pobierz magazyn wojskowy ARMIA - MAJ 2015
Transkrypt
pobierz magazyn wojskowy ARMIA - MAJ 2015
POLECAMY Zaoferowaliśmy śmigłowiec, który spełniał wymagania MON Po ogłoszeniu wyników przetargu na nowy śmigłowiec wielozadaniowy, przedstawiciele MON oraz wojska bronią podjętej decyzji. Jednak przeważnie w warunkach niezmuszających ich do jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji. Z tego powodu poprosiliśmy Prezesa Zarządu i Dyrektora Zarządzającego PZL-Świdnik Krzysztofa Krystowskiego o komentarz do tych głoszonych ex cathedra zarzutów wobec AW149. Rozmawia Adam M. Maciejewski. 42 W NUMERZE: Adam M. Maciejewski ..................................................................... 8 wywiady Zaoferowaliśmy śmigłowiec, który spełniał wymagania MON ........................................... 8 Konferencja „Piloci z Lubelszczyzny w obronie Wielkiej Brytanii” Wojsko polskie Nowe hełmy na głowach spadochroniarzy ................................ 10 Rajd Legionistów – 12. Brygada Zmechanizowana ................... 11 Polsko-amerykańskie zrzuty spadochronowe ........................... 11 Ułańska dobówka – 12. batalion dowodzenia Ułanów Podolskich ................................................................... 14 50 LAT 8.FOW ........................................................................... 15 Chwała Saperom! ..................................................................... 17 Święto saperów z Niska ............................................................ 17 Obchody Święta Wojsk Inżynieryjnych – 2. Pułk Inżynieryjny ... 19 Chwała Saperom! – 1. Brzeski Pułk Saperów ............................ 19 Święto Wojsk Inżynieryjnych w 2. Mazowieckim Pułku Saperów .................................................................................. 21 Święto Sapera 2015 – 5. pułk inżynieryjny ............................... 22 Dzień Sapera. Kwiecień miesiącem Wojsk Inżynieryjnych. Wtedy także świętują saperzy .................................................. 23 Obchody Święta Wojsk Inżynieryjnych w Krośnie Odrzańskim ............................................................. 25 29 maja br. w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Chełmie odbyła się konferencja naukowa „Piloci z Lubelszczyzny w obronie Wielkiej Brytanii”. Kamil Stopiński .................................................................................. 26 EH01.067 „Pyrénées” – francuskie anioły stróże Combined Joint Personnel Recovery Standardization Course 2014 (kurs standaryzacyjny z zakresu odzyskiwania izolowanego personelu, CJPRSC), który odbył się w belgijskiej bazie Florennes, udowodnił wielkie znaczenie kooperacji i standaryzacji działań pomiędzy jednostkami odpowiedzialnymi za ratownictwo bojowe w ramach operacji wielonarodowych. Martin Scharenborg i Ramon Wenink ....................... 70 Na okładce: AW149 podczas pokazu w Warszawie [Fot. Albert Osiński] 58 www.armia24.pl Adres Redakcji i Wydawnictwa 20-258 Lublin, ul. Akacjowa 100, Turka, os. Borek tel./faks 81 501 21 05 [email protected] • www.kagero.pl RadA Programowa 48 50 Wiesław Barnat – przewodniczący, Hubert Marcin Królikowski, Krzysztof Kosiuczenko, Przemysław Kupidura, Sławomir Augustyn, Przemysław Simiński, Mirosław A. Michalski, Norbert Wójtowicz redaktor naczelnY wydarzenia Damian Majsak Konferencja „Piloci z Lubelszczyzny w obronie Wielkiej Brytanii”................................................................26 redaktor prowadzący Adam M. Maciejewski tel. 605-233-805 Kamil Stopiński redakTor działu Historia Militaris Kamil Stopiński Konferencja „Nowoczesne technologie dla bezpieczeństwa kraju i jego granic”..............................................................30 Redakcja Adam M. Maciejewski Adam M. Maciejewski str. 42 27 kwietnia w Warszawie, w tydzień po ogłoszeniu decyzji MON o wyborze śmigłowców H225M Caracal, swoją konferencję prasową zorganizował Airbus Helicopters. W jej trakcie wszystkie szczegóły oferty przedstawił przybyłym prezes firmy Guillaume Faury. przemysł Jerzy Garstka, Jacek Krzewiński, Maciej Ługowski, Marian Moraczewski, Tomasz Nowak, Gian Carlo Vecchi Korekta Adam M. Maciejewski, Karolina Kaźmierska Dyrektor Marketingu Joanna Majsak [email protected] Biuro Reklamy Kamil Stopiński, Maciej Łacina Co daje wybór Caracala przez MON?.....................................42 [email protected] [email protected] tel. 609-326-009 Adam M. Maciejewski Na Lądzie sekretarz redakcji Kamil Stopiński Drugie życie Automatu Kałasznikowa..................................48 Koncepcja polskiego Aktywnego Systemu Ochrony Pojazdów...............................................................50 [email protected], tel. 601 602 056 DTP Marcin Wachowicz, Łukasz Maj KAGERO STUDIO – [email protected] Bartłomiej Kucharski Barłomiej Kucharski W powietrzu str. 50 Aktywne Systemy Ochrony Pojazdów (ASOP) powstały jako odpowiedź na rosnące możliwości broni przeciwpancernej, zwłaszcza głowic kumulacyjnych (HEAT) z napędem rakietowym, jak ręczne granatniki ppanc. (np. PG-7 z RPG-7)... Wielki przetarg na śmigłowce dla polskiej armii rozstrzygnięty?...................................................................58 Maciej Ługowski EH01.067 „Pyrénées”– francuskie anioły stróże....................70 Martin Scharenborg i Ramon Wenink Kolportaż Sprzedaż i prenumerata redakcyjna, prenumerata RUCH, KOLPORTER, sprzedaż sieć Empik, salony prasowe: RUCH i KOLPORTER, INMedio, wybrane księgarnie, podczas pokazów lotniczych, rekonstrukcji historycznych, targów, konferencji i wystaw przemysłu obronnego Wydawca Oficyna Wydawnicza KAGERO ul. Akacjowa 100, Turka, 20-258 Lublin 62 Historia Militaris www.kagero.pl Polskie korpusy kadetów w latach 1918–1939.....................84 Witold Lisowski Prezes zarządu Damian Majsak [email protected] Sekretariat wydawnictwa Kamil Stopiński Tel. 601 602 056 Maciej Ługowski 70 str. 58 Reakcja wszystkich zainteresowanych rozstrzygnięciem przetargu, a więc między innymi startujących w nim konsorcjów, była natychmiastowa. Warto zastanowić się chwilę i zadać sobie pytanie, czy decyzja ta jest trafna i czym była podyktowana. Decyzję tę można analizować w dwóch aspektach. A kryterium będzie odpowiedź na pytanie: czy śmigłowiec wybrany miał być dla przemysłu, czy dla polskiej armii? Współpraca ISSN 1898-1496 Wszystkie materiały są objęte prawem autorskim. Przedruki i wykorzystanie materiałów wyłącznie za zgodą redakcji. Redakcja zastrzega sobie prawo skracania tekstów i zmiany tytułów nadesłanych tekstów. Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie odpowiada za treść reklam, materiałów promocyjnych. Wydawca Ilustrowanego Magazynu Wojskowego ARMIA ostrzega P.T. Sprzedawców, że sprzedaż aktualnych i archiwalnych numerów czasopisma po innej cenie niż wydrukowana na okładce jest działaniem na szkodę Wydawcy i skutkuje odpowiedzialnością karną. wywiady cała prawda o ofercie PZL-Świdnik Zaoferowaliśmy śmigłowiec, który spełniał wymagania MON Po ogłoszeniu wyników przetargu na nowy śmigłowiec wielozadaniowy, przedstawiciele MON oraz wojska bronią podjętej decyzji. Jednak przeważnie w warunkach niezmuszających ich do jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji. Z tego powodu poprosiliśmy Prezesa Zarządu i Dyrektora Zarządzającego PZL-Świdnik Krzysztofa Krystowskiego o komentarz do tych głoszonych ex cathedra zarzutów wobec AW149. Rozmawia Adam M. Maciejewski. Adam M. Maciejewski: Zacznę od głównego zarzutu wobec oferty PZL-Świdnik, czyli czasu dostawy pierwszych egzemplarzy. MON i politycy z partii wicepremiera Siemoniaka powtarzają, że PZL-Świdnik może dostarczyć pierwsze śmigłowce dopiero po czterech latach od podpisania kontraktu – załóżmy, że stanie 6 się to w 2015 r., gdyż minister Mroczek wymienił 2017 r. jako początek dostaw – a nie w dwa, jak wymagano w przetargu, i że PZL-Świdnik proponowało w zamian cywilnego AW189 jako rozwiązanie tymczasowe. Co z tego jest prawdą? Krzysztof Krystowski: Powtórzę to, co już wielokrotnie mówiłem publicznie na ten temat. PZL-Świdnik zaproponował dostawy pierwszych śmigłowców w 2017 r., czyli zgodnie z wymaganiami MON. Podkreślam, że treść naszej oferty odpowiadała oczekiwaniom resortu w zakresie terminów dostaw. Zaproponowany polskiemu wojsku śmigłowiec AW149 to wyłącznie wojskowa konstrukcja, www.armia24.pl scertyfikowana w ubiegłym roku zgodnie z najnowszymi standardami obowiązującymi w NATO. Wbrew niektórym wypowiedziom nie zaoferowaliśmy polskiemu MON cywilnego śmigłowca. Obawiam się, że mamy do czynienia z niewłaściwą interpretacją naszej oferty, co stało się powodem wykluczenia nas z przetargu. A.M.M.: Jak w kontekście przedstawionych przez MON wymagań skomentuje Pan słowa gen. Wojtana, I zastępcy szefa SG WP, który powiedział, że w 2019 r. pierwsze do wymiany będą śmigłowce specjalistyczne, np. Mi-14. Natomiast prezes Airbus Helicopters przyznał na konferencji 27 kwietnia, że wersja Caracala do wykrywania i zwalczania okrętów podwodnych w ogóle jeszcze nie istnieje. K.K.: Sztab Generalny bardzo precyzyjnie określił wymagania wojska, podkreślając, że wymiana śmigłowców specjalistycznych, w tym tych do misji ZOP, ma szczególne znaczenie. Jeśli to prawda, że Caracal nie występuje w wersji ZOP, to zakładam, że nasi wojskowi mieli tego świadomość przy podejmowaniu decyzji o zakwalifikowaniu tej maszyny do kolejnego etapu przetargu. Myślę, że ze strony Airbusa padną teraz pewne deklaracje dotyczące rozpoczęcia prac nad rozwojem Caracala do tej wersji, aby spełnić wymagania MON. Z wielkim zainteresowaniem będę się temu przyglądał. A.M.M.: Dobrze, ale oferowany przez Was AW149 też nie miał wersji morskiej. K.K.: Zgadza się. Tylko że oferowany przez nas AW149 to najnowocześniejszy śmigłowiec wojskowy tej klasy obecnie na rynku, który właśnie ze względu na swoją nowoczesność ma największe możliwości wprowadzania modyfikacji i rozwoju w przyszłości. Czas jest także wystarczający do dostosowania śmigłowca. Jestem przekonany, że bazując na potencjale rozwojowym AW149 i ogromnym doświadczeniu AgustaWestland i PZL-Świdnik w dziedzinie śmigłowców morskich, byłoby nam łatwiej rozwinąć morską wersję AW149, niż naszym konkurentom wprowadzić tak daleko idące modyfikacje. „malucha”? Choć gdy prześledzi się publikacje w resortowej Polsce Zbrojnej, to ta przez parę lat dowodziła, jak przestarzała jest koncepcja dużego Mi-17. K.K.: To nie jest tak, że mieliśmy śmigłowce, których nie chcieliśmy Polsce zaoferować. Zarówno Prezes PZL Mielec, jak i my już wielokrotnie powtarzaliśmy, że pomimo tego, iż mamy w naszej ofercie śmigłowce większe, to warunki przetargu ustanowione przez MON umożliwiły nam zaoferowanie tylko AW149 i Black Hawk. Większe śmigłowce, które są oferowane przez AgustaWestland i Sikorskiego, zostały wyeliminowane poprzez ograniczenie maksymalnej masy startowej do wagi Caracala. A.M.M.: W kontekście argumentów o wyższości „poloneza” nad „maluchem”, to jakie oczekiwania odnośnie zakładanych kosztów eksploatacji, w tym zużycia paliwa, zgłaszał MON? Skoro ministerialni urzędnicy źle oszacowali koszt samych płatowców, to aż strach pomyśleć, jak to wygląda w przypadku eksploatacji. K.K.: Bardzo mi przykro, ale ponownie nie mogę podać szczegółów dotyczących tej kwestii – są one zastrzeżone. Mogę jednak stwierdzić, że ze względu na to, że AW149 jest najnowocześniejszą maszyną spośród oferowanych w przetargu, to dzięki temu w jego przypadku koszty eksploatacji są z całą pewnością najniższe. A.M.M.: Szef SG WP gen. Gocuł powiedział, że wersja dla Wojsk Lądowych powinna mieć minimum 700 kilometrów zasięgu, możliwość zabrania na pokład przynajmniej 16 żołnierzy w pełnym rynsztunku oraz uzbrojenie w kierowane i niekierowane pociski przeciwpancerne. Załóżmy, że te „niekierowane pociski ppanc.” to skrót myślowy, choć celowość przerabiania maszyny wielkości Caracala na śmigłowiec ppanc. musi budzić poważne wątpliwości. Ale jak obecne słowa gen. Gocuła odpowiadają wymaganiom, które trzeba było spełnić w przetargu? K.K.: W naszej ocenie zaoferowaliśmy śmigłowiec, który spełniał wymagania MON. Zarówno podany przez Pana zasięg, jak też liczba żołnierzy na pokładzie, to wymagania, których spełnienie nie stanowi problemu dla AW149. Także jeśli chodzi o uzbrojenie, to zaoferowaliśmy śmigłowiec w oczekiwanej konfiguracji, w dodatku z dużym udziałem polskich kooperantów, w tym np. Meska czy Tarnowa. A.M.M.: Przyjmijmy hipotetycznie, że PZL-Świdnik i AgustaWestland zgłosiłyby w przetargu AW101 – skoro MON nie wymaga, aby był to śmigłowiec produkowany w Polsce – to jak wyglądałyby koszty jego zakupu w odniesieniu do możliwości finansowych MON, które w przypadku kosztów Caracala resort już przeszacował o 20 sztuk, a nie wiadomo, co będzie dalej. K.K.: Gwoli jasności, nie zaoferowaliśmy AW101, ponieważ jest śmigłowcem za ciężkim w stosunku do ograniczeń postawionych przez MON. W naszej ocenie tylko AW149 spełniał bardzo ambitne wymagania przetargu. Wracając do kwestii kosztów. Proszę zwrócić uwagę, że na całym świecie AW101 oferowany jest zwykle w przetargach, w których konkuruje ze śmigłowcami klasy EC725/EC225 i S-92, często zwyciężając z nimi. Niech przykładem będzie chociażby Norwegia, gdzie właśnie AW101 zwyciężył z cywilną wersją Caracala, czyli EC225, ponieważ okazał się śmigłowcem lepszym nie A.M.M.: W ilu wersjach PZL-Świdnik zaproponował AW149, spośród tych wymaganych przez MON? K.K.: W tylu, ilu oczekiwało Ministerstwo. Niestety, ale ze względu na zastrzeżony charakter wciąż trwającego przetargu nie mogę ujawnić szczegółów naszej oferty. A.M.M.: Jak odniesie się Pan do podnoszonych przez wicepremiera Siemoniaka zarzutów, że tylko Caracal jest adekwatnie duży, by zastąpić Mi-8/17, bo wojsko potrzebuje „poloneza”, a nie ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 7 wywiady cała prawda o ofercie PZL-Świdnik tylko ze względu na oferowane możliwości, ale również cenę. A.M.M.: Minister Mroczek zasugerował na posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej, że redukcja zamówienia o 20 śmigłowców dotyczyłaby każdej z trzech ofert. Rozumiem, że nie może Pan zdradzić ceny AW149 z oferty dla MON, ale czy można ją jakoś porównać z mniej więcej znaną średnią ceną rynkową Caracala? K.K.: Jestem pewien, że zakup 50 AW149 okazałby się mniejszym wydatkiem dla resortu obrony, a oszczędności byłyby liczone w miliardach złotych. A.M.M.: Innym zarzutem powtarzanym przez kierownictwo MON jest to, że tylko oferta Airbus Helicopters gwarantowała serwisowanie zakupionych śmigłowców w WZL-1. Zarzut wydaje się dziwny w kontekście listu intencyjnego zawartego pomiędzy PZL-Świdnik i WZL-1. K.K.: Ma Pan rację. Jednym z wymagań przetargu było ulokowanie zdolności remontowych, wraz z przekazaniem wszystkich technologii w tym zakresie, do WZL-1 w Łodzi i ich oddziału w Dęblinie. Uwzględniliśmy to w naszej ofercie, zawierając stosowne umowy z naszymi partnerami z Łodzi. Co więcej, prowadziliśmy rozmowy, by w przy- 8 padku wygrania przetargu i ulokowania produkcji AW149 w Świdniku, przenieść serwisowanie Sokołów używanych przez polskie wojsko właśnie do WZL-1, tak aby załoga tej firmy miała zapewnioną pracę niezależnie od realizowanego postępowania. Zwracam uwagę, że pierwsze remonty maszyn, które właśnie chcemy zakontraktować, będą realizowane za 7–8 lat, a Sokoły są remontowane na bieżąco. A.M.M.: Z pewnością zna Pan liczby dotyczące miejsc pracy, które mają w Polsce powstać w związku z zakupem Caracala zaprezentowane na wspomnianej konferencji Airbus Helicopters. Jak by to wyglądało, gdyby MON zdecydował się kupić tylko 50 AW149? K.K.: Nie ukrywam, że liczby, które pojawiły się w mediach, wzbudziły moje zainteresowanie. Zwłaszcza, że już wiemy z wypowiedzi kierownictwa Airbusa, że niemal połowa Caracali zostanie wyprodukowana we Francji. Bardzo chciałbym poznać obliczenia, na podstawie których padają deklaracje o 1250 nowych miejscach pracy, które Airbus zamierza utworzyć w Polsce. Pełna produkcja jednego śmigłowca to około 50 miejsc pracy rocznie, wobec czego 10 to 500, a wiemy już, że nie będzie tu pełnej produkcji tylko montaż. Mówię o tym zwłaszcza w kontekście doniesień francuskiej prasy, pokazującej francuski punkt widzenia na polski przetarg. Moim zdaniem nie pozostawiają one złudzeń jaki zakres prac będzie realizowany w Polsce. Będzie to jedynie montaż ostateczny, odpowiadający, zdaniem cytowanych przedstawicieli związków Airbusa, 5 do 10% prac. Pozostała ich część realizowana będzie we Francji. Sytuacja Świdnika jest zupełnie inna. Oferowaliśmy ulokowanie w Polsce globalnego centrum produkcyjnego AW149, w którym nie tylko powstałyby maszyny dla polskiego wojska, ale również produkowane byłyby na eksport. A zapotrzebowanie na AW149 jest obiecujące. Wstępne szacunki mówią nawet o ponad 350 egzemplarzach w kolejnych latach. A.M.M.: I jak przełożyłoby się to na nowe miejsca pracy? K.K.: Naukowcy z Uniwersytetu Marii Curie Skłodowskiej obliczyli, że produkcja AW149 w Polsce umożliwiłaby powstanie prawie 2000 wysoko wykwalifikowanych miejsc pracy w samym zakładzie w Świdniku i kolejnych prawie 4000 pośrednio. A.M.M.: W części mediów często powtarzana była fałszywa informacja, że PZL-Świdnik to www.armia24.pl nie jest polska firma. Tymczasem przy okazji dyskusji o wyborze miejsca dla zakładu Airbus Helicopters w Polsce już zaczęto mówić o ulgach podatkowych dla inwestora. Jak wyglądają fakty w przypadku PZL-Świdnik? K.K.: Domyślam się, że „łatka” zagraniczności wynika z faktu, że właścicielem większości akcji firmy jest europejska grupa AgustaWestland, jednak takie podejście nie znajduje żadnego uzasadnienia prawnego ani logicznego. PZL-Świdnik jest firmą, która funkcjonuje w Polsce od prawie 65 lat, zatrudnia prawie 3500 polskich pracowników i współpracuje z 900 polskimi dostawcami. To są fakty. PZL-Świdnik jest polską firmą, zarejestrowaną i prowadzącą działalność gospodarczą, zgodnie z prawem polskim, na terenie Polski. Jako polski przedsiębiorca uiszczamy wszelkie daniny publiczne, w tym podatki i składki na ubezpieczenia społeczne w Polsce, jak również wypłacamy wynagrodzenia swoim polskim pracownikom. Przez ostatnie 4 lata odprowadziliśmy do budżetu 400 mln zł danin publicznych! A.M.M.: Wspomniany gen. Gocuł powiedział też, że wojsko nie rezygnuje z zakupu kolejnych 20 śmigłowców, o które zmniejszono zamówienie, a przetarg na nie zostanie rozpisany w ciągu kilku lat. Czy jakieś informacje na ten temat PZL-Świdnik otrzymał z MON? K.K.: Myślę, że są to wstępne plany, które jeszcze będą przez MON precyzowane. A.M.M.: Minister Mroczek poinformował, że decyzja MON nie będzie miała wpływu na funkcjonowanie PZL-Świdnik. Chciałbym jednak o to Pana zapytać, jak będzie wyglądać funkcjonowanie PZL-Świdnik po przegranym przetargu i jak rysują się dalsze losy AW149, w którego powstaniu współuczestniczył PZLŚwidnik? K.K.: Nie ukrywam, że polski przetarg był ogromną szansą dla PZL-Świdnik na zajęcie zupełnie nowej pozycji w strukturach AgustaWestland. Do tej pory nasza spółka-matka zainwestowała w zakład ponad 630 mln złotych, aby poprawić nasze możliwości produkcyjne, wznieść nas na wyższy poziom zaawansowania technologicznego. Pamię- tajmy jednak, że funkcjonujemy w środowisku biznesowym, gdzie inwestycje realizowane są z myślą o konkretnych celach, a nieskuteczność w ich osiąganiu powoduje, że strategia dotycząca dalszego lokowania pieniędzy musi zostać zweryfikowana. Bez wątpienia, w ostatnich tygodniach nasz główny udziałowiec otrzymał sygnał, który zmusi go do przewartościowania strategicznej roli PZL-Świdnik w koncernie. Chciałbym także, abyśmy wszyscy mieli świadomość, że zamówienie o wartości 13 mld złotych to więcej niż przychody PZL-Świdnik za ostatnie 25 lat lub więcej niż cała pomoc unijna dedykowana dla Polski Wschodniej na kolejne 7 lat! To jest obecnie jeden z największych przetargów na śmigłowce wojskowe na świecie i dla każdej firmy taki przetarg oznacza bardzo wiele. Dla naszych konkurentów, którzy nie zainwestowali dotąd w Polsce, to gra o pieniądze, dla nas to gra o życie. A.M.M.: Dziękuję za wywiad. n Zdjęcia: Albert Osiński ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 9 Wojsko polskie aktualności Nowe hełmy na głowach spadochroniarzy 6 . Brygada Powietrznodesantowa rozpoczęła wyposażanie swoich pododdziałów w nowy typ hełmu kompozytowego dostosowanego do wykonywania skoków spadochronowych typu HA-03. Brygada otrzymała ponad 3000 sztuk, co oznacza, że każdy spadochroniarz otrzyma nowy hełm. Od końca marca HA-03 trafiają na głowy żołnierzy pododdziałów. Wykonano w nich także pierwsze skoki spadochronowe z obu podstawowych samolotów transportowych używanych w Wojsku Polskim – CASA C-295 i C-130 Hercules. Wprowadzenie nowego modelu środka ochrony głowy spadochroniarzy oznacza także, że stopniowo wycofywane będą obecnie używane hełmy spadochronowe wz. 63. Były one używane w wojsku przez jednostki prowadzące szkolenie spadochronowe, nieprzerwanie od lat sześćdziesiątych. Hełm HA-03 przeznaczony jest do ochrony głowy żołnierza w warunkach bojowych przed bezpośrednimi uderzeniami odłamkami i niektórymi pociskami broni strzeleckiej, skutkami uderzeń niebezpiecznymi przedmiotami oraz przed urazami podczas wykonywania zadań wynikających ze specyfiki działania wojsk powietrznodesantowych. Wyposażone w nowoczesną uprząż mocującą, która w połączeniu z zestawem poduszek amortyzująco-rozmiarowych umożliwia dostosowanie hełmu HA-03 do rodzaju wykonywanego zadania, potrzeb w zakresie montażu wyposażenia dodatkowego przenoszonego pod nim (ochronniki słuchu, kominiarki, czapki, słuchawkowe zestawy nagłowne ra- 10 diostacji, maski przeciwgazowe) a wreszcie osobistych upodobań żołnierza. Dodatkowo nowe hełmy wyposażone są w dwie szyny akcesoryjne oraz uchwyt noktowizora, co znacznie zwiększa jego funkcjonalność oraz uelastycznia konfigurowanie wyposażenia do wykonywania zadania. Za ich pomocą można w łatwy sposób zamontować na hełmie wyposażenie dodatkowe, jak na przykład gogle noktowizyjne, dodatkowe źródła światła i wiele innych elementów sprzętu. Każdy hełm wyposażony jest w trzy rodzaje pokrowców w kamuflażu typu Pantera, Pu- stynna Pantera oraz wersję do użytkowania w warunkach zimowych z naszytymi szlufkami do osadzania elementów maskujących. Pokrowce mają wycięcia na czołowe gniazdo montażowe i boczne szyny montażowe, ale także umożliwiają ich osłonięcie zrolowanymi elementami w czasie wykonywania skoku spadochronowego tak, aby nie mogły o nie zaczepić linki spadochronu. n Tekst: kpt. Marcin Gil Zdjęcia: Mariusz Bieniek, Krzysztof Kafara www.armia24.pl Rajd Legionistów – 12. Brygada Zmechanizowana P onad 120 żołnierzy i 20 pojazdów wojskowych wyruszyło z koszar „Błękitnej” Brygady do ośrodka szkoleniowego armii Stanów Zjednoczonych w niemieckim Hohenfels. Ostatnie przygotowania do wyjazdu zakończyły się tuż przed świętami wielkanocnymi. Wcześniej odbyło się kilka spotkań planistycznych, w których uczestniczyli żołnierze „Błękitnej” Brygady. Tym bardziej, że taki wyjazd – i to na odległość prawie 700 kilometrów – jest ogromnym przedsięwzięciem nie tylko szkoleniowym, ale i organizacyjno-logistycznym. Dlatego wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Wyjazd ponad 120 żołnierzy z 3. kompanii 1. batalionu Legionów zaplanowano na 7 kwietnia. Kolumna ponad 20 pojazdów – w tym 15 Kołowych Transporterów Opancerzonych KTO Rosomak – wyruszyła o świcie, by w odpowiednim miejscu i czasie przekroczyć granicę państwową w Kołbaskowie. Po kilkunastu godzinach jazdy, czterech postojach i tankowaniu pojazdów żołnierze pod dowództwem kapitana Michała Kostrubca dotarli do miejsca przeznaczenia. W Międzynarodowym Ośrodku Szkolenia Poligonowego armii amerykańskiej (Joint Multi-National Readiness Center, JMRC) w Hohenfels w Niemczech przez kolejne tygodnie żołnierze „Błękitnej” Brygady (w ramach przygotowania do dyżuru w Wyszehradzkiej Grupie Bojowej Unii Europejskiej) wspólnie z żołnierzami amerykańskimi, bułgarskimi, węgierskimi, litewskimi, rumuńskimi i z kilku innych europejskich państw uczestniczyli w ćwiczeniu pod kryptonimem Saber Junction-15, które trwało do końca kwietnia. n Tekst i zdjęcia: kpt. Janusz Błaszczak Polsko-amerykańskie zrzuty spadochronowe 6 . Brygada Powietrznodesantowa wspólnie z 33. Bazą Lotnictwa Transportowego i przebywającym w Polsce amerykańskim zespołem lotniczym Aviation Detachment przeprowadziła dwukrotnie zrzuty spadochronowe na Pustyni Błędowskiej. W ciągu dwóch dni z pokładów dwóch amerykańskich i jednego polskiego Herculesa desantowano prawie trzystu żołnierzy i kilka ton ładunków w zasobnikach CDS systemu ciężkiej tary desantowej. Zadania wykonywane były zarówno w dzień, jak i po zachodzie słoń- ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 11 Wojsko polskie aktualności ca. Zrzuty osobowe wykonywano na polskich spadochronach AD-95 z wysokości około 400 metrów, zaś ładunki opuszczały pokłady samolotów na wysokości 200 metrów. Amerykańskie samoloty C-130 Hercules od kilku tygodni wykonują loty w ramach kolejnej rotacji Aviation Datachment i pochodzą z 86th Airlift Wing w Ramstein (Niemcy) oraz 302d Airlift Wing z Peterson Air Force Base (Colorado, 12 USA). Nad Pustynią Błędowską polscy i amerykańscy lotnicy wykonywali zadania polegające na zrzutach ładunków i desantowaniu żołnierzy. Zadania wykonywane były w ugrupowaniu mieszanym przy wykorzystaniu aż trzech wersji samolotu (tzn. wersji J i H maszyn amerykańskich oraz polskiego w wersji E). n Tekst: kpt. Marcin Gil Zdjęcia: Tadeusz Brodalka, Marcin Sigmund, Marcin Gil www.armia24.pl EUROPEJSKI SYSTEM PRZECHWYTYWANIA POCISKÓW BALISTYCZNYCH I MANEWRUJĄCYCH ROZWIĄZANIA MBDA TRAFIAJĄ W CEL RAKIETA MBDA ASTER 30 SYSTEM SAMP/T © MBDA / Michel Hans www.m bda-sys tems.co m Wojsko polskie aktualności Ułańska dobówka – 12. batalion dowodzenia Ułanów Podolskich W dniach 21–22 kwietnia 12. batalion dowodzenia Ułanów Podolskich zorganizował dobowe zajęcia sprawdzające działanie stanowisk dowodzenia 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej. Dwudniowe zajęcia 12. batalionu dowodzenia zostały zorganizowane, aby sprawdzić system łączności „Dwunastki”, przemieszczanie, rozwijanie i przygotowywanie do pracy stanowiska dowodzenia, system ochrony i obrony oraz zabezpieczenie logistyczne. Wtorkowy alarm o godzinie 3.30 rozpoczął zajęcia dla żołnierzy batalionu, którzy po pobraniu broni z magazynów pododdziałowych o godzinie 5.00 rozpoczęli przemieszczenie Grup Rekonesansowo-Przygotowawczych. Zadaniem grup było przeprowadzenie rozpoznania dróg marszu oraz rejonów rozmieszczenia dla stanowiska dowodzenia i zapasowego stanowiska dowodzenia. Po rozwinięciu SD i ZSD 1. i 2. kompania łączności rozpoczęły pracę w ramach treningu łączności, a pozostałe pododdziały realizowały przedsięwzięcia związane z organizacją systemu ochrony i obrony oraz zabezpieczeniem logistycznym. Żołnierze 12. batalionu dowodzenia zakończyli zajęcia następnego dnia ok. godziny 16.00 po wykonaniu obsługi oraz zabezpieczeniu sprzętu w koszarach. Cele, jakie założył sobie Dowódca batalionu, zostały zrealizowane. Dowódcy pododdziałów oraz osoby funkcyjne sztabu batalion, po przeanalizowaniu problemów zaistniałych w trakcie zajęć, przystąpiły do opracowania wniosków, których wdrożenie pozwoli na jeszcze bardziej efektywną pracę podczas kolejnych treningów – podsumował zajęcia pełniący obowiązki Zastępcy Dowódcy – Szefa Sztabu 12bdow kpt. Marcin Konicki. n Tekst i zdjęcia: por. Błażej Łukaszewski 14 www.armia24.pl 50 LAT 8.FOW D o zasadniczych zadań 8. Flotylli Obrony Wybrzeża należy obrona polskich obszarów morskich oraz udział w obronie wybrzeża morskiego. Trzon sił okrętowych flotylli stanowią okręty transportowo-minowe, trałowce oraz niszczyciele min. Wchodzący w skład flotylli okręt dowodzenia siłami obrony przeciwminowej ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki” operował wielokrotnie w ramach Stałego Zespołu Przeciwminowego NATO (SNMCMG1). Siły brzegowe stanowią dwie specjalistyczne jednostki oraz Komenda Portu Wojennego. 29 kwietnia minęło 50 lat od utworzenia 8.FOW. Marynarze flotylli, pracownicy wojska oraz zaproszeni goście wzięli udział w uroczystościach upamiętniających rocznicę jej utworzenia. Obchody 50. rocznicy powstania flotylli rozpoczęły się o godz. 08.00 od podniesienia wielkiej gali banderowej na okrętach zacumowanych w Porcie Wojennym w Świnoujściu i Gdyni. Marynarze flotylli, pracownicy wojska oraz zaproszeni goście wzięli udział w uroczystościach upamiętniających rocznicę utworzenia flotylli, które rozpoczęły się o godz. 11.00. W czasie uroczystości, odczytano rozkazy okolicznościowe, podziękowano żołnierzom zawodowym oraz pracownikom wojska za działalność w codziennej służbie, szkoleniu i pracy. Święto flotylli było okazją do wręczenia wyróżnień i odznaczeń. Dowódca 8.FOW kontradmirał Jarosław Zygmunt podkreślił znaczenie ludzi, którzy przez pół wieku służyli i pracowali na rzecz flotylli. Specjalne wyróżnienie, za długoletnią współpracę pomiędzy flotyllą a miastem, z rąk dowódcy 8.FOW, otrzymał Prezydent Miasta Świnoujście Janusz Żmurkiewicz. W trakcie uroczystości świnoujska Orkiestra Wojskowa zaprezentowała pokaz musztry paradnej. Tradycyjnie, apel zakończyła defilada pododdziałów z jednostek 8.FOW. Po części oficjalnej uczestnicy uroczystości mogli obserwować m.in. pokaz działania pojazdu podwodnego GAVIA, indywidualnych technik ratowniczych czy współpracy okrętu transportowo-minowego z pomostami pływającymi. Była prawdziwa marynarska grochówka oraz wojskowy bigos. Gościom zaprezentowano sprzęt, uzbrojenie oraz okręty będące na wyposażeniu jednostek flotylli, dostępna była także wystawa fotograficzna „50 lat 8.FOW w obiektywie”. Zwieńczeniem uroczystości w Porcie Wojennym było posadzenie pamiątkowego dębu ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 15 Wojsko polskie aktualności przez obecnego oraz byłych dowódców 8. Flotylli Obrony Wybrzeża. O godz. 15.00 w Sali Teatralnej Miejskiego Domu Kultury odbył się Koncert Galowy Zespołu Reprezentacyjnego Wojska Polskiego. W przeddzień święta flotylli, w jej dowództwie, odbyła się zbiórka stanu osobowego jednostki, na której został odczytany rozkaz okolicznościowy z okazji Narodowego Święta Konstytucji 3 Maja. Ponadto z okazji 50-lecia flotylli wyróżniono żołnierzy i pracowników wojska, którzy swoją działalnością włożyli szczególny wkład w funkcjonowanie flotylli. Świnoujska flotylla powstała 29 kwietnia 1965 roku. Trzon sił okrętowych flotylli stanowią okręty transportowo-minowe, trałowce, niszczyciele min oraz okręt dowodzenia siłami obrony przeciwminowej ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”. Okręty stacjonują w Porcie Wojennym w Świnoujściu i Gdyni. W 8. Flotylli Obrony Wybrzeża służy blisko dwa tysiące marynarzy. Siły flotylli regularnie uczestniczą w ćwiczeniach krajowych oraz w międzynarodowych manewrach na Bałtyku. Do zadań 8.FOW należy między innymi: obrona polskich 16 obszarów morskich oraz udział w obronie wybrzeża morskiego. Siły brzegowe flotylli stanowią dwie specjalistyczne jednostki stacjonujące w Dziwnowie (8. Batalion Saperów, 8. Dywizjon Przeciwlotniczy). Zabezpieczenie logistyczne działań flotylli realizuje świnoujska Komenda Portu Wojennego. Od 4 kwietnia 2014 roku flotyllą dowodzi kontradmirał Jarosław Zygmunt.n Tekst: kmdr ppor. Jacek Kwiatkowski Zdjęcia: chor. mar. Marcin Purman www.armia24.pl Chwała Saperom! W ykonując odpowiedzialne i niebezpieczne zadania, w pełni zasługujecie na szacunek oraz uznanie w Siłach Zbrojnych, w społeczeństwie i w gronie sojuszników – podkreślił generał dywizji Jerzy Michałowski podczas centralnych uroczystości święta Wojsk Inżynieryjnych w Warszawie. Uroczystości odbyły się 16 kwietnia przed pomnikiem Chwała Saperom oraz przy Płycie Desantu Czerniakowskiego. Zastępca Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych podziękował saperom za wytrwałość oraz codzienną, rzetelną i pełną poświęceń służbę. Wyraził również uznanie za nieustanną gotowość do wykonywania niebezpiecznych zadań w kraju, podczas akcji rozminowania i usuwania skutków klęsk żywiołowych, a także podczas służby w polskich kontyngentach wojskowych. Generał Michałowski słowa podziękowania skierował również do rodzin żołnierzy Wojsk Inżynieryjnych. Szczególne wyrazy uznania kie- ruję do Waszych najbliższych, którzy dają Wam niezbędne wsparcie, a jednocześnie najlepiej znają smak Waszej służby. Podczas uroczystości wręczone zostały również medale, odznaczenia oraz dyplomy uznania. Kwiecień w Wojsku Polskim tradycyjnie jest miesiącem Wojsk Inżynieryjnych, a 16 kwietnia Dniem Sapera, ustanowionym na pamiątkę forsowania Odry i Nysy Łużyckiej w dniu 16 kwietnia 1945 r. oraz w uznaniu zasług w walkach z niemieckim najeźdźcą. Dzień ten upamiętnia trud i poświęcenie wszystkich pokoleń polskich saperów, także tych powojennych, które przystąpiły do rozminowania i odbudowy Polski oraz tych, które służą obecnie. n Tekst i zdjęcia: mjr Michał Romańczuk Święto saperów z Niska W Garnizonie Nisko, 17 kwietnia odbyły się uroczyste obchody Święta Wojsk Inżynieryjnych – Dzień Sapera, połączone ze świętem 16. Tczewskiego Batalionu Saperów. Miasto Nisko od dawna znane jest z obecności w nim wojsk inżynieryjnych. Od lat stacjonuje tam 3. Batalion Inżynieryjny. W 2011 roku szeregi saperów, w kompleksie przy ulicy Sandomierskiej, zasilił 16. Tczewski Batalion Saperów, który po przeprowadzce z odległego Tczewa i zmianie struktury stał się największym batalionem saperów w kraju. Obecnie Święto Wojsk Inżynieryjnych bataliony obchodzą wspólnie. ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 17 Wojsko polskie aktualności – Święto saperów Dzień rozpoczął pokaz sprzętu będącego na wyposażeniu jednostek zorganizowany dla dzieci i młodzieży z regionu. Można było wejść do pojazdów, zobaczyć maszyny inżynieryjne, jakimi dysponują saperzy, sprzęt patroli rozminowania i wiele innych. Swoje stoisko i najnowszy sprzęt inżynieryjny pokazała też Huta Stalowa Wola. Frekwencja dopisała, a zainteresowanie dzieci pracą saperów było ogromne. O 12.00, na terenie jednostki, rozpoczęła się polowa Msza Święta. Główną część uroczystości, czyli apel z okazji Święta Wojsk Inżynieryjnych, rozpoczął meldunek złożony przez dowódcę uroczystości majora Bogusława Semprucha – Zastępcę Dowódcy 3. Batalionu Inżynieryjnego dla Dowódcy 21. Brygady Strzelców Podhalańskich gen. bryg. Wojciecha Kucharskiego. Wśród przybyłych gości byli między innymi: Poseł Renata Butryn, przedstawiciel Szefostwa Inżynierii Wojskowej płk Artur Talik, Szef Wojsk Inżynieryjnych 21 BSP mjr Ryszard Demitraszek, przedstawiciele władz samorządowych z regionu, dowódcy jednostek wojskowych 21 BSP oraz komendanci instytucji wojskowych a także rodziny żołnierzy i młodzież szkolna. Po powitaniu gości przez Dowódcę Garnizonu Nisko ppłk. Zbigniewa Drożdżewskiego przyszedł czas na rozkazy i wyróżnienia. Zgodnie z postanowieniem Prezydenta RP st. szer. Piotr Sokal odznaczony został Gwiazdą Afganistanu. Żołnierzy odznaczono także Srebrnymi Medalami za Długoletnią Służbę, medalami Zasłużony dla Wojsk Inżynieryjnych oraz Zasłużonemu Saperowi WP. Wręczono ryngrafy oraz odznaki pamiątkowe 16 bsap. Ponadto mianowano na kolejne stopnie wojskowe kilku żołnierzy rezerwy. W swym wystąpieniu Dowódca 16 bsap ppłk Marian Szymula przedstawił genezę obchodów święta oraz złożył życzenia wszystkim saperom. Po defiladzie, w której zaprezentowali się saperzy z Niska, wystąpił zespół Mażoretek Niżańskiego Centrum Kultury „Sokół”. *** Minister Obrony Narodowej Decyzją z dnia 30 listopada 1992 r. polecił 47. Batalionowi Saperów 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej w Tczewie przyjąć nazwę 16. Batalionu Saperów. W 1994 roku społeczeństwo miasta Tczewa ufundowało sztandar dla batalionu. W kwietniu 2011 roku na mocy Decyzji MON nastąpiła zmiana podległości batalionu. Jednostkę podporządkowano Dowódcy 21. Brygady Strzelców Podhalańskich. W dniu 1 października 2011 r. batalion pożegnał się z Garnizonem Tczew i zmienił swoją dyslokację na Nisko. 18 16. Tczewski Batalion Saperów realizuje zadania w ramach dwóch zasadniczych funkcji: bojowej (wsparcia inżynieryjnego) i reagowania kryzysowego. Pierwsza obejmuje m.in. rozpoznanie inżynieryjne przeciwnika i terenu, budowę i pokonywanie zapór inżynieryjnych, wykonywanie przejść w naturalnych przeszkodach terenowych, przygotowanie i utrzymanie dróg, urządzanie i utrzymanie przepraw, rozminowanie terenu i obiektów oraz maskowanie wojsk. Działalność w systemie reagowania kryzysowego dotyczy nie- sienia pomocy gospodarce i społeczeństwu, w tym: oczyszczanie terenu z przedmiotów wybuchowych i niebezpiecznych, udział w likwidacji skutków klęsk ekologicznych i żywiołowych. 16 bsap jest największym batalionem saperów w Wojsku Polskim. 16. Batalion Saperów przejął i z honorem kultywuje dziedzictwo tradycji: 16. Batalionu Saperów 16. Pomorskiej Dywizji Piechoty (1919–1939). n Materiał: kpt. Konrad Radzik www.armia24.pl Obchody Święta Wojsk Inżynieryjnych – 2. Pułk Inżynieryjny Warszawa – Włocławek – Gozdowie 16 kwietnia w Warszawie odbyły się centralne uroczystości święta Wojsk Inżynieryjnych w Warszawie. W uroczystościach 2. Pułk Inżynieryjny reprezentował Dowódca Pułku płk Marek Wawrzyniak wraz z delegacją. Także 16 kwietnia we Włocławku odbyły się Obchody 70. Rocznicy Forsowania Odry i Nysy Łużyckiej oraz Święta Wojsk Inżynieryjnych – Dnia Sapera. Z tej okazji przy Pomniku Sapera 3. Warszawskiego Pułku Pontonowego przy ul. Żytniej we Włocławku odbyły się uroczystości związane z obchodami, których organizatorami było Stowarzyszenie Saperów Polskich we Włocławku. W uroczystości 2. Inowrocławski Pułk Inżynieryjny reprezentowała delegacja pułku w składzie ppłk Artur Gruszczyk, ppor. Grzegorz Przybylski i ppor. Damian Grabski. Historia ustanowienia Święta Wojsk Inżynieryjnych – Dnia Sapera, sięga 1945 roku, kiedy to 16 kwietnia rozpoczęła się tzw. Operacja Berlińska. Święto Saperów ustanowiono zostało Rozkazem Nr 105 z dnia 4 kwietnia 1946 roku Naczelnego Dowódcy Wojska Polskiego marszałka Michała Rolę-Żymierskiego z okazji pierwszej rocznicy forsowania Odry i Nysy. Święto zatwierdzono Zarządzeniem Nr 16 z dnia 16 lutego 1994 roku Ministra Obrony Narodowej wiceadmirała Piotra Kołodziejczyka w sprawie ustanowienia świąt rodzaju wojsk, a następnie w 2013 roku potwierdzono przez Ministra Obrony Narodowej Tomasza Siemoniaka. Podczas włocławskich uroczystości odbyła się dekoracja sztandaru SSP we Włocławku medalem Za zasługi dla Związku Kombatantów RP i byłych więźniów politycznych. Ponadto wręczono medale pamiątkowe oraz złożono wieńce i wiązanki pod Pomnikiem Sapera. 18 kwietnia w Gozdowicach n. Odrą pod pomnikiem Chwała Poległym Saperom odbył się uroczysty apel z okazji 70. Rocznicy forsowania Odry. W uroczystościach 2. Inowrocławski Pułk Inżynieryjny reprezentowała delegacja pułku w składzie ppłk Artur Gruszczyk, ppor. Michał Porowski i kpr. Janusz Sołtysiak. Również 18 kwietnia w ramach obchodów święta w Gozdowicach odbył się również Bieg Pamięci Narodowej pod patronatem Dowódcy 5. Pułku Inżynieryjnego im. Generała Ignacego Prądzyńskiego – Szczecin Podjuchy. Uczestnicy biegu uczcili w ten sposób pamięć poległych saperów i pontonierów za wolność ojczyzny podczas forsowania rz. Odry w 1945 roku. W biegu tym uczestniczyli także żołnierze 2. Pułku Inżynieryjnego w składzie: mjr Robert Szociński, plut. Bartosz Balas, szer. Mateusz Nowakowski oraz szer. Tomasz Golarz. Bieg rozgrywany był na trasie Gozdowice (Muzeum Pamiątek Wojsk Inżynieryjnych I Armii Wojska Polskiego) – Stare Łysogórki (Cmentarz Wojenny) – Gozdowice na dystansie 11,9 km. Ponadto reprezentanci naszego pułku przed biegiem zwiedzili Muzeum Pamiątek Wojsk Inżynieryjnych, pokaz sprzętu wojskowego oraz brali udział w uroczystościach przed Pomnikiem Sapera. n Zespół prasowy 2. Pułku Inżynieryjnego Chwała Saperom! – 1. Brzeski Pułk Saperów T egoroczne Święto Wojsk Inżynieryjnych – Dzień Sapera, w brzeskim garnizonie obchodzony był w piątek 17 kwietnia. Obchody, jak co roku, rozpoczęła Msza Święta w kościele garnizonowym w Brzegu, którą odprawił nowy kapelan brzeskiego garnizonu ksiądz kapitan Sławomir Gadowski. Wspólnie z pocztem sztandarowym, dowództwem, żołnierzami i pracownikami Pułku we Mszy Świętej uczestniczył ewangelicki duszpasterz wojskowy – ksiądz podpułkownik Sławomir Fonfara oraz licznie przybyli parafianie. W tym szczególnym dla całej społeczności saperskiej dniu nie mogło zabraknąć także rodziców tragicznie poległego w Afganistanie sapera brzeskiej jednostki – sierżanta Szymona Sitarczuka. Nowy proboszcz brzeskiej ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 19 Wojsko polskie aktualności – Święto saperów parafii wojskowej w swoich słowach skierowanych do zebranych podkreślił, że bycie saperem to zawsze powinien być powód do dumy i satysfakcji. Prosił także, aby w tak trudnej służbie i życiu prywatnym nie zapominać o zwykłej ludzkiej życzliwości, której czasami jest tak mało, a jest ona bardzo ważna w dzisiejszych czasach. Na zakończenie swojej homilii życzył wszystkim żołnierzom Pułku, aby każdego dnia niebezpiecznej i odpowiedzialnej służbie towarzyszyło przysłowiowe żołnierskie szczęście, dobre zdrowie i poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Także w tym dniu żołnierze i pracownicy 1. Pułku Saperów w obecności licznie przybyłych gości spotkali się na uroczystej zbiórce jednostki. Wśród gości zaproszonych na obchody Dnia Sapera nie zabrakło przedstawicieli władz województwa, powiatu i miasta. Tradycyjnie już obecny był starosta powiatu brzeskiego – pan Maciej Stefański oraz burmistrz Brzegu – pan Jerzy Wrębiak. Jak co roku, na uroczyste obchody saperskiego święta, przybyli także przedstawiciele wszystkich służb mundurowych powiatu oraz instytucji współpracujących i sympatyzujących z brzeską jednostką. Wśród obecnych nie zabrakło byłych dowódców i żołnierzy brzeskiej jednostki oraz licznie przybyłych grupy dzieci i młodzieży. Dla tych ostatnich w ramach Dnia Otwartych Koszar przygotowano liczne atrakcje, w tym możliwość poznania specjalistycznego sprzętu używanego, na co dzień nie tylko przez żołnierzy Pułku. Dowódca Pułku, pułkownik Jan Pajestka, w serdecznych słowach skierowanych do wszystkich swoich podwładnych podziękował im za poniesiony w ciągu ostatniego roku trud i wysiłek związany z realizacją wielu zadań postawionych naszej jednostce. Podkreślił, że znaczenie polskiego sapera nic nie straciło na swojej randze, a w świetle wydarzeń za wschodnią granicą Polski nabiera ono szczególnego znaczenia. Z okazji Święta Wojsk Inżynieryjnych, Dowódca Pułku złożył żołnierzom i pracownikom wojska pułku serdeczne podziękowania za dotychczasowe osiągnięcia oraz życzył dalszych sukcesów zawodowych i zadowolenia z wykonywanej pracy. Z tej okazji szef sztabu pułku podpułkownik Zdzisław Pieniawski odczytał rozkazy okolicznościowe wyróżniające żołnierzy i pracowników wojska, którzy w szczególny sposób przyczynili się do osiągniętych przez pułk sukcesów. Wśród żołnierzy wyróżnionych przez Szefa Zarządu Inżynierii Wojskowej DG RSZ złotym medalem pamiątkowym Zasłużony saper WP znalazł się podpułkownik Zdzisław Pieniawski – szef sztabu pułku. Brązowy medal przyznany został podpułkownikowi Arkadiuszowi Prykowskiemu – dowódcy 1. batalionu inżynieryjnego oraz majorowi Krzysztofowi Dwo- 20 rzyckiemu – szefowi sekcji operacyjnej S-3 pułku. Brązowy medal Zasłużony dla Wojsk Inżynieryjnych otrzymała pani Grażyna Mela. Wieloletnią tradycją obchodów Dnia Sapera w brzeskich koszarach jest nadanie szczególnie wyróżniającym się żołnierzom, w uznaniu ich zasług podczas wieloletniej służby, honorowego tytułu Saper Roku. Laureatami tegorocznej edycji konkursu zostali: w korpusie osobowym oficerów – podpułkownik Grzegorz Oskroba, w korpusie osobowym podoficerów – starszy chorąży sztabowy Andrzej Chmiel, w korpusie osobowym szeregowych – starszy szeregowy Kazimierz Potocki. Dowódca Pułku, w uznaniu osiągnięć w dowodzeniu i szkoleniu, wzorowym wykonywaniu zadań służbowych realizowanych na rzecz jednostki oraz użytkowaniu środków technicznych wyróżnił tytułem honorowym Wzorowy żołnierz RP: podporucznika Janusza Sałatkiewicz, chorążego Artura Adasika, starszego kaprala Sebastiana Adasika, starszego kaprala Przemysława Siedleckiego oraz szeregowego Kamila Domagałę. Ponadto znaczna liczba żołnierzy i pracowników pułku została wyróżniona listami gratulacyjnymi ze zdjęciem wyróżnionego żołnierza na tle sztandaru, urlopami nagrodowymi, pochwałami, dodatkowymi urlopami wypoczynkowymi oraz nagrodami uznaniowymi. Szczególnym momentem podczas dzisiejszej uroczystości było przekazanie na ręce Dowódcy Pułku pucharu przechodniego Szefa ZIW DG RSZ za zdobycie pierwszego miejsca w zakończonych 15 kwietnia centralnych zawodach użyteczno-bojowych drużyn rozpoznania inżynieryjnego. Puchar przekazał dowódca drużyny kapral Krzysztof Mrowiec z prośbą, aby znalazł on na najbliższy rok należne mu miejsce w sali tradycji Pułku. Zwycięska drużyna wystąpiła w składzie: kapral Krzysztof Mrowiec, starszy szeregowy Szymon Marszałek, starszy szeregowy Grzegorz Kołodziej, starszy szeregowy Marcin Szulakowski, starszy szeregowy Grzegorz Bodzioch, szeregowy Rafał Kołodziej, szeregowy Marek Kowalczyk, szeregowy Sebastian Lipiński. Uroczystą zbiórkę na placu apelowym zakończyły występy działającej przy Klubie 1. Pułku Saperów Grupy Poszukiwań Twórczych „Inwencja” pod kierownictwem instruktor Andżeliki Skowronek. Swoje umiejętności i najnowsze wyposażenie techniczne zaprezentowali także żołnierze batalionu wsparcia inżynieryjnego oraz kompanii dowodzenia. Po zakończonym pokazie delegacje żołnierzy Pułku i zaproszonych gości udały się pod pomnik pamięci saperów poległych na polach bitew. Pod pomnikiem złożono symboliczne wiązanki kwiatów, wyrażając tym samym www.armia24.pl wdzięczność za bezgraniczne poświęcenie saperów dla dobra Ojczyzny i pokoju na świecie. Obchody Dnia Sapera to także możliwość do zorganizowania i przeprowadzenia Dnia Otwartych Koszar, dającego dzieciom i młodzieży szansę poznania specyfiki służby wojskowej. W tym roku przedsięwzięcie to spotkało się z ogromnym zainteresowaniem szkół i przedszkoli sympatyzujących z naszą jednostką. Dodatkową atrakcją były zawody sportowe, w których udział wzięli uczniowie trzeciej klasy o profilu wojskowym z liceum ogólnokształcącego numer II z Brzegu. Oprawę muzyczną uroczystości zapewniła Orkiestra Wojskowa z Bytomia. n Tekst i zdjęcia: kpt. Jacek Obierzyński Święto Wojsk Inżynieryjnych w 2. Mazowieckim Pułku Saperów 17 kwietnia w 2. Mazowieckim Pułku Saperów odbyły się uroczyste obchody Święta Wojsk Inżynieryjnych. Święto, które obchodzimy 16 kwietnia, jest wydarzeniem niezwykle ważnym dla wszystkich saperów. W rocznicę forsowania Odry i Nysy Łużyckiej w 1945 r., podczas której powodzenie operacji okupiło swym życiem tysiące żołnierzy wojsk inżynieryjnych, jest symbolem oddania, nieustępliwości i odwagi polskich saperów. Uroczystości rozpoczęła msza polowa z udziałem zaproszonych gości, byłych dowódców kazuńskiej brygady oraz zaprzyjaźnionych jednostek, weteranów i kombatantów, władz samorządowych i lokalnych oraz dzieci z pobliskich szkół. Wśród honorowych gości swoją obecnością zaszczycili saperów Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej Wiceminister Maciej Jankowski oraz Wiceprzewodnicząca Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej Jadwiga Zakrzewska. Po przyjęciu meldunku o gotowości pododdziałów do uroczystości dowódca pułku – pułkownik Adam Przygoda wraz Wiceministrem Maciejem Jankowskim zajęli miejsce na trybunie honorowej. Zgodnie z wojskowym ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 21 Wojsko polskie aktualności – Święto saperów ceremoniałem odegrano Hymn Państwowy i setki saperów wspólnie odśpiewało słowa „Mazurka Dąbrowskiego”. To przede wszystkim saperzy walcząc z żywiołami, ratują życie i mienie ludności cywilnej. Zawsze są tam, gdzie oczekuje się ich pomocy – podkreślał profesjonalizm swoich żołnierzy dowódca 2. Mazowieckiego Pułku Saperów. Następnie głos zabrał Wiceminister Maciej Jankowski. Wojska inżynieryjne są jednym z najważniejszych rodzajów wojsk we współczesnej armii. Od zarania dziejów po dzień dzisiejszy powinność saperska jest pełniona odpowiedzialnie z honorem – podsumował dokonania saperów. Jak zawsze w dniu naszego święta była z nami Wiceprzewodnicząca Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, Poseł na Sejm RP Jadwiga Zakrzewska, która swoje przemówienie zakończyła słowami Hymnu Saperskiego Czarno-czerwoni, rodzina ma miła. Czarne to ziemia. Czerwona krew w żyłach. Po krótkich przemówieniach okolicznościowych nastąpiło odczytaniu decyzji o nadaniu odznaczeń oraz mianowaniach na wyższe stanowiska służbowe. Całość ceremonii zakończyła się defiladą wojskową, którą poprowadził Szef Sztabu 2. pułku saperów. Chwilę później, po odprowa- dzeniu sztandaru przez kompanię honorową, rozpoczęła się kolejna część obchodów Święta Wojsk Inżynieryjnych. Wśród atrakcji był pokaz sprzętu specjalistycznego będącego na wyposażeniu pododdziałów. Ogromne zainteresowanie wzbudzały potężne pojazdy, maszyny, roboty i wyposażenie sapera. Nie mogło zabraknąć również wojskowej grochówki, której zapach unosił się w powietrzu. Równocześnie na hali sportowej pułku odbyły się zawody sportowo-obronne dla młodzieży szkolnej zorganizowane wspólnie z Towarzystwem Przyjaciół Twierdzy Modlin. Tegoroczne obchody Święta Wojsk Inżynieryjnych pokazały, że współczesny saper to żołnierz, na którego zawsze można liczyć. Wyposażony w sprzęt specjalistyczny, doświadczony oraz w gotowości do działania w kraju i poza jego granicami. Jednocześnie żołnierz, który może być dumny ze swojej służby. Chwała Saperom! n Materiał: mjr Dariusz Urban Święto Sapera 2015 – 5. pułk inżynieryjny 17 kwietnia 2015 r. w 5. pułku inżynieryjnym odbył się uroczysty apel z okazji Święta Wojsk Inżynieryjnych. Święto to, ustanowione na dzień 16 kwietnia na pamiątkę forsowania Odry, w tym roku obchodzone jest w 70. rocznicę tamtych wydarzeń. Dowódca pułku płk dypl. Jacek Kwiatkowski odczytał okolicznościowe przemówienie, wspominając byłe pokolenia saperów, w szczególności tych, którzy zapłacili krwią 22 podczas operacji, która siedemdziesiąt lat temu otworzyła drogę do Berlina. Podziękował także żołnierzom pułku za ich codzienny trud i ciężką wymagającą służbę, a najlepszym wręczył medale i odznaczenia resortowe. Po defiladzie zaproszeni goście oraz liczne delegacje młodzieży szkolnej zapoznali się ze sprzętem i bronią będącą na wyposażeniu 5. pułku inżynieryjnego oraz obejrzeli pokaz procedury zatrzymania oraz unieszkodliwie- www.armia24.pl nia przestępców, którzy próbowali zaatakować grupę saperów podczas rozminowania. Po pokazie wszyscy mogli spróbować wyśmienitej wojskowej grochówki. n Tekst: mł. chor. mgr Paweł Wyka Zdjęcia: sierż. Wiesław Wieczorek Dzień Sapera. Kwiecień miesiącem Wojsk Inżynieryjnych. Wtedy także świętują saperzy C orocznie dzień 16 kwietnia Wojska Inżynieryjne honorują wysiłek saperskich zmagań na frontach wojennych, a także dokonania w codziennej pokojowej służbie, uroczyście obchodząc Dzień Sapera. Dla nas – żołnierzy Wojsk Inżynieryjnych jest to dzień szczególny – dzień upamiętniający ofiarność i bohaterstwo saperów walczących i poległych w walkach za Ojczyznę, dzień zadumy nad tymi, którzy odeszli z naszych szeregów na wieczną saperską wartę, ale także dzień satysfakcji z naszych osiągnięć, z rzetelnie wykonywanych zadań i obowiązków. Takimi słowami po oficjalnym przywitaniu gości dowódca batalionu podpułkownik Sławomir Szwemin rozpoczął uroczystość. W tym roku batalion saperów obchodził Dzień Sapera oraz Święto Batalionu 20 kwietnia. W tym szczególnym dla saperów dniu wśród zaproszonych gości nie mogło także zabraknąć przyjaciół batalionu z Puław, historyków pana Zbigniewa Kiełba oraz Lecha Marczaka. Kontynuując swoją współpracę z jednostką na spotkaniu z żołnierzami oraz młodzieżą i przedstawicielami miasta, udzielili bardzo dobrej saperskiej lekcji historii. Pan Zbigniew Kiełb w zrekonstruowanym mundurze ppłk. Stanisława Magnuszewskiego poprowadził wykład na temat tradycji saperskich. Przedstawił zarys historii 2. pułku saperów kaniowskich, z którego swoje tradycje czerpie 2. stargardzki batalion saperów. Dalsza część obchodów miała miejsce na cmentarzu komunalnym, gdzie po odczy- ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 23 Wojsko polskie aktualności – Święto saperów taniu apelu pamięci poległych oraz salwie honorowej nastąpiło złożenie wieńców oraz zniczy pod obeliskiem saperów 12. Dywizji Zmechanizowanej. Tym gestem, jak co roku, została uczczona pamięć poległych saperów. Kończąc pierwszą część uroczystości na Cmentarzu Komunalnym, żołnierze oraz goście przeszli na plac apelowy jednostki wojskowej. Wśród zaproszonych gości znaleźli się: Dowódca 12. Brygady Zmechanizowanej pułkownik Dariusz Górniak, Szef Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego ze Szczecina pułkownik Krzysztof Stachowiak, Dowódca Garnizonu Stargard Szczeciński pułkownik Krzysztof Król, Szef Wojsk Inżynieryjnych 12. Dywizji Zmechanizowanej podpułkownik Rajmund Giera, włodarze miasta, a także dowódcy batalionów, oficerowie sztabu 12 BZ, oficerowie instytucji wojskowych, byli dowódcy jednostki, honorowi i emerytowani żołnierze 2 bsap, przedstawiciele służb mundurowych i instytucji cywilnych miasta Stargard Szczeciński. Dowódcą uroczystości rocznicowej był zastępca dowódcy batalionu major Marek Niziołek. Na placu apelowym stanęła kompania honorowa pod dowództwem kapitana Roberta Włodarczyka oraz kolumny pododdziałów 2. stargardzkiego batalionu saperów, a także 12. Brygady Zmechanizowanej. Uroczystości towarzyszyło brzmienie Orkiestry Marynarki Wojennej ze Świnoujścia. W tym szczególnym dniu dowódca batalionu, pragnąc podziękować żołnierzom oraz pracownikom wojska za codzienną ofiarną służbę i pracę, godną kontynuację wspaniałych tradycji, wyróżnił odznaką pamiątkową: majora Marka Niziołka, kapitana Tomasza Jaskulskiego, podporucznika Marcina Smusa, chorążego Andrzeja Konowalczyka, chorążego Damiana Kalupę, chorążego Aleksandra Pastuszaka, sierżanta Gerarda Płaczka, starszego kaprala Sebastiana Kaweckiego, starszego szeregowego Macieja Milasa, urlopami krótkoterminowymi, pochwałą, listem gratulacyjnym, a także nagrodą uznaniową. Oprócz tego puchary ufundowane przez starostę stargardzkiego otrzymała zwycięska drużyna w zawodach użyteczno-bojowych pod dowództwem starszego kaprala Marcina Kilińskiego, a także najlepsi kierowcy „Dwunastki”: sierżant Mariusz Romanowski i starszy szeregowy Maciej Milas. Swoje uhonorowanie miał także sztandar batalionu saperów. W uznaniu przykładnej współpracy ze Związkiem Oficerów Rezerwy Rzeczypospolitej Polskiej, kultywowaniu tradycji 2. pułku saperów kaniowskich, upamiętnianiu ważnych wydarzeń historycznych oraz podejmowanych na rzecz patriotycznego wychowania młodzieży, Prezes Zarządu Związku Oficerów Rezerwy 24 RP pułkownik rezerwy Alfred Kabata nadał srebrny medal za zasługi dla Związku Oficerów Rezerwy RP. Na komendę dowódcy uroczystości pododdziały ruszyły do defilady. Przed trybuną honorową przemaszerowały kolumny żołnierzy oraz sprzęt wojskowy znajdujący się na wyposażeniu 2. stargardzkiego batalionu saperów. Na uroczystości rocznicowe została zaproszona młodzież z klas mundurowych, a także dzieci ze stargardzkich szkół i przedszkoli, którzy okazali się najwierniejszymi fanami saperów, wręczając im laurki przez nich przygotowane. Dla nich główną atrakcją wizyty w jednostce wojskowej było oglądanie sprzętu wojskowego, takiego jak: MS-20 Daglezja, Maszyna Inżynieryjno-Drogowa, Transporter Rozpoznania Inżynieryjnego, Pływający Transporter Samobieżny, Hibneryt, Rosomak, sprzęt nurkowy oraz pojazdy strażackie i policyjne. Po zakończonym zwiedzaniu mogli posilić się specjalnie przygotowaną saperską grochówką. W tym szczególnym dla saperów dniu miało również miejsce pożegnanie zasłużonego dla batalionu podoficera sekcji personalnej starszego chorążego Krzysztofa Piaseckiego, który objął obowiązki służbowe w 12. Dywizji Zmechanizowanej jako młodszy podoficer specjalista w sekcji uzupełnień w wydziale personalnym G1. Mając takie tradycje i historię, saper to żołnierz, który może być dumny ze swojej służby. Chwała saperom i aby saper nie mylił się nigdy. n Tekst: Judyta Młynarczyk, 2 bsap Zdjęcia: straszy sierżant Adam Dobersztyn www.armia24.pl Obchody Święta Wojsk Inżynieryjnych w Krośnie Odrzańskim 17 kwietnia 5. Kresowy batalion saperów uroczyście obchodził Święto Wojsk Inżynieryjnych. Obchody Święta Wojsk Inżynieryjnych rozpoczęto od uroczystego apelu w porcie rzecznym w Krośnie Odrzańskim. Apel poprowadził zastępca dowódcy 5. Kresowego batalionu saperów (5 Kbsap) major Melchior Opielewicz, rozpoczynając od złożenia meldunku dowódcy batalionu podpułkownikowi Jarosławowi Szczypiorskiemu. W obchodach święta udział wzięli żołnierze i pracownicy batalionu, dowódca 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej (17 WBZ) generał brygady Andrzej Kuśnierek, przedstawiciele 11. Dywizji Kawalerii Pancernej (11 LDKPanc) z Żagania na czele z szefem wojsk inżynieryjnych pułkownikiem Andrzejem Sawickim, przedstawiciele 44. Wojskowego Oddziału Gospodarczego (44 WOG) oraz służb mundurowych: Policji, Straży Granicznej oraz Straży Pożarnej. Władze samorządowe reprezentował zastępca starosty krośnieńskiego pan Grzegorz Świtalski, burmistrz Krosna Odrzańskiego Marek Cebula oraz wójtowie powiatu krośnieńskiego, a także przedstawiciele instytucji i stowarzyszeń działających na terenie województwa lubuskiego. W trakcie uroczystości wręczono żołnierzom wyróżnienia za dotychczasową działalność służbową. Podsumowano również zawody użyteczno-bojowe 11 LDKPanc, w których pierwsze miejsce zajęła kompania saperów 5 Kbsap. Dowódca Wielkopolskiej Brygady generał Andrzej Kuśnierek podziękował saperom za ich codzienny trud w realizacji zadań służbowych zarówno w kraju, jak i poza jego granicami. W imieniu władz samorządowych głos zabrał burmistrz Krosna Odrzańskiego Marek Cebula, podkreślając ważną rolę saperów i wojska dla lokalnej społeczności. Uroczysty charakter tego spotkania podkreślała obecność Orkiestry Wojskowej z Krakowa, która zaprezentowała pokaz musztry paradnej. Goście mogli również obejrzeć sprzęt, który w swojej codziennej służbie wykorzystują żołnierze batalionu. Apel zakończył się defiladom pododdziałów 5. Kresowego Batalionu Saperów. Po zakończeniu uroczystego apelu w porcie rzecznym, kolejny etap obchodów Święta Wojsk Inżynieryjnych odbył się w Klubie 5 bsap. Zaproszeni goście, żołnierze i pracownicy batalionu wzięli udział w koncercie Or- kiestry Wojskowej z Krakowa. Zgromadzeni goście w Sali Widowiskowej Krośnieńskiego Klubu ciepło, z radością przyjęli muzyków. Po Wspaniałym koncercie goście mogli posilić się tradycyjną żołnierską grochówką. Całość obchodów zakończył poczęstunek i saperska biesiada, która odbyła się w parku przyległym do klubu. n Tekst: Paweł Wywrocki Zdjęcia: Violetta Szlezynger, sierż. Tomasz Skorupski ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 25 WYDARZENIA 75-lecie bitwy o anglię Konferencja „Piloci z Lubelszczyzny w obronie Wielkiej Brytanii” 29 maja br. w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Chełmie odbyła się konferencja naukowa „Piloci z Lubelszczyzny w obronie Wielkiej Brytanii”. Termin konferencji nawiązywał bezpośrednio do 80. rocznicy śmierci Stanisława Latwisa, twórcy Marszu Lotników, oraz 75. rocznicy Bitwy o Anglię. Konferencja w swoim założeniu miała nawiązywać również do przedwojennych tradycji lotniczych na Lubelszczyźnie oraz upamiętnić lotników pochodzących z tego regionu, którzy tak jak inni polscy żołnierze walczący w Bitwie o Anglię przyczynili się do pokonania Luftwaffe. Inicjatorem i współorganizatorem wydarzenia było KAGERO Publishing. Kamil Stopiński W ydarzenie to swoją obecnością uświetniła Joanna Skalska – pochodząca z rodziny największego polskiego asa myśliwskiego gen. pil. Stanisława Skalskiego. Na konferencję przybył również kpt. Jacek Mainka, jedyny polski pilot posiadający uprawnienia do pilotowania Spitfire’a, który w zeszłym roku, dzięki staraniom KAGERO Publishing, przyleciał tym legendarnym samolotem do Polski i odwiedził Dęblin oraz Port Lotniczy Lublin w Świdniku. W pierwszej części konferencji swoje referaty zaprezentowali: Agnieszka Cieślikowa z Instytutu Historii PAN w Warszawie prezentująca historię przedwojennego czasopisma Ligi Obrony Powietrznej i Przeciw- 26 www.armia24.pl gazowej „Ster” , a następnie Robert Gretzyngier z Fundacji Lotnictwa Polskiego, który przedstawił sylwetkę por. pil. obserwatora Stanisława Latwisa. Ostatnim prelegentem w tej części konferencji był Waldemar Wójcik opisujący rolę, jaką odgrywała Lubelszczyzna w procesie szkolenia bojowego pilotów tuż przed wybuchem II wojny światowej. Po przerwie nastąpił drugi panel konferencji, wtedy głos zabrał Jarosław Dobrzyński z Muzeum Lotnictwa w Krakowie opisujący losy polskich lotników, którym udało się przedostać do Francji w 1940 r., by po raz kolejny stanąć do walki tym razem na obcej ziemi. Następny z prelegentów Marek J. Murawski z KAGERO Publishing porównał siły oraz taktykę stosowaną przez Luftwaffe i RAF, które to starły się nad Anglią w 1940 r. Referat Pawła Orłowskiego, który niestety nie mógł przybyć na konferencję, odczytał ks. Błażej Woczczek. Dotyczył on postaci płk. pil. Zdzisława Krasnodębskiego – pochodzącego z Woli Osowińskiej, pierwszego polskiego dowódcy Dywizjonu Myśliwskiego 303, odznaczonego Krzyżem Walecznych, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Orderem Virtuti Militari. Trzecią część konferencji otworzył Krzysztof Kubala, omawiając losy płk. pil. Wojciecha Kołaczkowskiego – urodzonego w Moszenkach na Lubelszczyźnie, dowódcy Dywizjonu 303. Następnie wystąpił Marek Rogusz, który swój czas poświęcił na omówienie sylwetki urodzonego w Chełmie por. pil. Arsena Cebrzyńskiego, który poległ w czasie swojego pierwszego lotu bojowego w Dywizjonie 303 i został pochowany na angielskiej zie- ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 27 WYDARZENIA mi. Następny wykład, autorstwa Grzegorza Śliżewskiego, dotyczył postaci kpt. pil. Ludwika Paszkiewicza, pierwszego polskiego asa poległego w czasie II wojny światowej, odznaczonego Krzyżem Virtuti Militari oraz Krzyżem Walecznych. W ostatniej, czwartej, części Bożena Gostkowska opisała losy płk. pil. Witolda Łokuciewskiego, ostatniego dowódcy Dywizjonu 303 odznaczonego Krzyżem Virtuti Militari. Na zakończenie serii wykładów gen. bryg. pil. Ryszard Hać, dyrektor Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie, skupił się na przedstawieniu sylwetki gen. bryg. pil. Stanisława Skalskiego, któremu została także poświęcona projekcja filmu dokumentalnego. Po cyklu wykładów zaproszeni goście udali się do Depułtycz Królewskich, gdzie odbyła się uroczystość nadania imienia Antoniego Ostowicza laboratorium nawigacji lotniczej. Odsłonięcia pamiątkowej tablicy dokonali rektor PWSZ w Chełmie prof. dr hab. Józef Zając, gen. bryg. pil. Ryszard Hać, Wójt Gminy Chełm Wiesław Kociuba oraz Joanna Skalska. Goście mieli okazję zwiedzić wystawę przygotowaną przez Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie poświęconą polskim pilotom walczącym w Bitwie o Anglię oraz gen. pil. Stanisławowi Skalskiemu. Ostatnim punktem programu konferencji było SPOTKANIE PRZY SAMOLOCIE, które poprowadził Krzysztof Krawcewicz – redaktor naczelny miesięcznika „Przegląd Lotniczy”. Właściciel samolotu, Jacek Mainka, przedstawił historię wyprodukowanego w 1939 r. Tiger Motha oraz swoje wrażenia z latania tym wyjątkowym zabytkiem z czasów II wojny światowej pamiętającym Bitwę o Anglię. Organizatorami konferencji byli: KAGERO Publishing, Państwowa Wyższa Szkoła 28 Zawodowa w Chełmie, Fundacja Historia i Współczesność oraz Fundacja Historyczna Lotnictwa Polskiego. Sponsorami: KAGERO Publishing, Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Chełmie, Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych i Navcom Systems. n Zdjęcia: Albert Osiński www.armia24.pl podejmij wyzwanie… Szkolenia Szybowcowe • Szkolenia Samolotowe • usługi transportowe Aeroklub Świdnik, ul. Sportowa 17, 21-040 Świdnik, tel. 601 966 341, 81 468 54 00 www.aeroklubswidnik.com.pl • Aeroklub-Świdnik WYDARZENIA XI międzynarodowa konferencja i wystawa Przełomowym momentem dla rozwoju firmy Kongsberg był zakup F-16 i związany z tym transfer technologii. Polska też kupiła F-16 i mamy to, co mamy. Na zdjęciu para norweskich F-16 [Fot. Morten Hanche/Forsvaret] Nowoczesne technologie dla bezpieczeństwa kraju i jego granic Tak zatytułowaną konferencję zorganizował w połowie maja w stolicy Zarząd Targów Warszawskich. Przybyli goście reprezentujący MON i władze, przemysł – w tym zagraniczny – Wojsko Polskie oraz polską naukę wymieniali się poglądami nad znaczeniem i kierunkami modernizacji technicznej Wojska Polskiego oraz wyzwaniami stojącymi przed Polską w zakresie bezpieczeństwa. Adam M. Maciejewski P odzielona na cztery sesje dyskusyjne konferencja starała się w przekrojowy sposób zaprezentować punkt widzenia zaproszonych dyskutantów, aby przybyli na konferencję mogli wysłuchać jak najszerszego spektrum poglądów. Był więc polityczny komentarz do przetargów, postulaty Wojska Polskiego odnośnie potrzebnych zdolności operacyjnych, dyskusja o możliwościach polskiego przemysłu, a także komentarz przedstawicieli zagranicznej zbrojeniówki. W tym względzie już na wstępie warto zwrócić uwagę na wątek wypowiedzi Martina Hilla, zastępcy szefa NIAG, że inwestycje w nowe technologie obronne to decyzje na kolejne 2–3 dekady i aby skutecznie kooperować w ramach międzynarodowych programów i konsorcjów, trzeba być członkiem różnych organizacji międzynarodowych jak EDA, by pilnować swoich interesów. Natomiast 30 Panel otwierający konferencję, przemawia prezes ZTW S.A. Grażyna Ewa Karłowska [Fot. Marek Witecki, Zarząd Targów Warszawskich S.A.] www.armia24.pl były zastępca ds. operacyjnych MDA Albert Hemphill podkreślał, że trzeba myśleć zdolnościami obronnymi, a nie pojedynczymi systemami. Nie zawsze widać, aby takiemu podejściu hołdowano w MON albo Wojsku Polskim. Drugą stroną konferencji były dwa panele, które skupiały się na międzynarodowym otoczeniu Polski i wynikających z tego konsekwencji dla bezpieczeństwa Polski. W pierwszym z tych paneli przeważała narracja natury politycznej, podczas gdy w drugim przeważała fachowa i chłodna analiza przedstawiona przez przedstawicieli Sił Zbrojnych RP, czyli gen. broni Samola (dowódca MNC NE) i wadm. Zarychtę (dowódca COM-KM). Ciekawostką, na którą z pewnością czekało wiele osób, było wystąpienie płk. Marka Malawskiego, kierującego jedną z najmłodszych struktur MON, czyli Inspektoratu Implementacji Innowacyjnych Technologii Obronnych. Przesłanie do uczestników Konferencję rozpoczęła, witając przybyłych, prezes Zarządu Targów Warszawskich Grażyna Ewa Karłowska. Biorąc pod uwagę, że tegoroczna konferencja była 11. z kolei, stanowi to na pewno powód do satysfakcji dla organizatorów. Następnie z orędziem Ministerstwa Obrony Narodowej wystąpił wiceminister Maciej Jankowski, który zastąpił nieobecnego wicepremiera Siemoniaka. Odczytane przemówienie zawierało typowe elementy aktualnej narracji rządowej dotyczącej nakładów na obronność i wysiłków modernizacyjnych. Można więc było usłyszeć o wprowadzeniu w życie od przyszłego roku finansowania budżetu MON na poziomie „co najmniej” 2% PKB, czy zapewnienie, że w latach 2013– 2022 na modernizację techniczną zostanie wydanych ok. 140 mld PLN. Wiceminister Jankowski, chyba niejako w ramach wyprzedzającego rozwiania wątpliwości co do wykonalności tych planów, od razu przypomniał, że wydatki na ten cel w 2014 r. wyniosły 8 mld PLN, czyli niemal 100% zaplanowanych środków. Potem był standardowy zbiór komunałów o zatroskanym o Polski Przemysł Obronny, w tym miejsca pracy, MON-ie. Jednak zarazem pryncypialnym, jeżeli chodzi o dostęp do najnowocześniejszej techniki i harmonogram dostaw. Słowa te nabierają humorystycznego wydźwięku w kontekście rozstrzygnięcia programu Wisła. Potem było parę słów o bezpieczeństwie Polski, którego wspomagają sojusznicy. Tutaj wiceminister Jankowski najwięcej uwagi poświęcił oddziałom przysłanym przez Waszyngton. A następnie skupił się na przypominaniu najważniejszych wy- siłków modernizacyjnych, rozpoczynając od sprzętu dla Sił Powietrznych RP. Potem było parę pochwał pod adresem ministerstwa dotyczących zakupu systemu Patriot, wskazania na wybór śmigłowców H225M Caracal jako potencjalnych wiropłatów wielozadaniowych, których – wedle słów wiceministra Jankowiaka – Polska do roku 2022 ma kupić 50 sztuk. Tutaj wiceminister roztoczył świetlaną przyszłość przed Łodzią, w której dzięki ulokowaniu montowni i serwisu Caracali w WZL-1 oraz kolejnej fabryki silników, przekładni, skrzyń biegów, może powstać tysiąc miejsc pracy. Jak widać, fakty i liczby podawane przez MON niezbyt zgadzają się z tymi podanymi przez prezesa Airbus Helicopters (Co daje wybór Caracala przez MON?, ARMIA 5/2015). Poza tym wiceminister czytał o programie Kruk, modernizacji systemów dowodzenia, programie pancernym oraz modernizacji Marynarki Wojennej, jak również rozpoznaniu obrazowym i satelitarnym – w tym zakupie bezzałogowców. Modernizacja techniczna z punktu widzenia wojska Pierwszą sesję konferencji poświęcono prowadzonej modernizacji technicznej i była ona bardzo ciekawa, głównie ze względu na dobór panelistów, jak i głoszone wnioski. Te jednak sprawiały wrażenie paralelnej rzeczywistości wobec wyborów kierownictwa MON. Głównym celem dyskusji miała być rozmowa o rozwiązaniach systemowych, a nie konkretnych rozwiązaniach technicznych czy modelach uzbrojenia. Jednak wyznaczenie takich granic spowodowało, że zagadnienia omawiano na pewnym poziomie ogólności. Szkoda, że w tym panelu nie brał udziału nikt z cywilnego kierownictwa MON, a linię polityczną reprezentował prof. Stefan Niesiołowski – w tym kontekście przede wszystkim przewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Prowadząca dyskusję Maria Wągrowska z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa właśnie posłowi Niesiołowskiemu oddała głos jako pierwszemu, zwracając uwagę, że w KON już trwają dyskusje nad kolejnym programem modernizacyjnym, przypadającym na lata 2017–2026 (czyli de facto będącego rewizją aktualnie obowiązującego, założonego oryginalnie na lata 2013–2022). Przewodniczący Niesiołowski zwrócił uwagę na znaczenie wzrostu wydatków na obronność do poziomu 2% od przyszłego roku i stwierdził, że przyjęcie tej prezydenckiej inicjatywy to ważne osiągnięcie. Po drugie wyraził zadowolenie, że mimo różnic i sporów cechujących polskie życie polityczne, prace sejmowej KON udowadniają, że możliwe jest porozumienie ponad podziałami. Następnie prof. Niesiołowski przedstawił swój punkt widzenia na procedury przetargowe, które ocenił bardzo pozytywnie. W przypadku śmigłowców, oferenci, którzy przegrali mogą winić tylko samych siebie i – jak podkreślił prof. Niesiołowski – powinni pamiętać, że wynik przetargu nie może ulec odwróceniu. Przetargi i programy modernizacyjne powinno przeprowadzać się szybko, gdyż inaczej dochodzi do takiej patologii, jak w przypadku korwety typu Gawron, którą – jak powiedział prof. Niesiołowski – budowano przez 12 lat. Trzeba lekko skorygować ten rachunek. Gawron vel Ślązak jest (nie)budowany od 2001 r., czyli już przez 14 lat, z czego przez ostatnie siedem jego budowy nie potrafią dokończyć kolejne rządy Platformy Obywatelskiej, która przejęła władzę w 2007 r. W sumie trzeba pogratulować prof. Niesiołowskiemu zdolności do partyjnej autorefleksji. Następnie głos zabrał, reprezentując i zastępując nieobecnego Dowódcę Generalne- Ważnym programem operacyjnym jest program pancerny, w tym programy Borsuk (nowy bwp) i Gepard (tzw. wóz wparcia bojowego). Na zdjęciu platforma bojowa Anders w wersji bwp – ostatnia propozycja polskiego przemysłu, która powstała „w metalu” [Fot. OBRUM] ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 31 WYDARZENIA go gen. broni pil. Lecha Majewskiego, szef sztabu Dowództwa Generalnego Rodzajów SZ gen. dyw. Ireneusz Bartniak. Większość swojego przemówienia gen. Bartniak poświęcił na nakreślenie zadań DG RSZ wynikających z reformy wprowadzającej Nowy System Kierowania i Dowodzenia SZ RP (ARMIA 7–8/2013) w zakresie funkcji gestora uzbrojenia i sprzętu wojskowego, także w czasie wojny i kryzysu, a nie tylko pokoju. I tak np. na 43 gestorów uzbrojenia i sprzętu wojskowego, 33 pracuje w ramach DG RSZ. Przekłada się to na duży wpływ DG RSZ na realizację programów operacyjnych. Wśród kluczowych programów, gen. Bartniak podkreślił znacznie unowocześniania polskiej wielowarstwowej obrony powietrznej, na którą będą składać się systemy Pilica, Poprad, Piorun, Narew i Wisła, które – cytując dalej słowa gen. Bartniaka – zapewnią nowe możliwości obrony przed pociskami manewrującymi i balistycznymi. Choć biorąc pod uwagę rozstrzygnięcia Wisły oraz wymagania wobec przyszłego systemu Narew, trudno sobie realizację takiego wielowarstwowego parasola obrony powietrznej wyobrazić. Generał Bartniak uzmysłowił też znaczenie przetargu na śmigłowce wielozadaniowe. Przy obecnych środkach transportu powietrznego, 25 BKPow jest transportowana w miejsce operacyjnego przeznaczenia w dwóch rzutach. Natomiast dzięki nowym śmigłowcom, przetransportowanie wszystkich żołnierzy brygady będzie możliwe za jednym razem w promieniu 300÷350 km. Generał przedstawił też korzyści z wprowadzenia do linii czołgów Leopard 2 oraz transporterów opancerzonych Rosomak, jako kluczowych programów wzmacniania potencjału bojowego Wojsk Lądowych. Nie sposób jednocześnie zauważyć, że akurat WLąd – biorąc pod uwagę ogrom stawianych przed nimi zadań – wciąż wymagają bardzo dużych nakładów na nowe uzbrojenie. Dlatego cieszą zapowiedzi integracji ppk Spike-LR z wieżami Rosomaków oraz modernizacja artylerii, by mogła prowadzić ogień na odległość 40 km (lufowa/ rakietowa) i 250 km (rakietowa, w tym pociski taktyczne). Choć biorąc pod uwagę de facto fiasko programu Krab/Regina w jego pierwotnym kształcie oraz wciąż sporo pytań odnośnie ostatecznych rozstrzygnięć w programie Homar, nie wiadomo, jakim potencjałem bojowym będą w przyszłości dysponować Wojska Rakietowe i Artylerii. Zamykając kwestię uzbrojenia WLąd, gen. Bartniak wymienił polski program tzw. żołnierza przyszłości, czyli Tytan, oraz przyszłe nowoczesne zintegrowane systemy dowodzenia i rozpoznania, w tym bezzałogowce klasy MALE. Jak wiadomo, bardzo zaniedbanym rodzajem SZ jest Marynarka Wojenna, stąd warto było wysłuchać z uwagą informacji na temat realizacji założeń Programu Operacyjnego Zwalczania Zagrożeń na Morzu w latach 2013–2022 (oraz dalej do roku 2030). Tutaj uczestnicy konferencji mogli usłyszeć o środkach rozpoznania i dowodzenia pozwalających wykorzystać pełny zasięg oddziaływania ogniowego Morskiej Jednostki Rakietowej (MJR) i jej pocisków NSM, czyli do 200 km. Także w głąb Bałtyku, a nie jedynie wzdłuż wybrzeża. Potwierdzone zostały plany programu Orka, czyli nowych okrętów podwodnych z pociskami manewrującymi o zasięgu 1000 km. Niewątpliwie bardzo ciekawym było wystąpienie gen. bryg. Włodzimierza Nowaka, dyrektora Departamentu Polityki Zbrojeniowej MON. I nie chodzi nawet o bardzo przekrojowe i szczegółowe omówienie kluczowych programów modernizacyjnych, ale wnioski, jakimi podzielił się gen. Nowak. Co istotne i godne uwagi, Dyrektor DPZ MON gen. Nowak wymienił napęd rakietowy dla pocisku średniego zasięgu jako technologię, której „nikt nie chce nam dać” – nie jest to prawda, MBDA zaoferował pełny transfer technologii pocisków Aster (na zdjęciu). MON wybrał inaczej [Fot. MBDA] 32 www.armia24.pl Adam M. Maciejewski Nowoczesne technologie dla bezpieczeństwa kraju i jego granic gen. Nowak analizował programy z punktu widzenia zarówno potrzeb SZ RP, jak i udziału polskiego przemysłu, czyli korzyści dla gospodarki, zarówno technologicznych, jak i ekonomicznych. Cennym elementem wystąpienia dyrektora DPZ MON było także zdefiniowanie „polityki zbrojeniowej”, która funkcjonuje w obszarze wzajemnego oddziaływania takich kwestii, jak sojusze polityczne, ekonomia, wymagania operacyjne i interes rodzimego przemysłu zbrojeniowego – zaplecza dla polskiej armii. Próba spełnienia wszystkich tych wymagań powoduje oddalenie się od ekonomicznego wymiaru zakupu, jakim są nadmierne koszty nowego sprzętu. Zatem polityka zbrojeniowa to nic innego, jak znalezienie balansu pomiędzy wymaganiami operacyjnymi a ceną uzbrojenia oraz pomiędzy sojuszami politycznymi a udziałem polskiej zbrojeniówki. Swoją drogą, rzadko się zdarza, żeby usłyszeć od przedstawiciela MON, że obecne sojusze stoją w sprzeczności z interesem polskiego przemysłu ergo gospodarki, co chyba widać na przykładzie programu Wisła. Cóż, takich mamy „sojuszników”, a przynajmniej tego jednego wiadomego. Następny passus wystąpienia gen. Nowaka odnosił się do tzw. zakresu ambicji, czyli co polski rząd chciałby kupić, jaki transfer technologii by się z tym wiązał oraz co mógłby dostarczyć przemysł krajowy lub jakie zdolności technologiczne mógłby rozwinąć w ramach transferu zagranicznej technologii. I w tym miejscu nastąpiła najlepsza część prelekcji gen. Nowaka, gdyż oparta na dwóch przykładach – już wdrożonego uzbrojenia dla MJR oraz programu Wisła, którego rozstrzygnięcie MON sprzedaje, jako wielki sukces. Tymczasem gen. Nowak scharakteryzował zakup systemu Patriot jako dostawę z zagranicy z trzema możliwymi scenariuszami – częściową produkcją w kraju, częściową umową offsetową (niestety gen. Nowak nie wyjaśnił, na czym polega procedura częściowego offsetu łączonego z zakupem w trybie negocjacji międzyrządowych i jak to się ma do obowiązującego w Polsce prawa) oraz z transferem technologii brakującej w Polsce. I tutaj gen. Nowak wymienił napęd rakietowy dla pocisku średniego zasięgu, jako technologię, której „nikt nie chce nam dać.” I w tej wypowiedzi gen. Nowaka skupia się jak w soczewce rezultat decyzji w programie Wisła: brak nowoczesnego transferu technologii (monolityczne mikrofalowe układy scalone na bazie azotku galu, technologia aktywnych radiolokacyjnych układów naprowadzania pocisków wraz z ich napędem), brak udziału polskiego przemy- Dla wiceprezesa Hagena z Kongsberga typową polską niszą jest radiolokacja. Na zdjęciu polski radiolokator TRS-15C, element nadbrzeżnego dywizjonu rakietowego Morskiej Jednostki Rakietowej [Fot. Arch. 12 SDZ] słu w fazie B+R, brak swobody eksploatacji w obliczu braku dostępu do technologii. Za to mamy transfer pieniędzy polskich podatników za Atlantyk. Choć konkurencyjne oferty w programie Wisła zawierały powyższe postulaty, zostały odrzucone przez MON, jako zbyt ryzykowne. Innym ciekawym aspektem prezentacji gen. Nowaka był postulat konkurencyjności polskiej zbrojeniówki, która zasadniczą część swoich dochodów generuje z eksportu uzbrojenia, a nie zamówień własnego wojska. Jednak, aby uzyskiwać kontrakty eksportowe, potrzebne są nowoczesne technologie oraz wsparcie polityczne czy jak kto woli dyplomatyczne. Ale polski państwowy przemysł zbrojeniowy nie może uzyskać ani środków na fazę B+R, ani wsparcia w wysiłkach eksportowych ze strony rządu. Skutkiem polskiej polityki ostatniego ćwierćwiecza jest utrata rynków eksportowych odziedziczonych po PRL oraz brak inwestycji w polski przemysł zbrojeniowy, co spowodowało zmniejszenie wachlarza wytwarzanych w Polsce rodzajów uzbrojenia. W wielu przypadkach jest to już trwała utrata takich zdolności ze względu na likwidację części bazy produkcyjnej. W zasadzie w 2015 r. trzeba chyba mówić o odbudowie zbrojeniówki niż jej modernizacji. Niemniej gen. Nowak wspomniał o wspólnych wysiłkach czynionych razem z Polską Grupą Zbrojeniową, która konsoliduje 80% rodzimego przemysłu obronnego, aby wielkość eksportu zwiększyć (w przypadku PGZ ten raczej musi przede wszystkim najpierw zaistnieć na zewnętrznych rynkach). Generał Nowak wspomniał też o nowej instytucji, jaką jest Inspektorat Implementa- cji Innowacyjnych Technologii Obronnych (I3TO), do zadań którego jeszcze wrócimy. W skrócie nowy inspektorat ma analizować najnowsze trendy techniczne pod kątem dostępnego w Polsce potencjału intelektualnego (kadr i technologii), by wskazywać te warte inwestycji i rozwoju. Perspektywa przemysłu Następnie nadszedł czas na wystąpienia reprezentantów przemysłu. Jako pierwszy głos zabrał Hans Christian Hagen, wiceprezes ds. rozwoju biznesu w oddziale Integrated Defence Systems spółki Kongsberg Defence Systems (głównego partnera konferencji). Kierująca dyskusją Maria Wągrowska zapytała na początku wiceprezesa Hagena o jego percepcję sytuacji w Polsce. Gość z Norwegii rozpoczął od faktu historycznego, czyli że Kongsberg został założony w 1814 r., a następnie przeskoczył do czasów współczesnych, przedstawiając model rozwoju przemysłu zbrojeniowego realizowany przez ostatnich parę dekad w Norwegii oraz doświadczenia jego firmy wyniesione z Polski. Kongsberg w 50% jest spółką skarbu państwa. Obecnie 80% produkcji firmy jest eksportowane, co biorąc pod uwagę niewielkie liczebnie norweskie wojsko, nie powinno dziwić. Ważnym etapem w historii Kongsberga był zakup myśliwców F-16 w połowie lat 70. Wówczas w ramach offsetu Norwegia otrzymała transfer technologii możliwy do zaadoptowania przez tamtejszy przemysł (czyli nie lotniczy). Prezes Hagen wymienił np. technologię bezwładnościowych układów nawigacyjnych czy technologię napędów. W ten sposób najdroższy współczesny ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 33 WYDARZENIA Panel dotyczący Ukrainy i IS, od lewej: Marek Siwiec, Krzysztof Liedel, Evren Müderrisoğlu, Bogusław Pacek, Małgorzata Kosiura-Kaźmierska i Vitalii Stetsyk [Fot. Marek Witecki, Zarząd Targów Warszawskich S.A.] norweski program zbrojeniowy pozwolił rozwinąć technologicznie norweską zbrojeniówkę, czemu sprzyjały także zamówienia i inwestycje rządowe. Z czasem Kongsberg skupił się na określonych technologicznych niszach, jak np. pociski kierowane (Penguin kiedyś, NSM i JSM dziś – ten pierwszy kupiony swego czasu przez US Navy), obrona plot., systemy łączności i dowodzenia. Polska też kupiła F-16 i drugą Norwegią to my nie jesteśmy. Wiceprezes Hagen podkreślił, że absorpcja technologii i jej wykorzystanie przez przemysł wymagają czasu (użył sformułowania o „pakietach” technologii, które można wykorzystać w sprzyjającym czasie i w dogodny sposób) i należy skupić się na niszach. Dla wiceprezesa Hagena typową polską niszą jest radiolokacja. Tym samym przedstawiciel Kongsberga dołączył do sporej grupy przedstawicieli zachodniego przemysłu zbrojeniowego, dla których polskie kompetencje w konstruowaniu sprzętu radiolokacyjnego są oczywiste i niepodważalne. Odwrotnie niż dla urzędników z MON, niezmiennie nieufnych wobec polskiej myśli naukowo-technicznej. Oczywiście wystąpienie wiceprezesa Hagena z czasem skupiło się na systemie NASAMS, które Kongsberg razem z koncernem Raytheon oferują w programie Narew i właśnie w toku jego realizacji Kongsberg dostrzega szansę na długotrwałą współpracę z polskim przemysłem, z wykorzystaniem doświadczeń z czasów tworzenia nadbrzeżnych baterii uzbrojonej w pociski NSM. Warto zauważyć, że w systemie NASAMS Kongsberg odpowiada za systemy dowodzenia i łączności, pod- 34 czas gdy Raytheon dostarcza radiolokator i pociski rakietowe (część z nich, gdyż np. Norwegia zainteresowana jest integracją przeciwlotniczej wersji pocisków IRIS-T). Następnie głos zabrał Michał Świtalski, członek zarządu PGZ, który przedstawił obecną sytuację grupy. Na 105 spółek 60 działa w obszarze przemysłu zbrojeniowego. Łącznie PGZ osiąga 5 mld PLN przychodu, choć nie podano, jaka jego część generowana jest właśnie przez spółki obronne. PGZ chciałby uczestniczyć w modernizacji technicznej, np. jako integrator programu (samodzielna realizacja) w Narwi, jako odbiorca offsetu w programie Orka, jako lider konsorcjum i samodzielny producent w przypadku programów Miecznik i Czapla oraz jak lider krajowego konsorcjum z udziałem firm prywatnych w programach rozpoznania obrazowego i satelitarnego oraz w programach bsl Gryf i Zefir – częściowo także opartych na offsecie. Choć oczywiście to nie wszystko. PGZ jest lub chciałby być zaangażowany w programy rozwoju artylerii, zintegrowane systemy dowodzenia i kierowania środkami walki, nowy bwp, nowy kołowy transporter opancerzony, wóz wsparcia bezpośredniego itd. Ostatnim panelistą w tej części konferencji był Olivier Conrozier, wiceprezes ds. sprzedaży i strategii w Europie w firmie Thales. Przypomniał, że Thales w swej istocie to firma zbudowana na międzynarodowej kooperacji. Także w Polsce Thales zatrudnia już 250 specjalistów pracujących przy międzynarodowych programach cywilnych i wojskowych. Historia współpracy Thalesa z polskim MON jest długa i zaczyna się od transferu technologii NATO-wskiego systemu „swój-obcy”, a potem środków łączności (jeszcze w czasach Thomson-CSF), co jak dotąd było jedynymi przypadkami pełnego transferu technologii. Oferta Thalesa w programie Wisła była już na łamach ARMII wielokrotnie przedstawiana. Technologie Thalesa obecne są także na okrętach podwodnych typu Scorpène oferowanych w programie Orka. Biorąc pod uwagę proponowany zakres współpracy przemysłowej i badawczo-rozwojowej, oferty Thalesa w zasadzie są bezkonkurencyjne. Dobrze oddaje to hasło marketingowe przytoczone przez wiceprezesa Conroziera, że Thales to 3×T: Technology (technologia), Track record (historia współpracy) i Trust (zaufanie). Podsumowaniem pierwszej sesji konferencji była krótka wymiana opinii i spostrzeżeń dotycząca zaprezentowanych informacji. Dyrektor ITWL płk rez. prof. dr hab. inż. Ryszard Szczepanik przypomniał, że w Polsce brakuje środków na rodzime prace B+R, na rozwój krajowych rozwiązań technologicznych, czego przykładem są projekty ITWL, często nienależycie finansowane. Pojawiły się też głosy wątpiące w pełną realizację planów modernizacji technicznej w wymiarze finansowym. Po prostu dostępnych będzie mniej środków. Generał Nowak przyznał, że wszelkie korekty będą wprowadzane w kolejnym cyklu planistycznym, gdyż wszelkie plany tworzone są na podstawie szacunków. Pojawiły się też wątpliwości o realnej wysokości przyszłego budżetu MON. W czasach współczynnika na poziomie 1,95% PKB, SIPRI (Stockholm International Peace Research Institute – Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem) szacował rzeczywiste polskie wydatki na poziomie 1,65÷1,7% PKB („kreatywna księgowość” b. ministra finansów Rostowskiego to zresztą tajemnica poliszynela). Generał Nowak w imieniu MON zakwestionował te dane, podpierając się rozliczeniem finansowym za ubiegły rok, które wskazuje, że środki wydano w całości. Zagrożenia dla Europy: konflikt ukraiński i islamiści Druga sesja była już dyskusją o geopolityce i strategii niż uzbrojeniu i przemyśle. Adekwatnie dobrani zostali też paneliści. Dyskusję prowadził gen. dyw. w st. spocz. prof. dr hab. Bogusław Pacek, a dyskutowali Marek Siwiec (b. Szef BBN i b. Wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego), płk Vitalii Stetsyk – jak przedstawiono z-cę Szefa Głównego Centrum Dowodzenia SZ Ukrainy, Małgorzata Kosiura-Kaźmierska (z-ca Dyrektora Departamentu Polityki www.armia24.pl 3000 m 55 00 m Adam M. Maciejewski Nowoczesne technologie dla bezpieczeństwa kraju i jego granic SPZR POPRAD POPRAD jest przeznaczony do niszczenia celów powietrznych na małych i średnich wysokościach przy użyciu samonaprowadzających się pocisków rakietowych. Zestaw jest przystosowany do współpracy w systemie zautomatyzowanego kierowania obroną przeciwlotniczą, skąd otrzymuje łączami cyfrowymi wskazanie celów do zniszczenia. PIT-RADWAR Spółka Akcyjna tel. centrala 22 540 22 00 ul. Poligonowa 30, 04-051 Warszawa [email protected], www.pitradwar.com WYDARZENIA Bezpieczeństwa MSZ), Evren Müderrisoğlu (Radca Ambasady Turcji w Polsce) oraz dr Krzysztof Liedel (Dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas). Głównym tematem tej sesji było porównanie wojny domowej w Syrii czy szerzej fenomen funkcjonowania tzw. „państwa islamskiego” (nazywanego IS/ISIS/ISIL) oraz konfliktu na Ukrainie jako zagrożeń dla pokoju w Europie i stabilności politycznej. Ogólnie była to wymiana łatwych do przewidzenia poglądów, niewnosząca niczego innego do dyskursu o sytuacji na Ukrainie czy w Syrii i Iraku, prócz tego, co można usłyszeć w zachodnich, w tym polskich środkach masowego przekazu. Oczywiście dyskutanci dokonywali pewnych rozróżnień. Dostrzeżono między innymi tę „subtelną” różnicę, że prezydent Putin i IS to jednak nie takie samo w swej naturze „zagrożenie” dla ładu światowego – rozumianego domyślnie jako konsensus waszyngtoński. I tak Marek Siwiec ubolewał nad kwestionowaniem przez Rosję hegemonii Stanów Zjednoczonych (gen. Pacek ad vocem wspomniał też w tym kontekście o Chinach). Konflikt na Ukrainie sponsoruje Rosja, a IS według Marka Siwca nikt nie sponsoruje. Rosja to zagrożenie konwencjonalne militarnie dla Europy, a IS terrorystyczne. Powstanie IS było możliwe, gdyż na Bliskim i Środkowym Wschodzie rozpadł się ład pokolonialny i dobrze funkcjonuje jedynie Izrael i Turcja. Natomiast przeciągający się konflikt na Ukrainie można rozwiązać tylko poprzez reformy natury gospodarczej i politycznej podejmowane przez Kijów. Pułkownik Stetsyk tłumaczył, z czego wynikają niepowodzenia sił kijowskich w Donbasie. Po pierwsze armia Noworosji – jak określił siły lokalnych powstańców – liczy ok. 30 tys. ludzi, w tym 15 grup batalionowych rosyjskiego wojska. Mają mieć do dyspozycji 700 czołgów (to ponad dwie rosyjskie dywizje pancerne, gdyby traktować te szacunki na poważnie), zresztą nowy sprzęt ma być dostarczany do Donbasu z Rosji cały czas (padła liczba 2800 jednostek sprzętu bez sprecyzowania jakiego). Podobno do ataku po rosyjskiej stronie granicy czeka kolejnych 45 batalionowych grup bojowych. Na domiar złego na tyłach wojsk kijowskich działają „terroryści” prowadzący wojnę partyzancką. Pułkownik Stetsyk zapytany, czy w takim razie obawia się pełnoskalowej ofensywy, odpowiedział, że nie. Będzie dochodzić do starć w skali taktycznej. I dodał, że potrzebne są międzynarodowe naciski ekonomiczne i polityczne na Rosję oraz jak największa międzynarodowa pomoc dla Kijowa. Ekonomiczna i wojskowa – w tym sprzęt celowniczo-obserwacyjny, także nocny, środki łączności, pojazdy oraz zagraniczne szkolenie. Zapytany o nastroje społeczne i reakcje na przymusowy pobór do wojska, gość z Kijowa odpowiedział, że konflikt zjednoczył społeczeństwo, z poborem nie ma problemu, ochotnicy zgłaszają się do Gwardii Narodowej (czyli batalionów ochotniczych opłacanych przez oligarchów), społeczeństwo jest zjednoczone wokół „europejskich wartości”, a władze w Kijowie walczą z korupcją. Stanowisko polskiego rządu reprezentowała Małgorzata Kosiura-Kaźmierska z MSZ. I tak przybyli mogli usłyszeć, że Jednym ze skutków wojny w Syrii są miliony uchodźców. Tylko do niespełna 4-milionowego Libanu uciekło ponad 1,3 mln ludzi. Tymczasem polski rząd „duma” nad przyjęciem raptem 300 rodzin syryjskich chrześcijan [Fot. Rafał Hechmann/PAH] 36 Rosja to państwo wręcz dla polskiego MSZ nieprzewidywalne, które podważa porządek światowy (czyt. konsensus waszyngtoński), jest z nią olbrzymi problem, bo ma broń jądrową, silne siły konwencjonalne, jest stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, na dodatek coraz śmielej poczyna sobie w Arktyce (od razu robi się raźniej na duchu, wiedząc, że polski MSZ myśli o wszystkim, także o Biegunie Północnym). Natomiast IS to zagrożenie ograniczone czasowo i geograficznie. Zagrożeniem są oczywiście mieszkający w Europie islamiści, którzy wracają z Bliskiego Wschodu, ale te środowiska można monitorować i inwigilować, a w Polsce nie mamy w ogóle takiego problemu, nawet przy uwzględnieniu ruchu bezwizowego w ramach strefy Schengen. Poza tym w opinii MSZ na Ukrainie nie ma tzw. wojny hybrydowej, ale klasyczne zaangażowanie sił zbrojnych z Rosji, która się tego wypiera. Oczywiście Małgorzata Kosiura-Kaźmierska nie podparła swoich tez żadnymi fizycznymi dowodami. Na kwestii zagrożenia ze strony IS skupili się dwaj pozostali paneliści. Dyrektor Liedel postawił w wątpliwość prawdziwą siłę „państwa islamskiego”, dowodząc, że jest to twór bardziej propagandowy, posługujący się współczesnymi mediami, by ukryć swoją faktyczną słabość. Rzekoma siła IS to nic innego jak instytucjonalny niedowład Syrii i Iraku. IS nawet na zajmowanych przez siebie terenach nie jest w stanie ustanowić w miarę funkcjonującej państwowości. Zdestabilizowany Irak i Syria sprzyjają islamistom, którzy wykorzystują sytuację w regionie. Dość kompleksowe podejście zaprezentował Evren Müderrisoğlu. Jako prefigurację IS wskazał organizację DAESH (ad-Dawlah al-Islāmiyah fīl-Irāq washShām, czyli w uproszczeniu ISIL po arabsku) i zaznaczył, że z Islamem nie ma to nic wspólnego. Sąsiadująca z Syrią Turcja stoi przed poważnymi wyzwaniami, przede wszystkim przed falą uchodźców, których łączna liczba w regionie wynosi 4 mln osób. Problem z IS wziął się z nierozwiązanej kwestii Syrii. Turcja chciałaby razem ze Stanami Zjednoczonymi szkolić umiarkowaną opozycję „antyasadowską”. Evren Müderrisoğlu pośrednio sugerował obalenie władz w Damaszku, co metaforycznie porównał do osuszania bagna, by zwalczyć komary, czyli IS. Jak zupełne zdestabilizowanie Syrii, by stała się drugą Libią, miałoby pomóc w walce z IS, turecki dyplomata nie wyjaśnił. Zresztą wielu interesujących, choć zapewne niewygodnych dla panelistów kwewww.armia24.pl Adam M. Maciejewski Nowoczesne technologie dla bezpieczeństwa kraju i jego granic stii, które asekurancko przemilczeli, było więcej. Zdawkowo potraktowano przyczynę wszystkich problemów na Bliskim i Środkowym Wschodzie, czyli inwazję na Irak przygotowaną i kierowaną przez Stany Zjednoczone. Zwłaszcza Marek Siwiec powinien o tym pamiętać, jako prezydencki minister przy Aleksandrze Kwaśniewskim, który poprał agresję na Irak (bez mandatu ONZ, a nawet bez wypowiedzenia wojny i zgody Sejmu), okupację tego państwa oraz udział Polski w całej tzw. wojnie z terroryzmem. Wojnie, w której prawdziwość można obecnie wątpić. Paneliści słowem nie zająknęli się o pomocy materialnej płynącej dla islamistów z IS od salafickich satrapii z Półwyspu Arabskiego. Nikt nie zapytał, jak to możliwe, żeby „ochotnicy” z Europy i nie tylko, w ogóle byli w stanie dotrzeć na obszary kontrolowane przez IS. Czyżby władze tureckie nie przeciwdziałały takiej „turystyce”? A chętni do dołączenia do IS na pewno nie wjeżdżają do Syrii przez Izrael. Te same osoby, które krytykowały zaangażowanie Rosji na Ukrainie, nie widziały żadnego problemu w obaleniu prezydenta Janukowycza czy próbach obalenia prezydenta Asada. Jakiejkolwiek krzty refleksji nad doprowadzeniem do upadku Iraku i do śmieci ponad miliona jego mieszkańców też u panelistów nie było. W tym kontekście oskarżenia wobec Rosji o łamanie porządku międzynarodowego brzmiały niepoważnie. Kluczowe technologie Trzeci panel dotyczył zagadnienia technologii potrzebnych z punktu widzenia modernizacji technicznej Wojska Polskiego. Niejako w naturalny sposób stanowił komentarz do pierwszej sesji i raczej szkoda, że był od niej tak czasowo oddzielony. Gdyż większość panelistów z początku konferencji już ją opuściła. A byłoby ciekawie, gdyby zechcieli się do niektórych tez odnieść. Moderatorem trzeciego panelu był dr Mariusz Andrzejczak, który w swojej bogatej karierze naukowej i zawodowej pełnił m.in. funkcję wiceprezesa ds. technologii i rozwoju w spółce Bumar, a następnie w Polskim Holdingu Obronnym. Wśród pozostałych zaproszonych dyskutantów byli: I Zastępca Szefa SG WP gen. dyw. dr inż. Anatol Wojtan, prorektor ds. rozwoju WAT prof. dr hab. inż. Mariusz Figurski, prezes Polskiej Agencji Kosmicznej prof. dr hab. Marek Banaszkiewicz, wiceprzewodniczący Grupy Doradczej NATO ds. Przemysłu (NATO Industrial Advisory Group, NIAG) Martin Hill, były wiceszef ds. operacyjnych US Trzeci panel, od lewej: Mariusz Andrzejczak, Anatol Wojtan, Mariusz Figurski, Marek Banaszkiewicz [Fot. Marek Witecki, Zarząd Targów Warszawskich S.A.] Missile Defense Agency Albert Hemphill (obecnie jeden z dyrektorów Parsons Government Services, PGS), Szef I3TO płk Marek Malawski oraz dr hab. inż. Cezary Szczepański – profesor Politechniki Wrocławskiej i prezes CSZ Consulting, przez wiele lat zawodowo związany z polską zbrojeniówką (m.in. kierownicze stanowiska w Bumarze i PIT). I to właśnie kończące wystąpienie prof. Szczepańskiego było wisienką na torcie. Skracając pierwsze wystąpienia do ich samej esencji, można napisać, że gen Wojtan wskazywał na prymat czynników jakościowych nad ilościowymi w uzbrojeniu. Polska powinna budować swoje zdolności bojowe zgodnie z rolą, jaką chce wypełniać Jedną z omawianych podczas konferencji zdolności operacyjnych i dostępnych w tym zakresie technologii były rozpoznanie i łączność satelitarna. Wizualizacja wojskowego satelity komunikacyjnego Sicral 2 zbudowanego przez Thales Alenia Space i Telespazio [Fot. Thales Alenia Space] w NATO i UE. Powinno to być podstawą do określania wymaganych zdolności operacyjnych. Trzeba dążyć, aby to polska nauka i polski przemysł realizowały jak najwięcej programów operacyjnych w ramach modernizacji technicznej SZ RP. Profesor Figurski uzupełnił poprzednią wypowiedź o podkreślenie znaczenia przeprowadzania studium wykonalności projektów dla ustalenia relacji koszt-efekt. Podkreślił też, że rozwój zaawansowanych technologii obronnych będzie nakręcał rozwój całej gospodarki. Prezes PAK skupił się rzecz jasna na sobie bliskiej materii, jakim jest rozpoznanie satelitarne, postulując budowę polskiego satelity rozpoznawczego, zarówno do rozpoznania obrazowego (rozdzielczość obrazu rzędu 0,5÷0,7 m), jak i SAR. W ocenie prof. Banaszkiewicza w Polsce już potrafimy skonstruować 70% struktury takiego satelity. Inne programy, w które według prezesa PAK warto inwestować to polski system identyfikacji obiektów w kosmosie (polski odpowiednik Space Situational Awareness) oraz satelity łączności. W ocenie PAK możliwe są dwa scenariusze – narodowy program kosmiczny z udziałem MON albo jeszcze w tym roku ustalenie serii studiów wykonalności na poszczególne technologie kosmiczne. Ciekawe były wystąpienia obu gości zagranicznych. Martin Hill tłumaczył istotę funkcjonowania NIAG, przede wszystkim fakt, że jest on reprezentantem przemysłu (konkretnie Thalesa) odpowiedzialnym za kontakty ze strukturami Sojuszu. Gdyż NAIG to ciało przemysłowe, a nie polityczne. Chodzi o to, aby sprawnie funkcjonował mechanizm wymiany informacji między przemysłem a państwami członkowskimi. W ten sposób mogą być sporządzane wytyczne co do określonych koncepcji i kwestii finansowych. Przemysł informuje o swoich aktualnych możliwoARMIA • 5 (79) MAJ 2015 37 WYDARZENIA ściach technologicznych, co pomaga zaplanować prace B+R, jeżeli chodzi o nowe technologie, jak i o nowe technologie produkcji. Tylko stale trafnie określając własne kompetencje, można zachować przewagę w branży zbrojeniowej. Jednocześnie trzeba mieć świadomość, że wybierając określone ścieżki technologiczne, a rezygnując z innych, można bezpowrotnie utracić pewne zdolności, których późniejsze odtworzenie może okazać się nieopłacalne lub niemożliwe. Wiceprezes Hill zwrócił także uwagę na nowy trend w rozwoju technologii. Obecnie w wielu dziedzinach balans wyścigu technologicznego przesunął się z firm sektora obronnego do firm nowych technologii, jak np. spółki teleinformatyczne. Jest to znak naszych czasów. Podobnie jak współpraca ponadnarodowa, polegająca na wspólnym uzgadnianiu wymogów technicznych, wymianie informacji i konsolidacji przemysłów. W tym kontekście polityka Smart Defence czy Pooling & Sharing to właściwa droga. Wypowiadający się jako następny, Albert Hemphill poruszył przede wszystkim tematykę, jaką także zajmuje się PGS. Zauważył, że zakup systemu Patriot jest raczej początkiem drogi w budowaniu skutecznego systemu obrony powietrznej, niż jej zwieńczeniem. Kluczową rolę odgrywa architektura systemu, zwłaszcza systemy C4ISR czy zintegrowany system symulacyjny. Potrzebne jest także własne główne centrum operacji powietrznych, oparte na własnych rozwiązaniach pasujących do własnych potrzeb. Dostawca systemu obrony powietrznej powinien takowy system budować razem z Polską, a nie tylko dla Polski bez naszego udziału. W konsekwencji trzeba raczej mówić o połączonym Wśród technologii, na których I3TO skupił swoją uwagę, jest system manewrujących celów poddźwiękowych. Na zdjęciu odrzutowy cel powietrzny Jet-2 konstrukcji ITWL [Fot. ITWL] systemie systemów niż tylko jednym systemie obrony powietrznej. Sporą dawkę futurologii zaprezentował płk Malawski kierujący wspomnianym podczas pierwszej sesji I3TO. Nowy inspektorat funkcjonuje od roku. Celem jego działalności jest monitorowanie innowacyjnych technologii do późniejszego zastosowania, jak również inicjowanie programów badawczych. Obecnie I3TO skupił swoje wysiłki na kompozytach grafenowych, perowskitach (technologii ich przemysłowej produkcji, zastosowania np. w fotowoltaice), energii skierowanej (broń mikrofalowa, laserowa), polskim scalonym dwuzakresowym odbiorniku nawigacji satelitarnej Galileo-GPS, technologiach terahercowych oraz systemie manewrujących celów poddźwiękowych. W wystąpieniu płk. Malawskiego zabrakło chyba wyjaśnienia, co skłoniło MON do powołania tak wyspecjalizowanej instytucji jak I3TO, a także dlaczego w zakresie perspektywicznych technologii MON nie może najwyraźniej liczyć na satysfakcjo- Wadm. Zarychta podczas wystąpienia w trakcie ostatniej sesji konferencji. W tle siedzą gen. Samol i gen. Sowa [Fot. Marek Witecki, Zarząd Targów Warszawskich S.A.] 38 nującą współpracę z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego albo Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. To technologiczne marzenie senne zakończył prof. Szczepański, który sprowadził wszystkich na ziemię, dokonując krótkiej recenzji wybranych programów operacyjnych w kontekście obecnych możliwości polskiego przemysłu zbrojeniowego. I tak w przypadku programu obrony powietrznej – Tarczy Polski – potrzebna jest zdolność technologiczna w zakresie zintegrowanych systemów dowodzenia, możliwość co najmniej serwisowania pocisków rakietowych, kolejną kwestią jest dostęp do technologii systemów transmisji danych (np. Link-16) oraz rozwój technologii nowych stacji radiolokacyjnych, czyli włączenie się do prac B+R realizowanych z partnerem zagranicznym. Jest to warunek konieczny ze względu na brak dostępu i doświadczeń w projektowaniu i produkcji układów mikrofalowych dla anten aktywnych. Polski przemysł potrzebuje dostępu do takiej bazy elementowej. Jeżeli chodzi o projekty broni wysokoenergetycznej, to tutaj jedynym rozwiązaniem jest udział w programach międzynarodowych z przyczyn finansowych i technologicznych. Do nowych sieciocentrycznych systemów dowodzenia potrzebne są nowe systemy łączności o zdecydowanie większej przepustowości transmisji danych, a będzie to technologia potrzebna w każdym programie – od Tytana, poprzez nowe pojazdy lądowe, poprzez bezzałogowce, po nowe okręty. W przypadku nowej modułowej platformy gąsienicowej (Borsuk/Gepard) brakuje nam technologicznych zdolności w zakresie napędu, systemów uzbrojenia głównego (np. produkcja samych luf, a ppk odpalane przez przewód lufy to technologia zupełnie dla nas nieosiągalna), aktywnych systemów obrony, nowoczesnych materiałów (nie chodzi bynajmniej o wysublimowane technologie grafenowe, ale o tradycyjne blachy ze stali pancernej), czyli wszystkiego. W przypadwww.armia24.pl Adam M. Maciejewski Nowoczesne technologie dla bezpieczeństwa kraju i jego granic WYDARZENIA ku platform bezzałogowych największym problemem będzie gotowy system, przede wszystkim sensory (matryce najnowszej generacji do termowizorów) i układy transmisji danych. Te rozwiązania wymagają sporych prac B+R, a więc i finansowania. Podobnie jak alternatywne źródła zasilania dla bezzałogowców powietrznych, lądowych i pływających, np. ogniwa paliwowe. Kolejną technologią jest zdolność bezzałogowców do operowania w tzw. rojach, w tym mieszanych (np. powietrzno-morskich) w trybie autonomicznym (nawigacja, transmisja danych). W przypadku nowych okrętów nawodnych i podwodnych powinniśmy szukać możliwości udziału i współpracy w zakresie wyposażenia pokładowego, celem powinien być taki zakres polonizacji, aby te jednostki można było obsługiwać w Polsce, a nie odsyłać je za granicę. W przypadku licencyjnej budowy okrętów podwodnych, będzie konieczny transfer technologii stoczniowych. Między Newport a Warszawą Panel dyskusyjny zamykający konferencję dotyczył rezultatów pierwszego roku najnowszej polityki NATO wobec obecnych wyzwań. Dyskusję poprowadził gen. bryg. rez. dr inż. Adam Sowa (w latach 2008–2012 zastępca dyrektora wykonawczego Europejskiej Agencji Obrony – EDA). Swoje wystąpienia zaprezentowali i głos zabierali gen. broni Bogusław Samol, dowódca Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego (Multinational Corps Northeast, MNC NE), wadm. dr Stanisław Zarychta, Dowódca Centrum Operacji Morskich – Komponentu Morskiego (COM-KM) oraz gen. Pacek. Generał Samol przedstawił specyfikę dowodzonego przez niego korpusu, sformowanego 15 lat temu razem z Danią i Niemcami. Była to pierwsza (sztab w Szczecinie) struktura wojskowa NATO, która powstała w byłym państwie członkowskim Układu War- Wadm. Zarychta pozytywnie ocenił polski udział w sojuszniczych ćwiczeniach. Na zdjęciu wadm. Zarychta razem z oficerami COM-DKM podczas ćwiczeń Trident Jewel 2015 [Fot. COM-DKM] szawskiego. I w zasadzie pozostała jedyną. Obecnie w MNC NE zaangażowanych jest 14 państw, także Szwecja, w tym pięć wcześniej niezaangażowanych, m.in. Francja, Turcja, Wielka Brytania. MNC NE został uwzględniony w ramach ustaleń z ostatniego szczytu NATO w Newport (NATO Readiness Action Plan) i będąc najpotężniejszą strukturą na tym kierunku na szczeblu korpusu, realizuje założenie regionalizacji działań w ramach NATO. MNC NE swój pełny potencjał osiągnie w czerwcu 2016 r. Wiceadmirał Zarychta przedstawił pokrótce zadania COM-DKM, czyli przede wszystkim operacyjno-taktyczne wykorzystanie sił na Bałtyku. Choć COM-DKM angażuje się też w prace studyjne nad nowymi okrętami dla MW RP. W ramach zadań realizowanych przez COM-DKM jest też wzmocnienie współdziałania na morzu z jednostkami Straży Granicznej, reprezentacja bandery oraz wypełnianie tzw. obecności na morzu, czyli inaczej demonstracja siły. Wiceadmirał Zarychta nie ukrywał, że MW RP niecierpliwie czeka na nowe okręty. Okazją do zbierania Jednym z regionalnych zmartwień NATO jest rosyjska Flota Bałtycka, w tym jej okręty podwodne (na zdjęciu obie jednostki pr. 877 Pałtus). Parę miesięcy temu Szwedzi szukali rzekomo takiego okrętu nieopodal Sztokholmu (znaleźli tylko wyżłobienie w piachu na dnie), a ostatnio taki okręt idący w wynurzeniu na wodach międzynarodowych wprawił w panikę wszystkich Łotyszy [Fot. RK WS RF „Zwiezda”] 40 cennych doświadczeń są ćwiczenia sojusznicze. Wiceadmirał Zarychta powiedział, że jest zadowolony z polskich wyników w sojuszniczych manewrach Steadfast Jazz 2013 (ARMIA 11/2013) oraz Trident Jewel 2015, w którym uczestniczyło 20 oficerów z COM-DKM. W opinii wadm. Zarychty choć nie były to działania na ocenę bardzo dobrą, to udowodniły, że potrafimy wywiązać się z postawionych zadań. Następnie wadm. Zarychta przedstawił analizę sytuacji militarnej na Bałtyku. Lata 90. przyniosły redukcję wielkości marynarek państw nadbałtyckich, zmieniła się też sytuacja geopolityczna. Choć rosyjska Flota Bałtycka także podlegała redukcjom, to Rosja w ostatecznym rozrachunku pozostała z najsilniejszym potencjałem w regionie. Bałtyk nie jest najważniejszym akwenem z punktu widzenia NATO, ale ruch na nim wynosi 70 tys. jednostek pływających rocznie. Dlatego podejmowane są różne regionalne inicjatywy, jak np. Sea Surveillance Cooperation Baltic Sea (SUCBAS), której celem jest monitorowanie wszystkich jednostek z niebezpiecznymi ładunkami na Bałtyku. Rosja nie skorzystała z zaproszenia do SUCBAS i jako jedyny kraj regionu nie jest członkiem tej inicjatywy. Niewątpliwym faktem jest rosnąca aktywność Floty Bałtyckiej, choć nie przybiera to tak dramatycznej formy, jak sugerują sensacyjne doniesienia medialne. Rosja wykorzystuje własne poligony morskie, w tym ten koło Bałtijska do prowadzenia ćwiczeń, m.in. strzelań rakietowych, jak to miało miejsce w przypadku testowych odpaleń pocisków manewrujących rodziny Club/Kalibr z okrętów podwodnych. Rosyjska aktywność jest po części demonstracją siły, gdyż czasami nie jest wpisana w zaplanowaną działalność szkoleniową. Wiceadmirał Zarychta zakończył swoje wystąpienie konkluzją, że MW RP nie ma ambicji być potężną flotą, ale tak wyposawww.armia24.pl Adam M. Maciejewski Nowoczesne technologie dla bezpieczeństwa kraju i jego granic żoną w nowe okręty, by móc uczestniczyć w sojuszniczych działaniach. „Chcemy być na szachownicy” – jak to ujął wadm. Zarychta. Generał Sowa dodał, że transport morski pozostaje najtańszym środkiem transportu, więc Bałtyk to takie okno na świat, a do tego dochodzi kwestia budowanego gazoportu w Świnoujściu. Na końcu głos zabrał gen. Pacek, który a priori zaznaczył, że teraz wypowiada się jako osoba prywatna. Odpowiadał w ten sposób na pytanie gen. Sowy o własną ocenę szczytu w Newport. I tak tworzenie tzw. szpicy NATO przebiega w dobrym tempie, choć przydałaby się większa stała obecność sił NATO we wschodnich państwach członkowskich Sojuszu (co zarazem stanowiłoby złamanie porozumień NATO z Rosją), w tym stworzenie w Polsce magazynów sprzętu przeznaczonego dla ewentualnie przerzucanych sił. Dobrym sygnałem są zmiany zachodzące w MNC NE. Jednak są też symptomy niepokojące. Wśród nich gen. Pacek widzi brak realizacji części postanowień z Newport. Nie ma w NATO wydatków na obronę na zadawalającym poziomie. Zaledwie cztery państwa Sojuszu spełniają wymóg 2% PKB. I nie wszystkie rządy zbrojenia traktują priorytetowo. Tymczasem Rosja zwiększa swój budżet obronny. Tutaj konieczny jest komentarz. Tego typu argument – o rosnącym procentowo budżecie obronnym Federacji Rosyjskiej bez podawania, jaki poziom finansowania należy uznać za bazowy (niezbędny minimalny) – jest demagogiczny. Przez okres Jelcynowskiej smuty Rosja nie finansowała należycie sił zbrojnych nawet na elementarnym poziomie, więc po dekadzie zapaści, raczej próbuje złapać równowagę i nadrobić zaległości, co wiąże się np. z konieczną wymianą generacyjną sprzętu, niż nakręca spiralę zbrojeń. Inne zgryzoty gen. Packa to rozmieszczenie przez Rosję broni jądrowej na Krymie – rzekome, bo nie ma na to dowodów, poza obecnością nosicieli takiej broni. Kolejną jest sojusz rosyjsko-chiński. A także zjednoczenie społeczeństwa rosyjskiego oraz rosyjska doktryna zakładająca możliwą interwencję w sąsiednim kraju w przypadku destabilizacji jego sytuacji wewnętrznej. Jednak gen. Pacek jakoś nie dodał, że to nie Rosja destabilizuje sąsiadujące z nią państwa. Tak zwane „kolorowe rewolucje” od Kijowa po Hongkong sponsorują Stany Zjednoczone. Kolejne wątpliwości gen. Packa budziły relacje między UE a NATO oraz, czy obie te organizacje są gotowe na scenariusz podobny do ukraińskiego (czyli w zasadzie jaki, chciałoby się zapytać?) na Litwie, Łotwie i Estonii. Jedyną międzynarodową jednostką NATO na terenie dawnego Układu Warszawskiego jest MNC NE dowodzony przez gen. Samola. Na zdjęciu ćwiczenia Saber Strike 13 [Fot. MNC NE/SSGT Halec/POL A] Generał Sowa dodał, że proces decyzyjny w NATO nie jest dostosowany do wyzwań tzw. wojny hybrydowej, brakuje strategii niskokonsensusowych. Generał Samol dodał, że żadna wojna w historii nie była prowadzona tymi samymi metodami. Aby zwyciężyć, wojskowi muszą ściśle współpracować z politykami, bo przebieg konfliktu zależy od decyzji polityków. W planowaniu strategii wojskowej trzeba brać pod uwagę wszystkie czynniki życia społecznego, politycznego, gospodarczego, kulturalnego itd. (gen. Sowa rzucił w podobnym kontekście zgrabny bon mot – „konflikty hybrydowe rozwiązywać hybrydowymi metodami”). Nie wolno skupiać się tylko na technologii, zapominając o sztuce operacyjnej. Przykładem jest konflikt w Afganistanie, z którego „wracamy na tarczy”. To chyba pierwsza tak szczera ocena tej wojny ze strony wysokiego dowódcy wojskowego. Dużo koncepcji, mało technologii Takim hasłem można podsumować całą konferencję. Momentami niezwykle ciekawa, często obfitująca w trafne wnioski i spostrzeżenia, jednak żadna z dyskusji nie skupiła się na konkretnych rozwiązaniach technicznych, w tym dostępnych lub potencjalnie dostępnych modelach uzbrojenia. Ograniczono się do wskazywania potrzebnych kategorii sprzętu lub systemów. Trafnie ujął to w swoim podsumowaniu konferencji gen. Sowa, gdy powiedział, że celem modernizacji technicznej SZ RP powinno być rozbudowanie zdolności operacyjnych wojska oraz budowa zdolności Polskiego Przemysłu Obronnego, gdyż są to „dwa filary bezpieczeństwa narodowego”. Generał Sowa konkludował, że modernizacja i jej programy operacyjne to kompromis pomiędzy dostarczeniem najnowocześniejszego i najtańszego uzbrojenia wojsku, rozwojem polskiego przemysłu i polskiej myśli naukowo-technicznej w kluczowych technologiach, budową niezależności w obsłudze i eksploatacji nowego sprzętu i zarazem uzyskania optymalnych zdolności operacyjnych wraz z budową potencjału odstraszania sił zbrojnych. Jak widzimy, są to często postulaty wzajemnie sprzeczne i bardzo trudne do realizacji, nawet gdyby władza w Polsce rzeczywiście dbała o interes narodowy. Niestety obecna polityka zakupowa MON jest tego zaprzeczeniem. Generał Sowa na zakończenie postulował powołanie w Polsce odpowiednika EDA, nawet nie chodzi o kolejną instytucję, co model działania, w którym w ramach grup projektowych współpracują ze sobą specjaliści ze strony wojska, przemysłu, nauki oraz menadżerowie od rynku uzbrojenia. Konferencja była ciekawą płaszczyzną wymiany poglądów dotyczących kierunków polskiej polityki zbrojeniowej, a tym zakupowej. Trochę zabrakło dyskusji nad celowością konkretnych programów lub sposobu ich realizacji. Choć wiadomo, że ewentualna zmiana profilu konferencji musi mieć poparcie ze strony panelistów oraz mieścić się w przewidzianym wymiarze czasowym. n Adam M. Maciejewski Publicystyka dotycząca głównie uzbrojenia wojsk lądowych oraz przemysłu obronnego. Zainteresowania obejmują też rolę czynnika militarnego w stosunkach międzynarodowych i teorii komunikowania masowego. ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 41 przemysł oferta Airbus Helicopters Co daje wybór Caracala przez MON? 27 kwietnia w Warszawie, w tydzień po ogłoszeniu decyzji MON o wyborze śmigłowców H225M Caracal, swoją konferencję prasową zorganizował Airbus Helicopters. W jej trakcie wszystkie szczegóły oferty przedstawił przybyłym prezes firmy Guillaume Faury. Dotyczyły one zarówno zalet płynących z zakupu Caracala, jak i szerszych planów odnośnie przyszłej obecności Airbus Helicopters w Polsce. Adam M. Maciejewski P rezes Faury rozpoczął od hasła, że w Airbus Helicopters mówimy, co robimy, a następnie robimy to, co zapowiedzieliśmy. Po czym przestawił historię Airbus Helicopters w pigułce. Szkoda, że nie było nikogo z kierownictwa MON albo rządu (poza łódzkim baronem PO Cezarym Grabarczykiem – wtedy jeszcze ministrem 42 sprawiedliwości), wówczas mogliby zrozumieć, że Airbus Defence and Space to inna firma niż Airbus Helicopters, choć ta sama grupa przemysłowa. I tak prezes Faury przy okazji sprostował nieprawdziwe informacje płynące z MON, tłumacząc, że Airbus Helicopters to nowa nazwa, jaką od 2014 r. nosi dawny Eurocopter. Firma powstała w 1992 r. z połączenia śmigłowcowego oddziału francuskiej Aérospatiale i niemieckiego MBB (Messerschmitt-Bölkow-Blohm). Tak na marginesie można tutaj dodać, że śmigłowcowy oddział MBB był wówczas częścią niemieckiego DASA (Daimler-Benz Aerospace AG), które w 2000 r. połączyło się z hiszpańską spółką CASA i francuskim Aérospatiale-Matra (producent pocisków rakietowych, dziś część MBDA), tworząc EADS, który w 2014 r. stał się Airbus Group. W jej skład wchodzi Airbus Defence and Space powstały z połączenia spółek Airbus Military, Astrium i Cassidian. Airbus Militawww.armia24.pl Startuje H-36, jak w Brazylijskich Siłach Powietrznych oznaczony jest Caracal. Jak widać, H-36 nie ma ani nowoczesnego systemu samoobrony, ani nowoczesnych systemów obserwacyjnych – jest jedynie punkt mocowania dla głowicy optoelektronicznej. Zapewne tak będzie wyglądać większość polskich Caracali [Fot. Sgt Rezendel/ Força Aérea Brasileira] ry to działający w latach 2009–2014 oddział EADS, produkujący wojskowe samoloty transportowe. I to właśnie ten podmiot kupił zakłady PZL Warszawa-Okęcie, po prywatyzacji EADS PZL „Warszawa-Okęcie”, część Airbus Military. Śledząc powyższe losy formowania się zachodnioeuropejskiego przemysłu lotniczego, widać jak na dłoni, że urzędnicy MON i politycy PO, gdy stawiają znak równości między Airbus Helicopters i Airbus Defence and Space, to albo nie wiedzą, co mówią, albo po prostu celowo wprowadzają opinię publiczną w błąd. Suma summarum, dotąd (stan na rok 2015 i nie zmieni się to przez co najmniej najbliższe dwa lata) Airbus Helicopters, dawny Eurocopter, nie ma w Polsce zakładu produkującego cokolwiek, co potwierdził sam prezes Faury. Dodajmy dla porządku, że prezes spółki, której częścią jest PZL Warszawa-Okęcie nazywa się Bernhard Gerwert. Po tym wprowadzeniu dotyczącym przeszło- ści przejdźmy do przyszłości, jaką planuje w Polsce Airbus Helicopters. Polska piątym filarem Airbusa? Przynajmniej tak to widzi prezes Faury. Użył sformułowania o piątym filarze (nie mylić z kolumną), gdy mówił o rozszerzaniu wizji europejskiego przemysłu aeronautycznego o Polskę. Prezes Faury wspomniał o pierwszym kontrakcie na cywilne śmigłowce dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, a teraz rozpoczyna się okres współpracy na niwie wojskowej. W tym kontekście prezes Airbus Helicopters po raz kolejny wyjaśnił kwestię właścicielską PZL Warszawa-Okęcie, kiedy nazwał ten zakład częścią Airbus Defence and Space – producenta samolotów. Natomiast wraz z Caracalem wchodzi do Polski kolejna składowa Grupy Airbus, czyli producent śmigłowców. Dodał, że cała Grupa Airbus chciałaby zwiększać swoją obecność w Polsce, ale wielkość przyszłej produkcji zależy od wielkości przyszłych zamówień, polskich i eksportowych. Jak to ujął prezes Faury, będzie czuł satysfakcję, gdy Polska w pełni stanie się częścią Grupy Airbus, przynajmniej ta część naszego kraju, która będzie zaangażowana w łańcuch produkcyjny Airbus Helicopters. Zobaczmy więc, o których miejscach mowa i w jakim zakresie. Łódź, Dęblin i…? Część wypowiedzi prezesa Faury’ego zawierała w sobie pewną dawkę ogólności, jak zapowiedź stworzenia pełnego „ekosystemu” wspierającego eksploatację i biorącego udział w pewnych obszarach projektowania i produkcji. Mniej więcej, jak to ma miejsce we Francji, RFN, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii (fabryki śmigłowców Airbus Helicopters zlokalizowane są tylko we Francji i RFN, odpowiednio w Marignane i w Donauwörth). Ma to wiązać się ze stworzeniem wysoce wartościowych miejsc pracy. Polska będzie państwem w pełni uczestniczącym w cyklu eksploatacyjnego życia wyrobu. Zaczynając od Łodzi, w mieście tym (w oparciu o zakłady WZL-1) powstanie linia montażu końcowego śmigłowców H225M. Co ciekawe, terminarz wymagany przez MON wymaga według prezesa Faury’ego przyspieszenia prac nad uruchomieniem linii montażowej. Z tego też powodu pierwsza partia śmigłowców H225M zostanie dostarczona z Marignane. Ponieważ warunki stawiane przez MON (szybki czas dostaw i jednocześnie stworzenie bazy produkcyjnej) są według prezesa Faury’ego wzajemnie sprzeczne, dlatego tylko ostatnie zamówione maszyny zostaną Zakłady WZL-1 w Łodzi obecnie. Minie parę lat, zanim zmienią się w montownię H225M [Fot. WZL-1] ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 43 przemysł dostarczone z montowni w Łodzi. A Airbus Helicopters zmontuje później w Łodzi liczbę śmigłowców co najmniej równą tej zamówionej przez MON. Następnie w Łodzi będą montowane kolejne Caracale na potrzeby zamówień eksportowych. Tutaj pojawia się zawsze aktualne pytanie w tego typu deklaracjach – jak oszacować wielkość przyszłych zamówień, poza już znanym portfolio zamówień eksportowych. A H225M nie jest tanim śmigłowcem, więc popyt na taką maszynę jest ograniczony. Zresztą do kwestii ceny jeszcze wrócimy. MON oczekuje pierwszych śmigłowców w 2017 r. – stąd wspomniany import. Natomiast linia montażu końcowego powstanie w przeciągu dwóch lat od podpisania kontraktu, więc w 2018 r. ma zostać dostarczony pierwszy w pełni zmontowany w Łodzi śmigłowiec. Umożliwi to bardzo duże doświadczenie, jakie ma Airbus Helicopters w przypadku Caracala, gdyż analogiczną koncepcję wdrożono w Brazylii. W Polsce ma być szybciej, bo wykorzysta się tamte doświadczenia. Linia montażu końcowego powstanie wspólnie z WZL-1, gdyż nie będzie to zakład należący do Airbus Helicopters, tylko spółka joint-venture zawiązana z państwowym WZL-1. Pracę z tytułu montażu H225M w Łodzi uzyska trzysta osób (można tę wartość skonfrontować z szacunkami podawanymi przez kierownictwo MON). Część łódzkiej załogi pojedzie na szkolenie do Marignane i weźmie tam udział w produkcji części śmigłowców. Następnie ci inżynierowie i robotnicy wrócą do Łodzi by uczestniczyć w montażu reszty maszyn w WZL-1. Prócz montażu końcowego, łódzkie zakłady będą zaangażowane w podtrzymanie eksploatacji polskich Caracali, głównie w zakresie obsługi technicznej. W dalszej perspektywie, intencją Airbus Helicopters jest, by linia montażowa funkcjonowała dalej, docelowo by mogła montować też inne „wyroby”, gdy nabierze odpowiedniego doświadczenia produkcyjnego. Jeżeli chodzi o filię zakładów WZL-1 w Dęblinie, to prezes Faury powiedział jedynie, że Turbomeca umieści w tych zakładach linię montażu końcowego silników Makila 2A1. Powyższe kwestie wynikają z zobowiązań offsetowych związanych z przetargiem, natomiast Airbus Helicopters zapowiada też inne inwestycje w Polsce, które nie wynikają z wymagań MON i mają być dowodem dobrych intencji i zaangażowania Airbus Helicopters. Pierwszą z takich inicjatyw jest biuro konstrukcyjne spółki, otworzone w tym roku 44 Linia montażowa Caracali w brazylijskich zakładach Helibras, coś podobnego powstanie w WZL-1 [Fot. Airbus Helicopters/Stephane Chery] w Łodzi (ARMIA 4/2015), które da zatrudnienie setce polskich inżynierów. Kolejne przedsięwzięcie Airbus Helicopters jest już poważniejsze i zakłada wybudowanie w Polsce fabryki produkującej części dynamiczne: przekładnie, układy sterowania, wirniki (względnie ich części jak głowica, wał napędowy). Twa wybór miejsca, gdzie mogłaby powstać ta fabryka. Wówczas decyzji jeszcze nie było. Łódź jest jedną z możliwości, ale nie jedyną. Kolejnym rozpatrywanym miastem jest Radom. Sytuację w przypadku Radomia prezes Faury określił jako rozwojową (można się domyślać, że premier Kopacz bardzo na Radomiu zależy). Przyszła fabryka będzie produkować na potrzeby nowych zamówień oraz jako źródło części zamiennych do wcześniej wyprodukowanych śmigłowców. Wytwarzane podzespoły nie będą przeznaczone jedynie dla H225M, ale dla różnych modeli wojskowych i cywilnych. Będą to części przeznaczone na eksport. Co dokładnie i w jakiej liczbie będzie produkowane, zależy od technologii, jaką będzie zakład dysponował. Produkcja ma nie być podporządkowana pod z góry ustalone modele śmigłowców. Fabryka ta ma na siebie zarabiać, czyli być typowo komercyjnym przedsięwzięciem. Tak samo zresztą jak wspominane biuro projektowe. Druga fabryka ma być uruchomiona w najkrótszym możliwym terminie. Prezes Faury nakreślił przykładowy harmonogram – budowa fabryki trwa przeważnie rok, jej wyposażenie zabierze 6–12 miesięcy, a produkcja ruszy w 2–3 lata od rozpoczęcia budowy. Czas zweryfikuje te deklaracje. Tym bardziej, że prezes Faury powiedział też, że nie ma na razie żadnej daty zobowiązującej, choć zapotrzebowanie na taki zakład ze strony Airbus Helicopters jest. Miejsca pracy i finanse Prezes Faury uchylił się od podawania jakichkolwiek, nawet szacunkowych wartości powyższych inwestycji, mówiąc, że jest to niezgodne z polityką Grupy Airbus. Kończąc ten wątek, należy jeszcze powiedzieć, ile miejsc pracy powstanie dzięki wyborze Caracala przez MON. Wspominane już 300 miejsc pracy w WZL-1 i 100 w łódzkim biurze wpisuje się w liczbę 1250 miejsc pracy, które powstaną bezpośrednio w związku z działalnością Airbus Helicopters w Polsce. W ocenie prezesa Faury’ego, realizacja powyższych zobowiązań stworzy jeszcze kolejne 2000 miejsc pracy w Polsce, choć metodologia takiego wyliczenia, ani dokładana definicja pośredniego miejsca pracy (w tym kontekście wspomniano np. o współpracy Airbus Helicopters z polskimi uczelniami) nie została podana. Te 1250 miejsc pracy ma powstać do 2020 r. Jak sytuacja będzie wyglądała z upływem lat, nie wiadomo. Prezes Faury wielokrotnie podkreślał, że wejście Airbus Helicopters do Polski to wieloletnie zobowiązanie, jakie biorą na siebie. Ich zaangażowanie w Polsce nie skończy się wraz z realizacją kontraktu, tylko będzie trwać dalej, a liczba miejsc pracy w długiej perspektywie zależy www.armia24.pl Adam M. Maciejewski Co daje wybór Caracala przez MON? INSTYTUT TECHNICZNY WOJSK LOTNICZYCH ul. Księcia Bolesława 6, 01-494 Warszawa, skr. poczt. 96 tel.: 261 851 300; tel./faks: 261 851 313 www.itwl.pl e-mail: [email protected] przemysł od wielkości zamówień na wyroby Airbus Helicopters. Jak już zostało wspomniane, prezes Faury odmówił dyskusji o pieniądzach. Ograniczył się do stwierdzenia, że wartość inwestycji w Polsce będzie adekwatna do zgłoszonych oczekiwań. Odmówił też skomentowania wartości zakupu 50 H225M, w tym kwoty 13 mld PLN, którą wymienił minister Mroczek. Francuskie media szacują wartość kontraktu na ok. 2,5 mld EUR, czyli nieco ponad 10 mld PLN. Przekłada się to na cenę średnią 50 mln EUR za egzemplarz, trzy razy więcej niż cena fabrycznie nowego Mi-17W-5, by widzieć to w jakimś neutralnym kontekście. Choć na konferencji prasowej nie było o tym mowy, to warto odnieść się do wątku rzekomych 3% udziałów w Airbus Group, jakie miał rzekomo objąć Skarb Państwa. Takowa oferta miała wyjść ze strony władz francuskich. Jednak jeszcze tego samego dnia można było uzyskać oficjalne dementi francuskich władz. Jest to plotka zrodzona w Polsce. Nigdy nie było takiej oferty. Pytania rodzą się przy analizie struktury akcjonariatu Airbus Group, w której akcje własne to 0,1%, 74% podlega wolnemu obrotowi wśród inwestorów indywidualnych, a pozostałe prawie 26% należy do francuskiego skarbu państwa (10,9%), niemieckich inwestorów publicznych (10,9%) i hiszpańskiego skarbu państwa (4,1%). Gdyby Polska miała otrzymać 3% (od kogo i w jakim trybie?), to pozostali udziałowcy publiczni musieliby dostosować swój poziom zaangażowania w akcje i nie wiadomo, co Polsce miałoby dać te 3% udziałów, bo raczej nie realny wpływ na funkcjonowanie Airbusa. Dywidenda też raczej nie kusi (1,2 EUR za akcję za ubiegły rok). H225M i NH90 w tle. W przypadku zastępowania śmigłowców rodziny Mi-17 zachodnią dużą maszyną, bardziej zasadne byłoby rozpatrzenie zakupu albo właśnie NH90, albo AW101 [Fot. J-J Chatard/Dicod] zadaniowych przeznaczonych dla wariantu morskiego. Poruszony też został temat programu Kruk. Airbus Helicopters traktuje oba przetargi za oddzielne postępowania. Jednak zaletą jest synergia potencjałów obu konstrukcji, zatem wybór śmigłowca Tiger z punktu widzenia Airbus Helicopters wydaje się logicznym posunięciem po uprzednim wyborze Caracala. Tiger i Caracal są względem siebie interoperacyjne, wzajemnie potęgują własne możliwości bojowe oraz wykorzystują analogiczne oprzyrządowanie Pytania na przyszłość Caracal – śmigłowiec i jego wersje Prezes Faury poświęcił też trochę czasu na udzielenie pewnych informacji dotyczących wersji Caracala dla Wojska Polskiego. Oczywiście prezes Airbus Helicopters, jako były inżynier prób w locie oraz główny inżynier w programie rozwoju tego śmigłowca, zapewnił, że Caracal to najlepsza konstrukcja w swojej klasie. EC725/H225M od początku powstawał jako maszyna dla sił specjalnych i we współpracy z nimi. Wynikiem takiej ścieżki rozwojowej jest stopień dostępności wymaganych przez MON wersji. Wersja CSAR (i SAR) jest już eksploatowana, tak samo jak standardowa wersja transportowa. Problemem jest wielozadaniowa pokładowa wersja morska Caracala, która dopiero jest opracowywana wedle słów prezesa Faury’ego. Na razie istnieje latająca platforma testowa na bazie H225M dla różnych systemów 46 i procedury od jednego producenta. Możliwości, jakie daje jednoczesne użycie obu tych śmigłowców, dowiodły działania m.in. w Afganistanie czy Mali. Wątek techniczny zakończyła uwaga dotycząca przewidywalnej przyszłości H225M. W opinii prezesa Faury’ego przed H225M są 2–3 dekady komercyjnej kariery. Biorąc pod uwagę dojrzałość rozwiązań konstrukcyjnych H225M, to żadne nowe rozwiązania – kolejnego pokolenia – na pewno nie będą dostępne wcześniej niż przed końcem kolejnej dekady. Zarazem intencją Airbus Helicopters jest to, by Polska dołączyła do rozwiązań, które będą oferowane w ramach następnej generacji, ale trudno teraz mówić o jakiś konkretach. Podczas konferencji nie było w ogóle mowy o współpracy z innymi polskimi spółkami i podmiotami branży obronnej, jak np. ZM Tarnów, Mesko czy ITWL. Nie mówiono nic o wyposażeniu i awionice poszczególnych wersji, a MON w tej kwestii milczy. Teraz chyba trzeba czekać przede wszystkim na podpisanie kontraktu i dalszy rozwój wypadków. Weryfikacja realizacji wszystkich punktów oferty będzie możliwa za parę lat. Podobnie jak całościowy bilans wyboru H225M. Pokładowy km FN MAG francuskiego Caracala. H225M na testach w Polsce mają zagraniczne uzbrojenie. Polski przemysł może dostarczyć broń strzelecką i npr-y, zobaczymy co na to MON [Fot. A.Jeuland/Armée de l’air] n Adam M. Maciejewski Publicystyka dotycząca głównie uzbrojenia wojsk lądowych oraz przemysłu obronnego. Zainteresowania obejmują też rolę czynnika militarnego w stosunkach międzynarodowych i teorii komunikowania masowego. www.armia24.pl na lądzie wyposażenie indywidualne Szyny Picantinny są idealne do montażu kolimatorów i latarek [Fot. CAA Tactical] najstarszego modelu AK do współczesnych realiów można realizować za pomocą modyfikacji. To rozwiązanie wiele tańsze od zakupu nowych egzemplarzy broni, a przy tym pozwalające konkurować starszym „kałasznikowom” ze swoimi najnowszymi następcami, a nawet odpowiednikami innych współczesnych producentów. Precyzyjnie do celu Drugie życie Automatu Kałasznikowa Modyfikacje broni mają szereg zalet – ekonomicznych i użytkowych. Te dedykowane karabinkom AK sprawiają też, że konstrukcja Michaiła Kałasznikowa stale nadąża za współczesnym polem walki. Czynią z niej jedno z najskuteczniejszych narzędzi w rękach żołnierza. Z daniem wielu strzelców karabinek AK i wszelkie jego odmiany to ponadczasowa broń, ceniona za niezawodność, prostotę budowy, łatwość naprawy, odporność na trudne warunki pogodowe oraz sprawdzenie w boju na całym świecie. Ciągły rozwój technologii wojskowej wymaga jednak, by licząca sobie 66 lat konstrukcja nadążała za aktualnymi warunkami pola walki. – Na przykładzie polskiej armii widać, że choć w większości wyparty przez kbs Beryl 5,56 mm, Automat Kałasznikowa wciąż jest chętnie używany. Występuje w różnych wersjach, jednak nawet poczciwe AK można spotkać na wyposażeniu naszych jednostek szkoleniowych lub ściany wschodniej – mówi Andrzej Wojtusik, specjalista ds. wyposażenia służb mundurowych w firmie Mactronic, będącej producentem sprzętu oświetleniowego na potrzeby wojska. Dostosowanie nawet 48 AKM zmodyfikowany na potrzeby ćwiczeń [Fot. CAA Tactical] Upgrade’y, czyli zestawy części i akcesoriów, pozwalają przede wszystkim zmieniać funkcjonalność broni oraz dostosowywać ją do indywidualnych potrzeb. W przypadku karabinków AK ma to sporo zalet. Nieskomplikowana konstrukcja lepiej sprawdza się w określonych typach zadań, dostosuje się do konkretnych warunków czy sposobu funkcjonowania żołnierza w drużynie. – Zakres modyfikacji jest bardzo szeroki. Jedne zwiększają celność, inne pozwalają montować na broni dodatkową optykę, szybciej przeładowywać broń, a kolejne czynią AK bardziej wygodnym karabinkiem – wymienia Andrzej Wojtusik. Najpopularniejszymi akcesoriami są systemy szyn Picantinny. Zwykle instalowane na pokrywie komory zamkowej, łożu lub rurze gazowej, umożliwiają montaż różnorakich dodatków, jak np. dwójnogów, uchwytów pionowych i rozbudowanych systemów optycznych. – Kolimatory, lunety, to urządzenia, z którymi karabinki AK stają się solidnym wsparciem dla strzelców wyborowych i nie tylko. W kwestii celności szyny takie jak CAA Tactical wyróżniają się gwarancją utrzymania pozycji zerowej nawet w najtrudniejszych warunkach oraz w przypadku rozkładania lub składania korpusu broni – tłumaczy Andrzej Wojtusik. Precyzję „kałasznikowa” zwiększają też specjalnie zaprojektowane chwyty przednie, które są dodatkowo wyposażone w wysuwane, obrotowe podpórki. Cenione przez strzelców przede wszystkim za stabilność, usprawnione celowanie do ruchomych celów i, co najważniejsze, redukcję wpływu oddechu na dokładność strzału. – Można spotkać się z opiniami, że karabinki AK cechuje słabe skupienie. Uważam, że to przede wszystkim kwestia umiejętności samych strzelców, ale mówiąc o modyfikacjach, nie mogę pominąć ich wkładu w poprawę tego parametru – mówi Andrzej Wojtusik. – Już zastosowanie niskoprofilowych mocowań do celowników laserowych, może zmniejszyć skupienie do pola pudełka zapałek. Ergonomia i udogodnienia Czy karabinki serii AK można z kolei określić jako wygodne? Z pewnością prostota www.armia24.pl AKM i AKMS po modyfikacji [Fot. CAA Tactical] Pełna modyfikacja i pustynne maskowanie [Fot. CAA Tactical] konstrukcji egzemplarzy w wersji podstawowej przeczy takiemu twierdzeniu. Dlatego poprawa ergonomii chwytu stała się kolejnym obiektem zainteresowania projektantów. W efekcie rynek modyfikacji oferuje bogaty przekrój chwytów pistoletowych, przednich, kolb i podpórek na policzek. Elementy wymienione jako pierwsze, szczególnie ciekawie przedstawiają się w wersji z wymienną okładziną. Dzięki temu użytkownik ma możliwość dopasowania chwytu do rozmiaru dłoni. W ten sposób maksymalnie zwiększa nie tylko własny komfort, ale też kontrolę nad bronią podczas akcji. Równie interesująco wyglądają przednie chwyty składane w pięciu pozycjach, a nawet takie z uchwytem na latarkę taktyczną. – Ten wariant umożliwia montaż oświetlenia bezpośrednio pod lufą. Włącznik urządzenia znajduje się blisko palca, sam sprzęt nie wy- AKM z zestawem optycznym [Fot. CAA Tactical] staje poza zwartą bryłę karabinu. Profesjonaliści wiedzą, jak ważne jest ograniczenie elementów mogących powodować zaczepianie bronią o różne rzeczy w otoczeniu – zauważa Andrzej Wojtusik. Mówiąc o wygodzie, nie można pominąć składanych kolb oraz regulowanych podpórek na policzek (do montażu na szynie Picatinny). Wymiana tych fabrycznych elementów w karabinkach AK, jest jedną z pierwszych modyfikacji, jakiej dokonują strzelcy sportowi i mundurowi. Pisząc o serwisie AK, warto poświęcić trochę miejsca na inne drobne, ale bardzo pomocne akcesoria. Wśród nich znajdują się łączniki magazynków – zwiększają liczbę amunicji oraz skracają czas potrzebny na przeładowanie. Ich doskonałym uzupełnieniem są przedłużki zwalniacza magazynka. Lufowe ograniczniki bezpieczeństwa to z kolei przedmioty niezbędne w zastosowaniu szkoleniowym oraz magazynowaniu broni. Funkcjonariuszy organów ochrony porządku publicznego zainteresują natomiast nowoczesne zestawy optyki patrolowej do AK w rodzaju Aimpoint. Najlepszy karabinek świata Od czasu wprowadzenia do masowej produkcji w 1949 roku, karabinki AK brały udział prawdopodobnie w każdym konflikcie zbrojnym świata. Ich liczba przekroczyła 100 mln egzemplarzy. Służyły i służą wojskom, służbom mundurowym, cywilom, bojownikom i entuzjastom broni. Nieustannie rozwijana konstrukcja wciąż leży w kręgu zainteresowania armii. Wystarczy wspomnieć o AK-12, opracowywanej w zakładach Iżmasz (Koncern „Kałasznikow”) nowej wersji automatu Kałasznikowa (piątej generacji), która ma wejść w skład wyposażenia rosyjskiego żołnierza przyszłości. Broń, o której sukcesie przesądziła prostota i niezawodność, jeszcze długo nie straci na znaczeniu w walce. Dodając do tego nowoczesne możliwości w zakresie jej modyfikacji, można się spodziewać, że patent radzieckiego konstruktora wciąż będzie dzierżył palmę pierwszeństwa wśród największych osiągnięć techniki wojskowej XX wieku. n Nowa kolba poprawia ergonomię chwytu [Fot. CAA Tactical] ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 49 na lądzie broń pancerna Koncepcja polskiego Aktywnego Systemu Ochrony Pojazdów Izraelska Merkawa Mk. 4 z zaznaczonym systemem APS Trophy [Fot. Internet] Aktywne Systemy Ochrony Pojazdów (ASOP) powstały jako odpowiedź na rosnące możliwości broni przeciwpancernej, zwłaszcza głowic kumulacyjnych (HEAT) z napędem rakietowym, jak ręczne granatniki ppanc. (np. PG-7 z RPG-7) czy przeciwpancerne pociski kierowane (ppk, np. Spike). Tuż po wojnie, w 1946 roku, w ZSRR podjęto prace analityczne, które miały doprowadzić do powstania środka zwalczającego pociski wystrzelone z granatników ppanc. Bartłomiej Kucharski S tale zwiększające się zagrożenie ze strony różnorakich środków przeciwpancernych wiodło powojennych konstruktorów wozów bojowych różnymi ścieżkami. Najprostszą metodą było zwiększanie grubości fizycznej pancerza zasadniczego, skuteczne zwłaszcza przeciw ówczesnej amunicji kinetycznej. Niestety, coraz szersze zastosowanie pocisków kumulacyjnych (czołgowych, rakietowych kierowanych i niekierowanych) oraz odkształcalnych (HESH), wobec których prosty pancerz stalowy był nieskuteczny, powodowało szukanie innych rozwiązań. W tym celu zwłasz- 50 cza w Wielkiej Brytanii, ZSRR i USA (już podczas drugiej wojny światowej) podjęto prace nad tzw. pancerzami specjalnymi, zarówno stanowiącymi integralną część pancerza zasadniczego, jak też dodatkowymi. Po latach narodziły się różne rozwiązania, jak układy przestrzenne, wymienne lub nie wkłady pancerza zasadniczego (np. Kombinacja K i szkłotekstolit w ZSRR, tzw. Chobcham/Burlington w Wielkiej Brytanii, tzw. „kanapki” burt wieży czołgu M1 i wkłady ze zubożonego uranu w USA) oraz dodatkowe pancerze reaktywne (wybuchowe, Jedno z urządzeń interfejsu człowiek-„Aktywna” [Fot. Militarium] www.armia24.pl ERA – zwłaszcza w ZSRR, niewybuchowe NERA – np. „kliny” wieży niemieckiego Leoparda 2A5 i późniejszych itd.). Wszystkie te środki jednak z czasem był niewystarczające i wymagały kosztownej wymiany na coraz to nowsze. Wszystkie one mają natomiast dwie wspólne wady – dużą masę oraz konieczność wydzielenia dlań sporej przestrzeni. Prowadziło to do wzrostu masy czołgów podstawowych, jak też ich wymiarów. I tak, jeżeli pierwsze T-72 i T-80 ważyły nieco ponad 40 ton, tak ich bardzo dalekie rozwinięcia (odpowiednio T-90 i T-84) ważą już po około 50 ton. Pierwsze czołgi M1 i Leopard 2 ważyły po około 55 ton, zaś obecnie masa najnowszych odmian przekracza znacznie 60 ton. Wiążę się to z koniecznością modernizacji lub wręcz wymiany armijnych środków przeprawowych, ograniczeniem liczby mostów stałych, którymi wojsko może przekraczać rzeki, wreszcie rosną koszty eksploatacji oraz usterkowość pojazdów. Pozostał też jednak problem zabezpieczenia słabiej chronionych burt, tyłu oraz stropu czołgów i innych pojazdów opancerzonych. Problem stał się szczególnie palący od lat 80., kiedy armia radziecka prowadziła operacje w Afganistanie w terenie zurbanizowanym i górskim, gdzie poważnym niebezpieczeństwem stali się mudżahedini z granatnikami przeciwpancernymi (a nieco później Czeczeni podczas wojen czeczeńskich). Z tym samym problemem znacznie później zmierzyć się musieli w tym samym kraju (ale też w Iraku) Amerykanie i inni członkowie koalicji, ponoszący znaczne straty w zasadzkach. Sytuacji nijak nie poprawiło pojawienie się ppk atakujących bardzo słabo opancerzony strop, jak TOW-2B, Spike czy Javelin. I tak w ogniu walki krystalizowała się koncepcja będąca w powijakach od pierwszych dni po zakończeniu wojny światowej. Koncepcja obrony wozu nie za pomocą ciężkiego pancerza, lecz za pomocą środków zdolnych razić nieprzyjacielskie pociski tak, by te nie były w stanie wyrządzić poważnych szkód chronionemu obiektowi. Tak narodziły się ASOP. ASOP ciągle są raczej nowinką, niż standardowym wyposażeniem wozów bojowych. Trwa jednak stale ich rozwój, a prace prowadzone są w wielu krajach. Zazwyczaj ASOP składa się z trzech zasadniczych elementów: czujnika/czujników (radar/radary, czasem uzupełnione pasywną głowicą optoelektroniczną), komputera analizującego dane z czujników (rzadziej komputerów, jeżeli system posiada rozproszoną architekturę) oraz tzw. efektorów, które mają oddziaływać na pocisk. Wspomnieć można także o interfejsie człowiek – system, za pomocą którego obsługa może kontrolować pracę urządzeń, Izraelska Merkawa Mk. 4 z zaznaczonym systemem APS Trophy [Fot. Internet] narzucać określony tryb działania itd. Co do tego ostatniego, przechwycenie pocisku jest rzeczą niełatwą, ponieważ o ile rakietowe środki przeciwpancerne są celami stosunkowo powolnymi (zwykle 70–400 metrów na sekundę), o tyle czołgowe podkalibrowe pociski przeciwpancerne z odrzucanym sabotem (APFSDS) pędzą w stronę czołgu z prędkością 1500 m/s i więcej, stąd stanowią one nie lada problem dla konstruktorów ASOP. Zresztą te pierwsze też są twardym orzechem do zgryzienia, bowiem stosowane są często przez piechotę do walki w mieście, a wówczas mimo że prędkość granatu kumulacyjnego jest niewielka, wskutek niedużego dystansu pozostaje niewiele czasu na reakcję. Co do zasady działania, ASOP podzielić można na dwie grupy. Pierwszą z nich jest grupa „miękkich” ASOP, tzw. soft-kill (s-k). Oddziałują one na pocisk kierowany, próbując zakłócić jego głowicę naprowadzającą lub też utrudnić celowanie w inny sposób. Do tej grupy należy niemiecki MUSS czy rosyjska Sztora. Grupą drugą są ASOP „twarde”, tzw. hard-kill (h-k). Zgodnie z nazwą, podstawowym ich zadaniem jest przechwycenie i zniszczenie lub uszkodzenie pocisku lecącego w stronę własnego pojazdu tak, by nie stanowił on już zagrożenia. Jako środek służyć może energia podmuchu wywołanego przez element wybuchowy, odłamki wywołane jego detonacją, wreszcie przeciwpociski rażące energią kinetyczną (dopiero badane). Do tej grupy zaliczyć można między innymi ukraiński system Zasłon czy izraelski Trophy. Pierwsze ASOP charakteryzowały się dużą awaryjnością, wrażliwością na zakłócenia (zwłaszcza fałszywe alarmy – w wypadku seryjnego Trophy dochodziło nawet do uszkodzenia transportera Namer przez ASOP parkującego obok czołgu Merkawa) oraz dużym ryzykiem porażenia piechoty współdziałającej z czołgami czy transporterami wyposażonymi w ASOP. Z czasem starano sobie z tym poradzić m.in. poprzez zastosowanie sektorowej filozofii osłony. Ewolucja ASOP z czasem doprowadzi zapewne do stworzenia przyrządu chroniącego także przed współczesnymi pociskami kinetycznymi, ale wyścig tarczy i miecza nie zakończy się nigdy. ASOP a sprawa polska Pierwszym polskim podejściem do aktywnego zabezpieczenia pojazdów opancerzo- Granat PG-7 porażony podczas prób ZASOP [Fot. Militarium] ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 51 na lądzie CV90120T z zamontowanym systemem AMAP-ADS (zaznaczonym na czerwono) [Fot. arch. autora] nych (s-k) był system SSP-1 Obra-3. Nie jest on wprawdzie ASOP w pełnym tego słowa rozumieniu, bowiem nie oddziałuje na pocisk, a raczej na zespół wyrzutni i celowniczego ppk/granatnika, tym niemniej stanowi przyczynek do prac nad „prawdziwym” systemem aktywnym. Obra składa się z 4–8 detektorów opromieniowania laserem, pulpitu odczytująco-sterującego, bloku elektroniki z zespołem aktualizacji kierunku oraz wyrzutni granatów dymnych. Urządzenie zdolne jest do wykrywania zagrożenia za pomocą rozmieszczonych na pancerzu głowic, identyfikacji zagrożenia (w tym eliminacji pomyłki wskutek odbioru odbitego promienia z własnego dalmierza laserowego), sygnalizacji wystąpienia zagrożenia oraz do przeciwdziałania za pomocą wystrzelenia granatów dymnych. To ostatnie może się odbyć w jednym z trzech trybów: ręcznym (system może obsługiwać dowolny członek załogi, zależnie od rozmieszczenia elementów; możliwa jest też opcjonalna obserwacja działania przez innych członków załogi), półautomatycznym i automatycznym. Granaty dymne, jak wspomniano powyżej, nie są w stanie oddziaływać na pocisk, tym niemniej maskują wóz, utrudniając celowniczemu ppk naprowadzenie pocisku czy też powtórzenie strzału w razie chybienia. Kolejnym, tym razem już prawdziwym podejściem do tematu ASOP w Polsce, były prace koncepcyjne Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia z lat 1999–2006. W ich wyniku, oraz w ramach kooperacji z ukraińską firmą Microtek, rozważano stworzenie systemu Szerszeń, odmiany systemu Zasłon, będącego konstrukcją ukraińską. Sam Zasłon był zresztą prezentowany na targach zbrojeniowych jako wyposażenie KTO Rosomak i WWO Anders. Jako ciekawostkę można podać zamontowanie na makiecie czołgu lekkiego PL-01 Concept Model KTO Rosomak z makietą ZASOP. Poszczególne elementy to głowica optoelektroniczna (żółty), radar (czarny), wyrzutnia granatów odłamkowych (zielony) i „panel” wybuchowy (czerwony) [Fot. autor] 52 makiet dwóch modułów ASOP, przypominających system LEDS-150. Zintegrowany Automatyczny System Ochrony Pojazdu (ZASOP) Lata badań i prac teoretycznych przyniosły pewne efekty w roku 2011. Wówczas to ruszyły prace badawczo-rozwojowe, prowadzone w ramach dwóch projektów. Były to „System obrony aktywnej obiektów mobilnych przed pociskami z głowicami kumulacyjnymi”, które miało wykonać konsorcjum złożone z WAT i AMZ Kutno, oraz „Inteligentny antypocisk do zwalczania pocisków przeciwpancernych”, którego wykonaniem zająć się miały WAT, WITU oraz ZM Dezamet. Na obydwa zadania fundusze przydzieliło Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Pierwszy zespół miał opracować sensory oraz zintegrować całość systemu. Wśród sensorów wymienić można głowicę optoelektroniczną oraz lekki radar trójwspółrzędny. Drugi zespół opracować miał demonstrator technologii inteligentnego antypocisku. W przyszłości doświadczenia wyniesione z obu projektów mogą posłużyć do skonstruowania szeregu różnych ASO, nie tylko dla pojazdów. Prace prowadzone pod kryptonimem „Aktywna” zaowocowały powstaniem demonstratorów technologii: głowicy optoelektronicznej, radaru trójwspółrzędnego, modułu decyzyjnego oraz jednak dwóch różnych efektorów (wyrzutni granatów odłamkowych oraz panelu wybuchowego o niewielkim zasięgu). Prowadzone próby poligonowe doprowadziły do weryfikacji niektórych założeń oraz do zintegrowania poszczególnych elementów. W testach używano granatów PG-7 z granatników RPG-7, www.armia24.pl Bartłomiej Kucharski Koncepcja polskiego Aktywnego Systemu Ochrony Pojazdów przeciwko którym osiągnięto skuteczność rzędu 80%. Testy doprowadziły też do wykrystalizowania się właściwej idei ZASOP. Miałby się on składać z połączonych w jeden sprawny system detektorów, efektorów oraz modułu decyzyjnego, jak też wspólnego dla wszystkich elementów panelu obsługi, stanowiącego interfejs łączący operatora (członka załogi) i urządzenie. Docelowo podłączona ma być także wyrzutnia granatów dymnych, przez co niejako ZASOP pełnił będzie funkcję zarówno systemu h-k, jak i s-k (choć raczej „niepełnego”, jak system maskowania aktywnego Obra-3, opisany wyżej). Tryby pracy mają być dwa, tj. automatyczny (stosowany zasadniczo podczas działań zbrojnych o dużej intensywności) lub półautomatyczny (podczas konfliktów asymetrycznych, charakteryzujących się mniejszą intensywnością działań). Same detektory dla większej skuteczności mają pracować w dwóch zakresach: radary mają sektorowo wykrywać na odległości 70 metrów oraz śledzić od 30 metrów pocisk nieprzyjaciela (widać, jak wielka to zmiana w stosunku do pierwotnych – zbyt optymistycznych – założeń NCBiR!) w wycinku 20 stopni, zaś głowica optoelektroniczna miałaby działać dookólnie w paśmie podczerwieni. Dopiero dane zebrane przez cały zespół detekcyjny byłyby przetwarzane i wykorzystywane do generowania komend dla detektorów. Te ostatnie są bardzo ciekawe, bowiem działać mają na różnych dystansach. Na dalszych (do 30 metrów) obronę zapewnić mają lufowe wyrzutnie (obrotowe?) ła- dunków odłamkowych, oddziałujące za pomocą fali nadciśnienia oraz odłamków. Na bliższych (rzędu kilku metrów) ostatnią linię obrony stanowić mają prostopadłościenne panele wybuchowe, oddziałujące przede wszystkim energią podmuchu. Rodzi to pewien niepokój o los piechoty, współpracującej przecież blisko zwłaszcza z bojowymi wozami piechoty oraz transporterami opancerzonymi, ale także z czołgami. Wydawać się może, że taka konstrukcja ZASOP poważnie utrudni współpracę piechota – pojazd, system obronny stanowić będzie bowiem bardzo poważne zagrożenie dla własnych żołnierzy, niemających dość szczęścia, by znajdować się pod pancerzem. Pozostaje mieć nadzieję, że w docelowym systemie problem ten zostanie w jakiś sposób rozwiązany. Wnioski wyciągnięte z powyższej pracy badawczo-rozwojowej posłużyły do opracowania docelowej koncepcji polskiego ZASOP. Składać się on ma z bogatego zestawu sensorów (oprócz wymienionych także detektory opromieniowania laserowego, radarowego, akustyczny detektor wystrzału, system detekcji skażeń oraz z sensorów układu przeciwpożarowego), różnych efektorów (prócz wymienionych także granaty multispektralne i do pewnego stopnia zautomatyzowany zdalnie sterowany moduł uzbrojenia). Realizacją projektu, znów na zlecenie (i za pieniądze) NCBiR, zająć się ma konsorcjum złożone z kilku podmiotów, głównie zrzeszonych w Polskiej Grupie Zbrojeniowej (WAT, WITU, Przemysłowe Centrum Optyki, Mesko, spółki wchodzące w skład Polskiego Holdingu Obronnego, a przekierowane do PGZ). Wśród zadań wyszczególnić można radar oraz inteligentny przeciwpocisk. Sam radar pracować miałby w typowym paśmie mikrofalowym, być zdolny do wykrywania pocisków przeciwpancernych oraz wypracowywania komend do ich zwalczania. Wykrywanie oraz śledzenie pocisków miałoby się odbywać od odległości nie mniejszej, niż 1000 metrów od wozu oraz w sektorze 90 stopni. Oznacza to konieczność zastosowania kilku radarów dla jednego systemu. Sami pracownicy WAT przypominają jednak, że „do efektywnej realizacji takiego zadania (aktywnej ochrony pojazdu – BK) potrzebny jest system teledetekcyjny”. Czas realizacji projektu to 30 miesięcy. Drugi zestaw wymagań NCBiR dotyczy inteligentnego antypocisku, zdolnego do zwalczania pocisków przeciwpancernych na jak największym dystansie od własnego pojazdu. Zapalnik zbliżeniowy miałby powodować detonację w pewnej odległości od atakującego obiektu, tak, by umożliwić chmurze odłamków oraz fali nadciśnienia porażenie go. Sama detonacja nastąpić ma w momencie ocenionym przez sensor pokładowy jako zapewniający najwyższą skuteczność. Czas realizacji projektu wynosić ma 36 miesięcy. Dopiero połączenie tych elementów pozwoli stworzyć docelowy system ochrony pojazdów. Wówczas nastąpi osiągnięcie IX poziomu gotowości technologicznej, a więc w pełni funkcjonalnego Zmodernizowany T-80U wyposażony w system Arena (zaznaczonym na czerwono) [Fot. KBM] ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 53 na lądzie rozwiązania, przeznaczonego do produkcji seryjnej i implementacji na pojazdach opancerzonych Wojska Polskiego. Jak to robią inni? Cały szereg krajów w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat podejmował mniej lub bardziej udane próby opracowania ASOP h-k. Próby te były raz mniej udane, raz bardziej, bardzo rzadko jednak – zwykle ze względu na wysokie koszty produkcji lub niedopracowanie urządzenia – kończyły się produkcją seryjną systemu. Rzućmy okiem na kilka systemów z zagranicy. Na bazie opracowań ze schyłkowego okresu istnienia Związku Radzieckiego ukraińska firma Microtek opracowała system Zasłon. Składa się on z autonomicznych kaset (jest więc systemem o rozproszonej architekturze, mniej wrażliwej na uszkodzenie podczas np. ostrzału z broni małokalibrowej), których sześć wystarczy do zapewnienia ochrony dookólnej czołgu czy bwp W takim układzie dwie kasety rozmieszczone są na każdej z burt, ponadto po jednej z przodu i z tyłu wozu. Opcjonalnie jedna z kaset, jak sugeruje producent, może być zamontowana pionowo na wieży, dzięki czemu oferuje pewne zdolności w zakresie zwalczania środków przeciwpancernych atakujących od góry, jak ppk klasy top-attack czy subamunicja przeciwpancerna z głowicami HEAT czy EFP. Każda z kaset, stanowiących pojedynczy autonomiczny moduł, składa się z radaru milime- Wieża zmodernizowanego T-72B3 z założonym systemem Arena-E w najnowszej konfiguracji [Fot. Internet] trowego (zasięg obserwacji 3 metry, w sektorze 160 stopni) zintegrowanego z efektorami, dwóch efektorów w postaci wysuwanych ładunków wybuchowych oraz z jednostki sterującej. Wielką zaletą systemu jest rozproszona architektura, znaczna skuteczność, duży zakres prędkości celów, przy których Zasłon jest skuteczny (70–1200 m/s) oraz krótki czas reakcji, wynoszący 0,001 sekundy. Również masa nie jest duża, w zależności od wersji wynosi 50–130 kilogramów (dla jednego modułu). Do wad zaliczyć należy długi czas przeładowania systemu (rzędu kilku sekund), przez co ochraniany czołg czy transporter jest przez chwilę narażony na porażenie nawet stosunkowo prostymi środkami przeciwpancernymi, oraz konieczność pozostawania efektorów w pozycji wysuniętej, gdy system jest aktywny. Zwiększa to znacznie ryzyko ich uszkodzenia, na przykład w terenie zale- Anders z atrapami systemu Zasłon w położeniu bojowym [Fot. Albert Osiński] 54 www.armia24.pl Bartłomiej Kucharski Koncepcja polskiego Aktywnego Systemu Ochrony Pojazdów sionym czy zurbanizowanym. Na jego bazie przygotowano polski system Szerszeń. Innym przykładem z zagranicy może być wspólne opracowanie firm Rafael Advenced Defence Systems i Israel Aerospace Industries (IAI) z Izraela. Powstały w pierwszej dekadzie XXI wieku system Trophy (zwany też ASPRO-A) został opracowany na bazie wniosków z drugiej wojny w Libanie (2006), gdzie izraelskie czołgi Merkawa brały aktywny udział w walkach. Szerokie zastosowanie względnie nowoczesnych środków przeciwpancernych, jak ppk Kornet, czy granatnik RPG-29, wymusiło na armii izraelskiej (Israeli Defence Force – IDF, Siły Obronne Izraela) poszukiwanie skutecznego zabezpieczenia przed nimi w warunkach wojny nieregularnej, charakteryzującej się częstym stosowaniem zasadzek przez partyzantów. Wdrożone do służby w 2010 roku urządzenie składa się z czterech niewielkich trójwspółrzędnych anten radarowych (AESA) ELM-2133 WindGuard, pokrywających 360 stopni wokół wozu, o bardzo krótkich czasach detekcji i śledzenia oraz swego rodzaju „inteligencji” (radar jest zdolny do hierarchizacji i selekcji pocisków zagrażających chronionemu obiektowi) oraz o zasięgu około 50 metrów, a także dwóch zespołów efektorów (MEFP, każdy efektor wystrzeliwuje wiele niewielkich rdzeni formowanych wybuchowo). Każdy z zespołów składa się z magazynu zapasowych efektorów (mieści 3–5 sztuk, czas przeładowania około 2,3 sekundy) oraz systemu naprowadzania efektora na zagrożenie. Odległość zwalczania celów szacuje się na 20 do 30 metrów. ASOP Trophy występuje w trzech wersjach – powyższy opis dotyczy odmiany ciężkiej, Trophy-HV (840 kg), dedykowanej pojazdom solidnie opancerzonym, a więc ciężkim. Oprócz tego istnieje odmiana średnia (MV) o masie 520 kilogramów, dla wozów o masie 8 do 15 ton, oraz lekka (LV) dla pojazdów lekkich, ta ostatnia różni się od dwóch pierwszych. Oczywiście cięższe systemy są znacznie skuteczniejsze. Cenę pojedynczego kompletu Trophy można szacować na 300–500 tysięcy dolarów. Za pewną wadę można uznać zaledwie dwa moduły robocze (zespoły efektorów), bowiem porażenie jednego oznacza utratę ochrony w sektorze aż 180 stopni. Z kolei zza Odry pochodzi system AMAP-ADS. Jest to projekt niemieckiego holdingu IBD, powołanego do życia w 1981 roku w celu koordynacji prac nad różnymi materiałami i urządzeniami, których zadaniem jest zwiększanie przeżywalności nie tylko wozów opancerzonych, ale też śmigłowców (na przykład Airbus Helicopters Tiger). Rozwój niemieckich ASOP można łączyć z programami następcy SPz Marder (m.in. Puma, Marder 2, ostatecznie Także na wieży makiety wozu PL-01 Concept zasugerowano instalację ASOP [Fot. arch. red.] SPz Puma) i Leoparda 2 (Neue Gepanzerte Plattform NGP, Kampfpanzer 2000). Sam AMAP-ADS powstał w latach 2000–2012 siłami przede wszystkim koncernu Rheinmetall. Od 2013 roku trwają próby integracji zestawu z różnymi wozami używanymi przez Bundeswehrę. Również AMAP-ADS istnieje w odmianie ciężkiej i lekkiej. Przed tą pierwszą Niemcy postawili bardzo ambitne wymagania, jak zwalczanie czołgowych pocisków podkalibrowych (prędkość 1500–1750 m/s) i penetratorów formowanych wybuchowo (ok. 2000 m/s) oraz ppk atakujących górną sferę, ale też jednoczesne zabezpieczanie wielu kierunków, wysoką odporność własną oraz zapewnienie znacznego poziomu bezpieczeństwa własnej piechocie już w odległości 5–10 metrów od ochranianego obiektu (zwłaszcza tu widać kontrast w stosunku do ZASOP). Spełnienie wymagań predysponowałoby system do zabezpieczania wozów walczących w pierwszej linii w warunkach wojny konwencjonalnej, z wysokim nasyceniem środkami artyleryjskimi, czołgami oraz nowoczesną bronią przeciwpancerną piechoty. Sam AMAP-ADS (ciężki) składa się z detektorów w postaci lidaru (co ogranicza możliwość wykrycia przez sprzęt wre oraz ogranicza możliwość zakłócenia systemu), jednostki centralnej, sterującej systemem, panelu kontrolnego operatora oraz efektorów (wersja lekka posiada ponadto zestaw radarowy, służący do wstępnego wykrywania zagrożenia). Dzięki zastosowaniu światłowodów do spięcia elementów w jeden system, czas reakcji to zaledwie 560 mikrosekund. Same efektory są o tyle interesujące, że ochraniają nie tylko własny sektor, ale i dwa sąsiednie, są bowiem w stanie zmienić kierunek oddziaływania na podstawie wskazań komputera. Niestety nie wiadomo, na jakiej zasadzie działają, poza tym, że cel rażony jest za pomocą podmuchu oraz zapewne jakichś odłamków. System waży około 600 kilogramów (wersja lekka 200–350, zależnie od ilości efektorów), zaś modułowa konstrukcja umożliwiać ma bardzo szybką wymianę uszkodzonego czy zużytego modułu na nowy. Wśród zalet wymienić można niezwykłe, unikatowe wręcz możliwości, oraz wysoki poziom bezpieczeństwa własnej piechoty. Wadą może być cena, system jest bowiem skomplikowany, zaś duże osiągi także raczej nie wpływają korzystnie na koszt produkcji. Trudno też powiedzieć, na ile detektory są odporne na zabrudzenia, co może mieć duże znaczenie dla skuteczności AMAP-ADS zwłaszcza w warunkach pustynnych czy podczas zwykłej, europejskiej kurzawy (ale też przekraczania przeszkód wodnych po dnie itd.). Warto też wspomnieć o najnowszych opracowaniach rosyjskich, które 9 maja bieżącego roku można było oglądać w relacjach z defilady z okazji 70. rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej. Pierwszym jest Afganit, daleki potomek nieźle opisanego urządzenia Drozd (stosowany już w czasie wojny w Afganistanie na T-55AD, należących do rosyjskiej piechoty morskiej). Składa się on z dwóch zespołów po 5 rur-luf rozmieszczonych po bokach wieży, z których wystrzeliwane są efektory. Każdy zespół chroni sektor około 120 stopni. Drugi z systemów, być może zwany Arena-2 (czasem oznaczenie to pojawia się w kontekście starszego systemu Arena-E), ma zapewniać ochronę przed pociskami ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 55 na lądzie nurkującymi, jak Javelin czy Spike. Niewiele o nich wiadomo prócz tego, że zostały zaprezentowane i przynajmniej pierwszy z nich był testowany. Jako detektor, Rosjanie zapowiadali radar AESA. Na T-14 można było dostrzec dwa różne ASOP, na pozostałych pojazdach po jednym, przypuszczalnie były to Drozd-2 oraz tajemniczy ASOP zaprezentowany na jednym z pojazdów rodziny Kurganiec, zwany być może Bułat. Bardzo wątpliwe, by seryjne czołgi T-14 (o mniej ważnych pojazdach nie wspominając) otrzymały dwa ASOP, jest to bowiem mało prawdopodobne ze względu na nieakceptowalne koszty takiego rozwiązania. Podsumowanie III Rzeczpospolita Polska prowadziła w ciągu swojego istnienia szereg misji zagranicznych, podczas których nasze siły zbrojne musiały się zmierzyć z przeciwnikiem uzbrojonym przeważnie w lekką broń przeciwpancerną piechoty, atakującym z zaskoczenia oraz z wykorzystaniem min-pułapek. Przeciwko takim zagrożeniom stosunkowo łatwo zabezpieczyć własne wozy, jak KTO Rosomak, a w przyszłości Rosomak 2 i nowe pokolenie gąsienicowych pojazdów opancerzonych. Jednakże podstawową rolą Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej jest obrona polskiego terytorium, na którym jeżeli miałoby dojść do działań zbrojnych, to niestety raczej charakteryzowałyby się one znacznie większą intensywnością, a przeciwnik dysponowałby wielką liczbą znacznie bardziej zaawansowanych środków technicznych. Być może wobec tego nasz MON powinien rozważyć wdrożenie także bardziej zaawansowanego systemu o większych możliwościach, który z razu zabezpieczałby starsze, gorzej opancerzone czołgi (PT-91), a podczas ich zastępowania byłby przenoszony na nowe pojazdy. Wydaje się, że rozwiązaniem idealnym byłoby posiadanie dwóch systemów: prostszego (lekkiego), zabezpieczającego przed rakietowymi pociskami przeciwpancernymi, który byłby dedykowany dla transporterów i bwp, oraz posiadającego lepsze charakterystyki (ciężkiego) dla czołgów podstawowych. Kwestią otwartą pozostaje to, czy stać nas na posiadanie dwóch rodzajów ASOP i czy przemysł poradziłby sobie z opracowaniem analogu AMAP-ADS. W każdym razie docenić trzeba, że wojskowi widzą zasadność posiadania ASOP, zaś przemysł osiąga niejakie sukcesy w dążeniu do realizacji tych zamierzeń. n Izraelski ASOP Iron Fist firmy IMI na zmodernizowanym czołgu M60 Sabra [Fot. IMI] Planowany sposób rozmieszczenia czterech kaset systemu Zasłon na wozie Anders [Fot. PHO] Bartłomiej Kucharski Student energetyki, na co dzień hobbystycznie związany z historią i militariami, zwłaszcza z bronią pancerną 56 Czujniki i efektory rosyjskiego ASOP Afganit zamontowane na czołgu T-14 [Fot. Internet] www.armia24.pl w powietrzu Uskrzydlenie polskiej armii – śmigłowce H225M Caracal podczas targów MSPO w Kielcach [Fot. Maciej Ługowski] Wielki przetarg na śmigłowce dla polskiej armii rozstrzygnięty? Reakcja wszystkich zainteresowanych rozstrzygnięciem przetargu, a więc między innymi startujących w nim konsorcjów, była natychmiastowa. Warto zastanowić się chwilę i zadać sobie pytanie, czy decyzja ta jest trafna i czym była podyktowana. Decyzję tę można analizować w dwóch aspektach. A kryterium będzie odpowiedź na pytanie: czy śmigłowiec wybrany miał być dla przemysłu, czy dla polskiej armii? Oba te zagadnienia, jak się niestety okazało, lekko się rozmijają. Maciej Ługowski Dla kogo śmigłowce? Jeżeli weźmiemy pod uwagę pierwszy aspekt wyboru, to sprawa wygląda następująco. Do przetargu wystawiono trzy śmigłowce trzech oferentów. Były to: PZL-Świdnik S.A. wchodzące w skład AgustaWestland ze śmigłowcem AW149 oraz konsorcjum Sikorsky International Operations Inc. Sikorsky Aircraft Corporation wraz z Polskimi Zakładami Lotniczymi Sp. z o. o. z Mielca oferujące śmigłowiec S-70i Black Hawk. Trzeci ofe- 58 rent, który właśnie wygrał przetarg, to Airbus Helicopters (do niedawna Eurocopter), wystawiający śmigłowiec H225M Caracal (poprzednio określany jako EC725). Airbus Helicopters jak dotąd nie ma zakładów produkujących śmigłowce w Polsce, choć Grupa Airbus jest w Polsce obecna, mając zakład na Okęciu, gdzie zatrudnia 850 osób. Oczywiście jest to mało w porównaniu z pozostałymi zakładami Sikorsky’ego i AgustyWestland, których załogi w polskich zakładach liczą po kilka tysięcy osób. Tak więc z punktu widzenia polskiego przemysłu, patrząc w perspek- tywie długoletniej (dekad), najlepszym wyborem byłby albo AW149 produkowany w Świdniku, albo Black Hawk produkowany w Mielcu. Zapewniłoby to polskiemu zakładowi, który wygrałby przetarg, zwiększenie zatrudnienia, transfer technologii i znajomość kodów źródłowych, dzięki czemu zakład mógłby samodzielnie rozwijać konstrukcyjnie produkt końcowy, czyli śmigłowiec jako całość, jak to by miało miejsce w przypadku AW149. Tak więc sytuacja taka z punktu widzenia gospodarki i innowacyjności byłaby dla Polski bardzo pożądana. www.armia24.pl Maciej Ługowski Wielki przetarg na śmigłowce dla polskiej armii rozstrzygnięty? Trzeci z oferentów obecnie nie ma zakładów, gdzie produkowałby śmigłowce w Polsce. Jednak nie oznacza to, że jest w Polsce zupełnie nieobecny. W tym roku Airbus Helicopters podpisał w Łodzi list intencyjny oraz otworzył biuro projektowe w centrum tego miasta. W perspektywie najbliższych pięciu lat Airbus Helicopters chce otworzyć zakład w Łodzi produkujący struktury (w tym kadłuby) i ich części do śmigłowców H225M Caracal. Dodatkowo w grę wchodzi otwarcie w Łodzi, na bazie już istniejących zakładów lotniczych, zakładu serwisującego i produkującego silniki turbowałowe do Caracala. W ten sposób Polska uzyskałaby dostęp do technologii. Nie zmienia to jednak faktu, że konkurenci Airbus Helicopters są daleko z przodu, jeśli chodzi o produkcję w Polsce, tym bardziej, że produkcja silników czy śmigłowców (lub ich części) przez Airbus Helicopters jest na razie w fazie deklaratywnej. Pozostali, Sikorsky w Mielcu i AgustaWestland w Świdniku, mają już nowoczesne i dobrze funkcjonujące zakłady produkujące śmigłowce oraz części do nich. Tak przedstawia się sprawa z punktu widzenia gospodarki. Z tego punktu widzenia należałoby wybrać raczej Blacka Hawka lub AW149 – szybkie dostawy, serwis na miejscu, transfer technologii do polskich zakładów. A jak to wygląda z militarnego punktu widzenia? Tu wyłaniają się dwie sprawy: po pierwsze użyteczność, po drugie niezależność. Śmigłowce kupuje się nie na 10, 15 czy 20 lat, ale nawet na lat 40. I przez ten okres czasu śmigłowiec musi spełniać wymogi eksploatacji i wymagania współczesnego pola walki. Wracając do sedna tematu, przeanalizujmy, dlaczego wybrano Caracala, a nie S-70i Black Hawk czy AW149. Jeśli chodzi o Black Hawka, to komisja doszła do przekonania, jak powiedział wicepremier i minister obrony Tomasz Siemoniak, że patrząc z perspektywy czterech dekad, konstrukcja stanie się zbyt przestarzała, nawet jeśli systematycznie byłaby modernizowana. Są pewne granice konstrukcyjne, które określając tzw. potencjał modernizacyjny, czyli granicę poza którą dalsza modernizacja jest już nieopłacalna lub po prostu niemożliwa. Odwrotny problem ma z kolei produkt AgustaWestland/PZL-Świdnik – AW149. Jest to konstrukcja bardzo nowoczesna i będzie taka z pewnością na najbliższe 40 lat. Jednak nie jest jeszcze produktem całościowym i w pełni przetestowanym. Trudno więc zakupić coś, co jest jeszcze nieukończone w pełnym tego słowa znaczeniu. Jest jeszcze sprawa użyteczności. Wojsko chce ograniczyć na początku liczbę zakupionych śmigłowców z 70 do 50 (taka liczba jest i tak bardzo atrakcyjna dla jakiegokolwiek producenta). Dokładnie zamówienie ma dotyczyć 34 śmigłowców w wersjach specjalistycznych – zwalczania okrętów podwodnych, dla wojsk specjalnych, ratownictwa medycznego – oraz 16 maszyn w odmianie transportowej. Resztę zadań mają wykonywać przez jakiś czas użytkowane jeszcze w polskiej armii śmigłowce W-3 Sokół. Oferowane S-70i Black Hawk i AW149 to śmigłowce klasy 8 ton. Są konstruowane i produkowane na jednej platformie, mogą być dobrze uzbrojone i spełniać rolę ratownictwa lądowego i morskiego. Ich ograniczeniem jest ładowność oraz zasięg – oferowane Polsce wersje nie mogą być tankowane w powietrzu. H225M Caracal jest cięższy o trzy tony – jest śmigłowcem klasy masowej 11 ton. Może wypełniać wszystkie role, jakie pełnią jego poprzednicy, lecz ma dwie dodatkowe wartości dodane – jego ładowność jest większa, może więc zawierać do 30% więcej pasażerów i żołnierzy na pokład. Dodatkowo może być tankowany w powietrzu (Taką opcję ma też Black Hawk. Oczywiście o ile kupi się Carcala z sondą do tankowania i o ile ma się odpowiednie tankowce powietrzne – red.). Krótkie porównanie oferowanych śmigłowców Fakt, że przetarg został już oficjalnie zakończony, jednak warto przyjrzeć się oferowanym śmigłowcom i dokonać krótkiej podstawowej analizy ich możliwości i potencjału. Porównajmy je w trzech podstawowych obszarach użytkowości: gabaryty, osiągi i napędy. Jeśli chodzi o gabaryty, to zdecydowanie największy jest śmigłowiec H225M Caracal. Pozostałe dwa śmigłowce są porównywalne co do rozmiarów i mają również porównywalną pojemność kabiny transportowej (AW149 – 11,20 m3 , S-70i Black Hawk 11,60 m3). Zabierają również porównywalną liczbę żołnierzy w konfiguracji transportowej, ponieważ AW149 zabiera ich 18, Black Hawk od 11 do 20, natomiast Caracal aż 29 (Wątpliwe, 13-tonowy Mi-17W-1/5 zabiera 24 żołnierzy desantu, ponad 10-tonowy NH90 – 20, ponad 22-tonowy CH-47F Chinook – 33, czyli Caracal zabierałby prawie tyle samo żołnierzy desantu co dwa razy cięższy CH-47F – red.). Wszystkie trzy śmigłowce mogą zabierać ładunek podwieszany. W porównaniu tego parametru najgorzej wypada AW149, ponieważ może zabrać ładunek podwieszany do wagi 2720 kg, a Black Hawk 3629 kg, czyli 50% więcej. Natomiast największą masę takiego ładunku zabiera Caracal, ponieważ aż do 4750 kg. Porównywalną masę własną mają natomiast S-70i oraz Caracal – odpowiednio 5224 kg i 5715 kg. Jeśli chodzi natomiast o maksymalną masę startową ogólnie oraz w stosunku do masy własnej śmigłowca, to w tym parametrze zdecydowanie najlepiej wypada Black Hawk, ponieważ przy masie własnej nieco ponad 5 ton ma masę startową do 11 113 kg. Caracal w tym porównaniu wypada gorzej, ponieważ mając masę własną wyższą o 491 kg od Black Hawka, może zabrać na pokład 5398 kg ładunku i żołnierzy (masa startowa11 200 kg), czyli porównywalnie tyle, ile ważący mniej Black Hawk (5889 kg, masa startowa 11 113 kg). Jeśli chodzi o osiągi, to są one zróżnicowane i w kilku parametrach podobne, a w jednym zdecydowanie różnią się na korzyść AW149. Chodzi o parametr prędkości wznoszenia. Przy masie startowej 8600 kg na poziomie morza jego prędkość wznoszenia to 9,9 m/s, podczas gdy Caracal w podobnych warunkach (masa startowa 11 200 kg) wznosi się z prędkością 5,4 m/s. Najgorzej wypada w porównaniu tego parametru Black Hawk, bo przy masie startowej na poziomie morza wznosi się z prędkością 3,6 m/s. Jeśli cho- H225M Caracal podczas testów w Powidzu [Fot. MON] ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 59 w powietrzu Śmigłowiec S-70i Black Hawk. Dobrze widoczne charakterystyczne ujście spalin [Fot. Maciej Ługowski] dzi o śmigłowiec AW149, to są jeszcze dwa parametry, w porównaniu których wypada najlepiej. Są to zasięg maksymalny i długotrwałość lotu. Zasięg maksymalny AW149 to 1100 km, podczas gdy Caracal dysponuje zasięgiem 909 km, a najmniejszym zasięgiem dysponuje Black Hawk – 592 km. Drugim parametrem, w którym AW149 wypada pomiędzy Black Hawkiem i Caracalem, jest długotrwałość lotu. Dla AW149 wynosi ona 4 godziny, przy 4 godzinach 20 minutach śmigłowca Caracal i 3 godzinach 20 minutach śmigłowca Black Hawk. Natomiast AW149 jest śmigłowcem najwolniejszym w porównaniu z poprzednikami. Prędkość maksymalna AW149 to 313 km/h, podczas gdy prędkość maksymalna H225M Caracal wynosi 324 km/h. Ale już prędkość przelotowa, czyli najczęściej stosowana, AW149 kształtuje się na poziomie 287÷294 km/h, gdy u H225M jest to 262 km/h, więc Caracal jest w praktyce wolniejszy od AW149. Najszybszy jest S-70i z prędkością 361 km/h. Black Hawk ma również najwyższą prędkość przelotową, wynoszącą 294 km/h. Bardzo istotnym elementem w konstrukcji każdego statku powietrznego, można wręcz powiedzieć, że takim jego sercem, jest napęd. Porównajmy więc napędy oferowanych w przetargu śmigłowców. Wszystkie są śmigłowcami dwusilnikowymi, a zastosowane silniki są jednostkami nowoczesnymi. Trzeba pamiętać, że zawsze należy oceniać napęd przez pryzmat użytkowości śmigłowca i jego innych parametrów, jak na przykład masa własna i maksymalna masa startowa. Śmigłowce AW149 i S-701 Black Hawk napędzane są silnikami z tej samej rodziny, mianowicie silnikami z rodziny silników GE T700. Ich producentem jest amerykań- Napędy oferowanych śmigłowców Parametr AW149 S-70i Black Hawk H225M CARACAL Model silnika Rodzina silników CT7-2E1 GE T700 General Electric Aviation (USA), kooperacja z Avio (Włochy) 2 118,62 cm 63,50 cm 1477 kW (1980 KM) 1865 KM T700-GE-701C GE T700 General Electric Aviation (USA), kooperacja z Avio (Włochy) 2 119,38 cm 63,50 cm 1967 kW (2638 KM) 2485 KM Makila 2A1 Makila 2 183,6 cm 49,8 cm 1776 kW (2832 KM) 2667 KM 1570 kW (2105 KM) 2330 kW (3123 KM) 1801 kW (2415 KM) FADEC3 redudantny 5-łopatowy 14,60 m 2,14 kg/KM FADEC redudantny 4-łopatowy 16,36 m 2,15 kg/KM FADEC redudantny 5-łopatowy 16,20 m 1,94 kg/KM Producent Liczba silników Długość całkowita Średnica Moc startowa AEO1 Maks. moc ciągła Moc nadzwyczajna OEI2 (maks. 2,5 min) System sterowania Wirnik główny Średnica wirnika głównego Obciążenie mocy 1 2 3 Przy pracujących obu silnikach Przy pracującym jednym silniku Autonomiczne sterowanie cyfrowe 60 Turbomeca /SAFRAN (Francja) ski koncern General Electric Aviation w kooperacji z włoskim producentem elementów turbin lotniczych Avio. Do AW149 AgustaWestland wybrało jednostkę napędową CT-2E1, Amerykanie do swojego S-70i wybrali jednostkę T700-GE-701C. Odmienny napęd ma H225M – silnik Makila 2A1, którego producentem jest francuska Turbomeca/ SAFRAN. Gabarytowo największym silnikiem jest Makila 2A1 o długości 183,6 cm, natomiast silniki z rodziny GE T700 mają bardzo zbliżone gabaryty – CT7-2E1 jest długi na 118,62 cm, T700-GE-701C ma długość 119,38 cm. Średnica silników AW 149 i S-70i Black Hawk jest taka sama i wynosi 63,5 cm. Makila 2A1 jest silnikiem o najmniejszej średnicy, wynoszącej 49,8 cm. Jeśli chodzi o moc wszystkich silników, to bardzo istotnym parametrem jest tutaj obciążenie mocy, bowiem od tego parametru zależą w dużym stopniu osiągi śmigłowca. Biorąc pod uwagę moc ciągłą w koniach mechanicznych na wale wyjściowym z przekładni, to silniki AW149 osiągają moc ciągłą 1865 KM (moc całkowita dwusilnikowego zespołu napędowego 3730 KM), silniki S-70i moc 2485 KM (całkowita moc napędu 4970 KM) i silniki H225M Caracal moc 2667 KM (całkowita moc napędu 5334 KM). Powiązanym i kluczowym parametrem, porównując napędy, jest tzw. obciążenie mocy, czyli informacja ile mocy jednostkowej przypada na jednostkę masy śmigłowca. W tym kluczowym porównaniu zespołów napędowych najsłabiej wypada H225M Caracal z wartością 1,94 kg/ KM. AW149 i S-70i ten parametr ma prawie taki sam: dla AW149 2,14 kg/KM a dla S-70i www.armia24.pl Maciej Ługowski Wielki przetarg na śmigłowce dla polskiej armii rozstrzygnięty? 2,15 kg/KM. Główną częścią nośną śmigłowca jest wirnik główny. AW149 i H225M mają wirnik 5-łopatowy (średnica wirnika AW149 14,6 m, średnica wirnika H225M 16,20 m), natomiast S-70i Black Hawk 4-łopatowy (średnica 16,36). Na zakończenie krótkiego porównania napędów należy dodać, że wszystkie wymienione silniki sterowane są cyfrowo za pomocą systemu FADEC (Full Authority Digital Engine Control – autonomiczne sterowanie cyfrowe). Reakcje oferentów na wynik przetargu 21 kwietnia 2015 roku na konferencji prasowej Prezydent RP Bronisław Komorowski ogłosił decyzję dotyczącą przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej armii. Do dalszych testów wybrano śmigłowiec H25M Caracal. Tym samym śmigłowiec i jego producent stali się zwycięzcami tak długo prowadzonego przetargu. Aby do końca konsorcjum Airbus Helicopters uznać w pełni wygranym, oferowany przez nich produkt – śmigłowiec wielozadaniowy Caracal – musiał pomyślnie przejść testy, które prowadzone przez MON do początków czerwca w 33. Bazie Lotnictwa Transportowego, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami. H225M Caracal jest więc obecnie poddawany testom weryfikacyjnym. Reakcje po ogłoszonych wynikach przetargu przypominały trochę trzęsienie ziemi w branży producentów śmigłowców. Tego samego dnia, swoje oświadczenie wydał koncern Airbus Helicopters, pisząc: Airbus Helicopters wraz z partnerem Heli Invest Services z radością przyjęli decyzję polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej o wstępnym wyborze śmigłowca Airbus Helicopters H225M Caracal. Jesteśmy w pełni zdeterminowani, aby Polska otrzymała najlepszy produkt i wsparcie w tym długofalowym strategicznym programie. Wierzymy, że nasza oferta głęboko wzmocni zdolności obronne Polski, tworząc największą wartość w wymiarze operacyjnym, przemysłowym i technologicznym. Obecnie przygotowujemy się do kolejnych etapów procesu przetargowego i współpracy w okresie testów, aby odpowiedzieć na wszystkie prośby i pytania Polskich Sił Zbrojnych, a ponadto wykazać, że Caracal odpowiada wszystkim kryteriom przetargu oraz potrzebom operacyjnym. Tego samego dnia pierwsze swoje oświadczenia wydała Spółka PZL-Świdnik, należąca do koncernu AgustaWestland. Niestety, mimo usilnych starań śmigłowiec produkowany przez tę grupę – AW149, nie wygrał przetargu. Pierwsze oświadczenie tej grupy producenckiej było krótkie i utrzymane w tonie głębokiego rozczarowania decyzją MON: Spółka PZL-Świdnik jest bardzo rozczarowana decyzją polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej, odrzucającą naszą ofertę. Swoją decyzją Ministerstwo Obrony Narodowej poważnie zakwestionowało ugruntowaną pozycję, jaką PZL-Świdnik posiada w polskim przemyśle lotniczym oraz unikalny wkład świdnickiego zakładu, będącego jedyną polską firmą (poza PZL Mielec) zdolną do samodzielnego projektowania, produkcji oraz serwisowania śmigłowców, w rozwój polskiej gospodarki. Wybór naszej oferty zapewniłby Polsce wiodącą rolę w sektorze światowych technologii lotniczych, większe bezpieczeństwo oraz lepsze zdolności wojskowe przez kolejne 40 lat. Zagwarantowałby również wysoki poziom zatrudnienia nie tylko w zakładach w Świdniku, ale też w przedsiębiorstwach z Lubelszczyzny i całego kraju. Zamiast tego Ministerstwo Obrony Narodowej wybrało starzejący się model o mniejszych możliwościach, oferowany przez producenta, który nie poczynił żadnych inwestycji przemysłowych w Polsce. Ta decyzja zmusi naszego udziałowca, koncern Finmeccanica-AgustaWestland, do przewartościowania strategicznej roli PZL-Świdnik w grupie. Dla PZL-Świdnik przegrana w przetargu była ciężkim ciosem. Dlatego na jednym oświadczeniu się nie skończyło. Firma przede wszystkim udowadniała, że nie tylko ma dobry produkt w postaci śmigłowca AW149, ale przede wszystkim fakt, że jest on produkowany całkowicie w Polsce. W planach koncernu AgustaWestland było przekazanie PZL-Świdnik kodów źródłowych do tego śmigłowca, więc Świdnik mógłby je produkować dla wielu odbiorców na całym świecie. Przegrana w przetargu może teoretycznie pokrzyżować te plany. Mimo że PZL-Świdnik jest własnością włosko-brytyjskiego konsorcjum AgustaWestland, to jednak Śmigłowiec AW149 [Fot. AgustaWestland] ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 61 w powietrzu Konstrukcja kompozytowego kadłuba oraz napędu AW149 daje ograniczone widmo radiolokacyjne, termiczne i akustyczne przy bardzo dobrej ładowności. Czyni to z AW149 elastyczny środek transportu w warunkach braku panowania w powietrzu [Fot. Albert Osiński] jest firmą polską. 30 kwietnia wydaje więc oświadczenie, w którym pisze: W związku z ostatnimi wypowiedziami wysokich rangą przedstawicieli państwowych stanowiących komentarze do trwającego przetargu na śmigłowce wielozadaniowe dla polskich Sił Zbrojnych Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego „PZL-Świdnik” S.A. pragnie jednoznacznie wyjaśnić i stanowczo podkreślić, że jest firmą polską, zarejestrowaną i prowadzącą działalność gospodarczą, zgodnie z prawem polskim, na terenie Polski. PZL-Świdnik jako przedsiębiorca krajowy uiszcza wszelkie daniny publiczne, w tym podatki i składki na ubezpieczenia społeczne w Polsce, jak również wypłaca wynagrodzenia swoim polskim pracownikom. Nie ma jakichkolwiek podstaw prawnych, aby traktować PZL-Świdnik jako podmiot o innym statusie niż przedsiębiorca krajowy, w szczególności w kontekście definicji przedsiębiorcy zagranicznego, określonej w art. 5 ust. 3 Ustawy z dnia 2 lipca 2004 roku o swobodzie działalności gospodarczej (Dz. U. z 2013, poz. 672, j.t.). Dodatkowo w tym samym oświadczeniu dodaje, że w 2010 r. PZL-Świdnik dołączyła do europejskiej rodziny AgustaWestland, stając się trzecim filarem przemysłowym grupy w Europie obok zakładów w Wielkiej Brytanii i Włoszech. Pragniemy przypomnieć, że było to efektem decyzji o sprzedaży akcji PZL-Świdnik przez Agencję Rozwoju Przemysłu, ówczesnego większościowego udziałowca spółki. Od tego czasu inwestycje zrealizowane przez AgustaWestland w Świdniku wyniosły ponad 600 mln złotych (w tym koszty prywatyzacji), a zapłacone przez PZL-Świdnik daniny publiczne zasilające Skarb Państwa przekroczyły 400 mln złotych. AW149 jest wyposażony w fotele, które w połączeniu z wytrzymałym kompozytowym kadłubem zapewniają przetrwanie osobom na pokładzie w przypadku awaryjnego lądowania z przeciążeniem pionowym do 20 g [Fot. Albert Osiński] 62 Wiadomo więc, że PZL-Świdnik i AgustaWestland mają wiele do stracenia. Wiadomo też, że PZL-Świdnik już teraz jest firmą nowoczesną i mocno zintegrowaną z polskim przemysłem lotniczym. Pisze więc w oświadczeniu: Pragniemy dodać, że dzięki rozbudowanej grupie polskich poddostawców, liczącej ponad 900 firm oraz sprzedaży eksportowej przekraczającej 700 mln złotych rocznie, PZL-Świdnik jest jednym z kluczowych integratorów i kół zamachowych rozwoju polskiego sektora lotniczo-obronnego. Ponadto PZL-Świdnik jest jednym z największych pracodawców na Lubelszczyźnie, zatrudniając prawie 3500 polskich pracowników, w tym niemal 650 inżynierów. Dużym atutem w ofercie przetargowej PZL-Świdnik AgustaWestland był fakt, że producent ten jest przecież od lat związany z polską armią. Od dawna dostarcza polskiej armii m.in wielozadaniowe śmigłowce bojowe W-3PL Głuszec i W-3WA Sokół. O tym również przypomina w swoim oświadczeniu: PZL-Świdnik jest również kluczowym partnerem polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej w ramach najważniejszych programów śmigłowcowych polskich Sił Zbrojnych – prawie 160 śmigłowców produkcji PZL-Świdnik pozostaje obecnie w czynnej służbie polskiego wojska. Prawie 80% śmigłowców dostarczonych polskim Siłom Zbrojnym w ostatnich 10 latach to maszyny wyprodukowane w Świdniku (m.in. W-3PL Głuszec, W-3WA Sokół w wersji VIP do przewozu najwyższych rangą urzędników państwowych). PZL-Świdnik przedstawiło w swojej ofercie 56 zobowiązań offsetowyc,h w tym m.in. współpracę z Fabryką Broni Radom, a także, co najważniejsze, pełne przekazanie kodów źródłowych technologii śmigłowca AW149 w celu jego produkcji w Polsce nie tylko na potrzeby polskiej armii, ale także w celu uruchomienia produkcji eksportowej. Na podstawie tych zobowiązań miało powstać niemal 2000 miejsc pracy bezpośrednio w Świdniku oraz kolejne 4 tysiące miejsca pracy w Polsce (wg analiz Wydziału Ekonomii UMCS w Lublinie). PZL-Świdnik zadeklarował w swojej ofercie rozpoczęcie ewentualnych dostaw nowego śmigłowca AW149 w roku 2017. Wynik przetargu zaskoczył również Polskie Zakłady Lotnicze w Mielcu, których właścicielem jest Sikorsky Aircraft Corporation. 21 kwietnia wydano krótkie oświadczenie dotyczące decyzji MON-u: Konsorcjum Sikorsky Aircraft Corporation i PZL Mielec jest niezwykle zawiedzione, że Ministerstwo Obrony Narodowej nie wybrało naszej oferty. Sikorsky Aircraft Corporation i PZL Mielec są wciąż gotowe dostarczać atrakcyjne cenowo i niezawodne śmigłowce wielozadaniowe, www.armia24.pl Maciej Ługowski Wielki przetarg na śmigłowce dla polskiej armii rozstrzygnięty? w powietrzu Duże przetargi na śmigłowce: przed nami wielkie zmiany? Alix Leboulanger, starszy analityk sektora obronnego w firmie Frost & Sullivan, komentuje zwycięstwo Airbus Helicopters w dużych przetargach w Polsce i Korei Południowej. Po długotrwałych procedurach przetargowych oraz przy pojawiających się obawach o spadki zapotrzebowania w sektorze obronnym, ostatecznie rozstrzygnięto przetargi na zakup śmigłowców. Po tym jak w marcu 2015 r. Korea Południowa podjęła decyzję o realizacji wartego 1,5 mld USD programu zakupu lekkich śmigłowców wielozadaniowych (docelowo 600 sztuk), w kwietniu 2015 r. Polska ogłosiła rozstrzygnięcie przetargu na dostawę śmigłowców wielozadaniowych (50 sztuk) o wartości prawie 3,0 mld USD. Najważniejszym elementem każdego z tych przetargów było poddanie uczestników ocenie pod kątem możliwości spełnienia przez nich określonych wymogów operacyjnych klienta, a co najważniejsze, możliwości w zakresie współpracy z lokalnymi spółkami w celu wsparcia i ochrony lokalnego przemysłu. Nie chodziło więc jedynie o kwestie parametrów technologicznych. Wygrana w dwóch następujących po sobie przetargach to dobra wiadomość dla firmy Airbus, jednak należy zaznaczyć, że oba przetargi nie dotyczą jedynie wymiany wyeksploatowanych platform czy też stworzenia wewnętrznego rozwiązania wsparcia technicznego. Przed zwycięzcą stoją duże wyzwania dotyczące logistyki, łańcucha dostaw oraz siły roboczej, a to wymaga doświadczenia oraz dużych możliwości inwestycyjnych. Co ciekawe, firmy Sikorsky i AgustaWestland miały w Polsce lepszą pozycję niż postrzegany jako outsider Airbus, za sprawą wieloletniego partnerstwa sektorowego z polskimi spółkami. Ponadto, Sikorsky i AgustaWestland zdobyły kontrakty w Turcji, w ramach przetargów dotyczących odpowiednio T129 i T70. Jednak firma Airbus Helicopters pracowała na swój sukces przez wiele lat: o wiele wcześniej przewidziała trendy rynkowe związane z indygenizacją (ulokalnienie – red.) produktów, oferując sprawdzoną w warunkach bojowych platformę z mniejszą liczbą certyfikatów i objętą o wiele niższymi obostrzeniami eksportowymi w porównaniu z innymi konstrukcjami oraz stosunkowo prostą w dostosowaniu do lokalnych wymogów. Jednak nie musi to oznaczać, że sprawdzona platforma oraz doświadczenie związane z indygenizacją produktów to kluczowe składniki umożliwiające wygranie każdego przetargu na dostawę śmigłowców w przyszłości. Chociaż niewątpliwie istotne, należy jednak uwzględnić również inne czynniki, w tym między innymi typ produktu zamiennego, reorganizację łańcucha dostaw oraz powiązane koszty (przejście z platformy pochodzącej z ery sowieckiej na platformy zachodnie jest kosztowne). Wygrane Airbus Helicopter w przetargach w Polsce i Korei Południowej nie zrewolucjonizują kontraktów na dostawę śmigłowców. Potwierdzają one jedynie doskonałą znajomość funkcjonowania tego konkretnego segmentu rynku przez spółkę, podczas gdy inni gracze wyróżniają się (i będą się wyróżniać), stawiając na inne czynniki sukcesu na poziomie technologicznym, cenowym i serwisowym. To, co sprawdziło się w Polsce i Korei Południowej, niekoniecznie sprawdzi się w przypadku przetargów organizowanych w Japonii, Indiach, na Węgrzech czy w Katarze. Przetargi te nauczyły nas jednak tego, że rygorystyczne ograniczenia eksportowe postawiły niektóre firmy w trudnym położeniu. Po usunięciu tej przeszkody nastąpią wielkie zmiany. które mogą spełnić pilne i istotne wymogi w zakresie bezpieczeństwa Polski. Przedstawiona oferta firmy Sikorsky zapewniłaby interoperacyjność z armią Stanów Zjednoczonych i siłami NATO, dostarczając 70 śmigłowców zgodnie z założonym budżetem i zapewniałaby maksymalny udział polskiego przemysłu, przy jednoczesnym pogłębieniu naszego zaangażowania w działalność naszych zakładów już funkcjonujących w Polsce. Oferta offsetowa Konsorcjum Sikorsky Aircraft Corporation i PZL Mielec, w wysokości 3,3 mld USD, opierała się na istniejącej polskiej bazie przemysłu lotniczego, rozbudowując ją o nowe możliwości dla branży obronnej i lotniczej w zakresie produkcji, montażu, integracji oraz potencjału wsparcia w zakresie obsługi, napraw i remontów. Nasz niezawodny program oferował przyspieszoną dostawę nowoczesnego, sprawdzonego w boju śmigłowca S-70i BLACK HAWK, produkowanego w zakładach PZL Mielec od 2010 roku – oraz pochodnego S-70B SEAHAWK, uznawanego za najlepszy 64 na świecie śmigłowiec do zwalczania okrętów podwodnych. W przypadku sfinalizowania ostatecznej konfiguracji statku powietrznego, firma Sikorsky byłaby w stanie dostarczyć śmigłowiec BLACK HAWK z zakładów PZL Żołnierze brygady sił specjalnych wląd. (BFST) armii francuskiej desantują się z H225M podczas pokazów [Fot. Armée de Terre] Mielec już w ciągu 12 miesięcy od podpisania kontraktu. Sikorsky Aircraft Corporation i PZL Mielec są wciąż gotowe dotrzymać swoich wyraźnych zobowiązań wobec Ministerstwa Obrony Narodowej, rządu polskiego, polskiego przemysłu zbrojeniowego i polskich obywateli. Janusz Zakręcki, Prezes Zarządu, Dyrektor Naczelny PZL Mielec stwierdził: W ramach oferty Sikorsky-PZL Mielec zaproponowaliśmy znaczącą wartość poprzez dostarczenie przystępnego cenowo, sprawdzonego w boju, wyprodukowanego w Polsce, legendarnego śmigłowca HAWK, dostępnego w kilka miesięcy od podpisania kontraktu. Znaczne uprzemysłowienie, stała obecność zakładów i zaangażowanie polskiego przemysłu zbrojeniowego może zapewnić krajowe wsparcie w zakresie obsługi, napraw i remontów przez cały okres realizacji programu. Ponad 2100 naszych pracowników w zakładach PZL Mielec i sieć naszych polskich dostawców jest gotowych do spełnienia potrzeb programu modernizacji. Zachęcamy polskie Ministerstwo Obrony Narodowej do ponownej analizy swojej decyzji. Jednak w tym przypadku sprawa była nieco bardziej skomplikowana. PZL Mielec składając swoją ofertę, wiedział, i wcale tego nie krył, że jego oferta ma nieco inny charakter, niż oferty pozostałych konkurentów, ponieważ po pełnej jej analizie wydawać by się mogło, że ma pewne braki. MON te braki wypunktował, ale PZL Mielec sensownie i logicznie wykazał, że braki te można pominąć. Okazało się, że Sikorsky zdawał sobie sprawę, że Black Hawk nie spełnia wszystkich wymogów przetargu śmigłowcowego. Po otrzymaniu zapytania ofertowego od MON-u i przeanalizowaniu dokumentacji zarząd PZL Mielec stwierdził, że z produktem, jaki wystawili do przetargu, nie jest w stanie spełnić wszystkich wymagań przetargu. Jesienią 2014 roku informowali o tym MON. Liczyli bowiem na to, że jednak tak dobry produkt, jakim jest produkowany w Polsce Black Hawk, rozwinięty technologicznie, z szybkim terminem dostawy, atrakcyjny cenowo, znajdzie uznanie decydentów. Mieli też na uwadze miejsca pracy w Mielcu. Jako firma przygotowywali się do tego od 2007 roku. Poinformowali więc MON, że mogą złożyć ofertę, która nie spełnia 100-procentowo wszystkich warunków zapytania. Uzyskali wskazanie, żeby tak zrobić, więc ofertę złożyli. MON stwierdził po otrzymaniu oferty, że oferowany śmigłowiec S-70i Black Hawk jest śmigłowcem cywilnym, nieuzbrojonym. Jak było w rzeczywistości? Na świecie lata obecnie około 4 tys. tych maszyn, żadna z nich nie jest śmigłowcem cywilnym. Używww.armia24.pl Maciej Ługowski Wielki przetarg na śmigłowce dla polskiej armii rozstrzygnięty? wają ich siły zbrojne lub organizacje paramilitarne – policja, straż graniczna, służby antynarkotykowe itp. Od początku swojej historii Black Hawk był i jest śmigłowcem przeznaczenia wojskowego, tak został zaprojektowany, a jego modyfikacje są rezultatem doświadczeń zdobytych na polu walki. Oferta tylko pozornie dotyczyła śmigłowca nieuzbrojonego. Otóż regulacje wewnętrzne koncernu UTC, właściciela Sikorsky i PZL Mielec, zabraniają sprzedaży broni. Producent zatem nie mógł zaoferować uzbrojonego śmigłowca bezpośrednio, co wcale nie znaczy, że oferował wariant cywilny, bo taki nie istnieje. Zarząd proponował zakup broni przez rząd u dowolnego, wskazanego przez niego polskiego producenta, konsorcjum zainstalowałoby ją na śmigłowcach, zintegrowało i w efekcie Wojsko Polskie otrzymałoby maszyny w pełni uzbrojone. Podobnie dzieje się przy wszystkich zakupach śmigłowców Black Hawk na całym świecie. W żadnym z dotychczasowych państw użytkowników taki sposób instalowania broni na maszynach nie był problemem. Jednak dodatkowo wicepremier Siemoniak stwierdził, że oferowany przez PZL Mielec śmigłowiec jest za mały w stosunku do potrzeb wojska. Jednak w ofercie spółki znalazł się produkowany w Polsce Black Hawk, międzynarodowa wersja najnowocześniejszej odmiany z rodziny tych maszyn. Konsorcjum nigdy nie planowało zaoferowania większej maszyny, o czym informowało MON, ponieważ byłoby to rozwiązanie nieproduktywne, za drogie i niesprawdzone. Zdecydowało się zaoferować MON produkt, który będzie pasował do przedstawionego budżetu Ministerstwa, bez konieczności zmniejszenia liczby kupowanych śmigłowców. Black Hawk proponowany Para francuskich Caracali pobiera paliwo z włoskiego KC-130J. Nie wiadomo, czy polskie H225M będą miały sondy do tankowania w powietrzu, ale brak odpowiednich tankowców w SP RP na pewno mocno ogranicza takie wykorzystanie śmigłowców [Fot. F.Rosaire/Armée de l’air] przez PZL Mielec spełniał wymagania MON w zakresie pojemności, ładowności i możliwości przewożenia ładunku zewnętrznego. Kolejnym problemem przy rozpatrywaniu oferty ze strony MON był fakt, że oferta została wyceniona w dolarach, a nie w złotych. Ale jest to także korporacyjna praktyka Sikorsky stosowana przez inne firmy na całym świecie. Waluty są łatwo przeliczalne i określenie cen w dolarach nie powodowałoby w najmniejszym stopniu naruszenia budżetu przeznaczonego na zakup śmigłowców dla Wojska Polskiego. Dla mieleckich zakładów przegrana w przetargu może mieć, ale nie musi, dalekosiężne konsekwencje. Sikorsky analizuje sytuację, a decyzje nie zostały jeszcze podjęte. W PZL Mielec pracuje ok. 2200 ludzi, przy produkcji śmigłowców Black Hawk ok. 1000. Firma ma 50 podwykonawców dedykowanych do programu Black Hawk i ponad 500 w ogóle. To dobrze funkcjonująca sieć, która teraz może zacząć się rwać. Co prawda mieleckie zakłady mogą nadal produkować śmigłowce Black Hawk i je eksportować, ale linia produkcyjna śmigłowców Black Hawk jest przygotowana na produkcję 24 śmigłowców rocznie. Obecnie produkuje 10–15 rocznie, zatem od 40 do 60 procent zdolności produkcyjnych jest niewykorzystywana. To miała być rezerwa na produkcję dla Wojska Polskiego. Teraz już zarząd wie, że jej najprawdopodobniej nie będzie. Właściciel PZL Mielec rozwijał firmę i inwestował w nią z myślą o sprzedaży w Polsce i na rynkach ościennych. W zakupach uzbrojenia panuje niepisana zasada, że broń produkowana przez państwo eksportera powinna być przez nie użytkowana. Więc kraje ościenne, które mimo decyzji polskiego MON nadal chciałyby kupić śmigłowce Black Hawk, mogą to zrobić bezpośrednio w USA, a nie w Polsce. Decyzja MON może więc odbić się niekorzystnie także na eksporcie. W PZL Mielec śmigłowce Black Hawk produkuje się seryjnie od 2010 roku. Jakie śmigłowce w konsekwencji oferowali potencjalni dostawcy Sylwetki ludzkie pozwalają ocenić pojemność Caracala, nie jest to ładowność na miarę Mi-17. Razi brak jakichkolwiek siedzisk w tym egzemplarzu [Fot. R. Nicolas-Nelson/Armée de l'air] Dokładnych i szczegółowych wymagań ofertowych nie znamy. Ale możemy teraz dokonać krótkich analiz. Włosko-brytyjskie konsorcjum AgustaWestland poprzez zakłady PZL-Świdnik zaproponowały z pewnością najnowocześniejszy śmigłowiec w porównaniu do pozostałych oferentów. AW149 to nowa generacja śmigłowców klasy masowej 8 ton. Z tym że problemem w jego wypadku jest czas. Polskie zakłady w Świdniku mogą rozpocząć procedurę wdrażania AW149 do produkcji z chwilą pojawienia się pierwszych zamówień, dlatego tak istotną dla zakładów było wygranie przetargu w Polsce. Ale nawet jeśli by ten przetarg wygrały, to czas wdrożenia też trwa. Gdy to już się stanie, to złożenie nowego śmigłowca ze wszystkich wyproduARMIA • 5 (79) MAJ 2015 65 w powietrzu kowanych na miejscu części zajmuje pięć i pół miesiąca. Jak sprawa wygląda w Sikorsky Airctraft Corporation, właścicielem PZL Mielec i producentem śmigłowca S-70i Black Hawk? Z linii montażowej zeszłyby na początku śmigłowce nieuzbrojone, ale już wiemy dlaczego i jak szybko można by je uzbroić, współpracując z polskimi zakładami zbrojeniowymi. Śmigłowiec Black Hawk ma długą historię. Najnowsze jego wersje są doskonałymi maszynami wielozadaniowymi, a wszelkie modernizacje prowadzone są na bieżąco i dyktowane doświadczeniem bojowym. Śmigłowiec wielozadaniowy Black Hawk jest na wyposażeniu armii 28 państw, ma wylatanych około 10 mln godzin, w tym 1,9 mln godzin w misjach bojowych. Na tej konstrukcji naprawdę można polegać. Najnowsza, zaoferowana właśnie polskiej armii wersja S-70i może być nowoczesna przez najbliższe dekady i w miarę potrzeb modernizowana, także w Polsce. Airbus Helicopters również zaproponował jedną z najlepszych maszyn, jakie produkuje. Oblatany został 27 listopada 2000 roku, a w produkcji i służbie jest od roku 2005. Przez ostatnie dziewięć lat latał w misjach i doskonale sobie radził w różnych warunkach klimatycznych i geograficznych. Jedna z głównych modernizacji, jaką wprowadzono, dotyczyła zespołu napędowego. W trudnych warunkach polowych istnieją dwa zasadnicze problemy, z którymi borykają się zespoły napędowe: jest to piasek i trawa. Oba te zanieczyszczenia przeciskają się przez wloty do silników, a zainstalowane przed turbinami wychwytywacze cząstek stałych (w tym piasku) nie wyłapują ich całkowicie. Efektem tego jest zapychanie się wlotów powietrza do silników, spadek ich mocy, a w najgorszym wypadku uszkodzenie wirników sprężarek. Airbus Helicopters wspólnie z producentem silników Turbomeca/SAFRAN rozwiązały ten problem, odpowiednio modernizując ruchome wloty powietrza do silników. Podsumowanie – co dalej? W praktyce na razie to Airbus Helicopters wygrał przetarg. Jak powiedział odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia wiceminister obrony Czesław Mroczek: Wydaje się mało prawdopodobne, by śmigłowiec nie przeszedł planowanych na przełom maja i czerwca testów. Jego testy rozpoczęły się 12 maja i potrwają 30 dni, czyli do początków czerwca. MON wybrał śmigłowiec dobry, nowoczesny oraz sprawdzony w warunkach pola walki. Tym bardziej, że Airbus Helicopter ogłosił, że pierwsze 25 śmigłowców dla Polski będzie wyprodukowanych we Francji. Do czasu, kiedy w Łodzi nie powstaną zakłady Airbus Helicopters oraz zakłady producenta silników do nich Turbomeca/SAFRAN. A nie będzie to szybko, ponieważ jest to proces długotrwały, tym bardziej, że niektórych procesów technicznych i technologicznych nie da się dowolnie przyśpieszać. Dlatego konkurenci, którzy pozostali, jeszcze się nie poddali. A już z pewnością nie poddały się ich załogi. Załoga PZL Mielec, a konkretnie związek zawodowy Solidarność mieleckich zakładów, przygotował i przesłał list do decydentów, wśród których byli m.in.: marszałek województwa podkarpackiego Władysław Ortyl, Brazylijskie H-36 Caracal i H-60L Black Hawk w misji CSAR. Brazylia w działaniach CSAR wykorzystuje i H-36 i H-60L. Trudno powiedzieć, która z maszyn uzupełnia operacyjne deficyty której [Fot. Agência Força Aérea/Sgt Rezende] 66 wojewoda podkarpacki Małgorzata Chomycz-Śmigielska, prezydent Mielca Daniel Kozdęba i wielu innych – łącznie 16 osób. Piszą w nim co następuje: W związku z nieprawdziwymi informacjami odnośnie oferty PZL Mielec w przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy dla Wojska Polskiego, wieloma niejasnościami przy prowadzeniu i rozstrzygnięciu pierwszego etapu ww. przetargu oraz baraku odpowiedzi na pytania zadawane stronie rządowej, Komisja Międzyzakładowa NSZZ „Solidarność” PZL Mielec informuje, że w dniu 08.05.2015 o godz. 13.00 na Placu Armii Krajowej w Mielcu organizuje pikietę, która ma na celu zdementowanie krzywdzących tez wydawanych w stronę naszego produktu oraz pracowników. To część oświadczenia. Spokojniej i bardziej realistycznie zachował się zarząd PZL Mielec. Mówi on otwarcie, że na pewno w miarę możliwości sprawdzi, czy wygrany oferent rzeczywiście spełnił wszystkie wymagania procedury przetargowej. Jeżeli znajdzie jakiś parametr, który budzi wątpliwości, zapyta się MON, jak sprawa wygląda. Ale na pewno nie będzie toczyć wojny. Ale załoga zakładów PZL-Świdnik również nie była spokojna. Na początku maja również zorganizowała marsz, w czasie którego oprotestowała wyniki przetargu. Również Zarząd PZL-Świdnik jest aktywny. Nadal intensywnie promuje swój produkt, przeprowadzając najpierw pokazy w Świdniku, a potem w dniu 21 maja 2015 r. na Lotnisku Warszawa-Babice na Bemowie w Warszawie; na każde z nich zapraszając licznych gości, osób decyzyjnych oraz przedstawicieli prasy. Czy skutecznie, to się jeszcze okaże. Choć zakłady PZL-Świdnik mają chyba najwięcej do stracenia, ale też do zaoferowania. Oferta PZL-Świdnik dawała ogromne i policzalne korzyści ekonomiczne dla Polski ze względu na najszerszy zakres inwestycji oraz prac rozwojowych, zapewniających wysoki poziom zatrudnienia nie tylko w zakładzie w Świdniku, ale także w przedsiębiorstwach z Lubelszczyzny i branży lotniczej w całym kraju. W przypadku wyboru AW149 przez Polskę, PZL-Świdnik miał szansę stać się globalnym centrum produkcji i rozwoju tej maszyny dla całej grupy AgustaWestland, nie tylko na potrzeby polskich Sił Zbrojnych, ale również na eksport. W PZL-Świdnik realizowana byłaby wówczas pełna produkcja AW149, a nie tylko montaż ostateczny, a zakład w Świdniku stałby się integratorem systemów awioniki, łączności, wyposażenia specjalnego i uzbrojenia oraz byłby w pełni odpowiedzialny za rozwój i przyszłe modyfikacje AW149, w tym dostosowywanie śmigłowca do potrzeb bieżących polskiego wojska. www.armia24.pl www.wb.com.pl ul. Poznańska 129/133, 05-850 Ożarów Mazowiecki, tel.: +48 22 731 25 00, fax: +48 22 731 25 01, e-mail: [email protected] ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 67 w powietrzu Plan wdrożenia pełnej produkcji AW149 w PZL-Świdnik zakładał transfer technologii wraz z kodami źródłowymi, oprogramowania komputerów i zarządzania głównymi systemami, które miały zostać przekazane w ramach offsetu. Łączna wartość wszystkich zobowiązań offsetowych w związku z przetargiem, z których korzyści mogła czerpać polska gospodarka, w tym firmy WZL-1 w Łodzi i Dęblinie, WZL-2 w Bydgoszczy, Fabryka Broni Radom i inne, wyniosła by około 4 mld EUR. Zgodnie z wyliczeniami ekonomistów UMCS w Lublinie, wybór AW149 mógł przyczynić się do powstania nawet 5900 miejsc pracy na Lubelszczyźnie, a dzienne korzyści ekonomiczne na lubelski produkt brutto mogły być liczone w przedziale od 500 tys. do nawet 1,5 mln PLN dziennie. Dlaczego więc wybrano propozycję Airbus Helicopters i śmigłowiec H225M Caracal? Można powiedzieć, że generalnie jest to optymalny wybór dla wojska, ale pytanie pozostaje, czy też dla polskiej gospodarki, a zwłaszcza polskiego przemysłu zbrojeniowego. Może faktyczne być tak, że Caracal przejdzie pozytywnie testy, zakwalifikowany zostanie oficjalnie jako śmigłowiec wielozadaniowy dla polskiej armii, a Airbus i Turbomeca/SAFRAN w przeciągu 2–4 lat spełnią Śmigłowiec Black Hawk produkcji PZL Mielec [Fot. PZL Mielec] swoje związane z nim zobowiązania i powstaną w Polsce, konkretnie w Łodzi, dwie dodatkowe fabryki – montująca śmigłowce Airbus Helicopters i produkująca oraz serwisująca silniki turbowałowe Makila do śmigłowca H225M Caracal. Problem polega na tym, że przez pierwsze lata Wojsko Polskie byłoby uzależnione od importu przy eksplo- Wielozadaniowy pokładowy śmigłowiec morski MH-60R Sea Hawk, którego eksportową wersję S-70B zaoferował w polskim przetargu Sikorsky, jako jedyny oferent dysponując gotowym następcą maszyn Mi-14 i SH-2G. Pokładowy Caracal zdolny do wykrywania i zwalczania okrętów podwodnych nie istnieje [Fot. Sikorsky Aircraft Corporation] 68 atacji oraz serwisowaniu swojego nowego śmigłowca, dopóki wspomniane zakłady nie podejmą produkcji. Dodatkowo o ile w przypadku produkcji silników nowe zakłady na bazie filii Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 w Dęblinie będą produkowały kompletne jednostki napędowe, o tyle w przypadku śmigłowców to te będą po prostu tylko montowane. Ale jeżeli w zawartym porozumieniu byłoby jasno napisane, że śmigłowce będą produkowane, a nie tylko montowane (takimi zakładami produkującymi całościowo śmigłowce są właśnie PZL-Świdnik i PZL Mielec), to wówczas przybędą w Polsce dwa nowe i nowoczesne zakłady produkcji lotniczej, łącznie z transferem technologii. I tu również przybędą nowe miejsca pracy. Tylko takie rozwiązanie może postawić w trudnej sytuacji zakłady w Świdniku i Mielcu, choć nie należy się absolutnie spodziewać, żeby ich produkcja została w jakiś sposób radykalnie ograniczona. Ich właściciele, AgustaWestland i Sikorsky Aircraft Corporation, zbyt dużo w nie zainwestowały. Natomiast wariant, w którym H225M Caracal nie wypadnie do końca pozytywnie, oznacza, że przetarg będzie miał swój dalszy ciąg. Wtedy obecne działania promocyjne, szczególnie PZL-Świdnik, mają jak najbardziej sens. Ale to wariant naprawdę bardzo teoretyczny, choć do całkowitego rozstrzygnięcia należy jeszcze poczekać, przynajmniej do początku czerwca, kiedy Caracal pomyślnie zaliczy pozytywnie wszystkie testy. n Maciej Ługowski Ekspert z dziedziny historii, budowy i technologii statków powietrznych cywilnych i wojskowych. Napisz do autora: [email protected] www.armia24.pl w powietrzu Caracale i pumy armée de l'air EH01.067 „Pyrénées” – francuskie anioły stróże Combined Joint Personnel Recovery Standardization Course 2014 (kurs standaryzacyjny z zakresu odzyskiwania izolowanego personelu, CJPRSC), który odbył się w belgijskiej bazie Florennes, udowodnił wielkie znaczenie kooperacji i standaryzacji działań pomiędzy jednostkami odpowiedzialnymi za ratownictwo bojowe w ramach operacji wielonarodowych. Wśród uczestników kursu znalazły się załogi Escadron de Hélicoptères 01.067 (EH01.067) z bazy Cazaux w południowej Francji. EH01.067 specjalizuje się w działaniach ratowniczych i ewakuacyjnych i podlega dowództwu Francuskich Sił Powietrznych. Korzystając z zaproszenia dowództwa eskadry, mieliśmy okazję przyjrzeć się z bliska działalności jednostki i towarzyszyć załogom w kilku szkolnych misjach ratowniczych. Martin Scharenborg i Ramon Wenink Baza Cazaux Gdy po południu docieramy do Cazaux, jednej z największych baz lotniczych we Francji, wita nas wzmożony ruch. W krąg nadlotniskowy wchodzą właśnie francuskie i belgij- 70 skie Alpha Jety, podczas gdy para nowiutkich Alenia Aermacchi M-346 lotnictwa Singapuru rozpoczyna rozbieg z pasa 24. Wśród huku silników odrzutowych nietrudno przegapić obecności w bazie wyjątkowej eskadry śmigłowców. Jednak na płycie postojowej EH01.067 także wre praca: personel jednostki przygotowuje się do kolejnej tury operacyjnej w Afryce. Jeden ze śmigłowców Euro- copter EC-725R2 Caracal przygotowywany jest właśnie do transportu do Ndżameny w Republice Czadu na pokładzie Antonowa An-124. Trwa końcowy przegląd śmigłowca, a personel SIL wraz z załogami „domykają” dokumentację przewozową. Historia stacjonowania eskadry wiropłatów w Base Aérienne 120 Cazaux sięga roku 1962, kiedy to 22 Escadre de Hélicoptères www.armia24.pl Martin Scharenborg i Ramon Wenink EH01.067 „Pyrénées” – francuskie anioły stróże powróciła do Francji po zakończeniu wojny w Algierii. Dwie eskadry jednostki umieszczono w bazach Pau i Istres. 29 lipca 1962 roku w Cazaux utworzono Escadron de Hélicoptères 3/22, wyposażoną w cztery śmigłowce Sikorsky H-34 i cztery Alouete II. 31 sierpnia 1964 Escadre de Hélicoptères 22 zostaje rozwiązana, a eskadry stacjonujące w Pau (EH1/68) i Chambéry (EH2/68) stają się niezależnymi jednostkami, przy czym część maszyn eskadry EH1/68 z Pau przenosi się do Cazaux. Po zamknięciu Base Aérienne 119 w Pau w 1972 roku pozostałe śmigłowce należące do EH1/68 przebazowano do Cazaux, gdzie weszły w skład stacjonującej tam eskadry. W 1975 roku, krótko po wejściu do służby śmigłowców Sud Aviation Alouette III i SA330 Puma, jednostka została przemianowana na Escadron de Hélicoptères 01.067 „Pyrénées”. We wrześniu 2000 roku EH01.067 zyskała status „Organisme à Vocation Inter Armées (OVIA), a więc połączonej eskadry podlegającej dowództwu Francuskich Sił Powietrznych, której misją miało być umożliwienie międzynarodowej wymiany doświadczeń i szkolenia personelu (obecnie w eskadrze służy dwóch zagranicznych pilotów – jeden z USA i jeden z Niemiec). W 2006 roku jednostka otrzymała śmigłowce EC-725R2 Caracal. W chwili obecnej w skład eskadry wchodzą „Puma Flight”, „Caracal Flight” i Escadrille de Transition Opérationnel- le sur Hélicoptère Moyen (ETO-HM) odpowiedzialna za prowadzenie szkolenia na śmigłowcach Puma i Caracal. Jednostka ma na wyposażeniu 11 śmigłowców SA330 i sześć maszyn EC-725R2. W jednostce służy 240 członków personelu, którzy od 2009 roku mają do dyspozycji nową siedzibę eskadry, hangary i płytę postojową. Nowa infrastruktura pozwoli na zwiększenie personelu jednostki do około 350 osób i przyjęcie, w razie potrzeby, dodatkowych śmigłowców. Szeroki wachlarz zadań Działania poszukiwawczo-ratownicze stanowiły główne zadanie eskadry od momentu jej powstania, jednak profil ten zmienił się w trakcie trwania operacji „Daguet” (udziału francuskich sił zbrojnych w wojnie w Zatoce Perskiej w 1991 roku), kiedy to część śmigłowców wraz z personelem przerzucono do bazy Al Asha w Arabii Saudyjskiej z zadaniem ewakuacji z pola walki zestrzelonych lotników koalicji. Tym samym ratownictwo bojowe stało się kolejnym rodzajem zadań wy- konywanych przez eskadrę. W sytuacjach kryzysowych jednostka może również wykonywać morskie operacje antyterrorystyczne, działać w ramach wsparcia pola walki (transport taktyczny, ewakuacja medyczna, wywiad i rozpoznanie, itd.) czy wykonywać misje na rzecz wojsk specjalnych. W czasie pokoju EH01.067 wypełnia zadania poszukiwawczo-ratownicze. Jeden ze śmigłowców SA330 Puma pełni całodobowy dyżur SAR, zabezpieczając południowo-zachodnią część Francji w rejonie wybrzeża Zatoki Biskajskiej i Atlantyku. Załogi eskadry wykonują zadania na rzecz ludności cywilnej, niosąc pomoc medyczną i zapewniając transport w czasie klęsk żywiołowych, jak choćby po przejściu huraganu Xynthia w lutym 2010 roku (uratowano wtedy życie 136 osobom). Obok bieżącego szkolenia, misje tego typu stanowią podstawę działalności eskadry. Podstawowe szkolenie lotnicze odbywa na śmigłowcach AS555 Fennec w Base Aérienne 115 Orange-Caritat. Po jego ukończeniu młodzi lot- Szkolenie w lotach w terenie górzystym prowadzone jest w Pirenejach. Załogi Royal Air Force także często szkolą się w południowej Francji. Na zdjęciu Puma z EH01.067„Pyrénées” w locie nad Pirenejami na południe od Lourdes ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 71 w powietrzu Załoga śmigłowca Puma z EH01.067 72 www.armia24.pl Martin Scharenborg i Ramon Wenink EH01.067 „Pyrénées” – francuskie anioły stróże nicy przechodzą szkolenie zaawansowane w bazie Wojsk Lądowych w Dax. Ostatnim etapem jest dwudziestogodzinny program przeszkolenia na SA330 lub EC-725R2, który prowadzony jest w ETO-HM w Cazaux. Dodatkowym elementem jest dziesięć godzin szkolenia na symulatorze śmigłowca EC-725R2 w zakładach producenta w Merignane. Po osiągnięciu 260 godzin nalotu lotnicy uzyskują uprawnienia do wykonywania lotów poszukiwawczo-ratowniczych w dzień. Nalot 380 godzin uprawnia do wykonywania misji SAR w nocy i operowania w warunkach górskich. W tym samym czasie lotnicy mogą również wybrać specjalizację CSAR (ratownictwa bojowego). Uprawnienia dowódcy śmigłowca SAR zdobywa się po uzyskaniu 700 godzin nalotu, a lotnicy z nalotem powyżej 1000 godzin osiągają status dowódcy w lotach CSAR. Nowoczesna flota śmigłowców Jedenaście śmigłowców AS330 Puma służy w eskadrze od 1974 roku. Poczynając od 1986 roku, część z tych śmigłowców została stopniowo zmodernizowana do standardu AS330Ba i doposażona w specjalistyczny sprzęt SAR. Jednak największą zmianą było wprowadzenie do służby Caracali, które zastąpiły starzejące się Alouette III. Początkowo francuskie siły zbrojne zamó- Por. Nicolas Lebec de Vaisseau rozpoczął służbę w Aéronavale w 1998 roku od szkolenia podstawowego w Lanvéoc-Poulmic. Następnie przeszedł dwuletnie szkolenie SAR w La Rochelle. W swojej karierze latał również na śmigłowcach Westland Lynx w wersji ZOP w 34 Flottille w Lanvéoc-Poulmic. Na śmigłowcach wylatał ponad 2800 godzin, a w EH01.067 służy w ramach wymiany od września 2012 roku jako pilot śmigłowca EC-725 Caracal wiły w 1999 roku czternaście śmigłowców tego typu, sześć dla Sił Powietrznych i osiem dla Armee de Terre (wojsk lądowych), które miały wejść na wyposażenie 4e Régiment d’Hélicoptères des Forces Spéciales (4 RHFS) stacjonującego w Pau. Zamówienie na kolejne pięć egzemplarzy zostało złożone w 2009 roku, a dostawę zrealizowano w dwa lata później. Dwie z tych maszyn przeznaczone były dla 4 RHFS, a trzy dla Groupe Aérien Mixte (GAM 56) z bazy Evreux. Kpt. Frank „Obelix” Hofmann rozpoczął karierę wojskową w 1998 roku od szkolenia podstawowego na śmigłowcach Bell TH-67 w Fort Rucker w Alabamie, po którym przeszedł kurs zaawansowany na Bell OH-58D Kiowa. W 1999 roku kpt. Hofmann powrócił do Niemiec, gdzie przeszkolił się na śmigłowiec Bell UH-1D w Diepholz. Ponieważ Hofmann wybrał CSAR jako swoją specjalizację, w 2001 roku otrzymał przydział do Hubschraubergeschwader 64 (HSG64) w Holzdorf. Obecnie służy w EH01.067 w ramach programu wymiany personelu Por. Nicolas Lebec de Vaisseau, pilot Francuskiej Marynarki Wojennej służący w ramach wymiany w EH01.067, bardzo sobie chwali nowy śmigłowiec: W porów- Rozległe strefy szkolne wokół bazy Cazaux (obejmujące poligon lotniczy w Capiteux, plaże na południe od Dune de Pyla, rejony ćwiczeń SAR i CSAR na terenie bazy i w Pirenejach) zostały w 2012 roku rozszerzone o dwie strefy tankowania w powietrzu przeznaczone dla śmigłowców. Na zdjęciu śmigłowiec Puma z EH01.067 w locie nad wybrzeżem Atlantyku na południe od Dune de Pyla ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 73 w powietrzu naniu do Pumy to ogromny krok naprzód. Możemy teraz przenosić aż 11 ton ładunku w porównaniu do 7 ton w przypadku Pumy, a zasięg operacyjny zwiększył się ze 150 do 250 mil morskich. Śmigłowiec ma ponadto o wiele bogatszą awionikę, ale to co podoba mi się najbardziej, to system autopilota! Jest on wyjątkowo stabilny, a poza tym zapewnia zwiększony poziom bezpieczeństwa lotu. System może pracować w trybie automatycznego zawisu i ma również możliwość kontroli przez technika pokładowego, który dzięki temu może kontrolować śmigłowiec w trakcie zawisu nad celem, wykorzystując znacznie lepszą widoczność z kabiny ładunkowej niż z kokpitu. Posługując się joystickiem, technik pokładowy może przemieszczać śmigłowiec w dowolnym kierunku z prędkością 10 węzłów. Jest to wielkie udogodnienie, szczególnie w trakcie wykonywania lotu w warunkach dużego zapylenia, w nocy czy podczas lądowania na pokładzie okrętu. Por. Nicolas Lebec de Vaisseau rozpoczął służbę w Aéronavale w 1998 roku od szkolenia podstawowego w Lanvéoc-Poulmic. Następnie przeszedł dwuletnie szkolenie SAR w La Rochelle. W swojej karierze latał również na śmigłowcach Westland Lynx w wersji Operacje w Afganistanie były ogromnie wymagające i to nie tylko z powodu ciągłego zagrożenia ze strony rebeliantów, ale przede wszystkim z uwagi na trudny, górzysty teren, częste loty nocne, ogromne różnice temperatur i, przede wszystkim, zapylenie. W sumie udało nam się ewakuować 279 rannych żołnierzy. Wykonaliśmy 229 misji MEDEVAC i 3396 lotów bojowych w czasie 3300 godzin – mówi kpt. Frank „Obelix” Hofmann. Na zdjęciu Caracal w locie nad Belgią w trakcie trwania kursu CJPRSC 2014 74 www.armia24.pl Martin Scharenborg i Ramon Wenink EH01.067 „Pyrénées” – francuskie anioły stróże ZOP w 34 Flottille w Lanvéoc-Poulmic. Na śmigłowcach wylatał ponad 2800 godzin, a w EH01.067 służy w ramach wymiany od września 2012 roku. Interoperacyjność ma w dzisiejszych czasach ogromne znaczenie. To właśnie dlatego służą tu razem przedstawiciele różnych rodzajów sił zbrojnych. Mamy tu lotnika z Marynarki, z Wojsk Lądowych, oficera wywiadu i trzech techników z Marynarki i dwóch pilotów zagranicznych. Jednocześnie jeden z członków eskadry służy obecnie w jednostce CSAR w Moody Air Force Base w Georgii (563rd Rescue Group). Wszyscy możemy się wiele od siebie nauczyć i to właśnie dlatego powierzono mi funkcję Szefa Szkolenia i Operacji Powietrznych i pieczę nad 104 członkami personelu eskadry. Jednych z moich głównych zadań jest szkolenie załóg w operowaniu z pokładów okrętów. Dla lotnika morskiego jest to chleb powszedni, ale dla załóg z innych rodzajów sił zbrojnych stanowi to nie lada wyzwanie. W ramach szkolenia co najmniej raz w miesiącu wykonujemy starty i lądowania z pokładu okrętu. Operacje tego typu są wyjątkowo trudne w nocy, przy braku widzialnego horyzontu, gdy okręt mocno pracuje na fali. W przypadku awarii silnika jest tylko jedna szansa na udane lądowanie. Zbyt duża prędkość postępowa prowadzi w takim przypadku to zderzenia z hangarem, a zbyt mała do upadku do morza. Doskonały system autopilota sprawia, Członkowie niemieckiej grupy ekstrakcyjnej pozują na tle śmigłowca EC-725 Caracal w czasie kursu CJPRSC 2014 odbywającego się w belgijskiej bazie Florennes że Caracal doskonale nadaje się do morskich operacji SAR i działań antyterrorystycznych. Caracal został zaprojektowany z myślą o zastosowaniu w ratownictwie bojowym i w operacjach specjalnych – mówi por. de Vaisseau. Jest zatem świetnie wyposażony we wszelkiego rodzaju sprzęt ułatwiający wykonywanie tego typu zadań. Dwa potężne silniki Turbomeca Makila 2A pozwalają na wyko- nywanie lotów na dużych wysokościach i przy wysokich temperaturach powietrza. Przydaje się to szczególnie podczas działań w krajach takich jak Afganistan. Caracal wyposażony jest w filtry zabezpieczające przed piaskiem, dyfuzory gazów wylotowych i opancerzone fotele załogi i drzwi. Poza tym dysponujemy bardzo skutecznym systemem ECM, w skład którego wchodzą wyrzutniki flar i dipoli „Alkan Elips”, system ostrzegania przed opromieniowaniem radarowym „Sherlock”, stacja ostrzegania przed podświetleniem laserem „RALM” i urządzenie ostrzegające przed pociskami rakietowymi „Damien”. Śmigłowiec posiada „glass cockpit” z siedmioma wyświetlaczami LCD, co wielce ułatwia pilotowanie maszyny, szczególnie przy użyciu automatyki lotu. Maszyna wyposażona jest również w zintegrowany system FLIR firmy Thales (Chlio ST Forward Looking Infra Red), w skład którego wchodzi system VMS (Vehicle Monitoring System – system śledzenia ruchu pojazdów). Mamy również do dyspozycji dalmierz laserowy i pokładową stację radiolokacyjną. Dla zapewnienia wsparcia ogniowego śmigłowiec może być uzbrojony w dwa km kalibru 7,62 mm. Jednak jedną z największych zalet maszyny jest możliwość pobierania paliwa w locie poprzez sondę zamontowaną po prawej stronie kadłuba – wyjaśnia por. de Vaisseau. Tankowanie w powietrzu W przypadku wykonywania misji głęboko za linią frontu, bądź w warunkach uniemożliwiających konwencjonalne tankowanie, Ppłk Wesseling, dowódca kursu CJPRSC, jest doświadczonym lotnikiem, który latał na śmigłowcach MBB Bö-105CB w 299. Eskadrze Królewskich Holenderskich Sił Powietrznych. Wykonywał również loty bojowe w ramach holenderskiej 11. Brygady Aeromobilnej i ma na swoim koncie ponad 4000 godzin nalotu na śmigłowcach ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 75 w powietrzu EC-725R2 dysponuje bardzo skutecznym systemem ECM, w skład którego wchodzą wyrzutniki flar i dipoli „Alkan Elips”, system ostrzegania przed opromieniowaniem radarowym „Sherlock”, stacja ostrzegania przed podświetleniem laserem „RALM” i urządzenie ostrzegające przed pociskami rakietowymi „Damien”. Śmigłowiec posiada „glass cockpit” z siedmioma wyświetlaczami LCD, co wielce ułatwia pilotowanie, szczególnie przy użyciu automatyki lotu. Maszyna wyposażona jest również w zintegrowany system FLIR firmy Thales (Chlio ST Forward Looking Infra Red), w skład którego wchodzi system VMS (Vehicle Monitoring System – system śledzenia ruchu pojazdów).Na wyposażeniu jest również dalmierz laserowy i pokładowa stacja radiolokacyjna. Na zdjęciu śmigłowiec EC-725R2 podczas prac obsługowych. Dobrze widoczna jest instalacja FLIR, radiolokator i jeden z najbardziej wyjątkowych elementów wyposażenia – sonda do pobierania paliwa w locie Dwa Caracale tuż przed uruchomieniem silników przed jedną z misji w ramach kursu CJPRSC. Na zdjęciu dobrze widoczne są sondy do pobierania paliwa w locie. W tle śmigłowiec Agusta Bell 212ICO włoskich Sił Powietrznych 76 Caracal jest przystosowany do instalacji zewnętrznej sondy do pobierania paliwa w locie. Próby z użyciem tej instalacji rozpoczęły się w 2007 roku przy udziale włoskiego samolotu KC-130J Hercules należącego do 46 Stormo z bazy Pisa. Caracal i Hercules wykonywały loty u wybrzeży Włoch, w trakcie których wykonywano „suche” (bez pobierania paliwa) i „mokre” próby tankowania śmigłowca. Testy zakończyły się pomyślnie, a dobra współpraca z Włochami doprowadziła do kolejnej serii prób tankowania w locie pod nazwą HAAR (Helicopter Air to Air Refueling) przeprowadzonej w listopadzie 2012 roku. W trakcie wspólnych lotów Caracal wykonał 130 „podłączeń” pod samolot-cysternę. Jeszcze w tym samym roku strefy szkolne wokół bazy Cazaux (obejmujące poligon lotniczy w Capiteux, plaże na południe od Dune de Pyla, rejony ćwiczeń SAR i CSAR na terenie bazy i w Pirenejach) zostały rozszerzone o dwie strefy www.armia24.pl Martin Scharenborg i Ramon Wenink EH01.067 „Pyrénées” – francuskie anioły stróże Niemiecka grupa ekstrakcyjna na pokładzie śmigłowca EC-725 Caracal w trakcie misji CSAR wykonywanej w ramach kursu CJPRSC 2014 tankowania w powietrzu przeznaczone dla śmigłowców. W celu pogłębienia współpracy międzynarodowej i doskonalenia umiejętności tankowania w powietrzu, załogi Caracali z EH01.067 udały się w lutym 2014 roku do Dżibuti, gdzie ćwiczyły z amerykańskimi załogami samolotów HC-130J Combat King z 79th RQS/563rd RQG. Misje HAAR trenowano także w trakcie ćwiczeń „Angel Thunder 2014” w Monthan Air Force Base w Arizonie, które trwały od 4 do 17 maja 2014 roku. W ćwiczeniu wzięło udział 64 członków personelu EH01.067 i dwa śmigłowce EC-725R2 dostarczone tam na pokładzie samolotu An-124. Poza tym Francję reprezentowali spadochroniarze z Commando Parachutiste de L’Air 30 (CPA30). Były to największe na świecie ćwiczenia z zakresu ratownictwa bojowego, a kontyngent francuski był najliczniejszy spośród sześciu krajów biorących w nich udział – mówi Hauptmann (kpt.) Frank „Obelix” Hofmann. W ćwiczeniach uczestniczyło 70 statków powietrznych, m. in. F-16 i A-10 z USAF, kolumbijskie A-29 Super Tucano i śmigłowce Bell 212. Mieliśmy okazję ćwiczyć w warunkach maksymalnie zbliżonych do rzeczywistego pola walki z wykorzystaniem wszystkich zasobów mających kluczowe znaczenie w operacjach Personnel Pomiędzy 17 stycznia a 31 lipca 2013 roku para śmigłowców Puma z EH01.067 operowała w Mali w ramach operacji Serval (misja MINUSMA). Załogi śmigłowców pełniły dyżury PR i CSAR na rzecz lotnictwa taktycznego wykonującego misje uderzeniowe na terenie kraju. Na zdjęciu dwa śmigłowce Puma z EH01.067 powracają do bazy Cazaux po wykonaniu zadania nad wybrzeżem Atlantyku ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 77 w powietrzu W trakcie kursu CPJRSC 2014 śmigłowce EC-725R2 Caracal operowały z bazy Florennes w Belgii, wykonując misje PR w mieszanych ugrupowaniach. Na zdjęciu Caracal w eskorcie dwóch belgijskich śmigłowców Agusta A-109 z 17. Batalionu w locie nad południową Belgią Recovery, w tym sił lądowych, lotnictwa, oddziałów specjalnych i HAAR. Jeśli chodzi o tankowanie w powietrzu, to mieliśmy okazję porównać nasze doświadczenia zebrane w trakcie współpracy z Włochami (tankowanie nad morzem) z tankowaniem nad lądem w Arizonie. W Stanach „koszyk” do tankowania praktycznie non stop poruszał się w dół i w górę. Piloci amerykańskich HH-60G Pave Hawk przyznali, że Caracal jest o wiele bardziej stabilną platformą w warunkach HAAR. Pomimo tego, że napotkaliśmy pewne problemy z dostępem do dokumentacji ćwiczeń, z której część była niejawna, a także z „wpasowaniem” się w sieci informatyczne i amerykańskie ROE, uważamy udział w przedsięwzięciu za udany, szczególnie ze względu na możliwość ćwiczenia w międzynarodowym środowisku. Por. de Vaisseau dodaje: Choć staramy się ćwiczyć bardzo intensywnie, w chwili obecnej załogi eskadry są wyszkolone tylko do poziomu tankowania w powietrzu w dzień. Jednak mamy nadzieję, że po wejściu do służby samolotu A400M i po uzyskaniu pozytywnej opinii z Direction Générale de l’Armement (DGA) uda nam się już wkrótce uzyskać uprawnienia także do nocnych tankowań w powietrzu. 78 Ratownictwo bojowe (CSAR) Kpt. Frank „Obelix” Hofmann z Luftwaffe służy w eskadrze w ramach wymiany personelu. Karierę wojskową rozpoczął w 1998 roku od szkolenia podstawowego na śmigłowcach Bell TH-67 w Fort Rucker w Alabamie, po którym przeszedł kurs zaawansowany na Bell OH-58D Kiowa. W 1999 roku kpt. Hofmann powrócił do Niemiec, gdzie przeszkolił się na śmigłowiec Bell UH-1D w Diepholz. Ponieważ Hofmann wybrał CSAR jako swoją specjalizację, w 2001 roku otrzymał przydział do Hubschraubergeschwader 64 (HSG64) w Holzdorf. Po wycofaniu ze służby śmigłowców UH-1D HSG64 otrzymał maszyny Sikorsky CH-53, a zadania CSAR stały się domeną eskadry pułku stacjonującej w Laupheim. W sierpniu 2012 Hofmann otrzymał propozycję służby w „Puma Flight” EH01.067 w ramach programu wymiany personelu. Gdy Hofmann przeszkolił się już na Pumy okazało się, że w kluczu nie uda mu się wylatać wystarczającej ilości godzin i tak znalazł się w „Caracal Flight”. W tej chwili mój nalot to ponad 2200 godzin i nadal uważam, że decyzja, aby zostać pilotem wojskowym, była najlepszym wyborem jakiego dokonałem w życiu (choć moja rodzina pewnie się z tym nie zgodzi). Możliwość latania nowym typem maszyny jest zawsze bardzo ekscytująca, szczególnie gdy jest to maszyna o dużych możliwościach. Moją specjalnością jest CSAR i bardzo cenię sobie możliwość wymiany doświadczeń z innymi kolegami po fachu. Ludzie tu pracujący służyli w wielu miejscach na świecie, co pozwoliło im zgromadzić naprawdę imponującą ilość wiedzy i doświadczenia. Eskadra jest w ciągłym ruchu – nie tak dawno powróciła z Afganistanu, a już szykuje się do misji w Afryce. Pod szyldem ‘Personnel Recovery’ kryje się pięć elementów – mówi kpt. Hofmann. Są to Ewakuacja Bojowa (Combat Recovery – CR), Poszukiwanie i Ratownictwo (Search and Rescue – SAR), Ratownictwo Bojowe (Combat Search and Rescue – CSAR), Ewakuacja Personelu Cywilnego (Non Assistance Recovery – NAR) i Operacje Uwalniania Zakładników (Hostage Release Operations – HRO). Każda z powyższych misji składa się z kilku etapów, które obejmują Force Preparation (przygotowanie sił i środków), Notification (powiadomienie), Location & Authentication (lokalizację i sposoby potwierdzenia tożsamości), Mission Planning (planowanie misji) i Mission Execution (wykonanie misji). www.armia24.pl Martin Scharenborg i Ramon Wenink EH01.067 „Pyrénées” – francuskie anioły stróże W trakcie trwania Operacji Pamir w Afganistanie wykonaliśmy dużą liczbę zadań CR i CSAR. To niewiarygodne, jak wielu graczy zaangażowanych jest w tego typu operacje. Po zgłoszeniu katastrofy śmigłowca czy samolotu myśliwskiego należy najpierw ustalić dokładne miejsce zdarzenia. Potem następuje analiza ryzyka i sprawdzenie dostępności sił i środków, włączając w to jednostki wsparcia. Następnie opis planowanej misji musi zostać zatwierdzony na szczeblu Joint Force Air Component Commander (Dowództwo Komponentu Lotniczego Sił Połączonych). Po zatwierdzeniu przez JFACC rozpoczyna się bezpośrednie planowanie zadania, po którym następuje briefing wywiadowczy. Po zebraniu danych ostateczna decyzja GO lub NO GO podejmowana jest w oparciu o wiele zmiennych, takich jak dostępność wysuniętych punktów tankowania FARP (Forward Arming and Refueling Point), wymagana liczba personelu ewakuacyjnego (Extraction Forces – EF) czy dostępność osłony powietrznej RESCORT (Rescue Escort), czyli śmigłowców lub samolotów bojowych. Działania Personnel Recovery Task Force koordynowane są przez Joint Personnel Recovery Center (JPRC) w Kabulu i przez Personnel Recovery Coordination Center przy jednej z Regional Commands ISAF. W rejonie celu całością działań kieruje Airborne Mission Commander, który najczęściej znajduje się na pokładzie samolotu AWACS i ma wgląd w całość sytuacji taktycznej. Dodatkowo nad rejonem celu krąży „Sandy 1” (najczęściej Republic A-10C Thunderbolt II), którego pilot sprawuje funkcję tzw. On Scene Commander (OSC). Do jego zadań należy nie tylko wzrokowe poszukiwanie zaginionych lotników, ale także pośredniczenie w komunikacji pomiędzy Airborne Mission Commander, RV (Rescue Vehicles – pojazdy ratownicze), Extraction Forces i załogami śmigłowców CR/CSAR. W tym samym czasie Airborne Mission Commander pozostaje w stałej łączności z centrami dowodzenia JFACC/CAOC/JPRC i może w razie potrzeby skierować w rejon działań samoloty RESCAP (Rescue Combat Air Patrol – ratowniczy powietrzny patrol bojowy), SEAD (Supression of Enemy Air Defense – zwalczania obrony powietrznej przeciwnika) czy ISR (Intelligence, Surveillance, Reconnaissance – wywiad, dozór, rozpoznanie). W ciągu ostatnich kilku lat wspólnie z sojusznikami przeprowadziliśmy w ten sposób wiele udanych operacji tego typu. Bez wątpienia kluczem do sukcesu było dokładne planowanie misji i dobra współpraca pomiędzy poszczególnymi uczestnikami operacji. Imponujące osiągnięcia Personel EH01.067 brał udział w wielu operacjach na całym świecie. Od października 1990 roku do maja 1991 roku eskadra została skierowana do Iraku i Arabii Saudyjskiej w ramach operacji Desert Storm (francuski kryptonim Daguet) z zadaniem niesienia pomocy zestrzelonym lotnikom koalicji. Od tego momentu ratownictwo bojowe stało się jednym z głównych zadań jednostki. Pomiędzy lutym 1994 roku a lipcem 1997 roku trzy śmigłowce Puma z EH01.067 wraz z załogami pełniły dyżury CSAR we włoskiej bazie Brindisi wspierając operację Deny Flight. W trakcie służby w Brindisi załogi Pum ewakuowały z Albanii dużą grupę obywateli francuskich. W 1999 roku (luty – czerwiec) trzy śmigłowce Puma należące do eskadry operowały z lotnisk w Kosowie i Macedonii wypełniając zadania CSAR w ramach operacji Allied Force. Pomiędzy czerwcem i sierpniem 2003 roku załogi eskadry przerzucono do Konga (operacja Artemis & Mamba). W 2004 roku (29 lutego – 5 kwietnia) załogi dwóch śmigłowców Puma operowały na Haiti, wspierając operację pokojową ONZ pod kryptonimem Cabaret. Kolejną operacją pokojową pod egidą Narodów Zjednoczonych, w której wzięli udział lotnicy eskadry, była operacja Licorne w Wybrzeżu Kości Słoniowej w 2007 roku. W dniach 16 lipca – 22 września 2006 eskadra wysłała trzy śmigłowce EC-725 Caracal (tuż po uzyskaniu pełnej gotowości operacyjnej na nowym typie) do Libanu, gdzie przeprowadzono operację ratowniczo-ewakuacyjną (Rescue and Evacuation – RESEVAC) mającą na celu transport ponad tysiąca obywateli Francji na Cypr. W ramach misji załogi Caracali wykonały 93 loty. Jeden z Caracali eskadry pojawił się również w Czadzie, gdzie Francuzi wspomagali wojska Unii Europejskiej (European Union Hiszpańskie śmigłowce AS332B Super Puma także uczestniczyły w kursie CJPRSC zorganizowanym w 2014 roku. Na zdjęciu jedna z hiszpańskich Super Pum powraca na północną płytę postojową w bazie Florennes z żołnierzami grupy ekstrakcyjnej na pokładzie ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 79 w powietrzu Force – EUROFOR) pomiędzy grudniem 2007 roku i majem 2008 roku. Trzy śmigłowce Caracal wraz załogami pełniły dwukrotnie służbę w Afganistanie w ramach operacji Pamir (listopad 2006 – wrzesień 2007 i kwiecień 2008 – kwiecień 2013), wspierając wojska ISAF. Do zadań francuskich lotników należały misje MEDEVAC, transportu taktycznego, rozpoznania i CSAR. Jednym z naszych największych osiągnięć w Afganistanie była operacja wykonana 18 sierpnia 2008 roku, gdy francuski konwój wpadł w pułapkę w dolinie Uzbin. W jednym wylocie udało nam się ewakuować 23 rannych żołnierzy! – mówi kpt. Frank „Obelix” Hofmann. Nasze Caracale ruszyły na pomoc także po katastrofie włoskiego śmigłowca Agusta Bell 212 w 2007 roku. Inne akcje, w których braliśmy udział to katastrofa amerykańskiego śmigłowca AH-64 29 grudnia 2011 roku i afgańskiego Mi-8 17 stycznia 2012 roku. Operacje w Afganistanie były ogromnie wymagające i to nie tylko z powodu ciągłego zagrożenia ze strony rebeliantów, ale przede wszystkim z uwagi na trudny, górzysty teren, częste loty nocne, ogromne różnice temperatur i, przede wszystkim, zapylenie. W sumie udało nam się ewakuować 279 rannych żołnierzy. Wykonaliśmy 229 misje MEDEVAC i 3396 lotów bojowych w czasie 3300 godzin. Od marca do października 2011 roku śmigłowce EH01.067 uczestniczyły w operacji Harmattan, czyli francuskiej wersji operacji Unified Protector. W ramach misji dwa śmigłowce Caracal i jedna Puma wykonywały zadania obejmujące loty rozpoznawcze nad Bengazi (Libia), MEDEVAC, RESEVAC i Force Protection. Załogi śmigłowców miały także za zadanie ochronę personelu ambasady Francji i operacje morskie u wybrzeży Wielkiej Syrty. Śmigłowce operowały początkowo z pokładu lotniskowca Charles de Gaulle znajdującego się w odległości ok. 100 km od wybrzeża Libii. Po powrocie lotniskowca do macierzystego portu, załogi śmigłowców przebazowały swe maszyny na pokłady okrętów desantowych Tonnerre i Mistral. 15 września prezydent Francji Nicolas Sarkozy udał się na pokładzie Caracala do Tripolisu, gdzie wspólnie z brytyjskim premierem Davidem Cameronem wziął udział w spotkaniu z członkami Tymczasowej Rady Narodowej Libii. Pomiędzy 17 stycznia a 31 lipca 2013 roku para śmigłowców Puma z EH01.067 operowała w Mali w ramach operacji Serval (misja MINUSMA). Załogi śmigłowców pełniły dyżury PR i CSAR na rzecz lotnictwa taktycznego wykonującego misje uderzeniowe na terenie kraju. Poza tym wykonywano również zadania podobne do operacji w Afganistanie, a więc misje MEDEVAC, transportowe i wsparcia. Główna baza operacyjna mieściła się w Gao, ale śmigłowce operowały również z Timbuktu. Strefa odpowiedzialności obejmowała region Adrar Iforas w pobliżu granicy z Algierią. W dniu 1 sierpnia 2014 roku ruszyła operacja Barkhane mająca na celu wzmocnienie bezpieczeństwa w regionie obejmującym państwa Mauretania, Mali, Niger, Czad i Burkina Faso. W operacji bierze udział 3000 personelu, 200 pojazdów transportowych, 200 transporterów opancerzonych, sześć samolotów myśliwskich, siedem samolotów transportowych, cztery aparaty UAV i 20 śmigłowców, wśród których już niedługo znajdą się maszyny z EH01.067. Combined Joint Personnel Recovery Standardization Course 2014 Ósma edycja Combined Joint Personnel Recovery Standardization Course (CJPRSC) odbyła się w dniach 22 września – 9 października 2014 roku w belgijskiej bazie Florennes z inicjatywy European Air Group (EAG). W kursie brało udział aż 480 członków personelu i 23 statki powietrzne z 12 krajów. Głównym celem szkolenia było ćwiczenie procedur zadań PR pozwalające uczestnikom na efektywne planowanie i prowadzenie misji ratowniczo-ewakuacyj- W 2013 roku zapadła decyzja o przeniesieniu wszystkich śmigłowców EC-725 Caracal należących do Francuskich Sił Zbrojnych do bazy Cazaux. Oznacza to, że dziesięć Caracali Armée de terre stacjonujących w Pau wkrótce zostanie przebazowanych do Cazaux, zaś Pumy przeniosą się do bazy Solenzara na Korsyce. Na zdjęciu Caracal w locie nad Belgią 80 www.armia24.pl Martin Scharenborg i Ramon Wenink EH01.067 „Pyrénées” – francuskie anioły stróże Załogi francuskich śmigłowców EC-725R2 Caracal uczestniczyły w wielu operacjach poza granicami kraju, m.in. w Libanie, Libii, Afganistanie i w Mali. Wkrótce wezmą też udział w rozpoczętej niedawno operacji Barhane w Mauretanii, Mali, Nigrze, Czadzie i Burkina Faso, która ma na celu zwiększenie bezpieczeństwa w regionie nych w środowisku międzynarodowym. Uczestnicy kursu ćwiczyli w warunkach maksymalnie zbliżonych do rzeczywistego pola walki i mieli okazję nie tylko do wymiany doświadczeń, ale też do wypracowania, tam gdzie było to konieczne, wspólnych procedur i strategii działania. Dwutygodniowy kurs obejmował część teoretyczną i trwającą pół tygodnia część praktyczną, w ramach której szkolący się personel miał okazję wprowadzić w życie wiedzę zdobytą w salach wykładowych wykonując loty w przestrzeni powietrznej południowej Belgii i północnej Francji. W ćwiczeniach uczestniczyło kilka typów śmigłowców, samoloty AWACS (francuskie i NATO), siły „przeciwnika” (Opposing Forces – OPFOR), samoloty wielozadaniowe (belgijskie F-16 i włoskie AMX), a także systemy rakietowe Mistral i bezpilotowce. Przydziałem zadań zajmowała się specjalnie w tym celu utworzona komórka Joint Personnel Recovery Cell a misje oceniane były zarówno w fazie planowania, jak wykonania przez obserwatorów (Mission Monitors – MIMO). Cel kursu jest jasny – mówi dowodzący ćwiczeniem ppłk. Fred Wesseling. Działania PR stają się obecnie coraz ważniejsze, a więc szkolimy się aby skuteczniej działać w środowiskach o różnym stopniu zagrożenia. W kursie może uczestniczyć personel wszystkich państw zrzeszonych w EAG i państw partnerskich, pod warunkiem, że wszyscy podporządkują się wymogom SOP. Ppłk Wesseling jest doświadczonym lot- nikiem, który latał na śmigłowcach MBB Bö-105CB w 299. Eskadrze Królewskich Holenderskich Sił Powietrznych. Wykonywał również loty bojowe w ramach holenderskiej 11. Brygady Aeromobilnej i ma na swoim koncie ponad 4000 godzin nalotu na śmigłowcach. Obecny kurs jest ostatnim tego typu przedsięwzięciem organizowanym przez EAG. W przyszłości odpowiedzialność za prowadzenie szkolenia spocznie na tworzonej właśnie organizacji European Personnel Recovery Center (EPRC), która ma rozpocząć działalność 8 lipca 2015 roku – mówi ppłk. Wesseling. Pomysł na utworzenie EPRC pojawił się już w 2011 roku, a przyświecała mu chęć zbudowania zdolności do prowadzenia misji PR na rzecz Europejskich Sił Zbrojnych, a także wspomaganie międzynarodowej kooperacji i standaryzacji. Zatem przyszłoroczny kurs CJPRSC będzie prowadzony przez EPRC. Zadania EPRC będą obejmować opracowywanie dokumentacji szkoleniowej, prowadzenie szkoleń i innych przedsięwzięć edukacyjnych, standaryzację i wsparcie operacyjne. Standaryzacja to jeden z głównych elementów omawianych w ramach kursu. Podobnie jest z korzystaniem z wysuniętych punktów tankowania (FARP) stanowiącym stały element wszystkich misji RP dalekiego zasięgu. Staramy się więc, aby wszystkie załogi śmigłowców przynajmniej raz w trakcie trwania kursu miały możliwość przećwiczenia tego fragmentu zadania. Uznaliśmy, że ćwiczenie tankowania i odtwarzania gotowości bojowej w FARP zwiększy zdolności interoperacyjne uczestników kursu, choćby ze względu na różnice w sprzęcie używanym przez poszczególne kraje – niektóre śmigłowce tankowane są ciśnieniowo, inne grawitacyjnie – kończy ppłk Wesseling. EH01.067 wysłała na kurs załogi dwóch Caracali. Wykonujemy tu bardzo złożone i realistyczne zadania PR – mówi kpt. Frank „Obelix” Hofmann. Szczególnie podoba mi się międzynarodowy charakter kursu. Wczoraj na przykład mieliśmy okazję wykonywać wspólną misję z polskimi Mi-24 Hind, których załogi zapewniały tzw. Armed Escort (RESCORT), a dzisiaj będziemy latać w towarzystwie belgijskich maszyn Agusta A-109, transportując na pokładzie niemiecką grupę ekstrakcyjną. Z kolei nasz drugi Caracal będzie w tym czasie przewoził żołnierzy włoskich. Zadanie On Scene Commander wykonywać będzie pilot włoskiego samolotu AMX, a nasza załoga wystąpi w roli Rescue Mission Commander. Wszyscy z uczestników kursu wysoko oceniają wszechstronność Caracali. Było to szczególnie widoczne, gdy po awarii niemieckiego CH-53G jego zadanie błyskawicznie przejęła załoga Caracala. Była to świetna demonstracja współpracy i interoperacyjności pomiędzy partnerami. Osobiście uważam, że śmigłowce z rodziny Caracal i Cougar, z racji na swe rozmiary i możliwości, najlepiej nadają się to zadań ratowniczych w ramach misji PR. W razie potrzeby mogą także przenosić uzbrojenie strzeleckie, co zwiększa możliwości obrony ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 81 w powietrzu i przetrwania na polu walki – dodaje ppłk. Wesseling. Przyszłoroczny kurs odbędzie się w trzech pierwszych tygodniach września w bazie Papa na Węgrzech. Idą wielkie zmiany W ciągu wielu lat istnienia, EH01.067 stała się wyspecjalizowaną jednostką PR Francuskich Sił Zbrojnych. Uzyskanie przez eskadrę statusu Organisme à Vocation Inter Armées (OVIA) we wrześniu 2001 roku otwarło drogę do przekształcenia jej w Joint Personnel Recovery Squadron i przyporządkowania dowództwu Sił Powietrznych. W 2013 roku zapadła decyzja skoncentrowaniu wszystkich EC-725 w bazie Cazaux, co oznacza, że już wkrótce znajdą się tam Caracale Wojsk Lądowych stacjonujące obecnie w Pau. To była logiczna decyzja. Dysponujemy tu dużym doświadczeniem i nową infrastrukturą. Są tu rozległe tereny szkoleniowe i pełna obsługa techniczna prowadzona na miejscu przez personel Eurocoptera. Docelowo EH01.067 będzie wyposażona wyłącznie w Caracale, a Pumy przeniesione zostaną do bazy Solenza na Korsyce. Zresztą w tej chwili większość z jedenastu Pum eskadry służy poza granicami kraju, na przykład w Gujanie Francuskiej, zatem przeprowadzka na Korsykę czeka tylko kilka egzemplarzy – mówi por. de Vaisseau. EH01.067 odegrała ważną rolę w wielu operacjach na całym Puma z EH01.067 „Pyrénées” w locie szkoleniowym nad Pirenejami świecie. Rosnące zapotrzebowanie na wyspecjalizowane eskadry do zadań PR oznacza, że mamy przed sobą świetlaną przyszłość. Staramy się jednak nie osiadać na laurach i podnosić swoje kwalifikacje, dzieląc się doświadczeniami z innymi i jednocześnie ucząc się od nich. Tylko w ten sposób możemy stawać się coraz lepsi w tym, co robimy – podsumowuje kpt. Frank „Obelix” Hofmann. n Tekst i zdjęcia Martin Scharenborg i Ramon Wenink / Global Aviation Review Press © Puma z EH01.067 w pełnej krasie na lotnisku w Cazaux 82 www.armia24.pl thalesgroup.com/naval Rozwiązania dla sektora morskiego Wypełniamy wszystkie ważne zadania MISJE HUMANITARNE Koordynacja pomocy dla obszarów objętych katastrofami i klęskami żywiołowymi, procedury ewakuacji, poszukiwań i akcji ratunkowych. OPERACJE MILITARNE Wspieranie operacji specjalnych i lądowych, obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej. KONTROLOWANIE SYTUACJI NA MORZU Utrzymywanie spójności terytorialnej oraz świadomości sytuacyjnej na odpowiednim poziomie. WYZWANIA STOJĄCE PRZED SŁUŻBAMI CELNYMI I STRAŻĄ GRANICZNĄ Zwalczanie przemytu narkotyków, operacje antyterrorystyczne, zagrożenia związane z nielegalną imigracją, zwalczanie kontrabandy. Bezpieczeństwo na morzu wymaga codziennego podejmowania tysięcy kluczowych decyzji. Firma Thales znajduje się w ich centrum. Nasze radary i sonary, systemy przeciwpożarowe, rozwiązania C4ISR, programy integracji dużych systemów i modernizacji okrętów wojennych wyposażone są w inteligentne, zintegrowane technologie – jedne z najlepszych na świecie. Ufają im i korzystają z nich marynarki wojenne z ponad 50 krajów. Oferowane przez nas informacje i kontrola umożliwiają podejmowanie decyzji odnośnie najbardziej skutecznego reagowania w środowiskach mających znaczenie krytyczne. Wszędzie, wspólnie z naszymi klientami zmieniamy świat na lepsze. Historia Militaris SZKOLnictwo wojskowe w II RP Polskie korpusy kadetów w latach 1918–1939 Część 1 Projekty powołania do życia szkół kadeckich krystalizowały się jeszcze w toku walk o niepodległość kraju. Kwestią tą interesowali się ludzie, którzy utrwalenie niepodległego bytu państwa upatrywali w dobrze zorganizowanym kształceniu i wychowaniu młodego pokolenia oraz silnej i skonsolidowanej armii. Witold Lisowski S prawę kształcenia wojskowego młodzieży traktowano wówczas jako czynnik przygotowania jej do obrony państwa. Twierdzono, że każdy Polak, już z racji geopolitycznego położenia swego kraju, czuć się musi żołnierzem z ducha i charakteru, bez względu na to, czy poświęca się zawodowi żołnierskiemu, czy też nie1. Za biedni jesteśmy, aby utrzymać liczną armię, tym bardziej więc musimy dążyć do tego, aby naród był przygotowany na pierwszy zew Ojczyzny i mógł stanąć, jak jeden mąż w jej obronie. Wszyscy tam będą potrzebni: mężczyźni, kobiety, starzy i młodzi, zdolni i mniej zdolni, silni i słabsi fizycznie, a nawet ułomni, byleby tylko jednakowo kochali swój kraj i byli gotowi nieść mu w ofierze pracę i życie2. Argumentowano, że cechy przyszłego oficera, który wypełniać musi poważne funkcje państwowe, powinny być formowane już od wczesnego dzieciństwa; człowieka dorosłego z ukształtowanym już w zasadzie charakterem trudno bowiem wychować i przekształcić. Byłby to, jak twierdzono, proces nienaturalny, powierzchowny, który w ciężkiej chwili mógłby zawieść, ustępując pierwotnym nawykom i zasadom ukształto 84 Kompania honorowa Lwowskiego Korpusu Kadetów wanym w latach młodzieńczych. Podkreślano, że uczynienie z dojrzałego już młodzieńca wytrwałego i ofiarnego oficera jest bardzo trudne, tym bardziej, jeśli cała metodologia wychowawcza nie opiera się na pełnej zgod- ności z zasadami moralnymi, przyjętymi w określonym społeczeństwie3. Wiek młodzieńczy zatem wydawał się najodpowiedniejszym okresem kształtowania pojęć moralnych, a przede wszystkim czci www.armia24.pl dla pięknych tradycji oręża i miłości dla kraju rodzinnego. Wykorzystując zaś zapał lat młodzieńczych, starano się kształtować pierwiastki, które uważano za męskie, takie jak: ambicja, silna wola, gotowość do czynu, odwaga, wytrwałość, stanowczość i poczucie odpowiedzialności. Jedną z przyczyn powołania do życia szkół kadeckich była chęć powrotu do starej i pięknej tradycji dawnych szkół rycerskich, cieszących się popularnością wśród społeczeństwa polskiego. Jednomyślność co do potrzeby powołania tych szkół sprawiła, że dyskusje toczyły się jedynie na temat organizacji poszczególnych insty tucji wychowawczych w przyszłych szkołach kadeckich. Zastanawiano się, czy nadać im charakter czysto wojskowy, przyznając absolwentom pełne prawa wojskowe i żądając w zamian zobowiązania długoletniego poświęcenia się karierze wojskowej, czy też uznać je za szkoły ogólnokształcące o charakterze wojskowym, w których to po ukończeniu nauki istnieć będzie pełna swoboda wyboru przyszłego zawodu4. Większość uważała, że za wcześnie jest obarczać młodocianych, a także ich rodziców zobowiązaniami w kwestii przyszłego zawodu. Taki przymus mógłby wywołać ujemne skutki wychowawcze. Dlatego też zwyciężyła zasada wolnego wyboru przyszłego zawodu, czyniąc tym samym szkoły kadeckie swoistą formą szkoły narodowej, dostępnej dla wszystkich warstw społeczeństwa. Organizatorzy szkół kadeckich, powołując do życia nowy organizm szkolny, wykorzystywali dotychczasową postępową spuściznę tego typu zakładów. Odrzucono natomiast wszystko to, co w przeszłości tłumiło rozwój polskiego ducha narodowego. Zgodnie z polską tradycją, nowo powołane szkoły kadeckie miały się stać przodującymi placówkami oświatowymi. Zorganizowane na zasadach nowoczesnej pedagogiki, posiadające starannie dobrany zespół nauczycieli i wychowawców, pracować miały w atmosferze obowiązku, karności, zdrowia i tężyzny fizycznej. Szczery patriotyzm i prawdziwa mo ralność miały być dopełnieniem wytyczanego wzorca wychowawczego przyszłego oficera. Twórcami projektów szkół kadeckich byli dwaj doświadczeni oficerowie wywodzący się z armii rosyjskiej – gen. dyw. Jan Jacyna5 oraz gen. dyw. Józef Latour6. Zgodnie z ogłoszonym w 1922 r. Statutem Korpusu Kadetów zatwierdzonym przez Ministerstwo Spraw Wojskowych, ustalone zostały cel i organizacja szkół. Zadaniem korpusu kadetów było doprowadzenie młodzieży do stopnia wykształcenia, wymaganego dla rozpoczęcia studiów wyższych, jak również Gen. dyw. Józef Latour inspekcjonujący Korpus Kadetów nr 2 w 1919 r. przysposobienia doborowego zastępu do zawodu wojskowego. Korpusy kadetów, powstałe w oparciu na tradycjach polskich szkół rycerskich jako szkoły wojskowe, uzyskały wszystkie uprawnienia państwowych szkół średnich ogólnokształcących. Łączyły one naukę gimnazjum wyższego (od IV do VIII klasy) typu matematyczno-przyrodniczego z wychowaniem i przysposobieniem wojskowym w zakresie kursu unitarnego szkoły podchorążych piechoty. Celem korpusu kadetów było zasilenie Szkoły Podchorążych Piechoty (a także szkół innych broni) kandydatami na oficerów zawodowych przez kształcenie i wychowa- Tablica ku czci Kadetów walczących w III Powstaniu Śląskim nie w duchu państwowym doborowego pod względem ideowym, moralnym, umysłowym i fizycznym zastępu młodzieży, poświęcającej się dobrowolnie zawodowi żołnierskiemu7. Dla ścisłości należy podkreślić, że do roku 1928 zobowiązano rodziców, aby składali oświadczenia stwierdzające, że oddają syna do korpusu kadetów w zamiarze poświęcenia go w przyszłości zawodowej służbie wojskowej oraz że zwrócą kwotę opłaty szkolnej, od której syn ich przez czas swego pobytu w korpusie kadetów był zwolniony, gdyby po otrzymaniu matury nie wstąpił do Szkoły Oficerskiej. W 1931 r. nowy Statut Korpusu Kadetów dawał absolwentowi nowe prawa i upoważniał do: 1. bezpośredniego przejścia do Szkoły Podchorążych Piechoty, 2. przejścia do jednej ze szkół podchorążych broni, po pokryciu zapotrzebowania Szkoły Podchorążych Piechoty, w zależności od warunków fizycznych i upodobań absolwenta, 3. otrzymania stopnia kpr. pchor. lub st. szer. pchor. po złożeniu przysięgi podchorążego, 4. wstąpienia do wyższej uczelni cywilnej, o ile nie zechce poświęcić się zawodowej służbie wojskowej, 5. korzystania z ulg wynikających z ukończenia drugiego stopnia przysposobienia wojskowego przez tych absolwentów, którzy nie poświęcają się czynnej służbie wojskowej8. W opracowanych przez generała Jacynę Powinnościach i prawach uczniów Korpusu Kadetów czytamy m.in.: Każdy uczeń powinien znać dobrze przeznaczenie zakładu, do którego wstąpił, aby wiedział z góry do jakich powinności poczuwać się musi, przywdziewając mundur kadecki9. ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 85 Historia Militaris Dokument ten, zawierający zasady organizacyjne szkół kadeckich, precyzował również wartości moralno-etyczne kadeta, jego zalety charakteru, a także działalność naukową i społeczną. Zawód, do którego przygotowujecie się — czytamy w Powinnościach — wymaga przede wszystkim zalet charakteru: spokoju, pewności siebie i odwagi. Trzy zalety połączone z obowiązkowością i wiedzą tworzą dopiero dobrego oficera. Dobra wola i poczucie godności własnej pomóc może w tym usiłowaniu. Ojczyzna nasza wymaga od Was takich cnót, jak poczucie honoru własnego i godności. Kto ma poczucie, ten nie zawiedzie nigdy, gdyż wie, że rany, śmierć i niewola są rzeczami znikomo małymi w porównaniu do hańby10. Korpus kadetów, dzięki celowym zarządzeniom, wpajał przyzwyczajenia i cnoty potrzebne w służbie wojskowej i społecznej, uczył zasad twórczej i rozumnej pracy. W szkole kadeckiej widziano zakład, który powinien dać krajowi dobrze przygotowanych do obrony państwa obywateli o silnej woli, prawym charakterze i zamiłowaniu do pracy. Niech hasła braterstwa, równości, wzajemnej pomocy, koleżeńskiego poparcia, czystości moralnej, siły duchowej i pracy bez wytchnienia nad sobą, nad wyrobieniem swego Odznaka Lwowskiego Korpusu Kadetów im. Józefa Piłsudskiego charakteru, woli i własnej inicjatywy, zawsze przewodniczą młodzieży naszej w Korpusach, niech przewodniczy jej myśl, że ten tylko dopnie celu, kto umie chcieć11. Powyższe założenia organizacyjne określały jednoznacznie, że w korpusach kadetów nie może być miejsca dla młodzieży, która nie posiada ambicji bądź nie wyróżnia się w nauce. W praktyce szkół kadeckich chodziło o to, aby wytworzyć przeświadczenie, że do zakładów wojskowych idzie młodzież najzdolniejsza, nie ma zaś tu miejsca dla niedołęgów umysłowych i fizycznych. Oficer miał być przykładem wysokiego intelektu, wartości społecznych oraz sprawności i zwinności fizycznej. Do korpusu kadetów przyjmowani byli tylko synowie obywateli Rzeczypospolitej, odpowiednio przygotowani naukowo, dobrze rozwinięci fizycznie i zdolni w przyszłości do służby wojskowej. Przy przyjmowaniu obowiązywała następująca kolejność: a) sieroty po oficerach i szeregowcach Wojska Polskiego, poległych na polu chwały lub zmarłych wskutek pełnienia obowiązków służbowych, b) synowie inwalidów wojennych, c) synowie kawalerów orderu ,,Virtuti Militari”, d) synowie oficerów i podoficerów zawodowych Wojska Polskiego, pozostających w służbie czynnej lub emerytowanych, e) sieroty, pozostające pod wyłączną opieką krewnych oficerów lub podoficerów Wojska Polskiego, f) sieroty po urzędnikach państwowych i nauczycielach, g) sieroty po obywatelach, którzy padli ofiarą wojny, h) synowie urzędników państwowych i nauczycieli, i) inni kandydaci w miarę wolnych miejsc12. Uroczystość nadania historycznego sztandaru powstańców styczniowych z 1864 r. Lwowskiemu Korpusowi Kadetów 86 www.armia24.pl Witold Lisowski Polskie korpusy kadetów w latach 1918–1939 Kryteria te obowiązywały szczególnie do 1930 r., kiedy zarówno miniona wojna, jak i długoletnia niewola pozostawiły znaczną liczbę sierot. W następnych latach kryteria przyjęcia dawały najwięcej szans młodzieży uzdolnionej, choć sieroctwo zawsze było wysoko limitowane. W pierwszych latach istnienia szkół, np. w Korpusie Kadetów nr 2 liczba sierot wśród nowo przyjętych kandydatów kształtowała się tak, jak podaje tabela 1. Tab. 1. Liczba 1919/1920 1920/1921 sierot Zupełnych 6 – Bez ojca 34 15 1921– 1922 10 25 1922– 1923 10 60 Jeszcze w roku szkolnym 1929/1930 w Korpusie Kadetów nr 2 było bez obojga rodziców 33, a bez ojca – 132 kadetów. Równie wysoko limitowane były stanowiska rodziców oraz ich pozycje społeczne. Najlepszym potwierdzeniem tej tezy będzie załączony niżej wykaz zawodów (tabela 2) rodziców uczniów szkół kadeckich, potwierdzający fakt, że w Korpusach Kadetów okresu międzywojennego niewiele pozostawało miejsc dla synów biedoty13. Kandydaci do korpusu kadetów przyjmowani byli wyłącznie w ustalonych terminach na podstawie egzaminów konkursowych, obowiązujących bez wyjątku wszystkich kandydatów. Egzaminy konkursowe odby wały się zwykle w drugiej połowie sierpnia. Kandydat na kadeta musiał spełniać następujące warunki: a) ukończony 13 rok życia i nie przekroczony 15, b) złożyć w wyznaczonym czasie przez rodziców (lub opiekunów) wymagane dokumenty, c) być uznanym za zdrowego przez komisję, w skład której wchodzili: komendant korpusu kadetów, inspektor musztry, starszy lekarz, kierownik wychowania fizycznego, d) złożyć egzamin konkursowy z zakresu siedmiu klas szkoły powszechnej lub trzech klas gimnazjum niższego z wynikiem dobrym (do klasy V przyjmowano tylko w wyjątkowych przypadkach i obowiązywał wówczas egzamin z IV klasy gimnazjum państwowego typu matematyczno-przyrodniczego oraz nieprzekroczony 16 rok życia)14. Istniejące dokumenty pozwalają stwierdzić, że egzamin obejmował znaczny zakres wiedzy, a od jego wyników nie było odwołania. Kandydaci, którzy zdali egzamin na ocenę dobrą, a nie byli przyjęci z powodu braku miejsc, mogli być zaliczeni w poczet oczekujących, gdyby z początkiem drugiego półrocza znalazłoby się wolne miejsce w którejś z klas15. Tab. 2. Korpus Kadetów nr 1 Zawód rodziców Wojskowe zawody Urzędnicy państwowi Niżsi urzędnicy państwowi Urzędnicy samorządowi Urzędnicy prywatni Właściciele dóbr Przemysłowcy i kupcy Rolnicy Wolne zawody Rzemieślnicy Nauczyciele Robotnicy Razem 1926 1927 96 117 14 6 22 25 28 11 41 – – – 360 1927 1928 118 120 26 10 25 15 16 10 32 – – – 372 1928 1929 99 88 26 15 11 14 23 14 53 – – – 343 Podanie o przyjęcie do korpusu kadetów składane było u komendanta szkoły, do dnia 10 lipca każdego roku. Do podania wymagano następujących załączników: a) ostatniego świadectwa szkolnego, b) metryki urodzenia, c) świadectwa powtórnego szczepienia ospy, d) urzędowego orzeczenia zawodowego lekarza wojskowego o stanie zdrowia kandydata, e) zobowiązania rodziców lub opiekunów na piśmie, że wywiążą się z wszystkich nałożonych nań zobowiązań16. Wysokość opłaty równa była kosztom utrzymania kadeta i określano ją zwykle dwa razy do roku w rozkazach MSWojsk. w zależności od ruchu cen rynkowych. Całoroczna – na przykład – opłata w poszczególnych latach wynosiła: 1928/29 – 1200 zł; 1933/34 – 724 zł; 1934/35 – 718 zł; 1935/36 – 776 zł; 1936/37 – 740 zł; 1938/39 – 754 zł. Wnoszono ją w ratach półrocznych do 15 listopada i 15 marca każdego roku17. Najstarszy i najmłodszy kadet Korpus Kadetów nr 2 rok nauki 1929 1919 1930 1920 90 14 95 20 14 15 14 39 26 – 7 70 6 10 21 3 51 60 – 2 – 11 – – 324 244 1920 1921 6 11 4 10 – 11 1 7 61 4 4 – 119 1921 1922 10 16 6 20 – 9 4 12 37 3 6 – 123 1922 1923 41 36 7 39 – 13 14 19 31 15 12 5 232 Zwolnieni od opłat byli: a) sieroty po oficerach i podoficerach zawodowych, b) synowie inwalidów wojennych, o ile i jedni i drudzy wykazali co najmniej dostateczne postępy w nauce i dobrym sprawowaniu, c) wszyscy inni kadeci, którzy wykazywali dobre postępy w nauce oraz w dobrym sprawowaniu – mieli prawo ubiegać się o całkowite lub częściowe zwolnienie od opłaty z następującą zasadą pierwszeństwa: – sieroty po wojskowych poległych lub zmarłych we wszystkich formacjach, które walczyły o niepodległość Polski, – sieroty pozostające pod opieką krewnych wojskowych zawodowych, – synowie oficerów Wojska Polskiego, – synowie oficerów i podoficerów, którzy walczyli o niepodległość Polski, – sieroty po urzędnikach państwowych, – synowie niezamożnych urzędników państwowych18. Liczba kandydatów zwolnionych od opłat nie mogła przekroczyć 50% stanu osobowego korpusu. O przyznaniu kadetowi ulgi w opłatach, jak również jej cofnięciu (w wypadku złego sprawowania się lub niedostatecznych postępów w nauce), decydowała zawsze rada pedagogiczna korpusu kadetów. Uchwała rady pedagogicznej wymagała jednak zatwierdzenia przez szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. W podobny sposób jak przyjęcia, przepisy określały również przyczyny zwolnienia kadeta ze szkoły. Mogło ono nastąpić w przypadkach: a) na prośbę rodziców (lub opiekunów), b) jeżeli kadet chorował, a jego stan zdrowia ze względu na charakter zakładu lub stopień rozwoju czynił jego dalszy pobyt w korpusie niemożliwym, tak ze względów higienicznych, jak i moralno-wychowawczych, c) jeżeli po przyjęciu do korpusu okazało się, że kadet cierpi na poważną chorobę orgaARMIA • 5 (79) MAJ 2015 87 Historia Militaris niczną narządów wewnętrznych lub układu nerwowego, czy też nabył wad fizycznych, które uniemożliwiałyby mu dalszą naukę w korpusie, d) gdy opłata nie była uiszczana w oznaczonym terminie, e) jeżeli kadet, zakwalifikowany w pierwszym półroczu do zwolnienia za złe postępy w nauce, nie osiągnął wyraźnej poprawy w następnym okresie, f) jeżeli kadet powtarzający tę samą klasę nie okazał poprawy w nauce już w pierwszym okresie roku szkolnego, g) jeżeli swoim zachowaniem wywierał szkodliwy wpływ na innych kolegów19. Komendant korpusu kadetów na wniosek rady pedagogicznej miał prawo wydalić kadeta w przypadku, jeżeli ten dopuścił się karygodnego czynu, który pod względem moralnym dyskwalifikował go i ze względów wychowawczych uniemożliwiał dalszy jego pobyt w szkole. Uchwała rady pedagogicznej nie była jednak prawomocna i wymagała zatwierdzenia jej przez szefa Departamentu MSWojsk. Kadet wydalony karnie nie mógł być przyjęty do innego korpusu kadetów, a nawet mógł się spotkać z zamkniętym wstępem do wszystkich szkół średnich w państwie. O ponowne przyjęcie do korpusu mógł ubiegać się jedynie kadet zwolniony ze względu na stan zdrowia, gdy odzyskał w pełni siły fizyczne, pozwalające na kontynuowanie nauki. Korpusy kadetów podlegały ministrowi Spraw Wojskowych, jednak w sprawach nauczania przedmiotów ogólnokształcących decydował minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Nadzór Ministerstwa WRiOP sprawowany był poprzez wizytatorów ministerialnych, którzy kontrolowali stan realizacji rozporządzeń tego resortu, uczestniczyli w egzaminach okresowych i maturalnych. Sala lekcyjna w Rawickim Korpusie Kadetów Pod względem wojskowym korpusy kadetów zorganizowane były w tzw. bataliony szkolne, w skład których wchodziło pięć kompanii kadeckich (od 1 do 5) odpowiadających klasom szkolnym od IV do VIII. Rok szkolny rozpoczynał się na początku września i kończył w połowie lipca, po odbyciu obozu letniego. Obóz letni, w którego czasie trwania dominowało szkolenie wojskowe i fizyczne, był integralną częścią roku szkolnego dla wszystkich roczników. Szkolenie wojskowe oceniały wyspecjalizowane komórki Ministerstwa Spraw Wojskowych. Stopnie uzyskane z poszczególnych przedmiotów wojskowych traktowano jako równorzędne z ocenami z przedmiotów ogólnokształcących i uwzględniano je przy promowaniu do klasy następnej, egzaminie Abiturienci Lwowskiego Korpusu Kadetów (lata 20. XX wieku) 88 maturalnym, jak również przydzielaniu sty pendium. Nowo wstępujący wychowanek, z chwilą złożenia ślubowania, otrzymywał tytuł ,,kadeta”. Do czasu uzyskania tego tytułu w okresie tzw. próby, który trwał 3 miesiące, nosił tytuł „ucznia”. Statut Korpusu Kadetów ustalał, że kadeci nie są żołnierzami, lecz uczniami wojskowych szkół średnich. W życiu zewnętrznym i wewnętrznym szkoły, jako uczniów szkół wojskowych, obowiązywał ich rygor i dyscyplina wojskowa oraz noszenie munduru kadeckiego. Mundur kadecki upodabniał kadeta do żołnierza Wojska Polskiego. Jego wieloletnia i piękna tradycja stanowiła dla każdego młodzieńca wielki zaszczyt. Toteż kadetom wpajano przekonanie, że każdy z nich nosi mundur jak gdyby na kredyt, bez żadnej jeszcze zasługi, lecz w przekonaniu i świadomości, że potrafi wzorową postawą w nauce udowodnić swoją wartość. Dla ścisłości warto podkreślić, że na okres jednego roku (w latach 1929/1930) istniejąca dotąd równorzędność szkolenia wojskowego w korpusie i na kursie unitarnym szkoły podchorążych została zniesiona. Dotychczas kadeci przerabiali tenże kurs w ciągu 5-letniego pobytu w Korpusie, co uprawniało ich do bezpośredniego wstępowania do szkół oficerskich, na drugi rok szkoły podchorążych. Nowe przepisy anulujące dotychczasowe przywileje wymagały, aby kadeci byli kierowani do szkół podchorążych na równych prawach z młodzieżą przybyłą bezpośrednio z cywilnych szkół średnich. Powszechne niezadowolenie, jakie wywołała powyższa www.armia24.pl Witold Lisowski Polskie korpusy kadetów w latach 1918–1939 ustawa, spowodowało, że już w 1930 r. przywrócono starą zasadę zrównania korpusu kadetów z uprawnieniami rocznego kursu unitarnego szkoły podchorążych20. W 1934 r. nastąpił nowy etap reformy ustroju szkolnictwa państwowego, w tym także szkół kadeckich21.Wyżej wspomniana reforma obejmowała stopniową likwidację gimnazjum starego typu począwszy od klas najniższych, wprowadzając w życie 4-klasowe gimnazjum oraz 2-letnie liceum typu matematyczno-przyrodniczego. Termin osiągnięcia pełnej reorganizacji zaprogramowano na lata 1938/1939. W ciągu pięciu lat reorganizacja szkół kadeckich przebiegała zgodnie z planem i ostatecznie została zakończona w 1939 r., w ostatnim roku ich istnienia. Początkowy etap rozwoju szkół kadeckich przypadał na moment wielkich wydarzeń politycznych, zwiastujących powstanie niepodległego państwa polskiego. 30 października 1918 r. w oswobodzonym z austriackiego panowania Krakowie, utworzony został Korpus Kadetów nr 1, a w 8 miesięcy później powstał w Modlinie Korpus Kadetów nr 2. W 1919 r. nastąpiła uroczysta inauguracja roku szkolnego, dokonali jej w imieniu ministra Spraw Wojskowych generałowie: Jan Jacyna i Józef Latour. Opinia publiczna decyzję o utworzeniu szkół kadeckich przyjęła z dużym zadowoleniem, albowiem spodziewała się wskrzeszenia w korpusie kadetów dawnej tradycji wychowawczej. W dniu 5 i 6 maja 1919 r., a więc w siedem miesięcy od momentu powstania szkoły w Łobzowie, odbył się pierwszy egzamin dojrzałości pod przewodnictwem dr. Alfreda Jahnera – reprezentanta cywilnych władz oświatowych22. Mimo tak krótkiego czasu oraz piętrzących się trudności organizacyjnych wypadł on pomyślnie. Spośród 15 kadetów, którzy do niego przystąpili, dwóch zdało z odznaczeniem, dziewięciu jednogłośnie, a czterech większością głosów. Wszyscy absolwenci zgłosili chęć poświęcenia się zawodowej służbie wojskowej. Decyzją MS Wojsk. skierowani zostali oni na trzymiesięczny kurs przygotowawczy przy Szkole Podchorążych, a po jego zakończeniu, dekretem z dnia 9 grudnia 1919 r. – mianowani podporucznikami. Na początku nowego roku szkolnego 1919/1920 Departament Naukowo-Szkolny MS Wojsk nadał powstałym szkołom kadeckim pierwszy statut organizacyjny, który wraz z innymi przepisami i regulaminami ugruntował wewnętrzną strukturę Korpusu23. Zadaniem szkól kadeckich miało być odtąd: Wychowanie i wykształcenie obywateli przesiąkniętych duchem rycerskim, miłujących Odznaka Korpusu Kadetów im. Marszałka Śmigłego Rydza tradycje Wojska Polskiego, przejętych ważnością służby zbrojnej dla Ojczyzny, o prawdziwym honorze, wyrobionym harcie i sile woli, poczuciu obowiązków i odpowiedzialnej samodzielności24. Wychodząc z założenia, że dobrym oficerem może być tylko wojskowy, traktujący swoją pracę z zamiłowaniem, pozostawiono wychowankom większą swobodę w wyborze zawodu. Plan naukowy odpowiadał programowi zatwierdzonemu przez Ministerstwo WRiOP, realizowanemu w gimnazjach cywilnych typu matematyczno-przyrodniczego w zakresie czterech klas wyższych. Wyszkolenie wojskowe, zgodnie z programem opracowanym przez Departament Naukowo-Szkolny MS Wojsk., zbliżone było do programów szkół podchorążych i obejmowało: historię i geografię wojskowości, służbę polową, szkołę walki, musztrę, szermierkę, służbę wewnętrzną, wyszkolenie grenadierskie, służbę łączności, wyszkolenie artyleryjskie, terenoznawstwo, naukę broni i higienę25. Zajęcia codzienne uregulowane zostały przepisami normującymi przebieg dnia; godziny poranne przeznaczono na naukę przedmiotów ogólnokształcących, popołudniowe na zajęcia wojskowe, a przedwieczor- ne poświęcono przygotowaniu się do lekcji na dzień następny. Program kształcenia ogólnego i wojskowego urozmaicono aktywną działalnością pozalekcyjną, obejmującą m.in. zwiedzanie zabytków Warszawy i Krakowa, wystaw, muzeów, miejsc historycznych i miejsc kul tury narodowej, a także fabryk, elektrowni, magazynów, manufaktur, urządzeń hydro-meteorologicznych lotniskowych itp. W tym to czasie szybko rosła popularność nowych zakładów. Przyczyniło się do tego uczestnictwo kadetów w obchodach narodowych i manifestacjach publicznych, związanych z rocznicami powstań narodowych: 1831 i 1863 r., manifestacji z okazji powstania Komisji Edukacji Narodowej, uchwalenia Konstytucji 3 Maja oraz imprez kulturalnooświatowych organizowanych ku czci Chopina, Mickiewicza, Reymonta, Żeromskiego, Staszica, Słowackiego, Sienkiewicza, Kościuszki, Kasprowicza, Wyspiańskiego, Skłodowskiej i wielu, wielu innych. W 1920 roku sytuacja polityczna w kraju była niezwykle napięta. Z woli ówczesnych rządów burżuazyjnych Polska rozpoczęła tzw. wojnę o granice przeciwko młodej republice radzieckiej. Krytyczna sytuacja na froncie spowodowała, że 13 lipca 1920 r. szef Sztabu Generalnego MS Wojsk. wezwał całą młodzież i nauczycieli do natychmiastowego powrotu z wakacji. Zgodnie z wyznaczonym terminem, dnia 20 lipca Korpusy stanęły pod bronią. Na mocy postanowienia władz wojskowych kadetom, którzy ukończyli 17. rok życia, zezwolono na zaciąganie się do oddziałów liniowych i choć decyzję w tej sprawie pozostawiono samej młodzieży, to jednak w warunkach ówczesnej propagandy, cała starsza młodzież kadecka została wcielona do oddziałów. W krytycznych dniach wojny w sierpniu 1920 r. do Łobzowa ewakuowana została część młodzieży Korpusu Kadetów nr 2 z Modlina, pełniąc podobnie jak ich koledzy z Łobzowa Kompania Kadecka Rawickiego Korpusu Kadetów ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 89 Historia Militaris służbę garnizonową26. Znaczny udział wychowanków Korpusu w wojnie spowodował, że nowy rok szkolny 1920/1921 rozpoczął się dopiero w październiku. Uczestnicy wojny, którym pozwolono nosić otrzymane na froncie stopnie wojskowe i odznaczenia, zasiedli znów w ławkach szkolnych. Normalną naukę szkolną przerwał jednak wybuch III powstania na Śląsku. Na wiadomość o rozpoczęciu walk kadeci, wbrew stanowczemu zakazowi władz wojskowych, całymi grupami uciekali z koszar, zaciągając się w szeregi powstańcze. Kadetów szkoły lwowskiej i modlińskiej ścigał wówczas surowy rozkaz ministra Spraw Wojskowych nr 8 z dnia 24 maja 1921 r. Głosił on, że wszyscy uczniowie, którzy samowolnie opuszczą Korpus, będą skutkiem nieposłuszeństwa skreśleni z listy kadetów bez uchwały Rady Pedagogiczne27. Wobec 53 kadetów, którzy do momentu ogłoszenia rozkazu samowolnie opuścili swoje macierzyste szkoły, podjęto decyzje usunięcia ich z Korpusu. Surowe sankcje ze strony władz wojskowych w pewnym stopniu wstrzymały falę zbiegostwa, ale nie wpłynęły na uspokojenie nastrojów patriotycznie rozbudzonej młodzieży. Atmosferę tamtych dni, postawę wychowanków Korpusu Kadetów lwowskiego i modlińskiego, najlepiej obrazuje ówczesna prasa, zamieszczająca opisy zdarzeń oraz wspomnienia uczestników powstania na Śląsku: W ręce któregoś z wychowanków wpadła i niespodziewanie jakaś gazeta przyniesiona z miasta. Śląsk w ogniu! Powstanie!... Wieść ta uczyniła piorunujące wrażenie. W tę nasyconą elektrycznością atmosferę rzucono hasło: idziemy na pomoc!... Zaczęły się więc w gronie wychowanków narady i obmyślania planu ucieczek. Postanowiono uciekać partiami, licząc na to, że małe grupki nie zostaną zauważone przez żandarmerię. 8 maja wyruszyła pierwsza partia, składająca się z 21 kadetów. Po kolacji i apelu wieczornym wdziali płaszcze, plecaki i przez mur przedostali się na drogę stryjską. Na platformach, pociągami towarowymi, dotarło pierwszych 21 kadetów do Sosnowca, a stąd w cywilnym przebraniu do Szopienic, gdzie mieściła się główna kwatera wojsk powstańczych. Tu grupę podzielono na dwa oddziałki. Jeden przydzielono do grupy południowej, prowadzącej operację w okolicach Góry Świętej Anny, drugi do grupy północnej. I zaraz w pierwszej bitwie pod Kędzierzynem, w dniu 21 maja, zginął od ciosu bagnetem pierwszy kadet – 18-letni Zygmunt Zakrzewski, a w parę godzin później we wsi Orzeszka – poległ śmiercią bohatera – 18-letni Karol Chodkiewicz. Ostatni potomek wielkiego hetmana trafiony został kulą w serce, gdy pod- 90 Kadet przed Komisją Maturalną we Lwowskim Korpusie Kadetów nr 2 w 1922 r. rywał obrońców do kolejnego ataku. Ponadto polegli kadeci: Kuczyński, Toczyłowski, Czekaliński, Pszczółkowski i Zaszczyński28. Szef Sztabu Naczelnego Wojsk Powstańczych ppłk Lubliniec-Roztworowski, omawiając postawę kadetów w powstaniu, pisał: Do dowództwa powstania przyszedł z Ministerstwa Spraw Wojskowych w Warszawie telegram następującej treści: Z Korpusów Kadeckich we Lwowie i Modlinie uciekło kilkudziesięciu wychowanków, istnieje podejrzenie, że zgłoszą się do powstania. Żądam natychmiastowego ich odstawienia do granicy polskiej, jako punkt zborny wyznaczam Sosnowiec, upoważniony oficer zgłosi się po ich odbiór. Z dziwnym uczuciem czytałem tę depeszę. Z jednej strony uczucie dumy, że dzielnych mamy kadetów, widać, że w nich krew, nie woda, przydać się mogą świetnie. Uświadomiony, gorący, ideowy element zawsze w każdym powstaniu idzie na wagę złota. Wyszkolenie wojskowe mają, do porządku Odznaka Rawickiego Korpusu Kadetów i subordynacji przywykli, będą doskonałym materiałem w kompaniach. Z drugiej strony żądanie szefa Sztabu Generalnego. Wykonanie rozkazu nie okazało się łatwe. Kadeci przebrali się po cywilnemu i wcale nie spieszyli się z wyjawieniem swego pochodzenia. Nie trzeba dodawać, że jeden czy drugi dowódca kompanii, dostawszy takiego zucha, nie kwapił się z wyszukiwaniem jego rodowodu29. W walkach na Śląsku wzięło udział około 70 kadetów. Spotykamy ich imiona niemal w każdej grupie powstańczej, niemal w każdym oddziałku. Kierowani czystym i pięknym odruchem szczerego patriotyz mu poszli za porywem serca. Nic tu przecież nie inspirowało; działały raczej hamulce, sankcje i utrudnienia. Wysoka świadomość polityczna i bohaterstwo w walce zjednały kadetom powszechne uznanie społeczeństwa polskiego. Ówczesna opinia publiczna jakby spłacając kadetom dług wdzięczności po zakończonych walkach, stanęła w ich obronie wobec surowych sankcji zawartych w rozkazie ministra spraw wojskowych. Niech każdy wychowanek Korpusu Kadetów – pisała wówczas prasa polska – patrząc na mapę Polski, będzie dumny z tego, że granice na starej ziemi piastowskiej wykreślili krwią swą również jego starsi koledzy, niech to rozumie, że przy całej surowości dyscypliny w czasie wojny jedna dezercja liczyć może na łaskę — dezercja na front, pod kule30. Cena kadeckiego męstwa była jednak wysoka. Dziesięciu kadetów poniosło śmierć, wielu odniosło ciężkie rany i obrażenia. Po zakończeniu walk młodociani uczestnicy powstania wracali opromienieni sławą bo jową. Za szczególne bohaterstwo na polu walki władze powstańcze i państwowe przywww.armia24.pl Witold Lisowski Polskie korpusy kadetów w latach 1918–1939 znały pośmiertnie kadetowi Karolowi Chodkiewiczowi i Zygmuntowi Kuczyńskiemu Srebrny Krzyż ,,Virtuti Militari”, a kadetom Henrykowi Czekalińskiemu, Zygmuntowi Toczyłowskiemu, Zbigniewowi Zaszczyńskiemu, Zbigniewowi Pszczółkowskiemu, Zygmuntowi Zakrzewskiemu – „Krzyż Niepodległości” oraz „Śląską Wstęgę Waleczności i Odwagi” I klasy. 59 innych kadetów – uczestników walk – udekorowano „Śląską Wstęgą Waleczności i Odwagi” I i II klasy31. Władze szkolne w uznaniu czynów bojowych zmuszone były odwołać wydane wcześniej decyzje wydalenia uczestników powstania z Korpusu. Poległym w walce wzniesiono na dziedzińcach szkolnych obeliski, przed którymi kadeci pełnili stałą wartę honorową. 21 maja, dzień najcięższych walk na Górze Św. Anny, w obronie której poległa większość kadetów, uznany został oficjalnym świętem Korpusu Kadetów. W każdą rocznicę walk na Górnym Śląsku, abiturienci korpusów składali przed pomnikami powstańczymi przysięgę wojskową, a młodzi przybywający do szkół ślubowali wytrwałość w pracy i nauce. Doniosła rocznica wiązała corocznie przeszłość, z przyszłością i posiadała ogromny walor wychowawczy. 23 czerwca 1921 r. dobiegł końca kolejny rok szkolny. Pierwszy egzamin dojrzałości we Lwowie, który odbył się pod nadzorem radcy szkolnego Ministerstwa WRiOP dr. Rembacza oraz przedstawiciela MSWojsk. płk. Jasińskiego, nie wypadł okazale. Na 44 kadetów klasy VII do egzaminów dojrzałości dopuszczono tylko 20 (z tego zdało: 4 – Generał brygady pilot Witold Urbanowicz, dowódca Dywizjonu 303 i Polskiego Skrzydła, bohater II wojny światowej Gmach Lwowskiego Korpusu Kadetów z wyróżnieniem, 7 – dobrze, 9 – z wynikiem dostatecznym). Uczestnikom powstania przyszło powtarzać rok szkolny. W czwartym roku swego istnienia korpusy kadetów otrzymały nowy statut. Zmiany organizacyjne obejmowały przede wszystkim program nauczania ogólnokształcącego i związane były z reorganizacją ogólno polskiego szkolnictwa średniego. W miejsce dotychczasowego 4-klasowego gimnazjum wyższego utworzono gimnazjum 5-klasowe typu matematyczno-przyrodniczego. Nadzór nad całością reformy szkolnej w Kor pusie sprawował1 wizytator szkolny, dr Kazimierz Sośnicki. Poważne zmiany nastąpiły również w obsadzie personalnej kadry dowódczej i pedagogicznej. Napłynęły nowe siły dydaktyczne i wychowawcze, posiadające odpowiednie kwalifikacje wymagane w szkołach średnich. Dokonano poważnej renowacji budynków szkolnych, a także lepiej wyposażono izby lekcyjne, pracownie, gabinety przedmiotowe, internat oraz sale sportowo-rekreacyjne. Niezwykle doniosłym wydarzeniem w życiu Korpusu Kadetów nr 1 był dzień 3 maja 1923 r. W dniu tym weterani powstania styczniowego z 1863 r. wręczyli Szkole autentyczną chorągiew powstańczą. Decyzję taką podjęli powstańcy jeszcze w styczniu 1923 r., chcąc tym podkreślić zasługi, jakie ponieśli kadeci Lwowa w walkach na Śląsku. Uroczysty akt przekazania sztandaru odbył się we Lwowie na Placu Mariackim, na oczach wielu tysięcy ludzi. W imieniu weteranów sztandar powstańczy wręczył komendantowi Korpusu Kadetów majorowi Tadeuszowi Machalskiemu profesor Leon Syroczyński. Tym symbolicznym aktem — mówił prof. Syroczyński — oddaję wielką tradycję tych, co po znojnej pracy już cicho odchodzą, w ręce i serca młodszych, którzy do pracy Ojczyźnie dopiero się gotują. Niech ona więc nieci w sercach młodzieży wojskowej to gorące uczucie miłości Ojczyzny i tę gotowość do ofiary dla Niej, jakimi byli odważni Ci, co go dotąd piastowali32. Odebrawszy sztandar, komendant podziękował za zaszczyt, jaki spotkał szkołę. Sztandar ten – mówił – będzie uczył młodzież, jak ma śladem powstańców spełniać swe obowiązki, jak pracować dla Ojczyzny, by podnieść Ją, uszczęśliwić. Sztandaru swego nie stawiajcie w mrocznych salach muzealnych, lecz na słońcu wśród żyjących. Imie niem swoim, oficerów Korpusu i następnych pokoleń ślubuję, że pamiętać będziemy o swych dla sztandaru obowiązkach, że go nie tylko nie splamimy, lecz nowymi wzbogacimy wawrzynami33. Przy dźwiękach hymnu narodowego, komendant przekazał sztandar powstańczy kadeckiemu pocztowi chorągwianemu, który odtąd we wszystkich uroczystościach szkolnych i publicznych występował na czele kompanii honorowej. Zaszczyt niesienia sztandaru przysługiwał zawsze najstarszej kompanii. W latach 1923–1929 nastąpiła dalsza rozbudowa szkól kadeckich. Rozwój postępował w kierunku nieustannego doskonalenia i ulepszania metod nauczania i wychowania. Życie wewnętrzne korpusu zostało ujęte w ramy specjalnie opracowanych przepisów i regulaminów. Na ogólnie pomyślny stan dydaktyczny w korpusie złożyło się wiele czynników, a przede wszystkim: – odpowiedni dobór sił pedagogicznych, – wszechstronna selekcja kandydatów ubiegających się o przyjęcie do korpusu, – dobre zaopatrzenia zakładu w podręczniki i pomoce naukowe, Profesor Włodzimierz Gałecki – wizytator Korpusu Kadetów z ramienia Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego ARMIA • 5 (79) MAJ 2015 91 Historia Militaris – wysokie dotacje państwa oraz pomoc społeczeństwa na rozbudowę bazy naukowo-szkoleniowej. Tylko w latach 1923–1927 Korpus lwowski wzbogacił się o gabinet fizyczny wyposażony w 148 przyrządów i 26 tablic, gabinet chemiczny z 47 przyrządami, gabinet historii i geografii z 77 mapami, 185 obrazami, 6. przyrządami, gabinet przyrodniczy z 216 przyrządami i okazami oraz 69 tablicami. Biblioteka szkolna powiększyła się w tym czasie o 3669 dzieł. Ponadto do dyspozycji kadetów oddano czytelnię, teatr, stację meteorologiczną i radiotelegraficzną. Stałą opiekę pedagogiczną i dydaktyczną nad Korpusami Kadetów sprawowali przez długie lata pedagodzy tej miary, co wizytator Ministerstwa WRiOP dr Wacław Jezierski34, dr Włodzimierz Gałecki35oraz wizytator kuratorium lwowskiego dr Kazimierz Sośnicki36. Zapewnienie stałego nadzoru pedagogicznego oraz stworzenie wzorowo urządzonych warsztatów i pracowni pozwoliły na stosowanie w każdym przedmiocie najbardziej skutecznych metod nauczania zgodnych z wymaganiami nowoczesnej dydaktyki. Namacalnym tego dowodem był malejący od 1923 r. odsetek ocen niedostatecznych, które w poszczególnych latach szkolnych kształtowały się następująco: 1920/1921 – 15,7%, 1921/1922 – 16,5%, 1922/1923 – 21,2%, 1923/1924 – 10,9%, 1924/1925 – 6,0%, 1925/1926 – 4,4%. Duży procent ocen niedostatecznych do roku 1923 miał swoje uzasadnienie w przyczynach obiektywnych. Złożyły się na nie poważne zaniedbania młodzieży w pierwszych latach niepodległości oraz wypadki, jakie rozegrały się w latach 1920/1921, a które wywarły swoje piętno w życiu korpusu37. Wyniki pracy szkolnej zobrazować może tabela 3 ukazująca dorobek modlińskiego Korpusu Kadetów w latach 1921–193138. Podobne wskaźniki posiadały szkoły kadeckie we Lwowie i Rawiczu. Jadalnia kompanijna w Chełmskim Korpusie Kadetów w 1927 r. W dziedzinie szkolenia wojskowego systematyczne inspekcje i wizytacje procesu szkolenia i wychowania prowadzili generalni inspektorzy armii oraz inspektorzy szkół wojskowych. Najczęstszymi gośćmi Korpusu Kadetów byli m.in. gen. dyw. Osiński, gen. dyw. Burhardt-Bukacki, gen. dyw. Malczewski, gen. bryg. Wróblewski oraz pułkownicy: Jasiński, Kukieł, Wieroński. Stałą pieczę nad szkołami kadeckimi sprawował również ówczesny minister spraw wojskowych gen. dyw. Władysław Sikorski. Wizytacje miały na celu gruntowną analizę; procesu szkolenia i wychowania wojskowego oraz pełną jego korelację; z programem szkół podchorążych broni. Wzorowa organizacja korpusów kadetów oraz wyniki osiągane przez młodzież kadecką w zakresie kształcenia ogólnego i Wojskowego spowodowały częste ich wizytacje przez przedstawicieli różnych armii, m.in. francuskiego generała Nissela, pułkownika Jacobsona – attache estońskiego oraz przedstawiciela brytyjskiego War-Office – kapitana Bowna. Tab. 3. 92 Rok szkolny Liczba uczniów w ostatniej klasie 1921/22 1922/23 1923/24 1924/25 1925/26 1926/27 1927/28 1928/29 1929/30 1930/31 Razem 57 41 77 75 70 84 74 68 78 82 706 Otrzymało świadectwo Nie otrzymało dojrzałości świadectwa dojrzałości 57 39 72 73 66 84 69 63 74 75 670 – 2 5 2 4 – 5 5 4 7 34 Obrało zawód wojskowy Obrało zawód cywilny 32 28 65 59 53 73 58 58 60 68 554 25 11 7 14 13 11 11 5 14 14 121 W latach 1923–1929, uwzględniając dalszą edukacją kadetów, opracowano nowy program wyszkolenia wojskowego, który obejmował następujące przedmioty: naukę o broni, musztrę, służbę wewnętrzną, terenoznawstwo, służbę saperską, naukę o broni chemicznej, służbę łączności, wyszkolenie artyleryjskie, szermierkę, grenadierkę, walkę na bagnety, jazdę konną i gimnastykę. Nauka przedmiotów wojskowych rozłożona była równomiernie na 5 lat. Wykłady przeprowadzano trzy razy w tygodniu, po 2 godziny. Po zakończeniu nauki w korpusie, podobnie jak z przedmiotów ogólno kształcących, obowiązywała tzw. matura wojskowa. Z najwyższą starannością dbano również o rozwój sportu strzeleckiego, szermierczego i hipicznego. Inne dziedziny sportu stały także na wysokim poziomie, stawiają korpus kadetów w grupie najbardziej usportowionych szkół w Polsce39. Wysoki poziom dydaktyczny i wychowawczy szkół kadeckich w systemie szkolnictwa wojskowego, a także rosnąca ich popularność wśród młodzieży i dorosłego społeczeństwa stworzyły podstawę do utworzenia w 1925 roku trzeciego z kolei Korpusu Kadetów nr 3 w Rawiczu. MSWojsk. od samego zarania tworzenia koncepcji szkolnictwa wojskowego zakładało, że jeżeli zaistnieją odpowiednie warunki materialne, należy dążyć do stworzenia większej ilości szkół kadeckich. Istniejące dotychczas korpusy w Modlinie i Lwowie były najlepszą gwarancją, że szkoły te w całej pełni potrafią sprostać wytyczonym im zadaniom. Pierwsi absolwenci wyżej wymienionych korpusów reprezentowali www.armia24.pl Historia Militaris wysoki poziom wykształcenia ogólnego i wojskowego oraz byli wzorem zdyscyplinowania i zasad moralnych. Z powodu rosnącej popularności w latach 30., szkoły kadeckie stały się terenem wielu kursów dydaktycznych organizowanych przez Kuratorium Okręgu Szkolnego oraz Ministerstwo WRiOP dla nauczycieli cywilnych. Urządzano tu również specjalne konferencje poświęcone omawianiu doświadczeń osiągniętych w pracy dydaktycznej szkoły40. Osiągnięcia dydaktyczno-wychowawcze szkół kadeckich były powodem stale rosnącego naporu kandydatów na każde wolne miejsce. Dla przykładu warto podać, że w 1923 r. na 100 wolnych miejsc w Korpusie Kadetów nr 2 zgłosiło się 600 kandydatów, a w 1925 r. w Korpusie Kadetów nr 3 o 29 miejsc ubiegało się 172 kandydatów. Dopiero wnikliwa selekcja personalna eliminująca najczęściej synów robotników i chłopów, a także wszechstronne badania lekarskie i psychotechniczne, gwarantowały wybór pożądanego elementu. cdn. n Źródło zdjęć: zbiory autora Przypisy 1 2 3 4 5 6 Jan Jacyna, O powinnościach i prawach uczniów Korpusu Kadetów, Warszawa 1920, s. 3–6. Józef Latour, Jaką szkołę pragniemy mieć w Korpusie Kadetów. Polskie Korpusy Kadetów , Warszawa 1923, s. 85. Autorami takich poglądów byli pierwsi organizatorzy szkół kadeckich gen. dyw. Jan Jacyna, gen. dyw. Józef Latour oraz ówcześni wizytatorzy tych szkół z ramienia Ministerstwa WRiOP dr Wacław Jezierski i dr Włodzimierz Gałecki. Józef Janota-Bzowski, Współczesne zakłady o typie szkół rycerskich. Polskie Korpusy Kadetów, Warszawa1923, s. 64. Gen. dyw. Jan Jacyna (1864-1930) – absolwent Morskiej Szkoły Inżynierskiej w Kronsztadzie oraz Michajłowskiej Akademii Artylerii. Od 1886r. pracował w Głównym Komitecie Techniki przy Ministerstwie Marynarki. Przez cały czas swej pracy w armii rosyjskiej prowadził ożywioną działalność w Związku Wojskowym Polaków w Petersburgu. Z chwilą odzyskania niepodległości przez Polskę wraca do Warszawy i obejmuje stanowisko szefa Departamentu Szkolnictwa Wojskowego. Na tym odcinku przeprowadził skuteczną reorganizację polskiego szkolnictwa wojskowego. W 1922r. odszedł w stan spoczynku, pełnił jednaj funkcję adiutanta prezydenta Narutowicza, a następnie Wojciechowskiego. Był autorem wielu prac autobiograficznych, m.in.: 30 lat w stolicy Rosji, Zagłada caratu. Był odznaczony Orderem „Polonia Restituta”, „Krzyżem Walecznych” i francuską „Legią Honorową”. Gen. dyw. Józef Karol Latour (1853–1933) – absolwent Korpusu Kadetów w Połtawie z 1872r. oraz Połtawskiej Szkoły Wojskowej w Petersburgu. Przez wiele lat pracował w rosyjskim szkolnictwie wojskowym, m.in. jako komendant Korpusu Kadetów w Orenburgu i Jarosławiu. Był aktywnym działaczem Związku Wojskowym Polaków. Po powrocie do kraju w grudniu 1918r. objął stanowisko szefa sekcji szkół oficerskich w Departamencie Naukowo – Szkolnym MSWojsk. W 1923 r. odszedł w stan spoczynku. Był odznaczony Orderem „Polonia Restituta” i Krzyżem Niepodległości”. 94 Kompania honorowa Lwowskiego Korpusu Kadetów w czasie uroczystości na ulicach Lwowa Warunki przyjęcia do Korpusu Kadetów, Warszawa 1931, Dziennik Rozkazów MON, nr 25–31, poz. 297. 8 Warunki przyjęcia do Korpusu Kadetów, zatwierdzone w Dz. Rozk. MSWojsk., nr 23-32, poz. 297, Warszawa 1931. 9 J.Jacyna, op.cit. ,s. 3. 10 Ibidem, s. 9. 11 J. Latour, op.cit., s. 88. 12 Warunki przyjęcia do Korpusu Kadetów w 1925r., zatwierdzone przez Oddz. III Sztabu Gen. 9.05.1925r., Sztab Gen. L – 2377/szkół. 13 Powyższa dane pochodzą z różnych sprawozdań szkolnych oraz pracy Polskie Korpusy Kadetów, s. 133. 14 Warunki przyjęcia do Korpusu Kadetów, Lwów 1930, s. 11–14. 15 Ibidem. 16 Ibidem. 17 Sprawozdanie szkolne z Korpusu Kadetów, Centralne Archiwum Wojsk. w Rembertowie. 18 Centralne Archiwum Wojsk. w Rembertowie. Inwentarz zespołów szkół wojskowych 1918-1939 oraz Dziennik Rozkazów MSWojsk. 19 Ibidem. 20 Dziennik Rozk. MSWojsk. nr 7 z dnia 5.03.1930r., poz. 70. 21 Por.: Araszkiewicz, Szkoła ogólnokształcąca w Polsce w latach 1918-1932, Wrocław 1972. 22 W 10 rocznicę III powstania śląskiego, Lwów 1931, s. 81. 23 Sprawozdanie za rok szkolny 1926/27,s. 5. 24 J.Jacyna, op.cit., s. 3. 25 Sprawozdanie szkolne z lat 1921-1931, CBW 28139. 26 W 10 rocznicę III powstania śląskiego, s. 83. 27 Ibidem. 28 „Express poranny”, Warszawa, 25.05.1931 r. 29 Lubliniec Roztworowski – Szef Sztabu Naczelnego Wojsk. Powstańczych „Słowo Polskie”, Lwów z dnia 25.05.1931 r. 30 „Słowo Polskie”, Lwów 25.05.1931 r. 31 W 10 rocznicę III powstania śląskiego, s. 85. 32 W 10 rocznicę III powstania śląskiego, s. 87. 33 Sprawozdanie za rok szkolny 1926/27,s . 20. 34 Dr Wacław Jezierski (1868–1928) pedagog i geograf. Był bliskim współpracownikiem Stefanii Sempołowskiej i Janusza Korczaka. W latach 1905–1906 jeden z organizatorów Polskiego Związku Nauczycielskiego. Działał w „Uniwersy tecie dla wszystkich”. Propagator idei bezpłatnego 7 i świeckiego nauczania. Pod kierunkiem prof. W. Nałkowskiego opracował Zarys geografii ziem polskich, a także Zarys biologii ogólnej. Występował publicznie jako bojowy wolnomyśliciel. „Obrona swobody wierzenia, mówi/ o nim Sempołowska, była dla niego obroną praw ludzkich”. Otaczał korpus kadetów szczególną opieką i zaskarbił sobie jego wdzięczność (Polski słownik bibliograficzny). 35 Dr Włodzimierz Gałecki – jeden z organizatorów szkolnictwa polskiego w okresie międzywojennym. Autor wielu rozpraw pedagogicznych. W korpusach kadetów wprowadził nowy system nauczania oparty na samodzielnej pracy ucznia. Ideą, do której dążył, było: „nie szufladkowe gromadzenie wiadomości z rozmaitych dziedzin, ale zdolność orientowania się we wszystkich zagadnieniach i zjawiskach kulturalno-społecznych”. W Polsce Ludowej dr Włodzimierz Gałecki był profesorem Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie. Autor pamiętników pt. Jeszcze raz przez życie – obrazujących system kształcenia i wychowania w okresie II Rzeczypospolitej. Zmarł w 1974 r. 36 dr Kazimierz Sośnićki (1883–1976), pedagog i filozof. W latach 1929 –1939 profesor Wyższej Szkoły Handlu Zagranicznego we Lwowie, a od 1945 r. profesor i kierownik Katedry Pedagogiki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Był twórcą ogólnej teorii wychowania państwowego oraz autorem wybitnych prac pedagogicznych m. in. Zarysu logiki (1923), Podstaw wychowania pań- stwowego (1933), Pedagogiki ogólnej (1946), Dydaktyki ogólnej (1948), Tetorii Środków wychowania (1973). 37 W 10 rocznicę III powstania śląskiego, s.85–86. 38 Korpus Kadetów nr 2 , W 10 rocznicę istnienia, Chełmno 1930, s. 146–147. 39 Zagadnienia z dziedziny metod pracy wychowawczej w Korpusie Kadetów, Lwów 1931; Bibl. Uniwersytetu Warszawskiego 117427. 40 Ibidem, s. 93. Płk doc. dr hab. Witold Lisowski Żołnierz Szarych Szaregów. Dyrektor Muzeum Wojska Polskiego w latach 1984–1989. Autor 30. książek z zakresu historii Polski i historii medycyny. Twórca nowojorskiej wystawy Polska Walcząca" " w 1989 r. www.armia24.pl
Podobne dokumenty
pobierz magazyn wojskowy ARMIA - 49. Baza Lotnicza :: Aktualności
Używano ich w różnych układach: rzędowych, w układzie V lub przeciwbieżnych jedno- i wielopiętrowych. Bardzo powszechne, zwłaszcza w czasie I wojny światowej, były silniki gwiazdowe z ruchomym wałe...
Bardziej szczegółowo