pobierz - Przegląd Zachodniopomorski

Transkrypt

pobierz - Przegląd Zachodniopomorski
U n i w e r s y t e t
S z c z e c i ń s k i
przegląd
zachodniopomorski
k
w
a
r
t
a
l
n
i
k
szczecin 2014 – rocznik XXIX (LVIII) – zeszyt 2
Komitet Redakcyjny
Radosław Gaziński (redaktor naczelny), Eryk Krasucki (zastępca redaktora naczelnego),
Radosław Skrycki (sekretarz redakcji)
Rada Naukowa
Tadeusz Białecki (Szczecin, przewodniczący),
Ihor Cependa (Iwano-Frankiwsk), Roman Drozd (Słupsk), Stanisław Jankowiak (Poznań),
Danuta Kopycińska (Szczecin), Kazimierz Kozłowski (Szczecin),
Czesław Osękowski (Zielona Góra), Martin Schoebel (Greifswald),
Józef Stanielewicz (Szczecin), Eugeniusz Z. Zdrojewski (Koszalin)
Lista recenzentów znajduje się na stronie www.przegladzachodniopomorski.pl
Redaktor naukowy
prof. dr hab. Radosław Gaziński
Redaktor językowy
Bernadeta Lekacz
Korektor
Małgorzata Szczęsna
Okładkę projektował
Ludwik Piosicki
Skład komputerowy
Wiesława Mazurkiewicz
Adres redakcji:
Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych
ul. Krakowska 71-79, 71-017 Szczecin
e-mail: [email protected]
www.przegladzachodniopomorski.pl
Wersja papierowa jest wersją pierwotną
Streszczenia opublikowanych artykułów są dostępne online
w międzynarodowej bazie danych
The Central European Journal of Social Sciences and Humanities
http://cejsh.icm.edu.pl
© Copyright by Uniwersytet Szczeciński, Szczecin 2014
ISSN 0552-4245
WYDAWNICTWO NAUKOWE UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO
Ark. wyd. 9,5. Ark. druk. 10,0. Format B5. Nakład 110 egz.
Cena zł 22,00 (w tym 5% VAT)
Spis treści
Studia i rozprawy
Monika Ogiewa-Sejnota – Z dziejów pomorskiej dyplomacji. Wiedeńska
podróż księcia Jana Fryderyka (1565–1566)............................................. 5
Krzysztof Siedlik – Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej na Wielkiej Mapie Pomorza Eilharda Lubinusa............................ 15
Dariusz Łukasiewicz – Nędza u bogatych sąsiadów. Pauperyzm w Prusach w XIX wieku do 1871 roku............................................................... 59
Ewelina Ziomek – Działalność generała brygady Aleksandra Litwinowicza w okresie sprawowania funkcji II wiceministra spraw wojskowych
w latach 1936–1939................................................................................... 99
Maria Łopuch – Szczecińskie szkoły tysiąclatki........................................... 115
Recenzje * Artykuły recenzyjne
Patryk Pleskot – Jacky Challot w trzech odsłonach. O książce Radosława
Ptaszyńskiego Jacky Jean Etienne Challot. Przyjaciel Solidarności,
Wydawnictwo Von Borowiecky, Warszawa 2013........................................ 135
Michał Siedziako – Niemiecki historyk o tożsamości polskiego Szczecina. Uwagi na marginesie książki Jana Musekampa Między Stettinem
a Szczecinem. Metamorfozy miasta od 1945 do 2005, Wydawnictwo
Nauka i Innowacje, Poznań 2013............................................................... 139
Ewa Gwiazdowska – Cedynia i okolice poprzez wieki, red. Paweł Migdalski, Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita”, Instytut Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, Chojna–Szczecin 2013.................................................................. 147
Piotr Frąckowiak – Wojciech Gibczyński, Tomasz Witkiewicz, Katalog
szerfów pomorskich, Szczecin 2011........................................................... 156
Table of contents
Studies and Essay
Monika Ogiewa-Sejnota – On the History of the Pomeranian Diplomacy. John Frederick’s (German: Johann Friedrich, Polish: Jan Fryderyk)
Journey to Vienna (1565–1566)................................................................. 5
Krzysztof Siedlik – Analysis of the Correctness of the Geographical
Contents in the Great Map of Pomerania by Eilhard Lubinus.................. 15
Dariusz Łukasiewicz – Poverty at Rich Neighbours. Pauperisation in the
19th Century Prussia up to 1871................................................................ 59
Ewelina Ziomek – Activities of Brigadier Aleksander Litwinowicz as the
Second Vice-Minister of Military Affairs in 1936–1939.......................... 99
Maria Łopuch – Szczecin Primary Schools Built on the Thousandth
Anniversary of the Polish State (Millennium Schools)............................. 115
Reviews and Critical Essays
Patryk Pleskot – Jacky Challot in Three Scenes. On the Book Jacky Jean
Etienne Challot. Przyjaciel Solidarności [Jacky Jean Etienne Challot. Solidarity’s Friend] by Radosław Ptaszyński, Wydawnictwo Von
Borowiecky, Warszawa 2013......................................................................... 135
Michał Siedziako – German Historian on the Identity of the Polish Szczecin.
Remarks in the margin of the Book Między Stettinem a Szczecinem.
Metamorfozy miasta od 1945 do 2005 [Between Stettin and Szczecin.
Metamorphoses of the City in 1945–2005] by Jan Musekamp, Wydawnictwo Nauka i Innowacje, Poznań 2013............................................ 139
Ewa Gwiazdowska – Cedynia i okolice poprzez wieki [Cedynia and its
Surroundings throughout the Centuries], ed. Paweł Migdalski, Histo­
rical and Cultural Society ‘Terra Incognita’, Institute of History and
International Relations, Szczecin University, Chojna–Szczecin 2013...... 147
Piotr Frąckowiak – Wojciech Gibczyński, Tomasz Witkiewicz, Katalog
szerfów pomorskich [Catalogue of Pomeranian Scherfs], Szczecin 2011.... 156
p r z e g l ą d z a c h o d n i o p o m o r s k i
ROCZNIK XXIX (LVIII) R o k 2 0 1 4 z e s z yt 2
r o z p r a w y
i
s t u d i a
Monika Ogiewa-Sejnota
Szczecin
Wiedeńska
Z
dziejów pomorskiej dyplomacji
podróż księcia
Jana Fryderyka (1565–1566)
Słowa kluczowe: Pomorze, Jan Fryderyk, dynastia Gryfitów, podróże
Keywords: Pomerania, John Frederick, House of Griffins, journeys
Jedną z charakterystycznych cech epoki nowożytnej było zamiłowanie do podróżowania, poznawania świata, a przez to uczenia się. Szesnaste stulecie śmiało
można by nazwać wiekiem podróży, nie tylko tych odkrywających nowe lądy,
lecz również tych pozwalających na poznanie obcych obyczajów, historii, kultury,
zabytków. Moda i ciekawość podróżowania pociągały władców, a także szlachciców hołdujących nowinkom, które niósł z sobą humanizm i renesans. Dodatkowo, te peregrynacje były w gruncie rzeczy przyjemne. Rządzący mieli okazję
poznać nie tylko własne ziemie, lecz też dalszych bądź bliższych sąsiadów, oddając się jednocześnie przyjemnościom związanym z pobytem na obcym dworze1.
Bodźcem do opuszczenia domu rodzinnego była przede wszystkim nauka.
Ojcowie nierzadko nie szczędzili pieniędzy na podróże swoich synów, pilnując, aby swoimi poczynaniami nie przynosili ujmy rodzinie lub krajowi. Antoni
Mączak wyróżnił trzy rodzaje takich podróży. Pierwsza z nich, zwana Bildung­
reise, miała za zadanie nauczyć młodych podróżników dobrych manier, orientacji
w świecie, a przede wszystkim dać sposobność do nawiązania nowych przyjaźni
czy stosunków dyplomatycznych. Ausbildung, czyli drugi rodzaj podróży, niósł
1 P. Burke, Dworzanin, w: Człowiek renesansu, red. E. Garin, Warszawa 2001, s. 147–148.
Monika Ogiewa-Sejnota
6
ze sobą zdobycie wykształcenia, trzeci zaś – Fortbildung – był kontynuacją poprzednich2.
Wśród Gryfitów zamiłowanie do podróżowania rozpoczął Bogusław X, który w 1496 roku na swoją wyprawę do Ziemi Świętej wyruszył jako ambitny, żądny sukcesu władca, mentalnie jednak tkwiący w średniowieczu. Powrócił z niej
odmieniony do tego stopnia, że przeprowadził szereg reform wewnętrznych,
dając początek nowożytnemu państwu pomorskiemu3. Ponadto, swoich najstarszych synów wysłał na studia za granicę. Jego następca, Jerzy I, wyjechał jako
pierwszy. Swoje wojaże rozpoczął od wizyty na dworze elektora saskiego Fryderyka III Mądrego w Dreźnie będącego notabene protektorem Marcina Lutra.
Po roku udał się do Heidelbergu, gdzie korzystał z uroków życia w posiadłości
palatyna Ludwika V Wittelsbacha4. Brat Jerzego I, Barnim XI, przeznaczony został początkowo do stanu duchownego, dlatego wysłano go na studia uniwersyteckie. Przy wyborze uczelni często decydowały czynniki religijne, polityczne
oraz rodzinne. W celu podtrzymania dobrych kontaktów z Saksonią wybór padł
na Wittenbergę, gdzie przebywał w latach 1518–1520. Tam młody książę miał
okazję wysłuchania wykładów Marcina Lutra, stając się jego wielkim zwolennikiem5. Filip I, syn Jerzego I, a zarazem ojciec Jana Fryderyka, już w wieku 12 lat
został wysłany na dwór swojego stryja, palatyna reńskiego Ludwika V, w celu
nabrania ogłady. Przebywał tam 5 lat, ucząc się nie tylko manier, lecz także poznając kulturę i poszerzając wiedzę zgodnie z zasadami bonae litterae. Następnie
zaszczepił on w swoich synach zamiłowanie do sztuki oraz zachęcał ich do nauki
języków, a w szczególności łaciny będącej nadal językiem dyplomacji6.
Wyjątkiem nie był Jan Fryderyk, który po zakończeniu edukacji pod okiem
francuskiego nauczyciela Andrzeja Mageriusa opuścił rodzinny zamek w Wołogoszczy i udał się w podróż na rodzimy uniwersytet w Gryfii. Tam uczył się
według programu przygotowanego przez przyjaciela ojca, Filipa Melachtona.
2 A. Mączak, Peregrynacje, wojaże, turystyka, Warszawa 1984, s. 123; F.L.K. Madem, Die
Universitäts Jahre der Horzoge Ernst Ludwig und Barnim von Pommern, Anclam 1867, s. 5.
3 M. Wehrmann, Nachrichten zu dem große Reise den Herzog Bogislaw X, „Monatsblätter”
1900, nr 14.
M. Wehrmann, Geschichte von Pommern, Gotha 1906, Bd. 2, s. 16–17; Z. Boras, Książęta
Pomorza Zachodniego, Poznań 1997, s. 197–198.
4 5 Z. Boras, Książęta Pomorza..., s. 199; M. Wehrmann, Geschichte..., s. 18; A. Mączak, Pere­
grynacje..., s. 127.
6 J. Müller, Herzog Johann Friedrich von Pommern und die Reichs-Hoffahne im Jahre 1566,
„Baltische Studien” 1892, nr 42, s. 56–57; Z. Boras, Książęta Pomorza..., s. 213.
Z dziejów pomorskiej dyplomacji...
7
Nauka na uniwersytecie prawdopodobnie miała być pierwszym przystankiem
w dalszych peregrynacjach młodego księcia po Europie. Została ona jednak przerwana przez śmierć jego ojca w 1560 roku, po której książę powrócił do domu
w celu wypełniania obowiązków spoczywających na nim jako najstarszym synu7.
Z tego powodu nie do końca wiadomo, jak miały wyglądać podróże kawalerskie
Jana Fryderyka. W materiałach przechowywanych w szczecińskim archiwum
odnajdujemy jedynie instrukcje oraz korespondencję dotyczącą jego podróży na
dwory w Lipsku i Wiedniu w drugiej połowie lat sześćdziesiątych XVI stulecia.
Nie zachowała się jednak ani jedna wzmianka dotycząca podjęcia wyjazdu w celu
zdobycia wykształcenia, dlatego należy przypuszczać, że książę swoją edukację
zakończył na uniwersytecie w Gryfii. Możliwe, że gdyby nie nagła śmierć ojca,
władca zgodnie z rodzinną tradycją podjąłby studia na uniwersytecie w Wittenberdze, gdzie wcześniej studiowali jego przodkowie oraz bracia8.
Najlepiej udokumentowaną podróżą Jana Fryderyka jest jego wyprawa na
dwór cesarski do Wiednia w 1565 roku. Celem młodego księcia mającego w przyszłości zarządzać Księstwem Szczecińskim było uzyskanie przez Gryfitów nadania pomorskiego lenna bezpośrednio od cesarza Maksymiliana I, co zrównałoby
ich z innymi książętami Rzeszy. Ponadto, Jan Fryderyk miał odbudować zaufanie
cesarza nadszarpnięte przez przyłączenie się książąt do Związku Szmalkaldzkiego. Z zachowanych dokumentów wynika, że misja ta była bardzo ważna dla
władców Pomorza, ponieważ przygotowania do niej były bardzo długie i kosztowne. Wyrażono nawet zgodę na udział pomorskiego oddziału w wojnie z Imperium Osmańskim, którą w tym czasie przygotowywał cesarz9. Dodatkowo,
prowadzono rozległą korespondencję dyplomatyczną mającą na celu uzyskanie
poparcia dla pomorskich dążeń10.
Konflikt cesarza z Sulejmanem II trwał od roku 1541, kiedy wojska osmańskie wkroczyły na ziemie węgierskie i zajęły wschodnią część tego państwa,
traktując je jako wynagrodzenie za pomoc udzieloną Węgrom w walce z cesarzem Ferdynandem I utrzymującym się nadal na zachodnich połaciach kraju.
W tym okresie Habsburgowie prowadzili wyważoną politykę wobec Sulejmana II, ponieważ nie przeciwstawiali się jego poczynaniom na Węgrzech, dopóki
7 H. von Büllow, Johann Friedrich, Herzog von Pommern-Stettin, www.deutsche-biographie.
de/sfz37561.html (12.03.2012).
8 F.L.K. Madem, Die Universitäts Jahre..., s. 5–6.
9 J. Müller, Herzog Johann Friedrich..., s. 53; Z. Boras, Książęta Pomorza..., s. 249.
10 APS, Archiwum Książąt Szczecińskich (dalej: AKS), sygn. I/2333, s. 1.
Monika Ogiewa-Sejnota
8
nie zagrażały bezpieczeństwu Austrii. Co prawda w tym czasie na Węgrzech
wybuchały drobne konflikty, nie były one jednak na tyle poważne, aby zmusić
cesarza do zbrojnej interwencji. W sumie doprowadziło to do podpisania w 1568
roku pokoju w Adrianopolu, według którego cesarz otrzymał koronę węgierską11.
Powyżej wspomniano, że najważniejszym punktem misji dyplomatycznej
młodego księcia było ułożenie się z cesarzem. Dlatego kierunkiem jego podróży
był dwór wiedeński, gdzie miał uzgodnić kwestię udziału pomorskich żołnierzy
w wojnie z Imperium Osmańskim, ich zaopatrzenia oraz wysokości żołdu, którego wypłacanie w trakcie wojny leżało po stronie cesarza. Strona pomorska zobowiązała się do dostarczenia oddziału jazdy, zapewniając jednocześnie, że żołnierze będą pomocni zarówno w kwestiach zewnętrznych, jak i wewnętrznych.
Oddział miał służyć tak długo, jak tylko będzie wymagała tego aktualna sytuacja
polityczna, a następnie miał zostać odesłany do Szczecina. Książęta pomorscy
zobowiązywali się również do zakupu pożywienia, wina i odzienia dla swojego
oddziału oraz wysłania go na dwóch barkach do wskazanego celu. Wybrano drogę wodną, ponieważ była ona znacznie tańsza niż lądowa12.
Nie wiadomo dokładnie, kiedy i gdzie młody książę rozpoczął swoją podróż dyplomatyczną. Julius Müller, powołując się na dworskiego sekretarza Jana
Hogemeistera, podaje, że książę wyruszył z Goleniowa, a przedtem miał przebywać w swoich dobrach w Kamieniu13. Ta informacja wydaje się jednak błędna,
ponieważ według instrukcji wiedeńska podróż Jana Fryderyka miała rozpocząć
się od pobytu w dobrach nowogardzkich hrabiego Ludwika von Ebersteina, który
towarzyszył młodemu księciu w dalszej podróży i został nawet przyjęty do służby cesarskiej14.
Z całej podróży do Wiednia znany jest tylko pierwszy odcinek trasy, jaką
pokonał Jan Fryderyk. Prowadziła ona przez Poznań, gdzie książę zawiózł miejscowemu wojewodzie listy przedstawiające motywy swojego zaangażowania
w wojnę po stronie cesarza. Tam młody władca miał się spotkać z wojewodą poznańskim oraz polską szlachtą, aby utrzymać dobre relacje sąsiedzkie i zapewnić
o poparciu Gryfitów dla Jana. Tym tajemniczym Janem prawdopodobnie był syn
Jana Zápolyego i jego żony Izabeli, siostry polskiego króla Zygmunta Augusta,
11 W. Felczak, Historia Węgier, Warszawa 1983, s. 123–125.
12 Ibidem, s. 10–11, 15.
13 J. Müller, Herzog Johann Friedrich..., s. 87.
14 APS, AKS, sygn. I/2333, s. 1.
Z dziejów pomorskiej dyplomacji...
9
który został pozbawiony tronu, chociaż uważano go za kandydata na króla Węgier15.
Znacznie więcej miejsca w instrukcji przygotowanej na okoliczność podróży księcia poświęcono korzyściom, jakich Gryfici spodziewali się po niej.
Pewne jest, że zależało im na podniesieniu kwestii lenna na planowanym Sejmie
Rzeszy, dlatego zapewniali cesarza, że wszystkie kłótnie pomiędzy potomkami
Bogusława X zostały zażegnane. Również z tego powodu jeszcze przed podróżą Barnim XI zobowiązał się do wypłacenia odpowiednich apanaży wszystkim
żyjącym synom Filipa I. Poinstruowano Jana Fryderyka, że w celu zapewnienia
poparcia dla sprawy pomorskiej nie tylko cesarza, ale i innych dostojników przebywających na wiedeńskim dworze musi wydać uroczystą kolację, podczas której powinny zostać podniesione postulaty pomorskie łącznie z potwierdzeniem
zaangażowania się w wyprawę przeciwko Imperium Osmańskiemu16. Wszystkie
kwestie strona pomorska miała także przedyskutować podczas oficjalnej audiencji u cesarza i skonsultować z jego radcami i Radą Państwa, aby wszystko załatwić
poprawnie i w krótkim czasie17. Zaznaczono jednak, że cesarskim urzędnikom
nie można do końca ufać, dlatego warto prowadzić dokładny rejestr postanowień
i wydatków na rzecz pomyślnego załatwienia sprawy, aby w razie potrzeby mieć
gotowy dowód do zaprezentowania. Miało to związek ze zbliżającym się Sejmem
Rzeszy i obawą, że właśnie na nim cesarz może nie wywiązać się ze swoich
obietnic. Jeżeli tak by się stało, Gryfici nadal musieliby płacić ogromne kwoty
wynikające z wcześniejszych zależności lennych. Z tych właśnie powodów proszono księcia o rozwagę i życzono mu pomyślnego załatwienia sprawy18.
Jan Fryderyk, aby dobrze wykonać dane mu zalecenia, w drodze na dwór
cesarski zatrzymał się w Augsburgu, mieście, w którym wkrótce miał odbyć
się sejm. Tam zapoznał się z aktualnymi ustaleniami, a następnie przyjechał do
Wiednia. Młody książę zaraz po przybyciu na dwór przystąpił do służby cesarskiej wraz z innymi książętami Rzeszy. W tym czasie na dworze przebywali
następcy tronu Brandenburgii i Palatynatu oraz książęta z Saksonii, Holsztynu,
Śląska oraz inne ważne osobistości delegowane na sejm. Dla młodego księcia znalezienie się w takim towarzystwie było ogromnym wyróżnieniem, a na dodatek
15 Ibidem, s. 2–3.
16 Ibidem, s. 13–14.
17 Ibidem, s. 4.
18 Ibidem, s. 20–25.
Monika Ogiewa-Sejnota
10
zaproponowano mu trzymanie chorągwi cesarskiej podczas wyprawy przeciwko
muzułmanom, co wywołało konflikt z księciem Krzysztofem V z Wittenbergii.
Nieporozumienie było na tyle duże, że chciano doprowadzić do publicznej debaty, aby odpowiedzieć na pytanie, czy pomorskie książęta można traktować na
równi z innymi książętami Rzeszy19.
Książętom pomorskim zależało nie tylko na dobrych kontaktach z władcami
państw Rzeszy, ale również na nawiązaniu relacji handlowych z krajami, z których mogliby sprowadzać towary do Szczecina i czerpać przy tym duże zyski.
Jan Fryderyk miał zdobyć zaufanie Węgrów, porównując ich rozbicie wewnętrzne do losów podzielonego w tym czasie Księstwa Pomorskiego. W zamierzeniu
miało to ułatwić podpisanie odpowiednich umów handlowych. Sporo delikatesów z tego kraju mogło trafić do książęcych piwnic i spiżarni. Jak się okazało,
był to kolejny powód zaangażowania się w sprawy węgierskie, Młodemu księciu
zalecano bowiem próbowanie węgierskiego wina (zapewne chodziło o popularny
Tokaj) oraz wysłanie jego transportu do Szczecina. Wszystkie swoje poczynania
Jan Fryderyk miał konsultować z księciem szczecińskim Barnimem XI, kanclerzem oraz radcami dworu. Mógł również zaczerpnąć rady hrabiego Ludwika von
Ebersteina, który towarzyszył mu w podróży na dwór wiedeński, zostając nawet
cesarskim podczaszym20.
Zgodnie z szesnastowieczną modą orszak księcia został przygotowany
w taki sposób, aby zapewnić młodemu księciu wygodę oraz zaprezentować jego
świetność. Książęcą świtę tworzyli: wspomniany hrabia von Eberstein z Nowogardu pełniący rolę opiekuna, kucharz, woźnice i masztalerze. W początkowej
części instrukcji przygotowanej na tę okoliczność przez kanclerza jasno określono, jak książę miał zachowywać się podczas trwającej blisko rok podróży. Jan
Fryderyk został wyposażony przez stryja we własne konie, o które miał dbać,
zapewniając im pokarm oraz należyty odpoczynek. Zanotowano również, że po
dotarciu do celu miały one zostać odesłane do Szczecina wraz ze służbą21. Ten
zapis może świadczyć o tym, że na miejscu zatrudniono osoby miejscowe, jak
często wówczas czyniono. Zaciągnięto także odpowiednią straż przyboczną, której zadaniem było pilnowanie zapasów i koni. Do jej kompetencji należało też
czuwanie nad ich kondycją. Gdyby zaszła taka potrzeba, straż miała odpowiednie
19 J. Müller, Herzog Johann Friedrich..., s. 65, 88–89.
20 APS, AKS, sygn. I/2333, s. 9–10, 13–14, 25.
21 Ibidem, s. 1.
Z dziejów pomorskiej dyplomacji...
11
środki, aby zakupić nowe zwierzęta, dlatego tworzący ją ludzie musieli mieć doświadczenie w tego typu zadaniach. Nad rekrutacją oraz zachowaniem straży
czuwał wspomniany hrabia von Eberstein, sprawdzając raz w tygodniu przebieg
jej służby22.
Podczas podróży, w każdym miejscu, w którym książę wraz z orszakiem
spędzał więcej czasu, miał obowiązek degustowania tamtejszych potraw, wina
oraz piwa. Gdyby coś szczególnie przypadło mu do gustu, miał natychmiast przesłać to na dwór szczeciński, aby nowe rzeczy mogły zagościć na książęcym stole23. Zalecano mu, aby przejeżdżając przez Fryburg Bryzgowijski, zatrzymał się
w nim w celu zakupu wina, które częściowo miało zostać odesłane do Szczecina,
a częściowo zawiezione na dwór cesarski. Na ten cel otrzymał specjalne pieniądze od stryja Barnima XI i matki Marii Saskiej24.
Młodemu księciu sugerowano, aby na dworze zachowywał się w taki sposób, jak przebywający tam palatyn Jan Fryderyk oraz Filip. Książę miał zawsze
występować w eleganckim stroju godnym światowego władcy. Na ubiór mógł
przeznaczyć sporą sumę pieniędzy, aby jego szaty zawsze były w dobry stanie.
Miały one być koloru szkarłatnej czerwieni oraz czerni, ponieważ w tych barwach książę najlepiej się prezentował25.
Jan Fryderyk musiał oczywiście dobrze zachowywać się przy spożywaniu
posiłków, co było elementem dworskiej etykiety. Dodatkowo, otrzymał specjalny
fundusz przeznaczony na zakup eleganckiej zastawy, na przygotowanie smacznych ciast oraz zakup drogich trunków stawianych na stole podczas organizowanych przez niego przyjęć. Jego służba, ubrana w białe szaty, musiała dbać o to,
aby pieczywo było dobrze nasączone26. Należało zadbać nie tylko o wina, piwa,
ale także o dostawę świeżych ryb, tak wówczas modnych na innych dworach.
Dodatkowo można było zakupić masło i sól. Pieczywo zaś zalecano kupować
w dworskiej piekarni, aby nie narazić się na działalność oszustów. Przewidziany był również deputat na zakup świec, aby książę mógł oddawać się czytaniu
książek. Wszystkie tego typu wydatki musiały zostać odnotowane w specjalnych
rejestrach wykonanych przez sługę Jana Hogemeistera. Rejestry te były następnie
22 Ibidem, s. 17.
23 Ibidem, s. 6.
24 Ibidem, s. 8.
25 Ibidem, s. 5, 7.
26 Ibidem, s. 7, 16.
Monika Ogiewa-Sejnota
12
przesyłane w ciągu dwóch tygodni do Szczecina, aby tamtejsi urzędnicy z Barnimem XI na czele mogli kontrolować jego sytuację finansową27.
Jak wielokrotnie zostało wspomniane, decydujące dla Pomorza decyzje miały zapaść podczas obrad planowanego Sejmu Rzeszy w Augsburgu. Z ustaleń
Müllera wynika, że Jan Fryderyk miał wysłać list do swojego brata Bogusława XIII, aby najpóźniej do końca stycznia 1566 roku wysłał mu od 4 do 5 tysięcy
talarów do Augsburga oraz 3 tysiące talarów z dóbr kapituły kamieńskiej do Wrocławia28. Daty korespondencji między Janem Fryderykiem a Bogusławem XIII są
zbieżne z zimową podróżą, jaką pomorski książę odbył wraz z cesarzem i jego
dworem. Trasa wiodła wzdłuż Dunaju do Linzu, a następnie do Monachium,
gdzie zatrzymano się u szwagra Maksymiliana II, księcia Albrechta von Beiera, u którego spędzono Nowy Rok. Na miejsce sejmu orszak dotarł 26 stycznia,
a tam na Jana Fryderyka oczekiwała już pomorska delegacja, do której należeli
reprezentujący dwa księstwa: kanclerz wołogowski oraz prawdopodobnie przedstawiciel pomorski Hennig von dem Wolde.
Obrady sejmu zdeterminowała sytuacja polityczna na Węgrzech. Każdy
z obecnych w Augsburgu książąt miał odczytać otrzymane w swoim kraju instrukcje, w których zawarto informacje dotyczące opłat, jakie miały być uiszczone do skarbu cesarskiego. Książęta pomorscy swoją decyzję uzależniali od
potwierdzenia przez cesarza pomorskiego lenna. Ta wiadomość została wykorzystana przeciwko Janowi Fryderykowi przez księcia Krzysztofa V, który stwierdził, że cesarskiej chorągwi nie może nieść osoba, której kraj uchyla się od płacenia subsydiów na wojnę i bardziej dba o własne dobro niż interes Rzeszy. Te
postulaty sprawiły, że Jan Fryderyk wymógł na swoim stryju Barnimie XI przesłanie funduszy na wyprawę, ponieważ to było jego obowiązkiem jako władcy
księstwa, nawet gdyby miało to skończyć się pożyczką zaciągniętą u Loitzów. Po
pomyślnym dla Pomorzan zakończeniu obrad Jan Fryderyk wyruszył na czele
regimentu na Węgry, gdzie opiekował się cesarską chorągwią29.
27 Ibidem, s. 27–28.
28 Źródło wymienia Wrocław jako miejsce dostarczenia pieniędzy, chociaż nie leżało ono na
trasie Wiedeń–Augsburg. Nie znamy jednak dokładnej drogi cesarskiego orszaku, dlatego możliwe, że Jan Fryderyka albo planował zboczyć z trasy, albo pieniądze miał dostarczyć mu ktoś wybierający się na Sejm Rzeszy. Możliwe, że Jan Fryderyk planował wrócić z Sejmu przez Wrocław
do Szczecina, a do tego czasu przesłane pieniądze miały zostać oddane w depozyt radzie miejskiej
Wrocławia.
29 J. Müller, Herzog Johann Friedrich..., s. 115–131.
Z dziejów pomorskiej dyplomacji...
13
Podsumowując wydatki przeznaczone na podróż Jana Fryderyka, trzeba
podkreślić, że w drodze do Wiednia wydatkował 1127 talarów i 23 szylingi, a do
dyspozycji miał 56 koni. Z Wiednia zaś do Kostrzyna przejechał za 1368 talarów
i 31 groszy, mając 86 koni. W trakcie podróży na zakup koni wydatkował 14 283
talarów, 13 groszy i 2 fenigi, co było ogromnym wydatkiem dla książęcego skarbu30. Książę oprócz wielu drogocennych pamiątek do Szczecina przywiózł wielbłąda, którego wygrał podczas turnieju rycerskiego zorganizowanego w Augsburgu na zakończenie obrad Sejmu. Według Müllera wręczyć mu go miała pewna
księżniczka babilońska zwana Semyranis Reyna31.
Ponadto, książę dzięki swej pierwszej i najważniejszej podróży dyplomatycznej zdobył doświadczenie, z którego mógł korzystać jako przyszły władca.
Dzięki temu dla Pomorza nastały czasy spokoju i stabilizacji, co pozwoliło na
rozwój kraju. Umocniła się również pozycja Pomorza na terenie Rzeszy. Jan
Fryderyk na dworze cesarskim musiał pokazać się z jak najlepszej strony, skoro
cieszył się takim zaufaniem cesarza, że ten kilka lat później powierzył mu organizację kongresu szczecińskiego kończącego pierwszą wojnę północną. Książę
ułożył także poprawne relacje z innymi księstwami Rzeszy, a w szczególności
z odwiecznym wrogiem – Brandenburgią. Ponadto, po powrocie z Wiednia dał
się poznać jako znawca i mecenas sztuki. Zaczął rozbudowywać swoją główną
siedzibę w Szczecinie, wprowadzając różnego rodzaju nowinki, na przykład wodociąg. Sprowadzał na dwór artystów, których zadaniem było upiększenie książęcych siedzib. Jan Fryderyk po powrocie zreorganizował dwór na wzór cesarski,
wydając szereg nowych regulacji. Pozostała w księciu również pasja do podróżowania. Bardzo lubił szczególnie wyjazdy na polowania do swojego pałacyku
myśliwskiego w Podlesiu, a także w odwiedziny do swoich braci lub na dwory
innych książąt Rzeszy. Władca podróżował też do wód na Dolnym Śląsku, ale
nigdy już nie odbył wyprawy mającej na celu podniesienie poziomu jego wykształcenia ani podróży dyplomatycznej o tak dużej randze.
Bibliografia
Archiwum Państwowe w Szczecinie, Archiwum Książąt Szczecińskich, sygn. I/2333.
Boras Z., Książęta Pomorza Zachodniego, Poznań 1997.
Burke P., Dworzanin, w: Człowiek renesansu, red. E. Garin, Warszawa 2001.
30 APS, AKS, sygn. I/2333, s. 31–33.
31 J. Müller, Herzog Johann Friedrich..., s. 128.
14
Monika Ogiewa-Sejnota
Büllow H. von, Johann Friedrich, Herzog von Pommern-Stettin, www.deutsche-biographie.de/sfz37561.html.
Felczak W., Historia Węgier, Warszawa 1983.
Madem F.L.K., Die Universitäts Jahre der Horzoge Ernst Ludwig und Barnim von Pom­
mern, Anclam 1867.
Mączak M., Peregrynacje, wojaże, turystyka, Warszawa 1984.
Müller J., Herzog Johann Friedrich von Pommern und die Reichs-Hoffahne im Jahre
1566, „Baltische Studien” 1892, nr 42.
Wehrmann M., Nachrichten zu dem große Reise den Herzog Bogislaw X, „Monatsblätter” 1900, nr 14.
On the History of the Pomeranian Diplomacy
John Frederick’s Journey To Vienna (1565–1566)
Summary
Duke John Frederick, who was a claimant to the Szczecin (German: Stettin) throne, went
on his first diplomatic journey to the Emperor’s Court in Vienna. The objective of the
young Duke’s journey was to make Emperor Maximilian I give the Pomeranian fiefdom
directly to the Griffins; thanks to that the Griffins would be equal to all the other dukes
of the Reich. The preparation to the journey had been expensive as the Pomeranian Dukes
wanted not only to come out well but they also wanted to support the Emperor in his war
against the Ottoman Empire. In addition to that, the young Duke was to establish commercial contacts with the Hungarians from whom wine might be imported to Szczecin.
During his stay at the Emperor’s Court the heir to the Szczecin throne wanted to present
himself in the best possible manner in order to secure the Pomeranian interests. Even
a special fund had been created to organize receptions during which John Frederick was
supposed to have conversations important for the Duchy. He had been instructed to have
all the agreements in writing because it was feared that other dukes and the emperor’s
clerks might use chicanery during the Reich’s Parliament session in Augsburg. Little
is known on the details of the route the duke travelled; he stayed in Poznań (German:
Posen), Augsburg and Freiburg from where he set off to Vienna. On his way back home
he passed through Linz, Munich, Augsburg and Kostrzyn (German: Kostschin). John
Fre­derick’s journey, in spite of high costs, was profitable for the Duchy. He managed
to obtain the fiefdom, and peace and stabilization were secured. The position of the Pomeranian Duchy in the Reich was reinforced; the proof for that was a peace conference
organized in Szczecin, which ended the Northern Seven Years’ War.
p r z e g l ą d z a c h o d n i o p o m o r s k i
ROCZNIK XXIX (LVIII) R o k 2 0 1 4 z e s z yt 2
r o z p r a w y
i
s t u d i a
K rzysztof Siedlik
Szczecin
Analiza
prawidłowości przedstawienia treści geograficznej
na
Wielkiej Mapie Pomorza Eilharda Lubinusa
Słowa kluczowe: historia kartografii, Eilhard Lubinus, Księstwo Pomorskie
Keywords: history of cartography, Eilhard Lubinus, Pomeranian Duchy
Wprowadzenie
Mapa Lubinusa (1618) jest najsłynniejszą mapą Pomorza epoki renesansu. Wykonana została na zlecenie księcia szczecińskiego Filipa II (1573–1618)1. W znacznej części bazuje ona na obserwacjach terenowych autora mapy2. Jedną z największych wartości mapy Lubinusa jest jej bogata treść, która może posłużyć
do rekonstrukcji obrazu środowiska Pomorza z przełomu XVI i XVII wieku.
Możliwość taka jest niezwykle interesująca i była w przeszłości podejmowana
na razie jeszcze przez nielicznych badaczy3. Wymaga ona oceny wiarygodności
mapy oraz odpowiedzi na pytanie, jakie źródła danych wykorzystał Lubinus przy
jej tworzeniu.
Przedstawiona w niniejszym artykule różnica w podejściu do dotychczas
prezentowanego problemu dokładności mapy Lubinusa opiera się między innymi
na przeświadczeniu, że została ona opracowana w znacznej mierze na podstawie
1 M. Stelmach, Historia kartografii Pomorza Zachodniego do końca XVIII wieku, Szczecin
1991, s. 59.
2 Eilharda Lubinusa podróż przez Pomorze, red. R. Skrycki, Szczecin 2013, s. 32.
3 J. Plit 2010, 2012, J. Szeliga 2013, K. Siedlik 2007, B. Wolny 1988.
Krzysztof Siedlik
16
istniejących już map katastralnych. Wskazuje na to wyjątkowo bogata treść tego
opracowania kartograficznego, czego wyrazem jest choćby liczba 3100 obiektów osadniczych, jakie na niej odnotowano, bogata sieć rzeczna oraz w miarę
wiarygodny przebieg linii brzegowej4. Zebranie tak dużej liczby danych byłoby
niemożliwe przez jedną osobę w tak krótkim czasie, który upłynął od momentu
zamówienia mapy przez księcia szczecińskiego Filipa II (1610) do czasu jej wydania (1618). Możliwość istnienia swego rodzaju katastru potwierdzałyby rejestry podatkowe na Pomorzu, o których informacje odnotowywane są już od XIV
wieku5.
Powszechna też jest opinia, że im starsze mapy, tym są one mniej dokładne6.
Poprawniejsze byłoby stwierdzenie, że im starsze mapy, tym mniej jest wśród
nich wielkoskalowych opracowań. Tak naprawdę dokładnymi mapami w obiegowym pojęciu są jedynie mapy topograficzne w skali 1 : 10 000. Wśród map dawnych istnieją mapy katastralne, które ze względu na skalę są nawet dokładniejsze,
gdyż zostały wykonane w skalach 1 : 8100 lub 1 : 5000. Niestety, do naszych
czasów dotrwały przede wszystkim mapy średnio- i małoskalowe. Najlepszym
przykładem przeczącym obiegowej opinii o małej dokładności dawnych map są
matrykuły szwedzkie z końca XVII wieku, których precyzja wykonania zadziwia współczesnych7.
Problem dokładności mapy Lubinusa w świetle dotychczasowych badań
Zagadnienie to analizowano głównie pod kątem wyłuskania wszelkich niejasności i wątpliwości, jakie nasuwały się badaczom tego problemu, a które mogłyby
poprzeć główną tezę autora odnośnie do źródła danych wykorzystanych podczas
opracowania mapy Lubinusa.
W dotychczasowej literaturze dotyczącej założeń matematycznych oraz dokładności mapy Lubinusa należałoby wymienić przede wszystkim prace dwóch
J. Szeliga, Dokładność mapy Pomorza Eilharda Lubinusa, w: Eilharda Lubinusa podróż...,
s. 156, 158, 161.
4 5 K. Lips, Zur Kartographie des Kreises des Pyritz, Sonderdruck der Baltischen Studien, Pyritz
1934; H.-G. Ost, Die zweite Deutsche Ostsiedlung im Drage- und Kudowgebiet, Leipzig 1939.
6 J. Szeliga, Dokładność mapy Pomorza..., s. 140.
I. Asmus, Die Zusammenzeichnung der Matrikelkarten als wissenschaftliche Methode für
eine Rekonstruktion Kulturlandschaft vor 300 Jahren, Greifswalder Geographische Arbeiten,
Bd. 22, Greifswald 2001; H. Wartenberg, Die Stadt Greifswald zur Zeit der Landesaufnahme,
Greifswalder Geographische Arbeiten, Greifswald 2001, s. 19.
7 Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
17
autorów – Jana Szeligi8 i Bolesława Wolnego9, którzy do tych problemów podeszli najbardziej kompleksowo.
Bogactwo treści mapy, jak i jej założenia matematyczno-geometryczne
z jednej strony wzbudzają podziw zajmujących się tą mapą, z drugiej brak wiedzy
na temat źródła danych, które posłużyły do wykreślenia jej treści, prowadzą do
ograniczonego zaufania do niej i możliwości wykorzystania jej do oceny zmian
środowiska10. Jednakże większość badaczy, doceniając wkład jej autora, nie zastanawia się nad źródłem tak olbrzymiej liczby danych wniesionych na mapę.
Pierwszą próbę analizy poprawności przedstawienia treści mapy Lubinusa wykonał w roku 1988 Wolny11, który zastosował do tego metodę graficzną. Dokonał
on wówczas też pewnej oceny materiałów źródłowych oraz obrazu treści mapy:
1. Tereny na północ od Kamienia Pomorskiego nad brzegiem morza, jak widać,
były źle znane, a trudno dostępny teren stwarzał wrażenie odległości znacznie
większych od rzeczywistych. […] Ogromne zniekształcenia obrazu tych
terenów wykluczają wszelką analizę.
2. Tereny wzdłuż brzegu morskiego, w tym lokalizacja Kołobrzegu, wykazują tak
znaczne zniekształcenia, iż nie nadają się do jakiejkolwiek analizy. Ich obraz
jest szkicem topograficznym złej jakości.
3. Lębork – Rysunek topografii wykazuje niewspółmierne wydłużenie w kierunku
północnym. Sytuacja topograficzna w pasie nadmorskim przedstawiona zo­
stała szkicowo, w sposób wykluczający analizę.
4. Anklam – Obszar B Autor mapy opracował w oparciu o nieznane materiały
o bardzo złej dokładności.
5. Tereny Puszczy Wkrzańskiej, Zalewu Szczecińskiego oraz obu wysp: Uznamu
i Wolina mają cechy wyolbrzymionego szkicu topograficznego z dużą dozą
fantazji.
6. Poszczególne fragmenty posiadają wydłużenie liniowe wynikające z dwóch
powodów:
8 J. Szeliga, Dokładność mapy Pomorza...
B. Wolny, Podstawowe ustalenia analizy geometryczno-matematycznej, w: Historia karto­
grafii Pomorza Zachodniego do końca XVIII wieku, Materiały XVIII Ogólnopolskiej Konferencji
Historyków Kartografii, Szczecin 1997.
9 10 J. Szeliga, Dokładność mapy Pomorza..., s. 162, 163.
B. Wolny, Mapa Księstwa Pomorskiego z 1618 roku Eilharda Lubina. Ocena geometryczno-matematyczna, Materiały Zachodniopomorskie t. XXXIV, Szczecin 1988, s. 126, 128, 130, 136,
141, 125.
11 Krzysztof Siedlik
18
a) fatalnej w skutkach chęci „dopasowania” własnych obserwacji Autora
mapy do adoptowanej mapy okolic Szczecina,
b) niewłaściwej oceny odległości oraz zagadkowego przesunięcia kątowego
(punkty 12, 13), które spowodowały zniekształcenie linii jeziora Miedwie.
Obecnie podobne analizy zniekształceń treści mapy wykonał Szeliga12 dla
dwóch odcinków Wybrzeża: Mrzeżyno–Kołobrzeg oraz Rowy–Łeba. Na fragmenty mapy Lubinusa naniesiono kontury współczesnej topografii. Autor ograniczył swój komentarz jedynie do potwierdzenia ich niezgodności. W drugim
przykładzie różnice w obrazie mapy Lubinusa i współczesnej sytuacji tłumaczy
on faktem, że podróż Lubinusa nie przebiegała w pobliżu linii brzegowej Bałtyku, a rozbieżności te spowodowane są brakiem bezpośrednich obserwacji samego
Lubinusa na tym terenie13. W powyższych interpretacjach wyników analizy mapy
przejawia się wyraźnie, zarówno u Wolnego, jak i u Szeligi, możliwość istnienia
innych źródłowych materiałów kartograficznych niż Lubinusa. Obaj oceniają ich
jakość negatywnie. Szeliga, jak już wspomniano, uważa, że jest to spowodowane faktem, iż Lubinus nie przeprowadził pomiarów osobiście na tym obszarze.
Według Wolnego źródło błędów tkwi w złych szkicach topograficznych, fantazjach ich autorów, w dopasowywaniu się do treści nieznanych nam map. Jedynie
Joanna Plit14 wskazuje na możliwości efektywnego wykorzystania treści mapy
Lubinusa w badaniach naukowych zmierzających do określenia przestrzennych
zmian zasięgu lasów.
Kolejnym elementem, który jest niedoceniany, są współczesne Lubinusowi
metody pomiarów odległości i azymutów. Pośrednio z analizy dokładności lokalizacji większych miejscowości wynika, że Lubinus osiągnął wyjątkowo jak
na owe czasy dokładne wyniki obserwacji szerokości i długości geograficznej
wybranych miejscowości15. Szeliga pisze16, że „pomiar długości geograficznej był
trudniejszy niż szerokości i wymagał dłuższego pobytu w jednej miejscowości”.
12 J. Szeliga, Dokładność mapy Pomorza..., s. 155–157.
13 Ibidem, s. 156–157.
J. Plit, Przestrzenne zmiany zasięgu lasów i gospodarowania w lasach gminy Polanów
w ciągu ostatnich 400 lat, w: Różnorodność biologiczna Leśnego Kompleksu Promocyjnego Lasy
Warciańsko-Polanowskie, red. W. Gil, Polanów 2010, s. 45–58; taż, Mapa Henneberga i Mapa
Lubinusa jako źródło informacji o stanie środowiska geograficznego na przełomie XVI i XVII w.
Studium Metodyczne. Źródła kartograficzne w badaniach krajobrazu kulturowego, Prace Komisji
Krajobrazu Kulturowego nr 16, Sosnowiec 2012.
14 15 J. Szeliga, Dokładność mapy Pomorza..., s. 146–147.
16 Ibidem, s. 148.
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
19
Z tego powodu określano pośrednio długość geograficzną na podstawie dokonanych w podróży oszacowań odległości pokonanej wozem i kierunków jazdy,
które z uwagi na ich zmienność mogły być szacowane w grubym przybliżeniu.
Tu powołuje się on na badania Stanisława Pietkiewicza dotyczące pomiarów do
mapy Polski Wapowskiego z roku 1526.
Należy podkreślić, że określenie długości geograficznej na początku XVII
wieku było dla celów pomiarowych praktycznie niemożliwe ze względu na brak
dokładnego chronometru, którego wymaga ta metoda pomiaru17. Zupełnie inny
obraz możliwości zastosowania wozów pomiarowych do określenia odległości
wskazuje przykład słynnego pomiaru 1 stopnia południka pomiędzy Paryżem
a Amiens. Pomiar wykonany w roku 1528 przez Jeana François Fernela18 właśnie
takim wozem (z jednoczesnym pomiarem kątów za pomocą zwykłego trójkąta
prostokątnego z dioptrą) osiągnął znaczną dokładność. Potwierdziły to pomiary
wykonane dwieście lat później, gdy stwierdzono, że długość tego samego odcinka
różniła się tylko o 8 metrów. W książce poświęconej historii geodezji Kazimierz
Sawicki19 podaje, że już w XVI wieku konstruowano specjalne wozy pomiarowe wyposażone w skomplikowane mechanizmy zliczające liczbę obrotów koła.
Wnioski Szeligi sugerujące wyjątkowo dokładne wyniki wyznaczenia długości
geograficznej potwierdzałyby raczej fakt wykonania dokładnych pomiarów azymutów i odległości.
Czy na początku XVII wieku istniały już na Pomorzu
mapy katastralne majątków, wsi i miast?
Analiza literatury przedmiotu pozwala na sformułowanie tezy, że na Pomorzu
w początkach XVII wieku istniał „zasób” map katastralnych, które mogły być
wykorzystane w trakcie opracowania mapy Lubinusa. Wskazują na to następujące przesłanki:
1.W kodeksach dyplomatycznych Pomorza istnieje 12 dokumentów dotyczących pomiaru gruntów w XIII wieku20. Osiemnastowieczny historyk Pomorza
17 Pierwszy dokładny chronometr praktycznie zastosowano w pomiarach dopiero w drugiej
połowie XVIII w.
18 K. Sawicki, Pięć wieków geodezji polskiej. Szkice historyczne od XV do XIX wieku, Warszawa 1960, s. 25–26.
19 Ibidem, s. 26.
R. Klempin, Pommersches Urkundenbuch, 1860, Bd. 1, Abt. 1, 786–1253, nr 517; R. Prumers
1881, Pommersches Urkundenbuch. Bd. 2, Abt. 1, 1254–1278, nr 686, 1027, 1181; R. Prumers 1885,
20 Krzysztof Siedlik
20
Albert Schwartz21, opierając się na jednym z tych dokumentów z końca XIII
wieku, sugerował, że już w tym czasie dokonano pomiaru całego Księstwa
Rugijskiego. Także Kurt Lips22 wskazuje na kolejne 3 średniowieczne dokumenty, w których są wzmianki o wykonaniu pomiarów na obszarze powiatu
pyrzyckiego. Podkreślił także, że spisy gruntów uprawnych były podstawą do
opodatkowania czy też podnoszenia wysokości podatku. Dalej zauważa, że
szczególny rozwój miernictwa musiał nastąpić po reformacji, kiedy znacznie
wzrosła liczba wykształconych ludzi, szczególnie pastorów.
2. Istnienie rejestrów podatkowych w latach 1337, 1572, 1588, 1606, 1628, 171823
jest przesłanką potwierdzającą funkcjonowanie miernictwa na Pomorzu. Aby
określić zobowiązania podatkowe, niezbędny był pomiar gruntów.
Lata rejestrów podatkowych są znacznie zróżnicowane dla poszczególnych
części księstwa. Carl Drolshagen24 dla miasta Loitz na Pomorzu Przednim
podaje następujące daty: 1607, 1664, 1683. Robert Klempin i Gustav Kratz25
wymieniają lata: 1604, 1606, 1621, 1627, 1628 oraz 1631. Martin Schoebel26 dla
Rugii podaje rok 1577 i 1579, a dla Loitz – rok 1343.
3. Najstarszy szkic, jaki się zachował z Pomorza do XX wieku, pochodzący z powiatu pyrzyckiego, dotyczył przebiegu granicy pomiędzy majątkami Dolice,
Moskorzyn, Pomietów, Trzebień. Wykonano go według Lipsa27 w 1551 roku.
Inny szkic pomiarowy dotyczący Rustowa koło Demmina (Pomorze Przednie)
Pommersches Urkundenbuch, Bd. 2, Abt. 2, 1278–1286, nr 1173, 1279, 1322; R. Prumers 1888,
Pommersches Urkundenbuch, Bd. 3, Abt. 1, 1287–1295, nr 1468, 1499, 1574; R. Prumers 1891,
Pommersches Urkundenbuch, Bd. 3, Abt. 2, 1296–1300, nr 1766, 1927.
21 A.G. Schwartz, Versuch einer Pommersch= und Rugianischen Lehn=Historie Greyffswold,
1740, s. 226–227.
22 K. Lips, Zur Kartographie..., s. 189–190.
23 H.-G. Ost, Die zweite Deutsche...; K. Lips, Zur Kartographie...
C. Drolshagen, Die schwedische Landesaufnahme und Hufenmatrikel von Vorpommern als
ältestes deutsches Kataster, Bd. 1, Beiheft zum 17/38 Jahresbericht der Geografischen Gesellschaft Greifswald, Kommissionsverlag von Bruncken & Co. Greifwald 1920.
24 R. Klempin, G. Kratz, Martikeln und verzeichnisse des Pommerschen Ritterschaft vom XIV
bis in das XIX Jahrhundert, Berlin 1863.
25 26 M. Schoebel, Steuer, Landesaufnahme und Kartierung im frühneuzeitlichen Pommern –
Quellenkundliche Annotation zur historischen Landesforschung, Greifwalder Geographischen
Arbeiten, Bd. 22, Greifswald 2001.
27 K. Lips, Zur Kartographie...
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
21
pochodził z roku 1603. Załącznikiem do tej mapy był protokół, w którym opisano pomiar28.
4. Księstwo Pomorskie w okresie swojego istnienia znajdowało się w strefie zainteresowań oraz kulturowych wpływów Niemiec, Szwecji oraz Danii, a więc
państw, które miały już w średniowieczu szczególnie dobrze rozwinięte systemy podatkowe i związane z tym miernictwo.
5. Horst-Gothard Ost29 wykonał próbę porównania wielkości gruntów wybranych
majątków z pogranicza Nowej Marchii i Pomorza dla danych z lat 1337, 1572,
1588 i 1718, stwierdzając istotną zgodność powierzchni analizowanych przez
niego przypadków.
6. Wykonane przez autora wstępne analizy szwedzkich map katastralnych
z końca XVII wieku w skali 1 : 8100 wykazały, że są to mapy odpowiadające
dokładnością współczesnym mapom w zbliżonej do nich skali.
7. Kolejnym argumentem przemawiającym za szczególnie dobrze rozwiniętym
miernictwem na Pomorzu są informacje o wzorcach lokalnych miar. Carl
Drolshagen30, opisując historię matrykuł szwedzkich, przedstawia przy okazji
problem zróżnicowania dawnych miar pomorskich, jakimi posługiwano się
w księstwie w różnych jego częściach. Wzorce tych miar z reguły były zamontowane na ratuszach miejskich. Ludewig Wilhelm Brueggemann31 zamieścił
w swoim opracowaniu jednozdaniową informację o nielicznie jeszcze zacho­
wanych na starych kościołach lokalnych wzorcach miar.
8. Przeanalizowane instrukcje miernicze dotyczące Pomorza oraz krajów ościen­
nych z XVII–XVIII wieku także wskazują na wysoki poziom miernictwa
w owym czasie. Między innymi opisywano w nich metody pomiarów, wskazywano na obowiązek komparacji łańcuchów mierniczych, busol, wymagano pomiarów kontrolnych, zwracano uwagę na wiarygodność i dokładność
28 D. Schleinert, Die geometrische Aufmessung des Dorfes Rustow bei Demmin in Vorpommern
im Jahren 1603 – ein Beitrag zur Vermessungsgeschichte, Greifwalder Geographischen Arbeiten,
Bd. 22, Greifswald 2001.
29 H.-G. Ost, Die zweite Deutsche...
30 C. Drolshagen, Die Schwedische Landesaufnahme...
L.W. Brueggemann, Ausfürliche Beschreibung des gegenwärtigen Zustandes des königl.
Preußischen Herzogthums Vor- und Hinterpommern, Teil 1, Bd. 1, Stettin 1779, s. CCLX,
31 Krzysztof Siedlik
22
pomiarów32. Wcześniej rolę instrukcji pełniły podręczniki zasad praktycznego
wykonania pomiaru, na przykład książka Erasmusa Reinholda z roku 157433.
Niestety, nie ma żadnych bezpośrednich informacji o korzystaniu przez Lubinusa z ówczesnych materiałów kartograficznych. Jednym z pośrednich śladów
jest list księcia szczecińskiego Filipa II do księcia pomorskiego Franciszka, biskupa kamieńskiego, w którym prosi o przekazanie liczby i nazw wsi z terenu
władztwa biskupiego i rządztwa w Bytowie. Dane te miały powstać na podstawie
akt wizytacyjnych, matrykuł oraz innych znajdujących się w archiwum władztwa
dokumentów34. Matrykuła jest dokumentem zawierającym opis i spis gruntów
należących do jednego właściciela. Matrykuły szwedzkie Pomorza Przedniego
z końca XVII wieku zawierają także bruliony (szkice) oraz mapy objętych spisem
gruntów35. Podobny zestaw danych mogły zawierać wspomniane w liście kościelne matrykuły. Poza tym dwa inne listy księcia Filipa II do księcia wołogoskiego
Filipa Juliusza wskazują, że Lubinus korzystał z pomocy urzędników książęcych,
którzy udostępniali mu dane zawarte w archiwach. W pierwszym liście książę
Filip II prosił kuzyna o udostępnienie z archiwów materiałów dotyczących pogranicza pomorsko-meklemburskiego36. W drugim prosił, aby w każdym miejscu, gdzie będzie to konieczne, doświadczeni ludzie udzielili mu szczegółowych
i gruntownych informacji37. Mieczysław Stelmach38 podaje krótką informację, że
w Smołdzinie kartograf zapoznał się z wielkoskalową mapą tego terenu. Mapa
została wykonana przez Daniela Frobösego. Oczywiście, nasuwa się pytanie odnośnie do jakości wykonywanych wówczas pomiarów i map. Także Plit39 jest zdania, że część materiałów, które wykorzystał Lubinus, pochodzi z „wcześniejszych
materiałów”.
K. Siedlik, Instrukcje geodezyjne z Pomorza, Nowej Marchii oraz Meklemburgii jako od­
zwierciedlenie rozwoju miernictwa w XVII i XVIII wieku, Konferencja „Prawo w Geodezji” Zachodniopomorska Izba Gospodarcza, Pogorzelica 2010; R. Skrycki, Prace kartograficzne w do­
linach Odry, Warty i Noteci w okresie Fryderycjańskim. Goswien Othmar Schultze i jego wkład
w rozwój Kartografii Pruskiej, Szczecin 2013, Aneks 2, 3, 4, 5, 6.
32 33 D. Schleinert, Die geometrische Aufmessung..., s. 62.
34 List nr 8 z 22 lipca 1614 roku. Eilharda Lubinusa podróż..., s. 267.
35 C. Drolshagen, Die Schwedische Landesaufnahme...
36 List nr 1 z 18 sierpnia 1610 roku. Eilharda Lubinusa podróż..., s. 246.
37 List nr 2 z 18 sierpnia 1610 roku. Eilharda Lubinusa podróż..., s. 250.
38 M. Stelmach, Historia kartografii Pomorza..., s. 70.
39 J. Plit, Mapa Henneberga i Mapa Lubinusa..., s. 36.
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
23
Poza przytoczonymi powyżej argumentami wspomnieć należy jeszcze
o dwóch aspektach, które wpływały na poprawność pomiaru:
1. Konflikt interesów osób będących stronami w pomiarze, to jest poborcy podatkowego, płatnika oraz sąsiada, wymuszał na mierniku poprawność pomiaru gruntu.
2. Prostota podstawowego pomiaru, jaki należałoby wykonać, aby pomierzyć
powierzchnię gruntu, praktycznie nie przedstawiała większego problemu
w jego realizacji. Istotę jego przedstawiono na rycinie 1. Początkowo naj­
prawdopodobniej wykonywano pomiary, które służyły tylko do obliczenia
powierzchni pomierzonego gruntu.
Przedstawiona na rycinie 1 metoda pomiaru stosowana jest także współcześnie. Obiekt przewidziany do zmierzenia powinien się znaleźć w obrębie figury geometrycznej, najlepiej trójkąta prostokątnego. Zastosowanie figury geometrycznej pozwala na poprawną orientację i lokalizację mierzonych obiektów
względem siebie. Dla obiektów znajdujących się poza trójkątem tworzono kolejny
trójkąt, który miał wspólny bok z wcześniej utworzonym. Pomiar odbywa się
metodą rzędnych i odciętych, inaczej domiarów prostokątnych. Poprzedza go pomiar odległości pomiędzy wierzchołkami trójkąta. Poprawność pomiaru kontrolowana jest poprzez pomierzenie boków mierzonego obiektu.
Odcinek A–B odcięta.
Odcinek B–C rzędna.
Rycina 1. Zasada pomiaru rzędnej i odciętej
Krzysztof Siedlik
24
Instrumenty pomiarowe z kartusza mapy Lubinusa
W przypadku metod pomiaru stosowanych w czasach Lubinusa ograniczano się
do tej pory jedynie do wymienienia przyrządów, jakie zostały wkreślone w kartuszu znajdującym się w dolnej części mapy (rycina 2). Kartusz przedstawia fragment wozu pomiarowego. Miernik wychylony przez jego okno, oparty o burtę
wozu załadowanego sprzętem pomiarowym, obserwuje pokonywaną drogę. Rozwarty cyrkiel symbolizuje odmierzaną drogę. Aspekt wykorzystania wozu do
pomiarów poruszany jest u Szeligi (omówiono powyżej) oraz u Wolnego40.
1–5 – wymienione w tekście instrumenty pomiarowe.
Rycina 2. Fragment mapy Lubinusa składający się z dwóch elementów:
podziałki mapy i obrazu miernika w wozie mierniczym
wraz ze sprzętem pomiarowym
Na burcie wozu znajduje się podziałka oraz skala mapy. W literaturze przedstawiane są dwa stanowiska odnośnie do skali mapy41:
40 B. Wolny, Mapa Księstwa Pomorskiego..., s. 141.
41 M. Stelmach, Historia kartografii Pomorza..., s. 75.
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
25
– 1 : 227 000 – związana ze stopą pomorską,
– 1 : 240 000 – związana ze stopę reńską.
Poniżej podano długości mil opartych na stopach reńskiej i pomorskiej, stosowanych ówcześnie na Pomorzu:
1 mila niemiecka = 2000 prętów = 2000 × 3,766 m = 7532,0 m,
1 mila pomorska = 1500 prętów = 1500 × 4,673 m = 7009,5 m.
Podziałka przedstawia trzy mile. Jedna mila na podziałce została podzielona na
cztery części. W przypadku mili pomorskiej oznacza to, że 1/4 mili odpowiadałaby 375 prętom pomorskim. W drugim przypadku, to jest 1/4 mili niemieckiej,
równa jest ona 500 niemieckim prętom.
Całkowita długość podziałki na mapie wynosi 93,25 mm. Jeśli wartość
tę podzielimy przez trzy, otrzymamy długość 1 mili na mapie, która wynosi
31,08 mm (≈0,0311 m). Jako że jedna stopa reńska jest równa 0,314 m, trudno
jest nie zwrócić uwagi na zbieżność tych wartości, która nie wydaje się być przypadkowa. Jednocześnie, jeśli uzupełnimy to faktem podziału podziałki na cztery
części, nasuwa się wniosek, że podstawą zastosowanych miar w trakcie tworzenia
mapy była stopa reńska.
Pomiary na mapie w skali 1 : 240 000 w komputerze wykazały, że średnia
długość 500 prętów z 12 pomiarów na podziałce mapy Lubinusa wynosi 1884,6 m.
Nominalna długość 1/4 mili niemieckiej (500 prętów × 3,766 m) wynosi 1883 m.
Tabela 1
Pomiary długości 500 prętów na podziałce mapy w skali 1 : 240 000
Oznaczenia mil
na rycinie 2
1
2
3
Długość 500 prętów w m
1840
1843
1825
1916
1915
1965
1908
1834
1861
Średnia w m
1899
1942
1867
1891
1883
1879
Jak do tej pory brak jest jakiegokolwiek opisu i prób analizy metod pomiarów, które wykonał Lubinus. Punktem wyjścia takiej analizy może być obraz
miernika przedstawiony wraz z podziałką mapy. Analiza rysunku miernika pozwala nieco rozszerzyć wiedzę odnośnie do przyrządów pomiarowych. Ponad
liniową skalą mapy Lubinus przedstawił zgromadzone w wozie następujące instrumenty (por. rycina 2):
Krzysztof Siedlik
26
1. Po lewej stronie powyżej głowy znajduje się kwadrant – przyrząd stosowany w miernictwie, astronomii, nawigacji i artylerii. Jest to ćwiartka okręgu
z naniesioną podziałką kątową, po której przesuwał się przeziernik (dioptra).
Przyrząd służył do pomiarów kątów w płaszczyźnie pionowej. Praktyczna
dokładność odczytu mogła wynosić 1/4, to jest 15 minut. Dzięki pionowi za­
wieszonemu na sznurze przyrząd można spoziomować w miejscu pomiaru.
2. Na prawo od miernika wkreślone zostało astrolabium z czterema przeziernikami. Miało ono podział kątowy. Nie można też wykluczyć, że był to już
kątomierz Diggesa, który przyjmuje się za pierwowzór teodolitu. Astrolabium
służyło przede wszystkim do wyznaczenia szerokości geograficznej punktów.
3. Laska Jakuba – długa drewniana tyczka, po której przesuwa się poprzeczną
krótszą. Długą tyczkę trzyma się przed okiem, celując w środek obiektu. Poprzeczną tyczkę przesuwa się tak, aby końce krótkiej pokryły się z całym
obiektem. Jeden z najstarszych i najprostszych przyrządów do pomiaru kątów
oraz pomiaru odległości i wysokości niedostępnych obiektów. Używana była
najczęściej przez żeglarzy do pomiaru kąta pomiędzy horyzontem a Gwiazdą
Polarną – jedyną gwiazdą niezmieniającą swojej pozycji.
4. Kolejnym elementem znajdującym się w bezpośrednim sąsiedztwie miernika
jest najprawdopodobniej gnomon (zegar słoneczny) niezbędny w tamtych czasach do wszelkich pomiarów. Znajduje się on bezpośrednio przed miernikiem,
wsunięty pod otwór zaokrąglonego wykończenia burty wozu. Wskazówkami
pozwalającymi rozpoznać ten przyrząd są: ukośne zakończenie, dwa ramiona
połączone pod kątem prostym, podkreślona grubość przyrządu.
5. Wóz pomiarowy to ostatni przyrząd pomiarowy, którego dotychczas nie
dostrzeżono w ikonografii mapy. Oczywiście, nasuwa się pytanie, dlaczego
nie przedstawiono go w całości wraz z licznikiem obrotu koła.
Rozpatrując przedstawione wyposażenie, zastanawia brak busoli. Był to
jeden z istotniejszych elementów ówczesnego pomiaru. Aby wyjaśnić jej znaczenie, niezbędny jest opis ówczesnych metod pomiaru, co przedstawiono w dalszej
części pracy. Wolny42 sugeruje, że busola mogła stanowić tu integralny element
astrolabium.
Głównym elementem pomiarów w XVI i XVII wieku był pomiar azymutu
i odległości pomiędzy dwiema sąsiednimi miejscowościami oraz pomiar szerokości geograficznej. Niestety, ze względu na brak możliwości dokładnego pomiaru
42 B. Wolny, Mapa Księstwa Pomorskiego..., s. 119.
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
27
czasu niemożliwy był pomiar długości geograficznej, pierwszy dokładny chronometr skonstruowano bowiem dopiero w drugiej połowie XVIII wieku. Poniżej
przedstawiono prawdopodobną procedurę pomiaru:
1. Podstawowym warunkiem jego realizacji było rozpoczęcie jej w miej­scu
o znanych współrzędnych. Takimi miejscami bez wątpienia były miasta
Greifswald, Szczecin i Gdańsk. Optymalne byłoby zakończenie pomiaru
także w miejscu o znanych współrzędnych.
2. Z punktu wyjścia mierzono wozem odległość do miejscowości, w której
wykonany miał być pomiar szerokości geograficznej. Wóz miał tak dobraną
średnicę koła, aby obrót koła dał okrągłą miarę. Możemy założyć, że był to
1 pręt reński (3,766 m). Z ogólnie znanego wzoru na obwód koła 2πr wyliczona
średnica koła wynosiłaby 1,20 m. W przypadku zastosowania pręta pomorskiego koło miałoby średnicę prawie 1,5 m.
3. Na punktach załamań drogi mierzono azymut odcinka trasy do przebycia.
Powstawał wówczas rodzaj ciągu busolowego, który kończył się w punkcie
o nieznanych współrzędnych. Poprzez odłożenie zmierzonej odległości i azymutu w odniesieniu do linii A–B „przenoszono” współrzędne z punktu A do
punktu B. Ciąg kończący się w punkcie o nieznanych współrzędnych jest tak
zwanym ciągiem zawieszonym, stosowanym w geodezji do pomiaru obiektów
na obszarze nieposiadającym osnowy. Jego podstawowym mankamentem jest
wzrost błędów w miarę oddalania się od punktu wyjścia oraz brak kontroli
pomiaru. Ciągi busolowe wykonywano w geodezji jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku, jednak nie robiono dla nich obliczeń ze względu na ich
niedostateczną dokładność43. Wyniki pomiarów wynoszono graficznie bezpośrednio na mapę.
Niewiele wiadomo o pomiarze szerokości geograficznej. Z dziennika Lubinusa44 wynika, że pomiar wykonywano na tak zwanych stacjach, na których
przeprowadzano obserwacje. Ich liczba wynosiła od kilku do kilkudziesięciu.
Interesujące jest tu wskazanie miejsca wykonania obserwacji. W większości
przypadków używana jest forma bei (koło, pod). Tego sformułowania używano
w przypadku pola znajdującego się w bezpośrednim sąsiedztwie miejscowości,
w której prowadzono obserwacje astronomiczne45. Potwierdza to pomiar w Łebie,
43 R. Hlibowicki, A. Lang, Geodezja, Warszawa 1971.
44 Przedstawione tu wyniki są efektem dyskusji z R. Skryckim dotyczącej znaczenia słowa bei.
45 Dziennik, 19 września, w: Eilharda Lubinusa podróż..., s. 340.
Krzysztof Siedlik
28
gdzie burmistrz i rajcowie przynieśli na „pole” krzesło dla Lubinusa. Do nielicznych można zaliczyć inne sformułowania, jak: ufm Turm, ufm dem Berge, uf dem
Wall, uffn Hausse46. To pokazuje, jaką wagę przykładał Lubinus do poprawności pomiaru szerokości. Podstawą dokładnego jej wyznaczenia było poprawne
określenie linii horyzontu. Im dokładniej się ją określiło, tym dokładniejszy był
wynik obserwacji. Oprócz pomiarów wykonywanych na polu Lubinus wykorzystywał do swoich obserwacji takie obiekty, jak: zamki, wieże, mury obronne.
Błędy pomiaru
Oczekiwane błędy systematyczne związane z pomiarem to:
1. Błąd odczytu kąta związany przede wszystkim z wielkością instrumentu
i zastosowanym podziałem kątowym. Wolny47 sugeruje podział stopniowy
tak kwadrantu, jak i astrolabium. Jeśli na rysunku miernika zachowane są
proporcje instrumentów względem postaci, to ich wielkość wynosiłaby około
60 cm, to jest 1 łokieć. Przyrządy używane przez ówczesnych astronomów
miały wymiary od kilku do kilkunastu metrów. Im większy instrument, tym
większe możliwości otrzymania dokładniejszych pomiarów. Wielkość tego
błędu wiązała się ponadto ze stabilizacją instrumentu podczas pomiaru oraz
z zaokrągleniem odczytu do 1 stopnia.
2. Błąd celowania. We współczesnej geodezji przyjmuje się, że błąd celowania busoli wynosi wartość przesunięcia, jaka powstaje podczas celowania
w stosunku do rzeczywistego kierunku celu. Na podstawie praktycznych do­
świadczeń wartość tę wyznacza się poprzez podzielenie odległości do mierzonego punktu przez 200 (Δ p = b/200).
3. Błąd pomiaru odległości wozem pomiarowym związany z przejazdem w nieprostej linii.
4. Błąd pomiaru odległości w wyniku jazdy w terenie nachylonym.
5. Błąd względny przyrządu pomiarowego – wozu.
6. Błędy deklinacji magnetycznej przedstawił Wolny w swoim opracowaniu
z roku 198848.
46 Na wieży, na górze, na wałach obronnych, na zamku.
47 B. Wolny, Mapa Księstwa Pomorskiego...
48 Ibidem, s. 139.
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
29
Celem rozpoznania wielkości błędów, jakie mogły powstać podczas pomiarów azymutu za pomocą busoli i odległości wozem mierniczym na fragmencie
mapy Lubinusa, na którym zaznaczona jest przeprawa przez Odrę pomiędzy
Szczecinem a Dąbiem, utworzono ciąg busolowy. Wykonano kalibrację wybranego fragmentu mapy na podstawie 2 punktów dostosowania – Szczecin oraz
Szczecin-Dąbie (por. rycina 3). Na skalibrowaną mapę wniesiono 5 odcinków
drogi nawiązujących do prostych odcinków przeprawy przez Międzyodrze. Następnie dane te w formie graficznej przeniesiono do programu geodezyjnego
C-Geo, za pomocą którego obliczono azymuty i odległości poszczególnych odcinków drogi.
Założono tu standardowo stosowane w geodezji dokładności odczytu kątów i odległości. Ponadto, do obliczeń przyjęto, że teren jest płaski. Rezultaty
przedstawiono na rycinach 4 i 5. W pierwszej kolejności sprawdzono wpływ
zmniejszenia dokładności odczytu busoli do 1 stopnia oraz uwzględniono poprawkę dokładności celowania. Analiza wykazała, że wpływ obniżenia dokładności odczytu instrumentu zmienił współrzędne kościoła w Dąbiu o 0,5 m. Błąd
celowania busoli zmieniał współrzędne pozycji poszczególnych punktów o 7, 3,
3, 4, 6 m.
Rycina 3. Projekt ciągu busolowego przez przeprawę na Odrze
30
Krzysztof Siedlik
Ryciny 4. i 5. Graficzne przedstawienie zawieszonego ciągu busolowego
dla 1- i 5-krotnego pomiaru azymutu
Kolejna analiza dotyczyła wpływu wielkości błędów, jaki może spowodować pomiar odległości wozem pomiarowym związany z przejazdem w nieprostej
linii. Z analizy wynika, że szczególnie duży błąd może wystąpić przy jednokrotnym pomiarze azymutu i przyjęciu odległości mierzonej wozem bez odpowiednich korekt związanych z rzutowaniem krzywizn drogi na prostą. Na odcinku
6,6 km droga wydłużona została o około 400 m, co stanowi 6% jej długości. Przy
częstszym pomiarze azymutów i krótszych odległościach (rycina 4) błąd zmniejszył się do 80 m. Według Radosława Skryckiego z Uniwersytetu Szczecińskiego
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
31
należy raczej oczekiwać pierwszej wersji, to jest jednorazowego pomiaru azymutu od miejscowości do miejscowości.
Kolejny błąd, który mógł mieć istotny wpływ na dokładność pomiaru, to tak
zwany błąd względny przyrządu pomiarowego, w tym przypadku koła wozu. Oblicza się go poprzez określenie stosunku wyznaczonej wielkości błędu do mierzonej odległości, na przykład pomiar krokami wyraża się stosunkiem 1/100, a pomiar taśmą stalową wynosi 1/5000. Jeśli przyjmiemy, że dokładność odmierzenia
1 obrotu koła, czyli 3,766 m, wynosi 1/100, oznacza to, że pokonana odległość po
pełnym obrocie koła będzie się dodatkowo zwiększała lub zmniejszała o 4 cm.
Tabela 2
Suma błędów względnych dla wozu pomiarowego
Błąd względny koła
(M)
(1/100) × 3,766 ≈ ±0,04
(1/100) × 3,766 ≈ ±0,04
(1/200) × 3,766 ≈ ±0,02
(1/200) × 3,766 ≈ ±0,02
Odległość
Liczba obrotów koła
km
6,6
30,0
6,6
30,0
liczba prętów
1751
7966
1751
7966
Suma błędów
względnych
m
±70
±318
±18
±80
Z wykonanych obliczeń wynika, że największe błędy musiały powstawać
przy pomiarze odległości wozem pomiędzy miejscowościami. Generalnie błąd
ten polegał na wydłużeniu mierzonego odcinka drogi. Czy wprowadzano z tego
tytułu korekcje odległości, tego niestety nie wiadomo. Błędy mogły osiągać
wielkość kilkuset metrów na odcinku kilku kilometrów. Na to nakładał się błąd
względny przyrządu pomiarowego, którego wartość wzrastała lub zmniejszała
się systematycznie wraz z mierzoną odległością.
W wykonanych obliczeniach przedstawiono maksymalny błąd odczytu
kąta, jaki może powstać przy odkładaniu się jego w jednym kierunku od linii
pomiaru. Zwykle rozkłada się on w obu kierunkach od linii pomiaru, co znacznie
zmniejsza jego wartość.
Stąd wynika, że wartość błędu była tym mniejsza, im krótsze były odległości pomiędzy miejscowościami, w których wykonywano pomiar. Być może przyczyna gorszych wyników we wschodniej i północnej części Pomorza jest właśnie
Krzysztof Siedlik
32
związana z tym elementem pomiarów. Stelmach49 w swoim opracowaniu podaje
następującą informację dotyczącą tempa pomiaru:
–w pierwszej części podróży odległość od jednej miejscowości do drugiej
wynosiła 5 km,
–w drugiej wzrosła ona do 35 km.
Według przeprowadzonych obliczeń należałoby się spodziewać, że w drugiej części wielkość błędów z tytułu jednorazowo pokonywanej drogi znacznie
wzrosła, a liczba mierzonych azymutów musiała się znacznie zmniejszyć z powodu ograniczeń czasowych. Dotyczyło to głównie północnej części Pomorza, gdzie
wystąpiły największe błędy.
Błędy treści mapy Lubinusa
Jak już wspomniano, dotychczas analizę błędów mapy opierano na porównaniu
lokalizacji miast na mapie Lubinusa z ich współczesnym umiejscowieniem na
mapie topograficznej, wyznaczając siatkę zniekształceń południków i równoleżników.
Na mapę Lubinusa wniesiona jest bardzo bogata sieć hydrograficzna Pomorza i to ona może zostać wykorzystana do przetworzenia mapy. Podstawą jest tu
założenie, że rzeka płynie przeważnie w dolinie rzecznej, której szerokość jest
zróżnicowana, a na obszarze morenowym rzadko przekracza 1000 m.
W procesie przetwarzania mapy ograniczano liczbę punktów dostosowania
do minimalnej liczby tak, aby zachować jak najwierniejszy obraz przetwarzanego fragmentu mapy. Kalibracja (przeważnie Helmerta) fragmentów mapy składała się z dwóch etapów:
Etap 1 – na podstawie 2–3 punktów (miejscowości, miasta) dokonywano:
– zmiany skali,
– obrotu,
– przesunięcia.
Etap 2 – kalibracja na podstawie najbardziej charakterystycznych elementów cieku wodnego.
49 M. Stelmach, Historia kartografii Pomorza..., s. 70.
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
33
Treść mapy Lubinusa
– rzeczywisty obraz czy błędy kartowania?
Zaprezentowano 8 przykładów analizy poprawności przedstawienia terenu
na mapie Lubinusa. Oznaczono je cyframi rzymskimi od I do VIII. Przykłady
przedstawiono w pięciu grupach wydzielonych ze względu na ich lokalizację oraz
wykryte podczas analizy błędy kartowania. Poszczególne przykłady opisano nazwą głównej rzeki lub zbiornika wodnego na danym obszarze oraz wymieniono
większe miejscowości.
1. Błąd skalowania oraz zamiana biegu rzeki z drogą. W tym jednym przypadku
przedstawiono obraz mapy Lubinusa przed i po jej przetworzeniu.
I. Ina, jezioro Dąbie, Puszcza Goleniowska.
2. Błąd lustrzanego odbicia związany z technologią wykonania mapy, popeł­
niony przez rytownika.
II. Miedwie, Będgoszcz, Wełtyń.
3. Błędy zamiany biegu rzeki z drogą. Błąd ten powstał podczas kreślenia mapy.
Jest rezultatem podobieństwa sygnatur drogi i rzeki. Na obiekcie „B” rozpoznano najbardziej jednoznaczny przykład zamiany sygnatur. Jest to droga
pomiędzy Karlinem a Białogardem.
II. Środkowa i górna Rega, Resko, Łobez, Świdwin.
III. Dolna i środkowa Parsęta, Kołobrzeg, Karlino, Białogard.
4. Obiekty tej grupy obejmują strefy ujściowe wybranych rzek. Pozwalają one
ocenić prawidłowość przedstawienia linii brzegowej Bałtyku.
IV. Dolna Rega, Trzebiatów.
V. Rzeki Wieprza oraz Grabowa, Darłowo.
VI. Rzeka Łupawa, jezioro Gardno, Smołdzino, Łeba.
5. Zalew Kamieński – obiekt szczególnie trudny dla analizy i interpretacji ze
względu na znaczną ilość popełnionych błędów podczas kartowania na
stosunkowo niewielkim obszarze. Linia brzegowa Zalewu była mierzona
najprawdopodobniej w obrębie poszczególnych majątków czy miejscowości
niezależnie od siebie. Podstawowym błędem jest tu nieprawidłowa lokalizacja
ujścia Dziwnej do Zalewu Kamieńskiego.
VII. Zalew Kamieński, Dziwna,
Kamień Pomorski.
6. Obraz Zalewu Szczecińskiego oraz wysp Uznam i Wolin.
Krzysztof Siedlik
34
Przykład I. Puszcza Goleniowska, Ina, jezioro Dąbie
Mapy uzupełniono elementami współczesnej hydrografii.
A obiekty zaznaczone na mapie i opisane w komentarzu.
współczesny bieg rzeki według MTP (1984).
zastosowane sygnatury rzek na mapie Lubinusa.
Ryciny 6 i 7. Fragmenty map Lubinusa przed i po kalibracji
bieg rzeki Iny na mapie Gilly’ego.
droga pomiędzy Goleniowem a Stargardem.
Rycina 8. Fragment mapy Gilly’ego przedstawiający bieg rzeki Iny i drogi
pomiędzy Goleniowem a Stargardem
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
35
Komentarz
Obiekt A i B – rzeka Ina
W dolnym biegu Ina na odcinku od Goleniowa do Roztoki Odrzańskiej meandruje. Widoczne tu meandry Iny (obiekt A) znajdują potwierdzenie w terenie50.
W roku 1805 na tym odcinku wybudowano kanał51, którym płynie obecnie Ina.
Na mapie Lubinusa rzeka na południe od Goleniowa (obiekt B) płynie skrajem
ówczesnej puszczy, na wschód od doliny Iny, w odległości 1–2,5 km. Wizualnie
różnica wydaje się być znaczna. Ponieważ bieg rzeki jest ściśle związany doliną
rzeczną, można przyjąć, że na tym odcinku Ina mogła być skartowana w miejsce
drogi łączącej Goleniów ze Stargardem. Potwierdzeniem tego faktu jest zamieszczona poniżej mapa Gilly’ego (rycina 6) przedstawiająca tę sytuację w drugiej
połowie XVIII wieku.
Obiekt D – jezioro Dąbie
Obraz jeziora Dąbie na mapie Lubinusa w niewielkim stopniu przypomina
współczesny jego kształt. Jego zasięg dodatkowo podkreślono białym konturem.
Zbiornik ten w stosunku do dzisiejszego jest znacznie mniejszy. Wykonano próbę
obliczenia powierzchni Dąbia na mapie Lubinusa. Wynosi ona około 3700 ha,
co stanowi 70% obecnego obszaru Dąbia. Ponadto, odnotować należy fakt pokrywania się zachodniego zasięgu Puszczy Goleniowskiej na mapie Lubinusa ze
współczesną linią brzegową jeziora Dąbie, co pośrednio potwierdza poprawność
analizy. Wyznacznikiem poprawności przedstawienia ówczesnego kształtu i zasięgu jeziora są ujścia rzek Płoni (na południu) oraz Iny (na północy).
50 Informacja ustna prof. R. Borówki z Uniwersytetu Szczecińskiego.
H. Berghaus, Landbuch des Herzogthums Pommern und des Fürstenthums Rügen, II Th.,
Bd. 5, Berlin–Wriezen a/O 1873, s. 863.
51 Krzysztof Siedlik
36
Przykład II. Miedwie, Będgoszcz, Wełtyń
Mapę uzupełniono elementami współczesnej hydrografii.
A obiekty opisane w komentarzu.
współczesny bieg rzek według MTP (1984).
rzeki na mapie Lubinusa.
Rycina 9. Fragment mapy Lubinusa
A obiekty opisane w komentarzu.
współczesny bieg rzek według MTP (1984).
bieg rzeki na mapie Lubinusa.
drogi, które zostały naniesione na mapie Lubinsa jako rzeki.
Rycina 10. Fragment mapy Gilly’ego (obejmuje on zasięgiem Nizinę Pyrzycką)
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
A B 37
jezioro Miedwie.
jezioro Będgoszcz.
oś obrotu jezior w lustrzanym odbiciu.
Rycina 11. Błąd lustrzanego odbicia jezior Miedwie i Będgoszcz na tle hipsometrii
Komentarz
Obiekt A i B – jeziora Miedwie i Będgoszcz
Błąd ten stwierdzono w trakcie analizy hipsometrii52. Charakterystyczne
ułożenie jeziora Będgoszcz pozwoliło na odkrycie nieprawidłowości w jego lokalizacji. W dalszej kolejności podobną sytuację stwierdzono dla jeziora Miedwie.
Heinrich Berghaus53, opisując Miedwie, porównał je do szyszki wypukłą stroną
zwróconej na zachód. Ernst Gaedke54, charakteryzując regulację rzeki Płoni oraz
obniżenie poziomu wody w Miedwiu, stwierdził, że autor mapy nigdy w życiu nie
mógł widzieć jeziora Będgoszcz na własne oczy. Fakt, że błąd dotyczy jednego
K. Siedlik, Odczytana z map historia Miedwia, w: Jezioro Miedwie i Nizina Pyrzycka, red.
R. Borówka, Szczecin 2007.
52 53 H. Berghaus, Landbuch des Herzogthums Pommern und des Fürstenthums Rügen, II Th.,
Bd. 3, Berlin 1868, s. 107.
54 E. Gaedke, Die Ablassung der Madü unter Friedrich dem Großen 1770–1774, Pyritz 1936,
s. 47–48.
Krzysztof Siedlik
38
z największych jezior Pomorza, nazywanego Pomorskim Morzem55, dowodzi nieznajomości topografii Księstwa Pomorskiego. Błąd ten związany jest z technologiami miedziorytu, akwafortu, które wymagały negatywu mapy56.
Obiekt C – jezioro Wełtyń
Obraz Wełtynia i rzeki Krzekna wykazuje wyraźne nawiązanie do ich
współczesnego obrazu. Różnica w położeniu wynika z obrócenia całości obiektu
o kilka stopni. Najprawdopodobniej obrót ten spowodowany jest błędem lustrzanego odbicia jeziora Będgoszcz, w którym Krzekna ma swoje ujście. Jednocześ­
nie samo jezioro Wełtyń jest lustrzanym odbiciem jego obecnego obrazu.
Obiekt D – jezioro Płoń
Jezioro jest nieproporcjonalnie duże. Wielkością zbliżone jest do Miedwia.
Obecne jezioro Płoń jest trzykrotnie mniejsze niż Miedwie. Jest to efekt nieprawidłowego przeskalowania jeziora w trakcie kartowania.
Przykład III. Środkowa i górna Rega, Resko, Łobez, Świdwin
A współczesny bieg rzek.
bieg rzek na mapie Lubinusa.
drogi skartowane jako rzeki na mapie Lubinusa.
obiekty opisane w tekście.
Ryciny 12 i 13. Obraz środkowej i górnej Regi
na mapie Lubinusa i topograficznej Polski
55 W. Halbfass, Etwas vom Pommerschen Meere. „Deutsche Fischerei Zeitung” 22, 1899,
s. 569; E. Gaedke, Die Ablassung..., s. 7.
56 Negatyw powstawał analogicznie do metod stosowanych w litografii. Na odwrocie pozytywu wykreślonej mapy w wyniku nakłuwania jej treści powstawał negatyw obrazu.
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
39
Komentarz
Bieg Regi po przetworzeniu na mapie Lubinusa jest relatywnie poprawny.
Jedyne wyjątki, gdzie jest zamieniona sygnatura drogi z sygnaturą rzeki, to:
– obiekt A – lokalna droga pomiędzy Barkowem a Reskiem,
– obiekt B – odcinek drogi Świdwin–Sława.
W południowej części tego fragmentu mapy Lubinusa znajduje się jezioro
Woświn, które ani kształtem, ani ułożeniem nie pasuje do współczesnej sytuacji.
Najprawdopodobniej jest to przykład błędu lustrzanego odbicia i nieprawidłowej
orientacji jeziora.
Przykład IV. Parsęta, Kołobrzeg, Karlino, Białogard
A współczesny bieg rzeki.
bieg rzeki na mapie Lubinusa.
drogi zinterpretowane jako rzeki.
obiekty opisane w tekście.
Ryciny 14 i 15. Obraz rzeki Parsęty na mapach Lubinusa i Gilly’ego
Komentarz
Obiekt A
Na mapie Lubinusa Parsęta od Kołobrzegu początkowo biegnie w miejscu
współczesnej drogi po wschodniej stronie właściwej rzeki, przekraczając ją dopiero w Rościerznie. Następnie drogą Kołobrzeg–Świdwin (obecnie droga wojewódzka 162) dociera do miejscowości Gościno. Wcześniej na wysokości Ząbrowa na mapie skartowany jest dopływ. Mógł to być właściwy bieg Parsęty. Jego
Krzysztof Siedlik
40
lokalizacja na południe od doliny rzeki wskazuje, że dolny odcinek rzeki wymagałby indywidualnego przeskalowania.
Obiekt B
Od wspomnianego powyżej Gościna rzeka kieruje się na Karlino, obecnie
lokalną drogą. Kolejny fragment rzeki można określić jako jednoznaczny (wzorcowy) przykład zamiany przez Lubinusa rzeki z drogą. Jest to droga pomiędzy
Karlinem a Białogardem.
Obiekt C
Innym przykładem na tym fragmencie mapy zamiany sygnatur jest lokalna
droga pomiędzy Nosowem a Białogórzynem na północ od Białogardu.
Przykład IV. Dolna Rega, Trzebiatów
A współczesny bieg rzeki.
bieg rzeki na mapie Lubinusa.
drogi zinterpretowane jako rzeki.
obiekty opisane w tekście.
Ryciny 16 i 17. Obraz dolnej Regi oraz rzek Błotnicy i Dębosznicy
na mapach Lubinusa i Gilly’ego
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
41
Komentarz
Obiekt A
Obszar dolnej Regi i jej ujścia do Bałtyku wydaje się być jednym z gordyjskich węzłów tej mapy. Na brak danych dotyczących konkretnej lokalizacji ujścia Regi w przeszłości nałożyły się nieprawidłowości kartowania. Do Trzebusza
(Tribus) bieg Regi na mapie Lubinusa wydaje się być fragmentem drogi z Trzebiatowa. Dalsza część rzeki na mapie Lubinusa kończy swój bieg w Bałtyku na
przedłużeniu odcinka rzeki pomiędzy Nowielicami a najbardziej wsuniętymi na
wschód zabudowaniami Włodarki dochodzącymi aż do Regi. Obok ujścia Regi
skartowane jest Deep (Regoujście). Na wysokości Trzebusza nad Regą osadzona
została wieś Roby. Obydwie miejscowości zostały nieprawidłowo skartowane.
Na północ od analizowanego obszaru, pomiędzy doliną Regi a Bałtykiem, występują na polskim wybrzeżu najpełniej rozwinięte wydmy paraboliczne57 o wysokości dochodzącej do 35 m n.p.m. Na mapie topograficznej Polski u podstawy
wydm znajduje się fragment starego koryta Regi, ale jego lokalizacja i kształt
wskazują, że rzeka płynęła jedynie wzdłuż wspomnianego wału wydm.
Porównanie kształtu i lokalizacji rzeki na odcinku od Nowielic do ujścia
Bałtyku sugeruje następujące wyjaśnienie tej nieprawidłowości w lokalizacji ówczesnego ujścia Regi. Wiąże się ona z niedostateczną wiedzą autora mapy o tym
rejonie wybrzeża i założeniem, że rzeka bezpośrednio uchodzi do morza. Tymczasem w rzeczywistości Rega płynie około 3–4 km wzdłuż wspomnianych powyżej
wydm, aż do sztucznego ujścia rzeki, które przechodzi poprzez pole wydmowe.
Obrócenie Regi na mapie Lubinusa, w przybliżeniu o 90° w kierunku wschodnim, wskazuje prawdopodobny kierunek płynięcia ówczesnej rzeki. Pierwsza możliwość oznaczona na mapie 1 to obecna Zgniła Rega, a druga to Stara Rega płynąca
w kierunku jeziora Resko. W obu przypadkach długość od miejsca przecięcia się
współczesnej rzeki z Lubinusa pokrywa się z odległością do dwóch cieków płynących prostopadle do linii brzegowej Bałtyku. Być może jednym z nich był kanał.
Według historycznych zapisów odcinek ujściowy Regi był sztucznym kanałem wykopanym przez trzebiatowian z pomocą przeora w Białobokach. Martin Zeiller58,
powołując się na Kronikę Saksońską Chytraeusa, tak opisuje powyższą zmianę
biegu tej rzeki: dużo wcześniej, gdy Rega miała ujście na gruncie kołobrzeskim
B. Rossa, Rozwój brzegu i jego odcinki akumulacyjne, w: Pobrzeże Pomorskie, red. B. Augustowski, Wrocław–Gdańsk 1984.
57 58 M. Zeiller, Topographia Electorat Brandenburgici et Ducatus Pomeraniae, 1652, s. 40.
Krzysztof Siedlik
42
i zalewie [Jezioro Resko Pomorskie – przyp. K.S.], mieszkańcy Kołobrzegu zablo­
kowali rzekę umocnieniami z bali wbitymi w dno rzeki. Potwierdzeniem tego faktu
jest zaskarżenie Trzebiatowa przez klasztor w Białobokach, że wbrew woli przeorów i konwentu zmienił on bieg rzeki. Pismo to znajdowało się w aktach miejskich z lat 1492–149959. Przyczyną budowy kanału było ponadto zniszczenie portu
oraz zasypanie kanału (alte Tief ) górami piachu przez mieszkańców Kołobrzegu60.
Według Heintza Hauptmanna do aktu tego doszło w latach 1445–1449. Wcześniej
rzeka uchodziła do jeziora Resko Przymorskie.
Rycina 18. Fragment mapy Gilly’ego (1789)
Hauptmann w swojej pracy zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny szczegół
dotyczący lokalizacji Regoujścia. W licznych dokumentach pojawia się określenie „Stara Rega” jeszcze przed powstaniem trzebiatowskiego Regoujścia, to jest
przed rokiem 1457, co świadczyłoby o tym, że istniało inne ujście rzeki Regi.
Zauważa też, że zasypanie ujścia w porcie w okolicy Dźwirzyna wiązałoby się
z zablokowaniem wód jeziora i zalaniem miejskich gruntów na wschód od niego.
Sugeruje on, że pomiędzy starym Regoujściem koło Dźwirzyna a nowym w Mrzeżynie istniała jeszcze jedna lokalizacja portu nad Regą, której świadectwem
59 H. Hauptmann, Der Hafenort Regamünde, „Baltische Studien” Jg. 18, Stettin 1860, s. 91.
60 Ibidem, s. 109.
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
43
były resztki budowli, konstrukcji odsłonięte na plaży pomiędzy Treptower Deep
(Mrzeżyno) a Kolberger=Deep (Dźwirzyno) w roku 1855 podczas gwałtownego
sztormu. Hauptmann61 lokalizuje ten port na wysokości łąk nazywanych jeszcze
w XIX wieku Regamünde. Rozpościerały się one pomiędzy jeziorem Resko Pomorskie a Mrzeżynem.
Rycina 19. Fragment mapy geologicznej Blatt Robe (1915)
Elementy zachowanej infrastruktury dawnego portu Regoujście na mapie
Gilly’ego to:
– droga z Robe do West Treptowsche Deep oznaczona jako Frachtstrasse
oraz most na Redze,
– droga z Robe do Treptowsche Deep oznaczona jako gemeiner Weg, droga
gruntowa.
Mapa geologiczna przedstawia przybliżoną lokalizację kanału według opisu podanego przez Hauptmanna. Hipotetyczny kanał kończy bieg koło ścieżki
prowadzącej na plażę. Ścieżka opisana jest na mapie topograficznej jako ścieżka
zmarłych.
Obiekt B
Podstawową trudnością w przypadku obiektu B było rozstrzygnięcie, która z rzek jest przedstawiona na mapie. Opis rzeki na mapie Spie wskazywał na
61 Ibidem, s. 102.
Krzysztof Siedlik
44
Błotnicę, natomiast usytuowanie cieku – na Dębosznicę. Analiza miejscowości
zlokalizowanych nad ciekiem Błotnica ostatecznie rozstrzygnęła ten problem.
Błotnica kończy swój bieg w jeziorze. Najprawdopodobniej jest to obrócone o 90º
Resko Przymorskie. Obok niego znajduje się jeszcze jedno niewielkie jezioro.
Bieg cieku jest znacznie przesunięty w kierunku Dębosznicy, tym samym niezgodny z rzeczywistym biegiem rzeki. Podobny efekt wpasowania mapy otrzymał Szeliga62.
Obiekt C
Lokalizacja i kształt Regi Lubinusa na tym odcinku nawiązuje do przebiegu
drogi pomiędzy Trzebiatowem a Gryficami. Także bieg rzeki Mołstowa odzwierciedla lokalne połączenia drogowe pomiędzy Borzęcinem, Brojcami i Rzesznikowem.
Przykład V. Rzeki Wieprza, Grabowa, Drawno
A współczesny bieg rzeki.
bieg rzeki na mapie Lubinusa.
drogi zinterpretowane jako rzeki.
obiekty opisane w tekście.
Ryciny 20 i 21. Obraz rzek Wieprza i Grabowa na mapach Lubinusa i Gilly’ego
62 J. Szeliga, Dokładność mapy Pomorza..., s. 155.
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
45
Komentarz
Szczególnym przypadkiem jest rzeka Grabowa, gdzie drogi biegną w bliskiej odległości od rzeki, co też stało się przyczyną zamiany lokalnej drogi na
rzekę – obiekty A, B, C. Obiekt koło Sławna pokazany na mapie Gilly’ego jako
droga (obecnie droga wojewódzka nr 209), na mapie Lubinusa jest dopływem
Wieprzy.
Przykład VI. Rzeka Łupawa, jezioro Gardno, Smołdzino
A współczesny bieg rzeki.
drogi zinterpretowane jako rzeki.
obiekty opisane w tekście.
Ryciny 22 i 23. Obraz rzeki Łupawa na mapach Lubinusa i Gilly’ego
Komentarz
Wpasowanie tego fragmentu wykonano w pierwszym etapie na podstawie
miejscowości Darłowo, Słupsk i Smołdzino. W drugim etapie wykorzystano
Krzysztof Siedlik
46
charakterystyczne zakole wokół góry Rowokół. Podobnie jak w przypadku innych odcinków wybrzeża, także i tu wystąpiły znaczne problemy w kalibracji.
Zwraca uwagę znaczna zmiana skali w stosunku do oryginału mapy. Świadczy
o tym obraz jeziora Gardno i ujścia rzeki Łupawa. Pozwala to między innymi
na ocenę zmian linii brzegowej w okresie ostatnich 400 lat. Porównanie map
Lubinusa i Gilly’ego wskazuje na wyraźnie znaczne zmiany linii brzegowej na
północ od jeziora Gardno. Podobny obraz tego obszaru przedstawia w swojej
pracy Szeliga63.
Obiekty A i B
Od miejscowości Siecie Łupawa Lubinusa biegnie lokalnymi drogami, przekraczając współczesną rzekę w okolicy Drzeżewa. Dalej kieruje się drogą na
Damnicę, następnie towarzyszy Łupawie aż do miejscowości Łebień.
Przykład VII. Zalew Kamieński, Dziwna
cieki i zbiorniki wodne Lubinusa odbiegające kształtem
i lokalizacją od współczesnych.
współczesne cieki i zbiorniki wodne.
obiekty opisane w tekście.
A Ryciny 24 i 25. Obraz rzeki Dziwna na mapie Lubinusa
oraz na mapie topograficznej Polski
63 Ibidem, s. 157.
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
47
Komentarz
Przeprowadzona analiza przedstawia dwie możliwe wersje obrazu zalewu
w XVI wieku. Pierwszą z nich zaprezentowano na rycinie 24. W jej przypadku
przyjęto poprawność lokalizacji Wolina i Kamienia Pomorskiego, które posłużyły do pierwszego etapu kalibracji. Następnie całość obrazu nieznacznie przesunięto na południe, dopasowując sieć rzeczną do jej współczesnego obrazu. Efektem jest obraz zalewu Lubinusa, w którym mieści się w całości obecny Zalew
Kamieński. Uwagę zwraca wielkość Wyspy Chrząszczewskiej, która zbliżona
jest do dzisiejszej.
Przeciwko temu wpasowaniu przemawiają dwa istotne fakty:
1.Obszar na północ od Kamienia Pomorskiego znajdujący się „pod wodą”
to wysoczyzna morenowa, której wysokość dochodzi prawie do 10 m
n.p.m. i niemożliwe jest, aby kiedykolwiek w ostatnim tysiącleciu znalazła się ona pod wodą.
2.Miejscowości zlokalizowane nad wodami Zalewu, jak Wrzosowo, Żółcino, Dziwnówko, znajdują się w znacznej odległości od brzegu (kilka
kilometrów).
Obiekt A
Rzeka Dziwna wpada do Zalewu Kamieńskiego na południe od Kamienia
Pomorskiego, na wschód od Wyspy Chrząszczewskiej. Nieprawidłowość tę po
raz pierwszy odnotowali Grzegorz Szalast, Radosław Tomaszewski i Monika
Ogiewa64. Miejsce lokalizacji tego odcinka Dziwnej na mapie Lubinusa pokrywa
się z Zatoką Cichą głęboko wrzynającą się w stały ląd. Ze względu na konfigurację terenu, budowę geologiczną tego obszaru ta lokalizacja rzeki fizycznie była
niemożliwa.
Obiekt B
Przedstawia Jezioro Koprowskie, którego kształt diametralnie odbiega od
obecnego jego obrazu. Przypomina on typowe jezioro rynnowe. Jego zasięg aż do
Warnowa wskazywałby na połączenie jezior: Koprowskiego, Kołczewskiego, Domysławskiego, Czajczego, Warnowskiego w jeden system wodny. Ten bardzo nietypowy wydłużony kształt jeziora zlokalizowanego wśród bagien może wskazywać
64 G. Szalast, R. Tomaszewski, M. Ogiewa, „Dziwny” przypadek na Wielkiej Mapie Księstwa
Pomorskiego – przyczyna do badań nad poprawnością sieci wodnej na dawnych mapach, XXVII
Konferencja Historyków Kartografii „Dawne Mapy jako źródła badaniach geograficznych i historycznych”, Lublin 2013.
Krzysztof Siedlik
48
na bardzo istotny ówczesny element środowiska, jakim mógł być niski stan zalewu
drenujący przyległe do niego obszary, co też stawia pod znakiem zapytania możliwość połączenia wymienionych powyżej jezior w jeden akwen.
W związku z wątpliwościami przedstawionymi powyżej co do poprawności
kalibracji podjęto próbę ponownego wpasowania mapy, ale na podstawie trzech
punktów wysokiego brzegu zalewu (obszary wysoczyzny): Zastań, Żółcin oraz
Kamień Pomorski. Przyjęto, że obszary te nie mogły się znajdować podczas pomiaru pod wodą. Wyniki kalibracji przedstawiono na rycinach 26 i 27. Pierwsza z rycin wykonana jest na tle skalibrowanej mapy Lubinusa, druga natomiast
ma w tle współczesną linię brzegową oraz zasięg i kształt wydm wykreślony
na podstawie rysunku hipsometrycznego mapy topograficznej Polski w skali
1 : 10 00065.
W odczuciu autora skalibrowany został poprawnie jedynie obszar na północ
od linii Zastań–Kamień Pomorski. Stąd Wyspa Chrząszczewska jak i południowa
oraz południowo-zachodnia część zalewu wyraźnie odbiegają wielkością obiektów
topograficznych od części północnej. Także północno-wschodnia część analizowanej mapy wykazuje nieprawidłowości w przebiegu linii brzegowej Bałtyku.
miejsca, na podstawie których wykonano kalibrację mapy.
współczesna linia brzegowa Bałtyku.
linia brzegowa Bałtyku oraz Zalewu Kamieńskiego na mapie Lubinusa.
A obiekty opisane w tekście.
kształt i lokalizacja współczesnych wydm pomiędzy Bałtykiem a Zalewem Kamieńskim.
lokalizacja wybranych miejscowości wymienionych w komentarzy.
65 Mapa Topograficzna Polski 1 : 10 000 (1984).
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
49
Ryciny 26 i 27. Obraz Zalewu Kamieńskiego po kalibracji fragmentu mapy Lubinusa
Obiekty A i B
W wyniku wpasowania mapy ujście Dziwny na mapie Lubinusa przesunęło
się w okolicę Międzywodzia (Heidebrink), około 2,5 km od dzisiejszego ujścia
(sztucznego przekopu). Na mapie miejsce to jest opisane jako Gr. Divenov (Wielki Dziwnów). Pokrywa się ono z bardzo charakterystycznym układem wydm,
których kształt i ułożenie nawiązuje do dominujących północno-zachodnich kierunków wiatrów. Ich powstanie wymagało wolnej przestrzeni od strony Bałtyku. Taką przestrzeń dawały między innym ujścia rzek lub/i obszary intensywnej
działalności ludzkiej. Sytuację tę przedstawia obiekt B znajdujący się na zapleczu poprzedniego ujścia Dziwnej66, obecne Jezioro Martwe. Znamienne jest też,
że szczególnie rozwinięte formy akumulacyjne w morzu występują właśnie na
wysokości Międzywodzia. Na tym wybrzeżu odnotowano 6 wydm w różnym
stadium rozwoju o tak specyficznym kształcie wskazującym na prawdopodobne
ujścia Dziwnej (rycina 13, obiekt A).
Obiekt C
Kolejnym bardzo interesującym elementem tego fragmentu mapy jest znajdujący się na Bałtyku na wysokości dzisiejszego Dziwnowa (białe kółko) napis
Portus Divenov. Jest to jedyne takie oznaczenie portu na tej mapie. Książę Szczeciński Jan Fryderyk planował założenie portu w Dziwnowie celem pobierania
opłat za przejazd. Projekt ten zrealizowano dopiero w roku 158867. Na wschód od
Ost Divenow w poprzek Kosy Dziwnowskiej wykopano kanał dla statków. Miał
on szerokość 1 pręta, a jego głębokość wynosiła 1/2 pręta. Po kilku latach kanał
został zasypany przez piasek. Berghaus sugeruje, że kanał ten powstał dokładnie
na wprost wzniesienia Falkenberg znajdującego się po drugiej stronie obecnej
Zatoki Wrzosowskiej.
Znamienna jest data powstania kanału, czyli rok 1588. Jest to rok, w którym
powstał rejestr podatkowy. Kanał najprawdopodobniej nie został w nim ujęty.
A ponieważ istniał on tylko kilka lat, nie odnotowano go także w kolejnym roku,
1606. Być może stąd bierze się brak konkretnej jego lokalizacji na mapie.
W związku z opisaną powyżej sytuacją rodzi się wiele wątpliwości i pytań:
1.Czy na pewno Dziwna wypływała w tym czasie w okolicy Między­wodzia?
66 Erste Topographische Aufnahme Blatt 599, rok 1829.
H. Berghaus, Landbuch des Herzogthums Pommern und des Fürstenthums Rügen, II Th.,
Bd. 1, Berlin, s. 609–610.
67 Krzysztof Siedlik
50
2.Czy miejscowość Dziwnów Zachodni (Gr. Divenow) przemieszczała się
wraz z ujściem Dziwnej na wschód?
3.Dlaczego powstał kanał i port Dziwnów, skoro na mapie Lubinusa widoczne jest wyraźne połączenie zalewu z Bałtykiem? Czy było to
związane z obniżeniem poziomu wody w Bałtyku, a w konsekwencji zapiaszczeniem ujścia Dziwnej?
4.Jak długo funkcjonowało ujście Dziwnej w okolicy Międzywodzia?
5.W jakim tempie następowały przemieszczenia ujścia Dziwnej? Czy
występowały one tylko w jednym kierunku (wschodnim)?
Z rozkładu i kształtu wydm wynika, że przez krótki okres, prawdopodobnie po silnych sztormach przy dominujących północnych i północno-zachodnich
wiatrach w relatywnie krótkim czasie, funkcjonowały najprawdopodobniej dwa
inne ujścia. Znajdowały się one około 400–700 m na zachód od ujścia z pierwszej połowy XIX wieku, którego pozostałością jest Jezioro Martwe. Najbardziej
wykształcone wydmy wydają się być w okolicy właśnie Międzywodzia. Jedno­
cześnie widoczne są szczególnie rozwinięte formy akumulacyjne w tym rejonie
Bałtyku68. Jeśli skalibrowany fragment mapy Lubinusa obejmujący swoim zasięgiem Zalew Kamieński przedstawia rzeczywisty obraz z XVI wieku, to zmiany
wybrzeża musiały być w tym czasie bardzo dynamiczne. Szwedzka mapa Pomorza Przedniego z roku 165469 przedstawia ujście w sposób przypominający
dzisiejszy stan tego wybrzeża. W roku 1625 na Bałtyku miał miejsce jeden z największych sztormów ostatnich kilkuset lat, który zatopił między innymi Wolin70.
Gwałtowne sztormy mogły lokalnie drastycznie zmienić linię brzegową południowego Bałtyku.
Obiekt D
Obiekt obejmuje jedynie 6 miejscowości, których lokalizacja nasuwa wiele
wątpliwości. Żółcino (Soltin) leżące obecnie bezpośrednio nad wodą na mapie jest
około 1000 m od linii brzegowej. Jest ono na tym samym południku co Dziwnówek znajdujący się około 800 m od linii brzegowej Zalewu Kamieńskiego. Wrzosowo umiejscowione jest w pobliżu Grabowa, niedaleko Kamienia Pomorskiego.
Zatoka Wrzosowska, integralna część zalewu, nie istnieje w czasach Lubinusa.
68 Geologische Karte von Preußen und benachbarten deutschen Ländern, Blatt (12–57) Fritzow,
1886/1921.
69 H.H. Crusse, Mapa Pomorza Przedniego (Pomerania Regia Sive), 1654.
C.F. Wustrack, Nachtrag zur kurzen histor.-geogr.-statist. Beschreibung von Vor- und Hin­
terpommern, Stettin 1795, s. 89.
70 Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
51
Zalew kończy się na przesmyku, przed Półwyspem Międzywodzkim. Jego zasięg
na mapie geologicznej71 wyznacza izobata 2 m.
Obiekt E
Południowa część zalewu z Wyspą Chrząszczewską po kalibracji jest dwukrotnie mniejsza niż obecnie, co jest niemożliwe. Jeśli przyjrzeć się tej części zalewu, to na tym obszarze kumulują się następujące niezgodności, które wpłynęły
na obraz topografii w tej części mapy:
1.Wyspa Chrząszczewska jest nieproporcjonalnie mała w stosunku do
wielkości zalewu.
2.Jezioro Koprowskie jest nieprawidłowo zlokalizowane na mapie.
3.Nieprawidłowo osadzone ujście Dziwnej do zalewu.
Błędy czy rzeczywisty obraz Zalewu Szczecińskiego
oraz wysp Uznam i Wolin
Jednym z największych wyzwań jest ocena wielkiego obszaru, jakim jest Zalew
Szczeciński wraz z wyspami Wolin i Uznam. Co może dać analiza tak olbrzymiego obszaru, jeśli wyniki badań wyraźnie wskazują, że im większa skala, tym
otrzymywane były lepsze rezultaty dopasowania mapy Lubinusa do rzeczywistej
topografii terenu? Aby odpowiednio ten problem naświetlić, niezbędne jest zwrócenie uwagi na ówczesny klimat i konsekwencje z tym związane.
Lubinus tworzył swoją mapę na podstawie materiałów kartograficznych,
które powstały w okresie tak zwanej Małej Epoki Lodowej trwającej od roku 1350
do 1850. W tym czasie odnotowano trzy znaczne oziębienia, z których w analizowanym przypadku najistotniejsze znaczenie ma Oziębienie Spörer. Trwało
ono od roku 1420 do 1570. Z tym oziębieniem ściśle wiąże się obniżenie lustra
wody w Bałtyku. Badania prof. Karola Rotnickiego72 na środkowym wybrzeżu
potwierdziły to zjawisko. Poziom wody w Bałtyku był w okresie Małej Epoki
Lodowej co najmniej 1 m poniżej obecnego poziomu wody. Lubinus tworzył
swoją mapę na początku XVII wieku. Materiały, jakie mógł otrzymać, związane
były z rejestrami z lat 1572, 1588, 1606. Można założyć, że większość pochodziła
z wcześniejszych lat. Utworzenie rejestru podatkowego to długi i skomplikowany
proces trwający kilka, kilkanaście lat. W związku z powyższym, czy możliwe
71 Geologische Karte von Preußen...
K. Rotnicki, Identyfikacja, wiek i przyczyny holoceńskich ingresji i regresji Bałtyku na pol­
skim wybrzeżu środkowym, Smołdzino 2009.
72 52
Krzysztof Siedlik
jest, że mapa Lubinusa przedstawia opisaną powyżej sytuację? Analizę tego fragmentu mapy przedstawiono poniżej.
Zalew na mapie Lubinusa w porównaniu ze współczesnym jego kształtem
jest wyjątkowo wąski. Można by to opisać krótko jako niezgodny z „rzeczywistym kształtem”. Ponadto, na mapie występuje wiele nieprawidłowości, które
mogą mieć w nawiązaniu do powyżej przedstawionych tez dotyczących zmian
klimatu i jego konsekwencji logiczne wytłumaczenie.
Charakterystyczne elementy zalewu i Bałtyku na mapie Lubinusa niezgodne ze współczesną topografią to:
A.Zatoka Wrzosowska na mapie nie istnieje, obecnie maksymalna
głębokość wynosi około 2 m.
B. Półwysep Rów nie istnieje. Rodzi się pytanie, czy nastąpiło jego połączenie z lądem na zachodzie poprzez mieliznę Płocińską (głębokość mielizny około 2 m)?
C. Zatoka Skoszewska nie istnieje (głębokość około 3 m)?
D. Bardzo szerokie strefy brzegowe dla zalewu i Bałtyku wynoszące
1–3 km.
E. Miejscowości obecnie znajdujące się bezpośrednio nad wodą na mapie
Lubinusa są 0,5–3,0 km od wody (Trzebież, Stępnica, Warnołęka, Skoszewo).
F. Częścią Półwyspu Nowowarpieńskiego jest Cypel Miroszewski, a brzeg
nawiązuje tu do współczesnego przebiegu izobaty 2 m.
G.Zatoka Warsin na zachód od Starego Warpna nie istnieje.
H.Na przedpolu wzniesień Grzywacza, Gosania, Kawczej Góry od strony
Bałtyku znajduje się grunt o znacznej powierzchni opisany jako Swine
Hovet. Nadanie nazwy fragmentowi lądu (platforma abrazyjna) świadczy o tym, że jego okazanie na mapie nie jest przypadkiem ani błędem
kartowania.
I. Miejscowości Ost i West Swine, Misdrogen, Werder znajdują się w znacznej odległości od wody.
J. Na wyspie Uznam na północny zachód od Świnoujścia, w okolicy dzisiejszej miejscowości Bansin w obrębie strefy brzegowej znajduje się napis Alte Küste – Stare Wybrzeże.
K.Miejscowość Dammerow znajduje się na przesmyku pomiędzy Bałtykiem a zalewem Achter Wasser o szerokości co najmniej 1,5 km. Historia
tej miejscowości na wąskim przesmyku lądu to legenda jej przetrwania
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
53
w obliczu sztormów i ciągłej walki o odzyskanie lądu, który zabierało
morze.
L. Jezioro Wicko Wielkie.
Rycina 28. Obraz Zalewu Szczecińskiego oraz wysp Wolin i Uznam
na mapie Lubinusa
Należałoby tu jeszcze wspomnieć o zmianach linii brzegowej zalewu Achter
Wasser. Znajduje się on na zachód od Zalewu Szczecińskiego. Bardzo charakterystyczną formą brzegową jest półwysep Loddiner Hoft znajdujący się w północnej części tego zalewu. U jego nasady znajduje się miejscowość Loddin. Na mapie
Lubinusa półwysep ten nie istnieje. Północno-wschodni brzeg zalewu wyraźnie
„oddala” się od morza. Nie istnieje zatoka (jezioro) Krinkersee. Obecna głębokość zalewu na tym obszarze wynosi około 2 m.
Zbiorniki wodne połączone z Zalewem Szczecińskim są znacznie mniejsze,
na przykład jezioro Dąbie na mapie Lubinusa ma 70% obecnej powierzchni. Inne,
Krzysztof Siedlik
54
jak płytkie, ale o znacznej powierzchni jezioro Ahlbeck na południe od Jeziora
Nowowarpieńskiego, połączone ciekiem z tym jeziorem, nie zostało skartowane
(nie istniało?).
Pośrednim potwierdzeniem zaprezentowanej tu hipotezy obrazu wybrzeża
zalewu i południowego Bałtyku na mapie Lubinusa są wyniki autora analiz map
katastralnych Pomorza Przedniego z roku 1692 oraz map topograficznych Friedricha Schmettaua z 1780. Mapy te, wykonane także w okresie wspomnianego
ochłodzenia klimatycznego, przedstawiają poziom wody niższy o 1–2 m w stosunku do dzisiejszego73. Badania i analizy map XVII- i XVIII-wiecznych wykazały, że linia brzegowa pomiędzy Płocinem a Wolinem na mapach Schmettaua
z roku 1780 przebiegała 200–400 m na południe od dzisiejszej linii brzegowej.
W przypadku map katastralnych z roku 1695 różnica ta wyniosła aż 500 m.
Berghaus74 w opisie dotyczącym Trzebieży (Ziegenort), prezentując znaczne
zmiany brzegu, przywołuje sagę, którą opowiadano w tej okolicy. Przed laty pewien duchowny z Trzebieży wygłaszał kazania w Świętowicach po drugiej stronie Roztoki Odrzańskiej. Udawał się tam na grzbiecie konia, pokonując płytką
i wąską wówczas Roztokę Odrzańską. Alfred Haas75 publikuje między innymi
trzy sagi pomorskie opowiadające niezależnie od siebie o wąskiej i płytkiej Roztoce Odrzańskiej i tak samo wyglądającej cieśninie Piana. Według Słownika języ­
ka niemieckiego braci Grimm w przypadku odwoływania się do realnych miejsc,
osób saga przekazuje rzeczywiste zdarzenia, które z czasem zostały dodatkowo
upiększone i ubarwione76.
Podsumowanie
Przedstawiona główna teza, że Lubinus tworzył swoją mapę na podstawie nie
tylko zebranych przez siebie materiałów, znalazła pośrednio potwierdzenie
w wynikach przeprowadzonych analiz treści mapy. Oznacza to, że na przełomie
XVI i XVII wieku istniały w Księstwie Pomorskim dane katastralne w formie
szkiców i map, z których mógł korzystać Lubinus. Znaczne zróżnicowanie skali
fragmentów kalibrowanych mapy Lubinusa wskazuje na jeden z podstawowych
K. Siedlik, maszynopis Kartografia dawna jako źródło w badaniach archeologii wybrzeża
na przykładzie Półwyspu Nowowarpieńskiego, 2013.
73 74 H. Berghaus, Landbuch des Herzogthums Pommern und des Fürstenthums Rügen, II Th.,
Bd. 2, Anklam 1865, s. 1060.
75 A. Haas, Pommersche Sagen, Berlin–Friedenau 1912, sagi nr: 115, 254, 255.
76 Das Grimmsche Wörtebuch, Bd. 14, Leipzig 1893.
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
55
problemów tworzenia tej mapy – związanego z „przenoszeniem” treści map
i szkiców wielkoskalowych do jednolitego systemu, jakim była mapa Lubinusa.
Problem ten zaostrzał fakt, że mogły być one zróżnicowane w zależności od:
– umiejętności i wykształcenia miernika,
– topografii terenu,
– skali tych map i lokalnie stosowanych miar.
Ujednolicenie map i połączenie ich jako arkuszy było jednym z największych
problemów, na jakie musiał się natknąć Lubinus, zwłaszcza że rozmiar arkusza
lokalnej mapy determinowała wielkość pomierzonego majątku czy miejscowości.
Z dotychczasowych doświadczeń wynika, że zasadą ówczesnych pomiarów było
umieszczenie wyniku całego pomiaru na jednym arkuszu. Z tym wiązał się kolejny problem, jakim było łączenie arkuszy, i to o różnej wielkości.
Paradoksalny wydaje się fakt, że dowodami wykorzystania przez Lubinusa
istniejących już map i szkiców stały się między innymi błędy w treści mapy, jakie
zdołano na 8 jej fragmentach zidentyfikować. Są to:
– pomyłki w postaci zamiany dróg z ciekami i na odwrót (najczęściej
występujący błąd),
– zamiany biegu cieków głównych z jego dopływami,
– nieprawidłowe ułożenie jezior względem topografii terenu,
– błędy związane ze skalą poszczególnych fragmentów mapy, które
ujawniały się podczas ich kalibracji.
Potwierdzeniem wykorzystania ówczesnych map i szkiców jest też obraz
Zalewu Szczecińskiego, Zalewu Kamieńskiego, Achter Wasser oraz północnego
wybrzeża wysp Uznam i Wolin wyraźnie wskazujący na obniżony poziom wód
Bałtyku związany ze zmianami klimatycznymi w okresie Małej Epoki Lodowej
(Oziębienie Spörer miało miejsce w latach 1420–1570).
Oprócz wymienionych błędów związanych z rysunkiem mapy stwierdzono dodatkowo błąd lustrzanego odbicia, za który najprawdopodobniej odpowiada rytownik. Jest to raczej jednorazowy przypadek odnoszący się do jednego
konkretnego obszaru. Nie można wykluczyć, że problem ten będzie się pojawiał
w przypadku jezior.
Szczególnym problemem, jaki czeka na rozwiązanie, są lokalizacje małych
miejscowości, które często osadzane są na mapie niezgodnie z ich rzeczywistym
położeniem.
Inne cenne informacje dotyczą metod pomiarów i ich oczekiwanej dokładności to:
56
Krzysztof Siedlik
1.Lubinus nie wykonywał swoich obserwacji astronomicznych w centrum
miejscowości, dla których wyznaczał pozycję.
2.Na podstawie obliczeń dokładności pomiarów azymutów i odległości
wynika, że w drugiej części podróży Lubinus mógł otrzymać większe
niedokładności pomiarów z powodu odległości, jaką pokonywano jednorazowo w ciągu dnia. Konsekwencją musiało być wydłużenie odcinków
pomiarowych i zmniejszenie liczby mierzonych azymutów.
Wydaje się, że przy odpowiednio dopracowanej metodzie analizy i przetwarzania fragmentów mapy Lubinusa oraz sprawdzania różnych wariantów wpasowania istnieje realna możliwość uzyskania wiarygodnych danych przestrzennych
pozwalających na rekonstrukcję XVI-wiecznego środowiska.
Bibliografia
Augustowski B., Pobrzeże Pomorskie, Wrocław–Gdańsk 1984.
Berghaus H., Landbuch des Herzogthums Pommern und des Fürstenthums Rügen, Th. II,
Bd. 2, Anklam 1865.
Berghaus H., Landbuch des Herzogthums Pommern und des Fürstenthums Rügen, Th. II,
Bd. 3, Berlin 1868.
Berghaus H., Landbuch des Herzogthums Pommern und des Fürstenthums Rügen, Th. II,
Bd. 5, Berlin–Wriezen a/O 1873.
Crusse H.H., Mapa Pomorza Przedniego (Pomerania Regia Sive), 1654.
Das Grimmsche Wörtebuch, Bd. 14, Leipzig 1893.
Drolshgen C., Die Schwedische Landesaufnahme und Hufenmatrikel von Vorpommern
als alteste Deutsches Kataster, Greifswald 1920.
Haas A., Pommersche Sagen, Berlin–Friedenau 1912.
Hauptmann H., Der Hafenort Regamünde, „Baltische Studien” Jg. 18, Stettin 1860.
Halbfass W., Etwas vom Pommerschen Meere, „Deutsche Fischerei Zeitung” 22, 1899.
Gaedke E., Die Ablassung der Madü unter Friedrich dem Großen 1770–1774, Pyritz
1936.
Geologische Karte von Preußen und benachbarten deutschen Ländern:
Blatt (12–57) Fritzow. 1886/1921
Blatt 1857 (519) Robe. 1889/1915
Erste Topographische Aufnahme Blatt 599, 1829.
Hlibowicki R., LangA., Geodezja, Warszawa 1971.
Karte des Königl. Preus. Herzogthums Vor. und HinterPommern Gilly, Berlin 1789.
Klempin R., Pommersches Urkundenbuch, Bd. 1, Abt. 1, 786–1253, Stettin 1860.
Analiza prawidłowości przedstawienia treści geograficznej...
57
Klempin R., Kratz G., Martikeln und verzeichnisse des Pommerschen Ritterschaft vom
XIV bis in das XIX Jahrhundert, Berlin 1863.
Lips K., Zur Kartographie des Kreises des Pyritz, Sonderdruck der Baltischen Studien
1934.
Mapa Topograficzna Polski 1 : 10 000 (1984).
Ost H.-G., Die zweite Deutsche Ostsiedlung im Drage- und Kudowgebiet, Leipzig 1939.
Plit J., Przestrzenne zmiany zasięgu lasów i gospodarowania w lasach gminy Polanów
w ciągu ostatnich 400 lat, w: Różnorodność biologiczna Leśnego Kompleksu Pro­
mocyjnego Lasy Warciańsko-Polanowskie, red. W. Gil, Polanów 2010.
Plit J., Mapa Henneberga i Mapa Lubinusa jako źródło informacji o stanie środowiska
geograficznego na przełomie XVII i XVIII w. Studium Metodyczne. Źródła karto­
graficzne w badaniach krajobrazu kulturowego, Prace Komisji Krajobrazu Kulturowego nr 16, Sosnowiec 2012.
Prumers R., Pommersches Urkundenbuch, Bd. 2, Abt. 1, 1254–1278, Stettin 1881,
Prumers R., Pommersches Urkundenbuch, Bd. 2, Abt. 2, 1278–1286, Stettin 1885.
Prumers R., Pommersches Urkundenbuch, Bd. 3, Abt. 1, 1287–1295, Stettin 1888.
Prumers R., Pommersches Urkundenbuch, Bd. 3, Abt. 2, 1296–1300, Stettin 1891.
Rotnicki K., Identyfikacja, wiek i przyczyny holoceńskich ingresji i regresji Bałtyku na
polskim wybrzeżu środkowym, Smołdzino 2009.
Sawicki K., Pięć wieków geodezji polskiej. Szkice historyczne od XV do XIX wieku, Warszawa 1960.
Siedlik K., Instrukcje geodezyjne z Pomorza, Nowej Marchii oraz Meklemburgii jako
odzwierciedlenie rozwoju miernictwa w XVII i XVIII wieku, Konferencja „Prawo
w Geodezji” Zachodniopomorska Izba Gospodarcza, Pogorzelica 2010.
Skrycki R., Prace kartograficzne w dolinach Odry, Warty i Noteci w okresie Frydery­
cjańskim. Goswien Othmar Schultze i jego wkład w rozwój Kartografii Pruskiej,
Szczecin 2013.
Eilharda Lubinusa podróż przez Pomorze, red. R. Skrycki, Szczecin 2013.
Stelmach M., Historia kartografii Pomorza Zachodniego do końca XVIII wieku, Szczecin 1991.
Szalast G., Tomaszewski R., Ogiewa M., „Dziwny” przypadek na Wielkiej Mapie Księ­
stwa Pomorskiego – przyczyna do badań nad poprawnością sieci wodnej na daw­
nych mapach, XXVII Konferencja Historyków Kartografii „Dawne Mapy jako
źródła badaniach geograficznych i historycznych”, Lublin 2013.
Jezioro Miedwie i Nizina Pyrzycka, red. R. Borówka, Szczecin 2007.
Wolny B., Mapa Księstwa Pomorskiego z 1618 roku Eilharda Lubina. Ocena geome­
tryczno-matematyczna, Materiały Zachodniopomorskie t. XXXIV, Szczecin 1988.
Wolny B., Południowe Wybrzeże Bałtyku na mapie Księstwa Pomorskiego Eilharda Lu­
binusa z 1618 roku. Podstawowe ustalenia analizy geometryczno-matematycznej,
Krzysztof Siedlik
58
w: Historia kartografii Pomorza Zachodniego do końca XVIII wieku, Materiały
XVIII Ogólnopolskiej Konferencji Historyków Kartografii, Szczecin 1997.
Wustrack C.F., Nachtrag zur kurzen histor.-geogr.-statist. Beschreibung von Vor- und
Hinterpommern, Stettin 1795.
Zeiller M., Topographia Electorat Brandenburgici et Ducatus Pomeraniae, 1652.
Greifswalder Geographische Arbeiten. Historische Geographie und Kulturland­
schaftsforschung, Bd. 22, Greifswald 2001.
Analysis
of the Correctness of the Geographical Contents
in the Great Map of Pomerania by Eilhard Lubinus
Summary
It is the first attempt to analyse the correctness of representing the topography at the
turn of the 16th and 17th centuries in Lubinus’ Map. The main thesis of the article is an
assumption that Lubinus while editing the map, in addition to his measurements, used the
sketches and cadastral maps of the Pomeranian Duchy. Some selected fragments of the
map verified the representation of the terrain. A few errors that have been identified are
a source of valuable information on the map itself, and at the same time they have confirmed the proposed hypothesis. Besides, the article presents the measurement methods
of the time, as well as the errors that might have influenced the results.
A hypothesis has been formulated that Lubinus’ Map in the southern coastal zone
of the Baltic presents an image of a lowered sea level resulting from the climatic cooling
of the Little Ice Age. The source for this thesis is mainly the area of the Szczecin Lagoon
(German: Stettiner Haff ) and the islands of Usedom and Wolin (German: Wollin).
p r z e g l ą d z a c h o d n i o p o m o r s k i
ROCZNIK XXIX (LVIII) R o k 2 0 1 4 z e s z yt 2
r o z p r a w y
i
s t u d i a
Dariusz Łukasiewicz
Poznań
Pauperyzm
Nędza u bogatych sąsiadów
w Prusach w XIX wieku do 1871
roku
Słowa kluczowe: bieda, uprzemysłowienie, głód, miasta, Prusy
Keywords: poverty, pauperization, industrialization, hunger, towns, Prussia
Bieda w świecie przednowoczesnym
W szeroko rozumianym świecie przednowoczesnym bieda była problemem masowym, a za troskę o ubogich zarówno w zakresie socjalnym, jak i zdrowotnym
odpowiadał przede wszystkim Kościół i jego fundacje oraz szpitale i sierocińce,
gdzie troszczono się o ubogich przyjezdnych, jak i miejscowych. Musimy też pamiętać o ogromnym znaczeniu psychologicznym ówczesnej medycyny religijnej.
Podobnie Kościół prowadził działalność wychowawczą zalecającą indywidualne
miłosierdzie i opiekę możnych oraz szlachty nad poddanymi, słabszymi i ubogimi. Trzeba powiedzieć jasno, że nie była to przypadkowa i chwilowa filantropia
dla uspokojenia sumienia bogatych, ale systematyczna działalność obejmująca
cały obszar kraju, oczywiście mająca znaczenie raczej moralne niż praktyczne
stosownie do poziomu rozwoju technicznego i instytucjonalnego epoki.
Już sobór w Nicei w 325 roku n.e. zobowiązał wszystkich chrześcijan do
pomocy ubogim, obcym i chorym. Późniejsze sobory potwierdziły te ustalenia,
a kościoły i klasztory stanowić miały azyl dla ubogich. W średniowiecznych miastach Zachodu bezwzględnej pomocy wymagało 10–20% mieszkańców, a przynajmniej 50% z nich żyło na granicy biedy. W niemieckich miastach XV–XVI
60
Dariusz Łukasiewicz
wieku wedle szacunków w biedzie żyło 60%, a 20% jeszcze poniżej tej granicy.
W 1800 roku na wsi pruskiej w biedzie mogło żyć nawet 50–80% mieszkańców, a w mieście 20–25%. Bieda wraz z głodem była masowym i stałym towarzystwem, podobnie jak powtarzające się klęski naturalne, złe zbiory i drożyzna, ale także negatywne skutki częstych wojen. Prowadziły one następnie przy
długotrwałym stanie do negatywnych skutków dla organizmu, jego osłabienia,
podatności na infekcje i charakterystycznych dla głodu chorób. Historycy kryzysy przedindustrialne nazywają kryzysami „starego typu” (Ernest Labrousse).
To powszechne odczucie zagrożenia podstaw egzystencji przejawia się też w religii i w prośbach do Boga o chleb powszedni. Jeszcze w połowie XIX wieku przeciętny rzemieślnik na skromne wyżywienie musiał przeznaczyć w normalnych
latach 65–70% swoich dochodów, w ciężkich nawet do 80%1.
Bieda zarazem nie była przedmiotem pogardy, lecz wzorem życia Jezusa
i apostołów, który niektórzy zamożni dobrowolnie przyjmowali. Oczywiście,
stosunek do biedy był ambiwalentny, bo bogactwo było przecież pożądane. Inni
wspierali ubogich materialnie w zamian za modlitwę za swoje dusze. Ówczes­
ne możliwości nie dawały jednak szans na ograniczenie zjawiska, które przeradzało się w wielką plagę żebractwa. Zaczęto przepędzać wędrownych żebraków
i wspierać tylko swoich. Problem narastał w XVI wieku, prowadząc do sytuacji,
w której zaprzestano pomagać dotkniętym biedą, a zaczęto widzieć – w ówczes­
nych instytucjach miejskich – problem społeczny do rozwiązania. Centrum zarządzania biedą w miastach przeniosło się z Kościoła do ratusza. Za przykładem
miast problemem zaczęło interesować się państwo, na razie na poziomie regulacji
prawnych. Bieda przestała być postrzegana jako uświęcona przez Boga, a zaczęła być traktowana jako przejaw próżniactwa, marnotrawstwa i braku zapobieg­
liwości, a więc jako moralny defekt jednostki. Problem rozwiązać miał, także
wychowawczo, przymus pracy dla ubogich, również dzieci, dla których organizowano domy pracy o charakterze więzienia. Skromne możliwości nowożytnych
1 Ch. Sachse, F. Tennstedt, Geschichte der Armenfürsorge in Deutschland, t. I, Stuttgart 1998,
s. 26–28; B. Geremek, Litość i szubienica. Dzieje nędzy i miłosierdzia, Warszawa 1989. Por.
Państwo socjalne w Europie. Historia – rozwój – perspektywy, red. K. Kraus i in., Toruń 2005;
J.-L. Goglin, Nędzarze w średniowiecznej Europie, Warszawa 1998; W. Hippel, Armut, Unter­
schichten, Randgruppen in der Frühen Neuzeit, München 1995, s. 7–8, 17–18, 21; J. Kocka, Weder
Stand noch Klasse. Unterschichten um 1800, Bonn 1990, s. 86; G.A. Ritter, Der Sozialstaat. Ent­
stehung und Entwicklung im internationalen Vergleich, München 1991, s. 30–35; M. Piotrowska-Marchewa, Nędzarze i filantropi. Problem ubóstwa w polskiej opinii publicznej w latach 1815–
1863, Toruń 2004.
Nędza u bogatych sąsiadów...
61
instytucji sprawiały, że przy ogromnym zakresie biedy trwalszym wsparciem
w miastach objęte było nie więcej niż 4–5% mieszkańców2.
W Prusach punktem wyjścia polityki socjalnej państwa był postulat Marcina Lutra, aby tylko rzeczywiście ubogim zapewnić minimalne środki egzystencji, natomiast przestawał się liczyć motyw troski o własną duszę. Pietyści
podjęli kwestię troski o bliźniego i konieczność czynnej pracy dla niego, co miało
ukazywać wiarę i pośredniczyć w odrodzeniu człowieka przed Bogiem. Również
jednak dla pietystów centralną rolę odgrywała nie jałmużna, a danie ubogim pracy i ich do niej wychowywanie jako sposób przezwyciężenia nędzy. Pod tymi hasłami tworzono szkoły ubogich, sierocińce i domy starców. Tak powstała w Halle
fundacja Augusta Hermanna Franckego, która stanowiła centrum pietyzmu. Pruskie domy pracy w rzeczywistości jednak nie do końca kierowały się wskazaniami pietyzmu, lecz nierzadko żądzą zysku, i ich wartości wychowawcze były
niepewne. W XVIII wieku bieda nadal była powszechna i oznaczała, że większość ludzi nie jest w stanie zaspokoić swoich podstawowych potrzeb życiowych.
Według Jürgena Kocki na progu roku 1800 nadal połowa ludności żyła w biedzie.
Oznaczała ona również bardzo złe warunki mieszkaniowe, mieszkanie w piwnicach, duże zagęszczenie, brak pieca i ogrzewania, złe warunki higieniczne, co
zwiększało zachorowania i przyśpieszało śmiertelność. Ważną częścią ubóstwa
w miastach była żeńska służba domowa, która stanowiła 1/4–1/2 populacji kobiet
w miastach i charakteryzowały ją minimalne zarobki, praca za dach nad głową
i wyżywienie, brak możliwości założenia rodziny, więc i prowadzenia życia intymnego, ścisła podległość pracodawcy, także w sprawach prywatnych pracodawcy, łącznie z egzekwowaniem jej za pomocą chłosty. To przede wszystkim
pozbawiona perspektyw żeńska służba stanowiła bazę rekrutacji dla przestępczości kobiet w miastach, prostytucji, nieślubnego macierzyństwa i dzieciobójstwa3.
2 W. Hippel, Armut, Unterschichten..., s. 7–8, 17–18, 21; J. Kocka, Weder Stand..., s. 86;
G.A. Ritter, Der Sozialstaat..., s. 30–35; E. Eichenhofer, Geschichte des Sozialstaats in Euro­
pa, München 2007, s. 20–21; R. von Friedeburg, Lebenswelt und Kultur der Unterständischen
Schichten in der Frühen Neuzeit, München 2002, s. 8–9; Ch. Sachse, F. Tennstedt, Geschichte der
Armenfürsorge..., s. 30.
3 J. Kocka, Arbeits-Verhältnisse und Arbeiter-Existenzen. Grundlagen der Klassenbildung
in 19. Jahrhundert, Bonn 1990, s. 109–146.
Dariusz Łukasiewicz
62
Polska bieda w Prusach
Od końca XVIII wieku pojęcie biedy zaczęto coraz częściej w Prusach wiązać
z Polską wraz z umacnianiem się stereotypu polnische Wirtschaft, w którym występował też silny element chłopskiej biedy i despotyzmu szlachty wobec poddanych. Już od czasów Marcina Lutra powoli, a od XVIII wieku intensywniej tworzyła się mieszczańska zbitka pojęciowa wiążąca biedę z brudem, pijaństwem,
lenistwem, dzikością i barbarzyństwem – Polaków chętnie porównywano przecież właśnie do Irokezów, Indian, Murzynów, rzymskich niewolników (chłopi).
Bieda budząca współczucie w świecie wartości chrześcijańskich w mentalności
mieszczańskiej stawała się czymś coraz częściej wywołującym jednocześnie
pogardę, obrzydzenie, niechęć, niesmak, jako że kojarzyła się już nie z Chrystusem, ale z brudem, smrodem i pijaństwem. W XIX wieku coraz gorzej znoszono brzydkie zapachy i starano się ich bardziej unikać4. Prawie identyczne
wyobrażenie, jakie mieli Prusacy o Polakach, mieli też o Irlandczykach, co wiemy z niemieckich opisów podróży po Irlandii. Niemcy stawiali znak równości
między polnische Wirtschaft i irische Wirtschaft, między polskim zamiłowaniem
do wódki i irlandzkim do whiskey. Irlandzkie drogi, błoto, zrujnowane chaty,
szmatława odzież etc. znajdują swoje dokładne odpowiedniki w Polsce. Andreas
Oehlke w monografii tego tematu obszerny rozdział poświęca analogiom między
Słowianami, przede wszystkim Polakami, a Irlandczykami dostrzeganym przez
niemieckich podróżników5. Mieszczańska hierarchia akceptowała jednak awans
społeczny wynikający z zasług i dlatego aprobowała wyjście z biedy, wzbogacenie się, za czym szedł też znaczny szacunek dla edukacji. Było to połączone
z odcięciem się od hierarchii wynikającej z przywileju urodzenia6.
Z drugiej strony już od XVIII wieku wskazywano czasem na paradoksy, że bieda nasila się wśród mniej zamożnych wraz z ogólnym wzrostem bogactwa i rozwojem. Podobne obserwacje czyniono w najlepiej rozwijającej
się Anglii. Charakterystyczny jest tu raport o pauperyzmie autorstwa Alexisa
A. Corbin, Pesthauch und Blütenduft. Eine geschichte des Geruchs, Frankfurt a. M. 1991,
s. 189–212.
4 5 A. Oehlke, Irland ind die Iren in deutschen Reisebeschreibungen des 18. und 19. Jahrhundert,
Frankfurt a. M. 1992.
6 M. Maurer, Biographie des Bürgers. Lebensformen und Denkweisen in der formativen Phase
deutschen Bürgertums (1680–1815), Göttingen 1996, s. 144–149.
Nędza u bogatych sąsiadów...
63
de Tocqueville’a, który doszedł do wniosku, że największa bieda jest w krajach
najbogatszych7.
Ziemie polskie zaboru pruskiego, w szczególności Wielkopolska, były rzeczywiście uboższą częścią Prus, podobnie jak Prusy były biedniejsze od Anglii.
Pruski obraz Polski był przerysowanym i karykaturalnym, ale nie kłamliwym obrazem polskiej biedy. Trzeba jednak rozumieć subtelności. Sytuacja poddanych
chłopów w Prusach przed uwłaszczeniem również nie była sielankowa i oparta
na zgodnej patriarchalnej wspólnocie, chociaż despotyzm, ucisk i konflikty były
tu zdecydowanie mniejsze niż w Rzeczypospolitej8. Znany kameralista pruski
Johann Heinrich Gottlob Justi ubolewał w połowie XVIII wieku, że chłop w Prusach nie myśli o innowacjach w procesie produkcji i inwestycjach, bo z trudem
jest w stanie wyżywić rodzinę, i że pożywienie chłopów było bardzo ubogie
w mięso i monotonne. Ważną rolę odgrywały w nim oprócz chleba różnego rodzaju breje i potrawy z roślin strączkowych, przede wszystkim z grochu, także
biała kapusta, zwłaszcza w postaci kiszonej, podobnie jak w Polsce9.
Polityka „ochrony chłopa” nieco jednak łagodziła warunki życia poddanych.
Dworska służba miała prawo do zamieszkania i utrzymania we dworze, a w razie
inwalidztwa i starości prawo do opieki. Dzierżawcy mogli liczyć na pomoc pana
w zakresie ziarna na wysiew i na konsumpcję w sytuacji nieurodzaju. Funkcjonował zakaz wciągania gospodarstwa chłopa po jego śmierci do gospodarstwa pana
albo wykupienia w pańskie posiadanie, zakaz sprzedaży chłopa, zwolnienia ze
służb i świadczeń w razie nieurodzaju, zarazy i pożaru. Ochrona chłopa będąca
wytworem przede wszystkim ustawodawstwa fryderycjańskiego ustalała także
wysokość obciążeń gospodarstwa chłopskiego. Podczas reform włościańskich
problem, czy zachować politykę ochrony chłopa w nowych warunkach ustrojowych, czy ją odrzucić, był jednym z istotnych zagadnień. Liberałowie byli za
tym drugim rozwiązaniem, konserwatyści natomiast byli skłonni ją zachować.
7 K. Polanyi, Wielka transformacja. Polityczne i ekonomiczne źródła naszych czasów,
Warszawa 2010, s. 123–124; A. de Tocqueville, Raport o pauperyzmie, Warszawa 2009, s. 73.
D. Łukasiewicz, Czarna legenda Polski. Obraz Polski i Polaków w Prusach 1772–1815, Poznań 1995, s. 75–76; H. Orłowski, „Polnische Wirtschaft“. Zum deutschen Polendiskurs der Neu­
zeit, Wiesbaden 1996, s. 319–347; H.-J. Bömelburg, „Polnische Wirtschaft“. Zur internationalen
Genese und zur Realitätshaltigkeit der Stereotype der Aufklärung, w: Der Fremde im Dorf. Über­
legungen zum Eigenen und zum Fremden in der Geschichte, red. H.-J. Bömelburg, Lüneburg 1998,
s. 231–248. Ostatnio B. Struck, Nie Zachód, nie Wschód. Francja i Polska w oczach niemieckich
podróżnych w latach 1750–1850, Warszawa 2012, s. 368–380.
8 9 J. Kuczynski, Geschichte des Alltags des deutschen Volkes, t. II, Berlin 1983, s. 265–267.
64
Dariusz Łukasiewicz
Ostatecznie ustalenia edyktu październikowego z 1807 roku w paragrafach 6 i 7
ochronę chłopa znosiły10. Reformy przed 1806 rokiem, mimo że przynosiły dla
chłopów zmiany na lepsze, rozgrywały się jeszcze w ramach formacji feudalnej.
Chłopi ani ich dzieci nie mogli nadal bez zgody pana zmienić swojego sposobu
życia i pracy oraz zatrudnić się poza rolnictwem11. Stosunki między przełożonymi i chłopami były znośniejsze w domenach, czyli w majątkach państwowych,
niż we wsiach prywatnych. Jak wynika z badań Zygmunta Szultki z 2003 roku
odnoszących się do Pomorza, szlachta nakładała na chłopów przekraczające ich
siły ciężary. Była przekonana, że jej świętym prawem jest żądać od chłopów,
czego tylko chce, natomiast obowiązek pomocy chłopu traktowała jako akt dobrej woli, którego wcale nie musi wykonać, a jeżeli to w minimalnym zakresie,
aby nie doprowadzić do ucieczki chłopa. Nastrojów na wsi nie poprawiał fakt, że
stale blisko połowa ludności wiejskiej znajdowała się na granicy nędzy, co wynikało także z ówczesnego poziomu cywilizacyjnego. Późnooświeceniowy pisarz
Johann Michael von Loen pisał, że chłopów z trudem można odróżnić od ich
bydła12.
Sytuacja w domenach była niewiele lepsza i bunty chłopskie oraz strajki
kończące się użyciem wojska nie należały w drugiej połowie XVIII wieku do
rzadkości. Również wrzenie na wsi, o którym pisał Friedrich von Schroetter,
wpłynęło na podjęcie reform przed i kontynuację po 1806 roku13. Język dokumentów pruskich z epoki uwłaszczeniowej w gruncie rzeczy potwierdza zły
stan rzeczy na wsi. Karl August von Hardenberg pisał w 1807 roku: Najliczniej­
szy i najważniejszy, dotychczas jednak najbardziej zaniedbany i uciskany stan
w państwie, stan chłopski, musi koniecznie być przedmiotem zasadniczej troski.
10 R. Schiller, Vom Rittergut zum Grossgrundbesitz. Ökonomische und Soziale Transforma­
tionssprozesse der ländlichen Eliten in Brandenburg im 19. Jahrhundert, Berlin 2003, s. 46–47;
E.R. Huber, Deutsche Verfassungsgeschichte seit 1789, t. I, Stuttgart 1957, s. 185; F.-W. Henning,
Landwirtschaft und ländliche Gesellschaft in Deutschland, t. II, Paderborn 1978, s. 41, 49; tenże,
Handbuch der Wirtschafts und Sozialgeschichte in 19. Jahrhundert, t. II, Paderborn 1996, s. 69.
11 H. Harnisch, Kapitalistische Agrarreform und Industrielle Revolution. Agrarhistorische Un­
tersuchungen über die Ostelbische Preußen zwischen Spätfeudalismus und bürgerlich-demokrati­
scher Revolution von der 1848/49. Unter besonderer Berücksichtigung der Provinz Brandenburg,
Weimar 1984, s. 62–63.
12 J. Kocka, Weder Stand..., s. 134; W. Achilles, Deutsche Agrargeschichte im Zeitalter der
Reformen und der Industrialisierung, Stuttgart 1993, s. 91.
13 Z. Szultka, w: Historia Pomorza, t. II: Do roku 1815, cz. 3: Pomorze Zachodnie w latach
1648–1815, red. G. Labuda, Poznań 2003, s. 643–644.
Nędza u bogatych sąsiadów...
65
Zniesienie poddaństwa przez ustawę musi krótko, dobrze i natychmiast zostać
zarządzone14.
Wahania i wzrost konsumpcji w XIX wieku
Problem biedy codziennej egzystencji w XIX wieku ulegał z perspektywy „długiego trwania” stopniowemu zmniejszeniu, jednak nadal był bardzo dotkliwy.
Prawdziwy skokowy wzrost jakości życia mas nastąpił w Niemczech dopiero po
1945 roku. Tymczasem Thomas Robert Malthus straszył Europę XIX wieku nieuchronnością klęski głodu. Jego zdaniem wzrost liczby ludności następować miał
w tempie geometrycznym, a przyrost produkcji żywności jedynie w tempie arytmetycznym. Jedyne, co mogło uratować Europę, to wstrzemięźliwość seksualna.
Wprawdzie w drugiej połowie XVIII i pierwszej połowie XIX wieku sytuacja
była rzeczywiście marna, bo ceny żywności cały czas rosły, znacznie mniej produkcja rzemieślnicza, a pensje stały w miejscu, ale w późniejszym XIX wieku
ulegała poprawie. Są szacunki, które mówią o ogromnym przyśpieszeniu tempa
rozwoju. Generalnie istnieją porównania wskazujące, że poziom PKB Niemiec na
głowę mieszkańca wzrósł od 1820 do 1870 roku o 80%, a do 1913 roku o dalsze
100%. Kraj o dochodzie o połowę niższym od Wielkiej Brytanii na początku
XIX wieku sto lat później zrównał się z nią poziomem zamożności.
Rewolucja w zakresie transportu, ale też likwidacja ceł wewnętrznych
w Niemczech umożliwiły przerzucanie żywności w Prusach szybko i taniej, co
przyczyniło się do ogromnej poprawy sytuacji. W związku z rozwojem technicznym rosła konsumpcja przede wszystkim żywności, w tym mięsa, chociaż
z drugiej strony szybko rosła liczba ludności. Kluczową rolę w poprawie sytua­
cji odegrał wzrost uprawy ziemniaka w Prusach stanowiącego w 1800 roku 3%
upraw, a w 1840 roku – 24% produkcji rolnej. Wydajność kaloryczna z hektara
przy zmianie uprawy ze zbożowej na ziemniaka wzrosła bardzo znacznie. Było to
szczególnie ważne w małych gospodarstwach, gdzie rodziny dzięki temu otrzymały szansę uniknięcia głodu15. Między 1800 a 1850 rokiem produkcja rolna
14 Die preussische Reform unter Stein und Hardenberg. Bauernbefreiung und Städteordnung,
bearb. W. Conze, Stuttgart 1966, s. 16.
W. Siemann, Gesellschaft im Aufbruch. Deutschland 1849–1871, Frankfurt a. M. 1990,
s. 92–94, 113–115; T.R. Malthus, Prawo ludności, Warszawa 2007; W. Abel, Agrarkrisen und
Agrarkonjunktur. Eine Geschichte der Land- und Ernährungswirtschaft Mitteleuropas seit dem
hohen Mittelalter, Hamburg–Berlin 1966, s. 183–184, 200–201; W. Hippel, Armut, Unterschich­
ten..., s. 22–25; J. Osterhammel, Historia XIX wieku. Przeobrażenie świata, Poznań 2013, s. 229.
15 Dariusz Łukasiewicz
66
w Niemczech uległa podwojeniu. Jeżeli w Prusach w 1800 roku plony pszenicy
przyjmiemy za 100%, to do 1850 roku wzrosły one do 153%, a do 1880 roku –
do 171%. Plony żyta wynosiły odpowiednio 100% w 1805 roku, 128% w 1850
roku i 133% w 1880 roku. Według niedoskonałych i tylko orientacyjnych obliczeń
konsumpcja kalorii w Prusach w 1806 roku wynosiła 1927, w 1831 roku – 2300,
a w 1849 roku – 2908 kcal na dzień. Przy tym zdecydowanie rósł udział – bardzo orientacyjny oczywiście – konsumowanych przeciętnie kalorii pochodzących
z ziemniaków – jeżeli w 1806 roku było ich 210, to w 1849 roku już 1095 kcal na
dzień. Bardzo szybko wzrastała też produkcja buraka cukrowego. Hodowla bydła
rogatego między 1800 a 1913 rokiem w Niemczech podwoiła się, a świń wzrosła
siedmiokrotnie. Wydajność mleka w tym samym czasie wzrosła o 256%, podobnie wydajność wagi uzyskiwanego mięsa wołowego, i podwoiła się waga wieprzowego, zatem nastąpiło przyśpieszenie dojrzałości mięsa do skierowania na
ubój16. Miała też wówczas miejsce rewolucyjna „delokalizacja” systemu żywienia, a więc zerwany został związek między żywieniem i miejscem zamieszkania
(jem to, co wytworzono w miejscu mojego zamieszkania), co oznacza koniec
lokalnych klęsk głodu przerwanych przez transport żywności koleją oraz trans­
oceanicznymi parowcami. Konsumpcja mięsa w Prusach między 1850 a 1900
rokiem wzrosła o 113%, pszenicy – o 147%, żyta – o 24%.
Wydatki na żywność pochłaniały wprawdzie w tym czasie ogromną część
zarobków robotników, ale sytuacja poprawiała się. W 1800 roku było to 70–75%
zarobków robotnika, w 1850 roku – 53%, a dla ukazania skali zmian we współczesnych Niemczech obecnie wydatki na żywność wynoszą jeszcze około 20%.
Ilość konsumowanego mięsa między 1850 a 1900 rokiem podwoiła się, przede
wszystkim wśród mniej zamożnych, ponieważ bogaci już wcześniej osiągnęli stan optymalny. Przede wszystkim wzrosła konsumpcja wieprzowiny – części mniej wartościowych i tańszych, jak boczek, podroby, żeberka, nóżki etc.
Dzięki upowszechnieniu buraka cukrowego rosła też dynamicznie konsumpcja cukru, która w 1850 roku wynosiła 2,1 kg rocznie, a w 1913 roku – 20 kg17.
F.-W. Henning, Landwirtschaft und ländliche..., s. 43; H.-H. Bass, Hungerkrisen in Preussen
während der ersten Hälfte des 19. Jahrhunderts, St. Katharinen 1991, s. 47–52; R. Schiller, Vom
Rittergut..., s. 65–69.
16 H.-J. Teuteberg, Wie ernähren sich Arbeiter in Kaiserreich, w: Arbeiterexistenz im 19. Jahr­
hundert. Lebensstandart und Lebengestaltung deutscher Arbeiter und Handwerker, red. W. Conze, U. Engelhardt, Stuttgart 1981, s. 57–69.
17 Nędza u bogatych sąsiadów...
67
Utowarowienie konsumpcji żywności przebiegało powoli, jeszcze w 1860 roku
2/3 chleba w Niemczech pochodziło z własnego wypieku18.
Konsumpcja mięsa na osobę w Niemczech (w tym w Prusach)19:
1816 – 13,7 kg
1850 – 22 kg
1860 – 26 kg
1870 – 27,6 kg
1880 – 32,7 kg
1890 – 37,7 kg
1900 – 47 kg
1910 – 46,7 kg.
Żywność była w warstwach niższych tak ważna, że stopień ich zamożności
mierzył się wówczas ilością możliwego do kupienia mięsa, zwierzęcego tłuszczu,
chleba oraz alkoholu i mimo poprawy sytuacji ciągle daleko było tu do zadowalającego zaspokojenia potrzeb. Kupowano produkty najtańsze i zawsze gorszej jakości niż mieszczanie. Biedni konsumowali też mało ryb, warzyw, mleka
i owoców. Mimo to był to postęp w stosunku do czasów żywienia się samą breją
i ziemniakami oraz okresowych klęsk głodu. Jakiekolwiek inne wydatki – na
mieszkanie, odzież, meble, zdrowie, ogrzewanie, wykształcenie – stanowiły całkowity margines w koszyku ówczesnych wydatków robotnika, bo przekraczały
jego możliwości nabywcze. Po połowie stulecia braki kaloryczne dziennego wyżywienia warstw niższych – oczywiście na poziomie elementarnym – zostały
przezwyciężone pomimo bardzo szybkiego wzrostu demograficznego i jakość
wyżywienia w roku 1900 zdecydowanie przewyższała tę sprzed stulecia20.
Ciągle jednak ogromna była liczba żyjących na poziomie minimum egzystencji. Dzisiaj zapomniane w naszym kręgu kulturowym zjawisko głodu
i chronicznego niedożywienia było do połowy stulecia jeszcze czymś zwykłym.
Podczas klęski nieurodzaju na Śląsku w 1805 roku mieszkańcy sięgali po mięso
padłych koni i kotów. W 1817 roku w tej samej prowincji z powodu głodu wybuchła epidemia tyfusu. Ostatnia wielka klęska głodu w Prusach miały miejsce
w latach 1845–1847. Niemniej do końca XIX wieku nie tak dotkliwe już kryzysy żywieniowe były problemem nie tylko Prus, ale całej Europy. Możliwości
18 Ibidem, s. 70.
19 Ibidem, s. 61.
G.A. Ritter, Sozial Frage und Sozialpolitik in Deutschland seit Beginn des 19. Jahrhunderts,
Opladen 1998, s. 1; H.-J. Teuteberg, Wie ernähren sich Arbeiter..., s. 57–62, 70–71.
20 68
Dariusz Łukasiewicz
państwa w przeciwdziałaniu skutkom kryzysów były ograniczone. Zadłużenie
Prus po wojnach napoleońskich było znaczne i sięgało 22% budżetu państwa.
Przed bankructwem w 1818 roku uchroniła Prusy jedynie pożyczka w wysokości
34 milionów reichstalarów, więc połowy rocznych dochodów państwa u angielskiego bankiera Nathana Mayera Rotschilda. W rezultacie reakcją na kryzysy
żywnościowe były społeczne protesty. Sprawozdanie z Koblencji z 1817 roku
ujawniało, że lud gromadzi się i przedstawia „bezczelne” żądania, czemu mogą
przeciwdziałać tylko ostre środki policyjne, takowe jednak wydają się nieludzkie,
ponieważ głównym powodem tych „wybryków” jest brak zaspokojenia najbardziej elementarnych potrzeb życiowych.
Warto dodać, że są poważni historycy, którzy uważają, że od połowy XVIII
wieku i jeszcze przez część wieku XIX – co pokrywało się z nasileniem pauperyzmu – wyżywienie ludności znajdowało się na znacznie niższym poziomie niż
w okresie wcześniejszym. Patrick Wagner wskazuje, że w pierwszej połowie XIX
wieku na wschód od Łaby na skutek uwłaszczenia zwiększała się mocno liczba drobnego, bezrolnego, biednego chłopstwa, na przykład w Prusach Wschodnich ich liczba między 1805 a 1867 rokiem miała wzrosnąć czterokrotnie. Miasta
w tym czasie jeszcze nie wchłaniały wystarczająco nadwyżki ludności wiejskiej,
co powodowało trudną sytuację na wsi. Generalnie, z perspektywy stulecia ros­
nąca w pierwszych dziesięcioleciach XIX wieku konsumpcja mięsa spadła na obszarze Niemiec do 14–20 kg na mieszkańca, co oznaczało historyczne minimum.
Wilhelm Abel ocenia, że w późnym średniowieczu spożycie mięsa na osobę wynosiło rocznie 100 kg, co robi wrażenie oceny zbyt przesadnej. Podobnie było ze
spożyciem jajek, masła, drobiu, dziczyzny i wina, które wyparte zostało przez
tańsze piwo i wódkę. Lud nie uważał, że masło jest niezbędną częścią pożywienia. To na początku XIX wieku ograniczało się do zboża, podstawowych warzyw,
roślin strączkowych, a później jeszcze do ziemniaków. W kolejnych dziesięcioleciach XIX wieku nastąpił jednak szybki postęp dzięki rozwojowi hodowli bydła, przez krzyżowanie i rozwój rasy bydła, specjalizację w hodowli bydła na
produkcję mleka albo mięsa, jak również ważne techniczne innowacje w zakresie konserwacji i transportu mięsa. Nowe techniki mrożenia mięsa pozwalały na
jego import nawet z odległych krajów. Podobną rolę odegrały chemiczne metody
konserwacji żywności.
Dla najuboższych długo głównym posiłkiem były ziemniaki, kapusta, kasza, rośliny strączkowe, zupy, a więc mało tłuszczu i białka, rzadko jedzone mięso – pieczeń uważana była za mięso „pańskie”. Wśród biednych popularne były
Nędza u bogatych sąsiadów...
69
surogaty pozwalające im naśladować mieszczański styl życia – kawa z cykorii,
wódka z ziemniaków, której konsumpcja w XIX wieku znacznie wzrosła i była
problemem społecznym. Podstawowym lekarstwem na głód były uważane za pożywienie ubogich ziemniaki upowszechnione w Prusach w XIX wieku, które
jednak zaczęły być stosowane już w XVIII stuleciu, a na przykład w Saksonii
i Palatynacie są wzmiankowane uprawy z 1680 roku. Likwidacja niedożywienia
warstw niższych za pomocą ziemniaków przebiegała najlepiej w Prusach, gdzie
zbierano w połowie XIX wieku 450 kg ziemniaków na osobę. Dla porównania
w Królestwie Polskim plony wynosiły 225 kg na osobę. Udział uprawy ziemniaka w całym areale sukcesywnie wzrastał przez całe XIX stulecie. Ziemniaki
w XIX wieku stopniowo upowszechniały się też wśród zamożniejszych warstw,
przygotowywane już nie tylko jak dawniej w mundurkach, ale w szlachetniejszy
sposób. Jako potrawy masowe pojawiły się teraz również kopytka i placki ziemniaczane21.
Socjaldarwinizm
Przed XIX wiekiem uważano powszechnie, że bieda jest naturalnym składnikiem porządku świata. Mentalność chrześcijańska nakazywała wspierać w miarę
możności słabszych i im współczuć, ale nie liczono na zmianę świata. W oświeceniu pojawiły się silnie promieniujące na Europę opinie uważające biedę za coś,
co można przezwyciężyć – sądzili tak Nicolas de Condorcet czy Thomas Pain.
Lekarstwo widzieli już nie w filantropii, ale działaniu państwa i wzroście bogactwa. W sytuacji masowych migracji, niskich pensji, błyskawicznego rozrostu ludnośc miast, za którym nie nadążało budownictwo mieszkaniowe, dla zachowania
dobrego samopoczucia i autorytetu bogatych konieczna była jednak akceptacja
dla poglądów, które uznawały biedę za konieczny i nieuchronny składnik kapitalizmu. Zasadniczy wpływ na ukształtowanie się nowego liberalnego i w istotnym
zakresie antychrześcijańskiego poglądu na biedę miały prace Thomasa Hobbesa,
Karola Darwina i Thomasa Malthusa, a potem też Herberta Spencera i Friedricha
Nietzschego, których styl myślenia ujawniał się w mentalności elit europejskich,
21 R. Koselleck, Preußen zwischen Reform und Revolution. Allgemeines Landrecht, Verwal­
tung und soziale Bewegung von 1791 bis 1848, München 1989, s. 62–65; B. Beyus, Familienle­
ben in Deutschland, Reinbeck 1988, s. 404; K.F. Klöden, Von Berlin nach Berlin. Erinnerungen
1786–1824, Berlin 1978, s. 88–89.
Dariusz Łukasiewicz
70
także pruskich, coraz bardziej w drugiej połowie XIX wieku22. U Malthusa
pojawiła się z jednej strony kwestia niedostatku zasobów i konieczności walki
o przetrwanie. U Hobbesa występowała zapowiadająca socjaldarwinizm społeczna walka wszystkich ze wszystkimi, którą przerwać mogła dopiero przemoc
państwa: wszędzie też, gdzie ludzie żyli małymi rodzinami, rabunek i grabież
wzajemna były rzemiosłem; i tak dalece nie uważano tego za rzecz przeciwną
prawu natury, że im więcej nagrabili, tym większy im to przynosiło zaszczyt23.
Pokrewieństwa między Hobbesem i Darwinem widział już Fryderyk Engels.
Pojawił się wielki dyskurs społeczny łatwo przenoszący okrutne, bezwzględne
i wykluczające pomoc słabszym prawa walki o przetrwanie w zwierzęcym świecie na świat ludzki przez selekcję i dobór naturalny. Ten dyskurs pozbawiony
był niedawnego oświeceniowego optymizmu postępu widocznego także w absolutystycznym kameralizmie i populacjonizmie, który niósł nadzieję słabym.
Teraz chrześcijańskie współczucie zastąpiło mocno jak nigdy dotąd poczucie
wyższości, lekceważenie i pogarda połączone z odrazą, dawniej nie aż tak silną,
wobec nieprzyjemnego zapachu biednych i łachmanów, sposobu mówienia, stylu
życia, odżywiania się etc. Już wraz z pojawieniem się kapitalizmu w XVI wieku i zagrożenia wzrostem ilości biedy powstała charakterystyczna interpretacja,
że bieda jest samozawiniona i bierze się z lenistwa. Daniel Defoe w 1704 roku
stwierdził, że pomoc dla biednych doprowadzić może jedynie do zaprzestania
przez nich poszukiwania pracy, że jałmużna i państwowe zakłady zatrudniające
ubogich chwilowo biednym pomagają, ale hamują produkcję i na dłuższą metę
problem się nasila. Podobnie jest w przypadku znanej bajki Bernarda de Mandeville’a o pszczołach wskazującej, że dobrze funkcjonuje jedynie społeczeństwo
wspierające próżność, zawiść, występek i marnotrawstwo. Pod urokiem Mandeville’a byli George Berkeley, David Hume czy Adam Smith. Tak więc bieda miała
być dobra, bo powodowała, że siła robocza jest tania i produkcja się rozwija, że
ma kto ginąć na wojnie i być marynarzem na statku. Smith jednak zdecydowanie uważał, że kapitalizm prowadzi do materialnego dobra całego społeczeństwa,
a nie tylko bogatych, ale wynika ono z egoizmu, a nie altruizmu – jak pisał, tylko
interes własny rzeźnika powoduje, że możemy zjeść kolację.
22 H.-U. Wehler, Sozialdawrinismus im expandierenden Industriestaat, w: Krisenherde der
Kaiserreichs 1871–1918. Studien zur deutschen Sozial- und Verfassungsgeschichte, Göttingen
1979, s. 282–283; T. Hobbes, Lewiatan, Warszawa 2005; T.R. Malthus, Prawo ludności...; H. Spencer, Jednostka wobec państwa, Warszawa 2002; J. Osterhammel, Historia XIX wieku..., s. 291.
23 T. Hobbes, Lewiatan..., s. 253–255.
Nędza u bogatych sąsiadów...
71
Ekonomiści, podobnie jak Mandeville, często rezygnowali z humanistycznych fundamentów systemu wartości. Major Townsed wskazywał, że rozmiary
populacji regulują się same przez większość dostępnych zasobów. Oznaczało to
rezygnację z prób zmiany – to głód miał zmuszać człowieka do pracy. Okropna,
brudna i niewolnicza praca potrzebowała wręcz biednych, którzy będą się godzić
na jej wykonywanie. Oto zrównano ze sobą darwinowskie prawa natury i prawa
rynku. To rynek za pomocą głodu jako kary dla nieposłusznych miał teraz zadbać o ubogich, a przy okazji bogaci całkowicie unikali wydatków. Tak uważali
też Edmund Burke i Jeremy Bentham oraz Alexis de Tocqueville. Wytworzono
racjonalizację usprawiedliwienia nędzy, uspokojenia sumienia i zgody na ludzkie
cierpienie całkowicie niezgodnej z dotychczasową mentalnością opartą na moralności chrześcijańskiej. Bieda jednych, jak sądził Bentham, jest wręcz dobroczynna, bo umożliwia dostatek innych. Zresztą, jak dowodził Burke, empatia dla
biednych jest hipokryzją i udawaniem. Dotychczasowa pomoc biednym, kościelna i państwowa, zaczęła być uważana przez wielu za coś nie tylko zbędnego, ale
szkodliwego dla nich samych24. Owszem, de Tocqueville uważał, że w niektórych
wypadkach pomoc biednym jest potrzebna – chorym, dzieciom, starym, którzy
nie potrafią sami zadbać o siebie, a także w wypadku kataklizmów, ale świadczona powinna być prywatnie, w postaci filantropii25.
Charakterystyczne, że socjaldarwinizm całkowicie deformował naukę
o ewolucji, która nie mówiła wcale, że wygra silniejszy, ale lepiej przystosowany,
aczkolwiek sam Darwin potrafił to ujmować niejasno. Socjaldarwinizm racjonalizował ówcześnie prawo silniejszego, prawo bogatych i cywilizowanego Zachodu do podboju barbarzyńców, a więc kolonizacji i do rządzenia robotnikami.
Biednym, przede wszystkim robotnikom, zaczęto mówić, że nie mogą oczekiwać
na pomoc, a jeżeli chcą poprawić swój los, mają się przestać rozmnażać. Jedyną
formą realizacji tego postulatu była wstrzemięźliwość. Jak wiadomo, w ówczes­
nych warunkach demograficznych i zdrowotnych realizacja tego postulatu oznaczała szybką zagładę ludzkości. Cały chrześcijański system wartości z punktu
widzenia interesu gatunkowego był bardzo racjonalny, bo chronił słabych, a więc
większość, czyli chronił populację przed wyginięciem. Ten system wartości został podważony, usankcjonowano egoizm jako zgodny z naturą i moralny, a nawet
prowadzący do rozwoju.
K. Polanyi, Wielka transformacja..., s. 124–130, 133–141; A. de Toqueville, Raport o paupe­
ryzmie..., s. 70–71.
24 25 A. de Toqueville, Raport o pauperyzmie..., s. 74–75.
Dariusz Łukasiewicz
72
W Prusach socjaldarwinizm rozwinął się w nieporównanie mniejszym stopniu niż w krajach anglosaskich. Krytycy, także konserwatywni, kapitalizmu już
w połowie XIX wieku zauważali, że w skali masowej narastała, bo przecież była
i wcześniej, coraz bardziej dominacja materialnego, finansowego utylitaryzmu.
Nauka, sztuka, poezja traktowane były coraz częściej jako towar luksusowy,
służący prestiżowi bogatych. Postęp techniczny szedł w parze z wypieraniem
dawnego, chrześcijańskiego systemu wartości. Wierzono już tylko w to, co da
się zmierzyć, zważyć, policzyć, przeliczyć na gotówkę. Wzrost zamożności społeczeństwa szedł w parze z przywiązywaniem do tej zamożności większej wagi niż
dotąd, co wynikało z dominacji mieszczaństwa i mentalności kapitalistycznej.
Marks twierdził wręcz radykalnie, że kapitalizm niszczy wszystkie wartości, także religię, miłość, wspólnoty, z wyjątkiem jednego tylko materialnego zysku26.
Ta interpretacja nie uwzględniała tego, że większość ludności stanowi biedota,
która wspólnoty właśnie, wsparcia wiary potrzebuje i nierzadko musi za chlebem
porzucić ojczyznę i emigrować do Ameryki. Charakterystyczny dla kapitalizmu
rozwój indywidualizmu, bardzo wygodny dla silnych i bogatych, dla słabszych
był wielkim ciosem i znaczył tyle, co pozostawienie na łaskę losu27.
Ówczesne żądanie liberałów z dzisiejszej perspektywy wydają się bardzo
radykalne i nie do przyjęcia. Spencer z pozycji liberalnych jako ograniczenie
wolności i przyczynę wzrostu podatków atakował wprowadzane zakazy pracy
dla dzieci, regulowanie godzin pracy robotników, bezpłatne nauczanie, biblioteki publiczne, pomysły ubezpieczeń przeciw bezrobociu i niezdolności do pracy.
Co więcej – wielu ludzi utrzymuje, że państwo jako sędzia najzupełniej kompe­
tentny w sprawie dobrego wychowania biednych powinno dać przepisy takiegoż
wychowania klasom średnim...28. O biedzie Spencer mówił, że bierze się ona nie
z braku pracy, ale z niechęci podjęcia oferowanego stanowiska i złego jej wykonywania, że ludzie biedni są sami winni swojej niedoli: są to po prostu nicponie,
którzy w ten lub inny sposób żyją kosztem ludzi godniejszych; są to włóczęgi
i głupcy, kryminaliści lub osobniki będące w drodze do kryminału, młodzieńcy
utrzymywani przez rodziców ciężko pracujących, mężowie, którzy przywłaszczyli
sobie pieniądze zarobione przez żony, osoby dzielące się zyskiem z prostytutkami29.
26 H.-U. Wehler, Sozialdawrinismus im expandierenden..., s. 286–287; W. Siemann, Gesell­
schaft im Aufbruch..., s. 89.
27 W. Siemann, Gesellschaft im Aufbruch..., s. 90.
28 H. Spencer, Jednostka wobec państwa..., s. 30–38.
29 Ibidem, s. 45–47.
Nędza u bogatych sąsiadów...
73
Jak sądził Spencer, z biedą walczyć nie wolno, ponieważ za niegodne i rozwiązłe
życie człowieka musi spotkać kara właśnie w postaci nędzy. W innym wypadku
ma miejsce straszliwa demoralizacja, która jest skutkiem pomocy ubogim, a do
tego prowadzi do krzywdzenia ludzi godnych przez nakładanie na nich marnotrawionych na takie cele podatków30.
Podobnie Nietzsche atakował współczucie, litość i moralność chrześcijańską
w całości. Jestem przeciwnikiem haniebnego współczesnego zmiękczenia uczuć31.
Dla niego człowiek dobry to wedle jego nowatorskiej definicji „dostojny”, „możny”, „wyższy stanowiskiem” i „duchem” – bo ten wyświadcza dobro w przeciwieństwie do wszystkiego, co niskie, małoduszne, pospolite i gminne. Nie
przypadkiem zresztą Nietzsche odwołuje się do wspomnianego Spencera, który
również musiał wymyślić nowe niechrześcijańskie znaczenie pojęcia dobroci,
uważając za dobre to, co pożyteczne. Przeciwieństwem dobrego był nie zły, lecz
lichy, czyli byle jaki32. Jak uważał Nietsche, moralność chrześcijańska, która ceni
współczucie dla słabszych i litość, to moralność Żydów, ludu, niewolników, motłochu, który strącił szlachetnych i dzielnych „panów” z piedestału. Moralność
człowieka pospolitego zwyciężyła... wszystko w oczach żydzieje lub chrześcija­
nieje, lub gminnieje33. Nietzsche atakował słabych i ubogich, że ukrywają swoją
wrogość i nienawiść wobec panów, że są „roztropni” i czekają na chwilę sposobną do zemsty, podczas gdy godne jest tylko natychmiastowe wyrażenie swoich
emocji, jak postępują bogaci. Jak twierdził, istotą chrześcijaństwa jest resentyment wobec bogatych. Przeciwstawiał temu „szczerość” i „otwartość” panów, na
którą oni przecież posiadali pokrycie i we władzy, i w środkach finansowych.
Ideałem dobra miała być metaforyczna „płowa bestia germańska” (co nie oznacza współczesnych Niemców, bo tych krytykował) i „drapieżca”, nieobliczalność
i szaleństwo, które uosabia szlachcic czerpiący radość z walki, zwycięstwa, okrucieństwa i siania zniszczenia. Jak dowodził krytycznie, kultura chrześcijańska
prowadziła do obłaskawienia i ucywilizowania tej bestii w „zwierzę domowe”34.
Że jagnięta czują urazę do wielkich ptaków drapieżnych, to nie dziwota: lecz to
jeszcze nie powód, by brać za złe wielkim ptakom drapieżnym, że porywają małe
30 Ibidem, s. 48.
31 F. Nietzsche, Z genealogii moralności, Warszawa–Kraków 1913, s. 6–9.
32 Ibidem, s. 17–20.
33 Ibidem, s. 29–30.
34 Ibidem, s. 35–36, 46.
Dariusz Łukasiewicz
74
jagnięta35. Nietzsche uznał za stosowne nie tylko nie brać za złe, ale się wręcz
zachwycać, czym podważył kluczowy element solidarności społecznej naszej cywilizacji mediujący między bogatymi i biednymi.
Chrześcijaństwo
Kapitalistyczne przemiany przełomu XVIII i XIX wieku w znacznym stopniu
zniweczyły też dawne formy pomocy ubogim ze strony cechów, szlachty (umorzenie dzierżawy, przy nieurodzaju, drewno przy pożarze, opieka przy niezdolności do pracy), a nawet Kościoła, który został osłabiony już przez reformację,
chociaż było też wiele inicjatyw socjalnych Kościołów protestanckich i katolickiego w Prusach w XIX wieku. Trzeba też odnotować stanowisko Kościoła katolickiego w sprawie pauperyzmu, który był analizowany najpierw we Francji
po wybuchu powstania lyońskich robotników szesnaście miesięcy po wybuchu
rewolucji lipcowej 1830 roku. Były to początki tak zwanego społecznego katolicyzmu, który starał się zaradzić nędzy wywołanej przez rewolucję przemysłową.
Największym wrogiem tego kierunku byli liberałowie. Socjaliści sami nazywali
czasami swój ruch „nowym chrześcijaństwem”. Ich stanowisko było umiarkowane i dochodziło nierzadko do wzajemnej współpracy, dominowały jednak prądy zdecydowanie bardziej konserwatywne. W pruskiej od 1866 roku Moguncji
działał biskup Wilhelm Emmanuel von Ketteler, który mówił w 1869 roku, że
„kwestia społeczna” to najtrudniejszy i najważniejszy problem współczesności.
Inaczej niż wielu mu współczesnych dowodził, że sama religia i moralność nie
wystarczą do rozwiązania „kwestii robotników”. Współdziałać musi Kościół
z państwem i władzami komunalnymi. Jeżeli państwo wspiera wielkie przedsięwzięcia, nie powinno się uchylać również przed rozwiązaniem i tej sprawy.
Ketteler wypowiadał się jeszcze przed powstaniem Rzeszy na rzecz utworzenia
organizacji chroniących robotników i ich prawa, regulacji czasu pracy i wynagrodzeń robotników. W mowie z 1869 roku Ruch robotniczy w jego staraniach
w stosunku do religii i moralności wspierał ideę związków zawodowych, które
powinny wspomagać żądania robotników i pomagać w strajkach. Do uzasadnionych żądań robotników Ketteler zaliczał: postulat podniesienia płac w granicach
zachowania rentowności przez przedsiębiorstwo; skrócenie czasu pracy; zabezpieczenie czasu odpoczynku i możliwości święcenia niedzieli, kiedy to robotnicy
byli wielokrotnie zmuszani do pracy; zakaz pracy fabrycznej dzieci (Uważam
35 Ibidem, s. 40.
Nędza u bogatych sąsiadów...
75
pracę dzieci za przerażające okrucieństwo naszych czasów – mówił); rezygnację
z pracy fabrycznej matek i młodych dziewcząt dla ochrony rodziny i obyczajności. Już w latach sześćdziesiątych XIX wieku powstawały w różnych rejonach
Niemiec katolickie stowarzyszenia robotnicze. W Zagłębiu Ruhry miały nawet
liczyć 200 tysięcy członków, choć szacunki te są niepewne. Stowarzyszenia robotnicze domagały się podniesienia robotniczych płac, skrócenia czasu pracy,
zakazu pracy dzieci i mężatek, współudziału robotników w kierowaniu fabryką. W Aachen ukazywał się od 1868 roku organ robotniczy „Christlich-Soziäler
Blätter”36.
Bieda w XIX wieku i programy reform
Jak wspomniano, ważną rolę w dyskusji o biedzie miał odegrać esej Malthusa.
Podobnie w Niemczech nawoływano do wychowywania robotników w seksualnej wstrzemięźliwości w strachu przed przeludnieniem i nędzą oraz funkcjonowały od dawna zakazy zawierania małżeństw przez ubogich, co jednak było
praktykowane jedynie w południowych Niemczech. Strategię represyjnej polityki wspierała szybko rosnąca w miastach liczba dzieci nieślubnych. W dyskusji
konserwatyści kojarzyli zjawisko pauperyzmu z upadkiem obyczajów. Dostrzeżono, że po osłabieniu Kościoła zniknęły źródła tradycyjnej pomocy dla chorych
i potrzebujących. W reakcji na to przede wszystkim z myślą o biednych powstały
publiczne komunalne szpitale. Zdawano sobie sprawę, że akceptowanie braku
pomocy biednym, tolerowanie braku zakorzenienia we wspólnocie oraz więzi
środowiskowych proletariatu mogą mieć dramatyczne konsekwencje. Pojęcie So­
zial Frage, a w ślad za nim „pauperyzm” w dyskusji publicznej upowszechniły
się w latach trzydziestych XIX wieku w trakcie przekształcania się feudalnego
stanowo-absolutystycznego i agrarno-cechowego społeczeństwa w demokratyczne i kapitalistyczne. Z tymi zjawiskami związane było zniknięcie rodziny jako
jednostki produkcyjnej i zarazem socjalnej, zapewniającej opiekę i bezpieczeństwo, duży wzrost liczby ludności, wielkie migracje ze wsi do miast, ich rozwój
i ogromna emigracja, przede wszystkim do USA. Potężna deregulacja stosunków
produkcyjnych spowodowała znaczący wzrost utraty bezpieczeństwa egzystencji,
przede wszystkim warstw niższych, robotników, przez bezrobocie, wypadki przy
pracy w fabryce, popadnięcie w nędzę w konsekwencji choroby. Z kolei pensje
E. Iserloh, Die Kirche im industriellen Zeitalter: Der deustche Sozialkatholizismus im 19.
Jahrhundert, w: Religion und Kirchen im industriellen Zeitalter, Braunschweig 1977, s. 25–38;
Die Geschichte des Christentums, t. XI, red. J. Gadille, Freiburg 1997, s. 31.
36 76
Dariusz Łukasiewicz
robotników w stosunku do elementarnych potrzeb życiowych były bardzo niskie.
Kapitalizm tego czasu oznaczał przede wszystkim szybki wzrost gospodarczy,
ale dla konkretnych ludzi. Szanse i ryzyko dzielił bardzo nierówno – nieliczni
otrzymywali przede wszystkim szanse, masy przede wszystkim ryzyko. Płace
robotników rosły bardziej niż ceny, jednak obszary pauperyzacji i nędzy nieobjęte pomocą i wsparciem socjalnym były ogromne. Najpierw mówi się o fatalnych
warunkach mieszkaniowych, a potem o bardzo kiepskim wyżywieniu, co było
wynikiem migracji ze wsi, gdzie warunki w tym zakresie były lepsze; następnie,
że wydatki na żywność pochłaniały prawie całe zarobki37.
Osobną kwestią była wynikająca z biedy powszechna w XIX wieku praca
dzieci. W rodzinach rzemieślniczych i chłopskich kobieta zresztą wciągnięta była
w prace zawodowe męża i nie miała czasu na zajmowanie się dziećmi. Chłopi
i rzemieślnicy ciągle jeszcze myśleli w kategoriach szybkiego wdrożenia dziecka do pracy dziedziczonej po rodzicach. Praca dzieci na wsi i w fabrykach była
powszechna i opóźniało to proces scholaryzacji. Powiedzieć trzeba jasno, że nie
chodziło tu tylko o biedę. Po prostu system funkcjonowania rodziny przednowoczesnej był inny. Nawet w zamożniejszych gospodarstwach dzieci pracowały, nie
było obowiązku szkolnego i nie uważano wiedzy szkolnej za potrzebną i ważną.
To praca dziecka była jego edukacją i przygotowaniem do dorosłego życia oraz
przejęcia miejsca pracy po rodzicach. Właśnie z tego względu podjęte zostały
próby ochrony dziecka przed władzą, przemocą i wyzyskiem ze strony rodziców.
Zgodnie z Powszechnym Pruskim Prawem Krajowym z 1794 roku ojciec nie mógł
już zmuszać jak dotąd dorosłego syna do wyboru stylu życia i rodzaju zawodu.
Jeżeli ten miał więcej niż 14 lat, nie wolno mu też było eksploatować go kosztem
szkoły w gospodarstwie rodzinnym. W wypadku konfliktu państwo wkraczało
jako mediator między dziecko a rodziców w postaci sądu opiekuńczego. Syn nie
mógł też być zmuszany do zawarcia małżeństwa. Ojciec zachowywał jednak prawo do stosowania przemocy wobec dzieci, zarówno synów, i to do 24. roku życia,
jak i córek. Tak więc praca fabryczna dzieci dla ludzi tamtego czasu nie była tak
szokująca jak dla nas. W 1818 roku w fabryce tekstylnej w Sulechowie 23% z 341
pracowników stanowiły dzieci poniżej 14. roku życia. W 1837 roku miała miejsce
pierwsza w Prusach publiczna dyskusja na temat już bulwersującej zamożnych
pracy dzieci w landtagu Nadrenii. Dopiero jednak w 1853 roku ustawa ograniczyła pracę dzieci poniżej 14. roku życia do 6, a powyżej tego roku – do 10 godzin
37 G.A. Ritter, Sozial Frage..., s. 1; J. Kocka, Arbeits-Verhältnisse..., s. 459–461; H.-J. Teuteberg, Wie ernähren sich Arbeiter..., s. 57–69.
Nędza u bogatych sąsiadów...
77
dziennie. Dzieci poniżej 12. roku życia nie mogły być zatrudniane. Ustawa ta
jednak początkowo nie była realizowana. Podobnie bieda była powodem masowej
pracy kobiet z warstw niższych jako bardzo marnie opłacanych robotnic. One
i ich mężowie uważali tę sytuację za wstydliwą i rezygnowali z pracy, jeżeli tylko
poprawiała się ich sytuacja materialna. Na początku XIX wieku stanowiły one
1/3 pracowników przędzalni, w połowie XIX wieku – już połowę. W ogromnym
przybliżeniu pensje mężczyzn, kobiet i dzieci miały się do siebie jak 4 : 2 : 1.
Liczba dzieci pracujących w fabrykach zaczęła spadać w latach czterdziestych
XIX wieku38.
Bieda a kwestia mieszkaniowa
Jedną z centralnych kwestii związanych z biedą była Wohnungsfrage, a więc kwestia mieszkaniowa, na którą zwracał uwagę ekonomista Robert Mohl, ukazując
rozpad rodzin robotniczych: „Często nędzne i nieprzytulne schronisko służy tylko do wspólnego wyspania się i wieczornych wybryków”. Wielkie miasta szybko
stawały się problemem. Już w 1820 roku 75% przyrostu mieszkańców Berlina,
gdzie dynamika wzrostu była największa, stanowiła migracja. Od 1830 roku zaczął się wzrost o charakterze industrialnym, jednak dopiero po 1858 roku nastąpiło skokowe przyśpieszenie. Tam też najbardziej nasilony charakter miał brak
mieszkań39. W 1850 roku Berlin liczył 412 tysięcy mieszkańców, a w 1871 roku
już 826 tysięcy. Kolonia odpowiednio 97 i 126 tysięcy, Wrocław – 111 i 208 tysięcy. Znakiem poprawy sytuacji mieszkaniowej w Berlinie od lat sześćdziesiątych
38 J. Kocka, Arbeits-Verhältnisse..., s. 462–469; R. Koselleck, Preußen zwischen Reform...,
s. 62–65; A.Ch.Meyer, Schule und Kinderarbeit. Das Verhältnisse von Schul- und Sozialpolitik
in der Entwicklung der preussischen Volksschule zu Begin des 19. Jahrhundert, Hamburg 1971,
s. 32–33; M. Mitterauer, Geschichte der Jugend, Frankfurt a. M. 1986, s. 125–142; I. Weber-Kellermann, Die deutsche Familie. Versuch einer Sozialgeschichte, Frankfurt a. M. 1975, s. 110–112;
taż, Frauenleben im 19. Jahrhundert. Empire und Romantik, Biedermeier, Gründerzeit, München
1985, s. 22; B. Beyus, Familienleben in Deutschland..., s. 404; T. Szlendak, Socjologia rodziny.
Ewolucja, historia, zróżnicowanie, Warszawa 2011, s. 336; M. Michael, Die Biographie des Bür­
gers. Lebensformen und Denkweisen in der formativen Phase des deutschen Bürgertums (1680–
1815), Göttingen 1996, s. 445–447, 560–562; P. Ariès, Geschichte der Kindheit, München 1988;
T. Nipperdey, Deutsche Geschichte 1800–1866. Bürgerwelt und starker Staat, München 1983,
s. 126; D. Sdvižkov, Epoka inteligencji. Historia porównawcza warstwy wykształconej w Euro­
pie, Warszawa 2011, s. 102–103; J.-L. Flandrin, Historia rodziny, Warszawa 1998, s. 240–248;
U.A.J. Becher, Geschichte des modernen Lebensstils. Essen, Wohnen, Freizeit, Reisen, München
1990, s. 164–165; U. Frevert, Frauen-Geschichte zwischen Bürgerlicher Verbeßerung und Neuer
Weiblichkeit, Frankfurt a. M. 1986, s. 68–69; K.F. Klöden, Von Berlin nach Berlin..., s. 88–89.
39 J. Wietog, Der Wohnungsstandard der Unterschichten in Berlin, w: Arbeiterexistenz im
19. Jahrhundert..., s. 114–116.
78
Dariusz Łukasiewicz
XIX wieku był wzrost liczby zawieranych małżeństw. Jak pisał Mohl, w miastach
fabrycznych często jeszcze całkiem młode dzieci, które już same zarabiały, wyprowadzały się na wynajęte mieszkanie. Innych więzi pod rodzinnym dachem,
który nigdy nie był miejscem opieki, przyjaznej edukacji młodzieży, nigdy nie
dawał wzorców serdecznego współżycia i wspólnej radości albo żałoby, nie było.
Mieszkania ubogich były u Mohla symbolem dewastacji porządku społecznego.
Pojawiły się też ważne argumenty ze strony lekarzy, którzy już zdawali sobie sprawę z zależności między nędzą, brudem, głodem i chorobami, a w szczególności masowymi epidemiami, jak cholera w 1830 roku, które zagrażały także
bogatym. Lekarze wskazywali, że nie wystarczy kordon sanitarny i izolacja biedoty. Bogaci muszą sięgnąć do kieszeni, aby warstwom niższym dać mieszkanie,
nauczyć je higieny, dać opiekę medyczną i nakarmić, aby zlikwidować zagrożenie dla samych zamożnych. Popularyzowała się „higiena publiczna” zajmująca
się zdrowotnymi obowiązkami państwa. Argumentem była uderzająco wysoka
śmiertelność mieszkańców suteren. W ponurych raportach lekarskich doktora
Schneera z robotniczych domów Wrocławia występują jednoznacznie negatywne określenia warunków mieszkaniowych mas: mrok, wilgoć, smród, brud, tłok
ludzki. Wraz z rozrostem miast budowano coraz bardziej zagęszczone i większe
czynszówki, które wzbudzały coraz większe przerażenie lekarzy. Ruch „higienistów mieszkaniowych” (Wohnhygieniker) żądał nadzoru państwa i władz komunalnych nad konsekwencjami zdrowotnymi projektów urbanistycznych.
W Prusach architekt Romberg dowodził w 1845 roku, że mieszkania dla
robotników są bardzo drogie ze względu na nazbyt szybki rozrost miast i idący
za tym notoryczny brak małych mieszkań. Już w końcu XVIII wieku 66–75%
mieszkań w Berlinie było wynajmowanych i ich liczba rosła, a trudności mieszkaniowe dotykały również klasę średnią. W latach dwudziestych XIX wieku
2/3 mieszkańców Berlina w ogóle nie posiadało mieszkania, nawet wynajętego,
albo pomieszkując u pracodawcy, albo będąc podnajemcą pokoju u najemcy, albo
jako Schlafgängerzy, czyli śpiący na kolejne zmiany w jednym łóżku. Wysokość
czynszów rosła i w 1871 roku powstało pod Berlinem osiedle złożone z 600 baraków. Z drugiej strony rosły też pensje i zdaniem Jutty Wietog wysokość czynszu
w relacji do pensji stopniowo spadała. Następnie mieszkania biedoty były nieopodatkowane albo opodatkowane w mniejszym stopniu. W 1865 roku w Berlinie częściowo z powodu biedy opodatkowane było 28% mieszkań, a w 1867
roku 39%. W kolejnych dziesięcioleciach rosła liczba obskurnych, wielopiętrowych robotniczych „czynszówek” (Mietskaserne), gdzie w fatalnych warunkach
Nędza u bogatych sąsiadów...
79
sanitarnych i higienicznych gnieździły się w tłoku robotnicze rodziny. Nie było
jeszcze kanalizacji, toalet, bieżącej wody, którą na wysokie piętra trzeba było
przynosić ze studni. Urządzenia wodociągowe upowszechniały się bardzo powoli. Lekarze alarmowali o groźbie wybuchu epidemii. W 1871 roku w Berlinie 8000
mieszkań było nieogrzewanych, bez pieca. Bardzo często były to izby i mieszkania podnajmowane, gdzie w jednym pokoju nocowało wiele osób. Liczba przepełnionych mieszkań w Berlinie wzrosła w latach 1861–1871 z 16 do 22 tysięcy. Były
to w przytłaczającej większości mieszkania jednoizbowe. Przepisy budowlane
(1853) zakazywały wynajmowania mieszkań szkodliwych dla zdrowia – mimo
to rosła liczba mieszkań piwnicznych. W 1861 roku było ich 9 tysięcy, a w 1871
roku – 19 tysięcy, co stanowiło około 10% zasobu mieszkaniowego. W 1861 roku
odnotowano aż 43 tysięcy osób, które podnajmowały tylko łóżko na przespanie
się. Ich liczba do 1871 roku wzrosła do 66 tysięcy, a więc wynosiła 8% mieszkańców miasta40.
Prusy i Niemcy nie były tu wyjątkiem. Podobnie było we Francji, gdzie epidemie cholery czy tyfusu przypisywano biednym. Jak pisze Georges Vigarello:
W 1832 r. masy przemysłowe stają się zagrożeniem sanitarnym. Po to, by lepiej
nimi zarządzać, państwo musi wyposażyć się w atrybuty państwa-higienisty.
Oczywiście, działania państwa były w tym czasie jeszcze bardzo skromne. Stan
zdrowotny biednych był przedmiotem analiz statystycznych i wzbudzał najwyższe zaniepokojenie. W 1832 roku w dzielnicach nędzy Paryża śmiertelność była
sześć razy wyższa niż w kwartałach zamieszkanych przez bogatych. Dane z komisji wojskowych o stanie zdrowotnym rekrutów w połowie XIX wieku były
alarmujące. Oczywiście, podobnie jak w Prusach poziom życia ogółu podnosił
się, zdrowie było lepsze, a życie dłuższe, ale różnice między bogactwem i ubóstwem były ogromne.
Mieszkańcy często nie mieli pieniędzy na czynsz, nieustannie przeprowadzali się w pogoni za pracą i mieszkania te bardzo szybko zużywały się, więc ich
budowa była ryzykowna i nieopłacalna. Romberg dowodził, oczywiście słusznie,
że rynek nie jest w stanie rozwiązać problemów mieszkań dla klas niższych i powinny się nim też zająć władze komunalne, które mają własne grunty i mogą wynajmować mieszkania komunalne po niższej cenie. Podobne poglądy reprezentowali ekonomiści: Knoblauch w 1855, Knies w 1859 i Rentzsch w 1866 roku, to
znaczy, że kluczem do rynku mieszkaniowego jest brak interwencji władz i zbyt
40 J. Wietog, Der Wohnungsstandard..., s. 116–121, 125–126, 129–130, 132–137.
80
Dariusz Łukasiewicz
mała podaż małych mieszkań dla warstw niższych. Knies wskazywał, że problemem podaży jest z jednej strony niska dywidenda roczna z mieszkań, a z drugiej strony – wysokie koszty budowy, duże zużycie mieszkań i ryzyko uzyskania
z nich dochodów. Wskazywano, że miasto powinno pobudzać ruch budowlany
przez udostępnienie firmom budowlanym swojego banku hipotecznego, który
zapewni dostęp brakującego kapitału. Z kolei liberalni ekonomiści dowodzili,
że klucz leży w uproszczeniu warunków prawnych i biurokratycznych budowy
domów i mieszkań, co obniży ich ceny. Konserwatyści o nastawieniu socjalnym
byli w tym czasie jeszcze zbyt słabi, aby przeforsować swoje postulaty wkroczenia państwa na rynek mieszkaniowy.
Do 1871 roku dyskusje te nie dały praktycznych efektów. W 1839 roku powstało natomiast „Aachener Bau-Gesellschaft”, a w 1848 roku „Berliner Gemeinnützige Baugesellschaft” – najwcześniejsze praktyczne inicjatywy mieszkaniowe
powstały pod patronatem społecznych konserwatystów w celu budowy zdrowych
i tanich mieszkań dla niższych warstw społecznych i przez to poprawy ich obyczajów. Finansowanie tego drugiego towarzystwa odbywało się przez sprzedaż
oprocentowanych udziałów w przedsięwzięciu. Do 1865 roku towarzystwo wybudowało niewiele, bo zaledwie 339 mieszkań. W budowę mieszkań dla pracowników angażowały się także przedsiębiorstwa: szczególnie górnicze, przemysłu
stalowego i chemicznego. Były to przedsięwzięcia obliczone czasami na tysiące osób. W skali kraju były to jednak niewielkie operacje; jeszcze w 1914 roku
w Rzeszy będą stanowić zaledwie 1,4% mieszkań, jednak na konkretnych obszarach znacznie więcej. W górnośląskim regionie górniczym 20% pracowników
mieszkało w lokalach zakładowych, a w Zagłębiu Ruhry nawet 22%. Budowano
je ze względu na chęć przywiązania do zakładu wykwalifikowanej, trudnej do
zastąpienia kadry majstrów i wykwalifikowanych robotników. 85% domków dla
robotników w Zagłębiu Ruhry miało też ogrody, była zapewniona opieka nad
małymi dziećmi. Pierwsza kolonia robotnicza domków zakładowych w Zagłębiu
Ruhry powstała w 1844 roku i były to dwukondygnacyjne bliźniaki dla dwóch
rodzin fabrycznych majstrów. Podobnie Alfred Krupp reprezentował koncepcję
paternalistycznej odpowiedzialności i troski pracodawcy o pracowników, a zarazem nadzoru mającego wpływać na poprawę stylu życia i kształtowanie wspólnoty pracowników przywiązanych do zakładu. Budowane w Essen od 1865 roku
przez Kruppa domy dla pracowników były rzeczywiście wyższej jakości niż
inne tego typu lokale, pozwalając robotnikom na godziwą egzystencję. Od lat
Nędza u bogatych sąsiadów...
81
siedemdziesiątych zaczęły też powstawać pierwsze samopomocowe towarzystwa
budowlane.
Jeżeli chodzi o rolę państwa, to w 1855 roku powstała w Prusach ustawa
o planowej zabudowie miejskiej, w praktyce jeszcze rzadko stosowana i dopiero
od ustawy w 1875 roku wprowadzono tu realizowane już nowocześniejsze regulacje o biegu ulic, odstępach między budynkami i prostowaniu krętych starych
uliczek. Tymczasem o żadnej bezpośredniej interwencji państwa na rynku mieszkaniowym nie było jeszcze mowy. Wprawdzie już w 1865 roku przy Ministerstwie Handlu istniała pod kierunkiem ministra Heinricha Friedricha Augusta von
Itzenplitza komisja do spraw polityki socjalnej, ale jej działanie nie dało rezultatów. Potem w 1872 roku Itzenplitz pisał do Bismarcka w duchu liberalnym, że
potrzeby na rynku mieszkaniowym są niewystarczająco zaspokojone, jednak im
mocniejsza będzie interwencja państwa na rynku mieszkaniowym, tym mniejsze
będą jej rezultaty i możliwe jest co najwyżej budowanie mieszkań dla urzędników państwowych, poprawa publicznej komunikacji miejskiej, aby rozszerzyć
obszar zabudowy mieszkalnej, oraz tania sprzedaż gruntów przedsiębiorcom zainteresowanym budową mieszkań dla robotników. Właściwie tylko socjaldemokraci popierali budowę przez gminy małych mieszkań dla robotników41.
Próby przeciwdziałania biedzie
W XIX wieku ważną rolę odegrał w ewangelickim ruchu społecznym w Prusach Johann Heinrich Wichern, twórca „Innere Mission”, którego koncepcja miała wpływ na uczonych i urzędników pruskich oraz ich ustawodawstwo socjalne
w późnych latach XIX wieku. Wichern uważał, że bieda jest rezultatem rozkładu
rodziny przez industrializację, co z kolei miało też prowadzić do zaniku religijności, a dalej do grzechu, bezbożności i upadku obyczajowego. Zauważył on, że
kobiety są bardziej religijne od mężczyzn i dlatego poza funkcjami rodzinnymi
przeznaczył im funkcję upowszechniania religii i norm życia rodzinnego wśród
kobiet niższego stanu. Koncepcja Wicherna zakładała też patriarchalną rolę
przedsiębiorcy – fabrykant ma być jak rodzic robotnika. Współpracownikiem
41 T.R. Malthus Prawo ludności...; C. Zimmermann, w: Geschichte des Wohnens, t. III, red.
J. Reulecke, Stuttgart 1997, s. 512–616; G. Vigarello, Historia zdrowia i choroby. Od średniowie­
cza do współczesności, Warszawa 1997, s. 181–182; F.W. Henning, Handbuch der Wirtschafts...,
s. 764, 767.
Dariusz Łukasiewicz
82
Bismarcka w tych sprawach był członek władz „Innere Mission”, Theodor Lohmann42.
Jak wskazywał Friedrich Wilhelm Hegel, cechą charakterystyczną społeczeństwa burżuazyjnego jest dialektyka podziału na grupkę bogaczy i resztę biedoty, chociaż władze pruskie po 1807 roku zamierzały poprawić sytuację całego
społeczeństwa bez podziału na klasy społeczne. Karl August von Hardenberg
w memoriale ryskim z 1807 roku pisał, że celem reform jest możliwie największa
wolność i równość społeczeństwa. Pojęcie „polityka rodzinna” (Familienpolitik)
państwa pojawiło się dopiero w okresie pierwszej wojny światowej, jednak już
absolutystyczna kameralistyka rozumiała jej potrzebę. Jak pisał Johann Heinrich
Gottlob von Justi, państwo musi chronić lud przed wyzyskiem i tyranią ze strony
możnych, bo popadną w nędzę, a wówczas ważne dla państwa rozmnażanie wypada kiepsko43. Kameralistyka pruska uważała za obowiązek państwa wspieranie
„szczęścia” (Glückseligkeit) jednostki. Podobnie nauka policji mówiła o wspieraniu przez państwo „powszechnego dobrobytu”. Stała też za tym nowa myśl
oświeceniowa, że bieda nie jest czymś nieuchronnym i niezmiennym oraz można
ją ograniczyć. Powszechne Pruskie Prawo Krajowe w 1794 roku (Par. 1–2, Tit. 19,
Teil 2) zobowiązywało instytucję państwa do troski o tych obywateli, którzy nie
mogą zatroszczyć się o siebie, oraz o tych, którym brakuje tylko środków i okoliczności, aby na siebie zarobić, pracując według swoich zdolności i sił. Komu
brakowało pracy, temu władza powinna ją zapewnić, ale unikających jej zmusić
do niej karami. Tworzone miały być zakłady, w których żebracy mieli znaleźć
opiekę i pożywienie. Pomocą zajmowały się jednak władze komunalne, a nie
bezpośrednio państwowe. Lokalna władza powinna jednak opiekować się tylko
swoimi biednymi. Pomoc ubogim jako obowiązek religijny została więc w XVIII
wieku zastąpiona przez obowiązek państwa i narodu, obowiązek prawny.
G.A. Ritter, Der Sozialstaat..., München 1991, s. 36–37; E. Frie, Armut und Armenpolitik
im langen 19. Jahrhundert. Preußen im europäischen Vergleich, Forschungen zur Brandenbur­
gischen und Preussischen Geschichte, t. XX, cz. 1, Berlin 2010, s. 56; H. Glaser, Industriekultur
und Alltagsleben. Vom Biedermeier zur Postmoderne, Frankfurt a. M. 1994, s. 155–156; J. Kocka,
Weder Stand..., s. 134–135; O. Kiec, Protestantyzm w Poznańskiem 1815–1918, Warszawa 2001,
s. 169–171, 185–186.
42 H.-Ch. Seidel, Eine neue Kultur des Gebärens. Die Medikalisierung von Geburt 18. und
19. Jahrhundert in Deutschland, Stuttgart 1998, s. 69–70; J.H.G. Justi, Grundsätze der Policeywis­
senschaften, Göttingen 1782, s. 87; P. Marschlack, Bevölkerungsgeschichte Deutschlands im 19.
und 20. Jahrhundert, Frankfurt a. M. 1984, s. 31; D. Blasius, Bürgerliche Gesellschaft und Krimi­
nalität. Zur Sozialgeschte Preußens im Vormärz, Göttingen 1976, s. 49, 51, 53.
43 Nędza u bogatych sąsiadów...
83
Zwykle pamięta się o Francji oraz Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela,
która mówi: „Publiczna opieka nad ubogimi jest świętym obowiązkiem. Społeczeństwo jest winne wszystkim dotkniętym w sposób niezawiniony przez nędzę
wsparcie przez zapewnienie pracy i zabezpieczenie bytu zdolnym do pracy”.
Tymczasem w absolutystycznych Prusach Landrecht przekazywał takie same
ustalenia. Najszybciej zaczęła się opieka państwa nad weteranami, inwalidami
i wysłużonymi urzędnikami. Domy dla inwalidów powstawały w Europie już
w XVIII wieku, w Berlinie – w 1746 roku. W XIX wieku roszczenia absolutnego
państwa do ingerencji w życie poddanych zostały jednak ograniczone. Wprawdzie Immanuel Kant powiadał, że wraz z emancypacją jednostki spod władzy rodziny rośnie obowiązek pomocy państwa, ponieważ samo to państwo odpowiada
za „nierówność pomyślności” (Ungleichheit Wohlstand) i powinno tę niesprawiedliwość zrekompensować. Podobnie Hegel uważał, że nędza jest koniecznym
produktem wolnego rynku i w tej sytuacji opieką nad słabymi winno się zająć
państwo: „władza państwowa przejmuje funkcje rodziny wobec ubogich”. Johann
Gottlibe Fichte już w 1800 roku potępiał nieograniczoną konkurencję i uważał
ją za szkodliwą oraz żądał od państwa zapewnienia obywatelowi w potrzebie
minimum egzystencji, co miało dać państwu społeczną stabilność. Jednak władze pruskie, poczynając od Hardenberga, były nieporównanie bardziej liberalne.
Wprawdzie Christian von Rother w 1817 roku dowodził, że koniecznym korelatem wolności gospodarczej jest wsparcie od państwa dla bezrobotnego do czasu
znalezienia przezeń nowej pracy, a Hermann Kunth z sarkazmem zauważał, że
państwo więcej dokłada fabrykantom na ich działalność, niż ma od nich wpływów z podatków, jednak nie szły za tym praktyczne działania. Urzędnicy mieli
jednak świadomość problemów.
W 1817 roku Hardenberg rozesłał do nadprezydentów pismo autorstwa
prominentnego urzędnika ministerstwa Johanna Gottfrieda Hoffmanna, który
konsultował środki przeciwdziałania sytuacjom kryzysowym dotyczącym masowo robotników. Przy okazji każdego nieurodzaju i osłabienia zbytu popadali
oni w skrajną nędzę, musieli wysyłać do pracy swoje małe jeszcze dzieci (miała
miejsce nawet praca dzieci sześcioletnich), a ulepszenia techniczne i nowe maszyny pozbawiały ich jedynie pracy, bo cena pracy spadała, konkurencja wzrastała, nowe mody powodowały, że niektóre towary stawały się niepotrzebne i produkujące je zakłady upadały. Prowadziło to do chaosu i tego, że pracownik nie
był w stanie zarobić na życie. Państwo – dowodził Hoffmann – powinno przede
84
Dariusz Łukasiewicz
wszystkim chronić przed wyniszczeniem dzieci i prowadzić politykę przeciwdziałającą zagrożeniom.
W odpowiedzi większość przywoływała maksymy liberalne, to znaczy, że
państwo nie jest w stanie zrobić nic, aby poprawić istniejącą sytuację, bo musiałoby ingerować w wolny rynek, co jest sprzeczne z jego zasadami. Wilhelm von
Humboldt dowodził natomiast, że państwo ma zapewnić jedynie bezpieczeństwo
zewnętrzne i wewnętrzne. Starania o pomoc mieszkańcom określał jako „najstraszniejszy i najbardziej srogi despotyzm”.
Liberałowie uważali, że człowiek winien sam zabezpieczyć swój los przez
oszczędzanie i rzeczywiście XIX wiek przyniósł wraz z industrializacją rozwój
wszelkiego rodzaju kas oszczędnościowych na wypadek choroby, starości czy
nieszczęścia. Dla robotników pojawiły się też kasy fabryczne, ubezpieczenia prywatne i wzajemna pomoc towarzystw robotniczych. Umożliwił to rozwój matematyki i statystyki oraz demografii, która potrafiła już ustalić średnią długość
życia. W rezultacie prywatne zakłady ubezpieczeniowe powstawały w całych
Niemczech od lat trzydziestych XIX wieku, a w Berlinie w 1836 roku. Oczywiście, ubezpieczenia prywatne na życie przeznaczone były tylko dla zamożnej
części społeczeństwa. Starsze były kasy robotnicze działające na wypadek utraty życia czy zdolności do pracy. W XVIII wieku działały szeroko ubezpieczenia majątkowe i przeciw pożarom. Ostatnie regulacje typu przednowoczesnego
przed wprowadzeniem wolności przemysłowej ustalał Landrecht, który mówił
o wprowadzeniu Gewerkscasse dla ochrony zdrowia czeladników. Później myślenie liberalne wyeliminowało na jakiś czas wszelkie formy organizacji rzemieślniczych, akcentując groźbę „niebezpieczeństwa socjalistycznego”. W 1835 roku
powstał projekt kas ubezpieczeniowych dla czeladników, ale dopiero w 1845 roku
została publicznie ogłoszona ordynacja przemysłowa, gdzie pojawiała się zapowiedź takich kas również w fabrykach, zresztą bez praktycznych skutków.
W czasie rewolucji 1848 roku kwestia ubezpieczeń była mocno podnoszona
von unten. W czasie berlińskiej manifestacji 26 marca 1848 roku żądano podniesienia płac, wprowadzenia płacy minimalnej, dziesięciogodzinnego dnia pracy,
założenia biur pośrednictwa pracy, ubezpieczeń od nieszczęśliwych wypadków,
mieszkań w rozsądnych cenach, bezpłatnej edukacji i emerytur dla seniorów.
Podobnie ogólnoniemiecki kongres rzemieślników we Frankfurcie nad Menem
przewidywał wprowadzenie kas ubezpieczeniowych dla chorych, wdów, sierot,
seniorów i na wypadek utraty zdolności do pracy. Roszczenia pracowników
warstw niższych do Frankfurckiego Zgromadzenia Narodowego nie znalazły
Nędza u bogatych sąsiadów...
85
żadnego oddźwięku, ponieważ nie odpowiadały interesom reprezentowanej tam
przede wszystkim burżuazji. Zaczęła się natomiast oddolna samoorganizacja pracowników warstw niższych w organizacjach samopomocowych, jak ubezpieczeniowe Towarzystwo Robotników Produkujących Cygara w Niemczech powstałe
w 1849 roku. Dla tych organizacji większe już znaczenie niż tradycje cechowe
miały nowe prywatne firmy ubezpieczeniowe opierające się na nowoczesnej matematyce kalkulującej ryzyko ubezpieczeniowe.
Po rewolucji w 1849 roku powraca się do kwestii związku kas czeladniczych
autoryzowanych i kontrolowanych w kompleksowym państwowym systemie, co
dotyczyło również robotników. Było to reakcją na spontaniczne powstawanie
w 1848 roku robotniczych i czeladniczych kas oraz związków, jednak spotkało
się z mocnym oporem zarówno ze strony fabrykantów, jak i miast, a liberałowie
pomysł uznali za świętokradztwo.
W latach pięćdziesiątych wobec wzrostu gospodarczego i względnej poprawy sytuacji zwykłych ludzi myślano w kategoriach nieinterwencji państwa
i pozostawienia losu robotników ich przedsiębiorczości. W 1854 roku reprezentant katolickiej frakcji, poseł Peter Reichensperger, przedstawił idący pod prąd
myślenia liberalnego projekt ustawy na temat wprowadzenia przez państwo
kas ubezpieczeniowych. Natychmiast odezwali się liberałowie, że jest to krok
w stronę „biurokratycznego socjalizmu”. Reichensperger wskazywał natomiast
na niebezpieczeństwo wzmocnienia ruchu robotniczego, jeżeli rząd nie zapanuje nad problemem nędzy. Obecne koncesje na rzecz robotników miały służyć,
jak dowodził, również interesom mieszczaństwa. W ten sposób 3 kwietnia 1854
roku wspólnie z frakcją konserwatywną uchwalona została ustawa dotycząca kas
wsparcia przemysłowego (gewerbliche Unterstützungskassen). Miały być one organizowane pod nadzorem komunalnym. Wybrana została pośrednia tendencja
między liberalnym pomysłem przekazania całej sprawy władzom komunalnym
i stanowi przemysłowemu a opcją organizacji przymusowych kas przez państwo,
jak to dotychczas zrobiono w stosunku do górnictwa. Przeciwko ustawie protestowali fabrykanci, dla których oznaczała ona składki do kasy ubezpieczeniowej, które ich zdaniem musiały ograniczyć wysokość pensji robotników. Mimo
oporów kasy pomocowe rozwijały się jednak szybko. Cechą charakterystyczną
ubezpieczeń tego czasu były niewielkie rozmiary placówek ubezpieczeniowych,
ich ogromne rozproszenie i wzajemny brak komunikacji, co wynikało w dużym
stopniu z ówczesnego poziomu cywilizacyjnego. Ówczesne kasy liczyły od poniżej stu do kilkuset ubezpieczonych, bardzo rzadko powyżej tysiąca, w tym
86
Dariusz Łukasiewicz
większe były kasy fabryczne, a mniejsze – rzemieślnicze. W 1864 roku w sumie
w Prusach funkcjonowała ograniczona liczba 3308 kas z 457 tysiącami ubezpieczonych. Z sumy ubezpieczenia 3/4 miliona wnosili pracownicy, a 1/4 – pracodawcy. Warto zauważyć, że kasy organizowane były także przez Kościoły i miały
one pewne znaczenie.
Działalność ówczesnych kas polegała przede wszystkim na pomocy w przypadku śmierci i pogrzebu, choroby, pokrycia kosztów leczenia przez lekarza
i pobytu w szpitalu, wsparcia inwalidów, wdów, wdowców i sierot, wreszcie pomocy młodym matkom, ale tylko zamężnym. Zakres świadczeń był bardzo wąski, w ogóle nie obejmował lżejszych chorób. Niektóre choroby, jako świadczące
o „niemoralności”, jak kiła i świerzb, nie wchodziły w zakres świadczeń. Statuty mówiły o wykluczeniu ze wsparcia kasy pijaków, awanturników wdających
się w bójki i źle prowadzących się samobójców, albo odmowie pochówku tych,
którzy zginęli na skutek działań sprzecznych z prawem. Kasy w swym zamyśle
kierowane były przede wszystkim do uboższej części ludności, która potrzebowała wsparcia. Powstały w 1863 roku Powszechny Niemiecki Związek Robotniczy (Allgemeine Deutsche Arbeiterverein) miał własne plany regulacji kwestii
ubezpieczeń. W 1868 roku wysunięty został projekt ubezpieczeń emerytalnych44.
Jeszcze Smith uznał, że rozwój rynku poprawi nie tylko życie mieszczan,
ale i robotników. Postulował ich wysokie płace, które miały służyć poprawie
ich produktywności. Później panowało jednak inne przekonanie, że konieczna
jest właśnie niska pensja robotnika, bo pozwala ona na wysoką stopę inwestycji.
Mieszczaństwo swoją skłonność do oszczędności i ascezy przenosiło na robotników. Umocnione w tym poglądzie przez doświadczenia rewolucji francuskiej
mieszczaństwo uważało robotników za ludzi gorszego gatunku, prymitywnych,
wręcz zwierzęcych, którzy nie mają ani siły, ani woli do awansu społecznego
i gospodarczego i którymi kieruje jedynie prymitywny popęd płciowy. Tendencja
do rozmnażania miała być w nich silniejsza niż skłonność do wzrostu produkcji,
co prowadziło do przekonania, że robotnik na wodzy może być trzymany tylko
przez niską płacę, która ograniczy jego płodność. W merkantylizmie występował
44 G.A. Ritter, Der Sozialstaat..., s. 39–42; E. Eichenhofer, Geschichte des Sozialstaats...,
s. 26–27, 29–30, 50; H. Glaser, Industriekultur und Alltagsleben..., s. 153; K.H. Metz, Preussen als
Modell einer Idee der Sozialpolitik, w: Preussische Stile. Ein Staat als Kunststück, red. P. Bahners,
G. Roellecke, Stuttgart 2001; E. Reidgeld, Staatliche Sozialpolitik in Deustchland, t. I, Wiesbaden
2006, s. 65, 134–135, 139–156; K. Rzepa, Od utopii do pragmatyzmu. Od sekty do milionowej par­
tii. Socjaldemokracja niemiecka przed 1914 rokiem, Poznań 1998, s. 56–74; R. Koselleck, Preußen
zwischen Reform..., s. 621–625; F.W. Henning, Handbuch der Wirtschafts..., s. 302.
Nędza u bogatych sąsiadów...
87
pogląd, że przez podniesienie płacy robotnik stanie się tylko bardziej leniwy,
ponieważ natychmiast zacznie odpowiednio mniej pracować, co stanowiło dogodny punkt wyjścia dla późniejszej ideologii. Na początku XIX wieku płace
robotników były rzeczywiście niskie, a jednocześnie zaczęły wśród nich powstawać aspiracje do mieszczańskiego stylu życia, które mieszczaństwo traktowało
jako skłonność do rozrzutności i samozawinioną przyczynę biedy, która nie była
wcale nieunikniona. W drugiej połowie XIX wieku zarobki robotników wzrosły,
a jednocześnie klasa ta podzieliła się na lepiej wykształconą, zarabiającą elitę
i niewykształconą resztę. Z drugiej strony powstała znacząca warstwa niższego
mieszczaństwa niewiele różniącego się pod względem dochodów od robotników.
Spowodowało to wzrost oczekiwań robotników na osiągnięcie poziomu życia
mieszczaństwa i jednocześnie zwiększyło chęć odróżnienia się mieszczan od robotników45.
Industrializacja zasadniczo zmieniła sytuację w obszarze ubóstwa, które
w masowej skali stało się poważnym problemem nazywanym „pauperyzmem”.
Oznaczał on sytuację licznej grupy osób, które nie są w stanie zapewnić sobie
przez pracę najpilniejszych potrzeb, znajdują się w takiej sytuacji od urodzenia, nie mają żadnych widoków na jej zmianę, natomiast ciągle głębiej popadają
w otępienie i grubiaństwo, plagi pijaństwa i zezwierzęcenia, coraz liczniej zapełniając więzienia i domy pracy. Mówiło się też, że pauperyzm jest winą samego
pracownika, który przez swoje defekty charakteru czy psychiki nie jest w stanie
pracować. Historycy określają pauperyzm jako „kryzys okresu przejściowego”.
Należy pamiętać o tym, że od połowy XVIII do połowy XIX wieku na obszarze produkcji rolniczej miał miejsce stały i znaczny wzrost cen, któremu nie
towarzyszył wzrost cen produkcji rzemieślniczej i pensji w miastach. Najsłynniejszym obrazem i protestem przeciwko nędzy okresu „pauperyzmu” w Europie
była książka Fryderyka Engelsa O położeniu klasy robotniczej w Anglii z 1845
roku. Wprawdzie nikt nie przeczył obiektywności relacji Engelsa, jednak ekonomista Bruno Hildebrandt w Niemczech wskazał zaraz, że jeszcze większa bieda
panuje na obszarach jego kraju, gdzie industrializacja w ogóle nie dotarła, i był
przekonany, że powstanie fabryk poprawiłoby sytuację materialną mieszkających
tam ludzi46.
R. Engelsing, Probleme der Lebenshaltung in Deutschland im 18. und 19. Jahrhundert,
w: tegoż, Zur Sozialgeschichte deutscher Mittel- und Unterschichten, Göttingen 1978, s. 11–25.
45 46 W. Abel, Agrarkrisen und Agrarkonjunktur..., s. 226–227.
88
Dariusz Łukasiewicz
Wprawdzie szlachta dawniej ze swoich obowiązków wobec włościan dotyczących pomocy na starość, choroby, strat wojennych i nieszczęść nie wywiązywała się należycie, ale teraz, wyjąwszy robotników rolnych, którymi się trochę
interesowano, nie można było już oczekiwać na żadne wsparcie, a nie pojawiło
się nic w zamian. Często jednak zdarzali się junkrzy, którzy z dobroci serca albo
w trosce o własny interes nadal wykazywali zainteresowanie problemami swoich
już sąsiadów, a nie poddanych, ale nie była to postawa powszechna. Tymczasem
zjawisko głodu było na przednówku częste. Jeżeli chodzi o rzemiosło, jeszcze
Landrecht z 1794 roku starał się je chronić przez ograniczenie konkurencji, zabezpieczenie zbytu i monopolizację surowców, ochronę nadliczbowych pracowników i stawianie barier „obcym”.
Istniały już od XVI wieku liczne rzemieślnicze kasy ubezpieczeniowe na
wypadek choroby, śmierci, inwalidztwa, dla wdów i sierot, razem wziąwszy cały
system zapewniający w mniej lub bardziej mądry sposób stabilność życiową pracownikom rzemiosła. W XIX wieku nadal funkcjonowały one, umożliwiając na
przykład dzięki wcześniejszym składkom wypłatę renty. Tymczasem położenie
rzemieślników było marne, tak że w latach 1846–1849 w Prusach 90% z nich
nie płaciło nawet najniższej stawki podatku od rzemiosła i należało do sproletaryzowanych drobnych majstrów. Z drugiej strony gwałtowny wzrost demograficzny pomnażał liczbę potrzebujących pomocy. Między 1800 a 1850 rokiem
liczba przedstawicieli warstwy niższej w miastach rosła, stanowiąc pod koniec
tego okresu 65–80% populacji najbardziej zindustrializowanych miast. Te Unter­
schichten nie korespondowały z oficjalną liczbą ubogich (Armen) wymagających
wsparcia. W miastach pruskich w 1833 roku opieką socjalną objęte było 5,9%
ludności. W Nadrenii w 1849 roku było to 6,38% mieszkańców, w Brandenburgii
– 8,85%. W 1849 roku w 60 największych miastach Prus, to jest powyżej 10 tysięcy mieszkańców, ubodzy stanowili 18,12% ogółu mieszkańców. W pojedynczych miastach ten wskaźnik był jednak znacznie wyższy – w Kolonii wynosił
1/3 mieszkańców, w Mannheim – 45%. Badacze wątpią jednak, czy oficjalna rejestracja obejmowała wszystkich ubogich i szacują ich przeciętną liczbę na 40%.
Zdaniem Reinharta Kosselecka na progu 1848 roku w stanie ubóstwa żyła połowa
społeczeństwa pruskiego. Jak pisał, liczba pozbawionych pomocy i bezrobotnych
wzrastała w takim samym stopniu, jak słabła tradycyjna, właściwa dla poprzedniego ustroju pomoc ze strony rodziny, cechów i gmin. Statystyk Karl Friedrich
Wilhelm Dieterici wysoko oceniany przez Wilhelma Abla szacował, że w latach
czterdziestych XIX wieku w Prusach w biedzie, a w całkowitej nędzy w okresach
Nędza u bogatych sąsiadów...
89
kryzysów żyło przynajmniej 50–60% populacji. Zróżnicowanie zarobków było
ogromne, a zarobki klas niższych w miastach z trudem pozwalały na utrzymanie
siebie i rodziny. Jak stwierdza Abel, niższy urzędnik zarabiający 50 reichstalarów, nawet jeżeli jego rodzina jadła tylko wodziankę (czerstwy chleb zalany
gorącą wodą z dodatkami) i kartofle, miał poważne kłopoty z jej ubraniem, opłaceniem mieszkania i utrzymaniem przy życiu. Jednak wbrew pozorom nawet zarabiający 700 reichstalarów radca wojenny nie opływał w dostatki. Jak czytamy
w relacji Fichtego z 1799 roku o takiej rodzinie, na sobotni obiad miała pół funta
wołowiny, sześć funtów ziemniaków i marchew. Żona radcy prała mu w sobotę
jedyną koszulę, aby miał ją na niedzielę, więc w sobotę chodził bez koszuli47.
Tabela 1
Odsetek osób otrzymujących pomoc socjalną w Prusach w latach 1840–1860
Prusy Wschodnie
Prusy Zachodnie
Prowincja Poznańska
Pomorze
Śląsk
Brandenburgia
Saksonia
Westfalia
Nadrenia
Średnio
1840
1849
1858/1860
2,14
3,44
1,44
3,32
3,58
2,72
3,66
3,52
7,26
3,45
3,14
4,12
1,68
3,76
5,70
3,40
4,00
4,52
11,42
4,64
4,76
4,16
2,30
3,44
5,46
3,74
3,66
3,84
3,78
3,90
Źródło: H.-H. Bass, Hungerkrisen in Preussen während der ersten Hälfte des 19. Jahrhunderts,
St. Katharinen 1991, s. 109.
„Kryzys okresu przejściowego” został przezwyciężony w połowie stulecia
na skutek wzrostu produktywności w rolnictwie i przemyśle, podniesienia podaży liczby miejsc pracy, ulepszenia transportu i stworzenia ponadlokalnego rynku.
Pauperyzm stanowił też kontynuację starych przedprzemysłowych problemów,
które nagle spiętrzyły się pod wpływem wzrostu demograficznego. Odpowiedzią
był rozwój już w latach dwudziestych nauk społecznych, które badały warunki
47 E. Reidgeld, Staatliche Sozialpolitik..., s. 37–48, 137–138; R. Koselleck, Preußen zwischen
Reform..., s. 620, 630; P. Borscheid, Geschichte des Alters 16.–18. Jahrhundert, Münster 1987,
s. 205; H.-H. Bass, Hungerkrisen in Preussen..., s. 111, 113–114; R. Schiller, Vom Rittergut..., s. 39;
W. Abel, Agrarkrisen und Agrarkonjunktur..., s. 228–229.
Dariusz Łukasiewicz
90
życia ludności, zaczęły dostrzegać związki nędzy z chorobami, szczególnie gruźlicą, warunkami mieszkaniowymi i higienicznymi. W połowie XIX wieku powstały odwołujące się do Hegla absolutystyczne koncepcje „dobrej Policji” Roberta
von Mohla i „państwa socjalnego” (Sozialstaat) Lorenza Steina48, które czyniły
państwo odpowiedzialnym za dobrobyt, szczęście i bezpieczeństwo obywateli,
rozwijane do konceptu nowoczesnego społecznego państwa prawa zobowiązanego do wspierania społecznego rozwoju przez politykę socjalną i administrację.
Stein wyciągnął takie wnioski z powstania coraz liczniejszej pozbawionej wszelkiej własności klasy robotniczej, która groziła rewolucją w razie nierozwiązania
problemu zapewnienia jej minimalnych warunków bytowych. Było to myślenie
odwołujące się do specyficznie pruskiej tradycji pietystycznej i kameralistycznej, ale jednocześnie w wielu miejscach zbieżne z poglądami Marksa. Podobnie
Hegel uważał, że państwo nie tylko winno troszczyć się o „wolność”, ale także
o rodzinę, społeczność i jej warunki bytowe. Wynikać to miało z procesu industrializacji, akumulacji kapitału i rozwarstwienia społecznego prowadzącego do
wzrostu liczby ludzi, których dochody znajdowały się poniżej poziomu minimum
egzystencji. Ciekawe, że ta sytuacja została w Prusach trafnie zdiagnozowana
(przez wielu publicystów, w tym Marksa) jeszcze przed 1848 rokiem, kiedy proces industrializacji był dopiero w fazie początkowej. O zjawisku w skali europejskiej pisał de Tocqueville: Każdego, kto wędruje po różnych zakątkach Europy,
uderzać musi zupełnie niezwykłe i na pozór niewytłumaczalne zjawisko. Narody,
które zdają się pogrążone w największej nędzy, liczą w rzeczywistości najmniej
ubogich, zaś w krajach, których zamożność budzi podziw, część ludności po to,
aby przeżyć, zmuszona jest odwoływać się do cudzej hojności. Mówiąc o bogatym kraju pełnym nędzarzy, autor miał na myśli Anglię.
W każdym razie w Prusach rezultatem tradycji intelektualnej i nowej refleksji była podstawa i grunt pod przyszłą aktywną politykę socjalną państwa pruskiego, która nie ograniczała się do tłumienia społecznych protestów, ale działała
też w kierunku ograniczania ich przesłanek. W okresie „pauperyzmu” w pierwszej połowie XIX wieku państwo organizowało dla bezrobotnych prace, angażowało ich do budowy dróg, prowadziło rozdawnictwo zboża, soli, regulowało ceny
chleba, obniżało podatki.
W 1839 roku ukazała się regulacja o ochronie dzieci i młodzieży zakazująca
ich przedwczesnego zatrudniania, motywowana w dużym stopniu obawą przed
48 G.A. Ritter, Sozial Frage..., s. 9–10.
Nędza u bogatych sąsiadów...
91
„psuciem” przyszłych rekrutów armii pruskiej. Jej skutki były niewielkie zarówno ze względu na opór rodziców, dla których było to ważne źródło dochodu,
jak i fabrykantów. Ustawa stanowiła jednak podstawę dla późniejszych ulepszeń
i wytyczyła drogę dla ustawodawstwa innych krajów niemieckich. W 1842 roku
ukazała się na przykład regulacja „o obowiązku opieki nad ubogimi”, nareszcie
ustalająca, że ubogi ma otrzymywać opiekę nie tam, gdzie się urodził, jak było
dotychczas, co blokowało mobilność warstw niższych, lecz tam, gdzie przebywa
od 3 lat, ze strony gminy, która była głównym odpowiedzialnym za swoich ubogich. Wśród elit prowincjonalnych liczne były protesty przeciwko tej ustawie.
Słynny przedsiębiorca Friedrich Wilhelm Harkort nazwał ją „zakapturzonym
komunizmem”. Argumentowano, że pomoc ubogim sprzyja tylko lenistwu, że
odbiera zapał do pracy. Wspieranie ubogich powinno być wyłącznym zadaniem
Kościoła, a nie władz komunalnych. Władze argumentowały, że pomoc jest tylko
dla pozbawionych sił fizycznych do pracy, natomiast „kiedy brakuje im woli do
pracy”, mają zostać do niej zmuszeni. Powstały wówczas konstrukcje „zawinionej” i „niezawinionej biedy”.
Ostatecznie w 1855 roku ustalono, że pomoc ubogim obowiązuje w ich
obecnych miejscach zamieszkania. W 1843 roku romantyczny Fryderyk Wilhelm IV przywrócił zakony żeńskie (Schwanenordens) z zamysłem podjęcia wyprawy krzyżowej przeciw nędzy i biedzie. Przedsięwzięcie było propagandowo
skuteczne, ale kompletnie bez efektów. Pewne socjalne efekty przyniosła rewolucja 1848 roku. W ordynacji przemysłowej z 1849 roku zakazywano mianowicie
wypłacania pracownikom pensji w naturze. Masowe ruchy ludności i jej względne zubożenie w okresie pauperyzmu powodowało jednak, że ograniczone środki
samorządowe i prywatne nie były wystarczające do walki z plagą nędzy i praktykowano raczej maksymalne ograniczanie interwencji w te sprawy. Przez cały
czas regulacje dotyczące pomocy ubogim miały bardzo rozproszony charakter,
różniły się w zależności od prowincji i miasta.
W latach pięćdziesiątych pojawiły się pierwsze międzynarodowe regulacje
w sprawach ubogich w Związku Niemieckim, na przykład o traktowaniu chorych i o pogrzebach cudzoziemców. Ogólnie jednak silne były tendencje liberalne zmierzające do cedowania opieki nad ubogimi na prywatną dobroczynność.
Na tle międzynarodowym bardzo słabo wypadała w tym czasie w porównaniu
z Prusami i Wielką Brytanią Francja, a to dlatego, że zlikwidowano tam opiekę
ze strony Kościoła, a nie powstała w to miejsce baza państwowa i komunalna.
Publiczne biura opieki nad ubogimi w 1847 roku były tylko w 1/4 francuskich
92
Dariusz Łukasiewicz
gmin. Za tym stanem rzeczy stała ideologia laissez faire, która nie dopuszczała
ingerencji w wolny rynek. Bismarckowski system ubezpieczeniowy po 1871 roku
był wprawdzie wielką innowacją, jednak nie powstał na pustyni. Odwoływał się
do „wspólnotowych” ubezpieczeń cechów, gildii i związków czeladników z epoki
feudalnej, czyli do wczesnych form solidarności, które znajdowały odzwierciedlenie jeszcze w Landrechcie w 1794 roku. Dla uniknięcia klęski głodu cechy
gromadziły zapasy żywności, zapewniały pożyczki zubożałym mistrzom, dawały pracę bezrobotnym czeladnikom, starały się zaradzić w przypadku choroby,
nieszczęśliwego wypadku, starości, wspierane były wdowy po mistrzach. Nowoczesne ubezpieczenia w przeciwieństwie do tradycyjnych nie przewidywały
dyskryminacji klasowej, odwoływały się do jednostki, a nie zbiorowości, obejmowały wielkie zbiorowości w ujednolicony sposób. Z kolei wspominane koncepcje Steina miały zasadniczy wpływ na poglądy „konserwatywnego socjalisty”, doradcy Bismarcka, Hermanna Wagenera. Często cytowana jest wypowiedź
Bismarcka w parlamencie z 1865 roku w odpowiedzi na krytykę liberałów, że
bezrobotnym i cierpiącym nędzę tkaczom odmówił on audiencji u króla. „Żelazny” kanclerz stwierdził, że królowie pruscy nigdy nie byli królami bogaczy,
a zawsze zabiegali o ochronę i poprawę sytuacji ubogich. Bismarck znajdował się
wówczas pod wpływem memoriału Wagenera Arbeiterfrage z 1864 roku, w którym ów nawoływał do powołania socjalnej monarchii.
Również Lohmann, czołowy ekspert pruskiej biurokracji w sprawach społecznych w czasie reform, w młodości zainspirowany był ideami Steina, który
wywarł zasadniczy wpływ na sposób jego myślenia. Bismarck już w 1863 roku
mówił o koronie jako nośniku społecznej dyktatury i o przekształceniu królestwa
stanów uprzywilejowanych w królestwo ludowe (Volkskönigstum). Wbrew pozorom w obozie liberałów także istniało pewne poparcie dla „państwa socjalnego”
Steina, a reprezentował je Friedrich Naumann. Liberałowie po doświadczeniach
1848 roku mimo myślenia w kategoriach wolnorynkowych skłonni byli zaakceptować socjalne środki ochrony społeczeństwa. W Kościele katolickim „ideę państwa socjalnego” reprezentował biskup od 1866 roku pruskiej Moguncji, Ketteler, a w Kolonii – prezbiter Adolf Kolping. Jego zdaniem przyczyna społecznych
problemów leżała jednak w braku prawdziwej religijności w życiu publicznym.
Podobnie idee reform socjalnych były istotną częścią programu niemieckiego ruchu robotniczego czy Ferdinanda Lassale’a, jednak brak było tu pomysłów rewolucyjnych. Lassale akceptował współpracę z państwem pruskim i wyznawał ideę
socjalnego królestwa, która łączyła monarchię z demokracją.
Nędza u bogatych sąsiadów...
93
Zwieńczeniem tej ewolucji w Prusach był powstały w 1872 roku Verein
für Sozialpolitik, który reprezentował historyczną szkołę narodowej ekonomii,
w której stare kameralistyczne poglądy o zadaniach państwa dla wspierania dobrobytu zostały połączone z liberalną ideą państwa prawa przy całkowitym odrzuceniu idei szkoły manchesterskiej. Reprezentanci szkoły ekonomii narodowej
nie uważali ekonomii za naukę o prawach naturalnych, ale za „historyczną naukę etyczną”, która służy sprawiedliwemu podziałowi dóbr i wyrównaniu społecznych nierówności. Czołowym przedstawicielem tego kierunku, nazywanego
„socjalistami z katedry” (Kathedersozialisten), byli: wybitny historyk Gustaw
Schmoller i ekonomista Adolf Wagner. Schmoller mówił, że reforma społeczna
musi zmierzać do odbudowy przyjaznych stosunków między klasami społecznymi, do odrzucenia i pozbycia się bezprawia, w zbliżeniu do zasad społecznej
sprawiedliwości, w ustanowieniu ustawodawstwa socjalnego, które zagwarantuje
materialne i moralne podniesienie klasy niższej i średniej. Znacznie dalej szedł
w swoich postulatach znakomity znawca finansów Wagner – mówił on o upaństwowieniu kolei, górnictwa, ubezpieczeń i banków. Od marksistów różnili się
ci „państwowi socjaliści” zakorzenieniem swoich idei w chrześcijaństwie, w ich
gorącym nacjonalizmie, podziwie dla Bismarcka i odrzuceniu politycznej i społecznej rewolucji. Chodziło im natomiast o integrację świata pracy w państwie
i społeczeństwie. Dla całej niemieckiej tradycji ważny był ogólny klimat tradycji
reform „od góry”, narzucanych przez władze. To pruska administracja nastawiona liberalnie, ale nie dogmatycznie, decydowała o budowie linii kolejowych, dróg
i kanałów, edukacji od szkoły ludowej po uniwersytet, wspieraniu publicznej
służby zdrowia i na koniec o konieczności usunięcia braków sfery socjalnej49.
Podsumowując powyższe, trzeba bardzo mocno podkreślić, że Prusakom
pierwszej połowy XIX wieku zupełnie obce było myślenie w kategoriach darwinistycznych. Wczesny liberalizm charakteryzował się myśleniem w kategoriach
jeszcze przedindustrialnych i patriarchalnych, w których w centrum znajdował
się nie przemysł, ale rzemiosło. Wyobrażano sobie, że wszyscy ludzie przez uzyskanie wykształcenia i własności staną się obywatelami. Zdawano sobie sprawę
z klasowości społeczeństwa, ale uważano, że jest ona tymczasowa. Przed 1848
rokiem widziano angielski pauperyzm i myślano, jak uniknąć pojawienia się tego
E. Reidgeld, Staatliche Sozialpolitik..., s. 31–49, 50–57, 66–67; E. Frie, Armut und Armenpo­
litik..., s. 57–60; G.A. Ritter, Der Sozialstaat..., s. 46–79; E. Eichenhofer, Geschichte des Sozial­
staats..., s. 25, 28, 52; H. Glaser, Industriekultur und Alltagsleben..., s. 154–155; A. de Tocqueville,
Raport o pauperyzmie..., s. 40; R. Koselleck, Preußen zwischen Reform..., s. 630–633; H.-H. Bass,
Hungerkrisen in Preussen..., s. 112; G.A. Ritter, Sozial Frage..., s. 22–23.
49 94
Dariusz Łukasiewicz
nieszczęścia w Prusach, odwołując się do interwencjonizmu państwa, który nie
był jeszcze żadnym tabu. Myślano o reformach podatków odciążających uboższych. Najwcześniej odrzucono przednowoczesne pomysły w Nadrenii, gdzie
procesy industrializacji były najbardziej zaawansowane. Stopniowo jednak coraz
silniejsze były prądy liberalne. To o nich mówił Marks, kiedy stwierdzał, że kapitalizm niszczy wszystkie wartości, także religię, a jedyną wartością pozostaje
zysk50.
Bibliografia
Abel W., Agrarkrisen und Agrarkonjunktur. Eine Geschichte der Land- und Ernährungs­
wirtschaft Mitteleuropas seit dem hohen Mittelalter, Hamburg–Berlin 1966.
Achilles W., Deutsche Agrargeschichte im Zeitalter der Reformen und der Industrialisie­
rung, Stuttgart 1993.
Ariès P., Geschichte der Kindheit, München 1988.
Bass H.-H., Hungerkrisen in Preussen während der ersten Hälfte des 19. Jahrhunderts,
St. Katharinen 1991.
Becher U.A.J., Geschichte des modernen Lebensstils. Essen, Wohnen, Freizeit, Reisen,
München 1990.
Beyus B., Familienleben in Deutschland, Reinbeck 1988.
Blasius D., Bürgerliche Gesellschaft und Kriminalität. Zur Sozialgeschte Preußens im
Vormärz, Göttingen 1976.
Bömelburg H.-J., „Polnische Wirtschaft“. Zur internationalen Genese und zur Realitäts­
haltigkeit der Stereotype der Aufklärung, w: Der Fremde im Dorf. Überlegungen
zum Eigenen und zum Fremden in der Geschichte, red. H.-J. Bömelburg, Lüneburg
1998.
Borscheid P., Geschichte des Alters 16.–18. Jahrhundert, Münster 1987.
Corbin A., Pesthauch und Blütenduft. Eine geschichte des Geruchs, Frankfurt a. M. 1991.
Die Geschichte des Christentums, t. XI, red. J. Gadille, Freiburg 1997.
Die preussische Reform unter Stein und Hardenberg. Bauernbefreiung und Städteord­
nung, bearb. W. Conze, Stuttgart 1966.
Eichenhofer E., Geschichte des Sozialstaats in Europa, München 2007.
Engelsing R., Probleme der Lebenshaltung in Deutschland im 18. und 19. Jahrhundert,
w: tegoż, Zur Sozialgeschichte deutscher Mittel- und Unterschichten, Göttingen
1978.
50 E. Reidgeld, Staatliche Sozialpolitik..., s. 56–57; D. Langewiesche, Frühliberalismus und
Bürgertum 1815–1849, w: Bürgertum und bürgerlich-liberale Bewegung in Mitteleuropa seit
dem 18. Jahrhundert, red. L. Gall, München 1997, s. 120–125; D. Langewiesche, Liberalismus
in Deutschland, Frankfurt a. M. 1988, s. 28–29.
Nędza u bogatych sąsiadów...
95
Flandrin J.-L., Historia rodziny, Warszawa 1998.
Frevert U., Frauen-Geschichte zwischen Bürgerlicher Verbeßerung und Neuer Weiblich­
keit, Frankfurt a. M. 1986.
Frie E., Armut und Armenpolitik im langen 19. Jahrhundert. Preußen im europäischen
Vergleich, Forschungen zur Brandenburgischen und Preussischen Geschichte,
t. XX, cz. 1, 2010.
Friedeburg R. von, Lebenswelt und Kultur der Unterständischen Schichten in der Frühen
Neuzeit, München 2002.
Geremek B., Litość i szubienica. Dzieje nędzy i miłosierdzia, Warszawa 1989.
Geschichte des Wohnens, t. III, red. J. Reulecke, Stuttgart 1997.
Glaser H., Industriekultur und Alltagsleben. Vom Biedermeier zur Postmoderne, Frankfurt a. M. 1994.
Goglin J.-L., Nędzarze w średniowiecznej Europie, Warszawa 1998.
Harnisch H., Kapitalistische Agrarreform und Industrielle Revolution. Agrarhistorische
Untersuchungen über die Ostelbische Preußen zwischen Spätfeudalismus und bür­
gerlich-demokratischer Revolution von der 1848/49. Unter besonderer Berücksich­
tigung der Provinz Brandenburg, Weimar 1984.
Henning F.W., Handbuch der Wirtschafts und Sozialgeschichte in 19. Jahrhundert, t. II,
Paderborn 1996.
Henning F.W., Landwirtschaft und ländliche Gesellschaft in Deutschland, t. II, Paderborn 1978.
Hippel W., Armut, Unterschichten, Randgruppen in der Frühen Neuzeit, München 1995.
Historia Pomorza, t. II: Do roku 1815, cz. 3: Pomorze Zachodnie w latach 1648–1815, red.
G. Labuda, Poznań 2003.
Hobbes T., Lewiatan, Warszawa 2005.
Huber E.R., Deutsche Verfassungsgeschichte seit 1789, t. I, Stuttgart 1957.
Iserloh E., Die Kirche im industriellen Zeitalter: Der deustche Sozialkatholizismus im
19. Jahrhundert, w: Religion und Kirchen im industriellen Zeitalter, Braunschweig
1977.
Justi J.H.G., Grundsätze der Policeywissenschaften, Göttingen 1782.
Kiec O., Protestantyzm w Poznańskiem 1815–1918, Warszawa 2001.
Klöden K.F., Von Berlin nach Berlin. Erinnerungen 1786–1824, Berlin 1978.
Kocka J., Arbeits-Verhältnisse und Arbeiter-Existenzen. Grundlagen der Klassenbildung
in 19. Jahrhundert, Bonn 1990.
Kocka J., Weder Stand noch Klasse. Unterschichten um 1800, Bonn 1990.
Koselleck R., Preußen zwischen Reform und Revolution. Allgemeines Landrecht, Ver­
waltung und soziale Bewegung von 1791 bis 1848, München 1989.
Kuczynski J., Geschichte des Alltags des deutschen Volkes, t. II, Berlin 1983.
96
Dariusz Łukasiewicz
Langewiesche D., Frühliberalismus und Bürgertum 1815–1849, w: Bürgertum und bür­
gerlich-liberale Bewegung in Mitteleuropa seit dem 18. Jahrhundert, red. L. Gall,
München 1997.
Langewiesche D., Liberalismus in Deutschland, Frankfurt a. M. 1988.
Łukasiewicz D., Czarna legenda Polski. Obraz Polski i Polaków w Prusach 1772–1815,
Poznań 1995.
Malthus T.R., Prawo ludności, Warszawa 2007.
Marschlack P., Bevölkerungsgeschichte Deutschlands im 19. und 20. Jahrhundert, Frankfurt a. M. 1984.
Maurer M., Biographie des Bürgers. Lebensformen und Denkweisen in der formativen
Phase deutschen Bürgertums (1680–1815), Göttingen 1996.
Metz K.H., Preussen als Modell einer Idee der Sozialpolitik, w: Preussische Stile. Ein
Staat als Kunststück, red. P. Bahners, G. Roellecke, Stuttgart 2001.
Mitterauer M., Geschichte der Jugend, Frankfurt a. M. 1986.
Nietzsche F., Z genealogii moralności, Warszawa–Kraków 1913.
Nipperdey T., Deutsche Geschichte 1800–1866. Bürgerwelt und starker Staat, München
1983.
Oehlke A., Irland ind die Iren in deutschen Reisebeschreibungen des 18. und 19. Jahr­
hundert, Frankfurt a. M. 1992.
Orłowski H., „Polnische Wirtschaft“. Zum deutschen Polendiskurs der Neuzeit, Wiesbaden 1996.
Osterhammel J., Historia XIX wieku. Przeobrażenie świata, Poznań 2013.
Państwo socjalne w Europie. Historia – rozwój – perspektywy, red. K. Kraus i in., Toruń
2005.
Piotrowska-Marchewa M., Nędzarze i filantropi. Problem ubóstwa w polskiej opinii pu­
blicznej w latach 1815–1863, Toruń 2004.
Polanyi K., Wielka transformacja. Polityczne i ekonomiczne źródła naszych czasów,
Warszawa 2010.
Reidgeld E., Staatliche Sozialpolitik in Deustchland, t. I, Wiesbaden 2006.
Ritter G.A., Der Sozialstaat. Entstehung und Entwicklung im internationalen Vergleich,
München 1991.
Ritter G.A., Sozial Frage und Sozialpolitik in Deutschland seit Beginn des 19. Jahrhun­
derts, Opladen 1998.
Rzepa K., Od utopii do pragmatyzmu. Od sekty do milionowej partii. Socjaldemokracja
niemiecka przed 1914 rokiem, Poznań 1998.
Sachse Ch., Tennstedt F., Geschichte der Armenfürsorge in Deutschland, t. I, Stuttgart
1998.
Nędza u bogatych sąsiadów...
97
Schiller R., Vom Rittergut zum Grossgrundbesitz. Ökonomische und Soziale Transfor­
mationssprozesse der ländlichen Eliten in Brandenburg im 19. Jahrhundert, Berlin
2003.
Sdvižkov D., Epoka inteligencji. Historia porównawcza warstwy wykształconej w Euro­
pie, Warszawa 2011.
Seidel H.-Ch., Eine neue Kultur des Gebärens. Die Medikalisierung von Geburt 18. und
19. Jahrhundert in Deutschland, Stuttgart 1998.
Siemann W., Gesellschaft im Aufbruch. Deutschland 1849–1871, Frankfurt a. M. 1990.
Spencer H., Jednostka wobec państwa, Warszawa 2002.
Struck B., Nie Zachód, nie Wschód. Francja i Polska w oczach niemieckich podróżnych
w latach 1750–1850, Warszawa 2012.
Szlendak T., Socjologia rodziny. Ewolucja, historia, zróżnicowanie, Warszawa 2011.
Teuteberg H.-J., Wie ernähren sich Arbeiter in Kaiserreich, w: Arbeiterexistenz im
19. Jahrhundert. Lebensstandart und Lebengestaltung deutscher Arbeiter und
Handwerker, red. W. Conze, U. Engelhardt, Stuttgart 1981.
Tocqueville A. de, Raport o pauperyzmie, Warszawa 2009.
Vigarello G., Historia zdrowia i choroby. Od średniowiecza do współczesności, Warszawa 1997.
Weber-Kellermann I., Die deutsche Familie. Versuch einer Sozialgeschichte, Frankfurt
a. M. 1975.
Weber-Kellermann I., Frauenleben im 19. Jahrhundert. Empire und Romantik, Bieder­
meier, Gründerzeit, München 1985.
Wehler H.-U., Sozialdawrinismus im expandierenden Industriestaat, w: Krisenherde der
Kaiserreichs 1871–1918. Studien zur deutschen Sozial- und Verfassungsgeschichte,
Göttingen 1979.
Wietog J., Der Wohnungsstandard der Unterschichten in Berlin, w: Arbeiterexistenz
im 19. Jahrhundert. Lebensstandart und Lebengestaltung deutscher Arbeiter und
Handwerker, red. W. Conze, U. Engelhardt, Stuttgart 1981.
98
Dariusz Łukasiewicz
Poverty at Rich Neighbours
Pauperisation in the 19th Century Prussia
up to 1871
Summary
The term Sozial Frage, as well as “pauperization”, became popular in public discussion
in the 1830s during the transformation of the feudal, guild and agrarian society into the
democratic and capitalist one. As a result the institution of the family disappeared, at
least as a productive and social unit, which guaranteed protection and safety; on the other
hand, the number of population increased significantly, accompanied by big migrations
from villages to towns, and a huge emigration, especially to the USA. The enormous
deregulation of the production relations brought about a loss of sense of safety; it affected
mainly the lower classes and workers. New phenomena appeared: unemployment, industrial accidents, many people fell into poverty as a result of diseases. On the other hand,
the workers’ wages were very low in comparison to the elementary needs. The capitalism of that time meant mainly a rapid economic growth, but the threats and opportunities were very unequally divided – very few were given the opportunities and chances,
whereas very many the threats and risks. The workers’ wages were growing faster than
the prices, but the areas of poverty and pauperization, not covered by any protection or
social care, were enormous. The housing conditions were awful, the food was very poor,
which was a consequence of migration to towns from villages where both things were
usually better; in towns food expenses ate up almost all the wages.
Another question resulting from poverty was child labour, quite common in the
19th century. In craftsman and peasant families women had no time to look after their
children. Peasants and craftsmen still used to think that their children should be accustomed to the jobs inherited from their parents as soon as possible. Child labour in the
country and in factories was widespread, which delayed the dissemination of common
education. In spite of that, in the first half of the 19th century Darwinian ideology was
still alien to the Prussians. The early liberalism was based on the pre-industrialism and
patriarchal ideas, and it was craft in the centre of such thinking, not industry. It was
considered that all the people after receiving education and acquiring property became
citizens. There was class consciousness, but the class structure of society was thought
to be temporary. Before 1848 the Prussians knew about the English pauperism and tried
to avoid it in their country turning to state’s interventionism, which at that time was not
a taboo subject. It was analyzed how taxes might relieve the poorest. However, those
ideas were rejected, at the earliest in the Rhineland. The liberal trends became stronger
and stronger. It was them Karl Marx meant when he said that capitalism destroys all the
values, including religion, and the only one that is left is profit.
p r z e g l ą d z a c h o d n i o p o m o r s k i
ROCZNIK XXIX (LVIII) R o k 2 0 1 4 z e s z yt 2
r o z p r a w y
i
s t u d i a
Ewelina Ziomek
Szczecin
Działalność
generała brygady
Aleksandra Litwinowicza
II wiceministra
spraw wojskowych w latach 1936–1939
w okresie sprawowania funkcji
Słowa kluczowe: generalicja polska, II Rzeczpospolita, sanacja
Keywords: Polish generals, the Second Polish Republic, sanation (adherents of Piłsudski
and the period of Piłsudski’s rule)
Aleksander Litwinowicz należał do grona generałów Wojska Polskiego o rodowodzie z Legionów Polskich. Jak wielu oficerów z otoczenia Józefa Piłsudskiego
również Litwinowicz swoją karierę wojskową zaczął realizować po 1926 roku.
W okresie rządów Marszałka pomimo bycia dowódcą Okręgu Korpusu nr III
w Grodnie oraz Okręgu Korpusu nr VI we Lwowie należał do generałów drugoplanowych. Szczyt swej kariery wojskowej osiągnął po śmierci Piłsudskiego,
znajdując uznanie w oczach nowego generalnego inspektora sił zbrojnych, generała dywizji (od 10 listopada 1936 roku marszałka) Edwarda Rydza-Śmigłego,
który spowodował jego awans na szefa Administracji Armii1.
1 Na temat kariery wojskowej i losów generała brygady Aleksandra Litwinowicza powstało już
kilka opracowań. Kwestia badań nad generalicją Wojska Polskiego tamtego okresu ma spore zaplecze uwidaczniające się w postaci licznych słowników biograficznych będących istotnym, lecz
niekompletnym źródłem informacji na temat osoby gen. Litwinowicza. Podstawę stanowią prace: P. Stawecki, Słownik biograficzny generałów Wojska Polskiego 1918–1939, Warszawa 1994;
T. Kryska-Karski, S. Żurakowski, Generałowie Polski Niepodległej, Warszawa 1991; M. Bielski,
Generałowie Odrodzonej Rzeczypospolitej, Toruń 1995; H.P. Kosk, Generalicja polska. Popular­
ny słownik biograficzny, t. I–II, Pruszków 1998; Z. Mierzwiński, Generałowie II Rzeczypospolitej,
100
Ewelina Ziomek
Jednym z powodów do przedstawienia postaci generała Litwinowicza były
bez wątpienia jego związki ze Szczecinem. Wybuch drugiej wojny światowej i internowanie generała sprawiły, że do Polski powrócił dopiero w 1946 roku. Okres
powojenny jest szczególnym elementem jego wojskowej biografii związanej bezpośrednio z regionem Pomorza Zachodniego. W okresie tym, pełniąc funkcję
kierownika Biura Planowania w Urzędzie Pełnomocnika Rządu ds. Odbudowy
w Szczecinie, zaangażował się w proces powojennej odbudowy miasta, w tym
kwestię odbudowy portów.
Odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Niepodległości oraz
Orderem Krzyża z Orłem II klasy gen. bryg. Aleksander Litwinowicz jest jednym
z wielu wybitnych generałów, jakich wydała II Rzeczpospolita, choć do dziś jeszcze nie do końca poznanym.
Jak więc wyglądał proces organizacji Wojska Polskiego? Analiza położenia geograficznego, sytuacji politycznej i możliwości finansowych państwa były
podstawa dla władz wojskowych do ustalenia minimalnego stanu armii i kolejności zaspokajania jej niezbędnych potrzeb po odzyskaniu niepodległości w 1918
roku. Doświadczenia wojenne, brak terminowości dostaw zagranicznych, trudności dewizowe, jak również niepewność samych dróg komunikacyjnych doprowadziły do decyzji o rozbudowie własnego przemysłu wojennego.
Władze wojskowe starały się ustalić minimalny stan armii, kolejność wyposażenia w sprzęt wojenny, zaopatrzenie wedle etatów wojennych. Spowodowało to konieczność uzupełnienia broni drogą zakupów zagranicznych i tworzenia
produkcji w kraju. Kolejnym problemem była unifikacja używanej broni, Wojsko
Polskie miało bowiem w użyciu broń francuską, rosyjską, austriacką i niemiecką.
W dalszych etapach przewidywano natomiast całkowite przezbrojenie i wyposażenie w broń polską z pozostawieniem broni francuskiej dla formacji drugorzędnych. Zakładano także modernizację i dalszą rozbudowę Wojska Polskiego przez
zwiększenie wyposażenia artyleryjskiego, broni przeciwpancernej i przeciwlotniczej, rozbudowę i przezbrojenie lotnictwa, tworzenie i wyposażenie jednostek
pancernych i przeciwpancernych oraz rozbudowę fortyfikacji wojskowych2.
t. I–II, Warszawa 1990; A. Wojtaszak, Generalicja Wojska Polskiego 1918–1926, Warszawa: Oficyna Wydawnicza Rytm [Uniwersytet Szczeciński], Szczecin 2012.
2 Ministerstwo Spraw Woskowych – Szef Administracji Armii, Biuro Personalne – relacje,
Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, sygn. B.I.11.c.
Działalność generała brygady Aleksandra Litwinowicza...
101
Zakończenie działań militarnych w wojnie z Rosją Radziecką zamykało
etap walk o granice. Trudna sytuacja gospodarcza Polski wymusiła podjęcie prac
nad działaniami demobilizacyjnymi3.
1 listopada 1920 roku Sztab Generalny Wojska Polskiego przeszedł pod rozkazy ministra spraw wojskowych, jednak pod względem operacyjnym pozostawał podległy Naczelnemu Wodzowi4. 28 listopada 1920 roku odbyło się posiedzenie Rady Wojennej poświęcone organizacji najwyższych władz wojskowych.
Marszałek Piłsudski uważał za konieczne umocowanie konstytucyjne Rady
Wojennej5. Stanowisko krytyczne w sprawie jej utworzenia wyraziła natomiast
ministerialna komisja powołana pod koniec 1920 roku. Instytucję Ścisłej Rady
Wojennej uznano za zbędną i szkodliwą, ponieważ jej zadania pokrywały się
z kompetencjami Ministerstwa Spraw Wojskowych oraz Sztabu Generalnego.
Dekret z 7 stycznia 1921 roku wprowadził nową organizację Ministerstwa
Spraw Wojskowych. Struktura MSWojsk. oparta była na Sztabie Generalnym,
Sekretariacie Generalnym i Gabinecie Ministra oraz kierunkowych departamentach. Nie ustalono jednak podległości Sztabu Generalnego w MSWojsk. Sztab
dysponował w stosunku do wojska uprawnieniami rozkazodawczymi, był odpowiedzialny za szkolenie wojsk oraz prace planistyczne w zakresie planów mobilizacyjnych na wypadek wojny6. Podczas wojny Szef Sztabu Generalnego obejmował stanowisko Szefa Sztabu Naczelnego Wodza.
Zasady funkcjonowania naczelnych władz wojskowych w Polsce po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku zostały opracowane w latach 1918–1921. Ministerstwo Spraw Wojskowych powstałe 26 października 1918 roku poprzez przekształcenie Komisji Wojskowej przechodziło przez liczne zmiany organizacyjne,
3 L. Wyszczelski, Ministerstwo Spraw Wojskowych (1918–1939), Warszawa 2010, s. 57.
Sztab Generalny WP. Naczelne Dowództwo WP, w: Spis władz wojskowych 1918–1921,
Warszawa 1936, s. 9–11.
4 5 Przejście Wojska Polskiego na stopę pokojową stało się przedmiotem sporu. Marszałek
Piłsudski zlecił gen. Kazimierzowi Sosnkowskiemu opracowanie projektu ustawy reorganizacyjnej strukturę naczelnych władz wojskowych. Projekt został oparty na wzorach francuskich.
Naj­w yższym zwierzchnikiem sił zbrojnych w czasie wojny – Naczelnym Wodzem – miał być Prezydent RP. W czasie pokoju wojskiem miał kierować minister spraw wojskowych, a Szef Sztabu
Generalnego pełniłby rolę zastępcy ministra. Piłsudski miał jednak spore zastrzeżenia co do tego
projektu. P. Stawecki, Organizacja naczelnych władz wojskowych marszałka Józefa Piłsudskiego,
„Przegląd Historyczno-Wojskowy” 2001, nr 4, s. 30; M.R. Schwonek, Początek sporu o kształt
najwyższych władz wojskowych II Rzeczypospolitej w świetle protokołów Rady Wojennej z 1920 r.,
„Przegląd Historyczny” 1993, t. LXXXIV, z. 1, s. 69–70.
6 L. Wyszczelski, Ministerstwo..., s. 58.
102
Ewelina Ziomek
czego wynikiem było między innymi powstanie Szefostwa Administracji Armii
zarządzającej całokształtem gospodarki materiałowej i finansowej, jak również
fachowym wyszkoleniem służb. Szefostwo Administracji Armii było jednym
z głównych pionów organizacyjnych Ministerstwa Spraw Wojskowych. Rozpoczęło funkcjonowanie na mocy dekretu z 7 stycznia 1921 roku7. Szef Administracji był doradcą prawnym ministra w sprawach cywilnych i wiążących się
z ustawodawstwem wojskowym. W imieniu ministra miał on również prawo do
wydawania rozkazów regulujących codzienne życie armii w czasie pokoju oraz
w sprawach wynikających z zakresu kompetencji powołanej instytucji.
Powstanie Szefostwa Administracji Armii wiązało się z reorganizacją
struktur najwyższych władz wojskowych wynikającą z przechodzenia z wojennej struktury wojska na ścieżkę pokojową. W skład szefostwa wchodziło Biuro
Administracji, którego zadaniem było kierownictwo nad administracją wojskową
i gospodarką materiałową w wojsku, oraz Biuro Przemysłu Wojennego, które
skupiało się na uruchomieniu w Polsce rodzimego przemysłu wojennego. Powstał
również Sekretariat Generalny, który podlegał bezpośrednio ministrowi i sprawował w jego imieniu kontrolę finansową oraz materiałową w wojsku, a także
był odpowiedzialny za stronę prawną przygotowywanych dekretów, rozporządzeń oraz ustaw. Biuro Prezydialne kierowane przez płk. Edwarda Szpakowskiego utrzymywało kontakty z sejmem, zajmowało się również sprawami ogólnymi
całego resortu.
10 sierpnia 1921 roku ukazał się rozkaz ministra spraw wojskowych ostatecznie regulujący zasady pokojowej organizacji naczelnych władz wojskowych8.
Niemal całkowicie zmienił on zakres działania Szefostwa Administracji oraz
jego strukturę. Funkcję szefa Administracji pełnił nadal gen. dyw. Eugeniusz
de Henning-Michaelis, jednakże stał się on również doradcą prawnym ministra
w sprawach cywilnych i wiążących się z ustawodawstwem wojskowym. Do jego
kompetencji należało wydawanie rozkazów w imieniu ministra regulujących życie codzienne armii w czasie pokoju oraz w kwestiach wynikających z zakresu
działalności instytucji9.
7 Dekret Naczelnego Wodza z 7 stycznia 1921 r., Dz. Rozk. Tjn. MSwojsk. nr 3, poz. 26.
8 Pokojowa organizacja MSWojsk. (Oddz. I Szt. Gen. L. 4900/org.) z 10 września 1921 r., CAW,
sygn. I.300.1.437.
9 K. Bar, Akta wytworzone w wyniku działalności wiceministrów spraw wojskowych 1919–
1939, Biuletyn Wojskowej Służby Archiwalnej 1983, nr 12.
Działalność generała brygady Aleksandra Litwinowicza...
103
Szefostwu Administracji podporządkowane zostały wszystkie departamenty znajdujące się w Ministerstwie Spraw Wojskowych. Bezpośrednio podlegało
mu dziesięć departamentów: I – Piechoty, II – Jazdy10, III – Artylerii i Służby
Uzbrojenia, IV – Żeglugi Powietrznej, V – Inżynierii i Saperów11, VI – Wojsk
Technicznych12, VII – Intendentury, VIII – Sanitarny, IX – Sprawiedliwości,
X – Spraw Poborowych13. W zakresie wyłącznej kompetencji ministra spraw wojskowych pozostał Sztab Generalny, Gabinet Ministra, Kierownictwo Marynarki
Wojennej, Wojskowa Kontrola Generalna14. Wprowadzone zmiany ukierunkowane zostały na podział czynności w obrębie ministerstwa. Szefostwo Administracji objęło rozkazodawstwo dotyczące działalności administracji wojskowej oraz
jej rozwoju, natomiast Sztab Generalny – sprawy organizacji, mobilizacji oraz
szkolenia. W sierpniu 1923 roku zmianie uległa również nazwa instytucji na Szefostwo Administracji Armii.
W latach 1921–1926 funkcję szefów Administracji sprawowali kolejno: od
marca 1922 roku – gen. dyw. Józef Czikiel, od września 1922 roku – gen. dyw.
Aleksander Osiński15, od stycznia 1923 roku do lipca 1923 roku – gen. bryg.
Adolf Marian Herforth, od sierpnia 1923 roku do lutego 1924 roku obowiązki
pełnił I zastępca, gen. bryg. Eugeniusz Pogorzelski, ponieważ stanowisko było
nieobsadzone. Od marca 1924 roku funkcję tę pełnił gen. dyw. Stefan Majewski16,
a następnie do grudnia 1925 roku zajmował je I zastępca, gen. bryg. Franciszek
Zwierzchowski. Od grudnia 1925 roku stanowisko wróciło w ręce gen. Majewskiego. Po nim aż do zamachu majowego obowiązki pełnił gen. dyw. Daniel Konarzewski17. Kolejne zmiany organizacyjne w strukturze Szefostwa Administracji Armii wprowadzono w 1924 roku. Dokonano wówczas reorganizacji Biura
10 Od 1924 r. Departament Kawalerii. L. Wyszczelski, Ministerstwo..., s. 101.
11 Od 1925 r. Departament Wojsk Technicznych. Ibidem,.
12 Od 1925 r. Departament Budownictwa. Ibidem.
13 Od 1923 r. Departament Przemysłu Wojennego.
14 K. Bar, Akta wytworzone..., s. 3.
15 Rocznik oficerski z 1923 r., Warszawa 1923, s. 15.
16 Rocznik oficerski z 1924 r., Warszawa 1924, s. 15.
17 Szef Administracji Armii miał dwóch zastępców. Do 1923 r. nie posiadali oni bezpośrednio
podporządkowanych sobie departamentów. W sierpniu 1923 r. I zastępcy, gen. Pogorzelskiemu,
podporządkowane zostały departamenty: Piechoty, Jazdy, Artylerii i Służby Uzbrojenia, Żeglugi Powietrznej, Inżynierii i Saperów oraz Wojsk Technicznych. L. Wyszczelski, Ministerstwo...,
s. 102.
104
Ewelina Ziomek
Szefa Administracji Armii oraz połączono czasowo stanowiska I i II zastępcy
w stanowisko zastępcy szefa Administracji Armii.
Zakończenie działań wojennych wymusiło proces przechodzenia Wojska
Polskiego na stopę pokojową oraz wyznaczenie nowej roli dla MSWojsk. Przewrót majowy z 1926 roku zamknął pięcioletni okres funkcjonowania parlamentarnej formy rządów. Zbrojne zdobycie władzy przyczyniło się do stopniowego
przechodzenia obozu rządzącego tworzącego obóz tak zwanej sanacji na pozycję
politycznego sojuszu z elitami ziemiańsko-finansowymi społeczeństwa18. Celem
Marszałka stała się wówczas próba normalizacji i zalegalizowania sytuacji politycznej.
Jedną z pierwszych decyzji Piłsudskiego po powrocie do czynnego życia
w wojsku była reorganizacja naczelnych władz wojskowych. Priorytetem stało się
usankcjonowanie własnej koncepcji kierowania siłami zbrojnymi (idea Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych – GISZ). Sprawa organizacji naczelnych władz
wojskowych w Polsce do 1926 roku nie była definitywnie uregulowana, Konstytucja z marca 1921 roku zniosła stanowisko naczelnika państwa i prezydentowi
Rzeczypospolitej przyznała jedynie formalnie najwyższe zwierzchnictwo nad
wojskiem, ponieważ jego uprawnienia podlegały licznym ograniczeniom, które
rezerwował dla siebie sejm i wprowadzone ustawodawstwo regulujące funkcjonowanie najwyższych władz wojskowych było niekorzystne dla rozwiązań preferowanych przez Piłsudskiego19.
W samym Ministerstwie Spraw Wojskowych utworzono 28 czerwca 1926
roku dwa biura – Ogólno-Administracyjne i Ogólno-Organizacyjne. Wówczas
to powstały też stanowiska dwóch wiceministrów spraw wojskowych. Pierwszy
wiceminister był szefem Administracji Armii i skupiał w swych rękach całość
rozkazodawstwa w zakresie administracji sił zbrojnych.
Zamach majowy był cezurą w dotychczasowej organizacji naczelnych
władz wojskowych. Piłsudski, objąwszy stanowisko ministra spraw wojskowych,
18 P. Stawecki, Następcy komendanta. Wojsko a polityka wewnętrzna Drugiej Rzeczypospolitej
w latach 1936–1939, Warszawa 1969, s. 6.
19 Artykuł 46 Konstytucji KP z 17 sierpnia 1921 r., DzU nr 44, poz. 267. Autorami nowych
projektów ustaw dotyczących funkcjonowania najwyższych władz wojskowych byli generałowie:
Józef Haller, Józef Czykiel, Stanisław Szeptycki, Władysław Sikorski. Por. A. Wojtaszak, Gene­
ralicja Wojska..., s. 90 i n. oraz B. Podoski, Organizacja Władz Obrony Państwa. Szkic historycz­
ny, „Niepodległość” 1962, t. II, i in.
Działalność generała brygady Aleksandra Litwinowicza...
105
rozpoczął przygotowanie projektu dekretu o najwyższych władzach wojskowych20. Dzięki wprowadzeniu ustawy o zmianie konstytucji uchwalonej 2 sier­
pnia 1926 roku prezydent otrzymał prawo wydawania dekretów i rozporządzeń
z mocą ustawy. Dlatego też już 6 sierpnia 1926 roku prezydent Ignacy Mościcki, wykorzystując te uprawnienia, wydał rozporządzenie O wydawaniu dekre­
tów w zakresie najwyższego zwierzchnictwa sił zbrojnych państwa21. Dokument
umożliwił wydawanie dekretów regulujących sprawy w zakresie najwyższego
zwierzchnictwa sił zbrojnych państwa przez prezydenta Rzeczypospolitej i kontr­
asygnowanych przez ministra spraw wojskowych. W tym samym dniu ukazał się
dekret prezydenta O sprawowaniu dowództwa nad siłami zbrojnymi w czasie po­
koju i ustanowieniu Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych22 . Zgodnie z art. 1 najwyższym zwierzchnikiem sił zbrojnych państwa jest prezydent Rzeczypospolitej, który sprawuje nad nim dowództwo przez ministra spraw wojskowych, który
dowodzi siłami zbrojnymi w czasie pokoju oraz kieruje administracją wojskową.
Na czas wojny dowodzenie nad wojskiem przechodzi w kompetencję generalnego inspektora sił zbrojnych mianowanego Naczelnym Wodzem. Jest on stałym
zastępcą ministra spraw wojskowych w sprawach dotyczących przygotowania sił
zbrojnych do obrony na wypadek konfliktu zbrojnego23. Józef Piłsudski aż do
swojej śmierci 12 maja 1935 roku sprawował zarówno funkcję ministra spraw
wojskowych, jak i generalnego inspektora sił zbrojnych.
Po wprowadzonych zmianach ranga Ministerstwa Spraw Wojskowych została znacznie pomniejszona poprzez utworzenie pionu wojennego, GISZ oraz
20 W celu uregulowania nowej organizacji na 13 czerwca 1926 r. zwołane zostało posiedzenie
Ścisłej Rady Wojennej (ŚRW). Brali w nim udział obok Piłsudskiego inspektorowie armii, gene­
rałowie: Edward Rydz-Śmigły, Lucjan Żeligowski i Leopold Siekierski, p.o. szefa Sztabu Generalnego, gen. bryg. Stanisław Burhardt-Bukacki i szef sztabu Biura ŚRW płk Tadeusz Kutrzeba.
Na spotkaniu Piłsudski stwierdził, że „przewodniczący ŚRW będzie w przyszłości Naczelnym
Wodzem, któremu każdorazowo minister spraw wojskowych oświadcza, że z dobrej woli podlegać
będzie mu we wszystkich sprawach obrony. Tak musi być wbrew konstytucji i wbrew torowi pokojowemu”. Protokół z posiedzenia Ścisłej Rady Wojennej z 13 czerwca 1926 r., w: E. Kozłowski,
P. Stawecki, Protokoły z posiedzeń Ścisłej Rady Wojennej i Inspektorów armii za lata 1926–1932,
„Studia i Materiały do Historii Wojskowości” 1981, t. XXIV, s. 278.
21 Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z 6 sierpnia 1926 r. o wydawaniu dekretów
w zakresie najwyższego zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi państwa, DzU z 1926 r., nr 79,
poz. 444.
22 Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z 6 sierpnia 1926 r. o sprawowaniu dowództwa
nad siłami zbrojnymi w czasie pokoju i ustanowieniu Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, DzU
z 1926 r., nr 79, poz. 445.
23 s. 33.
L. Wyszczelski, Wojsko Piłsudskiego. Wojsko Polskie w latach 1926–1935, Warszawa 2005,
106
Ewelina Ziomek
nadanie mu wysokiej pozycji wśród kluczowych instytucji państwa, w tym włączenie Sztabu Generalnego w jego struktury. Działalność MSWojsk. ograniczono do bieżącej administracji siłami zbrojnymi oraz dowodzenia nimi wyłącznie
w czasie pokoju. Ministerstwo wyłączono z planowania wojennego oraz przygotowywania sił zbrojnych i państwa do wojny, w tym szkolenia bojowego oraz
ćwiczeń. Jak wspomniano wyżej, w samym MSWojsk. 28 czerwca 1926 roku
utworzono dwa biura – Biuro Ogólno-Administracyjne i Ogólno-Organizacyjne.
Rozkazem ministra spraw wojskowych dotyczącym reorganizacji Ministerstwa
Spraw Wojskowych z 8 lipca 1926 roku powstały również stanowiska dwóch
wiceministrów spraw wojskowych24. Pierwszy wiceminister był szefem Administracji Armii i skupiał w swych rękach całość rozkazodawstwa w dziedzinie
administracji sił zbrojnych. W rękach drugiego wiceministra znajdowało się rozkazodawstwo w sprawach wchodzących w zakres organizacji, wyszkolenia i personalizacji wojska w czasie pokojowym z wyłączeniem spraw związanych ściśle
z przygotowaniem wojska do obrony państwa na wypadek konfliktu zbrojnego25,
sprawy te stanowiły bowiem zakres pracy przewodniczącego Ścisłej Rady Wojennej (generalnego inspektora wojska) i szefa Sztabu Generalnego. I ministrowi
(szefowi Administracji Armii) rozkazem ministra spraw wojskowych podporządkowano departamenty Inżynierii (V), Budownictwa (VI), Intendentury (VII),
Sanitarny (VIII), Sprawiedliwości (IX), Przemysłu Wojennego (X)26. Organem
pracy pierwszego wiceministra ustanowiono Biuro Ogólno-Administracyjne.
Szef Administracji Armii odpowiadał za całokształt zaopatrzenia wojska
i jego materiałowe funkcjonowanie. Była to jednak głównie rola koordynująca,
ponieważ nadzór sprawowały poszczególne departamenty, na których czele stali
w przypadku Departamentu Uzbrojenia – gen. bryg. Kazimierz Fryderyk Pławski, następnie gen. Tadeusz Jastrzębski i od 1927 roku płk Kazimierz Kieszkowski, w latach 1927–1929 płk Eugeniusz Szpręglewski, a w latach 1929–1930 – ponownie płk Kieszkowski, a potem płk Mieczysław Maciejewski27. W przypadku
Departamentu Inżynierii był to płk Marian Emil Przybylski, a po nim płk Jan
Skoryna. W 1929 roku w miejsce Departamentu Inżynierii powstały: Szefostwo
Saperów – płk Jan Arczyński, Szefostwo Łączności – ppłk Kazimierz Goebel
24 Dz. Rozk. MSWojsk. nr 18, poz. 185 z 1926 r.
25 Drugiemu wiceministrowi podporządkowane były departamenty: Piechoty (I), Kawalerii
(II), Artylerii (II), Lotnictwa (IV).
26 Dz. Rozk. MSWojsk. nr 18, poz. 185 z 1926 r.
27 L. Wyszczelski, Ministerstwo..., s. 160.
Działalność generała brygady Aleksandra Litwinowicza...
107
i Departament Zaopatrzenia Inżynierii – płk Tadeusz Kossakowski28. Na czele
Departamentu Budownictwa stał inż. Zygmunt Wieliński, a od 1929 roku – ppłk
rez. inż. Leopold Toruń; Departamentu Intendentury – płk Jan Koźmiński, a od
1928 roku płk/gen. Karol Masny; Departamentu Sanitarnego – płk/gen. Stanisław
Rouppert; Departamentu Sprawiedliwości – gen. Józef Daniec, a od 1933 roku
płk Teofil Maresch; Departamentu Przemysłu Wojennego – gen. Aleksander Litwinowicz29.
Proces podnoszenia pozycji Wojska Polskiego w centralnych organach państwowych zapoczątkowany dekretem z 6 sierpnia 1926 roku znalazł swoje uwieńczenie w postanowieniach Konstytucji z 23 kwietnia 1935 roku. Zgodnie z art. 3
Konstytucji siły zbrojne zostały wymienione na trzecim miejscu – po rządzie
i parlamencie – w hierarchii organów państwa30. Podległe były pod względem
zwierzchnictwa prezydentowi Rzeczypospolitej, jednocześnie zostały wyłączone
spod kompetencji parlamentu. Tym samym Wojsko Polskie stało się formalnie
niezależne od kontroli sejmu i senatu.
Śmierć Piłsudskiego 12 maja 1935 roku oraz związane z tym duże zmiany
na scenie politycznej miały bezpośredni wpływ na funkcjonowanie Ministerstwa
Spraw Wojskowych. Po śmierci Marszałka prezydent Mościcki wyznaczył na stanowisko generalnego inspektora sił zbrojnych marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, natomiast ministrem spraw wojskowych został dotychczasowy I wiceminister, gen. bryg., a od 1936 roku gen dyw. Tadeusz Kasprzycki31. W zaistniałej
sytuacji MSWojsk. odpowiedzialne było za organizację i szkolenie wojska, ale
tylko na czas służby pokojowej, jego administrowanie w czasie pokoju i materialne zaopatrzenie. Ministerstwo wykorzystywano bezpośrednio do realizacji zadań politycznych oraz konsolidacji społeczeństwa wobec idei wojennej. Zadania
MSWojsk. skupiały się w krajowej strefie działalności, to jest obszarze położonym poza strefą działań operacyjnych32.
W latach 1935–1939 pokojowa administracja wojskowa składała się
z MSWojsk. wyraźnie oddzielonego kompetencyjnie od pionu wojennego skupionego wokół generalnego inspektora sił zbrojnych. Minister spraw wojskowych na
28 Rocznik Oficerski z 1932 r., s. 15.
29 W sierpniu 1927 r. Departament Przemysłu Wojennego został przekształcony w Wydział
Przemysłu Wojennego umiejscowiony w Biurze Ogólno-Administracyjnym.
30 Ustawa Konstytucyjna z 23 kwietnia 1935 r., DzU z 1935 r., nr 30, poz. 227.
31 L. Wyszczelski, Ministerstwo..., s. 183.
32 Ibidem.
108
Ewelina Ziomek
mocy Konstytucji z kwietnia 1935 roku był w czasie pokoju dowódcą sił zbrojnych. Natomiast Dekret Prezydenta RP z 9 maja 1936 roku w sprawie zwierzch­
nictwa nad Siłami Zbrojnymi i organizacji naczelnych władz wojskowych w cza­
sie pokoju znacznie ograniczył jego kompetencje. W art. 1 dekretu występuje
zapis, że zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi sprawuje podczas pokoju prezydent Rzeczypospolitej przez generalnego inspektora sił zbrojnych oraz ministra
spraw wojskowych33. Oznaczało to wzrost znaczenia generalnego inspektora sił
zbrojnych, który nawet pod względem formalnym wymieniony został w artykule
przed ministrem spraw wojskowych. Chociaż dekret nie stwierdzał bezpośrednio,
że generalny inspektor sił zbrojnych został uznany za zwierzchnika sił zbrojnych,
to jednak faktycznie w kierownictwie państwa interpretowano, że stanowisko to
jest nadrzędne wobec ministra spraw wojskowych.
Ministerstwo w 1935 roku w nieznacznym stopniu zmieniło strukturę organizacyjną. W jego skład wchodziły instytucje bezpośrednio podległe ministrowi
oraz dwa piony kierowane przez wiceministrów. Szefostwem Administracji Armii kierował wiceminister przy współpracy z I i II zastępcą. Zgodnie z Zakre­
sem działania osób funkcyjnych z sierpnia 1935 r. ustalono, że szef Administracji
Armii „zastępuje ministra w kierowaniu wszystkimi działaniami administracji
rzeczowej wojska i jest odpowiedzialny przed nim za całokształt gospodarki finansowej i rzeczowej wojska oraz za fachowe wyszkolenie służb”34. Podlegali mu
również w zakresie administrowania szefowie departamentów i dowódcy broni
przynależni I wiceministrowi. 14 lipca 1936 roku szefem Administracji Armii
jako II wiceminister spraw wojskowych został gen. bryg. Aleksander Litwinowicz. Pion administrował służbami występującymi w strukturach MSWojsk.
Jednostkami podległymi były: Biuro Ogólno-Administracyjne kierowane od
1935 roku przez płk. Tadeusza Władysława Grabowskiego, następnie ppłk. Władysława Winiarskiego, a od 1938 roku – płk. Karola Krzysztofa Bokalskiego.
Biuro miało wydział ogólny, przepisów służbowych i przemysłu wojennego oraz
samodzielny referat odszkodowań. 1 września 1935 roku zamiast wydziału przemysłu wojennego rozpoczęło funkcjonowanie Biuro Przemysłu Wojennego.
W 1936 roku zmianie uległa nazwa Biura Ogólno-Administracyjnego
na Biuro Administracji Armii. Zajmowało się ono uzgadnianiem prac szefów
33 Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej z 9 maja 1936 r. o sprawowaniu zwierzchnictwa nad
Siłami Zbrojnymi i organizacji naczelnych władz wojskowych w czasie pokoju, DzU z 1936 r.,
nr 38, poz. 286.
34 L. Wyszczelski, Ministerstwo..., s. 238.
Działalność generała brygady Aleksandra Litwinowicza...
109
departamentów, służb i dowództw w obszarze administracji rządowej, studiów
i badań materiałów zaopatrzenia oraz wyszkolenia służb. Biuro Budżetowe kierowane przez płk. Michała Józefa Grosska, utworzone w czerwcu 1934 roku,
składało się z wydziału zestawień i wykonania budżetu, wydziału kredytowego,
funduszów pozabudżetowych i sprawozdawczego oraz samodzielnego referatu
finansowego. Pełniło ono funkcje zarządcy finansowego sił zbrojnych35. Biuro
Przemysłu Wojennego, kierowane przez płk. Ottona Czuruka, a następnie płk.
Stanisława Witkowskiego, składało się z komórek zajmujących się organizacją
przemysłu wojennego oraz dostawami surowców i półfabrykatów. Zajmowało się
pracami nad rozbudową Centralnego Okręgu Wojskowego. Departament Intendentury kierowany przez gen. bryg. Karola Masnego był organizacją o licznych
kompetencjach. Dzielił się na wydział ogólny, żywnościowy, mundurowy, kwaterunkowy, uposażenia, rachunkowo-budżetowy i emerytalny36. Do jego zadań należało zaopatrzenie w żywność, umundurowanie oraz kwaterunek, a także rozliczanie kosztów transportu i zaopatrzenie emerytalne. Planowaniem zaopatrzenia
w broń, amunicję, materiały ochrony przeciwgazowej oraz dysponowaniem zgromadzonymi środkami materiałowymi zajmował się kierowany przez płk./gen.
M. Maciejewskiego, a od 1938 roku płk. Jerzego Mariana Englischa Departament
Uzbrojenia. Departament Zdrowia, na czele którego stanął gen. bryg. Stanisław
Rouppert, odpowiadał za funkcjonowanie służby zdrowia oraz służby weterynaryjnej w wojsku. Kierowanie wojskową służbą sprawiedliwości znajdowało
się natomiast w wyłącznej kompetencji Departamentu Sprawiedliwości. Swoją
pracę opierał on na Kodeksie wojskowego postępowania karnego, a także Prawie
o ustroju sądów wojskowych oraz przepisach wykonawczych i wprowadzających
te akty prawne37. W obliczu narastającego zagrożenia wojennego Departament
Budownictwa opracowywał specjalne wytyczne w celu obrony przeciwlotniczej
budownictwa wojskowego.
Od 1936 roku gen. bryg. Aleksander Litwinowicz brał bezpośredni udział
w rozbudowie przemysłu wojennego, uczestnicząc z ramienia wojska jako II wiceminister spraw wojskowych i szef Administracji Armii w tworzeniu ekonomicznego giganta, jakim był Centralny Okręg Przemysłowy.
35 Ibidem, s. 239.
36 Ibidem, s. 240.
J. Polan-Haraschin, Organizacja sądownictwa i prokuratury w Wojsku Polskim, Kraków
1961, s. 84.
37 110
Ewelina Ziomek
Inwestycje w COP stały się kontynuacją planów władz wojskowych realizowanych w tak zwanym trójkącie bezpieczeństwa już od 1922 roku. W latach
1935 i 1936 ustalone zostały potrzeby materiałowe i inwestycyjne. Obejmowały one uzbrojenie, amunicję, lotnictwo, broń pancerną, obronę przeciwlotniczą,
sprzęt saperski, łączności i fortyfikacje w rozmiarach ograniczonych. Uzyskano
również pożyczkę we Francji na uzbrojenie, częściowo w gotówce, częściowo
w materiałach. W drugiej połowie roku budżetowego 1936/1937 poza budżetem
normalnym wojsko otrzymało dodatkowe kredyty pozabudżetowe na inwestycje,
sprzęt i zapasy.
Rozwój przemysłu wojennego i pociągnięcie do współpracy w zakresie
zbrojeń przemysłu prywatnego wytworzyło warunki do uruchomienia w Polsce
różnorodnej produkcji seryjnej i masowej. Zbudowano, rozbudowano i uruchomiono wówczas fabrykę działek przeciwpancernych w Pruszkowie, stalownię,
kuźnię i fabrykę dział w Stalowej Woli. Rozbudowano fabrykę czołgów P.Z.Inż.
w Czechowicach przez wybudowanie nowej hali montażowej i motorowej. Wybudowano tam również największą w Polsce kuźnię i prasownię wyrobów aluminiowych, która miała rozpocząć prasowanie śmigieł samolotowych. Rozbudowano
fabrykę broni maszynowej w Warszawie, fabrykę gum i opon w Dębicy. W Dębicy powstała także pierwsza w Polsce fabryka sztucznego kauczuku. Zbudowano
fabrykę obrabiarek precyzyjnych w Rzeszowie, która równocześnie rozpoczęła
produkcję działek przeciwpancernych i dział przeciwlotniczych 40 mm, opierając
się początkowo na fabryce Cegielskiego w Poznaniu jako zakładzie pomocniczym. Przystąpiono do uruchomienia fabryki płatowców w Mielcu, fabryki motorów lotniczych w Rzeszowie i innych38. Opracowano nowoczesne rozwiązania
przy produkcji samolotów bojowych i silników lotniczych w fabrykach Lublina,
Białej Podlaskiej, Mielca i Rzeszowa. Z rzeszowską fabryką silników lotniczych
kooperowały Państwowe Zakłady Lotnicze, Huta Baildon i Zakłady Południowe
w Stalowej Woli39. W Centralnym Okręgu Przemysłowym rozpoczęła działalność spółka, której funkcjonowanie wspierało się na elektrowni w Mościcach
oraz wybudowanej przed samą wojną elektrowni na węgiel i gaz w Stalowej Woli,
która dodatkowo miała otrzymywać prąd z budującej się wówczas elektrowni
w Rożnowie. Kapitał tej spółki należał do państwa, względnie do państwowych
38 A. Dąbrowski, Dynamika rozwoju Centralnego Okręgu Przemysłowego jako funkcja
odradzającej się polityki gospodarczej Polski, Warszawa 1939.
39 K. Bobiński, Centralny Okręg Przemysłowy. Przyczyny powstania i warunki rozwoju, Warszawa 1939; H. Radocki, Centralny Okręg Przemysłowy w Polsce, Warszawa 1939 i in.
Działalność generała brygady Aleksandra Litwinowicza...
111
przedsiębiorstw skomercjalizowanych. Polska została podzielona na okręgi elektryfikacyjne. Szukano możliwości realizacji elektryfikacji przez uzyskanie pożyczek gwarantowanych przez państwo na budowę nowych elektrowni i sieci
wysokiego napięcia. Wybudowano centralną stację elektryczną w Stalowej Woli,
sieć bardzo wysokiego napięcia Mościce–Starachowice–Warszawa oraz gazociąg Jasło–Starachowice. W celu uniezależnienia się od zagranicy na wypadek
wojny wybudowano fabrykę celulozy drzewnej w Niedomicach koło Tarnowa.
Jej budowa została rozpoczęta w roku 1935, natomiast uruchomienie produkcji
nastąpiło pod koniec 1937 roku. Fabryka produkowała celulozę drzewną w gatunku potrzebnym do wyrobu prochu i na potrzeby fabryk sztucznego jedwabiu. Wcześniej celuloza taka była sprowadzona ze Szwecji, więc wybudowanie
fabryki w Niedomicach uniezależniało produkcję prochu od Szwecji. W celu
zaspokojenia potrzeb Ministerstwa Komunikacji zostały wybudowane, względnie rozbudowane, trzy fabryki produkujące lokomotywy: Fabryka Lokomotyw
w Chrzanowie, Fabryka Parowozów w Warszawie raz Cegielski w Poznaniu.
Uruchomiono seryjną produkcję samochodów ciężarowych i typów wojskowych specjalnych w P.Z.Inż. Nowy polski samochód typu znormalizowanego
miał być wypuszczony seryjnie na rynek do końca marca 1940 roku. Przy budowie fabryk położonych z dala od dotychczasowych rejonów przemysłowych
trzeba było myśleć nie tylko o budowie samych zakładów, lecz i budowie kolonii
mieszkalnych dla pracowników, w związku z czym obok fabryk powstawały całe
ośrodki mieszkalne. Zwiększało to koszty budowy, lecz rozpraszało skupienie
fabryk w jednym ośrodku w przypadku ataków lotniczych.
Generał bryg. Aleksander Litwinowicz, odnosząc się do rozbudowy przemysłu wojennego, uważał, że po wykończeniu budujących się fabryk i całkowitym ich uruchomieniu, co miało nastąpić do 1941 roku, Polska byłaby, począwszy
od roku 1942, jeżeli chodzi o produkcję przemysłową, prawie zupełnie samowystarczalna. Potrzebna byłaby jedynie pomoc licencyjna w dziale lotniczym
i czołgach. Rozwój przemysłu wojennego i pociągnięcie do współpracy w zbrojeniach przemysłu prywatnego wytworzyły w Polsce warunki umożliwiające
uruchomienie różnorodnej produkcji seryjnej i masowej, obniżkę cen produktów
przemysłowych potrzebnych dla konsumpcji prywatnej. Generał bryg. Aleksander Litwinowicz obliczył, że do roku 1942 Polska mogłaby pod względem przemysłowym uniezależnić się od Niemiec.
Oprócz wymienionych fabryk zaplanowanych przez Szefostwo Armii, na
którego czele stał wiceminister spraw wojskowych gen. Aleksander Litwinowicz,
112
Ewelina Ziomek
współpracujący z wicepremierem Eugeniuszem Kwiatkowskim, do COP-u ściągano kapitał cywilnych przedsiębiorstw państwowych, kapitał prywatny, spółdzielczy i ubezpieczalni społecznych. W okresie tym doszło do sporu między
gen. Litwinowiczem a wicepremierem Kwiatkowskim oraz oskarżeń o malwersacje, minister skarbu zaatakował bowiem generała za lokowanie części comiesięcznych środków, które należne były Ministerstwu Spraw Wojskowych, na kontach PKO40. Wynikało to z obawy Litwinowicza o brak potrzebnych środków.
Z też tego względu nadwyżki lokował w banku.
Spór miał jednak głębsze podłoże, ponieważ strona wojskowa na czele z marszałkiem Edwardem Rydzem-Śmigłym, ministrem spraw wojskowych
Tadeuszem Kasprzyckim, wiceministrem do spraw administracji, więc odpowiedzialnym za przemysł, gen. Aleksandrem Litwinowiczem chciała, by tempo rozbudowy przemysłu było większe. I by całość zaoszczędzonych w bankach
środków szła przede wszystkim na uzbrojenie ze względu na konieczność unowocześnienia polskiej armii. Kwiatkowski opowiadał się jednak za utrzymaniem
rozbudowy przemysłu wojskowego w ryzach ekonomii.
Podsumowując, należy podkreślić, że w latach 1935–1939 MSWojsk. stało się instytucją administrowania wojskiem. II wiceminister spraw wojskowych,
szef Administracji Armii, gen. bryg. A. Litwinowicz poprzez sprawowaną
przez siebie funkcję kierował pracami nad podniesieniem jakości narodowego
przemysłu zbrojeniowego41. Sprawował nadzór nad budową fabryk: obrabiarek
w Pruszkowie, dział w Stalowej Woli, czołgów w Częstochowie, silników lotniczych w Rzeszowie, która równocześnie rozpoczęła produkcję działek przeciwpancernych i dział przeciwlotniczych 40 mm, amunicji i uzbrojenia w Dębicy,
Kraśniku, Krajowcach, Ostrowcu oraz Sanoku42. Niejednokrotnie wypowiadał
się na temat przemysłu wojennego w Polsce, o czym świadczą jego odczyty wygłoszone w obozie internowanych w Targoviste podczas drugiej wojny światowej,
w sierpniu 1940 roku. W jednej z relacji wskazywał na doświadczenia z okresu
1918–1920, które miały znaczący wpływ na późniejsze decyzje o przystąpieniu
40 Generałowie i wybrani dowódcy Wojska Polskiego związani z Pomorzem Zachodnim. Po­
morze militarne III, red. K. Kozłowski, A. Wojtaszak, Szczecin 2009, s. 16.
41 Sam Aleksander Litwinowicz pisał o tym w wydanym po drugiej wojnie opracowaniu,
które powstało w okresie jego internowania w Rumunii. Por. A. Litwinowicz, Przemysł wojenny
w okresie dwudziestolecia, „Niepodległość” 1958, t. VI, s. 148–179.
42 Szerzej na ten temat: A. Wojtaszak, Generałowie Aleksander Litwinowicz i Aleksander Szy­
chowski oraz ich związki ze Szczecinem, w: Generałowie i wybrani dowódcy..., s. 16.
Działalność generała brygady Aleksandra Litwinowicza...
113
do natychmiastowego uruchomienia własnego przemysłu wojennego43. Podkreś­
lał przez cały okres sprawowania funkcji szefa Administracji Armii, że w czasie
wojny państwo może liczyć na pewno tylko na ten materiał, który jest zmagazynowany lub wytworzony w kraju. Pierwsze większe fabryki rządowe dla zaopatrzenia wojska powstały pod koniec 1922 roku. Według Litwinowicza, gdyby nie
wybuch drugiej wojny światowej, w roku 1942 roku Polska mogłaby pod względem przemysłowym całkowicie uniezależnić się od Niemców.
W wojennej strukturze państwa i wojska MSWojsk. odpowiadało za zabezpieczenie osobowe i materiałowe prowadzonych działań wojennych. Przebieg
działań wojennych ograniczył planowane działania, natomiast gdy 17 września
1939 roku rząd wraz z Naczelnym Dowództwem WP przekroczyli granicę rumuńską, MSWojsk. straciło możliwość wykonywania powierzonych mu zadań.
Bibliografia
Bar K., Akta wytworzone w wyniku działalności wiceministrów spraw wojskowych 1919–
1939, Biuletyn Wojskowej Służby Archiwalnej 1983, nr 12.
Bielski M., Generałowie Odrodzonej Rzeczypospolitej, Toruń 1995.
Bobiński K., Centralny Okręg Przemysłowy. Przyczyny powstania i warunki rozwoju,
Warszawa 1939.
Dąbrowski A., Dynamika rozwoju Centralnego Okręgu Przemysłowego jako funkcja od­
radzającej się polityki gospodarczej Polski, Warszawa 1939.
Kosk H.P., Generalicja polska. Popularny słownik biograficzny, t. I–II, Pruszków 1998.
Kryska-Karski T., Żurakowski S., Generałowie Polski Niepodległej, Warszawa 1991.
Litwinowicz A., Przemysł wojenny w okresie dwudziestolecia, „Niepodległość” 1958,
t. VI.
Mierzwiński Z., Generałowie II Rzeczypospolitej, t. I i II, Warszawa 1990.
Podoski B., Organizacja Władz Obrony Państwa. Szkic historyczny, „Niepodległość”
1962, t. II.
Polan-Haraschin J., Organizacja sądownictwa i prokuratury w Wojsku Polskim, Kraków
1961.
Radocki H., Centralny Okręg Przemysłowy w Polsce, Warszawa 1939.
Schwonek M.R., Początek sporu o kształt najwyższych władz wojskowych II Rzeczy­
pospolitej w świetle protokołów Rady Wojennej z 1920 r., „Przegląd Historyczny”
1993, t. LXXXIV, z. 1.
Stawecki P., Następcy komendanta. Wojsko a polityka wewnętrzna Drugiej Rzeczypo­
spolitej w latach 1936–1939, Warszawa 1969.
43 A. Litwinowicz, Przemysł wojenny..., s. 151.
Ewelina Ziomek
114
Stawecki P., Organizacja naczelnych władz wojskowych marszałka Józefa Piłsudskiego,
„Przegląd Historyczno-Wojskowy” 2001, nr 4.
Stawecki P., Słownik biograficzny generałów Wojska Polskiego 1918–1939, Warszawa
1994.
Wojtaszak A., Generalicja Wojska Polskiego 1918–1926, Szczecin 2012.
Wojtaszak A., Generałowie Aleksander Litwinowicz i Aleksander Szychowski oraz ich
związki ze Szczecinem, w: Generałowie i wybrani dowódcy Wojska Polskiego zwią­
zani z Pomorzem Zachodnim. Pomorze militarne III, red. K. Kozłowski, A. Wojtaszak, Szczecin 2009.
Wyszczelski L., Ministerstwo Spraw Wojskowych (1918–1939), Warszawa 2010.
Wyszczelski L., Wojsko Piłsudskiego. Wojsko Polskie w latach 1926–1935, Warszawa
2005.
as the
Activities of Brigadier Aleksander Litwinowicz
Second Vice-Minister of Military Affairs in 1936–1939
Summary
Aleksander Litwinowicz belonged to the group of the Generals of the Polish Army with
roots in the Polish Legions. Like many officers from Józef Piłsudski’s circle Litwinowicz
started his military career after 1926. When Marshal Piłsudski was in power Litwino­
wicz in spite of being the Commander-in-Chief of the 3rd Corps District in Grodno and
the 7th Corps District in Lwów belonged to the less popular generals. He reached the
peak of his military career after Piłsudski’s death, when he won recognition in the eyes
of Major-General Edward Rydz-Śmigły (from November 19th, 1936 Marshal), the new
General Inspector of the Armed Forces, who promoted him to the position of the Chief
of the Army Administration.
The outbreak of the Second World War and the internment of General Aleksander
Litwinowicz were the causes why he did not come back to Poland until 1946. The postwar period is a special element of his military career; he was then bound up with Western
Pomerania. Being the head of the Planning Bureau of the Government Plenipotentiary’s
Office for the Rebuilding of Szczecin he became involved in the process of the post-war
reconstruction of the city, including the reconstruction of the ports.
p r z e g l ą d z a c h o d n i o p o m o r s k i
ROCZNIK XXIX (LVIII) R o k 2 0 1 4 z e s z yt 2
r o z p r a w y
i
s t u d i a
Maria Łopuch
Szczecin
Szczecińskie
szkoły tysiąclatki
Słowa kluczowe: szkolnictwo na Pomorzu, szkoły w Szczecinie, PRL
Keywords: education in Pomerania, schools in Szczecin, Polish People’s Republic (PRL)
Gdy 5 lipca 1945 roku, po ponad dwóch miesiącach wahań co do państwowej
przynależności Szczecina, polska administracja obejmowała rządy w tym mieście, liczbę jego polskich mieszkańców szacowano na półtora tysiąca osób. Liczba
ta szybko wzrastała − pierwsze półrocze powojenne zamknęło się bilansem 17 tysięcy nowych polskich mieszkańców miasta, ale do osiągnięcia stanu zaludnienia
Szczecina zbliżonego do roku 1938, to jest około 270 tysięcy, trzeba było czekać
ćwierćwiecze. Szczecin wyszedł z wojny zniszczony w około 70%. Najbardziej
zrujnowane, nie licząc terenów portu, stoczni i przemysłowej wyspy Łasztowni,
były rejony przed wojną najludniejsze − Stare Miasto, Śródmieście i ciągnące
się wzdłuż Odry Pomorzany. Jednak to, co pozostało po wojennych zniszczeniach, jeszcze wiele lat pozwalało przyjmować licznie napływających polskich
osiedleńców. Dziesięć lat trwało porządkowanie, odgruzowywanie i odbudowa
zniszczonej substancji budowlanej Szczecina. Główny wysiłek skierowany był
na odtworzenie miejskiej infrastruktury (prąd, gaz, wodociągi) i komunikację
(linie tramwajowe, wiadukty, mosty na Odrze) oraz uruchomienie portu i zakładów przemysłowych (huta, papiernia, fabryka sztucznego jedwabiu, stocznia,
cukrownia). Nie budowano nowych mieszkań, sklepów, biur, szkół i przedszkoli.
Do połowy lat pięćdziesiątych XX wieku lokowano je w przedwojennych, sukcesywnie remontowanych budynkach. Wiadomo było jednak, że ten potencjał się
116
Maria Łopuch
wyczerpuje. Miasto z rozwijającym się przemysłem wciąż przyciągało nowych
mieszkańców, potrzebne więc stały się nowe mieszkania, które miał zapewnić
powstały w początku lat pięćdziesiątych plan Śródmiejskiej Dzielnicy Mieszkaniowej. W 1954 roku rozpoczęto budowę pierwszego w powojennym Szczecinie nowego bloku mieszkalnego, co stanowiło początek odbudowy zniszczonego
Śródmieścia. Drugim wielkim projektem o charakterze mieszkaniowym, którego
realizację rozpoczęto dwa lata później, było Stare Miasto. W latach sześćdziesiątych centrum Szczecina zmieniło się w wielki plac budowy.
Cała powojenna Europa przeżywała gwałtowny wzrost liczby urodzeń, naturalną konsekwencję powrotu do w miarę normalnego życia. W Polsce przyrost naturalny był wówczas jednym z najwyższych, a największy wyż demograficzny przypadł na początek lat pięćdziesiątych. W drugiej połowie dekady było
już jasne, że w Polsce brakować będzie nie tylko mieszkań, ale i szkół. Przede
wszystkim szkół podstawowych, do których co roku trafiały coraz liczniejsze
roczniki. Dotychczasowe szkolne budynki zaczęły pękać w szwach, często uczono się w nich na trzy zmiany w liczących sobie do 70 uczniów klasach. Zjawisko wyżu demograficznego szczególnie dynamiczne było w Szczecinie. Miasto
przyciągało młodych ludzi, a w konsekwencji rodziło się tu więcej dzieci niż
gdziekolwiek w Polsce.
W 1958 roku przekształcono powstały tuż po zakończeniu wojny ogólnopolski Społeczny Fundusz Odbudowy Stolicy, z którego dotąd odbudowywano Warszawę. Zmiana uwidoczniona w nowej nazwie − Społeczny Fundusz Odbudowy
Kraju i Stolicy – spowodowała skierowanie gromadzonych przez niego środków
na inwestycje w całym kraju. Za pieniądze nowego SFOS-u wznoszono przede
wszystkim obiekty o charakterze publicznym: domy kultury, biblioteki, sale koncertowe, szpitale i ośrodki zdrowia, boiska i stadiony oraz oczywiście szkoły
i internaty. Drugim źródłem finansowania budowy szkół miał być fundusz powołany tylko do tego celu i związany z obchodami tysiąclecia powstania państwa
polskiego. Rzucone w 1958 roku przez Władysława Gomułkę hasło „Tysiąc szkół
na Tysiąclecie” przybrało w następnym roku instytucjonalną formę Funduszu
Budowy Szkół Tysiąclecia. Po zakończeniu obchodów milenijnych, w roku 1966,
zmieniono nazwę funduszu na Społeczny Fundusz Budowy Szkół i Internatów,
przy czym jego funkcja pozostała niezmienna. Dopiero w 1972 roku środki przekazywane dotąd na szkolnictwo postanowiono przeznaczyć na ochronę zdrowia,
tworząc Narodowy Fundusz Ochrony Zdrowia, który przejął niewykorzystane
środki SFBSiI.
Szczecińskie szkoły tysiąclatki
117
Hasło „Tysiąc szkół na Tysiąclecie” przerodziło się w ogólnopolską akcję włączoną w trwające prawie dziesięciolecie państwowe obchody tysiąclecia
państwa polskiego konkurencyjne wobec kościelnych uroczystości tysiąclecia
chrztu Polski. Autentyczną społeczną potrzebę budowy nowych szkół i fakt ich
powstawania wprzęgnięto więc w tryby bieżącej ideologii. Zakrojone na szeroką
skalę państwowe obchody milenijne nadały tym potrzebom wielką rangę, a ich
realizacji szybkie tempo poparte sprawnym systemem finansowania. Włodarze
miast, powiatów i województw zabiegali o budowę szkół z milenijnego centralnego funduszu, chcąc mieć je na swoim terenie, najlepiej jako pierwsze w mieście, dzielnicy czy powiecie. Otwarcia kolejnych szkół tysiąclatek były wielkimi uroczystościami państwowymi i lokalnymi, bo stanowiły element wielkiego
propagandowego przedsięwzięcia. Szkoły powstałe za pieniądze zgromadzone
przez Fundusz Budowy Szkół Tysiąclecia nazywano „tysiąclatkami” lub szkołami-pomnikami tysiąclecia państwa polskiego. Formalnie rzecz biorąc, są nimi
tylko budynki szkolne powstałe pomiędzy rokiem 1959 (gdy otwarto pierwszą
tysiąclatkę w Czeladzi na Śląsku) a rokiem 1966 (gdy skończyły się obchody milenijne) i tylko te, które finansowane były przez Fundusz Budowy Szkół Tysiąclecia, a nie z innych środków (na przykład miasta, gminy, funduszy państwowych czy zakładów pracy). Takich szkół wybudowano w całej Polsce w ciągu
wspomnianych siedmiu lat około 1400, najwięcej w latach 1960−1962. Potocznie
jednak tysiąclatkami nazywa się wszystkie budynki szkolne powstałe od końca
lat pięćdziesiątych aż po lata siedemdziesiąte XX wieku bez względu na sposób
ich finansowania. Za wyróżnik tego potocznego określenia przyjmuje się bowiem
powtarzalną architekturę budynków szkolnych, najczęściej z płaskimi dachami
i długimi szeregami wielkich okien.
Architektura najbardziej charakterystycznych tysiąclatek składa się z dwóch
lub trzech pawilonów ustawionych w kształt litery L lub U. Skrzydła budynku
− parterowe, jedno- lub dwupiętrowe − okalają wewnętrzny dziedziniec będący
wybiegiem dla dzieci podczas przerw. Stanowiąca obowiązkowy element sala
gimnastyczna usytuowana jest w osobnym kubicznym pawilonie. Wszystkie części szkolnego kompleksu połączone są ze sobą (bezpośrednio lub parterowymi
łącznikami), tworząc jeden zamknięty układ komunikacyjny. Integralnym elementem szkoły jest też część mieszkalna z jednym lub dwoma mieszkaniami.
Wszystkie pawilony mają kubiczny kształt i płaskie dachy, a ich elewacje zrytmizowane są dużymi taflami okien. W pawilonach mieszczących sale gimnastyczne wysokie okna wypełniają dłuższe elewacje. Wejście do szkoły, często
118
Maria Łopuch
umieszczone asymetrycznie, akcentowane jest lekkim, najczęściej podpartym
daszkiem. W zasadniczej części budynku mieściło się kilkanaście sal lekcyjnych
Na parterze usytuowane były: świetlica, biblioteka, pokój nauczycielski, pokój
kierownika szkoły z sekretariatem i gabinet pielęgniarki, w piwnicach − szatnia,
stołówka z kuchnią i magazyny. Z zasady klasy na parterze przeznaczone były
dla najmłodszych roczników, a na piętrze lub piętrach odpowiednio dla większych
dzieci. Szerokie korytarze i obszerny hol z klatką schodową (na każdym piętrze)
dopełniały całości. Był to plan minimum, skromny, lecz wystarczający, skorelowany z ówczesnym „klasowym”, nie „gabinetowym” systemem szkolnym, to jest
takim, w którym każda klasa dysponowała swoją izbą szkolną (klasą), w której
odbywała wszystkie lekcje (rzecz jasna z wyjątkiem zajęć wychowania fizycznego oraz biologii, fizyki i chemii w starszych klasach). Funkcję auli, więc miejsca
spotkań i uroczystości całej szkoły, pełnić miały w zależności od potrzeb i pogody: hol, sala gimnastyczna lub dziedziniec szkolny, ewentualnie boisko sportowe.
Równie charakterystyczną cechą tysiąclatek w jakiś sposób mającą rekompensować skromną architekturę tych szkół było ich otoczenie i sposób usytuowania w terenie. Szkoły budowano na obszernych działkach, na których w różnym,
zależnym od konkretnego miejsca układzie mieściły się oprócz budynków szkolnych także: dziedziniec poprzedzający szkołę od frontu i izolujący ją od ulicy
(drogi), wybieg dla dzieci na czas przerw i boisko sportowe najczęściej złożone
z asfaltowej nawierzchni do gry w piłkę oraz części lekkoatletycznej z bieżnią
i skocznią do skoku w dal. Teren szkoły i jego poszczególnych części opasywały
niskie kamienne murki otaczające również klomby i trawniki. Szczególny nacisk przy planowaniu tysiąclatek położony był na zapewnienie bezpieczeństwa
uczniów na terenie szkoły i odsunięcie samego budynku od ulicy i ruchu kołowego. Stąd obszerne dziedzińce usytuowane pomiędzy ulicą (drogą) a budynkiem szkolnym, dodatkowo zamknięte od strony ulicy zieleńcami oraz systemem
ścieżek i schodków mających za zadanie rozbicie dużej, wybiegającej ze szkoły
grupy dzieci i spowolnienie ich ruchu przy wychodzeniu na ulicę. Równie silny
nacisk położony był na otoczenie budynków szkolnych zielenią, o czym dobitnie świadczą potężne piękne drzewa i krzewy do dziś rosnące wokół szkół tysiąclatek. Budynki tysiąclatek stawiane były z wytwarzanych na placu budowy
stypizowanych betonowych elementów ścian i stropów1. Zapewniało to w miarę
1 Tak wspomina proces budowy projektant krakowskich tysiąclatek − Tadeusz Binek: „Używaliśmy gotowych elementów. To nie była wielka płyta, tylko małe prefabrykowane kawałki ścian
i stropów, które powstawały wprost na placu budowy. Dachy musiały być płaskie, bo w Polsce
Szczecińskie szkoły tysiąclatki
119
szybki i efektywny sposób budowania. Budowa szkoły tym systemem trwała
przeciętnie około roku. Pawilonowa architektura i stypizowane elementy budowlane pozwalały na budowę szkół etapami lub w miarę potrzeb stosunkowo łatwą
ich rozbudowę.
Ten stypizowany plan, kształt (a raczej plany i kształty, bo było ich co najmniej kilka) oraz technologia budowlana cechuje większość szkół tysiąclatek
wzniesionych w PRL-u, począwszy od pierwszej z nich, szkoły w śląskiej Czeladzi. Ale zarówno rozwiązania architektoniczne, jak i sposób wznoszenia budynków szkolnych są starsze od akcji „Tysiąc szkół na Tysiąclecie” i były stosowane
przed jej rozpoczęciem, także w Szczecinie. Również po zakończeniu obchodów
milenijnych szkoły nadal budowane były według tych samych projektów i zasad budowlanych (tu zmianę przyniosła dopiero prefabrykowana wielka płyta
z lat siedemdziesiątych). Nie zmienia to faktu, że kształt kubicznych pawilonów
o wielkich oknach na trwale zrósł się w oczach i świadomości Polaków ze szkołami tysiąclatkami i jest bodaj najbardziej trwałym wyobrażeniem o architekturze
PRL-u lat sześćdziesiątych XX wieku. Jednak nie wszystkie spośród ponad 1400
szkół zbudowanych w Polsce w ramach akcji „Tysiąc szkół na Tysiąclecie” powstawały według owych kilku powtarzalnych typowych projektów. Ponad setka
z nich była projektowana indywidualnie, co wynikało głównie z uwarunkowań
terenu oraz wielkości samych szkół; inne bowiem szkoły potrzebne były w maleńkich wsiach, inne w największych w kraju miastach. Odrębne projekty dyktowane też były charakterem szkół, bo choć większość z nich to podstawówki,
wybudowano też kilkadziesiąt liceów i gmachów różnego rodzaju szkół zawodowych, które wymagały dodatkowych pomieszczeń, na przykład na warsztaty.
Pierwszy po wojnie nowy gmach szkolny wybudowano w Szczecinie
w Śródmieściu, w najludniejszej wówczas części miasta, przy ulicy Małkowskiego 12. Zaprojektowany w 1955 roku, a ukończony w roku następnym, od
1 września 1956 roku służył uczniom Szkoły Podstawowej nr 34 (później im.
Władysława Broniewskiego). Zanim w 1960 roku oddano w Szczecinie do użytku pierwszą tysiąclatkę, wybudowano w mieście jedenaście gmachów szkolnych.
Trzy w Śródmieściu (wspomniana wcześniej SP nr 34 przy ulicy Małkowskiego 12, SP nr 46 przy ulicy Felczka 13, SP nr 54 im. Janusza Korczaka przy ulicy
Obrońców Stalingradu), trzy na Pogodnie (SP nr 48 przy ulicy Czorsztyńskiej 34,
SP nr 43 przy alei Wojska Polskiego 119, SP nr 53 przy ulicy Budzysza Wosia 8)
brakowało drewna. Wtedy najważniejsze było, by szkoły szybko powstawały. Miały być tanie
i funkcjonalne”. P. Semczuk, Szkolne tysiąclatki, „Newsweek Polska” z 10 maja 2009 r.
120
Maria Łopuch
i po jednym w dzielnicy Nad Odrą (SP nr 27 przy ulicy Dubois 38/41), na Gumieńcach (jedenastolatka, dziś IV LO przy ulicy św. Kingi 2), w dzielnicy Klęskowo (SP nr 59 przy ulicy Dąbskiej, gdzie pierwsze budynki oddano do użytku
wiosną 1960 roku) i jedenastolatkę w Dąbiu przy ulicy Pomorskiej2. Pierwszą
szczecińska tysiąclatkę wzniesioną przy ulicy Witkiewicza, na krańcach Pogodna, otwarto 1 września 1960 roku. Następne powstały dopiero w dwa lata później.
1 września 1962 roku rozpoczęły działalność szkoły przy ulicy Lenartowicza 21
na Niebuszewie (SP nr 69), przy ulicy Mickiewicza 23, na granicy Turzyna i Pogodna (SP nr 70) i przy ulicy Bośniackiej w Dąbiu (SP nr 71). Kolejne powstały
w roku 1963: SP nr 72 przy ulicy Mikołajczyka 20 na Pomorzanach, SP nr 14 przy
ulicy Strzałowskiej na Golęcinie i przeznaczony dla liceum gmach przy ulicy
Kazimierza Królewicza w dzielnicy Bolinko. Na terenie Szczecina wybudowano
więc siedem szkół tysiąclatek z centralnego Funduszu Budowy Szkół Tysiąclecia
i tyle jest wymienionych w monumentalnym wydawnictwie Architektura i bu­
downictwo szkolne PRL poświęconym temu spektakularnemu politycznie i jakże
potrzebnemu przedsięwzięciu, jakim była akcja „Tysiąc szkół na Tysiąclecie”3.
Cztery szczecińskie tysiąclatki reprezentują charakterystyczny dla tych
szkół plan i wygląd, różniąc się jedynie wielkością i sposobem usytuowania w terenie. Trzy natomiast projektowane były indywidualnie przez Józefa Pokrzywnickiego, pracownika szczecińskiego „Miastoprojektu”, który od początku swego życia zawodowego specjalizował się w projektowaniu szkół. Pod koniec lat
pięćdziesiątych, gdy rozpoczynała się milenijna akcja, miał już za sobą projekty
budynków szkolnych w Rymaniu (1951 rok) i Złocieńcu (1953 rok)4.
Szczególnie oryginalnym projektem wyróżnia się zaprojektowana przez
niego pierwsza w mieście tysiąclatka przy ulicy Witkiewicza, dawna Szkoła Podstawowa nr 60. „Piękny ten obiekt − pisał Bronisław Sekula w artykule
2 W latach 1948−1961 istniał w PRL-u jedenastoletni system kształcenia obejmujący siedem
klas szkoły podstawowej i cztery klasy liceum. Budynki szkolne, w których mieściły się obie
szkoły, nazywano potocznie jedenastolatkami (w większości przypadków szkoły podstawowe i licea lokowano osobno). W 1961 r. cykl kształcenia przekształcono na dwunastoletni, wydłużając
czas nauki szkole podstawowej do ośmiu lat. Ostatnim rocznikiem, który kończył szkołę jedenastoklasową, był 1953 zdający maturę 1970 r.
3 4 Architektura i budownictwo szkolne PRL, oprac. zbior., Warszawa 1976.
Józef Pokrzywnicki (1923−2009) studia rozpoczął na Wydziale Architektury Politechniki
Szczecińskiej (dziś Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny), a ukończył na Politechnice
Gdańskiej. Od 1949 roku pracował w szczecińskim „Miastoprojekcie”. Projektant kilkunastu budynków szkół w Szczecinie i województwie zachodniopomorskim (między innymi w Dziwnówku, Gryfinie, Stargardzie, Międzyzdrojach).
Szczecińskie szkoły tysiąclatki
121
prezentującym nową architekturę Szczecina − jest bardzo dobrze rozwiązany
pod względem funkcjonalnym”5. Klasy szkolne z wyjątkiem dwu specjalistycznych gabinetów − biologicznego i fizycznego, znajdujących się w piętrowej części gmachu szkolnego − usytuowane były w trzech parterowych pawilonach, pomiędzy którymi mieściły się zielone przestrzenie trawiastych wybiegów. Na te
nasłonecznione dzięki niewielkiej wysokości pawilonów podwórza wychodziło
się prosto z klas, co było szczególnie istotne dla najmłodszych dzieci, które nie
krążyły po korytarzach i spędzały przerwy w niewielkich grupach rówieśników.
Ta nietypowa szkoła o ścianach pięknie wykończonych licowaniem z łupanego
granitu wydaje się jeszcze bardziej słoneczna i przyjazna małym uczniom od
pozostałych tysiąclatek. Dwa lata później uroczyście otwarto kolejną szczecińską szkołę autorstwa Pokrzywnickiego, przy ulicy Mickiewicza, bardzo pięknie
położoną na skarpie pomiędzy starą dzielnicą willową a przedwojennym kompleksem szkół. Była to jednocześnie pięćsetna tysiąclatka w Polsce, w znacznym
stopniu współfinansowana przez duńską Polonię, co zaowocowało jej bogatszym
niż gdzie indziej wyposażeniem i stanowiło mocno podkreślany przykład wzorowych stosunków władz PRL-u z emigracją. Trzecią zaprojektowaną przez Pokrzywnickiego tysiąclatką była szkoła przy ulicy Bośniackiej w prawobrzeżnej
dzielnicy Szczecina − Dąbiu. Pozostałe szkoły-pomniki powstały według projektów typowych. Wszystkie szczecińskie szkoły tysiąclatki zostały ozdobione
pamiątkowymi inskrypcjami wewnątrz lub na elewacjach. Te ostatnie wykonane
są w metaloplastyce z piastowskim orłem i tytułem szkoły-pomnika tysiąclecia
państwa polskiego6.
W akcji „Tysiąca szkół na Tysiąclecie”, jak w wielu poczynaniach tamtych
czasów, splotły się: państwowa propaganda i autentyczny ludzki entuzjazm.
Fundusz Budowy Szkół Tysiąclecia zasilały nie tylko składki odgórnie ściągane
z pensji wszystkich pracujących Polaków, ale także dobrowolne datki i wpłaty,
tak zakładów, instytucji i różnego rodzaju organizacji (mniej lub bardziej upolitycznionych), jak i osób prywatnych. Także sam proces budowania szkół wspomagany był nie tylko przez zadekretowane przez władze „czyny społeczne”, ale
i przez pomoc oraz pracę ludzi, którzy swym własnym dzieciom chcieli zapewnić jak najlepsze warunki nauki i życia. Stąd mimo całej partyjno-państwowej
B. Sekula, Przegląd realizacji architektonicznych Szczecina, „Architektura” 1961, nr 11/12,
s. 438−439.
5 6 Projektantem dekoracji był prawdopodobnie Stanisław Jeziorański.
122
Maria Łopuch
celebry serdeczna pamięć, jaka pozostała po powstawaniu, uroczystościach i nauce w szkołach tysiąclatkach7.
Do czasu zakończenia milenijnych obchodów wybudowano w Szczecinie
jeszcze dziesięć gmachów szkolnych, w większości w podobnej stylistyce, o zbliżonych planach i technologii. Powstały one w zarówno w Śródmieściu (przy ulicy
Rayskiego, 1960 rok; przy ulicy Mazurskiej, 1966 rok; przy ulicy Ofiar Oświęcimia, 1966 rok − dziś V LO), na Starym Mieście (przy ulicy Grodzkiej, 1961 rok),
jak i w odległych od centrum dzielnicach (w Kluczu przy ulicy Rymarskiej, 1960
rok, projekt Kazimierza Stachowiaka; na Gumieńcach przy ulicy Brodnickiej,
1961 rok, projekt J. Pokrzywnickiego; na Golęcinie przy ulicy Pokoju, 1961 rok;
w Zdrojach przy ulicy Młodzieży Polskiej, 1961 rok; na Niemierzynie przy ullicy
Wojciechowskiego, 1963 rok; w Żelechowej przy ulicy Hożej, 1963 rok). Jedynie
wybudowany w 1962 roku przy ulicy Jaworowej na Głębokim nowy budynek
Szkoły Podstawowej nr 21 odbiegał od pozostałych kształtem, planem i technologią budowlaną. Spółka autorska złożona z architekta Mieczysława Janowskiego
i konstruktora inżyniera Michała Masłowskiego zastosowała tu własną technologię „Tandom” z elementów prefabrykowanych, co przy rozczłonkowanym pawilonowym planie zdeterminowało kształt budowli (ażurowe ściany, podcienia,
dwuspadowe dachy). Natomiast w stylistyce tysiąclatek wznoszono w Szczecinie
budynki szkolne aż po lata osiemdziesiąte łącznie z największą w mieście Szkołą Podstawową nr 37 przy ulicy Rydla, której budowę rozpoczęto w 1986 roku,
a ukończono dziesięć lat później.
Jak dziś ocenia się architekturę szkół-pomników tysiąclecia? Najczęściej negatywnie, i to z kilku powodów. Po pierwsze, jest to architektura „źle urodzona”
(żeby użyć niezwykle trafnego terminu Filipa Springera). To architektura czasów
PRL-u, które w całości oceniane są negatywnie, co przenoszone jest na poszczególne ówczesne zjawiska i sprawy. Szkoły tysiąclatki w tym rozumieniu są architekturą „złych czasów”, więc automatycznie architekturą złą. Po drugie, budynki
szkół-pomników, jak i cała architektura lat sześćdziesiątych minionego stulecia,
7 Przykładem niech będzie fragment z kroniki Szkoły Podstawowej nr 14: „Rok szkolny
1963/64 był w życiu SP 14 w Szczecinie przełomowy. 7 grudnia 1963 roku o godzinie 9.30 wszyscy uczniowie parami, w śniegu, przeszli w górę ulicą Strzałowską do pięknej nowej szkoły. Przekazano nam nowy budynek przy ulicy Strzałkowskiej 27a SZKOŁĘ-POMNIK TYSIĄCLECIA
PAŃSTWA POLSKIEGO. Poprawienie warunków lokalowych było konieczne, bo trzeba było
już objąć nauką prawie 800 uczniów, a w roku szkolnym 1968/69 szkoła liczyła największą liczbę
uczniów w swojej historii – 955. Budynek przy ulicy Strzałowskiej 27a był pięknie położony wysoko nad Odrą, ze wspaniałymi widokami z okien, otoczony zielenią wzbogacaną co roku nowymi
sadzonkami drzew i krzewów”. www.sp14.szczecin.pl/HISTORIA-SZKOŁY.php (5.06.2014).
Szczecińskie szkoły tysiąclatki
123
są dziś mocno wyeksploatowane, a często (mimo ciągłego funkcjonowania w budynkach tysiąclatek różnego typu szkół) wręcz zaniedbane. Nieremontowane
i niemodernizowane sześćdziesięcioletnie budynki prezentują się źle − wykonane
ze zgrzebnych materiałów wydają się estetycznie ubogie, co ponownie odsyła nas
do pierwszego określenia: to zła architektura. Trzecią wadą architektury szkół
tysiąclatek jest ich modernistyczna prostota, od której dzisiejsi architekci odeszli w kierunku rozwiązań bogatszych i czerpiących z innych źródeł. Modernizm
jako styl historyczny jest w odwrocie od kilkudziesięciu lat − jest przebrzmiały,
a jeszcze nie doceniono go jako składowej historii architektury. Wreszcie czwartą
słabością architektury szkół-pomników jest ich schematyczność i powtarzalność.
Cała Polska bez względu na rejon, jego historię i krajobraz usiana jest bardzo do
siebie podobnymi, często wręcz identycznymi budynkami szkół8.
Wydaje się, że na szkoły-pomniki tysiąclecia państwa polskiego można dziś
spojrzeć inaczej. Przede wszystkim mimo politycznej otoczki akcji „Tysiąc szkół
na Tysiąclecie”, dość dobrze dziś znanej i opisanej, jej efekt jest bardzo konkretny
i zdecydowanie pozytywny. Prawie półtora tysiąca nowych budynków szkolnych
w całej Polsce (licząc tylko te wzniesione z budżetu centralnego, a przyjąć należy, że co najmniej drugie tyle szkół powstało z różnych funduszy lokalnych)
to był prawdziwy skok cywilizacyjny umożliwiający „wyżowemu” powojennemu pokoleniu uczenie się i dorastanie w normalnych warunkach. Propagandowo
nagłaśniana budowa szkół tysiąclatek uświadomiła w ogóle potrzebę wznoszenia nowych budynków szkolnych, także wtedy i także tam, gdzie nie miały one
szans stać się „pomnikami Państwa Polskiego”. Postulat powszechnej bezpłatnej
oświaty, jeden z fundamentów polityki społecznej PRL-u, otrzymał w ten sposób
swój realny kształt. Szkolnictwo, zwłaszcza podstawowe (bo większość wybudowanych w latach sześćdziesiątych szkół to podstawówki), zostało nie tylko unowocześnione, ale i dowartościowane. Gdy w 1966 roku zakończyły się obchody
milenijne i opadł propagandowy kurz, szkoły budowano zresztą nadal, tak długo, jak długo istniał Fundusz Budowy Szkół i Internatów, to jest do 1972 roku.
Te szkoły po prostu są i wciąż uczęszcza do nich przeważająca liczba uczących
się młodych Polaków.
Architektura szkół tysiąclatek również nie jest tak zła, jak twierdzą jej przeciwnicy. Budynki są natomiast zdekapitalizowane i wymagają jak wszystkie
8 Choć od tej reguły są wyjątki (na przykład na Podhalu powstało kilka budynków tysiąclatek
o tradycyjnej formie, z charakterystycznymi dla regionu wysokimi spadzistymi dachami krytymi
gontem), stanowią one niewielki procent ogólnej liczby tysiąclatek.
124
Maria Łopuch
kilkudziesięcioletnie budowle generalnych remontów i modernizacji. Nie ma
jednak systemu finansowania pozwalającego na sprawne i systematyczne przeprowadzanie takich prac. Państwo, przerzucając na gminy miejskie i wiejskie
ciężar utrzymania szkół, „zapomniało” o palącym problemie ich modernizacji.
Gminy, zarówno małe i biedne, jak i te, gdzie budynków szkolnych jest kilkanaście czy kilkadziesiąt (jak w dużych miastach), nie radzą sobie z tym problemem
ani finansowo, ani organizacyjnie. Obowiązek pozyskiwania remontowych funduszy spada na same szkoły, które remontują swoje budynki po kawałku, najczęściej zaczynając od anachronicznych toalet, zdekapitalizowanych instalacji
i nieszczelnych okien. Drobniejsze partie remontów przerzucane są z kolei na
rodziców, którzy nie raz i nie dwa składają się na malowanie klasy, żaluzje czy
naprawę podłogi, a często prace te wykonują własnymi rękoma. Cały ten kulejący
„system wiązany” pozwala powoli zmienić wnętrze szkoły − bo to jest przecież
najważniejsze, odsuwając na później remont elewacji i otoczenia. A zaniedbany
wygląd zewnętrzny najbardziej waży na ocenie architektury szkół z lat sześćdziesiątych, trudno bowiem uznać za dobrą architekturę szare klocki z osypującym się tynkiem, otoczone dziurawymi asfaltowymi ścieżkami i parkingami,
w które zmieniły się dawne wybiegi, podwórza i boiska. Wystarczy jednak spojrzeć na te budynki tysiąclatek, których elewacje zostały odnowione (jak Szkoła
Podstawowa nr 71 przy ulicy Bośniackiej w Dąbiu), aby zrozumieć walory tej
architektury. Dobrze skomponowana kolorystyka elewacji odsłania jej klarowny
geometryczny porządek, rytmiczną alternację barwnych płaszczyzn ścian i pasów okien, lekkość budynku o ludzkiej skali i sprytne „chowanie się” poszczególnych pawilonów kompleksu, co powoduje, że nawet duże budynki tysiąclatek nie
są przytłaczające. Także modernizacja otoczenia, przede wszystkim przyległych
do szkół boisk i placów zabaw, w połączeniu z bujną dziś zazwyczaj zielenią
kilkudziesięcioletnich drzew, szybko daje pozytywny efekt estetyczny. Świadczą
o tym przykłady tych szkół tysiąclatek, przy których powstały „orliki”, to jest
nowoczesne boiska i place zabaw. (To, zresztą jedyny po przemianach ustrojowych ogólnopolski, systemowy, sprawnie finansowany i zorganizowany program
modernizacji materialnej substancji szkół). Broni się też doskonale usytuowanie
i rozplanowanie szkół tysiąclatek w terenie – czy to w zacisznym wnętrzu osiedla, czy w kwartale zwartej miejskiej zabudowy, gdzie tworzy zieloną enklawę,
przerywnik światła i powietrza. Ta ostatnia cecha szkół-pomników również bywa
oceniana negatywnie, zwłaszcza gdy mieszczą się one w centrach dużych miast.
Gminy często w miejscu niskiej i luźnej zabudowy tysiąclatek widzą jedynie
Szczecińskie szkoły tysiąclatki
125
niezwykle cenny grunt miejski, deweloperzy − możliwość budowy wielopiętrowego bloku lub biurowca przynoszącego konkretne dochody.
Nie tylko istota modernistycznej architektury, do której w skromnej formie
odwołują się budynki tysiąclatek, nie jest dziś rozumiana i akceptowana. Zapomniano także o postulatach Karty ateńskiej, których realizacja miała rozluźnić
zwartą, pozbawioną oddechu zabudowę dziewiętnastowiecznych miast9. Patrząc
na płaskodache pawilony szkół tysiąclatek, warto pamiętać, że enklawy niskiej
zabudowy są w mieście równie potrzebne jak strzeliste wysokościowce na wzór
Manhattanu. Kolejną przyczyną dzisiejszej negatywnej oceny budynków szkolnych z lat sześćdziesiątych jest ich nieprzystosowanie do współczesnego systemu
szkolnego. Architektura szkół-pomników była niezwykle logiczna i funkcjonalna
w systemie szkolnym swoich czasów. Traci te cechy, gdy w budynku funkcjonują
dwie szkoły (podstawówka i gimnazjum lub gimnazjum i liceum) i gdy stosuje
się system „gabinetów” (dziś powyżej trzeciej klasy szkoły podstawowej). Ten
ostatni powoduje niekończące się wędrówki dzieci po całej szkole. Nie ma więc
czasu na przerwę na wybiegach, nie ma też miejsca na plecaki, które uczniowie
noszą ze sobą po całym budynku. Zagęszczenie szkół i zwiększona liczba godzin
wychowania fizycznego (sama w sobie jak najbardziej słuszna!) spowodowały, że
dla szkoły niewystarczająca stała się jedna sala gimnastyczna, dodatkowo wykorzystywana na wszelkie szkolne uroczystości. Przeludnienie i chaos życia współczesnych szkół w budynkach tysiąclatek nie jest jednak cechą ich architektury,
ale wynikiem braku jej spójności z dzisiejszym sposobem funkcjonowania życia
szkolnego.
Budowa szkół tysiąclatek była niewątpliwie dla Polski lat sześćdziesiątych
XX wieku skokiem cywilizacyjnym. Nie tylko w dziedzinie warunków nauczania, ale także w kwestii funkcjonalnej architektury. W małych miejscowościach
te szkoły były często pierwszymi nowymi i nowoczesnymi budowlami. Dobrze
spełniły swą rolę i dobrze realizowały postulat dwudziestowiecznej urbanistycznej nowoczesności zawarty przez Le Corbusiera w trzech słowach: słońce, przestrzeń i zieleń. Nigdy wcześniej i nigdy później nie wybudowano w Polsce tylu
nowoczesnych gmachów szkolnych. Dziś również buduje się ich niewiele, bo
i dzieci jest mniej, i mamy przecież tysiąclatki!
9 Karta ateńska − dokument uchwalony w 1933 r. przez CIAM (Międzynarodowy Kongres
Architektury Nowoczesnej ), uważany za manifest modernistycznej urbanistyki z jej dążeniem do
stworzenia racjonalnej przestrzeni i funkcjonalnej architektury miast.
126
Maria Łopuch
1. Pierwsza tysiąclatka w Szczecinie − Szkoła Podstawowa nr 60
przy ulicy Witkiewicza otwarta 1 września 1960 roku.
Dziś Gimnazjum nr 21
Fot. Jan Surudo
2. Dawna Szkoła Podstawowa nr 60.
Widok od strony boiska na pawilony z salami lekcyjnymi
Fot. Jan Surudo
Szczecińskie szkoły tysiąclatki
3. Pięćsetna tysiąclatka w Polsce − Szkoła Podstawowa nr 70
przy ulicy Mickiewicza otwarta 1 września 1962 roku. Dziś Gimnazjum nr 18
Fot. Jan Surudo
4. Dawna Szkoła Podstawowa nr 70. Pawilon mieszczący salę gimnastyczną
Fot. Jan Surudo
127
128
Maria Łopuch
5. Dawna Szkoła Podstawowa nr 70.
Schody prowadzące od ulicy Mickiewicza do głównego wejścia i na dziedziniec
Fot. Jan Surudo
6. Dawna Szkoła Podstawowa nr 70. Metaloplastyka na elewacji głównego pawilonu
Fot. Jan Surudo
Szczecińskie szkoły tysiąclatki
7. Istniejąca od 51 lat Szkoła Podstawowa nr 71
przy ulicy Bośniackiej w Dąbiu, jedna z siedmiu szczecińskich tysiąclatek
Fot. www.jagiellonka71.republika.pl
8. Istniejąca od 50 lat Szkoła Podstawowa nr 72
przy ulicy Mikołajczyka (dawniej Kordeckiego) na Pomorzanach
− tysiąclatka otwarta 1 września 1963 roku
Fot. Jan Surudo
129
130
Maria Łopuch
9. Szkoła Podstawowa nr 14 przy ulicy Strzałowskiej na Golęcinie
− tysiąclatka otwarta 7 grudnia 1963 roku. Widok od strony boiska
Fot. Jan Surudo
10. Szkoła Podstawowa nr 46 przy ulicy Felczaka
nieprzerwanie działająca od 1 września 1960 roku
Fot. Jan Surudo
Szczecińskie szkoły tysiąclatki
131
11. Budynek Szkoły Podstawowej nr 54 przy ulicy Obrońców Stalingradu
użytkowany przez nią od 1 września 1960 roku do czerwca 2012 roku
Fot. Jan Surudo
12. Opuszczone i przewidziane do wyburzenia budynki Szkoły Podstawowej nr 54
przy ulicy Obrońców Stalingradu
Fot. Jan Surudo
132
Maria Łopuch
13. Boisko, sala gimnastyczna i wybieg
w dawnym kompleksie Szkoły Podstawowej nr 54 przy ulicy Obrońców Stalingradu
Fot. Jan Surudo
Bibliografia
Architektura i budownictwo szkolne PRL, oprac. zbior., Warszawa 1976.
Bal W., Dawidowski R., Raczyński M., Siennicki M., Szymski A.M., Architektura polska
lat 1961–1975 na obszarze Pomorza Zachodniego, Szczecin 2007.
Bal W., Dawidowski R., Szymski A.M., Architektura polska lat 1945–1960 na obszarze
Pomorza Zachodniego, Szczecin 2004.
Encyklopedia Szczecina, red. T. Białecki, t. I–II, Suplement t. 1−3, Szczecin 1999–2010.
Madeja J., Pierwsza tysiąclatka obchodzi jubileusz, „Gazeta Wyborcza Katowice” z 1
listopada 2008 r.
Miczkuła A., Pięćsetna Tysiąclatka w Polsce, sedina.pl.
Sekula B., Przegląd realizacji architektonicznych Szczecina, „Architektura” 1961,
nr 11/12.
Semczuk P., Szkolne tysiąclatki, „Neesweek Polska” z 10 maja 2009 r.
Springer F., Źle urodzone. Reportaże o architekturze PRL-u, Kraków 2012.
Szymski A., Architektura i architekci Szczecina 1945–1995, Szczecin 2001.
Torz M., Tysiące uczniów chodzą do tysiąclatek we Wrocławiu, „Gazeta Wrocławska”
z 14 kwietnia 2009 r.
Turek-Kwiatkowska L., Szkolnictwo i oświata, w: Dzieje Szczecina, t. IV: 1945−1990,
red. T. Białecki, Z. Silski, Szczecin 1998.
www.jagiellonka71.republika.pl.
Szczecińskie szkoły tysiąclatki
133
www.lo4.szczecin.pl.
www.sp12.szczecin.pl.
www.sp14szczecin.pl.
www.sp21szczecin.pl.
www.sp46.internetdsl.pl.
Zblewski Z., Leksykon PRL-u, Kraków 2001.
Szczecin Primary Schools Built on the Thousandth Anniversary
of the Polish State (Millennium Schools)
Summary
When on July 5th, 1945 after two months of hesitation in deciding on the national status
of Szczecin the Polish administration took power over the city the number of its inhabitants was assessed at 1,500. The number was increasing, and after six months it reached
the level of 17,000 new Polish citizens, but it took 25 years to get to the pre-war state,
i.e. 270,000 inhabitants in 1938. After the war Szczecin was destroyed in 70%. The first
school was built in the city centre, the most populous district of the city, at 12 Małkow­
skiego Street. Designed in 1955, finished in 1956, from September 1st, 1956 it served as
Primary School no 34 (later the Wladyslaw Broniewski Primary School). Before the first
Millennium school appeared in Szczecin eleven other schools had already been built. The
all-Poland action to commemorate the thousand years of the Polish State was celebrated
for the whole decade; part of that action was building a thousand schools. The celebration
of the Polish State’s Millennium was supposed to overshadow the ecclesiastical celebration of the 1000th anniversary of the baptism of Poland in 966.
p r z e g l ą d z a c h o d n i o p o m o r s k i
ROCZNIK XXIX (LVIII) R o k 2 0 1 4 z e s z yt 2
RECENZ J E * ARTYK U Ł Y RECENZY J NE
Jacky Challot w trzech odsłonach. O książce Radosława Ptaszyńskiego
Jacky Jean Etienne Challot. Przyjaciel Solidarności, Wydawnictwo
Von Borowiecky, Warszawa 2013, ss. 232
W ostatnich latach pojawiło się na rynku wydawniczym sporo wartościowych
książek dotyczących zarówno stosunków polsko-francuskich, jak i historii
polskiej opozycji z „Solidarnością” na
czele. W tej pierwszej grupie można wymienić chociażby opracowania Magdaleny Heruday-Kiełczewskiej1, Dariusza
Jarosza i Marii Pasztor2, Marcina Kuli3
czy Patryka Pleskota4. Do drugiej zaliczają się zarówno wydawnictwa opisujące historię NSZZ „Solidarność”5, jak i –
1 M. Heruday-Kiełczewska, Reakcja Fran­
cji na wprowadzenie stanu wojennego w Pol­
sce: grudzień 1981 – styczeń 1982, Warszawa
2012.
D. Jarosz, M. Pasztor, Stosunki polsko-francuskie 1944–1980, Warszawa 2008.
2 3 M. Kula, Mimo wszystko bliżej Paryża niż
Moskwy. Książka o Francji, PRL i o nas, histo­
rykach, Warszawa 2010.
4 P. Pleskot, Intelektualni sąsiedzi. Kontakty
polskich historyków ze środowiskiem „Anna­
les” 1945–1989, Warszawa 2010.
5 Zob. na przykład NSZZ „Solidarność”
1980–1989, t. II–VII, red. Ł. Kamiński, G. Waligóra, Warszawa 2010; A. Friszke, Rewolucja
„Solidarności” 1980–1981, Kraków 2014.
często kontrowersyjne – biografie liderów
ruchu6.
Książka Radosława Ptaszyńskiego
skupiająca się na postaci Jacky’ego Challota sytuuje się na pograniczu tematyki
polsko-francuskiej i solidarnościowej.
Nie jest to pierwsza publikacja, która
opisuje przypadek cudzoziemca zaangażowanego w działania na rzecz „Solidarności”. Nie tak dawno ukazała się ciekawa biografia Yoshiho Umedy (niestety
już zmarłego) pióra Anny Nasiłowskiej7.
Ptaszyński analizuje kolejny niezwykły
przypadek cudzoziemca zafascynowanego
fenomenem społecznym, jakim była „Solidarność”. Na swoich badaczy wciąż czeka
wiele wyjątkowych osób, które z różnych
powodów wyróżniały się na tle „szarych”
6 Zob. na przykład S. Cenckiewicz, P. Gontarczyk, SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do
biografii, Gdańsk–Warszawa 2008; S. Cenckiewicz, Anna Solidarność. Życie i działalność
Anny Walentynowicz na tle epoki (1929–2010),
Poznań 2010; A. Friszke, Czas KOR-u. Jacek
Kuroń a geneza „Solidarności”, Kraków 2011.
7 A. Nasiłowska, Wolny agent Umeda i dru­
ga Japonia, Warszawa 2013.
Recenzje * Artykuły recenzyjne
136
opozycjonistów, choć nie pełniły kierowniczych funkcji. Jeśli Umeda czy Challot
walczyli za „naszą wolność”, tak na przykład Polak Lech Zondek, który w 1981
roku wyemigrował do Australii, walczył
później za „waszą wolność” u boku mudżahedinów w Afganistanie8.
8 P. Pleskot, Polska – „Solidarność” – Afga­
nistan, „W Sieci Historii” 2014, nr 2.
(fenomen ten opisał Kula10), lecz osobiście
zaangażował się w organizowanie transportów do PRL-u przewożących nie tylko
pomoc humanitarną, ale również nielegalną literaturę i sprzęt poligraficzny dla
polskiego podziemia. Co więcej, Challot
zapłacił za to zaangażowanie wyjątkowo
wysoką cenę: pod koniec marca 1984 roku
został aresztowany i przesiedział w polskim więzieniu ponad trzy miesiące.
Ptaszyński skupia się właśnie na tych
najbardziej dramatycznych wydarzeniach.
Jest to wybór słuszny: opisywanie wszystkich wcześniejszych siedmiu transportów
do Polski, w których uczestniczył Challot, byłoby nudne i niewiele wnoszące.
Autor sytuuje zarazem owe trzy dramatyczne miesiące w szerszym kontekście.
W rozbudowanym rozdziale pod tytułem
Geneza opisuje pokrótce stosunki polsko-francuskie w latach osiemdziesiątych
oraz fenomen zainteresowania „Solidarnością”, płynnie i sprawnie przechodząc pod
koniec tej części do opowiadania historii
Jacky’ego Challota.
Skrótowy charakter tego rozdziału
wymusza pewne generalizacje i uproszczenia. Szkoda, że Ptaszyński nie pokusił się o zwięzłą odpowiedź na pytanie,
jakie były przyczyny zainteresowania
Francuzów „Solidarnością” i czy były one
wyjątkowe na tle innych społeczeństw
zachodnich. Warto byłoby choćby jednym zdaniem wspomnieć o roli Aktu helsińskiego z 1975 roku i fakcie powstania
R. Brier, A Contested Icon of Human
Rights: Poland’s Solidarity and the Transfor­
mation of International Politics (mps), http://
solidarnosc.collegium.edu.pl/wp-content/uploads/2014/03/Brier_paper_24_03_2014.pdf.
M. Kula, Niespodziewani przyjaciele,
czyli rzecz o zwykłej, ludzkiej solidarności,
Warszawa 1995.
***
Kilka miesięcy temu (24 marca 2014 roku)
Robert Brier, pracownik Niemieckiego
Instytutu Historycznego, opowiadał na
seminarium grupy badawczej „Solidarność – nowe podejścia do analizy ruchu
społecznego” w Collegium Civitas o dyskursie praw człowieka jako nośniku idei
„Solidarności” i głównej przyczynie jej
popularności na Zachodzie9. Przypadek
Jacky’ego Challota można określić jako
świetną egzemplifikację hipotez proponowanych przez Briera. Oto dwudziestokilkuletni Francuz, urzędnik i działacz
związkowy o lewicowej wrażliwości, dostrzegł w „Solidarności” ideały humanizmu, walki o wolność oraz uniwersalne
wartości, jak prawa człowieka i obywatela.
Podobnie myślało wielu jego rodaków. Challot jednak zaangażował się w pomoc dla Polaków w większym od przeciętnego stopniu. Nie skupił się wyłącznie
na wysyłaniu paczek charytatywnych
9 10 Recenzje * Artykuły recenzyjne
instytucjonalnej opozycji demokratycznej
w drugiej połowie lat siedemdziesiątych.
Mimo skrótowości Autor nie doprowadza
do przekłamań. Wyjątkiem jest informacja
o zamknięciu biura „Solidarności” w Paryżu (w istocie: Komitetu Koordynacyjnego
„Solidarności”) w 1989 roku. Oficjalnie
instytucja przestała funkcjonować wiosną
1990 roku.
W rozdziale tym Autor w zdecydowanie wyolbrzymionym stopniu rozbudowuje przypisy biograficzne. Z powodzeniem można by je skrócić, zwłaszcza
że w większości ograniczają się one do
przepisania wiadomości z „Encyklopedii
Solidarności” (notabene brakuje informacji, czy chodzi o wydanie elektroniczne,
czy książkowe „Encyklopedii”). Po co na
przykład podawać informacje o skandalach związanych z byłą francuską premier
Edith Cresson niemających nic wspólnego
z treścią książki?11 Skrócenie pozwoliłoby
na uniknięcie sytuacji, w której na kolejnych stronach tekst główny zajmuje zaledwie kilka linijek, a reszta strony wypełniona jest przypisami (na przykład s. 22–26).
W Genezie Ptaszyński zastanawia
się nad kwestią infiltracji kanałów przerzutowych z Zachodu do Polski. Co prawda jego założenie, że liczne sukcesy w kontrabandzie mogą świadczyć o braku pełnej
kontroli nad przerzutami ze strony Służby
Bezpieczeństwa, jest wiarygodne12, to jednak można by jeszcze podać inną (choć
11 R. Ptaszyński, Jacky Jean Etienne Chal­
lot. Przyjaciel Solidarności, Wydawnictwo Von
Borowiecky, Warszawa 2013, s. 110, przyp. 73.
12 Ibidem, s. 38, 45, 54.
137
praktycznie niesprawdzalną) możliwość:
służby mogły preferować kontrolowanie
kanałów przerzutowych, a nie ich likwidowanie. Warto by zastanowić się, czy
złapanie Challota było zupełnie przypadkowe, czy też Służba Bezpieczeństwa wiedziała o transporcie. Skąd pewność autora
o prawdziwości tej pierwszej możliwości?
Kolejne pięć krótkich rozdziałów to
już analiza owych ponad trzech miesięcy,
jakie upłynęły od aresztowana Challota
do jego powrotu do Paryża. Ptaszyński,
szczegółowo przedstawiając samo aresztowanie, śledztwo i proces, opisuje również
dyplomatyczny wymiar całej sprawy, jak
i jej obecność w mediach. Warto zauważyć, że Autor mimo osobistej znajomości
z rodziną Challota nie ulega pokusie stworzenia pomnikowego wizerunku swego
bohatera. Nie unika wątków humorystycznych i pewnego dystansu do opisywanych
wydarzeń, choć jego sympatia w stosunku
do „obiektu badawczego” jest widoczna.
Analiza nie jest pozbawiona drobnych, acz
starannie przemyślanych zabiegów, jak na
przykład przepisanie przewrotnie brzmiącego motta ze strony internetowej kancelarii
mecenasa Macieja Andreckiego, prokuratora zaangażowanego w sprawę Challota13.
Cała ta narracja zajmuje jednak tylko nieco ponad połowę objętości książki.
Autor zdecydował się bowiem również na
opublikowanie odtworzonego dziennika
Jacky’ego Challota (oryginalne notatki zostały skonfiskowane przez funkcjonariuszy więziennych), a także aneksu źródłowego zawierającego materiały operacyjne
13 Ibidem, s. 51.
Recenzje * Artykuły recenzyjne
138
(Służby Bezpieczeństwa) i sądowe (z Archiwum Sądu Rejonowego w Świnoujściu).
Co ciekawe, w swym dzienniku sam Challot nie kreuje się na bohatera bez skazy
i zachowuje zdrowy dystans do siebie
i swoich przeżyć. W ten sposób staje się
bardziej autentyczny, a jego przeżycia lepiej trafiają do czytelnika. W relacji tej
najbardziej chyba ciekawe jest spojrzenie
osoby z zewnątrz na więzienną rzeczywistość PRL-u. Jedynie z rzadka Challot
daje się jednak ponieść egzaltacji, pisząc
w pewnym momencie: rzuconemu w głąb
lochów, nie przyszło mi do głowy, że to
właśnie ona [aktorka Simone Signoret –
przyp. P.P.] poruszy niebo i ziemię…14.
***
Stworzona przez Ptaszyńskiego konstrukcja pracy ma więc w sumie potrójną strukturę: kilkanaście tygodni z życia Jacky’ego
Challota opisane zostało z trzech różnych
punktów widzenia: historycznej analizy
naukowej, osobistej perspektywy świadka
epoki (odtworzonej po latach) oraz dokumentacji aparatu bezpieczeństwa. Tę ostatnią można by jeszcze uzupełnić o materiały z MSZ, ewentualnie francuskie i polskie
wycinki prasowe. Fakt, że te trzy narracje
opowiadają – każda nieco inaczej – o tych
samych wydarzeniach, nieuchronnie prowadzi do pewnych powtórzeń, niemniej
zasługą Ptaszyńskiego jest to, że powtórzenia te nie rażą i nie dominują; wiele zapewne zostało wykluczonych, choć oczywiście nie wszystkie15.
14 Ibidem, s. 177.
15 Por. np. ibidem, s. 45–49, 130–134.
Czy warto jednak prezentować aż
taką mnogość poetyk (w rozumieniu Philippe’a Carrarda16)? Przecież w swej analizie historycznej Ptaszyński posiłkuje się
relacją Challota oraz dokumentacją i prasą
z epoki, a więc tymi samymi materiałami, które wypełniają pozostałe płaszczyzny opisu. Na pewno dałoby się wszystko to, co chce przekazać autor, zawrzeć
w obszernym artykule, a niekoniecznie
w odrębnej książce. Mimo to uważam, że
decyzja Ptaszyńskiego (i wydawnictwa)
jest słuszna. Owa potrójna perspektywa
na pewno tworzy pełniejszy, a zarazem
bardziej szczegółowy obraz i pozwala na
wydobycie niuansów, które byłyby trudno
widoczne przy zastosowaniu jedynie jednego typu narracji. Taki zabieg sprawia zarazem, że książka Ptaszyńskiego może być
przydatnym narzędziem w nauczaniu metodologii historii, pokazując na konkretnym przykładzie cechy charakterystyczne
dla różnych kategorii źródeł.
***
Autor postarał się nie tylko o staranne,
przemyślane przygotowanie tekstu, ale
również – zapewne przy pomocy wydawnictwa – o stworzenie bogatego publikacyjnego „zaplecza”. Praca zyskała wsparcie finansowe Europejskiego Centrum
Solidarności, dołączono do niej płytę DVD
z filmem dokumentalnym Jacky do zadań
specjalnych autorstwa Joanny Jaworskiej
i Katarzyny Kościelniak z 2008 roku,
a także niewielką wkładkę zdjęciową.
Ph. Carrard, Poétique de la Nouvelle
Histoire. Le discours historique en France de
Braudel à Chartier, Lausanne 1998.
16 Recenzje * Artykuły recenzyjne
Co więcej, udało się namówić Lecha Wałęsę i ambasadora Francji Pierre’a Buhlera
do napisania krótkich przedmów, dzięki
którym publikacja nabiera większego znaczenia środowiskowego.
Strona redakcyjno-graficzna książki budzi jednak pewne zastrzeżenia. Nie
przekonuje sam tytuł książki: po co wymienione są wszystkie imiona Challota?
Czy nie wystarczyłoby tylko pierwsze?
Tytuł byłby wtedy krótszy i bardziej
chwytliwy. Poza tym na okładce obok
tytułu umieszczono jeszcze duży napis
„Libérez Jacky”, który wprowadza pewne
zamieszanie: na pierwszy rzut oka można
odnieść wrażenie, że jest to część tytułu.
Redakcji nie udało się też uniknąć pewnej liczby literówek (s. 81, 165, 170, 173),
w tym w spisie treści (s. 7).
139
Niezależnie od drobnych błędów
i potknięć, które nie mogą zaważyć na
wartości książki Ptaszyńskiego, dobrze
wpisuje się ona zarówno w nurt badań
poświęconych „Solidarności”, jak i w kontekst stosunków polsko-francuskich, stanowiąc cenne uzupełnienie naszej wiedzy
w tych dziedzinach. Warto polecić ją nie
tylko specjalistom z obu tych obszarów badawczych czy też studentom. Może ona zaciekawić również czytelnika nieparającego się zawodowo historią, opisuje bowiem
sprawę zaliczającą się do bardzo lubianej
przez Polaków tematyki: fascynacji obcokrajowca polską rzeczywistością. Last but
not least, stanowi jakąś formę rekompensaty dla człowieka, który zupełnie bezinteresownie działał w sprawie, którą uznał
za słuszną i godną poświęcenia.
Patryk Pleskot
Niemiecki historyk o tożsamości polskiego Szczecina. Uwagi na
marginesie książki Jana Musekampa Między Stettinem a Szczecinem. Metamorfozy miasta od 1945 do 2005, Wydawnictwo Nauka
i Innowacje, Poznań 2013, ss. 383*
Szczecin jest miastem o historii tyleż ciekawej, co skomplikowanej. Podobnie jak
historia innych dawniej niemieckich miast,
które po drugiej wojnie światowej na podstawie arbitralnych decyzji mocarstw stały
się częścią Polski. Przed przejmującymi
miasto Polakami stanęło wiele niełatwych
wyzwań. O ile samo przesunięcie granicy
było decyzją administracyjną, nowi gospodarze miasta musieli sprawić, aby przybywający do niego osadnicy mogli poczuć
się tu „u siebie”, oswoić kulturowo miejsce, w którym na każdym kroku widoczne
były wpływy niemieckie. Począwszy od
* Recenzja jest rozszerzoną wersją tekstu Polski Szczecin oczyma niemieckiego historyka, „Pamięć i Przyszłość” 2014, nr 1, s. 75–77.
140
Recenzje * Artykuły recenzyjne
tabliczek z nazwami ulic, przez pomniki
i architekturę miejską, na specjalistach zatrudnianych w zakładach przemysłowych
kończąc. W tej sytuacji nowa, polska tożsamość musiała zostać stworzona właściwie
od zera. Temu niezwykle interesującemu
procesowi przyjrzał się Autor wydanej właśnie nakładem Wydawnictwa Nauka i Innowacje w Poznaniu książki Między Stettinem
a Szczecinem. Metamorfozy miasta od 1945
do 2005. Czytelnika już na wstępie zaabsorbuje z pewnością fakt, iż jest nim młody historyk niemiecki – Jan Musekamp. Przekładu oryginału opublikowanego w 2010 roku
w Wiesbaden dokonał Jacek Dąbrowski1.
Książka przygotowana została na
podstawie dysertacji doktorskiej obronionej w 2008 roku na Europejskim Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą.
Jej promotorem był profesor Karl Schlögel,
pod okiem którego powstała już wcześniej
analogiczna praca o Wrocławiu autorstwa
Gregora Thuma – Obce miasto. Wrocław
1945 i potem2. Do grona niemieckich badaczy, którzy poświęcali swe studia miastom, w których historia Niemiec zazębiła
się z historią Polski, należy także Peter
Oliver Loew, autor publikacji o Gdańsku
(zob. między innymi Gdańsk i jego prze­
szłość. Kultura historyczna miasta od koń­
ca XVIII wieku do dzisiaj3).
1 J. Musekamp, Między Stettinem a Szcze­
cinem. Metamorfozy miasta od 1945 do 2005,
tłum. J. Dąbrowski, Poznań 2013.
2 G. Thum, Obce miasto. Wrocław 1945
i potem, tłum. M. Słabicka, Wrocław 2008.
P. Loew, Gdańsk i jego przeszłość. Kultura
historyczna miasta od końca XVIII wieku do
dzisiaj, tłum. J. Mosakowski, Gdańsk 2012.
Wchodząc w meandry historii kolejnego dawniej niemieckiego miasta, które
zmieniło swą przynależność państwową,
Musekamp mógł zatem pójść przynajmniej częściowo wydeptanymi ścieżkami. Tak też uczynił, co widać w licznych
odwołaniach bibliograficznych do rzeczonych publikacji. W niczym nie umniejsza
to rzecz jasna trudu i twórczego wysiłku,
który włożył w przygotowanie własnej
monografii. Jako człowiek „z zewnątrz”
z jednej strony nie był przy tym obciążony
balastem emocjonalnego związku z obiektem swoich badań, z drugiej – jak sam
przyznaje – „odczytanie” miasta, na dodatek w obcym języku, nie było zadaniem
łatwym. Kto dziś przyjeżdża do Szczecina
– czytamy we wstępie – i próbuje rozumie­
jącym spojrzeniem „czytać miasto” […],
staje przed nie lada wyzwaniem. Tylko
uważny obserwator dostrzeże pęknięcia
w historii, wyrwy w urbanistyce i archi­
tekturze, osobliwą strukturę ludnościową.
Niełatwo jest dziś „odczytać Szczecin”
i nie bez powodu napisanie tej pracy po­
przedziły liczne wizyty autora w tym mie­
ście w latach dziewięćdziesiątych i rozmo­
wy, które przeprowadził z jego starszymi
i młodszymi mieszkańcami4. Jako mieszkaniec Szczecina mógłbym co prawda dyskutować ze stwierdzeniem, iż ciężko jest
dostrzec wyrwy w jego architekturze –
nieestetyczne „plomby” w ciągach starych
kamienic czy peerelowskie bloki mieszkalne szpecące centrum miasta. Niepewny
własnego obiektywizmu w tej kwestii
3 4 J. Musekamp, Między Stettinem a Szczeci­
nem..., s. 29.
Recenzje * Artykuły recenzyjne
ufam jednakże Autorowi w przekonaniu,
że dla zewnętrznego obserwatora dostrzeżenie tych niespójności w zabudowie może
stanowić niejaką trudność.
Kreśląc cele pracy, Musekamp
stwierdził z kolei, iż ma ona wyjaśnić
uczucia obcości i oddalenia, które kształ­
tują dziś obraz Szczecina podwójnie pe­
ryferyjnego – zarówno dla Niemiec, jak
i z perspektywy wielu regionów Polski.
[…] Pomocna w tym będzie perspektywa
interdyscyplinarna, obejmująca zarówno
aspekty historii kultury, historii sztuki,
architektury i urbanistyki, jak i socjo­
logii, i literaturoznawstwa. Zamierzam
w ten sposób w szczególności zweryfiko­
wać zapewnienia propagandy PRL, że po
1945 r. Szczecin stał się miastem pod każ­
dym względem polskim; miastem, którego
mieszkańcy dumnie mówią o sobie „szcze­
cinianie” i gdzie nic już nie przypomina
o czasach niemieckich i pruskich5.
Książka oparta została na solidnym
materiale źródłowym. Autor przeprowadził szeroką kwerendę archiwalną, nie
ograniczając się do archiwów szczecińskich, korzystał także między innymi
z zasobów Archiwum Akt Nowych oraz
Archiwum Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Warszawie. Lektura skłania jednak do konstatacji, iż nie
spożytkował w pełni wszystkich materiałów, do których miał dostęp – o szersze
wykorzystanie proszą się na przykład raporty tajnej policji politycznej, która systematycznie zbierała informacje o nastrojach
społecznych, o których Musekamp pisze
5 Ibidem, s. 31–32.
141
niejednokrotnie. Z drugiej strony wiele
cytowanych na kartach książki dokumentów zostało wcześniej opublikowanych
w opracowaniach źródłowych, między
innymi Włodzimierza Borodzieja i Hansa
Lemberga6, Tadeusza Białeckiego, Zdzisława Chmielewskiego oraz Kazimierza
Kozłowskiego7. W tej sytuacji odsyłanie
w przypisach bezpośrednio do archiwów
wydaje się zbędne – wystarczyłoby wskazanie publikacji, w której zainteresowani
odnajdą dany dokument, co Autor czyni w drugiej kolejności (nie wykorzystał
przy tym wszystkich dostępnych wydawnictw8). Poza archiwami i niemałą liczbą
źródeł drukowanych oraz publicystyki
„z epoki” bibliografia zawiera również
wykaz wielu pozycji literatury pięknej
oraz artykułów i monografii naukowych
– zarówno polsko-, jak i niemiecko- oraz
anglojęzycznych. Tak szerokie odwołania
nie powinny dziwić w zestawieniu z zadeklarowanym przez Autora zamierzeniem,
aby koncentrując się na jednym mieście,
Niemcy w Polsce 1945–1990, t. I–III, red.
W. Borodziej, H. Lemberg, Warszawa 2000–
2001.
6 7 T. Białecki, Z. Chmielewski, K. Kozłowski, Szczecin w dokumentach 1945, Szczecin
1980; Źródła do dziejów Pomorza Zachod­
niego, t. II: Zagadnienia osadniczo-demogra­
ficzne w latach 1945–1950, oprac. T. Białecki,
Z. Chmielewski, Szczecin 1985.
Na przykład Źródła do dziejów Pomorza
Zachodniego, t. XII: Niemcy na Pomorzu Za­
chodnim w latach 1945–1950, oprac. T. Białecki, K. Kozłowski, Szczecin 2004; Źródła
do dziejów Pomorza Zachodniego, t. VI: Bez­
pieczeństwo i porządek publiczny w latach
1945–1950, oprac. T. Białecki, Z. Chmielewski,
Szczecin 1995.
8 Recenzje * Artykuły recenzyjne
142
nie ograniczać się do historii lokalnej, czyniąc przedmiotem zainteresowania para­
dygmatyczne zbadanie, w jaki sposób leżą­
ce na peryferiach duże miasto w warunkach
ustroju komunistycznego i dźwigające brze­
mię ogromnych zniszczeń wojennych oraz
niemal całkowitej, przymusowej wymiany
ludności może wrócić do życia i za pomocą
jakich strategii jego socjalnie i geograficz­
nie heterogeniczna ludność przyswaja je
sobie kulturowo9. Zgodnie z intencją Musekampa czytelnicy winni widzieć w jego
pracy kolejny element mozaiki studiów
już sporządzonych na przykładzie innych
miast […], pozwalający zrozumieć całość
zjawiska10. Dla szczecinian tego rodzaju
szerokie spojrzenie powinno stanowić dodatkową zachętę do lektury.
Rozpocznie się ona od syntetycznego spojrzenia na miasto w latach poprzedzających przejęcie go przez Polaków.
Stanowi ono punkt wyjścia do opisu tego
skomplikowanego procesu (rozdziały II
i III), w którym niepoślednią rolę odgrywali decydenci radzieccy – rozgrywający
własne interesy na ziemiach zajętych przez
Armię Czerwoną, które miał zamiar podporządkować sobie Józef Stalin. Chodziło
przy tym nie tylko o to, aby zainstalować
na tych terenach posłuszną sobie administrację, ale w pierwszej kolejności wyzyskać je na potrzeby gospodarki Związku
Radzieckiego, między innymi poprzez
demontaż elementów infrastruktury, które mogłyby ułatwić odbudowę i rozwój
J. Musekamp, Między Stettinem a Szczeci­
nem..., s. 38.
9 10 Ibidem.
Szczecina w kolejnych latach. To radziecki dyktator wywarł przemożny wpływ na
kształt powojennych granic Polski. Musekamp zwrócił uwagę na międzynarodowe
uwarunkowania zmiany przynależności
państwowej Szczecina w 1945 roku, mógł
jednakże napisać o nich nieco szerzej, sięgając chociażby do ustaleń Włodzimierza
Borodzieja11 czy Krystyny Kersten12, których nie wykorzystał. Mógłby pokusić się
przy tym o próbę odpowiedzi na pytanie
o to, komu i dlaczego zależało na przesunięciu Polski na Zachód oraz kto, w jakim
zakresie i jakimi motywami się kierując,
o tym zadecydował? Dla wielu „zwykłych”
Polaków urodzonych i wychowanych
w II Rzeczypospolitej przejęcie przez Polskę poniemieckich ziem stanowiło bowiem
wątpliwą rekompensatę zagarniętych przez
Związek Radziecki Kresów Wschodnich
II Rzeczypospolitej13. Jak słusznie stwierdził Musekamp, wydaje się, że dopiero
roczniki urodzonych po 1945 r. przebolały
utratę dawnych stron rodzinnych14.
Rozdział IV poświęcony został
kształtowaniu struktury ludnościowej
powojennego Szczecina – wysiedleniu
11 W. Borodziej, Od Poczdamu do Szklar­
skiej Poręby. Polska w stosunkach międzyna­
rodowych 1945–1947, Londyn 1990.
12 K. Kersten, Jałta w polskiej perspekty­
wie, Londyn–Warszawa 1989.
13 Dawano temu wyraz na przykład poprzez
dopiski na kartach głosowania podczas referendum w czerwcu 1946 r. Zob. Ł. Kamiński, Po­
lacy wobec nowej rzeczywistości 1944–1948.
Formy pozainstytucjonalnego, żywiołowego
oporu społecznego, Toruń 2000, s. 50–51.
14 J. Musekamp, Między Stettinem a Szcze­
cinem..., s. 135.
Recenzje * Artykuły recenzyjne
Niemców, tak zwanym autochtonom oraz
przybywającym do miasta z różnych stron
polskim osadnikom, pośród których znako­
mita większość pochodziła z małych mia­
steczek albo wprost z terenów wiejskich15.
Miało to niebagatelny wpływ na rozwój nowej miejskiej społeczności, aczkolwiek, jak
odnotował Autor, posiłkując się wynikami
badań Davida L. Hoffmanna oraz Marion
Frantzioch, pochodzący ze wsi osadnicy
z czasem adaptują się do miejskiego oto­
czenia i już następne pokolenie zrasta się
z miastem16. Tym samym teza Wojciecha
Lizaka, iż zasiedlanie miasta przez ludność wiejską doprowadziło do wykształcenia w Szczecinie chłopskiej mentalności,
wydaje się tezą nieco na wyrost (według
Musekampa można się z nią zgodzić tylko
z licznymi zastrzeżeniami17). O ile bowiem
pierwszym polskim przybyszom rzeczywiście trudno było odciąć się od wyniesionych
z miejsc wychowania wzorców zachowań,
to w kolejnych pokoleniach tradycje chłopskie zanikały, ludzie coraz lepiej przystosowywali się do życia w mieście.
W zamierzeniach władz z mozaiki przybyszów zasiedlających Szczecin
od 1945 roku powstać miał typ nowego
człowieka, człowieka świadomego swo­
ich praw i obowiązków obywatelskich,
człowieka pracy, o pełnym poczuciu
spełnienia wielkiego dzieła, spolszczenia
tych terenów18. Czy się to udało? Wielokrotne propagandowe zapewnienia władz
15 Ibidem, s. 137.
16 Ibidem, s. 139.
17 Ibidem.
18 Ibidem, s. 133–134.
143
państwowych o powstaniu nowego „typu
szczecinianina” pojawiające się już kilka lat po przejęciu miasta przez Polaków
Musekamp trafnie nazwał „zaklinaniem”
rzeczywistości, gdyż integracja mieszkańców z miastem trwała dziesiątki lat19.
Powołując się na wyniki licznych badań
socjologicznych, Autor nie udzielił jednocześnie ostatecznej odpowiedzi na pytanie,
czy taki „typ” istnieje dzisiaj. Czy może
Szczecin jest miastem, które wciąż szuka
swojej tożsamości? Z myślą o dopracowaniu w tym zakresie kolejnego wydania,
którego recenzowana praca jest w istocie
warta, można polecić Autorowi sięgnięcie
do niepublikowanego maszynopisu obronionej w Instytucie Europeistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego pracy doktorskiej
Michała Drzonka20.
Piąty, najobszerniejszy rozdział
książki, poświęcony został „przyswajaniu
kulturowemu” miasta w okresie PRL-u.
Musekamp kreśli przed czytelnikami kolejne mity, które w przekazach propagandowych miały umacniać więź Szczecina
z Polską i szczecinian ze Szczecinem – mit
Piastów jako kreację władz centralnych,
regionalny mit Gryfitów, „kult morza”
(w mieście oddalonym od Wybrzeża w linii prostej o bagatela kilkadziesiąt kilometrów), idealizację zasiedlających Szczecin
19 Ibidem, s. 141.
M. Drzonek, Szczecin – miasto w poszu­
kiwaniu tożsamości. Studium podstaw tożsa­
mości mieszkańców Szczecina, Kraków 2006,
mps. Za udostępnienie rzeczonej pracy serdecznie dziękuję dr. hab. Maciejowi Drzonkowi z Instytutu Politologii i Europeistyki Uniwersytetu Szczecińskiego.
20 Recenzje * Artykuły recenzyjne
144
bezpośrednio po wojnie polskich „pionierów” oraz kreację na „szczecińskiego
poetę” Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, dla którego bytność w mieście
była tylko krótkim epizodem. W rozdziale
opisane zostały również zmagania szczecinian z zagospodarowaniem przestrzeni
miejskiej, w której należało zastąpić nowymi takie elementy identyfikujące miasto z Niemcami, jak pomniki czy nazwy
ulic. Dalej Autor pochylił się nad architekturą stanowiącą widoczne świadectwo
podejścia mieszkańców do dziedzictwa
kulturowego oraz literaturą, starając się
odpowiedzieć na pytanie: W jaki sposób
ludzie pióra w utworach mających od­
niesienie do miasta i regionu dawali czy­
telnikom ofertę i szansę identyfikacji?21.
Rozważania o kulturowym oswajaniu powojennego Szczecina kończy interesujący
opis interakcji między dawnymi a obecnymi mieszkańcami miasta.
Ostatnia część pracy obejmuje okres
po 1989 roku. Przemiany zapoczątkowane wówczas w Polsce otworzyły przed
szczecinianami nowe możliwości w zakresie kształtowania własnej tożsamości.
Szczecin mógł wreszcie – pisze Musekamp
– […] zacząć się uwalniać od jednostron­
nego ukierunkowania na Polskę i zarazem
bez obciążeń odkrywać swoją niemiecką
i pruską, ale też europejską przeszłość22.
Po przeszło czterdziestu latach oddziaływania propagandy, której autorzy stawiali
na pierwszym miejscu polonizację ziem
J. Musekamp, Między Stettinem a Szcze­
cinem..., s. 298.
21 22 Ibidem, s. 343.
przejętych od Niemiec po drugiej wojnie
światowej, nie był to proces łatwy. Autor
udowadnia jednak, że w nowej rzeczywistości politycznej coraz mniej istotną
kwestią jest „narodowość” dóbr kultury
i wydarzeń historycznych, a liczy się ich
znaczenie dla miasta i jego mieszkańców.
W metamorfozach Szczecina po 1945
roku w ujęciu Musekampa brakuje niestety historii politycznej. Opisywanie takich
wydarzeń, jak Grudzień ’70 i Sierpień ’80
jedynie przez pryzmat ich upamiętniania
wydaje się podejściem dalece niewystarczającym. Zmagania szczecinian z komunistyczną władzą nie powinny przesłaniać
innych aspektów ówczesnej rzeczywistości,
jednakże trudno dziś znaleźć w Szczecinie
ludzi pamiętających rzeczone wydarzenia,
którzy mówiliby o nich bez emocji. Krwawo stłumiona robotnicza rewolta z 1970
roku i zwycięska fala strajków z lata 1980
roku były wielkimi, zbiorowymi przeżyciami, bardzo mocno zapisały się w pamięci
mieszkańców, wpływając na ich tożsamość
i identyfikację z miastem. Inna sprawa, czy
zostały one docenione i odpowiednio wykorzystane w polityce historycznej lokalnych władz po przełomie 1989 roku?23
Z pominięciem ważnych dla tożsamości miasta wydarzeń politycznych kontrastuje nadmierna egzaltacja w innych
23 Warto odnotować głosy, które nawiązywały do tego tematu już po publikacji recenzowanej pracy w lokalnej prasie. Zob. Szczecinia­
nie i szczecinerzy, rozmowa z dr. Wojciechem
Lizakiem, historykiem, antykwariuszem,
www.24kurier.pl/Aktualnosci/Kultura/Szczecinianie-i-szczecinerzy (18.03.2014); B. Twardochleb, W Szczecinie, czyli gdzie?, „Kurier
Szczeciński” z 14 marca 2014 r., s. 21.
Recenzje * Artykuły recenzyjne
kwestiach. Momentami odnieść można
wrażenie, że Autor przydaje nadmiernego znaczenia sprawom, o których pisze.
Można bowiem dyskutować, czy pomnik
Colleoniego stojący na placu Lotników zy­
skał rangę pomnika ducha obywatelskiego
i wspólnotowego mieszkańców Szczecina,
tudzież czy stał się pomnikiem jedności
mieszkańców – a także opozycji wobec
Warszawy24. Stosunek do zaginionego po­
mnika Sediny wskazuje – czytamy z kolei
w innym miejscu – że współcześni szczeci­
nianie odczuwają tu brak ważnego skład­
nika swej tożsamości, którego geneza tkwi
w lokalnej historii przedwojennej25. Czy
aby na pewno przeciętny szczecinianin
mijający cokół po Sedinie, na którym postawiono kotwicę, przeżywa tożsamościowe dylematy? Podobnie mało prawdopodobne, aby odwiedzających Jasne Błonia
przyciągały w to miejsce szczególnie monumenty Jana Pawła II i „Trzech Orłów”26
– postawiłbym raczej na piękną, zieloną
przestrzeń spacerową.
Mimo ogromnego wkładu pracy włożonego w zgłębienie powojennych dziejów Polski i Szczecina Musekampowi nie
udało się uniknąć pewnych pomyłek, nieprecyzyjnych sformułowań i uproszczeń.
I tak przykładowo: Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego nie powstał 22 lipca 1944 roku w Lublinie27 (choć w istocie
rocznice tej fałszywej daty obchodzono
24 J. Musekamp, Między Stettinem a Szcze­
cinem..., s. 377.
145
w PRL-u jako święto państwowe), obchody tysiąclecia państwa polskiego w 1966
roku nie były tożsame z celebrowanymi
wówczas przez Kościół obchodami milenium chrztu Polski28, w odniesieniu do
walk Polaków z oddziałami Ukraińskiej
Powstańczej Armii w 1947 roku historycy
nie używają raczej określenia „wojna domowa”29, a Gorbaczow wizytował Szczecin nie w 198930, a 13 lipca 1988 roku.
Zapewne z niezrozumienia meandrów procesu instalowania władzy komunistycznej
w Polsce wynikło z kolei przywołanie
układu zawartego 21 kwietnia 1945 roku
przez kontrolowany przez Polską Partię
Robotniczą Rząd Tymczasowy w Warszawie z Józefem Stalinem jako umowy między polskim rządem a ZSRR31. Prawowite,
wciąż uznawane przez mocarstwa zachodnie władze Rzeczpospolitej funkcjonowały wówczas na emigracji w Londynie.
Uznanie uzurpatorskiego Rządu Tymczasowego (przekształconego w Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej) nastąpiło
dwa miesiące później, a więc kwietniowy
układ nie sposób uznawać za umowę międzypaństwową Polski i Związku Sowieckiego. Jego podpisanie w imieniu władz
ZSRR przez samego Stalina, podnoszące
jakoby rangę wydarzenia, było elementem
gry dyktatora z przywódcami zachodnimi, w której dążył on do wymuszenia na
swych ówczesnych sojusznikach akceptacji narzuconego Polsce status quo. Trudno
28 Ibidem, s. 284.
Ibidem, s. 241.
25 Ibidem, s. 403.
29 26 Ibidem, s. 369.
30 Ibidem, s. 369.
27 Ibidem, s. 219.
31 Ibidem, s. 213.
Recenzje * Artykuły recenzyjne
146
także zgodzić się ze stwierdzeniem Musekampa o „decentralizacji władzy państwowej” w okresie Października ’5632, kiedy
mieliśmy do czynienia raczej z jej kryzysem, natomiast ówczesnej odwilży, choć
wywarła trwały wpływ na kształt systemu
politycznego PRL-u, nie sposób przeciągać aż do początku lat sześćdziesiątych33.
Uniknięcie tych i innych uchybień byłoby
możliwe, gdyby Autor sięgnął do szeregu
polskojęzycznych publikacji, których zabrakło w bibliografii34. Wskazane braki
i niedopatrzenia nie przekreślają jednak
32 Ibidem, s. 307
33 Ibidem, s. 312.
34 Niekiedy braki te są rażące, np. kiedy Autor w temacie stosunków państwo–Kościół katolicki w PRL-u odsyła czytelników zaledwie
do jednego popularnonaukowego artykułu (ibi­
dem, s. 155–156), pomijając ogólnie znane monografie autorstwa Antoniego Dudka, Ryszarda
Gryza, Jana Żaryna czy ks. Zygmunta Zielińskiego. Musekamp nie odnotowuje też szeregu
innych publikacji, na które mógł się powołać,
np. pisząc o zamieszkach w Szczecinie w grudniu 1956 r. (s. 93–94, zob. P. Skubisz, Nocna
rewolta. Antysowieckie zamieszki w Szczecinie
10 grudnia 1956 r., Szczecin 2009), tematyce
audycji Polskiego Radia Szczecin (s. 189, zob.
Fikcja czy rzeczywistość? Wybór audycji Pol­
skiego Radia Szczecin z lat 1946–1989, wybór,
wstęp i oprac. P. Szulc, Szczecin 2009; P. Szulc,
Zniewolony eter. Polskie Radio Szczecin w la­
tach 1945–1989, Szczecin 2012) czy szczecińskim Zjeździe Związku Literatów Polskich
w styczniu 1949 r., na którym proklamowano
realizm socjalistyczny (s. 304, zob. Wokół Zjaz­
du Szczecińskiego 1949 r., red. P. Knap, Szczecin 2011; Presja i ekspresja. Zjazd szczeciński
i socrealizm, red. D. Dąbrowska, P. Michałowski, Szczecin 2002). Część rzeczonych pozycji
ukazała się już po niemieckojęzycznym wydaniu pracy Musekampa, bibliografia wydania
polskiego wskazuje jednak, że było ono (wybiórczo) uzupełniane.
rzecz jasna wartości całej pracy, będzie
można je łatwo usunąć, przygotowując kolejne wydanie.
Książka Jana Musekampa jest interesującym studium miejsca, które w wyniku
nagłej zmiany przynależności państwowej musiało od podstaw zbudować nową
tożsamość. Tym ciekawszym, że stanowi
spojrzenie „z zewnątrz”. Obywatelstwo
państwa, do którego Szczecin należał
przed wojną, nie stanowiło przy tym dla
Autora obciążenia emocjonalnego, które
rzutowałoby na treść pracy. Nawiązując do
określenia profesora Jana M. Piskorskiego
z przedmowy – Musekampowi udało się
niejako „oswoić” miasto. Wzbogacił tym
samym historiografię o pracę, która samych szczecinian powinna pobudzać do
głębszej refleksji nad własną tożsamością,
dla środowisk naukowych zaś stanowić zachętę do dalszych dyskusji i poszukiwań.
Może odmienne spojrzenie na metamorfozy Szczecina po drugiej wojnie światowej
wyjdzie spod polskiego pióra?
Michał Siedziako
Recenzje * Artykuły recenzyjne
147
Cedynia i okolice poprzez wieki, red. Paweł Migdalski, Stowarzyszenie Historyczno-Kulturalne „Terra Incognita”, Instytut Historii
i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, Chojna–Szczecin 2013, ss. 374, il. czarno-białe
Opublikowany w 2013 roku szósty tom
Terra Incognita – serii wydawnictw Stowarzyszenia
Historyczno-Kulturalnego
„Terra Incognita” w Chojnie – ujrzał światło dzienne jako jedno z przedsięwzięć poświęconych upamiętnieniu i uświetnieniu
obchodów 1040. rocznicy bitwy pod Ci­
dini. Tom stanowi jednocześnie pokłosie
sympozjum naukowego, które towarzyszyło bogatym w kulturalne wydarzenia
obchodom jubileuszu. Książka stała się
okazją do syntetycznego podsumowania
dotychczasowej wiedzy na temat dziejów
„ziemi cedyńskiej”, a przede wszystkim
do prezentacji i upowszechnienia najnowszych badań jej poświęconych, a dotyczących okresu całego tysiąclecia.
Tom zawiera 23 artykuły pióra 21 badaczy polskich i 5 niemieckich podzielone
na kilka grup podporządkowanych chronologii dziejów, uzupełnionych o dodatkowe grupy, w których umieszczone zostały
zagadnienia dotyczące zabytkowej architektury oraz osobiste wspomnienia naukowców związanych z badaniem Cedyni
i udziałem w kultywowaniu jej historycznej legendy współtworzącej mit początku
państwa polskiego.
Redaktor tomu, jak też całej serii
Terra Incognita, Paweł Migdalski, historyk z powołania i zawodu, pasjonat ziemi,
na której jego dziadkowie rozpoczęli nowy
okres życia po zakończeniu drugiej wojny
światowej, okolicy, w której zapewne spędził wiele czasu podczas wakacji – dziecięcych lat ciekawości i inicjacji badawczej,
poprzedził artykuły obszernym i rzetelnie
opracowanym wprowadzeniem. Omówił
tam cztery zagadnienia. Po pierwsze, uzasadnił cel i sens książki, akcentując znaczenie badania mikrohistorii dla poznania
i zrozumienia procesów makrohistorii,
oraz przedstawił okoliczności powstania
tomu. Następnie szczegółowo, w porządku
chronologicznym, zrelacjonował dotychczasową polską i niemiecką historiografię
poświęconą Cedyni. Publikacje te przedstawił według podziału na opracowania
ogólne, sprawozdania i omówienia badań
archeologicznych, dzieła dotyczące szczegółowych zagadnień specyficznych dla
badanego terenu Cedyni i jej okolic, takich
jak najstarsze osadnictwo, tematyka wojenna decydująca o historycznym znaczeniu Cedyni, zagadnienia religijne, kolonizacje, dzieje ziemi cedyńskiej po drugiej
wojnie światowej. Omawiając literaturę,
nie tylko wskazywał poruszane przez autorów tematy, ale i krytycznie ustosunkowywał się do ich treści. W trzeciej części
wprowadzenia redaktor pokrótce przedstawił zawartość niniejszego tomu według podziału na poszczególne artykuły,
zwracając uwagę na nowe wyniki badań
wnoszone przez autorów tekstów. W ostatniej części zestawił postulaty badawcze
148
Recenzje * Artykuły recenzyjne
wyłaniające się z refleksji nad dotychczasowym dorobkiem naukowym. Wprowadzanie zakończył podziękowaniami osobom i instytucjom, dzięki którym możliwe
było przygotowanie i wydanie książki.
Pierwsza grupa artykułów opatrzona
wspólnym tytułem Wokół bitwy pod Cedy­
nią i Mieszka I odnosi się do zagadnienia
podstawowego, dzięki któremu Cedynia
wydobyta została z mroków historii na
światło dzienne, a więc bitwy, którą w 972
roku stoczyły wojska polskie i niemieckie
(saskie).
Już pierwszy artykuł przynosi nieoczekiwane, cenne dane o bitwie i jej
znaczeniu ideowym. Jego autor, Stanisław Rosik, przedstawia nowe, literalne
tłumaczenie i jednocześnie interpretację fragmentu tekstu Thietmara – źródła
wprowadzającego bitwę pod Cidini na karty historii. Tłumaczenie to stawia dawne
fakty w świetle odmiennym od nadanego
tekstowi przez poprzedniego tłumacza,
Mariana Zygmunta Jedlickiego, w 1953
roku. Rosik zwraca uwagę na przenośne
treści zawarte w tekście saskiego kronikarza, wyrażające moralny i polityczny
aspekt wydarzenia. Podsuwa też możliwość metaforycznego rozumienia imienia
brata Mieszka, jednak nie dostarcza gotowego rozwiązania.
Jerzy Strzelczyk zestawia i analizuje rezultaty ostatnich badań nad osobą
Mieszka I. Podkreśla, że stawiają one sylwetkę i znaczenie tego władcy w nowym
świetle. Mieszko I, dotychczas przesłonięty w historiografii przez dokonania swego syna Bolesława Chrobrego, w efekcie
tych badań zostaje doceniony jako władca,
który pozostawił po sobie trwałe wartości
państwowotwórcze w przeciwieństwie do
syna i położył podwaliny, na których Bolesław Chrobry mógł zbudować swoje panowanie.
Paweł Migdalski dokładnie i szczegółowo relacjonuje historiografię podejmującą problematykę bitwy pod Cidini.
Swój wykład rozpoczyna od przytoczenia
tekstów źródłowych zawartych w Żywocie
świętego Wojciecha opracowanym przez
Brunona z Querfurtu (Kwerfurtu) i w Kro­
nice Thietmara, biskupa Merseburga (za
tłumaczeniem Jedlickiego). Swą relację
dzieli na etapy dziejów badania wydarzenia: początki, czyli czasy nowożytne, wiek
XIX, dwudziestolecie międzywojenne
oraz czasy po drugiej wojnie światowej.
W ramach poszczególnych etapów krytycznie prezentuje dociekania historyków
polskich i niemieckich, wskazując na różnice między nimi. W konkluzji zgodnie
z wymową tego zestawienia punktów widzenia i interpretacji dokonywanych przez
badaczy zagadnienia zwraca uwagę na hipotetyczność dotychczasowych interpretacji zarówno w odniesieniu do ustalenia lokalizacji bitwy pod Cidini, jak i przebiegu
wydarzenia. Swój tekst uzupełnia o reprodukcje XX-wiecznych rekonstrukcji faz bitwy na podkładach kartograficznych opracowanych przez kilku autorów.
W drugiej części tomu zatytułowanej
Ziemia źródłem wiedzy o przeszłości znalazły się sprawozdania i omówienia wykopalisk archeologicznych prowadzonych na
obszarze Cedyni i jej okolic poprzedzone
przez artykuł Andrzeja Piotrowskiego
przybliżający geologiczną przeszłość tego
Recenzje * Artykuły recenzyjne
terenu. Wprowadzenie tekstu o takiej tematyce uzasadnione jest faktem sprzyjania topografii ziemi cedyńskiej zarówno
ludzkiej aktywności osadniczo-gospodarczej, jak i wpływem, jaki mogła ona mieć
na przebieg bitwy pomiędzy wojskami
polskimi i niemieckimi zarówno w wieku
X, jak i tysiąc lat później, w trakcie marszu armii rosyjskiej i wojsk polskich na
Berlin w końcowej fazie drugiej wojny
światowej. Piotrowski opisał formę krajobrazu ziemi cedyńskiej, akcentując jej
charakterystyczne cechy, omówił kształtowanie się i przekształcanie tego krajobrazu pod wpływem działalności lądolodu
i po jego ustąpieniu przed kilkunastoma
tysiącami lat. Następnie zarysował prawdopodobny wygląd terenu przed tysiącem
lat, w czasach, w których stał się on areną
wydarzeń dziejowych. Zwrócił uwagę, że
forma terenu i wynikające z niej warunki
hydrologiczne były korzystne dla celów
osadniczych i komunikacyjnych, a lokalizacja osad została dopasowana do nich.
Zestawił zastaną sytuację wodną z jej
ikonograficzną dokumentacją zawartą na
rycinie z dzieła Martina Zeillera Topo­
graphia Electoratus Brandenburgici et
Ducatus Pomeraniae (Frankfurt am Main:
Mathaeus Merian 1652) i na wojskowej
mapie pruskiej Friedricha Wilhelma Carla
Schmettaua. W efekcie uzyskał potwierdzenie wiarygodności tych źródeł historycznych i informację o ówczesnym stanie zagospodarowania terenu, szczególnie
w sposobie poboru wód gruntowych i powierzchniowych przez klasztor i miejscowość. Mianowicie teren umożliwił przeprowadzenie wodociągu grawitacyjnego
149
i basenu zbiorczego, a głazy i gliny wykorzystywano jako surowce do budownictwa.
W podsumowaniu Piotrowski podkreś­lił
przyrodniczą unikatowość tego obszaru i jego charakter ziemi pogranicznej,
z którego wynikają określone następstwa
dla miejscowej ludności. Jego artykuł ilustrują mapki obrazowo informujące o poszczególnych fazach ewolucji krajobrazu
i rozmieszczeniu na opisywanym terenie
jednostek geologiczno-morfologicznych.
Zespół archeologów w składzie
Agnieszka Matuszewska i Marcin Szydłowski na podstawie opisu morfologii terenu, pokrycia go szatą roślinną oraz sprawozdania z wyników badań terenowych:
powierzchniowych i wykopaliskowych
dokonał rekonstrukcji pierwotnego stanu
pokrycia roślinnego terenu po cofnięciu
się lodowca, określił teren jako sprzyjający
osadnictwu i zrelacjonował stan zagospodarowania ziemi cedyńskiej w okresie pradziejowym. Zebrane artefakty, szczególnie
w trakcie najnowszych badań, pozwalają
stwierdzić, że pierwsze ślady osadnictwa
w tym rejonie pochodzą z okresu mezolitu
i że teren wykazuje ślady ciągłości kulturowej. Występują na nim artefakty należące do wszystkich kolejno następujących po
sobie sekwencji kulturowych, od czasów
neolitycznych aż po wczesny brąz, czemu
sprzyjała Odra określona jako „pas transmisyjny” kultur. Autorzy skrytykowali
dotychczasową niefrasobliwość w eksploatacji terenu powodującą nieodwracalne
zniszczenia potencjalnych stanowisk archeologicznych, zwrócili uwagę na cenne
na tym obszarze kamienne kręgi ulegające
dewastacji i postulują intensyfikację badań
150
Recenzje * Artykuły recenzyjne
nad kulturami prehistorycznymi w okolicach Cedyni, aby zrównoważyć wiedzę
z tego zakresu z wyczerpującą wiedzą dotyczącą okresu średniowiecza, które było
bardzo intensywnie eksplorowane, a także
by móc zbudować model przemian osadniczych okolic Cedyni.
Właśnie stan wiedzy archeologicznej
o czasach średniowiecza jest przedmiotem
kolejnego artykułu – pióra Antoniego Porzezińskiego, autora wydanej niedawno
pełnej monografii osadnictwa wczesno­
średniowiecznego ziemi cedyńskiej. Autor
omówił badania prowadzone w grodzisku
cedyńskim w latach 1958–1959 i 1961
przez ekipę archeologów w ramach działalności Muzeum Pomorza Zachodniego.
Prace te były częścią większego projektu
– badań wczesnośredniowiecznych osad
obronnych południowego regionu ówczes­
nego województwa szczecińskiego i wynikały z potrzeby poznania historii ziem
włączonych po drugiej wojnie światowej
do państwa polskiego. Efektem badań
dwu fragmentów grodziska stało się określenie cech wału tej jednostki osadniczej,
jej formy, materiału budowlanego i faz
budowy oraz ustalenie czasu założenia
i funkcjonowania grodziska. Jak ustalono,
ziemno-kamienny wał grodowy wznieśli
osadnicy należący do okresu halsztackiego kultury łużyckiej trwającego w okresie
od 600 do 400 lat p.n.e. Drugi etap osadnictwa, kiedy gród wzmocniono, nadsypano wał i zaopatrzono go w częstokół, był
już osadnictwem średniowiecznym i trwał
od IX do X wieku, a po tym czasie teren
grodu, nie pełniąc funkcji obronnej, był
zamieszkiwany aż do pierwszej połowy
XIV wieku. Dzięki badaniom majdanu
grodowego stwierdzono fragmentarycznie, jak przestrzennie była uporządkowana
zabudowa (wzdłuż wału) i w jakich konstrukcjach (ryglowej i słupowo-plecionkowej) ją wznoszono. Znalezione artefakty
pozwoliły ustalić, że miejscowa ludność
zajmowała się rolnictwem, rybołówstwem
i hodowlą zwierząt. Archeolog postuluje
w końcowej części artykułu prowadzenie
dalszych badań w celu ustalenia położenia
bramy grodu, pełnego rozpoznania układu
przestrzennego zabudowy, lokalizacji kąciny oraz kościoła, jak też zamku, siedziby
kasztelana, która w źródłach pisanych była
wzmiankowana jako funkcjonująca w połowie XIII wieku.
Część Wieki średnie dotyczącą dojrzałego i późnego średniowiecza, od XII
do XVI wieku, tworzą cztery teksty poświęcone różnorodnym zagadnieniom,
takim jak funkcje miasta, jego znak, wydarzenia polityczne, społeczne i religijne
w okolicach Cedyni.
Edward Rymar zajął się zmiennymi
dziejami Cedyni jako ośrodka administracyjnego w XII i XIII wieku oraz funkcjonowaniem miasta od powstania w wieku
XIII aż po wiek XVI. We wprowadzeniu
w tematykę przytoczył różne formy zapisu nazwy Cedynia stosowane od 1188 po
1483 rok. Następnie zrelacjonował obecność Cedyni w rozmaitych dokumentach
wystawianych od XII do XVI wieku. Analizując skład świadków w dokumentach
wcześniejszych, wysnuł przypuszczenia
o istnieniu w Cedyni kasztelanii. Następnie przedstawił historię Cedyni po uzyskaniu przez nią statusu miasta prywatnego
Recenzje * Artykuły recenzyjne
i w okresie, gdy była własnością cysterek
posiadających opodal klasztor, omówił
rolę cysterek wobec miasteczka. Ponadto,
poruszył obecny w dokumentach wątek
sporów miasta z sąsiadami i wyłaniający
się z akt zasięg ziemi cedyńskiej określonej jako „zakątek cedyński”. Ewa Syska na
podstawie krytycznej analizy pieczęci Cedyni znanej z archiwalnej fotografii stawia
hipotezę, że pieczęć ta mogła być kopią
naśladowczą lub imaginowaną średniowiecznej pieczęci oryginalnej. W swym
rozumowaniu wzięła pod uwagę takie
fakty, jak brak dokumentów opatrzonych
tą pieczęcią, wymiar średnicy pieczęci,
sposób zapisu otokowego, przedstawienie
w polu pieczęci w kontekście tłoku miasta Recz, jak też czas i okoliczności historyczno-własnościowe dotyczące Cedyni
w okresie powstania domniemanej pieczęci miejskiej.
Joachim Krüger szczegółowo przedstawił zmagania królów duńskich i margrabiów brandenburskich o zdobycze terytorialne na ziemiach Gryfitów. Wyróżnił
dwie fazy tych wydarzeń, zwracając uwagę na odmienność przyczyn najazdów
Duńczyków na Pomorze, między innymi
na ziemie leżące u ujścia Odry. Pierwsza
faza to działania wojenne prowadzone
w drugiej połowie XII i pierwszej połowie
XIII wieku przez króla Danii Waldemara I i jego synów Kanuta VI i Waldemara II
Zwycięskiego powodowane według autora
artykułu konkurencją i wrogością między
Duńczykami i Brandenburczykami. Sukcesom wojennym Duńczyków sprzyjał
fakt, że jednocześnie umacniali oni chrześcijaństwo na opanowywanych ziemiach,
151
umożliwiając zakładanie klasztorów. Przy
okazji omawiania tej fazy Krüger analizuje formy wznoszonej tu architektury
obronnej. Druga faza ekspansji duńskiej
nastąpiła w drugiej połowie XIV wieku.
Prowadzona była zwycięsko przez Waldemara IV Atterdaga, a jej powodem stało się
zlekceważenie jego praw zwierzchniczych
nad ziemiami Rugii i Pomorza przez króla
Niemiec Karola IV.
Christian Gahlbeck zrelacjonował
dzieje własności majątku w Golicach leżącego w sąsiedztwie Cedyni, na terenach,
którymi zawiadywał zakon krzyżacki.
Mianowicie majątek ten należał do rodu
rycerskiego Güstebiese, który zbiedniawszy, zaczął się trudnić rozbojem. W trakcie
podziałów łupów doszło do bratobójstwa.
W efekcie zakon postanowił skonfiskować
dobra, które ostatecznie, po rozliczeniach
długów, nabyte zostały przez zakon joannitów i stały się kością niezgody między
miejscowymi baliwami wykorzystującymi
je celem bogacenia się i władzami zakonnymi joannitów rezydującymi na Rodos,
które potrzebowały pieniędzy na finansowanie wojny z Turkami.
W części Czasy nowożytne także
znalazły się cztery artykuły poruszające
różnorodne kwestie. Paweł Gut omawianie
elementów ustroju Cedyni w XVIII wieku rozpoczął od ukazania typologii miast
w XVII- i XVIII-wiecznym państwie brandenbursko-pruskim w aspekcie własności.
Podkreślił znaczenie pruskiego absolutyzmu – ustroju, który spowodował zanik samorządu miejskiego i wprowadzenie państwowej administracji miejskiej. Na tym tle
charakteryzuje administrowanie Cedynią
152
Recenzje * Artykuły recenzyjne
na podstawie regulaminu ratuszowego,
zależności finansowe, zajęcia mieszczan,
stosunki demograficzne miasta, formę
rady miejskiej. Następnie opisuje zmiany, jakie zachodziły w radzie miejskiej,
zadania rady, sposób jej funkcjonowania,
szczegółowo przedstawia pracę poszczególnych urzędników miejskich, a także ich
dochodów. Zwrócił również uwagę na specyfikę jurysdykcyjną miasta.
Joanna Kościelna wyłuskała i przytoczyła informacje dotyczące Cedyni zawarte w Kronice Augustyna Kehrberga
poświęconej dziejom Chojny, wydawanej
kilkakrotnie w pierwszej ćwierci XVIII
wieku. Odnoszą się one do różnorodnych
dziedzin: znaczenia Cedyni jako miasteczka, istnienia w okolicy rozmaitych monumentów i materialnych świadectw odległej
przeszłości, takich jak kamienne kręgi, samotne głazy czy urny grobowe, rozważań
Kehrberga nad lokalizacją przeprawy na
Odrze i konsekwencjami pobytu w mieście
szwedzkich wojsk w trakcie działań wojny
trzydziestoletniej. Szereg informacji odnalezionych w Kronice przez Kościelną wiąże się z funkcjonowaniem klasztoru i miejscowym życiem religijnym.
Carsten Liesenberg zajął się jednym
z elementów pruskiej polityki ekonomicznej polegającej między innymi na uzyskiwaniu w ramach granic państwa nowych
terenów rolniczych w rezultacie zagospodarowania dotychczasowych „nieużytków”. Opisał wielki projekt melioracji rozległych terenów nadodrzańskich rozlewisk
i skrócenia koryta Odry w rejonie Cedyni
zapoczątkowany rozkazem królewskim
z 28 stycznia 1747 roku. Przedstawił
założenia przedsięwzięcia, dotychczasową
sytuację bytową miejscowej ludności zajmującej się głównie rybołówstwem i zmiany tej sytuacji, jakie wymusiła melioracja,
straty w gospodarce rybnej. Zrelacjonował
kolejne etapy przekształceń doliny Odry,
uwarunkowania tych prac wynikające z takich przyczyn, jak zróżnicowana własność
terenu czy brak doświadczenia w pracach
wodnych, które prowadziły do błędów budowlanych. Zakończył stwierdzeniem, że
dzięki uzyskaniu nowych terenów rolnych
Cedynia w XIX i na początku XX wieku
rozwinęła się znacznie jako ośrodek rzemieślniczy i handlowy pracujący na potrzeby rolnictwa.
W ostatnim artykule dotyczącym
nowożytności Martin Frielingshaus przedstawił sylwetkę Albrechta Daniela Thaera
(1752–1828), lekarza z Celle, który w dojrzałym wieku, w 1804 roku, przeniósł się
do Möglin na Łęgach Odrzańskich, by
podjąć nowe wyzwanie życiowe – teoretyka, praktyka i pedagoga w zakresie
rolnictwa. Ukazał jego rolę pioniera nowoczesnego pruskiego rolnictwa, realizatora
nowej polityki ekonomicznej państwa po
reformach kanclerza Karla von Hardenberga. Thaer założył Rolniczy Instytut
Naukowy, wkrótce przekształcony w Królewską Pruską Akademię Rolniczą. Autor opisał historię stopniowego rozwoju
gospodarstwa Thaera w Möglin, efekty
rolniczego eksperymentu: nowe sposoby
uprawy, zastosowanie narzędzi rolniczych,
melioracje – prowadzące do intensyfikacji
gospodarki, dużego wzrostu plonów i rozwoju trzód hodowlanych, przede wszystkim owiec. Mówi także o funkcjonowaniu
Recenzje * Artykuły recenzyjne
gospodarstwa pod kierownictwem potomków Thaera. W osobnym podrozdziale
omówił działalność pedagogiczną Thaera
prowadzoną w Instytucie – ofertę skierowaną głównie do właścicieli dużych majątków rolnych, opartą na nowoczesnej
wiedzy czerpanej na przykład z Anglii,
w której przodowała gospodarka rolna.
Przedstawił funkcjonowanie Thaera jako
urzędnika państwowego, jego karierę zawodową, projekty prawnych reform rolnych, sposobu zarządzania, wylicza publikacje im poświęcone. Opisał także wpływ
Thaera na gospodarkę rolną na terenie
obecnej Polski, wymieniając jego polskiego ucznia, Wielkopolanina Dezyderego Chłapowskiego oraz Carla Sprengela,
który czynny był w Resku w Pomorskim
Towarzystwie Ekonomicznym, założył fabrykę maszyn rolniczych i Instytut Naukowy Gospodarstwa Wiejskiego.
Grupa pięciu artykułów wchodzących w skład części Trudny wiek XX dotyczy zagadnień czasów najnowszych.
Reinhard Schmook poświęcił swój tekst
dziejom Cedyni w latach 1871–1933, od
zwycięstwa Prus w wojnie z Francją do
okresu III Rzeszy. Przedstawił najpierw
stan rozwoju miasta w ciągu XIX wieku
pod względem demograficznym, komunikacyjnym i gospodarczym. Omówił
krótko źródła pisane do dziejów miasta,
akcentując kronikę miasta napisaną przez
jego burmistrza Ernsta Eduarda Melchera.
Następnie wskazał zmiany w strukturach
administracyjnych miasta – powstanie
urzędu stanu cywilnego, funkcjonowanie kościoła, założenie straży pożarnej,
założenie Królewskiego Sądu, działanie
153
poczty w murach dawnego klasztoru.
Omówił rozwój urbanistyczny i demograficzny miasta, perypetie związane
z przyłączeniem Cedyni do sieci linii kolejowych. Osobny akapit poświęcił zainteresowaniom burmistrza Melchera dziejami
miasta, w rezultacie czego w 1895 roku na
wzgórzu zwanym wówczas Schützenberg
wzniesiony został pomnik wojenny w formie wieży widokowej istniejącej do dziś.
Piotr
Brzeziński
zrelacjonował
szczegółowo w porządku dat dziennych
dzieje walk prowadzonych na przyczółku cedyńskim między wycofującymi się
wojskami niemieckimi i nacierającą armią
radziecką oraz oddziałami polskimi od 31
stycznia do 28 marca 1945 roku. Zestawił
dokładnie stan uzbrojenia obu stron, stan
liczebny, wymienił konkretne działania
poszczególnych jednostek wojsk.
Adam Makowski szukał odpowiedzi
na pytanie, dlaczego Cedynia nie otrzymała po drugiej wojnie światowej takich
możliwości rozwoju gospodarczo-społecznego jak podobne do niej inne polskie
miasteczka. Odnosi się przy tym do jej
potencjalnych możliwości rozwoju wynikających z faktu wzniesienia w okolicy
przed 1945 rokiem nowoczesnej fabryki
papieru opartej na najnowszej szwedzkiej
technologii. Analizując działania polityczne polskich organów centralnych w dziedzinie rozwoju kraju w konfrontacji ze
staraniami władz miejscowych, aby umożliwić rozwój Cedyni, doszedł do wniosku,
że źródłem niepowodzeń miejscowej polityki było nadgraniczne położenie Cedyni
wpisane w kontekst trwającej zimnej wojny między państwami tak zwanego bloku
154
Recenzje * Artykuły recenzyjne
wschodniego i krajami zachodniej Europy
oraz USA.
Ksiądz Robert Włodkowski zajął się
problemami z dziejów cedyńskiej parafii Narodzenia NMP. Artykuł rozpoczął
od określenia jej nowej przynależności
administracyjnej po drugiej wojnie, po
włączeniu parafii w strukturę kościoła
katolickiego działającego w Polsce. Omówił trudności z funkcjonowaniem proboszczów i zmiany na tym stanowisku
wynikające z położenia Cedyni w pasie
granicznym, a więc traktowanym przez
władze państwowe w sposób szczególny,
przy jednoczesnym nieprzyjaznym stosunku świeckiego państwa do instytucji
Kościoła. Przedstawił zasięg oddziaływania parafii i jego zmiany. Przybliżył sytuację kościoła w Osinowie Dolnym, którego zrujnowanego budynku państwo nie
pozwalało odbudować wbrew postulatom
mieszkańców, gdyż uznano, że w okolicy
jest zbyt dużo budynków świątynnych.
Zrelacjonował także problemy lokalowe
z urządzeniem plebanii wynikające z trudności z przyznaniem na ten cel byłej pastorówki. Osobny podrozdział przeznaczył
na przedstawienie wykorzystania wyposażenia kościoła na cele religijne, wskazując
między innymi na usunięcie bocznych empor, które uznane zostały za niepotrzebne nielicznej grupie wiernych. Poruszył
w nim też sprawę katechizacji.
Zespół pracowników Archiwum
Straży Granicznej złożony z Miłosza Filipowiaka, Karoliny Piekarz i Patryka
Rybaka przedstawił pokrótce dzieje strażnicy służby granicznej w Cedyni w latach
1945–2002, to jest od czasu jej powołania
do chwili rozwiązania 1 stycznia 2003
roku. Autorzy rozpoczęli swój tekst od
wyjaśnienia, dlaczego służbę graniczną na
granicy Polski z Niemcami objęło wojsko
i danych o rozkazowym trybie powołania
placówki. Przedstawili zasięg działania
strażnicy i jego zmiany, organizację oddziału patrolowego, stan kadrowy, sposób
werbowania i przygotowania do pracy,
szczegółowo wymienili kolejnych dowódców strażnicy. Opisali sposób oznakowania granicy, zadania żołnierzy pełniących
straż, sposób wykonywania tych zadań,
urządzenia i sprzęt będący do dyspozycji
strażników i zmiany w tym wyposażeniu.
Zwrócili uwagę na przykład na kłopoty
z łącznością wynikające z przestarzałych
urządzeń łącznościowych. Zajęli się metodami i specyfiką ochrony odcinka cedyńskiego, między innymi funkcjonowaniem
w okolicy przejścia granicznego, ruchem
handlowym prowadzonym na Odrze, anomaliami panującymi w tym rejonie, takimi
jak przemyt uprawiany przez żołnierzy armii radzieckiej, którzy nie podlegali kontroli polskiej straży. Napisali też o zmianach w organizacji i funkcjonowaniu
ochrony granicy wynikających ze zmian
politycznych. Zamieścili również uwagi
o pozazawodowej pracy żołnierzy na rzecz
lokalnej społeczności.
W grupie prac Zabytki poświęconej
sztuce umieszczone zostały dwa artykuły odnoszące się do najważniejszych monumentów architektonicznych Cedyni,
których dzieje sięgają czwartej ćwierci
XIII wieku: klasztoru i kościoła parafialnego. Praca architekta Macieja Płotkowiaka jest pokłosiem odbudowy i renowacji
Recenzje * Artykuły recenzyjne
klasztoru w 1997 roku celem zagospodarowania przez nowych właścicieli. Autor po
krótkim wprowadzeniu w historię klasztoru cysterek, najstarszego na terenie Nowej
Marchii, opisał wygląd budowli i dzieje jej
przekształceń. Następnie zajął się cennym
wczesnogotyckim portalem klasztornym,
który planowano zrekonstruować w trakcie odbudowy gmachu. Po szczegółowym
opisie zastanego w 1998 roku wyglądu
portalu i jego kamiennych elementów
przeprowadził analizę prowadzącą do
ustalenia stopnia oryginalności obiektu.
Kolejno przedstawił sześć wariantów rekonstrukcji portalu i zrelacjonował tę rekonstrukcję przeprowadzoną na podstawie
wariantu piątego. W dokumentacji zdjęciowo-rysunkowej zobrazował wygląd portalu przed rekonstrukcją, formy tworzących
go kamieni odnalezionych w ścianach budowli klasztornej i proponowane warianty
odbudowy portalu.
Kazimiera
Kalita-Skwirzyńska
omówiła kościół parafialny pw. Narodzenia NMP, zwracając uwagę, że ta
świątynia z powodu kilkakrotnej przebudowy obecnie jest niedoceniana, mimo
że należy do najstarszych kościołów
w regionie. Swój artykuł rozpoczęła od
przytoczenia dziejów powstania świątyni, następnie opisała jej część najstarszą
– prezbiterium i zakrystię, podkreślając
istnienie cennego schodkowego portalu
gotyckiego – jedynego zachowanego na
Pomorzu portalu dobrej jakości warszta­
towej, będącego przykładem stylu dojrzałego. Kolejno omówiła początkowy
wygląd nawy i wieży, datując je na XIV
wiek i zestawiając z innymi budowlami
155
w tym regionie geograficzno-stylistycznym. Wnętrzu kościoła poświęciła osobny podrozdział, starając się dociec jego
pierwotnej formy. Następnie teoretycznie
zrekonstruowała fazy przebudowy kościoła, opierając się między innymi na
przekazach ikonograficznych Mathaeusa
Meriana (1652) i Daniela Petzolda (około
1715). Krytycznie napisała o radykalnych
przebudowach XIX-wiecznych. Ponadto,
opisała wyposażenie dawnego kościoła, zwracając uwagę na barokowy ołtarz
dłuta wyróżniającego się XVIII-wiecznego rzeźbiarza z Morynia – Heinricha
Bern­harda Hattenkerella.
W części Wspomnienia opublikowano dwa teksty. Czesław Kroczak, wieloletni kustosz w dawnym rozumieniu tego
słowa Muzeum Regionalnego w Cedyni,
wspomina swoje losy, wyjaśniając, jak doszło do tego, że posiadając wykształcenie
podstawowe, został archeologiem i muzealnikiem. Zaczęło się od chłopięcego zainteresowania pracami archeologicznymi
prowadzonymi w Cedyni i stopniowej,
coraz intensywniejszej pomocy i udziału
w tych wykopaliskach popartych dokształcaniem się opartym na literaturze. Jego
wspomnienia są bardzo ciekawą i szczegółową historią nie tylko cedyńskich wykopalisk ukazaną od kulis, ale i genezy,
powstania i dziejów miejscowego muzeum
archeologicznego. Tadeusz Białecki pokrótce zrelacjonował przebieg i wymienił uczestników uroczystych obchodów
tysięcznej rocznicy bitwy pod Cedynią
– wydarzenia politycznego, społecznego
i kulturalnego, które było jedną z cegiełek
budujących tożsamość Polaków, opartą na
156
Recenzje * Artykuły recenzyjne
historii związanej z włączeniem do terytorium Polski tak zwanych ziem zachodnich.
Książka nie pretenduje wprawdzie
do roli monografii historii Cedyni, jednak
poruszając ważne czy może najważniejsze
wątki z jej dziejów, informując o rezultatach najnowszych badań w zakresie omawianych tematów, daje zindywidualizowany i specyficzny obraz miasta oraz stanowi
ważną publikację przybliżającą odbiorcom
najistotniejszą wiedzę o Cedyni. Każdy
z artykułów wzbogacony został materiałem ilustracyjnym objaśniającym bądź
poszerzającym ukazane w tekście informacje. Publikacja zawiera streszczenia artykułów w języku niemieckim, informacje
o autorach oraz obszerny spis bibliografii
z podziałem na archiwalia oraz źródła drukowane i opracowania.
EWA GWIAZDOWSKA
Wojciech Gibczyński, Tomasz Witkiewicz, Katalog szerfów pomorskich, Szczecin 2011, ss. 107
Numizmatyka pomorska nie jest tematem
często pojawiającym się w fachowych
opracowaniach lub czasopismach, które
skupiają się głównie na opracowaniach
dotyczących monet z okresu antyku bądź
Polski średniowiecznej. Tym bardziej
cieszy pojawienie się na rynku Katalogu
szerfów pomorskich autorstwa Wojciecha
Gibczyńskiego i Tomasza Witkiewicza,
wydanego w roku 2011 nakładem wydawnictwa Tomasz Witkiewicz. Jej głównym
tematem jest pieniądz zdawkowy, jakim
były tytułowe szerfy bite, a właściwie walcowane na ziemiach Księstwa Pomorskiego pod koniec XVI wieku, a które do tej
pory nie doczekały się pełniejszego opracowania.
Wydawałoby się, że o szerfach jako
monecie miedzianej, w miarę jednorodnej pod względem wyglądu, nie można
napisać wiele, jednak jest to przekonanie
na wskroś błędne, co wydatnie udało się
przedstawić autorom w omawianej pracy.
Składa się ona poza wstępem i zakończeniem z dziewięciu części merytorycznych,
z których ostatnią stanowi właściwy katalog. I tak część pierwsza omawia technologię produkcji szerfów na Pomorzu w XVI
wieku, a dokładnie w jego drugiej połowie.
Znaleźć można tutaj informacje na temat
prasy walcowej używanej do „bicia” monet, ale również dość szczegółową analizę
metody walcowania włącznie z opisem
sposobu przygotowania matrycy walca, co
prowadzi autorów do trafnych wniosków
dotyczących późniejszych efektów ubocznych produkcji w postaci przesunięć stempla czy też tak zwanych odwrotek. Całość
opatrzona jest dużą liczbą zdjęć ilustrujących opisywane przykłady stosowania czy
to takich samych punc do przygotowania
gniazd awersów, czy też efektów niedokładnego ułożenia wizerunków monet na
walcu. W rozdziale tym znajdzie czytelnik
Recenzje * Artykuły recenzyjne
także wstępny zarys omawianych w częściach późniejszych zagadnień związanych
z mennictwem poszczególnych książąt.
Jest to dobrze opracowana część, w przypadku której trudno pokusić się o jakiekolwiek uwagi krytyczne do autorów.
Drugi wyróżniony w spisie treści
rozdział to Herby księstw pomorskich.
W rzeczywistości tytuł tego „rozdziału”
w pełni zgadza się z zawartością, którą
w całości stanowi... przedstawienie dziewięciopolowego wielkiego herbu Księstwa Pomorskiego ustalonego przez Bogusława X z wymienieniem nazw ziem,
którym odpowiadały poszczególne pola.
O ile umieszczenie samego herbu nie byłoby niczym dziwnym w pracy traktującej o monetach pomorskich, ot choćby dla
celów informacyjnych, to już utworzenie
z niego osobnego punktu niewnoszącego
nic pod względem merytorycznym do pracy jest zabiegiem niezrozumiałym i niepotrzebnym. Lepszym rozwiązaniem byłoby
w tym przypadku zamieszczenie mapy Pomorza z zaznaczeniem granic poszczególnych ziem oraz pojawiających się w tekście
mennic. Można było również omówić zarys rozwoju samego herbu.
Rozdziały III–VI są poświęcone
w kolejności: mennictwu wspólnemu Ernesta Ludwika i Jana Fryderyka, mennictwu Ernesta Ludwika, mennictwu
Jana Fryderyka oraz ostatni – mennictwu
Bogusława XIII. Oprócz pierwszej z wymienionych części każda kolejna zaczyna się od krótkiego biogramu władcy, po
którym następuje właściwe omówienie
produkcji szerfów i związanych z nią niejasności. Autorzy prezentują zagadnienia
157
dotyczące miejsca walcowania monet, ich
ilości oraz mincerzy odpowiedzialnych
za produkcję poszczególnych roczników.
W narracji opierają się przede wszystkim
na literaturze przedmiotu1, ale również na
przeprowadzonej przez siebie analizie liter, znaków oraz gryfów pojawiających się
na monetach. Metoda porównywania wizerunków poszczególnych punc liter, ale
i wizerunków gryfów, o których dalej, pozwala autorom na mniej lub bardziej prawdopodobne skojarzenie osoby mincerza
z emisjami poszczególnych lat. Gibczyński i Witkiewicz podważają kilka utartych
w literaturze przedmiotu poglądów na temat roczników szerfów klasyfikowanych
jako niezwykle rzadkie, a które w rzeczywistości ich zdaniem nie istnieją. Dużą zasługą autorów jest przesunięcie dolnej granicy mennictwa Ernesta Ludwika z 1587
roku na rok 1586 i choć autorzy opierają
swoją tezę na jednym będącym w ich posiadaniu szerfie, którego zdjęcie widnieje
w książce, to widoczna na nim data faktycznie nie pozostawia w tej kwestii wątpliwości. Momentami zawiły sposób narracji opisywanych zmian na stanowisku
mincerzy poszczególnych mennic został
na szczęście przedstawiony w postaci tabelarycznej umieszczonej przed samym
katalogiem szerfów, co przyczynia się do
łatwiejszego wyszukiwania mennic i osób
1 Szczególnie mocno wykorzystywana jest
tutaj praca J. Krügera, Zwischen dem Reich
und Schweden. Die landesherr-liche Münzprä­
gung im Herzogtum Pommern und in Schwed­
isch-Pommern in der frühen Neuzeit (ca. 1580–
1715), Berlin 2006.
158
Recenzje * Artykuły recenzyjne
za ową produkcję w poszczególnych latach
odpowiedzialnych.
Autorzy nie ustrzegli się jednak
drobnych potknięć, które należy tutaj zasygnalizować. Przy omawianiu mennictwa
wspólnego Ernesta Ludwika i Jana Fryderyka można doszukać się następującego
stwierdzenia: w ukształtowaniu podstawy
„P” 2 można doszukać się odwzorowania
ziem należących do książąt, które w podob­
nym kształcie ujrzymy na mapie ówczesne­
go Pomorza (s. 19). Trudno określić jednoznacznie, o której mapie Pomorza piszą
Gibczyński i Witkiewicz. Jedyna mapa,
która w tym przypadku mogłaby być brana pod uwagę, to Wielka Mapa Księstwa
Pomorskiego Eilhardusa Lubinusa, na której drzewo genealogiczne książąt posiada
korzenie faktycznie rozchodzące się, gdyby się uprzeć, na kształt podobny kotwicy. Mapa ta jednak pochodzi z roku 1618,
a więc jest o 37 lat młodsza od szerfa, do
którego miałaby się rzekomo odnosić. Zamieszczono w książce wizerunek wydanej
w Amsterdamie w 1635 roku Pomeraniae
Ducatus Tabula, ale znów ze względu na
jej późniejsze ukazanie się trudno mówić
tutaj o jakimkolwiek odniesieniu materiału numizmatycznego do kartograficznego.
Nie uniknęli również autorzy kilku błędów związanych z edycją tekstu.
Na stronie 49 widnieje widok Szczecina
zaczerpnięty z omawianej już mapy Lubinusa, ale niestety został błędnie podpisany – możemy dowiedzieć się, że mapa
2 Chodzi tutaj o literę „P” znajdującą się na
szerfie obu braci z roku 1581, której podstawa
posiada kształt „korzenia/kotwicy”.
pochodzi jakoby z roku 1614 (zamiast roku
1618). Na szczęście w innych miejscach,
gdzie reprodukowane są jej fragmenty, datacja jest poprawna. Podobnie na stronie
20 przy omawianiu mennictwa wspólnego
Jana Fryderyka i Ernesta Ludwika autorzy,
opisując zmianę mincerza z Philippa Cradela na Sebastiana Schorasa w roku 1582,
w pewnym momencie przesunęli datę
śmierci tego pierwszego o dziesięć lat, na
rok 1592, choć może to być tylko pomyłka
drukarska.
Rozdział VII Typy gryfów na szer­
fach pomorskich zawiera zgodnie ze swoją
nazwą charakterystykę poszczególnych,
wyodrębnionych przez autorów 11 typów
gryfów widniejących na omawianych monetach. Dowiedzieć się można z tego rozdziału o mincerzach odpowiedzialnych
za poszczególne wizerunki gryfów oraz
o błędzie, jakim było umieszczenie na
pierwszym planie zamiast na drugim uniesionej łapy tej istoty na szerfach produkowanych przez Philippa Cradela w roku
1581. Autorzy w swojej klasyfikacji wyróżniają również trzy jakby podstawowe
typy gryfów uzależnione od ich wizerunku, mianowicie: gryfa kroczącego, „spiętego do ataku” oraz „zbarbaryzowanego”.
Ten ostatni został wydzielony ze względu
na bardzo niedokładne wykonanie puncy
przez rytownika, jakkolwiek nie powinno
to stanowić w żaden sposób kryterium wyróżniającego.
Rozdział VIII to reasumpcja mennictwa poszczególnych książąt, gdzie
oprócz podsumowania dotychczasowych
ustaleń z poprzednich rozdziałów Gibczyński i Witkiewicz podejmują jeszcze
Recenzje * Artykuły recenzyjne
próby wyjaśnienia niektórych kwestii
związanych z tematem. Zastanawia sens
wprowadzenia tego rozdziału do książki.
Zawarte tu nowe informacje spokojnie
mogły znaleźć się w rozdziałach dotyczących mennictwa poszczególnych książąt,
natomiast informacje powtórzone mogły
w skrótowej formie zostać przedstawione
w podsumowaniu.
Rozdział IX to już właściwy katalog
szerfów pomorskich, na początku którego
autorzy wyjaśniają jego układ (chronologiczny w obrębie danego władcy) oraz
stosowaną w nim metodę oznaczania poszczególnych typów szerfów i ich odmian.
Wzorują się oni, do czego zresztą sami się
przyznają, na Katalogu trojaków polskich
Tadeusza Igera, co zapewniło przejrzystość układu katalogu, który dodatkowo
zawiera skalę rzadkości monet stosowaną przez Edmunda Kopickiego. Po tym
159
wprowadzeniu następuje 23-stronnicowa
część właściwa, opatrzona, jak zresztą
i cała książka, pięknymi zdjęciami tego
zdawkowego, miedzianego pieniądza.
Publikacja Gibczyńskiego i Witkiewicza jest bardzo ważna zarówno dla
numizmatyków zajmujących się monetą
pomorską profesjonalnie, jak i kolekcjonerów, którzy oprócz wspaniałej klasyfikacji
swoich szerfów otrzymują również sporą
ilość ciekawych naszym zdaniem informacji o mennictwie książąt pomorskich
z lat 1581–1595. Biorąc również pod uwagę
ubóstwo polskiego rynku wydawniczego
w kwestii omawianego tutaj tematu, można uznać Katalog szerfów pomorskich za
pracę bardzo ważną, która może z pewnością zachęcać do zainteresowania się tematem.
Piotr Frąckowiak

Podobne dokumenty