ks. Mariusz Rosik Od błogosławieństwa do cugli Małżeństwo w

Transkrypt

ks. Mariusz Rosik Od błogosławieństwa do cugli Małżeństwo w
ks. Mariusz Rosik
Od błogosławieństwa do cugli
Małżeństwo w oczach pisarzy wczesnochrześcijańskich
A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża?
(1 Kor 7, 16)
Z pochodzenia Hebrajczyk, z wykształcenia faryzeusz, z powołania apostoł, Szaweł z
Tarsu, po spotkaniu Chrystusa w damasceńskiej wizji okazał się także genialnym teologiem.
W swych pismach nie tylko precyzyjnie wyjaśniał zawiłości chrystologii, eklezjologii czy
eschatologii, lecz także chętnie sięgał po praktyczne wskazania chrześcijańskiej moralności.
Jego porady dotyczą życia we wspólnocie kościelnej, kontaktu z poganami, odniesienia do
Żydów. Dotyczą także życia małżeńskiego. To nie kto inny, tylko właśnie Paweł odkrył
sekret, jak uniknąć kłopotów w małżeństwie. Zdradza go mieszkańcom Koryntu: dobrze jest
mężczyźnie nie łączyć się z kobietą (1 Kor 7, 1).
Jak wiadomo, sam z dobrym skutkiem stosował się do tej wskazówki. Przysposobiony
przez Gamaliela do faryzejskich dysput z pewnością znał midrasz o stworzeniu kobiety: „Bóg
stworzył kobietę z żebra Adamowego. Nie stworzył jej z głowy, aby nie była dumna. Nie
stworzył jej z oczu, aby nie była ciekawa. Nie stworzył jej z uszu, aby nie była plotkarą. Nie
stworzył jej z nosa, aby nie była wścibska. Nie stworzył jej z ust, aby nie była gadułą. Nie
stworzył jej z nogi, aby nie uganiała się za mężczyznami... A jednak wszystkie te cechy
znajdziesz u większości kobiet”. Apostoł Narodów jednak nigdy nie dał po sobie znać, jakoby
treść midraszu wpłynęła na jego decyzję o bezżenności. Decyzję tę podjął raczej
motywowany troską o wzrost królestwa Bożego, ponieważ: człowiek bezżenny troszczy się o
sprawy Pana (1 Kor 7, 32).
Pawłową naukę o małżeństwie w różnych kierunkach rozwijali wczesnochrześcijańscy
pisarze. Jedni widzieli w nim piękny i pobłogosławiony przez Boga związek, inni raczej
skuteczną ochronę przed nieokiełznaną namiętnością ludzką, a jeszcze inni dopatrywali się w
małżeńskiej harmonii obrazu przyszłego życia. Bogactwo tych spojrzeń ze zrozumiałych
względów musimy tu ograniczyć. Zatrzymamy się na trzech: Tertuliana, św. Jana
Chryzostoma i św. Augustyna.
Tło Pawłowych przekonań o małżeństwie
Jako urodzony w cylicyjskim Tarsie, a więc w diasporze, jako obywatel Rzymu i jako
gorliwy zwolennik wiary swoich ojców Paweł musiał doskonale znać status kobiet i sytuację
małżeństw zarówno w świecie grecko-rzymskim, jak i w mentalności wyznawców judaizmu.
Jego poglądy na temat małżeństwa były jednak zdecydowanie bardziej ukształtowane na
podstawie modelu żydowskiego.
1
Nie ulega wątpliwości, że w środowisku religijnym Palestyny I wieku status kobiety był
nie tylko inny, ale wręcz niższy niż status mężczyzny. Za wiek odpowiedni do małżeństwa
uznawano osiemnaście lat dla mężczyzn, dwanaście lub trzynaście dla kobiet. Po ślubie na
kobietę spadał ciężar większości domowych obowiązków: pilnowanie trzód, uprawa pola,
wypiek chleba itp. W sprawach publicznych kobiety zabierały głos tylko w wyjątkowych
okolicznościach. Niemal współczesny Pawłowi Filon Aleksandryjski notował: „Dla płci
żeńskiej właściwe jest życie domowe i stała obecność przy domowym ognisku” (De
spaecialibus legibus 3,169). W Hypothetica wykazywał, że kobiety winny trwać w stosunku
poddańczym wobec mężczyzny (7,3). Podobnym echem brzmi wyznanie żydowskiego
historyka Józefa Flawiusza, który stwierdza wprost, że kobieta jest „gorsza” od mężczyzny
(Contra Apionem 2,24).
Wszystkie te stwierdzenia umieścić należy na linii nakreślonej wcześniej przez Syracha:
Małe jest wszelkie zło wobec przewrotności kobiety (Syr 25, 19). Na szczęście Paweł, który
stykał się nie tylko z judaizmem palestyńskim, ale także z mentalnością grecko-rzymską, nie
przejął wprost wszystkich wzorców życia małżeńskiego z religii swych przodków. Jego
przekonania w tym względzie są w pewnym sensie wypadkową religijnych wymagań
judaizmu i obserwacji sytuacji małżeństw w społeczeństwie greckim. Największy jednak
wpływ na obraz małżeństwa i rodziny w listach Pawłowych miało nauczanie Jezusa.
Tablice domowe i wskazania parenetyczne
Po raz pierwszy sformułowania „tablice domowe” (niem. Haustafeln) użył Marcin
Luter, mając na uwadze dwa teksty: z Listu do Kolosan (por. Kol 3, 18 – 4, 1) i z Listu do
Efezjan (por. Ef 6, 1-9). Z czasem teologowie dołączyli do tego zbioru inne fragmenty
Nowego Testamentu, nie tylko autorstwa św. Pawła, mówiące o zasadach regulujących życie
rodzinne (por. Ef 5, 21 – 6, 9; 1 P 2, 18 – 3, 7). Poza nimi w listach Apostoła Narodów
znajdujemy wiele wzmianek o życiu małżeńskim i rodzinnym (por. 1 Tm 5, 14; Tt 2, 4-5).
Zasadnicza różnica dotycząca małżeństwa, jaka wyłania się w zestawieniu przekonań Pawła z
poglądami wyznawców judaizmu, jest taka, że apostoł uważa związek małżeński za
nierozerwalny. Wyjątkiem jest tak zwany przywilej Pawłowy, a więc sytuacja, gdy jedno z
małżonków przyjmuje chrześcijaństwo, drugie pozostaje przy wierzeniach pogańskich.
W swych pouczeniach Paweł twierdzi, że mężowie powinni miłować swoje żony na
wzór, w jaki Chrystus miłuje Kościół (por. Ef 5, 25), a w małżeństwie winno panować
wzajemne poddanie się sobie (por. Ef 5, 21). Stwierdzenie, że mąż jest głową żony, nie
oznacza absolutnej dominacji mężczyzny. Świadczy o tym już choćby fakt, że Paweł – w
przeciwieństwie do antycznych kodeksów domowych, które skierowane są jedynie do patres
familias – daje wskazania także kobietom. Apostoł odrzucał poglądy radykalnych ascetów,
zachęcających do powstrzymania się od współżycia nawet w małżeństwie (por. 1 Kor 7, 2).
Odniesienie dzieci do rodziców winno być oparte na szacunku i posłuszeństwie (por. Kol 3,
20). Rodzice natomiast – konkretnie mowa o ojcach – nie powinni rozdrażniać swych dzieci,
lecz starać się o to, by nie traciły one ducha (por. Kol 3, 21).
2
Tertulian: małżeńska szczęśliwość
Pochodzący z prowincji rzymskiej w Afryce (dzisiejsza Tunezja) zasłynął jako
apologeta, czyli obrońca wiary. Oczywiście do czasu, kiedy przystał do montanistów.
Tertulian był człowiekiem starannie wykształconym, co więcej, był pierwszym
chrześcijańskim teologiem piszącym po łacinie. Poniekąd to jemu zawdzięczać należy fakt, iż
na uczelniach teologicznych, a zwłaszcza w seminariach duchownych, studenci także dziś
spędzają czas nad łacińskimi deklinacjami. Łacina kościelna bierze swój początek właśnie od
Tertuliana. Uważany jest on za jednego z najbardziej wnikliwych egzegetów starożytności
chrześcijańskiej.
O małżeństwie pisze bardzo pięknie. Jego zdaniem to związek ustanowiony przez
samego Boga, związek, który rację bytu czerpie z Bożego nakazu zaludniania ziemi (por. Rdz
1, 28). Zachwyt nad małżeństwem wyraża retorycznym pytaniem: „Jak mam opisać
szczęśliwość owego małżeństwa, które Kościół łączy, wzajemne oddanie potwierdza,
błogosławieństwo przypieczętowuje, aniołowie ogłaszają, a które Bóg Ojciec uważa za
zawarte? Oboje małżonkowie są jakby rodzeństwem, sługami swymi nawzajem, a między
nimi nie ma żadnego podziału ani w ciele, ani w duszy. Albowiem naprawdę są oboje w
jednym ciele, a gdzie jest jedno ciało, powinien być i jeden duch […]. Spoglądając na takie
rodziny, Chrystus się raduje i wysyła im swój pokój; gdzie jest dwoje, tam jest i On, a gdzie
On jest, tam nie może być nic złego” (Ad uxorem 1,2,9). Nie wszyscy jednak w pełni
podzielali Tertulianowe spojrzenie na małżeństwo.
Chryzostom: nic lepszego nad myśl o piekle
Pod koniec IV i na początku V wieku Jan Chryzostom pełnił urząd biskupa
Konstantynopola. Dziś uważany jest za jednego z najwybitniejszych Ojców Kościoła. W
prawosławnej Cerkwi i Kościele greckokatolickim liturgia jest odprawiana według
zaproponowanego przez niego rytu. Złotousty swoje poglądy na temat małżeństwa
paradoksalnie zawarł w traktacie zatytułowanym O dziewictwie. Niezbyt wysoko ceni
motywy łączenia się w związki. O ile dawniej czyniono to, by wzbudzać chrześcijańskie
potomstwo i budować Kościół, o tyle dziś – sądzi Chryzostom – gdy ziemia jest już
wystarczająco zaludniona, młodzi zawierają małżeństwa raczej „gwoli schłodzenia gorącości”
własnych potrzeb seksualnych (De virginitate 19,1-2). Małżeństwo jest niczym bezpieczna
przystań na morzu rozpusty (De virginitate 9,6-10). W niewielkim dziele o wymownym tytule
Niebezpieczeństwa próżnej chwały, doceniając siłę płciowości, pyta: „Jak zdołamy nałożyć
cugle i okiełznać to zwierzę? Nie widzę tu nic lepszego nad myśl o piekle” (De inani gloria
76).
Słynący z daru wymowy biskup Konstantynopola na szczęście przedstawia także
pozytywną naukę dotyczącą rodziny. Ojciec pozostaje jej głową, jednak małżonkowie winni
ze sobą ściśle współpracować. Współdziałanie to obejmować miało przede wszystkim
wychowanie dzieci do surowości i ascezy. Na mężu spoczywał obowiązek delikatnego
„urabiania żony niczym wosku”, aby chronić ją od ponęt miejskiego życia, które jest niczym
3
innym niż śmietniskiem diabła (Homilia na Ewangelię św. Mateusza 30,5). Powinien on tak
wpłynąć na jej sposób myślenia, by ubierała się ze skromnością i dbała o ubogich. Nie można
przecież wspomagać biednych, brzęcząc nad nimi drogimi kolczykami (Homilia na
Ewangelię św. Mateusza 89,5). Znany ze swej troski o ubogich Chryzostom zalecał nawet, by
obok małżeńskiego łoża ustawić skarbonkę z przeznaczeniem na potrzeby biednych.
Augustyn: najwyżej grzech powszedni
O małżeństwie wypowiadał się chętnie św. Augustyn, jedna z najbardziej wybitnych
postaci chrześcijańskiej starożytności. To jego serce było niespokojne, zanim nie spoczęło w
Bogu – jak zwierzał się w Wyznaniach. Zdaniem biskupa Hippony już sama obecność
Chrystusa na godach w Kanie Galilejskiej świadczy o tym, iż małżeństwo jest ustanowionym
przez Niego sakramentem i jako takie jest nierozerwalne. Złączenie małżonków pochodzi od
Boga, a rozłączenie – od samego diabła (In Johannis Evangelium tractatus CXXIV 9,2). Co
więcej, małżeństwo zamierzone było przez Boga już w raju, jednak grzech pierworodny
znacznie utrudnił ludziom przeżywanie ich seksualności w sposób uporządkowany.
Seksualność może być poddana władzy prawego rozumu, kiedy zostaje
podporządkowana dobrom panującym w chrześcijańskim małżeństwie: prokreacji, wierności i
religijności. Interesujący jest jego pogląd, że współżycie małżonków służące wzbudzeniu
potomstwa nie niesie ze sobą niczego złego, jeśli jednak jest ono podejmowane w celu
zaspokojenia przyjemności, należy je uważać za „grzech powszedni” (De nuptiis et
concupiscentia 1,16). Na szczęście grzech taki może być zgładzony przez jednorazowe
odmówienie modlitwy Ojcze nasz (De gratia Christi et peccato originali 2,43).
Nawrócony przez św. Ambrożego retor zachęca jednak małżonków, by bardzo starali
się o zgodę i ład we wzajemnych relacjach, gdyż przygotowuje ona grunt dla pełnej harmonii
zbawionych w niebie: „Jedność owa będzie doskonała po ziemskiej pielgrzymce, kiedy myśli
wszystkich nie będą wzajem tajne i między sobą nie będą się spierać” (De bono coniugali 18,
21).
Poprzedzony prezentacją myśli św. Pawła, dokonany powyżej przegląd
wczesnochrześcijańskich spojrzeń na małżeństwo z natury rzeczy jest bardzo ograniczony i
wybiórczy. Oprócz przestróg, napomnień i zachęt Ojcowie Kościoła potrafili dostrzec piękno
sakramentu sankcjonującego więź miłości między kobietą i mężczyzną, a nawet ukazać ów
związek w perspektywie eschatologicznej. Wydaje się, że gdy dziś sięgamy po starożytne
pisma chrześcijańskie dotykające problematyki małżeńskiej i rodzinnej, warto niczym perełki
wydobywać z nich myśli oscylujące wokół piękna ludzkiej miłości, zarówno oblubieńczej, jak
i rodzicielskiej. Tak właśnie postąpił autor innego niż przytoczony na początku naszych
refleksji midraszu. Midraszu, którego św. Paweł przypuszczalnie nie znał: „Bóg stworzył
kobietę z boku mężczyzny. Nie stworzył jej z nogi, aby nie była deptana. Nie stworzył jej z
głowy, aby się nie wynosiła. Stworzył ją z boku, by była równa mężczyźnie. Z miejsca nieco
pod ramieniem, by była chroniona. Ze strony serca – by była kochana”.
4
Ks. Mariusz Rosik (ur. 1968), biblista, kierownik Katedry Teologii Biblijnej przy Papieskim
Wydziale Teologicznym we Wrocławiu, dyrektor Wydawnictwa Archidiecezji Wrocławskiej
TUM. Opublikował między innymi: Trzy portrety Jezusa. Ewangelie synoptyczne; Słowa
spadają na ziemię.
5