Alicja Gruca
Transkrypt
Alicja Gruca
ALICJA GRUCA HERBU PASTEL Dojrzały żywot artystyczny Alicja Gruca zaczęła od sopockich pasteli i na dyplomie w gdańskiej PWSSP pokazała Sopot 1988. Malarskie liszaje na wyblakłych tynkach, nierozpoznawalne zaułki i werandy stojące pięknem przeczącym prawu budowlanemu i grawitacji były jej inspiracją. Buldożer przemian dawno zepchnął wiele tych sopockich cudów w niepamięć, chyba, że posiadasz pastel Grucy. Jej pastelowe wizje wyróżnione zostały na Międzynarodowym Biennale Pasteli w Nowym Sączu. Ponieważ Ala pastelowe portrety sopockich domów malowała i maluje z natury musiała zorganizować sobie pozaletni okres twórczy. Jaj związek z Robertem Florczakiem zawiódł ją za ocean, gdzie Robert kreował pierwsze z kilku klubowych wnętrz. Gości klubu „Urban Jungle” (okrzykniętego przez lokalną prasę: „ The first New York Club in New Haven”) witały piękne grubaśne kolumny autorstwa Grucy, a post punkowe kolorowe koniki z karuzeli harcowały w podniebnym przybarowym galopie. Ten klubowy epizod twórczy okazał się brzemienny w skutki w sopockim Sfinksie, który otworzył swoje artystyczno dekadenckie skrzydła w 1991 roku. W mitycznych czasach pierwotnych najbardziej kreatywnego plastycznie klubu w Polsce, którego Gruca była współzałożycielką: tworzyła bary będące obiektami sztuki i instalacjami. Nie wiem, czy trójmiejscy krytycy znali w tamtych czasach dzieła Ilii Kabakowa, w każdym razie o Sfinksowych milczeli jak zaklęci. Bary te oczywiście nie były martwymi obiektami sztuki. Pulsowało w nich niezwykle dynamiczne pijackie życie, wóda i mocne alkohole były wtedy en vogue, a za barami stali artyści zjawiskowo wykreowani, a kreacje Grucy nie koniecznie ustępowały tym, które Jan Paul Gaultier pokazywał na wybiegach, czy w filmach. Na pierwszej Sfinksowej wystawie zatytułowanej „Miejsca” Gruca pokazała 5, czy 6 obiektów, były to znalezione, a wcześniej porzucone drzwi na których post punkową ręka namalowała kalie , jelenia, średniowieczne madonny, czy kampowe łabędzie. Każdy z obiektów miał swój unikatowy neon i tym prostym zabiegiem w 1991 roku przyćmiła pozostałych uczestników wystawy. Zachwytom prostego ludu i wyrafinowanych kolegów towarzyszyło olśniewające milczenie lokalnych krytyków, którzy nie dostali jeszcze z zachodu wytłumaczenia zjawiska. Do gdańskich Parad Szekspirowskich, które w latach 1993-94 maszerowały ul. Długą i Długim Targiem Ala sama jedna kreowała blisko setkę postaci i w większości sama ich malowała. Kreacje niemalże całkiem nagich złotych ludzi, których jedynym przyodzieniem potrafiła być spódnica z kilku zwojów miedzianej rurki do której zamocowano góralskie dzwoneczki nikogo wtedy nie bulwersowały, bo czasy były rewolucyjne, a piękno wtedy nie musiało kłaniać się pruderii. Sfinksowo paradne dokonania przywiodły duo Gruca- Florczak do teatru. Skandalem i sukcesem okazała się „Balladyna” w reżyserii Roberta Czechowskiego, z muzyką Darka Michalaka, scenografią Roberta Florczaka i kostiumami Ali Grucy. Bezkompromisowe duo zaproponowało w Teatrze Miejskim w Gdyni scenografię UV. Jakiż szok przeżyli aktorzy na pierwszej próbie kostiumowej, gdy zorientowali się, że w większości scen widać tylko ich stroje i makijaże. Jeden z aktorów krzyczał:” nie myślcie sobie, że jesteście w Warszawie- tu jest Gdynia”. Młodzież do teatru waliła drzwiami i oknami, a jedna z dziennikarek martwiła się że młodzi zapomną, że Słowacki był wielkim wieszczem i pomyślą, że był „wporzogość”. Teatr plastyczny dla krytyczek polonistek i historyków sztuki bez przygotowania plastycznego był i jest totalnie niezrozumiały. Duo Gruca- Florczak ponad dwadzieścia razy poszukiwał plastycznych rozwiązań dla scen teatralnych: Trójmiasta, Warszawy, Lublina, Kalisza i Grudziądza. Za każdym razem Ali kostiumy i obiekty były niezwykle ważnym wkładem w artystyczny wyraz przestawienia. Wiele z tych spektakli było nagradzanych. Przełomowy dla kreacji Grucy był rok 1997. Po raz pierwszy wtedy zaprezentowała szerokiej międzynarodowej publiczności swoje kreacje, oraz zainaugurowała cykl „Muzeum Osobliwości”. Szeroką międzynarodową publicznością było kilka milionów uczestników berlińskiej Love Parade. Sfinks jako pierwsza polska ekipa zaprezentowała swoje plastyczne oblicze na największej w tamtych czasach masowej imprezie . Relacje z Love Parade w Berliner Zeitung zapowiadało półstronicowe zdjęcie Sfinksowej Ekipy wykreowanej prze Alę. Pierwszą kuratorską przygodą Grucy było „Muzeum Osobliwości”. Ten pojemny tytuł 5 krotnie był powodem do artystycznych przygód Sfinksowej Ekipy, ich polskich i zagranicznych gości. Za każdym razem tłumy publiczności, w tym wierne” sfinksowe plemię” podziwiało dzieła, które artyści uznali za osobliwe. To co pokazała Gruca na pierwszym „Muzeum Osobliwości” zatkało i doprowadziło do łez miłośników sztuki. Jedna z sal Sfinksa zajęta była astralnym świńskim dialogiem. Cztery świńskie łby przybrane w barwy Grucy wisząc na wyrafinowanego koloru ciemnej ścianie śpiewnie gaworzyły ze sobą. Wykonanie śpiewnego rozhawora Ala zleciła Darkowi Michalakowi, zaś w moczeniu świńskich głów w formalinie pomagał jeden z pracowników Akademii Medycznej. Roztwór formaliny mocą był godny zwłok leninowskich, niestety czasu na przewietrzenie świń było wyraźnie mniej, niż wodza radzieckiej rewolucji i między Ali świniami, a człowiekiem nie było szklanej kapsuły, więc łzy i zadyszka były szczere do bólu. Krytykę tak zatkało, że nie wspomniała nic o tym zjawisku. W zeszłorocznym „Muzeum Osobliwości Vol. 5” w którym Ala dla publiczności odkryła Willę Bergera świnka „Blue Star” była odpowiednio wysezonowana i w skromnej piwniczce śpiewała „I’m crazy, to feeling so lonely...”