Biblioteki w Rzeszowie - WSPiA Rzeszowska Szkoła Wyższa
Transkrypt
Biblioteki w Rzeszowie - WSPiA Rzeszowska Szkoła Wyższa
1 2 W TYM NUMERZE: Krótko o wydarzeniach na uczelni ............ 4 Rozmowa z Julianną Wolańską ................5 Przychodzi student do lekarza ................ 6 Biblioteki w Rzeszowie ............................ 7 W Dolinie Górnego Sanu ......................... 8 Wiecznie żywy w naszych sercach .......... 9 Studencie, bądź w KONTAkcie .............. 10 Otrzęsiny ............................................... 11 Wyprawa do Serbii i Czarnogóry ........... 14 Rozmowa z dr. Wojciechem Maciejką ... 16 Po wyborach prezydenckich 2005 ......... 17 O wspinaczce słów kilka........................ 18 Gdzie się bawić? .................................... 18 Rusz się! ................................................ 20 Bliżej nam do Piżamy porno niż do Depche Mode – rozmowa z liderem Happysad ............................... 21 Co jest grane ......................................... 23 Witajcie i czytajcie! Zapewne nie ma już śladu po wakacyjnej opaleniźnie i jedynym wspomnieniem po pięknych chwilach spędzanych w różnych zakątkach Polski, Europy i świata, są zdjęcia. Ale nie rozpaczajcie! Przed Wami nowy rok akademicki, w którym na pewno nie zabraknie wspaniałych momentów, więc zbierzcie siły i „łapcie chwile ulotne jak ulotka”:). Przed Wami kolejny rok wyzwań i prób, ale wspominając plaże Bałtyku czy słońce Italii można z uśmiechem dotrwać do sesji. Numer esemesa, który trzymacie w ręku, pachnie jeszcze wakacjami i zabawą, a to za sprawą relacji z wyprawy do gorącej Serbii i Czarnogóry. Impreza otrzęsinowa również zapisze się w historii uczelni jako jedna z najbardziej odjazdowych. Jeśli nie byłeś/aś z nami w klubie Piano/Sing Sing, to zobacz fotki, a przekonasz się, że masz czego żałować! Początek jesieni zdominowała kampania wyborcza – o tym, jak parlamentarny i prezydencki wyścig odbierał przedstawiciel studenckiej braci przeczytacie w artykule Daniela Bugalskiego. Ten sam Daniel poradzi Wam również, jak dbać o siebie i prowadzić zdrowy tryb życia, a poradnik Marzeny Róg pomoże tym, którym zimowy wiaterek przywiał grypkę. Miłej lektury! Marzena Róg i Tomasz Ćwiąkała Konkurs MISS FOTO WSAiZ ................... 24 Magazyn Studentów Wyższej Szkoły Administracji i Zarządzania w Przemyślu Wydawca: WSAiZ w Przemyślu, ul. Wybrzeże Ojca Świętego Jana Pawła II 2. tel. (16) 679-13-30. Nakład 2000 egz. SIEDZIBA REDAKCJI: pok. 202 Redaguje zespół: Redaktor prowadząca: Dorota Rachelska [email protected] Redaktorzy naczelni Tomasz Ćwiąkała [email protected], tel. 600 288 904 Marzena Róg [email protected], tel. 504 475 304 Rzeszów Kamil Skoczylas [email protected] Ewelina Pakłos [email protected] Daniel Bugalski [email protected] Przemyśl Agnieszka Pawłucka [email protected] Urszula Dąbrowska [email protected] Anna Foryś [email protected] ISSN 1731-0091 na Dowcip do zątek c o p y r b ynę: wcz ał dzie t y p a z k hłopa o razu c g e n w e P mnie? iesz za z d j y W – ała: owiedzi p d o a n O – Nie. I odtąd :)))) i ł długo łopak ży iwie… szczęśl ch 3 Wybraliśmy samorząd 3 listopada odbyła się pierwsza tura wyborów uzupełniających do Samorządu Studenckiego w ZWAP w Rzeszowie. Zgłosiło się siedmiu kandydatów. Głosy można było wrzucać do urny znajdującej się obok fontanny. W I turze najwięcej głosów otrzymali: Ewelina Nycz, Mateusz Łukasz oraz Krzysztof Świąder, jednakże z powodu braku wymaganego quorum konieczne okazało się przeprowadzenie II i III tury. Ostatecznie mandat członka samorządu otrzymali: Ewelina Nycz i Przemysław Wilk. Gratulujemy i życzymy wielu dobrych pomysłów. TC Samorząd - info Na uczelni pojawiły się nowe tablice ogłoszeń. Zostały umieszczone obok biblioteki, na klatce schodowej między I i II piętrem oraz obok baru. Znajdziecie na nich informacje o najbliższych imprezach, konkursach i inicjatywach Samorządu Studenckiego, ale nie tylko. Jeśli tylko na uczelni będzie działo się coś godnego uwagi, będzie to pierwsze miejsce, gdzie o tym przeczytacie. Tablicę na ogłoszenia studentów znajdziecie na parterze, w pobliżu punktu ksero. TC Skrypty już dostępne W ramach opłaty za studia otrzymacie skrypty do głównych przedmiotów w każdym roku studiów. I rok • Wstęp do prawoznawstwa • Nauka administracji • Prawo konstytucyjne • Ekonomia II rok • Podstawowe zagadnienia tworzenia i stosowania prawa • Prawo cywilne (część ogólna) • Prawo cywilne (prawo spadkowe, prawo rzeczowe, prawo zobowiązań, prawo rodzinne) • Prawo administracyjne III rok • Postępowanie administracyjne • Prawo pracy i ubezpieczeń społecznych V rok • Menedżeryzmm Dostaliśmy stypendia Nasza uczelnia, jako pierwsza w Rzeszowie, wypłaciła studentom stypendia na rok akademicki 2005/2006. Pomocą materialną zostało objętych ok. 1700 osób, a liczba tytułów, z których wypłacono pieniądze (jeden student może jednocześnie korzystać z kilku form pomocy) znacznie przekroczyła 2000. Pieniądze zostały wypłacone za październik i stanowią pierwszą, z dziewięciu rat przysługujących studentom w roku akademickim 2005/2006. - Cieszymy się, że mimo wielu problemów z ciągłymi zmianami przepisów dotyczących pomocy materialnej, udało nam się rozpocząć wypłatę stypendiów. Stypendia socjalne odciążą domowe budżety, a stypendia naukowe będą należną nagrodą za zeszłoroczny wysiłek. Jeśli posłowie nie zaskoczą nas kolejnymi zmianami, następne raty będą wypłacane regularnie – mówi dr Bożena Sowa, pełnomocnik rektora ds. pomocy materialnej. TC Do tej pory w rękach studentów znalazło się ponad 15 tysięcy egzemplarzy wydanych przez wydawnictwo WSAiZ, a w tym roku studenci otrzymają kolejne 7 tys. Opanowanie wiedzy zawartej w rozdawanych skryptach jest doskonałą podstawą do zdania egzaminu. TC Spotkanie dziennikarzy z Polski i Ukrainy ngu! Imprezy w Si i WSAiZ w Przemy- Samorząd Studenck w do udziału ślu zaprasza wszystkich studentó się odbybędą które ich, enck stud h ezac w impr g. –Sin Sing ie Klub w k wały co drugi piąte orządzie Więcej informacji uzyskacie w Sam Studenckim. Anna Foryś 4 19–21 października 2005 r. w Przemyślu spotkali się dziennikarze i adepci tej sztuki z Polski i Ukrainy. Spotkanie było częścią międzynarodowego programu medialnego „Partnerstwo na rzecz demokracji”. Zainteresowaniem cieszyły się rozmaite warsztaty pod wspólnym hasłem „Nowa rzeczywistość – nowe media – droga ku budowaniu społeczeństwa obywatelskiego”. Celem warsztatów organizowanych dla młodych adeptów dziennikarstwa z Ukrainy i Polski było zapoznanie ich z funkcjonowaniem mediów publicznych (radia i telewizji) oraz prasy w Polsce. Przedstawienie procesu rozwoju tych mediów oraz ich misji w budowaniu społeczeństwa obywatelskiego przybliżyło adeptom sztuki dziennikarskiej realia działalności wolnych mediów w Polsce. Uczestnicy zwiedzili redakcje Rozgłośni Regionalnej Polskiego Radia - Radio Rzeszów, Oddziału Telewizji Polskiej - Telewizji Rzeszów oraz rzeszowskiego oddziału Gazety Wyborczej. Wzięli również udział w warsztatach odbywających się w siedzibie organizatora - Południowego Instytutu Naukowego w Przemyślu. Zakończono je wspólnym sadzeniem drzewek w „Lesie Medialnym” w Łomnej koło Birczy. Do zorganizowania warsztatów przyczynili się: Południowy Instytut Naukowy w Przemyślu, Konsulat Generalny USA w Krakowie, Wyższa Szkoła Administracji i Zarządzania w Przemyślu–Rzeszowie, Urząd Miejski w Przemyślu oraz firma Jedynka S.A w Rzeszowie. TC Najważniejsza jest wiedza i determinacja Z Julianną Wolańską, zwyciężczynią konkursu na „Biznesplan 2005” w Wyższej Szkole Administracji i Zarządzania w Przemyślu – – Rzeszowie, rozmawia Tomasz Ćwiąkała Dlaczego zdecydowałaś się na udział w konkursie na najlepszy biznesplan? - Niedawno zaczęłam studia, ale chciałam spróbować swoich sił, bo już w szkole średniej uczyłam się opracowywać biznesplan. Nie będę ukrywać, że duży wpływ miała perspektywa zdobycia atrakcyjnej nagrody. Twój biznesplan dotyczy uruchomienia klubu fitness. Czy uważasz, że ta branża ma największe szanse na rozwój w najbliższych latach? - Uważam, że tak. Wystarczy spojrzeć na rzeszowskie kluby fitness, których jest niemało, a jednak każdy bardzo dobrze sobie radzi i przynosi zysk właścicielowi. Wydaje mi się, że dbanie o kondycję staje się powoli modne także w Polsce i wiele osób zaczyna szukać miejsc, gdzie można pozbyć się kilku kilogramów lub po prostu rozruszać zastane kości. Pokonałaś innych uczestników. Co jest dowodem, że wykazałaś się konkretną wiedzą i umiejętnościami. Jakimi cechami powinien wyróżniać się człowiek, który chciałby otworzyć własny biznes? - Powinien przede wszystkim być odważny, przedsiębiorczy i racjonalnie oceniać swoje możliwości. Powinien posiadać również odpowiednią wiedzę, by móc podejmować trafne decyzje. Ważna jest również determinacja i to, by nie stracić zapału, jaki ma się na początku. Marzysz o karierze businesswoman? - Podświadomie tak, choć bardziej podoba mi się zawód prawnika i w tym kierunku będę próbowała się rozwijać. Czy ktoś ci pomagał w pisaniu biznesplanu? - Pisałam go sama, ale dużo pomogła mi wiedza zdobyta w szkole średniej – Technikum Agrobiznesu przy Zespole Szkół Ekonomiczno-Rolniczych w Lesku. Tam na koniec V klasy na jednym z przedmiotów warunkiem zaliczenia było sporządzenie biznesplanu. Moja praca została wtedy wysoko oceniona i to zmotywowało mnie do próby walki o nagrodę w uczelnianym konkursie. Jednym z etapów konkursu była rozmowa z przedstawicielami Komisji Konkursowej. O co cię zapytali? - Przepytali mnie dokładnie! Zaczęli od tego, gdzie się narodził pomysł, dlaczego na miejsce uruchomienia wybrałam Olszanicę, a nie pobliskie Ustrzycki Dolne, a najwięcej pytań dotyczyło planu finansowego przedsięwzięcia. Na co przeznaczysz tysiąc złotych, który był nagrodą w konkursie? - Przede wszystkim na studia, ale chciałabym też wynagrodzić sobie wysiłek i kupić coś dla siebie. W końcu wybiorę się na porządne zakupy. Biznesplan to pierwszy krok na drodze do własnego przedsiębiorstwa. Kiedy można się spodziewać realizacji twojego pomysłu i otwarcia fitness klubu? - Najpierw chciałabym skończyć studia, które dają mi możliwość zdobycia niezbędnej wiedzy. Świadomie wybrałam kierunek studiów - administrację, bo jest on miksem prawa, ekonomii i zarządzania. Do tego muszę dokładniej zgłębić inne aspekty prowadzenia własnej działalności gospodarczej by nie dać się nieprzyjemnie zaskoczyć. Gdy już uznam, że jestem gotowa – spróbuję. są potrzebne Rozmowa z dr. Mirosławem Kurkiem, przewodniczącym komisji konkursowej Jak ocenia pan poziom prac konkursowych? - Należy bardzo pozytywnie ocenić poziom złożonych biznesplanów, jak i podkreślić oryginalność pomysłów, od centrum fitness, działalność proekologiczną, agroturystykę po firmę sprzątającą. Czy sądzi pan, że takie konkursy są potrzebne? - Idea organizowania takich konkursów jest godna poparcia, gdyż wzrasta wśród młodzieży poziom wiedzy na tematy związane z zakładaniem działalności gospodarczej i pokazuje, że młodzi ludzie mają pomysły na siebie, co pozwala nam spokojnie patrzeć w przyszłość. Ponadto dzięki nim studenci uczą się profesjonalizmu i mają okazję przedstawić i zweryfikować swoje pomysły. Należy również podkreślić duży entuzjazm i zaangażowanie finalistów, z którymi komisja spotkała się osobiście w drugim etapie konkursu. Co przekonało członków komisji o przyznaniu pierwszego miejsca? - Okazało się, że zwycięzcą jest absolwentka liceum ekonomicznego, w programie którego był przedmiot, poświęcony pisaniu biznesplanów. Mimo drobnych uchybień, zwłaszcza co do możliwości osiągania planowanych przychodów- zdaniem komisji zbyt optymistyczne, biznesplan pani Julianny był dobrze przygotowany. Należy podkreślić profesjonalizm zwyciężczyni, a prezentowany biznesplan, po drobnych retuszach, mógłby być składany w instytucjach oferujących unijne środki pomocowe lub być podstawą do ubiegania się o kredyt bankowy. Takie konkursy Julianna zwyciężczynią! 26 października w Wyższej Szkole Administracji i Zarządzania rozstrzygnięto konkurs na „Biznes Plan 2005”. Komisja składająca się z prawników, ekonomistów i przedsiębiorców, spośród zgłoszonych prac wybrała trzy najlepsze biznes plany, z których autorami spotkała się osobiście. Po spotkaniu z autorami trzech finałowych prac, komisja wybrała najlepszą z nich. W finale znalazły się projekty: • Fitness Klub „Fit” - autorstwa Julianny Wolańskiej • Odnawialny opał na wiele lat - „ENERGODREW” - autorstwa Marka Mikosia oraz Pawła Tokarza • „Różany dworek” - autorstwa Moniki Bachman Decyzją komisji zwycięzcą konkursu na najlepszy biznesplan 2005 i laureatką nagrody pieniężnej w wysokości 1000 zł została Julianna Wolańska, studentka I-go roku Zamiejscowego Wydziału Administracyjno-Prawnego w Rzeszowie. Celem konkursu było opracowanie biznesplanu na rozpoczęcie własnej działalności gospodarczej, czyli stworzenie miejsca pracy dla siebie i możliwie jak największej liczby innych osób. Konkurs na najlepszy biznesplan 2005 sfinansowano ze środków Ministerstwa Gospodarki i Pracy w ramach programu aktywizacji zawodowej absolwentów „Pierwsza Praca”. 55 Przychodzi student do lekarza W ostatnich latach, mimo ostrych regulacji prawnych, rośnie liczba studentów zażywających narkotyki. Wielu z nich zaczyna ich używać w czasie sesji, usprawiedliwiając się brakiem czasu na naukę, a pozostali stykają się z nimi w klubach lub na prywatkach. Czasem brakuje im odwagi, by odmówić w zdecydowany sposób, tym bardziej że w niektórych grupach społecznych istnieje swoistego rodzaju presja psychiczna ze strony rówieśników. Nie bierzesz – jesteś sztywniakiem. Taki sposób myślenia jest bardzo ryzykowny, a „zabawa” ze środkami odurzającymi może doprowadzić do poważnych konsekwencji. Niestety, ogólne przyzwolenie tłumaczone jest często tolerancją, ale jest ona pojmowana w bardzo niebezpieczny sposób. Wyrażanie, chociażby przez milczenie swojej zgody, pozwala dilerom poczuć się jeszcze swobodniej i wnikać w grupy przyjaciół, niszcząc je od środka. Zaczyna się niewinnie, ale nie każdy ma tak silny charakter, by powiedzieć zdecydowane „nie” i nie dać się wciągnąć w spiralę uzależnienia. Studenci naszej uczelni od początku współorganizują akcję informacyjną „Zażywasz – przegrywasz”. Przypominamy również o prawnych sankcjach grożących nie tylko dilerom, ale także posiadaczom narkotyków. Według ustawy, kto posiada nawet niewielką ilość środków odurzających lub substancji psychotropowych podlega karze grzywny, karze ograniczenia wolności lub karze pozbawienia wolności do roku. Tomasz Ćwiąkała 6 Już Kochanowski zwracał naszą uwagę na zdrowie, o które trzeba dbać, a na które nie zwraca się uwagi „aż się zepsuje”. Co więc zrobić, gdy w sesyjnym pędzie złapie nas grypa lub idąc po oblodzonym chodniku zwichniemy sobie nogę? Będąc na studiach, zazwyczaj poza miejscem stałego zamieszkania, jesteś w dalszym ciągu objęty ubezpieczeniem zdrowotnym, więc możesz udać się po pomoc do publicznej przychodni. Udając się do lekarza powinieneś mieć ze sobą niezbędne dokumenty potwierdzające fakt twojego ubezpieczenia. Jeżeli jesteś ubezpieczony przez rodziców, dokumentem takim jest aktualnie potwierdzona przez pracodawcę rodzinna legitymacja ubezpieczeniowa wraz z legitymacją studencką. W przypadku, gdy ubezpiecza cię uczelnia, do lekarza idziesz z ważną legitymacja studencką oraz dokumentem potwierdzającym zgłoszenie do ubezpieczenia. Nie martw się, jeżeli nie posiadasz takiego dokumentu przy sobie, a przydarzyło ci się nagły wypadek wymagający wizyty u lekarza. Dokument potwierdzający ubezpieczenie może zostać przedstawiony później. W przypadku trafienia do szpitala i dłuższego leczenia, dokument doręczasz w ciągu 30 dni od rozpoczęcia hospitalizacji. Gdy to jest niemożliwe, na doręczenie masz 7 dni od momentu wypisania ze szpitala. Nie zapomnij o tym obowiązku, gdyż w przeciwnym razie możesz zostać zmuszony do pokrycia kosztów swojego leczenia. Jeżeli masz ważny dokument potwierdzający ubezpieczenie, możesz bezpłatnie leczyć się w dowolnym miejscy w kraju, ale w placówce, która ma podpisany kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia. Nie życzymy oczywiście nikomu, by musiał korzystać z tych informacji, ale lekarz, który po badaniach powie ci, że z tobą wszystko w porządku - z pewnością pracuje w Wojskowej Komendzie Uzupełnień :) Marzena Róg Rzeszów Przychodnia Akademicka, ul. Podkarpacka 1 tel.: 017 854 41 46, czynna 7.30-18.00 Adresy placówek służby zdrowia, w których możesz się leczyć: Szpital Miejski, ul. Rycerska 4, tel. 017 86 11 031, Szpital Wojewódzki, nr 2, ul. Lwowska 60, tel. 017 866 40 00 Zespół Opieki Zdrowotnej MSWiA ul. Krakowska 16, tel. 017 863 09 39 Pogotowie Ratunkowe ul. Poniatowskiego 4, tel. 017 852 62 53 Publiczne Przychodnie Specjalistyczne: Przychodnia nr 1, ul. Hetmańska 21, tel. 017 853 52 81, Przychodnia nr 2, ul. Lubelska 6, tel. 017 86 11 871 Przychodnia nr 3, ul. Hoffmanowej 8a, tel. 017 853 55 18 Wojewódzki Zespół Specjalistyczny ul. Warzywna 3, tel. 017 85 94 444 Przemyśl 114. Szpital Wojskowy z Przychodnią, ul. Słowackiego 85, tel. 016 677 15-00; 016 677 15 15 Wojewódzki Szpital w Przemyślu, ul. Monte Ciasno 18, tel. 016 677 50 00 Obwód Leczenia Kolejowego Przychodnia, ul. Sportowa 6, tel. 016 675 11 34 Przychodnia Nafta Med., ul. Franciszkańska 37, tel.016 676 80 40 Przychodnia Osiedlowa Kaczanów, ul. gen. Boruty - Spiechowicza 3, tel. 016 670 74 57 Przychodnia Rejonowa nr 1, ul. Grottgera 4, tel. 016 678 23 95 Przychodnia Rejonowa nr 2, ul. 3 Maja 23, tel. 016 670 24 69 Przychodnia Rejonowa nr 3, ul. Grunwaldzka 58, tel. 016 670 75 81 Molem książkowym być... Biblioteki w Rzeszowie Kiedy przychodzi czas, w którym odgłosy studenckich imprez zaczynają powoli ustępować sesyjnej ciszy, a codzienność zaczyna wypełniać nauka, studenci zaczynają rozglądać się za notatkami i książkami, by przygotować się do egzaminów. Niestety, ceny podręczników na rynku nie należą do najniższych i trudno wygospodarować kilkadziesiąt złotych na książkę zaledwie do jednego przedmiotu. Warto więc, śladem starszych kolegów, zamienić zadymione kluby na ciche wnętrza bibliotek i czytelni. Z reguły, każda uczelnia posiada własną, lepiej lub gorzej wyposażoną bibliotekę i czytelnię. Z uczelnianych bibliotek mają możliwość korzystania wszyscy studenci danej uczelni, natomiast czytelnie udostępniają swe zbiory wszystkim zainteresowanym. Warto odwiedzić Wojewódzką i Miejską Bibliotekę Publiczną oraz jej odziały miejskie, a szczególnie Wypożyczalnię Główną WiMBP znajdująca się na ulicy Dąbrowskiego w Rzeszowie. Bogata oferta zbiorów zgromadzonych w bibliotece obejmuje książki naukowe i popularnonaukowe ze wszystkich dziedzin wiedzy oraz literaturę piękną. Na uwagę zasługują książki do nauki języków obcych oraz obcojęzyczna beletrystyka. Zaletą jest możliwość przeglądania zbiorów biblioteki przez Internet. Katalog znajduje się na stronie http://linux.wimbp.rzeszow. pl/sowa-bin/wg.cgi?. Minusem jest pobieranie od studentów, niebędących mieszkańcami województwa podkarpackiego, kaucji zwrotnej od każdej pożyczonej książki i wynosi ona nie mniej niż 40 zł. Bogaty zasób książek z różnych dziedzin wiedzy gromadzi Biblioteka Główna Uniwersytetu Rzeszowskiego. Znajdują się tam woluminy m.in.: nauk społecznych, filologicznych, matematyczno-przyrodniczych, rolniczych, prawno administracyjnych, ekonomicznych, medycznych oraz sztuk pięknych. Do wypożyczania książek uprawnieni są studenci i pracownicy Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz innych uczelni, które mają podpisaną z Uniwersytetem umowę o wzajemnym świadczeniu usług bibliotecznych. Inni użytkownicy korzystają ze zbiorów wyłącznie na miejscu, w czytelniach. Czytelnia Główna oraz Czytelnia Czasopism znajduje się na ulicy Sokoła w Rzeszowie. Można tam korzystać z blisko 98 tys. woluminów i 314 tytułów czasopism bieżących. Katalogi Wypożyczalni Głównej, Czytelni Głównej, Czytelni Czasopism oraz filii miejskich WiMBP można przeglądać za pośrednictwem Internetu na stronie http:// www.wimbp.rzeszow.pl/katalogi.html. Niektóre biblioteki posiadają możliwość zamawiania książek przez Internet. Przykładem jest Bibliotek Główna Uniwersytetu Rzeszowskiego, w której można pożyczać książki tylko za pomocą terminali znajdu- Okiem pierwszaka Pierwsze koty za płoty Jak ten czas szybko mija... Dopiero chodziłam do liceum, a już studiuję. To już nie wkuwanie na pamięć podanych przez nauczycieli regułek, lecz wyszukiwanie wiadomości w stosach książek i samodzielne przygotowywanie się do zajęć, po prostu studiowanie :) Gdy trzeciego dnia października stanęłam przed wielkim budynkiem uczelni, dech mi zaparło i przez całe moje ciało przeszedł dreszcz. Uff, otrząsnęłam się i po krótkiej chwili wielkiego przerażenia odważyłam się zrobić krok do przodu. Tym sposobem już na dobre znalazłam się w Wyższej Szkole Administracji i Zarządzania. Wszystkie korytarze zapełnione były elegancko ubranymi ludźmi, a przed moimi oczami przemykały setki nieznajomych twarzy. Niektórzy byli zagubieni i troszkę zszokowani tak samo jak ja, ale były również osoby, które zapoznając się ze sobą tworzyły małe, nowe grupki. Jak zwykle, najlepszą okazją był wspólny „dymek” w palarni. Nowa szkoła, nowe znajomości :) Wszystko było takie inne. Wnętrze uczelni zapełnione mnóstwem ludzi, z fontanny wytryskiwała przejrzysta woda, a wokół błyskało od zieleni. O jejku! jących się w jej siedzibie oraz z dowolnego komputera po wejściu na stronę: http:// opac.univ.rzeszow.pl. Realizacja zamówienia trwa ok. 30 minut, a zamówione książki czekają na odbiór ok. 3 dni. Każda biblioteka posiada komputerowy system wyszukiwania książek lub czasopism. Najbardziej znany jest system SOWA. Podstawowym sposobem wyszukiwania jest przeglądanie katalogu wg jednego z indeksów. Standardowo dostępny jest indeks autorski, tytułowy, rzeczowy (UKD) oraz przedmiotowy (hasła). Dzięki systemowi można szybko odnaleźć interesujące nas pozycje i rozpocząć naukę, by swym solidnym przygotowaniem zadziwiać egzaminatorów. Marzena Róg Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna ul. Sokoła 13, tel. 017 853-52-17, 017 853-52-18 Czytelnia Główna i Czytelnia Czasopism pn. 12.00–20.00 wt–pt 9.00–20.00 Sobota 9.00–15.00 www.wimbp.rzeszow.pl Wypożyczalnia Główna ul. Dąbrowskiego 33a pon. 10.00–15.00 wt–pt 10.00–19.00 sobota 10.00–15.00 Biblioteka Uniwersytetu Rzeszowskiego ul. Cegielniana 12 tel. 017 872 13 61, fax. 017 872 13 73 http://bur.univ.rzeszow.pl/ Czytelnia: pon–pt 8.00–18.30 sobota 8.00–13.00 Wypożyczalnia: pon. 10.00–18.00 wt–pt 9.00–18.00 sobota 8.00–13.00 Co ja tu robię? - pomyślałam. Czy aby na pewno dobrze trafiłam? Przez głowę przechodziły mi tysiące myśli. Po krótkiej chwili obserwacji otoczenia ruszyłam na poszukiwanie sali, w której miała odbyć się immatrykulacja. Z niewielkim trudem znalazłam główną aulę, po czym moje gałki oczne wysunęły się do przodu - jaka ona duża! Zamarłam z wrażenia. Usiadłam na jednym z krzesełek i poczułam się jak w kinie, brakowało tylko ekranu i popcornu :) Po kilku minutach prawie wszystkie krzesełka zostały zajęte i wszyscy zastanawiali się, co niedługo nastąpi. Nic dziwnego – właśnie za moment mieliśmy zostać pełnoprawnymi studentami. Immatrykulacja z uroczystą przysięgą przebiegła szybko. Przemowy, całe szczęście, były krótsze niż te wygłaszane podczas różnych akademii w liceum. Za to na koniec wręczanie indeksów okropnie się ciągnęło, było nas ponad 400! Ale warto było czekać na indeks. Dopiero wtedy trzymając w rękach zieloną książeczkę poczułam się jak prawdziwa studentka! Rozgrzana krew krążyła szybko po całym organizmie, a ja cieszyłam się, że w sali była klimatyzacja :) Ten dzień zaznaczyłam sobie w kalendarzu z dopiskiem „lekki szok”:) Jak na małą dziewczynkę, to naprawdę dużo wrażeń. Z dnia na dzień przyzwyczajam się do nowej szkoły. Poznaję jej zakątki i zastanawiam się, jakie będą te lata spędzone na Cegielnianej... Na razie czuję się świetnie i oby tak dalej :) Ewelina Pakłos 7 Warto się wybrać W Dolinie Górnego Sanu Korzystając z niepogody, jaką przyniósł wrzesień, postanowiłem udać się do Doliny Górnego Sanu. Lało jak cholera, kiedy wyjeżdżałem. Prognozy podawały, że następnego dnia ma się poprawić. No, ale tak się poprawiło, że następnego dnia dalej lało jak cholera bez większej zmiany. Co to jest ta Dolina Górnego Sanu? Odpowiedz brzmi: to rozległy i odludny obszar położony na południowo-wschodnich krańcach Polski. Był, jest i będzie to teren tzw. bieszczadzkiego worka. Na tym terenie znajdowało się aż 10 wsi (zamieszkanych!!!). Obecnie pozostały tylko dwie: Muczne i Tarnawa Niżna, które chcąc niechcąc odwiedzimy, podążając do celu naszej podróży. Jak się tam dostać? Najlepiej wybrać się samochodem i skierować się na Ustrzyki Górne. W Stuposianach drogowskaz „Muczne 10 km” wskaże nam dalszą trasę, stamtąd już tylko 5 km i jesteśmy w Tarnawie Niżnej. Znajduje się hotelik BdPN o wszystko mówiącej nazwie „Nad roztoką”. Nie bez powodu o nim wspomniałem. A jak nie wiadomo, o co chodzi, to „chodzi o kasę”. Hotelik hotelikiem, ale w recepcji, która jest jednocześnie barem oraz punktem kasowym parku, kupujemy biletu wstępu, a jeżeli poruszamy się dalej samochodem, to również bilet na naszą „furę”. Bilet na samochód pozwoli nam dojechać (tak jakby bez biletu się nie dało) do parkingu, na którym musimy go zostawić. W tym miejscu rozpoczyna się ścieżka historyczno - turystyczna „W Dolinie Górnego Sanu”. Rowerzyści mogą poruszać się dalej aż do schroniska nad Negrylowym, gdzie warto i trzeba rower zostawić. Opłata obowiązuje, ale jest niższa od czesnego - wszyscy wiemy gdzie :) Przed wyjściem dobrze było by zabrać dokumenty, ponieważ będziemy poruszać się cały czas w pasie granicznym i może się zdarzyć, że straż graniczna będzie chciała mieć z nami do czynienia. Jeżeli zamierzamy iść naszą ścieżką do końca, tj. do dawnych Sianek, 8 trzeba liczyć się z tym, że przejście zajmie ok. 3 godzin w jedną stronę i trzeba zabrać ze sobą przynajmniej dwa browary. Do tego przerwy na podstawowe potrzeby Masłowa, tak, że warto założyć sobie, iż razem zajmie to dobre 7 godzin w obie strony. Początkowo droga ciągnie się niemiłosiernie, jednak po krótkim czasie wychodzimy na pustą przestrzeń. Otaczającą nas ciszę od czasu do czasu zakłócać będą jedynie jadące po stronie ukraińskiej pociągi. Widoczny będzie ponadto Halicz i Kopa Bukowska. Droga wije się jak wąż: w prawo, w lewo, w górę i w dół. Jeżeli po pewnym czasie asfalt się skończy, to wcale nie znak, że dotarliśmy na koniec świata, ale zbliżamy się do cmentarza w Beniowej. Cmentarz schowany jest wśród drzew. Kiedyś była tam też cerkiew. Została spalona, a następnie odbudowana w 1909 r. przy pomocy datków wiernych. Spalona w czasie II wojny światowej nie została już odbudowana. Jedyne, co po niej zostało, to fragmenty kamiennej podmurówki, dwa kute krzyże, które kiedyś zdobiły kopułę tej cerkwi, oraz podstawa chrzcielnicy z wykutym symbolem ryby. Poruszamy się dalej, mając po obu stronach łąki, a następnie wchodzimy do lasu. Rowerzyści odbijają wcześniej - w prawo przy cmentarzu. Pocieszający jest fakt, że obydwie trasy spotykają się przy schronisku „Nad Niegrylowym” (nazwa pochodzi od przepływającego tu potoku Negrylów). W schronisku można zostawić rowery oraz zanocować i odpocząć jeśli nogi odmawiają nam posłuszeństwa. Dalej poruszamy się drogą utwardzoną w terenie zalesionym. Po pewnym czasie po prawej będziemy mieli niepowtarzalną możliwość zaobserwowania Zachowawczej Hodowli Świerka Wschodniokarpackiego. Drzewo to nie występuje jako osobny gatunek. Jest to zwykły świerk (Picea bies - łac.) wyróżniony jedynie przez wzgląd na miejsce występowania, czyli siedlisko. Poza nazwą „wschodniokarpacki” różni się on od zwykłego świerka wysokością przy jednoczesnej niewielkiej średnicy pnia. Po pewnym czasie dochodzimy do potoku zwanego Niedźwiedzim. Bardzo przyjemne otoczenie daje wyobrażenie o tym, jak powinno wyglądać miejsce, gdzie wszelakiej maści zwierzęta mogą się po prostu napić wody w gronie przyjaciół. Jak ktoś ma szczęście, to zobaczy, jak gaszą one pragnienie w wodach strumienia, a jak nie ma, to może się natknąć na niedźwiedzia, co nie zawsze bywa przyjemne. Dalej ścieżka odbija w las. Mijamy niewielkie polanki, a po lewej stronie rzekę San. W tym rejonie San to jeszcze strumyk, który każdy może bez problemu przeskoczyć. Po około 30 minutach przechodzimy drewnianą kładkę i dochodzimy do dawnego cmentarza w Siankach. Tu swoją lokalizację ma „Grób Hrabiny” (właściwie 2 groby + mała kaplica). Zachowało się tu jeszcze kilka innych grobów, jednak najbardziej charakterystyczny jest oczywiście grób hrabiny Klary i Franciszka Stroińskich - dawnych właścicieli terenu. Opuszczamy teren cmentarza i kierujemy się wzdłuż szlaku ścieżką do góry. Po około 30 minutach dochodzimy do wsi Sianki, która została podzielona przez granicę polsko-ukraińską. Polska część została zniszczona po 45. roku ubiegłego stulecia, natomiast ukraińska istnieje i ma się dobrze. Na końcu ścieżki jest tzw. punkt widokowy, z którego perfekcyjnie widać ukraińskie Sianki, a także naturalną granicę Bieszczadów Zachodnich i Wschodnich, a mianowicie Przełęcz Użocką. Więcej zdjęć na: www.dolinasanu.prv.pl Paweł Podgórski Wiecznie Zywy w naszych sercach Bardzo mnie boli, gdy umiera utalentowany człowiek, świat, bowiem potrzebuje takich ludzi bardziej niż niebo… Wkrótce minie 8. miesiąc od śmierci papieża Jana Pawła II. W Święto Zmarłych pod każdym pomnikiem, na każdej ulicy jego imienia paliły się znicze. W Internecie znów pojawiły się wpisy wspominające tego wielkiego człowieka. Oczywiście jeszcze przed śmiercią papieża internauci składali kondolencje pod depeszami i tekstami publikowanymi po śmierci znanych i cenionych osób. Poruszyła ich śmierć Marka Kotańskiego, Waldemara Milewicza czy Czesława Miłosza. Dopiero jednak śmierć papieża wywołała reakcję na niespotykaną dotychczas skalę i sprowokowała dyskusję o pozytywnych i negatywnych aspektach sieciowych kondolen- cji. Jednak wpisy po śmierci papieża Polaka były wyjątkowe. „Internetowe znicze” zapalane dla niego przyciskami komputerowych klawiatur wzruszały nawet najtwardsze serca. Te zamieszczane na portalu onet.pl wydrukowano i powstało wyjątkowe wydanie. Niektóre krótkie, niektóre długie, ale wszystkie przepełnione żalem po stracie wielkiego człowieka. Z Marzeną Róg, starościną V roku w ZWAP, rozmawia Tomasz Ćwiąkała Czy uważasz Jana Pawła II za autorytet moralny? - Oczywiście, że uważam Jana Pawła II za autorytet moralny. Był nim zawsze i zawsze nim pozostanie. Nie tylko głosił wartości uniwersalne dla każdego czasu, każdej epoki, każdego człowieka w każdym zakątku świata. Przede wszystkim swoim życiem, pielgrzymowaniem, stosunkiem do drugiego człowieka i cierpieniem dał świadectwo temu, że można pięknie żyć hołdując tym wartościom. Pokazał światu, jak pięknie żyć, jak dojrzale kochać, jak godnie, cierpliwie cierpieć i godnie umierać. Jak myślisz, co stanowi o wyjątkowości tego akurat papieża? - Jan Paweł II był wyjątkowym papieżem wyjątkowego pontyfikatu. Świadczyło o tym przede wszystkim jego umiłowanie drugiego człowieka. Każdego traktował na równi - bez względu na wiek, kolor skóry, narodowość czy status materialny. Podkreślał konieczność szanowania godności człowieka. Jego pontyfikat przyczynił się do zakorzenienia w języku Kościoła takich pojęć jak „szacunek przynależny człowiekowi” czy „prawa człowieka”. Zgromadził wokół siebie niezliczone rzesze wiernych. Zjednoczył ludzi z całego świata. Nikt inny wcześniej nie skupił wokół siebie takiej liczby osób. Jan Paweł II był człowiekiem niezwykłym w wymiarze duchowym i pod wszystkimi niemal względami. Nigdy wcześniej świat nie miał papieża, który był tak blisko każdego bez względu na wiek i przekonania. Pokazał, że jest ten sam Bóg, jeden Jezus Chrystus i jedna Matka Boska. Różne są natomiast drogi dotarcia do nich. Jak zareagowałaś na wieść o śmierci Jana Pawła II? - Przez pierwsze chwile nie dowierzałam, że to się naprawdę stało. Niecałe 30 minut przed ogłoszeniem tej smutnej wiadomości wróciłam z czuwania modlitewnego w kościele. Wierzyłam, wręcz łudziłam się, że Ojciec Święty wyzdrowieje... Zareagowałam myślę tak, jak zareagowała każda osoba, której sercu bliska była osoba Ojca Świętego - łzami... Należę do osób, które nie znały innego papieża niż Jan Paweł II. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jest „tylko” człowiekiem i jak każdy z nas kiedyś umrze, ale to „kiedyś” było zawsze bardzo odległe. Dlaczego Ojciec Święty powinien być przez nas zapamiętany? - Są miliony powodów, dla których powinniśmy zapamiętać Ojca Świętego. Przede wszystkim dlatego, że nauczył nas wierzyć w siłę miłości. Nauczył nas zwalczać i zwyciężać zło, cierpieć, umiłować modlitwę i drugiego człowieka. Te wartości Jan Paweł II poniósł na cały świat przez cotygodniowe audiencje środowe, na które przybywały tysiące wiernych, a także spotkania z wiernymi w Watykanie i w wielu miejscach na całym świecie. Ojciec Święty niósł radość, wyzwalał w młodzieży świata entuzjazm i moc wiary przez niezapomniane, wielkie z nią spotkania, przebiegające pod Jego przewodnictwem i z Jego specjalnym błogosławieństwem. Przez prawdziwe umiłowanie człowieka Jan Paweł II stał się bliski każdemu, stał się człowiekiem ponadczasowym. Wybrane z „internetowych zniczy” “Płaczę po stracie mojego idola ~Kisiel” “Janie Pawle Wielki! Byłeś aniołem zesłanym przez Wszechmogącego i uzdrowiłeś planetę ze zła ~Rafał” “Gdyby każdą śmierć uczcić ciszą na tak długo, jak zmarła osoba sobie na to zasłużyła, to w ten wieczór cały świat zamilkłby na zawsze ~Pokolenie Dżej Pi Tu” 9 Studencie, bądź w KONTAkcie :P 12 i 15 października w siedzibie Zamiejscowego Wydziału Administracyjno-Prawnego w Rzeszowie Wyższej Szkoły Administracji i Zarządzania w Przemyślu odbyły się „I Targi Banków WSAiZ”. Zorganizowane przez Samorząd Studencki, głównie z myślą o studentach pierwszego roku, targi miały na celu pomoc świeżo upieczonym studentom w wyborze oferty konta studenckiego oraz w uzyskaniu informacji dotyczących kredytów studenckich. Mając na uwadze dużą liczbę banków istniejących na polskim rynku oraz różnorodność ich ofert, adresowanych również do żaków, Samorząd Studencki zaprosił przedstawicieli banków z terenu województwa podkarpackiego. Chcieliśmy w ten sposób dać studentom możliwość szybkiego porównania ofert kont studenckich, a nawet dopełnienia formalności bez konieczności odwiedzania banków. Sądząc po zainteresowaniu targami mamy nadzieję, że studenci byli z naszego pomysłu zadowoleni – mówi Alina Wnuk, przedstawiciel Samorządu Studenckiego. Zaproszenie do udziału w targach przyjęły: • • • • • • • Multibank BRE Bank SA Bank Gospodarki Żywnościowej SA Bank Przemysłowo-Handlowy SA Dominet Bank SA PKO BP SA ING Bank Śląski Kredyt Bank SA Reprezentanci banków chętnie udzielali wszelkich informacji i starali się przekonać studentów, że nie taki bank straszny, jak go malują. Przede wszystkim służyli pomocą w dopasowaniu ofert do indywidualnych potrzeb i zasobności sakiewki żaka. Pokazali, jak szybko i bezpiecznie przy pomocy internetowego konta sprawdzić stan swoich finansów, a także zapłacić czesne bez stania w kolejce. Dzięki przychylności władz uczelni, które wyraziły zgodę na godziny rektorskie, również studenci pozostałych roczników mogli zapoznać się z nowinkami na rynku usług bankowych. Bez konieczności opuszczania zajęć, każdy student mógł przyjść na targi. Zainteresowanie studentów było duże, co dało wyraz temu, że warto podejmować podobne inicjatywy w przyszłości. Przedstawiciele banków o targach: Paweł Mik, Multibank: - Pomysł zorganizowania targów jest bardzo dobry. To doskonały sposób do zaprezentowania oferty naszego banku w świecie dosyć mocnej konkurencji bankowej w tym segmencie klientów. Jest to również doskonała okazja do tego, aby przedstawiając naszą ofertę wykazać jej plusy nad ofertą konkurencji. Irena Szewerniak, Bożena Zapora, Bank BGŻ SA: - Uważamy dzisiejszą imprezę za bardzo udaną. Studenci są niezorientowani w ofertach kierowanych do nich ze strony banków. Dziś każdy zainteresowany miał okazję porównać oferty banków i wybrać dla siebie najlepszy produkt. Studenci o targach: Marek, I rok, studia dzienne: - Do tej pory nie miałem konta studenckiego, ponieważ było mi niepotrzebne. Zostałam beneficjentem stypendium, dlatego też muszę koniecznie założyć konto w banku. Dzięki targom mogłem szybko porównać oferty i wybrać najbardziej korzystną. Jakub Capiński, II rok, studia dzienne: - Jestem zainteresowany zaciągnięciem kredytu studenckiego. Nie musiałem tracić czasu i odwiedzać każdego banku z osobna. Dowiedziałem się o wszystkim tutaj na miejscu. Targi to bardzo dobra inicjatywa Samorządu Studenckiego, ponieważ studenci często są nieświadomi swoich możliwości i poprostu z nich nie korzystają. Wioletta, III rok, studia dzienne: - Dzięki udziałowi w targach mogłam porównać oferty różnych banków i wybrać tę najkorzystniejszą. Zastanawiam się nad założeniem konta internetowego, bo przedstawiciele banków przekonali mnie, że nie jest to takie trudne, jak wydawało mi się wcześniej. Marzena Róg 10 Otrząsnęliśmy ich! ;-) W Rzeszowie Mocne brzmienie Monstrum, pokaz żonglerki barmańskiej, konkursy, impreza klubowa do białego rana – to wszystko towarzyszyło tegorocznym otrzęsinom studentów pierwszego roku w ZWAP w Rzeszowie. Impreza odbyła się w klubie Piano 26 października i tak jak poprzednie imprezy tego typu, należy ją zaliczyć do udanych. - Chcieliśmy mocno wprowadzić pierwszaków w szeregi żaków WSAiZ, dlatego zaprosiliśmy na koncert zespół Monstrum - mówi Agnieszka Woźniak, przewodnicząca samorządu studenckiego. Po kilkudziesięciominutowym koncercie, uroczystego pasowania na studenta okazałą metrową kredką dokonał prorektor Krzysztof Eckhardt. Imprezie klubowej towarzyszył pokaz żonglerki barmańskiej w wykonaniu czołowych reprezentantów Polski w tej dziedzinie. zowano z myślą głównie o studentach pierwszego roku, ale Samorząd Studencki zadbał również o to, aby należycie uczcić nowy rok akademicki. W czwartek, 27 października, odbyła się impreza studencka, na której bawili się studenci wyższych roczników i tak samo jak dzień wcześniej zabawa była przednia! Zagrał Monstrum, żonglowali barmani, a dodatkowo imprezę uświetnił pokaz sukien ślubnych i wieczorowych firmy „IGAR” z Rzeszowa. Zabawa trwała do białego rana, a my już zapraszamy na kolejną - za rok;-) Marzena Róg Aplauz i żywiołowa reakcja były dowodem tego, że trafiliśmy w gusta nie tylko pań ;-) Podczas imprezy rozdano także nagrody ufundowane przez Rektora WSAiZ prof. Jerzego Posłusznego. Wiedza o uczelni popłacała, ponieważ wygrać można było m.in. cyfrowy odtwarzać MP3, urządzenie wielofunkcyjne czy telefon komórkowy. Sponsorzy imprezy zadbali również o to, aby amatorzy dobrej pizzy nie wyszli niezadowoleni tego wieczoru. Środowe otrzęsiny zorgani- 11 Monstrualne” otrząsanie rzeszowskich pierwszaków ;-) Z Tomaszem Guzkiem, liderem zespołu „Monstrum” rozmawia Marzena Róg Jak wam się grało dla pierwszaków? Jak odbieracie studentów WSAiZ jako publiczność? ;-) - Koncerty tego typu są dość specyficzne, ponieważ tak naprawdę ludzie nie przyszli na koncert Monstrum i zawsze trudno jest przewidzieć reakcje publiczności. W przypadku studentów WSAiZ była pełna kultura (oklaski), mimo że być może nie trafiliśmy w gusta większości. Przy okazji pełny szacuneczek i podziękowania dla samorządu za zaproszenie i profesjonalne podejście do tematu. Gracie koncerty w nietypowych miejscach. Zdarzyło się wam grać nawet w więzieniu w Załężu. Czy jest jakieś szczególne miejsce, w którym dawaliście koncert, miejsce którego nigdy nie zapomnicie? Czy koncert w Załężu może być dowodem na to, że dla Monstrum nie straszne żadne miejsce na koncert?;-) - Granie w różnych dziwnych miejscach jest dla nas zawsze dość ekscytujące, za to możemy dotrzeć z naszą muzyką do szerszego grona odbiorców. Najwięcej emocji wywołał chyba występ na stadionie Stali. Było tam kilkanaście tysięcy ludzi - mogli nas zmiażdżyć. Na szczęście nasi żużlowcy dali czadu i skończyło się na ogólnej radości i zabawie. Czy zgadzacie się z poglądem, że muzyka heavymetalowa odchodzi do lamusa? - Absolutnie nie! Codziennie tysiące młodych ludzi sięgają po gitarę i codziennie powstają setki nowych zespołów i mimo tego, że nie ma tej muzyki w mediach, to ona przetrwa w jakichś zadymionych klubach i być może doczeka lepszych czasów. Jak i czy w ogóle zachęcilibyście ludzi do słuchania nie tylko waszej muzyki, ale ogólnie muzyki heavy metalowej? Czy jest w niej coś, co ją wyróżnia i czyni lepszą od innych? - Każdy rodzaj muzyki coś wyróżnia, a muzyka sama w sobie nie jest ani lepsza, ani gorsza. Albo się komuś podoba, albo nie. My oczy- wiście zachęcamy do przychodzenia na nasze koncerty i kupowania płyt, ale nikogo nie możemy do tego zmuszać. Co dla was liczy się bardziej: przyjemność z grania czy chęć zaistnienia w muzycznym światku? - Myślę, że jedno i drugie idzie ze sobą w parze. Bo gdybyśmy nie chcieli zaistnieć w tzw. światku muzycznym, to nie gralibyśmy koncertów i nie nagrywali nowych rzeczy, a bez przyjemności z grania w ogóle byśmy chyba nie grali. Słuchając waszych koncertów nie sposób dosłyszeć mocnego gitarowego brzmienia. Skąd pomysł na takie właśnie rozwiązanie w zespole? A może w tym tkwi fenomen zespołu Monstrum? - No cóż… Co trzy gitary to nie dwie czy jedna! :) Czy jest to jakimś fenomenem? To chyba za duże słowo. Po prostu każdy z nas robi swoje i nie ma to tamto;-) Oprócz mocnej partii gitar i silnego brzmienia zespołu, Monstrum to także, a może przede wszystkim świetne teksty. Czy niosą one jakieś specjalne przesłanie dla odbiorcy? - Dzięki za komplement. Większość tekstów jest typowa dla heavy metalu (smoki, ciężkie motory, odwieczna walka dobra ze złem itp.), ale wiem, że niektóre teksty są bardzo osobiste i wynikają z głębszych przemyśleń Mariusza, bo to on głównie je pisze. Skąd nazwa Monstrum? - To długa historia. W każdym razie nazwę wymyślił albo Mariusz, albo Wacek. Na początku działalności zespół zmieniał nazwę kilka razy (m.in. Egzekutor, Iron Wolf), ale stanęło w końcu na Monstrum i tak już zostało. Nie chodzi tu wcale o nasz wygląd, ale o łatwą do zapamiętania nazwę;-) Aw Przemyślu Tradycji stało się zadość! Pierwszaki otrząśnięte, imprezowe szaleństwo za nami ;) Szkoda, bo wszyscy świetnie się bawiliśmy :) Otrzęsiny studentów I roku WSAiZ w Przemyślu odbyły się 9 listopada w zaprzyjaźnionym Klubie Sing-Sing. Wieczór rozpoczęliśmy oczywiście tradycyjnym pasowaniem na studenta WSAiZ. Czynu tego dokonał Prorektor WSAiZ dr Krzysztof Eckhardt, a za narzędzie posłużył mu … wałek do ciasta :) Dzięki temu nasze „kociaki” stały się pełnoprawnymi członkami społeczności studenckiej i dobrze, bo im nas więcej tym lepiej. Ze studentami 12 Superimpreza Otrzęsiny 2005 WSAiZ w Prze lu były super! Na potwierdzenie moich słów przemyś imprezie sądzą jej uczestnicy. dstawię wam, co o tej „Moim zdaniem studenci zorganizow spontaniczną, pełną radości i humoru ali (jak zawsze zresztą) imprezę, okraszoną niespodziankami, oczywiście dla „pierwsza ków”, ci bawili się doskonale. „Zabawa była super, bo studenci potra Podobało mi się to, że obyło się bez fią się świetnie bawić. scysji. Samorząd spisał się na medal. Oby tak dalej!” – podsumowa ła pani Patrycja Zajdel z uczelnianego baru „Tukan”. „ Fajny kabaret, muzyka, ogólnie fajna że wszystkie nasze imprezy takie będąimpreza. Mam nadzieję, .” Agata Kogut, studentka II roku studiów „Bawiłem się super. Zarówno sama dysk cy byli odjazdowi. Najbardziej podobały oteka, jak i prowadząni!” – z uśmiechem powiedział Mateusz mi się studentki w miŁuc, student II roku studiów zaocznych. „Teksty satyryczne Kabaretu Młodych ły wprowadzając dodatkowy element Panów śmieszyły i bawidobrej zabawy” - tak otrzęsiny wspomina pani Maria Pawłucka. bawili się również: nasza kochana Pani Dziekan dr Magdalena Holzer, Pani Maria Pawłucka, Pan Dziekan dr Mirosław „Misiaczek” Kurek oraz pracownicy dziekanatu i kwestury, a także sympatyczni koledzy z Zamiejscowego Wydziału Administracyjno-Prawnego w Rzeszowie. Zaraz po „wałkowaniu” miał miejsce występ niesamowitego Kabaretu Młodych Panów. Panów było pięciu, wszyscy przesympatyczni i uroczy! Trzeba przyznać, że dali czadu! Uśmialiśmy się do łez a występ był niezmiernie…… efektowny :). Krótko mówiąc – godzina minęła jak z bicza trzasnął, a Młodzi Panowie przysporzyli sobie wielu fanek wśród studentek WSAiZ i zostali nagrodzeni zasłużoną burzą oklasków. Następnym punktem programu była oczywiście dyskoteka. Atmosfera była gorąca, jak to zwykle bywa, gdy studenci szleją na parkiecie. Dlatego, żeby nie dostać całkowitego poplątania rozbrykanych nóg, robiliśmy przerwy na konkursy. Studenci wzięli udział m.in. w konkursie wiedzy o uczelni (i tu muszę przyznać, że niektórzy puścili wodze fantazji :). Wybraliśmy też „Kotkę” i „Kocura” Otrzęsin 2005. Było przy tym dużo śmiechu i do- brej zabawy tym bardziej, że prowadzący konkursy: Andrzej - menedżer klubu - i Mateusz zwany Krokiem, dawali z siebie wszystko i wprost tryskali humorem! Do wygrania były m.in. odtwarzacze mp3, aparat cyfrowy czy zestaw DVD! Korzystając z okazji raz jeszcze gratuluję tym, którym się poszczęściło. Podczas gdy jedni szaleli na parkiecie, inni leniwie sączyli piwko, tocząc mniej lub bardziej poważne rozmowy. Bawiliśmy się do późnych godzin nocnych w przesympatycznej, wesołej, iście studenckiej atmosferze. Z czystym sumieniem stwierdzam, że zabawa była przednia i mam nadzieję, że dała Wam 100 proc. satysfakcji! Otrzęsiny, otrzęsiny i po otrzęsinach. Nie ma się, czym martwić, bo za 11 miesięcy pojawią się następni, których trzeba będzie „przerobić” z uczniów na studentów. Tymczasem nie pozostaje mi nic innego, jak pogratulować „pierwszakom” wyboru, a nam wszystkim życzyć połamania piór i poplątania języków w nadchodzącej sesji! :) Anna Foryś 13 Podstawowe informacje Stolica: Belgrad Obszar: 102 350 km2 Ludność: 10 662 087 Języki: serbski 95%, albański 5% Religia: prawosławni 65%, muzułmanie 19%, katolicy 4%, protestanci 1%, inni 11% Waluta: 1 nowy dinar jugosłowiański (YD) = 100 para; w Kosowie i Czarnogórze także euro Gdy z krakowskiego dworca odjeżdżałem do Serbii, targała mną niepewność, czy dobrze wybrałem miejsce wakacyjnego wypoczynku. Wprawdzie przed wyjazdem zrobiłem mały wywiad wśród rodziny i znajomych, ale nadal nie wiedziałem, czego się spodziewać w tym wciąż nieznanym Polakom kraju. Byłem trochę przerażony perspektywą spędzenia kilkunastu nudnych godzin w autokarze, ale los uśmiechnął się do mnie i na towarzyszkę podróży zesłał mi przemiłą hiszpańską studentkę – Letycję. Kończyła ona swój pobyt w Polsce (korzystała z programu wymiany Sokrates/Erasmus) i to dzięki niej droga minęła szybko, a ja mogłem podszkolić swój angielski :) Obydwoje jechaliśmy do nieznanego kraju z ciekawością pomieszaną z niepewnością, oboje też wyjeżdżaliśmy wypoczywać po ciężkim roku akademickim z nadzieją na spędzenie wspaniałych chwil. 14 Zdrawo Serbio! Zaraz po przyjeździe do Batociny, małego miasteczka w pobliżu Kragujevca, i odespaniu męczącej podróży, zapytano mnie o pierwsze wrażenia w Serbii.. Moja odpowiedź zaskoczyła wszystkich. Stwierdziłem, że moje pierwsze wrażenie to pustka. Pustka dlatego, że po minięciu granicy wjeżdża się do rolniczej, równinnej krainy o nazwie Vojvodina, w której, odniosłem wrażenie, nie ma nic innego oprócz kukurydzy i słonecznika, słonecznika i kukurydzy, kukurydzy i… :). Rośnie on obok autostrady i trudno o jakieś urozmaicenie krajobrazu, przez co można się zanudzić, zwłaszcza że widok za oknem nie zmienia się przez ok. 80 km! Później obraz za oknem gwałtownie się zmienia i już nie jest nudno – czujesz się niemalże jak w Polsce. Dobre piwo i piękne dziewczyny – słowem raj na ziemi! Już pierwszego dnia mogłem przekonać się zarówno o jednym, jak i drugim i chyba z tymi właśnie atrybutami Serbii najtrudniej było mi się rozstać :) Piwko smakuje całkiem nieźle i potrafiło doskonale ochłodzić gorące dni, gdyż temperatura w dzień sięga czasem 40 stopni. Wychodząc pierwszy raz do baru miałem przygotowane uszczypliwe uwagi dotyczące produkowanego w Serbii piwa i myślałem, że zabrany z Polski zgrabny sześciopak pozwoli mi udowodnić im, jak wiele się muszą jeszcze nauczyć w browarnianym fachu. Pierwszych kilka łyków udowodniło mi, że nie mają się czego wstydzić! Dziewczyny, jak widać na zdjęciu, są piękne i niezwykle kontaktowe. W większości całkiem dobrze mówiły po angielsku i jak się już rozkręciły, to nawet mnie było ciężko je przegadać :) Ich nieokiełznany tempera- ment jest niemalże przysłowiowy, i tak jak Serbki mogą ogniście kochać, tak mogą i ogniście nienawidzić. Z początku są trochę nieśmiałe, ale jak już się rozkręcą, to potrafi być naprawdę wesoło! (pozdrowienia dla Mariny :) czyłem, że co chwilę słyszę „polako, polako”. Roześmiała się i wytłumaczyła mi, że to znaczy po prostu „powoli”, a ja od razu zrozumiałem, dlaczego pilnująca synka kobieta wołała za nim, a nie za mną, jak mi się wydawało, „polako, polako”. Polako, polako! Gocha Serbski jest tak podobny do polskiego, że w momencie łapałem, o czym rozmawiają przyjaciele kuzynki. Wiele słów jest niemalże takich samych, a resztę można zrozumieć z kontekstu rozmowy. Chleb to „chlip”, mleko to „mliko”, seks to „seks” – więc mozna się dogadać i przeżyć, nie mając nigdy styczności z tym językiem :) Serbski czerpie swe źródła z różnych języków i jest językiem słowiańskim, wiec porozumienie się raczej nie przysparza większych problemów. Zawsze można ratować się angielskim, którego podstawowa znajomość w stopniu komunikatywnym wśród młodych ludzi, jest powszechna. Z początku Serbowie byli przekonani, że nie rozumiem ani słowa, więc potrafili nawet obgadywać mnie, moje ciuchy, czy zachowanie, podczas gdy ja stałem obok. Gdy kilka razy włączyłem się do rozmowy, nawiązując do komentowania mojego wyglądu, byli w szoku i już uważali co mówią :) Najdziwniejsze były pierwsze dni, kiedy co chwilę i przy różnych okazjach, słyszałem „polako, polako”. Nawet gdy sam wybrałem się na spacer, mijająca mnie kobieta, której towarzyszył chłopczyk na rowerku, jak Mantrę powtarzała „polako, polako”. Zaskoczyło mnie to, bo nie sądziłem, że wyróżniam się aż w tak wyraźny sposób. Mój ubiór był standardowy – t-shirt + jeansy, więc skąd mogłaby wiedzieć, skąd jestem? Zapytałem potem Terezę, 20-letnią kuzynkę, czy ja mam na czole napisane, że jestem z Polski, czy to Serbowie mają jakiś szósty zmysł i wyczuwają Słowian znad Wisły? Zaskoczyło ją to pytanie, a ja wytłuma- To małe miasteczko, położone w bajecznej kotlince, co rok staje się miejscem pielgrzymek młodych ludzi spragnionych zabawy. Organizowany tam kilkudniowy festiwal tradycyjnej serbskiej muzyki (granej przez cygańskie orkiestry) ściąga zawsze tłumy studentów i nie może zabraknąć tu nikogo, kto uwielbia taniec i ma wystarczającą ilość energii na kilkudniową fiestę. Mnie najbardziej spodobali się tańczący w kółku dziadziusiowie, ubrani w narodowe stroje i pląsający z energią, której mógłby pozazdrościć niejeden bywalec dyskotek. Ponad 70-letni dziadziuś tak wymachiwał drewnianą laseczką, którą się wcześniej podpierał, że wszystkie kamery i aparaty były skierowane tylko na niego. Ja także dałem się porwać skocznym rytmom i dźwiękom trąbek, że wziąłem ich pod ręce i tańczyłem wzbudzając ogólne rozbawienie :) wesela z mnóstwem wina i nieśmiertelnego „koła”, czyli narodowego tańca nie tylko Serbii, ale niemalże całych Bałkanów. Ślub, w którym brałem udział, odbywał się w malutkiej cerkwi z XIV wieku w bajecznie położonym Tutinie, w północnej części Czarnogóry. Sam dojazd tam był ucztą dla oczu i duszy! Krajobrazy Doliny Jorgovanej, wyrzeźbionej przez rzekę Ibar potrafią zachwycić zielenią i nie pozwolą, choć na chwilę zmrużyć oka. Inna rzeczą, która nie pozwalała mi zasnąć w drodze, której nie sposób opisać słowami, był fakt, że byłem zamknięty w samochodzie z około 50-letnim śpiewającym Czarnogórcem (sic!). Jego radość wynikała z tego, że powracał on do swoich rodzinnych stron, gdzie spędził najpiękniejsze lata swojej młodości. Sama ceremonia odbiega nieco od tej znanej nam z Kościoła katolickiego. Komunia z chleba i wina i rytualne okrążenia wokół ołtarza, czy zakładanie przez svestenik`a (popa) koron na głowy nowożeńców to najbardziej zauważalne różnice. Wesela, organizowane najczęściej pod namiotami, są dużo większe niż polskie, gdyż 200 gości to niemalże minimum. Mając w pamięci niedawne wesele siostry, najbardziej zaskoczył mnie całkowity brak wódki! Jedynymi trunkami były czerwone i białe wina, zaledwie kilka butelek rakii oraz śladowe ilości piwa. Moje zdziwienie nie uszło uwagi moich towarzyszy i gdy pytałem ich o to, oczywiste dla mnie niedopatrzenie, śmiejąc się mi w twarz powtarzali „Poland alkoholand”:P Czas wracać Wprawdzie mój pobyt w Serbii i Czarnogórze był bardzo krótki, ale pozostawił w sercu tak wspaniałe wrażenia, że na pewno niedługo znów odwiedzę ten piękny kraj. Ma on tyle cudownych zakamarków, że chociażby ich skrótowy opis wypełniłby sporą książkę. Jeśli nawet nie myślisz o wakacjach w Serbii, to w drodze do Bułgarii lub Chorwacji koniecznie zatrzymaj się na kilka dni w jednej z serbskich miejscowości, a na pewno spotkasz się z ciepłym i gościnnym przyjęciem słowiańskich braci. Ja już planuje następny wyjazd, bo Serbki potrafiły sprawić, że nieraz zatęskniłem za wieczorami w ich towarzystwie… Tomasz Ćwiąkała „Poland alkoholand” Podczas serbskiego ślubu nie może zabraknąć trzech elementów: ceremonii w cerkwi, 15 Sprawdzam obecność, nie sprawdzam zeszytów :) Z Wojciechem Maciejką, pierwszym absolwentem WSAiZ, który uzyskał tytuł doktora nauk prawnych, rozmawia Marzena Róg Na początku w imieniu redakcji „eSeMeSa” i wszystkich studentów gratuluję panu sukcesu i życzę owocnej pracy dydaktycznej i zawodowej. - Dziękuję. Jakkolwiek nie myślę o sobie, jako o kimś, kto osiągnął sukces. Lepiej chyba mówić o pewnym zwieńczeniu jakiegoś etapu pracy naukowej. Proszę przedstawić swoją drogę do uzyskania stopnia naukowego doktora. - Należy zacząć od tego, że jestem absolwentem Wyższej Szkoły Administracji i Zarządzania w Przemyślu, gdzie uzyskałem tytuł licencjata. Tuż po jej ukończeniu rozpocząłem studia administracyjne uzupełniające magisterskie na Filii UMCS w Rzeszowie. Jeszcze jako student rzeszowskiej filii UMCS podjąłem studia podyplomowe z zakresu metodyki prawa i nauk o państwie. Wówczas studium takie prowadził Wydział Zarządzania i Marketingu Politechniki Rzeszowskiej. Tytuł zawodowy wykładowcy umożliwił mi nauczanie przedmiotów prawniczych na poziomie szkoły średniej i policealnej. Z pracy dydaktycznej byłem zadowolony, więc zacząłem się zastanawiać, czy tejże pracy nie wzbogacić o działania na gruncie naukowym. Te dwie sfery działalności ze swej natury podążają wspólnym torem. Stąd pomysł o przewodzie doktorskim. Dlaczego zdecydował się pan na studia doktoranckie? - W moim przypadku status doktoranta nie opierał się na uczestniczeniu w studiach doktoranckich, ale na stosunku administracyjnym nawiązywanym na podstawie wniosku skierowanego do właściwego organu uczelni. Formalnie więc nie wiązał mnie regulamin studiów doktoranckich, ale kodeks postępowania administracyjnego. Istotną rolę na każdym z etapów przewodu doktorskiego odgrywają cenne rady i rytm pracy narzucony przez promotora. Takim wzorcowym promotorem z pewnością jest pan profesor Lud-wik Żukowski. Jaki był temat pańskiej rozprawy doktorskiej? Tematem rozprawy były „Publicznoprawne aspekty bezrobocia”. W chwili wszczęcia przewodu pracowałem jako członek korpusu służby cywilnej w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim. Wykonując funkcję organu odwoławczego w sprawach bezrobocia i zatrudnienia na co dzień miałem wgląd w legalność działania organów I instancji. Wydawało mi się, że potrafiłbym wskazać sfery działania organów państwa i samorządu, w których regulacje wymagają poprawy, i to takiej poprawy, bez której nie mamy co liczyć na lepszą sytuację na rynku pracy. Rada Wydziału podzieliła moje zapatrywania. Czy jest coś, co szczególnie wspomina pan z czasów studenckich? - Odkąd rozpocząłem studia, Przemyśl ko- 16 jarzył mi się z wielością kulturową. Niepowtarzalna architektura, siedziby władz dwóch obrządków katolickich, wszystko to czyniło i czyni z tego miasta - siedziby uczelni - swoistą współczesną Huculszczyznę. To chyba najmilej wspominam. Co sądzi Pan o poziomie wiedzy i sposobie kształcenia na WSAiZ? Czy jest on taki, jak w czasach, kiedy pan studiował? - Za moich czasów nie było gazety uczelnianej! Zmiany są dostrzegalne z pewnością w warunkach lokalowych. Na początku działalności Uczelni zajęcia odbywały się w bakończyckim pałacyku i na Basztowej, a egzamin u doktora Majgiera moja grupa zdawała w siedzibie Związku Gmin. Było to tuż przed Wigilią i pamiętam, że ręce nam drętwiały z zimna. Dziś nie można mieć zastrzeżeń. Poziomowi kształcenia tak wówczas, jak i obecnie nie można niczego zarzucić. Niewątpliwie jest to rezultat zatrudnienia wykwalifikowanej kadry naukowej. Wydaje się pan osobą niezwykle skromną. Czy może pan zdradzić, jakimi zasadami kieruje się w życiu? - Z tymi zasadami są zawsze problemy, bo więc mówić o wzorach, postaciach zasługujących na szczególną uwagę. O świętym Augustynie, o Spinozie, o Leibniezu. Czy trudno było pogodzić pracę nad doktoratem z życiem prywatnym? Młodość ma swoje prawa, a studia na tym poziomie swoje wymagania. Czy miał pan czas na imprezy lub spotkania ze znajomymi? - To młodość ma jakieś prawa? Chyba nie doczytałem którejś ustawy... Myślę, że to zbędne gloryfikowanie. Naprawdę nie trzeba nadludzkiego wysiłku, żeby pogodzić naukę z resztą żywotnych spraw. Wystarczy pospolita systematyczność i trochę konsekwencji. Czy nie żałuje pan, że postawił na naukę? - Postawić na coś, to to samo co „oczekiwać wygranej”, a w nauce chyba nie o to chodzi. Na tym polu nikt od nikogo nie oczekuje orderu, choćby napisał setkę świetnych publikacji i dokonał drugie tyle odkryć. Satysfakcję musi dawać samo wykonywanie tej pracy, samo poszukiwanie odpowiedzi na zadawane sobie pytania. Ja taką satysfakcję odczuwam. Od tego roku akademickiego zasilił pan grono wykładowców WSAiZ. Czy studenci mają się czego obawiać?;-) Czy jest pan wymagający? - To dla mnie wielki zaszczyt, że mogę zasiadać pośród tak wielu osobistości, u których jeszcze chwilę temu ubiegałem się o zaliczenia. Natomiast studenci, którzy opanują wykład i zadaną literaturę, mogą spać spokojnie albo korzystać z praw młodości... Jak wolą :) Sprawdzam obecność. Nie sprawdzam zeszytów… uniwersalnej recepty nie ma. W każdym razie ja jej nie znam. Myślę, że warto czerpać z doświadczeń innych. Przede wszystkim nie mieć pretensji do całego świata. Kto jest dla pana autorytetem? - Ładnie to brzmi, ale chyba dość idealistycznie. Nie wiem zresztą czy do końca właściwe jest założenie, że autorytet to zawsze „ktoś”. Przecież można mieć autorytet w postaci doktryny, dzieła albo instytucji. Poza tym z autorytetem jest zawsze ten problem, że wymaga bezkrytycznej akceptacji. Nie można z nim dyskutować. Jest dogmat i się go przyjmuje. Wolę Ukończył pan uczelnię niepubliczną. Czy spotkał się pan z innym traktowaniem bądź faworyzowaniem studentów uczelni publicznych? - Na szczęście nie. Za to niepokoi mnie dyskryminujące traktowanie absolwentów studiów zaocznych. Zwłaszcza przez pracodawców. Jestem zwolennikiem pomijania we wszelkich dokumentach urzędowych uwag o systemie, w jakim odbywały się studia. O szansach na rynku pracy powinny decydować wiedza i umiejętności, a nie dni tygodnia, w których odbywały się zajęcia. Po wyborach prezydenckich 2005 Zaczęliśmy nowy rok akademicki ze świadomością, że już wkrótce będziemy mogli wykorzystać przysługujące nam konstytucyjnie czynne prawo wyborcze. Jak wiemy, Ustawa Zasadnicza w art. 62 stwierdza, że „Obywatel Polski ma prawo (…) wybierania Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej (…) jeżeli najpóźniej w dniu głosowania ukończy 18 lat”. Wielu kandydatów starało się o naszą przychylną opinię poprzez różnego rodzaju reklamy czy billboardy. Tylko kilku mogło sobie pozwolić na wydanie ogromnych sum, by jak najkorzystniej przedstawić swoją kandydaturę. Wybory już rozstrzyg-nięte, ale przyjrzyjmy się, w jaki sposób kandydaci zabiegali o głosy i jak wyglądały prowadzone przez nich kampanie. „Silny prezydent – uczciwa Polska” W pierwszych spotach reklamowych wyemitowanych w TV widzieliśmy migawki ukazujące przeszłość Lecha Kaczyńskiego, główne założenia jego programu, dowody na brak skłonności do wątpliwych kompromisów czy konsekwencję w realizowaniu swojej polityki. Był on przedstawiany jako twardy bezkompromisowy polityk. Kolejny etap kampanii to zupełnie inny obraz, w którym ma on ludzką twarz, jest ciepłym, ale nowoczesnym dziadkiem. W następnych dniach mogliśmy zaobserwować, iż Kaczyński wykorzystywał odpowiednie nośniki informacji, takie jak luksusową prasę dla kobiet, lifestylowe pisma, Internet, czym starał się walczyć o wielkomiejski elektorat. Udowadniał swoją fachowość poprzez wzmianki o pracy w NIK-u, Ministerstwie Sprawiedliwości i o prezydenturze Warszawy. Wiele znanych osób wspierało Lecha Kaczyńskiego w jego staraniach o fotel prezydenta RP. Można tu wymienić m.in.: Justynę Steczkowską, Stanisława Soykę, Ryszarda Rynkowskiego, Radosława Pazurę, Jana Pietrzaka, Krzysztofa Piaseckiego, zespół „Lombard” czy płk. Romana Polkę byłego dowódcę GROM-u. Kandydat PiS-u mógł również liczyć na poparcie Radia Maryja, TV Trwam i Naszego Dziennika – mediów kierowanych pośrednio przez Tadeusza Rydzyka, które otwarcie wspierały jego kandydaturę. Partie takie jak Samoobrona, PSL, LPR także stanęły po stronie Kaczyńskiego. Jaki jest efekt tylu zabiegów socjotechnicznych i sojuszy? Lech Kaczyński ZOSTAŁ PREZYDENTEM „Uczciwy prezydent – silna Polska” Sztab Platformy Obywatelskiej chciał pokazać swojego kandydata jako człowieka konkretnego. Stąd też hasło wyborcze „Człowiek z zasadami”. Donald Tusk musiał nauczyć się zmagać z trudnościami, ponieważ pochodził z biednego domu, ciężko pracował na utrzymanie rodziny, co nauczyło go pokory. Wszystko to pokazano w klipach wyborczych. Kandydat często wspominał, że jego kampania nie jest finansowana z budżetu państwa. Przedstawiał się jako człowiek sukcesu, co nie było pozytywnie przyjmowane wśród społeczeństwa, ponieważ wciąż nie cenimy ludzi, którzy coś osiągnęli. Zdarza się, że wzbudza to w nas zawiść. Prezentacje kandydata były przystępne dla zwykłych obywateli, nie dzieliły społeczeństwa na klasy - docierały do wszystkich. Największy wpływ miały na studentów oraz młodych ludzi, gdyż w Tusku widzieli oni szansę na poprawę swojej dotychczasowej sytuacji. Kandydat PO był silnie związany ze środowiskiem akademickim. Mimo wielu ataków ze strony przeciwników jego notowania nie spadały, co świadczyło o zaufaniu społeczeństwa. W walce o fotel prezydencki wspierały go takie osoby jak: Filip Bajon, Joanna Brodzik, Jerzy Dudek, Jerzy Fedorowicz, Krystyna Feldman, Krzysztof Hołowczyc, Marek Kamiński, Paweł Kukiz, Jan Kanty Pawluśkiewicz. Wśród środków masowego przekazu po jego stronie stały: Gazeta Wyborcza oraz Wprost. Popierały go również SLD, SdPl i Demokraci. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego efektu, gdyż wyniki wyborów okazały się nieprzychylne i nie udało mu się wygrać wyścigu do pałacu prezydenckiego. Było to pośrednio skutkiem poparcia złożonego ze strony Andrzeja Leppera dla kandydata PiS-u. Prezydent Lech Kaczyński Dzięki płatnym ogłoszeniom wyborczym emitowanym przez wszystkie media mogliśmy poznać wszystkich kandydatów i ich programy. Jak się przekonaliśmy, w ostatecznej rozgrywce liczyło się tylko 4-5 kandydatów, a zdecydowaną przewagę osiągnęło dwóch i to oni znaleźli się w drugiej turze. Do ostatniej chwili walka była zacięta, a wynik był nie do przewidzenia. Ostatecznie Lech Kaczyński uzyskał 54,04% głosów, pokonując szefa Platformy Obywatelskiej i zwycięzcę I tury Donalda Tuska. Zwycięzca wyborów objął fotel po zaprzysiężeniu, czyli 23 grudnia 2005 r. stał się pełnoprawnym prezydentem. Daniel Bugalski 17 Na koniec panelowcy, którzy nie wychodzą poza sztuczne ściany. Wspinaczka to sport, który ostatnio staje się bardzo popularny wśród ludzi w każdym wieku. Co prawda jeszcze nie jest tak rozpowszechniony jak jazda na nartach czy pływanie, ale widać, że ludzie się garną do zdobywania coraz to nowych szczytów :) Jedynym mankamentem tej dyscypliny jest to, że aby wspinać się potrzebna jest ścianka lub jakiś kawałek skały, a nie w każdym mieście możemy taką znaleźć. Dla maniaków, a tacy się często zdarzają, wystarczy jakiś budyneczek i kawałek metalowego pręta, by podłubać w ścianie, zrobić parę chwytów i ścianka gotowa :) A może sekcja wspinaczkowa? Z myślą o naszych studentach, którzy stawiają przed sobą nowe wyzwania, otwieram sekcję wspinaczkową, która umożliwi zdobycie niezbędnej wiedzy, by bezpiecznie i z przyjemnością zdobywać szczyty :). W planie są również pokazy filmowe, gdzie zobaczysz, jak fachowcy w tej dziedzinie pokazują, jak to się robi i podładujesz swoje „baterie”. Już teraz zgłoś się do pokoju samorządu i podpisz deklaracje koronującą Cię na zaszczytnego członka naszej sekcji. Zanim zdecydujesz się, pomyśl czy jesteś wystarczająco otwarty(a) i ciekawy(a), a już wkrótce przekonasz się jak wspaniale przeżycia odkryje dla Ciebie ta dziedzina sportu.:) Serdecznie zapraszam Przemysław Wilk Powrót do korzeni, czyli o WSPINACZCE słów kilka …. Od zarania dziejów człowiek pragnął zdobywać góry. Nieważne - większe czy mniejsze, byle przez chwilę poczuć się panem i władcą nad masywem skalnym, który dumnie od setek lat spogląda na człowieka w prawie każdym zakątku Ziemi. Również i dziś ludzie udowadniają sobie, na co ich stać i stają naprzeciw wyzwaniu, jakie im stawia natura. Jedni są fachowcami od wspinaczki lodowej, którzy nie tkną skały, a inni, miłośnicy drytoolingu, którzy dziobią czekanami i rakami wyłącznie w skale, nie lubią, gdy palce twardnieją z zimna. Wreszcie ci od wielkich ścian – bigwallowcy, którzy walczą wiele dni nocując w wiszących portalegach (coś w rodzaju namiotów na pionowej ścianie), aby pokonać tysiąc albo i więcej metrów pionowego urwiska. Warto wspomnieć o himalaistach, którzy w dawnym stylu, jak i z ostatniej wyprawy na K2, zdobywają górę metodą oblężniczą, przez zakładanie kolejnych obozów coraz bliżej wierzchołka. 18 Spodnie sprzedać, frak zastawić! Gdzie się bawić? Studia to nie tylko wykłady i ćwiczenia, przerywane weekendowymi wyjazdami do domu, ale również wspaniałe i niezapomniane studenckie imprezy. Nawet piątkowe kolokwium nie przeszkodzi bawić się w najbardziej studencki wieczór. W końcu czwartek to Wasz dzień w prawie każdym klubie! Gdzie się bawić, gdy chcemy „wyginać śmiało ciało” i zapomnieć o uczelnianym boju o wiedzę? Rzeszów już dorobił się kilku klubów studenckich z prawdziwego zdarzenia, gdzie żacy dają upust swoim temperamentom, szalejąc na parkiecie do białego rana i na pewno znajdziecie dobre miejsce na zabawę. Przemyscy studenci też mają swoje miejsca, gdzie mogą się wyszaleć. Podpowiemy Wam, gdzie możecie się spodziewać największego zagęszczenia studentów na metr kwadratowy i gdzie studencki duch jest tłem do szalonej zabawy. RZESZÓW Akademia Największy i najbardziej znany rzeszowski klub oraz miejsce wielu koncertów i pojedynków DJ-ów. Ostatnio przeżywa mały renesans i powoli powraca do swojej przewodniej roli w Rzeszowie. Klub Azyl na I piętrze jest, jak sama nazwa wskazuje, odosobnionym miejscem w Akademii, gdzie możecie usłyszeć lekko delikatniejsze brzmienia niż mocny bit na dole. Wielu studentów właśnie tu zaczyna swój czwartkowy rajd. Klub „Pod palmą” Niedawno odremontowany, dzięki zdeterminowanym studentom z Uniwersytetu, stał się nie tylko ulubionym miejscem skiego. Tam poznają się w pierwszych miesiącach studiów i tam mogą wrzucić na luz ostatni raz, kiedy bat egzaminów wisi już nad głową. Czasem można tam spotkać studentów innych uczelni, ale bez wątpienia przy piwku i na parkiecie dominują studenci jednej z najbardziej skomputeryzowanych uczelni w regionie. Na szczęście piwo nie jest nagrane na płyty CD, tylko rozlane w zgrabne półlitrowe kufelki :) Piano Club spotkań mieszkańców akademików na Cichej, ale obietnicą wspaniałej zabawy ściąga dwudziestolatków z całego miasta i nie tylko. Można tu spotkać studentów Uniwersytetu, ale także spragnionych dobrego klubowego grania żaków z każdej uczelni Rzeszowa i regionu. Można powiedzieć, że zaraz po otwarciu stał się najbardziej trendy wśród klubów i rezerwacja loży w czwartek graniczy z cudem. Jedynym mankamentem jest temperatura panująca wewnątrz, która dokładnie odpowiada nazwie. To jest po prostu „Palma” :) Jeden z najmłodszych rzeszowskich klubów, który jednak już na stałe wpisał się w krajobraz miasta, jak i na listę lubujących się w clubingu. Przestronne, futurystyczne wnętrze i zdolny DJ przyciągają spragnionych bitów młodych ludzi. Według niektórych wystrój jest za surowy, ale sporo ludzi lubi spędzać tam czwartkowe, piątkowe i sobotnie wieczory. To właśnie w tym klubie odbywały się tegoroczne otrzęsiny. Trygon Nie potrzeba było wiele czasu, by ten wyjątkowy klub zdobył rzeszę stałych klientów. Specyficzny klimat i bodaj najlepsze koncerty „cięższej” muzyki odbywające się w Rzeszowie sprawiają, że trudno czasem kupić bilety na koncert. To chyba najlepszy dowód na to, że jest to wspaniałe miejsce na sobotnie spotkanie z przyjaciółmi. Właściciele, oprócz standardowego „nalewania piwka” i zapraszania znanych zespołów (ostatnio fantastyczny koncert grupy Happysad), współorganizują rozgrywki piłkarzyków barowych. Plus Wprawdzie to klub Politechniki, gdzie kobitek nie za dużo, ale wirujących bioder pięknych studentek tam niemało. Czy kuszą je legendy o jurności studentów studiów technicznych – tego nie wiadomo, ale jedno jest pewne: ten klub ma swój klimat! Organizowane koncerty ciekawych kapel (np. Paprika Korps) świadczą o tym, że nie jest to zwykła imprezownia, ale prawdziwy ośrodek kultury studenckiej. Tomasz Ćwiąkała Pub Kino Urządzony w starym budynku kina pub ma swój niesamowity klimat i trudno zapomnieć chwile, gdy przyszedł czas karaoke, a cała sala śpiewała razem z Tobą „Widziałem orła cień…” :) Dobry DJ potrafi zza konsolety rozkręcić towarzystwo nawet w samym środku morderczej sesji. Jeśli chcesz się na chwilę oderwać od tańczącego tłumu, możesz odpocząć w lożach na antresoli. Index Klub kojarzy się wszystkim ze WSIiZ-em i nic dziwnego. Jest to bowiem oficjalny klub studencki Uczelni z ulicy Suchar- 19 Rusz się! Żyjemy w czasach, gdy po latach zastoju i lenistwa, rośnie liczba zwolenników uprawiania sportu. Powstają coraz to nowe ośrodki promujące zdrowy styl życia i aktywność fizyczną. Nie da się ukryć, że wiąże się to z kosztami, ale zapracowani ludzie starają się właśnie przez takie ośrodki naprawić błędy i zaniedbania z lat młodości. Żałują, że nie dbali o swoją kondycję i sprawność, gdy mieli na to czas i było to bezpłatne. Dopiero po latach doceniają, czym była możliwość uczestnictwa w zajęciach z wychowania fizycznego. Niewielu z nas wie, że już w okolicach trzydziestki możemy mieć problemy zdrowotne jeśli nie zmienimy swojego podejścia do często „olewanego” wuefu. Wystarczy przyjrzeć się pracownikom administracji w urzędach. Wielu z nich ma wyraźny „mięsień piwny” i problemy z kręgosłupem, których można by uniknąć mając w zwyczaju gimnastykę czy cotygodniową wizytę na basenie. Najlepszym dowodem na te zaniedbania jest problem z zawiązaniem buta, dopięciem paska w spodniach, czy zadyszka po wyjściu na II piętro. Problemy występują również w typowych pracach domowych - przesunięcie szafy, wymiana koła w samochodzie, o życiu seksualnym nie wspominając:). Co można zyskać? Nie wszyscy wiedzą, że dzięki aktywności sportowej możemy podnieść swoje IQ oraz poprawić procesy koncentracji i zapamiętywania. Zmiany w kręgach szyjnych, spowodowane brakiem ruchu, prowadzą do niedokrwienia mózgu, przez co spada jego efektywność. Mózg do maksymalnego funkcjonowania potrzebuje dziennie około 90% tlenu z naszej krwi, a wysiłek fizyczny zmusza nasze płuca do szybszej pracy, co powoduje „dotlenienie” krwi. Nie wierzysz? Zrób test! Czy aby nie przeceniamy roli fizycznej aktywności? Na pewno nie, ale łatwo to sprawdzić. Po nocnej imprezie weź konstytucję i spróbuj nauczyć się 10 artykułów. Dla porównania, spróbuj nauczyć się innych 10 artykułów, ale po 15-minutowej „przebieżce” dookoła bloku i krótkim odpoczynku lub półgodzinnym spacerze. Na pewno zauważysz różnicę!! Kolega powiedział mi, że żyje aktywnie, bo jest bywalcem wielu dyskotek, gdzie tańczy czasem po kilka godzin. Nie muszę chyba udowadniać, że nijak się to ma do aktywności, do której to ja chcę Was przekonać. Spacer czy krótki bieg dookoła osiedla to nie to samo, co taniec w zadymionym do granic możliwości klubie. Nie wspomnę nawet Czym grozi brak aktywności? o wypijanym przy tej okazji alkoholu. Oczywiście Urzędnicy, czy ogólnie ujmując pracownicy biu- bawić się trzeba, ale po takiej „zabawie” trzeba rowi, są narażeni na wiele dolegliwości, związa- oczyścić swój organizm, a godzina spędzona na nych z ich siedzącym trybem pracy, np: basenie czy spacerze z przyjaciółką/przyjacielem 1. Bóle kręgosłupa, związane z chorobą przeciąże- jest do tego wspaniałą okazją. niową kręgosłupa. Jest to stopniowe, wieloetapowe zużywanie elementów kręgosłupa, nad- Co można trenować? mierne i przyspieszone wskutek oddziaływania Na naszej uczelni istnieją sekcje sportowe zana ten organ przeciążeń przewyższających jego równo dla mężczyzn, jak i dla kobiet. Wybierać wytrzymałość i zdolności adaptacji. można między siatkówką, koszykówką, piłką ha2. Zmiany zwyrodnieniowe stawów kolanowych. lową i kick boxingiem, Zachęcam więc wszystkich, 3. Bóle w okolicach karku, związane z jego długo- którym nie jest obojętne własne zdrowie i chcą zatrwałym pozostawaniem w jednej pozycji (np. wsze być w formie, do aktywności, szczególnie że praca z komputerem). sprawność fizyczna jest teraz „trendy”! Nie muszę Dzieje się tak dlatego, że mięśnie ulegają „skró- chyba udowadniać, że kobietom imponują sprawni ceniu”, przez co zaczynają odwodzić oś ciała od fizycznie mężczyźni, a robiąc różne tricki na rolkach, właściwego położenia, a to doprowadza do zabu- desce, snowboardzie czy nartach od razu stajemy rzenia naturalnej równowagi ciała i w efekcie ból. się atrakcyjniejsi. To samo dotyczy kobiet, w któWraz z tym zwiększa się podatność na urazy. rych płaskich brzuszkach zakochują się faceci :) Oczywiście wymienione wyżej sekcje sportowe nie wyczerpują listy dostępnych sposobów aktywnego wypoczynku, gdyż w Rzeszowie działa kilka ogólnodostępnych szkół karate, Pilatesa czy siłowni, gdzie za niewielką opłatą można zadbać o swoje zdrowie i formę. Jeszcze raz zachęcam wszystkich do aktywnego spędzania, chociaż części wolnego czasu. Naprawdę warto rozruszać mocno 20 zastane po całym dniu wykładów kości albo zaraz przed nimi, ale naukowo udowodnione jest, że kilka minut porannej rozgrzewki daje nam energię na cały dzień i pobudza umysł, który przecież czasem się przydaje… :) Daniel Bugalski Baseny „Delfin” Nowe miasto, tel. 017 857 91 48 7,50/godz. dorośli, 5,00/godz., młodzież przy wykupieniu karnetu 7 i 5 zł za godzinę. Siłownie Hala „Walter”, ul. Langiewicza, tel. 017 854 23 38 karnet miesięczny – 35zł od poniedziałku do piątku 7–21 w poniedziałki i czwartki w godzinach 13.30–16.30 siłownia zarezerwowana dla Komendy Wojewódzkiej Policji. Paintball www.paintball.res.pl od poniedziałku do czwartku 39zł/osoba, od piątku do niedzieli 48zł/osoba. Cena obejmuje: karabinek MARKER butlę z gazem, strój ochronny moro, maskę ochronną z szybką termiczną, czapeczkę i rękawiczki, 100 kulek, napoje. Dodatkowe kulki: 0,25 zł za 1 sztukę. Pilates Hala „Podpromie” poniedziałki i środy od 20.00–21.15 oraz piątki od 19.00–20.15 treningi prowadzi Marta Niewczas wtorki i czwartki od 19.00–20.15 oraz piątki od 16.30–17.30 treningi prowadzi Ewa Horyń. m a n j e ż i Bl o n r o P y do Piżam e d o M e h c e p niż do De Z Kubą Kawalcem, liderem grupy Happysad, rozmawia Kamil Skoczylas 6 listopada w rzeszowskim klubie Trygon odbył się koncert popularnej obecnie punk-rockowej grupy Happysad. Był on częścią jesienno-zimowej trasy, promującej najnowszy album zespołu „Podróże z i pod prąd”. O tym, że muzyka grupy jest obecnie na fali, świadczyła pękająca w szwach sala. Żywiołowa publika pogowała pod sceną i śpiewała teksty wszystkich piosenek. Właśnie ukazała się wasza nowa płyta. Na pewno duże wrażenie robią teksty. Co jest dla ciebie inspiracją przy ich tworzeniu? - Trudno jest mówić o tekstach, skąd się biorą i jak powstają. Zawsze powtarzam, że istnieje mój taki mikroświat niepokojów, lęków, strachów, smutków i radości. To też oczywiście połączenie fantazji i rzeczywistości. Teksty zazwyczaj powstają spontanicznie, bo nie da się zaplanować, o czym będziesz pisał. Ja przynajmniej nigdy nie pisałem tekstów na zamówienie, na dany temat. Piszę po prostu to, co czuję w danej chwili. W Internecie można spotkać recenzje, które porównują was do Pidżamy Porno. Co sądzisz o takich porównaniach? - Na pewno jest to uszeregowanie w jakimś nurcie zespołów. Bo zapewne bliżej nam do Pidżamy niż np. do Depeche Mode. Ale gorzej, gdy ktoś robi to złośli- wie, typu: „kopia” itp. Trudno nam polemizować z ludźmi, którzy nigdy nie tworzyli, nie znają realiów i wydaje im się, że to jest tak, że siada się, słucha, jak gra dany zespół i gra to samo. A to czysta bzdura, dlatego nie przejmuję się zbytnio takimi określeniami. Jaka muzyka miała zatem największy wpływ na twoją twórczość? - Na pewno echa muzyki jamajskiej, grungowej, rockowej, punkowej, ale to nie jest tak, że istnieją jakiś wzorce, z których się czerpie. Tak jak mówię, nasza muzyka, teksty powstają bardzo spontanicznie. Np. obecnie mamy tendencję do tworzenia smutnych piosenek. Na początku tego roku wzięliście udział (m.in. z grupą Farben Lehre) w dużej trasie koncertowej Punky Reggae Live. Jakie wspominasz to wydarzenie i czy pamiętasz koncert w rzeszowskiej Akademii? - Wspominam to bardzo dobrze. Oczy- wiście, że pamiętam tamten koncert. Był to drugi występ na trasie. Po Mikołowie, gdzie w małym klubie znalazło się ok. 200 osób, w Rzeszowie czekała na nas wypełniona duża sala. Baliśmy się trochę, jak zostaniemy przyjęci, czy nie będzie gwizdów, ale wypadło nieźle i był to olbrzymi zastrzyk energii na całą trasę. Happysad powstało w czasach twoich studiów. Jak one wyglądały i czy zgodzisz się, że studia to najpiękniejszy okres w życiu? - Powiem tak: Jak sobie czas zorgani- zujesz, tak będziesz go wspominał. My zawsze byliśmy ludźmi otwartymi, którzy nie lubią się nudzić. Bardzo dobrze wspominam tamten okres, podobnie zresztą jak liceum. Dużo wtedy przeżyłem, wiele działo się w moim życiu, ale to najpiękniejsze zostawiam sobie na później. Mam nadzieję, że się uda. Przynajmniej jestem na dobrej drodze. A jeśli chodzi o muzykę, to dopiero pod koniec studiów zaczęliśmy grać. Ale wynikało to bardziej z chęci zrobienia sobie jakiejś pamiątki niż jakby zaistnienia gdzieś. Mieliśmy świadomość, że studia się kończą i rozjedziemy się po Polsce, dlatego dobrze byłoby pozostawić po sobie parę utworów. 21 ło to inaczej. Póki ta mentalność się nie zmieni, trudno liczyć, że będzie lepiej. Tak jak już mówiłem, mam taki swój mikroświat, w którym żyję i dobrze mi tam. Co jest dla ciebie w życiu najważniejsze. Czy masz jakieś plany, marzenia? - Tak, mam taki plan: mieć spokój, pod każdą jego postacią. A co jest najważniejsze? Na pewno bliskość ludzi. Zawsze bałem się tego, aby nie zostać sam, bez przyjaciół. Mam takie grono ludzi, z którymi znamy się od bardzo dawna. Dlatego wydaje mi się, że najważniejsza jest przyjaźń. Nawet ważniejsza od miłości. To jest taka wartość, która trzyma cię przy życiu. Może niektórzy wstydzą się o tym mówić, ale ja nie. Co było dalej? Jak wyglądała sprawa z pracą i czy obecnie możliwe jest utrzymanie się tylko z grania? - Nie, na razie, nie jest to możliwe. Gdy przenieśliśmy się do Warszawy, myśleliśmy głównie o pracy, bo pochodzimy ze Skarżyska, gdzie naprawdę tej pracy brakuje. Wychodziliśmy z założenia, że najważniejsza jest praca, a gdy uda się jeszcze trochę pograć, to dobrze, a jak nie, to trudno, nic się nie stanie. Na początku może nie było tego grania za wiele, ale teraz jakby proporcje się odwróciły. Jednak cały czas normalnie pracujemy. Czy czujecie się sławni, popularni? - Nie mamy przekonania, że jesteśmy zespołem popularnym, takim ogólnopolskim. Raczej uważamy się za zespół niszowy. Gdy wyjeżdżamy z domu, nie mamy świadomości, że może czekać na nas pełna sala ludzi. Jesteśmy gdzieś na początku tej drogi, jakkolwiek by ją na- 22 zwać. Niektórzy używają słowa kariera, choć ja powiem szczerze - nie lubię tego słowa, bo kariera to może być np. w banku. Ale najbardziej się cieszę, że jesteśmy zespołem niezależnym, gramy to, co czujemy w danej chwili i nikt nie mówi nam, co mamy robić. A jaki jest twój stosunek do polityki? Myślisz, że teraz może coś zmieni się na lepsze? - Jeśli chodzi o politykę, to jakby odciąłem się od tego wszystkiego. Może to źle. Ale mam takie wrażenie, że ani ja nie mam wpływu na poczynania władzy, ani ona nie bardzo może zmienić to, kim jestem i co będę robił. Władza kojarzy mi się z przedstawicielem narodu, który przecież ją wybrał, a jak do tej pory wygląda- Na koniec chciałbym zachęcić studentów i nie tylko do uczestnictwa w imprezach i koncertach, jakie odbywają się w Trygonie. Jest to stosunkowo młody rzeszowski klub a jego siedziba mieści się przy ul. Piłsudskiego 31 (naprzeciwko Sądu Apelacyjnego). Klimat i atmosfera tego miejsca z pewnością będą gwarancją udanej zabawy i miłych wrażeń. Więcej informacji znajdziecie na stronie: www.trygon.res.pl. 23 24