A. Gondek, Ekologia i globalizm, s. 107

Transkrypt

A. Gondek, Ekologia i globalizm, s. 107
C z ł o w i e k w kulturze 14
Aleksandra Gondek
Ekologia i globalizm*
Ekologia jest jednym z popularniejszych współcześnie tematów,
demonstrowanie zaś tzw. „proekologicznego" podejścia do świata to
bardzo modna obecnie - zwłaszcza wśród młodzieży - postawa
życiowa. Sam termin, kojarzony dziś przez wszystkich z miłością
i troską człowieka o przyrodę i naturalne środowisko życia, zmienił
nieco swe właściwe znaczenie, według którego był nazwą części
biologii badającej stosunki między organizmami i ich zespołami albo
ich żywym i martwym środowiskiem i nie miał żadnego emocjonal­
nego czy wartościującego zabarwienia.
Dzisiejszą modę na ekologię i rosnący sukces wszelkich ekolo­
gicznych ruchów nietrudno wytłumaczyć. Z jednej strony faktem
jest, że uprzemysłowienie, często przeprowadzane w sposób cha­
otyczny i żywiołowy, nie obyło się bez destrukcyjnego wpływu na
środowisko naturalne, stąd „ekologiczna" miłość do przyrody jest
typową cechą społeczeństw uprzemysłowionych i jednocześnie
czymś na kształt wyrzutu sumienia. Z drugiej strony w naszym
materialistycznym i konsumpcjonistycznym świecie natura stała się
dla niektórych jedynym elementem, który jeszcze wzbudza falę - co
prawda mglistą - odczucia świętości.
Zagadnienie ekologii jest bardzo złożone, wielowątkowe i wcale
nie tak łatwo jest jednoznacznie się do niego ustosunkować. Dzieje
się tak zarówno dlatego, że każdy ekologiczny problem powiązany
jest z całym szeregiem zjawisk fizycznych, społecznych, ekonoOpracowano na podstawie: M. Berger, Ecologie et mondialisme, „Bimestriel
Action Familiale et Scolaire" 8(2000), n° 147, s. 27-44; n° 148, s. 19- 41.
108
Aleksandra
Gondek
micznych i politycznych, a znajomość ich wzajemnych, często
skomplikowanych związków nie zawsze jest dostępna naszej obec­
nej wiedzy, jak i dlatego, że rozwój ekologii przebiega jakby dwu­
torowo.
Po jednym torze biegnie linia tzw. ekologii realistycznej, „zdro­
wej", w ramach której troskę o lepsze przetrwanie świata, czyli o za­
chowanie „ekologicznej równowagi", uznaje się za oczywisty obo­
wiązek człowieka. Troska ta ujmowana jest zgodnie z chrześcijańską
wizją świata i miejsca w nim człowieka, opiera się na uznaniu, iż
przyrodę należy chronić, a to głównie ze względu na człowieka,
który w hierarchii wszystkich stworzeń zajmuje pozycję szczególną
- najwyższą. Człowiek w każdym swym działaniu musi mieć
świadomość, iż wszelkie jego oddziaływanie na środowisko odbija
się na nim samym i dlatego konieczne jest bezwzględne unikanie
tego, co naturalnemu środowisku ludzkiego życia może szkodzić.
Człowiek, będąc niekwestionowanym panem wszystkich stworzeń
na ziemi, winien prowadzić „ekologiczny tryb życia", kierujący go
ku używaniu otrzymanej od Boga władzy bez jej nadużywania . Tak
potraktowany problem ekologii, jako zagadnienie dla naszych
czasów istotne, wielokrotnie znajdował odbicie w dokumentach
Stolicy Apostolskiej, począwszy od encykliki Pawła VI Populorum
progressio aż po niedawny dokument, związany z przygotowaniami
do Jubileuszu świata rolniczego (12 listopada 2000 r.), Ziemia Boga,
ziemia ludzi (rozdz. III).
Obok tego zdrowego i naturalnego nurtu w ekologii występuje też
drugi, będący wyraźnie ideologicznym wykorzystywaniem proble­
matyki ekologicznej. Ideologia ta skupia się i formuje wokół myśli, iż
1
' Na konferencji Narodów Zjednoczonych w Rio de Janeiro w 1992 r. przewodni­
czący delegacji Stolicy Apostolskiej, Jego Ekscelencja Martino, stwierdził: „Słowo
«srodowisko», które oznacza «to, co jest wokół», wskazuje na istnienie centrum,
wokół którego środowisko zostaje uporządkowane. Tym centrum jest osoba ludzka,
jedyne stworzenie na świecie, które nie tylko jest świadome siebie i wszystkiego
wokół siebie, ale jest zobowiązane do rozumności [...] i do mądrości [...] i ostatecz­
nie odpowiedzialne jest za swe wybory i ich konsekwencje" (cyt za: M. Desclos le
Peley, Notion chrétienne de l'écologie, „Bimestriel Action Familiale et Scolaire"
8 (2000), n° 150, s. 25). Zob. też encykliki papieża Jana Pawła II Sollicitudo rei
socialis (nr 34) i Centesimus annus (nr 37).
Ekologia i globalizm
109
ludzkość ze względu na szybki przyrost naturalny ma ogromny wpływ
na środowisko przyrodnicze, konsekwencje zaś tego wpływu obja­
wiają się w sposób dramatyczny, wręcz apokaliptyczny. Człowiek,
będący równorzędnym z wszystkimi innymi żywymi istotami ele­
mentem przyrodniczego świata, bezprawnie podporządkował ten
świat swoim potrzebom i stał się, tak dla samego siebie jak i dla reszty
przyrody, zagrożeniem. Środkiem zaradczym w tej sytuacji mogą być
jedynie interwencje podejmowane na poziomie ogólnoświatowym.
Funkcją ideologii ekologicznej jest dostarczanie swoistej zasady ujed­
nolicającej, wokół której mogłoby powoli budować się i określać
„światowe społeczeństwo" i która pozwoliłaby na przekraczanie naro­
dowych ograniczeń dla osiągnięcia poczucia ludzkiej wspólnoty. Pro­
blemy lokalnych zanieczyszczeń powietrza i wody, gromadzenia od­
padów przemysłowych czy hałasu, którym nikt, oczywiście, nie jest
w stanie zaprzeczyć, a które domagają się skutecznych rozwiązań,
podejmowanych z inicjatywy lokalnej i zharmonizowanych z narodo­
wym planem, są przedstawiane jako problemy ogólnoświatowe,
globalne, planetarne - chodzi przecież o przetrwanie tego „statku
kosmicznego", jakim jest Ziemia, którego my, ludzie jesteśmy załogantami i zarazem głównym źródłem niebezpieczeństwa. Przesiąk­
nięta paniką dyskusja ekologiczna ogarnia najważniejsze i najbardziej
wpływowe w dzisiejszym świecie instytucje - media i szkoły, stając
się w obu obowiązkowym punktem programu.
Podstawy ekologicznej retoryki stanowi kilka zagadnień, wśród
których najbardziej spektakularne są: dziura ozonowa (wraz zagro­
żeniem rozwoju raka skóry), efekt cieplarniany (i niebezpieczeństwo
nadmiernego ocieplenia się klimatu na Ziemi), wykorzystywanie
zasobów naturalnych (prowadzące do ich rychłego wyczerpania)
oraz przemiany biologiczne (i możliwość zaniku wielu gatunków
organizmów i mikroorganizmów).
Problemy te, szeroko nagłaśniane w społeczeństwie, przy dokład­
niejszych analizach i gruntownym zapoznaniu się z problematyką
często okazują się opierać na niepełnych modelach prognostycznych,
nadużyciach obliczeniowych, nieuprawnionym mieszaniu różnych
gałęzi nauki (zwłaszcza biologii i socjologii) pospołu z bezpodstaw-
110
Aleksandra
Gondek
nym łączeniem ich metodologii, czy też nieuzasadnionej ekstrapola­
cji rezultatów badań laboratoryjnych.
Jednym z niemal bezdyskusyjnie przyjmowanych symboli groź­
nych przemian na miarę planetarną, za które odpowiedzialność
ponosi człowiek, była informacja o zmniejszaniu się w stratosferze
warstwy ozonu, służącego za tarczę chroniącą skórę człowieka przed
emitowanymi przez Słońce promieniami ultrafioletowymi. Dziura
ozonowa stała się efektownym i bardzo medialnym przykładem glo­
balnego zagrożenia. W miarę upływu czasu zmieniało się szereg
danych na jej temat. Początkowo o jej powodowanie „oskarżano"
samoloty ponaddźwiękowe oraz próby nuklearne. Gdy w latach
osiemdziesiątych wykazano fałszywość tych oskarżeń, pojawiła się
hipoteza, która obarczała odpowiedzialnością chlorofluorocarbony
(CFC), stosowane jako rozpuszczalniki w elektronice, w wyposaże­
niu lodówek i klimatyzatorów, rozpylaczach aerozolowych oraz do
produkcji izolacji piankowej. Po 1990 r. poczęło wychodzić na jaw,
że w badaniach dotyczących niszczenia warstwy ozonowej wprowa­
dzone zostało, często ze świadomością tego faktu, szereg błędów.
Zaprotestowało wielu naukowców, uznając, iż protokół z Montrealu,
zawierający ocenę sytuacji związanej ze stanem warstwy ozonowej,
nie miał dostatecznej podbudowy naukowej, lecz był efektem po­
śpiechu i uproszczeń, usprawiedliwionych jedynie względami poli­
tycznymi . W „Le Monde" z 27 stycznia 1997 r. ukazał się tekst
Paula Crutzena (laureata nagrody Nobla z dziedziny chemii za prace
dotyczące ozonu), który stwierdził, iż apokaliptyczne prognozy na
temat dziury ozonowej spowodowane były nieznajomością dokład­
nego rozmiaru uszkodzenia. Prawda jest natomiast taka, iż szkody są
niewielkie (odczuwalne przede wszystkim na Antarktydzie, w mniej­
szym zaś stopniu na biegunie północnym - utrata ozonu występuje
tylko przy współudziale bardzo niskich temperatur), warstwa ozonu
zużywa się w rytmie powolnym i może być w ciągu kilkudziesięciu
(najwyżej pięćdziesięciu) lat całkowicie odtworzona.
2
Sept bonnes raisons de revenir sur le protocole de Montréal, „Le Figaro" z 27
listopada 1992 r.
2
Ekologia i globalizm
111
Również związane z dziurą ozonową alarmy dotyczące zacho­
rowań na raka skóry zdają się być i przesadnie zawyżane, i opierać
się na błędnie rozpoznanych przyczynach. Zwiększoną częstotliwość
zachorowań na nowotwory złośliwe skóry (znacznie jednak mniejszą
od podawanych w mediach informacji) coraz częściej wiąże się
z powszechnym nadużywaniem zawierających szkodliwe dla skóry
składniki chemicznych środków piorących i kosmetycznych, stoso­
waniem kremów z filtrami UV oraz zwyczajem nadmiernego wy­
stawiania się na słońce (zwłaszcza w okresie dzieciństwa i przed
osiągnięciem dojrzałości) . Jeśli chodzi o zapobieganie nowotworom
skóry, niektórzy zaczynają zwracać uwagę, że z pewnością wielkie
sumy, jakie wydano na „pilnowanie" ozonu i walkę z CFC, można
było wykorzystać znacznie pożyteczniej, by realnie ulżyć cierpie­
niom chorych osób i uniknąć wielu zgonów.
Dziurę ozonową zaczyna się obecnie oceniać w kategoriach „po­
litycznej blagi" , która stała się okazją do utworzenia międzyna­
rodowych organizacji pilnujących emisji gazów.
Istotnym fdarem ideologii ekologicznej jest również zjawisko
wzmagania się tzw. efektu cieplarnianego. Chodzi tu o rozpo­
wszechnianie opinii, iż działalność człowieka jest źródłem nadmier­
nego i niebezpiecznego dla całej planety ocieplania się klimatu.
Człowiek bowiem ogrzewając się, przygotowując pożywienie czy
pracując przyczynia się do zwiększania emisji do atmosfery dwu­
tlenku węgla, pochodzącego ze spalania benzyny, gazu, węgla
i drewna. Dwutlenek węgla natomiast wraz z wodą z chmur, meta­
nem, ozonem i tlenkiem azotawym kumuluje się nad Ziemią i tworzy
coś w rodzaju dachu, który jest przeszkodą dla emitowanych przez
glebę promieni podczerwonych, jakie powstają pod wpływem ogrze­
wania jej przez słońce. Promienie te, spotkawszy się z ową pokrywą,
ulegają odbiciu znów w kierunku Ziemi. W ten sposób część ciepła,
jakiego ziemi dostarcza Słońce, nie rozprasza się, lecz jest wyłapy­
wana i ulega nagromadzeniu. Naturalny efekt cieplarniany jest ko­
nieczny, gdyż bez niego temperatura na Ziemi osiągałaby ok. -18°C.
3
4
3
4
„Le Monde" maj 1999.
M. Guerre, Les grandes peurs écologiques, „Spectacle du monde", styczeń 2000.
112
Aleksandra Gondek
Jeśli jednak stężenie gazu będzie wzrastać, to wzrośnie również
temperatura na ziemi, a tym samym nastąpi uruchomienie błędnego
koła. Dwutlenek węgla staje się właśnie groźną dla całej planety
przyczyną wzrostu tego stężenia, a co za tym idzie - wzmożenia
efektu cieplarnianego i niebezpiecznego ocieplenia klimatu na całej
planecie, doprowadzające m.in. do roztopienia lodowców, podnie­
sienia poziomu mórz, nasilenia się tornad, cyklonów i huraganów,
zwiększenia powierzchni pustynnych i rozpowszechnienia malarii.
Podobnie jak w przypadku dziury ozonowej, również odnośnie do
efektu cieplarnianego pojawiło się wiele zarzutów ze strony gremiów
naukowych. Wykazywano szereg nadużyć i nieścisłości w prognozach
związanych z rozwojem tego zjawiska. Okazuje się np., że trudność
pojawia się już przy znalezieniu miarodajnego okresu odniesienia,
względem którego można oceniać wzrost temperatur na ziemi w obec­
nych czasach. Tak np. okres od X do XIII wieku znany był z tempera­
tur wyższych niż dzisiejsze o ok. 1,5°C, natomiast okres od XV do
X I X wieku nazywano „małą epoką lodowcową". Jak więc widać,
przemiany klimatu Ziemi są dość znaczne i powinny być rozpatry­
wane w bardzo szerokim kontekście czasowym. Ponadto dane, jakimi
dysponują klimatolodzy, są zawodne, pokrycie przestrzenne jest na
razie bardzo niepełne, wyeliminowany jest z badań bardzo istotny
czynnik związany z wyspowo rozkładającym się ogrzewaniem miej­
skim, które powoduje lokalne ocieplenia powietrza (zwłaszcza zimą
i w nocy), nie związane z efektem cieplarnianym. Wreszcie same
pomiary, nawet te obarczone błędem, wcale nie usprawiedliwiają aż
tak alarmistycznej polityki. Międzynarodowa Grupa ds. Klimatycz­
nych (GIEC) opowiedziała się np. ostatecznie za sprowadzeniem
globalnego ocieplenia w ostatnich stu latach do poziomu od 0,3 do
0,6°C. Inne badania mówią o jeszcze niższym przyroście (0,150,45°C).
„A jednak ona się ociepla" - słyszymy, mimo iż dane tego nie
potwierdzają. Sprowokowana została, i wciąż jest pobudzana, emo­
cjonalna reakcja społeczna o wyraźnie symbolicznym wydźwięku,
natomiast podtrzymywane wokół efektu cieplarnianego dyskusje
stały się okazją do tworzenia lub wspomagania różnych ponadnaro-
Ekologia i globalizm
113
dowych instytucji oraz programów, skupiających naukowców
i formujących ich w kierunku coraz większego uspołeczniania nauki.
Ekologiczna ideologia przeraża nas jeszcze inną wizją: „W ciągu
najbliższych 20 lat więcej niż 1/4 żyjących obecnie na ziemi
gatunków organizmów może zniknąć" (Raport z konferencji w Rio
de Janeiro, 1992). Strata ta miałaby być znów związana z życiową
działalnością człowieka, która prowadzi do niszczenia szeregu eko­
systemów. Oprócz różnorodnych szacunków liczbowych owych strat
( A l Gore, vice-prezydent USA powiadomił o niszczeniu kilku tysię­
cy gatunków każdego roku - „Uratować planetą ziemią", 1992)
w 1992 r. ukazało się interesujące dzieło, opublikowane przez Mię­
dzynarodową Unię na rzecz Ochrony Natury i Jej Źródeł (organiza­
cja ta cieszy się autorytetem w światowych środowiskach ekologicz­
nych; powoływano się na nią podczas konferencji w Rio de Janeiro),
które zawiera wyszczególnienie przyczyn, „ze względu na które nie
można przykładać wielkiej wagi do żadnej z przepowiedni dotyczą­
cej zakresu wymierania gatunków". Biorąc pod uwagę genetyczne
zróżnicowanie tak roślin, jak i mikroorganizmów, żaden ekspert nie
jest dziś w stanie opisać w liczbach obecnie występującej różnorod­
ności gatunków. Biolog Jean Rostand, oceniając tę sytuację, stwier­
dził nawet: „Z nieznanych przyczyn mamy ochraniać to, co nie­
znane". Françoise Renard wyciąga jednak wniosek, że ochrona bioróżnorodności wymaga utworzenia światowego zasobu rezerw
naturalnych („Le Monde", numer poświęcony X X I wiekowi), a są
i tacy, którzy idąc dalej konsekwentnie postulują: „aby uratować
naszych towarzyszy, jakimi są inne stworzenia, podobnie jak my
obdarzone życiem, należy zredukować skalę ludzkiej aktywności"
(Ehrlich, 1990; osoba znana z krytyki nadmiernego przyrostu natu­
ralnego człowieka). Za takimi poglądami idą postulaty określenia
światowej populacji na najwyżej 1 miliard osobników (podczas gdy
istnieje „groźba", iż wyniesie ona 2 do 3 miliardów). W ten sposób
otwierają się drzwi do światowej polityki kontroli urodzeń.
Wymownym paradoksem jest, że jednocześnie z nawoływaniem
do ochrony ilości żyjących na ziemi gatunków organizmów, pro­
wadzona jest intensywna walka - znów na poziomie światowym odbywająca się bez zachowania odpowiednich środków ostrożności,
Aleksandra Gondek
114
0 organizmy modyfikowane genetycznie (OGM). Przemysł rolnospożywczy wypuszcza do sprzedaży i narzuca całemu światu żyw­
ność, której wpływ tak na samego człowieka, jak i na wszystkie
ekosystemy nie został przebadany nawet w skali jednego pokolenia.
Nie są to oczywiście wszystkie ekologiczne ostrzeżenia, wy­
magające działań i kontroli na skalę planetarną - jest ich wiele
więcej (m.in. nieuzasadnione straszenie wyczerpywaniem się źródeł
surowców naturalnych ). Co ciekawe, wszystkie one zawierająjedną
1 tę samą myśl, myśl o „groźbie" przeludnienia świata: „Ustabilizo­
wać światową populację - stwierdził Al Gore na konferencji w Kai­
rze w 1994 r. - żaden inny cel nie jest tak decydujący dla zaradzenia
kryzysowi środowiska".
W niezwykle interesującym dokumencie Papieskiej Rady ds. Ro­
dziny, zatytułowanym Ewolucja demograficzna. Wymiar etyczny
i pastoralny, czytamy: „Wielu jest takich, którzy mają skłonność do
dawania wiary w kryzys światowego zaludnienia. Aby usprawiedli­
wić kontrolę urodzin, mówi się o [...] świecie przeludnionym, dys­
ponującym ograniczonymi w sposób nieodwracalny zasobami natu­
ralnymi. Mówi się, że jest światowy consensus na temat wyjątkowo­
ści sytuacji. Rozgłaszane na ten temat slogany upadają jednak przy
ich analizie". Przeludnienie świata jest więc mitem, pod maską zaś
zastraszających cyfrowych i ekologicznych przepowiedni kryje się
próba wprowadzenia totalitarnych rządów światowych. Powoli wy­
chodzi na jaw globalny totalitaryzm, posługujący się sprawnie eko­
logiczną ideologią. Jej dźwignią, pozwalającą oddziaływać na wszy­
stkie dziedziny życia, są problemy często mające pewne rzeczywiste
podstawy, ale potraktowane z przesadą lub w sposób zniekształ­
cający rzeczywistość.
Problemy globalne (przedstawiane jako nierozwiązywalne na
szczeblu narodowym), aby skutecznie funkcjonować, muszą być na
tyle proste, by wszyscy mogli się nimi zainteresować, ale jednocze5
Już w 1972 r. Klub Rzymski w dokumencie „Powstrzymać przyrost?" wyczerpa­
nie się złóż ropy naftowej zapowiedział na lata osiemdziesiąte, zasobów złota zaś
na lata dziewięćdziesiąte. Teza o wyczerpywaniu się zasobów naturalnych, mimo
braku uzasadnienia, funkcjonuje nadal w świadomości ludzi, podtrzymywana co
jakiś czas przez media.
5
Ekologia i globalizm
115
śnie wystarczająco złożone, by pozwalały na ich niezauważalne
zniekształcanie oraz sprawiały wrażenie, iż wymagają międzynaro­
dowych autorytetów, które należy jak najszybciej powołać. Ich
konsekwencje ekonomiczne muszą być tak poważne, by miały rangę
polityczną. W ten sposób na podbudowie ekologii zostaje wprowa­
dzana nowa globalistyczna etyka, która do wprowadzenia nowych
wartości wymaga odpowiedniej globalnej edukacji, również na po­
ziomie religii. Sprawna propaganda dotrze do mody i do muzyki.
Przy wykorzystaniu perspektywy ekologicznej społeczeństwa po­
szczególnych narodów poddane są totalitarnej manipulacji, zmie­
rzającej do tego, by zasadnym uczynić nałożenie kontroli - bezpo­
średniej lub pośredniej - na wszystkie sektory życia społecznego.
Manipulacja ta, łącząc w całość kawałki rozproszonego jeszcze spo­
łeczeństwa światowego, wpisuje się w totalitarny proces koncen­
tracji władzy i staje się narzędziem globalizmu. Pozwala na łagodne
wprowadzenie międzynarodowych organizacji, których odgałęzienia
sięgają wszystkich poziomów życia.
O tego rodzaju intencjach tych wszystkich, którzy zawodowo
zajmują się ochroną planety Ziemi przed zgubną działalnością czło­
wieka i troszczą się (z urzędu) o globalną równowagę ziemskiego
ekosystemu, świadczy historia ostatnich trzydziestu lat.
Już w 1970 r. w „Przeglądzie CFR" (CFR = Council of Foreign
Relation) pojawił się tzw. „Raport Kennana". Autor tego dokumentu
(były ambasador USA w ZSRR, będący niekwestionowanym
autorytetem zarówno dla Amerykanów, jak i komunistów) jeszcze
przed pojawieniem się sprawy dziury ozonowej i efektu cieplar­
nianego sytuację świata ujął w następujących punktach:
- życie na Ziemi będzie zagrożone;
- konieczne jest powołanie odpowiedniej instancji, mającej na
względzie interesy zarówno ludzi, jak też zwierząt i roślin;
- musi ona dysponować odpowiednimi zasobami finansowymi;
- instytucja ta powinna stopniowo przechodzić od etapu badań
i doradztwa do kontroli stosowania się do jej postanowień, ażeby
w przyszłości stać się jedynym autorytetem na skalę międzynaro­
dową, eliminując niebezpieczne narodowe uprzedzenia.
116
Aleksandra
Gondek
„Raport Kennana" posłużył do przygotowania konferencji
w Sztokholmie w 1972 r. oraz w Rio de Janeiro w 1992 r.
W 1988 r. pojawił się inny czytelny sygnał. Światowa Komisja na
rzecz Środowiska i Rozwoju (ONU) opracowała raport „Nasza przy­
szłość dla wszystkich", zaczynający się od alarmujących opisów
(głód, dziura ozonowa, efekt cieplarniany, zanieczyszczenia, wymie­
ranie gatunków, nadmiar ludzi), a kończący się wnioskiem o potrze­
bie nacisku na edukację, która korzystając z pomocy różnych religii,
umożliwi wprowadzenie do społeczeństw na całym świecie nowych
wartości.
Wiele interesujących zagadnień poruszonych zostało podczas
konferencji Narodów Zjednoczonych dotyczącej środowiska natu­
ralnego w Rio de Janeiro w czerwcu 1992 r., zainicjowanej „Szczy­
tem Ziemi", który zjednoczył 170 państw. Wśród 27 artykułów
deklaracji z Rio pojawiła się np. nowa definicja „praw człowieka",
ustalająca, iż jest to prawo do zdrowego i efektywnego życia w har­
monii z naturą, prawo do rozwoju i rozwoju przyszłych pokoleń.
Środowisko zostało wyniesione do rangi zasady organizacyjnej bez­
pieczeństwa światowego. Poruszono potrzebę kontroli społeczeń­
stwa światowego ze względu na konieczność zmniejszania różnic
w poziomie życia oraz potrzebę kontroli urodzin. Postulowano utwo­
rzenie Międzynarodowego Zielonego Krzyża, władnego stosować
„naciski ekologiczne" na szczeblu międzynarodowym.
Wymowny jest również dokument Komisji ONU na rzecz rządu
światowego , opublikowany w 1995 r. w Oksfordzie. Dokument ot­
warcie domaga się totalitarnej władzy nad całą planetą: „Rząd powi­
nien stosować podejście scalające zagadnienie przeżycia i pomyślnego
rozwoju człowieka [...] Przeludnienie, konsumpcja, technologia, roz­
wój i środowisko powiązane są ze sobą złożonymi relacjami, które
wpływają na dobrobyt człowieka w globalnym środowisku. Skuteczne
6
Komisja ta sytuuje się w pobliżu kół rządzących ONZ. W jej skład wchodzi były
premier Szwecji, były szef Banku Światowego i przewodniczący Komisji Europej­
skiej Jacques Delors oraz Sekretarz generalny konferencji w Rio Maurice Strong.
Cieszy się ona wsparciem takich osobistości jak Benazir Bhutto, Boutros-Ghali,
Willi Brandt, Jimmi Carter, Mac Ñamara, Edward Szewardnadze.
6
Ekologia i globalizm
117
i sprawiedliwe zarządzanie nimi wymaga podejścia systemowego
i globalnego".
Ważną rolę we wprowadzaniu światowego rządu zdają się od­
grywać różnego rodzaju światowe organizacje pozarządowe - ONG,
które mniej lub bardziej intensywnie i skrycie sprowadzają państwa
narodowe do roli przekaźników międzynarodowych ustaleń. Dla nas
interesujące będą: Przyjaciele Ziemi, WWF (World Wildlife Fund),
Green Peace, Ligue Ambiante itd. (bardzo często akredytowane
przez ONU, zwłaszcza podczas międzynarodowych konferencji).
Hilary Clinton jako uczestniczka „Woman's Caucus" podczas
szczytu w Kairze powiedziała: „ONG pełniły zawsze ożywiającą
rolę w umacnianiu naszej globalnej wspólnoty. [...] Ich doświadcze­
nie i mądrość będą dla nas istotną oceną, prowadzącą nas ku światu
jasnemu, sprawiedliwemu i zjednoczonemu. Rządy potrzebują tego,
by ONG kontrolowały ich działanie..."
Państwa narodowe, wraz ze światowymi organizacjami pozarzą­
dowymi, mającymi wsparcie mediów i programów oświatowych,
mogą być - przy sprawnej działalności tego systemu - modelem
niemal idealnej światowej wspólnoty opartej na poddaństwie państw.
Ekologia, przenosząca problemy i zagrożenia człowieka na po­
ziom planetarny, zdaje się tu odgrywać rolę klina, wypierającego
poczucie narodowej tożsamości i miłości do ojczyzny. Legitymizuje
ona łagodną ideologiczną przemoc, dając jej uzasadnienie naukowe
- ekonomiczne, biomedyczne, demograficzne itp.
Nie ma przesady w stwierdzeniu, że tak wykorzystywana ekolo­
gia staje się pretekstem do wprowadzenia nowej globalnej cywiliza­
cji, której kręgosłupem będzie ochrona środowiska naturalnego. Jej
nadejście zapowiedział przywoływany już Al Gore: „Uznanie tego
głównego zadania oznacza wzięcie na siebie wysiłku, aby każda
decyzja, każdy program, wszystkie prawa, każda instytucja, każda
droga, każda zależność, każda taktyka i każda strategia, jednym sło­
wem - wszelkie środki były stosowane w tym celu, by położyć kres
niszczeniu środowiska, by uratować i chronić nasz system eko­
logiczny".
Również Michaił Gorbaczow, aktywnie uczestniczący w świa­
towych pracach na rzecz ekologii, w 1997 r. zadeklarował: „Przed
118
Aleksandra Gondek
nami ogromna praca: rozwój nowej cywilizacji. Nowej pod tym
względem, że ma ona scalić całą ludzkość i realnie odpowiedzieć na
wyzwania, jakie stawia wobec człowieka współzależność. Ona za­
gwarantuje harmonię i twórcze współistnienie między człowiekiem
i resztą natury".
Nabudowana na takim przesłaniu nowa cywilizacja powoli za­
czyna odsłaniać przed nami swoje oblicze, którego nie kryją zresztą
sami bojownicy o jej wprowadzenie. Zgodnie z postulatami Ala
Gore'a zaczyna powoli znajdować swoje odbicie we wszystkich
dziedzinach życia: edukacji, rozrywce, pracy. Wyrażeniami-kluczami przy wprowadzaniu tej cywilizacji są „nowy paradygmat" i „wi­
zja holistyczna". Zapowiadają one nadejście nowego rozumienia
człowieka i świata.
„Nowy paradygmat" objawia się przede wszystkim zakwestiono­
waniem takiego rozumienia świata, w którym człowiek zajmuje
miejsce centralne, a sprowadzeniem wartości człowieka do rangi ele­
mentu przyrody. W konsekwencji troska o zdrowy fundament eko­
systemu i biowspólnoty staje się główną zasadą moralną, która
powinna kierować ludzkim działaniem. Paradygmat ten w niezwykły
sposób konweniuje z myślą New Age (zresztą i personalnie również
widać wyraźne pokrywanie się środowisk „ekologicznych" i środo­
wisk ruchu New Age). W ekologicznym wzorcu rozumienia świata,
podobnie jak w ideologii New Age, ważne miejsce zajmuje np. kon­
cepcja Ziemi-Gai, traktowanej jako żywy organizm. Popularne
i bardzo poprawne w „nowym paradygmacie" jest uznawanie, że Zie­
mia wraz z występującymi w jej obrębie elementami żywymi i nie­
ożywionymi tworzy samoregulujący się system, którego wszystkie
procesy i składniki „rozumnie" ze sobą współpracują, utrzymując
całość w równowadze. Pogląd ten staje się bazą dla, wspomnianej już,
holistycznej wizji świata i człowieka. Ponieważ człowiek jest inte­
gralnym elementem ziemskiego systemu i tworzy z nim zharmonizo­
waną całość, bezsensem stają się wszelkie międzyludzkie podziały,
zwłaszcza te narodowe. Holistyczna, całościowa wizja wymaga
przekraczania barier narodowych, dlatego „nowy paradygmat" cha­
rakteryzuje się atakami na suwerenności narodowe. Narody mają
zostać podporządkowane globalnym, holistycznym programom świa-
Ekologia
i
globalizm
119
towej ideologii. Państwo w tej wizji to tylko trybik globalnego społe­
czeństwa i słabszy partner międzyrządowych i pozarządowych orga­
nizacji.
Ujęcie holistyczne to także wezwanie, by człowiek dążył do
przekraczania również innych niż narodowe podziałów. Holizm to
również przekraczanie dychotomii między materią a energią, ciałem
a duchem, człowiekiem a naturą, sacrum i profanum. To przekracza­
nie prowadzi wprost do zrównania ziemi z niebem, czyli uznania
świętości Ziemi .
Wizja holistyczna jest głoszeniem fdozofii jedności, czyli monizmu i blisko z nim spokrewnionego panteizmu. Wszystko jest
jednym - wszystko jest bogiem. Świat to sanktuarium, którego
każdy element przesiąknięty jest boskością: „Lęk i szacunek należne
są gwiazdom na niebie, słońcu i wszystkim ciałom niebieskim,
morzom i kontynentom, wszystkim formom drzew i kwiatów, niezli­
czonym przejawom życia w morzu, zwierzętom leśnym i ptakom
powietrznym" - przytakuje holistycznym ekologom fdozof Thomas
Berry. W tej całości człowiek staje się elementem, w którym Ziemia
osiąga samoświadomość .
Wynosząc do rangi boga całą przyrodę i zaprzeczając istnieniu
różnicy substancjalnej między Stwórcą a stworzeniem, człowiek ot­
wiera sobie samodzielnie drzwi do zbawienia. Aby osiągnąć stan
chwały, niepotrzebne jest już działanie Bożej łaski, gdyż człowiek
sam może dotrzeć do swego własnego boskiego pierwiastka dzięki
zapoznaniu się i zastosowaniu odpowiednich technik, pozwalających
na wykorzystanie nieuświadamianych przez człowieka sił i energii,
jakie drzemią w jego ciele, psychice czy też w samym kosmosie,
w czym pomocą służą człowiekowi liczne instytuty, seminaria, war7
8
Por. komunikat ONU z Kopenhagi (marzec 1995 r.).
Sam człowiek jednak musi dojrzeć do tej roli, dlatego w 1991 r. UNESCO,
przynaglając do wprowadzania „nowego paradygmatu", wyznaczyło etapy postępu
świadomości: najpierw świadomość indywidualna (o cechach egocentrycznych),
później społeczna (ujęta jeszcze w aspekcie człowieka), potem planetarna - począt­
kowo egocentryczna, aby wreszcie dojść do świadomości kosmicznej, jedynej
zgodnej z wizją holistyczną, transpersonalnej.
7
8
120
Aleksandra
Gondek
sztaty, oferujące możliwość odbycia odpowiednich treningów
dochodzenia do rozwoju potencjału ludzkiego.
Zaakceptowanie powyższych założeń filozoficzno-teologicznych
łączy się z proponowaniem nowych kultów i religii, a raczej z po­
wrotem do starych praktyk pogańskich, które w większości opierały
się na kulcie natury. „Poza i ponad moralnym kontraktem z Bogiem,
poza i ponad społecznym kontraktem zawartym między ludźmi,
należy teraz zawrzeć kontrakt etyczny i polityczny z naturą, z samą
ziemią, której zawdzięczamy istnienie [...] Według starożytnych
ziemia miała duszę. Odnaleźć ją i przywrócić - to jest zadanie
Konferencji w Rio" - stwierdził w Rio Boutros-Ghali.
„Nowy paradygmat" wraz zawartą w nim „wizją holistyczną"
jest, krótko mówiąc, paradygmatem antychrześcijańskim. Za kryzys
ekologiczny odpowiedzialna jest przecież tradycja judeochrześcijańska z biblijnym wezwaniem: „Czyńcie sobie ziemię poddaną" (por.
Rdz 1, 28) . Starą, chrześcijańską religię, związaną z nią etykę i wy­
nikającą z niej wizję świata trzeba zastąpić „duchowością globalną",
która będzie „federacją" różnych wyznań i religii przyjmujących
boskość świata. Wtedy wizja świata globalnego stanie się wizją
spójną, utworzoną w oparciu o jedną religię, etykę i - realizowaną
przez jeden światowy rząd - politykę.
9
P. Bernardin w L'Empire écologique ou le subversion de l'écologie par le mondialisme (Notre-Dame de Graces 1998) cytuje tekst z przeglądu „Science", opubli­
kowany w 1967 r.: „Narastanie problemów ekologicznych nie może być rozumiane
inaczej niż w odniesieniu do pewnych postaw przeciwnych naturze, a głęboko
zakorzenionych w chrześcijańskich dogmatach [...]. Kryzys ekologiczny będzie
więc narastał dopóty, dopóki nie odrzucimy chrześcijańskiego pewnika, że cała
natura miała jako swą jedyną przyczynę służbę człowiekowi [...]. Ponieważ korze­
nie naszych problemów są w większej swej części religijne, ich rozwiązanie
powinno również w swej istocie być religijne, jakiekolwiek imię byśmy mu nada­
wali. Powinniśmy przemyśleć i od nowa zrozumieć naszą naturę i nasze przezna­
czenie" (s. 445).
9

Podobne dokumenty