Koepke – 1875r

Transkrypt

Koepke – 1875r
Autor: Zenon Miszewski
Legenda Anny
ELDORADO
„Port, to jest poezja rumu i gorzałki, port, to jest poezja westchnień czułych żon, port, dla
rodzin jest miejscem karmiącym nadzieją, poezją tęsknoty kształtującej los.
Ta portowa poezja ukryta jest także w historii Ustki.
Los sprawił, że w porze przedpołudniowej jesienią roku 2013, bez specjalnego
powodu znalazłem się po zachodniej stronie usteckiego portu. Niezwykły, magiczny
przypadek sprawił, że spotkałem mężczyznę, który odkrył przede mną tajemnicę. Teraz, po
czasie, myślę, że los zaplanował to spotkanie, a ja po prostu musiałem tam być, bo też jestem
częścią Ustki.
Starszy Pan z przystrzyżoną siwą brodą, o rysach twarzy osoby nie ubogiej, ubrany w
ciemny płaszcz futrzany opasany grubym skórzanym pasem, wyglądał na obcego, ale mówił
czystą polszczyzną. Wyczułem w jego słowach głęboki sentyment do miejsca, ale też obawę,
czy może mi mówić o wszystkim. Jednak opowiedział mi historię, którą spisałem dokładnie.
Stał on przy zachodnim falochronie, tyłem do główek i wsparty o metalową srebrną laskę
wytężał zmęczony życiem wzrok, próbując coś dostrzec za wysokim betonowym murem przy
ul.Westerplatte 15, trwały tam prace remontowe. Jednak nie robotników on wypatrywał.
Westchnął głęboko i skierował wzrok na popadający w ruinę olbrzymi budynek spichlerza
zbożowego, ale później znów spojrzał w prawo, w kierunku Westerplatte 15 i znów
wypatrywał czegoś zasłoniętego olbrzymimi drzewami rosnącymi za wysokim betonowym
murem.
– Jesteś z Ustki – stwierdził zdecydowanie. Zaskoczony, przytaknąłem. A on niespodziewanie
ruszył. Coś kazało mi pójść za nim. Słońce świeciło intensywnie. Byliśmy przy kanale
węglowym, kiedy to między konarami drzew, za wysokim murem, coś zalśniło.
1
Zza liści drzew błysnął promień słońca odbity od blachy pokrywającej kopułę wieży
masywnej kamienicy. Mój rozmówca się uśmiechnął.
– Sekretów my stróże, zaborców my katy, ludzkiego cierpienia odkupiciele... – deklamował
powoli i cicho. – To tam jest, tam było, kiedyś... – przerwał niezrozumiały mi wywód i
zamilkł. – Dawno temu Słupia wpadała do morza deltą – zaczął niespodziewanie. – Nie
wiadomo dokładnie kiedy stanęła warownia przy lewej odnodze ujścia Słupi. Jak mówili
wojowie Jaśka ze Sławna, postawili ją Pomorzanie za Mieszka I. Po dziesięcioleciach, kiedy
ucisk władz podzielił mieszkańców i dopiekł grupie gniewnych, porzucili oni zachodnią
warownię i wyemigrowali nad prawą, wschodnią odnogę Słupi wpływającą do morza obok,
no tam, obok dzisiejszej osady Orzechowo – wskazał ręką ledwie rozpoznawalny klif, odległy
o kilka kilometrów. W czasach Mieszka I istniało tam jezioro lagunowe i sięgało aż pod wieś
Przewłoka – mówiąc to, westchnął. – Grupa banitów założyła przystań na bagnach delty,
gdyż była ona niedostępna dla wojów. Przez lata zalew zarastał, co uniemożliwiało żeglugę.
Osadę przenosili coraz bliżej morza, aż osiedli na terenie nieopodal brzegu morskiego. Rzeka
Orzechówka oraz bagnisty teren skutecznie broniły dostępu do osady i portu dla łodzi. Uboga
ludność często cierpiała głód.
Przełomem był wrzesień roku 1394 i wieść o nabrzmiewającej niechęci do Małgorzaty,
królowej Danii rządzącej wieloma pomorskimi terenami w Polsce. Na Bałtyku rodziła się
koalicja Braci Witalijskich wspierana przez króla Szwecji. Zajęli oni wyspę Gotlandię i jej
główne miasto Visby, które stało się ich stolicą. W świat niosły się wieści, że kilka
kilometrów na wschód od Ustki, zaszyła się w delcie Słupi grupa niepokornych Słowińców,
rządząca się swoimi prawami. Bracia Witalijscy szukając sojuszników do walki korsarskiej
dotarli i tutaj. W czasie zawieruchy sztormowej, ich posłaniec mając problemy nawigacyjne,
co w okolicach Ustki nie dziwiło, ratując życie, położył na mieliźnie w ujściu Orzechówki
swój okręt żaglowy.
Osobą, która odważyła się rozmawiać z wojowniczym przybyszem zza morza, ze Szwecji
była Anna. Kilka lat temu, po śmierci nestora rodu, Anna jako najbardziej przebojowa,
skuteczna w połowach i w żeglarstwie, została jednogłośnie wybrana przywódczynią rodu
Słowińców. Szwed nie krył zdziwienia, że przywódcą jest kobieta, ale przyjął to z
szacunkiem, bo uratowała jego i jego kamratów. Po sztormie, Anna ze swoimi ludźmi,
pomogła ściągnąć z mielizny okręt Szweda. Olafson zaproponował pakt. Uzgodnili, że Anna
jako herszt korsarzy działając pod piracką banderą Braci Witalijskich będzie nękać żeglarzy
duńskich i niemieckich.
Traf chciał, że dwie noce później w bezksiężycowa noc, Bartek wysłany na samotny wypas
kóz musiał zanocować poza obozowiskiem. Rozpalił więc ognisko na wzgórzu nieopodal
brzegu morskiego. Handlowy żaglowiec wypełniony towarem płynąc z Gdańska planował
zawinąć do portu w Ustce. Żeglarze dostrzegli światło brzegowe i tam skierowali statek
myśląc, że to Ustka. Północno wschodni wiatr posztormowy pchał żaglowiec w kierunku
światła. Trzaski pękających drzewców masztów i krzyki wyrwały ze snu mieszkańców osady
w Orzechowie, ruszyli więc nad brzeg. Załoga tonącego żaglowca w panice próbowała
ratować życie, ale los był okrutny i większość z nich utonęła. Dwóch marynarzy dotarło do
brzegu, jednak dopadł ich Olafson i bez skrupułów zabił długim nożem. Anna z wyrzutem
patrzyła na Szweda, ale wiedziała, że inaczej być nie mogło, bo świadek prędko sprowadziłby
na nich zagładę. Słowińcy znając mielizny i głębie przybrzeżne, splądrowali unieruchomiony
statek, a łupy łodziami przetransportowali w górę rzeki. Olafson odpłynął do Visby z częścią
zdobyczy podarowanej mu przez Annę, a w zamian zostawił zwoje lin, płótno żaglowe i
mapy wybrzeża. Zostawił też dwie lekkie łodzie wiosłowo żaglowe.
O Annie mówiono niewiele, bo zakazała tego – skromna, ale zdecydowana. – Była wysoka i
miała krzepę. Wychowywała się wśród chłopców, więc zachowywała się jak chłopak. Ale
włosy i oczy czarne jak smoła kusiły niejednego, więc wielu pałiło do niej cholewki, jednak
2
prędko z podkulonym ogonem odchodzili. Kiedy została hersztem piratów, mieszkała z
nieślubnym synem, którego ojciec utonął jeszcze przed jego narodzeniem. Inni z rodziny
pomarli ze starości, albo zginęli na morzu, bo życie żeglarza było niepewne. Tak opowiadał
mi Brat, który usłyszał od Brata, a temu też opowiedział Brat i tak z ust do ust przez wieki –
tłumaczył Siwy Nieznajomy, a ja słuchałem jak w transie.
Pomysł rozpalania ognisk mylących nawigatorów – mówił dalej – sprawdzał się doskonale.
Łupem piratów stały się żaglowce, które w sztormie wpadały na mieliznę i tonęły. Wytrawni
żeglarze Anny błyskawicznie rabowali i znikali na bagnach, zanim docierała straż portowa.
Łupy ukrywali płynąc w górę Orzechówki. Wystarczyło pół roku, aby dostrzegli, że
pieniędzy i innych dóbr mają w nadmiarze, więc dyskretnie pomagali okolicznej ludności.
Katastrofy żaglowców zmusiły Związek Miast Hanzeatyckich do interwencji, więc ruszały
pogonie,
ale
korsarze
rozpływali
się
bez
śladu.
Ich
sława
rosła.
Anna natychmiast po rozstaniu się z Olafsonem zdecydowała, że kryjówka piracka musi być
daleko od gniazda rodzinnego, więc przenosiła się z kamratami dla zmylenia tropów do coraz
to nowych miejsc. Osada w Orzechowie była jedynie siedliskiem kobiet wychowujących
dzieci i dbających o starców. Ogniska dla zmylenia nawigatorów też rozpalali w różnych i
ciągle innych miejscach.
Pojawił się nowy problem. Zrabowanych skarbów było coraz więcej i trzeba było je ukryć.
Wszędobylska i przebiegła Anna wypatrzyła nadarzającą się okazję. Meandrująca Słupia
przez lata zmieniając bieg pozostawiła po zachodniej stronie, na zupełnym odludziu,
wyschnięte koryto a przy nim ruiny już opustoszałej warowi okolone wysoką wydmą. Anna
zdecydowała, że piraci nocami budując zapory z roślinności, zaprzęgną do pomocy piasek
wydmowy nawiewany zachodnim wiatrem. Wystarczyło kilka miesięcy, aby powstały
wysokie wydmy porośnięte trawami. Głęboko pod nimi skryły się lochy umocnione belkami,
niewidoczne dla nikogo, bo dokładnie zasypał je wydmowy piasek. Natura pomagała Annie i
teren dziczał. Plan łupienia bogatych duńskich i niemieckich statków Anna realizowała
wytrwale. Dyskretnie wspierała też biednych Słowińców czujących się Polakami.
Kuriozalną datą był 17 XI 1401roku, kiedy to flota krzyżacka ruszyła w pogoń za piratami,
kierując się na Gotlandię do Visby, do głównej kwatery Braci Witalijskich. Piraci rozpoczęli
ucieczkę na Morze Północne. Anna od lat żyjąc wśród Słowińców została w Orzechowie,
jednak swych towarzyszy wyprawiła w rejs wraz z innymi uciekającymi piratami. Niestety na
wysokości wyspy Wolin wszystkie statki pirackie zostały pojmane i nikt nie przeżył.
Anna trwała w Orzechowie jako milcząca strażniczka skarbu. Nie dowiedziała się o śmierci
towarzyszy i czekała na nich. Kiedy wyczuła zagrożenie, bo Orzechowo przestało być
tajemnicą, a i wiek domagał się odpoczynku, ukryła się w lesie, w starej chacie na odludziu.
Rodzina ją tam doglądała, szczególnie syn. Prosiła, aby po śmierci pochowali ją w piwnicy, w
grobowcu, który już sobie przygotowała. Piwniczkę kazała zakryć belkami i zasypać ziemią.
Na koniec poleciła chatę zburzyć.
Zostawiła jednak list wetknięty w wydrążoną tubę z drewna bukowego, z obu stron zabitą
kołkami, tak, że wyglądała jak zwykły kołek i dała ją synowi, który walczył u jej boku od
początku. Nakazała, żeby przysposobił swojego syna i kiedy nadejdzie jego czas, aby
przekazał historię Anny i tubę właśnie jemu z poleceniem, że pieczęć złamie i list przeczyta
Brat, albo Siostra potomka brata Witalijskiego, kiedy w Ustce będzie Polska. – Usta Siwego
Nieznajomego zadrżały, a po policzku pociekła łza. Ale prędko spoważniał i jego opowieść
nabrała tempa, zmienił też tembr głosu.
– Syn Anny ma syna, a ten też ma syna – mówi dalej. – Jednak kilka wieków później
przychodzi na świat dziewczynka. Praprawnuczka Anny – Maria i choć czuje się Polką, to
wychodzi za mąż za Von Hansteina, dziedzica Dominka, majątku oddalonego od Ustki o 25
kilometrów. Jednak przed ślubem decyduje się przekazać drewnianą tubę i tajemnicę Anny
swojemu kuzynowi w linii prostej – Janowi, zagorzałemu zwolennikowi powrotu Pomorza do
3
Polski, gdyż sama traci nadzieję na powodzenie takich marzeń. Z Von Hansteinem mają córkę
Viktorię a ta wychodzi za mąż za Arnolda Koepke, nie znając tajemnicy praprababki Anny.
Znam tę historię – mówi Siwy Nieznajomy – gdyż syn Jana, Maciej, rozpoczął wędrówkę na
zachód w poszukiwaniu wieści o losach Braci Witalijskich, a ja jestem jego potomkiem.
Maciej wyruszył z Ustki w obawie, że tu, pod władzą niemiecką, nie utrzyma sekretu Anny w
tajemnicy. – Siwobrody przełyka ślinę i mówił dalej. – Maciej bierze ze sobą tubę i rusza.
Wiosna Ludów pomaga mu przemierzać Europę. Poznaje tragiczne losy załóg pirackich
statków i mimo tego, że wie, iż nie znajdzie żywego potomka kamratów Anny, to pragnie na
emigracji doczekać wyzwolenia Pomorza przez Polaków. Dociera do Anglii, zakłada rodzinę,
jednak utrzymuje kontakt z kuzynami w Ustce – głos Starszego Pana się wyostrza. – Piszą
Maciejowi o wszystkim. A tu się dzieje!
Arnold Koepke jest przedsiębiorcą – mówi dalej – i z zamiłowania poszukiwaczem tajemnic
przeszłości. Jest też miłośnikiem jazdy konnej, więc objeżdża najdalsze zakątki peryferii
Ustki. Trafia do małej osady Orzechowo. Zaciekawiają go zawalone, butwiejące resztki chaty
porośnięte mchem w lesie na odludziu, przy której miejscowi sadzą kwiaty. Kiedy penetruje
teren, zarywają się pod nim zmurszałe belki i wpada do kamiennego kurhana, a w nim jest
szkielet. Odkrywa skrytkę we wnętrzu której znajduje odręczną mapę z kaszubskimi
zapiskami na odwrocie. W tajemnicy tekst tłumaczy. A teren każe uprzątnąć, dokładnie
zgrabić i obsadzić leśną roślinnością.
W bardzo szybkim tempie kupuje kilka hektarów po zachodniej stronie usteckiego portu, na
zupełnym odludziu, przeszukuje go w tajemnicy i stawia dom. Spędza tam każdą wolną
chwilę. Dom ten rozrasta się w posiadłość z okazałymi budowlami ogrodowymi i wieloma
nasadzeniami, którą Arnold nazywa ELDORADO. Viktoria jest zadziwiona rozmachem
działań męża. Ku jej zaskoczeniu, Arnold rozpoczyna też budowę magazynu spirytusu i
spichlerzy po obu stronach portu w Ustce. Rozbudowuje też flotę statków, stając się
znaczącym armatorem. Rodzinna firma działa już od 1875r. ale rozbudowa jej nabiera tempa
dopiero teraz.
Był ranek, kiedy kolizja statków w porcie, każe Arnoldowi wybiec z domu bez zastanowienia.
Willa pustoszeje. Jakaś siła każe Viktorii iść do gabinetu męża, czego nigdy wcześniej nie
robiła, jest bezwolna i bez strachu pozwala się prowadzić. Duch Anny, choć Viktoria nie
zdaje sobie z tego sprawy, pomaga przełamać barierę strachu. Arnold Koepke w roztargnieniu
zostawia na biurku otwartą metalową kasetę z której wystaje pożółkła kartka. Viktoria ogląda
ją. Świadomość wraca. Znając kaszubszczyznę, przekazywaną jej z pokolenia na pokolenie,
odkrywa tajemnicę praprababki. Z zapisków wynika, że pod fundamentami ich domu jest
ukryty skarb, który miał służyć Polakom. Mięli się nim zająć Bracia Witalijscy. Viktoria jest
oburzona przywłaszczeniem sobie majątku przez męża. W jej żyłach zaczyna się burzyć
polska krew. Nie jest w stanie jednak zrobić nic innego jak tylko zostać spadkobierczynią.
Viktoria podaje mężowi wiele posiłków osobiście. Dwa lata później w 1930 roku Arnold
Koepke po ciężkiej chorobie umiera. Data śmierci jest symboliczna: 17.XI. taka jak data
pogromu Braci Witalijskich w 1401r. To właśnie do potomków Braci Witalijskich, Anna
napisała list, który ukryła w drewnianej tubie, aby szukali wskazówek o skarbie i mapy w jej
kurhanie.
Siwobrody Starszy Pan z energią młodzieńca wyszarpuje zza pazuchy drewniany kołek,
wykręca jego końcówkę i z wnętrza wydrążenia wysuwa pożółkłą, pofałdowaną kartkę.
– To tuba i sekret Anny! – krzyczę.
– To tylko kopia, lecz prawdziwa i nie mająca już teraz żadnej wartości, ani znaczenia, bo
tajemnica już odkryta – mówi bez specjalnego poruszenia.
A ja kipię!
– Tubę i tajemnicę odziedziczyłem po pradziadku Macieju.
– Proszę przeczytać – nalegam.
4
– Tekst jest już przetłumaczony z kaszubskiego, posłuchaj:
„Sekretów my stróże, zaborców my katy,
ludzkiego cierpienia odkupiciele.
Dla ludu polskiego my skarbów zbieracze.
W ucieczki domu dwie rady znajdziecie.
Naród wam szczodrze po dwakroć odpłaci,
Gdy w głębi kurhanu mego siądziecie”
– Pod koniec życia Viktoria dobudowuje przy domu okazałą wieżę – mówi Starszy Pan –
tłumaczy, że pragnie samotni, miejsca odosobnienia. Po śmierci męża, Viktoria włączyła się
w działalność charytatywną, oraz w rozbudowę miasta. Dofinansowuje budowę małego
dworca w Ustce, którego dziś już nie ma. Mówi się, że Viktoria ukryła w wieży tajemnicze
notatki i mapy o znaleziskach do których nie zdążył dotrzeć jej mąż, ani ona nie dotarła, choć
z przekazu Anny wynika, że na pewno istnieją.
– Młody człowieku – mówi do mnie. – Znasz już historię Anny, więc nie zapomnijcie o niej.
Cieszę się, że pieniądze, choć wykorzystane nie tylko przez Polaków, zostały spożytkowane
dla dobra Ustki. Nie zniszczcie tego, co los wam dał. Dom Viktorii stoi i ktoś go odnawia, to
też mnie cieszy – mówi dumnie. – Mogę spokojnie odejść, bo nic już tu po mnie.
Starszy Pan z przystrzyżoną siwą brodą, o rysach twarzy osoby nie ubogiej, ubrany w ciemny
płaszcz futrzany opasany grubym skórzanym pasem, wyglądający na obcego, ale mówiący
czystą polszczyzną, odchodzi. Chowa za pazuchę drewnianą tubę.
A ja stoję zszokowany.
Zaraz, zaraz – myślę sobie. – Nikt wcześniej nie połączył obu tekstów ze sobą, a dopiero w
liście ukrytym w tubie jest napisane, że:
„W ucieczki domu dwie rady znajdziecie.
Naród wam szczodrze po dwakroć odpłaci,
Gdy w głębi kurhanu mego siądziecie”
Może skarb był nie tylko pod domem? Może wiadomość o tym jest w wieży? A może w
kurhanie? Może gdzieś w Orzechowie?
Dwie rady! Dwa skarby!
Nagle ktoś szepcze mi do ucha – Może Duch Anny i ciebie do skarbu doprowadzi, gdy
będziesz dobry dla Ustki. – Nie, to niemożliwe – rozglądam się. – Tu nikogo nie ma! – A
może drugi skarb, to Polskość tego miasta – szemrze wiatr…
5

Podobne dokumenty