O Juszkach Zapraszamy do zapoznania z artykułem na temat historii

Transkrypt

O Juszkach Zapraszamy do zapoznania z artykułem na temat historii
O Juszkach
Zapraszamy do zapoznania z artykułem na temat historii wsi Juszki, autorstwa Arkadiusza
Modrzejewskiego i Izoldy Wysieckiej.
Obraz wsi kaszubskiej w dwudziestoleciu międzywojennym w świetle kroniki
Szkoły Podstawowej w Juszkach
Powstanie państwa polskiego po pierwszej wojnie światowej oraz włączenie Pomorza
Gdańskiego do II Rzeczypospolitej oznaczało dla społeczności kaszubskiej implementację
własnego projektu odrodzenia narodowego, zakładającego polską identyfikację narodowopaństwową. W 1920 roku większość etnicznych Kaszubów – kaszubszczyzna w wyniku
procesów dziejowych, zwłaszcza prowadzonej od późnego średniowiecza germanizacji,
ograniczała się już wówczas do Pomorza Nadwiślańskiego i wschodnich rubieży Pomorza
Środkowego – znalazła się w granicach odrodzonej Polski. Elity kaszubskie, a za nimi niemal
cała społeczność autochtoniczna, opowiedziały się za polskim programem
niepodległościowym, wpisując weń własny program odrodzeniowy[1]. Dążyły wszak do
zachowania odrębności kulturowej, zwłaszcza w dziedzinie języka, tradycji etnicznych i
obyczajowości. Doskonale program ten oddają strofy jednego z wierszy kaszubskiego poety
Franciszka Sędzickiego (1882-1957), urodzonego w podkościerskim Rotembarku: „Jestem
Kaszubą! Polska matką moją! Kocham ją całym swym sercem i duszą. (…) Jednak i Kaszub
kochać nie przestanę, bom Kaszubą rodem, Kaszubą zostanę”.
Władze niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej nie przezwyciężyły jednak uprzedzeń i
stereotypów w stosunku do ludności kaszubskiej. Kaszubów postrzegano jako element
niepewny, który może stać się narzędziem w niemieckiej polityce rewizjonistycznej. Z
lekceważeniem odnoszono się także do kultury kaszubskiej. Postawę tę przejęto zresztą od
Niemców. Kulturę etniczną sprowadzono do formy folklorystycznej, a język kaszubski uznano
za gwarę, traktując go jako „zepsutą” polszczyznę[2]. Stąd też mimo zorientowania na
integrację w ramach państwowości polskiej oraz polskiej identyfikacji narodowej, Kaszubi
wytworzyli swoisty stosunek do państwa polskiego, polegający na łagodnej kontestacji i
nierzadkim ignorowaniu decyzji czynników politycznych, zwłaszcza rządowych, np. w
zakresie przestrzegania prawa i respektowania zarządzeń[3].
Ów aspekt relacji między społecznością kaszubską a polskimi instytucjami
państwowymi jest wielce interesujący pod względem badawczym. Stosunek obywateli,
reprezentujących określoną zbiorowość etniczną do władzy publicznej, determinuje typ kultury
politycznej właściwy dla tej zbiorowości.
Najbardziej pierwotny pokład kaszubszczyzny znajdował się już wówczas w obszarach
wiejskich, zwłaszcza w oddalonych od głównych dróg lokalnych i ośrodków życia
administracyjnego, co ograniczało interferencję czynników zewnętrznych. Jedyną instytucją
państwową była na ogół szkoła elementarna, która pełniła funkcje tak edukacyjne, jak
socjalizacyjno-integracyjne. W artykule niniejszym przedstawiono obraz Juszek, małej wsi
kaszubskiej, wyłaniający się z kroniki szkolnej prowadzonej w latach 1920-1938 przez
nauczycieli, będących równocześnie funkcjonariuszami państwowymi. Zawarta jest w niej
zarówno analiza życia zbiorowego, postaw i wartości społeczności lokalnej dokonana przez
osoby niezwiązane pochodzeniem ani więzami rodzinnymi z miejscem pracy, jak i wzajemny
stosunek między tą społecznością a instytucjami państwa, do których zalicza się też ówczesna
szkoła. W dwudziestoleciu międzywojennym w Juszkach nauczało czterech nauczycieli:
Tomasz Konk (1920-1933), Jan Żywicki (1933), Ludwik Roesler (1933-1937) i Zygfryd Sitarz
(1937-1939).
Kronika w juszkowskiej szkole prowadzona była od momentu jej powstania, tj. od 1889
roku. Do 1919 roku kronika prowadzona była w języku niemieckim. Od 1920 w języku
polskim. Kronika kończy się na roku 1958. Jest mocno zniszczona, brakuje niektórych stron.
Zapisy z lat 1921-1922 uległy zniszczeniu. Po wkroczeniu okupantów niemieckich w 1939 roku
kronika miała zostać spalona wraz z innymi dokumentami szkolnymi. Jednak mieszkańcom
udało się ją uratować. Była przechowywana w ukryciu przez cały okres drugiej wojny
światowej[4]. Po wojnie nauczyciele prowadzili kronikę do 1958 roku. Nie ustalono, dlaczego
w roku tym urywają się zapisy, szkoła bowiem istniała jeszcze przez około 20 lat.
Historia Juszek sięga XVII wieku. Choć Mamuszka i Trojanowska wspominają, że w
1217 roku książę gdański Mestwin I zapisał wieś cystersom oliwskim[5]. Wydaje się, że
informacja ta nie może dotyczyć wsi Juszki. W opisie królewszczyzn z 1664 r. mowa jest o
jednym z dwóch w starostwie kościerskim pieców smolnych[6].
W 1889 roku została założona szkoła dla dzieci z Juszek i Debrzyna, uczęszczających
dotąd do placówki w Wąglikowicach oraz dzieci z Szenajdy, uczących się wcześniej w
Olpuchu. Do obowiązków nauczyciela należało m.in. prowadzenie kroniki szkolnej, która stała
się źródłem wiedzy nie tylko o szkole, ale też o życiu codziennym mieszkańców tej zagubionej
w lasach kaszubskiej wioski. Juszki były w okresie dwudziestolecia międzywojennego, tak jak
zresztą już w okresie pruskim, postrzegane jako wieś uboga, co wynikało zarówno z
usytuowania geograficznego – oddalenie od lokalnych szlaków komunikacyjnych, jak i z
warunków przyrodniczych i geologicznych. Dominowały na tym obszarze nieurodzajne gleby
piaszczyste, tzw. sandry. Etymolodzy wywodzą niekiedy nazwę wsi z od słowa juszczi,
oznaczającego „kamieniste pola, odległe pustkowia”[7]. Stąd też wzięło się ludowe porzekadło:
„Biedni, jak kozy w Juszkach”. Jako że Juszki były nie tylko wsią ubogą, ale i trudnodostępną,
zachowały się w niej oryginalne elementy kaszubskiej kultury etnicznej, przejawiające się w
szczególności w architekturze[8]. Niemniej dystans nie tylko geograficzny, ale również
cywilizacyjny, jaki dzielił Juszki od najbliższego otoczenia miejskiego, sprawił, że zachował
się na wsi tej kaszubski charakter i tradycyjna mentalność, która przetrwała mimo procesów
modernizacyjnych i industrializacyjnych[9].
Cezurą w dziejach najnowszych Juszek był rok 1920, kiedy to Pomorze Nadwiślańskie
po blisko półtorawieczu ponownie weszło w skład Państwa Polskiego. Dnia 31 stycznia 1920
roku do oddalonej o niespełna 10 km Kościerzyny wkroczyło Wojsko Polskie, co stało się
symbolicznym aktem zjednoczenia ziemi kościerskiej z Polską[10].
Nowy rok szkolny, w polskiej już szkole, rozpoczął się 1 maja 1920 roku. Ważną
funkcję społeczno-polityczną powierzono nauczycielowi, którego zadaniem była przede
wszystkim repolonizacja ludności kaszubskiej oraz walka ze skutkami germanizacji,
aczkolwiek jedynie częściowej – znajomość języka niemieckiego wśród uczniów nie była na
najwyższym poziomie. Juszkowski nauczyciel Tomasz Konk pisał pod datą 20 maja 1920 roku:
Odbyła się rewizja przez powiatowego p. Inspektora. Dzieci nie były jeszcze należycie
przygotowane, toteż na zapytania Inspektora Szkolnego nie umiały dobrze odpowiadać. Nic
dziwnego, był to bowiem dopiero początek nauki polskiej. Niemieckiego języka dzieci także
dobrze nie znały[11].
Szkoła pełniła ważną rolę w kreowaniu postaw patriotycznych i propaństwowych. Było
to jej główne, obok edukacji, zadanie. Stąd też bierze się aktywny udział nauczycieli i uczniów
w obchodach świąt narodowych i uroczystości państwowych. W zapisie pochodzącym z 1923
roku mowa jest o obchodach Święta Konstytucji 3 Maja, które obchodzono wspólnie z dziećmi
ze szkół w Rotembarku, Nowej Kiszewie i Nowym Bukowcu. Zorganizowano zabawę w lesie
pomiędzy Nową Kiszewą i Szenajdą. Nauczyciel Konk z Juszek przemawiał o znaczeniu
Konstytucji 3 Maja w dziejach narodu polskiego, a dzieci deklamowały wiersze i przygotowały
sztukę teatralną. Uczniowie angażowani byli też w działalność, mającą ukazać aktywność
Polski w polityce międzynarodowej. 17 października 1923 roku kronikarz zanotował
interesujące wydarzenie. Otóż dzieci z juszkowskiej szkoły przesłały za pośrednictwem
Inspektora Szkolnego telegram skierowany do dzieci z Japonii dotkniętej kataklizmem
trzęsienia ziemi. Dołączyły także datek w wysokości 33.000 marek na biedne dzieci japońskie.
W dniu 9 maja 1924 roku nauczyciel zorganizował w szkole wiec protestujący przeciwko
Niemcom, żądającym rewizji granic zachodnich Polski, na który przybyło 140 osób. Wiec miał
swój zarząd, w skład którego weszli: Tomasz Konk (jako przewodniczący), Klemens
Szeleziński (sekretarz), Józef Brzoskowski (ławnik) i Jan Bławat (ławnik). Nauczyciel Konk
wygłosił przemówienie o historii Pomorza i stosunku Niemców do Polaków przed i po wojnie
światowej. Później głos zabrali leśniczy Szeleziński[12] oraz sołtys Brzoskowski, który w
ostrych słowach zganił zachcianki Niemców i wezwał zebranych, aby bronili swego kraju do
ostatniej kropli krwi. Efektem zebrania była rezolucja wzywająca rząd Polski do
przeciwstawienia się Niemcom.
Nauczyciel i władze oświatowe dążyły do tego, by szczególną estymą dzieci traktowały
najwyższych urzędników państwowych, ucząc ich tym samym szacunku do instytucji państwa.
Stąd też obecność juszkowskich uczniów podczas wizyty w Kościerzynie prezydenta RP
Stanisława Wojciechowskiego, która przypadała na dzień 26 kwietnia 1924 roku. Wizytę tę
odnotowano jako wielkie wydarzenie.
Po przewrocie majowym aktywność indoktrynacyjna szkoły nasiliła się. Jednak
społeczność lokalna przyjęła raczej postawę biernej kontestacji porządku pomajowego, co
rzutowało m.in. na frekwencję podczas szkolnych inicjatyw nakierowanych na podkreślenie
solidaryzmu narodowego i poparcia dla czynników państwowych. W październiku 1929 roku
zorganizowano zebranie w celu propagowania działalności Ligi Obrony Powietrznej i
Przeciwgazowej, na które przybyło jednak tylko 10 osób, z których do Ligi zapisały się tylko
dwie reprezentujące instytucje państwowe – Tomasz Konk (nauczyciel) i Klemens Szeleziński
(leśniczy). W lutym 1932 roku ponowiono próbę pozyskania nowych członków. Mimo 40 osób
obecnych na zebraniu nikt nie wyraził chęci objęcia członkowstwa w tym gremium. W dniu 22
marca 1930 roku w szkole odbył się wieczór oświatowy z referatem nauczyciela o znaczeniu
morza dla Polski oraz śpiewem i deklamacjami dzieci. Dochód z tego wieczoru przeznaczono
na rozwój Towarzystwa Czytelni Ludowych. W dniu 11 listopada 1932 roku nastąpiło otwarcie
świetlicy, nauczyciel wygłosił przemówienie o znaczeniu 11 listopada, dzieci śpiewały pieśni
patriotyczne. Po uroczystości do godziny 21.00 słuchano radia. 23 maja 1933 roku dzieci ze
szkoły w Juszkach zwiedzały Wystawę Lotniczo-Gazową w Kościerzynie. Zaś 29 czerwca
nauczyciel oraz sołtys zorganizowali we wsi „Święto Morza”.
Od początku lat 30-tych w zapisach kronikarskich coraz więcej uwagi poświęca się
marszałkowi Józefowi Piłsudskiemu. Na przykład z okazji święta Konstytucji 3 Maja w 1932
roku wzniesiono na cześć Rzeczypospolitej Polskiej, jej prezydenta i Marszałka Józefa
Piłsudskiego trzykrotny okrzyk „Niech żyje”. Po odejściu Tomasza Konka (ze względu na
chorobę) posadę nauczyciela w Juszkach objął od dnia 14 marca 1933 roku Jan Żywicki, uczący
wcześniej w szkole w Wielkim Podlesiu. Już 18 marca szkoła uroczyście obchodziła imieniny
marszałka Piłsudskiego:
Na program [uroczystości] złożyło się dużo pieśni dwugłosowych, wiersz pt. „Wodzowi w dniu
Imienia” oraz referat nauczyciela. Szkoła nasza w dniu Jego imienia, łącząc swe życzenia z
życzeniami płynącymi z wszystkich zakątków Rzeczypospolitej, zakończyła poranek okrzykiem:
„Pierwszy Marszałek Polski, Józef Piłsudski, niech żyje!”.
Wiadomości o śmierci marszałka Piłsudskiego towarzyszyły uroczystości żałobne.
Nauczyciel wyczerpująco opisał reakcję swoją i dzieci na to wydarzenie:
Wiadomość o śmierci Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego dotarła do tutejszej
szkoły w poniedziałek rano, w czasie drugiej lekcji. Przysłał ją kolega z Rotembarku w
następujących słowach: „Marszałek umarł”. […] Przez cały tydzień głębokiej żałoby dzieci
nosiły czarne opaski na lewym przedramieniu. W dniu złożenia trumny ze zwłokami Marszałka
do krypty wawelskiej odbył się dla dzieci żałobny poranek.
Kult Marszałka, jaki propagowały po przewrocie majowym instytucje państwowe, w
tym na gruncie lokalnym przede wszystkim szkoła, nie udzielił się w pełni mieszkańcom.
Uczniowie, a częściowo także starsi mieszkańcy, przybrali generalnie postawę
konformistyczną. Jednak istniały nieformalne granice oportunizmu, o czym nauczyciel
przekonał się na początku listopada 1933 roku. Zakupiono wówczas do szkoły portret
marszałka Józefa Piłsudskiego. Wydarzenie to doprowadziło do konfliktu pomiędzy miejscową
ludnością a nauczycielem. Portret został zawieszony obok krzyża, na co z wielkim oburzeniem
zareagowała ludność, że Obraz Pana Marszałka wisi na pierwszym miejscu, a obraz Matki
Boskiej na drugim. Kult maryjny, będący wyrazem tradycyjnej pobożności, okazał się być w
istocie silniej zakorzenionym niż oficjalno-państwowy kult bohatera narodowego.
Generalnie ludność lokalna, mimo usilnych starań nauczyciela, do spraw publicznych
przywiązywała małą wagę. Nie przejawiała zainteresowania polityką, także wykazywała się
małą dbałością o sprawy lokalne, co przekładało się m.in. na niską aktywność wyborczą. W
kronice odnotowano, że podczas październikowych wyborów do samorządów gminnych w
1935 roku fakt ten interesował w Juszkach chyba tylko nauczyciela i małe grono osób, gdyż
frekwencja była bardzo niewielka.
Mimo ambiwalencji, jaką ludność juszkowska przejawiała w stosunku do oficjalnej
polityki, nauczyciel był postrzegany przez tę zbiorowość jako osoba obdarzona wielkim
autorytetem. Z racji wykształcenia i pełnionej funkcji państwowej był on niewątpliwie
lokalnym liderem. Znamienne jest wydarzenie z 14 września 1934 roku, kiedy to placówkę w
Juszkach opuszczał Jan Żywicki, wcielony do Szkoły Podchorążych Rezerwy w Zambrowie.
Nauczyciel ten kończąc pisanie swojego odcinka kroniki, zauważył, że dzieci wychodząc z klasy
całowały nauczyciela w rękę, co wzruszyło do łez.
Szkoła jako instytucja edukacyjno-wychowawcza podejmowała również inicjatywy
związane z aktywizacją środowiska lokalnego, w celu m.in. zwalczania patologii społecznych,
w tym alkoholizmu i przemocy rodzinnej. Pod jej auspicjami powstawały też organizacje
społeczne. W sierpniu 1920 roku – tradycyjnie obchodzonym jako miesiąc trzeźwości –
założono w Juszkach towarzystwo wstrzemięźliwości od napojów wyskokowych, które nosiło
nazwę Towarzystwo „Wyzwolenie”. Przystąpiło do niego 21 członków. 29 sierpnia
towarzystwo zorganizowało w szkole zabawę ze śpiewem, deklamacjami wierszy i teatrem pod
wielce mówiącym tytułem „Co robić, gdy pijane kobiety się biją?”. 25 marca 1923 roku odbyło
się zebranie młodzieży, która ukończyła już szkołę w celu wybudzenia Towarzystwa
Wyzwolenie do życia. Do założonego trzy lata wcześniej towarzystwa akces zgłosiło 28 osób,
które zadeklarowały gotowość popierania idei abstynenckiej i walczenia z pijaństwem i
karciarstwem, które u nas coraz to więcej da się spostrzegać.
Szkoła odpowiedzialna była także za formację kulturalną uczniów i mieszkańców wsi.
W tej materii działalność skupiała się przede wszystkim na prowadzeniu teatrzyku szkolnego i
popierania czytelnictwa.17 maja 1925 roku wystawiono w szkole sztukę teatralną „Bartek w
sieni piekielnej i w rajskim przedsionku”, po której nauczyciel wygłosił przemówienie na temat
„Szkoła, kościół i dom rodzicielski – to główne wyniki wychowania”. W pierwszy dzień 1929
roku Towarzystwo Młodzieży Męskiej wystawiło w szkole sztukę pt. „Kopciuszek”. Dzieci i
młodzież szkolna stawiła się licznie, nie było natomiast prawie wcale dorosłych. Przyczyną
mogło być pobieranie 20 groszy wstępnego. Podobna sytuacja miała miejsce w maju, kiedy
sztuki teatralne wystawiało Towarzystwo Młodzieży Żeńskiej.
Dnia 14 grudnia 1925 r. zostało założone w Juszkach Towarzystwo Czytelni Ludowych,
do którego zapisało się 30 członków. Zebrania miały się odbywać w każdą drugą niedzielę
miesiąca. Czytelnictwo jednak nie cieszyło się szczególnym zainteresowaniem wśród
zwłaszcza młodzieży, jak zauważył nauczyciel: z biblioteki [uczniowie] nie bardzo korzystają.
25 września 1927 roku założono w Juszkach kolejne towarzystwo – Towarzystwo Młodzieży
Katolickiej, do którego zapisało się 23 członków. W listopadzie zorganizowano wieczernicę
przy znakomitej frekwencji.
Ważną częścią działalności szkolnej było organizowanie kursów doskonalących. Od
listopada 1927 do marca 1928 roku nauczyciel prowadził kurs dla młodzieży pozaszkolnej i
dorosłych, na który zapisały się 33 osoby. Uczono się gramatyki, pisania, rachunków oraz
historii Polski. W styczniu 1928 roku odbył się w szkole wykład ilustrowany przezroczami.
Tematyka była dość szeroka: Królowa Jadwiga, Ciało człowieka czy Przemysł górniczy.
Widownia dopisała znakomicie. Wobec takiej popularności postanowiono jeszcze dwa razy
przeprowadzić podobne wykłady o treści abstynenckiej, jednak temat ten nie wzbudził już
większego zainteresowania. Jak zanotował kronikarz: dla ruchu przeciwalkoholowego starsi
mają mało zrozumienia.
Życie szkoły było nierozerwalnie związane z religią, wszystkie dzieci pochodziły z
katolickich domów. W dniu 3 kwietnia 1926 roku cała szkoła uczestniczyła w postawieniu
nowego krzyża opodal leśniczówki Debrzyno przy drodze z Juszek do Kościerzyny. Drzewo
na krzyż było darem leśniczego z Debrzyna – Klemensa Szelezińskiego, zaś figurka Jezusa jego
żony. Krzyż wykonał za darmo cieśla Franciszek Zaborowski z Juszek, jedyny w tym czasie
rzemieślnik w Juszkach[13]. Podczas podniesienia krzyża dzieci tutejszej szkoły śpiewały
„Krzyżu święty nade wszystko”. Poświęcenia krzyża dokonał ksiądz wikariusz z Kościerzyny.
W maju modlono się w szkole o zdrowie nowego biskupa chełmińskiego – ks. Stanisława
Okoniewskiego.
Jak wspomniano na początku juszkowscy nauczyciele nie rejestrowali tylko wydarzeń
związanych z funkcjonowaniem szkoły, ale również byli kronikarzami życia codziennego
mieszkańców wsi. Wskazywali często na rozliczne problemy społeczne, z jakimi borykała się
miejscowa ludność. Zarysowali także obraz lokalności juszkowskiej. Szczególnie interesujące
są w tym aspekcie relacje Ludwika Roeslera. Poprzedni nauczyciele – Tomasz Konk i Jan
Żywicki – pochodzili z Pomorza, nie byli zdziwieni stanem wiedzy czy zachowaniem swych
uczniów i dorosłych mieszkańców wioski. Dla nowego nauczyciela, który pochodził z
Poznańskiego, zetknięcie się z nową szkolną i miejscową rzeczywistością, było niezwykłym
przeżyciem, o czym chętnie i bez zbędnych eufemizmów pisał na kartach kroniki szkolnej. Jako
pierwszy z międzywojennych kronikarzy opisał wygląd szkoły i obejścia:
Szkoła jest bardzo biedna. Pomocy naukowych prawie nie ma wcale. W klasie brak nawet
umywalki. W oknach zamiast 11 szyb wprawione są blachy, przez co klasa nabiera charakteru
celi więziennej.
Ludwik Roesler nie znał Kaszubów i rzeczywistości, w której przyszło im żyć, jednak
próbował ich zrozumieć. Zauważał bardzo trudne warunki życia tutejszej ludności. Mieszkańcy
koncentrowali się na zapewnieniu rodzinom bardzo skromnych warunków życia. Skutkowało
to brakiem troski rodziców o wykształcenie dzieci. Nowy nauczyciel nie pozyskał
przychylności mieszkańców. Przyczyn tej sytuacji upatrywał w działalności poprzednika
Tomasza Konka. Nie dostrzegał natomiast dystansu kulturowego, jaki dzielił go od miejscowej
ludności. Zauważał z kolei, że Tomasz Konk nie miał autorytetu we wsi, jaki przynależał w
tamtych czasach wiejskiemu nauczycielowi, który obok sołtysa i leśniczego oraz bogatszych
gospodarzy stanowił miejscową „elitę”. Wspólnota juszkowska bardzo surowo oceniała jego
postępowanie w życiu prywatnym:
poprzednik pan Konk, o którego działalności w pierwszych latach słychać zawsze pochlebne
wyrażenia, miał czasem zdaje się bardzo nieszczęśliwe „pociągnięcia życiowe”. Jedno z nich,
mające fatalne skutki na kilka nawet lat, a osądzone z największą surowością przez tutejszych
obywateli, jest to, że mając żonę umysłowo chorą w Kocborowie[14], przyjął sobie gosposię –
kochankę, owocem czego był syn. Nastawienie rodziców na nauczyciela, w chwili kiedy
rozpoczynałem urzędowanie, było nie do pozazdroszczenia.
Wiara mieszkańców była według Ludwika Roeslera bardzo powierzchowna. Zauważał,
że mężczyźni i kobiety tworzą kółka różańcowe i spotykają się co niedzielę w domach na
modlitwę. Ludzie wierzyli też, że powodzenie plonów zależy od modlitwy do Boga.
Jednocześnie dopuszczali się czynów niezgodnych z prawem i przyjętymi w społeczeństwie
zasadami moralno-etycznymi.
Z drugiej jednak strony – konstatował kronikarz – zauważa się ciekawe i dziwne, a obrazujące
zarazem głębokość tych uczuć, wygodne połączenie zasad religijnych z potrzebami życia
codziennego. Kradzież z lasu państwowego jest mniejszym grzechem niż z prywatnego. Kiedy
mąż idzie na kradzież drzewa względnie węgla, żona odmawia w domu różaniec. Religijność ta
nie jest oparta na głębszych podkładach uczuciowych i ma, zdaje się, charakter czysto
zewnętrzny.
Trudno było nauczycielowi zaszczepić w swych wychowankach respekt dla prawa,
sądów i policjantów. Wielu mężczyzn ze wsi odbyło kilkudniowe kary więzienia, przeważnie
za kradzieże drzewa z lasów państwowych. Nie stawiali się oni często na wezwania sądu do
odbycia kary, stąd dosyć częste były akcje policji, których celem było doprowadzenie
skazanych do aresztu. Jeden z takich przypadków opisano w październiku 1935 roku: Rankiem
policja urządziła obławę w celu zatrzymania 12 osób. Udało się pojmać tylko 8, gdyż pozostali
uciekli i ukryli się.
Policja – puentował nauczyciel – nie jest mile widziana. Jakże mam wpajać uczniom pojęcia o
stróżach bezpieczeństwa publicznego, kiedy ich rodzice są ciągle przez tych stróżów śledzeni?
Kradzieże mienia państwowego, ale również prywatnego nasilały się w okresach
pogorszenia się warunków atmosferycznych. Kronikarz zanotował np., że zima na przełomie
1936 i 1937 roku była szczególnie uciążliwa, zwłaszcza dla biedniejszych mieszkańców
Juszek. W tym czasie zanotowano więcej niż zazwyczaj kradzieży, przede wszystkim ginął
drób, zboże i ziemniaki. Nie wszyscy mieli też dość opału na zimę, bo ukradziono nawet
drewniane bramy wjazdowe na teren szkoły.
Nauczyciel krytykował też brak dbałości o porządek i czystość. Jego inicjatywy trafiały
na opór ze strony mieszkańców. Uważał, że niektórzy mieszkańcy przeciwni są wszelkim
poczynaniom. Najtrudniej jednak jest ich przekonać w zabiegach higienicznych około szkoły.
Dziedziniec szkolny został przyrównany do pastwiska, gdyż nie był właściwie ogrodzony.
Zamiast sztachet w płocie, które wcześniej tu były, zostały tylko drągi przybite poziomo do
słupów lub drzew. Nauczyciel postanowił usunąć stare ogrodzenie i przeznaczyć na nowe
zaoszczędzone przez zimę drewno opałowe. Na zebraniu rodziców i na radzie szkolnej wymógł
zgodę na bezpłatną pracę każdej rodziny na rzecz nowego płotu szkolnego. W połowie miesiąca
prace zostały zakończone.
Ludwik Roesler nawiązywał też na kartach kroniki do postrzegania Juszek w najbliższej
okolicy. Wkrótce po przybyciu na nową placówkę zorientował się, że nazwa „Juszki” stanowi
synonim biedy, mimo że większość ludzi posługujących się takim skojarzeniem, miejscowości
nigdy nie odwiedziła. Nauczyciel często, choć z przykrością, wolał nie przyznawać się, gdzie
mieszka i pracuje. Z opisu kronikarskiego wynika, że we wsi mieszkało około 30 rodzin, z
których najbogatsze posiadają własne mieszkanie i kilka, najwyżej 8 morgów piasku. Dużo jest
takich, którzy nic nie posiadają. Zarobków nie mają. Przy nowobudującej szosie tylko kilku i to
zaledwie przez kilka dni pracowało w jesieni. Bieda skutkowała tym, że dzieci chodziły do
szkoły często głodne, nie były wyposażone w pomoce szkolne.
Nauczyciel starał się znaleźć jednak także dobre cechy mieszkańców, do których
zaliczył przywiązanie do ziemi, pomimo tego, że była tu wyjątkowo nieurodzajna. W sierpniu
1934 roku odnotował, że powstały w Juszkach dwa nowe domy mieszkalne, odróżniające się od
innych, krytych przeważnie słomą, swym dachem ogniotrwałym. Niedaleko szkoły postawiono
dom drewniany na betonowych fundamentach, kryty dachówką. Drugi dom postawił niejaki
Bławat – z pustaków betonowych, kryty także dachówką: Są to dwa pierwsze domy mieszkalne
w Juszkach pod dachówką.
Kończąc swój rozdział kroniki szkolnej Ludwik Roesler postawił diagnozę:
Najwięcej trudności wynika z niezamożności tutejszych mieszkańców. Zainteresowanie się
rodziców nauką szkolną jest małe, współpraca domu ze szkołą jest nikła. […] Wszelkie wysiłki
rodziców to walka o środki życiowe.
Nauczyciele mieli też trudności wychowawcze z dziećmi. Tłumaczyli je trudną sytuacją
materialną mieszkańców wioski:
dzieci nie reagują w sposób właściwy na polecenia nauczyciela, są niezdyscyplinowane,
hałaśliwe. Najwięcej trudności wynika z niezamożności tutejszych mieszkańców, rekrutujących
się z najgorszego elementu powiatu.(…) W okresie grzybobrania dzieci jeszcze przed zajęciami
szkolnymi chodzą na grzyby i to nie rzadko o świcie – godz. 3iej, 4ej rano. Nie dziw, że pomimo
najlepszej chęci nauczyciela dzieci są niezdolne do większego wysiłku umysłowego.
Generalnie, wszyscy czterej nauczyciele w swych notatkach sporządzanych na kartach
kroniki szkolnej podkreślali, w jak trudnym środowisku przyszło im żyć i pracować. Wieś była
wyjątkowo biedna, nawet jak na warunki kaszubskie, i stanowiła synonim biedy na terenie
przekraczającym granice powiatu. Aktywność dorosłych skierowana była głównie na
zaspokajanie podstawowych potrzeb życiowych rodziny (żywność, opał), z niedostatku
wynikało małe zainteresowanie wynikami szkolnymi dzieci, a także działalnością społecznopolityczną. Panowało we wsi przekonanie o braku perspektyw życiowych; dominowały
postawy pesymistyczne. Bieda była przyczyną nierzadkich konfliktów mieszkańców z prawem.
Z zapisków nauczycieli wyłania się pejoratywny obraz wsi. Jednocześnie można wyczytać, że
czuli się ludźmi lepszej kategorii, co z pewnością nie poprawiało wzajemnych relacji.
Arkadiusz Modrzejewski, Izolda Wysiecka
[1] G. Labuda, Kaszubi i ich dzieje, Gdańsk 1996, s. 184.
[2] J. Treder, E. Breza, Sytuacja socjolingwistyczna kaszubszczyzny, „Kultura – Język –
Edukacja” 2000, nr 3, s. 147 i passim.
[3] Zob. C. Obracht-Prondzyński, Kaszubi między dyskryminacją a regionalną
podmiotowością, Gdańsk 2002, rozdz. VIII; A. Modrzejewski, Tożsamość kulturowa
społeczności kaszubskiej w procesie przeobrażeń cywilizacyjnych, [w:] Procesy migracyjne w
kontekście przemian kulturowo-cywilizacyjnych, pod red. E. Polak i J. Leskiej – Ślęzak, Pelplin
2007, s. 233-243.
[4] Relacja Henryka Modrzejewskiego z dnia 25-11-2009 roku
[5] F. Mamuszka, I. Trojanowska, Kościerzyna i ziemia kościerska, Gdańsk 1972, s. 323.
[6] Opis królewszczyzn w województwach chełmińskim, pomorskim i malborskim w roku
1664, Toruń 1938, s.295-296
[7] Zob. E. Breza, Toponimia powiatu kościerskiego, Gdańsk 1972, s. 121.
[8] F. Mamuszka, I. Trojanowska, op. cit., s. 323.
[9] Zob. A. Modrzejewski, Kaszubi wobec wyzwań przemian cywilizacyjnych, „Cywilizacja i
Polityka” 2007, nr 5, s. 288.
[10] Zob. Kościerzyna. Zarys dziejów miasta do 1939 roku, pod red. m. Kallasa, Toruń 1994,
s. 153-154.
[11] Wszystkie cytaty pochodzące z Kroniki Szkoły Podstawowej w Juszkach zapisano
kursywą. Kopia Kroniki znajduje się w zbiorze prywatnym współautorski tekstu Izoldy
Wysieckiej. Kronika nie była paginowana.
[12] Klemens Szeleziński zginął zamordowany przez hitlerowców w 1939 roku w Górnej
Grupie w powiecie świeckim. Zob. Lista leśników z Pomorza i Kujaw ofiar wojny 1939-1945
i dekady powojennej 1946-1956, oprac. Michał Sokołowski i Tadeusz Chrzanowski,
„Biuletyn Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu” 2005, nr 4.
[13] Zob. Księga adresowa Polski (wraz z W. M. Gdańskiem) dla handlu przemysłu, rzemiosł
i rolnictwa 1928, Warszawa 1928, s. 1167.
[14] Dzisiaj jest to dzielnica Starogardu Gdańskiego, w której usytuowany jest do dziś dnia
Szpital dla Nerwowo i Psychicznie Chorych.

Podobne dokumenty