Pobierz

Transkrypt

Pobierz
Pylon Audio Sapphire 31
•
•
•
20 listopad, 2014
Kategoria: Testy
Tomasz Karasiński
Pylon Audio to dość niecodzienne zjawisko. Wiele
firm zajmujących się produkcją niedrogich
zestawów głośnikowych o audiofilskim zacięciu to
hobbystyczne, niemalże garażowe manufaktury. Są
one w stanie podjąć rywalizację ze znanymi na całym świecie markami głównie dlatego, że
podejmują się zadań, które z punktu widzenia dużych fabryk byłyby nieopłacalne. Za
relatywnie niewielkie pieniądze są w stanie zaoferować klientom kolumny wykończone
ładnymi okleinami i wyposażone w porządne głośniki. Czasami nawet trafi się jakiś hiendowy kondensatorek. Niektóre z tych manufaktur osiągnęły pewien sukces, jednak ponad
ten poziom trudno im się już przebić. Powód jest prosty - wszystko to zostało obliczone na
małoseryjną produkcję i tylko w takich warunkach ma prawo działać na przyjętych przez
założyciela zasadach. Firmy z tej grupy nie są w stanie zagrozić głośnikowym legendom,
ponieważ to wymagałoby postawienia sporej fabryki, zatrudnienia kilkudziesięciu osób i
zainwestowania sporych pieniędzy w takie obszary, jak marketing czy dystrybucja. A to w
cenie tych atrakcyjnych kolumn po prostu się nie mieści, więc wracamy do punktu wyjścia.
Kiedy kilka lat temu na rynku pojawiły się produkty marki Pylon Audio, wszyscy myśleli, że
mamy do czynienia z tym samym schematem. Tymczasem dziś jest to duży zakład
produkcyjny, który oprócz wytwarzania naprawdę dobrych i przystępnych cenowo kolumn
wykonuje jeszcze zamówienia dla zewnętrznych klientów. Firma dysponuje bardzo fachową
stolarnią, dzięki czemu może dostarczać obudowy dla odbiorców krajowych i zagranicznych.
Ci są ponoć zachwyceni jakością wykonania i elastycznością naszych inżynierów. O tym, jak
firma radzi sobie z produkcją kompletnych zestawów głośnikowych mieliśmy już okazję
przekonać się dwukrotnie, testując podłogówki Topaz 20 i Pearl 25. Teraz bierzemy na
warsztat topowe zestawy Sapphire 31.
Wygląd i funkcjonalność
Dostarczone do naszej redakcji kolumny pełnią we flocie Pylon Audio rolę okrętu flagowego.
Określenie to brzmi nieco dziwnie w odniesieniu do podłogówek za 3490 zł, ale polska firma
zdążyła nas już przyzwyczaić do wyjątkowo atrakcyjnych cen swoich wyrobów.
Konstruktorzy nie nazywają Sapphire'ów 31 zestawami hi-endowymi, mogącymi mierzyć się
z najlepszymi konstrukcjami legendarnych marek. Mają to być po prostu bardzo dobre,
porządnie zaprojektowane kolumny przeznaczone do pracy w większych pomieszczeniach. W
materiałach informacyjnych znajdziemy wprawdzie wzmiankę o tym, że Sapphire 31
wykorzystują przetworniki stosowane w niektórych hi-endowych zestawach, jednak więcej
przechwałek nie ma. Nowy model ma się sprawdzać zarówno z wyrafinowaną elektroniką,
jak i budżetowymi wzmacniaczami i amplitunerami. Jego parametry elektryczne są dość
przyjazne, więc nawet w połączeniu ze średniej klasy wzmacniaczem czy amplitunerem
powinno być fajnie.
Pierwsze wrażenie po wyjęciu kolumn z kartonów jest bardzo pozytywne. Jeżeli pomysł był
taki, aby za stosunkowo niewielkie pieniądze zaoferować klientom duże, ciężkie i elegancko
wykończone podłogówki, to cel udało się zrealizować w stu procentach. Co ciekawe, para
dostarczona do naszego testu jest jednocześnie jedną z pierwszych wykończonych naturalną
okleiną. Podobno dla firmy z Jarocina był to bardzo ważny krok, wprowadzony zresztą za
namową samych klientów i dealerów. Jakość okleiny jest na pewno wyższa, niż w przypadku
modeli testowanych przez nas wcześniej. Może do hi-endowych kolumn Xaviana czy
Amphiona jeszcze trochę brakuje, ale na pewno warto wziąć tę opcję pod uwagę. Różnica w
cenie pomiędzy okleiną sztuczną a naturalną nie zwala z nóg. Kolumny w bazowej wersji
wykończenia kosztują 3490 zł, natomiast dopłata do okleiny naturalnej wynosi 450 zł. No
chyba, że nie należycie do estetów i chcecie tylko kupić możliwie duże i jak najlepiej
brzmiące kolumny za jak najmniejsze pieniądze. Wówczas można spokojnie pozostać przy
wersji standardowej, która taka paskudna znowu nie jest. Niezależnie od wybranej wersji,
przednia ścianka zawsze pozostanie czarna. Front pokryto satynowym lakierem, co nadaje
całej konstrukcji nieco profesjonalnego smaczku. Dodatkowo w desce głośnikowej wykonano
niewielkie ścięcia, dzięki czemu kolumny wyglądają na mniejsze, niż w rzeczywistości są. A
są naprawdę spore i odpowiednio ciężkie - 23,5 kg/szt.
Z kwestii praktycznych warto wspomnieć o obecności kolców, które można wkręcić w
nagwintowane tuleje. Dołączono do nich nawet dopasowane krążki z wgłębieniem w środku,
aby z dobrodziejstw płynących z ustawienia głośników na kolcach mogli skorzystać także
posiadacze twardych podłóg. Dodatkowym bonusem jest to, że Sapphire 31 ustawione na
kolcach optycznie wydają się jeszcze ciut lżejsze, co akurat zestawom tej postury wychodzi
na dobre. W kartonach nie znajdziemy natomiast maskownic. Może posiadacze gromadki
kotów, psów lub dzieci się ze mną nie zgodzą, ale uważam, że przykrywanie głośników
czarnym, żałobnym materiałem to mniej więcej to samo, co zakładanie plastikowych
kołpaków na piękne alufelgi.
Brzmienie
Niedawno testowałem kolumny Bowers & Wilkins 683 S2 i już na wstępie opisu wrażeń
odsłuchowych stwierdziłem, że swoim brzmieniem spełniają one obietnicę, jaką składają
swym wyglądem. Po dużych zestawach spodziewamy się przecież równie majestatycznego
brzmienia i byłoby nietaktem, gdyby potężne skrzynie z kilkoma wooferami oferowały
dźwięk płaski, piskliwy i mało dynamiczny. Widząc dwie postawne skrzynie oczekujemy
koncertowej energii i basu. W tym przypadku jest podobnie, a polska firma - podobnie jak
brytyjska legenda - znakomicie poradziła sobie z tym wyzwaniem. Sapphire 31 potrafią dać
czadu. Prezentacja jest osadzona na mocnym fundamencie basowym, co oczywiście nikogo
nie powinno dziwić. Od razu zaznaczę jednak, że niskie tony nie są oderwane od reszty, nie
buczą bezsensownie i nie dominują. Ich natężenie będzie oczywiście zależało od wielu
czynników, z których najważniejszym jest rozmiar pomieszczenia odsłuchowego i
umiejscowienie kolumn względem ścian, jednak ogólnie rzecz biorąc mamy do czynienia z
brzmieniem dobrze zrównoważonym i homogenicznym. Bas jest bardzo głęboki i energiczny,
ale nie jest to niszczycielska siła, która jednym ruchem membrany potrafi wykosić pozostałe
częstotliwości. Wspominam o tym już na początku ponieważ poprzednia wersja tych kolumn
miała podobno za dużo niskich tonów. Tak przynajmniej twierdzili niektórzy słuchacze, więc
- choć wielu osobom brzmienie podłogowych Sapphire 30 bardzo się podobało konstruktorzy postanowili w kolejnym modelu wprowadzić pewne poprawki, aby delikatnie
wyprostować sytuację. Dla mnie to tylko ciekawostka ponieważ poprzedniej wersji nie
słuchałem, natomiast efekt uzyskany w opisywanym modelu bardzo mi się podoba. Średnie
tony są tutaj poprawnie sklejone z niskimi, a mariaż średnicy i góry pasma wyszedł wręcz
rewelacyjnie. Jeżeli miałbym się pokusić o taką bardzo szybką analizę brzmienia flagowych
Pylonów, mógłbym powiedzieć tylko jedno - misja zakończona pełnym sukcesem. Kolumny
grają tak, jak obiecywał producent. Jeżeli szukaliście niedrogich, porządnie wykonanych
kolumn do stosunkowo dużego pomieszczenia, macie odpowiedź podaną na talerzu.
Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale Sapphire 31 przypomniały mi co potrafi zdziałać
naprawdę duży woofer. Teoretycznie kolumny za trzy i pół tysiąca złotych nie powinny
wywoływać u mnie takich odczuć, ale pod paroma względami flagowe Pylony są trochę
wyjątkowe, zarówno jeśli chodzi o ogólną jakość brzmienia w kontekście ceny, jak i pewne
charakterystyczne cechy brzmieniowe. W dzisiejszych czasach mało która firma oferuje
kolumny z tak dużymi głośnikami basowymi. Ogólny trend jest taki, aby w coraz węższe
skrzynki pakować coraz więcej małych głośniczków. Teoretycznie dwie lub nawet trzy
membrany o znacznie mniejszej średnicy dają w sumie taką samą powierzchnię drgającą, jak
jeden duży stożek. W praktyce jednak... No właśnie, wydaje mi się, że nie bez powodu w
wielu studiach nagraniowych stoją potężne monitory przypominające nasze kultowe Altusy.
Subwoofery też zazwyczaj mają jeden duży głośnik, a nie kilka mniejszych. Pylonów
wystarczy posłuchać pięć minut, aby przekonać się, że duży woofer to jednak mnóstwo frajdy
i trochę inne wrażenia z jazdy, niż w przypadku tych wąskich słupków z głośnikami wielkości
podkładki pod piwo. Nie żebym był jakimś wielkim fanem basowych wycieczek na samo dno
oceanu, ale dzięki takiemu przetwornikowi dostajemy więcej swobody, czadu i koncertowego
charakteru. To naprawdę może się podobać.
Drugi ogromny plus Sapphire'ów 31 to ogólna neutralność i spójność. Wygląda na to, że
niezależnie od ceny, wielkości czy też przeznaczenia danych kolumn, polscy inżynierowie
stroją je z wyczuciem i smakiem, co zapewnia dobre rezultaty z dowolnym repertuarem.
Zakres średnich tonów jest czytelny i ozdobiony odrobiną przyjemnego ciepła, góra jest
przejrzysta i jednocześnie lekko aksamitna, a wszystko to łączy się w bardzo zgrabną całość.
Wady? Najgorszy był chyba okres wygrzewania, bo choć już wtedy dawała o sobie znać
przyjemna gładkość brzmienia połączona z jego koncertową skalą, niskie tony były zbyt
masywne i trochę poluzowane. Na szczęście po kilku dniach intensywnego grania wszystko
wróciło do normy. Bas nie stracił skali i przyjemnego wypełnienia, ale wyraźnie przyspieszył,
wydoroślał i idealnie skleił się ze średnicą. Świeżo upieczony właściciel flagowych Pylonów
będzie musiał zatem zafundować im dobry tydzień grania, aby wycisnąć z głośników to, co
najlepsze. Sapphire'om 31 trzeba także zapewnić trochę wolnej przestrzeni. Ustawione w
małym pokoiku i dosunięte do tylnej ściany prawdopodobnie zaczną się dusić. Niecałe dwa
tygodnie temu producent zaprezentował jednak mniejszą wersję - Sapphire 25. Jeżeli więc
boicie się dużych skrzynek, rozwiązanie macie pod ręką i zaoszczędzicie jeszcze 510 zł.
Budowa i parametry
Pylon Audio Sapphire 31 to trójdrożny, wolnostojący zestaw głośnikowy w obudowie
wentylowanej. Wylot tunelu rezonansowego umieszczono z tyłu, podobnie jak eleganckie,
pojedyncze gniazda wystające swobodnie ze skrzynek i przyjmujące kable z dowolnym
rodzajem wtyków. W kwestii przetworników firma stawia na sprawdzonych poddostawców Visatona i Seasa. Oznaczenia głośników podane na stronie producenta mogą być mylące,
ponieważ symbol głośnika niskotonowego zaczyna się od liczby 20, a średniotonowego - 13.
W praktyce woofer mierzony razem z koszem (a więc tak, jak podaje to większość
producentów głośników) ma 23 cm średnicy, a średniotonowiec mierzy 14,5 cm. Jednostki te
są bardzo podobne - mają membrany z powlekanej celulozy, metalowe kosze i spore układy
magnetyczne bez ekranowania. Bardzo zaawansowany i kosztowny, jak na kolumny tej klasy,
jest przetwornik wysokotonowy. To nasączana, tekstylna kopułka o średnicy 26 mm,
chłodzona ferrofluidem i wyposażona w tylną komorę tłumiącą niepożądane rezonanse.
Producent nie oszczędzał także na komponentach zastosowanych w zwrotnicy, jednak ich
dokładnych oznaczeń i parametrów nie będę podawał ponieważ po jednej z poprzednich
recenzji natknąłem się w sieci na wpisy ludzi chcących skopiować testowane kolumny i
przytaczające naszą recenzję jako coś w rodzaju instrukcji. Tutaj będzie zdecydowanie
trudniej, nie tylko ze względu na koszt podzespołów, ale także jakość stolarki. Pylon po raz
kolejny udowadnia, że za niewielkie pieniądze da się zrobić duże, solidne obudowy
wzmocnione wewnętrznymi obręczami i kątownikami. Co ciekawe, płytę oddzielającą sekcję
średnio-wysokotonową od komory woofera zamontowano pod pewnym kątem i
polakierowano na czarno. O ile rozbicie prostopadłościennych kształtów rozumiem, bo zabieg
ten pomaga ograniczyć powstawanie fal stojących wewnątrz obudowy, to czarny kolor tego
elementu chyba pozostanie dla mnie zagadką. Może cała ta płyta została wykonana z
materiału o innej gęstości, co miało posłużyć dalszemu rozbijaniu rezonansów? Faktem jest,
że Sapphire 31 nawet od środka wyglądają niezwykle porządnie i chyba trudno będzie w tej
cenie znaleźć kolumny tak duże i wykonane z taką starannością. Dobra robota.
Konfiguracja
Naim CD5 XS, Naim NAC 152 XS, Naim NAP 155 XS, Hegel H160, Tellurium Q Black,
Cardas Clear Light, Albedo Geo, Enerr AC Point One, Enerr Symbol Hybrid, Cardas Clear
Beyond, Ostoja T1.
Werdykt
No i udało im się, po raz kolejny... Następnym razem postaram się wymigać od testowania
kolumn tej marki, aby nie zostać posądzonym o stronniczość. Sapphire 31 to po prostu fajne,
koncertowe brzmienie w zgrabnym opakowaniu. Są to jedne z niewielu kolumn w cenie do
5000 zł za parę, które spokojnie można zestawić nawet ze znacznie droższą elektroniką, co
bardzo dobrze świadczy o klasie samej konstrukcji i stwarza warunki do ulepszania systemu
w przyszłości. Ten test miał przebiegać normalnie - kilka dni na rozgrzewkę, tydzień
słuchania, sesja zdjęciowa i zwrot pudełek. Słuchało nam się jednak tak dobrze, że
postanowiliśmy wykorzystać polskie kolumny do przeprowadzenia kilku kolejnych testów.
Zaprzyjaźniliśmy się z nimi tak, że w końcu zapadła decyzja - ponieważ nie mamy w redakcji
zestawów głośnikowych z tego przedziału cenowego, a flagowe Pylony są jednymi z
najlepszych w tej kategorii, zostawiamy je sobie do dalszych eksperymentów. Będą
pracowały jako kolumny wyznaczające poziom odniesienia w swojej cenie. A co za tym idzie,
pewnie jeszcze nie raz o nich przeczytacie.
Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podłogowe, trójdrożne
Efektywność: 88 dB
Impedancja: 8 omów
Pasmo przenoszenia: 32 Hz - 20 kHz
Wymiary (W/S/G): 100/24/30 cm
Cena: 3490 zł
Sprzęt do testu dostarczyła firma Pylon Audio.
Zdjęcia: Małgorzata Filo, StereoLife.
Równowaga tonalna
Dynamika
Rozdzielczość
Barwa dźwięku
Szybkość
Spójność
Muzykalność
Szerokość sceny stereo
Głębia sceny stereo
Jakość wykonania
Funkcjonalność
Cena
Nagroda
Galeria

Podobne dokumenty