Brakujące uprawnienia do emisji CO2 będą kosztowały energetykę

Transkrypt

Brakujące uprawnienia do emisji CO2 będą kosztowały energetykę
Brakujące uprawnienia do emisji CO2 będą kosztowały energetykę 10-17
mld zł
Rozmowa z Adamem Szejnfeldem, sekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki
(„Gazeta Prawna” – 17 kwietnia 2008 r.)
Dziś powinna zapaść ostateczna decyzja w sprawie podziału uprawnień do emisji CO2 w
latach 2008-2012. Energetyka ma dostać więcej niż planowano na początku, czyli
uprawnienia do emisji 132 mln ton CO2.
• Czy dzisiaj Komitet Stały Rady Ministrów wreszcie zarekomenduje rządowi przyjęcie
rozporządzenia w sprawie podziału uprawnień do emisji CO2 na lata 2008-2012?
- To będzie czwarte podejście do tematu i wydaje mi się, że już ostateczne. Nie ma już
rozmów o zmianie limitów uprawnień dla poszczególnych branż i nie ma zasadniczej różnicy
stanowisk między nami i resortem środowiska. Energetyka, a to było główne pole sporów, z
rocznej krajowej puli uprawnień do emisji 208,5 mln ton CO2 ma dostać uprawnienia do
emisji 132 mln ton CO2, czyli tyle, ile było zapisane w projekcie podziału uprawnień z
lutego.
• To dlaczego w ubiegłych tygodniach podział uprawnień był zdejmowany z porządku
obrad KSRM?
- Między nami i resortem środowiska były różnice poglądów w sprawie treści uzasadnienia
projektu podziału uprawnień. Chcieliśmy mocnego zaprezentowania w uzasadnieniu
negatywnych skutków deficytu uprawnień dla całej gospodarki, a więc wielu sektorów, ale
szczególnie dla energetyki. Wbrew pozorom to ważne, bo uzasadnienie do rozporządzenia
jest jednocześnie oficjalnym dokumentem rządu, a przecież m.in. w Europejskim Trybunale
Sprawiedliwości skarżymy decyzję Komisji Europejskiej w sprawie limitów, gdyż nie
podzielamy w tym względzie stanowiska KE. Przypominam, że na lata 2008-2012 dostaliśmy
prawo do emisji 208,5 mln ton CO2 rocznie, a wnioskowaliśmy o 284 mln ton.
• Dlaczego energetyka ma teraz dostać więcej niż początkowo planowane prawo do
emisji 116 mln ton CO2 rocznie?
- Energetyka jak inne sektory i tak będzie miała za mało uprawnień w stosunku do
planowanej produkcji energii. Uznaliśmy, że musi być potraktowana szczególnie, tak żeby, na
ile to możliwe, wzrost cen energii wywołany kosztami zakupu brakujących uprawnień nie
oznaczał radykalnego wzrostu kosztów dla innych branż. Dostała też więcej uprawnień
dlatego, że grozi nam deficyt energii, a elektroenergetyka wymaga olbrzymich inwestycji,
szacowanych na 60-70 mld euro, a nawet więcej. W tej sytuacji brak uprawnień do emisji
CO2 to jest albo ograniczanie produkcji do poziomu limitów, albo jej podtrzymywanie
większym kosztem, co wiązałoby się z ograniczeniem możliwości reinwestowania zysków.
• Jaki wpływ na ceny energii będzie miał deficyt uprawnień do emisji CO2?
- Szacujemy, że na brakujące uprawnienia elektroenergetyka w zależności od ceny uprawnień
do emisji CO2 w latach 2008-2012 będzie musiała wydać od 10 do 17 mld zł. To spowoduje
wzrost kosztów produkcji energii, który oceniamy na 4 proc., ale nasi specjaliści prognozują,
że w rachunku ciągnionym, czyli m.in. z uwzględnieniem oszczędności energii,
zwiększeniem efektywności jej wykorzystania ceny energii wzrosną przeciętnie o 2 proc. Jak
będzie faktycznie, to jednak życie pokaże, bo przecież już tylko ceny energii dla gospodarstw
domowych są kontrolowane.
• Obniżenie akcyzy i VAT na energię elektryczną jest realne?
- VAT i akcyza, a zwłaszcza akcyza, mają charakter czysto fiskalny. Tylko wyjątkowo można
ich używać do interwencji na rynku. Jeśli miałyby spaść wpływy budżetu z akcyzy na energię
elektryczną, to coś ten ubytek musiałoby zastąpić. Może to być trudne, bo występują słabe,
ale jednak symptomy zwolnienia tempa wzrostu gospodarczego i rząd musi brać to pod
uwagę. No i jest trudność w ocenie, czy oczekiwany skutek obniżenia akcyzy, czyli spadek
cen energii dla odbiorców, w ogóle by zaistniał. Najbliższa przyszłość pokaże, jakie
zajmiemy stanowisko, jako resort gospodarki, w sprawie wysokości akcyzy nie tylko na
energię, ale także na gaz.
• Resort gospodarki chce uwolnienia cen energii dla gospodarstw domowych?
- Ta decyzja należy do URE, ale jeśli chcemy tworzyć wolny rynek energii, a chcemy, to bez
całkowitego uwolnienia cen go nie zbudujemy. Jasno jednak trzeba powiedzieć, że w Polsce
po wolnym rynku nie należy się spodziewać obniżek cen, co najwyżej, gdy się umocni, będzie
wpływał na ich racjonalizację. Potrzeby inwestycyjne energetyki są bowiem tak duże, że to po
prostu niemożliwe.
• Obecna, fatalna sytuacja energetyki konwencjonalnej poszerza miejsce dla energetyki
jądrowej?
- Gdybyśmy nie mieli opóźnień w rozwoju energetyki konwencjonalnej, to nie miałbym
wątpliwości, że już należy zaczynać program energetyki jądrowej. Natomiast te opóźnienia są
i problemów energetyki konwencjonalnej nie rozwiążemy budową elektrowni jądrowej.
Jesteśmy potentatem węglowym, siedzimy wręcz na węglu, dlatego energetyka jądrowa - tak
- ale być może ewentualnie jako drugi etap procesów inwestycyjnych w polską
elektroenergetykę.
ADAM SZEJNFELD - z wykształcenia prawnik, od listopada 2007 r. sekretarz stanu w
Ministerstwie Gospodarki, od 1997 roku poseł na Sejm, wcześniej m.in. wiceprezes
Stowarzyszenia Wielkopolski Ośrodek Kształcenia i Studiów Samorządowych
Rozmawiał Ireneusz Chojnacki

Podobne dokumenty