e-Kuriera - Gazeton

Transkrypt

e-Kuriera - Gazeton
W numerze:
Co warto przeczytać, czyli nasze rekomendacje............................................................................ 13
Studencie, co czytasz?
Agnieszka Obaid, Anna Gierko............................................................................................................
4
Tam i z powrotem. Dla Kuriera z Kambodży i Tajlandii
Jacek Rudniewski...............................................................................................................................
5
Bisz roku
Rozmowa z Jarosławem Jaruszewskim - Biszem...........................................................................
8
Po wiedzę jadę w świat
Agnieszka Obaid.................................................................................................................................
9
Biznesmen z AIP
Joanna Jankowiak............................................................................................................................... 10
W studentach jest potencjał............................................................................................................. 10
Słuchajcie, burczka spalili na wzgórzu!
Alfred Przewoźny.................................................................................................................................. 10
Z nimi nie zadzieraj!............................................................................................................................... 10
SPORT.................................................................................................................................................. 12
(ZA)PAMIĘTNIK................................................................................................................................... 13
2
Gazeton.byd.pl
„Pisanie podobne jest do pracy archeologa. Archeolog kopie w miejscu, w którym spodziewa się,
że coś może być, że coś znajdzie. (...) W poszukiwaniach archeologa jest zawsze element niespodzianki i zaskoczenia, tajemnicy i nadziei. (...) Podobnie w pisaniu. Każda biała kartka jest wyprawa
w nieznane.”
R. Kapuściński, Lapidarium III, s. 60
Ryszard Kapuściński tymi słowami oswaja pisanie, zmienia je
w przygodę. Właśnie dla tych, którzy chcą ją razem z nami
przeżyć, powstała platforma reporterska WSG - Gazeton.byd.
pl. Chcemy się na niej dzielić ważnymi sprawami, postrzeganiem rzeczywistości, tym, czego w życiu pragniemy, co nas
pasjonuje, może dziwi. Tym, jak osiągamy sukcesy i jak podnosimy się po porażkach.
Jest tu miejsce na reportaż, wywiad, opowiadanie, wiersz,
zapowiedź książki, ale także krótką notkę o ważnych dla nas
sprawach. O kulturze, sporcie, ulubionych książkach, filmie,
po którym emocje nie dają usnąć.
Nasza reporterska społeczność rozrasta się. Ale nigdy nie
mamy dość. Zawsze jest miejsce dla Ciebie, jeśli lubisz,
umiesz albo chcesz się nauczyć pisać. I dla Twoich tekstów
chowanych do szuflady i tych pisanych z myślą o nas.
Esencję Gazetonu prezentujemy dzisiaj w formie kolejnego
wydania e-Kuriera.
Życzymy miłej lektury!
3
Ponad połowa Polaków nie czyta książek - wynika z badań Biblioteki Narodowej za 2012 rok. 60% z nas nie
miało przez cały rok styczności z żadną książką - choćby kucharską czy poradnikiem. I choć wydawać by się
mogło, że dzięki publikacjom elektronicznym wynik będzie lepszy, to okazuje się że nie! E-booki czyta tylko
około 7% Polaków! Tymczasem „Kurier” podpatrzył okładki lektur studentów Wyższej Szkoły Gospodarki.
Studencie, co czytasz?
Wyniki badań wcale nie dziwią! Bo jak zaczynam mówić o Gunterze Grassie, a studenci pytają mnie, kto to
jest, to skóra cierpnie, włosy się jeżą na głowie, a blaszany bębenek skręca i zaczyna bębnić ze złości.
Czy naprawdę jest aż tak źle? Kiedy ostatnio jechałam
autobusem, rozglądałam się dookoła, szukając ludzi
czytających. Cokolwiek: gazetę, książkę, komiks, ulotki.
Starym, dobrym zwyczajem, trzymających papierowe
wydania ulubionych lektur w rękach i z ekscytacji przeżyciami bohaterów zapominających, kiedy mają wysiąść.
No cóż, aż tak dobrze nie było. Jednak przez 20 minut
drogi mój łup wyniósł: dziewczynę czytającą „Shirley”
Charlotte Brontë, kolejną zapatrzoną w strony „Bag of
Bones” Stephena Kinga (w oryginale), a także studenta
zatopionego w podręczniku prawa administracyjnego.
Niezły wynik jak na 20 minut, ale sądząc po wyniku badań Biblioteki Narodowej, miałam po prostu szczęście.
Co na to student?
W raporcie czytamy: „Odsetek czytelników maleje wraz
z wiekiem badanych. Książki czyta 62% nastolatków i ledwie 32% osób sześćdziesięcioletnich i starszych. Wśród
najmłodszych respondentów jest najmniej takich, którzy
nie mają kontaktu ani z książkami, ani z prasą, ani z innymi tekstami.1”
Studenci są zatem w grupie badanych, w którym czytelnictwo ma jeszcze szansę na rozwój. Sprawdziliśmy, co
i dlaczego czytają studenci WSG. Prosili oni o nie podawanie imion i nazwisk. Śmiemy jednak twierdzić, że oni
akurat nie mają się czego wstydzić....
Kulturoznawstwo, III rok: - Czytanie wzbogaca nasz język. Dobrze gdy rozmawiając z innymi ludźmi możemy
popisać się słownictwem, a nie ograniczamy się tylko do
prostych wyrażeń lub co gorsza nie rozumiemy, co mówią do nas inni rozmówcy. Czytanie kreuje też wyobraźnię.
Turystyka i rekreacja, II rok: - Pochłaniam książki.
Lubię wszystkie gatunki, chociaż przez ostatnie kilka
miesięcy jest to głównie fantastyka. No i jak na dziewczynę przystało romanse, ale koniecznie z dużą dozą
kryminału. Aktualnie mój ulubiony autor? Anne Bishop i seria Czarne Kamienie. Zawsze będę też wierna
J.K. Rowling i oczywiście Norze Roberts. Potrafię przeczytać cztery do sześciu książek na tydzień, ale są też
tygodnie, kiedy w ogóle nie czytam.
Mechatronika, I rok: - Czytam tylko książki w wersjach
elektronicznych, bo nie chce mi się chodzić do biblioteki, a e-książka jest tańsza od papierowej. Pochłaniam
1
Raport do pobrania: http://www.bn.org.pl/aktualnosci/501czytelnictwo-polakow-w-2012-r.-%E2%80%93-wyniki-badan.html
4
fantastykę i kryminały. Każda książka coś nam daje - poznajemy różne ludzkie charaktery, przez co uczymy się
reakcji na dane sytuacje w życiu.
Socjologia, II rok: - Ostatnio nie mam czasu na czytanie
książek, a jeżeli już to czytam teksty socjologiczne, które są potrzebne na zajęciach. W wakacje lubię czytać
przygodowe, albo sensacyjne „Złodziejka mojej córki”
wszystkie książki Harlegiuny też lubię. Niestety czytam
ostatnio jedną książkę na rok
Dlaczego warto czytać?
Pani od języka polskiego twierdziła, że dzięki temu nie
będziemy popełniać błędów ortograficznych, nauczymy
się ładnie mówić, nie popełniać gaf językowych. Poznając
bohaterów powieści uczymy się pewnych zachowań społecznych, tolerancji, poznajemy różne osobowości.
Agnieszka Jeran, zastępca dyrektora Instytutu Nauk Społecznych WSG: - Internet uświadomił nam wszystkim
sieciowość rzeczywistości, jaka nas otacza – najbardziej
w zakresie naszych relacji z innymi – nagle ujęcie sieci
społecznych, obecne w socjologii od jako jedno z podejść
do badania struktury społecznej od bardzo dawna, stało
się nośną i zrozumiałą metaforą. Ale sieciowe są nie tylko nasze relacje z innymi ludźmi – także nasze myślenie.
Pismo, druk, książka – mają same w sobie linearny charakter, narzucają porządek, kierunek myślenia wynikający z linearności czytania. Książka czy nawet artykuł mają
swoją wewnętrzną, linearną budowę, która przestała być
„modna” – ale już to, co z ich treścią robimy bynajmniej
nie jest linearne – jest sieciowe czy hipertekstowe2 – bo
wiążemy w naszych umysłach treści wielu książek, tworzymy własną sieć skojarzeń, wzbogaconą o osobiste skojarzenia, przemyślenia, emocje… Liczba relacji w każdej
sieci zależy od liczby węzłów – im więcej przeczytanych
książek tym więcej węzłów mają do wykorzystania nasze mózgi, tym więcej innowacyjnych, niepowtarzalnych, odkrywczych ścieżek pomiędzy nimi mogą zbudować… cóż po potencjale tworzenia powiązań, jeśli
nie ma czego z czym wiązać? To jakby mieć wszystkie
narzędzia Facebooka, ale nie mieć znajomych.
Tak więc czytajmy! Romanse, książkę kucharską, czy
recenzje filmów. Nie przesadzajmy jednak też w drugą
stronę, żeby nie skończyć jak Don Kichot, choć z dobrymi
zamiarami i o szczerym sercu, to marnie...
Agnieszka Obaid
Anna Gierko
2
Ujęcie tekstu tradycyjnego jako hipertekstu pochodzi z artykułu
Suszczyńskiego: Z. Suszczyński, Hipertekst a „galaktyka Gutenberga”
[w:] Nowe media w komunikacji społecznej XX wieku. Antologia,
M.Hopfinger (red.), Oficyna Naukowa, Warszawa 2002, ss. 521-536).
kowym krzesełku w jakimś garażu. Tutaj zapoczątkowaliśmy
„nową świecką tradycję”. Jemy to co nam się podoba na obrazku albo w garnku. Niekoniecznie musimy wiedzieć z czego
to się składa. Nie zawsze mogliśmy się o to zapytać. Staraliśmy się jeść razem z Tajami, nie zawsze w najbardziej „turystycznych” dzielnicach. Oni znali tajski i chiński, my polski, angielski, rosyjski… Tajowie kochają jeść i kochają …przyprawy.
Wszystko było zawsze dobrze przyprawione i ostre. Właściwie
to nie było ostre, było piekielnie ostre.
TAM
I Z POWROTEM
Pierwotny cel był prosty: dojechać, przetrwać w trzecim
świecie, wrócić bez dużych strat w ludziach i w sprzęcie. już
pierwszego wieczora mieliśmy niepowtarzalną szansę trafić
na pasek w TV: …CZWORO TURYSTÓW Z POLSKI STRATOWANYCH PRZEZ TŁUM PODCZAS SYLWESTRA W BANGKOKU…
Nie zapomnieliśmy o świątyniach. Wejście do największego
kompleksu poznaliśmy po kolejce. Nie to nie była kolejka,
to był tłum ludzi szeroki na kilka metrów posuwający się
powoli przez kolejne bramy. Już przed wejściem świątynia
robiła wrażenie, ale dopiero po wejściu na dziedziniec można było poczuć jej ogrom. Od gigantów przy każdej bramie
pokrytych różnobarwną mozaiką poprzez złote stupy podpierane przez demony aż po wielobarwną pagodę świątyni.
Coś, co z daleka wyglądało jak grill, okazało się miejscem
gdzie spalało się w ofierze kwiaty i przygotowywało posiłki
do ofiarowania, wszędzie tłumy wiernych. Po rozpalonym
styczniowym słońcem (+30) tarasie wchodzimy boso do
Świątyni Szmaragdowego Buddy. Nasze stopy doznają ukojenia na srebrnej posadzce. Pomimo tłoku czuje się spokój,
zgiełk dziedzińca nie pokonuje progu, na podłodze w skupieniu modlą się wierni…
Dla Kuriera z Kambodży i Tajlandii
Jacek Rudniewski
Na szczęście grupa w składzie: Agnieszka Walczak-Beszczyńska (organizacja), Iza Rudniewska (opieka medyczna), Leszek Beszczyński (blog) i Jacek Rudniewski (foto) wróciła bez
strat. A jak wygląda sylwester w Bangkoku można zobaczyć
na filmie (wszystkie linki znajdują się na blogu Leszka). Natomiast jak wygląda powrót z tego sylwestra, tego zobaczyć
się nie da. Trzeba to przeżyć (lub nie, jeżeli ktoś miał pecha).
Pojecie „tłum” stało się dla nas czymś bardzo namacalnym,
wręcz nagniatanym i niosącym w tę stronę, w którą akurat
siła wypadkowa go kierowała.
Tuk-tuk z szalonym kierowcą
Wrażenie pierwsze ze stolicy Tajlandii: jeżeli to jest „trzeci
świat”, to jaki my mamy numer? Drapacze chmur z lądowiskami helikopterów na dachach, nowoczesna kolej napowietrzna i super nowoczesne metro. Wielopasmowe
autostrady biegnące w powietrzu, pod nimi przebiegają
„osiedlowe” czteropasmówki. Daleko nam do Bangkoku.
Przemieszczanie się po kilkumilionowym mieście rozwiązali
rewelacyjnie. Z transportu miejskiego mamy do dyspozycji
SkyTrain – czyli kolejkę napowietrzną, metro, autobusy, promy i taksówkę kanałową. Najwolniejszy jest autobus – musi
stać w korkach. Dla tych którzy lubią odrobinę emocji jest
jeszcze motr taxi (nie do zdobycia w godzinach szczytu) i
tuk-tuk. Ten ostatni wynalazek to trójkołowiec z szalonym
kierowcą, który mieści się pomiędzy dwoma autobusami
Wrażenie drugie. Jedzenie jest wszędzie i wszystko jest jadalne. Je się na ulicy prosto z wózka albo siada na plasti-
Wrażenie pierwsze ze stolicy Tajlandii: jeżeli to jest „trzeci świat”, to jaki my mamy numer?
5
na pół grubości lakieru, uważa że pasy ruchu są jedynie sugestią a chodnik też jest dla tuk-tuka. Podstawowa cecha
tego pojazdu to pojawianie się w każdej chwili i w każdym
miejscu czy jest potrzebny czy też nie. Zalecenie dla jadących pierwszy raz: trzymajcie zamknięte oczy i się poręczy.
Koleją do Khmerów
Pora zmienić kraj. Kolej na kolej do Kambodży. Zakładam,
że widzieliście kiedyś pociąg. Ale pociągu tylko z wagonami
trzeciej klasy to już chyba nie. My też zobaczyliśmy go dopiero na dworcu. Jeżeli ktoś myśli, że w trzeciej klasie osobówki Bangkok – Aranyaprathet jest gorzej niż w pierwszej
InterCity Bydgoszcz-Wrocław, to się myli. Jechaliśmy jakieś
sześć godzin przy otwartych oknach (część się zamykała ale
po co zamykać?), na każde sześć miejsc przypadał indywidualnie sterowany wiatrak, co 10 minut przechodził sprzedawca ryżu, wody, soków, kanapek, śniadań, zupek, szaszłyków,
owoców… Co jeszcze? W pociągu jest bardzo czysto, WC ma
papier toaletowy, kilka razy umyli podłogę w całym wagonie. Dobra, ławki były twarde w dwóch wariantach wykonania: drewno albo jakieś tworzywo ale ten pociąg pewnie
jeździł w czasach kiedy budowali most na rzece Kwai.
Tuk-tuk - trójkołowiec z szalonym kierowcą, który mieści się pomiędzy dwoma autobusami
mówiliśmy pierwsze cztery obrazki z menu i po drobnym
nieporozumieniu w kwestii gatunku, duże piwo. Dostaliśmy
piwo, miseczki i …pałeczki. Po chwili zaczęli przynosić jedzenie. Dużo jedzenia… Czy muszę mówić ile radości potrafi
dostarczyć postronnym obserwatorom czwórka głodnych
białych, którzy próbują zjeść więcej niż są w stanie używając
czegoś co próbuje żyć własnym życiem (pałeczek)… Trzeciego dnia zaproponowali nam ryż, piątego dnia umieliśmy pałeczkami odfiletować rybę. Pierwsza kolacja kosztowała nas
5 USD na osobę. Była jedną z droższych.
O granicy lepiej zapomnieć. Dwie godziny w kolejce, wyrobienie wizy kambodżańskiej i już po trzech godzinach jesteśmy wśród Khmerów.
Gdybym zapytał o piramidy, to zapewne odpowiecie Egipt,
może ktoś wspomni o Meksyku ale Kambodża… Khmerowie
budowali z rozmachem, ale pojęcia „zwarta zabudowa” oraz
„ergonomia” były im zupełnie obce. Innymi słowy zafundowali sobie kilkadziesiąt świątyń rozrzuconych na kilkunastu
kilometrach kwadratowych, z bardzo wysokimi i stromymi
schodami służącymi do włażenia na wspomniane już piramidy. Zwiedzanie tego bez środka lokomocji jest zwyczajnie niemożliwe.
Zdecydowaliśmy się na najpopularniejszy (poza Toyotą Camry) środek
transportu – rower.
Z każdą godziną Kambodża podobała nam się coraz bardziej,
a po kolacji nasz zachwyt nie znał granic. Zgodnie z tradycją
nie mieszkaliśmy w strefie „turystycznej” i jeść też chcieliśmy
z Khmerami. Gdy tylko skończył się asfalt uznaliśmy miejsce
za godne naszej wizyty. „Happy restaurant”, to było to. Za-
Siem Reap - Angkor
Umiecie skręcić w lewo na rowerze?
Tak się Wam tylko wydaje. Nam się
też tak wydawała dopóki nie wsiedliśmy na klasyczne azjatyckie rowery.
Taki rower nie ma ramy, natomiast
z przodu ma koszyk na wszystko
(od plecaka po dziecko), z tyłu fajna
nóżkę do parkowania, trzy biegi i co
najważniejsze większość rowerów
jest dwukołowa. „Nasza” ulica miała
około dwóch pasów dla samochodów w każdą stronę, pobocza dla rowerów i gastronomii oraz możliwość
jazdy środkiem. Jak już mówiłem
chcieliśmy skręcić w lewo… Pierwszego dnia grzecznie przeprowadziliśmy
rowery na światłach.
W Kambodży pojazdy dwuśladowe
służą do przewozu ludzi (od jednej
Opisanie świątyń Angkoru w kilku słowach nie jest możliwe
6
do pięciu osób na motorze), zwierząt (od stada kur po krowę) i wszelkich towarów (od telewizora po umeblowanie
średniej wielkości pokoju). Tuk-tuki potrafią jeszcze więcej.
Kambodżański tuk-tuk ma tę przewagę nad tajskim, że można z niego zawsze wyprząc motor. Jak bardzo to się przydaje
zorientowaliśmy się, gdy podczas wypadu do jednej z okolicznych świątyń coś zazgrzytało i nasz transport się zatrzymał. Tuktukoweic pogadał chwilkę z właścicielami pobliskiej
„hurtowni” i poprowadził gdzieś motor. Ku naszej radości
przyjechał po pół godzinie. Byliśmy również świadkami
tankowania na najbardziej niecodziennej „stacji benzynowej”. Okazało się, że w butelkach wypełnionych żółtą substancją (widzieliśmy ich sporo wzdłuż każdej drogi) jest…
benzyna. Tankuje się prosto z butelki. Zatankowaliśmy dużą
Pepsi i Johny Walkera. (3 litry).
powodu pory roku są dwie: sucha i mokra. Pora mokra ma
tę zaletę, że praktycznie nie ma turystów. Ilość wody, która leje się z nieba uzmysłowiliśmy sobie płynąc do wioski na
jeziorze Tonle Sap. Zdziwiły nas różne obiekty uczepione do
gałęzi na wierzchołkach drzew lasu mangrowego. Przewodnik
wyjaśnił, że teraz woda ma około 3 metrów, pod koniec pory
suchej będzie głęboka na metr, a na koniec mokrej będzie tu
ponad 10 metrów. Z tego lasu
ponad powierzchnię będą
wystawały tylko wierzchołki
najwyższych drzew. Z tego
też powodu wioska rybacka
nie jest zbudowana na brzegu
jeziora, tylko wprost na nim
i… pływa. Wszystko pływa:
domy, świątynie, szkoły, sierociniec, restauracje, szpital,
boisko do koszykówki, stacje
benzynowe, farma krokodyli… Dlaczego nie budują domów gdzieś na brzegu? Bo
pojęcie „brzeg” jest tu płynne
w dosłownym znaczeniu tego
słowa. Przewodnik pokazał
boję sygnalizacyjna gdzieś
prawie na horyzoncie i powiedział, że gdy skończy się
pora sucha wioska będzie
właśnie tam a tu gdzie płyniemy będzie ląd.
Opisanie świątyń Angkoru w kilku słowach nie jest możliwe. Powalający był ich ogrom oraz kunszt rzeźbiarzy, którzy nie zostawili ani jednego centymetra ściany bez płaskorzeźb. Można było odnieść wrażenie, że na scenie z bitwy
jest wyrzeźbiony każdy wojownik, Apsary zaczną tańczyć na
posadzkach, a Siwa rzuci w nas trójzębem. Wśród panteonu
hinduskich bóstw, w każdej ze świątyń, świątyniek, pałaców
posągi Buddy, a całość otoczona wodą w sztucznych stawach i jeziorach, bo jak inaczej nazwać coś co ma siedem
kilometrów długości i ponad dwa szerokości?
Pływająca wioska
Kambodża i Tajlandia prowadzą lokalną wojnę o niezbyt
dużą świątynię na granicy. Świątynia jest na szczycie góry,
dzięki temu nie trzeba było włazić na kolejną piramidę, ale
trzeba było jakoś te kilkaset metrów pokonać. Od strony
Kambodży jest tylko pionowa ściana i podejrzanie wyglądająca droga. Wypisano nam przepustki, z mojej wynikało że nazywam się Jacek Poland, wsiedliśmy „na pakę”
pickupa i... pojechaliśmy po najbardziej stromej drodze,
jaką widziałem przez teren gdzie w bunkrach stacjonowało wojsko i każdy chodził z karabinem. Szczęśliwie dla nas
na ten dzień nie przewidziano wymiany ognia. Na wszelki
wypadek „zwiedziliśmy” jeden z okopów. Gwoli ścisłości
od strony Tajlandii do świątyni biegły szerokie kamienny
schody, które zaczynały się u podnóża góry. Przed pierwszym stopniem schodów był szlaban, a za nim zaczynała
się Tajandia.
O czym jeszcze nie napisałem? O iPhonie 8, zegarkach
wszystkich możliwych firm,
niesamowitym soku z kokosa,
zakupach na targowisku, drodze powrotnej, lotnisku, samolotach, Ayutthaya, parku z waranami człapiącymi po alejkach, praniu, fryzjerach, i sam nie
wiem czym jeszcze. Jedno jest pewne. Chcemy tam wrócić.
Nie w te same miejsca ale gdzieś obok w tym rejonie świata. Drużyna Pierścienia jest już praktycznie w komplecie.
I najważniejsze. Duże piwo w Kambodży ma 3 litry, małe
1,5 litra (przynajmniej w knajpie gdzie poza nami byli sami
Khmerzy tak podawali :).
Jacek Rudniewski
Dużego wsparcia w pisaniu tekstu „udzielił” blog pracowicie
pisany przez Leszka podczas tej wyprawy – leszekbeszczynski.blogspot.com.
W tej części świata jest zawsze ciepło lub bardzo ciepło i można by sobie podarować pory roku, gdyby nie deszcze. Z tego
Wioska rybacka nie jest zbudowana na brzegu jeziora, tylko wprost na nim i… pływa.
7
Polski raper, poeta i podróżnik. We wrześniu 2012 roku wydał
swoją pierwszą płytę - „Wilk chodnikowy”. W tym samym roku
otrzymał tytuł Bydgoszczanina Roku.
Bisz roku
Jeśli o coś zabiegasz
idź na całego
w przeciwnym razie
nawet nie zaczynaj.
Rozmowa z
Jarosławem Jaruszewskim - BISZEM
- Co dla pana oznacza tytuł Bydgoszczanina Roku?
- Jest to bardzo sympatyczne wyróżnienie. Cieszę się, że moja muzyka okazała się
dla wielu osób na tyle ważna, żeby na mnie zagłosować i zobaczyć twarz swojego
ziomka w gazecie, a niedawno okładkę płyty na billboardach. Jest to zarazem pozytywna demonstracja siły, jaka drzemie w młodych kreatywnych ludziach, których
staram się reprezentować.
- Jak osiągnąć sukces muzyczny? W końcu wiele osób chce, ale tylko nielicznym się udaje.
- Wielu przede mną to powtarzało, ja mogę tylko powtórzyć po nich: sukces
w jakiejkolwiek dziedzinie to pasja, która musi być szczera. Do tego konsekwentna praca bez względu na niepowodzenia oraz mała domieszka szczęścia,
które sprzyja lepszym. Poza tym sukces w oczach ludzi to rozpoznawalność i duża
sprzedaż płyt - a dla artysty to twórcza przygoda, którą chciałby wypełnić swoje
życie i w tym sensie do osiągnięcia sukcesu muzycznego nie potrzeba wiele.
Możesz stracić
dziewczynę, żonę,
krewnych, prace,
a może nawet rozum.
Możesz nie jeść
przez kilka dni,
możesz marznąć
na ławce w parku.
Możesz trafić
do wiezienia,
narazić się na
drwiny, szyderstwa
izolacje.
Izolacja to dar,
pozostałe elementy
testują twoja
wytrzymałość.
Jak bardzo chcesz
osiągnąć cel,
I osiągniesz go,
mimo odrzucenia i
wszelkich przeciwności.
I będzie lepiej
niż mógłbyś sobie
wyobrazić.
Jeśli o cos zabiegasz
idź na całego.
To uczucie
nie ma sobie równych.
- Pół roku temu wydał Pan debiutancka płytę. Skąd czerpie pan inspiracje?
- Tak naprawdę zewsząd, ale przede wszystkim z literatury i zamieniania swojego
życia w literaturę, którą głęboko analizuję na poziomie bohaterów, ich psychologii,
relacji z innymi, wydarzeń i słów. Oczywiście samo moje życie, gdyby nie było wypełnione muzyką, kinem, pożeraniem kultury i rozważaniem jej problemów, chyba
by nie wystarczyło.
- Na koniec prosimy o radę dla młodych ludzi, którzy chcą coś osiągnąć na rynku
muzycznym.
- Pozwolę sobie zacytować w całości wiersz Charlesa Bukowskiego.
Rozm. (AO)
8
Będziesz obcował z bogami
a noce rozświetlą płomienie.
Popędzisz życie
aż ku doskonałemu
śmiechowi.
Nie można sobie wyobrazić
lepszej potyczki.
Charles Bukowski
Po wiedzę jadę w świat
- Jadę! Zamawiaj bilety – odpowiedziała siedemnastoletnia Ania Sergiyenko swojej mamie, która zaproponowała jej wyjazd na studia do Polski. Chociaż wielu z nich
ma jeszcze „naście” lat, obcokrajowcy coraz chętniej
przyjeżdżają uczyć się do WSG.
Na smutki niezastąpione są też naleśniki z mięsem i grzybami, według przepisu mamy. Dwie łyżki mąki, dwa jajka, olej, mleko na oko, żeby ciasto nie było zbyt wodniste. I upichcą sobie smak domu.
Ale dziewczęta nie są tu same. Zdążyły znaleźć przyjaciół. Ania D. ma koleżankę w Poznaniu, z którą rozmawia
codziennie przez komunikator internetowy. Najłatwiej
miała jednak od początku Ania S. - Na zajęciach z tań-
Kiedy tylko mama kupiła jej bilet na autobus do Polski,
Ania spakowała walizki, uściskała przyjaciół i ruszyła
w drogę. Bez strachu (no może trochę),
z chęcią przeżycia przygody, zdobycia
wiedzy. Najbardziej żal było zostawiać
grupę przyjaciół, nierozłączną przez całe
liceum. Valerię, silną osobowość, zawsze
dążącą do celu. I Alexandra, świetnego
sportowca. Trzymali się razem, jeździli w
góry, chodzili na potańcówki, zwierzali się
z sekretów. Ale... - Mój tata jest marynarzem, a dziadek pracował jako szef szkoły
morskiej, wyjazdy nie są dla mnie czymś
nowym - mówi Ania.
Nie tak szybko do wyjazdu na zagraniczne
studia udało się przekonać rodziców Ani
Dyachenko. Długo nie chcieli jej puścić. Miesiąc ich przekonywałam!
17-letnia Alexandra Medvedeva do Bydgoszczy przyjechała w październiku ubiegłego
roku prosto z Moskwy. - Zawsze chciałam
studiować w Polsce! Nie lubię dużych miast.
Poza tym studia w WSG dają mi możliwość
uzyskania dyplomu europejskiego.
Wykłady po polsku
Początek roku akademickiego, dookoła
nowe twarze, wszędzie brzmi język polski. Od lewej: Alexandra Medvedeva (I rok TiR), Ania Sergiyenko (III rok TiR) i Anna DyachenNiby podobny, a jednak... - Było strasznie! ko (III rok TiR)
Niczego nie rozumiałam! - wspomina Saców wybieraliśmy partnerów. Z moimi 180 centymetrami
sha (Alexandra). - Codziennie uczyłam się przez godziwzrostu, od razu wybrałam najwyższego chłopaka, Jakunę, przeglądałam słownik, rozmawiałam z koleżankami,
ba. Wiedziałam, że zostaniemy przyjaciółmi.
chodziłam na zajęcia do Szkoły Języków Obcych przy
A potem kino, spotkanie za spotkaniem i przyjaźń zmieWyższej Szkole Gospodarki. Wiedziałam, że sobie poraniająca się w miłość, która trwa już od kilku lat.
dzę!
Kojarzy mi się z...
- Ubrałam się odświętnie, ładnie. Reszta studentów włożyła codzienne stroje. Wszyscy na mnie dziwnie patrzyli...
- śmieje się Ania Dyachenko.
- Dziewczęta, wymieńcie trzy rzeczy, które kojarzą się
wam z Polską i krajem rodzinnym.
Ania Dyachenko: - Ukraina: rodzina, święta, barszcz, a Polska: szkoła, możliwości, podróże.
Ania Sergiyenko: - Ukraina: piękna przyroda, tradycja,
morze, Polska: pyszne dania, sport, zimno!
Alexandra: - Rosja: śnieg, rodzina, dom, Polska: studia.
Pozytywne przymiotniki przy Polsce pozwalają mieć nadzieję, że Polska to dla nich drugi, ale zawsze dom.
No to jadę!
Inne problemy? Czasami brak internetu, który nie pozwala dłużej poplotkować z mamą. Rozmowa w sklepie, bo
jak zrozumieć polskie, tak trudne liczebniki? - Zdarzyło mi
się płakać. Ale nie trzeba wyjeżdżać za granicę, żeby mieć
gorszy dzień. Każdemu się to zdarza.
Receptą na smutek jest zawsze rozmowa (nawet ta krótka) z rodzicami. Co jadłaś - pytają mamy. Gdzie byłaś? zagadują ojcowie.
Agnieszka Obaid
9
Biznesmen z AIP
Społeczność
Jak założyć własny biznes i nie zbankrutować? Jak prowadzić
własną firmę i na tym zarobić? Razem z Akademickim Inkubatorem Przedsiębiorczości, śpieszymy Ci z pomocą! W tym
numerze e-Kuriera pierwszy artykuł z nowego cyklu „Biznesman z AIP”.
Dzięki współpracy z AIP masz możliwość poznania innych
przedsiębiorczych osób. To szansa na wymianę doświadczeń, wewnętrzną giełdę zleceń oraz rekomendacje , czyli
zyskanie nowych klientów.
Jak założyć firmę z AIP
Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości przy WSG są
częścią ogólnopolskiej Fundacji, która powstała, by ułatwić
osobom zaczynającym swoją przygodę z biznesem prowadzenie własnej firmy. Jest to możliwe dzięki realizacji
kompleksowego programu wspierającego w trzech podstawowych dla rozwoju firmy, obszarach: firma, wiedza, społeczność.
Założenie firmy z AIP nie jest procesem skomplikowanym.
Pierwszym formalnym krokiem jest złożenie wniosku online. Ma on formę mini biznesplanu, w którym określić należy
profil działalności firmy, sposób jej promocji oraz radzenia
sobie z konkurencją. Stanowi to wstępną weryfikację zgłaszanych pomysłów biznesowych. Następnie, w przeciągu kilku dni, umawiane jest spotkanie z Dyrekcją, podczas którego
omówić można wszelkie wątpliwości oraz kwestie związane
z prawnymi aspektami prowadzenia firmy w ramach AIP.
Umowę z Fundacją podpisać można jeszcze tego samego
dnia. W taki prosty rozpocząć można przygodę z biznesem!
Firma
AIP użycza osobom zainteresowanym współpracą swojej
osobowości prawnej. Dzięki temu zakładając firmę nie trzeba rejestrować jej jako działalności gospodarczej. AIP prowadzi również pełną księgowość firmy, zapewnia porady prawne oraz kompleksowo wyposażone powierzchnie biurowe.
Joanna Jankowiak
AIP przy WSG w Bydgoszczy
ul. Garbary 2, budynek E
85-229, Bydgoszcz
tel./fax (52) 567 00 65
kom. 504 394 734
[email protected]
Wiedza
Z Fundacją rozwiniesz również swoje kompetencje biznesowe podczas cotygodniowych warsztatów. AIP daje również
możliwość odbycia indywidualnych konsultacji biznesowych
oraz mentoringu z doświadczonymi przedsiębiorcami.
W studentach jest potencjał
Wyższa Szkoła Gospodarki jest jednym z partnerów firmy
Mobica przy ogólnopolskim konkursie programistycznym
dla studentów „Navigate Mobica”. Konkurs jest wielką
szansą także studentów WSG, którzy biorą w nim udział.
Zadaniem konkursowym było przygotowanie aplikacji nawigacyjnej na dowolną platformę mobilną przy wykorzystaniu
dowolnych narzędzi, takich jak rzeczywistość rozszerzona
(augmented reality), mapy Google, nawigacji Turn by Turn,
kompasu czy komunikatów głosowych.
- Współpracuję z młodymi programistami z różnych krajów
Europy oraz Stanów Zjednoczonych i wiem, że polscy studenci mają olbrzymi potencjał – mówi Tomasz Krawczyński, dyrektor zarządzający Mobica Poland.
***
To nie pierwszy kontakt uczelni z firmą Mobica. Na początku roku została ona partnerem studiów podyplomowych na
kierunku „Technologie mobilne w systemach sterowania”
prowadzonych przez Wyższą Szkołę Gospodarki w Bydgoszczy. Współpraca dotyczy rocznych studiów podyplomowych
na kierunku „Technologie mobilne w systemach sterowania”,
które rozpoczęły się w październiku minionego roku i potrwają do czerwca 2013 roku.
10
ny” na tą wiedzę – szeptałem do stojącego obok mnie pana Janka.
– Co siedem lat gusta się zmieniają, a na
naszym uniwersytecie rozwijamy różne
nowe zainteresowania, historią również
– podsumował pan Janek.
Ruszamy przez założony w dziewiętnastym wieku park, a zza
drzew widać już wieżę wodną. Zbudowano ją wraz z ujęciem
wody w 1900 roku, w stylu neogotyckim. Dziś zabytek ten,
po „liftingu”, pięknie się prezentuje i mieści w swym wnętrzu
muzeum historii bydgoskich wodociągów. Są tu między innymi drewniane rury wodociągowe, żetony na wodę, elementy wyposażenia dawnych łazienek i toalet, archiwalne zdjęcia
i dokumenty. Niezapomniany jest jednak widok z tarasu na
szczycie 45 – metrowej wieży, z najwyższego punktu w mieście. Prowadzą tam kręte schody.
– Ja tam nie wchodzę – oświadcza zdecydowanie pani Żaneta.
– Coś ty, to tylko 120 schodów – pociesza ją pani Zosia, ta od
czerwonego beretu.
Weszły. Wejście na górę dla naszych pań nie stanowi żadnego
problemu mimo, że niektóre to 50+ albo i dwa plusy. Podziwiamy więc stamtąd panoramę Bydgoszczy. Dech zapiera!
Wychodzimy z wieży i po kilku krokach trafiamy do miejsca,
gdzie na początku lat 50 – tych XX w., władze ustawiły wieżę drewnianą, na której zainstalowano zagłuszarkę audycji
radiowych nadawanych z Zachodniej Europy. 18 listopada
1956 r. społeczeństwo Bydgoszczy w spontanicznej manifestacji spaliło maszt radiostacji. Doskonale pamiętam ten
dzień, gdy z chłopakami pobiegliśmy oglądać jeszcze tlący
się kikut masztu.
– Słuchajcie, burczka spalili na wzgórzu! – z wrzaskiem wróciłem do domu i czułem się, jakbym uczestniczył w tej akcji.
W latach następnych uczestnicy akcji zostali poddani represjom, a radiostacja nie została odbudowana. Oglądamy
umieszczoną w 1996 r. w miejscu dawnej zagłuszarki tablicę
pamiątkową.
Alfred Przewoźny
Słuchajcie,
burczka spalili na wzgórzu!
W niedzielny poranek, entuzjaści poznawczych spacerów,
zebrali się przy głazie z tablicą poświęconą pamięci gen.Henryka Dąbrowskiego. Deszcz od rana, jakby nie mógł się zdecydować i kropił tak tylko na postrach, a nas studentów Uniwersytetu Trzeciego Wieku, nic nie było w stanie zniechęcić
do poznania historii tego miejsca.
Relacja
Alfreda Przewoźnego
Słuchacza Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy WSG
z wycieczki po historycznych miejscach Bydgoszczy
– Poczekajmy jeszcze chwilę, na pewno dojdzie jeszcze Krystyna i może ktoś jeszcze, kwadrans akademicki się należy – zwróciła się do przewodnika pani Zosia.
Faktycznie, po chwili widać było za krzakami podskakujący
miarowo czerwony beret i dobiła do nas w całej okazałości
właścicielka tego beretu, zdyszana pani Krystyna.
Zniecierpliwiony już nieco przewodnik, zaczyna swoją opowieść. – Miejsce to zwane jest Wzgórzem Dąbrowskiego, gdyż
stąd generał dowodził szturmem Bydgoszczy w październiku
1794 r. podczas insurekcji kościuszkowskiej – i mówi tak dalej,
a my chłoniemy opowieść o tym, jak to tysięczną w liczbie armię Prusaków w dwa dni rozgromiły wojska generała, ostrzeliwując miasto z armat, z tego wzgórza, i jak później tworzył
Dąbrowski legiony przeciw samemu Napoleonowi, jak uczestniczył w Powstaniu Wielkopolskim, jak wielkim wodzem był.
Słuchaliśmy z zainteresowaniem, z wypiekami na twarzach,
lecz one to były raczej z zimna.
– Kiedyś to nie lubiłem historii. W szkole średniej, wielki bydgoski historyk sam profesor Rajmund Kuczma miłości do tego
przedmiotu mi nie wpoił. Nie wiem czemu taki byłem „odpor-
Z nimi nie zadzieraj!
„Podczas zajęć nauczyłem się, jak bezpiecznie zachowywać
się w różnych sytuacjach, wobec podejrzanych osób, by uniknąć zagrożenia. Przypomniałem sobie techniki obrony i uniku przed napastnikiem, których uczyłem się kilka lat temu.”
Leszek Jakielski
Co zrobić, gdy ktoś nas napadnie? Gdy będzie chciał wyrwać torebkę lub ukraść portfel? Słuchacze
Uniwersytetu Trzeciego Wieku przy WSG
już to wiedzą. Wszystko za sprawą lekcji samoobrony, prowadzonych przez policjantów
z Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.
Odbywały się one w lutym 2013 r. Uczestniczyło w nich około 80 Słuchaczy.
„Nauczyłam się technik obrony, co sprawiło
że teraz idąc ulicą nie obawiam się napaści.
Wiem, jak się bronić. Zajęcia prowadzone
były przez policjantów, w przyjaznej atmosferze. Bardzo jestem zadowolona i dziękuję
za taką inicjatywę ze strony Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.”
Barbara Marek
11
Mistrzowie Polskiego Sportu
Wszyscy Polacy mogli oddać swoje głosy w plebiscycie
„Przeglądu Sportowego” na Najlepszego Sportowca w Polsce, roku 2012. Po raz kolejny zwyciężyła Justyna Kowalczyk, jednak na podium znalazł się wychowanek Wyższej
Szkoły Gospodarki - Adrian Zieliński. W dziesiątce znalazła
się też inna studentka WSG - Magdalena Fularczyk!
narciarki w tym plebiscycie. O przerwaniu jej serii trwającej
od 2009 roku nie mógł nawet pomarzyć mistrz olimpijski - Tomasz Majewski, który wylądował na drugiej pozycji.
Największą radością dla naszej uczelni były jednak pozycje
trzecia i dziesiąta, na które głosujący z całego kraju wybrali
studentów Wyższej Szkoły Gospodarki.
Trzecie miejsce zajął bowiem złoty medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie - Adrian Zieliński. Ciężarowiec z podbydgoskiej Mroczy okazał się lepszy od wielu dużo bardziej rozpoznawalnych na świecie, nazwisk polskich sportowców. Kolejne
pozycje należały
chociażby
do
Anity
Włodarczyk,
Agnieszki
Radwańskiej,
Bartosza Kurka,
Roberta Lewandowskiego, Sylwii
Bogackiej i Damiana Janikowskiego.
Dziesiątkę „Mistrzów Sportu”
zamknęła z kolei
dwójka wioślarek - Magdalena
Fularczyk (WSG)
i Julia Michalska.
Magdalena Fularczyk z RTW LOTT O - B y d g o s ti a -WSG Bydgoszcz
zajęła w 2012
roku trzecie miejsce na Igrzyskach
w Londynie.
To był kolejny niesamowity rok dla Justyny Kowalczyk i zwycięstwa na Gali Mistrzów Sportu nikt nie mógł jej odebrać.
Była to już czwarta z rzędu wygrana naszej utalentowanej
Adrian Zieliński, jeden z Mistrzów Polskiego Sportu
Mamy sportowca regionu!
Soccer Art
Czy soccer może być sztuką? Grupa Soccer Art udowodniła,
że tak. Ich klip zamieszczony w serwisie youtube cieszy się
ogromną popularnością.
Grupa Soccer Art składa się z trzech członków - Kamil ”Edek”
Drzewucki, Mateusz „Zdzichu” Związek oraz Mateusz „Lotar” Odrzygóźdź. W 2011 roku chłopaki postanowili połączyć
swoje siły i stworzyli grupę Soccer Art. Jesienią 2012 roku
powstał pomysł na „Amazing Tricks”. Wtedy też Kamil Drzewucki i Mateusz Związek nagrali pierwszy klip do tej produkcji – była to scena z wykorzystanie czapki z daszkiem.
Adrian Zieliński wygrał plebiscyt „Gazety Pomorskiej” na
najpopularniejszego sportowca naszego regionu 2012
roku.
Ciężarowiec Tarpana Mrocza i student Wyższej Szkoły Gospodarki w Bydgoszczy w minionym roku zdobył złoty medal Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Drugie miejsce zajęła
wioślarka LOTTO-Bydgostii-WSG Bydgoszcz, Magdalena Fularczyk, również jest studentka WSG. Na najniższym stopniu
podium stanęła Beata Mikołajczyk (kajakarstwo) z Kopernika
Bydgoszcz, była studentka naszej uczelni.
12
( Z A ) PA M I Ę T N I K
II Kujawsko-Pomorski Zlot Studentów Niepełnosprawnych
19-20 listopada 2012
Cudzoziemców nauczymy
…języka polskiego. W wyniku przeprowadzonego konkursu
na powierzenie organizacji kursów w ramach „Letniej Szkoły
Języka i Kultury Polskiej dla cudzoziemców”, minister nauki
i szkolnictwa wyższego prof. Barbara Kudrycka powierzyła
organizację kursów 11 uczelniom, w tym Wyższej Szkole Gospodarki w Bydgoszczy.
Zrzeszenie Studentów Niepełnosprawnych Wyższej Szkoły
Gospodarki w Bydgoszczy zaprasza 19 i 20 listopada 2012
r., na II Kujawsko-Pomorski Zlot Studentów Niepełnosprawnych. Zlot odbywa się pod honorowym patronatem Posła do
Parlamentu Europejskiego Tadeusza Zwiefki oraz Marszałka
Województwa. W tym roku tematem wiodącym są praktyki
zawodowe. W Wyższej Szkole Gospodarki studiuje ponad
140 studentów z orzeczeniem o niepełnosprawności. Szczegółowe informacje, karta zgłoszeniowa oraz program znajdują się na www.niepelnosprawni.wsg.byd.pl
Festiwal KobiecEGO Rozwoju
17-19 kwietnia 2012
Jak zrobić dobre zdjęcie, wykonać perfekcyjny makijaż i ułożyć wyjątkowy bukiet z kwiatów? To tylko niektóre pytania,
na które odpowiedzi poznały uczestniczki tegorocznej edycji
festiwalu. W programie znalazły się wykłady i warsztaty dotyczące zdrowia, urody, psychologii, a nawet dekoracji wnętrz -
Wystawa fotograficzna
Krawiec
17 styczeń 2013
Teraz Polska. Nasi studenci ponownie wyróżnieni
listopad 2012
Jolanty
Studentka Instytutu Gospodarki Turystycznej i Geografii,
Paulina Grochowska napisała pracę na temat: „Funkcja turystyczna Żnińskiej Kolejki Wąskotorowej”, pod kierunkiem
prof. WSG, dra Janusza Sewerniaka.
To już kolejna edycja konkursu „Teraz Polska Promocja”, w
którym nagradzani są uzdolnieni absolwenci szkół wyższych
za najlepsze prace magisterskie dotyczące promocji Polski.
Z naszej Uczelni zostało zgłoszonych 6 prac, z czego 3 doszły
do ścisłego finału.
- Tworzenie to moja pasja utkana ze snów na jawie. Pozostaję niczym wędrowiec, poszukujący dróg wyrazu, by móc
oddać emocje i uczucia, tak subtelne i ulotne, będące czasem chwilą, którą marzy się zatrzymać. Pragnę chwytać
tę magię, ukrytą w spojrzeniu, często w drobnym geście,
czuć ją, flirtować z nią. Tym dla mnie jest portret, to mój
Dialog z Magią - mówi o swojej twórczości artystka.
Wystawę prac Jolanty Krawiec, można było oglądać do 9 lutego w Muzeum Fotografii.
Keanu Reeves w WSG
27 listopad 2012
gazeton.byd.pl
grudzień 2012
Gość jubileuszowej edycji festiwalu 20.Plus Cameraimage
2012 odwiedził WSG. Uczelnia jest akademickim partnerem wydarzenia, na czas festiwalu Sala Sportowa Wyższej
Szkoły Gospodarki zmienia się w prawdziwe studio filmowe,
w którym najwybitniejsi twórcy światowego kina przeprowadzą warsztaty filmowe dla akredytowanych gości Festiwalu.
wszystko co najważniejsze w jednym miejscu. E-Kurier, najlepsze prace studenckie, wydawnictwa okolicznościowe i projektowe. W grudniu ub. roku zainaugurowaliśmy powstanie platformy dziennikarskiej WSG. Wszystkich chętnych serdecznie
zapraszamy do wsppracy!
13
Angkor - Baphuon (Kambodża). O wyprawie do Kambodży i Tajlandii czytajcie w reportażu Jacka Rudniewskiego (s. 5-7).
14