„Przed sklepem jubilera” na podstawie sztuki Karola Wojtyły /kl. IIIE

Transkrypt

„Przed sklepem jubilera” na podstawie sztuki Karola Wojtyły /kl. IIIE
22.03.2010
„Przed sklepem jubilera” na podstawie
sztuki Karola Wojtyły /kl. IIIE, IIIA/
Ona, On, Oni razem… światło zaczyna nam
opowiadać historię o… właśnie-o czym?
O ludziach, obrączkach, czekaniu, błyskotkach
zza lady? Tekst „Przed sklepem jubilera” to utwór
poświęcony malżeństwu, właściwie swoiste
rozważania nad tymże sakramentem, toczące się
ciągle przed tym samym sklepem – sklepem
Jubilera. Przymierzając obrączki dokonują
rachunku sumienia nad własnym życiem. Młodzi pytając o przyszłość, która przed nimi, starsi patrząc w przeszłość i zastanawiając się co w nich
zostało z tamtego pierwszego zakochania, a co
przegrali gdzieś po drodze... "Przed sklepem
jubilera" to teatr Słowa. Słowa nie waham się
napisać dużą literą, gdyż przemawia ono do nas
z mocą ozdrowieńczej prawdy.
Dramaty Karola Wojtyły stanowią szczególne
zjawisko w kulturze polskiej. Są traktatami
filozoficznymi sięgającymi do najgłębszych
i najbardziej subtelnych stron człowieczeństwa.
„Przed sklepem jubilera” jest głęboką medytacją
o miłości i małżeństwie. O szczęściu, goryczy
i rozpadzie. O zawiłościach ludzkiego losu.
Trzy małżeństwa, trzy rozmaite poplątane losy bohaterowie odkrywają przed widzami tajemnice
swych dusz, swoje zachwyty, niepokoje
i rozczarowania. Ich historie są jedynie pretekstem
do pokazania, że miłość małżeńska, ślubowana
w obliczu Boga, jest odzwierciedleniem Jego
miłości do nas.
Teresa i Andrzej nie cieszyli się długo miłością,
gdyż mężczyzna nie powrócił z wojny.
Ich trzyletni wówczas syn wyrósł w atmosferze
gorącej matczynej miłości wspieranej duchowo
przez kapłana.
Z kolei małżeństwo Anny i Stefana przeżywa
mocny kryzys spowodowany egoizmem obojga
małżonków.
Monika i Krzysztof – w jaki sposób przeżyją
swe życie bez wzorców osobowych w postaci
modelowych rodzin?
I jeszcze Jubiler, powiernik tajemnic trzech par,
tak filozofujący o darze miłości - oto bohaterowie
z dramatu Karola Wojtyły, dramatu, z którego
jakże sugestywnie wybrzmiewają słowa: Miłość
jest ciągłym wyzwaniem rzucanym nam przez
Boga, rzucanym chyba po to, byśmy sami
wyzywali los.
Wielkie brawa należą się odtwórczyni roli Anny
(Ula Pacyga) nie za to, że objęła rolę na kilka
godzin przed premierą, lecz za magię, jaką
rozsiała w scenie bitwy z myślami dotyczącymi jej
małżeństwa.
Na uwagę zasługują też niektóre rozwiązania,
zastosowane w spektaklu: chociażby rozbicie
tekstu na kilka osób, podających go z różnych
miejsc w sali, wprowadzenie postaci Anny jeszcze
w scenie poprzedzającej jej rzeczywiste wejście na
proscenium.
Warto także podkreślić, że spektakl cały czas
utrzymany
był
na
wysokim
poziomie
energetycznym.
Skupmy się jednak trochę na warsztacie aktora.
Emocje zawarte w monologach wymagają
niezwykłej aktorskiej precyzji i siły wyrazu,
by udźwignąć wagę treści o dużym gatunkowym
ciężarze. Niestety nie wszyscy wiedli tu prym.
Wiele z podanych kwestii należało bardziej
zaznaczyć. Tekst często podawany był zbyt
szybko. Szczególnie wyraźne było to w postaci
Jubilera, z której wprawdzie przebijały
koncepcyjne założenia spokoju i stabilności
emocjonalnej, jednak kwestie padały zbyt szybko
z ust aktora, co zauważył także Pan Mariusz
Orski i wypunktował w dyskusji. Zastanawiający
był przebieg tej dyskusji, w której uczniowie,
lecz także inni widzowie, bardzo wyraźnie
przeciwstawili się zdaniu Pana Mariusza
Orskiego. Chciałbym poprosić o nie zaszczuwanie
osób wypowiadających się w trakcie dyskusji,
gdyż każdy ma prawo do własnego zdania.
Apeluję, jeszcze zanim granice kurtuazji zostaną
przekroczone, o ich przestrzeganie.
Niesceniczny, trudny, głęboki, a nawet
moralizatorski – takie opinie można usłyszeć,
jak i przeczytać o dramacie Wojtyły.
Jednak cieszy mnie dobór tekstu. To budujące,
że współczesna młodzież nie musi szokować,
by spektakl trafiał do serc widzów.
Warto także dopracować kwestie muzyki,
i światła, które nie do końca spełniły swoje role.
W trakcie dyskusji zespół został zaproszony
na przedstawienie wyjazdowe, co może stać się
dobrym powodem na dopracowanie tego,
co jeszcze dopracować można. Zespół wykonał
naprawdę dużo pracy, którą z otwartym sercem
doceniam,
wskazując
kierunek
rozwoju
przedstawienia.
Mimo wszystko spektakl uważam za dobry.
Ta refleksyjna, pełna przenośni sztuka zmusza
do myślenia. Zmusza nas do zastanowienia,
do zatrzymania się w miejscu i spojrzenia
na wszystko innymi oczyma.
Przedstawienie sprawiło, że sięgniemy po dramat
Karola Wojtyły ponownie. Tym razem weźmiemy
do ręki książkę, żeby powoli, umysłem i sercem
zgłębić najprostsze a zarazem najtrudniejsze
prawdy.
WhnM