Pobierz - What`s Up Magazine

Transkrypt

Pobierz - What`s Up Magazine
e
m a g a z i n
p i e r w s z y
d l a
o u t s o u r c i n g u
i
k o r p o r a c j i
Czekając na La Défense
Numer 3 | Lipiec 2015 | www.whatsupmagazine.pl | nakład 25 tys. | egzemplarz bezcenny
Szklana
Szklana
pułapka
pułapka
zanurz się!
Spacerem po plażach
miasto: futurologia
Eskelinen o smart cities
lojalni – nielojalni
Myszkujemy w umowach
kijów
Nie kino, jeszcze nie wojna
pokaż portfel
A powiem ci...
2
what’s up?
www.whatsupmagazine.pl
Enter
spis treści
temat numeru
3 Szklana pułapka. Jak rozwija się
biurowy Kraków
rozmowa numeru
6Jarmo Eskelinen o smart cities
hr
8Pracownik na smyczy
9Pod lupą TESTu: Kraków Was (wy)ceni
przedstawiamy
16.59. Londyńskie Canary Wharf.
Za równo minutę pierwsze palce,
które przez 8 godzin wstukiwały
finansowe dane w komputery,
pchną szklane wyjścia ustawionych
tu jakiś czas temu wieżowców.
Równo z dzwonkiem otworzą się też bramy biurowców londyńskiego City, a na Liverpool Steet i okoliczne zaułki wyleje się
strumień bankierów inwestycyjnych, maklerów giełdowych, doradców finansowych, analityków – wszystkich grubych ryb stolicy
Zjednoczonego Królestwa.
Cała ta ciżba ruszy do czekających na nich pubów, aby przy kuflach piwa porozmawiać wreszcie ludzkim językiem, pośmiać
się, pomyśleć o czymś innym niż tylko o wskaźnikach/wynikach/
/rezultatach/cyfrach/procentach. Najciekawiej będzie w piątek,
kiedy korporacyjny sznyt zniknie w mgnieniu oka, poluzowane
zostaną krawaty, kufli wychyli się więcej niż zazwyczaj, a następnego dnia rano będzie można wyspać się do woli, zamiast tłuc się
zatłoczonym Jubilee czy Central Line na poranną zmianę.
Namiastkę takiego życia ma już Kraków. Korporacyjne życie upływa tu w ściśle precyzyjnym rytmie poniedziałkowo-piątkowym.
Każdego dnia rano setki ludzi znikają w porozrzucanych na mapie
miasta biurowcach, każdego popołudnia mniejszy (bo nadgodziny) tłum wylewa się z nich i usiłuje jak najszybciej wrócić
do domu, bo przecież trzeba wcześnie położyć się do łóżka, by być
wypoczętym następnego dnia.
Brakuje więc jednego: setek barów ustawionych frontem do biur,
gdzie codziennie po pracy młodzi ludzie zapominaliby o niej,
a w zamian zaczynali myśleć o swoich potrzebach, zainteresowaniach, fascynacjach. Zwyczaje są więc tu inne. Krakowski „korporacyjny Kowalski” odnajduje to dopiero w piątkowy wieczór
gdzieś na Rynku czy Kazimierzu. Wówczas centrum miasta aż roi
się od tych, którzy mogą wreszcie rozprostować zasiedziałe przy
biurkach kości i pozwolić sobie na buzujące w nich szaleństwo
czy chęć prywatnej rozmowy.
To nieprawda, że oferta rozrywkowego Krakowa czeka tylko na turystów i studentów. Wręcz przeciwnie, głównym klientem Krakowa
jest właśnie kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi, spędzających tydzień przy firmowych biurkach. Na naszych oczach liczba pracowników globalnych firm urosła tak bardzo, że miasto ze „studencko-turystycznego” stało się „studencko-turystyczno-korporacyjnym”.
„What’s Up Magazine” zauważa te zmiany, chce o nich pisać.
I proponować wszystko to, co może urozmaicić korpo-żywot.
A propozycji jest mnóstwo. Więc czytajcie nas! Numer trzeci
przed Wami.
10State Street
12Kijów na jałowym biegu
13 Brainly | Sand Made
nieruchomości
14Fokus na Kazimierz
Rozgrzany rynek mieszkań
dbamy o ciebie
16Stretch na stres
Biegasz? Nie trać głowy!
siesta
17Emocje w czterech wymiarach
18Zanurz się w mieście
19Czarowne Świętokrzyskie
wokół stołu
21Szczęście w płynie
siedem uciech głównych
22Kulturalny lipiec
Redakcja „What’s Up Magazine”
What’s up, Kraków?
Dear Readers,
what’s up magazine
pierwszy dla outsourcingu i korporacji
www.whatsupmagazine.pl
redaktor naczelny
Rafał Romanowski
zastępca
Magda Wójcik
wydawca
Fundacja Aktywnych Obywateli
im. Józefa Dietla
dyrektor artystyczny & ilustracje
Joanna Sowula
fotografie
Piotr Banasik
editor (english)
Łukasz Cioch
korekta
Krzysztof Malczewski
reklama
Anna Głuc
[email protected]
+ 48 516 831 566
kreacja i marketing
Agencja Kreatywna Lemon Media
facebook
Whatsupmagazine.pl
twitter
@WhatsUpKrakow
kontakt
+48 516 831 574
[email protected]
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych,
zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych
tekstów, nie odpowiada za treść zamieszczonych
reklam i ogłoszeń.
There’s reason to cheer! Those few precious months, when
to sanity) employees, who – whatever their reasons – suddenly
Kraków takes a deep breath from heavy road traffic and the
discover the need for change, bigger in scope and consequences
usual cocktail of foggy-smoggy have only just given way to – than, say, buying a new suit.
believe it or not – a growing sense of optimism around town!
Next, we share with you our insights into Kraków’s housing marAt a time like this, one almost feels inclined to disclaim the cus- ket, only to send you on a business trip to Kiev. We did actually
tomary air of (occasionally) stagnant, (mostly) excessive conserv- go there, to make sure we put facts behind words. On the way
atism befitting a true Cracovian. This, of course, will not prevent back, we stopped at Świętokrzyskie to get a glimpse of its natural
some from complaining that there are too many tourists in the
beauty. As we encourage you to spend this summer exploring
city but, even for them, there’s comfort to be found in knowing
the various hidden wonders of the region, feel free to take our
that tourist migration patterns never seem to stray too far from
advice on stretching, running and keeping fit, in the healthy
the trail connecting Kraków’s magnetic poles of entertainment, lifestyle section.
Rynek and Kazimierz.
Last but not least, we bring you closer to companies, both big
Having said that, something truly seems to be changing (for and small, whose DNA seems genetically geared to climb high,
the better, I dare say) in the “City of Kings”, whose collective
however modest their beginnings (and budgets) may have been…
mindset is perhaps a little less likely now to remind one of the
in sharp contrast to the sophistication of the technology they’re
bitter end of Tolkien’s metaphors, like the one with Théoden at successfully developing, not to mention the sky-high goals
the heart of things.
they’re setting for themselves. To paraphrase one true visionary,
As a city, Kraków appears to be steadily growing in confidence
what sets them apart (from the public sector, in particular) is
and – most importantly perhaps – this process may have reached
that they are infinitely more likely to “stay hungry, stay foolish”
a stage where growth and creative energy are increasingly accel- sooooo much longer, and with so much more passion, and will
erated by participatory, bottom-up thinking (both individual and
continuously raise the bar for themselves (much higher from
collective) rather than top-down decision-making.
the start) than is ever likely to happen in the world of talkers
The above is perhaps best exemplified in this month’s „What’s Up
(politicians come to mind?).
Magazine”. In an insightful overview, we take a look at Kraków’s And one last thing! Having started this month’s conversation
map of business infrastructure development and trace back the
with weather-related optimism, it is only appropriate that we
logic behind its evolution. In doing so we provide hints for nav- wish you a truly great summer of 2015! Do not forget to make it
igating the muddy waters between wishful thinking and sound
truly special! Should you so choose to test our assumptions of
logic. Pushing this topic a little further, we talk about smart growing optimism, we recommend that you rent one of those
cities, hoping to reach conclusions, in both form and substance, city bikes (they’re nice, cheap and easy to find, by the way) and
stretching beyond the clichéd phrase. Among other interesting
spend some time tracing the various routes we explore inside this
topics, we continue to discuss the intricacies of employment month’s edition, after the pleasurable cover-to-cover perusal of
agreements, especially those intended to “put a leash” on poten- „What’s Up Magazine”, naturally.
tially disloyal (or, depending on the circumstances, simply re-born
Łukasz Cioch
temat numeru
Lipiec 2015
3
Czekając na
La Défense
Kraków nie doczekał się dotąd
dzielnicy biurowej. Miejsca
wskazane pod te funkcje przez
władze zaczną się zapełniać dopiero, gdy miasto zdecyduje się
zrobić pierwszy krok – zapewni
sprawny dojazd. Bez tego groziłaby nam powtórka warszawskiego Mordoru.
Na dawnych terenach stołecznego Służewca Przemysłowego stoi
dziś więcej biurowców niż w Krakowie, Poznaniu i Łodzi razem
wziętych. Codziennie do pracy dojeżdża tam ok. 100 tys. osób,
które grzęzną na dziesiątki minut w korkach lub cisną się do pojazdów komunikacji miejskiej, bijąc rekordy liczby pasażerów.
Rano w jedną stronę, wieczorem w drugą. Choćby z tego powodu
do dzielnicy tej przylgnęła, nawiązująca do tolkienowskiej krainy
zła, nazwa Mordor. Być może również dlatego, że nocą jest tam
zupełnie ciemno – życie wraca dopiero o świcie.
fot. Piotr Banasik
szklana pułapka.
W krakowskich korporacjach pracuje mniej osób, ale z pewnością
żadna z nich nie przeżywa takich katuszy transportowych jak koledzy i koleżanki z ul. Domaniewskiej w Warszawie. Brak dzielnicy
biurowców w Krakowie to zatem zaleta. Są jednak i wady – dynamika rozwoju krakowskiej przestrzeni biurowej często hamowana
jest przez brak planów zagospodarowania przestrzennego, które
jednoznacznie określiłyby, co i gdzie można budować. Spontaniczność zabudowy oznacza z kolei, że dojazd do pracy jest
o wiele gorszy niż być mógłby, zaś w rejonie biurowców mało
jest obiektów, które podnosiłyby komfort: sklepów, punktów
usługowych i gastronomicznych albo przedszkoli – część pracujących ma przecież dzieci.
W Krakowie brakuje skupisk biurowców, bo zabrakło odpowiedniego planowania. Lecz to warszawskie także nie powstało jako
zaplanowana przestrzeń. Dlaczego, mimo problemów z dojazdem, rejon Służewca jest od 20 lat nieprzerwanie jednym z największych placów budowy w Warszawie (w tym roku powstanie
tam ok. 150 tys. m kw. powierzchni biurowej)? Czynsze w tej
dzielnicy są niższe niż w centrum Warszawy. Tereny Służewca
to obszar poprzemysłowy. Od samego początku był uzbrojony
we wszystkie niezbędne media. Niższe niż w centrum stolicy
były też ceny gruntów.
Powstawanie dzielnic biurowych poza centrum miast nie jest zjawiskiem wyjątkowym. Jest ono efektem zapotrzebowania na tańsze powierzchnie. Londyn ma Canary Wharf, Paryż La Défense
ciąg dalszy na str. 4
4
temat numeru
www.whatsupmagazine.pl
dokończenie ze str. 3
– dziś zdecydowanie bardziej prestiżowe niż w okresie swego
powstania. Tyle że tam rozwój dzielnic biurowych przebiegał
inaczej – najpierw zaplanowano organizację terenów, później
zaczęto je zabudowywać.
Wydaje się, że i w Krakowie mamy zalążki takich dzielnic: na postindustrialnym Zabłociu biurowce wydają się wyrastać z większym sensem niż w wielu innych lokalizacjach, ale za to na Rybitwach, gdzie dzielnicę biurową widziałyby władze Krakowa, nie
wyrasta na razie nic.
miastem żyjącym w XXI wieku. Jego obecna struktura centrum
to efekt istnienia przez cały XIX wiek austriackiej twierdzy okalającej Kraków. Twierdzy, która w tamtym okresie była hamulcem
rozwoju. Przełamywali go kolejno: Dietl, Zyblikiewicz czy już w początkach XX wieku Leo – prezydenci Krakowa. Cegiełkę do petryfikacji średniowiecznego układu dołożyła mizeria gospodarcza
z okresu PRL i decyzje ówczesnych władz, które pozbawiły Kraków
możliwości stworzenia nowoczesnego ośrodka śródmiejskiego.
Stracona szansa
Czekając na tramwaj
Festung Krakau z licznymi obwarowaniami i fortami, które zaJak ważne jest dobre skomunikowanie pokazuje biurowa mapa
fundowali Krakowowi Austriacy, do dzisiaj rzutuje na rozwój
Krakowa. Choć nie ma u nas wielkiej dzielnicy biurowej, układ istmiasta, które nigdy nie wykształciło nowego centrum, skupiając
niejących skupisk dość dobrze pokrywa się z mapą ważniejszych
wszystkie najważniejsze funkcje wokół Rynku. Korzyści jest oczywęzłów komunikacyjnych. Na południu przykładem są tereny
wiście wiele, choćby te turystyczne. Jasne jest jednak zarazem,
że na nowoczesne przestrzenie administracyjne czy biurowe nie
przy centrum handlowym Bonarka, gdzie poruszają się autobusy
ma tu miejsca.
wielu linii, a nieopodal znajduje się duży węzeł przesiadkowy –
rondo Matecznego. Na Ruczaju wiara
Świetnie zdawali sobie z tego
w rozwój dzielnicy zmyliła inwestorów,
sprawę urbaniści. Ponad pół wieChoć nie ma u nas wielkiej ku temu wytyczyli obszar, który
którzy postawili swe obiekty na dekadę
przed usprawnieniem dojazdu. Sytuację dzielnicy biurowej, układ miał się stać krakowskim terenem
poprawił dopiero uruchomiony cztery
zabudowy wysokościowcami/
istniejących
skupisk
lata temu szybki tramwaj.
/biurowcami. Skończyło się tak
naprawdę – głównie ze wzglęNajwięcej powierzchni funkcjonuje jed- dość dobrze pokrywa się
nak w północnej części miasta. Obszar
dów finansowych – na dwóch buz mapą ważniejszych wępołożony przy al. Armii Krajowej zabudynkach: Szkieletorze i Błękitku,
złów
komunikacyjnych
dowany został bez odpowiedniej sieci
biurowcach umieszczony na obu
komunikacyjnej, ale funkcjonowanie
końcach al. Powstania Warszawbiur wymusiło naprawę sytuacji – nie było to trudne ze wzglęskiego. Do realizacji spektakularnych projektów nigdy nie doszło,
du na szeroką jezdnię. Biura leżące przy rondzie Polsadu albo
zaś obszar ten był mozolnie zabudowywany obiektami urzędowymi. Dziś terenem tym interesują się coraz żywiej inwestorzy
w Czyżynach w rejonie Parku Lotników od początku powiązane
są z bliskością dobrej komunikacji miejskiej, niezłym dojazdem
prywatni, widząc w nim ogromny potencjał. Znaczenie ma nie
samochodowy, a także posiadają niemal centralne położenie
tylko położenie przy dwóch węzłach komunikacyjnych, ale także
„rozrastanie się” miasta poza Planty i drugą obwodnicę.
na mapie Krakowa.
Odwrotnie więc niż życzyliby sobie miejscy planiści, po początJednak i tu znalazł się wyjątek. Tereny w Czyżynach, zlokalizowakowej instalacji przestrzeni biurowej na zewnętrznych częściach
ne najbliżej sieci komunikacyjnej, zostały szybko zabudowane.
Nowe obiekty nie są już w tak korzystnej sytuacji. Jeden z najmiasta, nadszedł okres intensywnego poszukiwania powierzchni
nowszych biurowców znajduje się w odległości ok. kilometra
biurowych w centrum. Dowodem są nie tylko inwestycje w Grzeod najbliższego przystanku miejskiej sieci komunikacyjnej. Nic
górzkach, jak te w rejonie między al. Daszyńskiego i ul. Kotlarską,
dziwnego, że pracownicy walczą o miejsca parkingowe, a zaale także realizowane ostatnio plany zabudowy działek położonych po obu stronach Dworca Głównego.
rządcy pobliskich, istniejących od lat obiektów stawiają szlabany
bądź wprowadzają identyfikatory, by zagwarantować miejsce
– Budowa skupiska biurowców w jednym miejscu zaprzecza
do parkowania dla swoich najemców.
idei zrównoważonego rozwoju. Miasto zmienia się na lepsze,
gdy powstają obszary wielofunkcyjne. Nie tylko biurowce, same
mieszkania, same centra handlowe czy same hotele. Łączenie
Stare Miasto trzeszczy w szwach
W Krakowie nie skrystalizowało się – oczywiste
dla oka – skupisko biurowych miejsc pracy. Jeśli
w ogóle mówić można o jakimkolwiek skupisku,
Marek Dunikowski, dyrektor
to jedynie o obszarze wzdłuż Alej Trzech Wieszbiura architektonicznego
czów i Powstania Warszawskiego, gdzie znajduje
DDJM
się ok. 25 proc. wszystkich miejsc pracy w Krakowie. Codziennie pracę rozpoczyna tam ok. 125
Rzym czy Florencja również nie mają kontys. ludzi. Obszar ten to jednak nie Domaniewska
Wszystkie historyczne, planistyczne próby
w Warszawie. Krótkie dystanse przemierza się
centracji obiektów biurowych, które dominokoncentracji budynków biurowych w Krakona piechotę, o wiele rzadziej dojeżdża autem,
wałyby funkcjonalnie lub przestrzennie nad
wie legły w gruzach. Powrót do takiego myśleczęściej korzysta się z tramwajów czy rowerów.
miastem. Kraków, w moim przekonaniu, nie
nia o rozwoju przestrzennym naszego miasta
Mimo tego centrum miasta i tak trzeszczy już
potrzebuje czerpać wzorów z nowojorskiego
byłby błędem. W Krakowie są dwa wysokie
w szwach, a powierzchni nadającej się na pojeManhattanu czy paryskiego La Défense. Bybudynki: Szkieletor i Błękitek – relikty chydynczy choćby biurowiec raczej brakuje.
łoby to nawet śmieszne i naiwne.
bionych planistycznych ambicji z przeszłości.
Inwestowanie w Krakowie w przestrzeń biuI niech tak zostanie, zaś proponowaną obecnie
rową, czy w ogóle stawianie nowej zabudowy,
Zdrowe lokalizacje koncentrujące budynki lub
przez władze miasta, urbanistyczną propozymusi zmierzyć się z tym samym, z czym mierzy
zespoły biurowe zawsze wyrastały z logiki rencję koncentracji budynków wysokich na Rysię cały Kraków od ponad 150 lat – z historycznyty gruntowej, a nie z dyrektyw czy wymysłów
bitwach, określiłbym jako nieszkodliwe alibi
mi decyzjami władz austriackich. Centrum Kraplanistów
lub
innych
dysponentów
przestrzeni
gospodarzy Krakowa, którzy chcą pokazać, że
kowa jest niczym innym, jak średniowiecznym
Rozwijajmy się
jakościowo
miejskiej. Poszukując miejsca dla krakowskiego La Défense, uwzględniając różnice skali
Paryża i Krakowa, nasze biurowce trzeba by
zlokalizować gdzieś na Dębnikach, na osi Alei
Trzech Wieszczów, przyjmując jednocześnie
założenie, że budynek Muzeum Narodowego jest krakowskim Luwrem. Taka jest skala
obiektów w stosunku do wielkości tych miast.
La Défense jest dziś już prawie w centrum
Paryża. Warto więc zapamiętać to, co mówił
Aleksander Fredro w „Zemście”: „Znaj proporcją mocium panie!”
nie są przeciwni budowaniu wysokościowców
w mieście. Uważam to jednak za czysto teoretyczny zabieg. Jestem przekonany, że żaden
inwestor wysokich budynków tam nie zbuduje.
Byłaby to przecież inwestycja pozbawiona ekonomicznego sensu. A każdy deweloper precyzyjnie kalkuluje opłacalność swoich inwestycji.
Kraków ma swoje historycznie wykształcone
oblicze i nie należy tworzyć dla niego przeciwwagi. Nie należy też eksmitować biurowców na peryferia, tylko budować je w mieście.
Pieniądze publiczne zaś inwestować w poprawianie tego co jest, przede wszystkim usprawnianie drożności transportu publicznego i siatki ulic dla komunikacji samochodowej. Takie
planowe działania skupione na poprawie jakości usług w centrum pomogą ściągnąć do
miasta nowych inwestorów. Rozbudowanie
sprawnej infrastruktury technicznej, obsługującej tereny zlokalizowane na peryferiach,
to bardzo kosztowne obciążenie i z punktu widzenia użytkowników miasta niefunkcjonalne.
Nie trudno wyobrazić sobie codzienny exodus
pracowników biur i wymarłą po zakończeniu
pracy dzielnicę. Takie monostruktury nie leżą
w naturze Krakowa. Przemieszanie się funkcji
w mieście decyduje o jego atrakcyjności. Rozwijajmy się więc jakościowo, a nie ilościowo.
Tym bardziej, że żadne miasto nie rośnie bez
przerwy i bez końca.
temat numeru
Lipiec 2015
Ważne jest
„tu i teraz”
Andrew Hallam, sekretarz
generalny ASPIRE
Zakładając, że nasz sektor będzie się rozwijał
z porównywalną do obecnej dynamiką, w 2025
roku w samym tylko Krakowie może zatrudniać ponad 200 tys. pracowników. Zgodnie
z takim scenariuszem zapotrzebowanie na wielopoziomową/wysoką zabudowę w Krakowie
będzie rosło.
Na tym tle ambitne plany wojewody, by rozwijać postindustrialne tereny w Nowej Hucie,
mogą znacząco wpłynąć na kształt biznesowej mapy Krakowa w najbliższych latach. Pamiętajmy jednak, że w biznesie – oprócz wizji
i strategii – ważne jest też „tu i teraz”, tzn. te
dzielnice, które już teraz najlepiej przygotowane są do rozwoju tego rodzaju infrastruktury.
Kraków coraz bardziej konsekwentnie wdraża
plan rozwoju infrastruktury komunikacyjnej,
zmierzający do stworzenia szybkich i wydajnych połączeń pomiędzy poszczególnymi
dzielnicami miasta, ale też zwiększenia znaczenia i perspektyw rozwojowych konkretnych dzielnic. Dużą rolę w procesie poprawy jakości komunikacji w mieście odgrywa
tych funkcji sprawia, że miasto żyje. Tak tworzy się miasta –
mówi wiceprezydent Krakowa, Elżbieta Koterba. – Istotne jest,
aby włączać w różnorakie funkcje również bardzo ważną funkcję
mieszkaniową. W ten sposób zapobiegamy powstawaniu dzielnic
monofunkcyjnych, które żyją tylko w godzinach urzędowania,
a później zamierają – potwierdza.
Wskazano Rybitwy – wyjaśnia Stawowy.
Wskazane obszary rozwoju miasta to obrzeża. Poza Rybitwami wszystkie mają doprowadzone tory kolejowe lub tramwaj,
a na Rybitwach zachowano rezerwę terenu, która umożliwi przedłużenie linii tramwajowej z Małego Płaszowa. Wspomniane
obszary są też blisko obwodnicy. – Jest też ostatni powód: w centrum, czy też w szeroko rozumianym śródmieściu, nie ma terenu
o powierzchni kilkuset hektarów, który byłby wolny i nadawał
Marzenia o nowym mieście
się do zagospodarowania. Nie chcąc robić tego kosztem zieleni
A jednak. Kraków po raz pierwszy od dłuższego czasu wskazał
i rezerw pod przyszłe parki, pozostały tereny położone dalej
miejsce, gdzie mogłoby powstawać wysokościowce (a przypood centrum – wskazuje Stawowy.
mnijmy, że w pobliżu Starego Miasta nie chce ich m.in. konSurowym okiem na dalekosiężne miejskiej plany patrzy przedserwator zabytków). Teren dla nich wyznaczono na odległych
siębiorca z rynku nieruchomości – Włodzimierz Jędruszak –
od centrum Rybitwach. Inwestorzy na razie nie garną się jedprowadzący agencję Fisheye, specjalizującą się w doradztwie
nak do budowania wieżowców w tym
i pośrednictwie na rynku pomiejscu. Wielką niewiadomą są też Nikt nie ma wątpliwości, że
wierzchni biurowych w Kraprzestrzenie przewidziane jako nowe
inwestorzy rzadko ryzyku- kowie. – W ciągu najbliższych
miasto – fragmenty kombinatu i jego
pięciu lat na terenach między
najbliższe sąsiedztwo po wschod- ją, najczęściej idą tam, gdzie
Dworcem Głównym, rondem
niej stronie. Pod nazwą Nowa Huta gmina stworzy atrakcyjną
Mogilskim i Grzegórzeckim
powstanie ponad 200 tys.
Przyszłości obszar ten ma się stać
miejscem koncentracji biur, centrów infrastrukturę
m kw. powierzchni biurowej.
nowych technologii, uczelnianych
Obecnie cały rynek to 700 tys.
kampusów, a także przemysłu lekkiego i baz logistycznych.
m kw. – wylicza Jędruszak. – Tworzenie obszarów biurowych
Potencjalną lokalizacją dla nowych powierzchni biurowych mogą
z dala od centrum jest dziś w mojej opinii pozbawione sensu.
być też okolice lotniska w Balicach, gdzie zarówno na terenach
Rynek jest rozsądny i bezlitosny zarazem – powodzeniem będą
cieszyć się miejsca dogodnie położone i dobrze skomunikowane
znajdujących się w Krakowie, jak i w gminie Zabierzów (samo
– ocenia i wskazuje, że w najbliższym okresie Kraków powinien
lotnisko znajduje się właśnie w tej gminie) przewiduje się wykosię skupić na terenach w centrum: na Zabłociu, w okolicach Borzystania działek w takim celu.
narki, w Czyżynach, wzdłuż ul. Opolskiej, w pobliżu cmentarza
– Należy pamiętać, że zgromadzenie w jednym miejscu wielkiej
Rakowickiego. – Dziś to naturalne miejsca do tworzenia obszaliczby biur, a co za tym idzie – pracowników, wymaga od miasta przygotowania miejsca, ale przede wszystkim infrastruktury
rów biurowych. Wydać pieniądze podatników i budować park
transportowej. Takie centrum ściągałoby w krótkim czasie olbiurowy na przysłowiowym końcu świata to szaleństwo. Takie
brzymią liczbę pracowników. Urbanistycznie i społecznie taka
pieniądze powinny zostać wydane na bieżące obowiązki miasta,
dzielnica byłaby też wyłączona po zachodzie słońca. To są minusy
które często kuleją, jak np. przedszkola, remonty i rozbudowę
tworzenia takich miejsc bez przygotowania – ocenia Grzegorz
infrastruktury drogowej czy utrzymanie i rozwój bibliotek. Tym
bardziej, że aby skusić przedsiębiorców, miasto będzie musiało
Stawowy, radny miasta kierujący pracami Komisji Planowania
przygotować korzystne warunki najmu. To z jednej strony spory
Przestrzennego i Ochrony Środowiska.
interwencjonizm, a z drugiej poważne wypaczenie rynku – prze– Koncentracja biurowców dałaby też gminie szansę na rozwiązakonuje Jędruszak.
nie problemów braku miejsc w żłobkach i przedszkolach, np. poDo zarzutów ze spokojem podchodzi Koterba. – Programy straprzez wynajęcie pomieszczeń na parterach biurowców – wtedy
rozwiązałby się również uciążliwy dla znacznej części młodych
tegiczne dotyczące obszarów Nowa Huta Przyszłości, Płaszów
ludzi problem. Stąd m.in. z komisji planowania przestrzennego
– Rybitwy i Balice mają tworzyć bodźce dla nowych rozwiązań,
wyszła inicjatywa wyszukania w Krakowie miejsca na dzielnicę
zapewnić intensywną urbanizację miasta, tworzyć zróżnicowaną
budynków wysokościowych z przeważającą funkcją biurową.
funkcjonalność w oparciu o nowatorskie rozwiązania przestrzen-
5
również „konstruktywna presja”, wynikająca
z dynamiki rozwoju centrów biznesowych
i największych firm. Nie chodzi tylko o zapotrzebowanie na transport publiczny i miejsca
do parkowania, ale o promowanie proekologicznych postaw i zdrowego trybu życia, tożsamych z rozwojem niezbędnej infrastruktury: począwszy od instalowania pryszniców
w firmach i stacji serwisowych dla rowerów,
skończywszy na wsparciu projektów związanych z rozbudową sieci ścieżek rowerowych.
Sektor BPO/SSC/IT tylko w Krakowie zatrudnia ponad 38 tys. pracowników. 5 proc.
z nich jeździ do pracy na rowerze i wskaźnik
ten ciągle rośnie. Daleko nam jeszcze do Amsterdamu, ale bardzo ważne jest, by w pięknym, historycznym Krakowie, borykającym
się z problemami z jakością powietrza i ograniczeniami dotyczącymi zabudowy, wspierać
postawy proekologiczne, rozwijać (znacznie
tańszą i bardziej „elastyczną” niż w przypadku
ruchu samochodowego) infrastrukturę rowerową i nowoczesny transport publiczny.
ne w zakresie tak funkcji, jak i formy. Jednak takie plany nie przesądzają, że takie obiekty tam powstaną, a jeśli tak, to w jakim tempie. Studium to dokument wskazujący kierunek, w jakim może
i powinno się rozwijać miasto, ale realizacja uwarunkowana jest
wieloma czynnikami, m.in. realiami gospodarczymi – zapewnia.
Według pani wiceprezydent nie można zrezygnować z takiego
planowania. – Studium Uwarunkowań i Kierunków Zagospodarowania Przestrzennego Miasta Krakowa jest dokumentem,
które daje możliwości realizacji idei Krakowa jako metropolii –
podkreśla wagę wyzwania.
Quo vadis, Krakowie?
Jak będzie z krakowską przestrzenią biurową? Trudno przewidzieć, ale na razie powodzeniem cieszy się bardziej Zabłocie niż
Rybitwy. Linia tramwajowa, która świetnie obsługuje ten obszar
od dłuższego czasu, przyciąga kolejnych inwestorów. Za biurami
zaś wędrują tam coraz liczniej kluby, restauracje, centra treningowe. Nie nadąża zaś miasto – wciąż brakuje nowych przedszkoli
i szkół w tej dzielnicy.
Jeśli któreś z bardziej odległych od centrum Krakowa miejsc
ma cieszyć się powodzeniem, to największe na to szanse ma obecnie chyba okolica lotniska w Balicach. Za kilka miesięcy ukończona zostanie linia szybkiej kolei, kursująca między Dworcem
Głównym a lotniskiem. Dziś przy przystankach na tej trasie widać
przede wszystkim łąki, lecz z pewnością zmieni się to w przeciągu
najbliższych kilku lat.
Nikt nie ma wątpliwości, że inwestorzy rzadko ryzykują, najczęściej idą tam, gdzie gmina stworzy atrakcyjną infrastrukturę.
Widać to wyraźnie na przykładzie Warszawy i budynków wyrastających w miejscu lokalizacji przystanków centralnej nitki drugiej linii metra. – Jeśli tylko powstaje dobra sieć komunikacyjna,
deweloperzy są bardzo chętni do podjęcia inwestycji. Pierwszy
krok należy jednak do władz miasta, które muszą choćby ogłosić
plan swoich inwestycji w transport – podkreśla Monika Sułdecka-Karaś, dyrektor krakowskiego biura firmy Knight Frank.
Stąd indywidualnych inwestycji na Rybitwach czy w Nowej Hucie
Przyszłości nie należy się spodziewać wcześniej niż po ogłoszeniu przez Kraków planów budowy sieci komunikacyjnej. Chętni
na pewno się znajdą, bo już dziś na Rybitwy deweloperzy spoglądają łakomym wzrokiem – liczą, że będzie tam szansa na umieszczenie kilku popisowych budynków. Przecież ma to być krakowska dzielnica wysokościowców, nasze upragnione La Défense.
Magda Wójcik, Rafał Romanowski
6
rozmowa numeru
www.whatsupmagazine.pl
Smart znaczy
przyszłość
– Inteligentne miasta to przyszłość. Warto już teraz zastanowić się, jak Kraków może gonić światową stawkę – mówi
Jarmo Eskelinen z Forum Virium Helsinki, promotor idei
„smart cities” realizowanej obecnie w Krakowie.
rafał romanowski: Helsinki, Tampere, Oulu, Jyväskylä...
Miasta w Finlandii są smart.
jarmo „elukka” eskelinen: Są...
...i niemal każde fińskie miasto rozwija się w podobny, zrównoważony, ekologiczny, nowoczesny sposób.
Tak. Przynajmniej większość.
Jak to robicie?
Pracowaliśmy nad tym latami. Chodziło o to, aby połączyć
wiele dziedzin, zjawisk, ludzkich zachowań i przyzwyczajeń
w jeden kompatybilny, logistycznie dopracowany organizm.
Gdzieniegdzie sprawdza się to lepiej, gdzieniegdzie gorzej.
Ale bez wątpienia Finlandia, i w ogóle Skandynawia, to dobry
przykłady na realizację idei „smart city”.
Ze szczególnym uwzględnieniem Danii.
Kopenhaga jest tu szczególnym przypadkiem. Wraz z holenderskim
Amsterdamem podaje ją jako przykład jednego z miast-liderów
zrównoważonego rozwoju, przyjaznego mieszkańcom, zielonego,
z mnóstwem ułatwiających życie mechanizmów i rozwiązań.
Oba te miasta są pełne rowerów. Jak Berlin.
Ale w Berlinie jest trochę brudno (śmiech). Nie wszędzie też
udało się zatrzeć kontrast po dawnym podziale na Wschód
i Zachód. Owszem, jest mnóstwo rowerów, ale Berlin nie jest do
tego aż tak dobrze przygotowany jakby być mógł. Ma inne zalety.
Na przykład znakomitą komunikację miejską: wydajną sieć
metra U-Bahn, system naziemnej kolei S-Bahn. Do tego ekologiczne autobusy i tramwaje.
Owszem, ale wy tu w Krakowie też macie już bardzo dobrą
komunikację. Eleganckie autobusy Solaris czy Mercedes emitujące
stosunkowo mało spalin, tramwaje Bombardier. Lada chwila na
tory wjedzie zakupiona dla Krakowa partia nowych, najdłuższych
w Polsce tramwajów bydgoskiej Pesy, które obsługiwać będą
strategiczną linię 4 z Bronowic do Nowej Huty. Przystanki są
czyste, informacja wyraźna, w wielu miejscach zainstalowano
elektroniczne tablice...
...często nie działają.
Raczej się z tym nie spotkałem. A jeśli nawet są jakieś defekty,
to eliminuje się je pewnie szybko. Trzeba pamiętać, że żaden
system nie działa od razu w stu procentach sprawnie. Potrzebne
są pewne korekty.
Na czym polega idea „miasta smart”?
Według definicji, jakie są mi bliskie, „smart city” to system,
w którym harmonijnie współdziałają cztery obszary. Po pierwsze
kreatywne społeczeństwo mające świadomość zachodzących
wokół zmian i intensywnie wykorzystujące zdobywaną wiedzę
o kolejnych rozwiązaniach ułatwiających codzienną egzystencję.
Po drugie instytucje, które wdrażają nowe procedury, umożliwiają mieszkańcom ich przyswojenie i stabilny rozwój. Punkt
trzy to dobrze rozwinięta infrastruktura szerokopasmowego,
darmowego Internetu, dzięki której mieszkańcy nie mają
problemu z dostępem do e-usług czy narzędzi online. Po czwarte
– to najmniej policzalne – zdolności do innowacji, zarządzania
i stawiania sobie wyzwań. Generalnie chodzi o wykształcenie na
danym terenie społeczeństwa chłonnego na innowacje, zdolnego
do ich adaptacji i współdecydującego o kształcie zmian.
Jako ekspert w tej dziedzinie wszędzie badasz miasta czy
regiony za pomocą podobnych parametrów.
Tak. Interesuje mnie działanie na iluś płaszczyznach jednocześnie,
z których najważniejsze to: people (ludzie), living (jakość życia),
economy (ekonomia), environment (środowisko), mobility
(mobilność) oraz governance (zarządzanie publiczne).
Kraków jest smart?
W wielu aspektach już tak, nad innymi trzeba jeszcze popracować. Nasz wspólny z Krakowskim Parkiem Technologicznym
oraz partnerami z miasta i województwa projekt SMART_KOM
właśnie tego dotyczy. Z tej okazji byłem w Krakowie już kilkanaście
razy. Ale wciąż nie wiem, co znajduje się np. za tym rogiem...
dostępem do Internetu itd. Akurat w Krakowie buduje się obecnie
bardzo dużo przestrzeni biurowych. Te rozsiane po całym mieście
„wyspy” dla pracowników, np. prężnie rozwijającego się sektora
outsourcing, powinny być dobrze skomunikowane nie tylko
z centrum miasta, ale i między sobą.
Akurat nowoczesne przestrzenie biurowe to całkiem ładna
wizytówka miasta...
Również tak uważam. Ale do tego potrzeba też mądrego myślenia
w generalnym projektowaniu miasta, np. sprawnego systemu
kolei aglomeracyjnej, który właśnie inicjowany jest w Krakowie.
Właśnie. W Helsinkach podoba mi się system kolei podmiejskich, który umożliwia szybkie dotarcie do pracy w centrum
stolicy nawet z miejscowości oddalonych o 60–70 kilometrów.
Kraków też zaczyna stawiać na tzw. kolej aglomeracyjną.
Istotne jest to, czy konsekwentnie będzie się rozwijać ten system,
czy też dorabiać do niego protezy, które niekoniecznie będą z nim
współgrać. Stoicie np. przed wielką dyskusją o potrzebie budowy
metra, którego projekt po przeprowadzeniu tak wielu inwestycji
w transport naziemny będzie trzeba przemyśleć na nowo. Ale
na teraz pomysł pociągów kursujących krzyżowo od Katowic po
Tarnów oraz z Wieliczki/Skawiny po Miechów z przystankami
na Dworcu Głównym uważam za słuszny. Dobrze będzie to
współgrać z rozwijanym mądrze transportem miejskim w samym
Krakowie, a to umożliwi sprawne i szybkie przemieszczanie się
na większych przestrzeniach.
Aby sprawnie to wszystko funkcjonowało, ważne są też aplikacje mobilne, system e-biletów, możliwość internetowej
obsługi pasażerów. Dziś np. sprawdzasz na własnej skórze
działanie aplikacji JakDojade...
Tak. I wydaje mi się, że działa ona całkiem nieźle. To również jeden
z niezbędnych elementów rozwijania idei „smart city”. Ludzie
Jarmo, siedzimy w Podgórzu, przy samej kładce Bernatka. Za
tym rogiem stoi od niedawna
świetny budynek Cricoteki...
Poczekaj, zerknę. (po chwili)
Rzeczywiście, już z pewnej
odległości wygląda niesamowicie. Jak skończymy,
podejdźmy do niego bliżej.
Z wykształcenia jestem archiDzięki projektowi SMART_KOM nauczylitektem, a to wygląda mi na
śmy się kilku ważnych rzeczy o „smart city”.
świetną realizację. Chcę to
Po pierwsze, nie ma czegoś takiego jak jedna
obfotografować.
Smart znaczy szyte
na miarę
Zaraz pójdziemy. Czy
SMART_KOM dotyczy też
kwestii stawiania nowych
budynków?
SMART_KOM raczej zauważa,
jakie zmiany z sobą niosą.
Czy wpływają korzystnie na
otoczenie, czy są projektowane mądrze, z uwzględnieniem
lokalnych uwarunkowań,
z wykorzystaniem ekolog i c z ny c h
te c h n o l o g i i ,
koncepcja i strategia smart. Poświęciliśmy prawie 2 lata na diagnozę i projektowanie rozwiązań dla Krakowa, bo to muszą być rozwiązania
szyte na miarę.
Po drugie, „smart city” to nie tylko technologie. Inteligentne mogą być również instytucje
i procedury. Nawet najlepsze narzędzia IT nie
wystarczą, jeśli nie dopuścimy mieszkańców
oraz innych lokalnych aktorów do współprojektowania rozwiązań dla naszego miasta.
Po trzecie wreszcie, „smart city” to również
rynek. Zależy nam na tym, żeby krakowskie
firmy tworzyły produkty oraz usługi i testowały je w Krakowie. To dlatego powstał Krakow Living Lab, czyli ekosystem projektowania i testowania nowych rozwiązań. Dzięki
temu Kraków stanie się laboratorium nowych
technologii – rozwiązań, które w centrum
będą stawiały wygodę i opinię mieszkańców.
Wśród wypracowanych przez ekspertów
Wojciech Przybylski,
Krakowski Park Technologiczny
SMART_KOM rekomendacji i pomysłów
na projekty są rozwiązania z różnych dziedzin. Planujemy wykorzystanie wideodetekcji do monitorowania miejsc parkingowych
w centrum, co ograniczy „puste kilometry”
w poszukiwaniu wolnego miejsca. Przy okazji
będzie można szybciej reagować na auta blokujące tory tramwajowe. Z firmą HG Intelligence opracowaliśmy model wykorzystania
beaconów w komunikacji zbiorowej, co poprawi efektywność dopasowania oferty do potrzeb podróżnych i pozwoli na wprowadzenie
elastycznych taryf premiujących tych, którzy
przesiedli się z samochodu do tramwaju lub
autobusu. Chcemy otworzyć dane publiczne,
co ułatwi działanie startupom i firmom IT oraz
zmniejszy koszty funkcjonowania samej administracji. Tego rodzaju pomysłów powstało
w ramach SMART_KOM prawie trzydzieści.
Dwa małe wdrożenia już zresztą działają: platforma apps4krakow, która zbiera aplikacje mobilne wspomagające życie w Krakowie, oraz
mikropark, który można było niedawno testować na Małym Rynku.
rozmowa numeru
Lipiec 2015
XXI wieku nie mają czasu na tkwienie w korkach, spóźnionych
autobusach, czekających zbyt długo na światłach zatłoczonych
tramwajach. W ramach SMART_KOM przyglądamy się temu,
co jest, i staramy się znaleźć jeszcze lepsze rozwiązania
na przyszłość.
Skoro komunikacja wygląda całkiem dobrze, to przed jakimi
wyzwaniami stoi Kraków?
Na pewno wielkim problemem jest jakość powietrza. Trąbi się
o tym wszędzie, ale to rzeczywiście wstyd. Nie da się w pełni
myśleć o ekologicznych rozwiązaniach w miejscu, w którym
przez dużą część roku ludzie wdychają trujące opary z palenisk,
domowych kotłowni, spalin. Kraków jest na piątym miejscu w UE
pod względem smogu. Gorzej jest m.in. w czarnych od wyziewów
dwóch bułgarskich miastach tamtejszego zagłębia górniczego
oraz... Nowym Sączu. W ramach debat i rozmów z naszymi
partnerami staramy się też coś z tym zrobić.
A kadry? Kraków kuźnią młodych talentów? W przyszłości ktoś
musi nim mądrze zarządzać. I to na wszystkich szczeblach.
Poważnym pytaniem, które zadaję Krakowowi jest to, co
robicie z talentami? Czy stąd wyjeżdżają, czy zostają, a jeśli
tak, to gdzie znajdują zatrudnienie? W pewnym sensie sektor
outsourcing spada im jak z nieba. Ale miasto nie może zapominać
o wdrażaniu mechanizmów, które pozwolą na zatrzymywaniu
tu jak największej liczby talentów. Generalnie strategia władz
powinna polegać na przyciąganiu tu młodych, zdolnych ludzi,
pracowników tutejszych firm, korporacji, uczelni. Kraków to
miasto studenckie, przyjeżdża tu też wielu młodych na studia
z zagranicy. Trzeba pomyśleć na przyszłość, że ktoś musi rozwijać
to miasto, wyposażać je w nowe pomysły. Statystycznie Europa
rośnie wolniej niż Kraków. To wielka szansa.
SMART_KOM.
Kraków w sieci inteligentnych miast
to wspólny projekt Krakowskiego
Parku Technologicznego, Województwa Małopolskiego, Urzędu
Miasta Krakowa, Forum Virium
z Helsinek oraz Uniwersytetu
Technicznego w Wiedniu. Projekt
realizowany jest od września
2013 roku do czerwca 2015 roku.
Celem projektu jest włączenie
Krakowa i Krakowskiego Obszaru
Metropolitalnego do ponadnarodowych sieci współpracy oraz
opracowanie strategii (mapy drogowej) rozwiązań smart w perspektywie najbliższych kilku lat
Azjatyckie molochy nie są tu wzorem? Spacerując po ulicach
Kuala Lumpur w Malezji czy Hong Kongu mam wrażenie, że to
zupełnie inna skala, rozmach, ale też sposób myślenia. Smart?
Akurat te przykłady mniej do mnie przemawiają. Wolę rozmawiać
o aglomeracjach, np. południowoamerykańskich. Bogota czy
Medellin w Kolumbii to znakomite dowody na realizację tych
założeń. Weźmy Medellin – miasto z bardzo bogatym centrum
i bardzo biednymi przedmieściami. Jeszcze kilkanaście lat
temu miało olbrzymie problemy z korkami, tłokiem, fatalnym
powietrzem, ale kolejnych dwóch burmistrzów, Sergio Fajardo
i Alfonso Salazar, zintegrowało najbardziej zapuszczone, pełne
niebezpieczeństw dzielnice z resztą miejskiego organizmu. Tam
z kolei wyrosły wieżowce, dzielnice finansjery, tereny rekreacyjne,
parki-biblioteki, ruchome schody w stromych dzielnicach biedy
i funkcjonalna sieć kolejki górskiej zintegrowanej z metrem.
A wszystko to we współpracy z mieszkańcami.
Koreański Seul zamknął główne estakady Cheonggyecheon
i Ahyeon, ale w tym miejscu odtworzył rzekę. Wokół powstały tereny zielone, rzekę zasiedliły żaby i ryby, rozćwierkały
się ptaki...
...a w biednych slumsach Tandale nieopodal Dar es Salaam
w Tanzanii lokalni ludzie stosują z powodzeniem rozwiązania smart
w zupełnie innych okolicznościach niż w bogatej Korei Płd. Mimo
że to slumsy, działa tam sprawny system aplikacji, zarządzania
odpadami, wodą, elektrycznością. Myślenie o inteligentnych
miastach to wybiegnięcie w przyszłość. W epokę, w której
powszechny dostęp do Internetu będzie oczywistością, a wynikać
z tego będzie mnóstwo ułatwień dla mieszkańców tej planety.
A może kiedyś inteligentne polis staną się bardziej inteligentne niż ich mieszkańcy? I trzeba będzie uciekać...
To temat na zupełnie inną rozmowę. Chodźmy lepiej obejrzeć
tę Cricotekę.
rozmawiał: Rafał Romanowski
fot. Piotr Banasik
Tylko dwa polskie miasta osiągną do 2030 roku wzrost populacji: Warszawa i Kraków. Inne, jak np. wciąż postrzegana
jako przegrana Łódź, będą na minusie. Rozwarstwienie wielu
ośrodków w Polsce to właśnie różnica między nami a choćby
Finlandią. Wspominałem o tym na początku. W tym sensie
Kraków ma znacznie mniej do zrobienia niż inni. Wygrywamy,
zajmujemy się rozwojem, a sporo potencjalnych konkurentów
pogrąża się w stagnacji.
Ale też wiele adresów w Polsce rozwija się z różnych powodów
jeszcze prężniej niż wasz. Np. Rzeszów, Białystok od dawna
są jednymi z bardziej innowacyjnych ośrodków średniej
wielkości na kontynencie. Ale tu Kraków może się pochwalić
wzrostami w sektorze turystycznym. Tego nikt mu nie odbierze
i to również wielka szansa dla wykorzystywania rozwiązań
„smart city” tym razem nie tylko dla mieszkańców, ale też
przyjezdnych. Pamiętajmy, że „smart city” nieodłącznie kojarzy
się z nowoczesnością. W dzisiejszych czasach warto mieć taki
wizerunek, bo wyłącznie jako „miasto pełne zabytków” trudno
funkcjonować w globalnej świadomości.
7
„What’s Up
Magazine”
połączył
kropki
W sobotę 13 czerwca odbyła się już piąta edycja TEDxKraków.
Ponad 1000 osób pojawiło się w Centrum Kongresowym ICE
Kraków, by zgodnie z tematem wydarzenia „połączyć kropki”.
Czym są te „kropki”? To porozrzucane gdzieś idee, które
podczas konferencji TEDxKraków znajdują wspólny mianownik.
Bo co łączy ze sobą neurobiologa, tancerkę, przedsiębiorcę
i dyrygenta chóru? Pozornie niewiele. A jednak – wystąpienie
każdego z nich, choć dotyczyło zupełnie różnych dziedzin
naszego życia, pokazało, że fundamentem każdego działania
powinna być współpraca.
Ale „kropki” to nie tylko tematy wykładów, to także ludzie –
uczestnicy konferencji. Jej organizatorzy zadbali, by w surowej
przestrzeni ICE Kraków owe „kropki”, wpadając na siebie, nie
odbijały się niczym piłeczki pingpongowe, lecz sklejały się
ze sobą jak kulki z plasteliny. Temu służyły rozdawane przez
wolontariuszy „karty integracyjne”, na których znajdowały się
pytania, mające pomóc w rozpoczęciu rozmowy z przypadkowo
spotkaną osobą.
Ostatnie „kropki” TEDxKraków połączył w Demo Valley.
Na parterze Centrum Kongresowego zaprezentowało się
kilkanaście młodych, prężnie rozwijających się krakowskich
firm i startupów, które swój sukces zawdzięczają innowacyjnemu myśleniu i kreatywności. W Demo Valley mogliśmy
zobaczyć, jak wyglądają beacony Kontakt.io, opisywane
przez nas w pierwszym numerze „What’s Up Magazine”,
a także zagrać z Harimatą w grę, pomagającą zdiagnozować
autyzm, o której mogliście przeczytać w czerwcowym wydaniu magazynu.
Kolejnych uczestników Demo Valley przedstawiamy na str. 13
tego wydania “What’s Up Magazine”.
Dagmara Marcinek
8
HR
www.whatsupmagazine.pl
Pracownik
na smyczy
część 2
W czerwcowym numerze zastanawialiśmy się, na co zwracać
uwagę przy podpisywaniu umów lojalnościowych. Dziś
pytamy adwokata Tomasza Cockiewicza o umowy o zakazie konkurencji.
magda wójcik: Kto może zostać poproszony o podpisanie
umowy o zakazie konkurencji?
tomasz cockiewicz: Kodeks pracy rozróżnia tutaj dwie sytuacje
uzależnione od tego, czy zakaz taki obowiązuje w czasie trwania
stosunku pracy, czy też po jego rozwiązaniu. W obu wypadkach
chodzi o ochronę interesów pracodawcy. Przepisy o zakazie
konkurencji w czasie trwania stosunku pracy nie wprowadzają
żadnego kryterium podmiotowego, co oznacza, że może być ustanowiony praktycznie z każdym pracownikiem. Natomiast umowa
taka po ustaniu stosunku pracy zawierana jest z pracownikiem
mającym dostęp do szczególnie ważnych informacji, których
ujawnienie może narazić pracodawcę na szkodę. Zwykle więc
zawierana jest albo z kluczowymi pracownikami (menedżerami
wyższego szczebla, głównymi inżynierami), albo z pracownikami
na niższych szczeblach hierarchii służbowej, jednakże mającymi
już dostęp do tajemnic przedsiębiorstwa. Dlatego odmowa zawarcia umowy o zakazie konkurencji przez takiego pracownika
może skutkować wypowiedzeniem umowy o pracę. Wszystko
jednak zależy od indywidualnej sytuacji.
W jakiej formie powinna zostać zawarta taka umowa?
Wyłącznie w formie pisemnej. Bez względu na to, czy zostanie
zawarta na osobnym dokumencie, czy będzie jednolitym dokumentem wraz z umową o pracę – zakaz konkurencji zawsze
stanowi odrębną umowę. W jej treści winny być zawarte trzy
elementy: zakres działalności konkurencyjnej, okres obowiązywania zakazu konkurencji oraz wysokość odszkodowania
należnego pracownikowi.
Jak szeroki może być zakres obowiązywania umowy?
Działalność konkurencyjna zachodzi wówczas, gdy na danym rynku usług lub produkcji konkretne podmioty oferują taki sam typ
produktów lub usług (lub ich substytuty), o określonych walorach,
Jak wysokiego odszkodowania może domagać się pracodawca
skierowany do tego samego grona odbiorców. Działalność taka
od pracownika łamiącego umowę? Czy pracodawca może
może być prowadzona samodzielnie lub w formie pracy (również
ustalić
karę umowną?
nieodpłatnej) na rzecz innego podmiotu. Istotne znacznie ma tutaj przedmiot działalności tego podmiotu, który choćby częścio- W razie nieumyślnego wyrządzenia szkody pracodawcy pracowwo pokrywa się z zakresem działalności dotychczasowego praco- nik ponosi odpowiedzialność do wysokości trzymiesięcznego
wynagrodzenia. W razie winy umyślnej pracownik będzie zobodawcy. W celu uniknięcia wątpliwości konieczne jest precyzyjne
wiązany do naprawienia szkody w pełnej wysokości. Naruszenie
określenie zakresu działalności, której pracownik zobowiązuje
zakazu konkurencji w trakcie
się powstrzymać. Czas
stosunku pracy może być rówobowiązywania umowy zakaz konkurencji po rozwiązanież podstawą wypowiedzenia
nie został określony niu umowy o pracę skutkuje odprawnie. Jego długość
umowy o pracę, a nawet jej rozwiązania. Co do kar umownych,
powinna wynikać z rze- szkodowaniem od pracodawcy
dopuszczalne jest ich stosowane,
czywistych potrzeb pra- na rzecz pracownika w wysokojednak wyłącznie w umowach
codawcy związanych
o zakazie konkurencji po ustaniu
z zabezpieczeniem jego ści nie mniejszej niż 25 proc. wynainteresów. Brak określe- grodzenia
stosunku pracy. Wysokość kary
za złamanie zakazu konkurencji
nia czasu trwania zakazu konkurencji po ustaniu stosunku pracy powoduje, że do usta- nie powinna rażąco odbiegać od wysokości odszkodowania należnego pracownikowi.
nowienia zakazu w ogóle nie dochodzi.
Co z pracującymi na tzw. umowach śmieciowych?
Klauzula konkurencyjności, zgodnie z zasadą swobody umów,
może być praktykowana również przy umowie zlecenia czy umowie o dzieło, do których jednak nie stosuje się kodeksu pracy.
Wówczas zapisy o zakazie konkurencji interpretowane będą
w świetle uregulowań kodeksu cywilnego.
Jakie obciążenia leżą po stronie pracodawcy, który wymaga
od pracownika zakazu konkurencji?
Przepisy dotyczące umowy o zakazie konkurencji na czas trwania stosunku pracy nie przewidują obowiązku odpłatności dla
pracownika. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby taką odpłatność dla pracownika ustanowić. Natomiast zakaz konkurencji po rozwiązaniu umowy o pracę skutkuje odszkodowaniem
od pracodawcy na rzecz pracownika w wysokości nie mniejszej
niż 25 proc. wynagrodzenia otrzymanego przez pracownika przed
SolarWinds
otwiera biuro
w Bonarce
Google
warszawskie
Pod koniec roku na warszawskiej Pradze-Północ otwarty zostanie Google Campus, sporej
wielkości przestrzeń coworkingowa – nawet
dla kilkuset młodych startupowców.
Google oprócz Warszawy ma takie placówki
w Londynie, Tel Awiwie i Seulu, równolegle
też otworzy podobne w Sao Paulo i Madrycie.
Przedstawiciele firmy nie komentują oficjalnie
wyboru Warszawy, ale nieoficjalnie wiadomo,
że wcześniej Google Campus szykowany był
w Krakowie. Stołeczny Google Campus wypełni
przestrzeń dawnej fabryki wódek Koneser. Według naszych informacji zatrudnienie tam mają
również znaleźć specjaliści ściągnięci z Małopolski. Ma to być ciąg dalszy rozwoju warszawskiej placówki Google.
ustaniem stosunku pracy, przez okres odpowiadający okresowi
obowiązywania zakazu konkurencji. Odszkodowanie to może być
wypłacone jednorazowo lub w miesięcznych ratach.
SolarWinds, dostawca funkcjonalnego i ekonomicznego oprogramowania do zarządzania wydajnością IT, ogłosił oficjalne otwarcie strategicznego europejskiego biura R&D
w Krakowie.
Nowe biuro w kompleksie Bonarka for Business
dołączy do sieci placówek SolarWinds w czeskim Brnie, Sztokholmie i szwedzkim Västerås,
i odgrywać ma kluczową rolę w globalnej strategii produktowej firmy. Jak zapewniają jej przedstawiciele, biuro w Krakowie będzie wspierać
rozwój wydajnych i specjalnie zaprojektowanych produktów, których celem jest usprawnienie pracy specjalistów IT.
Władze firmy komplementują Kraków: – To miasto szczyci się zapleczem talentów IT i jest
uznawane za główny ośrodek technologiczny
w Europie Środkowej i Wschodniej – mówi Doug
Hibberd, wiceprezes SolarWinds.
Rekruterzy firmy poszukują na krakowskim rynku inżynierów oprogramowania, programistów
UI i testerów produktów z doświadczeniem
w C#, Java®, C++ i nowoczesnych pakietach
UI (Angular) w obszarach obejmujących bazy
danych, sieci, systemy i aplikacje, pamięci masowe i wirtualizację.
Kiedy zakaz konkurencji może skończyć się przed zawartym
w umowie terminem?
Zakaz konkurencji przestaje obowiązywać przed upływem umówionego terminu, w dwóch wypadkach: w razie ustania przyczyn
uzasadniających taki zakaz lub w razie niewywiązywania się pracodawcy z obowiązku wypłaty odszkodowania. W takich sytuacjach
pracownik zwolniony jest od zakazu konkurencji, jednak pracodawca nadal jest zobowiązany wypłacić pracownikowi odszkodowanie.
W treści umowy można również zawrzeć postanowienia dotyczące
jej ustania na mocy porozumienia stron, wypowiedzenia czy odstąpienia od umowy, a nawet ziszczenia się konkretnego warunku
rozwiązującego.
*Chcesz, żebyśmy poruszyli na łamach „What’s Up Magazine” jakiś temat?
Czekamy na maile: [email protected].
Tomasz Cockiewicz – adwokat
praktykujący m.in. w zakresie prawa pracy
i pracowniczych sporów sądowych.
Kodeks
pracy
o zakazie konkurencji:
Art. 101¹–1014, 114–121, 122
Delphi:
rozbudowa
i nowe etaty
Delphi, znany w świecie producent komponentów motoryzacyjnych, za ponad 50 mln zł
rozbudował Centrum Techniczne w Krakowie.
Tym samym krakowski oddział jest już największym wielozadaniowym centrum technicznym
koncernu na europejskim kontynencie. Delphi
zatrudnia tam 900 inżynierów, w roku 2014
powiększając zatrudnienie o 200 nowych pracowników, w tym roku zaś o kolejne 160 osób.
Inżynierowie Delphi pracują w Krakowie nad
technicznymi rozwiązaniami – dla znanych
koncernów motoryzacyjnych – z zakresu elektroniki, bezpieczeństwa czy systemów kontroli
emisji spalin.
HR
Lipiec 2015
9
hr pod lupą testu
Kraków was (wy)ceni
Dynamiczny rozwój krakowskiego sektora centrów usług
wspólnych sprawia, że pensje w stolicy Małopolski osiągają niemal najwyższy poziom w skali Polski. Blisko już
im do warszawskich, ale ze względu na niższe koszty życia są od nich bardziej atrakcyjne.
Warszawa płaci najlepiej, Gdańsk świetnie wycenia branżę IT,
Wrocław – plasuje się w środku stawki. A Kraków? Jako lider
centrów usług w Europie Środkowej oferuje coraz wyższe wynagrodzenia, które sukcesywnie zbliżają się do tych warszawskich.
Niekiedy nawet je przewyższają.
Jak twierdzą analitycy branży z Advisory Group TEST Human Resources zapotrzebowanie na specjalistów w branży SSC/BPO w całej
Polsce od dawna jest duże i w najbliższych latach wciąż będzie
rosnąć. Odzwierciedlają to wynagrodzenia: najniższe zaczynają
się w granicach 2,8 tys. zł brutto miesięcznie na stanowiskach
specjalista
niskiego szczebla, ale w przypadku rzadkich specjalistów czy kadry
z j. angielskim
i niemieckim,
zarządzającej potrafią osiągać nawet 45 tys. zł. Spory rozrzut.
dwuletnie doOczywiście wysokość wynagrodzenia zależy przede wszystkim
świadczenie
od zajmowanego stanowiska, ale też i lokalizacji centrum usług
outsourcingowych. Co ciekawe, już teraz niektóre stanowiska
są nieco lepiej opłacane w Krakowie niż w stolicy. W obu miastach
nie ma większych problemów ze znalezieniem pracy.
– W Krakowie mamy już 90 centrów outsourcingowych, czyli więcej niż w Warszawie. Duży rynek i chęć przyciągnięcia do siebie
tys.
jak najlepszych pracowników powodują wzrost wynagrodzenia
ok. / zł brutto
– mówi Marcin Sojka z Advisory Group TEST Human Resources.
Potwierdza, że wpływ na wynagrodzenie ma nie tylko znajomość
języków obcych, ale... umiejętność wynegocjowania jak najwyższej stawki przez pracownika.
Zdaniem analityków Test HR pensje w obu miastach już teraz
są dość podobne i stopniowo będą się wyrównywać. Porównując
jednak koszty życia w Krakowie i Warszawie, okaże się, że praca
w pierwszym z miast jest bardziej opłacalna.
5–5,5
team leader
10­-osobowego
zespołu
8–9 tys.
ok. / zł brutto
Potęgi klucz
Najlepiej mają ci, którzy znają dwa języki obce. Podstawą jest
oczywiście język angielski, ale znajomość innych, głównie zachodnioeuropejskich języków pozwala na niemal dwukrotne
podwyższenie pensji – podkreślają nasi rozmówcy.
Osoby posługujące się biegle angielskim mogą liczyć na 3,5 tys. zł
brutto na start, a te, które dodatkowo znają także język niemiecki
– na minimum 5 tys. zł brutto. Najlepiej opłacani są oczywiście
pracownicy władający mniej popularnymi językami zachodnioeuropejskimi i skandynawskimi. W cenie są: niderlandzki, flamandzki, duński, norweski czy szwedzki. Ze względu na spore
zapotrzebowanie, a jednocześnie niszowość tych języków, dzięki
tym umiejętnościom można liczyć nawet na 7 tys. brutto na start
– zdradza Marcin Sojka.
– Akurat w Krakowie na czele najpopularniejszych języków tuż
po angielskim plasuje się niemiecki. Rzeczywiście jest tak, że osoby posługujące się jednocześnie oboma językami bez trudu znajdują dobrze płatną pracę. Ale nie zapominajmy, że nadal modny
jest francuski i hiszpański. Generalnie poszukiwani są absolwenci
kierunków filologicznych – dodaje Dorota Bodek z Test HR.
Co z podwyżkami? Na pierwszą możemy liczyć już po trzech
miesiącach, czyli po zakończeniu okresu próbnego i podpisaniu
umowy, najczęściej na kolejny rok. Stosunkowo częste są także
podwyżki w styczniu, kwietniu i lipcu. Zwykle każda kolejna umowa wiąże się z kilkuprocentowym wzrostem pensji, najczęściej
o jakieś 3–3,5 proc. Dlatego tak ważne jest, żeby już na początku
wynegocjować sobie jak najwyższą stawkę. Warto pamiętać,
że co firma, to inne stawki. Może okazać się, że w niektórych
szef
centrum
30–45 tys.
miejscach liderzy zarabiają po 6 tys., w innych jest to stawka dla
początkującego pracownika... – uczula Dorota Bodek.
Poza stałą pensją i bogatym pakietem benefitów, obejmującym
opiekę zdrowotną, dodatkowe ubezpieczenie czy kartę Multisport, pracownicy sektora SSC/BPO mogą także liczyć na dodatkowe premie i bonusy. Kluczowi specjaliści i osoby na kierowniczych stanowiskach mogą otrzymać premię sięgającą nawet 12
proc. ich rocznego wynagrodzenia, a więc na trzynastą pensję.
Wielkoformatowa rekrutacja
Warto podkreślić, że w prężnie rozwijającym się sektorze SSC/
/BPO to pracodawcy rywalizują o pracowników. W Krakowie wraz
z budową kolejnych centrów outsourcingowych dobrze wykwalifikowani specjaliści będą coraz bardziej rozchwytywani. Dlatego
pracodawcy nie ograniczają się wyłącznie do podkreślania wysokich zarobków w zamieszczanych ofertach pracy, ale dbają też
o budowanie pozytywnego wizerunku w branży, stosując tzw.
employer branding wśród potencjalnych pracowników.
– Jeśli o danej firmie jest głośno, bo oferuje nie tylko korzystne
wynagrodzenie, ale też możliwości rozwoju, stając się przepustką
do ciekawej, międzynarodowej kariery, to najlepsi absolwenci
i najbardziej poszukiwani pracownicy sami będą się do niej zgłaszać – ocenia Marcin Sojka.
Co ważne, niewielu studentów czeka z rozpoczęciem kariery
zawodowej do zakończenia studiów, niektóre firmy organizują
więc celnie ukierunkowane kampanie marketingowe, mające
od razu przykuć ich uwagę. Dobrym przykładem jest firma AV
System, poszukująca na bilbordach „wymiatacza” ze znajomością
języka Java. Inne firmy (np. Luxoft) stawiają na system poleceń
i oferują nawet 20 tys. zł bonusu za polecenie im poszukiwanego
przez nich specjalisty.
Profil idealnego kandydata? Ekonomiczne wykształcenie, dwa
języki obce. Plus oczywiście motywacja i pozytywny „drive”
do pracy. Tylko tyle. I aż.
Karolina Kociołek
Dorota Bodek – Project Manager w dziale
Analiz i Raportów Płacowych Advisory Group
TEST Human Resources
Marcin Sojka – Business Development
Manager w Advisory Group TEST Human
Resources
od / zł brutto
junior
z j. angielskim,
bez doświadczenia
2,8 tys.
ok. / zł brutto
10
przedstawiamy
www.whatsupmagazine.pl
W gąszczu funduszy
State Street Bank Polska w Krakowie lubi się rozpędzać.
Zaczynał od kilkuset osób, teraz zatrudnia już kilka tysięcy.
Nic dziwnego, w końcu obracają milionami.
fot. materiały prasowe
Krakowskie State Street chwali się też własnym zespołem ds.
szkoleń technicznych. To grupa 11 osób, wywodzących się często
ze stanowisk operacyjnych, którzy w pewnym momencie swej
kariery postanowili przekazywać zdobytą wiedzę innym pracownikom w Polsce i na świecie.
Kadry, kadry i jeszcze raz kadry – ten argument za obecnością
w Krakowie międzynarodowej korporacji State Street pojawia się
najczęściej. Ale muszą to być dobrze wykształcone młode talenty,
skoro kilka lat temu wstępne plany zatrudnienia w krakowskim
oddziale firmy wynosiły 500 osób, a dziś pracuje tu już prawie
2400 ludzi. Na tym nie koniec. Plany zakładają, że w 2015 roku
w trzech biurach w stolicy Małopolski zostanie obsadzonych ponad
400 etatów.
State Street ma swe oddziały w 29 krajach i zatrudnia w nich prawie 30 tys. pracowników. W Polsce swoją działalność rozpoczęło
w 2007 roku w Zabierzowie. Po jakimś czasie firma przeprowadziła się do Krakowa (do biurowca Edison przy Armii Krajowej),
a obecnie dysponuje biurami w trzech dogodnych lokalizacjach:
wspomniany Edison, Centrum Biurowe Kazimierz (główna siedziba) oraz Bonarka for Business.
– Kraków, jako kolejna lokalizacja naszych centrów usług, ma swoje atuty. Przede wszystkim zdecydowały tu uwarunkowania
geopolityczne, stabilność rynku, infrastruktura, w tym dobrze
funkcjonujące lotnisko, duże zaplecze akademickie – wylicza
Renata Szostak, Dyrektor Personalny. Podkreśla też, że State
Street w Polsce obsługuje klienta wieloetapowo i całościowo –
poszczególne działy realizują kolejne etapy procesu. Klienci sami
chcą, żeby ich inwestycjami zajęli się pracownicy krakowskich
biur, tutaj otrzymują bowiem kompleksową obsługę „end to end”.
Co warte podkreślenia, State Street nie zdecydował się dotąd
na otwarcie swoich oddziałów w innych dużych miastach w kraju.
Choć brytyjski dziennik „Financial Times” donosił ostatnio, że kolejnym przystankiem w Polsce dla State Street może być Gdańsk,
przedstawiciele firmy nie chcą komentować tych informacji.
Dynamiczny rozwój State Street Bank Polska w Krakowie nie
wymaga jednak od firmy budowania lub wynajmowania kolejnych
budynków w mieście. – Na razie mamy wystarczającą przestrzeń
dla potrzebnych miejsc pracy – powtarzają nasi rozmówcy.
Od księgowości po obsługę funduszy
Czym zajmują się pracownicy polskiego oddziału State Street?
Głównie księgowością funduszy inwestycyjnych, wycenami aktywów (w tym papierów wartościowych), funduszy indeksowych
oraz innych instrumentów pochodnych, analizami inwestycyjnymi i obsługą funduszy.
Pracownicy w krakowskim
State Street wykonują zadania
od tzw. dedlajnu do dedlajnu,
najczęściej w godzinach od 8 do 16 bądź od 9 do 17. Co ważne, praca dla klientów z USA czy Kanady przygotowywana jest
z wyprzedzeniem.
State Street jest zadowolony z jakości kadry w polskich biurach.
– To właśnie ludzie tworzą nasza firmę, dzięki nim osiągnęliśmy
ogromny sukces i przyciągnęliśmy do Krakowa wielu klientów.
Są to młodzi ludzie, którzy nie boja się wyzwań, bardzo dobrze
radzą sobie w międzynarodowym środowisku i w pełni wykorzystują tutaj swój potencjał – podkreśla Renata Szostak.
W tym roku firma celebrowała awans na stanowisko vice-president dwóch pracowników, którzy w 2007 roku zaczynali od wejściowego stanowiska. Oznacza to, że w ciągu 8 lat te osoby pokonały sześć szczebli kariery. Ten przykład pokazuje, że zapewnienia
State Street o możliwości szybkiego rozwoju nie zawsze są pustymi słowami. Średni staż pracy w State Street wynosi między
2 a 3 lata. W firmie zatrudnieni są głównie młodzi ludzie: średni
wiek to 28 lat, a jeśli chodzi o parytet płciowy, to kobiet jest mniej
więcej tyle samo co mężczyzn. W szeregach krakowskich biur
pracuje również wielu obcokrajowców (m.in. z: Francji, Włoch,
USA, Wielkiej Brytanii, Japonii, Grecji, Hiszpanii, Estonii, Litwy,
Portugalii, Indii, Tanzanii czy Luksemburga).
Stawiamy na różnorodność
– Duży nacisk kładziemy na rozwój pracownika. Mocno inwestujemy w niego od samego początku. Dlatego też proponujemy
od razu umowę na rok, w tym przez trzy miesiące intensywne
szkolenia – mówi Renata Szostak. Wymagania? Język angielski,
umysł analityczny, motywacja do pracy w finansach.
– Czasami doskonałymi pracownikami okazują się ci, po tak
„egzotycznych” kierunkach, jak np. historia sztuki. Stawiamy
na różnorodność. Dzięki temu, że nie mamy samych pracowników
z wykształceniem ekonomicznym, mamy pewność, że nie każdy
myśli tak samo – podkreśla Szostak.
Jak wygląda proces rekrutacji? Najczęściej pierwszym etapem
jest konwersacja telefoniczna z rekruterem, potem już rozmowa
bezpośrednia z menedżerem w Krakowie. To właśnie menedżerowie będący na miejscu podejmują większość lokalnych decyzji.
Praca przynosi owoce
A warunki pracy w State Street? – Mamy świetną infrastrukturę, aby promować ekologiczny styl życia, który jest istotny
dla wielu z naszych pracowników. Oferujemy park rowerowy,
szatnię, prysznice itd. Pracownik przyjeżdża w stroju sportowym,
a do biura wchodzi w stroju biznesowym. W budynkach są dobrze
wyposażone kuchnie oraz pomieszczenia socjalne, w których
znajdują się piłkarzyki i stoły do ping ponga. Pracownicy mogą
liczyć również na cotygodniowe dostawy owoców oraz pizzę raz
w miesiącu. Ważnym wydarzeniem jest również organizowana
raz w roku impreza integracyjna dla wszystkich pracowników.
Zatrudnieni, którzy zdecydują się skorzystać z oferty przedszkola
współpracującego z firmą, mogą liczyć na dofinansowanie oraz
opiekę nad dziećmi w sytuacji, gdy inne przedszkola nie działają
– zachwala Renata Szostak.
Przedstawiciele State Street chwalą się: 80 proc. zatrudnionych
twierdzi, że firmę polecił im ktoś, kto wcześniej znalazł tu swoje miejsce. Krakowski oddział na stałe współpracuje z biurami
karier, przez cały rok organizuje płatne staże, inicjuje wspólne przedsięwzięcia wraz z kołami naukowymi oraz konferencje
ze studentami, prowadzi także program akademii biznesowej
„Akademia State Street”.
Jak czytamy: „W ramach planu rozwoju State Street Bank Polska niezmiennie podkreśla przywiązanie do Polski i nieustannie
poszukuje sposobu doskonalenia modelu biznesowego w tym
kluczowym dla organizacji regionie”.
Dagmara Marcinek
struktura state street
Księgowość ds. Funduszy Inwestycyjnych
Dział Sprawozdawczości Finansowej
Dział Wyceny Papierów Wartościowych
Dział Derywatów (Instrumentów Pochodnych)
Fundusze Hedgingowe (Fundusze
Wysokiego Ryzyka)
International Fund Services (IFS)
Dział Zabezpieczeń Transakcji
Finansowych (Collateral Services)
Dział Analiz Inwestycyjnych State Street
Investment Analytics
Zespół Konwersji
Dział Danych Referencyjnych
(Reference Data Services)
Centrum Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy
(Anti-Money Laundering)
Analiza Ryzyka – State Street Global Exchange
Finansowe Centrum Usług Wspólnych
plus funkcje supportowe: Talent Acquisition,
Training, HR, Employee Communications, PR, etc.
reklama
12
przedstawiamy
www.whatsupmagazine.pl
Kijów
Stolica Ukrainy chce zatrzymać
u siebie – do niedawna prężnie
się rozwijający – korporacyjny
biznes. Jednak na razie Kijów
to lider na mapie zamrożonych
inwestycji.
Centrum Kijowa. Wieczorem na słynnej arterii Khreszczatyk urządza się wyścigi. Motocykli z limuzynami, sportowych coupé z eleganckimi SUV-ami. Światowe marki w wersjach deluxe: Audi A8,
Mercedes klasy S, BMW 750. Ryk motocyklowych silników miesza
się z piskiem opon, ale mało kto zwraca na to uwagę. Obok,
na khreszczatyckim deptaku prowadzącym aż na słynny Majdan
Nezałeżnosti, trwa zabawa. Dyskotekowym bouncem promuje się
„party-bus” i Coca-Cola, hip-hopowcy tańczą street dance, stoiska z szybką kawą otoczone są roześmianymi ludźmi. Po drugiej
stronie Majdanu, nad samym brzegiem Dniepru – też sielanka.
Przy pełnej knajp i restauracji ulicy Sahajdacznego mnóstwo
śmiechu, rozmów, randek, spotkań. A na Andriyivskyim Uzvizie
zachwyceni turyści z aparatami, uliczni grajkowie, karykaturzyści.
W Kijowie bez zmian
Wojna? Jaka wojna – śmieją się moi rozmówcy. Prorosyjscy rebelianci próbują odbić Ukrainie Donbas jakieś 700 kilometrów
stąd. – Tam są czołgi, wyrzutnie, okopy, wiele miejsc tonie w codziennym ostrzale. Ale nie tu. Tu panuje spokój – mówi mi Anton,
pracownik jednej z rządowych agend z biura przy Khreszacztyku.
I zakłada się, że jeśli pokażę mu w Kijowie jakikolwiek ślad wojennego zagrożenia, dostanę butelkę świetnego wina. Obejdę się
smakiem. Nawet plenerowej wystawy na Majdanie z fotosami
z kijowskich protestów z przełomu 2013–2014 za przejaw wojny
uznać nie sposób.
Mieszkam w Hiltonie. Pięciogwiazdkowy, niedawno otwarty luksusowy gigant przy bulwarze Szewczenki nie narzeka na brak
gości. Biznesmeni, przyjezdni notable, sporo anglojęzycznych turystów. – Biznes w Kijowie robi się jak dawniej. No, może bardziej
spoglądając na wschód – słyszę w recepcji hotelu. W położonym
przy autostradzie, wiodącej na eleganckie podkijowskie lotnisko
Borispol, biurze ukraińskich linii lotniczych Ukraine International
Airlines przekonują mnie zaś, że cała histeria związana z niepokojem na wschodzie nie powinna dotyczyć Kijowa. – Dziennikarze powszechnie oglądanych w świecie telewizji, jak CNN
czy BBC, obawiają się jeździć do Doniecka czy Ługańska. Swoje
korespondencje nadają z Kijowa, gdzie nic złego się nie dzieje.
I tak w świadomości odbiorców utrwala się fałszywy przekaz:
Kijów – to pewnie wojna – narzekają.
Czarne scenariusze
swe oddziały na Ukrainie. – To nic dziwnego. Kiedy panuje nieMają rację. Kijów, bezsprzeczna stolica ukraińskiego biznesu,
pewność co nastąpi, takie działania świadczą o długofalowym
półtora roku po wybuchu konfliktu na wschodzie kraju i upadku
myśleniu i planowaniu strategii na wypadek uruchomienia złego
narodowej waluty – hrywny – to nadal miasto światowe pełną
scenariusza – mówi Sułdecka-Karaś. Według niej ostatnie ruchy
gębą. Choć oczywiście z wielkimi kontrastami i rozwarstwieniem
kilku dużych firm lokujące biznesy np. we Wrocławiu czy Kraspołecznym. Złego stanu ukraińskiej gospodarki tu jednak nie
kowie, zamiast w Kijowie, świadczą o ostrożnych działaniach
widać, nie wyczuwa się też oznak popłochu wśród międzynaro„na przeczekanie” zarówno wśród graczy z międzynarodowej
dowych graczy inwestujących w Kijowie swe pieniądze. Ci ostatni
stawki (np. Luxoft), jak i ważnych ukraińskich rozgrywających
postanowili jednak zredukować bieg.
branży IT (Soft Surf, Cogniance, Miratech).
Niestety Kijów, który powoli piął się w górę w światowych
Relokację biznesu planowanego pierwotnie w większej skali
rankingach atrakcyjności dla inwestorów, ewidentnie wypada
na Ukrainie przeprowadził w ubiegłym roku m.in. Luxoft. Gwałtowny wzrost zatrudnienia w oddziałach w Krakowie i Wrocłaz gry. – Niepotrzebnie. Chcemy znów uruchomić koniunkturę
wiu nie dotyczył jednak wyłącznie pracowników z Polski. Sporo
na to miasto – zżyma się Alexei Evchenko z departamentu tustanowisk objęli też specjaliści właśnie z Ukrainy, których firma
rystyki kijowskiego merostwa. Jego zdaniem nie można patrzeć
na miasto z tak dobrze wykształconymi
sprowadzała do Polski,
kadrami i rozwiniętym biznesem przez Najbliższe miesiące pokażą,
przeszczepiając sprawdzopryzmat wydarzeń w odległym Donbasie.
ny za wschodnią granicą
na co mogą liczyć inwesto- model działania. Luxoft,
Fakty jednak są nieubłagane: choć z Kijako międzynarodowa
jowa biznes jeszcze nie uciekł, praktycz- rzy na Ukrainie i czy do Polnie wszelkie inwestycje globalnych firm
korporacja mająca swe koski
ruszy
większa
fala
rozwizostały utrzymane na dotychczasowym
rzenie w Rosji, ma świetnie
poziomie lub zamrożone. Dotyczy to rów- niętego tam biznesu
opanowaną zdolność ponież centrów usług oraz sektora IT, który
ruszania sie po wciąż trudprzecież obecny jest w stolicy Ukrainy już od dawna. – Można
nym rynku krajów byłego ZSRR.
powiedzieć, że Kijów przestał się na ten moment rozwijać. Coś,
Najbliższe miesiące pokażą, na co mogą liczyć inwestorzy na
co zaczynało już dobrze funkcjonować, musiało ustąpić w obliczu
Ukrainie i czy do Polski ruszy większa fala rozwiniętego tam biznesu. Już teraz Wrocław i Kraków wymieniane są jako pierwsze
czynników geopolitycznych. Ile potrwa ta sytuacja – nie wiadow kolejności miasta, do których z Ukrainy miałyby się przenieść
mo. Z pewnością da się zauważyć daleko posuniętą ostrożność
wśród inwestorów – ocenia w rozmowie z „What’s Up Magazine”
outsourcingowe firmy. Z sytuacji korzystają np. bardzo dobrze
Monika Sułdecka-Karaś, dyrektor krakowskiego biura firmy dooceniani ukraińscy informatycy, dla których praca za polskie
radczej Knight Frank.
złotówki, a nie warte dwa razy mniej niż przed rokiem hrywny,
to wystarczający powód do przenosin nad Wisłę.
Znad Dniepru nad Wisłę
Zdaniem analityków Knight Frank rok temu dało się odczuć wyraźny tzw. trend sprawdzający wśród decydentów firm mających
Rafał Romanowski, Kijów
efekty
wojny
miasto, które zaczęło
już dobrze funkcjonować, musiało ustąpić
w obliczu czynników
geopolitycznych
fot. Rafał Romanowski
fot. Rafał Romanowski
na jałowym biegu
przedstawiamy
Lipiec 2015
13
Use your brain(ly)
W piasku
drukowane
Już teraz mówi się, że Polska jest jednym z liderów na rynku
drukarek 3D. A może być jeszcze lepiej… Zamiast stawiać
babki z piasku, krakowski startup Sand Made postanowił
wykorzystać go do drukowania. Podczas konferencji TEDx
zaprezentował pierwsze w naszym kraju urządzenie drukujące
trójwymiarowo w oparciu o technologię spiekania laserowego proszków.
Polskie firmy produkujące drukarki 3D, takie jak Zortrax, ZMorph
czy 3DGence, szybko odniosły sukces na arenie międzynarodowej,
a ich maszyny podbijają zagraniczne rynki. Niskobudżetowe
drukarki trójwymiarowe stały się dostępne dla zwykłych
użytkowników. Powstają nawet modele, które można samemu
złożyć w domu, a marzeniem technologów jest stworzenie
urządzeń umożliwiających kopiowanie samych siebie.
Sand Made postanowił wkroczyć na rynek jednak z zupełnie
innym produktem. Alternatywa proponowana przez krakowską
firmę nie jest raczej skierowana dla masowego klienta, ale
przede wszystkim dla firm i instytucji. Drukarka zaprojektowana
przez Sand Made może być wykorzystywana w przemyśle
samochodowym, medycynie i protetyce, a także sztuce czy
architekturze. – LS ONE przeznaczona jest dla małych i średnich
przedsiębiorstw, manufaktur i studiów designerskich. Celujemy
głównie w przemysł odlewniczy, ale zastosowanie tej technologii
jest interesującym rozwiązaniem w medycynie. Mowa tutaj
9 mln
dolarów
przeznaczyli
amerykańscy inwestorzy na rozwój Brainly. Dziś
portal ma 40 mln
użytkowników
fot. materiały prasowe
40 milionów użytkowników i oszałamiający sukces. Jeden
z najpopularniejszych globalnych startupów narodził się
w Krakowie, w głowach trzech ówczesnych studentów.
Dostrzegli coraz większą popularność serwisów typu
Questions&Answers i podbili nie nasze serca, lecz umysły.
Dla jakich wartości parametru a dziedziną funkcji f(x) = √x²+(a-3)
x+a-3 jest zbiór liczb rzeczywistych? W jaki sposób państwo
polskie walczyło po wojnie z analfabetyzmem? Jaka jest zdolność
skupiająca soczewki, której promień krzywizny wynosi 20 cm?
Opisz cykl rozwojowy roślin okrytonasiennych? Co 30 sekund
na portalu Zadane.pl pojawia się nowe pytanie, niewiele dłużej
trzeba czekać na odpowiedź. Aż trudno uwierzyć, że serwis oparty
na tak prostym mechanizmie jest jednym z najważniejszych
polskich startupów. A jednak.
Brainly to wirtualna tablica, na której uczniowie przypinają swoje
pytania z kilkunastu szkolnych przedmiotów (od matematyki
przez przysposobienie obronne po historię sztuki). Za każde
poprawnie rozwiązane zadanie domowe użytkownik otrzymuje
punkty. To od ich ilości zależne jest nie tylko miejsce internauty
w codziennym rankingu, ale także liczba zagadek, które będzie
mógł umieścić w portalu.
Gdy w 2009 roku trzej współzałożyciele Brainly – Michał
Borkowski, Tomek Kraus i Łukasz Halucha – wpadli na pomysł
stworzenia internetowej przestrzeni do wymiany wiedzy między
uczniami, nie spodziewali się, że odniosą tak wielki sukces. Portal,
który w pierwotnej wersji skierowany był tylko do Polaków,
dziś ma swoje odsłony m.in. w Rosji (lider pod względem
liczby użytkowników), Indiach, Indonezji, Brazylii, Turcji,
Stanach Zjednoczonych czy krajach Ameryki Łacińskiej. Eodev,
Nosdevoirs, Misdeberes, Znanija – to tylko niektóre z nazw
serwisu, działającego obecnie w 12 wersjach językowych w 35
krajach. Na całym świecie z idei zrodzonej w Krakowie korzysta
już ponad 40 milionów użytkowników.
Twórcy nie mają wątpliwości dlaczego to ich
portal znajduje się w czołówce serwisów „social
learningowych” na świecie. Przyczyny są dwie.
Po pierwsze wysoka jakość treści, a po drugie
odpowiadanie na potrzeby użytkowników. –
Nasze motto to „students first”. Taka filozofia
odróżnia nas od większości innych produktów
i portali z branży technologii edukacyjnej, które
stawiają na nauczycieli i administrację edukacji.
My zawsze zadajemy sobie pytanie o to, czego
potrzebują uczniowie – zapewnia Jakub Piwnik,
PR & Marketing Manager w Brainly.
Potencjał krakowskiego startupu został
dostrzeżony przez amerykańskich inwestorów,
którzy na rozwój portalu przeznaczyli 9 milionów
dolarów. Środki pochodzą m.in. z funduszu
General Catalyst Partners, wspierającego
dotychczas takie projekty, jak Snapchat czy
Airbnb. Dzięki wpływowi zagranicznego
kapitału użytkownicy mogą korzystać ze strony
za darmo, a jego twórcy skupić się w pierwszej
kolejności na optymalizacji i ulepszaniu
działania serwisu.
Do rozwoju portalu niezbędna jest oczywiście wykwalifikowana
kadra. Obecnie w Krakowie zatrudnionych jest około pięćdziesięciu osób, w Berlinie dziesięć oraz kilka w Nowym Jorku. Ciągle
jednak poszukiwaniu są nowi pracownicy. W sercu Małopolski
Brainly czeka na specjalistów IT, a także Junior Market Specialist,
mówiących po włosku i rosyjsku, ale też filipińsku, malajsku
czy tajsku.
Wiele osób zarzuca serwisowi „ogłupianie” społeczeństwa
poprzez pozwalanie młodym ludziom na odrabianie zadań
domowych bez żadnego wysiłku. Twórcy twierdzą jednak,
że wzajemna uczniowska pomoc istniała od zawsze. – Siłą Brainly
jest to, że wymiana wiedzy nie następuje na świetlicy czy w ławce
szkolnej, a w wielomilionowej, globalnej społeczności, w której
praktycznie pewne jest to, że znajdzie się osoba potrafiąca nam
pomóc. Ktoś, kto udzieli nam właściwej odpowiedzi, czy coś
wytłumaczy – podkreśla Jakub Piwnik i przyznaje w rozmowie
z „What’s Up Magazine”, że tworząc Brainly „Ameryki nie odkryli”.
Cóż, po raz kolejny potwierdza się zasada, że najlepsze startupy
rodzą się z najprostszych pomysłów.
o drukowaniu komponentów i rusztowań
do rekonstrukcji kości – mówi Jakub Graczyk,
założyciel i prezes Sand Made.
Na czym polega metoda zastosowana przez Sand
Made? Na spiekaniu poszczególnych, bardzo
cienkich warstw sproszkowanego materiału
za pomocą wiązki lasera. Sama technologia
wykorzystywana przez krakowską firmę nie jest
niczym nowym. Pierwsze urządzenia drukujące
przy użyciu selektywnego spiekania laserowego
(ang. selective laser sintering) powstały już
w 1992 roku. SL ONE, model zaprojektowany
przez Sand Made, jest jednak innowacyjnym
urządzeniem. Po pierwsze jest dużo mniejszy niż
maszyny, które zajmowały się tym do tej pory.
Dzięki temu może trafić do każdej firmy, nie
zajmując zbyt dużej przestrzeni. Po drugie, jak
mówi Jakub Graczyk, jego zaletą jest możliwość
drukowania z szerokiej gamy materiałów
mających zastosowanie w przemyśle. LS ONE
spieka ze sobą nie tylko piasek, ale i polistyren,
wosk czy kompozyt nylonu, a w przyszłości
także czysty nylon.
Ostatnim, ale za pewne najważniejszym
wyróżnikiem tej drukarki jest cena. Za model
przygotowany przez Sand Made trzeba będzie
zapłacić tylko… około 28 tysięcy dolarów. Kwota
wydaje się zawrotna? Nic bardziej mylnego. Cena
innych maszyn spiekających proszki waha się od 100
tysięcy do nawet miliona dolarów. Sand Made
jest więc idealnym rozwiązaniem dla mniejszych
przedsiębiorstw.
Premiera SL ONE odbyła się 13 czerwca podczas
konferencji TEDx, a tydzień później drukarka
została zaprezentowana w Monachium, gdzie
znalazła się w gronie finalistów targów Start
Up World: Laser World for Photonics. Wkrótce
urządzenia trafią do regularnej sprzedaży. Firma
prowadzi już rozmowy z potencjalnymi klientami ze
Stanów Zjednoczonych. Sand Made optymistycznie
spogląda w przyszłość. W ciągu najbliższych trzech
lat chce zdobyć 5% rynku drukarek technologii
spiekania laserowego. – Planujemy poszerzyć
zespół i otworzyć linię produkcyjną pod Krakowem
– zapowiada Jakub Graczyk.
Marzenia Sand Made to nie budowanie zamku
z piasku. Ich pomysł to solidna konstrukcja, która
ma szanse odnieść duży sukces i po raz kolejny
potwierdzić kreatywność polskich przedsiębiorców.
Czy nie runie? Czas pokaże.
Dagmara Marcinek
Dagmara Marcinek
drukarka
Sand Made
znajdzie zastosowanie w przemyśle
samochodowym,
medycynie i protetyce, a także sztuce
czy architekturze
14
nieruchomości
www.whatsupmagazine.pl
F kus na
Kazimierz
Sobotni poranek. Na oddychającym jeszcze nocą Placu Nowym
w sercu Kazimierza instalują swe stoiska pierwsi sprzedawcy
warzyw, owoców, bibelotów i kwiatów. Za chwilę wśród nich
zacznie krążyć zaciekawiony tłum turystów, hipsterów, wycieczek z Izraela, bywalców okolicznych knajp. Popołudniem goście
kawiarni i knajp będą już górą. Targ się zwinie, a jego miejsce
zajmie mikrogastronomia: zapiekanki, burgery, belgijskie frytki,
kazimierskie kotlety z kapustą. Wieczorem Plac Nowy i stojący
pośrodku kultowy okrąglak oblepi już istny tłum. Plac eksploduje najrozmaitszą muzyką i głośnymi rozmowami. Francuski
zmiesza się z rosyjskim, hebrajski z holenderskim, angielski
z polskim czy niemieckim. Komunikację ułatwi trzymane w ręce
piwo albo drink.
Kazimierz. Druga po Starym Mieście dzielnica Krakowa, która
w ciągu minionych 20 lat tak mocno się przeobraziła. A zarazem pierwsza, w której zmiany przebiegły w tak niewyobrażalny
sposób. Nie tak dawno temu kazimierskie uliczki spowijał kożuch brudu i zapach kocich szczyn. Uciekało się przed lokalnymi
rzezimieszkami, co drugi budynek wymagał natychmiastowego
remontu. Dziś w miejsce szarości i smutku wkroczyły zupełnie
nowe parametry. Jest świeżo, innowacyjnie, kolorowo. Królują
lokalne biznesy, autorskie galerie, przytulne kawiarnie, sklepiki
z rękodziełem.
Barwna mieszanka
Kazimierz stał się modny. Boom na Kraków, który przetoczył się
przez światowe media w latach 2006–2008, wybuchł tu ze zdwojoną siłą. Dawne żydowskie kwartały zaczęły żyć nowym życiem,
odmalowano pełne liszajów mury, otwarto zaskorupiałe przez
dziesięciolecia meliny i pustostany. Kazimierz stał się areną corocznego Festiwalu Kultury Żydowskiej, koncertów w sukcesywnie remontowanych synagogach, wystaw w bożnicach, reminiscencji żydowskiej kultury na tym terenie. Pojawiły się tłumy
turystów. Odżyły tradycje targowe, organizowane są święta ulic
i festyny. Kazimierz opisywano w kolorowych magazynach jako:
„nowy Kreuzberg” (Berlin), „riposta na Marais” (Paryż), „alternatywa dla Brick Lane czy Camden Town” (Londyn), „krakowskie
Trastevere” (Rzym), czy w kontrze do skrojonego pod wysypujące
się z autokarów wycieczki niemieckich emerytów Old Town.
Multikulturowo
Mimo potężnych zmian, udało się ocalić wyjątkowy
charakter tej dzielnicy. Nie odmalowano wszystkich
fasad na pastelowo, nie wyasfaltowano każdej kameralnej uliczki, nie posypano kostką z Bruk-Betu
kazimierskich placów – Nowego ani Wolnicy. Dzięki
temu wiele kazimierskich przestrzeni nadal nosi
metkę „miksu tradycji z nowoczesnością”. Hipsterska kawiarnia na parterze, na piętrze emeryckie
mieszkanie z kwiatami w oknach. Pełna chwastów
i badyli wyrwa w linii kamienic, obok elegancki apartamentowiec. Zbierający na piwo żul i wysiadający
z drogiego Lexusa biznesmen w garniturze.
Rozgrzany
rynek mieszkań
9 tys.
lokali
pojawiło się
na rynku
pierwotnym
w 2014 roku
Wakacje w deweloperskich biurach sprzedaży to zazwyczaj
czas temperowania ołówków, porządków w papierach oraz
pasjansa. W ubiegłym roku, po raz pierwszy – za sprawą
wysokiej sprzedaży – deweloperzy nie pojechali na urlop. Te
wakacje zapowiadają się podobnie.
Ubiegły rok okazał się rekordowy w historii rynku deweloperskiego
w Polsce. Sprzedaż mieszkań jeszcze nigdy nie była tak wysoka.
Liczba transakcji wynosząca 11,2 tys. w IV kwartale oraz 43
tys. w całym 2014 roku zaskoczyła niejednego znawcę rynku.
Pobudziło to optymizm inwestorów i tchnęło nowe nadzieje
w rynki największych miast Polski. W morzu spekulacji klienci
jak zwykle pozostali jednak osamotnieni. Kierując się intuicją,
ruszyli na rynek.
Mieszkania sprzedawały się świetnie, a mimo to liczba ofert
na rynku wzrosła. – W pierwszym kwartale 2015 roku w Krakowie
pojawiło się bowiem o 10 inwestycji więcej niż w poprzednim.
Wcześniej mieszkania nowo wchodzące na rynek wypełniały
lukę powstałą w wyniku sprzedaży. Ta stabilność została teraz
naruszona, a oferta rynkowa zwiększyła się o pół tysiąca nowych
mieszkań – tłumaczy Piotr Krochmal, analityk Instytutu Analiz
Zamieszkać niełatwo
Choć amatorów zamieszkania w dawnych murach Kazimierza
znalazłoby się sporo, nie jest to najłatwiejsze zadanie. Zarówno
ceny kupna, jak i wynajmu mieszkań w krakowskim „Old Jewish
District” należą do najwyższych w mieście. Sytuację poprawiają
nieco nowe inwestycje, jednak z racji kubaturowych ograniczeń
oraz logistycznych przeszkód nie jest ich za wiele. Wśród nowych
inwestycji na terenie Kazimierza ciekawie prezentują się m.in.
wielorodzinny budynek na Placu Nowym 1, kompleks mieszkaniowy przy Skawińskiej, apartamentowiec na Miodowej 33,
wznoszona właśnie kamienica na rogu Węgłowej i Augustiańskiej
czy Harmonica House u zbiegu Trynitarskiej i Bonifraterskiej.
Pomiędzy nimi błyszczą gruntownie wyremontowane kamienice,
np. kilka obiektów przy Miodowej, otoczenie ulicy Szerokiej czy
ulicy Kupa. Trzeba jednak pamiętać, że znalezienie tańszych ofert
w tych lokalizacjach graniczy z cudem. To wciąż jeden z najbardziej rozchwytywanych adresów Krakowa.
Rafał Romanowski
fot. Piotr Banasik
Pół kuli ziemskiej zazdrości
Krakowowi Kazimierza. W unikalny sposób zderza się tu patyna dawnej żydowskiej dzielnicy
z nowymi trendami w sztuce,
architekturze i kulinariach.
Mieszkać tu? Z przyjemnością,
choć drogo i wśród multikulturowej ciżby turystów.
Monitor Rynku Nieruchomości.
Już w 2014 roku była groźba, że tak się stanie,
gdyż firmy budujące mieszkania wprowadziły
na nasz lokalny rynek blisko 9 tys. nowych
lokali. Równie rekordowy był jednak poziom
sprzedaży, który powstrzymał zmiany na rynku
i doprowadził do ustabilizowania choćby
poziomu cen.
– W dalszym ciągu dobra sprzedaż się utrzymuje.
Nie jest wprawdzie tak dobra, jak pod koniec
ubiegłego roku, ale nadal znacznie lepsza niż
w analogicznych okresach lat 2011, 2012 czy
2013. Stopy procentowe są nadal niskie, ceny
mieszkań utrzymują się na najniższym w okresie
ostatnich kilku lat poziomie, a oferta programu
MdM jest na krakowskim rynku coraz bogatsza
– ocenia Krochmal.
Wakacje zapowiadają się więc pracowicie.
Dla wielu kupujących to zresztą jedyny
moment w roku, aby uważnie przyjrzeć się
ofertom. Deweloperzy dobrze o tym wiedzą
i już wprowadzają w biurach sprzedaży pełną
mobilizację. Klienci mogą wybierać spośród
193 inwestycji.
Tradycyjnie już najwięcej buduje się
na Krowodrzy, obecnie w okolicach ul.
Wrocławskiej i Łokietka, ale deweloperzy
upodobali sobie ostatnio również Grzegórzki.
Rządzi tam Inter-Bud, realizujący kolejne etapy kompleksu
Wiślane Tarasy oraz osiedle przy ul. Francesco Nullo. W rejonie
tym pojawił się jednak mocny rywal – kontrolowany przez
wrocławskiego przedsiębiorcę Leszka Czarneckiego LC Corp.
Wzdłuż zielonego kręgosłupa ul. Grzegórzeckiej buduje się
nowa mieszkalna dzielnica Krakowa. Ruch w interesie wpłynął
na obniżenie średnich cen nawet do 6 tys. zł za metr kwadratowy!
– Poza najtańszymi obszarami miasta: Podgórzem i Nową Hutą,
gdzie ceny nieznacznie wzrosły, w innych rejonach, a szczególnie
w dwóch najdroższych dzielnicach Krakowa: Śródmieściu
i Krowodrzy, obserwujemy wyraźny spadek cen – tłumaczy Krochmal.
Pomimo rekordowo niskich stóp procentowych i związanych z tym
tanich kredytów ubywa w kraju osób mogących pozwolić sobie
na kupno własnego lokum. Pod koniec poprzedniej dekady Polacy
zaciągali kwartalnie przeszło 80 tys. kredytów mieszkaniowych.
Tymczasem początek tego roku banki zakończyły wynikiem
o połowę gorszym. Paradoksalnie, w największych aglomeracjach
w kraju, deweloperzy nadal cieszą się najlepszymi w historii
swojej branży wynikami sprzedaży. Jak to wyjaśnić?
– W dużej mierze to zasługa zamożnych klientów, którzy
wycofują swoje oszczędności m.in. z lokat bankowych i giełdy,
aby zainwestować w nieruchomości, w tym w mieszkania
na wynajem. A w Krakowie, drugim po względem wysokości cen
mieszkań rynku w kraju, to się szczególnie opłaca – mówi Konrad
Mitręga, dyrektor krakowskiego oddziału Private Brokers.
Dawid Hajok, nieruchomoscicafe.pl
reklama
16
dbamy o ciebie
www.whatsupmagazine.pl
Stretch na stres
stretching
fot. Piotr Banasik
powinien być częścią
rozgrzewki oraz sposobem wyciszenia organizmu po treningu
Prężysz się jak kot, przeciągasz wstając z łóżka, rozprostowujesz nogi siedząc przy biurku – przynajmniej kilkanaście
razy w ciągu dnia mimowolnie rozciągasz swoje mięśnie. To
jednak zdecydowanie za mało, by zachować ładną sylwetkę.
Jeśli zależy Ci na elastyczności i prawidłowej postawie, pora
pomyśleć o stretchingu.
– Nie da się wypracować ładnych mięśni, jeśli te są pokurczone
i nieelastyczne – mówi Sylwia Zgłobik–Kapuścińska, instruktorka
i trenerka w klubie Fitness Platinum. Podkreśla, że stretching,
czyli zestaw ćwiczeń rozciągających i uelastyczniających mięśnie,
to niezbędna baza i wstęp do wszelkiej aktywności fizycznej.
Dynamiczny stretching można wykonywać rano w celu
pobudzenia organizmu, a także przed ćwiczeniami w ciągu
dnia. Z kolei wieczorem oraz po każdym zakończonym
treningu wskazane są ćwiczenia rozluźniająco-rozciągających.
Oczywiście sam stretching nie zastąpi ani ćwiczeń cardio, ani
siłowych, jednak trudno wyobrazić sobie wykonywanie ich
z pominięciem rozciągania.
Biegasz? Nie
trać głowy!
Moda na bieganie nie przemija. W czasach rosnącej popularności wszelkiego rodzaju maratonów i półmaratonów
wielu wciąż myśli, że wygodna koszulka, spodenki i najnowszy
model butów do biegania to wszystko, czego potrzebują.
Scott Jurek, najlepszy ultramaratończyk na świecie, nie
pozostawia żadnych wątpliwości – w bieganiu najważniejsza
jest głowa, nie nogi. Gdy ciało krzyczy „stop”, a dolne kończyny
odmawiają posłuszeństwa, tylko siła umysłu jest w stanie pomóc
w przezwyciężeniu kryzysu i doprowadzić biegacza do celu.
Głowa jest też potrzebna, by rozsądnie wybrać bieg, w którym
chce się wziąć udział. Ci, którzy poszukują ekstremalnych
doznań lub chcą sprawdzić granice własnej wytrzymałości,
decydują się na udział w morderczych ultramaratonach. Niestety
często bez odpowiedniego przygotowania. Doskonale widać
to na przykładzie tegorocznej edycji ultramaratonu Bieg Rzeźnika.
Na starcie liczącej 134 kilometrów trasy stanęło 248 zawodników,
z czego pełny dystans ukończyło zaledwie 17 osób. Co prawda
trasa uważana jest za trudną, długą i męczącą, ale przecież
nie wybiera się jej po to, aby do mety dotarł zaledwie ułamek
startujących. I trudno usprawiedliwiać się formułą zawodów,
w których starują dwuosobowe zespoły, w końcu ukończyła go
też zawodniczka pomimo rezygnacji z dalszego biegu jej koleżanki
z drużyny.
– Wielu osobom wydaje się, że stretching
zaprzepaści efekty ich pracy i sprawi,
że wypracowywane przez nich mięśnie staną
się mniej widoczne, a to oczywiście nieprawda
– tłumaczy Zgłobik-Kapuścińska.
Ćwiczenia rozciągające są bardzo ważnym
elementem niemal każdego treningu. Stretching
powinien być częścią rozgrzewki oraz sposobem
wyciszenia organizmu po treningu. Zaniechanie
rozciągania po forsownych ćwiczeniach
siłowych to poważny błąd, który zmniejsza
efektywność wykonywanych ćwiczeń. Korzyści,
jakie niesie ze sobą stretching, to: powiększenie
zakresu ruchu w stawach, redukcja napięcia
mięśniowego i psychicznego, polepszenie
ukrwienia mięśni, którego efektem jest m.in.
szybsza ich regeneracja, poprawa giętkości
i koordynacji ruchowej oraz utrzymywanie
– Dość często w punktach pomiaru czasu okazuje się, że bieg
zaczyna przypominać spacer. Amatorzy przebiegają jakieś 15–20
proc. trasy, a później już tylko idą – komentuje Przemek Sobczyk,
rekordzista i zwycięzca ubiegłorocznej edycji Biegu Rzeźnika.
– Tak naprawdę to niemal każdy jest w stanie przejść ultramaraton.
Zarówno te na dystansie 50 km, jak i te powyżej 100 km tak
naprawdę nie różnią się długością od pieszych pielgrzymek
do Częstochowy, w których biorą udział starsi ludzie. Sztuką
nie jest jednak przeczołganie się do mety, lecz dobiegnięcie
do niej. A do tego trzeba się już odpowiednio przygotować –
wtóruje mu Kuba Wiśniewski, jego kolega ze zwycięskiej drużyny
i współrekordzista Rzeźnika.
Brak odpowiedniego przygotowania powoduje nie tylko
odpadnięcie z wyścigu i brak chęci na następne starty, ale może
też prowadzić do urazów mięśni i kości, a także
do poważnych problemów kardiologicznych,
w tym zawałów. Niekiedy kończy się
to naprawdę tragicznie jak chociażby w trakcie
biegu na Zugspitze w 2008 roku, podczas
ukończyło
którego dwie osoby zmarły na trasie z powodu
liczący 134 km
wyziębienia i wycieńczenia organizmu. Fatalny Bieg Rzeźnika.
w skutkach może okazać się także dużo Na starcie
łatwiejszy bieg. W 2013 roku na mecie Biegnij stanęło 248
Warszawo, którego trasa liczyła zaledwie 10 zawodników
km, zmarł 26-latek. Trzy inne osoby trafiły
do szpitala. To oczywiście dość skrajny przykład,
ale nawet jeżeli na pierwszy rzut oka wszystko
wydaje się być w porządku, to za pięć czy
dziesięć lat przetrenowywanie się z pewnością
odbije się na zdrowiu tego, kto zapomniał o tym,
jak ważną rolę w bieganiu odgrywa głowa.
– Bieganie można porównać do nauki.
17 osób
prawidłowej postawy ciała.
– Z wiekiem tracimy elastyczność, która jest niezwykle istotna
dla prawidłowego funkcjonowania stawów i zapobiegania
kontuzjom. Bez niej nasza sprawność znacząco się obniża,
a co za tym idzie – wykonywanie codziennych czynności staje
się coraz trudniejsze. Stretching to ćwiczenia dla każdego,
niezależnie od wieku, kondycji czy dotychczasowej aktywności
fizycznej – przekonuje trenerka. Ponadto podniesie on ogólną
sprawność naszego organizmu i sprawi, że inne aktywności
fizyczne będą dla nas łatwiejsze niż do tej pory.
Chociaż stretching to trening, na który każdy powinien znaleźć
czas, warto w miarę możliwości urozmaicić go także o inne
ćwiczenia. – Sporo osób przychodzi najpierw na godzinny
stretching, rozciąga się i rozgrzewa, a chwilę później wybiera się
na bardziej dynamiczne zajęcia cardio, ponieważ takie połączenie
przynosi zaskakująco dobre efekty – zauważa nasza rozmówczyni.
Ciekawą alternatywą dla stretchingu mogą być też zajęcia
pilates. Są to spokojne ćwiczenia, wzmacniające i wydłużające
głębokie mięśnie brzucha, pleców i miednicy, które wyrabiają
nawyk prawidłowej postawy. Podobnie jak stretching, z którym
bywają często łączone w klubach fitness, są to zajęcia dla
każdego. Co więcej, lekarze często zalecają tego typu ćwiczenia
osobom spędzającym kilka, kilkanaście godzin dziennie
za biurkiem. – Elementy stretchingu zawierają także ćwiczenia
wykonywane podczas zajęć „Zdrowy kręgosłup”. Nie są to zajęcia
rehabilitacyjne, a profilaktyczne. Podczas treningu skupiamy się
na wzmocnieniu mięśni biorących udział w stabilizacji kręgosłupa
i nauce prawidłowych nawyków ruchowych – tłumaczy Sylwia
Zgłobik-Kapuścińska.
Dlatego zamiast narzekać na fatalną kondycję, zadyszkę przy
wychodzeniu na pierwsze piętro i ból pleców warto skorzystać
z bogatej oferty zajęć zawierających ćwiczenia rozciągające.
To nie tylko uniwersalna lekcja utrzymywania prawidłowej
postawy i uelastycznienia mięśni, ale też okazja do wyciszenia
się i zwiększenia świadomości własnego ciała.
Karolina Kociołek
Zaczynamy od przedszkola, czyli rekreacyjnego biegania.
Później przychodzi czas na szkołę: półmaratony i maratony, aż
w końcu jesteśmy gotowi na studia, czyli ultramaraton – tłumaczy
Przemek Sobczyk. – Nie bez powodu dwudziestolatkowie nie
biegają na tak długich dystansach, najpierw muszą się do tego
odpowiednio przygotować.
– Przygotowania do biegu o długości 50 km powinien poprzedzić
trzyletni okres treningowy. Pierwszy rok należy przeznaczyć
na rozwijanie ogólnej wytrzymałości biegowej, bieganie po płaskim
terenie i trening ogólnorozwojowy. Ważne są także ćwiczenia
siłowe i sprawnościowe. W drugim roku przygotowań dobrze
biegać po bardziej zróżnicowanym wysokościowo terenie – dodaje
Kuba Wiśniewski. Ultramaraton to wyższa szkoła jazdy. – Osoba,
która chce w nim wystartować, powinna mieć na koncie minimum
trzy maratony – wtóruje Adrianna Pałka, trenerka personalna.
Chociaż nie ma zbyt wielu przeciwwskazań do rozpoczęcia
przygody z tym sportem, biegania trzeba się nauczyć. Niewłaściwa
technika biegu, zbyt forsowne ćwiczenia, źle dobrane obuwie
czy poruszanie się po nieodpowiedniej powierzchni mogą stać
się przyczyną poważnych urazów. – Do najczęstszych kontuzji,
z jakimi borykają się osoby początkujące, należą: syndrom
napięcia przyśrodkowej strony piszczeli, skręcenie kostki,
zapalenie ścięgna Achillesa, zapalenie powięzi podeszwowej
stopy czy kolano biegacza – wylicza Adrianna Pałka i dodaje,
że tego typu schorzenia mogą na długi czas uniemożliwić
uprawianie sportu. Biegając zaopatrzmy się więc przede
wszystkim w zdrowy rozsądek.
Karolina Kociołek
siesta
Lipiec 2015
17
Emocje w czterech
wymiarach
Chcesz poczuć się jakbyś prowadził Formułę
1 siedząc jednocześnie bezpiecznie w fotelu?
Zastanawiasz się, jak to jest, gdy twoje ciało
przeszywa miecz? A co powiesz na deszcz,
mgłę i potężną wichurę, z której wyjdziesz
cało i zdrowo? Teraz to wszystko możliwe jest
nie na torze wyścigowym, nie w rzymskim
Koloseum, ani nie na środku oceanu, ale
w salach kinowych z technologią 4DX.
Gdy w środku lata doskwierają upały, klimatyzowane kino jest doskonałym miejscem
schronienia. Uważaj jednak, bo z seansu
w czterech wymiarach możesz wyjść
naprawdę spocony. Trudno w to uwierzyć,
ale pierwsze kina symulujące rzeczywistość
powstały już w 1904 roku! Wtedy George
C. Hale wymyślił swoje kina wagonowe.
Zamiast w tradycyjnych salach kinowych
widzowie zasiadali w pociągowych wagonach,
na ekranie emitowany był film pokazujący
widok z przedniego okna pędzącego pojazdu,
a z głośników dobiegał stukot kół poruszających
się po kolejowych torach. To nie koniec atrakcji!
W Hale’s Tours zamontowano także urządzenia
oddające drgania pociągu, a nawet maszyny
symulujące wiatr wpadający do wagonu przez
otwarte okno.
Ideą kina od samego początku było zatarcie granicy pomiędzy
rzeczywistością a filmowym światem. Temu właśnie służyły projekcje
na wielkim ekranie czy zaciemniona sala, redukująca do minimum
wszystkie bodźce zewnętrzne. Każdy kolejny przełom technologiczny
– dźwięk, kolor, seanse 3D czy IMAX – sprawiał, że widz coraz pełniej
mógł utożsamiać się z prezentowanym w kinie obrazem.
Taki cel przyświeca również najnowszej technologii 4DX.
Słowo „najnowszej” to jednak małe nadużycie, bowiem w Korei
Południowej w tym formacie wyświetlano już „Avatara” w 2009
roku. Jednak ekspansję poza kraj pomysłodawców rozpoczęto
dopiero w 2012 roku, wtedy 4DX trafiło do Chin. Kolejnym
miejscem był Wietnam w 2014 roku. W tym samym roku powstała
również pierwsza czterowymiarowa sala w warszawskiej Galerii
Arkadia. Obecnie Polska jest w czołówce państw wprowadzających
to rozwiązanie do swoich kin. Gdy w Milton Keynes szykowali się
do otwarcia pierwszego w historii Zjednoczonego Królestwa
Wielkiej Brytanii kina 4DX, w Polsce uruchomiono już drugą salę
uzbrojoną w ruchome fotele – Cinema City w Krakowie.
4DX to aż dwadzieścia cztery różne efekty specjalne, m.in.:
falowanie, wibracje, zapachy czy mgła, które sprawiają, że widz
ma poczuć się jak główny bohater oglądanego właśnie filmu.
Dzięki tym atrakcjom można zatracić się w tym, co widać
na ekranie. Lekkie kołysanie podczas ujęć z lotu ptaka sprawia,
że masz wrażenie szybowania w przestworzach. Burza, której
towarzyszą błyskawice rozświetlające całą salę i krople deszczu.
– Mad Max w 4DX to była prawdziwa jazda bez trzymanki,
popcorn wypadł nam z rąk przy pierwszej scenie pościgu. Czułem
reklama
arvato Finance is part of arvato AG – the Industry and Services Division
of Bertelsmann AG, which ranks among the world’s leading media companies.
Bertelsmann is an internationally renowned media group with businesses
in 58 countries worldwide, employing over 100,000 people in more than
500 companies.
In Krakow we are working for one of the most
recognizable online Search Engine in multicultural office.
Jobs in Krakow:
▪ Customer
Custtomer Service
Serrvice Representative w
with
ith Ge
German
e r ma n
C h Operations
O
ti
A l t Integration
I t
ti Analyst
A l t
▪ Cash
Analyst
▪ Bank Booking Specialist with Spanish
And more
All details you will find at praca.arvato.pl/en
Like us on www.Facebook.com/PracaNaSerio
się tak, jakbym sam siedział za kierownicą –
mówi Oskar, pracujący w jednym z pobliskich
budynków Bonarka for Business.
Repertuar tej sali zmienia się szybciej niż Jupiter,
z filmu rodzeństwa Wachowskich, pędzi między
galaktykami, dlatego jeśli panujesz zaliczyć tam
jakąś premierę, nie zwlekaj z decyzją. Do tej pory
w Krakowie w tej technologii widzowie mogli
zobaczyć m.in.: „Hobbita: Bitwę pięciu armii”
Petera Jacksona, „Exodus. Bogowie i królowie”
Ridleya Scotta czy „Szybkich i wściekłych 7”
Jamesa Wana. W lipcu w Bonarce w kolejnej
odsłonie „Terminatora” będzie można stanąć
ponownie oko w oko z Johnem Connorem.
Oczywiście 4DX nie sprawi, że stracisz poczucie
wzbogaca kino rzeczywistości i zaczniesz uciekać z krzykiem
3D o ruch, zaprzed dinozaurem goniącym cię w „Jurassic
pachy i stymuWorld”. Ciągle wiesz, że jesteś tylko widzem
lację dotykową
w kinie, który zafundował sobie dodatkowe
sensualne wrażenia. 4DX jest jednak technologią
z ogromnym potencjałem, kolejnym krokiem
w rozwoju kina. I te kroki należy śledzić, bo być
może doprowadzą nas kiedyś do prawdziwej
rewolucji w odbiorze X muzy.
techno
-logia
4DX
Teresa Żukowska
18
siesta
www.whatsupmagazine.pl
Zanurz się
Rozpalony piasek, zimna woda dla ochłody,
drinki z palemką dla orzeźwienia – nie trzeba
wyjeżdżać z miasta, by poczuć, że rozpoczęły
się wakacje. Karaibskiego wybrzeża nie znajdziemy na krakowskich plażach, ale i tu można
zakosztować lata i odetchnąć od pracy. I to bez
konieczności brania urlopu.
Do szczęścia przecież nie trzeba wiele, a promienie słońca można
łapać wszędzie: na trawce, plaży czy dmuchanym materacu pośrodku zalewu. A w Krakowie pełno jest miejsc, w których można
rozłożyć koc, nasmarować się olejkiem i wskoczyć do wody, gdy
zrobi się wystarczająco gorąco.
Wakepark w Kryspinowie
Najczęstszą odpowiedzią krakusów na pytanie: „dokąd nad
wodę?” jest oczywiście Kryspinów, czyli tak naprawdę Zalew
Na Piaskach i Zalew Budzyński między Kryspinowem a Cholerzynem. We wszystkie wakacyjne dni plaże tutaj wypełniają tłumy
jednodniowych wczasowiczów. Nad zalewem można też zostać
na dłużej. Sąsiaduje z nim pole biwakowe, na którym można
postawić namiot, zaparkować przyczepę kempingową. Ci, którzy
potrzebują więcej wygód, mogą wynająć sobie przytulny pokój
300 metrów od jeziora.
O atrakcje w Kryspinowie martwić się nie trzeba. Amatorzy wodnych sportów przybywają tu, by łapać wiatr w żagle na małych
jachtach lub we włosy podczas windsurfingu. Działa tu także
wypożyczalnia rowerków wodnych i kajaków, a dla tych szukających nowych wrażeń otwarty został wakepark, czyli po prostu
skatepark na wodzie.
Ci, którzy nie chcą się zamoczyć, mogą skorzystać z zorbingu
– wejść do wielkiej przeźroczystej kuli, zapiąć się pasami bezpieczeństwa i ruszyć ze zbocza prosto do wody. Można tu też
wypożyczyć quady, udać się do parku linowego, wziąć udział
w organizowanym corocznie zlocie garbusów, zagrać w piłkę
siatkową, tenisa… A przede wszystkim pływać i się opalać.
Wi-Fi na Bagrach
Sporty wodne są też domeną Zalewu Bagry położonego w dzielnicy Płaszów. Regularnie odbywają się tam żeglarskie imprezy,
a działający Wakepoint oferuje klientom wyciąg do nart wodnych
i wakeboardu, wypożyczalnie sprzętu, a dla tych, którzy od wody
trzymają się z daleka – boiska do piłki plażowej, batutu czy trickboardu. Lubiący pracować nawet w upalne dni, z pewnością
ucieszą się z dostępności Wi-Fi na plażowym cypelku. Trzeba
tylko uważać na piasek, który lubi wpadać nie tylko we włosy,
ale także pomiędzy przyciski klawiatury laptopa.
Liczba plażowiczów jest jednak proporcjonalna do liczby atrakcji,
dlatego w Kryspinowie i nad Zalewem Bagry można się poczuć
trochę jak na planie filmu „Spring Breakers” – kobiety ociekające
olejkiem, mężczyźni wlewający w siebie hektolitry piwa i wszechobecna muzyka wypełniona tłustymi bitami.
Krakowska Chorwacja
Z dobrych imprez, a szczególnie wieczornych grillów, słynie także
Zakrzówek wchodzący w skład Skałek Twardowskiego. Niestety,
choć miasto każdego roku obiecuje stworzenie kąpieliska, ciągle
zmęczeni upałem plażowicze do wody wchodzą tam nielegalnie.
Legalnie za to w zalanym kamieniołomie na Ruczaju można nauczyć się nurkować. Fauna i flora nie jest tu co prawda tak bogata
jak przy egipskich kurortach, nie utkniemy tu na wielkiej rafie
koralowej, ani nie dowiemy się, gdzie jest Nemo, ale skarbów
w Zakrzówku znaleźć można wiele. Na dnie kamieniołomu znaleziono już m.in. Fiata 125p, Nyskę, a nawet... autobus. Pod wodą
odnaleziono też szatnię i mały domek. Przede wszystkim jednak
siesta
Lipiec 2015
dno pokrywa spora liczba drzew, dzięki czemu podwodny świat
zalewu przypomina trochę stylistykę znaną z horrorów.
Zamocz kija
Zanim jednak Zakrzówek stał się jednym z najpopularniejszych
miejsc na „wakacje w mieście”, rolę letniego centrum wypoczynkowego pełnił Zalew Nowohucki. Tam w latach 50. i 60.
krakowianie, zmęczeni całotygodniową pracą w Hucie im. Lenina,
przyjeżdżali na rodzinne pikniki, koncerty i imprezy sportowe.
Przy niewielkim drewnianym pomoście cumowano kajaki i rowerki wodne. Obecnie akwen jest otoczony piękną roślinnością
i wygodnymi ławeczkami, a na środku znajduje się mała wysepka, nazywana „Małpim Gajem”, gdzie żyją zagrożone wyginięciem zwierzęta. Zalew Nowohucki ma także swoją sztuczną
plażę i szkółkę pływania dla dzieci. To miejsce jest jednak przede
wszystkim rajem dla wędkarzy – regularnie zarybianie sprawia,
że nikt nie wróci do domu z pustymi rękami, a popularne alibi
„jadę z chłopakami na ryby” może być wykorzystywane do woli.
Liryczne stawy
Jeśli chcesz odpocząć od zgiełku, wybierz się do Przylasku Rusieckiego. Położony za Nową Hutą, oddalony od centrum miasta
o ponad 18 kilometrów, nazwany jest przez niektórych „małopolskimi Mazurami”. Przylasek Rusiecki to w rzeczywistości kompleks kilkunastu stawów, z których tylko jeden ma wydzielone
plaże i kąpielisko. Pozostałe jednak to idealna przestrzeń dla
miłośników fotografii polujących na liryczne ujęcia znikającego
w stawie zachodzącego słońca, dumnie pływających łabędzi czy
przy najzimniejszych drinkach, nie jest jednak relaksem, jeśli
ochłody nie można szukać zanurzając się w wodzie. Plaża Kraków
doskonale o tym wie, dlatego w okresie wakacyjnym uruchamia
basen, gdzie wytchnienie może znaleźć każdy, komu doskwiera
gorące powietrze.
Ci, którym nie zależy na budowaniu domków z piasku, a jedynie
słonecznych kąpielach, mają do wyboru dwa odkryte baseny.
Pierwszy z nich Clepardia, znajduje się przy ulicy Mackiewicza,
drugi Wandzianka (dawna Krakowianka), usytuowany jest przy
Zalewie Nowohuckim. Te obiekty w wakacyjną niedzielę odwiedzają setki miłośników wody, dlatego o miejsce do pływania
naprawdę ciężko.
Idealnym połączeniem basenu i plaży chwali się Park Wodny,
który udostępnił swoim klientom miejsce do opalania się poza
murami obiektu. Pożądający brązowej skóry bywalcy mogą korzystać z leżaków, a ci spragnieni wrażeń i unikający słońca – ścigać
się na zjeżdżalniach wewnątrz kompleksu. Plaża Parku Wodnego
otoczona jest roślinnością i wodnymi kaskadami, które mają
zapewnić relaks niczym na łonie natury.
Jeśli nie wystarczają nam krakowskie kąpieliska, to w niemal
każdą stronę w promieniu 40 kilometrów od miasta znajdują się
zalewy, stawy, jeziora i baseny. Po co jednak uruchamiać samochód, tłuc się w PKS-ie czy pociągu, skoro w samym Krakowie
do lata można dojść piechotą?
Dagmara Marcinek
w mieście
wyrastających z wody trzcin i szuwarów. Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego zakłada wybudowanie w tym
miejscu kompleksu wypoczynkowo-rekreacyjnego z punktami
gastronomicznymi, boiskami sportowymi i innymi atrakcjami,
dlatego być może tegoroczne wakacje są ostatnią szansą, by spędzić czas w naturalnych warunkach.
Proza życia
Porzućmy jednak malownicze tereny znajdujące się na obrzeżach
miasta i wróćmy do samego centrum upalnego Krakowa. Niedaleko Forum Przestrzenie i Centrum Kongresowego ICE znajduje się
najbardziej ekskluzywna plaża w stolicy Małopolski, a podobno
i największa plaża miejska w całej Europie. Do dyspozycji gości
jest ponad 150 leżaków, restauracja i lunch bar oferujący koktajle
oparte o autorskie receptury najlepszych barmanów. Wylegiwanie się w centrum miasta w trzydziestostopniowym upale, nawet
19
siesta
www.whatsupmagazine.pl
fot. K. Peczalski / Regionalna Organizacja Turystyczna Województwa Świętokrzyskiego
20
czarowne
Świętokrzyskie
Nie ma wymówki! Dotarcie w Góry Świętokrzyskie to przysłowiowa bułka z masłem. 140 km na
północny-wschód od Krakowa rozpościera się
niewielka – jej przejście pieszo zajmie nam
zaledwie dzień – i piękna kraina.
Droga wije się wstążką. Ledwo wyjdziemy z lasu i spróbujemy
pałętających się pod nogami truskawek, trasa znów zniknie wśród
drzew. Faluje zboże, wśród kłosów modre chabry bławatki i krwiste maki. Rzadko mijamy innych pieszych. Czasem kapliczka, czasem drogowskaz, jeszcze innym razem ławeczka z widokiem. Ładnym widokiem. Jeśli szukasz odskoczni od zapchanych w sezonie
Tatr czy Beskidów, pełne czarów, guseł, legend i przesądów Góry
Świętokrzyskie, w bezpośrednim sąsiedztwie Kielc, są doskonałą
propozycją na jedno- czy dwudniowy wypad poza Kraków.
Wyjedźmy wcześnie rano. Pokonywana ileś razy krajowa „siódemka” na Warszawę (przez Kielce i później Radom) nie powinna
nas znużyć, choć mijane za oknami krajobrazy będą dość jednolite. Znakiem, że jesteśmy już blisko, będzie charakterystyczny,
bo wyglądający jak obudowany postrzępionymi murami komin
fabryczny, zamek w Chęcinach. Gdzieś tam, po blisko półtorej
godziny jazdy samochodem (dwóch autobusem), odbijamy na po-
dojazd i koszty
Samochodem: 140 km przez Kielce
do Świętej Katarzyny drogą krajową nr
7, później pieszo 17 km przez łagodne
góry do Nowej Słupii, stamtąd bezpłatnym busem powrót do Św. Katarzyny
po samochód.
UWAGA! W letnie weekendy może być
problem z parkingiem. Święta Katarzyna
to mała miejscowość i wiele miejsc dla samochodów znajduje się po prostu na prywatnych podwórkach.
Autobusem: Polski Bus, Lux Express lub
prywatne busy z Krakowa do Kielc. Z kieleckiego dworca PKS busem do Świętej
Katarzyny lub Nowej Słupii.
czas
2 godziny jazdy z Krakowa, aby dotrzeć
do wrót Gór Świętokrzyskich.
koszty dojazdu
Samochód: paliwo w jedna stronę
około 50 zł (spalanie 7 l – 100 km,
średnia cena benzyny: 4,8 zł).
Autobus: Polski Bus i Lux Express
prowadzą obecnie wojnę cenową
na tej trasie. Trasę Kraków – Kielce
można przebyć nawet za 5 zł. Średni koszt to 10–20 zł. Busy z Kielc
do miejscowości w bezpośrednim
sąsiedztwie Gór Świętokrzyskich
kosztują 3 zł.
koszty wstępów
Bilet wstępu do Świętokrzyskiego
Parku Narodowego kosztuje 6,5 zł,
opłaty za wstęp do Muzeum Wsi Kieleckiej w sezonie letnim: 12 zł – bilet
normalny, 6 zł – ulgowy.
koszty noclegu
40–100 zł w kwaterach prywatnych.
bliskie Kielce. Ze stolicy województwa świętokrzyskiego mamy
już rzut beretem. Zacznijmy od Świętej Katarzyny. Przed nami 17
km pieszej trasy przez łagodne góry.
Święta Katarzyna to urocza wioska u wezgłowia Gór Świętokrzyskich, których kilkusetmetrowe łagodne szczyty zapraszają
do wędrówek. Wystarczy, aby poczuć się jak w górach, ale nie
ma co udawać, że spaceruje się po alpejskich szlakach. W szlaku
od Świętej Katarzyny w górę nie chodzi jednak o bicie rekordów
wysokości. Jedno strome podejście na początek (wśród lasu)
na zalesiony szczyt Łysicy (612 m) i pierwsze wyzwanie mamy
za sobą. Widok jeszcze dość niemrawy, chaotycznie rozrzucone
kanciaste głazy. Po chwili łagodne zejście zielonym lasem, sinusoidalnie pnąca się i opadająca trasa aż do położonej po drugiej
stronie wzgórza szosy. Zwykłej, wiejskiej szosy.
Truskawkowe zagłębie zaraz obok. My załapaliśmy się na soczyste
czerwcowe okazy, ale miejsce to możemy Wam śmiało zarekomendować także w innych porach roku, a szczególnie podczas
złotej polskiej jesieni. Po odprężającym spacerze wzdłuż świętokrzyskich łąk, wchodzimy znów w las. I znów sinusoidalnie, aby
raz lasem, raz jego pełnym widoków skrajem dotrzeć do skansenu
w poukrywanej wśród wzgórz osadzie o nazwie Huta Szklana.
Wypalano tu szkło i węgiel.
W skansenowej restauracji można coś zjeść i wypić. A później iść
dalej kolejnymi leśnymi wzniesieniami i wijącymi się ścieżkami
aż po słynny Święty Krzyż. Wzgórze tajemne i czarnoksięskie.
Z gołoborzem, czyli rozrzuconym tajemniczą ręką zbiorowiskiem
kamieni: szarych, kanciastych głazów, tkwiących tu od ostatnich
zlodowaceń. To jedyne takie miejsce w całej Polsce. Gołoborze
rozsypuje się w dół, spada w las, ponad nim widzimy nizinne krajobrazy w kierunku Staszowa, Pińczowa, Opatowa. Pola uprawne
ułożone w mozaiki, kępki zagajników, grudki domków we wsiach,
wstążeczki rzek, wiszące nad wszystkim chmury i słońce.
Wreszcie Święty Krzyż na słynnej Łysej Górze, znanej z sabatów
czarownic. Nieoczekiwanie stoi tu katolicki klasztor. Są pielgrzymi. Droga krzyżowa. Stacje. Figury. I... koniec naszej wędrówki.
Tak, po zejściu ze wniesień do Nowej Słupii zostawiamy naszą
całodzienną trasę za sobą. Po chwili pędząc bezpłatnym busem
z powrotem do Świętej Katarzyny widzimy ciemnozielony kożuch lasu, którym otulone są mijane właśnie góry. Obłe, niezbyt wysokie, mają
w sobie coś niepokojącego. Byliśmy tam jeszcze
chwilę temu. Teraz zapada tam wieczór.
Góry Świętokrzyskie to jedno z najciekawszych
miejsc w środkowej Polsce, nadal nieodkryte
przez masową turystykę, kameralne, urocze.
Aby przejść ich główne pasmo, wystarczy nam
jeden dzień intensywnej wędrówki. Ale rozsądniej i z korzyścią dla samopoczucia oraz większej świadomości mijanych atrakcji jest rozłożyć
sobie pobyt na dwa dni. Noclegi w okolicznych
wsiach warto zarezerwować z wyprzedzeniem,
oferty bez problemu można znaleźć w Internecie.
Kwatery nie są drogie, ceny zależą od pory roku.
W powrotnej drodze do Krakowa kilka godzin
można przeznaczyć na spokojny spacer po Parku Etnograficznym – Muzeum Wsi Kieleckiej,
znajdującym się w Tokarni, przy drodze nr 7.
Warto też podskoczyć do ruin zamku w Chęcinach. Urocze miasteczko, jakie rozpościera się
u jego stóp oraz kikuty wież wraz z poszarpaną
linią dawnych murów, nadają temu miejscu niezwykłego rysu i charakteru. Położone kilkanaście kilometrów stamtąd Góry Świętokrzyskie
majaczą w oddali ciemną barwą i przysadzistymi kształtami.
Rafał Romanowski
21
Lipiec 2015
Szczęście
w płynie
Jest szansa na to, że na hasło koktajlbar mieszkańcy Krakowa
przestaną bezradnie drapać się po głowie, bądź wysyłać
pytającego do Arlekina. Szansą jest otwarte pod koniec maja
Mercy Brown.
Modna stolica już dawno odłożyła w niebyt kolorowe, zbudowane
na bazowych alkoholach drinki z palemką. Spragnione bogatych
w procenty wrażeń warszawskie tłumy uderzają do Kity
Koguta, Wieczornego, El Koktel czy na Karową 31. W Krakowie
niestety wciąż przeważa opinia, że ma być tanio i efektywnie.
Skąd w innym wypadku brałby się fenomen lokali wódka plus
zakąska, o jednocyfrowych cenach, gdzie rozwodnione wino
idzie w parze z mikro kieliszkiem kiepskiej wódki? I nie zwalajmy
winy na turystów.
Omińcie więc pl. Szczepański (no, może z krótkim przystankiem
na butelkę prosecco w oczekiwaniu na wybicie godz. 21). Gdy
zegarek już się nad wami zlituje, przejdźcie lekkim krokiem
przez Planty, do siedziby NOT, czyli wybudowanego w 1906
roku secesyjnego Domu Technika (przy okazji spójrzcie
w górę i przyjrzyjcie się wyjątkowo udanej fasadzie budynku
i płaskorzeźbie autorstwa Jana Raszki).
Nie będę psuć Wam niespodzianki i nie napiszę, którędy
wejść do Mercy Brown. Gdy się już tam znajdziecie, najlepiej
zignorujcie wygodne, obite pluszem fotele – nie dajcie się przy
tym zwieść babcinym filiżankom z wystającymi sznureczkami
sugerującymi herbacianą zawartość porcelany – i zasiądźcie
przy obitym miedzianą blachą barze, za którym uwija się kilku
eleganckich barmanów, widowiskowo przerzucających butelki
i zamaszyście dolewającymi do stylowych kufli tajemnicze
ingrediencje drinków. Wiele ze składników to autorskie
kompozycje pracujących za barem chłopaków: syropy, konfitury,
purée, mieszanki alkoholi, czy... gąbki z solonego karmelu. Tu nie
ma miejsca na wszędobylskie syropy z Makro.
Zerknijcie w kartę, jeżeli coś od razu zagra w waszym sercu –
zamawiajcie, niezależnie czy będzie to przyjemnie kwaskowy
no-gorek czy delikatna La Grande Bellezza. Ale najlepiej jest
porozmawiać z szarmanckim barmanem, który dopyta was
o smaki, na jakie macie dziś ochotę, i zaproponuje drinka spoza
karty, opowiadając szczegółowo o każdym z jego składników.
Poznacie historię jałowcowego Jenever, dowiecie się, co to jest
angostura. Tu ciekawość to pierwszy stopień do raju.
Próbujcie i wracajcie. Sądząc po zawartości półek, możliwości
są nieskończone.
PS
Wrócić do domu należałoby przed wschodem słońca. Zmarła
w 1892 roku Mercy Brown nazywana jest ostatnim wampirem
Nowej Anglii. Nękającą rodzinę Brownów gruźlicę przypisano
zmarłym członkom rodziny, którzy przyzywali kolejne osoby
na drugą stronę. Odkopano więc groby kilku osób i odkryto,
że ciało 19-letniej Mercy nie uległo rozkładowi. Z ciała wycięto
serce, spalono, wymieszano z wodą. Miksturę podano ciężko
choremu bratu Mercy, aby powstrzymać wpływ zmarłej.
Na próżno – chłopak zmarł dwa miesiące później.
Magda Wójcik
mercy brown
ul. Straszewskiego 28 (budynek NOT)
Czynne od środy do soboty w godz. 21–4 (ale sprawdzajcie Facebooka,
zdarza się, że bar jest otwarty również w inne dni).
Drinki z karty kosztują 21 zł. Cena pozostałych
drinków zależy od składników.
reklama
angostura
gorzka wódka
z Trynidadu i Tobago
używana do aromatyzowania koktajli.
Znajdziecie ją m.in.
w Old Fashioned
18–19 lipca
Restauracja
Carl&Bart
Co wyniknie z połączenia miłości do kuchni
śródziemnomorskiej i amerykańskiego stylu
obsługi? Przekonamy się w połowie lipca, kiedy swoje drzwi otworzy restauracja Carl&Bart.
Menu restauracji Carl&Bart będzie międzynarodowe: jego trzon to makarony, pizza i steki.
Szef kuchni – Hubert Wawreniuk – szczególnie
poleca pikantne szaszłyki z kurczaka z włoską
salsiccą oraz stek z antrykotu podany z sosem
z boczniaków z estragonową nutą. Ceny zapowiadają się równie przyjaźnie (zakres od 18 do 47
zł) co sam pomysł na restaurację, która nastawiona jest na rodziny z dziećmi. W mogącym pomieścić do 70 osób ogródku powstał plac zabaw
dla dzieci, gdzie znaleźć można m.in. zjeżdżalnię
i huśtawkę. Miejsce na kącik dla maluchów znalazło się także w samej restauracji.
W weekend otwarcia (18 i 19 lipca) będzie obowiązywał 20 proc. rabat na dania z karty. Zaplanowano wiele atrakcji, m.in. pokaz kręcenia pizzy.
Carl&Bart, ul. ks. Meiera 26 (Prądnik Biały)
22
siedem uciech głównych
www.whatsupmagazine.pl
27 lipca
9–11 lipca
Spragnieni lata
3 lipca – 3 września
Wszystkie
drogi prowadzą
do kina!
A przede wszystkim do Kina Pod Baranami
na filmy po 7 zł, wyświetlane w ramach wakacyjnego festiwalu filmowego – Letnie Tanie
Kinobranie.
– Przez dwa miesiące wakacji, podczas dziewięciu tematycznych tygodni, pokażemy ponad 150
tytułów – zapowiada Marynia Gierat z Kina Pod
Baranami. W programie najciekawsze obrazy
minionego sezonu oraz powroty do naszych ulubionych filmów. Na ekranie pojawią się zarówno
odkrycia ostatnich miesięcy, jak i klasyka kina;
mistrzowie, gwiazdy oraz debiutanci; wielkie
hity i filmy zapomniane, które warto przypomnieć; różnorodność gatunków i metraży. Projekcje odbywać się będą w klimatyzowanych
salach i pod gwiaździstym niebem na tarasie
Pałacu pod Baranami. Otwarte kinowe archiwum plakatów podczas Plakatobrania, relaks na
kinowych leżakach, gra w filmową planszówkę,
akcja Zbieraj Kino – to nieodłączne elementy
Kinobrania. W tym roku po raz pierwszy w programie znajdą się także filmy dla dzieci. Program
na: www.kinopodbaranami.pl
Spragniony orzeźwiającej polskiej muzyki?
27 lipca daj się unieść dźwiękom płynącym
nad Wisłą.
Do tegorocznej edycji trasy koncertowej „Spragnieni lata”, Tymon Tymański, dyrektor artystyczny projektu, zaprosił trzy gwiazdy młodego pokolenia. Pierwsza z nich, Julia Marcell,
zdążyła już zawojować polską sceną muzyczną,
zdobywając m.in. Fryderyka i Paszport Polityki.
Jej muzyce trudno jest przyszyć jakąkolwiek
łatkę: w jednym utworze sięga po rzężącą gitarę, w drugim po liryczny fortepian, w kolejnym
po pulsującą elektronikę. Julia zaprezentuje
swoją trzecią płytę „Sentiments”, a także największe hity z poprzednich krążków. Kolejną
spragnioną lata gwiazdą będzie duet XXANAXX,
czyli Klaudia Szafrańska i Michał Wasilewski.
Swoją działalność rozpoczął zaledwie trzy lata
temu, zaś 2014 rok zaowocował ich pierwszym
wspólnym albumem. W upalny lipcowy poniedziałek rozgrzeją publiczność electro-popem,
ale też ostudzą chilloutem. Skład imprezy zamyka Skubas, autor najsmutniejszej chyba piosenki tego roku – „Nie mam dla ciebie miłości”.
Dla krakowian będzie miał jednak kilka pełnych
uczuć i melancholii utworów.
Garbojama 2015
9–12 lipca
Teatr na 28. ulicy
Już po raz 28. na krakowskich scenach plenerowych zobaczymy przegląd spektakli z całego świata. Wszystko za sprawą Teatru KTO,
który od 1988 roku organizuje Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych.
Twarz pokryta białym pudrem, wielkie czerwone
usta i równie czerwony, okrągły nos. Za duże
buty, urwane szelki, kolorowa peruka, czarny
kapelusik – klaun, którego dobrze pamiętamy
z cyrkowych przedstawień, stanie się motywem
przewodnim tegorocznej edycji Festiwalu –
„Klaun, boski pomazaniec”. Na ulicach Krakowa
zaprezentują się mistrzowie gatunku, m.in.: Leo
Bassi, Jango Edwards, Aziz Gual, Paul Morocco, Claire Ducreux czy Loco Brusca. Będzie też
okazja do zapoznania się z tajnikami ich pracy,
a także nauczenia się kilku tricków.
Festiwal Teatrów Ulicznych to nie tylko klauni,
ale przede wszystkim ponad 80 realizacji teatralnych, prezentowanych m.in. na Rynku Głównym, Małym Rynku czy Placu Szczepańskim.
Otworzy go podniebne widowisko w wykonaniu
belgijskiego Teatru TOL, a zamkną chodzących
na linach rozpiętych między chmurami francuscy artyści z grupy Underclouds Company.
reklama
Volkswagen Typ 1, znany jako Beetle albo po
prostu Garbus, to jeden z najbardziej rozpoznawalnych samochodów na świecie. Od 1938
do 2003 roku na ulice całego świata wyjechało ponad 21 milionów sztuk tego pojazdu.
Cześć z nich w lipcu pojawi się w Krakowie.
A będą to te najpiękniejsze, najbardziej kolorowe i najpieczołowiciej wypielęgnowane. Przywiezione zostaną bowiem przez ich miłośników
i kolekcjonerów, którzy z dumą zaprezentują
je podczas corocznego Zlotu Garbusów. Garbojama 2015 stacjonować będzie nad zalewem
w Kryspinowie, ale VW-y wyruszą także na przejażdżkę do Krakowa, by wziąć udział w wielkiej
paradzie zakończonej na parkingu przy Wawelu.
W programie zlotu są także liczne konkursy,
m.in. zjazd do wody – „Byle jak, ale z klasą”, naprawianie garbusa z zamkniętymi oczami oraz
wybór najładniejszych VW-ów zlotu. Każdego
wieczoru uczestnicy imprezy będą bawić się
na koncertach (Alergen, Pocieszyński Blues),
rockotekach oraz zabawach w pianie.
W 2014 roku w Krakowie pojawiło się 430
VW-ów. Czy tym razem będzie ich więcej?
siedem uciech głównych
Lipiec 2015
23
Maarja Nuut
młoda skrzypaczka
i wokalistka z północnej Estonii wystąpi
w Krakowie 9 lipca.
fot. materiały archiwalne
Gwiazdą festiwalu
EtnoKraków będzie
wybitny tablista
Zakir Hussain. Tabla
to membranofon składający się z dwóch
drewnianych, glinianych lub miedzianych
kociołków, w które
uderza się dłońmi
2 lipca, 16 lipca, 30 lipca
Izrael na dachu
5–11 lipca
EtnoKraków
Euroradio Folk Festival oraz Rozstaje połączyły w tym roku swoje siły tworząc jeden
superfestiwal – EtnoKraków. Dzięki temu
w ciągu siedmiu dni w Krakowie zagra ponad
200 artystów.
EtnoKraków zabierze nas w podróż przez cztery
kontynenty. Gorące rytmy Kongo i Wybrzeża
Kości Słoniowej pojawią się obok latynoskich
wariacji dźwiękowych prosto z Kolumbii czy
Hiszpanii i chłodnych melodii z Finlandii. Muzyka folkowa i etniczna rozbrzmi m.in. w: Alchemii,
Muzeum Inżynierii Miejskiej, a także w Centrum
Kongresowym ICE i kościele św. Katarzyny.
Festiwal rozpocznie inauguracyjny koncert
Visegrad Circles, który odbędzie się w ICE
Kraków. Swoją muzykę zaprezentują twórcy
z Grupy Wyszehradzkiej.
Tegoroczna edycja to też scena etno-electro,
która łączy lokalne, tradycyjne rytmy z elektronicznymi dźwiękami. Podczas EtnoKraków
nie zabraknie również warsztatów muzycznych
i tanecznych.
Mongolski śpiew alikwotowy, koreańskie melodie sanjo i shinawi czy polski oberek – po paru
chwilach wszystko stanie się proste.
Gdy tylko wieczory robią się dłuższe i cieplejsze, filmy zaczynają wypełzać z kinowych sal.
Wyruszają do parków z Letnim Projektorem,
zatrzymują się nad Wisłą przy Forum Przestrzenie czy w Balu na Zabłociu. Jak każdego
roku wdrapią się także na dach Międzynarodowego Centrum Kultury.
Tym razem tematem przewodnim czwartkowych spotkań z filmem w MCK będzie współczesne kino izraelskie. Jako pierwsze pokazane zostaną „Oczy szeroko otwarte” Haima Tabakmana – dramat o pożądaniu, które trzeba zdusić,
by dostosować się do społecznych i religijnych
norm. Dwa tygodnie później widzowie zobaczą
„Misję kadrowego” Erana Riklisa – pełną absurdalnego humoru, ale i wzruszeń podróż trumny
z jerozolimskiej piekarni do Rumunii. Ostatnim
wyświetlonym w lipcu filmem będzie „Kto się
boi złego wilka?” – thriller, który podobno zachwycił samego Quentina Tarantino.
Kino izraelskie pojawi się za sprawą wystawy
prac Daniego Karavana, którą od końca czerwca
można oglądać w MCK. Urodzony w Tel-Awiwie artysta, tworzy rzeźby, pomniki i instalacje
w duchu site-specific, sztuki mogącej istnieć
tylko w konkretnej przestrzeni.
Lipiec z dziećmi
Od zabawek
ludowych po
roboty Lego
Wyszukaliśmy dla Was imprezy, które przyniosą radość także maluchom. Zapraszamy
Was na ETNOmanię, półkolonie z Lego i spotkania z literaturą.
Festiwal ETNOmania to najlepszy pomysł
na spędzenie poza miastem rodzinnej niedzieli
19 lipca. 25 kilometrów od Krakowa, w skansenie położonym u podnóża zamku Lipowiec.
W Wygiełzowie na najmłodszych czekać będą
gigantyczne zwierzęta: słomiane pozwolą się
głaskać do woli, a drewniane dadzą namalować na sobie wzory takie, jak tylko podpowie
wyobraźnia. Pociechy, które lepiej czują się
w towarzystwie małych zwierzątek, będą mogły
stworzyć je same na warsztatach szycia etnopluszaków. W chatach skansenu dzieci nie tylko
przypatrzą się zapomnianym już rzemiosłom,
ale i własnymi rączkami ulepią gliniane garnki
i proste rzeźby. W czasie zajęć plastycznych
zabiorą się za wycinanki i malowanki, a także
zrobią nieskomplikowane cuda z bibuły. Małych
łobuzów na pewno rozkręci karuzela podczas
warsztatów zabawki ludowej. Dla głodomorów
do Wygiełzowa przyjadą stoiska z lokalnymi
przysmakami i słodyczami. A wszystko to etno-,
eko- i ekstremalnie dobre!
Lipiec spędzacie w Krakowie i macie w domu
małych majsterkowiczów? Pasjonatów klocków
Lego? Wakacyjne Trybikowe Robo-warsztaty
(6–10, 13–17 oraz 20–24 lipca, w godz. 9–16)
są właśnie dla nich. Podczas półkolonii dzieci
zapoznają się z podstawami konstruowania ruchomych zwierząt, robotów czy pojazdów. Dzięki specjalnie przygotowanym do tego klockom
Lego WeDo, bez problemu ożywią zbudowane
przez nich przedmioty. Mali geniusze będą zachwyceni, gdy zaprogramują je przy użyciu komputera w prostym obrazkowym języku. Starsze
rodzeństwo nie musi się w tym czasie nudzić,
bowiem Trybikowo organizuje także kursy dla
dzieci w wieku od 8 do 14 lat z klockami Lego
Mindstorms. Szczegóły: trybikowo.pl.
Każdego tygodnia znane postacie literatury
dziecięcej będą zabierać maluchy zgromadzone
w Nowohuckiej Bibliotece Publicznej w podróż
do innego kraju. Na początku lipca dzieci pojadą do Włoch z Pinokiem, gdzie podczas zajęć
edukacyjnych nauczą się robić pizzę, a także
przepłyną się gondolą po Wenecji. Kolejnym
przystankiem w czasie wycieczki będzie Hiszpania, którą zwiedzą z Byczkiem Fernando i Don
Kichotem. Tam zaplanowano warsztaty plastyczne, filmowe i taneczne. Następnie dzieci
przeniosą się do Belgii, ojczyzny Smerfów, ale
także pralinek i czekoladek. Kolejną stacją będzie dworzec w Londynie, gdzie maluchy czeka
spotkanie z misiem Paddingtonem. W Japonii
dzieci poznają bohaterów mangi i nauczą się
robić orgiami. Wreszcie trafią do Niemiec, gdzie
udadzą się w mroczny świat baśni braci Grimm,
a koniec miesiąca spędzą u naszych sąsiadów,
bawiąc się z Krecikiem i Rumcajsem.
reklama

Podobne dokumenty