Toksyczna miłość do słońca - DolinaBIOtechnologiczna.pl

Transkrypt

Toksyczna miłość do słońca - DolinaBIOtechnologiczna.pl
Toksyczna miłość do słońca
Poruszaliśmy już wcześniej zagadnienie ryzyka oraz dobrodziejstw
wiążących się z korzystaniem ze słońca oraz jego substytutu, czyli
solariów. Zdania na ten temat są podzielone, jednak dyskusję można chyba
zwieńczyć stwierdzeniem, że bez słońca żyć się nie da, jednak trzeba do
niego podchodzić w sposób rozsądny. W przeciwnym razie, prędzej czy
później, można się sparzyć.
Gdy niebo się rozpogadza, w wyborze pomiędzy „korzystać” i „nie korzystać” oraz
w jakim stopniu to robić, pomaga wiedza na temat zalet i szkodliwości
promieniowania UV, a w przypadku tych drugich — dostępne możliwości ochrony.
W praktyce oznacza to podstawowy element wyposażenia plażowicza, czyli
emulsje z filtrami anty-UV. 30+, 40+, 50+ widniejące na opakowaniach zachęcają
do niczym nie skrępowanych kąpieli słonecznych i dają poczucie bezpieczeństwa.
Czy nie jest ono jednak złudne?
Składowa promieniowania słonecznego jaką jest promieniowanie ultrafioletowe
(UV), w zakresie UVB (280-320 nm) oddziałuje na warstwę naskórka powodując
tzw. rumień, zaś na poziomie molekularnym powoduje dimeryzację pirymidyn w
cząsteczce DNA. Zakres UVA (320-400 nm) przenika do głębszych warstw skóry
przyczyniając się do powstawania przebarwień, niszczenia włókien kolagenowych
i sprężystych oraz, w przeciwieństwie do UVB, wykazuje lokalne właściwości
immunosupresyjne. Na poziomie molekularnym przyczynia się do powstawania
reaktywnych form tlenu oraz aktywacji związków fotouczulających, co sprzyja
powstawaniu mutacji. Naturalnym mechanizmem obronnym skóry jest synteza
melaniny, czyli tworzenie tak bardzo dziś pożądanej opalenizny. Ten naturalny
proces ochronny wspomagany jest przez nas przez stosowanie kosmetycznych
filtrów. Wyróżniamy filtry mineralne (m. in. TiO2), stanowiące fizyczną barierę dla
promieniowania UV, oraz aromatyczne filtry organiczne (m. in. pochodne kwasu
p-aminobenzoesowego, PABA) absorbujące dane długości fal, stosowane
najczęściej w formie różnorodnych mieszanek. Niepokoją jednak statystyki
mówiące, iż powszechne stosowanie filtrów koreluje wprawdzie ze zmniejszeniem
zachorowalności na raka płaskokomórkowego i podstawnokomórkowego skóry,
lecz także wiąże się ze zwiększeniem ryzyka wystąpienia czerniaka —
najniebezpieczniejszej formy nowotworu skóry (który ze względu na pochodzenie
neuroektodermalne nie jest nazywany rakiem).
Jakie mechanizmy leżą u podstaw wątpliwej reputacji filtrów? Większość
stosowanych substancji pochłania głównie zakres UVB promieniowania w
znacznie mniejszym stopniu pochłaniając zakres UVA, którego działanie jest
niebezpieczne i zarazem niewidoczne dla ludzkiego oka. Dodatkowo, krzyczące z
opakowań kosmetyków wysokie wartości SPF i zapewnienia o ich wodoodporności
zachęcają do wydłużonych kąpieli słonecznych poprzedzonych niezbyt dokładną
aplikacją preparatu. Plażowicze i klienci solariów powinni jednak wiedzieć, że
wartość SPF (ang. Sun Protection Factor) wyznaczana w warunkach
2
laboratoryjnych odpowiada dawce preparatu w wysokości 2 mg/cm skóry i w
pragmatycznym ujęciu mówi, ile razy możemy wydłużyć czas ekspozycji na
promieniowanie skóry chronionej w stosunku do niechronionej, nim dozna ona
poparzenia. Zatem kosmetyk oznakowany SPF 15 zaaplikowany w odpowiedniej
dawce (co dla standardowego opakowania oznacza zużycie po 4-krotnej aplikacji
na całe ciało) wydłuża 15-krotnie bezpieczny czas przebywania na słońcu dla
osoby rasy białej o standardowym fototypie skóry II/III — co uznawane jest za
dawkę wystarczającą do ochrony nawet przed tropikalnym słońcem. Spadek
ochrony pod wpływem zmniejszenia aplikowanej dawki jest niestety funkcją
kwadratową. Ponadto, bardzo często ignoruje się zalecenia o powtórnej aplikacji
preparatu. Nie są one bezpodstawne ze względu na różną fotostabilność filtrów
uzależnioną od położenia podstawników w pierścieniach aromatycznych. Związki
o niskiej stabilności ulegając rozkładowi pod wpływem promieniowania UV
przyczyniają się do powstawania wolnych rodników oraz reagują z pozostałymi
składnikami preparatu lub np. łojem skórnym tworząc toksyczne produkty. Co
więcej, filtry mogą działać jako egzogenne fotouczulacze, aktywowane szczególnie
promieniowaniem UVA. Wszystko to sprawia, że osoba nieświadoma zagrożeń,
zapewniając sobie niewystarczającą ochronę, wydłuża czas przebywania na
słońcu, co prowadzi do nagromadzenia szkodliwych skutków promieniowania.
Jak zatem chronić się przed niebezpieczeństwem? Na dziś nie istnieje idealne
rozwiązanie dla toksycznej miłości do słońca. Oprócz rozsądnego dawkowania
promieniowania słonecznego z pomocą przychodzą suplementy o działaniu
antyoksydacyjnym. Przed zgubnym działaniem wolnych rodników chronią
witaminy A, C i E stosowane nie tylko po, ale szczególnie przed ekspozycją na
promieniowanie. Laboratoria na całym świecie zajmują się modyfikacją
istniejących filtrów, tak, aby poszerzyć ich widmo absorpcji w kierunku UVA oraz
poszukują nowych substancji, których źródłem jest natura. Na szczególną uwagę
zasługują polifenole pozyskiwane z roślin rosnących na obszarach o dużym
nasłonecznieniu, takie jak np. proantocyjanidyny zawarte w nasionach winogron.
Obiektem wielu badań w kontekście ochrony przeciwnowotworowej są ekstrakty
pozyskiwane z herbaty, m. in. obecny w zielonej herbacie związek EGCG. Nie
można także wykluczyć, że w najbliższym czasie w skład letnich kosmetyków
wejdzie pot hipopotama. Komunikat z Nature z 2004 roku zapoczątkował badania
nad czerwono-brązową wydzieliną na powierzchni skóry hipopotamów pełniącą
funkcję filtra anty-UV.
Monika Kossakowska
Kąpiele słoneczne bywają bardzo ryzykowne
Data publikacji: 11.07.2011r.

Podobne dokumenty