pobierz aktualny numer

Transkrypt

pobierz aktualny numer
Maj 2009
Kredytobiorcy wzywani „na dywanik”
Iwona Mikłasz
Magdalena Twardela
MKNB Bankier
W kryzysowej rzeczywistości, gdy dochody z akcji kredytowej
wyraźnie się kurczą, banki zaczynają wyciągać rękę po dodatkowe pieniądze do kieszeni kredytobiorców hipotecznych.
Jako pierwszy, na renegocjację umów kredytów hipotecznych
zdecydował się Polbank.
Wybrani klienci banku otrzymali zaproszenia na spotkania
w sprawie nowych warunków spłaty kredytów. Dotyczyło to
grupy osób spłacających kredyty denominowane we frankach
szwajcarskich. Na skutek wzrostu kursu franka i jednoczesnego
spadku cen nieruchomości ich kredyty przewyższały wartość
kupowanych mieszkań. Jak widać na wykresie kursu franka
w sierpniu zeszłego roku kształtował się on na poziomie 2 zł.
Obecnie jest to ponad 3 zł. Dla kredytobiorcy oznacza to nic
innego jak wzrost zobowiązań wobec banku o 30, a nawet 40%.
Polbank przedstawił swoim klientom propozycję nie do
odrzucenia: albo zgodzą się na jeden z trzech warunków proponowanych przez bank, albo… Bank przedstawiał klientom
trzy rozwiązania: dopłatę różnicy pomiędzy zaciąganym kredytem a obecną wartością zadłużenia, podwyżkę marży kredytowej o 0,5% lub ustanowienie kolejnej hipoteki. Aby było
ciekawej, doradcy podsuwali klientom do podpisania aneks,
w którym sami dobrowolnie prosili o podwyższenie marży.
Część kredytobiorców „postawionych pod ścianą” przyjęła proponowane przez bank ultimatum. Przy obecnych zaostrzonych
procedurach kredytowych pogróżka typu: ”Poszukam sobie innego banku” raczej nie zdaje egzaminu. Ale czy kredytobiorcy
rzeczywiście powinni obawiać się, że bank wypowie umowę i z
dnia na dzień będą musieli zwrócić kwotę kredytu? Z jednej strony w każdej mowie jest zapis, że jeśli wartość zabezpieczenia
kredytu spadnie bank może zażądać częściowej spłaty kredytu,
poprosić o dodatkowe zabezpieczenie, a w skrajnym wypadku
wypowiedzieć umowę. Z drugiej jednak strony klienci powinni
mieć świadomość, że realizacja takiej groźby jest niekorzystna
także dla banku. Bank wypowiada umowę, zabiera mieszkanie
i co dalej? Mało prawdopodobne, że uda mu się odzyskać dług
w całości, traci klienta a ponadto w bilansie pojawia się kolejny
„zły dług”, co potwierdza z kolei, że bank źle zarządza ryzykiem kredytowym.
Na skutek rozgłośnienia sprawy przez media i ingerencji
instytucji nadzoru, Polbank przerwał rozmowy z klientami,
zaznaczając, że czeka na oficjalną interpretację przepisów
przez KNF. Jak dotychczas KNF ostro skrytykowała politykę
Polbanku wobec klientów, oświadczając, że banki nie mogą
wykorzystywać zawirowań na rynku finansowym do zwiększania
zysków kosztem klientów. Podnoszenie marż kredytowych
klientom nie ogranicza ryzyka, a może jedynie je zwiększyć.
Banki, które chcą renegocjować umowy, w przeszłości mogły
udzielać zbyt ryzykownych kredytów. Komisja podkreśla, że
spadek wartości zabezpieczenia nie oznacza spadku zdolności
kredytowej klienta.
Podwyższenie marży, zmiana oprocentowania czy wymuszenie dodatkowego zabezpieczenia jest niedopuszczalne, gdy
nie jest wyraźnie zapisane w umowie. Dlatego przed wizytą
w banku należy przede wszystkim przeczytać umowę kredytu, którą podpisaliśmy. Sprawdzamy, czy nie ma w niej
niejasnych zapisów, niejednoznaczności oraz czy zapisy te
nie znajdują się na liście klauzul niedozwolonych. Niektóre,
dające bankowi szczególne prawa w stosunku do klienta,
mogą być przedmiotem sporu sądowego, który ten ma dużą
szansę wygrać. W starciu z bankiem nie jesteśmy bez szans.
Możemy podejmować negocjacje lub odwołać się do takich
instytucji, jak: rzecznik konsumenta, KNF, UOKiK.
Ostateczne rozstrzygnięcie problemu prawdopodobnie
przyniesie oficjalna interpretacja przepisów przez KNF.
1
Recepta na kryzys – made in China?
Michał Majster
KNRK HOSSA ProCapital
2
Chińska gospodarka jest pierwszą
na świecie, która zaczęła wykazywać oznaki
odrodzenia. Dane makroekonomiczne, póki
co, dają mieszane sygnały, ale niewątpliwie
należy zwracać szczególną uwagę na rozwój spraw w Chinach i odpowiednio na nie
reagować. W listopadzie minionego roku rząd
premiera Wena Jiabao zatwierdził plan stymulacyjny o wartości 4 bilionów juanów (585
miliardów dolarów). Okazał się on być jednym
z niewielu, który pokazał jakiekolwiek wymierne efekty. Za sprawą części przeznaczonej
na rozbudowę infrastruktury, drugi miesiąc z
rzędu, rośnie wskaźnik PMI dla przemysłu. W
lutym najważniejsze jego indeksy składowe,
czyli wielkość nowych zamówień oraz
wielkość produkcji znajdowały się powyżej
bariery 50 pkt., obrazującej granicę między
rozwojem, a recesją w sektorze. Spore szanse
znajdują się także przed sektorem usług. Z
początkiem lutego wprowadzono w życie
drugą część planu, której zadaniem jest
obniżenie podatków. Wiąże się to z większą
ilością gotówki w portfelach Chińczyków,
co w efekcie będzie stymulowało popyt
wewnętrzny. Sporym pozytywem jest także
zwiększenie akcji kredytowej i stabilizacja
sytuacji na rynku nieruchomości. Banki od
początku roku udzieliły kredytów wartych
ponad 2,5 biliona juanów. Liczba ta znakomicie oddaje sytuację, jeżeli porównany ją
do okresu od listopada 2007 do października
2008, kiedy suma udzielonych kredytów
wyniosła niewiele ponad 3,5 biliona juanów.
Paradoksalnie
największym
zagrożeniem dla chińskiej gospodarki, jest
jej najważniejszy partner handlowy – Stany
Zjednoczone. Działania podejmowane ostatnio przez Fed doprowadzają do spadku kursu
dolara, co bezpośrednio wpływa na chińskie
spółki eksportowe, zmniejszając ich i tak
marne już przychody. Sytuacja ta ma także
drugie dno. Chiny są największym wierzycielem Stanów Zjednoczonych i posiadają
ponad 1 bilion dolarów ulokowanych w obligacjach skarbowych. Hipotetyczna sytuacja,
w której Stany nie potrafiąc poradzić sobie
z kryzysem, będą uprawiać dotychczasową
politykę pieniężna, może doprowadzić do
tego, że Chińczycy pozostaną z ogromną
ilością bezwartościowych instrumentów finansowych.
Wielu analityków jest sceptycznie
nastawionych wobec obecnej sytuacji w Chinach i możliwości rychłego wyjścia z kryzysu. Przede wszystkim dominuje pogląd, iż w
minionym roku inwestorzy i przedsiębiorcy
przesadzili z negatywnymi opiniami, a teraz to nadrabiają. Jednocześnie publikacje
części danych makroekonomicznych mogą
napawać nadmiernym optymizmem, co rodzi
kolejne obawy, by nie przesadzono w drugą
stronę. Chinom dostało się także od Banku
Światowego. Obniżył on prognozy wzrostu gospodarczego w tym roku o 1 punkt
procentowy do 6,5 proc. Na decyzję wpłynął
oczywiście mniejszy popyt na towary eksportowane, co może spowodować utratę nawet
25 milionów miejsc pracy.
Niemniej jednak sytuacja na tle reszty
świata prezentuje się, póki co, bardzo dobrze.
Wen Jiabao stwierdził, że rząd gotowy jest
zwiększyć plan pomocy, jeżeli będzie trzeba
walczyć o minimalny dla Chin – 8 procentowy wzrost gospodarczy co sprawia, że
istnieją realne szanse na odbicie.
Giełda w Szanghaju od końca
października znajduje się w trendzie wzrostowym. Wartość indeksu od tego czasu
wzrosła już o około 40 proc., co sprawia, że
jest to jeden z najlepiej postrzeganych parkietów na świecie. Jednocześnie istnieje spore
ryzyko, że inwestorzy będą w niedługim
czasie realizować pokaźne zyski. Ze względu
na sporą niepewność warto byłoby z ewentualnymi decyzjami inwestycyjnymi poczekać
przynajmniej do końca drugiego kwartału. Z
pewnością sytuacja makroekonomiczna Chin
będzie wtedy jaśniejsza, a potencjalny inwestor uniknie nerwów związanych z obserwowaniem możliwych strat.
www.hossa.ue.wroc.pl
przeszła do historii…
Dominika Wawrzyniak
MKNB Bankier
“Czwarta edycja konferencji Mieszkanie dla
Studenta i Absolwenta przeszła do historii, miejmy
nadzieję, że wraz z kryzysem… “ Tak podsumował
przedsięwzięcie Międzywydziałowego Koła Naukowego Bankowości Bankier – opiekun naukowy koła,
Pan dr Bogusław Półtorak. Dzięki uprzejmości władz
uczelni i wykładowców, sponsorom, członkom MKNB
Bankier i Wam – drodzy słuchacze, udało się zamknąć
kartę historii zatytułowaną: „Rynki nieruchomości w
czasach kryzysu - strategie, finansowanie, ryzyko”.
W dniach 18 i 19 marca 2009 roku mieliśmy
możliwość wysłuchać rozważań dolnośląskich specjalistów ze świata szeroko pojętych nieruchomości,
począwszy od przedstawicieli władz miasta
Wrocławia, poprzez fachowców z Agencji Rozwoju
Aglomeracji Wrocławskiej, analityków finansowych,
pośredników w wynajmie nieruchomości, po reprezentantów deweloperów i banków ( tu w roli finansujących
wymarzone „M”). Mieliśmy również okazję gościć
przedstawiciela wrocławskiego TBS- u, burmistrza
podwrocławskiej gminy Kąty Wrocławskie, a wszystko spiąć klamrą „Jak zawrzeć dobrą umowę kupna/
wynajmu nieruchomości” w podsumowaniu prawnika.
Konferencja miała konwencję dwudniową
i skierowana była dla wszystkich osób zainteresowanych tematyką nieruchomości oraz sposobem ich
ffinansowania. Podczas tegorocznej edycji, słuchacze
jeszcze niezdecydowani, a chcący w najbliższym
czasie zakupić własne mieszkanie mieli ułatwioną
sytuację ze względu na charakterystykę hipotetycznych miejsc zamieszkania, od rynku mieszkań
deweloperskich zaczynając, poprzez zakup „M” na
rynku wtórnym, możliwość skorzystania z usług Towarzystwa Budownictwa Społecznego, na rozważeniu
możliwości zamieszkania w domku jednorodzinnym pod Wrocławiem kończąc. Prelekcje dotyczyły
również kwestii kupna nieruchomości za granicą,
a także przybliżyły procedurę finansowania miesz-
www.bankier.ue.wroc.pl
kania, sugerując korzystanie z projektu „Rodzina
na swoim” – czyli kredytów preferencyjnych oferowanych dzięki inicjatywie Banku Gospodarstwa
krajowego, skierowanych dla młodych małżeństw.
Drugi dzień traktował natomiast o nieruchomościach z
punktu widzenia organizatorów konferencji oraz osób
zaprzyjaźnionych z MKNB Bankier. Prelegentami byli
wówczas studenci, którzy przedstawili własne zainteresowania dotyczące tematyki nieruchomości. Pojawiły
się wystąpienia „innowacyjne” typu: Real estate planning, reverse mortgage, green mortgage, bancassurance, brytyjska polityka mieszkaniowa typu “mix,
ale została też omówiona rola samorządu w finansowaniu nieruchomości oraz preferencje mieszkaniowe młodych Polaków. Drugi panel podjął tematykę
rynków nieruchomości w czasach niepewności i tutaj
mieliśmy okazję poznać anatomię kryzysu, zbadać
wpływ stopy procentowej na popyt na rynku mieszkań,
przybliżyć sobie istotę działalności instytucji ratingowych, REIT’s-ów, jak również zaznajomić się z
derywatami kredytowymi oraz inwestowaniem i finansowaniem w warunkach kryzysu. Każdy znalazł cos
dla siebie, tym bardziej, że odbyły się również zajęcia
warsztatowe – pozwalające poznać praktyczną stronę
omawianych zagadnień.
Konferencja okazała się być dużym sukcesem zarów
no ze strony organizacyjnej jak i merytorycznej.
Możliwość bezpośredniego spotkania się ze specjalistami została doceniona przez słuchaczy, czego dowiodła
wysoka frekwencja, a dodatkowo zainteresowanie odbiorców tematyką nieruchomości, uwidaczniające się
w licznych pytaniach do prelegentów.
Wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania czwartej edycji konferencji Mieszkanie
dla Studenta i Absolwenta, a przede wszystkim Wam
– kochani rówieśnicy za zainteresowanie tematyką tegorocznego przedsięwzięcia serdecznie dziękujemy i
wierzmy, że będziecie nam towarzyszyć w realizacji
kolejnych zamierzeń.
3
Meksyk – gospodarka w cieniu USA
Radosław Jaszczak
KNRK Hossa ProCapital
4
Przemiana gospodarcza przez jaką przeszedł
Meksyk w ostatniej dekadzie sprawiła, że gospodarka południowego sąsiada USA obecnie ma charakter
dużo bardziej otwarty. Skala i tempo dokonywanych
reform pozwoliło w dodatku prześcignąć większość
innych krajów rozwijających się, które wprowadziły
w tym samym czasie podobne zmiany gospodarcze.
Wśród czynników, które stanowiły istotne bodźce rozwojowe meksykańskiej gospodarki możemy wymienić
m.in.: wzrost popytu ze strony USA, rosnące ceny
ropy, wzrost konsumpcji krajowej, przekazy pieniężne
od emigrantów, napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych oraz wpływy branży turystycznej. Meksyk jest jedynym państwem będącym jednocześnie
stroną tak wielu układów z państwami trzecimi. Meksyk ma obecnie podpisany układ o wolnym handlu z
USA, Kanadą, Japonią, Unią Europejską, Europejskim Stowarzyszeniem Wolnego Handlu (EFTA), Izraelem oraz większością państw Ameryki Łacińskiej.
Jest także członkiem licznych organizacji, takich jak
WTO (Światowa Organizacja Handlu), APEC (Rada
Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku) oraz OECD
(Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju).
Problemy
meksykańskiej
gospodarki
rozpoczęły się już kilka lat temu, kiedy to wypieranie modelu gospodarczego opartego na niskich
płacach doprowadziło do utraty konkurencyjności
meksykańskich produktów na rynku światowym. Nie
trudno się domyślić jak wielką rolę w tym procesie
odegrała presja konkurencyjna ze strony Chin, których
potencjał rozwoju stał się realnym zagrożeniem dla
meksykańskich produktów i pozycji Meksyku na arenie międzynarodowej. Kolejny etap „rozkładu”
meksykańskiej gospodarki rozpoczął się wraz z
początkiem kryzysu w amerykańskiej gospodarce. Aby
móc zrozumieć, dlaczego fatalne wieści z amerykańskiej
gospodarki spędzają sen z oczu administracji Meksyku,
należy poznać kilka faktów i liczb odzwierciedlających
wzajemne relacje obu tych gospodarek.
Meksyk jest trzecim co do wielkości (po
Kanadzie i Chinach) partnerem handlowym USA.
Całkowita wymiana handlowa USA oraz Meksyku w
2008 roku wyniosła 368 mld dolarów. Amerykańska
gospodarka jest importerem około 80 proc. całego
meksykańskiego eksportu, który stanowią głównie paliwa, samochody, sprzęt elektroniczny oraz półprodukty
metalowe. Biorąc pod uwagę spadające obecnie zapotrzebowanie USA na paliwa oraz zapaść na rynku motoryzacyjnym, nie trudno domyślić się jak destrukcyjny dla
meksykańskiej gospodarki okazuje się obecny kryzys
gospodarczy u północnych sąsiadów. Szczególnie niebezpieczna dla meksykańskiej gospodarki okazuje się
prowadzona obecnie przez administrację amerykańską
polityka faworyzowania rodzimych produktów.
Konsekwencją tego jest wojna celna, która wybuchła
między tymi państwami kilka tygodni temu, po tym
jak duże meksykańskie tiry dostały zakaz poruszania
się po autostradach USA. W odpowiedzi Ruiz Mateos,
meksykański minister gospodarki drastycznie podniósł
cła na towary importowane z 40 amerykańskich stanów.
Działania takie w dłuższej perspektywie mogą jednak
okazać się dużo bardziej dotkliwsze dla meksykańskiej
gospodarki, która w ostatnim kwartale minionego roku
skurczyła się o 1,6 proc. Minister Ruiz słusznie jednak
wskazuje, że postępowanie władz USA jawnie łamie
ustalenia układu o wolnym handlu, o którym mowa w
pierwszym akapicie.
To na co jeszcze należy zwrócić uwagę to
wrażliwość meksykańskiej gospodarki na rynek ropy.
Meksyk jest bowiem obecnie największym nienależącym
do OPEC producentem ropy naftowej na świecie, oraz
trzecim (tuż po Kanadzie i Arabii Saudyjskiej) dostawcą
ropy na rynek amerykański, na który trafia ok. 1,3 mln
baryłek meksykańskiej ropy dziennie. Malejące globalne zapotrzebowanie na ropę oraz krach na tym rynku
w minionym roku był jedną z trzech głównych przyczyn
kolejnego zjawiska na jakie chciałbym zwrócić uwagę,
mianowicie deprecjacja meksykańskiej waluty.
Od sierpnia 2008 roku meksykańskie peso
osłabiło się względem amerykańskiego dolara o ponad
jedną trzecią. Rozróżnić można trzy główne czynniki,
które wpłynęły na tak silną deprecjację meksykańskiej
waluty. Po pierwsze wspomniana już sytuacja na
rynku ropy. Największym źródłem przepływu dolara
do Meksyku był eksport ropy. Dynamiczny spadek
cen „czarnego złota” oraz spadek zapotrzebowania
(głównie w USA) na ten surowiec sprawił, że w 2008
roku z tytułu eksportu ropy napłynęło do Meksyku aż
54 proc. mniej dolarów aniżeli rok wcześniej. Drugą
przyczyną niedoboru amerykańskiej waluty w gospodarce meksykańskiej jest znaczny ubytek inwestycji
zagranicznych. Jak podaje meksykański rząd, w pierwszych trzech kwartałach 2008 roku przepływ dolara z
tego tytułu spadł w relacji rocznej o 15 proc. Po trzecie
emigranci. Przepływy dolarów do kraju od emigrantów
pracujących w USA w listopadzie 2008 roku spadły o
11 proc. w porównaniu do analogicznego miesiąca roku
poprzedniego. Wynika to z faktu, że aż 38 proc. emigrantów meksykańskich w USA jest zatrudnionych w
budownictwie i przemyśle, czyli sektorach szczególnie
obecnie cierpiących z powodu kryzysu w amerykańskiej
gospodarce. W obronie narodowej waluty meksykański
bank centralny od października wyprzedał już 20 mld
dolarów rezerw walutowych. Do połowy marca Banco
de Mexico sprzedawał na rynku 100 mln USD dopiero w momencie, gdy dziennie peso traciło wobec dolara więcej niż 2 proc. Biorą jednak pod uwagę wciąż
trwającą dynamiczną deprecjację meksykańskiej waluty
na początku minionego miesiąca władze monetarne Meksyku zdecydowały się na sprzedaż na rynku 100 mln
dolarów dziennie. Tym razem interwencje okazały się
skuteczne, a peso umocniło o ok. 10 proc. w niespełna
dwa tygodnie.
www.hossa.ue.wroc.pl
Nie upadają tylko anioły
Barbara Sielicka
MKNB Bankier
Z dniem 31.03.2009 weszła w życie nowelizacja
ustawy Prawo Upadłościowe i Naprawcze, która dotyczy
upadłości konsumenckiej. Jest ona jedną z najważniejszych
inicjatyw legislacyjnych wiceministra gospodarki Adama
Szejnfelda i bez wątpienia - nowością w polskim prawie.
Pojawia się jednak pytanie czy upadłość konsumencka
będzie służyć dłużnikom, którzy nie ze swojej winy,
zaistnieli jako niewypłacalni czy też stanie się furtką dla
oszustów?
1,3 mln osób zalega ze spłatą zadłużenia na kwotę
ponad 8,6 mld złotych - wynika z najnowszego raportu
Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor. Osoby te
zalegają ponad 60 dni z należnościami wobec banków lub
nie płacą rachunków za czynsz, prąd czy telefon. Część z
nich wpadła już w spiralę długów. Kołem ratunkowym ma
być dla nich upadłość konsumencka. Czy tak się jednak
stanie? Przyjrzyjmy się bliżej upadłości konsumenckiej.
Nowe rozwiązania są adresowane do osób fizycznych. Mają z nich jednak skorzystać również
przedsiębiorcy, będący wierzycielami niewypłacalnych
dłużników. Rozwiązania te zostały więc włączone
do „Pakietu na rzecz przedsiębiorczości”. Upadłość
będzie mógł ogłosić dłużnik raz na 10 lat, jeżeli stał się
niewypłacalny wskutek wyjątkowych i niezależnych od
niego okoliczności”
Upadłość konsumencka cieszy się sporym zainteresowaniem, jednak okazuje się ona, tylko pozornie,
prostą procedurą. Prawnicy przewidują, że tylko ok. 2%
dłużników skorzysta z tego przywileju. Ustawa mocno
zawęża krąg osób, które mogą ogłosić się bankrutami
- co jest dobrą wiadomością dla wierzycieli. Wnioski o
upadłość konsumencką składa się w rejonowych sądach
upadłościowych. Koszt - 200 zł. Na umorzenie liczą szczególnie Ci, których nie stać na spłatę kredytu hipotecznego, stracili pracę lub wpadli w pętlę kredytową. Mogą się
jednak zawieźć, bo lista przeszkód blokujących ogłoszenie
upadłości konsumenckiej jest długa.
Według przepisów, z upadłości konsumenckiej mogą skorzystać tylko Ci, których niewypłacalność
powstała na skutek wyjątkowych i niezależnych od nich
okoliczności. Są to jednak kryteria nieprecyzyjne. Nie
wiadomo, jak sądy ocenią nagłe zmiany na rynku walutowym, które spowodowały znaczący wzrost rat kredytów. Na upadłość nie mogą liczyć nałogowi alkoholicy
i hazardziści. Nie wolno też zaciągać zobowiązań, będąc
już niewypłacalnym. Sytuacją wyjątkową i niezależną od
dłużnika jest więc np. choroba, wypadek, kradzież czy też
niezawiniona utrata pracy.
Twórcy nowelizacji twierdzą, że upadłość
konsumencka ma być swego rodzaju przywilejem dla
dłużnika. Należy mieć na uwadze, iż porządek prawny
wymaga, by dłużnicy wykonywali swoje zobowiązania,
bowiem ich niewykonywanie pociąga za sobą negatywne
konsekwencje dla wierzycieli, co może doprowadzić do
łańcucha upadłości. Dlatego też dłużnik korzystający z
tego przywileju powinien dobrowolnie, lojalnie i uczciwie
współpracować z organami prowadzącymi postępowanie
www.bankier.ue.wroc.pl
by tą drogą go spieniężyć i zaspokoić wierzycieli.
Majątek - czyli na przykład mieszkanie i samochód osoby, która złoży do sądu wniosek, zostanie sprzedany przez syndyka. Dłużnik dostanie jedynie pieniądze na
wynajęcie mieszkania przez rok. To w praktyce oznacza
likwidację majątku. Sąd sporządzi ostateczny plan podziału
pieniędzy ze sprzedaży, w którym wskaże, jaką część
długów upadły musi spłacić, a jaka podlega umorzeniu,
dopiero po opuszczeniu przez niego sprzedanego domu
czy mieszkania. Przez 5 lat dłużnik ma obowiązek spłacać
zadłużenie według harmonogramu ustalonego przez sąd.
Nie może też zaciągać kolejnych kredytów i kupować na
raty. Generalnie nie można robić niczego, co przekracza tzw. granice zwykłego zarządu majątkiem. Dłużnik
zobowiązany jest składać sądowi coroczne sprawozdania,
w których rozliczy się z wykonania planu spłaty, ze swoich
dochodów oraz zakupów przekraczających dwukrotność
minimalnej płacy. Możliwa będzie korekta planu zarówno
w razie przemijającej przeszkody w jego wykonywaniu,
jak i w razie istotnej poprawy sytuacji majątkowej danej
osoby.
Gdy sąd ogłosi upadłość dłużnika, powiadomi o
tym wywieszając informacje w budynku, a także zamieści
w gazecie ogólnopolskiej. Taka decyzja nie trafi natomiast do biur informacji gospodarczych, czyli do oficjalnych rejestrów dłużników. Bez rejestru ciężko natomiast
sprawdzić, czy potencjalny kredytobiorca nie ogłosił już
wcześniej upadłości. To furtka dla tych, którzy zechcą
złamać przepisy. Dla banków oznacza to również wzrost
ryzyka związanego z udzielaniem kredytów. Możemy się
spodziewać, że banki zanim udzielą nam kredytu, poproszą
o wypełnienie kolejnego formularza. W obecnych zapisach
osoby, które nie mają majątku trwałego lub go skutecznie ukryły mogą traktować upadłość konsumencką, jako
sposób na wygodne pozbycie się raz na jakiś czas długów,
zresetowanie swojej sytuacji finansowej. To kolejny
mankament ustawy.
W dobie obecnego kryzysu ekonomicznego
niewątpliwa jest słuszność wprowadzania zmian w prawie,
które będą pomocne ofiarom kryzysu. Czy będzie to jednak efektywne? Czy będziemy umieli z nich właściwie
korzystać i, co najważniejsze, czy każdy przeciętny Kowalski będzie mógł skorzystać z upadłości konsumenckiej?
Jak zwykle - czas pokaże.
5
Branża motoryzacyjna w dobie kryzysu
Bartosz Sulewski
KNRK HOSSA ProCapital
6
Kryzys, kryzys, kryzys – to słowo zna już chyba
każdy z nas i ma już go serdecznie dość. Spowolnienie gospodarcze dało odczuć się najpierw w USA, w kraju, który
jest „winowajcą” całej sytuacji na rynkach, później całe to
zamieszanie przeniosło się na inne kontynenty. Niemalże
każda branża na świecie odczuła zwolnienie gospodarek
na własnej skórze, a już na pewno branża motoryzacyjna.
W ogromnych tarapatach są producenci samochodów
amerykańskich. To one mają największe kłopoty spośród
wszystkich koncernów motoryzacyjnych, z kolei ich
koledzy z Europy mogą pochwalić się zyskami a nie stratami. W 2008 roku GM zanotował stratę w wysokości 30 mld
$, podczas gdy BMW zanotowało zysk netto na poziomie
330 mln euro (3.873 mln – 2007 rok), Mercedes 1,414 mld
euro (3.985 mld – 2007 rok), czy wreszcie Audi, które jako
jedyne zanotowało wzrost zysku netto w 2008 w stosunku
do 2007 roku i wyniósł on 2.207 mln euro. General Motors i Chrysler, które dostały już od władz USA 17,4 mld $
(GM – 13 mld $) ratunkowych kredytów, zabiegają jeszcze
o kolejne 22 mld $ pomocy. Jak na razie w Europie tylko
koncern PSA (Peugeot & Citroen) dostał pomoc rządową
w wysokości 3 mld euro. Nie wiadomo do końca jak potoczy się sprawa GM, ponieważ trwająca kontrola w spółce
mówi o braku możliwości prowadzenia dalszej działalności
operacyjnej przez tą firmę. Większym sprytem wykazał się
Chrysler, który wszedł w alians z Fiatem, a ten obejmie
35% akcji Chryslera. W zamian zaoferuje płyty podłogowe,
układy napędowe i małe, ekonomiczne silniki, które pomogą
„podźwignąć” się upadającej firmie, innymi słowy – auta
Fiata będą sprzedawane pod nazwą Chryslera w USA. Rząd
USA 31.03.2009 dał Chryslerowi 30 dni na sfinalizowanie
transakcji z Fiatem, jeśli wszystko zostanie „dopięte na ostatni guzik”, to koncern dostanie 6 mld $ kolejnej pożyczki
rządowej. W Europie ważą się losy Opla, którego rząd Niemiec chce uniezależnić od GM, w tym celu, w ciągu 60
dni (tyle rząd Baracka Obamy dał GM na przedstawienie
planu dalszej restrukturyzacji, od której uzależnia kolejną
pomoc rządową – 16 mld $) będą prowadzone negocjacje
miedzy rządem USA a specjalnie utworzoną do tego celu
grupą, składającą się z przedstawicieli niemieckich władz,
dyrekcji Opla i bankowców. Jeśli chodzi o dalszą przyszłość
GM, to w grę wchodzi nawet upadłość z postępowaniem
układowym. Ciekawą sprawą są patenty, które aktualnie nie
są własnością Opla, lecz rządu USA, ponieważ są zastawem
pod udzielone kredyty dla GM. Mimo nie najgorszej kondycji stricte europejskich koncernów takich jak PSA – jak
na razie jako jedyny w Europie otrzymał pomoc od rządu,
BMW, VW czy Mercedes, ten ostatni zdecydował się na
pomoc od Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Co więcej,
należące do Emiratu Abu Dhabi Towarzystwo Inwestycyjne
Aabar, kontrolowane przez państwowy fundusz International Petroleum Investment Company (IPIC), zapłaci za akcje
Daimlera 1,95 miliarda euro i stanie się jego największym
udziałowcem spychając dotychczasowego udziałowca –
Kuwejt, na drugie miejsce. Po dokonaniu nowej inwestycji,
udział Kuwejtu spadł z 7,6% do 6,9%. Na razie ucichła
sprawa Saab’a (GM) i Volvo (Ford), które są wystawione na
sprzedaż, natomiast rząd Szwecji kategorycznie odmawia
pomocy publicznej tym dwóch koncernom, obwiniając za
złą sytuację „Amerykanów”
Akcje wszystkich giełdowych spółek uległy w ostatnich
czasach znacznej deprecjacji. Nie inaczej ma się sprawa
koncernów motoryzacyjnych. Największy spadek kursu
akcji zanotował GM, na historycznym wykresie sięgającym
1962 roku jego kurs wynosi 29$, podczas gdy 31.03.2009
można było stać się właścicielem giganta za 2,25$. Ford,
który jako jedyny koncern motoryzacyjny po drugiej stronie oceanu nie skorzystał z pomocy rządowej jest droższy
niż w czasie wielkiego kryzysu w latach 80. Ostatniego
dnia marca 2009 każdy mógł stać się właścicielem kawałka
spółki Ford Motor Co. za jedyne 2,80$. Audi oraz VW nie
zeszły poniżej kursów sprzed 5 lat, natomiast BMW, które
31.03.2009 kosztowało 21.79 euro, zeszło poniżej 5-letniego minimum. Koncern PSA kosztuje niewiele więcej
niż w 1990 roku. Nawet wcześniej wspomniane – Audi,
nie oparło się spadkom mimo zaskakujących wyników za
2008 rok - zysk netto był większy niż w 2007 roku.
Sprzedaż samochodów w USA wygląda tragicznie. W
całym roku 2008 sprzedano 13,2 mln aut (16,1 mln
– 2007). Spadki sprzedaży aut w USA w samym styczniu i lutym 2009 wyniosły -37,4% r/r, nie mówiąc już
o koncernach amerykańskich, których sprzedaż pikuje
w dół średnio około 50% w tym okresie. Styczeń 2009
był pierwszym miesiącem w historii, w którym w Chinach sprzedano więcej samochodów niż w USA. Państwo
Środka jest, jak na razie, jedynym rynkiem, gdzie sprzedaż
nowych samochodów w ostatnich miesiącach nie spada.
W Europie sytuacja nie jest aż tak tragiczna, jednakże na
Starym Kontynencie również można zauważyć spadki,
przeważne jednocyfrowe, nieprzekraczające 5% w styczniu i lutym 2009 w relacji rocznej – wyjątkiem jest Hiszpania. Normalną koleją rzeczy jest zwiększenie się popytu
na małe, ekonomiczne samochody. Najbardziej widać to
w Niemczech, które przeżywają boom na nowe samochody. Zasługą jest stosowana od kilku miesięcy dopłata
do zakupu nowego samochodu w wysokości 2500 euro, w
zamian za zezłomowanie starego auta. Dzięki temu Fiat,
którego fabryka znajduje się w Tychach nie zmniejsza,
lecz zwiększa produkcję, licząc w lutym m/m. Przeciwną
strategię stosują inne koncerny motoryzacyjne, które
decydują się na liczne przestoje w fabrykach, w wyniku,
czego w lutym 2009 VW wstrzymał produkcję samochodów w 5 fabrykach po raz pierwszy od 25 lat. Inne
koncerny europejskie czy japońskie również miały i będą
miały kilkudniowe przerwy w produkcji. Liderem w tej
kwestii jest Honda, która ogłosiła 4-miesięczną przerwę
– od lutego do maja - w produkcji w swoich brytyjskich
zakładach w Swindon, skąd eksportuje do 60 krajów model Civic.
Codziennie dochodzą do nas nowe informacje z branży o
kolejnych poczynaniach europejskich, amerykańskich i
japońskich koncernów. Jak będzie wyglądał świat motoryzacji za rok czy za 5 lat, czy będziemy wciąż słyszeli o
takich firmach jak GM czy Chrylser, czas pokaże.
www.hossa.ue.wroc.pl
Idą starsi, czyli o zarządzaniu wiekiem w polskich firmach
Malwina Wrotniak
MKNB Bankier
„Od dziś zwalniamy szatynów”
albo... „wszystkich na literę A”. Dla tych, co
dostrzegają podobny absurd w zwalnianiu
pracowników 50+ oraz dla tych, którzy nie
mają pojęcia jak zarządza się wiekiem – rozmowa z Joanną Tokarz z Akademii Rozwoju
Filantropii w Polsce.
Malwina Wrotniak: Podobno starzejemy
się w zatrważającym tempie?
Joanna Tokarz: Za niecałe 20 lat na polskim
rynku pracy osoby po 45. roku życia będą stanowiły
prawie połowę całości populacji osób w wieku
produkcyjnym, natomiast osoby po 65. roku życia
będą stanowiły prawie 25% mieszkańców Polski.
Zarówno państwo w obliczu tak dużego obciążenia
systemu ubezpieczeń, jak i pracodawcy nie mogą
zignorować tych zmian. Fakt, że żyjemy dłużej
nie jest problemem, raczej powodem do radości,
bo przecież do tego od wieków dążymy. Jednak
w połączeniu z malejącym przyrostem naturalnym oraz przy obecnie funkcjonujących systemach
społeczno-gospodarczych, może stać się przyczyną
poważnych problemów, jeśli w porę nie przygotujemy się do nowych realiów.
Wiek jest nam dany, w jaki więc sposób
firmy chcą nim zarządzać?
Zarządzanie wiekiem jest oparte na
różnorodnych działaniach funkcjonowania firmy,
głównie związanych z HR. To inwestowanie i
pielęgnowanie kapitału ludzkiego firmy, tak by
praca jednostki niezależnie od wieku przynosiła
firmie zysk i satysfakcję osobistą pracownikom.
Nadrzędnym celem jest tworzenie środowiska pracy przyjaznego pracownikom, niezależnie od ich
wieku i uwzględniającego potrzeby i możliwości
pracownika zależnie od wieku. Niestety, nasze
badania pokazują, że ponad 85% badanych firm nie
słyszało dotąd o koncepcji zarządzania wiekiem.
W którym momencie pracodawca powinien zacząć reagować?
Zarządzanie wiekiem to przede wszystkim
prewencja. Ważne jest, by w trakcie całego życia zawww.bankier.ue.wroc.pl
wodowego swojego i swoich pracowników mieć na
uwadze aspekty związane z wiekiem. Zarządzanie
nim oznacza całościowe spojrzenie na ścieżki kariery pracowników i ich rozwój. Powinno dotyczyć
wszystkich, istotnych elementów zarządzania personelem: od planowania zatrudnienia, rekrutację,
poprzez zarządzanie rozwojem i karierą zawodową
(kształcenie, treningi, system nagród i płac, awansów), organizację miejsca pracy (promocja zdrowia,
ergonomia miejsca pracy, elastyczne godziny pracy
i formy zatrudnienia), aż po plany emerytalne i system przygotowania i przejścia na emeryturę.
Jak dużo wysiłku kosztuje firmę wprowadzenie tej nowoczesnej koncepcji zarządzania?
Zarządzanie wiekiem jest o tyle ciekawą
koncepcją, że nie wymaga budowania zupełnie
nowego stylu zarządzania. Wystarczy pewne
przedefiniowanie celów i wykorzystanie nowych
narzędzi, które pozwolą na bardziej otwartą i
elastyczną politykę zarządzania personelem. Warto, bowiem pracodawca, który dostrzega potencjał
w zróżnicowanym zespole i stworzył odpowiednie warunki dla jego funkcjonowania i rozwoju, w
dzisiejszych czasach zyskuje. W wymiarze wieku
współpraca zróżnicowanego zespołu pozwala na
transfer wiedzy i doświadczeń pomiędzy różnymi
pokoleniami pracowników, uzupełnianie kompetencji i perspektyw.
Kiedy zatem firma będzie mogła
powiedzieć, że jest „age friendly”?
Na czym polega w praktyce bycie „age
friendly” najłatwiej pokazać na kilku przykładach.
ASDA, duża brytyjska firma zajmująca się
sprzedażą detaliczną, zdała sobie sprawę z zalet,
jakie niesie ze sobą zatrudnianie starszych pracowników na pół etatu. W firmie tej pracuje około
20 tysięcy osób powyżej pięćdziesiątego roku
życia, co stanowi 19% ogółu zatrudnionych. ASDA
regularnie przeprowadza ponad 50 warsztatów w
lokalnych centrach pośrednictwa pracy, dostępnych
dla każdego zainteresowanego kontynuacją pracy w
późniejszym wieku, a nie wyłącznie dla osób zainteresowanych pracą w firmie ASDA.
Przedsiębiorstwo oferuje również wiele atrakcyjnych świadczeń, jak np.:
•
urlop „benidorm leave” – trzymiesięczny
bezpłatny urlop od stycznia do marca;
•
urlop dla dziadków – tygodniowy bezpłatny
7
Wskaźniki
Dane z dnia 22.04.2009
urlop po urodzeniu się wnuka.
Firma otworzyła niedawno w Wielkiej Brytanii sklep, w którym 40% współpracowników było
w wieku powyżej 50 lat. ASDA przekonała się, że
oferta skierowana do starzejących się pracowników
przyniosła firmie wiele korzyści organizacyjnych.
Na przykład w sklepach, w których pracuje więcej
osób starszych współczynnik absencji był mniejszy
niż jedna trzecia średniej.
Inny przykład -Westpac, duża australijska
instytucja finansowa chciała zwiększyć swój udział
w rynku doradztwa finansowego. Aby to osiągnąć,
wyszkoliła około 900 osób powyżej 55 roku życia
chcących rozpocząć drugą karierę. W rezultacie
dyrektor generalny ds. kontaktu z udziałowcami
stwierdził, że pracownicy ci stali się ważnym elementem firmy, ponieważ mają bardzo dobry kontakt
ze starszymi klientami, którzy nierzadko uważali,
że młodsi pracownicy nie mają wystarczająco dużo
doświadczenia, aby odpowiednio zająć się ich
sprawami finansowymi.
Stopa referencyjna = 3,75%
Stopa lombardowa = 5,25%
Stopa redyskonya weksli = 4%
Stopa depozytowa = 2,25 %
W Polsce zorganizowaliście Państwo
kampanię „Zysk z dojrzałości” pod hasłem
Absurd?. Prowokowaliście, reklamując akcję
zwalniania szatynów i tych, których nazwiska
zaczynają się na literę A, żeby uzmysłowić że
taką samą niedorzecznością jest zwalnianie pracowników w wieku 50+. Powinniśmy spodziewać
się kontynuacji?
Społeczeństwo
potrzebuje
kampanii społecznych. Coraz mniej miejsca jest na
debatę publiczną, na publicystykę dnia codziennego, mówiącą o problemach społecznych, nie
o polityce czy komercji. Z pewnością tematykę
aktywności zawodowej, a także pozazawodowej
warto kontynuować i rozpowszechniać, uzupełniać
o informację zwrotną od odbiorców. Tego rodzaju
kampanie, czy to w formie medialnej, czy bardziej
informacyjnej będziemy kontynuować, ale również
pracując bezpośrednio z pracodawcami, instytucjami, które mogą odegrać tutaj kluczową rolę.
Średnie kursy:
USD = 3,4205
EUR = 4,4212
CHF = 2,9266
GBP = 4,97161
100 JPY = 3,4828
Dziękuję za rozmowę,
8
Inflacja (r/r) = 3,6%
PKB (kw/kw) = 1,4%
PKB (r/r) = 2,9%
Bezrobocie = 10,9%
Średnia rentowność bonów skarbowych:
13t = 6,0130 %
26 = 4,2420%
52 = 4,8370%
Średnia rentowność obligacji:
2 letnich = 5,6150%
5 letnich = 6,0390%
10 letnich = 6,2240%
Średni kredyt gospodarczy = 12,58%
Średni kredyt dla ludności 12-miesięczny = 13,96%
Średnia lokata = 4,69%
wskaźniki opracował Przemysław Borowski
STOPKA REDAKCYJNA
Adres:
MKNB „Bankier”
KNRK HOSSA ProCapital
Uniwersytet Ekonomiczny
Ul. Komandorska 118/120
53-345 Wrocław
Internet:
www.bankier.ue.wroc.pl
www.hossa.ae.wroc.pl
Mail:
[email protected]
[email protected]
Redaktorzy Naczelni:
Barbara Sielicka ([email protected])
Wojciech Demski ([email protected])
Oprawa merytoryczna:
Dr Bogusław Półtorak
Oprawa stylistyczna:
Dominika Wawrzyniak
Skład:
Aleksander Mercik
www.bankier.ue.wroc.pl

Podobne dokumenty