Numer 04 2009/2010 - X Liceum Ogólnokształcące im. Przemysła II
Transkrypt
Numer 04 2009/2010 - X Liceum Ogólnokształcące im. Przemysła II
Gazetka szkolna X LO Nr 4/2009/2010 Data wydania: kwiecień 2010 W numerze: życzenia wspomnienie spotkania szczypta sportu Cena: 1,00 pln Kochani Maturzyści! To już! Lada moment zakończą się Wasze trzy lata nauki w X LO. Te gorzkie, męczące chwile, kiedy siedziało się nad książkami, by zdobyć jak najlepsze oceny na świadectwo, a może przede wszystkim, doskonale zdać maturę... To już! Skończyły się te wszystkie szczęśliwe chwile, radosne, wywołujące miłe wspomnienia, ryki śmiechu...To już! To już... Czego warto życzyć Wam na kolejne dni, miesiące, lata – już nie te szkolne? Z pewnością pamięci idealnej, na ponoć najważniejszy w Waszym życiu egzamin (albo raczej sztafetę egzaminów...). Tego, by stres pozwolił się wyspać; by każda i każdy z Was dostał podnoszący na duchu uśmiech nim usiądziecie przy arkuszach; by pogoda nie była w tych doniosłych dniach paskudna... i by nie była zbyt piękna... bo myśli się rozpraszają ;) Oczywiście, nie może zabraknąć życzeń: dostania się na ukochane studia, czasu, cierpliwości, pomyślności, szczęścia, wiary i pewności siebie! :) Kochani „Dziesiątkowicze”, życzę również, abyście, przechodząc obok naszej Szkoły, pomyśleli o niej z sentymentem; by, jeśli na nią spojrzycie, przypominał Wam się czas i owocnej pracy, i niezapomnianych momentów, klasowych wycieczek, Wigilii, uroczystości... zwykłych niezwykłych dni – bo spędziliście je w murach tego liceum, wśród osób, które pozostały w Waszej pamięci. Na koniec – życzę tej jednej, jedynej chwili zadumy nad wczoraj, dzisiaj i jutro. O czym pomyśleliście? W imieniu redakcji „Teen Idea” Natalia Matuszewska IG TRAGEDIA W SMOLEŃSKU W sobotę 10 kwietnia br. całą Polskę i świat obiegła wiadomość o rozbiciu się rządowego samolotu z prezydentem RP na pokładzie. Niemal od samego początku było wiadomo, że nikt z dziewięćdziesięciu sześciu pasażerów nie przeżył katastrofy. Zapewne trudno nam było uwierzyć w to, co się stało, ale słuchając coraz to nowszych wieści spod Katynia, powoli uświadamialiśmy sobie, że ta tragedia naprawdę się wydarzyła. Do Polski zaczęły napływać kondolencje i wyrazy współczucia z wielu krajów. Pod Pałacem Prezydenckim zebrały się tłumy ludzi, zostawiając kwiaty i zapalając znicze, w kościołach modlono się za zmarłych. W ten dzień Polska utraciła bardzo wiele. Zginęli nie tylko posłowie, senatorowie, wojskowi i funkcjonariusze BORu. Musimy pamiętać, że zginęli ludzie tacy jak my, poza pracą mający rodziny – dzieci, żony, mężów. My, po zdjęciu flag z kirem, zapomnimy o nich, jedni z nas szybciej, drudzy później, ale w końcu zapomnimy. Są jednak osoby, którym wspomnienia zmarłych nie będą dawały spokoju przez jeszcze długi czas. Puste miejsca przy stole, na ławie poselskiej, w kancelariach - wszystko to będzie kojarzyć się z tym, że tych ludzi już nie ma. Wciąż zadajemy sobie pytania, na które być może nigdy nie otrzymamy odpowiedzi. Dlaczego doszło to tej tragedii? Czy można było jej zapobiec? Kto jest winny? Nadal nie znamy dokładnej przyczyny katastrofy, wiadomo jednak że nie był to zamach terrorystyczny, choć i tak niektórzy snują teorie spiskowe na ten temat. Na szczęście znaleziono czarne skrzynki, które pomogą ustalić wszystkie okoliczności i odtworzyć jak mogły wyglądać ostatnie chwile pasażerów rządowego Tupolewa. Katyń stał się dla nas symbolem śmierci kolejnych Polaków. Niektórzy skłaniają się ku stwierdzeniu, że ta ziemia woła o polską krew. W 1940 roku Rosjanie wymordowali naszych oficerów, inżynierów, uczonych i profesorów z obawy przed nimi, dla zabicia polskości. Teraz do tej daty dołączy rok 2010. Pytamy się jaki był sens tej katastrofy? Jeśliby wierzyć w to, że śmierć tylu ludzi może mieć w ogóle jakikolwiek sens, można by skłonić się ku stwierdzeniu, iż pomogło to w ukazaniu całemu światu prawdy o zbrodni katyńskiej. W niektórych krajach nie zdawano sobie sprawy, że coś tak okropnego miało miejsce, po 10 kwietnia nagle się to zmieniło. W Rosji, na kanale ogólnego dostępu w godzinach największej oglądalności, wyemitowano nawet film Andrzeja Wajdy „Katyń”. Lidia Jóźwiak IG Spotkanie z przedstawicielką Rzeczypospolitej do Parlamentu Europejskiego – poseł Sidonią Jędrzejewską O Parlamencie Europejskim, pracy i życiu posła, a także o sprawie najbliższej licealistom – efektywnym studiowaniu za granicą – rozmawialiśmy z poseł Sidonią Jędrzejewską, podczas spotkania 17 lutego br. w jej biurze poselskim. Na Stary Rynek, wraz z kilkunastoma innymi zainteresowanymi uczniami z naszej szkoły, a także z prof. Bożeną Michalską, docieram przed czasem. Zostajemy zaproszeni do jednego z przestrzennych gabinetów, w którym przygotowany jest ekran i rzutnik. Pani Poseł pojawia się szybko. Wita nas serdecznie, proponuje ciastka i coś do picia, prosi, by się rozgościć. Jest również jej doradca merytoryczny, mgr Mikołaj Tomaszyk, pracownik UAM, absolwent naszego liceum. Rzutnik zaczyna szumieć. Na ścianie pojawia się napis „Parlament Europejski”. Jesteśmy tutaj, żeby dowiedzieć się w sposób – nie można temu zaprzeczyć – o wiele ciekawszy niż na zwyczajnych lekcjach czegoś więcej o Parlamencie Europejskim, jego funkcjach i strukturach. Oficjalna siedziba Parlamentu znajduje się w Strasburgu, położonym na granicy francusko-niemieckiej. Poseł Sidonia Jędrzejewska jest posłem do PE i członkiem Europejskiej Partii Ludowej. Ukończyła poznański Uniwersytet im. Adama Mickiewicza. Studiowała również za granicą, rok w Bielefeld (Niemcy) i rok w Sztokholmie (Szwecja). Ponadto napisała „Dekalog Stypendysty”, czyli 10 zaleceń, które dotyczą studiowania w każdym kraju. Oto one: 1. Uwierz, że studiowanie za granicą jest także dla Ciebie. 2. Nie daj się przestraszyć, że to tylko dla znajomych i tych, co mają kasę. 3. Staraj się o jak najlepsze świadectwo dojrzałości, oceny maturalne mają spore znaczenie dla fundacji (zwłaszcza niemieckich). 4. Jeśli jesteś już studentem, troszcz się o wysoką średnią, ona wskazuje jak sobie radzisz na studiach. 5. Specjalizuj się jak najszybciej, pokaż, że jesteś świetny w jakiejś dziedzinie. 6. Nie bądź nudnym kujonem, angażuj się w inicjatywy społeczne, studenckie i wolontariat. 7. Na wszystkie swoje osiągnięcia zbieraj papiery, świadectwa itp. Żyjemy w biurokracji, nikt Ci nie uwierzy na słowo, że coś zrobiłeś. 8. Na studiach nawiąż konstruktywny kontakt z samodzielnym (czyli habilitowanym) pracownikiem nauki w dziedzinie, w której się specjalizujesz. Będzie mógł napisać Tobie list polecający, który będzie (pilnie) potrzebny. 9. Bądź szybki, terminy składania dokumentów są zawsze zaskakująco bliskie. Ale bądź też cierpliwy, trzeba wiele czasu i prób, by osiągnąć sukces (zwłaszcza jeżeli nie płacą rodzice, tylko potrzebne Ci stypendium). 10. Last but not least, naucz się języków obcych. Dobry angielski to program minimum, dodatkowo język kraju, który Cię interesuje. Zacznij już dziś! Na zakończenie spotkania Poseł Sidonia Jędrzejewska podała dwa cenne linki, na które warto zajrzeć: www.Sidonia.pl oraz www.europarl.europa.eu. Natalia Matuszewska IG Poseł Sidonia Jędrzejewska i „Dziesiątkowicze”. DOTKNIJMY HISTORII W jednym z poprzednich numerów gazetki, opowiedziałam o naszej wizycie w poznańskiej gminie żydowskiej i próbie nawiązania kontaktu z osobą, która przeżyła holocaust. Prof. Marek Zawadzki wraz z kilkoma zainteresowanymi uczniami 12 lutego br. zorganizował spotkanie z Panią Alicją (nasz gość nie wyraził zgody na ujawnienie nazwiska). Zebraliśmy się w jednej z sal lekcyjnych, by posłuchać jej opowieści. Jako pięcioletnia dziewczynka została oderwana od rodziny i umieszczona w rzeszowskim getcie na 2 lata i 8 miesięcy. „Nie było co jeść, w co się ubrać i na czym spać…” Musiała wykonywać różnego rodzaju prace, które bardzo często nikomu się do niczego nie przydawały-chociażby przenoszenie kamieni z miejsca na miejsce. W całym tym nieszczęściu znalazł się „niby wujek” z Armii Krajowej, który stał po drugiej stronie muru getta, kiedy małą Alę przerzucała przez niego mama. Był to dzień przed spacyfikowaniem getta, z powodu zbliżających się wojsk radzieckich. Oprócz jej nikt nie przeżył. Wybawca zaprowadził dziewczynkę do polskiej, zamożnej rodziny, która zamknęła ją w piwnicy na parę lat. Pomimo tego, iż warunki były lepsze niż w poprzednim miejscu, pani Alicja źle wspomina ten czas: „ gdyby nie dobroduszne gosposie, nie przetrwałabym…”Kiedy po raz pierwszy wyszła na światło dzienne, zemdlała. Gospodarze, u których mieszkała mieli córeczkę o 1,5 roku młodszą od naszej bohaterki, która po zmaganiu się z chorobą zmarła. Mała Alicja otrzymała dokumenty dziewczynki i do dnia dzisiejszego posługuje się nimi. Z upływem czasu pani Alicja zaczęła poszukiwać dowodów, ludzi, którzy pomogliby jej dowiedzieć się czegoś o prawdziwej rodzinie. I tak w roku 1994 zwróciła się do radia, w którym usłyszała audycję o poszukiwaniu rodzin, umieszczając prośbę o odnalezienie matki. Jedną z ważniejszych osób w tej sprawie był ks. Jan Pułtyga, który zainspirował p. Alicję do odnalezienia swoich korzeni. Spotykała się z różnymi ludźmi, ale nikt nie chciał mówić. Wszyscy mieli przed nią jakieś tajemnice i tak naprawdę do dziś nie zna szczegółów swojego pochodzenia. Jeździła na „Obozy landerowskie” (lander – Żyd amerykański), na które przyjeżdżali Rubini z Poznania, Krakowa, Izraela i tłumaczyli Torę. P. Alicja mimo tego, że w swoim „drugim życiu” jest katoliczką, interesuje się wyznaniem przodków - judaizmem. Została przewodniczącą organizacji „Żydów kombatantów”, do której należy ok. 800 osób. Od 15 lat , dwa razy w roku odbywają się spotkania ŻTK- Żydowskiego Towarzystwa Kulturalnego. Członkowie widują się pod Warszawą i jak opowiada - „panuje między nimi straszna nadopiekuńczość” W 2007 roku Pani Alicja odnalazła pisarza z Izraela o podobnym nazwisku, ale nie miał on nic wspólnego z jej rodziną. Od tamtej pory nie zetknęła się już z nikim, kto mógłby wiedzieć cokolwiek o jej przeszłości. Kiedy wybrała się ze swoją przyjaciółką na wycieczkę do muzeum w Oświęcimiu, miejsce to nie zrobiło na niej wrażenia. Lecz kiedy udały się do Majdanka, odczuła niesamowity ból. Została bowiem zaprowadzona przez przewodnika do baraku, w którym spędziła część swojego dzieciństwa, jakże strasznego dzieciństwa. Uczniowie, którzy przyszli na spotkanie z p. Alicją, mieli okazję dotknąć prawdziwej historii. Mogli wytężyć swoją wyobraźnię i na chwilę przenieść się w te straszliwe czasy, o których opowiadał nasz gość. Jeśli chodzi o mnie, jestem pod ogromnym wrażeniem tych wspomnień. Bardzo lubię opowieści z dawnych czasów, nawet te tragiczne, bo właśnie dzięki nim jeszcze mocniej doceniam, to co mam teraz. Życie, bez strachu i przymusu ciągłego oglądania się przez ramię.Niezmiernie dziękujemy Pani Alicji, za to, że zdecydowała się odwiedzić nas i podzielić się swoimi przeżyciami z czasów holocaustu, shoah’u.. Natalia Gołasz 1G „Adopcja na odległość” Rozmawiamy z prof. Janiną Ratajczak. Pani prof. Zajmuje się Pani w naszej szkole akcją „Adopcja na odległość”. Kto jest jej autorem i na czym dokładnie ona polega ? - Rzeczywiście. Zajmuję się tym od pięciu lat. Jestem koordynatorem, osobą reprezentującą nasze grono pedagogiczne, dyrekcję, a także innych pracowników szkoły, którzy zechcieli odpowiedzieć na tę inicjatywę. Adopcja na odległość, to taki program pomocy w kształceniu biednych dzieci z krajów misyjnych, który proponuje od wielu lat Salezjański Ośrodek Misyjny, a który skierowany jest do wszystkich mających ochotę pokryć koszty ich nauki. Mając na uwadze fakt, iż w wielu Krajach Trzeciego Świata zdobywanie wiedzy jest przywilejem najbogatszych, gdzie nie ma obowiązku uczęszczania do szkoły, a dzieci pozostawione są same sobie, ta inicjatywa jest zbawienną dla wielu. Dzięki hojności darczyńców, dzieci mogą kończyć szkoły i lepiej wykształcone „startować” w dorosłe życie. Kiedy i gdzie zrodził się pomysł na przeprowadzenie tej akcji w naszym liceum ? - Pomysł na to, by uaktywnić nasze szkolne środowisko w tej kwestii przyszedł mi do głowy w 2005 roku, kiedy to wraz z moim mężem zaadoptowaliśmy chłopca o imieniu Keneth. Było to niesamowite przeżycie. Keneth Okori z Ugandy (lat 14), chcąc odwdzięczyć się za naszą pomoc finansową, przysyłał nam piękne listy, zdjęcia i kartki na święta. To było bardzo wzruszające i często wyciskało łzy z oczu. Czuliśmy się tak, jakby był naprawdę naszym dzieckiem. Pisał jak bardzo się stara mieć celujące wyniki w nauce, by zostać w przyszłości lekarzem. W każdym liście serdecznie dziękował nam za wsparcie. To osobiste doświadczenie sprawiło, że zapragnęłam przenieść radość rodzica adoptującego do szkoły. Okazało się, że wielu spośród nauczycieli i pracowników bardzo chętnie podejmie się pokryć koszty nauki dziecka z krajów Trzeciego Świata. (Nie mówiłam o kwocie – dla jednego dziecka roczna edukacja kosztuje ok. 700 -800 zł.) Kim jest adoptowana przez nas osoba i ile ma lat ? Czy mamy z nią kontakt ? - Zaadoptowaliśmy jak już mówiłam w 2005 roku Monisi z Malawi (ur. 1991) ze stacji misyjnej St. Luka/Nhkotakota z miejscowości Mgomba (środkowo wschodnia Afryka). Monisi jest półsierotą i ma sześcioro rodzeństwa, Niestety z dziewczynką nie było takiego kontaktu jaki miałam z Kenethem. Otrzymywaliśmy jedynie co kilka miesięcy szczegółowe sprawozdanie od wolontariuszy (– Polaków przybywających na misji) o sytuacji dzieci adoptowanych, o ich wynikach w nauce, o życiu. Od roku „Adopcja na odległość” przybrała formę adopcji grupowej. Umożliwia ona objęcie opieką większej liczby dzieci. Nie mamy więc teraz jednego dziecka, ale jesteśmy opiekunami wielu. Czy wiemy w jaki sposób wykorzystywane są pieniądze przekazywane na ten datek ? - Jak już mówiłam, informacje o życiu naszych podopiecznych napływają bardzo regularnie. Pieniądze, które zbieram co roku od wszystkich chętnych i które przekazuję na konto salezjańskiego ośrodka misyjnego wykorzystywane są w różnoraki sposób. Przede wszystkim jednak przeznaczone są na przybory szkolne tj. zeszyty, ołówki, kredki, bloki rysunkowe itp. Jeśli jest potrzeba, to również na odzież i obuwie. Dlaczego Pani się tym zajmuje ? - Przynosi mi to niezwykle wiele radości. Nie tylko to, że pomagamy ludziom młodym, którzy są w bardzo trudnej sytuacji, ale to, że potrafimy dawać. To jest czasem takie trudne, ale w gruncie rzeczy takie proste. Marzy mi się, by uczniowie także włączyli się w ten program adopcyjny. Serdecznie zapraszam, jeśli jest taka potrzeba, wola można to zrobić całą klasą, bądź ze swoją rodziną. Można także dołączyć do nas. Pomyślmy czasem, że niektórym nie jest dane tak niewiele. Warto pomóc !!! Marta Kicińska IG Nasz „człowiek renesansu” 22 lutego 2010 roku na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza odbyła się uroczystość wręczenia nagród dziennikarskich. Dla nas szczególnie miła, ponieważ nasz absolwent Marek Zaradniak – redaktor Głosu Wielkopolskiego – został pierwszym laureatem nagrody im. Zdzisława Beryta – dziennikarza i krytyka filmowego. Nagroda Beryta przyznawana jest dziennikarzom zajmującym się problematyką kultury w prasie, radio, telewizji i Internecie. Wśród gości obecni byli: Kanclerz Uniwersytetu Adama Mickiewicza prorektor Stanisława Wachowiak, rzecznik Marszałka Województwa Wielkopolskiego Anna Parzyńska - Paschke, dyrektor Oddziału Telewizji Polskiej w Poznaniu Lena Bretes – Dorożała, sekretarz programu Radia Merkury Małgorzata Rybczyńska, Marian Marek Przybylski, prezes zarządu Instytutu Edukacji Europejskiej, założyciel kilku wyższych uczelni w tym Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu, prorektor Wyższej Szkoły Umiejętności Społecznych Krzysztof Lewandowski i Bogusław Zalewski – doradca Zarządu Międzynarodowych Targów Poznańskich. Szczególnie serdecznie powitanym gościem był fundator i sponsor nagrody im. Zdzisława Beryta, prezes Zarządu INEA S.A. Janusz Kosiński. Licznie przybyli także inni zaproszeni goście, patroni, sponsorzy i dziennikarze wszystkich pokoleń. Gospodarzem spotkania był prof. dr hab. Tadeusz Wallas, dziekan WNPiD. Po raz czternasty najlepszym dziennikarzom za rok 2009 wręczono prestiżową nagrodę "Dziennikarskie Koziołki". Przy jej przyznawaniu liczyła się „osobowość, styl i charakter dziennikarza, jego praca, która nadaje dziennikarstwu status zawodu zaufania publicznego, profesjonalizm i przestrzeganie etycznych kanonów”. Główne nagrody Dziennikarskich Koziołków otrzymali: Zofia Shroten – Czerniejewicz, działaczka polonijna z Holandii, wydawca kwartalnika "Scena Polska" i Marcin Bajerowicz – wydawca pisma "Filantrop", autor wielu książek o ludziach niepełnosprawnych i działacz na ich rzecz. Nagrodę w postaci stażu w radiu publicznym przyznano także dwojgu studentom: Monice Borowiak z WSUS i Kasprowi Fiszerowi z UAM. Dla nas najważniejszą jednak postacią tego wieczoru był red. Marek Zaradniak. Podczas laudacji na Jego cześć usłyszeliśmy wiele pięknych słów charakteryzujących Go jako człowieka renesansu, dziennikarza, rozpoznawalnego w środowisku tak trudnym, jakim jest środowisko kultury; o którego się zabiega. Cechuje Go zwięzłość i wszechstronność. Jest kontynuatorem rzetelnego i barwnego dziennikarstwa o kulturze, jakie prezentował Zdzisław Beryt, z którym - jak wspomina sam Laureat - przez dwadzieścia lat siedział „biurko w biurko”. Wszystkie te cechy sprawiły, że został pierwszym laureatem nagrody im. Zdzisława Beryta. BM Red. Marek Zaradniak odbiera nagrodę. „ARKADY FIEDLER – Podróż w czasie i przestrzeni” 8 marca minęło 25 lat od śmierci Arkadego Fiedlera, polskiego prozaika, reportażysty, przyrodnika i podróżnika, a przede wszystkim wielkiego patrioty. Z okazji tej rocznicy w dniach 15 – 17 marca 2010 r. każdy pasjonat pisarza mógł obejrzeć wystawę dorobku i pamiątek wybitnego obywatela Poznania i Puszczykowa. Wiele podróżował - odwiedził Meksyk, Indochiny, Brazylię, Madagaskar, kilkakrotnie Afrykę Zachodnią. Plonem tych podróży były m.in. "Dzikie banany", "Piękna straszna Amazonia", "Madagaskar okrutny czarodziej", "Spotkałem szczęśliwych Indian". Napisał powieści dla młodzieży: "Mały Bizon", "Wyspa Robinsona", "Orinoko", książki autobiograficzne - "Mój ojciec i dęby", "Wiek męski - zwycięski". W swoim 90-letnim życiu odbył 30 wypraw i podróży. Do każdej przygotowywał się niezwykle starannie, studiując mapy , atlasy, czytając książki o krajach, do których się wybierał, korespondując z tamtejszą Polonią. W dorobku ma 32 książki wydane w 23 językach i przeszło10-milionowym nakładzie. Jego książki urzekają plastyką opisu, pasjonująco, barwnie zbliżają czytelnikowi ludzi o różnych kolorach skóry, uczą szacunku dla innych kultur i obyczajów, opiewają piękno przyrody. Pisarz często powtarzał, że to ojciec, Antoni Fiedler rozbudził w nim namiętne zainteresowanie przyrodą. "Uczył mnie kochać rzeczy takie, obok których inni ludzie przechodzili obojętnie" - wspominał o swym ojcu. W 1936 i 1957 r. otrzymał nagrodę literacką miasta Poznania i Srebrny Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury. Zdobył też najsympatyczniejsze odznaczenie - Order Uśmiechu. Pisarz zachęcony przez czytelników stworzył wraz z rodziną prywatne muzeum podróżniczych trofeów w swym puszczykowskim domu. Arkady Fiedler został wybrany patronem wielu szkół oraz innych instytucji. W marcowe dni w poznańskiej Wadze Miejskiej można było obejrzeć fotografie z licznych podróży Arkadego Fiedlera przygotowane i opracowane przez „National Geographic Polska” , fotografie związane z Dywizjonem 303, zbiór pamiątek z podróży A. Fiedlera, model żaglowca K. Kolumba „Santa Maria” i model myśliwca, którym latał Dywizjon 303. Zwieńczeniem całego wydarzenia było środowe (17.03.2010) spotkanie w którym uczestniczyli uczniowie „dziesiątki”. Podczas spotkania Marek Fiedler i Arkady Radosław Fiedler wraz z rodzinami oraz słynni podróżnicy: Elżbieta Dzikowska i Olgierd Budrewicz swoimi opowieściami, wspomnieniami i anegdotami przybliżyli postać A. Fiedlera. Ponadto uczniowie naszej szkoły mieli przyjemność obejrzenia bardzo cennego, jedynego filmu pt: „Arkady Fiedler”, dzięki któremu każdy mógł zauważyć jakim był wybitnym człowiekiem. Wszyscy chętni w tym dniu mogli zakupić książki pisarza, na specjalnym stoisku zorganizowanym przez wydawnictwo Bernardinum. Asia Jędrzejewska IIG Elżbieta Dzikowska z Lidią Jóźwiak IG Red. Olgierd Budrewicz z jednym z organizatorów spotkania Łukaszem Dembskim Replika statku Krzysztofa Kolumba zbudowana w Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykowie Dedykacja red. Olgierda Budrewicza Autografy – coś więcej niż pasja Chciałabym opowiedzieć Wam o mojej pasji, jaką jest zbieranie podpisów sławnych ludzi. Autograf jest dla mnie czymś więcej niż zwykłym podpisem, jest indywidualną pamiątką po nich. Swoją przygodę z kolekcjonerstwem zaczęłam będąc jeszcze małą dziewczynką, kiedy to razem z tatą chodziłam na mecze Lecha Poznań. Od najmłodszych lat interesowałam się sportem, dlatego też początkowo moja kolekcja ograniczała się tylko do gwiazd z tej dziedziny. Z czasem moja kolekcja rozrastała się i obejmowała nie tylko podpisy sportowców, ale także ludzi ze świata filmu, muzyki , polityki i książki. Na dzień dzisiejszy w swoich zbiorach posiadam ok.200 autografów i liczba ta wciąż rośnie. Zbieram podpisy na różne sposoby zarówno poprzez e-maile, listy jak i osobiste spotkania z gwiazdami. W swojej kolekcji posiadam sygnatury takich osób jak : Wisława Szymborska, Tadeusz Różewicz, Mirosław Hermaszewski, Władysław Bartoszewski, Wojciech Jaruzelski, Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Adam Małysz, Wojciech Fibak, Robert Kubica, John Travolta, Agnes Carlsson. Zbierając podpisy bardzo miło spędzam czas, pojawiając się na różnych imprezach, meczach czy koncertach. Dlatego też to hobby sprawia mi tak wiele przyjemności. Jest jeszcze wiele sygnatur, które chciałabym dołączyć do mojej kolekcji. Moim największym marzeniem związanym z tą pasją jest osobiste spotkanie z Belgijską tenisistką Justine Henin i Jamajską sprinterką Veronicą Campbell-Brown. Choć na razie nie mam możliwości spełnić żadnego z tych marzeń, to patrzę z uśmiechem w przyszłość i wiem, że wszystko jest możliwe. Zbieranie podpisów nauczyło mnie cierpliwości, a także wytrwałości w działaniach. Choć miałam nie raz momenty zwątpienia czy rezygnacji to zawsze uważałam, że warto mieć swoją pasję, bo nic tak nie uszczęśliwia człowieka, jak robienie tego co się lubi i co sprawia nam przyjemność. Karolina Konstańczak IG P.S Na zdjęciu Karolina z Izabelą Bełcik LIST Mój niegdyś ukochany! Od kiedy mnie zostawiłeś, mam wrażenie, że moje odbicie ukazuje całkiem inną osobę. Patrzy się na mnie i wygina starannie wymalowane czerwoną szminką usta w sztucznym uśmiechu. Na pozór serdecznym, lecz kryjącym niezmierzone pokłady drwiny. Wpatruje się we mnie stalowoszarymi oczami błyszczącymi ironią i chłodem, otoczonymi wachlarzem gęstych rzęs wymalowanych uwodzeniem. Odrzuca kaskadę długich włosów budząc w nich tysiące miedzianych refleksów. Od czasu do czasu marszczy idealny nos, jakby odrzucał ją zapach moich kłamstw, w których zaczynam już się powoli gubić. Wtedy zdejmuję maskę, którą siłą nałożyłeś na moją twarz. Byle nie wyjść na świnię, byle inni nie widzieli, jak cierpię i nie obwiniali Cię o to. Wreszcie mogę widzieć siebie. Moje oczy podkrążone siwo-niebieskim zmęczeniem przypominają oczy porcelanowej lalki, którą niegdyś mi dałeś. Łzy płynące z nich wyglądają jak diamenty, piękne i drogie, dokładnie takie jakie tkwiły w pierścionku od Ciebie. Moje usta, niegdyś tak idealnie pasujące do Twoich, są gotowe do krzyku. Do niemego krzyku, pełnego bólu i żalu, do Ciebie, do mnie – za moją naiwność. Odchodząc, nawet nie odważyłeś się spojrzeć mi w oczy, bałeś się choćby musnąć moją skórę. Dałeś mi, zostawiłeś po sobie, cztery prezenty. Podarunki mające pomóc mi stoczyć się na samo dno, w przepaść mojego umysłu. Skrócić drogę do obłąkania. Pierwszym z nich była zdrada. Dałeś mi tym do zrozumienia, że nigdy dla Ciebie nic nie znaczyłam, że byłam tylko zabawką. Zachowałeś się jak dziecko, które wyrzuca w kąt misia, bo się mu znudził, bo pojawił się nowy, lepszy. Dlaczego to zrobiłeś? Czym sobie na to zasłużyłam? Drugim prezentem była bezsilność. Nie mogłam nic zrobić, zatrzymać cię przy sobie, cofnąć czas. Życie zaczęło wymykać mi się spod kontroli, nie potrafiłam zapanować nad tym, co się działo wokół mnie. Ty powiedziałeś tylko, że tak będzie lepiej, że nie zasługujesz na mnie, że znajdę kogoś lepszego. Nie pomyliłeś się przypadkiem? Trzecie na liście dumnie stoją wspomnienia. W każdej mijanej na ulicy twarzy doszukuję się Twoich cech. Siadam przed kominkiem, wrzucam do trzaskającego i tańczącego wesoło ognia nasze wspólnie fotografie, starając się powstrzymać łzy. Zapomnieć, a jednocześnie pamiętać. Tylko o tym potrafię dzięki Tobie myśleć, tylko tego pragnąć. Paradoksalne pragnienia zabijające moją osobowość. Czy teraz jesteś z siebie zadowolony? Czwarty podarunek, ten najtrwalszy i najdotkliwszy, to samotność. Puste pokoje, w których jedynym dźwiękiem oprócz mojego oddechu jest dźwięk wskazówek zegara, uparcie odmierzających kolejne chwile i nie chcących stanąć. Już nie będziemy wspólnie podziwiać burzy, tego gwałtownego i pięknego zjawiska, na którego urok nie można być obojętnym. Można się go bać, fascynować się nim lub nienawidzić go – tak jak ja Ciebie. Naprawdę chciałeś do tego doprowadzić? Nie martw się jednak o mnie. W końcu otrząsnę się z szoku i wyrzucę Twoje prezenty do kosza. A później poleję je benzyną i wrzucę w nie ten list, zapalony wcześniej moją nienawiścią do Ciebie. Nie pytaj się, co u mnie. Nie proponuj, że możemy zostać przyjaciółmi. Po prostu zniknij z mojego życia raz na zawsze. A ja dam sobie radę, przywdziewając na twarz maskę od Ciebie, tą którą wcześniej tak uparcie chciałam zdjąć. Będę grała rolę wymyśloną przez siebie. Nie oglądając się wstecz przedrę się przez gąszcze wspomnień i wyjdę na drogę. A kiedy zobaczę Cię nieszczęśliwego na ulicy – szyderczo zaśmieję Ci się prosto w twarz. Niegdyś Twoja, Querida Wraz z kolejną odsłoną naszej gazetki przedstawiamy Wam nowy dział. Będziemy w nim opisywać talenty sportowe, które mimo młodego wieku zaistniały już na arenie międzynarodowej. W zeszłym roku był podstawowym rozgrywającym reprezentacji Polski Juniorów. Teraz tą samą rolę pełni w częstochowskim AZSie. Ma dopiero dwadzieścia lat, a już „puka do drzwi” reprezentacji seniorów. Mowa tu o Fabianie Drzyzdze. W zeszłym roku Daniel Castellani, trener reprezentacji narodowej, powołał go do kadry na Ligę Światową. Niestety nie było mu dane zagrać w żadnym meczu, ale dla niego najważniejsze było to, że mógł trenować pod wodzą Castellaniego. Urodził się w Bordeaux [Francja], gdzie jego ojciec Wojciech reprezentował barwy tamtejszego klubu - JSA Bordeaux. Po powrocie do kraju, w wieku dwunastu lat, rozpoczął swoją siatkarską karierę w AZSie Olsztyn, którego szkoleniowcem był jego ojciec. Spędził tam zaledwie jeden sezon i w 2003 roku przeniósł się do MOSu Wola Warszawa, w którym występował aż do 2008 roku zdobywając wiele medali i nagród indywidualnych we wszystkich kategoriach młodzieżowych. W bardzo młodym wieku pojawił się w reprezentacji i jest w niej do dziś. Z powodzeniem występował w reprezentacji kadetów oraz juniorów. Zdobywał między innymi medale Mistrzostw Europy, Turnieju Nadziei Olimpijskich oraz awansował do Mistrzostw Świata Juniorów. W sezonie 2008/2009 podpisał kontrakt z AZSem Częstochową, jednak prawie cały czas „grzał ławę”, wchodząc jedynie na krótkie zmiany. Po odejściu Andrzeja Stelmacha zaczął pełnić pierwszoplanową rolę w klubie spod Jasnej Góry i radzi sobie całkiem dobrze, co potwierdzają częste nagrody dla najbardziej wartościowego zawodnika meczu. Talent młodego rozgrywającego zauważyli nie tylko trenerzy czy działacze, ale także kibice wybierając go Odkryciem Roku 2009. Siatkarscy eksperci twierdzą, że jest to talent na miarę Pawła Zagubnego, najlepszego rozgrywającego Mistrzostw Świata 2006 oraz Igrzysk Olimpijskich 2009. Marta Kicińska kl.IG „POZNAŃSKI” WARSZAWIAK Zdolny, zadziorny, przebojowy – mowa oczywiście o dziewiętnastoletnim piłkarzu Lecha Mateuszu Możdżeniu. Młody pomocnik swój pierwszy mecz w seniorach zaliczył podczas spotkania z Pogonią Lwówek. Już kilka dni później, 18 października 2009r. debiutował w ekstraklasie w meczu przeciwko mistrzowi Polski – Wiśle Kraków. Mateusz zagrał w nim od pierwszej minuty, zastępując przeziębionego Jakuba Wilka. Już po chwili wszyscy zastanawiali się kim jest ten młody chłopak, wtedy jeszcze osiemnastolatek, który grał bardzo dobrze jak na debiutanta. Nikomu nie chciało się wierzyć, że jest to jego pierwszy mecz w ekstraklasie i to przeciwko tak groźnemu rywalowi, jakim jest Wisła. Możdżeń praktycznie się nie mylił i miał kilka ciekawych zagrań. Boisko opuścił dopiero pod koniec spotkania. Od tego momentu pojawiał się już regularnie w składzie meczowym, jednak na boisko wchodził z ławki rezerwowych. Mało kto jednak wie, kim jest tak naprawdę młody pomocnik. Urodził się 14 marca 1991 roku w … Warszawie. Wielu dziwi się więc, jak zawodnik ze stolicy może grać w Poznaniu? Możdżeń jest drugim, po Robercie Lewandowskim piłkarzem, na którym nie poznała się Legia tylko Lech. Jego pierwszym klubem był Ursus Warszawa, następnie Amica Wronki, a obecnie Lech Poznań. Jest uczniem poznańskiego liceum oraz szkolnym i klubowym kolegą Marcina Kamińskiego i Bartosza Bereszyńskiego, również debiutantów ekstraklasy, ale na pozycji obrońcy. Słucha hip-hopu, a jego ulubionymi wykonawcami są warszawscy raperzy – Eldo i Fenomen. Mateusz ma za sobą grę w juniorskich reprezentacjach narodowych. W środę, 10 marca br. Mateusz sprawił sobie prezent urodzinowy. W tym dniu podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt z Lechem, z którym związał się do 2014 roku. Jak powiedział Dyrektor Sportowy Lecha pan Marek Pogorzelczyk, Możdżeń zapracował na tę umowę swoimi występami w rundzie jesiennej. Sam zainteresowany cieszył się, że Kolejorz zdecydował się na tak długi kontrakt. – Jestem dumny, że mogę reprezentować barwy tak wielkiego klubu, jakim jest Lech – powiedział po podpisaniu umowy. Dodał też, że wie jaką ma szansę na rozwój, ale co z tego wyniknie zależy tylko od niego. Kibice pokładają w nim wielkie nadzieję wierząc, że utrzyma się w seniorach Lecha i przekona do siebie Franciszka Smudę, by móc grać z orzełkiem na piersi. Jak na razie cały czas regularnie gra w Młodej Ekstraklasie, jednak zawsze jest do dyspozycji trenera Zielińskiego. Również piłkarze tacy jak Lewandowski, czy Bosacki chwalą młodego kolegę i mówią, że dobrze gra i szybko zaaklimatyzował się w seniorach. Oglądając jego grę oraz słuchając wypowiedzi Mateusza zastanowić się można, czy nie będzie następcą Sławomira Peszko. Silny charakter i waleczność to jednak nie wszystko, co daje znakomitą grę. Najważniejszy jest trening i chęć wygrywania. Jedyne co możemy zrobić, to życzyć Mateuszowi powodzenia i trzymać za niego kciuki. Ania Ceyza kl. II G PREZENTACJA KOLEJORZA We wtorkowy wieczór, 23 lutego br. odbyła się w Multikinie 51 prezentacja piłkarzy, którzy w rundzie wiosennej, sezonu 2009/2010 będą reprezentować barwy Lecha. Chociaż cała impreza zaczynała się o 1830, to już godzinę wcześniej przed salą nr 6 zebrało się wielu kibiców; niektórzy zbierali autografy i robili sobie zdjęcia z piłkarzami. Inni zostawili to na koniec. Całą imprezę prowadził Wojciech Bernard. Gdy do mikrofonu podszedł prezes Andrzej Kadziński wszyscy zastanawiali się czy tym razem również powie – „Idziemy na majstra”. Jednak on zamiast obiecywać wymienił nazwiska piłkarzy, którzy grają w reprezentacjach narodowych swoich krajów oraz wspomniał o młodych zawodnikach – „Jak tu nie walczyć o mistrzostwo Polski” ? – pytał retorycznie. Tym razem cała prezentacja miała inny charakter. Piłkarze nie wyszli na środek z koszulkami ze swoim nazwiskiem, ponieważ nie był znany jeszcze sponsor strategiczny. Nieoficjalnie mówiło się o firmie odzieżowej S. Oliwer, z którą podpisano jednak umowę dopiero 18 marca. Po raz pierwszy kibicom zaprezentował się nowy nabytek Kolejorza – Białorusin Sergei Kriwets. Fani oprócz niego mogli również poznać młodych zawodników, którzy dopiero zaczynają swoją karierę w seniorach Lecha: Mateusz Możdżeń, Kamil Drygas, Bartosz Bereszyński, Gerard Bieszczad, Mateusz Szałek, Marcin Kamiński czy Jarosław Ratajczak. Pięciu szczęśliwców, którzy złapali piłki wygrało płytę indukcyjną kuchenki z herbem Lecha wyprodukowaną przez firmę Amica. Podczas prezentacji rozstrzygnięty został coroczny plebiscyt na odkrycie roku, piłkarza roku, ulubieńca kibiców oraz piłkarza z charakterem. Pierwszą nagrodę zgarnął bośniacki bramkarz – Jasmin Burić, następną „Lewy”. Dwie ostatnie statuetki fani przyznali „Peszkinowi”. Kibice poznali również wyniki Wakacyjnego Konkursu Lecha Poznań. Prezentację urozmaicił występ Kolejorz Girls, film ze wszystkimi golami strzelonymi przez piłkarzy w rundzie jesiennej oraz pokaz nowej kolekcji ubrań Lecha. Ania Ceyza II G Siatkarskie Plusy rozdane ! 13 lutego 2010r. w warszawskim hotelu Hilton rozdane zostały Siatkarskie Plusy. Statuetki uwieczniły całoroczne zmagania ligowe jak i reprezentacyjne. Sportowcy nagrodzeni byli w następujących kategoriach: siatkarz roku, siatkarka roku, debiut roku, trener roku, drużyna roku, drużyna siatkówki plażowej roku, osobowość roku oraz nagroda specjalna kapituły. Jako pierwszy swoją nagrodę odebrał Bartosz Kurek, który znakomicie spisywał się w bełchatowskiej Skrze oraz reprezentacji. Wielokrotne nagrody w lidze dla najlepszego zawodnika meczu, czy też na prestiżowych imprezach przyczyniły się do tego, że popularny „Kuraś” uznany został za debiut roku. Statuetka przyznana w kategorii najlepszy siatkarz roku trafiła do rąk Michała Bąkiewicza. Kapitan drużyny podczas Ligii Światowej, czołowy przyjmujący reprezentacji kraju udowodnił niektórym kibicom, a w szczególności byłemu trenerowi Raulowi Lozano, który nie zabrał go na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie, że zawsze można na niego liczyć i jest w stanie pomóc kolegom. Siatkarką roku została występująca w Muszyniance, a także reprezentacji Polski – Aleksandra Jagieło. Po zdobyciu ze swoim klubem Mistrzostwa Polski otrzymała od trenera Matlaka. powołanie do kadry. Długo się zastanawiała czy wrócić do reprezentacji. Po wielu namowach jednak zgodziła się. I to głównie dzięki niej podczas jesiennych Mistrzostw Europy, Polki stanęły na podium. Drużyną roku uznana została Reprezentacja Polski Siatkarzy, która zdobyła historyczny złoty medal na Mistrzostwach Europy, a Daniel Castellani – trener siatkarzy wybrany został trenerem roku. W cieniu reprezentacji byli siatkarze plażowi. Michał Kądzioła i Jakub Szałankiewicz to drużyna roku w siatkówce plażowej. Wywalczyli na piasku Mistrzostwo Polski oraz zdobyli złoty medal podczas Mistrzostw Świata do lat 21 rozgrywanych w angielskim Blackpool. Nagrodę specjalną kapituły otrzymał Tomasz Woźny – niepełnosprawny siatkarz. Osobowością roku uznano Jarosława Bauca i Zygmunta Solorz – Żaka, którzy odpowiedzialni są za transmisję meczów w Polsacie Sport. Za rok kolejne Siatkarskie Plusy. Miejmy nadzieję, że po bardzo udanych Mistrzostwach Świata wybór najlepszych zawodników będzie jeszcze trudniejszy niż w tym roku. Marta Kicińska IG "Puchar już mają….” W ostatni weekend marca poznańska Arena gościła cztery zespoły, które rywalizowały w finale Pucharu Polski siatkarek. Trofeum to niespodziewanie trafiło w ręce zespołu z Łodzi, który jeszcze w ubiegłym sezonie występował w I lidze. Tegoroczne rozgrywki obfitowały w wiele niespodzianek, w końcu Puchar Polski rządzi się swoimi prawami. Oprócz zespołu Organiki Budowlanych Łódź do Poznania przyjechały siatkarki z Dąbrowy Górniczej, Bielska – Białej, Vice-mistrzynie Polski, zdobywczynie Pucharu Polski z 2009 roku oraz zawodniczki z Muszyny – aktualne Mistrzynie Polski. W sobotę (27.03) odbyły się półfinały. Już w pierwszym z nich doszło do sporej sensacji, bowiem siatkarki z Łodzi pokonały jedne z faworytek. Wygrały z bielszczankami 3:1 i awansowały do niedzielnego finału, gdzie zmierzyły się z „Muszyniankami”, które w drugim, sobotnim półfinale pokonały dąbrowianki także 3:1. Wielu kibiców nie mogło zrozumieć jak to możliwe, żeby beniaminek Plus Ligi Kobiet pokonał srebrne medalistki Mistrzostw Polski. Uznane to została za sporą sensację, w końcu jeden z murowanych faworytów do zwycięstwa wyjechał z Poznania z niczym. Los bielszczanek następnego dnia podzieliła także Muszyna. W niedzielnym finale zdołała ugrać tylko seta z Budowlanymi i po raz kolejny nie była w stanie zdobyć pucharu. Po ostatnim gwizdku spotkania po jednej stronie siatki siedziały zapłakane Mistrzynie Polski, a po drugiej na wiele sposobów cieszyły się łodzianki. Wygrywając finał Pucharu Polski siatkarki trenera Popika zapewniły sobie start w przyszłorocznej edycji Ligii Mistrzyń; oprócz tego zgarnęły 150 tys. zł plus dodatkowe pieniądze za nagrody indywidualne. Najlepszą atakującą wybrana została Katarzyna Zaroślińska, blokującą Luana de Paula Vanessa, rozgrywającą Marta Pluta, przyjmującą Katarzyna Ciesielska (wszystkie Organika Budowlani Łódź). Dwie nagrody trafiły do siatkarek z Muszyny. Najlepiej zagrywającą została Agnieszka Bednarek – Kasza, a broniącą Mariola Zenik. Wybrano także MVP całego turnieju, została nią Karolina Kosek, która wraz z Kasią Zaroślińską pełniły pierwszoplanowe role w swojej drużynie. Na początku kwietnia rusza rywalizacja w play-offach oraz walka o medale. Wszyscy kibice liczą na to, że emocje w kolejnych meczach będą takie same, jak w tym roku w Arenie. Marta Kicińska IG Tramwaje: Niska podłoga AD.2010 Tramwaje niskopodłogowe dziś na zachodzie są standardem, w Polsce zaczynają pojawiać się w kolejnych miastach. Na dzień dzisiejszy w Poznaniu mamy 25 tramwajów niskopodłogowych i ok.300 tramwajów wysokopodłogowych. Poniżej postaram się przybliżyć eksploatowane w Poznaniu niskopodłogowce. Konstal/HCP 105N/2 (115N) #400 ->...odchodzący w niepamięć, pierwszy, nieudany polski krok w nowoczesność... W 1995 roku bramy poznańskiej fabryki HCP Cegielski opuścił pierwszy w części niskopodłogowy(20%) tramwaj w Polsce. Wagon numer 400 (zwany Glizdom) powstał z połączenia dwóch wagonów 105N #163+164 niskopodłogowym członem. W tej konstrukcji pokładano wielkie nadzieje, niestety Glizda ich nie spełniła. Wysoka awaryjność pojazdu spowodowała podjęcie decyzji o wycofaniu z eksploatacji tego niepowtarzalnego wagonu. Na chwile obecną Glizdę można zobaczyć stojąca razem z ex. warszawskim 13N #115 na terenie torów odstawczych Budziszyńska. Tatra RT6-N1 ->...czeski problematyczny prototyp... Przy okazji otwarcia Poznańskiego Szybkiego Tramwaju (1997r.) zapadła decyzja o zakupie 10 nowoczesnych niskopodłogowych tramwajów. Wybór padł na polskoczesko konsorcjum CDK Praha (5 sztuk) - FPS Poznań (5 sztuk złożone z części dostarczonych z Czech). Pojazdy te cechuje wysoka awaryjność co poskutkowało wycofaniem ich z końcem ubiegłego roku z obsługi trasy PST. W związku z tą decyzją od początku tego roku Tatry kursują na trasie linii "13". Siemens Combino ->...Niemiec cechujący się niską awaryjnością... W roku 2002 ogłoszono przetarg na dostawę 14 fabrycznie nowych pojazdów niskopodłogowych, który wygrał niemiecki Siemens. Dostawa tramwajów odbyła się w latach 2003-2004. Do Poznania wagony dotarły jednak z wadą konstrukcyjną, wadliwą konstrukcją przegubu, która jednak została usunięta na koszt producenta. Na chwilę obecną wagony cechuje bardzo niska awaryjność. W przypadku poważniejszych wypadków tych tramwajów problemem jest odległy niecki serwis. Oczekiwanie na serwis często jest bardzo długie, co skutkuje Siemensów. bardzo długim odstawieniem rozbitych FPS 118N "PUMA" #450 ->...poznański prototyp bez przyszłości?... W 2007 roku powstał prototyp tramwaju w 67% niskopodłogowego (tyle samo co Tatry RT6-N1). Autorem tego prototypu była poznańska Fabryka Pojazdów Szynowych. Pojazd skonstruowany był z myślą o przetargu w stolicy, który jednak wygrała bydgoska PESA. Prototyp po przegranej (2008r.) trafił w trzy-letnią dzierżawę do Poznania, kursuje na trasie linii "13". Dziś jest szansa, że puma wygra przetarg w Szczecinie. Moderus Beta MF02AC ->...kolejne marzenie córki MPK czy przyszłość poznańskiego taboru?... W tym roku na poznańskie tory mają wyjechać pierwsze Moderusy Beta. Produkty firmy Modertrans, zwanej córką MPK. Mają powstawać jako połączenie 2 wagonów 105Na niskopodłogowym środkowym członem (podobnie jak w 105N/2). Pojazd wizualnie ma być podobny do eksploatowanych już Moderusów Alfa. Czy okażą się sukcesem czy klęskom czas pokaże... Solaris Tramino LF32AC ->...filar na Euro czy kolejny niewypał... W czasie ubiegłorocznych targów TRAKO pod poznańska firma Solaris Bus&Couch. Również w ubiegłym roku MPK ogłosiło przetarg na dostawę 40 nowoczesnych, niskopodłogowych, klimatyzowanych i wyposażonych w biletomaty tramwajów, który wygrał Solaris. Po wielu protestach składanych przez bydgoską PESĘ (wszystkie zastały odrzucone). W grudniu podpisano kontrakt opiewający na 280.471.490 zł. Dostawa 40 pojazdów ma odbyć się pomiędzy końcem czerwca 2011 a końcem marca 2012. Maciej Witkowski I G Redaktor naczelny: Ania Ceyza IIG Zastępca red. naczelnego Marta Kicińska IG, Skład redakcji: Joanna Jędrzejewska IIG, Karolina Konstańczak IG, Lidia Jóźwiak IG, Natalia Matuszewska IG, Maciej Witkowski IG, Wojciech Iwanik IIB Fotoreporter: Stefania Bogacz Opiekun: prof. Bożena Michalska