KROTKA KRONIKA MOJEGO ŻYCIA
Transkrypt
KROTKA KRONIKA MOJEGO ŻYCIA
KROTKA KRONIKA MOJEGO ŻYCIA Przem yśl, w lutym 1900 W im ię Boże zapisuję niektóre daty z mojego życia na p am iąt kę dla moich córek duchow nych Służebnic Serca Jezusowego. Urodziłem się 17 stycznia 1842 r. w m iasteczku K o rc zy n ie*, z ojca W ojciecha i m atki Mariii z Mięsowiczów, pobożnych i p ra cow itych rodziców. Ochrzczono m ię 19 stycznia w w ilię św. Se bastiana i dano mi imię Józef Sebastian. Pierw sze m oje w spom nienia sięgają roku 1846. Oto w sm utnej pam ięci m iesiącu lutym w idziałem jak koło naszego dom u jechali panowtie z W ęglów ki2, K rasnego 3 itd. do K om borni 4, by tam ra dzić n ad organizacją pow stania, a p arę dni później w ysłany zosałem w raz z b ratem n a sankach do pew nego dom u pod Łysą Gó rą 5 (blisko zamku), bo się wieść rozeszła w Korczynie, że „czern iaw a” chłopska ciągnie z O drzykonia 6, by zrabować miasteczko. Snadź rodzice uw ażali m nie i b ra ta mego za najw iększe s k a rb y 7. Z w ieku dziecinnego pam iętam także sen dziwny: oto śniło mi się, że z obrazu w ystępuje N ajśw iętsza P anna jako żywa, patrzy na m nie słodko i w yciąga do m nie ręce, by m ię do siebie pociągnąć. O dtąd m iałem w ielkie nabożeństw o do Najśw. P anny, zwłaszcza gdym się dowiedział od m atki, że ona ofiarow ała m ię pierw ej, nim u jrzałem św iatło dzienne, przed cudownym obrazem Najśw. P an n y w L e ż a jsk u 8 Jej m iłościw ej opiece. W roku 1848 poszedłem do szk o ły 9, do której wtielką chęć 1 K orczyna, ob ecn ie w ie ś w pow . k ro śn ień sk im n ied a lek o K rosna. e W ęglów ka, w ie ś p rzy leg ła do K orczyny. 3 K rasn e, w ie ś w pow . lim a n o w sk im . 4 K om bornia, w ie ś w p ow . k ro śn ień sk im na w sch ó d od K orczyny przy tra sie z D om aradza do K rosna. 5 Ł ysa G óra, w ie ś w p ow . lim a n o w sk im . * O drzykoń, w ie ś w p ow . k rośn ień sk im . 7 M ow a tu o jed y n y m jego b racie J a n ie (1838— 1920)). O prócz brata m iał d w ie siostry: R ozalię (1835— 1885) i K atarzyn ę (1846— 1935). R ozalia w y sz ła za m ąż za F ra n ciszk a D ł u g o s z a , gospodarza z K orczyny. D ruga siostra, K atarzyn a, w y sz ła za m ąż za F ra n ciszk a U r b a n k a , rów n ież gospodarza z K orczyny. 8 L eżajsk, m iasto n. S a n em w p ow . łańcuckim . * B y ła to szk oła lu d ow a, cz y li elem en tarn a. M ieściła się w b u dynku gm in n ym , p o siad ała ty lk o jed n ą izbę. P rzed m io tó w uczono w języ k u polskim . Józef S eb astian P elczar, jako jed en z n a jzd o ln iejszy ch u czn iów , i n iem ałe zdolności objaw iałem . P ierw szym k atech etą w był ks. J a n D o rn w aid u ; zm arł on w ro k u 1909 jako proboszcz sam ,.orski i został przeze m nie jako b isk u p a odprow adzony do grobu. N astęp cą jego w obow iązkach k atech ety ju ż w ro k u 1847 został ks. Mi chał R ap alsk i, równlież gorący p atrio ta. O n to nauczył m ię pol skich, w ów czas surow o zakazanych, p ieśni i dał m i do czytania W ieczory pod lipą 12, czym obudził w e m nie przyw iązanie do ojczyzcy i zam iłow anie do h istorii. N ajw iększy atoli w pływ na m oje ży cie duchow e w y w a rł trzeci k atec h eta, ks. F ranciszek Jabczynski k tó ry później w ro k u 1901 po in stalacji m ojej m iał do m nie prze m ow ę jak o do b iskupa przem yskiego. P rzed nim też, o ile pom nę, o d p raw iłem m oją pierw szą spow iedź. Do dziś dnia pam iętam tę chw ilę, gdy w racałem do dom u po pierw szej kom unii sw W ro k u 1849 p atrzy łem na pochód w ojska rosyjskiego do Wę g ier i z W ęgier 14 i byłem sam św iadkiem , ja k w dom u ojca mego oficerow ie w nocy g ra li w k a rty przesuw ając m iędzy sobą całe stosy banknotów , podczas gdy n a boiskach stały ich wozy w ęg ier ską zdobyczą napełnione. . W szkole korczyńskiej byłem uczniem celującym i brałem co ro k u o rd ery , bo P an Bóg dał m i b y stre pojęcie, w iern ą pam ięć i n iezw ykłą chęć do nauki. Ju ż wów czas m arzeniem moim było zostać księdzem , a snadź w głow ie m ałego chłopca gm ezdziły się tak że m yśli am bitne, skoro raz, jak dobrze pam iętam , na czyjeś zapytanie, dlaczego prag n ę zostać księdzem , odpow iedziałem , bo chcę aby ludzie do m nie m ów ili jegom ość i całow ali m ię w rękę. N auka m iała dla m nie zawsze niem ały urok, a prócz tego lu biłem łowić ry b y i ra k i w polnych rzekach, natom iast do gospou k o ń czy ł sz k o łę lu d o w ą w cią g u d w ó ch la t. K la sę trzecią k o n ty n u o w a ł jS ż w R z S S S e w szk o le g łó w n e j, w k tó rej jęz y k iem w y k ła d o w y m b y ł.oj O dtąd te k st u z u p ełn io n o A u to b io g r a fią bpa P elc z a r a s_ 3— 25. < ^ P S w A rch iw u m G e n e r a ln y m S S . S łu ż. N S J w K ra k o w ie, sk rót A G SK ). ” K s Jan D o r n w a i d (1818— 1910). Ś w ię c e n ia k a p ła ń sk ie o trzy - b° 5“ L ” i m S i ™ “ k 1? w l S r T p o d Urn, c z y li HtstoHc N arodu 7 i • f\r\r\M^nńnnn n r z e z G vzeaoT za sp o d R a c ła w ic . P ozn an 1845 r. fs j^ s ° F r a n d w e k J a b c z y ń s k i (1 8 2 1 -1 9 0 3 ). W y św ię c o n y na kap ła n a w P r z e m y ślu w 1848 r., o b o w ią zk i w ik a r eg o p e łn ił p o czą tk o w o w K o rcz y n ie g d zie ^>ył k a tec h e tą J. S. P elcza ra n a s t a w M a jd a n ie i K o sin ie. W 1. 1 8 6 4 -7 8 b y ł P u s z c z e n i w K ob ylan ce^ 1903 p rob oszczem w S tr zy zo w ie i je d n o cześn ie w . 14 M ow a tu o p rzem arszu w o jsk ca rsk ich na W ęgrj w m ien ia r e w o lu c ji w ę g ie r sk ie j w 1848 r. celu stlu K R Ó T K A K R O N IK A M O JE G O Ż Y C IA 25 d a r s tw a i k o n i n ie m ia łe m w c a le p o c ią g u . T o z a p e w n e , o b o k z a c h ę t y k s. J a b c z y ń s k ie g o i n a u c z y c ie la R o g o w s k i e g o 15 s k ło n iło r o d z ic ó w , ż e p o s t a n o w ili m ię o d d a ć d o s z k ó ł r z e s z o w s k ic h . B y ło to r z e c z ą n ie ła t w ą , b o R z e s z ó w b y ł o d le g ły od K o r c z y n y o sz e ś ć m il d r o g ą p ie s z ą , a o d z ie s ię ć d r o g ą je z d n ą ; b liż e j z a ś w ó w c z a s s z k ó ł g im n a z ja ln y c h n ie b y ło . Z o w y c h c z a s ó w p a m ię ta m s o b ie je s z c z e s e n d z iw n y : z d a ło m i s ię , ż e N a jś w . P a n n a z s t ę p u j e z o b r a z u , k tó r y w is i a ł n a d łó ż k ie m , p o d a je m i r ę k ę i c ią g n ie m ię w g ó r ę . W szkołach rzeszowskich, 1850—1858 4. D om rodzinny ks. bpa Józefa S eb astian a P elczara w K orczynie W e w r z e ś n iu r o k u 1850 r o d z ic e z n a u c z y c ie le m R o g o w s k im o d w ie ź li m ię d o R z e s z o w a d r o g ą n a B ł a ż o w ą 16 i T y c z y n 17. N a p ie r w s z y m n o c le g u c ię ż k o s ię r o z c h o r o w a łe m , ta k ż e o jc ie c c h c ia ł z e m n ą w r ó c ić do K o r c z y n y , a le ja m im o g o r ą c z k i p o ta r łe m s o b ie c z u p r y n ę w g ó r ę i p o w ie d z ia łe m sta n o w c z o : „ J a d ę d o R z e s z o w a ”T u w id o c z n ie w d a ła s i ę O p a tr z n o ść B o ż a , b o za r a z w y z d r o w ia łe m . W s k u te k d e sz c z u d r o g i ta k s ię p o p s u ły , ż e m u s ie liś m y d r u g i r a z n o c o w a ć w T y c z y n ie i d o p ie r o n a tr z e c i d z ie ń z b liż y liś m y s i ę d o R z e s z o w a . A le tu n a m o ś c ie n ie z w y k ła c z e k a ła n a s p r z y g o d a — o to z m ia s ta g a r n ą ł s ię n a b ło n ie tłu m lu d u , o ta c z a ją c w ó z z d e lik w e n t e m n a ś m ie r ć s k a z a n y m za to , ż e z d w o m a w s p ó ln ik a m i z a m o r d o w a ł t r o j e Ż y d ó w , b y z r a b o w a ć 9 c w a n c y g ie r ó w 18. C h cą c n ie c h c ą c m u s ie liś m y s i ę z a tr z y m a ć i p a tr z y ć n a s tr a s z n ą s c e n ę . W ie lk ie w z r u s z e n ie o p a n o w a ło w s z y s t k ic h w id z ó w , k ie d y s k a z a n ie c z p o d s z u b ie n ic y p r z e m ó w ił o d ty c h s łó w : „ W id z ic ie , lu d z ie , do c z e g o m ię ta b r z y d k a c h c iw o ś ć d o p r o w a d z iła ”. B y ł o n sn a d ź d o b r z e p r z y g o to w a n y n a ś m ie r ć p o k u tn ą i co c h w ila c a ło w a ł k r z y ż , k tó r y m u k a p e la n w ię z ie n n y p o d a w a ł. O k ro p n ą b y ła c h w ila k ie d y k a t, k tó r y tu ż k o ło m n ie p r z e le c ia ł w y s ia d łs z y z p o w o z u , s k r ę c ił m u s z y j ę ś c iś n io n ą p ę tlic ą ta k , ż e b ie d a k z d o ła ł z a w o ła ć : „ J e z u s, M a r y ja , J ó ”, b o „ z e f ” ju ż n ie d o k o ń c z y ł. W r a ż e n ie b y ło ta k s iln e , ż e m o ja m a tk a p r z e z d w a t y g o d n ie je ś ć n ie m o g ła , a i m n ie o b r a z w is ie lc a d łu g o s t a ł p r z e d o c z y m a . W R z e s z o w ie d y r e k to r s z k o ły lu d o w e j S e r e d y ń s k i i n a u c z y c ie l k la s y d r u g ie j (w e d łu g d z is ie js z e g o p la n u tr z e c ie j) p r z y ją ł m n ie d o b r z e , c z e m u s ię n ie d z iw ię , b o d w ie t ę g ie fa s e c z k i m a s ła p o w ę d r o w a ły d o ic h sp iż a r n i, co s i ę p ó ź n ie j n ie r a z p o w tó r z y ło . P a n i* f ^ nCi^ ek R ° £ o w s k i b y ł k iero w n ik iem szk oły k orczyń sk ie j W I. 1844— 59. 17 ®ła żo w a ' c ia s te c z k o w w oj. rzeszow skim . 18 B yczyn , m iasteczk o w w oj. rzeszow sk im . w a n cy g ier — Z w a n z ig e r , daw na m oneta austriacka. d y rek to r raczył naw et polecić m i stancję niby w yborną, ale źle wyszedłem na tej rekom endacji, bo pan woźny sądowy zjadał z rodziną m oje w iktuały, które m i troskliw a m atka co dwa lub trzy tygodnie re g u larn ie na ludzkich plecach przysyłała, a m nie k arm ił pęcakam i aresztantów . Do tego izba była tak w ilgotna, że dostałem s z k ro fli19 w nosie i trzeb a było guz na czole przecinać. Poszedłem na inną stancję do starszej wdowy, a tu już sam się rządziłem , w ydając codziennie żywność przeznaczoną na obiad i wieczerzę. T w arda to była szkoła, ale przyczyniła się do w yro bienia roztropności i hartu . N auczyciel Lechow ski dosyć dobrze uczył, ale lepiej jeszcze bił, tak że byłby z pew nością zachorował, gdyby był codziennie choć k ilk u uczniów nie oćwiczył rózgą. Kij był w szechw ładnym panem w szkole, od którego najlepszy n aw et uczeń nie mógł się obronić. J a sam za to tylko, że niem iecką lite rę r trochę krzyw o napisałem , dostałem trz y plagi, mimo że cała klasa w staw iała się za mną, bo wówczas chorow ałem na febrę. Nikogo to jed n ak nie hańbiło, że czasem przetrzepano suknie. Z łaski Bożej nauka szła m i bardzo dobrze i już w trzeciej k la sie zostałem prem iantem . Miło m i było wyczytać tę notę w k a talogu, kiedy w roku 1899 jako su frag an zwiedzałem szkoły rze szowskie. Obyczaje były rów nież chw alebne, chociaż z n atu ry by łem żywy, a czasem do płatania psot Żydom pochopny, bo m ie szkałem w dzielnicy żydow skiej. Czas jakiś m iał nade m ną nadzór starszy o sześć la t gim nazjalista Ja k u b G la z e r20, k tó ry później był serdecznym moim przyjacielem i poprzednikiem w godności su frag an a. Do domu rodzicielskiego serce mię zawsze ciągnęło, toteż na krótsze n aw et ferie, np. Zielone Św iątki, pieszo tam się puszcza łem, co na w yrobienie sił i rączości w nogach korzystnie w pły nęło. We w rześniu roku 1852 byłem z rodzicam i w Leżajsku na uro czystym obchodzie setnej rocznicy konsekracji cudownego obrazu Najśw. P an n y M aryi, ale takie tam były ciżby, że mię w kościele m ało nie uduszono. Podczas ostatniej procesji, k tó rą prow adził biskup przem yski Franciszek K saw ery W ierzchlejski 21, w ylazłem na płot z innym i; tym czasem płot się załam ał i wszyscy pospada liśm y na piasek. W tym że ro k u poszedłem do gim nazjum , gdzie o palm ę p ierw szeństw a współzawodniczyłem ze Stanisław em M adejskim 22, póź tzw . szk rofu łów . 80 K s. Jakub G l a z e r (1836— 1898), su fragan p rzem y sk i od 1887 r. 21 K s. F ran ciszek W i e r z c h l e j s k i , b isk u p p rzem y sk i w 1.1846— €0, od roku 1860 arcyb isk u p lw o w sk i. Z m arł w 1884 r. 12 Jerzy S ta n isła w M a d e j s k i (1841— 1910), prof. p raw a U J i p a r- n ie j s z y m m in is t r e m , k tó r e g o ja k o b is k u p p o c h o w a łe m w K r a k o w ie (24 c z e r w c a 1910). O d s a m e g o p o c z ą tk u c e lo w a łe m w ła c in ie , a p ó ź n ie j ta k ż e w in n y c h ję z y k a c h , a le u lu b io n y m m o im p r z e d m io te m o p r ó c z r e li g ii b y ła h is to r ia . T o te ż w ó w c z a s n ie r a z m a w ia łe m : „ b ę d ę k s ię d z e m , a z a r a z e m p r o fe s o r e m h is t o r ii”. P a n B ó g d a ł m i n ie z w y k łą p a m ię ć d o n a z w is k i d a t c h r o n o lo g ic z n y c h , a s z c z e g ó ln ie d z ie j e P o ls k i d o b r z e p o z n a łe m , c h o c ia ż w s z k o le 0 P o ls c e n ik t n a m n ie m ó w ił, b o n a w e t za g o r ę ts z e o b j a w y p a tr io ty z m u , p r o fe s o r ó w i u c z n ió w o str o k a r a n o . Z a to k a z a n o n a m g ło ś n o k r z y c z e ć „ v iv a t ” , g d y w r o k u 1852 i 1855 m ło d z iu tk i c e sa r z F r a n c is z e k J ó z e f w je ż d ż a ł d o R z e s z o w a . Z ó w c z e s n y c h p r o fe s o r ó w n a jm ile j w s p o m in a m k s. F e lik s a D y m n ic k ie g o w y t r a w n e g o k a t e c h e t ę i z a ło ż y c ie la b u r s y r z e s z o w s k ie j , ja k o te ż E m a n u e la T o n n e r a , r o d e m C z e c h a , a le P o la k o m b a r d z o ż y c z liw e g o . P ie r w s z e m u z n ic h ja k o n a u c z y c ie lo w i ję z y k a p o ls k ie g o z a w d z ię c z a m w z n a c z n e j c z ę ś c i n a b y c ie p ię k n e g o s t y lu . P o n ie w a ż n a u k a m i p r z y c h o d z iła n a d e r ła t w o , p r z e to w ie le c z a su o b r a c a łe m n a c z y t a n ie d z ie ł h is to r y c z n y c h , o p is ó w p o d r ó ż y 1 p o ls k ic h lu b n ie m ie c k ic h p o w ie ś c i. R o z b u d z a ło to f a n t a z j ę ta k , ż e c z a s e m w n ie p o t r z e b n y lo t s i ę p u s z c z a ła i d a ła p o c h o p m y ś lo m a m b itn y m , a le d z ię k i B o g u , n ie p o z w o liłe m s o b ie n ig d y n a n a j lż e j s z e n a w e t p o w ą tp ie w a n ie p r z e c iw k o w ie r z e , n ie w d a łe m s ię w ż a d n e m iło s t k i i n ie u tr a c iłe m d z ie w ic t w a g r z e c h e m p o r u b s tw a . S p r a w iła to z p e w n o ś c ią o p ie k a N a j ś w ię t s z e j P a n n y , p r z e d k tó r e j s t a tu ą ła s k a m i s ły n ą c ą w k o ś c ie le OO. B e r n a r d y n ó w n ie r a z s ię m o d liłe m . S a k r a m e n t b ie r z m o w a n ia o tr z y m a łe m w r o k u 1854 z r ą k b is k u p a F r a n c is z k a K s a w e r e g o W ie r z c h le js k ie g o . C h cą c u lż y ć r o d z ic o m d a w a łe m le k c j e s t u d e n to m , a to o t w o r z y ło m i w s t ę p d o k ilk u z n a c z n ie j s z y c h d o m ó w , g d z ie le p s z e g o n ie c o to n u n a b r a łe m . A le w k a w a le r a n ig d y s ię n ie b a w iłe m , z w ła s z c z a ż e m u s ia łe m z a w s z e w a lc z y ć z p e w n ą n ie ś m ia ło ś c ią , a d o t e g o w k la s ie s z ó s te j c h o r o w a łe m d łu ż e j n a fe b r ę . P o d c z a s w a k a c ji c z y t y w a łe m c ie k a w e Ż y w o ty św. M ęczenników , p r z e z k s. S k a r g ę n a p i s a n e 23, ja k o te ż n ie m ie c k ie d z ie ło Unsere Z e i t 24 p r z e d s ta w ia ją c e ż y w o i o b s z e r n ie h is to r ię r e w o lu c j i fr a n c u s k ie j i w o je n n a p o le o ń s k ic h , s k ą d z a p e w n e p o sz ła w ie lk a s y m p a tia d o F r a n c ji i p r z e s a d n a c z e ś ć d la N a p o le o n a I. D o p ie r o p ó ź n ie j p o z n a łe m , ż e b y ł o n s ła w n y m w o jo w n ik ie m , a le n ie b y ł w ie l im c z ło w ie k ie m . Z r e sz tą c z a s w a k a c y j n y p r z e p ę d z a łe m n a p o ło la m en tarzysta. Od 1893 r. a u striack i m in ister o św ia ty , nek au stria ck iej Izby P an ów . , K s. P io tr S k a r g a , Ż y w o ty S ta r e g o i N o w e g o K a za y d zie ń p r z e z c a ły ro k . P oznań 1700— 1702. iri ”Uj lsere ^ e i t ”, n iem ieck ie czasop ism o h istoryczn e, , u y czn y ^ d a w a n y przez R u d olfa G ottschalla, o ro ck h a u sa w L ip sk u w 1 . 1865— 1889. od 1899 r. czło T e s ta m e n tu na m iesięc zn ik e n nak ład em F. A. wie ry b i na wycieczkach do skał czarnorzeckich, czy do ru in odrzykońskich, a p arą razy byłem na odpuście w Krośnie, Kom borni i S ta re jw s i25. O dkąd po śm ierci ks. M ichała W esołowskie go 26 proboszczem korczyńskim został ks. A ntoni D ittric h 27 (rok 1854), baw iłem dosyć często na plebanii, bo ten troskliw y a zara zem w yborny i gościnny pasterz bardzo m ię polubił. W wyższych klasach korzystałem z tow arzystw a kleryków k o rczyńskich: A ndrzeja G oneta 2S, M ichała M arkiew icza (który potem w ystąpił z sem inarium , mieszczącego się wówczas w S tarej wTsi) i W ojciecha L iana, a ten ostatni w płynął na mnie, że po ukoń czeniu szóstej klasy w Rzeszowie starałem się o przyjęcie i zo stałem p rzy jęty do Sem inarium Duchownego w Przem yślu, by tam w sukni św ieckiej ukończyć gim nazjum 29. W seminarium duchownym w Przemyślu, 1858—1864 W sem inarium przem yskim przebyłem sześć lat: od roku 1858 do 1864, bo do ro k u 1861 przyjm ow ano także nie tylko kleryków , ale także studentów V II i V III klasy, z których atoli niew ielka była pociecha. R ektorem zakładu był w latach 1858 do 1860 ks. Franciszek Paw łow ski, człowiek uczony, ale alum nom zupełnie nieznany, bo jako scholastyk m iał do czynienia z zarządem szkół ludow ych w diecezji, a w chw ilach wolnych w ertow ał archiw a, by napisać żyw oty biskupów przem yskich, albo znowu układać kom entarz na psalm y 30. Ojcem duchow nym był do roku 1860 ks. Józef Jagielski, k a płan pobożny, ale stroniący zdała od m łodzieży i nie w yw ierający na nią żadnego w pływ u. Zarząd i k ieru n ek zakładu spoczywał na barkach ks. M arcina Skw ierczyńskiego 31, w roku 1859 w icerektora, a od roku 1860 rektora, k tó ry dla alum nów praw dziw ym był ojcem, bo zaspokajał chętnie w szystkie ich potrzeby i budził w nich 25 S taraw ieś, w ieś w pow . brzozow skim . -6 Ks. M ichał W e s o ł o w s k i , proboszcz k orczyń sk i w 1. 1823— 54. 27 K s. A n ton i D i t t r i c h , proboszcz k o rczy ń sk i w 1. 1854— 82. 28 Ks. A ndrzej G o n e t (1829— 1910), ur. w K orczynie k. K rosna, ś w ię cen ia k ap łań sk i otrzym ał 13 V I 1857 r. w P rzem y ślu . B y ł w ik a ry m w S ien ia w ie, R ym an o w ie, L eżajsku. U jeszo w ica ch i P rzew orsk u , oraz p roboszczem w N ow o sielca ch w 1. 1870— 1910. 29 J ózef S eb astian P e l c z a r V II i V III k la sę k o ń czy ł w tzw . m ałym sem in ariu m przem ysk im w 1. 1859— 60. Zob. k a ta lo g i m atu ryozn e przy gim n azju m p rzem ysk im z 1860 r. (Maturiatdttsprotokole un. 1860). 80 Ks. F ran ciszek P a w ł o w sk i, rek tor sem in ariu m p rzem ysk iego w 1. 1858— 1860 i autor prac: Premislia sacra, C racoviae 1869; Psałterz, czyli księga psalmów z przydatkiem pieśni biblijnych, t. 1—4, K ra k ó w 1872. 31 Ks. M arcin S k w i e r c z y ń s k i , w icerek to r sem in ariu m p rze m y sk ieg o w 1. 1858— 60, rektor w 1. 1860— 95. Z m arł 1 V 1895 r. z a m iło w a n ie ideału kapłańskiego. Dla m nie okazyw ał on aż do sw ojej śm ierci, a zm arł 1 kw ietnia roku 1895, serce iście m acie r z y ń s k ie , za co jako biskup w ystaw iłem m u pom nik w katedrze przem yskiej, podczas gdy jego pam ięć pozostanie mi zawsze dro gą. P refek tam i sem inarium byli zrazu dwaj młodzi i zdolni k a płani: ks. Ignacy Łobos 32, późniejszy biskup tarnow ski (zm. 1900) i ks. d r E dw ard S ch ed iw y 33, późniejszy proboszcz k ap itu ły (zm. 1898). S tan tegoż zakładu pod względem duchow nym był wcale nis ki i dopiero w następnych latach widocznie się podniósł. O pokie row aniu alum nów na drogę życia ascetycznego nie było naw et m owy i tylko Duch Ś w ięty w ew nątrz przem aw iał. W raz z 16 kolegam i uczęszczałem do VII klasy gim nazjum przem yskiego, które atoli stało niżej, aniżeli rzeszowskie, bo nie tylko w szystkie przedm ioty prócz religii i języka polskiego w y k ła dano po niem iecku, ale obciążano zbytecznie pam ięć uczniów. Mimo to przy Bożej pomocy otrzym ałem w VII i VIII klasie pierw sze m iejsce. D rugie m iejsce w V III klasie niezw ykłą pam ięcią i p il nością zdobył sobie L eonard P iętak 34, późniejszy m in ister dla G a licji (zm. 1909), rów nie p ilny i p raw y jak S tanisław M adejski w Rzeszowie. Tak więc na ław ach szkolnych siedziałem obok dwóch m inistrów i obydwóch jako biskup odprow adziłem do grobu. Z niektórym i kolegam i zadzierżgnąłem wówczas węzły ser decznej przyjaźni, k tó ra p rzetrw ała długie lata i poza ich grób się gać będzie. Podczas w akacji p ięterko domu rodzicielskiego w K or czynie było ogniskiem grom adzącym nieraz m iłych przyjaciół, m a jących tego samego ducha i podobne aspiracje, bo wszyscy posta now iliśm y iść na teologię. K iedy w roku 1859 w ybuchły we Wło szech rew olucje, któ re ojca św. P iusa IX pozbawiły znacznej częś ci posiadłości, m yśm y stali mocno przy Stolicy św. i nie dzieli liśm y tego powszechnego wówczas m arzenia, że G aribaldi dopo może do odbudow ania Polski. Byliśm y gorącym i p atriotam i, ale zarazem mieliśm y silne zasady katolickie i lepszy pogląd na ży cie ludzkie i pogląd św iata. W lipcu 1860 roku złożyłem egzam in dojrzałości dzięki Bożej pomocy z odznaczeniem i zaraz z k ilk u kolegam i pojechałem bud ką żydowską do Przew orska, a z Przew orska koleją do K rakow a, 1 RS9 as Isnacy Ł o b o s (1827—1900), bp sufragan przemyski w latach następnie ordynariusz tarnowski w 1. 1886— 1900, członek Galicyjskiego i asystent Tronu Papieskiego. j E ° w a rd S c h e d i w y , w y k ła d o w ca S i. T estam en tu w sem in a S d u ch ow n ym p rzem ysk im w 1. 1867— 78, jed n ocześn ie w icerek tor tegoż sem in ariu m w 1. 1867— 78. Z m arł 1 X 1898 r. rek+n n a r? P i ę t a k , prof. p raw a U n iw ersy tetu L w o w sk ieg o i jego W J oku 1893> p oseł do p arlam en tu w ied eń sk ieg o od roku 1899, w icep rezyd en t Izby P o selsk iej w 1. 1900— 07. by zwiedzić starą naszą stolicę, k tó ra zawsze serce m oje pociągała, w niej zaś uczcić relikw ie św iętych naszych patronów i groby n a szych królów . W jazd tryum falny odbyliśm y pieszo, w śród ulew nego deszczu, k tó ry nas dobrze zmoczył, bo w ręk u była laseczka a w kieszeni kilkanaście tylko reńskich. Z tej też przyczyny m iesz kaliśm y w jednej izbie skrom nego hoteliku na przeciw kościoła Sw. Józefa sypiając po dwóch n a jednym łóżku, przy czym su rd u t zastępow ał kołdrę a pięść poduszkę jako rzecz zbyteczną. Chodząc po kościołach, m uzeach, Bibliotece Jagiellońskiej itp., nie m arzy łem naw et, że za 17 lat przybędę tu jako profesor U niw ersytetu. Zwiedziwszy z pietyzm em kopiec Kościuszki a z ciekawością ko palnie w ielickie, przybyłem z T arnow a budką do Jasła, a z Jasła zaś piechotą do Korczyny. We w rześniu roku 1860 w stąpiłem na pierw szy rok teologii w P rzem yślu w raz z 14 innym i kolegam i. Z początku nie było w duszy jasno i pogodnie, bo nauka a szczególnie historia m iała dla m nie w ielki urok i ciągnęła m ię na inne pole pracy, ale w net zrozum iałem , jak w ielkim jest zaszczytem i niew ysłowionym szczęś ciem być kapłanem i już w tenczas zapisałem w swoim pam iętniczku: „Ideały ziem skie blednieją. Ideał życia widzę w poświę ceniu się a ideał poświęcenia w kapłaństw ie”. Iskra pow ołania rozdm uchana przez rekolekcje w zrasta przy łasce Bożej i rozża rza się płom ieniem w iary i miłości. Rzezie w W arszawie i prześla dow ania w ro k u 1861 rozpłom ieniają miłość ojczyzny i budzą go towość do ofiar. Zachęca mię pow ołanie kapłana-P olaka, a ideą przew odnią staje się dla m nie praca zbożna dla ludzi. M odlitw a i spowiedź przed nowym spirytualnym , ks. Ignacym Łobosem, oczyściła powołanie a na w yrobienie lepszego ducha w płynął niem ało ks. re k to r M arcin Skw ierczyński, k tó ry św iatłym słowem, swoim przykładem i dobrym i książkam i w skazyw ał mi praw dziw e tory. On też m nie i k ilku innych kolegów dał uczyć po fran cu sk u (rok 1861) płacąc za nas 15 złr miesięcznie. Dobrze rów nież działała miłość kolegów, pośród których odznaczali się H en ry k B alicki (zm. 1867), K arol K re m en to w sk i35 (zm. 1909), Franciszek M iklaszew ski 36, S tanisław Porębski (zm. 1863), Szczęs ny R udnicki i Franciszek W ojnar 37 (zm. 1897). Z nim i też prze85 K s. K arol K r e m e n t o w s k i (1839— 1909), ur. w G orlicach , św ięcen ia k ap ła ń sk ie otrzym ał w 1864 r. w P rzem y ślu , p rzez 33 la ta proboszcz w Ś w ięca n a ch , od 1901 r. k an on ik g rem ia ln y K ap itu ły p rze m y sk iej, serd eczn y p rzy ja ciel bpa P elczara. O bydw aj b y li m iło śn ik a m i i p ątn ik am i m ie jsc św ięty ch , g łó w n ie m aryjn ych . 56 K s. F ran ciszek M i k l a s z e w s k i , późniejszy wikary w L eża jsk u i proboszcz w S za rzy n ie w 1. 1864— 97. 97 K s. F ran ciszek W o j n a r , w ik a r y w W oju tyczach , n a stęp n ie w Sam b orze w 1. 1864— 97. pędziło się niejeden w ieczór na podniosłych rozm ow ach lub na pożytecznym czytaniu. Poniew aż nauka teologii nie robiła mi trudności, przeto odda łem się z zapałem pracom um ysłowym nadobow iązkow ym i nie mało dobrych wówczas dzieł przeczytałem . Profesoram i moimi byli w ciągu lat czterech księża: M azurkiew icz38, Schediwy, Gródec ki 39, P asz y ń sk i40, S m o leń sk i41, S to lf42, K ru k o w sk i43. P refek tam i zostali w ostatnich latach księża: Stolf i L ask o w sk i44. Co do faktów ważniejszych: [dnia] 21 października 1860 roku odbyła się instalacja biskupa A dam a Jasiń sk ie g o 45, następcy bisku pa F ranciszka K saw erego W ierzchlejskiego, k tó ry w tym że roku przeszedł na stolicę m etropolitalną lwowską. B iskupa Jasińskiego mimo zew nętrznej szorstkości pokochaliśm y w krótce jako p rzy ja ciela alum nów , a kiedy on 2 m arca 1862 u m arł we Lw ow ie na rak a w e w nętrznościach, pojechało nas tam kilku, by m ieniając się z alum nam i lw ow skim i zanieść na barkach jego zwłoki do grobu. 13 sierpnia 1861 podążyłem pieszo z Przem yśla na K alw arię Pacław ską 46, gdzie w idziałem „Pogrzeb M atki Bożej”, a 8 w rześ nia t.r. odbyłem pielgrzym kę do cudownego obrazu Najśw. P an n y M aryi w Leżajsku, gdzie podczas uroczystej sum y spełniałem funkcje subdiakona. W śród cierpień i w strząsień, jak ie w latach 1861—1864 prze chodził nieszczęśliwy nasz naród, rozogniła się i w sem inarium przem yskim miłość ojczyzny tak , że na nabożeństw ach p atrio ty cz nych śpiew aliśm y z zapałem „Boże coś Polskę” a n aw et urządzi liśm y niekrw aw ą zresztą rew olucję, bo zrzuciwszy przepisane re gulam inem cylindry, nasadziliśm y n a głowę konfederatki. Ju ż po drugim roku teologii, 29 sierpnia 1862, w ypow iedziałem na odpuście Pocieszenia Najśw . P an n y M aryi w K om borni pierw sze m oje kazanie ku czci Najśw. Panny, za którym poszły inne, Ks. Jan M a z u r k i e w i c z , w y k ła d o w ca d ogm atyki i teo lo g ii iu n d a m en ta ln ej w sem in ariu m d u ch ow n ym p rzem ysk im w 1. 1854— 73. t . Tolp a sz Gródecki, w y k ła d o w ca N ow ego T estam en tu w ty m że sem in ariu m w 1. 1852— 64. t . nn„ i s ' Ju lian P a s z y ń s k i , w y k ła d o w ca h istorii K ościoła i praw a K anonicznego w ty m że sem in ariu m w 1. 1856— 79 w ' F elik s Z agłoba S m o l e ń s k i , w y k ła d o w ca teo lo g ii m oraln ej w ty m że sem in a riu m w 1. 1862— 79. d n w o ł ' /Iiuhf ł , ,s ł 0 1f> Prefekt seminarium przemyskiego i wykła dowca katechetyki oraz metodyki w 1. 1861— 69. sem in ariu m w wykładowca teologii m oraln ej w tym że w 1 1860-^| ^ lin a ry L a skowski, p refek t sem in ariu m p rzem ysk iego « ? s * ń s k *> biskup przemyski w 1. 1860— 62. obrazu M a t t f o 3<i ^ Ska’ ok ' 14 k m - od P rzem yśla, sły n n a z cu d o w n eg o M atki B o sk ie], czczonego w d iecezji p rzem yskiej. bo proboszczowie sam i pchali m łodego klery k a na ambonę, a on się nie opierał. K iedy 22 stycznia 1863 roku w ybuchło pow stanie w K rólestw ie, postanow iłem z kilku kolegam i ofiarow ać swe życie za ojczyznę. Ale w strzym ał nas ks. re k to r Skw ierczyński tym prostym słowem w yrzeczonym do m nie 2 lutego 1863: „Moi drodzy, cóż zrobicie w pow staniu, kiedy żaden z was nie m iał dotąd karab in a w ręku? O fiara wasza pójdzie na m arne. Tymczasem pracując całe życie po Bożemu, przysłużycie się najlepiej ojczyźnie”. O graniczyliśm y się na tym , że daw aliśm y na pow stanie naszą bieliznę i co kto m iał grosza, a czasem przechow yw aliśm y w na szych izbach powstańców. Jed en tylko z kolegów, Józef Sztaba, poszedł do obozu, bo dał słowo K om itetow i Przem yskiem u i zginął zaraz 21 m arca 1863 roku pod Krzeszow ą H utą 47. W tym że m ie siącu, 4 m arca, zm arł w sem inarium na suchoty mój kolega S ta nisław P orębski, w ielkie rokujący nadzieje. N astępnej nocy ukazał m i się we śnie, a ściskając m ię z radością zawołał: „Józuś, bo tak m nie koledzy nazyw ali, ciesz się — życie wieczne jest p ra w d ą”. 6—8 w rześnia roku 1863 byłem w Rzeszowie, gdzie w kościele OO. B ernardynów obchodzono uroczyście setną rocznicę konse k ra cji cudow nej statu y Najśw. P anny M aryi. Tu służyłem do su m y i nieszporów ks. arcybiskupow i W ierzchlejskiem u i biskupow i nom inatow i przem yskiem u A ntoniem u Józefow i M onastyrskiem u 4S. Gorące kazania n a tle patriotycznym w strząsały sercam i inteligencji, za to pośród ludu wówczas jeszcze zimnego dla oj czyzny, słychać było skargę: „Teraz już nie ma kazań dla chłopa. Ciągle m ówią o Polsce, a mało o P anu Jezusie”. 8 gru d n ia 1863 odbyła się w P rzem yślu nad er okazała in stala cja biskupa Antoniego Józefa M onastyrskiego. Był to człowiek dobry, ale bez w ybitnych zdolności i bez większej energii, a do tego już spracow any; toteż ra z tylko odpraw ił w izytację kano niczną (r. 1867), a um arł w Rzym ie podczas soboru (17 grudnia 1869). Jem u to, im ieniem alum nów , składałem życzenia w mowie łacińskiej (13 czerwca 1864) i z rą k jego otrzym ałem święcenia. W k w ietn iu 1864 jeździłem do Korczyny, by odwiedzić ciężko chorego ojca. Sm utne to były czasy, bo po upadku pow stania rząd au striack i ogłosił w G alicji stan oblężenia, tak że w każdej p ra wie wsi trzeba się było legitym ow ać przepustką rządow ą przed w a rtą chłopską. K lęski straszne sprow adziły w ielkie przygnębie47 K rzeszow a H uta, m ia steczk o w pow . b iłgorajsk im . 48 K s. J ó zef M o n a s t y r s k i , bp p rzem y sk i w 1. 1863— 69, ur. w S ta n isła w o w ie 1803 r., stu d ia teo lo g icz n e u k oń czył w W iedniu, prof. U n iw e r sy te tu L w o w sk ieg o , w icerek to r sem in ariu m d u ch ow n ego w e L w o w ie, k an on ik K a p itu ły lw o w sk iej, w 1863 r. p rek on izow an y b isk u pem przem ysk im . Z m arł w drodze na Sobór W atyk ań sk i I 17 X II 1869 r. 5. C udow ny obraz M atki B osk iej w bazylice OO. B ern ard y n ów w L eżajsku K R O T K A K R O N IK A M O JE G O Ż Y C IA <; J U / / * ', - . •• • « / < 7 '-■ * ' y " “ / 71 ™ / , i 'S / . #■ v '-'*’ •#> l '„ v ^ V v .^ V ^ S .-> c /> . / ^ / /****• 0$++*.* • / J *f • //? A 'y », „' Llnr -vy~r? <t - f t - ^ s * < , „ i4 * •** f _ > o- -t v~i» ™ 33 n ie ducha; za to ludzie w ięcej garn ęli się do kościołów, a zwłasz cza podczas nabożeństw a m ajowego w latach 1861— 1864 goręcej się m odlili do Królowej K orony Polskiej, k tó ry to ty tu ł wówczas w katedrze przem yskiej przyw róciliśm y. Przyznać atoli trzeba, że u niektórych osób z klasy w ykształconej pobożność m iała moc ne zabarw ienie patriotyczne, toteż potem się ulotniła, ustępując m iejsca oziębłości. Rok czw arty upłynął w śród p racy duchow nej i przygotow ania się do święceń wyższych, k tó re za łaską Bożą w trzy niedziele lipca to jest 3, 10 i 17 1864 otrzym ałem . W zruszenie m oje było w ielkie, kiedy 17 lipca przed p rezb iteriatem leżałem krzyżem u stóp ołtarza z ośmioma a innym i kolegam i, zwłaszcza że na m nie patrzył mój stary ojciec rzew ne łzy w ylew ając. N azwiska tych kolegów są: Tomasz Gliwa (zm. 1901), Józef Godek (zm. 1913), K a rol K rem entow ski (zm. 1909), F ranciszek M iklaszew ski, Szczęsny Rudnicki, Paw eł Sapecki, Alojzy Sw iętnicki (zm. 1890), Salezy W ojnar (zm. 1897). A/ ?'J W Samborze na posadzie wikarego, 1864—1865 ,j; „ * c ^ S _ f; »o> fV / r t V » '■ ■ - ■ -/* ■ ' * / - ' /v y # s / / < - o V* v 4 i,\« « / <** * a sP ^y «.<*•*# J < '< ? ć ^ w f r fr m ? . $ L y «* * . * •" * * £ ” • / / * *"**♦*«* ; J ~ 4 j ~ f tr & m r^ ^ > J • vf-r~ ».->!-, ■ / ł <jf ", ***'j ^ / T.-T.* ^ 7"7 * # J Jt/V - *-»-Ł^' i / "f r> s& f*r <K.+i.-*t~m ^ .* f - ♦—*■<; «/>'*' • i/' kJ <■ s& n & n . „w 1 ? ~ £ > St • * ■ '^ 7 • - « * -r*** •£~/v/ €- *t , u Vb ♦" >» +>-** § " >' ^T , « » / i/W » /-^ o X ****-«/ ■& f ^ / * 1 / ' : 6. P ierw sza karta „K rótkiej k ron ik i m ojego ży c ia ” Uroczystą bardzo była pierw sza msza św., k tó rą odpraw iłem 24 lipca 1864 w Korczynie. Dwa dni przed tym m atka m oja, k tó ra od mojego dzieciństw a m odliła się gorąco, abym został kapłanem , w skutek w ysileń przed prym icjam i ciężko zachorow ała, ale Bóg dobry podźw ignął ją w o statniej chw ili. Rano w sam dzień niebo się rozpłakało, ale o 10, gdy m ię m iano prow adzić z plebanii do kościoła w śród orszaku 12 dziew cząt ubranych biało i niosących lilie w ręk u (co było pom ysłem ks. dziekana F r. Serafina), ukazało się słońce, tak że pierw szy mój k atecheta, ks. J a n D ornw ald, mógł z ganku dzw onnicy powiedzieć kazanie. Po sum ie i procesji z Najśw. S akram entem ściskałem głowy księżom, rodzicom, fa m ilii i licznej rzeszy rodaków , a po obiedzie pod nam iotem (który ks. proboszcz A ntoni D ittrich na dziedzińcu plebanii kazał w y sta wić) napełnił się dom rodzicielski licznym zastępem gości, bo sta rym zw yczajem spraw iono m i huczne wesele, n a którym nie brakło w iw atów (aż dw ie beczki w ina ojciec z W ęgier sprowadził), ban kietu, m uzyki, tańców (w k tórych rozum ie się, nie b rałem udziału) i huku moździerzy. Ściskałem także głowy w K rośnie jako cele brans na odpuście 2 sierpnia w kościele OO Kapucynów. W następnych dniach spow iadałem po kilka godzin dziennie dusze pobożne garnące się chętnie do młodego kapłana, w nie dziele zaś i święto W niebowzięcia p raw iłem kazania. Odwiedziwszy księży proboszczów w okolicy w yjechałem 18 sierpnia na pierw a YV rkpsie mylnie: d ziew ięciom a. szą stację do Sam bora, a że wówczas powódź w iele mostów pozry w ała, przez to ta podróż zabrała mi praw ie dwa dni. W Sam borze pasterzem był wówczas ks. Ja n P aw eł J e d liń s k i49, kanonik honorowy, w ychow any w zasadach józefińskich, ale chęt nie patrzący na p racę swoich trzech w ikarych (ur, 1790, zm. 1877), kolegam i moimi byli: ks. Józef G ru szczy ń sk i50 (zm. 1896) i ks. Stanisław K lo czkow ski51 (zm. 1882), gorliw i i serdeczni kapłani, toteż pożycie z nim i było jak najlepsze. P arafia sam borska należała do najliczniejszych, bo m iała wów czas 12 000 dusz cisnących się chętnie do kościoła i sakram entów św., zwłaszcza że w śród nich k w itn ął Żywy Różaniec (przeszło 150 róż), a że do tego trzeba było zaopatryw ać dwa szpitale 52 (drugi dla załogi w ojskowej), chodzić do więźniów i jeździć do kilku szkół, więc nic dziwnego, że n adm iar pracy przygniatał nasze barki i w lecie 1865 roku ks. K loczkowskiem u i m nie chorobę sprowadził. Gorliwość, serdeczność i wym owa zjednały m łodym kapłanom w ielki m ir w p arafii, a sfery w ykształcone wciągały ich siłą do życia tow arzyskiego, tak że trzeba było bronić się przed rozpro szeniem ducha. M usiałem też stać dobrze na straży, bo niejedna m łoda kobieta wdzięczna za d ary duchow e była gotową rzucić mi swe serce pod nogi, ale ja żadnej z tych ofiar nie przyjąłem w ie dząc, że serca należą tylko do Boga. Tym też więcej tęskniłem za życiem w ew nętrznym i nauką duchow ną. W praw dzie ks. re k to r Skw ierczyński zapowiedział mi, że pójdę w krótce na wyższe studia do W iednia, ale zakład tam tejszy, w któ ry m wówczas baw ił ks. Ja k u b Glazer, nie przypadał mi do sm aku. Mnie ciągnęło M iasto Wieczne z jego świętościam i i zakładam i teologicznym i, bo jeszcze jako alum n m arzyłem o tym , by kiedyś zwiedzić Rzym i Ziem ię Św iętą, a naw et w tym celu zacząłem się uczyć po w łosku (r. 1863). Toteż kiedy po w ypow ie dzeniu w szystkich nauk m ajow ych (o L itanii L oretańskiej) potrze bowałem w ypoczynku i w yjechałem na k ró tk i czas do Korczyny, w stąpiłem w P rzem yślu do ks. Skw ierczyńskiego i do ks. Igna cego Łobosa, k tó ry jako sp iry tu aln y sem inarium kierow ał przez p arę la t m oją duszą i życzliwie m ię popierał, by ich prosić o uła4g K s. P a w e ł J e d l i ń s k i , w 1. 1790— 1877 k an on ik h on o ro w y p rze m y sk i i prob oszcz sam borski. 60 Ks. J ó zef G r u s z c z y ń s k i , w ik a r y w Sam borze w 1. 1858— 72, n a stęp n ie proboszcz w S trza łk ow ica ch w 1. 1873— 94. 51 K s. S ta n isła w K l o c z k o w s k i , p ó źn iejszy proboszcz w D y n o w ie w latach 1871— 82. 52 K on iec te k stu A u to b io g r a fii. 55 Ks. P io tr S e m e n e n k o (1813— 1886), jed en z za ło ży c ie li i gen era ł zm a rtw ych w stań ców . W 1831 r. em ig ro w a ł do F ran cji, n a stęp n ie osiadł w R zym ie. W 1841 r. otrzym ał św ię c en ia k ap łań sk ie. A utor szereg u roz p raw polem iczn ych , r elig ijn y ch i filo zo ficzn y ch . tw ienie mi podróży do Rzymu. Pisałem w tym celu po dw akroć do o P iotra Sem enenki 53 z K ongregacji Z m artw ychw stańców 54f który dla zbierania składek był w jesieni r. 1865 w G alicji i dnia 12 listopada, kiedyśm y w Sam borze obchodzili uroczyście sekundacje ks. kanonika Jedlińskiego, otrzym ałem od niego odpowiedź, że mi o fiaruje jedną z b u rs zebranych przez księżnę Zofię z hr. B ranickich O descalchi55. Jad ąc ponownie do Korczyny, by dać ślub siostrze m ojej, Kasi, w yjednałem sobie pozw olenie od ks. biskupa, a wróciwszy do Sam bora począłem się zbierać do drogi. Teraz pam iętniczek, spisany daw niej: 3 grudnia 1865. Niedziela. O statnie kazanie o „Łazarzu-człow ieku”. Pożegnanie z poczciwym i owieczkami. Obiad w gronie „przyjaciół księży”, potem jadę do Jasia Mięsowicza; wieczór ostatni spędzam u zacnych Paw łów Jedlińskich z kolegam i i Szczęsnym R udnickim 1*. 4 grudnia. Poniedziałek. Vale Samboria! W uroczystość św. B arb ary um iłow anej p atro n k i sam borskiego ludu ostatnią mszę św. odpraw iam z w ielkim w zruszeniem , które jeszcze ks. S tanisław Kloczkowski gorącym przem ów ieniem po tęguje. Po mszy ciche, ale głębokie pożegnanie z ludem , z ks. kanonikiem , kolegam i. O 10 opuszczam drogi mi kościół i lud złoty, w śród pom ieszanych w rażeń sm utku, tęsknoty, nadziei. Towarzyszy m i Ja ś Mięsowicz do Przem yśla, a ks. Józef G ru szczyński do W o ju ty cz56c. U zacnego dziekana ks. Oleksińskiego łzawe rozstanie się z drogim kolegą. O 9 w ieczorem staję w P rze myślu u drogiego o. re k to ra Skwierczyńskiego. b Następne dwa wyrazy wykreślone. c Następnych dziesięć wyrazów wykreślonych, nieczytelnych. 54 Z grom ad zen ie Z m a rtw y ch w sta n ia P an a N aszego Jezu sa C hrustusa (C ongregatio R esu rrection is — CR) p ow stało w śród em igracji p olsk iej w P aryżu w 1836 r., za tw ierd zon e w 1888 r. Z ałożycielam i b yli: B ogdan Jasiń sk i, P io tr S em en en k o i H ieron im K ajsiew icz. C elem zgrom adzenia w m y śl w ła sn y c h k o n sty tu cji zak on n ych b yło k szta łcen ie rodzim ego Kleru dla em ig ra cji p o lsk iej. D om gen era ln y zm a rtw y ch w sta ń có w zn aj duje się w R zym ie. _ 55 Z ofia O d e s c a l c h i , z dom u B ran ick a (1821— 1886), córka hr. W ład ysław a i R óży z hr. P otock ich . W 1841 r. w y sz ła za m ąż za ks. Don L ivio O descalchi. Ja k o k siężn a b y ła dobrze znana w k o ła ch rzym skich , p a p ież P iu s IX , k tó ry znał ją osob iście, w y so ce ją sob ie cen ił. P a ła c O descalchi, zn ajd u jący się w p ob liżu P ia zza V enezia, b y ł n iety lk o je d "m z cen tra ln y ch p u n k tów zebrań ó w czesn ej arystok racji, ale g łó w ym ośrod k iem P o lo n ii rzym sk iej, którą często k siężn a w sp ierała w ła s n ym groszem . W ojutycze, w ie ś w pow . sam borskim . 5 grudnia. W torek. W izyty pożegnalne u księży kanoników i profesorów , którzy m nie serdecznie błogosław ią n a drogę i sło wem i czynem (ks. Hoppe 3 napoi., re k to r 35 fl.). O godzinie 4 odjeżdżam w strony rodzinne. Pom ogła m i rów nież h rab in a Se w ery n a B adeniow a, św iątobliw a m atrona, z k tó rą nieraz w Bisk o w icach 57 rozm ow y duchow ne prow adziłem , dając 100 złr na msze św. 6 grudnia. Środa. W ieczorem staję znow u w dom u pow itany płaczem m atki. 8 g rudnia. R oraty — w konfesjonale — w domu. Z am iast ks. P uchalika 53 dostał się K orczynie ks. P a n to ł59. 9 grudnia. W K rośnie u kapucynów po zdrowie duszy, u ks. W odzińskiego, Dymnickiego, Św iętnickich. Wieczorem przyjeżdża ks. P uchalik, potem u Rózi i Mięsowiczów. 10 grudnia. Niedziela. Żegnam cię Korczyno! Po ro ratach zbieram się i jadę w tow arzystw ie całej rodziny do O drzykonia. Pożegnawszy ks. Szym ona S e ra fin a 60 idziem y wszyscy nad brzegi W isłoka, a tam ostatnie rozstanie. Oni w ra cają płacząc, ja z ojcem puszczam się w imię Boże w św iat daleki. Nocleg w B rz o stk u 61, pogadanka poufna z p. G niew o szem z K lim k ó w k i62. 11 grudnia. Poniedziałek. Rano zaw ierucha z śniegiem . Z bie dą w leczem y się naprzód, aż wreszcie o godzinie 2 żegnam ojca i w T arnow ie siadam na kolej. P ogadanka z W ęgrem i Czechem. Noc w wagonie. 12 grudnia. W torek. Rano o 6 staję w stolicy cesarstw a. Omni busem jad ę do m iasta, w yszukuję ks. G lazera i resztę braci pol skiej. Po serdecznej rozmow ie i zw iedzeniu tum u św. Szczepana, idę do nuncjusza apostolskiego arcybiskupa Falcinellego fi3, który m nie p rzy jm u je z w ielką, naw et dziw ną uprzejm ością. Ściska, całuje, błogosławi, pow tarzając ciągle: V ivat, viva t bonus filius qui pergit Romam. Po południu idzie cała Polonia n a Siidbahnhof na piwko. Nocleg w hotelu M atschakerhof. 13 grudnia. Pożegnawszy w spółbraci siadam o godzinie 10 na kolej. Podróż czarująco piękna. N aprzód przez urodzajną i schlud ną A ustrię, potem przez w spaniały Sem m ering. W ielkie w rażenie w duszy na w idok cudów przyrody i um ysłu ludzkiego. Towa rzystw o w w agonie gw arliw e. Noc znowu w wagonie. 14 grudnia. Z rana pierw szy w zrok pada na m orze u stóp n a szych m ajestatycznie falujące. Śniadanie w N abrezynie — oko lica zrazu dzika powoli staje się zam ieszkałą i bogatą w różne widoki. Słońce żarem piecze, choć z dala góry śniegiem bieleją. P ogadanka z żołnierzam i i lekcja włoskiego języka. O 3,30 staję w M estre, a stam tąd po moście m ilow ym przez laguny jad ę do W enecji. Gondolą, om nibusem przybijam na plac św. M arka i rozkładam się w hotelu niem ieckim „B auer”, N ająw szy cicerona 64 z w ielką biedą w yszukuję zacnego dra Pacław skiego, ro daka sam borskiego, i z nim oglądam nieco przy zm ierzchu m iasto. 15 grudnia. Piątek. Rano w raz z ciceronem zwiedzam kościół Św. M arka (mozaiki — nabożeństw o włoskie), kilka innych ko ściołów, galerię obrazów, w spinam się na szczyt wieży, przecha dzam się nad morzem i po południu o 4 gondolą w racam na dworzec, aby się puścić drogą do Padw y. P rzyjeżdżam tam nocą i staję w hotelu „Stella d ’O ro”. Z araz z ciceronem idę do kościoła Św. A ntoniego, by prosić o pozw olenie do mszy św. 16 Sobota. Ju ż o świcie staję przy kościele, spotykam jakiegoś księdza z sem inarium , k tó ry mi drogę ułatw ia. P rzy pomocy Niemca, zakonnika, odpraw iam na grobie św. P atro n a pierw szą mszę św. w podróży. K u w ielkiej pociesze m ojej na in ten cję cier piącej duszy, A. T k .65. Po czym o godzinie 8 dyliżansem od jeżdżam k u granicy. O 3 staję w Pontelagoscuro i przepraw iam się przez Po. Nieszczęsna dogana 66. F ijak rem dostaję się do F err a r y> gdzie sm utnym trafem gubię jedną część brew iarza. Po długim czekaniu siadam na kolej i staję na nocleg w Bolonii. 17 Niedziela. Rano o godzinie 6,30 odpraw iam mszę św. w ko ściele OO. C elestynów 67, gdzie słucham włoskiego kazania. Po czym o 9 koleją przerzynam śliczną okolicę A penin w śród zie lonego pasm a gór i 20 tunelów . O biad w Pistoi. W ieczorem przy jeżdżam do Livorno. A w antura z fijakrem , k tó ry m nie chw yta za płaszcz. Pogrzeb włoski w nocy. 18 Poniedziałek. Rano o 10 wyjeżdżam koleją do N unziatelli ponad brzegiem m orza okolicą dziką i bagnistą. W N unziatelli po obiedzie siadam na diligenzę aż na drugim piętrze. Rozgawor z Irlandczykiem . Znowu dogana, gdzie nas okadzają chlorem . 57 B isk o w ice, w ie ś w pow . sam b orsk im . 58 K s. F e lik s P u c h a l i k , w ik a ry w K o rczy n ie w 1. 1863— 66. 58 Ks. Jan P a n t o ł , w ik a r y w K o rczy n ie w 1. 1867— 70. 60 Ks. S zym on S e r a f i n , proboszcz w O drzykoniu w 1. 1829—71. 81 B rzostek , m iasteczk o w p ow . jasielsk m . 82 K lim k ów k a, w ie ś w pow . san ock im . M M ariano F a l c i n e l l i - A n t o n a c c i, arcbp a teń sk i, n u n cju sz w la ta ch 1864— 74. 84 ciceron — p rzew odnik 60 Osoba n ie zid en ty fik ow an a. 88 dogana — la d o gana, urząd celn y , kom ora celna. C elesty n i (B racia M niejsi), odłam m in orytów , od zn aczający się su row szą regu łą niż m in oryci. N azw a C elestyni w y w o d zi się od pap ieża eiesty n a V, k tó ry w y ją ł ich spod ju ry sd y k cji p rzełożonych m in orytów , n azw ę U bogich B raci św . F ran ciszk a lu b P u ste ln ik ó w C e- W C iv itav e cch i68 aw an tu ra z usłużnym Włochem. Nocleg w „O rlan d o ”. 19 w torek. Haec dies jecit Dominus. Zwiedziwszy port w Civitavecchii, siadam raz ostatni na ko lej o godzinie 7. Pogadanka z księdzem włoskim. O godzinie 10 ukazują się kopuły i wieżyce W iecznego M iasta, k tó re z nie zm ierną w itam radością. O m nibusem dostaję się do Św. K laudiu sza, ale bez k u fra, k tó ry dopiero w kilka dni otrzym ałem . A więc spełniły się m oje gorące życzenia, aby tylko na chw ałę Bożą i z pożytkiem dusz. Z br. Feliksem Z w iartow skim dostaję się do via P aolina i zastaję o. P io tra przy ołtarzu. P ow itanie gorące z K arolem Zellerem , serdeczne przyjęcie u o. P iotra. Poznaję innych kolegów: W ładysław a Cichowicza, bohatera dyppolskieg o 69, Jan a R adziejew skiego70 z Poznańskiego i Józefa D ąbrow skiego 71, byłego w ojaka polskiego z 1863 [roku] z W arszawy. Po obiedzie przechadzka po Rzymie: na schodach P iła to w y c h 72, w L ateran ie i w M aria M aggiore. Nocleg na via Paolina. 20 Środa. 21 Czwartek. Zwiedzam Rzym w przelocie. W ko ściele Sw. P io tra, u w ikariusza apostolskiego po pagelli. 23 grudnia. Sobota. Wilia. Piszę list do rodziców i do Sam borskich księży. Wieczór w ieczerza wspólna w gronie księży zm artw ychw stańców , do których należą: o. P io tr Sem enenko, ks. Ju lian F e liń s k i73, o. B a rz y ń sk i74, o. B ak an o w sk i75, b ra t R afał 08 C ivitavecch ia , g łó w n e m ia sto p o rto w e ó w czesn ego p a ń stw a k o ś cieln ego. 69 Ks. W ład ysław C i c h o w i c z , p ó źn iejszy proboszcz łódzki. B o h ater w zrozum ieniu u czestn ik , lu b też ok reślen ie u ży te iron iczn ie. W ła d y sła w C ichow icz jak o p o d w ła d n y p ru sk i b rał u d ział w w o jn ie p ru sk o d u ńskiej, zakończonej 18 V 1864 r. p rzerw a n iem du ń sk ich szań ców ob ronn ych w D iippel. 70 Ks. Jan R a d z i e j e w s k i , p ó źn iejszy rektor k ościoła Ś w . W oj ciecha w C hicago Ills. 71 Ks. Józef D ą b r o w s k i (1842— 1903), za ło ży c iel S em in ariu m P o l sk iego w O rchard L ak ę w St. Zj. Po p o w sta n iu 1863 r., w k tó ry m brał czyn n y udział, rozpoczął stu d ia m a tem a ty czn e w L u cern ie i B er nie, n a stęp n ie w stą p ił do K olegiu m P o lsk ieg o w R zym ie. Tu w 1869 r. otrzym ał św ięcen ia k ap ła ń sk ie. M isjon arz St. Zj., proboszcz w P olan d C orner, zm arł 15 II 1903 r. 72 S cala S an cta, n azw a sch o d ó w liczą cy ch 28 sto p n i z b ia łeg o m a r m uru, zn ajd u jących się w k a p licy S an cta San ctoru m w R zym ie. W e dług tra d y cji są to sch od y, po k tó ry ch szed ł P an Jezus do P iła ta podczas sw ej m ęk i. D o R zym u sp row ad ziła je św . H elen a za zgodą papieża S y lw estra I. P a p ież S y k stu s V w 1589 r. u m ieścił je w osob nej k a p licy S an cta San ctoru m n a p rzeciw b a zy lik i latera n eń sk iej, gdzie znajd ują się po dzień dzisiejszy. 73 Ks. J u lian F e l i ń s k i , b rat S zczęsn ego F eliń sk ieg o arcbpa w a r szaw sk iego. 74 Ks. M ichał B a r z y ń s k i (1838.—1899), m isjon arz i d ziałacz n a rod ow y w śród P o la k ó w w St. Zj. 75 Ks. A d o lf B a k a n o w s k i (1840— 1916). Ś w ięcen ia k a p ła ń sk ie diakon dalej bracia: W alerian, K onstanty, Giuseppino, A leksan der Feliks, Ja n i inni. Tudzież ks. K rech o w ieck i76 (viceregens), klerycy z Poznańskiego, ksiądz z K anady itd. 24 grudnia. Po południu u Sw. P io tra na nieszporach. Kolędy. 25 grudnia. Poniedziałek. Boże Narodzenie. Mszę św. m am w kościele PP. Filipinek 77, potem idziem y do Sw. P iotra. Kościół praw ie pełny. Ojciec św. Pius IX, starzec, tw arzy pogodnej, aniel skiej, postaw y w zniosłej, głosu dźwięcznego sam celebruje. W ko ściele gw ar i śmiechy, tylko oczy pracują. Pius IX w w ielkiej jest czci u rzym skiego lu d u i nie dziw, bo życie jego jest św ięte, a na każdej ulicy widać ślady jego hojności. O pow iadają o nim kilka cudów (uzdrowił księżną Odescalchi B ranicką), m iała się mu objawić Najśw. P anna i obiecać zw ycięstwo wrogów. On sam jakby przepowiedział, że w krótce nastan ą czasy ciemności i trium fu dla Kościoła. Potem zwoła koncylium , a potem zaśpie wają mu Reąuiem . O ile w tym praw dy — przyszłość okaże. Po południu zwiedzam y żłóbki jak: A ra Coeli, gdzie dzieciaki p ra wią kazania. W A ra Coeli kosztowne Bam bino, bo [wyłożono na] nie 12 000 skudów , słynie jako cudow ne (powieść o pani, k tó ra je skradła). 26 grudnia. Św. Szczepan. O dpraw iw szy mszę św. u Sw. K lau diusza, idę z kolegam i do S. Stephano Rotondo, gdzie celebruje kardynał, asystuje Collegium Germ anicum . 28 grudnia. Zaczynam nieco czytać z dogm atyki; na winnicy. 29 grudnia. Piszę list do zacnych p. Turków ; w kościele Św. Jana Lateraneńskiego. 31 grudnia. Niedziela. Ś w ietne nabożeństwo w Al Gesu. Sam ojciec św. przyjeżdża w poszóstnej karecie w śród orszaku gw ardii w itany okrzykam i licznych tłum ów . Rok P ański 1866 Jakaż dziwna zmiana! Z w ikariusza obwodowego m iasta, spo w iednika i kaznodziei — skrom ny kleryk. Zdaje się jakoby 5 lat życia było snem tylko i znow u w rócił się pierw szy rok teologii. otrzym ał w 1863 r. P o k lęsce p o w sta n ia sty czn io w eg o u szed ł za g ra nicę, w 1864 r. w stą p ił w R zym ie do zm a rtw ych w stań ców . D o roku 1880 p racow ał w śró d em igracji p olsk iej, w 1880 r. p ow rócił do kraju. '6 Ks. A n ton i K r e c h o w i e c k i (1838— 1898), prof. sem in ariu m d u ch ow n ego w Ż ytom ierzu, rektor K olegiu m P o lsk ieg o w R zym ie. Po pow rocie do G alicji za słyn ął jako kaznod zieja w e L w o w ie, n astęp n ie w W iedniu przy k o ściele Ś w . R up rechta. P o n o w n ie w raca do kraju J .w 1. 1891— 98 działa jak o proboszcz w Z ałosieczu (pow . k rzem ie niecki). „! F ilip in k i — k on gregacja n ie w ia st założona przez bogatego k upca sie n y , p en iten ta św . F ilip a z N eri, jako w yraz czci i w d zięczn ości cp? te Soż św ięteg o , zatw ierd zon a przez B en ed yk ta X V w 1744 r. Jej em ■Je st w y ch o w y w a n ie ubogich dziew cząt. 2 stycznia. W torek. Pierw szy raz w Collegium Rom anum . Sala ogrom na a w niej z całego św iata młodzież duchow na, bo i A m erykanie i M urzyn jeden, razem do 300. W ykładają szcze gólnie dogm atykę polemiczną, k tó ra jest jakoby królow ą nauk. Profesorzy jezuici, m iędzy innym i: o. C ardella 78 odznaczający się jasnym i przystępnym w ykładem i o. F ranzelin 79, głęboki filozof i teolog niem iecki, tylko nieco za ścisły i ciemny. M oralną daje dow cipny eksadw okat o. B a lle rin i80 często w śród ogrom nego śm iechu, inne przedm ioty są podrzędne. Pism o św. tłum aczy sław ny, ale nieco słaby i sta ry o. P atrici. Po długich debatach i za zezw oleniem o. p refekta P e rr o n e 81 pozwolono m i chodzić tylko dwa roki na dogm atykę i w tym roku zdawać egzamin. 6 stycznia. O dpraw iw szy mszę św. u pp. filipinek idę do Sekstyńskiej Kaplicy, gdzie ojciec św. słucha mszy m ianej przez k ard y n ała biskupa Palirego. Obrzęd w spaniały, każe przełożony serw itów 82 po łacinie. Poniew aż resta u rac ja przyszłego Kolegium Polskiego bardzo powoli postępuje, m usim y więc m ieszkać obok M arii M aggiore bez opieki, bez książek, nieczynnie. Stąd niedo godności różne, niesm ak, obaw y o przyszłość, co jednak o. P io tr łagodzi. 13 stycznia. W kościele S. A ndrea della Valle. Ojciec P io tr ma o statn i z kolei kazanie polskie, w ym ow ne i gorące o potrze bach teraźniejszych i odrodzeniu narodu przez w iarę, nadzieję i miłość. 14 stycznia. W P ropagandzie Accademia Polyglotta w 30 róż nych językach, przy tym śpiewy. 78 Ks. W alerian C a r d e l l a TJ, prof. filo z o fii w K o leg iu m R zym sk im w 1. 1853— 58, oraz te o lo g ii dcfem atycznej w 1. 1861— 68, zaś w 1. 1868— 72 rek tor w sp ó łp ra co w n ik ó w czasop ism a „C iv ilta C attolic a ”, w 1. 1872— 76 rek tor K o leg iu m R zym sk iego, a n a stęp n ie U n iw e r sy tetu G regoriań sk iego, autor szeregu p rac z d zied zin y filo z o fii i te o logii, zm arł w R zym ie w 1891 r. 79 Ks. Jan C hrzciciel F r a n z e l i n TJ, w 1834 r. w stą p ił do zakonu. P o uk oń czen iu stu d ió w teo lo g iczn y ch w K o leg iu m R zym sk im w y k ła d a ł w nim ję z y k i w sch o d n ie, w 1857 r. ob jął k a ted rę d o gm atyk i w tym że U n iw ersy tecie. W rok u 1876 został k ard yn ałem , człon ek szeregu k o n gregacji rzym sk ich , autor w ie lu d zieł teo lo g iczn y ch . 80 Ks. F ran ciszek B a l l e r i n i T J (1805— 1874). Jako k ap łan w stą p ił w roku 1834 do TJ, autor szereg u prac. 81 Ks. Jan P e r r o n e TJ (1794— 1876). Jako k ap łan w stą p ił w ro k u 1815 do TJ, prof. teo lo g ii d ogm atyczn ej w R zym ie. C ieszy ł się w ielk im p ow ażan iem ze stro n y p ap ieża G rzegorza X V I, P iu sa IX i L eon a X III, k an d yd at do g o d n o ści k a rd y n a lsk iej, k tórej n ie p rzyjął, autor szeregu dzieł teo lo g iczn y ch . 82 S erw ici — zakon założon y w 1255 r. przez sied m iu p a try cju szy flo ren ck ich , zatw ierd zo n y 26 V 1255 r. p rzez A lek sa n d ra IV, a osta teczn ie p rzez B en ed y k ta X V w 1304 r. Ich celem b y ła cześć M atki B ożej B olesn ej poprzez m o d litw ę, ro zm y śla n ia i u m artw ien ie. Yi_ig Śliczne nabożeństw o w kościele A ndrea delle F ra tte na p a m ią tk ę naw rócenia się A lfonsa [z] R atysbony 33. 18 Czw artek. P rodukcja w okalna ab. L is z ta 84 w A ra Coeli „ M a ter s p e c io s a ” . 20. Sobota. W kościele Sw. Agnieszki. Piazza Navona. O dbie ram z w ielką pociechą list ks. proboszcza D ittricha. Tęsknota za ojczyzną i pracą parafialną. Pod względem politycznym niepo dległość ojca św. polega na 10 000 bagnetów francuskich, k tó re bronią bram m iasta i placów publicznych. Z ew nątrz w górach uw ijają się b ry g a n c i85, w ew n ątrz niby spokój, lecz w ypadki szty letow ań nie są rzadkie. A w an tu ra kuzyna księżnej Odescalchi. 21. Niedziela. W kościele Sw. Agnieszki za m iastem . 24 stycznia. O dbieram list od L udw ika Balickiego z prośbą, bym się dowiedział o losie b rata, H enryka. Tenże jest w Rzy mie. W skutek pielgrzym ki do Asyżu zapadł mocno na zdrow iu, lecz teraz ma się już lepiej, ducha zawsze silnego. 2 lutego. Piątek. W kościółku m atk i M akryny 86. N astępne dni w Collegium i w domu przy pracy. 3 lutego. Rozpoczyna się karn aw ał, czyli czas szaleństw a dla Rzymu. 4 lutego. W bazylice S. Lorenzo i na polach obok Rzymu. 7. Środa. Rozpoczynamy pobożną p rak ty k ę przez św. Filipa Nereusza w prow adzoną odw iedzania siedm iu bazylik. Po południu u Sw. P iotra, gdzie gubię U A n n e e liturgiąue. 8. Czwartek. R ano o 8 w e w spaniałej bazylice Św. P aw ła. Śniadanie w sław nym hotelu, dalej pielgrzym ka w śród śpiewów, m edytacja różańcowa do Sw. S ebastiana, d alej do Sw. Ja n a L ateraneńskiego (obok t r a t t o r i i 87 drugie śniadanie), do bazyliki Sw. Krzyża, Św. W awrzyńca i M arii Maggiore. Po obiedzie o 5 w ie czorem pogadanka z gośćmi z Poznania. 9. P iątek. Dieta w skutek oblężenia. O trzym uję z k ra ju Szem atyzm . Dzień schodzi w śród czytania dogmy Franzelina. 83 A lfo n s M aria z R a t y z b o n y (1812— 1884), Ż yd, adw okat, b a n kier. N aw ró co n y na w ia rę k atolick ą w 1842 r. na sk u tek ukazan ia się m u w k o ściele S. A n d rea d elle F ratte N .M .P., w 1847 r. otrzym ał św ięcen ia k ap łań sk ie, b y ł człon k iem K ap łan ów NM P S yjoń sk iej. 84 F ran ciszek L i s z t (1811— 1886), w ęg iersk i kom p ozytor, p ian ista. W roku 1865 otrzym ał w R zym ie św ięcen ia k ap łań sk ie n iższe (abbe) i odtąd od d aw ał się tw ó rczo ści w zak resie m u zyk i k o ścieln ej. 85 b rygan t (w łos. brig a n te ) — rozbójnik. M M iec zy sła w a M akryna, p rzełożon a sióstr b a zylian ek w M ińsku, w roku 1838 sio str y k arn ie za trw a n ie przy u n ii zo sta ły deportow an e do k lasztoru p ra w o sła w n eg o w W itebsk u, n a stęp n ie w 1840 r. do P ołocka. S tąd w 1848 r. m atk a M akryna zbiegła w raz z trzem a sio stram i do P aryża a n a stęp n ie do R zym u, tra tto ria — gospoda. 10— 14. K arnaw ał, czyli czas szaleństw a dla Rzymu. Na uli cach Corso ciżba m asek, gw ar, krzyki pijanych. 14 lutego. Popielec. U rządzam y sobie stancje w przyszłym Ko legium , do którego w zdycham y jak Żydzi do K anaan, 17 lutego. P rzybyw a do nas szósty kolega, Juliusz D rohojow s k i 88, w ołynianin, k ap itan ułanów polskich w roku 1863, potem in sp ek to r dróg i szef m uzyki w e F rancji. Objechawszy pół Eu ropy do Rzym u jako do przystani zawinął. Piszę list do ks. kanclerza Łobosa, a 20 do p. hr. B adeniowej o niektórych w rażeniach z Rzymu, szczególnie ze strony re li gijnej... Pobożność rzym ska jest w ielka, jedyna w świecie, a to we w szystkich w arstw ach społeczeństwa, lecz trzeba jej szukać w m ałych kościółkach jak u s a k ra m e n te k 89 i przy m niejszych uroczystościach, bo w spanialsze cerem onie m ają niejako cechą teatraln ą, a w skutek natłoku w strętnych ciekaw ców (BekasówAng.) tracą w iele z swego uroku. Lud sam jest nieco ciem ny, gw ałtow ny, o porządek i czystość mało dbały, stąd na ulicach m ożna spotkać często nie bardzo estetyczne w idowiska. Całe ży cie jego m a ustrój kościelny, stąd na kam ienicach i w dom ach (naw et w szynkowniach) obraz M adonny z lam pą, stąd różne obrzędy jak św ięcenie koni w dzień św. Antoniego 17 stycznia. Reszta lutego schodzi w śród pracy i oczekiwania rychłego przeniesienia się, co jednak nie wiem dlaczego ciągle się opóźnia. 24 lutego. D ysputa teologiczna w Kolegium sposobem scholastycznym . 25 lutego. Zapadam nieco na zdrow iu na skutek przeziębienia (o co nie tru d n o w pokojach bez pieców) i dostaję lekkiej febry; gdy nie ustaje, idę 28 lutego do lekarza, słynnego hom eopaty, d r Wahle. 26 luty. P rym icje o. R afała CR. 28 lutego. Środa. D ostaję z dom u list od ks. proboszcza i ro dziców ku w ielkiej pocieszed. Donoszą mi o pojaw iających się słupach ognistych i innych znakach na niebie, co rozm arzoną już tak niektórych (i o. Piotra) fan tazję jeszcze bardziej roz«J N a s tę p n y w y r a z : od czytu ję w y k r e ś lo n y . 88 K s. J u liu sz D r o h o j o w s k i (1836— 1916). Po k lęsce p o w sta n ia 1863 r., w k tó rym b rał czy n n y udział, em ig ro w a ł do P aryża, n a stęp n ie do R zym u, g d zie p rzyjął św ięcen ia k a p ła ń sk ie u z m a rtw y ch w sta ń ców . W roku 1868 p ow rócił do kraju. O brotny, ru ch liw y , otoczon y aureolą b ojow n ik a i kapłana, c ieszy ł się ogóln ą sym p atią. B y ł h o n o ro w y m k an on ik iem w ileń sk im , k a p ela n em T o w a rzy stw a D ob roczyn ności, T o w arzystw a S trzeleck ieg o , w icep rezesem P r zy tu lisk a W ete ranów . 89 S ak ram en tk i — zgrom ad zen ie zak on n e założon e przez 3w . K a ta rzynę z Bar' w X V III w . G łó w n y m jeg o zadaniem je st n ieu sta n n a adoracja N ajśw . Sakram entu. wa. W R z y m ie k rążą różne proroctw a i wizje (jakiejś M arii Taigi w. o. B e r n a r d a e tc .) o zbliżających s ię dniach ciemności i wielkiego tr iu m fu dla Kościoła. I m arca. D ow iadujem y się, że ojciec św. ma w przyszłym roku (1867) zwołać koncylium powszechne i kanonizow ać (do 100?) świętych. 4 m arca. Naznaczony dzień św. Kazim ierza, jako dzień o tw ar cia nowego sem inarium , przem ija jak tyle dotąd term inów bez skutku. Dla nas nowy zawód gorąco upragnionych nadziei. P rzy czyną tej zwłoki jest raz zbytnia powolność i drobiazgowość kom isji urządzającej, na k tó rej czele jest kard. C larelli P aracciani, pow tóre niechęć niektórych kardynałów (szczególnie Anton elleg o 90) przeciw zm artw ychw stańcom , know anie Moskwy i względy fizyczne (zbytnia wilgoć). 10 m arca. Ojciec P i o t r e m ianow any 8 m arca rek to rem sem i narium przedstaw ia nas zacnej Polce, księżnej Odescalchi, k tó ra mnie, ks. Ciechowiczowi i R adziejew skiem u daje fundusz. II m arca. P rym icje ks. Pepińskego z Poznańskiego u Św. Klaudiusza. P rzybyw ają do Rzymu: ks. arcybiskup [gnieźnieńsko]poznański hr. L edóch o w sk i91 i o. A leksander Je ło w ie c k i92 z P a ryża. Piszę list do kochanego ks. Józefa Gruszczyńskiego, seniora z Sambora. Dobre chęci i pro jek ta względem urządzenia życia i stosun ków w zajem nych w Kolegium Polskim . Nabożeństwo w ielkopost e N a s tę p n y w y r a z w y k r e ś lo n y . 90 Kard. Jakub A n t o n e l l i (1806— 1876), sekretarz stan u P iu sa IX. Studia p raw n icze od b yw ał w U n iw ersy tecie P raw n iczym R zym skim Sapientia, w 1827 r. zo sta ł d oktorem obojga praw , w 1830 pow ołan y do k on gregacji „boun gou v ern o ” n a stęp n ie do m in isterstw a spraw w ew n ętrzn y ch , w 1845 r. n a skarbnik a K am ery A p o sto lsk iej, w 1847 r. m ian ow an y k ard y n a łem i p rezyd en tem C onsulta di S tato, w 1848 r. prezesem św ieck ieg o m in isterstw a oraz sek retarzem stanu. T en ostatni urząd p ełn ił aż do śm ierci. 91 Kard. M ieczy sła w L e d ó c h o w s k i (1822— 1902), ta jn y p od k o m orzy i p rałat d om ow y P iu sa IX , w y św ię c o n y w 1848 r. w R zym ie na k ap łan a, w 1865 r. został arcyb isk u p em g n ieźn ień sk o-p ozn ań sk im . w roku 1872 w y stą p ił zd ecy d o w a n ie p rzeciw ko „u staw om m a jo w y m ” rządu p ru sk iego i p rzeciw ko n au czan iu relig ii w języ k u n iem ieck im . W la ta ch 1874— 1876 u w ięzio n y i osadzony w O straw ie, n a stęp n ie w y w iezio n y do A u strii, skąd w y je c h a ł do R zym u. T u w roku 1876 p o w o ła n y został do k o legiu m k ard yn ałów , od 1892 r. p refek t K ongregacji Propagandy. 92 Ks. A lek san d er J e ł o w i c k i (180/4— 1877). S tu d ia p raw nicze u k oń czył w W arszaw ie w 1827 r. P o k lęsce p o w sta n ia listop ad ow ego em igrow ał do F ran cji, g d zie w P aryżu w stą p ił do sem in ariu m św ie c ‘® s °j św ięcen ia otrzym ał w 1841 r., w roku n a stęp n y m w stą p ił do a rtw y ch w sta ń có w . Z a sły n ą ł jako kaznodzieja, w y d a w ca i redaktor Wo-egu c.z as°P ism m. in.: „R ocznik em igracji p o lsk ie j”, „W iadom ości Krajowe i zagran iczne”. ne m a tu ta j w ybitnie ch a rak ter pokutny. Świadczą o tym po ważne procesje i stacje oo. kapucynów , lub b ractw zakapturzonych śpiew ających po ulicach litanie. Z tego ducha w ypłynęła instytucja jałm użników zw anych S acco n i93, tj. ludzi z najw yż szych w arstw , którzy w płóciennych w orach, zakryci, boso że brzą po ulicach. Dochodzą nas wieści o nieporozum ieniach P ru s i A ustrii, stąd niepokój naszych poznańczyków. 15 m arca. P rzedstaw iam y się wszyscy (6) ks. prym asow i, k tó ry nas m ile p rzy jm uje i w ielkie obudzą nadzieje, iż przez nas od rodzi się nieco duch kapłaństw a w Polsce. Dzień św. Józefa n a znaczony jest na otw arcie sem inarium 94. 19 m arca. N adzieja znowu zawiodła, m y jeszcze na placu Ma ria M aggiore. Rano obchodzę n iektóre (12) kościoły Rzymu, po tem subdiakonuję o. P iotrow i do sum y u Sw. K laudiusza. N a stępny tydzień upływ a przy czytaniu T ournely’ego 95. 24 m arca. Sobota. Tandem aliąuando zaw italiśm y do u p ra gnionego K anaan. Rano sprow adzam y się do Sem inarza! Po po łudniu o 5 przyjeżdża kard. C larelli w tow arzystw ie wielkiego przyjaciela P olaków arcybiskupa F ra n c h ie g o 96 i m onsignorów S im eoniego97 i Passeriniego. K ardynał do nas przem aw ia po włosku, po czym zwiedza kaplicę, apartam enta, salę re k reacy jn ą (gdzie się także trochę rekreuje); udzieliw szy błogosław ieństw a — odjeżdża. M y natychm iast rozpoczynam y w imię Boże rekolekcje, k tó re z w ielką żarliw ością daje nam o. A leksander Jełow icki. Pierw sza przem ow a o potrzebie odrodzenia się duchow ieństw a polskiego i o duchu kapłańskim . Przed tym na uproszenie opieki 93 S accon i — tą n azw ą ok reślan o zau szn ik ów , szp ieg ó w in k w iz y cyjn ych , k tórzy n o sili odzież w k szta łcie w ora z k ap tu rem , p rzep a san ego pow rozem , na n ogach san d ały. T w arz m ie li zakrytą zasłon ą, z otw oram i na oczy. C zu w ali oni nad za ch ow an iem p o stó w itp. 94 P a p iesk ie K o leg iu m P o lsk ie założon e przez zm artw y ch w sta ń có w : o. P io tra S em en en k ę i H ieron im a K a jsiew icz a . P o w sta ło on o p ie r w o t n ie p rzy V ia S alara V ecch ia 53, jego o tw a rcie n a stą p iło 24 m arca 1866 r. (Zob. ks. P a w e ł S m o l i k o w s k i CR, — H isto ria K o le g iu m P o lsk ie g o w R z y m ie p o d łu g ź r ó d e ł r ę k o p iś m ie n n y c h . K rak ów 1896). 95 K s. H on orat T o u r n e 1 y (1658— 1729), sły n n y i w y b itn y dog m atyk , od 1688 prof. te o lo g ii w D ouai, od 1692 prof. Sorbony, g d zie w y k ła d a ł teo lo g ię d ogm atyczną p rzez 24 lata. Z d ecy d o w a n y p rzeciw n ik k artezjan izm u i jan sen izm u , autor cen n y ch dzieł teo lo g iczn y ch . 96 K ard. A lek sa n d er F r a n c h i (1819— 1878). P o stu d ia ch p racu je w K on gregacji dla sp ra w kośc. nadzw ., w 1853 r. w H iszp a n ii b rał udział w zaw arciu kon k ord atu , od 1856 r. arcbp T essa lo n ik i in ter. n u n cju sz przy dw orze to sk a ń sk im w e F lo ren cji, od 1873 r. k a rd y n a ł a n a stęp n ie sek retarz stanu. 97 Jan S i m e o n i (1816— 1892), prof. te o lo g ii w K o leg iu m de P r o paganda da F id e, au d ytor n u n cja tu ry w M adrycie, od 1857 r. arcbp ty tu la rn y ch alced oń sk i i sek retarz K on g reg a cji Prop. Fide, od 1875 r. n u n cju sz H iszp an ii i k ard yn ał, od 1876 r. sek retarz stanu. N ajśw . P anny trzecia część różańca i w ezw anie pomocy patrona sem inarium , św. Jan a K antego. K olacja i pacierze. Niedziela Palmowa 25 marca 1866, pierwszy dzień w Kolegium Polskim Rano o 5,30 dzwonek budzi — m odlitw y i rozm yślanie o koń cu człowieka a szczególnie kapłana, msza św. najprzód ojca re k tora, 2. ks. w icerektora, 3. moja. Czytanie duchowne. O 11*—12 konferencja „O szk a rad z ief grzechu, bo on jest buntem przeciw Stw órcy i zdeptaniem K rw i Z baw iciela”; po czym czytanie du chowne. O 12,30 rachunek sum ienia i Anioł Pański. Po obiedzie pobożny spoczynek. O 3 konferencja o spowiedzi, jej szczególnej potrzebie dla kapłanów — roztrząśnienie sum ienia. C zytanie du chowne. O 6 konferencja o tajem nicy W cielenia, cnotach: czy stości i pokory i trojakim fiat; pierw szym przy stw orzeniu, d ru gim M aryi, a trzecim naszym, k tó re ciągle mówić mamy. Po czym różaniec, kolacja i pacierze. 26 m arca 1866. M odlitw a ran n a, rozm yślania o k arach za grzech: 1. Aniołów, 2. A dam a i innych ludzi. Mszę św. m a ks. wicerektor. O 10 gorąca konferencja na tekst Mane T ekel Fares, tj. policzył Bóg łaski nam dane i grzechy nasze odważył nam i znalazł nic nie m ających, podzielił, raczej oddzielił od siebie. Jedna tylko droga pow rotu przez Morze Czerwone czyli Morze K rw i Jezusa C hrystusa, gdzie P an Jezus łódką i sternikiem ; od nas tylko zależy w ybrać go za cząstkę swoją i nigdy nie opusz czać. Potem czytanie duchow ne. O 12,30 rachunek sum ienia. Po obiedzie pobożny spoczynek. O 3 konferencja o czujności po trzebnej kapłanom — nauka n ad er praktyczna, o chorobach i ra nach duchow ieństw a polskiego, k tó re jest rakiem n arodu pol skiego, [o] brew iarzu, mszy św., kazalnicy, spowiedzi, [o] domo wym życiu. W yrzuty różnych uchybień i dobre postanow ienia na później. C zytanie duchow ne i brew iarz. O 6 konferencja o po trzebach i w arunkach m odlitw y. Zaniedbanie jej sprowadziło upadek duchow ieństw a w Polsce. Różaniec. Pacierze. 27 m arca. W torek. O 5,30 rozm yślanie o śm ierci i sądzie. O 10 konferencja o naśladow aniu Jezusa C hrystusa w e w szyst kich stosunkach życia. C zytanie; o 3 konferencja o karności do mowej. Potem spowiedź przed o. P iotrem od czasu święcenia. Myśl o życiu zakonnym. O 6 różaniec i konferencja o w zajem nej miłości. f Następne dwa wyrazy wykreślone. Postanowienia uczynione P anu Bogu podczas rekolekcji w Rzymie 24—28 m arca r. 1866 1. We w szystkim tylko chw ały Bożej szukać. 2. Całe swe życie P anu Bogu i zbaw ieniu duszy w łasnej i in nych poświęcić. 3. Co dzień rano i wieczór pew ien czas (najm niej kw adrans) czytaniu duchow nem u i rozm yślaniu oddać. 4. Co sobota jakiś kościół odwiedzić, jałm użnę ku czci N ajśw . P an n y dać, a w ieczór lub w niedzielę koronkę do N ajśw . P anny odmówić. 5. Każdego m iesiąca raz dla uproszenia sobie ducha k ap łań skiego pielgrzym kę do Scala Sancta za zezwoleniem przeło żonych odpraw ić. 6. Podczas przechadzki lub w tow arzystw ie mieć oczy skrom nie spuszczone. 7. C hronić się próżnych m arzeń. 8. C hronić się w ielom ów stw a i m ów ienia o sobie. 9. B rew iarz ze skupieniem odm awiać, gdy tylko można w k a plicy i jak najczęściej na adorację chodzić. 10. Chronić się próżności zew nętrznej. 11. W K olegium spowiadać się w edług przepisu a na świecie p rzynajm niej raz na m iesiąc i w ten dzień także m ałe rek o lekcje odpraw ić. 12. W szystkie obowiązki domowe, choćby drobiazgowe, sum ien nie spełnić. 13. Uczyć się nie aby więcej wiedzieć, lecz aby lepiej poznać P. Boga. 14. Z kolegam i koniecznie zgodę zachować, we w szystkim być pokorny. 28 m arca. W ielka Środa. Rano m edytacja o przyjęciu P ana Jezusa w kom unii św. i rozpoczęciu życia nowego. Po m szy św. o. A leksander przychodzi do nas, J. E. arcybiskup i prym as hr. Ledóchowski odpraw ia mszę św., udziela kom unii św., po czym zwiedza sem inarium . O 11 idziem y do Kolosseum, aby odbyć Drogę Krzyżową. Po obiedzie, złożywszy P anu Bogu dzięki za wszystko, zgrom adzam y się z o. A leksandrem Jełow ickim w sali rek reacy jn ej, gdzie panuje powszechna wesołość. O 3 idziem y w raz z w iceregensem do K aplicy S ykstyńskiej, aby słyszeć sław ne Miserere. 29 m arca. W ielki C zw artek. Rano m edytacja o ustanow ieniu Najśw. S akram entu, w którym Zbaw iciel daje nam swoje ciało, swego ducha (myśli, pragnienia, dążności, spraw y) i swą osobę, a potem przyjąw szy z rą k o. re k to ra kom unię św. idziem y do b a z y lik i Św. P iotra, gdzie już w ielkie są przygotow ania. Rozmo wa z Rusinem z K olegium Greckiego. O 12 przychodzi ojciec św., Po odczytaniu Ew angelii um yw a trzy n astu apostołom (mię dzy tym i jest i nasz w icerektor) nogi. Scena w spaniała. W ie czorem zwiedzam y groby (które w Rzymie stosownie do litu rg ii w W ielki C zw artek się staw ia) w T orr de S petri (gdzie ciało św. Franciszki), A l Gesu, u Św. Ignacego, Św. Klaudiusza. 30 m arca. W ielki P iątek. M edytacja o śm ierci P an a Jezusa: 1. U m arł jako Król, a tronem jego krzyż i k ated rą nauczanie, poddani m u u rąg ają i bluźnią, a on przebacza i ogłasza kodeks miłości: „Ojcze odpuść im ”. Ł otr w ierzy pierw szy i pierw szy przyjęty do K rólestw a. My wszyscy poddani jego, w inniśm y pełnić wolę naszego K róla i służyć w iernie w K rólestw ie na ziemi — Kościele, aby być w K rólestw ie niebieskim . 2. U m arł jako człowiek w ylaw szy w szystką krew , k tó rą nam od dał, a chcąc nas uczestnikam i jej uczynić woła: „P rag n ę”, udziela się nam w Najśw. Sakram encie, czyni jednym ciałem i duszą z sobą, czyni braćm i i synam i M aryi, „N iew iasto”, bądźm y w ięc w iernym i synam i M aryi. 3. U m arł jako Bóg, przygnieciony grzecham i naszymi, p rz y p u szcza opuszczenie ducha swego od w idzenia Ojca, k tó ry teraz jest dlań zagniew anym sędzią. „Boże m ój”. Lecz w krótce podnosi z ufnością głos: „Ojcze, w ręce”. I m y podobnie w inniśm y mówić w życiu i śm ierci: „Ojcze”, abyśm y kiedyś w tow arzystw ie J e zusa zawołać mogli: „Spełniło się”. 0 11 asystuję o. P iotrow i jako subdiakon podczas cerem onii. Po obiedzie pielgrzym ka św ięta do Scala Sancta, gdzie jest w y staw iony obraz najśw iętszy, do bazyliki Św. Krzyża, do kościoła Sw. P raksedy, gdzie czcim y Słup Biczowania. 31. W ielka Sobota. Rano u Sw. K laudiusza podczas cerem onii s. 1 kw ietnia. W ielka Niedziela. O dpraw iw szy mszę św. idę z ko legami, nad którym i uczyniono m ię dziekanem , do Sw. Piotra. Kościół już praw ie pełen — w łaśnie wnoszą na złotym tro n ie pod baldachim em ojca św. Rozpoczyna się w spaniała n ader msza św. z uroczystym podniesieniem i kom unią. Ścisk w ielki ludzi z różnych stron św iata. W yrzuceni praw ie z kościoła grupujem y się na ogrom nym placu, k tó ry cały ludem i w ojskiem ok ry ty śliczny przedstaw ia widok. Rozmowa z H enrykiem Balickim . Wtem ojciec św. okazuje się w loży poprzedzony kardynałam i, podnosi się na tronie, w yciąga ręce i z niew ysłow ioną powagą, pełen w zruszenia daje błogosław ieństw o Urbi et Orbi. Tłum y zachwycone w ołają: V ive le roi, podczas gdy grzm ią działa na g Następne cztery wyrazy wykreślone. Z am k u Sw. Anioła. Po czym święcone na via Paolina, z czego jed n ak dla bólu głowy mało korzystam . W ieczorem idziem y zno w u do Sw. P io tra i z g alerii p. Korzeniow skiego podziwiam y cu dne ośw ietlenie kopuły Sw. P io tra (500 ludzi zapala 2000 lamp), szczególnie zaś nagłą zm ianę św iatła. 2 k w ietnia. W ielki Poniedziałek. Rano u Św. K laudiusza, gdzie ks. W ładysław W itkow ski CR m a prym icje. 3 kw ietnia. W ieczorem ognie sztuczne na M onte Pincio — szczególnie podziw iam y kościół zaim prow izow any, różnobarw ne fontanny, rak iety , gwiazdy, zm iany św iatła. O dtąd zaczynam p ra cować nad tra k ta ta m i De Gratia et de Deo 98 podług T ournely’ego. W ieczór św ietna ilum inacja na pam iątkę pow rotu ojca św. z G aety Od W ielkanocy zaczynają się budzić w duszy dziwne prag n ie nia życia doskonalszego, naw et zakonnego, którym nauki dają siły i ognia, a niespodziew any w idok celki św. Stanisław a w skazuje pew ny w y razisty kierunek. S tąd w duszy niepokój, szukanie ulgi w częstym odw iedzaniu kościołów, m ianowicie [kaplicy] Św. S ta nisław a K ostki, zw ierzenia się o. Piotrow i, a w reszcie dla zro zum ienia w oli Bożej odpraw ienie ośm iodniowych rekolekcji. 16—24 kw ietnia. W ołanie Boże zdało m i się nieom ylne, w tej ted y m yśli piszę do rodziców i do ks. rek to ra, by ich przygoto wać. Lecz dzień św. M arka po odpraw ieniu stacji w Kolosseum dziw ną zm ianę spraw ił: w rócił spokój i zdało m i się zrozumieć głos Boży, iż na teraz nie takie są względem m nie w yroki. Spo k o jnie poddałem się wyższym zrządzeniom i w róciłem do prze znaczonej pracy. Rodzi się w duszy pragnienie pielgrzym ki do Ziem i Św iętej 10°. Dnia 27 kw ietnia. W piątek o godzinie 5 byliśm y wszyscy z przełożonym i i o. Jełow ickim (który przyniósł 2100 fr. św ięto p ietrza od em igracji paryskiej) na audiencji u ojca św. P rzyjął nas n ad er serdecznie w sali konsystorskiej tajn ej. Gdy wszedł i zobaczył nas w rzędzie klęczących zaw ołał wesoło: Ecce pusillus grex, a na słowa o. rektora: „Ojcze św ięty, oto pierw sze roślinki zaszczepione n a chw ałę Kościoła proszą twego błogosław ieństw a”, odrzekł: „Błogosławię Wam. Przybyliście tu taj nabrać ducha Bo żego i nauki, bądźcież w iernym i waszem u powołaniu i obowiąz kom, abyście kiedyś, gdy Bóg pozwoli w am wrócić do kraju , stali się pociechą dla tego wielce nieszczęśliwego narodu”. Po czym 98 Zob. ks. H. T o u r n e 1 y, P r a e le c tio n e s T h eo lo g ica e. V en etiis 1758, 99 G aeta, położona w k r ó le stw ie n eap olitań sk im , k tórego królem b y ł F erdyn and II, p rzy ja ciel papieża. P o b y t p apieża w G aecie trw ał od 24 X I 1848 r. do 4 IX 1849 r. 100 Z realizo w an iem ty c h p ragn ień b y ła p ielgrzym k a do Z iem i Ś w ię te j w 1872. dodał i nogę Addio Od kilka słów zachęty, zbliżył się do każdego, dał m edalik do pocałowania. W reszcie pobłogosławił i odszedł mówiąc: m iei figliuoli. A ddio mio caro rettore. 9 k w ie t n ia o d p r a w ia m m s z ę ś w . w b lis k im k o ś c ie le Sw. M a r ty n y , a 20 b [m .] w n ie d z ie lę d la k o n g r e g a c ji a r ty s tó w . 1 m aja 1866. Rozpoczynamy nabożeństw o m ajow e w kapliczce ku czci Najśw. Panny, składające się z litan ii i benedykcji Najśw. S akram entem , którym od 29 k w ietn ia ubłogosławioną została na sza kapliczka. 3 m aja. Oczekujem y wszyscy ojca św., lecz darem nie. Do m nie przychodzi rozpaczliwy list od rodziców pełen je re m ia d 101, na który 4-go odpisuję zaspokajająco. 6 m aja. Rozpoczynam znow u odwiedzać Collegium Rom anum . O trzym uję ojcowski list ks. re k to ra Skw ierczyńskiego pełen do brych rad. 10 m aja. Ojciec św. celebruje u Św. Jan a L ateraneńskiego w dzień W niebow stąpienia i daje solenne błogosławieństwo. W idok prze śliczny ludu, m urów i okolicy. W tym czasie n ad ają nam reg u lam in, ustala się porządek dzienny, k tó ry jest taki: rano o go dzinie 4,45 w stajem y, o 5,15 m odlitw a i m edytacja na tek st czy tan y z Roku C hrystusow ego do 6; potem msza św. (wśród k tórej ja wychodzę do Sw. M artyny). O 7 śniadanie, m ilczenie i praca — przed i po kolegiach. h O 11,30 czytanie duchow ne codzienne, a w niedzielę k o n fe re n c ja h, o 11,45 rachunek sum ienia. Obiad, re k reacja wspólna do 1,30, praca lu b siesta, w lecie po kolegiach spacer (wśród którego pogadanka lub różaniec trzecia część) do Ave M aria; dalej kolacja, 1/2 godz. rek reacja, m odlitw y, spoczy nek stosownie do zm iany Ave M aria. Co miesiąc jeden dzień re kolekcji. Takie jest życie zew nętrzne; przejaw am i zaś w ew n ętrz nego są dążenia do udoskonalenia się oraz gorące pragnienie, aby poznać i nabyć ducha C hrystusowego, ducha m odlitw y i zu pełnego poświęcenia się Bogu, na co w pływ a codzienne rozm y ślanie i odwiedzenie W ięzienia Sw. P iotra oraz O brazu Najśw. P anny Bolesnej. Tęsknota za ojczyzną obudzą gorączkę w pracy. 16 m aja. Środa. Haec dies, quam fecit Dominus. Przyjeżdża do nas ojciec św. w tow arzystw ie całej kom isji m onsignorów M erodego102 i S telli w zw ykłym orszaku swej h-h P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . 101 jerem ia d y — skargi, żale, p ieśn i żałobne. N azw a pochodzi od proroka Jerem iasza. B yła to zap ew n e odpow iedź na list zap ow iad ający w stą p ie n ie do TJ. 1*2 F ryd eryk M e r o d e (1820— 1874) arcbp, prałat i dyplom ata. Ś w ię c en ia k a p ła ń sk ie otrzym ał w 1848 r., w 1. 1859— 65 m in ister arm ii pap., a w 1866 r. m ian ow an y jałm u żn ik iem pap. i arcbpem tyt. M elita n i, reform ator szkół p o w szech n ych i różnych in sty tu cji dobro czynnych. św ity, a pobłogosławiwszy nas przy drzw iach klęczących wszedł po schodach w kw iaty strojnych. I najprzód pom odlił się w k a plicy, gdzie na w idok obrazu św. Jan a K antego rzekł: „Oby Pol ska m iała teraz takich kapłanów ”. Potem w sali rek reacy jn ej usiadł na tronie, m y zaś w rzędzie uklękli. *W sali rek reacy jn ej n atrę tn e Włoszki biją do okna i nie ustępują, aż im ojciec św. dał jałm użnę, w skutek czego potem kazał ten dom kupić dla sem inarium ł. T utaj pow iedział do nas kilka słów gorących i apo stolskich zachęcających do pobożności, miłości Kościoła i pracy gorliw ej, iżbyśm y się stali kiedyś pociechą dla tego nieszczęśli wego królestw a: „Nie wiem bowiem, co P an Bóg względem was zam ierzył”, po czym dodał tonem nieco żartobliw ym : „Ten naród polski jest trochę dobry i zły. M usiał on dużo zawinić, kiedy go P an Bóg ta k karze, lecz m usi być u P ana Boga drogim , bo quem Deus diligit castigat”. Na co odrzekł o. P iotr: „Ojcze św ię ty, oto ta g arstk a pracow ać będzie, aby z Polski złej uczynić św iętą”. Po czym ojciec św. przypuścił każdego z nas do ucało w ania nogi i pobłogosławił, za nam i zaś innych. Dalej odwiedził nasze izby i refek tarz a wszędzie powiedział coś żartobliw ego lub serdecznego, iż m y wszyscy z tak ą swoboda jak dzieci ojca otaczali. Od kucharza np. (fratra A ndrea Resurrectionis) zażądał, aby m u dał jeść frittu ra eon carciofogli, K arola Zellera potargał za włosy, to znowu w bibliotece opadliśm y go wszyscy natarczy wie, aby nam swe p o rtre ty podpisał a gdy Juliusz Drohojew ski rzekł:,,Saint Pere daignez signer nos portraits”. O drzekł ojciec św. ze śmiechem: „Voulez vous signer, signer, signer”. W reszcie usiadł na drew nianym krześle i podpisał stosowne w ierszyki (mnie np. D ominus regat vos et nihil vobis deerit), lecz tylko dla sześciu. Podczas pisamia ja trzym ałem kałam arz, lecz gdy ojciec św. podaw ał pióro, ja w łaśnie na bok głowę zwróciłem, ted y on zawołał tonem niby gniewnym : „A ttento mio secretarietto”, co w szystkim dało pochop do serdecznego śmiechu. W resz cie zabawliwszy u nas trzy kw adranse, pobłogosławił i odjechał żegnany okrzykam i ludzi. 21 po Zielonych Św iątkach. Zw iedzam y w spaniałą i bogatą B ibliotekę W atykańską; klęcznik i obraz ojca św., a 22 zaś Mu zeum rzeźb starożytnych i obrazów (Muzeum rzym skie, greckie, etrusków i egipskie), nic rów nego w świecie. 25. Przychodzi do Rzym u poczciwy chłopek z B a ry c z k i103 (par. Połom ja) Ignacy Józefczyk piechotą do Rzym u i przynosi list od ks. G lazera i um ieszcza się w T rin ita dei Pelegrini. Dnia 31 m aja. Boże Ciało. Rano o 8,45 idziem y oglądać w spa niałą procesję do W atykanu, lecz wtłoczeni w ciżbę, popychani i-i P r z y p is w łą c z o n y d o te k s tu . 105 B aryczka, w ie ś w pow . rzeszow sk im . i s z tu r c h a n i nic praw ie nie widzim y. Uroczysty i przejm ujący jest w idok ojca św. klęczącego przed Najśw . S akram entem i nie sionego na podwyższeniu. Dnia 1 czerwca. P iątek. Znowu jestem u ojca św. w ybrany w raz z R adziejew skim do kom isji, by podziękować za założenie i odwiedzenie sem inarza. Pojechaliśm y z o. P iotrem i protono tariuszem Simeonim k a re tą papieską o 11; po półgodzinnym ocze kiw aniu oglądaliśm y słodkie oblicze ojca św. P rzy jął nas z rów ną serdecznością. Na k ró tk ą przem ow ę i podziękow anie o. P io tra odrzekł: Poveri Polacchi vanno małe i w czułych słow ach ubole w ał nad stanem Kościoła polskiego, iż karność zepsowana, a co najgorzej trad y cje naw et giną. Przeciw nie we Włoszech, chociaż prześladow anie się sroży i nie b ra k odstępstw , jednak część dobra stoi silna jako falanga i nie da upaść tradycjom . T u taj o. P io tr w trącił kilka słów o sm utnym stanie sem inariów w Polsce, a arcy biskup F ranchi dodał, że i biskupi są w ygnani, lub prześladow ani, n a co ojciec św.: „P raw da — ten nieszczęśliwy naród w ciągłym jest ucisku, więc nie dziw, że p raw d a i swoboda rozw inąć się nie mogą, bo na to potrzeba spokoju. Wy więc (tu do nas się zw ró cił) m acie w skrzesić ducha katolickiego 'i być jako lucernae ardentes in loco caliginoso — vere caliginoso”. T u taj odw ażyłem się po wiedzieć: Noi speriamo in Deo, z czego bardzo się ucieszył ojciec św. w ołając: „Bravo! Bravo! więc oni rozum ieją coś po włosku. Ci Polacy m ają bardzo dobre ucho do nauczenia się obcych języ ków. Słyszałem Polaków m ówiących po francusku jak rodowici F rancuzi”. Na to o. P io tr dodał: „Polacy m ają także serce dobre do nauczenia się p raw d y ”. W reszcie pobłogosławił nas, pożegnał i my wrócili[śm y] znow u powozem protonotariusza Simeoniego. 6 czerwca 1866. Tym czasem nad św iatem groźne chm ury się zbierają. Włosi w rew olucyjnym szale wyw ieszają chorągiew w o j ny i zaw ierają sojusz z P rusam i, k tó re pod despotycznym rządem W ilhelm a I i B ism arcka dążą do ujarzm ienia całych Niemiec. A ustria zaś nie da się ty m i pogróżkam i odstraszyć i zbroi się do stanowczej wojny. Św iat pełen oczekiwania, nie dziw więc, że d a je w iarę różnym proroctw om na ustach w szystkich będącym . I tak dziennik „M onde” z 2 czerwca zamieszcza szereg takich przypo wieści przypisyw anych szczególnie prostaczkom z W estfalii, z róż nych m iejsc i czasów, jak z r. 1270 — 1622, 1722. Treść ich taka: 1. Po krótkotrw ały m pokoju w ybuchnie w ojna ogólna. 2. Poprzedzą ją w strząśnięcia polityczne i w ojny pom niejsze. 3. Wschód i Północ w alczyć będą z Zachodem i Południem . 4. Mężowie Zachodu i P ołudnia zwyciężą pod wodzą męża po tężnego (kulawego), k tó ry nagle powstanie. 5. W alka skończy się w k ilku dniach — w jesieni. 13 czerwca. Z powodu im ienin ks. w icerektora u nas festyn. Po południu odbieram list od ks. proboszcza i rodziców. Tym cza sem (15—20) w ojna gw ałtow nie w ybuchnęła. Na południu Włosi pod wodzą [Alfonsa] L am arm ory (przy którym jest W iktor Em a nuel) i Cialdiniego przechodzą Po z 150 000 w ojska, ale dnia 24 czerwca dostają pod Custozzą od arc. A lbrechta ogrom ne cięgi, iż co żywo zm ykają za Mincio. Z drugiej strony P rusacy śm iałym i m arszam i zajm ują H annow er i k ra je do Menu. Podczas gdy „dziady” się zbroją, a głów nym i w ojskam i pod księciem F erd y nandem K arolem i F ryderykiem W ilhelm em w kraczają 25 czerwca do Czech, gdzie stoi z 250 000 B enedeck 104 i po zwycięskich utarcz kach pod Nachodem (28), Skalitz etc. odnoszą pod K oeniggraetzem nad A ustriakam i stanow cze zwycięstwo, którzy straciw szy 40 000 ludzi i 160 dział cofają się aż po Wiedeń. 29 czerwca. F estyn z powodu im ienin o. P io tra, wieczór na ilu m inacji. W tym am barasie 5 lipca A ustria oddaje W enecję Napoleono wi III, stąd nowy galim atias. Balicki znowu zasłabł. 5 lipca. P rzy pomocy Bożej zdałem egzam in na m agistra, czyli licencjat św. teologii. T rw ał przeszło godzinę3. Oponowali o. C ar della i dw aj jeszcze jezuici przeciw ko tezom: 1. de existentia m eriti, 2. de operibus in fid eliu m et peccatorum, 3. de conciliatione libertatis nostrae cum scientia divina visionis . O dtąd zacząłem pracow ać z natężeniem nad dogm atyką, aby po w akacjach złożyć o statni egzamin. 10 lipca. Ścinają gilotyną dwóch brygantów , których w iele w górach się uw ija k. Tym czasem strony w ojujące n a północy zbie ra ją się 23 lipca do pokoju. Toż samo Włochy, straciw szy w b it wie m orskiej pod Lissą 20 lipca trzy okręty, spuściły bardzo z to nu. G aribaldi kusi się o Tyrol. 28 lipca. W izyta u o. F ranzelina, prof. dogm atyki, k tó ry nam praw i o losach teologii. 29 lipca. Piszę list do rodziców. 2 sierpnia. Po odwiedzinach u J. Em. C larellego w yjeżdżam y na w ilegiaturę do Genzano, ślicznego „paese” nad daw nym Alba Longa w górach leżącym, skąd się otw iera śliczny w idok na kraj i morze. Zaczyna się życie sielskie. Rano przy m odlitw ie i w koś ciele, w dzień pracujem y (ja nad dogm atyką o. Peronnego). W po łudnie słucham y głębokiej filozofii o. P io tra Sem enenki, wieczorem zaś z kosturem w ręk u robim y wycieczki w góry lub do po bliskich miejsc: Albano, Anzio, C astel Gandolfo, C ivitta L avinia, Galloro, Nemi itd. 14 sierpnia. O ddajem y w izytę kard. C larellem u w Albano. 18 sierpnia. Piszę listy do kolegów z sem inarium i ks. rek to ra Skw ierczyńskiego w celu egzaminów. Tymczasem nad Rzymem zbierają się groźne chm ury. M asoneria licząca 8 m ilionów członków (a 80 000 sam ych ludzi wpływowych) w całym świecie n u rtu je. W ielkim i jej m istrzam i są: ks. Napoleon, G aribaldi, Bism arck, dla Polski M ierosław ski, dla W ęgier Kossuth. Rzym czeka hasła do rew olucji, a tu Francuzi do 15 gru d n ia opuszczają m iasto w sku tek konw encji. K ardynałow ie radzą ojcu św. w yjechać, lecz on 104 L u d w ik A u g u st g łów n od ow od zący arm ii 1866 r. 3 Następne dwa wyrazy wykreślone. k Następnych dziesięć wyrazów wykreślonych, w tym dwa ostatnie wyrazy dopisane później i innym atramentem. 6. O statnia bitw a stoczona będzie koło C arrefour du Bouleau blisko W erb, w W estfalii (kapucyn z D usseldorf r. 1677). W tym też m iejscu widzieli w r. 1853 ludzie w racający z pola (250) dwa w ojska (jedno w białych m undurach) uderzające na się pod lasem. 7. Po strasznych spustoszeniach i rzeziach pokój zakw itnie na nowo. 8. Księża będą zabijani i staną się tak rzadkim i, iż 7 m il bę dzie trzeba ich szukać. 9. Lecz jedna religia połączy w szystkich (ojciec św. z 4 k ard y nałam i ucieknie do Kolonii). 10. Potężny książę P ołudnia 'stan ie się cesarzem Niemiec. 11. F ran cja będzie podzielona na trzy stronnictw a. 12. M oskale zbliżają się ku granicom Renu, lecz F rancuzi tak ich w ytłuką, że tyle tylko wróci do domu, ile trzeba, by zanieść wieść o klęsce (popi w O snabriick będą śpiewać P arastas). 13. Polacy będą znowu zwyciężeni, lecz za pomocą innych n a rodów zwyciężą swych gnębicieli i otrzym ają rząd narodow y (przep. pasterz w estfalski Jasp ers w r. 1830). 14. Te zdarzenia przypadną w krótce po w prow adzeniu żelaz nych dróg do Niemiec (w W estfalii od r. 1849). 15. P ru sy się rozpadną, a król pruski stanie się m niejszym niż niegdyś m arg rab ia brandenburski (tak przepow iedział w ieśniak im. Spielbohn zm. 1783 w Kolonii). 16. T aki ma być porządek zdarzeń: W m aju wszyscy gotować się będą do w ojny, lecz czas jeszcze nie przyszedł, czerwiec pobudzi także do w ojny, ale czas jeszcze nie przyszedł, lipiec pokaże się tak okrutnym , iż mężowie będą odbie gać żony i dzieci, w sierpniu będą mówić o w ojnie w całei E uro pie, we w rześniu i październiku. Ale się nie spełniły... 8 czerwca 1866 B e n e d e c k (1804— 1881), g en era ł au striack i, au stria ck iej w w o jn ie au striack o-p ru sk iej zostaje, a w kościele Stigm atum S. F rancisci 2 sierpnia m odli się głośno, aby P an Bóg zachował Rzym od drapieżnych bestii. Nie pokoje o przyszłość. Dnia 28 sierpnia wycieczka na M onte Cavo, uroczego klasztoru oo. pasjonistów , k tó ry jak orle gniazdo na górze usiadł. Śliczne w idoki na m orze, Rzym, K am panię. Pocieszna k aw alkata 105 ośla. Z pow rotem zw iedzam y P uzzulanę i Rocca di Papa. Prócz człon ków K olegium tow arzyszą nam ks. W alery Przew łocki CR i pocz ciwy m alarz M uller. 5 w rześnia. W ycieczka do C astel Gandolfo, gdzie zwiedzam y p a łac ojca św. D nia 10 w rześnia. P rzyjeżdża do nas ojciec H ieronim K ajsiewicz 106 przełożony C ongregati R esurrectionis i opowiada o sm u t nym stanie kościoła w B razylii. Także z nim o. W incenty, k tó ry w raz z o. B akanow skim w ybiera się na m isje do Texas, gdzie się osiedliła 10 000 kolonia polska. A systujem y biskupow i (spowiednikowi króla Franciszka II) do sum y w Domo Nuovo. Scena z pończochami. 18 w rześnia. O dbieram list od ks. Skw ierczyńskiego, w któ rym oznajm ia m i o przysłaniu 16 dukatów austr.; asystujem y te muż biskupow i w Domo Nuovo. 26 w rześnia. W ycieczka na osłach do F ra s c a ti107. Po drodze zwiedzam y stary klasztor Bazylianów w G rotta F errata, w F rasca ti kościoły i w ille Torlonia i A ldobrandini, z pow rotem stare Tusculum i S an M arino. . 29 w rześnia. W yjeżdżam y ran n y m pociągiem na M entorella 10s. W V elletri m am mszę św., potem koleją do Valm ontone. Tu obiad. Dalej na pół pieszo do P alestrin y (Praeneste). Tu, zwiedziwszy pałac B arb erin i (ze sław ną m ozaiką Nilu) i górę della F ortuna, nocujem y. 30 w rześnia. O dpraw iw szy w katedrze mszę św. idziem y pie chotą po strom ych górach i skałach. M inąwszy G uadagnolę (szczyt gór) o 1 po południu stajem y na M entorella, gdzie w łaśnie po odpuście. Dzień ten i drugi schodzi na gaw ędzie, oglądaniu k a pliczki św. Eustachego i rajdach. 105 K aw alk ata, orszak k on n y złożon y ze słu g i dw orzan, to w a r zy szący k a recie sw eg o pana. 106 K s. H ieron im K a j s i e w i c z (1812— 1873), k azn od zieja i pisarz em igracyjn y p olsk i. S tu d ia p ra w n icze u k o ń czy ł w W arszaw ie. P o p o w sta n iu listo p a d o w y m em ig ro w a ł do F ran cji, n a stęp n ie do R zym u. Tu u k oń czył stu d ia teo lo g iczn e, jed en z z a ło ży c ieli z m a rtw y ch w sta ń ców , p row ad ził pracę m isy jn ą w e F ran cji, B u łg a rii, A m eryce, redaktor szeregu p ism k atolick ich . 107 F rascati, b lisk o R zym u (24 km ), zarów n o p ięk n em krajobrazu jak i zab ytk am i p ocią g a liczn y ch tu ry stó w . 108 M en torella, m iejsco w o ść położon a 40 km od R zym u, w górach S ab ińskich, sły n ie z san k tu ariu m M atki B ożej Ł ask aw ej. 2 października. Rano wychodzim y w drogę, lecz inną okolicą, bo przez Pisoniano, San-Vito (gdzie obiad), Genazzano (wśród d e sz c z u odwiedzam y Madonnę), stam tąd powozem i bez strach u do stacji zostaw iając po lew ej stronie różne paezy: S u b ia co 109, Civitello, Oleyano, Paliano, A naepii, po praw ej: M onte F o rtuna, Cavo etc. W nocy stajem y w domu. Tymczasem w świecie coraz chm urniej, coraz bliżej burzy. Włosi po nędznej w ojnie otrzym ują pom yślny pokój (bo całą W e necję) 6 października i g o tują się do ataku na Rzym. Na g ran i cach staw iają w ojska, aby „bronić porządku”. W Rzymie panuje cisza, czasem tylko zdarzy się jakieś zaburzenie, m ianow icie z po wodu banku, k tó ry pod zarządem Filipa hr. A ntonellego w nie słychanym jest nieładzie. W reszcie ojciec św. oddaje nadzór nad nim kom isji pod zw ierzchnictw em ks. Massino a pomocą ks. Tor lonia, ks. B raschi i C avaletti. Do Rzym u przychodzi legia zagra niczna złożona z 1300 w iarusów francuskich pod wodzą pułk. D A rgy. Tymczasem nostro domino G aribaldi we F lorencji wzywra lud do nienaw iści księży i opuszczenia św iętych sklepów (botteghe), czyli kościołów, i ofiaru je m u Rzym w końcu bieżącego roku. Tak coraz więcej rozw ija się w alka sekty z Kościołem, coraz bliższe zw ycięstwo sekta sobie rokuje. Jest to potęga u k ry ta, lecz straszna, przed k tórą drży sam cesarz Napoleon. W roku 1846 chciała ona wciągnąć do swych celów samego ojca św. owacjam i entuzjastycznym i, lecz gdy się nie udało, zam ordow ała m inistra jego, R o ssi110 na schodach p arlam en tu , k tó ry acz ostrzeżony wziąwszy od ojca św. błogosław ieństw o heroicznie śm ierć poniósł. Gdy ojciec św. um knął do G aety, sek ta poprzysięgła m u śmierć. W roku 1853 uczyniła zamach, by go zabić w raz z k ardynałam i w kościele S. M aria M aggiore 15 sierpnia, lecz d y rek to r policji francuskiej, słynny M angin, odkrył spiskowych (scena u kard. Antonellego). Teraz obróciła sekta swe sieci na Napoleona. Za grożono m u śm iercią, jeżeli nie wyswobodzi Włoch. *On zażądał zwłoki dwóch la t1 i wtenczas O rsini m zrobił zamach. n W r k p s ie ta część zd a n ia p r z e z a u to ra w y k r e ś lo n a . 108 Subiaco, sła w n e b en ed y k ty ń sk ie opactw o n ied alek o R zym u. 110 P eleg rin o R o s s i hr. (1787— 1848), m in ister P iu sa IX . S tu d ia p raw n icze u k oń czył w B olon ii, g d zie b ył adw okatem , n a stęp n ie prof. praw a, od 1835 r. prof. ek on om ii p o lityczn ej w C ollege de France. W roku 1840 zo sta ł radcą stanu i m in istrem sp raw w ew n ętrzn y ch i p o licji P iu sa IX , zw o len n ik m on arch ii k o n sty tu cy jn ej, zam ord ow an y 15 X I 1848 r. p rzez rew o lu cjo n istę S a n te C on stan tin i na placu przed w ejśc ie m do K a n cela rii P a p iesk iej. 111 F elik s O r s i n i , rew o lu cjo n ista w łosk i, b y ły człon ek k o n sty tu a n ty rzy m sk iej. D okonał zam achu na N apoleona III w c h w ili jego Przejazdu do opery w P aryżu dnia 14 I 1858 r. Z am ach O rsiniego Napoleon w dał się w ugodę. Sekta zażądała: 1. zw olnienia Orsiniego, 2. wyswobodzenia Włoch, oddania Rzym u i ojca św. Napoleon dwa ostatnie przyjął i po dw uletniej zwłoce w yw o łał wojnę, lecz w łaśnie gdy Włosi już byli pod Tivoli on pod po zorem zaspokojenia opinii francuskiej w strzym ał ich pochód. Sekta się w ścieka, lecz czeka. W r. 1861 w szystkie loże n aro dowe i trzy tak zw ane rity (egipski, szkocki i francuski) łączą się w jeden W ielki Wschód, którego m istrzem P a lm e rsto n 112 łotr stary. Po w ielkiej sesji w P alerm ie kn u ją nowych zamach na N a poleona, a tym czasem w ysyłają G aribaldiego z 800 ludźm i na Rzym. Lecz Napoleon zawczasu uw iadom iony niweczy know ania i każe pochwycić G aribaldiego. Rada tego kondotiera zawiesza spraw ę na la t dwa. Dopiero [w roku 1863] sam P alm erston daje hasło: G aribaldi rusza się z leży caprerskiej, a kochany b raci szek jego, M azzin i113, w porozum ieniu z sekretarzem Palm erstona w ysyła zabójców Trabucco, Im periale 114 etc. na Napoleona. Lecz tenże uw iadom iony przez M angina chw yta spiskowców, wszakże zastraszony drugim zamachem ustępuje sekcie i zaw iera z nią konw encję 14 w rześnia 1864 [ro k u ]115, która w łaśnie teraz się kończy. Tak więc bram y Rzymu m asonerii otw arte, triu m f jej praw ie pew ny, Kościół zagrożony, lecz C hrystus P an w krótce się przebudzi. i p oprzedni 28 IV 1855 P ian orego (o p rzyb ran ym n azw isk u L iv e r a n ie go) p ociągn ęły za sobą p rześla d o w a n ia r ew o lu cjo n istó w w e F rancji. O stateczn ie zam ach y te p ch n ęły N a p oleon a po p ew n y ch w a h a n ia ch na drogę poparcia dążeń W łoch do zjed n oczen ia (układ z K ró lestw em Sard yn ii w P lo m b ieres, lip ie c 1858 r.). 112 H en ryk P a l m e r s t o n , ó w c z esn y sz e f rządu a n g ielsk ieg o , je den z n a jw y b itn iejsz y ch m ężów sta n u X IX w iek u . 113 J ózef M a z z i n i (1805— 1872), sły n n y r e w o lu cjo n ista w ło sk i. W 1830 r. w stą p ił w szeregi karb on ariu szy, z ob a w y przed a reszto w an iem zb iegł w 1831 r. do M arsylii, g d zie założył sły n n y zw iązek M łode W łochy, n a w zór k tó reg o p o w sta ło szereg organ izacji tego typu, m. in. M łoda P olsk a. W roku 1849, z ch w ilą zajęcia R zym u przez w o jsk a fran cu sk ie, M azzini u ciek ł z W iecznego M iasta do S zw ajcarii, n a stęp n ie do L on d yn u , gd zie za ło ży ł C en traln y K o m itet E u rop ejsk i. Jego gałęzią b y ł K o m itet W łoski, którego b y ł sam prezesem . 114 Sp isek ten b y ł zorgan izow an y z ram ien ia J ózefa M azziniego. D o gru p y sp isk o w có w n ależeli: P a są u a le G reco, n aczeln ik sp isk u , R a fa ł T rabucco, N a ta l A u g u st Im p eratori (m oże m y ln ie przez A u tora n a zw an y Im p eriale), A n gelo S aglion i. Z am ach m iał b yć w y k o n a n y w L a sku B u loń sk im na zam arzn iętym jeziorze podczas ślizg a w k i, w której brał u d ział cesarz, cesarzow a i dw ór. S p isek został w y k ry ty 3 I 1864 r. Zob. „Czas”, 1864, nr 12. 115 N a m ocy k o n w en cji N ap oleon a III z 15 w rześn ia 1864 r. sto lica W łoch została p rzen iesio n a do F lo ren cji. R ząd w ło sk i zob ow iązał się do n ie a tak ow an ia tery to riu m p ap iesk iego. P r z en iesien ie sto lic y z F lo ren cji do R zym u n a stą p iło dopiero po u padku N ap oleon a, tj. w 1870 r. 3 października. Jestem w Rzymie, aby się dowiedzieć w Świę tej K ongregacji o spraw ie probostw a Mościsk, lecz darem nie u 6. 15. Z w izytą u k ard y n ała w Albano, k tó ry był u nas 18 w rześ nia. 18 października. Vale Genzano i Domo Vecchio. Powozami dostajem y się do Rzymu na nowe prace. T utaj zastajem y już dwóch nowych kolegów: ks. K azim ierza Szołdrskiego i ks. Goszkowskiego, subdiakonów z Poznańskiego, trzeci zaś ks. E w aryst G ajew ski jest spodziewany. N atom iast Ju liu sz Drohojowski, zapadłszy na ataki gw ałtow ne serca, m usi w ystąpić ze sem inarium . 20. Święto patrona Kolegium . Rano ma mszę św. u nas o. H ie ronim, po czym obiad suty, n a któ ry m są oprócz o. H ieronim a księża: Lubow idzki i Lisiecki z em igracji i ks. Smoczyński, licentiat s. th. i j. c. 21. Rozpoczynamy praw ie ośm iodniowe rekolekcje, k tó re z w iel kim pożytkiem daje nam o. P io tr Sem enenko. Drogi Boże o wiele jaśniejszym i się stają. mDnia 29 października. Uczyniono mię prefektem alum nów i po wierzono straż karności dom owej, pozadomowej. Obowiązek zaiste niełatwy™, "zwłaszcza że stanow isko p refek ta nie bardzo miłe, sprowadza nieraz kolizje". Ojciec św. na konsystorzu przem aw ia silnie za kościołem w Polsce i w osobnej księdze w ykazuje gw ałty Moskwy. 3 listopada. Przybyw a nam nowy kolega, P io tr Strzelichow ski krakow ianin, na fundusz hr. Potockiej. O dbieram list od zacnego kanonika sam borskiego z dopiskiem księży: Grossa i Gruszczyńskiego. Po południu zaś list od ko chanego Stacha Kloczkowskiego, 4 listopada. Poczciwy w eteran E w aryst Gajew ski, niegdyś sodalis starow iejski, przybyw a, gdy przeciw nie Juliusz D rohojow ski opuszcza sem inarium . 5. W ynajduję w zakątkach urzędu kolejowego zapom niane 16 dukatów , które troskliw i urzędnicy od 19 w rześnia skrzętnie prze chowywali. Piszę zaraz list do ks. rek to ra i Stacha. m-m P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . n_n P r z y p is z a m ie s z c z o n y w r k p s ie na s. 45 w łą c zo n o do te k s tu r k p s u s. 38. 114 B y ł to spór m ięd zy k urią a patronem o obsadę probostw a. Po śm ierci ks. Jan a S za frań sk iego, k tó ry b y ł proboszczem w latach 1829— — 1863, k u ria w y su n ę ła k an d yd ata na n ow ego proboszcza w osobie ks. R om ana S to ja ło w sk iego, zaś C etner, patron M ościsk, ks. L udw ik a K u lczyck iego. S p ra w ę od dan o do R zym u dnia 29 IV 1865 r., gd zie 2 V 1868 r. spór ro zstrzy gn ięto na k orzyść kurii. P roboszczem został k a n dydat k u rii ks. R om an S to ja ło w sk i, k tóry sw e ob ow iązk i p e łn ił do 1887 r. (Zob. S c h e m a ty z m y diec. p r z e m y s k ie j z 1. 1829— 1887; A rch. D iec. w P rzem yślu , D. P raes, 3b). 6 listopada.. Przychodzi na um yślne moje żądanie prośba od ks. biskupa do k ard y n ała Clarellego w celu skrócenia moich stu diów i odnosi pom yślny skutek, bo uw olniony od roku teologii praw , zapisuję się od razu na drugi rok praw a kanonicznego u św. A p o lin areg o 117, gdzie zdolni profesorow ie S a n ti118 i De Angelis w ykładają um iejętnie pierw szą i drugą księgę dekretałów . Chodzą tam że ze m ną księża: Smoczyński, H enryk Balicki (trochę na si łach pokrzepiony) i Szołdrski. Dnia 24 listopada. Po tygodniow ej nad er gorącej pracy sk ła dam egzam in na baccalaureat praw a. P y ta ją m nie egzam inatorow ie de im pedim ento clandestinitatis privilegium clericorum. W tym że dniu odbieram list z domu, gdzie w szystko dobrze idzie, prócz ra n zadanych przez w ojnę i cholerę. Dnia 28 listopada. P odaję prośbę kardynałow i A ltierem u w ce lu przypuszczenia mię do egzam inu w S a p ie n tii119. W tym że celu 30 X I u d aję się do re k to ra U niw ersytetu o. M urra, generała serwitów. Dnia 29 listopada. Był u nas k ard y n ał Clarelli, za co m u dzię kując wywdzięczam y się rew izytą 30 listopada. Piszę list do ks. Skw ierczyńskiego prosząc o pieniądze na po d róż do k raju , k tóra w krótce może się stać konieczną. C hm ury coraz czarniejsze. Ojciec św. przy różnorodnych zda niach kardynałów zrazu m a w yjechać 4 grudnia do Civitavecchi, gdzie stoją okręty: hiszpański, portugalski, austriacki, angielski, francuski, a n aw et i pruski, lecz później postanaw ia zostać w Rzy mie. 3 grudnia. Składam egzamin pisem ny w S apientii na doktorat św. teologii, opracow ując tezę: E x institutione C hristi vera ejus est dos et una: in fide — charitate — regim ine. Ojciec św. przy jeżdża do bazyliki X II Apostołów w itany i żegnany z niew idzianym dotąd entuzjazm em i hucznym i Evviva. Francuzi już wychodzą. 10 grudnia. W rocznicę odjazdu mego z dom u składam egza m in ustn y w S apientii wobec k ardynała A ltieri i 20 praw ie asy stentów . E gzam inują m ię blisko godzinę o. Boselli, p ro k u rato r serw itów , i o. P eronne TJ.; pierw szy de gratia sufficienti, drugi de adventu P etri Romum, w raz ze m ną dwóch Francuzów. Po zło117 K s. J. S. P e l c z a r praw o k an o n iczn e stu d io w a ł na w y d zia le p raw n iczym w L iceu m S w . A p olin arego (A th en eu m P o n tific i i S e m inarii R om ani A p olin aris), teo lo g ię w jezu ick im K olegiu m R om anum i w U n iw ersy tecie R zym sk im S apienza. 118 K s. F ran ciszek S a n t i (1830— 1895), jezu ita w ło sk i, prof. u S w . A p olinarego. 119 S ap ien za — U n iw e r sy tet rzym sk i, założon y przez p apieża B o n -i facego V III w 1303 r. W 1870. r. w zw iązk u z lik w id a cją P a ń stw a K o ścieln ego został u p a ń stw o w io n y , przy czym zlik w id o w a n o w y d zia ł teo lo g iczn y . żeniu pom yślnym następuje cerem onia doktoryzacji: przysięga, włożenie pierścienia, biretu, książki, ucałow anie k ardynałów i do ktorów , potem zaś najnieprzyjem niejsza ze w szystkich cerem on jj _ zapłacenie 60 skudów 120. Chodzą wieści, że w V iterbo już w ybuchła rew olucja. 11 grudnia. Po w yjściu Francuzów ż u a w i121 zajm ują zamek św. Anioła. W m ieście oczekiw anie i postrach. My w K olegium sposobimy się w żywność ja k na oblężenie. N aznaczają czas rew o lucji na 17 lub 20 grudnia. Lecz dzięki Bogu i opiece Najśw . P an ny, do której Rzym gorąco się m odlił, niebezpieczeństwo minęło. Napoleon przez generała F leu ry ugłaskał um iarkow ane stro n nictwo m asonerii, iżby czekało aż do w rześnia lub śm ierci ojca św., podczas gdy szalona p artia M azziniego pragnie przyspieszyć w y buch i ogłosić Rzeczpospolitą. W ypadki zam ordow ania żuaw ów nie są rzadkie. 18 grudnia. Je st u nas k ard y n ał p ro tek to r M ile si-F e re tti122 po raz pierw szy w raz z deputatam i, m sgr. C ortoni i Bonola (zm. 20 VI 1867 r.). Jest to człowiek p raw y choć niew ielkiego geniuszu. Tegoż dnia otrzym uję list od ks. Skwierczyńskiego, w któ ry m mi donosi o w ysłaniu dla m nie 100 fl. austr. 15 grudnia. Piszę list do ks. kanonika Jedlińskiego i ks. Gros sa 123, a 17 grudnia do ks. seniora Gruszczyńskiego, w którym daję kilka wskazówek życia duchownego dla cierpiącej An... 23 grudnia. D ostaję m ałego k ataru . 24 grudnia. Rano w W atykanie i na mszy orm iańskiej. Po po łudniu najłaskaw szy ojciec nasz, Pius IX, przysyła nam w dowód pamięci „ricottę” (ser) z m leka m igdałowego. Ucieszeni idziem y na wieczerzę na via Paolina, k tó rą w gronie polskim spożywam y. Potem śpiew kolęd. 25 grudnia. O 4 idziem y do M arii M aggiore na pasterk ę, gdzie przed cudow nym obrazem ks. w icerektor trzy msze odpraw ia, ja zaś odpraw iam je jak zw ykle w kościele Św. M artyny in Luca. W ieczorem przy herbacie rozgaw or o jednej sile i o duchach. 27 grudnia. Mszę św. odpraw iam u Sw. K laudiusza. W Rzymie bawi w ysłannik włoski Tonello. Ojciec św. w mowie do oficerów donosi o pochw yceniu em isariusza. IM skud — dukat w ło sk i 121 Ż u aw i — och otn icy, w w ięk szo ści fran cu scy, k tórzy (po 1865) sta n o w ili g łó w n ą część arm ii rzym sk iej broniącej papieża. N azw a p ierw o tn ie oznaczała zaciężn ych żo łn ierzy berb eryjsk ich z ok olicy Ż uaw i w A lg erił. P o 1831 r. tą n azw ą ok reślan o doborow e p u łk i fra n cu sk ie słu żące w ty m że kraju. Ż u aw i w s ła w ili się w w o jn ie k ry m sk iej. N a ich w zór w 1863 r. p o w sta ły od działy p olsk ich p ow stań ców . 1!2 J ó zef M i l e s i - F e r e t t i (1817— 1873), k ard yn ał od 1858 r. 123 Ks. K a lik st G r o s s (1828— 1904), św ięcen ia k ap łań sk ie otrzym ał w 1853 r. w P rzem yślu . P rzez d ziesięć la t b ył k a tech etą i k iero w n i k iem szk o ły żeń sk iej w Sam borze, n a stęp n ie przez dw a la ta d yrek to- 28 g rudnia. Zwiedzam y m uzea w atykańskie. 29 grudnia. Zwiedzam y G alerie obrazów w W atykanie (Stanze) i w pałacu Corsinich. Piszę list do rodziców. 30 grudnia. Piszę list do hr. Badeniow ej. W ielkie w rażenie spraw ia w Rzym ie śm ierć jednego zakonnika Polaka, o. W łady sław a D ruklina 1M, z Litw y, z A ra Coeli (ur. 1796), który uszedłszy z k ra ju , długo błąkał się po obczyźnie, wreszcie od la t 12 zajm o w ał urząd gw ardiana w Core, gdzie w ielkiej czci u ludzi używ ał. Po 12-miesięcznej chorobie (febrze) skończył w P anu w dzień Bo żego N arodzenia, a gdy go m iano chować, na ciele nie było znać żadnego zepsucia i krew świeża płynęła. W krótce wieść o św iętym P olaku rozeszła się po mieście. Tłum y zaczęły się cisnąć do ciała wystaw ionego w kościele, rozdarto dw a h ab ity na relikw ie, a spro wadzone dw ie kom isje ogłosiły to zjaw isko za nadzw yczajne. Wszakże przy pow tórnym otw ieraniu zwłok odkryto ślady zepsu cia. 31 grudnia. Posłuchaw szy trochę teatralnego śpiew u w koś ciele Św. Sylw estra, oglądam y bogatą, lecz nieprzyzw oitą G alerię Borghesów. W ieczorem po gratulacjach — herbata. Tak się rok zakończył. Deo Gratias Rok Pański 1867 Obyś był rokiem błogosław ieństw a Bożego! 1 stycznia. Wieczorem przychodzi do nas o. KajsiewScz z o. W ła dysław em i W alerym n a pogadankę o wizjach. Od 10 stycznia zaczynam pracow ać nad m oralną i kończę czy tać głęboką książkę Lessiusa De Deo 125 i cudow ny żywot św. T e resy. 12 stycznia. Kazanie polsklie u S. A ndrea della Valle. O. Hie ronim p raw i o „nadziei”. 13. Piszę list do ks. Skwierczyńskiego, gdzie donoszę, że poszu kiw ania względem pieniędzy okazały się darem ne. 14 stycznia. O trzym uję Szem atyzm od zacnego ks. Łobosa. 15 stycznia. U m arł w Rzymie zasłużony ojczyźnie i w ierny ojcu św. generał S zym anow ski126. 17 stycznia nastąpiło żałobne nabożeństwo w kościele Lorenzo in Lucina. rem szk oły b en ed y k ty n ek w P rzem y ślu , w lata ch 1867— 190,4 probo szczem i dziek an em w W ojutyczach. 124 Ks. W ła d y sła w D r u k 1 i n, rodem ze Żm udzi, bern ard yn z łu c k iego k lasztoru , zm arł w o p in ii św ięto śc i w R zym ie. 125 Zob. Opusculum asceticum ąuinąuaginta considerationem d e L~ Nominibus D ei. F riib u rgi B risg o v ia e 1862. 126 J ózef S z y m a n o w s k i (1779— 1886), gen erał, em igran t, p a m ię tnikarz. B rał u dział w kam paniach: 1794, 1806— 1813 i 1831 r. 16. O dbieram list od ks. proboszcza i rodziców, z którego się do w iaduję, że w G alicji ustaw a gm inna wchodzi w życie. W Rzymiie padają ciągle deszcze. R ew olucja jakąś tajem niczą siłą sparaliżo w ana, całą swą działalność ogranicza na nieszkodliwych bom bach (6 stycznia, 15 m arca), plakatach, zam ordow aniu k ilku żołnierzy (np. B ertranda Cairwes w k w ietniu 1867). Pow staje kom itet u m iar kowany. P an Bóg ocalił na ten raz Rzym od burzy, co więcej w państw ie w łoskim wszczyna się ogrom na nędza finansow a, a stąd nieukontem towania, bunty, często kryzys m aterialn y tak, iż sam Em anuel w swym kłopocie prosi przez poufnego posła o po moc ojca św., na co m u tenże odpow iada: „Ten W iktor Em anuel musi być bardzo bezrozum ny. Teraz, gdy mię obdarł, obrabow ał ze wszystkiego, prosi o pomoc. Cóż ja m u mogę pomóc. Ja bym go pow inien 10 razy na dzień w yklinać i posłać do piekła, gdy jednak prosi, obiecuję przynajm niej m ilczeć”. 20 stycznia. O trzym uję list od rodziców i zaraz odpisuję. 1 lutego. Z najdują się pieniądze (100 fl.) w ajencji Tombiniego; rozpoczynamy trzy dniowe rekolekcje. 2 lutego. Składam y w ręce kard. Milesego przysięgę że: a) będziem y pracow ać we w łasnej diecezji, b) nie w stąpim y do zakonu, chyba za zezwoleniem ojca św. 12 lutego. B eatyfikacja ven. Benedlicti da Urbino Ord. Capuz 127; kościół Św. P iotra pięknie oświetlony. Po odczytaniu d ek retu za słona spada, działa uderzają 100 razy. 15 lutego. Egzam in try m estraln y z praw a kanonicznego, tłu maczymy capita decretativa. 27. Odwiedzam y w całym 0 gronie Kolegium siedem św iętych bazylik. 3 m arca. Podczas Zapustów w ybieram y się wszyscy z ks. w ice rektorem na m ałą wycieczkę. O glądam y pom niki na Via Appia, a zjadłszy śniadanie na sarkofagu rzym skim , przychodzim y w ie czorem do Genzano. W izyta u o. Bolliga. Obiad — gw arn a poga danka. 4. W torek. Rano odpraw iw szy mszę św. w Domo Nuovo, zw ie dzamy pałac papieski w C astel Gandolfo, stam tąd popołudniowym pociągiem przybyw am y do m iasta. 10 m arca. Rozpoczynają się kazania postne m ówione przez ojców: Hieronim a, P io tra i ks. Krechowieckiego, na k tó re dość licznie zbiera się grono polskie (Sanguszkowie, P laterow ie z L it wy, Radziwiłłowie, Nowowiejska, księża, żuawi etc.). Do pułku żuawów zaciąga się kilku Polaków , między tym i także Ja n 0 W y r a z ca ły m w y k r e ś lo n y . , 127 B en ed y k t z U rbino, b ło g o sła w io n y z zakonu B raci M niejszych sw - F ran ciszk a S erafick iego, kap ucyn . Ż ył w p ierw szej p o ło w ie X V II w . P o [p iel]128 z K rakow a, m łodzieniec bardzo lekkom yślny, któ ry złączywszy się z ajentem włoskim , żuaw em (pseudo Szym anow skim) jakiś czas hulał a potem haniebnie uszedł, gdy tow arzysza zam knięto do Z am ku Sw. Anioła. Zostaw ił niem iłe w spom nienie i p ustkę w kieszeni. 19 m arca. W kapliczce pp. józefinek śpiewam Ew angelię. O trzym uję listy od rodziców, ks. M iklaszewskiego, ks. K rem entowskiego i [ks.] Józefa P udła, któ ry dobre o sobie ro k u je n a dzieje. Na św ięta w ielkanocne przybyw a dwóch pielgrzym ów — chłopków ze Strzyżow a 129: D ydak i Józefijak. 7 kw ietnia. W ielka Środa. W S ykstyńskiej K aplicy na sław nym M is e r e r e . 19 kw ietnia. Na kazaniu u o. P io tra o siedm iu słowach i w Sykstynie. 21. W ielka Niedziela. O godzinie 2 idziem y po mszy ojca św. i benedykcji na święcone do zacnej naszej Polki, księżnej Odescal chi, gdzie zastajem y w ybór tow arzystw a polskiego i włoskiego (kard. Reisacha 130 i Milesego). Tam poznaję św iatłego obyw atela, ks. W ładysław a Sanguszkę z T arnow a, którego dom celuje nad innym i duchem religijnym . W ieczorem na ośw ietleniu kopuły. O dbieram list zacnego ks. re k to ra Skwierczyńskiego, w którym m i donosi, iż znowu przysyła m i 300 fl. przez ks. Bobczyńskiego. 24 kw ietnia. W yjeżdża do G alicji nasz godny ks. w icerektor K rechow iecki, aby tam szukać p rz y tu łk u dla swej zubożałej ro dziny, a może i m iejsca dla siebie. W życiu w ew nętrznym staram się przyjść do poznania siebie i wyniszczenia życia n atu ry w edług głębokich zasad o. P iotra, lecz praca to tru dna. Maj przeszedł cicho w pracy i m odlitw ie. Codziennie opowia dam y coś sobie o M atce Najśw iętszej. 15 m aja. Egzam in trzechm iesięczny z praw a kanonicznego. Na si alum ni p rzy jm ują święcenia m niejsze. 30 m aja. P rzybyw ają poczciwi księża: Piekosiński i Bobczyński. Z nim i jestem w dzień W niebow stąpiena u Sw. Ja n a na be nedykcji, a po południu u Sw. Paw ła; otrzym ujem y także listy z G alicji donoszące, iż księża biskupi zam ieszkają w Kolegium Polskim , stąd rejw ach. 128 Jan P o p i e l , z o sta w ił d ru k o w a n e p a m iętn ik i, m p raw d op od ob n ie chodzi o S trzy żó w — dziś m iasto p o w ia to w e w w oj. rzeszow sk im . i8o K ard. A u g u st K arol R e i s a c h (1800— 1869). Ś w ięc e n ia k ap łań sk ie o trzym ał w 1828 r., w roku n a stęp n y m P iu s V III m ia n o w a ł go rek torem K olegiu m P ropagandy. Od 1835 r. bpem w E ich statt, od 1847 r. arcbpem m on ach ijsk im , w 1855 r. m ia n o w a n y k ardynałem . W roku 1869 b y ł p ierw szy m le g a te m Soboru W atyk ań sk iego I, w k tó rym n ie w z ią ł już u działu w sk u te k śm ierci dnia 22 X II 1869 r. 31 m aja. Zakończam y nabożeństwo m ajow e w naszej k a pliczce. 1 czerwca. W skutek upału i pracy zapadam na zdrowiu, a szczególnie uczuwam osłabienie w nogach i rozstrój nerwów. Dlatego pośpieszam z egzam inem , k tó ry rzeczywiście składam przebojem dnia 5 czerwca na licencjat praw a kanonicznego (d e c o n s u e t u d i n e p r i v i l e g i u m fo r i, d e le g a tis ). 3 czerwca. P rzybyw a na uroczystość kanonizacji ks. arcy biskup Ledóchowski z godnym kapłanem protonotariuszem ks. Koźmianem i ks. M ariańskim i zaraz odwiedza sem inarium , a my jego. P rzyjeżdża coraz więcej biskupów i kapłanów ze wszech stron świata, i tak 13 czerwca przyjeżdża ks. arcybiskup orm iański Szym onow icz131 ze Lwowa ze swym kapelanem ks. A ksentow iczem i zajm uje m ieszkanie w Kolegium . Tuż za nim przybyw a także do Kolegium ks. Cybichowski, nom inat biskup na su frag anię w Gnieźnie. 14 czerwca. Towarzyszę ks. arcybiskupow i orm iańskiem u jako sekretarz na K onsystorz półpubliczny, na którym już było do 300 biskupów. 15 czerwca. W ieczornym pociągiem o 10.30 przyjeżdżają ill-m i ks. arcybiskup W ierzchlejski i ks. biskup M onastyrski w tow a rzystw ie ks. kanclerza Łobosa i trzech proboszczów. P rzyjm uję ich na dw orcu w raz z Cichowiczem i Szołdrskim , sam jed n ak doz naję kwaśnego przyjęcia, gdy im zw iastuję, że nie w Kolegium , lecz w pałacu Sim onetti przy Corso m ają mieszkać. Tam ich ta k że prow adzę nieco powarzonych. N astępne dni schodzą na robieniu spraw unków dla księży biskupów i ks. kanclerza, już to na tow arzyszeniu im na w y cieczkach do kościołów, lub też na w izytach kardynalskich. 16. W K aplicy S ykstyńskiej z ks. biskupem . 18 czerwca. W torek. P rzyjeżdża mój zacny kanonik z Sam bora i zam ieszkuje w śród nas. Po południu wiodę go do Św. P iotra. 19 czerwca. Jeżdżę z kanonikiem po kościołach. 20 czerwca. Boże Ciało. Rano w tow arzystw ie ks. C ybichow skiego i ks. Jedlińskiego jadę do Sw. P iotra, gdzie stanąw szy pod kolum nadą oglądam w spaniałą procesję. B iskupów do 300. P rze śliczny w idok ojca św. 22. Sobota. Ks. kanonik w yjeżdża do N eapolu w tow arzy stw ie ks. O leksińskiego i Czaszyńskiego, ja jeżdżę z ks. Łobosem. 25. A udiencja księży polskich u ojca św. 26. Środa. Jad ę z ks. kanonikiem do bazyliki Św. Ja n a i Pawła,. 131 Ks. G rzegorz S z y m o n o w i c z , od 1857 r. bp tyt. M arcopoli, w la ta ch 1859— 1875 arcbp orm iański lw o w sk i. B rał u d ział w S oborze w a ty k a ń sk im I. gdzie on w kapliczce Sw. P aw ła od K rzyża odpraw ił mszę św. W południe przyjeżdża ks. K arol K rem entow ski z Tarnow a, ko lega, i m ieścim y się w sem inarium naszym; w raz z nim poczci wy p. K aczm arski i Jaw orski, księża: Słotw iński, opat Bożego Cia ła, ks. K w ieciński i K rzem ieński, w ikarzy z K rakow a. 27. W yjeżdżam y w licznym gronie do katakum b św. K aliksta — ciekaw e k ry p ty , stare m alarstw o (P. Jezus w postaci Jonasza). K orzeniow ski k ap itan naszym ciceronem . 28. P iątek. H uk dział i odgłos w szystkich dzwonów zw iastuje rozpoczęcie uroczystości. Wieczorem ilum inacja kopuły, k tó rą oglądam y z M onte Cavallo. 29 czerwca. K anonizacja i 1800-letnia rocznica m ęczeństw a św. Apostołów. Uroczystość jakiej daw no Rzym nie widział. O dpra wiwszy o świcie mszę św. idę do Św. P iotra z K azim ierzem Szołdrskim i E w arystem Gajewskim . Plac pełny, na facjacie wiszą obrazy przedstaw iające książąt apostołów i św iętych kanonizow ać się m ających, którym i są: 1. św. J ó z e fa t132, 2. św. P io tr d ’A rbues (hiszpan z Saragossy z k a noników regularnych), 3. M ęczennicy Gorkom scy 133 (19) zam ordo w ani od kalw inów w H olandii, 4. św. P aw eł od Krzyża, 5. św. Leonard da P orto M aurizio, 6. św. F ranciszka od Pięciu R an, za konnica i 7. św. G erm ana Cousin, p asterk a z diecezji tuluzkiej. W spaniała bazylika w atykańska przystrojona w spaniale festonam i, chorągw iam i, na których cuda św iętych przedstaw ione, gęs tym i pająkam i, między tym i jaśnieje godło papiestw a: tiara z k lu czami, m ająca u spodu krzyż w yw rócony, a zawieszona w poło wie kościoła. Obok konfesji wznoszą się estrady, galerie i cztery olbrzym ie kandelabry, przed try b u n ą zaś w zniesienie ogrom ne ozdobione sym bolicznym i figuram i i obrazam i świętych, pod nim tro n ojca św. Nad nim i obraz św. apostołów w św ietnym nim bie. W zdłuż całej bazyliki w górze nad galerią ciągnie się olbrzym i napis z Pism a św.: T u es Petrus, etc. Cała bazylika w spaniale i bo gato ośw ietlona tysiącem św iateł. O siódmej zaczyna się nader św ietna procesja z K aplicy S ykstyńskiej przez kolum nadę i plac 132 J ó zef K u n c e w i c z , ur. w 1580 r. w W łodzim ierzu W ołyńskim , w 1604 r. w stą p ił do b azy lia n ó w , tu p rzy ją ł im ię J ó zef (ch rzestn e im ię: Jan), gd zie w 1609 r. o trzym ał św ię c en ia k ap łań sk ie. W roku 1617 u zysk ał sak rę b isk u p ią z ty tu łe m bpa w iteb sk ieg o , jed n o cześn ie b ył k oad iu torem arcbpa p ołock iego, G ed eon a B roln ick iego. Z ginął śm iercią m ęczeń sk ą w 1623 r. w W iteb sk u z rąk d yzu n itów . W 1643 r. ogłoszon y b ło g o sła w io n y m przez pap ieża U rbana V III a w 1867 r. k a n o n izo w a n y przez P iu sa IX. m M ęczen n icy gork om scy — n a zw a w y w o d z i się stąd, że w ięk szosc z n ich poch odziła z k lasztoru b ern a rd y ń sk ieg o z G orkum (Gorcum, G orconium , h o len d ersk ie m iasteczk o w okręgu A rk el n. rzeką Chozą) M ęczen n icy ci w liczb ie d ziew iętn a stu zg in ęli z rąk k a lw in ó w dnia 9 V II 1572 r. Sw. P io tr a . N a jp r z ó d z a k o n n ic y , k a n o n ic y b a z y lik i, d a le j o lb r z y m ie chorągwie nowych św iętych niesione przez m ocnych mężów za po mocą lin, w asystencji albo krew nych świętego, albo też odpow ied niego zakonu. O statnia szła chorągiew św. Józefata, k tó rej to w a rzyszyli bazylianie z G rotta F e rra ta i dwóch księży ruskich. Podczas procesji zdarzył się niem iły w ypadek: oto chorągiew bł. P iotra d ’A rbues w skutek gwałtow nego p rąd u w ia tru obaliła [się], dzięki Bogu nie uszkodziwszy nikogo, wszakże do kościoła już nie weszła. W bazylice zapaliła się górna firanka, co jednak wkrótce przygaszono .W ew nątrz ścisk ludu ogrom ny. U pał nieznoś ny, iż nie -mogąc dłużej w ytrzym ać, wyszedłem zaraz po Te Deum. Podczas w ielkiej mszy trzy chóry przedstaw ające kościół triu m fal ny (tj. chór dzieci w kopule), w ojujący (chór głów ny w bok kon fesji), cierpiący (chór nad w ielkim i drzwiam i) odpow iadały sobie w zajem nie i tw orzyły przedzUwną harm onię. Obiad z biskupam i. W ieczorem ognie sztuczne. Prócz w ym ie nionych księży, przybyli jeszcze z diecezji naszej: ks. Sulikow ski ze Słoczny, ks. P anek, ks. Jagoda, ks. Załęski. Ze lw ow skiej księ ża: Odelgiewicz, Jurkow ski, Nowakowski, Zawistowscy, Trzciński, Kowalski, B iernacki etc. Biskupów razem było do 500 ze w szyst kich stron świata. Księży do 18 000 (7 000 francuskich). pW łaśnie w tym czasie św iat m aterialn y obchodzi sw oje w iel kie święto — W ystaw ę powszechną w Paryżu. Tam królow ie, a tu kapłanip. 30 czerwca. Niedziela. Uroczystość u Św. P aw ła, dokąd się udał ojciec św. z biskupam i. I ja tam jad ę z kanoniczejkiem 134, oglądać ilum inację pięknej bazyliki. W ieczorem w sobotę w yjeżdża ko chany K arol Zeller do m am y; d aję m u relikw ie dla daw nych owieczek. 1 lipca. D ostaję rew olucji żołądkowej, k tó ra bardzo w Rzymie grasuje. Powoli zjaw ia się straszniejszy gość — cholera ii coraz liczniejsze ofiary w ybiera. 2 lipca. W yjeżdża ks. arcybiskup Szymonowicz z ks. A ksentowiczem, a nazajutrz mój kanoniczejko. J a tym czasem biegam cią gle już to za interesam i księży biskupów, już to z K arolem K rem entowskim . Po głowie sn u ją się p ro jek ty podróży. 4. Czwartek. W yjeżdża zacny i ze wszechm iar porządny kolega ks. K azim ierz Szołdrski dr j. c. do Poznania. r O. Jełow icki składa ojcu św. w spaniały i bogaty d ar Polski, tj. Bullę De Im m aculata Conceptione po polsku litografow aną w kosz townej oprawie, której oba boki grubym i łuskam i z kutego sreb ra P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . r~T T e k s t r k p s u ze s. 64, o to c z o n y r a m k a m i, w łą c zo n o do te k s tu s■ 50 r k p s u . 194 M ow a tu o ks. P a w le J e d l i ń s k i m , k anonik u z Sam bora. p -p w ykładane (11—20) mieściły: jeden orła białego, a drugi h erb Piusa IX, na grzbiecie zaś w yrżnięte były słowa: Pro fide et patria. W ew nątrz sam środek zajm ow ał tekst bulli (litogr.), wokoło niego zaś m alow ane były n ader m isternie m ałe obrazki przedstaw iające najdrobniejsze naw et szczegóły z historii polskiej. Dzieło to m i strzow skie i mozolne (bo mimo pracy la t czterech nieukończone), obudzające słuszne podziwienie u w szystkich jest owocem gorli wości i poświęcenia hr. Przeździeckiej i innych pań polskich w Paryżu. Skoro ojciec św. oglądał tę księgę, w yrzekł żywo: „A! Słyszałem już w iele o tym pięknym dziele, a chociaż nie mam czasu, bo w iele biskupów na m nie czeka, dałem ci jednak osobną audiencję”. Po czym przejrzał w nętrze czyniąc przy tym różne uw agi; czytając zaś ów napis P ro fide et patria, obrócił się do sto jącego obok alum na Kolegium Polskiego, Józefa Dąbrow skiego (który tę księgę przyniósł) i pow iedział ze śmiechem; Dulce pro patria mori. Na koniec pobłogosławił cały naród polski i odszedł. r 6 lipca. Sobota. Poczciwy staruszek E w aryst [wyjeżdża] do K arlsbadu. s P rzysłał ojciec św. K olegium Polskiem u w ielką świecę wosko wą, tę samą, k tórą m u podano podczas kanonizacji w dzień św. P iotra, m ówiąc te słowa: „Zanieście tę świecę do K olegium P ol skiego, niechaj tam [tak] długo zostanie, aż ją z sobą powiozą do W arszaw y”. Takich świec rozdał tylko siedem, tj. tym biskupom lub kardynałom , w których diecezjach żyli niegdyś kanonizow ani — nam więc świecę św. Józefata. Później przy w ręczeniu m u podarunków , jako bulli polskiej De Im m aculata Conceptione cudnie w yrabianej i chorągw i z Najśw. P anną i godłam i polskim i z P aryża, przez ks. Jełowickiego, prze m ów ił kilk a słów o Polsce s. 7. Niedziela. Mam mszę św. u Sw. M arii M aggiore na intencję szlachetnej duszy p. hr. B adeniow ej, k tó ra od 1 czerwca baw i w Rzymie. W yjeżdża p. K aczm arski. 8. Poniedziałek. W yjeżdżają galicyjscy biskupi (ks. M onastyrski i Szymonowicz). Zabieram się i ja w raz z kolegą K arolem na m ałą wycieczkę. W w agonie pogadanka żywa z włoskim i księżm i. W T erni haniebnie nas okadzają chlorem , że biedny ks. Łobos aż dostał w ym iotów. Toż samo w Ankonie i Loreto. 9. W torek. W Foligno spotykam znajom ych krakow skich i w raz z nim i jadę do Ankony, gdzie znow u nas kadzą. Po zw iedzeniu m iasta i p o rtu w yjeżdżam y o 2.30 do Loreto, dziw nie uroczego dla św iętej p am iątki i położenia swego. Lecz ludzie psują ten urok? W prost z w e ttu ry idziem y do dom ku w ielkich tajem nic, gdzie bis kup fran cu sk i z licznym gronem kapłanów odm aw ia wspólne s-s T e k s t r k p s u ze s. 50 r k p s u . s. 53, o to c z o n y r a m k a m i, w łą c zo n o do te k s tu m odlitwy. Błogie uczucie. Później obchodzę na kolanach św ięty domek, kupuję świętości (obrazki, dzwoneczki), wieczorem w ra camy do A lbergo dei Gemelli. Nocleg w tow arzystw ie ks. K w ie cińskiego, ks. K arola i p. K aczm arskiego; inni odjechali do Bo lonii. 10. Środa. O godzinie 4 odpraw iam mszę św. przy bocznym ołtarzu, bo w dom ku tylko dla b isk u p ó w 4 (francuskich) w ydzie lono [miejsca], O 7,30 w yjeżdżam z Loreto, skąd widać pam iętne bohaterstw em młodych rycerzy C astelfidardo, do Ankony. S tam tąd przez Foligno do Asyżu, gdzie o 5 stajem y. Umieściwszy się w lokandzie, oglądam y dziw nie w spaniałe kościoły św. p atriarch y F ranciszka ze starożytnym i rzeźbam i i freskam i, tum bę, m iejsce jego urodzenia, dom rodziców, dziś na kościół przem ieniony, opustoszały kościół Sw. K lary, gdzie leży dobrze zachowane ciało tej w ielkiej św iętej. W klasztorze mieści się aż 70 zakonnic, k tó re w yratow ała ciotka W iktora Em a nuela; inne rozpędzono jako i zakonników . B iedni tu łają się bez chleba! 11. C zw artek. Rano o 7 w yjeżdżam y z miłego m iasta, po d ro dze zw iedzam y kościół M aryi A nielskiej — P ortiu n cu la (w środku mieści się w swej pierw otnej form ie ów kościółek w sław iony objaw ieniem się Najśw. P an n y i ty lu łaskam i). Na stacji żegnam się z K arolem i p. K aczm arskim 11 i w racam do Foligno, a stam tąd po ośm io-godzinnych nudach i zw iedzeniu tej m ieściny, do Rzymu. W nocy staję w Kolegium . 13. Sobota. Odjeżdżam do kąpiel m orskich w P orto d ’Anzio dla pokrzepienia zdrowia. T am zastaję ks. w icerektora K rechowieckiego i ks. Antoniego B rykczyńskiego 135 m iłego i zacne go kapłana z A kadem ii W arszaw skiej. Później przybyw a p. k a pitan z m ałżonką (u których się też stołujem y) i ks. W alery Przew łocki CR. w 14 lipca. [Ojciec św.] przysłał do Kolegium [Polskiego] piękną relikw ię św. Józefa, podarow aną m u przez Postulatorów spraw y św. Józefata w. 13, 14, 15. T riduum św. Józefata w kościele Św. Atanazego. 4 N a s tę p n y w y r a z w y k r e ś lo n y . u N a s tę p n e d w a w y r a z y w y k r e ś lo n e . w'w C iąg d a ls z y te k s tu ze s. 53 r k p s u o to c zo n y r a m k a m i, o d n o szą c y się d o d a ty 14 VI I , w łą c zo n o do te k s tu s. 52 r k p s u , z t y m że o p u szc zo n o p o c z ą tk o w y w y r a z w reszcie ze w z g lę d ó w lo g ic zn y c h . 185 K s. A n to n i B r y k c z y ń s k i (1843— 1913), h istoryk sztu ki. W 1861 r. w stą p ił do sem in ariu m d u ch ow n ego w K ielcach , w 1. 1868— — 1880 b y ł profesorem w sem in ariu m duch ow n ym w P łocku, w 1. 1880— 1887 proboszczem w P ału k ach , n a stęp n ie w P a ro w ie w 1. 1887— —-1913; autor liczn y ch prac z zak resu h istorii sztu k i k o ścieln ej oraz etnografii. W P orto d ’Anzio życie nader m ile i swobodne. Rano w stają 0 6, potem m sza św., pacierze, kąpiel w bałw anach m orskich, śniadanie, rozgaw or lub praca. Obiad, znowu rozwagor, siesta, pacierze, kąpiel, przechadzka nad brzegam i m orza lub w porcie, wieczerza i herb ata. W zmocniony odjeżdżam 24 lipca, aby być pomocnym przy w y bieran iu się do Genzano. z 16 lipca. O. A leksander Jełow icki składa ojcu św. drugi d ar Polski tj. chorągiew . C horągiew ta zrobiona w kształcie naszych chorągw i krzyżow ych m a (bez drążków) 3 m szerokości a 4 dłu gości. Tło jej z jednej strony czerwone, z drugiej białe z a tła sowej m orow ej m aterii. Na tle czerw onym m alow any piękny obraz św. Józefata z napisem : Sanctus Josaphat K uncew icz et episcopus Połocensis, na białym zaś przecudny obraz M atki Bo skiej Częstochowskiej złotem i srebrem haftow any i w ysadzany drogim i kam ieniam i, nad nim zaś napis: Regina Poloniae ora pro nobis. U spodu obrazu dwie korony, jedna złota, druga czerwona splatają się razem , a pod nim h erb Polski (Orzeł, św. M ichał 1 Pogoń). Za danym znakiem , że ojciec św. idzie, nasz alum n, W ładysław Cichowicz, w ziął chorągiew w rękę i przyklęknął obok o. A leksandra w sali konsystorzów tajnych. Ojciec św. wszedł jak zw ykle pełen swobody i radości i zawołał na widok klęczą cych Polaków : Ecco i Polacchi colla bella bandiera. Widocznie wzruszony, spoglądał najprzód na św. Józefata, przeczytał napis, po czym się zapytał W ładysław a Cichowicza: „Czybyś ty także chciał być m ęczennikiem ”? Na co tenże: „Tak, ojcze św ięty” a ojciec św ięty: „Jeżeli Bóg pozw oli”. P otem jeszcze z większym w zruszeniem w p atry w ał się długo w obraz Najśw. Panny, a wzniósłszy ręk ę ku niebu zawołał głośno z niew ypow iedzianym wdziękiem : S alve Regina M ater Misericordiae, vita dulcedo et spes nostra salve, et spes Poloniae salve. Tu zażądał od o. A le k sandra w ytłum aczenia, gdzie te n obraz jest czczony, co znaczy h erb u spodu. Potem rzekł do W ładysław a Cichowicza: „W. P an teraz już dosyć pokutow ałeś”, do otoczenia zaś: „Chcę, aby ta chorągiew przechow yw ana była w osobnym pokoju”. Po chw ili rzekł do W ładysław a Cichowicza: „Posłałem w am do Sem inarium m ały stoczek” (tę ogrom ną świecę kanonizacyjną). N astąpiło po dziękow anie: „Świeca ta ma ta k długo pozostać w Kolegium, dopóki swobodnie nie będziecie mogli powrócić do w olnej W ar szaw y”. W reszcie dał rękę do pocałow ania, udzielił błogosławień stwa. W ogóle p rzyjął ojciec św. bardzo m ile ten dar, a jak się m sgr Pacca w yraził, podarki polskie pierw sze zajm ują m iejsce z-z T e k s t ze s. 64— 66 r k p s u o d n o szą c y się do d a ty 16 VI I , o to c zo n y r a m k a m i, w łą c zo n o d o te k s tu s. 51 r k p s u . w śród darów ofiarow anych przez cały św iat katolicki. C horągiew tę posłał ojciec św. w darze dla K olegium Greckiego jako ręk o j mię zgody W schodu z Zachodem , k tórej spójnią jest Polska. Niech żyje Pius IX. Annales Coli. Pol., 5. XII. 1867 z. 25 lipca. C zw artek. N auw ijaw szy się ogrom nie z różnym i spraw am i, w yjeżdżam y po południu koleją do Genzano. Radość stąd w ielka, bo w skutek gorąca i złego pow ietrza Kolegium stało się lazaretem i wszyscy kolejnie chorowali. W Rzym ie gości cholera i dość ofiar w ydziera. Tymczasem nad Rzym em nowa zbiera się chm ura, lecz dzięki Bogu znika natychm iast. R edentore d ’ltalia, albo raczej testa di legno zniecierpliw iony długim oczekiwaniem, łączy się z poczciwym braciszkiem Mazzinim i go tuje w ypraw ę na Rzym w ołając: M orte o Roma, lecz m in ister Ratazzi pod groźbam i F ran cji zmusza go do m ilczenia. W E uro pie mówią wszędzie o bliskiej w ojnie, Reichsrath austriacki (jest w nim i ks. D ittrich) obala k o n k o rd a t136. M oskwa mszcząc się za zam ach n a życie cara, w ykonany przez Berezowskiego w P a ryżu 6 czerwca 1867, znosi n aw et im ię K rólestw a Polskiego i oddzielne rządy, niweczy diecezję podlaską i kam ieniecką (bi skup A ntoni F ija łk o w sk i137 do Sym feropola na w ygnanie), zryw a wszystkie związki z Rzymem, a najw yższy rząd Kościoła oddaje Kolegium Rzym sko-K atolickiem u w P etersburgu, w reszcie wywozi ciało św. Józefata do P etersb u rg a. Ojciec św. w dzienniku „G iornale di Rom a” powierza ks. biskupow i B orow skiem u zarząd die cezji kam ienieckiej. 19 czerwca cesarz M eksyku M aksym ilian po niepom yślnej w ojnie w Q ueretaro schw ytany i rozstrzelany; jego żona oszalała. 27. Sobota. Opuszcza nas na zawsze zacny i pełen poświęce nia ks. w icerektor K rechow iecki, zmuszony fam ilijnym i kło potam i osiąść we Lwowie (przy siostrach Opatrzności). Zostaw ia 186 A u stria po raz p ierw szy zaw arła konkordat ze S tolicą A p o sto l ską 18 V III 1855 r. P raw o z dn. 25 V 1868 r. o m ięd zy n a ro d o w y ch stosu n k ach o b y w a teli, o stosu n k u do K ościoła, o m a łżeń stw a ch w ogó le, o m a łżeń stw a ch m iesza n y ch i rozw odach, u ch yliło n iek tó re p rze-' Pisy jak o n iezg o d n e n ie ty lk o z konkordatem , a le w ogóle z przep i sam i ł zasadam i K ościoła k atolick iego. W roku 1874 u ch w alon o tzw . praw a k o ścieln e, k tó re w zu p ełn o ści zn o siły konkordat ze S tolicą A po stolską. 137 Ks. A n to n i F i j a ł k o w s k i (1797— 1883), arcbp, prof. sem in a rium d u ch ow n ego, od 1839 r. A k ad em ii D u ch ow n ej W ileń sk iej. W ro ku 1856 m ia n o w a n y przez cara A lek sa n d ra II su fragan em k a m ien iec kim , na co otrzym ał zgodę R zym u, od 1860 r. bp k a m ien ieck i, n a stęp n ie u su n ię ty przez rząd carsk i za opór w sp raw ie K o legiu m D u n ow n ego Rz. kat. w P etersb u rgu , w 1872 r. m ian ow an y arcbpem m o- po sobie m iłe wspom nienie. Zam iast do Lwowa, dano go do S ta nisław ow a na w ikarego. 29. Poniedziałek. Jestem w Rzym ie w interesach o. P iotra, skąd w racam tegoż samego dnia. Sam jadę z p. Rosą przez San M artino. O dtąd życie ciche i pracow ite. Czytam m oralną i ascetykę. 30. Piszę list do Zellera. 7 sierpnia. O. P io tr w yjeżdża do Rzymu, gdzie ma mieć (10) rozpraw ę w Akadem ii. 8 sierpnia. W skutek przeziębienia się dostaję najprzód bólów żołądka, nudności, a potem nad er gw ałtow nej febry. W Genzano pojaw ia się cholera (um iera księżna Colonna), stąd zaprow adzają k w aran tan n ę nad er surow ą. K łopoty o. re k tora... 10 sierpnia. W Genzano w ielki ruch. Ludzie zbrojni w strzel by na w szystkich punktach. W ieczorem strw ożeni m ieszkańcy kupią się około obrazu św. S alw atora błagając litości. W mieście okazują się dążności rew olucyjne. 15 sierpnia. Piszę list do F ranciszka M iklaszewskiego — go rące p ro jek ta o Ziemi Św iętej; odpisuje mi 30 sierpnia. 16 sierpnia. Idę po o. P iotra na stację albańską. Z nim przy jeżdża p. H iacyntho M aragon, kapłan, m isjonarz konstantynopo litański, tw órca nowej K ongregacji Sw. Trójcy do naw racania Greków, mąż zacny i czynny a skrom ny. Także baw i u nas Roch T rin arch i CR. Tym czasem w A lbano cholera sroży się strasznie, um iera królow a, m atka F ranciszka II, jej syn i córka, dalej nie odżałow anej pam ięci kard y n ał [Ludwik] i książę A ltieri (11 sierp nia po południu) jako szlachetna ofiara swej pasterskiej gorli wości. Mąż to w ielki, uczony, św iątobliw y, niepodległy m iłośnik Polaków. Po nim biskupem albańskim m a być kard. Di Piętro. 25 sierpnia. D ostaję list od K arola Zellera. 26 sierpnia. L ist od rodziców i ks. proboszcza, na k tó re zaraz odpisuję. Tymczasem czytam m oralną S caviniego138 i m istykę [Dominika] S c h ra m m a 139. Tłum aczę Homeopatią d r H artm anna. 28 sierpnia. Rozruchy nocne Genazanezów z w ojskiem około kordonów i w ielu z nich uwięziono, nim uciekli. W mieście stoi legia z Ankony. 9 w rześnia. Przyjeżdża do nas o. H ieronim z nowym kolegą naszym, W incentym Jarm olińskim z Litw y, k tó ry skończywszy teologię w M ińsku m usiał uciekać z k ra ju , a po różnych biedach 138 K s. P iotr S c a v i n i (1790— 1869), teo lo g , m oralista, autor lic z n ych dzieł teologiczn y ch . 189 K s. D om inik S c h r a m m (1722— 1797), b en ed y k ty n , w y b itn y mi sty k i kan on ista, autor szeregu d zieł n au k ow ych . na funduszu kilku zacnych em igrantów dostał się do Rzymu. O. H ieronim dostaje febry. 12 w rześnia. C zw artek. W ypraw a ośla na M onte Cavo. 20 w rześnia. D ostaję list od ks. Sadowskiego w spraw ie obrząd ku i od ks. G lazera, gdzie przypisek Zellera. 23 w rześnia. Poniedziałek. Puszczam y się w im ię Boże na dalszą pielgrzym kę, bo aż do Subiaco. Jest nas pięciu, tj. prócz m nie ks. Ignacy Goszkowski, P io tr Strzelichow ski, Józef D ąbrow ski i Roch T rinarchi dr teologii fr., CR. Rano jedziem y do Velletri, m ając każdy po 3 skudy. To m iasto zwiedzam y — ciekawa k atedra z M adonną cudow ną i ciałem św. G ierarda biskupa, m ały kościółek z M adonną, k tó ra krw ią się pociła (w XVI w.) w fo r mie rotundy, wieża B altazara Packi, kard y n ała rz. S tam tąd do V alm ontone koleją. W k abinie przekąska, dalej w ogrom nej spiekocie w dwóch godzinach idziem y do Genazzano. Śpiew, w ino grona. Tam po odpoczynku i ugaszeniu pragnienia, odw iedzam y cudowny obraz Najśw. P an n y Del buon Consilio. O łtarz bogaty, obraz stary, który odsłaniał k ap łan z zakonu augustianów z w iel ką uroczystością. Inscenizacja, litan ia, m odlitw y — inscenizacja. Z Genazzano idziem y powoli do San Vito. S tam tąd już o go dzinie 5,30 wyszedłszy, przedzieram y się z tru d em (Piotr zawsze w tylnej straży, istny k u n k tato r) przez bór długi ostrą zająć kotlinę. W lesie ognisko i ludzie jacyś. Tydzień przedtem m ieli tu w racającego braciszka napaść bryganci. O godzinie 8 przychodzim y do cichego klasztorku OO. B er nardynów w Civitella, gdzie ojcowie gościnnie nas przyjm ują. Nocleg po w ieczerzy w jednej stan cji z Ignacym i D ąbrow skim . Rano odpraw iam mszę św. przed ołtarzem bł. Tomasza z Cori, którego ciało dobrze zachowane. Błogie uczucia. S tam tąd po po łudniu w raz z jednym poczciwym zakonnikiem o. b ernardynem idziemy przez lasek, górę San Stephano, strom e skały i piękną w reszcie doliną do Subiaco nieco na wzgórzu położonego. Ugasiwszy pragnienie, idziem y w prost do Św. Scholastyki, gdzie nas przyjm ują w gościnę. P io tr k u n k tato r zostaje. W sali fo restieria 140 podejm ują nas. D alej obiad w ogrom nym re fek ta rzu. Dziwny porządek i karność zakonników św. Benedykta. Czy tanie w czterech językach; wszyscy p rzyklękają przed opatem , postacie skrom ne i wychudzone p racą i śpiewem. W środku stół dla młodzieży z kolegium — sam e panięta. Śpiew pow ażny i po w olny bardzo. Dziwne w rażenia. Po obiedzie pogadanka z zac nym o. benedyktynem , k tó ry p rzy jm u je gości. P io tr przychodzi. Po dw ugodzinnej sieście idziem y drogą w ijącą się około skały 140 Włos. foresteria — pokój dla obcych (w klasztorze). De 1’am our de N. S. Jesu C hrist p a r S aint J u r e li2. Tym czasem nad szum iącym strum ieniem do klasztoru św. B enedykta — Sagro Speco. Co za dziwy! Ja k gniazdo orle wisi. Wchodzimy — pam iątki po papieżach. Kościół o kilku piętrach z groty prze robiony, m alow idła z X III w. — ów diabeł straszny. Sagro Speco z śliczną rzeźbą św. B enedykta, m iejsce gdzie spał, gdzie był kuszony, gdzie uczył prostaczków , gdzie są róże zaszczepione od św. Franciszka, ogród, dziedziniec, gdzie św. B enedykt grozi skale: Ferma, o rupe, non daneggiare i figli miei. W ieczorem wieczerza ja k przy obiedzie. Tylko czytanie w dwóch językach, tenże śpiew. W nocy burza. 25 w rześnia. Środa. Mszę św. m am w Sagro Speco — uczucia różne, potem skrom ne śniadanie. Dalej poczciwy benedyktyn Niem iec B altizer [Jordan] oprow adza nas po kościele. Z pow ro tem deszcz. Obiad — rozmowa z Niemcem Petrichem , rzeźbia rzem. Potem pożegnawszy zakonników (którzy nas obdarzają m e dalam i) idziem y tęgim m arszem do Vicovaro. Po drodze róża niec, śpiew, hum or dobry. W ieczorem ciemnica, łyska się. S ta jem y na rozdrożu, co nas zmusza pukać do klasztoru [oo. refo r m atów] Consim ato (1/4 godziny drogi do Vicovaro). Długie ce regiele z gw ardianem o rekom endację, wreszcie nas przyjm ują, dają w ieczerzę i nocleg. 26 w rześnia. Rano o 5 idziem y do Vicovaro. Tu w ślicznym i stary m kościółku przed obrazem cudow nym Najśw. P anny, od p raw iam mszę św., C órki M aryi śpiew ają. Dostajem y po obrazku. Idziem y śm iało do Tivoli. Po drodze spotykam y w licznym gro nie chłopców małego Rom era z Galicji. W Tivoli obiad. Dalej zw iedzam y w illę papieską, sław ne kaskady, grotę N eptuna, św ią tynię W esty i Sybilli, wreszcie powozem jedziem y do Rzymu. W ieczerza na via Paolina. W K olegium znajdujem y nowych kolegów z W arszawy: Smolik ow skiego141 i Felińskiego, m łodzieńców zacnych i zdolnych, których jed n ak natchnienie Boże zaprow adziło do K ongregacji R esurrectionis. 27 w rześnia. Spowiadam się u o. Dmowskiego, naszego spo w iednika, po czym koleją jedziem y do Genzano w ydaw szy na całą podróż razem 10 skudów. N astępne dni schodzą na czytaniu dziwnie gruntow nego dzieła newie, gdzie papiestw o nazw ał plagą i zarazą, w zaślepieniu swo im gotuje w ypraw ę na Rzym. Lecz nowe fiasko. Rzym ianie są głuchym i na jego proklam acje (skutek to także i cholery), iż się na nich żalić musi. On sam został w Sina L unga 24 w rześnia przydybany i odwieziony do A leksandrii, a stąd na C aprerę. Jego [oddziały] w kroczyły częściowo do państw a rzymskiego, lecz albo czym prędzej czmychnęły, albo zostały rozbite; w Rzymie i oko licy głęboki spokój. 5 października. Przyjeżdża z Rzym u o. Dmowski spow iednik, a o. re k to r opuszcza nas na kilkanaście dni jadąc do Paryża. W Genzano czas bardzo słotny i burzliw y, co i w yjazd nasz przyspiesza. 8 października. W torek. Piszę listy do ks. proboszcza baw ią cego w Radzie P aństw a, do ks. G lazera i [ks.] P udła, a jeszcze 1 października list do ks. Sadowskiego, 3 października do Zellera.. Tymczasem [oddziały] garibaldow skie pod dowództw em M enottiego G aribaldi coraz śm ielej w ystępują, z drugiej stro n y i wojsko bez w y jątk u walczy z niespodziew aną odwagą i poświęceniem się dla ojca św. Żuaw i b iją się (według sam ych dzienników włoskich) come demoni. Mimo konw encji zaw iązuje się we Flo rencji K om itet C entralny, w erb u n k i publiczne. Dnia 5 paździer nika oddział liniow y [wojsk papieskich] i żuaw ów pod pułkow nikiem Azzanesi odnosi piękne zwycięstwo pod Bagnoree; m iasto wzięte, 70 garibaldczyków zabitych, a 120 [wziętych] do niewoli, również zwycięskie potyczki pod A eąuapendente, M ontefiascone, B assanella (na północy), F alv eterra, Subiaco etc. na południu. W M ontelibrietti 90 żuawów uderzyło na 1000 praw ie g arib ald czyków, zdobyli b ra m ę ź, gdzie się dzielnie trzym ali od 5 w ie czorem do 4 rano. Zabili do 100 czerwonych k o s z u l143, 10 wzięli do [niewoli]. W reszcie o 4 spokojnie i nie napastow ani wyszli zabraw szy trupów i jeńców. Tu jed en żuaw -H olender zabił sam 14 garibaldczyków i padł ze zmęczenia. P oddani ojca św. nie wspomogą, owszem ze w strętem p rzy jm u ją [je] w Rzymie, zaś 1500 m łodzieńców z najlepszych rodzin odbywa co noc patrole z wojskiem. 141 K s. P a w e ł S m o l i k o w s k i (1849— 1924) po u k oń czen iu se m i nariu m duch ow n ego w W arszaw ie k o n ty n u o w a ł stu d ia w R zym ie, gdzie w stą p ił do zm a rtw y ch w sta ń có w , w y św ię c o n y w R zym ie na k a płana obrz. greck o -k a t. od d aw ał się d zia ła ln o ści m isy jn ej w B u łgarii. N a stęp n ie rek tor K o leg iu m P o lsk ieg o i g en era ł zm a rtw y ch w sta ń có w , k on su ltor K ongr. św . C oncilium i K ongr. d e P ropaganda F id e, autor m on ogrofii H isto ria K o le g iu m P o lsk ie g o w R z y m ie p o d łu g ź r ó d e ł r ę k o p iś m ie n n y c h . K rak ów 1896. ż P r z y o p ra c o w a n iu d z ie n n ic z k a o p u szc zo n o w y r a z y : ci drudzy ze w zg lę d ó w lo g ic z n o -g r a m a ty c z n y c h . 141 Zob. L ’H o m m e re lig ie u x . P aris 1899. K s. J u r e - S a i n t (Jan C hrzciciel) — jezu ita, pisarz a scetyczn y, ży ją cy w 1. 1588— 1657. 143 Tą n azw ą ok reślano z w o len n ik ó w G aribaldiego. N azw a w y w o d zi się stąd, iż J ó zef G aribaldi, w ód z rep u b lik an ów , podczas sp otk an ia się z W iktorem E m an u elem n. V oltu rn em w p obliżu K apui, u b ran y był w czerw on ą k oszu lę, czarny k ołpak, z szyją o w in iętą fu larem . G a r ib a ld i, po rozpędzeniu nam iętnego „kongresu pokoju” w Ge B iedni tylko księża wiejscy. Niecnoty garibaldczycy ciągną ich zaraz na plac i każą płacić pieniądze albo wołać: V iva Ga ribaldi. Dnia 9 i 10 piszę w Genzano roczniki Kolegium Polskiego, równocześnie dostaję tęgiego k ataru , bólu zębów i uszu. 12 października. Vale na zawsze Genzano — w yjeżdżam y do Rzym u koleją. Ojciec re k to r nie pojechał do Paryża. W ice rek to rem został o. Juliusz F e liń s k i144, zacny b ra t arcybiskupa, z CR. 19 października. Wieczorem rozpoczynam y ośmiodniowe (do 27) rekolekcje, które z w ielkim nam aszczeniem daje nam o. H ie ronim K ajsiew icz. Duch Sw. w iele łask użycza, stąd postanow ie nia gorące do przem iany życia na Jezusowe. O dtąd pracow ać należy, aby ich w iernie dotrzym ać. 10. 11. 12. 13. 14. 15. Postanowienia z rekolekcji odbytych 19—27 października r. 1867 w Rzymie 1. Codziennie przynajm niej pół godziny rano n a rozm yślanie poświęcić, tyleż na dziękczynienie po mszy św. (a tylko w razie potrzeby kw adrans). 2. B rew iarz odm aw iać w skupieniu, jeżeli tylko można w ko ściele i na klęczkach. 3. Codziennie odbyć dwa rachunki sum ienia, a tylko w razie potrzeby jeden, i to dokładny, m ianow icie o głównych w a dach i o w yniszczeniu natu ry . 4. S tarać się codziennie coś duchow nego przeczytać. 5. Codziennie odmówić (i to koniecznie) jedną część różańca, jako też Najśw. S akram ent odwiedzić — jeżeli można. 6. Spowiadać się raz w każdym tygodniu (także przed w iększy m i św iętam i), a tylko w razie potrzeby co dwa tygodnie. Również jed en dzień w m iesiącu obrócić na skupienie się, czyli rekolekcje m ałe. 7. Każdego ro k u raz lub dwa razy dłuższe rekolekcje odbyć gdzieś w klasztorze i to koniecznie. 8. W szystek swój czas, grosz i tru d na chw ałę Bożą poświęcić, m ianow icie na naw racanie grzeszników, odw iedzanie chorych, kształcenie przyszłych kapłanów i w ychow anie młodzieży. 9. Zachować o ile możności jak najw iększe ubóstw o i skromność 144 O. J u liu sz F e l i ń s k i , zob. przyp. 73. 16. 17. 18. w ubiorze, m ieszkaniu i całym postępow aniu, chodzić zawsze w rew erendzie. Nigdy (albo jak najrzadziej) chodzić na wieczory, tym m niej na zabaw y tow arzyskie. W tow arzystw ie zachować skrom ność i powagę — w szystkich pociągać do P ana Boga. U m artw iać ciągle oczy, w yobraźnię, miłość w łasną, rów nież zachować ścisłą m ierność w pokarm ie, a napojów nigdy nie używać, chyba w chorobie, podróży, lub w razie koniecznym i to jak najm niej. W szystko czynić dla P an a Boga, a nie dla siebie. W szystkie czynności i najm niejsze ofiarow ać Jezusow i i M a ry i i prosić ich o błogosławieństwo. W szystkie obowiązki sw oje n ajw iern iej i dla miłości Bożej spełnić, w szystkie krzyże chętnie przyjm ować. Dla w szystkich ludzi przestrzegać w ielką uprzejm ość, dla ubogich gorące i czynne m iłosierdzie, dla przełożonych po słuszeństwo. Chronić się wszelkiego błyszczenia przed św iatem i względów ludzkich. Pracow ać gorliw ie w konfesjonale i tu, jako też na kazal nicy, rozszerzać usilnie cześć i miłość do Najśw. S ak ram en tu i do Najśw. Panny, przyw iązanie do Kościoła i do ojca św. i w tym celu w pływ ać na kapłanów , o ile się da. W K olegium obowiązki p refek ta spełniać dokładnie, lecz z ła godnością i słodyczą. 22 października. W ieczorem rozruchy. Ju ż przedtem wśliz gnęło się do Rzym u do 2000 garibaldczyków tak zw anej legii rzym skiej, k tóra w imię W iktora Em anuela m iała w ywołać po w stanie w mieście, bo Rzym ianie nie m ieli najm niejszej ochoty. Wieczorem o godzinie 7,30 zaczęli rzucać bom by w różnych s tro nach (także obok Kapitolu). W tem [grupa] silna korzystając z nocy uderza na K apitol, na któ ry m nieliczna była załoga żandarm ów . Tych przem ogła, a k ilku zabiła i już chciała zasadzić chorągiew rew olucyjną, gdy oto na w ołanie jednego urzędnika nadbiegło wojsko z koszar tuż pod naszym i oknam i leżących, po kilku strzałach rozpędziło zuchwalców, trzech zabiło, w ielu ujęło (ja kiegoś księcia Colloredo). Równocześnie silna [grupa] uderzyła na bram ę del Popolo, lecz dobrze p rzyjęta, pierzchnęła. Naczelnik jej, Cairoli, k tó ry co tylko wołał: „Dalej na Rzym, dziś m usimy go zdobyć”, poległ od ku li działowej. Ścigało ich wojsko m il kilka, rozbiło na drugi dzień pod M onte Parioli, wzięto wiele broni. Za to niegodziwcy w ysadzili w pow ietrze część koszar żuawów na Scossa Cavalli, w których na szczęście było tylko 16 żuawów, tj. 4 m uzykantów Włochów i 12 w kozie. Ci zginęli lub ran n i. P rzy podkładaniu innej m iny pod koszaram i żuawów obok Św. A ugustyna sam [sprawca] został zabity, a m ina nie szkodziła. 23 października. Ogłoszono w Rzym ie stan oblężenia, lecz bardzo łagodny. Tegoż dnia żuaw i uderzyli na dom jeden za T ybrem leżący, gdzie się zamknęło do 50 garibaldczyków i gdzie był w ielki arsenał broni. Z w ielką b raw u rą w yłam ali drzwi, 17 zakłuli a 30 ujęli, m iędzy tym i kobietę, k tóra się zajadle broniła z rew olw erem . Zabrano w iele broni. Od tego czasu w Rzymie cicho, strach i rozprzężenie m yślowe ogromne. Po ulicach patrole, bram y zabarykadow ane, m ury uzbrojone. W Rzym ie zaledw ie 5000 żołnierzy, lecz nowi przybyw ają ochot nicy. Zapał i pośw ięcenie w katolickich krajach dla ojca św. ogrom ny, tylko w Polsce mróz. Ojciec św. zupełnie spokojny. Dnia 17 października. [Ojciec św.] w ydał E n c y k lik ę 145 w iel kiej wagi, w k tó rej w silnych w yrazach potępił gw ałty i zbrod nie rew olucji w e Włoszech (zwalając je na rząd subalpeński), a schizm y w Polsce i nakazuje trid u u m za te kościoły. 24 października. N apad na V iterbo ze w szystkich stron, lecz batalion liniow y odparł [go] ze stra tą 20 zabitych a 33 jeńców. 26. Oddział w ojska papieskiego legii 2 kamp., 1 kam p. k a ra binierów , coś żandarm erii, a rty le rii i dragonów stoczył bitw ę z 4000 garibaldczyków pod wodzą samego Garibaldiego, którego Włosi w ypuścili um yślnie. Dzielni żołnierze cztery razy odparli wroga, wreszcie w ystrzelaw szy ładunki obskoczeni stracili 210 ludzi w niewolę. 27. Kończym y rano rekolekcje. 28. F rancuzi przybyw ają do C ivitavecchia, aby bronić pa pieża. Napoleon acz z niechęcią m usiał ich posłać zmuszony ogrom nym w zburzeniem katolickiej F rancji. O dbieram listy od ks. D ittricha, ks. Sulikowskiego, pana K aczm arskiego. O dpisuję na nie, oraz do ks. K rem entow skiego, ks. rek to ra Skw ierczyń skiego i do rodziców. 29. Rano odwiedzam H enryka Balickiego, k tó ry wróciw szy z M eran w bardzo sm utnym jest stanie. Czytam cudow ne dzieło Vie interieure de la Marie p ar O lie r146. Do Rzym u ściągnięto 145 E n cyk lik a L e v a te . _ . „L ettres sp ir itu e lle s”, P aris, t. 1— 2, 1862. Ks. Jan JakuD O l i e r (1608— 1652), ur. się w P a ry żu , św ię ce n ia k a p ła ń sk ie o t r z y m a ł 146 Z o b . w szystko wojsko i władze z prow incji, którą zastawiono na tych garibaldczyków . Są oni już w Tivoli a słychać, że Włosi w k ro czyli. Gorączkowe oczekiw anie Francuzów , którzy już w ylądow ali w C iv ita v e c c h ia . Wieczorem m ają już niektórzy przybyć do Rzymu. 30 października. Cesarz Napoleon p arty opinią całego narodu w ysłał w brew swej polityce korpus 10 tysięczny n a obronę Sto licy św iętej pod generałem De Failly, a dnia 31 października plierwszy oddział Francuzów wchodzi do Rzymu, ■za nim i n astę pują inni, aż liczba ich rośnie do 20 000; równocześnie słychać, że włoskie wojsko wchodzi do C ivita C apellana i do prow incji Frosinone. 3 listopada. G aribaldi rozgniew any na nowe m inisterium Menabrea 147 chce się przedrzeć do Neapolu, aby tam ogłosić Rzecz pospolitą, lecz w ojska papiesko-francuskie (5000) pod generałem kanclerzem de Polhes napadło go w una parco M entana 148 i po czterogodzinnej uporczywej walce poraziiło na głowę tak, iż ten Redentore d’Italia, k tó ry niedaw no w ołał Roma o m orte nie otrzym aw szy ani jednego, ani drugiego um knął czym prędzej za granicę. Wojsko zaś jego rozbite zostało, do 1000 poległo, a do 2000 i 6 dział dostało się w niiewolę. W tej bitw ie św ietnej dla oręża katolickiego walczyło dzielnie k ilku Polaków (Kozłowski wziął dom obsadzony gatribaldczykami), jeden zaś hr. E dw ard Raczyński z Poznańskiego otrzym ał ciężką ranę. P row incje z r a dością w itają wojsko papieskie. G aribaldczycy uciekając naw et ojca [Oldini] Luigi na M entorelli oskubali na 80 skudów, chociaż biedak w ołał w niebogłosy: Siam o poveri Polacchi! 6 listopada. Zwycięskie w ojska z trium fem wchodzą do R zy mu w itani głośnym: Eviva. G aribaldi przechw ycony przez k a ra binierów i uprow adzony do V arignano. Rząd włoski m usiał cof nąć wojsko. Sekta się sroży. A nglia u jm uje się w parlam encie za w 1652 r., z a ło ży c iel słyn n ego sem in ariu m k ap łań sk iego u Św . S u p licju sza w P a ry żu , oraz zakonu m ęsk ieg o su p licjan ów , k rz e w ic ie l n a bożeń stw a do N a jśw . S ak ram en tu i M atki N ajśw . 147 L u ig i F ed erico M e n a b r e a (180,9— 1896), in żyn ier w o jsk o w y , prof. m ech a n ik i w A k ad em ii W ojsk ow ej, późn iej prof. u n iw ersy tetu w T u ryn ie, człon ek A k ad em ii N au k w T urynie. W sław ił s ię w w o j n ie o w y z w o le n ie W łoch; w a lc z y ł pod P a lestro i Solferin o, w roku 1875 za zdobycie V ald ory odznaczony został ty tu łem m arkiza. W 1. 1861— 1862 za rządu R icasoliego p ia sto w a ł godność m in istra m arynarki, n astęp n ie w 1. 1862— 64 m in istra robót pub licznych. W paźd ziern ik u 1867 r. w zw iązk u z u stąp ien iem R atazziego na sk u tek in terw en cji do sPra w k o ścieln y ch , u tw o rzy ł w ła sn y gab in et trw a ją cy do r-. zab iegając o u p orządkow an ie fin a n só w w ło sk ich i stw orzen ia Jakiegoś m o d u s v iv e n d i z k u rią i Francją. Pod M en tan ą w ojsk o p a p iesk ie pod d ow ód ztw em gen. K an zlera , P°m ocą od d ziałów fra n cu sk ich od n iosło dnia 3 X I 1867 r. z w y c ię Wo na<3 od d ziałam i G aribaldiego. K R O T K A K R O N IK A M O JE G O Ż Y C IA W łochami, też i ona m a swojego w roga — Fenianów (masonów angielskich). W katolickich k ra ja ch rośnie zapał i przyw iązanie do Kościoła, tylko w A ustrii biorą górę m asoni i liberałow ie na w et nad cesarzem. H aniebny Reichsrath w październiku bije h a niebnie na konkordat, odbiera Kościołowi w pływ na szkoły i są downictwo w spraw ach m ałżeńskich i ustanaw ia m ałżeństw o cy w ilne w potrzebie. 11 listopada. O dpraw iam mszę św. w kapliczce Św. S tanisła wa K ostki na intencję K lo k a 149 i ks. Skwierczyńskiego. W ie czorem przyjeżdża jak bomba niespodziew anie nasz K arol Z ełler bez K olankiew icza (wozem od granicy) i przywozi mi list od Koc a ja 150 i W ojciecha R uczaja oraz furę nowin. Tegoż wieczora piszę list do Kloka i ks. Łobosa. 12 listopada. 10, 11, 12 trid u u m do św. Józefata u sióstr bazylianek m atk i M akryny M ieczysławskiej. 15 listopada. Piszę list do biednego Franciszka U rbanka do P rag i przy 45 regim encie arcyks. Zygm unta. 19 listopada. T riduum za kościół polski w e w szystkich ko ściołach Rzym u i w naszej kapliczce. Szerzą wieść o podm ino w aniu m iasta. Dnia 27 o godzinie 3,30 um iera nagle mój zacny kolega ks. H enryk B alicki na szybkie sparaliżow anie płuc, niestety bez sa k ram entów św. Ja zajm uję się pogrzebem . Pieniędzy pożycza am basada, bo nic przy nim nie znaleziono. T elegrafuję do brata. 28 listopada. W ieczorem odprow adzam y zwłoki (30 zakonni ków, 6 księży i K olegium Polskie) do kościoła Sw. K arola a C atin ari. Kłopot o pieniądze. K upuję grób m urow any za 24 skudy, 74 sol., piszę list do W y k o t151. 30 listopada. Solenne nabożeństw o u S. Carlo a C atinari za duszę zm arłego (24 msze ciche). D ostaję tęgiego k ataru , k tó ry m nie kładzie na kilka dni do łoża. W świecie mówią w iele o kon ferencji dla złagodzenia spraw y rzym skiej. Francuzi znowu w y chodzą z Rzymu. R isum teneatis. 1 grudnia. Piszę list do rodziców niespokojny, co się z nim i dzieje. K a ta r trw a. 5 grudnia. O dbieram list od p. L udw ika Balickiego z W ykot. 6 g r u d n ia . O d b ie r a m lis t o d F r a n c is z k a U r b a n k a z S a n o k a , n a k tó r y n ie d łu g o p o te m o P d isu ję .ż W p o ło w ie g r u d n ia w r a c a 14,1 M ow a tu o ks. S ta n isła w ie K l o c z k o w s k i m , często n a zy w a n ym przez ks. Józefa S eb a stia n a P elcza ra Stachem . 150 Ks. S ta n isła w K o c a y (1892— 1932), św ię c en ia k a p ła ń sk ie o trzy m ał w P rzem y ślu w 1918 r., n a stęp n ie w ik a r y w P rzew orsk u , S zy m barku, k a tech eta i proboszcz na K ruhelu. im W ykoty, w ie ś w pow . sam borskim . do Rzymu kard. d ’A ndrea, sm utna ofiara am bicji. Nie mogąc znieść upokorzenia, w pada w chorobę um ysłow ą i um iera w m a ju 1868 ż. 24 grudnia. W igilię spożywam y w gronie oo. zm artw ychw stań ców, których liczba ciągle przy rasta. Rozpoczynają się w Kole gium wieczory literackie, na k tórych o. P io tr odczytuje sw oje głębokie studia nad historią polską. Rok Pański 1868. W itaj roku ostatni pobytu m ojego w Rzymie! Ty już m nie oglądasz w ojczyźnie. W Kolegium odbyw am y popołudniow e ćw i czenia z liturgii. Zima trw a z niezw ykłą srogością, w skutek cze go odm rożenia nie są rzadkie (u m nie noga), a n aw et od 12—18 stycznia zapadam na k atar. 16 stycznia. Ojciec P io tr w yjeżdża do Paryża, a stam tąd do Galilei w spraw ach K olegium i kongregacji. Ma wrócić przed Wielkanocą?! 17 stycznia. P rzybyw a nam nowy kolega M ieczysław C hw alibóg z W arszaw y na funduszu księżnej Sanguszkow ej, bardzo jeszcze m łody (19 lat) i dobry, ale n iestety bez żadnych nauk i słabych zdolności. O trzym uję listy od ks. P antoła i rodziców zaspokajające. Zaczynam pracow ać n ad tym, jak by przyspieszyć egzamin i um knąć do Galilei, gdzie w skutek praw dopodobnego odejścia ks. M azurkiew icza do Lwowa obecność moja będzie po trzebną. Ks. Skw ierczyński dobrze tę myśl przyjm uje i p racuje dla niej. W tej także nadziei siadam do opracow yw ania żm ud nych tez i kanonów (80) na lau reę sanctorum canonum. Tymczasem w K olegium po odejściu ks. re k to ra zaczynają się uprzedzenia, niechęci i publiczne szem rania przeciw niem u, które nieraz gw ałtow nie w ybuchają. Zacny o. F eliński konfe rencjam i roztropnym i, w k tórych uspraw iedliw ia zgrom adzenie, łagodzi um ysły. 20 stycznia. Wycieczka na w innicę z msgr. Torroni. 7 lutego. O dbieram od ks. Skw ierczyńskiego list ks. biskupa do kardynała, proszący dla m nie o przyspieszenie egzam inu. K ard. Milesi poleca go kard. w ikarem u, k ó try już 29 lutego dyspensę w yjednyw a. 20 lutego. Odbywam w izytę siedm iu bazylik. 24. W ycieczka na górę św iętą i w alkę kam ieni. W iele zacho du daje m i nieszczęsna spraw a mościcka od la t w ielu z w ielką szkodą diecezji w Rzymie wisząca. Po różnych zachodach została zakończoną szczęśliwie. ż'z P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . W kościele Sw. K laudiusza rozpoczynają się kazania polskie dla dosyć licznie zebranej Polonii. Jedno z tych powiedział o. W alerian 25 m arca, ja dwa, resztę o. Hieronim. x 18 m arca. Odwiedza nasze K olegium kard. Milesi i oznaj m ia mi, iż m i w y jednał audiencję u ojca ś w .x 19 m arca. M am kazanie polskie o życiu w ew nętrznym św. Józefa. W ten dzień dostaję 180 lir od rodziców i ks. proboszcza przez ban k iera Kolba. K arol Zeller, zapadając ciągle na zdrowiu, postanaw ia opuścić Rzym i wrócić do Lwowa. 23 m arca. Ojciec św. w yjeżdża uroczyście do M inerwy. 25 m arca. Egzam in try m estraln y z praw a kanonicznego, jak rów nież z w oli Santego, w ykładam C7, de clericis conjugalis. 27 m arca. O debraw szy od kard. w ikarego dyspensę papieską, sta ra m się o egzam in u msgr. Sim eoniego i p refekta Bachii. 31 m arca. A udiencja pożegnalna u ojca św. W ieczorem 6,30 jad ę z kard. M ilesi do W atykanu, a po całogodzinnym czekaniu, około 8 wchodzę do ojca św., który mię przyjm uje nad er se r decznie. Siete devoto di S. Stanislao K ostka et di San... lecz drugiego nazw iska nie dosłyszałem, bo szukałem w tenczas trz e w ika do pocałowania. N ajprzód pocałow ałem w nogę od stolika — wreszcie odrzekłem : Si, Santo Patro, sono nostri Patroni Celesti, come S.P. e nostro unico Patrono in terra. Potem p y tał mnie się, jakie studia odbyłem, kiedy w racam , skąd jestem ? Gdy od pow iedziałem iż jestem z Przem yśla, A! — odrzekł ojciec św. — in Prem islia c’e un Vescovo ruteno, che abbiamo m andato adesso — come si chiama!? ski! ski! J a przypom niałem m u S em b rato w icza152. A si! si! — questi nom i polacchi sono peggiori come inglesi e tedeschi — dieci consonanti ed una vocale. Po czym prosiłem go o odpusty dla krzyża pro m oribundis. Ma piccola, piccola che non pesi nel viaggio. J a odrzekłem : A nche la piu piccola sara per me cara. Po czym szukał na stole, a nie znalazłszy, w ziął świecę, pow stał i rzekł do m nie żartobliw ie: Lasciatem i m etter via ąuesta barricata. Klęczałem bowiem przed jego krzesłem — li poszedł do drugiego pokoju pow tarzając: ma piccolo, piccolo. S tam tąd w yniósł mi m e dal sreb rn y tak i sam, jaki daje apostołom w W ielki Czw artek, x-x p r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . 152 Ks. J ó zef S e m b r a t o w i c z (1821— 1900), kard. S tu d ia od b yw ał w R zym ie i w W iedniu, w 1845 r. p rzy ją ł św ię ce n ia k ap łań sk ie, od 1863 r. p refek t sem in ariu m g reck o -k a t. w e L w o w ie, oraz prof. teologii na U n iw e r sy te c ie L w o w sk im , od 1865 r. bp ty t. i ró w n o cześn ie w i kariu sz a p o sto lsk i d iecezji p rzem y sk iej, od 1882 r. arcbp lw o w sk i obrz. greck o -k a t., od 1870 r. arcbp m etro p o lita h a lick i, w 1895 r. m ian o w a n y k ardynałem . i wręczył m i go. Podczas tego użalał się na rząd austriacki. W ten czas bowiem w łaśnie Izba Wyższa potw ierdziła antykonkordatowe uchw ały niższej, a zaślepiony żydow sko-m asoński W iedeń przyjął to z szalonym i owacjamii i ilum inacją statu ty Józefa II!! Dalej rzekł: Portate la benedizione al Collegio, ja zaś poprosiłem o błogosławieństwo dla ośmiu p arafii i dla siebie, abym mógł cał kowicie służyć Bogu, na co rzekł: Si! figlio, per santificavi e santificare gli altri per m ezzo dell orazione et del buon essempio. Od ojca św. wyszedłszy zrobiłem w izytę w raz z k ardynałem Milesim J. Em. kard. A ntonellem u, k tó ry m nie p rzy jął n ader uprzejm ie i rozm aw iał bardzo poufnie o Polsce i jej biskupach. Chwalił „B eniam ina” S zy m ań sk ieg o 153, odkrył in try g i B utkie wicza 154, oburzał się na A ustrię, k tó ra opuszcza trad y cje i opie ra się na rew olucji, dlatego za pierw szym lepszym w strząśnię ciem runąć może. Ubolew ał nad biskupem K alińskim 155 i bisku pem Sem bratowiczem ; wreszcie dodał tę sm utną przepow iednię, że jeżeli tak dalej potrw a, to za 20 la t Kościoła w Polsce nie stanie, bo już biskupów albo uwięzią, albo nie obsadzą. N ikt nie będzie mógł święcić kapłanów , a lud bez kapłanów nie oprze się schizmie. 1 kw ietnia. Środa. Piszę egzam in pisem ny z p raw a kanonicz nego C 4 de cohabitatione clericorum cum m ulieribus a 2 k w iet nia, czw artek po południu składam dość ścisły egzam in ustny, na którym bardzo szczegółowe otrzym uję pytania. Finis laboris Romani. N astępne dni schodzą na w izytach u m onsignorów w celu w yjednania różnych p rz y w ile jó w y. 3 kw ietnia. Składam professionem fid ei na doktorat. 5. N iedziela Palm owa. W W atykanie na procesji. W ielki Ty dzień schodzi na przygotow aniu się do podróży i zabiegach około y N a s tę p n y c h o sie m w y r a z ó w w y k r e ś lo n y c h . 153 K s. B en ia m in S z y m a ń s k i (1793— 1868), św ięcen ia k ap łań sk ie otrzym ał w 1816 r., p row in cjał zakonu k ap u cyn ów (p row in cji w a rsza w skiej), w 1856 r. p rek on izow an y na bpa podlask iego, sak rę bisku pią otrzym ał w 1857 r., o d n ow iciel zak onu oo. k ap u cyn ów w P olsce, gorliw y obrońca p ra w K ościoła i N arodu p olsk iego. P o zn iesien iu d ie cezji p o d la sk iej w 1867 r. (którą połączon o z lu b elsk ą) przez rząd carski, osiad ł w k lasztorze w Ł om ży, gd zie zm arł 15 I 1868 r. Ks. B o n aw en tu ra B u t k i e w i c z (1794— 1871), św ięcen ia k ap łań sk ie otrzym ał w 1819 r., sek retarz i k ap elan ks. bpa C zyżew sk iego, od 1882 r. k an on ik g rem ialn y k a p itu ły a u gu stow sk iej, prałat, k u stosz 0t^ 18^25 r. rektor A k ad em ii D u chow nej w W arszaw ie, od 51 r. p roton otariu sz ap. i ad m in istrator au gu stow sk i, w y b ra n y pod n acisk iem rządu ro syjsk iego. lo5 Ks. Jan B a l i ń s k i (1799— 1866), proboszcz k o n sta n ty n o w sk i i , g u ° ern.i sied leck iej. W roku 1863 ob jął zarząd d iecezji ch ełm sk iej jaKo n om in at ch ełm sk i i b ełzk i, k oadiu tor z p raw em p rzyszłego n a stęp stw a na sto licę b isk u p ią ch ełm sk ą. niefortunnej spraw y m ościckiej, która w skutek odejścia msgr. Franchiego i Jac o b in ie g o 156 dziw nie zaniechaną została. 10. W ielki Piątek. M am kazanie u Św. K laudiusza o miłości Bożej w krzyżu, w śród bólu żołądka. 11. Sobota. A systuję o. Cholan, k tó ry przyjm uje święcenia kapłańskie. 12. Niedziela. U Św. P iotra na w ielkiej mszy i benedykcji, święcone w Kolegium . Po południu wycieczka do katakum b św. Sebastiana z Zellerem . W następnych dniach odpraw iam mszę św. po sław nych kościołach Rzymu, jak na grobie św. P iotra (ad in . Turek), u M ater A dm irabilis w kaplicy ulubionej M a donny del Crocefisso, ostatnie gdzie i pierw sze, u M arii M aggiore. aa P rzed obrazem Najśw. P anny Bolesnej w kaplicy del C ro cefisso robię dw a śluby: aż do śm ierci codziennie (wyjąwszy chorobę i nieuniknione przeszkody) będę poświęcał przynajm niej pół godziny rozm yślaniu i odm aw iał jedną część różańca św., Boże daj mi łaski do spełnienia i c h aa. 13. Święcone na via Paolina i u nas. Pożegnanie. 17. O dbieram pocieszającą wiadom ość od m sgr. M arino M arisco, n astępcy m sgr. Franchiego, że spraw a m ościcka została rozwiązaną. W ieczorem po nader czułym pożegnaniu z kolegam i, wyjeżdżam z Wiecznego M iasta w śród dziwnego natłoku uczuć, lecz przew aża sm utek i tęsknota. Towarzyszy mi ks. Lubowidzki, em igrant, k tó ry otrzym ał przyjęcie do diecezji lw owskiej. 18. Sobota. Przyjeżdżam y rano do Loreto, gdzie z w ielką mo ją pociechą odpraw iam mszę św. w dom ku Najśw. Panny. Po gadanka z franciszkanam i. 19. Niedziela. Po mszy św. w dom ku Najśw. Panny, odjeżdża my do A nkony, gdzie się doskonale nudzim y oczekując parowca. O 11 w nocy w yjeżdżam y z portu. Rozmowa z księżm i dalm atyńczykam i. W rażenie jazdy m orskiej nie bardzo dla m nie miłe, bo mimo spokoju jed n ak zakosztowałem m orskiej choroby. 20. Poniedziałek. O godzinie 1 po południu przybijam y do T riestu, m iasta handlowego i pięknie położonego. Wieczorem odjeżdżam y koleją. K ilkugodzinna nad er żyw a Pogadanka z eksgaribaldzistą i doktorem niem ieckim . Pierw szy dziwnie za łaską Bożą zwyciężony. 21 kw ietnia. W torek. Po południu przyjeżdżam y do ohydnej stolicy rak u sk iej i w ysiadam y w hotelu „Zur H eiligen D reifaltig k eit” w ielce obiecującym z nazw iska, a w istocie poniżej k ry ty k i będącym. 22 kw ietnia. Odwiedzam poczciwych kolegów: ks. [Apolina rego] Wisłockiego i K asprzaka w F rintaneum . Z nim i idziem y do naszych deputow anych ks. Sm olikowskiego i M orgensterna, którzy nas bardzo mile przyjm ują. Mszę św. m am y w kościele gw. Szczepana. t b W W iedniu robię w izytę ks. nuncjuszow i Falcinellem u, który jest bardzo zagniew any na Polaków, iż z Niem cam i gło sowali, „wasza katolickość, to tylko b lich tr”, przepow iada nam , że nas M oskwa pożre, a A u stria się rozpadnie i zapowiada w i zytę rychłą w G alicji bb. 23. C zw artek. Nakupiw szy książek u M ajera odjeżdżam w ie czorem do kraju . W nocy ks. Lubow idzki gubi do 200 fr. w P rzerowie. 24. P iątek. W itaj k ra ju ojczysty po dwóch i pół latach nie widzenia! W w agonie dysputa z kapitanem o w ładzy świeckiej ojca św. Wieczorem staję w Przem yślu, gdzie m nie ks. re k to r nader m ile w ita, podobnie jako i inni księża. Lecz pokazuje się, że niepotrzebnie przyspieszyłem mój wyjazd! 26. W izyta u ks. biskupa, k tó ry m nie robi swoim kapelanem i daje 100 fl. na potrzeby, bo ks. Kloczkowski podał się za spi rytualnego do Przew orska. Na obiedzie jestem u ks. biskupa, potem u p. Zaw adzkiej. 29. Środa. Jad ę do Lwowa, aby się pożegnać z o. Piotrem , który tam od m iesiąca baw i w spraw ach Kolegium i kongrega cji. O dpraw iam mszę św. u oo. jezuitów , gdzie o. P io tra zastaję, z nim jadę do hr. M iączyńskich na śniadanie, dalej do arcybi skupiego pałacu, do p. Zagórskich na obiad, po czym wieczorem wyjeżdżam y do Przem yśla. Rozmowa ważna o polepszeniu mo ralnym K olegium Polsko-Rzym skiego. 30. C zw artek. W yjeżdżam do dom u w tow arzystw ie Jan a Białkowskiego i kleryk a Fischera, k tó ry odjeżdża do Dukli i ” na kurację. Popas w Dubiecku 158 u L udw ika Jakubow skiego, noc leg w D om aradzu 159 u zacnego ks. Stępka. 1 m aja. Z aw itaj m iesiącu M aryi! Znowu cię w itam na pol skiej ziemi. W samo południe staję w domu rodzicielskim i dzięki Bogu zastaję w szystkich zdrow ych, tylko Kasię opuszczoną, bo m3ż jej jest w wojsku. P ow itanie z płaczem. W izyta u ks. p ro boszcza. N astępne dni schodzą na pow itaniu krew nych i znajo mych rodaków , którzy n ader tłum nie garną się po świętości rzymskie. bb-bb P r z y p is ze s. 74 i 76 r k p s u w łą c zo n o do te k s tu s. 74 rk p s u . aa-aa T e k s t r k p s u ze s. 61 w łą c zo n o do te k s t u s. 73 r k p s u . Kard. L u d w ik J a c o b i n i (1832— 1887), s e k r e t a r z K o n g i e g a c ji P rop agandy dla sp ra w w sch od n ich . l58 Dukla, miasteczko w pow. krośnieńskim n. rzeką Jasiołką. no Dubiecko, miasto w pow. przemyskim. Domaradz, wieś w pow. brzozowskim. 3 m aja. Z am bony ogłaszam ludow i błogosław ieństw o ojca św. 4 m aja. W izyta u ks. S erafina w O drzykoniu. 8 m aja. Ks. proboszcz odjeżdża do W iednia na nieuczciwą Radę. 10 m aja. M am kazanie w Korczynie, po południu rozpoczy nam n auki m ajow e o życiu pobożnym przez cały ty d z ie ń 00 trw ać m ające. W ieczorem przyjeżdża do m nie ks. K rem entow ski z T ar nowca 160. 11 m aja. P rzyjeżdża poczciwy ks. E dw ard K otecki i razem jedziem y na zamek, gdzie odwiedzam y pobożnego i skrom nego T rznadla, którego łatw ow ierność korczyńska prorokiem ogłosiła. 13. Z ao p atruję na śm ierć chorą M arkowiczkę, m atkę nieszczę śliwego śp. M ichała. Piszę do Sam bora, iż przyjadę na 21 m aja. 15. D ostaję napadu febry z bólem kości. 16. Sobota. Słabość się w zm aga, iż naw et mszy św. mieć nie mogę; k ładę się do łoża i biorę na wom ita. Rozwija się mocna gorączka, k tó ra grozi tyfusem . 17. Niedziela. Gdy coraz się pogarsza — wzywam dr S itar skiego z K rosna. W dom u lam ent. 18. Z tej choroby w yw iązuje się ospa epidem iczna wówczas grasująca. Choroba przykra, mdłości spraw iająca, k tó ra dw a ty godnie trzym a m nie w łóżku i zostaw ia m ałe ślady po sobie. Lecz Opatrzność Boża widocznie ją dla m ojego dobra w ybrała — niech jej za to będą dzięki i chw ała. d d 25 m aja. Pożar w ielki u Józefa G oneta — niebezpieczeństwo w ielkie dla siostry R ó z idd. 31 m aja. W dzień Zielonych Św iątek w yszedłem pierw szy raz do kościoła, aby ku czci Najśw. P anny odpraw ić mszę św. i po wiedzieć ostatnie m ajow e kazanie. Ślub pielgrzym ki do Leżajska. 3 czerwca. Jestem w kościele u oo. kapucynów w spraw ach duszy — wieczorem zastaję księży: K rem entow skiego i Koteckiego. 7 czerwca. Mam znowu kazanie. Zresztą czas schodzi bardzo jednostajnie, rano w kościele a dalej w domu. W duszy budzi się w ielka tęsknota za Rzymem, jego nabożeństw am i, za Kole gium i w yraźny prąd do życia zakonnego, stąd zam iłow anie sa motności, m odlitw y i czytania, a w ielki w stręt do tow arzystw a. Do tego zdrowie, m ianowicie żołądek ciągle szw ankuje. Z P rze m yśla w ieści nie bardzo pom yślne, a w szystko się składa, aby w duszy w yrobić pew ne usposobienie m elancholiczne. Lecz wszyst kim tym Bóg sam pokierow ał, abym więcej poznał siebie-, więcej pokochał wolę Bożą. 11 czerwca. W dzień Bożego Ciała m am kazanie i celebruję na procesji. Piszę list do Rzymu. 15 czerwca. W izyta w O drzykoniu, U strobnej 16i i w Krośnie. 16 czerwca. W izyta u ks. Piekosińskiego proboszcza w K roś cienku. 19 czerwca. P iątek. Po pożegnaniu na plebanii (gdzie jest p. Pobialowa) i w domu, opuszczam sm utną Korczynę. Po dro dze odwiedzam ks. Sturkow skiego w J a s ie n ic y 162, nocuję u ks. Stępka. 20. Sobota. Wieczorem staję w Przem yślu, gdzie m ię gościn nie przyjm uje zacny ks. rek to r, gdyż za zrządzeniem Bożym nie ma dla m nie żadnej posady. N astępne dni schodzą w tow arzy stw ie księży. Mimo to tęsknota m nie nie opuszcza, a żołądek ciągle się buntuje. D ostaję list z Rzymu. 24 czerwca. Jestem na obiedzie u ks. biskupa. 25 czerwca. Przyjeżdża po m nie zacny ks. G ruszczyński, aby mnie zawieść do Sam bora, lecz n iestety nie pozw ala choroba żo łądka. Sic Deus voluit. Przychodzi wreszcie rezolucja z nam iest nictwa odm owna dla ks. Kloczkowskiego, w skutek czego ja znie chęcony długim oczekiwaniem proszę o jakąkolw iek w ikarię. Ks. biskup daje mi do w yboru, a ja w ybieram Wojutycze. eeW czerw cu roku 1868 odpraw iłem pielgrzym kę do Leżajska, by się polecić opiece Najśw . P an n ie M a ry iee. 11 lipca. Sobota. Przejeżdża przez Przem yśl nuncjusz F alcinelli w drodze do Lwowa na uroczystość św. Józefata. Od g ra nic diecezji przem yskiej p rzy jm u ją go wszędzie z w ielką serdecz nością i okazałością, we Lwow ie i Przem yślu z pom pą i en tu zjazmem, co bardzo korzystnie w pływ a na podniesienie uczucia katolickiego i praw dziw ym katolikom w ielką radość spraw ia. Te goż dnia b ra t Ja ś odwozi m oje rzeczy do W ojutycz. 13. Poniedziałek. Ja sam tam że odjeżdżam. P ogadanka w Czyżk a c h 163 z ks. Rapalskim . Zaczyna się nowe stadium życia — niby to p arafialn e a więcej jednak umysłowe, bo p arafia nie liczna, przy tym od kościoła i spowiedzi stroniąca, nie w iele czasu zabiera. O ddaję się całkiem poznaniu życia w ew nętrznego, skąd w iele św iatła i pociech odnoszę. 16 lipca. Jest u m nie kochany ks. Józef Gruszczyński w raca jąc z odpustu w S ąsiad o w icach 164. W ieczorem przyjeżdża ks. dziekan Gross i ks. Tereszkiew icz baw iący na w akacjach. ee-ee P r z y p is ze s. 78 r k p s u w łą c zo n o do te k s tu s. 77 r k p s u . rk p s ie m y ln ie dzień. dd-dd p r z y p is w łą c z o n y d o te k s tu . i«° T arn ow iec, w ie ś w pow . ja sielsk im . cc w 162 w ie ś w pow . k rośn ień sk im , na lew y m brzegu W isłoka. 163 Jas^ nf ca > m iasteczk o w pow . brzozow skim . t64 ^ y ż k i , w ie ś w w oj. lw o w sk im . S ą sia d o w ice, w ieś ok. 15 km od legła od Sam bora. 17. Odwiedzam na kilka godzin Sam bor zawsze dla m nie drogi, od którego jednak P. Bóg widocznie m nie w strzym uje. fl W ieczorem robię w izytę zacnem u p. Tchórznickiem u, dla któ rego zachowałem w ielkie przyw iązanie, a dla „duszy cierpiącej” głębokie współczucie . Rozmowa długa o jej cierpieniach w e w nętrznych, potem o Rzymie f£. P rzem yśl w lutym 1900 [1868—1876] 15 sierpnia 1868 powiedziałem kazanie w Sam borze, a potem dałem z am bony błogosław ieństw o apostolskie w yjednane przeze mnie dla całej p arafii od ojca św. P iusa IX. 9 w rześnia. W yjechałem do L eżajska, aby tam przed cudow nym obrazem podziękować Najśw. P annie za Jej m iłościwą opie kę. Po drodze uczciłem statuę łaskam i słynącą w Jarosław iu. N astępne dni zeszły w śród rozm yślania i czytania głębokich dzieł oo. S aint Ju re , Grou «5, G u illo re 166 itd. W tenczas zebrałem pierw sze m ateriały do później w ydanego dzieła pt. Życie du chowne [czyli doskonałość chrześcijańska]. Za to pracy p aster skiej było mało, bo lud leniw y i ciem ny nie chodził chętnie do kościoła i raz tylko w roku przystępow ał do sakram entów św. Trzeba było budować od fundam entów , w czym w edług sił po m agałem ks. dziekanow i Grossowi. Sam biedny, dzielił się tenże ze m ną łyżką skrom nej straw y, natom iast grosza nie trzeba było u nas szukać, ale bo też innych w ydatków nie m iałem prócz 50 kr. m iesięcznie dla pastucha, któ ry mi czyścił buty i przy nosił dzbanek wody. Sam otność codzienną z Bogiem i książką przeryw ały czasem w izyty u p. Tchórznickich i u zacnej p. hr. Sew eryny B adeniow ej, gdzie na rozmowie o wysokim , o m isty cyzm potrącającym n astro ju upływ ały całe godziny. W racając z jednej z takich w izyt wieczorem w yw róciłem się z wozem i zraniłem sobie tw arz mocno. W śród tego odezwała się znowu tęsknota za życiem zakonnym , jako też chęć pogłębienia nauki Pism a św. Chciałem tedy w yjechać jeszcze na rok za granicę, ale ks. biskup nie pozwolił, przeczuw ając snadź, że już bym nie w rócił do diecezji, ale może poszedł na m isje. N atom iast kazał ff-ff T e k s t te n p r z e z a u to ra w y k r e ś lo n y . 165 Ks. Jan M ikołaj G r o u (1731— 1803), jezu ita. D o zakonu w stą p ił w 1746 r., przez długi czas p rzeb y w a ł w P o n t-a -M o u sso n , autor sze regu d zieł religijn ych . 166 K s. F ran ciszek G u i l l o r e (1615— 1684), jezu ita. Do z a k o n u w stą p ił w 1838 r., prof. h u m a n io ró w i retoryk i, w y b itn y k a z n o d z i e j a , autor szeregu dzieł, zm arł w P aryżu 1684 r. m i W styczniu 1869 r. iść na w ikarego do Sam bora, by zastąpić ks. Stanisław a Spisa 167, k tó ry udał się na studia wyższe do W ie dnia. Na drugi zawód pracow ałem w Sam borze 168 przez 9 miesięcy i to z całym w ytężeniem sił już znacznie osłabionych, tak że w tym zdrow ie znacznie ucierpiało. N iektórym się zdawało, że przesadzam i fanatyzuję, bo były to czasy, gdzie liberalizm n a w et u nas brał górę. Chcąc przyjść w pomoc klasie n ajb ied n iej szej i bardzo opuszczonej założyłem przy Bożej pomocy, a nie bez w ielu trudów i u trap ień Tow arzystw o P ań św. W incentego a Paulo, k tóre dotąd istnieje. W W ielkim Poście m iew ałem k a zania pasyjne, w maj u codziennie n au k i o życiu duchow nym na tle życia Najśw. Panny, co było niejako kanw ą, na k tó rej póź niej utw orzyłem książkę: Życie duchow ne [czyli doskonałość chrze ścijańska] i Kazania o Najśw . Pannie Maryi. Ambona, konfesjo nał i szkoła pochłaniały w szystek mój czas, tak że o nauce lub o w izytach tow arzyskich nie mogło być mowy. Z początkiem października 1869 opuściłem Sam bor, by objąć w P rzem yślu posadę p refek ta sem inarium , bo w olnej k ated ry profesorskiej wówczas nie było. Nie m ając praw ie żadnych obo wiązków m ogłem swobodnie oddać się praw ieniu kazań (np. p a syjnych w r. 1870), prow adzeniu dusz pobożnych, czytaniu, a n a stępnie pisaniu dzieł; jakoż już w r. 1870 napisałem kilkanaście arkuszy Apologii w iary katolickiej. Zarazem m iew ałem n auki re ligijne dla stow arzyszenia rzem ieślników pt. „G w iazda” 169. P rzy końcu listopada 1869 [roku] w yjechał na Sobór W atykański ks. biskup A ntoni M onastyrski w tow arzystw ie arcybiskupa W ierzchlejskiego, ale już w drodze zapadł ciężko na chorobę pęche rzową i um arł w Rzymie (17 gru d n ia 1869), gdzie m u w podzie miach kościoła S. M aria sopra M inerva grób sporządzono. Za jego rządów zaprow adzone zostały rekolekcje kapłańskie i kongrega cje dekanalne, a poziom duchow ny k leru znacznie się podniósł. W ikariuszem kapitulnym w ybrany został po raz trzeci ks. Józef Hoppe, kap łan uczony i pobożny, k tó ry w r. 1863 jeździł z ks. Skw ierczyńskim , by reprezentow ać diecezję przem yską przy 167 K s. S ta n isła w S p i s , w y św ię c o n y na k apłana w 1868 r. w P rze m yślu , p o tem w ik a ry w Sam borze, studia w y ż sz e ukoń czył w W iedniu w 1871 r., n a stęp n ie prof. P ism a św . w sem in ariu m d u chow nym w P rze m yślu . W roku 1876 został proboszczem w S w ieczy , w 1. 1879— 1909 Prof. P ism a św . N. T est. U J, sześciok rotn y dziekan a w 1887 r. rektor UJ, autor liczn y ch d zieł n au k ow ych , g łó w n ie z d ziedziny b ib lijn ej. 168 K s. J. S. P e l c z a r b y ł w ik a ry m w Sam borze d w u k rotn ie: od iR ^iH k a p ła ń sk ich do 4 X II 1865 r., p ow tórn ie od styczn ia i6s>r’ c*° P aźd ziern ik a tegoż roku. S to w a rzy szen ie r zem ieśln ik ó w „G w iazda” p o w sta ło w P rzem y ślu uk ładaniu tzw. konkordii, czyli um ow y z cerkw ią unicką 170. We w rześniu przybył do Przem yśla jako nowy pasterz biskup Maciej H irs c h le r171, pierw p ra ła t lwowski, mąż niezm iernego m iłosier dzia, ale słabych sił, bo trapiony kurczam i nerw ow ym i. Raz też tylko pokazał się na wizycie kanonicznej, zresztą mało był czyn ny, ale m iał znakom itych pom ocników w osobie ks. infułata Hoppego, ks. re k to ra Skw ierczyńskiego, ks. kanclerza [Ignacego] Łobosa i innych (zm. 27 m aja 1881). We w rześniu r. 1870 po odejściu ks. Józefa K rukow skiego na probostw o w Błażowej objąłem k ated rę teologii pasterskiej, któ rej najm niej się spodziewałem , a k tó rą potem bardzo pokocha łem, bo nastręczyła mi sposobności do w yrobienia ducha k ap łań skiego w m łodych lew itach. Tym czasem lichy strasznie w ik t sem inarzycki w płynął na po gorszenie k a ta ru żołądka i kiszek, jakiego jeszcze w Sam borze się nabaw iłem . P rzyplątała się naw et żółtaczka, tak że w czerw cu rok u 1871 (po w ygłoszeniu kazania na 25 letnią rocznicę rzą dów P iusa IX) trzeba było jechać do K orczyny i przeprow adzić kilkutygodniow ą kurację karlsbadzką. Wówczas odezwała się znowu tęsknota za życiem zakonnym w T ow arzystw ie Jezusowym . Poniew aż jed n ak lękałem się pom yłki w w yborze dalszej drogi życia, przeto m odliłem się o św iatło z góry i w tej m yśli posta nowiłem odbyć pielgrzym kę do Ziem i Św iętej. Dokonałem tego ślubu na w iosnę r. 1872, a w rażenia z pielgrzym ki opisałem póź niej w dziele pt. Z iem ia Św ięta i Islam, które wyszło w latach 1874— 1875. P ierw ej w ydałem (bo już w r. 1873) Życie duchowne czyli doskonałość chrześcijańska, dzieło n ader chętnie przyjęte, toteż w rozszerzonych ram ach doczekało się kilku w y d a ń 172. gg W czerwcu, jadąc do Szarzyny 173 na instalację ks. Franciszka M iklaszewskiego, byłem w L eżajsku u stóp Najśw. P anny M aryi gg. Na w iosnę roku 1873 k a ta r żołądka znacznie się pogorszył, tak że w lipcu m usiałem jeździć do K arlsbadu. Ale nie dozna łem spodziew anej ulgi; owszem w jesieni tegoż roku wywiązała gg-gg Przypis włączony do tekstu. 17« B y ła to ugod a b isk u p ó w u n ick ich z b isk u p am i obrządku ła ciń sk ieg o o w zajem n ej w sp ółp racy. S tro n ę u n ick ą rep rezen to w a ł b p T o m asz P o l a ń s k i . 171 Ks. M aciej H i r s c h l e r (1807— 1881), bp p rzem ysk i. S tu d ia te o logiczn e u k oń czył w W iedniu, n a stęp n ie k a tech eta gim n azju m w B rzeżanach, proboszcz w G ołogórach, dziekan brodzki, k an on ik lw o w sk i, dziekan k a ted ra ln y i p rałat d om ow y p apieski. D n ia 27 IV 1870 r. p rek on izow an y b p em p rzem ysk im , urząd ten p e łn ił do ch w ili śm ierci, tj. 1881 r. 172 Z y c ie d u c h o w n e c z y li d o sk o n a ło ść c h rz e śc ija ń sk a . P rzem y śl 1873, dalszych sześć w y d a ń w la ta ch 1878— 1913. 173 Szarzyna, w ie ś w pow . k ro śn ień sk im . się febra gastryczna, k tóra m ię co noc trapiła. Mimo to P an Bóg dobry udzielił mi swej mocy, iż w dzień mogłem pracow ać, a tej pracy z każdym rokiem przybyw ało, bo w r. 1873 włożono na m nie drugi przedm iot — praw o kościelne. W r. 1871 zrobiono mię spow iednikiem benedyktynek i radcą K onsystorza biskupiego. Dzięki k u ra cji wodnej zdrow ie się nieco popraw iło, ponieważ jednak pobyt w m urach sem inarzyckich bardzo mi szkodził, przeto radzono mi przyjąć gdzieś probostw o w iejskie. Jakoż w r. 1875 zgłosiłem się do księcia A dam a Sapiehy o w akujące probostwo w K ra siczy n ie174, ale książę kom u innem u dał p ier wej obietnicę. Ja znów nie widząc w yraźnej woli Bożej, bym został w iejskim pasterzem dusz, zw róciłem m yśl m oją gdzie in dziej, bo do K rakow a, gdzie w łaśnie k ated ra uniw ersytecka teo logii pasterskiej po odejściu ks. kanonika Wilczka 175 zaw akow ała. Jeździłem tam dwa razy, a w śród tego czasu (1876) do cudow nego obrazu Najśw. P anny w Leżajsku. Dzięki jej opiece i po parciu życzliwych ludzi (biskupa H irschlera, p rałata D unajew skiego 176, prof. Z o lla 177, posła W e ig la 178) otrzym ałem 19 m arca 1877 nom inację na profesora zwyczajnego historii kościelnej i p ra wa kanonicznego przy U niw ersytecie Jagiellońskim . Rok 1877 12 kw ietnia 1877 opuściłem Przem yśl i rozpocząłem nowy okres życia. hh Zam ieszkałem u oo. franciszkanów . Co dzień od praw iałem mszę św. przed obrazem M atki Bolesnej i tam też słuchałem często spowiedzi osób pobożnychhh. Stanowisko m oje było niełatw e, bo stosunki w K rakow ie pod w ielu względam i hh-hh p r z y p is ze s. 86 i 87 r k p s u w łą c zo n o do te k s tu s. 86 r k p s u . 174 Krasiczyn, wieś w pow. przemyskim. 175 Ks. J ó zef W i l c z e k (1805— 1880). Ś w ięcen ia k ap łań sk ie o trzy ma! w 1829 r., w 1. 1830— 1838 w ik a riu sz k ated raln y w T arnow ie, n a stęp n ie prof. te o lo g ii p astersk iej w tarn o w sk im sem in ariu m duch ow nym , od 1860 r. prof. tegoż p rzed m iotu na U J, od 1867 r. k anonik k atedry k rak ow sk iej. W roku 1872 został proboszczem k o leg ia ty Sw. F loriana na K lep arzu w K rak ow ie. 176 Ks. A lb in D u n a j e w s k i (1817— 1894) kard. P raw o stu d io w a ł w e Lwowie w 1. 1835—1839. Za u d ział w ak cji sp isk ow ej b y ł k ilk ak rotn ie w ięzio n y , w 1859 r. w stą p ił do sem in ariu m duchow n ego w K rak ow ie, gdzie w 1861 r. otrzym ał św ięcen ia kap łańskie. W roku 1879 został bPem k rak ow sk im , w 1888 r. k sięciem , w 1890 r. k ard ynałem . 177 F ryd eryk Z o l l (1834— 1917), p raw ozn aw ca polski, prof. praw a rzym skiego U J, człon ek A k ad em ii U m iejętn o ści, p oseł do sejm u lw o w ?7»0 ’ aut ° r szeregu prac z dziedziny praw a. ‘8 Ferdynand W e i g e l (1814— 1902), doc. U J, w 1869 r. poseł do e Jmu i p arlam en tu , w 1. 1881— 83 p rezyd en t m iasta K rakow a. były przykre. W sferach kościelnych panow ała sm utna rozterka m iędzy w ikariuszem apostolskim biskupem A ntonim Gałeckim 179, człowiekiem n ad er szorstkim i bez tak tu , a częścią kapituły (ks. K arolem Teligą i ks. Scipionem) i duchow ieństw a, czego sk u t kiem były gorszące zajścia, agitacje, kalum nie, paszkw ile, a n a w et rozpraw y przed sądem świeckim . W śród zażartej w alki dwóch obozów nie wiedzieć było z kim i co mówić, by nie ściągnąć so bie nienaw iści ludzkiej. Chociaż postępow ałem bardzo ostrożnie, nie ustrzegłem się podejrzenia biskupa Gałeckiego, że fcrsu ję ks. D unajew skiego na biskupa krakow skiego. Do tego jako przy bysz z obcej diecezji byłem niektórym księżom krakow skim solą w oku, zwłaszcza że nie pochw alałem ich postępowania. Już pierw sze m oje kazania zjednały mi niem ałą sław ę u kapryśnej publiczności krakow skiej, a gdy jedni w ynosili mię pod niebiosa (acz niesłusznie), drudzy stara li się poniżyć uw ażając mię (zno w u niesłusznie) za w spółzaw odnika ks. Zygm unta G o lia n a ls0. N aw et do spraw Bożych m ieszają się ludzkie słabości. K iedy w raz z ks. Józefem K rukow skim przybyłem do U ni w ersy tetu , na fakultecie tym było tylko dwóch profesorów zwy czajnych teologii (ks. J a n D roździew icz181 i ks. Józef C zerlunczakiewicz 182), pobierających nad er lichą płacę (1400 złr rocznie). Do tego w ydział teologiczny u u tracił daw ne praw a i nie m iał żadnego znaczenia u świeckich, tak że go pom ijano przy w y borze re k to ra U niw ersytetu. Moim głównym zadaniem było za tem w yjednać u rządu reorganizację w ydziału teologicznego (któ ra rzeczywiście na mocy rozporządzenia cesarskiego z 15 sierp nia 1880 nastąpiła), ściągnąć z różnych stron ludzi zdolnych na profesorów (i rzeczywiście w k rótkim czasie uzyskaliśm y dla ii N a s tę p n e d w a w y r a z y w y k r e ś lo n e . 179 Ks. A n ton i G a ł e c k i (1811— 1885), w y św ię c o n y na k apłana w roku 1834, doktorat te o lo g ii zd ob ył w R zym ie. W 1853 r. został dziekanem k a p itu ły ta rn o w sk iej, w 1862 r. ad m in istratorem diecezji k rak ow sk iej, t. r. otrzym ał godność bpa ty t. am a tejsk ieg o i w ik a riu sza a p o sto lsk ieg o diecezji k rak ow sk iej. 180 Ks. Z ygm u n t G o l i a n (1824— 1885), k azn od zieja i d ziałacz k a tolick i, k rak ow ian in . W y św ięco n y n a k a p ła n a w 1849 r., stu d ia k o n ty n u o w a ł w L ovan iu m i R zym ie, g d zie u zy sk a ł doktorat teologii. W 1. 1862— 67 w y k ła d a ł d ogm atyk ę w A k a d em ii D u ch ow n ej w W ar szaw ie, oraz przez dw a la ta filo z o fię na U J. 181 Ks. Jan D r o ź d z i e w i c z (1812— 1888), stud ia teo lo g iczn e k oń; czy ł w K rak ow ie, gd zie w 1845 r. otrzym ał sto p ień doktora teologii. W 1. 1858— 65 zastęp ca prof. te o lo g ii d ogm atyczn ej U J, od 1865 r. doc. p atrologii, w 1867 r. m ia n o w a n y prof. n a d zw y cza jn y m a w 1872 r. zw yczajnym . F u n k cje p rofesora p e łn ił do 1883 r. 182 Ks. Józef C z e r l u n c z a k i e w i c z (1829— 1911), święcen-ia k a p ła ń sk ie otrzym ał w 1853 r. w W iedniu. W 1. 1858— 65 prof. teologu dogm atycznej U n iw . L w o w sk ieg o , zaś w 1. 1865— 1882 UJ. w y d z ia łu ks. prof. Spisa, ks. Lenkiew icza 183, ks. Paw lickiego 1M, ks. Chotkowskiego 185, ks. Grom nickiego 186, ks. K napińskiego 187, ks. M oraw skiego188), w reszcie naw iązać dobre stosunki z profe soram i świeckim i, by ich uczynić życzliwszym i dla w ydziału, co się rów nież udało. Ale w iele stąd doświadczyłem przykrości, za co niech będą P anu Bogu dzięki. 31 W czerwcu r. 1877 postarałem Łię, że znaczna część profesorów U niw ersytetu podpisała adres do ojca św. przeze m nie ułożony H. 8 w rześnia 1877 [r.] odbyła się z w ielką okazałością korona cja cudownego obrazu Najśw. P an n y M aryi M atki M iłosierdzia w S tarejw si, dokonana przez nuncjusza w iedeńskiego arcybiskupa Ludw ika Jacobiniego (zm. 1887 jako k ardynał, sek retarz stanu) wobec dwóch biskupów ruskich, Józefa Sem bratow icza, arcy biskupa lwowskiego i Jan a Stupnickiego 189, biskupa przem yskie 33-53 P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . 183 K s. Z ygm u n t L e n k i e w i c z , ur. w e L w o w ie w 1845 r. Tu w latach 1865— 1867 od b yw ał stu d ia teo lo g iczn e, doktorat teo lo g ii u zy skał w W iedniu, w 1880 r. h a b ilito w a ł się na docenta teo lo g ii m o ra l nej n a U J, w 1881 r. m ian ow an y prof. zw yczajn ym tegoż przedm iotu, w 1. 1882— 83 oraz 1886— 87 dziekan w yd z. teol. UJ. 184 Ks. S tefa n P a w l i c k i , studia w y ższe od b yw ał w e W ro cła w iu i tu u zysk a ł doktorat filo zo fii. W 1. 1866— 68 docent filo zo fii w S zk ole G łów n ej w W arszaw ie. Po w y jeźd zie do R zym u w stą p ił do z m a rtw y ch w sta ń có w , g d zie w 1872 r. w y św ię c o n y został na kapłana. W dw a la ta później u zysk ał doktorat teologii, prorektor K olegiu m P o lsk ieg o w R zym ie. Od roku 1882 prof. filo zo fii chrześcijań sk iej U J, d w u k rotn y dziekan w yd z. teol., w roku 1905— 06 rektor tegoż U n iw er sy tetu , człon ek A k ad em ii U m iejętn o ści, autor szeregu prac filo z o fic z nych. 185 Ks. W ła d y sła w C h o t k o w s k i (1843— 1926), doktorat teo lo g ii u zysk ał w M onasterze. Po p o w rocie do kraju b y ł katech etą. W 1882 r. p o w o ła n y zo sta ł na prof. h isto rii K ościoła U J, zasłyn ął jak o h isto ry k i kaznodzieja. 186 Ks. T ad eu sz G r o m n i c k i , św ięcen ia k ap łań sk ie otrzym ał w 1874 r., o d 1884 r. ad iunk t w yd z. teol. na U n iw . L w ow sk im , w 1884 r. p ow ołan y został n a prof. p ra w a k an on iczn ego U J, w 1902/3 rektor tegoż U n iw ersy tetu , autor szeregu prac n aukow ych. 187 Ks. W ła d y sła w K n a p i ń s k i (ur. w 1838 r.), sem in ariu m du chow ne u k oń czył w W arszaw ie, gd zie w 1863 r. u zysk ał stop ień k a n dydata św . teo lo g ii, w 1883 r. odzn aczony został przez A k ad em ię p e tersb u rsk ą sto p n iem doktora te o lo g ii h o n o ris causa, od 1888 r. prof. P ism a św . N o w eg o i Starego T estam en tu oraz języ k ó w w sch od n ich na UJ. B y ł jed n ym z g łó w n y ch w sp ó łp ra co w n ik ó w E n cyk lop ed ii K o ś cielnej ks. N ow od w orsk iego, ogłosił drukiem szereg prac n auk ow ych . 188 Ks. M arian M o r a w s k i (ur. w 1845 r.), w 1863 r. w stą p ił do TJ. Na k ap łan a w y św ię c o n y został w 1870 r., od 1883 r. redaktor „P rzeglądu P o w szech n eg o ”, w 1888 r. został prof. n ad zw yczajn ym do gm atyk i na U J, au tor szeregu prac n au k ow ych , g łó w n ie z dziedziny filozofii. 189 Ks. Jan S t u p n i c k i (1816— 1890), bp, kanonik lw o w sk i obrz. greck o-k at., w 1872 r. k on sek row an y na bpa lw ow sk iego. go, arcybiskupa orm iańskiego [Grzegorza] Rom aszkana 190, 300 du chownych, znacznej liczby obyw ateli i przeszło 100 000 ludu. P rzy złożeniu koron u stóp obrazu (2 w rześnia) powiedziałem kazanie o królow aniu i opiece Najw . P anny nad narodem pol skim, k tó re w ro ku 1885 w K rakow ie w ydałem . P rzedtem (1875) w ydrukow ałem dzieło Ziem ia Sw . i Islam , jako też mowę na nabożeństw ie za duszę śp. S ew erynakk Goszczyńskiego (w „Prze glądzie Lw ow skim ”). W jesieni ro k u 1877 wyszło drugie znacznie pomnożone w y danie dzieła Życie duchow ne czyli doskonałość chrześcijańska, 2 t, 21 gru d n ia 1877 um arł mój poczciwy ojciec po dłuższej cho robie. Z tego powodu jeździłem po dw akroć do Korczyny, by m u zam knąć pow ieki i spraw ić godny pogrzeb. Rok 1878 21 stycznia m iałem mowę na nabożeństw ie za duszę śp. Jó zefa D ietla, b. prezydenta m iasta, w ydrukow aną w „Czasie”, za proszony um yślnie przez prezydenta M ikołaja Z y b lik iew icza191. Wywołało to w ielkie niezadow olenie ks. Goliana i jego w ielbi cieli, zwłaszcza że i treść m owy nie przypadła im całkiem do sm aku. Nie byłem tem u w inien i starałem się zażegnać niepo rozum ienie okazyw aniem szacunku i życzliwości ks. Golianowi i co więcej w płynąłem na kolegów, by go proponować na do centa filozofii chrześcijańskiej, ale rząd i tym razem odrzucił jego kand y d atu rę. 7 lutego. U m arł w ielki i św ięty papież Pius IX, w ielki m i łośnik Najśw. P anny N iepokalanej, niezłom ny obrońca praw dy katolickiej i praw a, serdeczny opiekun ^udów uciśnionych, a szcze gólnie n arodu polskiego. Na nabożeństw ie odpraw ionym za jego duszę staran iem U niw ersytetu Jagiellońskiego pow iedziałem k a zanie, z silnym uw ydatnieniem jego stosunku do Polski. W zmian ka o pow staniu w roku 1863, acz całkiem uspraw iedliw iona, w y w ołała gniew y pism u ltra dem okratycznych, jak „Nowej R efor m y” itd. P rzedtem jeszcze na jubileusz biskupstw a ojca św. 3 czerwca 1877 napisałem adres po łacinie i zebraw szy k ilk a dziesiąt podpisów profesorów U niw ersytetu przesłałem takow y do Rzym u na ręce ks. prałata W łodzim ierza hr. Czackiego. Niekk w rk p s ie m y ln ie : Józefa. 190 K s. G rzegorz R o m a s z k a n (1809— 1881), arcbp, w 1834 r. otrzy m ał św ięcen ia k ap ła ń sk ie, od 1875 r. arcbp lw o w sk i obrz. orm iań skiego. 191 M ikołaj Z y b l i k i e w i c z , p rezy d en t m ia sta K rak ow a w 1. 1874— 1881. bawem przyszła serdeczna odpowiedź z błogosław ieństw em dla U n iw e r s y t e t u . 20 lutego. W ybrany został papieżem Joachim ' W incenty hr. Pecci, k ard y n ał kam erling św. rzym skiego Kościoła, jako Leon XIII. któ ry jako istna „światłość z n ieb a” m iał zajaśnieć na Sto licy św. Z araz po w yborze pow stała w K rakow ie m yśl, by w y słać do Rzym u deputację z hołdem od n arodu polskiego. Do n a rad i ja należałem , a n aw et w początkach m arca w ybrałem się do Rzym u w tow arzystw ie ks. p ra ła ta A lbina D unajew skiego i rodaka m ojego ks. A ndrzeja Goneta, proboszcza z Nowosielec 192. Na audiencji ogólnej ojciec św. m ówił serdecznie, ale ostrożnie, otw arciej się w yraził do k ilk u członków deputacji. Tam jadąc uczciłem domek Najśw. P an n y w Lorecie. [Rok] 1879 W styczniu w ypow iedziałem m owę na nabożeństw ie urządzo nym w kościele Najśw. P an n y M aryi kosztem m iasta za duszę śp. hr. Zofii Potockiej A rturow ej. W mowie tej, ogłoszonej potem drukiem 193, staw iłem ją jako wzór niew iasty oddanej czynnem u m iłosierdziu. Po gw ałtow nych, a nie zasługujących na pochw ałę w ystąpieniach deputow anego W eigla przeciw ks. w ikariuszow i apostolskiem u, Gałeckiem u, w R adzie P aństw a, postanow ił rząd usunąć go, a natom iast zam ianow ać biskupa diecezji krakow skiej. W ybór padł (23 kw ietnia) na ks. p ra ła ta A lbina Dunajew skiego. W prawdzie prezydent m iasta M ikołaj Zyblikiewicz był za bisku pem Jan em Chryzostom em Janiszew skim 194, sufraganem poznań skim, znakom itym ze wszech m iar człowiekiem , k tó ry jako o fiara „K ulturkam pfu” m ieszkał w K rakow ie, m inister zaś S trohm ayer zwrócił raczej swą uw agę na m nie, bo byłem podany w ternie, ale nam iestnik hr. A lfred Potocki przew ażył w W iedniu, a ks. p ra ła t Czacki (do którego także pisałem za ks. D unajew skim ) w Rzymie. P rekonizacja jego nastąpiła 15 m aja, konsekracja 8 czerwca w kościele Najśw. P an n y M aryi. Ks. D unajew ski nie miał w praw dzie głębszej n au k i teologicznej i doświadczenia ad m inistracyjnego, ale pobożnością, gorliwością, dobrocią serca i za letam i tow arzyskim i (a tak że m iłą postawą) zjednał sobie po wszechną sym patię, szkoda ty lk o u, że nie zawsze był szczęśliwy 11 N a s tę p n y c h sześć w y r a z ó w w y k r e ś lo n y c h . 192 N o w o sielec, m ia steczk o w pow . przem yskim . 183 K raków 1879. 194 Ks. Jan C hryzostom J a n i s z e w s k i (1818— 1891), bp, brał czyn ny udział w życiu p o lity czn y m W ielk op olsk i jak o człon ek K om itetu N arodow ego, organizator L igi P o lsk iej, k ilk ak rotn y p oseł do sejm u Pruskiego, od 1871 r. sufragan poznański. w doborze swoich doradców i czasem kierow ał się zbytnią po błażliwością w rządach. Dla m nie był bardzo serdeczny, ale nie którzy księża krakow scy bojąc się m ojego w pływ u, zoziębili te przyjacielskie pierw stosunki, a po rozstrzygnięciu spraw y k a nonii uniw ersyteckich usunęli m ię naw et z jego rady. W r. 1879 m iałem mowę na bankiecie na cześć m alarza Ja n a M atejki. Poniew aż rząd nie chciał dopuścić ks. Goliana do god ności arch ip rezb itera infułata kościoła i p arafii Najśw. P anny M aryi, przeto 30 listopada podałem się na tę posadę, by mieć am bonę do m ojej dyspozycji i praw ić z niej konferencje. Wy daw ało mi się rzeczą pew ną, że ks. biskup D unajew ski tego sobie życzy i chce m i dać tę godność; tym czasem on przedstaw ił na nią ks. L udw ika Bobra, a dla m nie wyrosło stąd potrzebne snadź upokorzenie (r. 1880). Za to z tym większą swobodą wziąłem się do pracy pt. Pius IX i jego w iek, k tó rą w latach 1880—1881 w y dałem i na dochód św iętopietrza przeznaczyłem . Był to owoc w ielkiej czci i gorącej miłości dla nieśm iertelnej pam ięci p a pieża, dla którego cały naród składał ofiary, by m u wznieść pom nik na W awelu. N iestety, rzucone niem ądre hasło: „W awel jest tylko dla zasłużonych P olaków ” (Zyblikiewicz), a przy nie poradności kom itetu spraw a um ieszczenia gotowego od daw na pom nika została odłożona, jak się zdaje, do ukończenia re sta u racji k ated ry 195. Rok 1880 Oprócz I tom u dzieła Pius I X i jego w iek w ydałem mowę żałobną m ianą na nabożeństw ie za duszę śp. A ndrzeja Rydzowsk ie g o 196, deputow anego do R ady P aństw a i radcy m iejskiego. Ostrze jej skierow ane było przeciw liberalizm ow i w życiu pu blicznym. Od samego początku panow ało m iędzy m ną a trzem a kolegam i z w ydziału teologicznego pew ne nieporozum ienie, k tó re stąd szczególnie poszło, że ja chciałem utrzym ać dobre stosunki z pro fesoram i świeckim i, aby zjednać wydziałow i teologicznem u n a leżne znaczenie, m ianowicie przy w yborze rektora. M iałem stąd nie mało do znoszenia, ale dobra spraw a zwyciężyła, bo już w czerw cu 1880 r. w ybrano m ię prorektorem w m iejsce Ju lian a D u n ajew sk ieg o 197, który został m inistrem skarbu. Podczas w a 195 p rojek t um ieszczen ia p om nika P iu sa IX w- k ated rze w a w e lsk iej n ie został zrealizow an y. P om n ik ten zn ajd u je się w k o ściele Sw. P io tra i P a w ła w K rak ow ie. 199 K raków 1880. 197 J u lian D u n a j e w s k i (1822— 1907), brat kard. A lb in a D u n a jew sk iego. W 1850 r. u zy sk a ł stop ień doktora praw na U J, od 1860 r. kacji we w rześniu byłem w K rakow ie, dokąd przyjechał cesarz F r a n c isz e k Józef I. W październiku r. 1880 jeździłem z biskupem D unajew skim do Zarzecza pod Przew orskiem , by m u asystować przy poświę ceniu kościoła w ystaw ionego przez hr. W łodzim ierza Dziedusz y c k ie g o . Na życzenie ks. biskupa podałem się na probostw o św. Flo riana w akujące po śm ierci ks. kanonika i byłego profesora teo logii pastoralnej Józefa W ilczka. Ale w łaśnie usilne poparcie ze strony ks. biskupa i w yrzucenie z propozycji ks. kanonika i prof. Droździewicza tak rozdrażniło profesorów U niw ersytetu, że przy głosowaniu większość oświadczyła się za ks. prof. K ru kowskim, k tó ry też został proboszczem św. F loriana, ale na mocy rozporządzenia m inisterialnego m usiał opuścić U niw ersytet. O bją łem w akującą po nim k ated rę teologii pastoralnej, bo m i daw ała więcej sposobności w yrabiania duchownego alum nów, aniżeli k a tedra historii i praw a, a przy tym w ięcej czasu do pisania dzieł. Przez całe w akacje r. 1880 i później pracow ałem nad dalszym ciągiem dzieła Pius I X i jego w iek, a przy tym zredagow ałem adres do ojca św. od U niw ersytetu, by m u podziękować za dźwig nięcie nauk filozoficznych w encyklice „A eterni P a tris ” o św. Tomaszu z A kw inu 198. 20 listopada. Grono profesorów zw yczajnych dało mi prezentę na kanonię krzeszowską (niosącą 480 złr prócz dystrybucji). Po uw olnieniu m ię z diecezji przem yskiej nastąpiła in sty tu cja 13 grudnia, instalacja 20 grudnia; natom iast prezentow anego rów no cześnie ze m ną ks. prof. S tanisław a Spisa dopiero w sierpniu r. 1881 ks. biskup zainstytuow ał, podczas gdy ks. Józefa K ru kowskiego nie dopuścił do instytucji. Narobiło to wiele kw asów Rok 1881 W czerw cu zostałem w y b ran y dziekanem w ydziału teologiczne go, ale nie bez tw ardej w alki między dwoma stronnictw am i. Odtąd nastąpił zw rot stanowczy na lepsze, bo ks. prof. Czerlunczakiewicz i Droździewicz m usieli opuścić U niw ersytet, natom iast przyszli młodzi profesorow ie innego ducha (ks. Spis, ks. Lenkiewicz, ks. Chotkowski, ks. G rom nicki, ks. K napiński, ks. M orawski), którzy Prof. zw y cza jn y p raw a ad m in istra cy jn eg o i ek on om ii p o lityczn ej w e L w ow ie, od 1861 r. prof. nauk p o lity czn y ch i sta ty sty k i U J, k ilk a k ro t ny dziekan w yd z. praw a, w 1865— 66 rektor tegoż U n iw ersy tetu . W la ach 1880— 90 m in ister skarbu A ustrii. Wydana 29 V I 1868 r. podnieśli znaczenie i splendor w ydziału. W m aju (31) byłem na pogrzebie biskupa H irschlera w Przem yślu. Na wiosnę r. 1881 zorganizow ała się pielgrzym ka słowiańskich narodów (a więc i Polaków) do Rzymu, by podziękować ojcu św. za uczczenie św. Apostołów Słowiańszczyzny — św. C yryla i Me todego. Jak o sek retarz kom itetu urządzającego tę pielgrzym kę w G alicji m iałem bardzo w iele pracy, bo trzeba było prowadzić rozległą korespondencję, jeździć z adresem do księży biskupów itp. P rzy końcu czerwca w ybrałem się sam do Rzym u w tow arzystw ie ks. biskupa Ja n a Chryzostom a Janiszew skiego (zm. 1891), ks. pra łata scholastyka H enryka M atzkego (zm. 1898) i ks. proboszcza K arola K rem entow skiego. Podniosłą była audiencja dana całej pielgrzym ce słow iańskiej w sali nad portykiem bazyliki św. Pio tra, gdzie biskup diakow arski [Józef] S tro ssm a y e r190 m iał pełną zapału m owę do ojca św., a ojciec św. podobnie odpowiedział. “ “ W ręczyłem ojcu św. parę tysięcy franków w szkatułce z napi sem „Pius IX i Leon X III”, dzieło o P iusie IX i Jego w iekumm. Zajm ująca była rów nież tzw. akadem ia, w śród której po prze m owie łacińskiej biskupa D unajew skiego przedstaw iciele narodów słow iańskich przem aw iali do ojca św. swoimi językam i, im ieniem Polaków odczytał hr. S tanisław T arnow ski piękny w iersz prof. Szujskiego o św. C yrylu i M etodym. Uroczystości kościelne i k a zania ku czci tychże świętych, i to w różnych obrządkach i języ kach słow iańskich, odbyw ały się w starej bazylice Sw. K lem en sa. Polskie kazanie m iał o. Sem enenko. Po wycieczce do N eapolu puściłem się z ks. K rem entow skim R iw ierą na M arsylię i Tuluzę do Lourdes. W drodze zachorowałem na k rw aw ą diareę 200 w skutek w ypicia zim nej lem oniady i w go rączce przybyłem 11 lipca o 10 rano do bazyliki Najśw . P anny M aryi w Lourdes, ale po odpraw ieniu m szy św. udałem się mimo to do groty św. i tu trzy kubki zim nej wody ze źródła Najśw . P an ny sprow adziły reakcję, ta k że po silnych postach mogłem na d ru gi dzień i trzeci odpraw ić mszę św., a naw et wziąć posiłek. Z pow rotem omal m y się nie upiekli w wagonie, tak straszny był upał. W Lyonie trafiliśm y na orgie republikanów , bo na „święto Basty lli”, ale m imo to mogliśmy na drugi dzień odpraw ić mszę św. w kościele N otre Dame de F ourvieres przed cudow nym obrazem, gdzie m nóstw o mężczyzn z klasy inteligentnej przystępow ało do 7. K s. J ózef S eb astian P elczar jako rektor U n iw ersy tetu Jagielloń sk iego m m -m m p r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . 199 K s. J ó zef S t r o s s m a y e r (1 8 1 5 — 1 9 0 5 ), bp, św ięcen ia k ap łań sk ie otrzym ał w 1 8 3 8 r., w 1 8 4 9 r. m ia n o w a n y bpem d i a k o w a r s k i m i śrem skim . Z p och od zen ia N iem iec, u w a ża ł się jed n ak za C h o r w a t a , zw olen n ik id ei w ielk o ch o rw a ck iej, k rze w ic ie l o św ia ty i k u ltu ry naro dow ej ch orw ack iej. 2(x) diaria (grec. d ia rsc h o is) — b iegunka. i K R Ó T K A K R O N IK A M O JE G O Ż Y C IA 97 kom unii św. Na S zw ajcarię w róciliśm y do domu, uczciwszy po drodze obraz Najśw. P anny w M aria Einsideln. W jesieni r. 1881 zaostrzyła się spraw a kanonii uniw ersytec kich. Bezpośredni poprzednicy nasi (moi i ks. Spisa), nie używ ali przynależnych im praw , w sk u tek czego w yrobiło się u niektórych członków kap itu ły to przekonanie, że kanonie uniw ersyteckie m i mo in sty tu cji i instalacji są tylko honorow ym i, a więc że kano nicy uniw ersyteccy nie m ają p raw a celebrow ania w katedrze, byw ania na sesjach, uczestniczenia w dystrybucjach, m ieszkania w domach kapituły. Poniew aż przekonanie nasze było odm ien ne, przeto 4 listopada 1881 w nieśliśm y do kap itu ły pismo, że chcemy spełniać w szystkie obowiązki kanoników i m iew ać k aza nia w katedrze na w ielkie św ięta, ale zarazem korzystać z praw wszelakich. K apituła odpow iedziała odm ownie i to w tonie szor stkim , a ponieważ ks. biskup nie chciał rozstrzygać tej spraw y, przeto za jego wolą odnieśliśm y się do Rzymu, by Stolica św. w ydała autentyczne tłum aczenie ostatniego dek retu rejorm ationis z 10 m aja 1859, urządzającego stosunki k ap ituły krakow skiej. Święta K ongregacja Concilii uznała tę spraw ę za sporną i kazała jednej i drugiej stronie przeprow adzić dowód za pomocą doku m entów. Nie było to dla nas rzeczą łatw ą, bo nie m ieliśm y do stępu do A rchiw um K apituły; atoli z aktów fundacyjnych i z in nych pism okazało się jasno, że m am y tak ie sam e praw a, jak k a nonicy przez biskupa m ianow ani. Jakoż sąd złożony z 10 kard y n ałó w po w ysłuchaniu zdania konsultorów przyznał nam zupełne zwycięstwo (1 gru d n ia 1883). Wywołało to w ielką niechęć nie tylko u niektórych kanoników i księży krakow skich, ale naw et u ks. biskupa, k tó ry stanął otw arcie po ich stronie, odtąd też do ostatnich la t przed swoją śmiercią darzył m nie i ks. Spisa sw oją niełaską. Znosiliśm y to cierpliw ie m ając to przekonanie, że spełniliśm y ciężki obowiązek i okazaliśm y się w iernym i złożonej przy in sty tu cji przysiędze. Nasi następcy będą m ieli drogę utorow aną, a U niw ersytet nie straci p raw swoich. Rok Pański 1882 8. M atka K lara (L udw ika) Szczęsn a, w sp ó łza ło życielk a i p ierw sza g en eraln a Z grom adzenia Sióstr S łu żeb n ic N ajśw . S erca Jezu sow ego W tym roku w ydałem Praw o m ałżeńskie katolickie w p ierw szej edycji, k tó ra w net się rozeszła, a przedtem trzecią pom no żoną edycję dzieła pt. Życie duchow ne Iczyli doskonałość chrześ cijańska], nn14 m aja. Jeździłem do Przem yśla na konsekrację ks. b isk u pa Łukasza Soleckiego 201nn. nn-nn T e k s t r k p s u ze s. 104 w łą c zo n o d o te k s tu s. 102 r k p s u . 201 K s. Ł u k asz S o l e c k i , hr. O stoja (1827— 1900), bp, prof. P ism a 19 czerwca. Większość elektorów przedstaw iających cztery w ydziały w y brała mię rektorem U niw ersytetu, a tym sam ym włożyła na m nie zaszczytne ale tru d n e zadanie, z którego przy pomocy Bożej dobrze się wywiązałem . Ju ż przy końcu w rześnia pojechałem na Sejm do Lwowa i wy pow iedziałem tam dw ie mowy; jedną dla zyskania u Sejm u g ru n tu pod budow ę nowych klinik uniw ersyteckich w K rakow ie, drugą w kw estiach szkolnych, by utrzym ać ch a rak ter religijny szkoły i podnieść stan nauczycielski pod każdym względem. Pew nej p artii nie podobało się to, że obstaw am za podwyższeniem płac nauczycieli ludowych. W śród młodzieży uniw ersyteckiej zaczęły się krzew ić dąż ności socjalistyczne im portow ane głów nie przez em isari uszów z W arszaw y i P etersburga. S tarałem się sparaliżow ać ich tajem ną robotę przez poufne konferencje, ale nie używ ałem środków policyjnych, co więcej w ziąłem młodzież w obronę, kiedy na m iestnik hr. A lfred Potocki przysłał m i listę odkrytych przez policję adeptów socjalizmu. Ta m etoda skutkow ała, zwłaszcza gdy hersztów wyrzucono z K rakow a. Dobrze też podziałała na młodzież m owa im m atrykulacyjna m iana 10 grudnia, a potem w ydana drukiem 202. 00 W listopadzie r. 1882 żegnałem w Bibliotece Jagiellońskiej odchodzącego w stan spoczynku profesora Stefana K uczyńskie go00. 31 g rudnia 1882 r. Urządziłem u siebie w klasztorze OO. F ran ciszkanów ucztę dla przedstaw icieli U niw ersytetu i m iasta, w kil ka dni później na cześć biskupa Janiszew skiego. P rzy tych ucztach i innych, bo znajom i i nieznajom i często mię zapraszali i ciągnęli za język, w ypow iadałem okolicznościowe toasty, zwy kle chętnie słuchane, lecz żaden nie narobił tyle hałasu, co „Ko chajm y się” na ucztach danych na cześć m arszałka Wodzickiego (1878) i na cześć Jan a M atejki (1879). Rok Pański 1883 7 lutego um arł znakom ity profesor, poeta i historyk Józef Szujski. Na nabożeństw ie uniw ersyteckim za jego duszę wypo w iedziałem mowę żałobną, k tórą później w ydrukow ałem 203 jak oo-oo p r z y p is ze s. 107 r k p s u w łą c zo n o do św . na U n iw . L w o w sk im , rektor sem in a riu m ślu, człon ek g a licy jsk iej R ady S zk oln ej. W H irschlera) p rek on izo w a n y b p em p rzem y sk im 202 K rak ów 1882. *•» K rak ów 1883. te k s tu s. 104 r k p s u . d u ch ow n ego w P rzem y 1882 r. (po śm ierci bpa obrz. łac. m owy na nabożeństw ie za duszę śp. Józefa B a u m a 204 i na pogrzebie śp. Stanisław y z L ibeltów Łepkow skiej 205. W tym że roku wyszła ostatnia część Prawa [małżeńskiego] ka tolickiego. 26 m aja. Odbyła się uroczystość poświęcenia w ęgielnego ka m ienia pod budow ę nowego U niw ersytetu (Collegium Novum). P rzedtem jeździłem do Lwowa i W iednia, by zaprosić dygni tarzy; jakoż przybyli m inistrow ie: C onrad 206 (wyznań i oświaty), którego pow itałem niem iecką przem ow ą w Bibliotece Jag iello ń skiej, (PPmowy te i inne zn ajdują się w rękopisachPP), D unajew ski (skarbu) i Ziem iałkow ski (dla Galicji) i nam iestnik A lfred hr. Potocki. Po nabożeństw ie odpraw ionym w kościele Sw. A nny przez ks. biskupa D unajew skiego m iałem na sam ym placu mowę 0 zasługach i chw ale U n iw ersy tetu Jagiellońskiego (ogłoszoną później drukiem z dopiskam i 20?) a wieczorem przy obiedzie wzniosłem toast na cześć m onarchy. W następnych dniach to warzyszyłem m inistrom do W ieliczki, gdzie ich hr. A rtu r Potocki podejm ował i obwoziłem m in istra C onrada po zakładach u n iw er syteckich. Po zakończeniu ku rsu 1 sierpnia, udałem się z ks. Drewsem w T atry na kilkudniow ą wycieczkę. Tu poznałem po raz pierw szy ks. F loriana Stablew skiego 208, późniejszego arcybiskupa gnieźnieńsko-poznańskiego. Główną k w a te rą był Poronin, bo tu miesz kał adw okat W ładysław M arkiew icz z rodziną, człowiek zacny 1 pobożny, z którym się serdecznie przyjaźniłem . W racając na M orskie Oko, Czorsztyn, P ieniny (Dunajcem), Szczawnicę, S tary Sącz (gdzie uczciłem relik w ie bł. K unegundy), Tuchów, Św ięcany do Korczyny, gdzie m iesiąc w akacji przepędziłem . 8 w rześnia. Byłem na uroczystości koronacji cudownego obra zu Najśw. P anny na Piasku, dokonanej przez biskupa D unajew skiego. 12 w rześnia. Prow adziłem profesorów U niw ersytetu na W awel, a w śród uroczystego nabożeństw a pow iedziałem kazanie o zw y r ó w n ie ż p p - p p p r z y p is w łą c z o n y d o te k s tu . 204 K ra k ó w 1883. 205 K ra k ó w 1883. 206 Z ygm u n t C o n r a d , m in ister W yznań i O św iaty d la G alicji w latach 1880— 85. (Zob. H o f - u n d S ta a ts -H a n d b u c h d e r O ste r re ic h ische M o n a rch ie f u r 1880— 1885. W ien.) 207 K rak ów 1883. 208 Ks. F lorian S t a b l e w s k i , hr. O ksza (1841—1906), arcbp, ur. w e W sch ow ie, gim n azju m k oń czył w e W sch ow ie i T rzem eszn ie, stud ia teologiczn e w M onachium . N a kapłana w y św ięco n y został w 1866 r., n astęp n ie k a tech eta g im n azju m w Śrem ie, p oseł do sejm u p ru sk iego w 1- 1876— 92. W roku 1892 m ia n o w a n y został arcbpem g n ieźn ień sk o p °zn ań sk im . W yb itn y m ów ca p arlam en tarn y i k o ścieln y , obrońca ję zyka i p ra w narodow ych. cięstw ie Sobieskiego pod W iedniem, k tóre potem wyszło z d ru k u 209. N azajutrz po nabożeństw ie żałobnym za duszę Jan a III So bieskiego odbył się na dziedzińcu zamkow ym ak t uczczenia w iel kiego m istrza Jan a M atejki 21°, u którego zamówiono ze składek obraz: J a n III Sobieski pod W iedniem. On tym czasem zrobił w szystkim niespodziankę, bo oświadczył, że ten obraz chce ofia row ać w darze ojcu św., co też w g rudniu tegoż roku na czele zasobnej d eputacji uczynił. Po szczęśliwym zakończeniu urzędo w ania rektorskiego udałem się w podróż z ks. K arolem K rem entowskim . Uczciliśmy po drodze statu y łaskam i słynące Najśw. P an n y M aryi w A lt-O tling i w P aryżu (Notre Dame des Victoires) i relikw ie Trzech K róli i św. U rszuli w Kolonii i relikw ie Męki Pańskiej w Akwizgranie, a przy tym zwiedziliśm y wym ienione m iasta, jako też K ahlenberg pod W iedniem, M onachium , Bamberg, M oguncję, brzegi Renu, S trasb u rg itd. Po powrocie w listopadzie zachorow ałem na złośliwy fu ru n kuł na k ark u , a w śród tego przyszła wieść o zw ycięstwie w Rzy mie spraw y kanonii. i pisałem . Poznałem tylko lepiejss, że nic nie jest ta k kruche, jak popularność i że u nas lubią ścinać głowy wznoszące się nad zwykły poziom. Dla mojej duszy upokorzenie czy zawód od ludzi były zawsze jakby w ołaniem niebieskim : Sursum Corda! W październiku r. 1884 przeniosłem się z m ieszkania w klasz torze OO. Franciszkanów do w łasnej kurii, wyznaczonej mi przez kapitułę przy ul. Kanoniczej 1. 20. B ył to dom stary i niepokaźny, a co gorsza m ający dach załam any, tak że w czasie gw ałtow nej burzy woda przez sufit dostaw ała się do pokojów. W grudniu tegoż roku wyszło drugie pom nożone w ydanie Prawa m ałżeńskiego katolickiego; natom iast rozpoczęta w P rze myślu Apologia w iary spłonęła do szczętu podczas pożaru, jaki od lam pki płonącej przed obrazem M atki Boskiej Częstochowskiej wszczął się w moim Pokoju sypialnym u oo. franciszkanów (1882). We w rześniu r. 1884 odbyłem znowu pielgrzym kę do obrazu Najśw. P anny M aryi w L eżajsku. W k w ietniu jeździłem na po grzeb arcybiskupa W ierzchlejskiego, a w ro k u następnym na po grzeb biskupa tarnow skiego Pukalskiego 212. Rok 1884 Rok 1885 Chcąc u m łodzieży uniw ersyteckiej ugruntow ać m ocniej prze konania i zasady religijne, w ypow iedziałem w m aju i czerwcu siedem konferencji apologetycznych o przyczynach niedow iar stw a w naszych czasach i o potrzebie religii w kościele OO. P i jaró w i z łaski Bożej zyskały one chętny posłuch i w yszły po tem w d ru k u w raz z dopiskam i (pierwsze wyd. 1885, drugie pomnożone 1890). Za to na zjeździe literató w pod w ezwaniem Jan a Kochanowskiego doznałem jaw nego ubliżenia od pewnego profesora lwowskiego, a skutkiem tego zajścia jako też odw etu niektórych ludzi nieżyczliwych za zwycięstwo w spraw ach k a nonii i za przyczynienie się do w yboru rek to ra H e y zm an n a211 było to, że jego w niosek, by m ię powołać do A kadem ii U m iejęt ności większość odrzuciła. Nie złam ało to mojego pióra ani spa raliżow ało rrpolotu, bo nie dla m arnej chw ały ludzkiej m ówiłem W ybrany ponow nie dziekanem w ydziału teologicznego (1884— 1885) dokonałem pierw szej prom ocji doktora teologii po p rzy w róceniu nam tego p raw a, a był nim ks. A ntoni T rz n a d e l213, późniejszy profesor teologii m oralnej przy U niw ersytecie Jag iel lońskim. W m arcu r. 1885 w ręczyłem ks. biskupow i D unajew skiem u dyplom doktorski honoris causa; a w jednym i drugim razie m iałem stosowne przem owy. Toż samo podczas obchodu 300 rocznicy założenia A rcybractw a M iłosierdzia i B anku Poboż nego m iałem w kościele Św. P io tra kazanie o zasługach ks. Pio tra Skargi, które potem w ydałem drukiem . rr W y r a z: sp araliżow ało n a d p is a n y n a d w y r a z e m : zoziębiło. T e n o s ta tn i je s t w y k r e ś lo n y . 209 K rak ów 1883. 210 Jan M a t e j k o (1838— 1893), prof. A k a d em ii S ztu k P ięk n y ch w K rakow ie, zn ak om ity m alarz, g łó w n ie w yd arzeń h istoryczn ych . 211 U d alryk H e y z m a n (1835— 1918), p raw n ik . Od roku 1860 prof. n ad zw yczajn y p raw a k an on iczn ego na W yd ziale P ra w a i A d m in istra cji U J, od 1863 r. prof. zw y cza jn y tegoż p rzedm iotu, d w u k rotn y d zie■kan W ydziału P raw a, rektor w 1883/84, czło n ek A k a d em ii U m ie jętn o ści, autor szeregu prac, g łó w n ie z zak resu p raw a k an on iczn ego i jego historii. ss D w a n a s tę p n e w y r a z y w y k r e ś lo n e . 212 Ks. bp J ó zef A lo jzy P u k a l s k i (1798— 1885). U rodził się w C ie szynie, stu d ia te o lo g ic z n o -filo zo ficzn e ukończył w O łom uńcu, w y ś w ię cony na k a p ła n a w 1821 r., n a stęp n ie w ik a ry w Sk oczo w ie na Śląsku. Od roku 1830 p racu je w d iecezji tarn ow sk iej jako proboszcz w W ila m ow icach i Ż yw cu . D n ia 18 V 1851 r. m ian ow an y został kan on ik iem k ated raln ym w T arn ow ie, 31 V II tegoż roku bisk u p em tarn ow sk im , p rek on izow an y 15 III 1852 r. przez papieża P iu sa IX, k on sek row an y 23 V 1852 r. w W ied n iu przez n u n cju sza a p ostolsk iego kard. M ichała V ia le-P rela . Z m arł w T a rn ow ie w roku 1885. 213 Ks. A n to n i T r z n a d e l (1857— 190,8), po uk oń czen iu sem in ariu m du ch ow n ego w P rzem yślu , k o n ty n u o w a ł dalsze studia w A u gu stin u m w Wiedniu, skąd odwołano go na prof. teo lo g ii do sem in ariu m du chow nego w P rzem yślu . Na U n iw e r sy te c ie Jag iello ń sk im u zysk ał sto pień doktora teo lo g ii, od 1896 r. prof. n ad zw yczajn y, a od 1898 r. z w y czajny n a w y d z ia le teologiczn ym . 16 m arca. U m arła siostra m oja, Rozalia Długoszowa, niew ias ta w ielkiej pobożności i słodyczy, a przy tym obdarzona talen tem poetyckim , tak że potrafiła naw et im prowizować wcale piękne wiersze. Rok 1886 i 1887 Podczas obchodu 500 rocznicy chrztu W ładysław a Jagiełły i zaślubin jego z Jadw igą (w lutym ) m iałem kazanie w katedrze w aw elskiej później ogłoszone d ru k ie m 214. W maj u 1886 jeździłem na instalację biskupa tarnow skiego Ignacego Łobosa. Podczas w akacji wziąłem się pow tórnie do historii: Pius IX, a m ając więcej źródeł, napisałem dzieło gruntow niej opracow ane niż Pius IX i jego w iek i w ydałem takow e pt. Pius IX i jego p o n tyfika t (3 t., 1887— 1888). P raca ta diągnęła się przez rok następny. W sierpniu 1886 uczciłem grób św. W ojciecha w G nieźnie a przy tym zw iedziłem 44 Poznań, W rześnię (u ks. Stablewskiego), P elp lin uu, G dańsk, Sopot, M alborg, B erlin, Drezno, W rocław (a tu grób bł. Czesława). W czerw cu r. 1887 za re k to ra tu hr. S tanisław a Tarnow skiego nastąpiło uroczyste poświęcenie nowego U niw ersytetu. Podczas uczty danej na cześć m inistrów toastow ałem na pomyślność Uni w ersy tetu Lwowskiego i m łodzieży akadem ickiej, tak jak po przednio na zjeździe lekarzy i przyrodników podnosiłem daw ną stolicę naszą W arszawę. W jesieni r. 1887 dowiedział się ówczesny re k to r U niw ersy tetu ks. S tanisław Spis, że rząd w porozum ieniu się z ks. bisku pem D unajew skim i z częścią kapituły postanow ił znieść w szyst kie cztery kanonie akadem ickie i że wniosek te n już z podpisem cesarza poszedł do Stolicy św. N atychm iast zredagow ałem pety cję do ojca św., by nie rozstrzygano tej spraw y, dopóki U niw er sy tet jako p atro n nie będzie zapytany. Rzeczywiście za kilka ty godni przyszło do re k to ra tu pismo kard. R am p o lli215, by U ni w ersy tet w ykazał praw a swoje do tych kanonii i odpowiedział na propozycję rządu. W zięliśmy się natychm iast do roboty i natt N a s tę p n y c h sie d e m w y r a z ó w w y k r e ś lo n y c h . uu N a s tę p n y c h pięć w y r a z ó w w y k r e ś lo n y c h . 114 K raków 1886. 215 K ard. M aria del T indaro R a m p o l l a (1843— 1913), stu d ia od b y w a ł w R zym ie, od 1875 r. au d ytor n u n cja tu ry w H iszp an ii, n a stęp n ie sek retarz K on g reg a cji R o zk rzew ien ia W iary, w roku 1882 m ia n o w an y arcb p em tyt. H era k lei i n u n cju szem H iszp an ii, od 1887 r. k ard yn ał i sek reta rz Stanu. p is a liś m y obszerną i gruntow ną obronę p raw u n iw e r s y t e c k ic h , którą senat przesłał do Rzym u, podczas gdy drugie pismo sta nowczo zredagow ane w ystosow ał do m in istra w yznań i ośw iaty G a u t s c h a 216. Mimo gniew ów rządu i zabiegów biskupa zapadł w Rzymie tak i w yrok, że dw ie kanonie uniw ersyteckie ze w szyst kim i praw am i m ają być zatrzym ane, ale praw o obierania tych że z grona profesorów w ydziału t e o lo g ic z n e g o ma być na ta k długo oddane biskupow i krakow skiem u, jak długo w gronie profesorów zwyczajnych U n iw ersy tetu znajdują się akatolicy. Połowiczny ten w yrok nie został jed n ak ogłoszony i dopiero po moim w yjściu z U niw ersytetu (1899) spraw a ta stanęła znowu na porządku dziennym . Moim staran iem było nie dopuścić do w al ki między biskupem a U niw ersytetem . ww23 października 1887 jeździłem do Przem yśla na konsekra cję biskupa sufragana Jak u b a G łazeraww. 31 grudnia 1887 obchodził ojciec św. złoty jubileusz k ap łań stwa, co w całym świecie katolickim w ielki ruch wywołało. Rok 1888 1 stycznia odbyło się z okazji jubileuszu ojca św. nabożeń stwo dla U niw ersytetu i szkół krakow skich w kościele Św. Anny, na którym wypowiedziałem kazanie ogłoszone później drukiem 217. Równocześnie ukończył się d ru k dzieła Pius I X i jego pontyfika t, które również, jak poprzednie, ofiarow ałem osobiście w darze ojcu św. W kw ietniu bowiem puściłem się z zacnym p. W ładysław em M arkiewiczem na Pontebbę i Loreto do Rzymu, gdzie zam ieszka łem w K olegium Polskim . P rzybyli też osobno lub z pielgrzym ką ks. S ew eryn M o raw sk i218, arcybiskup lwowski, ks. Izaak Isakow icz219, arcybiskup orm iański, ks. Zygm unt Szczęsny F eliń ski 22°, były arcybiskup w arszaw ski, ks. A lbin D unajew ski, bis ww-ww p r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . 218 P a w e ł G a u t s c h, m in ister W yznań i O św ia ty w A u strii w la tach 1885— 1893. 217 K rak ów 1888. 218 K s. S e w ery n M o r a w s k i (1819— 1900), bp, w y św ię c o n y na k a płana w 1851 r. w e L w o w ie, od 1881 r. bp sufragan lw o w sk i, zaś w 1884 r. (po śm ierci arcbpa W ierzch lejsk iego) m ian ow an y został ad m in istratorem , n a stęp n ie arbpem i m etrop olitą lw o w sk im . 219 Ks. M ikołaj Issak I s s a k o w i c z (1824— 1901), arcbp. W y św ię cony na k a p ła n a w 1848 r., pracow ał jako w ik a ry w T y śm ien icy i S ta n isła w o w ie, n a stęp n ie jako k ap elan O rm ian su czaw sk ich na B u k o w i nie. Od 1865 r. proboszcz w S ta n isła w o w ie, g d zie za sły n ą ł z akcji d u szp astersk o-k azn od ziejsk iej i sp o łeczn o -o b y w a telsk iej, od 1882 r. arcbp lw o w sk i. Z m arł 29 IV 1901 r. 22,1 Ks. Z ygm u n t S zczęsn y F e l i ń s k i (1822— 1895), arcbp. Studia kup k rakow ski (który w styczniu r. 1888 otrzym ał ty tu ł księcia biskupa), ks. Łukasz Solecki, biskup przem yski. Usposobienie dla nas w Rzym ie nie było bardzo życzliwe w skutek niefortunnego w ystąpienia ks. Adam a Sapiehy przy układaniu adresu do ojca św. (by nie w spom inać o w ładzy doczesnej papieża ze względu na politykę), jako też niem ądrych wycieczek niektórych pism li beralnych polskich („Nowej R eform y”) powtórzonych przez dzien niki m asońskie włoskie. Była naw et obawa, że nie dostaniem y osobnego posłuchania (bo poprzednio była audiencja dla piel grzym ów z A ustrii). Dla zażegnania tego niebezpieczeństw a jeź dziłem n aw et z ks. Paw lickim i ks. Smoczyńskim i w ypow ie działem m onsignorow i Della Volpe dosyć ostre słowa praw dy, ale na ogólnym przyjęciu polskich biskupów (głównie po tak to w nym przem ów ieniu biskupa Łukasza Soleckiego) ojciec św. się udobruchał i wyznaczył nam posłuchanie na 21 kw ietnia, które też wcale dobrze wypadło. Adres odczytał ks. arcybiskup M oraw ski otoczony biskupam i, a na końcu huknęliśm y całą piersią „W esoły nam dziś dzień n asta ł”. W spaniała i praw dziw ie zdu m iew ająca była w ystaw a obrazów, ofiarow anych ojcu św. nie tylko przez m onarchów i narody religii katolickiej, ale także przez innowierców. Z pow rotem odpraw iłem mszę św. przy trum nie św. K arola w M ediolanie, uczciłem tam że kości św. Ambrożego, a pierw ej relik w ie św. K atarzyny w Bononii i przez tunel św. G otharda, Z urych, M aria Einsideln, Innsbruck w róciłem 2 kw ietnia do K ra kowa. W kw ietn iu jeździłem do P rzem yśla na pogrzeb ks. in fu łata Józefa Hoppego. ZZW lipcu roku 1884 do 1888 w yjeżdżałem na miesiąc do Zakopa nego dla pokrzepienia siłzz. Rok Pański 1889 4 stycznia. U m arła na różę i zakażenie k rw i m oja m atka, k tó rą wielce kochałem i k tó ra mię niezm iernie kochała. Nie dał zz-zz p r z y p is ze s. 121 r k p s u w łą c z o n y d o te k s tu s. 120 r k p s u . m atem a ty czn e ukończył w 1848 r. w M osk w ie. B rał udział w p o w sta niu w ielk o p o lsk im , w 1851 r. w stą p ił do sem in ariu m d u ch ow n ego w Ł ucku, w 1855 r. w y św ię c o n y n a k ap łan a w P etersb u rgu . Od 1857 r. prof. filo zo fii w A k a d em ii D u ch ow n ej Rz. k at. w P etersb u rgu . W ro ku 1862 m ia n o w a n y został arbpem w a rsza w sk im , w roku n a stęp n y m p odał się do dym isji z R ady S tan u . Za d ziałaln ość p atriotyczn ą de p ortow an y został nad W ołgę, g d zie p rzeb y w a ł w 1. 1863— 83. P o p o w rocie do kraju w roku 1883 zrzek ł się arcy b isk u p stw a w a rsz a w sk ie go, otrzym ując ty tu ł arcyb isk u p a T arsu i osiad ł w G alicji. Z ałożyciel zgrom adzenia S ióstr F ran ciszk an ek R od zin y M aryi. jej Bóg dożyć tej pociechy, by m ię w idziała biskupem , ale już to było dla niej rzeczą n ad er słodką, iż m ię przez 25 la t w idzia ła kapłanem . Pochowałem ją 6 stycznia i wzniosłem dla rodziny osobny grobowiec na cm entarzu korczyńskim . 6 stycznia. U m arł nagle ks. Rom an S p ith a l221, kustosz k ap i tuły krakow skiej, a dom po nim optow ałem w m aju t.r. i zają łem w czerwcu. P rzy końcu stycznia w yprow adziłem na cm entarz śp. ks. Ja n a Droździewicza, kanonika krakow skiego i proboszcza parafii Sw. M ikołaja, a byłego profesora U niw ersytetu. 17 lipca. Obchodziliśmy uroczyście 25 rocznicę święceń k a płańskich. W Sw ięcanach u ks. K arola K rem entow skiego zebrało się nas ośm iu żżkolegów w yśw ięconych w roku 1864 (księża: Godek, K rem entow ski, M iklaszew ski, Pelczar, Rudnicki, Sapecki, Swiętnicki, W ojnar) i uczestniczyliśm y w uroczystym nabożeń stwie, na którym pow iedziałem odpow iednie kazanie. W czasie obiadu w ysłaliśm y telegram y do ks. biskupa tarnow skiego Igna cego Łobosa i ks. rekto ra sem inarium M arcina Skwierczyńskiego; a pierw jeszcze poszło pismo do biskupa przem yskiego Łukasza Soleckiego, któ ry też nadesłał swe błogosławieństwo. 28 lipca. żżOdbyły się w K orczynie prym icje b ra ta n k a m ojego ks. Stanisław a Pelczara. Dla m nie sm utna to była uroczystość, bo najprzód brakło m atki m ojej, a po w tóre dow iedziałem się, że młody ten kapłan ma zarody nieuleczalnej choroby nerw ow ej (Broita). Jakoż po dw uletniej męce u m arł w samo Boże N aro dzenie r. 1891. Trzy tygodnie później (19 stycznia 1892) u m arł także na gruźlicę mój siostrzeniec W ładysław Długosz, ukończo ny teolog IV roku, młodzieniec anielskich cnót i w ielkich zdol ności. Złożyłem ich obu Bogu na ofiarę. 9 sierpnia. W ybrałem się z ks. K arolem K rem entow skim (a po cząwszy od M onachium także z d r Stanisław em Starow iejskim ) pielgrzym ką do grobu św. Jak u b a w Kom posteli. Po drodze uczciliśmy cudam i słynące m iejsca: A lt-O tling, N otre Dame des Victoires, Lourdes, N eustra Senora de Atocha w M adrycie, M ont serrat, N otre Dame de la G ardę w M arsylii, N otre Dam e de Fourvieres w Lyonie i M aria Einsideln w Szw ajcarii. Nadto zwiedziliśmy w ystaw ę obrazów w M onachium, W ystaw ę pow szechną w P aryżu (w przelocie) i w ielką część Hiszpanii, a w ra żenia z wycieczki po tym k ra ju spisałem i w ydałem najprzód w „Przeglądzie Pow szechnym ” (1890), a potem w osobnej odbitce W spomnienia z pielgrzym ki do K omposteli. XXW k ra ju uczciłem obraz Najśw. P an n y na P iasku w K raźź w r k p s ie m y ln ie : siedm iu. zz N a stę p n e c z te r y w y r a z y w y k r e ś lo n e . x x -x x P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . 251 Ks. R om an S p i t h a l (1824— 1899), prałat i k an on ik K ap itu ły k rak ow sk iej. kowie, w K alw arii Zebrzydow skiej, w S tarejw si i Leżajsku (gdzie byłem także w 1888)xx. W lecie w ydałem pierw szą część K a z a ń na niektóre uroczysto ści i św ięta Najśw. P anny M aryi i dedykow ałem je Najśw. Bo garodzicy na podziękow anie za łaskę powołania. W jesieni wyszło trzecie wydanlie dzieła P r a w o m a łż e ń s k ie k a to l ic k i e , a jeszcze w r. 1886 czw arte w ydanie dzieła Ż y c ie d u c h o w n e c z y l i d o s k o n a ło ś ć c h r z e ś c ija ń s k a . Rok Pański 1890 Na konsystorzu odbytym 29 czerwca kreow ał ojciec św. księ cia biskupa krakow skiego A lbina D unajew skiego kardynałem prezbiterem ty tu łu św. W italisa. Podczas uroczystego w ręczenia m u czapeczki purpurow ej ( z u e c h tto ) przez w ysłannika papieskiego z gw ardii szlacheckiej, odczytałem pismo kard. R am polli napi sane po włosku. Z biretem kardynalskim przybył ks. p ra ła t M eszczyński, po czym sam cesarz w W iedniu włożył go nowemu p u rp uratow i. Radość stąd w K rakow ie wielka. Z araz po nabożeństw ie uroczystym , odpraw ionym przez k a r dynała w katedrze, pojechałem do T rausteinu w B aw arii na w y poczynek i na k urację hydropatyczną w edług m etody ks. K neip pa. Byli tam też księża: Piekosiński, M iklaszew ski i W ojnar. Z pow rotem byliśm y na przedstaw ieniu scenicznym Męki Pańskiej w O beram m ergau i uczciliśmy statuę Najśw. P anny w Alt-Ótling. W lutym m iałem publiczny odczyt pt. „Rewolucja francuska wobec relig ii”, a w grudniu mowę żałobną na nabożeństw ie za duszę śp. hr. Zofii W odzickiej, prezesow ej P ań św. W incentego a Paulo. Mowy te, jak niem niej K a z a n ia o ś w . P a tr o n a c h p o ls k ic h i K o n f e r e n c j e a p o le g e t y c z n e , [ukazały się] w drugim pom nożonym w ydaniu. Rok Pański 1891 W m arcu odbyło się zebranie konserw atystów krakow skich, jak obchodzić setną rocznicę ogłoszenia K onstytucji 3 Maja. W ten c zas^ poruszyłem tę myśl, by za przykładem Lwowa zało żyć B ractw o N ajśw . P an n y K rólow ej K orony Polskiej, które by się przyczyniało do ziszczenia ślubów Jan a Kazim ierza i praco wało także na polu społecznym. Myśl tę przy jętą przez dobrych katolików życzliwie, rozwiyy W y r a z: w ten cza s je s t n a d p is a n y n a d w y r a z a m i: m y śl tę. D w a o sta tn ie są w y k r e ś lo n e . jem w kazaniu ab(wyszło osobno w K rakow ie 1891, a potem w zbiorze K azań o Najśw. M aryi P annie, 1897)ab, na nabożeństw ie odpraw ionym 3 m aja 1891 w kościele Sw. A nny i w ytłum aczyłem bliżej zadania B ractw a, k tóre też po ogłoszeniu m ojej odezwy pt. S ło w o d o w s z y s t k i c h , zaw iązane zostało najprzód przy kościele gw. Anny, następnie przy kaplicy M atki Bożej Częstochowskiej kościoła M ariackiego. Starszym został hr. Rom an Wodzicki, a po jego śm ierci prof. U niw ersytetu H en ry k Jo rd a n 222, podstarszym w ybrano m nie. Do Rady weszły także panie. S ekretarzem był Jan Alfons L ippm an (zm. 1900), skarbnikiem K saw ery Konopka (zm. 1898), protektorem książę biskup krakow ski. Z razu nie b ra kło zapału, ale z czasem n astał chłód i liczba członków zm alała, jak to u nas zw ykle bywa. Mimo to owoce są dosyć pokaźne. M ianowicie co rok w pierw szą niedzielę m aja jako św ięto p a tronalne (na mocy d ek retu Leona X III z 18 m aja 1890) odbywa się uroczyste nabożeństw o ku czci Najśw. P anny M aryi Królow ej Korony Polskiej ze stosownym kazaniem , k tó re przez kilka lat ja sam m iew ałem . Krom tego co rok wychodzi „Posłaniec B rac twa NPM K rólow ej K orony P olskiej”, do którego w stępny a rty kuł (Czcijmy Najśw. P annę M aryję), wiadomość o zjaw ieniach NPM aryi w X IX w ieku i spraw ozdania ja sam pisałem . Na acpolu społecznym zwróciło B ractw o swą pracę na popraw ę klasy te r m inatorów i służących. Pod tym w zględem postarało się o u rz ą dzenie osobnego nabożeństw a niedzielnego dla term inatorów (w kościele Ks. Pijarów ), n a którym uproszeni księża m iew ają nauki, podczas gdy utw orzenie osobnej opieki nad te rm in ato ra mi okazało się w w ykonaniu bardzo tru d n e. Pod drugim w zglę dem postarało się B ractw o o założenie przytuliska dla służących, iżby tam służące nie m ające chwilowo m iejsca, lub osłabione m iały bezpłatne m ieszkanie, opiekę m oralną i naukę tak teo re tyczną, ja k i praktyczną. N auki tej udzielały panie z bractw a, nadzór zaś bezpośredni spraw ow ała ochm istrzyni świecka. Nie bez w ielu trudów i p rzy krości udało się to w szystko zorganizować, a otw arcie p rzy tu liska nastąpiło 5 listopada 1892 w dom u n ajętym przy ul. Szew skiej. adDzieje założenia i rozwój tego bractw a opisane są w „Po słańcu B ractw a NPM K rólow ej K orony Polskiej”. Zeszyt I i n astępnead. ab-ab p r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . ac N a s tę p n e d w a w y r a z y w y k r e ś lo n e . ad-ad P r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . 222 H en ryk J o r d a n (1892— 1907), od 1881 r. docent g in ek o lo g ii na UJ, w 1890 r. m ia n o w an y prof. n ad zw yczajn ym , w 1895 r. zw y cza j P raca i kłopoty osłabiły m oje i tak niesam sonowe zdrowie tak, że w lipcu m usiałem udać się do K arlsbadu. K uracja tamże nie w iele mi pomogła, a kąpiele m orskie zaordynow ane następ nie przez lekarza w ręcz mi zaszkodziły, tak że z H eyst-sur-M er w Belgii w yjechałem z gastrycyzm em . Za to po drodze uczciłem T unikę Zbaw iciela w ystaw ioną w T rew irze i opisałem to póź niej w osobnej broszurze 223. Zwiedziłem rów nież A ntw erpię (gdzie jest obraz N. P anny łaskam i słynący), Brugges (z relikw ia mi), Gandaw ę, Louvain, A kw izgran (z relikw iam i), Kolonię (z re likwiam i), brzegi Renu, M oguncję, F ran k fu rt, Fuldę (tu grób św. Bonifacego), Lipsk, Drezno i P ragę (gdzie była w ystaw a na rodowa). Rok P ański 1892 P rzy pomocy Bożej w ydałem pierw szą część Rozm yślań o ży ciu ka p łańskim czyli A sce ty ki kapłańskiej, jako też piąte pom no żone w ydanie Życie duchow ne [czyli doskonałość chrześcijańska], k tó re szczęśliwym zrządzeniem O patrzności przeszło przez cen zurę w P etersb u rg u i tysiącam i egzem plarzy rozchodzi się po całej Polsce. Dochód stąd obrócony został na cele dobroczynne, a szczególnie na zakłady Służebnic Serca Jezusowego. W lipcu odbyłem z ks. K rem entow skim pielgrzym kę do gro bu św. F ranciszka Salezego i św. Jo anny Franciszki w Annecy jako też do Paray-le-M onial, czyli do m iejsca objaw ienia się Najśw . Serca Jezusowego; po drodze uczciłem obrazy łaskam i słynące w M aria Einsideln, w Lyonie (Fourvieres) i w M aria Zell. W październiku w yprow adziłem na cm entarz krakow ski bis kupa m o n strata P aw ła Rzewuskiego 224, któ ry po 25 letnim wyg naniu w A strachaniu przybył do K rakow a. Po nabożeństw ie uczciłem zacnego męża mową żałobną, k tó rą później wydałem drukiem 225. nym , dyrektor k lin ik i g in ek o lo g iczn ej U J. Z a ło ży ciel i prezes T ow a rzy stw a Z drow ia, znany fila n tro p i p ion ier w y ch o w a n ia fizy czn eg o oraz założyciel P ark u Jordana w K ra k o w ie, autor szeregu rozpraw z d ziedziny p ołożnictw a. 223 Ś w ię ta T u n ik a c z y li n ie s z y ta sza ta C h r y s tu s a P a n a w T re w ir ze . K raków 1891 r. (Odb. z „P rzegląd u P o w szech n eg o ”). 224 K s. P a w e ł R z e w u s k i (1804— 1892), w y św ię c o n y w 1827 r., prof. A k ad em ii D u ch ow n ej w W arszaw ie, w 1. 1863— 1865 w ik ariu sz gen. arch id iecezji w a rsza w sk o -g n ie ź n ień sk iej, w 1. 1865— 87 p rzeb yw ał na w y g n a n iu w A strach an iu . W roku 1887 o sia d ł w K ra k o w ie u zm ar tw y ch w sta ń có w . 225 K rak ów 1892. Rok Pański 1893 Wyszła druga część Rozm yślań o życiu kapłańskim , z dodat kiem o urządzeniu sem inariów i o stanie tow arzyskim odpowied nim dla kapłanów . 19 lutego m iałem kazanie aew 50 rocznicę biskupstw a ojca św. Leona X III, a w kw ietn iu jeździłem do Rzy mu, gdzie polska pielgrzym ka m iała osobne posłuchanieae. P o n ie w a ż ochm istrzyni św iecka p rzytuliska n ie odpow iadała wszystkim w ym aganiom , przeto zw róciłem się do o. H onorata 226, kapucyna w Zakroczym iu, by przysłał kogoś ze Stow arzyszenia Z a k o n n e g o Sług Jezusa, wiodących życie u k ry te i opiekujące się sługami. Rzeczywiście w m aju 1893 przysłano najprzód jedną siostrę (Honoratę Ludw ikę Szczęsną), następnie dw ie inne [Annę i Alojzę], k tóre z całą gorliwością oddały się pracy nad sługam i. W lipcu jeździłem do T rau n stein u , ale na krótko, bo k u racja kneippow ska okazała się dla m nie niestosowną. W racając odpra wiłem mszę św. w san k tu ariu m w Alt-Ó tling. W lipcu 1893 odbył się w K rakow ie z w ielką okazałością I Wiec K atolicki, na k tó ry przybył nuncjusz A gliardi 227, oprócz kilku biskupów. Należałem do k o m itetu urządzającego i w ypo wiedziałem mowę przy zagajeniu sekcji naukow ej. We w rześniu uczciłem obrazy NP. M aryi w Jaro sław iu i w L e żajsku, a przy tym w W elehradzie pocieszyłem rodzinę hr. Dę bickich po śm ierci najstarszego syna, Jerzego. Rok Pański 1894 P rzy końcu r. 1893 przekonałem się, że najlepiej będzie, je żeli w G alicji pow stanie osobne zgrom adzenie zakonne, k tóre by opiekowało się sługam i i pielęgnow ało chorych po domach. W tej myśli ułożyłem ustaw y, zyskałem pozwolenie k ard y n ała D una jewskiego, kupiłem za w łasne i pożyczone pieniądze dom przy ae-ae p r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . 226 O. H onorat (W acław ) K o ź m i ń s k i (1829— 1949), kap u cyn . U ro dził się w B iałej P o d lask iej, gim n azju m u k oń czył w P łock u , stu d ia w A k a d em ii Sztuk P ięk n y ch w W arszaw ie, do n o w icja tu po. k ap u cyn ów został p rzy jęty 8 X II 1848 r. w L u b artow ie, w y św ię c o n y na kapłana w 1855 r. W latach 1880— 98 założył sied em n aście zakonów b ezh ab itow ych , dw a zakon y h ab itow e: ss. sera fitk i i ss. felicja n k i, oraz dw a zak on y m ęsk ie: braci opieki św . Józefa i braci dolorystów . Zm arł 16 X II 1916 r. w N o w y m M ieście. 227 Kard. A n to n i A g l i a r d i , d eleg a t ap ostolsk i w K o n sta n ty n o polu i In d iach W schodnich, n u n cju sz w A ustrii. B rał u d ział w W iecu Katolickim w K ra k o w ie w dniach 4— 6 V II 1893 r. (Zob. K się g a P a m ią tk o w a W ie c u K a to lic k ie g o w K r a k o w ie , w yd . przez p rałata dra C hotkow skiego.) ul. św. Krzyża 1. 10 i napisałem do o. H onorata, by form ujące się Zgrom adzenie Służebnic Serca Jezusowego (bo tak ą nazw ę mu dałem) połączyć ze zgrom adzeniem tajnym Sług Jezusa w K rólestw ie. Rzeczywiście za zgodą o. H onorata przybyła w kw ietniu roku 1894 do K rakow a m atka af[Leonia] M otylowska 228 z drugą siostrą, by objąć zarząd naczelny, ale tak była niezadowoloną z tej zm ia ny, iż napisałem do o. H onorata, by ją odwołał; sam zaś posta nowiłem w im ię Boże założyć sam oistne, odrębne zgromadzenie, na co ks. k ard y n ał D unajew ski chętnie się zgodził. Wymagało to nie małego tru d u , bo trzeba było nie tylko napisać ustaw y, in struk cje i Rozm yślania o życiu zakonym 229, nie tylko m iewać często nauki i daw ać rekolekcje, ale konferow ać codziennie po p arę godzin to z przełożoną, to z kandydatkam i i zajm ować się tysiącznym i spraw am i duchow ej lub m aterialnej natu ry . Obok p racy konieczną była ofiarność, bo zgrom adzenie było biedne; toż do r. 1900 praw ie do 20 000 złr, jeżeli nie więcej dlań w yda łem. Do prac i ofiar przyłączyły się liczne troski i zgryzoty, bo nie w szystko szło tak, jak sobie życzyłem i nie jednego doznałem zawodu. Ale nie żałuję ani trudów , ani ofiar, ni boleści m ając to przekonanie, że tego dzieła Bóg sam żądał ode mnie; do tego cnoty i poświęcenia niektórych sióstr były dla m nie słodką na d er pociechą. W iele też dobrego spłynęło stąd na chorych i na służące, nad którym i zawsze w sercu się litowałem . Obszerniej o tym w szystkim i o początkach nowego zgrom a dzenia rozpisałem się w osobnej Historii Zgromadzenia Służebnic Serca Jezusowego 230. W kilka dni po wizycie kard. D unajew skiego w klasztorku, gdzie mszę św. odpraw ił i Sanctissim um umieścił (21 m aja) w y brałem się z biskupem Jakubem Glazerem do Rzymu na obchód 100 rocznicy urodzin Piusa IX. Nabożeństwo żałobne za jego duszę odbyło się w kościele Św. W aw rzyńca za m uram i Rzymu (gdzie m u miłość katolicka piękny wzniosła grobowiec z kapli cą), a mowę pochw alną pow iedział kard. Parocchi. Za dwa dni ojciec św. w otoczeniu znacznej liczby kardynałów i biskupów (głównie włoskich) odpraw ił mszę św. cichą nad portykiem św. P iotra i dał błogosław ieństw o licznym deputacjom (także i polaf N a s tę p n e d w a w y r a z y w y k r e ś lo n e . 228 M. L eon ia (E leonora) M o t y l o w s k a (1856— 1932), w sp ó łza ło ży cielk a i p ierw sza przełożona g en era ln a u k ry teg o Z grom adzenia Sług Jezusa. 229 Zob. J ó zef S eb a stia n P e l c z a r , R o z m y ś la n ia o ż y c iu z a k o n n y m d la za k o n n ic . K rak ów 1898; w yd . II 1915. 230 Zob. „K ronika Z grom adzenia SS. S łu żeb n ic N ajśw . Serca Jezu so w eg o ”; rkps w A G SK . skiej), po czym w Loggi w atykańskiej [przemówił] do k ard y n a łów, biskupów (oprócz biskupa G lazera był także m etropolita m ohilewski Szymon Ignacy K o zło w sk i231, zm. 1899, i p ra ła t ży tom ierski Kruszyński) i przedstaw icieli deputacji (z Polaków: ja, ks. Sm oczyński i [p.] M olęcki z K rakow a). W przem ow ie swo jej nader serdecznej opowiedział Leon X III swoje stosunki z P iu sem IX. N azajutrz odbyła się w kościele Św. Ignacego przepięk na A kadem ia ku czci Piusa IX, a w szystko to opisałem w osob nej broszurze, k tó rą w ydałem w r. 1894 staraniem „G azety Koś cielnej”. P rzedtem w tenże sposób w ydrukow ałem w rażenia z pielgrzym ki do A nnecy i Paray-le-M onial 232. Bawiąc w Rzy mie (w Kolegium Polskim) odwiedziłem z biskupem G lazerem kilku kardynałów : Ledóchowski[ego], k tó ry nas zaprosił na obiad, Parocchiego, M onaca La V aletta 233, Ser af ino V annutelliego, D’P ietro (którem u bp G lazer oddał relację ze stan u diecezji prze myskiej), G alim bertiego, k tórem u podałem m em oriał łaciński 0 stanie Kościoła w zabranych prow incjach na podstaw ie relacji arcybiskupa Kozłowskiego i p ra ła ta K ruszyńskiego. Z ojcem św. na osobnej audiencji 6 czerwca rozm aw ialiśm y o stosunkach kościelnych w naszych diecezjach i o U niw ersytecie Jag iello ń skim, którem u dał swe błogosławieństwo. W racając o dpraw i liśmy mszę św. w Domku Loretańskim , tudzież na grobach św. Franciszka z Asyżu. Tu w ykonałem profesję jako terc jarz św. Franciszka i uczciłem w elon Najśw. P anny przechow yw any w skarbcu i Sw. Antoniego w Padw ie, Sw. M arka w W enecji, a przy tym zwiedziliśm y Senigaglię, m iejsce rodzinne P iusa IX, gdzie była w ystaw a pozostałych po nim pam iątek. 11 czerwca. Złożyliśmy w izytę kard. D unajew skiem u, już cho rem u na influenzę, a 18 czerw ca o 1 po południu u m arł [on] na zapalenie płuc. Żal po nim był szczery i niem ały, także 1 u m nie w m alutkim zgrom adzeniu, którem u okazał się b ar dzo życzliwy; toteż powszechnym uczuciom dałem w yraz w m o- 231 Ks. S zym on Ign acy K o z ł o w s k i (1819— 1899), arcbp, m etro p olita m o h y lew sk i. S tu d ia teo lo g iczn e u k oń czył w A k ad em ii W ileń skiej w roku 1845, na kap łana w y św ię c o n y został w 1844 r., prof. teo lo g ii m oraln ej i h o m ilety k i w sem in ariu m d uchow n ym w ileń sk im , rektor A k a d em ii D u ch ow n ej Rz. kat. w P etersb u rgu , oraz prof. h isto rii K ościoła i p raw a k an on iczn ego w tejże A kadem ii. W 1891 r. p rek onizow any na bpa łu ck o -ży to m iersk ieg o , od 1891 r. arcbp m oh ylew sk i. 232 Zob. W s p o m n ie n ia z p ie lg r z y m k i do A n n e c y i P a r a y -le -M o n ia l. Lwów 1893. 233 Kard. R a fa el M onaco L a V a 1 e t, t a (1827— 1896), św ięcen ia k a p łańskie otrzym ał w 1849 r„ w 1852 r. m ian ow an y p rałatem , w 1868 r. k ardynałem , w 1889 r. bpem O stii i V aletri; w ie lk i przeor zakonu m altań sk iego, p rzeciw n ik lib eralizm u i zjed n oczen ia W łoch. wie żałobnej m ianej na pogrzebie (21 czerwca) w katedrze, a potem w ydrukow anej 234. J a k słyszałem później, nam iestnik hr. K azim ierz B adeni 235 m yślał zrazu o w yniesieniu m nie na opróżnioną stolicę, ale póź niej przedstaw ił cesarzow i o. H enryka Jackow skiego 236, jezuitę, a gdy tenże stanowczo się oparł, w ystąpił z k an d y d atu rą Jan a kniazia z Kozielska P uzyny 237, sufragana lwowskiego, który też 7 października 1894 otrzym ał nom inację cesarską, a w lu tym (17) 1895 objął stolicę św. Stanisław a. Rząd chciał natom iast mię widzieć sufraganem lwowskim , ale niezgrabnie w ziął się do rzeczy i zraził arcybiskupa S ew eryna M orawskiego, do któ rego praw o w yboru należało; toteż rzecz spełzła na niczym, a sufraganem lw owskim został ks. p ra ła t Józef W eber 238. Z ła ski Bożej przyjąłem to wszystko dosyć spokojnie, acz ten i ów nade m ną ubolew ał, bo we w szystkich tych zrządzeniach w i działem i uw ielbiałem wolę Bożą, k tó ra snać chciała, abym przed w yniesieniem do godności biskupiej ukończył kilka dzieł i choć przez 5 la t pracow ał nad w yrobieniem ducha w Zgrom adzeniu Służebnic Serca Jezusowego. Ks. biskup P uzyna, mąż najlepszych chęci i silnej woli, acz z powodu choroby sercowej czasem za prędki i za ostry, za szczycał mię swoim zaufaniem i nie tylko zam ianow ał m ię radcą konsystorskim , egzam inatorem prosynodalnym , defensorem m ał żeństw a (byłem już nim w ostatnich latach kard. D unajew skie go) i p refek tem K ongregacji M ariańskiej dla kapłanów , ale mi w yjednał w Rzym ie godność p ra ła ta rzym skiego (1895). 234 K rak ów 1894. 235 K azim ierz B a d e n i (1846— 1909), n a m iestn ik G alicji, w roku 1895 p ow ołan y n a sta n o w isk o prem iera A u strii. 236 O. H en ry k J a c k o w s k i (1834— 1905) TJ, na k ap łan a został w y św ię c o n y w 1860 r. Jak o k ap łan d iecezja ln y w 1861 r. w stą p ił do TJ, w latach 1871— 77 rektor i m a g ister w S ta rejw si, w la ta ch 1881— — 1887 p row in cjał, za ło ży ciel k o n w ik tu w C h yrow ie oraz „P rzeglądu P o w szech n eg o ”, n a stęp n ie superior w e L w o w ie, K ra k o w ie u Sw . B ar bary, g d zie jed n ocześn ie k iero w a ł W y d a w n ictw em A p o sto lstw a M o d litw y, in stru k tor trzech probabacji w T arnopolu, superior w C ieszy nie. Z m arł w C h yrow ie 6 III 1905 r. („N asze W iad om ości”, K raków , t. I: 1905, nr 6). 237 K ard. Jan kniaź z K ozielsk a P u z y n a (1842— 1911), w y św ię c o n y na k ap łan a w 1878 r., w 1886 r. m ia n o w a n y bpem su fragan em lw o w skim z tyt. bpa m em fiń sk ieg o , jed n o cześn ie rek tor sem in ariu m du ch ow n ego lw o w sk ieg o , od 1895 r. bp k rak ow sk i, n a stęp n ie k siążę, od 1900 r. k ardynał. 238 K s. Józef W e b e r (1846— 1918), arcbp, su fragan lw o w sk i. S tu dia teo lo g iczn e od b y w a ł w e L w o w ie i R zym ie, gd zie na U n iw ersy tecie G regorianum w roku 1874 u zysk ał sto p ień doktora teo lo g ii, n astęp n ie w ik ary, p refek t, ojciec d u ch ow n y, w 1. 1875— 85 w icerek tor S em in a rium D u ch ow n ego w e L w o w ie, w 1. 1885— 94 k a n clerz K onsystorza, od 1894 r. k an on ik K a p itu ły m etro p o lita ln ej lw o w sk ie j, rektor S em i- W sierpniu r. 1894 uczciłem obrazy N. P anny w K alw arii Zebrzydow skiej, S tarejw si, L eżajsku i Rzeszowie, a we w rze śniu obrazy N. P anny u dom inikanów i w k atedrze we Lwowie, dokąd jeździłem na pow itanie cesarza im ieniem k ap itu ły k ra kowskiej. 24 sierpnia. Z okazji obchodu 300 rocznicy kanonizacji św. Jacka m iałem kazanie w k atedrze podczas uroczystej procesji, którą z kościoła OO. Dom inikanów prow adził k ard y n ał Kopp 23°, biskup w rocław ski. 1895— 1899 W lutym 1895 zaraz po intronizacji ks. biskupa P uzyny do stałem m ałego w ybuchu k rw i z gardła, ale nie m iałem gorszych następstw . 7 kw ietnia 1895 jeździłem do Przem yśla na pogrzeb nieod żałowanej pam ięci ks. rek to ra p rałata M arcina Skw ierczyńskiego, który był mi praw dziw ym ojcem i którego kochałem jakby drugiego ojca. 24 czerwca. Nabożeństw em w k atedrze rozpoczął ks. biskup Puzyna re sta u rac ję tejże k ated ry , zabraw szy się do tego dzieła z w ielką energią. 2 lipca. Rano dałem w kaplicy Wazów w k atedrze ślub mo jej siostrzenicy M arii Długoszównie z nadporucznikiem K arolem Rosenkranzem , a po południu odebrałem śluby proste, ale w ie czyste od s. K lary Szczęsnej, k tó rą 15 kw ietnia 1894 roku przy otw arciu zgrom adzenia m ianow ałem jako d y rek to r przełożoną, a 2 lipca 1894 po rekolekcjach w raz z innym i w habit oblokłem. P otrzebujący pieniędzy dla zgrom adzenia, bo w 1894 r. za częliśmy budować nowy dom przy ul G arncarskiej na gruncie ag-ag p r z y p is w łą c z o n y do te k s tu . narium D u ch ow n ego, duszpasterz i działacz sp ołeczn y w T ow arzystw ie św. W in cen teg o a P au lo, B o n i P a sto r is, w 18B5 r. m ian ow an y bpem su fragan em lw o w sk im , w 1901 r. arcbpem ty tu larn ym . Z pow odu o szczerstw i tru d n ości m iotan ych na jego osobę, za p ozw olen iem p a p ieża P iu sa X zło ży ł rezygn ację z su fragan ii lw o w sk iej i w 1906 r. w stą p ił w R zym ie do zm a rtw y ch w sta ń có w , g d zie w 1907 r. złożył ślu by w ieczy ste. W 1911 r. m ia n o w a n y został d elegatem gen era ln y m zm ar tw y c h w sta ń có w w U SA . N a ty m sta n o w isk u działał przez szereg lat. Zm arł w C hicago 22 III 1918. (Zob. K s. Wł. K w i a t k o w s k i CR, H isto ria Z g ro m a d ze n ia P a ń sk ie g o 1842— 1942, A lbano, b. r.; „G azeta K o ścieln a ”, 1896 nr 22 s. 217— 219). 239 K ard. Jerzy K o p p , b isk u p w rocław sk i. Od 1872 r. kanonik k ated raln y i w ik a riu sz gen. w H ild en sh eim , od 1881 r. bp fludzki, członek p ru sk iej R ady P a ń stw a i p ru sk iej Izby P anów , od 1887 r. bP w ro cła w sk i, w 1893 r. m ia n o w a n y k ardynałem . darow anym przez księżnę W andę Jabłonow ską, sprzedałem Księ garni Spółki W ydawniczej niektóre m oje (wszystkie praw ie) w y daw nictw a. Jej też nakładem w yszły następujące dzieła: Zarys dziejów kaznodziejstw a (część I i II, r. 1896, część trzecia, 1900), Roz m yślania o życiu kapłańskim cz. I i II (drugie w ydanie 1897), Prawo m ałżeńskie katolickie (czwarte pomnożone w ydanie w 3 1., 1898), Kazania na uroczystości i św ięta N. P. M aryi (dwie czę ści, 1897, w drugim pom nożonym w ydaniu), Leon XI I I jako uczeń, kapłan, biskup i papież (1898). W łasnym kosztem w ydałem : M owę na pogrzebie prof. Jó zefa Łepkow skiego (1894), M owę m ianą na pogrzebie arcybi skupa Szczęsnego Felińskiego ("f1895), Rozm yślania o życiu za ko n n y m (1898), M owę na nabożeństw ie żałobnym za duszę A da m a M ickiew icza (28 czerwca 1898). W ostatnich latach rozwielm ożyły się niezm iernie dążności rad ykalistów (ks. Stojałow skiego i ta k zw anych ludowców), jako też socjalistów rozszerzane przez ich pism a („Wieniec i Pszczół k a ”, „P rzyjaciel lu d u ”, „Praw o lu d u ”, „N aprzód”). Aby staw ić czoło tej propagandzie złych żywiołów, w ydało się rzeczą ko nieczną założyć czasopismo ludow e pod nadzorem i opieką du chow ieństw a. W tym celu pow ołałem do siebie grono duchow nych i świeckich, a po długich naradach postanow iliśm y w grud niu 1896 w ydaw ać pismo „P raw dę” i to trzy razy na miesiąc, ale i tu okazała się niestałość polska, bo kom itet w ydaw czy już w drugim ro k u p rzestał się schodzić i radzić, a poparcie ze stro ny duchow ieństw a na prow incji było bardzo słabe, tak że ciężar redagow ania spadł na jednego ks. Flisa, a pieniądze n a druk daw ali przew ażnie księża biskupi i niektórzy księża. S praw a ta skarłow aciała. Lepiej rozw ijało się Tow arzystw o O św iaty Ludow ej 240, któ rego ste r w r. 1883 objąłem , by je w yrw ać z pod w pływ ów n a szych liberałów i postępowców. Jakoż nie bez tw ard ej w alki w latach 1884— 1886 udało m i się nadać działalności kierunek katolicko-narodow y i w tym duchu zmienić ustaw y a zarazem przeprow adzić w ybory w ydziału, później zaś utw orzyć zarządy okręgowe i zaprząc kilka pań do pracy. Założenie przeszło 600 czytelń i w ypożyczalń i utw orzenie szkoły dla sług na Sm oleń sku (1890), zaprow adzenie bezpłatnych w ykładów popularnych w K rakow ie, w ydanie kilku nowych dzieł i broszur i rozszerze nie pośród w arstw niższych sto kilkadziesiąt tysięcy dobrych książeczek — oto owoce tego Tow arzystw a w ciągu la t piętnastu. 240 P o w sta ło w o św ia ty po w siach . 1872 r. w K ra k o w ie, jeg o celem b yło szerzen ie W lipcu r. 1896 uczciłem grób św. M etodego w W elehradzie, a przy tym zw iedziłem Szmeks, B udapeszt i Graz. 26 lipca 1896. Odbyło się uroczyste poświęcenie kaplicy i do mu Służebnic Serca Jezusowego p rzy ul. G arncarskiej 26, ale 0 tym akcie i o innych spraw ach dotyczących zgrom adzenia piszę obszerniej w Historii Zgromadzenia. 15 sierpnia 1896 odpraw iłem mszę św. przed obrazem Najśw. P anny w Leżajsku, toż samo we w rześniu 1898, w lipcu zaś (16 1 18) 1898 w Częstochowie, 17 czerw ca w W arszawie. We w rześniu 1897 zainicjow ałem dwa wiece księży w celu naradzenia się, jak postępować w spraw ie ludow ej. W latach 1896— 1897 napisałem dla diecezji krakow skiej w tzw. N otificationes, dwie obszerne rozpraw y o bractw ach i o porządku nabożeństw a parafialnego, a na zebraniu sodalisów we w rześniu 1898 m iałem przem ow ę o zadaniach ducho wieństw a w naszych czasach, k tó rą „G azeta K ościelna” w y d ru kowała. ah D iam entow y jubileusz Leona X III uczciłem kazaniem (1 sty cznia 1898), a 27 lutego 1898 urządziłem z innym i wieczór ku czci ojca św. i m iałem m owę o Leonie X III, k tó rą potem w y dałem 241 ah. 3 m aja 1898 um arł nagle mój kochany przyjaciel J a k u b Glazer, su fragan przem yski, jak b y na to, by mi po sobie m iejsce utorować. Jeździłem na jego pogrzeb, jak rów nież na pogrzeb ks. in fu łata E dw arda Schediwego (3 października 1898). O rdy nariusz przem yski Łukasz Ostoja Solecki m yślał najprzód kogo innego zrobić sufraganem , ale w lecie r. 1898 zw rócił swój w y bór na m nie i oznajm ił mi to podczas pogrzebu ks. Schediwego; po czym w jesieni przedstaw ił m ię Stolicy św. za zgodą rządu na sufragana, a rządow i na dziekana kapituły. N om inacja rządowa na tę godność nastąpiła już 15 g rudnia, prekonizacja na biskupa m iletopolitańskiego i su frag an a przem yskiego brew em z 27 lu tego 1899 (po dokonaniu procesu inform acyjnego w n u n cjatu rze w iedeńskiej i przedstaw ieniu się cesarzowi 6 lutego), in sty tu cja i instalacja na dziekana k ap itu ły przem yskiej 30 stycznia, po żegnanie z k ap itu łą krakow ską 3 lutego, ogłoszenie prekonizacji dopiero 22 czerwca na konsystorzu tajnym . W ostatnich m iesiącach pobytu w K rakow ie daw ałem różne nauki Służebnicom Serca Jezusowego (rekolekcje w g ru d n iu 1898, instrukcje lekarsko-duchow ne w styczniu, a przed tym w ykład ustaw, katechizm u i godzin o NP. M aryi); w zajem nie m oje córki duchowne pracow ały nad zaopatrzeniem m nie w potrzebne przyah-ah P r z y p is ze s. 140 i 141 r k p s u w łą c zo n o do te k s tu s. 140 r k p s u . 241 K rak ów 1898. bory biskupie ai, k tóre oprócz taks prekonizacyjnych (do 1700 złr) wiele w ym agały grosza. Tymczasem znajom i w mieście żegnali mię obiadam i i wieczoram i okazując m i przy tym w iele sym patii. Nie wiedziałem , że ludzie tak przylgnęli do mnie i że tak ciężko będzie m i rozstać się z nim i, ale w tym niespodziew anym w yniesieniu do godności sufragana w idziałem w yraźny objaw woli Bożej. Szczególnie rzew nym i uroczystym było pożegnanie ze strony U niw ersytetu, gdzie po serdecznych przem owach ks. K napińskiego prorektora, ks. Spisa dziekana, ks. N ow aka im ieniem daw nych uczniów, K lem ensa Sandacza im ieniem ostatnich uczniów i świec kiego ucznia wręczono mi dary: pierścień od profesorów w y działów, p asto rał i album od uczniów; po czym w szystkim z serca podziękowałem . Serdecznie żegnały m ię rów nież różne stow arzyszenia, jak Oświaty Ludow ej, Sw. W incentego a P aulo (którego przez k ilk a naście lat byłem drugim wiceprezesem ), C zytelni K atolickiej i B ractw a NP. M aryi Królow ej K orony Polskiej. 2 m arca 1899 odpraw iłem mszę św. w kaplicy Służebnic Serca Jezusowego i udzieliwszy im ostatnie błogosławieństwo, w y je chałem po południu o 2,49 do Tarnow a, by odwiedzić ks. biskupa Ignacego Łobosa, a n azaju trz w południe przybyłem do P rze m yśla. N astępne dni zeszły na składaniu w izyt i na przygotow a niu się do konsekracji, jeździłem też do Lwowa, by zaprosić na nią księży biskupów, nam iestnika, m arszałka i niektórych posłów. W urządzeniu m ieszkania i przygotow aniu obiadu dla części gości (bo 54 zaprosił do siebie i ugościł ks. biskup Solecki), po mogły mi Służebnice Serca Jezusowego i ich tercjark i, z których dwie zostały u m nie dla zarządu kuchnią i pralnią. Trzy dni przed konsekracją poświęciłem na rekolekcje, by się lepiej przysposobić do tak w ielkiego aktu. 18 m arca przybyli moi k rew n i i niektórzy księża znajom i, a szczególnie koledzy z święcenia, z w yjątkiem chorego ks. Godka. P rzy jech ali także ks. arcybiskup Isakowicz i ks. biskup We ber ze Lwowa, a książę biskup Puzyna z K rakow a. 19 m arca 1899. Dzień ważny w moim życiu, tak jak 17 lipca 1864, w którym otrzym ałem św ięcenia kapłańskie. Ks. biskup So lecki, acz osłabiony na siłach, dokonał jednak z nam aszczeniem ak tu konsekracji, a w spółkonsekratoram i byli: ks. biskup Puzyna i ks. biskup K onstanty Czechowicz 242. O fiary do ołtarza nieśli: ai W y r a z: b isk u p ie je s t n a d p is a n y n a d w y r a z e m : duch ow e. T e n o sta tn i je s t w y k r e ś lo n y . 242 Ks. K on sta n ty C z e c h o w i c z (1847— 1915), bp, u rodzony w Sam borze, na k apłana w y św ię c o n y w 1873 r., od 1896 r. bp ordynariusz hr. S tanisław T arnow ski i ks. p ro rek to r K napiński (świece), k sią żę W ładysław Sapieha i p rezydent m iasta d r D worski (wino), August G orajski, prezes rad y pow iatow ej krośnieńskiej i szwa gier mój Franciszek U rbanek, b u rm istrz korczyński (chleb). Dla m nie najprzyjem niejszą była chw ila, gdy leżałem k rzy żem podczas odśpiew ania litan ii do W szystkich Św iętych i gdy w raz z ks. bpem Soleckim w spółkonsekrow ałem . Podczas obiadu wzniosłem toast na cześć biskupa konsekratora i w spółkonsekratorów , 2) na cześć ofiarodawców, 3) na cześć w szystkich kolegów ze szkół (b. m in istra Madejskiego), ze św ię ceń (6 obecnych), U niw ersy tetu (Tarnowski, ks. K napiński, Zoll, Jordan, ks. Trznadel), ze stow arzyszeń krakow skich (dr M arkie wicz, d r Weigel). W domu wzniosłem zdrow ie w szystkich ze branych u m nie ks. profesorów, zakonników, niektórych kapłanów* z diecezji. D okładny dosyć opis konsekracji i obiadu um ieścił „Ruch K atolicki” w num erze z 21 m arca 1899. Czynności m oje jako biskupa i niektóre mowy zapisałem w osobnych dwóch książeczkach, w szystko zaś na to, aby ci, k tó rzy te no tatk i czytać będą, w ielbili P an a Boga, iż m nie niegod nem u tyle łask udzielił i zachęcali się do miłości N ajśw iętszej Panny, k tóra nade m ną od zarania życia po m acierzyńsku czu wała. Przem yśl, 20 lutego 1900 Przem yski ob. grec., prałat p ap iesk i i a sy sten t tronu, od 1901 r. h ra bia rzym ski.