędkie”. Donosił o wysłaniu do króla posłańca
z informacją o ataku oraz o odprawieniu swoich wojsk przeciw nieprzyjacielowi46.
Jednak na wieść o zbliżaniu się armii carskiej korpus Jana Chodkiewicza w decydującym momencie (początek lipca) wycofał się z Inflant, a sam administrator prowincji ruszył do króla pod Gdańsk, gdzie miał zabiegać o pomoc. Decyzja
Chodkiewicza spotkała się ze zdecydowaną krytyką Krzysztofa Radziwiłła, który
w liście do Jana Zamoyskiego pisał, iż wyjeżdżając, zostawił on Inflanty w niebezpieczeństwie, nie wzmacniając ich żadnym wojskiem, choć już otrzymał na
nie część pieniędzy. Dodatkowo apelował, aby Zamoyski użył swoich wpływów,
by Chodkiewicz nie otrzymał hetmaństwa wielkiego litewskiego, gdyż Radziwiłł
39
H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 116.
Stefan Batory do Krzysztofa Radziwiłła 25 XII 1576 r. (Aрхэографичэский сборник документов относящихся к истории Cъверозападной Pуси, Т. IV, Вильна 1867, s. 25–26).
41
В. Новодворский, op.cit., s. 47 (oblężenie trwało od 23 I do 13 III 1577 r.).
42
Informował o tym Krzysztof Radziwiłł w liście do Jana Zamoyskiego z 28 IV 1577 r. (Archiwum Jana Zamoyskiego, kanclerza i hetmana wielkiego koronnego, t. I: 1553–1579, wyd. W. Sobieski,
Warszawa 1904, nr 141, s. 158 –159).
43
В. Новодворский, op.cit., s. 48 (niewielki oddział Tatarów został rozbity przez rotę Macieja
Dembińskiego).
44
Ibid., s. 49 (Tymofiej Trubecki wyruszył z Nowogrodu i maszerował na Wolmar).
45
T. Korzon, Dzieje wojen i wojskowości w Polsce, t. II, Lwów 1912, s. 29.
46
Krzysztof Radziwiłł „Piorun” do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, 17 VII 1577 r. (AGAD, AR,
dz. IV, teka 22, kop. 288, nr 15).
40
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
30
Piotr Łabędź
[30]
absolutnie nie chce być jego zastępcą, a sytuacja w Inflantach w dużej mierze spowodowana jest jego winą. Radził także, aby Batory jak najszybciej kończył wojnę
z Gdańskiem i przybywał z posiłkami do Inflant, gdyż wojska moskiewskie nie
zdążyły się jeszcze dobrze „zakorzenić” i można je łatwo pokonać47. Jednocześnie odpowiadał Chodkiewiczowi w ostrym tonie: „Temi pogróżkami tatarskich
przypowieści [chodzi zapewne o oddziały tatarskie będące w awangardzie armii
carskiej – P. Ł.] i mnie straszyć na to, żem się też skoro jeno o swojej mocy na szkapie siedzieć począł, między żołnierzami a nie z frauncymerem u dworu schował,
służąc tu przyrodzonym panom swym i ojczyźnie swej, a i z Wasz Mością samym
pod jedną chorągwią bywając, tedym nie filozoficki ale uczciwy szlachecki respons
uczynił”48.
Ówczesne oskarżenia Krzysztofa Radziwiłła pod adresem Jana Chodkiewicza,
niezależnie od rywalizacji obu rodzin, wydają się słuszne, albowiem administrator Inflant dysponował w tym czasie oddziałem liczącym 4000 jazdy49. Dodając
do tego 600 jazdy Krzysztofa „Pioruna” oraz 1750 ludzi z załóg zamków inflanckich50, otrzymamy liczbę 6350 wojska. Nie jest to co prawda siła, którą można by
skutecznie przeciwstawić trzydziestotysięcznej armii carskiej, lecz mimo wszystko
wycofanie się w takiej sytuacji było chyba najgorszą z możliwych opcji. Przede
wszystkim należało wzmocnić załogi zamków. Dodatkowo Chodkiewicz mógł
z powodzeniem prowadzić walkę podjazdową. Jego działania stanowiłyby w ten
sposób istotne wsparcie psychiczne dla żołnierzy przebywających w twierdzach.
Tymczasem, jak się niebawem okazało, większość zamków poddała się wojskom
moskiewskim niemal bez walki.
Na działania podjazdowe zdobył się jedynie Krzysztof Radziwiłł, za co też
spotkały go od króla wielkie pochwały: „iż Wierność Wasza około obrony tej to
ziemi, więcej albo większe staranie masz niżeli kto inszy, i nie omieszkałeś tej pogody poczynać sobie dobrze, przykładem wielce zacnych przodków swych Rzeczypospolitej utrapionej ratunku pospiesznie dawając, aby się wojsko nieprzyjacielskie wtargnienie uczyniwszy, jako w opuściałej ziemi i wielkiej pustyni nie błąkało,
przez rycerstwo Wierności Waszej zahamowane, i porażone jest”51. Spotkała go za
to również konkretna materialna nagroda. „Piorun” otrzymał bowiem scedowane
mu przez ojca starostwo borysowskie. Dodatkowo został dożywotnio zwolniony
47
Krzysztof Radziwiłł do Jana Zamojskiego, 12 VIII 1577 r. (Archiwum Jana Zamoyskiego, t. I,
s. 165–166).
48
Krzysztof Radziwiłł do Jana Chodkiewicza, 2 VIII (wydawca podał mylnie: IV) 1578 r. (Sprawy wojenne, s. 100).
49
J. Jasnowski, Chodkiewicz Jan Hieronimowicz, [in:] PSB, t. 3, Kraków 1937, s. 361–363;
В. Новодворский, op.cit., s. 68.
50
H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 1), s. 112–113.
51
Stefan Batory do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, 7 VIII 1577 r. (AGAD, AR, dz. III, kop. 3,
s. 71–72); Stefan Batory do Krzysztofa Radziwiłła „w sierpniu 1579 r.” (Sprawy wojenne, s. 170). Jak
ustalił Henryk Kotarski, Ignacy Polkowski wydał ten list z błędną datą i niewłaściwym adresatem
(Jan Chodkiewicz). Najprawdopodobniej został on napisany latem 1577 r. i z pewnością był skierowany do Krzysztofa Radziwiłła.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[31]
Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579
31
od wnoszenia do skarbu litewskiego wszelkich opłat z tego starostwa52. Nie ulega
jednak wątpliwości, iż owe królewskie pochwały, jak i nagrody, wynikały głównie
ze wstawiennictwa Zamoyskiego, który w tym czasie starał się o rękę Krystyny
Radziwiłłówny53.
Oddział Krzysztofa Radziwiłła przebywał głównie w okolicach Kokenhausen,
gdzie zapewne doszło do kilku potyczek pocztu hetmana polnego z podjazdami
moskiewskimi. Miejsce to nie było przypadkowe, albowiem Kokenhausen był
starostwem Radziwiłła, poza tym to właśnie tam znajdowała się jedyna dogodna
przeprawa przez Dźwinę. Ze strategicznego punktu widzenia był to bardzo ważny
punkt obrony Litwy54.
Tadeusz Korzon twierdził, iż hetman polny litewski, potępiający Jana Chodkiewicza, sam również ze swymi 300 końmi55 musiał uchodzić z Inflant, porwawszy
w jakiejś utarczce kilku Moskali i Tatarów56. Trudno nie zgodzić się z powyższymi
słowy, albowiem Krzysztof Radziwiłł rzeczywiście w Inflantach przebywał bardzo
krótko. Hetman polny wycofał się prawdopodobnie już pod koniec lipca 1577 r.57
Natomiast jego oskarżenia miały przede wszystkim na celu zdyskredytowanie Jana
Chodkiewicza w oczach Stefana Batorego. W tym przedsięwzięciu bardzo pomocnym okazał się Jan Zamoyski, który pokazywał królowi listy „Pioruna”, w których
ten oskarżał administratora Inflant o nieudolność58. Zamoyskiemu również zależało na osłabieniu pozycji Chodkiewiczów, albowiem sprzyjali oni jego zagorza-
52
Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna”, obóz pod Głową, 2 VIII 1577 r. (AGAD,
AR, dz. V, nr 18434/I s. 8), między innymi pisze, iż „tej posługi którą tam Wasz Mość mając potrzebę z nieprzyjacielem w niedbalstwie drugich [mowa o Janie Chodkiewiczu – P. Ł.] uczynić raczył”;
Stefan Batory do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, 7 VIII 1577 r. (AGAD, AR, dz. III, kop. 3, s. 71–72).
Król wyraźnie tutaj stwierdza, iż Borysów jest nagrodą dla hetmana polnego za udział w obronie
Inflant.
53
H. Michalak, Jan Zamoyski a Radziwiłłowie. Od suplikanta do mentora, Miscellanea Historico-Archivistica, t. 3, Warszawa–Łódź 1989, s. 218–221.
54
K. Olejnik, op.cit., s. 133; В. Новодворский, op.cit., s. 62.
55
Jest to zastanawiające, gdyż wiemy, że Krzysztof Radziwiłł dysponował oddziałem liczącym
około 600 koni, jego siły zaś łącznie z wojskiem Połubińskiego liczyły około 1000 ludzi. Istnieje możliwość, że hetman polny częścią swoich sił wzmocnił oddział Aleksandra Połubińskiego, który udał
się do Wolmaru, aby tam bronić się przed armią moskiewską. W porównaniu jednak z popisem dokonanym w Rakiszkach, na który powołuje się Henryk Kotarski, liczba 300 koni podawanych przez
Tadeusza Korzona wydaje się błędna, ponieważ Radziwiłł przybył tam ze swoim pocztem liczącym
600 ludzi (zaciężna rota królewska).
56
T. Korzon, op.cit., s. 30–31.
57
Świadczy o tym m. in. list Krzysztofa Radziwiłła napisany do Jana Chodkiewicza 2 VIII 1577 r.
z Wilna (Sprawy wojenne, s. 100). „Piorun” był już więc w tym czasie w stolicy Litwy, gdzie zapewne
przebywał do drugiej połowy sierpnia. Następnie udał się do Rakiszek, gdzie zbierało się pospolite
ruszenie w celu obrony linii Dźwiny. Z tego wynika, że hetman polny wycofał się z Inflant pod koniec
lipca. Pojmanych zaś jeńców wysłał następnie królowi, który potwierdza to w liście do Radziwiłła:
„List Wierności Waszej wespółek z Tatarzynem przez służebniki Wasze z wojska moskiewskiego pojmanym pierwszego dnia Sierpnia jest nam oddan” (Sprawy wojenne, s. 169).
58
H. Michalak, op.cit., s. 222.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
32
Piotr Łabędź
[32]
łym przeciwnikom – Zborowskim. Żoną Chodkiewicza była Krystyna Zborowska,
córka kasztelana krakowskiego Marcina59.
Radziwiłłowie prowadzili w tym czasie w stosunku do Chodkiewiczów, a przede wszystkim Jana, wyraźnie dwulicową politykę. Przykładem tego może być zjazd
w Wołkowysku (6–18 VII 1577 r.), gdzie senatorowie z Mikołajem Radziwiłłem
„Rudym” na czele potwierdzili protestację Jana Chodkiewicza w sprawie obrony
Inflant. Pisano w niej, że „Jan Chodkiewicz blisko nadchodzączej niebespieczności
[...], bez liudzi i żywności zamki Ziemi Inflantskiej [...], nie mogąc sam Jego Mość
tak możnemu a potężnemu nieprzyiacielowi wielkiemu kniaziu moskiewskiemu
[...] bez posiłku liudzi służebnych odeprzeć [...], przed nami Radami Wielkiego
Księstwa Litewskiego protestował, warując, aby to dobrej sławie i mniemaniu Jego
Mości nie szkodziło”60. Mikołaj „Rudy” podpisał ów akt, który miał na celu obronę
Jana Chodkiewicza przed królem. Natomiast jego syn, „Piorun” w swych listach
nadal obwiniał administratora Inflant o nieudolność w obronie prowincji. Niewątpliwie wojewodzie wileńskiemu zależało na osłabieniu Jana Chodkiewicza, który
był przecież jego jedynym realnym konkurentem do nadal nieobsadzonego urzędu
hetmana wielkiego litewskiego.
Tymczasem Iwan IV, wykorzystując słabość obronną prowincji oraz wojnę Batorego z Gdańskiem, zaczął opanowywać zamki inflanckie. Kolejno padały: Nitau
(łot. Nītaure), Schujen (łot. Skujene), Jürgensburg (łot. Jaunpils), Festen (łot. Vestiena), Erlaa (łot. Ērgļi), Lenward (łot. Lielvārde; niem. Lennewarden), Ascheraden (łot. Aizkraukle) i Kokenhausen (łot. Koknese). Ten ostatni zamek znajdował
się w pieczy Krzysztofa Radziwiłła. Załogą dowodził tu jego podwładny Derpowski, który, jak o tym pisał Mikołaj Radziwiłł „Rudy”, „miasto poddał i szkaradnie to oboje zdano, bo ludzi Magnusowych i niewiele było i strzelby niewiele, bo
i hakownic i pieszych z sobą niemieli. A podczaszy [Krzysztof Radziwiłł – P. Ł.]
i pan podskarbi [Wawrzyniec Wojna – P. Ł.] odprawili z Wilna tam do Kokenhausen posiłek i ratunek tym ludziom, pieszych drabów z niejakim Szlesińskim
rotmistrzem. Pan podczaszy odprawił go i kilkadziesiąt koni Tatarów, a także Pan
podskarbi przy tychże odprawił zaraz sto strzelców litewskich [w sumie było ich
około 30061 – P. Ł.], którzy tegoż dnia, jako się wyżej napisało, w piątek pod zamek
przyszli, a oni już prawie ledwie pół godziny, a niechaj godzina przed tym i zamek
i miasto poddali”62. Kolejnymi zamkami, które zostały zajęte przez Moskwę, były:
Wenden (Kieś), Marienhaus, Lucyn, Rzeżyca, Dyneburg. Najdłużej i najzacieklej
59
T. Kempa, Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka” (1549–1616), Warszawa 2000, s. 107; L. Podhorodecki, Dzieje rodu Chodkiewiczów, Warszawa 1997, s. 31.
60
Akta zjazdów stanów Wielkiego Księstwa Litewskiego, t. 2: Okresy panowań królów elekcyjnych
XVI–XVIII wiek, oprac. H. Lulewicz, Warszawa 2009, s. 36–37.
61
D. Kupisz, Połock 1579, Warszawa 2003, s. 67.
62
Mikołaj Radziwiłł do Jana Chodkiewicza, 27 VIII 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 94); zamek został
zajęty 23 VIII 1577 r.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[33]
Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579
33
bronił się Aleksander Połubiński w Wolmarze, w którym wytrwał cały sierpień
(skapitulował 1 IX 1577 r.)63.
Do połowy września armia Iwana zajęła 27 twierdz. Car obsadził zdobyte zamki,
a następnie odjechał do Moskwy. W jego ręku znajdowało się całe południe Inflant.
Granice ziem zajętych przez Groźnego przesunęły się na linię Dźwiny64. Do Wilna
było stąd zaledwie około 170 kilometrów65. Sytuacja była bardzo poważna, w dodatku doniesienia z Inflant i znad granicy litewskiej mówiły o zamiarze wkroczenia cara
na terytorium samej Litwy: „Ale jako z powieści więźniów wiemy, że już i o Litwę
gra idzie”66. „Piorun” informował też Jana Chodkiewicza: „książę kurlandzki ten to
po sobie pokazuje, że się jeszcze przy nas dzierży i co potem będzie, to Bóg wie, ale
iż snać Moskiewski na tych czasach przez Dźwinę wojska swe przeprawić wolę ma,
nam należy jeno to obmyślenie, jako największy odpór temu nieprzyjacielowi podle możliwości naszej czynić”67. Wobec zaistniałego niebezpieczeństwa król, zajęty
wojną z Gdańskiem, zdecydował o zwołaniu pospolitego ruszenia. Odpowiednie
uniwersały rozesłano 27 VII 1577 r.68 Właśnie wówczas zapadła decyzja o nominacji na hetmaństwo wielkie litewskie wakujące od śmierci Hrehorego Chodkiewicza.
Hetmanem wielkim litewskim Batory mianował Mikołaja Radziwiłła „Rudego”69.
Nominacja ta była wyraźnym dowodem słabnącej pozycji Jana Chodkiewicza na
Litwie, który właściwie wycofał się z życia politycznego, ostatecznie 25 V 1578 r.
składając urząd administratora Inflant70. Jednocześnie było to świadectwo powrotu
dominacji Radziwiłłów w Wielkim Księstwie Litewskim.
Pod koniec sierpnia 1577 r. stanęły w Rakiszkach, według doniesień Mikołaja
Radziwiłła, niemal wyłącznie poczty magnackie, szlachty zebrało się bardzo niewiele71. Z kolei Krzysztof Radziwiłł pisał: „jedno żeśmy do Rakiszek się zebrali, ale
tak bardzo słabo, że okrom niektórych panów rad, szlachty bardzo mało, a przeto
za Dźwinę przeciwko nieprzyjacielowi nie masz z kim”72. Powołując się tu na obliczenia Henryka Kotarskiego, całość sił można określić na około 4000 ludzi, z czego
1100 stanowiło wojsko Krzysztofa Radziwiłła. W jego skład wchodził wspomniany
63
Eustachy Wołłowicz do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Malbork (dokładna data nieczytelna)
1577 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 17959/II, s. 171–174).
64
J. Natanson-Leski, op.cit., s. 26.
65
D. Kupisz, Psków 1581–1582, Warszawa 2006, s. 19.
66
Krzysztof Radziwiłł do Aleksandra Chodkiewicza, 12 VIII 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 93).
67
Krzysztof Radziwiłł do Jana Chodkiewicza, 30 VIII 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 96).
68
И. Лаппо, Великое княжество Литовское за время от заключения Люблинской Унии до
смерти Стефана Батория, С. Петербургь 1901, s. 557.
69
T. Kempa, Rywalizacja, s. 215.
70
J. Jasnowski, op.cit., s. 363.
71
Mikołaj Radziwiłł „Rudy” do Jana Chodkiewicza, 27 VIII 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 94–95).
Mikołaj „Rudy” w Rakiszkach pojawił się wraz z synami: Krzysztofem i Mikołajem, oprócz tego
przybyli ze swoimi pocztami: Teodor Skumin Tyszkiewicz, Jerzy Ościk, Mikołaj Talwosz, Mikołaj
Dorohostajski i Jan Kiszka.
72
Krzysztof Radziwiłł do Jana Chodkiewicza w sierpniu 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 96); Krzysztof Radziwiłł do Aleksandra Chodkiewicza, 12 VIII 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 93), ocenia sytuację,
iż „w tym pospolitym ruszeniu nasza słaba nadzieja, gdyż się nikt bez króla ruszyć nie chce”.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
34
Piotr Łabędź
[34]
już oddział 600 jazdy oraz powołani pod broń Tatarzy litewscy73. Później jeszcze
poczet ten został wzmocniony przez 200 jazdy, o czym dowiadujemy się z listu
Zamoyskiego74.
Zadaniem tych oddziałów było zabezpieczenie granic Litwy i podjęcie działań
zaczepnych w Inflantach lub bezpośrednio na terytorium moskiewskim w celu odzyskania jak największej liczby utraconych zamków. Chodziło o to, aby nowo narzucona Rzeczypospolitej granica na Dźwinie nie została utwierdzona i aby szlachta, za cenę chwilowego pokoju z Moskwą, nie pogodziła się z utratą Inflant75.
Na rozkaz Mikołaja Radziwiłła „Rudego” w początkach września 1577 r. Litwini ruszyli pod Selburg76, by uniemożliwić oddziałom nieprzyjacielskim przekroczenie rzeki i tym samym osłonić Litwę przed ewentualnym atakiem. Car nie
zamierzał jednak przekraczać Dźwiny i w początkach października wycofał się
z Inflant. Wojewoda wileński, nie będąc pewien doniesień o wycofaniu armii carskiej, wysłał silny podjazd z „Piorunem” na czele w celu zbadania sytuacji. Jego
przypuszczenia okazały się trafne, albowiem hetman polny nie napotkał żadnych
wojsk nieprzyjacielskich77. W tej sytuacji „Rudy” powrócił do Birż78. Natomiast
poszczególni rotmistrzowie ruszyli w głąb Inflant, prowadząc niewielkie, najwyżej
kilkusetosobowe zgrupowania, aby nękać wroga i próbować odzyskiwać utracone
zamki. Bardzo szybko dało to pozytywne efekty. Do połowy 1578 r. odzyskano:
Dynenburg, Kieś (Wenden, łot. Cēsis), Treyden (łot. Turaida), Kremon (łot. Krimulda), Segewold (łot. Sigulda), Neumuhl (łot. Jaunpolis, miejscowość obecnie
już nieistniejąca, leżała pomiędzy Rygą a współczesną łot. osadą Bukulti), Erlaa
(łot. Ērgli), Sunzel (łot. Suntaži), Nitau (łot. Nītaure), Pebalg (łot. Vecpiebalga),
Jürgensburg (łot. Jaunpils), Arrasch (łot. Araiši), Schujen (łot. Skujene), Serben
(łot. Dzērbene), Roop (łot. Straupe), Lemsal (łot. Limbaži) i Burtneck (łot. Burnieki), w sumie 17 zamków, z czego większość obsadziły załogi litewskie79. Aktywnie
uczestniczył w tych zmaganiach także Krzysztof Radziwiłł, który, jak wynika z listów Zamoyskiego, położył wielkie zasługi w bliżej nam nieznanej bitwie pod Lenwardem (łot. Lielvārde)80, która z pewnością była zwykłą potyczką z podjazdem
73
S. Kryczyński, Tatarzy litewscy, Warszawa 1938, s. 23.
Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła, 2 VIII 1577 r. (Archiwum Jana Zamoyskiego, t. I,
nr 145, s. 162).
75
Stefan Batory do Mikołaja Radziwiłła, 27 VII 1577 r. (Sprawy wojenne, s. 86–87); D. Kupisz,
Połock, s. 75.
76
R. Heidenstein, Dzieje Polski od śmierci Zygmunta Augusta do roku 1594, wyd. W. Spasowicz,
t. I, St. Petersburg 1857, s. 284.
77
Eustachy Wołłowicz do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Malbork, 8 X 1577 r. (AGAD, AR,
dz. V, nr 17959/II, s. 180–184).
78
Działalność wojewody wileńskiego w Kurlandii została przez współczesnych wysoko oceniona, mimo że nie stoczył osobiście żadnych walk. Twierdzono, że dodał ducha bojowego Litwinom,
a nawet ocalił przed najazdem ziemię kurlandzką, zob. Mikołaj Naruszewicz do Mikołaja Radziwiłła
„Rudego”, Malbork, 8 X 1577 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 10263, s. 25–27).
79
J. Natanson-Leski, op.cit., s. 30.
80
Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła, 7 IV 1578 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 18434/I, s. 26).
74
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[35]
Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579
35
moskiewskim, jakich w tym czasie w Inflantach toczono wiele. Następnie hetman
polny wysłał swój poczet pod Kieś i ruszył w pogoń za uchodzącym nieprzyjacielem ku Rymborgowi. Było to wiosną 1578 r., kiedy to armia moskiewska oblegała
Kieś broniony przez rotmistrza Dembińskiego. Na wieść o nadciąganiu z odsieczą
prawie dwutysięcznej armii Jana Chodkiewicza (w której skład wchodził prawdopodobnie także poczet Krzysztofa Radziwiłła), dowódcy moskiewscy odstąpili
od zamku i wycofali się na wschód81. Stąd zapewne mowa w liście Zamoyskiego
o pogoni za nieprzyjacielem ku Rymborgowi.
W uznaniu zasług „Pioruna” senatorzy litewscy wysłali do króla list z prośbą o pozytywne załatwienie sprawy dzierżawy Żyzmor, którą Krzysztof Radziwiłł otrzymał decyzją zjazdu rudnickiego we wrześniu 1572 r.82 W potwierdzeniu przez monarchę uchwały przyjętej w Rudnikach pośredniczył też Zamoyski83.
Dodatkową nagrodą za udział „Pioruna” w bojach inflanckich było nadanie mu
(14 I 1578 r.) w dożywotnią dzierżawę dworu Sejwy84.
Rywalizacja Radziwiłłów z Janem Chodkiewiczem przyczyniła się także do
istotnych zmian w statusie Inflant. Dnia 3 VI 1578 r. Stefan Batory zlikwidował
odrębność ustrojowo-wojskową tej prowincji. Całą troskę o bezpieczeństwo Inflant powierzył hetmanowi wielkiemu litewskiemu Mikołajowi Radziwiłłowi „Rudemu”. Krzysztof Radziwiłł jako hetman polny był jego bezpośrednim zastępcą
i dowódcą wojsk inflanckich85. Było to ostateczne zwycięstwo Radziwiłłów w walce
z Chodkiewiczami. Stawali się oni bowiem w Wielkim Księstwie Litewskim najpotężniejszym rodem, skupiającym w swych rękach niemal całą władzę wojskową.
Pozostawał jedynie Aleksander Chodkiewicz, hetman polny inflancki (otrzymał
ten urząd 21 I 1578 r.), lecz był już wówczas zbyt poważnie chory, by pełnić swe
obowiązki. W tym samym zresztą roku zmarł. Nieprzypadkowo w tym czasie nastąpiła też ostateczna klęska Zborowskich, rywalizujących z Janem Zamoyskim.
Ten ostatni właśnie w 1578 r. otrzymał kanclerstwo koronne.
Wróćmy jednak do Inflant. Najważniejszym zadaniem obu Radziwiłłów było
jak najszybsze zorganizowanie zaciężnej armii litewskiej, mogącej skutecznie bronić Inflant i Litwy przed armią moskiewską. W końcu 1578 r. zaciężne wojska
litewskie liczyły trzy – cztery tysiące ludzi. Oddziałami tymi formalnie dowodził
„Rudy”, ale ich bezpośrednim przełożonym, w zastępstwie ojca, był hetman polny litewski. Stale informował on „Rudego”, składając mu raporty o wydarzeniach
81
Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła, 14 IV 1578 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 18434/I, s. 27;
R. Heidenstein, Pamiętniki wojny moskiewskiej w sześciu księgach, oprac. J. Czubek, Lwów 1894,
s. 28–29).
82
H. Lulewicz, Zjazd w Rudnikach, s. 207–208; M. Ferenc, op.cit., s. 555.
83
Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła, 5 XI 1577 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 18434/I, s. 23).
84
AGAD, Zbiór dokumentów pergaminowych, nr 7870.
85
NN do Andrzeja Opalińskiego, 10 VI 1578 r. (Sprawy wojenne, s. 110; Akta historyczne do
panowania Stefana Batorego, króla polskiego od 3 III 1578 do 18 IV 1579 roku, wyd. J. Janicki, [in:]
Biblioteka Ordynacji Krasińskich, t. V–VI, Warszawa 1881, s. 96–97).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
36
Piotr Łabędź
[36]
i stanie oddziałów86. Hetman wielki litewski dbał natomiast o wysyłanie do Inflant
posiłków i artylerii87.
Tymczasem Iwan nie chciał odpuścić utraty tak ważnej twierdzy, jaką była
Kieś. Dnia 15 X 1578 r. stanęła pod zamkiem osiemnastotysięczna armia Iwana Juriewicza Golicyna. Mikołaj Radziwiłł wysłał tam odsiecz pod wodzą Andrzeja Sapiehy, pełniącego tymczasowo obowiązki wodza w zastępstwie hetmana polnego.
Krzysztof Radziwiłł bawił bowiem w tym czasie w Ostrogu, gdzie brał ślub z córką
Konstantego Ostrogskiego, Katarzyną88. Dnia 21 października Sapieha wspierany
przez Szwedów odniósł świetne zwycięstwo nad przeważającymi wojskami Iwana
IV89. Od tego momentu sytuacja w Inflantach ustabilizowała się. Car, spodziewając
się rychłego uderzenia ze strony Rzeczypospolitej, zaczął gromadzić armię w okolicach Pskowa i umacniać załogi zamków, które były jeszcze w jego posiadaniu.
Stefan Batory wykorzystał przerwę w działaniach wojennych i na przełomie 1578
i 1579 r. rozpoczął przygotowania do wielkiej wyprawy przeciwko Moskwie.
Tymczasem Krzysztof Radziwiłł przybył z Ostroga do Kiesi, gdzie z wojskiem
stacjonował Mikołaj Radziwiłł. W styczniu 1579 r. Andrzej Sapieha przekazał mu
dowództwo nad żołnierzami stacjonującymi w Inflantach90. Jednostki podległe
„Piorunowi” liczyły wówczas 1952 konnych i 2410 pieszych, czyli razem 4362 ludzi91. „Piorun”, wyruszając na początku 1579 r. do Inflant, nakazał koncentrację
podległych sobie sił polowych w Kremonie. Będąc jeszcze w Birżach, otrzymał
wiadomość od Sapiehy, że car wycofał większość wojsk spod Pskowa i przerzucił je
na południe państwa moskiewskiego do obrony przed Tatarami. Andrzej Sapieha
zamierzał to wykorzystać i na czele podjazdu liczącego 1300 koni dokonał wypadu
aż pod Dorpat. „Piorun” rozkazał Sapieże na razie wstrzymać działania, ponieważ postanowił zaatakować większymi siłami, osobiście nimi dowodząc. W tym
celu wysłał listy do króla, Zamoyskiego i ojca, prosząc o zgodę na przeprowadzenie tej militarnej akcji92. Informował w nich o koncentracji wojsk moskiewskich
w okolicach Dorpatu w liczbie około pięciu – sześciu tysięcy jazdy i dwóch tysięcy
strzelców. Zobowiązywał się przy tym uderzyć na nieprzyjacielskie oddziały, jeśli
86
Krzysztof Radziwiłł „Piorun” do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Porawica, 14 I 1579 r. (AGAD,
AR, dz. IV, teka 22, kop. 288, nr 20).
87
Franciszek Żuk do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Wilno, 15 I 1579 r. (AGAD, AR, dz. V,
nr 19010, s. 5–6).
88
D. Kupisz, Połock, s. 80.
89
Jan Zamoyski do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Kraków, 8 XI 1578 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 14434/
I, s. 37–38); NN do Andrzeja Opalińskiego, 7 X 1578 r. (Sprawy wojenne, s. 148); Pamiętnik Teodora Jewłaszewskiego, nowogródzkiego podsędka 1546–1604, wyd. T. Lubomirski, Warszawa 1860, s. 35: „nasi
pobili pod Kesyą do 12 000 Moskwy i wiele zabrali im armat”.
90
Eustachy Wołłowicz do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, 18 I 1579 r. (AGAD, AR, dz. V,
nr 17959/III, s. 77).
91
M. Ferenc, op.cit., s. 574.
92
Krzysztof Radziwiłł „Piorun” do Mikołaja Radziwiłła „Rudego”, Birże, 4 i 11 I 1579 r. (AGAD,
AR, dz. IV, teka 22, kop. 288, nr 18 i 19).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[37]
Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579
37
nie zamkną się w zamku, i spustoszyć okoliczne moskiewskie ziemie93. W odpowiedzi otrzymał list od Zamoyskiego, który pisał, iż Radziwiłłowi przydzielono
już pieniądze na wojsko, ale nie ma jeszcze decyzji o jego ewentualnej wyprawie.
Miał ją ostatecznie podjąć król po przyjeździe do Grodna, gdzie planowana była
rada senatorów litewskich (16–17 II 1579 r.)94. Ostatecznie naradzający się na niej
Stefan Batory i panowie litewscy postanowili przychylić się do prośby Radziwiłła
i wysłali go z wojskiem w kierunku Dorpatu. Jednak w zamiarach króla wyprawa
ta miała inny cel. Chodziło nie tyle o rozbicie wojsk przeciwnika, co o zmylenie
Iwana Groźnego, który gromadził swą armię pod Pskowem. Batoremu zależało,
aby wojska moskiewskie pozostały tam jak najdłużej. Chciał on narzucić przeciwnikowi przeświadczenie, iż w zbliżającej się kampanii będzie dążył bezpośrednio
do wyparcia sił moskiewskich z Inflant95. Tymczasem, jak wiadomo, król planował
uderzyć na Połock.
W końcu lutego 1579 r. hetman polny litewski Krzysztof Radziwiłł skoncentrował w rejonie środkowej Dźwiny 2250 żołnierzy96 (2050 husarii, 150 petyhorców97 i 50 kozaków), to jest całą polową jazdę litewską, jaką miał wówczas do dyspozycji98. Przeszedłszy na prawy brzeg Dźwiny, „Piorun” ruszył szybko na północ,
rozbijając po drodze napotkane patrole nieprzyjacielskie. Wykorzystując zaskoczenie, udało mu się zdobyć zamek Kierpeć (2–3 marca) położony zaledwie 60 km
od Pskowa99 i spustoszyć okolicę Dorpatu (od 14 do 29 lutego). Wzięto tam „ludzi
niemało i dział kilka i żywności bardzo wiele”100. Nie było jednak szans na dłuższe
utrzymanie tego zamku wysuniętego daleko na północ, wobec czego nakazał Radziwiłł zburzenie twierdzy. Wyprawa ta z pewnością przyniosła zamierzony efekt,
choć zaległości w wypłacaniu żołdu dla jego żołnierzy pomieszały nieco szyki hetmanowi polnemu. Po udanej akcji powrócił on w połowie marca do Wilna, gdzie
w tym czasie przebywał także król. Jego wojska miały pozostać na linii Dźwiny, aby
dalej strzec granicy. Jednak kiedy Radziwiłł odjechał z obozu na spotkanie z Batorym, armia samowolnie pociągnęła za nim w nadziei uzyskania należnej zapłaty
za swą służbę101. Akcja podjęta przez „Pioruna” w lutym–marcu przyniosła mu
93
H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie podczas wojny inflanckiej 1576–1582. Część II: Sprawy
organizacyjne, Studia i Materiały do Historii Wojskowości, t. 17: 1971, cz. 1, s. 74.
94
Jan Zamoyski do Krzysztofa Radziwiłła, Kraków, 31 XII 1578 r. (AGAD, AR, dz. V, nr 18434/I,
s. 43).
95
K. Olejnik, op.cit., s. 144.
96
Marek Ferenc (op.cit., s. 575) podaje, że pod dowództwem Radziwiłła podczas wyprawy znajdowało się 1950 ludzi.
97
Była to średniozbrojna jazda litewska, wspierająca husarię (M. Kukiel, Zarys historii wojskowości w Polsce, Kraków 1929, s. 69).
98
A. Pawiński, Księgi podskarbińskie z czasów Stefana Batorego 1576–1586, Warszawa 1881,
s. 213–214; H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 2), s. 75.
99
D. Kupisz, Połock, s. 98.
100
Jan Zamoyski do Jerzego Radziwiłła, 1 IV 1579 r. (Listy Jana Zamoyskiego do Radziwiłłów,
wyd. W. Nehring, Kwartalnik Historyczny, R. 4: 1890, s. 247–248).
101
R. Heidenstein, Dzieje Polski, s. 308; H. Kotarski, Wojsko polsko-litewskie (cz. 2), s. 75.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
38
Piotr Łabędź
[38]
dużą sławę w Rzeczypospolitej102, choć trzeba pamiętać, że pomysłodawcą tej wyprawy był Andrzej Sapieha. W nagrodę „Piorun” otrzymał od króla (5 IV 1579 r.)
potwierdzenie dożywocia na starostwie żyżmorskim, a następnego dnia nadanych
wcześniej dzierżaw Sejwy i Wiżajny103. Przede wszystkim jednak Radziwiłł awansował na kasztelanię trocką z jednoczesną nominacją na urząd podkanclerzego
litewskiego (16 X 1579 r.)104.
Latem 1579 r. Stefan Batory na czele ogromnej, liczącej blisko 56 tysięcy żołnierzy armii ruszył pod Połock. W toku ponad trzyletniej kampanii udało mu się
odzyskać bądź zdobyć wiele twierdz. W rezultacie Wielkie Księstwo Moskiewskie
zostało całkowicie odcięte od Inflant, a Iwan Groźny zmuszony do zawarcia niekorzystnego dlań rozejmu. Istotną rolę w tych zmaganiach odegrał także Krzysztof
Radziwiłł, który dzięki Stefanowi Batoremu, a zwłaszcza wsparciu Jana Zamoyskiego, stał się wkrótce jedną z pierwszoplanowych postaci w Rzeczypospolitej.
Przyczyniła się do tego w dużym stopniu jego wcześniejsza działalność wojskowa, głównie w latach 1577–1578, która przyniosła Radziwiłłowi duże doświadczenie, a poniekąd i sławę dobrego oraz odważnego dowódcy. Niemniej ważne
dla dalszej jego politycznej i wojskowej kariery okazało się zwycięstwo odniesione
przez Radziwiłłów w rywalizacji z Chodkiewiczami. Zapewniło to Radziwiłłom
na przeszło dwie dekady niekwestionowaną pozycję lidera wśród rodów elity politycznej Litwy. Po śmierci „Rudego” głównym beneficjentem tego stanu rzeczy
wśród Radziwiłłów birżańskich był „Piorun”, który w 1584 r. „odziedziczył” po
ojcu godność wojewody wileńskiego (zrzekł się jej na jego korzyść jego krewniak
– Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka”), a kilka lat później (1589) otrzymał też
hetmaństwo wielkie litewskie.
102
Jan Zamoyski do nuncjusza Caligariego, 12 III 1579 r. (Archiwum Jana Zamoyskiego, t. I,
nr 287, s. 298–300).
103
AGAD, Zbiór dokumentów pergaminowych, nr 7870 i 7871.
104
Urzędnicy centralni i dygnitarze Wielkiego Księstwa Litewskiego XIV–XVIII wieku. Spisy, opr.
H. Lulewicz, A. Rachuba, Kórnik 1994, s. 147.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[39]
Działalność wojskowa Krzysztofa Radziwiłła „Pioruna” w latach 1572–1579
39
DAS MILITÄRISCHE WIRKEN VON KRZYSZTOF RADZIWIŁŁ „PIORUN”
IN DEN JAHREN 1572–1579
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: litauische Magnaten, Radziwiłł, Livland, Militärgeschichte
Krzysztof Radziwiłł, genannt „Blitz” („Piorun“) (1547–1603) gehörte zu den führenden litauischen Magnaten in der zweiten Hälfte des 16. und zu Beginn des 17. Jahrhunderts. Seine politische Laufbahn beschloss er als Wojewode von Wilna (das höchste weltliche Senatorenamt im Großfürstentum Litauen) und litauischer Großhetman. Der Artikel
befasst sich hingegen mit den Anfängen seiner öffentlichen Karriere, die ihm sein Vater,
Mikołaj Radziwiłł „der Rote“ („Rudy“), ebenfalls Wojewode von Wilna und litauischer
Großhetman, erleichterte. Seine Karriere begründete Krzysztof Radziwiłł, indem er nacheinander verschiedene hohe staatliche Würden bekleidete, aber auch durch seine militärische Tätigkeit. Hier werden die Umstände des umstrittenen Aufstiegs „Pioruns“ in das
litauische Feldhetmansamt beschrieben. Das Privileg für diese Würde sollte nämlich kurz
vor dem Tod König Sigismund Augusts ausgestellt worden sein. Radziwiłłs Gegner (die Familie Chodkiewicz, besonders Hrehory Chodkiewicz) beschuldigten später die Radziwiłłs
der Fälschung dieses Privilegs. „Piorun“ blieb jedoch litauischer Feldhetman.
Trotz dieser umstrittenen Etappen in der Laufbahn Krzysztof Radziwiłłs zählte dabei
aber auch sein authentisches Engagement im Krieg gegen Moskau (1558–1582), besonders in den Jahren 1577–1579. Der Artikel stellt gerade die erste, am wenigsten bekannte
Etappe seiner Karriere als Militärbefehlshaber, welcher die Kämpfe gegen die Moskauer
Truppen in Livland leitete, vor. Zugleich werden hier weitere Phasen der Rivalität zwischen
den Radziwiłłs und Jan Chodkiewicz um die Vorherrschaft im Großfürstentum Litauen
aufgezeigt. Letztlich gingen die Radziwiłłs 1578 siegreich aus dem Ringen um Einfluss in
Litauen hervor. Dabei half ihnen besonders Jan Zamoyski, der an der Seite König Stefan
Batorys (1576–1586) immer wichtiger wurde. Das Ende der 1570-er Jahre wurde somit
zu einem entscheidenden Moment in der öffentlichen Laufbahn von Krzysztof Radziwiłł
„Piorun“. In der zweiten Hälfte der 1580-er Jahre (nach dem Tode des Vaters 1584) und in
den 1590-er Jahren wurde er zum einflussreichsten Magnaten Litauens.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
40
Piotr Łabędź
[40]
MILITARY ACTIVITY OF KRZYSZTOF “PIORUN” RADZIWIŁŁ
IN THE YEARS 1572–1579
Summary
Key words: the Lithuanian magnates, the Radziwiłłs, Livonia, the history of military science.
Krzysztof Radziwiłł nicknamed “Piorun” (“the Thunderbolt”) (1547–1603) belonged
to the leading Lithuanian magnates of the second half of the 16th century and the beginning of the 17th century. The last stage of his political career was the position of the Vilnius
voivode (the highest secular senator’s office in the Grand Duchy of Lithuania) and the
Grand Hetman of Lithuania. He built his career by obtaining high state offices and thanks
to his military activity. The article describes the circumstances of his controversial promotion to Field Hetman of Lithuania (hetman polny litewski). The privilege for this position
was to be issued shortly before the death of King Sigismund II Augustus. Enemies of the
Radziwiłł Family (the Chodkiewicz Family, particularly Hrehory Chodkiewicz) accused
the Radziwiłłs of forging this privilege. Nevertheless, “Piorun” became Field Hetman.
Despite the controversial stages of Krzysztof Radziwiłł’s career what counted was
his genuine involvement in the war with Muscovy (1558–1582), particularly in the years
1577–1579. The article shows the first stage (and the least known) of his career as the
military head of fights against Muscovy in Livonia. At the same time, the article shows the
subsequent stages of competition between the Radziwiłłs and Jan Chodkiewicz for preponderance in the Grand Duchy of Lithuania. Eventually, in 1578 the Radziwiłłs managed to
get influence in Lithuania. The person who helped them to do it was Jan Zamoyski, whose
significance at the court of King Stefan Batory (1576–1586) was rising. The end of the
1570s became a key moment in the public career of Krzysztof “Piorun” Radziwiłł. In the
second half of the 1580s (after the death of his father in 1584) and in the 1590s he became
the most influential Lithuanian magnate.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXVI
—
ROK
2011
EDWARD SELISZKA (Ryga)
ROLA POLSKIEJ SZLACHTY W GOSPODARCE INFLANT POLSKICH
W DRUGIEJ POŁOWIE XIX–POCZĄTKACH XX WIEKU
Słowa kluczowe: carat, Łatgalczycy, Łatgalia, polska szlachta, powstanie styczniowe
W 1905 r. polska szlachta na terenie Inflant Polskich1 posiadała nieco ponad
połowę gruntów. Istotną przeszkodę w modernizacji rolnictwa stanowił zakaz
zaciągania kredytów w bankach Rosji, obowiązujący „osoby polskiego pochodzenia”2. Posiadanie ziemi dawało władzę gospodarczą, społeczną i polityczną
(w przypadku Inflant Polskich – władzę polityczną w wymiarze lokalnym). Utrata
gruntu eliminowała również możliwość wpływu na rynek ziemi i pracy za pośrednictwem metod pozagospodarczych. Innym istotnym aspektem sytuacji Polaków
w Inflantach Polskich była kastowość i zanik polskich rodzin ziemiańskich, charakteryzujących się niewielką liczebnością. W efekcie zawierania małżeństw między
bliskimi krewnymi ich potomkowie cierpieli często na fizyczne bądź psychiczne
zaburzenia. Często byli bezpotomni, jak np. Gustaw Manteuffel czy Gustaw Broel-Plater, lub mieli tylko nielicznych potomków, ponieważ szlachcianki wychodziły
za mąż w stosunkowo późnym wieku. Nierzadko też zdarzały się samobójstwa3.
Niemniej wprowadzony przez rosyjski rząd zakaz handlu ziemią dotyczący
wszystkich katolików odgrywał tylko dodatkową, lecz niedecydującą rolę w stagnacji gospodarki w Inflantach Polskich, która, w porównaniu do Liwlandii (łot.
Vidzeme) czy Kurlandii (łot. Kurzeme), była bardziej zacofana4. Natomiast osob1
Łotewska nazwa Inflant Polskich brzmi Latgale.
Założony w 1886 r. Bank Szlachecki pomógł rosyjskiej szlachcie wyjść z długów. Polacy w tym
banku nie mogli uzyskać kredytu (B. Панюціч, Нацыянальны аспект пазямельнай палітыкі
царызму на Беларусі эпохі капіталізму (1861–1917 гг.), Białoruskie Zeszyty Historyczne (dalej cyt.
BZH), nr 11, 1999, cz. 2, s. 117; H. Strods, Zemnieku nemieri Austrumlatvijā 1863. gadā, Latvijas Padomju Sociālistiskās Republikas Zinātņu Akadēmijas Vēstis (dalej cyt.: LPSR), 1963, Nr. 6 (191), s. 47).
3
S. Rusmanis, Viļāni, Rīga 1997, s. 32, 67; Jaunas Ziņas, Nr. 9 (18 II 1913 r.); Nr. 29 (26 V 1913 r.);
V. Trojanovskis, Ludzas Zeme, Ludza 2005, s. 294; J. Głowecka, Cmentarz św. Michała w Rydze (Nekropolie Polskie na Łotwie, cz. 1; Zeszyty Dokumentacyjne – Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej
(Ryga), nr 2), Ryga 1996, s. 15; Latvija Valsts Vēstures Arhīvs (Łotewskie Państwowe Archiwum Historyczne) (dalej cyt. LVVA), Fonds (dalej cyt. F.) 6548, Apraksts (dalej cyt. Apr.) 1, lieta (dalej cyt. l.)
239, lapa (dalej cyt. lp.) 82; l. 571, lp. 1–2.
4
Dla porównania zob. Б. Р. Брежго, Очерки по истории крестьянских движений в Латгалии.
1577–1907, Рига 1956, s. 87–88.
2
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
42
Edward Seliszka
[42]
liwością Inflant Polskich był egalitarny charakter społeczeństwa. Różnica między
chłopami i biedną szlachtą była bardzo niewielka. Nieruchomości ziemskie były
nieduże, a grunty nieurodzajne. W szczególności było to odczuwalne w gęsto zaludnionym obszarze w okolicy Dyneburga (łot. Daugavpils).
Należąca zarówno do szlachty, jak i chłopów rasa bydła, która odgrywała istotną rolę w użyźnianiu ziemi, zarówno pod względem wydajności mleka, jak i mięsa
była niskiej jakości. Jednak nowoczesne techniki uprawy ziemi, użyźnianie nawozami sztucznymi, nowinki techniczne i maszyny rolnicze sprowadzane z Liwlandii
zaczęto na terenie Inflant Polskich stosować dopiero na początku XX w. Polska
szlachta wprawdzie już w pierwszej połowie XIX w. wymieniała między sobą na
przykład doświadczenia na temat sposobów wykorzystania torfu do celów grzewczych w celu zaoszczędzenia zasobów leśnych, a także na temat wprowadzenia
nowych ras zwierząt domowych i technik zagospodarowania gruntów (siew koniczyny, odwadnianie bagien). Jednak według jej własnej opinii postęp był bardzo
powolny. W latach 1842–1849 na ten fakt narzekali autorzy publikujący na łamach
„Rubonu”, czasopisma poświęconego Inflantom Polskim, wydawanego przez Kazimierza Bujnickiego, szlachcica z Dagdy, którego redakcja za jedno ze swoich głównych zadań uważała „cywilizowanie” kraju. Określone znaczenie w zapóźnieniach
cywilizacyjnych miały nie tylko zakazy carskich rządów, ale także konserwatyzm
szlachty i chłopstwa. Agronomia bardzo często nie interesowała właścicieli ziemskich, co miało istotny wpływ na upadek dworów w drugiej połowie XIX w.5
Na ogólnym tle wyróżniała się nieliczna grupa ziemian dysponujących dużymi
areałami ziemi. Jednak również ich możliwości rozwoju gospodarczego były ograniczone. Do lat sześćdziesiątych XIX w. główny dochód szlachty stanowiły opłaty
ściągane z chłopów. Poza tym w celu uzasadnienia wysokich opłat szlachta często
sztucznie zawyżała dochodowość ziemi swoich poddanych6. Następnie zaczęto
wyrąbywać rozległe obszary leśne, otrzymując w taki sposób stosunkowo szybki
zysk. Okazję dla dobrego zarobku stwarzała w pierwszej połowie XIX w. budowa
twierdzy dyneburskiej, na teren której dostarczano to, co było główną podstawą
zamożności szlachty – materiały budowlane i chłopów jako siłę roboczą7.
Uzyskane środki rzadko jednak były inwestowane w modernizację gospodarstw rolnych. Była to w dużym stopniu kwestia mentalności, bo zakazy stosowane przez rząd były utrudnieniem, nie obejmowały jednak wszystkich obszarów
5
Rubon, t. 3, Wilno 1843, s. 254, 257–258; t. 10, Wilno 1849, s. 272–273, 286; Daugava: Latviskajs kalendars 1910. godam, Rēzekne 1909, s. 69; Jaunas Ziņas, Nr. 15 (22 III 1913 r.); Nr. 26 (6 VI
1913 r.); Nr. 34 (31 VII 1913 r.); P. Zeile, Aizmirstais un no jauna atrastais Kazimirs Buiņickis, [in:]
K. Buiņickis, Priestera Jordana atmiņas. Inflantijas aina XVII gs., Rēzekne 2003, s. 259; E. Musiani,
F. Demier, G. Sanz, Les campagnes en Europe. 1830–1930, Paris 2006, s. 87.
6
Г. Строд, Составление обязательных инвентарей в помещих имениях Латгалии в 40–60-х
годах XIX века и значение их как исторического источника, [in:] Источниковедческие проблемы истории народов Прибалтики, Рига 1970, s. 217, 221, 227.
7
LVVA, F. 655, Apr. 1, l. 132–133, 134.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[43]
Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich...
43
gospodarki8. Ograniczone możliwości zarobkowe w rolnictwie zachęciły chłopów
i szlachtę do zwrotu w kierunku innego zajęcia – rzemiosła. W połowie XIX w.
szlachta z Wilaki (Maryenhauz; łot. Viļaka) i Krasławia zakładała niewielkie (chociaż jak na standardy Inflant Polskich – dość duże) fabryki, które produkowały
wyroby gospodarstwa domowego, względnie drewno na eksport do sąsiednich
guberni. Pod koniec XIX w. Krasław stał się jednym z najważniejszych ośrodków
handlowych w guberni witebskiej.
Działalność gospodarcza Platerów w Krasławiu wyróżniała się na tle pozostałych regionów Inflant Polskich. Na tych terenach chłopi już wcześniej aktywnie
rozpoczęli uprawianie rzemiosła. Szlachta miała tu do czynienia z ludźmi, którzy
mieli już doświadczenie w zawodach rzemieślniczych. Do rzemiosła i organizowanych przez państwo robót publicznych (budowa kolei) już wcześniej angażowano
chłopów mieszkających w strefie graniczącej z Liwlandią, gdzie liczba chłopów
bezrolnych była wyższa. Powiaty Inflant Polskich znajdujące się z dala od szlaków
komunikacyjnych i centrów przemysłowych na dłuższy okres uniknęły rozdrobnienia majątków9.
Na początku XX w. coraz bardziej było odczuwalne rozwarstwienie wśród
chłopów i zdobycie zawodu przez osoby niezamożne, nieposiadające możliwości
utrzymania się z niewielkich gospodarstw rolnych, było koniecznością. Dlatego
też zostały otwarte szkoły rzemieślnicze i rolnicze (w Liwlandii i Kurlandii tego
typu placówki istniały już od lat sześćdziesiątych XIX w.). Część polskiej szlachty
zmieniała swój niechętny stosunek do Łotyszy z Inflant Polskich, akceptując ich
aktywność gospodarczą i dążenia do pogłębienia edukacji.
Często także na naukę do Petersburga uczniowie byli wysyłani pod pieczą
miejscowych pryncypałów. Trafiając do miejskiego środowiska po otrzymaniu
zawodowego wykształcenia, byli mieszkańcy obszarów wiejskich najczęściej polonizowali się lub rusyfikowali. Zjawisko to miało wpływ na kształt relacji między
Łatgalczykami (tj. Łotyszami z Inflant Polskich) i Polakami. Była to kontynuacja
wcześniejszych tradycji i jeden z przejawów rywalizacji z caratem o sympatię,
„walki o dusze Łotyszy”. Jeszcze na początku XX w. ziemianin Zygmunt Zabiełło
z Wilaki finansował lokalną szkółkę niedzielną dla dzieci oraz darmowe posiłki
dla nich10.
Szlachta starała się odgrywać na polu edukacji rolę opiekuna czy mecenasa,
czego przykładem jest Szkoła Rolnicza w Prelach (łot. Preiļi). Władysław Sołtan
i Rozentow-Ryk udzielili również znacznego wsparcia finansowego Szkole Han8
H. Strods, Zemnieku nemieri Austrumlatvijā, s. 41, 43; Daugava: Latviskajs kalendars. 1911.
godam, Rēzekne 1910, s. 31.
9
V. Kronis, Andrupenes, Krāslavas un Viļakas pagasta kokapstrādātāju raksturojums pēc Rosjaniejas impērijas 1897. gada pirmās vispārējās tautas skaitīšanas datiem, Latvijas Vēstures Institūta
Žurnāls, 1997, Nr. 2, s. 67–79; Л. С. Ефремова, Крестьянская семья в Латгалии по данным
инвентаря 1847–1849 гг., [in:] LPSR, 1971, Nr. 10, s. 69–72; LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 5, lp. 7;
H. Strods, Latgales iedzīvotāju etniskais sastāvs 1772.–1959. g., Rīga 1989, s. 41–42.
10
Jaunas Ziņas, Nr. 15 (22 III 1913 r.).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
44
Edward Seliszka
[44]
dlowej w Rzeżycy (łot. Rēzekne) i działali w jej zarządzie11. W 1899 r. zostało założone w Rzeżycy przez polskiego szlachcica Wacława Wejtko Towarzystwo Rolnicze. Gromadziło ono miejscową polską szlachtę, ale było również gotowe do
udzielenia wsparcia wszystkim właścicielom ziemskim, niezależnie od ich statusu
społecznego.
Właścicielka majątku Wyszki (łot. Višķi) Rozalia Mohl w 1913 r. zorganizowała w swoim majątku obóz letni wraz z nauczaniem religii dla 76 uczniów z katolickich szkół z Petersburga. Hrabina Plater w Ambelhoff (łot. Ambeļi) w 1906 r.
zorganizowała obóz letni dla 165 uczennic z katolickich placówek edukacyjnych
w Petersburgu. Inicjatywy polskiej szlachty miały jednak ograniczony zasięg ze
względu na problemy finansowe, zakazy władz, niekiedy zaś niechęć do udzielenia
pomocy miejscowym chłopom12.
Na przełomie XIX i XX w. wśród Łotyszy w Inflantach Polskich rozpoczynają
się procesy zrzeszania i gospodarczej współpracy, co w owym czasie było uważane
za warunek sprzyjający wzrostowi dobrobytu oraz skutecznej walce z konkurencją (za głównych konkurentów uważano wówczas żydowskich kupców). Dla inflanckich Łotyszy sprawa posiadania ziemi była jednym z kluczowych problemów,
natomiast czasami ich aktywność w zakresie zrzeszania się i współpracy przez
niektórych Polaków była postrzegana jako konkurencja i niekiedy – bardzo radykalnie – jako brak lojalności. Ciekawe, że do realizacji swoich celów narodowych
Łatgalczycy przejęli od Polaków najbardziej charakterystyczne formy współpracy
gospodarczej13.
W rezultacie Łotysze zaczęli konkurować z polską szlachtą, która była wówczas
decydującą siłą gospodarczą inflanckiej wsi14. Mimo znacznie słabszej sytuacji gospodarczej Polaków w porównaniu z bałtyckimi Niemcami z Liwlandii ich wpływy
i znaczenie w życiu narodowym i kulturalnym Inflant Polskich nadal były istotne.
Mimo wszystko odczuwalny był również polski wpływ na działalność gospodarczą Łatgalczyków. Do założenia pierwszego Towarzystwa Kredytowego w 1895 r.,
mającego swoją siedzibę w należącej dawniej do Platerów miejscowości Annenhof
(łot. Isnauda) w powiecie lucyńskim, aktywnie przyczynił się właściciel miejscowego majątku Władysław Brzostowski15.
Na początku XX w. w Landskoronie (łot. Lanskorona) polski ksiądz założył
spółdzielnię, natomiast hrabia Zygmunt Zabiełło utworzył w Wilace spółdziel11
Ibid., Nr. 13 (8 III 1913 r.); Nr. 38 (28 VIII 1913 r.); Auseklis, Nr. 3 (21 IV 1906 r.).
Jaunas Ziņas, Nr. 37 (21 VIII 1913 r.); Auseklis, Nr. 2 (14 IV 1906 r.).
13
Zob. M. Dajnowicz, Polityczna i społeczna działalność duchowieństwa katolickiego w północno-wschodniej części Królestwa Polskiego przed I wojną światową, [in:] Kościoły a państwo na pograniczu
polsko-litewsko-białoruskim. Źródła i stan badań, red. M. Kietliński, K. Sychowicz, W. Śleszyński,
Białystok 2005, s. 179–186.
14
J. Różycki, Polacy na Łotwie. Opracowane na podstawie materjałów Tow. im. Mickiewicza,
I Zjazdu Polaków z Zagranicy i pracy E. Maliszewskiego „Polacy na Łotwie”, Warszawa 1930, s. 7.
15
F. Kemps, Latgalieši. Kultur–vēsturiska skice, Rīga 1910, s. 86. Był on potomkiem hrabiego
Brzostowskiego, marszałka szlachty powiatu lucyńskiego, który uczestniczył w uśmierzeniu buntów
chłopskich w latach 1832–1841.
12
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[45]
Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich...
45
nię i towarzystwo kredytowo-pożyczkowe. W Jasmuiży (łot. Jasmuiža) podobne
przedsięwzięcie zrealizował Polak Szostakowski. Spółdzielnie były wielonarodowe
i odzwierciedlały rzeczywistą sytuację etniczną. Ich członkami byli głównie Łotysze i Rosjanie, natomiast całością kierował z reguły ksiądz lub szlachcic polskiego czy litewskiego pochodzenia. Oczywiście, wywoływało to również niesnaski
na tle narodowościowym. W Wiszkach spółdzielnią kierował proboszcz Wacław
Wieżbicki, w Krasławiu szlachcic Rozentow-Ryk i ksiądz Garis, natomiast w Widusmuiży szlachcic Szwegżdo. Aktywnym działaczem spółdzielni w Jasmuiży był
z kolei miejscowy szlachcic Żabo.
Rosła również popularność przedstawicieli polskiej szlachty, którzy pomagali
chłopom w codziennych sprawach gospodarczych, w edukacji, a także prowadzili
działalność dobroczynną. To zapewniało im zresztą poparcie, gdy uzyskiwali jakieś stanowisko czy urząd, względnie nieformalne wpływy w ramach lokalnej społeczności. Podobny charakter miały relacje między szlachtą i chłopami w połowie
XIX w. we Francji16.
Na przełomie XIX i XX w. zarówno szlachta polska, jak i rosyjska starały się
szybko zarobić urządzając w swoich posiadłościach w Inflantach Polskich miejsca
wypoczynkowe. Jednak żaden z tych ośrodków nie zdobył większej renomy17. Niektórzy z Polaków mieszkających w Inflantach Polskich inwestowali z kolei duże
środki w ekskluzywne i drogie przedsięwzięcia, m.in. Jan Palecki jako pierwszy
otworzył kino w Rzeżycy (łot. Rēzekne); Feliks Plater-Zyberg, Karol Nowicki i Stanisław Serafinowicz byli odpowiednio właścicielami samochodu i motocykli18.
Dość powszechna były hodowla i sprzedaż koni rasowych. Najbardziej znanymi
hodowcami byli szlachcice Julian Janowski z Wielon (łot. Viļāni) i Eugeniusz Lappo z miejscowości Stirniene19.
Dobra drobnej szlachty składały się przede wszystkim z gruntów ornych, stanowiących średnio 50% całego areału, natomiast w przypadku majątków należących do wielkich właścicieli ziemskich ziemia uprawna zajmowała średnio 10%
powierzchni (100–200 ha). Drobna szlachta stanowiła około 55% całkowitej liczby
szlachty zamieszkującej w Inflantach Polskich, ale nie miała ona dużego wpływu na
lokalną gospodarkę, ponieważ należało do niej zaledwie 5,5% ziemi. Istniała zatem
duża różnica pomiędzy arystokracją a drobną szlachtą. W rękach niewielkiej grupy (3,5% ziemian) znajdowała się prawie połowa gruntów. W 1905 r. posiadłości
szlachty stanowiły 53,75% ogółu areału ziemskiego w Inflant Polskich. W rękach
chłopów znajdowało się 40,16% ziemi20. Taka sytuacja zadowalała wielkich właści16
Jaunas Ziņas, Nr. 13 (8 III 1913 r.); Nr. 15 (22 III 1913 r.); Nr. 17 (5 IV 1913 r.); Nr. 20 (26 IV
1913 r.); Nr. 62 (19 II 1914 r.); Nr. 67 (19 III 1913 r.); E. Musiani, F. Demier, G. Sanz, op.cit., s. 84.
17
A. Vīksna, Latgales ārsti un ārstniecība. 1772.–1918., Rīga 2004, s. 62–66.
18
В. Никонов, Резекне. Очерки истории с древнейших времен до апреля 1917 года, [Rīga]
2000, s. 160.
19
Jaunas Ziņas, Nr. 28 (19 VI 1913 r.).
20
B. Brežgo, Latgales zemnieki pēc dzimtbūšanas atcelšanas. 1861.–1914., Rīga 1954, s. 83.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
46
Edward Seliszka
[46]
cieli ziemskich, którzy niezależnie od władz państwowych optowali za degradacją
majątkowo-społeczną drobnej szlachty21.
Nie zapobiegło to trendowi zwiększania liczby średniej szlachty (posiadaczy
500–1000 ha), co daje się zaobserwować u schyłku XIX w. Spowodowało to kłopoty gospodarcze zamożnych ziemian, w wyniku czego wiele majątków trafiło w ręce
osób zajmujących się zawodowo handlem ziemią. W 1877 r. 5,4% ogółu gruntów
należało do tej grupy, w 1905 r. było to już 21%. Ziemią handlowali głównie Żydzi,
ale również prawosławni Rosjanie, którzy mieszkali w niewielkich miastach i byli
głównie urzędnikami, zasilając również warstwę miejscowych kupców. Wzrost
liczby tych ostatnich był zjawiskiem naturalnym, wszak „kolonizowali” te ziemie22.
Podsumowując można stwierdzić, że obszar gruntów należących do szlachty w Inflantach Polskich zmniejszył się w latach 1877–1905 o 23,2%23.
Pod tym względem Inflanty Polskie nie różniły się od reszty obszarów północno-zachodniej Rosji. W okresie pomiędzy 1862 i 1902 r. liczba majątków ziemskich należących tam do szlachty uległa zmniejszeniu o 21%. Jest to prawie o połowę mniej niż w innych guberniach europejskiej części Rosji, gdzie powierzchnia
gruntów należących do szlachty zmniejszyła się o 39%24. Wskazuje to na spadek
znaczenia szlachty, ale równocześnie zjawisko to przyczyniło się do wzmocnienia
roli rolnictwa w życiu gospodarczym, skoro dobra ziemskie stały się przedmiotem
zainteresowania i działalności ekonomicznej różnych warstw społeczeństwa.
Zachodzące w Inflantach Polskich w drugiej połowie XIX w. procesy ekonomiczne można w pewnym sensie porównać do przeżywającej okres protoindustrializacji XVII-wiecznej Holandii – chłopi zostali zmuszeni do zajęcia się rzemiosłem
i zatrudniania w charakterze robotników25. Ale oczywiście położenie geograficzne
Inflant Polskich i doświadczenia w prowadzeniu handlu były zupełnie inne. Inflanty Polskie stanowiły w pewnym stopniu odizolowany pod względem ekonomicznym obszar. Ich mieszkańcy (a przede wszystkim najwięksi producenci – szlachta)
utrzymywali najbardziej rozwinięte kontakty gospodarcze z innymi powiatami guberni witebskiej oraz z Rygą, która była „eksportową bramą” Inflant Polskich.
21
Zob. I. Leinasare, Zemkopības darbarīku attīstība Latgalē kapitālisma posmā (19. gs. 2. puse
– 20. gs. sākums), Arheoloģija un etnogrāfija, X laidiens, Rīga 1973, s. 49, 51; L. Zasztowt, Koniec
przywilejów – degradacja drobnej szlachty polskiej na Litwie historycznej i prawobrzeżnej Ukrainie
w latach 1831–1868, Przegląd Wschodni, t. 1: 1991, z. 3, s. 635.
22
Powierzchnia gruntów należących do drobnych mieszczan wzrosła w tym czasie z 3,2 do 5,9%,
natomiast chłopów z 2,2 do 5,2% (zob. I. Leinasare, Muižnieku zemes īpašums Latgalē 19. gs. otrajā
pusē [in:] Latvijas Universitātes Zinātnieskie raksti: 168. sēj. Latvijas agrārās vēstures jautājumi, Rīga
1973, s. 52, 58–61).
23
Л. С. Ефремова, Латышская крестьянская семья в Латгалии 1860–1939, Рига 1982,
s. 31.
24
B. Панюціч, op.cit.
25
Najbardziej rozpowszechnioną metodą pozyskiwania dodatkowych dochodów była praca
w lesie. W 1902 r. w ten sposób zarabiało w Inflantach Polskich na wyżywienie 30 000 chłopów
(B. Brežgo, op.cit., s. 98, 100, 102, 119).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[47]
Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich...
47
Na początku XX w. w guberni witebskiej istniało silne zapotrzebowanie na siłę
roboczą. Jednak z centralną Rosją i guberniami Białorusi, Inflanty Polskie ze swoją
specyficzną produkcją (len, drewno) nie były w stanie konkurować. Zależność od
niektórych towarów eksportowych, nie najwyższej zresztą jakości, nie sprzyjała
wzrostowi gospodarczemu. Ponadto monokulturowe uprawianie lnu prowadziło
do wyjaławiania gleby. Inflanty Polskie leżały również z dala od ważnych szlaków
handlowych, a ich wewnętrzna infrastruktura była słabo rozwinięta26.
Zbudowana w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX w. kolej Ryga–
–Dyneburg była pierwszą na terytorium Łotwy, ale jej ekonomiczna atrakcyjność
wzrosła dopiero wówczas, gdy została połączona z rynkami w centralnej Rosji.
Wewnętrzny rynek Inflant Polskich był wąski. W społeczeństwie żyjącym z dala
od głównych ośrodków handlu nie miał on większych możliwości rozszerzania się.
W związku z tym istniejący przemysł pracował przeważnie na ograniczony rynek
wewnętrzny. Np. w fabryce Jana Platera-Zyberga w Liksnie produkowano wyroby
metalowe, niezbędne w codziennym życiu chłopów – igły, noże, szpule do nitek,
spinki i szydła.
Podobna sytuacja panowała również w dyneburskiej fabryce zajmującej się
produkcją guzików, a także w zakładzie Szloma Zaksa produkującym zapałki27.
W skład przedsiębiorstw obsługujących rynek wewnętrzny wchodziły młyny, tartaki, cegielnie, gorzelnie, browary. W latach 1884–1885 w powiecie lucyńskim do
polskiej szlachty należały przedsiębiorstwa o niskich dochodach, w których obrót
roczny nie przekraczał 500 rubli. Było to sześć młynów, pięć garbarni oraz dwie
gorzelnie. W tamtym czasie przedstawiciele polskiej szlachty nie należeli już do
grona zamożniejszych „fabrykantów” powiatu lucyńskiego. Najzamożniejszym
z Polaków zamieszkujących na terenie powiatu lucyńskiego był Michał Benisławski, właściciel kilku gorzelni i cegielni, z dochodem rocznym do 2000 rubli.
W gronie najbogatszych dominowali rosyjscy kupcy (z Rygi), jak również niemiecki szlachcic Arnold von Vietinghoff z Liwlandii oraz Paul von Transehe-Roseneck
– najzamożniejszy człowiek na terenie Inflant Polskich, do którego należały cegielnie, browary, młyny28. Karczmy i gorzelnie stanowiły dla szlachty borykającej się
z trudnościami gospodarczymi istotne lub podstawowe (jak dla Rozetera z Agłony
(łot. Aglona), czy Bohdana Szachno z Józefowa (łot. Jezupova)) źródło dochodu29.
Szlachta, podobnie jak przybysze z Liwlandii, skupowała wyprzedawane majątki,
dworskie lasy czy też zboże. Inflanccy chłopi uważali, że dworskie lasy i ziemie zostały im zabrane, a prawa do ich wynajmu szlachta dzierżawi od ich rzeczywistych
26
Rubon, t. 10, s. 276, 284.
G. Kudiņa, Brōļi Skrindas, Daugavpils 1990, s. 7; I. Grasmane, Latvijas pilsētas un iedzīvotāji.
Rūpniecības un tirdzniecības attīstība. 19. gs. II pusē, Rīga 1992, s. 15; L. Malahovska, Latvijas transporta vēsture. XIX gs. otrā puse–XX gs. sākums, Rīga 1998, s. 31, 36.
28
LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 12, lp. 151, 156; l. 84, lp. 6–8, 15–16, 23, 30–48; В. Никонов, op.cit.,
s. 153.
29
Gaisma, Nr. 18 (20 IV 1906 r.); Jaunas Ziņas, Nr. 13 (8 III 1913 r.); Nr. 27 (12 VI 1913 r.); Nr. 62
(12 II 1914 r.); Nr. 64 (26 II 1914 r.).
27
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
48
Edward Seliszka
[48]
właścicieli – chłopów30. Posiadacze majątków często wykorzystywali niewiedzę
wolnych chłopów, domagając się od nich w zamian za korzystanie z dworskich łąk
– podobnie jak od chłopów zobowiązanych do pańszczyzny – wykonywania prac
dla dworu przez określoną liczbę dni lub uiszczania daniny31.
Na polu przemysłowym aktywność szlachty w Inflantach Polskich sprowadzała się w rzeczywistości do inwestowania w rzemiosło i drobny przemysł. W drugiej
połowie XIX w. postęp w tej dziedzinie był znikomy. W pierwszej połowie XIX
stulecia jedynie wydobycie torfu miało charakter przemysłowy. W tej dziedzinie
wyróżniali się Platerowie-Zybergowie, którzy w Liksnie założyli zakłady produkujące terpentynę i smołę, a także tartaki i browar. Zatrudniano tu ich chłopów
pańszczyźnianych, którzy poza tym uprawiali swoją ziemię32.
W drugiej połowie XIX w. wzrósł udział Inflant Polskich w rynku bałtyckim
i centralnej Rosji, chociaż w ogólnym rozrachunku miał on wymiar marginalny.
W 1879 r. największym przedsiębiorstwem w Inflantach Polskich były zakłady
przetwórstwa skóry, założone w 1842 r. przez szlachcica z Wielon Wikentego Janowskiego, które następnie przeszły na właściwość innego Polaka – Lisowskiego.
Jego roczne obroty wynosiły milion rubli, czyli 60% całkowitych obrotów przemysłu w Inflantach Polskich. W 1864 r. zakłady zatrudniały 200 pracowników i obsługiwały Liwlandię, produkując buty na potrzeby wojska. Surowiec sprowadzano na
teren Inflant Polskich z Syberii33. W powiecie lucyńskim przedstawiciele polskiej
szlachty utrzymywali również małe pracownie obróbki drewna i skóry, przynoszące znikome zyski i często zamykane. Ich działalność była uzależniona od aktualnej
koniunktury. Podczas spadku popytu, gdy trudno było pozyskać nowe zamówienia, fabryczki upadały. Z podobnych powodów w latach osiemdziesiątych XIX w.
wspomniane wyżej zakłady przetwórstwa skóry w Wielonach nie przynosiły już
tak dużych zysków jak poprzednio.
O dużej liczbie takich „fabryk-warsztatów”, dysponujących małą liczbą pracowników, świadczy chociażby przykład powiatu lucyńskiego, gdzie w 1886 r. istniały 24 „fabryki”, zatrudniające w sumie 90 pracowników, których roczny zysk
wynosił 70 000 rubli. Dochód przez nie przynoszony był zatem nieznaczny, za taką
sumę można było np. zbudować 1 km drogi kolejowej. W powiecie dyneburskim
takich zakładów było dwa razy więcej i zysk z ich pracy wynosił 300 000 rubli
rocznie. Większą część tego dochodu przynosił zakład drobnych wyrobów metalowych Jana Platera-Zyberga34. Na rynek liwlandzki była nakierowana założona
przez Niemców huta szkła w Liwanach.
30
Jaunas Ziņas, Nr. 30 (3 VII 1913 r.); Drywa, Nr. 24 (311) (22 VI 1916 r.); Nr. 42 (329) (26 X
1916 r.); N. Rancans, Kooperācija aba muysu krōj–aizdevu kasu, zemturības bidrības draudzes krami,
Rēzekne 1914, s. 20; idem, Latvijas vēsture, 2. daļu, Rīga 1924, s. 181–182.
31
Jaunas Ziņas, Nr. 33 (24 VII 1913 r.).
32
G. Kudiņa, op.cit., s. 7; Rubon, t. 3, s. 262.
33
Razem z importowanymi skórami zwierzęcymi na teren Inflant Polskich zostały sprowadzone
dotychczas nieznane choroby.
34
Описание инфлянцких уездов Витебской губернии, [Witebsk] 1886, s. 61, 74–75.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[49]
Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich...
49
Niewielkie możliwości rozwoju przemysłowego Inflant Polskich nie sprzyjały napływowi robotników (chłopów bezrolnych). W 1890 r. w całym przemyśle
w Inflantach Polskich było zatrudnione około 1800 osób35. W 1912 r. za największe
i najbardziej dochodowe przedsiębiorstwo przemysłowe została uznana huta szkła
w Liwanach zatrudniająca 513 pracowników, spośród których część stanowili Łotysze z Liwlandii. Zakład dostarczał szklane butelki zarówno do guberni położonych nad Bałtykiem, jak i do Inflant Polskich. Jednak przedsiębiorstwo zawsze stanowiło własność ludzi spoza Inflant Polskich. Natomiast hrabia Mikołaj Korf, były
właściciel ziemi, na której huta została zbudowana, nie dysponując prawdopodobnie wystarczającym kapitałem, a także zmysłem przedsiębiorczości, wobec dużego sukcesu ekonomicznego huty zmonopolizował dostawę niezbędnych do jego
produkcji surowców – dolomitu, piasku, drewna i torfu do ogrzewania36. Rzadki
przykład większej aktywności przemysłowej szlachty to należąca do Bohomolca
z Rozentowa nieduża, ale nowoczesna mleczarnia37.
Dyneburg rozkwitł jako ośrodek przemysłowy dzięki budowie kolei Ryga–Dyneburg. Kilka zakładów i warsztatów było bezpośrednio związanych z obsługą
kolei. Ta duża liczba niewielkich zakładów miała istotne znaczenie nie tylko dla
miasta, ale i dla przemysłu całych Inflant Polskich. Jak już wcześniej wspomniano,
w 1890 r. było w nim zatrudnionych 1800 osób. W 1905 r. tylko w samym Dyneburgu było 3500 pracowników, z których 1000 pracowało w warsztatach obsługujących kolej38, dzięki której miasto zostało powiązane z obszarami centralnej Rosji.
W Dyneburgu było zatrudnionych 60% wszystkich robotników przemysłowych
pracujących w Inflantach Polskich i wytwarzano tu 40% produkcji przemysłowej.
Przemysł w Inflantach Polskich był zdominowany przez Żydów, a Polacy odgrywali w nim drugoplanową rolę. Na początku XX w. wzrosło znaczenie Niemców
w życiu gospodarczym Dyneburga, co zaowocowało m.in. wyparciem słabszych
ekonomicznie Polaków. Na dość trwałą izolację Inflant Polskich wskazuje fakt, że
liczba imigrantów we wszystkie trzech centrach powiatowych była niewielka. Pod
koniec XIX w. 83% ludności Lucyna stanowili urodzeni w tym mieście. W Dyneburgu ten odsetek wynosił 88%, a w Rzeżycy 90%. Ludność napływowa pochodziła zresztą przeważnie z sąsiednich guberni Litwy i Białorusi, a w przypadku Lycyna
– z Pskowa39.
Ogólnie rzecz biorąc, można stwierdzić, że w Inflantach Polskich dominowała gospodarka naturalna. Wiele osób miało podobne źródła dochodów, żywność,
odzież, przedmioty użytku domowego. Nikt nikogo nie był w stanie zaskoczyć nowinkami, przydatnymi zarówno w życiu codziennym, jak i w szeroko pojętej go35
I. Grasmane, op.cit., s. 15, 18; Rubon, t. 10, s. 282; N. Rudko, Viļāni, Rīga 1962, s. 8–9; S. Rusmanis, op.cit., s. 24–25; LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 12, lp. 150–151.
36
Līvānu stikls pasaules ceļos, Līvāni 1987, s. 4–6.
37
Ibid.; Jaunas Ziņas, Nr. 25 (29 V 1913 r.).
38
L. Žulvinska, 1905. gads Dvinskā: notikumi un cilvēki, [in:] Starptautiskā konference: Informācija, revolūcija un reakcija 1905.–2005., Rīga 2005, s. 156.
39
Jaunas Ziņas, Nr. 6 (18 I 1913 r.); Nr. 21 (1 V 1913 r.); I. Grasmane, op.cit., s. 5–6, 8, 15.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
50
Edward Seliszka
[50]
spodarce. Wymiana towarów i konsumpcja były ograniczone. Tworzyło się błędne
koło – produkowano niewiele, rynek wewnętrzny i tak nie byłby bowiem w stanie
tego skonsumować, gdyż niewielu dysponowało środkami i nie kształtował się popyt na te produkty.
Ale taki obraz stagnacji jeszcze nie oznaczał recesji gospodarczej. W drugiej
połowie XIX w. Inflanty Polskie była ubogie, niemniej nie było tu zagrożenia głodem40. Wszyscy mieli dostęp do żywności, której cena była niska. Z powodu stagnacji gospodarczej ceny pozostawały na tym samym, niezbyt wysokim poziomie.
Ich wzrost mogły spowodować wyłącznie warunki atmosferyczne lub wojny41,
wywołując nieurodzaj. Dochody chłopów i wynagrodzenie parobków (mimo że
tych ostatnich brakowało) były znacznie niższe niż dochody i wynagrodzenie robotników w Rydze, co powodowało, że produkcja rolna w Inflantach Polskich była
znacznie tańsza niż w mieście. Podaż często przekraczała popyt, zwłaszcza na początku XX w. To było również związane z niewielkim zróżnicowaniem oferowanej
żywności42. Ten brak zróżnicowania żywności i uzależnienie od urodzajów sprawiały, że społeczeństwo cechowało słabe zdrowie i wysoka śmiertelność, zwłaszcza
wśród dzieci. Dostrzegali to przedstawiciele polskiej szlachty, urzędnicy i przejeżdżający przez Inflanty Polskie podróżni. Wyciągając wnioski na temat przyczyn
tego zjawiska, każdy z oceniających kierował się własnymi sympatiami i antypatiami – Rosjanie winili za to Polaków, a Polacy samych chłopów. Głównym źródłem
dochodu chłopów w Inflantach Polskich była hodowla bydła i uprawa lnu, inaczej
niż w Liwlandii i Kurlandii, gdzie chłopi czerpali zyski głównie ze sprzedaży mleka i masła. Około 1870 r. wartość gospodarstwa chłopskiego w Inflantach Polskich wynosiła około 60 rubli. W wypadku udanego urodzaju lnu chłop uzyskiwał
średnio przychód w wysokości około 80 rubli. Męskie ubranie zimowe kosztowało
9 rubli, jednak większość odzieży chłopi szyli sami, a często jedna i ta sama odzież
była noszona przez całe życie. Roczne podatki wynosiły przeciętnie do 30 rubli, co
stanowiło mniejszą kwotę niż w pozostałych regionach Rosji.
Większą część podatków stanowiła niewielka opłata na wykup gruntów, zniesiona w 1906 r. Wprowadzenie niskich podatków było efektem realizacji określonych celów politycznych, a mianowicie chęci pozyskania życzliwości chłopów
w trakcie i po stłumieniu powstania styczniowego. Zmniejszone podatki nie miały
istotnego wpływu na zmianę sytuacji gospodarczej, ponieważ możliwość inwestowania w Inflantach Polskich była ograniczona. Za prowadzenie uroczystości (pogrzeb, ślub, chrzest) duchownemu płacono od 1 do 10 rubli. Budżet przeciętne40
Część rosyjskich publicystów w drugiej połowie XIX w. opisywała życie chłopów w Inflantach
Polskich w ciemnych barwach, winiąc za ten stan polską szlachtę (H. Strods, Latgales etniskās vēstures
pētījumi un avoti. Lekciju konspekts, Rīga 1989, s. 23; por. А. Сементовский, Этнографический
обзор Витебской губернии, Санкт-Петербург 1872).
41
Inflanty Polskie mocno odczuły skutki działań wojennych prowadzonych w 1812 r. oraz podczas pierwszej wojny światowej.
42
J. Šteinmanis, Dzīves līmenis Latgalē 19. gs. beigās un 20. gs. sākumā, Acta Latgalica, 9. sēj,
Daugavpils 1997, s. 125.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[51]
Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich...
51
go chłopa był ograniczony i zazwyczaj doskwierał mu brak wolnych środków, ale
jednak nie musiał on nabywać produktów spożywczych43. Tak skromne warunki
życiowe chłopstwa nie różniły się od tych, jakie w połowie XIX w. można było
zaobserwować w sąsiedniej Kurlandii czy choćby na biednych obszarach wiejskich
Francji44.
W warunkach, w których gospodarstwa chłopskie były niewielkie, przy równoczesnym wzroście liczby ludności45, mogło to być podstawą napięć społecznych.
Nie była to jednak cecha charakteryzująca wyłącznie Inflanty Polskie. W przeciwieństwie do Kurlandii i Liwlandii, gdzie w 1905 r. dochodziło do większych
niepokojów społecznych, a społeczeństwo było znacznie bardziej rozwarstwione,
na terenie Inflant Polskich było stosunkowo niewielu chłopów bezrolnych. Ten
czynnik, jak również silne wpływy Kościoła katolickiego, a także prawosławnej
Cerkwi, zadecydowały o tym, że w Inflantach Polskich nie wystąpiły ostre konflikty społeczne. Małorolni lub bezrolni chłopi w celu zapewnienia sobie podstaw
egzystencji emigrowali do dużych miast nad Bałtykiem lub udawali się na roboty
leśne w syberyjskiej tajdze. Niewielka liczba chłopów bezrolnych, spośród których
zazwyczaj rekrutowali się parobcy, miała wpływ na stan majątków szlacheckich.
W pierwszej kolejności zostały wyprzedane majątki, w których nie korzystano
z pracy parobków, lecz darmowej siły roboczej. Najemna siła robocza była również
wykorzystywana w niewielkich manufakturach należących do szlachty, także przy
obróbce lnu46.
Z powodu ograniczonych możliwości posiadacze dóbr ziemskich nie byli
w stanie zachęcić bezrolnych chłopów do pozostania w Inflantach Polskich. Na
początku XX w. gospodarz w Liwlandii za pracę przez całe lato wypłacał 140 rubli, natomiast polski szlachcic 70 rubli. Pomimo faktu, że koszty utrzymania były
wyższe w Liwlandii, Łatgalczycy przenosili się do niej lub do dużych miast w regionach nadbałtyckich i centralnej Rosji, które wydawały im się bardziej atrakcyjne. Wysokie zarobki w Liwlandii spowodowały zmniejszenie liczby parobków
43
А. Сементовский, op.cit., s. 44–49; Описание инфлянцких уездов Витебской губернии,
s. 40; H. Strods, Latgales etniskās vēstures pētījumi un avoti, s. 23–24; А. В. Гаврилин, Люцинское
(Лудзенское) благочиние Полоцко–Витебской епархии во второй половине XIX–начале XX
века, Рига, 2004, s. 52; A. Švābe, Latvijas vēsture 1800.–1914., Daugava, 1958, s. 297; Jaunas Ziņas,
Nr. 54 (17 XII 1913 r.).
44
E. Musiani, F. Demier, G. Sanz, op.cit., s. 152; A. Švābe, Latvijas vēsture, s. 311.
45
W latach 1863–1914 liczba mieszkańców w Inflantach Polskich wzrosła z 261 000 do 646 000
(według szacunków Heinrichsa Strodsa, zob. recenzję Bogusława Dybasia z pracy: H. Strods, Skład
etniczny ludności Łatgalii (b. Inflant Polskich) w latach 1772–1959, Przegląd Zachodniopomorski,
t. 4 (33): 1989, z. 3–4, s. 161–209, opublikowaną w: Zapiski Historyczne (dalej cyt. ZH), t. 60: 1995,
z. 2–3, s. 94–95).
46
I. Poča, Zemniecība, diferenciācija Latgalē 19.gs. beigās un 20. gs sākumā, [in:] Iekšnacionālie procesi un starpnacionālās saskarsmes kultūra, Rēzekne 1996, s. 58–59; Л. С. Ефремова, Крестьянская
семья в Латгалии, s. 74; H. Strods, Zemnieku nemieri Austrumlatvijā, s. 47; I. Leinasare, Zemkopības
darbarīku attīstība Latgalē, s. 50; Daugava: Latviskajs kalendars 1911. godam, s. 30; Jaunas Ziņas,
Nr. 3 (1 XII 1912 r.); Nr. 42 (25 IX 1913 r.).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
52
Edward Seliszka
[52]
pracujących w Inflantach Polskich, którzy ponadto zaczęli domagać się dla siebie
wyższego wynagrodzenia. W tej sytuacji polska szlachta zaczęła szukać tańszej siły
roboczej w guberniach białoruskich47. Rozrastała się warstwa chłopów bezrolnych,
wzrastała również liczba ludności napływowej w miastach. Nowo przybyli ze wsi
do miasta (zwłaszcza w Dyneburgu) często ulegali polonizacji lub rusyfikacji. Wysoki odsetek stanowiły małżeństwa mieszane, przy czym dzieci z nich pochodzące
częściej zasilały grono katolików niż prawosławnych.
Istotnym czynnikiem sprzyjającym wyjazdom w latach 1863–1905 było wprowadzenie ograniczeń na zakup ziemi przez katolików. Uprzywilejowane były natomiast osoby innych wyznań chrześcijańskich oraz przyjezdni z centralnej Rosji.
Rosyjskim imigrantom Chłopski Bank Ziemski sprzedawał ziemię na korzystnych
warunkach. Możliwości, które pojawiły się w Inflantach Polskich po zniesieniu
pańszczyzny i w efekcie pogorszenia się sytuacji ekonomicznej polskiej szlachty,
skwapliwie wykorzystali Liwlandczycy i Kurlandczycy48. Również sama polska
szlachta wydzierżawiała ziemię przybyszom z bałtyckich guberni – właśnie tym,
których Gustaw Manteuffel nazwał „niewiernymi lutrami (luteranami)”49. Liczba uwarunkowań ograniczających polską szlachtę wzrastała w latach sześćdziesiątych–osiemdziesiątych XIX w., a w latach dziewięćdziesiątych wprowadzono
dodatkowy podatek od gruntu, który dotyczył wyłącznie polskiej szlachty. Wielu
Polaków składało wnioski na ręce gubernatora Witebska z prośbą o zwolnienie
z podatku. W większości przypadków wnioski załatwiano odmownie, natomiast
jeśli już udzielono ulgi, nie składano z reguły żadnego wyjaśnienia na temat zasad
podjęcia takiej własnie decyzji, a jedynie wskazywano, że w odniesieniu do danej
osoby dodatkowy podatek nie ma zastosowania. Może to świadczyć o istnieniu
przypadków korupcji50.
Chłopski Bank Ziemski wykupywał zadłużone dworki i lasy, które już wcześniej w większości zostały wycięte na poczet spłaty długów. Kredyty udzielane przez
ten bank były tak dla szlachty, jak i chłopów jedynym sposobem na rozwinięcie
własnych gospodarstw, jakkolwiek preferowano tu przede wszystkim Rosjan51.
W związku z tym, że część kredytobiorców była niewypłacalna, dworki często
przechodziły z rąk do rąk. Po 1861 r. rozpowszechnił się zwyczaj wydzierżawia47
Jaunas Ziņas, Nr. 10 (13 II 1913 r.); Nr. 12 (1 III 1913 r.). W pierwszej połowie XIX w., wobec
wzrostu liczby mieszkańców, przy równoczesnym spadku wielkości majątków ziemskich, nastąpił
wzrost liczby drobnych chłopów. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX w. ich liczebność spadła, ponieważ w poszukiwaniu pracy powszechnie wyjeżdżali do guberni bałtyckich i centralnej Rosji (Л. С. Ефремова, Крестьянская семья в Латгалии, s. 68–69).
48
N. Rancans, Latvijas vēsture, 2. daļu, s. 184–185; V. Bērziņš, Latvija pirmā pasaules kara laikā,
Rīga 1987, s. 85.
49
Np. niejaki Abolińsz („Āboliņš”) – Liwlandczyk przybyły na teren Inflant Polskich we współpracy z Kościołem katolickim aktywnie zakładał na początku XX w. spółdzielnie w Widusmuiża (lub
Golany; łot. Vidusmuiža lub Galēni) (Jaunas Ziņas, Nr. 46 (23 X 1913 r.); Nr. 64 (26 II 1914 r.)).
50
LVVA, F. 6548, Apr. 1, l. 547, lp. 2, 13–19, 24–27, 59, 60, 63–64.
51
Gaisma, Nr. 19 (27 IV 1906 r.); Nr. 25 (8 VI 1906 r.); Jaunas Ziņas, Nr. 4 (13 XII 1912 r.); Dzimtenes Vēstnesis, Nr. 274 (1912 r.).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[53]
Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich...
53
nia ziemi, mający na celu ratowanie posiadanych gospodarstw. Ziemię wydzierżawiano przede wszystkim pośrednikom – Żydom i przybyszom z guberni bałtyckich, którzy następnie oddawali grunty w dzierżawę chłopom. W celu uzyskania
wyższego dochodu ziemię dzielono na mniejsze areały, co umożliwiało zwiększenie grona potencjalnych dzierżawców. Chłopi uiszczali opłatę w gotówce lub ją
odpracowywali. Tego typu rozwiązania, jeszcze przed zniesieniem pańszczyzny,
jako pierwsi stosowali w Inflantach Polskich wielcy właściciele ziemscy – Platerowie i Römerowie. Jednak w ciągu XIX w. populacja mieszkańców Inflant Polskich wzrosła, a ziemia została wyjałowiona i zaczęła przynosić mniejsze dochody.
W sytuacji, gdy działki były tak małe, że uprawiający je chłopi w celu pozyskania
środków do życia musieli się zajmować dodatkowo rzemiosłem lub szukać pracy
w „fabrykach” stanowiących własność szlachecką, oddawanie ziemi w dzierżawę
było dla szlachty jedyną szansą na uzyskanie wyższych dochodów52.
Pieniądze ze sprzedaży gruntów były dla polskiej szlachty bardzo istotne, dlatego ta bardzo rzadko decydowała się na sprzedaż ziemi chłopom bez pośredników53. W celu zwiększenia ceny majątków, często zdarzało się, że zbierano podpisy
od chłopów gotowych na zakup ziemi54. Skorumpowani urzędnicy Chłopskiego
Banku Ziemskiego nierzadko zmuszali miejscowych chłopów do zakupu ziemi po
wywindowanych cenach. Równie często sprzedawano chłopom ziemię bez udziału
notariusza i korzystając z braków w ich wykształceniu, wyłudzano od nich pieniądze, sprzedawano im ziemię gorszej jakości lub też nie realizowano w rzeczywistości przydziałów55. Chłopi z Inflant Polskich (jak również chłopi z pozostałych
rejonów guberni witebskiej) według opinii carskich urzędników w porównaniu
z innymi guberniami uiszczali wysoki czynsz. W Inflantach Polskich cena ziemi
w stosunku do jej jakości przez cały XIX w. utrzymywała się na wysokim poziomie56. Odczuwali to nie tylko chłopi, ale także szlachta, która była zmuszana do
dawania łapówek urzędnikom. Np. Jan Plater-Zyberg, który planował urządzić
swoje zakłady w Dyneburgu, w związku z wysokimi kosztami inwestycji ostatecznie ulokował je w Liksnie57. Powszechny zwyczaj wręczania łapówek urzędnikom,
jakkolwiek często przyczyniał się do rozwiązania problemów, pociągał za sobą
dodatkowe koszty, które zmniejszały pulę środków przeznaczoną na potencjalne
inwestycje w gospodarkę.
Nawet po 1863 r. wpływ szlachty na życie codzienne chłopów i urzędników
wiejskich z terenu Inflant Polskich nie został pomniejszony. Szlachta nadal udzielała zezwolenia na wycinanie drzew w swoich lasach, wywierała naciski, dawała
52
Л. С. Ефремова, Крестьянская семья в Латгалии, s. 71; G. Manteuffel, Inflantu zemes lajkogromota aba kalendars uz 1862. godu, Rīga 1861, s. 65–67, 73; Rubon, t. 10, s. 270, 285.
53
Od chłopów wymagano także maksymalnie wysokiej ceny za dzierżawę ziemi (Gaisma, Nr. 14
(23 III 1906 r.); Nr. 15 (30 III 1906 r.)).
54
Baltijas Vēstnesis, Nr. 24 (31 I 1906 r.); Gaisma, Nr. 26 (15 VI 1906 r.).
55
Daugava: Latviskajs kalendars 1912. gadam, Rēzekne 1911, s. 21.
56
Л. С. Ефремова, Латышская крестьянская семья, s. 28–29; J. Šteinmanis, op.cit., s. 125.
57
G. Kudiņa, op.cit., s. 7.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
54
Edward Seliszka
[54]
urzędnikom łapówki w celu otrzymania pozytywnej decyzji, wspierała finansowo
Kościół. Rozpoczęta w Inflantach Polskich na początku XX w. walka z alkoholizmem stanowiła formę protestu przeciwko szlachcie (bez względu na jej narodowość). W ręku szlachty pozostawały liczne karczmy, które często odgrywały istotną rolę w akcji pozyskiwania chłopskich głosów przed wyborami. W efekcie tego
karczma stała się symbolem władzy szlachty nad chłopami58.
Na przełomie XIX i XX w. w związku z upowszechnieniem dostępu do maszyn
rolniczych i gospodarczym upadkiem szlachty chłopi zaczęli odczuwać większą samodzielność. Szlachta stosowała tzw. ekstensywne rolnictwo, zwiększając uprawy
ziemniaka i buraka cukrowego, wykorzystywanych głównie do pędzenia gorzałki,
względnie inwestowała w budowę karczm – działania te stanowiły alternatywę dla
eksportu lnu i drewna. Próbowano także pozbawiać chłopów pastwisk i zakazywać im korzystania z lasów, ponieważ jedynie dzięki zwiększaniu areału posiadanej ziemi, przy równoczesnym braku jakiejkolwiek innowacyjności, szlachta
była w stanie utrzymać swoje gospodarstwa59. W charakterze przykładu można
tu przytoczyć konflikt pomiędzy szlachcicem Modestem Rozenschild-Paulinem
a chłopami zamieszkującymi na terenie jego majątku Zalmujża (łot. Zaļmuiža)60.
Jednak chłopi w Inflantach Polskich nie podlegali takiej kontroli ze strony państwa i szlachty, jak to miało miejsce w centralnej Rosji, oraz nieznane im były
pojęcia wspólnoty (ros. община) czy okresowego przydziału ziemi. Możliwe, że
właśnie względna autonomia chłopów w Inflantach Polskich spowodowała, że
niepokoje 1905 r. miały inny przebieg niż równoległe wydarzenia w centralnej
Rosji lub w guberniach bałtyckich. Rozdana chłopom po 1861 r. ziemia (za wyjątkiem pastwisk) przez pewną ich część była postrzegana jako grunty prywatne.
Wydarzenia z 1905 r. zaogniły jednak konflikty wokół ziemi61, przyczyniając się
do wzrostu napięć w kontaktach ze szlachtą, która zarabiała na sprzedaży lasów,
jak i z bałtyckimi Łotyszami i Żydami, którzy pracowali jako drwale, względnie
trudnili się handlem lasami62. Należy odnotować pewne różnice, jeśli chodzi o sytuację chłopów w poszczególnych powiatach Inflant Polskich. Otóż zaludnienie
w powiatach lucyńskim i rzeżyckim było rzadsze niż w dyneburskim, gdzie gospodarstwa chłopskie były mniejsze, a gleba gorsza. Z tego powodu chłopi w po58
Gaisma, Nr. 2 (18 XII 1905 r.); Nr. 7 (2 II 1906 r.); Daugava: Latviskajs kalendars 1914. gadam, Rēzekne 1914, s. 55; Революция 1905–1907 годов глазами православного священника, [in:]
Православие в Латвии: Исторический очерк, под ред. А. В. Гаврилина, Т. 5, Рига 2004, s. 70;
А. В. Гаврилина, op.cit., s. 64, 75; Jaunas Ziņas, Nr. 41 (19 IX 1913 r.); Nr. 65 (5 III 1914 r.).
59
Jaunas Ziņas, Nr. 15 (27 III 1913 r.); Nr. 17 (5 IV 1913 r.); Nr. 23 (15 V 1913 r.); Nr. 27 (12 VI
1913 r.); Nr. 42 (25 IX 1913 r.); Rubon, t. 10, s. 282, 284.
60
Daugava: latvisks kalendars 1908. godam, Rēzekne 1907, s. 71.
61
Sprzyjała temu średnia wielkość gospodarstwa rolnego, która w przypadku Inflant Polskich
wynosiła zaledwie 11 ha.
62
Gaisma, Nr. 2 (18 XII 1905 r.); Л. С. Ефремова, Латышская крестьянская семья, s. 34–35;
B. Brežgo, op.cit., s. 80; L. Terentjeva, No Latgales lauku apmetņu vēstures (18. gs.–20. gs. sākums),
Arheoloģija un etnogrāfija, X laidiens, Rīga 1973, s. 224–225; Daugava: latvisks kalendars 1905. godam, Rēzekne 1904, s. 57.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[55]
Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich...
55
wiecie dyneburskim pod względem gospodarczym byli ściślej powiązani z polską
szlachtą. Należy przy tym wziąć pod uwagę duże dobra ziemskie Plater-Zybergów
oraz ich znaczenie w lokalnej działalności społecznej, która m.in. również sprzyjała polonizacji.
Inflanty Polskie nadal pozostawały przede wszystkim dostawcą nieprzetworzonego surowca i były uzależnione od wartości rynkowej niektórych towarów.
Istniało również uzależnienie od rynku wewnątrzrosyjskiego, poza tym nie było
szans na zwiększenie eksportu kosztem importu. Pozyskiwane w Inflantach Polskich drewno nie było wysokiej jakości, więc i dochód z jego sprzedaży pozostawał niski63. To z kolei przyczyniało się do intensyfikacji wycinki lasów (co miało
zrekompensować problemy z jakością drewna), zarówno przez szlachtę, jak i chłopów, jednak pozyskiwane w ten sposób środki nie były następnie inwestowane
w przemysł. Także popyt na len i nasiona lniane, które przynosiły dość dobry zysk
i w związku z tym były uprawiane na dużych przestrzeniach, podlegał częstym
wahaniom i wpływał na zróżnicowane ich ceny. Np. cena lnu spadła na początku XX w., podczas wojen bałkańskich w latach 1912–1913, co doprowadziło do
spekulacji oraz przyczyniło się do zakupu lnu po niskich cenach. Przegranymi
w tej sytuacji byli chłopi i szlachta, którzy opierając się tylko na jednym towarze
eksportowych, zostali zmuszeni do sprzedaży swoich produktów za wszelką cenę.
Pod względem jakości len z Inflant Polskich nie był w stanie konkurować z uprawianym w guberniach pskowskiej, białoruskich i bałtyckich. Na rynku ryskim do
najtańszych i charakteryzujących się stosunkowo niską jakością należał len pochodzący właśnie z Inflant Polskich. Miał on jednak wpływ na ceny lnu przywożonego
z innych regionów, który pod względem poziomu cen nie mógł konkurować z tym
przywożonym z Inflant Polskich. W związku z tym podejmowane były różne próby, by len z Inflant Polskich, którego największym dostawcą była polska szlachta,
wyprzeć z rynku64.
Stagnacja gospodarcza w Inflantach Polskich miała charakter stały. Powszechnie odczuwalny był brak kapitału, uzyskiwany dochód był inwestowany w zaspokajanie codziennych potrzeb, zagospodarowywanie majątków, tworzenie ogrodów
i parków, w końcu w łapówki, rezygnowano natomiast z modernizacji gospodarstw
rolnych. Zakazy rosyjskiego rządu i ograniczone możliwości gospodarcze wzmacniały zaangażowanie szlachty w finansowanie kultury i Kościoła, co miało miejsce
mimo istniejących ograniczeń. Dużej pomocz udzielano Kościołowi w zakresie
budownictwa, remontów, dzierżawy ziemi i rekrutacji chłopów do pracy na ziemiach kościelnych. Wbrew istniejącym zakazom odnawiano kościoły katolickie
63
W Inflantach Polskich chłopi i szlachta byli w stanie użyźnić tylko 1/3–1/2 posiadanej ziemi.
Postęp na tym polu był bardzo powolny i w przededniu wybuchu pierwszej wojny światowej sytuacja
w kwestii użyźniania była taka sama jak w połowie XIX w. (B. Brežgo, op.cit., s. 103; Rubon, t. 10,
s. 273–274; Jaunas Ziņas, Nr. 63 (19 II 1914 r.).
64
Rubon, t. 10, s. 275, 278–279; A. Švābe, Pilsētas, tirdzniecība un rūpniecība, [in:] idem, Latvijas
vēsture 1800.–1914., s. 248; I. Leinasare, Zemkopības darbarīku attīstība Latgalē, s. 50; Jaunas Ziņas,
Nr. 4 (13 XII 1912 r.); Nr. 57 (9 I 1914 r.); I. Grasmane, op.cit., s. 17, 29–30.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
56
Edward Seliszka
[56]
istniejące w Inflantach Polskich, korzystając z możliwości obejścia obowiązujących przepisów, często dając łapówki. Polska szlachta za swój moralny obowiązek
uważała utrzymywanie istniejących świątyń i opiekę nad lokalnymi strukturami
Kościoła katolickiego. Np. Plater-Zybergowie na remont kościoła w Kalupe przeznaczyli 4000 rubli (90% łącznych kosztów remontu), z kolei Zygmunt Zabiełło
przekazał świątyni w Wilace 1000 rubli.
Nasuwa się w związku z tym pytanie, czy inwestowanie środków w modernizację Inflant Polskich miało sens, skoro i tak nie były one w stanie skutecznie konkurować na rosyjskim rynku. Nie było dziedzin, w których Inflanty Polskie mogły
się czymś szczególnym wyróżnić. Jeśli już nawet podejmowano decyzję o zainwestowaniu środków w rozwój, to ryzyko utraty wszystkiego pozostawało nadal wysokie. M.in. pochodzący z Inflant Polskich Stanisław Janowski (syn przedsiębiorcy
Wikentego Janowskiego), który był właścicielem zakładu przetwarzającego skórę,
cały zdobyty kapitał zainwestował w budowę stacji w Pskowie, jednak ostatecznie
wszystko stracił65. Być może wysokie ryzyko odstraszało przedstawicieli polskiej
szlachty od podejmowania nowych inwestycji.
Nawet w przypadku braku zakazu handlu ziemią przez katolików66 możliwości
nabywania przez chłopów nowych gruntów były ograniczone. Ograniczenia przy
nabywaniu ziemi nie musiały jednak przeszkadzać szlachcie w modernizowaniu
własnych majątków. Ograniczały ją jedynie bardzo wąskie możliwości zarobkowania i akumulacji niezbędnego do inwestycji kapitału, jakkolwiek w Inflantach Polskich nie było drożyzny i istniały jednak metody skutecznego zarobkowania – na
początku XX w. roczny obrót stosunkowo dużej karczmy mógł wynieść nawet 30 000
rubli67. Jednak udział Polaków w obrocie handlowym na terenie Inflant Polskich był
znikomy. Z kolei na przykład do Platerów należały dość rozległe dobra i raczej nie
przejawiali oni chęci ich rozszerzania, ale ich majątki nie były w stanie konkurować
z dobrami należącymi do Niemców z Liwlandii. Nawet jeśli osoby z grona polskiej
szlachty nabywały nowe dobra, brakowało im zazwyczaj środków na ich modernizację i z tej przyczyny chętniej puszczały je w dzierżawę. W 1913 r. hrabia Władysław
Potocki z Warklan (łot. Varakļāni) sprzedał trzy swoje gospodarstwa innemu Polakowi – Antoniemu Zalewskiemu, otrzymując za to milion rubli. Zalewski dokonał
następnie podziału nowo nabytej własności i wydzierżawił ją chłopom68.
65
S. Rusmanis, op.cit., s. 32; G. Manteuffel, Listy znad Bałtyku, Kraków 1889, s. 41; Jaunas Ziņas,
Nr. 16 (29 III 1913 r.); Nr. 23 (15 V 1913 r.); Nr. 35 (8 VIII 1913 r.); Nr. 37 (21 VIII 1913 r.); Nr. 48
(6 XI 1913 r.); V. Trojanovskis, op.cit., s. 144; LVVA, F. 6548, Apr. 1, l. 239, lp. 6, 47, 48, 155.
66
Na początku XX w. łatgalscy działacze ruchu narodowego manipulując tym zakazem wydanym przez carat, stawiali polskiej szlachcie zarzut, że organizowane przez nią powstanie styczniowe
ściągnęło represje caratu na wszystkich katolików w Inflantach Polskich. (Daugava: Latviskajs kalendars 1909. godam, Rēzekne 1908, s. 86). Jak wynika z obecnie dostępnych źródeł, manipulowanie
zakazem było celowe (w celu zjednania sobie sympatii caratu), niezależnie od bardzo biernej postawy
polskiej szlachty właśnie z Inflant Polskich podczas powstania styczniowego. (В. Никонов, op.cit,
s. 240, 246; Jaunas Ziņas, Nr. 44 (9 X 1913 r.).
67
Jaunas Ziņas, Nr. 56 (3 I 1914 r.).
68
Ibid., Nr. 37 (21 VIII 1913 r.). Chłopi chętniej nabywali ziemię w sąsiedztwie zrujnowanych
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[57]
Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich...
57
W pierwszej połowie XIX w. Adam Plater na stronach czasopisma „Rubon”
wzywał do podziału gruntów i oddawania ich w dzierżawę. Polskiej szlachcie brakowało pomysłów na długoterminowe inwestycje i nie chodzi w tym przypadku
o brak umiejętności zarobkowania – przykładowo hrabia Michał Borch czerpał
duże zyski z masowego wydzierżawiania chłopów, co jednak w latach trzydziestych
i czterdziestych XIX w. doprowadziło do zamieszek w powiecie lucyńskim. Do
1861 r. szlachta maksymalne wykorzystywała wolną siłę roboczą – chłopów pańszczyźnianych, nie znajdując dla tego stanu alternatywnego rozwiązania. W przeciwieństwie do Europy Zachodniej szlachta w Inflantach Polskich nie koligaciła
się z bogatą klasą mieszczańską. Polacy – właściciele dóbr ziemskich w Inflantach Polskich – nie posiadali personalnych powiązań z zamożnymi miastami, np.
z Rygą. Natomiast przyjęli oni charakterystyczny dla zachodniej arystokracji styl
życia, obejmujący m.in. polowania, hodowlę koni, wysyłanie dzieci na naukę poza
granice kraju, podróżowanie, zakładanie ogrodów i parków. Podobnie jak inni
przedstawiciele wschodnioeuropejskiej szlachty, także ziemianie z Inflant Polskich
żyli rozrzutnie, nie było tu jednak ani dopływu pieniędzy, ani „świeżej krwi”.
Reforma Piotra Stołypina, której efekty były bardziej widoczne w centralnej
Rosji, również w społeczeństwie Inflant Polskich wzbudziła w pewnym stopniu
ducha przedsiębiorczości, w szczególności po nasileniu się kryzysu polskich majątków, owocującego upadkiem części spośród nich. Rosnąca liczba upadłości
przyczyniała się do rozwarstwienia społecznego i inflacji. Zwiększenie ilości inwestowanych środków i liczby kredytów zaciągniętych przez mieszkańców Inflant
Polskich spowodowało wzrost cen na żywność na początku XX w.69 W akcję nabywania gruntów aktywnie zaangażowało się duchowieństwo. Wśród duchownych
nie brakowało również takich osób, które zajmowane stanowisko traktowały jako
źródło zarobku. Prowadziło to często do przypadków zaniedbywania obowiązków.
Np. na sytuację w Agłonie skarżyły się tak gazety łotewskie, jak i polskie. Już w połowie XIX w. polskie środowiska zarzucały duchowieństwu i szlachcie niedostateczne utrzymywanie polskości w Inflantach Polskich, wskazując, że nie wystarczy
się zajmować dobroczynnością i kultywowaniem wartości narodowych jedynie na
terenie własnych dóbr70. Często istotnym źródłem dochodów Kościoła było puszczanie w dzierżawę gruntów pod karczmy, których właścicielami byli na ogół Żydzi, polska szlachta i bałtyccy Łotysze71. Kontakty handlowe utrzymywane przez
gospodarstw, bowiem tak wypadało taniej. W wyniku upadku gospodarstw rosła podaż ziemi i spadały jej ceny (B. Brežgo, op.cit., s. 107).
69
Jaunas Ziņas, Nr. 62 (12 II 1914 r.).
70
Ibid., Nr. 4 (21 XII 1912 r.); Nr. 5 (9 I 1913 r.); Nr. 16 (29 III 1913 r.); Nr. 20 (20 IV 1913 r.);
Nr. 42 (25 IX 1913 r.); Nr. 58 (15 I 1913 r.); Drywa, Nr. 13 (27 III 1913 r.); Nr. 18 (10 IV 1913 r.).
Władze również bez efektów walczyły z nielegalnymi szkołami polskimi, które, począwszy od lat
dziewięćdziesiątych XIX w., powstawały w Królestwie Polskim (M. Dajnowicz, op.cit., s. 179–186).
71
Jaunas Ziņas, Nr. 5 (9 I 1913 r.); Nr. 8 (31 I 1913 r.); Nr. 65 (5 III 1914 r.).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
58
Edward Seliszka
[58]
Kościoł z Żydami posłużyły nastawionemu antysemicko rządowi rosyjskiemu za
pretekst do ukazania w negatywnym świetle działalności Kościoła katolickiego72.
W okresie reform P. Stołypina, w trakcie zebrań komisji planującej użytkowanie gruntów, na których – przy udziale szlachty i chłopów – omawiano kwestie
dotyczące przemian gospodarczych, większość właścicieli ziemskich uważała, że
chłopi mają wystarczająco dużo ziemi i nie trzeba im już przekazywać kolejnych
gruntów. Założyciel Towarzystwa Rolnego Wacław Wejtko, szlachcic z Rzeżycy,
którego charakteryzowano jako życzliwie nastawionego do chłopów, uważał, że
chłopu wystarczy na przetrwanie 7 ha ziemi. Nieugiętość szlachty wzmacniała opinię, że przed „zbuntowanymi chłopami” nie powinno się ustępować73. W 1905 r.
oraz w późniejszym okresie chłopi domagali się dostępu do dworskich lasów i łowisk. Właśnie przy tej okazji uwidoczniły się trudności gospodarcze szlachty i jej
niechęć do rezygnacji z ostatnich źródeł dochodu wywodzących się ze stosunków
feudalnych. Tego typu podejście poniekąd powodowało, że podejmowane reformy
nie sprzyjały szlachcie. Premier Rosji P. Stołypin uważał, że szlachta, bez względu
na jej pochodzenie etniczne i wyznanie, nie może i nie chce podejmować działań
mających na celu modernizację swoich gospodarstw, w związku z tym preferować
należy chłopów, którzy wykazują zainteresowanie rozszerzaniem areału uprawianych gruntów i z niechęcią odnoszą się do preferowanego dotychczas przez urzędników państwowych i szlachtę zwyczaju przekazywania im ziemi w dzierżawę74.
Wypowiedzi przedstawicieli polskiej szlachty odzwierciedlają ich postawę wobec chłopów jako warstwy społecznej. Swoją niechęć do „podzielenia się ziemią”
uzasadniali oni „niemrawością, głupotą i lenistwem” samych chłopów75. W odniesieniu do początku XX w. trudno powiedzieć, czy takie stwierdzenie miało jakiekolwiek obiektywne podstawy, czy wynikało z faktycznej bierności chłopów. Jak
by nie było, część odpowiedzialności za tę sytuację spoczywa na polskiej szlachcie,
odpowiadającej zarówno za stan miejscowego chłopstwa jako grupy społecznej
w przeciągu ostatnich czterech stuleci, jak również blokującej dążenia chłopów
do tworzenia własnych gospodarstw, poprzez dopuszczanie sprzedaży ziemi w ich
ręce wyłącznie za pośrednictwem banku76. Tymczasem Polacy (polska szlachta)
72
Ibid., Nr 24 (22 V 1913 r.).
Auseklis, Nr. 1 (17 III 1906 r.).
74
Zob. D. A. J. Macey, A Wager on History. The Stolypin Agrarian Reforms as Process, [in:] Transforming Peasants. Society, State and the Peasantry, 1861–1930. Selected Papers from the 5th World
Congress of Central and East European Studies, Warsaw 1995, ed. J. Pallot, Basingstoke 1998, s. 149,
152; R. Jurkowski, Sytuacja polityczna w guberni wileńskiej, stosunek władz do religii katolickiej,
ludności polskiej, litewskiej i białoruskiej w świetle dwóch raportów gubernatora Dymitra Lubimowa
z 1907 i 1908 roku, BZH, nr 19, 2002, s. 260–286; B. Панюціч, op.cit. Dużą część nabytej ziemi tworzyły w Inflantach Polskich pastwiska i istnieją przesłanki dające podstawy do wysunięcia hipotezy,
że podczas reformy, w efekcie dzielenia ziemi na chutory (prywatne gospodarstwa rolne), nastąpił
wzrost liczebności pogłowia bydła rogatego, a wytwarzany przez nie nawóz umożliwił powiększenie
areału gruntów ornych.
75
Gaisma, Nr. 13 (15 III 1906 r.).
76
Baltijas Vēstnesis, Nr. 24 (31 I 1906 r.).
73
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[59]
Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich...
59
usprawiedliwiali swoje stanowisko i swoje postępowanie zakazami wprowadzonymi przez rząd po powstaniu styczniowym77.
Zachodzące zmiany pozycji ekonomicznej polskiej szlachty i łotewskich chłopów znalazły odzwierciedlenie m.in. w składzie etnicznym i społecznym Rzeżycy.
Dominującą grupę wśród mieszkańców Rzeżycy stanowili Żydzi. Liczba katolików
w okresie między 1862 a 1884 r. w wartościach bezwzględnych wzrosła, ale odsetek
spadł z 23,51% do 7,83%. Było to spowodowane wzrostem liczby rosyjskich urzędników, będącym efektem przyłączenia Rzeżycy i Lucyna do linii kolejowej łączącej Windawę (łot. Ventspils) z Moskwą78. Do 1910 r. liczba i znaczenie katolików
w mieście wzrosło ponownie (stanowili 36,56% populacji Rzeżycy)79. Większość
wśród katolików stanowili łotewscy chłopi, ale w porównaniu z XIX w. w Rzeżycy
nastąpił również liczebny wzrost szlachty, której przedstawiciele tracili po części zainteresowanie swoim wiejskim majątkiem lub zostali zmuszeni do sprzedaży dóbr
ziemskich i przeniesienia się do miasta. Pod tym względem za najbardziej polskie
miasto uchodził Dyneburg. Tutaj, podobnie jak w Lipawie (łot. Liepāja) i Rydze,
znaczną część polskiej społeczności tworzyła szlachta, której jedynym źródłem dochodu były nieruchomości oraz majątek odziedziczony po przodkach80. Jej pozycja
społeczna w większości przypadków nie odpowiadała noszonym tytułom. Prócz
uznawanej przez władze państwowe szlachty w miastach zamieszkiwały również
osoby wywodzące się z jej szeregów (względnie ich potomkowie), które jednak
w pierwszej połowie XIX w. zostały zdegradowane do pozycji mieszczan81. Wśród
chrześcijan zamieszkujących w miastach Polacy stanowili najwyższy odsetek osób
piśmiennych. Do miast napłynęła znaczna liczba Polaków, którzy uzupełnili szeregi robotników, sklepikarzy i osób utrzymujących się z odziedziczonego majątku.
Pogorszenie się sytuacji ekonomicznej Polaków przyczyniło się do ich odpływu do gospodarczych i kulturalnych centrów guberni bałtyckich i Polski. W najbardziej polskim powiecie – dyneburskim – z 6465 osób zaliczanych do grona
szlachty ponad połowa – 3504 osoby – zamieszkiwała w Dyneburgu. Jednak nie
wszyscy spośród tych, którzy jako język ojczysty deklarowali język polski, byli polskiego pochodzenia. Wskazuje na to fakt, że spośród Polaków zamieszkujących
we wszystkich miastach Inflant Polskich tylko 45% było piśmiennych (na terenie
powiatów wiejskich ów odsetek kształtował się podobnie)82.
77
LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 7, lp. 1.
В. Никонов, op.cit, s. 139; Описание инфлянцких уездов, s. 72.
79
В. Никонов, op.cit., s. 113, 120, 139, 141.
80
Курляндия. Tom 19, Тетрадь 1, [in:] Первая всеобщая перепись населения Российской Империи, Санкт-Петербург–Mocквa 1905, s. 162, 184; Ē. Jēkabsons, Poļi Latvijā, Rīga 1996, s. 17–18.
Łatgalscy działacze epoki odrodzenia narodowego nie ukrywali radości, że Polacy porzucają Inflanty
Polskie (Daugava: Latviskajs kalendārs 1909. godam, Rēzekne 1908, s. 38).
81
Zob. LVVA, F. 6548, Apr. 1, l. 431, lp. 3–8, 20, 41; L. Zasztowt, op.cit., s. 635.
82
Według wyników przeprowadzonej w 1897 r. ewidencji liczba osób piśmiennych wśród Polaków z terenu guberni wileńskiej była niższa (A. Visconti, La Lituanie et la guerre, Geneve 1917,
s. 87).
78
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
60
Edward Seliszka
[60]
W omawianym okresie majątki ziemskie Polacy tracili przede wszystkim ze
względów ekonomicznych, a nie z powodu popowstaniowej konfiskaty (podczas
powstania styczniowego szlachta zamieszkująca na terenie Inflant Polskich zachowała bierną postawę). W 1870 r. w powiecie dyneburskim skład etniczny właścicieli majątków ziemskich prezentował się następująco – 149 majątków znajdowało
się w ręku polskiej szlachty, 11 – Rosjan, natomiast obywateli innych narodowości
(głównie Niemców) – 20. W powiecie lucyńskim wśród właścicieli majątków było
z kolei 129 Polaków, 5 Rosjan i 45 przedstawicieli innych narodowości83. Wreszcie w powiecie rzeżyckim ten stosunek wynosił odpowiednio 147, 4 i 35. Na postępującą deklasację szlachty polskiej wskazuje fakt, że w latach osiemdziesiątych
XIX w. w Dyneburgu mieszkało około 1700 szlachciców, ale już na początku XX w.
– dwa razy więcej84. Uważano, że najzamożniejsza była wywodząca się przeważnie
z guberni witebskiej szlachta mieszkająca w powiecie lucyńskim, niemniej i tak
większość z tego grona nie miała własnych majątków ziemskich85. Zdarzały się też
przypadki popadania Polaków w skrajne ubóstwo86.
Mimo omówionych przemian do wybuchu pierwszej wojny światowej polska
szlachta pozostawała jednak największą grupą właścicieli ziemskich w Inflantach
Polskich. W 1912 r. na liście tych, którzy wybierali posłów do Dumy Państwowej,
najzamożniejszych polskich szlachciców było więcej niż najbogatszych rosyjskich
ziemian. Prawosławni Rosjanie, wraz z łotewskimi luteranami i Rosjanami-staroobrzędowcami, zdołali wypracować sobie stosunkowo niewielką przewagę w warstwie
kupieckiej, w której szeregach byli również Polacy87. W 1892 r. w guberni witebskiej
35% wszystkich gruntów nadal pozostawało w rękach szlachty polskiej (710 273
dziesięcin88 z ogólnej liczby 1 980 565). Rząd na różne sposoby – degradując część
szlachty, nakładając wysokie podatki – starał się zmniejszyć liczbę i wpływy polskiej
szlachty. Jednak w Inflantach Polskich szereg opłat nie był w ogóle uiszczany – np.
pobrano tylko 1% przewidzianej kwoty, którą w 1870 r. obłożono – pod postacią
podatku – szlachtę z terenu wszystkich dziewięciu zachodnich guberni Cesarstwa
(litewskich, białoruskich i ukraińskich). Ze ściągania podatku miano zrezygnować
dopiero wówczas, gdy w rękach Polaków będzie mniej niż 1/3 gruntów. Polacy próbowali unikać płacenia podatku, np. deklarując, że mieszkają w guberni kurlandz83
Zamieszkujący w powiecie lucyńskim Rosjanie (prawosławni i staroobrzędowcy), a także łotewscy luteranie rekrutowali się przeważnie spośród chłopów, a nie szlachty (Описание инфлянцких
уездов, s. 73; G. Manteuffel, Inflanty Polskie. Poprzedzone ogólnym rzutem oka na siedmiowiekową
przeszłość całych Inflant, Poznań 1879).
84
Описание инфлянцких уездов, s. 57; А. Сементовский, op.cit., s. 26.
85
LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 12, lp. 15. Już na początku XX w. w powiecie rzeżyckim zarejestrowanych było tylko 105 osób z grona szlachty, z których 23 mieszkały w mieście. W Lucynie mieszkało
z kolei 130 przedstawicieli stanu szlacheckiego, natomiast na terenie powiatu tytułem szlacheckim
dysponowały łącznie 926 osoby (Список населенных мест Витебской губернии, Витебск 1906,
s. XII; Описание инфлянцких уездов, s. 59, 73).
86
Jaunas Ziņas, Nr. 24 (22 V 1913 r.).
87
LVVA, F. 6548, Apr. 1, l. 566, lp. 3–5.
88
1 dziesięcina = 1,9 ha.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[61]
Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich...
61
kiej. Zdarzały się również przypadki przekupywania urzędników wysyłających
przypomnienia o niezapłaconych podatkach. Czasami szlachta lub zarządcy dworów odmawiali podpisania oświadczenia informującego o konieczności zapłacenia podatku. Nie będąc w stanie podołać obciążeniom podatkowym lub nie mając
ochoty na ich uiszczanie, właściciele majątków czasami dokonywali ich sprzedaży.
Dla administracji państwowej było to najdogodniejsze rozwiązanie89.
Cechą charakterystyczną reformy P. Stołypina była jej prorosyjskość. Zdaniem
Stołypina zarówno inicjatywa gospodarcza, jak i narodowa (rosyjska) powinny
były przejść z rąk szlachty w ręce chłopów90. Działania podjęte w celu realizacji
tych planów na terenie Inflant Polskich przynosiły jednak tylko połowiczne sukcesy, wielu kolonistów rosyjskich sprowadzonych do Łatgalii, zniechęconych niepowodzeniami, podjęło bowiem decyzję o wyjeździe na Syberię91. Wpłynęło to na
zmniejszenie liczby rosyjskich osadników w Inflantach Polskich, jednocześnie jednak realizatorzy reformy rolnej wykorzystali ów proces w celu pozbycia się tych,
którzy liczyli wyłącznie na szybki zysk, względnie mieli zwyczajnego pecha w interesach. Charakterystyczny dla przełomu XIX i XX w. sposób nabywania gruntów
w Inflantach Polskich ukazują losy majątku rodziny Korffów z Liwan (łot. Līvāni).
W 1910 r. należące do niego ziemie zostały wyprzedane chłopom z Pskowa, przy
czym nie dopuszczono do ich zakupu miejscowych katolików. Po 1905 r. nie stosowano już wprawdzie żadnych ograniczeń wobec katolików przy zakupie ziemi,
jednak banki nadal starały się faworyzować prawosławnych. Na początku 1914 r.
gospodarstwa prawie wszystkich chłopów z Pskowa upadły i była ziemia Korffów
została ponownie wystawiona na sprzedaż, przy czym tym razem do jej zakupu
dopuszczono już wszystkich chętnych92. Tego typu działania rządu rosyjskiego
były świadectwem braku konsekwencji w procesie rusyfikowania gospodarki.
W latach 1905–1906 do głosu doszły napięcia gospodarcze i etniczne we
wszystkich powiatach Inflant Polskich i rozpoczął się okres przemian. Niepokoje
w Inflantach Polskich różniły się jednak od równoległych wydarzeń w Liwlandii
89
LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 15, lp. 2, 16–17, 35, 46. Nie tylko majątki szlachty katolickiej upadały,
zbankrutował również wpływowy szlachcic z Inflant Polskich Modest Rozenschild-Paulin, który nic
nie pozostawił w spadku trójce swoich potomków. On sam był wyznania protestanckiego, natomiast
jego żona i dzieci – prawosławnego. Podczas rozprawy sądowej stał się on symbolem bezkarności
szlachty w Inflantach Polskich (LVVA, F. 6548, Apr. 1, l. 570, lp. 2; Apr. 2, l. 12, lp. 34, 38, 113–114;
l. 81, lp. 12).
90
Szlachta z Inflant Polskich dopatrywała się w akcji przekazywania ziemi chłopom demontażu
dotychczasowego układu społeczno-gospodarczego. Natomiast polscy liberałowie z Wilna dostrzegali w reformie P. Stołypina dogodny pretekst do umocnienia polskości tych ziem i popierali proces
nadawania miejscowym chłopom chutorów (tj. posiadłości wiejskich). Ich zdaniem miało to wpłynąć na wzmocnienie pod kątem ekonomicznym propolskiego chłopstwa i ograniczyć wyprzedaż ziemi „obcym”, tj. rosyjskim kolonistom (J. Sawicki, „Przegląd Wileński” w latach 1911–1915. Część I,
ZH, t. 59: 1994, z. 4, s. 54).
91
H. Strods, Latgales iedzīvotāju etniskais sastāvs, s. 38; А. В. Гаврилин, op.cit., s. 74.
92
Jaunas Ziņas, Nr. 58 (15 I 1914 r.); Nr. 63 (19 II 1914 r.).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
62
Edward Seliszka
[62]
i Kurlandii. Lasy, rzeki i jeziora w dalszym ciągu stanowiły własność dworską93.
Chłopi byli zdania, że w 1861 r. podczas znoszenia pańszczyzny zostali okradzeni
i w związku z tym w 1905 r. podjęli próbę wyrównania rachunków. Od lat sześćdziesiątych XIX w. upowszechniło się samowolne wycinanie lasów, co między
innymi doprowadziło do znacznego wylesienia Inflant Polskich, dającego się zaobserwować już na początku XX w.94 W kontekście europejskiej historii agrarnej
podejście chłopów i szlachty do wykorzystywania zasobów leśnych zasadniczo od
siebie odbiegały. Chłopi chcieli zachować swobodny dostęp do lasów, postrzegając je jako swoją naturalną własność, natomiast szlachta preferowała „racjonalne”, użytkowe podejście do nich95. Nieścisłości w ustawodawstwie, nieznajomość
prawa i trudności gospodarcze przyczyniły się do tego, że do wybuchu pierwszej
wojny światowej pomiędzy szlachtą i chłopami trwały konflikty dotyczące wykorzystywania majątków i pastwisk. Szlachta próbowała dołączyć pastwiska chłopów do swoich majątków lub sprawić, żeby chłopi płacili daninę za korzystanie ze
wspólnych pastwisk. Inicjowała również celowo konflikty z okolicznymi chłopami,
by następnie oskarżać ich o naruszenie prawa i zmuszać do zapłaty za poniesione
straty, względnie domagać się odpracowania ewentualnych należności96.
Najdotkliwiej wycinanie lasów (typowe dla czasów rewolucji w Inflantach Polskich) dotknęło majątki Broel-Platerów w okolicach Krasławia i Dagdy. Do intensywnego wycinania przyczyniły się również mrozy zimą 1905/1906 r.97 W słabo
rozwiniętych pod kątem przemysłu i rolnictwa Inflantach Polskich (podobnie jak
na Litwie) lasy były dla szlachty głównym źródłem dochodu, zwłaszcza dla dużych właścicieli ziemskich (od 500 ha). Już podczas I wojny światowej, w czerwcu
1915 r. zorganizowano w powiecie lucyńskim przetarg na zakup drewna dla wojska.
Większość sprzedających stanowili Żydzi, dalej Łotysze, Niemcy i Rosjanie znad
Bałtyku. Polska szlachta była wśród biorących udział w przetargu najmniej liczna
(Julian Janowski, syn Stanisława Janowskiego, i Zygmunt Zabiełło), niemniej ilość
i jakość sprzedanego przez jej przedstawicieli drewna były podobne do tych, które sprzedali bałtycko-niemieccy, łotewscy i rosyjscy handlarze98. Jeszcze w 1893 r.
spośród 55 właścicieli wielkich majątków, zlokalizowanych w powiecie lucyńskim,
prawie wszyscy byli Polakami. Do 55 szlachciców łącznie należało 53 005 dziesięcin lasów i tylko 19 639 dziesięcin gruntów ornych. Natomiast z ogółu powierzchni
93
W wyniku prowadzonego w latach siedemdziesiątych XIX w. w Inflantach Polskich rozmierzania przydziałów ziemi chłopi utracili dostęp do lasów i miejsc połowów ryb (Л. С. Ефремова,
Латышская крестьянская семья, s. 24; B. Brežgo, op.cit., s. 85; F. Kemps, op.cit., s. 33).
94
B. Brežgo, op.cit., s. 85; Auseklis, Nr. 4 (28 IV 1906 r.).
95
R. Price, The transformation of agriculture, [in:] The European Economy 1750–1914. A thematic
approach, ed. D. H. Aldcroft, S. P. Ville, Manchester 1996 (wyd. 2), s. 82.
96
Daugava: Latviskajs kalendars 1914. gadam, s. 92; Jaunas Ziņas, Nr. 34 (31 VII 1913 r.); Nr. 43
(3 X 1913 r.); Nr. 46 (23 X 1913 r.); Nr. 49 (13 XI 1913 r.).
97
Daugava: latvisks kalendars 1907. godam, Rēzekne 1906, s. 38; Революция 1905–1907 годов
глазами православного священника, s. 78.
98
LVVA, F. 6548, Apr. 2, l. 197, lp. 43, 45–52, 55.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[63]
Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich...
63
lasów w powiecie lucińskim 90% należało do szlachty polskiej, ponieważ główny
jej dochód stanowiła pierwotna obróbka lasu99.
Zamieszki 1905 r. miały miejsce w okresie, gdy – paradoksalnie – postępowała
poprawa sytuacji ekonomicznej chłopów. Być może właśnie dlatego, że każdy miał
coś do stracenia, zamieszki w Inflantach Polskich nie zyskały wymiaru ogólnospołecznego, etnicznego i religijnego. W 1905 r. pozycja społeczno-gospodarcza
chłopów była silniejsza niż podczas powstania styczniowego. Również w 1905 r.,
podobnie jak w 1863 r., istotne znaczenie miały osobiste relacje chłopów i szlachciców. Przykładowo dobrosąsiedzki charakter miały relacje między szlachcicem
z okolic Prel (łot. Preiļi) Konstantynem Gulkiewiczem a okolicznymi chłopami
i stan ten utrzymywał się podczas wydarzeń 1905 r. Już na początku XIX w. stracił w Inflantach Polskich na aktualności pogląd o odpowiedzialności szlachty za
własnych poddanych i konieczności udzielania im pomocy100. Patriarchalne stosunki szlachty i chłopów miały wymiar gospodarczy i narodowy. Na początku
XX w. szlachcianka Maria Szachno z okolic Józefowa (łot. Jezupova) pomagała
miejscowym chłopom, sprzedając im nasiona po obniżonych cenach, oraz próbowała powstrzymać przesiedlanie się rosyjskich osadników w sąsiedztwo majątku, sprzedając ziemię tylko miejscowym chłopom-katolikom101. Niemniej w wielu
przypadkach relacje były złe, istniały konflikty natury finansowej. Polityczne i społeczne konflikty często mają tendencję do zaogniania osobistej nieprzyjaźni. Np.
szlachcic Czerykowski z miejscowości Nautreny (łot. Nautrēni) w powiecie lucyńskim wydał niemalże wszystkich okolicznych chłopów w ręce ekspedycji karnej
celem otrzymania od rządu odszkodowania za straty poniesione podczas konfliktu
z chłopami102.
Dobrobyt umacniał łotewską świadomość narodową, która na krótką metę
nie był przeciwna rusycyzacji, jednak sprzeciwiała się jednoznacznie polonizacji.
Do każdego niezależnego przejawu łotewskiego nacjonalizmu lub samodzielności
gospodarczej Polacy podchodzili z podejrzliwością, traktując tego typu działania
jako zainicjowane przez carat, w celu zniszczenia dotychczas istniejącego porządku zapewniającego Polakom kluczowy wpływ na sprawy społeczno-ekonomiczne
i kwestie narodowe.
Po stłumieniu powstania styczniowego znaczenie gospodarcze szlachty polskiej zmniejszyło się, z czasem liczni jej przedstawiciele przenieśli się do miast.
99
Ibid., Apr. 1, l. 547, lp. 6–12.
Gaisma, Nr. 19 (27 IV 1906 r.); Rubon, t. 10, s. 274; Г. Строд, Составление обязательных
инвентарей, s. 223.
101
Jaunas Ziņas, Nr. 37 (21 VIII 1913 r.).
102
Do miejscowości Meżwidy (łot. Mežvidi, powiat lucyński; oficjalna nazwa w okresie panowania rosyjskiego – Iwanowka, Ивановка) przybyło dwóch Liwlandczyków – „socjalistów”, którzy
zorganizowali wyprzedaż inwentarza pochodzącego z miejscowego folwarku (zjawisko powszechne w Liwlandii). Chłopi z Meżwidy z chęcią dokonywali zakupów, ponieważ dzierżawili ziemię od
powszechnie nielubianego szlachcica Czerykowskiego z Nautreni. Przybyli dragoni skonfiskowali
nabyte przedmioty, a chłopów pobili. Obu „socjalistów” nie udało się złapać (Balss, Nr. 57 (6 (19) XII
1905 r.); Gaisma, Nr. 3 (8 I 1906 r.); Nr. 5 (21 I 1906 r.); Jaunas Domas, Nr. 12 (17 X 1907 r.)).
100
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
64
Edward Seliszka
[64]
Zastosowane przez carat ograniczenia prawne nie tyle osłabiły Polaków pod
względem ekonomicznym, ile uwypukliły słabe strony ich podstaw majątkowych.
Był to skutek braku zainteresowania sprawami gospodarczymi ze strony polskich
ziemian, jak również zamknięta, stagnacyjna i niekonkurencyjna gospodarka Inflant Polskich. Nawet w wypadku nabycia majątku na własność polskiej szlachcie
brakowało środków na jego modernizację. Najprostsze rozwiązanie stanowiła
dzierżawa ziemi. To z kolei prowokowało konflikty gospodarcze pomiędzy szlachtą i chłopami. Spore kwoty, które przynajmniej teoretycznie, można było zainwestować w działalność gospodarczą, wydawano na łapówki.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[65]
Rola polskiej szlachty w gospodarce Inflant Polskich...
65
DIE ROLLE DES POLNISCHEN ADELS IN DER WIRTSCHAFT
POLNISCH-LIVLANDS (LETTGALLENS) IN DER ZWEITEN HÄLFTE
DES 19 UND ZU BEGINN DES 20. JAHRHUNDERTS
Zusammenfassung
Schüsselbegriffe: Zartum, Lettgaller, Lettgallen, polnischer Adel, Januaraufstand
Der polnische Adel in Polnisch-Livland (Lettgallen), wenig zahlreich und als Gruppe
zusehends schwächer, bildete im 19 Jahrhundert weiterhin einen wichtigen kulturellen
und sozioökonomischen Faktor im Lande. Die nach dem Januaraufstand 1863 von der
zarischen Regierung gegen die Katholiken und besonders gegen die Polen verhängten Beschränkungen, schwächten den Adel nicht so sehr wirtschaftlich (die Mehrzahl der Polen
in Lettgallen hatte sich dem Aufstand gegenüber passiv verhalten), sondern sie zeigten
seine wirtschaftliche Schwäche in vollem Umfang und führten dazu, dass ihre Vertreter
allmählich in die Städte abwanderten. Dies geschah unter anderem wegen des mangelnden
Interesses für wirtschaftliche Angelegenheiten, aber auch wegen der Abgeschlossenheit,
Rückständigkeit und fehlenden Konkurrenzfähigkeit der Wirtschaft Lettgallens. Der Adel
hielt an altertümlichen sozioökonomischen Ansichten fest, versuchte aber den Lebensstil
der westeuropäischen Eliten zu kopieren. Ein großer Teil der Finanzmittel, die theoretisch
in die Wirtschaft hätten investiert werden können, wurde ausgegeben, um zarische Beamte
zu bestechen. Selbst wenn es gelang, Landgüter zu erwerben, fehlten in einer solchen Situation die Finanzmittel für deren weitere Entwicklung. Die einfachste Forma war die Pacht
von Ländereien, doch dies wiederum führte zu Konflikten zwischen Adel und Bauern.
Das Nationalbewusstsein der Letten aus Lettgallen (Lettgaller) und der dort lebenden
Weißrussen war schwach ausgeprägt, und der Katholizismus bot häufig die Grundlage, um
sich mit dem Polentum zu identifizieren. Doch seit Beginn des 20. Jahrhunderts zeigten die
Polen Misstrauen und gerieten sogar in Konflikt mit den wirtschaftlichen und nationalen
Bestrebungen der Lettgaller. Aber ungeachtet dieser Konflikte verband die lettgallischen
Bauern mehr mit dem polnischen Adel als mit den russischen orthodoxen Kolonisten.
Daher musste die russische Verwaltung die Haltung des örtlichen polnischen Adels in Betracht ziehen. Die zarische Regierung ließ sich trotz ihres Autoritarismus weiterhin von
der pragmatischen Logik leiten, das Imperium zu erhalten. Bis zu den Reformen Stolypins
war die Russifizierung nirgends deutlich zu spüren. Der polnische Adel war anti-russisch
eingestellt, doch hinderte ihn das nicht daran, Beziehungen zu den Institutionen des russischen Reiches zu unterhalten und zu entwickeln.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
66
Edward Seliszka
[66]
THE ROLE OF THE POLISH NOBILITY IN THE ECONOMY OF LATGALIA
IN THE SECOND HALF OF THE 20TH CENTURY
Summary
Key words: tsarism, Latgalians, Latgalia, the Polish nobility, the January Uprising
The Polish nobility in Latgalia, though not really numerous and powerful, still constituted an important cultural and socio-economic factor in the 19th century. The restrictions
imposed upon Catholics, mainly Poles, by the tsar after the January Uprising 1863 did not
so much weaken the nobility economically (most Poles in Latgalia had remained passive
towards the uprising) as it revealed its economic weakness, causing a gradual process of
its members moving to towns. It was also a result of the Polish nobility’s lack of interest in
economic issues, but also of its being closed, backward and not competitive economically.
The nobility stuck to the archaic social-economic ideas, trying to imitate the style of life of
West-European elites. A major part of financial resources, which theoretically could have
been invested in the economic activity, was spent on bribing the tsar’s officials. Consequently, even if land was acquired, there were no funds to develop it. The simplest form was
to lease land, which led to the economic conflict between the nobility and peasants.
The national identity of Latvians from Latgalia (Latgalians) and Byelorussians living
there was weak, and Catholicism often constituted the basis to identify oneself with Poland. However, from the beginning of the 20th century Poles became mistrustful and opposed the new economic and national aspirations of Latgalians. Nevertheless, irrespective
of those conflicts, the peasants felt more attached to the Polish nobility than to Russian
orthodox settlers. That is why, the Russian authorities had to take into account the point of
view of the Polish nobility in Latgalia. Tsarism, despite its autocracy, was still guided by its
pragmatic logic of maintaining the empire, and Russification was not felt until the Stolypin
reform. The Polish nobles were against Russians, which did not prevent them from maintaining and developing relations with the institutions of the Russian empire.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXVI
—
ROK
2011
JANUSZ DARGACZ (Gdańsk)
ZAKŁAD KĄPIELOWY W BRZEŹNIE
W OKRESIE NAPOLEOŃSKIEGO WOLNEGO MIASTA GDAŃSKA*
Słowa kluczowe: Gdańsk, Brzeźno, Jean Georg Haffner, kąpielisko, balneologia
Powstanie zakładu kąpielowego w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska wiąże się tradycyjnie z osobą generała Jeana Rappa. Kąpielisko
miało powstać na życzenie francuskiego gubernatora – „niekoronowanego króla
Gdańska” – aby zapewnić rozrywkę jemu i jego świcie1. Rzeczywiście – informację
na ten temat można odnaleźć już w opublikowanej w 1815 r. pracy Abrahama Friedricha Blecha, omawiającej niedole Gdańszczan podczas siedmioletnich rządów
francuskich. Zdaniem tego autora wymuszona przez Francuzów budowa domu kąpielowego kosztowała miasto około 7000 talarów. Blech przyznaje jednak uczciwie,
że był to obiekt nader przyjemny i dostępny również dla obywateli miejskich2.
Okoliczności powstania przedsiębiorstwa były więc nietypowe. Tym, co różniło zakład „napoleoński” od wszystkich pozostałych tego typu urządzeń w Brzeźnie na przestrzeni XIX stulecia, był fakt, że nie powstał on jako przedsiębiorstwo
prywatne, lecz został wystawiony sumptem władz gdańskich. Za sprawy kąpieliska odpowiadała bezpośrednio Funkcja Helu i Nowego Terytorium (Function
von Hela und dem neuen Gebiet), której w tym czasie podlegał okręg oliwski. Jeśli
weźmiemy pod uwagę tragiczną sytuację finansową obciążonego kontrybucjami
miasta, inicjatywa ta musi zaskakiwać. Władze gdańskie wyraźnie zresztą traktowały zakład kąpielowy jako kłopotliwe obciążenie budżetu i starały się jak najszybciej pozbyć problemu, oddając obiekt w ręce prywatnego dzierżawcy. Został
nim oberżysta (Gastwirth) Johann Carl Sust, od kwietnia 1810 r. właściciel hotelu
„Gouvernement de Danzig” w Nowym Porcie3.
*
Niniejszy tekst powstał w związku z pracą doktorską, przygotowywaną pod kierunkiem prof.
dr. hab. Edmunda Kizika w Instytucie Historii Uniwersytetu Gdańskiego, poświęconą gdańskim kąpieliskom morskim w XIX w.
1
O. Müller, Brösen, Danzig 1935, s. 21.
2
A. F. Blech, Geschichte der siebenjährigen Leiden Danzigs von 1807 bis 1814, Teil 1, Danzig 1815,
s. 225.
3
Obiekt ten został uruchomiony w 1802 r. przez Anglika Richarda Bradleya pod nazwą „Englisches Hotel” („The english hotel”), zob. Danziger Nachrichten und Anzeigen (dalej cyt. DNA), nr 47
z 12 VI 1802 r., s. 547; nr 28 z 7 IV 1810 r., s. 409–410.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
68
Janusz Dargacz
[68]
Pierwsza informacja na temat przedsiębiorstwa kąpielowego w Brzeźnie pochodzi z 8 VIII 1810 r. Tego dnia w gdańskiej prasie ukazało się ogłoszenie zapraszające do korzystania z usług nowo uruchomionego zakładu, zamieszczone przez
dzierżawcę J. C. Susta4. Poza bezpiecznymi i wygodnymi kąpielami w otwartym
morzu zakład oferował również kąpiele zimne i ciepłe w jednym z kilku przygotowanych w tym celu pokojów. Izby kąpielowe, gdyby okazało się to konieczne
z uwagi na złą pogodę lub stan zdrowia kuracjuszy, były ogrzewane. W przypadku
dłuższego pobytu można było skorzystać z noclegu w „Hotel de Gouvernement”
w Nowym Porcie. Cena jednej kąpieli ciepłej została ustalona na 1 floren i 15 groszy (równowartość 9 dobrych groszy), kąpiel zimna kosztowała 20 groszy (4 dobre grosze). Można też było skorzystać z abonamentu obejmującego 12 kąpieli.
Abonament na kąpiele ciepłe kosztował 12 florenów (równowartość 3 talarów), na
kąpiele zimne – 6 florenów (1 talar i 12 dobrych groszy).
Nie wiadomo, w jakich dokładnie okolicznościach J. C. Sust przejął zarząd
nad zakładem kąpielowym. Wydaje się, że wbrew przyjętym w takich sytuacjach
procedurom władze gdańskie nie wyłoniły dzierżawcy w drodze otwartej licytacji.
Być może decydujący okazał się fakt prowadzenia przez Susta hotelu w pobliskim
Nowym Porcie, obiekt ten był bowiem wykorzystywany jako miejsce zakwaterowania gości kąpielowych, co wyraźnie zostało zaznaczone w umowie podpisanej
z dzierżawcą. Zaskakujące jest, że kontrakt taki został sporządzony dopiero kilka
miesięcy po faktycznym uruchomieniu zakładu.
Umowa między oberżystą J. C. Sustem a władzami Wolnego Miasta Gdańska,
dotycząca zarządu i użytkowania nowo wybudowanego zakładu kąpielowego na
plaży w Brzeźnie, została zawarta 23 XI 1810 r.5 Miała obowiązywać przez trzy
lata, później mogła być przedłużona bądź rozwiązana. Zarówno w tekście umowy,
jak też w innych materiałach z tego okresu zakład kąpielowy jest konsekwentnie
określany jako „Johannis-Bad” – zapewne od imienia dzierżawcy.
Kontrakt zobowiązywał J. C. Susta m.in. do wyposażenia zakładu na własny koszt w niezbędne sprzęty oraz do zatrudnienia i utrzymywania personelu.
Gościom kąpielowym miał zapewnić posiłki (ciepłe i zimne) oraz napoje, a na
życzenie również nocleg w swoim zajeździe w Nowym Porcie. Do obowiązków
dzierżawcy należały ponadto drobne naprawy domu kąpielowego i ogólna dbałość o stan budynku (również zimą), za co przysługiwało mu 20 achtli opałowego drewna świerkowego z lasów miejskich. Wszystkie większe prace remontowe,
obejmujące dach, fundamenty i konstrukcję budynku, miały być wykonywane na
koszt miasta. Do końca 1810 r. dzierżawca był zwolniony z jakichkolwiek opłat,
później jednak za użytkowanie domu kąpielowego miał wnosić do kasy miejskiej
roczny czynsz w wysokości 250 guldenów. Sam mógł otwierać roczny abonament
4
Ibid., nr 63 z 8 VIII 1810 r., s. 903–904.
Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej cyt. APG), sygn. 300,14/67: „Acta über die Bade-Anstalt zu Broesen in der Intendantur Oliva”, s. 3–5.
5
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[69]
Zakład kąpielowy w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska
69
na kąpiele morskie, a wpływy z niego użytkować wedle własnego uznania. Umowa
nie narzucała dzierżawcy wysokości tych opłat.
Poza omówionym wyżej anonsem z sierpnia 1810 r. dzierżawca kąpieliska
w Brzeźnie nie zamieścił już do końca lata żadnej reklamy zakładu. W ogóle zauważyć trzeba, że przedsięwzięcie było nieco spóźnione. Sezon letni skończył się,
zanim zakład zdążył na dobre rozwinąć działalność. Widać, że sam pomysł budowy kąpieliska pojawił się dość późno i raczej nie był efektem powziętej z namysłem
decyzji. Dom kąpielowy został zbudowany i oddany do użytku z wyraźnym pośpiechem, a formalności związane z dzierżawą załatwiano post factum, z ominięciem
stosowanych w takich sytuacjach procedur. Najgorsze, że w pierwszym sezonie
działalności zakład nie przyniósł żadnych wpływów do kasy miejskiej. Wszystko
to zdaje się uprawdopodabniać tezę o udziale generała J. Rappa w powstaniu kąpieliska. Gubernator powrócił do Gdańska po dłuższej nieobecności 10 VI 1810 r.6
Jeżeli dopiero wówczas, u progu lata, wymusił na władzach miejskich budowę zakładu, wyjaśniałoby to, dlaczego przedsiębiorstwo rozpoczęło działalność w tak
niekorzystnym momencie.
Po zakończeniu sezonu letniego J. C. Sust zdecydował się na przedłużenie działalności zakładu na całą zimę, najwyraźniej chcąc nadrobić stracony czas. W połowie grudnia 1810 r. zamieścił w prasie ogłoszenie zachęcające do korzystania
z usług przedsiębiorstwa również po sezonie7. Chętnych do zażywania ciepłych
kąpieli w środku zimy prosił jedynie o zgłaszanie tego faktu z jednodniowym wyprzedzeniem. Dodatkową zachętę dla gości kąpielowych miały stanowić zaprenumerowane przez dzierżawcę od 1 I 1811 r. gazety codzienne – hamburskie, warszawskie, berlińskie, królewieckie i gdańskie – dostępne zarówno w należącym do
Susta hotelu w Nowym Porcie, jak też w domu kąpielowym w Brzeźnie8.
Również w następnych miesiącach dzierżawca J. C. Sust nie ustawał w staraniach o należyte funkcjonowanie przedsiębiorstwa. Do kolejnego sezonu zaczął się
przygotowywać wyjątkowo wcześnie, ogłaszając otwarcie abonamentu na kąpiele
ciepłe już od 1 IV 1811 r. W przeciwieństwie do poprzedniego roku abonament
miał obejmować nie 12, lecz dowolną liczbę kąpieli, jednak nie mniej niż sześć.
Abonament na sześć kąpieli ciepłych kosztował 6 florenów, natomiast na sześć kąpieli zimnych – 3 floreny i 10 groszy. Ceny pojedynczych kąpieli nie zmieniły się
i w dalszym ciągu wynosiły 1 floren i 15 groszy za kąpiel ciepłą oraz 20 groszy za
kąpiel zimną9.
Nowością w stosunku do poprzedniego sezonu była zapowiedź uruchomienia
regularnego połączenia między Nowym Portem a Brzeźnem. W tym celu spod
domu J. C. Susta w Nowym Porcie miał co godzinę wyruszać powóz dowożący
6
Denkwürdigkeiten aus dem Leben des Französischen Generals Rapp von ihm selbst geschrieben,
überz. u. bearb. v. F. Dörne, Danzig 1824, s. 71.
7
DNA, nr 100 z 15 XII 1810 r., s. 1344.
8
Ibid., nr 1 z 2 I 1811 r., s. 6.
9
Ibid., nr 22 z 16 III 1811 r., s. 291–292.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
70
Janusz Dargacz
[70]
kuracjuszy do zakładu kąpielowego. Uruchomienie tego połączenia J. C. Sust uzależniał jednak od sprzedaży odpowiedniej liczby abonamentów, zapewniających
finansowanie całego przedsięwzięcia. Wynika stąd, że goście kąpielowi docierali
do Brzeźna głównie przez Nowy Port, dokąd mogli się dostać bądź drogą wodną,
bądź korzystając z niedawno uruchomionego połączenia drogowego wzdłuż Wisły
(Broschkischer Weg – obecnie ul. Wiślna)10.
W sierpniu 1811 r. J. C. Sust raz jeszcze opublikował w prasie ogłoszenie (powtórzone trzykrotnie) zapraszające do korzystania z usług zakładu w Brzeźnie11.
W kolejnych miesiącach podobne anonse już się nie pojawiły, z czego należy
wnioskować, że tym razem w miesiącach zimowych zakład kąpielowy pozostawał nieczynny. Działalność przedsiębiorstwa została wznowiona na wiosnę 1812 r.
Podobnie jak w poprzednim sezonie abonament na kąpiele ciepłe został otwarty
z dniem 1 kwietnia12. Również pozostałe szczegóły dotyczące dojazdu do Brzeźna
oraz cennika kąpieli powtarzały dokładnie ofertę z poprzedniego sezonu.
O działalności zakładu kąpielowego latem 1812 r. nie mamy już żadnych informacji. Dla J. C. Susta sezon ten okazał się jednak wyjątkowo nieudany. Przedsiębiorca prawdopodobnie popadł w długi, co w rezultacie doprowadziło do upadłości wszystkie prowadzone przez niego przedsiębiorstwa. Urząd Burmistrzowski
Helu i Nowego Terytorium (Bürgermeisterliches Amt von Hela und dem neuen
Gebiet) wydał 1 X 1812 r. decyzję o wystawieniu na licytację wszystkich ruchomości należących do Susta – „mebli, sprzętów domowych i kuchennych, pościeli i bielizny”. Licytacja miała się odbyć 9 października w należącym do Susta „Hôtel du
Gouvernement de Danzig” w Nowym Porcie13. Samego hotelu również nie udało
się utrzymać. Jeszcze w październiku 1812 r. jego nową właścicielką została wdowa
Wer, która zmieniła nazwę obiektu na „Hôtel de Rome”14.
Tej samej jesieni niefortunny przedsiębiorca został zmuszony do opuszczenia
również zakładu kąpielowego, mimo że termin dzierżawy upływał dopiero w listopadzie 1813 r. J. C. Sust opuścił zakład w dniu 22 X 1812 r., o czym informował
w specjalnym prasowym anonsie15. Umowa została zerwana przez władze gdańskie, które uznały, że „dzierżawca domu kąpielowego w Brzeźnie nie wywiązał się
ze swoich zobowiązań i doprowadził zakład do upadłości”16. Zgodnie z decyzją Senatu zakład miał zostać zbyty w dowolny sposób – oddany w wieczystą dzierżawę,
w dzierżawę emfiteutyczną na 30 lat bądź po prostu sprzedany – byle tylko „uwol10
Droga ta, zbudowana w latach 1803–1805, wydatnie skróciła czas dojazdu z Gdańska do
Nowego Portu, zob. G. Löschin, Danzig und seine Umgebungen, Danzig 1828, s. 163–164; Historia
Gdańska, t. 3, cz. 2: 1793–1815, red. E. Cieślak, Gdańsk 1993, s. 81–82.
11
DNA, nr 64 z 10 VIII 1811 r., s. 795; nr 66 z 17 VIII 1811 r., s. 819; nr 67 z 21 VIII 1811 r.,
s. 828.
12
Ibid., nr 27 z 1 IV 1812 r., s. 347.
13
Ibid., nr 80 z 3 X 1812 r., s. 928.
14
Ibid., nr 86 z 24 X 1812 r., s. 988.
15
Ibid., nr 88 z 31 X 1812 r., s. 1013.
16
APG, sygn. 300,14/67, s. 7.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[71]
Zakład kąpielowy w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska
71
nić kasę publiczną od tego ciężaru”. Ten aspekt jest w dokumentach urzędowych
bardzo silnie podkreślany. Dowiadujemy się, że już w przeszłości władze miejskie
musiały ponosić m.in. koszty napraw domu kąpielowego, a po odebraniu obiektu
dzierżawcy spadł na nie ciężar utrzymywania dwóch dozorców. Stąd naciski, aby
możliwie najszybciej przekazać zakład nowemu gospodarzowi.
Zanim to nastąpiło, bezpośredni nadzór nad budynkiem oraz znajdującym się
w nim wyposażeniem przekazano brzeźnieńskiemu sołtysowi Martinowi Hohnowi. Sołtys zażądał wynagrodzenia w wysokości 8 guldenów tygodniowo, zobowiązując się w zamian wyznaczyć człowieka, który przebywałby w budynku w ciągu nocy, a także zachodzić tam samemu przy każdej sposobności17. Przekazanie
domu kąpielowego Hohnowi nastąpiło 19 XI 1812 r. Przy tej okazji został spisany
szczegółowy inwentarz wyposażenia budynku18.
Po uporządkowaniu spraw związanych z nadzorem nad domem kąpielowym
władze gdańskie przystąpiły do przygotowania licytacji, która miała wyłonić nowego użytkownika zakładu. Zostały opracowane wstępne warunki, na jakich przedsiębiorstwo miało zostać oddane w dzierżawę. Całe założenie składało się w 1812 r.
z dwóch części: domu kąpielowego usytuowanego na brzegu morza oraz niezabudowanej działki o wymiarach 30 na 30 prętów reńskich i powierzchni 5 mórg
magdeburskich19. Ten ostatni element, czyli pięciomorgowa działka ziemi, pojawia
się dopiero w dokumentach z końca 1812 r. Nie ma o niej najmniejszej wzmianki
w pierwszej umowie dzierżawnej z 1810 r., być może więc działka została dodana
do zakładu kąpielowego później, aby zapewnić przedsiębiorstwu możliwości rozwoju. Na działce tej dzierżawca mógł wystawić budynki mieszkalne, stajnie, szopy
i inne budowle – jednak wyłącznie ze środków własnych. Dom kąpielowy i należąca do niego działka były rozdzielone pasem ziemi o szerokości 10 prętów reńskich. Teren ten nie stanowił części zakładu. Miał zostać zachowany jako ogólnie
dostępne przejście do plaży dla mieszkańców wsi Brzeźno, a dzierżawca nie mógł
tu niczego zbudować ani podejmować jakichkolwiek innych inwestycji.
W początkach grudnia 1812 r. Funkcja Helu i Nowego Terytorium opublikowała w lokalnej prasie ogłoszenie zawiadamiające o terminach licytacji, która miała
wyłonić nowego użytkownika zakładu kąpielowego w Brzeźnie wraz z 5 morgami
magdeburskimi gruntu (lub 2 morgami i 2 kwadratowymi prętami chełmińskimi)20. Terminy licytacji wyznaczono na 5, 12 i 19 XII 1812 r. w gdańskim ratuszu.
Oferta nie cieszyła się zbytnią popularnością. W pierwszych dwóch terminach
nie zgłosił się żaden chętny. Dopiero 19 grudnia do przetargu stanęły trzy osoby:
były oberżysta Johann Carl Sust, oberżysta Joseph Karmann oraz chirurg Wilhelm
Wirthschafft. Zaskakujący jest udział w licytacji byłego dzierżawcy Susta. Wskazuje to, że mimo doznanych niepowodzeń musiał mimo wszystko uznać prowadze17
Ibid., s. 9.
Ibid., s. 23–24.
19
Pręt reński = 3,766 m; mórg magdeburski = 2533,21 m2.
20
DNA, nr 97 z 2 XII 1812 r., s. 1101.
18
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
72
Janusz Dargacz
[72]
nie zakładu w Brzeźnie za przedsięwzięcie rokujące nadzieje na sukces. Z drugiej
strony oceniał chyba sytuację ostrożniej od swoich konkurentów, ostatecznie nie
przedstawił bowiem swojej oferty. Licytację wygrał chirurg Wirthschafft, oferując
roczny czynsz w wysokości 320 guldenów oraz sześcioletni okres dzierżawy (Karmann zaproponował 300 guldenów i trzyletnią dzierżawę)21.
Mimo przedstawienia mniej korzystnej oferty nowym dzierżawcą zakładu został ostatecznie J. Karmann. Trudno jednoznacznie wyjaśnić tę zamianę. W protokole z przebiegu licytacji znalazł się warunek, aby zwycięzca w ciągu pięciu dni
przedstawił urzędowi człowieka, który wziąłby na siebie gwarancję dotrzymania
przedstawionej przez W. Wirthschaffta oferty. Gdyby warunek ten nie został spełniony, Karmann wyraził gotowość przejęcia dzierżawy zakładu. W takim wypadku
jednak miała zostać utrzymana oferta Karmanna przedstawiona podczas licytacji, czyli 300 guldenów. Z nieznanych powodów w umowie dzierżawnej wysokość
czynszu została ostatecznie określona na 320 guldenów.
Joseph Karmann, nowy dzierżawca zakładu kąpielowego w Brzeźnie, od 1808 r.
prowadził w Gdańsku przy Długich Ogrodach ogród rozrywkowy, działający pod
nazwą „Sommer Vergnügen”. Przez całe lato odbywały się tu iluminacje, pokazy
fajerwerków, zabawy taneczne oraz koncerty (m.in. występy polskich orkiestr wojskowych)22. Mimo fatalnej sytuacji gospodarczej miasta interesy Karmanna najwyraźniej szły znakomicie, skoro decydował się na kolejne inwestycje.
Umowa pomiędzy Funkcją Helu i Nowego Terytorium a oberżystą J. Karmannem, dotycząca użytkowania domu kąpielowego i pięciu mórg magdeburskich ziemi w Brzeźnie, została zawarta w dniu 24 XII 1812 r.23 Okres dzierżawy obejmował
trzy następujące po sobie lata, od 1 I 1813 r. do 31 XII 1815 r. Czynsz dzierżawny
ustalono na 320 guldenów, płatne w dwóch ratach: 1 stycznia i 1 czerwca każdego
roku (przypomnijmy, że zgodnie z umową z 1810 r. poprzedni dzierżawca płacił
250 guldenów). Dzierżawca otrzymywał prawo do pobierania opłat od korzystających z kąpieli morskich.
Oznaczoną palikami pięciomorgową działkę wolno mu było użytkować w dowolny sposób, np. urządzając park dla przyjemności gości kąpielowych. Urząd
zastrzegał jedynie, że bez odpowiedniego zezwolenia władz nie wolno było dzierżawcy założyć tu piekarni, browaru i tym podobnych urządzeń. Po upływie okresu dzierżawy dzierżawca był zobowiązany zwrócić działkę bez domagania się rekompensaty za poniesione nakłady. Znajdująca się pomiędzy domem kąpielowym
a wspomnianą działką dziesięcioprętowa przestrzeń miała pozostawać wolna, aby
zapewnić ogólnie dostępne przejście na plażę.
21
APG, sygn. 300,14/67, s. 29–30.
J. Karmann regularnie zamieszczał w prasie reklamy swojego ogrodu, zob. m.in.: DNA, nr 57
z 16 VII 1808 r., s. 967; nr 52 z 1 VII 1809 r., s. 692; nr 52 z 30 VI 1810 r., s. 745; nr 29 z 10 IV 1811 r.,
s. 419; nr 40 z 16 V 1812 r., s. 499. W październiku 1811 r. uruchomił przy ulicy Za Murami działający poza sezonem letnim lokal „Winter Vergnügen”, zob. DNA, nr 78 z 28 IX 1811 r., s. 953.
23
APG, sygn. 300,14/67, s. 39–41.
22
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[73]
Zakład kąpielowy w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska
73
Władze gdańskie, po przykrych doświadczeniach z poprzednim dzierżawcą,
najwyraźniej nauczyły się ostrożności. W umowie znalazły się tym razem zapisy,
które zabezpieczały interes finansowy miasta. Umowa głosiła więc, że „dzierżawca ręczy całym swoim majątkiem ruchomym i nieruchomym nie tylko za spłatę
czynszu dzierżawnego, lecz również za wydzierżawiony mu dom kąpielowy wraz
ze znajdującymi się w nim elementami inwentarza”. Gdyby dzierżawca zalegał
z czynszem przez rok lub gdyby zakład kąpielowy zaniedbał, urząd miał prawo,
bez wchodzenia na drogę sądową, pokryć powstałe w ten sposób szkody z majątku
dzierżawcy.
Zawierając umowę, obie strony miały zapewne świadomość wyjątkowej sytuacji politycznej, która całe przedsięwzięcie stawiała pod dużym znakiem zapytania.
Zaledwie trzy tygodnie od daty zawarcia kontraktu, 15 I 1813 r., pod Gdańskiem
pojawiły się pierwsze oddziały rosyjskie24. Rozpoczęło się drugie w ciągu zaledwie
kilku lat oblężenie miasta. Przewidując zapewne tę sytuację, w tekście umowy
umieszczono punkt, który zabezpieczałby dzierżawcę nie tylko na wypadek niespodziewanych klęsk żywiołowych, takich jak sztorm lub pożar (o ile nie byłby
spowodowany winą bądź zaniedbaniem dzierżawcy i jego ludzi), ale również na
wypadek wojny. Gdyby więc „nagły sztorm lub pożar lub podczas wojny dokonana
przemoc uczyniła zakład kąpielowy całkowicie niezdatnym do użytku, nie mają
być przeciw niemu [dzierżawcy – J. D.] formułowane żadne roszczenia”. Kontrakt
dzierżawny miał w takiej sytuacji natychmiast ustać, a dzierżawca nie miałby już
żadnego prawa ani do odbudowy zakładu kąpielowego, ani do użytkowania pięciomorgowej działki, a „wolna plaża i ziemia powinny być ponownie przyznane
rybakom”.
Przy okazji zmiany dzierżawcy pod koniec 1812 r. dwukrotnie spisywano inwentarz wyposażenia domu kąpielowego – po raz pierwszy 19 listopada, kiedy
nadzór nad budynkiem przejmował sołtys M. Hohn25, oraz ponownie 24 grudnia,
w momencie przekazywania zakładu J. Karmannowi26. Treść obu inwentarzy jest
zbliżona, chociaż tekst z 24 grudnia jest nieco bardziej szczegółowy. Z dokumentów wynika, że w budynku znajdowało się łącznie pięć pokojów kąpielowych (Badezimmer) – cztery sąsiadujące ze sobą i piąty, usytuowany oddzielnie „zur rechten
Hand”. Poza nimi wymienione zostały nieokreślonego przeznaczenia pokoje przyległe (Nebenzimmer) oraz kuchnia. W wyposażeniu pomieszczeń uwagę zwracają
przede wszystkim przedmioty bezpośrednio związane z funkcją budynku. Cztery
sąsiadujące ze sobą pokoje kąpielowe otrzymały podobne wyposażenie. W każdym
z nich znajdowała się jedna wanna z żelaznymi obręczami, przy niej dwa mosiężne
krany oraz ołowiana zatyczka, a także stolik i podest (Tritt) – być może ułatwiający
wejście. Jedna z wanien była obita zielonym suknem.
24
Historia Gdańska, t. 3, cz. 2, s. 177.
APG, sygn. 300,14/67, s. 23–24.
26
Ibid., s. 35–36.
25
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
74
Janusz Dargacz
[74]
Wyposażenie pomieszczeń było poza tym raczej skromne. Inwentarze wymieniają jedynie duży owalny stół o trzech blatach, dwa pachołki do butów, ladę
(Schenktisch), tablicę do umieszczania cen oraz trzy zielone jedwabne zasłony
okienne. Mowa jest również o dwóch piecach. W budynku złożono ponadto różne, dosyć przypadkowe przedmioty, m.in. dwoje prostych drzwi z okuciami, zamkami i kluczami, cztery poręcze do schodów, drabinę, dwie duże ławki ogrodowe oraz zestaw mebli przeznaczonych do ustawiania przed domem kąpielowym
(cztery blaty stołów, osiem należących do nich podstaw i sześć ławek). W kuchni
domu kąpielowego znajdował się m.in. duży miedziany kocioł z dwoma kranami,
jeden podest, jeden mały stolik składany oraz czworokątna beczka na zimną wodę
z trzema żelaznymi obręczami. Na zewnątrz, w sąsiedztwie budynku, znajdowały
się schody o siedmiu stopniach, studnia oraz pompa z żurawiem i trzema metalowymi wiadrami. Odnotowano również 26 dużych pali wbitych w ziemię – zaczątek
stajni (Stall), którą planowano zbudować w sąsiedztwie domu kąpielowego.
Joseph Karmann nie zdążył przygotować przedsiębiorstwa do kolejnego sezonu. Wiadomo, że dom kąpielowy uległ zniszczeniu w początkach 1813 r., jednak dokładna data oraz okoliczności tego wydarzenia pozostają niejasne. W późniejszych
tekstach o Brzeźnie przewijają się dwie wersje wydarzeń. Według pierwszej zakład
miał zostać zniszczony przez operujące w okolicach Gdańska oddziały rosyjskie,
według drugiej winić należało raczej gwałtowny zimowy sztorm. Informacja na
temat Rosjan pojawia się już w pierwszym przewodniku po kąpielisku sopockim,
opublikowanym w 1823 r.27 Z tego samego roku pochodzi „Regulamin dla zakładu
kąpielowego w Brzeźnie”, wydany przez Rejencję Królewską w Gdańsku28. W tym
urzędowym dokumencie mowa jest o pozostałościach dawnego domu kąpielowego, który został spalony w czasie wojny. Oba teksty zostały opublikowane zaledwie
10 lat po opisywanych wydarzeniach, wydają się więc wiarygodne. Wersja, według
której odpowiedzialnością za zniszczenie domu kąpielowego należałoby obarczyć
siły natury, jest znacznie późniejsza – pojawia się po raz pierwszy bodaj w przewodniku po Sopocie autorstwa Johanna Eduarda Böttchera, wydanym w 1842 r.29
Z tego względu wydaje się mniej wiarygodna.
Brzeźnieński zakład kąpielowy z czasów napoleońskiego wolnego miasta został zaznaczony na dwóch współczesnych mapach ukazujących okolice Gdańska.
Na mapie Ludwiga Koppina z 1811 r. dom kąpielowy został naniesiony na wysokości wsi Brzeźno i opisany jako „Badehaus”30. Ze względu na skalę mapy wieś została przedstawiona w sposób schematyczny i trudno na jej podstawie jednoznacznie
27
Die Seebadeanstalt zu Zoppot bei Danzig, hrsg. von J. C. Alberti, Danzig 1823, s. 7.
Intelligenz-Blatt für den Bezirk der Königlichen Regierung zu Danzig, nr 52 z 28 VI 1823 r.,
s. 1383–1387.
29
J. E. Böttcher, Der Seebade-Ort Zoppot bei Danzig, Danzig 1842, s. 95. Zdaniem Johanna Eduarda Böttchera budynek miał zostać zniszczony przez wysoką wodę.
30
L. Koppin, Karte von der Weichsel Niederung welche die Danziger, Elbinger und Marienburger
Werder enthält, Elbing 1811 (mapa ze zbiorów Wojciecha Gruszczyńskiego zamieszczona na stronie
www.danzig-online.pl).
28
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[75]
Zakład kąpielowy w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska
75
określić lokalizację budynku. Więcej szczegółów przynosi francuskojęzyczny plan
Gdańska z lat około 1810–181231. Tutaj dom kąpielowy został opisany jako „Johannesbad”, a więc podobnie jak w innych dokumentach z okresu, kiedy dzierżawcą
zakładu był J. C. Sust. Według tej mapy budynek usytuowany był tuż przy brzegu
morskim, na wschód od wsi Brzeźno, nieco od niej oddalony.
Takie usytuowanie zakładu „napoleońskiego” potwierdza również wspomniany wyżej regulamin z 1823 r. Tekst ten zawiera między innymi opis ówczesnego
kąpieliska, wymieniający poszczególne jego elementy. Według tego opisu pozostałości po dawnym domu kąpielowym znajdowały się na wschód od drogi prowadzącej ku morzu, za kąpieliskiem męskim. Budynek „napoleoński” stał więc na
wysokości dzisiejszego Parku Haffnera, prawdopodobnie bezpośrednio na plaży.
Wymieniana w dokumentach z 1812 r. pięciomorgowa działka była najprawdopodobniej położona właśnie na terenie parku. Późniejszy zakład kąpielowy, który
wznowił działalność w 1823 r., został przesunięty bardziej na zachód, w okolice
dzisiejszej ul. Zdrojowej, i pozostał w tym miejscu aż po wiek XX.
Pozostaje jeszcze do wyjaśnienia kwestia rzekomego zaangażowania Jeana
George’a Haffnera w powstanie domu kąpielowego w Brzeźnie. Przekonanie o decydującej roli francuskiego doktora w założeniu kąpieliska jest dziś szeroko rozpowszechnione. Haffner nie tylko miał być pomysłodawcą całego przedsięwzięcia
– to on rzekomo podsunął generałowi Rappowi myśl uruchomienia zakładu – ale
miał nawet osobiście nim kierować32. Dla uhonorowania rzekomych zasług Haffnera dla Brzeźna władze dzielnicy nazwały w 2003 r. jego imieniem nadmorski
park kuracyjny. Tymczasem przytoczone wyżej materiały – ani informacje prasowe, ani zachowana dokumentacja archiwalna – w żaden sposób nie potwierdzają
udziału Haffnera w całym przedsięwzięciu. Okazuje się, że tradycja wiążąca kąpielisko w Brzeźnie z osobą Haffnera jest bardzo późna. Hipotezę taką wysunął po
raz pierwszy w 1905 r. Franz Schultz33. Raz wysunięte przypuszczenie, powtarzane
przez lata, zaczęło z czasem funkcjonować jako pewnik. Dzisiaj legenda wiążąca francuskiego doktora z kąpieliskiem w Brzeźnie jest już mocno zakorzeniona
w świadomości mieszkańców, trzeba jednak podkreślić, że hipoteza ta nie znajduje
żadnego potwierdzenia źródłowego.
31
Biblioteka Gdańska PAN, sygn. C I 31.17: Plan de Danzig.
O. Müller, op.cit., s. 21. Domysły Otto Müllera okazują się błędne również w innych punktach,
np. za datę budowy domu kąpielowego uznaje rok 1808 i lokalizuje go niesłusznie w miejscu późniejszej hali plażowej.
33
F. Schultz, Chronik der Stadt Seebad Zoppot, Danzig 1905, s. 97.
32
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
76
Janusz Dargacz
[76]
DIE BADEANSTALT IN BRÖSEN
ZUR ZEIT DER NAPOLEONISCHEN FREISTADT DANZIG
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Danzig, Brösen, Jean George Haffner, Badeanstalt, Balneologie
Die Badeanstalt in Brösen zur Zeit der ersten Freistadt Danzig wurde von der Stadtobrigkeit im Jahre 1810 auf Wunsch des napoleonischen Gouverneurs, General Jean Rapp
errichtet. Das Objekt wurde an einen privaten Pächter, Johann Carl Sust, übergeben. Die
erste Information zum neuen Unernehmen stammt vom 8. August 1810 . Die Anstalt offerierte neben Bädern im offenen Meer auch kalte und warme Bäder in einer der dazu vorbereiteten Stuben. Darüber hinaus versorgte der Pächter die Gäste mit Speisen und Getränken sowie auf Wunsch auf Übernachtungen in seiner Herberge im Neuen Hafen. Während
der folgenden zwei Saisons funktionierte das Unternehmen ohne größere Änderungen.
Um den Gästen den Zugang zum Bad zu erleichtern, richtete der Pächter im Jahre 1811
eine regelmäßige Postkutschenverbindung zwischen dem neuen Hafen und Brösen ein.
Angesichts des Bankrotts von J. C. Sust löste der Magistrat im Herbst 1812 den Pachtvertrag und führte eine Ausschreibung durch, aus der ein neuer Nutzer der Anstalt hervorgehen sollte. Es wurde der Danziger Kaufmann Joseph Karmann. Anlässlich des Pächterwechsels wurde Ende 1812 zweimal eine Inventur der Ausstattung der Badeanstalt durchgeführt. Der mit J. Karmann im Dezember des Jahres geschlossene Vertrag trat jedoch
nicht in Kraft. Anfang 1813 wurde die Badeanstalt während der Belagerung Danzigs völlig
zerstört. Das genaue Datum und die Umstände dieses Vorfalls bleiben unklar; vermutlich
wurde das Objekt durch die in der Umgebung der Stadt operierenden russischen Einheiten zerstört.
Auf der Grundlage kartographischer Materialien sowie späterer Hinwese kann man
annehmen, dass das „napoleonische“ Badehaus östlich von Brösen, wahrscheinlich direkt
am Strand, in der Höhe des heutigen Haffner-Parks gelegen hat. Die weit verbreitete Überzeugung, Jean George Haffner sei selbst an der Gründung des Bads beteiligt gewesen, findet in den Quellen jedoch keinerlei Bestätigung.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[77]
Zakład kąpielowy w Brzeźnie w okresie napoleońskiego Wolnego Miasta Gdańska
77
THE BATHING RESORT IN BRZEŹNO
IN THE NAPOLEON FREE CITY OF GDAŃSK
Summary
Key words: Gdańsk, Brzeźno, Jean Georg Haffner, the bathing resort, balneology.
The bathing resort in Brzeźno in the period of the first Free City of Gdańsk was built
by the Gdańsk authorities in 1810 as requested by Napoleon’s governor General Jean Rapp.
The resort was leased to Johann Carl Sust. The first information about the resort comes
from 8 August 1810. The resort offered not only baths in the sea, but also cold and hot baths
in one of the rooms prepared for this purpose. The leaseholder provided meals and drinks,
as well as accommodation in his new inn in Nowy Port. In the subsequent two seasons the
resort functioned without major changes. To facilitate the driveway to the resort the leaseholder introduced regular carriage connections between Nowy Port and Brzeźno.
In the autumn of 1812 the Gdańsk authorities terminated the lease contract with
J. C. Sust due to his bankruptcy, and conducted a bidding to choose a new leaseholder of
the resort.
It was a Gdańsk entrepreneur Joseph Karmann who became a new leaseholder. When
the change of the leaseholder took place at the end of 1812, the inventory of the resort’s
facilities was recorded twice. The contract concluded with J. Karmann in December 1812
was not enforced. The resort was destroyed completely at the beginning of 1813 during the
siege of Gdańsk. The exact date and circumstances of that event remain unknown; probably the resort was destroyed by the Russian troops.
On the basis of the cartographic materials and later records it can be assumed that
“the Napoleaon” resort was situated east of the village of Brzeźno, directly on the beach,
on the level of what is now Haffner’s Park. The widely spread assumption about J. Haffner’s
involvement in the establishment of the resort in Brzeźno cannot be confirmed by any
source.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXVI
—
ROK
2011
ŁUKASZ JASTRZĄB (Poznań)
OPINIE MIESZKAŃCÓW WOJEWÓDZTWA GDAŃSKIEGO
O PROCESACH POZNAŃSKICH W PAŹDZIERNIKU 1956 ROKU
W ŚWIETLE DOKUMENTÓW BEZPIEKI
Słowa kluczowe: Poznański Czerwiec 1956, procesy poznańskie, Poznań, Gdańsk
Dnia 28 VI 1956 r. w Poznaniu doszło do strajku ekonomicznego poznańskich
robotników, którzy zaprotestowali przeciwko złym warunkom pracy, zawyżaniu
norm i złemu naliczaniu tzw. podatku akordowego. Znawcy i badacze wydarzenia
nie są w stanie odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie, dlaczego to właśnie w Poznaniu nastąpiło tąpnięcie obnażające słabość ówczesnego systemu. Najprawdopodobniej istotne znaczenie miała wyjątkowo trudna sytuacja mieszkańców Poznania
– w porównaniu z innymi miastami – pod względem ekonomicznym, socjalnym
czy mieszkaniowym. Średnia płaca poznańskich robotników była niższa o 100 zł
od uposażeń mieszkańców innych miast, co stanowiło wówczas bardzo wysoką
różnicę. Również nakłady inwestycyjne były niższe niż w innych częściach kraju,
wystarczy podać tylko przykład Warszawy, gdzie na jednego mieszkańca przypadało 1276 zł, a w Poznaniu 368 zł1. Do spięć pomiędzy załogami poznańskich zakładów pracy (m.in. w największej fabryce w Poznaniu – wówczas Zakładach im.
Józefa Stalina Poznań – ZISPO, czyli Zakładach Przemysłu Metalowego Hipolita
Cegielskiego) a kierownictwem dochodziło już od 1953 r., a pierwszy milczący
protest odbył się w 1954 r. Od początku 1956 r. robotnicy coraz głośniej domagali
się zaprzestania zawyżania norm produkcyjnych i zwrotu niesłusznie naliczonego
podatku akordowego, w wyniku czego 5000 pracowników straciło łącznie 11 mln
złotych. Żądano poprawy warunków pracy, rytmiczności dostaw, sprawniejszej
organizacji2. Jak wspominał jeden z robotników – „[...] organizacja była tak wadliwa, że do piętnastego każdego miesiąca chodziliśmy bez pracy, a po piętnastym,
kiedy znalazł się materiał i inne potrzebne rzeczy, trzeba było po 16 godzin pracować”3. Od wiosny 1956 r. do Warszawy jeździły delegacje z poznańskich zakładów
pracy, by w ministerstwach, centralnych urzędach próbować przeforsować swoje
1
P. Machcewicz, Polski rok 1956, Warszawa 1993, s. 77.
P. Codogni, Rok 1956, Warszawa 2006, s. 187.
3
K. Kaniewski, Ludzie stali dwie godziny i nikt nie wyszedł, [in:] Poznański Czerwiec 1956, red.
J. Maciejewski, Z. Trojanowiczowa, Poznań 1990 (wyd. 2), s. 248.
2
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
80
Łukasz Jastrząb
[80]
postulaty dotyczące poprawy warunków pracy, podwyższenia płac. W maju 1956 r.
podczas jednego ze spotkań robotnicy zagrozili, że wyjdą na ulicę4. Fiasko rozmów
delegacji robotników w Warszawie w dniu 26 VI 1956 r. było impulsem do strajku.
28 VI 1956 r. o godzinie 6.00 rano poznańscy robotnicy wyszli na ulicę. Uformował się pochód idący w kierunku Międzynarodowych Targów Poznańskich – odbywały się wówczas XXV Targi – mający na celu pokazanie światu losu polskiego
robotnika. Następnie robotnicy ruszyli w kierunku gmachu Wojewódzkiej Rady
Narodowej i Komitetu Wojewódzkiego PZPR, znajdujących się w centrum miasta.
Tłum zgromadzony na placu Józefa Stalina (obecnie plac Adama Mickiewicza) domagał się przyjazdu premiera Józefa Cyrankiewicza i rozmów z władzami. Lokalni przywódcy partyjni nie byli w stanie opanować sytuacji5. Wznoszono okrzyki,
początkowo o charakterze ekonomiczno-socjalnym („Chcemy chleba”, „Jesteśmy
głodni”), później zaś polityczne – jak np. „Precz z Ruskimi”, „Żądamy wolnych
wyborów pod kontrolą ONZ”6. W tłumie padła plotka o rzekomym aresztowaniu
delegatów – część demonstrantów ruszyła pod więzienie przy ul. Młyńskiej, inna
grupa udała się na ul. Jana Kochanowskiego, gdzie była siedziba Wojewódzkiego
Urzędu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego (WUdsBP). Wtedy to demonstracja
na tle ekonomicznym przerodziła się w zamieszki zbrojne, stłumione w ciągu kilku
godzin przez wojsko7 i milicję. W wyniku zamieszek zginęło lub zmarło z ran 57
osób, w tym 49 cywilów, czterech żołnierzy, trzech funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa i jeden milicjant. Zdecydowana większość ofiar śmiertelnych była
przypadkowa i nie brała czynnego udziału w zajściach. Liczba rannych nie była
prawdopodobnie większa niż 650 osób8. Po stłumieniu rozruchów natychmiast
rozpoczęły się aresztowania.
W wyniku zajść zatrzymano przeszło 800 osób, część z nich wypuszczono zaraz po przesłuchaniu. Wobec 323 osób zastosowano areszt i wszczęto śledztwo.
Ostatecznie przygotowano 51 aktów oskarżenia dla 134 osób. W wyniku przemian
październikowych zdążyły się odbyć tylko trzy procesy, które od liczby zasiadających na ławie oskarżonych otrzymały nazwy – „proces trzech”, „dziewięciu” i „dzie4
E. Makowski, Poznański Czerwiec 1956 – pierwszy bunt społeczeństwa w PRL, Poznań 2006
(wyd. 2), s. 36.
5
J. Karwat, Powstanie Poznańskiego Czerwca 1956, [in:] J. Karwat, J. Tischler, 1956. Poznań.
Budapeszt, Poznań 2006, s. 32–34
6
P. Machcewicz, op.cit., s. 86–87.
7
W tłumieniu zamieszek brały udział: 10 Sudecka Dywizja Pancerna i 19 Dywizja Pancerna
z 2 Korpusu Pancernego, 4 Pomorska Dywizja Piechoty im. Jana Kilińskiego i 5 Saska Dywizja Piechoty z 2 Korpusu Armijnego, 10 Wielkopolski Pułk Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego oraz
oddziały Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) – kompania motocyklowa i pododdziały
transporterów opancerzonych, które zostały wydzielone jako grupa ad hoc z 1 Specjalnej Brygady
KBW z Góry Kalwarii, 2 Brygady KBW z Białegostoku i 12 Pułku KBW ze Szczecina. Jednostki te
szkoliły się na poligonie Sasek Wielki pod Szczytnem. Grupa ta w 400-kilometrową trasę do Poznania wyruszyła 28 VI 1956 r. o godzinie 13.30 i dotarła do miasta o godzinie 5 rano 29 VI 1956 r.
8
Szerzej o stratach osobowych Poznańskiego Czerwca 1956 r. zob. Ł. Jastrząb, „Rozstrzelano
moje serce w Poznaniu”. Poznański Czerwiec 1956 r. – straty osobowe i ich analiza, Poznań 2006.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[81]
Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich...
81
sięciu”. Wyroki skazujące zapadły tylko w „procesie trzech” oskarżonych o morderstwo 26-letniego funkcjonariusza Urzędu Bezpieczeństwa, kaprala Zygmunta
Izdebnego9. Procesy poznańskie odbiły się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale
i na świecie, były relacjonowane przez dziennikarzy najważniejszych światowych
agencji i gazet10. Aresztowania, śledztwa i procesy, do jakich doszło po zamieszkach w Poznaniu w 1956 r. cały czas są przedmiotem zainteresowania badaczy11,
choć wciąż czekają na swoją syntezę. Godnym polecenia jest zbiór dokumentów
– aktów oskarżenia – wydany w 2010 r.12
Wydarzenia poznańskie odbiły się szerokim echem w Polsce i na świecie13.
Były szeroko komentowane, dyskutowane, wywołały w kraju liczne masówki,
przestoje w pracy, zebrania, protesty. Po Poznańskim Czerwcu Polskę zalała fala
ulotek, napisów na murach. Ulotki wkładano do butelek, wrzucano do skrzynek
pocztowych, przypinano do drzew, podkładano w koszarach, zakładach pracy, na
dworcach, w ubikacjach. W okresie od 29 VI do 2 VII 1956 r. według danych z pięciu województw (warszawskiego, olsztyńskiego, bydgoskiego, lublińskiego i krakowskiego) na przeczytanych 34 110 (!) wypowiedzi odnotowano 521 dotyczących
Poznania. Z kolei podczas procesów poznańskich, w okresie od 4 do 10 X 1956 r.,
na 14 381 listów wychodzących z Poznania 141 zawierało informację o procesach14. Ciekawe informacje dostarczają dokumenty wytworzone przez białostocki
Urząd Bezpieczeństwa. Według ppłk. Bolesława Krzywińskiego (właściwie Borys
Bernard Schildhaus), kierownika Wojewódzkiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa
Publicznego w Białymstoku, wyroki te zostały przyjęte przez społeczeństwo Białostocczyzny negatywnie. Wśród robotników Rejonu Lasów w Augustowie zanotowano wypowiedzi mówiące, że oskarżonych w procesach poznańskich powinno
9
Tzw. proces trzech rozpoczął się w dniu 27 IX 1956 r. Na ławie zasiedli 20-letni Józef Foltynowicz, 18-letni Jerzy Sroka i 18-letni Kazimierz Żurek. Wyrok zapadł 8 X 1956 r.: J. Foltynowicz
i J. Sroka otrzymali po cztery i pół roku więzienia, a K. Żurek – cztery lata.
10
Ł. Jastrząb, Agencje zachodnie o zamieszkach w Poznaniu w dniu 28.06.1956 r., Dziś, 2007, nr
7 (202), s. 131–134.
11
K. Białecki, Przebieg śledztwa prowadzonego przed „procesem trzech” w świetle zachowanych
materiałów UB, [in:] Poznański Czerwiec 1956. Uwarunkowania – Przebieg – Konsekwencje. Materiały z międzynarodowej konferencji naukowej. Poznań 22–23 czerwca 2006, red. K. Białecki, S. Jankowiak (Publikacje Instytutu Historii UAM nr 77), Poznań 2007, s. 191–205; A. Berger, Kalendarium
procesów, [in:] Poznański Czerwiec 1956 [Poznań 1990], s. 127–164; J. Sandorski, Procesy poznańskie
z 1956 roku. Wątpliwości, polemiki, klimaty, [in:] ibid., s. 165–221; J. Miłosz, Przebieg śledztwa prowadzonego przed „procesem dziesięciu” w świetle zachowanych materiałów UB, [in:] Poznański Czerwiec 1956. Uwarunkowania, s. 221–231; A. Skupień, Przebieg śledztwa prowadzonego przed „procesem
dziewięciu” w świetle zachowanych materiałów UB, [in:] ibid., s. 207–219.
12
Powstanie Poznańskie 1956 roku. Akty oskarżenia, wprowadzenie i oprac. J. M. Grabus, Poznań
2010.
13
F. Leśniak, Reakcja prasy zachodniej na poznański Czerwiec 1956, [in:] Poznański Czerwiec 1956,
red. S. Jankowiak, A. Rogulska (Seria „Konferencje IPN”, t. 2), Warszawa 2002, s. 56–63; S. Jankowiak,
Reakcja Zachodu na Poznański Czerwiec 1956 roku, Kronika Wielkopolski, 1996, nr 3 (78), s. 31–53.
14
Z. Trojanowiczowa, Krajobraz po Czerwcu. Przedruk (uzupełniony) za „Tygodnikiem Powszechnym” 1990 nr 22 (Komitet Obchodów 34 Rocznicy Poznańskiego Czerwca ’56), Poznań 1990,
s. 7–10.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
82
Łukasz Jastrząb
[82]
się powiesić jako prowodyrów zajść, w których zginęli żywiciele rodzin. Również
wyrok za zamordowanie funkcjonariusza UB powinien być surowszy, gdyż cztery
lata więzienia dostaje się „za udział w bójce na weselu, a po wyzwoleniu w 1945 r.
za posiadanie zardzewiałego karabinu dostawało się 15 lat”15.
W przypadku Gdańska udało się natrafić w literaturze tylko na lakoniczne stwierdzenie, że w Trójmieście „w ślad za PAP podawano również aż do 18 X
1956 r., bez komentarza redakcyjnego, informacje o przebiegu procesów poznańskich”16. Inne opracowania monograficzne nie podejmowały tej tematyki17,
a w ciekawym tekście Rafała Raczyńskiego jest tylko zdanie: „[...] władze KW były
zdezorientowane i bez szczegółowych wytycznych z KC nie wiedziały, jakie zająć stanowisko wobec wydarzeń poznańskich”18. Zaprezentowane tu dokumenty
są częścią zbioru zgromadzonego w Biurze Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów w Warszawie19, dotyczącego wydarzeń Poznańskiego Czerwca 1956 r. Są
to w większości wtórniki akt wytworzonych w miejscowych komitetach bezpieki,
raporty wysyłane do Warszawy, zgromadzone w jednym ciągu akt. Jest to bogaty
zasób akt bezpieki, omawiających zachowania i komentarze mieszkańców różnych
rejonów Polski na temat wydarzeń z 1956 r. Poniższe dokumenty są raportami kierowanymi do Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, opracowanymi na podstawie donosów oraz informacji kontaktów operacyjnych. Nie
udało się niestety ustalić szczegółowych losów osób wymienianych w raportach
i konsekwencji, jakie poniosły za wypowiedzi szkalujące ówczesny system – czy
były inwigilowane, czy miały zakładane karty ewidencyjne itp. Niniejsze źródła są
najprawdopodobniej wyrwane z ciągu dokumentów, jakie w 1956 r. wytworzyła
gdańska bezpieka i które częściowo znalazły się Warszawie. Być może artykuł ten
stanie się punktem wyjścia do pogłębionych studiów nad Październikiem na Pomorzu Gdańskim i reakcjami mieszkańców na wydarzenia roku 1956 r.
W dokumentach zachowano oryginalną pisownię i interpunkcję, wprowadzono ich własną numerację. Stanowią one nie tylko źródło do historii Polski Ludowej, ale również ciekawy przyczynek do badań socjologicznych.
15
Ł. Jastrząb, Reakcja mieszkańców Białegostoku na Poznański Czerwiec 1956 r. w świetle dokumentów Urzędu Bezpieczeństwa, Białostockie Teki Historyczne, t. 6: 2008, s. 253–254.
16
B. Okoniewska, Październik 1956 r. w ośrodku gdańskim, [in:] Październik 1956 na Ziemiach
Zachodnich i Północnych. Materiały seminarium naukowego Mierki k. Olsztyna, wrzesień 1996 r., red.
W. Wrzesiński (Prace Historyczne, XX), Wrocław 1997, s. 9.
17
Por. K. Kozłowski, Od Października ’56 do Grudnia ’70. Ewolucja stosunków społeczno-politycznych na Wybrzeżu (1956–1970) (Uniwersytet Szczeciński – Rozprawy i Studia, t. 439), Szczecin
2002 (wyd. 1); Kujawy i Pomorze w latach 1945–1956 od zakończenia okupacji niemieckiej do przełomu październikowego. Materiały z konferencji naukowej zorganizowanej w dniu 11 maja 2000 roku
przez Instytut Historii WSP w Bydgoszczy oraz Wydział Humanistyczny WSHE we Włocławku, red.
W. Jastrzębski, M. Krajewski, Włocławek 2001.
18
R. Raczyński, Polski Październik 1956 r. na Wybrzeżu Gdańskim, Bez Porównania, 2008, nr 6,
s. 116.
19
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie (dalej cyt. AIPN), sygn. IPN BU KdsBP
227.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[83]
Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich...
83
ANEKS ŹRÓDŁOWY
DOKUMENT NR 1
Pisma z 3, 5, 8 i 10 października 1956 r. od kierownika Wojewódzkiego Urzędu do
spraw Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku do Przewodniczącego Komitetu do
spraw Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie dotyczące wypowiedzi mieszkańców
województwa gdańskiego na temat procesów poznańskich z października 1956 r.
WOJEWÓDZKI URZĄD
Gdańsk dn. 3.X.1956 r.
DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO
W GDAŃSKU
L.dz.S- 09/56
ŚCIŚLE TAJNE
DO
GABINETU PRZEWODNICZĄCEGO KOMITETU
DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO
w WARSZAWIE
I N F O R M A C J A NR. 1
dot. procesów w Poznaniu
Na terenie województwa gdańskiego na temat procesów w Poznaniu szerszych
informacji, względnie zasługujących na szczególna uwagę dotychczas nie uzyskano.
Charakterystycznymi wypowiedziami na ten temat są:
Pracownik polskiego radia ob. Junak uważa, że doczekaliśmy się największego procesu zbrodniarzy, z pośród całego miasta wybrano kilkudziesięciu, podczas
gdy jego zdaniem należałoby wytoczyć proces całemu miastu.
Ob. Ohs Leon-autochton, wrogo ustosunkowany do P.R.L. wyrażając zdziwienie, że prasa nasza już nic nie pisze jakoby zajścia poznańskie spowodowali agenci
krajów zachodnich, twierdzi, że obecnie wersję tą podtrzymuje tylko Związek Radziecki. Odnośnie plądrowania sklepów1 w omawianych zajściach uważa on, ze
1
Poznański Czerwiec 1956 r. to nie tylko zamieszki wokół gmachu Urzędu Bezpieczeństwa czy
wymiana strzałów na terenie miasta. Oprócz bezładnej strzelaniny prowadzonej przez obie strony,
„mimo podejmowanych działań organów porządkowych w godzinach wieczornych nasiliły się wypadki rozbijania i grabieży sklepów, instytucji i mieszkań prywatnych. Były one w dużej części inspirowane przez wypuszczonych więźniów. Zdemolowano bufet na Dworcu Głównym PKP. Nasilenie
tego rodzaju działań było m.in. następstwem rozproszenia w tym okresie grup atakujących WUBP.
Wynikłe straty placówek handlowych obliczono później na około 2,5 mln złotych” (A. Choniawko,
Przebieg wydarzeń czerwcowych, [in:] Wydarzenia czerwcowe w Poznaniu 1956. Materiały z konferencji naukowej zorganizowanej przez Instytut Historii UAM w dniu 4. V. 1981 roku, red. E. Makowski,
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
84
Łukasz Jastrząb
[84]
w kraju, którym panuje głód sytuacja taka jest możliwa. Zdaniem jego oskarżeni
otrzymają niskie kary z powodu tego, że na proces patrzy cały świat.
Ob. Zawara zam. w Gdańsku-Oliwie właściciel nieruchomości w Kościerzynie jest zdania, że proces jest demonstracją praworządności wobec zagranicy, która była naocznym świadkiem wypadków w Poznaniu2. Jako przykład przytacza
demonstracyjne wyłączenie przez sąd na wniosek Prokuratora zeznań złożonych
w śledztwie i pociągnięcie do odpowiedzialności funkcjonariuszy M.O. za stosowanie niedozwolonych metod3. Uważa, że kilkakrotne przedstawianie tej okoliczPoznań 1981 (wyd. 2), s. 53). Przedsiębiorstwo Miejski Handel Detaliczny Poznański Czerwiec 1956 r.
zakończyło bilansem 900 000 zł strat – zdemolowano i obrabowano 17 sklepów. Straty Powszechnego Domu Towarowego (popularnego „Okrąglaka”) szacowano na 120 000 zł ([b], Pierwszy rejestr
strat i zniszczeń, Głos Wielkopolski, nr 158 (3867) z 4 VII 1956 r., s. 1). W Archiwum Państwowym
w Poznaniu (dalej cyt. APP) jest przechowywany dokument opisujący straty powstałe w wyniku
zdemolowania gmachu sądu i prokuratury, gdzie zniszczono większość akt spraw alimentacyjnych,
spadkowych oraz ksiąg wieczystych – (pisownia oryginalna): „[...] Wysokiej Radzie niewątpliwie jest
znany fakt napaści na Gmach Sądu w dniu 28(VI) czerwca bezpośrednio po uwolnieniu skazanych
przestępców z wiezienia przy ul. [nie podano nazwy ulicy – chodzi o ul. Młyńską w Poznaniu – Ł. J.]
wtargnęli do budynku znani nam z rozpraw skazani przestępcy uzbrojeni w łomy i rozpoczęli niszczenie. Za więźniami wpadli do gmachu inni ludzie, wśród nich dużo dziewcząt, a wszyscy poniżej
lat 20-tu. Tłum około 150 osób wybijał w sądzie i Prokuraturze drzwi, niszczył urządzenie, maszyny
do pisania, akta i papiery wyrzucał na ulicę, gdzie je palono. Straty w urządzeniu są poważne. Tylko nieliczne przedmioty mogły być naprawione, a większość mebli biurowych wymagała wymiany.
Największa szkoda powstała jednak w stracie akt spraw sądowych, których zniszczono około 20.000.
W sprawach karnych postępowania przeważnie były ukończone na zasadzie ustawy o amnestii, więc
strata tych akt bezpośrednio nie wpłynęła na bieżącą pracę sądu. Znacznie dotkliwszą jest jednak
szkoda powstała we wyniku zniszczenia akt spraw cywilno-spornych, spadkowych, testamentowych
i opiekuńczych. Niezakończone sprawy o alimenta, o zarobki pracowników, o premie, o czynsze
najmu, o deputaty węglowe, zostały przerwane z powodu braku akt. Zginęły przy tym dokumenty
złożone sądowi przez obywateli. Około 1500 opiek nad sierotami wskutek braku akt i dokumentów
nie mogą być prowadzone. Zniszczenie spraw spadkowych, dokumentów i testamentów we wielu
rodzinach spowoduje komplikacje a nawet nieporozumienia i uniemożliwi na razie regulacje majątkowe, albo je znacznie opóźni. Sąd zgodnie z przepisami odtwarza akta. Rzadko jednak będzie
możliwe przywrócić w procesie taki stan, w jakim sprawa się już znajdowała. Najczęściej trzeba
sprawę prowadzić od nowa. Interesy tysięcy obywateli naszego miasta doznały szkody. Konieczność
rekonstruowania akt powoduje zwiększenie nakładu pracy i czasu. Dwom komornikom spalono dosłownie wszystko, co było w ich biurach. W płomieniach zginęło około 2000 wyrobów, w tym połowa
wyroków przysądzających rodzinom alimenty. Uzyskanie drugiego wypisu wyroku nie jest łatwym.
Szczególnie wtedy, gdy akta procesu również nie istnieją. Niejedna rodzina czekać będzie miesiącami na pieniądze, przeznaczone na utrzymanie. Tak więc chuligańskie wyczyny tłumu wyrostków
pod przewodnictwem kryminalnych przestępców dokonały dzieła, którego skutki uderzyły nie tylko
we własność państwową, ale przede wszystkim ugodziły w osobiste i majątkowe prawa o interesy
obywateli. Wskutek tej napaści sąd przerwać musiał pracę i do normalnych czynności swoich wrócił
dopiero w sierpniu. [...]” (zob. APP, Prezydium MRN w Poznaniu, 1956, sygn. 71, „Protokół nr 40/56
z posiedzenia Prezydium MRN odbytego w dniu 19 października 1956 r. w Poznaniu – Nowy Ratusz
od godz. 12,00 do godz. 17,00 pod przewodnictwem Ob. Frąckowiaka – Przew. Prez., »Informacja
o działalności Sądu Powiatowego dla m. Poznania«”, s. 117–118).
2
Termin strajku został wybrany nieprzypadkowo – odbywały się wtedy XXV Międzynarodowe
Targi Poznańskie.
3
W pierwszych godzinach po zamieszkach w komisariatach MO doszło do brutalnych pobić
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[85]
Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich...
85
ności w prasie i radio jest przesadą obliczoną na wywarcie efektu na społeczeństwo
i prasę zagraniczną.
Ob. Kasperski Robert były oficer Marynarki Woj. zatrudniony w C.B.K.O.4
uważa, że przebieg procesu wskazuje na to, że usiłuje się odwrócić uwagę opinii
publicznej od faktycznych przyczyn, tzn. od faktu buntów robotników na tle ekonomicznym, a uwypuklić przesadnie przestępstwa chuliganów i elementów kryminalistycznych. Jest zdania, że proces nie odtwarza rzeczywistości i jest nieco
sztuczny.
Adwokat Hirmaniuk5 zam. w Elblągu twierdzi, że proces poznański demaskuje
Urząd Bezpieczeństwa, który winien jest za wywołaną prowokację poznańską. Sugeruje poza tym, że przeprowadzający proces „gimnastykują” się aby jeszcze bardziej nieobciążyć siebie.
zatrzymanych przez milicjantów, którzy brali odwet za swoją nieudolność i bierność podczas tłumienia zajść. Dotychczas udało się skazać tylko jednego milicjanta, który brał udział w znęcaniu się nad
aresztantami, zob. Ustalenia i stan śledztwa dotyczącego Poznańskiego Czerwca 1956 r. (22 VI 2009 r.)
– dostępny jedynie pod adresem: http://www.ipn.gov.pl/portal/pl/245/9971/Ustalenia_i_stan_sledztwa_dotyczacego_Poznanskiego_Czerwca_1956_r.html (dostęp z 8 III 2010 r.): „Jak pokazują wyniki
niniejszego śledztwa, nie musi ono mieć jedynie wymiaru historycznego. W jego trakcie Marianowi
S., byłemu funkcjonariuszowi MO, postawiono zarzut, że w okresie od 30 czerwca 1956 r. do 4 lipca
1956 r., w Poznaniu, jako funkcjonariusz Komendy Dzielnicowej Milicji Obywatelskiej Poznań-Jeżyce, przekraczając swą władzę przysługującą funkcjonariuszowi na stanowisku starszego referenta
sekcji operacyjnej w/w jednostki MO, w celu wymuszenia na Marianie K. – pozbawionym wolności
w związku z udziałem w tzw. Wydarzeniach Poznańskich i osadzonym w areszcie w/w jednostki MO
– przyznania się do popełnienia zarzucanych mu czynów i złożenia określonych wyjaśnień, znęcał
się fizycznie i moralnie nad nim w ten sposób, że groził mu pozbawieniem życia przy użyciu pistoletu
i uderzył go nim kilkukrotnie w głowę, a następnie, wspólnie i w porozumieniu z innymi nieustalonymi funkcjonariuszami MO, bił go rękoma i pałką po całym ciele, popełniając w ten sposób zbrodnie komunistyczna na szkodę wyżej wymienionego pokrzywdzonego, w formie stosowania represji
polegających na naruszeniu prawa do nietykalności cielesnej i prawa do humanitarnego traktowania
w trakcie pozbawienia wolności. Kwalifikując w/w czyn jako przestępstwo określone w art. 286 § 1
i art. 246 w zw. z art. 36 k.k. z 1932 r. i w zw. z art. 2 ust. 1 ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o IPN...,
po wyłączeniu tej sprawy do odrębnego postępowania, skierowano przeciwko w/w akt oskarżenia
do Sądu Rejonowego Poznań Grunwald-Jeżyce. Wyrokiem z dnia 21.04.2009 r., Mariana S. uznano
winnym zarzucanego mu czynu i wymierzono mu karę 1 roku i 6 miesięcy pozbawienia wolności,
zawieszając jej wykonanie na okres lat 2. Wyrok ten jest prawomocny. Choć zapadł on w jednostkowej sprawie, uznać go należy za symboliczny, gdyż jak wynika z poczynionych ustaleń, wśród osób
pozbawionych w jakiejkolwiek formie wolności, prawdopodobnie nad co najmniej połową z nich
znęcano się, bądź ich bito. Powyższy przypadek, zakończony prawomocnym wyrokiem, jest owocem
analizy i szczegółowych badań – na co pozwolił zgromadzony materiał dowodowy – prawie 100
zdarzeń podobnego typu. W trakcie czynności gromadzono dokumenty archiwalne, analizowano
akta osobowe funkcjonariuszy, przesłuchiwano pokrzywdzonych okazując im tablice poglądowe
z fotografiami potencjalnych sprawców lub przesłuchiwano ich najbliższych (jeśli pokrzywdzeni nie
żyją). Do tej pory tylko w tym jednym przypadku udało się zgromadzić odpowiednie dowody, które
pozwoliły z powodzeniem zakończyć ten wątek w sądzie. Czynności w zakresie znęcania się nad
zatrzymanymi uczestnikami. Wydarzeń nie zostały jednak zakończone”. Por. P. Bojarski, Skazany za
Czerwiec, Gazeta Wyborcza, nr 95 (6008) z 23 IV 2009 r., dodatek „Poznań”, s. 3.
4
Centralne Biuro Konstrukcji Okrętowych w Gdańsku.
5
Prawdopodobnie chodzi o Eugeniusza Firmaniuka, działacza Stronictwa Demokratycznego
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
86
Łukasz Jastrząb
[86]
Lekarze Żak, Lux i inni również zam. w Elblągu uważają, że Rząd P.R.L. obawia
się sądzić robotników w związku z czym sądzi chuliganów pomijając właściwych
sprawców prowokacji poznańskiej.
KIEROWNIK WOJEWÓDZKIEGO URZĘDU
/–/ K O T O N E. płk.6
DOKUMENT NR 2
WOJEWÓDZKI URZĄD
Gdańsk dn. 5.10.1956 r.
DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO
W GDAŃSKU
L.dz.S- 09/56
ŚCIŚLE TAJNE
DO
GABINETU PRZEWODNICZĄCEGO KOMITETU
DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO
w WARSZAWIE
I N F O R M A C J A NR. 2
dot. procesów w Poznaniu
W województwie gdańskim w związku z procesami w Poznaniu żadnych wydarzeń nie zanotowano, z ustalonych wypowiedz na ten temat charakterystyczniejszymi są:
Tomaszewski Zygmunt b. oficer P. L. O.1 uważa, że procesy w Poznaniu mogą
się nie skończyć, gdyż jego zdaniem nastąpią nowe fale powstań, które położą kres
panowania władzy ludowej w Polsce.
Pracownik umysłowy Stoczni Gdańskiej Wujec utrzymujący kontakty z marynarzami NRF do swych współpracowników wypowiada się, że przebieg rozprawy sadowej wcale nie udowodnił winy oskarżonym za zamordowanie kpr.
w Elblągu, zob. Historia Elbląga, red. A. Groth, t. 5: (1945–1975), cz. 1: Historia polityczna i gospodarka Elbląga, oprac. M. Golon, Gdańsk 2006, s. 85; M. Etmańska, Stronnictwo Demokratyczne na
Ziemi Gdańskiej w latach 1945–1975 („Monografie Działalności Wojewódzkich Instancji SD”, t. 1),
Warszawa 1979, s. 47.
6
Płk Eliasz Koton, akta osobowe: AIPN, sygn. IPN BU 0193/8705; „Serca dla Partii bijące”. Ludzie gdańskiej bezpieki 1945–1990. Katalog wystawy Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku, Gdańsk
2007.
1
P. L. O. – Polskie Linie Oceaniczne.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[87]
Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich...
87
Izdebnego2. Podkreśla, że prawdziwe oblicze przebiegu wypadków poznańskich
wydawała obrona i skład sądu ze zdaniem obrony musi się liczyć. Jego zdaniem
podobnie jak oskarżeni postąpił by każdy inny człowiek z wiarą, że w wyniku jego
działania nastąpiłaby zmiana ustroju.
Ob. Kozera również pracownik Stoczni Gdańskiej powiedział, że to bezprawie
i niesprawiedliwość stworzył rząd, który jest odpowiedzialny za wypadki poznańskie, a nie pojedynczy ludzie, którym dano możliwość dokonania przestępstw.
Ob. Nowakowski Franciszek pracownik Zjednoczenia Budownictwa Miejskiego
w Gdyni wyraził się, że oskarżeni zostaną zwolnieni od kary, gdyż działali w tłumie
i byli fałszywie oskarżeni. Polscy obrońcy na pewno będą mieli pomoc obserwatorów państw zachodnich nie dopuszczą aby sąd wydał wyrok skazujący, gdyż będzie
się liczył z ewentualnymi skutkami w razie zmiany władzy w Polsce. Dziwił się, że
oskarżeni przyznali się do udziału w zabójstwach i napadach.
Zdaniem księdza Schutza /rewizjonista/ zamieszkały w Sopocie – procesy poznańskie idą ostrożnie i przemowy oskarżycieli są łagodne, czego przyczyną jest
obecność na procesie dziennikarzy zagranicznych, wytwarzających konieczność
prowadzenia blagierstwa.
Pracownicy D.O.K.P. Gdańsk Olech, Skrzypkowski, Zieliński, Marszałek są
zdania, że oskarżenie nie dostaną wyroku śmierci, gdyż ich postępowanie było
uzupełnieniem demonstracji robotniczych. Poza tym Skrzypkowski uważa, że po
wypadkach poznańskich Rząd winien się poddać do dymisji, gdyż błędy jego są
nazbyt duże, operuje przy tym wrogimi sugestiami pod adresem Związku Radzieckiego. Ogólnie za wypadki poznańskie czynią odpowiedzialnym rząd.
2
26-letni kapral Zygmunt Izdebny był wartownikiem w Wojewódzkim Urzędzie do spraw Bezpieczeństwa Publicznego w Poznaniu. Do Poznania przyjechał w godzinach południowych nie wiedząc
o trwających w mieście zamieszkach, był bez broni. Nie dotarł do pracy, gdyż został rozpoznany przez
demonstrantów jako pracownik UB. Tłum dopadł uciekającego Z. Izdebnego na peronie 4 Dworca
Głównego. Był bity, kopany, twarz przypalano mu papierosami, niektórzy skakali po jego klatce piersiowej. Wzywano maszynistę, by przejechał parowozem po leżącym na torach Z. Izdebnym. Nadjechało pogotowie ratunkowe, lecz tłum trzykrotnie nie dopuścił karetki do linczowanego 26-latka. Autor
sprawozdania dla Prokuratury Generalnej tak napisał: „Izdebny był w takim stanie, że tylko jęczał”
(Archiwum Akt Nowych, Prokuratura Generalna, sygn. 1634, Biuro Prezydialne, Kancelaria Tajna,
„Zajścia poznańskie w czerwcu 1956 r.”, nr 401/I3–II/59, s. 42). Zmasakrowanego odbiła 7 kompania
podchorążych 3 batalionu Centrum Wyszkolenia Służby Tyłów w Poznaniu. Kaprala Z. Izdebnego,
potwornie zmasakrowanego, jeszcze żywego odwieziono do 111 Wojskowego Szpitala Rejonowego,
gdzie „przy oczyszczaniu ran zmarł”. Ciężarna żona dowiedziała się o tragedii następnego dnia. Oto
fragmenty dotyczące linczu i ran: „[...] bijąc napadniętego pięściami w twarz [...] chwytał go za włosy
i kopał w twarz [...] został [...] pobity i wrzucony na [...] płot [...] przez kilkanaście metrów wleczony
między torami [...] wskoczył na brzuch, klatkę piersiową [...] deptał go i kopał w głowę i twarz [...]
włożył niedopałek papierosa z tlącym końcem do ust [...]” (M. R. Bombicki, Polski Październik ‘56. Początek drogi, Poznań 1993) oraz fragment z protokołu oględzin zwłok kaprala Z. Izdebnego: „[...] liczne
rany tłuczone i cięte części owłosionej głowy, wgniecienie [pisownia oryginalna – Ł. J.] kości czaszki
w obrębie sklepienia, liczne rany tłuczone i cięte twarzy, wielokrotne złamanie kości nosa i twarzy, rozległe zasinienia szyi, barków i górnej części klatkowej [...]” (AIPN, sygn. IPN BU KdsBP 215, „Notatki
informacyjne, analizy, meldunki Szefa WUd/sBP dot. sytuacji w Poznaniu. Notatka dotycząca sadyzmu
i okrucieństw dokonywanych na funkcjonariuszach organów bezpieczeństwa publicznego”, s. 221).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
88
Łukasz Jastrząb
[88]
Pracownicy Zakładu Elektroenergetyki przy Politechnice Gdańskiej inż. Babiński i mgr. Mazurkiewicz wypowiadają się, że w procesach poznańskich sąd
wyda taki wyrok, jaki mu odgórnie nakażą a poza tym są zdania, że gdyby nie
korespondenci zagraniczni, to pobawiono by się inaczej z innymi oskarżonymi.
Wśród lekarzy Wojewódzkiego Szpitala w Gdańsku ogólnie słyszy się, ze proces
jest prowadzony obiektywnie. Duży oddźwięk zyskało się przyznanie prokuratora
do niedozwolonych metod śledztwa i pociągnięcie winnych do odpowiedzialności.
Są jednak głosy i to częste, że niewłaściwie cała sprawa obraca się wokół morderstwa
kpr. Izdebnego i strzelania do gmachu Urzędu d/s B.P., a nie szuka się winnych śmierci tylu dziesiątek ofiar3. Są zapytania dlaczego nie mówi się o inspiratorach, którzy
jak podawano pierwotnie w komunikatach, byli bezpośrednio inspirowani i kierowani przez zagranicę, a pokazuje się tylko winnych poszczególnych epizodów.
Wśród pracowników Wojewódzkiego Zarządu Przemysłu komentarze na tematów procesów w Poznaniu sprowadzają się stwierdzenia, że oskarżeni otrzymają bardzo małe wyroki w porównaniu do całości przestępstw. Zdaniem niektórych władza
ludowa nie chce robić głośnego procesu, ponieważ czuje się winna za wypadki poznańskie i dlatego dopuszczono do obrony oskarżonych różnych profesorów i psychiatrów, którzy starają się przekonać organa sprawiedliwości, że winę za wypadki
powyższe ponosi ogół ludności, a nie jednostki. W sprawie pracowników K.W.M.O.4
w Poznaniu, którzy zostali pociągnięci do odpowiedzialności za stosowanie niedozwolonych metod śledztwa komentuje się, iż wymienieni pracownicy z Komendantem na czele zostali zamknięci za bierny stosunek do całości wypadków.
Figurant sprawy agent. sprawdzeniowej Bronk Ignacy w obecności kilku osób
na zebraniu Zarządu Zrzeszenia Handlu potępił wypadki poznańskie, podkreślając, że dla niego najważniejsze jest w procesie w chwili obecnej oświadczenie prokuratora o zawieszeniu w czynnościach wyższych urzędników Milicji i wszczęciu
pko nich śledztwa, co według niego daje gwarancję prawdziwego wprowadzenia
w życie nowych uchwał VII Plenum i dowodzi o silnej pozycji Rządu i państwa.
Z-CA KIEROWNIKA WOJEWÓDZKIEGO URZĘDU
/–/ D Ą B R O W S K I L. mjr.5
3
Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Poznaniu prowadzi
śledztwo S.23/00/Zk w sprawie bezprawnych działań osób i organów władzy – sprowadzających się
m.in. do pozbawienia życia szeregu osób, spowodowania obrażeń ciała i bezprawnych pozbawień wolności – podczas tzw. Wydarzeń Poznańskich, mających miejsce w dniu 28–29 VI 1956 r. Dotychczas nie
udało się nikomu postawić zarzutów. Charakter zajść, zupełnie odmienny niż Grudzień 1970 r., każe powątpiewać by na ławie oskarżonych mógł zasiąść ktoś odpowiedzialny za Poznański Czerwiec 1956 r.
4
Komenda Wojewódzka Milicji Obywatelskiej.
5
Mjr Leon Dąbrowski, w okresie od 15 VIII 1953 r. do 15 XI 1956 r. był zastępcą kierownika UB
w Gdańsku, od 15 XI 1956 r. pełnił obowiązki kierownika UB w Gdańsku. Potem do stycznia 1958 r.
był I zastępcą komendanta MO w Gdańsku do spraw bezpieczeństwa SB, a następnie tę samą funkcję
pełnił w Bydgoszczy do 1969 r. w stopniu pułkownika. Karierę skończył w MSW w Departamencie
Szkolenia i Doskonalenia Zawodowego, skąd został zwolniony ze służby w 1990 r.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[89]
Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich...
89
DOKUMENT NR 3
Gdańsk dn. 5.10.1956 r.
ŚCIŚLE TAJNE
DO
GABINETU PRZEWODNICZĄCEGO KOMITETU
DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO
wWARSZAWIE
I N F O R M A C J A NR. 3
dot. procesów w Poznaniu
W województwie gdańskim na temat Procesów w Poznaniu uzyskano następujące charakterystyczniejsze wypowiedzi:
Pracownik Stoczni Gdańskiej PIOCH Leon – rewizjonista rozpowiada wśród
współpracowników, że zanim osądzą tych, którzy strzelali, powinni postawić przed
sądem „panów oficerów z M.O. i psów z U.B.”, którzy torturowali i katowali oskarżonych w procesie poznańskim.
Uzyskaliśmy informację, że sekretarz Zespołu P.G.R. Gniewskie Młyny pow.
Tczew BIAŁKOWSKI w czasie wypadków poznańskich był w Poznaniu i widział
jak na dworcu w Poznaniu torturowano człowieka. Zachodzi przypuszczenie, iż
torturowanym mógł być kpr. Izdebny. Białkowski jest zdolny rozpoznać sprawców
tego czynu.
Stanisławowski Karol – indywidualny rolnik z powiatu Malbork w rozmowach
ze znajomymi solidaryzuje się z wypadkami poznańskimi i potępia państwo za
sądzenie uczestników tych wypadków. Jego zdaniem do podobnych czynów dopuścił by się każdy człowiek w obecnych warunkach.
Poza tym na powyższy temat posiadamy szereg informacji o wypowiedziach
pozytywnych, solidaryzujących się z wystąpieniami Prokuratury.
/–/ D Ą B R O W S K I – mjr.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
90
Łukasz Jastrząb
[90]
DOKUMENT NR 4
WOJEWÓDZKI URZĄD
Gdańsk dn. 8.10.1956 r.
DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO
W GDAŃSKU
L. dz. S- 09/56
ŚCIŚLE TAJNE
DO
GABINETU PRZEWODNICZĄCEGO KOMITETU
DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO
w WARSZAWIE
I N F O R M A C J A Nr. 4
dot. procesów w Poznaniu
W województwie gdańskim na temat Procesów w Poznaniu uzyskano następujące charakterystyczniejsze wypowiedzi:
W dniu 4.X.1956 r. Ob. Dąbrowski V-ce Prezes G. S. Skarszewy pow. Kościerzyna do Ob. Ebertowskiego Franciszka i inf. odnośnie procesów wypowiedział
się „my wiemy co tam było, a że się zmieni teraz, bo muszą się obchodzić delikatnie dlatego, że na rozprawie przebywają dziennikarze z innych państw, następnie
Ebertowski powiedział, trzeba posłuchać Londynu, to dowie się człowiek całej
prawdy. Ponadto inf. podaje, że w rozmowie ze znajomymi stwierdził, że mieszkańcy Skaryszew wypowiadają się iż wierzą a sprawiedliwy wyrok, jedynie dlatego,
ze sam rząd jest zainteresowany sprawą.
Ob. Zywicki Teofil, zamieszkały w Sarnowach pow. Kościerzyna /figurant sprawy ag. obserwacyjnej/ wypowiedział się, że w procesie poznańskim nie są sądzeni
robotnicy a tylko kryminaliści, którzy już nieraz siedzieli w więzieniu za przestępstwa kryminalne i teraz ponownie są sadzeni za napad na Urząd Bezpieczeństwa.
Ob. Smoczyński Robert zam. w Szumlesiu wypowiedział się, że proces który
się odbywa jest innym w przeciwieństwie do procesów w latach ubiegłych, nadmienił, że teraz już nie będą karać tak jak dawniej bo boją się własnego narodu
i żeby się nie powtórzył drugi Poznań. Następnie mówił, że dawniej gdyby zabili
pracownika U. B. to winowajcy napewno otrzymali by karę śmierci a dzisiaj dostana małe wyroki.
Ob. ZDYBALSKI magazynier Spółdzielni Inwalidów w Wejherowie słucha
audycji „Wolna Europa”, która bardzo krytykuje procesy Poznańskie, rzekomo
oskarżeni mieli wypowiadać się, że walczyli o chleb, wolność i wolne wybory, dalej
mówił, że zagranica podaje, iż dziennikarzom wolno było oglądać cały materiał
procesu. „Wolna Europa” podaje również, że gmach sądu otoczony jest milicją
i wojskiem i ludzi wpuszczają tylko za przepustkami.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[91]
Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich...
91
Ks. Grochocki rektor seminarium duchownego w Pelplinie oświadczył, że
w procesach poznańskich nie występują główni sprawcy, bo to przecież nie jest
proces o zdradę państwową ale p-ko bandytom.
Ks. Hiller prokurator seminarium duchownego w Pelplinie powiedział, iż gdyby nawet mieli prowokatorów, to tym razem by im nic nie zrobili a to dlatego, by
wykazać, że w Polsce robotnik jest wolny i ma możność urządzić strajk.
Adwokat Burdecki, pracownik sądu duchownego w Pelplinie wyraził się, że na
procesach poznańskich nie chodzi wcale o rozruchy ale o przestępstwa przewidziane w kodeksie karnym które mogły też mieć miejsca nie w czasie tych zajść w Poznaniu. Na podstawie danych z procesów wnioskuje, że za przestępstwa oskarżeni
nie otrzymają wysokich wyroków. Sufragan Czapliński na imieninach u pracownika kurii biskupiej ks. Janka, w rozmowie z innymi gośćmi był ciekawy kiedy będzie
ogłoszony wyrok w pierwszym procesie i dodał iż dziwne mu się wydaje, że prokurator przyznaje, że robotnicy mieli słuszność oraz, że metody przeprowadzonego
śledztwa jeszcze się całkiem nie zmieniły.
/–/ GUTOWSKI A. ppłk.
DOKUMENT NR 5
WOJEWÓDZKI URZĄD
Gdańsk dn. 10.X.1956 r.
DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZNEGO
W GDAŃSKU
L.dz.S-09/56
ŚCIŚLE TAJNE
DO
DYREKTORA GABINETU PRZEWODNICZĄCEGO
KOMITETU DO SPRAW BEZPIECZEŃSTWA PUBLICZ.
wWARSZAWIE
I N F O R M A C J A NR. 2
dot. procesów w Poznaniu
Na terenie wojew. gdańskiego wydarzeń nie zanotowano, charakterystycznymi
wypowiedziami są:
Pracownicy Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni szeroko komentują procesy poznańskie podczas codziennych prasówek. Niektórzy z nich wypowiadają
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
92
Łukasz Jastrząb
[92]
się, że Prokurator nie ma postaw do oskarżeń i dlatego jego wystąpienia są takie
nielogiczne, natomiast jako bardzo dobre oceniają mowy obrońców, którzy prokuratorów „zaginają” na każdym kroku.
Inspektor Inwentaryzacji Zjednoczenia Budownictwa Wojskowego w Gdyni
Konarzewski Edmund lansuje pogłoskę, że aresztowani milicjanci w Poznaniu
zostali pozbawieni wolności na skutek nie brania udziału w tłumieniu zamieszek
oraz odmawiania przesłuchań aresztowanych1.
Pracownik bagażowni P.K.P. Molenda Jan, czł. PZPR solidaryzując z wypadkami poznańskimi ubolewa nad oskarżonymi, którzy jego zdaniem walczyli o prawdę. Uważa poza tym, że strajk poznański był źle zorganizowany, gdyż powinien
objąć również Łódź, Warszawę i Gdańsk co przyczyniłoby się do obalenia władzy
ludowej. O powyższym poinformowano Komitet Zakładowy D. O. K. P.2
Breschke Józef pracownik P.K.P. Gdynia-Port twierdzi, że tak wypadki poznańskie jak i proces przyniosły społeczeństwu pewne korzyści, gdyż zmusiły władze
do centralizacji i przyspieszenia poprawy bytu oraz swobodniejszego wypowiadania się. Jego zdaniem młodzi ludzie dlatego dopuszczali się tam karygodnych
czynów, gdyż źle wychowani byli przez Partię.
Figurant sprawy agenturalnego – sprawdzenia Bronk Klemens, posiadający
w Gdyni prywatny sklep twierdzi, że jest to proces wybitnie kryminalny, gdyż nie
zawiera żadnych aspektów politycznych. Jest zdania, że podstawą która zaprowadziła tych ludzi na ławą oskarżonych jest to, że młodzieży dawano za dużo swobody, faworyzowano ją, w związku z czym zarozumiałość doprowadziła do szerzenia
się chuligaństwa wśród niej.
Z-CA KIEROWNIKA WOJEWÓDZKIEGO URZĘDU
/–/ G U T O W S K I A. – ppłk.3
1
Gen. bryg. Włodzimierz Muś, w 1956 r. dowódca Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego,
stwierdził, że Milicja Obywatelska wykazała podczas Poznańskiego Czerwca 1956 r. „indolencję”,
zob. W. Muś, Z drugiej strony barykady, Polityka, nr 19 (1312) z 26 VI 1982 r., s. 13. Do godzin popołudniowych milicja zachowywała się biernie wobec zamieszek, później dając upust swym emocjom,
bijąc zatrzymanych w komisariatach. W 1956 r. prowadzone były śledztwa przeciwko milicjantom
biorącym udział w biciu, niestety nie zachowały się akta spraw.
2
Dyrekcja Okręgowej Kolei Państwowej.
3
Ppłk Antoni Gutowski, w okresie od 1 IV do 14 X 1956 r. był zastępcą kierownika UB w Gdańsku. Akta osobowe zob. w: AIPN, sygn. IPN BU 0194/1111.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[93]
Opinie mieszkańców województwa gdańskiego o procesach poznańskich...
93
DIE ANSICHTEN DER BEWOHNER DER WOJEWODSCHAFT DANZIG
ÜBER DIE POSENER PROZESSE IM OKTOBER 1956
IM LICHTE DER GEHEIMDIENSTAKTEN
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Posener Juni 1956, Posener Prozesse, Posen, Danzig
Der wirtschaftlich motivierte Streik der Posener Arbeiter am 28. Juni 1956, der in bewaffnete Unruhen eskalierte, forderte 57 Todesopfer und ca. 650 Verwundete. Im Verlauf
der Auseinandersetzungen wurden über 800 Personen verhaftet, von denen ein Teil direkt
nach dem Verhör freigelassen wurde. Gegen 323 Personen wurde Untersuchungshaft verhängt und ein Verfahren eingeleitet. Letztlich wurden 51 Anklageschriften gegen 134 Personen ausgefertigt. Wegen der Veränderungen im Oktober 1956 konnten nur drei Prozesse
stattfinden, die nach der Zahl der Personen auf der Anklagebank ihren Namen erhielten
– der „Prozess der Drei“, „...Neun“ und „...Zehn“. Die Posener Prozesse erfuhren große
Aufmerksamkeit, nicht allein in Polen, sondern auf der ganzen Welt, über sie berichteten
Journalisten der weltweiten Nachrichtenagenturen und Zeitungen. Im Land selbst wurden
die Prozesse gegen die Teilnehmer am Posener Juni in breiten Kreisen diskutiert. Sie führten zu zahlreichen Massenaufläufen, Arbeitsniederlegungen, Versammlungen und Protesten. Zu den Reaktionen und Stimmungen der Bevölkerung in Danzig existieren lediglich
fragmentarische Informationen in der Literatur. Der vorliegende Artikel schließt diese
Lücke teilweise. Er stellt Dokumente aus der Sammlung des Büros für Kundenverfügbarkeit und Archivierung der Dokumente des Institut für Nationales Gedenken in Warschau
vor. Dabei handelt es sich um höchstwahrscheinlich aus dem Zusammenhang gerissene
Dokumente, die 1956 vom Danziger Sicherheitsdienst angefertigt wurden, und die teilweise nach Warschau gelangten. Möglicherweise stellt dieser Artikel den Ausgangspunkt für
vertiefte Studien zum Oktober [1956] in Pommerellen und den Reaktionen der Einwohner
zu den Ereignissen des Jahres 1956 dar.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
94
Łukasz Jastrząb
[94]
OPINIONS OF THE INHABITANTS OF GDAŃSK VOIVODESHIP
ABOUT POZNAN TRIALS IN OCTOBER 1956
IN THE LIGHT OF THE DOCUMENTS OF THE OFFICE OF PUBLIC SECURITY
Summary
Key words: the Poznań June 1956, the Poznan trials, Poznań, Gdańsk
The economic strike of Poznań workers on 28 June 1956, which changed into armed
riots, involved 57 fatalities and about 650 injured victims. As a result of those events over
800 people were detained, some of whom were let free immediately after the interrogation.
323 persons were arrested and their cases were investigated. Eventually, 51 bills of indictment were prepared for 134 persons. Only three trials were successfully carried out and
they received the following names coming from the number of defendants – “the trial of
three”, “the trial of nine” and “the trial of ten”. The Poznań trials got a lot of publicity not
only in Poland but also internationally. They were broadcast by journalists of the most
important agencies and newspapers. At home the trials of the participants in the Poznań
1956 protests were broadly commented on, discussed, and they gave rise to numerous mass
meetings, stoppages at work, gatherings, protests. In the case of Gdańsk there exists only
fragmentary information in literature concerning the reactions and feelings among Polish
society. The article partly fills in this gap. It presents documents from the collection of the
Bureau of Provision and Archivization of Documents in the Institute of National Remembrance in Warsaw. They are probably taken from a series of documents generated in 1956
by the Gdańsk Office of Public Security, some of which were found in Warsaw. The article
may become the starting point for more thorough research on the October trials in Pomerelia (Gdańsk Pomerania) and reactions of people to the events in 1956.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXVI
—
ROK
2011
ZBIGNIEW OPACKI (Gdańsk)
PROFESOR ROMAN WAPIŃSKI 1931–2008*
Słowa kluczowe: historiografia polska XX wieku; Roman Wapiński; Uniwersytet Gdański
Profesor Roman Wapiński należał do grona wybitnych historyków polskich
drugiej połowy XX i początku XXI w. Jego dorobek w zakresie badań dziejów najnowszych Polski jest bardzo znaczący, a oceny i propozycje badawcze wciąż aktualne. Rola R. Wapińskiego w strukturach polskich instytucji naukowych i gremiach
badawczych była istotna, by nie powiedzieć – ważąca na przestrzeni ostatnich trzech
dziesięcioleci XX w. Artykuł oparto na autobiograficznych wypowiedziach Profesora, jego obszernym dorobku naukowym, jak i spuściźnie przekazanej do Biblioteki
Głównej Uniwersytetu Gdańskiego (UG), z której częścią miałem możność się zapoznać1. Trudno też pominąć znajomość osobistą z Profesorem, którego poznałem
jako student, a następnie pracownik Instytutu Historii, w tym uczestnik jego spotkań
seminaryjnych od początku lat dziewięćdziesiątych minionego już wieku. Wspominam o tym nieprzypadkowo, ponieważ stanowi to również jedno z istotnych źródeł
wiedzy o człowieku, kształtowanej w sytuacjach stałych kontaktów naukowo-środowiskowych. Z drugiej strony jest również czynnikiem utrudniającym zachowanie
pełnego obiektywizmu, na tyle oczywiście, na ile jest on możliwy, gdy mówimy czy
piszemy o znanej w jakimś zakresie osobie, która nie była nam obojętna.
Roman Wapiński urodził się 8 III 1931 r. w Nowej Wsi, w województwie kieleckim, obecnie śląskim. Ojciec był gajowym w lasach państwowych, kombatantem
*
Od redakcji: Prezentowany tekst, poświęcony zmarłemu w 2008 r. Romanowi Wapińskiemu, jednemu z najwybitniejszych polskich historyków zajmujących się dziejami XX stulecia, w tym zwłaszcza epoką
dwudziestolecia międzywojennego, inauguruje na łamach Zapisek Historycznych nowy dział – prezentacji
sylwetek zmarłych wybitnych uczonych działających w obszarze zainteresowania czasopisma. Forma ta
ma uzupełnić pisane krótko po śmierci nekrologi. Obszerniejsze, powstające z pewnym dystansem czasowym teksty mają szanse stać się zarysami biograficznymi zmarłych, zasłużonych historyków.
1
Zob. R. Wapiński, Peregrynacje, Acta Cassubiana, t. 8, Gdańsk 2006, s. 212–224; idem, Udział
gdańskich środowisk humanistycznych w tworzeniu Uniwersytetu Gdańskiego, w mojej pamięci, [in:]
Tradycje gdańskiej humanistyki, red. J. Borzyszkowski, C. Obracht-Prondzyński, Gdańsk 2008, s. 11–
–23; idem, Moje spotkania z cenzurą, [in:] Cenzura w PRL-u. Relacje historyków, oprac. Z. Romek,
Warszawa 2008, s. 261–265. Dział Zbiorów Specjalnych Biblioteki Głównej UG, Spuścizna profesora
Romana Wapińskiego (dalej cyt. Spuścizna). Istotne znaczenie informacyjne posiadają też artykuły
poświęcone Romanowi Wapińskiemu w księdze pamiątkowej pt. Druga Rzeczpospolita z morzem
w tle. Księga pamiątkowa poświęcona Profesorowi Romanowi Wapińskiemu, red. A. Drzewiecki,
E. Koko, Gdańsk–Gdynia 2010.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
96
Zbigniew Opacki
[96]
pierwszej wojny światowej, której część spędził w niewoli rosyjskiej. Zwracam uwagę na ten fakt ze względu na podkreślany we wspomnieniu R. Wapińskiego wpływ
ojca na jego stosunek do przedstawicieli innych narodów. „W swych badaniach nigdy nie ulegałem wpływom cierpiętnictwa i nastrojom nacjonalistycznym. W trudnym do przecenienia stopniu zawdzięczam to klimatom panującym w domu rodzinnym, zwłaszcza oglądającemu zawsze świat krytycznie, wolnemu od uprzedzeń
wobec członków innych narodów ojcu. W jakiejś mierze przed tego rodzaju wpływami chroniły przeżycia z czasów dzieciństwa. W latach wojny mieliśmy bowiem
do czynienia i z zachowującymi się ludzko Niemcami, także z funkcjonariuszami
władz okupacyjnych. Rosję w domu traktowano jako niewątpliwego wroga Polski,
znalezienie się Polski po 1944 r. w bloku sowieckim uważano za nieszczęście, lecz
ojciec, który Rosję znał dobrze, nie deprecjonował nigdy jej kulturowego dorobku”2.
Podkreślana we wspomnieniach rola ojca, zarówno w sferze kształtowania zainteresowań intelektualnych, życzliwego stosunku do przedstawicieli innych narodów,
wskazuje na panujący w domu rodzinnym model patriarchalnej hierarchiczności3.
Wszystko to razem rzutowało na kształtowanie się osobowości i zainteresowań
przyszłego uczonego. Warto również zaznaczyć, że kształtowanie formacji intelektualnej obejmowało również elementy wychowania religijnego, zgodnie z tradycyjnie pojmowanymi w jego środowisku rodzinnym wzorami4.
Niezależnie od zainteresowań humanistycznych, ściślej historycznych, po
ukończeniu gimnazjum podjął nieskuteczną próbę dostania się do Liceum Lotniczego w Warszawie, by ostatecznie ukończyć Liceum Ogólnokształcące im. Romualda Traugutta w Częstochowie o profilu matematyczno-fizycznym. Kolejnym
wydarzeniem, mającym istotny wpływ na bieg życia, było niedostanie się do Szkoły Głównej Służby Zagranicznej i dopiero w następnym, czyli 1951 r., podjęcie studiów na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego5. Tak więc wybory
2
R. Wapiński, Peregrynacje, s. 222.
W tym względzie twierdzenia historyka odnośnie trwałości hierarchiczności struktury rodziny i jej patriarchalnego charakteru mają poniekąd odniesienia do osobistych doświadczeń z okresu
dzieciństwa i wczesnej młodości, zob. R. Wapiński, Hierarchia w domu i przy stole, [in:] W kuchni za
stołem. Dystanse i przenikanie kultur. Zbiór studiów, red. T. Stegner, Gdańsk 2003, s. 12–18.
4
Wspominam o tym pomijanym milcząco przez jego biografów aspekcie, ponieważ jest to w moim
rozumieniu osoby Profesora element istotny. Świadczy bowiem o dokonywanych wyborach ideowych
w życiu dorosłym w opozycji do części kultywowanych w rodzinie tradycyjnych wartości. Nie rugował
tego faktu ze swojej świadomości, czego wymownym potwierdzeniem jest zgoda na zamieszczenie jego
zdjęcia z przystąpienia do pierwszej Komunii Św. na okolicznościowym tableau przygotowanym na uroczystość pożegnania Profesora w Instytucie Historii UG w 2001 r. z chwilą jego przejścia na emeryturę.
5
M. Mroczko, Profesor Roman Wapiński – uczony i nauczyciel, [in:] Polska i Polacy. Studia z dziejów polskiej myśli i kultury politycznej XIX i XX wieku. Księga pamiątkowa dedykowana profesorowi
Romanowi Wapińskiemu, red. M. Mroczko, Gdańsk 2001, s. 5; tam błędnie podany rok wstąpienia
na studia na Uniwersytecie Warszawskim. W życiorysie złożonym w Wyższej Szkole Pedagogicznej
(WSP) w Gdańsku z datą 25 VIII 1955 r. przekazał, że powodem niedostania się na studia było zagubienie złożonych dokumentów w uczelni, zob. Archiwum UG, Teczka osobowa Romana Wapińskiego (dalej cyt. Teczka osobowa).
3
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[97]
Profesor Roman Wapiński 1931–2008
97
dokonywane przez młodego człowieka były „korygowane” przez przypadkowe
często zdarzenia.
Studia R. Wapiński odbywał w dobie największego nasilenia stalinizmu w Polsce Ludowej. Oczywiście, chociaż uczelnie wyższe stanowiły enklawy większej
swobody myśli, także i one podlegały ciśnieniu ówczesnego życia politycznego.
W swojej ocenie czasów studiów R. Wapiński podkreśla kilka momentów identyfikujących go jako dobrego studenta, który w ogólnie niepomyślnych i trudnych
warunkach funkcjonowania szkoły wyższej potrafił jednak zająć znaczącą pozycję
w życiu naukowym i społecznym studentów. Należały do nich, oprócz dobrych
wyników w nauce, wyróżnienia w postaci pełnienia społecznych dyżurów w lektorium Instytutu Historii i z tym związane stypendium Towarzystwa Miłośników Historii. Dyżury stwarzały pewne, wówczas bardzo istotne przywileje, które wyrażały
się w pełniejszym dostępie do zasobu księgozbioru, wraz z prawem wypożyczania
do domu. Grupa młodzieży, trafnie dobrana przez władze Instytutu (należeli do
niej m.in. Tadeusz Wasilewski, Jerzy Kolendo, Ewa Wipszycka, obecnie Wipszycka-Bravo, Elżbieta Wichrzycka, obecnie Kaczyńska, Jerzy Holzer), po ukończeniu
studiów kontynuowała badania naukowe6, zajmując z czasem poczesne miejsce
w polskiej historiografii.
Seminarium magisterskie Żanny Kormanowej wybrał za sugestią kolegi ze
starszego rocznika studiów Jerzego Holzera. Mimo krytycznej o niej opinii, znalazł również i cechy pozytywne. „Nie była wybitnym historykiem, należała do
tych, których poglądy polityczne wywarły negatywny wpływ na badania historyczne w latach 1945–1956, ale w naszym Instytucie była pierwszym historykiem
godzącym się na pisanie prac magisterskich dotyczących wewnętrznych dziejów
Polski lat 1918–1939, stwarzając tym samym – niezależnie od żywionych przez
nią przekonań – warunki zdobycia większej wiedzy o tym okresie dziejów narodowych. Jurek Holzer pisał pracę o powstaniu »Lewiatana« (Centralnego Związku
Polskiego Przemysłu, Finansów i Handlu), Janusz Żarnowski, z tego samego co
Jurek rocznika, o strajku kolejowym w 1921 r., ja – co dziś może budzić sprzeciw
– o Tymczasowym Komitecie Rewolucyjnym Polski w 1920 r.”7.
Wydaje się, że zarówno wskazanie Jerzego Holzera, jednego z najbardziej aktywnych w Instytucie studentów, jak i przyjęcie oferty uczestnictwa w tym seminarium przez Romana Wapińskiego było zgodne z jego wizerunkiem zdolnego,
zaangażowanego politycznie studenta. Gdy zwrócimy uwagę na tę stronę osobowości R. Wapińskiego, to należy podkreślić, że od wczesnych lat młodzieńczych,
jako uczeń Gimnazjum i Liceum im. Romualda Traugutta w Częstochowie przejawiał inklinacje do pracy społecznej. W szkole średniej był członkiem Organizacji
6
R. Wapiński, Peregrynacje, s. 215.
Ibid. Wydaje się, że eufemistyczne ujęcie przez Mariana Mroczkę tematu pracy magisterskiej
R. Wapińskiego, jako dotyczącej „politycznych aspektów wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku”, jest
nieco dezinformujące co do jej rzeczywistej wymowy, zob. M. Mroczko, Profesor Roman Wapiński
jako uczony i wychowawca, [in:] Druga Rzeczpospolita z morzem w tle, s. 18.
7
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
98
Zbigniew Opacki
[98]
Młodzieży Uniwersytetu Robotniczego (OMTUR), a następnie od 1948 do 1954 r.
Związku Młodzieży Polskiej (ZMP). W krótkim intermedium, między ukończeniem liceum a podjęciem studiów, przez kilka miesięcy był nawet pracownikiem
etatowym Zarządu Miejskiego ZMP w Częstochowie. W trakcie studiów angażował się w życie organizacyjne studentów, był członkiem zarządu i przewodniczącym Koła ZMP na Wydziale Historycznym. Naturalnym ukoronowaniem tej aktywności było przyjęcie go w trakcie studiów do partii rządzącej8.
Z tego okresu warto też odnotować dwa istotne fakty, które sygnalizują jego
szczególne zainteresowanie epoką dwudziestolecia międzywojennego. Jeden związany z wystąpieniem na Ogólnopolskim Zjeździe Młodych Historyków. Referat
przygotowany wspólnie z Jerzym Holzerem poświęcony był udziałowi studentów
Warszawy w walce o Front Ludowy w latach 1934–1938. Drugi fakt związany jest ze
zlecanymi kwerendami na temat poloników ukazujących się w Związku Radzieckim
w dwudziestoleciu międzywojennym oraz przygotowaniem kalendarium wydarzeń
do projektowanego IV tomu historii Polski lat 1918–1939. „Prawdopodobnie – napisał Roman Wapiński – gdybym poświęcił tej pracy więcej uwagi, to po ukończeniu studiów znalazłbym się w gronie pracowników Instytutu Historii PAN”9.
Ostatecznie po obronie pracy magisterskiej otrzymał nakaz pracy (skierowanie do pracy) w gdańskiej WSP10. Wydaje się, co warto mocno podkreślić, że
wspomniany „nakaz pracy”, dość jednoznacznie interpretowany jako przymus,
obowiązek podjęcia pracy we wskazanym ośrodku11, w tym konkretnym wypadku
był zgodny z oczekiwaniami młodego absolwenta Uniwersytetu Warszawskiego.
Ze względów rodzinnych – żona Anna Krystasiak, koleżanka ze studiów archeologicznych na Wydziale Historycznym UW, pochodziła z Gdańska12 – przydział do
8
Spuścizna, zeszyt z rejestrem organizacji, do których Profesor należał. Do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR) został przyjęty 28 VI 1954 r., zob. Teczka osobowa, Życiorys
R. Wapińskiego. Wydaje się, że okolicznościowym charakterem wystąpienia tłumaczyć należy nazbyt
prezencyjną opinię o okresie studiów R. Wapińskiego wyrażoną przez Wojciecha Wrzesińskiego:
„Patent historyka zdobywał w twórczym lewicowym środowisku warszawskim. Gdzie znajdowały
wyraz różnorodne niepokoje intelektualne i polityczne, sprzeciwy wobec ówczesnej rzeczywistości,
gdzie poszukiwano nowej oceny polskich tradycji, odmiennej od narzuconych przez autokratyczne
komunistyczne struktury rządzących” (idem, Profesor Roman Wapiński jako badacz polskiej myśli
politycznej, [in:] Druga Rzeczpospolita z morzem w tle, s. 27).
9
R. Wapiński, Peregrynacje, s. 215.
10
Nakaz pracy zachował się w teczce osobowej R. Wapińskiego. Został on wystawiony przez Komisję Przydziału Pracy dla Absolwentów Uniwersytetu Warszawskiego z datą 21 VI 1955 r. i kierował
do pracy w WSP w Gdańsku w charakterze pracownika naukowego (zob. Teczka osobowa).
11
M. Mroczko określa go (wbrew stwierdzeniu Profesora, że nie przyłożył się zbytnio do pracy
przy kalendarium wydarzeń lat 1918–1939) wręcz jako „zwyczajne wygnanie, zwłaszcza, jeśli weźmie
się pod uwagę fakt, że część kolegów pozostała w Warszawie, znajdując zatrudnienie na Uniwersytecie
lub w Instytucie Historii PAN”, zob. idem, Profesor Roman Wapiński jako uczony i wychowawca, s. 18.
Patrząc z nieco innej perspektywy, nie indywidualnego losu, można powiedzieć, że ówczesne władze
odpowiedzialne za rozwój uczelni nie popełniały większych błędów kadrowych, skoro spośród roczników absolwentów historii potrafiły wyłowić i zatrudnić wielu znakomitych w przyszłości badaczy.
12
J. Borzyszkowski, Pomorskie badania Profesora Romana Wapińskiego i jego związki z ruchem
kaszubsko-pomorskim, [in:] Druga Rzeczpospolita z morzem w tle, s. 38.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[99]
Profesor Roman Wapiński 1931–2008
99
pracy w tym ośrodku był zarazem gwarancją jej otrzymania. Tym bardziej, że była
to, niezależnie od ocen poziomu ówczesnej WSP13, mimo wszystko szkoła wyższa, a sam przydział definiował charakter zatrudnienia na stanowisko pracownika
naukowego. Tym samym można bez większego błędu stwierdzić, że skierowanie
do pracy w Gdańsku było wypadkową splotu okoliczności życiowych, rodzinnych
i funkcjonującego ówcześnie systemu prawno-politycznego, decydującego w dużym stopniu o szansach realizacji osobistych aspiracji społecznych.
Wyższa Szkoła Pedagogiczna, a następnie (od 1970 r.) Uniwersytet Gdański, stały się miejscem aktywności naukowo-dydaktycznej i organizacyjnej Profesora, aż do
jego przejścia na emeryturę w 2001 r. Stwierdzenie to ma walor nie tylko informacyjny, jeśli uświadomimy sobie fakt, że pozostanie w Warszawie i funkcjonowanie
w dużym środowisku naukowym stwarzało szanse pełniejszego rozwoju, a po przemianach październikowych, w sytuacji otwierania się państwa na zagranicę, również możliwości wyjazdów i stażów zagranicznych. Dla kształtowania się formacji
naukowej uczonego kwestia ta miała i ma charakter pierwszorzędny. Z perspektywy
dziesięcioleci R. Wapiński ujął to jednoznacznie, stwierdzając: „nie czułem się gorszym od tych swych koleżanek i kolegów z roku i seminarium magisterskiego, którzy znaleźli zatrudnienie w instytucjach naukowych w Warszawie, w żadnym momencie nie miałem kompleksu prowincji, ale zdawałem sobie sprawę, że pracując
w Gdańsku, a nie w Warszawie znajduję się w gorszym położeniu. Mieli na miejscu
bogate zbiory biblioteczne i archiwalne, a od 1956 r. dysponowali bez porównania
większymi możliwościami nawiązywania kontaktów zagranicznych. Miałem jednak
niewątpliwe powody do satysfakcji, byłem jednym z pierwszych spośród nich »wyzwolonym«, dysponującym pełną swobodą wyboru tematyki badawczej”14. Wydaje
się, że w tym stwierdzeniu jest swoisty element rywalizacji i poczucia dumy z faktu,
iż pomimo uwarunkowań wynikających z pracy w oddalonym od centrum ośrodku
najszybciej się usamodzielnił. Być może tak właśnie się stało, ponieważ zadziałały
silne mechanizmy motywacyjne, jak i zapewne – co jest tylko supozycją – paradok-
13
Zob. M. Andrzejewski, Historia Uniwersytetu Gdańskiego, [in:] Uniwersytet Gdański 1970–
–2010, red. A. Paner, A. Kłonczyński, Gdańsk 2010, s. 7–11.
14
R. Wapiński, Peregrynacje, s. 218. Trudno jednoznacznie przyjąć opinię W. Wrzesińskiego, jakoby podjęcie pracy w ówczesnej gdańskiej WSP było realizacją misji wyznaczonej przez władze: „Chciano kształcić nauczycieli zdolnych do nauczania historii według ówczesnych uproszczonych i zafałszowanych treści i ocen, zgodnych z wymogami ideologicznymi i politycznymi. Niełatwo było pogodzić
się Romanowi Wapińskiemu z takimi obowiązkami i nie spełnił zadań, jakie przed nim stawiano.
Inaczej rozumiał swoje posłannictwo, jako historyk, badacz i nauczyciel akademicki” (W. Wrzesiński,
op.cit., s. 29). Otóż takie rozumowanie zakłada, że ówczesne szkoły wyższe służyły wyłącznie kształceniu posłusznych, bezrefleksyjnych nauczycieli – automatów, których zadaniem było jedynie wypełnianie dyrektyw partii. Jeśli było tak źle, to skąd pojawili się znakomici badacze, twórcy polskiej szkoły
historycznej, cenieni w świecie, w tym i R. Wapiński. Po drugie, autor implicite przyjmuje, że młody
absolwent już w chwili podjęcia pracy miał poniekąd świadomość dojrzałego historyka, badacza dziejów najnowszych. Otóż w nauce, jak w życiu dojrzewamy lub nie do roli społecznej w konkretnej,
określonej rzeczywistości historycznej. I tak było w moim przekonaniu z R. Wapińskim.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
100
Zbigniew Opacki
[100]
salnie zaistniały korzystniejsze warunki do podjęcia tematyki, która w prowincjonalnym ośrodku budziła mniejsze kontrowersje i opory polityczne.
Przybył do Gdańska i podjął pracę w okresie przełomowym, gdy zmiany w kraju dotarły również i do gdańskiej WSP. „Tylko bowiem za dzieło przypadku, także
z perspektywy minionych ponad czterech dziesięcioleci od czasu zakończonego
dopiero w jeden z kwietniowych ranków 1956 roku, wielogodzinnego zebrania
Podstawowej Organizacji Partyjnej gdańskiej WSP, mogę uznać wybranie mnie do
skupiającego rzeczników przemian Komitetu Uczelnianego PZPR i powierzenie
mi stanowiska jego I sekretarza, w owych latach – przynajmniej na gdańskiej WSP
i podobnych jej »uczelniach« – głównej osoby obok rektora”15.
Z perspektywy młodego człowieka, mającego zaledwie 25 lat magistra, tak wysokie stanowisko w strukturze uczelni mogło stanowić pokusę do podjęcia kariery
partyjno-administracyjnej. Gdyby został w Warszawie, takiej szansy na wywieranie
wpływu na funkcjonowanie uczelni prawdopodobnie by nie miał. Doświadczenie
społeczne, jakie zebrał w tym zakresie, było unikatowe, przy tym, jako swego rodzaju wiedza pozaźródłowa, przydatne w podejmowanych badaniach i analizach
zjawisk historycznych. Po drugie, z racji umiejętności poruszania się w środowisku kształtującego się establishmentu PRL mógł z większą skutecznością, w sposób
bardziej dojrzały, podejmować działania na rzecz rozwoju środowiska akademickiego i uczelni w ogóle16. Dowodzi tego zarówno jego aktywność polityczna na
różnych poziomach organizacyjnych uczelni oraz w Komitecie Miejskim, a następnie Wojewódzkim PZPR17.
Gdybyśmy skoncentrowali uwagę na tym aspekcie aktywności Romana Wapińskiego, to niewątpliwie jawiłby się on jako jeden z nauczycieli akademickich
zaangażowanych w życie społeczne i polityczne regionu. I byłby to zapewne obraz
prawdziwy, aczkolwiek jednostronny, ponieważ niejako równolegle do aktywności
społecznej następował niezwykle dynamiczny rozwój naukowy. Oczywiście, w tym
zakresie etapy formalnego awansu naukowego, zdobywane stopnie i tytuł nauko15
R. Wapiński, Udział gdańskich środowisk humanistycznych, s. 19.
„Członkowie tego establishmentu na ogół godzili podziw dla nauki, niejednokrotnie przeceniając możliwości wywierania przez nią wpływu na rozwiązywanie bieżących materialnych i duchowych
potrzeb społecznych, z brakiem zdawania sobie sprawy z trudności zapewnienia ludziom i instytucjom nauki (podobnie jak kultury) najbardziej im sprzyjających warunków rozwoju” (R. Wapiński,
Udział gdańskich środowisk humanistycznych, s. 21). W opinii wystawionej przez rektora WSP doc.
Andrzeja Bukowskiego z datą 19 VII 1962 r. zawarte jest trafne spostrzeżenie, warte przytoczenia:
„W ciągu swojej pracy w WSP od 1955 r. wykazywał stale dużą aktywność społeczną i polityczną,
zyskując sobie uznanie i szacunek dzięki odważnej i zdecydowanej postawie ideowo-politycznej, jak
i dużemu rozsądkowi w rozwiązywaniu bieżących zagadnień” (zob. Teczka osobowa). Zdaje się, że
szczególnie druga część zdania świadczy o pragmatycznym, a nie ideologicznym podejściu zarówno
do spraw organizacyjnych, jak i naukowych w uczelni i życiu społecznym.
17
Spuścizna, zeszyt z rejestrem organizacji, do których Profesor należał. Do pełniejszej oceny
roli R. Wapińskiego w środowisku naukowym WSP oraz w życiu publicznym tego okresu koniecznym byłoby zbadanie akt partyjnych za okres jego przynależności do PZPR. Pozwoliłoby to uzupełnić wiedzę o tych aspektach jego aktywności społecznej i politycznej, które przekładały się również
na życie naukowe oraz funkcjonowanie gdańskiej uczelni.
16
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[101]
Profesor Roman Wapiński 1931–2008
101
wy profesora odzwierciedlały jedynie wzrastający potencjał i pozycję w środowisku historyków gdańskich oraz w kraju. Z perspektywy czasu może się wydawać,
że kariera naukowa jest niejako „wpisana” w zajmowane stanowisko nauczyciela
akademickiego, lecz aby się ona urzeczywistniała, co – jak wiemy – nie zawsze ma
miejsce, musi zaistnieć szereg czynników, które nadadzą jej odpowiednią dynamikę. We wspomnieniach R. Wapiński sytuuje moment krystalizacji aspiracji naukowych na lata 1958–1959. „Wprawdzie od chwili zatrudnienia na WSP myślałem
o prowadzeniu badań, ale wiele czasu pochłaniał udział w jej kierownictwie i do
stycznia 1957 r. działalność partyjna. Poza tym musiałem przygotowywać się do
prowadzenia zajęć, zwłaszcza do prowadzonego od października 1956 r. wykładu
z historii Polski lat 1918–1939. Myślałem o przygotowaniu pracy kandydackiej, ale
do 1958 r. pozostawało to w kręgu »pobożnych życzeń«”18.
W zachowanej korespondencji Profesora znajduje się list do redakcji „Przeglądu Historycznego”, w którym informuje, że przesyła do wykorzystania „Uwagi
na planem Historii Polski 1918–1926”. Mają one za cel, jak zaznacza autor, „nadanie dyspozycjom, w następstwie i syntezie większej jasności”. Redakcja, za zgodą
autora, przesłała „Uwagi” do redakcji „Najnowszych Dziejów Polski” celem ich
publikacji19. Co jest charakterystyczne w tych pierwszych poszukiwaniach badawczych, to krytyczna analiza bieżących publikacji naukowych i podejmowane
próby dzielenia się uwagami i opiniami na ich temat na łamach czasopism. Stąd
stosunkowo wcześnie pojawiają się jego recenzje, a następnie i artykuły na łamach
„Z pola walki”, „Zapisek Historycznych”, „Gdańskich Zeszytów Humanistycznych”,
a od połowy lat sześćdziesiątych w „Kwartalniku Historycznym” i „Acta Poloniae
Historica”. Publikacje na łamach czasopism centralnych świadczyły o tym, że zarówno nowatorska problematyka, jak i jej ujęcie były na ówczesnym najwyższym
poziomie naukowym.
Niewątpliwie wspomnieć należy o roli, jaką odegrał Witold Łukaszewicz, profesor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, zarówno w rozwoju naukowym Romana Wapińskiego, jak i całego gdańskiego środowiska historycznego lat
sześćdziesiątych XX w. Był on zatrudniony na drugim etacie w gdańskiej WSP
w latach 1957–1969. Na prowadzonym przez niego seminarium doktorskim przygotowało rozprawy pierwsze pokolenie młodych historyków gdańskich20, w tym
i R. Wapiński. Przygotowaną pod jego kierunkiem rozprawę „Działalność Narodowej Partii Robotniczej na terenie województwa pomorskiego w latach 1920–1930”
obronił na Wydziale Humanistycznym WSP w Gdańsku w 1961 r. Trzy lata później przeprowadził habilitację na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu
18
R. Wapiński, Peregrynacje, s. 216–217.
Spuścizna, teczka: „Korespondencja z lat 1959–1966”.
20
J. Borzyszkowski, Historiografia gdańska – badania dotyczące XIX wieku, [in:] Tradycje gdańskiej humanistyki, s. 76–77. Co prawda autor, chyba tylko przez przeoczenie, nie zaliczył R. Wapińskiego do grona uczniów Witolda Łukaszewicza; M. Wojciechowski, Współpraca Profesora Romana
Wapińskiego ze środowiskiem historyków skupionych w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu
– w świetle wspomnień własnych, [in:] Druga Rzeczpospolita z morzem w tle, s. 55.
19
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
102
Zbigniew Opacki
[102]
na podstawie dorobku i rozprawy „Narodowa Demokracja na Pomorzu w latach
1919–1939” i uzyskał w wieku 33 lat stopień docenta.
Niezwykłe tempo przygotowania rozprawy habilitacyjnej niedługo po doktoracie było również możliwe dzięki temu, że znaczna część materiału źródłowego
zebrana była podczas kwerendy archiwalnej do rozprawy doktorskiej21. Niewątpliwie swoją rolę odegrała nowatorska tematyka badawcza, poświęcona dziejom
ruchu narodowego, a następnie myśli nacjonalistycznej w Polsce oraz niezbyt obszerna literatura przedmiotu, której poznanie nie wymagało miesięcy czy lat. Był
jednym z nielicznych ówcześnie badaczy podejmujących to zagadnienie w polskiej
nauce historycznej. Jakie miało to znaczenie, nie tylko dla zdecydowanego poszerzenia wiedzy o niezbyt jeszcze ówcześnie odległej epoce międzywojnia, ale przede
wszystkim przełamywania często prymitywnych schematów myślenia ideologicznego i politycznego, warunkujących postawy i stosunek do dziedzictwa Drugiej
Rzeczypospolitej, trudno wręcz przecenić. Były to bowiem pierwsze naukowe
– w pełnym tego słowa znaczeniu – publikacje poświęcone jednemu z najważniejszych odłamów życia politycznego międzywojennej Polski.
Na podkreślenie zasługuje fakt, że punktem wyjścia problematyki badawczej
Romana Wapińskiego było województwo pomorskie w okresie dwudziestolecia
międzywojennego. Zagadnienia życia politycznego tych ziem w różnych jego przejawach, kształtowania się ruchów politycznych: ludowego, robotniczego oraz przede wszystkim narodowego, były jego głównymi tematami badawczymi. Równolegle, bardziej w wymiarze doraźnie politycznym, podejmowane były zagadnienia
kształtowania się życia politycznego na Pomorzu Gdańskim po 1945 r., a w dalszej
perspektywie problematyka pomorsko-kaszubska.
Wydaje się, że niezwykle trafnie ujął podejmowanie przez R. Wapińskiego
problematyki kształtowania się władzy ludowej po 1945 r. na ziemi pomorskiej
Wojciech Wrzesiński: „Badania te traktował jednak przede wszystkim jako trybut
spłacany wobec rządzących czynników lokalnych, odpowiedź na swoiste zamówienie społeczne, poparte nieukrywaną presją władz politycznych i państwowych.
Starał się ukazywać w nich nie tylko plany i założenia władz regionalnych oraz ich
realizację w skali województwa, ale postawy miejscowej społeczności i przyczyny
21
R. Wapiński, Peregrynacje, s. 218. Warto w tym miejscu nadmienić, że do chwili uzyskania
stopnia docenta dorobek mierzony liczbą publikacji R. Wapińskiego nie był zbyt obszerny (24 pozycje, z tego 2 monografie, 12 artykułów publikowanych w lokalnych i regionalnych czasopismach
naukowych i 10 recenzji), zob. Bibliografia prac Profesora Romana Wapińskiego, oprac. B. Okoniewska, [in:] Polska i Polacy, s. 12–14. Wspominam o tym z powodu aktualnie występującego zjawiska
związanego z eskalacją wymogów stawianych habilitantom (często przez osoby, które szczęśliwie ich
uniknęły), aby posiadali znaczny – pojęcie niewymierne – dorobek naukowy mierzony liczbą publikacji w czasopismach ogólnopolskich, w tym i obcojęzycznych, oraz monografii. W istocie rzeczy,
czego dowodzi kariera naukowa R. Wapińskiego, rozwój naukowy i jego wybitne przejawy następują
po usamodzielnieniu się. Oczywiście są i przypadki odwrotne, uzyskanie habilitacji jest zarazem
ostatecznym zwieńczeniem kariery naukowej.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[103]
Profesor Roman Wapiński 1931–2008
103
szczególnego zaangażowania w oswajanie regionu, mimo że dalekie były od służenia interesom budowania nowego ustroju”22.
Z badaniami regionalnymi w dużym stopniu, aczkolwiek nie tylko z tego
powodu, związane były stosunkowo bliskie kontakty z toruńskim środowiskiem
naukowym historyków. Instytucjonalnym zwornikiem tych związków był wspomniany Witold Łukaszewicz, profesor UMK i jego wieloletni rektor, a zarazem
zatrudniony na drugim etacie w gdańskiej WSP i pełniący w niej funkcję kierownika Zespołu Katedr Historii na Wydziale Humanistycznym. W wymiarze bardziej naukowym niż instytucjonalnym bardzo ważne były relacje z redaktorem
„Zapisek Historycznych”, profesorem Marianem Biskupem. Od 1961 r. na łamach
czasopisma Towarzystwa Naukowego w Toruniu publikowane były artykuły i recenzje R. Wapińskiego. Współpraca między obu wybitnymi uczonymi nabierała
dynamiki i przekraczała czysto formalne relacje redaktora i autora publikacji. Zachowana korespondencja wyraźnie wskazuje na uzgadnianie tematyki, ułatwianie
publikacji artykułów doktorantom Profesora czy też koordynację działań w sprawie organizacji konferencji naukowej z okazji pięćdziesięciolecia odzyskania Pomorza przez Polskę23.
Związki Romana Wapińskiego ze środowiskiem historyków i Towarzystwem
Naukowym w Toruniu miały charakter wielostronny i trwały. Ukoronowaniem
zainteresowań badawczych międzywojennym Pomorzem była próba syntezy dziejów politycznych jego polskiej części w kontekście procesów ogólnopolskich i powszechnodziejowych24. R. Wapiński uczestniczył w organizowanych konferencjach
i dyskusjach środowiskowych, recenzował prace promocyjne i opiniował wnioski
profesorskie25.
Należy też wspomnieć o drugim ośrodku, z którym jego kontakty naukowe
były rozbudowane i zażyłe, mianowicie o Wrocławiu. Profesor brał udział w szeregu podejmowanych przez środowisko tamtejszych historyków dziejów najnowszych inicjatyw naukowych, w tym zakrojonych na wiele lat badań i prezentacji
ich wyników w materiałach pokonferencyjnych poświęconych polskiej myśli politycznej. Jak napisał Wojciech Wrzesiński, „był nie tylko częstym gościem spotkań
wrocławskich, ale rzeczywistym ich merytorycznym współgospodarzem. Wywierał niemały wpływ na dojrzewanie grona młodych wrocławskich badaczy dziejów
najnowszych. Uczestniczył w wielu obronach prac doktorskich, kolokwiach habilitacyjnych, opiniowaniu wniosków awansowych. Ślady doświadczeń wrocławskich
widać wyraźnie w opublikowanej w 1997 r. skrótowej syntezie dziejów polskiej
myśli politycznej”26. Innymi słowy, szczególne więzi organizacyjno-naukowe i to22
W. Wrzesiński, op.cit., s. 30.
Zob. listy prof. Mariana Biskupa zawarte w spuściźnie R. Wapińskiego (Spuścizna, teczki z lat
1959–1966, 1967–1968 i następnych).
24
R. Wapiński, Życie polityczne Pomorza w latach 1920–1939, Warszawa–Poznań–Toruń 1983.
25
M. Wojciechowski, op.cit., s. 55–60.
26
W. Wrzesiński, op.cit., s. 32.
23
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
104
Zbigniew Opacki
[104]
warzyskie łączyły R. Wapińskiego z Warszawą, Toruniem i Wrocławiem, a miasta
te wyznaczały zarazem trasy stałych peregrynacji naukowych.
Od połowy lat sześćdziesiątych datują się publikacje artykułów wykraczających
swoim zakresem problemowym poza tematykę pomorską. Dotyczą one zagadnień
ewolucji ideowo-politycznej Narodowej Demokracji w okresie międzywojennym,
endeckiej koncepcji polityki wschodniej, miejsca endecji w życiu politycznym czy
też geografii politycznej Drugiej Rzeczypospolitej. Te ważne teksty publikowane
były na łamach „Kwartalnika Historycznego”, „Dziejów Najnowszych”, „Studiów
z Dziejów ZSRR i Europy Środkowej”, „Zapisek Historycznych”. Można powiedzieć, że do końca tej dekady R. Wapiński wypracował już niezwykle mocną pozycję naukową w środowisku historyków dziejów najnowszych. Jej wyrazem były
zaproszenia do Komitetu Redakcyjnego Polskiego słownika biograficznego (1969),
powołanie na członka Komisji do spraw programów i podręczników w zakresie
historii przy Ministerstwie Oświaty i Szkolnictwa Wyższego czy też głównego referenta na posiedzeniu sekcji historycznej Wydziału Nauki Komitetu Centralnego
PZPR poświęconego badaniom historycznym nad głównymi nurtami politycznymi w Polsce do drugiej wojny światowej27. Na dorobek dekady lat sześćdziesiątych
składają się również pierwsze promocje „własnych” doktorów (5 osób) oraz powoływanie do recenzji prac habilitacyjnych w przewodach na UMK w Toruniu.
W tym okresie prof. R. Wapiński odegrał istotną rolę w dziele utworzenia
w Gdańsku uniwersytetu. Inicjatywy jego powołania pojawiły się dość wcześnie,
lecz konkretny kształt organizacyjny przybrały u schyłku lat sześćdziesiątych. Profesor jeszcze jako prorektor do spraw nauki i nauczania w WSP w latach 1965–
–196728 podejmował działania zmierzające do podniesienia rangi uczelni. Wraz
z ówczesnym rektorem prof. Januszem Sokołowskim i wieloma innymi osobami
zaangażowanymi w realizację tej idei przyczynił się do uzyskania poparcia miejscowych władz partyjnych, a w dalszej kolejności odegrał istotną rolę w Wojewódzkim
Komitecie ds. Powołania Uniwersytetu w Gdańsku, a po jego przeformułowaniu
decyzją Ministerstwa z listopada 1969 r. został mianowany zastępcą organizatora
Uniwersytetu Gdańskiego (organizatorem UG został prof. J. Sokołowski)29. Ostatecznie Uniwersytet został powołany Uchwałą Rady Ministrów z 20 III 1970 r.
Na uniwersytecie, który powstał w wyniku fuzji Wyższej Szkoły Pedagogicznej
oraz Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Sopocie, prof. R. Wapiński był organizato27
Spuścizna, teczka: „Korespondencja 1969”, list prof. Czesława Madajczyka z 13 XII 1969 r.
R. Wapiński zrezygnował z funkcji prorektora w trakcie trwania kadencji we wrześniu 1967 r.
W piśmie skierowanym do rektora prof. Ludwika Bandury rezygnację uzasadniał złym stanem zdrowia, jak i „brakiem umiejętności dostosowania się do warunków, w jakich musi działać Uczelnia”,
zob. Teczka osobowa.
29
Spuścizna, teczka: „Korespondencja 1967–1968”, nominacje powołujące do komitetu Organizacyjnego oraz zastępcę organizatora UG; M. Andrzejewski, op.cit., s. 12. Warto nadmienić, że idea
powołania UG posiadała też i konkurencyjny wariant w postaci utworzenia filii UMK i z czasem
przekształcenia jej w samodzielną uczelnię. Zwolennikiem takiego – ewolucyjnego modelu rozwoju – był prof. Witold Łukaszewicz, zob. R. Wapiński, Udział gdańskich środowisk humanistycznych,
s. 22–23.
28
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[105]
Profesor Roman Wapiński 1931–2008
105
rem Instytutu Historii i jego pierwszym dyrektorem. Funkcję tę pełnił z przerwą
na lata 1972–1975, kiedy był prorektorem UG, do grudnia 1989 r., kiedy w związku
z następującymi napięciami w Instytucie oraz zachodzącymi zmianami ustrojowopolitycznymi w kraju zrezygnował z kierowania nim30. Wywarł decydujący wpływ
na ukształtowanie się środowiska naukowego historyków Uniwersytetu Gdańskiego. Do jego dalekowzrocznych decyzji kadrowych zaliczyłbym zatrudnienie
w Instytucie Historii dwóch młodych historyków toruńskich, którzy zbudowali
w Gdańsku własne szkoły naukowe. Byli to przyszli profesorowie – Stanisław Mrozek (1970), który podjął badania w zakresie historii starożytnego Rzymu oraz Jan
Powierski (1973), który analogicznie z dużym rozmachem rozwijał badania w zakresie historii średniowiecza31.
W 1971 r. R. Wapiński otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego, a w 1980 r.
zwyczajnego. Wraz z osiągnięciem profesury wzrosło jego zaangażowanie w kształtowanie i rozwój młodej kadry naukowej. W dekadzie lat siedemdziesiątych wypromował kolejnych 17 doktorów32. Również coraz częściej powoływany był na
recenzenta w przewodach habilitacyjnych i profesorskich. W dekadzie lat siedemdziesiątych takich opinii wystawił 3633. Lata te to również wejście w skład komitetów redakcyjnych kolejnych czasopism naukowych, jak „Dzieje Najnowsze” i „Acta
Poloniae Historica” oraz do Rady Naukowej Instytutu Historii PAN. Okres ten
charakteryzuje się również dużą aktywnością w Polskim Towarzystwie Historycznym, w którym w latach 1976–1982 pełnił funkcję prezesa Oddziału Gdańskiego
oraz wiceprezesa Zarządu Głównego PTH w latach 1978–1982. Na gruncie lokalnym ponadto działał w Gdańskim Towarzystwie Naukowym, w którym w latach
1968–1969 pełnił funkcję sekretarza generalnego, a w latach 1979–1985 prezesa34.
I najważniejsza kwestia – oczywiście dalszy rozwój naukowy, znaczące zwiększenie dorobku o ponad sto publikacji oraz poszerzenie problematyki badawczej.
30
E. Koko, Wydział Historyczny, [in:] Uniwersytet Gdański 1970–2010, s. 302–306. Postawa prof.
R. Wapińskiego wobec pełnienia funkcji administracyjnych charakteryzowała się pewną ambiwalencją. Z jednej strony bowiem wyrażał niechęć do ich pełnienia, z drugiej natomiast pozostawał
niezmiennie przez bez mała lat 20 dyrektorem Instytutu. Znamienne jest w tym względzie wyznanie, jakie poczynił w liście do prof. Witolda Łukaszewicza: „Dlatego też muszę przyznać, że mimo
rozsiewanych wokół mnie plotek, mam wyraźny uraz wobec wszelkich stanowisk w administracji
uczelnianej i olbrzymią chęć pozbycia się obecnych funkcji. Mam błogą nadzieję, że jeżeli dojdzie
do ewentualnego utworzenia Uniwersytetu, to wówczas ten zamiar uda się zrealizować. Nie będzie
przecież wypadało by szefem kierunku był tylko docent” (Spuścizna, teczka: „Korespondencja 1969”,
list do W. Łukaszewicza, Gdańsk, 7 VII 1969 r.).
31
W. Długokęcki, Wstęp, [in:] Z dziejów średniowiecza. Pamięci profesora Jana Powierskiego
(1940–1999), red. W. Długokęcki, Gdańsk 2010, s. 7–8.
32
Prace doktorskie przygotowane pod kierunkiem naukowym profesora Romana Wapińskiego,
[in:] Polska i Polacy, s. 37–39.
33
Podaję dane szacunkowe, ponieważ w zestawieniu wniosków habilitacyjnych i profesorskich
sporządzonym przez prof. R. Wapińskiego występują znaczne luki za lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte, zob. Spuścizna, Zeszyt (niebieski) z wykazami sporządzonymi przez Profesora.
34
M. Mroczko, Profesor Roman Wapiński – uczony i nauczyciel, s. 6.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
106
Zbigniew Opacki
[106]
Można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że historyk kierujący się
kryteriami merytorycznymi i zajmujący się dziejami najnowszymi musiał zderzyć się z instytucją cenzury i autocenzury. Po raz pierwszy nastąpiło to już dość
wcześnie, przy próbie opublikowania recenzji pracy Donalda Steyera poświęconej
problemom ruchu robotniczego w międzywojennej Gdyni35. Warto przytoczyć list
sekretarza redakcji do autora recenzji, ponieważ pokazuje on w mikroskali mechanizmy działania cenzury redakcyjnej. „W związku z Waszym listem z 12.II. b.r.
[1960 – Z. O.] uprzejmie zawiadamiamy, że sprawa stosunku KPP do sprawy polskiej poruszona mimochodem przez D. Steyera, jak i nie rozwinięta szerzej w Waszej recenzji – stanowi problem tak poważny, a jednocześnie tak skomplikowany,
że wszelkie potraktowanie go w sposób powierzchowny groziło – naszym zdaniem
– zbyt daleko idącym uproszczeniom naukowym i politycznym. W związku z tym
uznaliśmy za celowe – niezależnie od recenzji tow. H. Malinowskiego – zrezygnować z postawienia tego problemu. W planach naszego pisma znajduje się szersze
omówienie tej kwestii. Sądzimy również, że powyższa ingerencja redakcji nie podważyła w nim wartości recenzji, jako całości”36.
Wraz z upływem lat i podejmowania bardziej generalnych zagadnień historii
Polski XX w. relacje między uczonym publikującym wyniki swoich badań a strażnikami systemu ideologiczno-politycznego stawały się coraz bardzie złożone i momentami jednoznacznie konfliktowe. Szczególne nasilenie ingerencji cenzorskich
i zakazu publikacji przygotowanych studiów i monografii, na które zawarte były
umowy wydawnicze, przypadły na dekadę lat siedemdziesiątych. To wtedy nie
uzyskały zgody na publikację monografie: „Narodowa Demokracja 1893–1939”,
ss. 217; „Historia i współczesność”, ss. 208; „Historia Polski 1914–1945”, ss. 595;
oraz na początku lat osiemdziesiątych: „Ignacy Paderewski”, ss. 309; „Dzieje ojczyste 1864–1945”, ss. 446, i cały szereg pomniejszych tekstów i haseł encyklopedycznych niedopuszczonych do druku37. W wypowiedzi na temat działania cenzury
w PRL i nadzoru politycznego stwierdził, że było ono „dotkliwie odczuwane właściwie tylko wtedy, gdy tematyka prac dotyczyła polityki ZSRR (w tym, rzecz jasna,
stosunków radziecko-polskich), dziejów Polski po 1944 r. i... społecznej (»wychowawczej«) roli historii”38.
W tym zakresie szczególną funkcję pełniły i pełnią podręczniki szkolne.
R. Wapiński wygrał konkurs na napisanie podręcznika historii do III i IV klasy
liceum, wielokrotnie wznawianych i obowiązujących w dekadzie lat siedemdziesiątych. Nie cieszyły się one szczególnym wzięciem wśród uczniów i nauczycieli
przedmiotu, zarówno ze względu na trudny język wykładu oraz strukturę i ujęcie
35
D. Steyer, Problemy robotnicze Gdyni 1926–1939, Gdańsk 1959 (rec. R. Wapińskiego w: „Z Pola Walki”, 1960, nr 1, s. 188–191).
36
Spuścizna, teczka: „Korespondencja 1959–1966”, list sekretarza redakcji do R. Wapińskiego,
Warszawa, 16 II 1960 r.
37
Spuścizna, zeszyt (niebieski) – wykaz niedrukowanych prac ze względów cenzuralnych i pozamerytorycznych.
38
R. Wapiński, Moje spotkania z cenzurą, s. 263.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[107]
Profesor Roman Wapiński 1931–2008
107
treści merytorycznych. Niewątpliwie rację ma autor, stwierdzając, że pisząc podręcznik, jest się skrępowanym obowiązującym programem nauczania, a także wyraźną czujnością cenzury skrupulatnie nadzorującej treść, a nawet wprowadzającej
zmiany rzeczowe bez wiedzy autora39. „Perypetie wydawnicze pierwszej połowy lat
siedemdziesiątych [...] uzmysłowiły mi w pełni, że autocenzura i »ezopowy język«
przynoszą złudne korzyści. W niewielkim tylko stopniu chroniły przed interwencjami cenzury, natomiast niewątpliwie przyczyniały się do zmniejszenia wartości
poznawczych przedstawianych wyników badań”40.
Proces narastania krytycyzmu wobec systemu datował się od drugiej połowy
lat sześćdziesiątych. Jego szczególnym przejawem była rezygnacja z propozycji
rozpoczęcia pracy w Centralnej Szkole Partyjnej podjęta w październiku 1968 r.
i przeniesienia się lub wręcz powrotu na stałe do Warszawy41. Kolejnym etapem
były wydarzenia grudnia 1970 r. na Wybrzeżu, które przeżył bardzo emocjonalnie,
i ostatecznie sierpień 1980 r. Jak napisał, jeszcze w latach sześćdziesiątych „nie była
mi w pewnym momencie obca myśl wystąpienia z PZPR, przeważyły jednak obawy
przed konsekwencjami takiego kroku i pozostałem w jej szeregach”42. Obaw tych
nie miał już w sierpniu 1980 r., kiedy zdecydował się wystąpić z partii rządzącej43.
Krok ten nie jest w pełni czytelny, na co zwraca uwagę w swoich wspomnieniach
o Profesorze Wojciech Duda: „nasze pytania o Dmowskiego i Piłsudskiego odsłaniały dogłębną wiedzę Profesora o ówczesnych polemikach na ich temat, których
było pełno w piśmiennictwie drugiego obiegu, co znamionowało solidne rozeznanie
Profesora w debatach toczących się w łonie przedsierpniowej opozycji. A wszystko
to mówił jednocześnie delegat na kolejny Zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Jak to wszystko łączył? Niestety, tego pytania nigdy mu nie postawiłem”44.
39
Ibid., s. 262; zob. opinie W. Wrzesińskiego w: idem, op.cit., s. 31.
R. Wapiński, Peregrynacje, s. 221.
41
Spuścizna, teczka: „Korespondencja 1957–1968”, list R. Wapińskiego do Dyrekcji Centralnej
Szkoły Partyjnej przy KC PZPR w Warszawie, Gdańsk, 24 X 1968 r. Czy rezygnacja spowodowana
była, jak zaznacza to w wywiadzie prasowym, koniecznością podjęcia się sprawowania funkcji administracyjno-politycznych w Warszawie, których chciał uniknąć, czy też innymi czynnikami, w tym
procesami politycznymi zachodzącymi w partii i państwie w pamiętnym roku 1968, wydarzeniami
marcowymi i przesileniami politycznymi? Tego do końca nie wiemy; zob. [wywiad] W przyszłość
patrzę optymistycznie... Z Romanem Wapińskim historykiem, laureatem medalu św. Wojciecha rozmawiała Grażyna Pilarczyk, Herold. Biuletyn Informacyjny Rady i Zarządu Gdańska, maj 2001, nr 88,
s. 7. W tego typu wypowiedziach zawarte są zazwyczaj elementy autokreacji, świadome lub nie, gdy
ich autor próbuje nadać swoim poczynaniom w przeszłości spójność logiczną oraz ją racjonalizować, zob. G. Gusdorf, Warunki i ograniczenia autobiografii, [in:] Autobiografia, red. M. Czermińska,
Gdańsk 2009, s. 36–37.
42
R. Wapiński, Peregrynacje, s. 219.
43
Zob. ocenę zjawiska występowania z partii profesury uczelni wyższych: Informacja Departamentu III MSW dotycząca sytuacji w naukach społecznych, Warszawa 11. 09. 1982, [in:] Spętana Akademia. Polska Akademia Nauk w dokumentach władz PRL. Materiały Służby Bezpieczeństwa (1967–
–1987), t. 1, wybór, wstęp i opracowanie P. Pleskot, T. P. Rutkowski, Warszawa 2009, s. 349–351.
44
W. P. Duda, Profesor Roman Wapiński w naszej pamięci, [in:] Druga Rzeczpospolita z morzem
w tle, s. 15.
40
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
108
Zbigniew Opacki
[108]
Wskazówką w interpretacji tego złożonego i zapewne nie w pełni dającego
się wyjaśnić zagadnienia jest być może stwierdzenie Wojciecha Wrzesińskiego,
że Roman Wapiński związek z władzami politycznymi „traktował w kategoriach
ponadpartyjnych, ogólnonarodowych, nieograniczonych ideologicznie. Był zwolennikiem daleko idącej wolności badań historycznych, przekonany, że ich postęp
zależy nie tylko od wprowadzania nowych źródeł, ale i możliwości swobodnej dyskusji nad interpretacją... W czasie tych burzliwych otwartych rozmów Wapiński
pomimo formalnej przynależności partyjnej ujawniał się jako historyk niezależny
politycznie, o czym przecież decydowało także rozumienie przez niego obowiązków historyka, a zarazem badacza i nauczyciela”45.
Roman Wapiński, decydując się na zwrócenie legitymacji partyjnej, należał
wszak do tych niezbyt licznych pracowników uczelni wyższych decydujących się
na ten krok, znaczna część profesury i młodszych pracowników zachowała bowiem
legitymacje partyjne do końca istnienia „przewodniej siły narodu”. Podjęta decyzja
o oddaniu legitymacji partyjnej stanowiła swoisty przełom w samoświadomości
historyka. „Wprawdzie i uprzednio starałem się zachować niezależność, jednak
dopiero po złożeniu legitymacji partyjnej mogłem jej dać pełny wyraz. Nie tylko
i nie głównie dlatego, że przed podjęciem tej decyzji musiałem się liczyć z groźbą
sankcji, ale także dlatego, że przestałem być już obligowany członkostwem PZPR.
[...] Po oddaniu legitymacji partyjnej liczyłem się wprawdzie z możliwością utraty
pracy na Uniwersytecie, ale nie wpływała ona ani na prowadzone przeze mnie badania, ani na moje zachowania w życiu publicznym”46.
Stwierdzenie to, o czym jednak warto pamiętać, pada w wypowiedzi ćwierć
wieku po tym wydarzeniu. Wydaje się, że szczególność tamtej decyzji waży również na ocenie własnej przynależności do partii. Ułatwia bowiem ona zarówno
akceptację własnej drogi życiowej, niezacieranie, nieczynienie z ważnego przecież
okresu swojego życia czegoś nieistotnego, wstydliwego czy nieistniejącego. Zresztą, jako znakomity historyk i osoba publiczna wiedział, że nie ma to większego
sensu, że osiągnie tym skutek odwrotny od zamierzonego. Ponadto ułatwia to definitywne zamknięcie tamtego okresu jednoznacznym aktem samodzielnej decyzji, a także w sensie psychologicznym i społecznym, definiowanie statusu pełnej
samodzielności i niezależności uczonego. I jest to widoczne w cytowanej powyżej
wypowiedzi.
Na niwie naukowej w latach siedemdziesiątych rozwijał badania wokół problematyki ruchów nacjonalistycznych, a Narodowej Demokracji w szczególności. Pojawiały się również zarysy tematów badawczych, które zostały w następnych dekadach rozwinięte w postaci obszernych monografii. Wątki te odnosiły się do zagadnień świadomości i kultury politycznej społeczeństwa polskiego w okresie międzywojennym i pierwszych lat powojennych oraz biografii wybitnych przedstawicieli
45
46
W. Wrzesiński, op.cit., s. 30.
R. Wapiński, Peregrynacje, s. 222–223.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[109]
Profesor Roman Wapiński 1931–2008
109
polskich elit politycznych, Władysława Sikorskiego47 oraz Romana Dmowskiego48.
Podkreślić należy, że książka poświęcona życiu i działalności W. Sikorskiego została
wznowiona już w roku następnym po jej pierwodruku, co świadczyło o ogromnym
zapotrzebowaniu czytelników na nowoczesną, napisaną przystępnym językiem
i zarazem zobiektywizowaną biografię tego wybitnego męża stanu. W wypadku
R. Dmowskiego mamy do czynienia z jej wstępnym zarysem. Pełne rozwinięcie
w postaci obszernego studium ukazało się dziesięć lat później, w 1988 r., i cały
nakład szybko został wyczerpany. W roku następnym biografia R. Dmowskiego
została wznowiona49. Do chwili obecnej, mimo postępu badań nad myślą Dmowskiego, jest ona niezastąpionym wstępem do poznania współtwórcy obozu narodowego. W okresie późniejszym wrócił do opracowania poświęconego wybitnemu
pianiście, a zarazem mężowi stanu, Ignacemu Paderewskiemu50. Wszystkie trzy
opracowania stanowią nowocześnie pomyślane, erudycyjne biografie polityczne,
oparte na rozległej kwerendzie źródłowej, z uwzględnieniem kontekstu społeczno-kulturowego. Przybliżają one postacie wybitnych Polaków, którzy położyli niepodważalne zasługi dla kraju, a w momentach krytycznych jego dziejów wywierali
przemożny wpływ na procesy polityczne.
Kreśląc ich konterfekty, zwracał uwagę na czynniki kształtujące osobowość,
środowisko rodzinne, w którym wyrastali, i szerzej społeczne, edukację, klimaty
kulturowe i polityczne oraz osobiste zaangażowanie i wkład w przełomowych momentach historii. Wszystko to powoduje, że poprzez historie tych ludzi czytelnik
poznaje złożoność życia społecznego i politycznego epoki, a same postacie przedstawione są w sposób dynamiczny, żywy, niekoturnowy. Jest to bardzo dobre pisarstwo, zarówno pod względem warsztatowym, jak i literackim. Ważny jest również
kontekst polityczny ukazywania się tych publikacji w sytuacji ogromnego zapotrzebowania społecznego na wiarygodny i rzetelny przekaz historyczny. Na dorobek
w zakresie biografistyki składają się również liczne biogramy zamieszczone w Polskim słowniku biograficznym oraz Słowniku biograficznym Pomorza Nadwiślańskiego i sporadycznie Słowniku biograficznym działaczy polskiego ruchu robotniczego.
Dekada lat osiemdziesiątych zapoczątkowana została pierwszą całościową monografią poświęconą Narodowej Demokracji51. Autor podsumował w niej dotychczasowe badania nad dziejami tej formacji, definiując podstawowe cezury, etapy
i czynniki rozwojowe, założenia ideologiczne i myśl polityczną. Mimo upływu
kilku dziesięcioleci jest to wciąż podstawowa lektura historyków zajmujących się
historią Polski drugiej połowy XIX i pierwszej połowy XX w. Oparta na rozległej
bazie źródłowej, obszernej literaturze przedmiotu świadczy o ogromnych umiejętnościach analityczno-syntetycznych jej autora. Jej nowoczesność związana jest
47
Idem, Władysław Sikorski, Warszawa 1978, ss. 359.
Idem, Roman Dmowski, Warszawa 1979, ss. 101.
49
Idem, Roman Dmowski, Lublin 1988, ss. 392.
50
Idem, Ignacy Paderewski, Wrocław–Warszawa–Kraków 1999, ss. 237.
51
Idem, Narodowa Demokracja 1893–1939. Ze studiów nad dziejami myśli nacjonalistycznej,
Wrocław–Warszawa–Kraków 1980, s. 337.
48
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
110
Zbigniew Opacki
[110]
również z uwzględnianiem osiągnięć innych dyscyplin, historii filozofii, historii
literatury, samodzielną interpretacją badanych zjawisk, zastosowaniem zupełnie
nowego języka, wyeliminowaniem polemik politycznych, pozostaniem jedynie
w realiach dyskursu historycznego.
Nacjonalizm polski, badany w kontekście analogicznych zjawisk ówczesnej
Europy, szczególnie narodów sąsiednich, przedstawiony został w kategoriach zjawiska historycznego i jako takie był przedmiotem analizy. Nie ma w tym studium
uproszczeń metodologicznych czy warsztatowych, jest ogromny wysiłek interpretacyjno-erudycyjny, na miarę oczywiście ówczesnej wiedzy, przybliżenia jednych
z najważniejszych zjawisk w historii Polski pierwszej połowy XX w., jakimi były
niewątpliwie ruch i ideologia nacjonalistyczna. Ujawniają się w niej najlepsze cechy pisarstwa naukowego Romana Wapińskiego, dystans do przedmiotu badań,
sceptycyzm poznawczy, związany z niedostatkiem opracowań monograficznych,
istniejącym stanem badań oraz ograniczonością możliwości poznawczych jednego badacza, a nawet niemożnością pełnego poznania przeszłości. Stąd też jej waga
w dorobku naukowym autora, jak i polskiej historiografii dotyczącej wieku XIX
i XX jest niezwykle istotna. Czy i w jakim zakresie nosiła ona również piętno swoich
czasów, ograniczeń polityczno-cenzuralnych? Oczywiście tak, tam gdzie narracja
związana była z problematyką rosyjską i radziecką. Kwestie te były przez autora
traktowane wyraźnie marginalnie. W moim przekonaniu trwałość ustaleń autora
polega na otwartości konstatacji, jak i języku przekazu, jego dyskursywności, który
nie zamyka możliwości uzupełniania i wzbogacania narracji o nowe fakty i oceny.
Zapoczątkowana syntezą Narodowej Demokracji dekada lat osiemdziesiątych,
jest niewątpliwie pasmem sukcesów naukowych Profesora. Nie zmniejsza się dynamika jego aktywności naukowej, a raczej przeciwnie, w tym okresie publikuje
kolejnych ponad 130 mniejszych i większych prac i wypowiedzi. Publikuje nie tylko w niskonakładowych, specjalistycznych czasopismach naukowych. Gości na łamach prasy codziennej, lokalnej i centralnej, jak i w tygodnikach opiniotwórczych,
jak np. „ITD” „Kultura”, „Perspektywy”, „Polityka”, „Pomerania”, „Radar”, „Tu i Teraz”, „Wrocławski Tygodnik Katolików”. Warto zwrócić uwagę na różnorodność
ideową i polityczną wymienionych przykładowych tytułów, oczywiście w ramach
legalnego systemu prasowego. Istniejące bibliografie dorobku Profesora52 nie sygnalizują publikacji na łamach prasy niezależnej. Wspominam o tym ze względu na
fakt, iż rezygnacja z członkostwa w partii nie spowodowała retorsji czy większych
ograniczeń, niż wynikało to z systemowych uwarunkowań polityczno-ideologicznych. Z drugiej strony, Profesor nie dawał też ku temu przesłanek, nie przeistoczył
się z badacza, uczonego dzielącego się swoimi ustaleniami naukowymi w trybuna
politycznego, zaangażowanego w walkę z systemem. Tym niemniej, był nie tylko bacznym obserwatorem gwałtownych zmian dokonujących się w Polsce, ale
52
Bibliografia prac Profesora Romana Wapińskiego, oprac. B. Okoniewska, [in:] Polska i Polacy,
s. 12– 36; Bibliografia prac Profesora Romana Wapińskiego, oprac. E. Koko, [in:] Druga Rzeczpospolita
z morzem w tle, s. 65–102.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[111]
Profesor Roman Wapiński 1931–2008
111
również analitykiem, a nawet ich uczestnikiem. Na zdjęciu ilustrującym moment
nadania imienia Józefa Piłsudskiego Gdańskiej Stoczni Remontowej, 11 XI 1981 r.,
jest jednym z przemawiających, w towarzystwie księdza Henryka Jankowskiego53.
W latach osiemdziesiątych pozycja naukowa Profesora była niezachwiana, od
1979 r. był członkiem Centralnej Komisji Kwalifikacyjnej do Spraw Kadr Naukowych przy Prezesie Rady Ministrów (później Centralnej Komisji do Spraw Stopni
Naukowych i Tytułu Naukowego), a w grudniu 1988 r. został powołany przez premiera Mieczysława Rakowskiego na członka Rady Głównej Szkolnictwa. W tamtych latach, w moim przekonaniu, charakteryzowała go raczej postawa politycznego dystansu, ale nie aktywnego sprzeciwu wobec chwiejącego się już systemu
polityczno-ustrojowego PRL. Przede wszystkim zaś niezwykle twórcza, wytężona
praca naukowa. Zaowocowała wieloma ważnymi monografiami i pomniejszymi
studiami. Oprócz wspomnianych opracowań o narodowej demokracji i R. Dmowskim opublikował obszerną monografię poświęconą świadomości politycznej
w Drugiej Rzeczypospolitej54 i zaraz po przełomie lat 1989/1990 kolejną zatytułowaną Pokolenia Drugiej Rzeczypospolitej55. Jak sam wspomina, „obecność cenzury
uwzględniłem już tylko w trakcie przygotowania trzeciego wydania biografii Władysława Sikorskiego. Dziś zapewne nie ograniczyłbym się do podania informacji
o »ogłoszeniu 13 kwietnia przez radiostacje niemieckie komunikatu o odkryciu
grobów pomordowanych oficerów polskich w lasku katyńskim w rejonie Smoleńska«, jednakże i dziś pisząc o mordach polskich oficerów i policjantów w Związku
Sowieckim w 1940 r. nie obejmowałbym tych mordów mianem »ludobójstwo«”56.
Wydaje się, że przełom lat 1989/1990 w Polsce i Europie Wschodniej nie stanowi
cezury w aktywności naukowej R. Wapińskiego, ponieważ opublikowane w ostatnim dziesięcioleciu istnienia PRL studia i monografie równie dobrze, bez dopowiedzeń i skreśleń zarazem, mogłyby ukazać się w następnej dekadzie.
Postawa badawcza Profesora, w której punktem wyjścia i podstawą była analiza dostępnego i możliwie rozległego materiału źródłowego, siłą rzeczy, w sposób
ewolucyjny sprzyjała pogłębieniu refleksji metodologicznej, w tym i kategorii pojęciowych stosowanych w narracji historycznej. „Jednakże ani wówczas ani później, po przełomie lat 1989/1990, nie zapadłem na najpowszechniejszą w ostatnich
kilkunastu latach w Polsce chorobę; na amnezję. Mogę chyba powiedzieć, że moje
poglądy na wewnętrzne dzieje Polski i na miejsce Polski w dziejach powszechnych,
w odróżnieniu od poglądów wielu swych kolegów z cechu historyków, zwłaszcza
historyków dziejów najnowszych, nie uległy zasadniczym zmianom. Przestałem
się jedynie posługiwać »ezopowym językiem« i unikać podejmowania tematów,
które w latach PRL były tematami tabu”57.
53
Druga Rzeczpospolita z morzem w tle, s. 103, fot. 1.
R. Wapiński, Świadomość polityczna w Drugiej Rzeczypospolitej, Łódź 1989.
55
Idem, Pokolenia Drugiej Rzeczypospolitej, Wrocław 1991.
56
Idem, Peregrynacje, s. 222.
57
Ibid., s. 223.
54
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
112
Zbigniew Opacki
[112]
W nową rzeczywistość lat dziewięćdziesiątych wchodził, mając 60 lat, w pełni
sił twórczych oraz wolny od kłopotów administracyjnych, z jakimi zawsze wiązało
się dyrektorowanie Instytutem. Z drugiej strony został wyróżniony przez niezależne
korporacje uczonych. Zaraz po reaktywowaniu w 1989 r. Polskiej Akademii Umiejętności (PAU) został wybrany na członka korespondenta, a na Walnym Zgromadzenie PAU 17 VI 2000 r. wybrano go na członka czynnego. W 1994 r. został członkiem
korespondentem Polskiej Akademii Nauk, a w 2001 r. rzeczywistym. W 2000 r. Uniwersytet Wrocławski nadał mu tytuł doktora honoris causa. W 2002 r. ukończył po
dwóch kadencjach sprawowanie funkcji przewodniczącego Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego. Na gruncie lokalnym został wyróżniony Nagrodą Naukową Miasta
Gdańska im. Jana Heweliusza w 2002 r. i dyplomem Splendor Gedanensis.
W 1994 r. w Gdańsku odbył się XV Powszechny Zjazd Historyków Polskich.
Jego hasłem przewodnim były: „Małe i wielkie ojczyzny Polaków”. Profesor wpisał
się w tę tematykę monografią Polska i małe ojczyzny Polaków58, w której przybliżył determinanty kształtowania się świadomości narodowej i szerzej narodu. Cechuje ją daleko idący sceptycyzm w zakresie możliwości poznania tegoż procesu,
dostrzeżenie jego wieloaspektowości, różnorodności czynników historycznych,
geograficznych, politycznych, kulturowych i ich wielowiekowego oddziaływania.
Po drugie, w szerokim zakresie korzystał w procesie interpretowania omawianych
zjawisk z propozycji metodologicznych socjologii, psychologii, antropologii. Można powiedzieć, że praca ta stanowi jedną z najciekawszych prób opisania kształtowania się nowoczesnego narodu.
W 1997 r. Profesor wydał zarys syntezy zagadnienia, które podejmował
w ostatnich kilku dziesięcioleciach, mianowicie Historię polskiej myśli politycznej
XIX i XX wieku59, a dwa lata później biografię Ignacego Paderewskiego60. Po przejściu w 2001 r. na emeryturę opublikował jeszcze trzy monografie. Najważniejszą
z nich jest dzieło o wielce wymownym tytule: Polska na styku narodów i kultur61.
Właściwie jest to obszerny, liczący 250 stron esej historyczny, na kartach którego
autor z jednej strony rozprawiał się z istniejącym, jego zdaniem, silnym narodowym ego, przeradzającym się megalomanię narodową. Z drugiej natomiast, poprzez spojrzenie na proces kształtowania się nowoczesnego narodu z perspektywy
cywilizacyjnej, podkreślał jego zacofanie społeczne i gospodarcze, peryferyjność,
zaściankowość kulturową, jej źródła historyczne i, jak sądzę, ich immanentny, tym
samym bez mała nieusuwalny charakter. W kontekście dokonujących się zmian
w Polsce po 1989 r. stwierdzał słabe przygotowanie elit do ich realizacji, by nie
powiedzieć więcej – ich uwarunkowanie dotychczasowym doświadczeniem wyniesionym z czasów realnego socjalizmu.
58
Idem, Polska i małe ojczyzny Polaków. Z dziejów kształtowania się świadomości narodowej
w XIX i XX wieku po wybuch II wojny światowej, Wrocław 1994.
59
Idem, Historia polskiej myśli politycznej XIX i XX wieku, Gdańsk 1997
60
Idem, Ignacy Paderewski, Wrocław 1999.
61
Idem, Polska na styku narodów i kultur. W kręgu przeobrażeń narodowościowych i cywilizacyjnych w XIX i XX wieku, Gdańsk 2002.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[113]
Profesor Roman Wapiński 1931–2008
113
W kontekście historycznym, w jakim nastąpiło przygotowanie i opublikowanie
książki, wtedy gdy trwały intensywne prace akcesyjne do Unii Europejskiej, monografia o sporym ładunku pesymizmu historycznego niewątpliwie nie stanowiła
wsparcia tych starań. W dwu ostatnich książkach62 dzielił się refleksją na temat zmian
zachodzących w sferze kultury politycznej i obyczajowości u schyłku XIX i w XX w.
na ziemiach polskich. Praca poświęcona obyczajowości nosi wyraźne znamiona pośpiechu. Jest to właściwie rozbudowany zarys dzieła, które już nie powstało. Oprócz
studiów monograficznych, niektórych bardzo obszernych, R. Wapiński opublikował
w ostatnich latach życia (po przejściu na emeryturę) ponad 40 artykułów i innych
prac, które zaświadczają o jego niezwykle aktywnym i twórczym życiu.
Gdyby spróbować podsumować w kilku zdaniach obraz dziejów ojczystych,
jaki wyłania się z całości dzieła Romana Wapińskiego, to nasuwa się w sposób
oczywisty, że jest on nad wyraz złożony, a stosowana paleta barw z biegiem czasu
coraz ciemniejsza. Można odnieść wrażenie, że przyspieszenie historyczne, jakie
nastąpiło w Polsce, Europie i na świecie, budziło w świadomości historyka więcej
obaw niż optymizmu. I to w jakimś stopniu znajdowało odbicie w jego eseistyce
historycznej. Być może wiedza historyczna, znajomość realiów życia politycznego
i kultury politycznej społeczeństwa polskiego XX w. rzutowały również na krytyczną ocenę bieżących wydarzeń politycznych.
Permanentnie rozwijał swój warsztat historyka dziejów najnowszych, zarówno
pod kątem nowych kategorii źródeł, nie tylko archiwalnych (tych z biegiem czasu
było coraz mniej), wykorzystując w coraz większym stopniu materiały będące wytworem życia codziennego, publicystykę, eseistykę, oddające rzeczywistość życia
społecznego nie tylko elit, ale również społeczności i środowisk prowincjonalnych.
Był to przejaw konsekwentnej realizacji założeń teoretycznych w zakresie badań
świadomości społecznej, by w procesie poznawczym uwzględniać nie tylko przekaz źródłowy środowisk elitarnych i nie traktować go jako przejawu świadomości
ogólnospołecznej. Dostrzegalny jest w tym podejściu wpływ warsztatu badawczego z zakresu socjologii i antropologii kulturowej.
Wychodził w swoich badaniach od problematyki regionalnej w wyraźnie zdefiniowanej chronologicznie i politycznie epoce dziejów Pomorza w dwudziestoleciu
międzywojennym. Stosunkowo szybko podejmowane zagadnienia roli ugrupowań nacjonalistycznych w tym okresie zaczął rozpatrywać na tle ogólnopolskim,
by z kolei, szukając ich źródeł społeczno-ideowych i politycznych, objąć zainteresowaniami naukowymi dzieje Polski w drugiej połowie XIX w. Genetyzm w podejściu do badanej problematyki w sposób naturalny rzutował na konieczność
pełniejszego uwzględniania zjawisk długiego trwania w kontekście powszechnodziejowym i komparatystycznym.
62
Idem, Polityka i politycy. O polskiej scenie politycznej XX wieku, Wrocław–Warszawa–Kraków
2006; idem, O obyczajowości Polaków przełomu epok. Od schyłku XIX stulecia do wybuchu II wojny
światowej, Gdańsk 2006.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
114
Zbigniew Opacki
[114]
Profesor nie był typowym badaczem gabinetowym, dzielił się swą wiedzą
zarówno w formie wykładów i prelekcji w szkołach, muzeach, otwartych posiedzeniach towarzystw kulturalnych i naukowych, jak i podczas wystąpień telewizyjnych, w programach publicystycznych. Był zapraszany i chętnie komentował
bieżące wydarzenia społeczne i polityczne w kontekście historycznym. Oczywiście
na zapotrzebowanie mediów również tłumaczył i objaśniał aktualność rocznic historycznych. Rozległa erudycja, gotowość pamięci, komunikatywność i życzliwy
stosunek do słuchacza czyniły z niego pożądanego uczestnika dyskursu społecznego. W środowisku mu najbliższym, na posiedzeniach Rad Instytutu oraz Wydziału
jego głos miał swoją wagę i znaczenie często przesądzające. Nie odmawiał, gdy zapraszano go do gremiów konkursowych i rad różnych instytucji kulturalnych. Jednym z ostatnich był udział w komisji konkursowej Muzeum Miasta Gdyni, która
miała wyłonić projekt wystawy stałej dotyczący okresu Drugiej Rzeczypospolitej
w nowym gmachu Muzeum. Jego kompetencje merytoryczne, a zarazem zrozumienie dla różnych form przekazu historycznego w połączeniu z umiejętnością
prowadzenia dyskursu z przedstawicielami świata kultury były podstawą niekwestionowanego autorytetu.
Jako nauczyciel, dydaktyk wypromował około 270 magistrów, 36 doktorów,
14 z nich uzyskało stopień doktora habilitowanego, a dziewięciu otrzymało tytuł
profesorski63. Bez cienia przesady można napisać, że Roman Wapiński był jednym
z najwybitniejszych historyków polskich drugiej połowy XX i początku XXI w.
Jego dzieła, szczególnie z trzech ostatnich dekad, funkcjonują w obiegu naukowym, co przy obecnym tempie starzenia się publikacji jest w moim przekonaniu
dowodem trwałości jego osiągnięć warsztatowych. Można co prawda żałować, że
stosunkowo rzadko wstępowano z nim w szranki polemiki naukowej. Jest to zadanie pokolenia jego „wnuków naukowych”, skoro rówieśnicze i wstępujące po nim
pokolenie nie wchodziło w spór. Być może w ostatnim dwudziestoleciu, jak ujął
to Wojciech Duda, „sprowadzono go do roli nestora historiografii, którego prace
trzeba przywołać w przypisach”, nie dyskutując z jego ustaleniami. Gdyby zastanowić się głębiej nad tym zjawiskiem, to jedną z jego przyczyn należałoby upatrywać
w roli, jaką odegrał w rozwoju kadr naukowych. Konstatacja Wojciecha Wrzesińskiego, że „dzisiaj niełatwo znaleźć lokalne środowisko historyczne w Polsce, gdzie
nie byłoby widać wpływów twórczości naukowej Romana Wapińskiego lub gdzie
nie byłoby aktywnych historyków, przy promocji których uczestniczył jako promotor lub recenzent”64, poza uznaniem dla wielkości zasług stwarza również przesłankę do wnioskowania o niejednoznacznych konsekwencjach takiej sytuacji.
Profesor Roman Wapiński zmarł 14 V 2008 r.
63
M. Mroczko, Profesor Roman Wapiński jako uczony i wychowawca, s. 25; na stronie 26 błędna
informacja o przekazaniu przez Profesora osobistego archiwum i księgozbioru do Gdańskiej Biblioteki PAN. Zgodnie z jego wolą spuścizna ta trafiła do Biblioteki Głównej UG.
64
W. Wrzesiński, op.cit., s. 35.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[115]
Profesor Roman Wapiński 1931–2008
115
PROFESSOR ROMAN WAPIŃSKI 1931–2008
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: polnische Geschichtsschreibung im 20. Jahrhundert, Roman Wapiński,
Universität Danzig
Roman Wapiński wurde einer Familie der Intelligenzija geboren, absolvierte die Oberschule in Tschenstochau und das Geschichtsstudium an der Universität Warschau in den
Jahren 1951–1955. Seine wissenschaftlichen Interessen verband er gekonnt mit gesellschaftlichem Engagement, wie seine aktive Mitarbeit in der PVAP zeigt. Seine berufliche
Tätigkeit begann er 1955 an der Pädagogischen Hochschule Danzig, wo er relativ schnell
zu einen der herausragenden Wissenschaftler wurde, welche wesentlichen Einfluss auf die
Entwicklung des wissenschaftlichen Milieus und der Hochschule ausübten. Er bekleidete
dort verantwortliche gesellschaftliche und administrative Funktionen, war Prorektor der
PH und später der Universität Danzig sowie 17 Jahre lang Direktor des Historischen Instituts. Aus der Regierungspartei trat er 1980 aus.
In Danzig regte er Forschungen zur neuesten Geschichte Polens an. Er wandte sich
innovativen Fragestellungen zur Nationsbewegung und ihrer Ideologie in Pommerellen
und später auch in den polnischen Landen im 20. Jahrhundert zu. Seine Leistungen auf
diesem Gebiet führten zu einer Neubewertung der bislang herrschenden, auf ideologischen Grundannahmen beruhenden Einschätzungen und Ansichten. Er gehörte zu den
Initiatoren von Forschergruppen zum polnischen politischen Denken und zur politischen
Kultur des 19. und 20. Jahrhunderts. Er veröffentlichte 21 Monographien sowie ca. 450 Artikel und andere Arbeiten. Zu seinem Werk gehört auch die Promotion von 36 Doktoraten
und die Begutachtung von über 150 Habilitations- und Professoratsgesuchen. Ausdruck
seiner herausragenden Leistungen war seine Wahl zum Mitglied der Polnischen Akademie
der Wissenschaften und der Polnischen Akademie der Kenntnisse.
Seine ungewöhnlich schnelle wissenschaftliche Karriere war mit der Beteiligung an
den wissenschaftlichen Komitees der wichtigsten polnischen historischen Zeitschriften
und mit verantwortlichen Funktionen in wissenschaftlichen Beiräten und Institutionen
verbunden, welche die staatliche Wissenschaftspolitik sowohl in der Zeit der Volksrepublik als auch nach dem Umbruch von 1989/1990 geprägt haben.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
116
Zbigniew Opacki
[116]
PROFESSOR ROMAN WAPIŃSKI 1931–2008
Summary
Key words: Polish historiography of the 20th century; Roman Wapiński, Gdansk University
Roman Wapiński came from an educated family; he finished secondary school in
Częstochowa and historical studies at Warsaw University in the years 1951–1955. He combined his academic interests with social involvement, the sign of which was his active participation in the Polish United Workers’ Party. He started work in Higher School of Pedagogy in Gdańsk in 1955, where he quickly became one of the distinguished academics who
influenced the development of academic environment and the school. He held important
social and administrative positions as a prorector in Higher School of Pedagogy and later
at Gdansk University; for over 17 years he was the head of the Institute of History. He left
the Polish United Workers’ Party in 1980.
In Gdansk he initiated the research of most recent history of Poland, undertaking the
issues of the nationalist movement and ideology in Pomerania, and in Poland in the 20th
century. His achievements in this area led to the revision of the judgements and opinions
based on ideological grounds. He was one of the initiators of team research on the Polish
political thought and culture of the 19th and 20th century and became one of the most competent experts in this research area. He published 21 monographs and about 450 articles
and other works. He promoted 36 doctors and gave his opinion on over 150 applications
for the habilitation qualification and professor’s title. Owing to his outstanding achievements he was elected a member of the Polish Academy of Sciences and the Polish Academy
of Learning.
His rapid academic advance was connected with his participation in editorial committees of the most important Polish historical journals, important positions held in scientific
councils and institutions conducting the scientific policy of the state both during the time
of the People’s Republic of Poland and after the breakthrough of 1989–1990.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXVI
—
ROK
2011
WIESŁAW DŁUGOKĘCKI (Gdańsk)
UWAGI O DZIEJACH PRUSZCZA GDAŃSKIEGO
W ŚREDNIOWIECZU*
Słowa kluczowe: Pruszcz, Gdańsk, przywilej lokacyjny, kanał Raduni, basteje
Nie ulega wątpliwości, że badania nad historią regionalną są jedną z najważniejszych płaszczyzn badawczych nauki historycznej w ogóle. Obok funkcji czysto
poznawczych1 istotne znaczenie ma także rola, jaką odgrywają one w budowaniu więzi społecznych opartych na tożsamości lokalnej czy regionalnej. Nic więc
dziwnego, że w nowej sytuacji politycznej po 1989 r. i reformie samorządowej
z inicjatywy władz lokalnych powstało wiele monografii większych lub mniejszych
miejscowości, w tym także Pomorza Gdańskiego. Mają one charakter prac zbiorowych, a wśród ich autorów jest wielu zawodowych historyków – pracowników
uniwersytetów.
W 2008 r. ukazała się monografia przedstawiająca dzieje Pruszcza Gdańskiego
od czasów najdawniejszych po współczesne. Z pewnością zasługuje ona na dokładne całościowe zrecenzowanie, ale w czasach daleko posuniętej specjalizacji w pełni
kompetentnie dokonać mogłoby tego tylko kilku autorów, każdy w zakresie interesującej go epoki. Stąd to omówienie dotyczy wyłącznie okresu średniowiecza.
Według autorów „pierwsza pisemna wzmianka o Pruszczu pochodzi z 1328 r.”
(s. 45). Dnia 23 kwietnia tegoż roku Bartłomiej i Piotr z Rusocina sprzedali klasztorowi cystersów w Lądzie łan bagna między Gęsią i Kłodawą. Wśród świadków tej transakcji był „Wojciech, syn Stefana z Pruszcza”. Następnie stwierdzono:
„O Wojciechu z Pruszcza nic już więcej nie wiemy, jednak, śledząc jego genealogię,
możemy także odtworzyć pewne fragmenty dziejów Pruszcza z II połowy XIII w.”
(s. 45; por. s. 51). Tymczasem w dokumencie sprzedaży, który wydawcy kodeksu dyplomatycznego pruskiego opublikowali z oryginału, jako świadek wystąpił
*
Na marginesie pracy: Beata Możejko, Błażej Śliwiński, W czasach średniowiecza, [in:] Historia
Pruszcza Gdańskiego do 1989 roku, red. B. Śliwiński, Pruszcz Gdański 2008 (ISBN 978-83-60176-32-0),
s. 45–69. Rozdział ten obejmuje okres od XIII do końca XV w. Sądząc z zakresu wcześniejszych prac
obojga autorów, okres pomorski do 1308 r. napisał B. Śliwiński, krzyżacki zaś B. Możejko. Jednak
w pracy tego nie zaznaczono, dlatego też traktuję ją jako wspólną.
1
Zob. J. Topolski, O pojęciu i funkcjach historycznych monografii regionalnych, Komunikaty Mazursko-Warmińskie, 1978, nr 2, s. 171–179.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
118
Wiesław Długokęcki
[118]
„Woycech, filius Stephani de Putzk”, a zatem Wojciech, syn Stefana z Pucka2. Nie
ma więc podstaw źródłowych, aby mówić o Wojciechu z Pruszcza, a co najwyżej
o Wojciechu z Pucka, jeśli odziedziczył tę miejscowość po ojcu Stefanie.
Natomiast Stefan („Stephanus”) „de Pruscz” pojawił się dopiero w zeznaniach
Świętosława, wojewody tczewskiego („pomorskiego”), na procesie warszawskim
w 1339 r., jako jeden z obrońców grodu gdańskiego w 1308 r.3 Z kolei w zeznaniach
Gerwarda, biskupa włocławskiego, z 1320 r., jako jednego z czterech głównych dowódców wymieniono „Stephanum castellanum Culmensem”4. Najczęściej zakłada
się, że chodzi o tę samą osobę, a określenie „kasztelan chełmiński” poprawia się
na chmieleński lub też przyjmuje, że w tym wypadku kasztelan oznacza dowódcę
(s. 50). Uważa się, że był to najstarszy syn Chwalimira. U boku księcia Mściwoja II
pojawił się w 1284 r. jako giermek, a pod koniec jego panowania dostał urząd stolnika, a następnie, być może, został kasztelanem chmieleńskim (s. 47).
Mimo niejasności z tytulaturą podaną przez Gerwarda jest prawdopodobne,
że chodzi o tę samą osobę. Czy jednak pochodziła ona z Pruszcza? Wydaje się, że
przekonywające wyjaśnienie tej sprawy dał Klemens Bruski, który nazwę tę poprawiał na „de Ruscz”, to znaczy z Rzucewa (nad Zatoką Pucką). Przemawiałyby za
tym dwa argumenty: używanie przez właścicieli Rzucewa (i Osłonina) przydomka
Stolnik, jak też występowanie w tej rodzinie imienia Stefan5.
Przyjmując jednak, że Stefan pochodził z Pruszcza, autorzy próbują podbudować to stanowisko dodatkowymi argumentami. Za Haliną Bugalską przyjmują, że
nazwa „Pruszcz” wywodzi się od nazwy osobowej „Prusek”, urobionej od „Prus”,
jako kogoś z tego kraju pochodzącego (s. 49). Prusowie z Pruszcza mieliby wziąć
udział w buncie Dziwana, syna wojewody Wajsyla, w 1285 r. Wtedy utracili Pruszcz,
który miałby otrzymać Stefan w ramach rekompensaty za dobra Mochle, stracone
w 1284 r. na rzecz arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, a nadane niegdyś jego ojcu
Chwalimirowi (s. 47, 49). Przemawiać za tym miałoby też posiadanie przez Stefana
i jego brata Wojciecha sąsiadującego z Pruszczem Juszkowa, które w 1294 r. odstąpili biskupowi włocławskiemu za dobra w Witominie i Chwarznie. Bowiem „gdyby w 1294 r. Stefan nie dysponował jeszcze Pruszczem, to po tym roku budowałby
raczej swoją domenę w okolicach nowo pozyskanych dóbr [...] zaś nie powracałby
do miejsc, które ustąpieniem z Juszkowa opuścił” (s. 47). Tymczasem to stwierdzenie oparte jest na założeniu, że Stefan istotnie Pruszcz posiadał, co przecież nie
2
Preussisches Urkundenbuch (dalej cyt. PUB), Bd. 2, 1. Lieferung, hrsg. v. M. Hein, E. Maschke,
Königsberg 1932, nr 614, s. 406.
3
Lites ac res gestae inter Polonos Ordinemque Crufiferorum, t. I, wyd. I. Zakrzewski, Poznań 1890
(wyd. 2), s. 390.
4
Lites ac res gestae inter Polonos Ordinem Cruciferorum, t. I, ed. H. Chłopocka, Wrocław–Warszawa–Kraków 1970, s. 25.
5
K. Bruski, Dziedzice Rzucewa i Osłonina w XIV i XV wieku, [in:] Krzyżowcy, kronikarze, dyplomaci, red. B. Śliwiński (Gdańskie studia z dziejów średniowiecza, nr 4), Gdańsk–Koszalin 1997, s. 20–21.
Niestety, poza wzmianką o Stefanie z Pucka, na temat dziejów tej miejscowości w latach 1308–1348 brak
danych. Prawdą jest, że posiadanie tak ważnego ośrodka przez Stefana może budzić różne wątpliwości.
Jednak wiarygodności tego przekazu nie da się podważyć. Dokument został wydany z oryginału.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[119]
Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu
119
zostało udowodnione. Raczej przeciwnie, odstąpienie Juszkowa wskazywałoby, że
Chwalimirowice nie posiadali w tej okolicy żadnych innych posiadłości.
Natomiast warto rozwinąć wątek związany z pruskimi początkami Pruszcza.
W słowniku pruskich nazw miejscowych Georga Gerullisa odnotowano dwie
zbliżone nazwy: „Prusteynen” w Natangii (temat Prust i sufiks -ein) i „Prustenik” w komornictwie Szestno (temat Prust i sufiks -enik). Niestety, Gerullis ich
nie wyjaśnił6. W wykazie pruszczańskich nazw terenowych sporządzonym przez
Hermanna Strunka została wymieniona nazwa „die Rinau”. Było to pole położone po wschodniej stronie kanału Raduni7. Podobne nazwy występują kilkakrotnie
w Prusach8. Czy zatem pierwotnie były to dwie miejscowości, które uległy scaleniu i dały początek Pruszczowi? Ze względu na znaczną powierzchnię lokacyjnego
Pruszcza (o czym niżej) uważam to za prawdopodobne.
Część poświęconą dziejom wsi od początków XIV do końca XV w. (s. 51–69)
poprzedzono uwagami wstępnymi. Dotyczą one okoliczności budowy kanału Raduni (młynówki), tak ważnej dla zaopatrzenia w wodę aglomeracji gdańskiej, jak
też istoty procesu lokacyjnego.
Słusznie zauważono, że „dla okolic Pruszcza szczególne znaczenie miała decyzja, jaka zapadła w otoczeniu komtura Jordana von Vehren (1333–1334), o przekopaniu nowego koryta rzeki Raduni” (s. 51). Co prawda wzmiankowano go pierwszy raz 2 VI 1338 r., „ale inwestycji takiej nie można było zrealizować w ciągu
krótkiego czasu i dlatego trzeba ją przypisać Jordanowi” (s. 52). Z kilku powodów
konkluzji tej nie można jednak uznać za trafną.
Po pierwsze, skierowanie części wody z Raduni do Gdańska wiązało się niewątpliwie z decyzją o budowie zamku konwentualnego i jego zaplecza gospodarczego,
jak też decyzją o pełnym odrodzeniu życia miejskiego w Gdańsku. Tylko wówczas
inwestycja ta miała sens. Takich decyzji nie mógł samodzielnie podejmować żaden
komtur. Rozpoczęcie budowy zamku ceglanego przypisuje się wielkiemu mistrzowi Dytrykowi z Altenburga (1335–1341). Dlatego za prawdopodobne uważam
podjęcie decyzji o budowie młynówki dopiero w 1338 r., gdy komturem gdańskim
był Winrych von Kniprode (17 III 1338–18 V 1341). Dnia 17 III 1338 r. był on
w Malborku, gdy wielki mistrz wystawił przywilej dla dóbr „Krucvycz” (zaginione). Natomiast 17 maja w Gdańsku wielki mistrz w obecności wielkiego komtura
i komtura gdańskiego wystawił dwa dokumenty dla dóbr Tokary i Leźno Wielkie9.
6
G. Gerullis, Die altpreußischen Ortsnamen gesammelt und sprachlich behandelt, Berlin–Leipzig
1922, s. 136; zob. też: R. Przybytek, Ortsnamen baltischer Herkunft im südlichen Teil Ostpreußens (Nazwy miejscowe pochodzenia bałtyckiego w południowej części Prus Wschodnich), Stuttgart 1993, s. 231.
7
H. Strunk, Die Sammlung der Flurnamen im deutschen Volksgebiet unter besonderer Berücksichtigung Ost- und Westpreußens mit einem Anhang und einer Flurkarte: Die Flurnamen der Landgemeinde Praust (Kreis Danziger Höhe), Heimatblätter des Deutschen Heimatbundes Danzig, Jg. 4:
1927, H. 1, nr 73, s. 22. Niestety, autorzy nie wykorzystali tej pracy.
8
Zob. G. Gerullis, op.cit., s. 141,142; R. Przybytek, op.cit., s. 250–251.
9
PUB, Bd. 3, 1. Lieferung, hrsg. v. M. Hein, Marburg 1975 (wyd. 2), nr 151, 160, 161; Księga
komturstwa gdańskiego, wyd. I. Janosz-Biskupowa, K. Ciesielska, Warszawa–Poznań–Toruń 1985
(dalej cyt. KKG), nr 15, 16, 35.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
120
Wiesław Długokęcki
[120]
Jest charakterystyczne, że w obu wypadkach świadkiem był także Henryk de Orlow, wójt tczewski. Jego obecność można tłumaczyć dwojako: 1) początkowy bieg
Raduni znajdował się w granicach podległego mu okręgu; 2) chłopi z wójtostwa
tczewskiego mieli wziąć udział w budowie kanału. Dysponując odpowiednią liczba ludzi i ilością sprzętu, kanał można było wykopać w ciągu kilku miesięcy. Być
może pośpiech sprawił, że nie uzyskano odpowiedniego spadku i później trzeba
było dokonać nowego przekopu10.
W opisie przemian przestrzennych, jakie niosła ze sobą lokacja, zauważono
trafnie, że siedlisko Pruszcza ma kształt owalnicy, co charakteryzuje się „skupieniem zabudowy wokół placu” (s. 53). Należałoby tylko dodać, że chodzi o plac
owalny, do którego kształtu dostosowuje się zabudowa, gdyż owalnica jest szczególnym przypadkiem wsi placowej11.
Inną zmianą było „wytyczenie uprawianych przez konkretne rodziny chłopskie niw, czyli pól mogących podołać gospodarce trójpolowej, mierzonych według
znormalizowanych włók (łanów), przy czym w wypadku Pruszcza włóka (łan)
wielka chełmińska wynosiła [...] około 17 ha” (s. 53).
Sformułowanie to nie jest jasne. Jeśli Pruszcz istniał przed lokacją, to niwy
rozumiane jako pewne zwarte przestrzenie ziemi uprawnej także wówczas już
istniały12. Czy zatem autorom chodziło o dostosowanie niwowego układu pól do
gospodarki trójpolowej, przez łączenie ich w pola pod uprawę zboża jarego, oziminy i części ugorującej13? Za tymi niejasno sformułowanymi ogólnymi uwagami
o układzie gruntów wsi lokacyjnej nie poszła konkretyzacja dotycząca Pruszcza.
O ile mi wiadomo, nie zachował się plan katastralny wsi. Jednak pewne możliwości
daje mapa zamieszczona przez H. Strunka. Zaznaczono na niej kilkanaście nazw
terenowych, które zapewne odpowiadają niwom. Niestety, nie zaznaczono ich granic, stąd nie wiadomo, czy miały nieregularny, czy regularny kształt.
Także określenie „włóka (łan) wielka chełmińska” (równa około 17 ha) jest
niewłaściwe. Brak bowiem „małej włóki chełmińskiej”, a używa się określenia łan
chełmiński (łac. mansus, niem. Hufe). Należałoby także sprostować stwierdzenie,
że „regularne uiszczanie opłat [tj. czynszu – W. D.] dawało chłopom dziedziczne
prawa do ziemi, ze wszystkimi możliwościami jej zbywania” (s. 53). Dziedziczenie
ziemi i uprawnienie do alienacji, na którą zresztą zgodę musiał wyrazić feudał,
dawało dopiero prawo zakupne14.
Po części wprowadzającej przeprowadzono analizę źródeł z drugiej połowy
XIV– pierwszej połowy XV w., zaczynając od przywileju z 1367 r., któremu, jak
zaznaczono, „trzeba poświęcić specjalną uwagę” (s. 53).
10
Historia Gdańska, red. E. Cieślak, t. 1, Gdańsk 1985, s. 347–348 i przyp. 17.
Zob. M. Kiełczewska-Zaleska, O powstaniu i przeobrażaniu kształtów wsi Pomorza Gdańskiego, Warszawa 1956, mapa.
12
Zob. ibid., s. 70–72.
13
Ibid., s. 74.
14
Państwo zakonu krzyżackiego w Prusach. Władza i społeczeństwo, red. M. Biskup, R. Czaja,
Warszawa 2008, s. 462.
11
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[121]
Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu
121
Jednak jego omówienie obarczone jest błędami. Już wstępna uwaga, że wbrew
Johnowi Muhlowi nie „było to potwierdzenie aktu wystawionego już wcześniej”
(s. 52, przyp. 22), jest mylna. W dokumencie bowiem czytamy, że „wir [komtur
gdański – W. D.] haben vor andirweit dessen briff obir das gut Prust in desir weise”15. Dlaczego wystawiono drugi przywilej, komtur nie podał. Ale bardzo dokładny opis granic z wyjaśnieniem, że określono je, aby nie powstały jakieś spory
z sąsiadami, wskazuje, że to ich przebieg musiał budzić kontrowersje16. Następną
przyczyną mógł być dokładniejszy pomiar gruntów. Podano, że wieś miała 89 łanów, w tym 8 łanów sołeckich, 4 kościelne i 77 czynszowych. Wśród tych ostatnich
osobno wzmiankowano w dokumencie 8 łanów z podaniem ich granic. W księdze
czynszów komturstwa zostało to określone jako nadmiar (obirmose)17. Najpewniej
pojawiły się one w chwili ponownego pomiaru. Nadanie tego nadmiaru i opisanie
jego granic mogło być również motywem wystawienia nowego dokumentu.
W pracy dokonano szczegółowej analizy opisu granic. Prawidłowo przyporządkowano je poszczególnym stronom świata, samo tłumaczenie ich przebiegu
zawiera jednak błędy. Pierwsza granica (wschodnia) nie biegła „od Krebislache
wzdłuż drzew oznaczonych specjalnymi znakami granicznymi”, ale „bie der Krebislache an eyner beschutten grenitcze und geet mit eyme gerichte dri boeme biss
uff di Clodow”, a więc koło „Krebislache” przy kopcu granicznym i szła prosto aż
do Kłodawy. „Krebislache” objaśniono jako „Rakową Łachę”. Jednak z położenia
tego cieku po wschodniej stronie wsi można by wnosić, że chodziło chyba o Krępicką Łachę (niem. Krams- Krampitzlache). Przemawia także za tym pewna zbieżność fonetyczna obu nazw, a także to, że „Krebislache” już się więcej w źródłach nie
pojawia się. Zwrot „mit eyme gerichten dribome”, który pojawił się także przy opisie czwartej granicy, wytłumaczono jako „oznaczone drzewa” (s. 54). Tymczasem
„drebom” / „dribom” to w tym wypadku linia prosta. W opisie granice biskupstwa
warmińskiego z 1374 r. czytamy: „von derselben grenitzen ist zcu gehinde noch
eyme drebome adir eynir gerichten linieen”18. Nie ma tu więc mowy o żadnych
drzewach.
W opisie trzeciej (zachodniej) granicy wymieniony został także „pfeffirmole”,
co przetłumaczono jako młyn kościelny (kleszy), zapewne za J. Muhlem19, chociaż
15
KKG, nr 38, s. 30; zob. też: PUB, Bd. 6, 2. Lieferung, hrsg. v. K. Conrad, Marburg 2000, nr
595. Nie miał w tej sprawie wątpliwości Johann Heise (Die Bau- und Kunstdenkmäler des Landkreises
Danzig, Danzig 1885, s. 124–125: „Nach dem Wortlaute der Urkunde hatte eine Besetzung des Dorfes Praust schon früher stattgefunden, und das Privilegium vom Jahre 1367 ist nur eine Erneuerung
und Abänderung dieses ersten Privilegiums”). Czasownik „ver(vor)anderweiden” oznacza „wiederholen”.
16
KKG nr 38: „Ouch uff das keyne czweiunge entstee czwuschem desem gute und andern, di
doran stozen, so habe wir di grenitczen im desen briff losen”.
17
Ibid., s. 225.
18
Codex diplomaticus Warmiensis, hrsg. v. C. P. Woelky, J. M. Saage, Mainz 1864, nr 497, s. 528;
zob. też: Geometria Culmesis. Ein agronomischer Tractat aus der Zeit des Hochmeisters Conrad von
Jungingen (1393–1407), hrsg. v. H. Mendthal, Leipzig 1886, s. 8.
19
J. Muhl, Geschichte der Dörfer auf der Danziger Höhe, Danzig 1938, s. 51 (Pfaffenmühle).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
122
Wiesław Długokęcki
[122]
się na niego nie powołano (s. 54). Tego poglądu nie można uznać za słuszny. We
wsiach lokowanych przez zakon na prawie chełmińskim parafie nie otrzymywały tego typu uposażenia, a parafii przed lokacją, co słusznie przyjmują autorzy,
w Pruszczu nie było. Nie można też uznać tej nazwy za zniekształconą od Pfaffenczy Pfarrermuehle, skoro jeszcze w XIX w. wzmiankowane były Pfeffermuehlensee
i -graben w północno-zachodniej części Pruszcza20. W języku niemieckim Pfeffermühle to kpiące określenie na młyn o niewielkich rozmiarach21. To wyjaśnienie
w odniesieniu do obiektu w Pruszczu byłoby chyba najtrafniejsze.
Zdaniem autorów granica czwarta ciągnie się „od okolic Rotmanki do kanału
Raduni” (s. 54). W przywileju czytamy, że „die virede[s] grenitcze deme vlize nochczuvolgene van der pfefermole bis in dem molgraben der Radune und gerichte
obir den graben mit eyme gerichten driebome” biegnie do granicy pierwszej. Nie
ma tu więc wzmianki o Rotmance. Nienazwana rzeka (rzeczka), wzdłuż której
biegnie granica, a o której w pracy nie wspomniano, to zapewne zaznaczony na
mapie H. Strunka Pfeffergraben. Po przecięciu kanału Raduni linia graniczna biegła do punktu początkowego pierwszej (wschodniej) granicy.
Autorzy przedstawili następujący opis granic 8 łanów: „druga część obszaru
wsi [...] położona była w stronę miasta (czyli Gdańska) do granic [...] Rokitnicy
i następnie biegła wzdłuż drogi od tej wsi aż do drogi krajowej [...] przy Świętym
Wojciechu” (s. 55). Tymczasem w dokumencie czytamy: „der andern acht huben
grenitcze hebit sich an der stad, do di grenitcze van Heinrichsdorff wendit und legen bie enander an dem wege van Heynrichsdorff bis an den lantwegen kegin Sente Albrecht”22, czyli: granica 8 łanów zaczyna się w miejscu, gdzie kończy się granica Rokitnicy i [łany – W. D.] leżą obok siebie przy drodze z Rokitnicy aż do drogi
krajowej idącej do Św. Wojciecha. Nie ma tu zatem mowy o mieście, ale o miejscu,
granica nie biegnie wzdłuż drogi, ale łany leżą jeden obok drugiego przy drodze
i nie chodzi o drogę przy Św. Wojciechu, ale prowadzącą do Św. Wojciecha.
Zdaniem autorów z przywileju wynika, że zakon zatrzymał „dla siebie własność tamy nad Radunią i 2 pręty ziemi przy kanale, aż po stary młyn włącznie,
pozwalające mu kontrolować i przede wszystkim utrzymywać w należytym stanie
to najważniejsze urządzenie (skądinąd wiadomo, że tyle samo ziemi gwarantował sobie zakon przy kanale w jego gdańskim już odcinku). Pozwolono natomiast
mieszkańcom Pruszcza zakładać karczmy, własne młyny, korzystać z tamy i dla
celów rybołówczych z utworzonego przy nim jeziora” (s. 55). Nie sposób się z tym
poglądem zgodzić. O sprawie tej wspomniano w przywileju dwa razy. Najpierw
czytamy, że nadany im obszar w obrębie granic mogą użytkować, „usgenomen kreczeme, molen, tich und den sehe, dorczu den tam und von dem teme czwu rutten,
das uns wellen behalden”, to znaczy „wyłączając z tego użytkowania karczmy, mły20
H. Strunk, op.cit., nr 64, s. 21.
A. Heintze, Die deutschen Familiennamen, geschichtlich, geographisch, sprachlich, hrsg. v. P. Cascorbi, Halle/S–Berlin 1933 (wyd. 7), s. 382.
22
KKG, nr 38, s. 31.
21
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[123]
Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu
123
ny, staw, jezioro i tamę i od tamy [na szerokość – W. D.] dwa pręty, to chcemy sobie
zatrzymać”. W państwie krzyżackim obowiązywało regale młyńskie i karczemne
i bez przywileju krzyżackiego nikt nie miał prawa zakładać młynów lub karczem.
Nie ma też w przywileju mowy o zgodzie na rybołówstwo w jeziorze ani na korzystanie z tamy. W innym miejscu stwierdzono, że Krzyżacy zatrzymali sobie miejsce
naprzeciw jeziora, od śluzy do miejsca, gdzie leżał stary młyn23. Z pewnością chodziło o okolice odgałęzienia kanału Raduni od Starej Raduni. O spiętrzeniu wody,
w wyniku którego powstał staw młyński, wspomniano już w 1364 r., przy okazji
wystawienia przywileju dla wsi Juszkowo na łąkę koło Roszkowa24.
Następnie na podstawie przywileju omówiono obciążenia finansowe wsi.
„Z [...] 69 włók mieszkańcy płacili corocznie [...] od każdego z łanu 5 wiardunków
monety krajowej i od każdej włóki cztery kury” (s. 55), czyli – przekładając to
na język bardziej zrozumiały – z każdego łana czynszowego miano płacić 5 wiardunków i 4 kury. Natomiast z „8 włók łąki przy Rokitnicy przekazywali corocznie
5 wiardunków (czyli wartość jednego łanu czynszowego) oraz tłuste dwa kapłony
wartości 4 skojców” (s. 56). Tymczasem także z każdego z 8 łanów płacono 5 wiardunków, a za kapłona nie 4 skojce, ale solidy, czyli szelągi25.
Meszne wynosiło „korzec żyta i szuflę owsa” (s. 56). Czym jest ta „szufla” i jaka
jest różnica między nią a korcem, nie wytłumaczono. W dokumencie w obu wypadkach użyto słowa „scheffel”. Termin ten należałoby tłumaczyć najlepiej jako
korzec26. Zdaniem autorów „meszne proboszcz pobierał także z ośmiu włók łąkowych” (s. 56). Tymczasem w dokumencie napisano: „Die andern acht huben
sint des messkorns ewiclich ken deme pfarrer obirhaben [=überheben]”, czyli jest
odwrotnie: pozostałe 8 łanów są z mesznego uwolnione. Było tak dlatego, że proboszcz posiadał dział w owych 8 łanach, ale nie płacił czynszu. Tego postanowienia
przywileju jednak nie omówiono.
Na końcu dyspozycji znalazło się także pominięte w pracy postanowienie dotyczące ponownego pomiaru gruntów wsi. Gdyby okazało się, że jest ich więcej, niż
podano, to mieszkańcy mają prawo je użytkować za czynsz tej samej wysokości,
jeśli zaś będzie ich mniej, to mają płacić odpowiednio mniejszy czynsz. Zamieszczenie w przywileju tego zastrzeżenia wskazuje, że ciągle jeszcze nie było pewności
co do wielkości powierzchni wsi.
23
Ibid., s. 31: „Sunderlich sal man wissen, alzo vorgeschreben stad von den czwen rutten, das
sint die czwu rutten bynnen dem tamme, kegen dem sehe, von der sluze bis do di alde mole lagen,
die wir czu unsir hant wellen behalden”.
24
PUB, Bd. 6, hrsg. v. K. Conrad, Marburg 1986, nr 266.
25
Potwierdza to księga czynszów komturstwa gdańskiego: „Item 8 huben obirmose, icliche gipt
5 fird., 2 kappunnen czu 4 sol.” (zob. KKG, s. 225). Dodajmy, że o reluicji kapłonów przywilej z 1367 r.
nie wspomina.
26
Zob. W. Odyniec, Chełmiński system miar i chełmińska stopa mennicza w rozwoju historycznym, [in:] Studia culmensia historico-juridica czyli Księga pamiątkowa 750-lecia prawa chełmińskiego,
t. I, red. Z. Zdrójkowski, Toruń 1990, s. 401–403.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
124
Wiesław Długokęcki
[124]
Okazało się jednak, że były to obawy nieuzasadnione. Wskazują na to dane
z księgi czynszów komturstwa: zamiast 77 (= 69 + 8) łanów czynszowych, z których każdy płacił 5 wiardunków, wykazano tylko 63 łany i 8 łanów „obirmose”
o takim obciążeniu (zatem razem 71 łanów, czyli 6 łanów mniej). Wymieniono
także 4 łany, z których płacono po 5 ½ grzywny, jak też 2 łany, z których każdy dawał 7 grzywien, czyli razem 6 łanów. Wypada przyjąć, że należały one do
pierwotnego areału wsi, ale ich obciążenie z nieznanych dzisiaj powodów uległo
zwiększeniu. Nadto wymieniono 10 grzywien „vor di Crampicz” (chodzi o 7 ½
łana nadane w 1397 r.)27.
Do opisu obciążeń skarbowych Pruszcza wkradły się w pracy błędy. Stwierdzenie, że „dwie włóki dawały łącznie 7 grzywien, a kolejne cztery łącznie 5 i pół
grzywny” (s. 58), jest mylne. Gdyby tak było, całkowity czynsz wsi nie mógłby
wynosić 152 grzywien bez 3 szelągów, a przecież tę wielkość autorzy uznali za wiarygodną (s. 58).
Natomiast w 1438 r. (a nie w latach 1414–1438, jak podano w pracy, s. 58)
wyszczególniono 65 łanów czynszowych (w tym jeden pusty), 8 łanów „oberig”
(= „obirmose”, tym razem podano prawidłowo, że czynsz z łana, a nie całości
wynosi 5 wiardunków) i 4 łany, ale o czynszu 4 grzywny z jednego łana (a nie
4 grzywny z całości, jak podano w pracy, s. 58). Brak natomiast wzmianki o łanach
w „Crampicz”28 .
W związku z nadaniem w 1397 r. 7 ½ łana „wesen in der Crampicz gelegen”
w pracy znalazło się stwierdzenie, że znajdowały się one we wsi Krępice (s. 58,
przyp. 38). Tymczasem w końcu XIV w. wsi tu jeszcze nie było. Była to nazwa terenowa używana na oznaczenie rozległego obszaru łąk, które nadawane były różnym
podgdańskim wsiom29. Pierwszymi wsiami na tym obszarze w widłach Motławy
i Krępickiej Łachy były Klausdorf i Mokry Dwór.
W pracy nie wyjaśniono, dlaczego w wykazie czynszów z 1438 r. Pruszcz już
tych łąk nie posiadał. W 1427 r. zostały one nadane wsi Lipce, co poświadcza wykaz jej czynszów z 1438 r. Na początku XVII w. Pruszcz próbował je odzyskać
27
KKG, s. 225.
Das grosse Zinsbuch des Deutschen Ritterordens, hrsg. v. P. G. Thielen, Marburg 1958 (dalej cyt.
GZB), s. 130, s. 129–130.
29
W związku z tym autorzy napisali: „Innym właścicielem łąk w Krępcu byli także mieszkańcy
Ujeściska, posiadający tu od 1338/1341 r. półtora łanu, przy czym zakon zastrzegł wówczas dla siebie
prawo posiadania głównej drogi prowadzącej do łąki, która była związana z przeprawą [w Krępcu
– W. D.]. Postanowienia te powtórzono w 1379 i w 1445 r.” Otóż w przywołanych dokumentach
(KKG, nr 47, 133) takich informacji nie ma. W przywileju z 1379 r. obiecano mieszkańcom wytyczenie drogi prowadzącej do tychże łąk, w miejscu uznanym przez zakon za najbardziej dogodne („Czu
denselbigen wesin sulle wir in legin eynen weg, do her bequemlich duncket”). Natomiast w 1445 r.
ze względu na trudną sytuację mieszkańców, na ich prośbę, wspomniane 1 ½ łana łąki wsi odebrano,
czynsz zaś w wysokości 15 grzywien anulowano („wider zcu uns nemen geruchten und sy deses
czinses... wellen darlaessen”).
28
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[125]
Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu
125
w procesie sądowym, co się nie udało. Wiadomo, że łąki te rozciągały się wzdłuż
Starej Raduni30.
Obok zagadnień związanych z areałem wsi omówiono w kolejności chronologicznej kilka dokumentów krzyżackich dla Pruszcza, które trafnie oceniono
jako świadectwo dalszego jego rozwoju. Jednak już ich szczegółowa interpretacja,
a przede wszystkim generalna ocena roli Pruszcza w systemie gospodarczym komturstwa gdańskiego, nasuwają różne wątpliwości.
W 1375 r. karczmarz pruszczański dostał przywilej na otworzenie w karczmie
ławy mięsnej („vleischbanck”) za czynsz w wysokości jednej grzywny31. W pracy
przyjęto jednak, zgodnie zresztą z treścią regestu tego dokumentu sporządzonego
przez wydawców, że to jatka mięsna. Ponieważ jednak to urządzenie znajdowało
się w karczmie, należy mówić o ławie, a nie jatce32. W 1377 r. niejaki Pecze Schober
otrzymał nadanie „jatki mięsnej o długości czterech i szerokości dwóch prętów
(czyli miejsca pobytu zwierząt rzeźnych) oraz kramu do sprzedaży mięsa” (s. 57).
W tym wypadku można już mówić o jatce, skoro był to osobny budynek. Pojawia
się jednak pytanie, czy to była rzeźnia. Po pierwsze użyto terminu „vleischbank”
a nie „kuttelhof ”, którym określano miejsce uboju. Po drugie, ze względów sanitarnych ubojnie lokalizowano poza zwartym skupiskiem ludności, przy cieku wodnym. Urządzenie pruszczańskie znajdowało się „czu Prust in unserm dorffe”. Po
trzecie, zwierzęta rzeźne trzymano nie w budynku, ale obok w miejscu zadaszonym
lub na wolnym powietrzu. W przywileju o tym się nie wspomina33. Natomiast za
dokonywaniem uboju na miejscu przemawia wielkość budynku – około 150 m2.
Istnienie „kramu do sprzedaży mięsa” wywnioskowano zapewne z nadania
Schoberowi „von sunderlicher gnadin hokewerkis”. Ściślej biorąc, było to pozwolenie na prowadzenie straganu (Hökerwerk) i mogło się wiązać ze sprzedażą także
innych towarów spożywczych. Użycie terminu „kram” nie jest w tym wypadku
najwłaściwsze, ponieważ w Prusach kramarze byli hurtownikami, a nie detalistami. Jeszcze na jedną rzecz trzeba zwrócić uwagę: czynsz z ławy mięsnej miał wynosić 1 grzywnę 4 skojce, wysokości zaś czynszu ze straganu nie podano.
W pracy pominięto informację, że Schober „sich sumtlich mit den andern
obireyntrage und gemeyne vytrift mit den inwon[e]rn disses [...] dorfess Prust sal
behalden”. Oznacza to, że po jakichś rozmowach i uzgodnieniach Schober otrzymał prawo do wypasu swojego bydła wspólnie z mieszkańcami wsi na gminnym
pastwisku.
Zgodnie z księgą czynszów komturstwa gdańskiego w Pruszczu było 6 karczem, dwie jatki mięsne (każda płaciła po grzywnie), dwie ławy chlebowe (płaciły
30
J. Muhl, op.cit., s. 17, 52–53.
KKG nr 40, s. 3–33.
32
Zob. I. Rabęcka-Brykczyńska, Jatki rzeźnicze w Polsce w XIII–XIV w., [in:] I. Rabęcka-Brykczyńska, T. Sobczak, Z problematyki badań nad produkcją i konsumpcją żywności w Polsce, Wrocław
[i in.] 1984, s. 11–12.
33
Ibid., s. 33–40.
31
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
126
Wiesław Długokęcki
[126]
po grzywnie, jednak jedna była pusta), następnie „scherbude” i „hokinbude” płacące ½ grzywny i „hokenbude”, której czynsz wynosił 4 skojce34.
W 1438 r. według danych z wielkiej księgi czynszów sytuacja wyglądała już
odmiennie. We wsi znajdowały się 2 ławy mięsne, w tym jedna wolna, pusta
„schrotbude” (czynsz ½ grzywny), dwie puste „hokenbude” (jedna powinna płacić
4 skojce, druga zaś 1 wiardunek), była też buda chlebowa, która płaciła 1 grzywnę.
Liczba karczem nie uległa zmianie35.
W opisie tych urządzeń gospodarczych pojawiają się jednak błędy wynikające
z niezrozumienia terminologii. W księdze czynszów komturstwa gdańskiego zapisano, że „scherbude und hokinbude gebin ½ mr”36 . Miałoby to świadczyć o spółce,
którą „z jednym z kramarzy [...] miał [...] miejscowy balwierz” (s. 57). Wspomniano już, że użycie określenia kramarz jest niewłaściwe albo przynajmniej nieścisłe,
gdyż kramarze zajmowali się handlem hurtowym, a nie detalicznym. Słowo Scherer (stąd „scherbude”) może oznaczać balwierza, ale też krojczego sukna (Tuchscherer), czyli po prostu krawca. Przy analizie przekazu z wielkiej księgi czynszów
napisano: „buda golibrody, choć pozostawała nieużytkowana, płaciła pół grzywny”
(s. 58). Tymczasem w wykazie czynszowym z 1438 r. wzmiankowana jest „schrotbude”, a więc buda krawca. Stąd wnioskuję, że to samo znaczy użyty w księdze
komturstwa termin „scherbude”. Przemawiałby za tym także argument logiczny:
stały pobyt balwierza we wsi wydaje się nieprawdopodobny.
Z błędami przedstawiono historię młyna w Pruszczu. Ze wzmianki z 1367 r.
o przejętym przez Krzyżaków „starym młynie” w okolicach „nowozbudowanej tamy”
miałoby wynikać, że „młyn ten mógł funkcjonować już za czasów Chwalimirowiców”
(s. 52) (tj. przed 1308/1328 r.? – W. D.). Nie wzięto jednak pod uwagę, że przymiotnik
„alt” może oznaczać zarówno „stary”, jak też „były”, a więc już nieistniejący.
Dalsze losy tego młyna przedstawiono następująco: „ze źródeł z początków XV
wiemy [...], że młyn przejęli od nich [tj. Krzyżaków – W. D.] w dzierżawę gdańszczanie” i w tym czasie „płacili za jego posiadanie i wykorzystywanie zakonowi 32
grzywny” (s. 52). Wzmianka, na którą powołano się w pracy, brzmi: „Die mole zcu
Prust dabit 32 mr., halb uff Wynachten und halb uff Johannis Baptiste”37. Nie ma
więc podstaw, aby wnioskować, do kogo należał młyn, ani też, na jakich warunkach
był posiadany. Natomiast przez analogię można przyjąć, że dzierżono go na prawie
chełmińskim (tj. dziedzicznie z prawem alienacji za zgodą zakonu za czynsz).
Zdaniem autorów, w 1433 r. przez wojska polsko-husyckie został zniszczony
młyn w Pruszczu, a „ponieważ ogólna odbudowa Pomorza po owej wojnie trwała bardzo długo, dopiero 13 IV 1447 r. komtur gdański Mikołaj Poster przekazał
go w ręce Mikołaja Korbera, który dodatkowo dostał także prawo do pozyskania
drewna z lasów zakonnych, oczywiście w celach odbudowania obiektu” (s. 61).
34
KKG, s. 225.
GZB, s. 129–130.
36
KKG, s. 225.
37
Ibid., s. 203.
35
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[127]
Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu
127
Autorzy uważają, że jest on identyczny z obiektem wzmiankowanym w księdze
czynszów komturstwa gdańskiego. Nastąpiło tylko zmniejszenie świadczenia z 32
do 24 grzywien (s. 61).
Pogląd o jakoby „bardzo długiej” odbudowie Pomorza po 1433 r. jest nietraf38
ny . Dotyczy to także opisywanego przypadku. Przeoczono bowiem wzmiankę
z 1438 r., według której młyn w Pruszczu już wtedy płacił czynsz w wysokości
24 grzywien rocznie w czterech ratach po 6 grzywien39. Zatem jeśli młyn został
w 1433 r. zniszczony, to najpóźniej po 5 latach był czynny. Także treść przywileju
z 1447 r. nie daje podstaw do wniosków formułowanych w pracy. Młynarz otrzymał
prawo bezpłatnego cięcia drzewa budowlanego na potrzeby młyna („frei molholtcz in unsirn welden, das her frey hawen und czur molen furen moge”). Natomiast
zobowiązano go do naprawy śluzy i urządzeń na własny koszt („sal die slewsse
selbst besseren uff seine kost und sal ouch die mole mit allerley molgeschirre, was
zcur molen gehoret, halden, und die mit sulcher czugehorunge besorgen”). Z kolei
budowa nowej śluzy należy do zakonu („Sunder wenne die slewse alt wirt und się
von not wegen newe mus buwen, denne so sollen wir sie newe buwen”), młynarz
zaś ma tylko pomagać40.
Ze względu na stan źródeł dzieje parafialne ograniczają się do wskazania na
pruszczańskich plebanów i wikariuszy, z literatury przedmiotu wykorzystując
w tym celu pracę Hermanna Freytaga. Także tutaj mamy do czynienia z błędami. Zamordowany w 1401 r. proboszcz Pruszcza miałby nazywać się Petrus Lica
(s. 59). Powołano się na rękopis Ms. Mar F 234 z Biblioteki Gdańskiej PAN, ale
bez podania karty lub strony, i na H. Freytaga, który nazwisko to podał w formie
Petrus Liza (s. 59, przyp. 43)41. Natomiast Peter Kriedte stwierdził, że w rękopisie nazwisko to zapisano jako „Lise”42. W takim razie transkrypcja tego nazwiska
w formie „Lica” jest nieuprawniona.
Przy omawianiu osoby innego proboszcza stwierdzono: „W latach dwudziestych XV w. proboszczem był pochodzący z Warmii Friedrich von Salodorf, związany także z kapitułą wrocławską i warmińską, jednak o jego działalności w Pruszczu nic bliżej nie wiadomo” (s. 59). Tymczasem Fryderyk von Salendorf pochodził
z ziemi chełmińskiej, był kanonikiem warmińskim i wrocławskim, a proboszczem
w Pruszczu w 1402 r. Ze stanowiska proboszcza zresztą szybko zrezygnował na
rzecz swego nauczyciela Marka43.
38
K. Kasiske, Das deutsche Siedelwerk des Mittelalters in Pommerellen, Königsberg (Pr) 1938,
s. 243–247.
39
GZB, s. 121 (306): „die mole zcu Prust alle quatemper 6m”.
40
Archiwum Państwowe w Gdańsku (dalej cyt. APG), sygn. 300 D, 79,30.
41
Dodajmy, że także Otto Günther (Katalog der Danziger Stadtbibliothek, Bd. 5, Danzig 1921,
s. 243) zapisał to nazwisko w formie „Liza”.
42
P. Kriedte, Die Herrrschaft der Bischöfe von Włocławek in Pommerellen von den Anfängen bis
zum Jahre 1409, Göttingen 1974, s. 232, 348.
43
T. Borawska, Salendorf Fryderyk, [in:] Słownik biograficzny kapituły warmińskiej, red. J. Guzowski, Olsztyn 1996, s. 212.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
128
Wiesław Długokęcki
[128]
W stosunku do swego znaczenia, jak też w porównaniu z innymi miastami
pruskimi, Gdańsk posiadał bardzo małe dobra ziemskie. W 1410 r. otrzymał od
Władysława Jagiełły 6 leżących w jego sąsiedztwie wsi, w tym także Pruszcz. Wątpię jednak, aby wymienienie go w tym nadaniu na pierwszym miejscu oznaczało
jakieś szczególne nim zainteresowanie ze strony Gdańska (s. 60). Cztery pierwsze wsie, które należały do komturstwa gdańskiego, zostały zapisane w kolejności
geograficznej, z południa na północ (Pruszcz, Rokitnica, Orunia, Ujeścisko), dwie
dalsze, Wiślina i Bogatka, należały do komturstwa malborskiego (wójtostwo grabińskie). Natomiast niezrozumiałe jest stwierdzenie, że wspomniany dokument
został „spisany po łacinie, ale nazwy miejscowe po niemiecku: Prusth, Ora Wonnenberg, Hochczit et Richemberg” (s. 60, przyp. 49). Czyżby należało oczekiwać,
że zostaną one przetłumaczone na łacinę?
Do narracji opisującej wydarzenia przed wojną trzynastoletnią wkradł się zasadniczy błąd: Związek Pruski powstał nie w 1443 (s. 61), a w 1440 r.
Dochodzimy w końcu do oceny roli Pruszcza przed 1454 r. W pracy wskazano
na funkcjonowanie w Pruszczu szeregu urządzeń gospodarczych, nie wyjaśniono
jednak trafnie, przez umieszczenie w szerszym kontekście, ich funkcji. Z badań
Karla Kasiske wynika, że w czasie planowej akcji kolonizacyjnej na wysoczyźnie
w komturstwie gdańskim Krzyżacy nie zakładali miast, ale tworzyli tzw. grupy wsi,
czyli skupiska z wsią przodującą z młynem, karczmami, jatkami mięsnymi, ławami
chlebowymi itp. Na Wysoczyźnie Gdańskiej takimi wsiami obok Pruszcza była też
Przyjaźń czy Kielno44. Obsługa podróżnych na trasie do i z Gdańska była tylko jedną z funkcji (s. 56–57), ale ze względu na położenie między Gdańskiem a Tczewem
niewielką i z pewnością nie najważniejszą. Natomiast wątpić należy w spełnianie
przez pruszczańskie karczmy roli „zaplecza hotelowego” Gdańska w okresach,
w których w zajazdach miejskich nie było już wolnych miejsc. Poza wszelką kontrolą źródeł jest też stwierdzenie, że „nie można lekceważyć możliwości korzystania z karczem Pruszcza przez samych gdańszczan w celach wybitnie towarzyskich”
(s. 57). Przeczy temu niewielki czynsz, jaki te karczmy płaciły (2 grzywny i 4 funty
pieprzu).
Dzieje wsi w okresie wojny trzynastoletniej przedstawiono przede wszystkim
na podstawie kroniki Jana Lindaua45. Jednakże sposób jej wykorzystania budzi
wątpliwości, przede wszystkim z powodu niezgodności między przekazami źródła
a ich tłumaczeniem przez autorów.
Sporo uwagi poświęcono tutejszej bastei, która miała powstać po zburzeniu
w sierpniu 1459 r. przez Gdańsk zamków w Sobowidzu i Grabinach Zameczku
„przy kościele”, co miałoby być potwierdzone przez Lindaua (s. 62 i przyp. 57).
„Początkowo było to najprostsze z możliwych obwarowań wykonane z koszów
44
K. Kasiske, op.cit., s. 139–140.
Johann Lindau’s Geschichte des dreizehnjährigen Krieges, hrsg. v. T. Hirsch, [in:] Scriptores rerum Prussicarum. Die Geschichtsquellen der preussischen Vorzeit bis zum Untergange der Ordensherrschaft, hrsg. v. Th. Hirsch, M. Töppen, E. Strehlke (dalej cyt. SRP), Bd. 4, Leipzig 1870, s. 502–637.
45
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[129]
Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu
129
wypełnionych ziemią i połączonych deskami [...]. Jako punkt obserwacyjny służyła kościelna wieża. Prowizoryczne obwarowanie nie było w stanie wytrzymać
kolejnego ataku wojsk krzyżackich, które z Chojnic, Gniewa, Nowego i Kiszewy
dokonały ponownego uderzenia na przedpola Gdańska i 30 VIII zdobyły basteję,
a sam Pruszcz (włącznie z kościołem) puściły z dymem” (s. 62). Następnie doszło
do bitwy, która skończyła się klęską gdańszczan.
Po pierwsze, w tym opisie połączono mylnie dwa wydarzenia: 28–29 III 1460 r.
oddziały krzyżackie z Gniewu, Nowego, Chojnic i Starej Kiszewy operowały niedaleko Gdańska, „z tej strony Pruszcza”, w Rusocinie, Łęgowie, Roszkowie i Różynach, spaliły trochę budynków w tych wsiach, zabrały bydło, po czym jeszcze w sobotę wycofały się z powrotem46. Pruszcz nie był w ogóle atakowany, a przynajmniej
źródło o tym milczy. Natomiast w ataku z końca sierpnia według J. Lindaua brały
udział odziały z Gniewu i Chojnic. Ci „beranten das dorff Praust und schlugen
einen scholczen und szomliche ander pauer und pauerknechte wol xxx zcu tode
und pilgeten dasselbe dorff und nomen den leutten was sie hatten”47. Tak więc precyzyjne dane kronikarza o masakrze ludności (chyba z powodu stawianego oporu)
i rabunku zostały pominięte. Lindau przynosi także dokładne informacje o próbie
odsieczy zorganizowanej przez gdańszczan i klęsce, którą ponieśli. Te informacje
zostały przez autorów przytoczone. Dodać jednak trzeba, że wbrew temu, co napisano, Lindau nie wspomniał wprost o spaleniu wsi i kościoła, a tylko o spaleniu
bastei48.
Jesienią 1462 r. „oddziały polskie [...] uczyniły swoją bazą wypadową właśnie
Pruszcz, gdzie w pierwszej kolejności wzmocniły (rozbudowały) basteję i obwarowały ruiny kościoła” (s. 63). Otóż z informacji Lindaua nie wynika, że już istniejąca basteja, jak przyjęto w pracy, została rozbudowana czy wzmocniona, ale że
kościół zamieniono w basteję49. To stwierdzenie ma zaś istotne znaczenie. Basteja
pruszczańska wzmiankowana przez Lindaua w 1460 r. lokalizowana jest bowiem
w literaturze przedmiotu nie w kościele, ale koło śluzy50. Jej istnienie w tym miej46
Ibid., s. 569: „It. Im furgeschriebenen lxsten jare am freitage und sonnobende fur judica des
morgens do woren die Mewer, Neugeborger, die Coniczer und Kisschower nicht ferne von Danczke
uff genseit Prust zcu Russchenzcin, zcur Langenow, zcu Rostaw und zcum Rosenberge und branten
etliche gebeude in dwenselben dorffern und trieben das vieh wegk, so sie meist krigen kunden, und
ruckten desselben sonabents fur judica widder wegk”.
47
Ibid., s. 570.
48
Ibid., s. 570–571: „und die finde bliben zcu Prust liegen in der pasteien, die się den Danczkern
ouch abedrungen, von demselben sonnabende bis an den montages morgen und namen der stat
Danczke das wasser und branten die pasteie aus”.
49
Ibid., s. 595: W 1462 r. oddziały polskie operujące na Pomorzu „zcogen widder gen Prust in
das dorff und bepasteieten die kirche daselbst”, tj. w Pruszczu. W 1466 r. zaciężni krzyżaccy zamienili
w basteję kościół w Santyrze (ibid., s. 630: „da nomen eczliche von der creucziger soldener die kirche
zcum Zcanter... und vorpasteieten und begruben die bis vaste an die Weissel”).
50
G. Köhler, Geschichte der Festungen Danzig und Weichselmünde bis zum Jahre 1814 in Verbindung mit der Kriegsgeschichte der freien Stadt Danzig, Th. 1, Breslau 1893, s. 130; J. Heise, op.cit.,
s. 125; J. Muhl, op.cit., s. 54.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
130
Wiesław Długokęcki
[130]
scu potwierdzałby przekaz Lindaua opisujący wypadki z listopada 1465 r. (o czym
niżej). W okresie wojny były zatem w Pruszczu nie jedna, a dwie basteje: pierwsza,
poza siedliskiem wsi, koło śluzy na Raduni, która mogła zostać wzniesiona już
w 1456 r.51, i druga w kościele (od 1462 r., a może już wcześniej).
Warto jeszcze zwrócić uwagę na pominięty przez autorów przekaz Szymona
Grunaua, który opisując wypadki w Pruszczu z 30 VIII 1460 r., stwierdził, że po
przybyciu do wsi wojsk krzyżackich „die pauern hetten von irer kirche gemacht
ein pasteye, von welcher sie sich mit den feinden schossen, und es pliben todt 30
pauern”52. Jeśli ta informacja jest wiarygodna, to przekształcenie kościoła w punkt
obronny należałoby przypisać pruszczańskim chłopom.
Zdaniem autorów „o liczebności załogi bastei pewne pojęcie daje fakt, że 7 lipca 1463 r. 37 stacjonujących tu konnych dokonało rabunkowego wypadu aż pod
nadal trzymany przez Krzyżaków Puck” (s. 63). Jednak przywołany dla uzasadnienia tego zdania fragment z kroniki J. Lindaua wcale tego nie potwierdza. Wynika
z niego bowiem, że tegoż dnia koło Redy ci z Pucka i stojący po ich stronie chłopi
zabrali (jako łup) Polakom z bastei w Pruszczu około 37 koni i jakichś ludzi. W bitwie miało polec około 100 chłopów53.
Kolejne stwierdzenie z powołaniem się na to źródło brzmi: „Wypady takie
[tj. rabunkowe? W. D.] załoga bastei urządzała częściej, zachowały się wiadomości o jeszcze jednym, z 4 XII 1463 r.” (s. 63–64). Także w tym wypadku informacja podana przez J. Lindaua nie uzasadnia takiego uogólnienia. Wynika z niej, że
żołnierze z Pruszcza pochwycili koło Oliwy 8 konnych dokonujących rabunków,
którzy należeli do załogi puckiej, dwóch z nich zabili, w tym przywódcę Mikołaja
Sengera, syna karczmarza z Przyjaźni, który dowodził nimi około 2 lat54.
W opisie wydarzeń z końcowego okresu wojny czytamy: „Jesienią 1465 r. załoga bastei dwukrotnie starła się z atakującymi ją oddziałami krzyżackimi, próbującymi raz jeszcze zniszczyć tamę. Między 4 a 13 XI napastnicy zdołali ją tylko
uszkodzić i zostali zmuszeni przez załogę do ucieczki, podjęli próbę dokończenia
dzieła 15 XI, tym razem wobec czujności załogi bastei, bez żadnego efektu” (s. 64).
Natomiast przywołany w przypisie (s. 64, przyp. 72) opis tych wydarzeń przez
gdańskiego sekretarza brzmi tak: „It. Darnach am montage nach aller heiligen do
stochen die von der Lauenborgk die Radaune bei Prust aus und wart widder gefangen an der mitwoch noch Martini, do quam das wasser [...] It. Am freitage
51
Zob. Biblioteka Gdańska PAN, Ms. Uph. fol. 113, s. 776 (list dowódców zaciężnych z Tczewa
do Gdańska z 2 V 1456 r., w którym wzmiankowani zostali „die auß der pastey bey Prust”).
52
Simon Grunau’s Preussische Chronik, hrsg. v. M. Perlbach, r. Phillipi, P. Wagner, Bd. 2, Leipzig
1889, s. 255.
53
Johann Lindau’s Geschichte, s. 600: „[...] do wurden den Polen aus der pasteien zcu Prust uff
und bei der Reden wol xxxvij pferde von den von pauczke und von den pauern abgeschlagen und och
eczlich volck, doch der armen pauern bliben bei jc todt uff der walstatt”.
54
Ibid., s. 607: „[...] do fingen die Polen, die zcu Prust in der posteien lagen, den von Pauczke
bei der Oliva viij reisigers abe, die den armen leutten do umbe langk manche zceit grossen schaden
gethan und schlugen ij todt, davon ir hauptman was Nickel Senger des krugers son vom Reinfelde,
der wol ij jar ir geleitsman war gewest”.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[131]
Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu
131
noch Martini do branten die von Stargart im dorffe zcu Prust wol xvii gebeude
klein und gros abe, und wolden die Radaune widder ausgestachen haben, da wart
sie uffgeschuczt vor der pasteie”55. Zatem 4 listopada oddział krzyżacki z Lęborka
przebił wał Raduni koła Pruszcza i została ona ponownie „złapana” (tj. zamknięto
przebicie) 13 listopada, gdy woda przyszła do Gdańska. Z kolei 15 listopada oddział krzyżacki spalił w Pruszczu kilkanaście budynków dużych i małych. Natomiast z ostatniego fragmentu wynika, że w tym czasie przed basteją woda z kanału
Raduni była już skierowana do rzeki (Stara) Radunia.
Skoro dla przedstawienia dziejów Pruszcza w wojnie trzynastoletniej za główne źródło uznano przekaz J. Lindaua, to oczekiwać należałoby kompletnego wykorzystania podanych przez niego informacji do dziejów Pruszcza. Dlatego niezrozumiałe jest pominięcie relacjonowanych przez niego wydarzeń z 14 XI 1458 r.
Wówczas oddział zaciężnych z Gniewu w sile 40 drabantów i 4 konnych napadł
na wieś Roszkowo, zrabował bydło, pojmał sołtysa i czterech chłopów i zamierzał
wrócić do Gniewu. Wówczas gburzy z kilku innych wsi wystąpili przeciw rabusiom. Łęgowianie zamknęli most do młyna w Rusocinie i rozpoczęła się walka,
w której wzięli udział także mieszkańcy Roszkowa, Pruszcza i Cieplewa. Potyczka
toczyła się między młynem rusocińskim a Pruszczem. Odbito wziętych do niewoli
i bydło. Ze strony zaciężnych miało polec 41 żołnierzy, a trzech uciekło. Wśród
chłopów zaś było tylko nie więcej niż trzech rannych56.
Sporo miejsca poświęcono osobie nazwanej w pracy „Niclus Gunter Schumacher”. Miał on posiadać w Pruszczu „posiadłość”, poinformował też „najpewniej”
władze Gdańska o zajęciu 30 VIII 1460 r. wsi przez wojska krzyżackie, w czasie
bitwy został schwytany, ale „zdołał się jednak szybko wydostać (zapewne wykupić)
z niewoli, skoro już w listopadzie 1460, działając z upoważnienia władz Gdańska,
przyczynił się do wykrycia spisku w klasztorze kartuzów (w dzisiejszych Kartuzach), którego celem było przekazanie miasta Gdańska Krzyżakom” (s. 62–63).
Tymczasem Mikołaj Günther był szewcem, który wyjawił burmistrzowi Niederhofowi plany Marcina Koggego, na początku 1459 r. zaś „meister Junther der
schomacher” oczyścił się przed radą z podejrzeń o nielojalność, a 30 VIII 1460 r.
„vor Prust... da wart einer von den burgern mitte gefangen Niclaus Gunter genumpt ein schuemecher”. Został przewieziony do Skarszew und „da wart er von
den creuczigern los gelassen uff ein solchs, das er die stat von Danczke solde vorraten”57. Określenie „Schumacher” nie oznacza więc nazwiska, ale zawód. Łączenie
tej osoby z Nicolasem Schumacherem, który według autorów przejął w 1461 r.
opiekę nad małoletnimi córkami sołtysa z Pruszcza, nie ma podstaw. Ponadto Lindau wyraźnie napisał, że szewca Günthera Krzyżacy zwolnili za obietnicę współpracy w zajęciu Gdańska, nie zaś za okup.
55
Ibid., s. 626.
Ibid., s. 561.
57
SRP, Bd. 4, s. 642–646; 577, przyp. 1; Johann Lindau’s Geschichte, s. 575.
56
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
132
Wiesław Długokęcki
[132]
Po wojnie trzynastoletniej Gdańsk mógł już bez przeszkód sprawować władzę
nad nadanymi przez Kazimierza Jagiellończyka posiadłościami ziemskimi, w tym
także nad wsią Pruszcz. Administracyjnie Pruszcz należał do urzędu Wyżyna
(Hoge, Höhe), a nie Wyżyny, jak podano w pracy (s. 64). Używano także nazwy
Waldamt Hoge (Höhe), nawiązując do podziałów z czasów krzyżackich58.
Zdaniem autorów „władzę we wsi sprawował sołtys, wspomagany w sprawach
sądowych przez czterech radnych i sześciu ławników” (s. 65). To stwierdzenie jest
nieprecyzyjne. Rajcy (tak na s. 68, zamiast radni) nie byli członkami ławy, nie
uczestniczyli więc w posiedzeniach sądu. Natomiast z wilkierza Pruszcza z 1485 r.
wynika, że przysługiwały im uprawnienia administracyjne, np. przy budowie płotów, ścinania rogów bydłu, w sprawach przeciwpożarowych, rowów granicznych,
alienacji gruntów we wsi. Łamanie przepisów w tym względzie było zagrożone karami pieniężnymi lub w naturze59. Słusznie zwrócono uwagę, że od 1455 r. Gdańsk
miał prawo samodzielnego uchwalania wilkierzy. Nie wyjaśniono jednak, dlaczego
za prawdopodobną datę powstania wilkierza dla Pruszcza przyjęto 1479 r. (s. 68),
chociaż on sam zawiera datę 1485 r.
Na niezrozumieniu zasad funkcjonowania sądownictwa w epoce feudalnej
opierają się uwagi o sądzie w Pruszczu. W pracy stwierdzono, że „7 XI 1466 r.
[...] podczas zjazdu stanów pruskich w Toruniu spór mieszczanina Matthiasa Marscheyde z gdańszczaninem Nicluszem Holtzhuszem, przyrodnim bratem jego
żony, skierowano właśnie do rozstrzygnięcia podczas posiedzenia sądu w kościele w Pruszczu” (s. 65). Po pierwsze sprawę tę rozpatrywano 8, a nie 7 listopada. Przedstawił ją gubernator Ścibor Bażyński. Dotyczyła roszczeń Marszejdy do
spadku należącego do jego żony Katarzyny, którą jednak wcześniej uprowadził60.
Jego oponent był mieszczaninem gdańskim, przyrodnim bratem Katarzyny i jej
opiekunem prawnym. Za zgodą stron próbowano załatwić spór polubownie przez
rozjemców, po dwóch z każdej strony. Na miejsce spotkania stron zaopatrzonych
w glejty gubernatora i Gdańska wyznaczono kościół w Pruszczu61. Nie było to więc
posiedzenie „lokalnego sądu”. Zresztą sąd wiejski nie był właściwy dla rozstrzygania tej sprawy.
58
W podanym w pracy (s. 64) podziale administracyjnym posiadłości ziemskich Gdańska znalazły się nieścisłości: pominięto urząd budowlany, Mierzeja zaś i Szkarpawa traktowane były początkowo oddzielnie (zob. rachunki kamlarii gdańskiej: APG, sygn. 300, 12, 2 (1530–1531 r.); 3 (1540 r.)).
59
W. Długokęcki, D. Kaczor, Wilkierz gdańskiej wsi Pruszcz z 1485 roku, Zapiski Historyczne,
t. 72: 2007, z. 2–3, nr 1, 2, 11, 16. O uprawnieniach rajców pod koniec XVI w. zob. D. Kaczor, Wilkierz wiejski Pruszcza Gdańskiego z 1595 roku, [in:] Hortus imaginum. Studia historyczne dedykowane
pamięci profesora Stanisława Mielczarskiego, red. A. Paner, A. Kłonczyński, K. M. Kowalski, Gdańsk
2005, s. 106–107.
60
Nie ma podstaw, aby uważać Marszejdę za mieszczanina (zob. SRP, Bd. 4, s. 784, przyp. 6).
61
Akten der Ständetage Preussens, Königlichen Antheils. (Westpreussen), hrsg. v. Fr. Thunert,
Bd. 1, Danzig 1896, nr 2, s. 8–9. W pracy w przypisie 77 mylnie podano, że omawiany reces znajduje
się w Acten der Ständetage Preussens unter der Herrschaft des Deutschen Ordens, hrsg. v. M. Toeppen,
Bd. 1, Leipzig 1874.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[133]
Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu
133
Następnie w pracy stwierdzono: „Ponieważ przedmiotem sporu były majątki,
jakie Niclusz Holtzhuszen miał podzielić z siostrą (a żoną Matthiasa Marscheyde),
a jeszcze w 1491 r. w tym samym kościele rozstrzygano inną sprawę Matthiasa, być
może w grę wchodziły majątki, które rodzina gdańskich mieszczan już wcześniej
posiadała w Pruszczu” (s. 65). Ze względów podanych wyżej wynika, że to stwierdzenie jest nieuprawnione. Możliwe, że wybór Pruszcza na spotkanie polubowne
podyktowany mógł być jego centralnym położeniem między Gdańskiem a dobrami Marszejdy. Żadnego związku z tym sporem nie miała sprawa z 1491 r. Dotyczyła ona konfliktu między Marszejdą a subkowskim włodarzem. Wbrew opinii
wyrażonej przez autorów do posiedzenia sądu w tej sprawie nie doszło, gdyż włodarz nie przybył62.
Sporo miejsca poświęcono pruszczańskim sołtysom i sołectwu. Według autorów w zamian za dług 900 grzywien „pozyskane przez radę miasta Gdańska włóki sołeckie i dwór [miał je sprzedać Gdańskowi sołtys Andreas Schulze – W. D.]
graniczące z włókami czynszowymi Petera Schumachera, w 1467 r. przejął jeden
z gdańskich burmistrzów, Hildebrandt Johann von Walde [...] na prawie chełmińskim i dziedzicznie [...] druga osoba, korzystająca z prerogatyw sołtysa, najpewniej
naprzemiennie z rodziną Schultów” (s. 66). Dokument wystawiony w związku z tą
sprawą przez radę Gdańska nie potwierdza tego wniosku. Wspomniane łany, które
sprzedano Janowi von Walde jako „wolne”, posiadał wcześniej Piotr Schumacher
jako czynszowe. W dokumencie nie ma mowy o tym, że są to łany sołeckie, brak
również wzmianki o uprawnieniach sądowych i dochodach, które byłyby z nimi
związane63. Pominięcie tej sprawy w tego typu nadaniu wydaje się nieprawdopodobne. Dodać należy, że przy podziale tych dóbr między spadkobierców posiadłość wzmiankowana była bez sołectwa, natomiast jako sołectwo określono dobra
posiadane przez tę rodzinę w Przemysławiu na Mierzei Wiślanej64. Rada Gdańska
miała prawo zwolnić te łany z płacenia czynszu, von Walde zaś uznał, że stanowi
to dostateczną rekompensatę za rezygnację z długu.
Omówiono bliżej dokument zastawu Pruszcza kilku rodzinom gdańskim na
20 lat, wystawiony przez radę w sierpniu 1472 r.65 Wymieniono następujące osoby
(w nawiasie wysokość sumy dłużnej): 1) Enwold Wrige (1000 grzywien); 2) Wil62
SRP, Bd. 4, s. 784–785, przyp. 6. To samo źródło informacji (uwagi Theodora Hirscha do
kroniki Caspara Weinreicha) przywołali autorzy. Nie ma tu stwierdzenia, że planowane posiedzenie
sądu miało się odbyć w kościele.
63
W pracy korzystano z odpisu tego dokumentu z APG, sygn. 300, 4, 143, s. 33 (nie wiadomo,
czemu miałoby służyć odwołanie „por. 300R/4”). Autorzy nazywają go Hildebrandtem Johannem
von Walde, podczas gdy w źródłach występuje jako Jan (zob. J. Zdrenka, Urzędnicy miejscy Gdańska
w latach 1342–1792 i 1807–1814. Biogramy, Gdańsk 2008, s. 360). Tę rozbieżność należałoby w pracy
wyjaśnić. Zob. też: M. Foltz, Geschichte des Danziger Stadthaushalts, Danzig 1912, s. 188.
64
APG, sygn. 300, 43, 2b, k. 371v: „Item noch sal de vrouwe [Gertruda – W. D.] beholden den
hoff tho Prust myt allem vee und schulden, sunder Hans van dem Wolde beholt darane syn veerde
del. Item so beholt de vrouwe [Gertruda – W. D.] noch dat schultampt to Prenßelowe und dar hefft
Hans van dem Wolde de helfte ane”.
65
APG, sygn. 300, 12, 738, s. 25–26.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
134
Wiesław Długokęcki
[134]
helm von Hagen (4000 grzywien); 3) Bertold i Hans Wrige (1682 grzywny); 4) Jacob Rawen (1792 grzywny, spadkobiercy: wdowa, pięcioro dzieci i ich opiekun
Jorge Falken); 5) Claus Storanes (1532 grzywny, spadkobiercy: pięcioro dzieci)
(s. 67). Doszło tu jednak do pomyłek, wierzycielami byli bowiem: wymieniona
jako czwarta Dorota, wdowa po Jakubie Falken, z dziećmi, a jako piąty Jorge Valke
z dziećmi jego śp. przodka Klausa Stormesa (a nie Storanesa).
W konkluzji stwierdzono, że „na poczet ich należności miały składać się także
dochody nie tylko ze wsi Pruszcz, ale też ze śluzy na Raduni. Zwraca uwagę fakt,
że o ile dotychczas wspomniano o tamie na Raduni, o tyle teraz pojawiła się śluza. Widocznie doświadczenia z okresu wojny trzynastoletniej skłoniły gdańszczan
do prac nad tym newralgicznym dla całego miasta punktem i jego rozbudowy”
(s. 67). Stwierdzenia te nie mają jednak żadnego pokrycia w cytowanym w pracy
źródle. Przede wszystkim nie wyjaśniono, jakie to miałyby być dochody ze śluzy.
Z dokumentu wynika, że władze Gdańska zatrzymały obsadę parafii, sądownictwo drogowe, szarwark przy wale na Raduni i wale wyżynnym między Tczewem
a Czatkowami, jak też obowiązek wojskowy chłopów z Pruszcza. Nie jest prawdą,
że śluza wzmiankowana była dopiero w 1472 r., skoro wymieniono ją wyraźnie
w przywileju lokacyjnym z 1367 r. Nie wyjaśniono również, jakie to prace przeprowadzono „nad tym newralgicznym punktem”, na czym miała polegać jego rozbudowa, a przede wszystkim, o jaki punkt chodzi.
W pracy zwrócono uwagę na Marcina Mierke, proboszcza Pruszcza przynajmniej od 1467 r. Podjął on „starania o odbudowę zniszczonego w czasie wojny
trzynastoletniej kościoła” (s. 68). W tym celu dnia 28 listopada tegoż roku „pożyczył 60 grzywien od [...] Katarzyny, wdowy po Hansie Borchardzie (pozostającej pod opieką zięcia Jorga Gerda). Pożyczka była gwarantowana na dochodach
z czterech włók należących do kościoła” (s. 68). Jednak wpis do księgi ławniczej, na
który się powołano, nie potwierdza takiej konkluzji66. Działając za zgodą oficjała
i przez pełnomocnika z powodu spalenia przez wrogów „des hoffes to der wedeme der kerken to Prust behorende”, pożyczył wspomniane 60 małych grzywien
„up de... wedeme und gebude darup, und up de veer fryen hofen to der... kerken
und wedeme behorende”. Jako zabezpieczenie („settet he... tor handt und vor eyn
pant”) dał dom i stodołę wraz z końmi i bydłem, które zbudował i kupił za własne,
a nie kościelne pieniądze. Z zapiski wynika więc, że nie chodziło o odbudowę fary,
ale kościelnego gospodarstwa.
Opis dziejów Pruszcza w średniowieczu kończy informacja, że w 1495 r. zostało tu schwytanych 7 członków bandy Grzegorza Materny i „z rozkazu rady miasta
Gdańska zostali na miejscu w Pruszczu ścięci, a ich głowy umieszczono na wysokich palach przed placem przechowywania cegieł” (s. 69). Autorzy powołują się
przy tym na kronikę Krzysztofa Beyera i pracę J. Muhla (s. 69, przyp. 104). W tej
ostatniej czytamy: „Simon Matern, der berüchtigte Räuberhauptman und Kinds
Danzigs hat sich vielfach gerade in der Nähe von Praust in den Hinterhalt gelegt.
66
APG, sygn. 300, 43, 2a, k. 76.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[135]
Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu
135
Im Jahre 1495 ließ der Danziger Rat, sieben seiner Gesellen, die bei Praust ergriffen waren, dort köpfen und ihre Häupter hinter der Prauster Ziegelscheune auf
hohe Pfähle stecken”67. Natomiast w kronice K. Beyera, którą przywołał J. Muhl, jej
wydawca – Th. Hirsch – umieścił pod 1495 r. informację z kroniki Melmanna: „da
wurden ihrer 7 von Materns gesellen geköpft, und ihre heupter wurden hinter die
ziegelscheune, als man nach Praust fähret, auf hohe pfähle gesteckt”68. Ścięto zatem
siedmiu członków bandy Materny, „a ich głowy zostały nabite na wysokie pale
z tyłu cegielni, jak się jedzie na Pruszcz”. Muhl podał zatem informacje, których
w źródle nie ma. Te mylne wiadomości w pracy powtórzono, mimo że bezpośrednio przywołano źródło.
Nie można zgodzić się ze sposobem przedstawienia działalności G. Materny
w stosunku do Gdańska. Autorzy piszą, że „w 1499 r. przy próbie podpalenia miasta [Materna – W. D.] doprowadził do spalenia jego zabudowy w okolicy Bramy
Wyżynnej aż po ulicę Szeroką i Bramy Zielonej włącznie z Długimi Ogrodami
i kościołem św. Barbary” (s. 69). Po pierwsze, nie przywołano żadnej podstawy
źródłowej ani historiograficznej dla tych ustaleń. W kronice Ch. Beyera wydarzenia te przedstawione zostały inaczej. Najpierw (5–7 września) spaliło się 6 domów
koło św. Barbary. Kilkanaście dni później (14 września) szpital i kościół św. Barbary, wszystkie stodoły powroźnicze, karczmy, domy i budy do Olszynki (Waldhof).
Zostało tylko 6 (lub 60) domów przy zewnętrznej Bramie Żuławskiej. Z kolei 30
września spaliły się 3 domy na ul. Szerokiej. W końcu Materna kazał także podłożyć ogień na Długich Ogrodach69.
Tej części monografii Pruszcza Gdańskiego, która została poświęcona średniowieczu, nie można uznać za udaną. Zaważyła na tym przede wszystkim niezgodność między treścią wykorzystanych źródeł a dokonaną przez autorów ich interpretacją: arbitralne przypisanie Stefanowi pochodzenia z Pruszcza, błędy w tłumaczeniu przywileju z 1367 r., ksiąg czynszowych, informacji z kronik gdańskich i innych źródeł. Na błędną interpretację roli Pruszcza w średniowieczu wpływ miały
też dotyczące dość ważnych kwestii (regale młyńskie, polityka osadnicza zakonu
krzyżackiego, działanie sądownictwa) braki w wiedzy pozaźródłowej. Należy mieć
nadzieję, że w wypadku ukazania się drugiego wydania Historii Pruszcza Gdańskiego wskazane błędy zostaną poprawione.
67
J. Muhl, op.cit., s. 54. Oczywiście chodzi o Grzegorza, a nie o Szymona Maternę.
Christoph Beyers des älteren Danziger Chronik, hrsg. v. T. Hirsch, [in:] SRP, Bd. 5, Leipzig 1874,
s. 447. Cegielnia ta znajdowała się zapewne w Zaroślaku (zob. J. Muhl, op.cit., s. 47–48; Historia
Gdańska, t. 2, Gdańsk 1982, s. 11–12, nr 87).
69
Christoph Beyers des älteren Danziger Chronik, s. 449.
68
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
136
Wiesław Długokęcki
[136]
ANMERKLUNGEN ZUR GESCHICHTE PRAUSTS IN POMMERELLEN
IM MITTELALTER
Zusammenfassung
Schlüsselbegriffe: Praust, Danzig, Lokationsurkunde, Radaune-Kanal, Basteien
Im 13. Jahrhundert war Praust vermutlich eine jener Ortschaften in der Nähe Danzigs, welche Emigranten aus dem Pruzzenland gehörten. Im 14. Jahrhundert wurde seine
Fläche auf annähernd 90 Hufen vergrößert (sicherlich durch Zusammenlegung mehrerer
kleinerer Siedlungen) und zu Kulmer Recht umgesetzt (das Privileg wurde 1367 erneuert).
Es wurde zu einem lokalen Handwerks- und Handelszentrum (Brotbänke, Schneiderbank,
Marktbude, Fleischbank, Schenken, Mühle) mit Dienstleistungsfunktion gegenüber den
umliegenden Dörfern. Wegen seiner Lage in geringer Entfernung zu Danzig und dem
Verlauf des Radaune-Kanals durch das Dorf wurde Praust während des Dreizehnjährigen
Krieges zum Schauplatz häufiger Kämpfe der Ordensverbände gegen die Truppen Polens und des Preußischen Bundes, welche hier zwei Basteien errichteten: in der Nähe der
Schleuse, welche den Wasserdurchfluss regelte, und bei der Pfarrkirche. Nach 1454 gelangte Praust in den Besitz Danzigs. Im Jahre 1472 übertrug der Rat das Dorf zusammen mit
dem Recht auf die Einkünfte von dort gegen eine Zahlung von 1000 kleiner Mark auf 20
Jahre an einige Bürger. Der vorgestellte Abriss der Geschichte Prausts im Mittelalter stellt
eine Polemik mit den Feststellungen von Beata Możejko und Błażej Śliwiński dar. Diese
gründeten auf willkürlicher Quellenarbeit (Annahme der Lesart Praust anstelle von Putzig
im der Urkunde von 1328) wie auch auf ihren freien Übersetzungen und beliebigen Interpretationen in Bezug auf die Lokationsurkunde, die Zinsbücher, die Danziger Chroniken
und andere.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[137]
Uwagi o dziejach Pruszcza Gdańskiego w średniowieczu
137
COMMENTS ON THE HISTORY OF PRUSZCZ GDAŃSKI
IN THE MIDDLE AGES
Summary
Key words: Pruszcz, Gdańsk, the foundation privilege, the Radunia Canal, bastilles.
In the 13th century Pruszcz was probably one of the places near Gdańsk which belonged to immigrants from Prussia. In the 14th century its area was extended to almost 90
lans (probably by combining a few smaller villages) and it adopted Culmic law (the privilege was renewed in 1367). The place became the local centre of craft and trade (the baker’s,
the tailor’s, the stall, the butchery, taverns, the mill), which provided services to adjacent
villages. Due to its location near Gdańsk and at the Radunia Canal, in Pruszcz during the
Thirteen Years’ War there took place frequent fights between the Teutonic army and the
armies of Poland and the Prussian Confederation, which built there two bastilles: one near
the lock regulating the flow of water, and the other around the parish church. After 1454
Pruszcz became the property of Gdańsk. In 1472 the council gave the village and the right
to its revenues to a few burghers for the period of 20 years in return for the debt of 1000
small grzywna (marks).
The outline of the history of Pruszcz in the Middle Ages presented here is a polemic
with the findings given by Beata Możejko and Błażej Śliwiński. They were based on the arbitrary attitude towards the sources (accepting the word Pruszcz as Puck in the document
of 1328), and on their free translations and interpretations in reference to the foundation
privilege, rent books, Gdańsk chronicles and others.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXVI
—
ROK
2011
RECENZJE I OMÓWIENIA
Magdalena Biniaś-Szkopek, Bolesław Kędzierzawy – książę Mazowsza i princeps, Poznań 2009, Wydawnictwo Poznańskie, ss. 372, ISBN 978-83-7177603-8.
Biografie średniowiecznych władców Polski w ostatnich latach często pojawiają się na
rynku wydawniczym. Jedną z takich książek jest praca Magdaleny Biniaś-Szkopek Bolesław Kędzierzawy – książę Mazowsza i princeps1. Rozprawa ta, w której autorka starała się
przedstawić losy najstarszego z synów Bolesława Krzywoustego i Salomei na tle dziejów
epoki, musi wzbudzać zainteresowanie, zwłaszcza że dotychczas postać Bolesława Kędzierzawego nie doczekała się opracowania kompletnej biografii naukowej czy nawet popularno-naukowej2. Jednocześnie sam fakt ograniczonej podstawy źródłowej odnoszącej się
do rządów tego władcy (s. 12), a także dość niepochlebne opinie na jego temat wygłaszane
w starszej historiografii3 również nie ułatwiają badań nad jego postacią.
Książka M. Biniaś-Szkopek składa się ze wstępu, zakończenia, trzech głównych części
podzielonych na rozdziały i podrozdziały, aneksu w postaci tablicy genealogicznej oraz
rycin monet bitych w czasach panowania księcia Bolesława IV, wykazu najważniejszych
skrótów, bibliografii, a także indeksu osób i nazw geograficznych. Całość pracy zamyka się
na 372 stronach. Warto zauważyć, że główny zrąb rozprawy, w którym autorka omówiła
postać Bolesława Kędzierzawego, a na który składają się trzy części, ma układ problemowy, a nie – jak to zwykle bywa przy biografiach – chronologiczny. Z pewnością taka konstrukcja książki powoduje, iż czytelnikowi dużo łatwiej zrozumieć daną tematykę czy też
uchwycić charakterystyczne procesy lub ich zmiany, np. w polityce prowadzonej wobec
braci. Należy mieć również na uwadze fakt, że autorka nadając rozprawie układ problemowy, wybrała trudniejszy wariant pisania biografii, gdyż musiała uniknąć związanych z kilkakrotnym omawianiem danych wydarzeń powtórzeń. Te bowiem w pracy posiadającej
strukturę opartą na układzie chronologicznym raczej nie występują. Warto podkreślić, że
1
Publikacja M. Biniaś-Szkopek jest skróconą wersją dysertacji doktorskiej, napisanej na Wydziale Historycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu pod kierunkiem prof. Józefa
Dobosza i obronionej w 2007 r.
2
Dostępne są jedynie krótkie opracowania biograficzne tego władcy, zob. R. Grodecki, Bolesław
Kędzierzawy, [in:] Polski słownik biograficzny, t. 2, Kraków 1936, s. 259–260; A. Wędzki, Bolesław
Kędzierzawy, [in:] Słownik starożytności słowiańskich, t. I, Wrocław 1961, s. 148; T. Wasilewski, Bolesław Kędzierzawy, [in:] Poczet królów i książąt polskich, red. A. Garlicki, Warszawa 1991, s. 98–104;
J. Dobosz, Bolesław IV Kędzierzawy, [in:] Słownik władców polskich, red. J. Dobosz, Poznań 1997,
s. 57–60; M. Spórna, Bolesław IV Kędzierzawy, [in:] Słownik władców Polski i pretendentów do tronu
polskiego, red. E. Wygonik, Kraków 2003, s. 66–69.
3
Władcę tego postrzegano przez pryzmat tzw. hołdu krzyszkowskiego, zob. S. Smolka, Mieszko
Stary i jego wiek, Warszawa 1881 (wyd. 2: Warszawa 1959), s. 270–274.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
140
Recenzje i omówienia
[140]
M. Biniaś-Szkopek poradziła sobie z tą trudnością bez zarzutu i w zasadzie w książce nie
ma większej liczby powtórzeń, poza tymi, których w żaden sposób nie dało się uniknąć4.
Pierwsza część pracy zatytułowana „Wczesne lata, dziedzictwo mazowiecko-kujawskie
i początki samodzielnych rządów” jest najbardziej rozbudowanym elementem struktury
książki. W jej ramach autorka porusza szereg zagadnień, których znaczenie dla studiów
nad początkami rozbicia dzielnicowego Polski Piastów jest fundamentalne. Warto zauważyć, że M. Biniaś-Szkopek musiała zmierzyć się ze słabą bazą źródłową, jaką dysponujemy do badań nad dzieciństwem i wczesnymi latami młodzieńczymi księcia. Sama autorka dysponując skromną liczbą źródeł pisanych dotyczących tego okresu życia Bolesława
IV, ograniczyła się przede wszystkim do zaprezentowania poglądów innych historyków
i ustosunkowania się do nich. Przykładem takiego podejścia mogą być rozważania nad
datą narodzin księcia (s. 23–27). Warto jednocześnie zauważyć, że autorka stara się unikać
stawiania hipotez niepodpartych materiałem źródłowym, w związku z tym np. zachowuje
ostrożność w wypowiadaniu się na temat tego, kiedy i gdzie Bolesław został pasowany na
rycerza (s. 28). M. Biniaś-Szkopek w tej części pracy porusza również problematykę mającą
fundamentalne znaczenie dla podziałów dzielnicowych. Mianowicie autorka podejmuje
się rozważań na temat granic domeny Bolesława Kędzierzawego, które są dość dyskusyjne
(s. 48–56). Wnikliwa analiza tego problemu, zwłaszcza granicy zachodniej najstarszego
syna Salomei, musi budzić uznanie. Natomiast szkoda, że M. Biniaś-Szkopek nie poświęciła więcej miejsca na omówienie przebiegu rubieży północnej i wschodniej władztwa księcia Bolesława. Autorka w zasadzie tylko pokrótce wspomniała o tymże obszarze i jego specyfice (s. 56). Warto również odnotować, iż M. Biniaś-Szkopek podejmuje się omówienia
niełatwej tematyki podstaw gospodarczych dzielnicy Bolesława Kędzierzawego (s. 58–67),
do której powraca w kolejnych częściach rozprawy. Autorka przedstawia w zarysie dotychczasową dyskusję na temat gospodarki książęcej, nie wdając się w zbędną prezentację
kolejnych koncepcji jej dotyczących. Natomiast skupia się na analizie szlaków handlowych
i drogowych przechodzących przez Mazowsze oraz Kujawy. Jednocześnie omawia również zagadnienie surowców mineralnych, z których książę czerpał dochody, zwłaszcza soli
(s. 62–63)5.
4
Niektóre zagadnienia w biografii księcia Bolesława IV zazębiają się i przy ich osobnym omawianiu autorka zmuszona była dwukrotnie je poruszać. Takim przykładem może być kwestia małżeństw władcy z ruskimi księżniczkami: Wierzchosławą i Marią. M. Biniaś-Szkopek musiała bowiem
przedstawić to zagadnienie przy prezentacji małżeństw księcia, jak i jego polityki ruskiej. Warto zauważyć, że oba zagadnienia są umiejscowione w osobnych częściach rozprawy, odpowiednio pierwszej i trzeciej.
5
Autorka omawiając problematykę eksploatacji złóż solnych na obszarze domeny Bolesława Kędzierzawego, wskazała miejsca ich wydobycia w Zgłowiączce czy Słońsku. Warto jednak zauważyć,
że sól w postaci solanki pozyskiwano w tym okresie z obszaru Kujaw również w Inowrocławiu, zob.
A. Cofta-Broniewska, Sprawozdanie z badań ekspedycji kujawskiej w Inowrocławiu i powiecie inowrocławskim w latach 1967–1973, Ziemia Kujawska, t. 4: 1974, s. 166, 168; eadem, Wczesnośredniowieczna warzelnia soli w Inowrocławiu, ibid., s. 5–13; eadem, Badania archeologiczne w Inowrocławiu
i powiecie inowrocławskim w latach 1967–1973, Wiadomości Archeologiczne, t. 40: 1975, s. 415–416;
eadem, Inowrocław i jego rejon w pradziejach i we wczesnym średniowieczu, [in:] Dzieje Inowrocławia, t. 1, red. M. Biskup, Warszawa–Poznań–Toruń 1978, s. 121–123. Niewykluczone, że również
w Kruszwicy w tym okresie eksploatowano sól w postaci solanek, zob. W. Hensel, Najdawniejsze
stolice Polski, Warszawa 1960, s. 72, 110; W. Hensel, A. Cofta-Broniewska, Starodawna Kruszwica.
Od czasów najdawniejszych do roku 1271, Wrocław 1961, s. 15, 79, 108, 111; A. Cofta-Broniewska,
Kruszwica w starożytności i wczesnym średniowieczu, [in:] Kruszwica. Zarys monograficzny, red.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[141]
Recenzje i omówienia
141
Druga część pracy zatytułowana „Polityka wewnętrzna w dobie pryncypatu” obejmuje
83 strony i składa się z siedmiu rozdziałów. W ramach niej autorka poświęca sporo miejsca
na stosunki Bolesława Kędzierzawego z braćmi. M. Biniaś-Szkopek chyba słusznie akcentuje, że najstarszy syn Salomei po wygnaniu Władysława nie przejął władzy w Gnieźnie
(s. 147–148). Warto zauważyć, że autorka przy rozpatrywaniu tego zagadnienia podejmuje
dyskusję z odmiennymi na ten temat sądami tak uznanych badaczy, jak Janusz Bieniak6 czy
Zbigniew Dalewski7, umiejętnie argumentując swoje racje. Równie interesujące są rozważania autorki na temat stosunków między braćmi na podstawie monet bitych w okresie rządów pryncypackich Bolesława Kędzierzawego (s. 148–155). M. Biniaś-Szkopek dużo miejsca poświęca także problematyce elit możnowładczych poza dzielnicą mazowiecko-kujawską (s. 182–196) i elicie dworskiej (s. 197–204). Autorka zdając sobie sprawę z niewielkiego
zasobu źródeł dokumentowych, szczególnie wartościowych dla tej tematyki, z ostrożnością
przedstawia swoje sądy. Z jej rozważań prezentuje się dość skromny obraz elity dworskiej,
ale inny on być nie może, gdyż determinuje go ograniczona podstawa źródłowa. Interesujące spostrzeżenia M. Biniaś-Szkopek wysunęła odnośnie do działalności Bolesława Kędzierzawego na rzecz Kościoła. Mianowicie nie uległa pokusie przypisania jakiejkolwiek
fundacji najstarszemu synowi Salomei, odżegnując się tym samym od domysłów Marka
Derwicha, Marty Młynarskiej-Kaletynowej, Waldemara Rozynkowskiego czy Czesława
Deptuły (s. 295–296). Autorka nie dysponując źródłami pisanymi mogącymi potwierdzić
fundacje kościelne czy zakonne, zachowała ostrożność i nie zdecydowała się na snucie domysłów. Zebrała natomiast w tabeli nadania księcia dla Kościoła potwierdzone w źródłach
pisanych (s. 210–211). Ilustrują one dobrze ubóstwo podstawy źródłowej dotyczącej tego
zagadnienia. Warto również zwrócić uwagę na zagadnienie gospodarki w okresie rządów
księcia Bolesława IV, gdzie autorka swoje rozważania dotyczące tej tematyki konkluduje
stwierdzeniem, „że ani wcześniejsze rządy Władysława, związane z ciągłymi niepokojami
na terenie kraju wynikającymi z walk z młodszymi braćmi, ani też rządy bezpośrednich
następców Bolesława nie zapewniły takiej stabilizacji i możliwości spokojnego rozwoju
gospodarczego, jak prawie trzydzieści lat pokojowej polityki Kędzierzawego” (s. 220). Rzeczywiście, panowanie tego władcy w trzech najbardziej zaludnionych dzielnicach, rozwój
mennictwa, dostęp do złóż soli, zarówno na Kujawach, jak i w Małopolsce, rozwój szlaków
handlowych, a co za tym idzie – dochody płynące z targów czy komór celnych zdają się
potwierdzać pogląd M. Biniaś-Szkopek.
Ostatnia część rozprawy Bolesław IV Kędzierzawy – książę Mazowsza i princeps została zatytułowana „Polityka zewnętrzna w dobie pryncypatu”. Autorka podejmuje w niej
tematykę, która zwykle rzutowała na naukowy obraz rządów najstarszego syna Salomei. Na
początek M. Biniaś-Szkopek poddała analizie politykę księcia względem cesarstwa i papiestwa, która w dotychczasowej literaturze wzbudzała najwięcej kontrowersji (s. 229–267).
Zwłaszcza negatywnie widziano sprawę tzw. hołdu w Krzyszkowie8. Autorka przedstawiła
wszystkie dotychczasowe koncepcje dotyczące wydarzeń z 1157 r., przychylając się do konJ. Grześkowiak, Toruń 1965, s. 122. Jednak przykład Kruszwicy należy traktować z dużą dozą ostrożności, gdyż odkrycia archeologiczne mające potwierdzać wykorzystywanie solanek kruszwickich są
niejednoznaczne.
6
J. Bieniak, Polska elita polityczna w XII wieku (cz. I. Tło działalności), [in:] Społeczeństwo Polski
średniowiecznej. Zbiór studiów, t. 2, red. S. K. Kuczyński, Warszawa 1982, s. 21 n.
7
Z. Dalewski, Władza, przestrzeń, ceremoniał. Miejsce uroczystości inauguracji władzy w Polsce
średniowiecznej do końca XIV wieku, Warszawa 1996, s. 80–81.
8
S. Smolka, op.cit., s. 270–274.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
142
Recenzje i omówienia
[142]
cepcji Gerarda Labudy i Jerzego Hauzińskiego (s. 247). Wymienieni historycy uznali, że
w Krzyszkowie nie było hołdu lennego9. Znacznie mniej wiadomo na temat stosunków Bolesława Kędzierzawego z papiestwem. W tym przypadku autorka zdołała dojść do wniosku,
że sam książę nie miał zbyt licznych kontaktów z papiestwem. Jedynie w okresie konfliktu
Fryderyka Barbarossy ze Stolicą Apostolską udzielał on poparcia antypapieżom, aby realizować własną politykę zbieżną z oczekiwaniami cesarza (s. 265–266). Sporo miejsca M.
Biniaś-Szkopek poświęca również polityce księcia Bolesława IV wobec księstwa saskiego
i Pomorza. Szczególnie szeroko w książce zaprezentowany został problem interwencji książąt piastowskich na Połabiu w 1147 r. i jego rozumienie przez Kazimierza Myślińskiego,
Kazimierza Ślaskiego oraz Benedykta Zientarę (s. 270–271)10. Warto zauważyć, że autorka
bardzo trzeźwo ocenia skutki polityki Bolesława Kędzierzawego, który ze względu na specyficzną sytuację polityczną, musząc szukać sojuszników wśród książąt saskich, zmniejszył
swoje wpływy na Pomorzu oraz Połabiu (s. 275–276). M. Biniaś-Szkopek potraktowała
również osobno tematykę Prusów, którzy bezpośrednio graniczyli z dzielnicą dziedziczną
najstarszego syna Salomei. Warto zauważyć, że autorka uznała działalność księcia za pierwszą tak szeroko zakrojoną inicjatywę Piastów skierowaną przeciwko pogańskim plemionom pruskim (s. 294). Jednocześnie w rozprawie została poruszona problematyka śmierci
Henryka Sandomierskiego, młodszego brata księcia Bolesława. M. Biniaś-Szkopek uznała
w tym przypadku za wiarygodne, zresztą chyba słusznie, informacje zawarte w rocznikach,
według których zginął on podczas wyprawy przeciwko Prusom (s. 288–289). Na koniec
trzeciej części swojej rozprawy autorka zajęła się polityką ruską księcia, słusznie zauważając, że podczas całych rządów pryncypackich najstarszego syna Salomei miała ona bardzo
duże znaczenie. Jednocześnie M. Biniaś-Szkopek oceniła ten aspekt działalności księcia
jako pozytywny, gdyż zaowocował on nie tylko wzajemną nicią powiązań dynastycznych,
ale także wsparciem wojskowym Rusinów dla Piastów podczas wyprawy Fryderyka Barbarossy (s. 306–307).
Całość pracy została wzbogacona tablicą genealogiczną, która przedstawia powiązania
dynastyczne pomiędzy Piastami a Rurykowiczami w XI i XII w. (s. 328–329). Jej przydatność jest o tyle uzasadniona, że prezentuje związki dynastyczne Polski z Rusią, które
w kontekście intensywnie prowadzonej przez Bolesława Kędzierzawego polityki wschodniej dobrze obrazują te relacje. Podobnie pozytywnie należy widzieć zamieszczone w aneksie ryciny pięciu typów monet księcia Bolesława IV (s. 326–327)11. Uzupełniają one rozważania autorki na temat mennictwa władcy (s. 147–155, 160–161, 217–219). Wykorzystanie
9
G. Labuda, Zagadnienie suwerenności Polski wczesnofeudalnej w X–XII wieku, Kwartalnik Historyczny, t. 67: 1960, z. 4, s. 1063; J. Hauziński, Polska a królestwo niemieckie w II połowie XII wieku,
[in:] Niemcy – Polska w średniowieczu, red. J. Strzelczyk, Poznań 1986, s. 145.
10
B. Zientara, Stosunki polityczne Pomorza Zachodniego z Polską w drugiej połowie XII wieku, Przegląd Historyczny, t. 61: 1970, z. 4, s. 548–551; K. Ślaski, Pomorze w dobie rozwijającego się
feudalizmu (1124–1464), [in:] Historia Pomorza, t. I, cz. 2, red. G. Labuda, Poznań 1972, s. 65–66;
K. Myśliński, Zachodniosłowiańskie księstwo Stodoran w XII wieku i jego stosunek do Polski, [in:] Europa – Słowiańszczyzna – Polska, red. J. Bardach, Poznań 1970, s. 252–258; idem, Sprawa udziału
Polski w niemieckiej wyprawie na Słowian połabskich, [in:] Ars historia. Prace z dziejów powszechnych
i Polski (Historia, nr 71), Poznań 1976, s. 366 n.; idem, Polska wobec Słowian połabskich do końca
wieku XII, Lublin 1993, s. 174–177.
11
Typy tych monet szczegółowo omówił Stanisław Suchodolski w pracach: Chronologia monet
Władysława II i Bolesława Kędzierzawego, Wiadomości Numizmatyczne, t. 5: 1961, s. 118 n.; Chronologia monet Władysława II i Bolesława Kędzierzawego, ibid., t. 6: 1962, s. 204–207, 214.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[143]
143
Recenzje i omówienia
źródeł numizmatycznych, a przynajmniej ich prezentacja w postaci rycin z pewnością
wzbogaca nie tylko samą szatę graficzną rozprawy, ale również podnosi wartość rozważań
M. Biniaś-Szkopek dotyczących polityki monetarnej.
Podsumowując rozprawę Bolesław Kędzierzawy – książę Mazowsza i princeps, trzeba
stwierdzić, że praca ta zasługuje na uznanie. Mimo niekiedy skromnej podstawy źródłowej
dotyczącej niektórych zagadnień autorce udało się nakreślić całkiem spójną wizję rządów
najstarszego syna Salomei. Co ważne, M. Biniaś-Szkopek uniknęła stawiania niepewnych
hipotez lub snucia domysłów, starając się raczej komentować poglądy innych autorów, tym
samym ustosunkowując się do tychże głosów. Jednocześnie autorka rozprawiła się również
z hipotezami starszej historiografii, w której książę Bolesław IV był często postrzegany poprzez pryzmat tzw. hołdu w Krzyszkowie, zresztą zwykle źle rozumianego jako upokorzenie dynastii Piastów. Problemowa konstrukcja pracy pozwoliła Magdalenie Biniaś-Szkopek jasno zaprezentować szereg procesów związanych z rządami Bolesława Kędzierzawego
w kwestii jego polityki wewnętrznej. Godne uwagi są zwłaszcza rozważania na temat gospodarki, działalności na rzecz Kościoła czy roli elit możnowładczych otaczających najstarszego syna Salomei. Właśnie uwzględnienie tych zagadnień powoduje, że mamy do
czynienia z całościowym obrazem rządów księcia. Nie można również nie zauważyć tego,
iż M. Biniaś-Szkopek oparła swoje rozważania nie tylko na źródłach pisanych, ale także
numizmatycznych. Świadczy to o dojrzałości naukowej autorki i dostrzeganiu potrzeby
wykorzystania różnych typów źródeł. Z tego względu książka Bolesław Kędzierzawy – książę Mazowsza i princeps jest pracą wartościową i ważną dla studiów nad początkami rozbicia dzielnicowego domeny Piastów. Jednocześnie spełnia ona kryteria dobrze napisanej
biografii średniowiecznego władcy na tle swojej epoki.
Marcin Danielewski (Poznań)
Tajemnice codzienności. Kultura ludowa i jej pogranicza od Kujaw do Bałtyku
(1850–1950), red. Hubert Czachowski, Hanna M. Łopatyńska, Muzeum Etnograficzne im. Marii Znamierowskiej-Prüfferowej w Toruniu, Toruń 2010,
ss. 231, nlb, ISBN 978-83-61891-12-3.
Omawiana publikacja jest dokumentacją wystawy, pomyślanej jako ekspozycja stała,
a zorganizowanej w 2009 r. przez Muzeum Etnograficzne w Toruniu z okazji jubileuszu
pięćdziesięciolecia istnienia i działalności tej zasłużonej placówki naukowej i kulturalnej.
Celem wystawy „Tajemnice codzienności. Kultura ludowa i jej pogranicza od Kujaw do
Bałtyku (1850–1950)” było ukazanie składników życia codziennego mieszkańców obszaru rozumianego jako zbiór regionów etnograficznych: Kaszub, Powiśla, Kociewia, Borów
Tucholskich, Krajny, ziemi chełmińskiej, Kujaw, Pałuk i ziemi dobrzyńskiej. Chociaż więc
– jak wynika ze „Wstępu” – punktem wyjścia dla autorów ekspozycji był obszar województwa kujawsko-pomorskiego, to przecież, ze względów historycznych i etnograficznych, przedstawiono tu najistotniejsze elementy kultury ludowej całego Pomorza Nadwiślańskiego oraz regionów w stosunku do niego pogranicznych: ziemi dobrzyńskiej, Pałuk,
Krajny i Kujaw, miejscami – przy okazji Powiśla – dotykając także Warmii. Przyjęte cezury
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
144
Recenzje i omówienia
[144]
chronologiczne, zapewne w jakimś stopniu orientacyjne, obejmują drugą połowę XIX w.
i pierwszą połowę XX w. Dolna cezura jest granicą, do której na podstawie zachowanego
materiału etnograficznego sięgnąć dziś mogą etnografowie w celu przygotowania szeroko zakrojonej ekspozycji. Górna zaś jest sygnałem, że w efekcie masowych przemieszczeń
ludności w wyniku drugiej wojny światowej oraz cywilizacyjnych i kulturowych przemian,
generalnie o charakterze modernizacyjnym, nastąpił znaczący w skutkach proces niwelacji
kultury ludowej, której rozliczne składniki przez stulecia kształtowały codzienność i przejawy życia zbiorowego na obszarach wiejskich, a po części i w małych ośrodkach miejskich.
Zmiany granic administracyjnych i przynależności państwowej regionów etnograficznych
będących przedmiotem ekspozycji, jakie następowały w ciągu stulecia lat 1850–1950, skutkowały też powolną niwelacją pograniczy wyznaniowych i narodowościowych, stanowiących w dużej mierze o istocie pograniczy kulturowych w aspekcie szeroko rozumianej kultury ludowej i przejawów życia codziennego.
W opinii redaktorów opracowania łączy ono w sobie „cechy naukowej monografii,
katalogu wystawy oraz albumu” (s. 10). Można się z tym zgodzić, jako że wystawa – której
omawiana książka jest dokumentacją – prezentując około 1400 eksponatów ze zbiorów
Muzeum Etnograficznego, bardzo udatnie „wtopionych w bogatą ikonografię, prezentacje
multimedialne i filmy, dźwięki i aranżacje scenograficzne” (s. 7), stanowi istotne osiągnięcie nie tylko popularyzatorskie, ale i naukowe. Komentarze do poszczególnych dziedzin
i aspektów codzienności na obszarze pomiędzy Bałtykiem a Kujawami, w jakie zaopatrzono wystawę i które znalazły się następnie w omawianej pracy, zostały przez pracowników
Muzeum bardzo dobrze opracowane. Są treściwe, bardzo kompetentne, a nade wszystko
trafiają w sedno rzeczy. Stanowią przez to interesującą lekturę zarówno dla szerszego grona
zainteresowanych kulturą ludową i codziennością obszarów wiejskich drugiej połowy XIX
i pierwszej połowy XX w. (więc na większości ziem polskich – epoki wciąż jeszcze przedindustrialnej), jak i dla historyków, etnografów czy kulturoznawców. Wystawa, w efekcie
zaś także omawiana publikacja, jest wynikiem wieloletnich badań etnograficznych prowadzonych przez pracowników Muzeum, jak też prezentacją jego bogatych zbiorów, zarówno
eksponatów, jak i materiałów ikonograficznych. W wypadku tych ostatnich, jak i materiałów dokumentowych, przeprowadzono też kwerendę w zbiorach licznych krajowych bibliotek, archiwów, muzeów i innych instytucji kultury, a także w zbiorach prywatnych, przy
czym przeważają materiały regionalne, pochodzące od osób i instytucji z obszaru będącego przedmiotem wystawy. Efekt kilkuletnich prac nad wystawą, a następnie nad publikacją
będącą jej udokumentowaniem, jest ilustracją potencjału, jaki tkwi w polskich muzeach
etnograficznych: ich zbiorach i dorobku badawczym ich pracowników naukowych (podobnie w wypadku wielu muzeów okręgowych i archiwów państwowych). Uruchomienie
zaś tego potencjału poprzez organizację wystaw popularyzujących wiedzę o przeszłości,
które treściwy, kompetentny i przystępny w formie komentarz łączą z atrakcyjnym wizualnie obrazem, jest też popularyzacją osiągnięć nauki polskiej, tu zwłaszcza etnografii, ale
i historii kultury materialnej oraz historii społecznej i gospodarczej. Pokazuje to dowodnie,
iż wieloletnie badania mogą się materializować nie tylko w formie opracowań trafiających
z zasady do wąskiego stosunkowo kręgu czytelników, ale i w postaci przekazu wielopłaszczyznowego, a przy tym komunikatywnego i wartościowego merytorycznie dla szerokiego
grona odbiorców o zróżnicowanej percepcji i takich wymaganiach.
Książka Tajemnice codzienności jest propozycją spojrzenia na codzienność ludności
obszarów wiejskich głównie przez pryzmat kultury ludowej i czynników, z których wyra-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[145]
Recenzje i omówienia
145
stała, ale i tych, które ją modyfikowały. Nie jest więc pracą o życiu codziennym mieszkańców ziem między Bałtykiem a Kujawami, ze wszystkimi jego problemami i realistycznym
wymiarem trudnej codzienności, choć na jej kartach znajdziemy sporo interesujących w tej
materii uwag i spostrzeżeń. Raczej usystematyzowaniem polskich badań etnograficznych
prowadzonych w ciągu całego XX w., w tym wieloletnich badań własnych pracowników
Muzeum, w formie, która wiedzę łączy z demonstracją w postaci bogatego materiału ikonograficznego. Jeśli zaś wziąć pod uwagę brak w literaturze przedmiotu szerszych opracowań monograficznych na temat kultury ludowej w aspekcie życia codziennego ludności
obszarów rustykalnych regionu będącego przedmiotem zainteresowania autorów omawianej pracy w ciągu XIX i pierwszej połowy XX w., wówczas można powiedzieć, że opracowanie to, łączące funkcję albumu i katalogu wystawy, jest obecnie kompendium szybko
dostępnej wiedzy na temat praktycznych aspektów różnych zagadnień codzienności ludności wiejskiej poszczególnych subregionów Pomorza Nadwiślańskiego oraz Kujaw i ziemi
dobrzyńskiej w okresie lat 1850–1950. Dotąd rolę taką – w pewnej mierze – odgrywać
mógł przedwojenny Słownik geograficzny państwa polskiego i ziem historycznie z Polską
związanych pod redakcją Stanisława Arnolda1.
Grono dwunastu autorów dokonało opracowania – w ośmiu rozdziałach – różnych
kulturowych aspektów codziennego bytowania ludności wiejskiej z tytułowego obszaru,
próbując odpowiedzieć na „podstawowe pytania dotyczące życia ludzi w przeszłości: co
jedli, w co się ubierali, jak dbali o higienę, jak pracowali i spędzali wolny czas, jak świętowali i w co wierzyli” (s. 9). Przedstawiono więc rys historyczno-etnograficzny wsi i społeczności wiejskiej, zasady jej funkcjonowania w sensie życia zbiorowego oraz składniki
codzienności wyznaczane pracą, utrzymaniem domu, obyczajowością ludową i obrzędowością religijną, wreszcie sposobami spędzania czasu wolnego, mającymi wpływ na rozwój
form życia społecznego na wsi oraz elementów kultury ludowej, tu szczególnie Kaszub
i Kujaw.
Wprawdzie redaktorzy pracy deklarowali we „Wstępie”, że obok wsi interesowało ich
także „życie ludzi [...] w małych miastach, przede wszystkim tych, które związane są z rolnictwem” (s. 9), jednak w wystawie i w omawianym opracowaniu będącym jej efektem,
znalazło to wyraz w stopniu właściwie minimalnym. Być może jednak ważniejszy był tu
„pograniczny charakter kultury ludowej, na którą duży wpływ miała kultura mieszczańska
i szlachecka, a także gwałtowne zmiany techniczne i cywilizacyjne” (s. 9), co wiązało się
z wpływem lokalnych centrów administracyjnych, gospodarczych i kulturalnych, jakie dla
okolicznych wsi stanowiły mniejsze i większe ośrodki miejskie. Migracje ludności ze wsi
do miast, jak też wpływ rolniczego zaplecza na życie gospodarcze mniejszych i średnich
ośrodków miejskich powodowały zresztą, iż kultura ludowa, pozyskująca niemało z kultury
miejskiej, sama oddziaływała również na oblicze mniejszych zwłaszcza miast. Można więc
dla pierwszej połowy XX w. podzielić opinię wyrażoną przez Józefa Borzyszkowskiego, iż
na Pomorzu „kultura ludowa była w dużej mierze wspólna dla mniejszych miast i wsi”2. To
nie zmienia faktu, że w omawianej pracy przyjrzymy się niemal wyłącznie mieszkańcom
wsi. Być może decydował tu posiadany materiał etnograficzny, gromadzony i systematyzowany przecież w swoim czasie pod kątem ludowej kultury obszarów wiejskich. Nie jest to
1
Słownik geograficzny państwa polskiego i ziem historycznie z Polską związanych, red. S. Arnold,
t. I: Pomorze Polskie. Pomorze Zachodnie. Prusy Wschodnie, Warszawa 1936–1938.
2
J. Borzyszkowski, Chojnice w II Rzeczypospolitej w latach wolności i okupacji hitlerowskiej, [in:]
Dzieje Chojnic, red. K. Ostrowski, Chojnice 2003, s. 477.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
146
Recenzje i omówienia
[146]
rzecz jasna żadnym problemem, jako że problematyka kultury i codzienności mieszkańców miast analogicznego obszaru i w analogicznym okresie, w większości przy tym średnich i małych ośrodków miejskich, może stanowić w przyszłości temat kolejnej wystawy.
Tyle że szybkość ówczesnych przemian cywilizacyjnych w przestrzeni miejskiej i wielość
istotnych obszarów zagadnień koniecznych do opracowania, przy braku badań podstawowych, przesądzają raczej o odległej perspektywie takiej wystawy.
Wątpliwość pewną budzi również inna deklaracja redaktorów opracowania: „Mieszkańcy tych terenów [od Kujaw do Bałtyku – P. O.] to głównie Polacy i katolicy, i ta grupa jest
głównym bohaterem wystawy”, mimo świadomości, iż: „współegzystowali oni jednak z innymi grupami etnicznymi, głównie Niemcami. Powszechna więc była wśród Polaków znajomość języka niemieckiego” (s. 9). Powszechność ta, statystycznie rzecz biorąc głównie na
poziomie szkoły elementarnej, dotyczyła terenów zaboru pruskiego. Zatem w odniesieniu
do interesującego nas obszaru – bez ziemi dobrzyńskiej i wschodnich Kujaw – do wybuchu
pierwszej wojny światowej przynależnych do zaboru rosyjskiego. Na tych terenach, obok
pewnej liczby ludności pochodzenia niemieckiego, głównie lokalnych wspólnot ewangelickich, częściej być może spotykaną na obszarach wiejskich, a bardziej jeszcze w małych
ośrodkach miejskich grupą etniczną mogli być Żydzi, których na tej wystawie zabrakło.
Z kolei na terenach zaboru pruskiego przedstawionych w omawianym wydawnictwie ludność niemiecka i w większości swej ewangelicka aż po rok 1920 stanowiła grupę etniczną
per saldo niewiele mniej liczną od polskiej, a na terenie prowincji zachodniopruskiej generalnie przeważającą w miastach, w niektórych powiatach zaś także na obszarach wiejskich.
Czyni to przecież przedstawione wyżej założenie twórców wystawy i z kolei redaktorów
opracowania, mocno problematycznym. Tym więcej, że na łamach pracy, jak i w ramach
wystawy, ludności niemieckiej i szerzej: ewangelickiej, poza kilkoma wyjątkami, brakuje,
czego jednak nie zastąpią stwierdzenia o kulturowych podobieństwach między ludnością
polską a niemiecką, np. w zakresie ludowej religijności (s. 130 i 139). Nadto zaś fotografie
przedstawiające miejscowych Niemców z lat 1920–1939 (s. 101 i 130) pochodzą ze zbiorów
Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, co każe postawić pytanie, czy byli to mieszkańcy polskiego województwa pomorskiego, czy raczej niemieckiej prowincji pomorskiej
(Provinz Pommern). Ostatnia kwestia zdaje się wskazywać na braki w zakresie materiału
dokumentowego oraz ikonograficznego w odniesieniu do codzienności dawnych niemieckich mieszkańców Pomorza Nadwiślańskiego i regionów przyległych, co jest też funkcją
nader skromnego w polskiej literaturze przedmiotu stanu wiedzy na ten temat. Problematyka ta była wprawdzie w okresie międzywojennym obiektem dociekań lokalnych erudytów niemieckich (jak ks. dr. Josepha Rinka na temat mieszkańców Kosznajderii)3, występowała też na łamach niemieckich czasopism naukowych, jak choćby „Deutsche Blätter in
Polen”, jednak dla współczesnej nauki polskiej codzienność niemieckich mieszkańców województw zachodnich Drugiej Rzeczypospolitej, zarówno miast, jak i obszarów wiejskich,
to nadal terra incognita. Badania podstawowe i studium porównawcze odnośnie do kultury i życia codziennego polskich i niemieckich mieszkańców obszarów wiejskich oraz miast
i miasteczek Pomorza Nadwiślańskiego, Pałuk, Krajny, Kujaw i ziemi dobrzyńskiej uznać
zatem należy za istotny postulat badawczy. W przyszłości jednym z efektów takich badań
mogłaby być wystawa na podobieństwo obecnej ekspozycji toruńskiej, przygotowana we
3
Por. J. Szwankowski, Obraz Kosznajderii w serii wydawniczej „Koschneiderbücher” ks. dr. Josepha Rinka, [in:] Kosznajderia – kraina i ludzie między Chojnicami a Tucholą (XV–XX w.), red. W. Jastrzębski, Bydgoszcz–Tuchola 2003, s. 187–203.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[147]
147
Recenzje i omówienia
współpracy z niemieckimi instytucjami naukowymi i kulturalnymi, które dysponują bogatymi czasem zbiorami zabytków kultury materialnej oraz materiałem dokumentowym
i ikonograficznym. Przykładem takiej współpracy, a i przyczynkiem do życia codziennego obu społeczności narodowych w przestrzeni miejskiej była w 2006 r. wystawa „Polacy
i Niemcy w Bydgoszczy”, zorganizowana przez Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy we współpracy z Bidegast Vereinigung e.V. w Wilhelmshaven4.
Systematyzując – z punktu widzenia etnografii – istniejący stan wiedzy na temat różnych aspektów codziennego życia ludności wiejskiej tytułowego obszaru w okresie lat
1850–1950 i stanowiąc rodzaj przewodnika po świecie tamtych ludzi oraz metod i narzędzi ich codziennego funkcjonowania, jest też omawiana praca krokiem do dalszych badań w tym kierunku. Badań, które – katalog wystawy rządzi się bowiem swoimi prawami
– obok dorobku etnografii uwzględniłyby również, a w niektórych obszarach zagadnień
przede wszystkim, ustalenia historyków gospodarki oraz badaczy dziejów wsi i społeczeństwa wiejskiego w XIX i pierwszej połowie XX w. Podobnymi badaniami należałoby, paralelnie, objąć także miasta i społeczeństwo miejskie obszaru Pomorza Nadwiślańskiego
i regionów dlań pogranicznych, w analogicznym okresie.
Przemysław Olstowski (Toruń)
Anders Henriksson, Vassals and Citizens. The Baltic Germans in Constitutional
Russia, 1905–1914 (Materialien und Studien zur Ostmitteleuropa-Forschung,
Bd. 21), Verlag Herder-Institut, Marburg 2009, ss. 228, ISBN 978-3-87969356-6.
Amerykański badacz Anders Henriksson, autor m.in. monografii pt. The Tsar’s Loyal
Germans. Social Change ans the Nationality Question in Riga, 1855–1905, opublikowanej
w Boulder w 1983 r., wydał ostatnio interesującą książkę, poświęconą tematyce Niemców
bałtyckich pt. Vassals and Citizens. The Baltic Germans in Constitutional Russia, 1905–
–1914. Chociaż jest to publikacja anglojęzyczna, wydana została w Niemczech przez zasłużony dla badań nad Europą Środkowo-Wschodnią, a zwłaszcza rolą niemczyzny w tej części kontynentu, Instytut Herdera. Sam już ten fakt jest godny odnotowania, gdyż Instytut
Herdera na ogół publikuje tylko po niemiecku.
Książka A. Henrikssona oparta jest na rzetelnej bazie materiałowo-źródłowej. Przede
wszystkim autor wykorzystał wiele materiałów archiwalnych przechowywanych w Estońskim Archiwum Historycznym w Tartu, Łotewskim Państwowym Archiwum Historycz4
Wystawie, prezentowanej w obu miastach w 2006 r., towarzyszył katalog wystawy i zbiór materiałów pokonferencyjnych. Zob. Polacy i Niemcy w Bydgoszczy oraz Polen und Deutsche in Bromberg,
red. Z. Hojka, I. Loose, M. Obremski, H. Piechocka-Lipka, Muzeum im. Leona Wyczółkowskiego
w Bydgoszczy, Bydgoszcz 2006; Polacy i Niemcy w Bydgoszczy. Sympozjum, 20 kwietnia 2006. Muzeum Okręgowe im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. Polen und Deutsche in Bromberg. Symposium, 20 April 2006. Bezirksmuseum Bydgoszcz, red. I. Loose, Bydgoszcz 2006.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
148
Recenzje i omówienia
[148]
nym w Rydze czy Archiwum Miejskim w Tallinie. Uwzględnił także drobniejsze materiały
źródłowe przechowywane w Niemczech, USA czy nawet Wielkiej Brytanii. Mimo wszystko można w tym zakresie odnotować w pracy pewne braki. Autor winien jednak wykorzystać także materiały zawarte w Państwowym Archiwum Historycznym w Petersburgu, a to
z dwóch względów. Po pierwsze, istotne dla jego pracy byłyby np. roczne sprawozdania
gubernatorów: kurlandzkiego, inflanckiego i estlandzkiego oraz generał-gubernatora bałtyckiego. Sprawozdania te są w ogóle bardzo cennym źródłem dla historyka zajmującego
się historią Rosji. Pozwalają spojrzeć oczami przedstawicieli caratu na sytuację wewnętrzną w podległych im jednostkach terytorialnych. Zawierają często trafne uwagi na temat
sytuacji narodowościowej. A. Henriksson naturalnie szeroko omawia sytuację polityczną,
społeczną i narodowościową w guberniach bałtyckich w tym okresie. Niewątpliwie jednak
spojrzenie na nią ze strony rosyjskiej wzbogaciłoby znacznie tekst. Trzeba przy tym pamiętać, że Niemcy bałtyccy często utrzymywali żywe kontakty z przedstawicielami władz
carskich i w tym kontekście należałoby tym bardziej wykorzystać rzeczone materiały. Po
drugie, autor przedstawia też aktywność Niemców bałtyckich w Dumie Państwowej. Naturalnie wykorzystał przy tym stenogramy parlamentu rosyjskiego, jednakże aby lepiej
zrozumieć działalność niemieckich deputowanych, należałoby także sięgnąć do źródeł archiwalnych. Inna sprawa, że przypisy z materiałów archiwalnych i tak są rzadkością w recenzowanej książce. Jeżeli już są, to mają na ogół charakter marginalny i uzupełniają inne
źródła drukowane czy nawet literaturę.
Pewien niedosyt pozostawia też w bibliografii wykaz wykorzystanych materiałów. Autor podaje tylko fondy (czyli zespoły archiwalne, est. nimistu, łot. fonds). Kto pracował
w archiwach radzieckich i postradzieckich, ten świetnie się orientuje, że fondy (niezależnie
od ich aktualnej, „narodowej”, nazwy) są naprawdę zespołami bardzo obszernymi, liczącymi często kilka tysięcy teczek. Należałoby tu oczywiście podać jeszcze podzespoły i jednostki (w nomenklaturze rosyjskiej: opisy i dieła). Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że
autor czyni to w przypisach do pracy.
Bardzo szeroko autor wykorzystał źródła publikowane, głównie niemieckie (co z racji
tematu jest oczywiste), a także – choć w niewielkim stopniu – rosyjskie, np. roczne sprawozdania z działalności Ryskiego Urzędu Miejskiego.
Nie można też nic zarzucić wyborowi gazet i periodyków. Wykorzystane zostały (choć
w praktyce w różnym zakresie, o czym później jeszcze krótko wspomnę), wszystkie niemieckojęzyczne tytuły, także te mniej znane. Ponadto autor uwzględnił kilka gazet rosyjskich, ukazujących się w prowincjach bałtyckich i w Petersburgu, a także gazety łotewskie
(brak estońskich, ale to zapewne z racji bariery językowej; należy pamiętać, że estoński jest
jednym z najtrudniejszych języków europejskich).
Zestaw książek i artykułów ujętych w bibliografii jest naprawdę imponujący, gdyż mieści się na 25 stronach (książka liczy 228 stron, nie jest więc zbyt obszerna). Przeważają
naturalnie pozycje niemieckojęzyczne, ale nie brakuje publikacji rosyjskojęzycznych, kilku
łotewskojęzycznych i naturalnie anglosaskich. Z przytoczonej bibliografii wynika, że autor
wykorzystał zarówno pozycje przedrewolucyjne, jak i najnowsze, które ukazały się w ostatnich kilku latach.
Książka składa się z siedmiu liczących po dwadzieścia kilka stron rozdziałów i ma
układ rzeczowy. W rozdziale I pt. „Change and Continuity” autor charakteryzuje pozycję
Niemców bałtyckich w drugiej połowie XIX i na początku XX w. Podaje naturalnie podstawowe dane demograficzne, ale tylko z 1897 r., kiedy to przeprowadzono jedyny w Rosji
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[149]
Recenzje i omówienia
149
carskiej spis powszechny. Warto by jednak, aby lepiej uchwycić proces „kurczenia się” społeczności niemieckiej na tym terenie (o którym sam autor zresztą wspomina), odnieść się
porównawczo do danych z lokalnego, bałtyckiego, spisu powszechnego z 1881 r. A. Henriksson uwzględnia też krótko silną wciąż, ale stopniowo słabnącą pozycję gospodarczą
Niemców bałtyckich. Następnie przechodzi do podania podstawowych wiadomości odnoszących się do łotewskiego i estońskiego ruchu narodowego. Czyni to jednak, moim zdaniem, zbyt marginalnie. Nie różnicuje przy tym ruchu łotewskiego, nastawionego zdecydowanie antyniemiecko od samego początku, od estońskiego, który właściwie do początku
lat osiemdziesiątych XIX w. działał w porozumieniu z elitą niemiecką, a i później nie miał
takiego silnego ostrza antyniemieckiego jak jego łotewski odpowiednik. Zrozumienie tego
zjawiska jest o tyle istotne, iż rzutowało to później na sytuację narodowościową w guberniach bałtyckich w omawianym przez autora okresie, a już w szczególności na przebieg
rewolucji lat 1905–1907, zdecydowanie odmienny na ziemiach łotewskich i estońskich.
Chyba też zbyt zwięźle Henriksson przedstawia rusyfikację guberni bałtyckich. Uderzyła
ona w pierwszej kolejności w Niemców bałtyckich i w efekcie znacznie osłabiła ich lojalny
stosunek do caratu (nie mówiąc już o Rosji; tutejsi Niemcy czuli się raczej poddanymi cara
niż obywatelami państwa rosyjskiego). Z racji późniejszych rozważań na temat lojalności
Niemców jest to kwestia bardzo istotna. Trafnie natomiast autor scharakteryzował genezę
procesu rodzenia się nacjonalizmu niemiecko-bałtyckiego u progu rewolucji 1905 r.
W rozdziale II autor charakteryzuje przebieg rewolucji na Łotwie i w Estonii w latach
1905–1907, starając się zachować równowagę między wszystkimi stronami rewolucyjnego dramatu. Głównym mankamentem tych rozważań jest jednak brak wyraźnego rozróżnienia rewolucji łotewskiej od estońskiej. Otóż ta pierwsza miała charakter zdecydowanie
radykalny, zarówno pod względem politycznym, społecznym, jak i narodowościowym.
Tu właśnie zaznaczył się tak dobitnie antyniemiecki charakter tej rewolucji, która jesienią
1905 r. przyjęła na wsi postać powszechnego powstania antyniemieckiego. Była to też niewątpliwie najkrwawsza z rewolucji narodowych w ramach wielkiego wstrząsu, jaki wówczas dotknął Cesarstwo Rosyjskie. W sąsiedniej Estonii sytuacja była odmienna. Zasięg
rewolucji był mniejszy i była ona przede wszystkim o wiele spokojniejsza, co zaznaczyło
się w stosunkowo niewielkiej liczbie ofiar (ze strony Niemców były tylko 3) i w znacznie
mniejszym stopniu zniszczeń majątków ziemskich. Natomiast autor skupia się raczej na
ofiarach strony łotewskiej i estońskiej, głównie w trakcie tłumienia rewolucji przez ekspedycje karne. Ponadto z jego relacji wynosi się wrażenie, jakby rewolucja estońska była
nawet bardziej krwawa niż łotewska, co naturalnie nie odpowiada rzeczywistości.
Rozdział kolejny („New Directions”) przedstawia reakcję Niemców bałtyckich
w związku z traumatycznymi, niejednokrotnie, przeżyciami w czasie rewolucji 1905–1907.
W pierwszej kolejności autor rozwodzi się na temat zmian w świadomości narodowej
wśród tej społeczności, ukazuje jej drogę do „prawdziwej” niemczyzny (należy pamiętać, iż
do początków lat osiemdziesiątych XIX w. tutejsi Bałtowie (określenie „Niemcy bałtyccy”
weszło w życie właściwie dopiero po 1918 r.) czuli się bardziej mieszkańcami poszczególnych guberni – prowincji, a więc Kurlandczykami, Inflantczykami, Estlandczykami, a nawet Ozylijczykami)1. Teraz to poczucie „prowincjonalności”, które słabło już w czasach
rusyfikacji, zaczęło doznawać bardzo szybkiej erozji. Tutejsi Bałtowie zaczęli stawać się po
prostu Niemcami. Jednocześnie przewartościowywali swój stosunek do Rosji, caratu, ale
1
Ozylia (obecnie Saaremaa), największa estońska wyspa, należała wprawdzie do guberni estlandzkiej, ale posiadała odrębny samorząd terytorialno-stanowy.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
150
Recenzje i omówienia
[150]
i łotewskich oraz estońskich Heimatgenossen, którzy, prawie że nagle, zaczęli im się jawić
jako śmiertelni wrogowie, wobec których Niemcy winni zewrzeć szeregi (a więc działać
wspólnie, bez oglądania się na różnice terytorialne i społeczne). To naturalnie musiało
pociągnąć za sobą zmianę pozycji Niemców na tym terenie. Zamiast dotychczasowych
wyrazicieli interesów całej ludności prowincji bałtyckich mieli przeistoczyć się w sprawnie działającą grupę narodową broniącą tylko swoich interesów narodowych w łotewskim
i estońskim morzu2. To oczywiście oznaczało narodziny nowoczesnego, dwudziestowiecznego, konfliktu narodowościowego, jednego z wielu w Europie ubiegłego stulecia. I trzeba
przyznać, że autorowi udało się doskonale ukazać ten proces.
Z drugiej strony należy pamiętać, iż wśród Niemców bałtyckich zaznaczył się też
i przeciwstawny trend, także należycie przedstawiony przez A. Henrikssona. Liberalna
mniejszość wychodziła z założenia, że należy wykorzystać nowy, konstytucyjny, porządek
ustrojowy w Rosji do zbudowania wielonarodowej wspólnoty regionalnej w imię obrony
interesów wspólnej „małej” ojczyzny – prowincji bałtyckich. Obóz ten wyrzekał się pretensji Niemców do dominacji w tej wspólnocie i postulował definitywne porzucenie przez
nich roli nauczycieli Łotyszy i Estończyków.
Jak zaznaczyłem, autor dogłębnie i trafnie charakteryzuje oba kierunki. Nie wskazuje
jednak wyraźnie, który z nich przeważał, ograniczając się tylko do stwierdzenia, że właściwie żadne z liczących się ugrupowań łotewskich i estońskich nie widziało w liberałach
niemieckich godnego sojusznika w walce o wspólne, bałtyckie, interesy. Jest to naturalnie
prawda, ale niezależnie od tego niemiecki obóz liberalny był zdecydowanie słabszy od kierunku konserwatywno-nacjonalistycznego, także w najgorętszych latach rewolucji. I jeszcze jedna uwaga. W rozdziale tym autor szeroko opiera się na prasie. Zastanawia jednak,
dlaczego ani razu nie powołuje się na „Rigasche Zeitung”, czołową gazetę niemiecką ukazującą się w Rydze i niewątpliwie odgrywającą ważną rolę opiniotwórczą wśród lokalnych
Niemców. A trzeba zaznaczyć, iż ta gazeta często publikowała artykuły wstępne właśnie
w duchu nacjonalistycznym, antyłotewskim i antyestońskim (jest ona podana w wykazie
prasy w bibliografii).
Treść rozdziału kolejnego – „The Baltic German National Movement” – jest logiczną
kontynuacją rozdziału poprzedniego. Autor przedstawia w nim formy działalności Niemców na niwie narodowej. Porusza dość szczegółowo takie kwestie, jak: związki niemieckie
w Kurlandii, Inflantach i Estlandii, aktywność osadnicza niektórych niemieckich właścicieli ziemskich, głównie na ziemiach dzisiejszej Łotwy czy aktywizacja kobiet (niemieckich
naturalnie) w Lidze Kobiecej. I temu ostatniemu zagadnieniu autor poświęca nieproporcjonalnie dużo miejsca. Wynikło to zapewne z faktu, iż A. Henriksson wcześniej zajmował
się badaniem problemu aktywności publicznej Niemek bałtyckich. Jakby jednak nie patrzeć, w tak konserwatywnej i tradycjonalistycznej społeczności, jaką stanowili Bałtowie,
działalność ich żon, matek czy córek, choć niewątpliwie zauważalna, była jednak mimo
wszystko marginalna. A już określanie czasami Bałtek mianem feministek, jak np. na stronie 79, jest niewątpliwie na wyrost.
Autor słusznie wykazuje zarówno osiągnięcia, jak i klęski niemiecko-bałtyckiego ruchu narodowego. Do tych ostatnich zalicza przysłowiowy słomiany zapał znacznej części
Niemców, co zaowocowało rychło choćby znacznym spadkiem liczby członków organiza2
Niemcy bałtyccy na początku XX w. stanowili stosunkowo niewielki odsetek ludności prowincji bałtyckich – około 10%. Oprócz właścicieli ziemskich, pastorów i skądinąd licznych tu lekarzy
prawie nie występowali na wsi.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[151]
Recenzje i omówienia
151
cji narodowych, utrzymywaniem się w dalszym ciągu podziałów klasowych i regionalnych,
położeniem przesadnego nacisku na rozwój sieci prywatnego szkolnictwa niemieckiego,
wbrew nawet oportunistycznej postawie znacznej części rodaków, którzy wychodzili z założenia, że ważniejsze jest dobre opanowanie języka rosyjskiego przez uczniów i w konsekwencji ułatwiony start życiowy w państwie rosyjskim niż nauka w języku ojczystym
i w duchu prawie że pangermańskiej indoktrynacji. Skutkiem tego ostatniego był ciągły
spadek liczby uczniów w poszczególnych niemieckich placówkach oświatowych i przejście
niektórych z nich na nauczanie większości przedmiotów po rosyjsku.
Moim zdaniem znacznie więcej miejsca autor powinien poświęcić właśnie problemowi kolonizacji wewnętrznej na Łotwie, a nie tylko o niej wzmiankować. Po raz pierwszy bowiem w historii zamierzano celowo zmienić strukturę narodowościową tych rejonów. Idée
fixe niemieckich właścicieli ziemskich z Karlem Manteufflem na czele było bowiem stworzenie niemieckiego pasa osiadłości na wsi i nadanie całemu krajowi bardziej niemieckiego
charakteru. Autor już nie wspomina o klęsce tego projektu spowodowanej dużymi kosztami akcji osadniczej oraz niskim, a niejednokrotnie wprost katastrofalnie niskim poziomem cywilizacyjno-kulturalnym sprowadzanych kolonistów niemieckich z Wołynia, a już
zwłaszcza tych z Powołża. Na marginesie rząd Piotra Stołypina zamierzał podjąć działania
konkurencyjne wymierzone w Łotyszów, osiedlając w przyszłości w Kurlandii aż 300 000
rosyjskich chłopów. Śmierć rzutkiego prezesa rady ministrów i wkrótce wybuch pierwszej
wojny światowej zapobiegły realizacji powyższego planu. W innych warunkach tego typu
kroki zostaną, jak wiadomo, podjęte w krajach bałtyckich po 1945 r., tyle że w odniesieniu
do miast, i zwieńczone zostaną sukcesem.
Jednym z najbardziej kluczowych rozdziałów jest rozdział V: „Conflict and Community. Local Politics, 1906–1914”. To tu właśnie autor scharakteryzował politykę establishmentu niemieckiego zarówno wobec władz rosyjskich, jak i Łotyszy i Estończyków. Ukazał
przy tym wszystkie strony zaangażowane w lokalną politykę, a więc nie tylko Niemców
bałtyckich, ale i czołowych urzędników państwowych w tym regionie (głównie gubernatorów i generał-gubernatora) oraz działaczy łotewskich i estońskich.
Najważniejszym wydarzeniem w tym okresie ożywienia politycznego była Specjalna
Narada przy Bałtyckim Generał-Gubernatorze, w pracach której uczestniczyli przedstawicie wszystkich stron, choć dobrani nieproporcjonalnie. Zadaniem Narady było wypracowanie całego pakietu ustaw, które unowocześniałyby ustrój samorządowy, kościelny i szkolny.
W zamyśle władz rosyjskich zmiany te miały przyczynić się do trwalszego ustabilizowania
sytuacji w guberniach bałtyckich, obniżyć temperaturę napięć etnicznych. Temu kluczowemu wydarzeniu w życiu publicznym prowincji bałtyckich autor poświęcił jednak stosunkowo mało miejsca, bo zaledwie 6 stron w 32-stronicowym rozdziale. „Gubią” się tu przy
tym trochę sami Niemcy, których propozycje reform, nie tak znowu ograniczonych, choć
oczywiście i nie rewolucyjnych, potraktowane zostały zdawkowo. Nie ma zresztą w ogóle
żadnych informacji czy choćby wzmianek na temat propozycji reform zgłaszanych przez
nich jeszcze w 1905 r., co wydaje się poważnym mankamentem. Inna sprawa, że wypracowane przez Specjalną Naradę propozycje skończyły w szufladach Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych i z wyjątkiem jednej nie trafiły nawet do komisji Dumy Państwowej.
Znalazły natomiast szersze odzwierciedlenie takie kwestie jak niemieckie propozycje reform w dziedzinie organizacji życia kościelnego czy szkolnictwa, podniesione już
po 1907 r. Stosunkowo najlepiej wypadła sprawa walki Niemców o utrzymanie w swoich
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
152
Recenzje i omówienia
[152]
rękach samorządu miejskiego (autor poświęcił temu pół rozdziału, może też dlatego że
kwestię tę badał wcześniej na przykładzie Rygi).
Autor nie ogranicza się naturalnie tylko do „małej ojczyzny” Niemców bałtyckich.
Z tytułu książki wynika przecież, że chodzi o Rosję. Aktywności Niemców na wszechrosyjskiej arenie politycznej poświęcony jest kolejny rozdział. W pierwszej kolejności scharakteryzowane zostały niemieckie partie polityczne, jakie pojawiły się po październiku 1905 r.
(wcześniej w Rosji nie mogły działać legalne partie polityczne): Bałtycka Partia Konstytucyjna, Konstytucyjna Partia w Estlandii, Liberalna Partia Konstytucyjna, Monarchistyczna
Partia Konstytucyjna. Partie te, choć w różnym zakresie, optowały za przekształceniem
Rosji w państwo federalne, pogłębieniem procesu demokratyzacji, bezpłatnym powszechnym szkolnictwem elementarnym, emancypacją Żydów. W tym kontekście wpisywały się
dobrze w szeroki nurt liberalny w Rosji. Programowo było im blisko do kadetów, oktiabrystów czy też liberałów łotewskich i estońskich. Ich powstanie stanowiło istotny przełom
w życiu politycznym Bałtów, dotychczas bowiem rolę kierowniczą odgrywała szlachta,
nazywana tu rycerstwem (Ritterschaft), a teraz aktywność polityczną podjęła niemiecka
burżuazja i inteligencja. Inna sprawa, że po początkowym ożywieniu partie te, i tak niezbyt
liczne i niemające dużego wpływu w społeczności niemieckiej, nie mówiąc już o łotewskiej
czy estońskiej3, po 1907 r. prowadziły żywot pozorny, będąc właściwie partiami kanapowymi. Jednakże to właśnie wtedy udało im się wprowadzić kilku deputowanych do Dumy
Państwowej4.
Autor szeroko omawia działalność niemiecko-bałtyckich parlamentarzystów, wykazując, iż jednocześnie występowali przeciw reformom społecznym w prowincjach bałtyckich, stojąc wtedy w opozycji wobec swoich łotewskich i estońskich kolegów, i optowali za
rozszerzeniem praw wszystkich narodów np. w szkolnictwie, co z kolei napotykało na opór
ich naturalnego sojusznika, oktiabrystów, o skrajnej prawicy już nie mówiąc. Bronili praw
wszystkich mniejszości narodowych, w tym Żydów. Byli w tym bardzo konsekwentni.
Dość powiedzieć, że posunęli się nawet do tego, że razem z lewicowymi, w tym socjaldemokratycznymi, posłami demonstracyjnie opuścili salę obrad, gdy prorządowa większość
aprobowała projekt ograniczenia autonomii Finlandii.
Niestety A. Henriksson nie omawia sprawy współdziałania deputowanych niemieckich z ich polskimi kolegami w kwestiach obrony polskiego stanu posiadania w Królestwie
Polskim. Ogranicza się tylko do jałowego stwierdzenia, i to dopiero w zakończeniu, że
takie współdziałanie miało miejsce.
Istotnym mankamentem jest fakt, że książka w ogóle nie porusza sprawy roli Niemców bałtyckich na dworze carskim, w wojsku, administracji i dyplomacji. Nie ma w niej
też informacji na temat kontaktów między lokalnymi politykami bałtyckimi i ich wysoko
postawionymi w hierarchii państwowej krewniakami. Oczywiście jest to okres, w którym
wpływy tzw. Ostzejców5 były znacznie słabsze niż np. jeszcze za panowania Aleksandra II
(1855–1881), ale bynajmniej całkiem nie zanikły. A trzeba też pamiętać, że rozdział nosi
tytuł „The Baltic Germans on the Imperial Stage”. Scena cesarska w Rosji to nie tyle parlament, ile właśnie administracja centralna, dwór, wojsko.
3
Partie chciały pozyskać ogół społeczeństwa prowincji bałtyckich, niezależnie od narodowości,
do pracy na rzecz wspólnej ojczyzny, stąd np. brak w ich nazwie określenia „niemiecka”.
4
W 1907 r. wprowadzono nowe, o wiele bardziej restrykcyjne prawo wyborcze, które uprzywilejowało ludność zamożniejszą.
5
Czyli Bałtów (od niem. Ostsee – Morze Bałtyckie).
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[153]
153
Recenzje i omówienia
W ostatnim rozdziale – „Between Tsar and Kaiser” – autor zajmuje się kwestią zmiany lojalności ludności niemieckiej w tym regionie. Sam problem postawiony został dużo
wcześniej, m.in. w artykule Leonarda Lundina jeszcze w 1950 r.6 Wtedy ów autor starał
się wykazać, że faktycznie nastąpiła reorientacja Niemców bałtyckich, którzy przestali
być lojalnymi poddanymi cara, a zwrócili się w stronę wilhelmińskich Niemiec. Teza ta
jest jednak trudna do obronienia. A. Henriksson początkowo szczegółowo charakteryzuje proniemieckie ciągoty i kontakty niektórych, głównie inflanckich Niemców, ich próby
szukania oparcia w Niemczech, ale słusznie konstatuje, iż działacze ci stanowili znikomą
mniejszość, nie mieli większego zaplecza wśród swoich rodaków, a na koniec, w 1912 r.
zostali przez nich oficjalnie odrzuceni i pozbawieni piastowanych urzędów w samorządzie
terytorialno-stanowym. Do pierwszej wojny światowej prawie cała społeczność niemiecko-bałtycka stała murem za caratem, a tym samym za Rosją. Zmieni się to dopiero po
1914, a zwłaszcza 1917 r.
W sumie należy stwierdzić, że w recenzowanej pracy Andersa Henrikssona otrzymaliśmy ciekawą monografię poświęconą istotnemu, choć krótkiemu wycinkowi historii
Niemców bałtyckich, którzy odegrali tak dużą rolę w historii obecnej Łotwy i Estonii i naturalnie samej Rosji. Choć nie jest to praca wnosząca nowe wartości poznawcze i nie stawia
ona nowych problemów badawczych, jest jednak niewątpliwie cennym wkładem w rozwój
historiografii Niemców bałtyckich. W sposób jasny i logiczny systematyzuje szereg informacji o Bałtach z tego okresu. Napisana jest płynnym, literackim językiem (oczywiście
z zachowaniem norm, jakie winny obowiązywać książki naukowe) i czyta się ją naprawdę
z dużym zainteresowaniem.
Andrzej Topij (Bydgoszcz)
Helmut Lindenblatt, Pommern 1945. Eines der letzten Kapiteln in der Geschichte vom Untergang des Dritten Reiches, Flechsig Verlag, Würzburg 2008,
ss. 402, mapy, il., ISBN 978-3-88189-480-7.
W pomorzoznawstwie okres panowania nazistowskiego [na terenie Pomorza Zachodniego – red.] należy do najsłabiej zbadanych. Po zainicjowaniu badań przez starsze pokolenie (Bogusław Drewniak, Andrzej Czarnik) ożywienie na tym polu badawczym nadeszło
zasadniczo dopiero w latach dziewięćdziesiątych XX w. (Bogdan Frankiewicz, Dariusz
Chojecki, Edward Włodarczyk, Wojciech Wichert, Andrzej Zientarski), obejmując w stosunku do prac sprzed lat trzydziestu nowe obszary tematyczne: Szczecin nazistowski, politykę demograficzną, położenie Polaków i Żydów, świat polityczno-sakralnych rytuałów,
polityczną opozycję.
Polscy badacze nie dokonali analizy tego rozdziału historii Pomorza Zachodniego
w niemieckiej Landesgeschichte, która pozostawała i pozostaje – co zrozumiałe – pod ciśnieniem dwóch podstawowych narracji, mających swoje źródło w klęsce Trzeciej Rzeszy
i ogólnoniemieckiej debacie o „szczególnej niemieckiej drodze”. Ich oddziaływanie było
rozłożone w czasie, mając za początek rok 1945, przy czym pierwsza narracja przez przy6
L. C. Lundin, The Road from Tsar to Kaiser: Changing Loyalties of the Baltic Germans 1905–
–1914, Journal of Central European Affairs, vol. 10: 1950, s. 223–255.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
154
Recenzje i omówienia
[154]
najmniej dwa pokolenia przemożnie ciążyła nad pisarstwem niemieckim w Republice
Federalnej, dominując w kręgach tworzących je konserwatywnych historyków i ziomkostw. Głównym elementem tej narracji była i jest historia upadku tej części niemieckiego Wschodu, nadto gwałtowność zagłady wielowiekowej niemieckiej kultury i cywilizacji wraz z towarzyszącymi temu upadkowi traumatycznymi skutkami. Radziecko-polska
ofensywa i często heroiczny opór Wehrmachtu, ekscesy żołnierzy radzieckich przyniosły
ogromne zniszczenia substancji materialnej, zniszczenie tysięcy dzieł kultury i sztuki, cierpienia cywilnych Niemców. Przyniosła owa ofensywa też wyzwolenie tysiącom Polaków
– jeńcom i robotnikom przymusowym, jak również nielicznym ocalałym z Zagłady, wreszcie niemieckim antyfaszystom. Na tym obszarze w recenzowanej książce króluje opis faktograficzny. Druga narracja, podporządkowana ocenom wartościującym i szerszej refleksji
nad drogami i bezdrożami niemieckich dziejów XX w., ma znacznie krótszą metrykę. Jest
częścią wielkiej narodowej, ciągle trwającej dyskusji o przyczynach ogromu niemieckiego
zła (z Holocaustem na czele), jakie naród niemiecki wyrządził Europie w pierwszej połowie XX w., dyskusji sięgającej korzeniami Der Irrweg einer Nation (Mexiko 1945) Alexandra Abuscha i „niemieckiej katastrofy” Friedricha Meineckego (Die deutsche Katastrophe.
Betrachtungen und Erinnerungen, Wiesbaden 1946), poprzez tzw. kontrowersje Fritza Fischera, tzw. spór historyków i spór o miejsce Hitlera oraz wielkich ideologów nazistowskiego imperium w jego historii. Ta narracja, sprowadzona w aspekcie moralnym do bezmiaru
niemieckiej winy, bardzo długo nie mogła znaleźć dojścia do Landesgeschichte dawnego
niemieckiego Wschodu, której koryfeusze długo ignorowali tak narastające bogactwo faktografii, jak coraz to nowe metodologiczne modele wyjaśniania – pozostając na poziomie
tylko sfery moralnej – fanatycznego poparcia wielkiego narodu dla zbrodniczego charyzmatyka, który z niezwykłym wyrafinowaniem unurzał większą część tego narodu w monstrualnej zbrodni.
W Landesgeschichte byłej NRD interesująca merytorycznie moralna refleksja nad niemiecką winą podporządkowana była tezie o antyfaszystowskim fundamencie tego państwa, w byłej RFN dominowało eksponowanie skali niemieckich cierpień ludności cywilnej. Dopiero ostatnie lata i pojawienie się między Gryfią/Greifswaldem i Schwerinem
nowego pokolenia przyniosło na łamach „Baltische Studien” i „Zeitgeschichte regional”
nareszcie serię artykułów o wielorakich aspektach zbrodniczych rządów NSDAP i Gestapo w prowincji Pomorze, wspieranych przez oddanych nazizmowi uczonych (eutanazja
i sterylizacja!). Wprawdzie owo młode pokolenie nadal hołduje zasadzie Polonica non leguntur, jednak systematycznie odsłania bezmiar zbrodni Trzeciej Rzeszy na interesującym
nas obszarze. Ubolewać można po raz kolejny nad brakiem jakiegokolwiek poważnego
współczesnego dialogu między polską i niemiecką młodzieżą zajmującą się problematyką
pomorzoznawczą, o czym piszę w innym miejscu, korzystając z zaproszenia Huberta Orłowskiego do jego jakże doniosłej inicjatywy, która znalazła wyraz w zbiorowej publikacji
Moje Niemcy – moi Niemcy1.
Na tle w sumie pozytywnych perspektyw polsko-niemieckiego dialogu opisywana
książka jest swoistym déjà vu doby powojennej. Praca Helmuta Lindenblatta (wydanie
pierwsze ukazało się w 1984 r. w Verlag Gerhard Rautenberg) w sferze intencji politycznych
jest hołdem złożonym przede wszystkim heroizmowi żołnierzy Wehrmachtu, cierpieniom
1
Moje Niemcy – moi Niemcy. Odpominania polskie, red. H. Orłowski, Poznań 2009; por. W. Stępiński, „Nasi” Niemcy a „długa pamięć historyczna” polskiej młodzieży niemcoznawczej, [in:] ibid.,
s. 199–211.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[155]
Recenzje i omówienia
155
setek tysięcy cywilnych Niemców i zagładzie setek miast i miasteczek. W tle odczytujemy
walory strategiczno-operacyjnych działań dowództwa Armii Radzieckiej i 1. Armii Wojska Polskiego w tej części Trzeciej Rzeszy. Polskiemu historykowi przypomina to o walkach
polskich żołnierzy o „wyzwolenie” Pomorza Zachodniego, uświadamia z pozycji niemieckich znaczenie wielkości heroizmu i ofiary żołnierza Wojska Polskiego, wnoszącego swój
udział w kruszenie stale groźnej do późnego lata 1944 r. potęgi Wehrmachtu, jak też wagę
tej ofiary krwi dla mitu „powrotu” Polski na „piastowskie ziemie odzyskane”.
Praca ma konstrukcję chronologiczną i podporządkowana jest poszczególnym 24 etapom ofensywy Armii Czerwonej i 1. Armii Wojska Polskiego na Pomorzu Zachodnim, jaka
odbyła się między lutym a końcem kwietnia 1945 r. Dokładniejsza analiza treści świadczy
wszakże o tym, że autor skupił się na działaniach wojennych, rozgrywanych w środkowej
i zachodniej części prowincji Pomorze (w jej granicach z 1938 r.), w byłej rejencji szczecińskiej i strzałowskiej, i w przyłączonej do prowincji Pomorze w 1938 r. Marchii Granicznej,
w okresie od lutego do początku maja 1945 r. Podstawa źródłowa pracy prezentuje się
poważnie; autor sięgnął do akt Archiwum Federalnego w Koblencji, Archiwum Federalnego/Archiwum Wojskowego we Fryburgu, Służby Poszukiwań Niemieckiego Czerwonego Krzyża, wielu akt personalnych i wspomnień. Literatura przedmiotu liczy 107 pozycji;
są to opracowania do ogólnych dziejów drugiej wojny światowej, w tym zmagań między
Trzecią Rzeszą a ZSRR, i niemieckich formacji zbrojnych oraz prace opisujące działania na
obszarze samego Pomorza. Obcojęzyczną literaturę reprezentuje jedynie praca o francuskich oficerach w oflagach na tym obszarze2 oraz polskie studium Emila Jadziaka, cytowane w oryginale jednak z błędem w tytule (Wyzwoleniu pomorza)3. Dwie prace radzieckie
znane są autorowi jedynie z przekładów w języku niemieckim, w tym jedna w opracowaniu
niemieckich historyków.
Zamiast wstępu właściwy opis upadku rządów Trzeciej Rzeszy na Pomorzu Zachodnim
poprzedza omówienie w szerszym kontekście sytuacji wojskowej niemieckiego Wschodu,
począwszy od zamachu na Hitlera z 20 VII 1944 r. Tutaj ujawnia się „nieznośnie” niemieckocentryczna perspektywa narracji, która dominować będzie w całej książce! We wszystkich obszarach gorączkowej aktywności ludności i wojska ta wprowadzająca perspektywa utrzymana jest w tonacji „wspólnoty narodowej”, stanowo-korporacyjnej struktury
nazistowskiego społeczeństwa między Koszalinem, Piłą i Krzyżem z jednej, Szczecinem
i Rugią z drugiej zaś strony. Na tym Pomorzu nie ma wielotysięcznej rzeszy głównie polskich robotników przymusowych (np. żniwa przeprowadzono siłami „rolników, właścicieli
ziemskich i dzierżawców domen, którzy mieli trudniej niż w poprzednich latach”, gdy mężczyźni byli na froncie, a wiele kobiet zostało zmobilizowanych do służby wewnętrznej).
Na Pomorzu stan idyllicznego spokoju przerwała w połowie sierpnia 1944 r. wielka akcja
NSDAP mobilizacji mieszkańców powyżej 14. roku życia do budowy rowów przeciwpancernych, zapoczątkowujących rozbudowę pochodzącego z lat trzydziestych XX w. tzw.
Wału Pomorskiego (Pommernstellung). Autor stwierdza, że ta ogromna kampania mobilizacji siły roboczej i morale przebiegała pod znakiem wzorowej współpracy Wehrmachtu i NSDAP, także wzorowej dyscypliny mieszkańców, którzy jak jeden mąż przekształcili
się w wielotysięczne formacje kopaczy umocnień. Dodajmy, nie tylko karmieni iluzjami
2
P. Flament, La Vie dans un camp d’officiers français en Poméranie, Oflag II D-II B, 1940–1945,
Paris 1957.
3
E. Jadziak, Wyzwolenie Pomorza: działania 1 Armii WP w operacji pomorskiej Armii Radzieckiej
6 III–7 IV 1945, Warszawa 1962.
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
156
Recenzje i omówienia
[156]
o niezwyciężoności Rzeszy, ale też nagle wyrwani z dotychczasowej, bezpiecznej i raczej
całe lata sytej egzystencji kosztem gigantycznego rabunku Europy. Dalej otrzymujemy opis
budowy i przebiegu Pommernstellung, niepozbawiony kontrastu między śpiewem i optymizmem ludności przekonanej o jego wojskowej potędze a świadomością oficerów niemających w tej kwestii żadnych złudzeń. Ofiarności Pomorzan na polu fortyfikowania swojej
ojczyzny nie mógł nachwalić się głównodowodzący Wehrmachtu na Pomorzu, sławiąc
ich poczucie obowiązku, „które było zawsze jedną z najznakomitszych cech Pomorzan”.
Dalej następuje opis mobilizacji Volkssturmu rozkazem Hitlera z 25 września (przy tym
opisie znajdujemy powielone po raz kolejny, trzeba to dobitnie powiedzieć, bałamutne
tezy, utrwalane przez część Landesgeschichte o zagrożeniu prowincji Pomorze przez Polskę
w 1920 r.!), który rozpoczął powolny proces przechodzenia mas Niemców zachodniopomorskich na pozycje bardziej realistycznego postrzegania swojego położenia, a może i topnienia wiary we wszechmoc Führera. Zdaniem autora w tym schizofrenicznym rozpięciu
między katastrofalną rzeczywistością a oficjalnym optymizmem funkcjonariuszy NSDAP
i samego zwierzchnika Grupy Armii „Wisła” Himmlera jak najgorzej wróżyły Pomorzanom, podobnie jak wszechwładza partii (podporządkowanie rozkazem z 12 XII 1944 r.
landratów powiatowym kierownikom NSDAP), postanowienie o podjęciu natychmiastowej ewakuacji, gdy wróg nadciągnie na odległość 15 km, wreszcie gotowość Hitlera i Jodla
do osłabiania militarnego wschodniego frontu, w czym wielu widziało wyraz obojętności
Austriaka i Bawarczyka dla losu starych pruskich prowincji.
Prace wypełnia kronikarski, faktograficzny opis walk o prowincję Pomorze, o poszczególne wsie i miasta oraz miasteczka, w okresie między końcem stycznia i początkiem maja
1945 r., pod względem geograficznym jest to obszar nieco mniejszy niż obszar prowincji
Pomorze z 1938 r., na wschodzie granice te wyznaczała linia Wału Pomorskiego (Pommernstellung) i linia Noteci, na zachodzie granice tej prowincji z Meklemburgią. Dla opisu tego
bardziej kompetentne oceny może sformułować historyk wojskowości, natomiast historyk dziejów politycznych i społecznych odnotowuje mnóstwo szczegółowych informacji
o walkach o poszczególne miejscowości, wododziały i elementy krajobrazu między Wehrmachtem, SS i Volkssturmem z jednej, Armią Czerwoną i Wojskiem Polskim z drugiej
zaś strony. Odnajdujemy wyraźną admirację heroizmu Wehrmachtu, którego sens H. Lindenblatt widzi w umożliwieniu ewakuacji tysięcy Niemców przed nacierającymi wrogami,
eksponując tę postawę szczególnie w opisie jakże zaciętych walk z żołnierzami 1. Armii
Wojska Polskiego o Kołobrzeg. Wśród ewakuowanych zdaje się widzieć jedynie niewinne
ofiary druzgotanej przez aliantów Trzeciej Rzeszy, których liczbę pomnażały pełne megalomanii rozkazy Führera i jego najbliższych współpracowników. Autor pracowicie buduje
na przykładzie opisów setek starć między Niemcami oraz Rosjanami i Polakami mit bohaterskiego Wehrmachtu, Volkssturmu i Hitlerjugend. Są oni – w przeciwieństwie do ludności cywilnej – świadomi miażdżącej przewagi wroga i nieuchronności klęski, która była
kwestią czasu, skracanego bezmiarem megalomańskich i szaleńczych rozkazów Führera
i jego otoczenia wobec walczących formacji w myśl hasła walki „do zwycięskiego końca”.
Za przykład niech służy zdjęcie „wydelikaconych” mężczyzn z „inteligencji wykształconej”,
jakby najdalszych od kolekcjonowania zwycięstwa w imię Führera, z panzerfaustami na ramieniu, znajdujemy również znamienny komentarz nawiązujący do rzucania przez Hitlera
milionów w istocie bezbronnych Niemców naprzeciw dyszących rządzą usprawiedliwionej zemsty czerwonoarmistów. Autor pisze o surowej rzeczywistości, zaprzeczającej samoiluzjom i pięknoduchostwu. „Tylko 10 procent volkssturmistów (w powiecie Nowogard)
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[157]
Recenzje i omówienia
157
posiadało karabiny. Karabiny składały się z kilku różnych systemów i kalibrów, dla których
czasami do dyspozycji pozostawało po 5 pocisków. Dla szkolenia posiadano pancerfausty
w niewystarczającej liczbie, przez co tylko niektórzy członkowie Volkssturmu byli zapoznani z tą bronią. Większe dostawy nastąpiły tak późno, ze niemożliwy był rozdział ich na
poszczególne formacje” (s. 20–21). W kategoriach skojarzeń choćby mitologicznych walka
o Pomorze Zachodnie stała się zmaganiem (niemieckiego) „Dobra” ze „Złem” reprezentowanym przez wyzbytych (poza nielicznymi wyjątkami) jakichkolwiek ludzkich uczuć Polaków i Rosjan. Motywy, dla których ci drudzy deptali niemiecką ziemię, pozostają niejasne. Polacy dokonywali zabójstw oddających się do ich niewoli członków Wehrmachtu, co
zdaniem autora ponad wszelką wątpliwość stawia ich na równi z czerwonoarmistami. Lista
zbrodni Rosjan była nieskończenie przerażająca, począwszy od gwałtów na kobietach, a na
podpaleniach zabytkowej substancji architektonicznej miast między Lęborkiem a Dyminem skończywszy. Ta tragiczna i traumatyczna strona upadku niemieckiego Wschodu jest
szeroko opisana w „Dokumentacji wypędzenia” oraz niemieckich i polskich monografiach
miast. Czytelnik nie dowie się jednak na żadnej stronie recenzowanej książki o przyczynach
tego stanu rzeczy, podobnie jak o przyczynach, dla których żołnierze II Frontu Białoruskiego i 1. Armii Wojska Polskiego z heroizmem, niemniejszym niż ten, jaki przeciwstawiali im
żołnierze Wehrmachtu i SS, kładli kres dziejom niemczyzny między Łebą a Darss. Wartość
poznawcza książki jest – dzięki ogromowi faktografii o toczonych walkach – niewątpliwie
znaczna dla historyków drugiej wojny światowej, sięgną po nią też historycy sztuki, gdyż
liczne zdjęcia widoków miast sprzed 1944/1945 r. tchną estetyczno-artystyczną „Arkadią”,
w której do lutego 1945 r. egzystowali mieszkańcy Pomorza. Dla nich nadejście „Wschodu” dyszącego żądzą zemsty za lata niemieckiego barbarzyństwa między Moskwą a Korfu
było „Apokalipsą”, z kolei dla dziesiątków milionów niemieckich ofiar upragnionym wyzwoleniem. Nawiązując do znanego poglądu Jürgena Kocki, żołnierze alianccy (także ci
na Wschodzie – W. S.) mieli prawo czuć się nie tylko zwycięzcami, ale i wyzwolicielami,
żołnierze Wehrmachtu, SS i Hitlerjugend nie dysponowali podobnym źródłem uzasadnienia ich heroizmu, gdyż na drodze nadania historycznego sensu poniesionym przez nich
ofiarom stoi nieuchronnie Auschwitz. Tego też się z książki T. Lindenblatta nie dowiemy,
odkładając ją na półkę z napisem „wiecznie wczorajszej” literatury konserwatywno-ojczyźnianej, która w najmniejszym stopniu nie przyczynia się ani do przybliżenia nas do złożonej przeszłości tej części naszego kontynentu w okresie rządów Trzeciej Rzeszy, ani do
pogłębienia polsko-niemieckiego dialogu poprzez Odrę.
Włodzimierz Stępiński (Szczecin)
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXVI
—
ROK
2011
KONFERENCJA NAUKOWA
„NEKROPOLIE POMORZA”
W dniach 26–28 X 2010 r. odbyła się w Gdańsku konferencja naukowa „Nekropolie Pomorza” zorganizowana przez Nadbałtyckie Centrum Kultury. Konferencja jest jedną z części interdyscyplinarnego projektu noszącego ten sam tytuł.
W jego realizacji pomagają: Instytut Kaszubski, Wydział Architektury Politechniki
Gdańskiej (PG), Uniwersytet Gdański (UG), Regionalny Ośrodek Badań i Dokumentacji Zabytków (od 1 I 2011 r. Narodowy Instytut Dziedzictwa, oddział terenowy w Gdańsku), Archiwum Państwowe w Gdańsku oraz Pomorski Wojewódzki
Konserwator Zabytków. Kuratorką całości jest Bronisława Dejna.
W związku z wielopłaszczyznowym wymiarem projektu na konferencji wystąpili naukowcy i badacze reprezentujący wiele dziedzin i dyscyplin. Z uwagi
na czytelność wystąpienia pogrupowano w bloki tematyczne. Dnia pierwszego
i trzeciego obradowano w Sali Mieszczańskiej Ratusza Staromiejskiego. Drugiego dnia konferencja przeniosła się na Wydział Nauk Społecznych Uniwersytetu
Gdańskiego. Obrady zainaugurował wykład prof. Zygmunta Baumana. Niestety,
profesor nie mógł przybyć do Gdańska z Leeds, dlatego w jego imieniu referat
wprowadzający w atmosferę konferencji „Na szańcach wieczności” odczytał prowadzący pierwszą część sesji prof. UG Cezary Obracht-Prondzyński. Następne
dwa referaty dotyczyły kwestii semantycznych. Profesor Jean Didier-Urbain z Uniwersytetu Kartezjusza w Paryżu odczytał tekst: „Semantique du cimetiere. Prolegomenes a une semiotique compare de lieux (et non-lieux) des morts” (Semantyka cmentarza. Prolegomena do semantyki porównawczej miejsc (i nie-miejsc)
zmarłych). Ks. prof. Jan Perszon (Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu),
przedstawił z kolei referat „Cmentarz jako »przestrzeń spotkania«”. Kolejny blok
„Cmentarz antropologicznie” rozpoczął swym odczytem „Symbolika religijna
w przestrzeni funeralnej” prof. Krzysztof Kowalik z UG. Następnie dr Nicoletta Diasio zaprezentowała wyniki swych badań nad miejscami upamiętniającymi
śmiertelne wypadki w Rzymie. Badaczka z Uniwersytetu w Strasburgu przeanalizowała przyczynę tworzenia w miejscu śmierci młodych osób swego rodzaju
miejsc kultu. N. Diasio stworzyła typologię pomników stawianych przy rzymskich
drogach. Tekst „Memoroires fragiles. L’esthetisation des deuils prives dans les espaces publiques” (Wrażliwa pamięć. Estetyzacja żałoby prywatnej w przestrzeni
publicznej) pokazał, iż miejsca te stanowią współczesne memento mori dla przechodniów i kierowców. Trzeci referat, „Nekropolie w odczycie interkulturowym”
wygłosiła dr Małgorzata Gnyś-Nidecka z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach. Tekst ten stanowi fragment przyszłej publikacji „Cmentarz:
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
160
Kronika naukowa
[160]
przestrzeń i tekst kulturowy”, która stanowić będzie owoc długotrwałych badań
prowadzonych na nekropoliach położonych wzdłuż biegu Wisły. Ta część konferencji została zakończona prezentacją dr Katarzyny Kość-Ryżko „Zwyczajowe
sposoby wyprawiania zmarłych w zaświaty w polskiej kulturze tradycyjnej XIX
i XX wieku”. Badaczka z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN scharakteryzowała
obrzędy pogrzebowe, ich symbolikę oraz czynności rytualne związane z podróżą
w zaświaty. Po przerwie wysłuchano czterech referatów z trzeciego bloku „Cmentarz w tekście zatrzymany”. Jako pierwszy wystąpił prof. Jacek Woźny z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy z odczytem „Nekropolie pradziejowe
Pomorza w tradycji językowej i badawczej”. Następnie dr Adela Kuik-Kalinowska
z Akademii Pomorskiej w Słupsku zaprezentowała tekst „Grób czy mogiła? Symbolika tanatyczna w literaturze kaszubskiej”. Sylwetkę ks. Szczepana Kellera, pisarza, działacza społecznego oraz oświatowego przybliżył prof. Józef Borzyszkowski,
prezes Instytutu Kaszubskiego („Ks. Szczepan Keller a »Pusta noc« – kaszubski
zwyczaj dawniej i dziś”). Blok zamknięty został przez mgr Krystynę Laskowską
z Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu referatem „Kilka tekstów
pieśni na uroczystości pogrzebowe z końca XIX i początku XX wieku w drukach
ulotnych ze zbioru Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu”, w którym
badaczka odtworzyła przebieg pogrzebu czterech kobiet wyznania mennonickiego. Na koniec mgr K. Laskowska zaprezentowała jedną z pieśni pogrzebowych,
którą specjalnie na obrady konferencji wykonał chór kameralny Pro Musica z Elbląga-Próchnika. Po przerwie wygłoszono jeszcze trzy referaty zebrane w bloku
„Cmentarz (nekro)politycznie”. Prof. Edmund Kizik z Instytutu Historii Polskiej
Akademii Nauk w swoim referacie „Zakazy grzebania zmarłych w gdańskich kościołach przykościelnych po 1815 roku. Społeczne i prawne konsekwencje zmian
w kulturze funeralnej XIX wieku” przedstawił problemy: prawne, praktyczne oraz
mentalne, jakie niosły za sobą reformy cmentarne w Gdańsku. Następny referat,
„Kontrola operacyjna trójmiejskich cmentarzy przez SB po Grudniu 1970. Przestrzeń sepulkralna”, zaprezentował dr Daniel Wicenty z Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku. Pierwszy dzień konferencji zakończył referat dr Miłosławy Borzyszkowskiej-Szewczyk „Odpominania na pograniczu. Cmentarze żydowskie na
Kaszubach jako przestrzeń (nie)pamięci”.
W dniu drugim zainteresowani wysłuchali referatów zebranych w dwa bloki tematyczne: „Nekropolia w metropolii” oraz „Cmentarze Pomorza”. Pierwszy
blok otworzyła prof. Małgorzata Omilanowska (Instytut Sztuki PAN) referatem
„»I w proch się obrócisz«. Gdańskie krematorium przy drodze Świętomichalskiej
(ul. Traugutta)”. Następnie głos zabrali badacze z Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej. Dr Katarzyna Rozmarynowska w swym referacie („Miejsce
cmentarza w urbanistyce XIX i XX wieku”) przeanalizowała zmiany w planowaniu
i rozmieszczeniu cmentarzy, podając przykłady różnego typu rozwiązań. Dr Jakub
Szczepański w imieniu swoim i mgr. Piotra Samóla wygłosił referat „Wędrówki
gdańskich cmentarzy. Przemiany miejsc pochówków w metropolii od średniowie-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[161]
Kronika naukowa
161
cza do czasów współczesnych”. Dr Anna Wancław przedstawiła historię jednego
z najcenniejszych założeń cmentarnych na terenie Gdańska: Cmentarza Garnizonowego („Idea rewitalizacji cmentarzy zabytkowych na przykładzie Cmentarza
Garnizonowego w Gdańsku. Szanse i zagrożenia”). Piąty referat poświęcony był
nekropolii szczecińskiej. Mgr Maria Michalik kierownik Wydziału Usług Cmentarnych Zakładu Usług Komunalnych w Szczecinie przedstawiła historię i unikatowy
charakter Cmentarza Centralnego, obiektu, który po wielu latach zyskał uznanie
samych szczecinian. Przypomnijmy, że największa nekropolia Szczecina jest jednocześnie największym cmentarzem w Polsce i trzecim co do wielkości w Europie,
ma przy tym unikatowe walory krajobrazowe uzyskane dzięki starannym nasadzeniom wielu rzadkich gatunków drzew i bylin. Dalszych pięć referatów wygłoszony
przez badaczy z Uniwersytetu Gdańskiego poświęconych było obiektom trójmiejskim. Dr Tomasz Rembalski zaprezentował dzieje nekropolii położonych na terenie
obecnej Gdyni („Nekropolie »gdyńskie« przed 1920 rokiem”). Doktor Jacek Bielak
przybliżył problem zmiany układu płyt nagrobnych w kościele mariackim dokonanej już w okresie historii najnowszej („Przerwana pamięć. Translokacja płyt nagrobnych w kościele Najświętszej Marii Panny w Gdańsku z lat 1962–1966”). Studenci socjologii, Karol Sargalski i Zuzanna Wiśniewska, przygotowali prezentację
poświęconą współczesnym cmentarzom trójmiejskim („Trójmiejskie cmentarze
jako źródło wiedzy o współczesnym społeczeństwie”). Blok zamykały referaty seminarzystów prof. E. Kizika. Anna Kruger zaprezentowała fragment swej przyszłej
pracy dyplomowej poświęconej cmentarzowi św. Katarzyny – „Z dziejów cmentarza św. Katarzyny przy Wielkiej Alei w Gdańsku w XIX wieku”. Jest to pierwsze tak dokładne opracowanie dotyczące jednego z już nieistniejących gdańskich
cmentarzy. Klaudiusz Grabowski w swoim referacie „Pochówki w powojennym
Gdańsku (1945–1950) na przykładzie Cmentarza Centralnego Srebrzysko” skupił
się na problemie grobów wojennych i ich likwidacji.
Z uwagi na liczbę referatów blok „Cmentarze Pomorza” podzielono na dwie
części. Sesję A otworzył referat mgr. Stanisława Flisa „Źródła archiwalne do badań nad rozmieszczeniem cmentarzy pomorskich”. Dalej zebrani wysłuchali referatów: mgr. Warcisława Machury „Pomniki żołnierskie na Pomorzu Środkowym
od wojen napoleońskich do II wojny światowej”, dr. Jerzego Domino „Zespół
oznaczonych kamieni polnych (nagrobnych) z lapidarium w Żelichowie Cyganku”, mgr Violetty Tkacz-Laskowskiej „Cmentarze ziemi słowińskiej”, prof. Daniela
Kalinowskiego „Być nie będąc... O buddyjskich pogrzebach na Pomorzu”. Sesję
A zamknął referat „»Żydy do gazu bo tam wasze miejsce«, czyli burzliwe dzieje
gdańskich i sopockich cmentarzy żydowskich” mgr. Mieczysława Abramowicza.
Kontrowersyjny, pierwszy człon tytułu nawiązywał do antysemickiego nastawienia, wynikającego z niewiedzy i ignorancji, której bardzo smutnym przejawem
było hasło, które pojawiło się kilka lat temu na murze cmentarza żydowskiego na
gdańskim Chełmie. Na toczącej się równocześnie sesji B wysłuchano także sześciu
referatów. Jako pierwszy wystąpił mgr Andrzej Lubiński, prezentując miejsca spo-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
162
Kronika naukowa
[162]
czynku członków rodzin Sierakowskich i Donimirskich („Nekropolie ziemiańskie
na Powiślu”). Następne odczyty przybliżyły historie nekropolii poszczególnych
rejonów Pomorza: ziemi człuchowskiej (dr Marian Fryda, „Przewodnik po zabytkowych cmentarzach ziemi człuchowskiej”), chojnickiej (mgr Anna Czapczyk,
„Analiza i stan cmentarzy powiatu chojnickiego”), lęborskiej (dr Bogdan Libich
i mgr Zachariasz Frączek po krótkim wstępie zaprezentowali film „Zachować”).
Mgr Wiesława Rynkiewicz-Domino zaprezentowała swe badania prowadzone na
cmentarzach mennonickich: „Trzy podelbląskie cmentarze mennonickie: Rozgart,
Kępniewo, Wikrowo-Władysławowo. Uwagi na temat rozplanowania przestrzeni
cmentarnej i nasadzeń zieleni, wstępna typologia zachowanych nagrobków”. Sesję
zakończono referatem mgr. Mirosława Kuklika „Nekropolie rybackie Półwyspu
Helskiego”. Po przerwie uczestnicy konferencji wzięli udział w godzinnej dyskusji,
w trakcie której głos zabrał także gość konferencji, konsul honorowy królestwa
Niderlandów w Gdańsku Magdalena Pramfelt.
Trzeci, ostatni dzień obrad otworzył blok „Cmentarz »doczesny«”, w którego ramach zebrani wysłuchali trzech referatów: prof. Stanisława Rosieka (UG)
„O hierarchii cmentarnej”, doktora Sławoja Tanasia (Uniwersytet Łódzki) „Znaczenie przestrzeni sepulkralnej w turystyce” oraz dr Magdaleny Gajewskiej (UG)
„Cmentarz poza cmentarzem”. Konferencję zamknął cykl prezentacji poświęcony
sposobom przedstawiania cmentarzy w sztuce: „Cmentarze sztuką upamiętnione”.
Dr Agnieszka Gębczyńska-Janowicz z Wydziału Architektury PG w swej prezentacji „Bezimienne nekropolie – udział gdańskich artystów w procesie organizowania założeń pomnikowych na terenach masowych eksterminacji z czasów II wojny
światowej” przypomniała wkład artystów, którzy zaprojektowali pomniki ku czci
ofiar nazizmu. Dzieła: Adama Haupta, Franciszka Duszeńki, Wiktora Tołkina, do
dziś potęgują wrażenie, jakie na odwiedzających wywiera miejsce kaźni setek tysięcy ludzi. Uczucia, jakie towarzyszą nam przy okazji tych wizyt, wywołał film
prof. Piotra Józefowicza z gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych Sztuka upamiętniania, upamiętnianie sztuką. Ostatni referat konferencji poświęcony został ironicznemu pomysłowi Güntera Grassa zawartemu we Wróżbach Kumaka. Mgr Grażyna
Świętochowska (UG) przeanalizowała status tanatoturystycznej tematyki w filmowej ekranizacji książki autorstwa Roberta Glińskiego. Po dyskusji uczestnicy konferencji zwiedzili wystawę „Kultura funeralna nowożytnego Gdańska” (Muzeum
Archeologiczne w Gdańsku). Obradom towarzyszył także pokaz instalacji „Krzyże” autorstwa Jacka Kornackiego będącej kontynuacją projektu artystyczno-kulturowego „Archetyp – Świadomość – Miejsce”. Pracę zaprezentowano pierwszego
dnia konferencji w gabinecie burmistrza.
Klaudiusz Grabowski (Gdańsk)
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
ZAPISKI
HISTORYCZNE
— TOM
Zeszyt 1
LXXVI
—
ROK
2011
KSIĄDZ PROFESOR ALOJZY SZORC
(6 X 1935–27 XII 2010)
Ad extrema vitae suae tempora – tak – do ostatnich chwil swego życia oddany badaniom historycznym. Na stole, przy którym codziennie pracował, pozostał
rozłożony tom korespondencji Hozjusza za 1552 r. i rozpoczęty w listopadzie ręką
Profesora kolejny rozdział opracowywanej monografii kardynała Stanisława Hozjusza. W takich okolicznościach 27 XII 2010 r. Ksiądz Profesor Szorc pozostawił
swój warsztat naukowy na zawsze. Odszedł nagle, nieoczekiwanie, pełen energii
życiowej i planów naukowych, odszedł po cichu, zasypiając snem wiecznym.
Ksiądz prof. dr hab. Alojzy Szorc przeżył 75 lat, poświęcając swoje życie głównie pracy dydaktycznej i naukowej. Obowiązki wykładowcy podejmował chętnie,
ale tym, co wypełniało jego dni, była praca naukowa, która nigdy nie była mu ciężarem, przynosiła wręcz ukojenie i spokój w trudniejszych chwilach, jakie niosła
codzienność.
Pochodził z ziemi białostockiej, urodził się 6 X 1935 r. w Chojnowie. Rodzicami Księdza Profesora byli Władysław i Helena z domu Mogielnicka. Po ukończeniu w 1954 r. w Olecku Liceum Ogólnokształcącego wstąpił do Warmińskiego
Seminarium Diecezjalnego w Olsztynie, gdzie 24 V 1959 r. przyjął święcenia kapłańskie z rąk biskupa Tomasza Wilczyńskiego. Po roku pracy wikariusza w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Olsztynie biskup Wilczyński skierował
go na studia specjalistyczne z zakresu historii Kościoła na Katolicki Uniwersytet
Lubelski. Tam pod kierunkiem wybitnego historyka ks. prof. Mieczysława Żywczyńskiego († 1978) uzyskał najpierw (1963) stopień magistra („Rządy biskupa
Andrzeja Chryzostoma Załuskiego na Warmii w latach 1698–1705”), a następnie
(1966) stopień doktora („Diecezja warmińska za biskupa Andrzeja Chryzostoma
Załuskiego 1698–1711”).
Obie prace kierunkowały młodego historyka na badania dziejów Warmii
i Rzeczypospolitej XVIII stulecia. Z tego zakresu pod koniec lat sześćdziesiątych
opublikował kilka artykułów. W problemach badawczych tego czasu, jak nieraz
wspominał, pozostałby zapewne nadal, jednak okoliczności, jakie zaszły w diecezji
warmińskiej w 1969 r., zdecydowały o zmianie kierunku badań Księdza Szorca
głównie na wiek XVI. Te okoliczności to powierzenie przez Prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego diecezji warmińskiej prowadzenia procesu starań
o beatyfikację kardynała Stanisława Hozjusza. W tym celu biskup warmiński Józef
Drzazga w 1969 r. powołał Komisję Historyczną, do której weszli historycy: ks. bp
dr Jan Obłąk, ks. dr Henryk Damian Wojtyska (zakonnik ze zgromadzenia Księży
Pasjonistów) oraz ks. dr Alojzy Szorc. W latach 1970–1974, wspólnie z ks. Wojty-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
164
Irena Makarczyk
[164]
ską, Ksiądz Szorc prowadził kwerendę w archiwach włoskich (głównie watykańskim), w Austrii, we Francji, w Niemczech i Szwecji oraz w archiwach i bibliotekach polskich, by odszukać i zarejestrować korespondencję Stanisława Hozjusza.
Materiały niezbędne do prowadzenia procesu beatyfikacyjnego Komisja Historyczna przekazała diecezji, natomiast księża Wojtyska i Szorc podjęli decyzję
o wykorzystaniu zgromadzonych materiałów dla celów naukowych, a ściślej decyzję o kontynuacji edycji korespondencji Hozjusza rozpoczętej w 1879 r. przez
Akademię Umiejętności w Krakowie przy współpracy Warmińskiego Towarzystwa Historycznego. Po upływie wieku ukazały się kolejne tomy korespondencji
Hozjusza, jakie przygotowali księża Wojtyska i Szorc (Wojtyska tom od 1 VI 1558
do 31 VIII 1560 r., natomiast Ksiądz Szorc dwa tomy: za lata 1564 i 1565). Prace
nad dalszą edycją korespondencji Hozjusza wymagają jeszcze trudu niejednej osoby, a zebrane materiały przytłaczają swoim rozmiarem.
Praca nad edycją źródeł historycznych była jedną z ulubionych form pracy
naukowej Księdza Profesora Szorca. Uważał, że „na tej pracy nikt kariery nie zrobi,
należy ją uważać za służebną dla nauki, by inni mieli z czego korzystać”. Na tym
polu, obok edycji hozjańskich, miał też inne osiągnięcia: tom źródeł do dziejów
reformacji w Prusach Królewskich, dwa tomy źródeł z czasów rządów biskupa Ignacego Krasickiego oraz tom źródeł z czasów „potopu” szwedzkiego na Warmii.
Obok badań hozjańskich różne okoliczności spowodowały spotkanie Księdza
Profesora Szorca z prof. Zbigniewem Zdrójkowskim z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, w wyniku którego Ksiądz Szorc przez osiem lat prowadził badania nad funkcjonowaniem prawa chełmińskiego na Warmii. Efektem tych prac
była monumentalna rozprawa Dominium warmińskie 1243–1772. Przywilej i prawo chełmińskie na tle ustroju Warmii (Olsztyn 1990). Stała się ona podstawą do
uzyskania w 1988 r. na Wydziale Prawa i Administracji UMK w Toruniu stopnia
doktora habilitowanego.
W kręgu zainteresowań Księdza Profesora Szorca pozostawały też wielkie postacie związane z Warmią: Mikołaj Kopernik, Stanisław Hozjusz, Marcin Kromer
czy Ignacy Krasicki. Prowadzone badania i ich efekty w postaci opublikowanych
książek i artykułów stały się podstawą do uzyskania w 1999 r. tytułu profesora.
Wszystkie prace Księdza Profesora Szorca oparte są na gruntownej kwerendzie
archiwalnej. Był autorem kilkunastu książek i wielu artykułów. Każda publikacja
Profesora Szorca, opatrzona bogatym aparatem krytycznym i często tekstem źródłowym, stanowi źródło informacji do dalszych badań. Potrafił pisać prosto, jasno
i logicznie, ale jednocześnie w sposób oryginalny i wręcz nie do naśladowania.
Ta oryginalność myśli i sposób ujęcia zawsze wzbudzały zainteresowanie, a ekspresywność przekazu przykuwała uwagę odbiorców. W taki sposób głosił referaty,
prelekcje i wykłady akademickie, taki bywał również w zwyczajnych kontaktach
codziennych. Wygłosił bardzo wiele referatów na różnych konferencjach i spotkaniach, ale też sam był organizatorem sympozjów naukowych, w tym kilku ogól-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[165]
Ksiądz Profesor Alojzy Szorc (6 X 1935–27 XII 2010)
165
nopolskich, związanych z problematyką hozjańską i kromeriańską, cieszących się
w środowisku naukowym dużym uznaniem.
W ramach prowadzonych badań współpracował z instytucjami naukowymi,
zagranicznymi i polskimi: z Historischer Verein für Ermland w Münster, z Katholischer Akademischer Ausländer-Dienst z siedzibą w Bonn, z Jezuickim Ośrodkiem Studiów Kościelnych w Rzymie w zakresie wykorzystania do publikacji zasobów Archiwum Watykańskiego i Biblioteki Watykańskiej, a także licznych innych
archiwów włoskich. W Polsce był członkiem dwóch komisji Polskiej Akademii
Nauk – Neolatynistyki oraz Badań nad Odrodzeniem i Reformacją.
Zajęcia dydaktyczne Ksiądz Profesor Szorc prowadził ponad czterdzieści lat.
Jeszcze w trakcie studiów biskup Wilczyński zlecił mu od 12 IX 1963 r. wykłady z historii Kościoła w Warmińskim Seminarium Duchownym. Realizował je do
2003 r. Historię Kościoła wykładał też w Instytucie Kultury Chrześcijańskiej im.
Jana Pawła II w Olsztynie oraz w Kolegium Teologicznym w Kaliningradzie. W latach 1994–1999 został zatrudniony, jako pierwszy z duchownych w diecezji warmińskiej, w pełnym wymiarze godzin w Wyższej Szkole Pedagogicznej, najpierw
w Zakładzie Literatury Staropolskiej, a następnie w Zakładzie Historii Starożytnej,
Średniowiecznej i Nauk Pomocniczych w Instytucie Historii. Kiedy w 1999 r. powstał Uniwersytet Warmińsko-Mazurski (UWM), Ksiądz Szorc przeszedł na nowo
utworzony Wydział Teologii, z którego po czterech latach powrócił do Instytutu
Historii. Oprócz zajęć w Instytucie Historii przez dwa lata prowadził też wykłady z historii powszechnej w ramach tzw. wykładów modułowych dla studentów
kierunków przyrodniczych, technicznych i matematycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Wykłady cieszyły się ogromnym powodzeniem, a na zajęcia
przychodziło ponad czterysta osób. Wypromował kilkudziesięciu magistrów i jednego doktora. W latach 2003–2008 był przewodniczącym Komisji do spraw przewodów doktorskich w dyscyplinie historii na Wydziale Humanistycznym UWM
w Olsztynie.
Obok zajęć dydaktycznych i badań naukowych Ksiądz Szorc podejmował też
prace innego rodzaju. W Seminarium Duchownym w latach 1963–1966 był prefektem pro disciplina. W ramach diecezji pełnił inne jeszcze funkcje: 1 I 1968 r. otrzymał nominację na stanowisko archiwariusza akt nowych Kurii Biskupiej, 12 IX
1968 r. został diecezjalnym wizytatorem nauczania religii, a 11 XII 1969 r. diecezjalnym referentem prasowym. W Warmińskim Wydawnictwie Diecezjalnym
18 II 1983 r. został członkiem rady wydawniczej, a 14 IV 1983 r. jego wicedyrektorem. Członkiem Rady Kapłańskiej był od 17 IV 1985 r. Przez dziesięć lat pełnił
funkcję redaktora naczelnego rocznika „Studia Warmińskie”.
Przez sześć lat Profesor Szorc wypełniał obowiązki Rektora Warmińskiego
Instytutu Teologicznego, który w 1999 r. – obok Akademii Rolniczo-Technicznej
i Wyższej Szkoły Pedagogicznej – wszedł w skład nowo powstałego Uniwersytetu
Warmińsko-Mazurskiego. Ksiądz Profesor Szorc został wówczas pierwszym dziekanem i organizatorem Wydziału Teologii Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskie-
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
166
Irena Makarczyk
[166]
go. Na stanowisku tym pracował przez jedną kadencję (1999–2002). Był członkiem Senatu Uczelni, powołany został do senackiej Komisji ds. Rozwoju, Budżetu
i Majątku, w latach 2003–2008 należał do Rady Archiwalnej Uczelni.
Zaangażowanie i praca Księdza Profesora Szorca zostały docenione zarówno
przez władze kościelne, jak i uniwersyteckie. W Katedralnej Kapitule Warmińskiej
10 III 1973 r. otrzymał kanonię honorową, a 17 IX 1980 r. kanonię rzeczywistą.
11 IV 1985 r. został mianowany przez Kurię Rzymską honorowym prałatem papieskim. Na płaszczyźnie naukowej i dydaktycznej Profesor Szorc uhonorowany
został kilkoma nagrodami. Z inicjatywy władz Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w 2001 r. Prezydent Rzeczypospolitej Aleksander Kwaśniewski odznaczył
Księdza Profesora Złotym Krzyżem Zasługi. W 2005 r. otrzymał Medal Komisji Edukacji Narodowej. Za wybitne zasługi dla rozwoju uczelni w 2006 r. został
uhonorowany Złotym Laurem Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. 17 IX
2004 r. został honorowym członkiem Polskiego Towarzystwa Historycznego.
25 VIII 2006 r. otrzymał wyróżnienie „Przyjaciel Warmii”, przyznane przez Stowarzyszenie „Dom Warmiński”. Na siedemdziesięciolecie urodzin Księdza Profesora
przyjaciele, współpracownicy i uczniowie przygotowali Księgę Pamiątkową, a uroczystości odbyły się na zamku w Olsztynie.
Ostatnim wyróżnieniem była przyznana Księdzu Profesorowi w październiku
2010 r. przez Marszałka Województwa Warmińsko-Mazurskiego Jacka Protasa nagroda humanistyczna im. Wojciecha Kętrzyńskiego.
31 XII 2010 r. odbyły się uroczystości pogrzebowe Śp. Księdza Profesora Alojzego Szorca. Pożegnanie uniwersyteckie zostało zorganizowane w kościele Seminarium Duchownego „Hosianum” w Olsztynie, na Redykajnach. Profesora żegnał
Senat Uczelni na czele z Jego Magnificencją Rektorem prof. Józefem Górniewiczem, Rady Wydziałów – Teologii i Humanistycznego. Mowy pożegnalne wygłosili: ks. prof. dr hab. Andrzej Kopiczko, dyrektor Instytutu Historii i Stosunków
Międzynarodowych UWM w Olsztynie, prof. dr hab. Norbert Kasparek, dziekan
Wydziału Humanistycznego UWM w Olsztynie oraz prof. dr hab. Józef Górniewicz, rektor UWM w Olsztynie.
W konkatedrze św. Jakuba w Olsztynie o godzinie 1100 odbyła się msza żałobna w intencji zmarłego Księdza Profesora. Zgromadziła rzesze duchowieństwa
warmińskiego na czele z Księdzem Arcybiskupem Metropolitą Warmińskim Wojciechem Ziembą. W uroczystości uczestniczyli również biskupi – Jacek Jezierski
(biskup pomocniczy) oraz biskupi seniorzy – biskup Julian Wojtkowski i arcybiskup Edmund Piszcz. Podczas mszy został odczytany list Prymasa Polski Arcybiskupa Józefa Kowalczyka. Mowę pożegnalną wygłosił ks. dr hab. Mariusz Szram,
magistrant Profesora Szorca, dziś pracownik naukowy Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego. Na zakończenie uroczystości Księdza Profesora pożegnał Arcybiskup
Metropolita Warmiński Wojciech Ziemba. Na liturgię żałobną przybyli również
przyjaciele, koledzy i współpracownicy Księdza Profesora z innych ośrodków akademickich (Torunia, Warszawy, Lublina), a także przyjaciele i koledzy z Instytutu
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
[167]
Ksiądz Profesor Alojzy Szorc (6 X 1935–27 XII 2010)
167
Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, z którymi Profesor współpracował do 30 IX 2009 r. Księdza Profesora żegnali
mieszkańcy Olsztyna i władze miasta – Marszałek Województwa Warmińsko-Mazurskiego Jacek Protas oraz Prezydent Miasta Olsztyn Piotr Grzymowicz.
Tego dnia Olsztyn pożegnał kapłana, naukowca, przyjaciela, a przede wszystkim człowieka – dobrego, szlachetnego, zawsze życzliwego – i takim na zawsze
pozostanie w naszej pamięci.
Śp. Ksiądz Profesor Alojzy Szorc pozostawił wiele prac nieukończonych. Do
ostatnich dni pracował nad monografią kardynała Stanisława Hozjusza oraz nad
wstępem krytycznym do przygotowanego do druku rejestru niewydanej korespondencji Hozjusza za lata 1567–1579. W wydruku komputerowym pozostał tom
korespondencji Hozjusza za 1566 r. oraz w dużej części przygotowane do druku
protokoły posiedzeń Kapituły Warmińskiej z czasów Mikołaja Kopernika. W rękopisie pozostawił wiele zagadnień, które zapewne po dopracowaniu stanowiłyby
cenne artykuły, oraz ogromną liczbę wypisów archiwalnych, dokładnie opisanych
i ułożonych tematycznie.
Decyzją Księdza Arcybiskupa Metropolity Warmińskiego Wojciecha Ziemby
aktualnie organizowana jest pracownia naukowa imienia Księdza Profesora Szorca, w której zgromadzony zostanie cały księgozbiór Profesora oraz wszystkie materiały przez Niego pozostawione.
Irena Makarczyk (Olsztyn)
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
L I S TA AU T O R Ó W Z E S Z Y T U 1
Marcin Danielewski, mgr, Instytut Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza
w Poznaniu, [email protected]
Janusz Dargacz, mgr, Muzeum Historyczne Miasta Gdańska, [email protected]
Wiesław Długokęcki, prof. dr hab., Instytut Historii, Wydział Historyczny Uniwersytetu Gdańskiego, [email protected]
Klaudiusz Grabowski, mgr, Instytut Historii, Wydział Historyczny Uniwersytetu
Gdańskiego, [email protected]
Łukasz Jastrząb, dr, Biblioteka Kórnicka PAN, [email protected]
Piotr Łabędź, mgr, Instytut Historii i Archiwistyki, Uniwersytet Mikołaja Kopernika
w Toruniu, [email protected]
Irena Makarczyk, dr, Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych, Wydział
Humanistyczny Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie,
[email protected]
Przemysław Olstowski, dr hab., prof. IH PAN, Zakład Historii Pomorza i Krajów
Bałtyckich, Instytut Historii Polskiej Akademii Nauk (Toruń),
[email protected]
Zbigniew Opacki, prof. dr hab., Instytut Historii, Wydział Historyczny Uniwersytetu
Gdańskiego, [email protected]
Edward Seliszka, mgr, Ryga (Łotwa), [email protected]
Włodzimierz Stępiński, prof. dr hab., Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, [email protected]
Seweryn Szczepański, mgr, Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych, Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
[email protected]
Andrzej Topij, dr hab., prof. UKW, Zakład Historii Stosunków Międzynarodowych
XIX i XX w., Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego
w Bydgoszczy, [email protected]
w w w. z a p i s k i h i s t o r y c z n e . p l
SPRZEDAŻ NUMERÓW BIEŻĄCYCH I ARCHIWALNYCH
prowadzi:
Biuro Towarzystwa Naukowego w Toruniu
ul. Wysoka 16
87-100 TORUŃ
tel./fax 56-622-39-41
www.tnt.torun.pl
e-mail: [email protected]

Podobne dokumenty