Francuski wdzięk, francuski czar

Transkrypt

Francuski wdzięk, francuski czar
Nr 217 (360), 2 - 4 XI 1984
Francuski wdzięk, francuski czar
Od muzyki poważnej wielu potencjalnych melomanów odstręcza być może jej ciężar gatunkowy,
nieprzebyte, głębie, w które nie każdy ma ochotę rzucić się. Wybiera się zatem różne gatunki muzyki
"lekkiej", wystarczy przecież, że na co dzień samo życie jest dosyć ciężkie. Mówiąc zaś całkiem
poważnie: rozróżnienie ciężaru gatunkowego wcale nie musi pokrywać się z podziałem na muzykę
poważną i rozrywkową czy popularną.
Można wymienić całą listę nazwisk i utworów zapisanych w poważnych leksykonach, która po bliższym
poznaniu skłania bardziej do swawoli niż pokuty. Taką muzykę, chociaż niezwykle kunsztowną, ale w istocie
rozrywkową, pisywano powszechnie w XVII i XVIII wieku we Francji. Szkopuł jednak w tym, że jej lekkość i
cały urok nie są zapisane w nutach. Na papierze utrwalano jakby fasadę, natomiast wszystkie zdobienia, całą
"małą architekturę" improwizowano dopiero w trakcie wykonywania. Improwizacja ta nie była wszakże
zupełnie dowolna, a przeciwnie — dość precyzyjnie uregulowana konwencjami epoki. Konwencje te są dzisiaj
dla przeciętnego muzyka i słuchacza - zupełnie nieznane. Stąd też rodzą się zasadnicze nieporozumienia:
grywane bez znajomości dawnej praktyki wykonawczej utwory tak się mają do swoich oryginałów jak mój
blok mieszkalny z wielkiej płyty do pałacu Ludwika XIV.
Wraz z renesansem muzyki dawnej zaczęto badać tajemnice dawnego muzykowania, studiować stare
traktaty, analizować, rękopisy. Najcenniejsze są prace muzyków - praktyków będących jednocześnie
historykami, wspaniałymi erudytami.
Do grona takich znakomitych specjalistów należy bez
wątpienia Roger Bernolin, który już po raz drugi odwiedził
Białystok. Profesor fletu. prostego w Konserwatorium w
Genewie, w trakcie trzech spotkań z młodzieżą białostockich
szkół muzycznych, przekonał wszystkich słuchaczy, jak
niezbędna dla muzyka jest wiedza teoretyczno-historyczna.
Bez niej można co najwyżej wmawić, że wznosi się
wspaniały rokokowy pałac, składając w rzeczywistości
betonowy potworek. Taki w istocie był sens twórczych
spotkań w Zespole Placówek Kształcenia Artystycznego.
Uczniowie PSM II stopnia próbowali pod kierunkiem mistrza
z Genewy rozwiązywać zawiłe problemy interpretacji dawnej
muzyki francuskiej. A że mamy zdolną młodzież, efekty dały
się zauważyć po kilkunastu minutach. Pan Bernolin okazał się
nie tylko wielkim erudytą i znakomitym muzykiem, ale nie
gorszym pedagogiem.
Oprócz trzech spotkań seminaryjnych Roger Bernolin wspólnie z towarzyszącą mu na wirginale (rodzaj
klawesynu) Barbarą Strzelecką dali trzy koncerty — w Białymstoku, Tykocinie i Supraślu. Bernolin należy do
grona wspaniałych wirtuozów fletu prostego, a właściwie fletów, jako że gra na kilku odmianach tego
instrumentu. Gra jego odznacza się oszałamiającą biegłością (zważywszy "prymitywność" samego instrumentu), iście francuską lekkością, elegancją i wdziękiem oraz wynikającą ze znajomości tajemnic dawnej
praktyki wykonawczej trudną do zdefiniowania żywością, elastycznością, giętkością-muzyki. Muzyka bądź co
bądź historyczna, miast skostnienia, okazała swą świeżość.
Po raz pierwszy usłyszeliśmy w Białymstoku lirę korbową — instrument o ciekawej historii, zbudowany
prawdopodobnie przez średniowiecznych zakonników, używany następnie przez wędrownych żebraków, a w
XVIII-wiecznej Francji nobilitowany do rangi instrumentu dworskiego. W roli lirnika Roger Bernolin okazał
się również wielkim artystą.
Towarzysząca na wirginale (i tłumacząca z francuskiego jego wykłady) Barbara Strzelecka była partnerką
rozumiejącą wszystkie intencje flecisty współdecydując swoją nie mniejszą erudycją i umiejętnościami o
sukcesie wspólnego koncertu. Spośród bisów do dzisiaj rozbrzmiewa w mej pamięci urokliwy gawot Jean
Baptiste Lully'ego.
Pouczające spotkanie z Rogerem Bernolin zawdzięczamy współpracy białostockiego Ośrodka Polskiego
Komitetu Współpracy z Alliance Française z Wydziałem Kultury ł Sztuki Urzędu Wojewódzkiego oraz
Państwową Filharmonią w Białymstoku. Dodać na koniec należy, że motorem tego współdziałania jest Barbara
Głowacka szefująca Ośrodkowi.
Tekst i zdjęcie:
STANISŁAW OLĘDZKI

Podobne dokumenty